13 tajemnic korporacji farmaceutycznych o których nie chcą byś wiedział
Klub Inteligencji Polskiej 14/10/2017
13 tajemnic korporacji farmaceutycznych, o których nie chcą, byś wiedział
Są obecne w telewizji, gazecie, Internecie, na billboardach i w radiu. Mówią o nich specjaliści, wynajęte gwiazdy ekranu, sąsiedzi. Obiecują rewelacyjne skutki, poprawę zdrowia i lepsze życie. Reklamy boskich specyfików.
Ślepo wierzymy, że zachwalane pastylki uratują nas przed bólem, cierpieniem i milionami dolegliwości. Łykamy garściami, bo dostaliśmy te środki od lekarzy - profesjonalistów w dziedzinie medycyny. A czy zastanawialiście się nad skutkami ubocznymi „fenomenalnych leków”? Czy w ulotkach zamieszczono wyłącznie prawdziwe informacje? Czy lekarze naprawdę tak dobrze znają się na wszystkim? Czy myśleliście o tym, że możecie być zdrowi bez łykania tych wszystkich kolorowych pigułek?
Obalmy medyczne mity, które są nam wpajane od lat!
Działania niepożądane leków są trzecią przyczyną zgonów, zaraz po chorobach serca i raku.
Benoksaprofen - preparat przeciwreumatyczny i przeciwzapalny. Miał być światowym bestsellerem. Masowo przepisywali go lekarze w Danii, Niemczech i Wielkiej Brytanii, dopóki nie ujawniono ofiar jego skutków ubocznych. Te skutki uboczne to poważne uszkodzenia wątroby, a niekiedy również śmierć pacjenta
Lek został wycofany z rynku amerykańskiego w 1982 roku, gdy stwierdzono 27 zgonów i 200 przypadków niewydolności wątroby oraz nerek. W 1985 r. firma farmaceutyczna Eli Lilly, która wypuściła ów lek na rynek, dobrowolnie przyznała się do ukrywania faktów dotyczących zgonów. Kara? 25 000 dolarów.
Drukowana przez nas bardzo ważna poznawczo publikacja pochodzi ze strony internetowej www.coachingzdrowia.pl. Jej założyciel i zarazem autor artykułu Piotr Orliński jest - tak, tak, to nie pomyłka - magistrem farmacji, a jednocześnie zdeklarowanym zwolennikiem naturalnych terapii leczenia. Strukturę o nazwie Coaching Zdrowia powołał do życia w marcu 2012 r. i odtąd - jak mówi - szuka sposobu dotarcia do jak najszerszego grona odbiorców poprzez szkolenia, bezpłatne wykłady oraz prezentacje w sieci (ebooki, mailing itp.). Jest członkiem American Board of NLP, American Board of Hypnotherapy i Time Line Therapy Association. |
Nie powstrzymało to jednak innej firmy Merck do rzucenia w 1999 r. na rynek tego samego leku ze zmodyfikowaną zaledwie jedną cząsteczką i nową nazwą - Vioxx® (rofekoksyb). Trzyletnie badanie APROVE wykazało, iż 25 mg rofekoksybu, które miało zapobiegać nawrotom polipów jelita grubego, podwyższało częstotliwość występowania zawałów serca i udarów mózgu wśród badanych. Preparat został ponownie wycofany z rynku 30 września 2004 r. Pozostał jednak w organizmach 80 milionów osób, którym trwale uszkodził krwioobieg, przyśpieszając twardnienie naczyń krwionośnych, powodując wylewy i wzrost ciśnienia krwi. Firma musiała pożegnać się z 11 procentami dochodów i 2,5 miliardami dolarów rocznego obrotu. Mimo iż przed wycofaniem leku z rynku zachowywała się skandalicznie, gdyż chcąc uciszyć jednego z naukowców, groziła mu przerwaniem jego kariery, ostatecznie wypłacono poszkodowanym chorym miliard dolarów odszkodowania.
Czy to wyjątek od reguły? Niestety nie.
Według badań, niepożądane działania leków są trzecią przyczyną zgonów, zaraz po chorobach serca i raku. W Anglii liczba zgonów spowodowanych skutkami ubocznymi leków jest aż 3 razy większa od liczby ofiar wypadków drogowych.
Najbardziej niepokojąca okazuje się jednak nagminna praktyka koncernów farmaceutycznych, polegająca na usuwaniu z rynku niebezpiecznych leków dopiero wtedy, gdy ich sprzedaż przyniesie odpowiedni zysk i gdy uzbiera się spora liczba pozwów sądowych. Na tym zresztą się nie kończy, gdyż substancja chemiczna powraca do obiegu, tyle że pod inną nazwą, z innym wskazaniem leczniczym i inną grupą docelową.
Na 78 „nowych” zarejestrowanych leków tylko 17 zawierało całkowicie nowy składnik aktywny. Zwiększoną skuteczność miało zaledwie 7 z nich.
Prawie każdy z nas spotkał się zapewne z sytuacją, gdy lek, który pomógł jednej osobie, był całkowicie bezużyteczny dla drugiej. Odpowiedzialne za to są nasze geny. Na szczęście istnieje dziedzina zwana farmakogenetyką, która bada skuteczność działania leku w zależności od genotypu pacjenta. Pozwala ona za pomocą łatwego testu DNA ustalić, czy pacjent odniesie jakiekolwiek korzyści z przyjmowania danego leku. Dr Allen Rosses, genetyk i były wiceprezes ds. genetyki międzynarodowego koncernu GSK, uważa, że 90% leków działa w zaledwie 30-50% przypadkach pacjentów.
Obecnie skuteczność poszczególnych grup lekarstw wynosi:
alzheimer - 30%,
astma - 60%,
arytmia - 60%,
depresja (SSRI) - 62%,
cukrzyca - 57%,
nietrzymanie moczu - 40%,
migrena (ostra) - 52%,
migrena (profilaktyka) - 50%,
onkologia - 25%,
reumatoidalne zapalenie stawów - 50%,\
schizofrenia - 60%.
Naukowcy z Adelphi University w Gaden City przeprowadzili badanie, które pokazało, że alternatywne metody leczenia mogą mieć większą skuteczność niż współczesna medycyna. Zebrali oni trzy grupy pacjentów cierpiących na depresję. Pierwsza przyjmowała lek przeciwdepresyjny (sertralinę), druga przez miesiąc dwa razy w tygodniu uczęszczała na psychoterapię, natomiast trzecia zażywała placebo (substancję obojętną, niemającą wpływu na stan zdrowia pacjenta). Gdy po 8 tygodniach sertralina i placebo nie przynosiły efektów, zmieniano środki na inne. Po 16 tygodniach efekty terapeutyczne wszystkich grup okazały się bardzo zbliżone, wskutek czego nie mogły być istotne statystycznie.
Lekarze często przekonują o zwiększonej skuteczności określonych specyfików. Jednak Raport FDA z 2002 r. ujawnił, że na 78 „nowych” zarejestrowanych leków, tylko 17 zawierało całkowicie nowy składnik aktywny. Zwiększoną skuteczność miało zaledwie 7 z nich.
Przypadki zgonów w czasie badań klinicznych są traktowane jako tajemnica handlowa firmy i z tego powodu nie muszą być ujawniane odpowiednim urzędom.
Gdy firma farmaceutyczna stara się wprowadzić nowy lek na rynek, zawsze musi określić grupę docelową pacjentów oraz potencjalne schorzenie, na które specyfik będzie pomagał. Czasami ludzie chorzy stanowią zbyt mały rynek zbytu, dlatego, by zwiększyć zyski i móc przepisywać lek dzieciom i osobom starszym, zmienia się działanie niepożądane na wskazanie terapeutyczne. Nowy hit rynkowy ma zapewnić olbrzymie dochody, a sama choroba staje się sprawą drugorzędną.
Eli Lilly stworzyła kolejny niebezpieczny lek. Początkowo leki przeciwdepresyjne były stosowane jedynie w szpitalach. Mały rynek skłonił firmę farmaceutyczną do wykorzystania efektu ubocznego - utraty wagi - jako pożądanego rezultatu zażycia fluoksetyny. Otyli zawsze stanowili dla koncernów farmaceutycznych interesującą grupę. Nietrudno bowiem znaleźć osoby, które uważają się za grube, a innym można to wmówić za pomocą reklam. Jedynym problemem w rejestracji fluoksetyny jako środka do walki z nadwagą był brak udokumentowanych badań klinicznych. Dlatego Eli Lilly postanowiła zarejestrować lek jako środek przeciwdepresyjny, by - po dopuszczeniu do obrotu - rozszerzyć wskazania o dodatkowe schorzenia. W taki sposób stworzono Prozac, który paradoksalnie odbijał się na zdrowiu pacjentów w postaci myśli i prób samobójczych. Firma skutecznie ukrywała śmiertelne skutki przyjmowania leku. Jak?
Metoda „upiększania” badań klinicznych jest prosta. Polega głównie na zastąpieniu drastycznych faktów innym, delikatniejszym sformułowaniem. Przykład? Jeżeli pięć osób próbuje popełnić samobójstwo, z czego dwóm się to udaje, to w protokole badań może pojawić się określenie, że pięć osób doświadczyło reakcji niespecyficznych.
Istnieje jeszcze inny sposób - staranny i długotrwały proces doboru osób biorących udział w badaniach klinicznych. Eli Lilly w zredagowanej dla lekarzy ulotce na temat leku informowała, iż 11 000 osób brało udział w badaniach, z czego 6 000 było leczonych fluoksetyną. Tak naprawdę udział w badaniu brało 1730 pacjentów. Należałoby jeszcze sprecyzować, co oznacza stwierdzenie brało udział. Osoby, które uczestniczyły w badaniu, zażywały lek przez co najmniej jeden dzień. Później były odsuwane ze względu na niepożądane działania lub brak widocznych efektów.
W sumie 4-tygodniowe badania ukończyło z 11 000 osób zaledwie 286, a 86 chorych przyjmowało lek dłużej niż 3 miesiące. Efekty uboczne dotykały 90% pacjentów, a w 15-20% fluoksetyna powodowała depresję. Przypadki zgonów w czasie badań klinicznych są traktowane jako tajemnica handlowa firmy i z tego powodu nie muszą być ujawniane odpowiednim urzędom. Oznacza to, iż obecnie jesteśmy w większym stopniu chronieni przed wadliwymi samochodami, niż przed lekami, które bardziej szkodzą, niż leczą.
75% czołowych naukowców jest opłacana przez branżę medyczną.
Branża medyczna jest doskonałym przykładem zależności od autorytetów. Osoby nazywane „liderami opinii” to eksperci z wieloletnim doświadczeniem i ugruntowaną opinią zawodową. Ich zadaniem jest pisanie na zamówienie pozytywnych artykułów, a oficjalne wynagrodzenie wspomnianych osób to stała pensja za doradzanie, konsultacje lub pełnienie funkcji rzecznika prasowego.
Obecnie uważa się, że 75% czołowych naukowców jest opłacana przez branżę medyczną. Udowadnia to przykład rządu Wielkiej Brytanii, który zasięgał porady u naukowców w odniesieniu do skuteczności szczepionek oraz zagrożeń świńską grypą. Wierzono, że informacje decydujące o wydaniu milionów funtów będą bezstronne. Rok później okazało się, że większość doradców była powiązana finansowo z producentami szczepionek.
Idąc do lekarza wierzymy, że postawi trafną diagnozę i przepisze skuteczny lek. Jednak to jego producent decyduje, jakie informacje upublicznić, a jakie zataić. Mimo szczerych chęci lekarza nie jest on w stanie podać nam w 100% bezpiecznego leku. Potwierdza to Instytut Medycyny, który przeanalizował 175 ulotek skierowanych do lekarzy. Aż 94% zawierało mylące bądź fałszywe informacje o produkcie.
W latach 50-tych istniało 100 różnych postaci depresji. W 1994 roku było ich już ponad 300.
We współczesnym świecie granica między dolegliwością - schorzeniem a chorobą jest mocno rozmyta. Jesteśmy przekonani, że w każdym z nas kryje się jakaś choroba. I koniecznością jest łykanie magicznych pigułek.
W diagnostycznym i statystycznym podręczniku zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego przedstawiono zjawisko na przykładzie depresji. W latach 50-tych istniało 100 różnych postaci depresji, natomiast w 1994 r. było ich już ponad 300. Obecnie ludzie szczęśliwi są mocno podejrzani: Mówi pan, że nic pana nie trapi, śpi pan spokojnie i ma pan hobby? Hmm, chyba mamy tu do czynienia z mechanizmem wyparcia. Proszę się nie martwić, są specjalne techniki, które wydobędą z pana ten ukryty smutek. Na razie przepiszę nowy lek przeciwdepresyjny, który z pewnością panu pomoże. Tylko proszę uważać, bo może pan się stać agresywny lub popełnić samobójstwo.
Z pewnością nie ma osoby, która nigdy nie odczuwałaby przygnębienia. Obniżenie nastroju, zmiana samopoczucia to stan fizjologiczny, który nie wymaga leczenia. Błędne jest myślenie, że „magiczna pigułka” rozwiąże wszystkie problemy i jest potrzebna każdemu. To wina przemysłu farmaceutycznego, który reklamuje choroby, a nie leki.
Największym oszustwem jest upowszechnianie nieistniejących schorzeń, takich jak ADD (zaburzenia koncentracji uwagi), lub ADHD (zespół nadpobudliwości ruchowej z deficytem uwagi). Okłamany przez reklamy sfrustrowany rodzic faszeruje dziecko pochodnymi amfetaminy, zapakowanymi w małą pigułkę o ładnej nazwie. Żądne zysku firmy wykorzystują ludzką naiwność. Niestety nie są znane konsekwencje stosowania tak silnych związków psychotropowych na mózg rozwijającego się dziecka, ponieważ w tej mierze nie przeprowadzono na nieletnich żadnych długoterminowych badań.
Na nadpobudliwość dzieci wpływ mogą mieć sztuczne barwniki, dodatki smakowe i zapachowe oraz konserwanty. Potwierdza to czasopismo medyczne The Lancet, które w 1985 r. opublikowało wyniki badań mówiące o poprawie u 79% nadpobudliwych dzieci. Okazało się, że wystarczyło wyeliminować z diety wymienione składniki.
Dla firmy farmaceutycznej nazwa potrafi być ważniejsza od samego leku.
Patent - magiczne słowo, które napędza cały przemysł farmaceutyczny. Z finansowego punktu widzenia coś, co nie da się opatentować, jest bezużyteczne. Patent zapewnia nieprzerwany zysk przez 20 lat, o ile lek nie zostanie wcześniej wycofany z powodu niepożądanych działań popartych pozwami sądowymi.
Historia wprowadzenia na rynek insuliny ludzkiej jest typowym przykładem na to, że dla firmy farmaceutycznej ważniejsza jest nazwa niż lek.
Pierwszy zastrzyk insulinowy podano w 1922 roku 14-letniemu Leonardowi Thomsonowi. Rok później odkrywcy sprzedali patent na insulinę uniwersytetowi w Toronto za przysłowiowego dolara.
Świńska insulina nie miała konkurencji przez ponad 60 lat. Okazała się tania w produkcji i mało kosztowała, co dla osób uzależnionych od jej przyjmowania do końca życia, było korzystne.
W 1982 roku pojawiła się na rynku nowa, syntetyczna insulina, którą przebadano jedynie na 17 osobach. Jest ona otrzymywana za pomocą inżynierii genetycznej i dla odmiany nazwano ją insuliną ludzką.
W okresie trzech lat Brytyjskie Stowarzyszenie Diabetologiczne zebrało ok. 3000 listów pacjentów skarżących się na skutki uboczne. Była w nich mowa głównie o alergii i utracie przytomności. Mimo to nie pozostawiając diabetykom wyboru, wycofano insulinę świńską. Była ona dobra dla pacjenta i systemu opieki zdrowotnej, ale zła z punktu widzenia zysku firm farmaceutycznych. Mógł ją produkować każdy, a wykupienie praw patentowych nie kosztowało dużo, co przekładało się na niski koszt leku.
Tak naprawdę jesteśmy dla nich tylko „ludzkim towarem”.
W 1971 roku rozpoczęto wojnę z rakiem. Okazało się jednak, że 25 lat badań i 39 miliardów dolarów to za mało, by skutecznie pomóc chorym. Nadal 5-letni okres przeżywalności pacjentów po chemio- i radioterapii oscyluje na poziomie 5%.
Największe zyski firmom farmaceutycznym przynoszą osoby przewlekle chore. Nieprzydatne są osoby zdrowe lub martwe. Stały i wysoki dochód przynoszą ludzie cierpiący m.in. na artretyzm, astmę, cukrzycę, raka, nadciśnienie.
W okresie 23 lat odnotowano wzrost zachorowań na białaczkę (o 17%), nowotwory mózgu (o 26%), raka piersi (o 25%) i jąder (o 41%). Dopóki leczenie będzie przynosiło zyski w wysokości 200 miliardów rocznie, skuteczny lek nie zostanie wynaleziony.
Najbardziej wiarygodną opinię o rynku farmaceutycznym sformułowała Gwen Olsen, która przez 15 lat pracowała jako reprezentant gigantów farmaceutycznych, a w 2007 roku uzyskała nagrodę Human Rights Award za swoją działalność humanitarną. Powiedziała ona: Chcę obalić mit, że przemysł farmaceutyczny ma na celu poprawę zdrowia i leczenie. W rzeczywistości jego celem jest utrzymywanie chorób i zarządzanie objawami. Przemysł ten nie jest zainteresowany leczeniem raka, Alzheimera czy chorób serca, ponieważ gdyby tak było, to działaliby na własną szkodę - utraty biznesu, a to nie ma sensu. (…)
Musimy oprzeć się więc na naszym zdrowym rozsądku i zrozumieć, że przemysł farmaceutyczny zarabia 5-6 razy więcej niż jakakolwiek inna kompania spośród największych Fortune 500 w USA. I nie dadzą łatwo sobie odebrać tego zarobku. Tak naprawdę jesteśmy dla nich tylko „ludzkim towarem” - nasze dzieci, rodzice, dziadkowie to tylko „dojne krowy”, na których żerują reprezentanci firm farmaceutycznych, jakim i ja byłam. Są oni zainteresowani jedynie zdobywaniem rynku, bez uwzględniania konsekwencji, jakie przyniesie to pacjentom. Nie interesuje ich, że sieją dezinformację, że dane z badań klinicznych są ukrywane czy też fałszowane, że skutki uboczne są minimalizowane albo prezentowane w niewłaściwy sposób.
I konkluzja: Pracowałam przez 15 lat w tym biznesie, byłam jedną z najlepszych. Mówię wam, że ten przemysł oszalał.
Sztuczne słodziki mogą powodować m.in.: syndrom przewlekłego zmęczenia, epilepsję, chorobę Parkinsona, Alzheimera i depresje.
W 1965 roku chemik pracujący nad nowym lekiem na wrzody żołądka, przypadkiem odkrył sztuczny słodzik - aspartam (E951), substancję 200 razy słodszą od cukru. Trafił on na rynek dopiero po 16 latach. Najpierw był sztucznym słodzikiem, substytutem cukru, później pojawił się w napojach i środkach dietetycznych.
W 1983 roku ujawniono, że aspartam zwiększa łaknienie na węglowodany, co powoduje zwiększenie masy ciała. W 1991 r. zarejestrowano 167 jego niepożądanych działań, a w 1994 udokumentowano 88 toksycznych symptomów. Były to między innymi defekty noworodków, syndrom przewlekłego zmęczenia, epilepsja, Parkinson, Alzheimer, depresje…
Obecnie głównym dodatkiem polepszającym smak i zapach większości potraw, włączając w to produkty dla niemowląt, jest glutaminian sodu (E621, MSG). Odkryto go w 1908 roku ale dopiero badania z 1950 roku ujawniły, że już jedna dawka glutaminianu powoduje u badanych szczurów uszkodzenia neuronów w wewnętrznej warstwie siatkówki, uszkodzenia podwzgórza oraz zaburzeń układu dokrewnego. Ponadto, tak jak sztuczny słodzik, powoduje wzrost masy ciała, co kończy się chorobliwą otyłością.
Zarówno aspartam jak i glutaminian sodu to dodatki spożywcze. Nie muszą więc być tak dokładnie przebadane jak leki. Są obecne w dietetycznych napojach, gumach do żucia, mrożonkach, przyprawach i zupach w proszku. Nieświadomi klienci spożywają je każdego dnia.
Dr Russel Blaylock uważa, że dodatki spożywcze, takie jak aspartam, MSG, cysteina, kwas asparaginowy należą do substancji zwanych ekscytotoksynami. Są to toksyny stymulujące neurony aż do śmierci, powodujące różnorakie uszkodzenia mózgu. Wszyscy powinniśmy wystrzegać się tych substancji, zwłaszcza jeśli cierpimy na schorzenia neurologiczne lub nadwagę.
W przypadku MSG (glutaminian sodu) wystrzegaj się różnych polepszaczy smaku, symbolu E621, hydrolizowanych białek roślinnych. Wybieraj producentów, którzy informują, że ich produkty są wolne od MSG. W celu zmniejszenia wchłaniania MSG możesz używać izoleucyny i lizyny, natomiast kurkumina, sylimaryna i ginkgo biloba blokują jego działanie.
W przypadku aspartamu wystrzegaj się dietetycznych środków spożywczych i symbolu E951. Zwróć również uwagę na napisy ostrzegające, że dany produkt jest źródłem fenyloalaniny (składnik aspartamu) i nie może być spożywany przez chorych na fenyloketonurię.
Coraz częściej zdarza się, że pragniemy dobrze się odżywiać, dbamy o zróżnicowaną dietę. Mimo to nie dostarczamy swojemu organizmowi wszystkich niezbędnych składników.
Dzieje się tak, ponieważ produkty, jakie spożywamy, mają coraz mniejszą wartość odżywczą. Mąka pszenna, biały cukier, biały ryż, żywność puszkowana to wyłącznie puste kalorie bez witamin, soli mineralnych, enzymów i tłuszczów roślinnych.
Dodatkowo zły wpływ na naszą żywność ma jałowość gleby. Obecnie szacuje się, że jałowych jest: 85% obszarów rolnych Ameryki Północnej, 76% Ameryki Południowej i Azji, 74% Afryki i 72% Europy. Jałowa gleba rodzi słabe i chore rośliny. W przypadku niektórych warzyw spadek zawartości w nich, np. witaminy C wynosi prawie 90% (!).
Nawożenie gleby niestety nie rozwiązuje tej sytuacji, ponieważ spośród 52 różnych minerałów do gleby wracają zaledwie trzy: azot, potas i fosfor. Konieczne jest więc stosowanie suplementów witamin i minerałów.
Wszystkie choroby przewlekłe, choroby skóry, alergie, zespół przewlekłego zmęczenia mogą mieć wspólną przyczynę. Są to zakażenia pasożytnicze niekiedy zwane helmintozami. Szacuje się, iż obecnie 95% dorosłych jest zakażonych nawet pięcioma pasożytami, a w przypadku właścicieli zwierząt nosicielstwo wynosi 99,9%! Następne pokolenia po zakażonych rodzicach żyje o 10-15 lat krócej, a zachwianie psychiki może występować aż do trzeciego pokolenia.
Skuteczność dostępnych obecnie metod diagnostycznych mających na celu wykrywanie zakażeń pasożytniczych jest zachwiana. Analiza kału wykazuje zaledwie 12%-20% efektywności. Badania serologiczne, czyli wykrywanie specyficznych antygenów ujawnia 55-60% zakażeń, głównie już w zaawansowanych stadiach.
Najbardziej wiarygodną metodą wykrywania pasożytów we wszystkich stadiach rozwoju jest badanie rezonansowe za pomocą Vega testu, który w ciągu godziny lokalizuje pasożyty, grzyby, pleśnie i metale ciężkie. Przez długie lata mogą one nie powodować żadnych objawów, a jeśli się one zdarzają, są to: bóle głowy, anemia, alergia, utrata apetytu, spadek wagi, zgrzytanie zębami w nocy, zespół przewlekłego zmęczenia, impotencja, torbiele macicy, bolesne miesiączkowanie itd.
Przewlekłe uszkodzenie wątroby wynikające ze spożywania alkoholu, leków i żywności wysoko przetworzonej również może powodować alergię. Niewydolność wątroby jest źródłem wzrostu stężenia toksyn we krwi, które w normalnych warunkach były przez nią eliminowane. W tej sytuacji organizm stara się zasygnalizować obecność patogenu za pomocą reakcji alergicznej w celu ograniczenia kontaktu z alergenem. Gdy fizjologiczne drogi wydalania są niewystarczająco sprawne, alergen może zostać wydalony przez skórę, powodując różnego rodzaju wypryski i liszaje. Najbardziej popularnym testem wątroby jest badanie specyficznych enzymów wątrobowych (ASPAT, ALAT) oraz bilirubiny.
Włoski wymiar sprawiedliwości przeprowadził operację pod kryptonimem Czyści lekarze. Przed sądem staną lekarze biorący łapówki od jednego z największych na świecie koncernów farmaceutycznych oraz inne osoby zamieszane w ten proceder. |
Próchnica jest spowodowana brakiem równowagi w organizmie i niedoborem składników odżywczych wynikających ze spożywania nadmiernie przetworzonej żywności.
Wszyscy wiemy, że stan zębów i dziąseł stanowi odbicie zdrowia całego organizmu. Ale czy wiemy, że próchnica spowodowana jest brakiem równowagi i niedoborem składników odżywczych wynikających ze spożywania nadmiernie przetworzonej żywności?
Gdy w 1936 r. dr Weston Price prowadził systematyczne badania dotyczące próchnicy, zauważył, że rdzenni Aborygeni nie mieli żadnych problemów dentystycznych. Jednak po przejściu na typową dietę współczesnego człowieka, 70% z nich zaczęło cierpieć na próchnicę.
Dr Price wyszczególnił wówczas trzy klasy związków, których brakuje nam we współczesnej diecie:
Witaminy rozpuszczalne w tłuszczach typu A i D (brakuje ich w chudym mleku, a np. Aborygeni spożywają 10 razy więcej witaminy A niż przeciętny Amerykanin).
Sole mineralne (zwiększone zapotrzebowanie na nie pojawia się przy spożyciu leków, kawy, narkotyków).
Enzymy, czyli katalizatory reakcji chemicznych ułatwiające trawienie pokarmów (zostają zniszczone podczas gotowania).
I właśnie tych trzech grup składników brakuje w chudym, pasteryzowanym mleku. Podczas procesu pasteryzacji (ogrzaniu mleka do temperatury 100 °C w ciągu jednej minuty lub do 85 °C w czasie 30 minut) giną wszystkie enzymy i większość witamin, a jony wapnia organicznego przechodzą w nieprzyswajalną nieorganiczną postać. Chude mleko jest całkowicie pozbawione witamin rozpuszczalnych w tłuszczach, a to właśnie dwuprocentowy dodatek tłuszczu jest warunkiem niezbędnym do wchłaniania wapnia w jelicie cienkim.
Dobrą alternatywą może być mleko kozie, lub mleko niskolaktozowe o minimum dwuprocentowej zawartości tłuszczu. Wiele osób zapomina także, iż do wchłaniania wapnia potrzebna jest obecność magnezu. Jego niedobór powoduje zaburzenie 300 reakcji enzymatycznych oraz procesów wytwarzania energii.
Dzięki medytacji, diecie i wysiłkowi fizycznemu można odwrócić bieg choroby.
Na choroby zapadamy częściej, gdy jesteśmy pod wpływem negatywnych emocji. Wydaje się to nieprawdopodobne, a jednak taka jest prawda potwierdzona badaniami naukowymi.
W 1998 roku dr Simons ujawnił zaskakujące wyniki swoich badań. Okazało się, że wylew krwi do mózgu częściej powodowała depresja niż cholesterol. Od lat psychiatrzy uważają, że wiele chorób układu immunologicznego może najpierw manifestować się objawami psychicznymi. Jest to związane z zaburzeniami snu, ruchu, procesów myślowych oraz pamięci. Dzięki medytacji, diecie i wysiłkowi fizycznemu można odwrócić bieg choroby niedokrwiennej mięśnia sercowego. Udowodnił to Dean Ornish.
Kolejnym przykładem na to, że pozytywne myślenie pomaga, jest grupa pacjentów z zaawansowaną chorobą nowotworową, którzy korzystali z psychoterapii jako metody uzupełniającej standardowe leczenie i żyli dwa razy dłużej w porównaniu z pacjentami leczonymi tylko konwencjonalnymi sposobami.
Obecnie głównym czynnikiem napędzającym stres są nasze emocje, a raczej sposób, w jaki interpretujemy fizjologicznie neutralne zdarzenia. Zmiana myśli i przekonań na zdrowsze zmienia emocje, a, co za tym idzie, poprawie jakość życia. Równie ważne jest uwolnienie się od długotrwale skrywanych negatywnych emocji, takich jak żal, gniew, nienawiść. Pozwala to na zrzucenie niepotrzebnego balastu emocjonalnego i przyśpiesza powrót do zdrowia.
Współczesna medycyna stworzyła mit, że pogorszenie zdrowia jest czymś niepożądanym i szkodliwym. Lepiej byłoby, gdybyśmy patrzyli na to, jak na lekcję, informację zwrotną mówiącą, że nasze postępowanie nie jest zgodne z Naturą i wyrządza organizmowi szkodę.
Społeczeństwo jest uzależnione od rozwoju współczesnej medycyny. Ideałem byłyby szpitale wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt, zaopatrzone w najbardziej skuteczne leki i obsługiwane przez doskonale wyszkolony oraz opłacony personel.
Nie sugeruję wyrzucenie wszystkich leków i zaprzestania korzystania z opieki lekarskiej. Zwracam jedynie uwagę na skutki uboczne, którymi charakteryzują się wszystkie medykamenty. Pragnę uzmysłowić, że oszustwa, takie jak zatajanie skutków ubocznych i fałszowanie badań medycznych, jest codziennością.
Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości lekarze, farmaceuci, psycholodzy i dietetycy będą skutecznie współpracować, by zapobiegać chorobom, a nie tylko je leczyć. Należy także uświadomić ludzi, że jesteśmy w stanie sami sobie pomóc w każdej sytuacji. Nawet, jeśli mówimy o tak poważnej sprawie, jak nasze zdrowie.
Najważniejsza okazuje się praca zarówno z ciałem, jak i umysłem. Daje to największe szanse wyzdrowienia - bez zażywania garści zbędnych tabletek i wyniszczających ciało kuracji.
Przy opracowaniu tego materiału korzystałem z następujących źródeł:
Randall Fitzgerald The hundred-year lie
John Virapen Side effect: death
Lynne McTaggart What doctors don`t tell you
H.J. Roberts Aspartam (is this safe)
R. Blaylock Excitotoxins - the taste that kills
M. Wirg Program Simontona
Źródło fot.: www.coachingzdrowia.pl
Piotr Orliński
Z archiwum Nieznanego Świata - Nr 10/2013
Opublikowano za:
Post Views: 13 247
W kategorii: Edukacja, kultura, sztuka, Redakcja, Społeczeństwo i ekosystem, Świat i cywilizacje Oznaczony jako: korporacje farmaceutyczne, leki, mity medyczne 3 Comments
Comments
nanna says:
Bardzo ciekawie napisane, choć w manierze „zachodniego naukowca”.
Od razu, na wstępie, zaznaczę, że problemem nie są tu leki, firmy farmaceutyczne itp. ale fakt, że produkcją tych medycznych specjałów zajmują się osoby prywatne, czerpiące z tego zyski, a więc i żądne władzy, bo coś z tymi wielkimi pieniędzmi zrobić przecież trzeba.
Dlatego u nas, w czasach Polski Ludowej, gdy cała farmacja - łącznie z uniwersyteckim kształceniem w tej dziedzinie - była w gestii państwa, naturalną sprawą i oczywistością było, iż lekarstwa miały za zadanie leczyć choroby i to robiły.
Był to podstawowy powód, dlaczego po „transformacji” natychmiast znikły z aptek, a nasze, polskie firmy farmaceutyczne zostały przez zachodnie korporacje zniszczone bezpowrotnie. Polacy byli już przez dłuższy czas opracowywani pod tym kątem, że „zachodnie leki są lepsze niż nasze”, polskie, socjalistyczne i niejeden wydzierał się na władzę ludową, że nie ma dostępu do zachodnich cudów medycznych.
Od zawsze wiadomo, że człowiek to mniej lub bardziej uporządkowana Tablica Mendelejewa. Rzecz jasna ożywiona Tchnieniem Boga, czyli posiadająca energię początkową umożliwiającą procesy biochemiczne i tym samym podział komórek.
Piszę to z perspektywy wsi, jako prosta, wiejska kobieta i nie mam żadnych ambicji naukowych.
Więc tak samo, jak istnieje różnica w składzie chemicznym między selerem a porem, tak samo istnieje różnica między „murzynem” i „białym” czy „czerwonym”.
Rodzimy się z rodziców posiadających unikalny komplet pierwiastków chemicznych mogących być określonymi jako „geny” czy jakoś tak, i my przejmując taki ujednolicony garnitur podwójnych właściwości jesteśmy tym samym całkowicie odrębnym organizmem i choć podobnym, to jednak nie identycznym.
Tu wypada powiedzieć, że człowiek może zbadać tylko to, co może on sobie wyobrazić. Coś, czego człowiek sobie wyobrazić nie może, tego człowiek po prostu nie widzi, a gdy już nawet to zobaczy, to musi to zignorować jako nieistniejące, ponieważ ów człowiek nie dysponuje odpowiednim algorytmem mogącym dokonać właściwej analizy danego zjawiska/odkrycia itp.
Można posłużyć się tu fenomenem dźwięku. Ludzkie uszy słyszą tylko niektóre zakresy dźwięków, choć Kosmos wcale nie jest „niemy” a przeciwnie! Są tam całe orkiestry symfoniczne acz niedostępne dla ludzkiego ucha. To znaczy, nie ucha konkretnie, ponieważ jeżeli te dźwięki w Kosmosie są, to one wchodzą też w nasze, ludzkie uszy, ale nasze mózgi - którymi tak naprawdę słyszymy (każdy wchodzący do ucha dźwięk przerabiany jest na impulsy elektryczne w naszych mózgach i odpowiednio dekodowany według posiadanych już algorytmów; ktoś, kto jest „muzycznie wykształcony” odbiera dźwięki bardziej świadomie mogąc je nawet nazwać według ludzkich schematów i wie on, czy to „półtony” czy całe dźwięki podstawowe, przyswojone podczas nauki w szkole muzycznej; istnieją wszakże skale nie tylko ośmiotonowe, jak to u nas powszechne, ale też są takie pięciodźwiękowe - jakich używają np. w Monoglii, albo jeszcze inne jak te w Indiach - nie odpowiadające wartościami dźwięków naszym gamom.)
Czyli badanie jakiegoś zjawiska czy wpływu jakichś substancji na cokolwiek jest praktycznie sprawą umowną. I biorąc pod uwagę, że każdy człowiek to unikat - bo nawet umieszczenie serca czy wątroby w danym ludzkim organizmie jest tylko pi-razy-oko, a nie w stu procentach takie samo - jest wielką naiwnością wierzyć, że może być jedna substancja jednakowo skuteczna dla wszystkich.
Oczywiście, wykluczając trucizny, ale właściwie to nawet i nie. Ta sama dawka jednego powali od razu, a drugiemu przeczyści co najwyżej jelita i tyle.
Nie ma więc żadnej możliwości, by jakiś „lekarz” znał nasze ciało lepiej niż my sami, bo to całkowicie wykluczone. W tej sytuacji musi być zrozumiałe, że „lekarz” wykonuje pewną symulację we własnym mózgu, uruchamia wgrane w czasie „studiów medycznych” algorytmy i jego mózg wypluwa mu jakieś rozwiązanie problemu. Ale przecież niekoniecznie dotyczące choroby pacjenta, a raczej będące wynikiem przyswojonej „wiedzy” „lekarza”.
Więc tak naprawdę to cud, że ludzie mimo „postępu medycyny” do tej pory jakoś przeżyli.
Widać organizm ludzki to system samo naprawiający się niczym perpetuum mobile i dopiero jakieś wyjątkowo niekorzystne współgranie toksycznych czynników wyrządza szkody „nie do naprawienia”. Ale sama na własne oczy widziałam zdjęcie człowieka, któremu bandyta odstrzelił połowę mózgu! - mam nadzieję, że nie był to fotomontaż - i ten człowiek nie tylko przeżył, ale żyje i posiadana przez niego półkula mózgowa przejęła funkcje tej „odstrzelonej” i człowiek ten nie jest nawet sparaliżowany i mówi normalnie. Rzecz jasna tu odezwać by się mogły osobniki ciężko wątpiące, bo według nich to niemożliwe. No więc właśnie! Takie osobniki to potencjalni pacjenci klinik rakowych, oczekujący na „dawców organów”.
Każdy z nas jest dokładnie tym/kim, czym sobie sam wyobraża, że jest.
Ktoś, kto trafi w środowisko przyjazne, nie tylko integrujące ale i wspierające, będzie miał o sobie inne zdanie niż ktoś, kto wrodzi się w „patologie” i dostanie pod „fachową opiekę” różnych służb.
Ale nie jest to żadna ślepa uliczka, ponieważ wystarczy dopuścić do własnej świadomości różne wyjścia z sytuacji i je wypróbować. Wymaga to co prawda odrobinę pracy nad sobą, ale tu jest jak wszędzie: „coś za coś” i „z niczego może być tylko nic”.
Czyli niekoniecznie trzeba się nazywać Kowalski, by być kowalem swego losu. Przynajmniej w tej dostępnej części.
Wracając to tej Tablicy Mendelejewa, to przecież jasne, że tylko jedzenie może człowieka uzdrowić, ponieważ jedzenie czyni człowieka chorym.
Jeżeli różnicę między selerem i porem stanowi zawartość w nich np. siarki, to wystarczy rozumieć swój organizm, który „mówi” czy chce tej siarki więcej czy nie. A mówi on w sposób taki, że człowiek ma na coś „ochotę” a na co innego jej nie ma.
Faktem jest, że zmasowany atak na kubki smakowe przy pomocy przejaskrawionych bodźców smakowych jest dla człowieka zgubny, ponieważ główne laboratorium znajdujące się na języku wysyła do mózgu splątane wiązki sygnałów, z którymi mózg nie może sobie poradzić - jak w przypadku glutaminianu czy sacharyny.
Ilość naturalnego glutaminianu - a taki jest zawarty prawie we wszystkim, co może - także po obróbce termicznej - smakować „jak mięso”, jest dostosowana do „mocy przerobowych” zarówno składu chemicznego śliny wydzielanej na tę okoliczność jaki i składu chemicznego soków żołądkowych. W sytuacji, gdy „mięsa” jest mało a „smaku mięsa” jest dużo, cały system regulacyjny od mózgu biorąc na jelicie grubym kończąc jest zakłócony.
W przypadku sacharyny (bo aspartam to przecież to samo, choć niby co innego) mamy do czynienia z substancją dekodowaną przez język jako „duża ilość cukru”, a więc wszystko w organizmie człowieka nastawia się na zagospodarowanie takiej ilości energii. Tymczasem po spożyciu sacharyny energii jest dużo mniej niż po spożyciu cukru i organizm na szybko musi coś z tym zrobić. Większość komórek ciała postawiona jest w stan alarmu, uruchomione spalanie zapasów musi być natychmiast wstrzymane, bo nie będzie dostarczona żadna ilość nowej energii, a przeciwnie. I potem taki durnowaty „naukowiec” udaje, że nie wiedział, iż po sacharynie będą drgawki, a nawet utrata świadomości. Jaki naukowiec taka jego wiedza.
Normalny człowiek jest w stanie sobie to bez trudu wyobrazić.
Nie da więc nic wieszanie psów na koncernach farmaceutycznych, bo to droga do nikąd.
Od dawna już wiadomo, że pożytecznych dla człowieka „substancji leczniczych” jest około 500 i sztuczne dodawanie do nich „nowo odkrytych” to zwykłe oszustwo.
Tych 500 substancji każdy lekarz jest w stanie nauczyć się samodzielnie na pamięć i w czasie „praktyki lekarskiej” odkryć powiązania między nimi takie, które stymulują ciało człowieka do samonaprawy.
„Leczenie raka” nigdy nie było jakimś leczeniem, ponieważ każdy średnio rozgarnięty człowiek wie, że osłabionego chorobą ciała nie powinno osłabiać się dodatkowo, a przecież „leki na raka” w postaci chemio”terapii” czy napromieniowywania całego człowieka takiego chorego dodatkowo osłabiają. Więc te 5% „uleczalności raka” w wyniku stosowania „medycyny uniwersyteckiej” to istny cud, bo nie powinien tego przeżyć przecież nikt!
Wszelkie choroby to wyłącznie próby organizmu by stworzyć stan równowagi, właściwy dla danego człowieka. I każdy z nas ten stan równowagi ma inny, z racji osobniczych właściwości otrzymanych od rodziców i ze środowiska, w jakim się dany człowiek urodził.
Jedzenie „nowoczesnych potraw” w postaci mięska kurzego owiniętego w boczek wieprzowy peklowany i wędzony, a nafaszerowanego serkiem pleśniowym z mleka krowiego zaprawionego podpuszczką i usmażonego na oleju z oliwek to prosta recepta na przewlekłe choroby wszelkiego typu. Ludzki żołądek to nie śmietnik i nie jest obojętne, co się do niego wrzuca.
Dlaczego?
Otóż, do strawienia każdego z tych substancji konieczne są inne enzymy, a skład soków żołądkowych nie może być przypadkowy.
Tak więc to kurze mięsko niejako solo, podsmażone na czymś tam, byłoby przez receptory smaku znajdujące się na języku, łatwo rozpoznane i mózg mógłby łatwiej „pokierować” procesem trawienia dysponując wydzielanie właściwych subsancji.
Niemożliwe jest jakiekolwiek strawienie przypadkowego zlepka różnych białek i tłuszczów, bo wówczas musi być ustalona jakaś kolejność trawienia, czyli jedno żołądek rozkłada ale inne substancje w żołądku zalegają czekając niejako na swoją kolej i to jest problem.
Jeść więc należy potrawy proste, regionalne, do których już jesteśmy przyzwyczajeni, bo akurat te nasz system trawienny zna i potrafi je wykorzystać właściwie.
Nasz tradycyjny schabowy z kością (bo mięsko przy kości smakuje najlepiej, ciekawe, co?) z ziemniakami i surówką to danie sprawdzone i niejednego uratowało przed epidemią grypy dostarczając kompletu substancji potrzebnych do produkcji antyciał.
Skąd wiem, że schabowy taki „dobry”? no bo Polacy spożywając go masowo w latach powojennych jako danie standardowe byli społeczeństwem zdrowym, mającym zdolność do rozmnażania się, a ludzie u nas byli życzliwi, czyli zadowoleni. Czegóż więcej trzeba?
Człowiek co prawda nie pies i własnych witamin tyle nie naprodukuje, ale jak się okazuje, to człowiek tych witamin potrzebuje bardzo, bardzo niewiele. Polak na pewno nie potrzebuje witamin, które zawiera banan czy pomarańcza, ponieważ organizmy Polaków przystosowane są do jedzenia, jakie rodzi nasza ziemia. To, że Polacy nie umierają po spożyciu bananów i pomarańczy nie znaczy, że są one dla Polaków korzystne, bo może być przecież i tak, że mimo iż Polacy je spożywają to jakoś są w stanie sobie z tym poradzić. Tu wystarczy tylko posłużyć się elementarną logiką.
„Dieta bogata w witaminy” w naszym klimacie to oszustwo, powodujące wiele szkód. Także szkód ekologicznych, spowodowanych zmuszaniem Matki Ziemi ubranej w tunele foliowe do rodzenia roślin, jakie normalnie u nas by nie rosły. Wymaga to „nakładów finansowych” i innych gwałtów na Naturze, by zaspokoić bzdurne wymysły chorych, ludzkich mózgów. Tym sposobem ludzie u nas pracują dużo i pół darmo - wszak muszą być zyski, co? - po, żeby mieć to, czego wcale nie potrzebują i co najgorsze, co wcale ich zdrowiu nie służy.
Czytałam, że gdyby jeść tylko i wyłącznie same kartofle, ale takie wyrosłe na zwykłym gnoju i zdrowej ziemi, nawet rok, to człowiek nie miałby żadnych objawów jakiejś awitaminozy. Ciekawe, co?
Co do pasożytów, to są one - na mój rozum - wynikiem tego, że ludzie wrzucają w siebie byle co jak do śmietnika. „Pasożyt też człowiek” rzec by się chciało i nie w każdym środowisku taki pasożyt przetrwa. Musi on mieć do życia to, czego potrzebuje, w przeciwnym razie zwyczajnie zdechnie i go nie będzie.
Z tego, co wiem, w pozbywaniu się pasożytów pomocna bywa dieta „jednostronna”, czyli np. tydzień jeść tylko marchew gotowaną z tłuszczem - najlepiej masłem, Albo tydzień tylko gotowaną pietruszkę (korzeń), albo co tam komu do głowy przyjdzie, że dla niego mogło by być dobre: pokrzywę, kapustę świeżą, no coś, co ma „mało kalorii” i „dużo błonnika”. Po takiej diecie zakres przyjmowanych substancji stopniowo poszerzać aż do stopnia optymalnego.
Dla tych, co ich zgaga męczy i nie jest to ich własna żona, pomocna może być rada, by w stanach choroby spróbowali zneutralizować kwasowość żołądka zwykłym mlekiem w proszku - łyżkę tego czy ileś tam, według uznania, zmieszać z jakąś ilością wody - też według uznania, bo należy zwyczajnie wypróbować, co będzie najlepsze, a zatruć to się przecież nikt mlekiem w proszku nie zatruje, czyż nie?
Obecnie wszystkie tzw. kolorowe czasopisma zawierają głównie „przepisy kulinarne” i nie jest to przypadek. Ludzie się na takie zdjęcia napatrzą, a potem gotują te śmiertelne dla nich żarła i biorą „leki na trawienie”, co nikogo myślącego normalnie dziwić nie powinno. Można wszak ludzi dziesiątkować w ładny sposób, estetycznie i skutecznie, a co najważniejsze! Ludzie dobrowolnie dziesiątkują się sami bo wystarczy niewielki impuls wzrokowy i sprawa załatwiona.
Zróżnicowane jedzenie nie znaczy, żeby wpychać w siebie wszystko na raz.
Zróżnicowane jedzenie oznacza, że co innego zjeść należy na śniadanie, co innego na kolejne posiłki, oraz co innego w każdy dzień tygodnia, a to wszystko zgodnie z porami roku i naszym klimatem.
”oni” nas oszukali, bo daliśmy się oszukać, bo byliśmy głupi.
Nie musimy być głupi w dalszym ciągu, możemy sami na sobie sprawdzić, co jest dla nas dobre i nie jesteśmy wcale zależni od różnych malowanych „fachowców”.
Klub Inteligencji Polskiej says:
Pani Nano
Super komentarz !!!
nanna says:
Szanowna Redakcjo KIP,
pięknie dziękuję za przyjazne słowa.
mjacek2013 says:
Your comment is awaiting moderation.
Pewien list:
Od: „jacek”
Do: alicjakraspsychiatra@gmail.com;
List - 2
Pani Alicjo !
Jak by powiedział pewien człowiek `nie chcem ale muszem' pomęczyć Panią i tych po `fachu' `specjalistów', którzy rzekomo ratują ludzi, a tak naprawdę ludzi torturują psychotropami odbierając zdrowie, a często i życie - niszcząc ludziom ochronną aurę i organizm - tym sposobem służąc wytrwale koncernom farmaceutycznym zarabiającym krocie na ludzkim cierpieniu - i przy tej służbie też nabijając sobie bogato kabzę własną - bo zapewne mi Pani nie zaprzeczy, że lekarze - w tym i psychiatrzy - stali się licznie kastą, która służy nie ludziom i nie Bogu ale mamonie. Przykre to - bo tym sposobem coraz liczniejsi lekarze - czyli ci, którzy dla parszywego zysku lub z tchórzostwa - poddają się pod dyktat koncernów farmaceutycznych i niszczą ludzkość - stają się sługami sił Ciemności. Jeśli była Pani łaskawa zaglądnąć do przesłanych przeze mnie materiałów to ma Pani świadomość, że siły Ciemne to zarówno złe duchy, jak i źli Ludzie - oby nie lekarze psychiatrzy ?!!! - jak i niestety źli kosmici Okupanci tej pięknej planety. Otóż co ci okupanci robią ? Ano hodują sobie ludzkość dla swoich celów - w tym celu inicjują wojny i rewolucje, wszelkie formy ucisku, kataklizmy, epidemie i choroby, i wszelkie formy stresów i cierpienia - w tym i te zadawane przez psychiatrów. Zapewniam, że to pasmo cierpień nie jest ani jakąś złą karmą ani tym bardziej wolą Dobrego Boga, które jak głoszą zmanipulowane religie wynikają z zasady przyczyny i skutku lub co gorsza jako `dar' kochającego nas boga - chyba szatana i złego demiurga ?!!! Dużo by mówić o tych duchowych, kosmicznych i ziemskich siłach, które poznałem również `dzięki' Pani od podszewki - siłach, które omal mnie niej unicestwiły - a na pewno zadały mi pasmo takich cierpień z jakich można się ….. . Przetrwałem dzięki opatrzności Bożej i dzięki pomocy jednej potężnej duchowej Istoty Matki Meery Hinduski [k. Frankfurtu nad Menem] - dzięki swojej wytrwałości też. No cóż - po przejściu Otchłani i Piekła - Ciemności oraz poznaniu stanu starego i nowego Nieba - czyli nieskończonej Chwały Boga i Naszej - i po zbadaniu wielu spraw i otrzymaniu wielu natchnień - oraz oberwaniu w kość na 1101 sposobów - wiem już dużo - żeby nie powiedzieć bardzo dużo i o ciemnej i o jasnej stronie mocy.
Zdradzę więc Pani, że sytuacja wokół Ziemi się zaognia - zarówno siły Ciemności stają się coraz bardziej brutalne i zdesperowane jak i siły Światłości [czyli dobre duchy, dobrzy kosmici i dobrzy ludzie coraz bardziej świadomi i budzący się na wiele sposobów] zaczynają walczyć o przetrwanie Ziemi. Stawka jest kosmiczna - los i władanie Ziemią oraz niewola lub wolność. Siły Ciemności nie chcą oddać pałeczki bo zawładnęły tą planetą setki tysięcy lat temu. Są więc gotowe nawet do samozagłady lub zagłady tej ziemskiej cywilizacji doprowadzić. Samozagłada - GMO, szczepionki i leki, transhumanizm [czyli łączenie organizmu człowieka z komputerem i maszyną = totalne zniewolenie np. coraz zacieklejsze bronie psychotroniczne], zanieczyszczenie środowiska, walka o wyczerpujące się zasoby naturalne oraz straszne wyniszczające wojny i rewolucje …. Do tego pchają nas te ciemne siły. Zagłada może też przyjść w wyniku oficjalnej interwencji tych ciemnych sił lub w wyniku naturalnych czynników np. duże ciała niebieskie, czarne dziury, rozbłyski gamma .. i inne.
Jeśli wy lekarze - w tym psychiatrzy - w swej naiwności myślicie, że nieuczciwie zarobiona mamona i zdobyte bogactwo na cudzym cierpieniu lub cudzej śmierci was ochroni przed czymkolwiek to naprawdę jesteście dziećmi we mgle - żeby nie powiedzieć gorzej.
Zdradzę pewną tajemnicę. Siły Ciemności zaczęły zbierać materiał genetyczny - taka baza genów - aby stworzyć idealnych niewolników, hybrydy itd. Ale siły Światłości zaczęły robić to samo - zbierają jednak geny tylko ludzi dobrych i szlachetnych o dużych możliwościach mistycznych - bo źli i podli i tchórze - nie znajdą się w ich bazach genów - w Arce. I gdyby nastąpiła zagłada lub samozagłada siły Światłości odtworzą cywilizację z dobrych genów dobrych ludzi. I zapewniam, że dla złych ludzi ani dla ich dusz nie znajdzie się miejsce na nowej Ziemi - Ziemi szczęśliwej i wolnej od cierpienia. Znajdzie się dla nich miejsce na takiej planecie gdzie istoty będą się uciskać i eksterminować - jak to robią tu - na wiele sposobów. Niech więc Pani i wszelkiej maści specjaliści - w tym bardzo liczni psychiatrzy - baczą po, której stronie stoicie. Bo dalsze stanie po stronie sił Ciemności skończy się źle dla tych co ludzcy przestali być - świadomie czy nieświadomie - przykro mi.
Życzę więc dużo mądrości, a zwłaszcza miłości i współczucia w podejmowaniu wszelkich działań w służeniu dobru ludzi i tej planety. Bo innej samolubnej pseudosłużby nawet sobie nie wyobrażam.
Pozdrawiam z serca.
Jacek - Mieczysław Jacek Skiba, geolog, górnik, mistyk z Burzyna.
PS
Oprócz wyrzeknięcia się manipulacji ze strony koncernów farmaceutycznych proponuję pomoc potrzebującym. Wśród wielu akcji jakie wspieram swoimi skromnymi funduszami wspieram także sieroty w Ugandzie [opiekun Kayima Edward - dostępny na facebooku] oraz sieroty w Pakistanie [opiekun Naqash Javed - dostępny na facebooku] - oni naprawdę cierpią biedę i są bardzo potrzebujący. Niech Pani pomyśli o innych - niech inni specjaliści pomyślą o innych - dobro nie idzie w zapomnienie.
Przesyłam kilka materiałów. Nauka też się przyda.
PS
Demony w ludzkich ciałach kontra inkarnacje z nieba
Eksterminować Polki i Polaków !!! - to cel tych co rządzą dziś Światem i chcących zamiany naszych polskich ziem w Judeopolonię … - stąd wojska amerykańskie się tu pojawiły aby szczuć nas przeciw Rosji - stąd szczepionkowy holokaust - stąd próba zamienienia nas w niewolników za pomocą broni psychotronicznych z powodu których liczni coraz bardziej cierpią - stąd coraz bardzie chore i uciskające nas prawo i wciąż rosnąca inwigilacja i kontrola. Co jeszcze nam zgotują te demony w ludzkich ciałach !? Wszak Polki i Polacy noszą w sobie najmniej skażony potencjał Boski - wszak już prawie 2 miliony Polek i Polaków to inkarnacje z nieba - ze Światłości i Pełni Miłości [na całej Ziemi ok. 200 milionów istot to inkarnacje z nieba] - zrobią więc wszystko aby inkarnowane wolne duchy niebieskie się nie przebudziły !!! A ja, który mam Świadomość Boską Wołam Do Was Dzieci Niebios - Przebudźcie się !!! Przebudźcie !!! Jesteśmy wolni i pełni nieskończonej Chwały - Jesteśmy Jednością, Pokojem i Szczęściem nieskończonym !!! Do nas należy Ziemia - a nie do tych demonów Wojny i zniewolenia !!! Obudźcie się !!! Inkarnacja Archanioła Michała - Jacek.
PS
http://chomikuj.pl/mjacek2013/Dokumenty [tu są aktualne materiały, trzeba się zalogować aby pobrać za darmo], http://www.przeslanie.com - moja strona, http://jacek2016.blog.pl - mój blog, https://plus.google.com/u/0/108181152670139080095 - Google+
1