Stała ze znajomymi. Rozmawiała jak zwykle, tylko gdzieś z tyłu głowy ciągle słyszała ostrzeżenia. „Mordują nas”, krzyczeli. „Nigdy nie dadzą nam spokoju”. Wiedziała, że to prawda. Ale mimo wszystko była w stanie zachowywać się normalnie.
Podniosła lekko głowę. Bardziej poczuła, niż usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju. Drzwi otworzyły się niemal bezgłośnie, więc czekała, aż oprawca przyłoży broń do jej głowy.
Wszyscy wyjść. – komendę wydała na tyle szybko, że nikt nie zdążył się odezwać. – Natychmiast. – dodała, gdy nadal stali w miejscu.
Broń była zimna. Nie miała pojęcia, czego się spodziewała, ale raczej nie tego, że pistolet może być chłodny w dotyku. Zanim morderca zadecydował o jej losie, odwróciła się.
Gale. – wydusiła z siebie po kilku sekundach. – Ty? Ze wszystkich ludzi wysłali właśnie ciebie? – zaczęła się śmiać. – Mają cię za nic?
Milcz. – przerwał jej. Ona jednak nadal się uśmiechała. – Nie chcę tego robić, ale muszę. Zostałem wybrany, żeby cię zabić.
Zabawne. – prychnęła, nadal się śmiejąc. – Nie zrobisz tego.
Muszę.
Nie sądzę. – spojrzała na niego na kilka sekund. – Wiesz właściwie, dlaczego masz mnie uśmiercić?
Ja… taki dostałem rozkaz. Wojsko. – dodał, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
Wojsko? – znowu wybuchła śmiechem. – Naprawdę? Hipokryci…
Popatrzyła na niego i wystawiła w jego stronę prawą rękę. Z jej dłoni wystrzelił promień, który wyciągnął pistolet z ręki przestraszonego chłopaka. Rozbiła broń o ścianę, ciągle patrząc Gale’owi prosto w oczy. Po chwili pojawił się następny promień, który popchnął chłopaka w stronę kanapy i zablokował go niewidzialnymi linami.
Dobrze widzisz. Jestem czarownicą. Jak wszyscy, których zabiłeś. – zastanowiła się chwilę. – Właściwie… ilu straciło przez ciebie życie?
Dwanaście takich jak ty. Potworów.
Potworów? Tak nas nazywają? To wy jesteście monstrami, nie my! Mordujecie nas tylko dlatego, że wojsko się nas boi!
To mnie nie interesuje. Wiem tylko, że nie jesteście ludźmi. – spojrzał na nią. – Robię to, co mi każą.
Skąd wiesz, kogo masz zabić? Masz… listę?
Nic nie mam. W mojej głowie po prostu pojawia się nazwisko, stąd wiem. Atakuję cel, zabijam i kilka godzin albo dni później dostaję następne dane.
Och, oczywiście. – zaczęła z sarkazmem. – I nie przyszło ci do głowy, że może sam jesteś instruowany przez czarowników? – popatrzyła na niego ze zdziwieniem zmieszanym z ciekawością. – Hmm… zobaczmy, kogo masz następnego na liście?
Ponownie wyciągnęła dłoń w stronę głowy chłopaka. Nie przejęła się tym, że się spiął. Bez większych problemów połączyła się z jego umysłem, odblokowując i wyczytując kolejne po sobie nazwisko. Przerwała połączenie i ponownie wybuchła śmiechem.
No nie wierzę. – siedziała na podłodze i zwijała się ze śmiechu. – Masz zabić mnie i mojego ojca? – trzymała się za brzuch, nadal tarzając się po ziemi. – Oszaleli… kompletnie oszaleli…
Jestem dla nich ważny, dlatego dostałem taką misję.
Jesteś co najwyżej dobry, a nie ważny. Gdyby było tak, jak sądzisz, to siedziałbyś teraz w jakimś bezpiecznym miejscu i patrzył w ekrany, a nie mordował szefa czarowników i jego córkę.
Kogo? – spojrzał na nią szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. – Sze…
Tak, szefa. – powtórzyła, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku. – Jesteś dla nich marionetką, nikim więcej. A to, na co cię wysłali, to misja samobójcza. – popatrzyła na niego z politowaniem. – Nawet jeżeli, jakimś cudem, uda ci się zabić mnie, to mój ojciec uśmierci cię w sekundę po tym, jak przekroczysz próg jego mieszkania.
Pokręciła głową ze zrezygnowaniem. Wiedziała, że wyprali mu mózg. Czarownicy, myślała zawzięcie. Jak oni mogą nazywać się czarownikami?
Okay, Gale. Posłuchaj mnie bardzo uważnie. Masz dwie opcje do wyboru. – spojrzał na nią zaciekawiony. – Albo cię wypuszczę, usunę oba nazwiska z listy, wyczyszczę ci pamięć i będziesz mógł odejść wolny.
Albo?
Albo zginiesz tu i teraz. – uniosła jedną brew w oczekiwaniu. – Wybieraj.
Ja… daj mi chwilę.
Widziała po nim, że właściwie wygrała. Jej Gale… jej przyjaciel ze szkoły. Wiedziała, że poszedł do wojska. Nie sądziła tylko, że wybrał tę drogę. Morderca… co oni z tobą zrobili?
Już wiem. – spojrzał jej prosto w oczy, ale po chwili spuścił wzrok znowu na podłogę. Uśmiechnęła się do niego, mając nadzieję, że zrozumie jej wsparcie. – Zabij mnie.
Co? – szok na jej twarzy był nie do opisania.
Jeżeli ty mnie nie zabijesz, to oni to zrobią. Dowiedzą się. – przerwał na chwilę, znowu patrząc jej w oczy. – Zabij mnie, Chloe.
Zastanawiała się jeszcze tylko przez chwilę. Ciągle się mu przyglądając wyciągnęła rękę. Wokół jej dłoni zaczęła pulsować energia. Nie widziała w jego oczach strachu, raczej poczucie ulgi i spokoju.
Przepraszam, Gale. – to powiedziawszy, wyszła z pokoju. Kilka sekund później usłyszała okrzyk bólu chłopaka i wybuch radości jej znajomych.
Miałeś rację, zginąłbyś tak czy inaczej.