Życie i twórczość Hanny Krall
Hanna Krall urodziła się w 1937 roku. Ukończyła na Uniwersytecie Warszawskim dziennikarstwo, ponieważ było dla niej „jedynym zawodem, który dawał najkrótszą
i najprostszą drogę, ażeby być blisko wszystkiego, być blisko świata”. Po studiach podjęła pracę w „Życiu Warszawy”, a następnie w redakcji „Polityki”; jako korespondentka tygodnika została wydelegowana do Moskwy. Owocem pobytu w Związku Radzieckim stała się relacja stanu psychicznego mieszkańców w ZSRR zaprezentowana w książce „Na wschód od Arbatu” (1972 r.). Po zniesieniu stanu wojennego w Polsce została współredaktorką dziennika „Gazeta Wyborcza”.
Jej publikacje:
1978r. „Sześć odcieni bieli” - zbiór reportaży o miłości;
1983r. „Sublokatorka” - traktuje o bohaterach wojennych;
1984r. „Okna” - prezentacja walki z własnym lękiem;
1987r. „Trudności ze stawaniem” - zapis wydarzeń politycznych i przemian mających miejsce w Polsce lat 1980-81;
1989r. „Hipnoza” - zbiór siedmiu reportaży powstałych w wyniku rozmów autorki z Żydami zamieszkującymi Izrael, Kanadę i Amerykę Południową, których korzenie wyrastają z polskiej historii i kultury;
1993r. „Taniec na cudzym weselu” - zbiór dwunastu reportaży o życiu Polaków i Żydów podczas okupacji niemieckiej i w latach współczesnych.
Hanna Krall jest laureatką nagród m.in. przyznawanych przez podziemną „Solidarność”, miesięcznik „Odra” oraz Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.
„Zdążyć przed Panem Bogiem”
Tematyka i geneza utworu.
Tematem utworu Hanny Krall jest martyrologia Żydów w okresie II wojny światowej, ukazana za pośrednictwem przeżyć i doświadczeń Marka Edelmana, z którym autorka przeprowadziła wywiad w 1976 roku. Skąd wzięła się książka, stanowiąca zbiór myśli „ocalałego”, nosząca tytuł „Zdążyć przed Panem Bogiem”? „Wszystko zaczęło się od rozmów z Markiem Edelmanem” - wyjaśnia autorka w licznych wywiadach prasowych już po napisaniu swego dzieła - „Jako młoda reporterka pisałam o życiu codziennym, o problemach ludzi współczesnych. Marka Edelmana poznałam przypadkowo w Łodzi, kiedy pisałam reportaż o operacji serca. Pracował wtedy w łódzkiej klinice. Dałam mu do fachowego sprawdzenia mój artykuł. Siedzieliśmy przy kawie i niechcący zapytałam o pobyt w getcie. Odtąd zagmatwane losy Żydów wtargnęły w moje pisarskie życie. Uważam, że to, co piszę, jest niezmiernie ważne i ludzie powinni się o tym dowiedzieć (...). Zdawałam sobie sprawę, że to jest temat jedyny na świecie (...). Bałam się, że go nie uniosę. Wybrałam jeden wątek, jednego bohatera: Edelmana. Patrzyłam na wszystko jego oczami(...), stał się moim punktem odniesienia (...). Książkę adresowałam do takich jak ja, którzy nie wiedzieli nic albo prawie nic.”
Losy głównego bohatera-losy żydowskich powstańców i mieszkańców getta.
W ociekającym makabrą czasie Marek Edelman miał 22 lata i był najstarszym członkiem pięcioosobowej komendy Żydowskiej Organizacji Bojowej. Wszyscy razem - jak mówi - „ w pięciu mieli sto dziesięć lat”.
22 lipca 1942 roku, dziewięć miesięcy przed powstaniem, Niemcy rozpoczęli akcję totalnej zagłady narodu żydowskiego - rozplakatowano rozporządzenie o „przesiedleniu ludności na wschód”. Wówczas Edelman pełnił funkcję szpitalnego gońca; miał specyficzny dyżur na tzw. Umcchlagplatzu, gdzie każdego dnia wywożono ludzi do komór gazowych - początkowo więźniów politycznych i starców, następnie żebraków, wkrótce „dziesięć tysięcy osób trzeba było dostarczyć każdego dnia. Miała to robić żydowska policja pod nadzorem Niemców, a Niemcy mówili: będzie spokój i nikt nie będzie strzelał, jeśli codziennie do czwartej dostarczycie do wagonów dziesięć tysięcy ludzi (bo o czwartej musiał odejść transport) (...). Policja sama ludzi zatrzymywała - najpierw na ulicy, potem otaczała dom, potem wyciągała z mieszkań”. Do obowiązków Edelmana należało wyprowadzanie z tłumu chorych osób, czyli takich, których stan zdrowia nie pozwalał na transport. Ludzie zgłaszali się na plac tłumnie. Czekali na swoją kolej.
Ustawiali się czwórkami, gdyż każdy, kto zgłosił się „na roboty” otrzymywał pożywienie. Mimo odkrycia jednego z Żydów, który „pojechał z kolejarzami z dworca Goleńskiego”
i dowiedział się w Sokołowie, „że tu linia się rozdwaja, jedna bocznica idzie do Treblinki, codziennie jedzie tam pociąg towarowy załadowany ludźmi i wraca pusty, żywności nie dowozi się” oraz poinformowaniu o powyższym tłumu, Żydzi nie chcieli wierzyć, że zaraz pojadą transportem śmierci, bo przecież każdy otrzymał 3 kg chleba i marmoladę: „Oszaleliście - mówili. - Posłano by nas na śmierć z chlebem? Tyle chleba zmarnowaliby?”. Akcja trwała do 8 września 1942 roku - sześć tygodni. W ciągu tego okresu Edelman odprowadził na śmierć 400 tysięcy ludzi. Dwa dni przed końcem akcji rozdano czterdzieści tysięcy numerków na życie - białe kartki z pieczątką, które rozdawała Gmina, decydowały o tym, kto zostanie w getcie.
Po raz pierwszy mówiono o walce zbrojnej już drugiego dnia akcji (23 lipca), kiedy to zebrali się przedstawiciele wszystkich stronnictw politycznych i zaczęto podejmować decyzje dotyczące zdobycia broni, jednakże rozmowy zawieszono, ponieważ „większość wciąż jeszcze nie wierzyła, że to jest śmierć (...), że wymordują cały naród”.
Kiedy zakończyła się akcja wysiedlania Żydów, w warszawskim getcie pozostało sześćdziesiąt tysięcy Żydów. „Ci, co zostali, teraz rozumieli już wszystko: co to znaczy „wysiedlenie” i że nie wolno czekać”; ci także postanowili powołać jedną organizację wojskową dla całego getta - powstała Żydowska Organizacja Bojowa. Rozpoczęto gromadzenie broni, którą szmuglowano z aryjskiej strony („siłą braliśmy pieniądze od różnych instytucji i prywatnych osób”), a także wydawano gazetki, które rozprowadzały po całej Polsce łączniczki.
Przebieg powstania żydowskiego w warszawskim getcie:
19 kwietnia 1943 roku „miała się rozpocząć likwidacja getta, (Niemcy) już obstawili z zewnątrz mury”.
Wieczorem 18 kwietnia cały sztab zebrał się u Anielewicza, którego wybrano komendantem powstania, gdyż „Bardzo chciał nim być(...). Był w tej ambicji trochę dziecinny, ale to zdolny chłopak, oczytany, pełen wigoru (...). Miał dużo młodzieńczej werwy, zapału, tylko że nigdy wcześniej nie widział akcji”.
W czasie walk załamany popełnił samobójstwo.
„Niemcy wkraczają 19 kwietnia o czwartej”.
„Powstańców jest 220, Niemców - 2090. Niemcy mają lotnictwo, artylerię, pojazdy pancerne, miotacze min, 82 karabiny maszynowe, 135 pistoletów maszynowych i 1358 karabinów, na jednego powstańca (wg relacji zastępcy komendanta powstania) przypada 1 rewolwer, 5 granatów i 5 butelek zapalających. Na każdy teren 3 karabiny. W całym getcie są dwie miny i jeden automatyczny pistolet” (stan po otrzymaniu pomocy od AK).
„Pierwsze walki -plac Muranowski, Zamenhofa, Gęsia. O drugiej po południu Niemcy się wycofują, nie wyprowadziwszy na Umschlagplatz ani jednego człowieka”.
„20 kwietnia wracają o drugiej. Podchodzą pod teren fabryki szczotek. Próbują otworzyć bramę. Wybucha mina, wycofują się (...). Wdzierają się na strych. Michał Klepfisz zasłania sobą niemiecki automat, grupa się przebija - radiostacja „Świt” nadaje potem wiadomość, że Michał padł na polu chwały,
i odczytują rozkaz Sikorskiego o odznaczeniu go krzyżem Virtuti Militari”.
„Z białymi kokardami i opuszczonym automatem (trzej oficerowie SS) proponują zawieszenie broni i wycofanie rannych. Powstańcy strzelają do oficerów, ale nie trafiają żadnego” - decyzję o strzelaniu do zbliżających się oficerów podjął Edelman - „mówi, że nie odczuwał zakłopotania, ponieważ trzej Niemcy to byli dokładnie ci sami, co wywieźli już do Treblinki czterysta tysięcy ludzi, tyle tylko, że przyczepili sobie białe kokardy”.
Nocne przebywanie w piwnicach, podpalenie przez Niemców fabryki szczotek.
Ostatnie starcia, paniczna ucieczka najczęściej zakończona powstańców - tylko nielicznym udało się wydostać za mur; wśród nich znalazł się Marek Edelman.
Wysadzenie w powietrze schronów i totalna dewastacja warszawskiego getta.
Moralność mieszkańców getta.
Trzy dni po ucieczce z getta Marek Edelman zaprowadzony został przed oblicze przedstawicieli partii politycznych, którzy chcieli wysłuchać sprawozdania o powstaniu z ust jedynego żyjącego członka sztabu powstańczego i zarazem zastępcy komendanta; oczekiwali mowy pełnej nienawiści i patosu, tymczasem usłyszeli „prostą”, beznamiętną relację człowieka, „który nie umiał krzyczeć. Nie nadawał się też na bohatera, bo nie było w nim patosu. Cóż to za prawdziwy pech. Ten jedyny, który przeżył, nie nadawał się na bohatera. Zrozumiawszy to, taktownie zamilkł.
Milczał dość długo, bo przez trzydzieści lat, a jak przemówił wreszcie, to zaraz stało się jasne, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby nie przerywał milczenia”.
W świadomości zbiorowej społeczeństwa funkcjonuje archetyp bohatera. Już kilkuletnie dziecko potrafi odpowiedzieć na pytanie, jak sobie wyobraża bohatera i to wyobrażenie jest powielane w wielu dziecięcych wypowiedziach. Bohaterstwo uświadamia możliwość bycia kimś wielkim. Bohater to „Ktoś”, kto zrobił „Coś” dla innego człowieka, grupy społecznej bądź ogółu społeczeństwa najczęściej w ich imieniu. W powszechnym odczuciu na pojęcie „bohater” składają się takie elementy, jak: mądrość, siła, waleczność, sprawiedliwość, poświęcenie - swoją postawę okazuje np. podczas wielkich działań batalistycznych, w czasie których dokonuje niesamowitych czynów. W książce Hanny Krall nie ma takich ludzi - nie ma bohaterów spełniających w/w kryteria. Na miano bohatera jednak zasługuje Marek Edelman - nie dlatego jednak, że dowodził powstaniem, lecz dlatego, że zdobył się na odwagę i wypowiedział słowa, które doprowadziły do zachwiania wyobrażenia powojennych obywateli świata o tamtej tragedii; ponieważ powiedział prawdę, która wyjaśniła wiele wątpliwości; ponieważ ukazując życie warszawskich Żydów, takim jakie było naprawdę, urzeczywistnił pragnienie zmarłych - nieświadomie wykrzyczał zdławioną prawdę
o świecie i o nas samych.
Postawy mieszkańców warszawskiego getta żydowskiego:
Michał Anielewicz - przywódca powstania w getcie popełnił samobójstwo 8 maja 1943 roku. „Przed wojną (...)jego matka sprzedawała ryby, jak zostawały, to kazała mu kupować czerwoną farbę i farbować skrzela, żeby wyglądały jak świeże. Był stale głodny. Kiedy przyjechał z zagłębia do nas i daliśmy mu jeść, zasłaniał talerz ręką, żeby mu nie zabrano” (przykład odheroizowania postaci).
Motywy wybuchu powstania stawiające pytanie, dlaczego tak późno: „Widzieliśmy karuzelę, ludzi, słyszeliśmy muzykę i strasznie żeśmy się bali, że ta muzyka zagłuszy nas i ci ludzie niczego nie zauważą, że w ogóle nikt na świecie nie zauważy - nas, walki, poległych...że ten mur jest tak wielki ii nic, żadna wieść nigdy się o nas nie przedostanie”.
Michał Klepfiszow - chłopak, „który na naszym strychu słonił sobą karabin maszynowy, żebyśmy się mogli przedrzeć. Inżynier, dwadzieścia parę lat (...). Odparliśmy atak dzięki niemu”.
„Byłem bezwzględny. Jedna kobieta błagała, żebym wyprowadził jej czternastoletnią córkę, ale ja mogłem zabrać tylko jedną osobę, więc zabrałem Zosię, która była naszą najlepszą łączniczką”.
„Na górze było kilka sal z dziećmi, kiedy Niemcy weszli na parter, lekarka zdążyła podać dzieciom trucizną. No widzisz, jak ty nic z tego nie rozumiesz. Przecież ona uratowała je od komory gazowej, to było nadzwyczajne, ludzie uważali ją za bohaterkę. W tym szpitalu chorzy leżeli na podłodze, czekając na załadowanie do wagonu, a pielęgniarki wyszukiwały w tłumie swoich ojców i matki i wstrzykiwały im truciznę. Tylko dla najbliższych tę truciznę chowały - a ona - ta lekarka - swój cyjanek oddała obcym dzieciom!”.
„Czarni i brzydcy żyją i umierają nieefektownie: w strachu i w ciemności (...). Czarni i brzydcy leżą osłabli z głodu w wilgotnej pościeli i czekają, aż ktoś przyniesie im owies na wodzie, coś ze śmietnika (...). Ich dzieci wyrywają na ulicy przechodniom paczki z rąk w nadziei, że tam jest chleb, i natychmiast wszystko pożerają”.
„trzydziestoparoletnia kobieta odgryzła kawałek swojego dziecka (...), lat dwanaście, zmarłego z głodu poprzedniego dnia”.
„znaleziono zwłoki dziecka (na ulicy) w stanie rozkładu porzucone przez matkę”.
„Kiedy rano przywieziono zupę tylko dla dzieci, trzeba było sprowadzić policję, żeby odgoniła tłum, który wyrywał tym dzieciom jedzenie”.
„Śmierć z głodu była równie nieestetyczna jak życie. Niektórzy zasypiają na ulicy
z kęsem chleba w ustach lub w czasie próby wysiłku fizycznego, na przykład
w czasie biegu za zdobyciem chleba”.
„W getcie powinny być męczennicy i Joanny d'Arc, prawda? Ale jak chcesz wiedzieć, to w bunkrze na Miłej z grupą Anielewicza było kilka prostytutek i nawet jeden alfons (...). Były to dobre, gospodarne dziewczyny (...). Dały nam jeść,
a Guta miała papierosy „Juno””.
„Nazwijmy go „Adam”. Skończył przed wojną podchorążówkę, brał udział
w kampanii wrześniowej, w obronie Moldlina. Wszyscy znali jego odwagę. Pewnego dnia na ulicy były tłumy ludzi i nagle jacyś esesowcy zaczęli strzelać. Tłum rzucił się do ucieczki. On też (...). Bo on przyzwyczajony był do tego, że zawsze miał broń (...). Tamci mieli broń i on miał broń, więc był odważny. A kiedy stało się tak, że tamci strzelali, a on nie mógł strzelać -był już innym człowiekiem”.
„Miałem przepustkę. W getcie było wtedy zaledwie kilka przepustek, a w naszym szpitalu tylko ja (...). - Dlaczego nie zostałeś na aryjskiej stronie, - nie wiem”.
„Przy Umschagplatzu mieściło się ambulatorium. Pracowały w nim uczennice szkoły pielęgniarskiej. Żeby wyciągnąć człowieka z Umschlagplatzu, trzeba było udowodnić Niemcom, że jest naprawdę chory (...). Więc te dziewczyny
z ambulatorium łamały nogi ludziom, których należało ratować. Opierały nogę
o drewniany klocek, a drugim klockiem uderzały”.
„W sali była wnęka. We wnęce kilku własowców - sześciu, ośmiu może - gwałciło dziewczynę. Stali w kolejce i gwałcili ją i kiedy kolejka się skończyła, dziewczyna wyszła z wnęki, przeszła przez całą salę, potykając się o leżących, biała, naga, zakrwawiona, i usiadła w kącie. Tłum wszystko widział i nikt nie powiedział słowa. Nikt się nie poruszył nawet i nadal trwało milczenie(...). Nikt nie wstał. Nikt już nie był zdolny do wstania z podłogi. Ci ludzie byli zdolni tylko do czekania na wagony”.
„Ustawiono wszystkich, którzy mieli numerki, a wokół kłębił się tłum ludzi, którzy ich nie mieli. I stała wśród nich mama Frani (Frania miała numerek). I ta mama nie chciała od niej odejść, a Frania musiała już wejść do szeregu, więc mówiła: „Mamo, no idź już” i odsunęła ją ręką. „No idź już...”.
„Tanenbaumowa dała córce swój numerek, powiedziała: „Potrzymaj chwilkę, ja zaraz wrócę...”, poszła na górę i połknęła fiolkę lumialu”.
„Jak zaczęła się akcja likwidacyjna na górze (szpitala) jedna kobieta rodziła dziecko. Lekarz stał nad nią i pielęgniarka. Kiedy dziecko się urodziło (...) ułożyła je w poduszce, przykryła drugą poduszką, dziecko pokwiliło chwilę i ucichło”.
„Osiemdziesięciu popełniło samobójstwo. Była tam dziewczyna. Siedem razy strzelała do siebie, zanim trafiła (...), zmarnowała nam sześć naboi”.
„Zdążyć przed Panem Bogiem” książką o życiu i umieraniu.
Po wojnie początkowo Marek Edelman nie wiedział co ze sobą począć, czuł się przegrany i nie potrafił znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie. Niesystematycznie uczęszczał na wykłady, na które zapisała go żona. Wkrótce poczuł, że jego powołaniem jest medycyna. W niej odnalazł sens swojej egzystencji. Jako kardiochirurg mógł zapewnić jednostce dłuższe życie, albo - w ostateczności - śmierć w komfortowych warunkach: „Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż on by sobie życzył”.
„Jako lekarz mogę nadal odpowiadać za ludzkie życie. Wszystko inne wydaje mi się mniej ważne”. Filozofię jego postępowania ukształtowały losy i doświadczenia, których zaznał podczas wojny, kiedy to również wyciągał jednostki z objęcia śmierci, z tłumu skazanych,
a w finale stoczył ze współtowarzyszami niedoli - powstańcami - walkę o piękną i godną śmierć „z karabinem w ręku” dla siebie i dla wszystkich, aby dowiedzieli się o masowym zabijaniu ludzi w komorach gazowych.
Powyższe wnioski wyjaśniają tytuł reportażu. Zdążyć przechytrzyć śmierć to wielka rola lekarza.
Gatunek literacki i kompozycja utworu.
„Zdążyć przed Panem Bogiem” jest reportażem, opartym na wywiadzie z Markiem Edelmanem, jednym z przywódców powstania w getcie warszawskim, którego wypowiedzi są krótkie, lapidarne, bez emocji. Reportaż jest to gatunek publicystyczno - literacki, będący sprawozdaniem z autentycznych wydarzeń, których autor był uczestnikiem lub świadkiem. Utwór Hanny Krall ma więc charakter dokumentalny, jest relacją bezpośredniego, wiarygodnego świadka i uczestnika wydarzeń w getcie. Edelman wspomina chaotycznie, mieszają się jego refleksje, dotyczące zdarzeń z różnych okresów. Do jego wypowiedzi autorka dodaje nie uporządkowane rozmowy i monologi innych postaci oraz wtłacza relacje innych osób o powstaniu i jego przywódcach (np. Henryka Wolińskiego i Zbigniewa Lewandowskiego, który uczył powstańców posługiwania się bronią). W ten sposób Hanna Krall, która nie zawarła w reportażu komentarza odautorskiego, stworzyła przejmującą książkę o holocauście, o umieraniu i walce o życie, jednocześnie dając świadectwo pamięci
o czasach wojny i nas samych.
Pozostałe cechy gatunkowe i kompozycyjne utworu:
czternaście wyodrębnionych graficznie części,
mieszanie różnych form gatunkowych (dialogi, wiersze, refreny),
charakter dynamiczny.
”Zdążyć przed Panem Bogiem” jest książką o ludziach w sytuacji ostatecznej, o tym, co człowiek może zrobić ze swoją śmiercią i życiem, Brzmi to patetycznie, ale nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza może okazać się przydatna”.
Historyczny zarys dziejów warszawskiego getta żydowskiego
(wg opracowania Pawła Stanisławskiego)
W listopadzie 1939 roku Niemcy wprowadzili dla Żydów obozy „wychowawcze” oraz pozbawili ich majątków powyżej 2000 zł na rodzinę. Okupant ograniczył im możliwość pracy w wielkim przemyśle i uniemożliwiał jej podjęcie w instytucjach publicznych. Starano się odseparować ludność semicką od aryjskiej, czego przejawem było m.in. wprowadzenie
12 listopada obowiązku noszenia przez Żydów opasek z gwiazdą Dawida. Na początku 1940r. wyznaczono „Seuchenspergebiet” - obszar zagrożony tyfusem. Nie była to jeszcze odgrodzona dzielnica, ale poza tym terenem nie wolno było mieszkać prześladowanemu narodowi, który sukcesywnie stawał się bezpłatną siła roboczą.
Getto warszawskie zostało utworzone w nocy z 15/16 listopada 1940r. Przesiedlono tam całą ludność żydowską miasta. Polacy musieli wyprowadzić się z zamkniętej dzielnicy, zaś jej mieszkańcom zabroniono przebywać poza murami getta. Odseparowane getto coraz bardziej oddalało się od świata zewnętrznego - rosło odczucie powszechnego głodu.
Każdego dnia w godzinach porannych zakłady pogrzebowe zabierały z chodników po kilkanaście ciał. Ulicami przesuwały się kolumny wozów załadowanych nagimi trupami. Sytuacja pogorszyła się, gdy do getta zaczęto przywozić Żydów z małych miast i miasteczek. Z powodu braku miejsc najczęściej umieszczano ich w halach dawnych fabryk. Złe warunki sanitarne i ogromna śmiertelność wywołały epidemię tyfusu plamistego. Miesięcznie umierało nawet 6ooo ludzi. Ciała leżały po kilka dni na ulicach, bo nie można było nadążyć
z ich grzebaniem. Zdrowi Żydzi wyłapywani byli na roboty.
W lutym 1941 r. do getta nadeszła wiadomość o zagazowywaniu Żydów w Chełmnie. Ludność dzielnicy nie uwierzyła w te informacje, także za granicą wątpiono w prawdziwość tych doniesień. Po wybuchu wojny radziecko-niemieckiej rozpoczęto mordowanie ludności semickiej na terenach zagarniętych przez III Rzeszę. W odpowiedzi na te zatrważające głosy, w styczniu 1942 r. odbyło się w getcie zebranie międzypartyjne. Ustalono ewentualność akcji zbrojnej. 18 kwietnia Gestapo rozstrzelało pięćdziesięciu żydowskich działaczy społecznych. Do 22 lipca Niemcy, co noc mordowali kilkunastu ludzi. Tego dnia do siedziby Rady Żydowskiej przyjechali przedstawiciele kierownictwa sztabu do spraw przesiedleń. Wszystkich bezrobotnych czekało wywiezienie na wschód. Judenrat podpisał zawiadomienie o wysiedleniach, wydając w ten sposób wyrok śmierci na mieszkańców getta.
Drugie dnia akcji - 23 lipca - dla sprawdzenia losów ludności opuszczającej getto, wysłano wywiadowcę, który dowiedział się, że pociąg jeździ do Treblinki, wraca stamtąd pusty, a żywności tam nie dowożono, jednakże Żydzi - szczególnie po wydzieleniu przez okupanta 3 kg chleba i kg marmolady każdemu zgłaszającemu się na Umschlagplatz - nie uwierzyli.
Po wielkiej akcji „przesiedlenia” w getcie, liczącym w czasie największego zatłoczenia 450 tysięcy mieszkańców, pozostało około 6o tysięcy ludzi, zatrudnionych
w niemieckich zakładach pracy. Okupant zbudował nowy mur dla mniejszej już dzielnicy żydowskiej. Ograniczono kontakty pomiędzy robotnikami z różnych fabryk. Mimo to,
20 października powstała Żydowska Organizacja Bojowa. której komendantem mianowano Mordechaja Anielewicza. Jeszcze w tym samym miesiącu dokonała ona zamachu na dowódcę policji żydowskiej. W listopadzie wykonała wyrok śmierci na członku Judenratu, kierującego w sztabie przesiedleńczym wywózkę ludzi do Treblinki.
18 stycznia 1943 r. getto zostało zamknięte i zaczęła się druga akcja likwidacyjna. Kilka grup ŻOBowców broniło dostępu do dzielnicy. Był to pierwszy zbrojny opór skierowany przeciw ludobójczej polityce Nemców.
W nocy 19 kwietnia sztab ŻOBu został powiadomiony o planowanym ostatecznym rozwiązaniu warszawskiego getta. Niemcy wkroczyli na mury. Rozpoczęło się powstanie.
8 maja oddziały SS okrążyły Komendę Główną ŻOB. Spośród kilkuset powstańców ocalało kilkunastu. Położona w środku miasta zamknięta dzielnica była ostrzeliwana
z ciężkiej artylerii, palono domy. Powstanie w getcie upadło. Symbolicznym końcem walk było wysadzenie przez Jurgena Stroopa Wielkiej Synagogi 16 maja 1943 r.
Po zakończeniu akcji Stroop napisał sprawozdanie. Dokument ten został oprawiony
w skórę, a jego ostatnie zdanie brzmiało: „Żydowska dzielnica mieszkaniowa już nie istnieje”.
Problem antysemityzmu i holocaustu w literaturze polskiej
Akcja zagłady Żydów połączona przez okupanta ze szczególną perfidną polityką podsycania wśród Niemców oraz mieszkańców terenów przez nich okupowanych nastrojów antysemickich trafiała w różnorodne kręgi społeczne na podatny grunt. Jednak mimo terroru
i zastraszania, obok bezwzględnych aktów mających na celu własne dobro i przetrwanie, liczne były przykłady odruchów humanitarnej solidarności podejmowanych z narażeniem życia. O dwóch skrajnych relacjach między Polakami a Żydami podczas II wojny światowej, obok problematyki dotyczącej holocaustu, traktuje literatura polska, zwłaszcza powojenna.
Przykłady:
Czesław Miłosz „Campo di Fiori”,
Zofia Nałkowska „Medaliony”,
Tadeusz Borowski „Opowiadania” (m.in. „Proszę państwa do gazu”),
Hanna Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem” (1977r.),
Kazimierz Moczarski „Rozmowy z katem” (1977r.),
Andrzej Szczypiorski „Początek” (1984r.),
reportaże poetyckie Ryszarda Kapuścińskiego,
Henryk Grzymek „Holocaust w literaturze polskiej”,
Jerzy Ficowski „Odczytywanie popiołów” (1979r.) - tomik poezji zawierający wstrząsające w wymowie poetyckie obrazy niezawinionego cierpienia dzieci, np. „Siedem słów” i „Sześcioletnia z getta żebrząca na Smolnej w 1942r.”.
Przyczyny renesansu tematyki holocaustu przypadającego na okres końca lat 70-tych:
narodzenie się w młodym pokoleniu poczucia odpowiedzialności za wydarzenia holocaustu oraz niespłacenia długu wobec ocalonych;
fala działań antyżydowskich w1968 roku;
ogólnoświatowe zainteresowanie problematyką i literaturą holocaustu - Żydzi laureatami literackiej Nagrody Nobla w 1976 i 1978 roku.