Komentarz internauty pod linkiem: http://www.niezalezna.pl/artykul/lech_kaczynski_w_filmie_akcji/43990/1
W.P: Sowiecka maskirowka i archeologia smoleńska ( kokpit jest!!! sowieci trzymają u siebie w hangarze i nie tylko kokpit, o czym poniżej)
Sowiecka
maskirowka i archeologia smoleńska ( kokpit jest!!! sowieci trzymają
u siebie w hangarze i nie tylko kokpit, o czym poniżej) - (w
kolejnej odpowiedzi KaNo) opublikowana w: Chcę wiedzieć, Forum
2011, Katastrofa smoleńska
W oficjalnie sformułowanych i
opublikowanych „Uwagach” polskiej strony do „raportu komisji
Burdenki 2” wśród licznych braków, jeśli chodzi o dokumentację,
jakiej Ruscy nie dostarczyli i/lub nie udostępnili, jest wyraźnie
powiedziane, że polskie instytucje badające tragedię smoleńską
nie mają ani materiału fotograficznego, ani filmowego z miejsca
zdarzenia. Czy Ruscy mogli zaniedbać tak podstawową rzecz, jak
zebranie tego rodzaju dokumentacji? Czy coś stało na przeszkodzie,
by dokumentować? Czy nie mieli na to czasu albo byli zestresowani
ogromem tragedii? Czy mieli nadmiar zajęć niecierpiących zwłoki?
A może wprost przeciwnie: dokładnie wszystko przez Rusków zostało
obfotografowane i sfilmowane, lecz „strona rosyjska” po prostu
nie chce przekazać tych istotnych dowodów w śledztwie? Nie. Ruscy,
podejrzewam, nie sporządzili tej dokumentacji, bo nie chcieli
ułatwiać wykrycia mistyfikacji. Dokładne zdjęcia z 10 Kwietnia
(gdy już ustąpiła dziwna mgła) w rękach i pod lupą niezależnych
badaczy na Zachodzie i w Polsce pozwoliłyby bowiem stwierdzić, że
żadnej katastrofy lotniczej
na
Siewiernym nie było. Czekistom nie udało się przeprowadzić
zamachu tak jak planowali, pozostało im więc potem jedynie
sztukowanie narracji, postawienie „pamiątkowego głazu” i
błyskawiczne sprzątanie „miejsca zdarzenia”. Dlaczego w takim
pośpiechu musieli wszystko usuwać, niszczyć, wywozić, zasypywać,
sprzątać – nie bacząc na kontrowersje, jakie może to wywołać?
Dlatego po pierwsze, by ktoś tego nie zaczął dokładnie
obfotografowywać i przekazywać poza Rosję do niezależnych badań.
Po drugie, by nie wyszło na jaw, że katastrofa na Siewiernym to
mistyfikacja. Po trzecie, by rekwizyty znalazły się pod opieką
ruskich służb, a nie, by np. zostały przetransportowane do Polski,
gdzie analiza specjalistów natychmiast wykazałaby, co jest nie tak,
czyli, czy wrak jest autentyczny, czy nie i czy są tam części
tylko tupolewa czy po prostu różne szczątki zgarnięte z jakiegoś
lotniczego złomowiska w FR, a mające tworzyć (medialną) iluzję
zniszczonego samolotu z polską delegacją. Skąd możemy wiedzieć,
że czekistom nie wyszło? Z paru przesłanek. Po pierwsze: nie ma
jednej spójnej wersji katastrofy, a każda z oficjalnych ruskich
wersji, ochoczo podtrzymywanych przez mainstreamowe media w naszym
kraju, sypie się w szczegółach i okazuje się oparta na
kłamstwach. Opowieści przewracających się (od straszliwych
podmuchów silników) okolicznych leśnych dziadków, co na działki
szli albo sobie z działek akurat wracali oraz „rekonstrukcje”
Amielina, co wprawdzie nie był 10-go Kwietnia na miejscu, ale po
trzech dniach wszystko sobie elegancko obfotografował i na
komputerku potem odtworzył – możemy wsadzić między ruskie
bajki. Jeśliby blisko stutonowy samolot miał walnąć w brzozę na
wysokości paru metrów, to całe śmietnisko pod brzozą byłoby
wymiecione, jakby tajfun przeszedł. Tymczasem tak się złożyło,
że podmuch tylko dziadków zwywracał, a nie te wszystkie plastiki,
tektury, szopę i inne rupiecie leżące pod mitycznym smoleńskim
drzewem
(http://picasaweb.google.com/118355005473258703478/DropBox?authkey=Gv1sRgCM3S1LTe7LejIQ#5514864016886265986).
Dokładne, niezwykle drobiazgowe analizy zniszczeń na drzewach
tudzież zniszczeń przewodów elektrycznych, przeprowadzone przez
wielu blogerów (m.in. Manka
(http://picasaweb.google.com/118355005473258703478/DropBox?authkey=Gv1sRgCM3S1LTe7LejIQ#)
i Tommy ‘ego Lee (http://tommy.lee.salon24.pl/)), dowodzą, że
zniszczenia te mają charakter „nienaturalny”, tzn. stanowią
element mistyfikacji, a szerzej aranżowania lotniczego wypadku.
Jeśli tak, to zastanawianie się, które z tych zniszczeń
spowodowane są przez polskiego tupolewa, mija się z celem, bo w ten
sposób dajemy się wciągać w ruski cyrk. Gdyby czekistom się
wszystko udało, to z niczym by się „po katastrofie” nie
spieszyli. Absolutnie z niczym. Nawet ciała zostawiliby w tych
miejscach, gdzie by były. Nie tknęliby jednego skrawka drzewa,
które by odpadło po przelocie polskiego statku powietrznego.
Mówiliby: „nam nic do tego, badajcie wszystko sobie dokładnie,
róbcie dokumentację, bo to straszna tragedia”. Ruscy tymczasem
zachowali się tak jak morderca, który miał już uchodzić z
mieszkania ofiary i nagle spostrzegł, że na meblach są ślady jego
krwi po walce z tą ofiarą. On musi już uciekać z mieszkania, gdyż
zaraz może być policja, ale tego wszystkiego „nie można tak
zostawić”. Gdyby czekistom się udało, to pozwoliliby ekipom
telewizyjnym z całego świata filmować miejsce katastrofy.
Specjaliści od lotnictwa kręcąc głowami opowiadaliby o tym,
jakżeż to mogło dojść do takiego nieszczęsnego, ryzykownego
manewru w takich warunkach pogodowych – dokładnie tak jak po
aranżacji w Siewiernym, ale tym razem byłyby setki znakomitej
jakości zdjęć i migawek z miejsca zdarzenia. Nie pokazywano by
palących papieroska bezpieczniaków ani uśmiechniętych mundurowych
tworzących kordon ochronny. Nie pokazywano by kłębiących się
przed bramą lotniska ludzi z komórkami udających niesamowitą
krzątaninę ani wlokących się z wężem gaśniczym strażaków.
Nie byłoby żadnych trudności z ustaleniem przyczyn i czasu
katastrofy. Nie byłoby żadnych problemów z przeprowadzeniem
specjalistycznych oględzin i badań ani obejrzeniem z bliska wraku
(por.
http://www.polishclub.org/wp-content/uploads/2011/01/image14.png to
zdjęcie wziąłem z ciekawego przypomnienia przez K. Cierpisza
przebiegu i skutków ubiegłorocznej, grudniowej katastrofy Tu 154M w
Dagestanie
http://wirtualnapolonia.com/2011/01/11/katastrofa-ktorej-nie-bylo-czesc-ii/).
Archeolodzy polscy, którzy pod ruskim okiem pracowali w Siewiernym i
zebrali (by, rzecz jasna, przekazać ruskiej prokuraturze) ponad
kilka tysięcy szczątków jesienią ubiegłego roku
(http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zyje-2/kaczynski-fakty/news-archeolodzy-w-smolensku-znalezli-ponad-5-tys-przedmiotow,nId,304446),
opowiadają, że w hangarach schowane są inne części tupolewa,
m.in. kokpit, ale też fotele etc. Ruscy nie tylko nie przekazali
Polsce wraku, lecz nawet nie próbowali dokonać jego rekonstrukcji z
tego, co wywieźli z pobojowiska. Nie dokonali jej nie dlatego, że
nie było na to czasu, pieniędzy, miejsca i chętnych, lecz dlatego,
że zapewne z tych szczątków wcale nie wyszedłby tupolew.
Znalezione przez archeologów szczątki ludzkie, żeby już całkiem
było śmiesznie, przekazano do badań genetycznych w Moskwie
(http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80625,8579323,Zakonczyly_sie_prace_archeologow_w_Smolensku.html).
Ciekaw jestem, czy chociaż dokumentację fotograficzną z prac w
Smoleńsku przywieziono do Polski, choć znając realia polskiego
„śledztwa”, to nasi eksperci zaraz by taką dokumentację na
wszelki wypadek odesłali do Rosji. Rzućmy teraz okiem na
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101011&typ=po&id=po41.txt
wywiad z J. Sasinem, który 10 Kwietnia był dopiero o 9.40 w
Siewiernym na „miejscu katastrofy”. Poniżej fragmenty dla
przypomnienia:
1. - Jak ono wyglądało?
2. - Widok był
przerażający. Wrak samolotu był bardzo zniszczony, do tego
stopnia, że właściwie nie dało się rozpoznać poszczególnych
jego fragmentów. Rozpoznałem tylną część samolotu, fragmenty
kadłuba, dlatego że wskazywał na to rząd okien. Nie byłem w
stanie dostrzec kokpitu. Moją uwagę zwróciło to, że części
samolotu nie były rozrzucone po większej przestrzeni, były one
raczej skupione w jednym miejscu. Myślałem wtedy, że samolot
spadał pionowo, z dużej wysokości. Tłumaczyłem sobie wówczas,
że musiało dojść do poważnej awarii samolotu – czy to awarii
silników, czy też blokady sterów. Nie przypuszczałem, że ten
upadek nastąpił z tak niewielkiej wysokości, o czym już teraz
wiemy.
3. - Rosjanie w jakiś sposób utrudniali bądź
ograniczali poruszanie się po miejscu katastrofy?
4. - Nie.
Byłem tym nawet zaskoczony. Przybyłem tam razem z ekipą
funkcjonariuszy BOR oraz kolegą z Kancelarii Prezydenta. Bez żadnego
trudu doszliśmy na miejsce katastrofy. Najwidoczniej służby
rosyjskie
zostały
o naszym przybyciu powiadomione wcześniej.
5. - Co się tam
działo? Widział Pan karetki, lekarzy?
6. - Przybyłem na
miejsce godzinę po katastrofie. Uderzyło mnie, że akcja ratunkowa
nie była już wtedy prowadzona. Widziałem karetki, które
znajdowały się w pewnej odległości od wraku samolotu, przy
karetkach stał personel medyczny. Zrozumiałem wtedy, że część
medyczna akcji ratunkowej już się zakończyła. Na miejscu
katastrofy była jeszcze ekipa strażacka, która dogaszała drobne
ogniska pożarów. Nie było żadnych innych służb, które
umożliwiłyby służbom medycznym dostęp do ciał. Do części z
nich dostęp był łatwy: leżały one obok samolotu. Ale inne były
we wraku. Nie wiem, czy podjęto próbę dotarcia do nich. Nie
przesądzam, że nie było żadnej akcji ratunkowej. Być może
zakończyła się ona przed moim przybyciem na miejsce katastrofy.
Ale czy była skuteczna? I czy mogła być taka bez zastosowania
odpowiedniego sprzętu, który umożliwiłby odgięcie blach itp.?
7.
- Jak długo pozostał Pan na miejscu katastrofy?
8. - Około
godziny. I jedynym przejawem akcji ratunkowej, jaki widziałem, było
dogaszanie pożarów.
9. - W ciągu tych dwóch godzin nie
podjęto próby, by dostać się do wnętrza wraku? Z góry
przesądzono, że nikt nie przeżył? 10. - Ja takich działań nie
zaobserwowałem. Być może były one podejmowane, zanim udało mi
się dotrzeć na miejsce katastrofy, ale nie mogły być podejmowane
skutecznie wobec tych ofiar, które znajdowały się wewnątrz
wraku.”
Nie tylko Sasin nie widział kokpitu, który obecnie
znajduje się w ruskim hangarze. Nikt tego kokpitu nie widział (poza
jakimś leśnym dziadkiem). Nawet strażak, co miał być w
pierwszych minutach „po katastrofie”
(http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80625,8464287,Wstrzasajaca_relacja_strazaka_z_miejsca_katastrofy.html).
No więc był tam ten kokpit, czy nie był? A jeśli nie tam, to
gdzie?
O tym, że polski tupolew mógł znaleźć się poza
Siewiernym, zaś na Siewiernym urządzono maskirowkę, świadczą
więc moim zdaniem następujące przesłanki: zeznania Wosztyla
(http://freeyourmind.salon24.pl/270989,gdzie-i-kiedy-doszlo-do-tragedii)
(http://freeyourmind.salon24.pl/270314,z-punktu-widzenia-zamachowca#comment_3853862);
doniesienia na ruskich portalach oraz doniesienia medialne (w
pierwszej godzinie) o innym miejscu upadku samolotu
(http://freeyourmind.salon24.pl/271428,drugi-katyn); zeznania
świadków dotyczące tego, co się wydarzyło w Siewiernym (brak
odgłosu spadającego blisko stutonowego statku powietrznego
(http://freeyourmind.salon24.pl/269333,oko-zaby#comment_3834281));
brak materiałów fot. i wideo pokazujących z lotu ptaka Siewiernyj
i okolice; brak śladów po upadku na Siewiernym (pomijając wycięte
lub przycięte drzewa); bajka o brzozie, przewracających się
okolicznych dziadkach i nienaruszonym śmietnisku; bajki Amielina
(rekonstrukcja katastrofy od 13 kwietnia; nieobecność na miejscu w
dniu katastrofy); doniesienia medialne o awarii oraz lądowaniu
awaryjnym (z I godz.); wygląd
pobojowiska
na Siewiernym (wielokrotnie zgłaszany przez polskich naocznych
świadków z pierwszych minut po „zdarzeniu”: brak ciał
(http://freeyourmind.salon24.pl/269333,oko-zaby#comment_3832880);
dziwny rozkład szczątków (przypominający wysypisko powstałe po
jakimś zrzucie); aranżowanie miejsca wypadku (przestawianie części,
fałszowanie zdjęć satelitarnych)) oraz „cudowne pojawianie się”
różnych „cudem ocalałych” w błotnisku pamiątek (wieniec,
godło z salonki itd.) w przeciwieństwie do tajemniczych zniknięć
laptopów, satelitarnego telefonu Prezydenta i innych cennych rzeczy;
przelot Iła; uwagi śp. E. Wróbla specjalisty od lotnictwa,
kwestionującego to, że wrak na Siewiernym to szczątki tupolewa
polskiej delegacji; rozwalanie wraku przez Rusków, zasypywanie
„miejsca katastrofy”, wycinanie drzew itp. ostentacyjne
niszczenie dowodów; postawienie głazu już w parę godzin po
tragedii; konsekwentne używanie słowa „katastrofa” nie (jak
było we wczesnych doniesieniach) „awaria” oraz pojawianie się
telefonów od osób będących na pokładzie tupolewa, a
sygnalizujących coś wyjątkowo niepokojącego (Deptuła, Surówka)).
Hipotezę dwóch miejsc można poddać weryfikacji w dość prosty
sposób; poprzez 1) stwierdzenie czy w Smoleńsku 10 Kwietnia były
dwie (lub więcej) akcje ratunkowe (tu się kłania dziennikarstwo
śledcze i rekonesans po smoleńskich szpitalach, pogotowiu itd.) i
gdzie one się odbywały, 2) stwierdzenie czy części na pobojowisku
należą do TEGO tupolewa, czy nie, 3) dokonanie ekshumacji i
ustalenie przyczyn śmierci ofiar oraz czasu zgonów. Powtarzam,
potwierdzenie, że w Siewiernym mieliśmy do czynienia z (dość
nieudolną) maskirowką, czyli mistyfikacją zmienia zupełnie postać
rzeczy i będzie stanowić całkowity zwrot w dotychczasowym
śledztwie.
http://freeyourmind.salon24.pl/269333,oko-zaby
http://freeyourmind.salon24.pl/270314,z-punktu-widzenia-zamachowca
http://picasaweb.google.com/118355005473258703478/DropBox?authkey=Gv1sRgCM3S1LTe7LejIQ#5514864016886265986
opublikowana
w: Chcę wiedzieć, Forum 2011, Katastrofa smoleńska
Za:
http://freeyourmind.salon24.pl/