Błądzenie T. Dolana, nowego abp Diecezji Nowy Jork
Decyzja papieża Benedykta XVI o mianowaniu biskupa Timothy Dolana, kierującego przez ostatnie siedem lat diecezją Milwaukee, na arcybiskupa jednej z najważniejszych diecezji amerykańskich - archidiecezji Nowego Jorku, wywołała wielki aplauz w środowiskach żydowskich.
Nominacja papieska niemal zbiegła się w czasie z zaaranżowanym wcześniej spotkaniem środowisk żydowskich z biskupem Dolanem, które - przyjmując zaproszenie biskupa - były zainteresowane “dialogiem międzyreligijnym w świetle niedawnej decyzji papieża Benedykta XVI znoszącej zakaz [cofnięcie zaciągniętej ekskomuniki] wydany wobec biskupa negującego Holokaust”, stwierdza w długim artykule żydowskie, wydawane w Nowym Jorku pismo Jewish Week. Podczas spotkania, zorganizowanego przez biskupa, “chciał on [biskup Dolan] dowiedzieć się co słychać w społeczności żydowskiej” - powiedziała Paula Simon, dyrektor żydowskiego ośrodka Milwaukee Jewish Council, uczestniczka wąskiej grupy zaproszonych przez biskupa gości. - „Chciał upewnić się, czy rozumiemy, że to co zrobił papież nie odzwierciedla tego co on [abp Dolan] czuje” - dodała Simon. I rzeczywiście, temu katolickiemu biskupowi a wkrótce głowie wpływowej archidiecezji nowojorskiej, bliżej jest do środowisk żydowskich i ich interpretacji świata, niż do papieża.
Podczas pierwszej, po ogłoszeniu nominacji konferencji prasowej, biskup Dolan określił prowadzony przez siebie tzw dialog katolicko-żydowski, jako “dający wielką satysfakcję oraz ubogacający”. Ingres biskupa w Nowym Jorku jest zatem obiecujący dla środowisk żydowskich, szczególnie po okresie biskupstwa kardynała Edwarda Egana, który w oczach żydowskich nie przyczynił się do polepszenia relacji żydowsko-katolickich, a “w kilku różniących się kwestiach powstrzymywał w ostanich latach te relacje”. Pani Simon wyraża nadzieję, że ostatnie przykłady biskupa Dolana i jego “osobistego zaangażowania się w sprawy międzyreligijnego dialogu”, są obiecujące. Inni przywódcy żydowscy postrzegają biskupa Dolana jako “charyzmatycznego członka hierarchii, który pomoże przywrócić żydowsko-katolickie relacje, zahamowane w ciągu ostatnich kilku lat”. Nadzieję taką wyraża również Abraham Foxman, dyrektor Ligii Przeciwko Zniesławieniu (ADL), który twierdzi, że wraz z przyjazdem Dolana do Nowego Jorku: “Sprawy dialogu powracają z powrotem do tematu [rozmów]“. Foxman zauważa, że to co boli środowiska żydowskie, to - jak podaje Jewish Week - “ochłodzenie w ostatnich latach spowodowane takimi sprawami jak przywrócenie łacińskiej modlitwy o konwersję Żydów - próby czynione przez niektórych twardogłowych - co czynione jest wbrew Soborowi Watykańskiemu II, oraz oświadczenie biskupa Williamsona”.“Pomimo tego, że arcybiskup Dolan jest uważany jako twardogłowy w wielu katolickich sprawach, takich jak aborcja czy celibat księży, jego konserwatywne spojrzenie nie powinno przeszkodzić jego pracy ze środowiskiem żydowskich społeczności. Jest on osobą otwartą, otwartą na ludzi i idee” - wyraża się z satysfakcją Foxman.
Arcybiskup Dolan dał się już poznać od strony “otwartości”, gdy uczestniczył w “międzyreligijnych spotkaniach” z ramienia Konferencji Biskupów Amerykańskich oraz w czasie gdy pracował u boku kardynała Williama Keelera, biskupa Baltimore, przewodniczącego Komitetu do Spraw Ekumenicznego i Międzyreligijnego Dialogu Konferencji Biskupów. Jak pisze Jewish Week, podając jako źródło swoich rewelacji “przywódców żydowskich”, “spodziewane jest wkrótce wyniesienie arcybiskupa Dolan do godności kardynalskiej”. Zdaniem strony żydowskiej, ma to z pewnością przyczynić się do “większej jego roli w dialogu ekumenicznym prowadzonym na szeroką skalę krajową”. Ta pełnia nadziei dobitnie wyrażona została przez rabina Davida Cohena z synagogi Congregation Sinai w Milwaukee, który “blisko współpracował z arcybiskupem w sprawach międzyreligijnego dialogu”. Rabin Cohen wspomina, że “nigdy nie odniosłem wrażenia, że chciał on odwrócić ekumeniczną liberalizację wprowadzoną przez Sobór Watykański II”.
Zdaniem pani Simon, arcybiskup Dolan “rozumie podstawowe wartości relacji międzyreliginych, szczególnie relacji z żydowskimi społecznościami”. W czasie, gdy diecezja Milwaukee zmuszona została w ciągu ostatnich kilku miesięcy do zredukowania wydatków na różne programy dla swoich wiernych, a jednak arcybiskup Dolan podtrzymał finansowanie wydziału prowadzącego relacje ze społecznościami żydowskimi. “Potwierdza to jego zaagażowanie w sprawy dialogu” - mówi pani Simon. Wrażliwość arcybiskupa Dolana jest nadzwyczaj budująca. Jak mówi rabin Ronald Shapiro, arcybiskup Dolan organizując spotkania międyreligijne “dzwoni do swoich gości uprzedzając ich i pytając się o ich preferencje koszerno-dietetyczne”. Dowiadujemy się również, że w rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II, abp Dolan zaprosił rabina aby “odmówił za pamięć papieża Kadisz“, żydowską modlitwę talmudyczną. Rabin wspomina, że innym razem, podczas spotkania ze społecznością żydowską w synagodze w Milwaukee, “biskup Dolan zawołał jednego z chłopców żydowskich obchodzących uroczystość bar micwa, zdjął biskupią piuskę ze swojej głowy i podarował ją chłopcu”.
W 2005 r. biskup Dolan wybrał się na wycieczkę z grupą przywódców “dialogu międzyreligijnego” do obozu Aushwitz m.in. z rabinem Tsvi Blanchardem. Oficjalna, czyli syjonistyczna interpretacja obozu KL Auschwitz, wielce wstrząsnęła biskupem, który postanowił “wzmocnić swoją przywódczą rolę w walce z dyskryminacją”. Interpretacja ta pozostawia wyraźny ślad w jego przemówieniach.“Jestem wstrząśnięty i zasmucony przestępstwami, bigoterią, przemocą i nienawiścią dokonywaną przez moich duchowych braci, których działania deprawują najczystsze nauczanie Jezusa i Jego Kościoła” - grzmiał abp Dolan, z pewnością nawiązując do wypowiedzi biskupa Richarda Williamsona z Bractwa św. Piusa X, który w swojej wypowiedzi w listopadzie ubiegłego roku ośmielił się poddać w wątpliwość ludobójcze zastosowanie komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych oraz zakwestionował liczbę “6 milonów ofiar żydowskich”. Od kiedy to poddawanie w wątpliwość oficjalnie obowiązującej interpretacji wydarzeń II wojny światowej, na dodatek obowiązującej pod rygorem wieloletnich wyroków więzienia, staje się “deprawacją nauczania Jezusa” - biskup nie był łaskaw wyjaśnić.
“Jego przemówienie zrobiło cholerne wrażenie” - wyraził się rabin Berkson - “Jesteście szczęściarzami, że macie go w Nowym Jorku” - dodał rabin.
Decyzja papieża Benedykta XVI o mianowaniu na arcybiskupa potężnej i wpływowej archidiecezji, biskupa-filosemity pokazuje, że jednak krótka jest ławka biskupów posoborowego Kościoła. Wybierani są ci, którzy w pewnych kluczowych zagadnieniach dogmatycznych wykazują jeszcze jakiś instykt samozachowawczy, pomimo tego, iż w innych otwarcie sprzeniewierzają się Nauce Kościoła i samemu Chrystusowi. Karty Ewangelii w kilkuset miejscach wyraźnie i dobitnie ukazują przebiegłość Żydów i przestrzegają przed nią, pokazują ich nieustępliwość w walce z Chrystusem - mającej być toczonej do końca świata. Szkoda, że słowa Ewangelii czytane są przez wielu pasterzy jedynie mechanicznie, a po interpretację Biblii sięgają oni do talmudycznych inspiracji “starszych braci”.
Módlmy się za błądzących pasterzy, prowadzących siebie i swoją owczarnię w otchłań zguby.
Nowy Jork: Wspólna kolacja sederowa abp. Dolana i szefa ADL - Foxmana; żydowskie błogosławieństwa dla nowego biskupa
W środę 22 kwietnia br. nowy biskup archidiecezji Nowego Jorku, bp. Timothy Dolan, uczestniczył w wieczorze sederowym, wraz z grupami uczniów z żydowskich i katolickich szkół.
“Międzyreligijny Wolnościowy Seder” (The Interfaith Freedom Seder), zorganizowany i prowadzony przez Ligę Przeciwko Zniesławieniu (ADL) - masońsko-żydowskie ramię syjonistycznej organizacji B'nai B'rith - zgromadził ponad stu uczniów siódmej i ósmej klasy ze szkół: katolickiej Immaculate Conception School z nowojorskiej dzielnicy Queens, oraz żydowskiej Solomon Schechter Day School z powiatu Nassau.
“W dniu dzisiejszym, ADL łączy się z naszymi katolickim przyjaciółmi i sąsiadami, serdecznie witając arcybiskpa Dolana jako 10 Arcybiskupa Nowego Jorku”. - zawołał radośnie dyrektor generalny ADL, Abraham Foxman. “Oczekujemy wspólnej pracy z arcybiskupem Dolanem we wzmacnianiu dialogu i kontynuowaniu programów pomiędzy Archidiecezją i żydowską społecznością. Katolicko-żydowski dialog w Nowym Jorku jest unikalny i przyczynił się do zrozumienia katolicko-żydowskiego i stał się przykładem przenikającym i wychodzącym poza nasze miasto” - dodał ten znany z wielu ataków na właściwie rozumiany katolicyzm, szef ADL. Po tym wstępie, Abe Foxman przewodniczył w odmawianiu dwóch żydowskich błogosławieństw ku czci Arcybiskupa a następnie wręczył abp Dolanowi mezuzę, aby zawiesił ją na drzwiach swojej nowej rezydencji biskupiej. “To jest wspaniałe” - odpowiedział abp Dolan. “Zawsze doceniałem pracę ADL. Dziękuje za powitanie mnie i za zapewnienie o nadziei na naszą przyszłą współpracę, z czym dzielę się pełen entuzjazmu”. Podczas uroczystości, abp Dolan czytał razem z szefem ADL, Foxmanem, tradycyjne żydowskie opowiadania święta Paschy.
Synagoga rzymsko-katolicka
Tak jak wspomniałam w ostatnim felietonie - w związku z Drogą Krzyżową - odwiedziłam wiele parafii. Byłam w Raszynie, Kulkówce, Milanówku, Płoniawach, Komorowie, Siemiatyczach, Michałowicach… o tym już pisałam, jednak nie wspomniałam, że otrzymałam także zaproszenie na rozmowę do Nadarzyna pod Warszawą. Ksiądz proboszcz Andrzej Wieczorek zaproponował, abym przyjechała w niedzielę 22 lutego na Mszę Świętą o godz. 12. Wielkie było moje zdziwienie, gdy po wejściu do świątyni pierwszą rzeczą która rzuciła mi się w oczy to była, monstrualna menora przed ołtarzem! Zapalona, jaśniała żywym światłem nad rozmodlonymi owieczkami… Menora, jak wiemy jest jednym z głównych symboli judaizmu, starałam się więc dociec, co też ma wspólnego z katolickim kościołem, być może ma owieczkom przypominać kto jest naprawdę odpowiedzialny za śmierć Mesjasza! Jak się później okazało, nic bardziej mylnego ponieważ nawet Tabernakulum w którym złożono Eucharystię było ledwo widoczne, ukryte wstydliwie w ciemnej kościelnej głębi, być może po to - by zachować odpowiednie „ekumeniczne” proporcje!
Po mszy ksiądz zaprosił mnie do swojej kancelarii. Dalej naiwnie sądziłam, że porozmawiam z proboszczem właśnie o Drodze Krzyżowej i o ewentualnym terminie jej zaprezentowania… Ksiądz usiadł za biurkiem, spojrzał na mnie jak żaba na latawiec, lekko wydął usta i rzekł:
- No, to co mi tutaj przedstawiono, ta „Via Crucis” na płycie, nie do końca jest w porządku!
- To znaczy? Nie rozumiem! Czy ksiądz wysłuchał całą płytę?
- Nie, nie… Nie całą, tylko fragmenty, fragmenty, no ale to jest antysemickie, przyzna pani!
- Proszę księdza! Rozważania moje w tym dziele opierałam wyłącznie na Ewangelii! Po za tym konsultowałam każdy utwór z ojcem profesorem Krąpcem…
- Nie ma to znaczenia! Bo widzi pani, Droga Krzyżowa, tradycja Drogi Krzyżowej prowadziła właśnie do antysemityzmu…
- Jednak ojciec profesor… - bąkałam - ja mam listy od biskupów, od blisko 50 biskupów, łącznie z listem od prymasa Glempa. Oni wszyscy ten utwór wysoko ocenili, a przecież biskupi… znają się na teologii? Prawda?
- To nie ma żadnego znaczenia!
- Listy biskupów?
- Tak!
- Opinia biskupów?
- Tak!… To znaczy opinia ma znaczenie… no ale mnie to nie interesuje!
- Proszę księdza Benedykt XVI apelował o to, aby świeccy również ewangelizowali i to jest moja odpowiedź na ten apel!
Ksiądz już nie słuchał, widocznie nie tylko listy biskupów go nie interesowały, ale i apel papieża też!
Wyszłam! I dopiero teraz dostrzegłam, że na terenie kościoła w Nadarzynie stoi ogromny (i jak się później dowiedziałam) największy w Europie ośrodek świadków Jehowy! Budynek ten nie jest ogrodzony, stoi obok kościoła i ci którzy w Jezusa - Mesjasza nie wierzą jak widać (dzięki proboszczowi w Nadarzynie) skutecznie, zmieniają kościół katolicki na „synagogę rzymskokatolicką”! Dzielą się terenem - a łączą myśleniem?!
Dlatego po tym całym zdarzeniu, zupełnie nie zaskoczyła mnie kuriozalna wypowiedź abp Nycza, który w wywiadzie udzielonym „Niedzieli” stwierdził: „Współczesny kościół nie potrzebuje przywódcy, kogoś na wzór kard. Wyszyńskiego”
Tak, tak! Jaki pan, taki kram! Kościół nie potrzebuje kardynała Wyszyńskiego, kościół potrzebuje menor, które swoim światłem rozjaśnią nasze zaściankowe, katolickie umysły i w Roku Świętego Pawła udowodnią że ani słowa biskupów, ani prymasów, ani papieża, a nawet samego Apostoła Pawła nic nie znaczą… Bo jak odczytać postawę w/w księdza i jego metropolity - także przecież odpowiedzialnego za przymuszanie wiernych do modlenia się przed niechrześcijańskim symbolem - wobec słów Apostoła Pawła w Drugim Liście do Koryntian:
„Nie ciągnijcie jarzma z niewiernymi.
Abowiem co za uczestnictwo sprawiedliwości z nieprawością?
Abo co za towarzystwo światłości z ciemnościami?
Abo co za zgoda Chrystusowi z Belialem?
Abo co za cześć wiernemu z niewiernym?
A co za zgoda Kościołowi Bożemu z bałwanami?”
Z uszanowaniem - Lusia Ogińska
Odwrócić program Rewolucji!
Wywiad z J.E. bp. Bernardem Tissier de Mallerais
Jan Vennari: 8 lutego wygłosił Ekscelencja w Syracuse konferencję zatytułowaną: „Abp Lefebvre, kapłaństwo i społeczne panowanie Chrystusa”.
Co konkretnie miał oznaczać ten tytuł?
J.E. bp Bernard Tissier de Mallerais: Chciałem pokazać, że według ks. Le Flocha, nauczyciela Marcelego Lefebvre'a w Seminarium Francuskim w Rzymie, oraz wedle samego Arcybiskupa kapłaństwo polega nie tylko na uświęcaniu dusz, ale również na chrzczeniu całych narodów. W swej integralnej formie dąży ono do nawracania narodów, w wyniku czego społeczeństwa podporządkowują się Jezusowi Chrystusowi. Na tym polega istota kapłaństwa, jego pełny wymiar.
Podczas swej konferencji wspomniał Ekscelencja, że seminarzyści wychowani w Seminarium Francuskim pod kierownictwem ks. Le Flocha stworzyli trójetapowy schemat postępu Rewolucji. Czy mógłby Ekscelencja wymienić te etapy?
Powtórzę jedynie to, czego nauczał ks. Le Floch w Seminarium Francuskim.
Chodzi o trzy kolejne etapy Rewolucji.
Etap pierwszy polegał na wyeliminowaniu z systemu rządów Chrystusa Króla poprzez laicyzację czy też sekularyzację państwa. W wyniku tej laicyzacji prawo nie było już podporządkowane Ewangelii, a katolicyzm nie był już religią publicznie wyznawaną przez państwo. Zgodnie z tą zasadą Rewolucji państwo nie jest w stanie wydać osądu w kwestii religii.
Drugi etap Rewolucji miał polegać na unicestwieniu Mszy św. Masoneria chciała to zrealizować pod koniec XIX i na początku XX wieku drogą rozdziału Kościoła i państwa. Miała nadzieję, że chrześcijanie stracą wiarę i porzucą Kościół, a w wyniku tego Msza św. nie będzie już odprawiana.
Etap trzeci polegał na tym, aby dusze utraciły udział w Boskim życiu Chrystusa, aby już nie żyły w stanie łaski. Chodziło o poganizację dusz, o ich laicyzację.
Jak postrzega Ekscelencja II Sobór Watykański i jego reformy w kontekście tego trzyetapowego planu?
Po II Soborze Watykańskim wspomniane trzy punkty zaczęto realizować wewnątrz Kościoła.
Po pierwsze, poprzez zniszczenie państw katolickich za pomocą deklaracji o wolności religijnej oraz wprowadzenie rozdziału Kościoła i państwa pod pretekstem, że państwo jest niezdolne do wydania sądu w kwestiach religijnych. To właśnie wyjaśniał kard. Ratzinger abp. Lefebvre'owi 14 lipca 1987 r. - pisał, że państwo nie jest w stanie wyrokować, która religia jest prawdziwa.
Po drugie, poprzez ograniczenia w sprawowaniu katolickiej Mszy.
Zrealizowano to po Vaticanum II wraz z wprowadzeniem nowej Mszy. Nowa Msza nie wyraża idei ofiary przebłagalnej. Jest raczej ofiarą Ludu Bożego, a nie ofiarą składaną przez kapłana jako zadośćuczynienie za nasze grzechy. Ten drugi etap zrealizowano przez reformę liturgiczną.
Etap trzeci, czyli laicyzacja dusz. W praktyce zostało już to zrealizowane, gdyż obecnie prawie nikt nie chodzi do spowiedzi. Większość katolików już się nie spowiada. Sakrament pokuty został praktycznie zniesiony i zastąpiony tzw. absolucją generalną. Obecnie Rzym chce powrotu do spowiedzi indywidualnej, jestem jednak pewien, że biskupi tego nie zaakceptują, ponieważ wielu księży już nie chce spowiadać.
Jest jednak jeszcze wielu kapłanów, którzy chcą słuchać spowiedzi...
To prawda, jednak ogólnie rzecz biorąc, dzisiejsi księża nie chcą słuchać spowiedzi i nie zachęcają do niej. Grzech, grzech pierworodny, potrzeba spowiedzi i zadośćuczynienie za grzech - to tematy, o których się już nie mówi. Statystycznie rzecz biorąc, w parafiach jest bardzo niewiele spowiedzi. Wskutek tego większość katolików, którzy być może nadal mają wiarę, nie może żyć w stanie łaski. Bądźmy realistami, jest to tak zepsuty świat, że jest niemożliwe żyć w stanie łaski bez sakramentu pokuty.
Powiedział Ekscelencja, że abp Lefebvre widział odpowiedź na dzisiejszy kryzys wiary w przeciwieństwie wspomnianych trzech punktów. Czy mógłby to Ekscelencja rozwinąć?
Tak, chodziło o odwróceniu programu Rewolucji.
Po pierwsze, należało zwrócić Mszę św. wiernym, aby mogli oni otrzymywać łaski płynące z ofiary krzyża. To właśnie robimy i widzimy owoce uświęcenia. Widzimy wiele rodzin z licznym potomstwem oraz wiele powołań.
Po drugie, dzięki tradycyjnej Mszy i sakramentom dusze żyją w stanie łaski.
Taka jest właśnie sytuacja naszych wiernych. Przystępują regularnie do spowiedzi, aby wzrastać w łasce uświęcającej lub by ją odzyskać, jeśli mieli nieszczęście ją utracić. Żyją w stanie łaski. Dzieci żyją w stanie łaski. Uczy się je unikać okazji do grzechu.
Po trzecie, za sprawą tej grupy żyjącej w stanie łaski trzeba doprowadzić do powtórnej intronizacji naszego Pana Jezusa Chrystusa w społeczeństwie, oddać Mu z powrotem Jego koronę. Nasi wierni czynią to w swoich domach, w powoływanych przez nas katolickich instytucjach, wdrażają to krok po kroku w miejscu pracy, starając się, by była wykonywana zgodnie z prawem Jezusa Chrystusa - wszystko to prowadzi do rechrystianizacji społeczeństwa.
W swojej konferencji mówił Ekscelencja o funkcjonującym dziś pojęciu „personalizmu” jako o błędzie filozoficznym II Soboru Watykańskiego, niszczącym doktrynę Kościoła.
Błąd ten skaził deklarację o wolności religijnej, wedle której każdy ma naturalne prawo do oddawania Bogu czci w taki sposób, w jaki mu się podoba.
Wywodzi się to w prostej linii z personalizmu.
Prawdziwą definicję osoby ludzkiej podaje Boecjusz: jest to indywidualna substancja natury rozumnej. Tomista kładzie nacisk na „naturę rozumną”, ponieważ człowiek obdarzony jest rozumem po to, aby mógł odkryć prawdę i przylgnąć do niej. Tak więc doskonalenie intelektu oznacza poznawanie prawdy, ponieważ to prawda jest przedmiotem intelektu. Stąd doskonałość i godność osoby ludzkiej polega na posiadaniu prawdy.
Obecnie jednak nowi personaliści przyjmują tę samą definicję istoty ludzkiej, kładąc przy tym jednak nacisk na „indywidualną substancję”. Osoba jest „indywiduum”, „jednostką”, musi więc posiadać prawa odpowiadające swej odrębności. Oznacza to posiadanie wolności bez względu na prawdę. Kładąc nacisk na „indywidualną substancję”, podkreśla się, że osoba ludzka ma prawo do „indywidualizmu”, do swych własnych zasad, swych własnych wyborów, bez względu na prawdę. Posiadanie prawdy nie ma dla tej definicji istoty ludzkiej zasadniczego znaczenia. Tego właśnie nauczał Jakub Maritain, początkowo tomista, a później personalista. Miał on wielki wpływ na Pawła VI, a także na II Sobór Watykański.
Personalizm podkreśla, że jednostka musi być wolna, musi być niezależna, musi dokonywać samodzielnych wyborów. Na tym ma polegać „godność osoby ludzkiej”. A przecież zostało to potępione przez św. Piusa X w liście Notre charge apostolique.
Czy mógłby Ekscelencja rozwinąć to, co powiedział podczas konferencji, że Kościół nie może trzymać się prawdy, nie zwalczając równocześnie błędu?
Cała historia Kościoła dowodzi prawdziwości tej zasady. Od pierwszych wieków Ojcowie Kościoła walczyli z herezjami i potępiali heretyków. Dobrym tego przykładem jest Sobór Nicejski czy Sobór Efeski. Sobór Trydencki był tak wspaniały właśnie dlatego, że potępił protestantyzm. Kościół nigdy nie uwypuklał swych zasad równie dobitnie, jak wówczas, gdy potępiał herezje.
Również obecnie powinien potępić fałszywe idee, aby uwypuklić własne zasady, prawdy objawione. To konieczne. Kościół nie może nauczać prawdy, nie zwalczając błędów. To opatrznościowa droga, którą sam Zbawiciel ustanowił dla Magisterium Kościoła.
Czy zgodziłby się Ekscelencja ze stwierdzeniem, że nowa orientacja na „dialog” jest fałszywym substytutem potępiania błędu?
Tak, a odbywa się to pod pretekstem miłości. Św. Augustyn mówi: kochaj błądzącego, ale zwalczaj błąd. Obecnie jednak każe się nam kochać błędy, szanować je - ponieważ błąd jest zawsze wyznawany przez jakieś osoby, [mówi się, że] jeśli szanujemy te osoby, powinniśmy również szanować ich błędy.
To subiektywizm.
W kontekście nauczania prawdy i zwalczania błędów co mógłby Ekscelencja powiedzieć o przyszłych dyskusjach doktrynalnych między Bractwem a Stolicą Apostolską?
Dekretem z 21 stycznia 2009 r. papież Benedykt XVI dowiódł, że jest otwarty na dyskusje - myślę, że zostaną one szybko zorganizowane.
Kapłani Bractwa uformowani są wedle odwiecznego Magisterium Kościoła, wedle Syllabusa Piusa IX i Lamentabili sane św. Piusa X. Dzisiejsi duchowni, z którymi będziecie musieli prowadzić dyskusje doktrynalne, są w większości ludźmi uformowanymi przez anty-Syllabus Vaticanum II. (...) Czy możemy pospekulować, jak będą wyglądały w tym kontekście zbliżające się rozmowy?
Naszą intencją jest uświadomienie im sprzeczności między ich naukami a tradycyjną doktryną Kościoła. Chcemy pokazać, że istnieje tu realna sprzeczność.
Jaką formę będą miały dyskusje?
Myślimy o dyskusji pisemnej. Przedstawimy na piśmie nasze obiekcje, a przedstawiciele drugiej strony odpowiedzą na nie. Być może przed zakończeniem niezbędne będą również osobiste spotkania.
Czy nie sądzi Ekscelencja, że w dyskusjach tych potencjalny problem może stanowić język, terminologia? Na przykład słowa takie jak „ciągłość” i „Tradycja” mają całkowicie różne znaczenia dla tradycyjnych katolików i obecnych przywódców Kościoła.
Trudno dyskutować z ludźmi, którzy używają tego samego języka, ale nadają poszczególnym słowom całkowicie inne znaczenie. Tak więc spróbujemy zrozumieć ich filozofię i mówić do nich terminami ich własnej, fałszywej filozofii. Kiedy mówimy z nimi o „Tradycji”, mówimy o niej w znaczeniu, które oni nadają temu słowu; nie dlatego, że mamy zamiar zaakceptować ich nową definicję, ale by zrozumieć, o co im chodzi.
W 1988 r. konsekwencje protokołu pomiędzy Rzymem a Bractwem wydawały się następujące: 1° Bractwo dostaje swego własnego biskupa, 2° ma większość w Papieskiej Komisji Ecclesia Dei, 3° posiada autonomię w stosunku do lokalnych biskupów. Czy Bractwo nadal będzie się tego domagało, gdy przyjdzie czas na określenie struktury prawnokanonicznej?
Tak, a Rzym jest gotów to zagwarantować. Kard. Castrillón sporządził już kilka takich projektów, choć większość Bractwa w Komisji Ecclesia Dei nie jest zbyt prawdopodobna. Co do niezależności od lokalnych biskupów, wydaje się, że Rzym jest gotów nadać nam strukturę dającą pewną autonomię względem diecezji, co jest możliwe wedle prawa kanonicznego. Trzeba podkreślić, że nie powinniśmy zbyt pospiesznie dążyć do regularyzacji. Dyskusje doktrynalne będą trwały długo.
Jednym z powodów, dla których pytam o niezależność od lokalnych biskupów, jest niedawne oświadczenie bp. Müllera z Ratyzbony. Powiedział on, że skoro tylko sytuacja Bractwa zostanie uregulowana, będzie ono musiało „przyjąć do wiadomości, że seminarium w Zaitzkofen podlega nadzorowi diecezji Ratyzbony. Seminarium powinno [więc] zostać zamknięte, a seminarzyści odesłani do krajów pochodzenia”.
Musimy posiadać strukturę prawną, która ochroni nas przed takimi destrukcyjnymi inicjatywami ze strony biskupów.
Zakładając uregulowanie sytuacji Bractwa, kto będzie dokonywał bierzmowania i udzielał święceń kapłańskich?
Nasi właśni biskupi. Musi to zostać ujęte w dokumentach końcowych. Muszę jednak podkreślić, że to ostateczne rozwiązanie prawnokanoniczne nie nastąpi, jeśli Rzym nie dokona prawdziwego nawrócenia, ponieważ niemożliwe byłoby osiągnięcie czegoś takiego, gdyby Rzym się nie nawrócił. Nie moglibyśmy funkcjonować w takiej formie bez nawrócenia ze strony Rzymu.
Powiedziałem to w wywiadzie dla „La Stampa” i zostało to odebrane jako skandal. Mówiono: „To śmieszne! Co za pretensje! Nawracać Rzym!”. Takie są jednak nasze intencje. To oczywiste. Kiedy rozmawiamy z tymi ludźmi, mamy zamiar ich nawrócić.
Ponieważ już Ekscelencja poruszył ten temat, zapytam: czy uważa Ekscelencja, że przedstawiciele Rzymu będą mieli podobne intencje: nawrócić Bractwo na pozycje bardziej soborowe? (...)
Tak, najprawdopodobniej tak.
A jak skomentuje Ekscelencja to, że abp Lefebvre podpisał wszystkie dokumenty II Soboru Watykańskiego - czy oznacza to, jak uważają niektórzy, że nie widział żadnego problemu w zaakceptowaniu całego soboru?
W biografii abp. Lefebvre'a mojego autorstwa wykazałem - w rozdziałach poświęconych soborowi - że Arcybiskup uważał wówczas, iż nie mógłby zakwestionować decyzji soboru powszechnego, nie odłączając się automatycznie od Kościoła. Przeważająca większość biskupów podpisała dokumenty Vaticanum II. Bp de Castro Mayer podpisał wszystkie dokumenty soborowe. Była to decyzja kolegialna, a podczas podejmowania decyzji kolegialnej, nawet jeśli ktoś nie zgadza się z tą decyzją, to i tak ją podpisuje. Na przykład podczas wydawania dekretu o stwierdzeniu nieważności małżeństwa w podejmowaniu decyzji uczestniczy trzech lub pięciu sędziów.
Jeśli nawet jeden sędzia się nie zgadza, podpisuje jednak dekret, ponieważ decyzja jest podejmowana większością głosów. Podobnie jest w przypadku soboru powszechnego. Nie oznacza to, że abp Lefebvre akceptował wszystkie decyzje soboru. Na przykład głosował do samego końca przeciwko dokumentowi o wolności religijnej i publicznie zwalczał tę ideę aż do swojej śmierci w1991 roku.
Zamiast odczytywać Vaticanum II w świetle Tradycji, powinniśmy raczej czytać i interpretować sobór w świetle nowej filozofii. Musimy czytać i rozumieć go w jego prawdziwym znaczeniu, czyli zgodnie z nową filozofią, ponieważ wszyscy filozofowie, którzy stworzyli projekty dokumentów Vaticanum II, byli przepojeni jej zasadami. Musimy odczytywać je w ten właśnie sposób, nie aby je zaakceptować, ale by zrozumieć je tak, jak rozumieli je teologowie, którzy je sporządzili. Odczytywać Vaticanum II w świetle Tradycji oznacza odczytywać go błędnie. Oznacza to naginanie, przekręcanie tekstów. Nie chcę naginać tekstów.
Był Ekscelencja z abp. Lefebvre'em od samego początku, od 1969 roku. Był Ekscelencja przy nim podczas trzech wielkich przełomów w stosunkach z Rzymem: gdy wycofano zgodę na prowadzenie seminarium w Ecône, gdy nałożono suspensę w 1976 roku i podczas impasu, który doprowadził do święceń biskupich w 1988 roku. Jak ocenia Ekscelencja obecną sytuację w porównaniu z tymi wydarzeniami z przeszłości?
Myślę, że nic się od tego czasu nie zmieniło. Ostatecznie [nadal] chcą, byśmy zaakceptowali II Sobór Watykański, byśmy przyjęli jego decyzje.
Zniesienie ekskomunik nie rozwiązało katastrofalnego kryzysu wiary. Zmieniło coś jedynie dla tych katolików, którzy nie rozumieli naszej walki, a którzy obecnie wiedzą, że nie jesteśmy ekskomunikowani (...). Ω
Z J.E. bp. Bernardem Tissier de Mallerais rozmawiał Jan Vennari z miesięcznika „Catholic Family News”. Przełożył Tomasz Maszczyk. Tytuł pochodzi od redakcji Zawsze wierni.
Sprawa schizmy lefebrystów.
Z kard. Georgesem Cottierem rozmawiał Włodzimierz Rędzioch
Kard. Georges Cottier - były teolog papieski - komentuje burzę wywołaną decyzją Benedykta XVI o zniesieniu ekskomuniki z czterech biskupów tradycjonalistów.
Włodzimierz Rędzioch: - Eminencjo, zaczniemy od historii: Jak doszło do schizmy tradycjonalistów?
Kard. Georges Cottier OP: - Do schizmy abp. Marcela Lefèbvre'a doszło po Soborze Watykańskim, za pontyfikatu Pawła VI. Abp Lefèbvre rozpoczął od założenia seminarium w szwajcarskiej miejscowości Ecône. Na początku biskupi Fryburga i Sionu popierali jego inicjatywę, gdyż uważali, że w ten sposób będzie można zachować tradycyjne wartości, które zatracały się w burzliwym okresie posoborowym. Niestety, z czasem okazało się, że chodzi nie tylko o podtrzymywanie tradycji, lecz o odrzucenie Soboru Watykańskiego II. Abp Lefèbvre - emerytowany arcybiskup Dakaru w Afryce, który osobiście uczestniczył w pracach Soboru, kontestował nauczanie soborowe w wielu dziedzinach, takich jak wolność religijna, ekumenizm, liturgia, a następnie dialog międzyreligijny. Bardzo wielu wiernych poszło za nim, by zaprotestować przeciwko dokonywanym ówcześnie nadużyciom liturgicznym. Założone przez abp. Lefèbvre'a Bractwo Kapłańskie św. Piusa X i związany z nim ruch tradycjonalistów rozwinęły się w wielu krajach, a szczególnie we Francji, w środowisku skrajnej prawicy (prawicowy ruch Action Française zawsze odwoływał się do wartości religijnych). W seminarium w Ecône było wielu seminarzystów i, w konsekwencji, abp Lefèbvre zaczął wyświęcać kapłanów. Następnie dokonał kolejnego kroku - udzielił sakry biskupiej czterem kapłanom.
- Dodajmy, że było to w 1988 r., a biskupami tradycjonalistami zostali: Bernard Fellay, Bernard Tissier de Mallerais, Richard Williamson i Alfonso de Galarreta…
- Problem w tym, że w Kościele katolickim biskupów mianuje Papież i nie mogą oni być konsekrowani bez jego zezwolenia (w katolickich Kościołach wschodnich biskupi są wybierani przez synod, lecz zawsze mają aprobatę Ojca Świętego). Ta nielegalna, choć ważna konsekracja biskupów ściągnęła na abp. Lefèbvre'a ekskomunikę zwaną „latae sententiae”.
- Co oznacza ekskomunika „latae sententiae”?
- Ekskomunika „latae sententiae” oznacza, że wierny podlega jej w sposób automatyczny, po popełnieniu poważnego wykroczenia. W konkretnym przypadku Bractwa św. Piusa X chodziło o wykroczenie przewidziane przez kan. 1382 Kodeksu Prawa Kanonicznego, tzn. konsekrację biskupią bez upoważnienia Papieża. Ekskomunika dotyczyła zarówno biskupa konsekrującego, jak i biskupów konsekrowanych.
- Bp Bernard Fellay, obecny przełożony Bractwa św. Piusa X, zapowiedział, że wyświęci nowych kapłanów. Czy będą to święcenia ważne?
- Byłyby to święcenia ważne, chociaż nielegalne. Dziwi mnie jednak, że bp Fellay zapowiedział wyświęcenie nowych kapłanów już po cofnięciu ekskomuniki.
- Jan Paweł II cierpiał z powodu schizmy i czynił wszystko, co było w jego mocy, by położyć jej kres…
- Schizma jest dla Kościoła bardzo bolesną raną. Gdy dziś mówi się tyle o ekumenizmie, o woli doprowadzenia do zjednoczenia wszystkich chrześcijan, nie można tolerować nowej schizmy. Dlatego jeszcze w 1988 r. Jan Paweł II powołał do życia watykańską Komisję „Ecclesia Dei”, której celem jest utrzymywanie kontaktów z Bractwem św. Piusa X w celu położenia kresu schizmie oraz z tymi, którzy je opuścili, aby pozostać w jedności z Papieżem. Przewodniczy jej kolumbijski kardynał Darío Castrillón Hoyos - emerytowany prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa.
- Ekskomunikowani biskupi sami zwrócili się do Papieża z prośbą o cofnięcie ekskomuniki, podkreślając, że cierpią z powodu obecnej sytuacji i wyrażają pragnienie pełnej jedności z Kościołem. Czy zniesienie ekskomuniki było odpowiedzią Ojca Świętego na te prośby?
- W czasie rozmów biskupi ci zawsze deklarowali, że uważają się za katolików i że bardzo cierpią z powodu ekskomuniki. Jednocześnie wyrażali pragnienie zachowania dawnej liturgii. Dlatego Benedykt XVI uczynił pierwszy krok: wydał motu proprio „Summorum Pontificum”, poszerzające możliwości, które istniały już wcześniej, celebrowania Eucharystii i sakramentów w starym rycie (chodzi o możliwość używania Mszału św. Piusa V, zreformowanego przez bł. Jana XXIII w 1962 r. - przyp. W. R.).
Zniesienie ekskomuniki wcale nie oznacza, że czterej biskupi zostali w pełni włączeni w struktury Kościoła katolickiego - pozostają zawieszeni „a divinis”, lecz została usunięta przeszkoda na drodze do dalszych dyskusji. Centralnym problemem pozostaje negowanie ważności Soboru Watykańskiego II. Pełna komunia katolicka zakłada uznanie tego tak ważnego dla Kościoła soboru.
- Wynika z tego, że punktem zapalnym w kontaktach z Bractwem św. Piusa X jest interpretacja Soboru Watykańskiego II. Ale sprawa ta dotyczy nie tylko lefebrystów, jest także tematem dyskusji w Kościele katolickim. Niektórzy katolicy twierdzą, że sobór oznaczał zerwanie z przeszłością, i mówią o „hermeneutyce nieciągłości” (hermeneutyka - badanie, wyjaśnianie i interpretowanie starych źródeł pisanych, szczególnie Pisma Świętego). Benedykt XVI natomiast głosi hermeneutykę reformy i ciągłości.
W swym ważnym przemówieniu do Kurii Rzymskiej z 22 grudnia 2005 r. Papież cytuje Jana XXIII, który jednoznacznie określił poprawną hermeneutykę soborową, stwierdzając, że sobór „pragnie przekazać czystą i nienaruszoną doktrynę, niczego nie łagodząc ani nie przeinaczając (…). Konieczne jest, aby ta niezawodna i niezmienna nauka, którą należy wiernie zachowywać, była pogłębiana i przedstawiana w sposób odpowiadający potrzebom naszych czasów. Czym innym bowiem jest depozyt wiary, to znaczy prawdy zawarte w naszej czcigodnej doktrynie, a czym innym sposób ich przekazywania, przy zachowaniu wszakże ich niezmienionego znaczenia i doniosłości”. Czy nie uważa Eminencja, że za otwartą wrogością do lefebrystów niektórych środowisk katolickich, które określane są jako postępowe lub demokratyczne, w gruncie rzeczy kryje się pewna niechęć do Papieża głoszącego „hermeneutykę reformy i ciągłości”?
- Po Soborze Watykańskim II mieliśmy do czynienia z dwoma rodzajami nadużyć: konserwatywnym i postępowym. Nie powstał jednak żaden Kościół „postępowy”.
- To prawda, że nie doszło do powstania Kościoła „postępowego”, lecz może tylko dlatego, że tam, gdzie biskupi i kapłani interpretowali Vaticanum II w sposób radykalnie „postępowy”, Kościół przestał prawie istnieć, tak jak to miało miejsce w Holandii, Belgii czy w niektórych regionach Francji.
- Katolicy zwani postępowymi to byli głównie nierozważni teolodzy i biskupi, którzy występowali tylko we własnym imieniu. Magisterium Kościoła nie milczało jednak w przypadku tego typu nadużyć. Kongregacja Nauki Wiary uznała wiele książek i idei katolików „postępowych” za niezgodne z doktryną katolicką.
Wracając jednak do tematu hermeneutyki, chciałbym dodać, że Magisterium ostatnich wielkich papieży zawiera autentyczną interpretację Soboru. Paweł VI zakończył prace soborowe i uczynił bardzo wiele, by wprowadzić w życie soborowe nauczanie: powołał do życia nowe instytucje, wydał wiele dokumentów, a podczas środowych audiencji głosił autentyczną hermeneutykę soborową. Jan Paweł II zawsze podkreślał, że jego zadaniem jest realizowanie autentycznej nauki Vaticanum II. Jest to też kierunek, w którym działa obecny Papież. Wspomniał Pan o wspaniałym i bardzo ważnym przemówieniu do Kurii Rzymskiej w 2005 r., które dotyczyło poprawnej interpretacji Soboru. Zawiera ono krytykę tych wszystkich, którzy twierdzą, że historia Kościoła dzieli się na okres przedsoborowy i posoborowy, gdyż Sobór był zerwaniem z przeszłością. To brednie. Wystarczy przypomnieć, że w dokumentach soborowych najbardziej cytowanym papieżem jest Pius XII, uznawany za papieża „przedsoborowego”! Gdyby nie Pius XII, Soboru by nie było. To jeden z dowodów na jego ciągłość.
Z drugiej strony Magisterium musi dawać odpowiedzi na problemy każdej epoki (dla przykładu, dzisiaj wielkim problemem są stosunki między Kościołem a państwem we wszystkich krajach świata) i na coraz to nowe zagrożenia dla Kościoła, lecz chodzi tu o aspekty duszpasterskie, co bardzo dobrze wyjaśnił Benedykt XVI.
Niestety, po Soborze wielu biskupów nie spodziewało się tak gwałtownych reakcji i nie potrafiło odpowiednio zareagować na nadużycia. Wielki kryzys posoborowy był niespodzianką, chociaż historia powinna nas nauczyć, że po każdym soborze miały miejsce zawirowania.
- Każda schizma w Kościele jest wielkim dramatem, bo dochodzi do dzielenia Ciała Chrystusa, który nakazał nam, abyśmy byli jedno. Czy papieska próba zakończenia ostatniej schizmy naszych czasów - schizmy lefebrystów - nie powinna być z entuzjazmem wspierana przez wszystkich katolików?
- Problem schizmy lefebrystów jest wydarzeniem współczesnym, dlatego ludzie nie postrzegają go jako historii, lecz jako aktualny problem, który dotyczy ich bezpośrednio, często w sposób emocjonalny. Mogłem to stwierdzić w kantonie Valais w mojej Szwajcarii, gdzie ruch abp. Lefèbvre'a podzielił rodziny. Gdy ktoś z rodziny jest lefebrystą, często dochodzi do dramatycznych dyskusji i napięć, kiedy trzeba przygotować wesele lub pogrzeb. Paradoksalnie łatwiej jest nam rozmawiać z protestantami, którzy są oddaleni od Kościoła katolickiego, lecz czasami tęsknią za jednością, niż z agresywnymi i wojującymi tradycjonalistami (w Paryżu zajęli oni siłą jeden z kościołów). Lecz ich postawa nie zmienia faktu, że są naszymi braćmi w wierze. Dlatego musimy popierać Ojca Świętego w jego odważnych i godnych uznania próbach zakończenia schizmy. Historia uczy nas, że schizma, która trwa zbyt długo, staje się nieodwracalna - ruch lefebrystyczny mógłby stać się więc rodzajem sekty. Dlatego należy działać bez zwłoki.
- Pomówmy teraz o reakcjach na zniesienie ekskomuniki poza Kościołem. Czy nie jest rzeczą zdumiewającą, że kręgi liberalne - teoretycznie wrogie ograniczaniu wolności osobistej i każdej formie cenzury i ekskomuniki - tak bardzo krytykowały gest miłosierdzia Papieża w stosunku do tradycjonalistów, domagając się cenzury?
- Widać z tego, że liberałowie, gdy działają w sposób stronniczy, stają się antyliberalni.
- Negacjonistyczne tezy bp. Williamsona, jednego z czterech biskupów Bractwa św. Piusa X, przyczyniły się do całkowitego wypaczenia znaczenia faktu zdjęcia ekskomuniki. Niektóre kręgi żydowskie zareagowały na papieską decyzję z niebywałą wrogością, tak jak gdyby nie rozróżniały dwóch odrębnych aspektów problemu: aspektu czysto kościelnego (cofnięcie ekskomuniki nałożonej z powodu nielegalnej konsekracji biskupiej) i godnych potępienia, ale prywatnych opinii jednego z biskupów. Czy wynikało to z całkowitego niezrozumienia spraw kościelnych, czy raczej ze zwykłego braku dobrej woli?
- Uważam, że chodziło o nieporozumienie, ponieważ ludzie nie wiedzą, co oznacza „zdjąć ekskomunikę”. Nawet wielu katolików było przekonanych, że po zniesieniu ekskomuniki lefebryści powrócili do Kościoła katolickiego. Kościół ma wiele terminów technicznych, które należałoby ludziom lepiej wyjaśnić. Tak jak nie można zrozumieć piłki nożnej, jeżeli ktoś nie wie, co znaczy „spalony”, „rzut karny” czy im podobne wyrażenia, tak samo nie można zrozumieć działań Kościoła, jeżeli nie zna się jego terminologii. To ignorowanie spraw kościelnych doprowadziło do poważnych nieporozumień. Jednym słowem należało wyjaśnić wszystko i od samego początku.
Mnie jednak osobiście niepokoi fakt, że podanie informacji o cofnięciu ekskomuniki zbiegło się z nagłośnieniem deklaracji bp. Williamsona sprzed kilku miesięcy, o której w Watykanie nie wiedziano.
- W Watykanie nie wiedziano o deklaracjach bp. Williamsona, lecz ktoś musiał o nich wiedzieć i nadał im światowy rozgłos w odpowiednim momencie, tzn. równocześnie z oficjalnym zdjęciem ekskomuniki…
- Możemy stawiać jedynie hipotezy, ale jedno jest pewne - Kościół był i zawsze będzie krytykowany i oczerniany. Jezus powiedział: „Tak jak mnie prześladowali, tak i was prześladować będą”, dlatego nie musimy się za bardzo dziwić temu, co się stało. Zły jest ojcem kłamstwa.
Ja mam wielu przyjaciół Żydów i musimy przyznać, że Kościół zrobił wiele pozytywnych kroków w dialogu z Żydami, lecz ich obecne pokolenie jest bardzo naznaczone tragedią zagłady. W planach Hitlera zagłada narodu żydowskiego miała poprzedzić zniszczenie Kościoła - ta próba zniszczenia planu Bożego to niezgłębiona tajemnica. Negowanie tego wszystkiego wprawia w wielkie zakłopotanie nie tylko Żydów, ale także sumienie chrześcijańskie.
- W następstwie afery z bp. Williamsonem w świecie żydowskim podniosły się głosy, by zerwać wszelkie kontakty z Kościołem katolickim. Są Żydzi, którzy mówią nam: „Wy nas potrzebujecie, a my was nie potrzebujemy”, przypominając, że chrześcijanie nie mogą wyprzeć się żydowskich korzeni swej wiary. Spoglądając w przeszłość, odnosi się również wrażenie, że niektóre środowiska żydowskie podchodzą do dialogu z katolikami w sposób instrumentalny, aby osiągnąć określone cele, które niewiele mają wspólnego z wiarą. Przypomnijmy, że w przeszłości spotkania katolicko-żydowskie służyły między innymi: nakłanianiu Stolicy Apostolskiej, by uznała państwo Izrael, a następnie, by nawiązała z nim stosunki dyplomatyczne, wypędzeniu sióstr karmelitanek i usunięciu krzyży z obrzeży obozu koncentracyjnego w Auschwitz, ciągłemu przypominaniu o konieczności zwalczania antysemityzmu itp. Jak należy więc prowadzić z nimi dialog? Zadaję to pytanie, gdyż jest Eminencja członkiem papieskiej Komisji ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem.
- Nie jest rzeczą dobrą zredukowanie dialogu do dyskusji nad bieżącymi problemami. W komisji prowadzimy dialog religijny. Mamy kontakty z Wielkim Rabinatem Izraela i rozmawiamy na tematy religijne, dyskutujemy o wspólnych badaniach. Zdanie: „Wy nas potrzebujecie, a my was nie potrzebujemy” nie jest prawdziwe. Kościół otrzymał Stary Testament, lecz katolicka i protestancka lektura Biblii jest inna od sposobu, w jaki czytają ją rabini i tradycja Talmudu. Nasza więź ma nie tylko charakter historyczny, gdyż Jezus był Żydem, i Kościół powstał w tym środowisku. Jezus był Mesjaszem Izraela i uważam, że prawdziwy dialog musi zasadzać się na tym, co w rozdziałach 9-11 pisze św. Paweł w Liście do Rzymian. Fakt, że wielu Żydów nie uznaje Jezusa, jest problemem teologicznym. Nadzieja św. Pawła, że nadejdzie dzień pojednania, jest także nadzieją Kościoła. Kościół nie jest zaprzeczeniem narodu pierwszego przymierza, z którym łączą nas głębokie więzy. Jan Paweł II mówił o „naszych umiłowanych braciach”.
Problem w tym, że również Żydzi - tak jak społeczności tradycyjnie chrześcijańskie - stają się coraz bardziej zlaicyzowani i przestają wierzyć, że święte księgi zawierają Słowo Boże. Gdy brakuje wiary, mamy do czynienia z upolitycznieniem dialogu. Natomiast z wierzącymi Żydami dialog jest zawsze owocny - nawet jeżeli dochodzi do tarć - gdyż łączy nas wspólne poszukiwanie woli Bożej.
- Anna Foa, włoska historyk, wnuczka rabina Turynu, stwierdza w swej najnowszej książce, że nowa tożsamość żydowska nie jest już związana z wiarą, lecz z dwoma paradygmatami: Shoah i państwem Izrael (paradygmat to przyjęty sposób widzenia rzeczywistości, wzorzec - przyp. W.R.)…
- To bardzo smutne, gdyż świadczy o tym, że również społeczność żydowska staje się zlaicyzowana. Dlatego Żydzi szukają swej tożsamości poza Biblią. Szukają jej - jak twierdzi francuski intelektualista Alain Besançon - w „religii Shoah”. Również powstanie państwa Izrael staje się faktem epokowym, z którym oni się utożsamiają. Gdy nie ma wymiaru transcendentnego, liczy się tylko historia i polityka.
- Gary L. Krupp - Żyd i przewodniczący Fundacji Pave the Way z siedzibą w Nowym Jorku, której celem jest szerzenie tolerancji i zrozumienia między religiami przez wymianę kulturalną i intelektualną - twierdzi, że światowe mass media nagłośniły sensacyjnie i niekompletnie sprawę biskupów lefebrystów, dodając paliwa kontrowersjom i negatywnym reakcjom ludzi. Czyż nie kolejny już raz środki społecznego przekazu wykazały postawę uprzedzenia lub wrogości w stosunku do Kościoła katolickiego (prof. Jenkins nazywa antychrześcijaństwo „ostatnim tolerowanym uprzedzeniem” w dzisiejszym świecie)?
- To oczywiste, że ktoś nagłośnił tak bardzo delikatną sprawę, jaką jest negowanie Shoah, by uderzyć w Kościół i wywołać nastroje antykatolickie. Największą odpowiedzialność ponoszą za to oczywiście media. Dać na pierwszą stronę gazety tytuł: „Papież znosi ekskomunikę z biskupa, który neguje Holokaust” to nadużycie. To nie jest już informowanie, lecz manipulowanie! Gdyby Benedykt XVI wiedział, że ten biskup jest negacjonistą, nie odwołałby ekskomuniki.
Wywiad został przeprowadzony na początku marca 2009 r. - przed listem Benedykta XVI do biskupów w sprawie lefebrystów, który został ogłoszony 12 marca br.