L.J. Smith
„Pamiętniki Wampirów:
Cienie Dusz”
Tłumaczenie:
LizziElizabetH
Rozdział 3
Czas się zatrzymał. Znalazła się tak blisko umysłu osoby, która całowała ją tak słodko. Nigdy nie oceniała pocałunków, do czasu aż umarła, stała się duchem, odrodziła się z aurą, która pozwalała jej widzieć myśli innych, słowa, a nawet ich dusze. Zyskało to nowy, wspaniały sens. Kiedy dwie aury mieszały się ze sobą, tworząc jedną, dwie osoby zaglądają sobie w dusze.
Półświadomie Elena pozwoliła rozszerzyć się swojej aurze, żeby mogła spotkać inną. Zaskoczona, cofnęła się. To nie było w porządku. Postanowiła się , ale było już za późno. Stanęła przed wielkim kamieniem, przy którym siedział mały chłopiec.
Elena była zszokowana. Nie powinna wyciągać pochopnych wniosków. Wcześniejsze obrazy były symbolami Damona, jego odkrytej duszy. Mogła to zrozumieć, zinterpretować. Jeśli tylko patrzy z właściwej perspektywy.
Wiedziała, że zobaczyła coś ważnego. Mogła tylko bez tchu zachwycać się, oszałamiać bliskością jego duszy. I teraz, jej miłość i niepokój zlewały się w jedno, próbując coś zakomunikować.
- Zimno ci?- zapytała dziecko, którego włosy ciasno oplatały ramiona. Był ubrany na czarno. Kiwnął głową w milczeniu. Jego ciemne oczy wydawały się pochłonięte przez twarz.
- Gdzie byłeś?- zapytała wątpliwie Elena, chcąc wpaść w jego ciepłe ramiona.- Nie w środku tego?- wskazała wielki kamienny otoczak.
Dziecko znów skinęło głową.
- Cieplej tam niż tutaj. Ale on nie pozwolił zostać mi tam na dłużej.
- On?- Elena zawsze szukała jakiś oznak Shinichiego, złośliwego lisiego ducha.- Który on, mój drogi?- uklęknęła i wzięła dziecko w ramiona. Było zimne. Lodowate.
- Damon.- szepnął obdarciuch. Przez chwilę oczy chłopca spoczęły na jej twarzy, spojrzenie miał przerażone.
- Damon to zrobił?- głos Eleny zabrzmiał głośniej, ale na końcu był to tylko szept. Chłopiec rozpaczliwie zaczął się wpatrywać w jej usta jak mały kociak.
To dowód, przypomniała sobie Elena. To umysł Damona- jego dusza- że tak na ciebie patrzy.
Ale jeśli nie? Analityczna jej część chciała zapytać o jedno. To nie było tutaj- wcześniej, kiedy to zrobiłaś z kimś i widziałaś ich w środku świata. Całą przestrzeń, piękno księżyca, wszystkie oznaki normalności, zdrowej zwyczajnej pracy. Zadziwiający umysł. Elena nie mogła sobie teraz przypomnieć imienia osoby, ale pamiętała jej piękno. Wiedziała, że wiedziała to już wcześniej.
Nie, zrozumiała nagle i ostatecznie: nie widziała duszy Damona. Nie, dusza Damona była gdzieś w środku, jak wielka skała. Była ukryta za wszystkimi ohydnymi rzeczami, które zrobił. I chciał. Wszystko dlatego, że na zewnątrz tkwiła pamięć jego dzieciństwa, chłopiec, który był wyrzucony z jego duszy.
- Jeśli Damon cię tu zostawił, to kim ty jesteś?- zapytała powoli Elena, sprawdzając swoją teorię. Kiedy spojrzała w czarno czarne oczy chłopca, czarne włosy i rysy, już wiedziała. Nawet jeśli był tak młody.
- Jestem Damon.- szepnął chłopiec.
Może nawet jeśli ujawnił jak bardzo go to rani, myślała Elena. Nie chciała ranić tego Damona, dziecka. Chciała, żeby poczuł dobroć i pocieszenie tak jak ona to czuła. Jeśli umysł Damona może być jak dom, chciała go oczyścić i napełnić każdy pokój kwiatami i światłem gwiazd. Jeśli będzie pusty, mogła stworzyć aureolę dokoła białego księżyca, albo tęczy pomiędzy chmurami. Ale zamiast to zrobić, pocieszyła głodne dziecko przykute łańcuchem do kuli, tak że nie mogło się prawie poruszyć. Chciała je pocieszyć i uspokoić.
Utulić małego chłopca, objąć, przytulić. Jak pisklę
Pierwsze co poczuł to jej ostrożne ramiona. Ale później, gdy nic złego się nie stało, wskutek tego uścisku, rozluźnił się, a Elena poczuła jak jego małe ciało ogrzewa się, robi się senne i ciężkie w jej ramionach. Poczuła się krucha przy tym malutkim stworzeniu.
W ciągu kilku minut, dziecko zasnęło w jej ramionach. Na ustach "ducha" pojawił się uśmiech. Tuliła jego małe ciało, kołysała łagodnie, uśmiechała się. Pomyślała o kimś, kto trzymał ją kiedy płakała. O kimś, kto- nie zapomniał, nigdy nie zapomni. O kimś ważnym- rozpaczliwie ważnym, że przypomniała sobie o nim nawet teraz, teraz... I musiała tego kogoś znaleźć.
I wtedy nagle spokojna noc w umyśle Damona, zniknęła. Zamiast niej pojawił się dźwięk, światło, energia, że nawet Elena, będąc młodą i wkładając w to całą swoją moc, przywołała w pamięci jedno imię. Ledwie.
Stefano.
O, Boże, zapomniała o nim. Rzeczywiście, przez kilka minut myślała o czymś innym, więc naprawdę o nim zapomniała. Udręczała się przypominając sobie samotne noce, siedzenie i wylewanie smutku, strach przed pamiętnikiem. Spokój i komfort, które dał jej Damona, sprawiły, że zapomniała o Stefano- zapomniała co to cierpienie.
- Nie. Nie.- Elena zmagała się z ciemnością.- Pozwól mi iść. Nie mogę uwierzyć, że o nim zapomniałam...
- Elena.- głos Damona był cichy i delikatny.- Jeśli dalej będziesz się szarpać, żeby się uwolnić to mogę cię zapewnić, że do ziemi długa droga.
Elena otworzyła oczy. Wszystko w jej pamięci uciekało się do skały i małego dziecka latającego w dali, rozchodzącego się we wszystkie strony jak dmuchawiec. Spojrzała na Damona.
- Ty. Ty...
- Tak.- powiedział spokojnie Damon.- Jestem potępiony. Dlaczego nie? Ale nie wpłynąłem na ciebie i nie ugryzłem cię. Tylko pocałowałem. Twoje moce zrobiły resztę. Są nieposkromione, zmusiły cię. I taki jest tego efekt. Nigdy nie zamierzałem zassać się tak głęboko- jeśli wybaczysz mi grę słowną.
Jego głos był jasny, ale Elena w głowie miała wizję płaczącego chłopca i zastanowiła się czy był naprawdę tak obojętny jak się wydawał.
Ale to jego specjalność, prawda? pomyślała nagle gorzko. Przestała już fantazjować, żeby pozostać... sobą. Elena wiedziała, że dziewczyny, młode dziewczyny, na które Damon polował adorowały mu. Ich narzekania były takie, że Elena wolała nigdy więcej ich nie słyszeć. Bzdurne.
- Rozumiem.- powiedziała do niego Elena, jak zaczęli zbliżać się do ziemi.- Ale to nie może się zdarzyć nigdy więcej. Jest tylko jedna osoba, którą będę całować. I to Stefano.
Damon otworzył usta, ale właśnie w tym momencie dobiegł ich z ziemi wściekły i oskarżający głos. Elena zapomniała o konsekwencjach i o tej osobie.
- DAMON, GNOJKU, MASZ JĄ NATYCHMIAST POSTAWIĆ NA ZIEMI!
Matt.
Elena i Damon zakręcili się elegancko w kółko i zatrzymali, po prawej stronie Jaguara. Matt natychmiast podbiegł do Eleny, chwycił ją i odciągnął na bok. Zaczął sprawdzać czy coś jej się stało, szczególną uwagę zwracając na szyję. Elena czuła się nieswojo w koronkowej koszuli nocnej w obecności dwóch chłopaków.
- Wszystko w porządku.- powiedziała uczciwie do Matta.- Jestem tylko trochę oszołomiona, ale zaraz mi przejdzie.
Matt pozwolił sobie odetchnąć z ulgi. Być może Matt wciąż się w niej kochał, ale dla niej był tylko przyjacielem. Była przecież ze Stefano i on był dla niej najważniejszy. Ale wiedziała, że Matt nigdy nie zapomni czasu, kiedy byli razem.
Wierzył jej. Więc teraz, gdy powiedziała, że wszystko w porządku, też uwierzył jej. Nie był nawet skłonny, żeby odnosić się do Damona ze szczególną wrogością.
- O, nie.- powiedział Matt.- Prowadziłeś wczoraj i zobacz co się stało: wampiry nas śledziły!
- I twierdzisz, że to moja wina? Wampiry śledziły ten silnik czerwonego koloru olbrzyma, więc jak mogła być to moja wina?
Matt popatrzył uparcie na Damona. Zacisnął szczękę, a jego opalona skóra, zarumieniła się.
- Mówię tylko, że powinniśmy coś zrobić. Ty powinieneś coś zrobić.
- Nie zrobię nic, kiedy będziesz mi mówił co mam robić.- powiedział Damon, żeby dać mu słowo we fleksji odgłosów albo raczej niegodziwej pracy.- I jeśli pójdę do samochodu, to ja go prowadzę.
Elena odchrząknęła. Żaden z nich nawet tego nie zauważył.
- Nie ma samochodu, jeśli to ty będziesz prowadził!- powiedział lakonicznie Damon.
Elena odchrząknęła głośniej i Matt w końcu przypomniał sobie o jej istnieniu.
- Elena nie oczekuje, że będziemy prowadzić przez całą drogę do... dokądś tam.- powiedział. Wcześniej nawet nie sugerował tej ewentualności.- Chyba, że nigdy się stąd nie ruszymy.- spojrzał ostro na Damona.
Damon potrząsnął ciemną głową.
- Nie. Wybiorę malowniczą trasę. Im mniej ludzi będzie wiedziało dokąd zmierzamy, tym lepiej. Nie możesz powiedzieć, jeśli nie wiesz.
Elena nagle poczuła dreszcz przebiegający po jej szyi. Damon chciał coś powiedzieć, ale zanim to zrobił wtrąciła:
- Ale oni teraz wiedzą gdzie jedziemy, prawda?- zapytała, cofając się do praktyczności.- Wiedzą, że chcemy uwolnić Stefano i wiedzą gdzie Stefano jest.
- Ależ tak. Wiedzą, że będziemy próbować dostać się do Mrocznego Wymiaru. Ale co z bramą? I kiedy? Jeśli ich zgubimy, jedynym naszym zmartwieniem będą strażnicy więzienia i bramy.
Matt rozejrzał się dokoła.
- Ilu ich jest?
- Tysiące. Tam, gdzie linie się przecinają jest potencjalna brama. W Europie i Ameryce jest ich mnóstwo, ale nie można ich użyć albo utrzymywać, gdy ludzie są w pobliżu.- Damon wzruszył ramionami.
Ale Elena prawie drżała z podniecenia i z niepokoju.
- Dlaczego nie pójdziemy do najbliższej bramy i nie przejdziemy przez nią?
- Podróż zaprowadzi nas do podziemnego więzienia? Zobacz, nie rozumiesz wszystkiego? A najbardziej tego najważniejszego: potrzebujesz mnie, ze mną przejdziesz przez bramę, nawet jeśli nie będzie to przyjemne.
- Nieprzyjemne dla kogo? Dla nas czy dla ciebie?- zapytał ponuro Matt.
Damon spojrzał na niego.
- Jeśli spróbujesz coś zrobić, nieprzyjemne będzie dla ciebie. Cholernie nieprzyjemne. Ze mną powinno być nieprzyjemnie, to procedura. Podróż potrwa nawet kilka dni, żeby tam dotrzeć.- powiedział Damon i uśmiechnął się do siebie.- A może potrwać jeszcze dłużej, jak bramę będą strzec strażnicy.
- Dlaczego?- zażądał odpowiedzi Matt. Czasem zadawał takie pytania, że Elena wolałaby nie znać na nie odpowiedzi.
- Bo to jest dżungla. Na każdym kroku czai się ktoś na ciebie, ale to najmniejsze zmartwienie. Tam każdy jest twoim wrogiem.
Zrobił pauzę i Elena zastanowiła się nad tym. Damon mówił poważnie. A wyglądał jakby nie chciał tego robić, niewiele rzeczy przeszkadzało Damonowi. Lubił walczyć, nawet jeśli dla niego to tylko zabijanie czasu... Dosłownie.
- Wszystko w porządku.- powiedziała powoli Elena.- Zrobimy jak uważasz.
Chłopcy w tym samym czasie dotarli do samochodu i próbowali otworzyć drzwi od strony kierowcy.
- Słuchajcie.- Elena zwróciła się do obydwu.- Zamierzam prowadzić mój samochód. Przynajmniej do następnego miasta. Ale najpierw chcę się tam dostać i przebrać w normalne ubranie, no i może jeszcze trochę się zdrzemnę. Matt, chcę żebyś poszukał jakiegoś strumyka, czy coś takiego. Byle tylko można się tam umyć. Potem pojedziemy do jakiegoś miasta na śniadanie. A potem...
- ... znów zaczniemy się sprzeczać.- Damon dokończył za nią.- Ty to zrobisz, kochanie. Spotkamy się później. Znajdę was.
Elena kiwnęła głową.
- Jesteś pewny, że zdołasz? Mogę przecież opuścić moją aurę…
- Słuchaj, mamy już na głowie ognistoczerwonego Jaguara, a jeśli do tego opuścisz aurę, to... to będzie jak UFO.- powiedział Damon.
- Dlaczego właściwie z nami nie idziesz...?- ciągnął Matt. Jakoś, chociaż była to głęboka skarga do Damona, często zdarzało mu się zapominać, że Damon to wampir.- Więc teraz zamierzasz znaleźć jakąś młodą dziewczynę ze szkoły- powiedział Matt, jego niebieskie oczy wydawały się ciemniejsze.- Weźmiesz ją gdzieś na odludzie, gdzie nikt nie usłyszy jej krzyków, odchylisz jej głowę do tyłu i wbijesz swoje zęby w jej gardło?
Zapadła chwilowa cisza. Potem Damon odpowiedział trochę zranionym głosem:
- Nie.
- A może weźmiesz się znów za mnie, co?
Elena zauważyła, że powinna koniecznie zainterweniować. I to szybko.
- Matt, Matt, to nie był Damon. To nie on to zrobił. To Shinichi. Wiesz to.- delikatnie złapała Matta za ramię i odwróciła w swoją stronę.
Przez dłuższy czas Matt na nią nie patrzył. Czas leciał, a Elena zaczęła się zastanawiać czy nie zrobiła przypadkiem czegoś źle, ale wtedy podniósł głowę i mogła spojrzeć mu w oczy.
- Wszystko w porządku.- powiedział miękko.- Przeżyję. Ale ty przecież wiesz, że zamierza pić ludzką krew.
- Od skłonnego do tego dawcy.- wtrącił Damon, który miał bardzo dobry słuch.
Matt znów wybuchł.
- Bo sprawisz, że będzie tego chciał! Zahipnotyzujesz go...
- Nie, wcale nie.
- ... albo wpłyniesz na niego, albo jeszcze jakoś inaczej. Żeby robił to co chcesz...
Elena była wściekłą. Wykonała nagle gest jakby przeganiała stado kurczaków. Na początku Damon podniósł brew, ale potem wzruszył tylko ramionami i posłuchał jej. Jego obraz zamazał się, a wielki, czarny kruk, wzbił się w powietrze i już po chwili był tylko małym punktem na tle wschodzącego słońcu.
- Może w końcu wyrzucisz ten kołek? To kompletna paranoja.- oznajmiła Elena.
Matt patrzył wszędzie, byle nie na nią. Powiedział po chwili:
- Wyrzucę go jak będziemy się myć.- powiedział ponuro, patrząc na swoje ubłocone nogi.- W każdym razie- dodał- idź już do samochodu i spróbuj się przespać. Wyglądasz jakbyś tego właśnie potrzebowała.
- Obudź mnie za parę godzin.- poprosiła Elena.
LizziElizabetH