Miron Białoszewski
„Pamiętnik z powstania warszawskiego”
„Donosy rzeczywistości”
„Pamiętnik…” rok 1970
Wzbudził dyskusje po swoim ukazaniu się. Traktowany jako relacja z otchłani.
Pamiętnik to nie tylko relacja z przebiegu powstania warszawskiego (ale przebiegu pokazywanego od strony, nawet nie walczących, ale normalnych ludzi, którzy musieli funkcjonować w jakiś sposób w nowej rzeczywistości). Autor wplata w nią także swoje refleksje na temat tego w jaki sposób opisać to wydarzenie. Opisać powstanie i sytuacje normalnych ludzi w tamtym okresie. Sam zaznacza, że długo się nad tym zastanawiał. W końcu doszedł do wniosku, iż jedynym sposobem jest zapisanie tego tak, jakby to mówił, opowiadał. Dlatego też język nie jest łatwy w odbiorze. Panuje w nim specyficzny można powiedzieć chaos. Wydarzenia nie są uporządkowane, nie są ułożone chronologicznie. Białoszewski opowiada o tym, co akurat mu się przypomni. Nie widzi problemu w przerwaniu nagle swojego wywodu na jakiś określony temat, by powrócić pamięcią do wydarzeń wcześniejszych, tylko dlatego, że przypomniał mu się jakiś szczegół, bądź konkretny czas, gdy dane wydarzenie miało miejsce.
„Pamiętnik…” to tak jakby zapis ustnego opowiadania, nieuporządkowanego, chaotycznego. Autor nie dokonał „porządków” przed spisaniem swojej opowieści, swoich wspomnień. To tak jakby gotową ustną wypowiedź przelać na kartki papieru.
O czym pisze?
Jak sam tytuł mówi- o powstaniu warszawskim.
W jaki sposób? Dziwny i ciekawy zarazem.
O kim pisze?
O normalnych ludziach, którzy wtedy żyli, nie tylko walczyli, ale nagle znaleźli się w nowej, zupełnie odmiennej sytuacji życiowej. Znaleźli się w środku walki i musieli zorganizować sonie jakoś życie. Widzimy powstanie od strony „cywila”, jeśli tak to można określić, których musi coś zjeść, gdzie spać, musi się w coś ubrać. Ludzie próbują sobie stworzyć jakby namiastkę normalności w nienormalności.
Języka, konstrukcja zdań
Zdania są urywane, krótkie, często są to zamiast zdań pojedyncze wyrazy (te krótkie zdania, a głównie pojedyncze wyrazy budują dynamikę wypowiedzi- wydaje się, jakby ona wzrastała, dzieję się tak no, gdy przedstawia bombardowania, od razu odczuwa się wzrost napięcia).
„Wojenny dramat, przy całym okrucieństwie, odsłania to, co było pod tynkiem, nie dla oczu, nie do zobaczenia. Narracja konsekwentnie ujawnia to, co nie powinno być wypowiadane” (A. Zieniewicz „Małe iluminacje”)
Nie ma tutaj jakiejś spójne akcji, ciągłości wydarzeń. Wszystko się ze sobą pląta, bo sam autor nie pamięta już wszystkiego dokładnie, tak jak było (sam to zresztą Wiela razy podkreśla), mylą mu się daty, dni.
„Ramą kompozycyjną tych zapisów nie jest żadna „literacka” fabuła, ale „nić pamięci”. (cytat z Zieniewicza)
Nie ma tutaj fabuły, tak jak my to rozumiemy (), jest nieuporządkowana relacja, zapis pamięci autora, zapis jego wspomnień, tego, co mu się akurat w danej chwili przypomni. I tak to zapisuje. Coś mu się przypomni- zapisuje. To tak, jakby sobie siedział i zapisywał to tak właśnie jak mu się przypomniało. Zero uporządkowania!!!
Podwójna narracja, podwójne „ja” narracji
- Miron podczas powstania
- Miron po latach
Białoszewski odrzucił wszelkie tradycyjne kompozycje. Książka ta nie jest wspomnieniem, ale wspominaniem, opowiadaniem (czas teraźniejszy!). Jest to gadanie autora. Improwizowana mowa.
W „Pamiętniku…” nie chodzi tyle o samo powstanie, co o to, jak krystalizowało się ono w świadomości pisarza.
Każde wspomnienie ma dwa bieguny- przeżycia i doświadczenia. Pozornie to opowiadanie Białoszewskiego jest tylko relacją z przeżyć powstańczych. Tylko, że to nie Miron „w powstaniu” opowiada, ale Miron po latach (patrzy z perspektywy czasu już). Wspominanie- nie tylko przywołanie wydarzeń z przeszłości, pewnych faktów, ale także rodzaj refleksji, rządzi nią (tą refleksją) potrzeba uogólnienia i wartościowania.
Wspomnienia są wybierane, tasowane, jak się podoba w danej chwili autorowi.
Białoszewski z jednej strony zbiera najdrobniejsze „fakciki” z tamtego okresu, wywabia z pamięci możliwe jak bardziej wnikliwą relację, a z drugiej strony ujawnia sam mechanizm przypominania sobie i proces przetwarzania wspomnień na słowo pisane (czasem jest tak, jakby on rozmawiał z samym sobą, bo akurat sobie coś przypomina). Dopiero te dwie perspektywy tworzą całość wypowiedzi.
„Pamiętnik…” – relacja, opowiadanie o powstaniu, które dla autora było bardzo ważnym wydarzeniem w życiu, jak na początku napisałam (chyba ), powstał po latach dopiero. Miał być pewnym rodzajem zamknięcia dla samego Białoszewskiego, posumowanie tamtych doświadczeń. A jednocześnie mógł na to wszystko spojrzeć z perspektywy czasu. Stworzył więc on dystans pomiędzy Mironem (czas powstania), a Mironem po latach.
„Miron po latach” krok po kroku przenosi i odtwarza w swoim pisarstwie to, co był „najgłębszym przeżyciem” młodzika z Leszna. Relacja Mirona po latach nie ma w sobie jakiegokolwiek piętna nihilizmu, skupia się ona na łączeniu poszczególnych elementów.
Poprzez luźne słowo, i nie elegancką formę, Białoszewski chce przekazać informacje, które i tak, nawet przekazane za pomocą bardzo literackiego języka, nigdy nie będę w pełni „normalnie przyswajalne” dla odbiorcy np. o ilości ludzi, którzy zginęli pod gruzami Warszawy.
Ruiny martwej Warszawy sprawiają, że piękny język zamienia się w „niezbyt czyste mankiety”- czyli (moje rozumowanie) nie da się pisać o czymś takim, jak powstanie i inne doświadczenia wojny, pięknym, eleganckim, literackim językiem. A przynajmniej Białoszewski w coś takiego nie wierzy.
Obraz zniszczonego miasta, miasta, które przestawało być miastem, miasta, które zamieniało się w cmentarz- ludzi, budynków.
„Pamiętnik…” mniej jest lekcją prawdy, a bardziej poszukiwaniem formatu. Próbą wypowiedzenia top experience, które nie mieści się w ramach żadnej, zarezerwowanej dla tego rodzaju informacji, szaty słownej i kompozycyjnej (cytat za Zieniewiczem)
Jest to rodzaj quasi- pamiętnika!!!
Powstańczy Miron to every Man warszawski, dwudziestoletni początkując poeta, z wielkiego miasta i małej ulicy. Jest zadomowiony, jest swój. Nie dowiadujemy się nic o jego przedpowstaniowej biografii. Pełno w tekście przyjaciół i krewnych, których odwiedza, ale to głównie adresy, nie ma nic o relacjach i o tym, jaką rolę ci ludzie odgrywali w jego życiu. To trochę utrudnia odbiór, bo trudno się w tym połapać
Nie ma tu prawie w ogóle prezentacji osobowości bohatera (obok momentów, gdy mówi on o pisaniu, o podejmowanych próbach pisania).
Powstanie w oczach Mirona- przedstawiane trochę jak harcerska przygoda, „swobodnym krokiem idzie przez krajobraz nieszczęścia”
Miron po latach- zderza opis „nie retuszowany” z patriotyczną legendą powstania (!)
Miron- uczestnik zbiorowości, jedne z „my”, którzy przeżywamy powstanie
Miron po latach- widzi z perspektywy czasu, wartościotwórczej perspektywy (?)
Miron po latach – zainteresowanie tym, co dzieje się ze zbiorowością w sytuacjach najtrudniejszych. Prawdę o powstaniu można opisać dopiero wtedy, gdy zwiesi się swoją indywidualność, jednostkowość. Powstanie jako doświadczenie zbiorowości, ogółu.
Życiem rządzą mechanizmy przetrwania, takie same dla każdego. Decyzje, zachowania stają się instynktowne, stadne, cała psychologia człowieka skupia się w kilku jego odruchach. Człowieka skupia się na jednej lub kilku rzeczach. W powstaniu było to przetrwanie!
Utrata osobowości ze względu na panujące warunki.
Ludzie w piwnicy- gromada- „to co ujawnia się w warunkach skrajnie ciężkich, to jakby resztki świadomości plemiennej”(cytat za Zieniwiczem). Człowiek Białoszewskiego nigdy nie zostaje sam ze sobą, z Bogiem, z myślami. Funkcjonuje on jako członek pewnej zbiorowości. I zajmuje się tym, co reszta ludzi.
Człowieka w powstaniu- żyje w ciągłym ruchu, przemieszcza się, szuka nowego, bezpieczniejszego miejsca, „lata”, ucieka przed bombami, nalotami itd.
Pamiętnik- 63 dni powstania
Białoszewski opisuje jak wyglądało życie cywilów, jak próbowali funkcjonować, żyć, jak mieszkali, jak gotowali, spali, o czym rozmawiali. Pokazuje także tą najbardziej drastyczną stronę powstania- bombardowania, naloty, strzelaniny, używanie powstańców jako żywych tarcz przez niemieckich żołnierzy, zniszczenie miasta, powolne zamienianie się miasta w gruzowisko).
Człowieka powstania u Białoszewskiego to także ktoś, kto tego powstania ma po prostu dość. Można powiedzieć, że Białoszewski pokazuje prawdę w takim sensie, że nie mówi patetycznie o wielkich przeżyciach warszawiaków, ale opowiada, jak to wyglądało każdego dnia, jak odbierali to ludzie normalnie, cywile. Pozbawia powstanie patriotycznej legendy- to na pewno!!!
Śmierć Warszawy!- zamienianie się miast w gruzowisko i cmentarz zasypanych ludzi