I Believe In A Thing Called Love


I Believe In A Thing Called Love

Rozdział I

NOWA


Czarnowłosa dziewczyna uczesana w pyszny warkocz sięgający pośladków była urzekającym zjawiskiem. Była piękna i miała cudne, kobiece kształty. Czarne, niskie i obcisłe biodrówki opinały pośladki i odsłaniały jędrny brzuch z kolczykiem w pępku.

Nieznajoma wyciągnęła z podręcznej torebki papierosy i uchyliła okno w korytarzu pociągu Hogwart Express. Jej biała, raczej kusa bluzka, podkreślała jędrny i zdecydowanie duży biust...

Bogini” – pomyślał wysoki, przystojny brunet, stojący dwa okna dalej.

Harry gapił się jak zahipnotyzowany. Skończył palić, ale nie wszedł do swojego przedziału. Wyciągnął kolejnego papierosa, tylko po to, żeby sobie na nią popatrzeć. A było na co.

Jak on chciał z nią zagadać, tylko nie potrafił....

On, który pokonał samego Voldemorta w czerwcu bieżącego roku, nie wiedział jak zagadać z dziewczyną, która spokojnie paliła parę metrów od niego.

Bogini – pomyślał znowu – bogini w ludzkim ciele.”

Gdyby Harry wiedział jak sam wygląda i jak na niego patrzą dziewczyny, może byłoby mu dużo łatwiej. Ta jego chorobliwa nieśmiałość... Skrzywił się na myśl o niej.

Miał na sobie zielony podkoszulek, który podkreślał jego oczy i granatowe, dopasowane dżinsy. Ciotka nie mogła mu już wciskać starych rzeczy Dudleya. Były dużo za szerokie i zdecydowanie za krótkie, jeżeli chodziło o spodnie. Harry miał długie nogi. Długie, zgrabne nogi, chociaż nie tak zgrabne jak jego blond rywal ze Slytherinu... i bardzo kształtny, jędrny tyłeczek.

Petunia musiała mu kupować „nowe” rzeczy w... lumpeksach...

Ale i tam można było czasem znaleźć coś ciekawego.

Harry urósł przez wakacje całe dwanaście centymetrów i miał dosyć imponujący wzrost 188 centymetrów.

Chociaż co to było przy 198 centymetrach Snape’a, albo o dziesięć centymetrów wyższego Dumbledore’a? O Hagridzie nawet nie wspominając.

Włosy sterczały mu jak zwykle na wsze strony, ale były trochę dłuższe i wyglądały dosyć uroczo. Rysy twarzy lekko mu się wyostrzyły i nabrały wyrazistości. Harry był przystojniejszy od swojego świętej pamięci ojca. Jego oblicze miało w sobie bowiem pewną delikatność i słodycz, której brakowało Jamesowi, i które nadawały jego męskim rysom dozę chłopięcości.

Tak, gdyby Harry był własnym ojcem, pewnie nie miałby problemu, żeby z nią zagadać. Ale on był po prostu sobą. Nieśmiałym wobec kobiet chłopakiem.

Prawiczkiem...

Tak...

Nawet Ron już nie był niewinny... ba, nawet Neville stracił cnotę pod koniec roku szkolnego i to z kim? Z Pansy Parkinson, która przez pierwsze dwa miesiące szóstego roku miała bardzo burzliwy romans z Malfoy'em, a później musiała sobie zrobić pół roku przerwy, żeby ochłonąć i wziąć się za Neville'a. Longbottom wyrósł i wyprzystojniał. I nie był już taką łamagą.

A jego dziewczyna już nie była podobna do mopsa. Pansy była bardzo ładna i, co się okazało przy bliższej znajomości – inteligentna.

A on nawet na randki się nie umawiał. Miał uraz po wiecznie beczącej i niezadowolonej ze wszystkiego Cho Chang. I był tak cholernie nieśmiały.

Boże... całował się tylko raz w życiu, prawie dwa lata temu i to była totalna porażka. Chang w ogóle była totalną porażką... zaczął się nawet poważnie zastanawiać nad swoimi preferencjami seksualnymi... aż do teraz .

Ale bóstwo przed nim nie było Cho, chociaż też miało czarne włosy, to na tym podobieństwo się kończyło.


- Dużo palisz – niski, ciepły, lekko zachrypnięty, seksowny głos należał niewątpliwie do bóstwa.

- Eee... ty tak do mnie? – zaczął jak zwykle z powalającą elokwencją.

Ale kaszana” – pomyślał od razu.

- A widzisz tu jeszcze kogoś? – nieznajoma zaciągnęła się głęboko patrząc mu prosto w oczy. Jej oczy były piękne. Ogromne, czarne i bezdenne... nieprzeniknione... i ich oprawa. Grube, czarne i długie rzęsy wywinięte do góry. Bez śladu makijażu. Te rzęsy były jej chlubą. I brwi. Regularne, ładnie wyprofilowane brwi nie wymagające zbyt częstych poprawek.

- No, trochę palę...

Pieprzę głupoty.”

- Widzę. Jednego od drugiego. Masz jakieś zmartwienie?

- Eee. Chyba nie...

Dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie. Miała cudowny, gardłowy, raczej niski śmiech z chrypką.

Harry'ego przeszły ciarki od tej chrypki.

- Widzę, że nie jesteś zbytnio wygadany, co? – wydawała się rozbawiona, ale i przyjaźnie nastawiona do niego. Zagasiła peta o framugę okna i wywaliła, a gryfon poszedł w jej ślady.

- Jakie palisz? – zapytała od niechcenia.

Harry patrzył na jej długie, zgrabne palce, zakończone schludnie wymalowanymi na czarno paznokciami.

- Camele – żałował, że jest taki nieśmiały.

- Marlboro są dużo lepsze – powiedziała marszcząc mały, zgrabny nosek i patrząc na niego uważnie.

- Mugole są wspaniali. Wymyślają tyle fajnych, przydatnych rzeczy – rzuciła nagle – na przykład Internet, słyszałeś o czymś takim? – w jej głosie zabrzmiało szczere zainteresowanie.

- Owszem – lakonicznie odrzekł chłopak – mieszkam u mugolskich krewnych.

- Rozumiem – skinęła głowa.

- A co do fajek. Nie stać mnie na lepsze. To znaczy nie mam tyle funtów, żeby sobie lepsze kupić. I tak cudem jest, że naciągam wuja na te Camele... Wymieniłem trochę kasy na mugolską i kupiłem dwa kilo tytoniu i bibułę, żeby mieć co palić w szkole... – Harry uśmiechnął się niepewnie i zarumienił.

Co ją to obchodzi?” – pomyślał z roztargnieniem.

Dziewczyna znowu się zaśmiała.

- Zabawny jesteś. I zaradny. Miło było cie poznać.. – zmarszczyła brwi i popatrzyła pytająco.

- Harry... mam na imię Harry.

- Okey, miło cię poznać Harry – uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła do niego rękę.

Ale ze mnie gafiarz... – pomyślał - to ja powinienem wyciągnąć dłoń pierwszy.. ach....”

Odwzajemnił jej gest lekko się rumieniąc. Miała ciepły, silny, pewny uścisk. Cudowny uścisk i ślicznie pachniała i była taka, taka... Harry nie wiedział jak to ująć, ale mógłby ją schrupać razem z kosteczkami.

Jego wyobraźnia doprowadziła go do większego rumieńca i spuszczenia wzroku.

Uroczy, nieśmiały chłopak... nie żałuję zmiany szkoły.” – pomyślała dziewczyna.

- Ciebie też miło poznać... – Harry w końcu odważył się na nią spojrzeć ponownie.

- Lilien – powiedziała po prostu a oczy chłopaka zrobiły się jak spodki.

- Lilien?!

- Aha... Jest takie imię, gdybyś nie wiedział, Harry.

- No wiem o tym.... tylko... tak na imię miała moja mama... nieważne

- Twoja mama – zapytała i zmarszczyła czoło i twarz jej się lekko rozjaśniła zrozumieniem – ach... jesteś Harry Potter, tak?

Chłopak przełknął ślinę i skinął głową.

Zaraz będzie chciała oglądać bliznę” – pomyślał z irytacją, ale nic takiego nie nastąpiło.

Na jej twarzy wykwitł teraz dosyć złośliwy uśmieszek. Ten uśmiech kogoś mu przypominał, zresztą oczy dziewczyny też... ale za bardzo mu się podobała by zastanowił się nad tym głębiej.

- No... teraz rozumiem twoją wybujałą elokwencją...Słyszałam z kilku źródeł, że nie jesteś zbyt, jak to powiedzieć... lotny umysłowo –zaśmiała się i posłała mu przyjazne, rozbawione i wyzywające spojrzenie.

Harry poczuł się dotknięty, chociaż nie za bardzo i zarumienił się jak buraczki w occie, które jadł przedwczoraj.

- Ciekawe, kto ci o mnie opowiadał? – odważył się spytać.

- Draco Malfoy. Przyjaźnię się z nim – wypaliła – i mój stary.

Harry popatrzył na nią uważnie.

Lilien wyciągnęła papierosy.

- Zapalisz? – poczęstowała Harry'ego.

- Tak, dziękuję. Od swojego ojca? – nad nieśmiałością wzięła górę ciekawość. Kolejna cudowna cecha, wiecznie wpędzająca go w kłopoty. – A czy ja go znam?

Tym razem dziewczyna śmiała się bardzo długo.

- Wybacz - zachichotała i zgięła się wpół – jasne, że go znasz... Przyjrzyj mi się dobrze. Tylko usta i nos mam po matce. Reszta to wykapany tata. No, może poza niektórymi częściami ciała i wzrostem – zażartowała – Mam jego poczucie humoru i podobno jestem wredna. Poza tym zawsze mówię to co myślę...

Nie da się nie zauważyć” – pomyślał ironicznie Harry.

- W Durmstrangu, dokąd uczęszczałam do tej pory miałam ksywę Modliszka – patrzyła na niego rozbawiona.

Harry był zdziwiony jej reakcją, poza tym coraz bardziej go intrygowała.

I on ponoć znał jej ojca... ciekawe.

Zaciągnął się mocno i przyjrzał seksownej nieznajomej.

Miała duże, piękne usta, zgrabny nosek i wysoko osadzone kości policzkowe. Teraz jej nozdrza leciutko się rozchyliły i wypuściła dym przez nos.

Twarz miała szczuplutką, pociągłą. Tak naprawdę nie miała przeciętnej, ładnej buzi. Jej uroda była nietypowa i przez to bardziej atrakcyjna, przynajmniej dla Harry'ego. Lilien była bardzo różna od cukierkowatej Cho.

Jej skóra była blada, niemal perłowobiała, co przyczerni oczu i włosów dawało niesamowity efekt. Uroda tej dziewczyny była niepokojąca, wyglądała trochę jak niebezpieczna kusicielka i Harry przełknął głośno ślinę.

Po jej twarzy błąkał się teraz drwiący, nikły uśmiech.

- No, Potter – powiedziała rozbawiona – naprawdę cienko u ciebie z myśleniem.

Czarne oczy czarne włosy” – powtarzał Harry w myśli litanię czterech słów.

Wredny charakter...”

Nagle go olśniło i omal nie zachłysnął się powietrzem.

- Cholera jasna, to nie możliwe! – powiedział na głos.

- Co jest niemożliwe? – uśmiechnęła się szeroko odsłaniając szereg białych, równych i zapewne ostrych ząbków.

- Nie wierzę, żebyś mogła być córką mistrza eliksirów Hogwartu, chociaż oczy i włosy masz rzeczywiście takie jak on i ten twój uśmiech. Ale to niemożliwe, bo ty przecież jesteś piękna – powiedział rozbrajającą szczerością Harry.

Natychmiast zdał sobie sprawę, że palnął gafę i poczuł się jak tuman ostatni.

Dziewczyna śmiała się głośno, szczerze, perliście, dźwięcznie i naprawdę seksownie.

- O rany! Jesteś przezabawny – wydyszała w końcu i zgasiła papierosa.

- Nazywam się Lilien Snape – powiedziała już prawie zupełnie opanowanym i spokojnym głosem – i owszem jestem córką Severusa Snape’a, o którym raczyłeś wspomnieć. Szczęśliwy?

- A czemu miałbym być szczęśliwy? – tępo spytał, trochę zakręcony sytuacją Harry.

- Lubię cię - stwierdziła po chwili, tak po prostu. – Jesteś troszkę niekumaty, ale przesympatyczny.

Lilien puściła do niego perskie oko.

Ma mnie za niekumatego, rany... – Harry był lekko poirytowany. – Jak on śmiał jej dać imię po mojej matce?! Jak mógł jej mówić, że jestem jakiś opóźniony?!!

No ale ona ma prawo się nabijać, przecież zachowuję się jak kretyn... Raz kozie śmierć!”

- Słuchaj – powiedział stanowczo, ale zrobił się przy tym naprawdę czerwony – może jestem trochę nieśmiały.

Trochę?!?!?” – pomyślała rozbawiona dziewczyna - ciebie trzeba porządnie rozruszać...”

- ... ale to nie znaczy, że jestem opóźniony w rozwoju.

Chyba jednak jestem” – pomyślał z rozpaczą.

- A co do twojego ojca. On mnie wręcz chorobliwie nie cierpi i biorąc pod uwagę pewne fakty z jego przeszłości, które miałem nieszczególny zaszczyt kiedyś poznać, nie mogę mu się dziwić. To ma jednak wpływ na bardzo subiektywną i bardzo negatywną ocenę mojej osoby. Szczęśliwa?

Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie.

-Wreszcie gadasz do rzeczy i to całkiem inteligentnie. Wiedziałam – uśmiechnęła się rozkosznie – że stary przesadza. A Draco ma tendencję do koloryzowania – wzruszyła ramionami.

Harry uśmiechnął się szeroko.

- To nie fair – powiedział – podpuszczałaś mnie...

- No widzisz, sporo kumasz... – puściła mu figlarnie oko – Patrzyłeś się na mnie i nic nie mówiłeś, to odezwałam się pierwsza. Zauważyłam że jesteś nieśmiały i wyglądałeś na sensownego człowieka...– Lilien leciutko się zarumieniła, Harry poczuł jak jego żołądek podskakuje radośnie. – Mam nadzieję, że nie będziemy wrogami tylko dlatego, że jestem córką Sam – Wiesz – Kogo – przewróciła zabawnie oczami i uśmiechnęła się rozbrajająco.

Harry gapił się na nią jak zauroczony.

Jeszcze trochę i się zakocham. Ona jest piękna, inteligentna, mądra, urocza, boska, ni mnie lubi... ma tylko jedną wadę... jest córką.. aaa! Pieprzyć to.”

- Ja też liczę na to, że nie będziemy drzeć kotów – gryfon się uśmiechnął.


- Lil, co ty tak długo robisz na tym korytarzu. Rodzisz? – w przedziale obok przedziału Pottera i spółki pojawiła się głowa z długimi pasmami blond włosów.- POTTER?!

Na korytarz wyszedł nie kto inny, tylko mocno zdziwiony Draco Malfoy. Bardzo wysoki, bardzo przystojny i pięknie opalony Draco Malfoy. Harry nie mógł się nie zdziwić tym widokiem. Draco nie był już wysokim chłopcem, mierzącym prawie metr osiemdziesiąt. Teraz przekroczył 190 centymetry. Dokładnie jego imponujący wzrost osiągnął metr dziewięćdziesiąt cztery

Włosy, które nosił związane w kucyk przez kilka ostatnich miesięcy na szóstym roku, teraz opadały swobodnie aż za jego łopatki. W dłoni trzymał paczkę papierosów. On też wydawał się zdziwiony zmianami jakie zaszły w wyglądzie Pottera.

Wielki Harry Potter jest przystojny? No nie...będzie mi robił konkurencję...”

I rozmawiał z jego serdeczną kumpelką. Chryste.

- Gadasz z Potterem?!

- Tak – spokojnie odrzekła dziewczyna – zabronisz mi? – spytała wyzywająco

- Oczywiście, że nie - Draco się lekko zająknął.- tylko się zdziwiłem.

Blondyn wyjął papierosa i zapalił.

Lilien Snape nie była imponującego wzrostu. Nie. Ale posiadała coś takiego jak wewnętrzny autorytet, charyzmę i była dosyć pewną siebie osobą.

Teraz uśmiechnęła się do blondasa.

- No, ja myślę, misiaczku – uniosła wysoko brew a Malfoy przewrócił oczami.

- Tobie akurat można czegoś zabronić - wzruszył ramionami i spokojnie palił dalej, oparty łokciem o framugę okna.

- Jesteś kłamczuchem Draco – spokojnie powiedziała Lilien oglądając z zainteresowaniem swoje raczej, długie, czarne paznokcie.

- Nie rozumiem – chłopak zaciągnął się i spojrzał na przyjaciółkę spod zmarszczonych brwi.

Snape popatrzyła na niego uważnie, a Harry obserwował ich rozmowę z zaciekawieniem. Ślizgon niezaprzeczalnie liczył się z tą sięgającą mu zaledwie do klatki piersiowej, dziewczyną.

- Mówiłeś mi, że Potter jest a) brzydki, b) opóźniony umysłowo, c)arogancki i pewny siebie, czasem zastanawiałam jak to nie kłóci się z tym rzekomym opóźnieniem.... d) myśli, że mu wszystko wolno, a teraz pewnie będzie jeszcze gorszy, bo udało mu się wykończyć Czarnego Pana. Podczas, gdy w rzeczywistości, Harry jest...

- No, ale przecież – wszedł jej w słowo Malfoy.

- Nie przerywaj mi, jak mówię – powiedział cicho, ale dobitnie i popatrzyła na kumpla bardzo sugestywnie.

Rzeczywiście, drugi Snape... Malfoy się jej słucha.... niespotykane.” – Harry zaczynał być rozbawiony, chociaż generalnie nie cierpiał, gdy mówiono o nim w jego obecności.

- Podczas, gdy Harry jest – tu spojrzała przepraszająco na gryfona – a) przystojny, b) inteligentny, c)nieśmiały a nie opóźniony, c) sympatyczny a nie zakochany w sobie.

W miarę jak mówiła Harry stawał się coraz bardziej zarumieniony i żałował, że nie ma takich długich włosów jak Malfoy, więc robił wszystko, żeby patrzeć się w innym kierunku

- A teraz Draco, pozwolisz, że wymienię twoje cechy charakteru, prawda? – Lilien uśmiechnęła się złośliwe

- Nie, dziękuję. Postoję. – Malfoy wyglądał na poirytowanego i nawet dostał lekkich rumieńców. Doskonale wiedział, że i tak ta mała cholera wymieni jego cechy, a niech ma...

W końcu Severus był jego ojcem chrzestnym i Draco poznał ją na początku lipca. Zaprzyjaźnili się dosyć szybko. Nikt nie miał na niego takiego wpływu, jak Lilien Snape. Potrafiła sprawić, że żałował bardzo wielu rzeczy ze swojej przeszłości a nawet tego co robił obecnie. Potrafiła sprawić, że czuł się zawstydzony swoją małostkowością i skłonnościami do rasizmu. Cóż miała sporo racji w tym co wytykała niektórym czarodziejom, także własnemu ojcu i Lucjuszowi. Mimo, że jej ciotka była okropna, Lil uwielbiła mugoli i tępiła wszelkie, nawet najmniejsze przejawy szowinizmu rasowego. Była za daleko posuniętą tolerancją. Uważała nawet, że czarodzieje powinni przestać tak się ukrywać i zacząć współpracować z mugolami na szerszą skalę.

Na początku miał nadzieję na jakiś mały, przelotny romansik, bo na pewno nie chciał się z nikim wiązać na stałe. Nie w tak młodym wieku. A miłość? Cóż to takiego? Draco nie bardzo wiedział.

Tylko, że Lilien dała mu do zrozumienia bardzo szybko, że dla niej seks to nie zabawa, więc musiał zadowolić się przyjaźnią i trzeba przyznać, że nie żałował ani trochę Była świetnym kumplem. Jak to mówią mugole „do tańca i do różańca.” Można było z nią pogadać o wszystkim, wyskoczyć na piwo, czy zrobić jakąś drakę...

Potrafiła też przylać, jak jej się coś nie podobało. Ile razy go strzeliła po łbie, to wiedział tylko sam zainteresowany. Nieraz dostał od niej takiego kuksańca w bok, że się skrzywił, ale przecież w życiu nie uderzy żadnej kobiety. Kobiet się nie bije. To chyba rozumie się samo przez się, nie? Mało tego, kobiecie nie wypada nawet oddać. Draco miał pewne zasady, których nigdy nie przekraczał. Nie uderzyłby nawet mugolki, ani tym bardziej szla... no tak, gdyby Snape znała jego myśli... zapamiętaj Draco Malfoyu – „czarownicy pochodzenia mugolskiego”. Yah! Dlaczego Lilien potrafiła tak mu pojechać po ambicji? tak go ustawić?, nie wiedział. Ale ona potrafiła wiele...

Wystarczyło popatrzeć na Snape’a od kiedy zamieszkał razem z córką w zapuszczonym do tej pory Snape Manor. Kobiety bywają potężne. Zwłaszcza te pokroju Lilien Snape.


- Harry, chodź do przedziału – głos Hermiony brzmiał natarczywie. – A ty, kim jesteś? – spytała zdziwiona czarnowłosą nieznajomą.

- Jestem Lilien Snape – dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie do gryfonki. .

- Jesteś córką profesora? Fajnie. Ja jestem...

- Hermiona Wiem To Wszystko Omnibus Granger – wycedził złośliwie Draco, bezczelnie taksując ją wzrokiem

Przed wakacjami Hermiona miała spory biust i kształtne biodra. Teraz jej biust był bardzo spory, a biodra bardzo kształtne.

Dziewczyna zwróciła ze złością swoje duże, orzechowe oczy na blondyna, z zamiarem opieprzenie tegoż właśnie i... ją zatkało.

Stał nonszalancko oparty o framugę okna i spokojnie palił. Blond Bóg Seksu.

Uniósł wysoko jedną brew i ironicznie się do niej uśmiechnął.

Był wysoki, bardzo wysoki i pięknie się opalił, a jego włosy...

Hermiona poczuła skurcz w żołądku, który niebezpiecznie przypominał uczucie jakiejś dziwnej, bolesnej tęsknoty.

- Jak śmiesz przerywać kobiecie, Draco? – spytała oburzona Lilien – To ja z nią rozmawiam, nie ty! Dobra, Granger skoro już tu jesteś, to też sobie posłuchasz co mam do powiedzenia na temat pana Draco Malfoya. Ty arogancki dupku – zwróciła się do chłopaka - Myślisz, że jak jesteś wysokim , przystojnym arystokratą o czystej krwi – skrzywiła się przy tych słowach - to wolno ci wszystko? Co za szowinizm! To, że się z tobą przyjaźnię, nie oznacza, że nie widzę twoich wad.

- Och, daruj sobie..

- NIE PRZERYWAJ MI! – Lilien się lekko wkurzyła – Wysłuchasz co mam ci do powiedzenia, może przy świadkach coś do ciebie dotrze... jesteś egoistą, szowinistą i rasistą. Masz się za niewiadomo kogo i myślisz, że masz wielu przyjaciół, a ci pseudo-przyjaciele kochają tylko twoją kasę i twoje wpływy... to przejaw naiwności i narcyzmu, Draco – chłopak się zarumienił i wymruczał coś pod nosem. - Twoje pozytywne cechy niestety nie równoważą negatywów., chociaż trzeba przyznać, jakieś masz. Ale co mi tam, wymienię i je żebyś nie czuł się pokrzywdzony – Lilien uśmiechnęła się złośliwie, a Herm i Harry popatrzyli uważnie na Dracona. Hermiona była bardzo ciekawa tych cech pozytywnych, chociaż część jej psychiki podpowiadała, że właśnie na te pozytywy patrzy...

- Jesteś naprawdę sexy – kontynuowała Lilien i Hermiona pomyślała, że córka Snape’a czyta w jej myślach – inteligentny, a ta cecha raczej zobowiązuje... Jesteś sarkastyczny i masz boskie poczucie humoru. Towarzysz do picia i do rozmów z ciebie idealny, ale to chyba troszkę za mało... zwłaszcza na kogoś o twoim pochodzeniu, kto powinien świecić dobrym przykładem

Hermiona patrzyła to na Draco, to na Lilien. Ciekawił ją, co blondas na to... Jakoś wątpiła by przełknął jakąkolwiek krytykę, ale Malfoy wydawał się raczej spokojny.

- Zapomniałaś dodać, że jestem boski w łóżku – wycedził Draco patrząc na Hermionę, czego Lilien nie omieszkała nie zauważyć. Rzuciła przelotne spojrzenie całkiem ładniutkiej gryfonce, która się ślicznie zarumieniła.

- Nie mam o tym pojęcia, bo z tobą nie sypiam – wycedziła Snape i uśmiechnęła się paskudnie unosząc sugestywnie lewą brew – śmiem jednak w to wątpić, bo za często to powtarzasz.

Harry zaśmiał się szczerze

- A ty Potter co rżysz? – spytał wściekle Malfoy.

Jak Lil mogła go tak znieważyć przy Potterze i przy Granger, która teraz patrzyła na niego drwiąco. Drwiąco i... zaraz, zaraz z zainteresowaniem? Ciekawe. Draco uniósł wysoko brew i bezczelnie spojrzał Hermionie w oczy. Piękne, orzechowe oczy.

- No to my czekamy w przedziale – rzuciła spłoniona dziewczyna do Harry'ego.

- Okey, zaraz wrócę. Zapalę jeszcze tylko jednego. Chcesz Herm?

- Nie, na razie dziękuję – powiedziała i już miała zniknąć za rozsuwanymi drzwiami gdy usłyszała męski pobrzmiewający zaciekawieniem głos.

- To ty palisz, Granger?

Uniosła wzrok na blondyna, który uśmiechał się sardonicznie.

- Mało, ale palę – co ona robi, tłumaczy się Malfoyowi? – A tobie co do tego?! – warknęła

- Absolutnie nic – Draco uśmiechnął się szerzej a Hermiona znikła w przedziale. Zrobiło jej się dziwnie gorąco.


- No, nieźle. Widziałaś Lil jakie ona ma duże cyc... znaczy piersi? – poprawił się Malfoy szybko widząc, że brew jego przyjaciółki niebezpiecznie podjeżdża do góry a ona sama zaczyna sugestywnie obracać w dłoniach różdżkę. – Prawie takie jak twoje – Draco nie mógł sobie odpuścić tej uwagi a Harry szybko odwrócił głowę, żeby żadne nie widziało jego kretyńskiego uśmiechu.

- No i powiedz, Potter, czy to nie cham? – spytała Lilien, ale uśmiechnęła się przy tym szeroko i Harry odwzajemnił ten uśmiech.

- Spadam – blondas wzruszył ramionami – a ty dalej podrywaj Pottera.- tylko nie wiem, czy coś ci wyjdzie, Lil. Z tego co wiem, on nadal jest prawiczkiem... – Draco uśmiechnął się złośliwie

- A ty skąd o tym... – poirytowany Harry zdał sobie sprawę z tego co mówi i szybko się zamknął, oblewając się rumieńcem i klnąc w duchu na czym świat stoi.

Malfoy zaśmiał się serdecznie.

- Jednak to prawda – Draco zgiął się wpół i omal nie zawył ze śmiechu trzymając się drzwi przedziału – Słynny Harry Potter, Pogromca Śmierciożerców i Czarnego Pana – tu nastąpił silny atak niepohamowanego śmiechu do łez - jest cnotliwy.

Draco konał ze śmiechu, a Harry ze wstydu.

Lilien skrzyżowała ręce na piersi i wysoko uniosła brwi. Bardzo teraz przypominała swojego ojca w chwili sardonicznego rozbawienia i Harry poczuł dziwny skurcz żołądka, chociaż bynajmniej nie nieprzyjemny.

- A możesz mi pan wytłumaczyć co ma jedno do drugiego, panie Malfoy? – powiedziała do blondyna, gdy ten trochę ochłonął.- zastanawiam się czym ty myślisz, Draco, bo chyba nie głową? – w jej głosie zabrzmiało politowanie. – Dla twojej wiadomości, nie podrywam Pottera, tylko z nim rozmawiam, a nawet jeśli miałabym zamiar go uwieś nawet tu i na twoich oczach, to nic ci do tego. – Harry poczuł dosyć silne podniecenie na myśl, że ta piękność mogłaby go uwieść właśnie w tej chwili i nawet przyglądający się temu Malfoy mało by go obszedł. – A poza tym licz się ze słowami, bo ja też jestem dziewicą i nie uważam tego za zabawne, a ty? – spytała na koniec wyzywająco.

- Jesteś dziewicą?! – oczy Dracona były jak spodki i Harry też się nieco zdziwił, chociaż nie tak jak Malfoy.

- A co w tym dziwnego? Mam szesnaście, nie sześćdziesiąt lat.

- A to... przepraszam – powiedział elokwentnie Malfoy.

- Poza tym to żałosne oceniać kogoś po tym, czy z kimś spał, czy nie.

Jak zwykle musiała go zawstydzić i Draco się zarumienił.

- Spadaj do przedziału – rzuciła mu jeszcze z rozdrażnieniem.

Malfoy wzruszył ramionami i schował się za rozsuwanymi drzwiami.


- Przepraszam za niego – odezwała się Lilien po chwili niezręcznego milczenia – mimo arystokratycznego pochodzenia bywa czasem nieokrzesany i nietaktowny.

- Nie szkodzi, zdążyłem przyzwyczaić się do tego przez sześć lat – powiedział spokojnie Harry. – Masz szesnaście lat to znaczy, że będziesz chodziła do szóstej klasy, tak? -spytał zaciekawiony.

- Nie, do siódmej, tak jak ty, poszłam do szkoły o rok wcześniej. W grudniu, będę w końcu pełnoletnia. Na jakie nutki chodzisz?

- Opiekę, Obronę Przed Czarną Magią, Transmutację, Zaklęcia i Eliksiry – Harry śmiesznie skrzywił się przy ostatnim słowie.- Chcę zostać Aurorem, a ty?

- Jeszcze nie wiem co chcę robić, może pracować dla Gringotta... ale chyba będę pracownikiem Ministerstwa, zależy mi na szerszym dialogu z mugolami.

Harry się zdziwił. Zaskakiwała go coraz bardziej, i zaskakiwała go pozytywnie.

Lubiła mugoli i przyjaźniła się z Malfoyem, który ją szanował i chyba trochę podziwiał. Niepojęte.

- Ach... Obrona, Opieka, Transmutacja, Eliksiry, Zaklęcia, Mugoloznastwo, Starożytne Runy, Numerologia...- Zarumieniła się lekko – mogłabym chodzić na wszystko, ale po co?

Harry poczuł się tak, jakby słyszał Hermionę, która uczęszczała na tylko o dwa zajęcia więcej – Astrologię i Zielarstwo. Nie wzięła tylko Wróżbiarstwa.

- W Durmstrangu nie było Obrony, ale po prostu Czarna Magia. Obrona przed nią była w ramach tego przedmiotu., więc nie wiem czy nadążę z programem.

- Powinnaś sobie poradzić – powiedział Harry szczerze – co roku mamy nowego nauczyciela. Ciekawe kto przyjdzie w tym... A gdybyś miała problemy – dodał nieśmiało – to, nie chwaląc się jestem z Obrony najlepszy w grupie. Zaraz po mnie są Hermiona i Malfoy, ale to jedyny przedmiot, w którym jestem naprawdę wspaniały.

- Dziękuję za propozycję, ja chętnie pomogę ci w Eliksirach – powiedziała z dosyć przewrotnym uśmiechem, a Harry się zarumienił.

To będzie kicha, jak ona się dowie, że dostał się na Eliksiry po protekcji McGonagall. Ma same Akceptowalne a czasami wpadnie mu jakieś P. Jest najsłabszy w grupie... Lilien suchej nitki na nim nie zostawi.

- Naprawdę mogę ci pomóc, Harry. Jestem genialna z tego przedmiotu – dziewczyna skrzywiła się komicznie i wywróciła oczami. – Wiem, że nie za bardzo sobie radzisz...

Niech zgadnę od kogo” – pomyślał chłopak z przekąsem.

- Podobno tak bardzo ci zależało , że stary cie przyjął, jak to on powiedział z czystej litości, ale ja uważam, że dla świętego spokoju– Harry myślał, że zapadnie się pod ziemię ze wstydu – no i ta cała słynna McGonagall suszyła mu głowę. Nie mogę się doczekać, aż ją zobaczę.

Harry spiekł takiego raka, jak nigdy wcześniej w całym swoim życiu, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Ale jestem taktowna” – skarciła się w duchu.

- No, nie masz się czego wstydzić – powiedziała cicho Lilien - wcale się nie zamierzam z ciebie nabijać, ani nic takiego – dziewczyna, ku zdziwieniu Harry'ego lekko się zarumieniła. – Jesteś w porządku...

- Dzięki – bąknął gryfon niewyraźnie – um... może skorzystam.

Co za elokwencja” – pomyślał. ze złością o swojej wypowiedzi.

- Nie ma za co – powiedziała Lilien Snape i uśmiechnęła się do niego tak promiennie, że słynny Harry Potter, który przeżył znowu i to chyba na dobre, poczuł się szczęśliwy.


>>>>>>


Rany, jestem coraz bliższy zakochania się... o ile już się nie zakochałem” – pomyślał Harry gdy wszedł do przedziału.

Co się ze mną dzieje? – Potter nigdy nie czuł się, tak jak teraz – chętnie zerwałbym z niej te obcisłe ciuchy i...”

- ... dużo. Harry, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię?- spytał głośno zirytowany Ron.

- Hę?

- No o czym ty myślisz?

- Nie chcesz wiedzieć - bąknął Harry i się zarumienił.

- Dobra, nie chcę – Ron zrobił śmieszną, zdziwioną minę – ale mógłbyś uważać jak cos do ciebie mówię. Pytałem , czy masz zamiar iść po jutrze, w sobotę do Hogsmeade ..

- Em, och... oczywiście – Harry zamknął oczy i oddał się marzeniom o dzikim seksie z Lilien Snape.


I nie tylko on odpłynął w tym przedziale.

Hermiona Granger gapiła się w okno i myślała o Malfoyu.

Jak on cholernie urósł. Pod koniec szóstej klasy był od niej może cztery centymetry wyższy, a teraz? Ona mimo, że jak na dziewczynę wysoka, w końcu mierzy dobrze ponad metr siedemdziesiąt, a Draco jest teraz od niej wyższy o ponad głowę... Boże.

I te jego cudownie umięśnione ręce. Nie za bardzo, tak akurat.

Pewnie jest silny” – pomyślała z czymś na kształt rozmarzenia.

Długie lśniące jasne włosy, duże, szare oczy, wąskie, ale cudownie pełne wargi.

To nieprzyzwoite, żeby facet miał takie włosy, oczy i usta” – pomyślała z roztargnieniem.

Silnie zarysowane kości policzkowe, powalający, ironiczny uśmiech, drwina w oczach...

No ładnie... podnieca mnie drwina w oczach Malfoya... cudownie” – jej roztargnienie sięgnęło zenitu a twarz przybrała wyraz irytacji.

A jak na nią w pewnym momencie popatrzył... rozbierał ją wzrokiem.

Z jednej strony ją to wkurzyło, ale z drugiej, cóż, pannie Granger zrobiło się gorąco...

Hermiona nigdy nie kochała się fizycznie z mężczyzną (nie mogła teraz myśleć o Malfoyu, jak o chłopcu, o nie!). Owszem całowała się ze swoim byłym, Krumem, z którym zerwała listownie już pół roku temu, ale cóż, do niczego więcej nigdy nie doszło i tak szczerze to nawet nie miała nigdy większej na to ochoty, tylko do tej pory myślała, że powodem jest jej młody wiek, a teraz...

Bo jeżeli chodziło o Malfoya, to z nim pewnie nie miałaby większych oporów

Hola, o czym ty myślisz, Hermiono Granger?” – skarciła się w duchu, ale jakoś nie bardzo to pomogło.

Niezależnie od tego, co powiedział ta cała Snape, on naprawdę musiał być dobry w łóżko. To... no cóż... było widać.

Cholera” – zaklęła w duchu Hermiona.


Ten post był edytowany przez Kitiara: 09.12.2004 22:39



--------------------


Rozdział 2

ONA MA SIŁĘ”


W pokoju nauczycielskim wrzało. Jak zwykle na samym początku roku szkolnego.

Severus patrzył na swoich kolegów po fachu z politowaniem.

Znowu baba będzie uczyć obrony” – pomyślał.

Co za cholerny, niesprawiedliwy świat. Dlaczego on, Severus Snape nie może dostać tego przedmiotu?

Przecież jest w tym doskonały, on we wszystkim jest doskonały...

Poza tym, mógłby podręczyć Pottera jeszcze bardziej.

Zgroza. Nowa pewnie będzie albo starą raszplą o skłonnościach satanistyczno- sadystycznych wobec uczniów, albo dwudziestoletnią bździągwą, tak jak w zeszłym roku. Może i ta Tonks coś wiedziała, ale jaka z niej była ciamajda. I ten jej romans z Remusem Lupinem, który ciągnie się nadal. Podobno teraz ze sobą zamieszkali i są zaręczeni.

Raz nawet zrobili TO w lochach. W jego ukochanych lochach. Sprofanowali je. Ohyda... Wilkołak i ta cholerna Tonks, która ani nazwiska, ani imienia normalnego mieć nie może. Remus i Nymphadora. Żałosne.

Severus Snape nigdy wżyciu nie przyznałby się przed sobą, że im po prostu zazdrości, nieprawdaż?

Nie był w łóżku z kobietą od jakichś dwóch lat i nawet jego córuchna zauważyła, że „powinien sobie kogoś znaleźć, bo niedługo nie będzie się można w ogóle do niego odezwać, bez narażenia się na dostanie Cruciatusem, lub Avadą”.

Jakoś sobie radził, ale ile czasu można sobie radzić samemu?

Odegnał te denerwujące myśli.


Był wściekły na Dumbledore’a. Żeby jeszcze zatrudnił jakiegoś statecznego faceta. Nie! Trzeci rok z rzędu babę. Severus był pewien, że Albus robi mu to specjalnie.

Jak ten nieszczęsny kretyn Potter, po takiej pseudo-edukacji zostanie dobrym Aurorem, to ja jestem chiński mandaryn.”

W ogóle kobiety na dobrą sprawę są koszmarnymi istotami

Jeszcze musi użerać się z własną córką. Przerobiła go całkowicie. Jego i to zasyfiałe Snape Manor, które do tej pory stało praktycznie nieużywane. Teraz i domostwo i on sam wyglądały inaczej, a Severus nie lubił zmian, oj nie lubił...

Lilien kazała mu się zdrowo odżywiać. Ba! Gotowała mu i to dobrze gotowała, ale akurat co do tego nie miał jakichś przeciwwskazań. Skóra Snape’a nabrała zdrowszego odcienia. Był nadal blady,, ale nie tak żółty, co mu się nawet podobało.

Zaczął biegać z nią codziennie o szóstej rano (wymysł ukochanych mugoli Lilien). Robił to od połowy sierpnia i szczerze polubił. Tu nie było za bardzo warunków, chociaż można biegać skrajem Zakazanego Lasu i pewnie tak zrobią..

Przyzwyczaił się też do częstego i dokładnego mycia włosów i używania pasty wybielającej. On sobie teraz nawet nie mógł wyobrazić, że jest, lub było inaczej Córeczka go przerobiła. No ale ona jest taka urocza – w końcu jest jego córką, nie?

Jak to możliwe, że w ogóle miał krzywe, żółte zęby?

Kiedy jego koledzy i koleżanki ujrzeli go rano, patrzyli jak na dziwadło. Nikt jednak nie ośmielił zapytać się o tą nagłą metamorfozę, ponieważ Severus lukał na wszystkich oczami głodnego i bardzo złego bazyliszka.

Kochane dziecko wyprostowało mu zgryz jednym prostym, pieprzonym „Reparo”, uprzednio wgniatając go w fotel Drętwotą – w Snape Manor było tyle zaklęć ochronnych, że Lilien mogła nawet ćwiczyć Avadę na komarach, co robiła z niewysłowionym wdziękiem i czego zabronił jej dopiero w momencie, gdy oboje się wstawili winem, a ona zaproponowała, że wypróbuje zaklęcie zabijające na „kochanym tatku” – może i żartowała, ale w końcu jest jego córką i nie należało ryzykować. Poza tym i tak dalej ćwiczyła na komarach (przeklęte geny Snape’ów, zero posłuszeństwa...), a raz zagroziła Kedavrą Malfoyowi, który opowiadając ze złośliwym uśmiechem o tej gryfońskiej kujonce Granger użył określenia „szlama”. Zrobiła to tak sugestywnie, że Draco więcej tak nie powiedział, przynajmniej w tym samym dniu.


Kobiety mają zdecydowanie za duży wpływ na mężczyzn” – pomyślał po raz setny Severus ziewając nad dziennikiem siódmego roku Slytherinu.

A jego córka miała same wady...

Była piękna, miała cudowne kobiece kształty i o zgrozo... Ubierała się w obcisłe ciuchy, czego w żaden sposób z głowy wybić jej nie można było. I ten tatuaż na kości krzyżowej. Smok z rozpostartymi skrzydłami. Dobrze że miała takie długie włosy.

Ale ona czasem je wysoko upina, Severusie” – odezwał się w jego głowie złośliwy chochlik.

Niech tylko któryś uczeń spojrzy na nią nie tak. Zginie...

Zgroza... Mało miał problemów? Teraz jeszcze musi pilnować córki przed tymi napalonymi, buzującymi hormonalnie jak gejzery, nastolatkami.

Miał szczerą nadzieje, że Potter nie wyprzystojniał przez wakacje (co za zawód przeżyje *wink* – przyp. autorki), bo jego córka nie omieszkała uświadomić go, że bruneci o zielonych oczach to jest to, jak się wyraziła „co tygryski lubią najbardziej”, a jemu wcale się to nie spodobało. Nadzieja w tym, że Lil ceniła u chłopaków nie tylko wygląd ale przede wszystkim - inteligencję...

Ach i istnieje jeszcze możliwość otrucia Pottera, w końcu dopełnił swojej misji, nie był już potrzebny... Severus popadł na kilka chwil w przyjemny stan zamyślenia o morderstwie jedynej latorośli Potterów.

Ale Lilien ma strasznie uparty charakter i jak się na coś zaprze i uprze to o rany... Zupełnie jak on. Walczyć z jej wolą to jak walczyć z przysłowiowymi wiatrakami... A przy jej skłonności do przekory... Severus wolał nie myśleć co może się stać.

Boże dopomóż” – jęknął w duchu mistrz eliksirów. Zapowiadał się naprawdę ciężki rok.


Kochał córkę. Był wściekły na Dumbledore’a, że kazał mu ją zostawić z ta jędzą Anną – siostrą jego świętej pamięci żony. Och, żonę też kochał. Poczuł ukłucie bólu na jej wspomnienie. I cóż z tego, że pochodziła z mugoli? Była wyjątkowa. Była ładna (może nie piękna – tak jak Lil, ale ładna), mądra, cierpliwa i taka kochana...

To była jedna z przyczyn opuszczenia przez niego, szeregu Śmierciożerców. Miłość do „szlamy”. I ciąża Sary...


A teraz przyjdzie mu się użerać z nową nauczycielką. I to z kim? Z babką pochodzenia mugolskiego – ha!


Flitwick coś pił. Co jakiś czas mlaskał i mówił „mniam” Severus co i raz powstrzymywał się od podejścia do małego człowieczka i wywalenia go przez okno. Od tych jego odgłosów cholery dostać można było.

McGonagall popatrzyła na skwaszoną minę mistrza eliksirów. Doskonale wiedziała co było przyczyną jego fatalnego samopoczucia.

- Nie bądź taki zły Severusie. Albus twierdzi, że ta de Lincourt to całkiem dobra nauczycielka.

- Cholera, Minervo, co ty mi tu chrzanisz?! – Wszyscy popatrzyli na niego z zainteresowaniem – Chcecie poznać moje zdanie?! – Severus był wściekły i nie zauważył, że w drzwiach pojawiła się piękna, wysoka kobieta, która cicho i dyskretnie przyglądała się zajściu. Obok niej stał ogromny kufer.

- Baby nie powinny uczyć! –Zagrzmiał mistrzunio. Poczuł wenę i musiał dać jej upust, a damska część grona pedagogicznego jawnie się oburzyła. Zwłaszcza Trelawney.

To ona poczuwa się do bycia kobietą? Niesamowite!”- Pomyślał przez mgłę irytacji i słusznego w swym mniemaniu gniewu, Snape.

- Baby nie powinny uczyć, zwłaszcza Obrony Przed Czarną Magią. – Severus mówił teraz ciszej i wpadł w ton moralizatorski, a Minerva poczuła ogromną ochotę, by go trzasnąć w ten zakuty łeb dziennikiem piątego roku Gryffindoru, który trzymała w swej smukłej dłoni. –To zbyt trudne i skomplikowane dla kobiet.

Na chwilę zapadła dzwoniąca w uszach cisza, którą przebił nagle brzmiący lekko z francuska , ciut zachrypnięty, seksowny i niezawodnie damski głos:

- Tak pan uważa? – Poza akcentem francuskim dało się wyczuć w tym głosie także ogromne pokłady drwiny.

Severus, który wstał do swej przemowy, odwrócił się na pięcie w stronę kobiety.

- Dokładnie tak! – Niemal wrzasnął z irytacją.

I w tym momencie mistrza eliksirów dosłownie przytkało.

Przed nim stał anioł, a raczej anielica.. Anielica w idealnie obcisłym skórzanym stroju. Miała na sobie wysokie glany a jej wzrost był imponujący, chociaż przy swoich 198 centymetrach, Severus przerastał ją trochę więcej niż o głowę. Kobieta podeszła bliżej do trzaśniętego szokiem mężczyzny. Ślicznie pachniała. Jakimiś perfumami i subtelną kobiecością. To było zniewalające i jeszcze to odważne, bezczelne spojrzenie jej niebieskich – nie ciemnogranatowych oczu. Biedny Snape poczuł, że zaczyna mieć erekcję.

Dzięki ci Boże za te luźne szaty” – pomyślał niewierzący, chociaż ochrzczony Severus.

Ciemnogranatowe oczy płonęły rozbawieniem i ironią.

- Tak pan uważa, doprawdy? – Pełne, ciemnoróżowe usta wykrzywiły się drwiąco. Skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła jedną brew.

Szatańskie nasienie” – pomyślał wyprowadzony z równowago Snape.

Wszyscy nauczyciele przyglądali im się z rosnącym zainteresowaniem i rozbawieniem. Większość czekała tylko na to aby usłyszeć jakiś zbijający nową panią profesor z pantałyku, tekst Severusa. Hooch i McGonagall jednak, miały ogromną nadzieję, że tym razem będzie odwrotnie.

Flitwick przestał mlaskać i mówić „mniam”, a to o czymś świadczyło...

Snape patrzył na piękną kobietę i powolutku zaczął mu wracać zdrowy rozsądek, co nie niwelowało jednak denerwującego podniecenia seksualnego.

Co się ze mną dzieje? Przecież żeby podniecić mnie, to trzeba się naprawdę nieźle postarać” – pomyślał i siłą woli nakazał sobie spokój i opanowanie.

- Może mi pan wytłumaczyć, dlaczego kobiety nie nadają się od nauczania Obrony? – Spytała słodko piękność.

- Tak po prostu jest – Severus zdążył troszkę ochłonąć.

Patrzył bezczelnie na kobietę, co ją wcale nie speszyło. Była nieziemsko piękna. Ciemna oprawa oczu, wysoko osadzone kości policzkowe. Regularne ciemnobrązowe brwi i gęste zaczesane w kok włosy koloru czystej miedzi. Nie rude jak u Weasleyów, czy kasztanowe jak u Granger. Piękne, gęste, gładkie miedziane włosy, odbijające złotymi refleksami promienie słoneczne wpadające przez uchylone okno.

- Poproszę o jakieś sensowne argumenty, panie...- Na twarzy kobiety pojawił się wyraz oczekiwania.

- Severus Snape, mistrz eliksirów Hogwartu – powiedział mężczyzna, który zdążył już odzyskać prawie całą pewność siebie.

To tylko baba” – pocieszył się w duchu.

- Do usług, pani... – Uniósł przy tych słowach do góry swą lewą brew. We własnym mniemaniu wyglądał zabójczo. Jego usta wykrzywiły się w sardonicznym uśmiechu, ale stojąca przed nim kobieta ani się nie speszyła, ani nie odwróciła wzroku i odpowiedziała z takim samym uśmiechem.

- Panna de Lincourt. Arabell de Lincourt, monsieur Snape – odrzekla drwiąco.

Samiec – pomyślała z pogardą – chociaż trzeba przyznać, że całkiem przystojny samiec”

Wśród beztroski w głosie nowej znajomej Severus wyraźnie usłyszał z jaką zawziętością podkreśliła swój wolny stan, swoją niezależność.

Aha! Feministka!” – Pomyślał triumfalnie.

Nie lubił feministek.

Poza tym, każdą kobietę, która nie uważała, że jest strwożona jedynie na kurę domową, pielęgniarkę, albo opiekunkę starców, czy sprzątaczkę, automatycznie uważał za feministkę i to wojującą.

Swoją córkę tez uważał za takową, ale obiecał sobie nad tym popracować. Biedny Severus codziennie sobie to obiecywał, a tak naprawdę to ona pracowała nad nim i już uzyskała jakieś wyniki, a on?

Ale wierzył w siłę swych męskich argumentów. Pozostawmy go więc w tej błogiej naiwności, że to mężczyźni rządzą światem...


- No, więc czekam na te argumenty – kobieta przekrzywiła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie.

- Droga panno de Lincourt – Severus wykrzywił się drwiąco – moje argumenty są bardzo proste do zrozumienia, żeby nie powiedzieć, że oczywiste... – Tu zawiesił efektownie głos. – Kobiety są od rodzenia dzieci, sprzątania, gotowania, nauczania Zielarstwa, lub Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, obejmowania jakichś niskich stanowisk urzędniczych, które nie wymagają zbyt wiele myślenia i zbyt dużej odpowiedzialności. W Hogwarcie Obrony uczyły przez ostatnie dwa lata kobiety i obydwie były koszmarne!

- Nie mów tak, Severusie – odezwała się urażonym tonem Minerva – Nymphadora Tonks była dobrą nauczycielką

- O tak! – Severus uśmiechnął się jadowicie. – Zwłaszcza gdy wpadała w korytarzu na nauczycieli, potykała się o własną szatę, oblewała siebie i innych sokiem z dyni, albo – słowa Severusa sączyły się jak trucizna – kiedy uprawiała miłość francuską z Lupinem w lochach... Niedaleko moich prywatnych kwater – uśmiech Snape’a stał się jeszcze bardziej kwaśny i złośliwy. – Zaiste, powiadam wam, dobra z niej była nauczycielka Obrony Przed czarną Magią.

Wszystkich przytkało. Minerva zrobiła oczy jak talary i odchrząknęła z gestem irytacji, a Trelawney ku uciesze Severusa usiadła i przycisnąwszy dłoń do piersi, wykrzyknęła cicho „Och!” Jedynie pani Hooch wzruszyła ramionami i złośliwie się uśmiechnęła.

Arabell de Lincourt była lekko rozbawiona.

- Panie Snape – spytała z figlarnym błyskiem w oczach – skąd pan tak dokładnie wie, że uprawiali miłość francuską. Czyżby pan podglądał? – Brew kobiety powędrowała wysoko w górę

Nauczyciele mieli iście komiczne miny.

Nie zgorszyła się – pomyślał zdziwiony mistrzunio – ciekawe...”

- Nie... – Severus obleśnie się uśmiechnął -Ale mam niestety bardzo dobry słuch, a akurat tego wieczoru, drzwi do mojej sypialni były uchylone.

- To i tak nie tłumaczy, skąd pan wie, że to był właśnie ten rodzaj miłości fizycznej, panie Snape. – Kobieta była teraz bardzo rozbawiona, a większość nauczycieli otworzyło szeroko buzie ze zdziwienia.

Kretyństwo” - pomyślał Severus.

- Jeżeli już koniecznie chce pani wiedzieć, to proszę bardzo – wycedził mężczyzna. - Poznałem to po intensywnych jękach i nawet, o zgrozo krzykach obojga, które bynajmniej nie były zsynchronizowane. – Severus jawnie próbował doprowadzić de Lincourt do rumieńców, tylko jakoś nie bardzo mu to wychodziło. – Aby być dokładniejszym. Najpierw krzyczała i jęczała ona a dopiero potem on. Ta historia powtórzyła się kilkakrotnie... Nie muszę chyba zaznaczać, że rozdzierający wrzask „och Remusie!” był dosyć częsty. – Na twarzy mistrza eliksirów pojawił się iście szatański uśmiech.

Nauczyciele poodwracali z zażenowaniem wzrok. A Arabell patrzyła tylko na niego. Patrzyła drwiąco i wyzywająco.

- Chce pan powiedzieć, że nie zamknął pan drzwi od sypialni, ale bezwstydnie sobie słuchał? Nieładnie. –Ostatkiem sił powstrzymała wybuch śmiechu i wydęła pogardliwie wargi.

Część grona pedagogicznego wyglądała tak, jakby miała dostać zawału, część powstrzymywała śmiech, a część była po prostu zaciekawiona, tym co się może zdarzyć. Pani Hooch mimo dużego zainteresowania i rozbawienia zachowała największy dystans do tego co słyszały jej wrażliwe uszy i obserwowały bursztynowe tęczówki. Ona chyba jako jedyna w gronie nauczycielskim – oczywiście nie licząc Albusa – w pełni rozumiała charakter Severusa i doskonale się z nim dogadywała. Lubiła go i odpowiadało jej jego poczcie humoru. Teraz jednak obstawiała de Lincourt. Szybko oceniła ją jako silną osobowość. Poza tym Severus był facetem i raczej nie mógł pozostać obojętny na tej kobiety, a to raczej rozpraszało, niż pomagało utrzymać riposty na wysokim poziomie, chociaż musiała przyznać, że złośliwy nietoperz doskonale sobie radził.

- Nie będę zamykał drzwi tylko dlatego, że ktoś niedyskretnie zaspakaja swoje wyuzdane żądze w pobliżu moich kwater - wycedził przez zęby wściekły na aluzję Snape.

Kobieta nie wytrzymała więcej i wybuchła perlistym śmiechem. Musiała cofnąć się do drzwi i usiąść na swoim sporym kufrze. Podparł się pod boki i śmiała do łez.

- Proszę mi wybaczyć, ale jest pan uroczym i zabawnym człowiekiem panie Snape.

Grono pedagogiczne miało zaciekawione miny, a sam zainteresowany patrzył na nią z dezaprobatą i zdziwieniem.

- Uważa pan seks oralny za wyuzdaną formę pieszczot, bądź też stosunku?... Zwał jak zwał. Osobiście nie uznałabym tego za wyuzdane. Użyłabym raczej przymiotnika „wyrafinowany”, panie Snape – popatrzyła mu z ironią w oczy.

Severus poczuł się dotknięty i ku swej irytacji lekko zażenowany.

Wyszedłem na sztywniaka” – pomyślał.

Zaraz, zaraz, a co mnie obchodzi jej zdanie na temat mojej osoby?” – Dodał w myśli i postanowił zrobić to co robi najlepiej – być złośliwym.

- Widzę, że ma pani doświadczenie praktyczne – powiedział z jadowitym uśmiechem. I przez chwilę był zadowolony z siebie, ale nie za długo..

- Niesamowite... Widzi pan? – Spytała udając szczere zdziwienie. – A gdzie pan to widzi?

Większość nauczycieli była bliska rechotu. Nawet sztywna pani wicedyrektor stłumiła uśmiech na widok bardzo głupiej miny mistrza eliksirów

Wyszedłem na idiotę. – pomyślał Severus. – Nie daruję jej”.

Wyżyje się na uczniach – refleksyjnie stwierdziła Hooch.

- Czy ja zasugerowałam, że kiedykolwiek i z kimkolwiek uprawiałam miłość francuską, panie Snape? – Chyba, że ma pan, aż tak bujną wyobraźnię... – Powiedziała triumfalnym tonem.

- A teraz – dodała uśmiechając się uroczo – państwo wybaczą, ale muszę udać się do gabinetu Dyrektora, porozmawiać o moim zakwaterowaniu.

Potter ma przesrane jak stąd w pizdu...” – Refleksje trenerki Quiddicha sięgnęły apogeum optymizmu i chociaż nie przepadała za Harrym, zrobiło się jej go żal.

Ty jadowita, mała żmijo – pomyślał mistrzunio – ja cię jeszcze nauczę kto ma racje.” Był tak wściekły i upokorzony, że nie mógł racjonalnie myśleć. Ktoś pokonał go w walce na słowa i była to kobieta. Mógł zrozumieć własną córkę, w końcu miała to po nim, ale nie obcą, zfracuziałą, wyuzdaną emancypantkę. On jej jeszcze pokaże...


Rozdział III

PRAWDA CZY ZADANIE?”


Pierwsze dwa tygodnie szkoły okazały się Harówą (przez duże "H") i jak to zauważyła Hooch, Potter naprawdę miał "przesrane"... I żył na skraju załamania nerwowego. Obronę i Eliksiry mieli aż po trzy razy w tygodniu. A on nie miał lekko, nie tylko u Snape’a ale i u de Lincourt. Po prostu wymagała od niego więcej niż od reszty. W końcu był najlepszy, a to jak mówiła nowa nauczycielka, zobowiązuje. Hermionę też cisnęła Na szczęście obydwoje całkiem nieźle sobie radzili. Draco i Lilien też.

Nowa pani profesor od Obrony był złośliwa, sarkastyczna i ironiczna. „Snape w spódnicy”, jak mówili niektórzy, chociaż wcale spódnicy nie nosiła, lecz wybitnie obcisłe ciuchy, czym doprowadzała Snape’a do szału. A konkretnie – onanizował się przez nią prawie co noc, tak jakby miał 17 a nie 37 lat. Wkurzało go to niepomiernie.

Obydwoje byli okropni i rywalizowali w tym, kto jest ostrzejszym i bardziej wymagającym nauczycielem. Harry ze zdziwieniem zauważył, Snape wcale nie pobłaża Lilien, Wręcz przeciwnie. Ale ona radziła sobie bezbłędnie. Harry natomiast był w tym roku wybitnie gnębiony przez Severusa i Hermiona w drugim tygodniu szkoły zaczęła mu ważyć eliksir uspakajający, żeby mógł go pić przed Eliksirami, które były w poniedziałki, środy i piątki – zawsze od razu po obiedzie. Gdyby nie ten eliksir i życzliwe spojrzenia Lilien, chyba by wykorkował. Nawet Draco nieco mu zaczął współczuć. Minimalnie, ale jednak.


De Lincourt już na pierwszych zajęciach pokazała na co ją stać.

- To miało być Protego, Weasley? Żałosne, doprawdy... – Ron zarumienił się jak różyczka.

- Potter, pokaż koledze jak wygląda Protego – zimny i drwiący głos pani profesor działał na uczniów bezbłędnie. Tak jak Snape, wcale nie musiała podnosić głosu by zachować ciszę w klasie.

- No całkiem nieźle – usłyszał trzy minuty później Harry – ale szczerze muszę przyznać, że po sławnym Harrym Potterze oczekiwałam czegoś bardziej efektownego...

Mimo, że była sprawiedliwa, to i tak uczniowie przeżywali stresy na jej zajęciach. Mówiono, że jest tak samo złośliwa, szczera i wymagająca, jak piękna.

Jednym z jej ulubionych powiedzeń było:

-„Gdyby głupota umiała fruwać, wzlatywalibyście jak orły pod niebiosa” – wymawiane zawsze tym samym, zimnym jak lodowiec arktyczny, głosem.

Severus niechętnie musiał przyznać, że znała się na rzeczy i była godnym rywalem.

Tylko, że przez tą ich rywalizację nawet McGonagall doczekała się określenia „miłosierny nauczyciel.”


Przez te dwa tygodnie, Potter głodnym wzrokiem obserwował Lilien, która stawając w obronie Harry'ego wcale nie przyczyniła się do złagodzenia jego sytuacji. Była jednak uparta i nie rezygnowała Raz tak wkurzyła się na Eliksirach ( w pierwszym tygodniu szkoły – w piątek), że:

- To nie w porządku tato!!!... Znaczy, sir! - na lekcjach musiała zwracać się do Snape’a jak wszyscy uczniowie.

- Jak pan może?! Nie dziwię się Harry'emu, że mu ciągle coś nie wychodzi. Jak można tak kogoś bezustannie krytykować?! I karać właściwie bez przyczyny! - oburzyła się dziewczyna.

Wszyscy patrzyli się na nią jak na dziwadło, a Draco pomyślał :”Jaja jak berety” i uśmiechnął się ironicznie. Hermiona pomyślała natomiast, że ten jego smirk jest całkiem sexy i sama siebie skarciła za tą myśl.

- Jak ci się nie podoba, panno Snape, drzwi są tam! – warknął wkurzony bezczelnością córki Severus.

Ku zdziwieniu absolutnie wszystkich, Lilien wzięła swoje rzeczy i wyszła w samym środku lekcji trzaskając drzwiami.

Fajnie! To teraz mam przesrane na całej długości” – optymistycznie pomyślał Harry, a Hermiona popatrzyła na niego ze współczuciem. Byli jedynymi gryfonami na tych zajęciach i musieli wspierać się duchowo.

Będę musiał poprosić Lilien o te korepetycje, Malfoy może się śmiać, ale jak tak dalej pójdzie ,to przepłacę to załamaniem nerwowym”

Nie wiedział tylko czy to do końca dobry pomysł, bo dziewczyna ze względu na swoje walory fizyczne i osobowość (to też Harry zauważył, a co?!) raczej go rozpraszała. Ale czy on do cholery miał jakieś lepsze wyjście?

Do końca tych pamiętnych zajęć (a takich „pamiętnych” miało być jeszcze trochę) Harry stracił jeszcze 20 punktów i zarobił wieczorny szlaban u Filcha. Na szczęście, lub nieszczęście eliksir wyszedł mu całkiem dobry, co Snape’a tylko rozwścieczyło. Nawet Malfoy posłał Harry'emu spojrzenie pełne litości. A potem Draco popatrzył na Hermionę i uśmiechnął się tajemniczo. Lubił na nią patrzeć.

Ona jest przesłodka. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem? Te usta i duże orzechowe oczy”

Myśli Hermiony nie odbiegały daleko od jego własnych:

Te usta i duże szare oczy” – myślała gryfonka z rozmarzeniem i nic na to poradzić nie mogła, a także ku swojemu zaniepokojeniu, radzić sobie z tym nie bardzo chciała.

A czasami tak na nią patrzył...

Nie dam się – myślała co jakiś czas – to tylko, tylko... Hormony... To przejdzie” Ale nie przechodziło a nawet było coraz intensywniejsze i jakoś nie miało odniesienia do innych przedstawicieli płci brzydkiej, nawet tych, którzy uchodzili za przystojnych.


******

Harry zebrał się w sobie i w poniedziałek po porannej Obronie poprosił Lilien o pomoc w Eliksirach. Zgodziła się od razu i chętnie. Ustalili, że będą się spotykać we wtorki o 19:30, po kolacji w Komnacie Potrzeby.

- Już myślałam, że nigdy nie poprosisz i będziesz się tak męczył – powiedziała z tym swoim promiennym uśmiechem – a nie chciałam się narzucać...

Harry zarumienił się, a ona pomyślała, że mogłaby go schrupać razem z kosteczkami.

- Słuchaj, czy ty nie będziesz miała z tego powodu żadnych nieprzyjemności?

- Eee – machnęła ręką –mój ojciec jest niegroźny. Brak mu tylko kobiety i trzeba umieć z nim postępować.

Harry zdziwił się taka szczerością i sam postanowił być boleśnie szczery.

- Jak ty go namówiłaś do mycia włosów? – Powiedział i od razu stwierdził, że jak zwykle palnął gafę.

Spiekł raka.

- Um, przepraszam – powiedział ze spuszczonym wzrokiem

Ciasteczko – pomyślała Lilien – kiedyś się na niego rzucę.”

- Spoko – uśmiechnęła się uspakajająco - Jako kobieta mam swoje sposoby. Teraz wygląda całkiem nieźle, nie? Biegamy codziennie o szóstej rano. Jak chcesz możesz się przyłączyć.

- Snape biega?! Nie, nie, dziękuję bardzo! – Harry przestraszył się taj perspektywy nie na żarty.

- Nie dałabym cię palcem tknąć. Potrafię być ostra i stanowcza, po kimś to mam... – Uśmiechnęła się - ale nie będę nalegać, nie każdy ma skłonności masochistyczne.

- Nad jego charakterem też pracuję – dodała tajemniczo się uśmiechając.

- Optymistka – Harry przewrócił oczami.

- Jeszcze zobaczysz! – powiedziała szczerząc, raczej złośliwie swoje piękne ząbki.


Pierwsze korepetycje okazały się oczywiście niewypałem.

Tak był zafascynowany jej dekoltem, że wybuchł mu kociołek z Eliksirem Bezsennego Snu.

Kur**!” – Pomyślało smętnie zielonookie ciasteczko.

Jak zwykle uśmiechnęła się do niego uroczo, przepytała go trochę (to już była mniejsza kicha) i sprawdziła jego wypracowanie na środę, w którym nie było prawie wcale błędów i tylko kilka niedociągnięć, które skrzętnie poprawiła razem z nim.

Powiedziała mu, żeby się nie przejmował wybuchem, i że ma talent do eliksirów, tylko nie wierzy w siebie. Harry wiedział, ż Lilien mówi szczerze i to go naprawdę pocieszało.

Jakże ona mu się podobała. Pragnął jej tak mocno, że czasami zaciskał z tyłu pięści gdy mówiła mu cześć... I zawsze tak pięknie pachniała. Cholera, jak on miał się skupić na nauce?!

Ale obiecał sobie, że skoro Lilien w niego wierzy to on podciągnie się z tych przeklętych eliksirów.

Nie miał biedak pojęcia, że ona myśli o nim w każdej wolnej chwili.


******

Lilien uwielbiała uroczą nieśmiałość Harry'ego, dołeczki w jego policzkach, kiedy się uśmiechał, a nade wszystko, kochała obserwować jak czyścił z roztargnieniem lub zakłopotaniem okulary o rąbek szaty. Zawsze wtedy starała się zajrzeć mu głęboko w oczy, bo uważała, że są piękne, a tan cholerny Potter spuszczał wzrok i się rumienił. Czasem tylko przez chwilę patrzył na nią, co powodowało szybsze bicie jej serca i napływ adrenaliny. No i wstyd się przyznać, ale robiła się wilgotna...

Gdyby ojciec wiedział o czym myślę codziennie przed snem.” – Lilien zarumieniła się leciutko i wróciła do swojego eliksiru

Snape pochylił się nad kociołkiem Hermiony Granger, z którą jego córka zdążyła się już zaprzyjaźnić ku irytacji ale też dziwnemu i zadowoleniu Malfoya.

Spośród Świętej Trójcy Gryffindoru nie lubił jej jedynie Ron, uważał że jest fałszywa i złośliwa, ale Lilien to "zwisało". Ron kłócił się o nią zarówno z Harrym jaki i Hermioną, a nawet z Luną, swoją dziewczyną, która lubiła młodą Snape.


- Co to jest Granger? – rozległ się chłodny głos, a Draco popatrzył w tym kierunku z lekkim rozbawieniem.

- Eliksir Przeciwkrwotoczny, sir – powiedziała Hermiona i się zarumieniła

Czy to do cholery jasnej była jej wina, że ten pieprzony Draco Malfoy postanowił akurat dziś być dżentelmenem, i że puszczając ją kurtuazyjnie w drzwiach, omal jej nie objął?

Zresztą Draco Malfoy nabył jakiejś szlachetności w wyglądzie i w obyciu, oraz w sposobie wysławiania się.

Owszem bywał chamowaty, ale dużo mniej, zapewne dzięki Lilien. Nawet jeżeli komuś dokuczał, to robił to w sposób wyrafinowany, bez chamskich odzywek „twoja matka...” jakimi zwykł posługiwać się wcześniej. Chyba wydoroślał.

Hermiona dostała gęsiej skórki, gdy blondas przepuszczając ją w drzwiach, dotknął odruchowo jej łopatki (och, czyż to nie urocze, że Ty Drogi Czytelniku w przeciwieństwie do niej wiesz, że Malfoy zrobił to absolutnie specjalnie?). To było ekscytujące, boskie uczucie. Nie dosyć, że tak ładnie pachniał, to miał taki ciepły, cudowny dotyk. Teraz biedna Hermiona nie mogła się skupić. Była tak rozproszona, jak jeszcze nigdy na zajęciach, zwłaszcza z Eliksirów. Gdyby wiedziała ile jeszcze razy w tym roku będzie roztargniona... Ech...

- Eliksir Przeciwkrwotoczny? Ciekawe... Co z tobą, dziewczyno? – Spytał złośliwie Snape.

- Nareszcie coś jej nie wyszło – szepnął zaciekawiony i uradowany Draco.

Lilien, która siedziała obok niego posłała mu spojrzenie pełne dezaprobaty, na co tylko wzruszył ramionami

- No słucham? Co to ma być? To nawet NIE JAST PODOBNE do tego czym miało być. To jest jadowicie żółte, Granger, a miało być niebieskie.

Mistrz eliksirów był nie mniej uradowany od Malfoya. Nareszcie, ta cholerna Granger zrobiła coś nie tak.

- Zakochałaś się? – Spytał jadowicie – A może po prostu myślisz o seksie? – Musiał się wyżyć. W końcu on myślał tylko o tym jak dobrać się do Arabell i jakoś miłość francuska w stosunku do niej nie wydawała mu się ani wyuzdana ani nawet wyrafinowana. Raczej byłaby czymś zupełnie naturalnym. Dlatego tak pojechał biedniej Hermionie. Cóż przez przypadek strzelił w dziesiątkę.

Hermiona przygryzła dolną wargę...

Mm... to jest sexy”- pomyślał Draco unosząc brew, a Lilien tylko pokiwała głową z dezaprobatą, widząc jego jednoznaczną minę.

.... I zarumieniła się bardzo mocno.

Kochanie, mogę ci pomóc” – pomyślał młody, seksowny jak diabli Malfoy i naprawdę cichutko i zmysłowo zamruczał trącają przyjaciółkę ramieniem.

- Tylko się nie podniecaj, to niezdrowo – szepnęła Lilien.

- Za późno to mówisz – Draco udał zakłopotanie i skruchę.

- Jah!. Odsuń się ode mnie zwyrodnialcu. – Snape przewróciła oczami, ale się do niego uśmiechnęła. Był naprawdę uroczy i Lilien czasami zastanawia się jak Draco reaguje na przyjemność seksualną. Chętnie popatrzyłaby z boku jak jej przyjaciel kocha się z jakąś dziewczyną.

Jestem wyuzdana” – pomyślała przekornie


- Ja wszystko mogę zrozumieć. Nawet zakochanie się, czy myślenie o seksie... Zwłaszcza w waszym wieku – rozejrzał się po sali i uniósł brew, a potem ponownie popatrzył na zakłopotaną dziewczynę.

Ludzie się zdziwili. Snape i seks – ciekawe. Tak pomyśleli dokładnie wszyscy obecni, czyli aż dwanaście osób z czterech domów. Oczywiście zero Puchonów.

- Ale na lekcjach, panno Granger, ma pani myśleć o lekcjach, zrozumiano?

- Tak sir – pisnęła cicho Hermiona i nawet nie próbowała protestować.

Skąd on wie o czym myślę, co za wstyd.”

- Szlaban. Dziś od 20 do 24. Jeszcze coś wymyślę.

- Dobrze, sir.

Severus wyczyścił zawartość jej kociołka i ciężko westchnął.

Hermiona miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Przelotnie spojrzała na Malfoya.

Grr... Przeszywał ją spojrzeniem. Jednoznacznym spojrzeniem.

Ratunku” – pomyślała i wszyscy mogli obserwować jak kładzie głowę na blacie i zakrywa ją rękami.

Harry popatrzył na nią z najwyższym współczuciem.

- Wyluzuj Hermiona, on tylko tak gada – powiedział niestety trochę za głośno i Lilien w geście rozpaczy ukryła twarz w dłoniach

Co za ciapa” – pomyślała z czułością.

- Coś ty powiedział, Potter? – Rozległ się zimny głos Sam- Wiesz- Kogo drogi czytelniku.

Harry się załamał.

- Bo ... ja ... nic... ja... ee.... – Lilien ze zgrozą słuchała jak Harry się pogrąża i nawet Malfoy pokiwał głową z politowaniem.

Co za kretyn” – pomyślał.

- To był – gryfon przełknął głośno – um... ten no, skrót myślowy.

- Skrót myślowy, Potter? To ty myślisz? Jakie to wzruszające. Zdajesz sobie sprawę, że masz szlaban razem z uroczą koleżanką?

Mogło być dużo gorzej” – pomyślał Harry i troszeczkę mu ulżyło.

- Hermiona – Harry postanowił, acz nie specjalnie pogrążyć przyjaciółkę w jeszcze większej rozpaczy – nieważne o czym myślałaś. Każdemu czasem się zdarza.

- Harry – odpowiedział niezbyt głośno dziewczyna, ale na tyle głośno, że wszyscy usłyszeli – czy możesz się przymknąć?

Snape patrzył na to z politowaniem i ironią.

Hermiona wzięła ze stołu gruby wolumin i położyła go dobie na nadal spoczywającej na blacie głowie.

- Proponuję Granger - chłodno i dobitnie odezwał się rozbawiony Malfoy, który nie mógł sobie odpuścić i nie powiedzieć tego co zamierzał, niezależnie od konsekwencji – żebyś sobie włożyła na głowę swój kociołek. Będzie ci wygodniej.

Hermiona cichutko jęknęła.

Zarówno Harry jak i Lilien musieli mocno się trzymać, żeby nie zacząć się śmiać. Bądź co bądź, słowa Malfoya były naprawdę na miejscu i była to dosyć komiczna sytuacja.

- Czy to był skrót myślowy, panie Malfoy? – chłodno i sugestywnie zapytał Severus.

Pansy musiała zacząć udawać, że kaszle, bo wybuchłaby na cała klasę, tak zabawną minę zrobił Draco. Harry wsunął pięść między zęby a Lilien odwróciła wzrok, starając się myśleć o pokoju na świecie.

Draco wyglądał na lekko speszonego i zdziwionego.

- Ja o coś spytałem, Malfoy – zimno wycedził Snape.

- To była koleżeńska propozycja. – Draco zaczął odzyskiwać pewność siebie. – Kociołek chyba się do tego nadaje lepiej od książki..

- Cóż za lotność umysłu, Draco – powiedział Snape jadowicie i złośliwie się uśmiechnął. – Szlaban. Razem z Granger i Potterem.

- Ale za co?! – Oburzyła się latorośl Narcyzy i Lucjusza Malfoyów.

- Och zamknij się Draco! Należy ci się ten szlaban. Ciągle dokuczasz Hermionie! – Zirytował się Lilien – Może ona ma jakieś poważne problemy, a ty jej mówisz żeby sobie wsadziła kociołek na głowę. Sam sobie wsadź!

- No, ma problem – powiedział szeptem do przyjaciółki, najseksowniejszy obecnie Ślizgon – Brak jej chłopa.

- Draco! Do cholery, jesteś niewyżyty seksualnie.!!!

Ups! Chyba powiedziała to bardzo głośno. Mm... Chyba krzyknęła.

Harry popatrzył ze zgrozą na skonsternowaną Lilien i nawet Hermiona uniosła zaróżowioną buzię.

Cóż za cudny rumieniec – Draco uśmiechnął się rozkosznie – Jestem podniecony i dobrze mi z tym”. Chłopak rozwalił się na krześle jakby siedział w kawiarni a nie na zajęciach. I tak już] dostał szlaban.

Ciekawe jakby się zarumieniła, gdybym jej zaproponował, żeby...”

- SZLABAN, SNAPE!!!- Severus przerwał romantyczno –erotyczne myśli blondasa –Co to za słownictwo na zajęciach?

- Rozumiem, że ten szlaban to dzisiaj między 20 a 24, tak? – Spytała słodkim tonem czarnowłosa bogini seksu (wpadłam w tok myślowy Harry'ego – przyp. autorki)

- Nie między – warknął mistrzunio – ale od do! Jeszcze jedno słowo mądrzenia się a Slytherin straci 10 punktów droga panno!

Wszyscy popatrzyli na niego w gigantycznym szoku. Snape gadał o seksie i był gotowy odjąć punkty swojemu Domowi i to własnej córce.

Świat się kończy” – pomyślała Zabini.

Draco uniósł wysoko brew, ale nic już nie powiedział.


******

Oczywiście dostali bardzo milutki szlabanik u Filcha. Mieli Wyczyścić salę Trofeów bez użycia magii, ale ponieważ było ich aż czworo, Filch zażyczył sobie, żeby umyli podłogę i ściany. Severus jakoś się temu nie sprzeciwił. Mieli cztery godziny czasu

Teraz stali na środku sali i się rozglądali.

- Wspaniale – powiedział Harry

- Cudownie – dodała Hermiona.

- Ty się Granger nie odzywaj, bo przez ciebie tu siedzimy – blondas popatrzył na gryfonkę ze złością i z wyrzutem

- Nie musiałeś gadać głupot, Malfoy – odwarknęła mu dziewczyna – wtedy byś mógł leżeć do góry brzuchem w swoim dormitorium.

- Ale ja miałem ochotę to powiedzieć i powiedziałem. Coś ci nie pasi, Granger?

- To jak musiałeś gadać to teraz się jej nie czepiaj – fuknęła Lilien.

- Dobrze już dobrze – Draco podniósł ręce w obronnym geście – Będę grzeczny.

- Już to widzę – cicho syknęła Hermiona ale Draco posłał jej niewinne spojrzenie, zbitego szczeniaka i z konsternacją zauważyła, że ten tani chwyt na nią działa.

- Grzeczny ty jesteś jak śpisz i jeść nie wołasz – skwitowała Snape –ale mniejsza o to.

- Mamy przesrane – rezolutnie zauważył Harry.

- Długo nad tą sentencją myślałeś, Potter? – Grzecznie spytał Malfoy

- Oj przestańcie, siedzimy w tym razem – zirytowała się Hermiona. – Nie kłóćcie się.

- No, panna Granger ma racje, poza tym wcale nie jest tak źle – zrobiła tajemniczą minę Lilien.

- Fakt, Filch może w końcu odzyskać kiedyś dawne przywileje, dopiero wtedy my uczniowie będziemy mieli raj. – Draco wyłożył swą nad wyraz optymistyczną filozofię.

- Gdyby nie ja, byście marnie tu zginęli - stwierdziła Lilien.

Rozejrzała się szybko, czy w pobliżu nie ma pani Norris albo Filcha, ale on zostawił ich samych sobie. W końcu nie mieli różdżek i musieli sprzątać.

I tu w jednej rzeczy się nie pomylił – mieli sprzątać, ale co do drugiej nie miał racji.

Snape sięgnęła do swojego wysokiego glana i wyjęła zapasową różdżkę.

- Wow – to była Hermiona.

- Um.... ee... Super - to był Harry

- Jesteś boska Lilien – Draco rozjaśnił się jak słoneczko. – Ale czy twój stary nie domyślił się, że zrobisz mu ten numer?

- Mój stary zabrał mi zapasową różdżkę, tyle że ja mam zawsze dwie w zapasie – uśmiechnęła się drapieżnie.

Była niezłą spryciarą i Harry pomyślał, że nie chciałby mieć w niej wroga.

- Dobra, zrobimy część ręcznie, aby Filch nie mógł nic zakapować, jak wpadnie za godzinę lub dwie sprawdzić co robimy – powiedziała rzeczowo Lilien.

- Do dzieła! – Draco wczuł się w rolę i entuzjastycznie ściągnął z siebie wierzchnią szatę. Nie trzeba się dziwić bo nie dosyć że było ciepło, to z Malfoya jest gorący towarek.

Hermiona przygryzła dolną wargę. Młody Malfoy wyglądał... Aaa!

Miał na sobie obcisłe, czarne dżinsy i takiż sam podkoszulek ( też obcisły, Drogie Czytelniczki *wink*) z wielkim czerwonym 69 na piersi.

Miał na lewym ramieniu wytatuowanego zielono-srebrnego węża owijającego się spiralnie wokół miecza.

Widok tego tatuażu spowodował, że panna Granger omal nie krzyknęła „wow”, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Za to gapiła się na ramię blondyna, jak urzeczona.

- Podoba ci się, Granger? – usłyszała lekko drwiący, męski głos.

- Ee... Co? – Zapytała trochę roztargniona.

- Pytałem, czy podoba ci się mój tatuaż.

- Ani trochę – Hermiona nie zamierzała przyznać się do fascynacji tatuażem, ani tym bardziej fascynacji zgrabnym ciałem chłopaka.

Lilien odwróciła wzrok, żeby Hermiona nie mogła zobaczyć jej szerokiego uśmiechu i puściła oko do Harry'ego, który się oczywiście zarumienił.

- No jasne – Draco niemal zamruczał gdy to mówił i Hermionę przeszły ciarki.- Właśnie dlatego tak gapiłaś się na moje ramię. Co za kretyn ze mnie. – Nie mógł sobie podarować lekkiej drwiny.

Harry i Lilien przyglądali się tej scenie z rozbawieniem.

- Patrzyłam bo jest brzydki i nie wiem jak można dać sobie wytatuować coś takiego – łgała jak najęta, chociaż tego nie lubiła. - Jest okropny. W końcu to wąż. brr... – Hermiona zarumieniła się z powodu kłamstwa w żywe oczy.

Malfoy popatrzył na nią z ukosa, był raczej rozbawiony.

- Wiesz Granger, to ciekawe doświadczenie – powiedział cicho przyglądając się jej uważnie

- Co, Malfoy?! – Odwarknęła i zarumieniła się bardziej pod jego spojrzeniem.

- Patrzeć, jak kłamiesz – wyjaśnił z zabójczym uśmiechem triumfu na twarzy i zmrużył cholernie seksownie oczy. – Rób to częściej, uroczo się wtedy rumienisz.

Hermiona zrobiła się tak czerwona, jak bluzka Lilien, która właśnie zdjęła szatę i omal nie włożyła jej sobie całej do ust, żeby nie parsknąć śmiechem.

- Ja stąd idę – wkurzyła się Hermiona – Nie będę siedział na jednym szlabanie z tym... Z NIM!!! – Oskarżycielsko wysunęła palec w kierunku chłopaka

Lilien nie wytrzymała i zarechotała. Harry natomiast szeroko się uśmiechnął

- No wiecie co?! – Teraz Hermiona była na prawdę wściekła. - Uważacie, że to śmieszne?

Ale domyślała się, że z boku musi to komicznie wyglądać, co wcale nie poprawiło jej humoru

- Idź Granger, idź - Draco pobłażliwie się uśmiechnął a oczy zwęziły mu się jeszcze bardziej. – Zobaczymy co na to powiedzą Snape i Filch.

- Nie odzywaj się do mnie, Malfoy – wycedziła ze złością. Wiedziała, że właśnie przegięła i zachowała się irracjonalnie, ale jak on śmiał... No właśnie, co on właściwie takiego śmiał? Spytał tylko, czy podoba się jej jego tatuaż...

- Dobrze już, dobrze – chłodno powiedział Malfoy. – Przepraszam, że uraziłem twoją gryfońską dumę.

Hermiona musiała mu przyznać w duchu rację. Powoli opuściła ją złość.

Cholera, wystarczyło tylko powiedzieć „masz ładny tatuaż”, a ona musiała zrobić z siebie idiotkę. Byłą skonsternowana.

- Z tobą Granger nie da się normalnie porozmawiać? Chyba źle zrobiłem odzywając się do ciebie na neutralnym gruncie. Jesteś z Gryffindoru, więc nie możesz się zniżyć do normalnej, uczciwej konwersacji z kimś ze Slytherinu. Zwłaszcza ze mną. – Powiedział gorzkim tonem Draco. Poczuł się dotknięty. Wcale nie starał się być niemiły, a ona...

- Jeżeli będę się do ciebie odzywał, to tylko po to, by powiedzieć coś niemiłego – dodał zimno. - Wtedy chociaż będę wiedział dlaczego od razu wyciągasz pazury.

- Dobra, sorry – Hermionę naprawdę wiele kosztowały te słowa, ale przełknęła dumę. W końcu jako uczciwa osoba, wiedziała, że postąpiła nie fair.

Popatrzył na nią trochę zdziwiony. Nawet mu do głowy nie przyszło, żeby Granger mogła powiedzieć do niego „sorry” i jego lodowaty wzrok trochę odtajał.

Wzruszył tylko ramionami i lekko skinął głową.

Sorry, to sorry” – pomyślał.

Niech mnie goły Snape kopnie” – zdziwił się Harry na słowa przyjaciółki, a Lilien uśmiechnęła się szeroko.

- No nie kłóćcie się kochane żuczki, bo robota czeka - powiedziała. - Później możecie sobie poflirtować. Uroczo wam to wychodzi.

Obydwoje popatrzyli na nią bykiem. Lilien uniosła ręce do góry.

- Nie bijcie, już nic nie powiem, chociaż mogłabym powiedzieć wiele – spojrzenia Malfoya i Granger ciskały błyskawice. – Milczę jak grób.

Zaczęli czyścić najmniej wymagające wysiłku trofea, ale Lilien nie potrafiła „milczeć jak grób”.

- Ten podkoszulek, Draco... – zaczęła.

- Uhm? – Zamruczał pytająco chuchając na jakiś puchar blondyn.

- Czy to deklaracja, że masz ochotę na seks oralny? A może po prostu tak lubisz? – Lilien nigdy nie zastanawiała się, gdy chciała o coś zapytać. Chyba, że było to naprawę coś delikatnego. Nie chodziło o brak taktu, ale o niepoprawną skłonność do bezpośredniości. Lilien bowiem potrafiła być bardzo taktowna, gdy wymagała tego sytuacja.

Hermiona zachłysnęła się powietrzem i zarumieniona spuściła wzrok, a Harry ściągnął okulary i zaczął je natarczywie czyścić, rumieniąc się dużo efektowniej od koleżanki. Draco popatrzył na nich z politowaniem. On już zdążył się przyzwyczaić do tego, że ma bardzo bezpośrednią przyjaciółkę.

- Nie zadawaj takich pytań przy Potterze i Granger, Lil. Twój Harry gotów dostać zawału – przy tych słowach, Draco puścił oko do Hermiony, która szybko odwróciła wzrok.

- Od kiedy to Harry jest mój? Nic mi o tym nie wiadomo – skwitowała Snape.

-Uczycie się razem – Draco szeroko się uśmiechnął.

- Och Draco, ależ masz bujną wyobraźnię – powiedziała dziewczyna pobłażliwym tonem.... – No to jak z tą koszulką?

- Tak szczerze, to nigdy tego nie robiłem, Lilien. Nie wiem, podobno fajna sprawa.- Draco wzruszył ramionami – Lubię tą koszulkę, może właśnie ze względu na skojarzenie – uśmiechnął się trochę niepewnie.

Hermiona i Lilien były zdziwione, zwłaszcza panna Snape. Harry był zażenowany, ale także spojrzał uważnie na blondyna.

Na widok tego niepewnego uśmiechu Dracona, Hermiona poczułą lekki zawrót głowy.

"To on się tak potrafi usmiechać?" - pomyślała z roztargnieniem

- A ja myślałam, że ty już zdążyłeś spróbować wszystkiego...

- No, ostatnio słyszałem, że miałem około setki kochanek i mam nawet doświadczenia z mężczyznami. – Draco się wyszczerzył – Nie wiesz we wszystko co usłyszysz, Lil.

- W to akurat nie wierzę i nie słucham plotek. Po prostu wydawało mi się, że ty już jesteś dokładnie obcykany w seksie. Widocznie się myliłam.

Draco przewrócił teatralnie oczami.

- Widocznie –stwierdził chłodno.- Czy jam mam 17, czy siedemdziesiąt lat, Snape, żeby już tak wszystko wiedzieć, co?

- O?! Dobra, dobra! Ale czemu łapiesz mnie za słowa? – uśmiechnęła się.

Pamiętliwa bestia z ciebie.

- wiesz co, Lilien – odezwała się Hermiona – jesteś cholernie bezpośrednia.

- Och, ty też potrafisz taka być – powiedział Harry.

- Ale nie aż tak – żachnęła się gryfonka, a Lilien uśmiechnęła się szeroko.

- No właśnie – powiedziała – i to jest problem z większością ludzi jeśli chodzi o seks... Wszyscy o tym myślą, ale mało kto o tym mówi, jakby to było coś złego. Nie lubię takiego zakłamania.

Hermiona spojrzała na nią uważnie i ku zdziwieniu wszystkich powiedziała:

- Chyba wiem o co ci chodzi. W sumie masz sporo racji... – wzruszyła ramionami i zaczęła czyścić jakiś ogromny, nieźle zakurzony puchar.

Draco przyjrzał się jej spod półprzymkniętych oczu; sumie myślał, że Granger raczej się zgorszy, a już na pewno nie oczekiwał takiej reakcji... Zdmuchiwała właśnie kurz z pucharu.

Z nią mógłbym spróbować wszystkiego” – pomyślał szczerze, a w tym samym momencie, Harry pomyślał dokładnie to samo o Lilien.

- Uuch! – Hermiona otrzepała się z kurzu – Cholera ile może tego być na jednej rzeczy?!

Lilien zachichotała i oczyściła ją prostym zaklęciem.

- Dzięki... – Buzia panny Granger rozjaśniła się, gdy spojrzała na napis na pucharze – „Dla Jamesa Pottera – przeczytała – za zasługi na polu sportowym.” Harry to twojego taty – popatrzyła na niego z uśmiechem.- Chcesz... – Nie zdążyła dokończyć.

- Nie chcę tego oglądać – powiedział zimno gryfon.

Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Hermiona zdała sobie sprawę, że przez cały szósty rok unikał rozmowy o swoim ojcu. Teraz w głosie chłopaka zabrzmiał płynny lód.

- Nie jesteś dumny ze swojego ojca, Harry? – Lilien była w szoku – Rany, powinieneś być dumny i blady, że dostał takie wyróżnienie. Ja bym była.

Jeszcze nigdy nie widziała, żeby ten uroczy, ciepły chłopak wyglądał tak surowo

- Czyżby?!

- To chyba naturalne... – Nawet Draco się wtrącił.

Harry uśmiechnął się gorzko

Nie mam ochoty zachwycać się czynami mojego starego - powiedział jadowitym tonem - Hermiono, bądź tak dobra i to odłóż. – Wystarczy, że codziennie muszę patrzeć w lustro i przypominać sobie, jak bardzo jestem do niego podobny. Dumny, o tak. Jestem dumny jak cholera. Był w końcu pieprzonym gwiazdorem. – Jego głos był tak przesiąknięty ironią i sarkazmem, że pozostała trójka była zaskoczona i zdezorientowana. Nikt nie odważył się już odezwać, a Hermiona odstawiła, szybko doczyszczony przez Lilien puchar, na miejsce.

Przez następne pół godziny kończyli pracę w zupełnym milczeniu, zszokowani postawą Harry'ego, który później był już zupełnie spokojny.


>>>>>>>


- Zagrajmy w coś – powiedziała Hermiona, gdy skończyli, czyli o 22:15 i przeciągnęła się rozkosznie. – Proponuję „Prawda lub zadanie”. To fajna, mugolska gra.

- Znam – Lilien wsparła się pod boki i szeroko uśmiechnęła – powinno ci się spodobać, Draco

Chłopak uniósł brew.

- Mówisz, Lil?

- Aha...

- A na czym polega ta gra? – spytał ciekawie Harry.

- Siada się w kręgu. Jedna z osób, wybrana lub wylosowana, zaczyna, mówiąc do wybranej przez siebie osoby: ”prawda lub zadanie.” Jeżeli osoba wybiera „prawdę”, zadajesz jej pytanie, na które musi szczerze odpowiedzieć, jeżeli wybiera zadanie, cóż... Musi zrobić coś, co każesz. Następnie osoba wybrana jako pierwsza wybiera kolejną i tak dalej. Wybierasz absolutnie kogo chcesz. – Wyjaśniła Hermiona.

- To wszystko? – Spytał Draco i uśmiechnął się przekornie. Podobało mu się.

- Musimy tylko ustalić ile razy można odmówić – dodała Lilien –To znaczy, ile razy jedno z nas może się nie zgodzić się odpowiedzieć, czy wykonać zadania. i to by było na tyle. Proponuję standardowe trzy razy.

- Tak będzie uczciwie – powiedziała Hermiona.

- Mi się ten pomysł podoba – powiedział Harry.

- Wchodzę w to obydwoma nogami – powiedział Draco –Jestem za, a nawet przeciw – blondyn wyglądał na szczęśliwego.

Szelma’ – pomyślała Lilien.

Malfoy popatrzył zalotnie na Hermionę. Zdjęła szatę, jak wszyscy. Stała teraz w dopasowanej, obcisłej niebieskiej bluzce z niewielkim , ale wystarczającym by poruszyć wyobraźnię Dracona, dekoltem i w dopasowanych, granatowych dżinsach. Miała długie, zgrabne nogi i bardzo wąską talię. Malfoy miał ogromną ochotę sprawdzić, czy da radę objąć ją dłońmi w pasie, tak była szczuplutka. Omal nie podszedł do niej i tego nie zrobił. Uśmiechał się do niej szeroko.

- I co się szczerzysz? – Spytała Hermiona.

- Uśmiecham się do ciebie, Granger. Nie mogę? Czasem masz zaje*biste pomysły. Pogratulować – jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.

Oczy Hermiony zwęziły się lekko. Nie podobało jej się, że tak entuzjastycznie podszedł do gry. Ale teraz za nic nie wycofałaby tej propozycji. Nie zrobi z siebie idiotki po raz drugi.

- Tak uważasz? – Zapytała zaczepnie.

- Aha – odpowiedział lakonicznie.

- A może ja nie chcę, żebyś się na mnie gapił, co? – Fuknęła.

- Zawsze możesz spróbować wydrapać mi oczy, gryfońska lwico – zażartował cynicznie – uprzedzam tylko, że jestem silny...

Nie wątpię” – Hermionie przeszły po plecach przyjemne ciary

- Jasne, Malfoy – powiedziała na głos i wywróciła oczami.

- Nie zastosowałby przemocy fizycznej wobec kobiety, pod żadnym pozorem. NO chyba, żeby któraś próbowałaby go zabić, chociaż nawet tego nie jestem pewna – poinformowała Hermionę, Lilien.

Draco wykorzystał słowa przyjaciółki żeby się odegrać:

- Kobiety bym nie uderzył. Ale to jest Granger. Cóż, nie jestem pewien, czy jest kobietą. – Powiedział złośliwie, taksując gryfonkę bezczelnym spojrzeniem od stóp do głów.

Hermiona poczuła się urażona w swej kobiecej dumie, a Harry i Lilien uśmiechnęli się do siebie znacząco. Z boku było wyraźnie widać, że Draco po prosty droczy się z Hermioną i ją podpuszcza, ale dziewczyna połknęła przynętę.

- To czego się na mnie gapisz, co?!-

Draco uśmiechnął się bardziej, niż rozkosznie.

- Przyglądam ci się, bo mi się nie podoba twoja fryzura. I w ogóle zastanawiam się, jaką płeć sobą reprezentujesz, dlatego tak się gapię.

Lilien zachichotała i złapała Harry'ego za ramię. Gryfon poczuł przyjemne ciepło bijące od dziewczyny i jej cudowny, kobiecy zapach. Trochę zakręciło mu się w głowie i kretyńsko się uśmiechnął.

Mina Hermiony Granger mówiła sama za siebie

Cholera – pomyślała – Ale mnie podszedł.”

- Ale ci pojechał, Granger! Dobre! – Snape był wniebowzięta, a Hermiona zawstydzona.

- Dałaś się podpuścić – stwierdził Harry – Musisz bardziej uważać na to co robisz i mówisz, przy prawdziwym Ślizgnie. Z nimi bywa różnie.

- A ty skąd o tym wiesz? – Spytała zła Hermiona.

- Czasem gadam z Lilien, a poza tym, Tiara chciała mnie przydzielić do Slytherinu – Harry uśmiechnął się szeroko widząc trzy zdziwione miny. – Tylko czekałem jak się wkopiesz. Wiesz to naprawdę zabawne, widzieć cię zgaszoną....

Gryfonka wyglądała tak, jakby miała się popłakać.

- Miałeś być w Slytherinie, Potter? Serio? – Spytał zaciekawiony Draco. Harry zaintrygował go już drugi raz podczas tego szlabanu i Malfoy zaczął dochodzić do nieprzyjemnego wniosku, że w ogóle go tak naprawdę nie zna i nic o nim nie wie.

- To jak się stało, że jesteś w Gryffindorze?

- Bo nie chciałem iść do Slytherinu. To wszystko. Mój wybór.

- A toś mnie zaskoczył, Harry – powiedziała Lilien – No, ciekawe, co by na to powiedział mój stary.

Hermiona stała naburmuszona z boku i przełykała gorzką porażkę. Miała skwaszoną minę.

- Nie pękaj, Granger – powiedział Malfoy – mnie potrafi zgasić tylko Lilien, no i jej ojciec – Te słowa wcale nie pocieszyły Hermiony.

- Jeden zero dla ciebie, Malfoy! – warknęła odzyskawszy część pewności siebie.

- No tak lepiej. To mi się podoba, lwico. – Wyszczerzył się chłopak.

- Nie mów do mnie tak!

- Będę mówił do ciebie jak mi się podoba.

- Przestańcie! Gramy czy nie? - Przerwała kłótnię, Lilien.


Zabawa okazał się całkiem fajna.

Draco oczywiście posłużył się przewrotną strategią.

Za każdym razem, słyszał od Hermiony: „prawda”, więc zadawał jej specjalnie takie pytania, na które nie udzieliłaby odpowiedzi.

Za pierwszym razem spytał, jaki kolor ma jej owłosienie łonowe i Lilien niemal nie opluła ze śmiechu Harry'ego, który też miał niezły ubaw.

Za drugim razem spytał ją o najbardziej śmiałą fantazję erotyczną, co zostało skwitowane potężnym rykiem śmiechu Lil i Harry'ego, a Draco się wyszczerzył jak głupi do sera.

Za trzecim razem, zapytał jak często podmywa się gdy ma okres i wtedy zaśmiał się tylko Potter, a obydwie dziewczyny wyglądały, jakby chciały go zamordować.

I kiedy po raz czwarty, Draco wskazał na Hermionę ta bojąc się kolejnego, durnego pytania szybko odpowiedziała:

- Zadanie!

Draco uśmiechnął się jakby wygrał najwyżej punktowany los na loterii i Herm wiedziała już, że znowu dała się nabrać.

Chryste” – pomyślała ze zgrozą.

Jestem mistrzem intryg” – pomyślał seksowny blondyn

Szelma – po raz kolejny stwierdziła w duchu Lilien – urocza szelma.”

Draco wstał i wykonał gest Tarzana a Lilien z trudem powstrzymała histeryczny napad śmiechu. Gryfonka nie wyglądała na rozbawioną.

Biedna Hermiona” – pomyślał Harry.

Blondas usiadł.

- Oki, Granger – zalotnie uniósł brew – niech się zastanowię... – Powiedział, chociaż doskonale wiedział co jej każe zrobić.- Spełnisz moich pięć życzeń.

- CO?! – Hermiona nie posiadała się z oburzenia – To niedorzeczne. Ma być tylko jedno zadanie!

- No i jest – spokojnie odrzekł chłopak. – To zadanie, to spełnienie moich pięciu życzeń. To chyba zgodne z zasadami

- No nie wiem!!!

- Przykro mi, Hermiona – Lilien starała się zachować powagę – ale Draco ma rację.

- To nie fair – powiedziała żałośnie gryfonka – On mnie podpuścił, zadając debilne pytania!

- Nie moja wina, że nie uczysz się na błędach – Malfoy wzruszył ramionami.

- Podstępna żmija!!! – Wrzasnęła wściekła Hermiona, a Draco jedynie szczerze się roześmiał.

- No w końcu jestem ze Slytherinu, Granger.

- Trzeba było uważać – powiedział filozoficznie Harry

- Odwdzięczę ci się, za te słowa, przyjacielu – powiedział dziewczyna do Gryfona.

Harry też już wyczerpał limit odmów, dzięki następującym pytaniom i zadaniom:

1) Jak często się onanizujesz? (Draco)

2) Z kim chciałbyś się przespać, gdzie i w jakiej pozycji? (Lilien)

3)Powiedz na najbliższych eliksirach przy całej klasie Snape’owi, że go uwielbiasz i za nim szalejesz. (Draco)

Mimo to Harry nie przejął się słowami Hermiony.

- Zlituj się Malfoy na boga i zmień to zadanie... Proszę – Hermiona miała zrozpaczoną minę.

- Granger, ty mnie prosisz? Urocze. Niestety, mi się bardzo podoba perspektywa wydawania ci poleceń. – Uśmiechnął się i zmrużył seksownie oczy.

Hermiona wyglądała nieszczęśliwie i Lilien jej pożałowała:

- Nie łam się kobieto! Co ten blond kretyn może kazać ci zrobić? To samo o co mnie wiecznie prosi.. „Napisz mi wypracowanie z Transmutacji” Wyluzuj.

- Granger, chyba się nie boisz? – Spytał słodko Malfoy i trafił w dziesiątkę.

- Czego? – Spytała wyniośle – Ciebie, Malfoy? Zapomnij!!! Spełnię te twoje głupie życzenia.

Draco był szczęśliwy. I miał taki cudowny plan. Hermiona mu się cholernie podobała. Musiał to sam przed sobą przyznać. A teraz miał szerokie pole do popisu... Och, nie rzuci się na nią, przynajmniej nie przy pierwszym życzeniu. Draco potrafił być cierpliwy gdy mu na czymś zależało...


******

Przez kolejne trzy dni wydarzyło się naprawdę kila ciekawych i wesołych akcji, które zawdzięczały swoje zaistnienie, cudownej, opisanej powyżej mugolskie grze.


Sobota:

Zadanie autorstwa Dracona Malfoya:

Podczas śniadania, gdy wszyscy zaczęli jeść, Harry Potter wstał i wrzasnął na całą salę:

- DRACO MALFOY RZĄDZI! GŁOSUJCIE NA PREFEKTA NACZELNEGO SLYTHERINU!!

Ludzie na sali doznali szoku. Nauczyciele pootwierali paszce ze zdziwienia i tylko pani Hooch miała wyluzowaną, drwiącą minę, Dyrektor starał się nie śmiać, a Snape i de Lincourt patrzyli na to z chłodnym zainteresowaniem i ironią.

- MALFOY NA DYREKTORA HOGWARTU !– Darł się Harry.

Lilien rechotała jak szalona, Ron wyglądał jakby miał dostać ataku serca a Hermiona się uśmiechała.

- DRACO MALFOY NA MINISTRA MAGII!!! – Harry poczuł niebezpieczny napływ weny twórczej. – MALFOY NA PREMIERA!!! MALFOY NA KRÓLA WIELKIEJ BRYTANII!!!

Kiedy usiadł został uroczyście zaproszony prze McGonagall do jej gabinetu, „gdy tylko skończy się śniadanie”, ale nie przejął się tym zbytnio.

Gdy wychodził z Wielkiej sali dopadł go Malfoy, twierdząc z szerokim uśmiechem, że sam by tego lepiej nie wymyślił i że Potter ma u niego wódkę.

U Minervy dostał szlaban, ochrzan i stracił 10 punktów, ale miał to w nosie. W gruncie rzeczy dobrze się bawił, widząc miny kolegów.


Niedziela

Zadanie autorstwa Harry'ego Pottera:

Całe popołudnie, Draco Malfoy paradował w czarnej bluzie z czerwonym, krzykliwym napisem: „Kocham Mugoli i gryfonów!!!” Uśmiechał się przy tym kretyńsko i próbował obejmować każdego gryfona w zasięgu swojego wzroku.

Dostał za to niegroźny opieprz od Snape’a. Większość jego kolegów natomiast uznała to za niezły żart.


Poniedziałek rano –Obrona Przed Czarną Magią

Zadanie autorstwa Dracona Malfoya:

Lilien Snape bezczelnie zdjęła szatę , ukazując wszystkim króciutką, zieloną bluzeczkę i bardzo niskie, czarne lateksowe biodrówki. Włosy miała upięte wysoko, więc jak na dłoni widoczny był jej tatuaż w dole pleców. Jej chluba!

Miała mocny, niemal wyzywający makijaż i bezczelnie żuła gumę.

Męska część uczniów z Ronaldem Weasleyem na czele, omal nie dostała ślinotoku .

Na zimne słowa nauczycielki: „załóż szatę, Snape”, dziewczyna zadeklarowała ze spokojem, że jest lesbijką i krzyknęła, rzucając się przy okazji nauczycielce na szyję:

- Kocham cię, Arabell!!!

Draco myślał, że skona z tłumionej wesołości.

Lilien wylądowała na dywaniku u Dyrektora, który jedynie dał jej łagodną naganę i odjął 15 punktów Slytherinowi. W końcu on też kiedyś był młody.

Za to stary ją objechał ostro przed obiadem, chociaż to jej za bardzo nie dotknęło.


Poniedziałek po południu - Eliksiry

Zadanie autorstwa Lilien Snape:

Hermiona Granger doprowadziła rozmyślnie do widowiskowego wybuchu kociołka

A wrzeszczącemu na nią, wściekłemu Snape’owi odpowiedziała grzecznie bez zająknięcia i mrugnięcia okiem:

- Nic się nie stało. Po prostu znowu myślałam o seksie, sir – czym zdobyła sobie gorącą aprobatę Lilien i Dracona, a Harry musiał włożyć sobie do buzi pieść, żeby nie zabić śmiechem wszystkich w promieniu pięciu mil.

Hermiona dostała szlaban u Filcha i strąciła aż 20 punktów, ale widok miny Snape’a, kiedy wybuchł jej kociołek i później – kiedy mu chłodno odpowiadała na pytanie, był tego wart.

Malfoy podszedł do niej po zajęciach i stwierdził z szerokim uśmiechem:

- Widzisz, Granger? Jak chcesz to potrafisz. To było bomba!


Rozdział IV

JUST A SIMPLE KISS


It' s the way you love me

It's a feeling like this

It's centripetal motion

It's perpetual bliss

It's that pivotal moment

It's (ah) subliminal

This kiss, this kiss

It's criminal

This kiss, this kiss

[Faith Hill, "This Kiss"]



Hermiona nie posiadała się z rozpaczy: PIĘĆ ŻYCZEŃ tego dupka, Malfoya.

Dorwał ją w niedzielę rano i powiedział, że jego pierwszym życzeniem jest, aby napisała mu wypracowanie z Transmutacji na poniedziałek. Jak się wyraził z obleśnym uśmiechem:

- Ja, Granger, wolę praktykę od teorii. Ty na przykład w teorii jesteś całkiem niezła. Powinnaś postawić więcej na działanie praktyczne...

Hermiona zarumieniła się ze złości, zażenowania i upokorzenia na wyraźną aluzję, ale ugryzła się w porę w język.

-I niech lepiej to wypracowanie będzie bardzo dobre... Zapraszam na spotkanie przed Pokojem Wspólnym Slytherinu o ósmej wieczorem, z wypracowaniem.

- Mam to zrobić dzisiaj?!

- Przecież Transmutacja jest jutro rano, na drugich zajęciach po śniadaniu a muszę to jeszcze przepisać. Nie mam twojego charakteru pisma, Granger... – Jego głos nasączony był drwiną - A ty pewnie i tak swoje już masz...

I to się zgadzało, już miała. Długie, wspaniałe wypracowanie. Nad którym męczyła się dwa dni. Trudno, będzie musiała mu dać to, które już napisała, a swoje napisać od nowa. Najwyżej nie pójdzie spać. Wątpiła, czy odwalenie wypracowania dla Malfoya odbije się dobrze na ich obecnej „relacji”...

- Dobra - Hermiona miała swoją godność osobistą – ale TY przyjdziesz pod portret Grubej damy. W końcu to z mojej strony, dosyć duże poświęcenie.

- Poświęcenie? – Draco zmrużył niebezpieczne oczy – Co ty wiesz o poświęceniu? Poświęcenia to ja mogę dopiero zażądać... Ale nich ci będzie. Przyjdę, tylko to wypracowanie ma być Wybitne, Granger... Do zobaczenia – zadrwił na koniec.

- Kur** – zaklęła cicho Hermiona.


******

- Twoja córka to ciekawy obiekt, Severusie – zagadnęła de Lincourt w poniedziałek, w porze lunchu, Snape’a. Potem opowiedziała mu o zajściu na Obronie.

- Czyżby nie miała odpowiednich wzorców wychowawczych? – zadrwiła Arabell pod koniec swojej relacji. – Wiesz, ona chciała mnie nawet pocałować. To byłoby całkiem zabawne, gdyby nie działo się przy całej klasie...

Snape był blady.

- Moje zdolności wychowawcze to nie twoje sprawa – wysyczał wściekły mistrz eliksirów, co Arabell skwitowała wzruszeniem ramion i złośliwym uśmiechem.

On już da tej jędzy, Lilien. Guzik go obchodzą te bzdetne zakłady, dopóki nie dotyczą jego małej. Myślał, że go krew zaleje gdy uświadomił sobie, że Potter bezkarnie gapił się na tatuaż jego córki w takim miejscu...

Tak naprawdę jednak, najbardziej go rozwścieczył inny aspekt całego zajścia. Jego córka ośmieszyła go swoim zachowaniem, przed tą de Lincourt. Podłą wredną babą, której niestety coraz bardziej pożądał.

I Lilien dostała wieczorem niezłą reprymendę...


Kiedy Severus przestał się drzeć jak opętany, Lilien spokojnie zmrużyła oczy.

- Czy ty nigdy nie miałeś siedemnastu lat, tato? – Spojrzał na nią takim wzrokiem, że postanowiła nie kontynuować tego toku myślowego.

- Ta wredna krowa, de Lincourt, kwestionowała przez twoją dzisiejszą głupotę moje zdolności wychowawcze! – Wzrok Snape’ ciskał błyskawice.

- Podobno chciałaś ją pocałować? – Dodał już odrobinkę łagodniej.

- To już była taka moja, prywatna inicjatywa – wyjaśniła. -Ona jest piękną kobietą, tato.... Ale to chyba zdążyłeś zauważyć?

- Co ty mi sugerujesz? – W głosie mistrza eliksirów zadźwięczały kostki lodu.

- Daj spokój! – Lilien się zirytowała. Byli w jego prywatnej kwaterze i dziewczyna spokojnie usiadła sobie na łóżku, a raczej na sporym łożu, zupełnie takim jak to w prywatnym dormitorium, skłonnego do snobizmu Malfoya młodszego, z którym dla niewiadomych (a raczej bardzo wiadomych) przyczyn tak się zżyła. Byli niemal jak rodzeństwo.

- Cała męska część Hogwartu, począwszy od klas piątych na Hagridzie kończąc rumieni się i szczerzy na jej widok, a Draco próbował się nawet z nią umówić, tylko zwyzwała go od dzieci i dała szlaban.

- Kiedy?! – Warknął wściekły Snape.

A jednak zazdrosny” – pomyślała triumfalnie dziewczyna.

- Na naszych pierwszych zajęciach - odpowiedziała spokojnie

- A on to już o niczym innym nie myśli?!

- No, ostatnio, chyba dosyć intensywnie myśli o Granger, więc nie żołądkuj się tak. W końcu gdzie taka dojrzała kobieta z takim szczawikiem, chociaż doświadczonym... Jest przecież z dziesięć lat starsza od niego i jest jego nauczycielką, a zresztą Draco nie jest tak niepoważny, by nie zdawać sobie z tego sprawy.

- A co ona mnie obchodzi?! Niech się umawia z kim chce!

- Czyli mogę ją poderwać? Fajnie!

- Zawsze sądziłem, że jesteś inna!

- Jestem zdrowa! Ona ci się podoba! To przecież widać! Nie rób ze mnie kretynki! Na Boga, jestem twoją córką, ze mną możesz być szczery. Mógłbyś chociaż raz być dla niej miły i się z nią umówić, a nie zarzucać uczniom, że myślą o seksie, podczas gdy to ty ciągle marzysz o erotycznych uniesieniach z Arabell de Lincourt! – Lilien zirytowała się uporczywym zaprzeczaniem ojca.

Nie po raz pierwszy, Severus musiał w duchu podziwiać niesamowitą intuicję swojego dziecka. Ale przecież w dużej mierze miała to po nim, a to że była kobietą, jedynie potęgowało te zdolności.

- Powiedz mi tato o czym myślisz codziennie przed zaśnięciem? – Ton głosu sugerował, że wcale nie chodzi jej o „myślenie”, ale o coś zupełnie innego i Sev leciutko się zarumienił. - Bądź szczery chociaż przed sobą samym i przed własnym dzieckiem. Jak tak dalej pójdzie, to w przypływie tłumionej żądzy i napadzie furii, zabijesz jakiegoś ucznia. Tak nie można.

- Mądrala. Co ty wiesz o jak to się pięknie wyraziłaś „żądzy”? – Wycedził Severus.

Bardzo wiele - pomyślała – nawet nie wiesz jak wiele.”

- Jeny, tato! Mam ciało, zmysły i odczuwam jak każdy człowiek. Ty też, chociaż starasz się być maksymalnie oziębły. Muszę przyznać, że nieźle ci to wychodzi.

- Odczuwasz, jak każdy człowiek? – Nozdrza mężczyzny rozszerzyły się, a oczy zwęziły. – O czymś nie wiem?

Nie wiesz o wielu rzeczach.”

- Nie zmieniaj tematu. Rozmawiamy o tobie. Ja sobie ze sobą, świetnie radzę – skłamała gładko - ale ty jak widzę, nie. Twój stan psychofizyczny zaczyna odbijać się na wszystkich dookoła.

- Po co ona nosi te obcisłe ciuchy? Jest taka sama jak i ty, jeśli o to chodzi. Faceci mają oczy! Są bardziej pobudliwi od was! – Wybuchł mistrzu.

- Rozumy ponoć też, mają! – Uśmiechnęła się złośliwie.

- Lilien, uważaj!

- Och! Po prostu zrób coś z tym, tato! – Tupnęła nogą. - Kocham cię i nie mogę patrzeć jak się męczysz. - Podeszła do niego i dała mu buziaka w policzek, co całkowicie niemal go udobruchało.

- Dobranoc.

- Dobranoc Lilien. I niech ja się tylko dowiem, że Potter tknął cię chociaż jednym palcem.

Gdyby mnie tknął to bym była, najszczęśliwszą dziewczyną w tej szkole” – pomyślała.

Chyba sama będę musiała go tknąć...”

Nic jednak po sobie nie dała poznać.

- Naprawdę? – Zapytała drwiąco. – Harry jest tak nieśmiały w relacji do kobiet, że nie masz się raczej o co martwić... I pamiętaj tato, że do tanga trzeba dwojga. Śpij dobrze.

Zostawiła go w takim stanie, że przez pół nocy nie spał, rozmyślając nad tym co powinien zrobić.


******

Wtorkowy poranek jak zwykle zaczął się od śniadanka i Hermiona, wybitnie głodna tego dna, pochłaniała kanapki z szynka jakby..

- Co ty, w ciąży jesteś? – Zdziwił się Ron..

- A czy wyglądam na wiatropylną? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie i "szamała" dalej.


Wyszła jako jedna z ostatnich osób, ponieważ omal nie zaspała na posiłek i jej oczom ukazał się ciekawy widok.

W korytarzu przed Wielką Salą, niemal na środku całowali się najspokojniej w świecie Nevill i Pansy.

Jak zwykle nie mogą się powstrzymać” - pomyślała Hermiona.

- Też tak chcesz? – Usłyszała zmysłowy szept i poczuła ciepły oddech na karku, a jej nosek wyłowił bardzo przyjemny męski zapach.

Żesz ku***” - pomyślała

- Jasne, Malfoy – warknęła, szybko się odsuwając. Zbyt szybko. – Chciałbyś..

- Trochę uprzejmości, Granger. Mogę cię pocałować, jeśli chcesz. Nawet tu i teraz – podszedł niebezpiecznie blisko i musnął palcami jej policzek.

Poczuła, że się rumieni, i klęła w duchu, na czym świat stoi, że nie jest doświadczoną, młodą kobietą, bo wtedy może nie reagowałaby w ten sposób.

- Jeszcze czego – syknęła.

- Ewentualnie mogę tego zażądać – powiedział takim tonem, jakby ustalał wszystkie „za” i „przeciw”, a Hermionie zrobiło się gorąco.

- No jasne! Chyba jakieś granice tych twoich życzeń muszą istnieć?! – Hermiona była lekko przestraszona, ale poczuła też podniecenie na myśl o pocałunku Malfoya.

- A ustalaliśmy jakieś? – Spytał chłodno. - Obawiam się Granger, że nie krępują mnie żadne granice, ciebie natomiast tak. Racz być uprzejma. – Ostatnie słowa zabrzmiały jak ostrzeżenie, a oczy chłopaka zwęziły się niebezpiecznie.

- A propos moich życzeń...

Hermiona przełknęła głośno, a Draco sardonicznie się uśmiechnął.

- Mam wypracowanie dla Snape’a na jutro, ale chyba nie jest zbyt dobre. Bądź tak miła i wpadnij dziś o dwudziestej do mojego dormitorium je sprawdzić...

Hermiona westchnęła ciężko.

- Dobrze, przyjdę – trochę jej ulżyło, gdy powiedział czego sobie życzy.

- Nie masz wyjścia, skarbie. Hasło do wspólnego to „Zabić Pottera”... Tylko żartowałem – dodał widząc jej urażoną minę. – Naprawdę hasło brzmi: „krew wampira”. Schodami w górę na trzecią kondygnację. Drzwi po prawej na samym końcu korytarza. Możesz przynieść szampana – dodał żartobliwym tonem.

- Dla kumpli z którymi mieszkasz też? - Odcięła się szybko.

- Och! Ty przecież nie wiesz!

- Czego znowu nie wiem?! – zirytowała się gryfonka.

- Widzisz, Granger. Jako snob z dobrej rodziny, z dużą ilością kasy, należę do nielicznych, którzy mają prywatne dormitoria. Mieszkam sam. W warunkach, co tu dużo ukrywać, luksusowych.

Bladość, która pojawiła się na twarzy Hermiony, była wręcz widowiskowa.

- Tylko nie zemdlej z wrażania – Draco uśmiechnął się zmysłowo – i może zamiast szampana weź swoje wypracowanie i jakąś dobrą książkę do eliksirów zaawansowanych. Żegnam.

Nich cię szlag, Malfoy” – pomyślała Hermiona.


******

Drugie wtorkowe spotkanie w Komnacie Potrzeby, było miłym zaskoczeniem, zarówno dla Lilien jak i dla Harry'ego. Chłopak zrobił tak dobry Szkiele–Wzro, że dziewczyna stwierdziła, iż po przepisowym tygodniu „ustania się” można go spokojnie dać pani Pomfrey do skrzydła szpitalnego. Snape nie była głupiutką nastolatką i wiedziała, że Harry'ego rozpraszał jej spory dekolt poprzednim razem, dlatego postanowiła się na te spotkania ubierać mniej prowokacyjnie.

Teraz była w bordowej, raczej luźniej, ale ładnie układającej się na ciele sukience do kostek i z rękawami trzy czwarte. Długie, lśniące włosy, których Harry pragnął tak dotykać, miała spięte luźno na karku.

W końcu jej „uczeń” był tylko facetem. Bardzo przystojnym i bardzo nieśmiałym, niewinnym facetem. Lilien nie chciała go spłoszyć bezpośrednim "podrywem". Poza tym sama nie była za bardzo doświadczona (nie licząc paru randek i kilku raczej nieśmiałych pocałunków) i troszkę obawiała się konsekwencji bliższego kontaktu. Nikt wcześniej nie podobał się jej tak jak ten zielonooki, wiecznie rozczochrany gryfon, dlatego dziewczyna, chociaż uchodziła za bardzo ładną, czuła lęk przed zwykłym „koszem.” Ponieważ nie była zadufaną w sobie słodką idiotką, nie uważała, że nieśmiałość Harry'ego wobec niej musi koniecznie oznaczać, że chłopak coś do niej czuje. Bała się odrzucenia.

- No widzisz, mówiłam ci, że masz talent do eliksirów – powiedziała, gdy skończyła sprawdzać jego wypracowanie na środę – musisz tylko wierzyć w siebie.

Harry się zarumienił, ale czuł się też szczęśliwy.

- To co napisałeś jest naprawdę dobre – uśmiechnęła się promiennie. – Osobiście postawiłabym ci za wypracowanie Wybitnie, więc stary da ci pewnie Powyżej Oczekiwań.

- Dzięki, że mi pomagasz.

- Nie ma za co. Poza tym... Niedługo wcale nie będę musiała, Harry.


******

Severus miotał się po Pokoju Nauczycielskim.

- Ja jej dam... „Korepetycji, Harry'emu udzielam. We wtorki wpół do ósmej”... Ja jej dam korepetycje. Niech ja tylko dorwę Pottera... „Robi postępy” Ja im dam „postępy” – powtarzał pod nosem.

De Lincourt patrzyła na to z najwyższą dezaprobatą. Starała się (co nie oznacza, że zawsze jej się to zawsze udawało) być uczciwym, bezstronnym pedagogiem i już zdążyła zauważyć, że Gryffindor traci zawsze u Severusa trochę za dużo punktów. Zauważyła też, że mistrz eliksirów, bez większych powodów nie cierpi Pottera i chłopak ma u niego notorycznie przechlapane.

Postanowiła przemówić mu do rozsądku. Uważała go za przystojnego, mądrego faceta, który niestety jest stronniczy i niesprawiedliwy. Podobał się jej i to nawet bardzo, ale niektóre cechy jego charakteru.. Boże! Tylko strzelić w łeb i patrzeć, gdzie doleci, ta zakuta łepetyna.

Tym razem postanowiła się „poniżyć” i mówić mu po imieniu. Sprawa była delikatna. Ku jej zadowoleniu w pomieszczeniu, byli tylko oni, bo dochodziła już dziewiąta wieczorem.

- Dlaczego jesteś przeciwny temu, żeby twoja córka, pomagała Potterowi w eliksirach, Severusie? Skoro jest świetna z tego przedmiotu, a on sobie nie radzi za bardzo... To chyba nawet wskazane. Uważam, że Lilien zachowuje się bardzo ładnie i...

- Och! Jasne. Ładnie! „Uwielbiam brunetów o zielonych oczach” – Sev przedrzeźniał własne dziecko, a Arabell się skrzywiła. Nienawidziła, gdy jej ktoś przerywał i wchodził w słowo. Zupełnie jak on i jego córka. – Tak mówiła w wakacje. A teraz udziela korepetycji zielonookiemu brunetowi.. Pięknie. Jak on śmiał urosnąć i stać się podobnym do mężczyzny a nie wymoczka! – Przy tych słowach Snape'a, de Lincourt, zaczęła się zastanawiać nad ciekawą psychiczną chorobą, zwaną „nerwicą natręctw.” - Jak ją tknie, to wykastruję go bardzo powoli, bardzo tępym nożem...

- Posłuchaj sam siebie - zakpiła z politowaniem. –To jego wina, że rośnie i wyprzystojniał? A twój cudowny Malfoy? Jak wygląda? Wszystkie małolaty sikają po nogach, gdy idzie korytarzem No tak, ale jemu wolno, bo twoja córka gustuje w brunetach, nie blondynach... To się leczy Severusie...

- Ja ci dam! Co tymi sugerujesz, że jestem chory psychicznie?!

- To ty powiedziałeś – rzuciła szybko, a na widok jego miny dodała spokojnie:

- Pamiętaj o jednym... To czy Potter tknie Snape, czy też ona jego, to raczej nie twoja sprawa...

- Ona jego?! Co ty sobie wyobrażasz? Robisz z mojej córki dziwkę?! – Wrzasnął wkurzony i natychmiast, zdał sobie sprawę, że przesadza. Zrobiło mu się trochę głupio.

-USPOKÓJ SIĘ! - Krzyknęła wściekle kobieta. – Jak mogłabym to robić? Nazwać uczennicę dziwką?! Opanuj się ! To twoje jedyne dziecko! Co ty mówisz? Ona jest prawie dorosła i jest emocjonalnie dużo dojrzalsza od ciebie, Snape! Powinieneś się jeszcze od niej uczyć podejścia do życia i do ludzi! - De Lincourt wiedziała co mówi, bo była dobrym psychologiem i obserwatorem ludzkich zachowań. -Żyj i daj żyć innym... Daj żyć chociaż własnej córce. To, że ty chcesz być oziębłym sukinsynem, to twoja sprawa, ale nie wymagaj od niej, żeby była taka jak ty! To chore i podłe! Zabronisz jej odczuwać?! A jeżeli oni się nawet w sobie zakochają to co zrobisz?! Zabijesz Pottera?

- Ja im się...

- NIE PRZERYWAJ MI!!! – Severus był zszokowany jej wybuchem. Była naprawdę wściekła. – Jesteś okropny, stronniczym, draniem! Powinieneś nad sobą pracować, a nie wypominać córce, że komuś pomaga z Eliksirów. To żałosne! Wiesz co?! Myślałam, że jesteś inny... – Zezłoszczona kobieta opuściła wściekłym krokiem Pokój Nauczycielski

Kur**, znowu się przed nią zbłaźniłem. Znowu bezsenna noc.” – Pomyślał Severus.

To, że musiał w duchu (bo przecież, że nie na głos) przyznać rację „tej babie”, wcale go nie cieszyło. Poza tym, do cholery jasnej znowu miał erekcję. De Lincourt wyglądała fantastycznie, gdy się wściekała.

Lilien wie co mówi... Ja muszę coś z tym zrobić i to szybko” – pomyślał roztargniony, pięć minut później, gdy robił sobie drinka.


******

Hermiona wychodziła z Pokoju Wspólnego z wypracowaniem i grubym tomiszczem: „Eliksiry zaawansowane dla każdego”

- Gdzie idziesz?- Spytał leniwie Harry, wyciągnięty na podłodze.

Hemina prychnęła:

- Do swojego pana i władcy, pomóc mu poprawić wypracowanie – wycedziła.

- Hehehe! Pan i władca – zadrwił Potter.

- Bardzo śmieszne, Harry. Dzięki za duchowe wsparcie!

- „Pana i władcy”? Znaczy kogo? – Spytał zdziwiony Ron, gdy dziewczyna wyszła i Harry opowiedział mu o tym jak Draco „cudownie” wmanewrował Hermionę w pięć życzeń. Później niestety musiał tego żałować...


W Pokoju Wspólnym Ślizgonów było parę osób. Wszyscy obecni patrzyli na nią ze zdziwieniem. Ku uldze Hermiony, była też Pansy, z którą obecnie, dzięki Nevillowi, pozostawała raczej na granicy neutralno – ciepłych stosunków.

- Cześć Hermiona, co tu robisz? – Spytała, a gryfonka przewróciła tylko oczami.

- Ach, rozumiem, powiesz mi później, jeżeli się o to upomnę.

- Tak – Hermiona skierował swe kroki na schody wiodące do męskich dormitoriów. Jakiś chłopak zagwizdał a inny zarechotał, co gryfonka po prostu "olała".

- Mordy w kubeł – usłyszała chłodny głos Millicenty - niewyżyte seksualnie bestie. Nie widzicie głąby, że niesie książkę, nie prezerwatywy? Myślicie tylko jednym i o jedynym. Ruszcie czasem mózgami – po tych słowach dał się słyszeć chichot Pansy i gryfonce bardzo zachciało się śmiać, ale szybko jej przeszła ochota na wesołość, gdy dotarła do drzwi dormitorium Dracona.

Malfoy na szczęście, czy też nie(Hermiona nie była pewna), nie rzucił się na nią w progu dormitorium. Był rzeczowy i suchy. Dał jej wypracowanie i gdy czytała, on spokojnie palił papierosa..

- Poczęstujesz się? – Spytał dziewczynę, gdy wyciągał kolejnego.

Hermiona skończyła czytać właśnie pierwszą rolkę i stwierdziła, że wypracowanie jest bardzo dobre. Nie było błędów, jedynie dwa czy trzy braki.

- Nie dziękuję. – Spojrzała na niego przelotnie i wróciła do czytania. Draco spokojnie ją obserwował spod opuszczonych rzęs

Granger jest bardzo ładna. Trochę sztywna w obejściu, ale ładna. Ciekawe jakie ma doświadczenia seksualne?” - Dla Dracona nie było wątpliwości, że musi jakieś mieć. W końcu jak mówiono wszem i wobec, była z Krumem ponad rok. I dwa razy wyjechała nawet do niego w czasie wakacji. Tajemnicą Poliszynela, było też, że zerwała z nim, w październiku zeszłego roku. Odległość.

Parę minut później Hermiona pochylała się nad wypracowaniem i coś poprawiała.

- Co robisz? - spytał Draco.

- Masz trochę braków. Dopisuje ci parę zdań.

Chłopak zachichotał.

- Co tak cię raduje, Malfoy?

- Ta sytuacja.

- To miłej zabawy – odpowiedziała cierpko.

- Nie wątpię, że będzie miła. Mam jeszcze trzy życzenia, nie?

Hermiona zbyła milczeniem jego słowa.

- To wypracowanie i tak było na P. Nie wiem po co chciałeś, żebym ci je poprawiła.

- Może chciałem sobie popatrzeć, jak robisz coś dla mnie... – Jego głos pobrzmiewał chłodną drwiną

Hermiona spojrzała na niego zdziwiona i trochę skonsternowana.

- A co, bawi cię to? – Spytała z lekkim rozdrażnieniem.

- Nie.. Sprawia mi przyjemność – z zadowoleniem patrzył, jak dziewczyna się rumieni.

Wstała.

- Wypracowanie jest bardzo dobre, panie Malfoy, czy mogę już odejść, czy ma pan jeszcze jakieś życzenia? – Spytała chłodno i kurtuazyjnie.

- Wiesz co? Mam wrażenie, że ci się to podoba, Granger.

- Jak cholera, Malfoy. Po prostu chcę mieć to już za sobą.

- Będziesz miała to za sobą, wtedy, kiedy ja zechcę – odrzekł spokojnie.

- Sprawia ci przyjemność wydawanie ludziom rozkazów?

- Nie, sprawia mi przyjemność wydawanie rozkazów tobie i patrzenie jak je wykonujesz – chłopak zapalił kolejnego papierosa.

Hermiona poczuła się dotknięta a jednocześnie zrobiło je się gorąco. Mówił to takim tonem... Nawet wolała o tym nie myśleć.

- Możesz już iść – spojrzał na nią z satysfakcją stwierdzając, że nadal się rumieni – chyba, że chcesz się jeszcze ze mną kochać.

- Wiesz co? Jesteś chorym zboczeńcem! – Wybuchła i oblała się jeszcze intensywniejszą czerwienią.

Draco popatrzył na nią zimnym, wyrachowanym wzrokiem

- Mówiłem ci, Granger, żebyś uważała na słownictwo. Ale ty chyba bardzo chcesz mnie sprowokować, mam rację?

- Nie masz racji. Po prostu mnie wkurzasz. – Była bliska płaczu.

- Błąd Granger, ja zawsze mam rację, więc uważaj na to co mówisz. Nawet Potter ci to powiedział. Myślałem, że jesteś inteligentna.

- Jesteś podły, wiesz? Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że to ty mnie prowokujesz, żebym się złościła, a nie ja ciebie!

- Och? Naprawdę? To czemu dajesz się prowokować, co? – Zapytał zaczepnie. Był rozdrażniony.

- Spadaj Granger, zanim naprawdę zażyczę sobie czegoś perwersyjnego..

- Dobranoc – odpowiedziała z zimną ironią.

- Nawzajem – odpłacił jej tym samym. – Granger – dodał jeszcze – ja naprawdę na razie cię tylko uprzedzam, nie jestem nieskończenie cierpliwym człowiekiem, pamiętaj o tym.

Hermiona bez słowa wyszła i bardzo dużym wysiłkiem woli zdołała nie trzasnąć drzwiami. Czuła się oszukana i upokorzona. Wypracowanie Malfoya było naprawdę cholernie dobre i musiała się wysilić, żeby wyszukać w nim niedociągnięcia. To ją raczej zaniepokoiło.

Sukinsyn bawi się mną - pomyślała – ja mu jeszcze pokażę.”

Tylko co ona u diaska, mogła mu pokazać?


******

- Co się z panią dzieje, panno Granger - spytała chłodno Minerva McGonagall oddając im w środę wypracowania. – Dostała pani Akceptowalny. Pierwszy raz. O co chodzi?

Malfoy zarobił z Transmutacji Wybitny i patrzył teraz ze zdziwieniem na Hermionę. Wyglądało na to, że oddała mu swoje wypracowanie a dla siebie napisała drugie w niedzielę. Poczuł się dziwnie.

A ja wczoraj znowu byłem dla niej przykry” – pomyślał ku swojemu wielkiemu zdziwieniu, bo w końcu, co go obchodzi, czy jest dla Granger przykry czy nie? Ta ambiwalencja uczuć w stosunku do dziewczyny była coraz głębsza i strasznie go wkurzała.

- Tak wyszło, pani profesor – odpowiedziała spokojnie dziewczyna

- Co to znaczy tak wyszło? - Głos McGonagall był lodowaty. - W tym roku zdajecie Owutemy. Nauka ma być dla was najważniejsza. Nie spodziewałam się tego po tobie, panno Granger. Powinna pani świecić przykładem dla innych... Mogę zrozumieć, że jesteście w takim wieku, kiedy o nauce wolicie nie myśleć. Ale to wręcz karygodne, żeby uczennica z tak dobrymi stopniami dostała nagle zaledwie Akceptowalnie i mówiła „tak wyszło.” Nieładnie, Granger. Następnym razem wyciągnę z tego konsekwencją. Możesz usiąść. - McGonagall wyglądała na osobiście obrażoną, faktem niskiej oceny Hermiony.

Gryfonka naprawdę odwaliła to wypracowanie, Dostałaby pewnie P., gdyby posiedziała ze trzy godziny dłużej, ale sen morzył ją już o ósmej i o dziesiątej musiała się koniecznie położyć. Nie czuła się źle z powodu niższej oceny. Tak naprawdę poczuła przypływ buntowniczej pewności siebie.

- Nie łam się Hermiona, następnym razem zarobisz Wybitnie.

- Och, zamknij się Harry. – Hermiona podniosła dłoń

- O co chodzi Granger?

Dziewczyna wstała.

- To co pani powiedział, było nie fair - zaczęła i od razu ze zwykłej ciszy zrobiła się cisza absolutnie głucha. - Czy ja jestem tu na innych prawach niż reszta uczniów? Mi nie może przytrafić się ocena niższa od Wybitnej, bo zaraz to wzbudza podejrzenia i zdziwienie, wręcz szok. Hermiona – Wiem – To – Wszystko -Granger dostała jedynie Akceptowalny. – Głos dziewczyny pełen był jadowitej drwiny, ale pobrzmiewał w nim także żal. - Jestem tylko człowiekiem i też popełniam błędy. Nie musiała mnie pani upokarzać, wytykając mi przy wszystkich, że panią zawiodłam. To przykre.

Zapadła taka cisza, że w uszach dzwoniło.

Granger sprzeciwiła się nauczycielowi i to przy całej klasie. Świat się kończył.

Draco gapił się na Hermionę, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.

Ale ma gadane” – pomyślał. Musiał przyznać sam przed sobą, że mu trochę zaimponowała. Lilien patrzyła na nią z jawną aprobatą, a Harry przyglądał się jej z zainteresowanie. Wiedział o tym wypracowaniu dla Malfoya i bardzo ciekawiła go reakcja Hermiony.

McGonagall, kazała jej zostać po lekcji.

- Dobrze, pani profesor. – Powiedziała obojętnie i usiadła.

Przez resztę zajęć Hermionie towarzyszyły zaciekawione, ukradkowe spojrzenia innych uczniów. Panna Granger, Prefekt naczelny Gryffindoru, mimo że i tak darzona respektem, zdobyła sobie właśnie ogromny szacunek prawie wszystkich obecnych i wielkie zainteresowanie u płci przeciwnej. Nawet McGonagall musiała jej przyznać trochę racji. Jedynie Ron patrzył na dziewczynę z chłodną niechęcią.


***

Przed Salą Transmutacji, czekał na nią Draco.

- Bardzo ci się dostało, Granger? – Spytał z zainteresowaniem

- A obchodzi ci to? – jej ton był opryskliwy.

- Zwykła ciekawość... To niecodzienny widok, żebyś objeżdżała nauczyciela, a poza tym nigdy nie posądzałbym cię o tak daleko posuniętą autoironią. Coraz bardziej mnie zaskakujesz.

- Odjęła mi tylko pięć punktów – Hermiona popatrzyła uważnie na Malfoya – A nawet przeprosiła mnie, że była trochę za surowa, ale jak to powiedziała, od takich uczniów jak ja „automatycznie więcej się wymaga”. Powiem ci, że zaczynam mieć tego dosyć. – Sama była zdziwiona swoją szczerością.

- W sumie dostałaś ten opieprz przeze mnie. Oddałaś mi swoje wypracowanie, a sama zaniosłaś jakieś niedzielne wypociny. Rzeczywiście poświęcenie. – W głosie chłopaka nie było tej wiecznej, nieodłącznej drwiny, raczej ciekawość i odrobina zdziwienia.

- Malfoy, o ile pamięć mnie nie myli, nie pozostawiłeś mi innego wyboru. A poza tym, co cię to obchodzi, do ku*** nędzy, że McGonagall mnie opieprzyła, co?! – w Hermionie narastało rozżalenie i gniew. Zazwyczaj unikała wulgaryzmów, nawet mniej dobitnych.

- Ale brzydko mówisz, Granger, nieładnie – zadrwił blondyn. – Cóż, tak szczerze, to mało mnie to obchodzi, po prostu znowu mnie zaskoczyłaś. I znowu pozytywnie. Chyba Lilien ma na ciebie dobry wpływ.

- Odczep się ode mnie i daj mi spokój. Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, zwłaszcza dziś.

- Zapomniałaś chyba, że nie bardzo od ciebie to za leży, raczej ode mnie – głos Dracona odzyskał swój charakterystyczny chłód.

Hermiona pomyślał całkiem bezwolnie o tym, co czułaby gdyby ten głos rozkazywał jej w łóżku. Ogarnęło ją zadziwiająco silne podniecenie na tą myśl, co zirytowało i wkurzyło ją jeszcze bardziej.

- Uwielbiasz być, jak to mówią „na górze” co? Świetnie bawisz się moim kosztem, prawda? To gratulacje i powodzenia.

- Nie powiem, że mnie to nie bawi, bo tak właśnie jest. A co do bycia na górze, Granger, szczerze powiedziawszy, pozycja na jeźdźca też jest świetna. Jeżeli nie znasz, powinnaś spróbować.

- To propozycja? – Spytała bezczelnie. Malfoy ją naprawdę zdenerwował i przestawała uważać na to, co mówi.

- A mówiłaś, że to ja cię prowokuje, Granger. Zaiste, ciekawe.

- Bo tak jest. Łazisz za mną i czerpiesz radochę z upokarzania i z wykorzystywania mnie. Nie jest tak, Malfoy?

- Lepiej bądź grzeczna i nie pyskuj, a tak swoją drogą to doceniam to poświęcenie z wypracowaniem na Transmutację, aż tak bezduszny nie jestem. - Uśmiechnął się drapieżnie. - Kto wie może ci się nawet odwdzięczę. – Ostatnie słowa powiedział takim tonem, że Hermionie ciarki przeszły po plecach

- Nie wiem czy chcę twojej wdzięczności Malfoy. – Powiedziała chłodno, chociaż wewnątrz, aż się w niej gotowało z tłumionych emocji i z tego okropnego uczucia, które nie mogło być niczym innym, jak fascynacją zimnym blond draniem, stojącym na przeciw.

- Jak już mówiłem, nie od ciebie to zależy, Granger. Miłego lunchu.

Odszedł zastanawiając się, jak zachowywałaby się w łóżku. Wielu chłopaków mówiło, że kto jak kto, ale Hermiona Granger jest raczej zimną i niedostępną dziewczyną. Jednak jego "samczy" instynkt mówił mu, że przy odpowiednim partnerze (zgadnijcie kim, kochani? – przyp. autorki) byłoby zgoła inaczej.


******

Lilien była wkur*****. Nie zdenerwowana, nie zła. Po prostu zalewała ją krew z oburzenia. Strasznie pokłóciła się z ojcem o korepetycje, które dawała Harry'emu. Od kiedy mu opowiedziała o tym, czyli od poprzedniego wieczoru, cały czas jej docinał i robił wymówki. W końcu nie wytrzymała i po tym jak dosłownie za nic wlepił Harry'emu szlaban i odjąłdwadzieścia punktów, zrobiła mu dziką awanturę w jego prywatnej kwaterze, po kolacji. Nawrzeszczała, że jest stronniczym, nieodpowiedzialnym, zimnym draniem, który nie potrafi docenić cudzych wysiłków. Ku jej zdumieniu, ojciec po prostu wysłuchał jej krzyków i ani słowem się nie odezwał. To wpieniło ją jeszcze bardziej. Wrzasnęła, że jest zimny i nieprzystępny, i że go nienawidzi, po czym wybiegła i trzasnęła z hukiem drzwiami.

Biegła korytarzem pierwszego piętra, nie wiedziała dokąd i po co. Chciała się schować przed całym światem.

Niesprawiedliwy sukinsyn” – myślała.

Drogę przed nią przysłaniały, płynące z jej oczu łzy. Nagle wpadła na kogoś z impetem i przewróciłaby się, gdyby nie przytrzymały ją silne, męskie dłonie.

- Lilien, co ty robisz w pobliżu Wieży Gryffindoru? – Zapytał znajomy ciepły i zdziwiony teraz głos.

Popatrzyła w górę, zaglądając w jasnozielone oczy. Harry nadal trzymał ją w ramionach i jakoś nie kwapił się jaj wypuścić, a ona wcale się nie wyrywała. Było jej cudownie ciepło.

- Czemu płaczesz? – Spytał z troską i odruchowo przytulił ją jeszcze bardziej. Panna Snape poczuła się jak w niebie. Po raz pierwszy mogła sobie tak bezkarnie patrzeć w oczy Harry'ego. Nie speszył się ani nie odwrócił wzroku, a w jego spojrzeniu było autentyczne, pełne przejęcia zainteresowanie jej samopoczuciem. Lilien zaczęła się w duchu modlić, żeby ta chwila trwała wiecznie.

- Ach, to nic – szepnęła – troszkę się zdenerwowałam, przepraszam, że tak na ciebie wpadłam.

- Nic się nie stało – uśmiechnął się do niej z wyrazem ulgi, a dziewczyna niepewnie odwzajemniła uśmiech.

Harry wiedziony jakimś wewnętrznym instynktem podniósł prawą dłoń i starł z jej policzka łzy.

Boże, wysłuchaj moich modlitw – myślała Lilien – nich on się nade mną zlituje i pocałuje mnie wreszcie.” Ale Harry tylko na nią patrzył i uśmiechał się trochę zakłopotany. Czuł zniewalające ciepło dziewczyny i jej przyjemny, subtelny zapach. Tak chciał ją pocałować, tylko bał się, że jedynie się zbłaźni.

Przecież na pewno ani trochę jej się nie podobam” - pomyślał

Pocałuj mnie, durniu jeden” – pomyślała niemal z irytacją w tym samym momencie dziewczyna..

Uwielbiała jego silny, miły męski zapach, a teraz kiedy ją mocno obejmował, czuła permanentny i przyjemny zawrót głowy. To uczucie było takie cudowne, że...

Ślizgoni są cierpliwymi ludźmi, to prawda. Ale ich cierpliwość też ma jakieś granice, zwłaszcza cierpliwość panny Snape. Już i tak od dawna trzymała się na nikłym włosku a teraz i ten włosek został brutalnie przerwany zaistniałą sytuacją.

Mam to gdzieś” – pomyślała.

Dziewczyna wspięła się na palce, ujęła w dłonie twarz Harry'ego i przytuliła swoje usta do jago warg. Przez chwilę bała się, że go tym spłoszy, ale chłopak, ku jej przyjemnemu zaskoczeniu przytulił ją jeszcze mocniej – aż omal nie zabrało jej tchu i powolnym, zmysłowym ruchem wsunął język do jej ust.

Jeżeli Lilien wcześniej uważała, że kręci jej się w głowie to, to co poczuła teraz, było istnym wirowaniem. Miała wrażenie, że gdyby teraz ją puścił , straciłaby równowagę i upadła na twardą podłogę.

Harry nie był pewien, jak dziewczyna zareaguję na ten odważny przecież jak na niego wyczyn, ale ona rozwiała szybko jego niepewność ochoczo rozchylając wargi i odpowiadając tym samym. Myślał, że jeszcze chwila i oszaleje, kiedy Lilien wsunęła swój język do jego ust. Grunt pod jego nogami stał się nagle czymś dużo mniej pewnym niż był parę chwil wcześniej.

Obydwoje młodych ludzi ogarnęło zmysłowe szaleństwo. Ich języki splotły się w powolnym tańcu. Nagle Harry przesunął swoim językiem po zębach dziewczyny, na co ona zareagowała niekontrolowanym i nieco nerwowym chichotem, a zaraz potem cichym jękiem, kiedy, chłopak powtórzył tą samą operację na jej ustach.

Lilien przyciągnęła jego głowę mocniej do siebie i zaczęła go całować bardziej zapalczywie, na co Harry bez oporu odpowiedział tym samym. Był zdziwiony swoją inwencją twórczą i swoimi odczuciami.

To co robili było bajecznie rozkoszne i chłopakowi było ciągle mało. Pocałunek całkowicie różnił się od tego sprzed prawie dwóch lat. Był cudowny. Nie wiedzieli ile czasu zajęło im to wspaniałe doświadczenie i kiedy Lilien oderwała się, by zaczerpnąć tchu, obydwoje mieli porządnie obrzmiałe wargi.

- Rany, przepraszam – szepnął Harry patrząc na jej rozanieloną twarz.

- Za co? – Spytała zalotnie zaglądając mu głęboko w oczy – Jesteś cudowny wiesz? – Dodała, gdy się mocno zarumienił.

- No wiesz? Co w takim razie powiedzieć o tobie?

- Tylko tyle, ze jestem szczęśliwa, że w końcu mnie pocałowałeś.

Popatrzył na nią mocno zdezorientowany.

- Chciałaś tego? Rany, nie miałem pojęcia.

- No to teraz już wiesz. Możesz to robić kiedy zechcesz... No może nie podczas lekcji, ale we wtorki... – Przygryzła dolną wargę i zalotnie uniosła brew.

- Wiesz co zrobi twój ojciec jak się dowie? – Zapytał mało romantycznie Harry i przesunął dłonią po jej włosach.

- A zamierzasz mu powiedzieć? – Spytała przekornie.

- Oczywiście, że nie... A ty powiesz mi teraz czemu płakałaś?

Mina dziewczyny natychmiast spochmurniała.

- Przykro mi Harry ale nie chcę o tym mówić, nie dziś. Okey?

- Okey – Harry westchnął cicho. - Zmykaj do siebie Lilien, zanim nie zrobię czegoś więcej, niż zwykły pocałunek – zażartował Harry

- O! Podoba mi się to! – Dziewczyna zachichotała lubieżnie – Nie poznaję kolegi.

- Nie wiem co ty we mnie widzisz, Snape.

- Jesteś cholernie seksownym gryfonem, Potter, to wszystko. Trzymaj się ciepło i całuj mnie częściej – szybko cmoknęła go w policzek i uciekła. Harry był absolutnie szczęśliwy i kiedy wszedł do Pokoju Wspólnego, jego twarz rozświetlał szeroki uśmiech lekko stukniętego gościa, z placówki dla normalnych inaczej.


* * * * * * * * * * * * * * * *

- U lala – Draco wylazł (innymi słowy nieco niezdarnie się wygramolił) z łazienki prefektów w samym ręczniku na biodrach i z szamponem oraz płynem do kąpieli w obu dłoniach.

Nieomal nie wpadł na Hermionę, która była w bardzo kusym czymś, koloru zielonego a na tym miała niewiele dłuższy szlafroczek. Zapewne myślała, że już na nikogo się nie natknie, w końcu dochodziła północ i prawie wszyscy spali.

- Przepuść mnie – prychnęła zdziwiona, że ktoś o tak później porze się kąpał.

- Wiesz Granger, to chyba przeznaczenie. Zazwyczaj biorę prysznic u siebie w dormitorium, rzadko kiedy tu przychodzę i rzadko kiedy tak późno. Ciekawe, nie sądzisz?

- Przykre, nie sądzisz? – Odwarknęła.

- Jesteś urocza jak się złościsz – na ustach Dracona pojawił się wiele mówiący uśmiech i Hermiona poczuła znowu to dziwne zniewalające, od środka ciepło. Podszedł niebezpiecznie blisko, nachylił się nad nią i spojrzał głęboko w oczy.

- Granger, bądź tak dobra i przyjdź do mojego dormitorium jak skończysz, właśnie oświeciło mnie co do mojego kolejnego życzenia.

- Raczysz żartować, Malfoy – oczy Hermiony rozszerzyły się w ciężkim szoku a ona sama pobladła.

- Mmm... nie sądzę – Wzrok Malfoya był niebezpiecznie przenikliwy.

Chryste, dopomóż” – pomyślała dziewczyna ze zgrozą.

- Dlaczego mi to robisz? – Spytała niemal z rozpaczą i Draco zaczął zastanawiać się, czy rzeczywiście robi dobrze, ale od paru miesięcy nie był z kobietą, a Hermiona coraz bardziej na niego działała i miał naprawdę ciekawe myśli o tematyce seksualnej, kiedy na nią patrzył. No i jej ciepły, cholernie zmysłowy kobiecy zapach.... W tej chwili miał ochotę tylko na jedną, maleńką, wyrafinowaną rzecz i nie zamierzał przepuścić okazji. Chciał usłyszeć jak Hermiona Granger krzyczy z rozkoszy i koniec. Nic dodać nic ująć.

Chciał tego i był w uprzywilejowanej sytuacji, więc będzie to miał...

Nad jego sumieniem, które i tak było dosyć rzadko używane, zapanowały jak zwykle snobizm i egoizm, ale także silne pożądanie do dziewczyny.

Hermiona odsunęła się trochę.

- Ja nie robię tego tobie, Granger. Robię to dla siebie, no, może w tym wypadku, także trochę z myślą o tobie... Wzruszyła mnie ta historia z wypracowaniem z Transmutacji. - Jego oczy zwęziły się lekko.

Hermiona była zrozpaczona. Wiedziała że nie może odmówić, poza tym doprowadzało ją do szału to, że tak podoba jej się zapach Malfoya i ciepło bijące od niego. No i jego piękne ciało. Piękne ciało, zmysłowe rysy twarzy, głęboki, przyjemnie brzmiący, mimo swego chłodu, głos.

- Nie radzę zignorować mojego żądania. Do zobaczenia - spojrzał na nią jeszcze raz i odszedł.


Hermiona cały czas podczas kąpieli nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

Ja nie chcę tego. Nie tak” – pomyślała wycierając się ręcznikiem, a do oczu napłynęły jej łzy.

O nie, jak myśli, że zobaczy mnie płaczącą to się grubo myli” – na jej twarzy pojawił się wyraz zaciętości.


***

- Widzę, że jednak przyszłaś – powiedział gdy weszła do dormitorium. Specjalnie zostawił uchylone drzwi, chociaż nie był pewien, czy nie stchórzy. Ale w końcu była gryfonką, a gryfoni są lojalni i honorowi, czyż nie?

Hermiona popatrzyła na niego wyzywająco. Był w czarnych, tak obcisłych, że sprawiających wrażeniw za małych, bokserkach. Przez chwilę miała ochotę stamtąd uciec

Dlaczego nie chodzę się myć z różdżką?” – Pomyślała zupełnie bez sensu.

Draco wstał powoli z łóżka, przeszedł niebezpiecznie blisko niej i zamknął drzwi na klucz, który odłożył na stolik.

Uśmiechnął się do niej drapieżnie. Jego włosy już były prawie suche. Wyglądał pociągająco. Ale mimo pożądania, które Hermiona zaczęła czuć, dziewczyna obawiała się tego przebiegłego i nieprzewidywalnego młodego mężczyzny. Obronnym gestem złączyła poły szlafroka.

Draco bez uprzedzenia wziął ją na ręce

- Puść mnie! – Wrzasnęła oburzona.

- Już się robi kochanie – chłopak podszedł do łóżka i ją na nie rzucił. Hermiona szybkim ruchem odsunęła się pod ścianę. Draco obserwował ją z rozbawieniem i zainteresowaniem. Tak bardzo chciał ją zaspokoić seksualnie, że aż sam się sobie dziwił. To było ciekawe uczcie. Chcieć jedynie cudzej przyjemności... No ale on też z tego będzie miał satysfakcję, prawda?

Popatrzył na skuloną dziewczynę i powoli wszedł na łóżko. Hermiona wyglądała tak jakby chciała się zrobić jak najmniejsza, w ogóle niewidoczna. Trochę go to rozczuliło i gdy podsunął się do niej musnął palcami jej policzek.

- Nie denerwuj się tak, chcę cię tylko pocałować – Hermionie troszeczkę ulżyło, ale tylko troszkę, bo nie ufała Malfoyowi za grosz.

Chłopak pochylił się nad nią i polizał delikatnie za uchem. Hermiona wzdrygnęła się i odsunęła.

- Rozbierz się – szepnął jej do ucha.

- Co?! Przecież mówiłeś, że chcesz mnie pocałować. Po co mam się rozbierać?! - Dziewczyna była skonsternowana.

Draco popatrzył na nią uważnie.

- A czy ja powiedziałem, że chcę cię pocałować w usta, Granger ?– Zapytał z rozbrajającym, zmysłowym uśmiechem , unosząc do góry braw. Podobał mu się rumieniec który wykwitł po tych słowach na jej policzkach. – Nie rumień się tak, tylko ściągaj ten seksowne ciuszki – jego uśmiech stał się jeszcze bardziej zmysłowy.

- Jak śmiesz?! – Była przestraszona i wściekła.

- Nie dyskutuj, Granger i mnie nie zmuszaj, żebym zerwał to z ciebie siłą.

- Nie ośmielisz się! - Warknęła ale w jej głosie była także rozpacz.

- Owszem, ośmielę się.

- Będę krzyczeć.

Draco zaśmiał się serdecznie.

- Przecież to dormitorium jest obwarowane zaklęciami dźwiękoszczelnymi i ochronnymi, kobieto. Możesz krzyczeć ile zechcesz. Mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.

- Jesteś sadystą!

- Mogę nim dopiero być, jeśli mnie do tego zmusisz.

Hermiona zacisnęła zęby i powoli zdjęła szlafrok. Wzrok chłopaka przesunął się po jej nagich ramionach i smukłych nogach. Onieśmielało ją to, ale także trochę podniecało, zwłaszcza, że patrzył na nią z podziwem.

Hermiona zawahała się przez chwilę.

- No, na co czekasz? – Spytał cicho Draco.

Dziewczyna drżącymi rękami podniosłą koszulkę i ją z siebie zsunęła.

To się nie dzieje naprawdę” – pomyślała rozpaczliwie.

Kiedy była już całkiem naga obronnym gestem podwinęła kolana pod brodę szczelnie zakrywając wszystkie strategiczne miejsca przed wzrokiem Malfoya. W pokoju panował przyjemny półmrok a Hermiona czuła się zawstydzona i poniżona, tym co się działo. Chłopak zdawał się rozkoszować jej rosnącym z każdą chwilą zakłopotaniem, strachem i podnieceniem.

- Daj spokój – powiedział – nie wstydź się – w jego głosie nie było żadnej drwiny i Hermiona odważyła się spojrzeć mu w oczy, ale skuliła się jeszcze bardziej i owinęła podkulone nogi rękami.

Chłopak skwitował to lekkim, sardonicznym uśmiechem.

- Kochanie, bądź grzeczna, dobrze ci radzę – ale Hermiona nie ruszyła się ani na milimetr. Była zbyt sparaliżowana wszystkimi uczuciami targającymi jej psychiką i jej ciałem.

Draco ukląkł przed nią i powoli rozsunął jej ręce, opierając je o łóżko. Cały czas patrzył jaj przy tym w oczy. Dziewczyna zacisnęła z całej siły ręce na kołdrze. Chłopak delikatnie ujął w dłonie jej twarz. Rozczuliło go trochę jej zawstydzenie. Gdyby chociaż przez chwilę pomyślał nad reakcjami Hermiony, zrozumiałby, że jest zupełnie niedoświadczona, ale on za bardzo jej pragnął. Za bardzo chciał dowiedzieć się, jak reaguje na rozkosz i za bardzo chciał jej tą rozkosz dać.

Sam nie wiedział skąd bierze się w nim to pragnienie, ale było w niej coś takiego, czego nie było w żadnej jego dotychczasowej kochance. Coś, czego do końca nie potrafił ani określić, ani nazwać.

Pochylił się i pocałował ją w policzek i chociaż było to zaledwie muśnięcie warg, poczuła na całym ciele przyjemny dreszcz.

- Nie daj się prosić – szepnął jej do ucha – będzie ci dobrze, zobaczysz.

Jedyną odpowiedzią z jej strony, było silniejsze zaciśnięcie dłoni na kołdrze i silniejszy rumieniec.

Draco westchnął z irytacją.

Delikatnie, ale stanowczo rozsunął jej nogi i lekko pociągnął je do siebie. Hermiona była tak zawstydzona, że zacisnęła na chwilę z całej siły powieki i zaczęła modlić się o cud.

Draco ujął jej biodra i przyciągnął ją łagodnie ku sobie. Nie był ani brutalny, ani natarczywy. Był delikatny, niemal subtelny. Hermionie zakręciło się lekko w głowie od jego ciepłego dotyku na biodrach. Przygryzła dolną wargę, co wywołało jedynie większe podniecenie chłopaka. Cały czas patrząc dziewczynie w oczy rozchylił mocniej jej uda i przesunął się tak, że klęczał między nimi.

Powoli przesunął wzrokiem po jej ciele. Jej klatka piersiowa unosiła się w szybkim rytmicznym oddechu. Miała piękne, pełne i jędrne piersi i chłopak delikatnie pogładził jedną z nich. Popatrzył na jej płaski brzuch, ładnie zaokrąglone biodra i łono, które okolone było ciemnobrązowymi, mocno poskręcanymi loczkami. Przesunął dłonią po tych cudownie miękkich loczkach, myśląc z zaskakującą dla samego siebie czułością, że za chwile będzie ją tam całował. Dziewczyna zareagowała odruchowym strąceniem jego dłoni.

Draco wiedział, że Hermiona nie ufa mu ani trochę. Położył dłonie na jej przedramionach i pochylił się nad nią.

- Nie zrobię ci krzywdy – zamruczał jej do ucha – Odpręż się.

Odpręż się, dobre sobie” – pomyślała dziewczyna z rozpaczą.

Chłopak delikatnie musnął wargami jej szyję i popatrzył na nią łagodnie. To było ciepłe spojrzenie i zdziwiona tym ciepłem, troszeczkę się uspokoiła

- Odpręż się, dobrze? – Powtórzył, delikatnie pieszcząc dłońmi jej ramiona i Hermiona zmusiła się do lekkiego skinienia głową.

- Jesteś piękna - dodał jeszcze patrząc jej głęboko w oczy.

Draco pchnął ją lekko na łóżko, tak, żeby leżała wygodnie i oparł ręce po obu stronach jej bioder, ale za chwilę, położył je na dłoniach dziewczyny, ściskając je uspokajająco.

Pochylił się i delikatnie pocałował zagłębienie między piersiami liżąc ciepłą, leciutko słonawą skórą. Hermiona zamknęła oczy. To było tak miłe doznanie, że westchnęła cichutko.

Zachęcony jej reakcją Draco całował ją coraz niżej i zatrzymał się na dłużej przy pępku, by delikatnie polizać jego wnętrze, a dziewczyna cicho jęknęła.

Draco zdjął dłonie z jej rąk i położył na biodrach Hermiony delikatnie pieszcząc skórę powolnymi, zmysłowymi ruchami.

Palce dziewczyny zacisnęły się mocniej na pościeli a z jej gardła wydobył się głuchy jęk. Chłopak polizał wnętrze jej uda i Hermiona jęknęła głośniej.

- Podoba ci się? - Zapytał cicho ciepły męski głos, ale nie była w stanie odpowiedzieć, jedynie jej oddech stał się szybszy i bardziej urywany.

Jego długie włosy opadały na jej nogi i brzuch, drażniąc napiętą skórę. Hermiona była silnie podniecona i teraz za żadne skarby świata, nie chciała, żeby Draco przestał ją pieścić.

Mężczyzna oparł łokcie po bokach ciała dziewczyny, pocałował delikatnie jej łono i Hermiona krzyknęła.

To, co czuła było tak cudowne, że miała wrażenie, iż za chwilę jej cały jej umysł, inteligencja, jej rozum zrobią sobie wolne, a ona po prostu zwariuje z rozkoszy.

Zachwycony jej reakcją i smakiem, oraz zapachem podnieconego ciała kobiety, Draco zaczął ją całować śmielej, a Hermiona zaszlochała z rozkoszy, silnie wyginając biodra i plecy. Pomyślała, że umrze od tej cudownej tortury. Ale myślała tak tylko przez chwilę, bo później już nie była w stanie myśleć, a jedynie gwałtownie reagować na nieznane jej dotychczas, wspaniałe doznania.

Chłopak wsunął język do jej wnętrza, dostosowując rytm swoich pieszczot do gwałtownych, niekontrolowanych ruchów bioder, podnieconej do granic wytrzymałości dziewczyny.

Teraz to ona zacisnęła swoje dłonie na jego rękach, wbijając mu palce w przeguby niemal do bólu, ale jemu to w ogóle nie przeszkadzało.

Dziewczyna szlochała, jęczała i krzyczała jego imię, błagając o więcej i więcej a Draco z rozkoszą całował jej cudownie wilgotną i ciepłą kobiecość, aż doprowadził ją do wysokiego i przeszywającego krzyku spełnienia.

_________________


Rozdział V

LET’S TALK ABOUT SEX”



Yeah I have my adictions

I keep my share of secrets

And things you'll never see

I get selfish and defensive

And pay too much attention to my insecurity (…)


Yes, my heart breaks for the homeless

I worry about my parents

And all my bills are late

Yeah I I'm dealing with the changes

This complicated strangeness

I'm seeing life this way

(Fait Hill, “This Is Me”)


Draco delikatnie scałował kropelki potu z brzucha Hermiony, polizał jaj nabrzmiałe sutki i zagłębienie szyi.

Popatrzył na twarz dziewczyny. Była absolutnie piękna. Jej oczy były zaciśnięte, usta lekko rozchylone, a włosy wilgotne od potu. Policzki miała mokre od łez. Delikatnie uwolnił prawą dłoń z uścisku panny Granger i starł kciukiem ciepłe łzy.

Oddech miała szybki i płytki, a rumieniec seksualny pokrywał jej twarz, szyję i dekolt. Draco pogładził wierzchem dłoni rozpaloną skórę dziewczyny, która powolutku bladła.

Sam był dosyć silnie podniecony, ale nie odczuwał potrzeby rozładowania swojego napięcia erotycznego. Czuł się z nim dobrze.

Hermiona otworzyła oczy i młodego mężczyznę uderzył ich wyraz. Popatrzyła na niego z tak silnym wyrzutem i zakłopotaniem, że aż mu się zrobiło przykro. Była mocno zawstydzona i troszkę przestraszona, tym co się stało. Jej twarz wyrażała zdezorientowanie, zaskoczenie i szok.

Draco przyjrzał się jej uważnie i doznał olśnienia.

To wszystko mogła tłumaczyć tylko jedna rzecz. Hermiona nigdy wcześniej nie była w sytuacji chociaż trochę podobnej, do tej, zaistniałej obecnie.

Ku*rwa – pomyślał – Dobrałem się do ucieleśnienia niewinności. Gdybym wiedział, że ona...”

Zrobiłbyś dokładnie to samo – przerwał mu głos z wnętrza głowy, niepokojąco podobny do głosu Lucjusza, który teraz siedział w Azkabanie.

Chłopak musiał niechętnie przyznać „ojcu” rację. Draco Malfoy miał zawsze to czego zapragnął, bez względu na konsekwencje. Pod tym względem był nieodrodnym synem swojego starego.

Zupełnie nie wiedział co ma zrobić w takiej sytuacji, co było tym bardziej irytujące, iż jako ten doświadczony powinien wiedzieć.

Draco Malfoy miał to szczęście, bądź nieszczęście, że żadna z jego wcześniejszych kochanek, nie była dziewicą. Sam stracił niewinność z o trzy lata starszą od siebie daleką kuzynką z Estonii, która gościła przez dwa tygodnie w domu Malfoyów, w wakacje ubiegłego roku. To ona uwiodła jego, co wcale mu nie przeszkadzało. Było to ciekawe chociaż lekko stresujące doświadczenie, lecz nawet nie w połowie tak interesujące jak to obecne.

Gdyby Lilien o ty się dowiedziała, zamordowałaby mnie z zimną krwią” – przyszła mu do głowy niepokojąca i zupełnie niekontrolowana myśl, którą pospiesznie wyrzucił ze swojego umysłu.

Postanowił zachować się tak, jak podpowiadały mu wcześniejsze doświadczenia i jego własne odczucia.

Chyba powinienem ją przytulić– pomyślał – przecież tego właśnie pragnie kobieta, gdy jest już po wszystkim, nie?”

Położył się obok Hermiony i otoczył ją opiekuńczo ramieniem. Miał wrażenie, że za chwilę dziewczyna popłacze się z zażenowania. Do pewnego stopnia mógł zrozumieć jej samopoczucie. Był to wstyd z powodu własnych reakcji i tego co odczuwała.

Spojrzała na niego z głębokim zakłopotaniem i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową obejmując go mocno.

Granger się do mnie przykleiła– pomyślał – niesamowite.”

Mimo, że starał się doszukać w tym fakcie jakieś oznak dyskomfortu, wysilał się na próżno. Było mu po prostu dobrze. Na dodatek, ku swemu ślizgońskiemu zaniepokojeniu, zaczął odczuwać podejrzane ciepło w okolicy serca i to mu wcale nie przeszkadzało. Dziwne.

Pogłaskał łopatki Hermiony. Jej wilgotna od potu skóra była tak cudownie ciepła i delikatna, że zamknął oczy, by czerpać większą przyjemność z dotykania jej.


Och jak ona cierpiała. O wstydzie!

Boże, co się ze mną dzieje?” – Myślała zrozpaczona dziewczyna.

Czuła się wykorzystana – to fakt. Ale czuła też, że została obdarzona czymś nad wyraz pięknym i doskonale cudownym, co napełniało ją specyficznym poczuciem dumy. Hermiona czuła się wyróżniona, czuła się chciana, czuła się jak kobieta.

To jednak wcale nie niwelowało jej silnego zażenowania całą sytuacją. Dziewczyna nigdy wcześniej nie doświadczyła czym jest rozkosz erotyczna , a tym bardziej czym jest orgazm. Zdawała sobie sprawę z tego, co właściwie się z nią stało. Bądź co bądź, na temat seksu wiedziała dosyć dużo, ale to była teoria, nie praktyka. Ale to, że miała świadomość, że właśnie przeżyła pierwszy orgazm w swoim życiu, wcale nie czyniło całej sytuacji łatwiejszej w odbiorze. Zwłaszcza, że ten orgazm był zasługą, nie kogo innego, jak Draco Malfoya, którego z całej siły nie cierpiała, a przynajmniej tak się jej wydawało.

Miała straszną ochotę go pocałować, ale za bardzo się wstydziła

Z jednej strony czuła się spełniona i zaspokojona, z drugiej odczuwała dziwny niedosyt, który zaczął mijać, kiedy ją objął i pogłaskał po plecach. To było takie miłe, słodkie uczucie, że cichutko zamruczała i przytuliła się mocniej, nadal bardzo zakłopotana.


Draco wsunął wolną dłoń w cudownie miękkie włosy dziewczyny i zaczął przeczesywać je palcami.

Hermiona wsłuchiwała się w coraz bardziej miarowe bicie serca chłopaka.

To Draco Malfoy ma serce?” – Pomyślała.

Powoli zaczęło do niej docierać, że jeszcze parę minut temu krzyczała jego imię i błagała go o... O Boże, co za wstyd! Jak ona spojrzy teraz w lustro, nie rumieniąc się przy tym?

Nagle zdała sobie sprawę, że on ma jeszcze dwa życzenia. O zgrozo! Miała nadzieję, że nie zażyczy sobie już nic w tym stylu. Ogromną nadzieję... Tylko nie była pewna, czy naprawdę i tak do końca miałaby coś przeciw temu.


Draco czuł, że dziewczyna przytula się do niego mocniej.

Chyba nie zamierza tu spać?” - Pomyślał

Taka opcja była zupełnie niewskazana, nie tylko ze względu na potencjalne konsekwencje, ale także na niego samego. Nie ręczył tak do końca za siebie. Jeżeli by została, nie wiedział czy potrafiłby się powstrzymać, przed całkowitym odebraniem jej dziewictwa.

Za dużo przeżył tego wieczoru i jego organizm mógł w każdej chwili zacząć domagać się rozładowania nie tylko erotycznego napięcia, ale także dużo mniej przyjemnego, napięcia psychicznego, i starał się w tej chwili o tym nie myśleć.

Cotygodniowe wieczorne odwiedziny w domu nie należały do przyjemnych. Matka po miesięcznym pobycie w Św. Mungo wymagała jednak tych wizyt i Draco wdzięczny był wujowi, za to, że on też, raz w tygodniu odwiedza swoją starą przyjaciółkę. Tylko Snape i Dumbledore, wiedzieli jego wyskokach do Malfoy's Manor.

Dziś matka miała znowu niekontrolowany atak złości i chłopak pojawił się wyczerpany z powrotem w kominku Dyrektora, dopiero o jedenastej, a nie, tak jak chciał, o dziewiatej wieczorem. Cóż, dokładnie rozplanowane wypracowanie o wampirach z Obrony na dzień jutrzejszy, „poszło się kochać”. Nie byłby w stanie napisać ani słowa. No a później natknął się w łazience na Granger i ...

Bywam niewolnikiem swoich zachcianek” – pomyślał zgodnie z prawdą i cicho westchnął. Hermiona zdawała się nie mieć ani cienia zamiaru ruszenia się z jago wygodnego wyrka.

Sam tego chciałeś” – odezwał się wredny głos w jego głowie, wkurzająco podobny do głosu tej małej, rozbestwionej Snape.


Hermiona poczuła powoli ogarniającą ja miłą senność. Wiedziała, że nie może zostać, ale było jej tak dobrze w ciepłych i opiekuńczych ramionach Malfoya, iż nawet nie chciała o tym myśleć. Wiedziała, że rano będzie się czuła podle, ale teraz najchętniej nic by nie zmieniała.

- Wiesz, że musisz iść do siebie? – Spytał niechętnie. Tak naprawdę, to potrzebował mieć kogoś przy sobie, tylko że znał siebie, i nie chciał prowokować sytuacji, ułatwiających mu pójście z panną Granger „na całość”. Na razie przytulanie jej zupełnie mu wystarczało, ale to mogło się zmienić po pięciu minutach.

Dziewczyna wymamrotała coś niewyraźnie.

- Granger, rusz swój zgrabny tyłek, ubieraj się i spadaj do siebie.

Hermiona odsunęła się bardzo niechętnie i schyliła po swoje ubranie. Tu było cieplutko, a na korytarzu będzie zimno. Skrzywiła się lekko, myśląc o tym.

Ale Malfoy niestety miał rację. Ubrała się, usiadła na brzegu łóżka i schowała twarz w dłoniach. Jej świadomość nadal opierała się przyjęcia do siebie w pełni zaistniałej rzeczywistości. Wiedziała, że następnego dnia będzie miała gigantycznego kaca moralnego i wolała o tym nie myśleć.

Popatrzyła na chłopaka i zarumieniona ruszyła do drzwi. Miał lekko obrzmiałe usta. To było seksowne ale wprawiło ją w jeszcze większe zakłopotanie.

Jutro będę się rumieniła cały dzień. Świetnie” – pomyślała.

- Poczekaj – zatrzymał ją niemal w progu. - Po pierwsze musisz otworzyć drzwi kluczem ze stołu, a po drugie weź sobie z szafy jakiś sweter – on nie zamierzał się ruszać, żeby jej podać coś ze swojej garderoby. - Na korytarzu raczej się nie spocisz.

- No, co się tak patrzysz? –Powiedział poirytowany parę chwil później, gdy wlepiała w niego ze zdziwieniem wzrok – potrzebujesz specjalnego podania na piśmie?

Hermiona otworzyła szafę i wzięła pierwszy z brzegu, ciepły czarny półgolf. Draco obserwował z przyjemnym rozleniwieniem, jak ubiera się w jego ciuch i z jakichś nie określonych powodów wydało mu się to trochę perwersyjne.

Uśmiechnął się do siebie lekko. W wakacje musiał wymienić prawie całą garderobę i dziewczyna dosłownie topiła się w jego swetrze, który sięgał jej za kolana.


Ten cholerny sweter wprawił ją w jeszcze większe zakłopotanie. Pachniał nim.

Bardzo mocno nim pachniał, co było strasznie podniecające

To tylko Malfoy – pomyślała podwijając długaśne rękawy– co się ze mną dzieje?”.

W za dużym swetrze wyglądała jeszcze bardziej niewinnie i pociągająco. Draco bardzo dużym wysiłkiem woli opanował pragnienie podejścia do niej i ściągnięcia z niej z powrotem tego swetra i nie tylko swetra.

Niech ona już się wynosi” – pomyślał.

- Dzięki – to był prawie szept i właściwie Draco nie był pewien za co mu dziękuje. Czy za ten przeklęty ciuch, czy za to, że ją przytulił. Prawdopodobnie z jedno i za drugie . Ku jego silnej irytacji, to podziękowanie wywołało napływ miłego ciepła do jego wnętrza.

- No idź, już idź – powiedział najłagodniej jak potrafił.

Wzięła klucz i otworzyła sobie drzwi.

- Dobranoc – powiedziała od progu i szybko wyszła.

- Dobranoc – odpowiedział, wcale nie będąc pewien, czy usłyszała.


Jej łóżko było cieplutkie, ale nie tak cieplutkie, jak to, w którym była kilka minut wcześniej. I tu nie było do kogo się przytulić, chyba że do swetra. Tak też zrobiła. Szczelnie nakryła się kołdrą aż po szyję, przytulając do piersi sweter. Teraz i ona, i jej pościel będą pachniały Malfoyem, ale to jej nie przeszkadzało.

Sweter był ciepły i miękki, lecz z jakichś bliżej nieokreślonych powodów wcale jej to nie uspokoiło. Hermiona zapłakała cichutko. Tak strasznie nie chciała być teraz sama, a on jej zupełnie nie rozumiał i kazał wracać do siebie. Nie przyszło jej do głowy, że właściwie zrobił to ze względu na jej dobro.

Nienawidzę go” – pomyślała zanim zasnęła.


>>>>>>

Po wyjściu Hermiony Draco zapalił, a później jeszcze długo gapił się w sufit, myśląc o wszystkim co stało się tej nocy. Zasnął dopiero o trzeciej nad ranem.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Severus długo Nie mógł zasnąć. Myślał nad tym, co powiedziała mu córka. Oczywiście wiedział, że słowa „nienawidzę cię” wykrzyczała w złości i wcale tak nie myślała. Mimo wszystko to bolało. Bolało jak cholera.

Severus zdawał sobie oczywiście sprawę, że Potter nie jest do końca taki jak jego ojciec, inaczej Lilien by go nie cierpiała. Nienawidziła zadufanych w sobie kretynów, zupełnie jak kobieta, po której imię nosiła. Ale to ani na jotę nie poprawiało jego odniesienia do chłopaka. Ba! Nawet pogarszało, bo udowadniało, że mistrz eliksirów Hogwartu nie ma racji, a on nie lubił się mylić, oj nie lubił. W końcu był zodiakalnym Skorpionem.

Severus westchnął ciężko. Musi porozmawiać ze swoim dzieckiem. Nie martwił się tak naprawdę tym, co Lilien zrobi i jakich wyborów w życiu dokona. Nieraz się przekonał, że jest mądrą dziewczyną, ale gdy pomyślał, że podoba jej się Potter, a tak przecież było, to trafiał go przysłowiowy jasny szlag, a przed oczami pojawiała się czerwona mgła. Ten nieznośny mały bohater gapił się na jego córkę z jawnym uwielbieniem, a jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Ona sama wpatrywała się w niego jak w obrazek, gdy chłopak patrzył w inną stronę. ZGROZA.

No i jeszcze ta cała de Lincourt. Może gdyby uporządkował w sobie wszystko, co do niej czuje i szczerze z nią porozmawiał, to by mu pomogło także zrozumieć lepiej własną córkę– tylko jak miał to zrobić? Czy tak doskonale piękna i chłodna kobieta mogłaby go zechcieć? A nawet jeżeli, co stałoby się gdyby odkryła, że jest byłym Śmierciożercą? Wolał nie myśleć. Ale przecież coś zrobić musiał. Lilien miała rację, niedługo jego humory spowodowane tym, że nie potrafi poradzić sobie ze swoim pożądaniem do Arabell, odbiją się tragicznie na jakimś uczniu. Prawdopodobnie na Potterze, co pociągnie za sobą wściekłość Lilien i tak dalej, i kółko się zamyka I „abarot” – jak mówią Rosjanie - wszystko zacznie się na nowo. KOSZMAR

Dlaczego życie jest takie posrane?” – pomyślał Snape "optymistycznie" przed zaśnięciem.


******

Hermiona obudziła się o siódmej rano. Spała jak kłoda i czuła się wypoczęta. Jej współlokatorki – Lavaeder i Parvati - spoczywały nadal w objęciach Morfeusza.

Poczuła, że przytula się do czegoś. Czegoś miękkiego, co bardzo przyjemnie pachniało i budziło w niej ogromną tęsknotę.

Powoli zaczynała sobie przypominać co się stało. Ten sukinsyn Malfoy perfidnie ją uwiódł, wykorzystując jedno ze swoich życzeń. Cham. Poczuła złość. Niepohamowaną i silną złość..

Z drugiej strony okazał jej niewyobrażalne pokłady miłosierdzia i litości, jak na kogoś o jego nazwisku - przytulił ją i dał ten ten cholerny sweter. Bez niego straszliwie by zmarzła. W lochach przecież było zimno, korytarze na wyższych piętrach też do najcieplejszych nie należały, a z Wieży Slytherinu do Wieży Gryffindoru był spory kawałek do przejścia. Tylko jakoś go to nie obchodziło, jak do niego szła....

No ale on sam pomykał tylko w ręczniku na biodrach, prawda? – pomyślała.

Tyle, że jest przyzwyczajony do tych swoich lochów, a ja nie” – za chwillę zbuntowała się wewnętrznie.

Chory, zboczony sukinsyn. Nienawidzę go. Nienawidzę. Nienawidzę..." – myślała z mocą, tak jakby sama siebie chciała przekonać o tej nienawiści.

Wstała po cichu, złożyła sweter i schowała do szafki z ubraniami. Jej dłonie, koszulka, jej ciało pachniały swetrem Dracona, pachniały nim. Pachniały zniewalająco. Widziała, że będzie musiała oddać mu ten sweter, ale teraz nad tym nie chciała się zastanawiać..

Ku*rwa” – pomyślała Hermiona, która prawie nigdy nie przeklina – „Ku*rwa, ku*rwa,ku*rwa...”

Postanowiła znienawidzić Malfoya jeszcze mocniej. Nie wiedziała tylko czy jej się to uda.


Na śniadaniu nie przełknęła prawie nic. Czuła się dziwnie. Jakoś inaczej niż zwykle. Doroślej? Pewniej? Na pewno była bardziej świadoma tego, że jest kobietą, bardziej pewna swojej atrakcyjności, co oczywiście odbiło się w postrzeganiu jej przez osoby trzecie.

- Ładnie wyglądasz – Harry się do niej wyszczerzył, a ona popatrzyła na niego zdziwiona. Wyglądała tak jak zwykle.

- Dzięki – mruknęła.

Harry od wczorajszego wieczora miał piekielnie dobry humor. Niesamowicie dobry humor. Hermiona mu zazdrościła.

- Czekałem na ciebie w Pokoju Wspólnym do pierwszej nad ranem – głos Rona był zimny. – Chciałem żebyś mi poprawiła wypracowanie z Obrony na dziś. Możesz mi powiedzieć, co ty robiłaś tak długo w wannie?

Ron ostatnio działał Hermionie na nerwy. Nie podobało się jej jego irracjonalna niechęć do Lilien i to, że od środy rano bardzo interesował się tym, co Hermiona robi i gdzie chodzi. Powoli trafiał ją jasny szlag.

- Próbowałam się utopić – powiedziała zimno. - Nic cię to Ron nie obchodzi – dodała obojętnym tonem. - Jestem prawie pełnoletnia, a ty nie jesteś ani moim ojcem, ani moim bratem, ani moim chłopakiem... Pilnuj swojej dziewczyny, Luny.

Ron wyglądał na wściekłego.

- Ja rozumiem – wycedził przez zęby – że nie jestem tak przystojny i tak bogaty jak Draco Malfoy. Ale chociaż trochę czasu mogłabyś znaleźć dla swojego przyjaciela.

- Ron – powiedział z naganą w głosie Harry i Hermiona popatrzyła na bruneta ze złością..

- Powiedziałeś mu? – Warknęła. – Wiedząc, jak Ron ostatnio się zachowuje, jaki jest niemiły, powiedziałeś mu o tych chorych życzeniach Malfoya? Teraz nie tylko Malfoy będzie mi dokuczał. Dziękuję ci, Harry.

Harry mocno poczerwieniał.

- Przepraszam... - wyszeptał – ...teraz wiem, że nie powinienem.

- Jak to nie powinieneś?! – zbulwersował się Ronald Weasley, waląc tak mocno pięścią w stół, że prawie wszyscy obecni na śniadaniu spojrzeli w jego kierunku i trochę się opanował – Jako wasz przyjaciel chyba powinienem wiedzieć o takich rzeczach, nie sądzisz? Jej chyba sprawia przyjemność usługiwanie temu kretynowi, skoro się zgodziła..

Hermionie zrobiło się przykro i poczuła się dotknięta do żywego. Te słowa naprawdę zabolały.

- Ron, – powiedział spokojnie i stanowczo Harry – wiesz, że Hermiona jest cholernie honorowa, Nie rań jej swoim zachowaniem jeszcze bardziej, proszę cie.

Dziewczyna popatrzyła na bruneta z bezmiarem wdzięczności za jego słowa. Miała chociaż jednego prawdziwego przyjaciela, który ją rozumiał. Harry uśmiechnął się do niej tak ciepło, że nie mogła mu się nie odwzajemnić tym samym.

Ron nic więcej nie powiedział, ale było widać, że jest wściekły.


******

- Ciekawe, panie Malfoy... – Oczy Arabell de Lincourt niebezpiecznie się zwęziły. – Zapomniał pan o wypracowaniu na dzisiaj. A mogę wiedzieć , co było tak istotne, że pan zapomniał.?

- Miałem je napisać wczoraj późnym wieczorem, ale zaistniały pewne okoliczności, które spowodowały, że... nie miałem głowy do pisania wypracowania – Draco mówił bardzo cicho, ale pewnie, i patrzył prosto na nauczycielkę. Cała klasa uważnie mu się przyglądała, zwłaszcza Hermiona.

- Nie miał pan głowy? Pan zaiste nie myśli zapewne zbyt często tym szlachetnym organem, jaki jest głowa, panie Malfoy – Ron roześmiał się na głos i automatycznie stracił dziesięć punktów. De Lincourt była surowa.

- I dlatego, jakoś nie dziwię się tym słowom, Malfoy – uśmiech kobiety był ironiczny i jadowity. Nie lubiła go. Nie lubiła go zwłaszcza dlatego, że Severus Snape go lubił i mu pobłażał. Wiedziała, że jest stronnicza. Ale cóż, takie jest życie.

Chłopak wyglądał na upokorzonego. Spuścił głowę i się zarumienił. Nieprawdopodobne...

Bardzo ci tak dobrze” – pomyślała mściwie orzechoowoka Gryfonka siedząca parę rzędów dalej.

- Możesz mi powiedzieć, co to za okoliczności spowodowały, że nie mogłeś wieczorem napisać tego wypracowania? A może są one zbyt osobiste? – ostatni wyraz podkreśliła tak znaczącym tonem, że nikt nie miał wątpliwości o co jej chodzi i Hermiona pobladła, a wszyscy uczniowie patrzyli na nauczycielkę z szokiem w oczach.

Draco wyglądał na poirytowanego. Podniósł głowę.

- Tak, pani profesor, to bardzo osobiste okoliczności i nie chcę o tym mówić publicznie – jego wzrok ciskał teraz błyskawice.

- Nie wątpię, panie Malfoy, nie wątpię, że miał pan do roboty coś o wiele bardziej ciekawego i przyjemnego niż pisanie wypracowania.

Hermiona spiekła raka, a Draco po prostu się wściekł.

Jak tak bardzo chce to jej powiem. Ciekawe co zrobi jak się dowie? Sadystka.” – Pomyślał w słusznym gniewie młody Malfoy.

- To wstyd, pani profesor, żeby pani wierzyła we wszystkie plotki o moim wybujałym temperamencie erotycznym... Nie to żebym stronił od seksu, ale to co o sobie słyszałem wprawiło nawet mnie w zakłopotanie, pani profesor – powiedział chłodnym, rzeczowym tonem.

- Jakie to wzruszające... Proszę kontynuować to ciekawe – nauczycielka dobrze bawiła się upokorzeniem Malfoya i nawet Harry popatrzył na niego łaskawszym okiem.

Ona potrafi być gorsza od Snape’a” – pomyślał.

Teraz wściekłość Dracona osiagnęła apogeum i musiał na chwilę zacisnąć zęby, by się opanować.

- Tak bardzo chce pani to wiedzieć, to pani powiem. Ale nie sądzę, żeby to pani się spodobało, ani nikomu spośród obecnych tu uczniów – mówił nad wyraz spokojnie chłopak. - Musiałem odwiedzić moją matkę. Jak pani wiadomo, mój ojciec siedzi w więzieniu, był Śmierciożercą. Matkę przesłuchiwali w związku z tym Aurorzy... Trochę ich poniosło przy Tormento i wylądowała na prawie miesiąc w Mungo z silnym załamaniem nerwowym. Od czterech tygodni jest w domu i opiekuje się nią nasza krewna, ale... raz w tygodniu odwiedzam ją. Wiedzą o tym tylko dyrektor i profesor Snape. Muszę to robić - jego głos stał się trochę cichszy.

Hermiona gapiła się oniemiała na Malfoya i już żałowała tego, co pomyślała o nim wcześniej. W oczach Harry'ego natomiast pojawiło się autentyczne współczucie.

- Ona wczoraj dostała jeden z tych swoich ataków... – powiedział Draco łamiącym się głosem i de Lincourt poczuła się jak ostatnia świnia. Zauważyła, że chłopak stara się nie dopuścić do popłynięcia łez żalu i upokorzenia. – I.. ja ... wróciłem o dwie godziny później... bo musiałem ją trzymać, żeby nie zrobiła sobie, ani nikomu innemu... krzywdy – Draco mężnie przełknął łzy, a w sali zaległa dzwoniąca w uszach cisza.

Boże” – Pomyśleli jednocześnie Arabell, Harry i Hermiona. Nevill przełykał łzy, a siedząca z nim w ławce Pansy otworzyła szeroko swoje modre oczy ze zdziwienia.

De Lincourt była poważna i blada.

- Napiszesz to wypracowanie na następne zajęcia – powiedziała jak na siebie bardzo łagodnie, chociaż chłodno. - Na poniedziałek. W takiej sytuacji nie wyciągną konsekwencji, ale na drugi raz nie będę ci pobłażać, Malfoy. Każdy ma jakieś problemy i musi pogodzić je z obowiązkami. Możesz usiąść... I przepraszam cię za to, że byłam za ostra i robiłam ci insynuacje.

- Dziękuję pani profesor – powiedział chłopak patrząc w oczy nauczycielce. Jej wzrok był teraz łagodniejszy.

Hermiona była bliska łez. Jej cała nienawiść ulotniła się gdzieś w przestrzeni. Harry był blady i smutny.

Lilien patrzyła ze współczuciem na Dracona. Kiedy usiadł, objęła go obronnym, ale nie zaborczym, lecz opiekuńczym gestem, a on wcale się nie bronił. Oczywiście wiedziała o tych wizytach, tylko nigdy nie pomyślała o bólu jaki sprawiają jaj przyjacielowi.

Tylko Ron wyglądał na całkowicie obojętnego.

Dalsza część zajęć była nieprawdopodobnie spokojna.


******

Po tym, co Hermiona usłyszała na Obronie, było jej tak strasznie przykro, że unikała Draco jak tylko mogła, ponieważ czuła się winna myśląc o nim źle. Teraz było jej go żal i uświadomiła sobie, że jego wczorajsze życzenie w dużej mierze wynikało z potrzeby bliskości drugiego człowieka (nawet jeżeli nie zdawał sobie z tego sprawy) i nie mogła się już tak bardzo gniewać. Nie mogła gniewać się w ogóle.

On też wobec niej czuł się winny. Wykorzystał ją i zdawał sobie z tego sprawę, aż nazbyt mocno. Wolał obchodzić ją dookoła.

Obydwoje darzyli się cały dzień chłodną obojętnością. Starali się zachowywać tak jakby to drugie nie istniało, świadomie raniąc samych siebie i drugą osobę.

To co było w nocy, minęło. Teraz rządziła smutna i okrutna rzeczywistość.


******

Wieczorem Severus Snape poprosił swoją córkę do prywatnych kwater na rozmowę.

Zasiedli w pokoju, tuż obok sypialni. Pomieszczenie było niewielkie. Dwa duże regały zajmowały książki - same wybitne powieści klasyków literatury powszechnej. Poza tym był tam jeszcze okrągły mały stolik i krzesła.

Lilien usiadła przy stole i bez słowa zapaliła. Severus popatrzył na to niechętnie. Sam też palił, więc wszelkie uwagi na ten temat, jego dziecko kwitowało sardonicznym uśmiechem. Poza tym, ona paliła dwa razy mniej od swojego ojca.

Kiedy po raz pierwszy zwrócił jej uwagę, powiedziała: „Przez ponad piętnaście lat odwiedzałeś mnie zaledwie raz na rok, a teraz zgrywasz takiego wielkiego opiekuna? Daj spokój, szanujmy się, tato. Nie zamierzam mieć o to do ciebie żalu, w końcu wiem, że nie było ci łatwo, ale ty w zamian pozostaw mi pewną swobodę działania.”

Musiał się z nią zgodzić, zwłaszcza że tak bardzo ją kochał. Mimo częstych kłótni doskonale rozumieli wzajemne intencje i motywy działania. Utarczki wynikały nie z braku zrozumienie, ale z potrzeby dominacji tak silnej u każdego z nich. Severus musiał jednakże przyznać, że Lilien czasem ustępowała dla świętego spokoju, była też bardziej zdolna do kompromisu niż on, co bardzo pomagało w ich wzajemnych relacjach. Mistrz wiedział jednak, że jego córka nigdy nie ustąpiłaby w ważnej dla niej kwestii. Na przykład, gdyby zakochała się w kimś, kogo on by nie zaakceptował. Mężczyzna usiadł obok córki i także zapalił.

- Nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytał.

Lilien zaciągnęła się mocniej.

- Owszem – powiedziała. – Dwie rzeczy. Po pierwsze, chciałam przeprosić za moje wczorajsze mocne słowa. Doskonale wiesz, że nie czuję do ciebie nienawiści. Ale nie cofną innych słów. Jesteś niesprawiedliwy wobec Harry'ego... Wybacz, ale odbieranie komuś punktów i dawanie szlabanu, za to, że się przepraszająco uśmiecha i mówi nie wiem panie profesorze, jest po prostu okrutne, zwłaszcza, że ani ja nie, ani Malfoy, ani Granger, z którą rozmawiałam później, nie byliśmy pewni odpowiedzi.

- Wzruszające – spokojnym tonem odparł Severus

- Raczej przykre, tato, i nieprzyjemne dla mnie jako dla twojego dziecka, bo przynosi mi wstyd.

- A ta druga sprawa?- spytał obojętnie.

Dziewczyna zagasiła papierosa w ukochanej zielono - srebrnej popielniczce ojca.

Jej głos był poważny i spokojny.

- Posłuchaj uważnie, bo to bardzo ważne i nie wściekaj się, bo to nic nie da, tato. Harry mi się podoba, a ja podoba się jemu i nic na to nie poradzisz. Finito.

Oczy Severusa ciskały pioruny, ale przełknął złość. Zapytał za to jadowicie.

- A skąd wiesz, że mu się podobasz?

Dziecko Severusa nie zamierzało owijać w bawełnę.

- Bo mnie pocałował, kochany tatusiu.

Oczy mistrza eliksirów zaszły czerwoną mgłą gniewu.

- Co zrobił? – Wysyczał mężczyzna.

- Pocałował mnie... Och, oczywiście musiałam go do tego bardzo zachęcić, bo tak po prostu by się na pewno nie odważył – dziewczyna czerpała przewrotne zadowolenie ze wściekłości ojca.

- Zamorduję go – powiedział zimno Severus.

- A spróbuj go tylko tknąć. Nie ustąpię ci w tej kwestii ani o milimetr. Wybacz, ale nie możesz mi w takich sprawach rozkazywać, tato, przecież wiesz – mówiła rzeczowo i spokojnie

- Jak cię tknie, to go zabiję – powiedział jeszcze raz Snape. Z obietnicy, którą sobie złożył, że będzie wyrozumiały dla Lilien, w tej chwili nie zostało nic.

Dziewczyna mocno się zirytowała.

- Wtedy będziesz musiał zbić także i mnie – powiedziała dobitnie. – Bo i ja tknę jego.

- Jak śmiesz? – mężczyzna walnął pięścią w stół.

- Przestań, nie przystoi ci takie zachowanie, tato – powiedziała spokojnie. - Musisz zrozumieć, że nie możesz mi nakazywać, kto ma mi się podobać, a kto nie. To niedorzeczne. Kocham cię, ale nie mogę robić wszystkiego pod kątem twojego widzimisię, chyba przyznasz mi rację – smutek w oczach dziewczyny, ostudził nieco gniew Severusa.

- Owszem. Ale ja sobie pomyślę, że.. Nawet wolę nie myśleć.

- Czemu ty go tak nienawidzisz? Czy on osobiście ci coś zrobił? Jakoś śmiem w to wątpić. Jesteś raczej racjonalnym człowiekiem, ale w tym konkretnym przypadku, całkowicie irracjonalnym.

- Nie nienawidzę Pottera – zaczął poirytowany.

- Tak, jasne. A ja jestem baletnicą... Nie cierpisz go bardziej niż zarazy i czerpiesz radochę z poniżania go. Nawet Malfoy zaczął się nad nim litować. To chyba o czymś świadczy.

- Świadczy o twoim wpływie na Malfoya.

- Dobra, dobra. Nie mam na niego większego wpływu, niż na ciebie – Lilien uśmiechnęła się łagodnie.

- To mam spokojnie patrzeć na wasz romans? – Spytał mężczyzna kwaśno.

- Cóż za szumne słowo! –dziewczyna roześmiała się szczerze rozbawiona. – Lepiej sam nawiąż jakiś romans, zanim ogarnie cię głębsza frustracja i zaczniesz rzucać w uczniów przekleństwami. Szczerzę ci radzę. Jesteś atrakcyjnym facetem i nie powinieneś mieć problemu. Zresztą wydaje mi się, że podobasz się de Lincourt – nie omieszkała dorzucić.

- Ona mnie nie cierpi - warknął Severus

- A ty jej, co nie przeszkadza czuć ci do niej pożądania... Nie krzyw się tak i nie udawaj niewiniątka. Kto się czubi ten się lubi.

- Według tej maksymy, to Granger powinna lubić Malfoya, nie?

- Całkiem możliwe – Lilien nawet nie mrugnęła okiem. – On ją lubi na pewno, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Uśmiechnęła się złośliwie. - Ale nie rozmawiamy ani o Hermionie, ani o Draconie, tato. Proszę cię, bądź rozsądny i nie wchodź mi w drogę. Jestem w Slytherinie, ale w obronie własnego prawa do szczęścia nie będę jedynie uciekać się do podstępów. Będę walczyła otwarcie i odważnie jak lew.

- To, to ja akurat wiem. Tylko dlaczego Potter? Czemu mi to robisz? – zapytał niemal z rozpaczą.

- Tato, twoje pytanie jest bez sensu. Przecież ja nie rozbię ci tego na złość. Doskonale o tym wiesz - mówiła takim tonem, jakby tłumaczyła coś dziecku.

- Wiem, ale to mi niczego nie ułatwia.

- Może gdybyś wyrzucił z siebie, dlaczego nie cierpisz tak tego uczciwego chłopaka, to trochę by ci ulżyło.

- Może kiedyś...

- To już postęp... Tak trzymać – odpowiedziała Lilien.

Wiesz.. – rzuciła jeszcze od niechcenia. - Ostatnio zastanawiałam się nad jego dziwnym zachowaniem na szlabanie. Pierwszy raz widziałam, żeby ktoś odnosił się z taką chłodną pogardą wobec własnego ojca. To do niego absolutnie niepodobne. Zazwyczaj mówi o rodzicach z szacunkiem i miłością.

Severus popatrzył na nią bardzo uważnie, ale nie dał po sobie poznać, że jej słowa go ruszyły. Nie cierpiał jej trafiania w sedno, jej intuicji i jej szybkiego kojarzenia faktów. Nie cierpiał i podziwiał. Miała to w końcu po nim.

- Okey. Miło mi się gawędziło, ale obiecałam partię szachów Draconowi. Dobranoc, tato – cmoknęła go w policzek i przytuliła.

Ma na mnie za duży wpływ” - pomyślał bezsilnie mężczyzna, obejmując jedyne dziecko. Za nic nie chciałby jej stracić. A wiedział, że tak by się stało, gdyby stanął między nią a Potterem.

- Przemyśl tą kwestie romansu. Tylko broń Boże nie rzucaj się na nią od razu, bo gotowa cię uszkodzić.

Pocałowała go jeszcze raz i wyszła.

Z czwartku na piątek znowu się nie wyspał.


******

Hermiona i Harry siedzieli pod rozłożystym dębem. Piątkowe popołudnie było ciepłe i sporo osób wyległo na błonia.

- Jeszcze tylko Eliksiry i już weekend – stwierdziła dziewczyna.

- Jasne, tylko Eliksiry – Harry uśmiechnął się.

- Nie łam się, kolego. Będzie dobrze – Hermiona uśmiechnęła się do Harry'ego pocieszająco, na co rozczochrany brunet westchnął tylko ciężko.

Nagle na murawę przed nimi padł cień, a chłody, acz uprzejmy, ślizgońskim głos ozwał się w te słowa:

- Spadaj, Granger.

- Nigdzie nie idę – warknęła Hermiona.- Tu mi dobrze.

- Nie mam czasu się z tobą użerać. Chcę pogadać z Potterem – na te słowa dwójka gryfonów zdziwiła się niepomiernie. – Lepiej mnie nie drażnij.

- Bo co mi zrobisz? –bezczelnie spytała. Wkurzyła ją chamska odzywka Dracona i odezwał się w niej duch bojowy urażonej kobiecej godności.

Bo jeżeli nie zamierzasz mnie otruć, udusić, torturować, lub załatwić Avadą, w co wątpię, to ja się stąd nie ruszam.

Harry popatrzył uważnie na koleżankę. Była zła jak osa.

Draco poczuł mimowolnie lekki podziw. Kucnął obok Hermiony i popatrzył jaj z lekką drwiną głęboko w oczy. Dziewczynie zrobiło się gorąco i poczuła zawrót głowy z powodu bliskości i zapachu Malfoya.

Jest mi za ciepło w tych szatach” – próbowała tłumaczyć sobie zaistniały stan.

- Widzę, że Panna Granger, jak zwykle, nie grzeszy zdrowym rozsądkiem. – Powiedział uśmiechając się do niej raczej drapieżnie.

- Daj spokój, Hermiona, zostaw nas samych, okey? – Harry próbował nie dopuścić do rozlewu krwi. Hermiona wyglądała jak lwica przestraszona o swoje potomstwo. Mogła sobie narobić niepotrzebnych kłopotów.

- Nie jest okey - odpowiedziała dziewczyna. - Możesz sobie, Malfoy, uważać mnie za głupią szlamę, ale minimum szacunku od ciebie wymagam – warknęła.

Draco poczuł się podle, słysząc z jej ust słowo „szlama”- ale nie dał po sobie nic poznać.

- Słuchaj, Granger, jeżeli chcesz o tym porozmawiać, to innym razem chętnie, ale nie w tej chwili. Teraz po prostu spasuj, wyluzuj i spłyń, dobra? Czy potrzebujesz specjalnego podania na piśmie?– jego głos był cichy i sugestywny.

- Bo jak nie spłynę to co? – spytała spokojnie.

- Potter, może ty jej wyjaśnisz, co? Moje argumenty do Hermiony Granger nie trafiają. A ja nienawidzę się powtarzać.

- Magiczne słowo, Malfoy – spokojnie stwierdziła dziewczyna.

- Dobrze, tylko uprzedzam, że zapłacisz za to, kochanie – pogłaskał ją czule po policzku, ale nie docenił jej. Strzeliła go w twarz tak mocno, że kanarki mu w głowie zaśpiewały..

Od razu pożałowała tego, co zrobiła, ale było już za późno.

- Bardzo ładnie proszę, żebyś zostawiła nas samych – powiedział chłodno, a wyraz jego oczu był nieprzenikniony. - Zadowolona?

- Chyba przesadziłaś – Harry popatrzył niepewnie na dziewczynę.

Ku*rwa” – pomyślała. Ostatnio często myślała w ten sposób. - „Zawsze coś spieprzę.”

Wstała i odeszła, raczej ze spuszczoną głową.

Draco usiadł obok Harry'ego.

- Zapomniałem już, jaki ona ma cios – zaśmiał się blondyn

- Nie jesteś na nią wściekły? – spytał zdziwiony gryfon.

- Nie za bardzo. Tak naprawdę, to chyba spodziewałem się tego.

- Wiesz co? Nie mścij się na niej za bardzo. Nawet nie wiesz jak z powodu tych twoich życzeń Ron uprzykrza jej życie. Czasami sam mam ochotę strzelić go w twarz. Po cholerę ja mu o tym mówiłem.

- Nie wiem, Potter, i to wzruszające, co powiedziałeś, ale ja do ciebie w zupełnie innej sprawie – tak naprawdę zrobiło mu się trochę przykro z tego powodu, ale to nie był interes, tego wiecznie potarganego dupka.

- Czego chcesz?

- Chodzi o Lil- Draco wyciągnął papierosy i poczęstował Harry'ego.

- A co? – agresywnie spytał gryfon.

- Spokojnie. Zrób coś, bo ona jakaś taka... jak postrzelona chodzi. Weź ty się za nią, bo dziewczyna zeświruje.

- A tobie co do tego?

- Patrzę jak się męczy. Ot co – Draco zaciągnął się mocno.

- I co mi proponujesz? – zadrwił Harry,

- Seks.

- CO?!

- Sugerujesz, że nie wiesz co to takiego, Potter? – zadrwił ślizgon.

- Wiem co to jest seks, Malfoy. Ale tak od razu?

- Jeżeli leci się na siebie tak mocno, jak wy, nie radziłbym czekać. Ona ma temperament i jak kiedyś ją poniesie, gotowa rzucić się na ciebie w środku zajęć z Eliksirów.

Harry się zarumienił.

- No to... co ja mam robić? – wyglądał na załamanego, a w sercu Draco zagościła litość.

- Zrób jej dobrze – powiedział po prostu.

- Co?!

- To samo tylko, że w odwrotną stronę... Zrób jej dobrze – powtórzył cierpliwie.

- Tylko, że ja nie wiem co i jak - wyjęczał Harry, zapominając że rozmawia ze swoim wrogiem

- To żałosne Potter. Nawet w teorii się nie orientujesz?

- Oj, teoria to nie praktyka- żachnął się naburmuszony gryfon.

- Po to tu jestem. Bo mi zależy na dobru mojej przyjaciółki... Przede wszystkim muszę cię uprzedzić, że pierwszy raz to nie jest nic nadzwyczajnego dla żadnej ze stron. Więcej stresu niż tej całej przyjemności.

- Ale ja nie chcę , żeby ją bolało.- Harry wyglądał jak zbity pies.

- Pociesz się, że ciebie też poboli, może nawet bardzo, bo obydwoje jesteście niewinni... - Draco śmiesznie zmarszczył nos; rozbawiło go dawanie rad Potterowi - Co się tak gapisz? Czysta fizjologia.

Harry westchnął.

- Ku*rwa – powiedział nieinteligentnie. - Żeby tak Hermiona była już po , to bym z nią pogadał, ale ta czeka nie wiadomo na co! – zirytował się chłopak.

- Potter, ona mogłaby dokładnie to samo powiedzieć o tobie, czyż nie? Wyluzuj, chłopie.

- Racja – Harry nieco ochłonął.

- Polecam ci – Draco uniósł wysoko brew i uśmiechnął się bezczelnie. Nachylił się do ucha Harry'ego i coś wyszeptał.

- MALFOY!!! – Harry się zerwał z wrzaskiem, a wszyscy dokoła patrzyli na niego zdziwieni, bo raz robił się blady raz czerwony.

- Człowieku! – Harry był skonsternowany, a Malfoy się śmiał.

- Jesteś komiczny, Potter. Siadaj.

- Wiesz co by mi zrobił jaj ojciec gdyby usłyszał tą rozmowę?

- A zamierzasz mu zdać relację? No to biegnij, może go dorwiesz przed zajęciami.

- No, przecież że nie - Harry był zakłopotany. - A w ogóle, to powiedz mi, jak możesz doradzać coś, o czym sam masz małe pojęcie? Bo, o ile mnie pamięć nie myli, to tydzień temu na szlabanie mówiłeś...

- To było tydzień temu, a teraz jest teraz - przerwał mu blondyn.

- No to szybki jesteś.

- Możliwe. Ale gwarantuję ci obopólną satysfakcję. To bardzo miłe... całować tam kobietę, naprawdę – Draco nieświadomie uśmiechnął się jak kretyn, a Harry przyglądał mu się z mieszaniną fascynacji, zgrozy i zdziwienia serdecznego.


Lilien i Hermiona próbowały coś wyłowić swoimi uszami, ale obaj panowie rozmawiali za cicho.

- Idź, Granger, podsłuchaj.

- Ta, jasne... Ciekawe co on mu powiedział, że Harry tak się zgorszył?

- Harry'ego łatwo zgorszyć, jest zbyt nieśmiały.

- Przecież o tym wiem- Hermiona wywróciła oczami.


- A możesz zdradzić, kto jest tą szczęściarą? – zadrwił Harry.

- Och, moja słodka tajemnica. Nie zamierzam ci się zwierzać ze swoich doświadczeń. Wiesz co, Potter? Ty w ogóle doceń to, że cokolwiek ci doradzam, ale za bardzo kocham Lilien, żeby narazić ją na mało przyjemne doznania z kimś, kto absolutnie nie wie co i jak. Ach, i jeszcze jedno. Oczywiście we wszystkim, co zrobisz, musisz być delikatny. Kobiety uwielbiają być całowane i pieszczone dosłownie wszędzie... Powodzenia – uśmiechnął się ironicznie.

- Głupio mi tego słuchać, Malfoy, zwłaszcza z twoich ust.

- Chyba lepiej posłuchać kogoś, kto wie o czym mówi, niż narazić niewinną dziewczynę na dodatkowe nieprzyjemności.

- Sugerujesz, że bym sobie nie poradził bez twoich rad? – Harry się zaperzył. Została urażona jego męska duma.

- Nie, Potter – zirytował się Draco. – Chcę oszczędzić jej i, przy okazji, tobie niepotrzebnych stresów. Pojąłeś?

- Tak. I w sumie to... dzięki...

- Nareszcie coś dotarło do tej twojej zakutej łepetyny. I uprzedzam , że jak jej złamiesz serce to cię zamorduję.

- Nie zamierzam jej skrzywdzić, Malfoy! – oburzył się Harry.

- No ja myślę, Potter...

Draco wstał i spokojnie odszedł, zostawiając Harry'ego samemu sobie.


******

Eliksiry minęły nad wyraz spokojnie, bo Snape po prostu ignorował obecność Pottera. Było to ciężkie dla mistrza eliksirów, ale czego nie robi się dla ukochanej córki?

Pewien był tylko, że długo tak nie wytrzyma i w końcu coś Potterowi zrobi.


Rozdział VI

ALKOHOL ŁAGODZI OBYCZAJE


Though I

I'm just like everybody else

I try to love Jesus send my soul,

I don't know what you believe

What you think or what you see

But this is a part of me

What I do and who I am

All about your purities oh

I'm right here up my sleeve

This is me

This is me

[Faith Hill, “This is Me”]


Arabell de Lincourt miała lekkiego kaca moralnego po incydencie z poprzedniego dnia, z Malfoyem w roli głównej. Mimo, że go przeprosiła nadal czuła się podle, iż zmusiła go do takich zwierzeń na forum publicznym. Z drugiej strony, pomogło jej to usunąć uprzedzenia, które miała do tego chłopaka.

Drażniło ją to, że zachowała się tak niekompetentnie, niemal infantylnie wykorzystując swą przewagę nad młodym Malfoyem.

Postanowiła porozmawiać z Draco w sobotę, albo w poniedziałek wieczorem, poważnie porozmawiać. Ale najpierw musiała pogadać z Severusem, który był przecież w to wtajemniczony. Nie wiedziała dlaczego pomyślała akurat o nim a nie o dyrektorze. Samą siebie próbowała przekonać, że nie chce starszemu mężczyźnie, który ma i tak dużo zadań, zawracać głowy jeszcze tym.

Ale tak naprawdę, w ogóle chciała porozmawiać z Severusem. Ten facet budził w niej ambiwalentne uczucia - od niechęci do silnego pożądania, tak że sama nie wiedziała co ma o ty myśleć. Jej przygoda z poważnym zaangażowaniem w związek z mężczyzną skończyła się tragicznie pięć lat temu i od tego czasu już nigdy nie pozwoliła sobie na jakiekolwiek, najmniejsze nawet zbliżenie z jakimkolwiek facetem. Za bardzo została zraniona i za bardzo bała się zaufać.

Ale Severus budził w niej tak silne pragnienia, że chwilami chciało się krzyczeć i walić głową w mur.

Pewnie dlatego właśnie z nim chciała porozmawiać, przekonać się jakim człowiekiem jest mistrz eliksirów


- Zabieraj swoje szpargały – niski głos Rolandy Hooch przerwał jej roztargnione rozważania. Starsza o dziesięć lat kobieta wręczyła jej plik papierów z szerokim, nieco drapieżnym uśmiechem.

Arabell polubiła Rolandę. Nauczycielka latania i trener Quiddicha była według nirj bezpruderyjną, szczerą i sympatyczną babką. Każdą rewelację przyjmowała ze stoickim spokojem i właściwie wszyscy w gronie nauczycielskim ją lubili, chociaż wady potrafiła wytknąć człowiekowi wprost. Może Trelawney jej się trochę bała, ale Severusa bała się także, no i czuła lekki niepokój w stosunku do pani wicedyrektor. Dziwna kobieta z „wewnętrznym okiem”, na temat którego wszyscy żartują...

- Dziękuję Rolando, już zabieram – wzięła wypracowania piątego roku i poszła do siebie, a ponieważ była zamyślona, nie uważała jak idzie i...

ŁUP! Wszystkie pergaminy leżały na ziemi w ciężkim nieładzie, a ona z impetem zatrzymała się na silnym, wysokim męskim ciele w długiej czarnej pelerynie. Ciele zmysłowo pachnącym jakimiś wyrafinowanymi perfumami, czystością i swoim własnym, niepowtarzalnym aromatem. Gdyby nie szybka reakcje mężczyzny zapewne "zaliczyłaby glebę". Jego szybka reakcja i:

- Kurwa jak ty chodzisz, de Lincourt?! Chcesz kogoś zabić?!

- Przepraszam – wymamrotała wysuwając się z przyjemnego uścisku Severusa, Arabell..

Popatrzył z zaciekawieniem na jej uroczy rumieniec. To było coś zgoła nowego. Trochę zmiękł. Klęknął i pomógł jej zebrać wypracowania.

Po chwili wstali, a pani profesor mała pod pachą zgrabny stosik wypocin uczniów z piątego roku.

- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam.

- Eee... – taki brak elokwencji u Snape’a był dosyć dziwnym zjawiskiem i popatrzyła na niego uważniej. – Ja przepraszam, że grubiańsko zareagowałem.

- Ale miałeś prawo się zdenerwować. - Wyszczerzyła się do niego niemal radośnie, a on ukazał jej coś na kształt krzywego i niepewnego uśmiechu.

My normalnie rozmawiamy” – oświeciło Severusa.

- Słuchaj, chciałam z tobą pogadać o Draco Malfoyu, możesz poświęcić mi chwilę dziś wieczorem?

Popatrzył na nią uważnie i odrzekł.

- Oczywiście. Jeżeli ci to nie przeszkadza, to bądź u mnie w prywatnej kwaterze o dziewiątej – był trochę zdziwiony, ale nie dał po sobie tego poznać, ani tego, że jest zadowolony...

- Nie ma problemu.

Wytłumaczył jej jak do niego trafić i poszli każde w swoją stronę.

Czemu ona tak zniewalająco pachnie?” – Pomyślał Severus w drodze do miejsca, które przed chwilą opuściła Arabell, czyli Pokoju Nauczycielskiego.


***


- Proszę wejść – Severus przygasił papierosa. Siedział przy okrągłym stoliku. Zdążył już wziąć prysznic w swojej prywatnej, urządzonej w kolorach czarnym, srebrnym i zielonym – zupełnie jak sypialnia – sporej łazience.

Zastanawiał się jak de Lincourt zareaguje na jego wygląd.(Cóż za skromność – przyp. autorki).

Był ubrany w czarne, obcisłe skórzane spodnie i bordowy półgolf. Prezentował się tak bajecznie, że nawet on sam nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo jest pociągający. Do koloru bordowego namówiło go dziecko. W czerwonym wyglądał jak kretyn, bo jego cera była lekko żółtawa (Lilien za to genialnie prezentowała się w krwistych barwach) – ale w bordo... cóż, jak to określiła Lilien "cacy i zajebiście, tatku."

Włosy upiął w luźny kucyk, co podkreśliło jego ostre, nieco drapieżne i bardzo męskie rysy twarzy.

Arabell weszła do pomieszczenia i ją zamurowało. Wyglądał jak bóg seksu - przynajmniej według jej oceny. W pierwszej chwili chciała nawet uciec, tak bardzo nie ufała temu co może powiedzieć lub zrobić.

Fakt, Severus Snape miał wady, ale jak właśnie – a właściwie już wcześniej zauważyła – także sporo zalet. Poza tym, cóż, był inteligentny, wygadany i miał takie poczucie humoru jakie jej odpowiadało. Prawdę powiedziawszy był zupełnym przeciwieństwem mężczyzny, który złamał jej serce.

Severus popatrzył na nią. Wyglądała ślicznie. Rozpuszczone włosy przytrzymane były jedynie niebieską opaską, co podkreślało niesamowity kolor jej oczu. Była ubrana na czarno w skórzaną obcisłą bluzkę i dopasowane dżinsy Nieśmiało się uśmiechnęła, a on miał ochotę rzucić się na nią i od razu zanieść kobietę do sypialni obok. Zamiast tego, odzdwajemnił uśmiech i powiedział:

- Proszę, siadaj.

Usiadła.

Na stole stało, nie otwarte jeszcze, czerwone wino półwytrawne.

- Napijesz się? –Spytał Severus – I tak zamierzam pić, więc..

- Bardzo chętnie – odpowiedziała szybko.

Fajnie – pomyślał Severus - dużo łatwiej będzie mi ją uwieść niż myślałem”

No ładnie, ładnie, tani chwyt, zaprawdę, żałosne – odezwał się w jego głowie głos podobny do głosu jego ukochanej latorośli, który ze zwykłą sobie kurtuazja zignorował.

Arabell usiadła. Obydwoje wypili po lampce wina, a ona opowiedziała o zajściu na lekcji Obrony w czwartek. Ku jej zdziwieniu ujrzała w oczach mężczyzny szczerą troskę.

- Przyznam ci się, że zachowałam się podle i mam kaca moralnego, Snape – powiedziała w końcu.

- Przecież nie wiedziałaś de Lincourt, a o Draco krążą istotnie niewybredne plotki. Poza tym bywa narcystycznym gnojkiem, ale pobłażam mu bo jest moim chrześniakiem. Poza tym, w głębi duszy nie jest taki zły. Nigdy się nie przyzna, że tak naprawdę potrzebuje czyjegoś ciepła i akceptacji i udaje samowystarczalnego...

O! Cholera, zupełnie to samo słyszę ciągle od Lilien na swój temat” – pomyślał rezolutnie Severus.

Mówisz o nim czy o sobie"? – w tym samym momencie pomyślała Arabell i leciutko się uśmiechnęła. – "Pokrewne dusze. Stąd to porozumienie. No i jest jego ojcem chrzestnym. To wiele wyjaśnia...” – zaczynała czuć do mistrza eliksirów coraz większą sympatię i coraz większy pociąg erotyczny.

Cholera nie powinnam pić – myślała w roztargnieniu. – Tyle lat nie miałam chłopa, a on na mnie działa i nie sądzę, żeby miał przytępiony temperament seksualny. Cholera, cholera.” – W tym samym momencie poprosiła na głos o dolewkę wina.


Nadeszła godzina dziesiąta. Zaczęli mówić do siebie po imieniu i rozmawiać na różne, neutralne tematy. Praca, ulubione potrawy, stosunek do mugoli, itd..., itp...

Severus musiał otworzyć już drugą litrową butelkę. Nie przejmował się. Posiadał dużo wina i miał mocną głowę. Uśmiechnął się pod nosem. Coraz bardziej chciał iść z nią do łóżka. Była cholernie atrakcyjna, zabawna, miła, wykształcona i wbrew pozorom posiadała dużą dozę samokrytyki. Miała licencjata z psychologii i taki sam tytuł z pedagogiki. Co prawda były to nauki mugolskie, ale pozwalały jej na swobodne odnalezienie się w roli nauczyciela. Mówiła ładnie i z sensem, była też wdzięcznym słuchaczem.

Stanowiła idealny materiał na kochankę. Severus nigdy nie pomyślałby, że będzie w stanie zakochać się po raz drugi. Wszystkie kobiety, które miał po śmierci żony były tylko krótkodystansowymi kochankami.

Tak właśnie patrzył na Arabell de Lincourt. Jak na potencjalną kochankę, broń Boże coś więcej... Czuł wewnętrzny lęk, że jeżeli się naprawdę zakocha, straci swoją miłość.

Rozmawiali dalej. Poszła druga butelka a antyczny zegar ścienny wybił jedenastą w nocy. Opowiedziała mu o swoim byłym – Marcu Ardiente, który miał twarz i włosy anioła a duszę diabła wcielonego. Oczywiście nie zwierzyła mu się jakim piekłem stało się już po pół roku mieszkanie z nim, kiedy zaczął pić i ją źle traktować. Taki stan rzeczy utrzymywał się ponad rok, aż odeszła. Severusowi powiedziała jedynie, że ich miłość umarła śmiercią naturalną, i że jej kochany miał zbyt duży pociąg do hazardu, co zresztą było prawdą.


O północy, po trzech butelkach wina, zaczęło się jej lekko kręcić w głowie. Była mocna w piciu, ale nie aż tak mocna jak Severus. Zaczęli rozmawiać już zupełnie swobodnie i w pewnym momencie zeszli na temat seksu.

- Od pięciu lat nie byłam z nikim w łóżku – przyznała się w nagle. – Czasami mam ochotę wyć.

O cholera – pomyślała – co ja mówię?!”

Snape zdziwił się na taką szczerość i zauważył, że kobieta automatycznie poczuła się zażenowana.

Chyba się lekko wstawiła” - pomyślał

- Ja nie byłem z nikim od dwóch lat, więc wiem o czym mówisz – starał się by zabrzmiało to jak najswobodniej, chociaż pożądanie zżerało go od środka.

Uśmiechnęła się niepewnie. Nie czuła się najlepiej. Z jednej strony pragnęła tego mężczyzny, bardziej niż czegokolwiek do tej pory, z drugiej, czuła że nie powinno tak szybko dojść między nimi do czegoś poważnego Była moralnie rozbita.

- Pójdę już – obdarzyła go przepraszającym uśmiechem. – Przykro mi za to co powiedziałam, nie chciałam żebyś myślał o mnie, że...

- W porządku – popatrzył na nią uważnie. – Wino zawsze rozwiązuje ludziom języki, czasem za bardzo.

- Dziękuję, za tą rozmowę i w ogóle. Jesteś trochę inny niż myślałam...

- A co myślałaś? – Spytał zaciekawiony.

- Że z ciebie zwykły szowinista, który nie szanuje kobiet i ewentualnie próbuje jakąś z nich zaciągnąć do łóżka, ale jesteś w porządku. Jedynie nas nie doceniasz.

Severus poczuł się podle. Przecież właśnie na tym mu zależało. Żeby zaciągnąć ją do łóżka. Zawstydził się sam przed sobą.

Cholera – pomyślał – mam skrupuły...”

Ale nie mógłby teraz tak po prostu jej uwieść, nie po tym co powiedziała przed chwilą.

W końcu zwariuję” – pomyślał, ale zdobył się na heroizm i zapytał:

- Dasz radę iść sama, czy cie odprowadzić?

- Och, aż tak się nie wstawiłam. Ale dziękuję za dobre chęci, Severusie.

Kiedy wyszła, walił przez minutę głową w stół.


******

Całe popołudnie i wieczór piątkowy Hermiona czuła się źle.

Po co dałam mu w twarz? Przecież może się na mnie w każdej chwili zemścić. Dlaczego ja nie potrafię nad sobą zapanować? Cholera jasna.”

Cały czas spodziewała się, że Malfoy zażyczy sobie znowu czegoś równie „ciekawego”, co poprzednio, ale on w ogóle zdawał się nie zwracać na nią uwagi. Musiała przyznać się sama przed sobą, że jej to sprawiło przykrość. Tylko czego ona się spodziewała, po tym jak walnęła go z całej siły w policzek?

Może był zły, a może po prosty urażony. Nie wiedziała. Chciała go przeprosić tylko nie miała pojęcia jak się do tego zabrać. Docinki Rona pogarszały jeszcze jej samopoczucie i kiedy około dziewiątej szła pod prysznic, a Weasley zapytał czy wybiera się do swojego „pana i władcy”, omal się nie popłakała.


***

Kolejny cudowny dzionek” – pomyślała Hermiona.

Nie zjadła sobotniego śniadania, bo po prostu zaspała.

Jej oczom ukazał się nagle ciekawy widok. Draco Malfoy pomykał właśnie z jakimś tomiszczem do biblioteki.

Tak nie można - pomyślała. - Oddam mu ten sweter i go przeproszę za wczoraj.”

Poczłapała do swojego dormitorium, modląc się o to aby nie spotkać na swej drodze Rona. Następnie udała się ze swetrem do biblioteki.

Siedział tam. Robił notatki i wyglądał tak... ładnie.

Ależ on ma zgrabne uszy” – pomyślała w roztargnieniu.

Miał na włosach czarną bandamę, więc jego uszy mogła podziwiać w całej okazałości. Uszy i dość przystojną męską twarz. Wyglądał troszeczkę jak elf.

Podniósł głowę, zanim do niego podeszła i popatrzył na nią pytająco.

- Cześć – powiedziała niepewnie.

- Witam.

- Chciałam ci oddać sweter – zarumieniła się jak piwonia na wspomnienie okoliczności, w których weszła w posiadanie tego uroczego ciucha.

- Dziękuję bardzo – odpowiedział grzecznie bez żadnych aluzji i podtekstów.

Oddała mu sweter ale nie odeszła.

Stoję jak ta cipa” – pomyślała z irytacją.

- Coś jeszcze, Granger? Streszczaj się bo jestem, jak widzisz zajęty, a za dwie godziny idę do Hogsmeade z Lilien.

- Chciałam cię przeprosić – zarumieniła się jeszcze bardziej, a on popatrzył na nią ze szczerym zdziwieniem. – Za wczoraj - dodała i na twarzy chłopaka pojawił się wyraz zrozumienia.

Ku jej zdumieniu Draco machnął ręką.

- Potter powiedział, że żyjesz w stresie, więc ci tego nie policzę za grzech córko – powiedział tonem mentora i się uśmiechnął.

Teraz ona zmarszczyła brwi ze zdziwienia.

- Powiedział, że Weasley ci nie daje żyć z powodu moich życzeń. Jak dla mnie to on by się chętnie zamienił. Ze mną oczywiście nie z tobą... Chociaż , cholera go wie.

- To prawda. Mam już go serdecznie dosyć. Ron ostatnio składa się z samych wad.

- Pomożesz mi? – zapytał nagle patrząc na nią uważnie.

- W czym? – starała się ukryć zdziwienie. Malfoy właśnie ją o coś prosił. Cud.

Uśmiechnął się niepewnie.

- Pomożesz mi zrobić notatki? Tylko z jednego rozdziału. Nie zdążę się z tym uporać sam, a jeszcze muszę napisać dla de Lincourt zaległe wypracowanie.

Hermiona nie miała w tej chwili nic do roboty, więc uznała, że czemu nie i kiwnęła głową na znak zgody.

Ależ on się ładnie potrafił uśmiechać.


- Co to za notatki? – spytała siadając obok niego z piórem i inkaustem pożyczonym od bibliotekarki

- Proszę. Chodzi mi o rozdział Magiczne zranienia psychiki i ich leczenie. Z góry dziękuję

- Nie trzeba. – Automatycznie zrobiło jej się go żal. – Przykro mi z powodu twojej mamy.

- Nie szkodzi. Tak naprawdę, czwartkowa scysja z de Lincourt wyszła mi na dobre. Czuję się teraz lepiej.

- I tak mi przykro.

- Daj spokój – żachnął się – zrób mi te notatki, a nie przepraszasz za coś co nie od ciebie zależy.

- Och, po prostu ci współczuję! – stwierdziła i ugryzła się w język. On tego na szczęście nie skomentował.

- Postawię ci piwo kremowe, albo wódkę. Jak wolisz.

- Za wódkę dziękuję. A piwa nie musisz mi stawiać. Uznaj to za koleżeńską przysługę.

- A od kiedy jesteś moją koleżanką? – Nie mógł sobie tej drwiny odpuścić, a gdy się zarumieniła znowu , zaśmiał się cicho i dodał: – Dobra już nic nie powiem.


Półtorej godziny później obydwoje skończyli pisać i Draco rozciągnął się z głośnym ziewnięciem, co spotkało się z reprymendą pani Pince.

- Powinien cię ktoś przelecieć, stara krowo – szepnął sam do siebie w odwecie. – Byłabyś bardziej ludzka.

- Malfoy! – warknęła oburzona Hermiona.

- No co, nie mam racji? Durna stara panna, która wywnętrza się na uczniach.

- To wyświadcz tą przysługę światu i ja przeleć – powiedziała chłodno.

Draco zachichotał.

- Wiesz, nie mam co robić Granger. Ale chyba poproszę kogoś, żeby to załatwił. Może Goyla?

- Rzeczywiście zabawne.

- Nie chcę, żebyś była zazdrosna... - uśmiechnął się zalotnie

- To jest jeszcze zabawniejsze.- Jej głos był lodowaty, podczas gdy w jej wnętrzu zapłonął dziwny ogień.

Dlaczego on tak na mnie działa. Drań.”

- Skończyłaś? – gładko zmienił temat.

- Tak, jeszcze tylko coś sprawdzę - pochyliła się nad pergaminem.

Popatrzył na nią z zainteresowaniem. Położył dłoń na oparciu krzesła Hermiony i wsparł się łokciem o stół. Schylił głowę, tak, żeby zasłonić jej napisany tekst i zajrzał dziewczynie w oczy.

- Czemu mi nie powiedziałaś? – Zapytał ciekawie.

- Czego? – Popatrzyła na niego niepewnie. – Mógłbyś nie używać skrótów myślowych?

- Dlaczego nie powiedziałaś mi, że nie masz absolutnie żadnych doświadczeń seksualnych? – Cierpliwie spytał pełnym zdaniem.

Zarumieniła się i odwróciła wzrok.

- Skąd wiesz, że... – zaczęła dosyć agresywnie i spojrzała na niego wyzywająco.

- Mogłabyś nie kłamać w żywe oczy? – Przerwał jaj spokojnie. – Możesz mnie mieć za kretyna, ale nie pozwolę ci robić z siebie ślepego kretyna. Posiadam coś takiego jak dobry wzrok i wbrew opinii wielu, także coś takiego jak rozum.

- A czy to by coś cię obeszło? – Odpowiedziała mu pytaniem. - Co by to zmieniło? W ogóle byś mnie słuchał? – Mówiła cicho i była lekko zażenowana.

Draco popatrzył przez chwile na biurko pani Pince. Ku jego zadowoleniu bibliotekarka zasnęła.

- Akurat tego bym wysłuchał.

- Ach i po prostu powiedziałbyś mi, że mogę sobie iść, prawda? Jakoś w to wątpię. - Ton jej głosu był chłodny i niemal sarkastyczny.

- Aż tak szlachetny nie jestem – Draco przysunął się bliżej do Hermiony i teraz mówił je prosto do ucha, niemal szepcząc. - Powiedzmy, że byłbym bardziej wyrozumiały, taktowny i delikatny.

Hermiona poczuła się trochę niepewnie. Denerwowała ją jego bliskość, ale słowa młodego mężczyzny, bardzo ją zdziwiły. Bo mimo faktu, że rzeczywiście, wyrozumiały raczej nie był, nie zgrzeszył ani brakiem taktu, ani delikatności

- Powinnaś mi była powiedzieć - dodał łagodnie. Jego oczy były teraz ciepłe i znikły z nich prawie cały chłód i rezerwa

- Posłuchaj – powiedziała, lekko poirytowana. – Szczerze powiedziawszy, moim jedynym marzeniem było stamtąd uciec. O ile w ogóle pamiętasz to byłam raczej przestraszona, a nie ufnie nastawiona na zwierzenia, nie sądzisz?- zaskoczyła ją własna szczerość i szybko umilkła.

- Okey, masz trochę racji, ale i tak uważam, że powinnaś mi jak to ujęłaś się zwierzyć. To tylko moje osobiste, skromne zdanie. - Popatrzyła na niego z wyrzutem – Doba, już nic na ten temat nie powiem.

Hermiona poczuła się dziwnie. W ogóle nie przyszło jej do głowy że ktoś mógłby być bardziej delikatny, niż był Draco, zwłaszcza on. Miała mętlik w głowie.

- Dziękuję za notatki. - Powiedział grzecznie blondas

- Nie ma za co.

-Lepiej tak nie mów, bo będę częściej cię prosił o pomoc, aż się przyzwyczaję – zażartował .

- A temu swojemu Ronaldowi Weasleyowi, możesz powiedzieć – dodał po chwili - że jak będzie ci dokuczał, to mu po prostu zajebię.

Po pierwsze to on nie jest mój. - Obruszyła się Hermiona. - Po drugie, się wyrażaj, a po trzecie, tylko mi tym zaszkodzisz

-To wleję mu jeszcze raz i trzeci, i czwarty, aż zrozumie – odrzekł Draco spokojnie.

- Lepiej się nie wtrącaj. Tym razem to ja ci dobrze radzę. Ron się zmienił na gorsze i nie jestem w stanie przewidzieć jak się zachowa. Nie podoba mi się jego postępowanie ani wobec Pansy, ani wobec Lilien, ani wobec Harry'ego, ani wobec mnie. W ogóle nie podoba mi się to, co ostatnio robi i mówi.

- Dobrze. Tylko nie wymagaj ode mnie, że będę spokojnie patrzyła na coś takiego. Jeżeli przy mnie wyrazi się wobec ciebie niestosownie, to po prostu bez większych wstępów dam mu w zęby czy się na to zgadzasz, czy nie. Rozumiesz?

- Aż za dobrze. – Hermiona była bardzo zdziwiona tym co powiedział, ale nie dała tego po sobie poznać. - I nie chce o tym więcej rozmawiać.

- Wedle życzenia - Draco bez sarkazmu i ironii, nie byłby sobą.

Na tych słowach, skończyła się ta, jakże miła, rozmowa.


******

Harry i Hermiona siedzieli w Trzech Miotłach. Do Hogsmeade poszli we dwoje. Ku radości Hermiony, Ron wybrał się ze swoją dziewczyną Luną. Harry też nie był nieszczęśliwy z tego powodu. Miał dosyć docinek na temat siebie i Lilien.

Ron wprost chorobliwie nie cierpiał tej dziewczyny i nawet Luna Lovegood nie potrafiła mu przemówić do rozumu.

- Możemy się dosiąść? – usłyszeli wesoły damski głos.

Lilien szczerzyła się radośnie z kuflem grzanego piwa z goździkami i miodem w ręku.

- Proszę siadaj – zarumieniony Harry szybko się przesunął robiąc jej miejsce, a Hermiona, która siedziała naprzeciwko niego stłumiła uśmiech. Byli ubrani dosyć swobodnie. Hermiona miała na sobie czarne sztruksy i zielony sweter, Harry był ubrany na czarno, a Lilien miała czarne spodnie i krótką, czerwoną bluzkę pod czarną, skórzaną kurtką.

- No, ale może przeszkadzam Hermionie?- Czarnooka figlarnie się uśmiechnęła.

- No co ty?! – Spytała oburzona. dziewczyna.

Snape "walnęła się" obok Harry’ego. Wstała i dała buziaka Hermionie na „cześć’ a potem zrobiła to samo z Harrym, który się elegancko zaróżowił.

- Cześć skarbie –zimny, wyrachowany i rozbawiony głos Dracona, był skierowany do Hermiony. Postawił lodowate piwo na stole i usadził swój zgrabny tyłek opięty dość mocno białymi spodniami. bardzo blisko tyłka panny Granger, nie fatygując się wcale pytaniem o pozwolenie.

- Chciałam zauważyć, że na tej ławie jest dużo miejsca i nie musisz siadać prawie na mnie – Był jak zwykle ciepły, ładnie pachniał i wcale jej nie przeszkadzało, że tak blisko usiadł, tylko musiała zachować pozory.

- Aaa? Chcesz, żebym usiadł jeszcze bliżej? - Mówił nienaturalnie głośno i zaglądał jej głęboko w oczy. - Sorry mam problemy ze słuchem.

Następnie usiadł Hermionie na kolanach, czym wywołał niekontrolowany rechot Lilien i szeroki uśmiech gryfona

Świetnie” – pomyślała Granger czując na kolanach rozkoszny i zniewalająco pachnący ciężar.

- Przestań mnie rozśmieszać – powiedziała czarnowłosa dziewczyna.

- Całą drogę udawał niedosłyszącego, lub niewidomego – wyjaśniła Harry’emu i Hermionie z szerokim uśmiechem. – Ale mi obciachu narobił.

- Złaź ze mnie – powiedziała gryfonka.

- Kiedy mi tu dobrze – odrzekł bezczelnie.

- Ale mi nie. Jesteś ciężki i masz kościstą dupę! – Skłamała. Jego ciężar wcale jej nie przeszkadzał, a tyłek miał jędrny a nie kościsty.

Draco usiadł obok, lekko się odsuwając i robiąc minę zbitego i smutnego psa.

Harry zarechotał, a Lilien odezwała się z udawanym żalem i współczuciem

- Zobacz co mu zrobiłaś, łamiesz mu serce. Jak możesz?

- On nie ma serca - chłodno odrzekła gryfonka

Draco opatrzył na nią bykiem, a kiedy spojrzała na niego, widowiskowo wywalił jęzor, wywołując nową falę śmiechu Harry’ego i Lilien. Nawet Hermiona się uśmiechnęła.

- Jesteś niemożliwy – Ślizgonka wywróciła oczami – ale weź się i spoważniej chociaż na minutę, bo nie mam już siły rechotać.

- Dobra, dobra – Draco wyciągnął paierosy i poczęstował wszystkich. Hermiona też zapaliła. Piła drinka, a przy alkoholu, zawsze jej się trochę chciało palić. Do tej chwili opalała Pottera.


- O, twoja miłość, Granger! – Stwierdził nagle Draco, patrząc na gryfonkę. Hermiona się odwróciła. Do knajpy weszli Ron i Luna.

- Kurwa! – Powiedziała na głos, z irytacją uświadamiając sobie, że przez to wszystko zaczęła przeklinać.

- Olej Hermiona – powiedział Harry. – Jak olejesz da ci spokój

- Akurat, sam w to nie wierzysz! – Dziewczyna wyglądała na podłamaną.

- Chyba schowam się pod stół – dodała z desperacją.

- Nie ma sprawy – powiedział poważnym, uroczystym tonem Draco. - Cała przyjemność po mojej stronie.

Lilien o mało nie spadła z ławki od rechotu, a Harry puścił Hermionie oko i się szelmowsko uśmiechnął, co jego przyjaciółka skwitowała krótkim

- Debil.

- Dlaczego ciebie ciągle trzymają się takie durne aluzje? – Zwróciła się ze złością i zażenowaniem do Malfoya .

- A dlaczego nie? – Odpowiedział zaczepnie.

- Z tobą nie ma sensu dyskutować. - Złość.

- To po co to robisz?- Stoicki Spokój.

- Czemu się ze mną droczysz?!- Irytacja i Wściekłoś.

- Bo się zabawnie wkurzasz i ładnie rumienisz. Wystarczający powód? –Sardoniczny Uśmiech.

Lilien i Harry mieli niezły ubaw z reakcji Hermiony.

- Dobrze się bawicie? – Spytał zimno Ron przechodząc obok ich stolika.

- Doskonale – odpowiedziała ze złością Hermiona

- Właśnie widzę. Kiedy przenosisz się do Slytherinu?

- Odwal się, Ron.

- Oczywiście, ty się już ze mną nie chcesz zadawać.

- Ja z tobą? Odnoszę wrażenie, że jest odwrotnie.

- Czyżby?

- Odwal się od niej Weasley, okey? – Wtrącił się Malfoy. - Dobrze ci radzę.

- Ron – cicho powiedziała Luna - dlaczego ciągle dokuczasz Hermionie? Chociaż przy mnie się hamuj. Zachowujesz się okropnie.

Lovegood popatrzyła przepraszająco na ludzi przy stole. Ron jednak nie zamierzał spasować.

- Słuchaj Malfoy, nie wtrącaj się.

- Słuchaj Weasley, odpierdol się – elegancko odpowiedział Draco, który zaczynał być na Rona zły. W końcu rudzielec zawsze go irytował i działał mu na nerwy.

- Przestańcie obydwaj w tej chwili! – Powiedziała wściekle Lilien, czego Draco postanowił posłuchać, przynajmniej na razie, ale Ron absolutnie nie.

- Nie będziesz mi rozkazywała, Snape. Jesteś podstępną suką...

- RON! – Wrzasnęły naraz Hermiona i Luna.

- Jeszcze jedno słowo, Weasley a pożałujesz, że się urodziłeś – Malfoy był wściekły.

- Przymknij się Malfoy. Już niżej nie mogłaś upaść? – Zapytał z drwiną Hermionę.

- Nie odzywaj się do mnie takim tonem, Ron. I to nie ja upadłam, ale ty. Odbija ci – Hermiona była nieźle wkurzona. – Stajesz się powoli zwykłym rasistą. Gówno cię obchodzi co robię, gdzie i z kim. Mam dosyć tego, że patrzysz mi na ręce i cały czas mi docinasz. Odwal się ode mnie.

- Masz racje, nie będę ci już zwracać uwagi , bo to nie ma sensu – Ron był w stanie istnej furii. – Jak chcesz możesz sobie być dalej ślizgońską dziwką, mało mnie to obchodzi!

Harry'ego wmurowało. Luna spojrzała na Weasleya, jakby go widziała po raz pierwszy w życiu. Hermiona odwróciła głowę. W oczach miała łzy. Lilien zacisnęła pięści i wstała z zamiarem strzelenia Rona w twarz, ale Draco był zarówno szybszy jak i skuteczniejszy od niej. Walną rudego chłopaka tak mocno, że z rozciętej szczęki pociekła krew. I kiedy Weasley zamierzył się, żeby mu oddać, Luna powiedział zimno:

- Jeżeli to zrobisz to ja uderzę ciebie Ron. - Miała w oczach łzy, chociaż nie tak obfite jak Hermiona, która teraz prawie płakała.

- Powinieneś się wstydzić – Harry wstał. – Odejdź stąd, bo ja też ci za chwilę przyłożę.

Ron był wściekły. Popatrzył z nienawiścią na Lunę.

- Już nie jesteśmy razem!

- Oczywiście, że nie - odpowiedziała chłodno dziewczyna, chociaż w jej głosie krył się ból. – Nie po tym co powiedziałeś do Hermiony. I dopóki jej nie przeprosisz i się nie zmienisz, ja na pewno do ciebie nie wrócę.

- Bardzo dobrze – dopowiedział Ron i wściekły wyszedł z "Trzech Mioteł".

- No i świetnie! – Powiedziała zła i rozżalona Lilien, patrząc ze współczuciem na Hermionę, która z marnym skutkiem próbowała powstrzymać płynące łzy. Draco był w bardzo zły i zaciągał się dymem tak mocno jak na smoka przystało.

- Nie płacz Herm, nie warto - łagodnie powiedział Harry i dostał odpowiedź w postaci silniejszego szlochu dziewczyny

- Przepraszam za niego – Luna usiadła z brzegu obok Lilien. – I sorry Lilien za tą sukę.

- Już się przyzwyczaiłam – Snape machnęła ręką. - Nie rozumiem tylko jak mógł do własnej przyjaciółki powiedzieć, że jest dziwką – dla mnie to niepojęte. Draco nigdy w życiu by tak mnie nie nazwał, choćbym nie wiem co zrobiła. Wiem o tym. A on? Idiota.

- Nie przepraszaj za tego palanta, Lovegood. Chuj z nim. - Rzeczowo wyraził swoje zdanie na temat Weasleya, młody Malfoy.

- Draco , proszę cię. – Lilien była zdegustowana.

- Oj, pierdolić go – dodał Harry.

- Następny kulturalny – skwitowała Luna. - Ale macie racje, chuj mu w dupę... Ulżyło mi.

Lilien pokiwała głową z dezaprobatą i rzekła.

- Niech go piorun zabłąkany pierdolnie po drodze.

- Amen – z nabożną czcią powiedział Malfoy i zgasił papierosa. Zapadła cisza i było słychać tylko pochlipywania Hermiony.

- Nie płacz – Draco popatrzył na nią niepewnie. Miał ochotę ją objąć, ale krępował się przy innych. Na szczęście wyręczył go Harry, który niemal położył się na stole, żeby przytulić przyjaciółkę, co ta przyjęła z wdzięcznością.

- Kocham cię, Harry – pisnęła.

- Ja ciebie też, Herm.

- Co za wyznanie – Luna popatrzyła na nich z czułością a Draco wywrócił teatralnie oczami.

- Przepraszam, że przeze mnie zerwaliście. - Chlipnęła gryfonka.

- To od dwóch tygodni już się sypało Hermiono. Nie jesteś niczemu winna. Ron się zmienił na gorsze, nie ty. Nie daj sobie nic takiego wmówić. Jesteś jak zawsze, wspaniałą dziewczyną i tyle! A nim się nie przejmuj. Szkoda nerwów.

- Dziękuję – Granger popatrzyła na wszystkich, jakby chciała przeprosić za to, że płacze.

Czuła się jak szmata i było jaj przykro, ale świadomość, że wszyscy, siedzący przy stole, są po jej stronie dodawało jej otuchy.

Hermiona trochę się uspokoiła, ale reszta pobytu w Trzech Miotłach, upłynęła w nienaturalnej ciszy i spokoju.


******

Sobota to był szczęśliwy dzień Lilien Snape. Zepsuł go tylko na trochę, incydent w trzech miotłach.

Jej ojciec odwalał jakąś misję dla Dumbledore’a, a potem wybierał się do Azkabanu odwiedzić starego przyjaciela, Lucjusza. Miał wrócić, dopiero około czwartej – piątej rano i co najważniejsza, zostawił jej w związku z tym klucze do swoich prywatnych kwater, proponując, że może spać tej nocy u niego. Próbowała nie skakać z radości, gdy brała te klucze do ręki. Czuła się trochę nie fair, zdając sobie sprawę do czego ma zamiar wykorzystać sypialnię ojca. Ale tylko trochę. Gdy powiedziała o tym po obiedzie Draconowi, ten rechotał jak opętany i gratulował jej zabójczego pomysłu.

- Jesteś perfidną, wyrafinowaną kobietą, Lilien. – Powiedział uśmiechając się lubieżnie.

- Taką samą kobieta, jak ty mężczyzną – odparowała.

- Nie, nie. Ja jestem gorszy Lil. – Kwaśno się uśmiechnął.

- Wiem o tym, Draco, wiem... Ale nie jesteś nawet w połowie taki jak mówią to wszem i wobec plotki o tobie. Dostałeś ostatnio jakieś listy z erotycznymi propozycjami?- Zapytała zalotnie.

Nie jestem, ale niedługo stanę się taki wobec Granger. Mam jeszcze dwa życzenia i poza seksem jakoś nic mi do głowy nie przychodzi. A im bardziej staram się przeczekać te napady, tym gorsze życzenia moja chora wyobraźnia mi podsuwa”- pomyślał.

- Tak, a ty, Lil? – Nie pozostał dłużny przyjaciółce.

- Mnóstwo...

- My, pożądani i kochani, musimy trzymać się razem, bo zwariujemy. Niektóre dziewczyny są tak bezpruderyjne, żeby nie powiedzieć wulgarne, że aż się rumienię, uwierz.

- Wierzę, pomyśl jacy są faceci i co mi najczęściej proponują. Mam już dosyć. Jak się kiedyś wkurzę to poszukam adresata i mu wleję tak, że zapomni jak się nazywa.

- Kiedy zamierzasz powiedzieć Potterowi swoją Wesołą Nowinę?

- Wieczorem. Postawię go przed faktem dokonanym – uniosła wysoko brew i rozkosznie się uśmiechnęła.

- Zaczynam mu zazdrościć.

- Zbereźnik.

- Jak cię skrzywdzi w jakikolwiek sposób, to go załatwię.

- Prędzej ja skrzywdzę jego, jak się do niego dobiorę.

Draco się roześmiał.

- Powodzenia – rzucił jeszcze Lilien, która szła do biblioteki.

- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć – odpowiedziała i wyszła z dormitorium przyjaciela.


******

- Przyszłam po Pottera, dawać moi go!

- Lilien, jest dwudziesta druga, Harry poszedł do dormitorium. Wrócił właśnie spod prysznica i jest w pidżamie. – Hermiona nie potrafiła ukryć zdziwienia.

- A , to dobrze, że się umył. Ja też już się wykąpałam. Niech kto poleci po niego, każe mu zakładać szlafrok, czy co tam ma i przyjść tutaj. Zabieram go na małą pogawędkę. – Lilien uśmiechnęła się szeroko.

Hermiona mimo szczerego zdziwienia wstała i poszła po Harry'ego, który przybiegł w podskokach, pytając o co chodzi i zakładając w biegu szatę na swoje szczupłe ciało.

- Chodź, chcę z tobą poważnie pogadać...

- Już idę. Co to za pora na gadkę?

- Oj chodź, nie bądź taki wścibski. Dobranoc – rzuciła wszystkim i obydwoje znikli za portretem Grubej Damy.


Harry zdziwił się niemiłosiernie, gdy skręcili w przeciwnym kierunku niż do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

- Gdzie idziemy? – Spytał zaciekawiony.

- Do prywatnych kwater mojego ojca – Harry przyjrzał się jej uważnie. Miała na sobie zwykłe dopasowane czarne dżinsy i granatową koszulową bluzkę. Szybko wytłumaczyła mu, że Severusa Snape’a nie ma w Zamku.

- Chcę z tobą porozmawiać w spokoju, Harry. A tam będziemy mieli zupełną ciszę.

- A o czym chcesz rozmawiać?

- O tobie, o mnie, o nas... – Powiedziała to trochę niepewnie. W końcu nie wiedziała jak zareaguje.

- Aha – zarumienił się. – To znaczy, że będziesz mnie o wszystko wypytywać?

- Tylko o to, co sam zechcesz mi powiedzieć. – Uśmiechnęła się do niego uspakajająco. – Nie zamierzam robić z tobą szczegółowego wywiadu.

- Rozumiem.

- Możesz mnie zapytać o cokolwiek. Nie chcę mieć przed tobą żadnych większych tajemnic. Ty - to co innego. Miałeś dosyć porąbaną przeszłość i zrozumiem, jeżeli nie zechcesz o czymś mówić.

Harry zarumienił się jak buraczek w porze wykopków.


Lilien wyciągnęła dwa duże kieliszki do czerwonego wina, butelkę tegoż i postawiła wszystko na okrągłym stoliku. Następnie otworzyła trunek w tradycyjny, mugolski sposób – korkociągiem, czym nieco zdziwiła Harry’ego.

- Nigdy nie otwierałeś w ten sposób wina?- Spytała zaskoczonego chłopaka.

- Setki razy.

- Więc czemu się dziwisz? Ja też mieszkałam z mugolską ciotką. Co prawda rzadko piła wino, częściej uprzykrzała mi życie, wyzywając mnie od wiedźm i córek szatana, i każąc wykonywać wszystkie możliwe prace w domu, oraz tłukąc mnie od czasu do czasu, ale zdążyłam nauczyć się kilku pożytecznych rzeczy... – Uśmiechnęła się przepraszająco. – Sorry, nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak użalanie się nad sobą.

- Nie szkodzi. Rozumiem cię i przykro mi z powodu twojej ciotki. Moi mugole traktują mnie w każde wakacje strasznie. Często dostaję w kość. Poza tym potrafię chyba wykonać każdą pożyteczną pracę w domu.

Lilien rozlała pierwszą porcję wina.

- W takim razie napijmy się za nasze praktyczne umiejętności – powiedziała.

- Twój ojciec nie zauważy braku butelki?- Zapytał zaniepokojony.

- Sam dużo pije, poza tym ma tego sporo i ciągle uzupełnia. Nie zdziwiłby się gdybym mu oznajmiła, że sama wypiłam litr wina. Mamy obydwoje mocne głowy, Harry i lubimy alkohol, zwłaszcza wino. Często razem pijemy wieczorem i rozmawiamy.

- No, nieźle. To z nim da się tak normalnie porozmawiać? – Zapytał zdziwiony.

- Owszem.

- Dlaczego chcesz ze mną pogadać ? Dlaczego tu i teraz? – Odważył się zapytać.

- Cóż – myślała, że przyjdzie jej to łatwiej, ale się myliła. – Bardzo mi się podobasz i chyba ja tobie też... I nie wiadomo, kiedy powtórzy się taka okazja, jak dziś, więc.. Czy ja jestem zbyt natarczywa?

Ku jej uldze Harry uśmiechnął się promiennie.

- Ktoś musi być natarczywy. Ponieważ to ja jestem ciapowaty i nieśmiały, ty się wzięłaś za mnie.

Jej ujmujący, bezpretensjonalny sposób bycia spowodował, że czuł się przy niej coraz swobodniej.

Lilien zaśmiała się szczerze.

- No. Chyba trafiłeś w sedno. Jest coś, co chcesz o mnie wiedzieć, zanim cię uwiodę? – Poczuła się dziwnie z aż tak szczerą wypowiedzią na ustach.

- Słucham?! – Chłopak uniósł wysoko brwi.

- No, sorry Harry. Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale ty mi się tak bardzo podobasz. – Zawahała się na chwilę. – Słuchaj ja po prostu nigdy nie czułam się tak przy żadnym chłopaku, jak przy tobie. Przepraszam, plotę głupoty... – Nagle poczuła się zażenowana swoją szczerością, a Harry ku swojemu zaskoczeniu w ogóle się nie zawstydził. Poczuł się cudownie.

- Wcale nie pleciesz bzdur. Wiem, bo ja czuję zupełnie to samo w stosunku do ciebie. Lilien. – Nalał kolejną porcję wina.

Dziewczyna była mu wdzięczna za te słowa.

- Chcę wiedzieć jedną rzecz i zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciała o tym mówić, lub po prostu nie będziesz znała odpowiedzi na to pytanie – Popatrzyła na niego z zainteresowaniem. – Chodzi o twoje imię... - teraz HArry się zarumienił.

- Tak, dostałam je po twojej mamie. - Powiedziała szybko. - Na drugie mam Sara, tak jak moja mama. Z tego co mi mówił ojciec, rodzice bardzo się kochali – Harry poczuł się dziwnie, myśląc o Snape’ie, który kogoś kocha, no ale przecież kochał także własną córkę. Lilien nie raz dawała to ludziom do zrozumienia.

- Ale dlaczego? – Nalegał.

- Mój tato i twoja mama przyjaźnili się trochę na szóstym roku... – Nie chciała mówić mu, że Lilien Evans lubiła poznawać tajniki Czarnej Magii. Powie mu za jakiś czas jak chłopak przetrawi w ogóle fakt, że jego matka mogła kolegować się z kimś, kto tak go nie cierpi. – To była specyficzna, raczej chłodna przyjaźń, ale ojciec wspomina ją miło. To dlatego. Więcej nie chciał powiedzieć.

Harry popatrzył ze zrozumieniem i ledwie dostrzegalny smutkiem na dziewczynę. Drugi powód aż za dobrze znał.

Zdziwiła się że przyjął to tak spokojnie, ale nie pytała o przyczyny. Czuła że nie powinna. Jeszcze nie teraz.

- A ty co chcesz wiedzieć o mnie? - Zapytał

- Tylko dwie rzeczy. - Wyjęła papierosy z tylnej kieszeni spodni i obydwoje zapalili. - Po pierwsze, ale proszę , nie obraź się... Dlaczego tak nie cierpisz mówić o swoim ojcu? Dlaczego tak go nie trawisz?

- Wiesz... to skomplikowane – Harry się zachmurzył. To nie było skomplikowane, tylko nie umiał o tym mówić.

Jestem kłamcą” – pomyślał i postanowił podać jej chociaż część prawdy.

- Dowiedziałem się, że gdy mój ojciec chodził do szkoły – powiedział po dłuższej chwili milczenia - był raczej niemiły dla innych, arogancki i zadzierał nosa. No i uwielbiał popisywać się przed dziewczynami. Nie jestem zbyt dumy gdy o tym pomyślę.

Czuła, że chłopak nie mówi do końca całej prawdy, ale nie naciskała. Zauważyła jaką trudność sprawiło mu powiedzenie chociaż tego.

- Rozumiem Harry – nic więcej nie musisz mówić.

- A ta druga rzecz? - zapytał wdzięczny, że nie drąży tematu.

- Chcę wiedzieć – dziewczyna zarumieniła się nagle i zgasiła peta w popielniczce o kształcie zwiniętego węża - co pomyślisz o mnie, jeżeli powiem ci, że... – Cholera to było piekielnie trudne. Zacisnęła na chwilę powieki i wzięła głębszy oddech – Że pragnę cię i chcę się z tobą kochać. – Koniec. Kości zostały rzucone.

Rany, teraz pomyśli, że jestem łatwa. Super”.

Harry poczuł jak jego żołądek wiąże się w supeł, a serce szaleńczo uderza o ściany klatki piersiowej, jakby chciało wyrwać się na wolność W pierwszym odruchu, chciał się na nią po prostu rzucić, ale pohamował się.

Skąd we mnie takie dzikie instynkty?” – Pomyślał zdziwiony. Po krótkiej chwili dotarł do niego w pełni sens jej słów i zrozumiał, że skoro mu to mówi, musi mu ufać. Poczuł się szczęśliwy.

- Ja też cię pragnę – usłyszał ze zdziwieniem własny, opanowany głos.

Popatrzyła na niego.

- I uważam, że to cudownie, że czujesz do mnie to samo, co ja do ciebie – Dodał cicho..

Lilien uśmiechnęła się nieśmiało, a on odwzajemnił się jej tym samym.

Nagle przypomniał sobie wczorajszą rozmowę z Malfoyem i poczuł zarówno ulgę, że w ogóle do niej doszło, jak i lekkie zażenowanie

Dziewczyna wstała, podeszła do niego, pochyliła się i delikatnie pocałowała go w usta.

Raz kozie wio” –pomyślał.

Chłopak wstał i pocałował ją trochę mocniej, a Lilien odpowiedziała mu takim samym zaangażowaniem. Dziewczyna odsunęła się nagle, zdjęła chłopakowi okulary i odłożyła na stolik. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy a potem pocałowali się ponownie. Harry przesunął swoim językiem po jej podniebieniu i przytulił ją mocniej do siebie, a Lilien wspięła się na palce, żeby jeszcze silniej odwzajemnić jego pocałunek. Powoli mijało w nich zawstydzenie a jego miejsce zajmowało rosnące pragnienie czegoś więcej.

Chłopak wsunął dłonie pod bluzkę dziewczyny i pieścił jej nagie plecy, a ona zaczęła rozpinać jego szatę. Uwielbiała ten dotyk. Cicho jęknęła, gdy wsunął dłoń za jej spodnie, gładząc palcami pośladki. Ściągnęła z niego czarne okrycie i przywarła do niego mocniej. Z westchnieniem rosnącej rozkoszy oderwała usta od jego warg i pociągnęła jego głowę w dół.. Harry zaczął namiętnie całować jej szyję, a ona cichutko pojękiwał, zdziwiona, że tak silnie reaguje na jego pocałunki i pieszczoty.

-Poczekaj – szepnęła nagle odsuwając się od niego z niechęcią i podnosząc jego szatę z podłogi. – Przecież nie zrobimy tego na tym cholernym okrągłym stoliku.

Zamruczał z dezaprobatą, ale posłusznie wziął ze stołu swoje okulary i poszedł za nią. Do sypialni prowadziły nie tylko drzwi zewnętrzne, ale także wewnętrzne, które nie były zamykane na klucz.

Kiedy tylko weszli do przytulnego pomieszczenia z ogromnym łóżkiem zaczęli całować się ponownie. Harry ssał delikatnie wargi dziewczyny, najpierw dolną, później górną a Lilien odwzajemniała mu się tym samym.

Chłopak zerwał gwałtownie spinkę z jej włosów na co zareagowała cichym okrzykiem.

- Przepraszam - wyszeptał.

- To nic – westchnęła i w rewanżu pchnęła go z całej siły na łóżko.

Harry zaśmiał się.

- Jesteś silna.

- Wiem – odpowiedziała zalotnie unosząc brew i pochylając się aby go pocałować.

- Ale ja jestem silniejszy...

Nawet nie wiedziała kiedy leżała pod nim, a on całował jej policzki, uszy i szyję.

Objęła udami jego biodra i jęknęła z rozkoszy, czując jak bardzo jest podniecony.

Harry odsunął się trochę od niej i zaczął rozpinać jej bluzkę, w czym mu ochoczo pomagała, a kiedy już ją ściągnęła, entuzjastycznie zabrała się za guziki od pidżamy Harry'ego.

- To trochę perwersyjne, że robimy to akurat tutaj – zauważył z przekornym uśmiechem zielonooki brunet, rzucając górę od zielonej pidżamy na podłogę.

- Ale absolutnie bezpieczne – dziewczyna uśmiechnęła się szelmowsko. - Chociaż będziesz musiał stąd spadać przed czwartą.

- Przeżyję.

Szybko rozebrali się do końca, czując przy tym lekkie zażenowanie.

Popatrzyli na swoje nagie ciała i każde z nich odwróciło z zawstydzeniem wzrok, ale tyko na chwilę.

Harry zaczął delikatnie pieścić ramiona dziewczyny. Lilien popatrzyła mu w oczy. Uwielbiała ich kolor. Teraz lekko pociemniały z podniecenia i pożądania, i spoglądała w nie z nieskrywaną fascynacją. Pocałował ją a ona odwzajemniła jego delikatny pocałunek. Położył ją na łóżku i dziewczyna objęła jego szyję. Wsunęła dłonie w miękkie i gęste włosy chłopaka.

Obydwoje lekko się denerwowali i starali się zachowywać jak najtaktowniej i najdelikatniej a wszystko co robił Harry, robił pod dyktando swojego instynktu i co tu dużo ukrywać, dobrych rad Malfoya.

Pochylił się nad nią opierając łokcie na pościeli. Muskał wargami jej policzki, szyję, zagłębienie między dużymi, pięknie zaokrąglonymi piersiami.

Zaczął ssać delikatnie jeden z niedużych, różowych sutków, na co zareagowała głuchym jękiem. Zsunęła dłonie na jego klatkę piersiową a później przesunęła je w górę, zaciskając palce na ramionach Harry'ego.

Chłopak całował brzuch Lilien i coraz bardziej podobało mu się obdarzanie jej pieszczotami. Podniósł głowę i spojrzał na jej twarz. Miała przymknięte powieki i leciutko rozchylone usta.

Harry delikatnie musnął dłonią wnętrze jej uda, na co dziewczyna zareagowała głośnym westchnieniem i wyszeptała jego imię.

Chłopak całował jej pępek delektując się subtelnym smakiem i zapachem skóry młodej, podnieconej kobiety, później zaczął pieścić językiem jej uda i łydki. Dziewczyna uniosła się na łokciach.

- Harry – powiedziała cicho.

- Co się stało, coś nie tak?

- Nie, jesteś cudowny – popatrzyła mu w oczy – tylko... ja też chcę cię pieścić i całować.

Harry pokręcił głową .

- Nie ma mowy, kochanie - uśmiechnął się przy tym się przekornie.

- To nie fair – Lilien prawie warknęła.

- To jest bardzo fair. W końcu to ty jesteś kobietą.

- Proszę..

- Nie i koniec.

- Gbur.

- Niegrzeczna dziewczynka.

Lilien się żachnęła oburzona, ale Harry naprawdę był dużo silniejszy. Przytrzymał jej ręce i pocałował jędrny brzuch, a dziewczyna znowu jęknęła i zamknęła z rozkoszy oczy. Chłopak trzymał jej dłonie w żelaznym uścisku i nie mogła absolutnie nic na to poradzić, jedynie pokornie przyjmować jego pieszczoty.

Harry pocałował jej wilgotną z podniecenia kobiecość i Lilien krzyknęła głośno wyginając ciało w łuk. Chłopak wsunął w nią język, poznając jej subtelny, a zarazem silny, zmysłowy smak. Jego pieszczota została nagrodzone głośnymi jękami.

Lilien jednak nie lubiła być osobą bierną.

- Harry, ja nie wytrzymam dłużej! – Brunet podniósł z irytacją rozczochraną głowę. - Też chcę cię całować. Proszę. – Ale mimo prośby w tonie głosu, popatrzyła na niego niemal wyzywająco.

W odpowiedzi ścisnął jedynie mocniej dłonie dziewczyny i ponownie zaczął pieścić ustami i językiem jej łono. Krzyknęła głośniej i cicho zaszlochała z rozkoszy.

- Weź mnie, proszę. Chcę się z tobą kochać, błagam!

O to akurat Harry nie dał się długo prosić. Był bardzo podniecony, a sądząc po reakcjach Lilien, ona już też ledwie zachowywała zdrowy rozsądek. Puścił jej dłonie pozwalając dziewczynie objąć się i pieścić swoje plecy. Uniósł się na rękach i wszedł w nią silnym pchnięciem bioder. Dziewczyna krzyknęła z bólu i z rozkoszy a Harry leciutko się skrzywił. Jego też zabolało, czego, mimo uprzedzenia Malfoya, właściwie się nie spodziewał, ale z drugiej strony ucieszyło go, że nie tylko ona cierpi.

Chociaż Lilien spodziewała się większego bólu, to i tak taka zmiana odczuć była trochę przykra. Jednak nie obeszło jej to zbytnio i ścisnęła lekko udami biodra swojego kochanka, który teraz poruszał się w niej bardzo powoli. Popatrzyli sobie w oczy.

- Bardzo cie boli? – Spytał z troską Harry

Zaprzeczyła ruchem głowy.

- Tylko trochę.

- Pociesz się, że mnie też – szepnął jej do ucha i się do niej uśmiechnął. Popatrzyła na niego zdziwiona..

To prawda, że czuł lekki ból, ale on szybko minął i Harry całkowicie zatracił w swym pożądaniu.

Lilien nie cierpiała zbytnio, ale nie odczuwała też tak silnej rozkoszy jak jej chłopak.

Harry wsunął dłonie we włosy dziewczyny i wtulił twarz w jej szyję. Jego ruchy były teraz szybkie i gwałtowne a oddech płytki i urywany.

Jęczał głośno a ona tuliła go mocno do siebie, uspakajająco szepcząc jego imię i gładząc gęste, czarne włosy chłopaka.

Czuła się szczęśliwa, że jest mu z nią tak dobrze i kiedy krzyczał momencie szczytowania, Lilien uśmiechała się do siebie niemal triumfalnie.

Harry opadł bez sił na ciało dziewczyny, a ona na chwilę straciła oddech pod jego ciężarem. Nie przeszkadzało jej to jednak. Pogłaskała go po wilgotnym od łez policzku i przytuliła mocniej.

- Jesteś kochany – szepnęła.

- Przepraszam, że ci sprawiłem ból.

- Nic się nie stało , Harry. – Odpowiedziała i uśmiechnęła się do niego rozbrajająco.

- Nie jestem już dziewicą – dodała a jej uśmiech stał się jeszcze szerszy i Harry też się do niej wyszczerzył..

- Cieszy cię to? – Spytał..

- Nie sam fakt utraty cnoty, ale to, że to właśnie TY zabrałeś mi niewinność i że było ci ze mną dobrze.

Harry się zarumienił i delikatnie odsunął się od dziewczyny, uwalniając ją od swojego ciężaru. Ale zaraz objął mocno swoją kochankę i czule przytulił.

Lilien zamruczała cichutko i wtuliła się w ciało młodego mężczyzny.

Leżeli kilka chwil w zupełnej ciszy, a Harry z czułością gładził jej miękkie włosy.

- Obrazisz się jak zapalę? – zapytał nagle.

- Ależ skąd? Ja też chcę.

Palili w milczeniu. Wcale nie odczuwali potrzeby rozmowy, wystarczyła im bliskość tej drugiej osoby i cicha akceptacja. Potem zasnęli mocno przytuleni i tylko Lilien nastawiła na na wpół do czwartej, aby Harry mógł zwiać przed powrotem Smoka do jaskini. Nawet wolwolała nie myśleć co by się było, gdyby..


Rozdział VII

LET’S MAKE LOVE”


Feel the love it's in the air,deep and burning love affair

Come on and touch the fire of my soul, I wanna give you full control.(…)

Fantasies of love come true , when I make sweet love to you

Before you got me going on, I wanna love you all night long(…)

Bolingo, bolingo, this what keeps you on my mind

Bolingo, bolingo, we can make love anywhere, anytime

Bolingo, bolingo, boy you might feel we got a lot to share

Bolingo, bolingo, we can make love anytime anywhere

[La Bouche, “Bolingo”]


I look at you and my blood boils hot, I feel my temperature rise

I want it all, give me what you got, there's hunger in your eyes

I'm getting closer, baby hear me breathe

You know the way to give me what I need

Just let me love you and you'll never leave (…)

I got a fever ragin' in my heart, you make me shiver and shake

Baby don't stop, take it to the top, eat it like a piece of cake

You're comin' closer, I can hear you breathe

You drive me crazy when you start to tease

You could bring the devil to his knees (…)

I'm getting closer, baby hear me breathe

You know the way to give me what I need

Just let me love you and you'll never leave

Feel my heat takin' you higher, burn with me, Heaven's on fire

Paint the sky with desire, angel fly, Heaven's on fire

[KISS, “Heaven’s on Fire”]


Hermiona nie mogła uwierzyć w to co usłyszała od Rona w Trzech Miotłach. Nie mogła zrozumieć jego podłego zachowania. To było dla niej jak koszmar. To, że Harry powiedział jej później żeby się nie przejmowała zachowaniem Rona, i że nikt poza „tym rudym idiotą” nie uważa jej za dziwkę, pomogło niewiele i cały dzień chodziła jak struta. Wolała nie myśleć jak nazwałby ją jej rudy przyjaciel, gdyby wiedział o wszystkim, zwłaszcza gdyby wiedział, jakie uczucia nią targają.

I ten cały pobyt w knajpie... Później wszyscy siedzieli jak na pokucie i aż jej ulżyło, gdy w końcu mogła wyjść. Do Zamku dotarła jako pierwsza, bo prawie biegła i na szczęście, nikt nie próbował jej gonić

Ale ja chyba rzeczywiście jestem łatwa...” – pomyślała przed snem, analizując wszystkie swoje uczucia


Ani ona, ani Harry nie odzywali się do Weasleya cały dzień, co nie wydawało mu się przeszkadzać. Był urażony i obrażony. Potter miał kilka razy ogromną ochotę strzelić go w łeb.

W niedzielę na śniadaniu, Ronald W. obdarzył Hermionę tak chłodnym i jednoznacznym spojrzeniem, że nie miała wątpliwości, iż nie zamierza jej przeprosić.

Świetnie. MIAŁAM przyjaciela. Nienawidzę Malfoya.”- pomyślała.

Tylko, że wcale nie jest to wina Malfoya i wcale go nie nienawidzę...Kurwa mać... Robię się wulgarna.”

- Podaj mi chleb! – Usłyszała zimny głos Rona.

- Może uprzejmiej – powiedział chłodno Harry.

- Ona LUBI jak jej się rozkazuje, nie? – Jadowicie zapytał rudy chłopak.

- Nie odpuścisz? – spytał brunet. – Mało ci, że wczoraj zachowałeś się jak ostatni cham?

- A jak twoim zdaniem zachował się Malfoy ,co? A ty na co czekasz, podaj mi ten chleb. – Zwrócił się do Hermiony.

- Malfoy zachował się nad wyraz ładnie, w przeciwieństwie do ciebie – Harry zaczynał być zły. A to że musiał pomykać w nocy przez puste korytarze, wyrwany z ciepłych objęć „swojej dziewczyny” (napawał się tym określeniem), co wcale nie pomagało mu zachowaniu spokoju.

- Daj spokój, Harry. Może Ron miał rację, nazywając mnie dziwką. Skąd wiesz, że nie?- spytała zaczepnie, na co ku jej zdziwieniu otrzymała następującą odpowiedź:

- Po pierwsze nie pieprz Granger, po drugie, chyba trochę cię znam, a po trzecie jestem twoim przyjacielem i nie pozwolę nikomu tak o tobie ani mówić ani myśleć, więc mnie nie drażnij takimi głupotami!

- Gadasz jak Ślizgon - Hermiona uśmiechnęła się do niego blado.

- Wpływ Lilien i tego głupiego Malfoya też. Żebyś ty kobieto wiedziała, co on mi wczoraj pod tym dębem mówił... Mózg się lasuje. On naprawdę bywa perwersyjny i ma bujną wyobraźnię...

- Doczekam się chleba?!- Na te słowa z ust Rona, Hermiona nie wytrzymała Wstała i niemal krzyknęła na całą salę.

- Jak chcesz chleb, to sobie go łaskawie weź, albo kulturalnie poproś!- większość obecnych na śniadaniu osób popatrzyło na to z zaciekawianiem. - MASZ!!! – Dodała jeszcze, niemal rzucając w chłopaka koszyczkiem z pieczywem, Ron na chwilę zaniemówił..

- W takim razie, Harry – stwierdziła, gdy usiadła z powrotem – wolę nie wiedzieć co ci mówił. Wiesz, że Lilien próbowała mnie namówić, żebym podsłuchała?

- Cwaniara. Jak chcesz to ci później powiem

- Nie dzięki. Chyba, że zrobił ci propozycje - Hermiona złośliwie się uśmiechnęła.

- No co ty?! – Harry się obruszył.

- Na żartach się nie znasz?

- W fantastycznym towarzystwie się teraz obracacie, nie ma co – zakpił Weasley

- Zamknij się Ron! – odpowiedzieli mu chórem Harry i Hermiona.

Resztę śniadania spożyli w milczeniu.

Panna Granger zauważyła jeszcze, że Draco na nią co jakiś czas patrzyz zaciekawieniem

Świetnie” - pomyślała.


- Granger poczekaj – blondas krzyknął na nią po wyjściu z Sali.

- Czego chcesz? – Spytała opryskliwie.

- Schowaj pazury, chcę tylko pogadać.

Hermiona westchnęła niepocieszona.

- A ty Weasley, zejdź mi lepiej z oczu – dodał jeszcze Draco lodowatym tonem – bo ubiję. - Hermiona posłała Malfoyowi spojrzenie hipogryfa – zabójcy, na co chłopak wzruszył ramionami.

- Mam gdzieś, Malfoy ciebie i to co robisz, albo mówisz – Ron uśmiechnął się zjadliwie.

- Lepiej spłyń, bo nie ręczę za sobie. Sam twój widok rodzi we mnie mordercze instynkty, więc weź sobie moje słowa do serca.... Nigdy cię nie kochałem – Draco uniósł znacząco brew i uśmiechnął się sarkastycznie.

- Zamknij się Malfoy, a ty – chłodno zwróciła się Gryfonka do Rona – lepiej spadaj, bo osobiście ci przyłożę. - Ponieważ Ron widział, że Hermiona jest zła, wolał odejść, bo bywała w takich chwilach nieobliczalna.

- Czego?!

- Trochę uprzejmości, Granger. Za każdym razem mam to powtarzać?

- O co ci chodzi? – powiedziała już łagodniej

- Chciałem ci tylko powiedzieć – chłopak wyglądał na lekko zmieszanego – że mi przykro, iż masz z mojego powodu nieprzyjemności... Weź mu wlej, przecież cios masz niezły.

- Nie taki dobry jak twój – odpowiedziała chłodno dziewczyna z zadowoleniem zauważając lekki rumieniec na policzkach chłopaka.

- Być może... Tylko chętnie bym sobie popatrzył jak bijesz kogoś innego.

- Może za bardzo się nim brzydzę , żeby go uderzyć... a poza tym ostatnio Ron zrobił się okropny i to, że zachowuje się w taki a nie w inny sposób wobec mnie jest tylko następstwem ogólnych zmian na gorsze. Dlatego nie mogę ani mieć o to do ciebie żalu, ani cię obwiniać. – Hermiona była zaskoczona swoimi słowami, chociaż, nawet nie w połowie tak bardzo jak zaskoczony był Draco

- Mimo wszystko . Przykro mi. Nie jestem taki całkowicie bezduszny.

- On jak zwykle kłamie – Lilien wychyliła się zza pleców przyjaciela. – Nie wierz w ani jedno jego słowo.

- Długo tak za mną stoisz? – zapytał zimno.

- A co ci do tego?

- Możesz mnie nie śledzić?

- Ale ja lubię to robić, kochanie. Nie ufaj mu , Hermiona.- Jej uśmiech był zimny i złośliwy, i Gryfonka odwzajemniła się jej równie paskudnym wyrazem twarzy.

- Czemu mi to robisz, co?

- Bo mi to sprawia przyjemność – Lilien uroczo zmrużyła oczy i wzruszyła ramionami.

- Idę do Hogsmeade z Harrym, idziecie z nami?

- Nie, dzięki – odrzekła Hermiona.

- Z Potterem? Dobre sobie... – Malfoy się skrzywił

- O ile pamiętam obiecałeś mu wódkę – Lilien uśmiechnęła się szelmowska.

- Innym razem. Nie zamierzam łazić z Potterem po Hogsmeade... Poza tym mam do napisania to nieszczęsne zaległe wypracowanie dla de Lincourt

- No i dobrze, i tak chcieliśmy iść sami, spytałam tylko dla uprzejmości – Lilien się wyszczerzyła. – Nara!

- Przyjdzie, wbije człowiekowi szpilę i pójdzie. Cudowna przyjaciółka. – Mimo chłodu, w głosie Draco dało się wyczuć nutę subtelnej czułości.

- Pewnie, ty za to , Malfoy, jesteś chodzącą niewinnością – zakpiła Hermiona.

- Nie prowokuj mnie...

- Czym ja cię prowokuje, co? – Zirytowała się dziewczyna – jesteś dla mnie złośliwy. Nie mogę się odgryźć?

- Nie – spokojnie odrzekł chłopak.

- Dlaczego? Podaj mi jakiś dobry powód.

- Bo to ja u ciebie mam jeszcze dwa życzenia, a nie ty u mnie. – Odpowiedział zimno.

- Wiesz, co? – Hermiona naprawdę się zirytowała. – PIEPRZĘ te twoje życzenia i ciebie też. Idź się udław. – Przez dłuższą chwilę Draco patrzył na nią szczerze zdziwiony i powstrzymywał śmiech.

Była tak uroczo komiczna w swojej bezsilnej złości, że zaczynał jej współczuć. Co by nie zrobiła, albo nie powiedziała, z góry była na straconej pozycji.

Kurwa – wesoło pomyślała sama zainteresowana – PRZERĄBANE. Kur*wa, świetnie” – Hermiona wyglądała na lekko podłamaną.

Draco nie wytrzymał i się wyszczerzył

- Pieprzysz mnie? Wiesz, to interesujące... No to gdzie, jak i kiedy? Dostosuje się do wszelkich propozycji.

Zaraz się popłacze, albo wybuchnie” – Pomyślał ślizgon, ale nie zamierzał odpuścić. Ślicznie się rumieniła.

Hermiona spuściła wzrok i nic nie powiedziała.

- Ciebie, Granger, trzeba trzymać krótko. Nie można ci popuścić, bo się zapominasz. – Draco starał się być zimny i opanowany, co mu doskonale wychodziło. - A może to i lepiej, że się ZAPOMINASZ? – Z każdym jego słowem, Hermiona traciła nadzieję na tzw. „lepsze jutro”

- Muszę naprawdę mocno przemyśleć to co powiedziałaś. Jestem pod wrażeniem. Nara, Granger – I oddalił się dostojnym krokiem z miejsca „zbrodni”.

Teraz, to się dopiero wkopałam” – optymistycznie pomyślała Hermiona.

Byłaby jeszcze bardziej załamana, gdyby widziała szeroki i bezczelny uśmiech na twarzy odchodzącego Ślizgona.


******

Gdy Harry wymykał się z prywatnych komnat Snape’a, Lilien zaspana, klnąc sprzątnęła kieliszki i zakorkowała resztę wina.

Może nie zwietrzało” – pomyślała, poczym wróciła, szeroko ziewając, do łóżeczka.


Teraz szła sobie szczęśliwa ulicami Hogsmeade, trzymając a Harry trzymał ja pod rękę. Harry był nie mniej szczęśliwy. Mało tego. Szczerzył się do wszystkich przechodniów, jakby chciał zakomunikować: „Zobaczcie jaką mam fantastyczną dziewczynę!”

Wyglądali razem naprawdę ładnie, więc ludzie się za nimi oglądali.


W Trzech Miotłach właściwie nie rozmawiali. Co najwyżej mówili sobie jakieś czułości i wymieniali buziaki.

- No to Draco pokazał wczoraj klasę – powiedziała Lilien po wyjściu z knajpy. – Pokazowo strzelił z liścia Ronaldowi. Gdyby nie on, ja bym to zrobiła.

- Albo ja, Chyba i tak mu kiedyś przyłożę... Żebyś wiedziała jak się dziś przy stole popisał.

- Obejrzałam występ Hermiony, nieźle była wnerwiona, to mi wystarczy.

- Całkiem dobrze sobie poradziła, myślałem, że będzie gorzej do tego podchodzić.

- Harry, ty matołku, ona to bar-dzo prze-ży-wa, tylko stara się tego nie okazywać i nie użalać nad sobą. Jak sobie wyobrażę, że ktoś kogo uważam za przyjaciela, nazywa mnie dziwką... Uwierz mi, że ona bardzo cierpi, tylko nie na pokaz.

- Pewnie masz racją. Z Rona zrobił się straszny faszysta. W Gryffindorze są sami dobrzy a w Slytherinie sami źli, to jego dewiza. Uważa, że powinienem cię traktować jak wroga. Jak jeszcze raz cię nazwie suką to go zabije. Wtedy byłem zbyt zaskoczony.

- A ja się przyzwyczaiłam.

- CO?! – Harry był zbulwersowany i miał minę seryjnego mordercy.

- Nie pierwszy, nie ostatni raz

- Nich ja go dzisiaj lepiej nie spotkam.

- To samo rano powiedział mi Draco Lepiej niech mi się Weasley nie pałęta dzisiaj pod nogami.... Wies,z co mi powiedział parę dni temu, ten rudy kretyn? Że jestem fałszywą żmiją, która chce cię zniszczyć. Dosadnie, nie?

- Jest okropny, Najlepiej na razie go olewać, może mu przejdzie. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek będę wolał towarzystwo Malfoya od towarzystwa mojego przyjaciela.

- Życie bywa podłe.

- Dobrze, że mam ciebie.

- Nawzajem- powiedziała i pocałowała go siarczyście w policzek, a Harry zapłonił się jak różyczka, co dziewczyna skwitowała cichym chichotem.

- Uwielbiam ten rumieniec - dodała jeszcze gilgocząc go w bok.


******

Co mi szkodzi? Mam świeże wiadomości, napiszę mu te wypracowanie o różnicach między wilkołakami a wampirami. W końcu to jeden z moich ulubionych tematów.”

Myśląc tak Hemina zmieniła kierunek i ruszyła do biblioteki.

Co mi tak zależy, żeby mu to wypracowanie napisać?” – pomyślała, ale „olała” głos rozsądku.

Jestem po prostu uczynna” – pocieszyła się szybko.

Pisała bardzo szybko. Malfoy i tak będzie musiał to skopiować własnym charakterem pisma, a ona nawet śpiesząc się , pisała dosyć wyraźni. Nie zauważyła, kiedy zbliżył się czas obiadu i spóźniła się dziesięć minut. Jadła mało i w pośpiechu, aby jak najszybciej powrócić do pisania, chociaż miała już ponad połowę pracy.


Podjadła i zabrała się z nowym entuzjazmem za pisanie.

- Co koleżanka tak szybko spisuje, co? – jakiś czterdzieści minut później, przy jej uchu , zabrzmiał drwiący męski głos i zrobiła kleksa.

- Malfoy, zajmij się sobą!.

- Jestem po prostu ciekawy.

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – dziewczyna zasłoniła pergaminy i popatrzyła na niego wyniośle.

- Do innych rozkoszy też – odpowiedział Draco z lubieżnym uśmiechem, a Hermiona spiekła raka

- Dobra idę, zając się sobą, jak radzisz. Miłego pisania, cokolwiek to jest i częściej się rumień, lecę na to. – Puścił jej oko i zniknął między książkami. Po paru minutach pojawił się przy pobliskim stoliku, gwiżdżąc coś cicho.

Bardzo dobrze i sam się rumień częściej, pacanie” – pomyślała Hermiona.

Godzinę później wręczyła zdziwionemu chłopakowi prawie trzy rolki drobno zapisanego pergaminu, mówiąc „powodzenia” i szybko wyszła. Było ciepło, więc się trochę spociła i postanowiła zrobić sobie dodatkowy prysznic, oraz się przebrać w coś lżejszego. Nie miała pojęcia, że uśmiecha się sama do siebie idąc korytarzem.


Draco omal nie połknął własnego języka kiedy zobaczył, co dostał od Hermiony.

Ja ją po prostu ozłocę – pomyślał. – Jak ją spotkam to pocałuję ja na środku korytarza. Jeszcze trochę i polubię Granger... A w ogóle, to dlaczego ona to zrobiła?! Dziwne...” – Z takimi myślami wstał od stołu i poszedł do siebie przepisać wypracowanie ze szczerym postanowieniem porozmawiania z Hermioną. Powinien zdążyć przed kolacją.


******

Od pamiętnej rozmowy z Severusem Arabell chodziła jak tąpnięta. Tak do końca sama nie była pewna czego chce. Trochę żałowała, że nie zaciągnął jej do łóżka.

Ech... życie potrafi być zagmatwane. Naprawdę CHCIAŁA się z nim przespać. Coraz bardziej tego pragnęła, i chociaż nie wiedziała, jak to wygląda z jego strony, podejrzewała, że nie miałby nic przeciwko temu i może jedynie krępuje się trochę poderwać ją tak bezpośrednio.

Cholera, cholera, cholera...”

- Sprawdzasz wypracowania? – Chłodny, męski głos wyrwał ją z tych optymistycznych rozmyślań w niemal pustym pokoju nauczycielskim, nie licząc Hooch i McGonagall omawiających coś cichymi głosami parę metrów dalej.

- Och, tak, Severusie – uśmiechnęła się blado. Był ubrany w czarną, obcisłą bluzkę z długim rękawem i oczywiście czarne spodnie.

Czemu on nigdy nie nosi krótkich rękawów? Dziś jest ciepło” – pomyślała z zastanowieniem. Sama miała zwykłe, granatowe dżinsy i biały podkoszulek (oczywiście jak zwykle obcisłe).

- Który rok?

-Siódmy, oddaje im w poniedziałek.

- Pomóc ci?

- Tak, poproszę.. Ale ty...

- Ja już skończyłem sprawdzać wszystkie na jutro i wtorek, mogę ci pomóc.

- Dziękuję.

- Nie ma sprawy, Arabell.

Przez kilka minut siedzieli w milczeniu. Severusowi trafiło się wypracowanie Pottera i na jego nieszczęście było dobre. Musiał mu postawić P. Nagle de Lincourt nie wytrzymała.

- Bardzo się wygłupiłam wtedy wieczorem?

- Słucham? – W pierwszej chwili był zaskoczony, ale szybko skojarzył o co jej chodzi i popatrzył na nią wyrozumiale.

- No co ty? JA wiecznie zachowuję się okropnie i żyję, a ty nic złego nie zrobiłaś. Nie myśl o tym To wino było dosyć mocne, nawet Lilien potrafi się nim wstawić... Nie patrz tak, ona ma łeb ze stali, zupełnie jak ja, może nawet jest lepsza w tym sporcie.

- To nie sport – powiedziała Arabell.

- A jakie rozrywki zaliczasz do sportu? – spytał i nagle zdał sobie sprawę z podtekstu zawartego w tym pytaniu.

Cholera” – pomyślał – „Nie chciałem...”

- Takie które z zasady zaliczają się do sportu , np. Quiddich – odpowiedziała ku jego uldze spokojnie, chociaż dobitnie. - A ty?

- Mmm...tak samo. Biegam codziennie o szóstej rano... z Lilien.

- Naprawdę? – Zdziwiła się – ja też, ale o piątej.- Uśmiechnęła się triumfalnie.

- Aha.. Dziś nie biegaliśmy. Lilien chciała spać, ja zresztą też, bo byłem zmęczony.

Masło maślane – pomyślał – Pieprzę trzy po trzy.”

- Mi też się czasami zdarzy dzień leniwca. To norma.

- Ale u Lilien to nie norma. Co prawda, wczoraj wypiła sama pół litra wina, ale nigdy wcześniej coś takiego nie stanowiło problemu.

- Może była wyczerpana psychicznie, bądź fizycznie. Może po prostu ma stresy.

- Owszem ma stresy, a jej największym stresem jestem JA. – Jego głos był naładowany bólem I niepewnością. – Przepraszam za te zwierzenia.

- Nie szkodzi, jak chcesz o tym pogadać, proszę bardzo.

- A wiesz – Severus miał zakłopotaną minę. –Tak szczerze, to chyba rozmowa dobrze mi zrobi.

- Wal.

I Sev opowiedział Arabell o tym, że jego córka spotyka się z Potterem. I jak on ma ochotę”z przeproszeniem przypierdolić temu pseudobohaterowi”, ale tak kocha córkę i takie ma zaufanie do jej wyborów, że nie może tego zrobić.

Arabell okazała się bardzo taktowną osobą.

- Posłuchaj – powiedziała – sam mówisz, że ona jest mądrą dziewczyną i nie zainteresowałaby się jakiś chłopakiem, który jest płytki i nic sobą nie reprezentuje. Myślę, że nie powinieneś się wtrącać, a nawet okazać pełne ciepła, nienatarczywe zainteresowanie. – Severus zaczął słuchać kobiety ze szczerym zaciekawieniem. - Zobaczysz, że wtedy ona zacznie ci okazywać większe zaufanie, a ty ją lepiej będziesz rozumiał. Tylko nie możesz naciskać i musisz być delikatny i wyrozumiały. Żadnych aluzji, podtekstów i jawnych złośliwości, to ją tylko zrazi i zrani. Jestem kobietą, Severusie. Nie wciskam ci kitów, ale samą prawdę. Jak się mnie posłuchasz, to Lilien nie tylko ci zaufa, ale będzie do ciebie przychodzić po rady...

- Ale ja to wiem. Teoretycznie przynajmniej, tylko jak pomyślę...

- Severusie – jej głos zabrzmiał ostrzej – jeżeli masz jakieś osobiste, bądź przedawnione urazy do Pottera, to musisz sam sobie z nimi poradzić. Może powinieneś z nim porozmawiać.

- Ty chyba nie wiesz o czym mówisz – Snape wyglądał na zszokowanego. – Absolutnie nie zamierzam z nim rozmawiać na takie tematy! – Mężczyzna poczuł że go poniosło i się zamknął.

- To oznacza, że cokolwiek masz do niego, bądź do jego przodków będzie się tak ciągnęło za tobą ciągnęło... i może doprowadzić do tragedii.- Arabell westchnęła. - Mam pomysł. Porozmawiaj z nim o Lilien. Krótko, na temat i po męsku.

- Agrhh..

- Co to za odgłosy? Dobra ja z nim pogadam o Lilien, zgoda?

- Zgoda – Severus się zdziwił. – Tylko nie chciałbym cię wykorzystywać do...

- Nie szkodzi, chętnie z nim porozmawiam. Jest nieco inny niż mi się na początku wydawało. Wygląda na inteligentnego chłopaka.

- Inaczej ta moja cholera by się nim nie zainteresowała, nawet gdyby był piękny jak sam Apollo i spał na galeonach.

- Sam sobie odpowiadasz na własne obawy...

- Wiem, wiem. Masz rację. – Był uroczo zakłopotany.

McGonagall i Hooch opuściły kilka chwil wcześniej pomieszczenie i teraz byli sami. W milczeniu ułożyli sprawdzone wypracowania z Obrony i Severus odważył się na chwilę szczerości.

- Jesteś piękną kobietą, wiesz?

Cholera, co ja mówię?!” – Pomyślał od razu.

- Eee.. – Zabłysnęła kobieta iście potterowską inteligencją. – Dziękuję za komplement, Severusie – zarumieniła się przy tych słowach

- Nie ma za co – on zarumienił się jeszcze mocniej.

- Pójdę już do siebie – kobieta wstała, z zakłopotaniem przeczesując palcami rozpuszczone włosy. Ten uroczy gest „dobił” Severusa.

- Poczekaj – powiedział i gdy zatrzymała się z niepewną miną w drzwiach, podszedł do niej i namiętnie ją pocałował...


Arabell zakręciło się lekko w głowie, gdy mężczyzna mocno ją objął i wsunął język do jej ust. Przez chwilę stała zupełnie sztywna, ale bardzo szybko zaczęła odwzajemniać jego erotyczne zapędy. Nagle przestraszyła się tego co poczuła i jak mocno zareagowało na zwykły pocałunek jej ciało. Odepchnęła Severusa od siebie i się odsunęła. Mężczyzna był zdezorientowany, gdyż odpowiedziała większą namiętnością niż on, by po chwili przerwać ten cudowny stan uniesienia.

Nigdy nie zrozumiem kobiet”- pomyślał niechętnie. Nie chciał, żeby ten pocałunek się kończył, chociaż czuł, że zareagował zbyt pochopnie i może nawet natarczywie.

- Ja przepraszam – zaczęła Arabell – przykro mi, ale nie mogę...

Owszem możesz, tylko się boisz” – odezwał się głos rozsądku w jej głowie. – „Ciekawe czego, w końcu jesteś dorosła. Może własnych, gwałtownych reakcji, co?”

- Nie, to ja przepraszam – powiedział bardzo niechętnie, lekko skruszony mistrz eliksirów. – Nie powinienem tak się rzucać na ciebie.... naprawdę sorry. - Czuł zarazem złość, zmieszanie i niepewność. Teraz, kiedy jasne było, że ona też ma na ochotę na coś więcej niż stosunki czysto koleżeńskie, wcale nie czuł się pewniej. Widać było, że Arabell ma za sobą złe wspomnienia, zresztą sama mu o nich opowiedziała, ale tylko o części, Severus był o tym przekonany.

Nie wiedział biedak, jak ma się zachować. Wiedział tylko, że powinien dać jej czas, a na to nie miał wcale ochoty, w końcu ile do cholery jasnej można czekać? Zwłaszcza teraz, kiedy ją pocałował i wiedział, że byłoby mu z nią wspaniale.

- Och, nie przepraszaj, Severusie... To ja jestem jakaś dziwna, sama nie wiem czego chcę... Ja już pójdę, przykro mi – powiedziała zażenowana i uciekła zostawiając go z tysiącem rozterek na głowie.

Czuła się podle.

Ale musi być na mnie wściekły” – myślała w drodze do swoich prywatnych kwater. Pocałunek, chociaż krótki, był wspaniały i zapowiadał się jak wstęp do nieziemskich rozkoszy. Pozostawił w niej poczucie pustki i niespełnienia... albo coś z tym zrobi, albo czeka ją bezsenna noc

Severus jednak nie był wściekły. Czuł jedynie lekką złość. A przede wszystkim był zdezorientowany i zakłopotany.


******

Harry i Lilien długo spacerowali po Hogsmeade i obiad zjedli w jednej z knajp, a do Zamku wrócili zaledwie pół godziny przed kolacją.

- Cze, Draco! – Lilien wparowała bez pardonu do jego dormitorium.

- Kobieto – powiedział unosząc głowę znad pergaminu i udając śmiertelną powagę – a gdybym robił sobie dobrze, albo kochał się z kobietą? Pukaj...

- Gdyby tak było – uśmiechnęła się szelmowsko – drzwi miałbyś zamknięte... A właśnie, jak tam życie erotyczne boskiego Malfoya Juniora. Pamiętasz jeszcze jak to się robi?

- Odwal się – odrzekł kwaśno. – A co?!

- Ja już jestem po...– Wyszczerzyła się rozkosznie.

- O żesz! Jak było?!– Zapytał z uśmiechem. - Opowiadaj! – Sprzątnął pergaminy. Dokończy po kolacji..

- Super – dziewczyna usiadła na łóżku i Draco zajął miejsce obok niej. Objęła go i się przytuliła. – I wiem więcej do ciebie na temat miłości francuskiej, kochanie – powiedziała mrużąc oczy jak kociak.

Draco pogłaskał ją po głowie.

- Czyżby? – spytał unosząc brew. Miał dosyć przy tym tajemniczą minę.

- No wiem, jak to jest, kiedy ktoś cię tam całuje... – zachichota i się zarumieniła, a potem zrobiła urażoną minę.

- Co jest? – Zapytał zaciekawiony jej zmianą nastroju.

- Bo ten cholerny Potter nie pozwolił mi się odwzajemnić.

Draco zachichotał i zgiął się wpół.

- Cała ty! Jesteś KOBIETĄ, kochanie, to naturalne, że wolał dawać niż brać, znaczy wszystko z nim w porządku i go rozumiem.... Aha! Przyszłaś sprawdzić ze mną jak to jest w drugą stronę? No, mała, nie krępuj się.

Draco zaczął udawać, że rozpina czarne dżinsy a Lilien zarechotała opętańczo.

- Może lepiej wykorzystaj swoje życzenia wobec Granger. Myślę, że Harry byłby zazdrosny. – Powiedziała zalotnie .

- Mówisz?- Draco uniósł brew.

- Hej! – dziewczyna przestała rechotać – tylko nie weź tego na poważnie... Chyba bym cię zabiła.

- Za kogo ty mnie masz, Snape?- żachnął się.

- Za Malfoya.

- Szanujmy się – warknął, patrząc na nią „spod byka”.

- Przecież wiem, że aż takim dupkiem nie jesteś. A ile jeszcze życzeń masz?

- Dwa.

- Każ jej umyć sobie plecy.

Draco rozjaśnił się jak słońce.

- Jak Boga kocham, jesteś genialna! – ucałował ją w policzek.

- Nie mów, że to zrobisz... To był żart... - oczy panny Snape zrobiły się okrągłe.

- Owszem.

- Kretyn! – rzuciła Lilien, a potem zaczęła się śmiać. - Tylko nie mów jej, że ja ci podsunęłam ten pomysł... Zabije mnie.

- Nie powiem...

Rozległo się niepewne pukanie i Draco podszedł do drzwi – w końcu kwatera była dźwiękoszczelna.

Chłopak otworzył na oścież, wyszczerzył się i rzekł zanim sprawdził, kto stoi w wejściu.

- Proszę... nie wchodzić – i z łoskotem zamknął drzwi z powrotem. Lilien spadła ze śmiechu z łóżka. Draco otworzył drzwi ponownie i gestem zaprosił gości do środka. Harry i Hermiona weszli niepewnie do dormitorium Ślizgona.

- Bardzo śmieszne, Malfoy – powiedział Potter.

- Mi się podobało- Lilien zbierała swoje zwłoki z podłogi.- Przyciągnąłeś Hermionę?

- Tak. Wyglądała na nieszczęśliwą i samotną, więc wziąłem ją na spacer po Zamku. Pancy powiedziała gdzie cię znajdziemy.

Gryfonka miała naprawdę skwaszoną minę.

- Jesteś niedopieszczona? – spytała Lilien. – Ja cie przytulę.

Bez uprzedzenia zarzuciła jej ręce na szyją i zgniotła ją w uścisku.

- Ała – powiedziała po prostu Hermiona, ale uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.- Mam doła. Ron powiedział, żebym spadała do Slytherinu, i że działam mu na nerwy. Mam dosyć.

- Możesz mieszkać ze mną – z poważną miną stwierdził Draco.

- Jasne, Malfoy! Nie mam ochoty na niewybredne żarty.

- To była tylko koleżeńska propozycja.

- Od kiedy to jesteś moim kolegą? – Odcięła się z wrednym uśmiechem.

- O! Widzę, że szybko się uczysz. Jestem pod wrażeniem. Poprawić ci humor?

- Nie, dziękuję.

- Przestańcie, zanim poleje się krew! – Lilien czuła się świetnie i nie chciała sobie psuć niczym nastroju. – Idziemy na kolację?

- Ja nie jestem głodna, a poza tym jak pomyślę, że spotkam w Wielkiej Sali Rona... – Hermiona skrzywiła się z obrzydzeniem

- Biedactwo – Draco uśmiechnął się zalotnie. – Chcę z tobą pogadać, a wy wynocha!

- Nie możemy zostać?- Lilien zatrzepotała zalotnie rzęsami.

- Spadaj Lil . Idź na kolacją, ja też zaraz przyjdę.

Harry wyszczerzył się do przyjaciółki.

- Powodzenia.

- Strzelić cię, Harry? – Spytała zimno.

- Dobra, dobra, wychodzimy. A tobie radzę strzelić w końcu Rona – powiedział trochę urażony Harry.

- To samo jej mówiłem, ale ona woli bić niewinnych – powiedział Draco, a spojrzenie Lilien, mówiło mu wszystko na temat tego, co ona myśli o jego niewinności i lekko się zirytował.

- WON! – Krzyknął udając świętą złość.


- Siadaj kobieto. Chcesz piwa?

- Poproszę – powiedziała niepewnie, siadając na łóżku, które było bliżej od krzeseł i dalej od stojącego na środku sporej kwatery, Malfoya.

Draco wyjął z barku dwie puszki Heinekena , usiadł obok niej i podał jej jedną.

- No proszę, schłodzone – powiedziała. – Nie za dobrze ci tu? – spytała z przekąsem.

- W sam raz. Już ci mówiłem, że jestem snobem.

- Tego, akurat, nie musiałeś wyjaśniać. Ale jestem pod wrażeniem pana samokrytyki, panie Malfoy, chociaż nie jestem pewna czy to samokrytyka czy szpan? – Uśmiechnęła się chłodno.

- Daruj sobie.

- O co ci znowu chodzi?

- O to wypracowanie. Czy to koleżeńska przysługa?

Hermiona lekko się zarumieniła. Właśnie tego pytania się spodziewała. Tylko jak ona ma mu wyjaśnić dlaczego zdecydowała się pomóc?. Nie chciała, żeby pomyślał, że się nad nim lituje, ani broń Boże, że jej na nim w jakikolwiek sposób zależy.

Bo to przecież nieprawda” – przekonywała samą siebie.

- No słucham? – Spytał patrząc na nią ciekawie.

- Okey, powiem ci. Czułam się podle po tym co sobie, pomyślałam na twój temat. Nie miałam pojęcie o tym co się dzieje z twoją mamą i co musisz przeżywać...

- A co takiego strasznego sobie o mnie pomyślałaś, co? – Spytał z lekką drwiną, popijając piwo z puszki.

- Chyba nie chcesz wiedzieć. To naprawdę nie było miłe. Wiesz, byłam zadowolona, że de Lincourt tak cię potraktowała, ale później mi przeszło Czułam się trochę winna, dlatego napisałam dla ciebie to wypracowanie – Hermiona wzruszyła ramionami.

Jestem naiwną kretynką” – pomyślała optymistycznie i wypiła duszkiem połowę swojego trunku.

Draco popatrzył na nią przenikliwie. Zupełnie nie wiedział, co ma o tej dziewczynie sądzić. Uderzyła go silnie myśl, że nie wie o niej kompletnie nic i nie ma pojęcia jaka Hermiona Granger rzeczywiście jest. Uzmysłowił sobie w całej okazałości, że miał pewne, prawie całkowicie nierealne wyobrażenia o niej i o Potterze.

Szlama...” – Pomyślał nagle i to określenie wzbudziło w nim jak zwykle odrazę, ale tym razem innego rodzaju niż zazwyczaj. Otrząsnął się szybko z nieprzyjemnych rozważań.

Pod wpływem nagłego impulsu, objął ją i pocałował w policzek.

Wzdrygnęła się lekko i zamrugała ze zdziwienia oczami.

- Co z tobą? - zapytała nieufnie

- Dziękuje – powiedział i wzruszył ramionami.

Popatrzyła na niego jak na kosmitę, co trochę go rozbawiło..

- Nie ma za co – wymamrotała, czerwieniąc się lekko i szybko dopiła resztę piwa.

- O, widzę, że koleżanka lubi sobie wypić.

- Zależy kiedy – odcięła się.

Draco uśmiechnął się szeroko.

- Mam kolejne życzenie – wypalił.

- O nie! – Wyrwało się jej.

- Wyluzuj, to coś o czym zawsze marzyłaś. – Nie mógł sobie odmówić tej odrobiny sarkazmu, a po jej minie odgadł iż dziewczyna przypuszcza, że skoro tak mówi, to na pewno nie jest to, o czym ona marzy.

- Wal – powiedziała takim tonem, jakby mówiła „dobij”, co go po troszkę rozczuliło, ale wprawiło też w świetny humor.

Powoli dopił piwo delektując się jej postępującym załamaniem nerwowym.

Zgniótł z zamyślonym wyrazem twarzy pustą puszkę.

- Otóż – zaczął cedząc każde słowo – mam życzenie, żebyś przyszła do mnie pół godziny po kolacji, i mi... umyła plecy pod prysznicem – popatrzył na nią tłumiąc wzbierającą w nim wesołość

- Kurwa...

- Gdzie? – Draco teatralnie się rozejrzał. – Ja tu niegdzie Weasleya nie widzę.

- To nie jest, kurwa, zabawne, Malfoy.

- Owszem jest, Granger.

- Chryste – Hermiona ukryła twarz w dłoniach.

- Nie mów tak do mnie, bo się zarumienię.

- O mój Boże... – Ciągnęła niezrażona

- Jeszcze lepiej.

- Przestań. Daj mi lepiej piwa... Albo czegoś mocniejszego.

- Jesteś absolutnie pewna?

- Tak.

- Brandy z lodem? - Zapytał kurtuazyjnie.

- Tak, dziękuję. Zmień to chore życzenie. Błagam.- Jej głos pobrzmiewał głuchą rozpaczą.

- Uważasz, że ono jest chore? – Spytał nalewając do dwóch szklanek porządną ilość Brandy i wyczarował lód.

- Trochę tak.

- Wiesz, Granger, mogę być tak miły i zmienić je na naprawdę chore, chcesz?

- Nie, dziękuję. Postoję.

- Proszę – podał jej szklankę z alkoholem. Wypiła duszkiem

- Jeszcze – powiedziała.

Dracona zatkało.

- Granger, masz niezły spust. Wiesz co, ja nie chcę, żebyś zarzygała mi pościel, albo coś w tym stylu...

- Nie obawiaj się. Nalej mi jeszcze... ładnie proszę.

- Wedle prośby, ale więcej nie dostaniesz. Nie mam zamiaru cię spić.

Podał jej kolejnego drinka i tym razem Hermiona upiła tylko mały łyk.

- Dlaczego? - spytała

- Co, dlaczego?

- Dlaczego chcesz, żebym ci umyła plecy? To bez sensu.

- A czy wszystko musi mieć sens i być logiczne? Ja tak nie uważam. Nienawidzę być poprawny i grzeczny.

- Ale DLACZEGO? – Nie dawała za wygraną.

- Tak po prostu. Bo tak chcę i mam taką możliwość. Dla mnie to wystarczające wytłumaczenie.

- Ale ja nie chcę – szepnęła.

- Ale musisz... – Draco wzruszył obojętnie ramionami.

- Tchórz – Dodał po chwili i popatrzył na nią wyzywająco.

- Wcale nie – zaperzyła się. – Przyjdę, pacanie jeden i ci umyję te zawszone plecy!

- Maniery, Granger. – Draco uniósł znacząco brew. Dziewczyna dopiła jednym haustem alkohol i bez słowa wyszła.

O żesz w pizdu” – pomyślała idąc na kolację.


*****

Arabell de Lincourt snuła się po zamku jak cień, aż do pory kolacji. Po kolacji nie wytrzymała i poszła do Severusa, który w Wielkiej Sali się nie pojawił.

Zapukała i weszła. Mistrz eliksirów stał w samym szlafroku z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Szlafrok był czarny a ręcznik zielony.

- Och, przepraszam – powiedziała i chciała zawrócić.

- Nie szkodzi, wejdź.

Niepewnie wsunęła się do środka i zamknęła drzwi.

- Usiądź – kobieta usadowiła się za okrągłym stolikiem, a Severus usiadł naprzeciwko niej i popatrzył na nią pytająco.

- Szedłeś się myć ?- Zapytała, myśląc przy tym „jestem beznadziejna.”

- Owszem.- Odrzekł lakonicznie.

- Przeszkadzam ci?

- Absolutnie nie.

- Ja chyba też powinnam iść pod prysznic – powiedziała całkiem bez sensu.

- Chcesz się wykąpać razem ze mną? Wanna jest duża. – Severus zdobył się na mały żart. Uśmiechnęła się blado

- Nie wiem, czy to wypada. – Odwzajemniła mu się z humorem i na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

- A czy to ważne? – Zapytał nagle całkiem poważnie.- Czy zawsze trzeba robić to co wypada?

- Sama nie wiem... Chciałam się przeprosić za to moje niezdecydowanie. To wszystko jest dla mnie trochę zagmatwane...

- Rozumiem – przerwał jej. Zastanawiał się mocno nad całą zaistniałą sytuacją i doszedł do wniosku, że jeżeli ona potrzebuje czasu, to czemu jej go nie dać? Czy gdzieś mu się spieszyło? Co prawda nie cierpiał być cierpliwy, ale to nie oznaczało, że nie potrafił taki być.

- Poczekam – dodał łagodnie. – Nie chciałem się narzucać po prostu mnie napadło i teraz mi trochę głupio, Arabell.

Popatrzyła na niego ciekawie. Jego wzrok był niemal ciepły, tak inny od zwykłego chłodu i obojętności, i kobieta odważyła się na odrobinę większą szczerość.

- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie wiem, czy chcę czekać, po prostu nie wiem absolutnie nic... Ja się trochę boję, Severusie. A nawet bardzo. Boję się komukolwiek zaufać. – Zdziwiła się bezpretensjonalną szczerością w swoim głosie.

- W porządku. Nie zamierzam cię skrzywdzić, Arabell –powiedział nad wyraz cicho i łagodnie, i naprawdę tak myślał i tak czuł.

Spojrzała na niego spod spuszczonych lekko powiek i dostrzegła w jego oczach nie tylko pożądanie, ale też troskę i czułość, któreych tak bardzo potrzebowała.

- Naprawdę mnie chcesz? – Zapytała niepewnie. – Przepraszam... – dodała słysząc własne, niedwuznaczne słowa.

Severus wstał i podszedł do kobiety. Pochylił się i pocałował ją w usta. Tym to razem zrobił to bardzo delikatnie i sam zdziwił się, że potrafi być taki czuły i łagodny. Odwzajemniła mu pocałunek, bez żadnego oporu. Ukląkł na podłodze i przyciągnął jej twarz ku sobie. Arabell zanurzyła palce w jego miękkich włosach i poddała się pieszczocie jego warg i błądzących po jej ciele silnych, ciepłych i nad wyraz delikatnych dłoni.

Przesunął językiem po jej podniebieniu, a ona odwzajemniła się tym samym. Zaczął pieścić palcami jej twardniejące pod podkoszulkiem sutki i kobieta westchnęła cicho z rosnącej rozkoszy.


Mężczyzna wstał, wziął Arabell na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją delikatnie na łóżku, usiadł obok i niespiesznie ściągnął z niej biały podkoszulek.

Popatrzył na nią tak jakby się chciał zapytać, czy na pewno tego chce, a kobieta w odpowiedzi na jego spojrzenie wyciągnęła dłoń i rozwiązała pasek czarnego szlafroka.

Severus uśmiechnął się do niej, i miał nadzieję, że jest to ciepły uśmiech, chociaż nie był pewien, bo ta mina nie była jego mocną stroną, mimo że Lilien bardzo starała się pracować nad uśmiechami. Powoli rozpiął spodnie Arabell a ona uniosła biodra aby ułatwić mu zdjęcie zbędnej garderoby. Później zsunął jej majtki. Robił to bardzo powoli, pieszcząc palcami biodra, uda i łydki kobiety, która przymknęła oczy i cichutko westchnęła, gdy przesunął opuszkami wzdłuż zagłębienia pod kolanem.

W ogóle nie odczuwał potrzeby pośpiechu, chociaż wcześniej wydawało mu się, iż nie byłby w stanie zapanować nad sobą i by się na nią rzucił.

Miała cudowne, jędrne i wysportowane ciało, niemal jak nastolatka i patrzył na nią z nieskrywanym zachwytem.

- Jesteś piękna – powiedział nachylając się nad nią.

Całował jej nabrzmiałe sutki a Arabell cicho jęczała, gdy to robił.

Severus zdjął szlafrok, który teraz jedynie mu przeszkadzał i go wkurzał.

Kobieta popatrzyła bez skrępowania na jego ciało. Była silnie pobudzona, a wszystko co robił z nią ten tajemniczy mężczyzna, nasączone było tak ogromną ilością czułości i zmysłowości, że przestała odczuwać prawie całkowicie naturalne zawstydzenie, tak charakterystyczne dla pierwszego zbliżenia seksualnego z kimś nowym. Nie bała się też, że sprawi jej ból, albo jakąś przykrość. Pieszczoty Severusa odznaczały się pewnością i spokojem świadczącym o dużym doświadczeniu na polu erotycznych zmagań.

Jego skóra była bardzo jasna, ciało szczupłe i lekko umięśnione. Brzuch miał płaski, a nogi ku jej zaskoczeniu, zgrabne. Był bardzo podniecony i Arabell pomyślała, nie bez lekkiego zażenowania, że mistrz eliksirów jest chojnie obdarzony przez naturę.


Severus położył się obok niej i pocałował jej wargi a ona przyciągnęła go ku sobie, zachęcając do śmielszych działań. Jego dłoń zsunęła się powoli w dół ciała kobiety, wywołując w niej falę rozkoszy. Pieścił od wewnątrz uda Arabell, na co zareagowała cichym jękiem. Całował jej szyję i piersi. Wsunął dłoń między nogi kobiety i poczuł, że jest nie tylko wilgotna, ale niemal mokra. Jęknęła głośno w odpowiedzi.

Środkowy palec Severusa ślizgnął się do jej wnętrza a ona wygięła ciało w łuk i wyszeptała ochryple jego imię.

Pieścił ją przez chwilę całując ramiona kochanki, aż Arabell zaczęła błagać go, żeby ją posiadł.

Krzyknęła z rozkoszy gdy w nią wszedł. Objęła nogami biodra mężczyzny, prosząc żeby nie przestawał i zacisnęła dłonie na jego ramionach

Severus wyszeptał jej imię i wsunął ręce w miękkie, puszyste i gęste włosy pani profesor. Kochali się powoli i niemal w zupełnej ciszy, przerywanej jedynie co jakiś czas jękami i westchnieniami obojga kochanków. Dopiero gdy byli już bliscy spełnienia, ruchy mężczyzny stały się bardziej gwałtowne a ich jęki głośniejsze i obydwoje krzyknęli, kiedy osiągnęli wspólny orgazm.


Kilka minut później, Arabell leżała ułożona wygodnie w ramionach Severusa, który sobie spokojnie palił.

- Już prawie zapomniałem jak to jest – powiedział cicho.

- Ja naprawdę zapomniałam – musiała być lepsza. – Daj macha..

Mężczyzna użyczył jej swojego papierosa i mocno się zaciągnęła.

- Hej, ty smoku! Zostaw trochę. – Zachichotała w odpowiedzi na jego irytację.

- Naprawdę pięć lat z nikim nie byłaś, czy tylko wciskałaś mi kit, żebym cię uwiódł? – zażartował, za co dostał kuksańca w bok.

- Idę się wykąpać. Gdzie łazienka?

- Drzwi na prawo. – Odrzekł spokojnie.

Kiedy dotarła do miejsca przeznaczenia, Severus stwierdził, że „co mu tam, idzie z nią.” Wstał cichutko i poszedł na palcach to łazienki. Arabell siedziała rozkosznie wyciągnięta w wielkiej wannie i miała zmrużone oczy.

Bardzo powoli wszedł z drugiej strony, woda lekko przestygła, ale nadal był rozkosznie ciepła. Severus złapał kobietę za stopę i nieustraszona pani profesor od Obrony krzyknęła cicho ze strachu.

- Co ty wyrabiasz?! – Burknęła urażona.

- Dobieram się do ciebie – zażartował.

- Spadaj, wykąpiesz się później

- Nie ma mowy – Mężczyzna oparł się rękami o brzegi wanny i pocałował Arabell. Kobieta wsunęła dłonie we włosy mężczyzny i cicho westchnęła. Jego język raz niespiesznie pieścił podniebienie kobiety, raz zataczał powolne kręgi wokół jej języka, doprowadzając ją niemal do szaleństwa. Arabell delikatnie ukąsiła Severusa w górna wargę.

- Ała – zażartował i odwzajemnił się tym samym.

- Brutal – udała, że czuje się pokrzywdzona.

- Nie mogę się tobą nacieszyć - wyszeptał jej do ucha i delikatnie ugryzł smukłą, kobiecą szyję. Przesunęła dłonią po karku mężczyzny i zaczęła całować jego ramiona. Jej ręce pieściły zmysłowymi, pociągłymi ruchami plecy Severusa, który zamruczał jak uszczęśliwiony kot.

Poprosił ją żeby usiadła na brzegu wanny i kobieta z lekkim zdziwieniem spełniła prośbę kochanka. Severus powoli i długo całował jej szyję i piersi, lizał nabrzmiałe sutki, a Arabell jęczała cicho, pieszcząc jego, gęste czarne włosy. Oparła się plecami o ścianę łazienki i zamknęła oczy z rozkoszy. Mężczyzna całował je brzuch , pępek, krawędź bioder, wewnętrzną stronę ud...

Krzyknęła, kiedy zaczął pieścić pocałunkami jej wilgotne łono. Możliwość reakcji kobiety była raczej ograniczona bo Severus przytrzymywał w żelaznym uścisku jej biodra. Wygięła plecy w łuk i mocno zacisnęła dłonie na włosach kochanka.

Całował powoli, cierpliwie i z wyczuciem. Wsunął w nią język, smakują esencję jej kobiecości. Zaszlochała cichutko i wyszeptała, że dłużej tego nie wytrzyma, co mężczyzna kurtuazyjnie zignorował i zaczął całować ją z większym zaangażowaniem, aż do cudownego spełnienia, które przyjęła głośno krzycząc jego imię.

Dopiero wtedy przyciągnął ją do siebie i wziął ją aby zaspokoić swoje własne pożądanie. Kobieta objęła kochanka nogami i wtuliła twarz w jego szyję poruszając gwałtownie biodrami. Severus jęknął głośno i objął silnymi dłońmi jej ramiona. Teraz to ona była stroną aktywną i radziła sobie doskonale, doprowadzając go stopniowo na skraj szaleństwa. Objęła go mocno w pasie, delektując się głośnymi jękami kochanka. Sama też odczuwała rozkosz, chociaż nie tak silną jak kilka minut wcześniej. Mężczyzna, ku zadowoleniu Arabell bardzo szybko osiągnął szczyt rozkoszy.

Później jeszcze przez długą chwilę siedzieli w wypełnionej wodą wannie, mocno do siebie przytuleni, wsłuchując się we własne, powoli uspokajające się oddechy.


******

Hermiona nie mogła nic przełknąć na kolacji, na którą spóźniła się ponad piętnaście minut.

- Czego chciał? –Zapytał cicho Harry.

Dziewczyna starała się unikać pogardliwego wzroku Rona.

- Nic takiego. Kolejna fanaberia.

- To znaczy?

- Jak ci powiem, będziesz się nabijać

- No co ty? Wcale nie – Jego głos pobrzmiewał ukrytą wesołością, bo Lilien zdążyła go uprzedzić jakie będzie kolejne życzenie Dracona. Hermiona nie zauważyła tego, bo była pochłonięta rozpaczliwym szukaniem wyjścia z sytuacji

- Za jakąś godzinę mam iść do niego i umyć mu plecy pod prysznicem - jej głos był głosem desperatki. – Perwers...

- To nie jest perwersyjne życzenie, Herm – powiedział Harry lekko rozbawiony. Lil już zdążyła mu opowiedzieć, co wymyślił Draco.

- Nie? Nie mam ochoty oglądać nagiego Malfoya pod prysznicem, ani tym bardziej go dotykać.

Hermiona poczuła się po tych słowach podle, bo tak naprawdę to nie miał nic przeciwko temu, a to stanowiło jedynie dodatkową frustrację.

Harry spojrzał na nią ciekawie. W jej głosie było coś dziwnego.

- Czego ty się obawiasz? – Spytał nagle.

- Nie obawiam się! – Odwarknęła zbyt agresywnie, co tylko utwierdziło Harry'ego w przypuszczeniu, że jednak się obawia.

- Dobra, ale moim zdaniem to nie jest perwersja, zwłaszcza jak na Malfoya. Lilien mi trochę o nim opowiadała. Nie sądzę, aby mógł cię skrzywdzić.- Dodał uspakajająco.

Nie chodzi o krzywdzenie.” – Pomyślała z roztargnieniem.

- On jest nieobliczalny – powiedziała z rozpaczą w głosie.

Boże ,a jak mi coś odbije? Albo jemu? Albo nam obojgu? Nie...”- Hermiona bała się tego co może zrobić seksowny blondyn, ale jeszcze bardziej obawiała się własnego zachowania i własnych reakcji. On zbyt mocno na nią działał i to było w tym wszystkim najgorsze. Dziewczyna miała ogromną nadzieje, że Draco nie domyśla się jej moralnych rozterek. Wtedy czułaby się jeszcze gorzej, a on miałby więcej możliwości do nabijania się z niej. Chociaż jakoś nie nabijał się z tego jak reagowała w środę w nocy...

- Och, aż tak nieobliczalny nie jest – Harry przewrócił oczami. – Zjedz coś Herm bo cię nakarmię.- Zmarszczył brwi widząc jak dziewczyna stuka widelcem w pusty talerz.

W jego głosie było tyle powagi, że postanowiła się zmusić do tosta z szynką. Nie był taki zły. W roztargnieniu zaczęła się zastanawiać jak smakowałyby pocałunki przystojniaka ze Slytherinu, który zaszczycił ją właśnie długim i rozbawionym spojrzeniem, zupełnie jakby wiedział co Hermionie chodzi po głowie

Czemu on nie jest paskudny jak noc listopadowa? Czemu mi to robi? Czemu zażyczył sobie w środę żeby... o Jezu... – Jej buzia się zaróżowił przy tej myśli. - I czemu pocałował mnie w policzek? Czemu, czemu, czemu?!”- Myślało rozkojarzone orzechowookie dziewczę z Gryffindoru.


* * * * * * * * * * * * * * * *

ŁUP!!!

Hermiona weszła bez pytania i trzasnęła drzwiami.

- Troszeczkę kultury... – Draco kończył przepisywanie

- Ups, nie chciałam tak mocno, tylko mocniej.

Zignorował jej docinek.

- Poczekaj pięć minut, dobrze?

- Nie mogę się doczekać – warknęła.

- Ja myślę... Wiesz ile kobiet w tym zamku o tym śni i nie tylko o tym... Chcesz, mogę ci pokazać parę listów, które otrzymuję nawet od czternastolatek... Przy niektórych sam Casanova by się zarumienił.

- Akurat!

Draco wstał gwiżdżąc coś cicho.

- Proszę podał jej plik pergaminów. Najgłupsze i najbardziej wulgarne palę, co nie znaczy, że te są mądre bądź niewinne.- Na jego twarzy zagościł niemal nieodłączny smirk.

Hermionę zatkało. Już po pierwszych trzech miała dosyć niewybrednej lektury.

Ciekawe jak wyglądają te, które niszczy” – pomyślała. Twarz paliła ją niemal żywym ogniem

- No nieźle. Pewnie jesteś z tego dumny, co?- Nie mogła się powstrzymać od złośliwości.

- No a jakże. Dumny jak cholera – zadrwił zimno. – Jak dorwę jakąś małolatę na gorącym uczynku, to wleję jej na goły tyłek. Nawet nie wiesz jakie urocze listy otrzymuje od chłopców Lilien. Przeczytaj sobie podpisy, z jakich te panienki są Domów, gwarantuję ci spore wrażenia.

Hermiona wzięła do ręki plik i zaczęła przekładać kartki pergaminu

Gryffindor”, „Hufflepuff”, „Hufflepuff”, „Slytherin”, Gryffindor, “Hufflepuff”, “Gryffindor”, Gryffindor”, „Gryffindor – III rok”....

Dalej nie czytała. Zrobiła się blada.

- I jak? – Spytał chłodno Draco.

- Treść czy podpisy? – Spytała niepewnie.

- I to i to.

- Tragedia.

- Ja nawet nie wiem, czy one zdają sobie sprawę z tego co tu wypisują. Śmiem w to wątpić. To już przestało nawet być zabawne, o ile kiedykolwiek było.

Przez kolejną minutę panowała niemal grobowa cisza i było słychać tylko skrobanie pióra po pergaminie. Hermiona wpatrywała się bezmyślnie w stos kartek obok niej.

To było chore. To znaczy idee zawarte w listach same w sobie chore nie były, ale język i sposób ich przedstawienia, pozostawiały wiele do życzenia zarówno pod względem estetyki, jak i dobrego smaku.

- Żałosne – wyrwało się jej.

- I to jak - przyznał jej rację blondas.

- Może powinieneś powiedzieć, którejś z tych napalonych dziewcząt, żeby ci umyła plecy? - Powiedziała Hermiona złośliwie.

- I jaki ja miałbym z tego ubaw? Poza tym chwaliłaby się później taka po całej szkole i jeszcze dostałbym wezwanie od dyrektora, z powodu uwodzenia nieletnich. Poza tym Granger – ty , to ty... Jeśli wiesz co mam na myśli. – Uśmiechnął się do niej szelmowsko

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć. – Odparowała zarumieniona po czubki włosów, Gryfonka.

- Ty się chociaż na mnie nie rzucisz bez uprzedzenia, Granger.- Dziewczyna się zaczerwieniła mocniej, w nocy śniło jej się właściwie coś zupełnie innego.- Chyba, że z pazurami, ale wtedy nie będę uprzejmy...

Chłopak wstał, zebrał „listy miłosne” i cisną je na stolik. Po czym bezceremonialnie i bezpruderyjne zaczął się rozbierać.

- A ty na co czekasz? – Spytał, jak najwyżej ściągając ciasno włosy czarną fotką, żeby mu się zbytnio nie zmoczyły.- Wleziesz w szacie pod prysznic?

Podszedł do siedzącej dziewczyny, w samych granatowych bokserkach i powoli rozpiął jej szatę. Hermiona była jak sparaliżowana.

No i zaczyna się, po prostu świetnie.” – świadomość, że on mógłby z robić z nią dosłownie wszystko, a ona zrobiłaby bez większych (jeśli nie bez żadnych) oporów absolutnie wszystko z nim, wywołała w niej przyjemny dreszcz podniecenia.

Ściągnął z niej szatę i zagwizdał. Dziewczyna miała pod spodem jedynie obcisłą, czarną bluzeczkę na ramiączkach i czarne majtki, gwoli ścisłości – stringi, czego akurat w tym momencie Draco nie mógł dojrzeć, bo siedziała.

- Nie myślałeś chyba, że wejdę pod ten prysznic nago? – Spytała chłodno.

- Jak wolisz, nago jest wygodniej. Poza tym, nagą cię już widziałem i nie jesteś w moim typie – te słowa ją trochę zabolały. Poczuła się urażona i wypaliła:

- A mówiłeś, że jestem piękna! – Trochę za późno ugryzła się w język

Chłopak uśmiechnął się szeroko.

- Pod wpływem czaru chwili. Poza tym byłem zmęczony. – Popatrzył na nią uważnie. Oczywiście uważał, że jest piękna, ale Malfoy jak to Malfoy, musiał się droczyć. - Wy, kobiety, łase jesteście na komplementy, jak koń na owies (natchnęła mnie do tej sentencji , pani Renia Begger– przyp. autorki).- w jego oczach zaigrały ogniki wesołości, Hermiona zaś klęła na siebie w duchu, na czym świat stoi.

Kiedyś sama sobie utnę język” – ale ta myśl wywołała niepokojące uczucie, że jeżeli utnie sobie język to nie będzie mogła...”- Chryste, o CZYM ja myślę?!”

- Oczywiście, że masz piękne ciało Granger, czemu ty mi się tak dajesz podpuszczać? Jeszcze pomyślę, że to lubisz.

Draco poszedł do łazienki zostawiając ją złą i zażenowaną.

Po chwili usłyszała szum lejącej się wody i głos zniecierpliwionego chłopaka.

- No chodź, ile mam tu czekać?

Wstała i poszła jak na ścięcie. Nigdy wcześniej nie widziała jego łazienki i kiedy weszła pomyślała, że to niesprawiedliwe, iż niektórzy mają takie luksusy. Przede wszystkim była ogromna. Wszystko utrzymane było w srebrno-zielonej tonacji z białymi ścianami i białymi dodatkami. Kabina prysznicowa zajmowała aż połowę łazienki, więc była naprawdę spora. Draco wychylił się za uchylonej kabiny.

- No właź... O widzę, że podziwiasz wystój. Chodź, nie mogę się już doczekać... – Uśmiechnął się drapieżnie. Wyglądał niesamowicie. Mocno i wysoko upięte włosy podkreślały tylko szczupłość i męskie rysy twarzy młodzieńca.

Hermiona starała się nie myśleć, że chłopak, w przeciwieństwie do niej, jest zupełnie nagi. Jego bokserki leżały sobie najspokojniej na stołeczku przy umywalce.

To tylko durny Malfoy, tylko Malfoy...” – przekonywała siebie w duchu.

Weszła do kabiny, Draco zakręcił wodę i odłożył prysznic. Dziewczyna wzięła z półki płyn do mycia ciała. Zauważyła, że chłopak używa sporej ilości kosmetyków do pielęgnacji, posiadał nawet odżywkę do włosów.

O rany” – pomyślała optymistycznie, nalewając sobie na dłoń płyn o zapachu jaśminowym.

Ładny zapach” – pomyślała i pochyliła się by powąchać dłoń.

Powoli rozprowadziła płyn na mokrych plecach młodego arystokraty, zaczynając od łopatek, a na kości krzyżowej kończąc i starając się nie patrzeć na jego cholernie zgrabny tyłek.

Draco zamruczał rozkosznie.

- Mogę wiedzieć dlaczego nie wzięłaś myjki? – Spytał z lekkim rozbawieniem, a Hermiona spiekła widowiskowego raka i sięgnęła po myjkę leżącą, jak wół, obok płynu, ale Draco złapał ją za dłoń.

- Tak jest okey – powiedział odwracając się do niej – masz cudowny dotyk. Nie przerywaj...

Hermiona poczuła się jak w jakiejś groteskowej pułapce, z której miała ochotę wiać, ale z drugiej strony, chciała w niej tkwić, aż na wieki wieków. Nie wiedziała, które z ambiwalentnych pragnień jest silniejsze, ale wiedziała, które jest prawdziwsze i to napawało ją dziwnym, przyjemnym i niemal zmysłowym lękiem.

Obawiała się tego mężczyzny i zarazem mocno go pragnęła. Musiała to sama przed sobą przyznać. Pragnęła go niemal do bólu.

Jej dłonie pieściły plecy Dracona z coraz większą śmiałością i chłopak bez żenady zamruczał głośniej. Hermiona opamiętała się i sięgnęła po prysznic, aby spłukać pianę z ciała Malfoya, ale znowu złapał ją za rękę.

- Chcę jeszcze – powiedział tonem absolutnie nie znoszącym sprzeciwu pieszcząc wymownie przegub jej ręki i odwrócił się do niej przodem kładąc dłonie dziewczyny na swojej klatce piersiowej.

Jego szare oczy były tak wymowne jak dotyk i Hermiona mogła w nich dostrzec wyraźnie zarówno pożądanie, jak i obietnicę. Wzrok chłopaka zdawał się mówić, że dziewczyna może mieć wszystko co zechce i zrobić absolutnie wszystko czego zapragnie. Zrobiło się jej gorąco, chciała zaprzeczyć, powiedzieć, że to nie fair, że miała umyć mu tylko plecy, ale była w stanie jedynie dalej błądzić dłońmi po jego szczupłym, ładnie umięśnionym ciele.

Chcę do mamy” - pomyślała zrozpaczona.

Draco lekko ją od siebie odsunął i podniósł prysznic. Opłukał się sam, a kiedy to robił, zakłopotana dziewczyna nie wiedziała gdzie ma podziać oczy więc skromnie spuściła wzrok. Bezmyślnie patrzyła na swoje dłonie, które były całe w pianie.

Chłopak ujął ręce Hermiony i powoli spłukał z nich płyn delikatnie pieszcząc palcami wnętrze dłoni.

Niech on przestanie” - pomyślała lekko spanikowana.

Draco odwiesił prysznic i popatrzył Gryfonce w orzechowe oczy, a jego wzrok epatował jeszcze silniejszym pożądaniem i obietnicą spełnienia jej najskrytszych marzeń. Chciała na niego wrzasnąć, żeby przestał na nią gapić się w ten sposób, ale była w stanie jedynie przełknąć ślinę i odwrócić zakłopotane spojrzenie od jego szarych oczu.

Teraz, albo nigdy. Jeżeli teraz nie wyjdę, to...”

Jak w transie odwróciła się w stronę przesuwanych drzwiczek kabiny, ale Draco ją zatrzymał. Nie natarczywie. Położył jedynie dłoń na ramieniu dziewczyny, a ją przeszły od tego dotyku ciarki. To było niemal muśnięcie, ale ona się zatrzymała i zamknęła oczy.

- Poczekaj – powiedział cicho, chociaż wcale nie musiał tego mówić, bo Hermiona stała jak sparaliżowana.

Poczuła jak zbliża się do niej, poczuła jego ciepły oddech na swoim karku.

Pomocy” – pomyślała zaciskając mocniej powieki. Czuła jak jej serca przyspiesza, krew szybciej krąży w żyłach, a w głowie zaczyna wirować, kiedy drugą rękę oparł na jej tali i musnął wargami płatek lewego ucha.

- Bardzo gniewasz się na mnie... za to... co stało się... w środę... w nocy? – to był ciepły szept, przeplatany delikatnymi pocałunkam, składanymi na jej policzku, karku, uchu... i dziewczyna chciała się zapaść pod ziemię ze wstydu.

- Czemu mnie o to pytasz? – zapytała niemal z rozpaczą.

- Bo chcę wiedzieć – przesunął dłoń z jej karku na szyję, odchylił głowę dziewczyny do tyłu i musnął ustani jej wargi. – Powiedz – delikatnie pocałował jej ramię.

Co ona miała powiedzieć? Postanowiła zbytnio nie kłamać, zwłaszcza, że przestawała powoli racjonalnie myśleć. Jego bliskość, ciepło i zapach, doprowadzały ją do powolnej utraty woli, a nawet zdrowego rozsądku.

- Najpierw byłam wściekła, teraz już nie jestem. – Powiedziała rumieniąc się jak różyczka.

Ku jej uldze, w ogóle tego nie skomentował, a jedyną jego reakcją było odwrócenie jej twarzą do siebie.

- Nie masz się czego wstydzić – powiedział biorąc w dłonie jej twarz i składając pocałunek na jej czole. Drgnęła lekko i zarumieniła się jeszcze bardziej. Chciała żeby ją pocałował. Bardzo chciała. Pragnęła tego całą sobą.

- Co ja mam z tobą zrobić, Granger? – Spytał, szepcząc prosto do jej ucha, a jej lekko zakręciło się w głowie.

- Pocałuj mnie – powiedziała zdziwiona własną śmiałością. Draco cicho się zaśmiał i zaczął całować delikatnie jej szyję.. Przyciągnął ją mocniej do siebie, tak że jego mokre ciało przywarło do jej ciała. Poczuła jak silnie jest podniecony, ale to jedynie wzmocniło jej własne podniecenie i pożądanie.

- Co jesteś w stanie zrobić w zamian? – Spytał z lekką drwiną i ugryzł delikatnie jej ucho.

Na chwilę straciła oddech. Chłopak pieścił jej usta palcami.

- Co jesteś mi w stanie mi zaofiarować za pocałunek? - Zapytał jeszcze raz.

- Wszystko – usłyszała zdumiona własnymi słowami. – Tylko mnie pocałuj, proszę.

Boże, ona prosiła Malfoya.. i to o co? Żeby ją całował.

- Wszystko? To bardzo niekonkretne, panno Granger. Proszę powiedzieć, co dokładnie jest pani w stanie zrobić za jeden niewinny pocałunek Pełnymi zdaniami.

Hermiona zamrugała ze zdziwienia. Nawe t teraz bawił się jej kosztem. Był wyrachowany i chciał udowodnić jej, że to on ma ostanie zdanie i tak naprawdę od niego tylko zależy, co się między nimi będzie działo. Ale w tej chwili nawet to było nieistotne. To, jak do niej mówił, jedynie podsycało pragnienia młodej kobiety.

- Ja – zaczęła niepewnie – zrobię wszystko co mi każesz.

- To nie jest odpowiedź jakiej oczekuję. Wzorową uczennicę stać na coś lepszego.- Patrzył jej w oczy z rozbawieniem, pożądaniem i zaciekawieniem.

Chciał, żeby go błagała o ten pocałunek i będzie go błagać.

- No słucham, co zrobisz w zamian?

- Będę cię dotykać i całować tak jak zechcesz, i gdzie zechcesz – mimo zawstydzenia, Hermiona podjęła tą ryzykowną grę. To i tak zaszło za daleko, a ona tak bardzo go pożądała, że naprawdę zrobiłaby wszystko, byle tylko ją pocałował. – Oddam ci się – dodała niemal z desperacją w głosie.

Popatrzył na nią z zainteresowaniem.

- Oddasz mi się za zwykły pocałunek? – Spytał cicho.

Och idiotko, przecież ty chcesz z nim to zrobić – pomyślała z irytacją. – Po co się okłamywać?”

- Tak - odpowiedziała całkiem szczerze.

- Och, nie trzeba – szepnął łagodnie. - Nie trzeba.

Szybkim ruchem ściągnął z niej podkoszulek i pochylił się by pieścić językiem jej nabrzmiałe sutki. Najpierw jeden potem drugi . Jęczała z rozkoszy. Po raz kolejny doprowadził ją do stanu, w którym za nic na świecie nie chciałaby, aby przerwał swoje pieszczoty.

- Proszę – szepnęła – pocałuj mnie – jej głos był lekko zachrypnięty.

Pragnęła poznać smak jego ust. Tak bardzo pragnęła, że nie była nawet w stanie tego wyrazić.

Całował jej ramiona i szyję. Dziewczyna ściągnęła gumkę z włosów mężczyzny i zanurzyła dłonie w ich cudownej miękkości, na co zareagował cichym westchnieniem

- Jak bardzo tego chcesz? – zapytał niskim, silnie zachrypniętym głosem, przyciągając ją mocniej do siebie. Czuła jak jego nabrzmiały, gorący członek wrzyna się w jej brzuch i to doprowadzało ją niemal do szaleństwa.

Poczuła się cudownie mając świadomość, że on pragnie jej tak mocno jak ona jego, albo nawet bardziej.

Przyciągnęła jego głowę ku sobie i wspięła się na palce.

- Nawet nie wiesz jak bardzo. – wyszeptała. - Proszę, pocałuj mnie. Błagam, cię Draco... – Jego imię w jej ustach brzmiało dla Malfoya jak muzyka.

Mimo przyzwolenia, a nawet próśb dziewczyny, jego pocałunek był gwałtowny . Hermiona poczuła lekki ból, kiedy Draco natarczywie wsunął język niemal do jej gardła. Całował ją z takim zapamiętaniem, że zabrakło jej powietrza, ale później się opanował i na chwilę się od niej odsunął. Przejechał dłońmi po łopatkach dziewczyny. Hermiona gwałtownie złapała oddech i wbiła palce, i paznokcie w jego kark.

Pocałował ją jeszcze raz. Teraz był delikatny i subtelny. Rozluźniła dłonie i objęła go mocniej, a on przycisnął na powrót miękkie ciało dziewczyny do swojej wilgotnej i rozpalonej pożądaniem skóry. Odgarnął gęste, lekko poskręcane włosy z jej czoła i zaczął pieścić kark, a drugą ręką objął szczupłą talię Hermiony.. Draco masował językiem podniebienie dziewczyny i jej usta. Jęknęła cicho kiedy ugryzł delikatnie jej dolną wargę i odwzajemniła się tym samym.

Chłopak westchnął i pchnął ją lekko, tak że oparła się o ścianę. Zaczął całować jej szyję, dekolt i jędrne piersi. Ukląkł przed nią i ściągnął jaj jedwabne czarne stringi. Pocałował jej brzuch. Hermiona odruchowo zacisnęła nogi, w końcu była nadal dość niewinnym stworzeniem, ale Draco stanowczo rozsunął jej uda i pocałował wilgotne łono dziewczyny. Krzyknęła cicho i przytrzymała się prawą dłonią wąskiej półki, żeby nie osunąć się na kolana, bo zmiękły jej kolana. a w głowie zaszumiało jak po dużej dawce alkoholu.

Za dużo Brandy z lodem” - pomyślała zupełnie bez sensu Hermiona.

Mężczyzna pociągną ja ku sobie, tak, że po chwili klęczała na przeciw niego. Popatrzyła w jego szare pociemniałe od pożądania oczy i sama odważyła się go pocałować. Całowali się powoli i zmysłowo. Objęli się mocno i Draco wsunął dłoń między uda dziewczyny pieszcząc ją delikatnie. Hermiona jęknęła głośno i zacisnęła palce na jego łopatkach mocno opierając plecy o ścianę. Malfoy patrzył z fascynacją na jej przymknięte powieki i lekko rozchylone usta. Wolną dłonią zaczął pieścić nabrzmiałe piersi Gryfonki, wyzwalając z jej gardła głośniejsze jęki. Pochylił się i pocałował jej brzuch, zagłębienie między piersiami i szyję. Wsunęła dłonie w długie blond włosy chłopaka, pieszcząc delikatnie skórę głowy i Draco cicho westchnął.

- Popatrz na mnie - wyszeptał jej do ucha. Hermiona uniosła powieki i mężczyzna spojrzał w orzechowe tęczówki przysłonięte lekko mgłą rozkoszy i pożądania.

Jego pieszczoty stały się bardziej śmiałe i Hermiona cicho krzyknęła, kiedy wsunął w nią palce.

- Jesteś zupełnie niesamowita, wiesz? – W odpowiedzi na swój komplement usłyszał jedynie głośne westchnienie i cichy okrzyk, kiedy zaczął ssać jej nabrzmiały sutek.

Objął ją i przyciągnął do siebie całując ramiona i szyję dziewczyny. Przylgnęła mocno do niego, błagając, żeby nie przestawał, czego wcale nie zamierzał robić.

Hermiona gwałtownie poruszała biodrami i wbijała palce w jego plecy.

Krzyknęła głośno a z jej oczu pociekły łzy. Jej orgazm był krótki i silny, i po chwili przytuliła się do niego cichutko jęcząc

- Już dobrze – wyszeptał wtulając twarz w jej miękkie włosy i chłonąc ich cudowny zapach. Sam był tak mocno podniecony, że ledwie mógł oddychać. Nie zamierzał jej wypuścić ze swoich objęć i pocałował namiętnie nabrzmiałe wargi Hermiony.

Dziewczyna zaczęła pieścić jego klatkę piersiową twardy, umięśniony brzuch.

- Nie przestawaj – wyszeptał, niecierpliwie przesuwając jej dłonie niżej i dając do zrozumienia, że chce aby dotykała jego męskości.

Dziewczyna ujęła niepewnie jego członek w dłoń. Do tej pory miała do czynienia z nagimi mężczyznami jedynie na ilustracjach w książkach o tematyce medycznej lub seksuologicznej. A ten mężczyzna był absolutnie nagi i absolutnie podniecony...

Podniecony nią. Zaczęła go delikatnie pieścić. Mimo, że był nabrzmiały i bardzo twardy, w jego strukturze dało się wyczuć coś delikatnego. Powierzchnia penisa była gładka i jakby aksamitna. Hermiona stwierdziła ze zdziwieniem, że to bardzo miłe doznanie i jej pieszczoty stały się bardziej śmiałe.

Draco jęknął głośno i przygryzł wargę. Popatrzyła na niego z zaciekawieniem.

Miał lekko zmrużone oczy a na jego twarzy malowała się czysta rozkosz. Hermiona pomyślała, że jest piękny. Dziewczyna jedną dłoń położyła na tali chłopaka pieszcząc powolnymi ruchami jego skórę, a drugą odsunęła napletek i zaczęła delikatnie masować twardą i lekko wilgotną główkę członka. Wtulił twarz w jej szyję i jęknął głośniej.

- Tak ci dobrze?- Spytała niepewnie, trochę zawstydzona, tym że cała sytuacja sprawia jej głęboką satysfakcję.

- Tak jest cudownie – usłyszała tuż przy uchu szept.

Draco oparł dłonie o ścianę, otarł się swoim policzkiem o jej policzek i zamruczał jak zadowolony z drapania za uchem kociak.

Zaczęła pieścić go obydwoma rękami. Jedną delikatnie gładziła jądra a drugą przesuwała wzdłuż członka dostosowując rytm swoich pieszczot do ruchu bioder mężczyzny.

Draco czuł się wspaniale, było mu wspaniale, a jego satysfakcja była tym większa, że ona robiła to z własnej nieprzymuszonej woli. Pomyślał, że może jednak zażyczy sobie czegoś więcej, w końcu powiedziała, że zrobi „wszystko”, ale szybko przestał racjonalnie myśleć.

Bardzo głośno jęknął i odrzucił do tyłu głowę z rozkoszy. Hermiona pomyślała, że jego reakcje są cudowne, tak samo jak on i pocałowała zagłębienie napiętej szyi chłopaka.

- Nie przestawaj, Hermiono... – wyszeptał – ...nie przestawaj.

Chyba pierwszy raz w życiu zwrócił się do niej po imieniu i dziewczyna poczuła się dziwnie. To było miłe. Nadal go pieściła i z zadowoleniem czuła, że jego ruchy stają się coraz szybsze a oddech bardzo płytki. Draco cicho krzyknął kiedy zaczęła lizać jego twarde sutki. Nigdy nie pomyślałaby, że można mieć tyle przyjemności z zaspakajania drugiego człowieka. Polizała delikatnie obojczyk mężczyzny, co zostało nagrodzone przeciągłym jękiem.

Hermiona z konsternacją zauważyła, że jest podniecona, ale całowała go i pieściła dalej zapamiętując się w tym całkowicie. Draco tak cudownie jęczał, że zapragnęła usłyszeć jak krzyczy. Pieściła go już całkowicie pewnie, wiedząc, że sprawia mu przyjemność i intuicyjnie wyczuwając w którym momencie dotykać go delikatniej, a w którym „brutalniej.” Przeżywał swoją rozkosz z jawnym nieskrępowaniem i zadowoleniem, okazując, że jest mu dobrze, i że pragnie więcej i więcej.

Objął ją mocno a ona zanurzyła twarz w jego włosach. Kiedy krzyknął w momencie spełnienia, Hermiona westchnęła cicho z satysfakcją..

Dziewczyna poczuła jak po jej rękach i brzuchu spływa nasienie Dracona, który mocno ją do siebie przytulał i gładził po plecach, całował namiętniej jej szyję i ramiona .

Słyszała jak jego oddech powolutku się uspokaja, a serca zwalnia nieznacznie rytm. Wstał, ale ona klęczała nadal. Niepewnie podniosła do góry wzrok i napotkała spojrzenie szarych, nieprzeniknionych oczu mężczyzny. Wyciągnął do niej dłoń, ale Hermiona nie uczyniła żadnego gestu, zbyt zaniepokojona i zaskoczona tym, co działo się między nimi. Tak nie powinno być. On jest ze Slytherinu, ona z Gryffindoru. On jest arystokratą i rodowitym czarodziejem od kilkunastu pokoleń wstecz, ona córką mugoli - zwykłą szlamą. Szlama... Hermiona wzdrygnęła się odruhowo.

Zirytowany jej brakiem reakcji, Draco pochylił się i podniósł dziewczynę, za ramiona, do pozycji stojącej. Popatrzył na nią przenikliwie. Bez słowa wziął prysznic i spłukał z jej dłoni i brzucha swoją spermę.

Materiał genetyczny – przyszła mu nagle do głowy. – Bezcenny materiał genetyczny niezastąpionego rodu Malfoyów. Arystokratyczne plemniki...”

W sumie ta myśl powinna go rozbawić, ale wzbudziła w nim niechęć i jakieś dziwny smutek. Szybko otrząsnął się z tego nieprzyjemnego stanu świadomości.


Hermiona schyliła się i podniosła swoja garderobę, teraz zupełnie mokrą, bo całą podłogę pokrywała woda. Chciała jak najszybciej stąd wyjść.

- Poczekaj – Malfoy przywrócił ją do rzeczywistości – powiedziałaś, że jesteś w stanie zrobić wszystko za pocałunek, więc chyba nie zamierzasz teraz tak po prostu wyjść? – Jego głos był cichy i sugestywny.

Świetnie – pomyślała. - Znowu sama się pogrążyłam. Świetnie.”

Bawiła go jej niepewność i zażenowanie. Widać było, że teraz żałowała słów wypowiedzianych w momencie erotycznego zapomnienia..

- Czego chcesz? – Spytała z rezygnacją w głosie. To stawało się absurdalne. Nie – absurdalne już było, teraz zmierzało do stania się absolutną groteską.

Stanął tuż za nią i zaczął pieścić ramiona, i całować szyję Hermiony. Znowu poczuła to nieznośne podniecenie. Miała ochotę zrobić wszystko, co jej każe, wszystko a nawet więcej. Wystarczyło, że ją dotknął i pocałował, a ona traciła zdrowy rozsądek.

- Chcę tego, co mi dasz – powiedział po prostu. – Liczę na twoją inwencję twórczą…

Trochę się zezłościła jego słowami.

- Czy to jakiś egzamin, Malfoy? – Spytała z irytacją.

- Sprawdzam tylko twoją wyobraźnię, Granger. - Jego głos był spokojny, łagodny i stanowczy.

Moją wyobraźnię. Wspaniale....” – miała bardzo bujną wyobraźnię , zwłaszcza w chwili, kiedy dłoń mężczyzny zsunęła się na jej lewą pierś gładząc ją i delikatnie szczypiąc twardniejącą coraz bardziej sutkę, a jego język masował kark dziewczyny, powodując silne dreszcze podniecenia biegnące wzdłuż kręgosłupa i rozlewające się falą cudownej przyjemności po całym ciele.

Gdy dłoń Malfoya zsunęła się niżej i zaczęła wolno gładzić wnętrze uda, skala rzeczy, które była w stanie zrobić z tym przystojnym, zimnym draniem urosła w zastraszającym tempie a wyobraźnia erotyczna panny Granger osiągnęła rozmiary kosmosu.

- No, skarbie? – Spytał z lekką drwiną, dalej bawiąc się jej rosnącym podnieceniem. Odwrócił ją twarzą ku sobie i spojrzał głęboko w oczy.

Hermiona miała ogromną ochotę na wiele rzeczy, ale mały problem stanowił istotny fakt, że była niedoświadczona, a co za tym idzie, skrępowana i niepewna. Niczego nie ułatwiało jej też onieśmielenie, które wzbudzał w niej Draco. Zupełnie gubiła się w swoich uczuciach.

Zażenowana stwierdziła, że stoi przed nim od dłuższej chwili i po porostu się na niego gapi. Malfoy patrzył na nią z zaciekawieniem i oczekiwaniem, wyraźnie malującym się w jego oczach.

Gdybym mogła mu powiedzieć, co się ze mną dzieje, ale on tylko by ze mnie drwił... Niedoczekanie...” – pomyślała.

Draco lekko przechylił głowę i uniósł brew w geście oczekiwania i lekkiego zniecierpliwienia.

Hermiona objęła mężczyznę w pasie i pocałowała niepewnie jego prawy obojczyk a następnie zsunęła usta na sutek, który zaczęła na przemian lizać i ssać. Draco wsunął palce w jej włosy i głośno westchnął.

Uniosła na niego niepewny i trochę przestraszony wzrok. Nienawidziła siebie samej, za to, że jest tak zażenowana i niepewna.

Chciałabym i się krępuję a nawet się boję... cholera” – pomyślała z rozpaczą. Nie zamierzała mu się zwierzać ze swoich uczuć, chociaż czuła, że powinna.

Musiał dostrzec desperację w jej oczach, bo gdy znowu zaczęła lizać i delikatnie przygryzać jego drugi sutek, Draco uniósł jej głowę do góry i spojrzał uważnie w jej ciemnoorzechowe tęczówki. Oczy panny Granger zaczynały mu się podobać coraz bardziej.

Nie jest dobrze” – pomyślał lekko zaniepokojony o swoje odczucia..

- Co jest? – Zapytał dosyć stanowczym tonem.

Pieprzony Ślizgon, po co im ta chrzaniona intuicja?!” – Pomyślała kulturalnie Gryfonka.

- O co ci chodzi? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- No właśnie myślałem, że ty mi wyjaśnisz. Masz dziwną minę.

- A co cię obchodzi moja mina?

- Właściwie sam nie wiem czemu się tym interesuję, Granger. Mogę na ciebie w ogóle nie zwracać uwagi... – Głos Malfoya epatował nie tylko drwiną, ale też lekką urazą, że nie doceniła jego wrażliwości i empatii. – No więc?

Hermiona miała ochotę wyć. Dużo łatwiej byłoby, gdyby kazał jej zrobić coś konkretnego. Nie musiałaby walczyć ze swoimi moralnymi rozterkami, a tak... Co za wstyd.

- Słucham? Będziemy tak stać do jutra? – Zadrwił.

W piszdu.. – pomyślała. – Ależ ja się robię wulgarna”

- Nie jestem zrobiony ze stali – powiedział w końcu zniecierpliwiony jej milczeniem. Draco – ale to już chyba zdążyłaś zauważyć, co?

- Jasne! Nie chcę, żebyś ze mnie drwił – warknęła urażona.

- Nie zamierzam – jego głos był cichy a spojrzenie trochę złagodniało.

- Bo to jest, kurwa, no! – Hermiona się załamała i była bliska łez

- Ty ostatnio wszędzie widzisz kurwy , Granger. Weź się opanuj i powiedz o co chodzi, a nie jakieś cyrki tu odstawiasz. To kabina prysznicowa, nie arena..

- Łatwo ci mówić.- Ona naprawdę zamierzała się popłakać. Wyglądała na zagubioną i nieszczęśliwą.

- Słuchaj – powiedział do niej siląc się na spokój. – Przecież nie pytam się ze względu na siebie. Nie potrafisz tego zrozumieć? – Objął ją i przytulił.

- O co chodzi? – Spytał jeszcze raz, bardzo cicho i łagodnie.

Hermiona trochę się uspokoiła.

Przytuliła twarz do jego ramienia, a Draco pogładził jej włosy.

- Ja naprawdę chciałabym cię całować tak jak ty mnie... wtedy... w środę – Boże ,czemu to było takie trudne? – Ale ja się wstydzę... – przełknęła łzy i zacisnęła powieki.

Chryste, niech on tylko się ze mnie nie nabija. Niech mi nawet każe przed sobą uklęknąć, ale niech ze mnie nie drwi” – myślała z rozpaczą.

Chłopak nadal pieścił jej włosy.

- To ciekawe, Granger...

No i się zaczyna” – pomyślała, czując jak jej żołądek związuje się w supełek.

Ale nic się nie zaczęło.

- Ty jesteś ze mną SZCZERA. Chyba zacznę pisać pamiętnik.

- Bardzo zabawne – powiedziała, znowu przełykając łzy.

- Raczej wzruszające – ku jej zdziwieniu, nie usłyszała w głosie młodego Malfoya ani drwiny, ani rozbawienia.

Odsunęła się i popatrzyła na niego nieufnie. Miał nieprzenikniony wyraz oczu.

- I co się tak gapisz? – spytał rozdrażniony. – Nie zamierzam cię do niczego zmuszać ani się na ciebie rzucać.

Hermiona zamrugała ze zdziwienia.

- Odpuścić też ci nie zamierzam, przynajmniej nie tak do końca... – Nie mógł się obejść bez jadowitego uśmiechu.

- Co zamierzasz... – ale nie zdążyła dokończyć, bo Draco zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.

- Ja, Granger, ciebie się nie wstydzę. – Powiedział, gdy próbowała złapać oddech. Mężczyzna wziął ją na ręce i kopnięciem otworzył przesuwane drzwiczki kabiny, widowiskowo je rozwalając.

Hermiona nie miała ani siły, ani ochoty protestować.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Harry wlazł do zimnej wody i się wzdrygnął, Jezioro było lodowate. Popatrzył z zazdrością i podziwem jak Lilien nurkuje z radosnym pluskiem, a po paru chwilach wypływa dobry kawałek dalej. Nie miał okularów, ale nie było tak źle z jego wzrokiem. Dokładnie widział kształty w świetle księżyca, który niemal osiągnął nów. Była jedenasta wieczorem. Trzy godziny wcześniej panna Snape zaproponowała mu nocną kąpiel na golasa i kiedy powiedział, że pływa „bardzo słabo”, uznała nauczenie go tej szlachetnej czynności za swoją życiową misję.

Dziewczyna roześmiała się perliście i wykonała zachęcający gest dłonią.

Kurwa, co za zamrażarka” – pomyślał Harry, robiąc kolejny krok do przodu i czując jak jego uda zanurzają się w płynnym lodzie. Na całym ciele miał gęsią skórkę i trząsł się jak osika.

- Nie wchodzę dalej! Nie jestem masochistą!

- Och, oczywiście że nie! – zaśmiała się głośniej – jesteś zwykłym CYKOREM!

- Ja ci jeszcze pokażę! – poczuł, że została naruszona jego godność osobista.

- Jest w Gryffindorze, pokonał Voldzia a cyka się wejść do zimnej wody! BOHATER! – Lilien wlazła na skałę, wystającą jak mała wysepka nad wodą, stanęła na niej i krzyczała wsparta pod boki, w ogóle nieskrępowana swoją nagością.

W Harry’ego wstąpił bojowy duch.

Ja jej dam” – pomyślał. Zacisnął powieki i wykonał kilka szybkich kroków.

- Brrrrr – zatrząsł się i zatrzymał się zanurzony w zimnej wodzie po pas.

Czy ja to robię dla niej, czy dla siebie? – pomyślał. – Ale w końcu zawsze chciałem dobrze pływać.”


Kiedy Lilien opowiedziała, że odbywa takie cudowne kąpiele razem z Draco albo sama, co najmniej dwa razy w tygodniu, zrobił okrągłe oczy i zapytał jak ten kretyn: „Robisz to nago z Malfoyem?”. Myślał, że go śmiechem zabije. A później spojrzała z politowaniem i stwierdziła: „Traktujemy się jak rodzeństwo. A tak poza tym nie wiem, co zdrożnego jest w kąpaniu się nago w środku nocy. To wspaniała sprawa, zresztą sam się przekonasz.”

Jego nieśmiałych protestów nie przyjęła oczywiście do wiadomości i teraz cierpiał z powodu zimna oraz świadomości, że pływa dosyć słabo a ona czuje się w wodzie jak najprawdziwsza ryba.


Pół godziny później Lilien szczerzyła się do niego z radości W końcu nie na darmo tłumaczyła mu jak ma oddychać. Harry bardzo szybko załapał o co chodzi, bo naprawdę mu na tym zależało.

- A nie mówiłam? Masz talent. Masz wiele talentów – powiedziała seksownie unosząc brew.

- Mówiłaś... – Harry leciutko się zapłonił na sugestywnie brzmiące „wiele”

- Okey! – Znikła pod wodą, aby za chwile pojawić się przy wspomnianej skale. Wlazła na nią i wykonała przyzywający gest dłonią w kierunku Harrey’ego.

- NIE!!! – wrzasnął i skrzyżował ręce na piersi. Skalna wysepka była jakieś 30-40 metrów dalej. Trudno mu było ocenić bez okularów.

- CHODŹ DO MNIE, SKARBIE! – odkrzyknęła – DAM CI BUZI!

Po kilku minutach namowy w końcu się odważył i przepłynął bez problemu ten kawałek, a część drogi pokonał nawet pod wodą.

Po paru chwilachmny i blady obok Lilien.

- No widzisz, wychodzi ci to świetnie.

- Nie tak dobrze jak tobie.

- Mi? Nie widziałeś jak pływa Draco. Ale ja go kiedyś prześcignę.

- Aleś ty zawzięta.

- A dlaczego on ma być lepszy? – żachnęła się. – Herm wróciła spod prysznica? – spytała nagle ciekawie

- Nawet nie wiem, siedziałem w dormitorium, bo we Wspólnym był Ron, a on na mnie dziś działa jak płachta na byka. Wrócił dopiero o dziesiątej trzydzieści, gdy udawałem, że kimam.

- Draco jest okropny.- Lilien powiedziała to raczej z rozbawieniem niż złością.

- TY jesteś okropna. Wiesz jaki jest i podsuwasz mu takie pomysły.- Harry popatrzył na nią z dezaprobatą.

- Znam go dużo lepiej od ciebie. – Popatrzyła na niego z poważną miną – On nie użyje przemocy wobec kobiety za Chiny ludowe... Wiem o tym.

- Znasz go krótko.

- Nie liczy się ilość tylko jakość. Ciebie znam wieki, nie? – W jej głosie była lekka drwina. Harry się zawstydził.

- No dobra, dobra. Skończmy ten temat. Po prostu mi jej żal. Z jednej strony Malfoy a z drugiej Ron. W sumie Ron jest dużo gorszy. Nie chcę nawet o nim myśleć.

- A ja nie chcę o nim rozmawiać... Ścigamy się do brzegu.

- Ha ha ha. I tak wygrasz...

- Dlatego chcę się ścigać. – Lilien zachichotała. – Musisz ćwiczyć. No to jak?

- Oczywiście, że się ścigamy. Wiesz co głupio mi tak stać z tobą na golasa na tej skale...

- Pacan! –Lil skoczyła do wody i Harry szybko poszedł w jej ślady.

Była o pięć sekund szybsza.

Usiadła na brzegu i zaczęła wyżynać mokry warkocz.

- Rozpuść włosy, są piękne – Harry usiadł obok i założył okulary.

- NO nie..

- Proszę. – Żachnęła się i rozplotła warkocz. Mokre włosy opadły jej na plecy i dziewczyna się skrzywiła.

- Niewygodnie.

- Ale pięknie. Weź je jutro rozpuść, nie związuj i nie rób warkocza.

- Pod warunkiem, że będziesz chodził jutro bez okularów...

- No wiesz? – Harry się obruszył – To nie to samo.

Lilien się zaśmiała.

- No, nie... Okey. Rozpuszczę pióra, ale tylko jutro i tylko dlatego, że mnie prosisz.

Harry pocałował ją w policzek.

- Jesteś cudowna.

- Wiem – dziewczyna uśmiechnęła się słodko i zatrzepotała zalotnie rzęsami.

- I niebywale skromna – dodał poważnym tonem Harry.

- To też wiem – obydwoje się zaśmiali.

- Gdzie ty byłaś kiedy cię nie było?

- Uczęszczałam do Durmstrangu. Nie chcę o tym teraz mówić.

- A co chcesz robić? – zapytał Harry z niewinną miną.

- To samo co ty – Twarz Lilien wyrażała szczerą skromność i dziecięcą słodycz.

- No to muszę ci powiedzieć, że masz nieczyste myśli.

- Zrobiłam z ciebie potwora, Harry. – Lilien udała, że jest załamana.

- Ale mi z tym dobrze.- Chłopak leciutko się zarumienił.

- Mi niestety też.

Harry objął Lilien i delikatnie ją pocałował. Zamruczała cichutko i dała mu do zrozumienia, że chce bardziej śmiałych pieszczot.

Ich języki splotły się w erotycznym tańcu i dziewczyna całkowicie zapomniała o tym, że jest jej niewygodnie z mokrymi, rozpuszczonymi włosami.

Chłopak z irytacją ściągnął okulary, które teraz absolutnie nie były mu potrzebne i odłożył na szatę leżącą obok.

Lilien przytuliła go mocniej i zaczęła całować jego szyję i ramiona., ale Harry delikatnie i stanowczo ją odsunął. Westchnęła z niezadowoleniem, lecz musiała mu ustąpić, bo był silniejszy, a poza tym jego dłonie zaczęły sugestywnie pieścić jej pełne piersi i poddała się chętnie tej cudownej torturze.

Dziewczyna przyciągnęła chłopaka mocniej do siebie. Harry delikatnie położył ją na ziemi i zaczął lizać jej twarde sutki a dłoń wsunął między uda dziewczyny. Lilien głośno jęknęła. Chciała go dotykać, ale przytrzymał jej dłonie i zaczął pieścić językiem jej brzuch.

- Dlaczego mi nie pozwolisz się pieścić?

- Bo nie.

- Czemu.

- Lil – powiedział ze zniecierpliwieniem – chcę, żeby ci było dobrze. Pozwól mi na to i nie marudź jak małe dziecko, błagam cię.

Zamruczała z niezadowoleniem, ale pozwoliła mu się całować.

Harry ukląkł między udami dziewczyny, położył dłonie na jej biodrach i zaczął delikatnie lizać jej łono. Lilien krzyknęła cicho i zanurzyła palce we włosach kochanka.

Chłopak całował ją bardzo powoli i zmysłowo, aż zaczęła błagać, żeby się z nią kochał, czego Harry nie zamierzał posłuchać, po prostu zaczął ją całować bardziej namiętnie, wsuwając w nią głębiej język.

Lilien bardzo szybko osiągnęła szczyt rozkoszy i krzyknęła głośno, wyginając ciało w silny łuk.

Chłopak czuł się trochę nieprzytomny z podniecenia i nie sprawiło jej żadnej trudności zepchnięcie go z siebie. Położyła się na nim i pocałowała namiętnie, pieszcząc językiem jego nabrzmiałe wargi.

Tylko, że Harry tak bardzo jej pragnął i tak mocno był pobudzony, że nie potrzebował żadnych wstępnych gier.

Jak na dżentelmena przystało , bez zbędnej delikatności, przekręcił ją na plecy i wziął w posiadanie, całując zapalczywie jej alabastrową szyję i robiąc przy okazji bardzo widowiskową malinkę tuż pod prawym uchem dziewczyny... Lilien krzyknęła cicho. To było całkiem przyjemne i nawet zbytnio nie zabolało.

Objęła go mocno nogami, przyciskając jego biodra do swoich.

- O Boże! – Wyrwało się Harry'emu w uniesieniu a dziewczyna omal nie zachichotała na tą namiętną deklarację.

Chłopak był tak silnie podniecony, że osiągnął orgazm po kilku głębszych ruchach i krzycząc głośno opadł bez sił na ciało rozanielonej panny Snape, córki jego zagorzałego wroga.

- Amen- wyszeptała Lilien całując go w wilgotny od potu policzek.



--------------------


Rozdział VIII

ZATRACENIE


Well you whispered to me

And I shiver inside

You undo me and move me

In ways undefined

And you're all I see

And you're all I need

Help me baby

Help me baby


Cause I'm slipping away

Like the sand to the tide

Falling into your arms

Falling into your eyes

If you get too near

I might disappear

I might lose my mind


Baby, I'm too lost in you

Caught in you

Lost in everything about you

So deep, I can't sleep

I can't think

I just think about the things that you do

I'm too lost in you

[Sugababes, "Too Lost in You”]


Noc się kiedyś skończy, więc chodźmy zanim znajdą nas.

To ostatni szept, to będzie nas ostatni raz.

Potem możesz być najbardziej niecierpliwa ja...

Wezmę z twoich rąk, to wszystko co mi dasz.(...)

Potem będę tak, tak bardzo niecierpliwy aż,

Zetrzesz z moich ust, najmniejsze ślady dnia.

To na naszej drodze, rozstąpi się morze,

Będę wierzyć że pokonam ból, pokonam lęk

Nim będziemy sami, hukiem ciał rozgrzanych,

Narysuję je i każdy mały cień.

[Mafia, "Niecierpliwi"]


Lilien przepłynęła jeszcze raz do skalnej wysepki i z powrotem. Zatrzymała się przy Harrym, który stał zanurzony w wodzie po pas i przyglądał się czarnowłosej z zaciekawieniem.

- Czemu nie pływasz – spytała?

- Wolę patrzeć na ciebie, dużo ładniej ci to wychodzi.

- Komplemenciarz!

- Mówię prawdę...

- A co ty widzisz bez okularów? Koślawo pływam.

- No bez przesady. Coś widzę. Pływasz świetnie - obruszył się chłopak.

Lilien wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Lekko się zarumienił. Nic nowego.

- Jesteś cudowny.

- Jasne! – żachnął się Harry.

- Dla mnie jesteś cudowny. Możesz sobie myśleć co chcesz. - Pocałowała go jeszcze raz i chłopak ją do siebie przytulił.

Lilien popatrzyła Harry'emu głęboko w oczy.

- Mówiłam ci już, że masz piękne oczy?

- Ostatnio aż pięć minut temu, więc dobrze, że mi przypominasz - odrzekł poważnym tonem.

Wyszczerzyła się do niego.

- Powiedz, jak ciebie można nie lubić, Potter? Nie rozumiem.

- Też tego nie rozumiem - tym razem to Harry pocałował ją. W usta, nie w policzek.

Lilien pociągnęła za rękę w kierunku brzegu.

- Co robisz?

- No chodź.

- Mi tu dobrze.

Popatrzyła na niego z powagą.

- Uwielbiam cię Harry, ale wybacz mi, nurkować nie będę.*

Harry poszedł za nią posłusznie i dopiero po paru chwilach dotarło do niego znaczenie słów Lilien.

Na brzegu pochyliła głowę i zaczęła wyrzynać ze złością włosy.

- Rozpuść je, są piękne – przedrzeźniła Harry'ego

Chłopak z westchnieniem irytacji pomógł jej pozbyć się nadmiaru wody.

- Dzięki – odburknęła ale za chwilę uśmiechnęła się do niego niepewnie

- Odbiło ci? – spytał zupełnie poważnie. – Myślisz, że ci pozwolę?

Lilien spochmurniała

- Czemu nie? –popatrzyła na niego wyzywająco.

- Bo nie.

- Niesamowity argument, Harry. Długo nad nim myślałeś? Ja chcę cię pieścić, całować. To nie fair, że mi nie pozwalasz.

Spojrzał na nią uważnie. Była smutna i zła.

Cholera” – pomyślał.

- To jest fair – powiedział.

Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Objęła go mocno i pocałowała. Przytuliła się do niego.

- Harry, proszę cię. Dlaczego taki jesteś? Pozwól mi – w jej głosie było wręcz błaganie. Nie odpowiedział jej zupełnie nic.

- Pocałowała delikatnie jego szyję i ramiona. Uklękła przed nim i zaczęła pieścić ustami i językiem brzuch chłopaka.

Harry ukląkł na przeciwko niej.

- Co ty wyrabiasz? Nie pozwolę ci przed sobą klękać! – był zirytowany i zażenowany.

- Dlaczego? - była rozżalona. - Mam cię błagać?

Harry nie odpowiedział, tylko ją pocałował.

- Skarbie nie musisz nic takiego robić.

- Chryste! Harry ja po prostu chcę. Nie rozumiesz?

Popatrzył na nią. Wyglądała jakby miała się popłakać. Pogłaskał ją po policzku.

- Błagam – powiedziała bardzo cicho.

Zaczęła bardzo delikatnie całować jego sutki a Harry głaskał ją czule po głowie.

- Błagam – powtórzyła patrząc m w oczy.

Chciał jej odmówić, ale nie potrafił. W jej wzroku było zbyt dużo prośby i czułości.

Pchnęła go delikatnie na trawę i pocałowała w usta, później w szyję. Znowu zaczęła pieścić jego sutki a dłonią gładziła twardy, lekko umięśniony brzuch.

Harry zamknął oczy i cicho westchnął.

Zsunęła dłoń na wewnętrzną stronę jego uda i chłopak jęknął.

Po prostu świetnie” – pomyślał coraz bardziej podniecony. Czym innym było sprawianie przyjemności kobiecie, czymś zupełnie innym jej przyjmowanie. Harry z konsternacją zważył, że go to trochę krępuje.

Pocałowała jego brzuch, a chłopak zanurzył w jej włosach dłoń, pieszcząc ją delikatnie. Dziewczyna musnęła palcami jego krocze i Harry’emu lekko zakręciło się w głowie. Lilien usłyszała głośny jęk swojego kochanka i powtórzyła pieszczotę.

Ledwie mogę znieść jej dotyk, a ona chce mnie całować” – zarumienił się na tą myśl, ale za chwilę został uwolniony od tak wzniosłego procesu psychicznego, jakim jest myślenie, bo Lilien zaczęła całować jego uda.

Kiedy przesunęła palcami po jądrach chłopaka i zaczęła masować łagodnie jego erekcję, Harry krzyknął i wsunął w jej włosy, drugą dłoń, zaciskając na nich mocno palce.

Dziewczyna zachęcona jego reakcjami polizała krawędź penisa, bezceremonialnie wzięła do ust twardą główkę i zaczęła delikatnie ssać.

Ten zawrót głowy był dużo silniejszy od poprzedniego i chłopak przestał się zupełnie kontrolować. Odruchowo przycisnął ją mocniej, ale Lilien nie przeszkadzał ten „brutalny” akt.

Ze zdziwieniem zauważyła, że jego podniecenie jeszcze się zwiększyło. Teraz całowała go i ssała bardziej gwałtownie, delikatnie pieszcząc dłonią wrażliwą mosznę.

Harry nie mógł uwierzyć, że można odczuwać tak niesamowitą i nieokiełznaną przyjemność. Nie był w stanie nic poradzić na własne reakcje. Wił się, płakał, krzyczał i błagał o więcej, a jego ciało trawiła gorączka nieznośnej rozkoszy.

Jego orgazm był tak silny, że pociemniało mu w oczach i omal nie stracił przytomności. Lilien wcale nie próbowała się od niego odsunąć, kiedy poczuła, że chłopak jest bliski spełniania. Połknęła całe nasienie i właśnie w tej chwili, kiedy Harry szczytował, zrozumiała, że jest w nim po uszy zakochana.

Delikatnie pocałowała brzuch kochanka, jego tors , szyję. Scałowała z twarzy gorące łzy.

- Cudownie smakujesz – szepnęła mu do ucha, a Harry był tak wspaniale odprężony, że nawet się nie zarumienił. Objął ją i delikatnie pocałował nabrzmiałe i bardzo wrażliwe teraz usta Lilien, która jęknęła cichutko.

- Jesteś najbardziej szaloną i najwspanialszą kobietą na świecie

Była mu tak wdzięczna za czuły pocałunek i za te słowa, że nie potrafiłaby wyrazić tej wdzięczności żadnymi słowami. Przytuliła się mocno do chłopaka, słuchając jak jego serce i oddech odzyskują powoli swój zwykły rytm.


* Parafraza tekstu rzuconego prze Yennefer Graltowi w piątym tomie sagi o Wiedźminie „Pani Jeziora” ( „kocham cię, ale nurkować nie będę” - prawda że urocze? *smirk*)


* * * * * * * * * * * * * * * *

- Auć! – Hermiona była niezadowolona z rzucenia jej na wygodne, ogromne łoże

- Co cię boli ? Przecież tu jest miękko. Boleć to cię dopiero może, jak się wkurzę.

- Bardzo śmieszne, nie lubię, jak ktoś mną rzuca.

- Nie lubisz? O, a ja myślę, że to uwielbiasz – Draco podniósł dziewczynę i ponownie rzucił ja na łóżko, z wyraźną uciechą w szarych, przekornych oczach.

- Malfoy przestań!!!

- Już nie Draco? – zadrwił. – Już nie Proszę, zrobię dla ciebie wszystko, Draco, tylko mnie pocałuj.

Hermiona wolała zmilczeć to przedrzeźnianie.

- Gdzie to wszystko? To ja nawet się nie mogę tak niewinnie zabawić, bo dama jest zbyt delikatna? – zapytał rozbawiony. – Pewnie wolisz, żebym wyegzekwował od ciebie to wszystko, co?

No w sumie nie miałaby wiele przeciwko temu, ale nie chciała uchodzić za łatwą i nie odpowiedziała mu nic.

Draco wziął ja ponownie na ręce i tym razem wysoko ja podrzucił, więc upadła na łóżko z większym wstrząsem.

Chłopak się śmiał

- Latająca, goła Granger. Wiesz, to nawet urocze... Chcesz jeszcze? – zalotnie uniósł brew.

- A czy coś cię to obchodzi? – spytała urażona.

- Absolutnie, nie... Ale mogę się ponabijać.

- Tylko to potrafisz – syknęła ze złością. I to był błąd... albo doskonałe posunięcie taktyczne. Zależy z której strony na to spojrzeć.

- Twierdzisz, że tylko na to mnie stać? – Draco usiadł na brzegu łóżka i popatrzył na nią lekko zmrużonymi oczyma. – Tylko na to, mówisz...

Hermiona siedziała cicho i nic nie mówiła.

- Chyba masz krótką pamięć. Odświeżyć ci ją?

Dziewczę odwróciło spłonione obliczę w drugą stronę.

- Jak już wspomniałem, nie odczuwam w twoim towarzystwie żadnego wstydu i nie zamierzam się na ciebie tylko gapić. Rzucanie na łóżko to tylko... gra wstępna – Draco przechylił lekko głowę i obserwował ją, zupełnie jakby badał jej reakcję.

Hermiona zamrugała powiekami.

- Gra... wstępna? – spytała trochę przestraszona.

- Mhm, a co myślałaś?

Super, on mi chce zabrać dziewictwo” – pomyślała wstrząśnięta.

Nie żeby tak bardzo nie chciała, ale właśnie chyba zmienił zdanie bo wcześniej twierdził co innego.

Popatrzył na nią z rozbawieniem i zaciekawieniem. Miała strasznie niepewną i skonsternowaną minę.

- No mała, rozkładaj nogi – powiedział wesoło.

- CO?! – Hermiona była oburzona takim obcesowym traktowaniem.

- To co słyszałaś... Ostatnim razem ci się podobało, może ci się gusta zmieniły –brutalnie rozchylił jej nogi i pocałował delikatnie wnętrze uda.

Mina Hermiony nie wyrażała zdziwienia, tylko ciężki szok.

- Co znowu? - zapytał

- Eee... ja pomyślałam, że, no...

- Możesz nie wyrażać się jak Potter, ale jak człowiek, którego nie ominęły zmiany ewolucyjne?

Przez chwilę chciała zaprotestować, że Harry nie jest niedorozwinięty, ale zrezygnowała. Czy ją to coś obchodzi?

- Powiedziałeś coś o grze wstępnej i pomyślałam, że....

- A ! Chcesz stracić cnotę – Draco uśmiechnął się szeroko. – Trzeba było tak od razu...

Objął ją i pocałował w szyję.

- Nie powiedziałam, że chcę – Hermiona była skonsternowana – tylko, że zrozumiałam, że ty chcesz..

Draco zachichotał.

- No wiesz, jak chcesz, to nie ma sprawy... Ja swoją dawno straciłem...

- Czy ty zawsze musisz mnie zawstydzać?

- Tak – odpowiedział bez pardonu.

Odsunął się i popatrzył jej z dystansu w oczy.

- Usiądź na brzegu łóżka – powiedział.

- Czemu? – spytała bardzo podejrzliwie.

- Nie dyskutuj tylko siadaj, póki jestem miły...

Wolała grzecznie spełnić jego żądanie. W końcu, co to za wysiłek?

Draco obserwował ją spod zmrużonych powiek, a Hermionie zrobiło się ciepło od tego spojrzenia, a następnie bardzo gorąco kiedy przed nią ukląkł i powoli rozsunął kolana dziewczyny.

Ja się ze wstydu, kiedyś, przez niego, spalę” – pomyślała z rozpaczą.

Chłopak pocałował jej brzuch, masując rękami delikatnie jej uda, tak jakby chciał ją odprężyć. Hermiona cichutko jęknęła kiedy jego dłonie przesunęły się na biodra i szczyt pośladków. Jej jęk stał się głośniejszy, gdy Draco zaczął pieścić językiem pachwinę dziewczyny, a następnie musnął ustami nabrzmiałą łechtaczkę.

Gryfonka wsunęła dłonie we włosy jasnowłosego kochanka i zamknęła, z rozkoszy, oczy.

Draco polizał jej łono a ona krzyknęła cichutko. Objął dłońmi jej biodra i wsunął język do jej wnętrza podrażniając je delikatnie.

Jej dłonie zacisnęły się na jego włosach, a z gardła wyrwał się krzyk rozkoszy. Oddech stawał się, co raz bardziej nieregularny, aż wreszcie przeszedł w przeciągły jęk, kiedy język Dracona tracił jej nabrzmiałą łechtaczkę. Mężczyzna odsunął się od niej i z sadystycznym uśmiechem zapytał:

- Mam kontynuować?

Hermiona nie była w stanie nic powiedzieć, skinęła tylko głową.

- Dobrze, zrobię to, ale to ty powiesz czego chcesz...

Hermiona myślała, że umrze z rozpaczy, było jej tak cudownie, a on tak bestialsko przerwał, żeby się z nią droczyć.

- Czego... chcę...? - popatrzyła się niepewnie na mężczyznę; jak on mógł jej to zrobić, no jak.

- Tak, musisz mi powiedzieć, czego dokładnie chcesz – odpowiedział spokojnie, jakby tłumaczył coś, mało pojętnemu dziecku.

Hermiona spojrzała się na niego jak zraniona sarna. To było podłe. Podłe a jednocześnie bardzo podniecające. Wręcz perwersyjne.

- Ale, ja nie wiem sama... czego dokładnie chce – powiedziała łamiącym się głosem i to była w dużej mierze prawda. Popatrzyła przy tym na niego z wyrzutem.

- Pomyśl, co by ci sprawiło przyjemność...- Draco uśmiechnął się czarująco. - Ja naprawdę zrobię wszystko co będziesz chciała.

- Ja - zaczęła niepewnie i niespodziewanie ją olśniło - chcę całować ciebie. - Nagle wydało się jej to dużo mniej stresującym przeżyciem, niż wymyślanie tak perwersyjnych, według niej rzeczy.

Jakież było jej rozczarowanie gdy... Draco pokręcił głową i powiedział:

- Miałaś skarbie swoją szansę, ale ją zaprzepaściłaś... A ja stwierdzam, że wolę tak. No więc?

Hermiona przetrawiała słowa mężczyzny, wreszcie nieśmiało skinęła.

- Więc chcę...chcę...żebyś mnie znów pocałował.... tak jak przed chwilą.

- Czyli chcesz żebym cie pocałował w ... uda?- zapytał ze złośliwym uśmiechem

- Wiesz, dobrze, że nie! - zezłoszczona Hermiona miała ochotę go udusić, ale postanowiła, że pokona ten paraliżujący wstyd, dlatego też, powiedziała otwarcie:

- Masz całować całe moje ciało, każdy jego zakamarek, zrozumiałeś Malfoy?!

- A z którego miejsca mam zacząć? - Draco był zaskoczony, lecz nie dal tego po sobie poznać.

"Ją trzeba częściej prowokować, będą jeszcze z Granger ludzie..."

Hermiona spojrzała prosto w jego szare oczy i bez zająknięcia odpowiedziała.

- Masz zacząć pieścić moje piersi, ale nie wolno ci używać rąk

Uśmiech chłopaka stał się wprost uroczy.

- No widzisz, jaka potrafisz być grzeczna? - Powiedział i pogłaskał ją po udzie.


Wiedziała, że na drugi dzień, jej kac moralny będzie ta gigantyczny, jak Zamek Hogwart, ale była za bardzo rozpalona , żeby się tym teraz przejmować.

Chłopak zbliżył głowę do jej piersi i delikatnie pocałował prosto w nabrzmiały sutek. Hermiona jęknęła cichutko, było jej dobrze i bynajmniej nie zamierzała sobie odmawiać

- Niżej - szepnęła cicho podniecona, do granic wytrzymałości, Hermiona.

Jutro będzie się wstydziła spojrzeć w lustro - ale to będzie jutro , a teraz jest TERAZ i jest CUDOWNE

Ku jej irytacji, niżej dla pana Malfoya, to było niżej o zaledwie centymetr.

Drań” - pomyślała ze złością i z nienawiścią do samej siebie wyjęczała:

- Pocałuj mnie między udami, matole.

Draco postanowił, na razie, nie wyciągać konsekwencji z powodu, rzuconej w stronę jego arystokratycznej osoby, obelgi i grzecznie zastosował się do życzenia panny Granger, zwanej przez hogwardzkich mężczyzn – nie do końca słusznie, jak sam się przekonał – „lodową dziewicą”.

Jego głębokie i namiętne pocałunki zostały nagrodzone jękami, krzykami i prośbami o więcej.

Ona jest niewyżyta” – pomyślał radośnie naczelny łamacz kobiecych serc Hogwartu. Nawet odpicowany, „nowy” Severus nie mógł się z nim równać – dostawał co prawda listy miłosne, lecz nie w takich ilościach jak jego blond pupilek.

Orgazm Hermiony był jak burza śnieżna w Himalajach z lawinowym poślizgiem.

Jeszcze tydzień, dwa i żyć beze mnie nie będzie mogła.” - pomyślał uszczęśliwiony Draco.

Tylko zapomniał o jednym małym szczególe, że to działa w obie strony...


* * * * * * * * * * * * * * * *

Arabell i Severus spędzili bardzo miły wieczór. I wcale nie uprawiali już seksu (ciekawe, nie? – przyp. autorki).

Rozmawiali o błahych sprawach i zagrali kilka rund w Tysiąca (mugolska gra w karty, którą, jak się okazało, obydwoje uwielbiali). Po trzech rundach, z których dwie wygrała Arabell, zakończyli tą miłą czynność, gdyż Severus, z poważną miną i ku rozbawieniu de Lincourt, stwierdził, że to „głupia, mało rozwojowa gra”.

Kobieta miała ogromną ochotę spytać go o Czarny Znak widniejący na lewym przedramieniu, ale instynktownie czuła, że na takie zwierzenia, Snape nie jest jeszcze gotów; w końcu był bardzo skrytym, mrukliwym i tajemniczym typem.

Próbowała sobie nie wyobrażać jaki był, zanim córka „wzięła go w obroty”.

Do swojej kwatery wróciła dopiero o północy.

Urocze” – pomyślała z nikłym uśmiechem, kładąc się do wyrka. Spało się jej wprost wyśmienicie.


Cały dzień był raczej nudny, poza trzema akcentami – jednym absorbującym i wkurzającym, jednym miłym i jednym dosyć przykrym, lecz nie tak nieprzyjemnym jak wydawało się, że będzie. Poza tym ostatnim, dwa pierwsze były całkowitym zaskoczeniem.

Primo – zdarzenie na zajęciach z Obrony z szóstym rokiem, kiedy to w połowie lekcji, ta przemądrzała Granger wstała i powiedziała, że nie ma ochoty przebywać w jednym pomieszczeniu z Ronaldem Weasleyem, a gdy Arabell spytała co się stało, dziewczyna popłakała się rzewnymi łzami i wybiegła z sali. O nadrobienie materiału, przez Hermionę, raczej się nie martwiła, interesował ja jedynie ten nagły uczuciowy wybuch. Kazała Pansy Parkinson, przyprowadzić Gryfonkę z powrotem, ale nie przyniosło to większego skutku – Granger odmówiła powrotu na zajęcia.

Muszę o tym pogadać z McGonagall” – pomyślała Arabell.

Nikt nie wiedział o co chodzi i nikt nie chciał nic mówić. Chociaż zarówno Potter, Longbottom, Malfoy, Snape i jeden z bohaterów radosnego wydarzenia – Weasley, zdawali się wiedzieć doskonale, co jest, tylko nie raczyli podzielić się z nią tymi informacjami.

Harry obrzucił Rona spojrzeniem pełnym nienawiści, Draco – pogardy, a Lilien głębokiego obrzydzenia.

- Weasley – powiedziała chłodno, gdy lekcja dobiegła końca. Nie zadała im nic na następne zajęcia i wyglądali na uszczęśliwionych – pozwól do mnie, młodzieńcze.

Ron zrobił skwaszoną minę, ale spełnił polecenie nauczycielki.

- Coś ty jej takiego powiedział, że się popłakała, co?

- Nic takiego. Jakby to powiedzieć, powiedziałem jej prawdę w oczy.

- Raczej wysyczałeś ją do jej ucha – drwiącym, zimnym głosem odrzekła Arabell. – Czy Granger coś ci zrobiła? Dyrektor mówił, że się przyjaźnicie.

- Ona ostatnio woli przyjaźnić się z kim innym.

- A ty uważasz, że istnieje coś takiego, jak monopol na przyjaźń? – de Lincourt trafiła w sedno. Ron popatrzył na nią ze złością.

- Niech się pani nie miesza do nie swoich spraw! – warknął.

W oczach kobiety pojawił się groźny błysk.

- Minus pięć punktów za bezczelną odzywkę do nauczyciela.

Arogancka mina chłopaka i obojętne wzruszenie ramion omal nie wyprowadziły jej z równowagi.

- Słuchaj, gówniarzu – wysyczała – jak powtórzy się to jeszcze raz, to zaprowadzę cię do profesora Snape’a, żeby zaaplikował ci Veritaserum i jeżeli to, do czego się przyznasz nie spodoba mi się, pożałujesz... Żegnam!

- Żegnam, pani profesor – jego mina wyrażała niemal pogardę i de Lincourt, ostatnim wysiłkiem woli powstrzymała się, by nie trzasnąć go w twarz.


Sekundo – miłym akcentem dnia był „napad” Severusa. Tuż po obiedzie dorwał ją przed biblioteką. Na korytarzu było pusto, więc rzucił się na nią z namiętnym, odbierającym równowagę i zapierającym dech, pocałunkiem.

- Sama słodycz – wyszeptał jej do ucha, puścił zaskoczonej Arabell perskie oko i zniknął za zakrętem korytarza.

- Nawzajem - wydukała zaskoczona do pustych ścian, gdy odzyskała już zdrowy rozsądek.

To jej nieco poprawiło humor.

Skrzywiła się tylko na myśl o tym, co czeka ja wieczorem...

Malfoy był nieprzystępnym, raczej cynicznym i zimnym młodzieńcem. To jej sprawy nie ułatwi.


Terzio – Och, Draco Malfoy nie był taki zły...

Przeprosiła go jeszcze raz, za niemiły incydent z poprzedniego tygodnia i spytała, co z jego mamą. Chłodno i grzecznie przyjął przeprosiny, i powiedział, że mamę odwiedzi dopiero we wtorek wieczorem, oraz że dziękuje za zrozumienie i zainteresowanie.

Wtrąciła mimochodem pytanie, czy nie wie co stało się Granger, ale ku jej zdziwieniu zarumienił się i – co już było zgodne z jej przewidywaniami – grzecznie zasugerował, że to prywatna sprawa Ronalda i Hermiony, i lepiej w to nie ingerować.

Nie naciskała, też miała kiedyś siedemnaście lat, a jej wczesna młodość nie była zbyt sielankowa.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Hermiona przytuliła się do nagiego mężczyzny obok niej. Tym razem pozwolił jej zostać i spać u niego, nawet sam to zaproponował.

Przyjemnie” – pomyślała gdy pogłaskał ją po plecach.

Był co najmniej dziwny, nie chciał od niej żadnej wzajemności, zaproponował jej jedynie wspólne wypalenie papierosa.

Draco poinformował ją , że musi się zmyć przed siódmą i mało go obchodzi jak to zrobi, bo nie zamierza nastawiać budzika na wcześniejszą porę niż 7:30.

W co ja się ładuję?” – ta niewesoła myśl przemknęła jej, w pewnym momencie, przez zwoje mózgowe, ale ją zignorowała.

Zaczęła zastanawiać się, z perwersyjnym rozmarzeniem, co powiedziałby Ron, gdyby teraz mógł ją zobaczyć... Ale jego zdanie już jej nie obchodziło.

Draco zasnął smacznie po paru minutach i Hermiona mu szczerze zazdrościła. Nie mogła spać i wierciła się jak kwoka na jajach. W końcu gwizdnęła mu papierosa i zapaliła. Było jej ciepło, więc zrzuciła kołdrę i usiadła w kucki patrząc w okno, przez która przeświecał silny, tej nocy, blask księżyca.

Nie mogę spać, bo to nowe miejsce... – pomyślała. – Gucio prawda, nie mogę spać z zupełnie innych powodów”.

Spojrzała na śpiącego mężczyznę. Jasne włosy opadały w nieładzie na pościel, twarz miał spokojną, łagodną i niewinną, jak dwunastolatek.

Cholera, tylko nie to” – pomyślała czując, na ten widok, dziwne drgnięcie w okolicy serca.

Zgasiła papierosa i położyła się obok Ślizgona, przerzucając rękę przez jego klatkę piersiową i wtulając twarz w jego szyję. Objął ją odruhowo przez sen.

Może teraz zasnę...”

Zasnęła.

Na piętnaście minut.


- Och, odwal się, Potter... – wymamrotał Draco i Hermiona popatrzyła uważnie na twarz śpiącego, wyrażającą irytację.

Rozbawił ją mówieniem przez sen. Przesunęła palcem po jego ustach i nagle zapragnęła go pocałować.

Co mi szkodzi? – pomyślała. – Przecież śpi...”

Zaczęła ssać delikatnie jego wargi, przesuwając dłonią po cudownej strukturze klatki piersiowej chłopaka.

Pocałowała jego szyję, ramiona, zaczęła lizać jego sutki, które stwardniały pod wpływem pieszczot.

Nie zastanawiała się w ogóle nad faktem, że on, w każdej chwili, może się obudzić.

Jej dłoń przesunęła się na twardy, umięśniony brzuch, czubkiem języka musnęła zagłębienie smukłej, jasnej szyi. Draco cicho westchnął przez sen.

Hermionie spodobało się to, co robiła. Nawet bardzo.

Chyba mi odbija” – pomyślała, gładząc jego biodra i uda.

Jej język zsunął się do pępka i z powrotem do lewego, twardego sutka, który zaczęła delikatnie ssać. Wsunęła dłoń miedzy uda mężczyzny i stwierdziła z dumą, że jest podniecony.

Oparła ręce po obu stronach jego ciała i zaczęła ssać drugi sutek chłopaka, tym razem pewniej i mocniej.

Takich poczynań nie zniósłby nawet zimny głaz, a Draco bynajmniej nie był zimny, a tym bardziej nie był głazem...

Hermiona poczuła jak, nieruchoma do tej pory, dłoń chłopaka wsuwa się w jej włosy.

Uniosła głowę, żeby na niego spojrzeć.

- Nie przerywaj – poprosił, patrząc na nią szarymi, pełnymi zaskoczenia i pożądania, oczyma.

Całowała go coraz niżej i czuła jak jego oddech przyspiesza a ręka zaciska się mocniej na jej włosach. Jęknął kiedy zaczęła pieścić językiem jego biodra i podbrzusze.

Nie wytrzymam” – pomyślał.

Ku jej ogromnemu niezadowoleniu, odepchnął ją od siebie.

- Zaczekaj – powiedział oddychając szybko i nieregularnie.

- Robię coś nie tak? – spytała z żalem.

Draco pocałował ja w szyję.

- Chcę się z tobą kochać – wyszeptał namiętnie do ucha dziewczyny, sam nieco zaskoczony własnymi słowami. – Bardzo chcę.


Hermionie zakręciło się w głowie. Zarówno od tego co usłyszała, jak i od pieszczot dłoni Draco Malfoya, które były dosłownie wszędzie.

Sama tego chciałam” – pomyślała ze strachem i rosnącym podnieceniem.

Musiał wyczuć jej niepewność, bo uspakajająco pogłaskał ją po plecach.

- Nie bój się – wyszeptał – będę delikatny.

Nie wiedziała dlaczego, ale zaufała jego cichej deklaracji.

Może dlatego, że bardzo delikatnie ułożył ja na plecach i całował teraz czule jej szyję, dekolt i piersi. Zamknęła oczy i cicho jęknęła.

-W porządku? - zapytał unosząc głowę.

- Dlaczego? –spytała nagle. – Dlaczego chcesz się ze mną kochać?

- Nie wiem.. Po prostu cie pragnę – popatrzył jaj głęboko w oczy, w których dostrzegł zaniepokojenie i niepewność.

Widział, że ona tego chce, tak samo jak on, ale się po prostu boi.

- Nie skrzywdzę cię, Herm... – powiedział łagodnie. Zamrugała ze zdziwienia powiekami. Nie podejrzewała go o taką wyrozumiałość.

- Nie skrzywdzę cię – powtórzył.

Bardzo długo i czule całował jej brzuch, a Hermiona głaskała go po głowie.

Jęknęła głośno, kiedy zaczął pieścić palcami i językiem jej wilgotną kobiecość. Poczuła jak powoli ulatniają się z niej obawa i niepewność.

Pieścił ją tak długo, aż zaczęła błagać, żeby ją wziął.

Draco oparł łokcie po bokach jej ciała. Jedną dłoń wsunął w jej włosy, a drugą ponownie zaczął pieścić łono dziewczyny.

- Proszę, Draco, chcę cię poczuć w sobie... – błagała Hermiona wplatając palce w długie, jedwabiste włosy kochanka.

Mężczyzna delikatnie całował jej usta i szyję, i szeptał coś cicho do ucha, ale ona była tak podniecona, że nie wiedziała co.

Wziął ją najdelikatniej jak potrafił, a dziewczyna cicho krzyknęła, zarówno z bólu jaki i z rozkoszy. Zacisnęła mocno powieki, spod których popłynęły strumyki łez.

Draco popatrzył na nią. Wiedział, że ją boli, ale jedynym co mógł na to poradzić, było zachowanie delikatności. Pocałował ją. To był bardzo łagodny, subtelny pocałunek i Hermiona go odwzajemniła. Poczuł jak zaciska dłonie na jego ramionach i oderwał usta od jej warg.

Scałował łzy toczące się po jej policzkach.

- Bardzo cię boli? – wyszeptał cicho do jej ucha. – Jeśli tak to przestanę.

Pokręciła głową.

- Prawie wcale, nie...

- Hermiona, nie kłam – jego głos był łagodny.

- Nie chcę, żebyś przestawał – w jej oczach były determinacja i zdecydowanie.

Popatrzył na nią uważnie. Wiedział, że obraziłaby się na niego, gdyby przerwał.

Starał się poruszać powoli i cały czas pieścił ustami jej szyję, uszy i policzki, a palce obydwu dłoni wsunął w jej włosy i masował delikatnie skórę głowy.


Owszem, bolało ją, ale chciała mu dać jak najwięcej, poza tym ból mieszał się z przyjemnością, która rozlewała się łagodnymi falami po całym jej ciele.

- Chcę jeszcze – szepnęła unosząc biodra i zmuszając go, żeby wszedł głębiej.

Draco cicho jęknął, a Hermiona zacisnęła na chwilę zęby, bo ją zabolało trochę bardziej, i wbiła paznokcie w plecy mężczyzny.

Draco pocałował ją namiętnie, wsuwając język do jej ust, lizał zęby i podniebienie kochanki, a ona odwzajemniała się tym samym.

Mężczyzna zatracał się coraz bardziej w pożądaniu i kiedy Hermiona objęła nogami jego biodra, całkowicie przestał myśleć o jej niewinności i o tym, że ma być delikatny. Poruszał się w niej gwałtownie, całował jej szyję i namiętnym, zachrypniętym szeptem powtarzał, jak litanię , imię dziewczyny.

Zacisnęła zęby, żeby nie krzyknąć z bólu, kiedy jego ruchy stały się niemal brutalne.

Draco poczuł na policzkach łzy, chociaż nie tak obfite, jak te płynące po twarzy Hermiony i krzyknął głośno z rozkoszy.

Dziewczyna wsunęła dłonie w wilgotne od potu włosy mężczyzny, zaciskając na nich palce i czując jak jego ciało napina się pod wpływem nadchodzącego spełnienia, a jej wnętrze wypełnia ciepło jego nasienia.

Właśnie stałam się potencjalną matką dziecka Draco Malfoya” – pomyślała bardzo przytomnie, ale ta myśl zbytnio jej nie przeraziła.

Mężczyzna odsunął się od niej, tylko po to by, za chwilę, mocno ją do siebie przytulić. Ujął w dłonie jej twarz i czule pocałował usta Hermiony.

- Wszystko w porządku? – spytał cicho.

Pokiwała tylko głową a on mocno pociągnął ją ku sobie, tak, że właściwie znalazła się na nim. Objęła go i wtuliła twarz w jasną gęstwinę długich włosów kochanka, by za chwilę przyłożyć ucho do jego klatki piersiowej, jakby chciała się upewnić, czy Malfoy ma serce. Miał i biło ono teraz bardzo mocno. Hermiona zamknęła oczy i pozwoliła, aby ten rytm ukołysał ją do snu.

Tym razem zasnęli oboje.

*

Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Z początku nie wiedziała gdzie się znajduje. Ale bardzo szybko wszystko sobie przypomniała.

Świetnie – pomyślała – przespałam się z Malfoyem.” – Teraz nie wydawało się to jej, już takie cudowne, jak kilka godzin wcześniej. Zaczynał pracować zdrowy rozsądek i poczuła ukłucie niepokoju i żalu.

Popatrzyła na śpiącego mężczyzną. Wyglądał jak wcielenie niewinności.

Spróbowała się od niego odsunąć, musiała przecież wrócić do siebie.

Obejmował ją mocno i była zmuszona wysunąć się bardzo powoli.

Skrzywiła się z niezadowoleniem. Musi iść taki kawał zimnym korytarzem.

Ubrała się i po cichutku wyszła. Kiedy dotarła do swojego dormitorium była szósta.

*

Hermiona zaspała na śniadanie.

- Gdzieś ty była? – Spytał nieprzytomnie Harry. Też zaspał.

- W łóżku. – Odrzekła patrząc na niego ze zdziwieniem.

- No tak, przepraszam... – brunet ziewnął potężnie – ...jestem rozkojarzony.

Hermionie udzielił się ziew.

- Wiiooooooooiiiiiidzę – jej buzia rozdarła się niemal jak stodoła.

Dziewczyna spojrzała na stół Slytherinu. Malfoya nie było, a Lilien wyglądała na nieprzytomną. Właśnie próbowała jeść zupę mleczną widelcem, ale Pansy uświadomiła ją szybko o błędnym użyciu sztućca i teraz Snape odkładała widelec z miną filozofa szukając wzrokiem swojej łyżki.

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem


- HELLO EVERYBODY!!! – spojrzenia wszystkich powędrowały w kierunku potężnego ryku.

- Draco, Slytherin traci pięć punktów! – Poirytowany Snape wstał od stołu i patrzył na blondyna, który pojawił się na śniadaniu spóźniony o dwadzieścia minut i bez szaty, w samych dżinsach i czarnym podkoszulku z czerwonym napisem „I’M THE BE(A)ST.”

Racz usiąść jak człowiek i spokojnie zjeść. I minus kolejne pięć, za ten durny strój!

Draco popatrzył, nieprzytomnie, na Severusa, ziewną potężnie, zasalutował, i rzekł

- Się robi, szefie! – czym wywołał salwę śmiechu w Wielkiej Sali.

Lilien wyszczerzyła się radośnie do przyjaciela i poklepała znacząco wolne miejsce obok siebie.


- Kretyn – Ron miał pełną obrzydzenia minę.

- Mi się podobało – Harry zwrócił się do niego z przekorą i dezaprobatą. – Chociaż się rozbudziłem.

Spojrzał na stół ślizgonów i szeroko się uśmiechnął. Lilien karmiła Dracona jajecznicą.

- Sugestywny podkoszulek* – zauważył zielonooki brunet – nie , Herm?

- Eee – Hermiona się zarumieniła na te słowa. – Tak, Harry – szybko skończyła jeść i uciekła z Wielkiej Sali.

Ja pierdolę!” – pomyślała gdy Draco rzucił jej przeciągłe, powłóczyste spojrzenie.

Będzie wesoło, nie ma co...”




* ang. the beast – bestia, ang. the best – najlepszy, chyba znaczenia tej gry słów, nie muszę tłumaczyć...


* * * * * * * * * * * * * * * *

Severus spał wyśmienicie. Dręczyła go tylko jedna rzecz. Czy to był jednorazowy wyskok ze strony kobiety? Czy zapomniała się na chwilę, czy będzie chciała to kontynuować? Miał nadzieję, że tak.

Cały dzień tryskał świetnym humorem, nawet wygłup Dracona go zbytnio nie zirytował. Zareagował, bo jako jego opiekun musiał to zrobić, w głębi duszy jednak, blondas go rozbawił.


Wszystkie zajęcia z Eliksirów przebiegały w miarę bezstresowo.

Nawet nieprzytomny, ziewający Potter go nie znerwił. Szczerze powiedziawszy, nie tylko on ziewał.

Granger, Malfoy i jego własna córka, także zdradzali oznaki niewyspania. Sam Snape ziewnął, nieznacznie, kilka razy.

Severus mocno podejrzewał, że ta czwórka mogła urządzić sobie w nocy jakąś alkoholową imprezę. Ale w końcu byli dorośli, no prawie wszyscy...

Był miły dla uczniów, co oznacza, że jego język nie ociekał jadem i, że Wielki Sev nie zadał żadnego wypracowania. Miał na głowie inne rzeczy niż siedzenie i sprawdzanie wypocin tych głąbów...

Po pierwsze, swój romans a po drugie, Lilien, która spotykała się z Dupkiem Potterem i wcale z tym się nie kryła.


Pod koniec zajęć postanowił przepytać Grangerównę.

- Panna Granger powie nam teraz o właściwościach Eliksiru Wielosokowego i prawidłowych warunkach przyrządzania i przechowywania tego wywaru.

Słucham Granger.

- Eee... – Hermiona podniosła zmęczone spojrzenie na profesora i ziewnęła. – O co chodzi panie profesorze, czy pan mnie o coś pytał?

- Granger, dziecko, czy mogłabyś nie wstawiać do wypowiedzi przeuroczej formuły eee..., którą często raczy posługiwać się, pan Potter? – Lilien zgromiła go spojrzeniem, ale, niezrażony Snape, kontynuował swoją filozoficzną wypowiedź.

- Bądź tak miła i posługuj się cywilizowanym językiem... – Draco zachichotał, a Hermiona posłała mu spojrzenie Voldemorta - Narkomana na głodzie.

- Proszę głupio nie rechotać, panie Malfoy... Po drugie, dlaczego znowu myślisz o niebieskich migdałach, a nie o tym co się dzieje na lekcji. Granger?

- Przepraszam, sir, więcej to się nie powtórzy.

- Granger, to się zdarz coraz częściej.... – Severus uniósł brew i zauważył, że dziewczyna się rumieni.

- Powiedz, mi dziecko, czy ty coś brałaś? - profesor podszedł do Gryfonki i zajrzał w jej lekko rozmarzone i zmęczone oczęta.

- Nic, proszę pana. Jestem tylko trochę niewyspana....

- Granger, ty masz błędny wzrok...

Rozległ się chichot Malfoya.

- Minus pięć punktów dla Slytherinu... Za każde twoje ziewnięcie, Draco, będzie kolejne pięć – powiedział mściwie Severus.

W tym samym momencie, Malfoy ziewnął, co wywołało chichoty i chłopak popatrzył przepraszająco na kumpli z Domu Węża.

- Wiesz, dziecko, ja cię nie będę pytał.

- Nie jestem dzieckiem – warknęła urażona Hermiona i dopiero wtedy ugryzła się w język.

- Nie tak obcesowo... – Severus wydawał się rozbawiony jaj reakcją. – A kim jesteś? – zapytał jeszcze, krzyżując ręce na piersi i przyglądając się jaj uważnie.

- Kobietą, i tak się proszę do mnie zwracać, a nie jak do jakiegoś bachora... – Hermiona ciągnęła dalej tą farsę, pewna, że wszyscy na sali, poczynając od Harry'ego, a na Malfoyu i Snape’ie kończąc mają niezły ubaw, ale nie chciała stracić twarzy.

- Więc, kobieto... – zaczął nauczyciel wywołując śmiech męskiej części zgromadzenia.

- Czy wyraz kobieta, jest zabawny? – to był zimny głos Lilien. – A poza tym panie profesorze, cywilizowany człowiek nie zaczyna zdania od więc...

- Minus pięć punktów od Slytherinu, panno Snape...

- Za to, że jestem kobietą? – Lilien nie zamierzała odpuścić.

- Za to, że jesteś arogancka... – chłodno odrzekł Snape. – Jeszcze słowo i będzie minus pięćdziesiąt.

Lilien, mimo wszystko, wolała przemilczeć. Rzadko odbierał im punkty, ale w tym przypadku nie żartował. Wiedziała o tym.

Draco spojrzał na nią ze współczuciem

- Odbijesz sobie po zajęciach – powiedział cicho, co dziewczyna przyjęła ze złośliwym uśmiechem.

- Dobra, Granger, nie będę cię męczył skoro w nocy nie spałaś... – Hermiona była wściekła, ale się powstrzymała od komentarzy. – Minus dziesięć punktów za brak uwagi na zajęciach, możesz usiąść.


Jak widać, lekcja była bardzo pouczającym przeżyciem.


******

- Granger, poczekaj – zawołał Draco, po kolacji, za szybko oddalającą się w kierunku biblioteki Hermioną. - Co ten kretyn, Weasley ci powiedział dziś na Obronie?

- Nie twój interes – odwarknęła.

Była zła, że w nocy dała się ponieść emocjom, była zła na Rona za chamskie odzywki, była zła na Malfoya, za to, że się do niej w ogóle odzywa, chociaż, ku własnej irytacji, znowu chętnie poszłaby z nim do łóżka.

- Ach, skoro nie mój, to mam to gdzieś – odpowiedział urażony. – Idę mu pogratulować.

- Draco! – Lilien się skrzywiła, a Hermiona się opamiętała.

- A jak myślisz, co on mi mógł powiedzieć, co? – spytała już spokojniej. – Powiedział mi, że jestem miłością jego życia i się wzruszyłam... – dodała sarkastycznym tonem

- A wiesz, to całkiem możliwe – Harry objął Hermionę i spojrzał jej głęboko w oczy. – On jest po prostu zazdrosny.

Dziewczyna zbladła.

- Możesz mnie nie straszyć, Harry? Jak go widzę i słyszę, to mam ochotę mu dopieprzyć.

- To mu przywal, a nie ryczysz – dał jej dobrą radę Draco.

- Walnij w niego jakimś dobrym przekleństwem – Harry udowodnił, że jest synem Jamesa.

- Jednym słowem, zrób mu krzywdę – podsumowała Lilien.

- Bo jak ty tego nie zrobisz... – zaczął Harry.

- To wtedy, zrobi to ktoś z nas – dokończył Draco jak na zgranego kumpla przystało.

- A jak zrobi to ktoś z nas... – Lilien zawiesiła efektownie głos.

- To on może tego nie przeżyć – to akurat powiedział Nevill, który słyszał część rozmowy przed Wielką Salą i, jako osoba siedząca obok Rona na Obronie, doskonale wiedział, co usłyszała od rudzielca Hermiona, gdyż tenże rudzielec ochoczo mu to powtórzył.

Nevill przestał się do Rona odzywać.

- Myślę, że Longbottom, się nie myli – Draco zakończył temat.

- Przemyśl to, Hermiono – powiedział Harry.

- Naprawdę, zrobilibyście to dla mnie? – Hermiona poczuła się dziwnie. – A jeżeli Ron ma rację? – spojrzała przy tych słowach wyzywająco na Nevilla.

- Rację? - spytał chłodno chłopak. – Najpierw niech nauczy się posługiwać kulturalnym językiem, a poza tym gówno go obchodzi, co i z kim robisz... A co do wyzwisk... tego w kwestiach racji rozpatrywać się nie da, prawda?

Wszyscy byli pod wrażeniem elokwencji Nevilla.

- Te, Longbottom – powiedział Malfoy - wyrobiłeś się, czy co?

- Te, Malfoy – odezwała się w odwecie Lilien – wyrażaj się kulturnie, co?

Draco posłał jej znudzone spojrzenie i gestem zawodowego ekshibicjonisty rozchylił poły szaty, wskazując palcem napis koszulce.

- Ja też mogę taką założyć – czarnowłosa wzruszyła ramionami.

- NIE MOŻESZ – Draco był poważny i miał minę filozofa.

- Założymy się?

- Nie możesz, bo tylko JA mogę być tak określony. JA, Draco Malfoy i nikt inny. AMEN. Na kolana, przed dziką bestią, motłochu!

Potter dostał napadu niekontrolowanego chichotu. Reszta się uśmiechała, poza Hermioną, która wyglądała na jednostkę psychicznie załamaną.

Lilien spojrzała z wyrzutem na Harry’ego.

- Przestań rechotać, tylko go prowokujesz do dalszych wynurzeń.

- Ale ja nie mogą – Harry zapiszczał radośnie.

- Harry, jaki ty masz poziom inteligencji? – w odpowiedzi Harry wzruszył ramionami.

- Ja z tobą chodzę? – zastanowiła się na głos udają zgrozę. – A ty Draco, powinieneś się leczyć i to na nogi bo na głowę już za późno. Absolutne zero samokrytyki.

- Bo ja jestem BOSKI – opowiedział chłopak, co Harry nagrodził kolejną salwą śmiechu.

- Hermiona, czy ty widziałaś kiedyś większych kretynów? – spytała Lilien, a Hermiona tylko potrząsnęła głową.

- To sobie popatrz, dają pokaz za darmo i jeszcze się cieszą...

- Klęknij i przeproś – powiedział urażony Draco i tym razem to Lilien się roześmiała.

- Wiesz co? – stwierdziła. – Tobie by się przydał kubeł zimnej wody na głowę...

- Mi nic nie pomoże, jestem niereformowalny, prawda Granger? – spytał niewinnie i, ku swojej złości i irytacji, Hermiona lekko się zarumieniła.

- Owszem – warknęła.

- To akurat wszyscy wiedzą – Harry z ciekawością popatrzył na przyjaciółkę, bo nagle zainteresowało go o której wróciła do dormitorium, w końcu zaspała na śniadanie. Hermiona posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i chłopak uśmiechnął się złośliwie, ale nic nie powiedział.


- Spaaaaaaaać! – Lilien ziewnęła jak hipopotam. Ja już muszę się położyć. I dziś robię sobie dzień dziecka.

- Dzień dziecka? – spytała Hermiona

- Nie idę się myć – wyjaśniła.

- Fuj – skwitował Draco.

- Odwal się!

- Jak można nie iść pod prysznic przed snem? - blondyn nie potrafił tego zrozumieć.

- Można – powiedział spokojnie Nevill. – Raz do roku to i świni wolno.

- No, ja wiem, że u was w Gryffindorze są brudasy. Pytałem jak porządna dziewczyna ze Slytherinu, może ni iść pod prysznic?

- Wypraszam sobie! – oburzyli się jednogłośnie Harry i Hermiona.

- Na żartach się ni znacie? Drętwiaki – Draco wzruszył ramionami. – Dobranoc wszystkim. Ja w przeciwieństwie do niektórych, idę pod prysznic... – mówiąc to puścił oko do Hermiony.

- Poczekaj! – zawołała za nim Lilien.

Dała soczystego buziaka Harry’emu, szybko rzuciła : „dobranoc” i pognała za przyjacielem do Wieży Slytherinu.


******

Wtorkowy, poranny bieg z Lilien, wcale nie wyczerpał Severusa, chociaż tym razem, córeczka narzuciła nieco szybsze tempo, niż zwykle. Powiedziała, że taki bieg pozwala się lepiej odstresować i pozbyć się nadmiaru energii, którą odczuwała. Cóż, Severus też odczuwał nadmiar energii, ale marzył o spożytkowaniu jej w nieco inny sposób...


Szybki, pięciominutowy prysznic i czarnooki poczuł się, jak nowo narodzony.

Rzadko to robił, ale teraz postanowił nawiedzić Pokój Nauczycielski, gdyż nie był pewien, czy są sprawdzone wszystkie wypracowania dla drugorocznych, z którymi zajęcia miał na samym początku.

Teraz będzie miał spokój, bo nauczyciele nie odwiedzają tego szlachetnego przybytku przed końcem śniadania, przynajmniej teoretycznie.

Zdziwił się, gdy u kresu swego spaceru zastał Arabell de Lincourt. Siedziała przy stole i sprawdzała wypracowania siódmorocznych na środę, po to żeby wieczór mieć trochę „odetkany.” Chciała pogadać ze Snapem. Nie wiedziała, czy tylko pogadać, ale na pewno mała rozmowa by im nie zaszkodziła.

No tak - pomyślał ubrany w czarną koszulę i oczywiście czarne spodnie, mężczyzna – ona przecież wstaje biegać... godziną wcześniej”.

De Lincourt miała upięte luźno włosy, niebieski półgolf i bordowe spodnie z dzianiny z podwijanymi mankietami.

Więc jednak posiada ciuchy, które nie opinają jej ciasno, jak prezerwatywa” – pomyślał.

Cóż, za żałosne i, na dodatek, mugolskie porównanie, brachu – odpowiedział od razu, jego zmysł wyczucia sytuacji.

- Cześć Arabell – powiedział.

Wyglądała na lekko zaskoczoną.

- Cześć Severusie – uśmiechnęła się do niego rozbrajająco. – Zaraz skończę.

Oczywiście! – pomyślał z irytacją – Ona tylko spojrzy mi w oczy, a ja już jestem chętny i gotowy...”


- Rozmawiałaś z Draco? – zapytał o pierwszą, lepszą rzecz, żeby podtrzymać konwersację i nie myśleć o tym , jak bardzo pragnie tej kobiety.

- Tak, całkiem rezolutna bestia – nie mogła nie nawiązać do koszulkowego incydentu z poprzedniego dnia. – Rezolutna, chłodna, dyplomatyczna i zdystansowana bestia. Wie co powiedzieć i jak powiedzieć, w przeciwieństwie do Ronalda Weasleya. – Nieświadomie i, odruchowo, ze złością wycedziła imię i nazwisko chłopaka.

- Coś się stało? – spytał zaniepokojonym tonem Mistrz Eliksirów.

Arabell opowiedziała mu niemiłe zajście z udziałem Hermiony.

- Och! – Severus był lekko zakłopotany. - A ja znowu byłem wczoraj dla niej nieprzyjemny. Pytałem się czy coś brała... Miała taki rozkojarzony, chwilami wręcz rozmarzony wzrok. Opuściła się w nauce. Bardzo nieznacznie, ale jednak. To samo twierdzi McGonagall. Właśnie, musisz jej o tym opowiedzieć, w końcu to opiekunka tego rudego kutasa.

- Severusie! – de Lincourt lekko się obruszyła, ale nie za bardzo.

- A powiedz tak szczerze, jak go nazwać?

- No dobra, ale to uczeń...

- Ale go tu nie ma – Severus uśmiechnął się złośliwie.

- Skończmy ten mało przyjemny temat, kiedyś mu przyłożę i wylecę ze szkoły.

- Miejmy nadzieję, że wcześniej przyłoży mu Granger. Ona w końcu nie wytrzyma...


- Severusie – powiedziała po chwili ciszy Arabell – uważasz, że jestem łatwą kobietą?

- No wiesz?! Co ty bredzisz? To ja jestem łatwy... – nie mogła się nie roześmiać po tych słowach.

- Więc to ja ciebie uwiodłam?

- Tak – odpowiedział wprost. – Nosiłaś obcisłe ciuchy – jego ton był komicznie oskarżycielski.

Popatrzyła na niego uważnie. W oczach mężczyzny czaiły się iskierki wesołości. Żartował. Arabell uśmiechnęła się promiennie.

Zwariuję od tego uśmiechu” – pomyślał Snape.

Kobieta wzięła do ręki ostatnie wypracowanie i przeleciała je wzrokiem, szybko zapisując ogromne Z.

- Granger?

- Aha. Są tylko cztery Znakomite – ona, twoja córa, Potter i Malfoy. Nevill dostał Powyżej Oczekiwań, nie wiem czemu tak nisko.

- NISKO?! Toż to głąb.

- Nie z Obrony – odpowiedziała de Lincourt. – Pewnie temat mu nie podszedł. I nie nazywaj go tak, to inteligentny chłopak. – Zmarszczyła z irytacją brwi.

- Dobra, dobra. W porządku – Severus przeżył lekki szok, był przez chwilę nawet pewien, że to stan przedzawałowy.

Arabell wstała i przeciągnęła się jak kot.

Dlaczego ona musi być taka seksowna?” – Pomyślał z roztargnieniem Człowiek w Czerni.

Uśmiechnęła się do niego; znowu. Severus nie wyrobił psychicznie i fizycznie. Pocałował ją namiętnie i ku swojemu radosnemu zaskoczeniu, odpowiedziała jeszcze większym zapałem, niż on.

- Pragnę cię – szepnął jej do ucha.

- Ja ciebie też – odpowiedziała szybko i pewnie Arabell.

- Chcę cię mieć tu i teraz – Severus nie zamierzał czekać do wieczora.

Popatrzyła na niego.

- Na stole? – spytała zdziwiona i rozbawiona.

Severus zamknął drzwi na klucz. Teoretycznie nikt przed śniadaniem nie powinien się pojawić. Teoretycznie.

- Gdziekolwiek, Arabell. Może być stół – odpowiedział zaskoczonej kobiecie.

Rozbierali się w pośpiechu. Niemal nie pourywała mu guzików od koszuli, a on ostatnim wysiłkiem woli nie rozszarpał zębami jej majtek.

Stół na którym wylądowała był twardy, ale nic ją to obchodziło.

Całowali się gwałtownie i żarliwie.

Krzyknęła głośno, kiedy ją wziął. Przyciągnął ją mocniej za biodra, i kobieta ciasno oplotła go długimi nogami. Pochylił się żeby ssać, lizać i przygryzać jaj spore, twarde sutki.

- Jestem w raju – wyjęczała i wsunęła mu dłonie we włosy.

Namiętność tego, pozornie chłodnego i zdystansowanego, mężczyzny niemal ją przerażała. Ale jeszcze bardziej przerażało ją jej własne, nieokiełznane pożądanie.

Wystarczyło aby popatrzył na nią sugestywnie i ironicznie się uśmiechnął, albo żeby podszedł na tyle blisko, że mogła czuć jego zapach i ciepło bijące od silnego, męskiego ciała, a panna de Lincourt, robiła się wilgotna.

Bardzo szybko zatracili się w słodkiej przyjemności. Szczytowali wspólnie, krzycząc głośno i żadnemu z nich nie przyszło do głowy, że ktoś może ich usłyszeć.

Nieco później tego dnia, Severus Snape doszedł do wniosku, że Lupin i Tonks wcale nie byli tacy ekscentryczni, uprawiając seks w miejscu narażonym na „odwiedziny”. Oni byli po prostu normalni...

Mistrz eliksirów potwierdził tym samym jakże prawdziwą mugolską sentencję, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.


Do końca tygodnia Arabell i Severus „uzależnili się” od porannego seksu w Pokoju nauczycielskim lub pod prysznicem, a raz zrobili to nawet na biurku profesora eliksirów. Tego dnia (czwartek) Severus trochę się rumienił podczas zajęć i cieszył się, że nie ma lekcji z własną córką. Jak się później okazało, córeczka domyśliła się bardzo szybko istnienia romansu, a tatuś nie zamierzał jej wprowadzać w błąd. Był zbyt szczęśliwy.


******

Tydzień Harry'ego i Lilien przebiegał dosyć spokojnie. Większość czasu spędzali na całowaniu się po kątach, a wtorkowe korepetycje z Eliksirów skończyły się identycznie jak poranne spotkanie Severusa i Arabell.

Lilien była szczęśliwa i zakochana, wszystko postrzegała w radosnych barwach i nie zauważyła nawet, że Draco trochę spoważniał i mniej się wygłupiał. Może dlatego, że jego wygłupy, chociaż rzadsze, zyskały na atrakcyjności. I podobały się jej aż do najbliższej soboty, kiedy nieco przegiął...


Harry doszedł do wniosku, że ma najwspanialszą dziewczynę w szkole i nawet docinki Rona przestały mu przeszkadzać, martwił się tylko o Hermionę, która prawie wcale nie jadła, bywała nieobecna duchem i wydawała się cierpieć z powodu niemiłych dogryzań Weasleya. Wiedział, że nie chodzi jedynie o Rona, ale bał się spytać, bo jakiekolwiek próby dowiadywania się o powód jej zachowań kończyły się morderczym spojrzeniem i warknięciem „Nie twoja sprawa!”

Potter dałby sobie rękę uciąć, że ma to coś wspólnego z Malfoyem, ale nawet nie próbował o tym wspominać Hermionie. Za bardzo bał się klątw i prawego sierpowego panny Granger.

Milczał więc, chociaż zżerała go od środka ciekawość, bo był pewien, że jak dwa razy dwa jest pięć (chociaż niedouczeni twierdzą, że cztery), coś zaszło między Draco i Hermioną, a on biedny nie wiedział, co.


******

Hermiona przeżywała wewnętrzne rozterki. Unikała jak tylko mogła towarzystwa Malfoya, a on zdawał się to rozumieć i nie łaził za nią. Chociaż w momentach losowego zetknięcia nigdy jej ni odpuszczał i albo zalotnie się uśmiechnął, albo puścił do niej oko. Dwa razy nawet, kiedy nikogo nie było w pobliżu, namiętnie i szybko ja pocałował. Obydwa pocałunki rozstroiły ją wewnętrznie, bo to było stanowczo za mało i jej rozbudzone, młode ciało, domagało się o wiele więcej.

Mam wybujały temperament” – myślała często z irytacją.

W bibliotece nie potrafiła się dokładnie skupić, ni dojadała obiadów i kolacji, odpływała myślami na zajęciach.

Każde spojrzenie, uśmiech i zwykłe „cześć” ze strony Dracona, powodowało w niej dziwne napięcie, skurcze w dole brzucha, zawroty głowy, albo dreszcze podniecenia.

Pod koniec tygodnia była naładowana jak dynamit i wtedy właśnie doszło do tragedii. To znaczy, do osobistej porażki Ronalda Weasleya, który nie zauważył psychicznego napięcia byłej przyjaciółki...


- Granger! – krzyknął do niej przez środek hollu wejściowego, po piątkowej kolacji.

Nawet przestał się odzywać do niej po imieniu.

Większość uczniów patrzyła z zainteresowaniem, jak Gryfonka odwraca się i warczy ze złością.

- Czego?!

- Śpisz dziś w Gryffindorze, czy w Slytherinie? – zapytał z drwiną.

- Ron! - Ginny była wstrząśnięta zachowaniem brata. Wkurzał ją ostatnio, tak jak wszystkich dotychczasowych przyjaciół. - Zamknij się, Weasley – Harry nie zamierzał się bezczynnie przyglądać.

- To zależy – powiedziała głośno i wyraźnie sama zainteresowana, wywołując większe zaciekawienie w śród obecny. Hermiona była wściekła i postanowiła, że nie da się publicznie poniżać.

- Zależy? - zakpił rudzielec.

- Tak – wycedziła Hermiona. - Zależy. Od. Rzutu. Monetą. – Mówiła chłodnym tonem, akcentując dobitnie każdy wyraz. – Jeżeli wypadnie awers, śpię w Gryffindorze, jeżeli rewers, w Slytherinie... Ostatnio ciągle wypada rewers, dziwne, nie? – Powiedziała mściwym tonem.

Ron był zaskoczony. Do tej pory kazała mu spływać, albo po prostu odchodziła. I tylko raz (poza incydentem w Trzech Miotłach) poryczała się - na Obronie, kiedy zapytał, czy dobrze robi laskę i czy Malfoy jest zadowolony z takiej niewybrednej zdziry, jak ona. Teraz zachowywała się zupełnie inaczej.

- Bardzo dobrze, Hermiono, nareszcie! – powiedziała zimno Lilien, a Harry uśmiechnął się złośliwie.

Draco doznał lekkiego wstrząsu i gapił się na Hermionę z otwartymi ustami.

Nevill i Pansy popatrzyli na siebie i wzruszyli ramionami, a Ginny powiedziała, słodkim jak miód, tonem.

- Skoro już wiesz Ron, to pogódź się z losem i spłyń.

Draco odzyskał po tekście młodej, panowanie nad swoja dolną szczęką.

- Virginia ma gadane, no proszę, kto by pomyślał. Jesteś dziewicą?

- A co to ma, kurwa do rzeczy, Malfoy?! – spytała go rudowłosa piękność i wykrzywiła się lekko. Draco zdziwił się jeszcze bardziej. – Jeżeli tak bardzo chcesz wiedzieć, to nie! Ale to chyba nie jest to coś, co absolutnie jest ci do szczęścia niezbędne, co?

Ron popatrzył na swoją siostrę ze zgrozą.

- ŻE CO?!

- Ale jaja - zarechotała Lilien. – Zobacz ,Draco, znowu narobiłeś zamieszania. Jak nic będzie rozróba.

- I dobrze!!! – odpowiedzieli zgodnym chórem Draco, Harry i Nevill.

- To co słyszałeś –Hermiona była zimna i spokojna. – Myślisz, że twoja siostra będzie ci się opowiadać ze wszystkiego co robi? Wy-do-roś-lej.

- Zajmij się w końcu sam sobą – dodał Harry.

- Słuchaj Granger, ty się możesz puszczać. Już nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, ale moja rodzona siostra...

- Zamknij się! – powiedziała wściekła Ginny. – I przeproś Hermionę, albo ci przyłożę tak, że zapamiętasz to do końca życia.

- To zwykła suka, też chcesz być taka sama?

Harry strzelił go w twarz i Ron spojrzał na niego z nienawiścią.

- Jeszcze jedno słowo a cię zabiję!

- Sama sobie poradzę – powiedziała, ze złością, Hermiona i walnęła Rona jeszcze mocniej niż zielonooki brunet.

To był błąd, bo Weasley jej oddał. Dziewczyna popatrzyła na niego ze zgrozą. Panowała taka cisza, że można było usłyszeć przelatującą muchą.

- Nienawidzę cię – powiedziała Granger lodowatym tonem. – Nienawidzę cię. Jeżeli kiedykolwiek się do mnie odezwiesz, bez uprzedzenia potraktuję cię klątwą. Nie zbliżaj się do mnie.

Odwróciła się i odeszła dumnym krokiem, ale kiedy doszła do dormitorium, popłakała się jak małe, skrzywdzone dziecko.

****

O ile to możliwe, cisza w holu jeszcze się pogłębiła. Lilien czuła się jak sparaliżowana. Harry też. Nikt nie był w stanie, nawet, uderzyć Rona.

- Nie jesteś moim bratem – powiedziała spokojnie Ginny. – Dopóki nie przeprosisz jej na klęczkach, nie znam cię i z tobą nie rozmawiam.

- Mogę powiedzieć dokładnie to samo. Odbiło ci, Ron. Nawet nie wiesz jak bardzo się zmieniłeś. – Głos Harry’ego był smutny.

- Wiesz co? – zimno odpowiedział mu Weasley. – Mało mnie to obchodzi, od kiedy chodzisz z największą dziwką w szkole...

Tego Harry już nie wytrzymał – rzucił się na Rona z pięściami, a Lilien musiała przytrzymać Dracona, żeby nie zrobił dokładnie tego samego.

- HARRY, PRZESTAŃ! – wrzasnęły jednocześnie Pansy i Ginny. Większość zebranych uczniów patrzyła na wszystko z rosnącą grozą. Nikt wcześniej nie widział, żeby Potter tak się zachowywał.

Harry w szale pobił Rona niemal do nieprzytomności i kiedy zaczął kopać leżącego chłopaka, Nevill i mający odrobinę rozsądku, nie kto inny jak Collin Creavey złapali go i z trudem odciągnęli. Lilien nadal szarpała się z Malfoy’em, ale teraz pomogły jej Parkinson i Wealey’ówna.

- Zabiję go – warknął Draco.


- CO TU SIĘ, U DIABŁA, DZIEJE?! –wysoki, postawny, odziany w idealną czerń mężczyzna wszedł w pole rażenia, powiewając peleryną jak nietoperz.

Ogarnął szybko sytuację. Kilkoro uczniów w różnym wieku i z różnych Domów przygląda się ze zgrozą, jak Creavey i Longbottom odciągają oszalałego Pottera, toczącego pianę z ust, od leżącego na ziemi Weasleya, któremu sączy się krew z nosa, i który ma opuchnięte wargi i raczej nie jest w stanie się podnieść.

Jego córka, Pansy i Virginia W. Trzymają z wielkim trudem Malfoy’a, który się rzuca i wrzeszczy, że będzie mordował jak popadnie, jeśli go nie puszczą.

- Dosyć! – Severus złapał Harry’ego, z całej siły, za kark, jak zwykłego szczeniaka i bez trudu wepchnął go pod ścianę. Malfoy na ten widok trochę się uspokoił.

- Chcesz go zabić, Potter?!

Chłopak się trochę opamiętał, ale nie zwracał na nauczyciela większej uwagi.

- I zapamiętaj, Ron! –wrzasnął. – Od dziś nie grasz w drużynie! W drużynie są Hermiona i Ginny i nie byłyby uszczęśliwione twoją obecnością, ja także nie!

- W tej chwili, proszę mi opowiedzieć co tu zaszło – Severus podał dłoń Ronowi i pomógł mu wstać. – Oszalałeś, Potter? Chcesz zabić swojego przyjaciela?

-To już nie jest mój przyjaciel... – Harry miał w oczach łzy wściekłości i żalu.

- To wzruszające – głos Snape’a był chłodny, chociaż wewnętrznie cały się trząsł z gniewu. – Mają się rozejść wszyscy poza Parkinson, Weasley’ami, Longbottomem, Snape, Potterem, Malfoyem i Creavey’em. Jazda!!!

Kto mi to wyjaśni? – spytał gdy uczniowie zwiali z miejsca zbrodni

- Ty, Malfoy – powiedział z przyzwyczajenia, a Draco popatrzył na niego niechętnie.

- Powiedz mi, czemu ten niedorozwinięty kretyn go pobił? I czemu nikt zbytnio nie interweniował.?... Jesteście głodni krwi? Powiedzcie, a uatrakcyjnimy nieco zajęcia z Eliksirów.

- On nie jest niedorozwojem, ani kretynem – oburzyła się profesorska córa. – Poniosło go tylko.

Snape jej nie słuchał.

- Gadaj, Draco! – warknął do blondyna, niezadowolonego z obrotu sprawy.

- No więc to było tak... Ale ja wolałbym na osobności, sir.

- Powiesz mi tu i teraz, Malfoy. Co to za cyrk?

Draco westchnął i popatrzył przepraszająco na wszystkie obecne kobiety.

- Weasley jak zwykle obrażał Hermionę Granger, ale tym razem nie poprzestał na tym, obraził także własną siostrę i uraczył niewybrednym epitetem... pańską córkę. Pozwoli pan, ze nie będę mówił na głos, słów użytych przez Weasley’a.

Severus zbladł. Przez chwilę wyglądał tak, jakby chciał się sam rzucić na Rona, ale się opamiętał

- Dobrze – powiedział głosem człowieka, który nie mówił od lat i nagle odzyskał mowę - Parkinson, odprowadź Weasleya do skrzydła szpitalnego. A tak przy okazji Gryffindor traci dziesięć punktów... – Lilien popatrzyła na ojca z wyrzutem, a niepocieszona Pansy poszła z Weasley’em do Ambulatorium.

- Tym razem nie pójdę do dyrektora, ale następnym razem wylądujecie tam we dwóch, rozumiesz, Potter?

- Tak, sir – odpowiedział Harry, szczęśliwy, ze nie dostał szlabanu.

- Teraz dowie się o tym, tylko profesor McGonagall. I radzę ci też przejść się do skrzydła szpitalnego, masz rozwaloną szczękę i rozbite okulary.

Harry dopiero teraz zauważył, że rzeczywiście jego „dodatkowe oczy” są przekrzywione, uwierają go i na jedno własne oko, widzi gorzej, a dolna warga piecze go żywym ogniem.

- Dziękuje, sir, ale nic m



--------------------


Rozdział IX

"HONORZE, MÓJ HONORZE, CZEMUS MNIE OPUSCIŁ..."


Ain't it funny how some feelings you just can't deny

And you can't move on even though you try

Ain't it strange when your feeling things you shouldn't feel

Oh, I wish this could be real

Ain't it funny how a moment could just change you life

And you don't want to face what's wrong or right

Ain't it strange how fate can play a part

In the story of your heart

[Jennifer Lopez, Ain’t it funny]


Call me innocent, colore me pure

I'll be anyhow you want to paint me

I'll give you fragile and I'll show you demure

Picture perfect there's no mistaking


I'm good as gold

You know what I mean

So don't be fooled

Even tho' I'm sitting pretty


There's no angel inside of me

It's all in your mind

What you get boy, ain't what you see

Ain't that a surprise

[No Angels, No angel]


Po tym jak w piątek po obiedzie, Dumbledore poinformował jego i de Lincourt, że mają prowadzić z siódmym rokiem pogadanki na temat seksu, przez dwa cudne dni weekendu: od dziesiątej do osiemnastej - z jedną godzinną przerwą na obiad i dwiema piętnastominutowymi na rozprostowanie kości, Severus powiedział:

- Raczy pan sobie żartować, dyrektorze.

- Nie Severusie... Takie zajęcia są bardzo potrzebne, przyjdźcie przed snem do mojego gabinetu, dostaniecie dwa takie same skrypty. Panna de Lincourt weźmie pod opiekę Hufflepuff/Revenclave, a ty Severusie, Gryffindor/Slytherin.

- Świetnie, moja córka i Potter.

- Sever, bądź człowiekiem – ofuknęła go Arabell.

- Jasne – Snape wywrócił oczami.

- Chyba nie muszę wam tłumaczyć, że na takich zajęciach należy być taktownym i wyrozumiałym, oraz wziąć pod uwagę, że niektórzy uczniowie mają już za sobą jakieś doświadczenia seksualna, a niektórzy żadnych. Trzeba się z tym liczyć i wziąć pod uwagę, że mają na pewno jakieś wiadomości, lecz wszystkiego nie wiedzą. Język powinien być kulturalny i broń Boże żadnych insynuacji i podtekstów.

Arabell skinęła ze zrozumieniem głową, a Severus uroczyście przyrzekł:

- Oczywiście, panie dyrektorze.

Oczywiście złamał przyrzeczenie...


- Dziś będę mówił - zaczął Severus - na temat ludzkich zachowań seksualnych.

Takie zdanie usłyszeli wszyscy na sali poza Hermioną, której po słowie "mówił", Draco szepnął do ucha" o seksie oralnym."

- MALFOY! - wydarła się Hermiona

- O co chodzi, panno Granger? – spytał sfrustrowanym tonem Snape.

- Przepraszam, sir, ale on wszedł panu w słowo i powiedział... Nieważne.. - Hermiona spiekła raka a wszyscy przyglądali się jej z zainteresowaniem

- Może pan Malfoy powie wszystkim, co tak zbulwersowało pannę Granger - w głosie nauczyciela pobrzmiewała nutka ironii.

Draco wstał i powtórzył wszem i wobec to, co powiedział Hermionie.

Snape uśmiechnął się nieznacznie... tak naprawdę chciało mu się śmiać, ale musiał zachować powagę.

- Cóż - Severus lekko wzruszył ramionami, a Lilien powstrzymała śmiech widząc minę Hermiony - o tym także będę mówił, panie Malfoy, może pan usiąść.

Kwestii "może pan usiąść" nie słyszał prawie nikt, za to każdy mógł usłyszeć

- O KURWA! - które wyrwało się Hermionie.

- Pan jej wybaczy, ona ostatnio tak cały czas - powiedział rozbawiony Draco, zanim zszokowany Snape zdąrzył zareagować.

Granger wyglądała tak, jakby miała zapaść się pod ziemię ze wstydu

"Obciach" - pomyślała.

Położyła się na ławce i przykryła głowę książką.

- Panno Granger, niech pani przestanie - powiedział surowym tonem Snape, umierając w duchu ze śmiechu - inaczej takie zachowanie stanie się rutyną na zajęciach, które prowadzę.

Harry, Draco, Lilien, Pansy i jeszcze kilka "wtajemniczonych" osób zachichotało.

- Przynieść ci kociołek? - Draco nie mógł się powstrzymać.

- Nienawidzę cię! - Hermiona ze złością rzuciła książką w Dracona

To wywołało nową salwę śmiechu. Śmiał się zwłaszcza Harry, czując się przy tym podle, bo w końcu to była jego przyjaciółka.

Draco rozcierał obolałe ramię, ale miał szeroki uśmiech na twarzy, a Snape musiał udawać, że kaszle, aby nie parsknąć na uczniów litrem śliny.

Miał radochę jak nigdy w życiu i na żadnych zajęciach. Granger zachowała się NIEPOPRAWNIE.

Hermiona ciskała w Dracona spojrzeniami wściekłego bazyliszka i miała gdzieś, że nie wykorzystał jeszcze ostatniego życzenia . Miała go ochotę udusić

- Panno Granger - powiedział Snape - niech pani poczeka z rzucaniem do celu na przerwę, która będzie za dwie godziny, a teraz proszę zachować powagę i w miarę kulturalnie się zachowywać. Reszty też to dotyczy. Jego wzrok zatrzymał się na Lilien, która mówiła waśnie do Malfoya:

- Dobrze ci tak, szkoda, że nie dostałeś w głowę - co spotkało się z oburzeniem męskiej połowy sali.

- Panna Snape niech zachowa swoje komentarze, także na czas przerwy - Severus postanowił przykrócić wesołość panującą w klasie.


Po jakichś dziesięciu minutach wykładu, w górę wystrzeliła ręka Malfoya

- Słucham, Draco?

- Czy przewidziana jest jakaś demonstracja?

- Może iść po profesor de Lincourt? - zapytała Lilien.

Wszyscy zamarli, spodziewając się rzezi niewiniątek, ale nic takiego nie nastąpiło

- Odczuwa pan potrzebę demonstracji? To może wykorzystam do tego uczniów. Jakaś para Gryffindor/Slytherin - powiedział obojętnym tonem. - I nie mówię tu o parach, które są oficjalnie ze sobą - popatrzył znacząco na Parkinson i Longbottoma. - Ma pan jakieś propozycje, panie Malfoy? Może pan? Pan i... ?

Draco uśmiechnął się promiennie.

- Tak oczywiście, panie profesorze - powiedział radośnie wchodząc w słowo nauczycielowi - ja i Hermiona Granger. Bardzo proszę... – zrobił przy tym najniewinniejszą minę, jaką Hermiona w życiu widziała.

Harry omal nie opluł ze śmiechu siedzącej przed nim Levander.

- Ludzie, zachowajcie chodź trochę powagi... - powiedział załamany Snape. - Proszę was... Nie narażajcie siebie i kolegów, tylko dlatego, że jestem wyjątkowo łagodny. Bo naprawdę będę kazał wam demonstrować różne ciekawe rzeczy i nie sądzę, żeby wam się to spodobało...


Hermiona była wściekła.

- Nie żyjecie - wysyczała. - Ani ty Harry, ani ty Malfoy. I co zęby suszycie?! Tak cię to bawi, Harry? - chłopak tylko pokiwał głową, bo się właśnie dusił.

- Zatkać ci usta, Potter? - zapytał Draco z przewrotnym uśmiechem. - Możesz przede mną uklęknąć i zająć się czymś pożytecznym...

Lilien zachichotała i pokręciła głową, myśląc nad głupotą płci brzydkiej.

Hermiona popukała się w czoło, a Harry nie wytrzymał i ryknął śmiechem na całą ogromną Salę Transmutacji, w której odbywały się zajęcia Wychowania Seksualnego.

- Panie Potter, czy może pan podzielić się ze wszystkimi, tą radosną nowiną? - chłodno spytał Snape. Harry płakał ze śmiechu i nie był nawet w stanie przestraszyć się reakcją profesora.

Draco tylko słodko i niewinnie się uśmiechał, a Lilien próbowała rozbawić Hermionę, która właśnie zwątpiła w jakąkolwiek inteligencję, siedzącego obok niej bruneta.

Potter wziął w końcu głębszy oddech i rzekł.

- Przykro mi panie profesorze, to zbyt osobiste.

Tym razem ze śmiechu zawyła panna Snape - cała sala zdawała się zazdrościć im świetnej zabawy. Draco popatrzył zalotnie na Hermionę i puścił jej oko, na co ona ostentacyjnie odwróciła się i usiadła grzecznie, przodem do profesora (a nie bokiem jak dotychczas).


- Skoro sami nie potraficie wybrać pary, do demonstracji, a panna Granger nie wyraża swojej zgody na udział, to ja zrobię to osobiście - Severus w myślach pokładał się ze śmiechu - panowie Potter i Malfoy wezmą udział w pokazie... ustalcie, który ma być kobietą.

- To chyba jasne - blondyn zmrużył oczy jak kot wylegujący się na słoneczku.

- Ten który ma dłuższe włosy - Harry nie zamierzał dać się wrobić.

- No, Potter, ale się wyrobiłeś - Draco zarechotał - może przeniesiesz się do Slytherinu, bo Granger raczej się tam nie nadaje, chociaż Weasley mocno jej sugeruję taką zmianę.

Hermiona rzuciła Draconowi spojrzenie rozjuszonego Hipogryfa, a Harry popatrzył na nią zalotnie i powiedział tym samym tonem, co Malfoy (to znaczy, tak że go wszyscy usłyszeli):

- Ty też masz długie włosy, Herm.


Severus myślał, że umrze. Tego już było za wiele. W środku skręcał się cały, ale jego autorytet nauczycielski zabraniał mu wybuchać śmiechem na lekcji.

Hermiona się wkurzyła nie na żarty. Wstała i oznajmiła:

- Ja wychodzę! To jakaś parodia! IDĘ!!!

- Nie możesz - powiedział Draco spokojnie - to zajęcia OBOWIĄZKOWE...

- Obowiązkowo... to ja cię... mogę RĄBNĄć W ŁEB, KRETYNIE!!! - wybuchła Hermiona .

- I pieprzę to, że masz u mnie....

Chciała powiedzieć "jeszcze jedno życzenie", ale zamilkła, chociaż o tym wiedziała już cała szkoła, a spekulacje na temat życzeń Malfoya Juniora były dużo pikantniejsze od rzeczywistości.

- Niechże pani się raczy uspokoić, panno Granger – powiedział spokojnie profesor.

Harry zsunął się pod stół ze śmiechu.

- Niech pani usiądzie i głęboko pooddycha – kontynuował Severus - to dobrze pani zrobi, a ty Potter racz wyjść spod stołu i nie demoralizuj mi ucznia.

Draco zarechotał, a Lil zawtórowała mu radośnie.

W efekcie Harry, który próbował wygramolić się spod stołu opadł pod niego z powrotem chichocząc opętańczo.

- Dosyć tego, Potter. Jeszcze jeden durny rechot, a wylecisz jak z procy prosto do dyrektora! - Severusowi nieludzkim wysiłkiem udało się zachować powagę i uciszyć bydło. Harry grzecznie usiadł,a Draco wbił bezczelnie wzrok w Hermionę.

- Czego znowu? - dziewczyna nie wytrzymała i spytała cicho o powód gapienia się na nią

Malfoy zmrużył seksownie oczy i przejechał koniuszkiem języka po zębach.

- Nic - powiedział lakonicznie.

Hermiona się zarumieniła, ale była także wściekła.

- Bardzo zabawne.

- Co jest zabawne? - zapytał Draco, dalej patrząc się na nią w sposób, od którego robiło się jej gorąco. Nie mogła sobie wybaczyć tego, co zaszło tydzień wcześniej pod prysznicem, a tym bardziej później. Nie mogła sobie tego wybaczyć i za tym tęskniła. Stało się, a obecność tego blondwłosego drania i jego głupich, chociaż dosyć rzadkich aluzji, robiła się nieznośna.

- Twoje zachowanie - wysyczała z pogardą.

- A czy ja, Granger usiłuję być według ciebie zabawny? - zapytał chłodno i sugestywnie uniósł brew.

"Znowu zaczyna, ja się powieszę" - pomyślała Hemina, rzucając mu jadowite spojrzenie.


- Panno Granger, czy może pani słuchać uważniej tego co mówię, a nie podziwiać niewątpliwie piękną twarz pana Malfoya? – spytał chłodno Snape.

- Przecież to ON gapi się na mnie! - nie wytrzymała. Draco uśmiechał się z wyższością a Lilien mu puściła oko, zastanawiając się jak to jest, że Ślizgon zawsze się wywinie.

- A ja widzę, że to pani odwraca się do kolegi ze Slytherinu... Może mam coś ze wzrokiem? - Severus był szczerze rozbawiony, chociaż minę miał surową.

Hermiona zmełła w zębach przekleństwo.

- Przepraszam - wycedziła ze złością - więcej... to... się.. nie.. powtórzy, sir. Jest pan zadowolony?!

- Ty naprawdę potrzebujesz czegoś na uspokojenie, Granger? - zapytał nauczyciel.

Hermiona była bezsilna.

"Ja kiedyś się zemszczę" - pomyślała z mocą.

- Nie, ona tylko musi iść do Hogsmeade na lody... Tam mają całkiem dobre... Powinno pomóc - słowa Malfoya spowodowały, że jej twarz pokrył wiśniowy kolor, a Snape musiał się na chwilę odwrócić tyłem do klasy i mocno odchrząknąć. Rechot Lilien i Harry'ego rozbrzmiewał najgłośniej. Lilien czuła się podle śmiejąc się z tego tekstu, ale nie mogła poradzić nic na to, że Draco ją rozbawił. Zwłaszcza powagą, z jaką to oznajmił.


Severus Snape czuł się tak, jakby nie mógł zapanować nad klasą, a raczej nad kilkoma uczniami, a raczej nad Malfoyem...

"Coś muszę zrobić, bo oni poszaleją, a ja stracę autorytet" - pomyślał.

Policzył w myślach do dziesięciu i z grobową miną oznajmił

- Malfoy, tracisz pięć punktów za niewybredne aluzje... A ty Granger, weź panuj nad sobą i nie daj się prowokować, bo dostaniesz wrzodów dziewczyno...

- Macie zachowywać się jak dorośli. Do Hogsmeade możecie sobie iść po obiedzie.. – Severus nie mógł sobie odpuścić. Miał świetny humor. –Najpierw nauka, a przyjemność później.

- Aleś ty miły, tato... Długo nad tym myślałeś? - Lilien w przeciwieństwie do Harry'ego i Dracona (radosna mina wyrażająca samozadowolenie) i jeszcze kilku przedstawicieli płci brzydkiej nie uznała tego za zabawne i ulotniła się z niej skutecznie cała wesołość. O ile Draco był uczniem, o tyle Severus i był nauczycielem i jemu NIE WOLNO BYŁO tak mówić.

- Ja jego, to mogę zrozumieć. Ale w twoim wieku chyba nie wypada nabijać się w ten sposób z uczennicy, zwłaszcza na TAKICH zajęciach?!

- Milcz, Snape, bo dostaniesz szlaban – powiedział Severus. - A ty Malfoy powstrzymaj się na zajęciach, okey?

- A po zajęciach?- spytał bezczelnie Draco. Albo nie widział, że Hermiona jest bliska łez, albo nie chciał tego widzieć.

- Wyluzuj Hermiona - powiedział cicho Harry - to tylko niewinne żarty.

Dziewczyna jednak nie wytrzymała. Wstała, wzięła swoje rzeczy i oznajmiła

- Wie pan co? Nie powiem panu co myślę o wypowiedzi sprzed minuty - powiedziała łamiącym się głosem - bo na to nie ma słów. Ja rozumiem, że Malfoyowi wszystko wolno na pana zajęciach, ale to chyba przesada, nie sądzi pan? To przekracza jakiekolwiek granice dobrego smaku, panie profesorze. Wychodzę i mam absolutnie GDZIEŚ konsekwencje tego czynu. Żegnam! - po tych słowach wymaszerowała z sali, zostawiając Severusa w stanie lekkiego szoku. Dopiero teraz dotarło do niego, że posunął się trochę za daleko i przekroczył granice kompetencji nauczyciela.


Severus rozejrzał się po klasie z głupią miną i zaczął się zastanawiać, co ma zrobić by zachować twarz i żeby Granger wróciła na lekcje. Draco się do siebie głupio uśmiechał, zastanawiając się czy już przegiął, czy nie jeszcze nie (według niego, nie). Harry wzruszył ramionami i powiedział:

- Przejdzie jej.

Tego już Lilien znieść nie mogła.

- Żaden z was trzech nie pójdzie jej przeprosić?

- Panna Granger nie będzie mi bezkarnie strzelać fochów na zajęciach - Severusowi nie spodobała się wypowiedź córki, zwłaszcza, że naprawdę czuł się winny.

Cisza.

- Okey, to ja też wychodzę... To okropne.

- Wychodzisz, a co z nadrobieniem materiału? - zimno spytał Snape - Za tydzień w sobotę macie z tego test.

- Wiesz co -? Lilien była wkurzona do granic możliwości i postanowiła zemścić się na ojcu za kretyńskie zachowanie.

- Na lekcji jestem dla ciebie panem profesorem...

Lilien zignorowała jego wypowiedź.

- Po cholerę mi teoria jak znam praktykę? - zapytała biorąc swoje książki, a na sali zaległa martwa cisza

"Podpisała na mnie wyrok śmierci" - pomyślała Harry. Draco miał szczękę do ziemi nie mówiąc o minie Rona.

Severus jeszcze nie zdążył dojść do siebie, po ostatniej wypowiedzi ukochanej latorośli, gdy katem oka zobaczył pewien ruch. Chwile później jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wszystkie uczennice klasy siódmej Slytherin – Gryffindor pakowały swoje książki i udawały się do wyjścia.

- Czy ja powiedziałem koniec zajęć?! Wracać na miejsca, albo wszystkie stracicie...

- Nie panie profesorze, nie zostaniemy tu ani minuty dłużej – Pansy Parkinson nie raczyła nawet spojrzeć na swojego profesora, tylko nie przerywając pakowania mówiła chłodnym głosem.

- Pan i pańscy uczniowie, zwłaszcza ten głupi arystokrata, który myśli, że zjadł wszystkie rozumy, obrazili nie tylko Hermionę, ale też każdą kobietę, znajdującą się w tej klasie. Wasze zachowanie było poniżej wszelkich norm przyjmowanych w cywilizowanym społeczeństwie. Wydawało mi się, że mam do czynienia z osobami kulturalnymi, że przynajmniej pan, panie profesorze coś sobą reprezentuje, ale najwyraźniej się pomyliłam. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z własnych czynów, gdyż obrazują one tylko to, jak bardzo jesteście cofnięci w rozwoju. I nie chodzi mi tutaj o głupie uśmieszki, ale też o to, że żaden z was – tu jej spojrzenie zatrzymało się na Nevillu – nie próbował stanąć w obronie koleżanki. Dopóki nie zostaniemy publicznie przeproszone, żadna z nas nie pokaże się na jakichkolwiek zajęciach prowadzonych przez kogoś o tak niskim poziomie kultury jak pan, profesorze Snape! I niech pan będzie pewien, że wszystkie nauczycielki się o tym dowiedzą. ADIEU!

- I co kochany ojcze, zadowolony? - Lilien wyszła jako ostatnia i trzasnęła efektownie drzwiami.


Męska część uczniów siedziała zszokowana i wstrząśnięta niesprawiedliwym w ich przekonaniu, potraktowaniem

- Cóż – powiedział niepewnie Severus – trzeba będzie je przeprosić....

Nikt nie protestował, a Snape’a zmroziło na namyśl o tym, co powie mu Arabell, gdy dowie się o jego tekstach. Wyzwie go od „Ronaldów Weasley’ów” i co gorsze, nie będzie z nim chciała iść do łóżka... I dyrektor. Zawiódł zaufanie Dumbledora. To co czuł nie było miłe.

- Aha, zróbcie grzecznie notatki z zajęć i pożyczcie koleżankom... – Severus czuł się jak kretyn, gdy to mówił.

Draco i Harry popatrzyli na siebie nieszczęśliwym wzrokiem, obydwaj byli przyzwyczajeni spisywać notatki od przyjaciółek.


******

- Baran - Lilien była wściekła.

- Nie boisz się, że twój tekst może ściągnąć na Harry’ego kłopoty?

- Ja mu tknę Harry’ego! – czarnowłosa popatrzyła groźnie na Pansy.

- A Weasley ma szczęście, że się nie odzywał.

- Ronowi ostatnio odwala – Parvati wtrąciła się do rozmowy.

- Ano – skwitowała Lilien. – Ale nie wiem, nie znałam go wcześniej.

- Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to on miał skłonności do być takim dupkiem od początku. – Levander uśmiechnęła się smutno.

- Znając Malfoya i Pottera, zostanę bez notatek – stwierdziła rzeczowo Snape zmieniając nieprzyjemny temat na inny nieprzyjemny. - Która ze mną idzie po Hermionę? Pewnie jest pod biblioteką.

Zgodny żeński chór odpowiedział, że „wszystkie”. Solidarność jajników zwyciężyła podziały między Domami.

- Zajebię Malfoy’owi – powiedziała nagle Millicent – To Granger zapierdala do jego dormitorium z wypracowaniami, a ten kretyn tak jej się odwdzięcza... Ja mu dam życzenia. Niech spada do Arabii Saudyjskiej, jak chce mieć z kobiety służącą.

- Nie ty mu zajebiesz, tylko ja. Chociaż jego mogę zrozumieć, ale nie mojego starego. Ty jednak, Millicento, masz rację. Ona mu pisze wypracowania i jest na każde skinienie tego kretyna, a ten się nabija z niej publicznie, a mój stary przy okazji obraża kobiety odpowiednim stosunkiem do uczennicy.

Millicent uśmiechnęła się paskudnie.

- Pansy, ty oczywiście mówiłaś poważnie o tym, że nauczycielki się dowiedzą?

- Oczywiście – zimno powiedziała ślizgonka.


- Hermiona nie rycz! – Lilien dopadła biednej Granger, siedzącej pod biblioteką.

- Nienawidzę facetów – wychlipała dziewczyna. - Wczoraj Ron a dziś Malfoy i Snape. Nie myślałam, że on jest takim chamem... to znaczy myślałam, ale nie, że aż takim.

- Snape? – spytała Zabini.

- Malfoy. NIENAWIDZĘ GO!

- Zamorduję go – dopowiedział jej Lilien - jeżeli cię to pocieszy.

- Nie pocieszy – Gryfonka chlipnęła głośniej.

- A co cię pocieszy?!

- Wykastruj go, może mi ulży!!!

- Jestem za – grobowym głosem powiedziała Millicenta.

- Mam lepszy pomysł. Żadna z nas nie będzie się do niego odzywać – Pansy uśmiechnęła się szeroko. - Zobaczy jat to jest, jak się ignoruje czyjeś potrzeby.

- Ale ja... muszę się... odzywać – Granger chlipała i smarkała w prawie zużyte chusteczki. – Ten palant ma u mnie jeszcze jedno życzenie.

- Jak je spełnisz to osobiście ci przyłożę – Parvati była szczera do bólu.

- Nie ma żadnego życzenia, nie potrafił cię szanować, to niech szanowne spełni swoje życzenie sam i nich się pocałuje w dupę – Millicenta zawsze była bezpośrednia.

- Stracił prawo do tego życzenia w momencie gdy zaczął się cieszyć z tego co powiedział mój stary, a może nawet wcześniej. NIE MA ŻADNEGO ŻYCZENIA.

- Amen! – powiedziały jednogłośnie Levander i Pancy.


Następnie grono dziewcząt poszło na skargę do nauczycieli. Męska cześć wzruszyła jedynie ramionami, na co pani Hooch, stwierdziła:

- Wy kretyni! Nauczyciel nie ma prawa tak się zachować! Tak jak mogę zrozumieć zachowanie ucznia i przymknąć oko, tak tego nie da się zostawić. A nawet ten pacan, Malfoy musi zapłacić, bo jako arystokrata powinien być kulturalnym człowiekiem. I zgadzam się z wami, że w takiej sytuacji powinni was publicznie przeprosić i to wszyscy, bo żaden nie zagregował. Niech no tylko powiem, Arabell – nauczycielka uśmiechnęła się złośliwie.

- A ty, Granger nie rycz, pokaż temu baranowi na co cię stać. Zobaczysz, jeszcze będzie za tobą łaził i na kolanach przed całą szkołą przepraszał, już patrzy na ciebie jak w obrazek, kiedy tego nie widzisz oczywiście...

Hermiona wybałuszyła na nią orzechowe oczy. Wolała nie wyjaśniać publicznie, powodów patrzenia się na nią, przez Malfoy’a.

- Co się gapisz? Myślisz, że jestem ślepa. Podobasz mu się, wykorzystaj to. Jak się postarasz, to za tydzień będzie jadł ci z ręki i śpiewał serenady pod Wieżą Gryffindoru.

- On i serenady – stwierdziła z przekąsem Lilien.

- Trzeba odpowiednio faceta podejść. Ale Granger tylko ryczy.

- Czy mogłabyś mi nie demoralizować uczennicy? Wystarczy, że łazi do Slytherinu - MacGonagall zacisnęła wargi.

- Dziękujemy za komplement – Pansy była bardzo odważna tego dnia.

Poskutkowało.

- Dobrze, dobrze, nic nie mówiłam. Ale nie sądzę, żeby Malfoy należał do odpowiedniego towarzystwa dla młodej dziewczyny.

- Wolę jego od Rona! – Hermiona omal nie krzyknęła i zarumieniła się widząc spojrzenia nauczycieli.


W Pokoju Nauczycielskim, spośród dziewcząt były tylko Lilien, ona i Pansy.

- Tak, profesor de Lincourt coś mi na jego temat mówiła – zaczęła Minerva. – Ale sama jesteś sobie winna, prowokując takie sytuacje.

- Jak pani śmie? ON NIE MA PRAWA JEJ OBRAŻAĆ I WYZYWAĆ OD DZIWEK!

- Minus dziesięć punktów, panno Snape, proszę się wyrażać.

- Przesadzasz Minervo... Nie miałaś siedemnastu lat? Poza tym Weasley z tego co wiem był bezczelny wobec de Lincourt i obraził nawet własną siostrę - Rolanda spojrzała z dezaprobatą na koleżanke po fachu.

Hermiona patrzyła ze smutkiem na McGonagall.

- Dobra, dobra, nie powinna się wyrażać, a ty Granger pamiętaj, żeby zachować w każdej sytuacji zimną krew.

- W niektórych sytuacjach krew jest gorąca, Minervo – powiedziała spokojnie Ronalda Hooch. – I nic się na to nie da poradzić.

- Dlaczego nawet pani mi dokucza? – nie popuściła Hermiona. Patrzyła na McGonagall z niemym wyrzutem.

- Nie dokuczam ci, uczę cię życia – Surowa nauczycielka popatrzyła na nią z miną znawcy.

- Pani wybaczy, ale skłonić się muszę do zdania pani profesor Hooch – odpowiedziała zimno Gryfonka, wprowadzając McGonagall w stan szoku.

Minerva nie odezwała się więcej, a pani Hooch powiedziała dziewczynom, żeby udały się do Hogsmeade i mogą wrócić dopiero na kolację.

Ani Pansy, ani Lilien nie skomentowały wybuchu Hermiony.


******

Profesor Snape leciał z materiałem na łeb, na szyję, tylko po to, żeby przez ostatnie sześćdziesiąt minut obmyślać strategię przepraszania „tych nadętych feministek”. Zakomunikował Malfoy’owi, że chłopak ma napisać list z przeprosinami i odczytać go po kolacji w Wielkiej Sali. Draco na to wybuchł świętym oburzeniem.

- DLACZEGO JA?! Zawsze je! Ja mam płacić na pana błędy wychowawcze i za to, że one wszystkie mają okres?!

- DOSYĆ. Doskonale wiesz, dlaczego ty masz napisać ten list, gówniarzu. Ja też zamierzam przeprosić te nadwrażliwe damy kameliowe. Zaraz po tobie.

- Nie będę się poniżał – grzmiał Malfoy. - Nie będę pisał żadnych listów, nie umiem!

- Napiszesz przeprosiny, a reszta z was własnoręcznie się pod nimi podpisze. Koniec dyskusji. Za każde słowo protestu – dodał widząc, że urażony blondyn otwiera usta – będzie minus dziesięć punktów dla Slytherinu. Jak naważyłeś sobie piwa, to teraz je godnie wypij. Nie twierdzę, że zachowałem się ładnie, ale nie będziesz mi się tu wykręcał od odpowiedzialności cywilnej.

- Może mam jeszcze uklęknąć publicznie przed Granger i całować ją po rękach, błagając o przebaczenie? – naburmuszył się Malfoy.

- Minus dziesięć punktów – gładko powiedział Snape. – Jak mnie wkurzysz, to znaczy, odezwiesz się jeszcze raz nie proszony do odpowiedzi, to właśnie każę ci tak postąpić. ROZUMIESZ?! – Severusa wkurzać zaczęło to, jak Malfoy sobie bezkarnie poczyna.

Przecież w dużej mierze to moja zasługa – myślał z wyrzutem. – Coś z tym trzeba zrobić”.

- Tak, sir – Draco wolał spasować, bo nauczyciel patrzył na niego, wzrokiem wściekłej kobry.

Jak ja napiszę ten list?” – pomyślał z rozpaczą. W końcu nie przywykł do przeprosin.

Harry siedział jak na szpilkach. Cały czas bał się, że Snape zrobi mu jakąś krzywdę (jeszcze niw wiedział jaką) za to, co raczyła powiedzieć wszem i wobec, Lilien, na temat praktyki, nie pozostawiając nikomu na sali złudzeń, co do platonicznego charakteru swojego związku z Harrym.

Przesrane” – myślał co chwila z powalającym optymizmem w jasnozielonych oczach.

Nic złego go jednak nie spotkało podczas zajęć ani później tego dnia. Severus przeżywał bowiem wewnętrzne rozterki związane z reakcją Arabell, na to, co powiedział do Granger. Z każdą chwilą był też coraz bardziej świadom ogromnego nietaktu jaki popełnił i tego jak zawiódł zaufanie Dumbledore’a. Nie wiadomo , co było gorsze.

Czy to, że zachował się jak uczniak, czy to że zawiódł pokładane w nim zaufanie dyrektora, czy może prawdopodobna perspektywa tygodnia bez wspaniałego seksu z Arabell.

Co do praktycznych doświadczeń córki, nie mogły być bardziej urozmaicone od tych, których sam doświadczał. Postanowił porozmawiać z nią wieczorem.

Nie był aż tak wściekły na Pottera jak mógłby być gdyby nie incydent z poprzedniego dnia, którego bohaterem był Weasley i nie rozmowa Arabell z Harrym dwa dni wcześniej. Kobieta powiedziała swojemu gachowi, że jego córka spotyka się z „ nad wyraz rozgarniętym i kulturalnym młodzieńcem”, który według niej samej (a ona „ma nosa”) prędzej utopi się w łazience Prefektów, niż skrzywdzi Lilien.

I tak jednak postanowił w przyszłości pogadać ze Złotym Chłopcem Gryffindoru.

Severus poczuł niemiły ucisk w żołądku na myśl o rozmowie z de Lincourt i Albusem, który na pewno dowie się wszystkiego. On przecież zawsze wszystko wie...


***


- Potter, co ja do kurwy nędzy z tym fantem zrobię? – powiedział z rozpaczą Draco, gdy zajęcia dobiegły końca. – Mam czas do kolacji – czyli godzinę, żeby napisać ten list.

- Na mnie nie patrz, Malfoy, trzeba było się hamować.

- Trzeba się, kurwa, było nie śmiać!

- Zwal na mnie! Mądrala...

- A tak a propos, jak skrzywdzisz Lilly to ci wpierdolę – kulturalnie zmienił temat Draco.

- I nawzajem.

- Co?! – Malfoy zrobił wielkie oczy.

- Jak skrzywdzisz Herm, to ci zajebię – grzecznie wytłumaczył Potter.

- A ty skąd wiesz....

- A jednak. Jesteś specyficzną jednostką, Malfoy, już powinienem ci wlać, bo już ją skrzywdziłeś. Piękne aluzje, nie ma co. Gdybym wcześniej był pewien, że między wami coś było, dałbym ci w łeb na zajęciach.

- Wrzuć na luz. Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce. – Dracze zrobił minę urażonego filozofa.

- Nie filozuj, Malfoy. Ja nie jestem Hermiona i nie dam się podpuścić do durnych dyskusji. Doskonale wiesz co mam na myśli. Hermiona jest dorosła i niech robi co chce, ale to co zrobiłeś na zajęciach jest w takim układzie okropne. Ja też czuję się winny, niepotrzebnie się śmiałem.

- A ty z kolei nie fizoluj, bo cię nie podpuszczam... I ani się waż pytać do czego doszło miedzy mną a tą mądralińską, bo ci nie powiem – Draco postanowił się zaperzyć na wszelki wypadek.

- Przecież nie pytam – Harry'ego zżerała ciekawość, zupełnie jak Dracona, ale obydwaj udawali wielce dyskretnych.

- Biedna Hermiona – powiedział złośliwie Harry.

- Nieszczęsna Lil – sparował cios Draco.

- Okey, skończmy, idź pisać przeprosiny.

- Jasne – Malfoy wyglądał jak skazaniec. – Pomóż Potter. Mam swój honor, ale to kwestia życia i śmierci.

- A ja mam swój honor... zapomnij.

- Dobrze, rzeczywiście, strasznie honorowy jesteś, nie chcesz pomóc jak się ciebie ŁADNIE PROSI! – Malfoy był święcie oburzony.

- A ty byś mi pomógł? – spytał Potter z zimną drwiną.

- Tak – skłamał gładko Draco.

- Oczywiście. Już to widzę.

- Pomóż, postawię ci wódkę.

- Już mi jedną obiecałeś.

- I pamiętam. Wypijemy dwie flaszki na mój koszt.

Draco miał tak nieszczęsną minę, a Harry tak bardzo zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, że w końcu kiwnął głową i się zgodził.

- Potter, jesteś wielki. Chodź do mnie mam prywatne dormitorium... Pokaże ci listy od fanek – uśmiechnął się szeroko. – Granger była nimi wstrząśnięta.

- Cały ty, Malfoy – mruknął pod nosem Harry.


***

Uwinęli się z listem w pół godziny i Draco nagle wpadł na zabójczy pomysł, a wpadł na niego ze względu na wcześniejszą rozmowę o honorze

- Słuchaj, Potter, zagrajmy w przyszłą niedzielę honorowy mecz Quiddicha.

- Co?! Przecież nie było jeszcze żadnych treningów.

- Wiem, umówimy się, że przysługują nam tylko po dwa treningi, to będzie mecz honorowy, taki zakład.

- Okey – powiedział Harry mrużąc podejrzliwie oczy – ale dla nas trzy treningi, nie mamy od wczoraj obrońcy.

- Racja – powiedział ku jego zaskoczeniu Draco. – Dla was trzeci dodatkowy.

- A o co gramy?

- Ten z nas, który wygra, znaczy złapie znicza, będzie usługiwał drugiemu do końca semestru – pisał wypracowania i takie tam.

- Takie tam? Możesz jaśniej?

- Wiesz, usługi seksualne... żartowałem – powiedział widząc zdegustowaną minę Harry’ego – po prostu: przynieś, podaj , pozamiataj.

- Okey, wchodzę w to. Trzeba tylko jeszcze uprzedzić o tym nasze drużyny... i trzeba być miłym dla dziewczyn

- Owszem – lakonicznie potwierdził Wielki Dracze.

Będziesz mi lizał buty, Potter” – pomyślał Malfoy. Już wiedział jak perfidnie wykorzysta swoje ostatnie życzenie.


******


Dziewczyny podzieliły się na małe grupki i umówiły o siedemnastej w Trzech Miotłach na obiado-kolację tak, żeby móc się spóźnić na kolację do Zamku, wparować w połowie i popatrzeć na miny chłopców ze swojej grupy.

Dziewczynki wypiły po piwku, a niektóre (Millicent, Pansy, Lilien i Hermiona) walnęły sobie po dużym drinku, więc całą drogę do Zamku były wesołe.

- Dostałam wczoraj w nocy okresu – konspiracyjnym szeptem wyznała w połowie drogi Hermiona.

- Pierwszy raz? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary talerzy obiadowych.

- Nie – gryfonka machnęła ręką – tylko spóźnił się trzy dni i pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że go mam... znaczy drugi, pierwszy był trzy lata temu, kiedy stałam się kobietą, to znaczy teraz dopiero stałam się kobietą... – Hermiona się zaplątała we własnych myślach.

- Bredzisz dziewczyno, ale ja cię rozumiem... Malfoy nie żyje. – Ślizgonka ostentacyjnie wyjęła fajki z kieszeni i przypaliła.

- Czy ty zawsze musisz tak szybko chwytać? – Granger była zdezorientowana i zła. - Do tanga trzeba dwojga. Mnie też zabij za głupotę.

- Głupotę? Ten drań podnieciłby głaz, gdyby się postarał. To raczej ta gorąca krew, o której...

- Jeszcze jedno słowo, Lil, a zobaczysz – naburmuszyła się Hermiona.

- Jak on ci coś kazał robić z TYCH RZECZY, w ramach swoich życzeń...

- Nie – spokojnie powiedziała Herm – to znaczy tak. Raz. Ale to on coś zrobił, nie ja – Hermiona była czerwoniutka na twarzy.

- Dobra, ja tam nie wnikam, co on ci kazał lub co sam ci zrobił – Lilien uśmiechnęła się zagadkowo. - Powiedz tylko jedno, jak było? Jedyną odpowiedzią był czerwony rumieniec, który pogłebił się na policzkach panny Granger, ale to wystarczyło za całą odpowiedzieć.

- Mam rozumieć, że był aż tak dobry? – nieodrodna córka, Severusa S. nigdy nie owijała w bawełnę. – No to przynajmniej w razie jakichś kłopotów z pracą, bieda mu nie grozi, pewnie zawsze znajdzie się jakaś, która...

- Lilien jak możesz – Hermiona spojrzała oskarżycielsko na Ślizgonkę, to znaczy próbowała się tak spojrzeć, gdyż wizja Dracona M. jako panienki lekkich obyczajów była tak komiczna, że dziewczyna musiała wybuchnąć śmiechem.

I właśnie czegoś takiego było potrzebowała... czystej, niczym nie zmąconej radości. Hermiona dopiero po kilku minutach uspokoiła się na tyle, by móc spokojnie oddychać. Spojrzała się na przyjaciółkę i to co zobaczyła na jej twarzy było bardzo niepokojące. Lilien nawet się nie uśmiechała. Stała tylko blada i niewidocznym wzrokiem wpatrywała się w dal.

- Hej Lil, co ci jest?

- Który dzisiaj jest, dokładnie?

- Dwudziesty drugi, a co? – Hermiona już nie na żarty zaniepokoiła się zachowaniem przyjaciółki. Jeszcze nigdy nie widziała panny Snape w takim stanie.

- Wczoraj powinnam dostać miesiączki...

- Lil nie martw się mi po pierwszym razie tez się spóźniała. Jestem pewna, że Harry się zabezpieczył. Prawda?

- Szczerze powiedziawszy, żadne z nas o tym nie pomyślało...

- No to macie przejebane - słownictwo panny Granger, coraz częściej wskazywało na zbyt częste przebywanie z pewnym białowłosym ślizgonem, który potrafił wyprowadzić ją z równowagi.

- Harry nie ma doświadczenia ani ja ... Nie to co Mafloy - dodała jeszcze niepewnie Lilien.

- Buhaha – Granger nie wytrzymała - to był taki spontan, że nie było mowy żadnym zabezpieczeniu. – Granger powiedziała to trochę za głośno i musiała posłać spojrzenie mordercy – psychopaty w stronę Millicenty, która luknęła, wzruszyła ramionami i wróciła do dyskusji z Pansy.

- Nie panikuj, to że nie masz nie oznacza, że się po prostu nie opóźni - Hermiona popatrzyła pocieszająco na Lilien.

- Jak mam nie panikować - panna Snape była po prostu przerażona. - Jeśli rzeczywiście zaszłam w ciąże to mój ojciec zabije Harry’ego. On mu zrobi wiwisekcje na żywca i jeszcze nakarmi jego własnymi organami.

No cóż wizja ta była może ociupinkę przerażająca, ale jakże prawdziwa w przypadku reakcji pana S.S .

- Ale to dopiero jeden dzień - Hermiona starała się załagodzić sytuację - Mi się spóźnił trzy dni

- A ile razy to zrobiłaś? Co?

- Tylko raz - powiedziała Hermiona niepewnie.

- No właśnie, a my trzy razy w ciągu tygodnia i co ja mam myśleć?

- Poczekać jeszcze ze dwa trzy dni i dopiero wtedy zacząć się martwić

- Jeden dzień.... jeden dzień... to aż jeden dzień! - Lilien nie chciała żadnego łagodzenia ona chciała miesiączki i to natychmiast.

- Uspokój się ,poczekaj trochę i dopiero panikuj, zobaczysz, że wszystko będzie okey.

- Zwłaszcza, jak będę musiała iść na pogrzeb własnego chłopaka.

- Aż tak źle to na pewno nie będzie, prędzej Mc Gonagall zabije Malfoy’a.

- Przegięła dzisiaj, ale ją olej, Herm.

- Olałam. A ty olej na razie okres.

- Okey, ale tylko na razie, pojutrze zacznę panikować.

- Zgoda – Hermiona zakończyła dyskusję uroczym uśmiechem.

Ja się nie dziwię, że Malfoy na nią leci. Jak chce jest słodka.” – pomyślała Lilien.

Panna Snape dostała miesiączki na drugi dzień i już wiedziała, co to znaczy cieszyć się z bólu brzucha.


******

Rozmowa z Arabell była krótka i mało przyjemna, chociaż nie tak okropna, jak Severus spodziewał się że będzie.

Dorwała go w przerwanie na obiad.

- Pani Hooch opowiedziała mi o pewnym przykrym zajściu... Możesz powiedzieć gdzie są dziewczęta z twojej grupy? – jej głos był chłodny i niemal oficjalny.

- Nie wiem – opowiedział skruszony Snape.

- Nie wiesz... Żałosne.

- Ja wiem, że zachowałem się okropnie i nigdy więcej to się nie powtórzy, Arabell. Innymi słowy... szczerze mi przykro.

- Widzę, żeby dorosły gość, taki głupi był. Powinieneś uczniom dawać przykład. Jestem na ciebie zła, może wieczorem mi przejdzie.

Po tych słowach zostawiła go samemu sobie.


Rozmowa z Dumbledorem polegała na sowitym przepraszaniu, aż w końcu dyrektor musiał machnąć ręką i powiedzieć całkiem szczerze:

- Daj spokój Severusie, każdy z nas popełnia błędy - czym go tylko zawstydził jeszcze bardziej.

******

Dziewczęta wparowały do Wielkiej Sali pod koniec kolacji.

- Przepraszamy panie dyrektorze, że się spóźniłyśmy, ale jesteśmy już po posiłku – powiedziała grzecznie Lilien. Dziewczyny pozajmowały swoje miejsca i gapiły się bez słowa na Stół Nauczycielski, dokładnie na mistrza eliksirów. W końcu Severus wstał.

- Korzystając z dogodnych warunków, chciałbym przerosić wszystkie dziewczęta z siódmego roku, z Domów Slytherin i Gryffindor, a zwłaszcza pannę Hermionę Granger, za moje przykre i niegodne nauczyciela zachowanie podczas dzisiejszych zajęć. – Zawahał się przez chwilę. Dziewczyny były zdziwione, bo wyglądał naprawdę na skruszonego. – Serdecznie was przepraszam i obiecuję, że więcej coś takiego się nie powtórzy i w ramach mojego żalu za grzechy odejmuję Draco Malfoyowi dziesięć punktów, co powinienem zrobić od razu. Dziękuję.

- CO?! – krzyknął Draco, ale za chwilę się opamiętał. – Znaczy, ja chciałem też przeprosić – wstał i się lekko zarumienił. Wyciągnął list, i przeczytał.

- Ja , Draco Malfoy, nie przywykły do składania publicznych, ani żadnych innych przeprosin, pragnę przeprosić – w tym momencie Severus ukrył twarz w dłoniach – pannę Hermionę Granger z Domu Lwa, a także wszystkie inne dziewczęta obecne na dzisiejszych porannych zajęciach z profesorem Severusem Snapem, za moje niekulturalne i napiętnowane brakiem szacunku do kobiet zachowanie i błagam je wszystkie, i każdą z osobna o przebaczenie. – Snape z westchnieniem ulgi podniósł głowę. – Do moich przeprosin dołączają się wszyscy koledzy, którzy byli obecni i nie zareagowali w żaden sposób na moje chamskie zachowanie, i którzy złożyli swoje podpisy pod niniejszym litem, stanowiącym dowód naszej skruchy Tak więc są to: Harry Potter z Gryffindoru, Nevill Longbottom z Gryffindoru...

W miarę jak czytał, Hermionie coraz bardziej miękło serce, ale postanowiła być dla niego oschła prze najbliższy miesiąc i oczywiście nie dotrzymała tej obietnicy złożonej przed samą sobą.

Pięć minut później grzecznie wstała i oświadczyła.

- Chciałam powiedzieć, że przyjęłam przeprosiny obydwu panów – powiedziała chłodnym, oficjalnym tonem. – Wyrażam nadzieję, że w przyszłości podobne incydenty nie będą miały miejsca. Myślę, że w zaistniałej sytuacji pojawimy się na jutrzejszych zajęciach z Wychowania Seksualnego. Dziękuję.


Draco Malfoy nie miał pojęcia, dlaczego Lilien jest dla niego oschła i niemiła. Dziewczyna opieprzyła go dopiero na drugi dzień rano i musiał jej opowiedzieć, co zaszło miedzy nim i Hermioną, za co dostał ostrzeżenie, reprymendę i bardzo silny strzał dłonią przez „swój zakuty i całkiem opustoszały łeb.”


******

Severus postanowił dorwać Potter i go „dorwał”. W poniedziałek, podczas zajęć kazał mu przyjść do swojego gabinetu o godzinie dwudziestej. Harry przyszedł z duszą na ramieniu. Rozmowa była krótka i na temat.

- Siadaj, Potter.

Potter usiadł.

- A teraz posłuchaj, jeżeli skrzywdzisz w jakikolwiek sposób Lilien - głos mistrza eliksirów był zimny, sugestywny i pełen rezerwy – to ja skrzywdzę ciebie. I zrobię to bez względu na konsekwencję, zrozumiałeś?

- Tak, sir. Niech pan będzie spokojny, mi na niej naprawdę zależy– Harry spodziewał się niezłego opierdolu, że uwiódł mu córkę, więc się pozytywnie zdziwił.

- Wzruszające, Potter... - Severus zaszczycił go przenikliwym spojrzeniem i smirkiem. - Możesz odejść, ale już... zanim sie rozmyślę.

Potter zdziwił się jeszcze bardziej.

- Dobranoc, sir. – powiedział Harry i opuścił gabinet Snape’a.

Pod drzwiami czekała na niego Lilien.

- Nie byłeś tam nawet pięciu minut – zdziwiła się. – Co ci powiedział?

- To samo, co ja bym powiedział na jego miejscu- Harry wprowadził Lilien w stan totalnego zaskoczenia i szeroko się uśmiechnął.

Severusa miał już z głowy.


******

W poniedziałek wieczorem Lilien dowiedziała się o honorowym meczu.

- Cieszysz się tak, jakbyś już wygraną miał w kieszeni.

- A jak myślisz, na co zamierzam spożytkować ostatnie życzenie u Granger? Każę jej dać Potterowi jakieś paskudztwo na przeczyszczenie, albo coś w tym stylu.

- Wiesz, że to zagrywka po niżej pasa i ona prawdopodobnie odmówi. Ja bym odmówiła... Poza tym – Lilien uniosła znacząco brew – ty już nie masz u niej żadnego życzenia, braciszku.

- O czym ty mówisz? – chłopak popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę, a nozdrza rozchyliły mu się nieznacznie.

- O tym, że wszystkie dziewczęta Gryffindor/Slytherin z siódmego roku zabroniły Hermionie spełniać to życzenie, Malfoy. – Jej głos był zimny i spokojny.

- To JA mam to życzenie, nie WY – wycedził wściekły chłopak – i nie masz prawa tak mówić.

- MAM! – Lilien zaczynała być zła. – Ty głąbie, zachowałeś się wczoraj bardzo nieładnie i za te twoje głupie aluzje, doszłyśmy do wniosku, że nie masz prawa do tego życzenia, rozumiesz?! Trzeba się było zachowywać kulturalnie. Płać za swoją głupotę.

Draco ciężko westchnął.

- Ale teraz, Lil, będę musiał grać uczciwie.

- Trudno. Poza tym, Draco, ona i tak by nie spełniła takiego życzenia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie sabotuje własnej drużyny i nikt przy zdrowych zmysłach - Lilien popatrzyła na niego znacząco – nie oczekuje od nikogo takiego postępowania. Czy ty czasami używasz do myślenia głowy? To znaczy tej większej głowy, w której mieści się mózg... – W głosie dziewczyny pobrzmiewała drwina.

Dracze się zaperzył i nie odzywał przez kolejne pięć minut, przełykając swoja porażkę.


- Właśnie że to zrobi, jest z Gryffindoru i jest honorowa. A jak nie zrobi, to... to...

Rozległo się pukanie do drzwi i Lilien wstała, żeby otworzyć.

- Wejdź, Hermiono! – zaprosiła dziewczynę gestem do środka.

- Cześć, Millicenta powiedziała mi gdzie jesteś. Chcę pogadać o naszym wspólnym referacie na Obronę.

Obydwie zgłosiły się do ciekawego referatu na temat najgroźniejszych klątw egipskich, który miały oddać dopiero za dwa tygodnie, ale który był tak trudy i obszerny, jak ciekawy i musiały szybko ustalić plan, i podzielić się partiami materiału.

- Cześć, Malfoy – rzuciła jeszcze obojętnie w stronę Ślizgona. Ta obojętność trochę ją kosztowała, ale nie mogła przecież postąpić inaczej.

- No dokończ to, co zamierzałeś powiedzieć – Lilien miała na twarzy uśmiech bazyliszka, do którego dobrowolnie przylazł posiłek.

Chłopak miał niewyraźną minę.

- Granger, czy to prawda, że ustaliłyście w swoim szacownym, żeńskim gronie, że moje ostatnie życzenie nie istnieje? A jeżeli tak, to jakim prawem? – spytał z wyrzutem.

- Już ci mówiłam, tumanie... Niepisanym prawem spowodowanym tym, ze byłeś chamem. Trzeba płacić za swoje błędy, Draco – powiedziała czarnowłosa.

Chłopak spochmurniał.

- Obraziłeś mnie i sprawiłeś mi przykrość. Nie liczysz się z innymi i uważasz się za niezwykle zabawnego, tylko nie zawsze ci to wychodzi. Nie spełnię już żadnego twojego życzenia, przykro mi.

- Wy, kobiety, jesteście dziwne. Przeprosiłem was w sobotę wieczorem i zrobiłem to szczerze, a teraz się dowiaduję, że...

- DRACO! – przerwała mu Lilien – jakąś karę musisz ponieść za swoje zachowanie, zresztą Hermiona już się nasłuchała od Rona z powodu tych życzeń. Nie sądzisz, że ma dość?

- Ojej, ale wy wrażliwe wszystkie jesteście – Draco wyglądał na obrażonego.

Hermiona się wkurzyła.

- Wiesz, co mi powiedziała McGonagall? – warknęła. – Powiedziała, że sama sobie jestem winna, że Ronald W. mnie wyzywa, bo ja prowokuję takie sytuacje. Było mi bardzo miło, a jak Lil stanęła w mojej obronie, odjęła jej punkty. Więc może raz w życiu przyznasz się o błędu i odpuścisz, co? Bo ja już mam serdecznie dosyć!


Draco patrzył na Hermionę spod byka.

- McGonagall? – zapytał zdziwiony.

- Tak, ta pieprzona bogini mądrości – powiedziała Lilien za złością – odjęła mi za to aż dziesięć punktów. Może byś jednak wrzucił na luz. Bo to ty prędzej prowokujesz takie sytuacje, niż Hermiona.

- Przecież. Nie. Wiedziałem. Okey?!

- Okey – powiedziała Granger – tylko nie all right, Malfoy.

Draco wiedział, że miała racje.

- McGonagall powinien ktoś przelecieć, Pince też. Kurwa, co za stara kretynka.

- Weź wyhamuj, Dracze, skarbie – Lilien popatrzyła na niego spod oka. – zostawiamy cię z twoimi problemami sam na sam. Idziemy do biblioteki. Co trzeba zrobić, żebyś wydoroślał? Chciałabym to wiedzieć...


Całą drogę do biblioteki rozmawiały o „tym durnym honorowym meczu” i doszły do wniosku, że im nie zależy na dobrej grze.


******

Może wszystko między Draco i Hermioną byłoby okey i all right, bo tren ostatni kupił róże i przeprosił pannę Granger osobiście we wtorek wieczorem. Nawet pofatygował się do pokoju wspólnego Gryfonów, ale niestety, nie tylko płeć brzydka ma patent na popełnianie głupich błędów.


Środa była dla Hermiony dniem fatalnym. Znowu usłyszała jakaś aluzję od McGonagall, ale zacisnęła zęby i nie powiedziała nić na zarzut „ o czym ty myślisz, czyżby ci gorąca krew zalewała mózg?”, który usłyszała, kiedy nie odpowiedziała dosyć wyczerpująco, na pytanie o rodzaje magii transmutacyjnej używanej przez animagów.

Lilien wstała i wyszła z zajęć , rzucając teks.

- Najpierw profesor Snape, teraz pani... Ciekawe co na to dyrektor? Ja mam dosyć, nie chcę tego słuchać. Każdy inny uczeń dostałby ocenę Wybitną albo Znakomitą, ale nie Hermiona Granger, jeszcze się musi nasłuchać, głupich podtekstów. Żegnam, nie obchodzi mnie kara za ten czyn...

Do końca zajęć było cicho, spokojnie i nieprzyjemnie.

A pod koniec zajęć Draco stracił dziesięć punktów i zarobił szlaban, bo odmówił udzielenia odpowiedzi i stwierdził, „że nie będzie narażał się na niewybredne aluzje, co do płynów, krążących w jego pieprzonym, arystokratycznym ciele.’

Nie zamierzał być uprzejmy, zwłaszcza, że znowu zarwał noc przez atak matki, z tym że teraz poradził sobie dużo lepiej z uspokojeniem rodzicielki. Martwił się jednak stanem jej zdrowia i miał nadzieję, że ojciec wyjdzie szybko z więzienia i się nią zaopiekuje. Cała grupa uczniów była pod wrażeniem, tego co powiedział Draco, a Lilien też musiała iść z nim na szlaban do bogini mądrości.

Hermiona cały dzień chodziła przygaszona i smutna, była nadwrażliwa i trochę warczała na Harry’ego. Jednak największą gafę swojego życia strzeliła wieczorem.


Draco zawalił we wtorek całą noc i wieczór. Do domu udał się o dwudziestej, a wrócił o drugiej nad ranem i wcale się nie wyspał, nie mówiąc o rozpoczęciu wypracowania na piątkowe eliksiry.

Kaplica – myślał w środę wieczorem – Lilien pomaga Potterowi, chyba że poproszę Granger, bo sam sobie nie poradzę.”

Wypracowanie było obowiązkowe i dotyczyło silnych eliksirów używanych do tortur w starożytnym Izraelu. Obszerny, okropny, chociaż bardzo ciekawy temat.

Jak pomyślał tak zrobił. Polazł do biblioteki, mając nadzieję, że zastanie tam Hermionę.

Była i pisała właśnie to wypracowanie. Miała już przepisowe cztery strony (kolos, nie?), ale męczyła się nad zakończeniem. Naprawdę się męczyła, więc była zła.

- Cześć – powiedział niepewnie.

- Witam. Jestem zajęta. – powiedziała „uprzejmie.”

- Widzę, ale chyba już, kończysz, prawda? – naprawdę starał się być miły.

- Owszem. Kończę. Ale nie przeszkadzaj mi, bo to jest trudne.

- Mogę ci podyktować... – to był wręcz heroizm, ale dziewczyna nie doceniła pomocy, miała chyzia na punkcie samodzielności i była dumna jak mało kto, a fakt, że była także zła i rozżalona, pozytywnie jej do ludzi nie nastrajał,.

- Och, poradzę sobie, po prostu nie gadaj, okey? – Była zirytowana, mimo jego całkiem dżentelmeńskiego zachowania.

- Dobra poczekam. – Draco wzruszył ramionami. Wolał być uprzejmy i grzeczny, w końcu miał interes.


- O co chodzi? – spytała gdy skończyła pisać.

- Właśnie o to wypracowanie na piątek dla Snape’a – zaczął niepewnie – Widzisz nie miałem kiedy nawet zacząć a jutro mamy drugi trening przed meczem i po prostu się nie wyrobię. Pomożesz mi?

- Słuchaj, nie ja wymyśliłam ten mecz. I z tego co wiem, także nie Harry, ale ty, więc mało mnie obchodzi, że treningi przeszkadzają ci w nauce.

- Ale nie chodzi tylko o ten trening – Draco machnął ręką – trening to betka. Wczoraj zarwałem całą noc i teraz mam problem. Pomóż mi bo sam nie dam rady, a Lilien pomaga Potterowi. Zostałem na lodzie. Poza tym, ona się nie rozdwoi. – Draco starał się być pokorny i nawet nieźle mu to wychodziło, ale panna Granger miała zbyt podły nastrój, by to zauważyć.

- Posłuchaj, to naprawdę wzruszające, mój drogi, ze zarwałeś noc – popatrzyła na niego nieprzyjaźnie – ale to jest twoje prywatna sprawa. Ty zarwałeś, ty sobie radź.

Draco popatrzył na nią lekko zdziwiony, myślał, że przyjdzie jej do głowy, dlaczego tą noc zarwał, ale jej wydawało się to absolutnie nie obchodzić.

- Nie zamierzam poświęcać swojego wolnego czasu, komuś kto jest leniem, przykro mi.

Spróbował jeszcze raz.

- Posłuchaj, jeżeli miałbym jakiekolwiek szanse na napisanie tego kolosa, nie zawracałbym ci głowy, ale jestem niewyspany i mam problemy. Proszę cię, Hermiona, nie bądź taka, przecież jesteś bardzo dobrą uczennicą. Ja chcę tylko twojej pomocy.

- No tak – Hermiona popatrzyła na niego niemal z furią. Nie radziła sobie z własnymi uczuciami, była zmęczona i czuła się pokrzywdzona. Nie zamierzała być miła, chociaż Draco zachowywał się ostatnio w stosunku do niej ładnie. - JA sobie życzę, JA chcę, JA potrzebuję. JA, JA JA!!! Myślisz tylko o sobie i o własnych potrzebach. Każdy ma jakieś problemy i wszyscy muszą sobie z nimi radzić, ty też.

Draco popatrzył na nią niepewnie, czuł się podle. Wiedział, że Hermiona ma do pewnego stopnia rację, ale on przecież prosił ją grzecznie, a przyczyna była istotna a nie błaha.


- Eee – zaczął zupełnie jak Potter – słuchaj, nie denerwuj się. Wiem, że jestem egoistą, ale naprawdę bardzo cię proszę. Musiałbym dziś i jutro zarwać noc i cały dzień się męczyć, a wtedy na pewno nie będę się nadawał do meczu i nie mogę odpuścić, bo Snape wyraźnie powiedział, że to jest jedno z najważniejszych wypracowań, przecież wiesz... Dziewczyno, przecież już to skończyłaś, nie jest to dla ciebie prawie żaden wysiłek, a mnie uratujesz.

- NIE, Malfoy. Radź sobie sam, nie będziesz całe życie spadał na cztery łapy cudzym kosztem. Ja też mam swoje potrzeby. I mam ochotę porządnie się dziś wyspać. – Zdawała sobie sprawę z tego, że jest niesprawiedliwa, ale nie miała ochoty mu pomagać. Czuła nawet przewrotną satysfakcję z odmowy. W końcu mogła swobodnie powiedzieć „nie.”

- Czyli nie mam co liczyć na twoją pomoc, tak? – spytał niedowierzając w jej słowa.

- Nie. Nie zawsze musisz mieć wszystko co chcesz. – Słowa panny Granger brzmiały jak wyrok ostateczny.

- Dobra – powiedział Draco – następnym razem, jak będę wybierał się do matki to wezmę ze sobą pracę domową – Hermiona zamrugała powiekami, jakby coś sobie uświadomiła. – Tylko może być mały problem , jak znowu będzie miała atak, co jest bardzo prawdopodobne i czy będę miał dobre chęci, czy nie, i tak nic nie zdołam napisać. – W jego głosie nie był zwykłego chłodu ani drwiny, było mu po prostu przykro. - W każdym razie, dzięki za wszystko, Granger. Chociaż wiem na czym stoję i ile dla ciebie znaczę. Było miło. Żegnam i życzę Wybitnej oceny z wypracowania.

Zanim zdążyła zrozumieć co zrobiła i cokolwiek odpowiedzieć, wstał i wyszedł z biblioteki.

Kurwa, ale dałam dupy. Jestem koncertową kretynką” – myślała Hermiona idąc do pokoju wspólnego Gryffindoru.


Pół nocy przewracała się w wyrku i zastanawiała jak przeprosić Malfoya, w końcu doszła do wniosku, że da mu swoje wypracowanie, a sobie napisze jeszcze raz.

Malfoy jednak okazał się bardziej skomplikowanym osobnikiem, niż jej się wydawało.


*

Podeszła do niego po obiedzie w czwartek i zaproponowała, że odda mu swoje wypracowanie, a sobie napisze nowe i że jest jej głupio. Draco popatrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem. Od jakiegoś czasu przeszywał ją dreszcz po takich spojrzeniach, co ją irytowało i wprawiało w lekką frustrację.

- Nie, dziękuje – powiedział powoli dobierając słowa – ale ja już zacząłem pisać.

- W takim razie pomogę ci pisać – powiedziała z nadzieją. Nagle zaczęło jej zależeć na tym, żeby mu pomóc. Zrobiła z siebie idiotkę i chciała to naprawić.

Ku jej zdziwieniu, Draco przecząco potrząsnął swoimi długimi piórami. Czuł się urażony i pokrzywdzony, i nie zamierzał jej wysłuchać, zwłaszcza, że była bardzo pewna siebie i swojej propozycji. Malfoy był dumnym człowiekiem i jeżeli raz go się do siebie zraziło, to trzeba było długo przepraszać. Zwłaszcza, że pośrednio chodziło o pomoc matce, którą kochał i bardzo szanował. Był wyczulony na punkcie jej choroby i nie zamierzał ułatwiać Hermionie przeprosin.

Sam nie wiedział, co tak naprawdę znaczy dla niego ta orzechowooka dziewczyna. Coś znaczyła na pewno, był przekonany, że mógłby z nią chodzić, ale jak do tej pory nie miał pojęcia na czym stoi, a teraz doszedł do wniosku, że potraktowała go przedmiotowo i to mu się nie podobało.


- Słuchaj, poradzę sobie sam, nie lubię się prosić. Nie musisz się zmuszać do pomagania mi, ewentualnie mogę poprosić Lilien.

- Ale ja naprawdę chcę ci pomóc. – Hermiona poczuła się dziwnie pusta w środku. I czuła się winna.

- Troszeczkę za późno, nie sądzisz? Daruj, ale nie mam ochoty na tą rozmowę.

- Nie rozumiem cię – i nie rozumiała, a raczej nie chciała przyjąć do wiadomości, że go po prostu zraniła i potraktowała obcesowo.

- To twój problem, Granger. Sama się z nim uporaj. W końcu każdy z nas ma problemy, z którymi musi obie radzić. Nara. – odwrócił się i odszedł spokojnie pisać dalej wypracowanie.

Hermiona była bliska łez. Nie miała pojęcia, co zrobić, żeby przestał się na nią gniewać.


******

Harry i Lilien mieli tydzień „postu” i gryfon zaczął odczuwać, jak to jest kiedy się już zacznie. Jak już się zacznie, to koniecznie trzeba co jakiś czas i już. Teoretycznie mogli to zrobić we wtorek, ale w tedy Lilien miała miesiączkę, a co za tym idzie była też mało sympatyczna i raczej warczała niż mówiła.

W czwartek natomiast mieli zbyt dużo do nauki, zwłaszcza ona, bo postanowiła pomóc Draco w wypracowaniu: „zaharujesz się na śmierć, biedaku i nie będę miała kogo dręczyć psychicznie... i fizycznie zresztą też” powiedziała, gdy nalegał z podkrążonymi oczyma, że poradzi sobie sam. W Końcu ustąpił.

Harry zaczynał przez to wszystko odczuwać brak seksu, ale mężnie się nie skarżył.


Wieczorem w czwartek, Hermiona zwierzyła się Lilien ze swojej głupoty, której ta druga wolała nie komentować. Jedyne co powiedziała gryfonce, to :

- Teraz będziesz musiała się trochę postarać, żeby zaczął cię w ogóle tolerować. Nie licz też zbytnio na to, że załagodzić się da ten incydent w łóżku – Hermiona popatrzyła na nią, jak na dziwaczne stworzenie magiczne, bo właśnie myślała o takim rozwiązaniu sprawy, ślizgonka nie wyglądała jednak na osobę, zajmującą się w tej chwili penetrowaniem jej umysłu.

- W zasadzie, Herm – ciągnęła spokojnie panna Snape – on ci się teraz nie pozwoli nawet dotknąć, jak nie wierzysz, sprawdź.

- Masz niesamowity dar pocieszania ludzi, Lil, tylko ci pogratulować.

- Wiem, odziedziczyłam to po kimś, nie sądzisz?

- Powiedz mi tylko czy mam się już wieszać, czy jeszcze nie? – spytała zjadliwie panna Granger.

- Musisz się po prostu wysilić i to bardzo. Twoja sprawa, jak to zrobisz. O ile ci oczywiście zależy, na tym żeby z tobą w ogóle rozmawiał.

Świetnie” – pomyślała „radośnie” gryfonka.

Lilien wzruszyła ramionami. Nie zamierzała jej pomagać, prawdę mówiąc nie była nawet pewna, jak można pomóc Hermionie. Malfoy był tak nieprzewidywalny jeśli chodziło o jego dumę i honor, że nawet ona się jeszcze gubiła w labiryncie jego fochów. Poza tym uważała, że panna Granger sama sobie jest winna i chyba należy przyznać rację Lilien, w tej delikatnej kwestii.

Hermiona była wdzięczna nowej przyjaciółce, za to, że nie komentowała jej zachowania. Wystarczyły jej własne wyrzuty sumienia.


*****


eśli chodziło o seks, panna Snape odbiła sobie tygodniowy post w sobotę. Nie wpłynęło to pozytywnie na formę fizyczną Harry'ego w dniu meczu, ale ją to cholernie mało obchodziło.

- No Harry, jak test z Wychowania Przyrodniczego ci poszedł? – spytała po kolacji.

- Całkiem dobrze, a tobie - Harry uśmiechnął się lekko.

- - Rewelacyjnie – oznajmiła – teraz należałoby sprawdzić się w praktyce, nie sądzisz?

- A nie sprawdziłem się, jak do tej pory? – Harry znaczącą uniósł brew.

- Malfoy ma rację, wyrobiłeś się - skomentowała to Lilien. – Ale chyba mnie do końca mnie zrozumiałeś.

- Więc mnie oświeć, madame.

Lilien uśmiechnęła się bezczelnie.

- Umyj się jak grzeczny gryfon, udaj, że idziesz do łóżeczka, a o 23 się wymknij z dormitorium i idź na trzecie piętro Sam – Wiesz – Gdzie.

- A jeżeli ktoś w tym czasie będzie korzystał z Komnaty Potrzeby i to w tym samym celu co my, co wtedy? – Harry wykazał się wprost galopującą inteligencją.

- To wypieprzymy korzystających i powiemy, że nasza potrzeba jest bardziej nagląca – powiedziała chłodno. – Zapali pan, monsieur Potter?

- Oczywiście... Mówiłem ci już, ze jesteś szurnięta? Jutro mecz.

- Ten mecz Harry to według mnie, totalna głupota. To problem twój i Dracona, nie mój.


Harry pojawił się w umówionym miejscu, dziesięć po jedenastej wieczorem, więc Lilien czekała na niego raptem trzy minuty.

- Jesteśmy niewyżyci – skomentował cała sytuację Harry

- Nie gadaj tylko skup się na ogromnym łożu z baldachimem.

- Nie wolisz stołu?

- Nie, zdecydowanie preferuję dzisiaj wyrko. – Lilien zastanawiała się jak mu powiedzieć, że się w nim zakochała. Trochę się bała, że takie wyznanie go spłoszy. Pogadałaby z Draconem, ale on twierdził, że nie wierzy w miłość, więc taka rozmowa mijała się z celem.


Harry i Lilien zabawili w Komnacie Potrzeby do drugiej nad ranem.

Tym razem kochali się powoli i delikatnie.

- Naprawdę ci tak dobrze? – spytał Harry, gdy Lilien krzyknęła głośno i przytuliła go do siebie mocniej.

- Nie, udaję matole – odwarknęła.

Na razie nie miała nawet co marzyć o orgazmie podczas stosunku, faktem jednak było, że teraz odczuwała dużo większą przyjemność, niż przy pierwszych zbliżeniach intymnych.

Największą frajdę jednak sprawiała im obydwojgu miłość francuska* i wcale nie zamierzali rezygnować z tak uroczych udogodnień życia erotycznego.

Następnego dnia Harry, był porządnie niewyspany, Lilien też nie grzeszyła wspaniałą kondychą. No, ale ona nie przysypiała na miotle...


Przeprosić, nie przeprosić” – Hermiona katowała kolejnego kwiatka w spokojne piątkowe popołudnie. I po raz siedemnasty z rzędu wyszło jej „przeprosić”.

Przełknęła dumę i poszła do pokoju wspólnego Slytherinu.

- Millicento, możesz mi powiedzieć, gdzie znajdę Malfoya? – zapytała dobrze zbudowaną, ale ładną i sympatyczną, jak się ostatnio okazało, dziewczynę.

- Ślęczy w bibliotece, coś pisze na poniedziałek. Chcesz rodzynka?

- Daj, co mi tam.

- Coś ty mu zrobiła? Na każdą wzmiankę o tobie warczy i chodzi jak przygaszona żarówa, nawet nie chce już nas rozśmieszać durnymi akcjami.

- Tak szczerze, Milli, to popisałam się taką koncertową głupotą, jak Snape tydzień temu na zajęciach i nie pytaj mnie o to, bo przykro mi myśleć na ten temat, a co dopiero mówić... Jeżeli możesz, to powiedz mi tylko, co ja mam zrobić, żeby przestał mnie traktować jak powietrze...

- Przeprosić. To znaczy bić pokłony na klęczkach przez godzinę, może mu przejdzie... I kupić jakiś alkohol. Bardzo lubi takie prezenty... Przyznam się, że mnie ciekawi, co zrobiłaś, Hermiono.

Dziewczyny trochę się zżyły przez incydent sprzed tygodnia i gadały ze sobą dużo przyjaźniej niż wcześniej.

- Okey, dzięki za radę, na razie spróbuję tradycyjną metodą. I nie pytaj o to, jedyne co mogłabyś mi wtedy powiedzieć, to „sama jesteś sobie winna, Granger.”

- Każdy popełnia błędy, nie łam się.

- Ale nie takie kardynalne, wiesz? Dobra idę do biblioteki, życz mi szczęścia.

- To nara i powodzenia w starciu ze smokiem.


Kiedy dotarła do biblioteki, Malfoy właśnie stamtąd wychodził . Niósł pod pachą jakieś pergaminy i miał minę zbitego psa. Kiedy ją zobaczył, posłał jej spojrzenie urażonego hipogryfa.

Cudownie” - pomyślała Hermiona z rozpaczą. Był trochę bledszy niż zwykle i wyglądał na zmęczonego. Miała ochotę go przytulić, ale intuicja i wcześniejsza rozmowa z Lilien skutecznie ją od tego powstrzymały.

- Chciałam z tobą porozmawiać – zaczęła bez ogródek.

- To ja nadaję się również do rozmowy, nie tylko do seksu? - spytał z drwiną. - Przepraszam, do tego też się nie nadaję, bo zawsze myślę tylko o swoich potrzebach, cóż za gafiarz ze mnie.

- Jesteś niesprawiedliwy, Draco – Hermionie zrobiło się przykro.

- Możliwe, ty za to jesteś sprawiedliwa za nas obydwoje, więc szale się wyrównują, tak czy nie? – Hermiona uświadomiła sobie nagle, jaki dołek pod sobą wykopała. To była gigantyczna przepaść.

- Wiem, że zachowałam się podle, nie musisz mi o tym przypominać. Chcę cię tylko przeprosić.

- To wzruszające, Granger, ale je nie mam ochoty na sentymenty. Daruj sobie, okey? – czuł się potraktowany niesprawiedliwie i to go ubodło najbardziej. Zdawał sobie sprawę, że w środę Hermiona była zdenerwowana i rozżalona tekstem profesor McGonagall, ale niestety to jej nie usprawiedliwiało, zwłaszcza w jego oczach. Starał się. Był miły i grzeczny a ona wylała mu na głowę kubeł zimnej wody, i sprowadziła na ziemię.

Cierpiał i mało go obchodziło, ze Granger cierpi także, ona sobie na cierpienie zasłużyła.


Dziewczyna niepewnie zbliżyła się do niego. Myślała, że się odsunie, ale nie zrobił tego, za to patrzył na nią zimnym i nieprzystępnym spojrzeniem. To bolało. Nawet bardzo, a najbardziej bolała ją świadomość, że zaistniała sytuacja, była jej winą.

- Dlaczego nie pozwolisz się przeprosić, mam cię o to błagać? – Czuła, że jeszcze chwila i się popłacze.

Nic nie odpowiedział, tylko dalej na nią patrzył. Był zły, był poirytowany i zawziął się, że przeprosić się nie da, i już.

- Przepraszam – Hermiona odruchowo odsunęła kosmyk niesfornych blond włosów z jego policzka.

Draco skrzywił się i cofnął o krok.

- Odczep się, dobrze? Nie łaź za mną i daj mi święty spokój. W końcu jestem tylko ślizgonem i nie mam ludzkich uczuć, więc sobie odpuść. – Z tymi słowami wyminął ją i udał się do Wieży Slytherinu.

Kiedy Hermiona dotarła do swojego dormitorium, nie wytrzymała i wybuchła płaczem

Pięknie, ostatnio tylko ryczę, moje życie jest wesołe, nie ma co.” – pomyślała z rozpaczą.


Następnego dnia podjęła nieodwołalną decyzję.

Zaraz po teście „przyrodniczym” poczłapała do Hogsmeade, gdzie kupiła cały litr Ognistej Whisky.

I co z tego, jeszcze trzeba mu ją dać i jakoś logicznie go przeprosić – pomyślała –On się nawet nie da dotknąć, więc nici z rzucania mu się na szyję, poza tym to zajeżdża tanią histerią... Pomyślę wieczorem.”


Alkohol kupiła w Trzech Miotłach i przy okazji strzeliła sobie porcję tego trunku. Siadła i zaczęła sączyć ze szklaneczki, podczas gdy butelka spoczywała spokojnie w jej ukochanym płóciennym, jak najbardziej mugolskim plecaku.

Skończyła i zamówiła następnego.

A co mi tam, dobre...”

- Hermiona, zamierzasz się upić? – Lilien wyrosła za jej plecami jak spod ziemi. – Uważaj, to cholerstwo jest zdradliwe. Dobre, rozgrzewające i na początku się nie czuje działania, dopóki człowiek nie wstanie... wtedy się zaczyna.

- Wszystko mi jedno – Hermiona popatrzyła na nią wzrokiem rannego kociaka. – Spiję się i wpadnę pod ten stół, czy ja kogokolwiek obchodzę? Daruj sobie i spłyń.

- Aha... Widzę że masz doła – dziewczyna lustrowała kumpelkę badawczym wzrokiem. – Powiedziałabym nawet doła giganta, skarbie... DRAAACO!!! - wrzasnęła efektownie na cały pub i Hermiona dopiero teraz zauważyła, że Malfoy próbował znaleźć jakiś miły stolik. Podszedł do przyjaciółki z ociąganiem i zdążył zauważyć jak Granger jednym haustem opróżnia szklaneczkę Ognistej.

- Czego? – spytał.

- Co za brak kultury, czy ty kiedyś powiesz do mnie „słucham”?

- Słucham? Tak. Lepiej? – wycedził.

- Nie gniewaj się na mnie, ale czy mógłbyś...

- Jeszcze raz to samo! – krzyknęła Hermiona

- Nie, nie czy „mógłbyś.” Spadaj do Świńskiego Ryja i poczekaj tam na mnie jakąś godzinę, okey?

- Dlaczego? – Draco udawał, że nie widzi jak Hermiona zapija swoją rozpacz.

- Czy ty nie widzisz, że ona się chce schlać, debilu? Myślisz, że zna swoje możliwości i tak, jak my, pije co tydzień? – wyszeptała mu do ucha.

- Okey... – popatrzył na Lilien bykiem – ale jak nie przyjdziesz za godzinę, to kupuję litra czystej i idę pić gdzieś pod płot.

- Wiesz, że to szantaż psychiczny?

- Wiem. To nar. – powiedział i wyszedł ociężałym krokiem z Trzech Mioteł.

- Dla mnie to samo, co dla koleżanki – powiedziała Lilien do madame Rosmarty i szeroko się uśmiechnęła.

- Czemu z nim nie poszłaś?

- Bo mnie obchodzisz. Myślałam, że o tym wiesz. Chyba, że ja to ten „nikt” o którym mówiłaś... Wyciągnęłam go, bo warczał na wszystko i wszystkich. Rzucił nawet w Iryta Panią Norris, aż mi się żal tego kota zrobiło... Widzę, że z tobą też wszystko all right, co? Który to drink?

- Trzeci – Lakonicznie i szczerze.

- Dobra rada. Wypij to powoli i więcej nie pij. Mówi ci to zaprawiony w boju zawodnik.

- Jestem beznadziejna. Jestem brzydka, przemądrzała i nie potrafię zrozumieć co się ze mną dzieje... pomocy. – Hermiona miała smutną minę. – Ja go wczoraj chciałam przeprosić i wiesz co? Ale mi nagadał, a najgorsze, że miał rację, bo na jego miejscu też czułabym się potraktowana przedmiotowo i niesprawiedliwie. I co ja mam robić? Millicenta mi powiedziała, że on lubi wódkę, wiesz? Patrz, kupiłam mu wódkę... ale na pewno jej nie przyjmie... – Hermionie popłynęły łzy po policzkach. – I wiesz co, on naprawdę nie da się nawet dotknąć....

- Nie płacz, nie płacz. Jakbyś mu była tak całkiem obojętna to nie chodziłby obrażony na cały świat. Raczej by to olał. Ale to niestety ma też swoje minusy, bo przez to mu jest jeszcze bardziej przykro. Dobra rada numer dwa: idź do niego z tą wódką dziś wieczorem i spróbuj go jeszcze raz przeprosić. To tylko facet. Uparty strasznie, ale facet. Jako kobieta powinnaś sobie dać z nim radę. Tylko musisz to dobrze rozegrać. A co do tego, co się z tobą dzieje. On ci się najnormalniej w świecie podoba i chcesz z nim być. Jak się sama przed sobą do tego przyznasz, dużo łatwiej ci będzie go udobruchać.

- Łatwo to jest ci tak mówić.

- Wcale nie łatwo. Nie mogę patrzeć jak on się męczy i nie mogę patrzeć jak ty się męczysz. Wiesz co, obydwoje jesteście siebie warci... Potraficie się tylko ranić i obrażać. To chore.

- Jeszcze nam nieźle wychodzi seks – powiedziała ironicznie Granger.

- Coś o tym słyszałam... Nie patrz tak na mnie. Musiał mi się wyspowiadać i jeszcze oberwał. Ale teraz to ty powinnaś dostać kopa. Nawet nie wiesz, jak mu było przykro, po tej rozmowie w bibliotece.

Hermiona wychyliła trzecią szklaneczkę do końca.

- Jestem beznadziejna, jestem brzydka, przemądrzała...

- DOSYĆ! Jesteś pijana, czy co? Nie jesteś brzydka, ale bardzo ładna. I chociaż masz tendencję do mądrzenia się, to zazwyczaj mówisz mądre rzeczy. – Snape zaczynała być poirytowana. - Co do jednego, muszę się zgodzić... Jesteś beznadziejna, owszem, bo się nad sobą użalasz zamiast wziąć dupę w troki i coś zrobić!!!

Hermiona patrzyła na kumpelę spod oka.

- Ty tak serio? O tym, ze jestem ładna?

- Jesteś pijana. Gdybyś była trzeźwa wyłapałabyś z mojej wypowiedzi to, co istotne.

- Jestem trzeźwa – obruszyła się gryfonka. Tylko ty nie jesteś na moim miejscu. Może powiesz mi, co tak konkretnie mam zrobić, jak już wezmę dupę w troki, jak się wyraziłaś.

- Więc jednak mnie słuchasz? – Lilien udawała zdziwioną.

- Zdania nie zaczyna się od „więc” –pouczyła przyjaciółkę Hermiona.

- Czyżby? Nie zmieniaj tematu... To ty masz coś zrobić, nie ja. Nie będę ci dawała żadnego przepisu na sukces, bo taki nie istnieje. Ja jestem inna, niż ty. Każdy postępuje według własnego wewnętrznego przekonania, Hermiono. Mogłabym ci najwyżej powiedzieć, co zrobiłabym osobiście na twoim miejscu, ale to bez sensu, bo musiałabym najpierw znaleźć się w takiej sytuacji. I tak dałam ci już mnóstwo rad. Jesteś inteligentna i jeżeli tylko przestaniesz płakać i pić na umór to sobie poradzisz.

- Ja nie piję na umór! – oburzyła się orzechowooka dziewczyna. – Jeszcze dwa razy to samo! Biorę oczywiście i dla ciebie.

- Wiem – Lilien nie mogła się nie roześmiać. – Po tym drinku idę do Świńskiego Ryja, a ty albo idziesz ze mną, albo spadasz do Zamku. Nie pozwolę ci się spić...

- A może zamówimy sobie lody? – spytała nagle Hermiona.

- Lody? Masz ochotę na lody? - Ślizgonka powiedziała to konspiracyjnym szeptem i uniosła brew.

- A ty zaraz z podtekstami...

Lilien spojrzała na zegarek.

- Hę, mam tam być za czterdzieści minut. Możemy wziąć lody – czarnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie. – No już nie będę ci robiła aluzji, sama chętnie skonsumuje jakieś rumowe, albo coś... Ze śmietanką... Yummy....

- Miało być bez podtekstów!

- Ja już taka jestem, jakbyś nie zauważyła. Ale sorry. Nic więcej nie powiem... Madame Rosmarto.

- Słucham dziewczyny? – kobieta uśmiechnęła się szeroko, podając im zamówione drinki.

- Chciałybyśmy zamówić dwa puchary lodów po francusku... – właścicielka knajpy zrobiła okrągłe oczy... Nie było czegoś takiego jak "lody po francusku".

Hermiona zachichotała. Wiedziała, że Lilien robi to specjalnie.

- Żartowałam. A jakie nam pani poleca? Są może rumowe... ze śmietanką? – Hermiona zachichotała jeszcze głośniej.

Rosmarta wywróciła oczami, jakby chciała powiedzieć „ach ta młodzież.”

- Są puchary rumowo – śmietankowe, notabene przepyszne. Puchary sa dosyć duże. Radzę zamówić jeden na dwie. Pasuje?

- Pasuje! – odpowiedziały chórem.


Kiedy pięć minut później wylądował przed nimi gigantyczny puchar i dwie łyżeczki....

- Czy to lody dla olbrzymów? – spytała Hermiona.

- Nie sądzę... Hagrid zjada takie dwa – Madame Rosmarta uśmiechnęła się szeroko.

- Dobra bierzemy się do dzieła. Zjadam i spadam. Nie chcę, żeby ten desperat polazł pić pod płotem.

Były w połowie lodów, gdy przylazł Malfoy i walnął się bez słowa obok Lilien patrząc na nią z wyrzutem. Zdążył wypić już trzy setki, ale był trzeźwy i przygnębiony.

- Chcesz trochę? I co tu robisz? – spytała panna Snape.

- Nie chcę i przyszedłem tutaj, bo tam przyszedł Weasley razem z tym stukniętym Adamo Rozzim z Ravenclawu. Nie będę z nimi przebywał w jednym pomieszczeniu.

- Ach to ten, o mi ciągle mówi, że mam piękne usta stworzone do laseczki i czy bym mu nie mogła czasami pomóc, bo ma duży temperament.

Hermiona opluła się lodami.

- Sorry – powiedziała. Oczy miała jak spodki.

- On ci tak mówi? –wycedził ze złością Draco. –Przecież ja mu zajebię. Wiem, powiem Potterowi...

- I po co? Zabijecie gada, pójdziecie siedzieć jak za człowieka... Powiedziałam mu, żeby sobie kupił dmuchaną lalę, jak ma taki temperament. Sama sobie potrafię poradzić z takimi propozycjami. Co proponujesz, skoro Świński jest skażony ich obecnością?

- Kupienie dwóch litrów... I pice do lustra.

- Ja ci dam "do lustra". A ja to co?

- Ty, to jak lustro. Jesteś taka sama jak ja, masz tylko inną płeć, chociaż czasami nawet tego nie jestem pewien. – powiedział grobowym głosem.

- Dobra, to ty idź do Hogwartu, pogadamy na miejscu. My musimy skończyć lody... Wiesz mieli tylko rumowo - śmietanowe, dziwne ale nie mili żadnych ze śmietanką... – Lilien uniosła znacząco brew i uśmiechnęła się lubieżnie, a Hermiona się zarumieniła.

- Ha, ha, ha... – bez cienia uśmiechu stwierdził Draco.

- Może się skusisz? Z mojej łyżeczki...

- Błąd . Ty nie jesteś taka jak ja – uśmiechnął się bardzo blado, ale się uśmiechnął. – Jesteś gorsza. Jesteś nimfomanką w stadium zaawansowanym... To ja już pójdę. Miłych lodów. – Po tych słowach wstał od stołu.

- Biedactwo – powiedziała Lilien, tak żeby mógł usłyszeć. Odwrócił się , popatrzył na nią jak urażony hipogryf, wzruszył ramionami i wyczłapał z pubu z opuszczoną głową.



******

- No co Draco? Pijemy, czy gadamy bez promili? – spytała Lilien po powrocie do Zamku, kiedy już wprosiła się do jego dormitorium.

- Nie chcę gadać...

- Uparciuch. Ale ja chcę.

- Męczysz...

- Wiem, ktoś musi to robić. Masz tak udręczoną minę, że chce mi się płakać – powiedziała to z czułością i go przytuliła. – Aleś ty okropnie drażliwy i dumny.

- Jasne, nie mam uczuć po prostu jestem dumny – powiedział z bólem w głosie.

- Och, nie o to mi chodziło, przecież wiesz.

- Wiem.

- To co, nie chcesz gadać?

- Nie.

- Pić też nie chcesz?

- Nie.

- A co chcesz?

- Nic.

- Niewybredny jesteś.

- Nie.

- Aż boję się ciebie zostawić samego.

Wzruszenie ramion.

- Biedactwo. Mogę po prostu z tobą pobyć. Chcesz?

Szczere spojrzenie i potakiwanie głową.

- Okey. To już wiem, co będę robić przez następną godzinę.

Draco walnął się na wyro i położył głowę na kolanach Lilien.

- Moje maleństwo – powiedziała czule dziewczyna.

- Tylko nie maleństwo.

- Już dobrze. Milczę.

- Tak lepiej...


* * * * * * * * * * * * * * * *


Hermiona wróciła spod prysznica o dziewiątej wieczorem. Harry popatrzył na nią krytycznie.

- Jesteś blada, wyśpij się przed meczem.

- Wisi mi ten mecz.

- Ale mi nie, proszę..


- Nic ci nie mogę obiecać. Nie chce mi się spać... Idę do siebie.

- Jak wolisz. Ale postaraj się jutro.

- Jeżeli ci zależy – Hermiona wzruszyła ramionami i poszła do swojego dormitorium.


Leżała i patrzyła w sufit. O dziesiątej przyszły Parvati i Levander, i walnęły się spać. Pół godziny później, panna Granger zarzuciła na dosyć długą i prześwitującą granatową koszulkę do spania swoją szatę i wymknęła się z butelką wódki do Wieży Slytherinu.

Ale jaja”- pomyślała, złażąc do lochów.

Lilien podała jej hasło. Było naprawdę banalne: „honorowy mecz Quiddicha.”


Jak ja tam wejdę?” – myślała Hermiona. Stała pod drzwiami dormitorium Malfoya już od pięciu minut i bała się zapukać.

A jak śpi?” – co prawda zazwyczaj nie kładł się przed dwunastą, ale następnego dnia był mecz.

Jestem tchórzem. Powinnam być w Hufflepuffie.”

Wzięła głęboki oddech i zapukała. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Już miała odchodzić, kiedy drzwi się otworzyły i ukazał się jej oczom Draco w samym szlafroku i z wilgotnymi włosami.

Czemu on jest przystojny, pociągający i ładnie pachnie, to nie fair...”

- O co chodzi? – popatrzył na nią z irytacją i jego wzrok zatrzymał się na butelce whisky. – Przyszłaś się ze mną napić, za jutrzejszy mecz? – spytał z drwiną.

- Eee... ja – przełknęła ślinę, bo nie wiedziała co powiedzieć.

- Co z tobą? Jest prawie jedenasta w nocy. Możesz się wyrażać jaśniej, Granger?

- Chcę cie przeprosić.

- Znowu? Myślałem, że wyraziłem się jasno. A ty przychodzisz do mnie z butelką wódki i co? Myślisz, że się z tobą napiję i będzie wszystko all right? Wybacz ale nawet nie jest okey. – W ogóle nie silił się na złośliwy ton, mówił spokojnie i poważnie. I to właśnie Hermionę załamywało.

- Nie chcę z tobą pić – powiedziała spokojnie.

- To czego chcesz?

- Może najpierw mnie wpuścisz, co? – Hermiona nagle poczuła się urażona jego postawą. – Albo mi powiedz, że mam sobie iść i więcej się do ciebie nie odzywać i nawet na ciebie nie patrzeć. Może w końcu, ja też się dowiem na czym stoję.

Przegięłam, zamknie mi drzwi przed nosem” – pomyślała.

Ale nie zrobił tego. Patrzył na nią bardzo uważnie.

- Wejdź – powiedział w końcu. – Nie wiem czemu to robię, ale wejdź.

W pokoju panował półmrok, bo paliła się tylko lampka nocna na szafce przy łóżku. Draco usiadł na wyrku, ale Hermiona stała, nawet gdy jej wskazał miejsce obok siebie.

- Mogę wiedzieć, po co ci ta butelka, skoro nie chcesz ze mną pić? – spytał średnio zaciekawionym tonem.

- Bo ja... – Nagle wydało się jej strasznie głupim pomysłem, przychodzić do niego z butelką wódki na przeprosiny. – Ta Ognista Whisky to miała być dla ciebie, tak na przeprosiny, już sama nie wiem co tu robię... – Hermiona była bliska załamania nerwowego.

Teraz mnie wywali i powie, że jestem kretynką... na bank” – pomyślała zrozpaczona.

Ku jej zdziwieniu, Draco po prostu się zaśmiał. Był to chłodny i niemal smutny śmiech.

- No tak – powiedział zimno. – Malfoyowi wystarczy przynieść wódkę na przeprosiny i wszystko będzie w porządku. Myślałem, że jesteś bardziej rozgarnięta.

- Lubisz mnie obrażać, prawda? Nawet mnie do końca nie wysłuchałeś i wiesz lepiej ode mnie, co zamierzam ci powiedzieć, tak? – Hermiona poczuła się urażona. – Myślisz, że zamierzam powiedzieć ci po prostu „sorry” i dać wódkę, nie? Chyba naprawdę mnie nie znasz. – Była zdziwiona własną elokwencją i wręcz bezczelnością.

- Okey, to co zamierzasz? – popatrzył na nią z wyrazem oczekiwania w szarych oczach.

- Chciałam ci powiedzieć, że to była chyba największa gafa mojego życia. Zachowałam się jak skończona idiotka i naprawdę jest mi przykro. A to że kupiłam ci wódkę, to tylko tak dodatkowo. – Więcej nie mogła mówić, bo chyba by się popłakała.

Draco musiał zauważyć, że jest bliska łez , bo tylko westchnął i zapytał.

- I co, chcesz mi dać tą wódkę? – zapytał naprawdę zaciekawiony.

- Tak, o ile zechcesz przyjąć taki marny prezent na przeprosiny. Prezent na przeprosiny... Brzmi kretyńsko, nie sądzisz? – Hermiona popatrzyła na butelkę podejrzliwie.

- Powiedzmy, że nie brzmi wyrafinowanie i nie poraża intelektualnie, ale jest okey. – powiedział leciutko rozbawiony. Właśnie sobie uświadomił, że Hermionie musi na nim chociaż trochę zależeć, inaczej nie robiłaby czegoś takiego.

- W takim razie, proszę – dziewczyna wyciągnęła do niego rękę z butelką.

- Postaw ją na stole, przecież nie będę teraz pił.

- Bardzo się gniewasz? – spytała niepewnie

- Wiesz co, trudno to nazwać nawet gniewaniem się, mi po prostu było przykro i dosyć głupio po twoich słowach.

- A wybaczysz mi? – spytała z nadzieją w orzechowych, wlepionych w niego oczach.

Trochę go to wzruszyło.

- Nie wiem, butelka wódki to za mało. To wręcz przekupstwo, a nie przeprosiny – Draco wzruszył ramionami.

- Przepraszam – Hermiona podeszła do niego, pochyliła się i pocałowała go w policzek.

- Tylko w policzek? - Draco skrzywił się komicznie.

- Przecież wczoraj nie dałeś się nawet dotknąć - Hermiona wyglądała na zdezorientowaną.

- Wczoraj to było wczoraj, dziś jest dziś. Twierdzę, że całus w policzek to o wiele za mało... Powiedz mi, skąd ci przyszedł do głowy ten pomysł z wódką, co? - spytał patrząc na nią ciekawie. - I usiądź obok mnie, co ty, na wesele prosisz?

Hermiona klapnęła na łóżku.

- Będziesz się śmiał, jak ci powiem, ale trudno... Millicenta powiedziała, że lubisz dostawać alkohol - Hermiona zarumieniła się lekko.

- Chyba nie twierdziła, że to wystarczy?

- Och, oczywiście, że nie. Sugerowała, że warto przed tobą klęknąć i bić ci przez godzinę pokłony, może wtedy zmiękniesz.

- Nie wiedziałem, że Mill mnie tak świetnie zna - Draco się roześmiał. - Przesadziła trochę z tym biciem pokłonów, ale ona ma tendencje do wyolbrzymiania. Jednakowoż, droga panno Granger, ten całus w policzek to kropla w morzu moich oczekiwań i twoich możliwości, nieprawdaż? - Hermiona lekko się zarumieniła, ale ulżyło jej. Draco najwyraźniej powoli odzyskiwał humor.

- Wiesz co, możesz się nabijać ile chcesz, ale mi naprawdę przykro z powodu tego, co ci powiedziałam, Draco.

- Wiem, wiem i co w związku z tym? - zapytał zalotnie się uśmiechając

Hermiona pocałowała go w usta. Bardzo czule i z bardzo dużym zaangażowaniem.

Miałem iść wcześniej spać..." - pomyślał Malfoy.

"Miałem iść wcześniej spać, ale ona cudownie całuje" - Przyciągnął dziewczynę i posadził sobie na kolanach, namiętnie odwzajemniając jej pieszczoty.


- Mało - wymruczał je do ucha po pięciu minutach gorących pocałunków. - Stanowczo za mało.

- Naprawdę? To może rzeczywiście powinnam uklęknąć? - spytała Hermiona.

- Świetny dowcip - powiedział Draco, mając w pamięci jej ostatnie zachowanie.

- Wcale nie zamierzałam żartować - powiedziała urażona dziewczyna.

- Nie? - spytał chłopak, patrząc jaj głęboko w oczy. Zarumieniła się pod jego przenikliwym spojrzeniem.

"Po co mu takie ładne ślepia?" - pomyślała ze złością.

- Czuję się mile zaskoczony – powiedział. - Chyba zacznę pisać pamiętnik... Ale pozwolisz skarbie, że to ja uklęknę przed tobą, dobrze? - uśmiechnął się rozbrajająco i zaczął niespiesznie rozpinać guziki jej szaty.

- A jeżeli powiem, że nie pozwolę? - spytała wyzywająco.

- Pozwolisz, bo jestem silniejszy i większy od ciebie - jego uśmiech stał się szerszy.

Ściągnął z niej czarną szatę i pocałował jej dekolt. Wstał i posadził niepocieszoną Hermionę na łóżku.

- Jak możesz... - zaczęła , ale zamknął jej usta pocałunkiem.

- Jak możesz mi to robić? - spytała, kiedy ściągnął z niej koszulkę i uklęknął przed nią.

- Tak jak zwykle - odpowiedział z rozbrajającą szczerością.. - Ja po prostu uwielbiam cię całować

Hermiona musiała spasować, w końcu, co ona biedna, chucherko przy tym wysokim i silnym śilzgonie, mogła zdziałać?

Draco całował jej brzuch i delikatnie pieścił uda dziewczyny.

"Tak nie powinno być, to nie fair - myślała gryfonka. - Ja się nie zgadzam. Liberum veto"

Jęknęła głośno, kiedy chłopak zaczął wodzić czubkiem języka po najintymniejszych zakamarkach jej ciała.


Hermiona wsunęła dłonie w miękkie, jedwabiste w włosy mężczyzny, ale tylko po to, by go do siebie odsunąć.

Popatrzyła na niego z wyrzutem.

- Coś nie tak? - spytał niepewnie Draco.

- Owszem, wszystko.

- Wszystko? - chłopak wyglądał na mocno zdezorientowanego.

- Tak, bo ja chcę całować ciebie, nie zgadzam się - była niemal zła.

"Ja naprawdę zacznę pisać pamiętnik, idę jutro kupić sobie specjalny zeszyt" - pomyślał z rozbawieniem, które szybkom mu minęło, kiedy zauważył, że Hermiona jest bliska łez.

Wstał i usiadł obok niej.

- Tylko mi nie rycz – przytulił ją mocno do siebie i pogłaskał po niesfornych włosach. – Nie mam pojęcia co robić, gdy kobieta się popłacze. Mogę wpaść we frustrację, zacząć rzucać po pokoju ciężkimi przedmiotami, i tak dalej.

- Bardzo śmieszne – powiedziała łamiącym się głosem. - Masz fantastyczne poczucie humoru. Tylko trochę nie na miejscu.

- Ja tylko chciałem, żebyś się uśmiechnęła. Przepraszam. – Patrzył na nią niepewnie i z zaciekawieniem.

Hermiona wytarła dwie wielkie, pojedyncze łzy.

- No nie płacz – powiedział z czułością i pogładził ją po policzku.

Dziewczyna wlepiła w niego szczere, orzechowe spojrzenie.

- Nie będę płakać. Ale musisz zrozumieć. Ja też cię pragnę – teraz to ona pogłaskała go po policzku.

Pocałował ją. Długo i delikatnie.

Hermiona wsunęła dłonie pod poły jego czarnego szlafroka i objęła chłopaka, pieszcząc czule jego plecy i tors. Wtuliła twarz w zagłębienie szyi kochanka, chłonąc jego zapach, który tak uwielbiała. Zaczęła całować jego szyję i ramiona. Jej usta błądziły po klatce piersiowej a język zataczał kręgi wokół jego sutków. Draco westchnął cicho, kiedy dziewczyna rozwiązała pasek od szlafroka, zaczęła pieścić palcami jego brzuch i lizać delikatnie twardy sutek.

Uklękła przed nim i sam ten fakt spowodował, że zrobiło mu się gorąco. Całowała delikatnie brzuch chłopaka i pieściła dłońmi jego uda. Były porośnięte miękkimi, króciutkim i miłymi w dotyku włosami. Poczuła jak mięśnie jego nóg napinają się od jej dotyku i pieszczot i zaczęła masować je mocniej.

Polizała ciemne pasmo owłosienia biegnące od pępka w dół. Draco jęknął głucho i wsunął palce w jej włosy.

Hermiona ujęła w dłoń członek kochanka, zmuszając go do ponownego jęku. Pieściła go przez chwilę palcami i uniosła głowę, żeby popatrzeć na jego twarz.

Był półmrok, ale nie miała wątpliwości, że jest leciutko zarumieniony a wpatrzone w nią oczy są ciemnoszare z pożądania. Draco pogłaskał ją po głowie.

- Jesteś cudowna – wyszeptał i Hermiona się słodko uśmiechnęła.

Pochyliła głowę, by całować wnętrze jego ud. Zsunęła dłoń z nasady penisa by pieścić delikatnie jego krocze i jądra. Nie przerywając tej cudownej tortury drugą dłoń oparła na biodrze mężczyzny, zaciskając palce na jędrnym pośladku i Draco musiał zamknąć oczy, bo zakręciło mu się lekko w głowie.

Hermiona objęła palcami jego męskość i zaczęła go delikatnie lizać, powoli oswajając się z jego intymnym smakiem i zapachem.

Mężczyzna krzyknął cicho z rozkoszy i zacisnął palce na jej włosach, zmuszając ją do odważniejszych pieszczot.

Dziewczyna obsypała męskość kochanka namiętnymi pocałunkami, doprowadzając go do głośnych jęków i błagań o więcej.

Delikatnie zsunęła napletek i pocałowała wrażliwą, wilgotną i twardą żołądź.

- Hermiona, błagam – wyjęczał Draco, myśląc, że za chwilę umrze. Dziewczyna zaczęła ssać delikatnie główkę członka.

Mężczyzna krzyknął z rozkoszy i odruchowo przycisnął jej głowę, a Hermiona chętnie wzięła go głębiej do ust i zaczęła ssać mocniej, dopasowując tempo swoich pieszczot do niecierpliwych ruchów bioder kochanka.

Draco krzyknął głośniej i dziewczyna poczuła się dumna, że to ona jest przyczyną jego gwałtownych reakcji. Mężczyzna nie miał pojęcia, że płacze z rozkoszy. Gdyby był w stanie myśleć, myślałby tylko o tym żeby nie stracić przytomności. Nigdy wcześniej nie czuł nic tak wspaniałego

Ale nie mógł myśleć i nie potrafił też kontrolować dłużej swego ciała. Hermiona wyczuła, że Draco zaraz osiągnie spełnienie. Przez jej głowę przeleciała krotka myśl, by się odsunąć, by nie uczestniczyć w tym do końca, ale zdecydowała inaczej. Chciała tego. Pragnęła sprawić mu jeszcze większa przyjemność, a poza tym chciała poczuć jak smakuje nasienie jej mężczyzny. Bo Draco był Jej Mężczyzną. A przynajmniej miała ogromną nadzieję, że tak jest.

Przełknęła całą spermę i nie przestała go pieścić, dopóki, nie poczuła, że jest całkowicie odprężony. Draco delikatnie gładził jej włosy i zastanawiał się, jakim cudem nie padł jeszcze na zawał.

Mężczyzna podniósł dziewczynę z klęczek, ułożył ją delikatnie na łóżku i pocałował czule jej obrzmiałe wargi. Objęła go mocno i odwzajemniła pocałunek. Powoli całował jej szyję, ramiona i dekolt. Miał całą noc. Jakoś przestał przejmować się meczem

- Ja chcę jeszcze - powiedziała ku własnemu zaskoczeniu Hermiona. Draco popatrzył na nią jakby nie rozumiał o co jej chodzi.

- Chcę jeszcze - powtórzyła, patrząc mu odważnie w oczy.

- Najpierw ja - Draco nie zamierzał odpuścić.

- Ale ja chcę bardziej niż ty, proszę - patrzyła na niego z niemym błaganiem.

- Już wiem, chcesz mnie zabić - powiedział i czule się do niej uśmiechnął.

- Nie, chcę ci dać rozkosz, jak najwięcej rozkoszy - odpowiedziała i pchnęła go na plecy. - Nie odmawiaj mi tej odrobiny przyjemności, Draco.


Draco Malfoy nie potrafił i nie chciał jej zabraniać, ani odmawiać. Zamknął oczy i pozwoliła Hermionie na delikatne pieszczoty. Była niesamowita, słodka i taka kochana. Tak, kochana to chyba było odpowiednie określenie, pomimo dużego ładunku emocjonalnego.

Jej wargi błądziły po klatce piersiowej mężczyzny, zsuwając się coraz niżej, aż do pępka. Hermiona przejechała językiem wzdłuż lewego boku kochanka i zaczęła delikatnie lizać zagłębienie jego pachy.

- Jesteś nieobliczalna – wyszeptał. Czuł, że jego podniecenie rośnie z każdą sekundą wyrafinowanych i czułych pieszczot dziewczyny. – Przenieś się do mojego dormitorium, błagam, stworzymy sobie prywatny mały raj. Jesteś najlepszą kochanką jaką miałem.

- Wiesz, że nie mogę. – popatrzyła na niego i uśmiechnęła się zalotnie. – I nie mogę ci powiedzieć, że jesteś moim najlepszym kochankiem, bo jak na razie, jesteś jedynym.

- Ale chyba nie zamierzasz mnie wymieniać na nikogo innego, co? – Spytał z udawanym przerażeniem w szarych oczach.

- No, nie wiem – Hermiona zmrużyła oczy i zmarszczyła czoło, jakby nad czym się zastanawiała. – Tak sobie pomyślałam, że może sprawdzę, jaki w łóżku jest Ron.

- To jak już to zrobisz, to idź na pięć godzin pod prysznic, zanim się do mnie zbliżysz.

Hermiona zaśmiała się i zmarszczyła nos.

- Nie zrobiłabym tego nawet za dziesięć tysięcy galeonów, przecież wiesz.

- Wiem, ale to ty powiedziałaś, że chcesz go wypróbować.

- Sprawdzam, czy jesteś zazdrosny.

- Nie jestem – Draco uśmiechnął się łobuzersko i puścił do niej oko.

- Nie jesteś? No to sayonara, wracam do siebie – udawała, że się śmiertelnie obraziła.

- Hey, wiesz, że żartowałem. – Draco przytulił ją do siebie i mocno pocałował. – Ale nie zamierzam urządzać ci scen zazdrości, jak z kimś będziesz gadać na korytarzu, to nie w moim stylu. – Ani nie zamierzam prowadzać się z tobą za rączkę, to żałosne.

- A co zamierzasz? – spytała zalotnie.

- Sypiać z tobą – odpowiedział , jakby to było czymś oczywistym. – To mało?

Hermiona nie zdziwiła się tą deklaracją. Na nic innego nie liczyła. Malfoy nie był typem romantyka. Dla niego związek z drugą osobą oznaczał po prostu czysty, niczym niezmącony seks. Ale chociaż dał jej do zrozumienia, że uważa ją za swoją kochankę. Swoją kobietę.

Boże, niech ja się tylko w nim sentymentalnie nie zakocham, to nie ten typ” – pomyślała z lekkim niepokojem panna Granger.

- Mi to absolutnie wystarczy – odpowiedziała i wróciła do całowania jego ciepłej, lekko spoconej skóry. Jej wargi schodziły niemiłosiernie wolno coraz niżej, aż w końcu zaczęła ssać ponownie jego nabrzmiały członek i co jakiś czas lizać delikatnie jądra kochanka.

Tym razem pieściła go dużo bardziej odważnie i Draco musiał z całej siły zacisnąć pięści na pościeli, żeby nie zwariować.

Kiedy szczytował pociemniało mu w oczach i chyba tylko dzięki cudowi nie zemdlał, a raczej dzięki temu, że zjadł cokolwiek na kolację...

Mężczyzna poczuł jak delikatne dłonie Hermiony ścierają łzy z jego policzków.

Dziewczyna czule całowała płatek lewego ucha kochanka.

- Już dobrze – szepnęła – chcesz jeszcze?

- Jej palce zsunęły się na brzuch Dracona, a język powoli pieścił jego wrażliwą szyję, zlizując słone krople potu.

Te słowa podziałały na niego jak kubeł zimnej wody.

Złapał dziewczynę za przeguby dłoni i przerzucił ją brutalnie na plecy.

- Owszem chcę. Ale chcę się trochę poznęcać nad tobą, pozwolisz ?– zanim zdążyła zaprotestować zaczął namiętnie ssać jej sutki, co chwila liżąc je i delikatnie przygryzając, i Hermiona doszła do wniosku, że jej też się coś od życia należy.

Rzeczywiście się nad nią znęcał. Trzymał mocno jej dłonie w swoich i nie pozwalał się nawet dotknąć, a sam pieścił językiem jej płaski brzuch i uda o milimetry mijając mokre łono i Hermiona zaczęła głośno go błagać, żeby się nad nią zlitował.

Całował ją powoli i delikatnie. Dziewczyna płakała z rozkoszy i wiła się gwałtownie pod wpływem miłosnych tortur, które jej zadawał. W końcu pocałował ją namiętnie, wsuwając język do jej gorącego wnętrza i doprowadził Hermionę do gwałtownego i długiego spełnienia. Krzyknęła głośno jego imię i rozpłakała się jeszcze bardziej. Musiał ja mocno przytulić i szeptać jej do ucha czułości, aż się końcu uspokoiła i wtuliła twarz w jego miękkie, wilgotne włosy. Pocałowała go w usta, a Draco odwzajemnił się jej namiętnym i długim pocałunkiem.


Jego dłonie błądziły po ciele kochanki odkrywając powoli mapę jej ciała. Mężczyzna gładził delikatnie jej pośladki i przesuwał palcami wzdłuż kręgosłupa, by za chwilę musnąć dłonią jej gorącą, nabrzmiałą kobiecość. Hermiona jęknęła cicho i zacisnęła palce na jego barkach. Draco powoli uniósł się na łokciach i pochylił się nad dziewczyną, by wodzić językiem po jej boku, krawędzi biodra. Przewrócił ją na brzuch i pieścił ustami kark i plecy kochanki. Hermiona westchnęła cicho i zamknęła oczy. Czuła się cudownie. Jego język zsunął się wzdłuż kręgosłupa, by lizać jej pośladki i uda, i w końcu zagłębić się w jej gorącym, mokrym wnętrzu. Dziewczyna jęknęła głośno.

- Chcę się kochać – wyznała cicho.

- Przecież się kochamy cały czas – odpowiedział Draco filozoficznym tonem i zaczął lizać jej ucho i kark – chyba, że masz coś konkretnego na myśli – dodał pieszcząc palcami je łono.

Hermiona odsunęła niecierpliwym ruchem jego dłoń i przewróciła się na plecy przyciągając kochanka do siebie.

- Doskonale wiesz, co mam na myśli – szepnęła mu do ucha i wsunęła dłonie w jego włosy.

Mężczyzna pochylił się, by pieścić językiem sutki kochanki.

- Nie wiem – powiedział unosząc głowę i popatrzył dziewczynie w oczy. – Będę wiedział o co ci chodzi, jak mi powiesz – uśmiechnął się wrednie i puścił jej oko.

- Draco, jesteś sadystą – zaczęła – ale na tym skończyła się ułożona przez nią w myśli litania wyzwisk, gdyż chłopak zaczął delikatnie lizać najintymniejsze miejsce na jej ciele, zmuszając Hermionę do głośnych jęków.

- Weź mnie, proszę – powiedziała, gdy na chwilę przestał się nad nią znęcać i spojrzał w jej zamglone z pożądania oczy.

- Błagam – dodała cicho, kiedy wtulił twarz w jej niesforne, wilgotne od potu włosy.

Draco nie dał się długo prosić. Był bardzo podniecony i pragnął jej tak mocno, jak nigdy wcześniej. Wziął ją tak delikatnie jak za pierwszym razem i Hermiona cichutko jęknęła.

- Obejmij mnie – wyszeptał patrząc jej w oczy.

Dziewczyna zarzuciła ręce na jego plecy, przyciągając go mocno do siebie.

- Och nie rękami, głuptasku – powiedział i czule się do niej uśmiechnął.

Hermiona zarumieniła się lekko, ale oplotła nogami jego smukłe biodra i Draco zamruczał z rozkoszy, mrużąc oczy jak kot. Cały czas patrzył na nią spod zmysłowo przymkniętych powiek.

- Uwielbiał jak mruczysz – wyznała tajemnicę swojego życia Hermiona, a mężczyzna uśmiechnął się do niej rozkosznie i wszedł w nią głębiej. Granger jęknęła głośno i zamknęła oczy.

- Tak ci dobrze? – spytał cicho i polizał jej ucho.

- Jeszcze – to jedyne na co było stać w odpowiedzi, rozpaloną pożądaniem dziewczynę.

Jego ruchy były niespieszne, wchodził w nią coraz głębiej, ale robił to bardzo powoli, zmuszając ją do ciągłych próśb, w końcu zamknął jej usta zmysłowym, głębokim pocałunkiem.

Hermionie było cudownie, zupełnie inaczej, niż za pierwszym razem. Teraz jej rozkosz była dużo silniejsza, ale cierpiała też większy niedosyt z powodu jego delikatności.

- Draco, błagam – wyjęczała, mocno unosząc biodra i zmuszając go do głębszej penetracji.

- O co? - spytał ochrypłym szeptem patrząc prosto w jej szeroko otwarte, orzechowe oczy.

Zaszlochała cicho i wbiła paznokcie w jego barki.

- Jeszcze, proszę, nie bądź taki, Draco.

Mężczyzna zlitował się nad swoją kochanką i jednym silnym pchnięciem, zagłębił się w jej wnętrzu do końca. Hermiona krzyknęła i wygięła plecy w łuk, zaciskając silniej uda na jego biodrach.


Według Hermiony, Draco był kochankiem doskonałym. Wchodził w nią płynnymi, posuwistymi ruchami, zmuszając dziewczynę do cichego szlochu. Zamknął oczy i wtulił twarz w jej włosy, wsłuchując się nie tylko w jej jęki i szloch, ale w mowę całego jej ciała, tak aby dać jej jak największą rozkosz i wynagrodzić ból towarzyszący ich pierwszemu zbliżeniu.

Czuł coraz większe podniecenie, nie tylko spowodowane jego własną narastającą przyjemnością, ale jękami i prośbami Hermiony. Przyspieszył bardzo nieznacznie swoje ruchy i poczuł jak dziewczyna odwzajemnia mu się silniejszym zaciśnięciem ud na jego biodrach. Jęknął głośno.

- Popatrz na mnie, Herm – poprosił ją cicho. Był zdziwiony swoimi słowami, nigdy wcześniej nie prosił o to, żadnej swojej kochanki – spójrz mi w oczy, proszę.

Dziewczyna posłusznie popatrzyła w jego szare tęczówki. Jego spojrzenie było fascynujące. Pełne czułości i niemal bólu spowodowanego silnym pożądanie. Hermiona wpatrywała się w jego oczy z fascynacją.

Jej palce zacisnęły się jeszcze silniej na barkach mężczyzny. Draco zaczął poruszać się w niej szybciej a jego oddech stał się bardzo nieregularny i urywany. Zacisnął powieki i krzyknął cicho z rozkoszy. Dziewczyna, czuła, że jej kochanek jest bliski spełnienia i ona sama też odczuwała silną rozkosz, ale zdawała sobie sprawę, że tym razem nie osiągnie jeszcze orgazmu. Przesunęła dłońmi wzdłuż karku mężczyzny i wsunęła palce w jasne włosy. Kiedy doszedł, odrzucił głowę do tyłu i krzyknął głośno, a po jego policzku spłynęła powoli pojedyncza łza. Hermiona jęknęła głośno, czując przyjemne ciepło rozlewającego się w niej nasienia i przytuliła go mocno, głaszcząc uspokajająco po głowie.

Wsłuchała się w jego gorący, ochrypły oddech, pocałowała wilgotną od potu szyję kochanka.

- Jesteś cudowny – szepnęła mu do ucha.

- Ty też – odpowiedział i czule ją pocałował.

- Mogę z tobą zostać? – spytała niepewnie.

- Jeszcze się pytasz? – wydawał się urażony jej słowami.

- Dziękuję, nie chcę teraz wracać, na korytarzu jest zimno, a tutaj cieplutko.

Odsunął się od niej i mocno ją przytulił. Hermiona bezczelnie zarzuciła nogę na jego biodra i władowała się na niego, kładąc głowę, na klatce piersiowej mężczyzny.

- Nie za wygodnie ci? – spytał, opiekuńczo oplatając ją ramieniem.

- W sam raz. Chcesz, żebym ci zrobiła jeszcze raz dobrze ustami? – zapytała zalotnie.

Draco uśmiechnął się szeroko.

- Wiesz co? Nie zrozum mnie źle, ale moje serce mimo młodego wieku, jest w stanie wytrzymać konkretną ilość szoków emocjonalno-psychicznych.

- Aż tak koszmarna jestem? – spytała ze smutkiem w oczach.

- Aż tak wspaniała, kochanie. Wiesz, nie chciałbym zejść na zawał w wieku siedemnastu lat, Hermiono.

- Jak wolisz, ale ja jestem chętna.

- Nie wątpię i lepiej mnie nie kuś, ja jutro muszę grać.

- Ja też.

- Ale tobie ten mecz zwisa, a mi nie.

- W takim razie dobranoc.

- Dobranoc, kochanie. Śpij dobrze.

- Nawzajem.

Przytuliła się do niego i zamknęła oczy. Obydwoje zasnęli bardzo szybko. Ją ukołysało do snu, bicie jego serca, jego uspokajające pieszczoty dłoni Hermiony, błądzącej po klatce piersiowej chłopaka.

Hermiona wyspała się doskonale, Draco mimo głębokiego snu nie nadawał się następnego dnia do gry w Quiddicha. Niestety...


* * * * * * * * * * * * * * * *

Mecz miał się rozpocząć punktualnie w południe.

Harry i Draco chodzil, ziewając i trzymając się za szczęki, żeby im nie odpadły.

Lilien też była lekko niedospana i z całej ich (nie)świętej czwórki, tylko Hermiona tryskała energią...


Mecz miał się odbyć w samo niedzielne południe i Severus nie mógł się już doczekać. Od dwóch dni Arabell była nie do wytrzymania, bo miała okres. Wcześniej nie do wytrzymania była Lilien i to dokładnie z tego samego powodu, z którego w tej chwili była Arabell.

Ale mecz honorowy Slytherin/Gryffindor mógł poprawić mu humor – przynajmniej na to liczył.

Założył się z McGonagall. I miał nadzieje, że wygra ten zakład. W przypadku przegranej miał być przez tydzień miły dla uczniów i sprawiedliwy wobec Gryfonów. Ale w przypadku wygranej... Minerva miała mu kupić dwa litry Ognistej Whisky. Opłacało się. Poza tym podejrzewał, że skoro inicjatorem meczu honorowego Quiddicha był sam Dracze, to podjął on odpowiednie środki, żeby wygrać to stracie, oczywiście w sposób honorowy. Mistrz eliksirów uśmiechnął się rozkosznie sam do siebie.

Z miłych rozmyślań wyrwał go krzyk.

- Głąbie, jak chodzisz?! – Virginia W. była oburzona.

- Przepraszam – bąknął Malfoy i natychmiast potężnie ziewnął. – Trochę przysypiam.

- To coś ty w nocy robił? Dobra, wole nie wiedzieć – dodała gdy zobaczyła szelmowski uśmiech na twarzy Ślizgona.

- Tylko nie zaśnij na meczu, Draco! – powiedział groźnie Severus i Malfoy zaczął się poważnie niepokoić.

Co to będzie jak zasnę na miotle? O panie, niech mnie wszyscy bogowie mają w opiece, jeżeli Snape robił jakieś zakłady... Na szczęście Potter też chodzi nieprzytomny... Nie jest źle.” – pocieszył się w duchu.

Następnie polazł do biblioteki, do Lilien.

Siedziała razem z Granger nad jakimś tomiszczem, chyba do Transmutacji i obie rechotały cicho omal się nie dusząc. Rechot Lilien przechodził chwilami w dziki ziew, co spowodowało natychmiastowy odzew Dracona.

Spać” – pomyślał rzewnie chłopak. Mecz miał być za dwie godziny a on marzył tylko o ciepłym łóżeczku.

- Cze – powiedział i ziewnął ponownie.

- Hej – Lilien uśmiechnęła się do niego i Draco stwierdził, że mimo wszystko nie jest tak nieprzytomna jak o , czy Potter. Natomiast Hermiona stanowiła ciekawe zjawisko.

Jej spojrzenie było żywe, jasne i rozbawione. Nie wykazywała też żadnych skłonności do ziewania.

Zawsze wiedziałem, że Granger jest mutantem” – pomyślał przyglądając się jej z zaciekawieniem.

- Mam pryszcza? – zapytała poważnie dziewczyna i panna Snape zarechotała ponownie.

- Nie. Zastanawiam się tylko z czego jesteś zrobiona...

Hermiona i Lilien wybałuszyły na niego oczy.

- Możesz jaśniej? - zapytała Snape.

- To skomplikowane. Myślałem na głos – wyjaśnił dokładnie i wyczerpująco Draco, a Hermiona wzruszyła ramionami.

- Chyba się nie wyspałeś – skwitowała spokojnie jego wypowiedź.

- No, tak jakby – odpowiedział z przekąsem i popatrzył na nią z niemym wyrzutem, co Granger spokojnie olała.

- Ze mną nie jest już tak źle. Przechodzi mi senność – powiedziała Lilien – Ale, Harry – on śpi na stojąco. Mea culpa*.

- Ta, jasne – powiedziała z oburzeniem na twarzy Hermiona – Twoja wina, jeszcze czego? Twoja wina, że ten kretyn potrzebuje nie wiadomo jakiej ilości godzin snu. Jasne!

- Ledwie stoi na nogach. Z tobą chyba jest trochę lepiej, Draco – dodała Ślizgonka.

- No i dobrze, że ze mną jest lepiej. Snape dał mi do zrozumienia, że nie mogę przegrać.

- Ha, ha, ha – zaśmiała się córka Wielkiego Severusa – no to masz przerąbane jak nie wygramy.

- Nie musisz mi uświadamiać, tego oczywistego faktu – popatrzył na nią ze złością. – Mogę wiedzieć z czego tak się cieszyłyście, kiedy wszedłem i gdzie jest stara dobra Pince?

- Gdzieś polazła. A śmiałyśmy się z ciebie... – Lilien uśmiechnęła się szelmowsko. - Obgadywałyśmy cię.

- Zabawne – Draco nie wyglądał na uszczęśliwionego odpowiedzią. – Może byście tak Potter obgadały, co?!

- Jego też – odpowiedziała spokojnie Hermiona. – Trzeba było nie wymyślać tego durnego meczu, to byśmy was nie obgadywały.

- No, bardzo zabawne. Rzeczywiście, temat do obgadywania.

Lilien popatrzyła znacząco na Hermionę i puściła jej oko a Gryfonka zaśmiała się radośnie.

- No, ładnie. Lilien, nie demoralizuj Granger, okey? – Draco popatrzył podejrzliwie na przyjaciółkę.

- Ja jej nie muszę demoralizować... Ktoś zrobił to za mnie, już wcześniej. – Tym razem zaśmiały się obydwie.

- Bardzo śmieszne. Pozwolicie, że mnie to nie rozbawi – Malfoy uśmiechnął się ironicznie. – Wam już nic nie pomoże. Jesteście zepsute do szpiku kości. Nie chcę wiedzieć o czym rozmawiałyście – chłopak zrobił zdegustowaną minę i udawał, że się obraził.

- No, co ty? I kto to mówi? – Lilien popatrzyła na niego z wyrazem głębokiej dezaprobaty. – Tobie w tym względzie chyba nikt nie dorówna.

- Hermiona mi dorówna – Draco szeroko uśmiechnął się do Gryfonki, a Granger lekko się zarumieniła.

- Spadaj, Malfoy, bo mamy robotę i przeszkadzasz – warknęła.

- Dobra, dobra. Prawda w oczy kole. Już idę...

- Idź, idź – Lilien machnęła ręką. – Uciekaj. Przeszkadzasz nam w uroczej rozmowie na twój, znaczy na ciekawy temat.

- Nie mam słów – Draco odwrócił się niemal święcie oburzony, ale zanim wyszedł dodał – Ja też sobie idę porozmawiać na ciekawe tematy. Z Potterem.

Jego wypowiedź spotkała się z gromkim śmiechem i wkurzony Draco opuścił pospiesznym krokiem bibliotekę.

Kretynki” – pomyślał oburzony lekceważącym potraktowaniem jego osoby.


*Mea culpa – łac. moja wina.



******

Pani Hooch patrzyła z politowaniem na kapitanów obydwu drużyn. Przed chwilą kazała im podać sobie ręce. Obydwaj zrobili to potężnie ziewając i Ronalda mogła podziwiać migdałki obydwu panów.

Podejrzany, że oni obydwaj tacy niewyspani - pomyślała z rozbawieniem – czyżby się lubili bardziej niż to widać na co dzień?”


- Ziewa, ja mu poziewam! - Severus był zły.

- Daj spokój – żachnęła się siedząca obok niego na trybunach Arabell, która była całkowicie neutralna i na dowód tego założyła wściekle różowy szalik, na który Snape patrzył z najwyższą dezaprobatą.

- A niech tylko nie złapie znicza!

- Słyszałam, że jest dobry... w niełapaniu – Arabell uśmiechnęła się złośliwie.

- Och, bądź cicho, kobieto! Ostatnio się wyrobił. Dwa razy złapał znicza w zeszłym roku!

- Wyrobił się jak gumka w gaciach – szepnęła sama do siebie de Lincourt i popatrzyła ze złośliwym uśmiechem na obydwu niewyspanych Kapitanów.

Będzie wesoło – pomyślała – bo jak któryś z nich złapie znicza do wieczora, to ja jestem Księżna Honolulu”.


*

Harry potoczył błędnym wzrokiem po swojej drużynie. Wyglądali na wyspanych i Potter bardzo im zazdrościł. Bracia Creavey okazali się niezłymi Pałkarzami, Hermiona, Virginia i Parvati były świetnymi Ścigającymi a nowy Obrońca na szczęście nie zawiódł, przynajmniej na próbach. Neville popatrzył na Kapitana Drużyny z niepokojem. Wydawało mu się, że Harry w każdej chwili może usnąć, Hermionie natomiast było to absolutnie obojętne.

Granger powiodła irytująco (przynajmniej według Wielkiego Dracze) przytomnym wzrokiem po Drużynie Slytherinu.

Trzy Ścigające (bardzo ciekawe, że kobiety uzyskały taki status wśród Ślizgonów, może to była zasługa nowego Kapitana), Blaise, Pansy i Lilien wyglądały na lekko znudzone, Snape przy okazji ziewała potężnie, ale na jej ziew przypadały dwa ogromne rozdarcia paszy Malfoya. Nie było to imponujące zachowanie Kapitana Drużyny.

Żałosne” – pomyślała orzechowooka Gryfonka.

Crabb i Goyle ( Pałkarze) wyglądali jak zwykle, to znaczy oni nie wyglądali, ale wegetowali w oczekiwaniu na grę. Natomiast Millicenta, która uzyskała szlachetny tytuł Obrońcy już w zeszłym roku, wyglądała na rozbawioną całą sytuacją. Ku wielkiej wesołości Hermiony zaczęła przedrzeźniać ziewanie Draco Malfoya, który pokazał jej w końcu środkowy palec, na co panna Buldstrode wzruszyła ramionami i bardzo głośno oświadczyła.

- Co za frajer planuje Honorowy Mecz Stulecia, a następnie ziewa jak jakiś tępak, zamiast zagrzewać drużynę do boju .

Nieprzytomny Harry pomyślał, że ta obelga została skierowana do niego i na chwilę odzyskał pełną świadomość powagi sytuacji.

- Po pierwsze to nie ja wymyśliłem ten mecz, a po drugie moja drużyna i tak jest najlepsza – stwierdził urażony Obrońca Gryfonów.

- To nie do ciebie było , głąbie zaspany – oświadczyła wszem i wobec Hermiona, wywołując powszechną wesołość obydwu drużyn.

- Nie słuchaj jej, Potter – stwierdził kwaśno Draco. – Ona jest niezniszczalna i nie rozumie, że człowiek może się nie wyspać, a ty Mill, lepiej skup się na obronie a nie na ubliżaniu swojemu kapitanowi, bo wylecisz.

- A gdzie ty znajdziesz drugiego tak dobrego obrońcę, Malfoy? – zakpiła Hermiona, która pewnego razu obserwowała trening Ślizgonów i mogła podziwiać widowiskowe obrony Buldstrode.

Lilien zachichotała.

- Co prawda to prawda – powiedziała .-Prędzej sam siebie wykopiesz z Drużyny niż ją.

- Och, przymknijcie się wszystkie trzy! – Draco nie wytrzymał – Kobiety powinno się kneblować, bo za dużo gadają!

- Bo mówią prawdę – uszczypliwie dodała Hermiona, na co Harry posłał jej nieładne spojrzenie pod tytułem „licz się ze słowami”

- Jaką prawdę, Herm? Mądrzycie się tylko, zwłaszcza ty. Nie będziesz mnie bezkarnie wyzywała. Zamknąć się i skupić na meczu! – Potter pokazał klasę i potężnie ziewnął, co spotkał się z ogólną wesołością. Tym razem najgłośniej śmiała się pani Hooch.

- Dobra – powiedziała – zacznijmy ten mecz. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończy się ta maskarada... – posłała Malfoy’owi i Potterowi zjadliwy uśmiech, na co obydwaj zrobili wielce urażone miny, a Draco ośmielił się nawet zauważyć, że...

- To poważna sprawa a nie maskarada, pani profesor...

- Jasne – Ronalda miała swoje własne zdanie na ten temat. – Panie i panowie przedstawienie czas zacząć!


*

To było przedstawienie. Żałosne przedstawienie.

Luna, która miała „zaszczyt” komentować całe zajście na boisku Quiddicha nie miała pojęcia, czy skupić się całkiem dobrej grze Ścigających, wysiłkach Pałkarzy, żeby nie zabić nieprzytomnych Szukających, czy popisach kretynizmu stosowanego w wykonaniu tych ostatnich, którzy ku ironii losu, byli Kapitanami Drużyn. Dlatego jej relacje były przeplatane następującymi komentarzami.

- Potter znowu przysnął na miotle i tłuczek Crabba minął jego skroń o milimetry, co za baran... Przepraszam, profesor McGonagall...

Albo:

- Malfoy znowu bezmyślnie zagapił się w przestrzeń i znicz w tym czasie przeleciał mu trzy razy przed samym nosem, czy ten kretyn naćpał się czegoś przed meczem? Już dobrze profesorze Snape, więcej tego nie skomentuję, chociaż to żałosne...


Lilien prawie całkiem rozbudziła się od pędu i świeżego powietrza, ale na jej przytomność umysłu miał chyba największy wpływ popis Harry’ego pod tytułem „jak zasypiać na miotle i budzić się w ostatnim momencie przed upadkiem”. W ciągu godziny opanował to do perfekcji.

Natomiast Malfoy został mistrzem przegapiania złotej piłeczki, która jakby rozumiejąc śmieszność sytuacji raz po raz przelatywała blisko niego i robiła z niego stuprocentowego wała.

Żal za dupę ściska” – pomyślała zrozpaczona i zarazem rozweselona sytuacją panna Snape.

Hermiona miała jeden sposób reakcji na żałosne wyczyny obydwu młodzieńców: dziki śmiech.

Chociaż ona się dobrze bawi” – myślała załamana poziomem gry Szukających, Millicenta.


- Osiemdziesiąt do siedemdziesięciu dla Slytherinu!!! Panna Snape pokazuje całemu światu swoją klasę! – wrzasnęła po prawie półtoragodzinnym wariactwie Luna.

By za chwilę krzyknąć.

- No i remis! Nawet tak wspaniały Obrońca jak panna Bludstrode nie jest w stanie powstrzymać huraganu w postaci Hermiony Granger! Proszę państwa co za gracja i szyk ścigającej Gryffindoru! Dobrze ,dobrze, profesor Hooch – wracam do komentowania meczu...

Hermiona zachichotała i zgrabnie uchyliła się przed tłuczkiem Crabba.


Przez następne pół godziny wszyscy mogli obserwować śpiącego na miotle Harry’ego, który budził się co chwila tylko po to, by złapać równowagę i nieprzytomnie rozejrzeć się za zniczem. Najlepszą i najbardziej widowiskową gafę walnął jednak Szukający Slytherinu.

W sto czternastej minucie meczu zanurkował nieco niezgrabnie za zniczem i... minął go palcami o jakieś trzy milimetry.

Luna nie była pewna, co się stało. Jej komentarz wyglądał mniej więcej tak.

- Jest sto dwadzieścia do stu dziesięciu dla Gryfonów, ale proszę państwa, chyba Malfoy złapał znicz. TAK!... NIE!!! O rany jak on to mógł skopać?! O Boże co za matoł! Przepraszam, profesor Hooch... Ścigający Slytherinu minął palcami znicz o jakieś milimetry, więc mecz niestety trwa nadal.


Snape’a krew zalała. Już czuł w ustach przyjemny smak zwycięstwa, już miał zamiar posłać triumfalne spojrzenie profesor McGonagall, a tu taka pieprzona niespodzianka. Arabell miała ubaw po pacy, zwłaszcza widząc minę swojego kochanka, chociaż wyraz twarzy Draco Malfoya doprowadziłby do śmiechu nawet rybki w akwarium profesora Sinistry. Chłopak przez chwile wpatrywał się nieprzytomnie we własną, pustą dłoń, a potem powiódł wzrokiem zrozpaczonego Bernardyna po roześmianych Trybunach.

Hermiona omal nie spadła z miotły Jej rechot rozszedł się echem i zaraził prawie wszystkich graczy, zwłaszcza pannę Snape i Millicentę Bludstrode, Crabbe i Goyle byli za głupi, żeby się śmiać, a Harry zbyt nieprzytomny, by zrozumieć co zaszło. Przestraszył się tylko, zrobił komiczną minę przerażonej surokatki i zapytał

- Koniec meczu, koniec meczu?! – co wywołało tylko większy rechot grających i omal nie zabiło Ginny, która ledwie uchyliła się przed tłuczkiem Goyle’a, chichocząc opętańczo z tekstu swojego Kapitana.

Dalej mogło być tylko gorzej – część grających się śmiała, i mecz wyglądał jeszcze żałośniej niż na początku.

I kiedy Pancy strzeliła kolejną bramka, Lovegood oznajmiła wszem i wobec, ze jest sto dwadzieścia do stu dwudziestu, pani Hooch zagwizdała potężnie i ogłosiła...

- KONIEC TEJ PARODII!!!

- Ale dlaczego?! – Malfoy wyglądał na niepocieszonego takim obrotem sprawy i na chwilę odzyskał nawet pełną świadomość, a jago spojrzenie pałało jasnym blaskiem świętego oburzenia.

- Co się stało?! – Harry po ras sto dwudziesty dziewiąty obudził się na miotle. – Złapałem znicza? – spytał bardzo mało przytomnie.

Neville omal nie spadł z miotły ze śmiechu.

- Nie Harry, jest remis. Pani Hooch przerwała mecz – wyjaśnił Obrońca usłużnie swojemu Kapitanowi.

- Czemu?! – brunet popatrzył niewinnym jasnozielonym spojrzeniem w jastrzębie oczy Trenerki Quiddicha i Sędziny meczu w jednej osobie.

- Temu, Potter, że ani ty, ani Malfoy nie nadajecie się w tej chwili do łapania znicza. Prawdę mówiąc nie nadajecie się w tej chwili do niczego. Ten mecz to porażka, radzę wam iść się porządnie wyspać.


Malfoy nie wytrzymał napięcia psychicznego. Poza tym radosna mina Hermiony i radość Lilien z końca „tego żałosnego przedstawienia” doprowadziły go do szału. Nie mówiąc o uczuciu panicznego lęku, gdy pomyślał o reakcji wkurzonego Severusa. Nie wiedział o co Snape się założył, ale na pewno nie będzie szczęśliwy z takiego obrotu sprawy.

- Och, to wszystko jej wina, pani profesor! – wskazał oskarżycielskim gestem na Granger. – Przez nią nie złapałem znicza!

Hermiona popatrzyła na niego jak na idiotę, Lilien popatrzyła podejrzliwie, Harry popatrzył nieprzytomnie, pani Hooch z politowaniem, a reszta grających z mniejszym lub większym zaciekawieniem.

- Wie pan co, panie Malfoy? – Ronalda nie posiadała się z tłumionej wesołości. – Wysnuł pan ciekawą teorię. – Zna pan takie mugolskie powiedzenie, że kiepskiej baletnicy to i rąbek w spódnicy przeszkadza? No – to jak pan nie znał, to teraz pan zna...

Malfoy nie posiadał się z rozpaczy. Był wściekły, ale co mógł powiedzieć Trenerce? Że Granger wykończyła go w łóżku? No przecież nie...

Rozpacz Ślizgana sięgnęła zenitu, gdy uświadomił sobie wszystkie aspekty zdarzenia.

Pierwsze primo – nie będzie miał służącego – Pottera.

Drugie primo – zbłaźnił się i to przed kim? Przed całą szkołą. Nawet Longbottom patrzył na niego z politowaniem.

Trzecie primo – Granger i Snape nabijały się z niego niemiłosiernie i będą to robiły (zwłaszcza Lilien) jeszcze długo.

Czwarte primo – jego honor poszedł się kochać, co prawda honor Pottera także, ale jego honor był przecież ważniejszy...

Piąte primo – Severus Wielki Pogromca Hogwardzkich Półgłówków i Półmózgów da mu wycisk bo przegrał zakład.

Z tego wynikało szóste primo – nie wiadomo czy przeżyje, a jeżeli przeżyje może wylądować z ciężkimi obrażeniami w Ambulatorium.

Draco był bliski łez.

Co za życie – pomyślał z rozpaczą – Jedyna nadzieja w Lil, że jakoś starego udobrucha. Gorzej jak mój chrzestny założył się o wódkę...”


- Nie łam się – Lilien strzeliła Dracona w plecy, aż otworzył szerzej oczy z wrażenia – jutro będzie gorzej.

- Nie jutro a dziś, jak mnie twój szanowny staruszek dorwie, kotku.

- Primo, nie mów do mnie kotku, secundo – staruszek właśnie tu nadciąga.

Draco rozbudził się momentalnie i stanął na baczność. Chciał przywołać na twarz uspakajający i luzacki uśmiech, ale mu trochę nie wyszło.

Na jego pięknej ślizgońskiej buzi pojawił się grymas świadczący o wewnętrznych rozterkach Szukającego Slytherinu.

Pierwsze słowa jakie wyszły z ust wściekłego Snape’a były skierowane do Harry’ego i wywołały śmiech Lilien, Hermiony, Millicenty i Pancy, które stały najbliżej.

- Masz szczęście Potter, że nie złapałeś znicza. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście.

A jakie szczęście mam ja, że tak się nie stało. Wtedy bym już nie żył.” – pomyślał Draco

- A ty! No, tego się nie spodziewałem! – Severus zajrzał głęboko w oczy Malfoya. – Zawiodłeś mnie na całej linii... Ty durniu! – ryknął mistrz eliksirów. – Jeszcze się głupawo uśmiechasz!

- Ależ panie profesorze... – zaczął nieśmiało chłopak.

- MILCZ!!! – Severus nie wytrzymał i palnął go wierzchem dłoni po głowie.

- Tato! – powiedziała oburzona Lilien, ale uśmiechała się pod nosem.

- Severusie, no wiesz? – za Snapem przyczłapała Arabell de Lincourt, żeby ewentualnie uratować Malfoya od kary śmierci.

- CO?!

- A ty nigdy nie popełniasz błędów? Uspokój się. Chłopak ledwie stoi na nogach, widać że się nie wyspał. Daj spokój... Przecież jest remis. To chyba sprawiedliwe.

Draco ziewnął potężnie na potwierdzenie słów pani profesor.

- Malfoy, ja ci tego nie daruje. – Profesor był niepocieszony.

- Tato, nie bądź taki zasadniczy, to że się zapewne założyłeś o wódkę, nie oznacza, że kończył się świat. O jaką się założyłeś? Pójdę do Hogsmeade i ci taką kupie, co ty na to?

Severusowi zrobiło się trochę głupio, ale nie dał po sobie tego poznać.

- Dobra. Draco – jeżeli jeszcze kiedyś w przyszłości wywiniesz taki numer jak teraz, nie ręczę za siebie, pamiętaj – powiedziawszy to, oddalił się statecznym krokiem do Zamku.


- Harry, idź się prześpij – powiedziała Lilien z troską w głosie – do kolacji jest jeszcze prawie pięć godzin, a na obiad chyba nie masz ochoty. Ja też chyba się zdrzemnę... Ty też się przekimaj, Draco, muchy zaczną ci wlatywać do ust. Masz taki rozstaw szczęki, że czołg może zaparkować.

- Dobra, dobra – obruszył się Malfoy. – U ciebie może zaparkować Hogwardzki Ekspres – chłopak uśmiechnął się złośliwie. – Ale w końcu jesteś dziewczyną...

- Jasne, jeszcze jedna durna aluzja i w łeb dostaniesz.

- Ej, sama zaczęłaś.

- Kretyn. – Millicenta była bardzo rzeczowa.

- Znowu mnie obrażasz – powiedział Kapitan Ślizgonów z wyrzutem

- Nie obrażaj kobiet, to ja nie będę obrażała ciebie.

- JA nic takiego nie powiedziałem. To. Był. Tylko. Żart. Sorry! Co za wrażliwe cholery z was!

- No ja nic nie chcę mówić o wrażliwości – Lilien popatrzyła na niego wymownie. – Ale takich fochów jak ty, to żadna panna w Hogwarcie nie strzela.

- Owszem, strzela - stwierdził Harry. -Tylko ona już szkołę skończyła... Cho Chang. Malfoy nie jest od niej lepszy. To po prostu niemożliwe.

- Zejdźcie z tego tematu, okey? - Dracze ziewnął.

- Okey – Lilien uśmiechnęła się słodko – Ale jeszcze jedna niewybredna aluzja, niekoniecznie pod moim adresem i dostaniesz w pysk, Draco. Mam nadzieje, że się rozumiemy... – Głos dziewczyny był słodki jak miód.

Blondas nie uznał za stosowne odpowiedzieć, jedynie popatrzył spod byka na przyjaciółkę i wzruszył ramionami.


Draco i Harry ziewali, a ludzie powoli się rozchodzili.

Słuchaj Potter, masz u mnie dwie wódki – zaczął nagle Malfoy. - Może obalimy dziś po kolacji pierwszą. Pójdziemy się wyspać, nażremy się a potem się urżniemy. Ja mam ochotę...

Aha. Jak się wyśpię do kolacji, to tak. – Harry wykazał dobre chęci do owocnej współpracy między Domami Węża i Lwa.

To raczej mało prawdopodobne – Hermiona popatrzyła krytycznie na przyjaciela. – Ty się nie wyśpisz do sądnego dnia... Malfoy też nie – dziewczyna uśmiechnęła się uroczo do Dracona.

- Granger, jeszcze jeden tego typu tekst pod moim adresem, a pożałujesz. – Ślizgon zirytował się słowami dziewczyny. Jego zdaniem była niesprawiedliwa i złośliwa.

- Prawda w oczy kole – Lilien nie mogła darować sobie drobnej uszczypliwości.

Harry poczuł ducha bojowego.

- A założymy się? – spytał. – Zobaczymy czy nie damy rady wyspać się do kolacji... Zakładacie się z nami.

- Zakłady z wami nieuchronnie prowadzą do tragedii. Miałeś przed chwilą przykład, Harry – stwierdziła rzeczowo Hermiona.

- O nic się nie zakładam – ucięła Lilien. – Wyśpicie się, to się wyśpicie, nie to nie. - Ale nie radzę szaleć z wódką, jutro są zajęcia...

- Przecież wiesz, że mam mocny łeb!- Draco poczuł się urażony.

- Myślałam raczej o Harrym.

- Dam sobie radę – Gryfon uśmiechnął się szeroko i znowu potężnie ziewnął.

- Ale on pije jak smok – Lilien popatrzyła z politowaniem na Pottera. – Nie urżnij się bo będziesz miał jutro przesrane.

- A co się nim przejmujesz – Hermiona wzruszyła ramionami.- Faceci też mają mózgi, niech ich używają.

- Granger, weź mnie nie prowokuj! – Draco popatrzył na nią ze złością.

- Coś ty taki drażliwy, ona ma racje, używajcie mózgownic, to nikt wam tego nie wypomni. – Panna Snape wtrąciła swoje trzy grosze. - Okaże się po tym waszym piciu, czy potraficie myśleć, czy nie. Jutro się okaże. Może i masz mocną głowę, ale pamiętaj jak przeżywasz kace, kiedy wypijesz za dużo. Na błędach to ty się raczej nie uczysz.


Takim uroczym akcentem zakończył się "mecz stulecia".

- Będą nas obgadywać i tak – powiedziała później Lilien do Hermiony, co ta skwitowała jedynie wzruszeniem ramion


Dla Harry'ego i Dracona to nie był jeszcze koniec wesołych rozrywek. W końcu nie codziennie Ślizgon i Gryfon piją razem wódkę.



--------------------


Rozdział X

SERCE NIE SŁUGA...


I'm going in crazy in love for you baby

(I can't eat and I can't sleep)

I'm going down like a stone in the sea

Yeah, no one can rescue me

(No one can mess with me)


Baby, I'm too lost in you

Caught in you

Lost in everything about you

So deep, I can't sleep

I can't think

I just think about the things that you do (you do)

I'm too lost in you

[Sugababes, To lost in you]

Co dalej, dlaczego stoję tu

Co dalej, wyrwany tak ze snu

Co dalej, dlaczego znowu sam

Co dalej, jak prawda w morzu kłamstw

[Lady Punk, Zapłacę każdą cenę]



Harry wyspał się do kolacji, co rzeczywiście było rekordem samym w sobie, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze samopoczucie.

W czasie posiłku mógł obserwować to, że Malfoy wyspał się jeszcze lepiej od niego, a teraz opowiadał przy stole Ślizgonów jakieś dowcipy, z których sam się śmiał najgłośniej.

Po minie Lilien zgadywał, że te dowcipy są wątpliwej jakości. Zresztą nie tylko po minie Lilien. Pansy także wyglądała na lekko podłamaną, nie mówiąc o Millicenci Buldstrode, która wyglądała jakby miała za chwile dzwonić po odpowiednich ludzi ze Szpitala Św. Mungo. Za to chłopcy wyglądali na zadowolonych i kiedy kolejny rechot doleciał do uszu Pottera, a Malfoy wyglądał tak jakby miał spaść z krzesła, Harry poczuł że zazdrości stołowi Slytherinu.

- Żałosne – siedząca obok niego Hermiona patrzyła z politowania na Dracona i zastanawiała się, jak ten w gruncie rzeczy w miarę psychicznie rozwinięty człowiek może dostawać takiej głupawki.

Patrzyła przez dłuższą chwilę w tamtym kierunku, aż wreszcie Malfoy złowił jej wzrok i zrobił coś, za co dostał później gigantyczny opieprz, a co rozbawiło Harry’ego, który poczuł się mniej dotknięty i oszukany faktem, że nie siedzi przy stole Slytherinu.

- AHOJ, GRANGER!!! – wydarł się Draco – AHOJ!!! – chłopak machał ręką i miał minę desperata.

Hermiona myślała, że się zapadnie pod ziemię ze wstydu. Nauczyciele patrzyli w jego kierunku z niemym zaskoczeniem i lekką zgrozą w oku. Hooch, de Lincourt i Dumbledore omal sami nie zarechotali.

Harry nprawdę zarechotał i to donośniedonośnie. W tej chwili nawet Lilien i inne dziewczyny się śmiały, ale wprawny wzrok Granger dojrzał w ich minach rozbawienie nieco innego rodzaju, niż prymitywne rozbawienie panów.

- U NAS NA MORZU NIEBEZPIECZNIE, AHOJ!!! – Malfoy rozejrzał się za czymś, a by następnie wzruszyć ramionami, ściągnąć białą , bawełnianą koszulkę z napisem „I LOVE SAILING”* i zacząć nią wymachiwać nad głową.

Harry musiał prztrytrzymać się stołu, wyglądał jakby się dusił.

- To jest naprawdę zabawne?! – Hermiona była różowa ze złości i z poczucia tego, Że jest upokorzona żartem kretyna.

Biedny Potter nie był w stanie jej odpowiedzieć tylko wyciągnął dłoń z postawionym do góry kciukiem i pokiwał z aprobatą głową.

Mężczyźni są niedorozwinięci” – pomyślała w tej chwili orzechowooka Gryfonka i wraz z nią dwie trzecie żeńskiej części sali od czwartego rok wzwyż.


- AHOJ!!! NIE WIEM, CZY PRZEŻYJĘ, BO BURZA SZALEJE!!! AHOOOJ, GRANGER!!! – koszulka poruszała się w jego dłoni z prędkością światła i dziewczyna pomyślała ze zgrozą, że Malfoy chyba coś brał.

Severus Snape wstał i wstrzymując atak śmiechu, co nadało jego twarzy jakiś dziwaczny, nieokreślony wyraz, powiedział:

- Panie Malfoy, minus trzy punkty od Slytherinu za haniebne zachowanie przy posiłku. Jeżeli nie jest pan głodny, proszę siedzieć spokojnie. Jeżeli pan chce zmienić dom na Gryffindor, należałoby zapytać o zgodę dyrektora. Wszelkie inne motywy, tego zgoła ciekawego przedstawienia, radzę jednak zachować dla własnego... umysłu.

Malfoy usiadł ze smutną miną i pomachał smętnie do Hermiony koszulką.

- I proszę się ubrać. To nie basen – Severus w końcu mógł usiąść i parsknąć śmiechem w rękaw.

- Teraz młodzież bierze mocniejsze rzeczy niż kiedyś – z rozrzewnieniem powiedziała, kwitując całe zajście, Ronalda Hooch.


* I love sailing – ang. kocham żeglowanie


*

- Malfoy, co to miało być? – spytała zimno Hermiona przed Wielką Salą po kolacji. – Coś ty brał?!

- Absolutnie nic - Draco wyszczerzył się radośnie i pokazał na swoją koszulkę.

- To już zdążyłam zauważyć. Mogę wiedzieć za jakie grzechy zrobiłeś mi gigantyczny obciach przed całą szkołą?! – dziewczyna zaczynała być zła.

- Nie podobało ci się? – Draco wyglądał na urażonego.

- Jeszcze jedno słowo a dostaniesz w pysk – skwitowała Hermiona. – Nie wiem co paliłeś, albo wąchałeś, ale to misi być mocne.

- Mylisz się, Herm – wtrąciła się Lilien. - On nie musi nic brać... Nie zdążyłaś jeszcze tego zauważyć. To ekonomiczna, samowystarczalna jednostka, prawda Draco?

- Tylko nie samowystarczalna, Lil – chłopak stał się nagle bardzo poważny a jego ton ostry jak brzytwa. - Sama jesteś samowystarczalna. Mi tego nie przypisuj... samowystarczalny, też coś.

- Czy tobie się wszystko musi kojarzyć z jednym, Malfoy? – Hermiona była wściekła. – Jeszcze raz mi takiej kichy narobisz, a podejdę do ciebie i cię palnę w łeb. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że rozmawiam z takim głąbem.

- Och i nie tylko rozmawiasz – stwierdził rzeczowo Ślizgon i pokazał dziewczynie w uśmiechu zdrowe i białe uzębienie, a Harry, który stał za Hermioną cicho się zaśmiał, po to by w następnej chwili się odsunąć, rażony, jak piorunem, jej wściekłym spojrzeniem.

- Nie życzę sobie, żebyś mi robił obciach! – krzyknęła i Lilien położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu.

- Weź na poprawkę, że facet rozwija się trzy lata później od dziewczyny – powiedziała tonem mentora.

- Ale on potrafi być całkiem poważny – odpowiedziała z rozżaleniem Gryfonka.

- No, czasem mu się zdarza, tak jak Harry’emu na przykład, ale to nikłe przebłyski rozsądku, Hermiono.

Draco i Harry wzruszyli ramionami; oni znali się lepiej na rozrywce, a poza tym mieli w perspektywie upojną noc przy butelce alkoholu.

Prawda, że mężczyznom niewiele od szczęścia potrzeba?


******


Rzeczywiście... niewiele mężczyznom potrzeba do szczęścia. Przykładem tej sławetnej maksymy mógł być Severus Snape, który po kolacji udał się do prywatnych kwater pić w samotności Ognistą Whisky z żalu, że nie wygrał kolejnych dwóch litrów tegoż właśnie trunku.

Był tak owładnięty chęcią upicia się, że na drzwiach wywiesił tabliczkę „Nie przeszkadzać”.

Właśnie wychylał szóstą setkę wódki, gdy usłyszał natarczywe pukanie i jeszcze bardziej natarczywy kobiecy głos:

- Otwieraj, pijaku jeden i mnie wpuszczaj!

- Spadaj de Lincourt! Daj mi cierpieć w spokoju!

- Cierpieć?! – głos kobiety wszedł automatycznie na wyższe rejestry. – Chlanie do lustra nazywasz cierpieniem?!

- Nie piję do lustra – odwarknął Severus. – Piję do ściany! Zadowolona?!

- Jak uważasz. Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale skoro wolisz pić ze ścianą niż ze mną to twój problem. - Jej głos był bardzo spokojny.

Uraziłem ją” – pomyślał Snape. – „A co mi tam, mam butelkę.”

- No to miłego picia, kochanie... do ściany – słysząc te słowa i słysząc żal w głosie swojej kochanki, Severus poderwał się do drzwi.

- Hej, Arabell, przepraszam – powiedział skruszony. Stał w drzwiach w czarnych dżinsach i rozchełstanej pod szyją białej koszuli. – Wejdź, proszę.

Arabell westchnęła ciężko, popatrzyła na Snape’a spode łba, wzruszyła ramionami i weszła do jego prywatnej sypialni.

- Polej, mistrzu – oznajmiła siadając przy stole i zakładając nogę na nogę.

Severus nalał trunku do kieliszków i wypili swoje zdrowie. Następny toast wznieśli za nieudane mecze honorowe, a kolejny za dobry, zdrowy seks.

- Słuchaj, Severusie. Ja nie do końca rozumiem jak można rozpaczać po zakładzie którego się właściwie nie przegrało? Chłopcy mają remis i słyszałam nawet, że chcą dziś razem coś pić.

- Oni mają remis, a mi sprzed nosa uleciała wizja dwóch butelek wyśmienitej wódki – powiedziała gorzko mistrzu.

- Snape! Bądź dorosłym mężczyzną! – kobieta popatrzyła na niego z mieszanką litości i irytacji.

- O to właśnie chodzi, że jestem, de Lincourt! – odparł z jeszcze większym żalem

- A ja nie wierzyłam matce, że mężczyźni z wiekiem dziecinnieją... - Arabell pokiwała z politowaniem głową.

- Też coś – prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.

- Dobra, dobra, już ci nie dokuczam, Sever ale przestań płakać nad butelką wódki.

- Nad dwoma – jego głos znowu zabrzmiał żałościwie.

- Wiesz co? Kupie ci jedną butelkę Ognistej, zgoda? – kobieta dała za wygraną, bo Severus wyglądał na cierpiącego człowieka.

Uśmiechnął się nagle do niej rozbrajająco.

- Pod warunkiem, że wypijesz ją ze mną – powiedział i się zarumienił. – Sorry za to dziecinne marudzenie, Arabell.

- Nie szkodzi – de Lincourt posłała mu jeden ze swoich najsłodszych śmiechów i mężczyzna poczuł jak w środku robi się mięciutki i topi się jak wosk.


Severus właśnie udowadniał jej, że też potrafi się uroczo uśmiechać, kiedy Arabell nagle spoważniała i popatrzyła na niego niepewnie.

- Posłuchaj, chciałam z tobą porozmawiać...

- Proszę bardzo – Severus uważnie przyglądał się swojej kochance spod zmrużonych powiek. – O co chodzi? – miał nadzieję, że nie ma zamiaru

skończyć definitywnie ich romansu, albo zacząć go pouczać, co do kwestii wychowania względem córki, tolerancji co do jej wyboru, jeśli chodzi o płeć przeciwną i tym podobnych pierduł.

- Chodzi o to, że nie byłam z tobą zupełnie szczera w kwestii mojego byłego... Nie powiedziałam ci prawdy, a raczej niecałą prawdę.

Severus pobladł. Był niemal pewien, że ten człowiek się odezwał po latach i ona postanowiła do niego wrócić. Poczuł się zazdrosny, zdradzony i zły.

Spokojnie, przecież to tylko moja kochanka – pomyślał – nikt więcej. Jeżeli ze chce do niego wrócić to trudno. Przeboleję.” – Nie był jednak tego tak bardzo pewien. Snape przestraszył się, że de Lincourt go chce zostawić.

- On dla ciebie nadal coś znaczy, prawda? – spytał, a jego głos zabrzmiał dużo bardziej spokojnie i smutno, niż zamierzał.

- Co ci przyszło do głowy, Severusie?! - Kobieta była wręcz oburzona, ale kiedy spojrzała mu w oczy zrozumiała, że mężczyzna poczuł się zagrożony jako jej partner i twarz jej złagodniała – Nie, nie wróciłabym do niego, nawet gdyby był ostatnim mężczyzną na ziemi – jej słowa zabrzmiały przygnębiająco.

- Chodziło mi o to, że nie powiedziałam ci całej prawdy o naszym związku, a raczej pseudozwiązku. Miałam bardzo długo uraz do facetów przez tego drania... Ty to zmieniłeś – mówiąc te słowa Arabell lekko się zarumieniła.

Snape zarumienił się jeszcze bardziej i wbił wzrok w podłogę.

- Dzięki – powiedział, szczerze zaskoczony i niemal wzruszony.

- To co ci powiedziałam, to jest prawda, ale nie jest to cała prawda – Arabell nie wiedziała dlaczego mówi o tym Severusowi, ale miała ogromną ochotę wygadać się temu tajemniczemu i zazwyczaj oschłemu mężczyźnie, który w niewytłumaczalny sposób obudził w niej na nowo kobietę.

Mistrz Eliksirów zauważył, że jego rozmówczyni jest trochę skrępowana i zdenerwowana tym, co chce powiedzieć i uśmiechnął się do niej zachęcająco. Jeszcze parę miesięcy temu nie potrafił się tak uśmiechać. W ogóle nie potrafił się uśmiechać. Teraz już nauczył się kilku rodzajów uśmiechu, a jago nastoletnia latorośl przyzwyczaiła go nawet do czegoś takiego jak beztroski i wesoły śmiech.

- Arabell – powiedział cicho – możesz mi powiedzieć absolutnie o wszystkim. Jestem człowiekiem, który nie jedno w życiu widział i z niejednego pieca jadł chleb. Spokojnie cię wysłucham... I w zamian – Severus zająknął się mówiąc te słowa. – W zamian, będziesz mogła mnie zapytać o co zechcesz i obiecuję szczerą odpowiedź bez owijania w bawełnę, Arabell... Wal, nie krępuj się – mężczyzna uśmiechnął się do kochanki niemal z czułością.


De Lincourt opowiedziała cichym, łamiącym się głosem o „cudownym życiu” pod jednym dachem z sadystą, hazardzistą, bawidamkiem i pijakiem, a on w połowie opowieści usiadł blisko niej i wziął ją za rękę. Kobieta przytuliła się do Severusa, chłonąc jego ciepło i wdychając przyjemny zapach mężczyzny.

- Jesteś od niego tysiąc razy lepszy, Sev – powiedziała cichutko a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Powiedz to Potterowi – powiedział mężczyzna zgryźliwym tonem.

- Och, daj mu spokój! Co ty masz do tego Pottera? Zakochałeś się w nim? Ciągle Potter, Potter i Potter! Możesz chociaż raz tego nie robić? Zaczynam czuć się zazdrosna – Arabell uśmiechnęła się przekornie widząc zmieszaną i złą minę kochanka.

- Jasne , Arabell. Żyć bez niego nie mogę...

- To przestań non stop o nim mówić. Potter to, Potter tamto. Zabiją Pottera, wykastruję Pottera, jak mi córkę skrzywdzi. Niech tylko jeden, jedyny raz zrobi się jej niedobrze, a powieszę Pottera za nogi na wierzbie bijącej i rozbujam sznur.. Ile można tego słuchać? Masz obsesję, Sev... – Kobieta kręciła głową z politowaniem, a mistrz eliksirów wolał jej na razie nie przerywać, bo wpadła w mentorski ton i jego „wtręty” mogły tylko pogorszyć sytuację.

- Moja dobra rada brzmi... przestań o nim tyle myśleć i tyle gadać.. Lepiej się poczujesz.

- Ja wcale o nim nie myślę... myślę o Lilien. I jak pomyśle, że...

- Że oni robią dokładnie to samo co my, Severusie, to co? – Kobieta przechyliła przekornie głowę. – Twoja córka jest dojrzalsza emocjonalnie od ciebie. Już ci to mówiłam.

Harry zresztą też” – pomyślała, ale wolała nie wyrażać tych przypuszczeń na głos.

- Dobra, już nic nie powiem – jęknął Severus żałośnie.

- No, ja myślę – Arabell uśmiechnęła się z sympatią. – O ile pamięć mnie nie myli, obiecałeś opowiedzieć coś o sobie.

- Obiecałem. No to pytaj – Severus mężnie wytrwała w postanowieniu, że tym razem będzie szczery i uczciwy.

- Przyrzeknij, że się nie wściekniesz jak zadam ci to pytanie – de Lincourt wolała się nie narażać na święty gniew Naczelnego Postrachu Hogwartu.

- Dobra, przyrzekam – Snape postarał się, aby jego mina wyglądała jak najbardziej niewinnie.

- Chciałam cię zapytać jak to się stało, że na twoim lewym przedramieniu widnieje Mroczny Znak Świętej Pamięci Lorda Voldemorta, Severusie? - Kobieta mówiła cichym i łagodnym głosem. - I dlaczego odszedłeś z jego szeregów i zostałeś szpiegiem.... to akurat wymsknęło się Dumbledore’owi. Opowiesz mi?

Mistrz Eliksirów skrzywił się lekko. Właściwie spodziewał się usłyszeć takie właśnie pytania. No, może nie o szpiegowanie.

Postanowił nie zwierzać się zbyt dokładnie, ale też nie kłamać. Powie tyle ile powinien powiedzieć, na tym koniec.

- Powodem przystąpienia do Śmierciożreców w większości przypadków była ambicja i zainteresowanie Czarną Magią, Arabell. Ze mną też tak było. Tylko, że ja byłem nieprzeciętnie ambitny i wręcz kochałem Czarną Magię... Do tej pory w wolnych chwilach param się tą szlachetną czarodziejską sztuką, więc jeżeli cię to razi, to może odpuść sobie znajomość ze mną i wyjdź. – Mężczyzna uśmiechnął się smutno.

- Wiesz, trudno nazwać to po prostu znajomością, nie sądzisz? Poza tym nie mam nic przeciwko Czarnej Magii jako takiej i myślę, że wielu czarodziejów się nią pasjonuje. Jak do tej pory nie przeraziła mnie twoja osoba ani trochę. Nie mam pojęcia dlaczego tylu uczniów boi się tak sympatycznego faceta. – De Lincourt wyszczerzyła się w szczerym, szerokim uśmiechu.

- Nie wiesz co mówisz, kobieto.

- Wiem, wiem. Ty się dasz lubić, Sev.

- Nie powiesz chyba, że mnie lubisz? – Severus popatrzył na Arabell przekornie i uniósł brwi do góry. Na jego twarzy pojawił się uroczy smirk.

- Nie skądże... mam takie hobby, nawiązywać romanse z facetami, których nie cierpię. To oczyszcza umysł i ciało. Powinieneś tego spróbować z Potterem, Severusie. Gwarantuję ci, że poczujesz się lepiej. – Chciała go rozweselić, ale w tej chwili miał tak niewyraźną minę, że się zaczęła zastanawiać, czy nie przegięła.

Nagle Mistrz Eliksirów się szczerze roześmiał i powiedział.

- Przecież Potter dostałby zawału serca, gdybym zaproponował mu taki oczyszczający seks, Arabell. Padłby od razu trupem i zabiłaby mnie moja własna córka. Tego mi życzysz? – Severus zrobił minę zmokniętego i skopanego Syriusza Blacka w psiej postaci i De Lincourt, jeśli to możliwe uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Życzę ci, żebyś się częściej uśmiechał i śmiał, Sev. – Arabell patrzyła na Severusa z troską i szczerą sympatią. - I żebyś tak nie rozpaczał jak ci zabraknie wódki. – Severus uśmiechnął się tak uroczo, że Arabell wlepiła w niego zaciekawiony wzrok. – Masz bardzo ładny uśmiech, wiesz?

- Nie wiem, wszystkie lustra pękają, kiedy podchodzę do nich i próbuję się uśmiechnąć – powiedział Mistrz Eliksirów grobowym tonem, zmuszając kochankę do szalonego rechotu.

- Jesteś absolutnie niesamowity. – Kobieta otarła łzy radości, a Snape patrzył na nią z czymś w rodzaju zabarwionego sympatią politowania. - Wobec ciebie nie można pozostać obojętnym Severusie. Wzbudzasz w ludziach zbyt wiele emocji..

- Wiem... poza uczniami z mojego Domu, którzy mnie po prostu szanują, reszta dzieli się na tych którzy mnie nie cierpią albo się boją, albo i jedno i drugie. Wzbudzam szereg emocji Arabell.

Kobieta popatrzyła na kochanka z uwaga.

- Powiem ci coś. Idę o zakład, że bardzo wielu uczniów w skrytości ducha cię podziwia i ci zazdrości, ci którzy nie przepadają za tobą, także. Sama nieraz słyszę pewne teksty. Snape jest wredny ale ma klasę i tyle; Profesor Snape świetnie wykłada teorię, Harry i wspaniale potrafi wytłumaczyć jak eliksir przyrządzić, ale ty jesteś leń i jesteś zbyt zajęty patrzeniem w oczy Lilien, żeby to zauważyć... Osoby, która to powiedziała, chyba nie muszę reklamować, prawda?

- Granger docenia mnie jako nauczyciela... Nie wytrzymam i się wzruszę.

- To nie wszystko. Słyszałam jeszcze: Snape jest spoks, Snape potrafi uczyć, Snape wygląda zajebiście w czerni, nikomu tak nie pasuje jak jemu.. a nawet Snape rządzi, szacuneczek dla mistrzunia i tym podobne, Severusie. I to nie koniecznie z ust Ślizgonów, mój drogi. Jeżeli uczeń mówi o nauczycielu, że ma klasę to jest naprawdę coś. I co ty na to?

- Wazeliniarze – Severus przeciągał każdą sylabę i nagle się uśmiechnął. – Czy ty podsłuchujesz uczniów?

- Nie - Arabell wzruszyła ramionami. – Po prostu nadstawiam ucha jak idę korytarzem To wszystko.

- Nie wiedziałem, że jestem tak popularny – zadrwił mistrzunio i nalał sobie resztkę ognistej.

- Prawda jest taka, że będą takiego nauczyciela jak ty, czy McGonagall, wspominać do grobowej deski i każdy z nich jeszcze kiedyś wam w duchu podziękuje. A ci profesorowie, którzy są nijacy lub nie potrafią uczyć, zostaną szybko zapomniani.

- Zapomniałaś o sobie, Ty też wzbudzasz emocje, De Lincourt – Severus uśmiechnął się paskudnie. – I podobno umiesz uczyć, a to już niewytłumaczalne zjawisko...

- A chcesz kopa, Snape? - Arabell udała, że zamierza wstać do rozmówcy.

- Dobra, dobra, spokojnie – Severus symulował, ze się boi.

- A teraz chcę usłyszeć trochę więcej na temat twojej kariery Śmierciożercy, kochanie – powiedziała Arabell siadając wygodnie i zakładając nogę na nogę. – Słucham.

Mężczyzna westchnął i opowiedział po krótce jak wyglądała jego szybka kariera sługi Czarnego Pana, zakończona niebezpieczną misją szpiega jasnej strony.

- I to by było na tyle – skończył. – Nie uśmiechało mi się mordowanie ciężarnych kobiet i dzieci, dlatego przeszedłem na stronę Dumbledore’a... Och i oczywiście bałem się o żonę i dziecko, Arabell.

- Kochałeś ja, prawda? – zapytała po chwili milczenia kobieta.

- Bardzo. Ale, jeżeli pozwolisz... skończmy ten temat, proszę – w jego głosie nie było słychać irytacji, jedynie gorycz i smutek.


De Lincourt wstała i podeszłą do swojego kochanka. Pochyliła się i delikatnie pocałowała Severusa w usta. Oddał jej pocałunek z taką pasją, że Arabell popatrzyła na niego zdziwiona i niemal przestraszona.

- Przepraszam – powiedział.

Wstał i pocałował ją o wiele delikatniej. Pieścił językiem jej miękkie wargi i podniebienie. Odchylił głowę kobiety do tyłu, żeby swobodnie lizać jej szyję i dekolt. Arabell jęknęła cicho i wsunęła dłonie we włosy kochanka, przyciągając go mocno do siebie.

Zaczęli się nawzajem rozbierać. Ale nie gwałtownie i szybko, jak zdarzało się to im ostatnio za każdym razem. Robili to spokojnie, powoli i zmysłowo, całując i pieszcząc każdą kolejną odkrytą partię ciała drugiej osoby

Severus wziął nagą Arabell na ręce i zaniósł na miękki dywanik przed kominkiem, na którym ją delikatnie ułożył.

Z czułością całował szyję, dekolt i piersi kobiety. Arabell zamknęła oczy, oddając się całkowicie cudownym pieszczotom.

Usta Severusa schodziły coraz niżej i kiedy obdarzał najczulszymi pocałunkami brzuch swojej kochanki, de Lincourt zaczęła cicho jęczeć.

Mężczyzna polizał delikatnie wilgotne łono kobiety, sprawiając, ze Arabell krzyknęła cicho i wygięła biodra do przodu.

- Błagam cię, weź mnie, Sev – poprosiła schrypniętym głosem.

- Cicho, kochanie – odpowiedział niemal szeptem.

Nie posłuchał jej próśb i doprowadził ją pocałunkami do spełnienia. Dopiero, kiedy krzyczała w ekstazie jego imię, posiadł ją gwałtownie, ale za chwilę jego ruchy stały się powolne i płynne, niemal leniwe.

Język mężczyzny splótł się w zmysłowym pojedynku z językiem kobiety. Arabell wsunęła dłonie w czarne włosy kochanka i namiętnie oddała pocałunek.

Kochali się długo, delikatnie i spokojnie. Ich wspólne spełnienie ogarnęło ciała obydwojga falą rozkoszy i mocno przywarli do siebie krzycząc nawzajem swoje imiona


Później, zanim obydwoje zasnęli pod miękkim kocem, leżeli długo w zupełniej ciszy, wpatrując się jedynie w swoje oczy i wymieniając delikatne uśmiechy i pocałunki.

Chyba właśnie wtedy zrozumieli, ze czują do siebie coś więcej, a dwa tygodnie później, Arabell musiała odwiedzić po śniadaniu damską toaletę.


******

Harry szedł dziarskim krokiem do lochów. Malfoy podał mu hasło i zielonooki nie miał żadnych problemów z wtargnięciem na teren wroga.

Zapukał w dębowe drzwi do dormitorium blondwłosego arystokraty.

Draco wstał i otworzył Potterowi .

- Właź – powiedział kulturalnie właściciel przestronnej, gustownie urządzonej kwatery.

- Jak zwykle, uprzejmy – skomentował zaproszenie Harry.

- Spadaj do siebie, jak ci coś nie pasuje, Potter... Będzie więcej dla mnie – Ślizgon uśmiechnął się znacząco i sięgnął do tylnej kieszeni oliwkowych bojówek po papierosy. – Zapalisz? – spytał kurtuazyjnie i wyciągnął otwartą paczkę w kierunku bruneta.

- Dzięki – Harry poczęstował się papierosem. – Chyba nie sądzisz, że dałbyś radę wypić sam butelkę ognistej, co?

- A co to jest, Potter? Spokojnie – odpowiedź blondasa była krótka i rzeczowa. – Kiedyś z Lilien wypiliśmy trzy na spółkę. Tylko, że po trzech trzeźwi już raczej nie byliśmy. Do tej pory nie pamiętam wszystkiego. Mam luki w pamięci. Nie wiem na przykład jak dotarłam do łóżka, a Lilien nie pamięta jak to się stało, że rozebrała się do majtek, owinęła w prześcieradło i poszła spać do wanny... Nie patrz tak na mnie, ja jej tego nie zrobiłem. Nie wiem w ogóle jak się poruszałem. Litr ognistej na łebka to jest max, więcej już szkodzi. Na następny dzień mieliśmy obydwoje takiego kaca, że nawet kroki drugiej osoby powodowały kaskady bólu w naszych udręczonych łepetynach.

Harry się roześmiał.

- Ludzie a kto normalny pije więcej niż pół litra na głowę?

- Potter, litr na głowę, czy to dla mnie, czy dla Lil jest akurat. Wtedy zaszaleliśmy i powiem ci że takiego kaca nie życzę nawet największemu wrogowi, Potter.

- Czyli mi... – Harry zarechotał.

- No cóż, czyli tobie... może jednak Weasley’owi bym życzył i nie tylko kaca. Ale to cham, a nie mój wróg.

- Nawet mi o nim nie wspominaj, bo dostaję niestrawności, dawaj lepiej tą wódkę, mam naprawdę ogromną ochotę się napić.

- O, Święty Potter nie stroni od alkoholu, no ładnie... – zadrwił z uroczym smirkiem na ustach Draco.

- Oj, odwal się, czy ja kiedykolwiek twierdziłem, że jestem święty, Malfoy? – Harry poczuł się dotknięty.

- Spokojnie, chłopie, siadaj przy stole, zaraz poleję – Draco uniósł dłonie w pokojowym geście i poszedł zagasić peta. – Zagramy w pokera? – zapytał, olśniony nagłym pomysłem.

- Co, w rozbieranego? – zadrwił Gryfon.

- Zapomnij, Potter... ale o coś musimy grać. Dobra, mam! Ten kto wygrywa partię zadaje pytanie, a przegrany musi szczerze odpowiedzieć.

- Skąd wiesz, że będę szczery? – zielone oczy bruneta zwęziły się przebiegle. – Bo, że ty będziesz łgał, wiem doskonale.

- Nie będę łgał, Potter.. Wiesz co? Masz ten sam problem, co Granger. Z góry zakładasz, że będę grał nieuczciwie, to wkurzające - Malfoy był poważny i miał zamyślony wyraz twarzy.

- Więc mam ci uwierzyć na słowo, że będziesz mówił prawdę? – zapytał z niedowierzaniem Harry?

- Tak samo, jak ja tobie – odpowiedział blondyn wzruszając ramionami. – Musimy sobie zaufać, albo sobie darujmy tą grę.

- Dobra! – Gryfon siadł przy stole. – To dziwne ale czują, że nie bujasz.

- Ale mnie komplement walnął. I to od samego chłopca z blizną, no, no...

- Daruj sobie, Malfoy, co? – zirytowała się brunet.

- Musiałem się odwdzięczyć za tą insynuację, co do mojej nieuczciwości. Ale już będę grzeczny – Draco uśmiechnął się niewinnie i wyjął z szafki talię kart do gry.


Pierwszą rundę przegrał Harry i musiał opowiedzieć o swoim pierwszym pocałunku. Jak się okazało ten „przeklęty i złośliwy Potter” umiał jednak grać i Draco po następnej rundzie opowiadał o swoim pierwszym razie.

Po godzinie znikła połowa wódki i paczka fajek gospodarza; teraz rozpracowywali papierosy Harry’ego i znali wiele szczegółów (chociaż oczywiście niezbyt dokładnych) ze swojego życia towarzyskiego, rodzinnego i erotycznego.

Kolejną partyjkę wygrał Harry i wyciągając asa z rękawa zapytał ze złośliwym, i lubieżnym uśmiechem.

- Dobra, Malfoy, to teraz mi opowiedz o tych życzeniach, które spełniała Herm. Po kolei.. wszystkie pięć... jak brzmiały…

Draco lekko się speszył i udając Greka powiedział.

- A myślisz, że ja pamiętam? Ostatnie dotyczyło mycia pleców... – blondyn miał niewinną minę. - To akurat wiem i naprawdę nie wnikam jak skończyło się to... mycie pleców, Malfoy, ale chciałbym poznać inne życzenia. I daruj sobie, koleś, ale za cholerę ci nie wierzę, że ich nie pamiętasz... – na twarzy Gryfona widniał najprawdziwszy smirk i Draco uniósł ręce w pokojowym geście pod tytułem „spoko, powiem”.


Po paru minutach Harry znał każde życzenie Malfoy’a juniora i gapił się na chłopaka z niedowierzaniem.

- No i co się, Potter, wytrzeszczasz? – Draco poczuł się dotknięty natarczywym spojrzeniem Gryfona.

Harry nic nie odpowiedział tylko przekrzywił głowę i wlepił jeszcze mocniej wzrok w szare oczy blondyna.

- No co? Masz pretensję, że zdemoralizowałem twoją przyjaciółkę?

- Tak się zastanawiam... skąd ty bierzesz pomysły na życia, jesteś dosyć kontrowersyjny, wiesz? – Potter stukał w zamyśleniu w blat stołu pustym kieliszkiem.

- Nie jesteś wściekły za tamto eee... życzenie, o którym ci powiedziałem? Myślałem, że mi wlejesz - Malfoy podrapał się w roztargnieniu za uchem.

- No wiesz? Mam jej współczuć czy jak? - Harry nie ukrywał swojego zaciekawienia. - Nie do końca rozumiem...

- No... eee.... w końcu ją uwiodłem.

- Ty chyba po prostu chcesz, żebym ci wlał, Malfoy, co? Wystarczy poprosić. Jak na razie nie widzę powodów żeby cię bić.

- Chyba nie jesteś taki naiwny, żeby myśleć, iż to był pojedynczy epizod, co? – wyzywająco zapytał Ślizgon.

- Nie. Ale Hermiona jest właściwie dorosła i chyba wie co robi. A co do epizodów, to nie wnikam jak się skończyło mycie pleców, ani czy było coś jeszcze... Wolę nie wiedzieć – Harry uśmiechnął się rozbrajająco i nalał do kieliszków wódki.

- Jest za to jeszcze jeden aspekt tej wesołej sytuacji, Malfoy. Ja ci wpierdolę, nie przejmuj się. Jeżeli ją skrzywdzisz w jakikolwiek sposób i Hermiona uroni przez ciebie chociaż jedną łzę to ci zajebię, nie ma strachu. Na razie jednak nic ci nie zrobię, bo ty miał byś podstawy, żeby poturbować mnie. Wiesz, Lilien i ja robimy różne ciekawe rzeczy...

- Oszczędź mi! Wolę nie wiedzieć.... – Draco miał tak samo niewyraźna minę, jak Harry gdy twierdził, że nie chce znać szczegółów.

- Wedle życzenia. Gramy dalej?


Po kilku następnych partiach, kiedy wódka się całkiem skończyła, Draco bardzo chciał poznać strategię gry drużyny Quiddicha Domu Gryffindor. Bardzo się bulwersował i dziwił, kiedy Harry tłumaczył mu grzecznie, że takie pytania są nie fair. Blondyn w ogóle mnie mógł tego pojąć.

- No co ty, Potter? – pytał niewinnie. – Gdybyś ty zadał mi takie pytanie – zaczął usłużnie wyjaśniać swoje stanowisko ślizgoński Kapitan – wtedy można by było mówić o nieuczciwości. Jesteś bowiem gryfkiem, a one słyną z bycia fair. Kiedy jednak ja zadaję pytanie, a jak ci wiadomo jestem slytherkiem, wtedy mowa jest o przebiegłości, a nie o nieuczciwości, więc mógłbyś łaskawie odpowiedzieć na to niewinne pytanie dotyczące waszej strategii gry. Co ty na to, Potter? – twarz Draco Malfoy’a można było w tej chwili spokojnie nazwać słodką i niewinną buzią i Harry szczerze się roześmiał.

- Wiesz? Potrafisz być przekonujący, wręcz rozbrajający, Malfoy, ale pomimo pewnej ilości promili szalejących w mojej uczciwej gryfońskiej krwi, muszę odmówić ci odpowiedzi na to pytanie. Widzisz, gdybym był pufkiem, mógłbyś mnie wkręcać, oni są naiwni, ale my gryfki posiadamy coś takiego jak rozsądek i bardzo często nim się kierujemy. Przykro mi, ale musisz mi zadać inne pytanie.

Tym razem Malfoy się śmiał i radośnie oznajmił Potterowi, że towarzystwo panny Snape pozytywnie wpływa na szare komórki zielonookiego i chyba musi coś w tym być, skoro jak stwierdził kiedyś sam Harry, Tiara chciała go umieścić w Slytherinie.


Dalsza godzina upłynęła im na szczerej rozmowie, bo Dracze wyciągnął półlitrowego Smirnoffa, a gdy Harry bardzo chciał wiedzieć, czy Draco się często onanizuje, Ślizgon przezornie zaproponował mu, żeby poszedł spać i nie przejmował się nim, bo on syn Lucjusza przekima się na podłodze.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Draco i Hermiona byli zapewne najciekawszą parą w szkole.

Tak naprawdę mało kto był w stanie zorientować się, że coś ich łączy. A jeśli chodzi o seks łączyło ich bardzo wiele. Hermiona jednak nie narzucała się nigdy chłopakowi i nie traktowała go jak swojej własności, Malfoy natomiast do osób wylewnych nie należał. Podobało mu się, że dziewczyna rozumie go i zachowuje się tak jak obiecała, że będzie się zachowywać.

Co prawda Lilien zrobiła mu któregoś dnia wykład na temat potrzeb kobiet i oświadczyła, że Hermiona „długo tak nie wytrzyma”, ale on mało się tym przejął. Jego odpowiedź była równie zwięzła.

- Jej to odpowiada, przecież z nią na ten temat rozmawiałem.

- Zobaczymy tylko na jak długo. Dziewczyna potrzebuje czegoś więcej niż seks, mój drogi. A zresztą sam się przekonasz.

- Ale przecież ona się godzi na taki układ! – zdenerwował się blondyn.

- Myślałam, ze jesteś inteligentniejszy... I cóż z tego, że się godzi? Ważne, że nie jest to coś, czego naprawdę potrzebuje i wierz mi, zrozumie to bardzo szybko.

Lilien machnęła z dezaprobatą swoim pokaźnym kucykiem i odeszła w stronę biblioteki.

Oczywiście panna Snape jak zwykle musiała mieć racje.


To co łączyło Gryfonkę i Ślizgona nie mogło trwać wiecznie, nawet pomimo coraz szczerszych rozmów, które prowadzili ze sobą, gdy byli już zbyt zmęczeni żeby się kochać. Po dwóch tygodniach wiedzieli już o sobie bardzo dużo i każde z nich musiało w duchu przyznać, że nie miało wcześniej pojęcia na temat natury i charakteru tej drugiej osoby.


- Czemu ty się boisz związać z kimś na poważnie? – spytała którejś nocy Hermiona.

- Wcale się nie boję, tylko nie chcę – żachnął się chłopak.

- Niech ci będzie. W takim razie czemu nie chcesz? – dziewczyna nie chciała się wdawać w żadne dyskusję i udowadnianie swojej racji.

- Bo nie. Nie wierzę w miłość. Nie wierzę w małżeństwo ani w stały związek i tyle.

- Jesteś cyniczny.

- Nie, jestem realistą.

- Cynikiem.

- Realistą.

Kłótnia” skończyła się jak zwykle – namiętnym seksem.


Mimo niechęci Dracona do rozmów na temat uczuć czy związków, Hermiona tak naprawdę wiedziała dlaczego chłopak ma takie nastawienie do relacji kobieta – mężczyzna.

Opowiedział jej o sobie tyle, że nie sposób było się nie zorientować.

Rodzice...

Starzy Draco Malfoya byli doskonałym przykładem małżeństwa z rozsądku. Zawsze chłodni wobec siebie, zdyscyplinowani, wymagający wobec syna i nie popełniający żadnych gaf towarzyskich. Każde z nich zawsze kogoś miało. A to co łączyło Lucjusza i Narcyzę nigdy nie otarło się nawet o namiętność.

Fakt, że Hermiona znała przyczyny zachowania swojego chłopaka nie czynił jej odporną na uczucia i zaangażowanie. Zaangażowała się za bardzo i szybko zrozumiała swój błąd. Dlatego mniej więcej tydzień po wspomnianej rozmowie i trzy tygodnie od początku trwania jej związku z Draconem, Hermiona po skończonym obiedzie wzięła go na bok i oznajmiła.

- Ja tak dłużej nie mogę. To co nas łączy jest bez sensu.

- Bez sensu?! – chłopak wbił w nią zdziwione spojrzenie. – Możesz jaśniej?

- Łączy nas tylko seks. To nienormalne – Hermiona wydała mu się smutna i przybita, ale Drako prędzej pomknąłby własny język niż objął ją „przy ludziach”, taki już był. Co innego w sypialni.

- Łączy nas dużo więcej niż kiedykolwiek łączyło moich starych. Przecież jest ci ze mną dobrze – Draco z uporem samca obstawał przy swojej racji

- Posłuchaj mnie. To i tak za daleko zaszło i ja nie chcę tego dłużej ciągnąć...

- Nie rozumiem – przerwał jaj poirytowany. – Jak daleko? O co ci chodzi? Zgodziłaś się parzcież na taki układ. Seks i do widzenia.

- Nie słyszysz jak to brzmi? Cynicznie. Ja tak dłużej nie mogę, rozumiesz? I tak za bardzo się zaangażowałam, nie chcę dłużej tego ciągnąć i któregoś dnia usłyszeć adieu. Dociera to do ciebie?

- Nie, nie rozumiem bo mi z tobą dobrze, a tobie ze mną. I to nie ja mówię adieu – Draco popatrzył Hermionie w oczy. Spojrzenie chłopaka było natarczywe i wyzywające.

Nie chciał żeby z nim zrywała, bardzo nie chciał. Poczuł się dziwnie pusty, a nawet się przestraszył, że traci coś ważnego.

- Co to znaczy, że za bardzo się zaangażowałaś? Mi się wydaje, że niemal od początku angażujesz się bardzo mocno, czyż nie? – blondyn nie mógł darować sobie odrobiny ironii.

- Nie rozumiesz, albo po prostu nie chcesz zrozumieć, Draco – Hermiona mówiła bardzo cicho. – Dobrze wiesz o co mi chodzi. Nie wiem tylko po co nie pozwalasz mi ze sobą kulturalnie zerwać. Chcesz się kłócić?

- Nie chcę się ani kłócić, ani zrywać – powiedział stanowczo.

- Ale je nie mogę być z tobą. Ja potrzebuje mieć kogoś naprawdę, a nie tylko do łóżka. Mam nadzieję, że to rozumiesz, albo przynajmniej postaraj się zrozumieć. To wcale nie jest dla mnie takie łatwe. Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby cierpieć później z twojego powodu... i tak zrywam stanowczo za późno.

- Dlaczego to robisz?

- Bo nie możesz dać mi więcej niż mi dajesz! – Hermiona niemal krzyknęła. – Myślisz, że mi to sprawia przyjemność?

- Przecież rozmawialiśmy...

- Tak, rozmawialiśmy, wiem. Ale widocznie nie potrafię tak żyć. Jestem staroświecka i nie wystarcza mi tylko seks.

- Hermiona, przemyśl to proszę – w oczach Dracona było tyle smutku, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać się nad słusznością swojej decyzji. Jej wahanie trwało jednak tylko kilka sekund. I tak za bardzo zależało jej na tym niesfornym blondynie. Tak naprawdę chyba nawet się zakochała. Nawet bardzo się zakochała.

- Nie, Draco. Ja tak nie mogę. Przykro mi. – odwróciła się i niemal pobiegła korytarzem w stronę Wieży Gryffindoru.. Dopiero za pierwszym zakrętem poczuła jak po jej policzkach płyną łzy.

Cholera – pomyślała i otarła je wierzchem dłoni. – Nie będę płakała, nie ma za czym”.


Draco patrzył za oddalającą się dziewczyną. Chciał ją zawołać, ale jakiś wewnętrzny impuls powiedział mu, że byłby to daremny wysiłek.

Po raz pierwszy czuł się fatalnie po zerwaniu z dziewczyną. Była najlepszą kochanką jaką miał i nawet próbował sobie wmawiać, że chodzi tylko o fantastyczny seks, którego będzie mu brakować. Ale pustka, którą odczuwał była zbyt duża. Nie rozumiał swoich uczuć i nie chciał ich rozumieć, jedyne czego chciał to żeby Hermiona z nim nie zrywała. Ale to się stało i wiedział, że stało się nieodwołalnie.


******

Lilien postanowiła odwiedzić Dracona. Wyglądał marnie i zdawało się jej, że chłopaka dotknęło jakieś nieszczęście. Rano było wszystko okey, po południu miała wrażenie, że jeszcze chwila a Malfoy junior wybuchnie płaczem, albo zacznie na kogoś wrzeszczeć. Nie dało się z nim z nim pożartować, ani normalnie porozmawiać. Był nieobecny duchem..


Panna Snape wróciła spod prysznica, narzuciła sweterek na koszulkę i ruszyła do dormitorium przyjaciela. Ponieważ był nie w humorze postanowiła, że grzecznie zapuka.

- Nie ma mnie nawet dla ciebie - oznajmił od progu grobowym głosem.

- Piłeś - usłyszał w odpowiedzi.

- Nie piłem, piję cały czas.... – uśmiech chłopaka był smutny i ironiczny zarazem.

- Umarł ci ktoś w rodzinie?

- Baaaaaaaardzo śmieszne – chociaż nie był jeszcze wstawiony, Lilien zgadywała, że jeszcze ze dwa kieliszki i będzie.

- Nie chciałam być zabawna. Nie wiem tylko co się z tobą dzieję i próbuję ustalić przyczyny twojego doła. – Snape uniosła sugestywnie brew i przekrzywiła z zaciekawieniem głowę.

- Wpuść mnie, to niezdrowo pić samemu – oznajmiła dziewczyna po chwili, gdy blondyn nie raczył odpowiedzieć. – Potowarzyszę ci.

- Nie mam ochoty na żadne towarzystwo, nawet tak przemiłe jak twoje.

- Jeżeli tak mówisz, to znaczy że nie chcesz mojego towarzystwa, ale zdecydowanie go potrzebujesz. Wpuść mnie misiaczku.. umyję ci plecki. – Lilien uśmiechnęła się zalotnie

Chłopak rzucił jej spojrzenie „spod byka”.

- I znowu zabawny teks. Idź i mnie nie dręcz.

- Mówię poważnie umyje ci plecy.

- A co na to Harry Potter? – Draco uśmiechnął się wyjątkowo jadowicie.

- Mało mnie to obchodzi, kiedy mój przyjaciel jest przybity – odrzekła gładko czarnowłosa. – Martwiłabym się za to reakcją panny Granger, nie wiem czy nie będzie zazdrosna. W końcu to ona miała myć ci plecy.

Chłopak roześmiał się zimno.

- Wierz mi, jej to prawdopodobnie zwisa. Dobra wchodź, bo za chwile się rozmyślę – chłopak wpuścił Lilien i nalał jej i sobie po kieliszku wódki. Dziewczyna nigdzie nie zauważyła soku.

- Ale dół ci dopadł skoro pijesz na sucho – Snape spojrzała na Malfoya ze współczuciem. – I czy możesz mi wyjaśnić dlaczego twojej dziewczynie miałoby zwisać to że umyję ci plecy?

- Bo to już nie jest moja dziewczyna, Lilien – Draco zrobił tragiczną minę i wychylił kielonek. – Sayonara. Adieu. Zerwała ze mną, ponieważ jak to określiła za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie może tak dłużej... i powinna zerwać już wcześniej.

Snape była zdziwiona, ale nie ponad miarę. Wypiła swoją porcję i zażądała soku.


- Powiedziała, że nie jest jej łatwo i nie chce zostać zraniona. Kto tu kurwa kogo zranił?! – Draco nie patyczkował się z wódką i upił spory łyk prosto z gwinta.

- Uspokój się i daj mi sok.

Chłopak podszedł do prowizorycznej lodówki obok barku i rzucił Lilien sok pomarańczowy w kartonie.

- Tłumaczyłam ci jak człowiekowi, że każda zdrowa psychicznie i emocjonalnie kobieta potrzebuje czegoś więcej niż tylko seks.

- Ale ona się zgodziła na taki układ – powtarzała swoje, jak zacięta płyta, Malfoy junior.

- I co z tego? – Lilien właśnie otworzyła sok i upiła łyk prosto z kartonu. – Zresztą sam widzisz jak to brzmi; nie związek, ale układ.

- Czyżby cynicznie? – w głosie chłopaka było tyle goryczy, że panna Snape wbiła w niego lekko zaniepokojone spojrzenie.

- Owszem, Draco, cynicznie – odpowiedziała bardzo cicho.

- No to byś się dogadała z Granger, bo według niej jestem cynikiem – powiedział z goryczą Draco i nalał swojemu gościowi wódki do kieliszka. Sam natomiast pociągnął spory łyk z butelki

- Draco – dziewczyna wypiła porcję alkoholi i łyknęła trochę soku. – Muszę ci powiedzieć, że jeżeli chodzi o takie sprawy jak miłość, trwały związek czy małżeństwo, a może nawet wierność, jesteś nastawiony cynicznie. I na pewno o to chodziło Hermionie, a nie o to, że jesteś cynikiem tak w ogóle, mam rację?

- Tak, masz rację. Zresztą jak zwykle. Zadowolona? – Malfoy popatrzył na dziewczynę z irytacją i złością. – Zawsze masz pieprzoną rację, kurwa mać! Cieszysz się? Dobrze, że nie powiedziałaś a nie mówiłam, wtedy całkiem już byś mi pokazała jakim jestem okropnym, cynicznym człowiekiem.

Lilien objęła mocno siedzącego obok niej chłopaka.

- Draco, przecież wiesz, że tak nie myślę, prawda? Przestań.

Blondyn spojrzał na przyjaciółkę i skinął lekko głową.

- Wiem, sorry – zarumienił się lekko. – Ale dlaczego musiałaś mieć akurat w tej sprawie cholerną rację, co, Snape? Dobra nie chcę więcej o tym mówić... Powiedz lepiej co u ciebie i Pottera. Wyznałaś mu już miłość? – Draco wywrócił oczami i wbił zaciekawione i smutne spojrzenie w Lilien.

- Jeszcze nie, ale zbieram się cały czas odwagę – dziewczyna wyszczerzyła się radośnie, zmuszając przyjaciela do bladego uśmiechu.

- A tak w ogóle?

- Tak w ogóle to Harry jest dla mnie dobry, daje mi emocjonalne wsparcie i zawszę mogę na niego liczyć. Potrafi podbiec do mnie na korytarzu tylko po to by dać mi buzi w policzek, ostatnio stracił za to punkty u mojego starego, ale się nie przejął. Kobiety lubią okazywanie im czułości. Także przy innych ludziach, nie tylko w zaciszu sypialni, mój drogi.

- Przecież Granger też na mnie mogła liczyć, nadal może jeżeli zechce... – wyglądał żałośnie gdy to mówił. - Pomógłbym jej zawsze gdyby tylko chciała...

- A powiedziałeś jej o tym? O tym, że może na ciebie liczyć?

- Przecież to oczywiste.

- No, sorry! Zaśmiałabym ci się w twarz, gdyby to było zabawne, ale to jest tragiczne, bo dotyczy moich przyjaciół. Wiesz co? Jestem blisko z Hermioną i wybacz, jeżeli facet by mi powiedział, że mu chodzi wyłącznie o seks nie przyszłoby mi do głowy, że mogę na niego zawsze liczyć, nie sądzisz, Draco?

Chłopak zarumienił się jak buraczek.

- I nie dawałeś jej tak zwanego emocjonalnego wsparcia. Nigdy nie zdobyłeś się na żaden czuły gest, Draco. Za to czasem robiłeś jej publiczny obciach, wiem że nie specjalnie, po prostu lubisz się wygłupiać, ale postaw się na miejscu kobiety. My jesteśmy nieco inne od was.

- Ale przecież ona się zgodziła...

- Boże, a ty znowu swoje! Pewnie myślała, że to jej wystarczy i okazało się, że jest inaczej. Rozumiesz?

- Nie, ja czuję się oszukany. Było nam ze sobą tak cudownie...

- No właśnie i dziewczyna widocznie za bardzo zaangażowała się emocjonalnie, nie rozumiesz? Boi się, że ją zranisz. Chyba nie uważasz, że sprawiło jej przyjemność zerwanie z tobą, co?

- Wyglądała na smutną... to cholera jasna, dlaczego to zrobiła?!

- Bo nie chciała cierpieć, Draco. Zresztą skąd wiesz, że już nie cierpi?

- Ja za to jestem cholernie szczęśliwy, Lil.

- Wiem, że nie... Według mnie, Hermiona się w tobie zakochała i dlatego nie chce dalej ciągnąć tej farsy.... Skoro żal ci jedynie fantastycznego seksu, skarbie, szybko to przebolejesz – Snape nie mogła sobie podarować lekko jadowitej ironii.

- Zakochała... Raczysz sobie ze mnie żartować. Jest zbyt... praktyczna.

- Nawet praktycznym to się zdarza, Draco. Miłość nie wybiera. – Lilien spojrzała na przyjaciela bardzo poważnie i pogłaskała go po jasnych, rozczochranych włosach.

- Miłość. Ja nie rozumiem, możesz mi wytłumaczyć czym jest owa miłość? Ja tego nie pojmuję, dla mnie to jakaś bujda i abstrakcja, Lil. Coś co ludzie wymyślili po to, by nie przyznawać się przed samymi sobą, że zawsze chodzi tylko o pożądanie seksualne, które z czasem mija.

- Wesz co? Grubo się mylisz. Ja rozumiem, że twoi starzy nie dali ci dobrego przykładu i małżeństwo kojarzy ci się z jakimś dziwacznym, nudnym obowiązkiem, a związek z kobietą opiera się według ciebie na nieskomplikowanym seksie, ale czas dorosnąć i zrozumieć, że to nie do końca jest tak jak sobie ubzdurałeś, Draco.

- No to powiedz mi co to jest miłość i co się wtedy czuje? – Draco patrzył uważnie na Lilien. Miał tak smutne oczy, że dziewczyna musiała na chwilę odwrócić wzrok.


Malfoy podniósł otwartą butelkę do ust, ale Snape wyrwała mu ją z ręki i postawiła na stole. Wbiła w niego przeszywające spojrzenie

- Ty mi powiedz – odezwała się stanowczo, gdy chłopak wyciągnął paczkę papierosów, poczęstował ją i zapalił sam. – Powiedz mi co się czuje, kiedy jest się zakochanym, Draco.

Ślizgon zaśmiał się, ale był to smutny śmiech.

- Nie mam pojęcia, nigdy nie byłem i nie jestem zakochany.

- Nie, tobie tylko żal fantastycznego seksu, dlatego jesteś tak przybity jak przed własnym pogrzebem. – W słowach dziewczyny kryły się tony pokładu ironii i sarkazmu. Wypuściła powoli dym z ust, a jej wzrok wbity w chłopaka stał się jeszcze bardziej natarczywy. - Racja, zapomniałam.

- Daruj sobie. Sam wiem najlepiej co czuje – Draco był rozdrażniony. – Może nie chodzi tylko o seks. Lubię z nią rozmawiać i ma świetne poczucie humoru, i fajnie daje się podpuszczać, chociaż ostatnio coraz rzadziej mi się to udawało.

- To wy nawet rozmawialiście, tak? Chyba w łóżku, co? – Lilien uśmiechnęła się szczerze i nalała sobie wódki.

- Owszem i to były dosyć poważne rozmowy.

- Przecież nie zaprzeczam. A robiliście to przed, po, czy w trakcie? - zażartowała

- To zależy – odciął się chłopak. - Przy miłości francuskiej to raczej w trakcie się nie da, chyba że uznasz za rozmowę monolog.

Lilien ze śmiechu oblała się sokiem.

- No, no... poczucia humoru jeszcze do końca nie straciłeś. To znaczy, że można cię uratować.

- Jak zadajesz głupie pytania to ci głupio na nie odpowiadam.

- Dobrze już dobrze – dziewczyna uśmiechnęła się dobrotliwie do blondyna. – Przecież wiadomo, że po. Skądś to znam – zarumieniła się lekko przy tych słowach. – Moje pytanie było czysto retoryczne i odrobinę złośliwe, nie musiałeś odpowiadać.

- Oczywiście. Po prostu chciałem – Draco uśmiechnął się smutno.

- Jak możesz nie wierzyć w miłość, skoro ja kocham cię jak brata, a ty mnie jak siostrę?

- Taka miłość jest możliwa.

- Tak? A jak to jest być zakochanym w Hermionie? – nie ustępowała Lilien.

- Oj, daj mi spokój.

- Nie dam.

- Nie jestem w niej zakochany.

- Ty tak twierdzisz, to twój problem. Ale radzę ci dorosnąć.

- Dobra, dobra... idę pod prysznic – spasował chłopak.

- Dobra, dobra, jak poczekam...

- Co?!

- Zamierzam spać z tobą. Wyglądasz jak ostatnie nieszczęście. Umyć ci plecy?

- Spoko, dam sobie radę.

- Pewnie, ja to nie Hermiona – dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i puściła oko młodemu arystokracie.

- A żebyś wiedziała, że nie.

- No widzisz? Jesteś zakochany... Nareszcie.

- Odwal się, Snape i siedź cicho bo cię zgwałcę.

- Już się boję! – dziewczyna udała przerażoną.

Draco się roześmiał.

- Chciałabyś...

- Nie mogę się doczekać. Marzę o tym odkąd cię ujrzałam... – Lilien zamrugała zalotnie. Draco cicho westchnął i machnął ręką.

- Dobra, właź pod kołdrę i poczekaj.

- Może ci jednak umyje te plecy.

- Wiesz co... może jednak tak...

- Nasza rozmowa jest trochę bezsensowna.

- No to chodź ze mną pod prysznic. I tak cię nagą widziałem i to nie raz.

- Nawzajem.


Lilien umyła przyjacielowi plecy.

- Dobra śpij ze mną, będzie mi raźniej.

- Tylko się w nocy nie pomyl i nie pomyśl, że ja to Hermiona

- To ty mnie lepiej nie pomyl z Potterem.

- Nie ma strachu... masz za długie włosy i śmierdzisz...

- Jesteś pieprznięta.

- Wiem i za to mnie lubisz.

- Jak możesz mówić, że śmierdzę

- Żeby cię rozśmieszyć, pacanie.

- Może skończ to robić.

- Dobrze. Kocham cię. – Lilien przytuliła nagi policzek do pleców przyjaciela. – Jak ja bym chciała żebyś ty zmądrzał.

- Oj, odwal się!

- Dobrze, nic więcej nie powiem na ten temat. Ale obiecaj, że nie będziesz się chlastał.

- Nie będę... jeśli zrobisz mi dobrze ustami – chłopak zdobył się na złośliwy smirk.

- Nie ma sprawy- Lilien się wyszczerzyła i pokazała mu język.

- Zrobiłaś się rozwiązła.

- To wszystko przez Pottera.

- Jasne... – Draco pochylił się i pocałował przyjaciółkę w czoło. – Naprawdę ze mną zostaniesz?

- Aha. Jesteś tak zakochany, że naprawdę boję się ciebie samego zostawić.

- Przestań, Lil... – chłopak jęknął zbolałym głosem.

- Serce nie sługa...

- Boże, Snape, ależ ty potrafisz być upierdliwa i denerwująca – Draco spojrzał na nią z silną irytacją.

- Wiem i za to mnie lubisz... Pogadaj z nią.

- Próbowałem.

- Już ja wiem doskonale co mówiłeś... – skwitowała jego „próbowanie" czarnowłosa. - Poczekaj parę dni i porozmawiaj jeszcze raz.

- Spróbuję.

- Grzeczny chłopiec – dziewczyna podała mu ręcznik, a sama owinęła się w drugi. Obydwa były duże, białe i puszyste.


Pół godziny później leżeli już w wygodnym łóżku mocno do siebie przytuleni.

- Dobranoc, Draco.

- Dobranoc... Nie wiem czy zasnę – chłopak westchnął.

- Zaśniesz – Lilien pogładziła jasne, wilgotne włosy przyjaciela.

- Może.

Więcej nie odezwało się żadne z nich.

Lilien zasnęła szybko.

Draco jeszcze długo leżał, wpatrywał się w sufit i rozmyślał.


* * * * * * * * * * * * * * * *



XI

TO WŁAŚNIE MIŁOŚĆ



Can't explain all the feelings that you're making me feel

My heart's in overdrive and you're behind the steering wheel

Touching you, touching me

Touching you, God you're touching me (…)


I wanna kiss you every minute, every hour, every day

You got me in a spin but everything is A.OK!

Touching you, touching me

Touching you, God you're touching me (…)


I believe in a thing called love

Just listen to the rhythm of my hart

There's a chance we could make it now

We'll be rocking 'til the sun goes down

I believe in a thing called love

Ooh! Guitar!

[Darkness, I believe in a think called love]



Your eyes, tell me how you want me,

I can feel it in your heart beat,

I know you like what you see

Hold me, I'll give you all that you need,

Wrap your love around me

You're so excited,

I can feel you getting hotter, oh baby

I'll take you down, I'll take you down

Where no one's ever gone before

And if you want more, if you want more

More, more (…)


You told me, I'm the only woman for you

Nobody does you like I do

Then make a move before you try

And go much farther, oh baby

You are the one, you, you are the one

And heaven waits here at my door

And if you want more,

If you want more, more, more


Then, Jump!

For my love

Jump in!

And feel my touch

Jump, if you want to taste my kisses in the night then,

Jump for my love

I know my heart can make you happy

Jump in!

You know these arms can feel you up

Jump, if you want to taste my kisses in the night then,

Jump! For my love


When you are next to me,

Oh, I come alive

Your love hurts inside

Oh, it feels so right

Come to me if you want me tonight

[Girls Aloud, Jump]


Kończył się październik i zaczęły się regularne treningi Quiddicha.

- Dobra, to wy sobie dziś poćwiczcie, my możemy jutro – Draco uśmiechnął się blado do Harry’ego, a Gryfoni patrzyli ze zdziwieniem na Kapitanów obu drużyn..

Malfoy był przygaszony i Potter doskonale wiedział dlaczego. Już kila razy próbował porozmawiać z Hermioną, przekonywał ją, że podjęła pochopną decyzję i żeby przemyślała wszystko jeszcze raz. Ale ona nie chciała go wcale słuchać. Wyglądała na nieszczęśliwą, a Harry, mimo tego, że obiecał Draconowi wiele cierpienia za skrzywdzenie przyjaciółki, jakoś nie kwapił się karać Ślizgona, który wyglądał jeszcze markotniej od orzechowookiej Panny Omnibus.

Lilien ze smutkiem patrzyła na swoją bliską koleżankę z "wrogiego obozu".

Muszę z nią pogadać. Niech Harry mówi, co chce, ale ona szczerze nie porozmawia z drugim facetem, nawet przyjacielem” – pomyślała.


- Jesteś pewien, Malfoy? – zielonooki Kapitan Gryffindoru popatrzył na niego niemal z troską. - W porządku, serio, ja i tak nie czuję się dzisiaj w nastroju do treningu, boisko jest wasze – Draco starał się unikać wzroku Hermiony, ona zaś czyniła to samo z bardzo dobrym skutkiem.

- Dzięki, Malfoy – Harry z wyrzutem spojrzał na jedną ze swoich zawodniczek i wyszedł jako pierwszy na środek boiska.


- Czemu wracacie? – spytał Severus, który właśnie szedł na boisko, popatrzeć jak gra jego drużyna. Miała do niego dołączyć za chwilę Arabell i obejrzeć z nim trening Ślizgonów.

- No, bo chcieli ćwiczyć Gryfoni, niech mają. My możemy poćwiczyć jutro, poza tym nie czuję się dziś najlepiej.

- Ty ostatnio w ogóle nie czujesz się najlepiej – z politowaniem powiedział Severus. – Wiesz, co? Może chcesz pogadać z chrzestnym, tak szczerze i od serca, co? – dodał, gdy reszta Drużyny się odeszła.

- Eee...

- Żadnych potterowskich dialogów sobie nie życzę – uciął Snape. – Dziś o dziewiętnastej u mnie w gabinecie, musimy pogadać. Zobaczysz, że ci ulży.

- Jasne... – Draco wolał się nie spierać, Severus miał zbyt poważną minę.

- No i co? – spytała de Lincourt, wyłaniając się zza pleców Severusa.

- Gryfoni grają, nie ma co oglądać – szybko oznajmił Severus.

- O! A ja mam ochotę popatrzeć! Dotrzymasz mi towarzystwa, Severusie? – uśmiechnęła się rozbrajająco i Snape nie miał innego wyboru, jak przez godzinę wysłuchiwać, zagrzewających Gryfonów do walki, okrzyków Arabell.

Albo się starzeję, albo mam fioła na jej punkcie” – pomyślał w pewnym momencie. Za chwile doszedł do słusznego wniosku, że to drugie zdanie jest prawdziwsze. Szalał za nią, myślał o niej niemal cały czas. No i dla niej był w stanie obejrzeć trening Quiddicha Gryfonów, chociaż Harry z daleka wyglądał zupełnie jak James...


Jak mu powiedzieć, że zostanie ojcem? – myślała Arabell. – Najlepiej wprost, prawda? Powiem przy najbliższej okazji”.

Kobieta czuła wewnętrzny spokój. W jakiś sposób intuicyjnie wyczuwała, że Severus nie będzie zły. Obawiała się raczej jego zaskoczenia, konsternacji, w końcu trochę już go poznała.

Arabell, będziesz musiała być delikatna” – pomyślała nie bez rozbawienia profesor Obrony przed Czarną Magią.


* * * * * * * * * * * * * * * *

- Jeżeli tak jest, to powiedz jej, że ci na niej zależy – spokojnie orzekł Severus po półgodzinnej rozmowie z Draconem

- Łatwo ci mówić. Powie, że mi zależy tylko na jednym i każe się odwalić.

- A mówiłeś jej, że ci na niej zależy? Skąd wiesz jak zareaguje?

- Jakżeś taki mądry, to czemu nie powiesz de Lincourt, że jest ci bliska i że ci zależy, co? Nie patrz tak na mnie, cała szkoła wie o waszym romansie – Draco był naburmuszony i smutny.

- Draco, my sobie, jak widzisz, dajemy radę – Snape wyglądał na lekko rozdrażnionego. - Nie bój się, powiem jej, chociaż to nie takie łatwe i wiąże się z zaangażowaniem...

- Ano, właśnie! – wszedł mu w słowo Draco.

- I tu cię mam. Ale w takim razie wolisz cierpieć?

- Nie, ja się już tak nie boję zaangażowania, ale to takie... Ona jest jedyną dziewczyną wzwiązekzktórąmógłbymsięzaangażowaćalebojęsiężemnieodtrąci – bardzo szybko i bardzo niewyraźnie powiedział Draco, mocno się rumieniąc.

Zakochał się jak nic” – pomyślał Severus z czułością

- Możesz powtórzyć, drogi chrześniaku? Nic nie zrozumiałem – Mistrz Eliksirów miał dziwną minę. – Masz, napij się Magicznej Cioci, to dobry, mocny i szlachetny bimber pędzony przeze mnie za cichą zgodą dyrektora, ale o tym cicho-sza – Snape zrobił minę konspiratora. - Napij się i powiedz jeszcze raz, powoli i spokojnie, o co ci chodzi. Nie mam zamiaru ćwiczyć na tobie Legilimencji, liczę na szczerość.

Draco okazał się zafascynowany Magiczną Ciocią.

- To jest pyszne – powiedział. – Co ty wujku dodajesz, że ma taki zajefajny smaczek?

- Po pierwsze, mów po ludzku, a nie po mugolsku, a po drugie, nie mogę ci powiedzieć, bo to moja słodka tajemnica.

- Rozumiem, mam tylko prośbę. Ponieważ stoję Potterowi jeszcze jedną wódkę – Draco zignorował minę nauczyciela z serii „co ta młodzież po nocach wyrabia w dormitoriach” i ciągnął niezrażony dalej – to czy mógłbyś mi odpalić jedną flaszkę, a nawet dwie, drugą dla mnie na jakąś okazję, bo to jest świetne.

- Najpierw powiedz po angielsku, a nie po angielskiemu, to, co mówiłeś wcześniej, a co do bimbru, dogadamy się później – orzekł Severus i splótł ramiona w geście oczekiwania. – Słucham.

- Ona jest jedyną dziewczyną – Draco się zawahał, ale wzrok Severusa był ciepły (sic!) i łagodny, co zdarzało się niezwykle rzadko i chłopak podjął temat zwierzania się - w związek, z którą mógłbym się zaangażować, ale boję się, że mnie odtrąci... A raczej już odtrąciła i zrobi to pewnie po raz drugi.

- Co za fatalizm. Bądź z nią szczery.

- I kto to mówi?

- Cicho bądź, bo ci bimbru nie dam – Severus uśmiechnął się złośliwie.

- My, mężczyźni jesteśmy emocjonalnie zubożali w stosunku do kobiet – powiedział nagle Draco.- Zwłaszcza tacy jak ja, którzy nie wierzą w szczere uczucie, i którzy uciekają od zaangażowania. To żałosne.

- To prawda – Severus popatrzył ze zdziwieniem na Dracona, który powiedział na głos słowa, których on sam obawiał się wymówić.

- Ona ma mnie za płytkiego samca – Draco popatrzył z miną skazańca na swojego opiekuna i ojca chrzestnego w jednym. – Myśli, że mi tylko na seksie zależy i na niczym więcej, ale ja za nią tęsknię tak w ogóle.

- To jej o tym powiedz.

- A ona mi znowu odpowie sayonara i goodbye, tak? – żałośnie stwierdził blondwłosy Casanova i dolał sobie troszeczkę bimbru. Severus zrobił to samo.

- Wiesz, zawsze jest to ryzyko... Musisz spróbować.

- Ale powiem ci tak szczerzę, chociaż się tego wstydzę...

- Tak? Nie martw się, nie będę z ciebie drwił, Draco – Snape łyknął trochę ze szklanki i lekko się skrzywił, bo trunek był bardzo mocny chociaż słodkawy w smaku.

- No, wiesz, ja się po prostu boję, że dostanę kosza, nie wiem, co wtedy zrobię. Tak bardzo mi zależy na tym, żeby do mnie wróciła, że cholernie boję się odrzucenia, rozumiesz, drogi ojcze chrzestny?

Severus ciężko westchnął. Zastanowił się, co sam by zrobił, gdyby Arabell go rzuciła. Czułby się paskudnie.

- Wiem, co masz na myśli, naprawdę – powiedział po chwili milczenia i zatopił spojrzenie swoich czarnych, bezdennych oczu w szarych tęczówkach chłopaka.

- Ja wiem, że w końcu muszę się odważyć. Żeby było zabawniej, to właśnie seksu brakuje mi w najmniejszym stopniu, chociaż też za tym tęsknię, a na początku cholernie mi doskwierał brak miłosnych uniesień z Hermioną. Brakuje mi jej uśmiechu, ciętych odpowiedzi, jej poczucia humoru, jej bliskości i ciepła, tego jak potrafiła mnie słuchać, pocieszyć, poprawić mi nastrój. Ależ byłem kretynem, że nie okazywałem jej jak wiele dla mnie znaczy.... Boże, co ja mówię! – Draco jednym haustem wypił resztę bimbru i zapalił papierosa.

- Nie obraź się, Dracze, ale gadasz jak zakochany – powiedział Severus i obserwował nietypową reakcję swojego ucznia.

Malfoy, co prawda, spojrzał koso na Mistrza Eliksirów, ale ani się nie zaperzył, ani nie zdenerwował.

- Widzisz, ty też to mówisz. Lilien tak samo zdiagnozowała moją chorobę. Może Granger rzuciła na mnie jakiś czar miłosny? – próbował zażartować, ale sam uśmiechnął się bardzo smutno do tego „przypuszczenia”.

- Ech, to może są i czary, ale nie tego typu – Snape pokręcił przecząco głową i nalał sobie kolejną porcję Magicznej Cioci, chłopak jednak dał znak nauczycielowi, że nie chce więcej, gdy ten spróbował dolać alkoholu także do jego szklaneczki.

- Sam sobie muszę z tym poradzić, dobrze o tym wiem. Zbyt wiele Magicznej Cioci może mi tylko zaszkodzić, a nie pomóc w rozwiązaniu mojego powikłanego życia emocjonalnego.

- Draco, przestań, bo zaczynam mieć wątpliwości, co do tego, który z nas jest dorosły – zażartował mile zaskoczony dojrzałą postawą młodzieńca Severus. Ślizgon uśmiechnął się smutno, a na jego policzkach wykwitł lekki rumieniec.

Obydwaj mężczyźni siedzieli w ciszy przez kilka chwil.


- Kiedy idziesz odwiedzić mamę? - spytał z troską w głosie Severus.

- Jutro. Ostatnio z nią coraz lepiej. Pytała mnie w zeszłym tygodniu jak tam w szkole i czy w końcu zechciała spotykać się ze mną jakaś porządna dziewczyna, i czy umówiła się ze mną na więcej niż trzy randki. I co ja jej mogłem powiedzieć? Że jest taka jedna, na której mi zależy, ale pozwoliłem jej odejść, bo nie okazałem jej swojego zaangażowania i zachowywałem się jak zimny drań? No, sam powiedz – gorzkie, pełne smutku słowa lekko zirytowały Snape’a.

- Draco, przestań się zadręczać, po prostu porozmawiaj z Hermioną. Mogę ci tylko powiedzieć, że ona wcale nie wygląda na szczęśliwą i według mnie masz u niej nie tylko szansę, ale ogromną szansę, musisz tylko odpowiednio się zachować. Nie bądź macho i tyle.

Chłopak westchnął.

- Masz rację. Dzięki za rozmowę i za poczęstunek – kiwnął głową w kierunku pustej szklanki. – Pójdę już do siebie, mam o czym myśleć w samotności.

Wstał i ruszył do drzwi.

- Draco, poczekaj, chciałeś dwie butelki bimbru. – Severus wstał i podszedł do dobrze wyposażonego barku. – Proszę – powiedział i podał młodzieńcowi dwie Magiczne Ciocie. – Nie spij Pottera, bo i tak wolno myśli.

- Nie ma strachu – chłopak szczerze się uśmiechnął. – Dobranoc i jeszcze raz dzięki za rozmowę. Trochę się wygadałem i mi ulżyło. Życzę szczęścia z de Lincourt.

- Nie dziękuję, nie chcę zapeszyć. Trzymaj się Draco, będzie dobrze, zobaczysz

- Obyś miał rację – Ślizgon wyszedł i zamyślony ruszył w kierunku pokoju wspólnego Domu Węża.


* * * * * * * * * * * * * * * *

Była pierwsza sobotnia noc listopadowa. A raczej późny wieczór. Na dworze było jednak ciemno jak w nocy, wiał porywisty wiatr, a deszcz zaciekle zacinał o szyby okien Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Severus wpatrywał się w niemal czarny jak jego oczy krajobraz za oknem. Miał wrażenie, że deszcz w końcu doprowadzi do popękania szyb.

Drzwi za nim otworzyły się z cichutkim skrzypieniem i Severus nadstawił uszu.

- Sever – usłyszał cichy, miękki szept kobiety.

- Co tu robisz, Arabell? – zapytał nie odwracając się od okna, zafascynowany gwałtownością i wściekłością burzy. Niebo przecięła błyskawica i dał się słyszeć niezbyt odległy huk grzmotu.

- Boisz się burzy? – de Lincourt nie potrzebowała światła by oczami wyobraźni zobaczyć lekki ironiczny uśmiech Mistrza Eliksirów, powodujący nikłe wygięcie kącików wąskich warg.

- Nie, burze są mi całkowicie obojętne, – odrzekła cicho – ale ty nie – powiedziała to i wcale nie przyszło jej to z trudem. Severus wyglądał tak, jakby nie dosłyszał drugiej części zdania. Oczy kobiety powoli przyzwyczaiły się do ciemności. Widziała teraz wyraźnie jego sylwetkę na tle niemal czarnego okna.

- Ja uwielbiam burze... Jak takie potężne zjawisko natury może być dla kogokolwiek obojętne? Burzy można się bać, albo jej nienawidzić, zupełnie jak mnie – w głosie Snape’a dało się wyczuć gorzką ironię i sarkazm. – Tylko dziwni ludzie kochają ten żywioł. Dziwacy, samotnicy i tym podobni.

- Uważasz, że jestem nienormalna? – spytała łagodnie, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Bo mówisz, że burza jest ci obojętna? – odpowiedział zapytaniem.

- Bo mówię, że ty nie jesteś mi obojętny, Sev – wyszeptała mu do ucha, wspinając się na palce.

Mężczyzna odwrócił się do niej przodem. Było ciemno, ale wyraźnie widział jej ciemnoniebieskie oczy wpatrujące się niego z powagą.

- Bredzisz, Bell – szepnął cicho i wsunął dłonie w jej rozpuszczone, miedziane włosy.

- Nie bredzę – uśmiechnęła się ciepło i przywarła mocno do jego twardego, silnego ciała.

Severus pochylił się i delikatnie musnął wargami jej czoło.

- Czemu przyszłaś?

- Bo tęskniłam, chciałam być przy tobie... z tobą. Chciałam porozmawiać, ale teraz... – zawahała się i zamknęła oczy.

- Tak? – wyszeptał do jej ucha. Czuła jego ciepły oddech i słyszała miarowe bicie serca.

Uśmiechnęła się w duchu na myśl o tym, jak setki razy na korytarzu słyszała w rozmowach uczniów, że Snape serca nie ma.

- Chce się z tobą kochać – szepnęła.

- Nimfomanka – zadrwił, ale wyczuła w jego głosie ciepło i czułość. – Już myślałem, że coś do mnie czujesz, a tobie chodzi tylko o seks.

- Oczywiście, a co myślałeś niepoprawny romantyku? – odpowiedziała mu żartobliwie.

Severus cicho się zaśmiał. Rzadko kiedy śmiał się w ten sposób. Kiedyś robił tak przy swojej ukochanej żonie, teraz przy dwóch kobietach, które zawładnęły jego sercem. Lilien i Arabell. Był to ciepły i miło brzmiący śmiech. Niemal dobroduszny.


Kobieta delikatnie pocałowała szyję swojego kochanka, a mężczyzna przytulił ją do siebie mocniej. Powoli zaczęła rozpinać guziki jego czarnej koszuli i całowała każdy odkryty fragment skóry Severusa.

Znała na pamięć rozkład jego prywatnego pokoju, więc brak światła nie przeszkadzał jej w podprowadzeniu Mistrza Eliksirów do głębokiego fotela. Pchnęła go lekko na wygodne siedzenia a sama usiadła okrakiem na jego kolanach. Odepchnęła jego dłonie, gdy sięgnął pod obcisłą granatową bluzkę.

Zamruczał z niezadowolenia.

- Sev, pozwól mi się sobą zająć, dobrze? – Arabell miała ochotę chociaż raz odwdzięczyć się za wszystkie cudowne pieszczoty, którymi ją zawsze obdarzał.

- A jak nie pozwolę? – spytał przekornie.

- To cię zwiążę magicznymi więzami – odrzekła spokojnie.

- Ostra jesteś - zażartował.

- Owszem, jestem i nie zmuszaj mnie do tego żebym ci pokazała, jak bardzo – Arabell szeptała do ucha mężczyzny, a jej dłonie powoli rozpinały ostatnie guziki jego jedwabnej koszuli.

- Będę w takim razie grzeczny – powiedział z delikatną nutką drwiny w głosie i pozwolił jej na delikatne pieszczoty.

Arabell całowała klatkę piersiową Severusa, a dłońmi pieściła jego płaski brzuch. Mężczyzna westchnął cicho, kiedyl zaczęła ssać delikatnie jego sutek. Odsunęła się od niego nieco, żeby swobodnie rozpiąć czarne spodnie Mistrza Eliksirów. Severus ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował miękkie wargi kobiety. Rozchyliła usta, pozwalając mu na głęboki, zmysłowy i czuły pocałunek.

- Jesteś wyjątkowa – wyszeptał jej do ucha i tym razem to Arabell odnalazła jego usta, by obdarzyć go namiętnym i gwałtownym pocałunkiem.

Odsunęła się po chwili i uklękła przed nim, by ściągnąć swojemu kochankowi spodnie i bokserki. Snape teraz przedstawiał sobą ciekawy widok (a raczej przedstawiałby, gdyby był widoczny w jakimkolwiek świetle), bo został w samych (czarnych, oczywiście) skarpetkach.

Arabell delikatnie pieściła wnętrze ud mężczyzny. Jej palce ześlizgnęły się na jego twardą męskość i Severus wciągnął ze świstem powietrze.

Objęła członek jedną dłonią, a palcami drugiej pieściła jądra kochanka. Jej usta musnęły delikatnie żołądź. Poczuła, jak pod wpływem jej pieszczot męskość zwiększa swoje rozmiary.

- Bell... – jęknął cicho Severus i wsunął palce we włosy kobiety przyciągając ja do swojego rozpalonego ciała.

Ssała delikatnie główkę, pomagając sobie pieszczotami rąk i chociaż mężczyzna obiecał sobie w duchu, że będzie nad sobą panował, na nic to się zdało. Jęczał bezwiednie z rozkoszy, a jego dłonie zacisnęły się mocno na włosach kochanki.

Doprowadziła go niemal do utraty zmysłów. Spełnienie, które osiągnął było tak silne, że z jego oczu popłynęły łzy.

Arabell przełknęła nasienie i przytuliła policzek do uda mężczyzny. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że go kocha, i że jest szczęśliwa nosząc pod sercem jego dziecko, ale nie wiedziała jak.


Po kilku chwilach poczuła jak silne dłonie obejmują jej ramiona i unoszą ją z klęczek. Severus posadził ją sobie na kolanach i mocno ją przytulił. Słyszała jak jego serce powoli odzyskuje spokojniejszy rytm. Zamknęła oczy poddając się pieszczotom jego dłoni, które delikatnie gładziły jej plecy, kark i włosy.

- Wszystko w porządku? – spytał po chwili z troską.

- Tak – szepnęła. – Ja tak naprawdę... chciałam ci coś powiedzieć – cieszyła się, że jest ciemno, bo to było o wiele trudniejsze niż myślała, a tak chociaż nie musiała mu patrzeć w oczy.

- Mhm? – wymruczał i pochylił się, by pocałować ją w policzek.

- Wiesz... będę miała z tobą dziecko – wypaliła i przełknęła głośno ślinę.

Cisza, która zapadła po tych słowach, przeraziła ją bardziej niż gdyby wrzasnął „co?”, „jak mogłaś?”, albo coś w tym stylu.

- Ja nie chciałam... – zaczęła się tłumaczyć ze strachem, ale Severus położył palce na jej ustach.

- Cii... – szepnął.

Wiadomość poraziła go jak piorun, ale nie czuł się ani zły, ani oszukany, poczuł coś o wiele bardziej niepokojącego. Poczuł się szczęśliwy. Ale, czy rzeczywiście to było niepokojące? Przecież chciał być z tą kobietą. Naprawdę chciał i dziecko mu nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie.

- Jesteś pewna? – spytał i pocałował jej dłoń

- Tak.. To już czwarty tydzień, robiłam sobie test odpowiednim eliksirem. Ja wiem, że to dla ciebie zaskoczenie i chcę tego dziecka, ale jeżeli ty się nie zgodzisz... to trudno... – mówiła cicho i niepewnie, a głos jej drżał.

Zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem.

- Nic nie mów – wyszeptał. Położył dłoń na jej brzuchu. –Będę ojcem? To już drugi raz w moim życiu, tym razem powinienem sobie poradzić.

Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Uśmiechnęła się przez łzy.

- No, co ty? Jesteś świetnym pedagogiem i wychowawcą, czyżbyś wątpił w swoje zdolności, Severusie? – zażartowała.

- Nie, tylko poprzednio nie miałem zbyt wielkiej praktyki. Lil wychowywała ciotka... była taka sytuacja... – westchnął głośno. – Wiesz, kiedyś ci opowiem.

- Dobrze. Teraz już wiem, dlaczego masz takie świetne kontakty z młodzieżą – pozwoliła sobie na odrobinę sarkazmu.

- Nie igraj ze mną, de Lincourt – Severus udawał, że jest zły.

- Bo co mi zrobisz? – roześmiała się kobieta. Poczuła się szczęśliwa, nie mogła uwierzyć, że on tak samo cieszy się z tego dziecka jak ona.

- Coś wymyślę.

Severus podniósł Arabell, wstał i podszedł po omacku do łóżka, na którym ją wygodnie ułożył. Powoli zdjął z niej bluzkę i rozpiął stanik. Po chwili czuła jego delikatne, silne dłonie błądzące po ciele i wargi muskające jej piersi. Jęknęła cichutko.

- Jestem przy nadziei i trzeba się ze mną obchodzić delikatnie.

- Przecież chciałaś się kochać – Severus pocałował jej ciepłe wargi.

- Ja tak, ale nie wiem czy ono nie ma nic przeciwko temu – zażartowała pokazując na swój, jeszcze płaski brzuch.

Severus uśmiechnął się i nic sobie nie robił z udawanych protestów Arabell, ściągnął z niej obcisłe, czarne dżinsy.

Pocałował delikatnie brzuch kobiety i przyłożył do niego ucho. Odchylił się i palcem postukał w napiętą skórę.

- Tu tata – powiedział cicho. – Jesteś tam, mały? Synku?

- A skąd wiesz, że to on? Wypraszam sobie, to na pewno jest dziewczynka.

- O, a ty skąd wiesz?

- Na tej samej zasadzie, co ty.

Severus przystawił jeszcze raz głowę do brzucha kobiety.

- Mówi, że nie ma nic przeciwko temu, żeby mama się trochę pokochała – stwierdził z powagą i jeszcze raz ucałował usta de Lincourt.

- W takim razie miałeś racje, to facet – nie bez złośliwości odrzekła Arabell, gdy oderwał swoje wargi od jej warg.

- Ach, wy kobiety. Myślicie, że my tylko o jednym – zawiesił głos i po chwili dodał z rozbrajającym uśmiechem - i macie rację.

Arabell zaśmiała się i objęła mocno swojego kochanka.


Tak delikatnie, jak tej nocy nie kochali się nigdy wcześniej. Poruszali się powolutku, a w ciszy i ciemności otulającej pomieszczenie dało się słyszeć jedynie szepty, westchnienia i jęki obojga kochanków. Później Arabell zasnęła wtulona w męskie, ciepłe ciało. Czuła się bezpiecznie i bardzo dobrze.


******

Hermiona chodziła przybita i smutna, ale coraz lepiej potrafiła się maskować chociaż serce się jej krajało, gdy widziała smutne oczy Ślizgona, któremu dała gigantycznego kosza miesiąc wcześniej. Przechodziła właśnie obok Severusa, który lekko się do niej uśmiechnął, gdy powiedziała „dzień dobry, sir”. Było to dla niej zaskoczeniem, chociaż niewielkim, bo nauczyciel od tygodnia miał niebywale dobry humor i nie odejmował Gryfonom punktów tak często. Hermiona zdołała też zauważyć, że de Lincourt stała się także bardziej wyrozumiał.

Chociaż oni są szczęśliwi” – pomyślała na poły sarkastycznie, na poły ze smutkiem.


Była sobota i szła z biblioteki na obiad, który miał rozpocząć się za kwadrans. Ron się do niej nie odzywał od jakiegoś czasu, co było jej absolutnie na rękę. Zbliżyła się za to do Luny i Ginny, stały się przyjaciółkami. Lilien ostatnio trochę jej unikała, ale nie była zła, raczej nie wiedziała, jak ma rozmawiać z orzechowooką, za co Hermiona nie potrafiła jej winić. Była przecież przyjaciółką Dracona.

O wilku mowa” – pomyślała Hermiona, gdy usłyszała za plecami znajomy, dziewczęcy głos.

- Poczekaj, Herm!

- Cześć, Lil – dziewczyna odwróciła się i nieśmiało uśmiechnęła. Ona też nie wiedziała jak ma rozmawiać z panną Snape, czuła się w jakiś sposób winna wobec niej. Lilien także kochała Dracona, tylko w inny sposób.

Tak, Hermiona kochała tego niepoprawnego drania z blond włosami i zabójczym zimnym spojrzeniu szarych oczu, a przyznanie się przed sobą do siły własnych uczuć wcale nie ułatwiało jej próby zapomnienia o chłopaku.

- Chcę pogadać po kolacji, dobra? – Lilien uśmiechała się przyjaźnie.

- Dobrze – Hermiona popatrzyła na nią z zaciekawieniem. Doskonale wiedziała o czym Ślizgonka chce rozmawiać i jęknęła w duchu, ale nie chciała być niemiła.


*

Ron niestety był już w Wielkiej Sali. On i kilkoro uczniów z Hufflepuffu. Powoli schodzili się ludzie z innych Domów.

Hermiona usiadła jak najdalej od Weasleya

Ronald popatrzył na nią ironicznie i bardzo zimno, tak jakby była zwykłąpuszczalską.

No, ale za kogo on mnie ma?” – pomyślała smutno.

Wszedł Draco i posłał jej smutne spojrzenie... jak zwykle i spokojnie usiadł przy swoim stole.

- Książe cię porzucił? – spytał Ron i jadowicie się uśmiechnął. Hermiona nie miała ochoty opowiadać, kto kogo porzucił. I zignorowała „przyjaciela”.

- Już znudziła mu się mała szlamowata panna Kopciuszek – dziewczyna zacisnęła zęby. Miała ochotę wstać i mu przywalić, ale nie chciała marnować energii na takiego głąba.

Jak się nie odezwę, da mi spokój” – pomyślała, ale za chwilę dowiedziała się, jak bardzo się myliła.

Ronald wstał i usiadł obok niej. Zamknęła oczy i westchnęła cicho.

- Jak często się z nim pieprzyłaś? – spytał ze słodkim uśmiechem, nachylając się do jej ucha.

- Nie pieprzyłam się z nim, tylko uprawiałam miłość fizyczną, Weasley – syknęła przez zęby, chociaż miała się nie odzywać.

- Brakuje ci tego, kochanie? – zadrwił.

Owszem, brakowało jej. Brakowało jej wszystkiego, co wiązało się z Malfoyem, nawet takich głupstw, którymi jej robił obciach, jak wtedy z żeglowaniem...

- Daj mi spokój, Ron – szepnęła, oblewając się rumieńcem.


Lilien i Draco z niepokojem patrzyli na stół Gryfonów, gdzie była dopiero jedna czwarta uczniów

- Znowu jej dokucza, a nie robił tego już tak długo – Lilien pokiwała głową z politowaniem.

- Jak tak bardzo o tym marzy, to mu po prostu przyłożę – syknął Draco.

- Lepiej pogadaj z Hermioną, tchórzu – dziewczyna rzucała mu pełne czułości, ale i zniecierpliwione spojrzenie. Draco wywrócił oczami.

- Pogadam - zarumienił się, wymawiając to słowo.

- Chyba na greckie kalendy* – zadrwiła Lilien i popatrzyła na nową falę uczniów wlewających się do Sali.

- Pogadam! – już pewniej powtórzył Ślizgon i popatrzył na przyjaciółkę z irytacją.

- Wolisz chyba gadać z własną ręką – dalej drażniła go Snape.

- Słuchaj, nie bądź dla mnie jak taka Weasley jest dla Hermiony, okey?! – zdenerwował się chłopak.

- Nie, po prostu próbuję cię do czegoś zmobilizować... No, sorry za tą niewybredną aluzję, Draco – uśmiechnęła się przepraszająco, widząc, że ma minę hipogryfa - mordercy i Malfoy tylko pokręcił z dezaprobatą swoją blond głową.

Obydwoje jak jeden mąż spojrzeli na stół Gryffindoru.


- Dać ci spokój? A nie potrzebujesz pocieszenia? – Ron obleśnie się uśmiechnął i położył poufale dłoń na ramieniu Hermiony. – Mogę cię pocieszyć, chociaż nie mam tyle kasy, co Malfoy, księżniczko.

- Mam gdzieś czyjąkolwiek kasę i dobrze o tym wiesz. Zabierz łapy, bo nie ręczę za siebie – dziewczyna była zła i bliska łez.


- Kurwa, zaraz tam podejdę i dam mu w ryj – powiedział cicho Draco, patrząc jak Hermiona wzdryga się od niechcianych objęć Weasleya.

Lilien pogłaskała go po plecach.

- Uspokój się, ona sobie poradzi, a poza tym, zaraz przyjdzie Harry i go utemperuje.

- Miałem z nim pić wódkę. Ma dziś przyjść do mnie.

- O, będziecie obgadywać kobiety?

- A co, tylko wam wolno? – spytał zaczepnie i uśmiechnął się szeroko. – Nie bój nic, nie dam złego słowa o tobie powiedzieć.

- Nie dasz, bo sam będziesz o mnie mówił baaaaaaardzo dobrze – zadrwiła Lilien i pocałowała go w policzek.


Hermionie ścisnęło się serce na ten widok. Jak ona chciała być teraz na miejscu Lilien. Zazdrościła jej, ale nie tak zawistnie, bo wiedziała, że między nimi nie ma nic więcej jak braterska miłość.

- Och, Wielki Draco łatwo sobie znajduje pocieszenie, nie? – drwił Ron prosto do jej ucha.

- Nie obrażaj Lilien ani Malfoya, dobrze ci radzę – warknął ktoś obok. – I odsuń się od Hermiony, bo ona nie ma zamiaru siedzieć obok ciebie – Harry spojrzał ze złością na Weasleya.

Ron wstał.

- Jasne, Harry – powiedział lepkim jak miód głosem. – Siadaj sobie obok panienki Ja Wolę Bogate Chamskie Arystokratyczne Świnie – powiedział głośno i wyraźnie. Wszyscy uczniowie spojrzeli w jego kierunku.

- Jeszcze jedno słowo, a cię strzelę w ryj – syknął Harry.

- Odeszła mi ochota na jedzenie przy takiej dziwce jak ty – syknął do ucha dziewczyny Ronald i wyszedł z Sali.

- No i co się lampicie?! – Krzyknął na zaciekawionych uczniów Potter.

Ludzie powoli odwracali wzrok i zajmowali miejsca przy stołach.


Draco ze smutkiem patrzył jak Hermiona heroicznie powstrzymuje łzy.

- Jeżeli ją chociaż jednym słowem obraził, to go zabiję – powiedział bardzo cicho.

- I pójdziesz siedzieć – Lilien westchnęła. – Lepiej zajmij się Hermioną, nie Weasleyem.

- A kto zajmie się tym bucem, żeby dał jej spokój?

- Sam przed chwilą widziałeś – wzruszyła ramionami Ślizgonka.

- Och, Wielki Harry Rycerski Gryfon – z drwiną powiedział Draco.

- No wiesz? Zazdrosny o mojego chłopa jesteś? Wrzuć na luz – Draco spojrzał na nią z rozkosznym uśmiechem.


Harry objął Hermionę opiekuńczym gestem i troszkę ją to uspokoiło.

- Co się stało? – spytał łagodnie. – Jak tylko powie ci coś niemiłego, wal do mnie.

- Sugerował mi jedynie, że Draco się mną znudził i mnie rzucił, co za palant. – westchnęła. Wolała nie wypominać o sugestiach na temat Dracona i Lilien, Harry i tak wyglądał na poruszonego.

- Nie przejmuj się, ale wiesz, ja cię nie rozumiem. Sama sobie zrobiłaś krzywdę, zrywając z nim – popatrzył na dziewczynę ze smutkiem i pogłaskał jej gęste, kasztanowe włosy.

- Ty nie rozumiesz, Harry. Ja sobie robiłam większą krzywdę, gdy z nim byłam, bo robiłam sobie nadzieje i tyle. Koniec tematu.

Harry pogładził ją po plecach i pocałował w policzek.

- Porozmawiaj z nim – powiedział po prostu i spojrzał na stół Slytherinu w momencie, gdy Draco zabijał go zazdrosnym spojrzeniem.

- Żal mi go – wypalił, a Hermiona otrząsnęła się i jedynie wbiła wzrok w podłogę


- Jestem zazdrosny nawet o widelec, który trzyma w ręku, o jej szatę, o różdżkę, o wszystko, o Pottera, bo ją objął – głos Draco był z jednej strony ironiczny, z drugiej smutny.

- Wpędzasz się w paranoję, kotku – orzekła Lil. – Chociaż o różdżkę... Może powinieneś być zazdrosny... ale nie, nieco cieńsza od twojego sprzętu. Tylko trochę, ale to kwestia przyzwyczajenia.... – Lilien rozjaśniała się, widząc jak twarz Dracona przybiera wyraz spotęgowanej złości.

- Lilien, a chcesz dostać?

- A co mi dasz? – uśmiechnęła się zalotnie. – Swoja różdżkę? – złośliwy uśmiech zastąpił ten zalotny, a dłoń dziewczyny bezczelnie spoczęła na udzie chłopaka.

- Weź przestań – Draco popatrzył na nią z lekkim zażenowaniem. – Jestem wyposzczony i nie ręczę za siebie.

- O... A sam sobie nie radzisz? – Lilien uroczo zamrugała i wlepiła w niego rozanielony wzrok.

- To nie to samo. Więc uważaj, Lil – Draco uniósł brew i ścisnął jej rękę.

- Zrobisz to przy wszystkich? – w jej oczach igrały iskierki szczerego rozbawienia

- Nie, po obiedzie, zaciągnę cię do siebie – Lilien się zaśmiała i potargała włosy chłopaka.

- Chociaż poczucia humoru jeszcze nie straciłeś – cmoknęła go w policzek i ponownie potargała mu blond czuprynę.

- Mój aniołek – powiedział czule chłopak i mocno ja objął. – Co ja bym bez ciebie zrobił, co? – przytulił ją z całej siły i mocno cmoknął w czoło, aż ludzie przy stole Slytherinu zaczęli się oglądać w ich kierunku.

- Umarłbyś ze zgryzoty, ale ja ci nie pozwolę. Jesteś zakochany i cierpisz, wiem, ale wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

- Zakochany – Draco przewrócił teatralnie oczami i popatrzył na nią sceptycznie, ale nie protestował tak intensywnie, jak zdarzało mu się wcześniej.

- Lilien wiedzieć, co mówić. Draco nie zaprzeczać, bo być tylko samiec, a samiec się mylić, o! – Snape zrobiła prześmieszną minę i pokazała mu język.

- Tak, Lilien być mądra małpecka, pomóc Draco zrozumieć sam siebie i dać mu swój przydział banana, żeby on poczuć lepiej.... ech Lil... dorośnij – Ślizgon pokręcił z dezaprobatą głową, ale uśmiechnął się do przyjaciółki.

- Och, Draco, właśnie takiego cię uwielbiam....

- Wiem... khem, khem. Wyznałaś Potterowi uczucia?– chłopak zmienił delikatnie temat.

- Eee... wyznam – szepnęła i się zarumieniła.

Spojrzała odruchowo na Harry’ego, który spokojnie jadł zupę ogórkową i westchnęła.

- Jak mu nie powiesz, to sam mu wygadam, serio.

- No wiesz? Dobra, jak to zrobisz, to ja powiem Hermionie, że też ją kochasz, w końcu to prawda, chociaż bronisz się przed nią jak możesz – zaperzyła się Snape.

- Lil, ty mu to mówisz od kilku tygodni – Draco olał groźbę przyjaciółki.

- Z ręka na sercu, Draco. Najpóźniej za tydzień Harry się dowie, możemy się zakładać. I to ode mnie się dowie, nie od ciebie.

- Trzymam cię za słowo – cmoknął ją w policzek i zabrał się za jedzenie.

- A ty masz pogadać z Herm, bo jak nie to ja pogadam z tobą, ale będzie bolało – cicho i jadowicie syknęła Lilien. – Ja mówię poważnie, Dracze.

- Wiem – chłopak skinął głową. Doskonale znał dziewczynę i wiedział, że mówi jak najbardziej serio. – Pogadam z nią, naprawdę – Lilien uśmiechnęła się do niego, a Draco poważnie popatrzył w jej czarne oczy.

- To dziwne, ale ja ci wierzę, draniu – dziewczyna posłała mu szczery uśmiech.


* czyli nigdy...



******

- No, Hermi, jazda na spowiedź! – Lilien pokiwała palcem w kierunku Gryfonki.

- Spowiedź? Miałyśmy pogadać, a się spowiadać... – orzechowooka uniosła do góry brew.

- Spowiadaj się z tego, co nagadała ci ta ruda kreatura, ale już!

- Jeeez, Lilien nie drzyj mi się do ucha – Draco posłał jej spojrzenie pełne urazy i naprawdę złapał się za ucho.

- Nie mówię do ciebie – odrzekła beztrosko czarnowłosa. – Po co słuchasz?

- Ty nie mówisz do mnie?! Ty się po prostu wydzierasz, aż włosy dęba stają – poirytowany chłopak pokręcił z dezaprobatą swoim blond łebkiem.

- Tylko włosy? – niewinnie spytała Snape, wpatrując się z rozbawieniem w Hermionę. Draco się lekko zarumienił i popukał w czoło.

- Lilien, chociaż raz przeżyj dzień bez aluzji – powiedziała spokojnie Hermiona posyłając jej blady uśmiech.

- Dzień bez aluzji jest dniem straconym – grzecznie odpowiedziała Ślizgonka. – Chodź w jakieś spokojne miejsce, może na błonia, to sobie pogadamy.

- Ale ja nie chce gadać o zaczepkach Rona.

- Ale ja chcę – Lilien objęła ją po przyjacielsku i przytuliła. Hermionie od razu przeszła chęć na protesty i kłótnie. Uśmiechnęła się niepewnie do Lilien i dała się grzecznie wyprowadzić na błonia.


- Cholera – powiedział cicho, sam do siebie, Draco. – Jestem zazdrosny nawet o Lilien, chyba się leczyć powinienem.

- Nie da się ukryć – usłyszał w odpowiedzi cichy i jadowity szept.

- Potter, weź ty się zajmij sobą – spojrzał nieprzyjaźnie na zielonookiego Gryfona i wrócił do swoich niewesołych myśli.

Harry przypatrywał mu się przez dłuższą chwilę. Było mu go coraz bardziej żal.

- Serce się człowiekowi kraje, jak na ciebie patrzy – powiedział łagodnie. - Wiesz co, Malfoy? Ty trochę nawet schudłeś przez to wszystko – wlepił w Ślizgona irytująco zaciekawiona i niemal zatroskane spojrzenie. - Przyjdę dziś do ciebie na tą twoją wódkę i przemówię ci do rozsądku

- Dzięki za pamięć – zakpił Draco.

- Ja mówię poważnie.

- To wzruszające – sarkastycznie stwierdził Malfoy. - Nie powinieneś przypadkiem mi dołożyć? W końcu miałeś to zrobić, jeśli skrzywdzę Hermionę. – Draco patrzył na Harry’ego z zainteresowaniem i wyczekiwaniem w szarych oczach. – Cóż, biorąc pod uwagę wszystkie obiektywne fakty, to chyba ją skrzywdziłem, może nawet bardzo.

- Według obiektywnych faktów, to ona zostawiła ciebie, a nie ty ją, Malfoy - spokojnie odrzekł Harry. – Co prawda, po szkole krążą plotki jakobyś zdradzał ją na prawo i lewo, co było powodem rozstania, ale o tym zapewne wiesz, tak jak ja wiem, że to bzdura – Potter wzruszył ramionami.

- No, ja to rzeczywiście WIEM, ale dziwię się, że ty także, Potter – głos Malfoya ociekał ironią i sarkazmem.

- Możesz sobie drwić z tego, co mówię. Mam to gdzieś, ale naprawdę przywalę ci, jeżeli w końcu z nią nie porozmawiasz. Tobie, albo jej, albo wam obojgu – mówił spokojnie Harry.

- A tknij ją tylko jednym palcem – syknął w afekcie rozzłoszczony Draco i wbił pełen nienawiści wzrok w Gryfona.

- No widzisz, Malfoy? Zależy ci na Hermionie. To weź w końcu jej to powiedz. – Potter wpatrywał się w Ślizgona z zaciekawieniem, zdziwieniem i silną irytacją. Draco wyglądał na lekko zaskoczonego jego słowami.

Przemyśl to i do zobaczenia o dziesiątej wieczorem na wódce – dodał jeszcze Harry i ruszył swoją drogą.

Draco nic nie odpowiedział, tylko popatrzył smętnie za oddalającym się Harrym. Doskonale wiedział, że Gryfon ma rację.


******

Rozmowa Hermiony i Lilien była krótka. Gryfonka opowiedziała jej o zaczepkach Rona i panna Snape sucho stwierdziła, że jak dorwie „ryżą łasicę”, to jej nakopie.

Oświadczyła także, że Malfoy cierpi strasznie z powodu rozstania i że Hermiona powinna przemyśleć tą sprawę jeszcze raz, już na spokojnie.

- Ale ja za bardzo się zaangażowałam i nie chcę się zawieść – oświadczyła zgodnie z prawdą Gryfonka i odgarnęła z czoła niesforny kasztanowy lok.

- Na moje oko, on też się zaangażował, mimo że nie bardzo chce się do tego przyznać. To tchórz, powiedział, że z tobą porozmawia i nic. Bądź tą mądrzejszą i zacznij rozmowę. – Lilien mówiła cicho i spokojnie, z troską.

- Tak, ZAANGAŻOWAŁ SIĘ. Tylko nieco inaczej – sarkastycznie wypaliła Granger.

- Oj, bo się założę i wygram ten zakład, Hermi. – Snape uśmiechnęła się przekornie. – Jesteś inteligentna i nie wiesz, że faceci boją się uczuć? Zwłaszcza swoich uczuć i zwłaszcza tacy jak Draco, którzy uchodzą za zimnych i nieprzystępnych, i którzy zapierają się rękami i nogami, że do uczuć wyższych nie są zdolni.

Hermiona nie odpowiedziała na te słowa zupełnie nic. Musiała przyznać w duchu rację Lilien i tylko spuściła wzrok.

- Boję się, że będę cierpiała.

- Hermiona, ty chyba cierpisz właśnie teraz. – Lilien popatrzyła na koleżankę, jak na osobę, której brak piątej klepki.

- Mogę cierpieć bardziej – odrzekła orzechowooka.

- O, nie. Draco prędzej by sobie wyrwał język, albo rękę odciął, niż w jakikolwiek sposób miałby cię skrzywdzić. Trochę go już znam. Zlituj się nad nim i nad samą sobą. Pomyśl trochę. Jemu naprawdę zależy, Herm.

Gryfonka westchnęła i nieznacznie skinęła głową.

- Dobrze – wyszeptała.

- No, tak lepiej. – Lilien posłała jej przyjazny uśmiech. – Chodź do zamku, jest coraz chłodniej.


******


Hermiona czuła się nieco lepiej po rozmowie z Lilien i nawet zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy z Draconem jeszce tego samego dnia. Humor jej się nieznacznie poprawił, nie warczała na otoczenie i miała mniej nieobecny wyraz oczu, niż przez ostatnich kilka tygodni.

Niestety, nie wszystkim osobom z jej otoczenia podobało się to, że jest bardziej społeczna niż w ostatnich dniach.

Ron kilka razy rzucił pod jej adresem niewybredny tekst, ale starała się go ignorować.


Po kolacji panna Granger siedziała przy kominku i czytała spokojnie mugolską powieść „Duma i uprzedzenie”.

Harry poszedł gdzieś z Lilien. Jak zwykle, zresztą... Wieczorem wybierał się pić do Slytherinu. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i spojrzała na zegarek. Dochodziła ósma wieczorem. Zamknęła książkę i oderwała się od miłosnych perypetii pana Darcy’ego.

Może pójdę teraz do Dracona i z nim porozmawiam?” – pomyślała, ale bała się trochę, że taki wypad nie skończyłby się zwykłą rozmową. Jej ciało było tak stęsknione za pieszczotami Malfoya, że nie stawiałaby żadnych oporów, a wątpiła, aby Draco zachował wstrzemięźliwość na jej widok. Za każdym razem, kiedy na nią spojrzał, widziała w jego oczach nie tylko smutek i tęsknotę, ale także namiętność.

Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że porozmawiać ze Ślizgonem powinna na „neutralnym gruncie”, a to oznaczało, że jego dormitorium zdecydowanie odpada.

Hermiona zdecydowała, że musi się przejść po zamku, bo inaczej zwariuje. Po chwili doszła do wniosku, że lepiej do spaceru nadają się błonia. Ponieważ było dosyć późno, po cichu poszła do siebie, wzięła z szafy płaszcz i udała się w kierunku wyjścia z zamku. Kilkanaścioro Gryfonów w Pokoju Wspólnym obserwowało z zaciekawieniem, jak wychodzi przez portret, ale nikt, ku jej uldze, nie zadał żadnego pytania.


Świeże, zimne powietrze orzeźwiło Hermionę. Zamknęła oczy i ruszyła w kierunku chatki Hagrida. Nagle stwierdziła, że odwiedzi starego przyjaciela. Ostatnio unikała wszystkich i wszystkiego, a teraz poczuła się winna, że Rubeus czuł się samotny. Przecież Harry także był zajęty sobą i Lilien, a Ron... Cóż, ostatnio miał swoich przyjaciół gdzieś...


Hagrid ucieszył się z jej wizyty jak małe dziecko.

- Och, cześć Hermi – powiedział. – Hierbatki?

- Cześć, Hagrid. Tak, poproszę.

- Już ósma, powinnaś być w Zamku.

- Wiem, ale tak jakoś... chciałam cię zobaczyć. Chyba mnie nie wydasz?

- Hermiona, co ty? – zagrzmiał rubasznie ogromny mężczyzna i nalał jej ogromny kubek herbaty.

- Dzięki Hagrid – dziewczyna upiła łyk i spojrzała na przyjaciela. – Przepraszam, że nie odwiedzałam cię tak długo.

- Nie gniewam się, Hermi. Cholibka, wiem, że masz własne problemy – popatrzył na nią z troską. – Dobrze się czujesz?

- To dziwne, ale tak. Chociaż nikt nie potrafi skopać sobie życia tak jak ja. Sobie i innym.

- Przestań, Hermi. – Hagrid popatrzył na nią z wyrzutem.

- Mam nadzieję, że nie wierzysz w te durne plotki na temat zdrad Dracona i tym podobnych bzdur. Ludzie nie mają własnego życia i czepiają się innych. – dziewczyna westchnęła i uśmiechnęła się smutno.

- Oczywiście, że nie wierzę. Malfoy jakoś nie wygląda na tryskającego szczęściem amanta. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak smutnego – Rubeus walnął się na krzesło obok Hermiony.

- A co tam u ciebie? – dziewczyna szybko zmieniła temat. Poczuła się winna, słysząc z ust Hagrida o smutku Dracona.

- Po staremu, cholibka. Madame Maxime ma mnie odwiedzić na początku lipca – uśmiechnął się do dziewczyny i pogładził ją po głowie. Nie ciągnął tematu, którego nie chciała kontynuować Hermiona, za co była mu bardzo wdzięczna.


***

Gryfonka wyszła z chatki gajowego za piętnaście dziewiąta. Postanowiła się przespacerować do skraju Zakazanego Lasu i wrócić do Zamku.

Opatuliła się szczelniej płaszczem i zamyśliła się nad swoim przyszłym losem.

- Nie boisz się chodzić sama po nocach? – usłyszała, doskonale znany jej, męski głos i przeszedł jej po kręgosłupie dreszcz niepokoju.

- Byłam u Hagrida, Ron – odrzekła chłodnym, obojętnym tonem. – Możesz mi powiedzieć, co tu robisz? Chyba za mną nie łazisz?

- A, co, przeszkadza ci moje towarzystwo? – Ronald spokojnie stanął przed dziewczyną, nie pozwalając iść jej dalej. Hermiona poczuła zimny strach.

Uspokój się” – skarciła w duchu samą siebie. Znała Rona od tylu lat i nie rozumiała tego, co powodowało narastanie w jej duszy instynktownego lęku.

- Ja też mogę cię spytać, co tutaj robisz o tak nieprzyzwoitej porze... Umówiłaś się z kimś? – słowa chłopaka były chłodne i obojętne. Ron patrzył na nią z niemiłym wyrazem twarzy, w której mogła dostrzec ogromne pokłady pogardy.

- Już ci mówiłam, że byłam u Hagrida, a teraz chcę się przejść, więc mnie lepiej przepuść – strach, który odczuwała był coraz silniejszy i niezależnie od tego jak mocno Hermiona starała się sobie wmówić, że przecież nic jej nie grozi, fale zimnego niepokoju raz po raz, zalewały jej ciało zimnym potem.

- Aha, przejść się o takiej późnej porze. Ciekawe – Ron zrobił kilka kroków w stronę Hermiony i dziewczyna odsunęła się instynktownie. Zaczęła żałować, że w pobliżu nie ma Kła, pewnie buszował niedaleko, na obrzeżach Lasu.

- A ty to co? Nie masz prawa mnie śledzić, Ronaldzie Weasley. Nie masz prawa się nawet do mnie odzywać. Nie po tym, co mi zrobiłeś i jak mnie traktowałeś – głos Hermiony był zimny, ale dało się wyczuć, że lekko drży.


Ron zrobił kilka kolejnych kroków w stronę dziewczyny i złapał ją za rękę. Hermiona odskoczyła gwałtownie i wyrwała mu dłoń.

- Chyba się mnie nie boisz, co? – Ron zaśmiał się cicho. Hermiona jedynie przełknęła ślinę i próbowała siłą umysłu zmusić swoje serce do wolniejszego rytmu.

- Jesteś zwykłą dziwką, Hermiona – powiedział z jadowitą satysfakcją. – Możesz mi powiedzieć, jak to jest być dziwką?

- Nie jestem żadną dziwką! – Hermiona mimo strachu poczuła ogromną nienawiść i złość.

- Owszem, jesteś – chłodno odrzekł chłopak i złapał ją za obydwa nadgarstki. Zbliżył twarz do jej twarzy, tak, że czuła na policzku jego oddech.

- Jesteś dziwką, Herm.

- Jeżeli jestem dla ciebie dziwką, to dlaczego ze mną rozmawiasz? – wysyczała ze złością i strachem dziewczyna.

- Och, masz rację – Ron uśmiechnął się bezczelnie i zacisnął dłonie na przegubach Hermiony aż do granic bólu. Dziewczyna zacisnęła zęby, żeby nie syknąć. Teraz bała się już naprawdę mocno i czuła jak jej serce tłucze się w klatce piersiowej, a po kręgosłupie obficie toczą się krople zimnego potu. Najgorsze było to, że strach ją paraliżował i nie mogła się ruszyć.

- Masz rację – powtórzył chłodno Weasley. – Z dziwkami się nie rozmawia, one służą zgoła do czegoś zupełnie innego.

- Co?! – Hermiona nie mogła uwierzyć w bezczelność Rona. Jej lęk wzrósł jeszcze bardziej

- Takie dziewczyny jak ty po prostu się pieprzy, skarbie – Hermiona poczuła jak po policzkach spływają jej łzy upokorzenia i strachu. Teraz się już nie bała, ale była przerażona, a upokorzenie, które zaserwował jej Ron, spowodowało, że poczuła się zbrukana, słaba i bezbronna. Jednak obok tych uczuć tlił się także gniew.

- Co ja ci zrobiłam? – spytała przez łzy. – Co ci zrobiłam, że tak mnie poniżasz?

- Ty sama siebie poniżasz, sama z siebie zrobiłaś dziwkę, kochanie.

- Ale z ciebie sukinsyn – wyszeptała cicho.

Policzek, który wymierzył jej Ron był tak silny, że upadła na lekko wilgotną ziemię i z sykiem bólu złapała się za twarz. Była tak przerażona, że zaczęła cicho szlochać.

- Nigdy tak do mnie nie mów, głupia suko! – warknął, i gdy próbowała się podnieść, z powrotem pchnął ją na ziemię.

- Zabawimy się, mała – powiedział zimno i zanim dotarło do niej co się dzieje leżała na zimnej, wilgotnej darni, przygnieciona ciężkim, męskim ciałem. Z jej płuc wydarł się głośny, spazmatyczny szloch przerażenia.

- Zamknij się, suko! – Ron trzasnął ją z całej siły w twarz. Wciągnęła ze świstem powietrze i próbowała go uderzyć, albo z siebie zepchnąć, ale był zbyt silny. – Myślisz, że tylko Malfoy potrafi dobrze pieprzyć? – zadrwił zimnym tonem. - Zamknij się i leż spokojnie, to będzie mniej bolało, głupia, ślizgońska dziwko.

Hermiona zaszlochała jeszcze głośniej, ale ponowne uderzenie w twarz trochę ją uspokoiło. Ron brutalnie zerwał z niej płaszcz i Hermiona krzyknęła głośno z przerażenia.


***

Draco musiał się przejść. Wyszedł o wpół do dziewiątej z Zamku i poszedł prosto w kierunku Zakazanego Lasu. Kiedyś się go bał, ale od jakiegoś czasu, głównie dzięki Lilien, polubił tam chodzić, gdy potrzebował samotności. Teraz chciał pomyśleć. Nie zapuszczał się zbyt głęboko, chodził bliżej skraju, żeby nie zabłądzić, albo nie natknąć się na jakieś niebezpieczne stworzenie. Kiedy tylko przekraczał linię Zakazanego Lasu, kładł dłoń na rękojeści swojej różdżki, wtedy czuł się bezpiecznie. Tak samo było i tym razem. Szedł skrajem tajemniczej puszczy z dłonią w kieszeni, zaciśniętą na dodającym pewności kawałku bambusowego drewna.

Otaczały go zewsząd tajemnicze odgłosy lasu. Gdzieś usłyszał pohukiwanie sowy i krzyk kruka, ale nic niepokojącego nie dało się wyłowić z niemal głuchej ciszy. Było bardzo ciemno, bo pełnia miała nadejść dopiero za dwa tygodnie, a gęsto osadzone drzewa skutecznie tłumiły nikły blask księżyca.

Draco przeszedł jeszcze parę kroków i usiadł na ogromnym pniu. Zastanawiał się, jak zacząć rozmowę z Hermioną.

Nie miał pojęcia, ile czasu tak siedział, kiedy w pewnym momencie coś usłyszał. Przez chwilę miał wrażenie, że to ludzkie głosy, ale szybko doszedł do wniosku, że musiał się przesłyszeć.

Kiedy jednak wyraźnie dobiegł go przejmujący, kobiecy krzyk i szloch, bez namysłu wstał i ruszył szybkim krokiem w kierunku wyjścia z Zakazanego Lasu. Przez jego ciało przeszyła zimna fala niepokoju.


W ciągu niecałej minuty dobiegł w szalonym tempie do skraju gęstwiny ogromnych, mrocznych drzew. Widok, który ukazał się jego oczom, wstrząsnął nim tak mocno, że przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Mógł jedynie stać i patrzeć jak jakaś młoda kobieta wyrywa się z objęć mężczyzny, który brutalnie rozepchnął jej nogi i z całej siły uderzył ją w twarz.

Szok minął tak nagle jak się pojawił i Draco jednym susem znalazł się przy napastniku i ofierze, zrzucając mężczyznę z ciała dziewczyny i błyskawicznym ruchem wbił różdżkę w miejscu krtani chłopaka.

- Nie ruszaj się, skurwielu – warknął cicho, wbijając różdżkę mocniej w miękkie ciało. Przyjrzał się uważnie chłopakowi i lekko nim wstrząsnęło.

- Jezu, Weasley – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Tak nisko upadłeś? Chociaż chyba nie powinienem ci się dziwić.

Rudowłosy uśmiechną się chłodno.

- Puść mnie, Malfoy – powiedział. – Lepiej zajmij się swoją księżniczką, wielki bohaterze - Ron posłał Hermionie spojrzenie pełne zimnej pogardy i wyższości.

- Zejdź mi z oczu, zanim cię ukatrupię – stwierdził Draco i odsunął się bardzo powoli od Weasleya, nie spuszczając z oczu rąk chłopaka. – Jesteś ostatnią świnią.

Malfoy powolutku odwrócił się do pochlipującej dziewczyny. Nie miał pojęcia, co to za jedna. Było dosyć ciemno, mimo nikłego blasku księżyca, a masa gęstych, kasztanowych włosów opadała jej w nieładzie na twarz.

- Zejdź mi z oczu – dodał jeszcze, ponownie wbijając wzrok zimnych, szarych tęczówek w Rona. Nie miał pojęcia, czemu ten kretyn wspominał coś o „jego księżniczce” i nie miał zamiaru tego dociekać, chociaż w dziewczynie było rzeczywiście coś nieokreślenie znajomego. Był jednak zbyt wstrząśnięty wszystkim, co zobaczył, aby dłużej się nad tym zastanawiać.


Weasley spokojnie wstał, otrzepał szatę i ruszył w kierunku zamku, rzucając niedbale na odchodnym: „miłej randki”, czym jeszcze bardziej zdziwił Dracona..

Ślizgon przez krótką chwilę patrzył za oddalającym się powoli Gryfonem, ale za moment zwrócił swój, już łagodny wzrok, w stronę dziewczyny.

- Nic ci nie jest? – spytał cicho.

Drobna istota szlochała nadal tuląc do siebie podarte nakrycie. Chyba nie do końca rozumiała, co do niej mówił i ewidentnie była w szoku.

Jeszcze tego mi brakowało, pocieszać ofiary napaści tego sukinsyna, Weasleya” – pomyślał z lekkim rozdrażnieniem i powoli podszedł do dziewczyny i kucnął obok niej.

- Zaraz naprawię ci płaszcz – powiedział najłagodniej jak potrafił. – Naprawię ci płaszcz i odprowadzę cię do Zamku, okey?

Dziewczyna podniosła głowę, odgarnęła włosy z twarzy i spróbowała otrzeć nieposłuszne łzy, które nadal spływały z jej oczu.

Chłopak popatrzył uważnie w ciemne, orzechowe oczy i zaniemówił z wrażenia.

- Hermiona... – wyszeptał. Nie mógł opisać tego, co czuł. Nie potrafił zrobić nic innego jak patrzeć bez słowa na dziewczynę, która bezskutecznie próbowała zrobić coś z podartym płaszczem i przestać płakać.

- Jest podarty – zdołała tylko wyszeptać. Draco bez słowa wyjął z jej dłoni paszcz i naprawił go prostym zaklęciem.

- Proszę – wydukał. Nie potrafił wydobyć z siebie ani słowa więcej, czuł, że jeżeli powiedziałby coś jeszcze, rozpłakałby się jak mały chłopczyk. W gardle narosła mu wielka gula, którą bezskutecznie próbował przełknąć. Czuł strach, że mogło dojść do tragedii. Czuł nienawiść i złość wobec Ronalda Weasleya, którego teraz byłby w stanie udusić gołymi rękami. Czuł ulgę, że udało mu się uratować Hermionę przed niewyobrażalnym poniżeniem. I czuł coś jeszcze, czego nie potrafił zidentyfikować, coś, co powodowało, że miał ochotę przytulić ją mocno i nigdy nie wypuścić ze swoich objęć, chronić, ją, dbać o nią i dać jej tyle szczęścia ile tylko będzie w stanie dać.


- Dziękuję. – Hermiona założyła płaszcz i szczelnie się nim opatuliła. Spojrzała niepewnie na Dracona, jakby pytała się go, co ma teraz zrobić.

- Chodź – powiedział cicho i objął ją w pasie. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego dotyk.

- Już nikt cię nie skrzywdzi, chodź – dodał jeszcze ciszej i łagodniej, a dziewczyna tylko lekko skinęła głową i przywarła do niego mocno.

- Dasz sobie radę? – spytał, gdy odprowadził ją powoli do zamku.

- Tak, jeszcze raz dziękuję, Draco – odrzekła cicho.

- Przecież to był mój obowiązek, a kiedy zobaczyłem, że to ty... – znowu poczuł, że jeszcze jedno słowo, a nie będzie mógł powstrzymać szlochu.

Potrząsnęła głową i zmarszczyła gniewnie czoło.

- Nic nie mów – spojrzała na niego z bólem. - Nie chce słuchać takich wywodów, dobrze?

Nie odpowiedział tylko pokornie skinął głową.

- Do zobaczenia na śniadaniu – rzuciła i bardzo szybko odeszła w kierunku Wieży Gryffindoru.


Czuła się jak idiotka, że znowu go odtrąciła. Ale nie mogła postąpić inaczej, za bardzo go kochała i wiedziała, że ta miłość nie może być odwzajemniona.

Poczuła nową falę rozpaczy, która objęła jej serce jak imadło i zacisnęła powieki, żeby nie szlochać. Do portretu Grubej Damy doszła niemal po omacku i wpadła na twarde, męskie ciało.

- Auć! – powiedziało twarde, męskie ciało głosem Harry’ego Pottera. – Co tu robisz, Hermiona? – chłopak poprawił okulary.

- A ty gdzie wybywasz o tak późnej porze, co? – odcięła się tym samym

- Eee... Idę do Malfoya, na wódkę – lekko się zarumienił, widząc niewyraźną i pełną bólu minę Hermiony.

Dziewczyna była blada i wyglądała na lekko przestraszoną.

- Coś się stało? – zapytał.

- Nie, nic – Gryfonka próbowała się beztrosko uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwaczny grymas smutku i niepewności, i Harry darował sobie cisnące mu się do ust pytanie, czy rozmawiała już Draconem, i czemu jest taka zawzięta. Coś w jej spojrzeniu, postawie i w ogóle w jej zachowaniu, mówiło mu, że lepiej teraz nie poruszać tego tematu.

- Miłego picia – powiedziała i ruszyła w kierunku schodów do damskich dormitoriów.

- Dzięki, dobranoc Herm, śpij dobrze – Harry uśmiechnął się do niej łagodnie i Hermionie udało się w odpowiedzi przywołać nikły uśmiech na bardzo bladą twarz.


****

- Wejść! – oznajmił Draco, zapominając, że ma notorycznie dźwiękoszczelną kwaterę i osoba na zewnątrz go nie słyszy. Wypił kolejny łyk Ognistej Whisky Ogdena i zaklął pod nosem, gdy usłyszał kolejne pukanie.

- CHOLERA! – poirytowany podszedł do drzwi i otworzył je z rozmachem

Harry popatrzył krytycznie na właściciela luksusowego dormitorium i jego lewa brew podjechała leciutko do góry.

- Z gwinta, brachu? – spytał ze słodkim półuśmiechem. – Co ci leży na wątrobie, że zacząłeś pić przed moim przyjściem, Malfoy, co? – sarkastyczny smirk dodał twarzy Gryfona łobuzerskiego uroku.

- Nie na wątrobie, a na sercu, Potter – z gorzką ironią odrzekł Ślizgon. – Właź, pókim dobry – mruknął jeszcze, gdy zauważył, że Harry nie zamierza ruszyć się z miejsca, zanim nie uzyska zaproszenia ze strony gospodarza.

- To ty masz serce... wow – dobrodusznie zakpił Harry i Draco przewrócił oczyma w geście irytacji i zniecierpliwienia.

- Potter, masz bajeczne poczucie humoru, ale wybacz nie jestem w nastroju... – wzrok Ślizgona mógłby ukatrupić na miejscu stado hipogryfów, ale nigdzie w pobliżu takiego zjawiska natury nie było. W pobliżu, na łóżku, usiadł sobie tylko szczupły, wysoki chłopak z blizną, na którego jakoś spojrzenie Dracona Malfoya zadziałać nie chciało.

Rzeczony chłopak splótł ręce na piersi i spojrzał prosto w lodowate, szare tęczówki blondyna, na których dnie czaił się jakiś nieokreślony smutek.

- Ale cię rąbnęło, Malfoy – stwierdził gładko.

- No... – Ślizgon wcale nie zamierzał się spierać

- A możesz mi powiedzieć, co jeszcze się stało? Dziś wieczorem...

- A co cię to obchodzi? – Draco zmrużył oczy i spojrzał nieufnie na Harry’ego.

- Hermiona wróciła przed chwilą do wspólnego i wyglądała nieciekawie, ty pijesz prosto z butelki mocny trunek i wyglądasz na trzeźwego, a jeśli dobrze widzę, zbliżasz się ku końcowi... Wnioskuje z tego, że coś się stało.

- Wiesz, Potter, nawet ja nie jestem taki dobry, by wypić w dziesięć minut całą butelkę. - Draco cmoknął z dezaprobatą. - Większą część tej Whisky obaliłem w dniu, w którym Granger dała mi odprawę, teraz tylko ją wykańczam. – Malfoy przechylił butelkę i dopił resztkę alkoholu.

- Owszem, stało się coś bardzo przykrego – powiedział chłodno i spojrzał na swojego gościa. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto o tym mówić. Potter był gotów zabić Weasleya, zupełnie tak jak on, ale Potter był bardziej porywczy.

- Omal nie doszło do tragedii, ale to nie ja jestem przyczyną nieciekawego wyglądu Hermiony, Potter – powiedział, wyjął z barku „Magiczną Ciocię” i rozlał do szklanek, po czym usiadł obok Harry’ego .

- Lepiej wypij zanim ci to powiem.

Harry nieufnie spojrzał na szklankę i Draco wyjaśnił mu pochodzenie trunku. Mina Gryfona zrobiła się jeszcze bardziej podejrzliwa, a nozdrza chłopaka rozchyliły się nieznacznie i Malfoy uśmiechnął się z politowaniem.

- Snape dał to mi, nie tobie, możesz pić spokojnie. Poza tym jest bardzo dobre, spróbuj. – Draco patrzył z zaciekawieniem, jak Harry przechyla niepewnie szklankę do ust i próbuje alkoholu, tylko po to by po chwili wypić go duszkiem. Ślizgon zachichotał i pokręcił głową.

- Świetne – skwitował Harry. – A teraz powiedz, o co chodzi.

Mina Dracona bardzo zrzedła po tych słowach.

- Weasley próbował zgwałcić Hermionę – powiedział i przymknął oczy w oczekiwaniu na wybuch swojego gościa. Nic takiego jednak nie nastąpiło.

- Co? – bąknął Harry cicho, sekundę po tym jak jego szklanka upadła na posadzkę i rozbiła się na mniejsze kawałki szkła. Na twarzy Pottera malowało się skrajne niedowierzanie, szok, strach, gniew i żal.

- Co? – powtórzył po dłuższej chwili ponownie.

Draco bez słowa sprzątnął szkło i dał Harry’emu kolejne naczynko.

- To, Potter. Gdybym nie poszedł sobie na spacer do lasu, nie wiem, jakby się to skończyło.

- Ale jak to? Ja wiem, że on się zmienił, że nie jest już moim przyjacielem, ani przyjacielem Hermiony. Ale to, co mówisz, jest niedorzeczne, nie mogę w to uwierzyć – Harry wyglądał tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Zamrugał oczyma, w których zaszkliły się łzy niedowierzania, zawodu i bezsilnej rozpaczy pomieszanej z nienawiścią. Wyglądał żałośnie.

- Przykro mi, Potter, naprawdę – powiedział łagodnie Draco. – Myślisz, że jak się czułem? Też ciężko było mi w to uwierzyć.

- Opowiedz mi – powiedział cicho Harry. – Powiedz mi, jak to było. Ja wiem, że to dla ciebie niemiłe, ale chcę po prostu wiedzieć – zielone oczy Gryfona wpatrywały się z powagą w szare tęczówki Malfoya.

Blondyn westchnął. Bardzo szybko i bardzo cicho opowiedział wszystko, co zaszło na skraju Zakazanego Lasu.

- O nic więcej mnie nie pytaj, już nic ci nie powiem – dodał na zakończenie i skrzywił się z niesmakiem.

- To mi wystarczy – głos Harry’ego był chłodny, a z oczu zniknął żal. Zostały tylko tępy ból i gniew. - Jeżeli Ron zbliży się do Hermiony choćby na krok, ukatrupię go jak bezpańskiego psa.

- I co ci to da? – spytał Draco. – Myślisz, że ja nie mam ochoty go zamordować? Tylko po co?

Harry popatrzył na Dracona ze smutnym uśmiechem.

- Wiesz – zaczął – czasami ludzie okazują się zupełnie inni, niż to jak sobie ich wcześniej wyobrażaliśmy. Na przykład mój ojciec... – chłopak sam nie wiedział, kiedy te słowa przecisnęły się przez jego gardło. – Mój fantastyczny, pewny siebie ojciec. Złoty chłopiec Gryffindoru i najlepszy Szukający Hogwartu w tym stuleciu – w głosie Harry’ego pobrzmiewały ból, drwina i sarkazm. – Mój nieskalany ojciec, którego tyle lat podziwiałem, kochałem i wspominałem był... ostatnią świnią – oczy Dracona rozszerzyły się z niedowierzania i szoku. Poza pamiętnym wydarzeniem na szlabanie u Filcha, Potter nigdy tak nie mówił o swoim ojcu. On nigdy nie mówił negatywnie o swoich rodzicach. Draco wiedział o tym, mimo że nie był nikim bliskim dla zielonookiego Gryfona. Wszyscy w szkole wiedzieli, że chłopak czci pamięć obydwojga ukochanych rodziców.

Dlatego Ślizgon patrzył na Harry’ego w niemym zadziwieniu. Bał się odezwać, a nawet poruszyć. Nie wiedział, dlaczego, ale chciał, żeby Harry kontynuował swoją cichą wypowiedź.


Na chwilę w dormitorium zapadła głucha, dzwoniąca w uszach cisza. W końcu Potter zaczął mówić znowu, a Draco bez słowa słuchał i wpatrywał się z niedowierzaniem w swojego gościa. Harry utkwił wzrok gdzieś przed sobą w martwym punkcie, który tylko jemu był znany, ale Draco przysiągłby, że chłopak ponownie obserwuje to, co widział dwa lata wcześniej w Myślodsiewni Dumbledore’a. Świadczył o tym smutek, bezsilna złość i ból odbite w jasnozielonych oczach.

- Najpierw nie chciałem w to uwierzyć, później musiałem się z tym pogodzić, a teraz muszę z tym żyć. – Harry westchnął ciężko i jednym haustem wychylił szklaneczkę. – Ludzie czasami okazują się być inni, czasem się zmieniają. Ron się zmienił, a może od początku taki był? On od zawsze był skłonny do zawiści i małostkowości, tylko nie miałem pojęcia, że jat zdolny do bycia okrutnym i podłym człowiekiem. Cóż, widocznie się pomyliłem, tak samo, jak pomyliłem się, co do mojego ojca., Malfoy. Amen. – Harry uśmiechnął się tak cynicznie, że nawet najwredniejszy smirk Dracona wyglądałby teraz blado w zestawieniu z miną Gryfona.

- Przykro mi, Porter – Malfoy nie wiedział, co ma powiedzieć po wywodzie swojego gościa. Zabrakło mu słów. - Cholernie mi przykro – dodał jeszcze po chwili, a najdziwniejsze dla niego było to, że mówił zupełnie szczerze.

- Nie chrzań. – Harry zmarszczył brwi. - Nie chrzań, tylko dolej mi bimbru. Trochę mi ulżyło, gdy się wygadałem. Dziwi mnie tylko jedno. Dlaczego byłem o tym w stanie powiedzieć tobie, a z Lil nie zamieniłem o tym ani jednego słowa? Kiedyś mnie nawet o to spytała, a ja nic.

- Cóż, widocznie wzbudzam twoje bezgraniczne zaufanie, Potter.– Draconowi wróciła werwa i jadowicie się uśmiechnął. – Możesz jej spokojnie powiedzieć – dodał już z zupełną powagą i nalał trochę bimbru do szklanek. – Masz gwarancję, że cię zrozumie. Jest nad wyraz wyrozumiałą i dobrą dziewczyną, chociaż lekko postrzeloną i walniętą. Nie zasługujesz na nią. Chyba nikt na nią nie zasługuje.

Harry posłał wredne spojrzenie gospodarzowi dormitorium.

- Jak zwykle, szczery do bólu. Dzięki za uświadomienie mi tego, co uświadamia mi wzrok pana SS, za każdym razem, kiedy na mnie spojrzy.

- Wiesz, że chodziło mi o coś zupełnie innego. Jej nie powinien nikt i nigdy zranić. Okropnie by to przeżyła. Mimo że jest silna. Tak naprawdę, gdyby ktoś sprawił jej prawdziwy ból, nawet nieświadomie, bardzo by cierpiała – Draco upił łyk i spojrzał Harry’emu prosto w oczy. - Cierpiałaby z uśmiechem na ustach i udając, że nic się nie stało. Troszeczkę ją znam. Więc, jeżeli nie jest dla ciebie wszystkim, to sobie odpuść już teraz, Potter.

- Wiesz, co? Nie mogę sobie odpuścić, bo ona JEST dla mnie wszystkim. Nie masz pojęcia jak bardzo ją kocham. – Harry nie odwrócił wzroku, ani nie mrugnął pod uważnym i wymownym spojrzeniem Dracona.

- Wierzę ci i ci zazdroszczę, Potter. Ja chyba nie potrafię kochać.

- Przecież kochasz Hermionę, to widać. – Malfoy popatrzył na niego sceptycznie. – Dla mnie jest to oczywiste, szkoda tylko, że dla niej nie, a przecież uchodzi za osobę spostrzegawczą.

- Teraz ty chrzanisz, Portter. – Draco wyglądał na poirytowanego, chociaż czuł w głębi duszy, że Harry ma sporo racji. Bo jeżeli to, co teraz czuł nie było miłością, to co nią było? Nie wyobrażał sobie ani większej tęsknoty, ani większego zaangażowania, ani większej namiętności, nad tą, którą czuł do Hermiony.

Chwilami marzył tylko o tym, żeby do niej podejść, przytulić ją i wyszeptać jej do ucha jakąś czułość, cokolwiek, żeby wiedziała, że coś dla niego znaczy.

- W takim razie to zrób – powiedział spokojnie Harry i Draco uświadomił sobie, że mówi o czułościach na głos. Zamrugał oszołomiony i lekko się zarumienił.

- Sorry, Potter, głośno myślałem. Zapalisz?

- Zapalę... I mówiłem poważnie, zrób to, po prostu ją przytul i powiedz, że ci na niej zależy – Harry wziął papierosa od Dracona.

- Odtrąci mnie, zwłaszcza teraz, zwłaszcza po tym, co zrobił ten sukinsyn Weasley...

- Weasley nie zdążył zrobić zbyt dużo i to dzięki tobie – spokojnie odrzekł Harry.

- Tak uważasz? To że podarł jej płaszcz, kilka razy dał jej po twarzy i zapewne kilkakrotnie nazwał dziwką się nie liczy, tak? – spojrzenie Dracona było pełne gniewu i złości. – Zrobił jej bardzo wiele, a ona i tak mi nie ufa – w głosie chłopaka było zdecydowanie zbyt dużo goryczy i smutku jak jego siedemnaście lat

- Wiem, że Ron skrzywdził Hermionę – Harry mówił spokojnie i łagodnie. – Mam ochotę go ukatrupić za to, co zrobił i za to, co próbował zrobić. Ale ty ją przecież uratowałeś, pomogłeś jej. Malfoy, nie bądź sierotą i nie rań jeszcze bardziej jej i siebie. Jeżeli ci na niej zależy to jej o tym powiedz, na pewno cię wysłucha. Nie jest ani głupią gęsią, ani pewną siebie paniusią z przerostem ambicji. Trochę ją znam. I wierz mi, jej cholernie na tobie zależy, ale zerwała, bo bała się odrzucenia, bała się, że zrobisz to pierwszy, baranie. Myślałem, że trochę więcej wiesz na temat kobiet, ale się myliłem – w miarę jak Gryfon mówił, jego głos stawał się coraz ostrzejszy. Na końcu wypowiedzi wręcz warczał. Irytowało go użalanie się Malfoya i nie mógł dłużej tego słuchać. Widział, że chłopak cierpi i nawet mu współczuł, ale chciał mu dać mentalnego kopa i zmusić do działania.

Zanim Draco zdążył prychnąć i wygłosić kwestię: „a co ty wiesz o kobietach, Potter?”, Harry zgrabnie podjął wątek.

- Jeśli do przyszłej soboty wieczorem jej tego nie powiesz, to po kolacji podejdę do ciebie i kopnę się w tyłek. Tak po prostu. Rozumiesz?

Malfoy westchnął tylko i uniósł dłonie w geście poddania się.

- Okey, spokojnie, nie denerwuj się... Nie rozumiesz, głąbie, że się boję kosza? – mina Dracona była wymowna i żałosna.

- Rozumiem. Ale tylko tchórz nie ryzykuje.

- A ty powiedziałeś Lilien, że ją kochasz? Powiedziałeś jej o uczuciach względem swojego ojca? – Malfoy nie pozostał dłużny Gryfonowi.

Harry wzruszył ramionami.

- Nie martw się, powiem jej, że ją kocham już niedługo i nie tylko to jej powiem, Malfoy... Ale o tym akurat nie musisz wiedzieć – Harry spuścił wzrok i się zarumienił.

- O! Masz jakieś poważniejsze plany? Chcesz z nią zamieszkać? – zażartował Draco i wbił w niego zaciekawiony wzrok.

- Nie twój interes! – Harry odpowiedział zdecydowanie za szybko i za głośno, a Malfoy zachichotał.

- I czego rżysz, ośle?! – zirytował się Gryfon i jeszcze bardziej się zarumienił.

- Przecież nic nikomu nie powiem, Potter, wyluzuj – Draco uśmiechnął się niemal przyjaźnie.- Nie wnikam w to, co zamierzasz, to wasze życie, twoje i Lilien i nie będę się niczego dopytywał.

- To skończ temat. – Harry posłał mu spojrzenie mówiące: „wara ode mnie”, a Draco wzruszył ramionami.

- Skończyłem. To kiedy się oświadczasz…?


Do rana wiedzieli już o sobie prawie wszystko i żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Obydwaj czuli, że może to być początek prawdziwej, długoletniej przyjaźni.


******

- Co ci jest, Harry? – spytała Hermiona, kiedy chłopak klapnął obok niej w niedzielny poranek i z nieokreślonym obrzydzeniem popatrzył na jedzenie, które już zaczęło się pojawiać na półmiskach.

- Ból istnienia – odrzekł chłopak cichym, zachrypniętym szeptem i popatrzył przekrwionymi oczyma na przyjaciółkę. Jego uśmiech, który w zamierzeniu miał być niemal radosny wyrażał raczej cierpienie, a cała twarz wskazywała na niedospane i mocny kociokwik.

- Kac – Hermiona pokiwała głową ze zrozumieniem i Harry żałośnie przytaknął.

- Ale taki, – dodał cicho i ochryple - że nie mogę ruszyć głową, bo mam wrażenie, że pęknie na pół, a mózg rozleje się po bokach.

- Harry, oszczędź mi szczegółów swojego samopoczucia, to może coś zdołam zjeść – dziewczyna skrzywiła się lekko. - Wyglądasz okropnie, radzę ci się przespać po śniadaniu.

- Tak zamierzam zrobić. – Harry zlustrował wzrokiem najbliższe otoczenie i niegdzie nie ujrzał obecnego obiektu swojej nienawiści. Widocznie Ron nie zamierzał przyjść na śniadanie. Potter nie zmartwił się tym zbytnio i spojrzał na przyjaciółkę.

- Też nie wyglądasz najlepiej, Herm – dodał ze współczuciem. Zamyślił się i za chwilę dodał cicho. – Draco mi powiedział, co się stało. Póki żyje, ten skurwiel się do ciebie nie zbliży – Harry popatrzył Hermionie z czułością w oczy i delikatnie pogładził ją po włosach.

Już miała się zezłościć, ale we wzroku chłopaka było tyle miłości i współczucia, że postanowiła odpuścić. Poza tym zaintrygowało ją, że powiedział o Malfoyu per „Draco”. To zaiste było niezwykłe.

- Nie wspominaj o tym – powiedziała tylko z bólem i pokręciła głową.

- Już nie będę, chcę tylko, żebyś wiedziała, że całym sercem jestem z tobą, a Ronald Weasley już nie jest moim przyjacielem, tylko ty – mimo okropnego bólu głowy, udało mu się przywołać na twarz przyjazny uśmiech.


Harry podążył spojrzeniem do stołu Ślizgonów, gdzie Lilien znęcała się nad Draconem, podsuwając mu pod nos, co smakowitsze kąski szynki i innych arcydzieł. Blondyn miał niewyraźną minę, wskazującą na to, że za chwilę ucieknie od stołu, albo zrobi coś gorszego.

- Lil – wyszeptał tak schrypniętym, że niemal nierozpoznawalnym głosem. – Błagam – przekrwione szare oczy spojrzały żałośnie w czarne, nieprzeniknione ślepia dziewczyny, która była rozbawiona męką przyjaciela.

- Przecież masz mocny łeb, kochanie – syknęła z jadowitym smirkiem na ustach.

- Spoko, tylko wypiłem trochę Whisky, a później razem z twoim kochasiem obaliliśmy dwie butelki bimbru, pędzonego w tajemnicy przez twojego starego. Mocne cholerstwo i wcale się go na początku nie czuje, a potem jak człowiek wstanie, to nie wie gdzie lewa, gdzie prawa, a gdzie muszla klozetowa. Daruj sobie i mi nie rozstrajaj żołądka jeszcze bardziej, proszę – w przekrwionych oczach zalśniły łzy i dziewczyna zlitowała się nad Draconem. Wzięła zwykłego tosta, nalała gorzkiej herbaty i podsunęła to chłopakowi.

- Masz, nieszczęście ty moje, masz, poczujesz się lepiej. Weź po śniadaniu Pottera i przyjdźcie do Wspólnego, dam wam eliksir na kaca. Nawet zabezpieczyć się nie potraficie przed chlaniem.

- To miała być jedna butelka, Lil, nie dwie – żałośnie powiedział chłopak. – I dzięki za eliksir, dam ci buzi, jak już go wypiję i będę miał na to siłę, a moja głowa przestanie być wielką, bolesną banią.

- Kochanie moje, wszystko w porządku, nie musisz mnie cmokać – uśmiechnęła się i posłała mu figlarny uśmiech.

- Jak tam sprawy sercowe? – spytała po chwili.

- Nie pytaj, koszmarny koszmar i koszmarem pogania, ale postaram się coś z tym zrobić. Ale teraz nie jestem w stanie myśleć, skarbie, więc sobie odpuść intelektualne dysputy – Draco westchnął i wziął się z niechęcią za tosta. Każdy kęs odbijał się ogromnym bólem w jego głowie, a gdy przełykał czuł lekkie mdłości. Dopiero, gdy skończył jeść i popił gorącą herbatą, poczuł się odrobinę lepiej.

Malfoy popatrzył w kierunku stołu Gryfonów, przy którym Hermiona przekonywała Harry’ego do tej samej operacji, którą on przed chwilą zakończył. Chłopak dał się w końcu namówić na tosta i przeżuwał go teraz z wyrazem cierpienie na twarzy.

Lilien posłała Harry’emu śliczny i złośliwy zarazem uśmiech, na który chłopak nie był w stanie odpowiedzieć, zwłaszcza z pełnymi ustami i silnym bólem mózgu. Mózg, co prawda, boleć nie może, bo brak mu połączeń nerwowych; Zielonooki jednakowoż przysiągłby, że boli go mózg, a nawet czaszka, nie wspominając o oczach, które były w tej chwili wrażliwe dosłownie na wszystko.


Draco poszukał wzrokiem Weasleya i z ulgą stwierdził, że „tego rudego sukinsyna” nie ma na śniadaniu, po czym przeniósł spojrzenie na Hermionę. Wpatrywał się w nią intensywnie przez chwilę, uświadamiając sobie z coraz silniejszą pewnością, że albo ona, albo żadna.

Chryste” – pomyślał. – „Ja naprawdę wpadłem po uszy...”

W pewnym momencie dziewczyna pochwyciła jago wzrok, ale nie odwróciła szybko oczu, jak zwykła to czynić do tej pory. Patrzyła na niego, a jej spojrzenie był tak natarczywe, że Draco musiał pierwszy spuścić wzrok i skonsternowany poczuł, że się rumieni.

- Hermiona wygląda jakoś biednie – powiedziała nagle Lilien i to sprawiło, że do Dracona dotarło coś jeszcze. Nieważne, jak Granger źle by wyglądała... Ostatnio trochę schudła i nie wydawała się mu już taka ładna jak na początku. To było nieważne. Dla niego była najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Tak po prostu. Tylko ona się liczyła, i żadna inna nie miała u niego najmniejszych szans. Uśmiechnął się smutno.

- Bo z niej jest biedactwo – powiedział. – Przydarzyło się jej coś złego, ale na szczęście udało mi się uratować sytuację. Później ci o tym opowiem, chociaż to bardzo przykra opowieść – popatrzył na Hermionę z taką czułością, że teraz ona się zarumieniła i spuściła wzrok. – Moje maleńkie biedactwo – dodał za niespotykanymi u niego pokładami łagodności.

Lilien nie pytała, co się przytrafiło Hermionie. Skoro Draco powiedział, że opowie jej później, to spokojnie poczeka. Zaintrygowały ją za to czułość i ciepło w jego zachrypniętym głosie.

- Łoj! Zakochany do nieprzytomności – skwitowała z szerokim uśmiechem i ku swemu zdziwieniu nie doczekała się reprymendy, a jedynie smutnego spojrzenia i tekstu:

- Się sobą weź zajmij...

- To było zdanie niegramatyczne – odrzekła, bo nie wiedziała, co innego ma rzec i uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela.

- Będzie idiotką jak ci się nie rzuci w ramiona – orzekła jeszcze i cmoknęła Dracona delikatnie w policzek, za co także uzyskała całuska. – Kuj żelazo, póki gorące, kochanie... – Draco nic nie odpowiedział, tylko przewrócił teatralnie oczyma i posłał jej lekkiego smirka.


******

- Dzięki ci dobra kobieto – powiedzieli chórem Draco i Harry, gdy wypili po połowie Eliksir Zwalczający Przepicie. Pomogło im, chociaż nie tak bardzo ja potrzebowali. Obniżona skuteczność była spowodowana obiektywnym faktem, że dostali tylko po połowie niewielkiego flakonika, który mieścił porcję dla jednej skacowanej osoby.

Lilien uprzedziła ich, że nie ma zamiaru oddawać zaraz całego zapasu „dwóm bęcwałom, którzy nierozumnie chleją i na błędach się nie uczą”. Chciała sobie zostawić jedną porcję na czarną godzinę, zanim uwarzy kolejny kociołek. W tym roku nieźle się handlowało specyfikiem, który udoskonalił jej ojciec.


- Czuję się zdecydowanie lepiej – oznajmił Harry.

- Ale lepiej nie wyglądasz – zgasiła go Lilien z szerokim uśmiechem.

Rzeczywiście, Harry miał nadal przekrwione oczy, chociaż w mniejszym stopniu, zmniejszył mu się jednak poważnie okropny ból głowy i nie mówił tonem zardzewiałej piły mechanicznej.

- Jak zwykle fatalnie wyglądasz, Potter. Lil, co ty w nim widzisz? – głos Dracona był tylko lekko schrypnięty a oczy lekko podkrążone i tylko nieznacznie zaczerwienione. Przestał ziewać jak smok i mógł bezboleśnie poruszać głową.

- Nawzajem – Potter wyglądał na niepocieszonego.

- Nie obrażaj się, Harry – Draco przewrócił oczami, kiedy zobaczył minę Gryfona.

- Harry!? – oczy Lilien osiągnęły rozmiary i kształt galeonów. – Czy ja powinnam być zazdrosna? – smirk na jej buzi był wymowny i bardzo wredny.

Obydwaj młodzieńcy posłali jej spojrzenia z serii „lepiej nie przeginaj”, co niewiele ją obeszło.

- Nieładnie, chłopcy. Ciekawe co robiliście jeszcze, poza piciem bimbru... Albo lepiej mi nie mówcie, jeszcze się zarumienię – Lilien bawiła się doskonale i to nie ona się zarumieniła, a wspomniani chłopcy właśnie.

- Lil, jak możesz? – Draco posłał jej wymowne spojrzenie.

- Wiesz, z tobą wszystko jest możliwe – Lilien wbiła czarne oczy w przyjaciela. – Jak jesteś niedopieszczony to strach z tobą w jednym pomieszczeniu przebywać. A Harry’ego spiłeś – Snape walnęła uroczy uśmiech i przeniosła wzrok na Pottera.

- Bez przesady – Harry zrumienił się jak buraczek.

- To skąd te wypieki? – Lilien zatrzepotała rzęsami.

- A dać ci nauczkę? – Draco nie wytrzymał i spiorunował ją spojrzeniem. Zaczynały go złościć insynuacje Lilien, zwłaszcza, że zamierzał porozmawiać poważnie z Hermioną, a takie głupoty nie dodawały mu odwagi i rozpraszały jego udręczony umysł. Cały czas próbował sobie ułożyć w myślach, co powie dziewczynie, Lilien swoimi tekstami denerwowała go i psuła mu szyki.

- E, spokojnie, Smoczku – dziewczyna zaśmiała się dobrodusznie. – Przecież wiesz, że nie mówię poważnie.

Draco tylko wzruszył ramionami i posłał jej jeszcze zimniejsze spojrzenie, niż przed chwilą.

- Sorry, ale po prostu mam napięte nerwy i lepiej mnie nie drażnić – westchnął i poczochrał się po blond czuprynie. – Życz mi szczęścia, Potter.

Harry uśmiechnął się do niego promiennie.

- Poradzisz sobie – powiedział.

- Możemy pożyczyć twoje dormitorium? – wypaliła Lilien, co spotkało się z uśmiechem Harry’ego i smirkiem Dracona. – Oddamy ci przed obiadem, albo po obiedzie – potrafiła się uśmiechać jak najprawdziwszy anioł kiedy tego chciała.

- Nie – słodkim tonem odparł Draco. – Nie, bo nie – uprzedził pytanie Lilien. – Tam ma być porządek, a poza tym jak na tym łóżku sypiam, Lil.

- Och, jaki porządny. Wyobrażam sobie, co to łóżko ostatnio musiało przeżywać. Od kiedy nie sypiasz tam z Hermioną oczywiście. Pewnie tęskni za normalnym użytkowaniem jego słusznej powierzchni – dogryzła za odmowę dziewczyna i wydęła usta w słodki ciupek.

- Doigrasz się, Snape – Draco walnął jej pokazowego smirka. – Doigrasz się mocno, a Potter ci nie pomoże, bo będzie związany.

Lilien zachichotała lubieżnie.

- Przemocą? Nieładnie, Smoczku – stwierdziła cicho.

Harry popatrzył na Malfoya wymownie, a jego brwi podjechały do góry.

- To nie będzie przemoc, będziesz mnie błagała o kontynuację, Lil.

Kiedy uśmiechnęła się kpiąco, dodał tylko.

- Mówię poważnie i poważnie twierdzę, że ci się spodoba. Nie mógłbym ci zrobić krzywdy, ale co innego zrobić mogę. Więc jeśli nie chcesz zdradzać Harry’ego to naprawdę spasuj, kochanie.

Harry i Lilien, która lekko zarumieniła się pod bezczelnym spojrzeniem przyjaciela, popatrzyli na siebie wymownie.

- Wiesz, idź, pogadaj z Hermioną. Zaczynasz być nerwowy, a to może się źle skończyć – Potter uśmiechnął się szczerze i przyjaźnie.

- Właśnie, mogę okazać się wiarołomną kobietą – dodała spokojnie Lilien.

- Ja bym sobie chętnie popatrzył – Harry posłał jej wesoły uśmiech.

- No wiesz? – Lilien ponownie spiekła raka. – Świntuch.

- Sama się prosisz, Lil – Draco uniósł lewą brew.

- Hahahaha! – Lilien pokazała mu język, a Malfoy wzruszył ramionami.

Idę na misję swojego życia. Weźcie sobie to dormitorium, tyko jak wrócę, a będzie tam bajzel to obydwoje pożałujecie. Adieu.

- Adieu, Romeo! – dziewczyna wyszczerzyła się radośnie.

- Dzięki, Draco – Harry zrobił to samo.

Ślizgon machnął ręką i wyszedł ze swojego dormitorium, pozostawiając je na pastwie Harry’ego i Lilien.


* * * * * * * * * * * * * * * *



Idąc do biblioteki, Draco obgryzł prawie każdy paznokieć, tak bardzo denerwował się przed rozmową z Hermioną.

Niech ona tam będzie” – pomyślał, ale za chwilę dodał w duchu – „A może powinienem skoczyć wypracowanie na wtorek z Opieki?” – próbował na wszystkie sposoby odwlec tą rozmowę.

Próbował do momentu, gdy nie dotarł do celu swej wędrówki. Hermiona właśnie zamierzała wejść do biblioteki. Szła ze spuszczoną głową, a książki trzymała przed sobą w silnym, niemal desperackim uścisku.

Szybkim krokiem zastąpił jej drogę i złapał za ramiona.

- Hermiona – pochylił się i wyszeptał do ucha dziewczyny jej imię.

Gryfonka zamknęła oczy. Chciała się odsunąć ale nie mogła się ruszyć.

- Daj mi to – powiedział, zabrał z jej rąk książki i położył na podłodze pod ścianą.

To było straszne, bo teraz Hermiona nie wiedziała co ma zrobić z rękami. Popatrzyła na niego z wyrzutem.

- Hermiona – powtórzył i mogłby przysiąc, że powstrzymywał w tej chwili łzy. Ponownie położył dłonie na jej szczupłych ramionach. Wszystkie przygotowywane przemowy wzięły w łeb. Liczyła się tylko ta orzechowooka dziewczyna i to co czuł, kiedy na nią patrzył, albo kiedy o niej myślał.

- Przestań – wyszeptała.

- Nie mogę – pochylił się i delikatnie musnął wargami płatek jej ucha. Drgnęła lekko i zamknęła oczy. – Nie mogę przestać, kochanie. Nie masz pojęcia jak mi ciebie brakuje.

Hermiona spróbowała go odepchnąć, ale ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął delikatnie całować palce dziewczyny. Z oczu Gryfonki pociekły łzy.

- Proszę cię, daj spokój, Draco.

- Dam ci spokój, tylko mnie wysłuchaj, Herm

Popatrzyła na niego z bólem, ale nic nie powiedziała.

- Wróć do mnie, skarbie. Nawet nie wiesz jak mi na tobie zależy – przycisnął jej dłonie do swojej klatki piersiowej i pochylony szeptał prosto do ucha dziewczyny.


Kilkoro uczniów z młodszych klas przyglądało się z zaciekawieniem parze przed

biblioteką i Malfoy posłał spojrzenie rottweilera – zabójcy trzecioklasiście, który stał najbliżej i głupio się uśmiechał.

- Won! – wysyczał wściekle i gapie poszli sobie jak niepyszni.

- Przepraszam – uśmiechnął się łagodnie do dziewczyny. – Kochanie, nie chcę żyć bez twojej bliskości. Nie chcę być z nikim innym. Tęsknię za każdym twoim słowem, gestem i uśmiechem. Potrzebuję cię – szare tęczówki wpatrywały się w nią z takim uwielbieniem, że nie potrafiła odwrócić spojrzenia. – Rozpaczliwie cię potrzebuję, Hermiono Wiem, że zrobiłem ogromny błąd, że nie traktowałem cię tak jak powinienem, że nie okazałem ci jak jesteś dla mnie ważna. Błagam cię, nie odtrącaj mnie, nie rań nas obojga.

Hermiona nie mogła powstrzymać łez.

- Ty mnie już nie chcesz? – spytał z żalem. – Jeżeli tak, to zrozumiem, bo nie potrafiłem cię docenić. Nie płacz, proszę – ta prośba doprowadziła ją do cichego, szlochu.

- Jak możesz myśleć, że ja ciebie nie chcę? Jak możesz myśleć, że mam do ciebie żal? Przecież mi nic nie obiecywałeś – wyszeptała przez łzy i rozszlochała się spazmatycznie.

- Już dobrze, skarbie – przytulił ją mocno i głaskał po gęstych włosach. – Już dobrze.

- Draco, ja naprawdę nic nie wiem, nie wiem co mam robić, a teraz, kiedy doszło do tego, do czego doszło wczoraj wieczorem, jest mi jeszcze trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję. Ale nigdy nie myśl, że nic dla mnie nie znaczysz, ani nie znaczyłeś, dobrze? – podniosła głowę i spojrzała w jego szare tęczówki z desperacką czułością i oddaniem.

- Oddałbym ci wszystko, co posiadam, a nawet jeszcze więcej – objął ją mocniej, z całej siły. – Nie chce nic od ciebie, chcę cię tylko chronić, opiekować się tobą, być przy tobie. Wiem, że to co stało się wczoraj było straszne i nawet cię nie tknę, dopóki sama tego nie zechcesz. Ale brakuje mi nawet twoich docinków, Herm, brakuje mi wszystkiego... Pamiętasz jak któregoś ranka źle się czułem i miałem podwyższoną temperaturę, a ty zamiast mnie budzić na siłę, przyniosłaś mi śniadanie do łóżka? Jesteś kochana, po prostu. Jesteś kochana i nie chcę cię stracić. Mogę być twoim niewolnikiem, ale mnie nie odtrącaj, proszę – Draco miał łzy w oczach.

- Nie odtrącam cię. Chcę tylko pomyśleć, ale cię nie odtrącam – Hermiona patrzyła na niego z niedowierzaniem w ciemnych, orzechowych tęczówkach. To, co mówił było dla niej jak sen. Nie miała pojęcia, że może czuć do niej coś więcej, niż tylko pożądanie . Zarumieniła się lekko, gdy mówił, że jej nie tknie, bo ona dzień i noc marzyła właśnie o tym, żeby ją dotknął, żeby się z nią kochał. Chciała poczuć jego bliskość. Położyła głowę na jego klatce piersiowej i słuchała bicia jego serca.


- Czy zechciałabyś dziś wieczorem odwiedzić ze mną moją mamę? Po kolacji. Jest już z nią coraz lepiej – powiedział nagle, sam lekko zaskoczony swoimi słowami.

Hermiona popatrzyła na niego, a w jej oczach malował się szok. Zamrugała skonsternowana i czekała na cokolwiek, co potwierdziłoby fakt, że on naprawdę to powiedział..

- Przepraszam, chyba sobie za dużo wyobrażam – powiedział cicho i niepewnie, i lekko się zarumienił, klnąc siebie w duchu na czym świat stoi za nietakt i głupotę.

- Nie, ja... ja bardzo chętnie z tobą pójdę – uśmiechnęła się nieśmiało.

- Dziękuję – Draco odwzajemnił jej uśmiech. – Jesteś cudowna.


* * * * * * * * * * * * * * * *



- Wzruszające – wycedził męski głos tuż obok.

Draco spojrzał na lewo, gdzie stał sobie spokojnie Ronald Weasley.

- Twój mężczyzna znowu raczył na ciebie spojrzeć, Hermiono? – spytał zimno, a słowo „mężczyzna” wypluł, jak jakieś przekleństwo.

- Odejdź, bo nie ręczę za siebie, Weasley – powiedział chłodnym i opanowanym tonem Draco, chociaż gotowała się w nim krew. Obronnym gestem przygarnął dziewczynę jeszcze mocniej do siebie. – A jeżeli zbliżysz się kiedykolwiek do Hermiony...

- ... to osobiście ukatrupię cię, jak bezpańskiego psa, śmieciu – Hermiona i Draco ze zdziwieniem spojrzeli w kierunku, z którego dobiegł zimny, kobiecy głos.

Lilien stała z różdżką w dłoni, a jej oczy były przerażająco zimnie i nieprzeniknione. Był jak czarne lustra odbijające jedynie pogardę i nienawiść. Nawet u Severusa rzadko ktoś widział tak lodowate i bezdenne spojrzenie.

- Przysięgam na Boga, że osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał ze szkoły, Ron, jeżeli zbliżysz się do Hermiony, choćby na metr – wysyczał stojący obok niej Harry.

- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – chłodno spytał Draco. – Tacy szybcy jesteście? – dodał z ironią.

- Zamknij japę, zakichany arystokrato - Lilien machnęła ręką i posłała mordercze spojrzenie Ronaldowi. – Po prostu nie mogę uwierzyć, w to co powiedział mi Harry, Ron. Po prostu nie mogę i lepkiej będzie dla ciebie jeśli nie będziesz się odzywał, zwłaszcza kiedy ja mówię i zwłaszcza, kiedy jestem wściekła bo potrafię być cholernie nieprzyjemna, Weasley... w końcu mam na nazwisko Snape – dodała, gdy rudowłosy otworzył usta by rzucić jakąś kąśliwą uwagę.

Ron na swoje szczęście wolał milczeć.

- Od początku cię nie lubiłam, chociaż starałam się poczuć do ciebie chociaż odrobinę sympatii, Bóg mi świadkiem. Wyzywałeś mnie od dziwek odkąd pamiętam, niemal od mojego pierwszego dnia pobytu w Hogwarcie. Znosiłam to ze stoickim spokojem. Mogłam zrozumieć, że masz uprzedzenia do mojego ojca, jestem tolerancyjną osobą i mogę zrozumieć naprawdę wiele. Ale chamstwa, podłości, tak jak jakichkolwiek uprzedzeń rasowych nie zrozumiem nigdy, Weasley. Brzydzę się tobą. Zejdź z moich oczu zanim policzę do dziesięciu, bo to może się skończyć źle. Szukałam cię tylko po to, żeby ci o tym powiedzieć, a teraz zejdź mi z oczu, plugawy śmieciu i módl się, żebyśmy nigdy nie znaleźli się sam na sam w jednym pomieszczeniu, albo korytarzu, bo będziesz biedny.

- Myślisz, że się ciebie boję, głupia dziwko? – Ron przestał być rozważny.

- Nie prowokuj mnie, Weasley – syknęła przytrzymując jednocześnie dłoń Harry’ego, który zamierzał walnąć w Weasleya jakimś paskudnym zaklęciem i rzucając swojemu chłopakowi szybkie, uspokajające spojrzenie. – Nie prowokuj mnie bo to się źle skończy. W Harrym się gotowało, ale jak na razie był jeszcze w stanie ulec prośbom Lilien..

Chciała z nim pogadać o Hermionie i jak tylko dowiedziała się, co zaszło poprzedniego wieczora przestała się dziwić, że wypili dwie butelki, nie jedną i zapłonęła żądzą mordu. Jak na razie, powiedzenia Ronaldowi, co o nim myśli. Na razie, bo to w każdej chwili mogło ulec zmianie.

Draco nie strzelił do tej pory Rona po pysku, tylko dlatego, że trzymał w objęciach roztrzęsioną Hermionę.

- Hamuj swoje słownictwo, Weasley – oświadczył tylko i zmrużył niebezpiecznie oczy.

- Nie ty mnie będziesz uczył słownictwa, zepsuty gówniarzu. Masz kasy jak lodu i myślisz, że możesz kupić wszystko i wszystkich – powiedział ze złością Ron.

Draco był nad wyraz spokojny.

- Owszem, kiedyś tak myślałem – odrzekł Ślizgon. Ale teraz chętnie ci oddam swoje konto u Gringotta, Weasley. Teraz, kiedy moja matka jest chora a ojciec w więzieniu to naprawdę mam głęboko w dupie tą kasę.

- Ale Hermiona najwidoczniej nie – niemal kurtuazyjnie odrzekł Ron

Cisza, która zapadła po tych słowach była tak głucha, że niemal nie do wytrzymania. W niedzielny dzień mało kto przebywał w bibliotece, więc nie mieli żadnej widowni.

- Odwołaj to – Harry’emu z wrażenia wypadła z ręki różdżka i Lilien ją podniosła, nie spuszczając zszokowanego wzroku z Ronalda – Odwołaj to, Ron, bo nie ręczę za siebie.

Rudowłosy uśmiechnął się jedynie zimno i splótł ręce na piersi.

- Twoje zdanie już od dawna się dla mnie nie liczy, Harry.

- Jak możesz mówić tak o Hermionie, przecież ją znasz. Wiesz, co? Jesteś gorszy od mojego ojca, a to już coś. Jesteś od niego o niebo gorszy, bijesz wszelkie rekordy chamstwa.

Lilien i Hermiona patrzyły na Harry’ego z niemym zaskoczeniem.

- Odwołaj to, co powiedziałeś, dobrze ci radzę.

- Nie mogę odwołać – Ron popatrzył na Harry’ego zimno. – Bo to prawda, Harry.

To, co stało się chwilę później, wydawało się Hermionie jakimś koszmarnym snem. Harry z całej siły walnął Rona pięścią w twarz.


- POTTER! –dał się słyszeć zimny i wściekły głos i zza zakrętu wydobyła się nietoperzo-podobna postać Severusa Snape’a. Mistrz Eliksirów mimo surowej miny był dziwnie blady i roztrzęsiony, chociaż tylko Lilien potrafiła to dokładnie wychwycić.

Bladość i roztrzęsienie Severus zawdzięczał temu, że podsłuchiwał od jakiegoś czasu całe zajście. Dokładnie od słów swojej córki „Nie prowokuj mnie, Weasley”. Trochę mu było głupio, że to zrobił, zwłaszcza gdy musiał się zawstydzić, słuchając słów Harry’ego na temat Jamesa Pottera. Dopiero teraz do niego dotarło, że dla chłopaka świadomość tego, jaki był jego ojciec była solą w oku, była niemal nie do zniesienia i na pewno była bolesna.

Przywołał najbardziej wredne spojrzenie jakie miał w repertuarze i posłał je Harry’emu.

- Ależ ty masz wyczucie, tato – oświadczyła Lilien.

- To nie była wina Pottera, sir – grzecznie oznajmił Draco. – On go sprowokował.

Snape posłał zdziwione spojrzenie w stronę Malfoya.

- I ty to mówisz?

- Bo tak było – spokojnie dodała Lilien.

- Nie będę wnikał w to jak było. Wszyscy jak tu stoicie, macie po pięć punktów mniej. Poza Potterem, on ma minus dziesięć za użycie przemocy fizycznej, a ty Weasley idź do skrzydła szpitalnego – zwrócił się z pogardą do rudowłosego, który był w lekkim oszołomieniu i rozmasowywał nieźle rozwaloną szczękę.

Kiedy Ron się oddalił, Snape popatrzył na uczniów uważnie.

- Czy stało się coś o czym nie wiem, a o czym powinien wiedzieć jakiś nauczyciel? Hermiona spuściła wzrok. Znowu była bliska łez i co najbardziej paradoksalne czuła się wszystkiemu winna. Draco przytulił ją obronnym gestem i pogładził po włosach.

- Nic – powiedział bez zająknięcia. – Tylko małe spięcie z Ronaldem W.

- Jakoś ci nie wierzę – Severus popatrzył uważnie na Hermionę, a później na Harry’ego.

- Słyszałem za mało, żeby wiedzieć o co poszło. Ale nie wątpię że nie było to coś małego, Malfoy

- Podsłuchiwałeś? – spytała z chłodnym rozbawieniem i naganą w głosie Lilien.

- Usłyszałem, nie podsłuchiwałem – grzecznie i autorytarnie sprostował Snape.

- Nauczyciele nie podsłuchują – orzekł radośnie Draco. – Im można słuchać, co mówią uczniowie. Natomiast w odwrotną stronę, to się nazywa podsłuchiwanie.

Nawet Hermiona uśmiechnęła się blado.

- Nie bądź taki mądry, bo cię mantykora za obraz wciągnie – Severus popatrzył z wyrzutem na Dracona.

- Za który? – spokojnie i z bezczelnym uśmiechem spytał Ślizgon, cały czas delikatnie gładząc plecy Hermiony. Dziewczyna zamknęła oczy i wtuliła się w niego ufnie. Czuła się bezpiecznie i dobrze.

- Za ten, na którym tracisz kolejne pięć punktów z powodu swojej arogancji, Draco - ta wypowiedź wywołała szczery śmiech Lilien i szeroki uśmiech Harry’ego

- Widzisz, Potter? Przynosisz pecha człowiekowi. Dopóki z tobą nie piłem i z tobą nie rozmawiałem, nigdy się nie zdarzało, żebym u profesora Snape’a tracił punkty – skwitował z miną nieszczęśnika poszkodowany.

- Nie moja wina, że jesteś arogancki – odrzekł ze słodkim uśmiechem Harry.

- Nie za dobrze ci, Herm? – zmieniła temat Lilien i Gryfonka posłała jej spojrzenie pełne dezaprobaty, lekko się przy tym rumieniąc.

- Zajmij się sobą, mała – odrzekł Draco z miną rycerza-obrońcy.

Harry nie mógł się nie roześmiać.

- Ależ wy macie problemy – skwitował Snape. – Zabierać mi te cegły spod ściany – wskazał palcem na ogromne książki Hermiony leżące pod ścianą – i uciekać do siebie. Jak któreś z was dojrzeje, by powiedzieć mi co złego się stało, to zapraszam do gabinetu i uprzedzam, że będę miał na was oko. Zwłaszcza na ciebie Malfoy i na ciebie, Potter. Jazda mi spod biblioteki, tu ma być spokój. Żegnam.- załopotał płaszczem i ...

- ...odleciał – stwierdził Draco. – On tak się porusza jakby latał – dodał widząc miny Lilien i Harry’ego.

- Chyba wyjątkowo łagodnie cię potraktował – Hermiona popatrzyła na Harry’ego z zaciekawieniem.

- On coś w ogóle ostatnio łagodny, może zostanie ojcem - uśmiech Lilien był złośliwy i radosny.

- O! – Draco wlepił zaciekawione spojrzenie w przyjaciółkę.

- Tak tylko palnęłam, nie słuchajcie mnie. To tylko takie tam, pytał ostatnio w czym powinno się trzymać małe dzieci i jakieś inne tego typu pytania zadawała, oczywiście maksymalnie obojętnym tonem. Naiwniak. Tylko mordy w kubeł, bo włosy pęsetą powyrywam komuś kto piśnie słówko i to nie te na głowie! – czarnowłosa pogroziła, wszystkim po kolei, palcem.

- Nikt nic nie powie, wyluzuj – Draco w zruszył ramionami.

- Mam nadzieję, my idziemy do twojego dormitorium. Po kolacji będzie twoje – uśmiechnęła się radośnie.

- A siedźcie i po kolacji. Dziś wybieram się do domu.

- Fajnie! – Lilien zarechotała uszczęśliwiona.

- O dziewiątej macie stamtąd spadać, nie nocuje w Dragon Tower – zimno stwierdził Malfoy.

- Spoko i będziemy grzeczni – powiedział Harry z miną niewiniątka.

- Chociaż byś nie kłamał w żywe oczy - Draco posłał mu spojrzenie z serii: „nie ma głupich i naiwnych, chyba że ty” i Potter odwdzięczył mu się uśmiechem wcielonej niewinności, a Lilien poszła w jego ślady.

- Będziemy grać w bierki – powiedziała z powagą. Hermiona nie wytrzymała i zatrzęsła się ze śmiechu.

- Głodnemu chleb na myśli – odcięła się Lilien za wybuch wesołości koleżanki.

- Głodny głodnemu wypomni – Hermiona pokazała jej język. – Kłamiesz zawodowo i bez zająknięcia, nawet jeżeli wszyscy dookoła o tym wiedzą.

- Jestem ze Slytherinu – czarnowłosa wzruszyła ramionami. – Sayonara, misie kolorowe. My spadamy.

- Tylko się nie rozmnóżcie – Lilien popukała się w czoło posyłając blondwłosemu autorowi tych słów uśmiech pełen politowania.

- Jest taki eliksir, nie Hermiona? – spytała i Gryfonka lekko skinęła głową. – Wy chłopy, to nie myślicie o takich rzeczach, nam to zostawiacie, a każdy głupi wie, że do tanga trzeba dwojga – wzięła Harry’ego za rękę i odeszli spokojnie w stronę Wieży Slytherinu.

- I tak będę musiał wywietrzyć i zdezynfekować pościel! – krzyknął za nimi Draco i zarobił kuksańca od Hermiony.

- No, już dobrze. Pomogę ci z tymi książkami. I z wypracowaniami też.

- Sama sobie poradzę z wypracowaniami. Przyjdę do ciebie o siódmej, obiecuję – uśmiechnęła się do niego niepewnie, za co została obdarzona mocnym całusem w policzek i lekko się zarumieniła.

- Jesteś kochana – powiedział i podniósł z podłogi dwa ogromne woluminy. – Tylko nie możesz przyjść do mnie o siódmej, bo o tej godzinie jest kolacja, a poza tym jestem na razie bezdomny.

- To po kolacji możesz mnie zabrać do siebie jeśli chcesz, teraz chcę w spokoju napisać cokolwiek na zajęcia.

Chłopakowi nieco zrzedła mina, ale przystosował się do jej prośby i postanowił uzbroić się w cierpliwość, aż do pory kolacyjnej.


******


Leżeli w skotłowanej pościeli. Harry patrzył w sufit, a na jego czole pojawiła się zmarszczka świadcząca o intensywnym zamyśleniu. Bo Potter miał o czym myśleć.

- Co jest? – Lilien spojrzała na niego wymownie i Harry westchnął.

- Nie, nic...

- Przecież widzę, że coś.... Ale nie ważne, Harry. Powiesz mi w końcu, skąd się wzięła w tobie awersja do własnego starego? – chłopak przygryzł dolną wargę. Spodziewał się takiego pytania, czekał wręcz na nie, bo sam nie chciał zaczynać tego drażliwego tematu. - Gość był super. Oddał przecież życie za ciebie i twoją mamę. Nie mógł być zły.

- Nie był zły – Potter spojrzał Lilien głęboko w oczy i córka Mistrza Eliksirów dostrzegła głęboki smutek i ból w jego jasnozielonych tęczówkach. – Był po prostu rozwydrzonym nastolatkiem. Później spoważniał, ale mimo wszystko, czuję do niego urazę.

Lilien pogładziła delikatnie policzek Gryfona.

- I tak nadal nie wiem, o co chodzi – powiedziała z lekkim żalem. Pragnęła, żeby ufał jej bezgranicznie, żeby zechciał jej opowiedzieć, co takiego wydarzyło się, że chłopak czuł niechęć do swojego ojca.

- Wiesz, co to jest Myślodsiewnia? – spytał po dłuższej chwili milczenia.

- Owszem – odrzekła dziewczyna i spojrzała z zaciekawieniem na Harry’ego.

- Dobra, to uzbrój się w cierpliwość, bo to nie jest króciutka ani miła historia. Może nawet zaczniesz o mnie myśleć inaczej jak ją usłyszysz...

- Potter, nie mów bzdur – na twarzy panny Snape pojawił się grymas irytacji i zdumienia. – Cokolwiek zrobił twój stary, nie ty to zrobiłeś. Jakimkolwiek okazałby się draniem, nie ty zachowałeś się jak drań, ale on.

- Zobaczymy co powiesz, kiedy dowiesz się ode mnie wszystkiego, Lil – uśmiech Harry’ego był smutny i przygaszony. Dziewczyna objęła go mocno i przytuliła się z całej siły.

- Przecież ja za tobą szaleję i nie zamierzam przestać – wyszeptała mu do ucha.

Harry westchnął cicho i opowiedział Lilien wszystko co wydarzyło się, tego wieczora, gdy postanowił być „wścibskim i aroganckim bachorem”.

Dziewczyna patrzyła przez kilka chwil uważnie na swojego chłopaka. Z jej oczu nie dało się nic wyczytać. Później Harry dostrzegł w nich współczucie.

- To musiało być dla ciebie okropne, prawda? – chłopak wiedział, że nie chodzi jej o to, jak cudem uniknął rozbicia głowy słoikiem, którym rzucił w jego kierunku Severus.

- Owszem – chłopak popatrzył na nią niepewnie. – Nie czujesz do mnie urazy? Wyglądam zupełnie jak on, tylko oczy mam po matce.

- Jesteś przystojniejszy, a jak jeszcze raz wspomnisz o urazie, dostaniesz kopa w swój zgrabny, gryfoński tyłeczek, matole – szelmowski uśmiech dziewczyny rozjaśnił jej czarne tęczówki i nadał oczom blasku, a po tych słowach, Harry nie zamierzał kontynuować tematu urazów.

- A skąd wiesz, że jestem przystojniejszy, co? – spytał zadziornie.

- Mój stary ma w domu zdjęcie z szóstego roku. Takie czarno-białe i ogromne, robione mugolską metodą i powiększone. Wisi na ścianie w jego sypialni. Są tam uczniowie wszystkich klas. Syriusz Black był niezły, szkoda tylko, że był aż takim sukinsynem w młodości. No, ale się chłop zrehabilitował. Poza tym mój staruszek też nie był słodkim nastolatkiem – Lilien nadal uśmiechała się do Harry’ego. – Och, widzę że chętnie byś luknął na to zdjątko, co? – zażartowała widząc tęskny błysk w oczach Hary’ego. – Twoja mama była niezłą szprychą, maleńki.

- Maleńki? – Harry uniósł brwi do góry, a Lilien wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się złośliwie.

- No – powiedziała. – Myślę, że Draco jest większy i dużo lepszy. Hermiona czasami miała takie fajne rumieńce z rana przed śniadaniem...

- Nie drażnij mnie, Lily - chłopak posłał jej uśmiech a' la slytherin boy.

- Przecież ja sobie tylko niewinnie żartuję – zaczęła dziewczyna, ale Potter jej nie słuchał.

- Mam ci udowodnić, że jestem dobry? – spytał złośliwie się szczerząc.

- Właśnie o to mi chodziło – Lilien wyszczerzyła się jeszcze radośniej od niego.

- Nie ma problemu – chłopak pocałował delikatnie rozchylone usta panny Snape.

Uwielbiam cię – wyszeptał jej do ucha i zaczął udowadniać swojej kochance jaki jest dobry, z tym że nieco inaczej niż sobie wyobrażała...

Lilien spodziewała się namiętności i dzikości, a otrzymała delikatne i subtelne pieszczoty. Harry niespiesznie całował całe ciało dziewczyny, schodząc ustami coraz niżej i najczulszymi pocałunkami obdarzając piersi i brzuch kochanki. Lilien czuła się cudownie. Zamknęła oczy i pojękiwała cichutko. Kiedy zaczął błądzić wargami po wewnętrznej stronie jej ud, wyszeptała ochryple jego imię. Harry delikatnie lizał łono dziewczyny, doprowadzając ją do cichego szlochu. W końcu Lilien musiała przygryźć dolną wargę, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Jęczała i zaciskała dłonie na pościeli, modląc się w duchu, żeby nie stracić nad sobą panowania. Chłopak pieścił ją najczulej jak potrafił i nie chciała zepsuć tego swoimi gwałtownymi reakcjami. W chwili spełnienia nie mogła się jednak opanować i krzyknęła, czując jak po jej policzkach płyną ciepłe łzy.

- Już dobrze, kochanie – usłyszała po chwili cichy szept przy swoim uchu. Przytuliła kochanka mocno i pocałowała go w policzek.

- Chce ci się odwdzięczyć – szepnęła.

- Nie musisz – odpowiedział cicho, chociaż był silnie podniecony.

- Ale ja chcę, skarbie, przecież wiesz...

- Ale ja nie chcę, maleńka. Chcę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego...

- Cokolwiek by to było, może sobie poczekać – Lilien wiedziała lepiej.

- Nie może, Lil – Harry zdecydowanym ruchem odsunął się od dziewczyny, która zrobiła niepocieszoną, nieszczęśliwą minę.


Chłopak sięgnął po swoją szatę, która wisiała na krześle i wyjął z jej przepastnych kieszeni małe zawiniątko. Zarumienił się przy tym odpowiednio mocno i niepocieszenie panny Snape zaczęło ustępować jej zaciekawieniu. Przechyliła lekko głowę i patrzyła z jawnym zainteresowaniem na poczynania Harry’ego.

- Otworzysz? – spytał rumieniąc się, o ile to możliwe, jeszcze intensywniej.

- Nie mam ani urodzin, ani imienin... To prezent? – spytała, a w opuszkach palców poczuła lekkie swędzenie.

- No, eee... tak jakby, ten tego... podarunek... – Harry był wściekły na siebie za to dokuczliwe jąkanie, które pojawiało się w chwilach trudnych, lub decydujących o jego dalszym losie. – Otwórz – dodał cicho i przełknął ze strachem ślinę.

- Skoro nalegasz – Lilien z jak najobojętniejszą miną zaczęła otwierać małe, czarne, podłużne pudełko, chociaż palce swędziały ją wręcz niemiłosiernie, a ciekawość sięgała zenitu. Westchnęła, kiedy uchyliła wieczko, a jej oddech się urwał na dobrą chwilę.

- Harry to jest piękne – wyszeptała, patrząc z niemym szokiem i zdziwieniem na chłopaka.

- Daj, założę ci – Potter delikatnie wyjął pudełko z rąk dziewczyny.

- Nie mogę tego przyjąć, to musiało...

- Lil, bądź cicho – uciął jej rozważania, co nie było trudne, biorąc pod uwagę stan silnego szoku panny Snape.

Harry ujął w dłonie cienki złoty łańcuszek, na którym bujał się złoty wężyk z rubinowymi oczkami. Był tak zaczarowany, że oczka mrugały co jakiś czas, a złoty grzbiet mienił się srebrnawo i nieznacznie wił.

- Powinienem dać ci pierścionek, ale on był taki śliczny – powiedział chłopak, gdy zapinał łańcuszek na karku Lilien.

- Pierścionek? – czy Lilien stały się idealnie okrągłe.

- No wiesz, ja, eee... wiem, że pewnie się eee... nie zgodzisz, ale chciałbym, żebyś za mnie wyszła, kiedy ukończymy Hogwart no i ten... I kupiłem to zamiast pierścionka zaręczynowego – poczuł się idiotycznie. Nawet oświadczyć się nie potrafił bez jąkania. Był bliski łez. Lilien siedziała bez słowa i patrzył na chłopaka spod lekko opuszczonych powiek. Nie mogła uwierzyć, w to co właśnie usłyszała. Musiała bardzo wysilić się, by ze szczęścia nie wybuchnąć niepohamowanym szlochem.

- Kocham cię – wyszeptał w końcu z desperackim rumieńcem Harry , za co został obdarzony namiętnym pocałunkiem.

- Jesteś cudowny Harry i ja ciebie kocham bardziej niż ty mnie – stanowczo odrzekła Lilien i roześmiał się przez łzy, a on nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Pokazać ci jak bardzo mój drogi przyszły mężu? – dodała z figlarna minką.

- Boże, Lil, nigdy się nie zmienisz – szepnął Harry, ale nie bronił się już przed jej pieszczotami...


******

Hermiona minęła szerokim łukiem Rona Weasleya i powoli podeszła do stołu Slytherinu.

- No, cze Granger – Pancy posłała jej szeroki uśmiech. – Poznajesz nas jeszcze.

- To ja, Millicenta, pamiętasz jak ci dołożyłam w klubie pojedynków pięć lat temu? – wysoka, dobrze zbudowana dziewczyna uśmiechała się przyjaźnie.

- Trudno byłoby zapomnieć – Hermiona wbiła w nią szczery, pełen sympatii wzrok. Zdążyła polubić pannę Buldstrode, zresztą to samo dotyczyło także Parkinson.

- Kiedy wpadniesz do wspólnego i zagrasz z nami w eksplodującego Durnia? – spytała Pansy.

- Właśnie – Millicenta uniosła brwi i przekrzywiła lekko głowę. Wszyscy doskonale wiedzieli o co chodzi, ale dziewczyny nie chciały zaczynać drażliwych tematów wprost.

- Białogłowy – uciął dociekania męski, chłodny głos. – Ta pani przyszła do mnie, a raczej po mnie, więc dajcie jej spokój – właściciel głosu miał minę psa obronnego, który zauważył na posesji nieproszonych gości.

- Boże, Draco, przecież ci jej nie ukradniemy – Buldstrode przewróciła oczami i posłała Parkinson porozumiewawcze spojrzenie.

- Uważaj, gotów gryźć, Milli, jeśli któraś z nas stanie obok Hermiony Granger – oświadczyła Pansy.

- Dobra, dobra – głos Malfoya nieco odtajał, a on sam leciutko się spłonił, dochodząc do wniosku, że zareagował dziwnie. - Sorry, dziołchy – dodał jeszcze, żeby pozostawić dobre wrażenie. Hermiona spuściła głowę i bawiła się rąbkiem szaty.

- Rany, Herm! Zachowujesz się jak jakaś dziewica orleańska w noc poślubną! – Millicenta wytrzeszczyła oczy na zakłopotaną Gryfonkę. – Draco weź, coś z nią zrób, niedobrze z dziewczyną. - Oświadczenie panny Buldstrode wywołało rumieńce zarówno na buzi Hermiony, jak i Dracona.

- Zajmij się sobą, Mill – skwitował Malfoy. – Chodź Hermi – zwrócił się ciepłym tonem do orzechowookiej.

- Przecież żartowała Smoku, wyluzuj! – Pansy spojrzała z wyrzutem na swojego byłego.

- Wiem, wiem, jestem przewrażliwiony ostatnio, sorki dziewczyny, my musimy iść.

- Do twojego dormitorium? – Millicenta zatrzepotała zalotnie umalowanymi na głęboki granat rzęsami.

- Nie, do gabinetu dyrektora – Draco wyszczerzył się i pokazał koleżankom język.

- Ale z niego zbokol, nie Milli? – Pansy nie mogła pozostawić słów chłopaka bez komentarza.

- Kto? Ja czy dyrektor? – niewinnie spytał blondyn.

- Jak chcesz znać moje zdanie, to obaj. Biedna Herm – oświadczyła Parkinson z wrednym uśmiechem, a Granger mocno się zarumieniła i spojrzała na nią z wyrzutem.

- Sorki, Hermiona, nie mogłam sobie odpuścić. Trochę mnie ciekawi czemu tam idziecie, ale nie będę namolnie pytać – rzekła na to nieco skruszona Pansy.

- To nie pytaj – uciął Draco z urażoną miną. – Sayonara, panienki.

Malfoy ujął dłoń Hermiony w swoją i ruszył w kierunku wyjścia z wielkiej sali.

Wszyscy, którzy to widzieli zamarli w bezruchu, a Pansy i Millicenta popatrzyły na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby Granger i Malfoy trzymali się publicznie za ręce. Nawet Hermiona popatrzyła na niego ze zdziwieniem, na co Draco zareagował jedynie silniejszym uściskiem dłoni.


* * * * * * * * * * * * * * * *


Dyrektor nie był zbytnio zdziwiony, kiedy dowiedział się, że Hermiona wybiera się wraz z Draconem do posiadłości Malfoyów. Przyjął to z podejrzanym spokojem.

Czy ten człowiek wie wszystko?” – pomyślała Hermiona i zarumieniła się lekko, uświadamiając sobie czym w tym przypadku jest „wszystko”. Miała dosyć niepewną minę gdy wkraczała wraz z Draconem do kominka Dumbledore’a i trochę bała się wizyty w jego domu, jednak nie chciała wyjść na tchórza, więc nie dała po sobie nic poznać.

Wizyta w Dragon Tower okazała się całkiem miła. Ciotka Dracona, która opiekowała się cały czas Narcyzą była miłą, schludną i spokojną kobietą w średnim wieku. Sama gospodyni posiadłości, Narcyza Malfoy, zachowywała się wobec Hermiony dosyć przyjaźnie. Na tyle przyjaźnie, na ile potrafi zachowywać się ktoś, kto jest na co dzień chłodny i dystyngowany w obejściu. Posłała dziewczynie nawet kilka całkiem miłych uśmiechów. Uparła się, żeby zjedli z nią deser, na który podano lody waniliowe w czekoladowej polewie. Hermiona zacisnęła zęby, gdy skrzat domowy z perkatym noskiem stawiał pucharki z lodami na stole i nie powiedziała ani słowa, posłała jedynie wymowne spojrzenie chłopakowi, który przewrócił tylko oczami i lekko wzruszył ramionami, dając jej tym samym do zrozumienia, że na tradycję i obyczaj nie ma siły. Później okazało się, że skrzat nazywa się Tropek, a pani Malfoy wcale nie traktuje go źle.


Wystrój posesji Malfoyów był bogaty, ale gustowny i nie dostrzegało się tam ani odrobiny kiczu. Salon, w którym siedzieli, podczas wizyty, był urządzony w barwach Slytherinu, a drewniana podłoga miała odcień sosny. Hermiona czuła się nieco obco, a serce się jej ściskało, kiedy wdziała jak Draco dba o to, żeby poczuła się dobrze w tym bogatym i zupełnie innym otoczeniu, niż to do którego jest przyzwyczajona na co dzień. Jeszcze bardziej wzruszyło ją to, jak ten na pozór zimny chłopak czule opiekuje się matką. Jaki jest cierpliwy, wyrozumiały i spokojny w obliczu jej niegroźnej już, ale nadal uciążliwej choroby. Schorzenie pani Malfoy objawiało się krótkimi napadami lęku lub żalu, achwilami zachowywała się tak jakby straciła pamięć i brała swojego syna za Lucjusza.

Te zaniki pamięci i napady złych nastrojów trwały dosłownie po kilka minut i, jak Malfoy junior powiedział w chwili spokoju Hermionie, były coraz rzadsze i krótsze. Wcześniej – czego dowiedziała się którejś nocy od Dracona – Narcyza wpadała czasem w niekontrolowaną złość, ale od dwóch tygodni to się nie powtórzyło i istniała możliwość całkowitego jej wyleczenia. Draco wykazywał niespotykany spokój, takt i cierpliwość w stosunku do matki. Widać było, że bardzo mocno ją kocha i szanuje. Gryfonka miała chwilami ochotę się popłakać, patrząc na troskę i oddanie syna. Poczuła wstyd, że nigdy nie odnosiła się tak do własnej rodzicielki i zastanawiała się, czy gdyby któreś z jej rodziców miało taką uciążliwą chorobę, potrafiłaby okazać cierpliwość, wyrozumiałość i łagodność, które okazywał Draco. A co najdziwniejsze robił to z całkowitym spokojem i naturalnością godną podziwu.


Wizyta skończył się dopiero o dziesiątej i Draco stając w kominku, objął Hermionę i odruchowo powiedział

- Wieża Slytherinu, dormitorium numer pięć... Och sorry – powiedział gdy znaleźli się na miejscu.

- Nie szkodzi, spacer dobrze mi zrobi – Hermiona bynajmniej nie powiedziała tak dlatego, że nie chciała zostać. Powiedziała tak, bo miała coraz większą ochotę pocałować Dracona i nie tylko go pocałować. Dziwiła się samej sobie. Powinna mieć awersję do takich zachowań po tym co próbował zrobić jej Ron, ale nie miała. To znaczy nie miała kiedy patrzyła na miłość swojego życia, Malfoya juniora. Nie miała absolutnie żadnych zahamowań, on natomiast traktował ją z niesamowitym taktem i delikatnością. Draco zrzucił szatę, położył się na łóżku i zaczął masować swoją skroń. Hermiona musiała powstrzymać się całym wysiłkiem woli, żeby nie usiąść obok niego, nie zacząć go całować i pieścić. Jej ciało ogarnęła tak bolesna tęsknota, że zachciało się jej płakać.

- Jeżeli chcesz możesz zostać, ja będę spał na podłodze – powiedział spokojnie. Jego cichy, pełen ciepła głos, wcale nie polepszył samopoczucia dziewczyny.

- Nie, lepiej pójdę – szepnęła zaciskając dłonie na szacie, żeby Draco nie mógł dojrzeć, jak drżą.

- Hermiona, nie musisz łazić nocą po zamku, nawet cię nie dotknę – popatrzył na nią z troską i oddaniem.

- Nie o to chodzi – dziewczyna poczuła się dziwnie. Przecież właśnie tego chciała, żeby ją tknął. Pragnęła tego bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Jej głos lekko się załamał i chłopak źle odczytał przyczynę tego drżenia.

- Skarbie, przecież wiem, że to – powiedział łagodnie. – Nie martw się, wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić.

- Ja... ja chcę się przejść – czuła, że jeszcze chwila, a wybuchnie niepohamowanym szlochem. Draco wstał, podszedł do Hermiony i delikatnie pogładził ją po włosach.

- Nie bój się – wyszeptał cicho do jej ucha. Zacisnęła powieki i zacisnęła dłonie na materiale szaty, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że on opacznie rozumie jej reakcje, ale nie mogła nic na to poradzić

- Nie bój się – powtórzył i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna przywarła do niego z całej siły, rozpaczliwie pragnąc bliskości. Położyła dłonie na jego piersi, i ścisnęła materiał czarnej, jedwabnej koszuli. Wtuliła twarz w ciało chłopaka, chłonąc jego zapach i ciepło. Poczuła jak z jej oczu spływają, coraz obficiej gorące łzy. „Boże, daj mi cierpliwości” – pomyślała z rozpaczą.

Draco pogładził delikatnie plecy Hermiony. Chociaż bardzo jej pragnął, czuł do niej o wiele więcej niż tylko pożądanie i był w stanie opanować swoje ciało. Trzymał ją w czułych objęciach i szeptał uspokajające słowa, których Hermiona prawie wcale nie słyszała, przez szum burzącej się w jej ciele krwi. Niewinny dotyk chłopaka sprawił, że jęknęła cicho i rozpłakała się na dobre. Jej tęsknota była zbyt silna, a miłość zbyt głęboka, by mogła znosić spokojnie, wszystko co się z nią działo. Zbyt długo trzymała się od niego z daleka, zbyt silnie wmawiała sobie, że to jej przejdzie, tak jakby miłość była chorobą którą można wyleczyć. Okazało się, że tak nie jest. Im dłuższa była rozłąka, im rzadziej go widywała, tym bardziej tęskniła i tym bardziej pragnęła jego obecności. Teraz nie mogła już powstrzymać ani łez, ani namiętności, która nią owładnęła.


Odepchnęła go z całej siły i rozszlochała się jeszcze głośniej. Jej płacz był niemal histeryczny.

- Co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Przepraszam – Draco miał skruszoną minę i wyglądał na smutnego. Pokręciła przecząco głową, bo nie mogła wydobyć z siebie głosu.

- No to o co chodzi, kochanie? Czy źle się czułaś u mnie w domu, może ktoś zachował się wobec ciebie nie tak, może coś cię zraziło? – dopytywał się z troską. – Może przestraszyła cię choroba mojej mamy? Powiedz, ja się nie obrażę, zrozumiem jeśli cię to zaniepokoiło, albo wywarło na tobie złe wrażenie – mówił ze szczerością i łagodnością, co wcale nie pomogło Hermionie opanować silnych, emocjonalnych reakcji. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się na dobre. Draco kucnął obok dziewczyny.

- Co się stało, maleńka? – spytał jeszcze raz. Teraz w jego głosie było słychać lekki niepokój. Nieśmiałym gestem wysunął dłoń i dotknął mokrego od łez policzka. Hermiona przytrzymała jego dłoń i zaczęła ją namiętnie całować.

- Kochanie, uspokój się, powiedz o co chodzi – Draco poczuł się zaskoczony, a nawet lekko zażenowany jej reakcją. – Nie rób tak – wyszeptał. – To ja powinienem całować cię po rękach. Nie słuchała go. Spojrzała mu głęboko w oczy.

- Jesteś cudowny – wyszeptała. Draco patrzył na nią ze zdziwieniem. - Czy ty mnie jeszcze pragniesz? – spytała, przysuwając się do niego. – Chociaż trochę? – zajrzała mu gębko w oczy i dotknęła delikatnie twarzy chłopaka, który westchnął cicho i przytulił policzek do jej dłoni.

- Bardziej niż kiedykolwiek – wyszeptał gorąco.

- Boże, jak ja tęskniłam, nadal tęsknię... Draco zrób coś, cokolwiek, coś co sprawi, że przestanę tak cierpieć – nie mógł uwierzyć w jej słowa. Patrzył na nią niezdolny do jakiegokolwiek ruchu, czy drobnego gestu.

- Proszę – Hermiona popatrzyła na niego błagalnie i dopiero jej gorące, pełne bólu i miłości spojrzenie otrzeźwiło go na tyle, że podniósł się z podłogi i pomógł wstać dziewczynie. Delikatnie zsunął z jej ramion szatę i popatrzył na nią z czułością. Pocałował ją. Najdelikatniej jak umiał. Hermiona przytuliła się do niego mocno i zaczęła rozpinać koszulę chłopaka. Mimo pożądania i namiętności którą czuła starała się to robić powoli i spokojnie. Obydwoje starali się być powolni i łagodni. Poczuła jak palce Dracona wsuwają się pod cienki materiał jej niebieskiej bluzki i westchnęła cichutko.

- Nawet nie wiesz jak mi było ciebie brak, nie masz pojęcia jak tęskniłem – szeptał pieszcząc rozpaloną skórę dziewczyny. Hermiona nie mogła się powstrzymać i pojękiwała cichutko, kiedy dłonie chłopaka błądziły po jej plecach i brzuchu. Zsunęła mu z ramion koszulę i uniosła ręce do góry pomagając mu w zdjęciu swojej bluzki. Uwierała ją każda część garderoby. Chciała być całkiem naga, chciała czuć jego skórę na swojej skórze, chciała całować i dotykać każdy centymetr kwadratowy jego ciała i rozpaczliwie pragnęła jego pieszczot.

Reszty ubrań pozbyli się już niecierpliwie i szybko. Draco wziął Hermioną na ręce i położył ją na schludnie zaścielonym przez Harry’ego i Lilien łóżku. Całował jej dłonie i ręce, szyję i dekolt, a Hermiona powtarzała jego imię jak modlitwę.

- Co mam zrobić, kochanie? – spytał czule. – Zrobię wszystko, co zechcesz.

- Chcę tylko ciebie, Draco. Nieważne, co zrobisz, tęsknię za tobą. Tęsknię cały czas, nawet teraz kiedy mnie dotykasz.

- Nie mogę się tobą nacieszyć, skarbie – wyszeptał. – Wszystko, co mogę ci ofiarować wydaje mi się niewystarczające.

- Draco, ty mi wystarczysz, ja nie chcę nic oprócz ciebie – podniosła głowę i zaczęła całować skórę na jego ramionach.

Westchnął cicho i odwzajemnił się jej tym samym.

- Chcę cię dotykać i całować – wyszeptała.

- Ja ciebie też – odpowiedział ochrypłym z podniecenia głosem. Przywarli do siebie w namiętnym, głębokim pocałunku.

- Pozwól mi dać sobie rozkosz – poprosiła rozpaczliwie. Nie słuchał jej. Przytrzymał ręce dziewczyny i całował jej piersi. Hermiona rozpłakała się i zaczęła go błagać, żeby pozwolił jej się dotykać.

- Już dobrze, Miona – wyszeptał jej do ucha. Położył się obok niej na boku, tak, że mogli swobodnie pieścić się nawzajem. Dotykali się delikatnie w zupełnej ciszy, zakłócanej jedynie ich cichymi westchnieniami i jękami. Hermiona uklękła przy chłopaku i pchnęła go lekko na plecy. Pochyliła się by całować jego klatkę piersiową i brzuch.

- To nie fair – wyszeptał Draco. Spojrzała na niego, lekko nieprzytomnym z podniecenia, wzrokiem. – Ja też chcę cię pieścić, Miona.

Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę. W końcu uklękła za nim i delikatnie pocałowała go w usta. Powoli schodziła ustami coraz niżej i czuła jak Draco pieści wargami i językiem jej ciało. Wrażenie było tak cudowne, że czuła się jak w niebie. Draco dotknął wargami jej wilgotnego łona. Hermiona jęknęła głośno i przytuliła policzek do jego uda. Całował delikatnie najintymniejsze sfery jej ciała, a ona odwdzięczała się mu tym samym. Byli dla siebie tak czuli i łagodni, jak nigdy wcześniej. Doskonale znali swoje reakcje i każde z nich wiedziało jak pieścić tą drugą osobę, żeby sprawić jej jak największą przyjemność. Spełnienie osiągnęli niemal równocześnie i obydwoje poczuli jak po policzkach spływają im łzy.


Draco podniósł Hermionę za ramiona i uklęknął naprzeciw niej.

- Kocham cię – powiedział. – Bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie wszystkim. Dziewczyna wpatrywała się w niego z uwielbieniem.- Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej, Miona. Gdybyś mnie nie zostawiła, nigdy bym nie zrozumiał jak wiele dla mnie znaczysz.

- Ja też cię kocham – wyszeptała. Poczuła jak wzruszenie chwyta ją za gardło i zamrugała powiekami. – Dlatego odeszłam, bo bałam się, że pokocham cię jeszcze bardziej, ale to nic nie dało... Bo teraz kocham cię po stokroć mocniej niż w dniu, w którym z tobą zerwałam – przełknęła łzy, które zdradziecko cisnęły się pod jej powieki.

- Już nic nie mów, skarbie. Nie trzeba – Draco odchylił kołdrę i ułożył się przytulając dziewczynę mocno do siebie. Hermiona skinęła lekko głową i uśmiechnęła się do niego. Tej nocy nie rozmawiali tylko patrzyli sobie w oczy, aż do chwili kiedy zmorzył ich błogosławiony sen.


* * * * * * * * * * * * * * * *

- Czego córuś, chciałaś? – spytał łagodnie Severus w poniedziałkowy wieczór po kolacji. Listopad dobiegał już do połowy i było bardzo chłodno i dżdżysto. Dlatego w lochach panowała nieco wilgoci.

- Brr – wzdrygnęła się dziewczyna. – Napal w kominku ojciec, jak zwykle w chłodzie i wilgoci siedzisz, a potem idą po szkole ploty, żeś wampir, a przyszłam bo chciałam pogadać – Snape uśmiechnął się złośliwie.

- A skąd wiesz, że nie jestem wampirem? – spytał sugestywnym szeptem i uniósł brew.

- A coś ty taki miły i łagodny ostatnio dla ludzi, co? – spytała bez zająknięcia Lilien, chociaż każdy z uczniów Hogwartu na jej miejscu (może poza Draconem i racjonalnie myślącą Hermioną) dostałby lekkiego zawału i już łypałby ze strachem na drzwi.

- A coś ty taka dziś radosna? Tak często się rumienisz i uśmiechasz do siebie jak szurnięta, co? – odparował Severus i usiadł przy stoliku. – Siadaj i się spowiadaj, córko.

Lilien przyszedł do głowy kosmiczny pomysł. Uśmiechnęła się przekornie.

- Jestem w ciąży z Harrym – wypaliła siadając naprzeciwko ojca i patrząc mu szczerze w oczy. Reakcja była taka, jakiej się spodziewała.

- CO?! GDZIE ON JEST?! UBIJĘ JAK PSA! – mężczyzna miotał się po swojej kwaterze, a dziewczyna tłumiła dziki śmiech.

- Uspokój się! Żartowałam!

- Ładny żart – Snape usiadł z powrotem. – Myślisz, że nie wiem, co wy wyprawiacie. Muszę pić Eliksir Uspokajający za każdym razem, gdy pomyślę, że ON cię dotyka!

-To myśl, że JA dotykam jego – odrzekła z cynicznym uśmieszkiem. Severus przewrócił oczami.

- Wtedy jest jeszcze gorzej, bo rodzą się we mnie mordercze instynkty – powiedział i westchnął głęboko. - Boże, jesteś dorosła.

- No, tak bywa – dziewczyna zrobiła sztucznie poważną minę. – Ale pamiętaj, że nie robimy nic ponad to, co robisz ty z Arabell uśmiechnęła się jak wcielenie niewinności i zatrzepotała rzęsami.

- Nie drażnij mnie, Lilien!

- No, co?! Sam stwierdziłeś, że jestem dorosła – obruszyła się panna Snape.

- Lepiej mów, co masz mówić – Sev popatrzył na nią koso i gardło mu się ścisnęło. Oczekiwał strasznych wieści i się ich doczekał....

- Podoba ci się? – spytała, wyciągając spod bordowego sweterka złoty łańcuszek. Severus nachylił się nad córką.

- Piękny – powiedział z uznaniem. Złoty wężyk łypał na niego rubinowymi oczkami i kokietował przebłyskami srebra. – Piękny i zapewne cholernie drogi. Skąd go masz? – uznanie ustąpiło podejrzliwości. Lilien westchnęła i odchrząknęła uroczyście, co wzmogło tylko czujność mężczyzny.

- To prezent w związku z zaręczynami. Harry mi się oświadczył – Severusowi dosłowni opadła szczęka. – Pobierzemy się prawdopodobnie na jesieni – uśmiechnęła się delikatnie.

- O... mój... Boże – Severus wyglądał tak jakby się miał popłakać. - Wiedziałem, że jak dam ci na imię Lilien to tak to się skończy.

- Bredzisz ojciec – Lilien uśmiechnęła się szerzej. – Jestem szczęśliwa. Dlaczego nie cieszysz się ze mną?

- Bo będziesz miała na nazwisko Potter. Już wiesz? – w głosie Severusa czaiła się rozpacz.

- Ale to nie znaczy, że przestanę cię kochać i przestanę być twoją córką – dziewczyna wstała i podeszła do ojca, tylko po to żeby go przytulić. - Nie pękaj – szepnęła mu do ucha. – W końcu masz być tatusiem po raz drugi.

- Skąd wiesz? – Severus był zdziwiony, chociaż nie za bardzo.

- Zwykła kobieca intuicja, tato – dziewczyna zmierzwiła mu włosy. Mężczyzna westchnął i posłał jej półuśmiech.

- No, przyznam ci się, że się trochę boję... – nagle spojrzał na nią podejrzliwie. – Zaraz, zaraz... Z tą twoją ciążą to była podpucha, chciałaś, żebym się wygadał, co?

- I tak się wygadałeś – stwierdziła radośnie i pocałowała go w czoło. – Kocham cię i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy z de Lincourt. Szkoda, że ty mi nie możesz powiedzieć tego samego, ale przeżyję.

Severus przewrócił oczami

- Nie mogę ci zabronić rujnować sobie życia.

- Ja. Go. Kocham, tato. A on mnie. Amen. Nic nie rujnujemy.

- Dziecko, przemyśl to na spokojnie...

- Stop! Nie zaczynaj, tatuś... Dobrze? – Lilien zaczynała się irytować.

- Co za pech. Moja córka i Potter – westchnął, gdy jego córa była już przy drzwiach.

- To nie pech, tato....

- A co? – Severus wyglądał na lekko przybitego, ale nie na nieszczęśliwego.

Szybko się wyliże” – pomyślała bez większego współczucia Lilien

- To się nazywa miłość, tato. Po prostu miłość – powiedziała cicho, uśmiechnęła się i opuściła prywatny pokój Severusa Snape’a.



--------------------


EPILOG


I don't know how many times we've walked the streets

Talking for ages, about the people we're gonna be

We've been waiting for a change

But I don't mind if you don't change baby

Though it might seem crazy

But I'm happy with you this way


Oh don't you know that

You're a part of my heart

And these emotions that I got from the start

Are still with me babe

And I'm tripping up over my words to say

(…)


We talk about the places that we intend to be

But if we were there would you be you

And baby would I be me?

I don't want to be somewhere and realize this feeling's gone

I'm lost in these chances

Confusing my senses

Tomorrow is taking too long


Don't you know that

You're a part of my heart

And these emotions that I got from the start

Are still with me babe

And I'm tripping up over my words to say


No-one ever told me life could be this sweet

Breathing easy

Breathing easy

It's time we shared the sweetness

No-one ever told me life could be this sweet

Breathing easy

Breathing easy

[Sugababes, Breathing easy]


Był dwudziesty czwarty grudnia. Śnieg pokrywał dolinę Liberty Villig pod Londynem. Oczywiście ta mała dolinka, w której były usytuowane zaledwie dwie rezydencje czarodziejów, Dragon Tower i Snape Manor, była niewidoczna dla wścibskich oczu mugoli.

Obydwie rezydencje leżały oddalone od siebie o dobre trzy mile z hakiem i ta, zajmowana przez Malfoyów, była nieco obszerniejsza i lepiej zużytkowana. Innymi słowy, w posiadłości arystokratów czystej krwi z dziada pradziada, znajdowały się stajnie i ogromny padok do jazdy konnej. Konie były doglądane przez odpowiednio przeszkoloną grupę skrzatów domowych, które uwijały się wśród nich z radością i oddaniem.

Wszystkie pierzchły gdy ujrzały Hermionę. Była tu dopiero od dwóch dni, a już zdobyła sobie wśród nich niesławną opinię buntowniczki i wichrzycielki. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła karmić konie kostkami cukru, które przemyciła ze skromnego obiadu, mającego być tylko preludium do wystawnej kolacji Wigilijnej.

"Trochę nie po anglikańsku" - pomyślała na temat sposobu spędzania Świąt przez Malfoyów.

Hermiona nigdy nie pomyślałaby, że Boże Narodzenie spędzi w takim dziwnym gronie.

Harry, Draco, Lilien, Severus Snape, Arabell de Lincourt i Narcyza Malfoy... Zestawienie było po prostu przednie, a dialogi Severus – Harry zaczęły już uchodzić za kultowe. Snape nie krył się ze swoją niechęcią do przyszłego zięcia, ale można było zauważyć, iż jego nastawienie trochę złagodniało.

Roześmiała się do własnych myśli, strasząc, tym samym, pięknego wierzchowca o wdzięcznym mianie Onyx. Zwierzę było czarne jak noc, a na czole miało srebrną gwiazdę. Onyx prychnął z dezaprobatą i łypnął groźnie na Hermionę.

- No i czego sama do siebie się śmiejesz? – spytał przystojny, zakutany w czarny i ciepły płaszcz, blondyn.

- Ech, przypomniało mi się jak twój chrzestny tłumaczył przy obiedzie, że teraz coraz częściej zdarza się, iż to mężczyzna bierze nazwisko małżonki gdy się pobierają – Draco niekontrolowanie zachichotał.

- On nie tłumaczył, on przypadkiem poruszył ten temat, bo teraz to jest na topie – Malfoy junior wyszczerzył zęby i pocałował swoją ukochaną w policzek.

- Cześć gołąbki – Lilien zgrabnie przeskoczyła barierkę przed którą stała Gryfonka i wzięła szczotkę do czyszczenia włosia końskiego. Onyx zarżał z aprobatą, gdy zaczęła go czesać.

- Harold Snape – zadrwił Draco, a Lilien dostała głupawki i zarechotała rozkosznie, na co koń, którego czyściła, zareagował cichym rżeniem i lekkim odrzuceniem łba do tyłu.

- Harold James Snape – powiedział jeszcze raz grobowym tonem Malfoy junior, zmuszając obydwie dziewczyny do niekontrolowanego śmiechu.

- Boże, nie wytrzymam z moim starym – Lilien otarła łzy śmiechu i spojrzała uważnie na przyjaciela.

- Nawet nie wiesz jak wyprzystojniałeś przez ostatni miesiąc. Rozkwitłeś, skarbie. Aż mam na ciebie ochotę...

- Lil... – bardzo cicho i bardzo spokojnie powiedziała Hermiona. – Ani się waż.

Czarnowłosa przewróciła oczami i puściła jej oczko.

- Gdzież bym śmiała – zmrużyła ślepka i posłała Gryfonce uroczego smirka, za chwilę jednak spoważniała. – Wiecie co? Chyba bym nie potrafiła zdradzić Harry’ego – dodała cicho.


- Cześć, Haroldzie Snape – Draco uśmiechnął się jadowicie do zielonookiego bruneta, który zmierzał dziarskim krokiem w ich kierunku.

- A chcesz po łbie? – grzecznie spytał Harry. Malfoy tylko się roześmiał.

- To jak, cykorki gryfońskie? – spytała Lilien. – Które pierwsze wsiada na Onyxa?

- Harry – bardzo spokojnie i bardzo szybko powiedziała Hermiona.

- O, nie – Draco uśmiechnął się drapieżnie i złośliwie za razem. – Kobiety mają pierwszeństwo.

Hermiona jęknęła.

- Ale ja nigdy nie jeździłam... – próbowała ratować swoją sytuację.

- Wiem, nie jeździłaś konno – przerwał jej Draco. – Zawsze jest ten pierwszy raz – oznajmił bez większego wzruszenia. – Ściągaj płaszcz bo będzie ci niewygodnie i ładuj swój zgrabny tyłeczek na Onyxa.

- To ogierek – nieufnie oświadczyła. – Wolę klacz albo wałacha, są łagodniejsze.

- W tej stajni i w tej rodzinie nie ma wałachów, moja droga – spokojnie oświadczył Malfoy junior, wyzwalając fale niekontrolowanej wesołości w Haroldzie Jamesie Jak Na Razie Potterze i wesoły uśmiech na twarzy Lilien. – A może już zapomniałaś? – uśmiech Dracona był rozbrajający i słodki.

- Skromność to twoje drugie imię? – odgryzła się Granger z lekkim rumieńcem na policzkach, którego powodem był nie tylko przymrozek.

- Dobra, chodź no tu księżniczko, tylko najpierw ściągnij tą ciężką pelerynę – ucięła dialog Lilien. Draco osiodłał w tym czasie czarnego ogiera, który poddał się temu zabiegowi ze spokojem i ufnością.

Onyx jest łagodny, nie bój się – kontynuowała Snape. - Poza tym będzie przecież na lonży. Nie bój nic, Draco potrafi obchodzić się z końmi. Ja umiem tylko jeździć i to jeszcze nie najlepiej – powiedziała widząc minę Hermiony, która stała po lewej stronie ogiera i patrzyła na niego nie do końca ufnie.

- Najpierw go pogłaszcz – ciągnęła swój wywód czarnowłosa, a później ładuj nogę w strzemię i wio!

Harry przyglądał się niepewnie jak Gryfonka głaszcze nieśmiało koński grzbiet. Onyx puszczał kłęby pary z nozdrzy i łypał ciekawie na dwónożną istotę, która teraz smyrała go za uchem.

- No, dawaj mała – Draco uśmiechnął się radośnie do Hermiony i przypiął lonżę do wędzidła. – Siodło jest wygodne i dosyć miękkie... jak na siodło – uśmiechnął się rozkosznie.

- Wybiegał się – oznajmił Dracze niebezpiecznie słodkim tonem, gdy dziewczyna zgrabnie wskoczyła na siodło i popatrzyła triumfalnie na swojego nauczyciela. – Znaczy, że raczej... nie powinien ponieść – zaśmiał się cicho gdy zobaczył jak Gryfonka blednie. – Spokojnie, zgrywam się – dodał i łagodnie się uśmiechnął.


Okazało się, że panna Granger nie ma większych problemów, nie tylko, z wejściem na koński grzbiet. Co prawda, kiedy już siedziała, poczuła się dziwnie i nieswojo, ale już po dziesięciu minutach wiedziała na czym polega praca łydkami i biodrami, i jak trzymać wodze. Potter, patrzył ze zdziwieniem, jak, niepewna na początku, mina Hermiony zmienia się w radosny uśmiech.

- E! To jest super – oznajmiła po pewnym czasie dziewczyna, szczerząc się z końskiego grzbietu i kiedy godzinę później Harry zabierał się za bliskie spotkania z Onyxem, robił to bez strachu, a nawet z wielką chęcią.


******

Towarzystwo syna i starego przyjaciela rodziny, Severusa Snape’a, wpływało na Narcyzę Malfoy bardzo korzystnie. Jej kuzynka, a ciotka Dracona, mogła w spokoju spędzić Święta z bliską rodziną, gdyż pani Malfoy nie cierpiała na brak ciekawych osobowości.

Trochę zdziwił ją dobór gości jakich przytransportował ze sobą Mistrz Eliksirów, ale szybko okazało się, że każde z nich na swój sposób umila Narcyzie życie. Najlepiej wpływała na nią obecność Arabell, która okazała się doskonałą terapeutką i działała lepiej od jakiegokolwiek eliksiru uspokajającego, czy kojącego, jakie pani Malfoy brała z polecenia lekarzy w Świętym Mungo. Prawdopodobną przyczyną zbawiennego oddziaływania Arabell był jej błogosławiony stan. Narcyza, gdy tylko dowiedziała się, że de Lincourt jest w ciąży, postanowiła osobiście czuwać nad kobietą i dbać o jej potrzeby. Okazało się to najlepszą terapią i chociaż minęły dopiero dwa dni, żona szychy ministerialnej, obecnie bawiącej w więzieniu, rozkwitała z każdą godziną jak zakochana młódka.


- To już wiesz, co się urodzi? – spytała Narcyza upijając łyk kawy ze srebrnej filiżanki.

Arabell skinęła głową i uśmiechnęła się tajemniczo.

- Na pewno syn – uciął rozważania Severus i obydwie kobiety popatrzyły na siebie znacząco. – Ona mi nie chce powiedzieć – Mistrz Eliksirów oskarżycielsko wyciągnął palec w kierunku przyszłej żony. – Nie chce, bo wtedy okazałoby się, że miałem rację od początku – Snape’a zżerała ciekawość od czterech dni, czyli od wizyty Arabell w Mungo, gdzie kobieta od magomedyczki dowiedziała się jakiej płci dziecko urodzi.

- Dobrze, powiem wam obojgu. Bliźnięta jednojajowe. Owszem Severusie, chłopcy – w salonie zapadła cisza, a de Lincourt uśmiechała się uroczo i z wyższością. – Będziesz miał dwóch urwisów do wychowania.

- Ojej! – Narcyza złapała się za głowę. – A masz pomysł jak ich nazwać?

Severus wyglądał na zaskoczonego, radosnego i podłamanego jednocześnie.

- Owszem – Arabell miała już wyjawić ze złośliwym uśmiechem swe plany, kiedy do salonu wpadła czwórka młodych ludzi, z czego dwoje było bez płaszczy, mokrych i miało niezbyt tęgie miny. Jedno z tych dwojga było czarnowłose, bardziej rozczochrane niż zwykle, zabawnie mrużyło oczy i trzymało w dłoni rozwalone okulary. Pozostała dwójka natomiast była jak najbardziej sucha i jak najbardziej szczęśliwa. Draco i Lilien, sądząc z natężenia śmiechów, mieli niezły ubaw z perypetii Harry’ego i Hermiony

- Potter, won mi z tym śniegiem! – Severus nie krył swego oburzenie, nieważne, że Granger ociekała bardziej, bo jej długie włosy były teraz idealnie mokre. - No i co mrugasz, jak niedorozwinięty? Uciekaj stąd zaraz i się wysusz!

- Mrugam, bo mi się okulary połamały jak spadłem z konia – wycedził Harry nie mrugając i starając się by jego wzrok był jak najbardziej wyzywający.

- A mówiłem głąbie, zdejmij okulary! – rżał radośnie Draco do wtóru z Lilien. – Na razie się dopiero uczyłeś, po kiego ci były?

- Bo źle widzę bez nich!

- Ale byłeś, matołku, na lonży! Nie musiałeś dokładnie oglądać białej drogi, jedynie uczyć się pracy nóg i bioder! –Lilien próbowała opanować dziki chichot.

- Co im jest? – zapytała Narcyza, przerywając koncert hahów i hihów.

- Och, mamo! Stwierdzili, że przejadą się razem... na lonży, ale Onyx jest do tego nieprzyzwyczajony – Draco tłumił ogarniającą go wesołość.

- Nie. Raczyłeś. Nam. O. Tym. Powiedzieć – Hermiona była mokra, rozżalona i zła.

- Wyluzuj – orzekła latorośl Malfoyów. – Onyx wierzgnął i spadli. Dosyć widowiskowo polecieli w największą zaspę jaka była na padoku – Draco zachichotał przypominając sobie ten lot, za co dostał po głowie od Hermiony.

Nie przejął się zbytnio, tylko powiedział „ała” i potarł urażone miejsce.

Severus wyglądał na niepocieszonego tym, że Harry przeżył upadek z konia.


- Wracając do tematu bliźniąt jednojajowych – podjęła Arabell ze smirkiem na ustach. – Wiecie, mam coraz większą ochotę je nazwać właśnie tak, jak przyszło mi do głowy, gdy tylko dowiedziałam się że będzie dwóch chłopców.

Wszyscy popatrzyli ciekawie na de Lincourt. Severus zamarł z butelką wina w ręce, a Lilien pisnęła radośnie.

- Będę miała dwóch braciszków! A jak chcesz ich nazwać? – jej nozdrza rozchyliły się, a na twarzy wykwitł rumieniec radości. Ze złośliwych ogników, wyzierających z oczu Arabell, mogła już wyczytać odpowiedź.

- Będziesz zachwycony moim pomysłem, Severusie – kobieta odgarnęła miedziane włosy za ucho. – Draco i Harry, co ty na to, kochanie?

Zapadła cisza jak makiem zasiał. Narcyza stłumiła parsknięcie śmiechu, tak samo Lilien i Hermiona. Draco i Harry mieli głupkowate miny, a Severus... Cóż, z wrażenia upuścił kieliszek (dobrze, że nie butelkę wina, którą trzymał w drugiej dłoni, ale na szczęście z byt mocno ją ściskał) i wytrzeszczył oczy.

- Co? – spytał lodowato. – Co? Po moim tupie! – oznajmił donośnie i zaczął pomstować na czym świat stoi. Wyszedł z salonu i dało się tylko słyszeć:

- Harry! Jezu! Harry! O nie! Nigdy! – i tym podobne deklaracje, wykrzykiwane na cały dom.

- Przejdzie mu... i pogodzi się z tym pomysłem, bo ja decyzji nie zmienię – oznajmiła Arabell radośnie, a Narcyza szeroko się uśmiechnęła.

- Nie przejmuj się, Harry... Severus już taki jest – powiedziała pani domu.

- Przyzwyczaiłem się – chłopak nie wyglądał na urażonego, raczej na rozbawionego sytuacją.

- Ale nas zaszczyt kopnął – wyszeptał mu do ucha Draco. – Daj, naprawię ci te okulary...Draco Snape... Jeeez! Ale to brzmi.

- Nie lepiej od Harry Snape – zgodził się zielonooki i odebrał okulary. – Dzięki.

- Dobra, dziewczyny, idziemy piec ciasto – oznajmiła Narcyza. – Dziecko, wysuszę cię – dodała patrząc na przemoczoną i szczękającą zębami Hermionę. Za chwilę zarówno ona, jak i Harry nie wyglądali już jak zmoknięte mopsy.

- A my co mamy robić? – spytał Harry w imieniu męskiego grona.

- To, co mężczyźni robią najlepiej. Nic – oznajmiła Narcyza zaskoczonym i zszokowanym młodzieńcom. – Idziesz z nami, Arabell? – zapytała i de Lincourt ochoczo wyskoczyła z fotela.

- A co, będę pierdzieć w stołek? – spytała radośnie. – Harry i Draco mogą to robić, a Severus im pomoże... jak już skończy swoją litanię żalów skarg.

Chłopcy wzruszyli ramionami.

- Idziemy grać w karty – oznajmił niezrażony Draco i mina Harry’ego się rozjaśniła.


******

Tak właśnie wyglądała atmosfera w Dragon Tower.

Było radośnie, rodzinnie i ciepło.


Kiedy rozpoczęła się Kolacja Wigilijna i zostało przygotowane nakrycie dla zbłąkanego wędrowca, Draco posłał matce niespokojny uśmiech. Ona jednak skinęła uspokajająco głową i rozdzieliła opłatek.

W czasie składania życzeń, które upłynęły w miłym klimacie, tylko Harry i tylko raz otrzymał dziwne życzenia - od... Severusa. Otóż dowiedział się, co go raczej nie zdziwiło, że ma być dobrym mężem dla Lilien, bo inaczej długo nie pożyje.


Nagle drzwi otworzyły się z łoskotem i wszyscy popatrzyli na wysoką, ośnieżoną postać w czarnej, ciepłej pelerynie. Postać rozejrzała się trochę nieprzytomnie, najwidoczniej zdziwiona zestawem osób przy stole, w końcu jej szare oczy spoczęły na wysokiej, pięknej czterdziestoletniej blondynce i rozjaśniły się radością.

Wszyscy przy stole zamarli, a Harry’emu z wrażenia wypadł widelec z dłoni.

Narcyza, po raz pierwszy w życiu, poczuła dziwny skurcz w okolicy serca na widok własnego męża.

- Lu? – spytała cicho?

- Tak, Nari.... Wypuścili mnie wcześniej, w końcu są Święta – dwoje ludzi podeszło do siebie, niepewnie się uśmiechając.

W salonie panowała niczym niezmącona, uroczysta cisza.

- Bardzo za tobą tęskniłam – powiedziała cicho i spojrzała w jego oczy tak, jakby patrzyła na niego po raz pierwszy w życiu. – Witaj w domu.


KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
I Believe In A Thing Called Love
What in thing called love C
Crystal Jordan In The Heart Of The Night 4 Crazy Little Thing Called Love
What is this thing called love (Cole Porter)
What is this thing called love
197 Crazy Little Thing Called Love partytura
Asimov, Isaac What is This Thing Called Love(1)
Jenny Hyun I Still Believe in Love
I believe in you - tekst i tłumaczenie, Evanescence - piosenki i tłumaczenia
011 Believe In
What is this things called love
Nadelhoffer; On The Importance of Saying Only What You Believe in the Socratic Dialogues
I Believe in You The Coach s Credo
Crystal Jordan Believe in Me
Believe in me J Lynn Tłumaczenie nieoficjalne PL
Lenny Kravitz Believe in me
#0865 – Believing in Predictions
Believe in Me J Lynn Eng
I believe in God (Wierzę w Boga)

więcej podobnych podstron