Życzenie nuklearnej śmierci Ameryki - Europa musi się zbuntować
America’s Nuclear Death Wish – Europe Must Rebel
Finian CUNNINGHAM | 29.10.2018
Ogłoszone przez administrację Trumpa odrzucenie ważnego traktatu o kontroli zbrojeń, prędzej czy później doprowadzi świat do wojny nuklearnej.
Takiej
wojny nie można wygrać. Jest to wzajemnie zagwarantowane
zniszczenie. Ale aroganccy amerykańscy władcy - przynajmniej
niektórzy - zdają się ulegać iluzji, sądząc, że mogą wygrać
taką wojnę.
Tym co sprawia, że pozycja Ameryki jest jeszcze bardziej skandaliczna, to fakt, że wpychają ją ludzie, którzy nigdy nie walczyli w wojnie. Rzeczywiście, ludzie tacy jak prezydent Donald Trump i jego jastrzębi doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton, którzy uniknęli służby wojskowej w swoim kraju podczas wojny w Wietnamie. Jak to jest z tą makabryczną kpiną? Świat jest popychany do wojny przez gromadę tchórzy, którzy nie mają pojęcia o wojnie.
Trump ogłosił w ub. tygodniu, że Ameryka w końcu wycofuje się z Traktatu INF, posunięcie potwierdzone przez Boltona podczas następnej podróży do Moskwy. Ten traktat podpisali w 1987 były prezydent Ronald Reagan i sowiecki lider Michail Gorbaczow. Było to przełomowe osiągnięcie współpracy i zaufania między mocarstwami nuklearnymi. Obie strony usunęły z Europy rakiety nuklearne krótkiego i średniego zasięgu.
Z Trumpem, który zamierza zlikwidować traktat INF, tak jak jego poprzednik, GW Bush zrobił w 2002 z traktatem ABM, Europa stoi teraz przed katastrofalną perspektywą ponownego zainstalowania amerykańskich pocisków na całym terytorium, jak to miało miejsce w latach 1980. Ale dużą różnicą między wtedy i teraz jest to, że po latach ekspansji przez NATO, terytorium europejskie jest w jeszcze ostrzejszym konflikcie z Rosją.
Kiedy traktat INF wprowadzono 30 lat temu, arsenały nuklearne Ameryki i Rosji zostały poważnie zmniejszone do strategicznego poziomu międzykontynentalnych rakiet balistycznych (CBM) ograniczonych do obszarów oddzielonych tysiącami kilometrów. Jak Igor Korotchenko, redaktor naczelny Nacjonalnaja Oborona powiedział / told na kanale TV Russia’s Vesti, ICBMs zwykle mają czas lotu 30 minut od wystrzelenia. Ta różnica czasowa dałaby rosyjskim systemom obronnym czas na skuteczną odpowiedź na nadchodzący z USA atak, i odwrotnie.
Ale, jak zauważył Korotchenko, zbliżająca się instalacja rakiet średniego zasięgu przez Amerykanów w krajach europejskich skróci czas lotu możliwego amerykańskiego ataku na Rosję do kilku minut, nawet sekund. To byłoby poważnym wyzwaniem dla rosyjskiej obrony przeciwrakietowej, jak i bardzo zwiększonym marginesem błędu w wykryciu ataku, być może prowadzącym do błędnej eskalacji. Inaczej mówiąc, równowagę strategiczną Ameryka wrzuciła w chaos z powodu INF, tak jak wrzucono ją w chaos w 2002 kiedy Bush wyrzucił ABM.
To daje także Amerykanom pokusę, by ćwiczyć swoją "doktrynę pierwszego uderzenia". W planowaniu wojskowym USA zastrzega "prawo" do użycia ataku wyprzedzającego. Natomiast prezydent Rosji Władimir Putin powtórzył ponownie w ubiegłym tygodniu, że Rosja nigdy nie skorzysta z opcji pierwszego uderzenia, że broni nuklearnej użyje wyłącznie jako akcji obronnej.
Przypomnijmy, że wcześniej w tym miesiącu amerykańska wysłannik do NATO, Kay Bailey Hutchison, powiedziała, że wojska amerykańskie "zniszczą" rosyjskie rakiety, jeśli uznają, że naruszają INF. Był to przerażający wyraz wyprzedzającej prerogatywy jaką przyznaje sobie Waszyngton, mimo że informacje, na których oparłby swoje działanie, są wysoce wątpliwe.
Stosując amerykańską logikę można powiedzieć, że władcy USA mają życzenie śmierci na planecie. Dzięki przestępczej lekkomyślności dążą do poluzowania międzynarodowej kontroli nad rozmieszczaniem broni jądrowej i tworzą sytuację w Europie, która stawia wojnę nuklearną na włosku.
Moskwa obiecała w zeszłym tygodniu, że zareaguje "militarnie", jeśli Waszyngton podejmie decyzję o unieważnieniu traktatu INF. Oczekuje się, że Rosja będzie przeciwdziałać poprzez rozmieszczenie pocisków krótszego zasięgu, które postawią sprzymierzoną z NATO Europę na linii strzału.
Z pewnością państwa europejskie muszą zadać sobie pytanie, jakiego sojusznika mają rzekomo w USA. Jaki sojusznik stawia swoich rzekomych przyjaciół na linii ognia, pod nazwą "ich ochrony", podczas gdy sam pozostaje w stosunkowo bezpieczniejszej odległości?
Na wycofanie się Trumpa z traktatu INF Unia Europejska odpowiedziała ze zgrozą. UE wzywa USA do przestrzegania traktatu, i negocjacji z Rosją o rzekomych skargach. Prezydent Francji Emmanuel Macron zatelefonował do Trumpa, mówiąc, że traktat jest istotnym elementem pokoju w Europie przez 30 lat.
Waszyngton twierdzi, że przez ostatnie 4 lata, odkąd administracji Obamy, Rosja narusza INF, rzekomo rozwijając pociski samosterujące średniego zasięgu. Moskwa wielokrotnie zaprzeczała temu, pokazując, że Amerykanie nie przedstawili dowodów na poparcie swoich oskarżeń. Waszyngton mówi, że jego informacje są tajne i dlatego nie można ich ujawnić publicznie. To mało przekonujące, biorąc pod uwagę wcześniejsze oszustwa amerykańskie o broni masowego rażenia w Iraku, Iranie i Syrii.
W każdym razie to Amerykanie dużo krzyczą o rzekomych rosyjskich naruszeniach INF. Gdyby Europejczyków to naprawdę niepokoiło, dlaczego nie wywołali zamieszania? Fakt, że Europejczycy błagają Waszyngton o zachowanie INF, sugeruje, że nie są przekonani do oskarżania Rosji jako zagrożenie rakietowe.
Ponadto, jeśli istnieją spory i narzekania ze strony amerykańskiej, niech rozwiążą te problemy poprzez dyplomację i negocjacje.
Mówi się, że Ameryka chce zamiast tego eskalować napięcia i ryzyko wojny w tak lekkomyślny sposób. To zdradza prawdziwą agendę dążenia do militaryzacji problemów, zamiast eksplorować rozwiązania polityczne. Wydaje się, że ta różnica sprowadza się do sytuacji, w której Ameryka nie ma uzasadnionego argumentu politycznego, dlatego musi używać swojej siły poprzez militaryzm jako sposób na ukrycie braku racjonalnej racji.
Główny problem napięć i rzekomych naruszeń traktatu INF wynika z kierowanej przez USA konfrontacji sił wojskowych, które coraz bardziej zbliżają się do terytorium Rosji. Gdyby Ameryka była rzeczywiście zainteresowana zapewnieniem bezpieczeństwa i pokoju w Europie, to słuchałaby rosyjskiego zaniepokojenia prowokacyjną ekspansją sił NATO dowodzonych przez Amerykę w kierunku jej zachodniej granicy.
Kiedy Reagan podpisał z Gorbaczowem INF, było to na zrozumieniu i zobowiązaniu ze strony Ameryki, że nie będzie przesuwać swoich wojsk "ani jeden cal" w kierunku Rosji. W ciągu 30 lat amerykańskie wojsko wpychało się z Niemiec aż do Morza Czarnego i Bałtyku na próg Rosji. Waszyngton próbuje zapisać Ukrainę i Gruzję do sojuszu NATO, faktycznie prowadzi manewry wojenne z tymi byłymi krajami Związku Sowieckiego, które graniczą z Rosją.
Jeśli Ameryka ponownie zainstaluje pociski atomowe średniego zasięgu z czasem lotów do Moskwy w ciągu kilku sekund, będziemy mogli narzekać, że porzucenie INF jest poważnym posunięciem w kierunku wojny nuklearnej.
Wyjściem z tego ohydnego dylematu jest nie tylko utrzymanie traktatu INF. Ponadto powinno nastąpić masowe ograniczanie sił NATO w Europie na zachodnich, północnych i południowych flankach Rosji. W tym miesiącu NATO organizuje największe w historii manewry wojenne od czasu zimnej wojny w regionie arktycznym na granicy Rosji z 50.000 żołnierzy, w towarzystwie lotów obserwacyjnych nad rosyjskim wybrzeżem.
Szaleństwo życzenia śmierci Ameryki o wojnie nuklearnej musi się skończyć. Amerykańska klasa rządząca tego nie powstrzyma, ponieważ mentalność ich życzenia śmierci jest tak przesycona ślepą arogancją i ignorancją, i jest tak integralna z "normalnym" funkcjonowaniem ich kapitalistycznego kompleksu militarno-przemysłowego.
Rosja trzyma linię ze swoimi niewątpliwymi zdolnościami wojskowymi i pryncypialną rozwagą dyplomatyczną. Ale nadszedł czas, aby Europejczycy podjęli działania i wymusili jakiś rozsądek na Amerykanach.
Na początek, kraje UE powinny powiedzieć Trumpowi, że każdy plan ponownego instalowania broni atomowej średniego zasięgu na ich terenach jest niedopuszczalny.
Po drugie, Europejczycy muszą zmniejszyć ekspansję NATO w kierunku terytorium Rosji. Po trzecie, muszą powiedzieć Waszyngtonowi, że Rosja jest partnerem, a nie pariasem do urągania na rzecz amerykańskiego militaryzmu i hegemonicznych ambicji.
Czy Europejczycy to zrobią? Ich liderzy mogą nie mieć kręgosłupa, ale obywatele Europy muszą, jeśli chcą zapobiec temu by ich amerykański "sojusznik" wszczął kataklizm nuklearny. Amerykańska arogancja podsyca europejski bunt przeciwko życzeniu śmierci kryminalnych liderów.
https://www.strategic-culture.org/news/2018/10/29/america-nuclear-death-wish-europe-must-rebel.html