Dlaczego
nie jestem chrześcijaninem?
Współczesny
człowiek ma znacznie mniej czasu, niż mieli go ludzie
jeszcze sto lat temu. Ma też znacznie więcej rzeczy do
załatwienia i decyzji do podjęcia, dlatego te trudniejsze
woli odłożyć na potem. Tak też się dzieje często ze
sprawami wiary. Póki jesteśmy młodzi, wierzymy, że jeszcze
wiele czasu nam zostało, na razie lepiej korzystać z życia,
póki można.
Warto
jednak przy tym pomyśleć nad dwiema sprawami. Po pierwsze,
skąd mogę wiedzieć, ile czasu zostało mi do namysłu? Jest
duże prawdopodobieństwo, że raczej sporo (przynajmniej póki
jestem młody). Ale prawdopodobieństwo to nie jest pewność.
Nie mogę zagwarantować, że ja też będę należał do
tych, którzy będą żyć długo. Zdarzają się różne
przypadki, mniej lub bardziej szczęśliwe. Nie lubię myśleć
o śmierci (kto lubi?), ale ona i tak kiedyś przyjdzie.
Problem jest w tym, że zupełnie nie wiem, kiedy. I czy wtedy
będę na to przygotowany.
Po
drugie zaś, dlaczego właściwie myślę, że decyzja
odnośnie mojej wiary dotyczy jedynie mojej
śmierci? W gruncie rzeczy, to nie jest zbyt logiczne. Nawet
przeciwnie, wiara
(przynajmniej teraz) odnosi się raczej do mojego życia.
Jeśli chrześcijaństwo jest tak prawdziwe, jak o sobie
twierdzi, to ono zmieni nie tylko moją śmierć, ale i moje
życie, właśnie tu i teraz. Dlatego szkoda odkładać
decyzję także dlatego, że może rezygnuję z czegoś
wspaniałego, co tracę jedynie przez lenistwo?
Opinia
innych ludzi, zwłaszcza najbliższych, jest bardzo ważna dla
każdego. Jednak moje życie nie może być bez reszty
kształtowane przez opinię innych. Jestem sobą, nie tym, co
inni myślą o mnie. Nie jestem przedłużeniem ich życia,
ale mam swoje własne, za które jestem przede wszystkim przed
sobą, a nie nimi, odpowiedzialny. Niektórzy mogą się śmiać
za mnie z powodu
moich
przekonań, ale ja nie muszę się nimi przejmować, jeśli
uważam, że nie mają racji. Na tym między innymi polega
wolność ;-) (ale na szczęście nie tylko na tym...).
Czasami
inni uważają coś, co chcemy zrobić, za złe. Warto nad tym
pomyśleć. Być może naprawdę jest to złe. Wtedy OK,
lepiej tego nie robić i już ;-) Ale może jest to dobre.
Wtedy oni się mylą. W jednym i drugim przypadku wszystko
zależy od tego, jaka naprawdę jest rzecz, którą chcę
zrobić:
dobra czy zła, a nie od tego, co myślą inni. Jeśli
chrześcijaństwo jest słuszne, to jest, nawet, jeśli
niektórzy uważają inaczej. Jedni sądzą tak, drudzy
inaczej - na podstawie ludzkiej opinii nie na się tu nic
pewnego stwierdzić. Trzeba po prostu sprawdzić.
Czasami
myślimy, że stracimy przyjaciół, jeśli zrobimy to lub
owo. Cóż, może rzeczywiście stracimy. Ale czego
oczekuję
od swoich przyjaciół? Czy tego, że będą mnie akceptować,
takim jakim jestem, czy tego, że będą mnie akceptować,
ponieważ [... tu można wpisać, co tylko przyjdzie do
głowy]? Na pewno tego pierwszego. Jeśli jacyś ludzie podają
się za moich przyjaciół,
a tak naprawdę
chcą tylko mną manipulować, to nie mam nic przeciwko temu,
żeby takich "przyjaciół" stracić. Może nawet im
wcześniej, tym lepiej...
=======
|