Jak żydzi zmienili katolickie myślenie
How
the Jews Changed Catholic
Thinking
http://www.fisheaters.com/jewsvaticanii.html
Joseph Roddy z czasopisma LOOK – 25.01.1966
[Komentarze autora w nawiasach kwadratowych]
|
W prostych zasadach wiary, większość katolików opiera się na trudnych pytaniach kate-chizmu i imprimaturowanych odpowiedziach. Dzieci w szkołach kościelnych zapamiętują te fragmenty, które rzadko zapominają w dalszym życiu. Z katechizmu uczą się, że katolickie dogmaty są niezmienne, a bardziej obrazowo, że żydzi zabili Jezusa Chrystusa. Ze względu na tę koncepcję, przez 20 stuleci szerzył się antysemityzm jako rodzaj choroby społecznej na ciele ludzkości. Jego występowanie wzrastało i malało, ale antysemityzm nigdy nie wychodził z mody. Niemyślący którzy spierali się w każdej innej sprawie mogli jeszcze dołączyć do pogardy wobec żydów. To dżentelmeńska umowa doprowadziła do Auschwitz. ["antysemityzm" szerzył się z powodu żydowskiego anty-chrześcijanizmu, żydowskiej siły wykorzystywanej przeciwko chrześcijańskiemu społeczeństwu i lichwie, a nie z powodu chrześcijańskiej teologii] Niewielu katolików uczono w sposób bezpośredni nienawiści do żydów. Ale nauki katolickie nie mogły obejść zapisu w Nowym Testamencie, że żydzi sprowokowali ukrzyżowanie. Komory gazowe były najnowszym dowodem na to, że jeszcze im nie wybaczono. [Nazizm był antychrześcijańską ideologią pogańską, przeciwko której papież Pius IX napisał ency-klikę Mit Brennender Sorge, i z powodu której tylko w Polsce zmarły 3.000.000 katolików] Największa nadzieja na to, że kościół rzymski nie będzie wydawał się współsprawcą ludo-bójstwa jest rozdział 4 jego "Declaration on the Relation of the Church to Non- Christian Religions" (Deklaracja nt. stosunków kościoła z religiami niechrześcijańskimi), którą papież Paweł VI ogłosił jako prawo kościelne pod koniec II Soboru Watykańskiego. W żadnym ze swoich wypowiedzi z tronu Piotra papież nie wspomniał o Julesie Isaacu. Ale być może arcybiskup Aix, Charles de Provenchères, kilka lat wcześniej jasno wypowiedział się o jego roli. "To znak czasu" powiedział arcybiskup, "żeby osoba świecka, jeszcze świecki żyd, stał się autorem dekretu kościoła". Jules Isaac był historykiem, członkiem Legii Honorowej i inspektorem szkolnym we Francji. W 1943 roku, w wieku 66 lat, zrozpaczonym człowiekiem mieszkającym koło Vichy, kiedy Niemcy złapali jego żonę i córke. Od tego czasu Isaac nie mógł myśleć o niczym innym niż pustce chrześcijańskiego świata przed losem palonych żydów [Człowiek mieszkał we Francji, kraju okupowanym przez nazistów. Powinien wiedzieć, że Francuzi mieli wtedy własne problemy, ale domyślam się, iż musieli martwić się jedynie o żydów – których, jak twierdzi, "palono" w obcym kraju. Nieważne jest to, że "chrześcijański świat" walczył z nazistami w II wojnie światowej! Chyba mogliśmy walczyć bardziej i szybciej. Albo coś w tym rodzaju.] Jego książkę "Jesus in Israel" (Jezus w Izraelu) opublikowano w roku 1948, i po przeczytaniu jej, o. Paul Démann z Paryża sprawdził podręczniki i potwierdził smutną opinię Isaaca, że w sposób niezamierzony katolicy nauczali pogardy wobec żydów [Katolicy uczą pogardy wobec poświątynnej religii żydowskiej i lichwie, a nie "żydów". To duża różnica. To judaizm naucza pogardy nie tylko wobec katolickiej religii, ale wszystkich "Gojów"]. Gregory Baum, augustiański ksiądz pochodzący z rodziny ortodoksyjnych żydów, nazwał ją "wzruszającym zapisem miłości, którą Jezus miał dla swojego ludu, żydów, i pogardy, jaką później chrześcijanie do nich żywili". Książkę
Isaaca zauważono. W 1949 roku papież Pius XII przyjął na
krótko autora. Ale mi-nęło 11 lat zanim Isaac zobaczył
prawdziwa nadzieję. W połowie czerwca 1960 roku w Rzymie,
ambasada francuska wciskała Isaaca Stolicy Apostolskiej. Isaac
chciał spotkać się z Janem XXIII. odsyłano go od starego
kard. Eugene Tisseranta do bardzo konserwatywne-go kard. Alfredo
Ottaviani, który odesłał go do 83-letniego kard. Andrea
Julliena. Ten patrzył nie widzą w bezruchu jak głaz kiedy
Isaac opowiadał jak nauka katolicka prowadziła do
antysemityzmu. Kiedy skończył, czekał na reakcję, ale Jullien
nadal był jak głaz. Isaac, który słabo słyszał, patrzył
uważnie na wargi biskupa. Czas mijał, nikt nic nie mówił.
Isaac myślał o wyjściu, ale postanowił się odezwać. "Z
kim powinienem sie spotkać w kwestii tej strasznej rzeczy?"
zapytał w końcu, i po długiej przerwie, stary kardynał
powiedział "z Tisserantem". Znowu nastała cisza.
Kolejnym słowem było "Ottaviani". Isaac czekał
dalej. Kiedy przyszła kolej na następne słowo, było nim
"Bea". Jules Isaac poszedł prosto do Augustiina Bea,
niemieckiego jezuity z Kolegium Kardynałów. "W nim
znalazłem potężne wsparcie", powie-dział
Isaac. Kilka miesięcy zanim Isaac przedstawił sprawę przeciwko Gojom, papież Jan i kard. Bea ustanowili watykański Sekretariat ds. Promocji Jedności Chrześcijańskiej (SPCU). Miał on napierać w kierunku połączenia kościołów straconych przez Rzym w wyniku reformacji. Kiedy Isaac wyszedł, Jan wyraźnie powiedział administratorom w kurii watykańskiej, że twarde potępienie katolickiego antysemityzmu wyjdzie ze zwołanego przez niego soboru. Dla Jana niemiecki kardynał wydawał się być dobrym batem legislacyjnym do tej pracy, nawet jeśli nazwa jego SPCU wydawała się nieodpowiednia. Do tego czasu odbyło się wiele rozmów między urzędami Soboru Watykańskiego i grupami żydowskimi, i w Rzymie dało się słyszeć głośno i wyraźnie Amerykański Komitet Żydowski (AJC) i Ligę przeciwko Zniesławieniu (ADL) z B'nai B'rith. Rabin Abraham J Heschel z nowojorskiego Żydowskiego Seminarium Teologicznego, który słyszał o Bea 30 lat wcześniej w Berlinie, spotkał się z kardynałem w Rzymie. Bea już przeczytał tekst AJC zatytułowany "The Image of the Jews in Catholic Teaching" (Wizerunek żydów w naukach katolickich). Po nim był kolejny tekst AJC, składający się z 23 stron, "Anti-Jewish Elements in Catholic Liturgy" (Elementy antyżydowskie w liturgii katolickiej). Wypowiadając się w imieniu AJC, Heschel powiedział, iż miał nadzieję, że Sobór Watykański oczyści naukę katolicką z wszelkich sugestii, że żydzi byli przeklętym narodem. A robiąc to, uważał Heschhel, sobór w żaden sposób nie powinien zmuszać żydów by stali się chrześcijanami. Mniej
więcej w tym samym czasie, dr Nahum Goldmann, szef Światowej
Konferencji Orga-nizacji Żydowskich (WCJP), której członkowie
mieścili się w wierze od najbardziej ortodok-syjnych do
liberalnych, naciskał swoimi aspiracjami na papieża. B'nai
B'rith chciała by katolicy usunęli z nabożeństw kościelnych
wszelki język, który nawet mógł wydawać się antysemicki. To
nie było prostą rzeczą do zrobienia ani wtedy, ani w
przyszłości. Liturgia katolicka, powstała w oparciu o pisma
wczesnych ojców kościoła, mogła zostać zredago-wana. Ale nie
Ewangelie. Nawet jeśli Mateusz, Marek, Łukasz i Jan byli lepsi
w ewangeli-zacji niż historii, ich pisma miały boską
inspirację, jak mówią katolickie dogmaty, i były tak łatwe
do zmiany jak środek słońca. Ta trudność stawiała katolików
o najlepszych intencjach, jak i żydów najlepiej rozumiejących
katolicyzm, w dylemacie teologicznym. Wywołała rów-nież
konserwatywną opozycję w kościele, i w pewnym stopniu arabski
niepokój na Bliskim Wschodzie. Zarzut konserwatystów wobec
żydów był taki, że to oni byli bogobójcami, winni zabicia
Boga w bosko-ludzkiej osobie Chrystusa. A mówienie, iż oni nie
byli bogobójcami było pośrednim mówieniem, że Chrystus nie
był Bogiem, skoro w teologii katolickiej fakt egzekucji na górze
Kalwarii był bezsprzeczny. [Nauka katolicka mówi, że żydzi w
I wieku wykorzystali potęgę Rzymu by zabić Chrystusa, i że
religia żydowska, tzn. judaizm poświą-tynny, faryzejski
rabinizm – raduje się ze śmierci Jezusa. Jeśli chodzi o winę
za Jego śmierć, jesteśmy winni wszyscy] Ale egzekucja i
religia tych jej żądających były powodem tego, że w opinii
antysemitów żydzi byli "zabójcami Boga" i "zabójcami
Chrystusa". A zatem katolickie Pismo będzie problemem,
gdyby sobór mówił o bogobójstwie i żydach. Mądre i wysoko
omitrowane głowy w Kurii ostrzegały, że biskupi na soborze nie
powinni dotykać tej sprawy nawet 3-metrowymi kijami. Ale był
jeszcze Jan XXIII, który powiedział, że muszą. Kiedy wyszło na jaw, że deklaracja Bea, zaplanowana do głosowania na pierwszej sesji soboru, zawierała wyraźne odparcie zarzutów bogobójstwa, Światowy Kongres Żydów rozgłosił w Rzymie, iż dr Haim Y Vardi, Izraelczyk, będzie nieoficjalnym obserwatorem na soborze. Te dwie pogłoski mogły nie wiązać się ze sobą, ale takie się wydawały. Z ich powodu słyszano inne pogłoski, te głośniejsze. Arabowie poskarżyli się Stolicy Apostolskiej. Ta powiedziała, że nie zaproszono żadnego Izraelczyka. Wtedy Izraelczycy zaprzeczyli, że wybrali obserwatora. Żydzi w Nowym Jorku uważali, że obserwatorem powinien być Amerykanin. W Rzymie wszystko to skończyło się przestawieniem programu tak by zapewnić, że dekla-racja nie pojawi sie na soborze podczas tej sesji. Ale dla biskupów znalazło się nieco do-datkowego czytania na temat żydów. Pewna agencja dosyć zbliżona do Watykanu zdobyła rzymskie adresy 2.200 przybyłych kardynałów i biskupów, i dostarczyła każdemu z nich 900-stronicową ksiażkę, "Il Complotto contro la Chiesa" (Spisek przeciwko Kościołowi). W niej, pośród treści grubiańskich, były ujmujące źdźbła prawdy. Jej twierdzenie, iż Kościół jest infiltrowany przez żydów, zaintryguje antysemitów. Ponieważ faktycznie wyświęceni żydzi w Rzymie pracują nad żydowską deklaracją łącznie z o. Baumem, jak również prałatem Johnem Oesterreicherem, zatrudnionymi w sekretariacie Bea. Sam Bea, jak mówi kairski dziennik Al. Gomhuria, był żydem o nazwisku Behar. Ani Baum, ani Oesterreicher nie byli z Bea późnym popołudniem 31 marca 1963 roku, kiedy przed nowojorskim Plaza Hotel czekała na niego limuzyna. Jazda zakończyła się sześć przecznic dalej, przed biurami Amerykańskiego Komitetu Żydów. Tam współczesny sanhedryn czekał by powitać szefa Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan. Zebranie to trzymano w tajemnicy przed prasą. Bea nie chciał by ani Stolica Apostolska, ani Liga Arabska, dowiedziały się że był tam po to by żydzi usłyszeli takie odpowiedzi na swoje pytania jakich chcieli. "Nie jestem upoważniony by wypowiadać się oficjalnie" powiedział im. "Dlatego mogę mówić tylko o tym, według mnie, co można zrobić, powinno się zrobić na soborze". I wtedy przed-stawił problem. "Ogólnie mówiąc", powiedział – "żydów oskarża się o bogobójstwo, i na nich ma rzekomo być klątwa". [Ci którzy wyznają żydowską religię, nie ci którym przydarzyło się być tylko urodzonym z hebrajskiej matki – przeklinają się sami, tak jak robi to każdy inny. Nie ma to nic wspólnego z "rasą", jak antykatolicy chcieliby byśmy wierzyli]. Odparł oba zarzuty. Ponieważ nawet w tekstach ewangelistów, tylko liderzy ówczesnych jerozolimskich żydów i bardzo mała grupa zwolenników wołała o wyrok śmierci dla Jezusa, wszyscy wtedy nieobecni i nieurodzone jeszcze pokolenia żydów w żadne sposób nie mieli udziału w bogo-bóistwie, powedział Bea. Jeśli chodzi o klątwę, nie mogła spaść na krzyżujących, dowodził kardynał, ponieważ ostatnie słowa umierającego Chrystusa były modlitwą o ich wybaczenie. [Chrystus mówił o Rzymianach, którzy nie wiedzieli co robili] Zgromadzeni rabini chcieli wiedzieć czy deklaracja wymieni bogobójstwo, klątwę i odrzuce-nie przez Boga narodu żydowskiego jako błędy chrześcijańskiej nauki. W podtekście ich pytania był najbardziej drażliwy problem Nowego Testamentu. Jego odpowiedź była wymi-jająca. Ostrzegł swoich słuchaczy, że niewydolne zgromadzenie biskupów nie mogło zaj-mować się szczegółami, może tylko ustalić wytyczne, i nie oczekiwać by skomplikowane wydawało się proste. "Faktycznie", kontynuował, "złe jest doszukiwanie się antysemityzmu w źródłach czysto religijnych – np. w tekstach Ewangelii. Te powody religijne, tak jak są przedstawiane (często nie są), często są zaledwie pretekstem i zasłoną zakrywającą inne powody wrogości". Po rozmowie kardynał i rabini toastowali sherry i jeden z nich zapytał go o prałata Oesterreichera, którego wielu żydów uważa za zbyt misyjnego. "Wiesz, eminen-cjo", powiedział kiedyś pewien żydowski reporter, "żydzi nie uważają żydowskich konwer-tytów za najlepszych przyjaciół". Bea odpowiedział poważnie "Nie nasi żydzi". Niedługo po tym odbyła się premiera sztuki "The Deputy" (Następca) Rolfa Hochhutha, przedstawiająca Piusa XII jako wikariusza Chrystusa, który milczał kiedy Hitler realizował ostateczne rozwiązanie. Na stronach jezuckiego czasopisma America, Oesterreicher zwrócił się bezpośrednio do AJC i B'nai B'rith [żydowska organizacja masońska]. "Żydowskie agen-cje relacji miedzyludzkich" napisał, "będą musiały wyraźnie wypowiedzieć się przeciwko "Następcy". W przeciwnym wypadku przegrają własny cel". W Table of London, Giovanni Batista Montini, arcybiskup Mediolanu, napisał atak na sztukę w obronie papieża, którego był sekretarzem. Kilka miesięcy później papież Jan XXIII zmarł i Montini został papieżem - Pawłem VI. Na drugiej sesji soboru, jesienią 1963 roku, do biskupów dotarła deklaracja żydowska w formie rozdziału IV większej deklaracji "O ekumenizmie". Jej rozdział V był równie kłopotliwą deklaracją o wolności religijnej. Jak jeźdźcy do uchwał w kongresie, każdy z dyskutowanych rozdziałów był nieobliczalnym kambuzem przypiętym do ekumenicznego pociągu. Pod koniec tej sesji, kiedy nadszedł czas głosowań nad "O ekumenizmie", moderatorzy soboru zdecydowali, iż głosowanie powinno obejmować tylko pierwsze trzy rozdziały. To przesta-wiło kambuzy na bocznice i zapobiegło dużemu stukotowi na soborze starającemu się być ekumenicznym. Głosowanie o żydach i wolności religijnej odbędzie sie wkrótce, obiecano biskupom. I czekając na to mogli czytać "The Jews and the Council in the Light of Scripture and Tradition" [Żydzi i sobór w świetle pisma i tradycji], co było krótsze, ale bardziej błazen-skie niż "Spisek". Ale zakończyła się druga sesja bez głosowania o żydach i wolności re-ligijnej, pomimo ogłoszonej wizycie papieskiej do Ziemi Świętej. Ta pielgrzymka będzie szeroko opisywana w prasie, ale pozostanie miejsce na pytania o nieodbytych głosowa-niach. "Coś stało się za kulisami" napisał głos Konferencji Katolickiej. "[Jest to] jedna z tajemnic drugiej sesji". Dwoma bardzo zainteresowanymi żydowskimi dżentelmenami, którzy musieli mocno sie zastanawiać, byli 59-letni Joseph Lichten z należącej do B'nai B'rith ADL w Nowym Jorku, i Zachariah Shuster, 63, z AJC. Lichten, który stracił rodziców, żonę i córkę w Buchenwal-dzie, i Shuster, który stracił niektórych najbliższych krewnych, rozmawiali z biskupami i ich pracownikami w Rzymie. Ale ci dwaj lobbyści nie spotykali się często przy winie rosso wokół Św. Piotra. Możliwie najmocniejsza deklaracja żydowska była ich wspólną sprawą; ale każdy chciał by to jego organizacja wzięła za nią kredyt. Oczywiście w przypadku gdyby ta deklaracja była faktycznie mocna. Ale do tego czasu, każdy ofiarował się amerykańskim hierarchom w kraju jako najlepszy barometr żydowskich sentymentów w Rzymie. Żeby dowiedzieć się o tym co się działo na soborze, wielu amerykańskich biskupów w Rzymie polegało na tym co czytają w New York Times. To samo dotyczyło AJC i B'nai B'rith. Ten dziennik był miejscem dyskusji. Lichten uważał Shustera za geniusza, bo wykupił w nim miejsce, ale mniej niż kogoś głęboko znającego teologię. W taki sposób Shuster postrzegał Lichtena. Żaden z nich nie miał dużo czasu dla Fritha Beckera. Becker był w Rzymie na Światowym Kongresie Żydów (WJC) , jako jego rzecznik, który nie chciał rozgłosu, a trochę go zdobył. Według Beckera WJC interesował się soborem, ale nie usiłował go kształtować. "Nie mamy amerykańskiego poglądu" powiedział "o znaczeniu dostępu do gazet". W Watykanie dostęp do gazet zaczynał wyglądać dobrze. Ale ekspert w sztuce PR powie-działby, że Stolicy Apostolskiej brakowało doświadczenia na Ziemi Świetej. Kiedy Paweł modlił się z brodatym patriarchą prawosławnym Athenagora w sektorze jordańskim, wizyta wyglądała bardzo dobrze. Ale kiedy pokazał się w Izraelu, wymienił ostre słowa z autorem "Zastępcy" i najbardziej skonwertowane kazanie dla żydów. Jego wizyta była tak krótka, że nigdy nie wymienił publicznie nazwy odwiedzanego przez niego młodego kraju. Watykaniści obserwujący jego ruchy uwazali, że widzieli malejącą nadzieję na deklarację o żydach. Rzeczy
wyglądały lepiej w Waldorf-Astoria w Nowym Jorku. Tam, w
rocznicę Szpitala Beth Israel, goście dowiedzieli się, iż
lata wczesniej rabin Israel Abba Hillel Silver powiedział kard.
Francisowi Spellmanowi o wysiłkach Izraela zdobycia miejsca w
ONZ. Żeby pomóc, Spellman powiedział, że wezwie rządy z
Ameryki Południowej i powie im że bardzo sobie życzy żeby
Izrael został przyjęty. Mniej więcej w tym samym czasie 'il
Papa americana' powiedział na spotkaniu AJC, że "absurdalne
było utrzymywanie, że jest jakiś rodzaj nadal trwającej
winy". W Pittsburghu rabin Marc Tanenbaum z AJC powiedział
Stowarzyszeniu Prasy Katolickiej o zarzucie bogobójstwa, i była
ogromna odpowiedź w prasie. W Rzymie sześciu członków AJC
odbyli audiencję z papieżem, i jeden z nich, p. Leonard M
Sperry ufundował Sperry Center for Intergroup Cooperation na
Uniwersytecie Pro Deo w świętym mieście. Papież powiedział
obecnym, że zgadzał się ze wszystkim co kard. Spellman
po-wiedział o żydowskiej winie. Watykaniści nie mogli zrobić
nic innego jak widzieć różaną przyszłość dla
deklaracji. Około dwa tygodnie wcześniej, prałat George Higgins z NCWF w Waszyngtonie DC pomógł zorganizować audiencję u papieża dla ambasadora przy ONZ Arthura J Goldberga, który był wtedy sędzią w Sądzie Najwyższym. Rabin Heschel poinstruował Goldberga przed jego dyskusją z papieżem na temat deklaracji. Chciał również pomóc kard. Richard Cushing z Bostonu. Poprzez swojego asystenta w Rzymie, kardynał zorganizował audiencję u papieża Heschelowi, którego niepewność przekraczała tę Cushinga. Mając poparcie Shustera z AJC, Heschel twardo rozmawiał o bogobójstwie i winie, i poprosił papieża by naciskał w sprawie deklaracji, w której katolikom zakaże się nawracania żydów. Paweł, nieco urażony, nie chciał się na to zgodzić. Shuster, trochę zmartwiony, odłączył się ostrożnie od Heschela przestawiając się na francuski, który znał papież, ale nie rabin. Wszyscy zgodzili się, że audiencja nie zakończyła się tak serdecznie jak się zaczęła. Tylko Herschel i kilku innych uważali, że była dobra. Udzielił wywiadu izraelskiej gazecie, że pojawił się kolejny tekst deklaracji nie wspominający o konwersji. Ten wywiad zirytował AJC. Audiencja rabina u papieża w Watykanie, tak jak spotkanie Bea z AJC w Nowym Jorku, były zaaranżowane pod warunkiem, że pozostaną tajemnicą. Potajemne spotkania tego rodzaju doprowadziły do tego, że konserwatywni twierdzili, iż amerykańscy żydzi stanowili nową siłę w Kościele. Ale dla konserwatystów na soborze sytuacja była nawet gorsza. Wydawało się im, jakby katoliccy biskupi działali na rzecz żydów. Problemem był ten osłabiony tekst. Kardynałowie z St Louis i Chicago, Joseph Ritter i nieżyjący już Albert Meyer, zażądali przywrócenia mocniejszego tekstu. Cushing powie-dział, że trzeba przywrócić negowanie bogobójstwa. Bp Steven Leven z San Antonio we-zwał do usunięcia z tekstu wzmianki o konwersji, i nieświadomie wypowiedział prorocze zdanie na temat bogobójstwa: "Musimy usunąć ten wyraz z chrześcijańskiego słownictwa, żeby nigdy nie używano go przeciwko żydom". To wszystko sprowokowało arabskich biskupów. Uważali, że deklaracja korzystna dla żydów narazi katolików na prześladowania, tak długo jak Arabowie walczą z Izraelczykami. Dla większości Arabów bogobójstwo, odziedziczona wina i nawracanie wydawały się być punktami do dyskusji. ["odziedziczona wina" dla żydów jest tematem zastępczym; nigdy Kościół o tym nie nauczał]. Oni w ogóle nie chcieli deklaracji, mówili, bo zostanie wykorzy-stana politycznie przeciwko nim. Ich sojusznikami w tej wojnie byli konserwatywni Włosi, Hiszpanie i południowi Amerykanie. Dostrzegali zachwianie struktury wiary przez liberałów teologicznych, którzy uważali, że nauka Kościoła ulegnie zmianie. Dla konserwatystów było to niemal herezją, a dla liberałów czystą wiarą. Oprócz wiary, liberałowie mieli głosy, i prze-słali deklarację z powrotem do Sekretariatu by nadał jej większej mocy. Kiedy była ponownie redagowana, konserwatyści chcieli by ją skrócono do jednego akapitu w Konstytucji Koś-cioła. Ale kiedy deklaracja pojawiła się pod koniec trzeciej sesji, był to całkowicie nowy dokument pod tytułem "The Declaration on the Relation of the Church to Non-Christian Religions" [Deklaracja o relacjach Kościoła z religiami niechrześcijańskimi]. W
tej sytuacji biskupi przyjęli ją głosami 1.770 do 185. Wśród
żydów w USA zapanowała wielka radość bo zwyciężyła ich
deklaracja. Ale tak nie było w rzeczywistości. Głosowanie było
aprobatą tylko ogólnej zawartości tekstu. Ale ponieważ głosy
zaakceptowano (łacińskie 'placet iuxta modum' oznacza 'tak, ale
z tą modyfikacją'), czas między trzecią i czwartą sesją –
właśnie zakończoną - poświęci się modyfikacji, albo temu
co większość z 31 głosujących członków Sekretariatu
uważała za dopuszczalne. Według zasad soboru, modyfikacja
mogła kwalifikować, albo zniuansować język, ale nie mogła
zmienić zawartości tekstu. Ale o to czym jest zawartość lub
nie jest, zawsze spierali się filozofowie. I z tym mieli także
problem teolodzy. Kilka dni później w Rzymie zebrała się pewna frakcja Sekretariatu żeby zagłosować w sprawie sugerowanej przez biskupów modyfikacji dokumentu. Wśród nich było kilku spro-wadzonych z IV piętra Watykanu w kwestii podpisu biskupa Rzymu. nie wiadomo na pewno czy ten szczególny biskup naciskał żeby usunięto zaprzeczenie o "winie za bogobójstwo". Ale nie zastanawiano się już nad inną możliwością, że wyrażenie zostanie usunięte, jeśli on chciał by je utrzymano. Protokoły z walk Sekretariatu o bogobójstwo zgadzają się, że po całodniowej debacie było to bardzo równe głosowanie. Kiedy usunięto "bogobójstwo", pozostała sugestia biskupa Rzymu, że klauzula zaczynająca się od "ubolewa, faktycznie potępia nienawiść i prześladowania żydów" może brzmieć lepiej jeśli usunie się z niej "faktycznie potępia". To pozostawi "ubolewanie" z powodu nienawiści i prześladowań żydów. Ta sugestia nie wywołała debaty i szybko ja przegłosowano. Było już późno, i nikt nie chciał już wydziwiać o drobnych szczegółach. To spotkanie trwało w dniach 9-15 maja, i w ciągu tego tygodnia, New York Times co drugi dzień publikował artykuły z Watykanu. 8 maja Sekretariat zaprzeczył ponownie, jakoby osoby z zewnątrz angażowały się w żydowską deklarację. 11 maja prezydent Libanu Charles Helou, arabski katolik maronicki, miał audiencję u papieża. 12 maja watykańskie biuro prasowe podało, ż deklaracja żydowska nie uległa zmianie. Jeśli to miało upewnić zydów, pokazało sie jako zbyt duży protest biura prasowego. 15 maja Sekretariat zakończył posiedzenie i biskupi rozeszli się każdy w swoja stronę, niektórzy smutni, niektórzy zado-woleni, ale bez żadnych komentarzy. Nieliczni zastanawiali się czy wydarzyło się coś niezwykłego, i czy pomimo przepisów soboru, dokument soborowy został wyraźnie zmieniony w okresie między sesjami. Times nadal stwarzał problemy. 20 czerwca opublikował raport autorstwa Doty, że deklaracja 'była rozważana' i może zostać odrzucona w całości. 22 czerwca Doty napisał artykuł, którym sam uderzył się w nos. W komentarzu do niego o wcześniejszym artykule, źródło zbliżone do Bea powiedział, że był "tak pozbawiony wszelkich podstaw, że nawet nie zasługuje na zaprzeczenie". Dla tych, którzy zaprzeczanie podnieśli do formy sztuki, było to zaprzeczenie przyprawiające o dumę, bo było dokładnie prawdą, choć całkowicie mylącą. Doty napisał, że deklarację badano, kiedy faktycznie badanie zakończono, szkodę wyrządzono, i istniało coś co wielu uważa za istotnie nową deklaracje o Żydach. W
Genewie dr Willem Viser't Hooft, szef Światowej Rady Kościołów,
powiedział dwu amery-kańskim księżom, że gdyby raporty były
prawdziwe, ruch ekumeniczny spowolnieniu. Jego opinii nie
utrzymano w tajemnicy wobec amerykańskiej hierarchii. Ani AJC
nie wpadła w bezczynność. Rabin Tanenbaum zasypywał prałata
Higginsa wycinkami z gazet od zbulwer-sowanych żydowskich
redaktorów. Higgins przekazał te obawy kard. Cushingowi, i
bostoń-ski prałat postawił uprzejme zapytanie biskupowi Rzymu.
W Niemczech grupa przyjaźni żydowsko-niemieckiej wysłała list
do biskupów twierdząc: "Obecnie panuje kryzys zaufania do
Kościoła Katolickiego". W Timesie nigdy nie było kryzysu
zaufania wobec jego wiado-mości z Rzymu, ale gdyby był,
skończyłby się 10 września. W artykule pt. "Vatican
draft exonerating Jews revised to omit word :deicide"
[Watykańska wersja oczyszczająca Żydów zdecydowała pominąć
wyraz "bogobójstwo"], Doty nie pozwolił czytelnikowi
Timesa by myślał, że zajrzał do watykańskich tajemnic.
Zadowolił się skredytować źródło jako "autoryzowany
przeciek z Watykanu". W tamtym czasie zarówno Time jak i nowojorski Times cieszyły się z tego, że miały soboro-wego informatora. Tylko dla dziennikarskiej zabawy, rewelacje tego informatora podpisy-wane były pseudonimem "Puszkin", kiedy pod drzwi korespondentów podkładał informacje. Ale czytelnikom nie przekazywano przepisanych informacji Puszkina w czasie ostatnich sesji soboru. Z podwójnego agenta, który nigdy nie odmawiał pracy, spadła sutanna. Puszkinem, jak się okazało, był książkowy Michael Serafian, czasopismowy F E Cartus i tłumacz w Sekretariacie ds. Jedności Chrześcijan, utrzymujący serdeczną przyjaźń z AJC. Wtedy Puszkin – Serafian – Cartus mieszkał w Instytucie Biblijnym, gdzie był dobrze znany od czasu otrzymania święceń w 1954 roku, chociaż znano go tam jako jezuitę pod nazwis-kiem Timothy Fitzharris O'Boyle. Dla dziennikarzy informacje młodego księdza i przecieki taktyczne sprawdzały się tak dobrze, że nie mógł odmówić sobie niekiedy szybowania kwitnącym kreatywnym pisaniem. A w jego przypadku niedokładność lub dwie można było przypisać zmęczeniu. Wiedziano, że pracował nad książką w mieszkaniu pewnego młodego małżeństwa. Książka ta w końcu została ukończona, ale także połowa jego przyjaźni. Ojciec Fitzharris O'Boyle wiedział, że nadszedł czas na wymuszony marsz, zanim jego zwierzchnik religijny mógł pytać zbyt wnikliwie o powodach tego kryzysu w przyjaźni. Wtedy opuścił Rzym, pewien, że nie mógł już być przydatny na miejscu. Oprócz
upodobania do pseudonimów, uczciwych kobiet, artykułów o
nieistniejącym, i być może geniuszu prawdziwego klauna w
przypisach, Fitzharris O'Boyle był dobry w pracy w
Sekretariacie, cenny dla AJC i nadal wielu uważało go w Rzymie
za rodzaj prawdziwego zbawcy diaspory. Bez niego żydowska
deklaracja mogłaby utonąć wcześniej, ale to on najbardziej
pomógł prasie nękać tych Rzymian, którzy chcieli ją usunąć.
Ten człowiek ma wiele modlitw księży. Do
tego "z szacunkiem dostarczono" ostatnie słowo Arabów
w postaci 28-stronicowego memorandum wzywającego biskupów do
ratowania wiary przed "komunizmem, ateizmem i sojuszem
żydowsko-komunistycznym". Biskupi mieli głosować w Rzymie
14 października, a dla Lichten i Shustera perspektywa czegoś
lepszego wyglądała niemal beznadziejna. Każdemu z księży
wepchnięto kopię tajnych odpowiedzi Sekretariatu na
modyfikacje, jakich chcieli biskupi. Była to ponura lektura. W
starym tekście był akapit o żydowskim pochodzeniu katolicyzmu,
zaczynający się od słów: "W rzeczywistości, z
wdzięcznym sercem, Kościół Chrystusa uznaje. . ." W
tekście wysłanym do Sekretariatu, dwaj biskupi (ale którzy?)
sugerowali, żeby opuścić "z wdzięcznym sercem".
Obawiali się oni, że mógł on być zrozumiany tak, że oznacza
iż od katolików wymaga się by dziękowali współczesnym
żydom. Sekretariat zdecydował "Przyjmuje się te
sugestię". W tym stylu odpowiedzi zajęły większość 16
stron. We wszystkich podano powody
usunięcia
ze
starego
tekstu
serdecz-ności,
czyniąc
nowy
tekst bardziej
prawniczym
niż
ludzkim. W swoim pokoju, gdzie Higgins uważa, że to on doprowadził Lichtena i Shustera do pierw-szego wspólnego pojawienia się w Rzymie, ksiądz mógł brzmieć jakby mówił wyraźnie do ludzi chcących uczciwego porozumienia. "Jeśli wy dwaj w Nowym Jorku dacie wrażenie, że możecie dostać lepszy tekst, to jesteście szaleni", powiedział im. "Odkryjcie wszystkie karty na stole. Szalone jest by myśleć, że w wyniku jakichś nacisków tutaj, czy artykułów w gaze-tach w Nowym Jorku, możecie dokonać cudu na soborze. To wam się nie uda, a oni będą myśleć, że to wam nie wyszło". Lichten pamięta więcej. "Higgins powiedział 'Joe, pomyśl ile można tym zaszkodzić, jeśli pozwolimy na to by te zmiany postawiły mur na drodze którą szliśmy tak długo. I to może się wydarzyć jeśli wasi ludzie, i moi, nie zareagują na pozytywne aspekty'. Dla mnie było to psychologicznym punktem zwrotnym" powiedział Lichter. Shuster nadal się z tym nie pogo-dził, dobrze pamięta ten dzień. "Łamałem sobie głowę i serce" powiedział, "żeby wymyślić co trzeba zrobić. Przechodziłem kryzys, ale Higgins mnie przekonał. Utraty bogobójstwa, szczerze, nie uważałem za katastrofę. Ale zastąpienie 'ubolewamy' na 'potępiamy' to zupełnie cos innego. Kiedy nadepnę ci na palec, ty ubolewasz nad tym co zrobiłem. Ale masakra? Czy ubolewasz nad masakrą?" Inaczej myślał pracujący na soborze Abbé René Laurentin, który w ostatniej minucie napisał do wszystkich biskupów z apelem odwołującym się do ich sumienia. Sama w sobie,odmowa negacji bogobójstwa nie miałaby znaczenia dla Laurentina, gdyby nigdy znowu na świecie nie było antysemityzmu. Ale ponieważ historia pokazuje tu pesymizm, Laurentin poprosił biskupów by założyli, że może się wydarzyć ludobójstwo. "Wtedy oskarżone zostaną sobór i kościół" argumentował, "o pozostawienie w stanie uspionym emocjonalny powód antysemityzmu, którym jest kwestia bogobójstwa". Bp Leven chciał by słowo bogobójstwo zostało wydarte z chrześcijańskiego słownictwa, podczas gdy rok wcześniej opowiadał się za mocniejszym tekstem. Teraz Sekretariat nawet wyrwał je z deklaracji, i zakazał je z chrześcijańskiego słownictwa tak nagle, że nawet stłumiono sam zakaz. "Z trudem ucieka się wrażeniu" napisał Laurentin, "że te argumenty zawdzięczają coś sztuczności". Przed głosowaniem w św. Piotrze, kard. Bea przemówił do zgromadzonych biskupów. Powiedział, że jego Sekretariat otrzymał zmianę "z wdzięcznym sercem" – i te słowa były pierwszymi wykreślonymi z nowej wersji głosem jego Sekretariatu. Rok wcześniej Bea opowiadał się za wprowadzeniem do tekstu bogobójstwa, a teraz bronił usunięcia go. Przemawiał bez zapału, jakby on także wiedział, że prosił biskupów o mniej niż chcieli Jules Isaac i Jan XXIII. Dokładnie 250 biskupów głosowało przeciwko deklaracji, a 1.763 ją poparło. W większości Ameryki i Europy, minuty później prasa przedstawiła tę złożoność prosto, tytułami "Vatican pardons Jews" [Watykan uniewinnia żydów], "Jews not guilty" [Żydzi niewinni], czy "Jews exonerated in Rome" [Żydzi oczyszczeni w Rzymie]. AJC i B'nai B'rith wydały entuzjastyczne oświadczenia ale w każdym z nich była nuta rozczarowania, ze rozmydlono mocną deklarację. Bea przyjaciel – Heschel był najostrzejszy i nieudolność soboru w kwestii bogobójstwa nazwał "aktem złożenia hołdu szatanowi". Później, kiedy się uspokoił, był tylko smutny. "Mój stary przyjaciel, jezuicki ksiądz Gus Weigel, w tym pokoju spędził jedną ze swoich ostatnich nocy w życiu" powiedział Heschel. "Zapytałem go czy według niego byłoby to ad majorem Dei gloriam [ku większej chwale Bożej], gdyby nie było już synagog, nie byłoby kolacji seder, i modlitw po hebrajsku?" Pytanie było retoryczne, i Weigel już jest w grobie. Inne komentarze były od zachwyconych do satyrycznych. Dr William Wexler ze Światowej Konferencji Organizacji Żydowskich silił się na precyzję. "Prawdziwe znaczenie oświadczenie Rady Ekumenicznej zostanie określo-ne praktycznymi skutkami jakie ma na tych, do których jest skierowane" powiedział. Harry Golden z Carolina Israelite wzywała Żydowską Radę Ekumeniczną w Jerozolimie do wydania deklaracji żydowskiej do chrześcijan. Swoją ostrą odpowiedzią dziennikarz odzwierciedlał powszechną w Ameryce opinię, że Żydom dano pewien rodzaj przebaczenia. Rozpoczęła i podtrzymywała to prasa, ale nie było żadnych tego podstaw w deklaracji. Ale co do tego doprowadziło, to otwarte awantury wokół soboru, które sprawiły, że Żydzi wydawali się być przez 4 lata przed sądem. Jeśli oskarżony niezupełnie poczuł się oczyszczony odczytanym wyrokiem, to było to dlatego, że zbyt długo nieobecni byli jurorzy. Były to powody zrozumiałe dla polityków, ale niewielu uważało je za istotne dla religii. Obecny szef Stolicy Apostolskiej, jak szef Białego Domu, wierzył głęboko w naleganie na konsensus gdy poddawano pod głosowanie soboru jakąś drażliwą sprawę. Zgodnie z zasadą kolegialności, w której wszyscy biskupi pomagają zarządzać całym Kościołem, każdy prawdziwy problem dzielił Kolegium Biskupów na postępowców i konserwatystów. Pogodzenie ich było zadaniem papieża. Do tego kłopotu w kolegialnym procesie, papies-kim remedium, czy przekonanym czy narzuconym, grał płyta z prawem sprzeczności. Kiedy jedna frakcja mówiła że jedynie Pismo Święte było źródłem nauk kościoła, druga mówiła o źródłach w Piśmie Świętym i tradycji. Żeby pokonać ten podział, deklarację przepisano z akcentami Pawła, żeby potwierdzić dwuźródłowe nauki, iż katolicyzm jest Jedynym Prawdziwym Kościołem, i podobne rozwiązanie wyciekło z IV piętra Watykanu. Teraz wolność religijna zaczyna się od nauki Jedynego Prawdziwego Kościoła, która, według niektórych zadowolonych konserwatystów, zaprzecza tekstowi który jest po niej Religious
liberty now starts with the One True Church teaching, which,
according to some satisfied conservatives, contradicts the text
that follows. Są katolicy blisko tego co działo się w Rzymie, którzy uważają, że siła żydowska zaszkodzi-ła. Higgins, waszyngtoński ksiądz z akcji społecznej, jest jednym z nich. Gdyby nie był za lobbingiem, uważał, deklaracja zostałaby zgłoszona. Ale w swój zwykły gburowaty sposób, kard. Cushing powiedział, że jedynymi osobami które mogłyby ukuć żydowska deklarację, byli żydowscy lobbyści. Ojciec Tome Stransky, przewrażliwiony m lody paulin jeżdżący na Lambretta do pracy w Sekretariacie, uważał, że kiedy prasa weźmie się za sobór, nie będzie żadnego sposobu na zatrzymanie takich grup nacisku. Gdyby sobór obradował w tajemnicy, bez zewnętrznych nacisków, to myśli, że deklaracja byłaby mocniejsza. W chwili obecnej Stranskiy obawia się, że niektórzy katolicy mogą radośnie uważać ją jakby napisano ją do i dla Żydów. "To, musisz pamiętać, odnosi się do katolików. To sprawa Koś-cioła Katolickiego. Nie mam nic przeciwko temu by ci powiedzieć, że też czułbym się Obra-żony, gdybym był żydem i gdybym myślał, że ten dokument mówił do żydów". Dla katolików, uważa, jest to napisane by uzyskać najlepszy efekt. To zwierzchnik Stranskyego w Sekreta-riacie, kard. Bea, był najbliżej żądań konserwatystów. Bea najwyraźniej rozumiał, że byli pewni katolicy, bardziej pobożni niż wskazane, których pogarda wobec Żydów była nieod-łączna od ich miłości do Chrystusa. Powiedzenie im przez sobór, że Żydzi nie byli zabójcami Chrystusa, byłoby zbyt gwałtowną zmianą w ich wierze. Takie były proste dogmaty katolicy-zmu [nonsense]. Ale na soborze było wielu biskupów, którzy, jeśli dużo mniej prości, nie byli mniej dogmatyczni. Wyczuwali w Rzymie żydowskie naciski i czuli się urażeni. Uważali, że wrogowie Bea mieli rację kiedy tajemnice soborowe pokazywały się w amerykańskiej prasie. "On chce Kościół oddać Żydom", mówili nienawistnicy o starym kardynale, a niektórzy dogmatycy na soborze ten zarzut za słuszny. "Nie mów, że Żydzi mieli w tym jakiś udział" powiedział pewien ksiądz, "bo cała walka z dogmatykami zacznie się od nowa". Inny, o. Felix Morlion z Uniwersytetu Pro Deo, szef grupy współpracującej z AJC, za najlepszy uważał ogłoszony tekst. "Ten wcześniejszy miał więcej uznania dla wrażliwości narodu żydowskiego, ale nie spowodował niezbędnej jasności w umysłach chrześcijan" powiedział. "W tym sensie był mniej skuteczny nawet dla sprawy żydowskiego narodu". Morlion
wiedział co zrobili Żydzi by dostać deklarację i dlaczego
katolicy zgodzili się na ten kompromis. "Pokonalibyśmy
dogmatyków" nalegał. Mogli, faktycznie, ale ceną tego
mógłby być rozłam w Kościele. |
|
|