Panie, dlaczego kazałeś mi kochać
Panie dlaczego kazałeś mi kochać wszystkich mych braci-ludzi?
Spróbowałem, ale z przerażeniem przychodzę do ciebie...
Panie byłem taki spokojny u siebie, urządziłem się, zainstalowałem,
Moje wnętrze było umeblowane, czułem się w nim dobrze.
Byłem sam i zgadzałem się ze sobą,
Byłem zabezpieczony przed wiatrem, deszczem, błotem
I byłbym czysty w zamknięciu mej wieży.
Ale w mojej fortecy odkryłeś Panie szczelinę,
Zmusiłeś mnie do uchylenia drzwi:
Jak fala deszczu bijąca w samą twarz obudził mnie krzyk ludzi
Jak podmuch zawiei wstrząsnęła mną przyjaźń;
Jak wślizgujący się promień słońca, tak Twoja łaska poruszyła mnie ....i...nieostrożnie zostawiłem drzwi uchylone.
Panie teraz jestem zgubiony!
Za drzwiami ludzie czatowali na mnie.
Nie wiedziałem ,że są tak blisko: w tym domu, na tej ulicy, w tym biurze; mój sąsiad, mój kolega, mój przyjaciel.
Gdy tylko uchyliłem drzwi zobaczyłem jak wyciągają ręce, jak wytężają wzrok, duszę, żebrząc jak dziady pod kościołem.
Kilku pierwszych przyszło do mnie Panie. Znalazło się jednak trochę miejsca w sercu.
Przyjąłem ich, zaopiekowałem się nimi, ugościłem, ubrałem moje owieczki, moje stadko.
Byłeś zadowolony, Panie, dobrze uczczony, porządnie, grzecznie.
Jak dotąd to było rozsądne...
Ale nie widziałem dalszych ludzi, bo piersi ich zasłaniali.
Było ich więcej ,byli biedniejsi; wtargnęli do mnie niespodziewanie.
Trzeba było ścieśnić się ,zrobić miejsce.
A teraz przyszli zewsząd, kolejnymi falami, popychając się, potrącając się wzajemnie.
Przyszli zewsząd: z całego miasta, kraju, świata, niezliczeni, nieprzebrani,
Już nie oddzielnie, ale w grupie, w ordynku, trzymając się jedni drugich, złączeni, spojeni jak kawałki ludzkości;
Już nie sami, ale obarczeni ciężkimi bagażami, bagażami niesprawiedliwości i uraz, bagażami cierpienia i grzechu...
Wloką za sobą świat z całym jego materiałem zardzewiałym i pogiętym-albo też z nowym, ale źle dopasowanym, źle użytym.
Panie cierpię przez nich. Przeszkadzają mi, są zachłanni,
Są ciągle głodni zżerają mnie
Już nic nie mogę robić; im więcej ich wchodzi, tym mocniej pchają drzwi i tym szerzej je otwierają....
O Panie drzwi się zupełnie otworzyły!
Ja już nie mogę .Tego dla mnie za wiele. To nie jest życie!
A moje stanowisko?
a moja rodzina?
A mój spokój?
A moja swoboda?
A ja?
Wszystko straciłem Panie, już nie jestem u siebie. Nie ma już u mnie miejsca dla mnie!
*******************************************
Nie obawiaj się niczego -mówi Bóg-tyś wszystko zdobył,
Bo gdy ludzie wchodzili do ciebie
Ja, twój Ojciec
Ja, twój Bóg
Wślizgnąłem się między nimi.