Współcześni Polacy przeżywają żałobę inaczej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Jaką transformację przeszło w ostatnim czasie radzenie sobie ze stratą? Dlaczego bardziej cenimy sobie żałobę prywatną niż narodową? Na te i inne pytania znajdziesz odpowiedź w specjalnym cyklu Wirtualnej Polski poświęconym tematyce śmierci.
My, Polacy, szczególnie przed zbliżającym się dniem Wszystkich Świętych, z jednej strony cenimy sobie intymność w przeżywaniu śmierci, widoczną w coraz bardziej osobistych treściach nekrologów czy odprawianego rytuału żegnania się ze zmarłym przy otwartej trumnie; z drugiej zaś - żałoba, zwłaszcza narodowa, nie ściska nas za serce tak mocno jak kiedyś. W powszechnej opinii to prezydent Lech Kaczyński zbanalizował żałobę, wprowadzając ją zbyt często, zbyt pochopnie i nie w tych momentach, co trzeba. Wielu, zwłaszcza po wydarzeniach w Kamieniu Pomorskim, nie szczędzili prezydentowi ostrych słów krytyki, oskarżając go nawet o to, że wykorzystuje tragedię ludzką dla polepszenia własnej sytuacji politycznej (poprzez poprawę notowań).
Krytykowano przede wszystkim zbyt często ogłaszanie żałoby narodowej w ostatnim czasie. Oburzenia tym faktem nie kryli nawet polscy naukowcy. Prof. Magdalena Środa mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską, że w okresie międzywojennym, tak ważnym z punktu widzenia symboliki narodowej, były zaledwie trzy żałoby narodowe - w tym jedna z powodu śmierci marszałka Piłsudskiego. - Nie można przy każdym zbiorowym wypadku ogłaszać żałoby narodowej. Znacznie bardziej efektywna, jak również znacznie bardziej medialna, byłaby skuteczna pomoc finansowa - pouczała filozofka. Podobnie sprawę widział muzyk Tymon Tymański, który na swoim blogu w Wirtualnej Polsce napisał: „Następnym razem, Panie Prezydencie, proponuję Panu zrobić żałobę prywatnie, za paznokciami, i poprzeć ją odpowiednim przelewem. Pańskie obłudne pokazówki są mało wiarygodne i zdradzają intencje, które mają więcej wspólnego z marketingiem niż empatią”.
Przeżywanie straty
Kontrowersji wokół śmierci, a zwłaszcza sposobów przeżywania straty jest w Polsce dużo więcej. W specjalnym cyklu Wirtualnej Polski chcemy opisać te, które wydają nam się najważniejsze i najbardziej aktualne. W publicznych debatach, na przykład, liczne spory dotyczą prochów, pozostających po procesie kremacji. Dotychczasowe prawo, które zakazuje rozsypywania ich w dowolnym miejscu, nie wszystkim odpowiada. Niektórzy już za życia planują, że chcieliby, by ich prochy zostały rozsypane, na przykład, na działce, w przydomowym ogródku czy też w górach.
Często dochodzi do sytuacji trudnej dla rodziny zmarłego; z jednej strony chcą oni wypełnić wolę denata, który jeszcze za życia deklarował chęć rozsypania swoich prochów, z drugiej strony spotykają się z twardą barierą ze strony prawa. Niektórzy - ponieważ nie ma urzędu, który śledziłby drogę urny wydanej z krematorium - przechowują urnę dłużej, niż wynika to z obiektywnych okoliczności, czy rozsypują prochy zgodnie z wolą zmarłego. W ten sposób narażają się jednak na grzywnę oraz wpisanie nazwiska do akt sądowych. Możliwe, że już wkrótce polskie prawo zakazujące rozsypywania prochów ulegnie zmianie. Projekt, który przewiduje liberalizację przepisów dotyczących pochówku ludzkich prochów, trafił już do rąk posłów z sejmowej komisji zdrowia.
Co na to Kościół katolicki? Jako jeden z nielicznych akceptuje kremację, choć na ogół zachęca do tradycyjnego złożenia ciała w grobie; inaczej w kościele prawosławnym, w którym kremacja jest nie do pomyślenia, podobnie jak w judaizmie czy islamie. Z drugiej strony Kościół wyraźnie sprzeciwia się wszelkim praktykom eksperymentowania z prochami zmarłych, jak trzymanie urny w domu na telewizorze czy w sypialni, uważając to raczej za gadżeciarstwo niż cześć oddaną zmarłemu.
Ciekawym problemem, który chcielibyśmy poruszyć w cyklu, jest również odbiegające od klasycznego przeżywanie żalu widoczne w poetyce tradycyjnych nekrologów. Coraz częściej zrywa się z oficjalnością, manifestuje własne uczucia i emocje, używając czasowników w rodzaju „tęsknimy”, „kochamy”, „będziemy pamiętać”. Odbiegamy tym od tradycyjnej formy nekrologu, będącego zawiadomieniem o śmierci i podającego ogólne informacje o pogrzebie oraz życiu i działalności zmarłego. Na łamach gazet coraz częściej wyrazy współczucia składają przedstawiciele przedsiębiorstw. Słowa te zwykle adresowane są do określonego grona ludzi.
Podobnej transformacji ulega poetyka nagrobków, gdzie można spotkać osobiste sformułowania typu „ukochana matka”, „córeczka” czy „nasz Skarb”, które świadczą o osobistym zaangażowaniu rodziny.
Tworzą się też nowe formy pożegnań przeniesione do wirtualnego świata. Poza e-zniczami, masowo zapalanymi przez Internautów w dniu Wszystkich Świętych, coraz większą popularnością cieszą się wirtualne cmentarze. Każdy, kto chce, może kupić dla swojego bliskiego zmarłego nagrobek (albo grobowiec!), zapalić na nim wirtualny znicz (asortyment lampek stale się powiększa), czy położyć e-wiązankę. Dopłacając odpowiednią kwotę, nawet kilkuset złotych, można zamówić unikalny, w niczym nieprzypominający tradycyjnego nagrobek.
Specjalny cykl Wirtualnej Polski, poza społecznymi formami przeżywania straty, będzie się również odnosił do aspektów psychologicznych. Niezależnie bowiem, czy zapalamy znicz realnie czy wirtualnie, oddajemy w ten sposób cześć zmarłemu, jednocześnie radząc sobie z własnym żalem. Proces ten odnosi się do wszystkich, nawet tych, którzy przeżyli śmierć bliskiej osoby, zanim ta zdążyła jeszcze przyjść na świat (na przykład w wyniku poronienia). Psycholog Izabela Kielczyk mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską, że zwiedzanie grobów, zapalanie świeczek, modlitwy, czasem nawet rozmowy ze zmarłymi niektórym faktycznie pomagają poradzić sobie ze stratą. Ekspertka jednocześnie podkreśla, że mimo licznych transformacji i prób oswajania się ze śmiercią, w naszym społeczeństwie wciąż jest to w dużej mierze temat tabu.
Przeczytaj pierwszy tekst z cyklu Przeżywanie straty: "40 tys. Polek rocznie przeżywa prawdziwe piekło"
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska
Zobacz również: Wirtualny znicz.