Następny rozdział by Russski /za ew. Błędy przepraszam
Pozdrawiam i zapraszam na mojego chomika http://chomikuj.pl/Russski
„Przedostanie się przez mur. Ciągle nie sądzę że to dobry pomysł, co ludzie pomyślą” Powiedziała Afrodyta.
Skręciłam w prawo na Peoria Street i jechałam z powrotem do szkoły „Jestem zaskoczona że tak bardzo ci zależy co myślą inni ludzie”
„Nie obchodzi mnie czego dowie się Neferet. Jeśli pomysli że obie jesteśmy przyjaciółkami, albo jeśli tylko że nie jesteśmy wrogami, ona i tak będzie wiedziała że dzielimy tajemnice związane z jej osobą”
„I to będzie wyjątkowo złe” skończyłam za nią.
„Zdecydowanie” powiedziała.
„Ale będzie miała okazje zobaczyć nas razem tylko raz na jakiś czas bo będziesz żywiołem ziemi w moim kręgu.”
Afrodyta spojrzała zaskoczona „Nie, nie będę.”
„Oczywiście że będziesz”
„Nie, nie będę”
„Afrodyto, Nyx dała ci powinowactwo dla zywiołu ziemi. Będziesz w Kręgu. Chybe że chcesz ignorować Nyx.” Nie nie dodałam słowa „znowu” ale wydawało się że wisi między nami w powietrzu.
„Już powiedziałam, zrobię to czego chce Nyx,” powiedziała przez zaciśnięte zęby.
„Co oznacza że będziesz częścią rytułału pełni księżyca,” Powiedziałam.
„To będzie trochę trudne, sądząc po tym, że nie jestem już członkinią Cór ciemności.”
Cholera. Zapomniałam o tym.
„No to po prostu musisz wrócić do Cór ciemności.” Zaczęła coś mówić. Podniosłam głos i powiedziałam „Co oznacza że musisz przestrzegać nowych zasad.”
„Kiepsko” mruknęła.
„Pomyśl zanim odpowiesz,” Powiedziałam. „Więc będziesz przestrzegała zasad?”
Widziałam jak zagryza wargi, nie odzywałam się ciągle jadąc. To jest decyzja którą Afrodyta będzie musiała podjąć dla samej siebie. Powiedziała że chce odpokutować swe występki dla bogini. Ale chcieć czegoś a zrobic to, to całkiem inne sprawy. Afrodyta była samolubna przez bardzo długi czas. Czasami widziałam przebłysk zmian w Afrodycie, ale zazwyczaj była to dziewczyna z piekła rodem.
„Tak, nie ważne.”
„Co to było?”
„Powiedziałam, tak będę przestrzegała twoich nowych kiepskich zasad.”
„Afrodyto, część przysięgi oznacza, że wierzymy że zasady nie są kiepskie.”
„Nie, nie ma w przysiędze nic co każe mi nie mówić że jest kiepska. Po prostu chcę powiedzieć wszystko co myślę, więc naprawdę myślę że twoje zasady są kiepskie.”
„Jeśli tak myslisz, to czemu je pamiętasz?”
„Poznaj swojego wroga” rzuciła.
„Kto tak powiedział?”
Wzruszyła ramionami.
Sądziłam że była wyczerpana, i nie chciała powiedzieć już czegokolwiek.
„Dobrzeproszę.” Zjechałam na obrzerze drogi. Na szczęście poranek był ciemny i ponury.
„Wszystko co Afrodtya musiała zrobić to przejść przez trawiasty obszar który znajdował się między drogą a ścianą otaczającą szkołę, przejść przez mur , wyjść na chodnik i w krótki sposób znaleźć się w akademiku. Bliźniaczki powiedziały by „Łatwiuteńkie” Spojrzałam w niebo rozważając czy nie poprosić Nyx o przypływ chmór aby było jeszcze ciemniej, ale po krótkim namyśle zmieniłam zdanie.
„Więc będziesz na rytuale dzisiejszego wieczoru, prawda?” zastanawiałam się dlaczego tak długo wychodzi z mojego samochodu.
„Tak będę”
Jej głos był rozproszony, nie ważne, ta dziewczyna była czasami dziwna.
„Dobrze do zobaczenia,” Powiedzialam.
„Tak, dozobaczenia,” wymamrotała, otwierając drzwi (wreszcie) wysiadając z samochodu. Ale zanim zamknęła drzwi schyliła się i powiedziała „Coś jest nie tak, czy ty też to czujesz?”
Pomyslałam o tym, „Nie wiem, czuje się niespokojna i zestresowana, ale to pewnie dlatego że moja najlepsza przyjaciółka nie żyje – miałam na mysli żyje-nie żywa.”
Wtedy przyjrzałam się jej bliżej „Czy będziesz miała wizje?”
„Nie wiem. Nie zawsze mogę stwierdzić kiedy one nadchodzą. Czasem cos czuję czasem nie.”
Wyglądała bardzo blado, a nawet była trochę spocona (co byłozdecydowaną normą dla Afrodyty). "Może powinnaś wejść z powrotem do samochodu. Prwadopodobnie nikt nie będzie tędy przechodził więc nie zobaczy nas razem.” Afrodyta ból miała gdzieś, ale widziałam jak w czasie wizji jest bezradna i chora mi naprawdę nie podobała się myśl że mogę zostać z nią sama.
Zatrząsła się, przypominając mi kota wracającego z deszczu. „Nic mi nie jest, pewnie sobie coś wymyśliłam. Dozobaczenia dziś wieczorem.”
Patrzyłam jak szybko pokonuje trawiasty obszar i kamienny mur aby dostać się na teren szkoły, ogromne wiekowe dęby rzucały cień wzdłóż muru co wyglądało niezwykle złowrogo.Hmmm... kto teraz ma dziwne mysli? Połorzyłam ręce na kierownicy i juz miałam odjezdżać kiedy Afrodyta Krzyknęła. Czasami nie myślę. Moje cialo p oprostu działa. To był jeden z tych momentów, wysiadłam z samochodu i zacząłam biec w stromę Afrodyty zanim nawet o tym pomyslałam. Kiedy do niej dobiegłam wiedziałam na raz dwie rzeczy. Jedna że coś pieknie pachniało, jak bym to już znała, co kolwiek to było wdychałam to automatycznie. Drógą rzeczą była Afrodyta pochylona w talii zwracała i płakała w jednym czasie co nie jest bardzo przyjemne do oglądania. Byłam zbyt zajęta patrzeniem na nią i próbą dowiedzenia się co się dzieje aby znów poczuć ten piękny zapach.
„Zoey!” Szlochała Afrodyta, „ Zawołaj kogoś, szybko!”
„Co to jest? Wizja?, co jest nie tak?” chwyciłam ja za ramiona i próbowałam wstać, ciągle zwracała.
„Nie! Za mną! Pod ścianą...” Przestała , ale dlatego że nie miała już czym zwracać. „To jest okropne.”
Nie chciałam ale moje oczy automatycznie spojrzały za nią na zacieniony szkolny mór. To była najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek widziałam. W pierwszej myśli nie chcialam nawet zarejestrować tego co to jest . Pozniej pomyslalam że to musi byc jakiś rodzaj mechanizmu obronnego. Niestety nie trwało to długo. Zamrugałam i spojrzałam w ciemność, coś wyglądało na chore i mokre i ...
I dowiedziałam się jaki słodki, uwodzicielski zapach to był, Walczyłam przed upadkiem na kolana i zaczęłam zwracać moimi wnętrznościami obok Afrodyty. Poczułam krew. Nie zwykłą ludzką krew, która jest wystarczająco pyszna. To co czułam to była krew dorosłego wampira.
Jej ciało przebite było groteskowo do drewnianego krzyża, który zostal wsparty o ścianę. Nie gwoździe które przebijały kostki i żyły były najgorsze, był rówież kołek wbity w jej serce. Był tam jakiś rodzaj papieru włorzony między kołek a ciało. Widziałam, że jest coś na nim napisane, ale moje oczy nie mogły przyjrzeć się wystarczająco aby odczytać słowa.
Odcieli jej także głowę. To Głowa Profesor Nolan’s. Wiem o tym dlatego że zamontowali głowę na drewnianym palu obok jej ciała. Jej długie czarne włosy powiewały lekko na wietrze. Jej usta były otwarte w przerażającym grymasie, ale oczy miała zamkniete. Podniosłam Afrodytę za ramie i postawiłam na nogi. „Chodź! Musimy sprowadzic pomoc.”
Spoglądając na siebie, wsiadłyśmy do samochodu. Włączyłam silnik, zmieniłam bieg i pośpiesznie odjechałam.
„Myslę, że znów bedę chora.”Zęby Afrodyty dygotały tak bardzo że ledwo mogła mówić.”Nie, nie będziesz.” Nie mogłam uwierzyć jak spokojnie to zabrzmiało. „Oddech. Czerp energię z ziemi.” Zdalam sobie sprawę że ja robię to automatycznie, tylko w moim przypadku czerpię energie z pięciu żywiołów. „Będzie w porządku.” Powiedziałam jej i zebrałam energię z wiatru, wody, powietrza i ducha aby histeria i szkok minął.” Jest w porządku.”
.” Wszystko w porządku... wszystko w porządku....,” Afrodyta powtarzała. Strasznie się trzęsąc, obejrzałam się za siebie i chwyciłam z tylnego siedzenia koc, „Owiń się, juz prawie jesteśmy.”
„Ale wszystko jest źle! Kto o tym powie?”
„Nic nie jest źle.” Moje mysli krążyły. „Lenobia nigdy nie opuszcza swoich koni na długo. Prawdopodobnie tu jest, i wczoraj widziałam Lorena Blake. On bedzie wiedział co robić.”
„Dobrze... dobrze...” mruknęła Afrodyta.
„posłuchaj mnie Afrodyto,” powiedziałam surowo. Odwróciła szeroko otwarte oczy na mnie. „Będą chcieli wiedzieć dlaczego jesteśmy razem, i dlaczego pomagałam ci wkraść się spowrotem.”
„Co powiemy?”
„Nie byłam z tobą i nie pomagalam ci wrócić. Byłam odwiedzić swoją babcię. „Ty byłaś..” zatrzymałam słowa, prubując coś wymyśleć. „Ty byłaś w domu. Zobaczyłam cie jak wracasz do szkoły i cię podwiozłam. Kiedy przechodziłaś przez mur poczułaś że coś jest nie tak, więć postanowiłaś to sprawdzić, i tak ją znalazłyśmy.”
„Dobrze, dobrze. Mogę tak powiedzieć.”
„Zapamiętasz to?”
Wzięła głęboki oddech „Zapamietam.”
Nie przejmowałam się regularną przestrzenią na parkingu. Z piskiem opon podjechałam jak najbliżej głównego budynku. Czekałam wystarczająco długo aby spowrotem podnieść Afrodytę, i razem poszłyśmy chodnikiem w stronę drewnianych drzwi starego budynku. Cicho podziękowałam że drzwi nie były zasuniete, otworzyłam drzwi oparłam o nie afrodytę. I pobiegłam prosto do Meferet.
„Neferet! Musisz tu przyjść! Proszę! To straszne!” wskoczyłam prosto w jej ramiona. Mój umysł wiedział że robiła straszliwe rzeczy, ale to było miesiąc temu Neferet była dla mnie jak matka.
„Zoey? Afrodyto?”
Afrodyta osunęła się koło nas i słychac było jej łkanie. Zauważyłam że zaczęłam się trzęść tak mocno że jeśli nie stała bym w silnych ramionach Neferet prawdopodobnie nie mogła bym stać. Kapłanka trzymała mnie pewnie ale mogla spojrzeć mi w oczy. „Powiedz mi Zoey co się stało??” moje drrzenie się wzmogło. Pochyliłam głowę i zazgrzytałam zębami, prubując ponownie znaleźć w sobie siłę i zacząć mówić.
„Słyszałam coś i...” Rozpoznałam naszą profesor, Lenobie, czysty mocny głos zbliżał się do nas korytarzem „Na Boginię!” Kątem oka widziałam jak zbliża się do Afrodyty i prubuje wesprzeć jej ciało.
„Neferet ? co się stało?”
Podniosłam głowę kiedy usłyszałam znajomy głos i zobaczyłam Loren, włosy potargane jak by przed chwilą spał, wychodził z klatki schodowej która prowadziła do jego pokoju.
Spojrzałam na niego i jakoś udało mi się mówić.
„To profesor Nolan.” Powiedziałam, i zastanawiałam się jak czysto i głosno brzmiał mój głos kiedy czułam że moje ciało przestaje sie trząść, ona jest przy wschodniej ścianie. Ktoś ją zabił.”