Następnego dnia na treningu byłam wycieńczona

Następnego dnia na treningu byłam wycieńczona. Nie miałam w ogóle energii, choć rano wypiłam chyba z cztery mocne kawy. Ale muszę wytrzymać ten dzień.
W końcu dziś spełni się moje marzenie. A dokładnie to dzisiaj zakończę swoje zadanie i będę mogła wrócić do domu. Tyle, że trudno mi będzie rozstać się w tym wszystkim co mnie tutaj spotkało. Z Łukaszem, chłopakami, dziewczynami i Bartkiem.
Ale dobrze wiedziałam, że w końcu ten moment nadejdzie. Tylko czemu tak szybko?
Gdy Monika ogłosiła koniec treningu, jak z procy pobiegłam do szatni, by się wykąpać i móc spokojnie jechać do Roberto i dać mu te zasrane zdjęcia.
Ohh, czy ta praca musi być taka ciężka.
Gdy byłam wyszykowana wyciągnęłam torebkę z szafki i spoglądnęłam czy wszystko zabrałam.
Kluczyki?
Są.
Zdjęcia?
Są.
Portfel?
Jest.
Strój?
Jest.
Ale chwila….
Cholera!
Gdzie są te cholerne zdjęcia?!

Rozejrzałam się po szatni. Przeszukałam każdy kąt w tym pomieszczeniu i wszystko na nic.

A co jeśli Monika znalazła te zdjęcia?

Nie to nie możliwe, bo cały czas przecież była na treningu, zresztą jak cała reszta dziewczyn. Jedynymi osobami, które mogłyby znaleźć te zdjęcia to są…

Zabiję go. Po prostu go zabiję.

Wybiegłam z szatni i szybkim krokiem weszłam na hale. Nie zważając na to, że siatkarze grają właśnie treningowy mecz ruszyłam w stronę mojego przyjaciela.

Widziałam jak siatkarze, którzy siedzieli na ławce spoglądają na mnie zdziwieni, ale ja nie zwracałam na to większej uwagi.

Gdy byłam jakieś 2 metry od końcowej linii boiska pierwsze co rzuciło mi się w oczy to piłka lecąca z zawrotną szybkością i jeden z siatkarzy, który biegł w moją stronę.

Nie minęła chwila, a poczułam jak ten ktoś mocno popycha mnie w bok.

Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co się koło mnie dzieje, lecz po chwili się otrząsnęłam i z powrotem ruszyłam w stronę boiska. Podeszłam do Łukasza i rzekłam:

- Oddaj.

-Co? – Widziałam w jego oczach zdziwienie, lecz mnie nie nabierze.

- Nie udawaj. Byłeś przeciwny temu co robię, więc jedyną możliwą osobą, która to mogła zrobić to ty. Tylko ty. – mruknęłam i w międzyczasie wytknęłam go kilkakrotnie palcem.

- Nie wiem o czym mówisz. – powiedział głośniej i złapał mnie za dłonie. Popatrzyłam mu w oczy i przeraziłam się tym co tam zauważyłam, a dokładniej to była to pewnego rodzaju niewiedza.

- Cholera. – Mruknęłam i szybko wyrwałam swoje ręce z mocnego uścisku Łukasza. Popatrzyłam na resztę zespołu. Każdy patrzył na mnie z zaciekawieniem, ale też ze strachem. Po chwili już szłam w stronę wyjścia z hali. Gdy byłam przy drzwiach odwróciłam się i to co zobaczyłam przeraziło mnie nie na żarty.

Bartek leżał na parkiecie, a dokładniej w miejscu, w którym najprawdopodobniej spadła piłka.

Leżał, a wokół niego było kilku zawodników i klubowy lekarz, który do twarzy przykładał mu biały ręcznik.

No może wcześniej i był biały, lecz teraz przybrał szkarłatny kolor. Odruchowo przyłożyłam dłoń do ust. Spoglądałam na niego z wielkim strachem w sercu.

On uratował mnie przed tą piłką, a sam jest poszkodowany.

Dlaczego w ogóle to zrobił?

Teraz to ja bym leżała zamiast niego, ale nie. On wielki Bartek Kurek musiał okazać się bohaterem i mi pomóc.

Może gdybym dostała ta piłką coś w mojej głowie by się poprzestawiało i przyznałabym się przed Kurkiem co do niego czuję.

Nie ma co gdybać.

To nie ja leżę na parkiecie tylko on.

To nie ja zastanawiam się nad swoim marnym losem tylko on.

Z pewnością uważa mnie za bezuczuciową sukę, która nawet nie umie podejść i podziękować.

Nie umiem.

Chcę.

Ale nie mam tyle odwagi ile on.


*** W tym samym czasie***

**Z innego punktu widzenia**


Spoglądałem na nią i nie mogłem uwierzyć, że to już koniec naszej wspólnej przygody, naszego wspólnego życia.

Choć z drugiej strony wiedziałem, że nasza przyjaźń nie zniknie tak nagle.

Widziałem jak uśmiechnięta, a zarazem rozczarowana schodzi z boiska.

Sama chyba dobrze wiedziała, że trzeba wrócić do normalności.

Miałem tylko nadzieję, że wreszcie ona z tym baranem Kurkiem się dogadają, bo aż żal się robi, gdy widzi się ich takich smutnych.

Lecz żadne z nich się do siebie nie odezwie.

Ona, bo nie jest na tyle odważny.

A on, po prostu czeka na jej ruch.

Jeśli wszystko będzie się toczyło takim torem to nigdy się nie dogadają.

Muszę coś zrobić, by spokojnie porozmawiali i wyznali co do siebie czują.

Wnet, gdy zaczęliśmy grac mecz treningowy gdzieś przed oczyma mignęły mi blond włosy.

Zaatakowałem pod nogi Zatora i spojrzałem na drzwi od hali. Stamtąd szła, ba nawet prawie biegła blondynka. Po minie było widać, że jest wściekła.

Nagle usłyszałem dźwięk gwizdka i po chwili nad siatką pomknęła niebiesko żółta Mikasa, którą wprowadzał do gry Mario.

Patrzyłem z przerażeniem na to, gdzie leci piłka i już chciałem krzyknąć do Kasi, by uważała, gdy zauważyłem, że w jej stronę leci nie tylko piłka, ale też Bartek.

To było wiadome, że nie zdąży.

Co dotrze pierwsze do celu: piłka po zagrywce lecąca około 130 km/h czy biegnący dwumetrowy mężczyzna?

Każdy postawiłby na piłkę, ale nie Bartek. Przyspieszył i odepchnął idącą w jego stronę blondynkę.

Sam zrobił szybko krok na przód, by uniknąć piłki, lecz ta jak na złość spadła mu przed nogi, przez to ten jak długi przewrócił się pod nogami Kasi.

Byłem godny podziwu, tego co zrobił Kurek, ale by tak ryzykować dla dziewczyny?

Oj, chyba ktoś tu się zakochał.

Ja jednak zbyt długo przyglądałem się leżącemu na podłodze koledze i nie zauważyłem, że blondynka stoi właśnie przede mną i coś do mnie krzyczała.

- Co? – spytałem, bo nie wiedziałem co ona do mnie powiedziała.

- Nie udawaj. Byłeś przeciwny temu co robię, więc jedyną możliwą osobą, która to mogła zrobić to ty. Tylko ty. – mruknęła i mocno napierała na mnie swoją dłonią.

Nie wiedziałem o co jej chodzi, lecz wkurzyło mnie to pukanie o moją klatę, więc złapałem ją za nadgarstki.

-Nie wiem o czym mówisz.

Spoglądałem na nią ze zdziwieniem. Co ja takiego zrobiłem, że zasłużyłem na takie traktowanie.

- Cholera. – przeklęła i wyrwała swoje ręce z mojego uścisku. Po chwili już jej nie było, a ja przyglądałem się Tomkowi, który opatrywał Bartka.

Okazało się, że przyjmujący upadając na parkiet uderzył nosem w podłogę i najwyraźniej go sobie uszkodził.


**U mnie**


Dużymi krokami przeskakiwałam kolejne stopnie, by jak najszybciej znaleźć się w gabinecie Roberto.

Nie sądziłam, że będę musiała przyjść do niego z takimi złymi wiadomościami.

No, ale co on by mógł mi za to zrobić?

Praktycznie nic.

No właśnie…

Praktycznie.

Nigdy nie przypuszczałabym, że może się stać coś takiego.

Nie wiedziałam, że Roberto stać na takie coś.

Zaczęło się spokojnie.

Zapukałam.

Poprosił, bym weszła, więc tak zrobiłam.

Usiadłam na jednym z dwóch foteli przed jego biurkiem i zaczęłam mówić:

- Roberto, jest taka sprawa…

- Tak? – Widać było, że jest lekko podenerwowany.

- Czy mogłabym jutro przynieść ci te zdjęcia?

- Kate, o czym ty mówisz? – Jego zdenerwowanie sięgnęło zenitu.

- No jak to o czym? Proszę cię…

- Wiem o co mnie prosisz, ale prosisz o rzecz niedopuszczalną! – krzyknął i wstał.

Spojrzałam na niego z lekkim strachem w oczach.

Nigdy go takiego nie widziałam. Zawsze był uśmiechnięty i wesoły, a dziś nagle jego humor się pogorszył i nie można było się z nim dogadać.

- No, ale jak to? Przecież chyba jeden dzień w tą czy we w tą to bez różnicy… - mruknęłam i spojrzałam na niego zdziwiona.

- Kate wytłumaczę ci jasno, więc mam nadzieję, że zrozumiesz. – Spojrzał na mnie i odwrócił się w stronę okna. Ja głośno przełknęłam ślinę i po chwili usłyszałam – jeśli do godziny 20:00 dnia dzisiejszego nie przywieziesz dowodów, że ta cała Monika cos tam przeskrobała to już nie pokazuj mi się tutaj na oczy. Przyjdziesz tylko zabrać swoje rzeczy i do widzenia.

- Ale…

- Powiedziałem do widzenia!! – krzyknął i uderzył dłonią w biurko.

Zdenerwowana wyszłam z jego gabinetu i nie wiedziałam co mam robić dalej.

Wiedziałam jedno.

Nie poddam się.

Choćby nie wiem co.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Niechlubny rekord blisko 3,5 mln pracowników może stracić pracę z dnia na dzień
Proces magazynowania staje się z dnia na dzień coraz?rdziej zależny od nowoczesnych technologii
LISTA OSÓB UCZĘSZCZAJĄCYCH NA TRENINGI W GMINNYM KLUBIE SPORTOWYM, Dokumenty(1)
Scenariusz zajęcia terapeutycznego z elementem relaksacji opartej na treningu autogennym w wersji A
Joker & Sequence Z dnia na dzień
algorytmy pisemne ćwiczenia, Czas na trening
Trening zdrowotny przykładowe zadania na trening zdrowotny
Od czego zaleza reakcje zawodnika na trening w gorach
O TZW. «PIGUŁCE NASTĘPNEGO DNIA», Położnictwo i ginekologia, Antykoncepcja a małżeństwo
Panie wielbię Cię i chcę z dnia na dzień
Niechlubny rekord blisko 3,5 mln pracowników może stracić pracę z dnia na dzień
Następnego Dnia
skazany na trening pdf chomikuj

więcej podobnych podstron