http://www.fakt.pl/wciskaja-garnki-ludziom-ktorzy-przyszli-na-kabaret,artykuly,417541,1.html
Zapraszają na kabaret, a wciskają garnki
Cały komplet tych nadzwyczajnych naczyń to tylko 4 tys. zł. Prawda, że okazja?
Dostałeś zaproszenie na występ znanego kabareciarza poprzedzony „warsztatami kulinarnymi”? Uważaj! Zrobią ci pranie mózgu i będą namawiać na kupno horrendalnie drogich garnków. Reporterom Faktu udało się wejść na takie spotkanie i zobaczyć na własne oczy, jak wygląda ta bezczelna agitacja!
Udajemy młode małżeństwo. Wraz z innymi zaproszonymi wchodzimy na spotkanie. Dzielą nas w kilkunastoosobowe grupy (takie łatwiej opanować) i odprowadzają do salek, w których potem robi się ludziom wodę z mózgu. Rozpoczyna się trwająca ok. dwóch godzin prezentacja, choć tego słowa unika się tu jak ognia. To przecież „warsztaty kulinarne”.
Pierwszy krok – wypełniamy druk, podając swoje dane, a na odwrocie nawet kontakt do naszych znajomych, których można zaprosić na kolejny pokaz! Dzięki temu – tłumaczą organizatorzy – weźmiemy udział w losowaniu nagród!
– Na innych pokazach prezentowane są państwu filmy. Na nich można pokazać wszystko, łatwo oszukać. My robimy wszystko na waszych oczach – zachwala prowadzący. I faktycznie, zaczyna się wspólne z uczestnikami gotowanie. Akwizytor udowadnia, że w „cudownych” garnkach gotuje się o wiele szybciej, nic do nich nie przywiera, łatwo je domyć. – Mam w domu dużo tańsze garnki i też nic nie przywiera – szepcze do mnie jedna z uczestniczek.
Prowadzący dalej zachwala naczynia. Dowiaduję się, że kupując je, tak naprawdę... zaoszczędzę! A wiem przecież, że koszt takiego kompletu to kilka tysięcy złotych! No, ale – przekonują – zużyję mniej gazu do gotowania, mniej płynu do mycia, a dzięki temu moje ręce będą mniej sfatygowane... No i zyskam czas dla siebie. Ba! Będę nawet zdrowsza, garnki nie wymagają bowiem używania dużych ilości oleju!
Dowiaduję się, że jeżeli nie kupię tych naczyń, to w zasadzie grozi mi śmierć na raka jelita grubego. Ponieważ połowa cierpiących na tę chorobę umiera, statystycznie pół naszej sali by nie przeżyło – słyszymy (mało kto zwraca uwagę na to, że z logiką to rozumowanie niewiele ma wspólnego). Potem częstują nas przysmakami ugotowanymi podczas prezentacji – najedzony klient jest bardziej zadowolony! I to koniec pokazu.
Teraz po nazwiskach wywołują nas do stolików, gdzie zaczyna się prawdziwe pranie mózgów. Sprzedawca „specjalnie, tylko dziś” obniży dla nas cenę kompletu garnków. Zapłacimy „tylko” 4, a nie 8 tys. zł! Takiej okazji nie można przegapić – przekonuje i dzieli kwotę na raty (mój „mąż” szybko przelicza, że to kompletnie nieopłacalne). Akwizytor nadal jednak wpiera, że to doskonała oferta. W końcu udaje nam się uwolnić. Nie na długo.
Po kilku minutach podchodzi kolejny sprzedawca. Podważa kompetencje poprzedniego i jeszcze bardziej nachalnie próbuje wcisnąć garnki. Kilka osób udaje się, niestety, namówić. W nagrodę dostają specjalne wejściówki vip: będą siedzieć w pierwszych rzędach na występie Cezarego Pazury, który odbędzie się po pokazie. Uff, dotrwaliśmy. Po ok. 3 godzinach rozpoczyna się prawdziwy kabaret.
Ale nie wszyscy dają się nabierać, są ludzie, którzy rozgryźli już techniki naciągaczy: – My nie damy się oszukać. Przyszliśmy tylko na występ kabaretowy, bo wiemy, że takie pokazy to robienie ludziom wody z mózgu i namawianie na kupno produktów, które nie są warte proponowanej ceny – Sebastian Kąkolewski (32 l.) i Klaudia Kamińska (20 l.).
Pan Jan z kuchenką, którą wcisnęli mu d=akwizytorzy – naciągacze
Uwaga na kolejnych oszustów! Wciskają ludziom kuchenki gazowe, za które każą płacić krocie. Ich ofiary to przede wszystkim samotne, łatwowierne, starsze osoby.
Pan
Jan Miśkiewicz ma 90 lat. Mieszka samotnie w starym, drewnianym
domu. Jakież było jego zdziwienie gdy pewnego dnia do drzwi
zapukało trzech rosłych mężczyzn, którzy dźwigali ze sobą
kuchenkę gazową. – Mówiłem im, że ja jej nie chcę, bo całe
życie mam w domu tylko piec i nie potrzebuję kuchenki na gaz.
Powiedzieli, że ich to nie interesuje i muszę ją wziąć, bo gmina
obowiązkowo kazała zainstalować wszystkim mieszkańcom – mówi
pan Jan. Za sprzęt warty ok. 700 zł panowie zażyczyli sobie 1600
zł. Próbowali przy tym przekonać mężczyznę, że jeśli zapłaci
im w gotówce od ręki, to cena będzie niższa. Staruszek nie miał
jednak pieniędzy, więc oszuści spisali jego dane z dowodu
osobistego i odcinka renty, kazali podpisać jakieś dokumenty i
szybko odjechali. Nie zostawili też żadnej kopii umowy i pan Jan,
zgodnie z przepisami, nie mógł w ciągu 10 dni z niej zrezygnować.
Dopiero po kilkunastu dniach dostał pocztą fakturę za kuchenkę od
firmy Tectum z Boguszczy i dokument z którego wynika, że zawarł
umowę kredytową z bankiem na zakup kuchenki i teraz będzie musiał
zapłacić za nią w ratach ponad 2 tysiące złotych. – Nie mam
pieniędzy. Cały rok oszczędzam żeby kupić opał na zimę, a
teraz mam przez ponad 2 lata jeszcze płacić raty za kuchenkę,
której nie potrzebuję. Mam 90 lat, mogę nawet nie dożyć końca
spłaty – mówi zrozpaczony staruszek.
Urzędu Ochrony
Konkurencji i Konsumentów wziął już pod lupę działalność
firmy Tectum. Okazuje się, że jej właściciele, Sebastian i
Justyna S., od lat wykorzystują naiwność, głównie starszych
samotnych osób. Kilka lat temu działali pod nazwą Gaztechnik i już
wtedy prezes UOKiK uznał ich działanie za naruszające interesy
konsumentów. Sebastian S. w rozmowie z Faktem stwierdził, że
sprawa naciągania ludzi przez jego firmę nie powinna nas
interesować i rzucił słuchawką.
Wypowiedź
UOKiK:
Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK
– Jeżeli
konsument zawarł umowę pod wpływem wprowadzenia w błąd może
dochodzić prawa do jej zerwania i zwrotu pieniędzy. Takie osoby
powinny też zgłosić się do najbliższego miejskiego lub
powiatowego rzecznika konsumentów lub zadzwonić pod bezpłatny
numer 800 007 707.
-----------------------------------------------------------------------------
Oszukana pani Urszula
Trzeba być bez sumienia, żeby wykorzystywać strach starszych ludzi. A tak postępują nieuczciwi sprzedawcy w rok po dramacie w Zielonej Górze - gdzie po awarii i wybuchu gazu zginęła jedna osoba, a 6 tysięcy innych trzeba było ewakuować. Teraz handlarze przypominając tamte chwile nakazują nieświadomym emerytom zakup nowych kuchenek gazowych. Po cenie trzykrotnie wyższej od rynkowej! Sprawą zajęła się prokuratura
Było
październikowe przedpołudnie, kiedy pani Urszula (79 l.) wróciła
od kardiologa. Czuła się fatalnie, kiedy do jej drzwi na osiedlu
Pomorskim zastukał przedstawiciel firmy zajmującej się sprzedażą
kuchenek. – Zapytał, czy wiem, że stare kuchenki grożą wybuchem
takim samym jak ten w zeszłym roku – wspomina kobieta. – Dodał,
że niezbędna jest ich wymiana. A jeśli tego nie zrobię, to
narażam siebie i cały blok!
Nieznajomy zaproponował zakup
kuchenki w cenie ok. 600 zł. Schorowana kobieta wyraziła zgodę. –
Wtedy podsunął mi pod nos jakieś kartki i kazał natychmiast
podpisać. To miało być pokwitowanie – mówi emerytka.
Kilka minut później do mieszkania pani Urszuli dwóch mężczyzn wniosło i zainstalowano nową kuchenkę.
Podobnie
było u pani Marceliny (78 l.). – Jak otworzyłam drzwi, stało za
nimi dwóch mężczyzn, którzy krzyczeli, że mam natychmiast
wymieniać kuchenkę, bo na tych co nie wymienią, to spółdzielnia
mieszkaniowa będzie nakładać straszne kary, a nie daj Boże
jeszcze ta stara kuchenka
wybuchnie, to ja będę winna – mówi załamana kobieta.
Ale
sąsiad pani Marceliny nie dał się nabrać. – Byli tak chamscy i
nachalni, że nie wytrzymałem i po prostu kazałem wyjść im z
domu, a dopiero później sąsiadka powiedziała mi, że ma nowa
kuchenkę, ale musiała podpisać jakieś dokumenty – mówi
Kazimierz Szcześniak (70 l.).
Kilka tygodni później pani
Urszula i pani Marcelina (78 l.) dostały pisma z banku. Wynikało z
nich, że zaciągnęły kredyty na zakup kuchenek gazowych! Do pisma
dołączona była książeczka z blankietami wpłat. - Mam do
zapłacenia 12 rat po 137 złotych czyli za tę w sumie bardzo
skromną kuchenkę zapłacę 1600 złotych – wylicza pani Ula.
Na
osiedlu Pomorskim mieszka kilka tysięcy osób. – Oni chodzili po
wszystkich blokach, więc bym się nie zdziwił, gdyby oszukanych
były dziesiątki. A wielu nie chce się pewnie przyznać – mówi
Kazimierz Szcześniak.
Sprawą zajęła się już prokuratura
powiadomiona o sprawie.