Firma zaprasza na kabaret, by wcisnąć garnki za kilka tysięcy złotych. Jej były pracownik: "Byliśmy w stanie naciągnąć każdego"
Firma Eco Vital wabi potencjalnych klientów darmowymi zaproszeniami na kabarety z udziałem Andrzeja Grabowskiego, Cezarego Pazury czy Jerzego Kryszaka, aby sprzedawać garnki za kilka tysięcy złotych. Po tekście na temat działalności Eco Vital odezwał się do nas były pracownik tej firmy. - Byliśmy w stanie naciągnąć każdego - twierdzi i zdradza kulisy pracy.
Pan
Patryk (imię zmienione) przez osiem miesięcy pracował w Eco Vital
jako telemarketer. W rozmowie z portalem Gazeta.pl opowiada, za
pomocą jakich trików namawiał publiczność do przyjścia na
"prezentację kulinarną", co działo się podczas takich
spotkań oraz dlaczego - jak twierdzi - nie wpuszczano na nie osób
poniżej 35. roku życia. - Jedna z osób, do których dzwoniłem,
powiedziała, że to, co robimy, jest "naciąganiem moherów"
- mówi pan Patryk.
Kosma
Zatorski: Jak pan trafił do firmy Eco Vital?
Patryk,
były pracownik firmy Eco Vital:
- Mam 21 lat. Skończyłem technikum. U nas w mieście jest duże
bezrobocie,
więc złożyłem CV
właśnie do tej firmy. Przyjęli mnie i nie ukrywam, podobało mi
się. Lubię kontakt z ludźmi.
Pracowałem tam przez
osiem miesięcy i wtedy trafiłem na spotkanie, na które dotąd,
jako telemarketer, namawiałem klientów. To, co zobaczyłem,
sprawiło, że byłem w szoku. Naprawdę wierzyłem, że zapraszam
ludzi na spotkania kulinarne i rozmowy na temat zdrowia. Na miejscu
okazało się, że to żaden pokaz kulinarny, a jedynie zagrywka, by
zachęcić ludzi do kupna garnków. Prowadzący pytał się, kto jest
bliżej zainteresowany naczyniami. Osoby podnosiły ręce. Wtedy
zaczynała się sprzedaż.
Jak
wyglądała sama procedura bezpośredniej sprzedaży?
-
Widziałem, że promotor zabierał dwie, trzy osoby na korytarz,
ławeczkę czy do osobnego pomieszczenia. Tam taką
siedemdziesięcioletnią babcią zajmowała się już przeszkolona
osoba - przedstawiciel handlowy. Jak wyglądała rozmowa? Wydaje mi
się, że najczęściej zwerbowana osoba nie wiedziała, że ma
zostać nakłoniona do zakupu garnków. A przedstawiciel zachęcał
ją do zakupu różnymi sposobami.
A
jak wyglądała praca
w dziale telemarketingu. Dostawaliście prowizję od osób, które
kupiły garnki?
-
Dostawaliśmy prowizje od osób: które przyjdą na spotkanie, które
przyjdą na spotkanie i wysiedzą do końca, wreszcie od tych, które
zdecydują się na zakup garnków. Stałej pensji nie było. Wszystko
zależało od urobku z miesiąca. Średnio to były cztery
zaproszenia na godzinę - wtedy zarabiało się 6, 7 złotych na
godzinę. Jeżeli ktoś schodził poniżej dwóch klientów na
godzinę, zarabiał około 5 złotych. Ja miałem średnią 5,5 osoby
na godzinę, więc zarabiałem nieźle.
Jak
pan to robił? Proszę próbować namówić mnie na prezentację
kulinarną.
-
Dzień
dobry, nazywam się Patryk, dzwonię z firmy Eco Vital. Dzwonię,
ponieważ mam miłą wiadomość dla pana. Mam do przekazania
bezpłatne wejściówki na spotkanie kulinarno-zdrowotne, połączone
z degustacją potraw. Ale to nie wszystko! Mam dla pana jeszcze
upominki - dla pojedynczej osoby będą to okulary, natomiast dla par
mam do wyboru zestaw eleganckich perfum bądź płyn do kąpieli. Mam
nadzieję, że jest to dla pana bardzo dobra wiadomość i będzie
pan naszym gościem. Prawda?.
Mieliśmy wytyczne, jak zwalczać obiekcje rozmówców.
Proszę
pana, ale naprawdę nie mam czasu na to spotkanie
- dalej gram rolę wyjątkowo opornego klienta.
-
To nie był problem. Byliśmy doskonale przygotowani na taką okazję:
Proszę
pana, ja rozumiem, że jest pan bardzo zapracowanym człowiekiem. Ja
również, dlatego proszę pozwolić mi skończyć. Mamy różne
godziny spotkań, będzie degustacja potraw, porozmawiamy o zdrowiu.
Przecież wszyscy wiemy, jak ważne jest ono w naszym życiu.
Klienci zazwyczaj ulegali, podawali mi dane adresowe do wysłania
zaproszeń. Wtedy mówiłem: Bardzo
mnie to cieszy. Dodam, że do zaproszenia dołączam cztery bony
prezentowe dla osób powyżej 35. roku życia. Czy mogę zapytać,
kogo zabierze pan ze sobą?
Działało. Prezenty - ja wezmę, a sąsiadka, sąsiad nie weźmie?
No pewnie, że weźmie!
Ludzie
dostawali te obiecane prezenty?
-
Z tego, co widziałem, tylko ci, którzy wytrwali przez całą
prezentację, przeszli rozmowę z przedstawicielem i wrócili na
salę. Zazwyczaj była to garstka. Oni dostawali upragnione
upominki.
Dotrwał
pan do czasów, gdy firma kusiła potencjalnych klientów darmowymi
zaproszeniami na kabarety?
-
Pewnie. Wtedy w rozmowach telefonicznych najbardziej lansowaliśmy
Pazurę. Mówiliśmy jednak, żeby pojawić się godzinę przed
kabaretem na spotkanie kulinarne. Kabaret zastąpił upominki. Jeżeli
dotrwałeś do końca spotkania, dostawałeś bilet na występ
gwiazdy. To była jedyna możliwość, by dostać wejściówkę.
Artyści nie musieli promować produktów. Garnki były już
sprzedane, oni robili swoje - występowali.
Podczas
pisania pierwszego artykułu na temat firmy Eco Vital dowiedziałem
się od uczestnika jednego ze spotkań, że jednym z warunków
dostania zaproszenia był wiek. Pan z kolei wspomina, że prezenty
mogły dostać tylko osoby powyżej 35. roku życia. Dlaczego tak
było?
-
To mnie również bardzo zdziwiło i dopytywałem się o to. Wydaje
mi się, że chodziło o to, aby zaproszeni nie przyszli na pokaz z
wnuczkiem lub kimś młodszym, kogo trudniej byłoby namówić na
zakup.
Załóżmy,
że razem z babcią i dziadkiem po siedemdziesiątce przyjdzie ich
24-letni wnuk. Starsi ludzie nie są tak obeznani, nie korzystają z
internetu, nie wiedzą, na czym polega taki marketing. Dlatego nie
wiedzą, że nikt niczego za darmo nie rozdaje. Na spotkaniach, na
których byłem, widziałem na sali głównie osoby starsze. Zresztą,
jedna z osób, do których dzwoniłem, zarzuciła mi, że to, co
robimy, jest "naciąganiem moherów". Sam trzy, cztery razy
byłem świadkiem, jak takiego wnuczka nie wpuszczono na
spotkanie.
Miał
pan okazję kilka razy widzieć prezentacje garnków od kulis. Jak
one wyglądały?
-
Były bardzo zgrabnie poprowadzone. Przykład? Prezenter smaży
naleśnika na patelni Eco Vital. Bez tłuszczu. Później zsuwa tego
naleśnika na talerz dmuchnięciem. Robi wrażenie, co? No pewnie, że
tak. Ludzie byli zachwyceni, a cena do samego końca pozostawała
tajemnicą.
Towar
dobrze się sprzedawał?
-
Słyszałem od kolegi-sprzedawcy, że na jednym przykładowym
spotkaniu udało się sprzedać garnki za mniej więcej kilkanaście
tysięcy złotych.
Dlaczego
zrezygnował pan z pracy?
-
Przyznaję, że lubiłem pracę
i kontakt z ludźmi, ale sumienie mi nie pozwalało. Dla mnie to
zwykłe naciąganie starszych ludzi. Skrypty były tak sprytnie
skonstruowane, że byliśmy w stanie naciągnąć każdego. Dlatego
przestrzegam, jeżeli ktoś do was zadzwoni, od razu odkładajcie
słuchawkę.
Firma
Eco Vital odpowiada
Zarzuty
byłego pracownika przedstawiliśmy Sebastianowi Burdzie,
przedstawicielowi firmy Eco Vital. Burda się z nimi nie zgadza.
Mówi, że jego firma nie stosuje zakazu wpuszczania na prezentacje
osób młodszych, bo to one stanowią główną klientelę firmy. -
To osoby, którym zależy na zdrowym trybie życia. To one chcą
gotować bez tłuszczu i soli. Osoby starsze tak naprawdę stanowią
marginalny odsetek naszych klientów - twierdzi.
Burda
mówi też, że firma nie zabrania osobom starszym kontaktu z synem,
córką czy wnukami przed zawarciem transakcji. - Dajemy im możliwość
konsultacji za pośrednictwem telefonu naszych pracowników. Każdy
towar można zwrócić w okresie do 14 dni od momentu sprzedaży -
wyjaśnia. Dodaje, że nierzadko firma wysyła po zwrot towarów
własnych kurierów i zaznacza, że wszystkie reguły sprzedaży i
wysokość rat są jasno określone w umowie. Zarzuty pana Patryka
nazywa "kłamstwami rozpowiadanymi przez byłego pracownika
firmy".