Po
rozmiękłym błocie wśród pól szedł Andrzej Borycki znany
bardziej pod nazwiskiem Szymon Winrych. Był on powstańcem Szedł
przy wozie na którym wiózł broń. Dawniej Winrych był prezesem a
teraz wyglądał jak żebrak. Nagle na swojej drodze napotkał
wojsko. Byli to Moskale. Próbowali oni wyciągnąć z Winrycha
informację gdzie wiezie tą broń. Winrych jednak im tego nie
powiedział więc Ułani zabili Go a razem z nim zabili konia. Koń
dostał w czaszkę. Winrych miał połamany mostek, rozszarpany
brzuch, poharatane policzki. Ułani na znak odjazdu wojska puszyli z
powrotem
w kierunku oddziału. Winrych wyszeptał kilka słów
i umarł. Drugi koń zaczął się szarpać ale nie udało mu się
uwolnić. Przez tą szarpaninę złamał sobie nogę powyżej pęciny.
Następnego dnia deszcz przestał padać i zleciały się do padliny
kruki i wrony. Żyjący koń zarżał. Wrony jednak się go prawie
nie ulękły. Zaczęły dziobać trupa. Spłoszył je jednak chłop z
pobliskiej wioski który przyszedł zobaczyć czy czegoś nie da się
zabrać zmarłemu. Nic jednak nie znalazł. Żyjącego konia ze
złamaną nogą postanowił udusić jako że był już całkowicie
bezużyteczny. Po południu zjawił się z kozikiem
i zdjął
skórę z konia zastrzelonego przez ułanów. Niedługo potem do
dziur pozostałych po dworskich piwnicach wrzucono ciała Winrycha i
konia. I zaspano ich aby nie zleciały się kruki i wrony. Nagle
rozległo się rżenie konia wspartego na przednich nogach. Wykręcał
on łeb w stronę grobu Winrycha.