http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/nowy-pomysl-oszustow-wyludzenia-na-listy-polecone/d5mjnj
Nowy pomysł oszustów - wyłudzenia na listy polecone
Mateusz odebrał przesyłkę poleconą za pobraniem. Na kopercie widniał napis „windykacja postępowanie komornicze”. Wystraszył się i zapłacił wskazane 160 zł. Gdy jednak otworzył list, w środku znalazł pismo o umorzeniu sprawy. Tyle tylko, że nigdy takiej nie było. - To oszustwo i na dodatek nie tylko ja dałem się nabrać – mówi wzburzony.
- Przesyłka była adresowana na firmę, którą prowadzę. Codziennie otrzymuję kilka listów poleconych i różnych przesyłek – ważnych i mniej ważnych, więc, gdy znalazłem w skrzynce awizo, poszedłem na pocztę. Takiej jednak korespondencji nie spodziewałem się – mówi Mateusz, mieszkaniec niedużej miejscowości obok Wrocławia.
- Moja pierwsza reakcja? Szukałem w głowie, czego może dotyczyć. Może jakiś mandat? Może jakaś niezapłacona faktura? Może nieuregulowana rata? Ale przecież nie dostałem żadnego upomnienia, no więc o co chodzi? Nie mogłem sobie niczego przypomnieć. Milion myśli przeszło mi przez głowę, za mną długa kolejka, sporo znajomych i każdy zerkał przez ramię. Nie chciałem dopytywać w okienku o jakieś szczegóły. Po co mają potem ludzie gadać. Szybko zapłaciłem i wyszedłem – opowiada.
I zapewne sam nie zgłosiłby się z tym na policję, gdyby nie okazało się, że podobnych przypadków było więcej, o czym dowiedział się kilka dni później. - Mój kolega też otrzymał podobne pismo i też zapłacił. Kilku właścicieli miejscowych firm otrzymało podobne, ale uznając to za podejrzaną sprawę, zgłosiło na policję. Ja także – mówi Mateusz.
Pani Barbara też miała w ręku taką przesyłkę. Adresowana była na firmę syna. - Listonosz co prawda nie popędzał mnie, ale patrzył z politowaniem i czekał na moją decyzję. A gdy zobaczyłam, że na kopercie jest słowo komornik i windykacja, a na dodatek, że trzeba zapłacić z góry 160 zł, od razu odmówiłam. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją i wydała mi się zdecydowanie podejrzana. Płacić za kota w worku? Wykluczone – stanowczo podkreśla.
Fałszywe polecone za pobraniem
Pierwsze tego typu listy za pobraniem pojawiły się w tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wówczas oszuści podszywali się pod firmę windykacyjną Kruk. Schemat był podobny, tyle tylko, że kwota do wpłacenia nieco mniejsza, bo w przedziale 130-144 zł. Firma Kruk szybko zareagowała, wydając w tej sprawie stosowne oświadczenie. Michał Pułka, rzecznik firmy Kruk przyznaje, że od 22 grudnia do końca roku firma otrzymywała zgłoszenia o przesyłkach pobraniowych, których nadawcą miała być firma KRUK S.A.
- Od dłuższego czasu nie docierają do nas informacje dotyczące tej sytuacji. Firma nie wysyła takich przesyłek, więc niezwłocznie zajęliśmy się tą sprawą. Przekazaliśmy wszystkie informacje do odpowiednich organów w celu jej wyjaśnienia. Apelujemy do osób, które otrzymały pobraniowe przesyłki, których nie zamawiały, by nie regulować wskazanej kwoty i nie odbierać przesyłki. Prosimy również, by poinformować o tym fakcie policję i firmę, z której pochodzi rzekoma przesyłka. W ten sposób łatwiej będzie udaremnić kolejne oszustwa – apeluje.
Oszuści jednak nie dają za wygraną. Pojawili się w województwie opolskim, łódzkim i na Dolnym Śląsku. Znów wysyłają przesyłki listowe za pobraniem. Nie zawsze jednak powołują się na konkretną firmę windykacyjną. Na kopercie widnieje tylko napis „windykacja postępowanie komornicze”, a list znajdujący się wewnątrz nie posiada żadnej pieczątki ani podpisu. Za to kwota, którą należy wpłacić, wzrosła do 160 zł. Policja apeluje o ostrożność, czujność i dystans. Mimo to poszkodowanych nie brakuje, bo oszuści wciąż tworzą nowe schematy działania.
- Znam też kilka osób, które odebrały i zapłaciły, ale nie chcą zgłosić tego na policję – przyznaje Mateusz, który wcześniej opowiedział nam swoją historię. - Dlaczego? Mówią, że nie chcą zamieszania i ciągania po sądach. Szkoda, bo oszustom chyba o to właśnie chodzi – podkreśla.
Coraz nowsze sztuczki oszustów
- Dlaczego oszuści tym razem upodobali sobie przedsiębiorców? Bo dane te najłatwiej zdobyć. Krążą po sieci w niezliczonej liczbie. Nawet nie trzeba się za bardzo starać. Niestety, gdy już raz informacja o naszej firmie trafi do sieci, każdy może ją wykorzystać, jak tylko chce – mówi Przemysław Wiśniewski, przedsiębiorca zajmujący się instalacją klimatyzatorów. - Sam otrzymuję dziesiątki maili, telefonów oraz listów z propozycjami szkoleń, ofertami produktów itp. Moje dane, w tym adres siedziby, która mieści się w moim domu, krążył po internecie już kilka tygodni po uruchomieniu działalności. Nie jest to fajna sprawa i pole do popisu dla oszustów – podkreśla.
To prawda. Wystarczy prześledzić informacje policyjne, by stwierdzić, że oszuści wymyślają coraz to nowsze sposoby na wyłudzenie od pieniędzy od właścicieli firm. Nie tak dawno media rozpisywały się o wyłudzaniu opłat za dokonanie wpisu do fikcyjnych organów rejestracyjnych. Takie listy z blankietami otrzymywali przedsiębiorcy w całej Polsce.
Z kolei Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie prowadziła śledztwo w sprawie próby wyłudzenia pieniędzy na szkodę rolników korzystających z dopłat bezpośrednich. - Rolnicy otrzymywali listy z logo do złudzenia przypominającym godło Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, z którego treści wynikało, iż wpłata 246 zł przyspieszy rozpatrzenie wniosku o dopłaty. Do pisma dołączony był formularz przelewu bankowego - informuje kom. Paweł Międlar, rzecznik prasowy Podkarpackiego Komendanta Wojewódzkiego Policji. Oszusta ujęto.
Jakiś czas temu do rolników prowadzących uprawy ekologiczne w całym kraju rozsyłane były fałszywe wezwania do zapłaty dotyczące certyfikacji w rolnictwie ekologicznym. Fałszerze posługiwali się nazwą oraz adresem jednostki certyfikującej oraz logo Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
W podobny schemat działania wpisali się oszuści, którzy podszywając się pod Krajową Radę Radiofonii i Telewizji żądali opłaty audiowizualnej albo oszuści podszywający się pod izby skarbowe, celne, a także urzędy skarbowe wzywali do zapłaty rzekomo zaległego podatku lub opłaty. W piśmie określona była kwota i dane wierzyciela, którym była instytucja państwowa.
Dla świętego spokoju zapłacę
Takie przykłady można byłoby mnożyć w nieskończoność. - Choć policja przestrzega przed jednym typem przestępstwa, tuż już za rogiem czai się kolejne. Oszuści dziś bazują na emocjach i liczą na określone zachowania adresata. Mam tu na myśli obawę przed konsekwencjami, wstyd – bo co ludzie powiedzą, załatwienie sprawy „dla świętego spokoju”. Dla wielu dobre imię i marka firmy są ważniejsze niż jakiekolwiek pieniądze - mówi socjolog Monika Szozda.
- Tak było w przypadku pana Mariusza. Presja otoczenia – kolejka na poczcie, znajome twarze, widmo zażenowania, że otrzymuje taką przesyłkę, spowodowała, że jego logiczne myślenie zostało uśpione – podkreśla. Uważa, że podobne emocje targają osobami, które otrzymują pisma opatrzone różnego rodzaju pieczątkami, wyimkami z przepisów prawnych i groźby wpisania np. do rejestru dłużników. - Dla wielu przedsiębiorców, bo głównie o nich mówimy, takie „uwiarygodnienie” jest wystarczającym powodem, aby potraktować otrzymany dokument poważnie – resumuje.
Policja wciąż apeluje, by dokładnie czytać informacje zawarte w pismach, a w razie wątpliwości pytać instytucje, które widnieją jako nadawcy. Nigdy, pod żadnym pozorem nie należy także dokonywać opłaty za przesyłkę poleconą, której nie oczekujemy, byśmy nie stali się kolejną ofiarą oszustwa. Jest to bowiem poważne przestępstwo ścigane z kodeksu karnego, które mówi: kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Aleksandra Brodziak Dziennikarz Onetu