Z innej bajki [Z]

Z innej bajki

Dzień nastał jak każdy inny styczniowy poranek. Mróz drażnił uczniów szczypiąc ich czerwone policzki. Zamek wyglądał jakby ktoś zatrzymał czas. Wszystko toczyło się tak wolno, nawet żyjące w Zakazanym Lesie stworzenia spokojnie starały się przetrwać uciążliwą porę roku. Zima nie pozwalała o sobie zapomnieć nawet na sekundę, aż chciałoby się zacytować pewnego mugolskiego pisarza: „piździło na potęgę”. Ale, to nie mugolska książka, to opowieść o pewnym chłopcu, którego nazywano Harry'm Potterem.

Harry siedział właśnie w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Siedział sam, ze spuszczoną głową. Jego kudłata czupryna opadała mu na czoło co sprawiało, że wyglądał jeszcze bardziej żałośnie niż zazwyczaj. Dlaczego tak wyglądał, można by po prostu powiedzieć, że był brzydki, ale to zbyt banalne. Otóż Pottera nie spotkało w życiu wiele miłych rzeczy. Wszyscy, których kochał zginęli, albo go opuszczali. Nie miał łatwego życia, więc nic dziwnego, że uczniowie mieli go za dziecko Emo, zresztą nie bezpodstawnie. Przyjaciele Harry'ego, Ron i Hermiona nie zauważyli w nim żadnych znaczących zmian, Złoty chłopiec od zawsze przecież był zamknięty w sobie. Potter był jednak szczęśliwy, chyba pierwszy raz w życiu był szczęśliwy a że wcześniej mu się to raczej nie zdarzało, zwyczajnie nie potrafił okazywać radości. Zamknął podręcznik od Transmutacji(dopiero teraz zauważył, że przez godzinę trzymał go odwrotnie) i udał się do dormitorium. Jak w każdą sobotę(i tylko sobotę) wykąpał się. Kiedy siedział już na łóżku gotowy do snu poczuł się dziwnie. Założył okulary na nos, ale po sekundzie stwierdził, że to nie to. Pomacał czoło, blizna była na miejscu. Zmarszczył krzaczaste brwi, olśniło go, chciał dziś wieczorem spotkać się z Draco. Chciał założyć pelerynę niewidkę, ale stwierdził, że skoro kolegów z jego pokoju jeszcze nie ma(z wyjątkiem Neville'a, który zamknął się w szafie ze swoją dziewczyną Broke Backy Mountain i nie wychodzili z niej już od godziny co jakiś czas pojękując na znak, że żyją) zrobi Draco niespodziankę i przyfrunie do jego jego dormitorium. Zacisnął powieki i pięści, wstrzymał powietrze, krew przepłynęła mu od blizny do stóp i... nic. Spróbował jeszcze raz, kolejna próba skończyła się fiaskiem. Usiadł na łóżku bujając się do przodu i do tyłu. Nagle wstał, złapał się za bliznę, drugą rękę wyciągnął przed siebie i krzyknął: „Go, Go Power Rangers”. Zatrzepotał skrzydłami i wzbił się aż pod sufit. Wyleciał przez okno i zanim znalazł drogę do okna przy łazience prefektów przefrunął kilka razu wokół zamku. Wreszcie znalazł cel, zastukał w okno ostrym dzióbkiem. Potter dobrze znał plan dnia Dracona, w każdą sobotę wieczorem brał godzinną kąpiel, by nabrać sił na nocne libacje ślizgonów. Okno nie otwierało się. Potter zaklął szpetnie słysząc, że Malfoy śpiewa:

Potter moja cioto, jednak tyś najlepszy tak

Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam

Mówią: Potter to jest emo, może i się tnie

lecz nie wiedzą o tym ludzie, że najgorzej w życiu to

To z pedałem być, o Potterze śnić. (na melodię „Whisky” Dżemu)

-Potter wypłoszu, co tu do cholery robisz? -zapytał Draco otwierając małe okienko łazienki. Harry wyleciał do zaparowanego pomieszczenia, wylądował na mokrych płytkach, poślizgnął się i wleciał do ogromnej wanny.

-Chciałem ci plecy umyć -burknął już jako człowiek siedząc w wodzie. Dopiero teraz zauważył, że Draco jest goły, nie licząc ręcznika przepasanego na biodrach chłopaka.

-Potter, zsikałeś się! -warknął blondyn, gdy spostrzegł, że między kroczem bliznowatego pojawił się żółty odcień wody. Harry zawstydził się i wyskoczył z wody. Draco zachęcony tą zwinnością chłopaka rzucił się mu na szyję i zaczął całować mokre ciało Pottera. Harry poczuł, że jego męskość pragnie wydostać się z ciasnego więzienia spodni.

-Potter, nie mogę! -wrzasnął Draco nagle.

-Dlaczego, to moja wina? Nie podobam ci się, bo mam bliznę na czole? -zaszlochał Harry.

-Nie, zapomniałem napisać dzisiaj listu do mamusi!

Byli w drodze do sowiarni. Harry złapał za rękę Malfoy'a. Draco nie lubił tego, gdyż kojarzyło mu się to z jego ojcem, który zawsze bierze go za rękę kiedy chodzą na spacer, albo o lodziarni. Całe szczęście Lucjusz nie wie o ich związku (Nie zwrócił uwagi na ciasne skórzane spodni, białe golfiki i tęczowe breloczki, które Malfoy zawieszał wszędzie). W sowiarni panował okropny smród, co wywołało grymas u ślizgona, natomiast Potter poczuł się jak w domu. Stanęli nagle słysząc dziwne odgłosy wydostające się ze szczytu pomieszczenia(i nie była to produkcja małych sówek). Bowiem w tym czasie w sowiarni przebywała już inna para.

Profesor Sophie King, była dziwną kobietą, bo kto (poza niewyżytymi ślizgonkami) umawia się w sowiarni na niezobowiązujący seks? Odpowiedź jest prosta, Severus Snape.

-Jeszcze w ubraniu a już jęczysz -czarnowłosy mężczyzna skomentował krótko, co było pewnego rodzaju grą wstępną.

-Kto to widział, żeby mieć w szacie więcej guzików niż ksiądz w sutannie -burknęła uporczywie mocując się z rozpięciem jego ubrania.

-Użyj różdżki -wydukał przypierając ją do ściany.

-Ale ty jesteś nieromantyczny -oburzyła się odpychając go teatralnie.

-Odezwała się ta, co nabrała ochoty, by zabawiać się w sowiarni -wycedził. Później słychać było tylko pojękiwania Sophie i głośne sapanie Snape'a.

Harry zachęcony jękami swoich nauczycieli spojrzał na Draco, oboje pomyśleli o tym samym. Potter pchnął Malfoy'a na ziemię, przekręcił go na plecy i rzucił się w kierunku pośladków chłopaka. Narobili przy tym tyle hałasu, że Harry nie zdążył zdjąć spodni z partnera. Uniósł brodę do góry i tuż przed oczami ukazały mu się męskie, czerwone bokserki...

-...W białe serduszka? Też takie mam -podniósł się i ujrzał rozgniewaną twarz swojego nauczyciela Eliksirów.

-Tak, Potter, Dumbledore wysłał na Boże narodzeniu każdemu takie same -warknął. -Co wy tu robicie, do cholery!? -krzyknął, że nawet Sophie stojąca za nim w negliżu podskoczyła.

-Bo my... -Harry zaczął się jąkać.

-Malfoy, tracisz 10 punktów za nieprzestrzeganie grafiku nocnego -wyciągnął kartkę z herbem szkoły – czytaj! -rozkazał podnoszącemu się z ziemi blondynowi.

-Sowiarnia rezerwacja Severus Snape. Damska łazienka Albus Dumbledore. Gabinet Dumbledore'a Argus Filch. Okno w locham Draco Malfoy.

-Więc Malfoy spadaj stąd zanim mi przestanie stać!

-Spokojnie Snape, żeby stało to musi mieć najpierw co -odparła Sophie King.

Draco i Harry nie chcąc zdobyć szlabanów poszli do zamku, a że w lochach nie było okna, i mimo że była noc poszli na obiad, jak to często mieli w zwyczaju. Wielka sala zaludniona była wygłodniałymi puchonami, którzy potrafili przebywać na posiłkach po kilka godzin. Potter usiadł przy stole gryfonów, ku wielkiemu zdziwieniu jego partner usiadł obok niego.

-Dzień dobry Dyrektorze -Potter przywitał Albusa Dumbledore'a.

-Witaj Harry! -staruszek uśmiechnął się z entuzjazmem.

-Harry, ale przecież Dumbledore nie żyje -Malfoy trącił go w ramię, gdy Albus oddalił się.

-Spróbuj mu to wytłumaczyć -odparł smutny. Draco zaczął spożywać śniadanie, które było na obiad, natomiast Potter był bardziej zajęty głaskaniem chłopaka po głowie i plecach. Gdy Harry zaczął masować jego kark i przygryzać ucho ślizgona Malfoy nie wytrzymał i rzucił się na Pottera. Efekt mógł być tylko jeden, chłopcy znaleźli się pod stołem razem z owsianką blondyna. Zaczęli wydawać z siebie dziwne dźwięki. Potter stękał jakby miał zaparcia natomiast Malfoy obijał plecami o blat stołu.

-Mmm... założyłeś smakową prezerwatywę -mruknął Malfoy.

-Nie, to twoje śniadanie wylało mi się na spodnie -poirytowany Potter spojrzał znacząco na partnera. -Poza tym, Draco, ja jeszcze nie zdjąłem spodni, to banan.

-Co? -zdziwił się Malfoy -jak to? W takim razie czemu tak jęczałeś? -odrzucił owoc, który trzymał przed momentem w ustach. Banan poleciał w kierunku stołu ślizgonów, gdzie siedział niejaki Tom Riddle. Wychowanek domu dziecka nie miał przyjaciół i w sumie nikt się temu specjalnie nie dziwił, gdyż Riddle ciągle rozprawiał o tym, że niebawem zjedna sobie (jakiś) śmierciożerców i będzie podbijał cały magiczny świat. Cóż jedyne co Tom podbijał to własne oko i to niekoniecznie sam. Riddle wstał od stołu, zrobił kilka kroków i pośliznął się na bananie. Huknęło.

-Malfoy, coś ty narobił -wrzasnął Harry wyłaniają się spod stołu. W tym czasie Albus podszedł do leżącego chłopaka.

-Niestety, Tom Riddle umarł -wzruszył ramionami -niech ktoś zabierze jego ciało, zanim zacznie się rozkładać, albo ktoś się o niego potknie.

-Przepraszam Harry, wiem, że miałeś go zabić dopiero na siódmym roku, wybacz -powiedział Malfoy, gdy wszyscy opuszczali już jadalnię. Potter wzruszył ramionami, pocałował Draco i rozeszli się. Harry dostał ważne zadanie, miał pójść do Hagrida, by razem z nim zakopać martwe ciało Riddle'a w lecie. Wziął więc zwłoki Toma pod pachę i powędrował na skraj zakazanego lasu. Rubeus Hagrid był pogrążony w depresji, jego mrówka „Z” umarła i biedaczek nie był w stanie pozbierać się po jej śmierci.

-Cześć Hagrid -powitał go chłopak rzucając martwe ciało Riddle'a tuż przed jego stopy.

-Harry, ty jedyny pamiętałeś o moich urodzinach, nawet ja o nich zapomniałem -gejowy, znaczy gajowy uściskał Harry'ego. Gdy już pogrzebali Toma Harry poszedł do łazienki. Siedząc na kiblu zastanawiał się dlaczego właściwie wcześniej tego nie robił. Skończywszy czynność fizjonomiczną spuścił wodę i udał się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Przy kominku siedzieli jego przyjaciele, Ron i Hermiona. Harry postanowił z nimi porozmawiać, gdyż dawno się nie widzieli. Kiedy podszedł bliżej okazało się, że Hermiona siedzi na kolanach Weasley'a, ale nie Rona tylko Freda.

-Sądziłem, że jesteś z Ronem -zaczął siadając na podłodze przed kanapą.

-Nie wierzę, zdradzasz mojego brata! -Fred przestał obmacywać Granger i całować jej szyję.

-Baranie zdradza go z tobą! -wtrącił Harry.

-To nieważne z kim. Jak mogłaś mu to zrobić. Będziemy musieli ja uśmiercić – zakończył rozgniewany bliźniak. Potter postanowił naradzić się z Weasley'ami. W końcu to ich rodziny dotyczyła sprawa. Kiedy Ginny Ron i George przybyli do Pokoju Wspólnego zaczęli rozmawiać. Ron w sumie nie miał żalu do Hermiony, bo sam ją zdradzał z Fredem, ale niestety(a może stety) został przegłosowany. Tak więc na Hermionę Granger została wydana kara śmierci. Wyrok mimo że nie był prawomocny postanowili wykonać jeszcze tego samego dnia. Zaprosili Hermionę do lochów, gdzie zwykle odbywały się takie imprezy. Cały Hogwart został zaproszony na wielkie przyjęcie. Pokój Wspólny Ślizgonów aż wrzał od przygotowań. Dziewczyny sprzątały i pomniejszały meble aby robić więcej miejsca do tańczenia, natomiast chłopcy zrobili zrzutkę na alkohol. Jak zwykle urządzili głosowanie, kto miał udać się do Hogsmeade po trunki. Oczywiście wypadło na Zabiniego, którego przyrodzenie było najskromniejsze. Zabrał swojego przyjaciela i kominkowali się do magicznej wioski. Gdy wrócili pokój wspólny przypominał już salę dyskotekową. Na ścianie przed kominkiem wywieszono wielki transparent: „Żegnaj Hermiono, Kochamy Cię”. Malfoy wyczekiwał niecierpliwie na swojego partnera, który miał przyprowadzić szlamę Granger. Ludzie zaczęli powoli się zbierać i właśnie w tym momencie w lochach pojawił się Harry Potter z Hermioną, której przewiązał oczy swoimi czarnymi bokserkami. Wszyscy zamilkli na moment i gdy gryfonka odsłoniła oczy cała grupa zaczęła witać się z nią uściskami. Wszyscy powtarzali: będzie nam ciebie brakować, już za tobą tęsknimy. Panna Granger była zaskoczona, nie mogła ukryć wzruszenia i pobiegła do łazienki, żeby wypłakać się w spokoju. Impreza zaczęła się rozkręcać. Pary tańczyły ze sobą, dziewczyny gadały, chłopcy pili alkohol a dzieci emo cięły się w kącikach łkając cicho. Draco jako gospodarz rozpoczął zabawiać grupę. Kiedy po kilku zafałszowanych piosenkach został obrzucony pomidorami poszedł się przebrać. Dojście do dormitorium nie było łatwe, gdyż po drodze musiał ominąć grupę puchonów protestujących przeciwko zabijaniu świstaków, kilka całujących się par i profesor McGonagall zabawiającą się z kotką Filcha. Na górze czekała na niego niespodzianka, Harry Potter leżał nagi w jego łóżku obwinięty wielką, czerwoną kokardą.

-Harry, co ty tu robisz? -zapytał zdziwiony.

-Malfoy nie udawaj, że nie wiesz! -burknął -No rozwiąż mnie, bo już mi się zimno zrobiło. Draco rozpakował Harry'ego i rozebrał się i pozwolił zawinąć się tą samą kokardą.

-No to teraz moja kolej -Potter wyszczerzył się i pobiegł do łazienki. Po kilku minutach wyszedł już ubrany. -Draco! -krzyknął uradowany i rozpakował swojego chłopaka. Później oboje się ubrali i schowali kokardę do kufra Malfoy'a. Potter objął Draco i pocałował go delikatnie, wiesz co? -mruknął mu do ucha.

-Tak, wiem, uwielbiasz dostawać prezenty! Choć napijemy się czegoś.

W pokoju Wspólnym panował chaos. Do zabawy przyłączyli się nawet nauczyciele (martwy Dumbledore i Riddle też). Profesor Trelawney wróżyła swoim uczennicą z baniek mydlanych, Sophie King i Severus Snape zabawiali się na jednej z kanap, nauczycielka Rose Aramis, której nikt nie lubił siedziała przy grupce dzieci Emo i czytała im mugolską bajkę „Czerwony kapturek” .

-I wilk zeżarł babcię -powiedziała, co wywołało w grupce słuchaczy stan depresyjny. Pewne dziecko emo nie wytrzymało napięcia. Była to niewysoka blondynka, z kręconymi włosami i czerwonymi okularami na nosie. Na jej szacie widniało godło Slytherinu. Wstała, wyszeptała coś do nauczycielki(ta niemal się popłakała) i rzuciła na nią jedno zaklęcie. Błysk Avady rozjaśnił całe pomieszczenie na ułamek sekundy. Harry patrzył z niedowierzaniem na ślizgonkę, nigdy wcześniej jej nie widział, a może nie zwrócił na nią uwagi.

-W Hogwarcie wiele osób jest niewidzialnych -szepnęła do niego(jakby czytała w myślach chłopaka). Nie czekając na jego reakcję odwróciła się na pięcie, zabrała ze stolika szklankę z Whisky profesora Snape'a i zniknęła gdzieś za rogiem.

-Znasz ją? -zapytał stojącego obok Draco.

-No jasne, to narratorka, pojawia się tu czasem -powiedział beznamiętnym tonem. Harry skinął tylko głową i porwał blondyna do tańca. Kilka par tańczyło walca, kilka odgrywało wybrane sceny z filmu „Dirty Dancing”, Draco i Harry natomiast tańczyli klasycznego „przytulańca”. Wieczorem, a przecież ten był już dawno, miała odbyć się egzekucja. Hermiona siedziała na środku pokoju wspólnego i malowała paznokcie różowym lakierem.

-Co z nią robimy? -zapytała ruda Ginny.

-Nie wiem, może zupę! -zaproponował Ron, który oczywiście był głodny.

-Do gara ją! -wrzasnął ktoś z tłumu. Już po chwili dziewczyny kroiły warzywa, mężczyźni zajmowali się obróbką mięsa. Praca szła tak szybko, że w pól godziny później zupa z Hermiony była niemal gotowa. Harry doprawił wywar przyprawą „Maggi”, która jest dobra na wszystko i zaczął rozlewać posiłek do naczyń. Uczniowie zajadali się Hermo-zupą ze smakiem. Potter nalewał kolejną porcję, ujrzał ową tajemniczą narratorkę, która wyciągnęła dłoń po posiłek dla siebie. Wymienili uśmiechy. Harry obserwował dziewczynę, która usiadła na podłodze po turecku. Nabrała łyżkę wywaru do ust i natychmiast wypluła ją krzywiąc się przy tym. Krztusiła się przez chwilę, nawet popicie Whisky nie pomogło, więc weszła do kominka i z krzywą miną rzuciła garść proszku fiuu przenosząc się do małej kawiarenki w pewnym mugolskim mieście. Na zapleczu w tym samym czasie pojawiła się także jej przyjaciółka. Wpadły sobie w ramiona i uściskały się. Blondwłosa dziewczyna, która właśnie wróciła z imprezy na cześć zabicia Hermiony wyglądała na zmęczoną, lecz szczęśliwą. Wołali na nią Panna Rickman. Zaś jej towarzyszka, Panna Ba, zwana także BarBasią wzrok miała lekko szalony, włosy potargane i ubrania pomięte.

-Ba, wyglądasz jakby cię potrącił tri, co się stało? -wytrzeszczyła oczy poprawiając okulary na nosie.

-Nie uwierzysz! To było szalone! Ja... - zacięła się dziewczyna. Uniosła brwi, wywróciła oczami, westchnęła – chodź do stolika to ci opowiem. Potrzebuje czekolady. I chce usłyszeć także twoją opowieść, wydaje mi się, że jest dość interesująca.

Skinęła głową. Nie zwracając uwagi na dziwne spojrzenie kelnerki powędrowały ku stolikom w lokalu. W pomieszczeniu nie było wielu ludzi, kilka par rozmawiało cicho przy stolikach. Panna Rickman rozejrzała się i wybrała stolik w kącie, przy którym stał parawanik. Wyciągnęła z kieszeni zapalniczkę i podpaliła świeczkę stojącą na stoliku. Panna Ba zamknęła na chwile oczy rozkoszując się zapachem gorącej czekolady. Uchyliła powieki. Na ich stoliku już pojawiły się karty. Wybrały swoje ulubione dania, w przypadku Panny Rickman była to szarlotka oraz lemoniada miętowa, zaś jej przyjaciółka wybrała gorącą czekoladę z bitą śmietaną oraz czekoladowego muffinka. Po złożeniu zamówienia Panna Ba poszła jeszcze na chwilę do łazienki. Gdy wróciła zamówienie czekało na stoliku. Rickman uśmiechnęła się i upiła łyk swojego napoju. Wzięła głęboki oddech i opowiedziała przyjaciółce co spotkało ją w Hogwarcie, który tworzyła Ba. W trakcie całej opowieści dziewczyna siedziała z otwartymi ustami. Nie mogła uwierzyć, że w czasie pobytu blondynki w świecie, który ona wymyśliła tyle się zmieniło. Wciąż i wciąż pytała o szczegóły i upewniała się, czy aby na pewno tak było.

-To musiało być niezwykłe przeżycie – powiedziała uśmiechając się lekko. Spojrzała na swój kubek, zdążyła wypić już całą czekoladę. Westchnęła. Teraz byłą jej kolej na opowiedzenie tego co przeżyła, trafiając do świata Panny Rickman. Reakcja przyjaciółki była podobna. Kilka razy wykonała znaczący gest "facepalm" i wybuchała niekontrolowanym śmiechem. Słuchała opowieści Ba i wypijając miętowy napój. Uniosła wskazujący palec do góry nie odrywając ust od słomki, Ba zrozumiała, że ta chce coś powiedzieć.
-Nie sądziłam, że moich bohaterów stać na coś takiego -pokręciła głową z niedowierzaniem. -Aż boję się tam wrócić -zmarszczyła czoło krzywiąc się w charakterystyczny sposób.
-Też się po moich pewnych rzeczy się nie spodziewałam. Musimy wrócić i wszystko odkręcić. Wystarczy parę zaklęć Obliviate i wszystko będzie po staremu – podrapała się po brodzie – choć trochę smutno będzie mi znów uświadomić Dumbledorowi, że nie żyje.

-Obyś przemówiła mu do rozumu -pokiwała znacząco głową, po czym obie wybuchnęły śmiechem. Ba spojrzała na zegarek.

-Kurczę już tak późno, świetnie się bawiłam, ale muszę już wracać i zacząć rozmawiać z Trzmielem - powiedziała wywracając oczami - Niedługo się zobaczymy?

Skinęła głową i przytuliła przyjaciółkę na pożegnanie.
-Tak, niebawem -uśmiechnęła się smutno -No to wracamy, każda do własnej bajki.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
224 Hewitt Kate Książę z innej bajki
Krasicki bajki
Bajki perskie
Bajki indonezyjskie
Miasto kwiatów, S E N T E N C J E, Bajki
Dz.U.02.75.690, Elektrotechnika, SEP, Normy, rozporządzenia i inne bajki
Zmartwienie Anatola, Bajki A. Galica
SERCE WILKA, Psychologia, Bajki terapeutyczne
Bajka psychoedukacyjna - Mróweczka, Dzieci, # bajki psychoterapeutyczne
Bajka relaksacyjna NIEDŹWIADEK(1), Dzieci, # bajki relaksacyjne
Dziadek do orzechów, Bajki prezentacje multimedialne POLECAM
Bajki - streszczenia, Filologia polska, Oświecenie, Ignacy Krasicki
Złe sny, Rozwój dziecka, bajki terapeutyczne
LUSTRO scenariusz przedstawienia na podstawie bajki terapeutycznej M.Molickiej, Muzykoterapia
Newton jest jak Herkules z bajki, Księgozbiór, Studia, Mechanika Płynów i Dynamika Gazów
bajki mongolskie

więcej podobnych podstron