Prosto z serca tego lekarz ci nie powie cz. 3

Znowu mnie coś dopadło, dlatego niewiele tłumaczeń. Pod koniec lipca zauważyłam, że coś jest nie tak z prawym okiem. Położyłam się na kanapie na lewym boku, widocznie zastawiłam sobie ręką / łokciem lewe oko, i ku zgrozie zobaczyłam jakąś czarną plamę na ekranie TV i na ścianie pokoju Przeraziłam się, zakryłam dłonią lewe oko, plama jest. Poszłam do 2 lekarzy okulistów, badania wykazały, że mam wylew na dnie oka.

Mam brać co 2 miesiące jakieś zastrzyki w gałkę oczną. To mnie przeraziło, bo nie mogłam znieść nawet myśli o tym. Kupiłam sobie tabletki ziołowe na uspokojenie. Ulżyło mi kiedy zadzwoniłam do przychodni i dowiedziałam się, że pan doktor od zastrzyków zaniemógł i go nie będzie. Aż mi wstyd…

Postanowiłam działać na własną rękę, bo po tych wszystkich wcześniejszych przypadkach (zob. Prosto z serca… na moim chomiku 2 części) straciłam zaufanie do lekarzy, a właściwie to do ich znajomości przedmiotu. "Robaki? W gusła pani wierzy?"

Znalazłam lekarza eksperta od akupunktury, mając nadzieję, że coś da się zrobić i uniknąć tych strasznych zastrzyków. Miałam 2 sesje, igiełki dookoła gałki ocznej, ale nazajutrz po drugiej sesji zobaczyłam jakieś strupy na zewnętrznym końcu brwi, jakieś strupy w kącikach oka, dolna powieka wisi opuchnięta, górna bardzo swędzi, czerwona, to mi się nie podobało. Nawet podejrzewałam lekarza o infekcję… od igieł.

Ale znowu pomyślałam, że coś musiało bardzo podrażnić to oko. Czy te igły?

I postanowiłam sprawdzić się swoim biorezonansem – wyje. Coś tu nie tak, to oznacza, że mam jakiegoś intruza – znowu.

Wybrałam się na zbadanie / zeskanowanie Diacomem. I co się okazało? Że na dnie prawego oka siedzi sobie / może leży? najmniejsza przywra nawiedzająca człowieka – pt. Metagonimus yokogawai. W Wikipedii czytam, że to gatunek z Dalekiego Wschodu, Syberii, Mandżurii, Bałkanów, Izraela i Hiszpanii. Ostatnio nie włóczyłam się po świecie. Skąd więc?

Źródło: Wikipedia

Zobacz ten filmik jak rozpadają się właśnie przywry kiedy używa się zappera: https://www.altermedium.pl/odkrycie/?v=9b7d173b068d

I wtedy z internetu wpadła mi w ręce książka dr Huldy Clark – Wyleczyć z raka. I wzięłam się za nią. I tłumaczę w niej, że przywry najczęściej są z niedogotowanych produktów mlecznych. Co? Okazuje się, tak pisze w tej książce, że pasteryzacja mleka to podgrzanie go do 85^oC na 15 sekund. I z niego robi się serki, jogurciki, śmietanę i… lody. Podczas pasteryzacji giną osobniki dorosłe, ale nie jaja – one są, skubańce, "opancerzone". Lato było cieplutkie, pojadało się lody, twarożki itd…. wszystko co zimne. I teraz trzeba za to płacić.

OK., igiełki rozdrażniły tę świntuchę, a co by się stało gdyby dostała zastrzyk? Może zdążyłaby przegryźć nerw wzrokowy? I żegnaj prawe oko? Nie daj Boże.

Dlatego teraz zaperuję się codziennie, i widzę, że obrzęk dolnej powieki zniknął, strupy zniknęły, a rano wychodzi po kawałku – bo ropieje mi oko. Wiem że ją wybijam. Do niedzieli padnie.

Wobec tego następna książka to będzie ta wymieniona powyżej, już mam kilkadziesiąt stron, mimo że piszę z zamkniętym prawym okiem, coś mu przeszkadza światło.

Dowiedziałam się z niej, że… kiedy te stwory się załatwiają, amoniak z tego wszystkiego wędruje do mózgu (z oka blisko) i tam sieje spustoszenie, stąd jakieś migrenki, żeby tylko, bo i rak też, i jest na to rada, jak pisze dr Clark, żeby usunąć ten amoniak trzeba brać ornitynę, już ją sobie zaklepałam.

Nie ignorujcie tych intruzów i ogromnych szkodników, zbadajcie siebie i członków rodziny biorezonansem, to jedyny sposób.

Przeczytaj poprzedni odcinek Prosto z serca… dowiesz się więcej na temat stanu naszej opieki medycznej. Nie chcę tu mówić o wiedzy… I tylko pomyśleć: 4 lata chodzę z rakiem krwi pt. czerwienica… a przecież wtedy tylko połknęłam jaja glisty ludzkiej z sałatą podlewaną fekaliami… brr… to wszystko chciwość.

C'est la vie, jak mawiają Rosjanie [tak się ongiś mówiło]. Pożyjemy jeszcze trochę.

Kupcie sobie zapper, nie tylko wybija świństwa, ale i leczy, 500-700 złociszów, a jaki pożytek!