Na dłonie Krystyny
księżniczki Mediolanu
W
Lingen, w hotelu „Neave”.
pod blaskiem śmieszce meluzyn,
piliśmy czarną kawę;
ja,
pan Starzyński i Muzy
wyzwolone przez Eisenhowera
i Żukowa i desant Claira -
i muzy pijane,
trochę z wosku, trochę
przesminkowane:
Euterpe, Klio i Talia.
W Polsce
została Natalia.
I nagle Jul: - Trubadurze
od szpady i mandoliny,
chce pan, to panu pokażę
dłonie księżniczki Krystyny.
- Chcę – I się rozpoczęła
po schodach ta podróż chwiejna:
Szedł Julek, Talia i Klio
w pielgrzymce do pana Hołbejna,
na końcu a, drżąc
jak trzcina.
Więc śmiała się
mnie Talia.
Sądziłem, że będzie Krystyna,
a to
właśnie była Natalia:
łokcie podobnie śmieszne,
uszy z drogiego kamienia.
(Deszcz ustał i księżyc wzeszedł.
I zaczął się przypływ sumienia.)
Wrzasnąłem jak we śnie, widząc
takie same
dłonie-konwalie -
i łzy na Krystynę upadły,
na Talię i na Natalię.
Pokochałem
ciebie
Pokochałem ciebie w noc błękitną,
w noc grającą, w noc bezkresną. Jak od
lamp, od serc było widno, gdyż westchnęła, kiedym
westchnął. Pokochałem ciebie i boso, i w koronie, i
o świcie, i nocą. Jeśli tedy kiedyś mi
powiesz: Po coś miły, tak bardzo pokochał? Powiem:
spytaj się wiatru w dąbrowie, czemu nagle upadnie z wysoka
i obleci całą dąbrowę, szuka, szuka: gdzie jagody
głogowe? 907