Dym Maria Konopnicka


Dym

Wstęp

Miniaturowe studium miłości i rozpaczy matki, ujęte zostało w niewielki, niepozorny utwór. Głębia relacji między synem i matką zamknięta jest w zwyczajnych zdarzeniach, drobnych gestach, prostych słowach. Napotkać można jedynie lapidarne dialogi, czasem wręcz zdawkowe, banalne. Kunsztowna kompozycja pozwala płynnie przechodzić od warstwy zdarzeniowej do symboliczno- refleksyjnej utworu. Czytelnik powoli odczytuje wszystkie sensy - z okruchów zdarzeń i najdrobniejszych poruszeń uczucia i myśli

Dym - streszczenie

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Utwór rozpoczyna obraz, jaki widzi z okna matka Marcysia. Przed oczami ma fabrykę, w której od niedawna, na stanowisku kotłowego, pracuje jej syn. Uwagę wdowy przykuwa nieodmiennie dym, wydostający się z fabrycznego komina: Ile razy spojrzała w okno swej izdebki, tyle razy widzieć go mogła, jak z ogromnego komina fabryki walił siwym słupem. Dla zwykłych przechodniów nic on nie znaczy. Jednak dla bohaterki niesie w sobie informacje o tym, co robi jej syn: Ale dla niej dym ten miał szczególne znaczenie, mówił do niej, rozumiała go, był w jej oczach niemal żywą istotą.

Wdowa wyobraża sobie jak ciężką pracę wykonuje jej dziecko i spokojnie oczekuje na jego przybycie do domu. Czas wypełniają jej domowe obowiązki. Również Marcyś dostrzega dym wydobywający się z komina rodzinnego domu. Ten widok kojarzy mu się z posiłkiem, przygotowywanym przez troskliwą matkę. W trakcie krótkiej przerwy w pracy, Marcyś spieszy do domu, na obiad. Przybiega i już od progu krzyczy: Mamo jeść! Skromny posiłek złożony z zupy i chleba natychmiast znika ze stołu. Matka je nieco wolniej, by, kiedy syn skończy, zaproponować mu swoją porcję. Dawała do zrozumienia, że jedzenie jej nie smakuje i prawie wszystko oddawała dziecku. Dla siebie zostawiała jedynie resztki: Zdarzało się, że nie dojadał. Zlewała tedy resztę w glinianą ryneczkę i stawiała w kominku, tak aby syn nie spostrzegł tego. Tę resztę uważała już za wyłączną swoją własność i kiedy chłopak wyszedł, posilała się nią, ogryzając ostatki chleba. Po kilkuminutowej przerwie Marcyś wraca do pracy w fabryce. Dopiero wieczorem przychodzi czas na wspólną kolację i krótką rozmowę. Zmęczenie jednak szybko daje o sobie znać. Marcyś zasypia tuż po odmówieniu modlitwy. Jego matka jeszcze długo po tym szepcze „Zdrowaśki” przed wiszącym w izbie obrazem Matki Boskiej. Wstawała również przed Marcysiem - rankiem, po drugim pianiu koguta. Przygotowywała polewkę dla syna i szeptała godzinki. Budziła go dopiero wtedy, gdy gwizd dobiegający z fabryki oznajmiał zakończenie nocnej zmiany. Te rytuały powtarzały się nieodmiennie przez siedem dni w tygodniu. Czas płynął w monotonnym, jednostajnym rytmie.

Pewnej nocy Marcysia wyrwał ze snu koszmar. Obudził się z krzykiem i usiadł na pościeli. Matka natychmiast znalazła się przy jego łóżku. Długi czas nie mogła uspokoić syna. Chłopcu przyśniło się, że uderzył w niego piorun: Piorun, mamo - mówił cichym, urywanym głosem taki czerwony, straszny jak smok. Na piersi mi padł, mamo... taki straszny... czerwony... Matka na poczekaniu wymyśliła wyjaśnienie nocnego widziadła. By uspokoić syna powiedziała, że piorun oznacza zbliżające się wesele. Marcyś uwierzył w jej słowa, ale oboje nie położyli się już do łóżek. Ten ranek był szczególny. Marcyś miał nieco więcej czasu niż zwykle więc, kiedy jego matka przygotowywała śniadanie, gwizdał wszystkie znane piosenki razem z kosem, trzymanym w izbie. Wiele śmiechu i radości było tego ranka w domu ubogiej wdowy i Marcysia. Kiedy chłopak wyszedł, jego matkę ogarnął nagły strach, przenikliwe, dogłębne przeczucie zagrożenia. Zobaczyła jak syn przystanął i obejrzał się za siebie. Po chwili zniknął jej z oczu. Nagle (...)rozległ się huk straszliwy. Zatrzęsły się ściany, posypał gruz z komina. Okienko z szczękiem wypadło. Wielki, iskrzasty słup dymu buchnął w niebo razem z fontanną cegieł i wielkimi odłamkami rozwalonego komina, wypełniając izbę przeraźliwym blaskiem. Z ulicy dobiegał przeraźliwy krzyk: kotłowy zabity.

W małej izdebce tuż obok fabryki stała skamieniała z rozpaczy matka. Długo po tym wydarzeniu siadywała przy oknie i obserwowała dym wydobywający się z fabrycznego komina. Gdy długo się weń wpatrywała przybierał mglistą postać jej zmarłego syna. Zrywała się wtedy ze stołka i wyciągała do niego ręce. Ale mglistą postać wiatr unosił i rozwiewał ją gdzieś w błękitach....

Czas i miejsce akcji utworu

Akcja rozgrywa się w małym pokoiku na poddaszu, położonym w kamiennicy niedaleko fabryki. Mieszkają w nim: Marcyś - robotnik z fabryki i jego matka. Czas akcji to druga połowa XIX wieku, prawdopodobnie lata 70-te.

Charakterystyka Marcysia

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Marcyś jest zwyczajnym młodym chłopakiem, jakich wielu pracowało w dziewiętnastowiecznych fabrykach:

wysoki, smukły, gibki w granatowej płóciennej bluzie, spiętej skórzanym pasem, w lekkiej furażerce na jasnych włosach, z szeroko owiniętym u szyi kołnierzem

.Mieszka z matką, w małej, ubogiej izdebce tuż obok fabryki. Praca kotłowego wypełnia mu niemal cały czas. Swoje obowiązki wypełnia bardzo sumiennie: Z gorliwością nowicjusza sypał na palenisko węgiel, kosz za koszem, za siebie i za palacza pracując dumny ze swej świeżej godności kotłowego.[i/] Proste zadania napełniały go jednak dumą i radością.

Najdroższą mu osobą była stara matka, która dbała o wszystkie domowe sprawy. To ona w najdrobniejszą czynność wlewała całą swoją matczyną miłość. Wiedział o tym, choć swoich tkliwych uczuć nigdy nie ubierał w słowa. Tylko dym, wydobywający się z komina jego domu, poruszał w nim serce i przywoływał myśli o matczynej miłości:

Ale młody kotłowy zawsze to pasemko dostrzegał. A nie tylko je dostrzegał, ale się do niego uśmiechał. Wiedział dobrze, że tam u komina stara jego matka (...)szykuje dla niego jakiś barszcz wyśmienity lub wyborny krupnik.

.

Chłopak spędzał z matką tylko krótkie chwile podczas południowej przerwy oraz przy kolacji. Zwykle zamieniał z nią tylko kilka słów. Opowiadał o dniu, który właśnie upłynął i zdjąwszy pospiesznie odzież rzucał się na twarde posłanie.

Marcyś pracował siedem dni w tygodniu, po kilkanaście godzin na dobę, jednak ani razu nie słychać jego skargi czy narzekania. Do życia podchodził bowiem z prostotą i radością. W przerwie obiadowej znajdował chwilę czasu, by zanucić kilka piosenek. Każdego ranka rześki i pełen energii wybiegał do pracy. Biła od niego witalność i pogoda ducha: A razem z tą młodą, silną postacią wstępowało w progi izdebki wesele, śmiech i swoboda. Tylko raz widzimy Marcysia przerażonego. Pewnej nocy zbudził go koszmar - śniło mu się, że uderzył w niego piorun. Kojące słowa matki, które przyjmuje z ufnością, pozwalają mu się uspokoić. Ostatni poranek Marcysia jest wyjątkowo radosny. Takim zapamiętuje go czytelnik.

Charakterystyka matki Marcysia

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Stara wdowa mieszka w małej facjatce niedaleko fabryki. Najdroższą dla niej osobą i treścią całego życia jest syn Marcyś. Czas wypełniają jej domowe obowiązki: przygotowywanie posiłków, sprzątanie, naprawa odzieży syna. Dzień rozpoczynał się dla wdowy o świcie. Przygotowywała posiłek i szeptała godzinki. Zawsze przeciągała moment budzenia chłopca, żeby nie odbierać mu chociaż tych kilku minut odpoczynku. Po wyjściu dziecka nasłuchiwała jeszcze jego oddalających się kroków. Godziny wypełniała czekaniem i troskliwą krzątaniną. Jej świat ograniczał się do izdebki i widoku na fabrykę, jaki roztaczał się z okna facjatki. Wpatrywała się więc godzinami w dym unoszący się z fabrycznego komina. To on karmił jej wyobraźnię.

Nieraz nawet umyślnie odrywała od roboty stare swoje oczy, aby rzucić na niego choć jedno spojrzenie. W spojrzeniu tym była dziwna błogość i jakby pieszczota.(...) Ale dla niej dym ten miał szczególne znaczenie, mówił do niej, rozumiała go, był w jej oczach niemal żywą istotą.

Wtedy wyobrażała sobie Marcysia przy pracy i uśmiechała się do swoich myśli. Dym pomagał jej też rozpoznać, kiedy rozpocząć przygotowywanie popołudniowego posiłku. Mimo biedy wszystko przyrządzała z troską i pieczołowitością. Synowi oddawała ostatni kęs pożywienia, twierdząc, że nie bardzo jej smakuje. Dopiero kiedy ten wyszedł, pozwalała sobie zjeść pozostawione resztki. Popołudnia upływały jej w podobnym jednostajnym rytmie - na pracach domowych i szczególnych „rozmowach z dymem”. Czasem to właśnie ten widok zupełnie ją pochłaniał: Drugi raz to się tak zapatrzyła w niego, że i robota wypadła jej z ręki...Dziwne, bo przybierał kształty i barwy.(...)to się w jakieś postacie cudne wydłużał, w jakieś mary nieziemskie, w jakieś widzenia.... Zimą wdowa zajmowała się wyrabianiem pończoch na sprzedaż.

Życie staruszki naznaczone było głęboką i prostą wiarą. Modlitwa towarzyszyła jej od wczesnego ranka, który zaczynała godzinkami, do późnego wieczora, a w izdebce słychać było dawno jego równy, głęboki oddech, podczas kiedy matka długo jeszcze szeptała zdrowaśki przed poczerniałym, ze złocistego tła wychylającym się obliczem Panny Najświętszej. Każdą czynność starała się oddawać Bogu. Mawiała: Jedz dziecko, jedz! Na chwałę Panu Jezusowi. Ufność wypływająca z wiary przynosiła jej poczucie bezpieczeństwa i sensu. W obliczu następujących potem wydarzeń, dramatycznie brzmi pytanie staruszki, jakie zadała przebudzonemu z koszmarnego snu synowi:

Albo to na to ten Pan Bóg miłosierny pioruny w niebie chowa, żeby zaś nimi wdowie niebogiej jedynego synaczka ubijać? Nie da tego Pan Jezus i ta Matka Przenajświętsza...

Stara się uspokoić syna i mimo przerażenia, jakie ją ogarnęło na poczekaniu wymyśla wyjaśnienie snu - piorun oznacza zbliżające się wesele.

W fabryce zdarza się wypadek. Matka nie wydaje nawet krzyku. Przez długie lata siada jeszcze przy oknie, zdruzgotana bólem wpatruje się w dym. W jej oczach przybiera on kształt jej syna Zawsze próbuje wyciągnąć do niego ręce. Ale wtedy złudne widziadło znika i pozostaje sama.

Sposób ukazania matczynej miłości w utworze

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Dym to miniaturowe studium miłości i rozpaczy matki. Wielkie i głębokie uczucie jest tu rozpisane na drobne codzienne wydarzenia. Każdy gest, odruch, spojrzenie, najdrobniejsze słowo ma znaczenie i służy ukazaniu tej miłości. Matka nie istnieje poza swoją relacją do syna. Całe jej życie nakierowane jest na niego. Spędza z Marcysiem niewiele czasu, bowiem chłopak niemal cały dzień pracuje. Jednak wszystkie jej myśli i działania są związane z synem. Staruszka potrafi tęsknić i czekać na różne sposoby.

Wstaje o świcie, by przygotować skromny posiłek. Dba o każdą minutę snu syna, więc nie budzi go, aż do ostatniej chwili. Szepcze z czułością: Niech ta jeszcze ździebluchno pośpi.... Po wyjściu Marcysia czas wypełniała czujnym czekaniem. Wpatrywała się w dym wylatujący z fabrycznego komina i próbowała odgadnąć, co robi jej dziecko. Z chwilą, gdy zbliżała się przerwa obiadowa pieczołowicie przygotowywała dom na przyjście Marcysia. Jej uczucia nie są nazwane wprost, ale ukazane są za pomocą drobnych szczegółów:

A matka rozpościerała na stole piękną różową serwetę, w niebieskie jelenie wyrabianą, i stawiała głęboką fajansową wazkę krupniku, barszczu z rurą albo grochówki z wędzonką (...)

Ich rozmowy są zdawkowe, oszczędne, to tylko kilka zwyczajnych słów. To między nimi odczytać można głębię matczynego uczucia.

Przejmująca jest opis wspólnego posiłku. Matka, wpatrzona w Marcysia, tylko udaje, że je. W rzeczywistości czeka aż syn skończy, by oddać mu swoją porcję. Dopiero po jego wyjściu posila się resztkami i ogryza ostatki chleba. Kiedy chłopiec wychodzi do pracy, nasłuchuje synowskich kroków na schodach. Dopiero gdy te ucichną, zabiera się do pracy - łatania ubrań Marcysia. Matka nie może oderwać się od spoglądania w okno, jakby to pozwalało jej na stały kontakt z synem: Ale choć od okienka wiało srodze i szron aż do izby zalatywał przez spróchniałe ramy, podchodziła do niego coraz, żeby na fabrykę spojrzeć.. To właśnie za pomocą opisów drobnych zdarzeń, reakcji i zachowań przedstawiona jest miłość matki.

Nie ma tu wielkich słów. Są tylko najprostsze, ale przesycone uczuciem gesty. Wyróżniają się one na tle oszczędnego opisu ich relacji, krótkich, fragmentarycznych rozmów: -Idź spać synku, idź spać!- mówiła matka głaszcząc go po głowie. W przytoczonym fragmencie zwraca również uwagę sposób odnoszenia się do syna. Zawsze są to formy zdrobniałe: synku, Marcysiu. To sposób zwracania się do małego dziecka. Tak czuły język, kontrastuje z surowością warunków w jakich oboje żyją. A może tą surowość łagodzi i pozwala znaleźć w takim życiu szczęście?

Dym - znaczenie tytułu

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

Tytułowy dym pełni w utworze wielorakie funkcje. W metaforyczny sposób ujmuje warstwę refleksyjną utworu. Symbolicznie oznacza płynność spraw ludzkich, kruchość i przemijalność życia, brak pewników, na których mogłoby się ono opierać, niemożność głębokiego pocieszenia po przeżytej tragedii.

Motyw dymu pełni również funkcję kompozycyjną. Pojawia się na początku i w zakończeniu utworu; towarzyszy narracji, jako swoisty, bo obdarzony własnym znaczeniem, łącznik.

Teraz zatrzymajmy się chwilę przy treściach, jakie za jego pomocą są przekazywane. Z obrazów dymu można odczytać informacje na temat stanów psychicznych bohaterki. Dla wyobraźni staruszki stanowi jedyne tworzywo - mówił do niej, był w jej oczach niemal żywą istotą. Już w otwierającej scenie utworu zaobserwować można szczególne dialog dymu. Wydobywający się z fabrycznego komina oznacza pracę syna, wypływającą z tego dumę, radość i pogodę. Z komina izdebki wydobywa się inny dym, cienkie, sinawe pasemko sponad dachu facjatki, który symbolizuje uczucia matki. Monotonia życia dwojga bohaterów jest tak oczywista i dojmująca, że uwagę zwracają bogate opisy dymu, który dziwne przybierał i kształty i barwy, który stał się sublimacją marzeń i pożywką dla wyobraźni. W zimowe noce dym symbolizuje domowe ciepło i obecność ukochanego syna, bezpiecznego u boku swej matki. Dym zmienia oblicze w momencie wybuchu, staje się wtedy symbolem śmierci, zagrożenia, zniszczenia, kiedy wypełnia izbę przeraźliwym blaskiem. Matka nie słyszy słów dobiegających z ulicy - to dym ”oznajmia jej” katastrofę.

W zakończeniu dym jest jedynym, zwodniczym łącznikiem z utraconym światem. Czasami przybiera kształty syna, jednak, kiedy staruszka próbuje wyciągnąć do niego ramiona, postać unosi się i rozwiewa, pozostawiając tylko nieustanny, tępy ból.

Dym - pplan wydarzeń

© - artykuł chroniony prawem autorskim - zasady korzystania

1. Marcyś w nowej pracy. Posada kotłowego.
2. Dzień z życia Marcysia i jego matki.
3. Sen Marcysia.
4. Ostatni wspólny poranek.
5. Przeczucia wdowy.
6. Wybuch w fabryce. Śmierć Marcysia.
7. Samotne życie wdowy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Maria Konopnicka Dym 2
Maria Konopnicka Dym 2
Maria Konopnicka Dym
12 Maria Konopnicka Dym 2
maria konopnicka dym
STRESZCZENIE NOWELI DYM MARII KONOPNICKIEJ
Nasza szkapa (2) , Nasza szkapa - Maria Konopnicka
Nasza szkapa (2) , Nasza szkapa - Maria Konopnicka
Pozytywizm, Wiersze, Wiersze - Maria Konopnicka
Maria Konopnicka Wianki
Maria Konopnicka Nowele
Maria Konopnicka Co slonko widzialo
NOWELA Maria Konopnicka Mendel Gdański
wiersze maria konopnicka
Maria Konopnicka Jak To Ze Lnem Bylo
Maria Konopnicka Onufer
Maria Konopnicka twórczość dla dzieci
Maria Konopnicka Nasza szkapa
Maria Konopnicka Jak Się Dzieci w Bronowie z Rozalia Bawily

więcej podobnych podstron