Klinger Jerzy Nurt slowianski w poczatkach chescijanstwa


KOŚCIÓŁ WSCHODNI

Jerzy Klinger

NURT SŁOWIAŃSKI

W POCZĄTKACH

CHRZEŚCIJAŃSTWA

POLSKIEGO

Do druku przygotował i wprowadzeniem opatrzył

ks. dr Henryk Paprocki

Białystok 1998

© Copyright for the Polish Edition by Halina Klinger, Warszawa 1998

Redaktor serii: Krzysztof Aleksiuk Opracowanie komputerowe: Paweł Krupicz Zdjęcie na okładce: Ikona rosyjska św. św. Cyryl i Metody

Książka została wydana przy pomocy finansowej Światowej Rady Kościołów.

ISBN 83-87281-10-7

Wydawca:

Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce

ul. Liniarskiego 2

15-420 Białystok

tel./fax: (085)742-65-28

Druk: Orthdruk, Białystok

O AUTORZE TEJ KSIĄŻKI

Ks. Jerzy Klinger jest jednym z nielicznych polskich teologów, którym poświęcono szereg artykułów i opracowań, także obcojęzycznych, a Jego prace tłumaczono na języki: francuski, angielski, niemiecki, rosyjski i czeski. Zauważono też, że Jego syntezy teologiczne miały charakter ekumeniczny i zawsze były głęboko zakorzenione w tradycji prawosławnej.

Ks. Jerzy Klinger urodził się 15 kwietnia 1918 roku w Smoleńsku, w rodzinie Witolda Klingera, znanego filologa klasycznego, po I wojnie światowej profesora zwyczajnego Uniwersytetu Poznańskiego. W Poznaniu Jerzy Klinger ukończył gimnazjum i rozpoczął studia na wydziale filozofii, przerwane przez wybuch II wojny światowej. Okres poznański bardzo poważnie zaważył na całym późniejszym życiu i formacji intelektualnej ks. Klingera. W domu ojca spotykał przedsta­wicieli życia kulturalnego międzywojennej Polski. Witold Klinger pozostawał w zażyłych stosunkach z Tadeuszem Zielińskim, Janem Parandowskim, Tadeuszem Sinką, Kazimierzem Kumanieckim, Jarosławem Iwaszkiewiczem. W cerkwi natomiast spotkał jednego ze znakomitych duchownych prawosławnych ks. Aleksandra Bogaczowa i ciągły kontakt z tym duchownym być może zadecydował o powołaniu kapłańskim. W cerkwi spotkał także emigrację rosyjską reprezentowaną przez ludzi wysokiej kultury i wykształcenia. Bardzo wcześnie, już w gimnazjum, zaczął pisać wiersze w języku polskim i rosyjskim, wiersze zawsze głęboko religijne, dotykające istoty problemów wiary. Debiu­tuje jako uczeń gimnazjum i kontynuuje próby poetyckie podczas studiów. W 1939 roku znalazł się w Warszawie, gdzie ukrywał się Witold Klinger, poszukiwany przez okupanta. Wraz z ojcem bierze udział w tajnym nauczaniu, włącza się w życie parafii katedralnej w Warszawie.

5

O AUTORZE TEJ KSIĄŻKI

Metropolita Dionizy wprowadził Jerzego Klingera do seminarium duchownego, które ukończył z wyróżnieniem. Po wojnie znalazł się w Krakowie, gdzie po ukończeniu studiów zostaje asystentem profesora Władysława Heinricha. Zawiera związek małżeński, pochłania go fenomenologia, pisze i publikuje wiersze. W okresie powojennym ugruntowało się w nim umiłowanie teologii. W wyniku zmiany sytuacji na uniwersytecie w okresie kultu jednostki przenosi się w 1949 roku do Koźmina i pracuje w liceum ogólnokształcącym.

Decydujący krok życiowy przypada na rok 1952 - Jerzy Klinger otrzymuje święcenia kapłańskie w katedrze w Białymstoku. Zostaje proboszczem w Kętrzynie i remontuje cerkiew, w której polichromię wykona profesor Jerzy Nowosielski, przyjaciel ks. Klingera. Rozpoczyna też wykłady w Prawosławnym Seminarium Duchownym w Warszawie, od 1956 roku mieszkając już w Warszawie, równocześnie jest proboszczem parafii Warszawa-Wola. W1957 roku rozpoczął pracę w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Drogę życiową ks. Klingera wyznaczają: doktorat w 1962 roku, docentura w 1966 roku, stanowisko prorektora akademii w 1967 roku, członkostwo Komisji „Wiara i Ustrój" Światowej Rady Kościołów oraz udziały w licznych międzynarodowych konfe­rencjach teologicznych. Ks. Jerzy Klinger zmarł 2 lutego 1976 roku w Warszawie i został pochowany na cmentarzu wolskim.

Jednakże ks. Jerzy Klinger był przede wszystkim teologiem, zawsze otwartym na wszelkie prądy umysłowe, które łączył z tradycją prawosławną. Tradycja była dla niego żywym doświadczeniem, umiejętnie łączonym ze współczesnością. W swoim życiu nieustannie stawiał nowe hipotezy w poczuciu intelektualnej i duchowej wolności. Uważał, że nie można być „letnim" w refleksji teologicznej, będącej największym osiągnięciem ludzkiego rozumu jako kontemplacja Boga. Jak większość teologów prawosławnych czerpał natchnienie z liturgii. Przypominają się tu słowa wielkiego teologa rosyjskiego ks. Sergiusza Bułgakowa. „Całą moją teologię «wystałem» przed ołtarzem". Profesor Jerzy Nowosielski zauważył, że w życiu ks. Klingera istotną rolę odgrywało „doświadczenie atanazjańskie" - odwaga samotnego zmagania się z przeciwnościami i wypowiadania własnej opinii.

Zwykle podkreśla się ekumeniczne zaangażowanie ks. Klingera, traktującego ekumenizm jako podstawową sprawę współczesnego chrześcijaństwa i doceniającego inność różnych Kościołów. Ks. Klinger traktował jednak ekumenizm przede wszystkim jako danie prawosławnego

6 ks. dr Henryk Paprocki

świadectwa chrześciajńskiemu światu. Było to równoznaczne z daniem świadectwa prawdzie. W tym też świetle należy rozpatrywać pracę Nurt słowiański w początkach chrześcijaństwa polskiego. Ks. Klinger odwołuje się do tych kart historii Polski, które są ciągle pomijane milczeniem lub jednostronnie interpretowane. Usiłuje rozbić potoczne opinie, traktowane jako udowodnione tezy. Ze szczątków danych, ale w oparciu o odkrycia archeologiczne, układa logiczną wizję początków chrześcijaństwa w Polsce. Ks. Klinger dążył przy tym do wykazania, że wielość różnych wątków w początkowym okresie chrześcijaństwa w Polsce nie jest czymś niewłaściwym, a przeciwnie, wzbogaca chrześcijaństwo. Autorowi nie chodzi tu o przeciwstawienie kolejny raz dwóch nurtów tradycji chrześcijańskiej. Przemilczanie istnienia drugiego nurtu polskiego chrześcijaństwa ma poważne konsekwencje, gdyż zubaża kulturę. Praca napisana pięknym językiem literackim i z dużym zaangażowaniem przybliża nam prawie zapomniane zamierzchłe czasy. Można powiedzieć, że czytając tę pracę czujemy „puls historii".

ks. dr Henryk Paprocki

W dwudziestą drugą rocznicę śmierci ks. Jerzego Klingera 2 lutego 1998 roku

WSTĘP

Temat, który mam zamiar omówić, jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych w całej historiografii polskiej. Jest tak nie tylko ze względu na szczupłość źródeł, którymi rozporządzamy i ich niekiedy wieloznaczność, ale także z uwagi na daleko sięgające konsekwencje, jakie pociąga za sobą przychylenie się na tę czy inną stronę w roz­strzygnięciu spornego problemu.

Nie chodzi tu jedynie o konsekwencje natury czysto teoretycznej. Takie czy inne określenie roli obrządku słowiańskiego w całokształcie dziejów chrześcijaństwa polskiego wchodzi głęboko w pokłady uczu­ciowe polskiej świadomości religijnej, wywołując tam takie czy inne reakcje. Dlatego antyczny postulat konstruowania historii sine ira et studio jest chyba najtrudniejszy do spełnienia w stosunku do tego właśnie problemu. I nie należy tu nikogo oskarżać. Element zadrażnienia został tu wprowadzony jeszcze w czasach zaborów, gdy ideologia słowiano-filska, gloryfikująca działalność świętych Cyryla i Metodego, była wykorzystywana przez oficjalną politykę carską upatrującą w niej dogodną podstawę propagandową dla swoich roszczeń imperialistycz­nych nad całym światem słowiańskim1. W związku z tym, niejako z obowiązku patriotycznego, profesor Aleksander Bruckner wystąpił, pomniejszając znaczenie Braci Sołuńskich2. Był to jednak okres, kiedy

1 Chciałbym na tym miejscu serdecznie podziękować Pani Profesor Zofii Wartołowskiej za cenne wskazówki udzielone mi podczas pisania tego studium, które pozwoliły mi wejść głębiej w zrozumienie tego pasjonującego problemu. Również Profesorowi Oskarowi Bartlowi jestem winien wdzięczność za cenne wskazówki bibliograficzne.

2 Legendy o Cyrylu i Metodym wobec prawdy dziejowej, „Rocznik Towarzystwa Naukowego Poznańskiego", 30 (1903).

8 Wstęp

nowe materiały dotyczące Apostołów Słowian zostały dopiero odkryte3. Na szczęście dla obiektywizmu cyrylo-metodiańskiej historiografii polskiej Karol Potkański w dwa lata po Brucknerze opublikował piękne studium o działalności Apostołów Słowiańskich, w którym w sposób dyskretny, lecz stanowczy, polemizuje z wywodami polskiego slawisty4. Dzieło Potkańskiego pod tytułem Konstantyn i Metodyusz może być uważane za wzór obiektywizmu i głębokiego wyczucia problemów omawianej epoki.

Jak widzimy, na przełomie XIX i XX wieku usiłowano spłycić znaczenie Cyryla i Metodego, naginając je do bieżących potrzeb takiej czy innej ideologii.

3 Odkrycie w końcu XIX wieku w British Museum Kodeksu zawierającego listy papieży, między innymi Jana VIII i Stefana V, dotyczące sprawy Metodego.

4 K. Potkański, Konstantyn i Metodyusz, Kraków 1905.

ROLA CYRYLA I METODEGO W PREHISTORII CHRZEŚCIJAŃSTWA POLSKIEGO

WŁAŚCIWE ZNACZENIE BRACI SOŁUŃSKICH

Upatrywanie w Cyrylu i Metodym prekursorów ideologii słowianofilskiej nie miało, oczywiście, dostatecznych podstaw. Sołuńscy Bracia zapoczątkowali wielki ruch, dając generalny impuls nie tylko w liturgii, ale - przez wynalezienie pisma - całej kulturze słowiańskiej. Z panslawistyczną jednak ideologią XIX wieku, zabarwioną rosyjskim nacjonalizmem, nie mogło to mieć wiele wspólnego5. Z myślicieli rosyjskich najwyżej Włodzimierz Sołowjow, zmarły w 1900 roku, a więc którego twórczość przypada na okres cyrylo-metodiańskiego renesansu, może być rozpatrywany jako kontynuator ideologii cyrylo-meto-diańskiej6.

Oto główne fakty dotyczące życia i działalności Apostołów Słowian. Urodzeni w pierwszej połowie IX wieku w Sołuniu (starożytna Tesalo-nika), otrzymawszy staranne wykształcenie (zwłaszcza Konstantyn) biorą udział w misjach organizowanych przez dwór bizantyjski. Naprzód sam Konstantyn wraz z przyszłym patriarchą Focjuszem, udaje się w roku 855 do Arabów, gdzie prowadzi z wyznawcami islamu dysputę o Trójcy Świętej7. Potem w roku 860 wraz z bratem Metodym udaje się do Chazarów, na skutek przysłanego stamtąd poselstwa z prośbą

5 Na temat sporów słowianofilów rosyjskich z okcydentalistami por. A. Walicki, W kręgu konserwatywnej utopii, Warszawa 1964, passim.

6 Por. mój artukuł Dwie postacie prekursorów prawosławnej odnowy, w: O istocie prawosławia, Warszawa 1983, s. 270-302, a zwłaszcza s. 275 i ns.

7 Por. F. Dvornik, Les Slaves, Byzance et Ronie au IX~e siecle, Paris 1926, s. 134.

10 Właściwe znaczenie Braci Sołuńskich

o misjonarzy8. Na Krymie odnajdują relikwie św. Klemensa, które później zabierają ze sobą do Rzymu9. Ledwo Bracia ukończyli swą misję wśród Chazarów, kiedy znów zostali wydelegowani przez patriarchę Focjusza i dwór bizantyjski na prośbę księcia Rościsława na Morawy, dokąd przybyli w 863 roku. Do tej misji przygotowywali się dokonując przekładu Ewangelii na niedziele i święta, który później uzupełnili tłumaczeniem Dziejów i Listów Apostolskich, a także Parimiejnika10 i ksiąg liturgicznych. Misja ich od razu zyskuje powodzenie. Lecz wzbudza nienawiść wśród misjonarzy niemieckich. Przeciwnicy wyznają zasadę, że tylko w trzech językach: hebrajskim, greckim i łacińskim można godnie chwalić Boga, co Konstantyn nazywa „trójjęzyczną herezją Piłata", ponieważ w tych językach Piłat umieścił napis na krzyżu Chrystusa. W tej sprawie Konstantyn i Metody prowadzą dysputę na synodzie w Wenecji, po czym udają się do Rzymu, gdzie papież Hadrian II uroczyście zaakceptował liturgię słowiańską (867-868). Konstantyn wstępuje do klasztoru w Rzymie przybrawszy imię zakonne Cyryl i wkrótce potem umiera (869), a Metody zostaje wyświęcony na kapłana i potem na biskupa dla całej Słowiańszczyzny z tytułem metropolity wskrzeszonej metropolii sirmińskiej. Zaledwie jednak wrócił do swej diecezji, gdy wiosną 870 roku popierający go książę Rościsław został strącony przez swego synowca Świętopełka, który z kolei popadł pod wpływy niemieckie. Wówczas, w jesieni 870 roku, Metody jest zmuszony stawić się na synod w Regensburgu, w wyniku którego został uwięziony i trzymany przez dwa i pół roku w więzieniu przez biskupów niemieckich, mimo wielokrotnych, lecz bezskutecznych, interwencji papieskich. Dopiero następcy Hadriana II, Janowi VIII, udaje się Metodego uwolnić i przywrócić go jego diecezji, ale z kolei Jan VIII, widocznie pod

8 Żywot Cyryla, VIII. Lemanskij uważa, że misja ta była skierowana raczej do Słowian żyjących w państwie Chazarów (Żytijesv. Kirilla, „Żurnal Ministerstva Narodnogo Prosyeśćenija", 70 (1903) i 71 (1904)), z czym nie zgadza się Dvornik (dz. cyt., s. 137), chociaż przyznaje, że na dworze chazarskim byli liczni Słowianie (tamże, s. 139). Możliwie, że właśnie znajomość alfabetu chazarskiego przez licznych Słowian wpłynęła na wprowadzenie elementów hebrajskich do stworzonej przez Konstantego „głagolicy".

9 Opisuje to specjalne źródło: Żywot i translacja św. Klemensa papieża, zwane w odróżnieniu od ,Legendy Pannońskiej" - Żywotu św. Cyryla (Vita Cyr.) -

- „Legendą rzymską" lub „italską".

10 Wybór czytań kościelnych ze Starego Testamentu, od paroimia -

- „przypowieść".

11

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

naciskiem niemieckim, zabrania odprawiania liturgii w języku słowiańskim, czego Metody jednak usłuchać nie chce. Ponieważ spory

0 to trwają, w roku 880 Metody, ulegając księciu Świętopełkowi, udaje się do Rzymu, gdzie Jan VIII znowu uznaje mszę słowiańską i pełną ortodoksję Metodego, ale na prośbę Świętopełka dodaje mu do pomocy biskupa Wichinga - Niemca, który systematycznie będzie zwalczał Metodego i jego dzieło. Ponieważ Metody w konsekwencji jest zmuszony ekskomunikować Wichinga, powstała stąd niesłuszna fama, że Metody ekskomunikował cały Kościół zachodni11. Metody istotnie pod koniec życia znów zbliżył się do Konstantynopola, dokąd udał się ze swoimi uczniami. Umarł po powrocie na Morawy na Wielkanoc 885 roku, a po jego śmierci za sprawą Wichinga zostało jego dzieło odrzucone przez Rzym i potępione przez Stefana V.

PRZYNALEŻNOŚĆ KOŚCIELNA ŚW. ŚW CYRYLA

1 METODEGO. APOSTOŁOWIE SŁOWIAN WOBEC ROZŁAMU KOŚCIOŁÓW

Czasy Cyryla i Metodego to okres zaczynającego się rozłamu Kościołów, czasy papieża Mikołaja i Focjusza. Jak wobec tego należy widzieć rolę Cyryla i Metodego wobec współczesnych im prądów teologicznych? Innymi słowy, po czyjej stronie były sympatie Sołuńskich Braci w rozłamie, który już wtedy zarysował się na horyzoncie chrześcijaństwa? Jest to pytanie delikatne i trudne wobec dużej ilości czynników, które należy uwzględnić, jeśli odpowiedź nie ma wypaść stronniczo i w oderwaniu od podłoża epoki.

Konstantyn i Metody byli Grekami i jako Grecy otrzymali w Kościele wschodnim swoją formację teologiczną. Niemniej, gdy w swoim dziele zleconym im przez Kościół napotykali opór ze strony duchowieństwa niemieckiego, działającego już przed nimi na Morawach, udali się do Rzymu. Co mogło skłonić ich do tego kroku? Widocznie sądzili, że duchowieństwo niemieckie, które nie musiało się liczyć z Bizancjum, musi się jednak liczyć z Rzymem wysuwanym jako centrum Kościoła zachodniego. Wiemy, że Bracia Sołuńscy w tym rachunku się przeliczyli i że Rzym w decydującym momencie nie mógł,

11 K. Potkański, dz cyt., s. 118-119, nota 1. 12

Przynależność kościelna św. św. Cyryla i Metodego...

a potem i nie chciał, udzielić Metodemu dostatecznej pomocy12. W samym jednak ówczesnym zwróceniu się do Rzymu Apostołów Słowian i to w momencie konfliktu z Focjuszem nie było jeszcze nic „nieortodoksyjnego". Dvornik dowodził, że Bracia w drodze do Rzymu nie wiedzieli jeszcze o ekskomunikach wymienionych między papieżem Mikołajem i patriarchą Focjuszem13, samo zaś zwrócenie się do papieża nie decydowało jeszcze wówczas o zerwaniu z ortodoksją grecką. Od czasu bowiem walki z obrazoburstwem działało na terenie Bizancjum stronnictwo studytów mające prorzymską orientację, z którym związany był patriarcha Ignacy14. W głównym zaś sporze, który miał niebawem Wschód i Zachód rozdzielić, w sporze o Filioąue Rzym stał po stronie Wschodu nie przyjmując jeszcze dodatku do Credo i święci Cyryl i Metody mogli recytować Symbol Nicejski bez tego dodatku i być uważani za prawowiernych w Rzymie15. Innej nauki - jak mówi Potkański - Metody nigdy nie uznawał16 i w tym sensie Apostołowie

12 Tamże, s. 36; por. F. Dvornik, dz. cyt., s. 210-213. l3Tamże,s. 181.

14 P. Evdokimov mówi, że „Grecy (...) (nieraz) ze swej strony zajmowali jedną z najbardziej naiwnych postaw, niekonsekwentną, bo pragmatyczną (...)", gdy „apelując do papieża na Zachodzie znajdowali w sposób naturalny, ale jedynie dla danej konkretnej trudności, arbitraż z zewnątrz...", przestając się potem nim interesować, gdy sytuacja uległa zmianie (Prawosławie, Warszawa 1964, s. 35). Myśl ta zdaje się mieć potwierdzenie u Dvornika, który podkreśla czysto taktyczny charakter papieskiej orientacji studytów, charakteryzując ich raczej ujemnie jako „fanatyków i mącicieli pokoju kościelnego, którym przeciwstawiali się hezychaści" (dz cyt, s. 125 i ns., o stosunku Ignacego do studytów, s. 131). Lecz sam Ignacy tylko taktycznie -jak się zdaje - sprzymierzał się z Rzymem, czego dowodzi jego zachowanie się wobec Rzymu w sprawie Bułgarii (tamże, s. 195). K. Potkański nie chce zarzucać Cyrylowi i Metodemu nieszczerej taktyki wobec Rzymu, co - zdaje się - sugeruje A. Bruckner.

15 Dodatek ten zostaje wprowadzony dopiero w roku 1014. Co więcej, na soborze 879 roku Rzym jeszcze raz potwierdził prawdziwość Symbolu w formie greckiej i tylko taki nakazał dla Bułgarii, w zamian za co Kościół grecki zrzekł się nad nią swej jurysdykcji. Ten ugodowy między Rzymem a Bizancjum sobór, który uznał nienaruszalność Symbolu i kanoniczność Focjusza - według Dvomika - był pierwotnie na Zachodzie uważany za VIII Sobór Powszechny i dopiero później wobec już dokonanego rozłamu zaczęto za VD3 Sebór Powszechny uważać na Zachodzie antyfocjanski sobór z roku 869 (F. Dvornik, Le schisme de Photius, Paris 1960).

16 K. Potkański, dz cyt., s. 93-94.

13

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Słowian niczym nie różnili się od innych współczesnych Greków i nauka ich była w pełni ortodoksyjna.

Co więcej, sam Potkański przyznaje, że lata przebyte w więzie­niu przez Metodego były dla niego latami kryzysu i jakiegoś wewnętrznego „przełomu", gdyż musiał na nowo przemyśleć całą sytuację eklezjologiczną i rozczarować się do Rzymu jako do ośrodka zachodniego chrześcijaństwa17. Potwierdza to fakt, że kiedy wyszedł z więzienia i został z powrotem wprowadzony na katedrę, nie usłuchał papieża Jana VIII (zakazującego liturgii słowiańskiej18) i nie stawił się na sąd w Rzymie przeciw biskupom bawarskim. Co prawda, raz jeszcze udał się do Rzymu (w roku 880), ale to pod naciskiem księcia Świętopełka i tam uzyskał na nowo aprobatę liturgii słowiańskiej, tym razem jako równouprawnionej z rzymską. Jednak wobec nowych trudności ze strony dodanego mu teraz łacińskiego sufragana Wichinga ekskomunikuje go mocą swej władzy, bez oglądania się na Rzym. Pod koniec życia udaje się do Konstantynopola, tam teraz szukając oparcia19, a po śmierci Metodego (na Wielkanoc 885 roku) jego uczeń i następca Gorazd ze swoimi stronnikami wprost uchyla się od przysięgi żądanej przez Świętopełka w sprawie zgodności ich nauki z nauką Kościoła rzymskiego20.

W ten sposób dzieło Cyryla i Metodego pozostało w orbicie Kościoła wschodniego. Synteza z Zachodem nie udała się i nie mogła się wtedy udać. Niemniej do tej pory stanowi palący problem - i może dziś więcej niż w wiekach poprzednich -jak twierdzi Potkański. „Ktoś zapytać może, czemu się to dzieje, że właśnie to dzieło poronione i niezdolne do życia, tak bardzo do tej chwili obchodzi historyków, uczonych, a nawet wykształcony ogół? Czemu po tylu wiekach każdy, który o nich pisze, powinien się wystrzegać, aby się nie stać stronniczym i niesprawiedliwym? (...) apostolstwo obu Braci musiało poruszyć jakieś bardzo głębokie i zasadnicze zagadnienia nie rozwiązane dziś jes? re mimo tylu wieków, które przeszły ponad ich dziełem zniszczonym, K...) Zagadnienie owo, to ni mniej ni więcej tylko rozdział Słowiańszczyzny

17 „Wiemy na kim się Metody opierał - pisze Potkański - i wiemy, co go zawiodło. Wyszło na jaw, (...) że Stolica Apostolska nie jest w stanie obronić tego, kogo wzięła pod swoją opiekę. Wróg okazał się silniejszym..." (dz. cyt., s. 88).

18 Por. tamte, s. 36. "Tamże, s. 115.

20 J. Dowiat, Chrzest Polski, Warszawa 1958, s. 49.

14

Charakter liturgii cyrylo-metodianskiej_________________________

między Wschód i Zachód, między dwa Kościoły, dwie cywilizacje, słowem dwa Odrębne, nieprzejednane, wrogie sobie światy. Nieprzejednane na długie wieki, choć może nie zawsze". Jest to myśl wyjęta z ostatniego rozdziału przepięknej monografii Potkańskiego o Apostołach Słowian21.

By jednak przejść do zagadnienia początków chrześcijaństwa na ziemiach polskich należy postawić pytanie, jakiego rodzaju liturgię stworzyli Bracia Sołuńscy, by ją przekazać jako spuściznę religijną oświeconym przez nich ludom słowiańskim.

CHARAKTER LITURGII CYRYLO-METODIAŃSKIEJ

Na ten temat nie ma, niestety, zgody między uczonymi. Tradycyjni historycy rosyjscy uważali, że był to oczywiście bizantyjski obrządek z liturgią przetłumaczoną na język słowiański. O tym, że Bracia poza Pismem Świętym tłumaczyli fragmenty ksiąg liturgicznych w latach 860-885, wiemy dobrze22. Nie wiemy tylko, niestety, jakie to były księgi. Dvornik przypuszcza, że ponieważ Konstantyn i Metody przyszedłszy na Morawy już zastali tam odprawianą przy dworze księcia Rościsława liturgię łacińską, której prosty lud nie rozumiał, więc by nie wprowadzać większego zamieszania przetłumaczyli tylko znaną już ogółowi liturgię łacińską na język słowiański, natomiast inne oficja odprawiali po słowiańsku, lecz według obrządku greckiego, jak byli do tego przyzwyczajeni. Te obrzędy bowiem nie były jeszcze zakorzenione wśród ludu. Grecką pozostała także dyscyplina postna wprowadzona przez Apostołów Słowian23. Słuszności tego stanowiska dowodziłby bizantyjski charakter Fragmentów Praskich zawierających część oficjum („svetilny") i fragment bizantyjskiego nabożeństwa wielkopiątko­wego przy niewątpliwie rzymskim charakterze modlitw z tak zwanego

21 K. Potkański, dz. cyt., s. 120-122.

22 F. Sławski, Piśmiennictwo starosłowiańskie na terenie Wielkich Moraw i Pannonii w dobie Cyrylo-Metodiańskiej, „Życie i Myśl", 11 (1961), z. 7-8, s. 9.

23 F. Dvornik, dz. cyt., s. 166 i ns., a zwłaszcza s. 168-169. Autor zresztą przyznaje, że „ostatnie słowo nie jest jeszcze powiedziane" w tej sprawie (s. 160).

15

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Mszału Kijowskiego - bezwzględnie najstarszego zabytku piśmiennictwa słowiańskiego24.

U nas Tadeusz Lehr-Spławiński bezwzględnie obstawał przy tym, że Konstantyn i Metody przetłumaczyli tylko liturgię zachodnią25. Birkenmajer zaś uważa sprawę obrządku metodiańskiego za nierozstrzygniętą26. Z tego jednak, że nie dość wyraźnie rozgranicza wpływy greckie i słowiańskie27 należy przypuszczać, że utożsamiał go z obrządkiem bizantyjskim. W Czechach obrońcą wschodniego charakteru obrządku metodiańskiego jest Dostał. Wydaje mi się, że prawosławni badacze tego problemu czasem zbyt łatwo rezygnują na korzyść czysto zachodniego charakteru meto­diańskiego obrządku28.

Dzisiaj bowiem zwycięża stanowisko pośrednie, które wysunął czeski badacz Josef Vaśica, a u nas poparł historyk Kościoła i wybitny obrońca istnienia obrządku słowiańskiego w dawnej Polsce ks. Józef Umiński. Według tego ostatniego „obrzędowość (Cyryla i Metodego) nie była ani bizantyjska, ani rzymska, ale odrębna. Bracia Sołuńscy przyszli na Morawy z obrządkiem bizantyjskim, czyli tym, (...) z którym się zżyli (...) Chrześcijaństwo atoli w owej chwili już nie było zupełną nowością na Morawach. Od pewnego już bowiem czasu działali tam misjonarze łacińscy jedni obcego, niemieckiego pochodzenia, inni może już nawet Słowianie (...) Na tym tle jest jasne, że chrześcijaństwo metodiańskie przekształciło się bardzo szybko w pewnego rodzaju stop bizantyjsko-rzymski". Przypominając dalej podróż świętych Cyryla i Metodego do Rzymu zamyka wywód swój ks. Umiński następująca konkluzją: „chcąc (...) scharakteryzować obrządek metodiański trzeba by rzec, iż był on jurysdykcyjnie

24 Mszał lub Fragmenty Kijowskie są to fragmenty 38 krótkich modlitw według obrządku rzymskiego, mających liczne morawizmy i czechizmy. Zabytek ten - według Mohlberga i Weingarta - łączy się z pobytem Cyryla i Metodego w Rzymie (F. Sławski, dz. cyt., s. 26-27). Według ks. J. Umińskiego jest on dowodem, że liturgia cyrylo-metodiańska była początkowo także na Rusi, zanim tam zwyciężyły wpływy greckie (patrz niżej, nota 29).

25 T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, Warszawa 1961, s. 61.

26 J. Birkenmajer, Bogurodzica Dziewica, Lwów 1905, s. 72-73.

27 Tamże, s. 73-74.

28 Przykładem może być O. Clćment, UEssor du Christianisme oriental, Paris 1964, s. 86.

16

Charakter liturgii cyrylo-metodiańskiej

rzymskim, językowo słowiańskim, a liturgicznie stanowił zlep bizantyjsko-rzymsko-słowiański"29.

Do wniosku tego doszedł nasz autor, przekonany publikacją historyka czeskiego Josefa VaSicy, który opublikował pełny tekst z komentarzem starosłowiańskiej Liturgii św. Piotra, która rzeczywiście stanowi kompilację elementów nie tylko bizantyjsko-rzymskich, lecz również syryjsko-arfykańskich30. Ta kompilowana Liturgia Św. Piotra była znana i przedtem31. Nie było jednak zgody między uczonymi jak ją zaklasyfikować. Hanssens i pierwotnie Codrington uważali, że Msza św. Piotra była po prostu zlatynizowaną bizantyjską liturgią, lecz potem Codrington, a także Vaśica zaczęli sądzić, że jest wprost na odwrót -- zbizantynizowana msza łacińska32. Sekret ich wahań polega na tym, że Msza św. Piotra ma zasadniczo strukturę bizantyjską (na początku krótka proskomidia, małe i wielkie wejście), lecz potem cały kanon wzięty z liturgii rzymskiej, z wstawkami bizantyjskimi aż do Modlitwy Pańskiej, a potem - znów zakończenie bizantyjskie.

Że tę właśnie liturgię odprawiali Bracia Sołuńscy dziś można udowodnić na podstawie zgodności odkrytego tekstu z wyraźną wzmianką w Żywocie św. Metodego, którą przytoczę tu w brzmieniu dosłownym: „inbgda, że paky S/vę/topblku vojujuśtu na pogam>ja i nićbsoże uspgjuśtu, nb mudęśtu, s/vę/t/a/go Petra mbśi pribliżajuśtisę, rekbśe slużbbć, posła k nemu g/lagoAę: jako aśte mi sę obfiśtajeSi na s/vę/tb i Petrov d/b/nb s voi svoimi sbtvoriti u mene veruju v B/og/b jako prgdati ti imatb ja vbskorg. Jeże i bys/tb/"33. W tekście tym jest więc wyraźnie nazwana liturgia, którą miał odprawić św. Metody „msza św. Piotra czyli służba" (svętago Petra mbśi pribliżajuśtisę, rekbśe slużbbfi), czyli rzymskiego pochodzenia wyraz „msza" wyjaśniony jest przez bardziej słowiański wyraz „służba" i do wyrazu „msza" dodane

29 J. Umiński, Obrządek słowiańsk w Polsce IX-XI wieku i zagadnienie drugiej metropolii polskiej w czasach Bolesława Chrobrego, „Roczniki Humanistyczne KUL", 4 (1953), r. wyd. 1954, z. 4, s. 3-5.

30 J. VaSica, Skwanska liturgiasv. Petre, ,3yzantinoslavica", 8 (1939-1946).

31 H. W. Codrington, The Liturgy of saint Peter, Munster 1936; J. M. Hanssens, La liturgie romano-byzantine de Saint Pierre, „Orientalia Christiana Periodica", 4 (1938), s. 234-258; 5 (1939), s. 103-150.

32 Por. J. VaSica, dz. cyt., s. 2, nota 1.

33 J. Ławrow, Matierialy po istorii vozniknovienija drevnejSej slovianskoj pismiennosti, Leningrad 1930,1.1, s. 75.

17

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

jest określenie „świętego Piotra". Czy można więc mieć wątpliwości, że chodzi tu o nazwę mszy, a nie o określenie dnia, jak utrzymują przeciwnicy stanowiska Vaśicy? Nazwa dnia jest później użyta w danym tekście („na Svętb i Petrov dbnb"). Profesor VaSica podkreśla mocny związek całej działalności Cyryla i Metodego z kultem Św. Piotra: odnalezienie i przeniesienie do Rzymu relikwii św. Klemensa, czemu poświęcone jest specjalne dzieło powstałe w IX wieku: Żywot i translacja św. Klemensa papieża, zwane „Legendą rzymską" oraz fakt, że po wyświęceniu Metodego w Rzymie pierwszą mszę Bracia odprawili u św. Piotra34.

Według poglądów Vaśicy liturgia ta była odprawiana na Morawach i w Czechach w IX i X wieku, przeszła do Macedonii i Bułgarii (skąd prawdopodobnie wywodzi się Rękopis Chilandarski), a także do Chorwacji, gdzie jednak była wypierana przez słowiańską mszę rzymską, ale i tam w XII wieku kanon św. Piotra wraca35. Ks. Umiński uważa, że ta sama liturgia była w Polsce a nawet na Rusi, gdzie za Włodzimierza chrześcijaństwo przeniknęło w obrządku metodiańskim, który później dopiero został wyparty przez obrządek bizantyjski36. Stanowisko Vaśicy ma dzisiaj zwolenników. Nie wszystkie jednak wątpliwości związane z Liturgią św. Piotra są już rozwiązane. Przede wszystkim trzeba brać pod uwagę, że jedyny tekst słowiański zawierający całość danej liturgii, tak zwany Rękopis Chilandarski, jest tekstem bardzo późnym, bo pochodzącym z XVIII wieku i nie jest rzeczą pewną, czy pochodzi z tego samego źródła, co Fragmenty Kijowskie jak ten autor utrzymuje37. Istnieje bowiem stanowisko uważające, że ów tak zwany Mszał Kijowski

34 Vita Met., c. VI; Wita Cyr, c. XVII; J. Vaśica, dz. cyt, s. 11.

35 J. Vaśica, dz. cyt, s. 12-13,53.

36 „Mamy wrażenie, że (...) prawie wszystko, co się przyjęło już w nauce mówić o pierwocinach chrześcijaństwa na Rusi, nie wyłączając chrztu babki Włodzimierza Swiętosławowicza Kniegini Olgi, zapisać trzeba na karb chrześcijaństwa metodiańskiego. Jesteśmy zdania, że sam Włodzimierz został (...) ochrzczony przez duchownych metodiariskich i to jeszcze (...) przed swym ożenkiem z cesarzówną bizantyńską Anną. Ów ożenek (...) stał się początkiem rosnącej odtąd (...) integracji wpływów bizantyńskich, co ciągnęło za sobą skutki analogiczne do tych, jakie odnotowaliśmy dla Moraw. Jak tam zaistniała wojna z duchownymi i hierarchami niemieckimi, tak i tu (...) z Bizantyńczykami (...) aż w głąb XIII wieku (...) ścierały się w tym kraju kierunki: metodiański (...) z bizantyńskim" (J. Umiński, dz cyt, s. 7-8).

37 J. Vaśica, dz cyt, s. 2.

18

Charakter liturgii cyrylo-metodiańskiej

lub Fragmenty Kijowskie jest tylko tłumaczeniem rzymskiego sakramentarza z VII wieku i nie ma nic wspólnego z Liturgią św. Piotra38. Vajs próbował ustalić ogniwo pośrednie między Mszałem Kijowskim a Rękopisem Chilandarskim w Kanonie chorwacko-głagolickiego mszału watykańskiego z Krku29. Mimo niepewnych jednak związków z Mszałem Kijowskim trudno jest mimo wszystko wyobrazić sobie, żeby słowiańska Liturgia św. Piotra mogła mieć inne źródło niż metodiański obrządek, zwłaszcza wobec wyżej zacytowanej wzmianki z Żywotu św. Metodego. W najnowszej publikacji na ten temat J. Vaśica dowodzi, że nawet Fragmenty Kijowskie nie są tekstem czysto zachodnim, lecz bardzo luźnym tłumaczeniem sakramentarza łacińskiego z przełomu VI i VII wieku, posiadającym także wstawki pochodzące z liturgii greckiej (na przykład w jednej prefacji mamy wyraźny wpływ prefacji z Liturgii św. Jana Chryzostoma), w czym Vaśica widzi zgodność Fragmentów Kijowskich z Liturgią św. Piotra40. Tenże autor przypisując autorstwo Fragmentów Kijowskich Konstantynowi-Cyrylowi podkreśla, że samo zwrócenie się po wzór do sakramentarza papieża Grzegorza Wielkiego, z którego jest wzięty luźny przekład Fragmentów Kijowskich, jest bardzo wymowne, ponieważ papież Grzegorz był znany z wprowadzania pierwiastków greckich do liturgii łacińskiej. A że jego sakramentarz w tym czasie już wyszedł z użycia, jest to tym bardziej dowodem, że Bracia Sołuńscy nie chcieli mimo wszystko brać za podstawę dla liturgii słowiańskiej współczesnej im liturgii rzymskiej, lecz szukali wzoru jakiejś syntezy41.

38 S. Smarźlik, The glagolitic or roman-slavonic liturgie, Cleveland 1959, s. 15; C. Mohleberg, // Missale glagolitico di Kiev (sec. IX) ed U sue protopio romano deli sec. V-VIII, Roma 1928,passim; J. Szymański, Czy w Polsce istniał obrządek rzymsko-słowiański? Uwagi na marginesie książki K. Lanckorońskiej „Studies on the roman-slovonic rite in Poland", „Zeszyty Naukowe KUL", 6 (1963), z. 22, s. 41.

39 J. Vąjs, Kanon charvatsko-hlahoskeho Vatikanskeho misalu Illir. 4, PwtgjSek hlaholskych listu kijevskich, CNF, 25 (1939), s. 113-114; J. Vajs, MeSni fad chamatsko-hlahol. vatic. misdlu Illir. 4 a jeho pomSr k moravsko-pannonskemu sakramentafi stoi. IX, ,ActaAcademiae Velehradensis", 15 (1937), z. 2, s. 89-141. Tekst kanonu zamieszczony przez J. Vaśicę obok Chilandarskiego tekstu w cytowanej rozprawie.

40 J. Vaśica, Literamipamdtky epochy Velkomoravske' 863-885, Prana 1966, s. 42-45.

41 Tamże, s. 46.

19

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Liturgia św. Piotra nie była z pewnością oryginalnym tworem Apostołów Słowian, gdyż rozpowszechniona była również w języku greckim. Dowodzi tego fakt zachowania dziesięciu rękopisów greckich przy jednym tylko rękopisie słowiańskim. Możliwe, że brak rękopisów słowiańskich jest wynikiem ich systematycznego niszczenia przez duchowieństwo łacińskie na Zachodzie, a greckie na Wschodzie. Dlatego jedynie greckie rękopisy zachowały się z tego okresu (najstarszy z nich Grottaferracki jest datowany na IX-XI wiek). W każdym razie dowodzi to, że liturgia ta była rozpo­wszechniona także w szacie greckiej, a więc nie była tworem Cyryla i Metodego. Być może Bracia Sołuńscy przywieźli ją ze swej podróży do Włoch, gdzie - jak zauważa Birkenmajer - wiele było mieszanych klasztorów o regule bazyliańsko-benedyktyńskiej, „ze słynnym klasztorem internacjonalnym (...) na pierwszym miejscu"42.

Podobną hipotezę wysunął w swoim czasie Potkański, według którego Konstantyn pierwotnie odprawiał po słowiańsku tylko bizantyjską liturgię, a dopiero Metody po powrocie z Rzymu zaczął odprawiać słowiańską liturgię w obrządku rzymskim. Ale nic nie stoi na przeszkodzie przyjąć, że Apostołowie Słowian od początku przetłumaczyli Liturgię św. Piotra na język słowiański i od początku wprowadzili ją na Morawach, skoro według Murietowa liturgia ta mogła powstać między macedońskimi Słowianami, jako że Illiricum niegdyś stanowiło prowincję zachodnią43. Tym bardziej gdy Metody został arcybiskupem olbrzymich terenów słowiańskich, na których działały misje frankońskie, irlandzkie i słowiańskie, wobec wahań Bułgarii między Bizancjum i Rzymem, na szerszą skalę zaczął wprowadzać kompilowaną Mszę św. Piotra, chcąc scalić rozbieżne tendencje swej metropolii. Lecz Metodemu przede wszystkim chodziło nie o obrządek, ale o język słowiański. Obrządek bowiem -- jak widzieliśmy - nie był jeszcze w tym czasie czymś sztywnym. Na osobną uwagę zasługuje fakt, że Liturgia św. Piotra nie jest tylko kompilacją liturgii bizantyjskiej i rzymskiej, ale zawiera w swych

42 Bogurodzica Dziewica, s. 109. Z takiego to „kompromisu liturgicznego wschodnio-zachodniego, jaki widywało się w X wieku i w pierwszej polowie XI wieku w niejednym kraju", a więc też w Czechach i w Italii, wyprowadza J. Birkenmajer nasz najstarszy hymn narodowy.

43 J. Va§ica, LiterarnC pamdtky, s. 39.

20

Charakter liturgii cyrylo-metodiańskiej

częściach wschodnich także modlitwy innych liturgii, na przykład Jakuba lub Marka44.

To, o co naprawdę jednak chodziło Apostołom Słowian, to prawo do posługiwania się żywym, dostępnym dla ogółu językiem w liturgii i w kontakcie z Pismem Świętym. Liturgia więc jeszcze nie była czymś sztywnym. Natomiast sztywna stała się zasada, że tylko w trzech językach, w których Piłat umieścił napis na krzyżu Chrystusa, można chwalić Boga. Oczywiście język hebrajski w tym kontekście jest czystą abstrakcją. W grę wchodziły tylko języki grecki i łaciński -- narzędzia w tym czasie dwóch potęg cesarskich: bizantyjskiej i frankońskiej. Nie byli więc w żadnym wypadku Bracia Sołuńscy emisariuszami Bizancjum45, byli też zdecydowanymi wrogami imperium frankońskiego. Idea ich była wielka: idea niezależnych Kościołów narodowych, pozostających ze sobą w jedności i modlących się w narodowym języku. Było to jak gdyby nowe zrozumienie Pięćdziesiątnicy, nowy dar języków. Żywot Konstantyna i Żywot Metodego traktują wynalezienie alfabetu słowiańskiego przez Konstantyna jako inspirowany cud Boży46, a 01ivier Clćment twierdzi, że od IX wieku (właśnie od czasów Cyryla i Metodego) zaczyna się w prawosławiu nowy cykl „pneumatocentryczny"47. Rzym dzieło

44 Fakt ten może tłumaczyć się tym, że we Włoszech krzyżowały się wpływy przeróżne i że inne liturgie wypierane na Wschodzie przez bizantyjską, tam mogły mieć swoje schronienie, lub co jest mniej prawdopodobne - jeżeli jednak przyjąć jakiś udział w autorstwie tej liturgii Konstantyna i Metodego - ich osobistymi reminiscencjami z misji wśród Arabów i Chazarów, gdzie mogli napotykać chrześcijan, znających te wschodnie liturgie, lub wreszcie - ich talentami językowymi. F. Dvornik mówi, że będąc na Krymie Konstantyn nauczył się bardzo prędko języka samarytańskiego i jego odmiany chazarskiej (dz. cyt., s. 139). Językoznawcy w alfabecie głagolickim upatrują pierwiastki hebrajskie, samarytańskie, koptyjskie, perskie, a nawet albańskie - prócz oczywiście pierwiastków łacińskich i greckich (tamże, s. 162-163). Jeżeli Bracia na terenie, który uważali za teren działalności misyjnej św. Klemensa Rzymskiego napotykali na przykład ślady liturgii jakobickiej, to mogli je włączyć do swojej liturgii w przekonaniu, że jest to dziedzictwo św. Piotra. Ale to są domysły na wypadek, gdyby się okazało, że Liturgia św. Piotra nie jest w całości zapożyczona z Italii, co jednak jest prawdopodobne.

45 W. Sobieski, Święty Stanisław biskup krakowski, Toruń 1902, s. 14.

46 Vita Cyr, c. 15; Vita Met., c. 5.

47 UEssor du Christianisme orientał, s. 1.

21

Rola Cyryla i Metodego w prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Cyryla i Metodego odrzucił48, Wschód nigdy go nie potępił. Spowodowało to, że dzieło Cyryla i Metodego pozostało po stronie wschodniej. Można w nich upatrywać prekursorów idei Kościołów autokafelicznych, z których się składa Kościół prawosławny po upadku cesarstwa bizantyjskiego i po powstaniu nowych państw narodowych49. Taki był stan rzeczy w Słowiańszczyźnie, gdy Polska otrzymała pierwszych misjonarzy - prawdopodobnie uczniów Cyryla i Metodego, którzy przynieśli wiadomość o Ewangelii na południowe tereny naszego kraju. Dotyczy to tak zwanego państwa Wiślan.

48 „Dziś wiemy, że prześladowanie i zniesienie Kościoła słowiańskiego w Europie środkowej w IX wieku nie było legendą (...) lecz było prawdą i że wygnanie tego Kościoła ze społeczności rzymsko-katolickiej miało bardzo ciężkie następstwa. Współcześnie historycy specjalizujący się w omawianym zagadnieniu coraz bardziej skłaniają się do wniosku, że zniszczenie Kościoła słowiańskiego oznaczało zniszczenie więzów między Wschodem a Zachodem" (W. Sobieski, dz. cyt., s. 13-14).

49 Gdy mówię, że Wschód nigdy nie potępił idei cyrylo-metodiańskiej, mam na myśli raczej stan rzeczy teoretyczny. Praktycznie bowiem Kościół konstantyno­politański nieraz stawiał opory wobec powstania nowych autokefalii - ostatni klasyczny przykład, „schizma bułgarska", na szczęście już należący do historii. Z drugiej strony nie wiem, co by powiedział Cyryl, który przed śmiercią w Rzymie modlił się, aby Bóg wyswobodził świat z „trójjęzycznej herezji Piłata", gdyby wiedział, że język przez niego stworzony dla żywej liturgii, zrozumiałej dla ogółu, z czasem w świadomości niektórych wyznawców Kościołów słowiańskich stanie się schematem martwej konieczności na równi z językiem łacińskim czy greckim jego czasów, których zwalczaniu poświęcił całe życie.

DANE Z ZAKRESU PREHISTORII CHRZEŚCIJAŃSTWA POLSKIEGO

PAŃSTWO WIŚLAN

Nie będę się zajmował historyczną stroną tego, czym było państwo Wiślan. Istnieje na ten temat bogata literatura50. Naszego tematu dotyczy wzmianka w Żywocie Metodego (XI), którą przytoczę dosłownie: „Pogański książę bardzo potężny, siedząc w Wiśle (Wiślech) urągał chrześcijanom i szkody im wyrządzał, posławszy więc do niego rzekł Metody: dobrze byłoby, gdybyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swej ziemi, bo inaczej będziesz wzięty w niewolę i zmuszony przyjąć chrzest na ziemi cudzej; wspominasz moje słowo; tak się też stało"51.

Nie ulega wątpliwości, że pierwszy chrzest zbiorowy w państwie Wiślan musiał być narzucony ze strony Państwa Wielkomorawskiego i to jeszcze za życia Metodego.

W związku z tym Józef Widajewicz wysuwa przypuszczenie, że wzmianka w liście biskupów niemieckich do papieża Jana IX z roku 900 o wysłaniu biskupa Wichinga do „jakiegoś świeżo ochrzczonego ludu, który został podbity przez samego księcia (Świętopełka) i z pogan nawrócony na chrześcijaństwo", odnosi się do tego samego wydarzenia, o którym mówi Żywot Metodego52. Wiching bowiem był wyświęcony z woli księcia Świętopełka na biskupa Nitry i sufragana Św. Metodego. Był jego wielkim wrogiem, tym, który się przyczynił do obalenia jego dzieła na Morawach. Otóż, gdyby tak było, to Lehr-Spławiński słusznie

50 Patrz w Żywocie Metodego, w: Monumenta Poloniae Historica (dalej: MPH), Lwów 1864,1.1, s. 107.

51 J. Widajewicz, Początki Polski, Wrocław 1948, s. 71-92.

52 J. Widajewicz, Państwo Wiślan, Kraków 1947, s. 72 i ns., 118 i ns.; T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, s. 43.

23

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

zauważa, że ów pierwszy chrzest Wiślan byłby chrztem łacińskim i państwo Wiślan otrzymałoby obrządek łaciński53. Tymczasem wiemy co innego, a mianowicie, że w Katalogach biskupów krakowskich5* pierwsze miejsce zajmująProchor (Prochorius) i Prokulf. Pierwsze imię jest niewątpliwie słowiańskie.

Wiarygodność Katalogów nie budzi najmniejszej wątpliwości. Najstarszy z nich przechowuje się w odpisie z XIII wieku (około 1266 roku), lecz sporządzony jest na podstawie zapisków dawniejszych55. Wątpliwości mogą budzić daty w redakcjach późniejszych.

Ażeby wytłumaczyć imię Prochor na czele linii biskupów krakowskich profesor Widajewicz zmodyfikował swoją hipotezę w ten sposób, że Niemiec Wiching, będący tylko biskupem misyjnym, niebawem został zastąpiony przez Prochora, biskupa słowiańskiego, który wysłany został przez Metodego na stałe do Krakowa56. W ten sposób kościelna hierarchia krakowska miałaby swój początek wprost od Metodego i to jeszcze za życia świętego, a więc przed rokiem 885. Ale stan ten - według Widajewicza - nie trwał dłużej niż dwa lub trzy lata, ponieważ nie przetrwał śmierci Metodego57, gdy obrządek słowiański uległ prześladowaniom na terenie Moraw. Wówczas Wiching stając się następcą Metodego posyła Prokulfa do Krakowa, który to biskup według Widajewicza jest Niemcem58.

A więc według tej koncepcji - pierwszym biskupem krakowskim jest Grek59, drugim Niemiec. Ponieważ jednak w czasie wojny Święto­pełka morawskiego z cesarzem Arnulfem w 892-894 roku Wiching popełnia zdradę opuszczając Morawy, dlatego też Prokulf nie ma po sobie następcy60. Trzecim bowiem biskupem w Katalogach biskupów krakowskich jest Poppon wyznaczony przez zjazd gnieźnieński.

53 T. Lehr-Spławiński, dz, cyt., s. 43

54 Katalogi biskupów krakowskich, oprać. W. Kętrzyński, MPH, Warszawa 1961,t.m,s.313ins.

55 Tamże, s. 317.

56 J. Widajewicz, Prohor i Prokulf, najdawniejsi biskupi krakowscy, „Nasza Przeszłość", 4 (1948), s. 17 i ns.; Początki Polski, s. 71 i ns.

57 J. Widajewicz, Prohor i Prokulf, s. 29; J. Szymański, Czy w Polsce istniał obrządek rzymsko-słowiański?, s. 42.

58 J. Widajewicz, Prohor i Prokulf, s. 29-30.

59 Tamte, s. 28.

60 Tamte, s. 30.

24

Państwo Wiślan

Otóż tutaj należy zaznaczyć, że wcale nie jest pewne, że drugi biskup z Katalogów krakowskich był Niemcem. Imienia Prokulf nie spotyka się poza tym jednym wypadkiem. Niemieckość tego imienia sugeruje końcówka „ulf'. Ale etymologia, którą usiłuje dać Widajewicz od „Broć" (?) i „Wulf' prowadzi na manowce61. Tę trudność rozwiązuje ks. Umiński, który wbrew Widajewiczowi uważa imię Prokulf za zniemczoną postać słowiańskiego Prokopa czyli Prokofiusza62. .Przy badaniu kultu Św. Prokopa - zaznacza Umiński - pamiętać trzeba, że w Kościele rzymskim św. Prokop został kanonizowany dopiero 1 sierpnia 1204 roku przez (...) papieża Inocentego III"63, a więc noszący imię Prokop w IX, czy choćby X wieku, nie mógł być biskupem łacińskim64.

Hipotezę Widajewicza odrzuca Budzyk. Według niego chrześcijaństwo najpierw przeniknęło do kraju Wiślan w obrządku słowiańskim, a gdy po śmierci Metodego obrządek ten uległ prześladowaniu na Morawach, wtedy dopiero Świętopełek wysłał do Wiślan Wichinga by i tu zaprowadzić obrządek łaciński.65 Ponieważ jednak w roku 906 upada Państwo Wielkomorawskie, więc i w kraju Wiślan narzucony obrządek łaciński nie utrzymał się jako „liturgia najbardziej ludowi obca"66. Sam upadek Państwa Wielkomorawskiego i wyzwolenie na nowo Wiślan miało nie tylko to znaczenie, że ustała presja w kierunku latynizacji - lecz również wielu zwolenników obrządku słowiańskiego z Moraw mogło się schronić w Małopolsce. „Ponieważ liturgia rzymska miała wówczas charakter przejściowy i obowiązywała zaledwie parę lat, możemy przypuszczać - mówi Budzyk - że fakt jej krótkotrwałej przewagi nie zdołał zmienić w sposób zasadniczy tego, co w okresie o wiele dłuższym wprowadzone zostało wcześniej. Nie rozstrzygając zatem form organizacyjnych mamy, jak sądzę, prawo

61 Tamte, s. 26.

62 J. Umiński, Obrządek słowiański w Polsce, s. 14.

63 Tamte, s. 22-23, nota 25.

64 Samo zniemczenie imienia Prokofiusza na Prokulf mogłoby mieć wyjaśnienie przy przyjęciu późniejszych chronologii, według których ten Prokop byłby ostatnim słowiańskim, przed Popponem, biskupem za czasów zjazdu gnieźnieńskiego, gdy diecezja krakowska zostaje włączona w granice metropolii gnieźnieńskiej.

55 K. Budzyk, Szkice i materiały do dziejów literatury staropolskiej, Warszawa 1955, s. lii ns. 66 Tamie, s. 13.

25

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

stwierdzić istnienie co najmniej owego pięćdziesięcioletniego okresu wpływów kultury południowo-bizantyjskiej. Istnieje duże prawdopodo­bieństwo przedłużenia się tych wpływów do końca X wieku, gdy księstwo Ślęzan i Wiślan przeszło pod władzę czeską"67. W Czechach zaś po roku 906, mimo przyjęcia liturgii łacińskiej, liturgia słowiańska utrzymywała się jeszcze długo (w niektórych klasztorach do końca XVI wieku)68, a poza tym na Polskę mogą działać wpływy greckie za pośrednictwem Włoch69.

Te wpływy greckie - jak zobaczymy później - nie muszą być wcale przychylne obrządkowi słowiańskiemu.

Ale w okresie państwa Wiślan mamy niewątpliwie obrządek słowiański silnie rozwinięty. Nie ma żadnych podstaw, by uważać, że trwał jedynie tak długo, dopóki trwało Państwo Wielkomorawskie, raz dlatego, że - jak widzieliśmy - w samym Państwie Wielkomorawskim za Świętopełka obrządek ten już nie był popierany, a po drugie dlatego, że właśnie upadek tego państwa na pewno spowodował falę uchodźstwa, która powiększyła ilość wyznawców obrządku słowiańskiego na naszych terenach. Autorka bardzo kontrowersyjnch prac na temat obrządku słowiańskiego Karolina Lanckorońska70 dowodzi, że cała metropolia św. Metodego po rozbiciu Moraw przez Węgry została przeniesiona do Polski, dokąd musiał też emigrować i osiąść w Krakowie uczeń Metodego Gorazd desygnowany na jego następcę. W ten sposób autorka daje wyjaśnienie tajemniczej notatce Galla o istnieniu w Polsce za czasów Bolesława Chrobrego jakiejś drugiej metropolii71. Na razie tylko zaznaczam, że J. Szymański występujący przeciw hipotezie Lanckoronskiej podkreśla, że Wita Clementis episcopi Bulgarorum i inne źródła mówią raczej o migracji uczniów Metodego do Bułgarii, gdzie znalazł się także i Gorazd72.

Istotnie, nie mamy Gorazda we wzmiankowym Katalogu biskupów krakowskich, gdzie jedyne słowiańskie imiona to Prochor i - jeżeli iść za interpretacją ks. Umińskiego - to i Prokofiusz (Prokulf). Okoliczność

67 Tamże, s. 17.

68 Tamże, s. 17; T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, s. 47.

69 J. Birkenmajer, Zagadnienie autorstwa Bogorodzicy, Gniezno 1935, s. 131.

70 Le vestigia del rito Cirillo-Metodiano in Polonia, w: Antemurale, Roma 1954,1.1.

71 Kronika Galla, I, c. 11.

72 J. Szymański, dz. cyt., s. 46.

26

Państwo Wiślan

ta mogłaby się tłumaczyć w ten sposób, że pamięć Rocznika tak daleko w przeszłość nie sięga i że dwóch wymienionych biskupów słowiańskich, po których zaraz występuje Poppon, trzeba byłoby odnieść nie do początków, lecz do końca hierarchii słowiańskiej w Krakowie przed wcieleniem diecezji krakowskiej do metropolii gnieźnieńskiej według dat zbliżonych do trzeciej redakcji Rocznika, w której „Prohorius 969 ordinat(ur), 16annos vixit. Proculphus 986ordinatur, 27annos vixit. Poppo 1014 ordinatur et 8 annos vixit". [Prochor w 969 wyświęcony, 16 lat rządził. Prokulf w 986 wyświęcony, 27 lat rządził. Poppon w 1014 wyświęcony, 8 lat rządził. P Wtedy oczywiście należałoby odrzucić hipotezę Widajewicza o Prochorze jako współpracowniku Metodego74.

Ale hipoteza Lanckoronskiej ma swe potwierdzenie w odkryciu, jakiego dokonał Jerzy Zathey, gdy w czasie okupacji odnalazł fragmenty Kalendarza Wiślickiego i w jednym z nich pod datą 17 lipca pamięć św. Gorazda, którego w tym samym dniu czci również Kościół bułgarski75. Ponieważ tekst ten pochodzi z XIV wieku, Zathey przy­puszcza, że jest to pozostałość pierwotnej tradycji obrządku słowiańskie­go sprzed XI wieku. Zważywszy, że kult tego świętego rozpoczął się w Kościele wschodnim w połowie X wieku, Lehr-Spławiński bardzo oponuje przeciw temu, żeby można było w X-XI wieku przypuścić na tyle żywy kontakt między słowiańskim Kościołem w Polsce a Kościołem bułgarskim, by ten kult stamtąd mógł przejść do Polski76. Twierdzenie to opiera się oczywiście na z góry przyjętym założeniu, że kult słowiański w Polsce w X-XI wieku musiał być tylko już czymś szczątkowym, co według szeregu innych badaczy - wcale prawdą nie jest77 i, z drugiej strony - na założeniu, że Gorazd w Polsce nie był i że jego kult musiał przyjść tu jedynie z Bułgarii. Czy można jednak z góry wykluczyć pobyt św. Gorazda w Polsce i pozostałość miejscowej

73 Katalogi biskupów krakowskich, s. 328.

74 Hipotezy tej nie zmienia zasadniczo poprawka Budzyka. Chodzi tylko o to, kto pierwszy się zjawił wśród Wiślan - Prochor czy Wiching.

75 J. Zathey, O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie. Studia z dziejów kultury polskiej, Warszawa 1949, s. 32.

76 T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, s. 45.

'7 Wystarczy wymienić Gumplowicza, Paszkiewicza, Koczego, Lanckorońska, ks. Umińskiego, do których argumentów nawiązuję szereg razy w trakcie obecnej pracy.

27

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

tradycji o nim78? Lehr-Spławiński, niechętnie usposobiony do problem obrządku słowiańskiego w Polsce, tłumaczy przekaz Kalendarz Wiślickiego wtórnymi wpływami bizantyjskimi w Polsce w XIV wieku79. Istotnie takie wpływy istniały. Wiadomo, że właśnie w tym czasie w Wiślicy ozdobiono absydę kolegiaty freskami bizantyjskimi. Również z tego okresu pochodzą bizantyjskie malowidła w kaplicy na zamku w Lublinie. Ale z drugiej strony także wiadomo, że właśnie w XIV wieku zastąpiono pamięć Gorazda (w dniu 17 lipca) pamięcią Andrzeja Świerada, pustelnika zmarłego w XI wieku. Czy więc jest chociaż trochę możliwe by jakiś kult był tylko co wprowadzony i zaraz potem zastąpiony przez inny? A więc nie można zaliczyć kultu Św. Gorazda do wtórnych wpływów bizantyjskich w XIV wieku.

Ale poza tym mamy więcej śladów istnienia związku pomiędzy chrześcijaństwem w Małopolsce a metodiańską tradycją Moraw. Tak oprócz kultu św. Gorazda, o czym mówiliśmy wyżej, istniał w Krakowie kult św. Demetriosa, patrona Sołunia - miasta, w którym urodził się św. Metody, w czym także Lanckorońska widzi dowód istnienia w Krakowie metropolii słowiańskiej80. Być może wnioski Lanckorońskiej idą zbyt daleko. Ale pomijając sprawę, czy w dawnym Krakowie istniała odrębna słowiańska metropolia ślady kultu słowiańskiego i tradycji metodiańskiej wydają się niewątpliwe.

Potwierdzają to także dane archeologiczne, chociaż jeżeli chodzi o dziedzinę archeologii, zachodzi tu jeszcze większa możliwość rozbieżnych interpretacji niż przy źródłach pisanych. Do sprawy wiślickiej jeszcze powrócę. Na razie chcę tylko wspomnieć, że kierująca pracami wykopaliskowymi w Wiślicy profesor Zofia Wartołowska łączy najstarszy zabytek odkopany w Wiślicy, misę chrzcielną, z podbiciem Wiślan przez Świętopełka Wielkomorawskiego w 879 roku, o czym wspomina omawiany poprzednio tekst z Żywotu Metodego*1. W X wieku

78 Do tradycji gorazdowskiej -jak wiemy - nawiązał po pierwszej wojnie światowej młody Kościół prawosławny w Czechosłowacji i pierwszy jego biskup męczennik, zamordowany przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej, przybrał jego imię.

79 T. Lehr-Spławiński, dz cyt., s. 45.

80 W. Dziewulski, Próba regeneracji teorii o obrządku słowiańskim w Polsce, „Kwartalnik Historyczny", 72 (1965), z. 1, s. 45.

81 Dzieje Wiślicy w świetle odkryć archeologicznych, referat wygłoszony na V Konferencji Naukowej „Zespołu Badań Nad Polskim Średniowieczem", Busko-Wiślica 19-20 V 1966 rok.

28

Państwo WiślaN

na części tej misy zbudowano niewielki kościół z absydą, do której w XI wieku dobudowano kaplicę grobową. Dobudowanie tej kaplicy - według opinii Zofii Wartołowskiej - wskazuje na słowiański charakter tego ośrodka w XI wieku. W tym bowiem czasie pomimo zakazów soborów na Zachodzie ustala się zwyczaj chowania zmarłych nie tylko w nawach, lecz nawet w prezbiteriach kościołów, podczas gdy Wschód pozostaje wierny dawnemu zwyczajowi dobudowując dla chowania znaczniejszych zmarłych osobne kaplice, nieraz obok prezbiterium82. Przykładem może być pochowanie Jarosława Mądrego w osobnej kaplicy, która później została włączona jako osobna nawa do katedry Świętej Sofii w Kijowie. Podobne umieszczenie osobnej kaplicy grobowej obok nawy kościoła mamy w Wiślicy, co dowodzi większego związku Wiślicy z Kijowem i Morawami niż z ośrodkami łacińsko-niemieckimi. W Krakowie także mamy liczne ślady archeologiczne mówiące o niełacińskim chrześcijaństwie. Na przykład Jerzy Hawrot w związku z odkryciem przy kościele Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie postawił tezę o istnieniu związku pomiędzy trójdzielną formą chóru we wczesnym stadium naszej architektury sakralnej a potrzebami obrządku wschodniego83. Już w samym wezwaniu salwatorskiego kościoła upatrywano nieraz analogię do rozpowszechnionego na Rusi wezwania św. Spasa, czemu przeczy Abraham wskazując na analogiczne wezwanie klasztoru w Fuldzie84. Ale w roku 1961 odkryto pod kościołem św. Salwatora w Krakowie podobną do wiślickiej czworokątną budowlę z absydą85, co jeszcze bardziej może utwierdzać w przekonaniu, że znajdujemy się wciąż na gruncie tej samej tradycji. Istnieje już olbrzymia literatura na temat rotundy Maryi Panny na Wawelu, którą dawniej wyprowadzano z architektury karolińskiej, później zaczęto łączyć ze

82 K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturąprzedromańską i romańską w Poznaniu, Wrocław 1963, s. 56.

83 J. Hawrot, Pierwotny kościół pod wezwaniem Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie, „Kwartalnik Archeologii i Urbanistyki", 1 (1956), z. 2, s. 157-172; Geneza formy św. Wojciecha w Krakowie a problem pastoforiów w Polsce, w: Księga pamiątkowa ku czci Władysława Podlachy, Wrocław 1957, s. 99-112; K. Józefowiczówna, dz. cyt., s. 69 nota 147.

84 W. Abraham, Organizacja Kościoła w Polsce do polowy wieku XIII, Poznań 1962, s. 158-159.

85 Historia sztuki polskiej, red. T. Dobrowolski i W. Tatarkiewicz, Kraków 1962,1.1, s. 50.

29

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

wzorami czeskimi86, a w końcu odkryto jej ścisły związek z architekto­nicznym kompleksem na Ostrowie Lednickim w Wielkopolsce87, mającym również pokrewieństwo z Wiślicą. Z łańcuchem tych zagadnień archeologicznych łączy się ściśle również sprawa katedry poznańskiej, do której powrócę po omówieniu zagadnienia chrztu Mieszka. Czy to by znaczyło, że odkrycia archeologiczne dziś potwierdzają istnienie obrządku słowiańskiego nie tylko na terenie Małopolski, lecz także Wielkopolski, jednym słowem na terenie całego ówczesnego państwa polskiego?

CHRZEST MIESZKA

Wraz z Lednogórą i Poznaniem jesteśmy na terenie Wielkopolski -

- kolebki historycznego państwa polskiego. Musimy teraz rozpatrzyć, w jaki sposób przedstawia się sprawa chrztu pierwszego historycznego władcy Polski - data, od której liczy się chrystianizacja kraju, a równocześnie wprowadzenie w orbitę ściślejszego oddziaływania kultury zachodniej. Badając rzecz od tej strony nikt nie neguje ogromnego, wprost przełomowego znaczenia samego faktu. Jednak badacz zainteresowany początkami chrześcijaństwa w Polsce nie może poprzestać na powierzchownym przyjęciu tradycji chrztu Mieszkowego. Nie będę tu powtarzał rzeczy dobrze znanych, lecz postaram się skoncentrować na tym, co w sprawie tej dotychczas jest mniej pewne.

Otóż przede wszystkim zastanawiający jest fakt, że o samym chrzcie Mieszka nic naprawdę nie wiadomo. „Nie wiemy - mówi Jerzy Dowiat

- gdzie odbyła się ceremonia chrztu księcia. Nadzwyczaj oszczędne

86 J. Cibulka, Vaclavovd rotunda Svatćho Vita, „Svatovaclavsky slovniki", 1934, s. 230-285; V. Mole\ Nowy pogląd na rotundę Św. Feliksa iAdaukta, przegląd Historii Sztuki", 3 (1932-1933), s. 23-30. Ks. Umiński uważa, że właśnie „przede wszystkim między rotundami trzeba poszukiwać świątyń, które służyły obrządkowi słowiańskiemu" (dz. cyt., s. 23). W związku z tym można wysunąć problem czy wobec wpływu języka łacińskiego na kształtowanie się terminologii kościelno--słowiańskiej (por. F. Sławski, dz. cyt., s. 14-15) wyraz crky nie ma jakiegoś związku z łacińskim circus - krąg, oznaczający rotundę, z czym można byłoby połączyć i niemieckie Kirche, chociaż językoznawcy słowiańskiego wyrazu nie łączą z niemieckim. Ale rotundy istnieją w architekturze słowiańskiej i karolińskiej.

87 K. Żukrowska, Rotunda wawelska w świetle nowych badań i odkryć archeologicznych, w: Studia do dziejów Wawelu, Kraków 1960, t. II.

30

Chrzest Mieszka

wzmianki źródłowe nie mówią nawet, czy stało się to w kraju, czy zagranicą"88. Jest to tym bardziej zastanawiające, że „chrzest księcia nie był przecież jego prywatną sprawą. Był doniosłym krokiem politycznym i przez to wymagał uroczystej ceremonii i nadania mu odpowiedniego rozgłosu. Stanowisko księcia wymagało, aby chrztu udzielał mu co najmniej biskup i aby ojcem chrzestnym była jakaś znana, i politycznie nieobojętna osobistość"89. A tu - nic, w żadnej kronice europejskiej nie są podane okoliczności chrztu władcy nie jakiegoś małego plemienia, lecz kraju, z którym liczył się cesarz.

Mamy co prawda dwa przekazy, kronikę Galla i Kronikę Thietmara, które zajmują się bardziej małżeństwem Mieszka z Dąbrówką niż samym chrztem polskiego władcy. A chrzest ten przedstawiają znów w ten sposób, że według Galla miał wyprzedzać ich pożycie małżeńskie, a według Thietmara dopiero być jego owocem. To wszystko może złożyć się na przypuszczenie, że dokoła chrztu Mieszka jest jakaś tajemnica.

Dowiat przypuszcza, że z dwu sprzecznych relacji naszych kronik stanowczo trzeba przyjąć przekaz współcześnie piszącego Thietmara, a odrzucić przekaz półtora wieku później piszącego Galla.90 Należałoby też zapytać bardziej znających stosunki ówczesne historyków, czy całkiem było w duchu epoki, aby księżniczka z chrześcijańskiej rodziny wychodziła za mąż za poganina, chociażby władcę kraju? Jaki wtedy musiał być ich ślub? Jeśli nawet wtedy tak być mogło, to czy naprawdę taki był wypadek Mieszka? Czy w Kronice Thietmara nie ma czegoś, co mogłoby chociaż w zawoalowany sposób świadczyć o tym, że brak wzmianek o okolicznościach chrztu Mieszka po prostu dlatego, iż on już wtedy nie był poganinem? Oto jak brzmi odnośny fragment u Thietmara: „Owa bowiem wierna wyznawczyni Chrystusa (czyli Dąbrówka), widząc swego małżonka pogrążonego w różnorakich błędach pogaństwa, vario gentilitatis errore, zastanawiała się usilnie nad tym, w jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary, ąuelitet hunc sibi sociaret inflde"91. „Umyślnie postępowała ona jakiś czas zdrożnie, aby później działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł czas Wielkiego Postu i Dobrawa starała się złożyć

88 J. Dowiat, Chrzest Polski, s. 77. 85 Tamże, s. 77.

90 Tamte, s 74.

91 Cytuję według przekładu M. Jedlińskiego; właściwie jest: „W jaki sposób mogła jego ze sobą połączyć we wierze".

31

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Bogu dobrowolnie ofiarę przez wstrzymanie od mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach"92.

W tekście tym zastanawia, że Mieszko nie jest wprost nazwany „poganinem", lecz tylko „pogrążonym w różnorakich błędach pogaństwa" i że Dąbrówka zamiast go nawrócić do Chrystusa, uczynić chrześcija­ninem, ciągle myśli, by go jedynie „pozyskać dla swojej wiary" albo raczej: w jaki sposób by go „połączyć ze sobą we wierze".

Z dawnych autorów Bielowski przyjmował, że Mieszko naprzód przyjął chrzest w obrządku słowiańskim93, z czym polemizuje Abraham, ale lojalnie referuje, iż „za tym, że Mieszko w innym obrządku, a nie w łacińskim, już przed przybyciem Dąbrówki miał być ochrzczony, przemawiać by mogły słowa Thietmara, że Dąbrówka postanowiła Mieszka do swej skłonić wiary, dum coniungem suum vario gentilitatis errore implicatum perspiceret, a więc, że Mieszko znajdował się jeszcze w wielu błędach pogaństwa, chociaż był już chrześcijaninem, „tylko nie obrządku tego, co Dąbrówka"94. Czy przyjęcie tej hipotezy nie mogłoby wytłumaczyć faktu, dlaczego Thietmar później już nie wspomina nic o okolicznościach chrztu polskiego władcy? Wspomina o nim tylko lakonicznie, co mogłoby być umyślną fikcją kronikarza. Do fikcji tej nie można było włączyć daty, miejsca chrztu, ani imion władców europejskich, którzy by mogli być chrzestnymi Mieszka, imienia znanego biskupa, który go chrzcił. Taka fikcja nie miałaby już powodzenia.

Pozornie spór o dyscyplinę postów, tak jak są role rozłożone u Thietmara, bynajmniej nie świadczy o tym, żeby Mieszko miał wyznawać obrządek słowiański, bo w obrządku słowiańskim, który - jak twierdzi Dvornik - miał wschodnią dyscyplinę postną, posty są surowsze niż w obrządku zachodnim. Ale trzeba pamiętać, że w Kościele łacińskim posty są objęte tak zwanym przykazaniem kościelnym - pojęcie, którego nie zna Kościół wschodni, w którym posty są zwyczajowym wyrazem indywidualnej pobożności. Wspaniałym tego przykładem może być słynna homilia, czytana podczas wschodniej jutrzni Wielkanocnej,

92 Kronika Thietmara, tłum. M. Jedliński, Poznań 1953, s. 220.

93 A. Bielowski, Wstęp krytyczny do dziejów Polski, Lwów 1850, s. 517-518.

94 W. Abraham, dz. cyt., s. 158, nota 178.

32

Chrzest Mieszka

przypisywana św. Janowi Chryzostomowi, w której natchniony autor mówi, że „ci, którzy pościli i ci, którzy nie pościli, niech weselą się dzisiaj". Zresztą być może, że cały ten szczegół jest zmyślony przez Thietmara, by wybielić czeską księżniczkę, która zbyt dobrej opinii nie miała. Dlatego całą winę zrzuca się na jej małżonka - księcia polskiego, do którego autor zbytniej sympatii nie ma. Nadworny historyk czasów stanisławowskich Christian Frize twierdził, że nie tylko Mieszko, ale i Dąbrówka była obrządku wschodniego jako wnuczka Brzetysława ochrzczonego przez Metodego95. Co do Dąbrówki stanowisko to jest nie do utrzymania, gdyż sam Frize przyznaje, że Dąbrówka współdziałała przy wyborze pierwszego łacińskiego biskupa Pragi96. Niemniej i ks. Umiński twierdzi, iż „byłoby błędem mniemać, że Dąbrówka przywiozła ze sobą (...) samych tylko duchownych łacińskich. Raczej przyjąć należy, że jak w ówczesnych Czechach chrześcijaństwo wśród ludności krajowej rozwijało się zgodnie, ale dwutorowo, tak w formie nie innej, lecz dwoistej, przeniknęło z Czech do Polski"97. Istnieją podstawy, by twierdzić, że ta równowaga obrządków w Czechach została naruszona dopiero za czasów św. Wojciecha.

Ażeby sfinalizować to, co może mieć znaczenie dla obrządku słowiańskiego w czasach Mieszka, zasygnalizuję pewną ciekawostkę historyczną, a mianowicie, że pierwsze wiersze słynnego Rocznika Krasińskich brzmią, jak następuje: ,Myeschko per Cirulum et Methodium baptizatur et per Adalbertum confirmatur. Yesse dwc Hungarorum, pater sancti Stephani regis, per sanctos Cirulum et Methodium in fide catehesatus (...) ac per sanctum Adalbertum perfecte edoctus, genuit sanctum Stephanum (...) Qui (Adalbertus) eum ibi baptizando, Poloniam adivit et Polonos confirmavit"9S.

Ten nieprawdopodobny tekst w ten sposób komentuje Bielowski -- w III tomie Monumenta Poloniae Historica: „W wieku IX apostołowie słowiańscy, a mianowicie zaś Metody, miał stosunki z Xięciem Wiślickim i Xięciem Węgierskim (...) Imiona zaś tych książąt (...) w pomnikach (...) nie podano. W późniejszych czasach upowszechniło się mniema­nie, że z książąt polskich pierwszym chrześcijaninem był Mieszko,

Ch. T. von Frize, Istoria Polskoj Cerkvi, Warszawa 1895,1.1, s. 34-48. Tamże, s. 86,194; por. Coskas, Chronica, I, c. 1. J. Umiński, Obrządek słowiański w Polsce, s. 20. MPH, Warszawa 1961, t. III, s. 128.

33

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

a z węgierskich (...) Gejza. Późny tedy kompilator niniejszego rocznika odniósł anachronicznie do Mieszka i do Gejzy to, co z podania dawniejszego o bezimiennym wiślickim i węgierskim Księciu doszło"99. Według wydawcy mamy tu więc rodzaj fałszywego sylogizmu, którego pierwsza przesłanka mówi, że Metody ochrzcił jakiegoś księcia w Polsce, a druga - pochodząca z czasów późniejszych przesłanka - że Mieszko był pierwszym ochrzczonym księciem. Wobec tego wynika wniosek, że Metody ochrzcił Mieszka Ale być może chodzi tu nie o kompilację jedynie dwóch różnych tradycji, lecz o tradycję, że Mieszko był ochrzczony nie osobiście przez Cyryla i Metodego, ale że był ochrzczony w obrządku metodiańskim. I tu pomocną może być Kjronika Galla w tym, co nam przekazała o dzieciństwie Mieszka, a mianowicie, że Mieszko będąc od urodzenia ślepym przejrzał w czasie obrzędu postrzyżyn100. Ponieważ tenże Gall podaje, że Mieszko był prawnukiem Ziemowita, w obrzędzie postrzyżyn mamy podstawę upatrywać elementy chrześcijańskie: cudowne rozmnożenie pokarmów101 przypominające cud w Kanie102, lub cudowne rozmnożenie chlebów oraz wyższość uczciwego ubóstwa nad bogactwem księcia, a więc i sprawa Mieszka w tym kontekście nabiera specjalnego znaczenia. Oczywiście legendarnymi gośćmi Piasta mogli być misjonarze metodiańscy, z których późniejsza legenda zrobiła Cyryla i Metodego103. Stąd mogła powstać tradycja, że Cyryl i Metody ochrzcili Mieszka.

Być może już wśród przodków Mieszka istniała tradycja

chrześcijańska, tak jak to było wśród przodków Włodzimierza. Na

metodiańskość tej tradycjii wskazuje kilka elementów, które wyliczę:

1. Istnieje analogia pomiędzy przejrzeniem w czasie postrzyżyn Mieszka,

a przejrzeniem w czasie chrztu Św. Włodzimierza, co w obu wypadkach

może tłumaczyć się tym, że chrzest nazywa się w Kościele greckim

photismos, czyli „przejrzenie", „oświecenie"

99 Tamże, s. 33.

100 Gall Anonim, Kronika polska, tłum R. Gródecki, Kraków 1923, s. 69 i ns.

101 Tamie, s. 67-68.

102 J. Dowiat, Chrzest Polski, s. 31-32.

103 Tamże, s.33.

104 Pod tym względem bardzo instruktywne jest studium O. Cullmanna na temat Ewangelii Jana, w którym wybitny protestancki teolog daje wykład rozdziału przedstawiającego uzdrowienie ślepego od urodzenia młodzieńca jako symboliczne przedstawienie oświecenia przez chrzest (O. Cullmann, Les Sacraments dans l'Evangile Johanniąue, Paris 1951, s. 70-72, zwłaszcza s. 71).

34

Sprawa katedry poznańskiej

2 We wschodnim obrzędzie chrztu istnieje rytuał postrzyżyn włosów (rodzaj tonsury dla wszystkich), dlatego dwa razy opisywane przez Galla „postrzyżyny" nie muszą być wcale postrzyżynami pogańskimi, ale w późniejszej tradycji zachowaną pamięcią o nieco odmiennym chrzcie słowiańskim czego już oczywiście Gall nie rozumiał.

3. Istnieje anologia pomiędzy rozmnożeniem pokarmów w czasie postrzyżyn (= chrztu) Ziemowita, a otwartymi dla wszystkich ucztami św. Włodzimierza, które Piotr Iwanow przyrównuje także do ewangelicznego rozmnożenia chlebów105.

4. Cud rozmnożenia pokarmów może być reminiscencją liturgii słowiańskiej: poświęcenia chlebów, pszenicy, wina i oleju - na pamiątkę nakarmienia rzesz pięciu chlebami przez Chrystusa - w wigilię wielkich świąt.

To, co przytaczam, nie są to oczywiście dowody. Są to raczej poszlaki mogące wskazywać na tradycję istnienia metodiańskiego, czy też wschodniego chrześcijaństwa nie tylko w kraju, lecz również w rodzinie Mieszka jeszcze przed 966 rokiem.

SPRAWA KATEDRY POZNAŃSKIEJ

Na tle tego, co powiedzieliśmy o chrzcie Mieszka szczególnego znaczenia nabierają wyniki badań archeologicznych przeprowadzonych w związku z powojenną odbudową katedry poznańskiej. Wyniki tych badań mamy przedstawione w znakomitym studium Krystyny Józefowiczówny, na które już miałem okazję się powołać106. Co prawda niektóre wnioski tej pracy nieco zaskakują na tle całości i wydają się jakby ex post przyjęte, nie zaś koniecznie wynikające w sposób jedynie możliwy z wyłożonego materiału107. Autorka podaje trzy elementy, które kwalifikują najstarszy ośrodek kultu chrześcijańskiego, który istniał za czasów Mieszka w miejscu obecnej katedry poznańskiej, jako mający charakter wschodni. Są to przede wszystkim relikty trzech mis chrzcielnych istniejących na tym miejscu, na którym później została

105 P. Iwanow, Tajna sviatych, Paris 1949, s. 355-356.

106 Por. nota 82.

107 Zwłaszcza nota 147 jest dodana w tym celu, by uzasadnić możliwość wytłumaczenia pierwiastków wschodnich w najstarszej obrzędowości Kościoła Polskiego wpływami włoskimi, a nie słowiańskimi.

35

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

zbudowana katedra, świadczące o chrzcie zbiorowym, co autorka kwalifikuje jako „ślad ceremonii pierwszego chrztu". Ważne jest przy tym, że budową swoją przypominają misę chrzcielną w Wiślicy i że relikty te służyły obrzędowi chrztu przez zanurzenie108, co autorka uważa za „jeden z przedmiotów sporu między zwolennikami ordo romanus i ordo orientalis". I w związku z tym kokluduje: „Myślę (...), że mamy prawo domyślać się reliktów wschodniego typu obrządku chrzcielnego w pierwszej fazie chrześcijaństwa w Polsce w drugiej połowie X wieku".

Drugim ważnym odkryciem archeologicznym, tym razem w fundamentach najstarszej katedry poznańskiej, jest ślad poprzecznego muru oddzielającego nawę od prezbiterium na sposób wschodniego ikonostasu, w czym Józefowiczówna widzi wyraźne nawiązanie „do południowego typu rozwiązań bazylikowych, który niewątpliwie wykształcił się w zasięgu oddziaływania ośrodków znanych jako długotrwałe bazy obrządku wschodniego"109.

I wreszcie trzecim takim elementem, który w połączeniu z poprzecznym murem oddzielającym absydę nie mógł być odczytany inaczej niż jako relikt obrządku wschodniego, są dwa aneksy boczne absydy, które odpowiadają bizantyjskiej prothesis i pomieszczeniu zwanemu diakonikon110.

To wszystko powoduje, że przytoczona przeze mnie powyżej hipoteza Frizego o wschodnim charakterze chrześcijaństwa przyniesionego do Polski przed Dąbrówką nabiera nowych kolorów. Józefowiczówna sama stawia takie pytanie, jednakże nie chce dać na nie zdecydowanej odpowiedzi. Zamiast jednak wiązać istnienie pierwiastków wschodnich w najstarszej katedrze poznańskiej z obrządkiem słowiańskim, który - jak widzieliśmy - w tym czasie nie musiał być czysto bizantyjski, Józefowiczówna ulegając opinii ogólnej, że obrządek wschodni nie był w Polsce rozpowszechniony, a w każdym razie nie mógł sięgać Wielkopolski, wiąże te niewątpliwe pierwiastki wschodnie z wpływami włoskimi, które do Polski przyszły przez pierwszego biskupa Jordana, będącego najprawdopodobniej Włochem111.1 żeby to uzasadnić Józefowiczówna podejmuje szeroki opis zasięgu pierwiastków

108 K. Józefowiczówna, dz. cyt., s. 39-41,42, nota 25. 1M Tamże, s. 68.

110 Tamie, s. 69.

111 Tamże, s. 71.

36

wschodnich w liturgii Zachodu, z której ostatecznie zostały wyparte przez reformę kluniacką, która dosięgła Polski dopiero w XI wieku112. Za głównych zaś propagatorów elementów wschodnich w liturgii i architekturze Zachodu Józefowiczówna uważa członków misji iro-szkockiej obejmujących swą działalnością niemal cały Zachód113. A więc widocznie w myśl starej zasady, że prawda nie zawsze musi być prawdopodobna, niektórzy badacze wolą widzieć w Poznaniu dalekie wpływy lombardzkie lub iro-szkockie od działającej w pobliżu misji słowiańskiej. A przecież szereg badaczy - jak widzieliśmy - już nie zaprzecza wobec niewątpliwych odkryć archeologicznych istnieniu Kościoła słowiańskiego na terenie Wiślicy i Krakowa. Jeżeli więc w świetle odkryć poznańskich zobaczymy tajemnicę chrztu Mieszka w połączeniu z legendą o Piaście, to czy nie dojdziemy do wniosku, że najbardziej narzucającym się jej wyjaśnieniem jest rozszerzenie zasięgu misji metodiańskiej również na teren Wielkopolski?

CASUS ŚW. WOJCIECHA

Przyznam się, że na tle rozgrywającego się procesu walki między obrządkami w Polsce najtrudniej mi było zaproponować lokalizację postaci św. Wojciecha. W związku z chrztem Mieszka przytoczyłem późny przekaz tak zwanego Rocznika Krasińskich, w którym czytaliśmy, że Mieszko był ochrzczony przez Cyryla i Metodego, a przez św. Wojciecha bierzmowany. Sytuacja podobna dotyczyła i władcy Węgier. W przekazie tym znalazło wyraz przekonanie, że w porównaniu z nurtem metodiańskim św. Wojciech musiał wnieść jakiś nowy element do polskiego chrześcijaństwa. Tym nowym nurtem było ugruntowanie łacińskiego chrześcijaństwa. W Chronogrąfti niejakiego Samuela, diaka z Dubkova, rękopisie z XV wieku, lecz w oparciu o tekst XIV-wieczny -- po przytoczeniu faktu, że Konstantyn Filozof wynalazłszy pismo słowiańskie „zapisał je u Morawian, u Lechów i u innych narodów, a potem na Rusi" - czytamy, że św. Wojciech „zniszczył wiarę prawdziwą i słowiańskie pismo odrzucił, i zaprowadził pismo łacińskie, obrazy wiary

112 Tamże, s. 67.

113 Tamże, s. 68-70.

37

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

prawdziwej popalił, biskupów i księży jednych pozabijał, drugich rozegnał i poszedł do Prus, i tam był ubity, Wojciech, biskup łaciński"114. Przekaz ten jest zgodnie odrzucony przez historyków polskich. Abraham twierdzi, że „owe ustępy ze źródeł ruskich pochodzą z czasów znacznie późniejszych i przebija w nich stronniczość Kościoła wschodniego (...)"115. Nie można tu nie zauważyć, że stronniczość może tu przebijać w ocenie faktów, ale niekoniecznie w samym ich przytoczeniu. Oczywiście, we fragmencie tym zawarte są anachronizmy. Św. Wojciech, wierzymy, że nikogo nie „pozabijał", ani nie „rozegnał", zresztą zbyt krótko sam działał na terenie Polski. Ale po jego śmierci Bolesław Chrobry ufundowawszy nad jego grobem pierwszą łacińską metropolię w roku 1000 w parę lat później, bo w roku 1022, „podniósł wielkie prześladowanie mnichów, wypędził wszystkich ze swego państwa", jak o tym mówi Żywot Mojżesza Węgrzyna i co potwierdza Kronika Kosmasa, Musiała więc powstać na Rusi tradycja, że prześladowanie słowiańskiego obrządku w Polsce za Bolesława jakoś związane było z pamięcią św. Wojciecha, która stała się bazą nowej organizacji Kościoła łacińskiego w naszym kraju. Sam kult św. Wojciecha ustanowiony na dzień 23 kwietnia wszedł na miejsce kultu św. Jerzego - według ks. Umińskiego - szczególnie charakterystycznego dla obrządku słowiańskiego116.

Według wyżej już wspomnianego Frizego św. Wojciech zastawszy jeszcze wszędzie w Czechach i na Morawach rozpowszechniony obrządek słowiański „dołożył wszelkich starań (...) by wykorzenić (...) liturgię w języku słowiańskim", co stało się, razem z przyjaźnią do cesarza, powodem jego wygnania z kraju. Wypędzony z Czech Wojciech przebywa na dworze cesarza, zatrzymawszy się na Węgrzech nawraca syna księcia

114 MPH, 1.1, s. 89-90.

115 W. Abraham, dz. cyt., s. 158.

116 J. Umiński {dz cyt, s. 6,18-20) wprowadza dla Europy środkowej kult św. Jerzego z Ratyzbony, lecz czyni go szczególnie charakterystycznym dla obrządku słowiańskiego i specjalnie łączy go z katedrami biskupimi. Ten sam kult -- jak wiemy - istniał w Czechach (kościół św. Jerzego w Pradze) i na Rusi (chrzestne imię Jarosława, słynna cerkiew w Kijowie) świadcząc o wspólnocie obrządku słowiańskiego. Jeżeli rzeczywiście - jak chce ks. Umiński - kościoły św. Jerzego były związane z siedzibami biskupów słowiańskich, to wejście w miejsce kultu tego męczennika kultu innego męczennika - i przy tym łacińskiego biskupa - może być rozpatrywane jako skierowane przeciwko biskupstwom słowiańskim

38

Casus św. Wojciecha_______________________________________

Gejzy św. Stefana, pierwszego króla, twórcę łacińskiej orientacji Kościoła węgierskiego, który otrzymał za to od papieża koronę117.

Tyle na temat jednego kierunku tradycji dotyczącej osoby św. Wojciecha, w ujęciu której przedstawia się on jako zdecydowany wróg obrządku słowiańskiego oraz krzewiciel misji Kościoła łacińskiego wśród pogan i w krajach poprzednio ochrzczonych, ogólnie jako burzyciel dzieła Cyryla i Metodego.

Ale historycy współcześni ukazują nam inny obraz apostoła Pomorza. Ks. Umiński dowodzi, że wrogami obrządku metodiańskiego byli jedynie duchowni niemieccy, nigdy zaś włoscy i że „obrządek św. Metodego kwitł dowolnie wśród narodu czeskiego za pierwszych Bolesławów i w czasach św. Wojciecha, a także jeszcze w pierwszych dziesiątkach XI wieku"118. Sam św. Wojciech - według Józefa Birkenmajera - nazywał siebie „biskupem słowiańskim": „episcopus Słavus, żarliwy wyznawca zasady poliliturgicznej, przyjętej z grecko--rzymskiego klasztoru św. Aleksego i Bonifacego, uczeń najukochańszy św. Nilusa, przez Greków italskich najpierw uznany za świętego zaraz po swej męczeńskiej śmierci. Brat jego (...) Radim, zostawszy niezależnym od Niemiec arcybiskupem gnieźnieńskim (...) kontynuuje dawne związki z klasztorami włoskimi (...) Panująca tam zasada tolerancji liturgicznej (w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie duchowieństwo w znacznej mierze hołduje zapoczątkowanej przez dynastię karolińską unitaryzacji obrzędowej rzymsko-łacińskiej), widocznie ma zwolen­ników w Polsce, skoro Mieszko II modli się w języku łacińskim, greckim i ojczystym"119.

117 Przypominam notatkę na początku Rocznika Krasińskich, gdzie po anachronicznym stwierdzeniu, że „Myeschkoper Cirulum etMethodium baptizatur et per Adalbertum confirmatur" stoi: „ Yesse dwcłtungarorwn, pater sancti Stephani regis, per sanctos Cirulum et Methodium infide catehesatus (...)ac per sanctum Adalbertum perfecte edoctus, genuit sanctum Stephanum" (MPH, t. UJ, s. 128). A więc istniała tradycja, że nie tylko Polska, ale i Węgry przed św. Stefanem otrzymały chrześcijaństwo w obrządku metodiańskim, zanim do obu krajów przyszedł św. Wojciech - fakt, którego ignorować nie wolno.

118 J. Umiński, Obrządek słowiański w Polsce, s. 5-6. Na dowód przetrwania w tym czasie obrządku słowiańskiego w Czechach przytacza ks. Umiński wspaniały rozkwit żywotopisarstwa czeskiego i powstały w roku 1032 nowy klasztor słowiański w Sazawie (.tamże, s. 6).

119 J. Birkenmajer, Bogurodzica Dziewica, s. 73-74; por. V. Chaloupecky, Svaty Vojtech a slovanska liturgie, „Spolecnosti Safaźikovy", 3 (1934), z. 1-2.

39 Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Do sprawy Mieszka II powrócę. Ale jak pogodzić nakreślony tu obraz św. Wojciecha z obrazem nakreślonym przez Samuela z Dubkova, który niewątpliwie przekazał nam o nim także jakąś starą tradycję? Wydaje się, że sekret pogodzenia tych dwóch tradycji tkwi w konieczności ścisłego rozgraniczenia pomiędzy obrządkiem słowiańskim a obrządkiem greckim, co postuluje Umiński, ale, co niestety, wymyka się z perspekty­wy Birkenmajera.

Wspomniałem już o tym przy omawianiu cyrylo-metodiańskiej liturgii, która prawdopodobnie nie była ani czysto bizantyjską, ani rzymską, lecz była wypierana na Zachodzie przez łacińską, a na Wschodzie przez grecką liturgię. „Jeszcze niedawno - pisze Łazariew -- był taki czas, kiedy całą kulturę kijowską wyprowadzano z kultury bizantyjskiej. Tej fałszywej, całkiem już przestarzałej pozycji usiłują bronić niektórzy zagraniczni uczeni podtrzymujący tezę jakoby państwo kijowskie było lennem bizantyjskiego państwa"120. Według Łazariewa wprost przeciwnie, element grecki był elementem, który dopiero później usiłował zadomowić się na Rusi. W związku z tym Łazariew nawiązuje do znanej tezy Prisiołkowa, według którego „Kościół ruski w pierwszych okresach swego rozwoju był związany nie z Konstantynopolem, ale z bułgarską Ochrydą". Gdy cesarz Bazyli Bułgarobójca podbił Bułgarię, to wraz z upadkiem patriarchatu w Ochrydzie zaczęto przygotowywać przejście Kościoła Rusi pod grecką jurysdykcję. Cały ten realny z punktu widzenia Prisiołkowa bieg wydarzeń został świadomie zniekształcony przez kronikarzy kijowskich, którzy stworzyli „Korsuńską legendę" przekreślającą cały „bułgarski" okres w historii Kościoła ruskiego i wymyślili mit o pierwszym metropolicie przysłanym do Włodzimierza jakoby bezpośrednio przez cesarzy bizantyjskich Bazylego i Konstanty­na121. Według Prisiołkowa dopiero niebezpieczeństwo „stepowe"

120 Takie stanowisko zajmuje na przykład A. Grabar, Les fresąues des escaliers Ci Sainte Sophie de Kiev et V'iconographie impćriale byzantine, „Seminarium Kondakovianum", 7 (1935), s. 115; por. W. N. Łazariew, Mozaiki Sofii Kijevskoj, Moskwa 1960, s. 10.

121M. D. Prisiołkov, Oćerkipo istorii cerkovno-politićeskoj istorii kijevskoj RusiX-XIII viekov, S.-Petersburg 1913, s. 1-76; cyt. za: Łazariew, dz. cyt., s. 12; por. H. Koch, Byzance, Ochrid und Kiev 987-1037, „Kyrios", 3 (1938), s. 272-284. Z emigracyjnych historyków zgadza się z tym poglądem A. Kartaszow: „Wielką trudość dla prawdziwego zrozumienia nawrócenia księcia Włodzimierza stanowi ta (...) legenda, która została włączona w skład Kroniki kijowskiej pod

40

(w trzydziestych latach XI wieku inwazja koczowników aż pod sam Kijów) zmusiło Jarosława do szukania przymierza z Bizancjum i do przyjęcia w roku 1039 w Kijowie greckiego metropolity Teopempta. Jednakoż już w 1051 roku Jarosław znów niezależnie od Bizancjum dokonuje wyboru słowiańskiego metropolity Hilariona. „Za Jarosława - pisze Łazariew - stosunki (między Kościołem rosyjskim a bizantyjskim) (...) wcale nie miały tego sielankowego charakteru, który skłonni im byli przypisywać przedrewolucyjni historycy (...) Metropolici greccy i ich dwór usiłowali zaszczepić na gruncie rosyjskim chrześcijaństwo o charakterze bizantyjskim - rygorystyczne i surowe, dogmatyzujące i fanatyczne"122. „Grecy stale usiłowali wprowadzić w dziedzinę kultu rosyjskiego język grecki", co im się też częściowo udało za Monomacha. Umyślnie przytoczyłem ten długi ekskurs dotyczący początków chrześcijaństwa na Rusi, ponieważ może to rzucić wiele światła na sprawę obrządku słowiańskiego w Polsce, jeśli przypuścimy analogię między przenikaniem wpływów greckich w krąg starszej tradycji słowiańskiego Kościoła na Rusi, a podobną u nas rolę wpływów łacińskich. W szczególności zaś czy pomoże to zrozumieć lepiej rolę ś w. Wojciecha na tle ówczesnych prądów? Przytaczając powyższe stanowiska nie chodziło mi o to, czy chrześcijaństwo przyszło na Ruś akurat z Ochrydy, jak twierdził Prisiołkow. Istnieje też inny pogląd, że chrześcijaństwo na Ruś,

rokiem 988 w miejsce innych, bardziej cennych dla nas, krótkich wiadomości, które zostały zniszczone przez oficjalną cenzurę (...) pierwszego greckiego metropolity kijowskiego Teopemta". (Oćerkipo istorii russkoj cerkvi, Paris 1959, t-1, s. 107). Ze za czasów Włodzimierza nie mogło być metropolity w Kijowie dowodzi fakt, iż zbudowana wtedy cerkiew pod wezwaniem Matki Bożej, zwana „Dziesięcinną", nigdzie nie jest nazwana katedrą, a dopiero Jarosław buduje cerkiew „metropolitalną" (W. N. Łazariew, dz. cyt, s. 12).

122 W. N. Łazariew, dz. cyt., s. 13. O różnicach pomiędzy staroruskim (słowiańskim) a greckim chrześcijaństwem tak czytamy u Łazariewa: „W rosyjskim chrześcijaństwie przede wszystkim należy podkreślić mniejszy udział zasady ascetycznej. Na Rusi Kijowskiej nie istniały niektóre, tak bardzo charakterystyczne dla Bizancjum, formy ascezy. Nigdy się tu nie kwestionowało piękna przyrody, ani piękna sztuki. Przeciwnie, przyrodę zawsze tu rozpatrywano jako czystą, wolną od grzechu" {tamże, s. 17). Por. pod tym względem analizę ikony Trójcy Świętej Rublowa (W. N. Łazariew, Andrej Rublev, Moskwa 1963, s. 68, 73, 79-90, 82). Na temat różnic między słowiańskim i bizantyjskim chrześcijaństwem por. także moje studium O istocie prawosławia,,Życie i Myśl", 15(1965),zll,s. 16, nota 11; w: O istocie prawosławia, s. 159-180.

41

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

jak i do Polski, przyszło z Moraw za pośrednictwem kraju Wiślan123. W roku bowiem 981, a więc jeszcze przed przyjęciem chrześcijaństwa, Włodzimierz zajmuje Grody Czerwieńskie, które wchodziły dawniej w skład Państwa Wielkomorawskiego, więc niewątpliwie już było tam chrześcijaństwo w obrządku słowiańskim124. Ale chodziło mi przede wszystkim o wykazanie, że skoro na Rusi istniała walka pomiędzy duchowieństwem greckim a obrządkiem słowiańskim, to i grecka formacja Św. Wojciecha nie musiała go czynić przyjacielem słowiańskiego obrządku.

Właśnie Samuel, diak z Dubkova, w cytowanym ustępie podaje dalej, że obrządek słowiański był zwalczany przez zwolenników „trójjęzycznej herezji", z którą - jak wiemy - przez całe życie walczyli Cyryl i Metody. Wiemy też, że papież Jan VIII zakazując Metodemu odprawiania liturgii słowiańskiej, zalecał odprawianie jej w języku łacińskim lub greckim. A więc Kościół łaciński w owym czasie nie sprze­ciwiał się liturgii greckiej, sprzeciwiał się natomiast radykalnie liturgii słowiańskiej. Stąd sympatie greckie św. Wojciecha, jak również cesarza Ottona, a może nawet Bolesława Chrobrego nie sprzyjały obrządkowi słowiańskiemu, przeciwnie zaś, szły w kierunku jego niszczenia.

OBRZĄDEK SŁOWIAŃSKI

OD ZJAZDU GNIEŹNIEŃSKIEGO

DO TAK ZWANEJ REAKCJI POGAŃSKIEJ

Jeśli chodzi o czasy Bolesława Chrobrego, to najważniejszym dla naszego tematu wydarzeniem był naturalnie zjazd gnieźnieński (rok 1000). Ale nad samym przebiegiem zjazdu ani nad jego genezą nie będę się zatrzymywał, gdyż na ten temat istnieje olbrzymia literatura

123 N. K. Nikolskij zwalczając teorię pochodzenia Kroniki Nestora ze wzorów bizantyjskich wysunął w jej miejsce teorię wywodzącą ją ze wzorów zachodnio--słowiańskich, podobnie jak i całego chrześcijaństwa na Rusi (N. K. Nikolskij, Pmiest' wemennych let kak istoćnik naćalnogo perioda russkoj pismennosti i kultury, Leningrad 1930, s. 45 i ns.). Czy nie stąd Kronika ta zawiera osobny rozdział o przekładzie ksiąg liturgicznych przez Cyryla i Metodego, który niektórzy badacze uważają za osobną całość literacką? (Poviesf vremennych let, Moskwa--Leningrad 1950, t. II, s. 256-258).

124 W. Abraham, dz. cyt., s. 119.

42

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego...

i w okresie poprzedzającym millenium na ten temat powiedziano bardzo wiele. Dla naszego problemu najważniejsze jest to, że zjazd ten ustanawia organizację łacińskiego Kościoła w Polsce, dzieląc cały jej obszar na pięć diecezji: gnieźnieńską, poznańską, krakowską, wrocławską i kołobrzeską125. Fakt ten dlatego szczególnie jest ważny, że o ile przedtem biskup poznański jako biskup misyjny mógł działać na nieokreślonym ściśle terenie nie wchodząc przez to w kolizję z ośrodkami słowiańskiego Kościoła, jeżeli na tym terenie istniały, o tyle teraz nowa organizacja diecezji łacińskich nie może nie wpaść w konflikt z inną organizacją kościelną, w wypadku oczywiście, gdyby na tym terenie istniały przedtem nie luźne wspólnoty, lecz gdyby tworzyły one jakąś organizację kościelną.

W rozdziale dotyczącym właściwie prehistorii naszego Kościoła w państwie Wiślan starałem się pokazać ślady świadczące o istnieniu wspólnot kultywujących obrządek słowiański w pradziejach naszego państwa. Obecnie trzeba się zastanowić czy wspólnoty te były ze sobą powiązane w jakąś organizację kościelną, czy raczej tworzyły stan diaspory, który żadnej organizacji nie stanowił. Ponieważ znamy ośrodki, które kultywowały obrządek słowiański na przestrzeni wieków, więc trudno przypuścić, by takie ośrodki mogły być tylko diasporą kościelną. Przykładem takiego ośrodka może być Wiślica, gdzie przechowała się z IX wieku misa chrzcielna, z wieku X - kościół, a z XI wieku kaplica grobowa, świadczące o niełacińskim charakterze tego ośrodka. A więc w Wiślicy obrządek słowiański musiał panować od IX co najmniej do XI wieku, a są powody sądzić, że dłużej, bo aż do zburzenia Wiślicy w 1135 roku. Czy na przestrzeni tak długiego czasu mógłby się utrzymać obrządek słowiański w sytuacji diaspory, bez stałych kapłanów i biskupów, którzy by tych kapłanów wyświęcali? A trudno przypuścić, żeby to mieli robić biskupi łacińscy. Widzieliśmy, że Kraków najprawdopodobniej posiadał biskupów słowiańskich, których imiona zostały przechowane w Katalogu biskupów krakowskich. W autografie Annaliów Długosza pod rokiem 1030 jest nota o śmierci biskupa sandomierskiego, którego imię zostało wyskrobane. Dlaczego wyskrobano to imię? Lanckorońska łączy to z notatką Rocznika krakowskiego o biskupie Romanie zmarłym w 1030 roku równocześnie z innym biskupem Lambertem. Doskonała znawczyni autografów

Tamże, s. 126 i ns.

43

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

Długosza, W. Sempkowa-Zarembina126, potwierdziła, że wyskrobane imię może być odczytane jako Roman127. A więc istnieli w Polsce i poza Krakowem jacyś biskupi słowiańscy, o których pamięć usiłowano zatrzeć. Powstaje problem czy te biskupstwa między sobą mogły tworzyć jakąś inną organizację niż późniejsza, jednolita organizacja biskupstw łacińskich, skoncentrowana w metropolii gnieźnieńskiej?

Sądzę, że w tym świetle przede wszystkim należy widzieć znany fragment pierwszej księgi Galla, który wywołał i dotychczas wywołuje szereg polemik. Oto jak brzmi ów kontrowersyjny fragment: ,r..rexBoleslaus erga divinum cultum in ecclesiis construendis et episcopatibus ordinandis beneflciisąue conferendis ita devotissimus existebat, ąuod suo tempore Polonia duos metropolitanos cum suissuffraganesis continebat". [... król Bolesław urządził więc kult Boży w kościołach i ustanowił biskupów dając im beneficja, okazał się tak pobożny, że w swoim czasie Polska miała dwóch metropołitów ze swymi sufraganami.]12*

Istnieje cała literatura usiłująca wyjaśnić (lub czasem raczej zaciemnić!) zagadnienie tej drugiej, „nieznanej", metropolii za czasów Bolesława Chrobrego. „Najwybitniejsi nasi historycy - mówi Umiński -- tacy jak Potkański, Abraham, znakomity Stanisław Kętrzyński, wypowiadali się w tej sprawie, nie zdołali jednak dać zadowalającego lub choćby zgodnego orzeczenia"129. Niektórzy przyjmowali, że Gall mógł mieć na myśli metropolię moguncką, ponieważ Bolesław Chrobry przez jakiś czas panował nad Czechami, które podlegały metropolii mogunckiej, inni, że magdeburską, ponieważ poznański biskup Unger, związany z Magdeburgiem, do śmierci miał być wyjęty z jurysdykcji metropolii gnieźnieńskiej. Niesłychanie zawiłą i pomysłową koncepcję tej drugiej metropolii stworzył Kętrzyński przyjmując, że Bolesław Chrobry chciał rozdzielić obszar swego państwa na dwie metropolie, z których jedna z siedzibą w Sandomierzu i biskupstwami w Kruszwicy, Łęczycy, Płocku i może w Chełmie miała obejmować wschód Polski, podczas gdy gnieźnieńska - Zachód130. Podstawę do tego widział

126 W. Sempkowa-Zarembina, Powstanie i dzieje autografii „Annaliów " Jana Długosza, Kraków 1952.

127 J. Szymański, dz. cyt, s. 49, nota 32. m Kronika Galla, l, cli.

129 J. Umiński, dz. cyt., s. 32.

130 St. Kętrzyński, O zaginionej metropolii czasów Bolesława Chrobrego, Warszawa 1947.

44

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego...

Kętrzyński w projekcie wyprawienia z Włoch do Polski w 1001 roku św. Brunona z Kwerfurtu jako biskupa mającego paliusz, co zawsze oznaczało godność metropolity. Przeszkodził jednak temu planowi następca Ottona III, cesarz Henryk II, który sprzeciwiał się polityce swego poprzednika, a ostatecznie niedoszła organizacja drugiej metropolii upadła z nastaniem reakcji pogaństwa, po której paliuszem zawładnął biskup krakowski Aaron. Gdy zaś Bolesław Śmiały chciał ją odbudować, popadł w konflikt o to z biskupem krakowskim Stanisławem131.

Kętrzyński intuicyjnie słusznie wiąże sprawę konfliktu Bolesława Śmiałego ze Św. Stanisławem z istnieniem owej drugiej prowincji kościelnej. Ale też słusznie ks. Umiński zauważa, że podstawowy błąd tych wszystkich, „którzy się tym do tej pory zajmowali" polegał na tym, iż „wychodzili z fałszywego założenia, że ta tajemnicza druga metropolia była metropolią łacińską (...) podczas gdy żadnej drugiej metropolii łacińskiej w granicach dawnej Polski znaleźć nie mogli. Co do nas -- pisze dalej ks. Umiński - uważamy, że (...) owym drugim metropolitą (...) był działający w Polsce obok łacińskiego, czyli gnieźnieńskiego biskupa, inny biskup obrządku słowiańskiego. Jeden i drugi rządził swoimi obrządkami na terenie całego państwa ..." i to było „może powodem, dla którego Gall (...) powiedział nie o dwóch metropoliach (...) lecz o dwóch metropolitach wewnątrz całego państwa: Polonia duos metropolitanos continebat"132.

Skąd się wzięła ta druga metropolia? Już na początku naszego wieku Gumplowicz pisał: „Nie może podlegać najmniejszej wątpliwości, że arcybiskupstwo wielkomorawskie po upadku Wielkomorawii utrzymało się na stanowisku metropolitalnym i wraz ze swymi sufraganiami funkcjonowało, choć pojedyncze siedziby arcybiskupa jak i biskupów P°d grozą napadów madziarskich mogłyby być czasowo (...) z miejsca na miejsce przenoszone"133.

Ostatnio Karolina Lanckrońska w już omawianym przez nas dziele na nowo potwierdziła tezę, że metropolia morawska została wprost przeniesiona do Polski po najeździe Węgrów. Jej stanowisko zaatakował Dziewulski mówiąc o „całkowitym oderwaniu się autorki

131 Dz cyt., s. 45.

132 J. Umiński, dz cyt, s. 36.

33 Początki biskupstwa krakowskiego (Z teki pozgonnej M. Gumplowicza), Warszawa 1908, s. 17.

45

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

od źródeł"134. Czy taki zarzut jest uzasadniony? Istnieje bowiem akt darowizny króla Stefana I Węgierskiego na rzecz kościoła nitrzańskiego w 1006 roku, w którym jest mowa o istnieniu w Nitrze kapituły bez biskupa, co by znaczyło, że biskup stamtąd gdzieś się przeniósł, ale katedra jego formalnie nie została zlikwidowana135. Otóż Gumplowicz podkreśla, że ponieważ „nigdzie nie ma śladu osobnego założenia biskupstwa krakowskiego, znaczyłoby to, że nie było ono de jurę żadnym nowym biskupstwem, lecz tylko biskupstwem nitrzańskim, które czasowo zmuszone było de facto przenieść się w bezpieczniejsze miejsce"136. Ale możliwe, że Nitra po rozgromieniu Velehradu była już nie tylko biskupstwem, ale po prostu ośrodkiem resztek metropolii wielkomo-rawskiej, skąd potem ośrodek ten przeniósł się do Krakowa.

Jeżeli więc przyjmujemy przynajmniej za prawdopodobne istnienie metropolii słowiańskiej na terenie Polski, to musimy odpowiedzieć na pytanie, jaki był jej stosunek do metropolii gnieźnieńskiej po roku 1000? Szymański przeciwstawiając się istnieniu w Polsce metropolii słowiańskiej zauważa, że gdyby taka metropolia istniała, to po zniesieniu jej na Morawach przez papieża Stefana V po śmierci Metodego, musiałaby być uważana przez Kościół rzymski za schizmatycką. Dlaczego więc o tym nie mamy nic w źródłach137? Muszę na to pytanie odpowiedzieć, że i o schizmie między Rzymem a Konstantynopolem w roku 1054 także nie mamy nic w polskich źródłach. Wiemy, że Metody swą zależność od Rzymu traktował w sposób luźny. Nie usłuchał bowiem papieża Jana VIII, gdy ten mu zakazał odprawiania liturgii w jeżyku słowiańskim i tę sprawę częściowo wygrał. Zakaz bowiem został cofnięty w roku 880. Mogli więc także uczniowie Metodego nie usłuchać papieża Stefana V, gdy ten, jawnie w błąd wprowadzony, potępił całą działalność Metodego wysuwając przeciwko niemu niebywałe zarzuty138, podobne do tych, jakie w roku 1054 postawił kardynał Humbert wobec Kościoła

134 W. Dziewulski, Próba regeneracji teorii o obrządku słowiańskim w Polsce, s.41.

135 M. Gumplowicz, dz. cyt., s. 20-21.

136 Tamte, s. 20.

137 J. Szymański, dz. cyt., s. 51.

138 Wśród nich był i taki, że Metody przed śmiercią rzucił anatemę na cały Kościół katolicki, co było oczywistą nieprawdą. Metody ekskomunikował tylko Wichinga za nieposłuszeństwo wobec arcybiskupa (por. K. Potkański, dz. cyt, s. 117-119).

46

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego...

greckiego. Oczywiście, ani Cerulariusz, ani przedtem uczniowie Metodego podobnych zarzutów uznać nie mogli, jak nie mogli bezpodstawnie zlikwidować swego Kościoła, choćby się miał utrzymać za cenę schizmy. Zresztą schizmy jeszcze między Konstantynopolem a Rzymem nie było i może uczniowie Metodego czuli swe oparcie w Konstantynopolu, dokąd Metody udał się niedługo przed swą śmiercią. Czerpiąc swą jurysdykcję z praw wskrzeszonej metropolii w Sirmium może dalej widzieli dla siebie oparcie w Bułgarii, dokąd została wyrzucona część uczniów z Moraw, podczas gdy niektórzy z nich mogli przejść do Krakowa i do Małopolski, ale związek między nimi mógł być zachowany. Tak więc słowiańska metropolia w Polsce mogła swą bazę kanoniczną czerpać ze związku z patriarchatem w Ochrydzie, z którym za czasów Włodzmierza Ruś także była związana. Ale w roku 1000, gdy organizacja Kościoła łacińskiego powstała na ziemiach Polski, jeszcze schizmy między Kościołem wschodnim i zachodnim nie było. Panowała raczej postawa wzajemnego ignorowania się. I ta postawa znalazła swe odbicie także w stosunkach polskich. Dwie metropolie mogły istnieć na jednym terenie, wzajemnie się ignorując i to jest powodem, że tak mało mamy materiałów źródłowych pisanych przez duchownych łacińskich, a dotyczących słowiańskiej metropolii.,Panuje jak gdyby sprzysiężenie milczenia na temat tej drugiej metropolii" -- pisze ks. Umiński139 i to samo potwierdza profesor Wartołowska140. Ks. Umiński dziwi się, że nawet dobrze poinformowany o stosunkach kościelnych w Polsce Thietmar o tej metropolii nie wspomina, podczas gdy dużo mówi o metropolii gnieźnieńskiej141, a profesor Lehr-Spławiński bazując na milczeniu Thietmara w ogóle stara się problem słowiańskiej metropolii przekreślić, twierdząc, że niechętny Bolesławowi Thietmar na pewno wykorzystałby istnienie takiej metropolii przeciw niemu142. Ten ostatni zarzut wybitnego slawisty daje się łatwo odeprzeć, chociażby przez stwierdzenie, że Thietmar chętnie może by wykorzystał ten argument przeciw polskiemu księciu, gdyby

139 J. Umiński, dz cyt., s. 35.

40 Wywiad udzielony J. Kasprzyckiemu (z cyklu Miasta naszych Ojców: Wiślica -fakty i hipotezy), „Życie Warszawy", 23 (1966), nr 94 z 22 kwietnia.

141 J.Umiński,dzcyt.,s. 35.

142 Nowa faza dyskusji o zagadnieniu liturgii słowiańskiej w dawnej Polsce, >,Nasza Przeszłość", 7 (1958), s. 235 i ns.; T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, s. 60.

47

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

z niego mógł uczynić zarzut. Ale takiego zarzutu uczynić nie mógł, gdyż Bolesław - jak zobaczymy - wcale nie popierał obrządku słowiańskiego. Tolerował go tylko w pierwszej fazie swego panowania, ale w drugiej postanowił go zniszczyć.

Zresztą milczenie źródeł na ten temat nie jest absolutne. W Kronice bowiem Kosmasa pod rokiem 1022 czytamy o jakimś persecutio christianorum [prześladowaniu chrześcijan] w Polsce za czasów Bolesława Chrobrego143. Wzmianka jest lakoniczna, ale znajduje swoje potwierdzenie w Pieczerskim paterikonie mnicha Polikarpa, który w Żywocie Mojżesza Węgrzyna opowiada, jak to ten święty będąc w niewolę zabrany do Polski wywołuje gniew Bolesława, nie chcąc ulec namowom pewnej wpływowej niewiasty, z którą dawniej Bolesława łączyły intymne stosunki. Gniew ten ogólnie spada na mnichów, ponieważ święty ten zostaje potajemnie postrzyżony na mnicha przez jakiegoś bawiącego w Polsce mnicha z Atosu144. Sprawa staje się szeroko znana i dyskutowana na Rusi, o czym mówi zakończenie Żywotu145. Lehr-Spławiński tocząc o ten fakt spór z Lanckorońską zbywa go ogólnikowym twierdzeniem, że Bolesław „około 1023 roku popadł w konflikt z duchowieństwem zakonnym i wygnał z kraju wszystkich mnichów (!). Autorka (to znaczy Lanckorońską) widzi w tych sprzecznych relacjach (chodzi tu o Żywot Mojżesza i Kronikę Kosmasa, między którymi w istocie nie ma żadnej sprzeczności - uwagi w nawia­sach moje - J.K.) odgłos prześladowania mnichów słowiańskich, chociaż w istocie nie ma po temu żadnych realnych podstaw"146.

Rzeczywiście jest to dziwne stwierdzenie jak na wielkiego uczonego! Więc Bolesław Chrobry, twórca organizacji Kościoła łacińskiego w Polsce, który od tylu lat bezskutecznie zabiegał o koronę w Rzymie, dopiero gdy wypędził wszystkich mnichów ze swego państwa, otrzymuje w dwa lata potem od papieża upragnioną koronę, jak gdyby w oczach papieża wypędzenie mnichów i „prześladowanie chrześcijan" mogło być czynem godnym najwyższej pochwały! Jedyne, co może się nasunąć w tym kontekście to tylko hipoteza, że Bolesław naturalnie nie prześladował wszystkich chrześcijan, ani nie wypędził wszystkich

143 Monumenta Germanicae Historica, Berlin 1826-1856, t. IX, s. 63.

144 MPH,t. IV, s. 810-875.

145 Por. Kijevo-Pećerskijpaterik, Kijev 1930; także A. F. Grabskij, Popovodu polsko-vizantijskich otnoSenij v naćale XI veka, b.r.w.

146 T. Lehr-Spławiński, dz cyt., s. 65.

48

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego.

mnichów, ale tylko jakichś chrześcijan i jakichś mnichów, specjalnie papieżowi niemiłych, a tymi mogli być w tym czasie wyznawcy obrządku słowiańskiego. W ten sposób, oczywiście, Bolesław Chrobry chciał zadać cios istnieniu drugiej metropolii i skonsolidować organizację Kościoła łacińskiego zapoczątkowaną na zjeździe gnieźnieńskim. I za to mógł otrzymać koronę.

Czy to się Bolesławowi udało? W hymnie żałobnym, który przytacza Gall, po śmierci Bolesława, mamy apel, by opłakiwać jego zgon, skierowany do wszystkich Latinorutn et Slavorum ąuotąuot estis incole. [Łacinników i Słowian, którzy tu mieszkacie.]14''

Nie będę nawet przytaczać wszystkich prób, by i to miejsce w jakiś inny sposób niż ten, który się najbardziej narzuca wytłumaczyć. Najbardziej narzucającym się wyjaśnieniem jest to, że chodzi tu o wszystkich obywateli trzymających się obrządku łacińskiego lub słowiańskiego148. Pomijając więc fakt wątpliwej natury, by wyznawcy obrządku słowiańskiego tak bardzo byli skłonni opłakiwać władcę, który przed trzema laty usiłował rozbić ich Kościół, sam fakt istnienia nurtu słowiańskiego i po bolesławowym persecutio christianorum wydaje się być niewątpliwy.

Wydaje się też, że Mieszko II okazał znów tolerancję wobec obrządku słowiańskiego.

Mamy bowiem już za rządów Mieszka II pewne świadectwo, które nie da się interpretować inaczej, niż w ten sposób, że jeszcze wtedy istniały dwie metropolie. W Roczniku kapituły krakowskiej czytamy bowiem, że w roku 1027 Ypolitus archiepiscopus obiit, Bossuta successit [w 1027 Hipolit arcybiskup zmarł, Bossuta go zastąpił] i zaraz potem w roku 1028 Stefanus archiepiscopus obiit [w 1028 Stefan arcybiskup zmarł]149. Zapiski te dawniej prawie powszechnie odnoszono do arcybiskupów gnieźnieńskich. Dopiero Kętrzyński wykazał, że „jeżeli obie one dotyczą tej samej katedry, należałoby sądzić, że w obrębie tych dwóch lat (...) zmarło aż trzech po sobie arcybiskupów w tej samej stolicy,

147 Kronika Galla, I, c. 16.

148 J. Umiński, dz. cyt., s. 14; W. Abraham zaś na przykład tłumaczy, że „Latini" to obcokrajowcy, jako mówiący po łacinie, (!) a „Slavi" to po prostu Polacy (Organizacja Kościoła w Polsce, s. 159). Dziewulski Zaś, że „Latini" to duchowieństwo, a „Slavi" - prosty lud (Próba regeneracji teorii o obrządku słowiańskim w Polsce, s. 43).

149 MPH, t. H, s. 294.

49

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

że dalej było dość czasu na dwa pełne sedis vakanse i na początek trzeciego, na naznaczenie dwu po Hipolicie następców, na ich zapewne wyświęcenie i na najkrótsze ich rządy". Otóż Kętrzyński konkluduje: „Można mieć najbardziej usprawiedliwione wątpliwości, czy w obrębie tak niedługiego czasu dałoby się tyle faktów pomieścić"150. Czując tę trudność już w średniowieczu przesuwano datę śmierci Stefana na później151, a Laguna i Wojciechowski utożsamili imię Bossuta lub Bożęta ze Stefanem, widząc w jednym - polskie rodowe, a w drugim - łacińskie chrzestne lub zakonne imię. Według Wojciechowskiego Bossuta - Stefan byłby ostatnim arcybiskupem gnieźnieńskim przed „reakcją", bo Kosmas nie wspomina już podczas grabienia Gniezna o żadnym arcybiskupie152. Kętrzyński jednak nie przyjmuje takiego rozwiązania trudności. Bezwzględną zasługą Kętrzyńskiego jest przeto uznanie istnienia dwóch metropolii i odniesienie omawianego przekazu do zmian na katedrach arcybiskupich w dwóch różnych metropoliach. Reszta nasuwa się sama przez się. Ks. Umiński utożsamia imię Bossuta - Bożęta, z Bożydarem, a to jest słowiańska wersja greckiego imienia Teodor. Hipolit zaś jest także imieniem greckim153 (wystarczy przypominieć autora Tradycji Apostolskiej - Hipolita). A więc wypadki z roku 1027 odnosiły się do metropolii słowiańskiej, a nie gnieźnieńskiej.

Jeszcze jeden fakt należy zasygnalizować w stosunkach kościelnych w Polsce za czasów Mieszka II, a mianowicie wzmożenie się wpływów greckich. Świadczy o tym list Matyldy księżniczki bawarskiej do Mieszka II, w którym posyłając mu modlitewnik łaciński tak upomina swego krewnego: „Skoro we własnym i łacińskim języku umiesz godnie czcić Boga, jeszcze zapragnąłeś dołączyć grecki. Tę zatym księgę Ordo Romanorum dlatego do ciebie kieruję, aby w odprawianiu służby Bożej nie mogło być niczego, co mogłoby być nie znane twojej dostojności"154. A więc tekst ten świadczy nie tylko o tym, że w Polsce za Mieszka II istniał jeszcze obrządek słowiański, lecz także o tym, że Mieszko nosił się z jakimś zamiarem również w stosunku do obrządku greckiego. Być

150 S. Kętrzyński, O zaginionej metropolii czasów Bolesława Chrobrego, s. 9.

151 MPH, t. n, s. 1794, n. 2; t. HI, s. 406.

152 T. Wojciechowski, Szkice historyczne XI wieku, Warszawa 1951, s. 133.

153 J. Umiński, dz. cyt., s. 24.

154 MPH, 1.1, s. 325.

50

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego...

może łączy się to z walką, jaką musiał prowadzić z cesarzem niemieckim -_ głównym promotorem obrządku łacińskiego - przez którego był nawet zmuszony uchodzić z kraju i w końcu zrzec się tytułu królewskiego za cenę utrzymania się przy władzy, lecz w charakterze lennika Niemiec. To wszystko nie usposabiało z pewnością Mieszka życzliwie dla zachodniej kultury łacińskiej. Wychowany był jeszcze w duchu idei Ottona III - syna Greczynki Teofano - i przeznaczony być może na cesarza odnowionego imperium rzymskiego, które miało w przyszłości objąć Wschód i Zachód.155 Stąd jego małżeństwo z Rychezą. Ale cesarstwo zachodnie zdradziło tę ideę po przewrocie Henryka II, cesarstwo zaś wschodnie rozszerzyło daleko swe wpływy. Już przedtem Bolesław Chrobry nawiązuje stosunki dyplomatyczne z Bizancjum156. Nie wiemy zupełnie, czego one dotyczyły. Natomiast wiemy, że nie przeszkodziło to mu u siebie urządzić prześladowania obrządku słowiańskiego, a może nawet temu sprzyjało. Bazyli Bułgarobójca bowiem urządził wielką rzeź wśród Bułgarów i ks. Umiński podkreśla zdziwienie historyków z powodu odkrycia, jak wielka ilość bizantyjczyków działała na dworze króla Stefana Węgierskiego157, przy koronacji którego był też obecny Mieszko II158. Czasy jego panowania to czas przybycia na Ruś pierwszego metropolity Greka i rozszerzenia jurysdykcji Konstantynopola na Kościół rosyjski159. Czy trzeba się dziwić, że w tym czasie wpływy bizantyjskie sięgają też Polski i że być może Mieszko się waha, czy wobec trudności z cesarstwem zachodnim nie przejść pod wpływ cesarstwa greckiego? I to prawdopodobnie było przyczyną jego upadku, nie zaś sprzyjanie obrządkowi słowiańskiemu, jak przypuszczał Gumplowicz160, jakkolwiek Mieszko w tym czasie mógł również popierać obrządek słowiański. Dlatego Gall jest tak bardzo stanowczo stronniczy w ocenie osoby Mieszka, o którym mówi, że „nie odznaczał się zaletami żywota czy zwyczajów, czy też bogactwa jak jego ojciec..." i zarazem dodaje: „lecz zamilczmy o Mieszku

155 P. Bogdanowicz, Geneza powstania metropolii gnieźnieńskiej, „Tygodnik Powszechny", 20 (1966), nr 18 z 1 maja.

156 Thietmar, Chronikon, VIII, c. 3.

157 J. Umiński, dz. cyt, s. 16.

158 J. Birkenmajer, Bogurodzica Dziewica, s. 2.

159 G. Ostrogorsky, Die byzantinische Staatenhierarchie, „Seminarium Kondakovianum", 8 (1936), s. 53.

160 M. Gumplowicz, Początki biskupstwa krakowskiego, s. 37 i ns.

51

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

a przejdźmy do Kazimierza Odnowiciela Polski"161. To jest właśnie przykład owej „zmowy milczenia", której nie chcą uznać nasi historycy negujący istnienie dwutorowości obrządków w początkach chrześci­jaństwa polskiego, a do której przyznaje się sam nasz najstarszy kronikarz. Przemilczając istotny powód konfliktu Gall chwali Rychezę utrzymując, że „zdrajcy ją wypędzili z powodu zawiści"162. Otóż Gumplowicz zwraca uwagę, że słowem „zdrajca" określa łaciński kronikarz kogoś, kto popadł w konflikt z Kościołem rzymskim. Tym samym terminem określa później św. Stanisława163. Paszkiewicz w bardzo głośnej ostatnio książce, wyni­kami swymi zbliżonej do tez Lanckorońskiej, przypomina, że Rycheza według świadectwa mnicha z Braunsweiller opuściła Polskę, barbaros Slcworum pertaesa ritus164. Świadectwo to, choć tak wyraźne, Lehr--Spławiński stara się pozbawić ostrza proponując, by wyraz ritus rozumieć nie w sensie obrządku, lecz w sensie zwyczaju, co jest jakoby w duchu łaciny średniowiecznej. Lecz czy mamy powody oskarżać o „barbarzyńskie zwyczaje" Mieszka II, jednego z bardziej wykształconych władców swej epoki? Czy nie jest to raczej unikanie sensu oczywistego na rzecz sensu dalszego, który się bynajmniej nie narzuca, a przyjmuje się tylko po to, by utrzymać ostracyzm kwestii od lat skazanej na zapomnienie?

CHARAKTER TAK ZWANEJ REAKCJI POGAŃSKIEJ

Jeszcze dziwniejsza rzecz dokonuje się w relacji o następcy Mieszka Bolesławie, przezwanym Zapomnianym, co do którego nawet toczył się spór między historykami czy taki istniał. Oto co o nim mówi skąpe źródło, jakie posiadamy - Kronika wielkopolska - ale i to jest wiele: „Bolesław zaś z powodu okrucieństwa i niepojętej zbrodni, której dokonał, immanitatem scelerum, quam exercebat, choć odznaczony diademem królewskim źle życie skończył i w liczbę królów i książąt polskich z powodu swoich nieprawości nie został zaliczony"165. Dziwny to przekaz! Co byśmy powiedzieli, gdyby jakiś historyk na Rusi chciał

161 Kronika Galla, I, c. 17.

162 Tamże, I, c. 17.

163 M. Gumplowicz, dz. cyt., s. 39.

164 MPH, 1.1, s. 346; por. H. Paszkiewicz, The Origin ofRussia, London 1954, w ekskursie: A Polish metropolitan See ofthe slavonic Rite, s. 384, przypis 7.

165 Kronika wielkopolska, Warszawa 1965, s. 75-76. 52

Charakter tak zwanej reakcji pogańskiej

nie zaliczyć na przykład Iwana Groźnego w ogóle w poczet carów ,z powodu okrucieństwa i wielkiej ilości zbrodni, których dokonał"! A protestanci francuscy mogliby żądać śmiało, aby wykreślić z historii Francji Katarzynę Medycejską z powodu Nocy Św. Bartłomieja. W ten sposób trzeba byłoby wykreślić z historii powszechnej całe narody, na przykład Asyryjczyków, może Awarów, no a z historii XX wieku naturalnie Hitlera. Ciekawe, jaki pożytek dla ludzkości miałaby historia w ten sposób spreparowana ad usum Delphinil A w średniowieczu ludzie byli na pewno mniej wrażliwi na popełniane zbrodnie niż są dzisiaj. Mnóstwo wypadków okrucieństwa przekazała nam historia z tych czasów. Znamy wypadki bratobójstwa w rodzinie Piastów i tego kroniki nie przemilczały. Jakie więc zbrodnie jeszcze gorsze mógł popełnić zapomniany syn Mieszka II w ciągu tak krótkiego swego panowania? A może ta zbrodnia była nie tyle wielka, co „niepojęta", zwłaszcza zaś niepojęta w umysłach tych, którzy o niej mieli pisać?

Ponieważ łączy się to z czasem tak zwanej „reakcji pogańskiej", więc te zjawiska trzeba rozpatrywać w łączności ze sobą i tak też czynią Gumplowicz, Paszkiewicz, Lanckorońska. A więc mamy w naszej historii to, czego nie ma w żadnej innej: jedną zgubioną metropolię (i to spośród dwu tylko istniejących!) oraz jednego zapomnianego króla (raczej skazanego na zapomnienie, wygnanego poza historię), jak mamy również świętego, dla którego nie znalazło się miejsce-- jak zobaczymy - w żadnym z przekazów współczesnych - św. Stanisława! I mamy jeszcze coś: mamy uczonych, skazanych na lekceważenie jako wygłaszających twierdzenie „nienaukowe" jeżeli odważą się dotknąć jednego z napomnianych" tematów. Oto Szymański zarzuca Lancko­rońskiej, że „oparła się na przykład na pracach Maxa Gumplowicza, które aczkolwiek ciekawe w pomysłach, mają wyrobioną opinię wśród historyków i nikt już dzisiaj nie traktuje ich wyników jako naukowo sprawdzalnyc h"166. A Lehr-Spławiński tak kwituje Gumplowicza: „... wiele ciekawych pomysłów, opartych jednak niemal w całości na gołosłownych twierdzeniach"167. A więc - z góry wyrobiona opinia, gołosłowność, nienaukowość. Kiedy zaś strona przeciwna stawia hipotezy, nigdy nie są „nienaukowe". Nazwano wywody Lehra--Spławińskiego o istnieniu obrządku słowiańskiego w Polsce „położeniem

J. Szymański, dz. cyt, s. 52-53 (podkreślenie moje). T. Lehr-Spławiński, Od piętnastu wieków, s. 54.

53

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

pięknego epitafium tezie o istnieniu tegoż obrządku w Polsce"168. Takie „epitafium" już Gall usiłował położyć, ale mimo to prawda wciąż się odradza, prześwituje nawet w relacjach tych, którzy chcieli jej położyć „piękne epitafium".

Oto jak Gall przedstawia „reakcję pogańską": „...bowiem poddani podnieśli bunt przeciw panowaniu możnych i sami siebie uczynili panującymi. Ponadto także od wiary katolickiej odchyliwszy się, de fide catholica deviantes, czego bez płaczu nie można wypowiedzieć, przeciw biskupom i kapłanom Boże siedziby zagarnęli, a jednych z nich, którzy byli godni, zgładzili mieczem, a innych z nich ukamieniowali..."169. ,

Pomijając aspekt społeczny, który u Galla jest dobrze widoczny, w tym przekazie zastanawia, że buntownicy nie od chrześcijaństwa, lecz tylko ,4e fl.de catholica deviantes... przeciw biskupom i kapłanom Boże siedziby zagarnęli", a więc nie zburzyli, ale zagarnęli dla siebie -- wbrew biskupom i kapłanom - kościoły. Po co poganom koś­cioły, skoro wiadomo, że kult pogański Słowian nie odbywał się w świątyniach, lecz był raczej związany z przyrodą? Poza tym jak wytłumaczyć reakcję pogańską dopiero teraz po trzech panowaniach, jeżeli nawet liczyć tylko od czasów Mieszka I, skoro przy samym wprowadzaniu chrześcijaństwa nie natrafiamy na żaden opór? Ponadto Masław, który stanął na czele powstania nie mógł być poganinem, skoro poprzednio odgrywał znaczniejszą rolę w państwie chrześcijańskim. Także jest godne zastanowienia, że domniemani „poganie" zagarniają dla siebie Boże siedziby, podczas gdy po najeździe chrześcijańskich Czechów w kościołach katedralnych Gniezna i Poznania - według świadectwa tego samego Galla - dzikie zwierzęta znalazły dla siebie legowiska170. To wszystko skłania Lanckorońską i Paszkiewicza do zobaczenia w tych wydarzeniach nie reakcji pogańskiej, lecz buntu zwolenników obrządku słowiańskiego, który to bunt dopiero później dla zatuszowania sprawy został nazwany „reakcją pogańską"171.

168 Tamże, s. 42.

169 MPH, 1.1, s. 19.

170 Tamte, 1.1, s. 19.

171 H. Paszkiewicz, The Origin ofRussia, nota 166; por. A. Strzelecka, Trzy tomyAntemurale, „Nasza Przeszłość", 6 (1957), s. 413; T. Lehr-Spławlński, dz. cyt, s. 60, 65.

54

pRÓBA ASYMILACJI OBRZĄDKU SŁOWIAŃSKIEGO ...

Chyba już żadnej nie zostawia wątpliwości przytoczony przez tegoż Galla tekst mowy Kazimierza Odnowiciela, gdy zwraca się do wojska po zwycięstwie nad buntownikami, gotując się odeprzeć wezwane przez nich na pomoc posiłki pruskie: „Oto dzień od dawna oczekiwany. Pokonawszy tylu fałszywych chrześcijan już bezpiecznie walczcie z poganami"172.

PRÓBA ASYMILACJI OBRZĄDKU SŁOWIAŃSKIEGO ZA CZASÓW KAZIMIERZA ODNOWICIELA

To, co się stało w wyniku walki obrządków po śmierci Mieszka II ma swój epilog w sprawie św. Stanisława. A więc naprzód zwycięstwo Kazimierza Odnowiciela nie było zupełnym. Mimo doznanej klęski na polu walki stronnictwo słowiańskie wciąż było silne. Wtedy na czoło życia Kościoła w Polsce wysuwa się Kraków. Może nie tylko dlatego, że metropolia gnieźnieńska leżała w gruzach. Jeżeli się przyjmie za słuszną hipotezę, że właśnie Kraków był od początku siedzibą słowiańskiej metropolii, to staje się zrozumiałe, dlaczego teraz właśnie ten ośrodek Kościół łaciński usiłuje zasymilować. Mogłoby do tego posłużyć nadanie paliusza przez Benedykta IX w 1046 roku krakow­skiemu biskupowi Aaronowi - opatowi tynieckiemu z jurysdykcją nad „wszystkimi wszystkich biskupstw parafiami, que in toto regno sunt Scłavonicd173. Jeżeli przyjmiemy, że pierwotna metropolia słowiańska miała swą siedzibę w Krakowie i dalej rozprzestrzeniała się na cały kraj, podobnie jak metropolia łacińska, wtedy jurysdykcja Aarona przestaje być niezrozumiała, lecz jest nawiązaniem do tego właśnie stanu rzeczy, który po raz pierwszy Rzym uznał. Stoimy zresztą w przededniu rozłamu Kościołów i po reakcji słowiańskiej w naszym kraju takie uznanie w tym momencie staje się całkiem naturalne jako próba związania polskiego obszaru kościelnego z Rzymem bez względu na różnice obrządków. Niestety, oryginał listu Benedykta IX do Aarona się nie zachował, a z pięciu streszczeń, jakie mamy, tylko jedno ten zwrot posiada. Jest to trzecia redakcja Katalogów biskupów krakowskich w rękopisie z XV wieku, lecz sam tekst pochodził z XIII wieku. Inne mają wersję: ąue in

172 Gall Anonim, Kronika polska, s. 91.

173 MPH, t. m, s. 340; 1.1, s. 25.

55

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

toto regno sunt Poloniae, co byłoby mniej zrozumiałe. Wynikałoby bowiem, że arcybiskup krakowski miał jurysdykcję nad całą Polską z przekreśleniem praw arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, które było wciąż jeszcze nie obsadzone, ale przecież formalnie nie zniesione. To jednak dało powód przeciwnikom istnienia u nas obrządku słowiańskiego do negowania autentyczności tego dokumentu i ogłoszenia go za falsyfikat pochodzący z XIII wieku174. Tak poważny znawca dziejów organizacji Kościoła w Polsce, jakim był Abraham, choć bullę uważa za falsyfikat późniejszy, sam jednak fakt nadania paliusza uważa za autentyczny175. Gumplowicz jednak twierdzi, że są w bulli cechy, które nie dają się odnieść do XIII wieku, na przykład nazwanie Kazimierza Odnowiciela Karolem, gdyż tylko w XI wieku „... w języku kościelnym używano imienia Karol, zamiast niechrześcijańskiego Kazimierz. Ale w XIII wieku imię Kazimierz dawno już weszło w poczet imion chrześcijańskich"176. Zresztą jurysdykcja „na wszystkie wszystkich biskupstw parafie, omnes omnium episcopatum parochias, que in toto regno sunt Sclavonica" tak dobrze trafia w faktyczny stan ówczesnej diaspory słowiańskiego obrządku w całym kraju, że żaden fałszerz w XIII wieku już nie mógłby tego wymyślić. Była więc to próba asymilacji słowiańskiego obrządku i z pewnością arcybiskup Aaron miał to zadanie spełnić.

SPRAWA ŚW. STANISŁAWA

W takim stanie rzeczy zastają nasz kraj wydarzenia mające duże znaczenie w Kościele zachodnim, które i u nas mają swe głośne odbicie. Chodzi tu o reformy Grzegorza VII i o jego walkę z Henrykiem IV. U nas są to czasy rządów Bolesława Śmiałego i jego konfliktu ze św. Stanisławem.

Oto najważniejsze fakty z tego okresu. W roku 1076 - przyjazd papieskich legatów do Polski i odnowienie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, na co Grzegorz VII zgadza się, chcąc widocznie mieć przeciwwagę przeciw metropolitom niemieckim popierającym

174 J. Szymański, dz. cyt., s. 53.

175 W. Abraham, dz. cyt., s. 169 i ns.

176 M. Gumplowicz, dz. cyt., s. 47. 56

Sprawa św. Stanisława

Henryka IV177. Papież Grzegorz VII naciska, żeby Bolesław poparł roszczenia Izasława na Rusi, ale na razie Bolesław wstrzymuje się od tej wyprawy, którą podejmuje dopiero po koronacji w dniu Bożego Narodzenia 1076 roku. Nie wiadomo czy się ta koronacja odbyła za zgodą, czy bez zgody papieża, gdyż kronikarz Lambert Hersfeld mówi, że ,J)uxpolonorum se in regnutn coronavif [książę Polaków ukoronował się jako król]118. Lecz Wojciechowski przypuszcza, że to nie mogło być bez zgody papieża, który wtedy stał u szczytu potęgi. Jest to roki miesiąc, gdy Henryk IV właśnie wybierał się do Canossy179. W koronacji Bolesława Śmiałego - według tegoż Lamberta Hersfelda - bierze udział piętnastu biskupów180. Wprawdzie nekrolog kapituły krakowskiej mówi o Bolesławie, „qui constituit episcopatus per Poloniam..." [który ustanowił episkopat dla Polski]181. Ale czy mogło być wtedy piętnastu biskupów łacińskich? Nawet jeżeli liczyć legatów papieskich, to takiej liczby by się nie osiągnęło. Jedynie można ją osiągnąć, jeżeli wliczy się w tę liczbę biskupstwa słowiańskie, które od czasów Aarona zostały włączone do jednej organizacji kościelnej. Po powrocie z wyprawy kijowskiej w roku 1079 następuje konflikt i śmierć św. Stanisława, a wkrótce po tym upadek Bolesława Śmiałego.

O co mogło w tym konflikcie chodzić? Nie będę się zatrzymywał nad dobrze znanym przekazem Galla. Tylko, że słowem „zdrajca" określa on nieraz sprzeczną z jego sądem postawę nie tylko w sprawach państwowych, ale i kościelnych182. Profesor Gębarowicz uważa, że w wyżej wymienionym konflikcie musiało chodzić nie tylko o sprawy państwowe, ale i kościelne183. Gumplowicz i Lanckorońska sądzili, że był to dalszy ciąg konfliktu między obrządkami, który wówczas przyjął postać krwawego dramatu. W dalszej jednak analizie faktów tych dwoje autorów nie są zgodni ze sobą co do rozdania ról pomiędzy poszczególne osoby tego dramatu. Lanckorońska uważa, że Bolesław Śmiały był zwolennikiem obrządku słowiańskiego i uzyskał od papieża Grzegorza

177 T. Wojciechowski, dz. cyt, s. 179.

178 Lamberti Annales. Monumenta Germanicae Historica, t. V, s. 433.

179 T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 174, 194-195.

180 Lamberti Annales..., s. 255.

181 T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 134.

182 Por. tamże, s. 49.

183 M. Gębarowicz, Polska, Węgry czy Sycylia odbiorcą listu Paschalisa II, ..Kwartalnik Historyczny", 51 (1937), z. 3, s. 513 i ns.

57

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

VII zgodę na pomnożenie biskupstw słowiańskich, co miało być przeciwwagą wobec cesarstwa - zawsze wrogiego w stosunku do słowiańskiego obrządku. Sprzymierzeńcem cesarza byłby oczywiście -- według tej koncepcji - św. Stanisław184. Jednak Grudziński odrzucając stronniczo za Lehr-Spławińskim samo istnienie obrządku słowiańskiego w tym czasie w Polsce, z czym nie możemy się zgodzić, stawia mimo to słuszny zarzut Lanckorońskiej, że we wznowieniu obrządku słowiańskiego w Polsce Bolesław Śmiały nie mógł mieć sprzymierzeńca w Grzegorzu VII, który, jak wiadomo, w stosunku do Rusi popierał wygnanego Izasława i jego żonę Gertrudę - gorliwą „łacinniczkę" i przy ich pomocy chciał zaprowadzić Kościół łaciński na Rusi185. Również jest znana odmowa Grzegorza VII księciu Wratysławowi czeskiemu w roku 1080, gdy ten zwrócił się o zatwierdzenie obrządku słowiańskiego w związku z popieranym przez niego klasztorem słowiańskim w Sazawie186. Zresztą ogólnie jest znana unifikacyjna pod względem obrządku tendencja Grzegorza VII. Zupełnie więc nieprawdopodobne jest, żeby dlaPolski czynił on wyjątek. Przeciwnie, w liście do Bolesława Śmiałego Grzegorz oskarża biskupów w Polsce, że „ultra regulas et decreta sanctorum patrum liberi sunt et absoluti" [Wbrew regułom i dekretom świętych ojców są wolni zupełnie]181, co według Gumplowicza oznacza tendencję Rzymu do zwalczania autonomii Kościołów krajowych188.

Otóż obrońcą tej autonomii mógł być Św. Stanisław. Rocznik kapituły krakowskiej pod rokiem 1079 mówi, że biskup „passus exicidio et iniuria suae plebis - ucierpiał stając w obronie swego ludu przed ruiną i pokrzywdzeniem". Krzywdę tę widzi Kętrzyński w utworzeniu

przez Bolesława Śmiałego nowych diecezji uszczuplających rozległy

184 K. Lanckorońska, W sprawie sporu między Bolesławem Śmiałym a św. Stanisławem, „Teki Historyczne", 9 (1958), s. 1-15.

185 T. Grudziński, Nowa hipoteza o konflikcie Bolesława Śmiałego z biskupem Stanisławem, „Kwartalnik Historyczny", 66 (1959), z. 4, s. 1210. W sprawie Izasława por. V. Meysztowicz, Uunion de Kiev avec Romę sous Gregoire VII, w: Studi Gregoriani per la storia di Gregorio VII delia reforma Gregoriana, Roma 1956, t. V, s. 95 i ns.

186 Munumenta Gregoriana, Berlin 1865, t. II, s. 7; por. V. Novotny, Ceskć dejiny, Prana 1913, t. II, s. 211-214; Prohazka, PapelRehoz VII a zdnik slovanskś liturgie v Cechach a na Morave, „Sbomik Yelehradsky" IV, 4, vol. 30.

187 T. Wojciechowski, dz cyt., s. 134-135.

188 Początki biskupstwa krakowskiego, s. 50. 58

Sprawa św. Stanisława

obszar diecezji krakowskiej. Czy to by jednak wystarczyło? Nie byłaby to iniuria plebis, ale najwyżej uszczuplenie kasy biskupiej. A czy mamy prawo podejrzewać, że św. Stanisław postradał życie walcząc o tak przyziemną sprawę?

To wszystko skłania mnie do przyjęcia wprost przeciwnej hipotezy niż ta, którą przyjmuje Lanckorońska. Zgadzam się z nią o tyle tylko, że uważam, iż autorka ta słusznie podnosi związek między sprawą św. Stanisława a obrządkiem słowiańskim w Polsce. Niemniej wydaje mi się, że jedynie prawdziwe jest tu takie rozłożenie ról w tym konflikcie, jakie pół wieku temu sugerował Maksymilian Gumplowicz.

„Mamy podejrzenia - mówi ks. Umiński - że i imię Stanisław było u nas początkowo metodiańskie, a to dlatego, że jeden z sy­nów Włodzimierza kijowskiego na długo jeszcze przed naszym św. Stanisławem imię to nosił"189. Istniała także tradycja, że św. Stanisław pochodził z rodu Rurykowiczów190. Inna tradycja wyprowadzała św. Stanisława z warstw niższych społeczeństwa191. „Nie mamy żadnych bliższych wiadomości o mianowaniu i konsekracji biskupa Stanisła­wa"192. Katalog biskupów krakowskich dla innych poda te daty, dla niego milczy. Milczenie też pokrywa fakt zabójstwa świętego we wszystkich współczesnych źródłach poza Polską. Milczenie to tłumaczy Gumplowicz tym, że duchowni kronikarze oszczędzali papieża Grzegorza VII, który był także wmieszany w tę sprawę. „Że sprawa ta była im znana, nie może ulegać najmniejszej wątpliwości. Jeżeli pomimo to milczą oni, musieli mieć do tego jakiś powód (...) milczenie gorliwych zwolenników Grzegorza VII może jedynie mieć znaczenie takie, że nie mogąc pochwalić zachowania się Grzegorza VII w tej sprawie, woleli oni rzecz całą w interesie papieża przemilczeć." A na pytanie, co im się nie podobało w zachowaniu Grzegorza, odpowiada Gumplowicz, iż „albo (...) to, że papież płazem puścił królowi zabójstwo biskupa - albo li też może wiedzieli jeszcze więcej, a w głębi duszy zgorszeni byli tym, że papież upoważnił króla do tak srogiego ukarania biskupa, który reformom jego śmiał się przeciwstawić"193. Inaczej król

189 J. Umiński, dzcyl, s. 30, nota 37. 1,0 Tamże, s. 29, nota 37.

191 K.Górski, Wsprawieśw. Stanisława, „NaszaPrzeszłość",4(1948),s. 81.

192 M. Gumplowicz, dz cyt., s. 50.

193 TamZe, s. 55.

59

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

by się na pewno nie poważył targnąć na biskupa, za którym stał potężny papież194.

To stanowisko Gumplowicza historycy są skłonni wliczać nieomal między bajki. Tymczasem Wojciechowski stojąc zasadniczo tylko na gruncie Galla, dostarcza materiału, który pośrednio potwierdza hipotezę Gumplowicza. W liście bowiem pisanym przez Grzegorza VII do Bolesława w roku 1075, Wojciechowski sygnalizuje dwa zagadkowe miejsca, mianowicie celowe przemilczenie jakiejś ważnej sprawy, o której legaci mają powiedzieć ustnie195 oraz życzenie „pokoju (...) po złamaniu pychy waszych nieprzyjaciół"196. Jacy to są nieprzyjaciele? Wojciechowski przypuszcza, że chodzi tu o namowę do wojny z Henrykiem IV. Ale Henryk IV był to wróg zewnętrzny. Wewnątrz zaś kraju była opozycja w oparciu o niego i o czeskiego księcia Wratysława, który tak bardzo walczył o przywrócenie słowiańskiej liturgii w Czechach. Tym razem więc cesarz nie stał sztywno za obrządkiem łacińskim, który stał się orężem w ręku dążącego do uniformizacji Kościoła Grzegorza VII, lecz chętnie poparł obrządek słowiański, o który walczył Wratysław. Rzecz zresztą charakterystyczna, że antypapież, którego każe obrać Henryk IV po zwycięstwie nad Grzegorzem VII, przybiera imię Klemensa, tak popularne w cyrylo--metodiańskiej tradycji197. Nic więc dziwnego, że zwolennicy obrządku słowiańskiego u nas, na czele z biskupem krakowskim i księciem Władysławem Hermanem, mogli szukać przymierza u Wratysława i Henryka IV. To jest ta „zdrada", o której mówił Gall i którą wyjaśnił Wojciechowski.

Według tego historyka nie Władysław Herman obalił Bolesława, ale Wratysław czeski, najechawszy Kraków, który na parę lat dostał się pod panowanie czeskie198. Wratysław nosił się prawdopodobnie z myślą o zbudowaniu wielkiego państwa słowiańskiego w oparciu o kościelny

194 K. Górski uważa skazanie biskupa na śmierć przez króla za wypadek zupełnie nie spotykany w prawie sprzed reformy Grzegorza VII, a cóż dopiero po jego reformie! (K. Górski, W sprawie św. Stanisława, s. 70).

195„Z powodu tych spraw i innych, o których opuściliśmy pisanie na tym miejscu, wyprawiamy do was legatów", T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 179.

196 Tamie, s. 180.

197 Ch. T. von Frize, Istoria Polskoj Cerkvi, s. 226.

198 Szkice historyczne XI wieku, s. 240 i ns. Jest to też stara hipoteza Gumplowicza (dz. cyt, s. 52).

60

Sprawa św. Stanisława

obrządek słowiański199. I ta tendencja prawdopodobnie przyczyniła się w tym czasie na rzecz obrządku łacińskiego, do czego jeszcze powrócę.

W szkicach historycznych profesora Wojciechowskiego jest jeszcze jeden szczegół, wiążący się z tą sprawą, a dotyczący Bogumiła, arcybiskupa gnieźnieńskiego. Jest to prawdopodobnie pierwszy arcybiskup po odbudowie przez Bolesława katedry gnieźnieńskiej. Koniec zaś jego rządów zbiega się z końcem panowania Bolesława Śmiałego, po czym Bogumił wstępuje do pustelni w Dobrowie, gdzie zasłynął cudami i umarł dopiero w roku 1092. Cuda te według Wojciechowskiego są powtórzeniem cudów św. Benona - wiernego stronnika Grzegorza VII, prześladowane­go przez Henryka IV200. Miejsce zaś Bogumiła na katedrze gnieźnieńskiej zajmuje arcybiskup Henryk, co do którego - jak twierdzi Wojciechowski - są poważne powody przypuszczać, że był emisariuszem Henryka IV201. Bogumił więc jako ówczesny arcybiskup musiał brać udział w sądzie nad św. Stanisławem i za to prawdopodobnie był usunięty razem z Bolesławem przez stronnictwo cesarsko-słowiańskie. „Koniec Bogumiłowego arcybiskupstwa -- pisze Wojciechowski - ponieważ schodzi się chronologicznie z końcem panowania Bolesława, więc naprowadza na domysł wspólnej przyczyny, wspólnych wrogów. Czy Bogumił zrezygnował dobrowolnie albo czy był strącony z katedry jak Bolesław z tronu, tego nie dojdziemy. Legenda dobrowska wspomina o rezygnacji z powodu prześladowania, więc prawdopodobniejsze, że był strącony. Bolesław uszedł na Węgry, zaś Bogumił schronił się do eremu w Dobrowie, gdzie umarł dopiero w 1092 roku, przeżywszy Bolesława o jedenaście lat"202. A jego cuda? Otóż to jest najbardziej charakterystyczne. Kult św. Stanisława rozpoczyna Władysław Herman. Lecz zwolennicy tendencji łacińskiej przyoblekli w aurę świętości tych, którzy się przyczynili do jego śmierci, a więc arcybiskupa Bogumiła i nawet do pewnego stopnia - Bolesława Śmiałego. Pierre David zwraca uwagę na kontrast istniejący między

199 T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 249.

200 Tamże, s. 131.

201 Tamże, s. 220.

202 Tamże, s. 137.

61

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

przechowywaną w niektórych klasztorach benedyktyńskich tradycją dotyczącą końca życia Bolesława jako świętobliwego pokutnika a późniejszą wersją okropnej śmierci Bolesława z hagiografii Św. Stanisława203. Również i arcybiskup obciążony winą stracenia Stanisława staje się w tej tradycji wraz z Bolesławem świętym pokutnikiem. Że zaś tradycja ta mogła być sztucznie montowana, dowodzi tego nieoryginalny charakter przypisywanych mu cudów, które - jak tego dowiódł Wojciechowski - są wiernie przeniesione z niemieckiego świętego, Benona, oraz powstałe z czasem usiłowanie, by samo nawet istnienie tajemniczego arcybiskupa przenieść do innego okresu (na wiek XII lub XIII) i by w ten sposób całkiem odłączyć pamięć arcybiskupa gnieźnieńskiego od zbrodni popełnionej na św. Stanisławie. Tego ostatniego wniosku Wojciechowski wprawdzie nie czyni, ale cały materiał, który gromadzi, jest bardzo wymowny. Przede wszystkim właśnie Wojciechowski pokazał zbiór legend narosłych wokół postaci arcybiskupa Bogumiła i udowodnił, że miejsce jej jest nie w innym, lecz w XI wieku - w czasach Śmiałego, wraz z którym ustępuje. Czy dalsze wnioski są już całkiem bezpodstawne?

Już za czasów Galla „zaledwie w pół wieku po owym czynie Kościół zaczął się wypierać wspólnoty z królem, zabójcą biskupa. Zdawałoby się wskazywać na to wcześniej już podjęte a systema­tycznie prowadzone zacieranie śladów owego wątku, które z czasem doprowadziło do wspólnej luki w dziejopisarstwie europejskim, luki, która pokrywa milczeniem zajście 1079 roku"204. Według Gumplowicza jednak „wymowniejsze od wszystkich luk i prze­milczeń w źródłach współczesnych" są bajki i wymysły naszych kronikarzy poczynając od XIII wieku, a przede wszystkim Kadłubka i Długosza. Jednym z takich wymysłów jest to, że papież „Grzegorz VII z powodu zabójstwa św. Stanisława rzucił interdykt na Polskę. Już Naruszewicz wątpił w prawdziwość tej wiadomości, a krytyka nowożytna całą jej bezzasadność uznała"205. Zresztą nie wydaje mi się, by wszystko w późniejszej hagiografii św. Stanisława miało być czystym wymysłem kronikarzy. Owszem, u podłoża fantazji mogły

203 P. David, Casmir le Moine et le Boleslas le Pćnitent, Paris 1932, s. 35, 31-32.

204 M. Gumplowicz, dz. cyt, s. 56.

205 Tamte, s. 55.

62

Sprawa św. Stanisława

istnieć determinanty w postaci jakiegoś przypomnienia prawdziwych wydarzeń, które wpłynęły na ten, a nie inny kierunek legendy, profesor Górski sądzi, że zarzuty, jakie wobec króla przytacza Kadłubek, jak chciwość, rozpusta, pobłażanie występkom, są to „rzeczy zupełnie ogólnikowe"206. Sam Karol Górski uważa, że istnieje związek pomiędzy upomnieniem króla przez św. Stanisława, który chciał go skłonić do pokuty publicznej, a Canossą (1077 rok) i publiczną pokutą króla duńskiego Swena II Estridsona (przed rokiem 1076)207. Ale pamiętajmy, że wyrazem „rozpusta" oznaczano w pojęciu stronników reform gregoriańskich małżeństwa księży. Wojciechowski tak charakteryzuje walkę Grzegorza VII o wprowa­dzenie celibatu: „prowadził Grzegorz tę sprawę ostro i radykalnie; księża świeccy, przeważnie żonaci, rzucali się na legatów obwieszczających celibat (...) ale podniesiono przeciw nim laików, tę ludność parafialną, której zapowiedziano, że sakramenty udzielane przez księży żonatych nie są ważne. Przelało się o to dosyć krwi..."208. Według ks. Umińskiego „małżeństwa księży naszych przyjmowano jako zjawisko powszechne i normalne niemal do końca XIII wieku, mimo że reformy gregoriańskie były (...) dobrze znane"209. Czy więc okrucieństwa stosowanego przez Bolesława Śmiałego w stosunku do niewiast, w obronie których stanął św. Stanisław, nie można traktować jako późniejszego oddźwięku brutalnej walki o wprowa­dzenie celibatu forsowanego przez Bolesława Śmiałego, zagorzałego zwolennika reform gregoriańskich, które starał się przeprowadzić metodami Grzegorzowi właściwymi? Jeżeli się im św. Stanisław odważył przeciwstawić, wtedy hipoteza Gumplowicza o zgodzie Grzegorza na gwałtowne usunięcie świętego przestaje być niemożli­wa.

206 K. Górski, dz. cyt., s. 70.

207 Tamże, s. 64-67. Inną wersję tej sprawy przedstawił ostatnio K. Grzybowski, według którego Kadłubek legendę o św. Stanisławie wzorował na historii Tomasza Becketa, zabitego przy ołtarzu przez rycerzy Henryka II, króla Anglii. Kadłubek tę historię musiał znać (K. Grzybowski, Biskup Stanisław: fakty, legenda i po co?, „Życie Literackie", 6 (1966), nr 18/744, z 1 maja).

208 j Wojciechowski, dz. cyt., s. 171.

209 J. Umiński, dz. cyt., s. 43.

63

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

KONIEC OBRZĄDKU SŁOWIAŃSKIEGO W POLSCE. DLACZEGO W KOŃCU OBRZĄDEK SŁOWIAŃSKI W POLSCE UPADŁ?

Gdy Władysław Węgierski pokonawszy Wratysława zdobywa Kraków w roku 1086210, syn Bolesława Śmiałego Mieszko III wraca z wygnania do Polski i tu ginie. Ciało jego zostaje spalone w obecności biskupów211. Można w tym widzieć dalszy dowód istnienia obrządku słowiańskiego na terenie Krakowa, ponieważ obrządek ten bardziej tolerował zwyczaje słowiańskie niż obrządek łaciński, który wykluczał kremację i w tym obrządku pogrzeb przez spalenie nie mógłby odbyć się w obecności biskupów212. Władysław Herman po śmierci Mieszka zajmuje Kraków i przeprowadza przeniesienie relikwii św. Stanisława ze Skałki na Wawel, co staje się początkiem kultu św. Stanisława213. Wydawałoby się, że teraz nadszdł szczególnie pomyślny okres dla obrządku słowiańskiego. Ale właśnie za Władysława Hermana następuje zwrot prawdopodobnie pod wpływem dokumentu Henryka IV dla biskupstwa praskiego z 1086 roku. „Wychodząc z podanych przez biskupa Pragi Henrykowi IV założeń, że łacińscy biskupi prascy byli dawniej jedynymi biskupami diecezjalnymi w całym państwie Przemyślidów, a diecezja ich obejmowała Morawy i ziemię krakowską (...) Henryk IV (...) «przywrócił» biskupstwu praskiemu jurysdykcję nad pomienionymi krajami"214, a więc i nad całą Małopolską. Ażeby więc temu przeciwdziałać, Władysław Herman z jednej strony pragnie przez związki małżeńskie (swoje i syna) przeciągnąć na swoją stronę sympatię cesarza, a z drugiej strony znowu oprzeć organizację Kościoła w Polsce o Rzym. W wyniku tej tendencji legat papieski wyjeżdża do Polski i deponuje dwóch biskupów.

Według Lanckorońskiej „ostatnim biskupem «słowiańskim» miał być (...) Czesław (Caslaus), o którym pisze Długosz, że został złożony z urzędu w 1103 roku (...) Biskup ten nie uważał za potrzebne prosić o zatwierdzenie swoje ze strony Stolicy Apostolskiej i dlatego zasłużył na usunięcie. W tym (...) widzi autorka nawiązanie do tak zwanego Privilegium Morcwensis Ecclesiae. Prawie równocześnie benedyktyni tynieccy opuścili katedrę

210 T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 283.

211 Kronika Galla, 1.1, c. 29.

212 Za tę uwagę jestem wdzięczny Pani profesor Zofii Wartołowskiej.

213 T. Wojciechowski, dz. cyt., s. 29.

214 J. Umiński, dz. cyt., s. 29.

64

Koniec obrządku słowiańskiego w Polsce...

krakowską (...) i zachowali tylko kościół św. Jerzego, i miejsce dla opata w kapitule. Ten fakt uważa autorka za przejaw «latynizacji» Krakowa, który był aż do czasów Bolesława Krzywoustego jednym z głównych ognisk obrządku słowiańskiego (...) obok klasztorów benedyktyńskich (Łysa Góra, Sieciechów, a przede wszystkim Wiślica i Tyniec)"215.

W tym właśnie czasie dokonuje się tragedia Wiślicy. „Pierwsze wzmianki pojawiające się w źródłach dopiero po roku 1135 mówią o Wiślicy jako o grodzie, który był. Był wielki i sławny, ale został doszczętnie zniszczony. Zastanawia brak jakichkolwiek informacji o jego ustroju społecznym i politycznym. Odnosi się wrażenie, jakby ówczesnym kronikarzom zależało na «zatuszowaniu» przeszłości Wiślicy. I nie tylko kronikarzom. Podczas prac wykopaliskowych pod kolegiatą stwierdzono, że romańska posadzkowa płyta (...) nosi ślady dokonywanego w XII wieku zatarcia jakichś (...) napisów (...) Komu na tym zależało? (...) Jest to przecież okres tryumfu Kościoła rzymskiego w Polsce. Duchowieństwo zyskuje coraz większe wpływy polityczne. Jeżeli więc właśnie w tym czasie tak gorliwie zacierano przeszłość Wiślicy, to przecież nie dlatego, że kiedyś tam przed dwustu przeszło laty pozostawała pod wpływami Kościoła wschodniego. Związki te musiały być do ostatniej chwili świeże i mocne, skoro budziły taki niepokój. Chodziło (...) o stworzenie wrażenia, że od roku 966 chrześcijaństwo obrządku łacińskiego obejmowało jednolicie cały obszar państwa polskiego..." Tak widzi to profesor Zofia Wartołowska, która kierowała pracami wykopaliskowymi w Wiślicy216. W dyskusji podczas zjazdu Zespołu Badań nad Polskim Średniowieczem Zofia Wartołowska postawiła pytanie, dlaczego bujne życie Wiślicy przebiega jak gdyby na marginesie ogólnego życia państwa polskiego, z całokształtem którego jest związane? Jedyna możliwa odpowiedź jest ta, że obok obrządku łacińskiego istniał u nas obrządek słowiański i centra reprezentujące te dwa obrządki coraz bardziej były wzajemnie wyobcowane217.

Wiślica zresztą nie jest jedynym centrum obrządku słowiańskiego istniejącym jeszcze w XU wieku. Lanckorońska powołuje się także na zmianę wezwań poszczególnych kościołów w Sandomierzu, gdzie na przykład kościół św. Jana Chrzciciela przemianowano na kościół Maryi Panny, podobnie jak rotundę Maryi Panny na Wawelu przemianowano na kościół Feliksa i Adaukta. Są to wszystko - według Szymańskiego - kombinacje,

215 T. Lehr-Spławiński, dz. cyt., s. 65.

216 Patrz wyżej nota 142.

217 Dyskusja w dniach 19 i 20 maja 1966 roku w Wiślicy i Busku.

65

Dane z zakresu prehistorii chrześcijaństwa polskiego

które „do niczego nie prowadzą"218. Nie jestem tego pewien. Zmiana wezwania może się łączyć albo z kompletną renowacją kościoła po jakiejś ruinie, albo ze zmianą obrządku. Dzieło romanizacji i unifikacji liturgicznej prowadzą synody polskie w XII i XIII wieku, a kończy je synod łęczycki około 1285 roku, choć pewne zwyczaje słowiańskie - według Birkenmajera -- przetrwały jeszcze do XVI wieku219. Dopiero wówczas (w XIII wieku) duchowieństwo łacińskie zaczyna występować jako opiekun kultu św. Stanisława, choć jeszcze nie jest jego inicjatorem. Poprzednio zaś (w XII wieku) usiłowało przeciwstawić kultowi Św. Stanisława obcy kult św. Floriana. Oczywiście w tym czasie już ogół nie zdawał sobie sprawy z istotnego powodu męczeństwa patrona Krakowa220.

Wiek XIII jest wiekiem całkowitej romanizacji Kościoła w Polsce. Dopiero w wieku XIV rozpoczyna się w nim nowa fala wpływów słowiańskich. Ale są to już wpływy zewnętrzne pod aspektem unii z Litwą i Rusią, przynoszące obrządek bizantyjsko-słowiański z Litwy lub też rzymsko-słowiański z Czech (benedyktyni słowiańscy na Klepami). Ślady zaś pierwotnego słowiańsko-metodiańskiego obrządku są ostatecznie zacierane w Polsce w XIII wieku.

Ale czy trzeba tu wspominać o tym, że najstarszy zabytek polskiej literatury pięknej i nasz najstarszy hymn narodowy - pieśń Bogurodzica, właśnie wtedy, gdy obrządek łaciński w XIII wieku zaczyna wszechwładnie panować, wyłania się z mroku dziejów, stanowiąc według Woronczaka wspaniałą syntezę elementów zachodnich i wschodnich221, a więc zostawiony na długie wieki testament Cyrylo-metodiańskiej tradycji będącej u kolebki polskiego chrześcijaństwa?

218 J. Szymański, dz. cyt., s. 49.

219 J. Birkenmajer, Bogurodzica Dziewica, s. 74.

220 K. Górski, dz. cyt, s. 80.

221 Literatura na temat Bogurodzicy jest olbrzymia Porównaj przegląd głównych pozycji w monografii Bogurodzica, Wrocław 1953, s. 22-25. luż samo to, że Birkenmajer dowodził bizantyjskiego pochodzenia świadczy o syntetycznym charakterze tego utworu. Według J. Woronczaka Bogurodzica jest wyrazem oddziaływania Kościoła wschodniego na Kościół rzymski. Treść tego utworu jest bizantyjska, lecz zawarta jest w łacińskiej wersyfikacji i melodii (J. Woronczak Tropy i sekwencje w literaturze polskiej do polowy XVI wieku, „Pamiętnik Literacki", 5 (1952), z. 1-2, s. 352-353). W takim ujęciu byłby to utwór typowo zbliżony do metodiańskiej tradycji liturgicznej, która znikając w XIII wieku zostawiła jako najdojrzalszy swój owoc ponad zwycięskim obrządkiem łacińskim pieśń będącą na długie lata wspólnym skarbem całego narodu i świadectwem utraconego bogatego podwójnego nurtu pierwotnego chrześcijaństwa w Polsce.

ZAKOŃCZENIE

Kończę swe rozważania uwagą, że nie było moim zadaniem czynienie jakichś odkryć w dziedzinie historii Kościoła w Polsce. Chciałem tylko pozbierać to, co na temat nurtu słowiańskiego w początkach polskiego chrześcijaństwa już zostało powiedziane. Przy takim zestawieniu jednak niektóre wnioski nasuwają się same przez się. Jak widzimy, na ten temat napisano sporo. Starałem się lojalnie przytaczać możliwe zarzuty stawiane, niektórym ujęciom przez przeciwników istnienia obrządku słowiańskiego w Polsce, lecz obcą była mi arbitralność odrzucająca z góry niektóre hipotezy z tego tylko powodu, że są hipotezami. Ostatecznie strona przeciwna jest także od hipotez nie wolna, a jedyna różnica jest ta, że te ostatnie weszły już w zwartą konwencję pewnej utartej perspektywy dziejów naszego chrześcijaństwa, że przestano je odczuwać jako hipotezy. W związku z tym chciałem pokazać możliwość istnienia innych hipotez - i to na podstawie wniosków prac polskich uczonych -- dających możliwość innego ujęcia początkowych dziejów Kościoła w Polsce, niż ten, który daje historiografia tradycyjnie przyjęta. Ostatecznie to inne ujęcie nie jest całkiem pozbawione oparcia w szczupłych źródłach, jakie posiadamy, a hipotezy podbudowując się nawzajem oraz w oparciu o te źródła tworzą także dość zwartą całość - fakt, którego ignorować nie wolno.

Nie chodziło mi również o przeciwstawienie jeszcze raz sobie dwóch nurtów, dwóch tradycji chrześcijańskich, które - jak widzieliśmy - prowadziły ze sobą ostrą walkę na przestrzeni co najmniej trzech wieków, lub - co jeszcze gorsze - wzajemnie się ignorowały. Chodziło mi raczej o podkreślenie, że polskie chrześcijaństwo ma znacznie bogatsze źródła niż jedna tradycja

67

Zakończenie

kulturalno-kościelna, jaką stanowił obrządek łaciński. Przemilczenie istnienia tego drugiego, a może i trzeciego źródła, którymi były obrządek metodiański lub nawet obrządek bizantyjski, w swej czystej postaci również sporadycznie występujący na naszych ziemiach, bynajmniej nie przyczyniało się do wzbogacenia kultury polskiej,' lecz raczej do jej zubożenia.

1967

SPIS TREŚCI

ks. dr Henryk Paprocki, O AUTORZE TEJ KSIĄŻKI..............5

WSTĘP....................................................................................8

ROLA CYRYLA I METODEGO W PREHISTORII

CHRZEŚCIJAŃSTWA POLSKIEGO.................................... 10

Właściwe znaczenie Braci Sołuńskich.............................10

Przynależność kościelna św. św. Cyryla i Metodego.

Apostołowie Słowian wobec rozłamu Kościołów.............12

Charakter liturgii cyrylo-metodiańskiej...........................15

DANE Z ZAKRESU PREHISTORII CHRZEŚCIJAŃSTWA

POLSKIEGO.........................................................................23

Państwo Wiślan...............................................................23

Chrzest Mieszka..............................................................30

Sprawa katedry poznańskiej.............................................35

Casus św. Wojciecha........................................................37

Obrządek słowiański od zjazdu gnieźnieńskiego

do tak zwanej reakcji pogańskiej.....................................42

Charakter tak zwanej reakcji pogańskiej..........................52

Próba asymilacji obrządku słowiańskiego za czasów

Kazimierza Odnowiciela..................................................55

Sprawa św. Stanisława.....................................................56

Koniec obrządku słowiańskiego w Polsce. * Dlaczego w końcu obrządek słowiański w Polsce upadł?.. 64 ZAKOŃCZENIE...................................................................67

KOŚCIÓŁ WSCHODNI

W SERII DOTYCHCZAS UKAZAŁY SIĘ:

P. Florenski, Sól ziemi

P. Florenski, Ikonostas i inne szkice

H. Paprocki, Lew i Mysz, czyli tajemnica człowieka

E. Trubieckoj, Kolorowa kontemplacja

NASTĘPNE TOMY SERII:

K. Ware, Prawosławna droga

P. Evdokimov, Szalona miłość Boga

J. Klinger, O istocie prawosławia

G. Fiedotow, Święci dawnej Rusi

M. Afanasjew, Kościół Ducha Świętego

M. Afanasjew, Uczta Pańska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
początki słowian
1 18 Początki Słowiańszczyzny i państwo Mieszka 1
Słowianie i ich pierwsze państwa, Początki państwa polskiego oraz Monarchia Bolesława Chrobrego
Źródła historyczne do początków Słowiańszczyzny
Źródła historyczne do początków Słowiańszczyzny
Bąbel Jerzy Tomasz A pieśń zachowa pamięć wydarzeń [ciałopalenie u Słowian]
Wyrozumski Jerzy U początków prawa budowlanego w Polsce
1 18 Początki Słowiańszczyzny i państwo Mieszka 1
Turlej Stanisław Justynian i początki słowian Uwagi na temat teorii Florina Curty
[Początki Słowian]
Początki Słowian
Początki reformacji w Europie 2
Podstawowe problemy zdrowotne społeczeństwa polskiego na początku WD(1)
ESC poczatki i wykorzystanie
Krucjata na Słowian

więcej podobnych podstron