u źródeł teraźniejszości
JERZY TOMASZEWSKI
OJCZYZNA
nie tylko Polaków
Mniejszości narodowe w Polsce w latach 1918-1939
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1985
Wydanie I.
Spis rzeczy
Wstęp 7
1. Odrodzenie państwa 12
2. Spory wokół statystyki 31
3. Ukraińcy 52
4. Białorusini 77
5. Żydzi 96
6. Niemcy 121
7. Inne narody 148
8. Rzeczpospolita wobec mniejszości 172
Zakończenie 191
Bibliografia 203
Indeks nazwisk 207 Spis
ilustracji 223
W polskiej tradycji politycznej, w świadomości wielu pokoleń, utrwaliło się głębokie poczucie patriotyzmu, związku uczuciowego z ojczyzną, którą jest Polska. Od czasu rozbiorów w końcu XVIII w. kolejne pokolenia podejmowały walkę o wyzwolenie narodowe. Klęski orężne zwracały myśl ku wytężonej pracy dla dobra ojczystego kraju, by stworzyć materialne i intelektualne podstawy przyszłego zwycięstwa. Odzyskanie niepodległości w 1918 r. zdawało się być urzeczywistnieniem marzeń. Rzeczywistość okazała się złożona; w suwerennej Rzeczypospolitej należało usunąć niesprawiedliwość społeczną, stworzyć potęgę gospodarczą, zapewnić gwarancję bezpieczeństwa. Było to w interesie narodu polskiego, w interesie rozwoju kultury duchowej całej społeczności. Lecz przecież w granicach państwa polskiego mieszkali nie tylko Polacy, znajdowały się też liczne mniejszości narodowe:
Białorusini, Cyganie, Czesi, Karaimi, Litwini, Niemcy, Słowacy, Ukraińcy, Żydzi. Czy niepodległa Polska była ojczyzną tylko Polaków? Czy też była — albo mogła być — ojczyzną wszystkich jej obywateli? Czym jest ojczyzna? Znakomity socjolog polski Stanisław Ossowski pisał: “Obszar jakiś staje się ojczyzną o tyle tylko, o ile istnieje zespół ludzki, który odnosi się doń w pewien sposób i w pewien sposób kształtuje jego obszar. Wówczas dla tego zespołu ów szmat rzeczywistości zewnętrznej nabiera swoistych wartości, które go czynią ojczyzną". Pojęcie ojczyzny nie jest jednak w pełni jednoznaczne. Ossowski wprowadzał rozróżnienie ojczyzny prywatnej oraz ojczyzny ideologicznej. Cytował w związku z tym znane słowa Władysława Broniewskiego;
Mnie ta ziemia od innych droższa, ani chcę, ani umiem stąd odejść.
Tufaj Wisłą, wiatrami Mazowsza przeszumiało mi dzieciństwo i młodość. W moim oknie pole i topole, i ja wiem, że to właśnie Polska.
Znakomity czeski aktor Jan Werich, który podczas drugiej wojny światowej mieszkał w Stanach Zjednoczonych Ameryki, opowiadał czeskiemu dziennikarzowi, Jiremu Janouśkowi, o znajomym pochodzącym z rodziny żydowskiej:
“W Hollywood podczas wojny poznałem niejakiego Sakala. Był to węgierski komik, poprzednio żył w Berlinie i także uciekł przed Hitlerem. W Hollywood robił filmy i działo mu się całkiem dobrze. Kiedyś szedł po Bulwarze Zachodzącego Słońca i spotkał znajomego, który go zapytał: »Jak się masz?« Sakal chwilę się zawahał i powiedział: »Nie jest źle, ale w Berlinie miałem się lepie j«. A ten znajomy powiedział:
»Co ty gadasz! Masz tu dom, ogród i basen. Masz pracę. W Berlinie by na ciebie polowali, a gdybyś został — zabili. Tak co bajesz«. Sakal pokiwał głową i powiedział: »To masz rację, tylko że tutaj nie grywałem w kulki«".
Znajome ulice, Wisła płynąca za oknem, ulica, na której odbywały się dziecinne zabawy, to właśnie ojczyzna prywatna. Kraj ojczysty, rodzinne okolice, krajobraz, ludzie w nim żyjący, krewni, przyjaciele i znajomi — to wszystko miał na myśli Adam Mickiewicz tęskniący w Paryżu do Litwy, Broniewski piszący o Mazowszu, Sakal wspominający Berlin oraz Werich, który po klęsce III Rzeszy powracał do Pragi. “Patriotyzm tego rodzaju polega na osobistym stosunku jednostki do środowiska" — pisał S. Ossowski. Oprócz tego posługujemy się słowem “ojczyzna" w odmiennym znaczeniu. Myślimy nie tylko o konkretnym terytorium, lecz także o tradycjach, o dziedzictwie ideologicznym wykraczającym poza ów bezpośredni stosunek do rodzinnych stron. Wówczas
pojęcie ojczyzny zbliża się do pojęcia narodu. Poczucie więzi narodowej prowadzi do świadomości obowiązku wobec ojczyzny, która jest pojęciem znacznie rozleglejszym od stron rodzinnych. Można urodzić się i wychować na obczyźnie, odczuwać więź uczuciową z wioską lub miastem dzieciństwa i młodości, lecz zarazem za swą ojczyznę w znaczeniu ideologicznym uznawać inny kraj, czasem — jak w wypadku potomków emigrantów — odległy i nie znany. W większości wypadków ojczyzna prywatna jest częścią składową ojczyzny ideologicznej. Przywiązanie do stron rodzinnych prowadzi do kształtowania się patriotyzmu, do pragnienia rozwoju kultury narodowej, rozkwitu własnego narodu we wszelkich dziedzinach życia. Czy oznaczać to musi konflikt z narodami sąsiednimi, a zwłaszcza z ludźmi, którzy mieszkają na tym samym terytorium, lecz mówią odmiennym językiem, mają inne obyczaje i tradycje? Czy patriotyzm nieodwołalnie przynosi ze sobą chęć zdławienia innego narodu, dążenie do wymazania odmiennej tradycji i kultury? Czy jest równoznaczny z poczuciem wyłącznej wartości własnej tradycji i pogardą dla innych? Czy w granicach jednego państwa rzeczywiście nie mogą współżyć ludzie różnych języków, tworzący wspólnie dorobek materialny i wzajemnie korzystający z dorobku duchowego swych narodów? Tradycją kręgu kulturalnego, do którego należymy, wyniesioną z doświadczeń Wielkiej Rewolucji Francuskiej, jest równość obywateli wobec prawa niezależnie od pochodzenia, języka, wyznania, rasy i narodowości. Postanowienia takie od stuleci wchodzą do ustawodawstwa państw europejskich. Odrodzona Polska zapisała je w konstytucji uchwalonej w 1921 r., a zasady te powtarzały wszystkie późniejsze konstytucje naszego kraju.
W społeczeństwie polskim kwestia ta ma szczególnie duże znaczenie. Koniec XVIII w. przyniósł upadek
państwa i dłużej niż stulecie naród polski znajdował się pod panowaniem trzech zaborców. Ich systemy polityczne niosły ze sobą ucisk narodowy, próby germanizacji lub rusyfikacji. Przeciwstawiało się temu nieustannie społeczeństwo, broniące swej narodowej indywidualności. Na sztandarach bojowników o wyzwolenie znalazło się dumne hasło “Za wolność naszą i Waszą". Polacy zaś walczyli wszędzie tam, gdzie podnosił się bunt przeciw przemocy. Ale pragnienie odzyskania niepodległości wiodło Polaków nie tylko pod sztandary bojowników o wyzwolenie innych narodów. Szwoleżerowie Jana Kozietulskiego w wąwozie Somosierry znaleźli się po stronie najeźdźcy. Zasadne więc staje się pytanie, czy zawsze miłość ojczyzny i uparte dążenie do jej wyzwolenia szły w parze z poszanowaniem praw innych narodów? W polskiej publicystyce historycznej często spotykamy skłonność do ukazywania naszej przeszłości w upiększonych barwach. Ludzką rzeczą jest chęć pokazania światu najlepszych cech własnego charakteru, dobrych zamiarów i uczynków. Pobudzać to może uzasadnioną dumę narodową z własnych tradycji oraz osiągnięć kultury. Lecz przecież historia każdego narodu jest procesem złożonym z rozmaitych tendencji, wydarzeń oraz poglądów. Czy wszystko, co było i minęło, zasługuje na aprobatę? Czy z wszystkiego możemy być dumni? Nierozsądne byłoby umacnianie w sobie wyłącznie pozytywnych wyobrażeń o naszej przeszłości. Brak krytycyzmu prowadzić może do utrwalenia się tradycji, które wiodły do dramatów i tragedii, uniemożliwia przezwyciężenie spuścizny, która i dziś może okazać się fatalna. Jan Werich, współtwórca sławnego teatru politycznego w Pradze, mówił: “Jestem Czechem, nie potrafię i nie mogę być nikim innym. Ale dlatego, że jestem Czechem, to jeszcze nie znaczy, że nie zechcę widzieć wad, które mamy. Przeciwnie — właśnie dlatego, że
10
jestem Czechem, chciałbym, abyśmy ich nie mieli lub mieli jak najmniej". Sądzę, że również obowiązkiem historyka jest analiza wszystkich stron przeszłości własnego społeczeństwa. Krytyczne jej poznanie ułatwi racjonalny stosunek do współczesności. Jednym z takich zagadnień historii oraz dnia dzisiejszego, wywołującym nieraz namiętne spory, jest sytuacja mniejszości narodowych w Polsce. W ostatnich latach wzrosło u nas zainteresowanie tymi sprawami. Książki ich dotyczące cieszą się dużym powodzeniem, artykuły wywołują liczne listy czytelników. Niejednokrotnie spotkać się można z poglądem, że historycy zbyt mało piszą na ten temat. Nie jest to opinia słuszna. Ukazało się wiele studiów poświęconych mniejszościom narodowym w Polsce, a czasopisma historyczne przynosiły i nadal przynoszą wiele artykułów. Zainteresowany czytelnik odnaleźć je może w bibliotekach naukowych. Prawdą jest jednak, że dotychczas mało było publikacji obejmujących całość problemów mniejszościowych w Polsce międzywojennej, przeznaczonych dla szerszego kręgu czytelników. Jedną z poważnych przeszkód jest fakt, że badania historyków pozwoliły dotychczas na poznanie tylko niektórych aspektów, inne natomiast kwestie nadal oczekują na wyjaśnienie. Nadal też toczą się dyskusje. W książce tej zamierzam w miarę systematycznie przedstawić podstawowe problemy życia mniejszości narodowych w Polsce międzywojennej. Rozmiary pracy oraz stan badań spowodowały, że musiałem ograniczyć się tylko do wybranych zagadnień, które uważam za szczególnie ważne. Jakkolwiek głównym celem jest dostarczenie czytelnikowi informacji o faktach, to przecież na każdym kroku fakty wiążą się z koniecznością zajmowania stanowiska wobec przeszłości oraz z ocenami wydarzeń i koncepcji. Tak jak każdy sąd historyka o przeszłości wymagają one krytycznego zastanowienia się czytelników.
1. Odrodzenie państwa
Granice Rzeczypospolitej przed rozbiorami sięgały daleko na wschód, a na jej obszarze mieszkała ludność mówiąca rozmaitymi językami. Bardzo często w feudalnej Europie pod berłem jednego monarchy znajdowały się różne ludy. O przebiegu granic oraz o przynależności państwowej decydowały wojny, układy, małżeństwa, darowizny i spadki. Język, którym mówili chłopi, nie interesował władców. Udział w życiu politycznym brała warstwa panów feudalnych, a zwykli ludzie mieli pracować i zajmować się. własnymi sprawami. Stan szlachecki rządzący w Polsce, w porównaniu z analogicznymi grupami społecznymi większości krajów zachodniej Europy, był stosunkowo liczny. Należeli doń nie tylko ludzie mówiący językiem polskim, lecz także — nastąpiło to przede wszystkim w rezultacie unii z Litwą — szlachta innego pochodzenia. Jeszcze w XVII w. dokumenty państwowe Wielkiego Księstwa Litewskiego sporządzano w języku białoruskim. Stopniowo jednak następował proces polonizacji stanu szlacheckiego i już w XVIII w. język polski zwyciężył ostatecznie.
Halina Turska, rozpatrując postępy języka polskiego w Wielkim Księstwie Litewskim, pisała: “Najpierw proces ten objął sfery wyższe, a więc przede wszystkim magnatów, duchowieństwo katolickie oraz zamożniejsze mieszczaństwo większych miast. Im dalej w czas, tym użycie języka polskiego zataczało coraz to 12
szersze kręgi i ogarnęło w końcu cały stan szlachecki, nie wyłączając drobnej szlachty, ludności miejskiej, a częściowo także duchowieństwa ruskiego. Ta pierwsza fala polonizacji nie dotknęła jednak wcale poddanego chłopstwa, które nadal używało języka litewskiego lub białoruskiego. Toteż nie było w czasach przedrozbiorowych w głębi Wielkiego Księstwa Litewskiego nigdzie zwartego obszaru polskiego: polskie były tylko sfery wyższe i średnie. Ekspansja języka polskiego wśród ludności włościańskiej rozpoczęła się dopiero w XIX w."
W przedrozbiorowej Rzeczypospolitej “naród szlachecki" był więc narodem polskim. Pojęcie “szlachcic polski" określało wówczas pozycję społeczną oraz przynależność etniczną. A ponieważ szlachta sprawowała władzę i w jej ręku znajdowała się własność ziemska, powszechnie uważano, że Polska sięga tam, dokąd rozciągają się posiadłości polskiej szlachty. Dodać także należy, iż we wschodnich dzielnicach państwa w różnych okresach osiedlała się szlachta pochodząca z regionów centralnych i zachodnich, co przyspieszało proces ujednolicania się całego stanu szlacheckiego. Za granicą zachodnią zaś, na ziemiach, które znalazły się pod zwierzchnictwem władców niemieckich, mówiące dawniej językiem polskim rody szlacheckie ulegały wpływom panującej na dworze cesarskim niemczyzny i traciły łączność z polskimi tradycjami.
Wszystkie te procesy nie dotyczyły ludu wiejskiego. Wprawdzie na ziemie wschodnie nieraz kierowali się osadnicy chłopi, np. z Mazowsza, lecz z reguły nie wpływało to na skład etniczny miejscowej ludności. Jeśli osadnictwo było rozproszone, przybysze najczęściej ulegali z biegiem czasu wpływom otoczenia, przyjmowali miejscowy język, nieraz także religię. Szansę zachowania odrębności mieli ci chłopi, których osadzano na wschodzie w mniej lub bardziej zwartych wsiach lub nawet całych okolicach. Podobnie zresztą 13
działo się z osadnikami z innych krajów. Potomkowie niezbyt licznych przybyszów z Włoch, sprowadzanych do miast poleskich przez królową Bonę, po kilku stuleciach zachowali jedynie zmodyfikowane nazwisko o włoskim brzmieniu, niekiedy przechowaną w rodzinnej legendzie tradycję pochodzenia. Liczniejsi osadnicy pochodzenia niemieckiego utrzymali język wówczas, gdy osiedlono ich w całych wsiach.
W XIX w. rozpoczął się proces społecznej i politycznej emancypacji ludu wiejskiego. Polscy demokraci i rewolucjoniści, głoszący programy przemian społecznych — a przede wszystkim agrarnych — podejmowali agitację w języku ludowym. Polscy romantycy z wileńskiego środowiska Adama Mickiewicza, zainteresowani ludową tradycją, transponowali wieśniacze opowieści na mowę poetycką, a niektórzy zaczęli nawet pisać swe utwory w języku białoruskim. W polskiej myśli politycznej panowało początkowo przekonanie, że przyszła Polska musi odrodzić się w granicach przedrozbiorowych. Z upływem dziesięcioleci powstawało jednak pytanie, jaką ma to nastąpić drogą. Jeśli bowiem hasła równości ludzi wszystkich stanów traktować poważnie, to przecież nie szlachta kresowa, lecz lud wieśniaczy powinien wypowiedzieć swą wolę. Mówił w 1868 r. Walerian Mroczkowski, uczestnik powstania styczniowego, a potem radykalny działacz demokratyczny na emigracji: “Nie domagamy się odbudowania dawnego państwa ani praw historycznych Polski, ale pragniemy oprzeć nasze prawa narodowe, niezaprzeczalne prawo do życia i rozporządzania sobą, na zasadzie sprawiedliwości i wolności!" i zapowiadał szacunek dla wolności i niezawisłości każdego ludu, niezależnie od tego, czy wchodził on w przeszłości w skład Rzeczypospolitej.
Taka postawa była logiczną konsekwencją przyjęcia zasady równości wszystkich ludów oraz szacunku dla tradycji narodowych. Jednakże w owym czasie bynajmniej nie przeważała. W świadomości większej części 14
środowisk aktywnych politycznie utrzymywało się przekonanie o pierwszeństwie polskiej kultury w stosunku do kultur innych narodów zamieszkujących wschodnie dzielnice dawnej Polski, a stąd wyprowadzano wniosek o uzasadnionym historycznie i moralnie polskim prawie do posiadania owych ziem. Odchodziła od takich poglądów narodowa demokracja, która opowiadała się za kształtowaniem ściśle narodowego państwa polskiego. Konsekwencją jej programu było postulowanie na wschodzie takich granic, które by umożliwiły wchłonięcie nie większej liczby ludności innych języków, niż można w ciągu niezbyt długiego czasu spolonizować. Odchodzili także socjaliści, co wynikało z programu zniesienia ucisku i wyzysku człowieka przez człowieka. W ujęciu nurtu umiarkowanego, reprezentowanego przez Polską Partię Socjalistyczną, dostrzec można jednak próbę połączenia tradycyjnego programu granic przedrozbiorowych z ideami socjalistycznymi, Przewidywano mianowicie rozbicie Cesarstwa Rosyjskiego i utworzenie sfederowanych państw narodowych pod przywództwem polskim. Brakowało jednak odpowiedzi na pytanie, co będzie, jeśli zainteresowane narody odrzucą podobne rozwiązanie. Jedynie radykalna lewica ruchu robotniczego — Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy, Polska Partia Socjalistyczna-Lewica, a później Komunistyczna Partia Polski konsekwentnie deklarowały uznanie praw wszystkich ludów. Przed 1918 r. kwestia granic w tym nurcie politycznym praktycznie nie istniała, gdyż dominowało przekonanie, że zwycięstwo socjalizmu umożliwi rozwiązanie wszelkich innych konfliktów, a więc także kwestii narodowej. W latach międzywojennych komuniści akceptowali postulat przyznania wszystkim narodom prawa do decydowania o własnym losie.
Jeśli na wschodzie ziem polskich proces emancypacji włościan oznaczał rozwój niepolskiej świadomości narodowej — białoruskiej, litewskiej i ukraińskiej —
15
na Zachodzie, na ziemiach zaboru pruskiego oraz na Śląsku, analogiczne przemiany wzmagały siłę żywiołu polskiego. Rozległy program terytorialny na wschodzie wynikał z odwoływania się do praw historycznych, do tradycyjnej przewagi politycznej i kulturalnej Polski, do cywilizacyjnej roli dworu szlacheckiego, niemal wyłącznie polskiego. Na zachodzie natomiast — przede wszystkim na Śląsku — najważniejszym argumentem działaczy polskich była struktura etniczna ludu wiejskiego i miejskiego. Należało zwalczać roszczenia zaborcy do wyższości kultury niemieckiej oraz do niesienia misji cywilizacyjnej. Przyznanie praw obywatelskich chłopom, nadanie im własności ziemi, rozwój gospodarczy miast wpłynęły na ruch migracyjny wzmacniający liczebność polskiej ludności we wszystkich ośrodkach miejskich. Procesom tym usiłowały — z reguły bezskutecznie — przeciwdziałać władze niemieckie. Jednym z narzędzi politycznych było osadnictwo niemieckich chłopów na wsi wielkopolskiej i pomorskiej.
Złożone przemiany dziejowe w ciągu wielu stuleci, migracje ludności — samorzutne oraz organizowane w postaci osadnictwa — a także różnokierunkowe przenikanie wpływów językowych i kulturalnych spowodowały, że na ziemiach polskich oraz z nimi sąsiadujących wytworzyły się bardzo skomplikowane stosunki ludnościowe. Przeważnie nie istniały granice etniczne, możliwe do ścisłego przeprowadzenia w terenie. Na wschodzie terytoria o większości polskiej wchodziły w postaci półwyspów, a nawet wysp, dość daleko w głąb ziem o przewadze ukraińskiej, białoruskiej lub litewskiej. Z kolei analogiczne półwyspy lub wyspy ludności niepolskiej sięgały na zachód. Oprócz tego w wielu wypadkach ludność poszczególnych wiosek była mieszana pod względem języka i wyznania. Na zachodzie ludność polska w wielu okolicach mieszkała na zachód od przedrozbiorowej granicy Polski. Niemcy natomiast — rozproszeni lub osiadli w zwartych grupach w poszczegól-
16
nych miejscowościach — znajdowali się także na wschód od tej granicy, nawet na terytorium o większości ukraińskiej. W mniejszych rozmiarach analogiczne zjawiska występowały na południu: na Śląsku austriackim stykały się lub mieszały ze sobą środowiska polskie, czeskie i niemieckie, na Spiszu zaś i Orawie w niektórych osiedlach przebiegało w złożonej postaci pogranicze polsko-słowackie. Dodać do tego należy, iż dość liczne środowiska nie miały na początku XX w. ukształtowanej świadomości narodowej, ulegając nieraz przypadkowym wpływom zewnętrznym.
W takich warunkach powstawała Rzeczpospolita Polska pod koniec pierwszej wojny światowej. Poczynając od 1917 r., całą Europę Wschodnią i Środkową ogarniał wielki ruch rewolucyjny, którego rezultatem było obalenie monarchii w Rosji, Austro-Węgrzech i Niemczech, zapoczątkowanie budownictwa socjalistycznego na większej części imperium rosyjskiego, utworzenie nowych państw niepodległych, zmiany kształtu terytorialnego innych. W listopadzie 1918 r. państwo polskie już istniało, aczkolwiek trudno byłoby określić, jakie zajmowało terytorium. Dopiero w następnych miesiącach i latach następowały wydarzenia, które doprowadziły do ustalenia granic i obszaru.
Kiedy 7 listopada 1918 r. powstał Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej w Lublinie pod przewodnictwem wybitnego działacza socjalistycznego Ignacego Daszyńskiego, wpływy jego rozciągały się tylko na część dawnego Królestwa Polskiego. 10 listopada powrócił z więzienia w Magdeburgu Józef Piłsudski, w ciągu następnych kilku dni podporządkowały mu się rząd lubelski oraz Rada Regencyjna, a następnie także krakowska Polska Komisja Likwidacyjna; kiedy 18 listopada Piłsudski powołał rząd kierowany przez Jędrzeja Moraczewskiego, władzy jego podlegało zarówno byłe Królestwo, jak i zachodnia część Galicji. Zwierzchnictwo tego rządu rozciągnęło się także na niektóre
17
pograniczne gminy Spiszu i Orawy (dotąd stanowiące część ziem węgierskich) oraz na tę część Śląska Cieszyńskiego, gdzie rządziła Polska Rada Narodowa. Granicę zachodnią powstającego państwa polskiego nadal stanowiła dotychczasowa granica rosyjsko-niemiecka, granice wschodnie zaś nie były bliżej określone.
W końcu grudnia 1918 r. wybuchło powstanie wielkopolskie, doprowadzając w ciągu półtora miesiąca do wyzwolenia dużej części zaboru pruskiego. Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu nie uznała jednak formalnie zwierzchnictwa rządu rezydującego w Warszawie, oczekując na ostateczne decyzje traktatu pokojowego. W styczniu 1919 r. wojska czechosłowackie przekroczyły tymczasową linię demarkacyjną na Śląsku Cieszyńskim. Po krótkotrwałych walkach podpisano rozej, a ostateczne wytyczenie granicy miało nastąpić po przeprowadzeniu plebiscytu; plebiscyt taki zapowiedziano także w spornych gminach Spiszu i Orawy.
Powstanie polskie wybuchło również w sierpniu 1919 r. na Górnym Śląsku, lecz uległo niemieckiej przewadze wojskowej.
Granicę polsko-niemiecką ustalił w zasadzie traktat pokojowy podpisany w Wersalu 28 czerwca 1919 r. Oprócz wyzwolonej już Wielkopolski przyznawał on Rzeczypospolitej także część Pomorza, którą władze polskie przejmowały spod administracji niemieckiej od 18 stycznia 1920 r. Otwarta natomiast pozostała sprawa przynależności państwowej Górnego Śląska, Warmii i Mazur, gdzie traktat pokojowy przewidział przeprowadzenie plebiscytów. W dalszym ciągu więc przebieg niektórych odcinków granicy zachodniej, północnej i południowej był niepewny.
Na wschodzie tymczasem rozgorzała wojna. We Lwowie już 18 października 1918 r. powstała Ukraińska Rada Narodowa, która podjęła starania o przejęcie władzy z rąk austriackich, a wreszcie 31 października dokonała zamachu stanu, proklamując utworzenie Za-
18
chodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej. Uznały jej zwierzchnictwo władze austriackie, a z rozkładającej się armii habsburskiej wyodrębniono formacje złożone z żołnierzy ukraińskich, które stały się podstawą sił zbrojnych nowego państwa. Przeciwko niemu wystąpiły taj-ne organizacje polskie, istniejące już od pewnego czasu we Lwowie, i miasto podzieliło się na dwie części. Rozgorzały zacięte walki. Na pomoc ochotniczym formacjom polskim skierowano oddziały z zachodniej Galicji, a potem także z innych ziem polskich. Wkrótce Lwów został opanowany przez siły polskie, a wojna polsko-ukraińska objęła duże obszary wschodniej części zaboru austriackiego. W połowie lipca 1919 r. wojska polskie dotarły nad Zbrucz — dotychczas graniczną rzekę między Rosją a Austro-Węgrami. 21 listopada tegoż roku przedstawiciele zwycięskich mocarstw postanowili przyznać Polsce terytorium między rzekami Sanem a Zbruczem na dwadzieścia pięć lat, pod warunkiem nadania tej ziemi autonomii; po upływie tego czasu miał odbyć się plebiscyt, którego celem było definitywne rozstrzygnięcie losu spornych obszarów. Praw autonomicznych Galicja Wschodnia jednak nie
uzyskała.
Tymczasem dalej na północ, na Wileńszczyźnie, No-wogródczyźnie, Polesiu i Wołyniu, w miarę wycofywania się oddziałów niemieckich wojska polskie posuwały się na wschód. Wprawdzie na zajmowanych ziemiach działacze białoruscy już wcześniej proklamowali Białoruską Demokratyczną Republikę Ludową, lecz władze jej nie miały dość siły, by zdobyć niezależność. Wschodnią część Białorusi ogarnęła rewolucja socjalistyczna. Aby uchronić się przed rozszerzeniem władzy radzieckiej na zachód, twórcy republiki białoruskiej zdecydowali się na współpracę z Polską.
Zetknięcie się wojsk polskich i radzieckich nastąpiło w lutym 1919 r. W kwietniu Polacy zajęli Wilno, w sierpniu — Mińsk. Zwycięskie oddziały występowały
18.
w obronie polskich ziemian, przywracały im własność majątków wywłaszczonych przez władze rewolucyjne na rzecz chłopów. Na północy rozpoczęły się walki z oddziałami powstającego państwa litewskiego, które pragnęło zdobyć historyczną stolicę Litwy — Wilno. Działania polskie spotkały się ze wsparciem francuskim. Do Polski przybyła misja wojskowa z gen. Paulem Hen-rysem, przyjechały dobrze uzbrojone oddziały wojska polskiego formowane na ziemi francuskiej.
W tym stanie rzeczy kwestią granicy wschodniej Polski zajęli się przedstawiciele mocarstw. W grudniu 1919 r. jako tymczasową granicę wschodnią uznali linię oddzielającą dawne Królestwo Polskie od Rosji, pozostawiając po stronie polskiej okręg białostocki; nie przesądzało to przynależności terenów położonych dalej na wschód. Na ziemiach wschodnich powstał — jako rozwiązanie tymczasowe — Zarząd Cywilny Ziem Wschodnich.
Propozycje pokojowe ze strony radzieckiej pozostały początkowo bez odpowiedzi. Kiedy zaś na wiosnę 1919 r. strona polska wyraziła zgodę na podjęcie rozmów, piętrzyła na ich drodze rozmaite przeszkody. W kwietniu 1920 r. natomiast rząd polski zawarł porozumienie z politykiem ukraińskim — atamanem Semenem Petlurą — który organizował wojska ukraińskie przeciwko władzy radzieckiej. Petlurą zrzekł się przy tym na rzecz Polski zachodniego Wołynia oraz wschodniej części Galicji. W kilka dni później wojska polskie rozpoczęły zwycięską ofensywę na ziemiach ukraińskich i 7 maja Edward Rydz-Smigły zajął Kijów.
Był to jednakże kres sukcesów wojsk polskich na wschodzie. 5 czerwca 1920 r. armia konna Siemiona Bu-dionnego przerwała front i oddziały polskie na Ukrainie zaczęły wycofywać się. Na początku lipca ofensywa radziecka doprowadziła do panicznego odwrotu wojsk polskich na Białorusi. 19 lipca Armia Czerwona zajęła Grodno i posuwała się szybko w kierunku Wisły, zbli-
20
zając się do Warszawy. Wówczas strona polska przyjęła propozycję rokowań, które rozpoczęły się w Mińsku
17 sierpnia.
Tymczasem sytuacja na froncie uległa zasadniczej zmianie, 14 sierpnia bowiem wojska polskie przystąpiły do kontrataku, osiągając sukces i powodując pospieszny, chaotyczny odwrót przeciwnika; 19 sierpnia wkroczyły do Brześcia nad Bugiem. Delegacja polska w Mińsku odrzuciła więc warunki radzieckie (m.in. u-stalenie granicy według propozycji brytyjskiego polityka lorda George'a Curzona oraz gwarancje przed ewentualnością przyszłego ataku polskiego), licząc na sukcesy wojskowe.
Kolejna ofensywa we wrześniu doprowadziła do zajęcia przez wojska polskie Grodna, Lidy, Pińska, a na południu ziem do Zbrucza. Równocześnie trwały pertraktacje pokojowe, przeniesione do neutralnej Rygi, stolicy niepodległej Łotwy. 12 października podpisano rozejm, 18 października ustały działania bojowe. Traktat pokojowy między Polską a republikami radzieckimi podpisano dopiero 18 marca 1921 r. Wytyczał on wschodnią granicę Polski oraz rozstrzygał wiele innych problemów: m.in. Polska zobowiązała się rozwiązać wszystkie kontrrewolucyjne organizacje na swoim terytorium (dotknęło to rząd i oddziały wojskowe Pet-lury), obydwie strony zaś miały zapewnić swobodny rozwój kultury i języka mniejszości narodowych. Francja i Wielka Brytania uznały granice wschodnie Polski dopiero w 1923 r.
Niemal równolegle z wojną polsko-radziecką rozwijał się konflikt z Litwą, której władze organizowały się również pod koniec pierwszej wojny światowej. Nowe państwo otrzymało poparcie Francji i Anglii przeciwko Litewsko-Białoruskiej Republice Rad. Litwini domagali się ziemi wileńskiej wraz z Wilnem oraz północnej Suwalszczyzny. Działacze białoruscy również uważali Wileńszczyznę za ziemię ojczystą, zgłaszała do
21
niej też roszczenia Polska. 19 kwietnia 1919 r. wojska polskie zajęły Wilno. Piłsudski — sam pochodzący z ziem kresowych — świadomy był skomplikowanych problemów związanych z tym miastem i zapowiedział “(,..)możność rozwiązania spraw wewnętrznych, narodowościowych i wyznaniowych tak, jak sami sobie życzyć będziecie, bez jakiegokolwiek gwałtu lub ucisku ze strony Polski". W praktyce strony zaangażowane w sporze niezbyt liczyły się z wolą ludności.
Konfliktu zbrojnego nie zdołała przerwać interwencja przedstawicieli mocarstw, którzy wytyczyli w lipcu 1919 r. linię demarkacyjną. Obydwie strony domagały się terytorium przyznanego przeciwnikowi i walki trwały nadal.
Litwa brała także udział w wojnie przeciwko republikom radzieckim, lecz 12 lipca 1920 r. podpisała traktat pokojowy. Uznawał on prawa litewskie do Wilna, Grodna i Lidy oraz północnej części ziemi suwalskiej. Wojska litewskie podjęły wówczas działania przeciwko Polsce, chcąc wymusić uznanie postulowanej przez siebie linii granicznej. Tymczasem jednak zmiana sytuacji na froncie radziecko-polskim pozwoliła na podjęcie ofensywy przez oddziały wojska polskiego, które zajęły ponownie Suwalszczyznę. Wówczas, pod naciskiem mocarstw, 7 października 1920 r. obydwa państwa podpisały rozejm, na mocy którego ziemia wileńska pozostała po litewskiej stronie granicy. Wprawdzie — biorąc rzecz formalnie — rozejm nie przesądzał ostatecznie przyszłych granic państwowych, lecz mało było prawdopodobne, by podczas rokowań pokojowych delegacja litewska zgodziła się ustąpić z Wilna.
Piłsudski miał ręce skrępowane stanowiskiem mocarstw, toteż nie mógł podjąć żadnej akcji celem zagwarantowania Polsce spornego obszaru. Polecił więc gen. Lucjanowi Żeligowskiemu, który dowodził oddziałami Polaków pochodzących z Litwy, aby “zbuntował się", czyli pozornie wyłamał spod rozkazów sztabu pol-
22
skiego i pomaszerował na Wilno. 12 października Żeligowski powołał do życia republikę Litwy Środkowej, którą kierowała Tymczasowa Komisja Rządząca z nim samym na czele. Wkrótce przerwano działania wojenne.
Spór polsko-litewski miała rozstrzygnąć Liga Narodów, lecz wyprzedzając decyzje Żeligowski ogłosił wybory. Do Sejmu Wileńskiego weszli niemal wyłącznie Polacy, gdyż inne narodowości przeważnie bojkotowały wszelkie akty prawne Litwy Środkowej, uważając ją za marionetkowy twór zależny od Polski. Wśród posłów przeważali zwolennicy bezwarunkowego włączenia ziemi wileńskiej do Polski. 20 lutego 1922 r. Sejm Wileński podjął w tej sprawie uchwałę, a miesiąc później — mimo protestów dyplomatycznych Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch — nastąpiło zjednoczenie Wileńszczyzny z Polską. Pozostał jeszcze pas neutralny dzielący Litwę od Polski, który — tym razem za zgodą Ligi Narodów — został podzielony między obydwa państwa 15 lutego 1923 r.
Kiedy na froncie wschodnim trwały zacięte walki , a polskie oddziały zaczęły ponosić klęski, nadszedł czas przeprowadzenia plebiscytów przewidzianych przez traktat pokojowy z Niemcami. Na Warmii i Mazurach plebiscyt odbył się 11 lipca 1920 r., w okresie największych niepowodzeń wojsk polskich. Ułatwiło to znacznie propagandę organizacji niemieckich i łącznie z innymi przyczynami wpłynęło na niewielką tylko liczbę głosów oddanych za Polską. W sierpniu sojusznicza komisja ustaliła przebieg granicy, przyznając Polsce zaledwie niewielkie skrawki obszaru objętego plebiscytem.
Na Górnym Śląsku, gdzie rozwinęła się na dużą skalę działalność nacjonalistycznych organizacji niemieckich, stosujących terror wobec działaczy polskich, w drugiej połowie sierpnia 1920 r. wybuchło następne powstanie. Walki, w których powstańcy zdołali osiąg-23
nać pewne sukcesy, przerwano na żądanie komisji reprezentującej mocarstwa.
Plebiscyt na tym terenie wyznaczono na dzień 20 marca 1921 r. Nacisk ekonomiczny i polityczny ze strony niemieckich przedsiębiorców i administracji przyczynił się do tego, że za Polską padło tylko nieco ponad 40 proc. głosów. Taki wynik wywołał rozbieżności w komisji, która miała postanowić o dalszym losie Górnego Śląska. Głębszym ich podłożem były różnice między Anglią a Francją. Wobec obaw miejscowego społeczeństwa polskiego, że decyzja okaże się dla Polski niekorzystna, 3 maja 1921 r. wybuchło trzecie powstanie śląskie. Po zaciętych walkach, w których powstańcy odnieśli początkowo znaczne sukcesy, w lipcu na obszarze plebiscytowym objęła władzę ponownie komisja sojusznicza. W październiku 1921 r. zapadło postanowienie przyznające Polsce wschodnią część Górnego Śląska, podczas gdy część zachodnia pozostała w granicach Niemiec.
Rozbieżności w organach międzynarodowych, które miały decydować o zachodniej granicy Polski, wynikały przede wszystkim z odmiennych koncepcji polityki wobec Niemiec, w mniejszym zaś stopniu z ocen stosunków demograficznych. Odrodzona Polska związała się politycznie z Francją. Francja wsparła wojskowo i materialnie armię polską walczącą przeciwko republikom radzieckim, gdyż politycy paryscy zainteresowani byli w obaleniu władzy, która przekreśliła stare długi carskie wobec zagranicy. Francja była także żywotnie zainteresowana w jak najdalej idącym osłabieniu Niemiec, zarówno pod względem wojskowym, jak i gospodarczym. Przyznanie Górnego Śląska Polsce doprowadzić musiało do zmniejszenia potencjału przemysłu niemieckiego, a równocześnie zwiększało potencjalne siły państwa sojuszniczego, czyli sprzyjało Francji.
Politycy brytyjscy natomiast dostrzegali niebezpieczne dla nich skutki nadmiernego osłabienia Niemiec w
24
porównaniu z Francją. Ich koncepcje polityczne zakładały zachowanie pewnego dystansu wobec państw kontynentalnych, lecz zarazem skłaniały do działania na rzecz utrwalenia między nimi równowagi sił. Wielka Brytania mogła być zagrożona przez każde państwo e-uropejskie, które zdobyło niekwestionowaną przewagę na kontynencie. Jeśli natomiast istniały tam co najmniej dwie potęgi rywalizujące ze sobą, Londyn uzyskiwał dogodną dla siebie pozycję arbitra w ewentualnych sporach. Całkowite rozbicie potęgi niemieckiej nie leżało więc w interesach oraz planach brytyjskich, gdyż prowadziło do wzrostu potęgi francuskiej. Podobnie umocnienie Polski oznaczało niebezpieczeństwo nadmiernego wzmocnienia sojusznika, lecz zarazem konkurenta.
Ostateczna decyzja w sprawie granicy na Górnym Śląsku zapadła więc zarówno pod wpływem wyników głosowania, efektów powstań śląskich, jak też w następstwie rywalizacji brytyjsko-francuskiej. 15 maja 1922 r. w Genewie Polska i Niemcy podpisały konwencję, która uregulowała na piętnaście lat zagadnienia związane z podziałem jednolitego dotąd okręgu przemysłowego. Postanowienia te miały złagodzić ujemne gospodarcze skutki podziału i ułatwić stopniową adaptację do nowych warunków; z punktu widzenia politycznego oznaczało to ograniczenie na czas obowiązywania konwencji suwerenności Rzeczypospolitej Polskiej, gdyż m.in. zmiany ustawodawstwa niemieckiego były w zasadzie możliwe tylko wówczas, gdy oznaczało to wprowadzenie praw jednolitych dla całego państwa. W dniach od 17 czerwca do 9 lipca 1922 r. Polska objęła władzę na przyznanym jej terytorium. Zgodnie z ustawą uchwaloną 15 lipca 1920 r. włączone do Polski terytorium Górnego Śląska otrzymało prawa autonomiczne, których wyrazem było m.in. utworzenie Sejmu Śląskiego w Katowicach; jego kompetencje dotyczyły zagadnień finansowych, administracyjnych i prawnych.
25
W ciągu pierwszej połowy 1920 r. trwały także przygotowania — w Polsce i w Czechosłowacji — do plebiscytów na niektórych częściach Śląska Cieszyńskiego oraz Spiszu i Orawy. W lipcu 1920 r. rząd polski wyraził jednak zgodę, by ostateczną decyzję oddać w ręce przedstawicieli mocarstw bez plebiscytu; aprobował to również rząd czechosłowacki. 28 lipca zapadła decyzja dzieląca sporne terytoria. Pozostała jedynie do rozstrzygnięcia kwestia przebiegu granicy w okolicach podtatrzańskiej wsi Jaworzyna (po słowacku Javorina). Przedstawiciele mocarstw ustalili ją dopiero 5 września 1924 r. na podstawie rezolucji Rady Ligi Narodów. Jakkolwiek więc państwo polskie powstało na początku listopada 1918 r., jego terytorium i granice ukształtowały się dopiero w lecie 1922 r.; sprawa Jaworzyny miała podrzędne znaczenie praktyczne.
Proces formowania- się granic i terytorium był bardzo złożony. Rozstrzygnięcia zapadały na polach bitew, w wyniku układu sił stron walczących, a także przy stołach konferencyjnych, gdzie decydowały przede wszystkim interesy mocarstw. W tym stanie rzeczy granice państwowe nie mogły odpowiadać granicom etnograficznym nawet w takim przybliżeniu, jakie byłoby możliwe w warunkach niezmiernie skomplikowanej struktury ludnościowej wielu obszarów pogranicznych i spornych. Wewnątrz państwa polskiego znalazły się liczne mniejszości narodowe, tak jak ludność o polskiej świadomości narodowej lub mówiąca językiem polskim znalazła się w krajach sąsiednich. Analogiczne problemy miały inne państwa Europy Środkowej.
Mocarstwa podejmujące decyzje w sprawach granicznych zdawały sobie sprawę z rozmaitych niebezpieczeństw wynikających z faktu istnienia znacznych liczebnie mniejszości narodowych. Doświadczenia wynaradawiającej polityki niektórych rządów przed pierwszą wojną światową, przykłady prześladowania Żydów w wielu krajach europejskich, obawy przed retorsjami ze
26
strony narodów dotąd uciśnionych wobec swych dawnych ciemięzców, którzy znaleźli się w pozycji mniejszości, skłaniały do poszukiwania zabezpieczeń. W rezultacie przy sposobności podpisywania układów pokojowych przez Czechosłowację, Grecję, Jugosławię, Polskę i Rumunię zostały im narzucone tzw. traktaty mniejszościowe, które miały zagwarantować wyeliminowanie ucisku mniejszości narodowych i zapewnić szansę rozwoju mniejszościowej kultury.
Żądania zapewnienia ochrony przed ewentualnymi próbami dyskryminacji w Polsce zgłaszały organizacje niemieckie. W protokole Komisji Międzysojuszniczej w Polsce, obradującej 3 marca 1919 r. w Poznaniu, znajdujemy następujące postanowienie: “Komisja rozpatrzy żądanie wysunięte przez Niemców w celu uzyskania ochrony poddanych niemieckich na terytorium polskim. Ustali ona przepisy dotyczące tej ochrony i zażąda wzajemności dla poddanych polskich żyjących na terytorium niemieckim". W instrukcjach dla delegacji niemieckiej na konferencję pokojową w kwietniu tegoż roku znalazło się stwierdzenie: “(...) ze strony niemieckiej muszą być wymagane pewne zapewnienia już w samym traktacie pokojowym dla tych mniejszości niemieckich, które przez odstąpienie dostają się pod obcą zwierzchność państwową".
Koncepcję międzynarodowej ochrony prawnej mniejszości poparły energicznie także organizacje żydowskie działające w różnych krajach. Memoriał Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego z 2 marca 1919 r. podkreślał m.in. konieczność zagwarantowania praw do posługiwania się językiem ojczystym, na co zapewne wpłynęły doświadczenia ustawodawstwa austriackiego, które nie uznawało języka żydowskiego, i wyjaśniał: “W Polsce i Rumunii jest wielu mieszkańców, którzy nie umieją mówić językiem urzędowym (...). Między sobą, w kole rodziny i w swoich domach kultu używali oni języków, które dla nich mają tradycyjne znaczenie i które oni
27
mają w głębokim poważaniu i czci. Ponadto nie należy zapominać, że jeżeli Besarabia i Transylwania zostaną przyłączone do Rumunii, w skład jej ludności weszłoby wielu Polaków, Rosjan, Ukraińców, Rusinów i Żydów nie umiejących mówić po rumuńsku".
Z odmiennych pobudek interesowała się tym zagadnieniem delegacja japońska na konferencję pokojową, która pragnęła włączyć do paktu Ligi Narodów klauzule zapewniające równość rasową. Ta ostatnia kwestia była jednak kłopotliwa dla pozostałych mocarstw ze względu na sytuację w koloniach, toteż ostatecznie zrezygnowano z generalnego uregulowania praw mniejszości narodowych na rzecz koncepcji indywidualnych traktatów. Paradoksem było, że pokonane Niemcy, gdzie przed pierwszą wojną światową dyskryminowano mniejszości narodowe i wyznaniowe, nie musiały przyjąć analogicznych zobowiązań.
Polska podpisała traktat mniejszościowy 28 czerwca 1919 r., a jego ratyfikacja nastąpiła w związku z ratyfikowaniem układu pokojowego 31 lipca tegoż roku. Wbrew intencjom niektórych przynajmniej zagranicznych zwolenników układu służył on w małym tylko stopniu ochronie praw mniejszości narodowych w Polsce, stał się natomiast dogodnym narzędziem zewnętrznej ingerencji (zwłaszcza niemieckiej) w kwestie polskiej polityki wewnętrznej.
Podkreślić zresztą należy, iż twórcy traktatów mniejszościowych niezbyt orientowali się w problemach Europy Środkowej i w rzeczywistym stanie kwestii mniejszościowych. Charakterystyczny był np. komentarz wybitnego brytyjskiego polityka Lioyda George'a, który należał do grona najbardziej wpływowych mężów stanu w powojennej Europie, wypowiedziany podczas rozmowy z premierem Rzeczypospolitej Polskiej Ignacym Paderewskim. Paderewski postulował przyznanie językowi żydowskiemu (określanemu w owym czasie w wielu dokumentach jako “żargon") “praw języka po-
28
mocniczego w szkołach elementarnych, przy obowiązkowym języku wykładowym polskim", zgodnie z intencjami cytowanego wyżej memoriału Amerykańskiego Kongresu Żydowskiego. Według notatki z rozmowy przeprowadzonej 27 czerwca 1919 r. “Lioyd George zaoponował twierdząc, że byłoby to niebezpiecznym precedensem przyznawać prawo to zepsutemu językowi niemieckiemu (tak nazwał żargon), co mogłoby służyć do rozpanoszenia się obcej narodowości w Polsce, zamiast gwarantowania praw mniejszości, co jedynie traktat ma na celu. Chodzi tu bowiem jedynie o równouprawnienie i asymilację, nie zaś o tworzenie i akceptowanie mniejszości narodowościowych". Propozycję — wbrew stanowisku Paderewskiego — usunięto z projektu układu. Traktat mniejszościowy wywołał duże rozgoryczenie w Polsce, gdyż dostrzegano niebezpieczeństwa zeń wynikające oraz upośledzenie mniejszości polskiej w Niemczech.
Niezależnie od traktatu w dyskusjach nad projektem konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej gwarancje praw mniejszości narodowych traktowano przeważnie jako nieodłączny element systemu demokratycznego. Już dekret z 28 listopada 1918 r. o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego przewidywał całkowitą równość wszystkich obywateli. Konstytucja z 17 marca 1921 r. postanawiała: “Każdy obywatel ma prawo zachowania swej narodowości i pielęgnowania swojej mowy i właściwości narodowych. Osobne ustawy państwowe zabezpieczają mniejszościom w Państwie Polskim pełny i swobodny rozwój ich właściwości narodowościowych przy pomocy autonomicznych związków mniejszości o charakterze publicznoprawnym, w obrębie związków samorządu powszechnego". Wprawdzie przewidziane w tym artykule związki nigdy nie powstały, lecz zarówno inne postanowienia konstytucji, jak ustawy szczegółowe stały na straży równości wszystkich obywateli. Ana-
29
logiczne postanowienia przejęła bez zmian konstytucja
z 23 kwietnia 1935 r.
Zagadnienia mniejszości narodowych nie mogły jednak wyczerpać ustawy. "Wiele — nieraz nawet więcej niż od litery prawa — zależało od praktyki działania administracji państwowej. Olbrzymiej wagi zagadnieniem były stosunki panujące między różnymi narodowo środowiskami, a także wzajemne stereotypy i uprzedzenia. Wreszcie realne położenie całego społeczeństwa, wszystkich obywateli niezależnie od narodowości, określały warunki ekonomiczne oraz wahania koniunktury. ]
Podkreślić należy jeszcze jedną kwestię. Poszczególne mniejszości narodowe znalazły się w granicach Rzeczypospolitej Polskiej niezależnie od swej woli i aspiracji. Jedynie ludność żydowska nie formułowała programu terytorialnego, kolidującego z zamierzeniami powsta- j jącego państwa polskiego. Liczne organizacje niemieckie w byłym zaborze pruskim oraz na Górnym Śląsku działały natomiast na rzecz zachowania granic przed- ' wojennych. "Wśród społeczeństwa ukraińskiego przeważały ugrupowania opowiadające się albo za utworze- i niem niezależnego państwa ukraińskiego, albo za przyłączeniem się do radzieckiej "Ukrainy. Podobnie było
wśród Białorusinów. Nurty aprobujące zjednoczenie z Polską miały wpływy bardzo ograniczone. Litwini pragnęli zjednoczenia z Litwą, Czesi i Słowacy na południowym pograniczu — zjednoczenia z Czechosłowacją. Przed Rzecząpospolitą Polską stanęło więc niezmiernie trudne zadanie pozyskania lojalności wszystkich obywateli, niezależnie od narodowości i języka ojczystego. A także — zaspokojenia ich praw, gwarantowanych przez konstytucję oraz inne ustawy. Powstawało pytanie: Czy odrodzona Polska będzie ojczyzną tylko Polaków, czy też wszystkich jej obywateli?
2. Spory wokół statystyki
Pozornie wydawać się może, iż określenie liczebności mniejszości narodowych w Polsce międzywojennej jest zadaniem nieskomplikowanym. Wystarczy bowiem wziąć do ręki odpowiednie wydawnictwo — choćby Mały Rocznik Statystyczny — i odszukać właściwą stronę albo też sprawdzić w encyklopedii. W rzeczywistości kwestia nie jest tak prosta. Rozmaite wydawnictwa przytaczały liczby zaczerpnięte bezpośrednio z wyników spisów ludności, nie poddając ich krytycznej analizie; nie jest ona zresztą zadaniem tego typu publikacji. Historyk nie może się jednak ograniczyć do powtarzania owych informacji, lecz musi zastanowić się nad ich wartością źródłową; to samo zresztą powinien uczynić demograf, socjolog i ekonomista. Każda tablica statystyczna, w tym także zestawienie wyników spisu ludności, jest źródłem w takim samym znaczeniu jak dokument archiwalny, wspomnienie uczestnika wydarzeń lub stara fotografia. Badacz jest obowiązany zająć wobec źródła stanowisko krytyczne, to znaczy zastanowić się nad okolicznościami jego powstania i ocenić, w jakiej mierze oddaje ono wiernie rzeczywistość, w jakiej zaś mogły w nim znaleźć się rozmaite zniekształcenia, niedokładności, a czasem nawet fałszerstwa.
Metodologia nauk historycznych od dawna zajmuje aię zagadnieniami krytyki źródeł i dziś mamy już usta-l°ny pewien kanon postępowania. Przede wszystkim
31
należy zastanowić się nad czasem powstania oraz pochodzeniem źródła; w wypadku publikacji statystycznych, pochodzących — w Polsce — z Głównego Urzędu Statystycznego, wynika to z informacji podanych w wydawnictwie. Rezultaty spisów ludności w najbardziej szczegółowej postaci ogłoszono w wydawnictwie Statystyka Polski, prezentując we wstępie najważniejsze wiadomości dotyczące metod opracowania. Następnie wymaga rozważenia parę pytań, takich samych, jakie zadaje sobie historyk przy analizie każdego źródła: co twórca dokumentu wiedział oraz co chciał przekazać adresatowi, ewentualnie, co mógł podać do wiadomości.
W wypadku źródeł statystycznych pytania te sprowadzają się do wyjaśnienia metod zbierania danych oraz ich opracowywania, ewentualnie do zastanowienia się, czy instytucja zbierająca oraz publikująca informacje była zainteresowana w określonym ich kształcie.
Na ogół panuje opinia, że Główny Urząd Statystyczny w latach międzywojennych reprezentował wysoki poziom fachowości oraz że zmierzał do możliwie wiernego ukazania rzeczywistości. Oznacza to uznanie, że informator — czyli twórca źródła — pragnął przekazać dokładne dane. Ustalenie natomiast, czy miał możliwości zebrania takich informacji oraz czy potrafił zastosować odpowiednie metody ich opracowania, jest zadaniem nader skomplikowanym, wywołującym liczne dyskusje wśród badaczy. Pamiętać bowiem należy, iż istniały rozmaite obiektywne ograniczenia, których przy najlepszej woli statystyków nie udawało się pokonać. Jeśli na przykład bywały wioski, w których wieśniacy-analfabeci nie potrafili powiedzieć, ile hektarów liczą ich grunty (w wielu regionach państwa nie było ksiąg hipotecznych zawierających dane o własności chłopskiej, dla codziennych potrzeb wystarczała wiedza, gdzie przebiegają linie graniczne między po-
32
Podział administracyjny Polski na początku lat trzydziestych. Województwa: l. śląskie, 2. poznańskie, 3. pomorskie, 4. łódzkie, 5. warszawskie, 6. kieleckie, 7. krakowskie, 8. lwowskie, 9. stanisławowskie, 10. tarnopolskie, 11. wołyńskie, 12. lubelskie, 13. poleskie, 14. białostockie, 15. nowogródzkie, 16. wileńskie. Warszawę oznaczono kółkiem
lami należącymi do różnych osób, utrwalona w pamięci wszystkich zainteresowanych), wówczas dokładne przeprowadzenie spisu gospodarstw rolnych wymagało dokonania pomiarów każdego gospodarstwa. W rezultacie informacje o ogólnej powierzchni kraju uzyskane dzięki pomiarom geodezyjnym różniły się od danych zebranych podczas spisów. Jeśli wiele osób nie miało
3 — Ojczyzna... 33
żadnych dokumentów i nie znało daty urodzenia -— znów dotyczyło to przede wszystkim wiejskich analfabetów, a zwłaszcza osób w podeszłym wieku — wówczas wszelkie badania nad strukturą wieku obywateli Polski musiały być obciążone trudnym do ustalenia błędem. Niejednokrotnie więc statystycy zastanawiali się nad rozmiarami możliwych błędów spowodowanych owymi obiektywnymi warunkami, aby jak najbardziej dokładnie ukazać rzeczywistość gospodarczą i społeczną Polski.
Podobnie należy zastanowić się nad możliwościami
błędów występujących podczas spisów ludności. W latach międzywojennych odbyły się dwa takie spisy, obejmujące w założeniu terytorium całego państwa — w latach 1921 oraz 1931; terminy wynikały z porozumień międzynarodowych. Powszechne spisy ludności bywają przeprowadzane co dziesięć lat, w latach zakończonych na 0. W praktyce rozmaite względy powodują odchylenia od tych dat. Nieraz przyczyny mają charakter techniczny, niekiedy ekonomiczny (kłopoty budżetowe państwa), czasem zaś wynikają z konkretnych potrzeb państwowych (np. ostatni spis ludności w Polsce został przeprowadzony w 1978 r., czyli przed zwyczajowym terminem, by dostarczyć danych potrzebnych do opracowania planów społeczno-gospo-
darczych).
Z punktu widzenia potrzeb powstającego państwa
polskiego niezbędne było uzyskanie możliwie dokładnych danych o zaludnieniu, i to jak najszybciej. Tymczasem jednak przeprowadzenie spisu ludności wymagało nie tylko opracowania jego założeń, lecz także przygotowania aparatu technicznego. W 1920 r. trwała jeszcze wojna na wschodzie; pokój podpisano dopiero w marcu 1921 r. Przeprowadzenie przed zakończeniem działań wojennych spisu ludności nie miałoby większego znaczenia, choćby z tego powodu, że wielu mężczyzn znajdowało się w szeregach armii. Sądzę, że wy-
34
znaczona data — 30 września 1921 r. — była rzeczywiście najwcześniejsza z możliwych. Z punktu widzenia potrzeb historyka okazała się nawet nazbyt wczesna.
W momencie spisu ludności terytorium państwa polskiego nie było jeszcze definitywnie ustalone. Dopiero 24 marca 1922 r. Sejm podjął uchwałę o przyłączeniu do Rzeczypospolitej ziemi wileńskiej, a w czerwcu tegoż roku nastąpiło objęcie przez polską administrację przyznanej przez mocarstwa części Górnego Śląska. Parę innych zagadnień terytorialnych — lecz o stosunkowo niewielkim znaczeniu — rozstrzygnięto w 1923 r. Spis ludności z 1921 r. nie objął więc dwóch regionów bardzo ważnych z punktu widzenia badania struktury ludności. Śląsk był największym skupiskiem proletariatu w Polsce, mieszkała tam także pewna liczba ludności niemieckiej. Wileńszczyzna natomiast była ziemią niemal wyłącznie rolniczą, zamieszkaną — poza Polakami — przez Białorusinów, Litwinów, Żydów oraz niektóre inne mniejszości narodowe.
Już powyższe fakty powodują, że dane spisu ludności z 1921 r. mogą mieć tylko ograniczoną przydatność do badania struktury społeczeństwa Polski. Oprócz tego wskazać należy, iż w tym czasie w województwach wschodnich nie ustały powojenne ruchy migracyjne ludności. Ogółem od listopada 1918 r. do końca 1924 r. powróciło do Polski niemal 1,3 min osób, w tym po dacie spisu niemal 350 tys., przede wszystkim na teren byłego zaboru rosyjskiego. Trwała także emigracja ludności niemieckiej z województw zachodnich. Innymi słowy, spis uchwycił stan przejściowy, pewien moment w procesie istotnych i szybkich przeobrażeń struktury ludności Rzeczypospolitej Polskiej. Na koniec wspomnieć należy o dalszych przyczynach niedoskonałości zebranych materiałów. W województwach południowo--wschodnich ukraińskie ugrupowania polityczne ogłosiły bojkot spisu, nie uznając suwerenności Polski na tym obszarze; w tym czasie mocarstwa sprzymierzone je-
35
szcze nie zaakceptowały formalnie granicy polskiej na wschodzie. Tym samym stwierdzić należy, iż spis wykazał nazbyt małą liczbę ludności ukraińskiej. Jak wynika ze sprawozdań, zdarzało się — na Polesiu — że komisarze przeprowadzający spis niezbyt biegle władali piórem, co musiało się odbić ujemnie na dokładności wyników. Znawcy stosunków kresowych (np. Konstanty Srokowski) stwierdzali liczne niedokładności wyników spisu w porównaniu ze stanem rzeczywistym. Znane wreszcie były przypadki, że osoby odpowiadające na pytania zawarte w kwestionariuszu błędnie rozumiały ich treść oraz fałszywie interpretowały pojęcia. Między innymi — co jest istotne dla badania stosunków narodowościowych — pytanie o narodowość utożsamiano z pytaniem o obywatelstwo. Z tych właśnie względów kwestionariusz spisowy w 1931 r. zawierał pytanie o język ojczysty w przekonaniu, zapewne trafnym, że zmniejszy to możliwości nieporozumień.
Przedstawione fakty powodują, że wyniki spisu ludności z 1921 r. nie są wystarczające dla poznania stosunków narodowościowych w Polsce. Zbyt wiele było bowiem przyczyn, które wywoływały błędy, a wszystkie niemal powodowały umniejszenie liczby mniejszości narodowych. Toteż autorzy poważnych studiów publikowanych w latach następnych podejmowali próby szacunkowego ustalenia rzeczywistej struktury narodowościowej, otrzymując wyniki, które znacznie się od
siebie różniły.
Spis przeprowadzony 9 grudnia 1931 r. miał o wiele mniej niedostatków niż spis z 1921 r.; należy podkreślić, iż organa statystyczne dysponowały już dużym doświadczeniem, pozwalającym na dobrą organizację badania oraz udoskonalenie metod zbierania danych. Tym razem jednak pojawił się nowy problem. Otóż w Głównym Urzędzie Statystycznym stwierdzono, że część kwestionariuszy spisowych — niemal wyłącznie z województw południowo-wschodnich — miała poprawione
zapisy dotyczące języka ojczystego: zamiast pierwotnie wpisanego języka ukraińskiego (lub rusińskiego) inna ręka wpisywała język polski. Piętnaście lat później prezes Głównego Urzędu Statystycznego, wybitny demograf Edward Szturm de Sztrem opublikował artykuł, w którym pisał: “Robota to była tak brutalna, że kierownicy opracowania spisu ludności byli przerażeni i był zamiar nieopracowywania w ogóle bezwartościowych danych narodowościowych dla całego wschodu Polski. Opracowanie było dokonane tylko na kategoryczne żądanie władz. Trzeba jednak dodać, że wyższe władze ówczesne w Polsce, zdając sobie sprawę z bezczelnego fałszu, zabroniły publikowania materiałów narodowościowych dla mniejszych jednostek, jak gmin i osiedli (bo tam kłamstwo by się wydało od razu) oraz zabroniły naukowcom i innym dostępu do autentycznego materiału spisowego". Niestety, wypełnione kwestionariusze nie dochowały się do naszych czasów i nie mogą być wykorzystane do analiz.
Już podczas rozmowy Edward Szturm de Sztrem wyjaśnił mi dodatkowo, że kwestionariusze spisowe zebrane na terenie powiatów, nim dotarły do Warszawy, przechodziły przez ręce urzędników starostw, prawdopodobnie więc zmiany wprowadzano na tym etapie. W rezultacie Główny Urząd Statystyczny opracował według języka ojczystego tylko podstawowe dane dotyczące ludności, bardziej szczegółowo natomiast opracowano i opublikowano informacje według wyznania;
pracownicy GUS uznali bowiem, że dla dużej części terytorium Polski materiały dotyczące struktury wyznaniowej mogą być pomocne przy badaniu struktury narodowościowej ludności.
Wokół wyników spisu ludności z 1931 r. rozgorzała zacięta dyskusja. Dziś niewielu historyków przyjmuje bez zastrzeżeń liczby zawarte w opublikowanych zestawieniach o strukturze ludności według języka ojczystego. Powstał natomiast problem, w jaki sposób można 37
ustalić kierunki i rozmiary błędów oraz rzeczywistą strukturę narodowościową ludności Polski.
Tutaj stajemy przede wszystkim przed pytaniem, jakie mogą być kryteria zaliczenia człowieka do takiego lub innego narodu.
Data urodzenia, kolor oczu lub wzrost mają charakter obiektywny; niezależnie od poglądów lub upodobań nie można ich zmienić, co najwyżej można starać się ukryć i podawać informacje fałszywe. Kiedy jednak pytamy o przynależność narodową, rozpatrujemy sferę subiektywną: poczucie związków z tradycją, kulturą, obyczajem. Nie wiąże się to z cechami zewnętrznymi w założeniu niezmiennymi. Nie ma możliwości obiektywnego sprawdzenia, czy człowiek deklarujący poczucie więzi z tradycją Piasta Kołodzieja, Kazimierza Wielkiego oraz Tadeusza Kościuszki udziela informacji prawdziwej, czy też może w rzeczywistości za swego bohatera uznaje Bohdana Chmielnickiego lub Witolda Wielkiego. Co więcej, może się okazać, iż ktoś wychowany w jednej tradycji narodowej, w duchu określonej świadomości, z upływem lat przejdzie przemianę psychiczną i przyjmie odmienną tradycję, czasem wręcz przeciwstawną. Znamy z historii Polski oraz literatury podobne przeobrażenia świadomości, połączone zazwyczaj z dramatami ludzi, którzy znaleźli się na rozstajach. Znamy także liczne przykłady, gdy z tej samej rodziny wyrastali ludzie głęboko związani z odmiennymi tradycjami narodowymi.
Jeśli więc datę urodzenia sprawdzić możemy na podstawie dokumentów, wzrost ustalimy za, pomocą pomiaru, a kolor oczu przez spojrzenie, to świadomość narodową możemy określić wyłącznie na podstawie deklaracji zainteresowanej osoby. Osoba ta ulegać może jednak rozmaitej presji, a wówczas deklaracja bywa fałszywa; do tej kwestii wypadnie jeszcze powrócić. Nawet jednak w możliwie najlepszych warunkach, sprzyjających nieskrępowanym oświadczeniom zaintere-
38
sowanych, okazać się może, iż odpowiedź na pytanie o narodowość lub język ojczysty (czyli język, z którym dana osoba jest związana uczuciowo; nie zawsze jest to język używany w życiu codziennym) będzie trudna lub nawet niemożliwa.
Przede wszystkim pamiętać musimy, że świadomość narodowa jest zjawiskiem historycznym. Rozwijała się stopniowo, obejmując rozmaite środowiska społeczne, toteż jeszcze w okresie międzywojennym znaleźć można było w Polsce ludzi, którzy nie mogli jednoznacznie określić się w kategoriach narodowych. Mówili wprawdzie językiem, który z punktu widzenia filologicznego wolno nazwać polskim, białoruskim, ukraińskim, niemieckim itd., ewentualnie zaliczyć do lokalnych dialektów jakiegoś języka, lecz samych siebie nazywali w kategoriach regionalnych. Nieraz określali się jako “tutejsi", “miejscowi", lecz także “Poleszucy", “Huculi", “Ślązacy" itd.
Nie zawsze takie oświadczenie oznaczało rzeczywisty brak powiązań z konkretną tradycją narodową i kulturą. Nieraz wynikało z obawy, że władze administracyjne mogą dyskryminować ludzi deklarujących inną od panującej narodowość lub język. Bywało tak przecież w państwach zaborczych, zdarzało się w Rzeczypospolitej Polskiej. Kiedy indziej — zwłaszcza w niepiśmiennych środowiskach wiejskich — był to wstępny etap kształtowania się świadomości: odpowiadający zdawał sobie doskonale sprawę, że nie jest np. Polakiem ani Rosjaninem, rozumiał odrębność swego rodzimego obyczaju, języka oraz tradycji, lecz nie dostrzegał jeszcze ich identyczności lub pokrewieństwa z obyczajem, tradycją oraz językiem innych środowisk, np. białoruskich. Raczej wyjątkowo spotkać można było programowe deklarowanie swego rodzaju kosmopolityzmu — braku jakichkolwiek więzi narodowych.
Wreszcie istniały środowiska, które wolno nazwać pograniczem etnicznym, ulegające wpływom rozmai-39
tych kultur i tradycji narodowych. Działo się tak zazwyczaj na obszarach, gdzie stykały się rozmaite społeczności narodowe, pod wpływem codziennych kontaktów, przyjaźni i małżeństw. Bywało tak również tam, gdzie panował ucisk narodowy i przedstawicielom jednego narodu narzucano metodami administracyjnymi język oraz kulturę narodu panującego.
W sumie stwierdzić możemy, że poza dominującymi liczebnie środowiskami o sprecyzowanej świadomości narodowej istniały w Polsce grupy ludzi dopiero kształtujących ową świadomość, znajdujących się na pograniczu różnych kultur, dla których jednoznaczna odpowiedź na pytanie o narodowość (zawarte w kwestionariuszu spisowym w 1921 r.) lub o język ojczysty (według spisu z 1931 r.) byłaby niemożliwa lub bardzo trudna. Opublikowane wyniki spisu ludności z 1931 r. wyróżniły grupę oznaczoną jako “język tutejszy" wyłącznie w województwie poleskim. Są natomiast podstawy, by twierdzić, że wskazane wyżej zjawiska występowały również w innych regionach państwa, a także by wątpić w rozmiary “tutejszości" wykazanej
w tym jedynym województwie.
Nie mamy źródeł, które by pozwoliły określić w miarę możliwości dokładnie liczebność wszystkich o-wych grup pogranicznych oraz kształtujących dopiero swą świadomość narodową; pamiętać również należy, iż były one płynne. Wiele czynników wpływało na przyspieszenie procesu kształtowania się świadomości narodowej w latach międzywojennych, a środowiska owego “pogranicza etnicznego" stopniowo podlegały procesom krystalizowania się postaw narodowych. W praktyce więc we wszelkich szacunkach dotyczących struktury narodowościowej posługujemy się zdecydowanym rozróżnieniem narodowości zamieszkujących Polskę. Popełniamy w ten sposób błąd, lecz — jak dotąd — brak innego, lepszego, rozwiązania. Postępując tak, należy sobie zdawać sprawę ze złożoności za-
AD
gadnienia oraz z przybliżonej jedynie wartości wszelkich liczb. Rzeczywistość nie daje się sprowadzić jednoznacznie do schematu, który zmuszeni jesteśmy często konstruować.
Po tych wszystkich zastrzeżeniach należy zastanowić się nad kryteriami szacowania liczebności mniejszości narodowych w Polsce międzywojennej, nadającymi się do praktycznego zastosowania. Należy znaleźć takie cechy, które w warunkach polskich szły często w parze z odmiennymi tradycjami i świadomością narodową. Punktem wyjścia muszą być wyniki spisu ludności z 1931 r., tylko on bowiem dostarczył materiałów dla całego państwa, dotyczących okresu, gdy zakończyły się już dawno wszystkie powojenne ruchy migracyjne. Problem, przed którym stoimy, rodzi pytanie: w jaki sposób wyeliminować konsekwencje manipulacji spisowych i zbliżyć się do rzeczywistej liczebności poszczególnych grup narodowych.
Najczęściej wykorzystywanym materiałem uzupełniającym lub nawet zastępującym dane o strukturze narodowościowej jest statystyka wyznaniowa. Międzywojenne spisy ludności uwzględniały bowiem informacje dotyczące tej sfery. Także i w tym wypadku mamy do czynienia ze sferą świadomości ludzkiej, lecz — w odróżnieniu od narodowości — dysponujemy zarazem pewnymi formalnymi oznakami dotyczącymi wyznania. Na większej części obszaru państwa polskiego aktami stanu cywilnego zajmowały się związki wyznaniowe, a tym samym rejestracja urodzin, małżeństw i zgonów łączyła się z obrzędami religijnymi. Na ogół też — zwłaszcza na wsi — presja opinii lokalnej zmuszała do podporządkowania się religijnym obyczajom, a to oznaczało przynależność do jednego z wyznań. Bardzo nieliczna grupa osób nie tylko faktycznie, lecz i formalnie zerwała wszelkie więzi z religią. Najczęściej nawet ludzie niewierzący, a w każdym razie wszyscy tzw. niepraktykujący, związani byli z jakimś wyzna-41
niem, z reguły z tym, w jakim ich wychowano. Innymi słowy, w większości wypadków wyznanie łączyło się z tradycją środowiskową.
Można wprawdzie zapytać, czy podczas spisu ludności nie “poprawiano" także danych o wyznaniu. Otóż brak jest danych, by sądzić, że podobne postępowanie występowało w skali masowej, jakkolwiek trudno wykluczyć indywidualne przypadki. Jednakże przy analizie w skali całego państwa, a nawet województwa, poszczególne przykłady nadużyć nie mają większego znaczenia, gdyż mieszczą się w granicach nieuniknionych i tak niedokładności.
Dane o wyznaniu mają tę niewątpliwą zaletę, że dysponujemy nimi w odniesieniu do całej ludności w momencie spisu. Wyznanie nie jest jednakże identyczne z narodowością, a więc należy starannie rozważyć możliwości oraz ograniczenia związane z zastosowaniem tego rodzaju pomocniczego kryterium.
W tradycyjnych wyobrażeniach — lansowanych przed wojną zwłaszcza przez narodową demokrację — przyjął się stereotyp Polaka-katolika, swego rodzaju łączności wyznania rzymskokatolickiego z tradycją polskości. Nie ulega wątpliwości, że w okresie zaborów religia katolicka obrządku łacińskiego odegrała dużą rolę w kształtowaniu świadomości społeczeństwa polskiego oraz w tworzeniu potocznych wyobrażeń o przeszłości i tradycjach Polski. Niektóre doniosłe fakty z dziejów Kościoła łączyły się z ważnymi momentami z historii państwa i weszły do skarbnicy legend narodowych. Wystarczy przypomnieć chrzest Polski oraz obronę Częstochowy. Lecz przecież stereotyp Polaka-katolika nie odpowiadał rzeczywistości. Przede wszystkim przypomnieć należy, iż w rozwoju kultury polskiej w epoce Odrodzenia wielką rolę odegrały rozmaite nurty protestanckie, co tak wyraźnie widać w literaturze. Po drugie — co jest jeszcze ważniejsze — w niektórych regionach tradycja polskości wiązała się z protestan-
42
tyzmem. Tak było na Mazurach pod panowaniem pruskim, tak było również na Śląsku Cieszyńskim pod panowaniem arcykatolickich Habsburgów. Na tych ziemiach książkę polską znano najczęściej pod postacią ewangelickiego kancjonału. Pamiętać także musimy, że w granicach międzywojennej Rzeczypospolitej Polskiej religię rzymskokatolicką wyznawali w większości Litwini i Słowacy, spory odsetek Niemców (wg urzędowych wyników spisu z 1931 r. około 16 proc.) oraz Białorusinów (Cesłau Sipović przytacza dane, iż w latach sześćdziesiątych XIX wieku ponad 40 proc. katolików diecezji wileńskiej mówiło językiem białoruskim). Wyznawcy tej samej religii byli też — choć zapewne mniej liczni — wśród Ukraińców.
Ta sama potoczna opinia wiąże obrządek greckokatolicki z Ukraińcami byłego zaboru austriackiego, a prawosławie — wyłącznie z Rosjanami, Ukraińcami i Białorusinami dawnego zaboru rosyjskiego. Trudno jest zgodzić się z takim ujęciem, gdyż w Polsce mieszkali także Polacy wyznania prawosławnego oraz greckokatolickiego.
Przyjmowanie bez zastrzeżeń religii jako wyznacznika narodowości prowadzić może więc do błędów. Spróbujmy rozpatrzyć bliżej tę kwestię, rozpoczynając od stosunków panujących w województwach wschodnich.
Na terytorium dawnego zaboru austriackiego wśród ludności ukraińskiej panował obrządek greckokatolicki, który w przeszłości powstał w wyniku unii między częścią Cerkwi prawosławnej a Kościołem katolickim w Polsce. Unia wywołała niegdyś zacięty opór ze strony ludzi związanych z prawosławiem. W XIX w. jednak religia greckokatolicka stała się już wyznaniem prawdziwie ludowym, a w końcu stulecia duchowni greckokatoliccy byli wśród narodowych działaczy ukraińskich. W latach międzywojennych wyznanie to niemal symbolizowało ruch ukraiński; metropolita Andrij Szeptyćkyj — zwierzchnik duchowy grekokatolików 43
był przez Ukraińców uznawany za wybitny autorytet narodowy. Warto wspomnieć, że bliskim jego krewnym był generał Wojska Polskiego Stanisław Szeptycki, uważany i uważający się za Polaka.
Według informacji Edwarda Szturm de Sztrema właśnie w województwach południowo-wschodnich dokonywano w 1931 r. najdalej idących zniekształceń podczas spisu ludności. Zwraca uwagę, że w okresie między spisami 1921 i 1931 r. nastąpił niebywały przyrost liczby Polaków obrządku greckokatolickiego, z 361,3 tys. do 487,0 tys. osób, czyli o niemal 35 proc. Jeśli zważyć, że już dane zebrane w 1921 r. wywoływały istotne zastrzeżenia, trudno akceptować wiarygodność liczb z
1931 r.
Grekokatolicy byli także wśród Polaków, to rzecz nie ulegająca wątpliwości, ale w zdecydowanie mniejszej liczbie. Z kolei katolicy obrządku łacińskiego znajdowali się wśród Ukraińców. Sądzę więc, że dopuszczalna jest hipoteza, iż liczba Polaków-grekokato-lików równała się w przybliżeniu liczbie Ukraińców “łacinników". Pogląd ten nie jest specjalnie oryginalny. W 1939 r. pisał bowiem Franciszek Czerwiński: “Jedyną poważną podstawą obliczeń stosunku obu narodowości na terenie ziemi czerwińskiej może być statystyka wyznaniowa. Zdaje się bowiem nie ulegać wątpliwości, że — o ile istnieje pewna liczba Polaków wyznania greckokatolickiego i Ukraińców wyznania rzymskokatolickiego — to jednak cyfry Polaków i katolików obrządku rzymskiego, Rusinów i unitów pokrywają się mniej więcej. Najlepszym tu dowodem jest fakt, że nie ma żadnych kapłanów Polaków — grekokatolików ani Ukraińców — katolików rzymskich". Uprawnia to do stwierdzenia, że w skali trzech województw południowo-wschodnich (lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego) liczba Ukraińców była w przybliżeniu taka sama jak liczba osób wyznających katolicyzm obrządku greckiego. Szacunek ten zapewne
44
jest nieco zbyt wysoki, lecz błąd o wiele mniejszy niż ten, który zawierają opublikowane wyniki spisu ludności.
Dalej na północ — na ziemiach, które przed pierwszą wojną światową znajdowały się pod panowaniem rosyjskim — granica między wyznaniem prawosławnym a katolicyzmem w dużej mierze była zbieżna z granicą narodowościową. Władze carskie, stosując brutalną przemoc, zniosły unię religijną i włączyły grekokatolików do Cerkwi prawosławnej. Paradoksalnym tego skutkiem stała się polonizacja niektórych środowisk mówiących językiem ukraińskim. W miarę możliwości, uchylając się od przymusu religijnego, wieśniacy “nawracani" na prawosławie zwracali się ku Kościołowi rzymskokatolickiemu. Było to możliwe na pograniczu polsko-ukraińskim, w okolicach mieszanych narodowo i wyznaniowe. Dotyczyło więc tylko niektórych obszarów, jak np. ziemi chełmskiej. Zdecydowana większość musiała ugiąć się przed przemocą i przyjęła prawosławie, które po upływie wielu dziesięcioleci zyskało trwały grunt w tradycji i obyczaju wsi ukraińskiej. W rezultacie w województwie wołyńskim zdecydowana większość Polaków była wyznania rzymskokatolickiego, a zdecydowana większość Ukraińców — wyznania prawosławnego. Prawosławie wyznawali także Rosjanie. Aby oszacować liczbę Ukraińców, przyjmiemy założenie, że liczba Polaków prawosławnych równa się liczbie Ukraińców-katolików; oprócz tego od ludności prawosławnej należy odliczyć Rosjan.
W województwie poleskim sytuacja kształtowała się o wiele bardziej skomplikowanie. Przede wszystkim przez obszar ten przebiegała granica między Ukraińcami a Białorusinami. Po drugie, znaczna część mieszkańców została zaliczona do “języka tutejszego". Ci, tzw. tutejsi, mówili miejscowymi dialektami białoruskimi i ukraińskimi i z reguły wyznawali prawosławie. Podobnie jak na Wołyniu możemy więc przyjąć, że
45
liczba ludności polskiej odpowiadała w zasadzie liczbie osób wyznania rzymskokatolickiego, podczas gdy prawosławni byli to Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy. Rosjan zapewne nie spotykano wśród “tutejszych", gdyż zaliczali się do nich niemal wyłącznie napływowi urzędnicy, właściciele ziemscy i inne środowiska o ukształtowanej świadomości narodowej. Pozostaje więc skomplikowany problem, jak podzielić “tutejszych" między Białorusinów i Ukraińców. Nasuwa się metoda uproszczona — przyjąć, że w powiatach, gdzie spis wykazał ludność o języku białoruskim, ukraińskim oraz “tutejszym", w tej ostatniej grupie proporcje między Białorusinami i Ukraińcami kształtowały się tak samo jak wśród mieszkańców tych powiatów o sprecyzowanym języku ojczystym. Pociąga to za sobą oczywiście duże niebezpieczeństwo błędu, lecz bez szczegółowych badań stosunków w każdym powiecie lub nawet gminie, a takimi nie dysponujemy, trudno byłoby o większą
dokładność.
W województwach położonych dalej na północ Ukraińców prawie nie było, lecz część Białorusinów — i to niemała — wyznawała katolicyzm obrządku łacińskiego. Sytuacja taka bardzo utrudnia zadanie badacza, gdyż nie można już założyć, iż równoważyła ich liczba Polaków prawosławnych. Punktem wyjścia może być interesujące studium o ludności województwa nowogródzkiego, przygotowane dla Instytutu Badań Narodowościowych przez Józefa Zarembę i powielone jako tekst poufny. Ten charakter opracowania skłania do przypuszczenia, że nie miało ono celów polityczno-propa-gandowych, a zatem zasługuje na większe zaufanie niż inne publikacje, przygotowywane z myślą o dyskusjach politycznych. Zaremba uważał, iż w tym województwie wśród katolików było 55 do 65 tysięcy Białorusinów (razem z “tutejszymi"), czyli około 9 proc. ogólnej liczby ludności białoruskiej. W województwach wileńskim i białostockim odsetek Białorusinów-katolików kształ-
46
tował się wyżej, lecz nie mamy na ten temat bliższych informacji. Trudno opierać się na cytowanych wyżej informacjach Sipovića, gdyż w ciągu lat, które upłynęły od powstania Rzeczypospolitej Polskiej, na wsi wileńskiej postępował proces polonizacji. Jedynym rozwiązaniem jest przyjęcie, iż odsetek był taki sam jak w województwie nowogródzkim, lecz ze świadomością, że oznacza to wykazanie nieco zbyt niskiej ogólnej liczby Białorusinów.
W dotychczasowym postępowaniu zakładałem, że zniekształceniu uległy wyłącznie dane dotyczące ludności białoruskiej i ukraińskiej, podczas gdy informacje o liczbie Rosjan były ścisłe. Sądzę, że założenie takie jest dopuszczalne. W Polsce mieszkało stosunkowo niewielu Rosjan, nie stanowili więc takiego problemu politycznego jak Białorusini i Ukraińcy, a tym samym nie było motywów, aby stosować metody, które zmniejszały ich liczebność.
Nie można natomiast powiedzieć tego samego o liczbie Litwinów, zamieszkujących niektóre powiaty województw wileńskiego i białostockiego, w odniesieniu do nich jednak statystyka wyznaniowa jest nieprzydatna. Niezbędne byłyby szczegółowe badania oparte na odmiennych materiałach. Jeśli więc przyjmuję liczbę Litwinów zgodnie z wynikami spisu, to jedynie dlatego, że nie mam podstaw do odmiennego szacunku. Pamiętać jednak należy, iż w rzeczywistości Litwinów w Polsce było więcej.
Liczba ludności żydowskiej uległa bez porównania mniejszym zniekształceniom. Wiadomo jednak, iż zdarzały się wypadki, że Żydzi podawali narodowość polską (w 1921 r.) lub język polski (w 1931 r.), aby zadokumentować swą lojalność w stosunku do państwa. Spotkać można też pojedyncze informacje o niesumienności komisarzy spisowych, zapisujących język polski w kwestionariuszach wypełnianych dla Żydów. Powoduje to, że wskazaną w wynikach spisu ludności liczbę osób o
47
języku żydowskim i hebrajskim należy zwiększyć, lecz brak podstaw do takiego szacunku. Na ogół historycy posługują się statystyką wyznaniową, traktując dane o osobach wyznania mojżeszowego jako liczbę Żydów. Również takie postępowanie nie jest ścisłe, gdyż trudna do ustalenia grupa osób wyznania mojżeszowego uległa asymilacji, utraciła związek z kulturą i tradycjami żydowskimi, lecz nie zmieniła wyznania, gdyż nie czuła więzi z żadną religią. Oprócz nich istniało środowisko Polaków wyznania mojżeszowego — ludzi religijnych, lecz o polskiej świadomości narodowej. Jeśli więc w dalszym ciągu posługiwać się będę w odniesieniu do Żydów statystyką wyznaniową, to pamiętać należy, że
liczby te są nieco zbyt wysokie.
Kolejnym zagadnieniem jest ustalenie liczby ludności niemieckiej. Ze wskazanych już uprzednio powodów kryteria wyznaniowe w tym wypadku nie są wystarczające dla przeprowadzenia szacunków. Dysponujemy natomiast dodatkowymi informacjami w postaci wyników swego rodzaju prywatnych spisów ludności, przeprowadzonych w Wielkopolsce i na Pomorzu w latach 1926 oraz 1934 przez organizację Deutsche Yereinigung. Pierwszy z nich wykorzystał już w 1930 r. Hermann Rauschning w pracy omawiającej proces osłabiania wpływów niemieckich w byłym zaborze pruskim; materiały obydwóch znajdują się dziś w zbiorach archiwalnych.
Dane o liczebności Niemców we wskazanych dwóch
województwach zebrane podczas spisów oficjalnych i prywatnych nieco się od siebie różnią, co wynika choćby z tego, że przeprowadzano je w innych latach oraz odmiennymi metodami. Nie są one jednak sprzeczne, co pośrednio potwierdza prawidłowość przebiegu spisu z 1931 r. w województwach poznańskim i pomorskim. Znacznie bardziej skomplikowany układ stosunków istniał w województwie śląskim. Znajdowała się tam bowiem pewna grupa ludności o polskim języku macierzystym, która w rozmaitym stopniu ulegała wpływom niemieckim. Sądzę, że rację ma Restytut Stanie-wicz, który pisze: “Chociaż członkowie tej grupy nie posiadali silnie ugruntowanego polskiego poczucia narodowego, to jednak ogromna większość spośród nich nie uważała się również za Niemców, ulegając natychmiastowej pełnej repolonizacji z chwilą usunięcia zależności ekonomicznej od czynników niemieckich lub motywów niezadowolenia pchających do obozu niemieckiego". Byli wśród tych ludzi tacy, którzy znaleźli się pod przemożnym naciskiem niemieckiego środowiska, administracji oraz przedsiębiorców. Byli inni, którzy ulegali wpływom dwóch kultur i tradycji: niemieckiej oraz polskiej. Zdarzali się wreszcie i tacy, choć zapewne niezbyt liczni, którzy “ze swej nłjakości ideologicznej uczynili przedmiot transakcji ekonomicznych" — jak pisał inny historyk śląski, Eugeniusz Kopeć. Prowadzi to w sumie do wniosku, że zapewne liczba Niemców na Górnym Śląsku powinna być zwiększona o około 30 do 40 tys. osób.
Mniejszość niemiecka była rozproszona także w innych regionach państwa polskiego, poza ziemiami dawnego zaboru pruskiego. Tam jednak nie stanowiła w 1931 r. istotnego problemu politycznego, toteż jest mało prawdopodobne, by podczas spisu ludności liczba jej uległa poważniejszym zniekształceniom. Można więc przyjąć, że opublikowane wyniki spisu odpowiadały rzeczywistości.
Obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej byli także przedstawiciele niektórych innych grup narodowych, zbyt mało jednak licznych, by stanowili przedmiot bliższych zainteresowań; niektóre z nich nawet nie zostały wyodrębnione w publikacjach spisowych. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie dotknęły ich celowe zniekształcenia podczas zbierania danych, toteż możemy je pominąć w tych rozważaniach. Nieco wię-
4 — Ojczyzna... 49
cej uwagi wypadnie im poświęcić w dalszych częściach
książki.
Rozważania na temat wartości materiałów spisowych
oraz kryteriów oceny istniejących w nich błędów doprowadziły do szacunkowego przedstawienia struktury narodowościowej ludności Polski. Dane te zawiera
tablica l.
Tablica l
STRUKTURA NARODOWOŚCIOWA LUDNOŚCI POLSKI W 1931 R.
Narodowość
|
Wg danych
|
urzędowych
|
Wg
|
szacunku
|
w tys.
|
\ w proc.
|
w tys.
|
| w proc.
|
|
Ludność ogółem 32107 Polacy 22122 Ukraińcy 4 463 Żydzi 2 761 Białorusini 995 Niemcy 739 Rosjanie 139 Inni 888
|
100 69 14 9 3 2 0 3
|
32107 20768 5145 3133 1966 784 140 171
|
100 65 16 10 6 2 0 1
|
Niezbędnych jest tutaj kilka dodatkowych wyjaśnień. Otóż wszystkie dane o strukturze narodowościowej ludności opublikowano w wydawnictwach statystycznych nie uwzględniając żołnierzy przebywających w koszarach; było ich w momencie spisu 191,5 tys. Sądzić wolno, że struktura wojska była analogiczna do struktury całego społeczeństwa, toteż w powyższej tablicy dokonałem odpowiedniego przeliczenia, podając całkowitą licz- ^^ bę ludności Polski, Tym samym liczby bezwzględne ^ zawarte w tablicy są nieco wyższe od najczęściej cytowanych, gdy pomija się żołnierzy. W następnych tablicach podawać będę jednakże dane nie obejmujące
wojska.
Dane zawarte w tablicy l mają charakter sumaryczny, a konieczność stosowania przybliżeń skłoniła do za-
50
okrąglenia liczb. W toku dalszych rozważań okaże się niekiedy niezbędne przeprowadzenie bardziej dokładnej analizy. Ponieważ jednak w odniesieniu do najliczniejszych mniejszości narodowych nie dysponujemy materiałami wystarczająco dokładnymi, w tablicy tej nie było możliwości uwzględnienia danych o mniejszościach mało licznych. Wreszcie pamiętać należy, iż stosowane metody szacunku pozostawiają pewien margines błędu oraz pomijają rozmaite grupy o charakterze pośrednim lub o nieskrystalizowanej świadomości narodowej. Przedstawione obliczenia spotykały się niejednokrotnie z krytycznymi zastrzeżeniami. Jak dotąd jednak wyczerpującą analizę struktury narodowościowej przeprowadził tylko Janusz Zarnowski, stosując nieco inne metody obliczeń. Wyniki ich różnią się nieznacznie. Zarnowski ustalił bowiem następujące odsetki poszczególnych grup językowych: Polacy 66,0 proc., Ukraińcy 15,3 proc., Żydzi 8,6 proc., Białorusini 4,3 proc., Niemcy 2,6 proc., inni«ł'uproc. oraz “tutejsi" 2,2 proc. Wyodrębnienie Białorusinów i Ukraińców spośród “tutejszych" zbliżyłoby jeszcze bardziej szacunki Żarnow-skiego do tych, które przedstawiłem w tablicy l.
|
|
|
|
s. Ukraińcy
|
|||
Ludność ukraińska zamieszkiwała w Polsce przede wszystkim województwa południowo-wschodnie, wchodzące uprzednio w skład zaboru austriackiego — stanisławowskie, lwowskie, tarnopolskie — oraz województwo wołyńskie i południową część poleskiego, należące przed pierwszą wojną światową do Rosji. Pewna liczba Ukraińców znajdowała się też w niektórych okolicach województw sąsiednich. Podstawowe dane — przy wykorzystaniu omówionych w poprzednim rozdziale zasad szacunku — zawiera tablica 2. Tablica 2 LUDNOŚĆ UKRAIŃSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SZACUNKU
|
|||
Województwa
|
Ludność ogółem w tys.
|
Ludność ukraińska
|
|
w tys.
|
w proc. calej ludności
|
||
Polska Stanisławowskie Wołyńskie Tarnopolskie Lwowskie miasto Lwów Poleskie Lubelskie Krakowskie Białostockie Inne
|
31916 1480 2086 1600 2815 312 1 132 2465 2298 1644 16084
|
5113 1079 1445 872 1256 50 219 123 59 3 7
|
18,0 | 72,9 6\, 54,!^ 44,6 ^ 16,0 19,3 5,0 2,6 0,2 i 0,0 1
|
52
|
|
|
|
Jak łatwo zauważyć, w tablicy tej pominąłem dane dotyczące żołnierzy przebywających w koszarach, gdyż nie dysponujemy informacjami o ich rozmieszczeniu w poszczególnych województwach. Niezależnie od tego informacje takie byłyby bezużyteczne dla rozważań nad strukturą narodowościową według województw, gdyż miejsce pobytu oddziałów wojskowych wynika z decyzji dowódców i nie wiąże się z cechami strukturalnymi miejscowej ludności. Bardzo często żołnierzy pochodzących z województw wschodnich posyłano do zachodnich i odwrotnie, t
Czytelnik, który weźmiedo ręki międzywojenne publikacje statystyczne, -eduważy z pewnością, że przedstawiona tutaj tablica różni się od wyników spisu nie tylko tym, że jest zmodyfikowana na podstawie szacunków. Zawiera bowiem jedną kolumnę zatytułowaną “ludność ukraińska", podczas gdy publikacje spisowe podawały odrębnie języki ukraiński oraz ruski. Różnica ta jest bardzo istotna, gdyż np. według danych spisowych w województwie tamopolskim mieszkało 25,1 proc. osób używających języka ukraińskiego, 20,4 proc. — języka ruskiego oraz 49,3 proc. — języka polskiego. Innymi słowy: język polski był mową ojczystą mniej niż połowy mieszkańców te.j ziemi, lecz pomimo to był najliczniej reprezentowany.
Poza publikacjami spisowymi, w rozmaitych studiach poświęconych analizie stosunków etnicznych w Polsce spotkać można rozważania o jeszcze innych odrębnych grupach, jak Huculi, Bojkowie, Łemkowie, zamieszkujących górskie i podgórskie okolice województw południowych.
Wszystkie te podziały łączą się z losami historycznymi ziem, które wchodziły w skład państwa polskiego, a były zamieszkane przez ludność mówiącą rozmaitymi dialektami języka ukraińskiego i wyznającą wiarę greckokatolicką lub prawosławie. Rozróżnienie na Rusinów oraz Ukraińców (a zatem na język ruski oraz ukra-
53
iński) miało w istocie rzeczy charakter polityczny. Określenie “Ukrainiec" w znaczeniu narodowości powstało stosunkowo późno — w XIX w. Tradycyjnie posługiwano się słowem “Rusin", lecz miało ono w przeszłości odmienne, a przede wszystkim szersze znaczenie; obejmowano nim niegdyś także ludność mówiącą językiem białoruskim. Wraz z kształtowaniem się świadomości narodowej ukraińskiej określenie “Rusini" (niekiedy też “Starorusini") zaczęto stosować dla środowisk, które wprawdzie podkreślały swą odrębność od Polaków, lecz obce były narodowej ideologii ukraińskiej i — w zaborze austriackim — opowiadały się raczej za wspólnotą tradycji oraz kultury z narodem rosyjskim. Był to nurt zdecydowanie konserwatywny, który stopniowo tracił wpływy w społeczeństwie ukraińskim. Podkreślić należy, iż nie było dwóch odrębnych języków — ukraińskiego oraz ruskiego. Różnice dotyczyły koncepcji politycznych, pojmowania miejsca i roli Ukraińców wśród społeczeństw europejskich, przede wszystkim słowiańskich. Z punktu widzenia polityki władz polskich podział taki przynosił znaczny pożytek. Można było bowiem przedstawiać układ stosunków w niektórych regionach kraju w taki sposób, który by podkreślał ich mieszany charakter etniczny; wprawdzie Polacy nie tworzyli tam większości bezwzględnej, lecz w owej mieszaninie rozmaitych grup byli narodem najliczniejszym, jedynie zdolnym do zaprowadzenia porządku.
Bardziej złożone problemy wiązały się z istnieniem drobnych grup regionalnych, o zaznaczającej się odrębności obyczaju oraz dialektu. Początki tych grup sięgają odległej przeszłości; kształtowały \K one w wyniku zasiedlania okolic górskich przez luS(^pść różnorodnego pochodzenia, a w rezultacie lokalne dialekty oraz tradycje dziedziczyły elementy rozmaitego charakteru. Można dostrzec tu analogię z kształtowaniem się
mowy, obyczajów i tradycji mieszkańców polskiego Podhala.
Mówił poseł Iwan Zawałykut na posiedzeniu Sejmu 20 lutego 1936 r.: “Stwierdzam, że Huculi, których reprezentuję, są i zostaną Ukraińcami, podobnie jak Kaszub, Mazur, Ślązak czy góral tatrzański pozostanie tylko Polakiem". Toczyła się cicha walka o wpływ na świadomość ludzi, zwłaszcza znajdujących się na etapie powstawania świadomości narodowej. Ze strony władz polskich — przede wszystkim w latach trzydziestych — dokładano starań, aby wesprzeć te wszystkie nurty, które przeciwstawiały się ukraińskiej świadomości narodowej. Pomimo to świadomość ta rozpowszechniała się wśród ludności mówiącej dialektami ukraińskimi, a W ukraińskich^ł^lowiskaph intelektualnych narastało !rozgoryczenie w stosunku do społeczeństwa polskiego.
Jak wynika z danych zawartych w tablicy 2, mniej więcej zwarty obszar zasiedlenia Ukraińców obejmował Województwa: wołyńskie, stanisławowskie i tarnopol-skie. W tym ostatnim jednak mieszkał także znaczny odsetek ludności polskiej, tworzącej duże wyspy wśród wiosek ukraińskich. W województwie lwowskim ukraiński charakter miała przeważnie wschodnia jego część. Samo miasto Lwów było wprawdzie największym miejskim skupiskiem Ukraińców w Polsce, ich ośrodkiem intelektualnym i politycznym, siedzibą wielu ukraińskich instytucji oraz organizacji, lecz w stosunku do ogółu mieszkańców Ukraińcy stanowili tam niezbyt duży odsetek. W województwie poleskim Ukraińcy zamieszkiwali powiaty południowe. W województwie krakowskim nieco większy ich odsetek zamieszkiwał w powiatach gorlickim i nowosądeckim oraz w paru gminach powiatów jasielskiego i nowotarskiego. Wreszcie w województwie lubelskim Ukraińcy znajdowali się w powiatach: bialskim, biłgorajskim, chełmskim, hrubieszowskim, tomaszowskim i włodawskim. W innych regionach państwa liczba Ukraińców była znikoma.
55
Jeśli nawet wszystkie te rozważania o liczbie i rozmieszczeniu ludności ukraińskiej w Polsce przyjmować należy jako orientacyjne, pamiętając o wszystkich zastrzeżeniach formułowanych w poprzednim rozdziale, to przecież wynika z nich niedwuznacznie, iż w granicach państwa polskiego znajdowało się terytorium o większości ukraińskiej. Granice jego byłoby trudno ściśle wytyczyć, gdyż wioski ukraińskie w niektórych regionach wysuwały się dość daleko na zachód, gdzie indziej natomiast wioski polskie sięgały daleko na wschód. Liczne wieki zamieszkiwania w jednym organizmie państwowym przyczyniły się do przemieszania ludności. Procesy asymilacyjne przebiegały wprawdzie w warunkach dominacji polskiej wielkiej własności ziemskiej oraz polskiej administracji (do rozbiorów, potem — w drugiej połowie XIX w. — polska administracja istniała tylko w zaborze austriackim), lecz przecież w okolicach o przewadze ludności mówiącej językiem ukraińskim bywało również tak, że osadnicy polscy ulegali ukrainizacji. Nie należy jednak tego przypisywać polityce władz zaborczych. W Rosji władze nie uznawały istnienia narodu ukraińskiego i zmierzały do rusyfikacji miejscowej ludności. W Galicji, po uzyskaniu autonomii, władze lokalne miały polski charakter. W wielu regionach ukształtowała się tradycja przyjaznego współżycia sąsiedzkiego wieśniaków należących do obydwu narodów. Zmienić się to miało dopiero wówczas, gdy społeczeństwo ukraińskie poczęło domagać się swych praw i napotkało zdecydowany opór ze strony najbardziej wpływowych ugrupowań polskich; w okresie międzywojennym rozwinęła się na tym gruncie ostra walka prawicowych nurtów ukraińskich i polskich. I wówczas jednak tradycja dobrego sąsiedztwa nie została całkowicie przekreślona. \
Ludność ukraińska utrzymywała się przede wszystkim z pracy na roli. Orientacyjny szacunek wskazuje, że wśród ogółu Ukraińców w Polsce około 82 proc. sta
nowili właściciele gospodarstw rolnych oraz ich rodziny, podczas gdy do klasy robotniczej należało około 13 proc; byli to przeważnie robotnicy pracujący na roli. Zapewne około 2 proc. liczyła warstwa przedsiębiorców poza rolnictwem, przede wszystkim w rzemiośle i handlu, inteligencja zaś stanowiła prawdopodobnie około jednego procentu. Taka struktura tylko w części wynikała z faktu, że na ziemiach zamieszkanych przez Ukraińców prawie nie było przemysłu. Oprócz tego bowiem charakterystycznym zjawiskom Ayła przewaga Polaków i Żydów wśród osób u^ymujących się z zajęć nierolniczych. \
Sytuacja Ukraińców w Polsce oraz stosunki polsko--ukraińskie kształtowały się pod wpływem specyfiki struktury społeczno-zawodowej ludności województw południowo-wschodnich, następstw konfliktów zbrojnych w latach 1918—1920 oraz polityki administracji
polskiej. Zbyt słabo uświadamiamy sobie konsekwencje faktu,
że społeczność ukraińska znalazła się w granicach Polski wbrew swej woli, w wyniku klęski wojennej. W latach międzywojennych nie dostrzegał tego chyba nikt z Polaków zabierających głos w kwestii ukraińskiej. Przede wszystkim była to klęska Zachodnio-Ukraiń-skiej Republiki Ludowej. Krótkotrwałe jej dzieje są u nas zupełnie nie znane, a przecież państwo to nie było fikcją, zdołało w ciągu niewielu miesięcy stworzyć armię, administrację, podjęło wstępne działania na arenie międzynarodowej, usiłując uzyskać akceptację swego istnienia. Wprawdzie nie zdołało tego osiągnąć, lecz przecież nawiązało faktyczne stosunki gospodarcze z sąsiednimi krajami. W literaturze polskiej o państwie tym pisano z reguły źle, często bardzo źle, ukazując wyłącznie chaos i okrucieństwa Ukraińców, gloryfikując szlachetność i bohaterstwo Polaków. Rzeczywistość, jak zwykle, odbiegała od schematów. Republika uległa w wojnie z Polską, lecz przecież nie oznaczało
57
to zrezygnowania z aspiracji niepodległościowych jej działaczy oraz jej dotychczasowych obywateli, którzy stali się obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej. Musieli pogodzić Się z faktami, z własną słabością, ale przecież nie było to równoznaczne z wyrzeczeniem się marzeń. Podobnie reagowało społeczeństwo polskie na porażki wojskowe w powstaniach narodowych, nie rezygnując z nadziei na lepszą przyszłość.
Wprawdzie nie wszyscy Ukraińcy podzielali koncepcje polityczne Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej, lecz nie oznaczało to, że aprobowali przyłączenie do Polski. Wielu opowiadało się po stronie ruchu rewolucyjnego, za władzą radziecką. Dla nich katastrofą polityczną stał się traktat ryski, który przeprowadził granicę między republikami radzieckimi a Polską wbrew ich pragnieniom. Również i oni nie wyrzekali się swych dążeń, a jedynie usiłowali je zrealizować odmiennymi drogami.
Polska uzyskała więc na wschodzie granicę traktowaną jako nienaruszalną oraz jako gwarancję jej bezpieczeństwa, lecz zarazem otrzymała kilka milionów obywateli odnoszących się do niej jak do zaborcy. Dobrze rozumiany interes państwa nakazywał, by rozsądną polityką przynajmniej zneutralizować nastroje wrogości.
Sytuację komplikowały ostre i coraz bardziej nasilające się antagonizmy między polskimi i ukraińskimi organizacjami w województwach południowo-wschod-nich. Ziemie te były historycznie związane z Polską. W tradycjach utrwaliła się pamięć stuleci bojów o ich zachowanie — przeciwko Turcji, Tatarom, Rosji, a także ludowym powstaniom. Literatura piękna — przede wszystkim powieści Henryka Sienkiewicza — kształtowała legendę Dzikich Pól oraz stanic kresowych, których bohaterscy mieszkańcy bronili całości i suwerenności Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Ta sama legenda zawierała stereotyp miłującego wolność, lecz żarnem prymitywnego, okrutnego i odrzucającego wszelkie p^
58
winności wobec ojczyzny Kozaka — hajdamaki i zabójcy. Zapominano, że ten sam Sienkiewicz w niewiele lepszym świetle ukazywał postępowanie szlachty wobec ludności Ukrainy.
Symbolem województw południowo-wschodnich stał się Lwów, ośrodek kultury polskiej, siedziba instytucji naukowych, sztuki, bibliotek i archiwów. Zacięte walki o to miasto w latach 1918—1920, w których udział brały dzieci i młodzież polska, kontynuowały tradycję Sienkiewiczowską i umocniły uczuciowe związki Lwowa z polskim społeczeństwem.
Rozwój ukraińskiej świadomości narodojjtej, odrodzenie kultury i języka wywoływały poczucie zagrożenia wśród dużej części ludności polsia^zwłaszcza związanej z tradycją szlachecką. Na ziemi, którą uważano za niezaprzeczalnie i całkowicie polską, pojawiła się nowa siła, nawiązująca do tradycji powstań kozackich i Bohdana Chmielnickiego. Co więcej, siła ta zamierzała podnieść chłopską gwarę do rangi języka literatury, administracji i szkoły, a to oznaczało, że większa część wieśniaków wymknąć się może spod duchowej kontroli dworu polskiego.
Powstała paradoksalna sytuacja. Z jednej strony liczne organizacje polskie głosiły tezę o pradawnym polskim obliczu Galicji Wschodniej (którą zaczęto nazywać Małopolską Wschodnią, by nikt nie żywił najmniejszych wątpliwości), z drugiej natomiast w wielu okolicach Polacy żyli w nieustannej obawie przed siłą żywiołu ukraińskiego. Znajdujemy przykłady tego w dokumentach. Przytoczę jeden z nich. 7 września 1932 r. w Kowlu miejscowy starosta zwołał posiedzenie Komitetu Porozumiewawczego Polskich Organizacji Społecznych, a w zagajeniu dementował rozmaite pogłoski: “Plotki polityczne mają charakter wręcz anegdotyczny. Szczytem tych ostatnich jest plotka o tym, że kilka dni temu do Kowla miał podchodzić cały pułk powstańców z orkiestrą (...) Istota sprawy przedstawia się następująco.
i i 59
W powiecie grasuje obecnie kilka małych grupek bandyckich, które są skutecznie likwidowane". Miejscowy inspektor szkolny mówił natomiast o nastrojach: “Pośród ludności polskiej w powiecie zaczyna panować de-fetyzm. Polacy zamieszkali nielicznie wśród Ukraińców obawiają się zwycięstwa Selrobu. Obawy powstają nawet wśród urzędników. Wyspy polskie w powiecie należy otoczyć jak najtroskliwszą opieką. Katolicy ze wsi Czersk, Czerniawka, Majdan Hulewiczowski często nie umieją mówić po polsku. (...) Kooperatywy są opanowane przez Selrob i szkodliwe. Wszystkich kooperatyw nie można zlikwidować, należy do nich wejść, aby je opanować".
W społeczeństwie ukraińskim dominowały wpływy ugrupowań opozycyjnych w stosunku do rządu polskiego, traktujących stan istniejący w latach międzywojennych jako obcą okupację. Stanowisko takie powszechnie ujawniało się zwłaszcza na początku lat dwudziestych. W 1935 r. polityk ukraiński Wasyl Mudryj, usiłujący doprowadzić do kompromisu polsko-ukraińskiego i piastujący stanowisko wicemarszałka Sejmu, mówił w rozmowie z dziennikarzem: “Całe społeczeństwo u-kraińskie stało zdecydowanie na gruncie nieuznawania państwowości polskiej. To było zresztą naturalne. Wspomnienia niedawno co ukończonej wojny były zbyt żywe, by mogło być inaczej. Najlepszym wyrazem nastrojów mas ukraińskich był manifestacyjny bojkot wyborów parlamentarnych w roku 1922. Dopiero rok następny zapoczątkowuje zmianę nastrojów". Proces przeobrażeń postaw politycznych okazał się jednak złożony i powolny.
Najbardziej radykalny program polityczny i społeczny formułowała lewica, reprezentowana przez nielegalną Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy oraz kilka ugrupowań legalnych, z reguły o krótkotrwałym istnieniu. KPZU, zwalczana bezwzględnie przez władze, zyskała na początku lat dwudziestych wpływy nie tyl-
60
ko w miastach, lecz także wśród mieszkańców wsi, głosząc radykalny program reform społecznych oraz postulat pełnego równouprawnienia narodowego. W tym samym kierunku oddziaływały wieści napływające z U-krainy radzieckiej — o rozwoju nauki i sztuki ukraińskiej, oświaty, rozpowszechnianiu języka. Na początku lat trzydziestych jednak—pod wpływem m.in. informacji o kolektywizacji rolnictwa w ZSRR — rola lewicy w społeczeństwie zaczęła się zmniejszać. Legalne organizacje lewicowe przechodziły skomplikowaną ewolucję. Wywierała na nie silny wpływ ideologia ruchu Komunistycznego, a radykalizm progran!o^ij działań rpo-wodował represje władz. Wśród bardziej wpływowych ugrupowań wymienić należy Ukraińskie Zjednoczenie Socjalistyczne — Związek Włościański (popularnie określane jako Sel-Sojuz), utworzone w 1924 r. Po połączeniu w 1926 r. z Partią Wolności Ludu przekształciło się w Ukraińskie Włościańsko-Robotnicze Zjednoczenie Socjalistyczne (zwane Sel-Rob), rozwiązane przez władze we wrześniu 1932 r.
Stosunkowo umiarkowany program reprezentowały Ukraińska Partia Socjalistyczno-Radykalna oraz Ukraińska Partia Socjal-Demokratyczna. Początki ich sięgały końca XIX w. Na początku lat dwudziestych lewicowe frakcje tych partii zjednoczyły się z ruchem komunistycznym, one same natomiast zajmowały krytyczne stanowisko wobec polityki radzieckiej. Obydwie partie stopniowo zbliżyły się do siebie i nawiązały współpracę z Polską Partią Socjalistyczną. Pod koniec lat trzydziestych ich znaczenie zmalało.
Dużymi wpływami natomiast cieszyło się Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne (UNDO), utworzone w 1925 r. z połączenia trzech ugrupowań, których tradycje sięgały końca XIX w. Opowiadało się ono za utworzeniem niezależnego państwa ukraińskiego, występując przeciwko Ukraińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej i traktując przynależność ziem u-
61
kraińskich do Polski oraz Rumunii jako przejściową okupację. W UNDO występowały rozmaite nurty, gdyż organizacja ta pragnęła występować jako przedstawicielka całego społeczeństwa ukraińskiego w Polsce, starając się znaleźć wspólną, kompromisową platformę dla różnych ugrupowań. Dużą rolę odgrywała w rozmaitych związkach gospodarczych, społecznych i kulturamo--oświatowych. W praktyce zdołała zjednoczyć środowiska głoszące umiarkowany program narodowy, o tendencjach demokratycznych, odrzucające zarówno koncepcje socjalistyczne, jak też nacjonalistyczny radykalizm.
Ten ostatni nurt reprezentowała Ukraińska Organizacja Wojskowa (UWO) o charakterze terrorystycznym, działająca nielegalnie. Jej polityczną reprezentacją była — utworzona w 1929 r. — Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Przeciwstawiała się legalizmowi, propagując walkę zbrojną, licząc — zwłaszcza w latach trzydziestych — na konflikt międzynarodowy. Swe nadzieje wiązała wówczas z Niemcami hitlerowskimi. UWO była początkowo organizacją bez większych wpływów w społeczeństwie, zyskując na znaczeniu dopiero w latach trzydziestych. Sądzić można, że umiarkowana, nieraz kompromisowa taktyka działaczy UNDO wobec władz polskich wywoływała niecierpliwość wśród młodego pokolenia inteligencji ukraińskiej, pozbawionego perspektyw pracy i zarobku zarówno w wyniku polityki władz polskich, jak i pod wpływem wielkiego kryzysu gospodarczego. Autor anonimowego opracowania sporządzonego na potrzeby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pisał w 1935 r., że około 2,5 tys. Ukraińców kończy co roku szkoły średnie i wyższe. “Urzędy państwowe są dla nich zamknięte, handel zmonopolizowany przez Żydów. (...) Często się zdarza, że Ukrainiec z wykształceniem wyższym sprzedaje w budce papierosy i zapałki. Bywają wypadki, że taki inteligent wraca do domu rodzicielskiego na wieś, gdzie nie ma dl
62
niego zajęcia, gdyż gospodarstwo jest małe i może bez trudu być uprawiane rękoma rodziców, sióstr i braci. Wskutek warunków wyżej opisanych inteligencja ukraińska po ukończeniu szkół wegetuje w warunkach tragicznych. Rozgoryczenie jest tu duże. Staje się ona w tych warunkach podatna wszelkiej propagandzie rewolucyjnej i antypaństwowej i garnie się do antypaństwowych organizacji (...)".
Odmienna przeszłość Galicji Wschodniej oraz Wołynia spowodowała, że narodowy ruch ukraiński rozminął się przede wszystkim na obszarze trzech vap-jewództw południowo-wschodnich. Rózh^ce te starała się podtrzymać administracja polska, stawiając przeszkody na drodze współpracy Ukraińców z obu tych terenów; na przykład poczta często nie doręczała mieszkańcom Wołynia prasy wydawanej przez organizacje ukraińskie w Galicji Wschodniej. Przez wiele lat urząd wojewody wołyńskiego sprawował Henryk Józewski, który usiłował realizować własną koncepcję polityki wobec Ukraińców. Pod jego auspicjami powstała lokalna partia — Wołyńskie Zjednoczenie Ukraińskie (WUO). W wywiadzie dla jednego z tygodników mówił o sytuacji na Wołyniu były wojewoda lwowski Piotr Du-nin Borkowski: “W stosunku do Ukraińców ta polityka przejawiła się w likwidacji wszystkich legalnych organizacji gospodarczych i kulturalnych znajdujących się na terenie Wołynia pod wpływami galicyjskiego UNDO. Były to więc z jednej strony czytelnie »Pros-wity«, z drugiej kooperatywy mleczarskie i handlowe. Organizacje te zostały zastąpione przez »Proswickie Chaty« stojące oficjalnie pod wpływem WUO w dziedzinie kulturalnej i przez mieszane kooperatywy pol-sko-ukraińskie w dziedzinie gospodarczej. (...) WUO, które jak wiadomo, składa się z Ukraińców, słusznie nie jest uważane za jakieś stronnictwo w zachodnioeuropejskim znaczeniu, ale za wyraz woli byłego wojewody wołyńskiego".
63
Organizacje ukraińskie w Galicji Wschodniej usiłowały przezwyciężyć ten kordon sokalski, jak nazywano nieformalną granicę dzielącą Ukraińców w Rzeczypospolitej Polskiej. Próby prowadzenia odmiennej polityki wobec sąsiednich województw nie miały szans powodzenia na dłuższą metę.
Społeczeństwo ukraińskie mocno odczuwało ograniczenia, które dotykały system oświaty w języku ojczystym. Przed pierwszą wojną światową szkoły z u-kraińskim językiem nauczania istniały tylko w zaborze austriackim, pod panowaniem rosyjskim natomiast nauczanie odbywało się wyłącznie w języku państwowym. Na Wołyniu i Polesiu pierwsze szkoły ukraińskie powstały dopiero podczas wojny, pod okupacją austriacką. Stan taki przetrwał do lutego 1921 r. Lata dwudzieste przyniosły ograniczenie szkolnictwa ukraińskiego. W latach 1911/12—1921/22 w trzech województwach Galicji Wschodniej liczba szkół powszechnych z polskim językiem wykładowym wzrosła z 1590 do 2247, z językiem ukraińskim natomiast pozostała niemal bez zmian (242 oraz 246). Na Polesiu i Wołyniu w latach 1922/23—1924/25 liczba szkół ukraińskich zmalała z 61 do 29, a liczba szkół polskich wzrosła z 1178 do 1430. W całej Polsce w latach 1922/23—1924/25 liczba publicznych szkół powszechnych z ukraińskim językiem nauczania zmniejszyła się z 2996 do 2532; szkolnictwo prywatne było bardzo skromne — w 1924/25 r. istniało 26 takich szkół.
W lipcu 1924 r. Sejm uchwalił ustawę regulującą zasady organizacyjne tworzenia i utrzymywania szkół dla mniejszości narodowych. Postanawiała ona, że podstawowym rodzajem szkoły “w myśl zasady godzenia i łączenia dla zgodnego współżycia ludności narodowo mieszanych ziem, a nie dzielenia jej, jest szkoła wspólna, wychowująca na dobrych obywatelnpaństwa dzieci narodowości polskiej i niepolskiej we^^zajemnym szacunku ich narodowych właściwości". Nauczanie w
64
szkołach publicznych miało odbywać się w języku polskim. O ile w obwodzie szkolnym, w którym zamieszkiwało co najmniej 25 proc. obywateli mniejszości narodowych, rodzice co najmniej czterdzieściorga dzieci zażądali nauki w określonym języku, wówczas wprowadzano ten język jako język nauczania. O ile oprócz tego rodzice co najmniej dwadzieściorga dzieci zażądali nauki w języku polskim, wówczas zajęcia prowadzono w obu językach, po połowie wymiaru godzin. Dotyczyło to kresów wschodnich państwa oraz językowo białoruskiego, litewskiego i ukraińskiego.
Intencje sformułowane w ustawie uznać można za słuszne, lecz rzeczywistość okazała się pod niejednym względem odmienna. Przeciwko projektowi ustawy występowali gorąco posłowie ukraińscy w Sejmie, których oburzał fakt, że posługiwał się on określeniem “język ruski", a nie “ukraiński". Dowodzili, że tworzenie szkół dwujęzycznych ma na celu polonizację dzieci ukraińskich. Współczesny historyk, Stanisław Mauersberg, przeprowadził wnikliwą krytykę tych przepisów, zwracając uwagę na nierówne określenie w nich praw obywateli należących do różnych narodowości, a przede wszystkim na dyskryminacyjną praktykę władz administracyjnych, które stawiały przeszkody rodzicom żądającym nauczania w języku innym niż polski. Konsekwencją ustawy było ograniczenie szkolnictwa w języku ukraińskim. W roku szkolnym 1927/28 istniało w Polsce 835 szkół powszechnych z ukraińskim językiem nauczania (w tym 31 prywatnych), w roku 1936/37 liczba ich zmalała do 496 (w tym 41 prywatnych). Liczba szkół dwujęzycznych polsko-ukraińskich zwiększyła się z 2121 do 2710. Ogólna liczba dzieci korzystających z nauczania w języku ukraińskim w szkołach obydwu typów wzrosła wprawdzie w tych latach z 346,7 tys. do 456,2, lecz liczba dzieci pobierających naukę wyłącznie w języku ojczystym zmalała z 87,5 tysf do 59,3 tys. Podkreślić należy, iż szkoły ukraińskie były najczęściej
5 — Ojczyzna... 65
niewielkie, o ograniczonym zakresie nauczania. 'Pośrednie dane pozwalają sądzić, że w rzeczywistości część szkół, które wykazywano jako szkoły z ukraińskim językiem nauczania, była dwujęzyczna. Co więcej, w rezultacie procesu przeobrażania szkolnictwa na terytorium o przewadze ludności ukraińskiej najliczniejsze stały się szkoły z polskim językiem nauczania. Według danych z 1936/37 r. w okręgach szkolnych lwowskim i wołyńskim wśród 6730 publicznych szkół powszechnych z 1036,7 tys. uczniów było 3566 szkół z polskim językiem nauczania, liczących 588,5 tys. uczniów (w części szkół obowiązywało nauczanie języka ukraińskiego jako jednego z przedmiotów); tylko 398 szkół z 48,1 tys. uczniów miało ukraiński język nauczania.
Z liczb tych wynika, że wprawdzie nauczanie w języku ukraińskim było stopniowo wypierane ze szkół, lecz przez cały okres międzywojenny duża liczba dzieci miała możliwość nauki w języku ojczystym przynajmniej części przedmiotów. Fragmentaryczne dane świadczą, że eksperyment dwujęzyczności zdał przynajmniej w tym sensie egzamin, że w niejednej miejscowości sprzyjał zgodnemu współżyciu dzieci i młodzieży z rozmaitych środowisk narodowych. Jeśli bowiem dzieci ukraińskie musiały uczyć się niektórych przedmiotów w języku polskim, to inne przedmioty obowiązywały w języku ukraińskim także uczniów Polaków. Jednakże dyskryminacyjna praktyka władz administracyjnych w wielu wypadkach powodowała ostre konflikty, a część dzieci i młodzieży ukraińskiej pozbawiono faktycznie prawa nauki w języku ojczystym. W sumie więc ustawa z 1924 r. nie rozwiązałel zagadnień oświatowych i była przedmiotem nieustannej krytyki zarówno ze strony ukraińskiej, jak i ze strony lewicowych środowisk społeczeństwa polskiego.
Przedmiotem ostrych sporów stała się także kwestia ukraińskich szkół wyższych. Za czasów austriackich na uniwersytecie lwowskim niektóre wykłady prowadzono
66
w języku ukraińskim. Po powstaniu państwa polskiego język ten został z uczelni usunięty, a działacze ukraińscy wysunęli postulat utworzenia odrębnego uniwersytetu o narodowym charakterze. Wzór takiego rozwiązania dawała Czechosłowacja, gdyż w Pradze istniały obok siebie dwa uniwersytety: czeski oraz niemiecki.
Przeciwko powstaniu uniwersytetu ukraińskiego opowiedziały się organizacje polskie Lwowa, widząc w tym niedopuszczalne ustępstwo na rzecz wrogów polskości. Władze państwowe rozważały projekt utworzenia uczelni ukraińskiej w Krakowie, lecz napotkał on opór niektórych środowisk krakowskich; nie chcieli się na to zgodzić przede wszystkim Ukraińcy. Lwów był przecież intelektualną i polityczną stolicą zachodnich ziem ukraińskich, tam znajdowały się biblioteki i instytucje naukowe.
W rezultacie do porozumienia nie doszło. Przez wiele lat we Lwowie działał nielegalny uniwersytet ukraiński, z którym współpracowali wybitni uczeni. Oprócz tego stopniowo rozbudowywano tu greckokatolickie seminarium duchowne. W 1928 r. metropolita Szeptyćkyj przekształcił je w Akademię Duchowną z wydziałem teologicznym, w 1932 r. powstał wydział filozoficzny, obejmujący m.in. katedry historii Ukrainy oraz językoznawstwa; w 1938 r. na łamach dziennika “Diło" informowano o zamierzonym utworzeniu wydziałów prawa i medycyny. Tym samym powstawały zręby upragnionej przez Ukraińców uczelni, przeciwko czemu namiętnie protestowała polska prawica.
Młodzież ukraińska podejmowała także studia zagraniczne, przede wszystkim w Czechosłowacji, gdzie cieszyła się większą swobodą polityczną. W Podebradach istniała ukraińska akademia rolnicza; wkrótce po zamachu majowym rozważano możliwość jej przeniesienia na Wołyń (wyjeżdżał w tej sprawie do Czechosłowacji jeden z wybitnych współpracowników Piłsudskie-go — Tadeusz Hołówko), lecz do tego nie doszło.
67
Dla ukraińskiej społeczności chłopskiej w Polsce zagadnieniem jeszcze bardziej palącym niż ograniczenia w dziedzinie oświaty było zdobycie ziemi. Według danych o największych posiadaczach ziemskich w Polsce w 1922 r., zebranych przez Wojciecha Roszkowskiego, wśród pięciuset osób objętych sporządzonym przez niego wykazem było trzech Ukraińców; wśród ogółu gospodarstw rolnych o powierzchni przekraczającej pięćset hektarów odsetek Ukraińców wynosił 1,3 proc. Na kresach wschodnich dominowała polska wielka własność ziemska; pewna — niezbyt duża — liczba folwarków znajdowała się w rękach rosyjskich i żydowskich. Konflikt między dworem a wsią, charakterystyczny dla dziejów ziem polskich w XIX i XX stuleciu, był więc zarazem konfliktem między ukraińskimi chłopami a polską szlachtą.
Reforma rolna, która stała się sztandarowym hasłem ruchu ludowego, na ziemiach centralnej Polski oraz w zachodniej części Galicji miała konsekwencje ekonomiczne oraz społeczne i wokół nich skupiała się uwaga stron zainteresowanych w sporze. W województwach wschodnich przynieść musiała skutki polityczne, gdyż znaczna — zapewne większa — część parcelowanej ziemi trafić powinna w ręce ukraińskie. Powszechnie panowało przekonanie, podtrzymywane przez literaturę piękną oraz legendę historyczną, że ostoją polskości na kresach była i jest polska warstwa ziemiańska. Likwidacja dworu, pielęgnującego tradycje polskie, w przeszłości wspierającego powstania narodowe, z którego wyszli znakomici przedstawiciele kultury polskiej, oznaczać musi załamanie się wpływów polskich, zwycięstwo “wschodniego barbarzyństwa" oraz zagrożenie niepodległego bytu.
Przyznać trzeba, że była to w dużej mierze argumentacja słuszna. Wprawdzie nie tylko ziemianie re-
68
prezentowali polski żywioł na kresach, lecz oni odgrywali najbardziej aktywną rolę, toteż ich usunięcie o-znaczać musiało większe możliwości rozwoju społeczności ukraińskiej. Polityka łoiska stawała przed dylematem. Jedną z możliwości! było kontynuowanie tradycyjnej linii podtrzymywania dominacji ekonomicznej, społecznej i politycznej ziemiaństwa, by w ten sposób ograniczyć środowiska ukraińskie. Lecz kolidowało to z dążeniami środowisk chłopskich i robotniczych całego kraju, zarazem musiało zaostrzać antagonizmy pols-ko-ukrainskie. Nie miała przecież szans polityka obliczona na polonizację Ukraińców, wzorowana na doświadczeniach polityki pruskiej wobec Polaków. Odmienna koncepcja szukania kompromisu z umiarkowanymi nurtami polityki ukraińskiej wymagała przeprowadzenia reformy rolnej w taki sposób, by wieśniak ukraiński nie czuł się poszkodowany i oszukany przez władze. Projekt wychodzący z podobnych założeń przedstawił Władysław Grabski w 1924 r., gdy pełnił urząd premiera, lecz spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem wszystkich ministrów. Mało też było prawdopodobne, by tak radykalne zerwanie z tradycją zyskało poparcie organizacji polskich na kresach wschodnich. Wbrew nim zaś żaden rząd polski nie mógł realizować swej polityki w tej części państwa.
W rezultacie kwestia ziemi pozostała palącym zagadnieniem spornym przez cały okres międzywojenny. Bezpośrednio po zakończeniu walk na froncie wschodnim władze polskie rozpoczęły parcelowanie — na niewielką skalę — niektórych opuszczonych folwarków i nadzielanie ziemią żołnierzy. Nawiązywano do Sienkiewiczowskiej tradycji “stanic kresowych", gdzie osadnicy mieli uprawiać rolę, szerzyć polską kulturę oraz z bronią w ręku przeciwstawiać się wszelkim próbom działań na szkodę Rzeczypospolitej. Efekty gospodarcze tego przedsięwzięcia były skromne, skutki polityczne natomiast fatalne. Osadnicy w większości znaleźli
się w konflikcie z miejscowymi wieśniakami, którzy uważali ich za niepożądanych przybyszów i złodziei ziemi, po sprawiedliwości należącej się miejscowym chłopom. Trudno się temu dziwić, gdyż parcelacja folwarku i osadzanie na roli chłopów sprowadzanych z innych województw przekreślały nadzieje żywione dotąd przez sąsiednich właścicieli drobnych gospodarstw, że zdołają powiększyć swe działki.
Po zamachu majowym 1926 r. osadnictwo uległo zahamowaniu. Według danych z województwa wołyńskiego (nie uwzględniających osadnictwa wojskowego) w latach 1921—1932 wśród nabywców ziemi z parcelacji 83,5 proc. należało do wyznania innego niż rzymskokatolickie (najczęściej byli to Ukraińcy). Sądzić można, że łączyło się to z próbami polityków związanych z obozem belwederskłm, którzy chcieli pozyskać do współpracy przedstawicieli mniejszości narodowych. Zmiany metod działania okazały się jednak niekonsekwentne (Piłsudski oceniał dodatnio osadnictwo wojskowe) i wyniki polityczne pozostały ograniczone, aczkolwiek niektóre ugrupowania ukraińskie — i nie tylko ukraińskie — skłaniały się do szukania modus vivendi z nową władzą.
Wielki kryzys gospodarczy pierwszej połowy lat trzydziestych spowodował zahamowanie w całej Polsce akcji parcelacyjnej i dopiero przed wyuchem drugiej wojny światowej w kołach rządzących aowróciła myśl wykorzystania parcelacji dla osłabienia \ środowisk u-kraińskich. Postulat rozwoju osadnictwa na kresach wschodnich znajdujemy w cytowanym już poprzednio wewnętrznym opracowaniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1935 r. W latach następnych przyjęto go jako kierunek postępowania i kiedy wiosną 1939 r. Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych opracowało wytyczne dla ustalenia wykazu folwarków podlegających przymusowemu wykupowi w województwach po-łudniowo-wschodnich, na pierwszym miejscu wymienio-
70
no majątki należące do osób narodowości niepolskiej, formułując zarazem ogólne zastrzeżenie, iż folwarki te “winny nadawać się na cele p|rcelacyjne przede wszystkim pomiędzy ludność polską (miejscową lub osadniczą)".
W województwach zamieszkiwanych przez chłopów ukraińskich rozwinęła się prawdziwa wojna o ziemię, w której ze strony polskiej wykorzystywano aparat administracyjny. Okazało się jednak, że nie jest tak łatwo pokonać upór chłopski, przywiązanie do ojcowizny, o czym zresztą przekonała władze pruskie w Wielkopolsce i na Pomorzu przed pierwszą wojną światową postawa chłopów polskich. Niektóre dane zdają się świadczyć, że wbrew staraniom władz oraz organizacji polskich obszar ziemi w posiadaniu ukraińskim wzrastał.
Niemała w tym była zasługa rozmaitych organizacji ukraińskich działających wśród rolników. Wiedzę rolniczą szerzyło stowarzyszenie “Silśkyj Hospodar". Przetwórstwem i zbytem produktów rolnych oraz gromadzeniem oszczędności i udzielaniem kredytów zajmowały się organizacje spółdzielcze, zorganizowane w silne związki. W organizacjach tych znajdowała pracę inteligencja ukraińska, traktująca je jako pole działania dla dobra narodu. Spółdzielnie i organizacje znajdowały się pod nadzorem władz administracyjnych, upatrujących w nich słusznie ekonomiczną podstawę niezależnego życia ukraińskiego. O sile gospodarczej i znaczeniu spółdzielczości ukraińskiej świadczyć może to, że wiosną 1939 r. polskie spółdzielnie mleczarskie, starając się o pomoc państwa przy sfinansowaniu zatrudnienia fachowych pracowników w mleczarniach, użyły następującego argumentu: “(...) konkurencja polskiej spółdzielczości mleczarskiej, a zwłaszcza jej centrali handlowej, na rynku krajowym z produkcją spółdzielczości ukraińskiej jest utrudniona wskutek nieodpo-71
wiedniej jakości towarów produkowanych przez siły niefachowe".
Władze państwowe usiłowały rozmaitymi metodami — nie zawsze zgodnymi z prawem — podporządkować sobie spółdzielczość ukraińską i nie dopuścić, by zachowała swe związki z organizacjami politycznymi. Temu m.in. służyły zmiany prawa spółdzielczego. W lecie 1939 r. projektowano kolejne modyfikacje, uzasadniając je następująco: “Projektowany dekret ma za zadanie wzmocnić nadzór organów państwowych nad ruchem spółdzielczym, a to z tego względu, żeby ruch ten w chwili obecnej, zważywszy jego niejednolitą strukturę narodowościową, mógł być podporządkowany ogólnym celom państwowym". Projektodawcy mieli na myśli także spółdzielnie niemieckie.
Wiele problemów wsi ukraińskiej w latach międzywojennych, a także trudne położenie inteligencji ukraińskiej wynikało z sytuacji gospodarczej całego państwa polskiego oraz przeszkód stojących na drodze do rozwiązania zagadnień dotyczących wszystkich obywateli. Zacofanie gospodarcze województw kresowych nie powstało po 1918 r., lecz niepodległa Rzeczpospolita odziedziczyła je po mocarstwach rozbiorowych. Kwestia reformy rolnej pozostała nie rozwiązana w skali całego państwa. Stagnacja przemysłu dotykała wszystkich ludzi pracy, niezależnie od narodowości. Katastrofalne załamanie cen artykułów rofcych na początku lat trzydziestych odczuli rolnicy w ciłym kraju. Zjawiska te wpływały na niezadowolenie społeczności ukraińskiej, aczkolwiek nie wynikały ze specyficznie nacjonalistycznej polityki władz polskich. Oprócz tego jednak wiele innych zagadnień dotyczyło wyłącznie społeczności ukraińskiej, która czuła się dyskryminowana, pozbawiona pełni praw obywatelskich, odsuwana od pracy w wielu instytucjach publicznych, ograniczana w dziedzinie oświaty itd. Reakcją na to było — wbrew nadziejom polskiej prawicy — umacnianie się ukra-
72
ińskiej świadomości narodowej, czemu wyraz dawano przy rozmaitych sposobnościach. Wewnętrzny komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 12 kwietnia 1938 r. informował np.: “(...) poborowi narodowości ukraińskiej, którzy w dniu 24 liarca rb. jechali pociągiem z Brzeżan do Lwowa, na każdej niemal stacji wznosili okrzyki »Haj żywe Ukraina — dla teb idem Ukrainu«. Zebrana ludność na stacjach, gdzie nie było policji mundurowej, również wznosiła okrzyki na cześć Ukrainy. Podczas jazdy poborowi śpiewali znaną piosenkę ukraińskich strzelców siczowych Hej u poli czerwona kałyna pochyłyła".
Skrajne ugrupowanie, wspomniana już wcześniej OUN, rozwinęło działalność terrorystyczną, zmierzając do podważenia polskiej administracji i stworzenia stanu zagrożenia w województwach południowo-wschodnich. Zginęli z rąk terrorystów znani przedstawiciele obozu rządzącego Tadeusz Hołówko i Bronisław Pieracki, jak również inni mniej znani funkcjonariusze państwowi. Nieraz polskim właścicielom folwarków podpalano zabudowania lub stogi; zdarzało się to także w gospodarstwach polskich osadników. Na dużą skalę akcja taka rozwinęła się w 1929 r., osiągając szczyt w lecie 1930 r. W odpowiedzi — na polecenie Józefa Piłsudskiego — rozpoczęła się pacyfikacja Galicji Wschodniej, która trwała od 16 września do 30 listopada 1930 r. Represje policyjne objęły wielu działaczy ukraińskich, zamknięto trzy gimnazja, przeprowadzono masowe rewizje we wsiach; przy okazji niszczono mienie i bito opornych. Poważny dziennik ukraiński “Diło" podawał 27 września w artykule pt. Ukraińska ludność kryje się po lasach: “Jest to zrozumiałe, jeżeli władza państwowa walczy z elementem wywołującym niepokój i zagrażającym bezpieczeństwu publicznemu w kraju; jeśli jednak czynniki odpowiedzialne za bezpieczeństwo publiczne przeprowadzają akcję pacyfikacyjną w ten sposób, że ludność ucieka w lasy ze strachu przed organami
73
bezpieczeństwa — to jest to co najmniej niezwykłe i niesłychane w obecnej dobie".
Akcja pacyfikacyjna doprowadziła do stłumienia terrorystycznych przedsięwzięć OUN, przyczyniając się jednak do umocnienia jej wpływów, zwłaszcza wśród młodzieży; nie spowodowała rzeczywistego uspokojenia nastrojów. Zbiorowe represje wzmagały oburzenie oraz budziły przekonanie, że kompromis polsko-ukraiński jest nierealny. Wydarzenia te odbiły się również głośnym echem w świecie. Nieodpowiedzialne wykorzystanie policji i wojska do terroryzowania własnych obywateli przyniosło hańbę politykom, którzy podjęli tę decyzję, i zaogniło stosunki wewnętrzne.
Społeczeństwo ukraińskie znalazło się przed trudnym wyborem. W warunkach narastającego napięcia międzynarodowego w drugiej połowie lat trzydziestych wiele argumentów skłaniało, by przeciwstawić się państwu polskiemu. Zwolennicy programu rewolucji socjalistycznej opowiadali się za orientacją na ZSRR. Przeciwnicy radykalnych reform społecznych, obawiający się m.in. kolektywizacji, mieli do wyboru albo orientację na III Rzeszę, albo — wbrew wszystkiemu — szukanie kompromisu z Polską. Bardziej rozważni politycy, związani zwłaszcza z umiarkowanym nurtem UNDO oraz ruchem socjalistycznym, dostrzegali groźbę ze strony hitleryzmu, toteż krytycznie odnosili się do działalności OUN. Na tym tle w UNDO rodziła się koncepcja szukania porozumienia z władzami polskimi o charakterze taktycznym, bez rezygnacji \ perspektywicznego programu niepodległości. MudrJn mówił w cytowanym już wywiadzie, że na kongresil UNDO w 1932 r. postanowiono wystąpić z programem autonomii terytorialnej, zgodnie z umową zawartą 15 marca 1923 r. między Polską a przedstawicielami mocarstw, z włączeniem Wołynia, Polesia i Łemkowszczyzny. W ostatniej chwili wobec nastrojów społeczeństwa inicja-
74
torzy rezolucję wycofali. W 1935 r. UNDO dostrzegła szansę podjęcia rozmów w wypadku zrezygnowania z bezwzględnej opozycji. Doszło wćnvczas do porozumienia z rządem i politycy UNDO zlaleźli się w Sejmie;
wkrótce jednak okazało się, że w|polskich kołach rządzących stopniowo zdobywają przewagę koncepcje nacjonalistyczne, które przyczyniły się do niepowodzenia tego przedsięwzięcia. Krytyczne wystąpienia polityków ukraińskich, broniących praw narodowych, pokwitował “Ilustrowany Kurier Codzienny" w maju 1938 r. słowami: “Nie pozwolimy na to, ażeby garstka skracho-wanych polityków i obcych sług uzurpowała sobie prawo do reprezentowania ludności ruskiej i narzucania tej ludności linii politycznej wrogiej państwu polskiemu i polskiemu narodowi".
Nie sądzę jednak, by nawet wówczas nastroje skrajnego nacjonalizmu zdominowały społeczność ukraińską w Polsce. Jak donosił służbowy komunikat Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w połowie lipca 1939 r. w Kołomyi odbyła się narada działaczy ukraińskich, z których jeden wyraził pogląd, że “(...) zdaniem kierowników UNDO interes narodu ukraińskiego wymaga, by Ukraińcy stanęli otwarcie po stronie państwa polskiego w razie wojny Polski z Niemcami". Publiczną deklarację lojalności złożył Mudryj dopiero w początkach września.
Trudno byłoby dziś stwierdzić bez wątpliwości, w jakim stopniu podobne opinie panowały w rozmaitych środowiskach ukraińskich. Rozmaite relacje świadczą, że powołani do wojska ukraińscy żołnierze w obliczu agresji hitlerowskiej najczęściej zachowali lojalność wobec dowódców i kolegów. Niektórzy należeli do tych, którzy ostatni składali broń po wycofaniu się na Węgry. Nie oznaczało to aprobaty systemu rządzenia istniejącego w Rzeczypospolitej Polskiej ani granic ustanowionych po pierwszej wojnie światowej, lecz zrozumienie
75
faktu, iż hitleryzm stanowił największe zagrożenie zarówno dla Polaków, jak Ukraińców.
Klęska wrześniowa oznaczała zarazem klęskę tego nurtu ukraińskiej myśli politycznej. Pod niemiecką o-kupacją na powierzchnię wyłonili się zwolennicy skrajnego nacjonalizmu, żywiący złudzenia w stosunku do polityki III Rzeszy.
l
4. Białorusini
Białorusini w Polsce mieszkali niemal wyłącznie w czterech województwach: poleskim, nowogródzkim, wileńskim oraz białostockim. Wszystkie te ziemie przed pierwszą wojną światową wchodziły w skład państwa rosyjskiego. Bliższe dane o rozmieszczeniu ludności białoruskiej zawiera tablica 3.
Tablica
LUDNOŚĆ BIAŁORUSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SZACUNKU
Województwa
|
Ludność ogółem w tys.
|
Ludność białoruska
|
|
w tys.
|
w proc. całej ludności
|
Polska Poleskie Nowogródzkie) Wileńskie Białostockie Inne
|
31 l l l l 26
|
916 132 057 276 644 807
|
1954 654 616 409 269 6
|
6,1 57,8 58,3 32,1 16,4 0,0
|
W województwie poleskim Białorusini zamieszkiwali przede wszystkim północną jego część. Polacy stanowili tu niewielki odsetek. W województwie nowogródzkim natomiast więcej niż trzecia część mieszkańców — a zatem odsetek znaczny — należała do narodowości polskiej. Polacy koncentrowali się przede wszystkim w powiecie lidzkim (zapewne więcej niż połowa ludnoś-77
ci) oraz w powiatach szczuczyńskim i wołożyńskim (gdzie prawdopodobnie dorównywali liczbą Białorusinom). W pozostałych powiatach Białorusini mieli zdecydowaną przewagę liczebną. Także w wymienionych trzech powiatach o najwyższym odsetku Polaków rozmieszczenie ludności było nierównomierne. Część wsi miała charakter niemal wyłącznie polski, podczas gdy w pozostałych przeważali Białorusini.
O wiele trudniej jest zorientować się w rozmieszczeniu Białorusinów na terenie województwa wileńskiego. W samym Wilnie było ich stosunkowo niewielu;
opublikowane wyniki spisu wykazały na 128,6 tys. mieszkańców zaledwie 1,7 tys. Białorusinów (trzecia część z nich podała religię katolicką). Brak jest podstaw do przeprowadzenia szacunku rzeczywistej liczby, lecz nie zmieniłby on i tak zasadniczych relacji. Ludność białoruska zamieszkiwała niemal wyłącznie we wsiach. Prawdopodobnie w niektórych regionach województwa tworzyła większość ludności, lecz inne okolice miały przeważnie polskie oblicze.
W województwie białostockim Białorusini koncentrowali się przede wszystkim w powiatach: wołkowyskim, grodzieńskim i bielskim (w tym ostatnim mieszkała także pewna liczba Ukraińców); sądzić można, że na tym terenie przewyższali liczebnie ludność polską. Mniej Białorusinów zamieszkiwało w powiatach białostockim i sokolskim; na pozostałym terytorium województwa białostockiego było ich najwyżej tysiąc — dwa tysiące osób. Brak wystarczających danych nie pozwala odpowiedzieć ściśle na pytanie o liczbę Białorusinów, gdyż nie wiemy, ilu było wśród nich katolików. Nie ulega natomiast wątpliwości, że niewielu z nich mieszkało w miastach. Największym skupiskiem był Białystok, w którym spis ludności ujawnił 9,6 tys. osób o języku białoruskim (na 91,1 ys. mieszkańców); zapewne w rzeczywistości było icft tam więcej, lecz nie zmieniało to zasadniczych proporcji.
78
Odsetek Białorusinów utrzymujących się z pracy na roli wynosił około ,92_J3rQci_byli to przede wszystkim właściciele_drobnych gospodarstw (wśród ogółu Białorusinów stanowili około 89 proc.). Odsetek robotników wraz z rodzinami wynosił około 7 proa Oczywiście szacunki te nie są dokładne, wynika z |nich jednak wniosek, iż środowiska białoruskiej inteligencji, drobnych przedsiębiorców itd. były tak mało liczne, że ustalenie ich udziału wśród ogłłu ludności wymagałoby wykorzystania innych materiałów niż dane spisów ludności.
Wśród robotników białoruskich zdecydowanie przeważali pracujący w rolnictwie oraz w niektórych innych gałęziach związanych ze wsią (np. leśnictwo iry-bołówstwo), dużą grupę stanowiła także służFa domowa. Jedynie w województwie białostockim w rolnictwie pracowała mniej niż połowa robotników Białorusinów, co łączyło się z istnieniem tam przemysłu włókienniczego. ~"-—.—-
Liczne informacje świadczą, że poza rolnictwem Białorusini znajdowali pracę przede wszystkim jako robotnicy niewykwalifikowani, ą więc najgorzej płatni. Autor bardzo interesującego przewodnika po Polesiu Michał Marczak pisał o tamtejszym przemyśle: “Niestety, te nieliczne zakłady są dla Poleszuków niemal bez znaczenia, mało są nimi zainteresowani, gdyż nie znajdują tam zatrudnienia z wyjątkiem najniższych posług. Ogół robotników rekrutuje się spoza Polesia". Podobnie z innych dzielnic Polski sprowadzano kolejarzy oraz robotników niektórych innych gałęzi gospodarki, które mogły mieć znaczenie wojskowe. Białorusinom bowiem — podobnie jak Ukraińcom — władze polskie nie dowierzały, upatrując w nich żywioł hiebez-^ pTeczny dla państwa, skłonny do sabotażu.
W strukturze społecznej ludności ziem białoruskich zachowały się godne uwagi relikty epoki feudalnej, znane także w niektórych regionach ziem ukraińskich, lecz
79
na mniejszą skalę. JByły ta podziały stanowe; Pod pojęciem stanu historyk rozumie wyodrębnione grupy społeczeństwa feudalnego, różniące się od siebie przede wszystkim pozycją prawną oraz społeczną. W międzywojennej Rzeczypospolitej różnice prawne należały do przeszłości, lecz utrzymały się w świadomości wielu środowisk różnice społeczne.
W przedrozbiorowej Polsce ukształtowała się charakterystyczna grupa szlachty zagrodowej, zwanej także szaraczkową, chodaczkową. lub jeszcze inaczej. Byli to ludzie należący do stanu szlacheckiego, a więc posiadający prawa polityczne jemu przysługujące, mieli oni jednak jedynie niewielkie gospodarstwa rolne. Zamieszkiwali z reguły całe wsie lub wydzielone ich części, o-kreślane mianem zaścianka. Ich sytuacja ekonomiczna przypominała raczej położenie wolnych osobiście chłopów. Pod względem majątkowym istniała prawdziwa przepaść między rodem na przykład Radziwiłłów a cho-daczkowym szlachcicem, który sam pracował na roli. Położenie prawne wyrażało dumne przysłowie: szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. W Polsce międzywojennej te same prawa obywatelskie zyskał wprawdzie chłop, lecz nadal w wielu regionach utrzymywała się tradycja szlacheckiej wyższości wobec “chamów".
Szlachta zagrodowa zamieszkiwała ziemie białoruskie, lecz także niektóre okolice ziem ukraińskich, jak również Mazowsza i Podlasia. Odrębne tradycje szlacheckie utrzymywały się z różną siłą; szczególnie trwałe okazały się w okolicach pozbawionych możliwości rozwoju ekonomicznego. Należało do nich zwłaszcza Polesie.
Roman Horoszkiewicz, znawca stosunków poleskich, pisał w 1935 r.: “»Szlachta« stanowi tu osobną grupę społeczną. O przynależności do mej nie decyduje majątek ani wykształcenie. Szlachcic może być biedny, może czytać i pisać nie umieof Kwestią podstawową jest tylko ród. »Szlachcic polśKi« to określenie zastę-
80
puje niejednokrotnie narodowość, w ogóle całą przynależność. Czystości rodu strzeże się pilnie. Po żonę jedzie nieraz szlachcic kilkadziesiąt kilometrów. (...) Wyznanie nie gra u szlachty roli. Ogromna, większość jest jednak prawosławna. Są jednak i wsie czysto rzymskokatolickie, jak na przykład Osowa w Stolińskim. Zresztą i w jednej rodzinie spotkać można często dziadka wyznania rzymskokatolickiego, podczas gdy syn jego i wnukowie są prawosławni. Pochodzenie narodowościowe trudno u szlachty określić. Są r\dy ze środkowej Polski pochodzące, są Mazurzy, są Małopolanie (...), inni wywodzą się ze Śląska czy Pomorza. Dużą grupę wśród szlachty stanfcwią rody tatarskie, dzisiaj również prawosławnej religii. Wiele też jest rodów miejscowego, poleszuckiego'pochodzenia".
Pod względem ekonomicznym, rozmiarów gospodarstw, a także kulturalnym szlachta nie odróżniała się od sąsiedniej ludności chłopskiej. Pielęgnowała natomiast odmienne tradycje i obyczaje. Od czasów królów polskich przechowywano dokumenty nadań i przywilejów; część z nich pochłonęły wprawdzie wojny i pożary, lecz pozostała pamięć, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Poczucie wyższości wobec “chamów" wpływało na podkreślenie odrębności od Białorusinów i Ukraińców, których utożsamiano z chłopami. Nie oznaczało to jednak, by szlachcic tym samym był Polakiem. Badacz tradycji szlacheckiej, Stanisław Dworakowski, pisał:
“Od poczucia odrębności stanowej szlachty w stosunku do chłopów słabsze jest jej poczucie związku narodowego i wyznaniowego z Polską".
Jakkolwiek silne było przekonanie o wyższości stanowej szlachty wobec chłopów, to przecież zamieszkując te same gminy, należało szukać rozmaitych form współpracy, a nieraz zawierać kompromisy wynikające z obowiązujących norm prawa. Horoszkiewicz pisał:
“W gminach, w których mieszka szlachta, wójtami są przeważnie szlachcice, inne natomiast stanowiska obsa-
6 — Ojczyzna... 81
dza się przy pomocy specjalnego klucza. Przy wyborach do rad gminnych umówione cyfry mandatów przypadają na szlachtę i chłopów".
Egzotyzm stosunków stanowych, zachowanych w tradycji i codziennym obyczaju, przyciągał uwagę zewnętrznych obserwatorów i skłaniał do opisywania przede wszystkim postaw skrajnych, zjawisk najbardziej malowniczych. Lecz przecież w okresie międzywojennym postępował szybko proces rozkładu tradycyjnych więzi stanowych na rzecz umacniania się więzi klasowych i narodowych. Proces ten był zwłaszcza zaawansowany w społeczności ukraińskiej, toteż poufne memorandum w sprawie szlachty zagrodowej na wschodzie Polski, opracowane przez Towarzystwo Rozwoju Ziem Wschodnich w 1938 r., stwierdzało: “Narodowościowo panuje tutaj dzisiaj wielkie zamieszanie. Szlachta podzieliła się na Polaków i Ukraińców, i to tak, że w jednej miejscowości rodziny tego samego nazwiska należą jedne do jednej narodowości, drugie do drugiej". Zdaniem autorów memorandum spośród szlachty zagrodowej zaczęła wyrastać “najbardziej bojowa inteligencja ukraińska". Horoszkiewicz zaś pisze: “(...) gdy zastanawiamy się nad tym, jak daleko proces przeobrażeń jest posunięty w każdej z powyższych grup, stwierdzamy, że najmniej procesowi temu uległa szlachta poleska, której wystarczają jeszcze pojęcia stanowe. Na wyższym poziomie jest szlachta podkarpacka, która właśnie kształtuje swą narodowość. Następnie idzie szlachta Wileń-szczyzny, ustabilizowana już w przynależności narodowej. Najwyżej stoi szlachta podolsko-wołyńska, która zatraciwszy stanowość przeszła już prawie wyłącznie na pojęcia narodowe".
Oczywiście, wszystkie te rozważania dotyczyły szlachty jako całości, zmierzały do uchwycenia głównych tendencji przeobrażeń. Ze środowisk szlacheckich ziem białoruskich wywodzili s^ę w latach międzywojennych ludzie związani z polskaf tradycją narodową, lecz także
82
działacze białoruscy oraz litewscy, jak również komuniści, przeciwstawiający się zdecydowanie przeżytkom szlacheckiej świadomości stanowej. Wśród Białorusinów i Litwinów nierzadko spotykamy nazwiska zasłużone dla narodu polskiego, jak choćby Mickiewicz czy Kbś-ciuszTto. Władze polskie dostrzegały szansę związane z owymi szlacheckimi tradycjami i w latach trzydziestych wsparły ruch, który doprowadził do utworzenia Związku Szlachty Zagrodowej. Organizacja ta miała na celu umocnienie łączności szlachty z polskością, a zwłaszcza oddziaływanie na młode pokoleniel Miało to jednak także swą drugą stronę. Podtrzymywanie szlacheckiej tradycji, łączącej się z pogardą dla “chamów", zagrażało antagonizowaniem środowisk chłopskich i przeciwstawianiem ich polskości.
Niewielkie znaczenie i społeczne miało utrzymywanie się w niektórych okolicach tradycji mieszczańskich. Horoszkiewicz pisał: “W ^.obryniu czy w Motolu mieszczanie Kułbiedż (...) czy Palto (...) pamiętają dobrze, że ich przodków taż sama królowa Bona na Polesie sprowadziła". Zachowały się nazwiska włoskie, choć uległy białorutenizacji, a ich posiadacze przeważnie czuli
się Białorusinami.
Białorusini, podobnie jak Ukraińcy, znaleźli się w granicach Rzeczypospolitej Polskiej przeważnie wbrew swej woli i pragnieniom. W latach 1917—1920 rozwinął się ruch na rzecz władzy radzieckiej. Podczas wojny z Polską, gdy tereny, które potem na mocy traktatu ryskiego weszły w skład państwa polskiego, znajdowały się po wschodniej stronie frontu, powstawały rozmaite lokalne ośrodki władzy, w skład których wchodzili chłopi białoruscy. Niektórzy potem udali się na wschód, na ziemie radzieckiej Białorusi, większość jednak pozostała w rodzinnych wsiach, gdzie znajdowały się ich gospodarstwa. Pamięć o systemie, który dopuścił chłopa do udziału w sprawowaniu rządów, była trwała. Pamiętano również, że przez krótki czas “chłopska" mo-
83
wa białoruska awansowała^ do roli języka urzędowego. Zza wschodniej granicy dochodziły informację o powstawaniu białoruskich szkół, wyższych uczelni," utworzeniu Akademii Nauk w Mińsku, do której weszli niemal wszyscy najwybitniejsi intelektualiści białoruscy lat dwudziestych, także ci, którzy poprzednio opowiadali się za niezależnym państwem białoruskim. Granica państwowa dla ludzi miejscowych nie stanowiła nieprzebytej zapory. W pogranicznych wioskach polskich niemal z każdej rodziny ktoś przebywał dłuższy lub krótszy czas w ZSRR; znano doskonale tajemne przejścia w lasach i bagnach, gdzie żadne straże nie mogły zatrzymać wędrowców. Wieści przenikające ze wschodu przyczyniały się doJsodtrzymywania radykalnych sympatii w białoruskich środowiskach wiejskich oraz wśród inteligencji, czemu nie mogła przeszkodzić żadna kontr-propaganda władz i organizacji polskich. Dopiero w latach trzydziestych — wraz ze zmianą polityki narodowościowej pod wpływem koncepcji Stalina, a także w związku z kolektywizacją wsi radzieckiej — wpływy radykalnej lewicy zdawały się maleć.
Nie mniej ważną tradycją polityczną z lat 1917—1920 była pamięć o zakończonych niepowodzeniem próbach utworzenia Białoruskiej Demokratycznej Republiki Ludowej. Grupa działaczy reprezentujących tę ideę już w końcu 1915 r. utworzyła w Wilnie tajny Białoruski Komitet Narodowy, a następnie — pod koniec pierwszej wojny światowej — usiłowała wykorzystać poparcie okupacyjnych organów niemieckich. W grudniu 1917 r. w okupowanym Mińsku odbył się zjazd białoruski, który powołał organ wykonawczy; stał się on zalążkiem władz projektowanego państwa. Niemcy podjęli próbę wykorzystania dążeń wyzwoleńczych narodów podbitych przez Rosję/umożliwiając utworzenie zależnych od siebie białoruskich, litewskich i ukraińskich organów władzy —-podobnie jak w Warszawie powołali do życia Radę Regencyjną, która miała być zacząt-
84
kiem Królestwa Polskiego. Okazało się jednak, żezyi-miary białoruskie szły dalej, niż akceptowali A^)ku-panci. Wkrótce zresztą nastąpił kres administracji niemieckiej i ci działacze białoruscy, którzy odrzucali koncepcję władzy radzieckiej, zaczęli szukać możliwości współpracy z powstającym państwem polskim. Liczyli na to, że zgodnie z deklaracjami Józefa Piłsudskiego uda się doprowadzić do utworzenia Białorusi złączonej unią z Polską, .posiadającej nie sprecyzowany blliej zakres wewnętrznej samodzielności. Rozmowy w tjm duchu prowadzili politycy bliscy Piłsudskiemu, który mówił w maju 1919 r. dziennikarzowi francuskiemu:
,,(...) sądzę, że Białorusini i Polacy porozumieliby się bardzo łatwo; z Litwinami byłoby to trudniejsze".
Rzeczywistość przekreśliła złudzenia Białorusinów. Okazało się, że projekty unii lub federacji służyły jedynie jako taktyczna przynęta, by wzmocnić siły zwalczające rewolucję rosyjską. Wkrótce wielu rozczarowanych działaczy zwróciło swe nadzieje na wschód, widząc w powstającej radzieckiej Białorusi szansę na rozwiązanie kwestii narodowej. Niektórzy udali się do Mińska — stolicy radzieckiej Białorusi i siedziby najważniejszych instytucji politycznych oraz intelektualnych. Inni pozostali w Polsce, przeważnie wiążąc się z ruchem komunistycznym. Polityka narodowościowa władz polskich zniechęcała Białorusinów do jakiejkolwiek współpracy. Pisał więc w 1933 r. Seweryn Wys-łouch, historyk i działacz społeczny zainteresowany kwestią białoruską: “Wynikiem takiego stanu rzeczy była absolutna niewiara i niechęć w stosunku do państwowości polskiej ze strony Białorusinów, niechęć, na której żerowała umiejętnie prowadzona polityka filo-sowiecka". Wysłouch pisał to w przekonaniu, że po zamachu majowym powstały możliwości zasadniczego zreformowania stosunku władz polskich do mniejszości narodowych, dodawał więc: “Kto nie umie się zdobyć na szacunek i dobrą wolę w stosunku do Białorusina, 85
Litwina, Żyda lub Ukraińca, ten nie ma prawa reprezentować państwa polskiego na terenach przez tę ludność zamieszkiwanych". Jednak i w tych słowach dzisiejszy czytelnik dostrzec może złudzenie, iż Białorusini — i nie tylko oni — gotowi są wyrzec się własnych aspiracji pod warunkiem, że administracja polska będzie ich sprawiedliwie traktowała.
Społeczeństwo polskie w latach międzywojennych nie dostrzegało olbrzymiej, wręcz rewolucyjnej przemiany w społeczności białoruskiej pod wpływem wydarzeń pierwszej wojny światowej oraz rewolucji. Białorusini przestali być masą w większości bezwolną i nieświadomą, swego rodzaju “materiałem etnograficznym" dla swych sąsiadów, jak ujmowali to niektórzy działacze polskiej narodowej demokracji. Ujawniły się społeczne i narodowe aspiracje społeczeństwa białoruskiego oraz wola samodzielnego rozwiązywania problemów. Tymczasem polscy politycy i pisarze w dalszym ciągu traktowali wieś białoruską jako rezerwat prymitywizmu, jako środowisko egzotyczne, które ulegnie w krótkim czasie polonizacji. Nastroje niechęci wobec państwa polskiego oraz antagonizm w stosunku do dworów ziemiańskich wynikał — według tych wyobrażeń — z oddziaływania sił zewnętrznych. Jeden z publicystów, Władysław Wydżga, uznawał białoruskich posłów na Sejm za “Moskali poprzebieranych w białoruskie świtki". Polskie czasopismo wydawane w Piń-sku stwierdzało zaś w 1927 r.: “(...) ruch białoruski w dzisiejszej formie to nie jest normalny ruch narodowy, to jest raczej wal^ wpływów polskich z wpływami wschodu (...)". ^
Takie poglądy dalekie były jednak od rzeczywistości lat międzywojennych. Trzeźwą opinię wypowiadało inne pismo, lecz dopiero w styczniu 1939 r.: “Skoro jest język białoruski, który ma za sobą pomniki historyczne i literackie, skoro są ludzie, którzy tym ję-
86
zykiem mówią w swym życiu codziennym, to musi istnieć i istnieje problem białoruski".
Lekceważenie faktu, iż naród białoruski nie tylko istnieje, lecz ma własne aspiracje polityczne, powodowało fatalne następstwa, a przede wszystkim przekreślało jakiekolwiek szansę na porozumienie z gitrtiami reprezentującymi społeczeństwo białoruskie. Najbardziej wśród nich wpływowe były ugrupowania lewicowe. Podczas wyborów do Sejmu na początku lat dwudziestych zaskakujący dla wielu obserwatorów sukces odniosły na ziemiach białoruskich Polska Partia.Socjalistyczna oraz Polskie Stronnictwo Ludowe “Wyzwolenie". Był to jeszcze okres, gdy niektóre środowiska białoruskie łączyły nadzieje z umiarkowaną lewicą polską oraz ze środowiskami bliskimi Piłsudskiemu. Obydwie partie wysuwały hasła reform społecznych oraz równouprawnienia narodowego, a to musiało znaleźć żywy oddźwięk wśród białoruskich wieśniaków. Wkrótce ~]ea5ak" Białorusini coraz bardziej usamodzielniają się politycznie. Wzrastały wpływy Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, organizacja ta jednak z powodu swej nielegalności miała szczególnie utrudnione warunki działania, ograniczające jej zasięg społeczny. Nic dziwnego, że kiedy w czerwcu 1925 r. grupa posłów białoruskich — a wśród nich Bronisław Tarasz-kiewicz — wydzieliła się w Sejmie w odrębny klub sejmowy pod nazwą Białoruska Włościańsko-Robotni-cza Hromada, a następnie przystąpiła pod tą nazwą do tworzenia białoruskiej, radykalnej społecznie partii politycznej, zyskała olbrzymi sukces. Hromada stała się prawdziwym fenomenem politycznym. W początkach 1927 r. liczyła przeszło 100 tys. członków, aczkolwiek ciągle jeszcze nie wyszła z okresu kształtowania swoich struktur. Zwiastowała zagrożenie dla polskiej administracji, toteż w styczniu 1927 r. została rozwiązana, a wielu działaczy trafiło do więzienia. W 1928 r. odbył 87
się wielki proces, zakończony wyrokami skazującymi czołowych polityków białoruskich na więzienie.
Likwidacja Hromady, a także wspomniane już wyżej osłabienie wpływów ruchu rewolucyjnego w latach trzydziestych wpłynęły na rozbicie lewicy białoruskiej. Przyczyniły się do tego także działania władz, które w ten sposób uprzedzały ewentualność pojawienia się nowej, potężnej partii białoruskiej.
Drugim nurtem politycznym, który zyskał istotne wpływy wśród Białorusinów, była chrześcijańska demokracja. Początki jej sięgały okresu przed pierwszą wojną światową. Przypomnieć warto, że 29 czerwca 1907 r. kardynał Merry dcl Val, sekretarz papieża Piusa X, w liście do katolików w Rosji wyraził zgodę na używanie w parafiach języków białoruskiego i ukraińskiego. Otworzyło to przed duchownymi katolickimi narodowości białoruskiej możliwość utrwalania ojczystego języka wśród wiernych we wsiach. Oddziaływanie chrześcijańskiej demokracji osłabiał jednak fakt, że wyłoniła się ze środowiska katolickiego i że jej czołowym działaczem był katolicki duchowny, ks. Adam Stankiewicz, gdy tymczasem większość Białorusinów wyznawała prawosławie.
Białoruska chrześcijańska demokracja, w odróżnieniu od Hromady, zajmowała krytyczne stanowisko wobec radzieckiej Białorusi. Odwoływała się do koncepcji zawartych w encyklice Rerum novarum, wysuwając na plan pierwsz^łwtłkę z ustrojem kapitalistycznym o sprawiedliwość społeczną oraz o prawo małych narodów do stanowienia o własnym losie. Uznawała wprawdzie własność prywatną, postulowała jednak podział wielkich majątków między chłopów, a także przekształcenie wielkich przedsiębiorstw we własność społeczną. Rozwijano szczególnie postulaty dotyczące polityki agrarnej, sprzyjającej rozwojowi drobnych gospodarstw. W porównaniu z polską chrześcijańską demokracją Białorusini byli więc bardzo radykalni, co 88
ściągnęło na nich potępienie wileńskiego arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Stało się to jedną z przyczyn przekształcenia się tej partii w 1936 r. w Białoruskie Zjednoczenie Ludowe, które można porównać z radykalnym nurtem polskiego ruchu ludowego.
Białoruskie Zjednoczenie Ludowe również zajmowało krytyczną postawę wobec ZSRR i odrzucało współpracę z komunistami, ale jednocześnie zdecydowanie przeciwstawiało się polityce władz polskich na ziemiach białoruskich; podjęło natomiast próbę zbliżenia się do legalnej lewicowej opozycji polskiej.
Likwidacja Hromady ułatwiła wzrost wpływów chrześcijańskiej demokracji, a potem Białoruskiego Zjednoczenia Ludowego, gdyż zabrakło najbardziej popularnego rywala. Niemniej jednak wielu działaczy lewicowych zachowało swe pozycje w rozmaitych organizacjach białoruskich, takich jak na przykład Towarzystwo Szkoły Białoruskiej, Białoruskie Towarzystwo Naukowe czy Białoruski Bank Spółdzielczy. Stopniowo jednak ich możliwości działania malały, m.in. w następstwie systematycznych represji władz polskich. Mimo to nie powstała żadna poważna organizacja białoruska, która głosiłaby program kompromisu z państwem polskim. Wprawdzie w latach trzydziestych działały niezbyt liczne grupki o obliczu prawicowym, niektóre nawet przyznające się do narodowego socjalizmu (inicjatorami byli działacze, którzy zerwali z Hromadą lub chrześcijańską demokracją), lecz nie zyskały one oparcia w społeczeństwie i pozostały marginesem białoruskiego życia politycznego w Polsce. Z tych środowisk wywodzili się później ci przedstawiciele społeczności białoruskiej, którzy w latach okupacji hitlerowskiej podjęli kolaborację z Niemcami i byli współodpowiedzialni za przestępstwa wojenne.
W programach wszystkich ugrupowań białoruskich ważne miejsce zajmowały postulaty dotyczące rozwoju oświaty w języku ojczystym.
89
Przed pierwszą wojną światową szkolnictwo białoruskie nie istniało, gdyż władze rosyjskie traktowały język białoruski jako lokalną gwarę rosyjską. Wprawdzie próbowano organizować szkoły nielegalne, lecz akcja ta, skutecznie zwalczana przez policję, nie przybrała większych rozmiarów. Podczas okupacji niemieckiej powstały pierwsze szkoły białoruskie, lecz takimi były tylko z nazwy, gdyż brakowało białoruskich nauczycieli, a także podręczników. Dopiero w 1918 r. Bronisław Taraszkiewicz, znany później jako uczony, polityk i poeta, wydał w Wilnie pierwszą białoruską gramatykę, przeznaczoną w zamyśle autora dla szkół.
Na początku 1919 r. znaczna część ziem białoruskich została zajęta przez wojska polskie i podporządkowana Zarządowi Cywilnemu Ziem Wschodnich. O okresie tym pisze Stanisław Mauersberg: “Polityka polska w okresie rządów Sztabu Generalnego i Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich zmieniała się w sprawach szkolnictwa białoruskiego, oscylując od jednego do drugiego krańca. Szkoły białoruskie utworzone przez Niemców najpierw zlikwidowano, nauczycieli zwolniono, mienie szkolne skonfiskowano na rzecz szkół polskich. Następnie zalecono, aby otwierać szkoły białoruskie wszędzie tam, gdzie ludność tego sobie życzy. Jednakże lokalne władze oświato^fszukały niejednokrotnie różnych pretekstów, aby odmownie załatwiać prośby ludności w tej sprawie".
Zmiana polityki nastąpiła w ciągu krótkiego istnienia Litwy Środkowej. W rządzie tego państewka powstał Wydział do Spraw Szkolnictwa Białoruskiego, kierowany przez Taraszkiewicza. Powstały białoruskie szkoły powszechne, a także seminarium nauczycielskie, Znaczną część tych szkół zamknięto po przyłączeniu Litwy Środkowej do Polski.
Według danych obejmujących większą część ziem zamieszkanych przez Białorusinów w granicach Polski w 1918/19 r. było 346 powszechnych szkół biało-
90
ruskich. W 1924/25 r. Główny Urząd Statystyczny informował o jednej prywatnej i 22 publicznych szkołach białoruskich. Po wprowadzeniu omawianej już ustawy~z~ 1924 r., dotyczącej szkół dla mniejszości narodowych, pozostały w 1925/26 r. trzy szkoły powszechne z językiem białoruskim oraz 19 dwujęzycznych polsko-białoruskich. Była to prawdziwa katastrofa, przeciwko czemu podnosiły się ostre protesty działaczy białoruskich. W wyniku usilnych starań udało się osiągnąć pewną poprawę. W 1928/29 r. w Polsce istniały 23 szkoły powszechne publiczne i trzy prywatne z białoruskim językiem nauczania (łącznie miały 2103 uczniów) oraz 52 szkoły publiczne dwujęzyczne z 6104 uczniami. Innymi słowy — 8207 dzieci miało możliwość pobierania nauki, przynajmniej częściowo, w ojczystym języku. Istniały także trzy gimnazja (w Wilnc, Nowogródku i Klocku), liczące łącznie w 1929/30 i. czterystu uczniów. '
Lata następne przyniosły starania władz o likwidację szkół białoruskich oraz zawziętą walkę organizacji białoruskich o ich uratowanie. Jednym z argumentów przeciwko szkołom białoruskim był zarzut niskiego poziomu nauczania. Argumentowano również, że są one rozsadnikiem idei rewolucyjnych i antypaństwowych. W rezultacie w 1937/38 r. pozostało tylko pięć szkół powszechnych polsko-białoruskich, 44 szkoły, w których białoruski język był jednym z przedmiotów nauczania, oraz jedno białoruskie gimnazjum. Zaledwie 766 uczniów mogło pobierać naukę w języku białoruskim w szkołach powszechnych, a 157 — w szkole średniej w Wilnie. Białorusini — poza Cyganami — znajdowali się w ten sposób w najgorszym położeniu ze wszystkich mniejszości narodowych w Polsce.
Należy zwrócić uwagę na fakt, że niemal nie istniało białoruskie szkolnictwo prywatne. Wynikało to stąd, że społeczność białoruska należała w Polsce do najuboższych. Szkoły prywatne wymagały finansowania,
91
tymczasem uczniowie przeważnie nie mieli środków na wnoszenie niezbędnych opłat, a brakowało zamożnych mecenasów, którzy zapewniliby odpowiednie sumy.
Bardzo dotkliwą przeszkodę stanowił brak kadr nauczycielskich. Nie udało się stworzyć systemu kształcenia nauczycieli białoruskich, co następnie ułatwiło niewyrażanie zgody przez władze na tworzenie szkół prywatnych.
Zwalczanie szkolnictwa białoruskiego wynikało z przekonania, że łatwo będzie doprowadzić do poloni-zacji wieśniaków kresowych. W łagodnej postaci wyrażał podobne przekonanie znakomity publicysta konserwatywny Stanisław Mackiewicz, który postulował bierne, choć przychylne obserwowanie powstawania świadomości i kultury białoruskiej oraz ułatwianie asymilacji tam, gdzie jest to możliwe. Sądził bowiem, że własne siły białoruskie są słabe, a wszelkie zwalczanie ich może tylko umocnić nastroje niechętne wobec Polski. Dalej szedł radykalny nacjonalista Wojciech Wasiutyński, pisząc: “Białorusini narodem nie są. Mogą się nim stać przy wielkim wysiłku (...) z naszej strony. Uznawanie Białorusinów za naród lub dopomaganie im^flo "Tego, by się jako naród wyodrębnili, jest doktrynerstwem (...) poświęceniem dla doktryny przyszłości Narodu Polskiego".
To prawda, że szkoły w ojczystym języku były ważnym środkiem rozbudzania świadomości narodowej. Nic dziwnego, że walka o nie toczyła się z uporem obu zainteresowanych stron — organizacji białoruskich oraz administracji polskiej. W latach międzywojennych było jednak zbyt późno, by rzeczywiście skutecznie przeciwdziałać rozwojowi białoruskiej oświaty. Słusznie bowiem zauważał białoruski publicysta Vin-ceś Sava na łamach wileńskiego lewicowego pisma “Poprostu" w 1935 r.: “(...) szkoły białoruskie, pomimo krótkotrwałego istnienia, pozostawiły po sobie w spo-
92
łeczęnstwie pewien mit, który nie zaginie". Szkoła P°lska_Jbiyła dla społeczeństwa białoruskiego^ obca, a język polski — pomimo bliskiego pokrewieństwa — nie był zrozumiały dla dzieci bez uprzedniej nauki. Toteż wyniki nauczania w polskich szkołach wiejskich były bardzo złe; nauczycielka z takiej właśnie szkoły zauważała na podstawie własnego doświadczenia: “(...) wszak przychodząc do szkoły nie znają (dzieci białoruskie — J.T.) ani jednego, literalnie ani jednego słowa polskiego". Przypominają się w tym miejscu Syzyfowe prace Stefana Zeromskiego, który ukazuje nauczanie w szkole wiejskiej zaboru rosyjskiego.
Nasuwa się jeszcze jedna uwaga, która stawia znak zapytania nad realnością nadziei na polonizację wsi białoruskiej. W ciągu wielu dziesięcioleci władze rosyjskie nie tylko narzucały nauczanie w języku “państwowym", lecz także uniemożliwiały druk jakichkolwiek Jękstffw w języku białoruskim. W urzędzie i cer-kwi panował język rosyjski. Wszelkie przejawy życia "publicznego wymagały znajomości języka^ rosyjskiego, rosyjskie było także^ wojsko. A przecież wbrew temu wszystkiemu w drugiej połowie XIX w. zapoczątkowane zostało odrodzenie kultury białoruskiej, którego nie zdołały zahamować represje. Rozważaniom o łatwości polonizacji Białorusinów przeczyły też przytaczane nieraz przykłady procesów przeciwnych. Edward Woyniłłowicz, ziemianin polski z okolic Mińska, wspominał, że po uwłaszczeniu chłopów i utracie pańszczyźnianej siły roboczej ziemianie sprowadzali stałych robotników przeważnie z austriackiego Śląska. “Rzecz dziwna jednak, że ci przybysze z okolic piastowskich ogromnie prędko ulegli wpływowi asymilacyjnemu ludności miejscowej i w drugim już pokoleniu mowę białoruską przyjęli".
Dla chłopskiej Białorusi kwestia ziemi odgrywała nie mniejszą rolę niż dla Ukrainy. Wszystkie organizacje białoruskie na pierwszym miejscu postulatów
93
społecznych stawiały parcelację majątków ziemiańskich. Było to zagadnienie tym ważniejsze, że kiepskie przeważnie ziemie, niezbyt sprzyjające warunki klimatyczne oraz z reguły prymitywna technika uprawy roli nie pozwalały osiągać wysokich plonów/Województwa) północno-wschodnie wyróżniały się w Polsce najniższymi plonami z hektara, a więc rozmiary gospodarstwa niezbędne dla utrzymania rodziny kształtowały się wyżej niż na większej części terytorium państwa. W skrajnych wypadkach gospodarstwo o powierzchni przekraczającej nawet 50 ha — a więc powyżej granicy uznawanej zazwyczaj jako próg, od którego zaczynała się wielka własność ziemska — z trudem tylko mogło utrzymać liczną rodzinę, gdyż dużą część gruntów zajmowały piaski lub moczary. Toteż w tych właśnie województwach stosunkowo najczęściej pojawiał się na wsi głód. Wojewoda poleski, Wacław Kos-tek-Biernacki, pisał w grudniu 1937 r.: “Specyficzne warunki Polesia, nie spotykana nigdzie nędza wiejska i miejska, nędza »posiadaczy«, nie kwalifikowanych jako bezrobotni, a jedzących już od grudnia mieloną korę, korzonki i wjuny do końca lipca, nędza wielogłowych rodzin miejskich bez dachu i zarobków, kalek, zasłużonych aiwoww, nie dadzą się porównać z najbardziej upośledzoną nędzą wielkich i mniejszych ośrodków w Polsce".
W latach trzydziestych coraz częściej głodowali także mieszkańcy wsi na Wileńszczyźnie i rząd musiał podejmować akcję pomocy dla nich. W tych warunkach osadnictwo polskie wywoływało powszechne oburzenie i gorące protesty ze strony chłopów, którzy traktowali ziemię folwarczną za należną im po sprawiedliwości. Tymczasem zaś wielu polityków polskich uważało, że zwłaszcza Polesie jest krainą, gdzie są wszelkie dane, by zorganizować na dużą skalę osadnictwo ubogich chłopów z innych województw. O skutkach takich przedsięwzięć pisał cytowany już Wydźga:
94
“Stosunek ludności białoruskiej do ludności polskiej jest na ogół dobry względem dawnych tutejszych mieszkańców, a więc szlachty zaściankowej i ziemian, jest nieprzychylny względem nowo przybyłych osadników wojskowych i kolonistów cywilnych. Chłop białoruski uważa ziemię folwarczną za pewien rodzaj współwłasności całej wsi".
W odróżnieniu od społeczności ukraińskiej Białorusini nie stworzyli w Polsce tak rozwiniętego systemu organizacji społecznych i gospodarczych. W pewnej mierze wpływał na to prymitywizm stosunków gospodarczych, w jakich się znajdowali. Spółdzielczość ukraińska mogła zyskać swą pozycję nie tylko dzięki wysiłkowi wielu działaczy społecznych, poświęcających swą pracę organizowaniu producentów rolnych, lecz także — a może nawet przede wszystkim — Azięki temu, że ci producenci dysponowali nadwyżkami f&»-warowymi systematycznie przeznaczanymi na sprzedaż. Rolnicy białoruscy, przeciętnie rzecz biorąc, produkowali mniej, a w niektórych okolicach — zwłaszcza na Polesiu — dużą rolę zachowała produkcja naturalna, w której nadwyżki nie przeobrażały się w towar. Nie powstały więc jeszcze warunki społeczne i ekonomiczne umożliwiające rozwój spółdzielczości na większą skalę. Niskie dochody rolników powodowały, że brakowało funduszów na sfinansowanie rozmaitych innych^dziedzin działalności. W rezultacie nieliczne organizacje i instytucje białoruskie z trudem utrzymywały się na powierzchni, przeciwstawiając się nie tylko naciskowi administracyjnemu, lecz także biedzie.
5.Żydzi
W odróżnieniu od dotychczas omawianych mniejszości ludność żydowska nie przeważała w żadnym regionie państwa, rozproszona była niemal we wszystkich województwach. Rozmieszczenie jej przedstawia tablica 4. Znajdują się w niej dane o liczbie ludności wyznania mojżeszowego oraz o tych, którzy podali język żydowski lub hebrajski jako ojczysty. Liczebność ludności żydowskiej, w znaczeniu osób, które miały żydowską świadomość narodową, mieści się między tymi
dwoma wielkościami.
Zwraca uwagę fakt, że w województwach pomorskim i poznańskim, a także w śląskim liczba Żydów była stosunkowo niska. Wynikało to prawdopodobnie z asymilacji w ciągu XIX w. części Żydów w zaborze pruskim oraz emigracji innych na tereny zaboru rosyjskiego. Po powstaniu Rzeczypospolitej Polskiej Niemcy wyznania mojżeszowego emigrowali na zachód, toteż niewielu tylko pozostało w Polsce.
Względy praktyczne, jak również świadomość zniekształceń statystyki językowej skłaniają do przyjęcia za podstawę dalszych rozważań danych o ludności wyznania mojżeszowego. W takim bowiem tylko układzie dysponujemy informacjami o strukturze zawodowej i społecznej. Przede wszystkim podkreślić należy koncentrację ludności żydowskiej w miastach. W skali całej Polski aż 27,3 proc. mieszkańców miast należało do żydowskich gmin wyznaniowych, co stanowiło 76,4 proc.
96
»
ogółu ludności tego wyznania. W wielu miasteczkach województw wschodnich i centralnych większość ludności stanowili Żydzi. Podstawowe|dane o stosunkach w poszczególnych województwach Zawiera tablica 5.
Nie jest wprawdzie zgodne z rzeczywistością twierdzenie, iż Żydzi w Polsce nie zajmowali się w ogóle rolnictwem, należy jednak stwierdzić, iż odsetek żydowskich rolników był niewielki. Tak na przykład w województwie poleskim istniało kilka wsi, w których przeważały gospodarstwa należące do Żydów, lecz w całym województwie gospodarstw takich było ogółem
Tablica 4
LUDNOŚĆ ŻYDOWSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SPISU LUDNOŚCI
Województwa
|
Ludność ogółem (w tys.)
|
Ludność wyznania mojżeszowego
|
Ludność znająca język żydowski l hebrajski
|
|||
w tys.
|
w proc. całej ludności 9,8 30,1 8.7 14,4 10,8 12,7 12,0 8,7 7,9 10,1 10,0 0,3 0,3 1,5 7.6 10,9 9,5 1 8,4
|
w tys.
|
nosci całej lud- w proc.
|
|||
Polska 31916 3114 m. Warszawa 1172 353 Warszawskie 2 529 219 Łódzkie 2 632 379 Kieleckie 2 936 317 Lubelskie 2 465 314 Białostockie 1644 197 Wileńskie 1276 111 Nowogródzkie 1057 83 Poleskie 1132 114 Wołyńskie 2 086 208 Poznańskie 2107 7 Pomorskie 1080 3 Śląskie 1295 19 Krakowskie 2 298 174 Lwowskie 3127 342 Stanisławowskie 1480 140 Tarnopolskie 1600 134
|
2733 333 215 359 305 260 195 109 77 113 206 3 2 7 128 233 109 79
|
8.6 28,4 8,5 13,6 10,4 10,5 11,9 8,5 7,3 10,0 9,9 0,1 0,2 0,5 5,6 7,5 7,4 4,9
|
||||
|
|
|
W
|
7 — Ojczyzna...
Tablica
LUDNOŚĆ WYZNANIA MOJŻESZOWEGO W MIASTACH W 1931 R. WEDŁUG WOJEWÓDZTW
Województwa
|
Ogólem ludność miast (w tys.)
|
W we wszys miastach w tys.
|
tym ludne mojżes tkich w proc. ogółu mieszkańców
|
ssę wyznań zowego w miasta o ludność powyżej 20 tys. w proc. ogólu mieszkańców
|
la ch l —————— » 20 tys. l mniej w proc. ogółu mieszkańców
|
||
Polska 8 731 2 381 m. Warszawa l 172 353 Warszawskie 582 173 Łódzkie l 104 345 w tym m. Łódź 605 202 Kieleckie 750 226 w tym m. Częstochowa 117 26 Lubelskie 434 190 w tym m. Lublin 113 39 Białostockie "***nnn^ 153 Wileńskie 261 76 w tym m. Wilno 195 55 Nowogródzkie 103 44 Poleskie 149 73 Wołyńskie 253 124 Poznańskie 838 7 Pomorskie 348 3 Śląskie 418 16 Krakowskie 580 143 w tym m. Kraków 219 57 Lwowskie 776 258 w tym m. Lwów 312 100 Stanisławowskie 295 103 Tarnopolskie 272 94
|
27,3 26,4 30,1 30,1 29,7 17,5 31,2 31,5 33,4 33,5 30,1 25,3 22,2 21,9 43,8 38,3 34,5 34,7 38,6 40,0 29,1 28,2 28,2 28,2 42,7 42,4 49,0 51,9 49,0 49,5 0,8 0,9 0,9 0,8 3,8 4,2 24,7 27,7 26,0 25,8 33,2 32,& 32,1 31,9 34,7 40,3 34,6 39,3
|
28,8 X 35,2 30,1 X 41,7 X 48,5 X 36,9 32,0 X 42,6 46,0 48,7 . 0,7 0,9 2,8 21,3 X 34,5 X 30,9 34,0
|
zaledwie 936. Nie różniły się one przeważnie od gospodarstw białoruskich lub polskfch. W całej Polsce utrzymywało się z rolnictwa zallawie 4 proc. Żydów;
byli to przeważnie właściciele dfrobnych gospodarstw, stosunkowo niewielu pracowało jako robotnicy rolni. We wspomnieniach Ireny Kowalskiej czytamy o żydowskich rolnikach ze wsi Skryhiszyn w województwie lubelskim: “(...) gospodarstwa różnej wielkości można by scharakteryzować (...) na biedniackie, średniackie, a także kułackie. Część gospodarstw nie była w stanie całkowicie utrzymać swych właścicieli. Gdyby zastosować obecne pojęcia, nazwalibyśmy ich chłopami-rze-mieślnikami, chłopami-sklepikarzami, chłopami-leśnika-
mi"
98
Wśród największych posiadaczy ziemskich — według cytowanych już badań W. Roszkowskiego — znalazło się trzynastu Żydów; majątek żadnego z nich nie dorównywał posiadłościom polskich rodów arystokratycznych. Przede wszystkim jednak Żydzi utrzymywali się z pracy w zawodach nierolniczych. Podstawowe dane o ich strukturze zawodowej i społecznej zawiera tablica 6.
Jak widać z przedstawionych danych, przytłaczająca większość Żydów utrzymywała się z przemysłu oraz handlu, przy czym przeważali właściciele małych zakładów, nie zatrudniający pracowników najemnych. Z punktu widzenia ekonomicznego nazywamy to gospodarką drobnotowarową. Innymi słowy, byli to przeważnie drobni kupcy oraz rzemieślnicy. Należy jednak zaznaczyć, że między samodzielnym producentem a robotnikiem występowały rozmaite przejściowe formy zarobkowania. Wielu rzemieślników zachowało samodzielność w tym sensie, że pracowało we własnym mieszkaniu, w ustalonym przez siebie czasie, lecz wykonywało zamówienia przedsiębiorców — zazwyczaj kupców — z powierzonych sobie surowców. W latach wielkiego kryzysu gospodarczego zdarzało się (nie tylko zresztą wśród rzemieślników żydowskich), że majster zwalniał czeladników, nie
Tablica 6 LUDNOŚĆ WYZNANIA MOJŻESZOWEGO W 1931 R. WEDŁUG ŹRÓDŁA UTRZYMANIA I STANOWISKA SPOŁECZNEGO
Źródło utrzymania
|
Ogółem (w tys.)
|
Samodzielni zatrudniający siły najemne
|
Samodzielni nie zatrudniający sil najemnych
|
Pracownicy umysłowi
|
Robotnicy l chałupnicy
|
||||||
w tys.
|
w proc.
|
w tys.
|
w proc.
|
w tys.
|
w proc.
|
w tys.
|
w proc.
|
Ogół Roln Prze Hani kred Kona kacj, Ośw: kulti Służl domi Inne
|
em ictwo mysł del i yt iuni-ł lata i ara ba owa
|
3114ab 125a l 313 1140 139 73 23 301b
|
234 18 137 60 4 X 14
|
7,5 14,4 10,5 5,3 2,9 1,4 X 4,7
|
1861 80 654 936 113 34 X 43
|
59, 64, 49, 82, 81, 46, X 14,
|
,8 ,0 8 1 3 6 3
|
207 2 49 57 5 34 X 59
|
6,6 1,6 3,7 5,0 3,6 46,6 X 19,6
|
659 23 473 87 17 4 23 34
|
21,2 18,4 36,0 7,6 12,2 5,5 100,0 11,3
|
a) W tym 2 tys. osób na dożywociu
b) W tym 151 tys. osób nieokreślonej pozycji społecznej
miał bowiem dla nich pracy. Ci zaś, pozbawieni nadziei na inne zatrudnienie, otwierali własne warsztaty, które utrzymywały się w dużej mierze z tego, że dawny pryncypał, gdy miał więcej klientów, zlecał im wykonanie części zamówień. Zdarzało się, że właściciel niewielkiej fabryki włókienniczej zamykał przedsiębiorstwo i zwalniał robotników. Następnie wydzierżawiał poszczególne maszyny, najczęściej swym dawnym pracownikom, którzy teraz występowali formalnie jako samodzielni wytwórcy. W rzeczywistości wykonywali towar z powierzonego materiału, na zlecenie przedsiębiorcy. Fabrykant nie musiał opłacać składek ubezpieczenia społecznego, nie troszczył się o czas pracy ani
100
o to, że mogło brakować zamówień. Ryzyko bezrobocia oraz inne kłopoty przerzucał na Tyki formalnie samodzielnych drobnych wytwórców,^ rzeczywistości ludzi całkowicie od niego zależnych.
W handlu detalicznym znaczna część “przedsiębiorstw" mieściła się w kioskach, piwnicach, w pomieszczeniach bez okien, “nie posiadających ani wyglądu, ani charakteru pokoju" — jak określała to ustawa, nakładająca na wszystkie przedsiębiorstwa obowiązek wykupywania tzw. świadectwa przemysłowego, czyli uprawnienia do otwarcia i prowadzenia zakładu; koszt zależał od szczegółowo określonych cech.
Charakterystycznym zjawiskiem była daleko posunięta koncentracja Żydów w niektórych zawodach. Robotnicy żydowscy pracowali przede wszystkim w przemyśle odzieżowym (36,1 proc. ogółu robotników Żydów oraz 44,3 proc. zatrudnionych w tej gałęzi), w mniejszym stopniu w przemyśle spożywczym (11,7 proc. robotników Żydów), włókienniczym (10,9 proc.) oraz metalowym i maszynowym (5,1 proc.). Znajdowali pracę przeważnie w małych zakładach, często o charakterze rzemieślniczym. W całej Polsce na tysiąc robotników pracujących w dużych zakładach przemysłowych przypadało trzynastu Żydów, w małych natomiast — dwustu Żydów. W pewnej mierze zjawiska te wynikały z faktu, że największe przedsiębiorstwa przemysłowe koncentrowały się na Górnym Śląsku, gdzie Żydów mieszkało niewielu. Koncentracja robotników żydowskich w małych zakładach pracy jest pomimo to uderzająca.
Analogiczna koncentracja w niektórych zawodach występowała wśród rzemieślników. Na przykład rzemieślniczą produkcją mydła zajmowali się niemal wyłącznie Żydzi (93 proc. utrzymujących się z tej pracy). Szczególnie wielu rzemieślników żydowskich było wśród krawców (147 tys. osób utrzymujących się z tej pracy, czyli 55 proc. ogółu), szewców (136 tys. osób, 42 proc. ogółu) i w rzemiosłach spożywczych (109 tys. osób, 51 101
proc. ogółu). Wielu Żydów trudniło się kowalstwem, ślusarstwem oraz złotnictwem. W Warszawie dość liczną, zwartą i solidarną grupę zawodową tworzyli tragarze.
Wiele było przyczyn takiej koncentracji w niektórych zawodach oraz rodzajach przedsiębiorstw. Należy tu powiedzieć, iż od zarania państwa polskiego Żydzi przybywali zapraszani przez monarchów do osiedlania się w miastach, co miało przyspieszyć rozwój handlu i rzemiosła, a zarazem stworzyć przeciwwagę dla mieszczaństwa niemieckiego. Ustawodawstwo Polski szlacheckiej zezwalało jedynie szlachcie na posiadanie ziemi. 'W okresie zaborów— zwłaszcza w.; pierwsze j połowie XIX w. —-wprowadzano w poszczególnych państwach normy prawne ograniczające Żydom swobodę wyboru miejsca zamieszkania oraz zawodu.)To wszystko powodowało, że utrwalała się tradycja zarobkowania jedynie w niektórych dziedzinach. Tak np. we wspomnianej już wiosc^ifijkryhiszyn gospodarstwa rolne żydowskie mogły powstać dopiero po uwłaszczeniu chłopów.
Dołączyły się do tego obyczaje oraz powinności religijne. Nakaz święcenia soboty w religii mojżeszowej był zawsze o wiele bardziej rygorystyczny niż obowiązek przestrzegania odpoczynku niedzielnego w większości wyznań chrześcijańskich. Znawcy Talmudu — zbioru ustalonych tradycją przepisów postępowania oraz ich interpretacji przez uczonych — dyskutowali nad okolicznościami, w jakich możliwe jest naruszenie świętości dnia sobotniego. Usprawiedliwieniem generalnym była konieczność ratowania życia ludzkiego, zakaz natomiast dotyczył na przykład przyniesienia wody ze studni lub rozpalenia ognia w piecu; nawet zapalenie papierosa w sobotę uznawano za występek przeciw nakazom religii. W tej sytuacji wierzący Żyd musiał w sobotę powstrzymywać się od pracy zarobkowej, a pra-
102
cować w niedzielę zakazywały us^rwy. Trudno sobie wyobrazić wielki zakład przemysłowy, zatrudniający robotników rozmaitych wyznań, klery dostosowuje swe funkcjonowanie i organizację do rozbieżnych nakazów religijnych. Praca w małym warsztacie, w którym zarówno właściciel, jak pracownicy wyznawali tę samą religię, umożliwiała podporządkowanie się wszystkim jej przepisom. Konieczność świętowania dwóch dni w tygodniu odbijała się ujemnie na zarobkach ludzi wierzących.
Stosunkowo niewielu Żydów należało do warstwy • najbardziej zamożnych przedsiębiorców, decydujących o gospodarce kraju. Jak wspomniałem, wśród największych posiadaczy. ziemskich 'W Polsce było ich trzynastu. Znacznie trudniej jest ustalić udział Żydów w wykazie 137, osób zajmujących wybitne pozycje w świecie kapitału poza rolnictwem; jeśli posłużyć się bardzo zawodnym brzmieniem nazwisk i znajomością dziejów poszczególnych rodzin, wówczas otrzymamy jedenaście nazwisk; jest to niewątpliwie zbyt wysoki szacunek. Większy był natomiast udział Żydów wśród drobnej burżuazji, właścicieli małych i średnich fabryk, przedsiębiorstw handlowych, drobnych finansistów itp., często o znaczeniu lokalnym. Zwłaszcza w małych miasteczkach województw wschodnich oraz w niektórych regionach województw centralnych wyrastały fortuny budzące podziw i zazdrość sąsiadów innych wyznań i narodowości.
Niektórzy małomiasteczkowi przedsiębiorcy potrafili wykorzystać powiązania rodzinne oraz znajomości w innych państwach i organizowali handel z zagranicą. Wprawdzie ich działalność była nie bez znaczenia także w skali całego państwa polskiego, gdyż — szczególnie w latach trzydziestych — sprzyjała równoważeniu bilansu płatniczego Polski, lecz przecież ci małomiasteczkowi potentaci nie mieli wpływu ani na politykę
103
gospodarczą państwa, ani na działalność administracji. Ich majątek — w porównaniu z kapitałami, jakimi dysponowały wielkie spółki akcyjne — był niewielki.
W stosunku do ogólnej liczby ludności żydowskiej w Polsce warstwa drobnych i średnich kapitalistów była wprawdzie niewielka, lecz dzięki swej przedsiębiorczości i energii dawała się powszechnie dostrzec i nieraz wywoływała niechęć wśród chrześcijańskich konkurentów, przenoszoną na całą ludność żydowską. Wymienianym niekiedy symbolem bogactwa w Polsce międzywojennej była rodzina Szereszowskich, posiadająca dom bankowy oraz kapitały ulokowane w rozmaitych przedsiębiorstwach. Nie należy jednak mylić bogactwa rodzinnego z wpływem na gospodarkę kraju. We współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym wszystkie niemal największe przedsiębiorstwa decydujące o potędze ekonomicznej przybierają formę spółki akcyjnej. WS^od potentatów — prezesów i dyrektorów największych^spółek — Żydów było niewielu.
Społeczeństwo żydowskie ziem polskich witało powstanie państwa polskiego na jesieni 1918 r. z nadziejami, lecz także z obawami. Nadzieje — zwłaszcza w zaborze rosyjskim — wiązały się z przekonaniem, że demokratyczna Rzeczpospolita zniesie wszystkie przepisy dyskryminujące Żydów i doprowadzi do ich rzeczywistego i pełnego równouprawnienia. Wielu robotników i rzemieślników należało do partii socjalistycznych lub z nimi sympatyzowało, toteż deklarację Tymczasowego Rządu Ludowego w Lublinie, kierowanego przez wybitnego polityka socjalistycznego Ignacego Da-szyńskiego, witali jako zwiastuna nowego, lepszego porządku społecznego. Gwarantem przemian zdawała się być osoba naczelnika państwa — Józefa Piłsudskiego, uważanego powszechnie za przedstawiciela lewicy.
Również w zaborze austriackim część działaczy żydowskich współdziałała z polskimi organizacjami nie-
104
podległościowymi, toteż niepyiległość powitano jako wyczekiwaną zmianę na lepszeł Żydzi znaleźli się wśród żołnierzy i oficerów legionowych, oddając życie za wolność wspólnej ojczyzny.
Środowiska ortodoksyjne — zgodnie z nakazami Tal-mudu — ustosunkowały się lojalnie do państwa polskiego. Stara mądrość ludowa skłaniała jednak do obaw przed każdą zmianą, gdyż może ona przynieść nowe, nie znane dotąd problemy i niebezpieczeństwa. Niepokój wywoływał fakt, że w niektórych kołach społeczeństwa polskiego uzyskał wpływy nacjonalizm narodowych demokratów, kierujący się m.in. przeciwko Żydom.
Rozmaite wydarzenia potwierdzały realność obaw. 22 listopada 1918 r., po wycofaniu się z Lwowa oddziałów ukraińskich, rozpoczął się pogrom, w którym zginęło — według raportu sporządzonego przez wysłanników Ministerstwa Spraw Zagranicznych — co najmniej stu pięćdziesięciu Żydów, spalono przeszło pięćdziesiąt domów i zrabowano ponad pięćset sklepów. Raporf^stwierdzał: “(...) działy się rzeczy straszne (...). Z bólem stwierdzamy, że znalazła się pewna ilość oficerów, która brała udział w mordach i rabunkach". W połowie maja 1919 r. Ministerstwo Spraw Zagranicznych otrzymało sprawozdanie o zaburzeniach przeciw Żydom na ziemi rzeszowskiej, które objęły m. in. Tyczyn ,^ Kolbuszową, Mielec, Rozwadów. Dokument informował: “Rozruchy wybuchły najpierw w mieście Rzeszowie, w dniu 3 bm., a bezpośrednim powodem wybuchu były niedomagania na tle aprowizacyjnym, spowodowane w znacznej części przeludnieniem miasta przez napływ obcych z różnych powiatów, zwłaszcza rodzin żydowskich ze wsi okolicznych. Z niedomagań aprowizacyjnych skorzystały elementy o niskich instynktach i spowodowały rabunek mieszkań i sklepów żydowskich". 6 i 7 czerwca 1919 r. wybuchły — na mniej-
105
szą skalę — zamieszki w Krakowie. Podczas walk na froncie wschodnim notowano wypadki rozstrzeliwania dużych grup Żydów, podejrzewanych o współpracę z przeciwnikiem. Międzynarodowy rozgłos wywołało rozstrzelanie Żydów w Pińsku 5 kwietnia 1919 r. Bywało, że ofiarą oskarżenia o szpiegostwo na rzecz Armii Czerwonej padał rabin, jakkolwiek religijne środowiska żydowskie zdecydowanie przeciwstawiały się wszelkim nurtom ideologii socjalistycznej.
Wszystkie te wydarzenia odzywały się echem w prasie światowej, kompromitując powstające państwo. Władze polskie podejmowały energiczne działania, chcąc uniemożliwić przejawienie się nastrojów antysemickich. Podłożem ich były często konflikty społeczne między miastem a wsią, gdyż w okresie dotkliwych niedostatków towarów ludność chłopska zwracała się przeciwko kupcom, których uważała za spekulantów magazynujących towary i żerujących na niedostatku ludzi pracy.
Duże znaczeaiemiały także różnice wyznaniowe i związane z nimi odmienności obyczajów. W katolickich środowiskach lat międzywojennych występowały często nastroje nietolerancji wobec innych wyznań oraz wobec obyczajów kolidujących z przykazaniami kościelnymi lub nawet z wzorcami postępowania propagowanymi przez księży. W popularnej prasie katolickiej ukazywały się artykuły i notatki pełne pogardy i obrzydzenia do innych wierzeń i obyczajów; kierowane były przeciwko ewangelikom, mariawitom, innym wyznaniom chrześcijańskim, a zwłaszcza przeciw Żydom. Nietolerancja prowadziła nieraz do bojkotu towarzyskiego innowierców, izolacji uczniów w szkołach itp. Potęgowała następstwa konfliktów ekonomicznych i różnic narodowych, w skrajnych sytuacjach sprzyjając ekscesom antysemickim.
Obawy lub nadzieje nie wpływały na zasadniczy stosunek społeczności żydowskiej do państwa polskiego — przeważnie pozytywny lub co najmniej lojalny.
106
Miały natomiast znaczenie dlaff formułowania koncepcji dotyczących miejsca Żydów w Rzeczypospolitej.
Ukształtowało się kilka głównych nurtów politycz' nych, zróżnicowanych w zależności od stosunku do u-stroju społeczno-ekonomicznego oraz do przyszłości Żydów. Tradycyjny światopogląd reprezentowała partia Agudas Jisroel, której celem było pielęgnowanie zasad religijnych w życiu społeczeństwa żydowskiego. Oczekiwano przybycia Mesjasza, co mogło nastąpić w każdej chwili, lecz także i w odległej przyszłości. Obowiązkiem każdego Żyda była gotowość na wypadek, gdy Zbawca odbuduje Królestwo Izraela. Tymczasemnale"1 żało troszczyć się o byt codzienny, przestrzegać nakazów religii, podporządkować się prawu państwowemu;
zachowując lojalność w stosunku do władzy, bronić interesów społeczności żydowskiej. Inne kwestie nie interesowały zwolenników orientacji konserwatywnej.
Zdecydowanymi przeciwnikami konserwatystów były dwa inne nurty ideowe, głoszące konieczność znalezienia rozwiązania problemów żydowskich we współczesnym świecie niezależnie od Mesjasza. Nurt socjalistyczny .>vidział perspektywę jedynie w przeobrażeniach społeczno-ustrojowych i odrzucał światopogląd religijny. Dostrzegał społeczne podłoże antagonizmów narodowych, w tym także antysemityzmu. Zapewnienie rzeczywistego równouprawnienia wymagało zniesienia wyzysku człowieka przez człowieka, czyli likwidacji systemu kapitalistycznego. Wówczas znikną przyczyny, które wywołują ucisk narodowy i nienawiść. Na ogół wyobrażano to sobie w sposób dość uproszczony, oczekując niejako automatycznego usunięcia konfliktów narodowych wraz z powstaniem ustroju socjalistycznego;
doświadczenia następnych dziesięcioleci dowiodły, że takiego automatyzmu nie ma, że likwidacja ekonomicznych podstaw ucisku i nierówności narodowej — jakkolwiek konieczna — nie rozwiązuje jeszcze wszystkich problemów. Z koncepcji socjalistycznych wynika-107
ło przekonanie, że istnieje wspólnota podstawowych interesów wszystkich ludzi pracy niezależnie od narodowości w kwestii najważniejszej — przebudowy systemu społeczno-ekonomicznego. Rozwiązanie kwestii narodowej — w tym kwestii żydowskiej — było możliwe w wyniku wspólnego działania w kraju, gdzie mieszkali robotnicy różnych narodów.
Nurt socjalistyczny był podzielony wewnętrznie, gdyż różne ugrupowania opowiadały się za odmienną strategią i taktyką w walce o przemiany ustrojowe. Niektórzy Żydzi — razem z Białorusinami, Niemcami, Polakami, Ukraińcami i przedstawicielami innych narodów — należeli do Komunistycznej Partii Polski oraz jej części składowych — Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Przeciwnicy komunistów chętnie podkreślali udział Żydów (a także Białorusinów i Ukraińców) w partii, pragnąc wykorzystać uczucia nacjonalistyczne i dowieść, że komunizm był reprezentowany w Polsce jedynie przez “obcych". Propagandę w tym kierunku prowadziły zwłaszcza ugrupowania nacjonalistyczne oraz niektóre koła katolickie. Pisano więc w 1934 r. w “Rycerzu Niepokalanej": “Bolszewizm bowiem opiera się na systemie gospodarczym Żyda Marksa".
W rzeczywistości niezbyt wielu Żydów należało do partii komunistycznej, podobnie zresztą jak niezbyt wielu Białorusinów, Polaków i Ukraińców. Ruch komunistyczny był nielegalny i siłą rzeczy jego możliwości bezpośredniego oddziaływania pozostawały ograniczone. Jednakże propaganda prawicowa przedstawiała z reguły wszelkie dążenie do przebudowy systemu społeczno-ekonomicznego jako wyraz komunizmu inspirowanego przez międzynarodowe sprzygiężenie żydowskie.
Znacznie większe wpływy w żydowskich środowiskach robotniczych miał Bund — partia o koncepcjach zbliżonych do programu Polskiej Partii Socjalistycznej, z
108
/
którą nieraz współpracowała. Nazwiska wybitnych przywódców Bundu — Wiktora Altera i Henryka Erlicha — pojawiały się również na łamach polskiej prasy socjalistycznej. Niektórzy Żydzi należeli do PPS, lecz wpływy jej w latach międzywojennych ograniczały się najczęściej do środowisk ulegających asymilacyj-nym wpływom kultury polskiej. Kwestia ta zresztą nie jest do dziś bliżej znana. Pisał np. 9 grudnia 1938 r. wojewoda białostocki w sprawozdaniu miesięcznym:
“(...) dotychczas wszystkie obchody urządzane przez PPS w Białymstoku miały oblicze wybitnie żydowskie, a to z uwagi na to, że wśród ludności chrześcijańskiej niewielu jest sympatyków PPS, a natomiast Żydzi licznie obsyłają imprezy PPS". Przypuszczać wolno, że pod tym względem utrzymywały się znaczne różnice regionalne.
Drugim nurtem przeciwstawiającym się konserwatyzmowi był syjonizm, który powstał w końcu XIX w. W odróżnieniu od nurtu socjalistycznego syjoniści zapatrywali się pesymistycznie na możliwość położenia kresu nacjonalizmowi. Sądzili, że antysemityzm rodzi się tam, gdzie Żydzi są rozproszeni wśród innych narodów. Jedyne rozwiązanie widzieli w utworzeniu odrębnego państwa żydowskiego i zorganizowaniu masowej emigracji Żydów ze wszystkich krajów, w których żyli. W latach międzywojennych zwyciężyło przekonanie, że państwo takie powinno powstać na obszarze Palestyny, wówczas pozostającej pod administracją Wielkiej Brytanii. Ruch syjonistyczny zmierzał więc do uzyskania zgody władz brytyjskich na wzrost liczby imigrantów do Palestyny, organizował ruch wychodźczy z poszczególnych krajów, zbierał środki finansowe i starał się umożliwić przygotowanie zawodowe kandydatom na osadników w Palestynie.
Ruch syjonistyczny rozwinął się między innymi pod wpływem narastania antysemityzmu i stanowił nań reakcję. Znajdował drogę do tych środowisk, które
109
odrzucały lub nie wierzyły w możliwość przebudowy socjalistycznej społeczeństwa, nie chciały jednak pogodzić się z istniejącymi warunkami. W odróżnieniu od konserwatystów, którzy tradycje żydowskie ujmowali wyłącznie w świetle religii, syjonizm był ruchem politycznym świeckim (co nie przeszkadzało zresztą udziałowi w nim niektórych rabinów) i spoglądał na społeczność żydowską jako na odrębny naród. Dla konserwatystów nie istniało pojęcie języka narodowego. Był język ksiąg świętych oraz rozważań filozoficznych — hebrajski, był też język dnia powszedniego, rozmów rodzinnych oraz dyskusji zawodowych — żydowski. Socjaliści uznawali za język ojczysty ten, którym na co dzień posługiwali się ludzie pracy, a więc język żydowski. Powstała w nim bogata literatura, dzieła naukowe, rozwinąłgtt-4eatr oraz prasa. Syjoniści — którzy w marzeniach widzieli połączenie się Żydów z całego świata we wspólnym państwie — uznawali konieczność wspólnego języka, a takim mógł być jedynie hebrajski, związany z tradycjami odległej przeszłości. Na co dzień, ze względów praktycznych, aprobowali posługiwanie się językiem żydowskim oraz polskim, zdając sobie sprawę z faktu, iż większość Żydów polskich nie włada biegle językiem hebrajskim. Co więcej, język ten należało dopiero odrodzić, dostosować do potrzeb świata współczesnego, przekształcić go z mowy Starego Testamentu i Talmudu w język powszedni. W latach międzywojennych proces ten był zaawansowany, w Polsce mieszkali pisarze tworzący swe dzieła w języku hebrajskim.
Również ruch syjonistyczny był wewnętrznie zróżnicowany. Na lewicy stały ugrupowania opowiadające się za stworzeniem w Palestynie socjalistycznego państwa żydowskiego; największy wpływ zyskała partia Poalej Syjon Lewica. Na drugim biegunie ukształtował się syjonistyczny nurt konserwatywny. Wewnątrz 0-gólnej Organizacji Syjonistycznej odróżniał się nurt
110
ukształtowany w Galicji, bardziej umiarkowany (wybitną w nim postacią był krakowski rabin Abraham Ozjasz Thon), a także nurt bardziej radykalny, pochodzący z dawnego zaboru rosyjskiego (czołowym przedstawicielem był Izaak Grunbaum). W latach trzydziestych odłączyła się partia syjonistów-rewizjonistów, o radykalnie nacjonalistycznym programie, głosząca konieczność walki zbrojnej o stworzenie państwa żydowskiego w Palestynie. Przywódca jej, Włodzimierz Za-botyński, propagował hasło masowej emigracji Żydów do Palestyny, tworzył nielegalne siły zbrojne walczące z Anglikami i Arabami, szukał taktycznego porozumienia z tymi rządami, które pragnęły zwiększenia wychodźstwa żydowskiego. Umożliwiło to pod koniec trzydziestych lat współpracę syjonistów-rewizjonistów^Ł. władzami polskimi, które udzieliły wsparcia programowi emigracyjnemu na arenie międzynarodowej, a nawet potajemnie umożliwiły szkolenie wojskowe kadr przygotowujących się do walki w Palestynie.
Terenem rywalizacji między ugrupowaniami żydowskimi stały się gminy wyznaniowe. Ich organizacja o-pierała się na ustawie, a tradycyjny zakres działania wykraczał poza kwestie czysto religijne. Podstawowym zadaniem gminy wyznania mojżeszowego było zapewnienie warunków do wykonywania obowiązków religijnych, czyli utrzymanie synagogi, cmentarza, szkoły religijnej, zapewnienie wynagrodzenia dla rabina, ewentualnie dla innych osób wykonujących czynności religijne. Oprócz tego jednakże każda gmina — zgodnie z tradycją — troszczyła się o swych ubogich członków. Podstawą finansową były przede wszystkim składki wiernych, lecz oprócz tego gmina miała prawo posiadać własny majątek. Pochodził on z rozmaitych darowizn i fundacji, które otrzymywały zwłaszcza gminy liczne, gdzie mieszkali także zamożni, pobożni Żydzi.
W rezultacie gminy wyznaniowe, zwłaszcza największe, prowadziły rozmaite instytucje, jak np. szpitale, lii
apteki, finansowały szkoły, także świeckie, pomagały bezrobotnym itd. Wszystko to nosiło wprawdzie charakter charytatywny i łączyło się z obowiązkami religijnymi, lecz miało olbrzymie znaczenie dla każdego Żyda, niezależnie od jego stosunku do religii. Nic więc dziwnego, że wybory do zarządu gminy interesowały nie tylko ludzi wierzących. Co więcej, niektóre ugrupowania żydowskie — przede wszystkim Bund — miały nadzieję, że gminy wyznaniowe uda się przekształcić w coś w rodzaju autonomicznej, narodowej organizacji, reprezentującej Żydów polskich. Toteż rozwinęła się ostra walka polityczna syjonistów i zwolenników Bun-du przeciwko konserwatystom o wpływy na zarządy gmin żydowskich. "Władze administracyjne wspierały najczęściej Agudas Jisroel — zrówno dlatego, że odrzucały ideę autonomii narodowej, formułowaną przez partie świeckie, jak też dlatego, że konserwatyści, którzy głosili bez zastrzeżeń lojalność wobec rządu, byli najwygodniejszym dlapSństwa ugrupowaniem żydowskim.
Charakterystycznym dla społeczności żydowskiej zjawiskiem był stosunkowo niski odsetek analfabetów. W 1931 r. wśród osób wyznania mojżeszowego w wieku pięciu lat i więcej umiało czytać i pisać 79,7 proc.; dla ludności w wieku dziesięciu lat i więcej wskaźnik ten wynosił 82,8 proc. Dla całej ludności Polski odsetki te były niższe: 69,6 proc. oraz 72,4 proc. Jedynie wśród osób wyznań ewangelickich udział osób umiejących pisać i czytać kształtował się wyżej (83,3 proc. oraz 86,8 proc.). Należy jednak wziąć pod uwagę, że ewangelicy zamieszkiwali przede wszystkim regiony o najlepiej rozwiniętym systemie oświatowym.
Tradycyjna szkoła żydowska miała charakter religijny. Nauczanie czytania i pisania wynikało z przepisów ustalonych w zbiorze norm obowiązujących wszystkich wierzących. Nakazywały one przede wszystkim, by każdy ojciec uczył syna Tory, a także zobowiązywały ro
dziców do posyłania dzieci/Bo szkoły lub zatrudniania nauczyciela domowego. W zaborze rosyjskim prawo zezwalało Żydom na utrzymywanie własnych szkół wyzna' niowych, które objęły tam większość dzieci żydowskich;
w końcu XIX w. jedna taka szkoła (cheder) przypadała na 28 dzieci w wieku szkolnym. W zaborze austriackim ustawodawstwo przewidujące powszechny obowiązek szkolny uznawało chedery za instytucje wyłącznie religijne; przepisy szczegółowe umożliwiały połączenie nauki w szkołach publicznych z zajęciami religijnymi w chederach.
Wprowadzenie powszechnego obowiązku szkolnego w niepodległej Polsce zmusiło do zreformowania nauczania w chederach, aby nauka w nich mogła być uznana za wypełnienie nakazów ustawy. Zreformowane chedery uwzględniały zarówno naukę przedmiotów świeckich, jak i religijnych; pod pewnymi warunkami uczęszczanie do nich traktowano jako wypełnienie obowiązku szkolnego. Oprócz tego istniały tradycyjne szkoły-religijne, nie zapewniające nauki świeckiej. Dzieci uczęszczały do nich równolegle do nauki w publicznych szkołach powszechnych, co powodowało olbrzymie przeciążenie uczniów.
Szkoły religijne prowadziły nauczanie w języku żydowskim oraz hebrajskim. Mieściły się one przeważnie w bardzo prymitywnych pomieszczeniach, bardzo często w prywatnym mieszkaniu nauczyciela — mełame-da. Dominowały w nich wpływy Agudas Jisroel, a pozostałe ugrupowania polityczne z reguły je zwalczały z powodu zacofania, prymitywizmu i fatalnych warunków higienicznych.
Szkoły publiczne prowadziły nauczanie w języku polskim. Te z nich, do których uczęszczały zarówno dzieci żydowskie, jak też innych wyznań, mogły dostosowywać niektóre zasady organizacyjne do wymagań religii mojżeszowej (np. zwalnianie dzieci w sobotę). Powstawały również szkoły przeznaczone wyłącznie dla dzieci wy-
8 Ojczyzna
113
znania mojżeszowego, a rozkład zajęć opracowywano wówczas tak, aby soboty oraz święta religijne pozostały wolne. Analogicznie przedstawiały się stosunki w publicznych szkołach średnich. Niektórzy politycy żydowscy starali się o wprowadzenie do szkół publicznych języka hebrajskiego, lecz bezskutecznie.
Oprócz tego rozwinęło się prywatne szkolnictwo żydowskie, uwzględniające m.in. języki żydowski i hebrajski. Stan jego ulegał zmianom. W 1922/23 r. istniało 195 prywatnych szkół powszechnych; w 113 z nich nauczano w języku żydowskim, w 71 — w hebrajskim, pozostałe zaś były dwujęzyczne (polsko-żydowskie, pol-sko-hebrajskie lub hebrajsko-żydowskie). Stopniowo język żydowski ustępował hebrajskiemu i w 1937/38 r. z 452 prywatnych żydowskich szkół powszechnych z niepolskim językiem nauczania w 162 obowiązywał hebrajski, w 114 polski oraz hebrajski, w siedmiu żydowski i hebrajski; szkół z'^Bj^aem żydowskim było 57, a z polskim oraz żydowskim 112. W szkołach średnich ogólnokształcących natomiast panował hebrajski;
w dziesięciu wyłącznie, w 38 razem z językiem polskim.
Oprócz tego istniały szkoły z polskim językiem nauczania, w których pobierała naukę młodzież żydowska. W 1938/39 r. było takich średnich szkół ogólnokształcących 81.
W latach trzydziestych do systemu oświatowego coraz silniej przenikały nastroje nietolerancji wyznaniowej i narodowej skierowane przeciwko Żydom. Szerzyła je narodowa demokracja, która organizując napady na Żydów, posługiwała się także dziećmi. Informował na przykład komunikat dzienny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 12 kwietnia 1938 r., że w Kowalu “Stronnictwo Narodowe zorganizowało demonstrację antyżydowską, w której wzięły też udział dzieci w wieku szkolnym. Starostwo Powiatowe we Włocławku skazało 3 inicjatorów tej demonstracji na grzywnę po 50 zł z zamianą na 5 dni aresztu".
114
Głosy nawołujące do nietolerancji rozlewy się również z kół kościelnych. Pierwszy polskr^synod plenarny w Częstochowie uchwalił m.in. postulat, aby “młodzieży nie narażano na szkody religijne i moralne przez niestosowną koedukację, przez łączenie młodzieży katolickiej z żydowską i przez powierzanie wychowania młodzieży katolickiej nauczycielom innowiercom". Zdarzało się zorganizowane działanie rodziców, inspirowanych przez proboszcza przeciwko nauczycielowi innego wyznania, kończące się nierzadko odwołaniem nauczyciela. Cierpieli także ewangelicy.
Szczególnie ostre konflikty rozwinęły się na wyższych uczelniach. Organizacje prawicowe w latach trzydziestych corocznie organizowały burdy i napady na studentów Żydów; kończyły się one nieraz tragicznie. Podczas jednej z takich akcji zginął napastnik, student Wacławski. W rocznicę tego wydarzenia “narodowi" studenci zorganizowali w wielu uczelniach krwawe rozprawy ze swymi kolegami narodowości żydowskiej. Jednym z nieustannych powodów zatargów była sprawa tzw. trupów żydowskich. Prawicowe organizacje. domagały się, aby^ gminy żydowskie dostarczały na potrzeby uczelni medycznych tyle zwłok, ilu było studentów Żydów, traktując to jako warunek dopuszczenia ich do zajęć praktycznych z anatomii. Podniesiono postulat wprowadzenia odrębnych ławek dla studentów Żydów; ci, którzy odmawiali podporządkowania się temu “gettu ławkowemu", byli przedmiotem napaści. Poważny miesięcznik katolicki, wydawany przez Towarzystwo Jezusowe, zamieścił w 1938 r. artykuł ks. Wincentego Granata, zatytułowany: Narodowość Chrystusa i getto ławkowe, w którym znalazło się stwierdzenie:
“(...) czy w niektórych wypadkach »getto« może być nakazane przez naukę chrześcijańską? Sądzimy, że tak". Studenci protestujący przeciwko wprowadzonej na salach wykładowych segregacji słuchaczy nie zajmowali miejsc w ławkach, lecz stali pod ścianami. Solidaryzo-
115
wało się z nimi wielu studentów innych narodowości. Na dowód solidarności niejeden z wybitnych uczonych również nie siadał podczas wykładów, lecz przemawiał stojąc.
Rezultatem tych przedsięwzięć był szybki spadek odsetka studentów wyznania mojżeszowego na uczelniach polskich z 20,7 proc. w 1925/26 r. do 10 proc. w 1937/38 r. Były wypadki — jak w Szkole Głównej Handlowej — że “narodowcy", bezpośrednio przed wybuchem drugiej wojny światowej, nie dopuścili ani jednego Żyda do studiów. Zamożniejsi wyjeżdżali na studia za granicę, ubożsi mieli faktycznie zamkniętą drogę do nauki.
Wyłącznie żydowski charakter miały studia talmu-dyczne. Niektóre ośrodki zdobyły międzynarodową sławę wśród wiernych wyznania mojżeszowego. Do najstarszych należało miasteczko Mir wwojwaództwie nowogródzkim, gdzie w połowie XVIII w. pobierał nauki sławny filozof Salomon ben Majmon. Tradycyjne formy nauczania u miejscowych rabinów przekształciły się około 1817 r. w uczelnię talmudyczną — Jeszybot Mirski. Niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej miał on około czterystu studentów; wśród nich znajdowali się także absolwenci uniwersytetów polskich i zagranicznych, kontynuujący studia filozoficzne.
Już w latach międzywojennych powstała inna sławna w kołach konserwatywnych uczelnia — Jeszybot Mędrców Lublina, gdzie studiowało około trzystu osób. Uznawano go za twierdzę Agudas Jisroel, a wśród świeckich działaczy żydowskich stał się przedmiotem ostrej krytyki. Wybitny publicysta S.L. Schneiderman pisał: “Tu wojujący kler otoczył się szańcem, zbudował twierdzę przeciw świeckości, a młodzieńcy w pilśniowych kapeluszach — niby żołnierze w lśniących hełmach — są tu ćwiczeni i przygotowywani do boju. Z tych murów nie wyjdą już bezradne, głupkowate klerki, ograniczające się do udzielania ślubów i rozstrzy-
116
gania sporów rytuału — co wolno i czego nie wohro. Rabini z Jeszybotu Lubelskiego będą po miasteczKach palić na stosach biblioteki heretyckie, pilnym okiem baczyć na wszystko i odważnie pukać do drzwi władz. Stąd rzuci się na miasteczka żydowskie chmura czarnej szarańczy, aby wysysać biedotę i ciemiężyć ją".
Znaczny rozwój prywatnego szkolnictwa żydowskiego był możliwy dzięki działalności organizacji zakładających i utrzymujących szkoły. Oświata religijna znajdowała się pod wpływami politycznymi Agudas Jisroel. Szkoły z hebrajskim językiem nauczania tworzyła także stosunkowo mało wpływowa ortodoksyjna partia Mizrachi. Większość szkół hebrajskich należała do organizacji “Tarbut", związanej z ruchem syjonistycznym. Szkoły o żydowskim języku nauczania znajdowały się z reguły pod kierownictwem Centralnej Żydowskiej Organizacji Szkolnej, utworzonej przez partie robotnicze, odrzucającej naukę religii. Socjalistyczny charakter szkół powodował, że napotykały one liczne przeszkody ze strony władz państwowych.
Społeczność żydowska w Polsce powołała do życia . także liczne inne organizacje — oświatowe, kulturalne, naukowe, sportowe, gospodarcze. W życiu naukowym zdobył uznanie Żydowski Instytut Naukowy w Wilnie, znajdujący się pod wpływami ugrupowań socjalistycznych. W Warszawie działał Instytut Judaistyczny, zbliżony do kół konserwatywnych. W obydwóch instytutach pracowali wybitni uczeni, zwłaszcza historycy, filozofowie i socjologowie; niektórzy z nich wykładali równocześnie na uniwersytetach państwowych. Polska stała się dzięki tym uczelniom i instytutom, reprezentującym rozmaite nurty ideologiczne, ośrodkiem żydowskiej myśli naukowej o znaczeniu światowym.
Sportem zajmowało się zrzeszenie Makabi, na które wpływ wywierał ruch syjonistyczny. W licznych miastach i miasteczkach istniały spółdzielnie zrzeszające rzemieślników oraz kupców. Szczególnym rodzajem orli?
ganizacji były Kasy Bezprocentowe, przeważnie zrzeszone w Centrali Kas Bezprocentowych. W 1937 r. działało ich około 750. Kasy te miały charakter organizacji charytatywnych. Zakładały je organizacje żydowskie dzięki funduszom otrzymywanym z zapisów spadkowych, dzięki pomocy otrzymywanej od amerykańskich stowarzyszeń żydowskich, ze środków gmin wyznaniowych. Celem ich było udzielanie drobnych pożyczek kupcom i rzemieślnikom, przede wszystkim dlatego, aby umożliwić im wykupienie świadectw przemysłowych, uprawniających do prowadzenia sklepu lub warsztatu. Rosnące zapotrzebowanie na owe pożyczki świadczyło o pogarszaniu się położenia drobno-mieszczaństwa żydowskiego..^
Partie polityczne, rozmaiteSTUWarzyszenia religijne, organizacje działające dosłownie we wszystkich dziedzinach życia tworzyły skomplikowaną sieć organizacyjną, której poszczególne ogniwa często ze sobą rywalizowały, niekiedy zaś współpracowały. Społeczność żydowska w Polsce wyróżniała się ze wszystkich mniejszości narodowych mnogością i złożonością swych instytucji społecznych, zaciętością sporów między reprezentantami nurtów: konserwatywnego, nacjonalistycznego i socjalistycznego.
W latach trzydziestych znaczenie tych organizacji wzrastało. Nacjonalistyczne ugrupowania polskie nasiliły swą propagandę skierowaną przeciw Żydom, w skrajnych wypadkach doprowadzając do pogromów. “Narodowcy" usiłowali doprowadzić do bojkotu żydowskich kupców, głosząc hasło “Swój do swego po swoje" i organizując pikietowanie sklepów. W niektórych miejscowościach przygotowywali pogromy, posługując się ludźmi ze środowisk przestępczych. Akcje te nabierały charakteru rasistowskiego, gdyż nacjonaliści zaczęli tropić także pochodzenie poszczególnych osób i organizowali nagonkę na tych, których przodkowie byli wyznawcami religii mojżeszowej. Celem ataków stali się
118
m.in. wybitni polscy pisarze Antoni Słonimski i Julian Tuwim. Inspirowano akcje na rzecz usunięcia Żydów lub osób pochodzenia żydowskiego z rozmaitych instytucji i organizacji. Organizatorzy wiecu w styczniu 1937 r. pisali w ulotce: “Musimy z każdego zakątka Polski wysłać pisemne protesty do Dyrekcji Polskiego Radia w Warszawie z żądaniem natychmiastowego zwolnienia wszystkich Żydów zatrudnionych w Polskim Radiu".
Brutalne prześladowania zostały potępione przez Kościół, lecz niejeden z księży należał do Stronnictwa Narodowego i brał udział w propagowaniu jego haseł. Ks. Jan Rostworowski pisał w “Przeglądzie Powszechnym" w 1936 r.: “Chociażby bowiem wszelkie prześladowanie Żydów nie pociągało za sobą fatalnych pod każdym względem następstw, jest zupełnie sprzeczne ze sprawiedliwością i z Chrystusową miłością bliźniego i dlatego w żadnym katolickim programie miejsca mieć nie może"; dalej jednak uzasadniał celowość izolowania i bojkotowania Żydów. Prymas Polski ks. August Hiond pisał zaś w tym samym czasie w liście pasterskim: “W stosunkach kupieckich dobrze jest swoich uwzględniać przed innymi, omijać sklepy żydowskte-f żydowskie stragany na jarmarkach, należy zamykać się przed szkodliwymi wpływami moralnymi żydostwa, oddzielać się od jego antychrześcijańskiej kultury, a zwłaszcza bojkotować żydowską prasę i żydowskie demoralizujące wydawnictwa". Katolicki “Przewodnik Społeczny" przytaczał te słowa i komentował, że “(...) źródłem zepsucia, zgnilizny, znieprawienia są w Polsce Żydzi", lecz pomimo to nie należy ich bić, zabijać ani niszczyć ich mienia. Tego rodzaju deklaracje nabierały dwuznacznego charakteru i w kołach “narodowych" traktowano je jako poparcie dla zwalczania Żydów. Celem formułowanym w rozmaitych wystąpieniach stała się emigracja Żydów z Polski.
Pod koniec lat trzydziestych do tej koncepcji przy-
119
chylały się także koła rządzące. W maju 1938 r. Rada Naczelna Obozu Zjednoczenia Narodowego — organizacji, która miała stać się masowym oparciem dla rządu, jednocząc społeczeństwo polskie pod hasłami nacjonalizmu — stwierdziła w uchwale: “Rozwiązanie kwestii żydowskiej w Polsce może być osiągnięte przede wszystkim przez jak najbardziej wydatne zmniejszenie liczby Żydów w państwie polskim. (...) Odnosząc się z życzliwością do idei budowy państwa żydowskiego w Palestynie, stwierdzamy jednocześnie, że kraj ten uznać należy za główny kierunek emigracji żydowskiej".
Różnorodne formy nacisku, prześladowania ze strony “narodowców" przyczyniały się do pogorszenia i tak trudnego położenia ubogich środowisk żydowskich. Rozbudowany system organizacji ułaAwaaLffizajemne udzielanie pomocy. Z Żydami współdziałały nieraz ugrupowania lewicy polskiej. Tak na przykład robotnicy-so-c j aliści pomagali swym żydowskim towarzyszom przy zwalczaniu bojówek narodowych demokratów, napadających na bezbronnych sklepikarzy. Hasła antysemickie docierały jedynie do niektórych środowisk polskiego społeczeństwa, przede wszystkim do ludzi o prymitywnym spojrzeniu na świat.
\
6. Niemcy
Wśród dotychczas omawianych mniejszości narodowych Niemcy byli społecznością najmniej liczną;
w żadnym województwie w 1931 r. nie stanowili znaczniejszego odsetka, aczkolwiek działalność niektórych ich organizacji wywoływała poważny niepokój władz polskich. Zamieszkiwali przede wszystkim terytoria, które przed pierwszą wojną światową wchodziły w skład Niemiec, oraz województwo łódzkie; w innych regionach tworzyli mniejsze wyspy ludnościowe. Rozmieszczenie ich przedstawia tablica 7.
Ludność niemiecka województw zachodnich w części pochodziła od osadników miejskich i wiejskich sprowadzonych przez polskich władców oraz szlachtę w Średniowieczu, a także w okresach późniejszych. Analogiczne osadnictwo rozwinęło się również w innych regionach ziem polskich. Wielu przybyszów asymilo-wało się w środowisku polskim i tylko rtótewiska przypominały o pochodzeniu przodków. Przykładem takiego procesu były dzieje Bambrów, czyli kolonistów sprowadzonych w pierwszej połowie XVII w. z okolic Bam-berga do wsi należących do miasta Poznania. “Koloniści, żyjąc w innym środowisku, wśród z biegiem czasu coraz liczniejszej polskiej ludności wiejskiej i polskich wpływów miejskich, nie mogli zbyt długo utrzymać swej odrębności. Szczególnie szybki skok polonizacyj-ny nastąpił w latach 1860—1880. W dobie bismarckow-skiej Bambrzy występowali już przeciwko pruskiej po-
121
Tablica 7
LUDNOŚĆ NIEMIECKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SPISU LUDNOŚCI
Województwa
|
Ludność ogółem (w tys.)
|
Ludność
|
niemiecka
|
w tys.
|
w proc. ogółu ludności
|
||
Polska 31916 780 m. Warszawa 1172 2 Warszawskie 2 529 74 Łódzkie 2 632 155 Kieleckie 2936 8 Lubelskie 2465 '^**^łfi^ Białostockie 1644 7 Wołyńskie 2 086 47 Poznańskie 2107 193 Pomorskie 1080 105 Śląskie 1295 130 Krakowskie 2 298 9 Lwowskie 3127 12 Stanisławowskie 1480 17 Tarnopolskle 1600 3 Pozostałe 3465 2
|
2,4 0,2 2,9 5,9 0,S 0,6 0,4 2,3 9,2 9,7 10,0 0,4 0,4 1,1 0,2 0,1
|
lityce germanizacyjnej na odcinku szkolnictwa. Właśnie szkoła i Kościół odegrały największą rolę w procesie polonizacji Bambrów. Należy tu jednak zaznaczyć, że nie przewidywany wprawdzie, lecz dość znaczny wpływ na polonizację Bambrów, na ich poczucie solidarności z Polakami miała zapewne prowadzona na terenie zaboru pruskiego silna i bezwzględna akcja skierowana przeciw ludności polskiej. Bambrzy, wrośnięci już w wiejską społeczność polską, solidaryzowali się z nią w oporze stawianym dążeniom germanizacyj-nym władz pruskich" — pisała Maria Paradowska. Inni osadnicy jednak w mniejszym lub większym stopniu zachowali poczucie odrębności narodowej.
122
Największa fala osadników napłynęła w XIX w. na obszary znajdujące się pod panowaniem pruskim; był to rezultat planu stopniowej germanizacji zaigłych ziem. Przybywali więc urzędnicy, nauczyciele, policjanci i inni reprezentanci państwa, a oprócz nich — zwłaszcza pod koniec XIX w. — organizowano na dużą skalę osadnictwo rolne i przemysłowe, by w ten sposób zmajoryzować miejscową ludność polską i doprowadzić do całkowitego zniemczenia ziem zaboru pruskiego i Śląska.
W pozostałych zaborach proces osadnictwa niemieckiego miał odmienny charakter i stosunkowo małe nasilenie. W zaborze austriackim realizowane początkowo próby germanizacji za pomocą osadnictwa przyniosły niewielkie wyniki. W drugiej połowie XIX w. przybywali wprawdzie na te ziemie urzędnicy rozmaitych narodowości zamieszkujących monarchię habsburską, lecz dość często wiązali się z otoczeniem i ulegali powoli asymilacji. Z rodzin przybyszów pochodził niejeden z wybitnych przedstawicieli polskiej kultury, jak choćby Jan Matejko, wywodzący się z rodziny pochodzenia czeskiego. W niektórych regionach odrębność narodową zachowała część osadników wiejskich, przede wszystkim zamieszkałych w zwartych grupach, w całych wsiach.
W związku z rozwojem łódzkiego okręgu przemysłowego i upadkiem tego przemysłu we wschodnich częściach Prus oraz Saksonii Niemcy licznie napłynęli do zaboru rosyjskiego. Przybysze poszukujący pracy — zapraszani i popierani przez władze autonomiczne Królestwa Polskiego — przyczynili się do rozbudowy pro' dukcji przemysłowej, a następnie część z nich przesiedliła się w region Białegostoku. Było wśród nich także wielu Żydów. Oprócz tego przed uwłaszczeniem, w pierwszej połowie XIX w., niektórzy ziemianie sprowadzali rolników z Niemiec i osadzali ich jako ludzi wolnych, obowiązanych jedynie do płacenia czynszu,
123
bowiązującej wówczas podnieść dochodowość osili odmienne metody <i r warunkach produkcji idnictwa niemieckiego rębności struktury za-zególnych województ-inni dysponujemy, po-idnień jedynie w przy-podstawowe dane do-)ołeca<ieTludności opu-ryznań.a^we według zanie ułatwiło wpraw-ludności województw także centralnych, lec? zało się mało przydał j "zeżeń posłużyć się da- j gelickich dla zobrazo- j :kiej. | mych materiałów obej- l olski, musimy zastano- ^ irzystania. Otóż sądzić zawodowa ludności pol-igeliekich zbliżona była ij na tych samych tere-tawy, by przypuszczać, ików nie odbiegała w ewangelików. Oczywiś-mające znaczenie. Tak tosunkowo mniej Pola-' wykonywało niektóre jednak przyjmuję, że — obliczona w odset-j w Polsce była bliska Idę j. Wedle wszelkiego legały na tym, że wśród
|
Niemców liczebność środowisk burżuazyjnych oraz inteligenckich kształtowała się nieco wyżej niż wśród ewangelików. Odsetki z kolei możemy wykorzystaj^ dla ustalenia liczb bezwzględnych; dane te zawiera "tablica 8. Wprawdzie dane przedstawione w tej tablicy mają Tablica 8 SZACUNEK STRUKTURY SPOŁECZNO-ZAWODOWEJ LUDNOŚCI NIEMIECKIEJ W POLSCE W 1931 R.
|
|
|
w Ludność w proc. Grupy społeczno-zawodowe ogółem P10'-- lud-(w tys.) w tys. og0'" ności lud- mg. ności mlec-kiej
|
|
Ogółem 31916 780 2,4 100,0 Rolnictwo 19347 462 2,6 59,2 Samodzielni zatrudniający siły najemne 1339 91 7,3 11,7 Samodzielni nie zatrudniający sił najemnych 14 838 280 2,0 35,9 Pracownicy umysłowi 37 2 6,6 0,3 Robotnicy 2816 68 2,6 8,7 Ogrodnictwo, rybactwo, leśnictwo 234 7 3,4 " 0,9''~" Górnictwo i przemysł 6178 185 3,2 23,7 Samodzielni zatrudniający siły najemne 342 18 5,5 2,3 Samodzielni nie zatrudniający sił najemnych 1674 35 2,2 4,5 Robotnicy 3785 109 3,1 14,0 Pracownicy umysłowi 239 18 8,2 2,3 Handel i kredyt 1943 37 2,1 4,7 Komunikacja i transport 1153 12 1,1 1,5 Służba publiczna, Kościół, organizacje 713 14 2,1 1,8 Oświata i kultura 338 9 2,9 1,1 Lecznictwo i higiena 275 7 2,8 0,9
|
|
| 125
|
charakter jedynie orientacyjny, lecz nawet z tym zastrzeżeniem dowodzą, że stosunkowo znaczna liczba Niemców należała do środowisk zamożnych (ujawnia to odsetek osób samodzielnych zatrudniających siły najemne; w dużej mierze należy traktować te osoby jako drobnych i średnich kapitalistów) oraz inteligencji. Bardzo przybliżony rachunek skłania do wniosku, że około 15 proc. Niemców w Polsce należało do środowisk burżuazyjnych lub górnych warstw drobnomiesz-czaństwa, jak również kapitalistycznych środowisk wiejskich, około 7 proc. — do inteligencji, około 28 proc. — do klasy robotniczej. ^ss^
Istniały jednakże bardzo poważne różnice regionalne. Niemiecka klasa robotnicza skupiała się przede wszystkim w województwach śląskim i łódzkim, w pozostałych województwach centralnych i wschodnich dominowali rolnicy, a oprócz nich mieszkała inteligencja, w województwach poznańskim i pomorskim zaś licznie występowali zamożni rolnicy, środowiska kapitalistyczne i drobnomieszczańskie oraz inteligencja, podczas gdy udział klasy robotniczej był stosunkowo niższy. Na Górnym Śląsku i w Łodzi istotne znaczenie miał także wielki kapitał niemiecki oraz związane z nim środowiska inteligencji. Stosunkowo sporą grupę stanowiło ziemiaństwo. Na wspomnianej już liście największych posiadaczy ziemskich znalazło się 39 Niemców (7,8 proc.). W województwie poznańskim w rękach niemieckich znajdowało się 35 proc. gruntów wielkiej własności ziemskiej, a w województwie pomorskim aż
60 proc. Poza ziemiami zaboru pruskiego ludność niemiecka
znajdowała się w pozycji mniejszości już przed pierwszą wojną światową. Powstanie państwa polskiego oznaczało dla niej zmianę systemu rządzenia, wprowadzenie innego języka urzędowego, odmiennego szkolnictwa. Pod pewnymi względami dla dużej części Niemców nastąpiły zmiany na lepsze, gdyż dotychczasowy
126
rząd saroowładczy ustąpił miejsca władzom demokratycznym. Jakkolwiek historyk dostrzec może rozmai- Y te słabości i ograniczenie tego demokratyzmu, to prze- / cięż dawał on większe możliwości rozwoju tradycji -i obyczajów ludności niemieckiej niż carski absolutyzm. Być może niektóre środowiska kapitału niemieckiego łatwiej mogły dojść do porozumienia z administracją carską niż z władzami polskimi, lecz dotyczyło to nieznacznego odsetka Niemców.
Zaznaczyć wypada, że polityczne konto niektórych osób obciążały wobec władz polskich pewne przedsięwzięcia z lat wojny, gdy Królestwo Polskie znalazło się pod okupacją austriacką i niemiecką. Zaproponowano wówczas, aby ziemie te — zwłaszcza okręg łódzki — przyłączyć do Rzeszy. W latach trzydziestych władze polskie usiłowały wyjaśnić kulisy tej sprawy; okazało się, że zamieszana w nią była niewielka grupa osób trudnych nieraz do identyfikacji. Znacznie łatwiej natomiast przyszło ustalenie nazwisk tych przedstawicieli społeczności niemieckiej, którzy odrzucali projekt.
Odmienne okoliczności doprowadziły do włączenia Niemców z byłego zaboru pruskiego w granice Rzeczypospolitej. Przed klęską Niemiec i utratą przez nie terytoriów włączonych do Polski ludność niemiecka była tam wprawdzie liczebnie mniejszością, lecz zajmowała pozycję narodu panującego. Cały system polityczny, ekonomiczny, oświatowy i propagandowy cesarskich Niemiec zmierzał do umocnienia tej pozycji i utrwalenia w świadomości społeczeństwa poczucia wyższości niemieckiej kultury nad obcymi. To prawda, iż niemieccy rewolucjoniści niejednokrotnie stwierdzali, że w interesie ich własnego narodu leży wskrzeszenie Polski. To prawda, że wybitni pisarze pierwszej połowy XIX w. opiewali polskie powstania i solidaryzowali się z walczącymi o wolność Polakami. Lecz przecież w Niemczech zwyciężył ostatecznie nurt od-
127
mienny, którego kamieniem węgielnym stało się zwycięstwo w wojnie francusko-pruskiej 1871 r.
Na plan pierwszy życia politycznego społeczeństwa niemieckiego wysuwał się pogląd, który germanizację ziem polskich traktował jako misję cywilizacyjną Niemców wśród barbarzyńskiego plemienia ze wschodu. Przekonanie takie żywiła zwłaszcza administracja pruska. Na ziemie polskie kierowano niemieckich urzędników i nauczycieli, którzy mieli szerzyć wyższą kulturę w prymitywnym społeczeństwie. Gwarancją zduszenia ewentualnego oporu była policja i garnizony wojskowe. Rolnicze ziemie Wielkopolski i Pomorza traktowano jako podstawę wyżywienia ludności całych Niemiec. Górny Śląsk natomiast był częścią składową powiązań ekonomicznych w skali całego państwa, toteż po przegranej wojnie ekonomiści niemieccy dowodzili, że nie może on normalnie istnieć po przerwaniu tych więzi i że same Niemcy będą pozbawione najważniejszych dla nich surowców. W akcji na rzecz pozostawienia ziem zaboru pruskiego w granicach Niemiec zaangażowało się niemało znanych przedstawicieli społeczności niemieckiej. Wybitni reprezentanci przemysłu i górnictwa śląskiego występowali do zwycięskich mocarstw z memoriałami uzasadniającymi konieczność
zachowania przedwojennych granic. Wbrew ich staraniom, wbrew zbrojnym działaniom
na rzecz zachowania dotychczasowego obszaru państwa na wschodzie przedstawiciele mocarstw podjęli decyzję przyznania Rzeczypospolitej Polskiej znacznego terytorium, poprzednio należącego do Niemiec. Miał rację historyk ze Stanów Zjednoczonych, Harry K. Ro-senthal, który pisał: “Uczucie wstrząsu z powodu utraty poprzednio niemieckich prowincji na rzecz nowego państwa polskiego było u przeciętnego Niemca głębokie, lecz dołączyła się doń następnie ignorancja". O Polsce przeważnie wiedziano w Niemczech niewiele, a nawet nie chciano wiedzieć nic. Nieustannym moty-
128
wem propagandy ugrupowań prawicowych stały się rozważania o “krwawiącej granicy na wschodzie". Ro-senthal słusznie stwierdza, iż “samo istnienie Polski, podobnie jak klauzule o rozbrojeniu i odszkodowaniach w traktacie wersalskim, ucieleśniało to, co większość Niemców uważała za krzywdzące zakończenie wojny, której przegrania nie chcieli uznać",
Dla Niemców, którzy znaleźli się w granicach Polski, była to katastrofa. Stali się bowiem mniejszością narodową, i to niechętnie widzianą, tracąc swą uprzywilejowaną pozycję. Wprawdzie zachowywali przekonanie o cywilizacyjnej wyższości Niemiec, lecz musieli się z nim kryć, a co ważniejsze, godzić się na podporządkowanie administracji polskiej. Próby działania na rzecz przywrócenia przedwojennych granic groziły oskarżeniem o zdradę stanu.
Decyzja w sprawie granic postawiła przed Niemcami zamieszkałymi na terytorium przyznanym Polsce pytanie u ich przyszłość. Mieli bowiem prawo wyboru obywatelstwa: polskiego lub niemieckiego, a w ślad za tym mogli wybrać kraj zamieszkania. Większość wybrała obywatelstwo polskie i pozostała w Polsce. Czynili tak najczęściej właściciele gospodarstw rolnych, dla których odmienny wybór oznaczał konieczność rozsta-nia się z własnym gospodarstwem i podróży w nieznane. Wielu innych postanowiło wszakże optować na rzecz Niemiec i opuścić Polskę. Decydowali się na to zwłaszcza działacze organizacji nacjonalistycznych, znani z wrogości wobec Polaków, urzędnicy, sędziowie, policjanci, wyżsi wojskowi. Przedstawiciele niemieckiego aparatu państwowego zdawali sobie sprawę z tego, że w państwie polskim nie zachowają swej dotychczasowej pozycji zawodowej i społecznej. Także niektórzy właściciele gospodarstw rolnych oraz ziemianie decydowali się opuścić Polskę, a to powodowało w pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości stosunkowo dużą podaż ziemi wyprzedawanej przez emigrujących.
8 — Ojczyzna...
129
Rozmiary emigracji szacowano rozmaicie — na podstawie fragmentarycznych i niedoskonałych danych polskich oraz niemieckich. Wydaje się prawdopodobne, że od listopada 1918 r. do września 1921 r. były zabór pruski opuściło ponad 600 tys. Niemców, a w latach następnych, do 1927 r., dalsze niemal 400 tys.
Proces ten był przeważnie dobrowolny w tym znaczeniu, że wyjeżdżali ludzie, dla których samo isti^rónie państwa polskiego przekreślało sens ich dotychczas^. wej działalności oraz wysiłków germanizacyjnych. W swoim czasie przybyli na ziemie wschodnie cesarstwa zachęceni korzystnymi warunkami stworzonymi przez władze; w nowej sytuacji tracili korzyści, toteż wybierali powrót do ojczyzny. Innych władze niemieckie przenosiły służbowo lub wysyłały na mocy rozkazu wojskowego, by umacniali niemczyznę. Klęska Niemiec odbierała im motywy pobytu na wschodzie. Część wyjeżdżających uznać wszak należy za emigrację przymusową, gdyż władze polskie wykorzystały — choć w ograniczonej mierze — uprawnienia wynikające z układów międzynarodowych i dokonały przymusowego wykupu niektórych gospodarstw rolnych.
Początkowo emigrację Niemców wspierały, a nawet propagowały, organizacje prawicy niemieckiej. Uważano, że masowy odpływ urzędników i niezbędnych specjalistów uniemożliwi funkcjonowanie urzędów, instytucji, komunikacji publicznej itp., gdyż Polska nie będzie miała kadr. Dostrzegano w tym szansę załamania się polskiej władzy na terytorium byłego zaboru pruskiego. Tak się jednak nie stało, masowa emigracja Niemców natomiast stawiała pod znakiem zapytania argumentację o prastarych związkach utraconych ziem z Niemcami. Jeśli bowiem ziemie otrzymane przez Polskę rzeczywiście były tak nierozerwalnie złączone w przeszłości z Niemcami, to jakie przyczyny sprawiły, że po krótkim czasie polskiego panowania, bez masowych represji, całkowicie dobrowolnie, niemiecka lud-
130
ność porzuciła swe siedziby. Ujawniał się powierzchowny jedynie charakter germanizacji ziem zaboru pruskiego. Nic więc dziwnego, że w połowie lat dwudziestych w politycznych kołach niemieckiej prawicy zwyciężył pogląd, który uznawał emigrację z Polski za zjawisko szkodliwe. Zamiast tego zaczęto — początkowo skromnie — wspierać mniejszość niemiecką w Polsce. Równocześnie stwarzano bariery utrudniające wyjazd z Polski. Tak na przykład Niemiec, który chciał opuścić Polskę, musiał przed niemieckim konsulem uzasadnić tę decyzję (np. prześladowaniem przez władze polskie), a jeśli miał w Polsce jakąś nieruchomość, warunkiem udzielenia wizy była sprzedaż jej w ręce niemieckie. W ten sposób emigracja Niemców została znacznie ograniczona, a następnie niemal ustała.
Znaczna część Niemców w województwach zachodnich zachowała negatywny stosunek do państwa polskiego i w głębi duszy pragnęła przywrócenia stosunków istniejących przed pierwszą wojną światową. Dotyczyło to zwłaszcza tych wszystkich środowisk, które w wyniku odrodzenia się państwa polskiego utraciły swe dotychczasowe przywileje oraz pozycję w społeczeństwie. Nastroje takie wzmagał fakt o wielkim znaczeniu — powszechnie nieprzyjazne Niemcom stanowisko ludności polskiej w Wielkopolsce, na Pomorzu, a w dużej mierze także na Śląsku. Było to logiczną konsekwencją wielu dziesięcioleci bezwzględnej germanizacji oraz antypolskiej polityki władz pruskich, która wytworzyła postawę obronną u prześladowanych. W niepodległym państwie nastroje społeczne nie mogły ulec zmianie z dnia na dzień, tym bardziej że na ich zachowanie, a nawet wzmocnienie wpływała nieprzyjazna Polsce polityka republiki niemieckiej oraz stanowisko zajmowane przez dużą część niemieckich organizacji w Polsce. W rezultacie utrzymał się antagonizm polsko-niemiecki, który wbrew interesom pań-
131
stwa i społeczeństwa polskiego przyczyniał się do kształtowania i utrwalania niemieckiego nacjonalizmu.
Sytuacja była rzeczywiście bardzo skomplikowana. Prześladowana i pozbawiona praw niedawna mniejszość polska, która odzyskała własne państwo i osiągnęła wreszcie możliwość normalnego rozwoju własnej kultury, z pełną słusznością domagała się od władz administracyjnych działań, które pozwoliłyby na częściowe przynajmniej cofnięcie fatalnych skutków przymusowej germanizacji. Taka polityka jednak zagrażała interesom nie tylko mniejszości niemieckiej jako całości, lecz także poszczególnych Niemców — rolników, rzemieślników, przemysłowców, a nieraz robotników. W celu niezbędnego unormowania stosunków polsko-niemieckich w granicach Rzeczypospolitej należało dążyć do usuwania źródeł konfliktów i szukać takich rozwiązań, które pozwolą na współżycie obu narodów. Trudno było przecież oczekiwać, że państwo polskie będzie z powodzeniem prowadzić polonizację Niemców lub też, że doprowadzi do ich całkowitego
usunięcia z kraju.
Rozwiązanie tego bardzo złożonego zadania utrudniały dodatkowo czynniki zewnętrzne. Niektóre organizacje działające w Niemczech, a także instytucje państwowe wspierały nacjonalistyczne ugrupowania mniejszości niemieckiej w Polsce. Na dużą skalę działalność taka rozwinęła się po 1926 r., a owoce jej zbierała III Rzesza. Inspiracja polityczna oraz pieniądze napływające zza granicy zachodniej stanęły na przeszkodzie staraniom o wyrównanie sprzeczności polsko-niemieckich w Rzeczypospolitej Polskiej.
Z uwag tych można wyciągnąć wniosek, że w latach międzywojennych istniały warunki sprzyjające rozwojowi niemieckich organizacji prawicowych, niekorzystne natomiast dla lewicy. Duża część społeczności niemieckiej w województwach zachodnich okazała się podatna na wpływy nacjonalizmu, nawet w bardzo
132
radykalnej, hitlerowskiej postaci. Nie oznacza to jednak, by ten nurt polityczny, który okazał się fatalny dla samych Niemców, zdobył poparcie wszystkich Niemców w Polsce.
Przed pierwszą wojną światową w zaborze pruskim działały regionalne sekcje niemieckich partii politycznych istniejących w całym państwie; analogicznie przedstawiały się stosunki na należącym do Austrii Śląsku Cieszyńskim. Po ustaleniu granic państwa polskiego przestały na jego terytorium działać dotychczasowe organizacje ogólnoniemieckie. W zmienionych warunkach powstać musiały odmienne struktury polityczne.
Na pozostałych obszarach ziem polskich ludność niemiecka nie stworzyła w przeszłości zorganizowanego ruchu politycznego, łącząc się co najwyżej w lokalnych stowarzyszeniach i klubach, przeważnie o charakterze kulturalnym, sportowym i towarzyskim. W zaborze rosyjskim niektórzy robotnicy niemieccy należeli do działających tu nielegalnych ugrupowań socjalistycznych, zrzeszających członków bez względu na narodowość.
W niepodległej Polsce potrzebę stworzenia reprezentacji politycznej mniejszości niemieckiej odczuwali przede wszystkim mieszkańcy województw zachodnich, obawiający się polskich retorsji za dotychczasowy ucisk narodowy. W tych warunkach na plan dalszy zeszły tradycyjne podziały polityczne i w 1921 r. powstał Związek Niemczyzny dla Ochrony Praw Mniejszościowych w Polsce, zwany w skrócie Deutschtumsbund, od pierwraego wyrazu nazwy w języku niemieckim. Ambi-GJ^ organizatorów było objęcie całej mniejszości niemieckiej w Polsce, niezależnie od dawnych podziałów za-borowych. W skład Deutschtumsbundu wszedł m.in. Związek Niemców w Polsce, założony w 1921 r. w Łodzi. Autorytet organizacji uznawała także Niemiecka Partia Socjaldemokratyczna, działająca w wojewoda- “ 133
twach poznańskim i pomorskim. Odrębność natomiast zachowała utworzona w 1922 r. Niemiecka Partia Pracy w Polsce, która wpływami swymi obejmowała przede
wszystkim okręg łódzki.
Deutschtumsbund powstał wówczas, gdy losy Górnego Śląska pozostawały jeszcze nie rozstrzygnięte. Pod koniec 1921 r. zaczęły tworzyć się niemieckie organizacje na przyznanej Polsce części terytorium śląskiego. Przede wszystkim był to Niemiecko-Górnośląskf Związek Ludowy Polskiego Śląska dla Ochrony Praw Mniejszościowych (w skrócie Yoiksbund), wprawdzie niezależny formalnie od Deutschtumsbundu, lecz w rzeczywistości ściśle z nim powiązany. Kierownictwo Yoiksbundu uznawały: Partia Niemiecka, o obliczu nacjonalistycznym, Katolicka Partia Ludowa oraz Niemiecka Partia Socjaldemokratyczna.
Deutschtumsbund działał niedługo, gdyż w 1923 r. władze polskie rozwiązały go pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Niemiec. Ukształtował się wówczas system trzech dzielnicowych organizacji niemieckich, które ze sobą współpracowały i miały ambicję skonsolidowania całej mniejszości niemieckiej w Polsce: w województwie śląskim nadal istniał Yoiksbund, w Wielkopolsce i na Pomorzu — Niemieckie Zjednoczenie w Sejmie i Senacie dla Poznańskiego, okręgu Noteci i Pomorza (zwane w skrócie Deutsche Yereinigung; powstało jako klub zrzeszający posłów do Sejmu i senatorów, lec? utworzyło własne biura organizacyjne w obu województwach), a na terenie dawnego zaboru rosyjskiego — Niemieckie Stowarzyszenie Ludowe w Polsce.
Jerzy Holzer uzasadnia zaliczenie tych ugrupowań do ruchu nacjonalistycznego następująco: “Zmierzały one bowiem do skonsolidowania Niemców niezależnie od ich przynależności społecznej i poglądów politycznych, w imię obrony wspólnych interesów przed państwem i społeczeństwem polskim. Oznaczało to hołdowanie zasadom solidarności narodowej. Do ruchu na-
134
cjonalistycznego trzeba zaliczyć także górnośląską Deutsche Partei. Odwoływała się ona programowo do całej niemieckiej mniejszości na Górnym Śląsku (...)".
Zamiarom konsolidacyjnym tych ugrupowań sprzyjały przedsięwzięcia władz polskich, skierowane przeciw interesom rozmaitych środowisk niemieckich, a motywowane względami narodowymi. Organizacje Niemców-obywateli polskich występowały publicznie, nieraz na forum międzynarodowym, przeciwko polityce państwa w kwestiach narodowych, zmierzały do pozyskania współpracy innych reprezentacji mniejszości narodowych w Polsce, deklarowały solidarność z Rzeszą. Nie należy jednakże traktować ich jako zwartych politycznie całości. Wprawdzie na czoło wysunęli się działacze zajmujący postawę nacjonalistyczną, lecz wśród partii i stowarzyszeń uznających autorytet organizacji konsolidacyjnych występowały rozmaite nurty. Należy zwłaszcza zwrócić uwagę na dość silny nurt katolicki, odwołujący się do koncepcji ruchu chrześci-jańsko-społecznego, głoszący zasady demokracji i równouprawnienia wszystkich narodów mieszkających w Polsce. Względną samodzielność zachowywał także niemiecki ruch socjalistyczny.
W Łodzi socjaliści niemieccy okresowo współpracowali z Polską Partią Socjalistyczną i z Bundem. W województwie śląskim współdziałali wprawdzie z Vol-ksbundem, lecz w wielu ^wypadkach — zwłaszcza w kwestiach zawodowych oraz podczas strajków — zaj-' mowali wspólne stanowisko z polskimi organizacjami robotniczymi. W 1925 r. doszło do zjednoczenia trzech niemieckich organizacji socjalistycznych, w wyniku czego powstała Niemiecka Socjalistyczna Partia Pracy. Część niemieckich robotników znajdowała się także pod wpływami ruchu komunistycznego.
W ciągu lat trzydziestych w układzie sił wewnątrz społeczności niemieckiej dokonały się doniosłe przemiany. Przede wszystkim zaczęła rosnąć w siłę Partia 135
Młodoniemiecka, która powstała z niewielkiego, o lokalnym tylko znaczeniu, cieszyńskiego Związku Naro-dowo-Socjalistyczriego. Ugrupowanie to przyjęło ideologię hitlerowską i korzystało z nieoficjalnego, lecz skutecznego poparcia III Rzeszy. Także tradycyjne u-grupowania konsolidacyjne przekształcały się, akceptując kult wodza — Adolfa Hitlera, głosząc radykalne hasła nacjonalistyczne, a zarazem podkreślając, że nie koliduje to z obywatelskim nakazem lojalności wobec Rzeczypospolitej Polskiej. Takie stanowisko umożliwiała poprawa stosunków między obu państwami. Ugrupowania związane z hitleryzmem okresowo rywalizowały ze sobą (wpływały na to m.in. ambicje personalne polityków), okresowo jednak współpracowały. Utrzymywały łączność z ośrodkami dyspozycyjnymi w'Rzeszy, a środki finansowe stamtąd napływające ułatwiały umacnianie ich wpływów wśród mniejszości niemieckiej w Polsce.
Poza obozem hitlerowskim pozostał ruch katolicki oraz socjalistyczny. Katolicka Partia Ludowa .(która w 1933 r. przyjęła nazwę Niemiecka Chrześcijańska Partia Ludowa) po dojściu do władzy Hitlera przeciwstawiała się narodowemu socjalizmowi, uznając go za ruch anty-chrześcijański; jednocześnie opowiadała się za polsko--niemieckim porozumieniem przeciwko wspólnemu zagrożeniu ze strony hitleryzmu. Jednakże pod jego naciskiem propagandowym, ekonomicznym i politycznym zaczęła tracić swe dotychczasowe wpływy. Wprawdzie istniała do chwili wybuchu drugiej wojny światowej, lecz odeszło od niej wielu — zapewne większość — członków i sympatyków, a nawet niektórzy działacze.
Pod naciskiem hitleryzmu osłabły także wpływy niemieckich socjalistów. Organizacja pomorska oderwała się od zjednoczonej partii i uległa likwidacji. Socjaliści zachowali wpływy w robotniczych środowiskach Łodzi i Górnego Śląska, lecz liczebność ich szeregów zmalała. Co więcej, poza sferą ich oddziaływania znalazły się 136
niemieckie związki zawodowe, które weszły w orbitę ruchu hitlerowskiego, dysponującego znacznymi kwotami na pomoc dla bezrobotnych. Przeciwnicy hitleryzmu z tych związków przyłączyli się do polskich organizacji związkowych znajdujących się pod wpływami PPS.
Bilans dwudziestolecia zamykał się dla niemieckich środowisk antyhitlerowskich w Polsce poważną porażką polityczną. Wprawdzie utrzymały się przy życiu partie odrzucające hitleryzm, które w latach trzydziestych podjęły starania o współpracę z organizacjami polskimi o analogicznej postawie ideowej, lecz największe wpływy zyskały ugrupowania uznające Adolfa Hitlera za wodza narodu niemieckiego i w pełni podporządkowane polityce III Rzeszy.
Wpływy nacjonalistyczne okazały się silne także w niemieckich parafiach ewangelickich. Nawet niektórzy pastorzy — jak się zdaje — ulegali wpływom hitleryzmu. Nie można wprawdzie akceptować poglądu, jakoby wszyscy niemieccy duchowni ewangeliccy zajmowali stanowisko nieprzyjazne Polsce i narodowi polskiemu, środowisko nacjonalistów okazało się jednak wpływowe. Prowadziło to do wewnętrznych sporów wśród ewangelików, gdyż polscy pastorzy nie chcieli się podporządkowywać reprezentantom linii wielkonie-mieckiej. Ewangelicy polscy zyskali poparcie władz państwowych, które starały się zapobiec germanizują-cemu wpływowi niektórych parafii. Projektowano m.in ustawę regulującą położenie prawne Kościoła ewange-licko-augsburskiego w Polsce, przewidującą dlań język państwowy jako urzędowy. Konferencja z przedstawicielami tego Kościoła w październiku 1936 r. nie dała żadnych wyników z powodu stanowiska zajętego przez czterech przedstawicieli społeczności niemieckiej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych tak komentowało tę sprawę w piśmie adresowanym do zainteresowanych wojewodów: “(...) Wymieniona bowiem grupa 137 .
nadal chce prowadzić walkę ze społecznością polską w tym Kościele i dalej narzucać linię niemiecką, godzącą w interes polskiego protestantyzmu i polskiej racji sta-''nu". Zagadnienia te zasługują jeszcze na bardziej gruntowne zbadanie i wyjaśnienie wszystkich elementów sporu.
Dużej aktywności społecznej i politycznej mniejszości niemieckiej sprzyjał stosunkowo wysoki poziom o-światy, przede wszystkim w województwach zachodnich. Obowiązek szkolny istniejący na tych ziemiach przed 1914 r. doprowadził do powszechnej niemal znajomości sztuki pisania i czytania; gorzej przedstawiała się sytuacja wśród Niemców na terenie dawnego zaboru rosyjskiego. Nie dysponujemy wprawdzie odpowiednimi danymi według języka ojczystego lub narodowości, lecz orientacyjnie posłużyć mogą informacje o stopniu wykształcenia obywateli Polski wyznania ewangelickiego. Otóż w 1931 r. 83,3 proc. ewangelików. w wieku 5 lat i więcej umiało czytać i pisać. Jeśli zważyć, że około 80 proc. ogółu Niemców w Polsce było wyznania ewangelickiego, można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że dane dotyczące wykształcenia ewangelików są zbieżne w przybliżeniu z poziomem wykształcenia Niemców.
Na wiosnę 1919 r. rząd polski uchwalił zasady tworzenia publicznych szkół powszechnych z niemieckim językiem nauczania, obowiązujące na całym obszarze państwa. Analogicznie tworzono także szkoły średnie. Oprócz nich istniały niemieckie szkoły prywatne. W latach dwudziestych liczba szkół szybko zmniejszała się (w 1923/24 r. było 1039 szkół powszechnych z niemieckim językiem nauczania, a w 1927/28 r. 660), co wynikało z emigracji Niemców z Polski. Jednakże — według obliczeń Mariana Falskiego — w 1925/26 r. na tysiąc uczniów narodowości niemieckiej aż 712 uczyło się w publicznych szkołach z niemieckim językiem
138
nauczania; był to najwyższy odsetek w porównaniu z pozostałymi mniejszościami narodowymi.
Wokół szkół niemieckich rozwinęła się zaciekła walka polityczna. Organizacje niemieckie, korzystające ze środków finansowych przekazywanych z Rzeszy, zwiększały stopniowo pomoc materialną udzielaną rodzicom dzieci uczęszczających do szkół niemieckich. Na Górnym Śląsku pracownicy firm niemieckich liczyć się musieli z ewentualnością zwolnienia w przypadku, gdyby posłali dzieci do szkół polskich. Zwłaszcza w pierwszej połowie lat dwudziestych trwała agitacja mająca na celu zapisywanie dzieci na Śląsku do szkół z niemieckim językiem nauczania. Aby zapobiec germanizu-jącemu oddziaływaniu niemieckich szkół na polskie dzieci, władze administracyjne podejmowały rozmaite kroki, by wpłynąć na zapisywanie dzieci polskich dc szkół o polskim języku nauczania. Doprowadziło to do konfliktu, który stał się przedmiotem sporu międzynarodowego.
Władze polskie niepokoił nacjonalistyczny kierunek wychowania realizowanego przez wielu nauczycieli niemieckich. Po 1933 r. w klasach pojawiały się nierzadko portrety Adolfa Hitlera. Był to poważny argument przemawiający za koniecznością oddziaływania na niemieckie szkoły w Polsce. Politykę władz polskich w tej mierze krępowały zobowiązania międzynarodowe, a także wzgląd na położenie mniejszości polskiej w Niemczech.
W latach trzydziestych stopniowo malała liczba szkół niemieckich w Polsce, jednocześnie zaś w miejsce szkół publicznych powstawały szkoły prywatne. W 1937/38 r. istniały 394 szkoły powszechne o niemieckim języku nauczania, w tym 234 szkoły prywatne; niemieckich gimnazjów było piętnaście. Liczne dokumenty świadczą, że oddziaływały one na uczniów w duchu wrogim wobec państwa i narodu polskiego. W tej sytuacji władze wprowadziły dalsze ograniczenia. W maju 1939 r. 139
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych rozesłało do urzędów wojewódzkich wytyczne, stwierdzające: “Szkolnictwo niemieckie wszystkich typów w kraju jest niewspółmiernie silnie rozwinięte. Gęsta jego sieć z nacjonalistycznymi siłami nauczycielskimi niemieckimi przyczynia się do wychowania przyszłych obywateli o wątpliwej lojalności. W związku z tym oraz biorąc pod uwagę niezmiennie negatywne stanowisko władz niemieckich w odniesieniu do szkolnictwa polskiego w Niemczech, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych prosi, ze względu na zbliżający się koniec roku szkolnego o rozważenie z władzami szkolnymi już obecnie wszystkich możliwości prawnych i faktycznych, które by pozwoliły na poważne ograniczenie szkolnictwa niemieckiego. Przy rozpatrzeniu sprawy należy brać pod uwagę przede wszystkim następujące momenty: niedopuszczenie do szkół niemieckich dzieci pochodzenia polskiego, których rodzice ulegli germanizacji lub zgłosili dzieci do szkół niemieckich na skutek propagandy niB-o mieckiej; dzieci, które słabo władają językiem niemieckim względnie które w szkole niemieckiej mogłyby ulec regermanizacji; zamknięcie szkół o nieprzepisowej liczbie uczniów; wywarcie nacisku na nauczycieli, którzy ze szkodą dla państwa wychowują dzieci itp."
Zamierzenia te wywołały jednak poważne wątpliwości w samej administracji. Pomorski Urząd Wojewódzki odpowiadał na powyższe wytyczne: “(...) likwidowanie publicznych (państwowych) szkół i oddziałów niemieckich pociąga za sobą rozrost niemieckiego szkolnictwa prywatnego. W razie zamknięcia szkoły publicznej Niemcy bardzo szybko znajdują fundusze na budowę szkoły prywatnej. Z natury rzeczy nadzór nad tymi szkołami ze strony władz szkolnych jest daleko trudniejszy niż w stosunku do szkół publicznych".
Organizacje niemieckie umiejętnie wykorzystywały polskie ustawodawstwo dotyczące szkół prywatnych, a fundusze, którymi dysponowały, pozwalały na przygo-
140
towanie budynków odpowiadających wymaganiom. W rezultacie władze szkolne mogły stosować wobec nich jedynie przewlekanie udzielenia zgody lub też bardzo rygorystycznie interpretować obowiązujące przepisy sanitarne, budowlane i inne. Miało to jednak niedwuznaczny charakter szykan i wywoływało zrozumiałe rozgoryczenie zainteresowanych rodziców, nieraz też retorsje wobec szkół polskich w Niemczech. W lecie 1939 r. rozważano więc takie zmiany przepisów o szkołach prywatnych, by władze miały większe możliwości ograniczania szkolnictwa mniejszości narodowych, przede wszystkim niemieckiego.
Trudno się dziwić, że władze polskie usiłowały ograniczyć germanizacyjne oddziaływanie szkół niemieckich oraz przeciwdziałać wychowywaniu dzieci w duchu hitlerowskim. Jednakże zastosowane metody — trudności stawiane przy zapisywaniu dzieci do szkół z niemieckim językiem nauczania, zamykanie niektórych szkół prywatnych, trudności piętrzone na drodze do tworzenia nowych — wzbudzać mogły tylko nastroje niechęci wobec państwa polskiego wśród mniejszości niemieckiej. Zaczęło się też rozwijać nielegalne nauczanie dzieci w duchu nacjonalistycznym przez niektórych pastorów oraz przez wędrownych nauczycieli, finansowanych i instruowanych z III Rzeszy. Komunikat dzienny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z l września 1938 r. informował: “(...) akcja nielegalnego i tajnego nauczania objęła ostatnio i teren województw południo-wo-wschodnich. Niemieccy nauczyciele wędrowni (Wan-deriehrer) nie tylko gromadzą młodzież w osiedlach niemieckich i wpajają w nią hasła hitlerowskie, ale kontrolują także społeczną działalność prywatnych niemieckich nauczycieli, wydają opinie o działaczach i są inspiratorami polityki niemieckiej na prowincji".
Trudności stawiane szkołom przez władze Niemcy odczuwali jako szykany oraz ograniczanie ich uprawnień obywatelskich. W rezultacie więc osiągano wy-
141
niki korzystne z punktu widzenia III Rzeszy: podsycanie wrogości Niemców wobec Polaków, która ułatwiała wykorzystanie mniejszości jako siły osłabiającej Polskę w momencie agresji. Tego rodzaju polityka, nieskuteczna z punktu widzenia założonych celów, występowała nie tylko w dziedzinie oświaty. Słusznie więc zauważył publicysta Stanisław Czaplicki na początku 1939 r. w tygodniku “Polityka", znanym z poglądów konserwatywnych, aczkolwiek w niejednej kwestii nieszablonowych: “Ludzie, którzy chcą odreperować swą karierę polityczną względnie ją zrobić, siadają na wygodnego konika nienawiści polskiej do Niemców, zakorzenionej na skutek rządów hakaty, i cwałują ku zwycięstwu, które jest zwycięstwem... Niemców i nikogo innego".
W praktyce restrykcyjne przedsięwzięcia władz polskich bardzo często dotykały ludzi dalekich od udziału w akcjach nacjonalistycznych, o skromnych środkach materialnych. Środowiska nacjonalistyczne natomiasY zawsze liczyć mogły na oparcie w licznych organizacjach korzystających ze znacznych środków finansowych,
Kolejnym wielkim problemem w stosunkach polsko--niemieckich była kwestia ziemi. Miała ona jednak odmienny charakter niż w przypadku Białorusinów i Ukraińców. Za czasów panowania pruskiego władze zaborcze zmierzały do przejmowania ziemi z rąk polskich i osadzania rolników niemieckich. Wykorzystywano przy tym instrumenty ekonomiczne, prawne oraz polityczne. Władze polskie podjęły starania, by choć w ograniczonej mierze cofnąć następstwa germanizacji. Wykorzystywano przede wszystkim możliwości wynikające z układów międzynarodowych podpisanych po klęsce Niemiec, jak też z ustawodawstwa wprowadzonego przez samych Niemców. Tak więc władze pruskie, aby uniemożliwić przechodzenie gospodarstw z rąk rolników Niemców w posiadanie polskie, zastosowały
142
w Wielkopolsce i na Pomorzu tzw. wieczystą dzierżawę zamiast sprzedaży. Osadnik otrzymywał gospodarstwo na własność, lecz za symbolicznym czynszem dzierżawnym; nie miał więc prawa go sprzedać. Jeśli zamierzał zrezygnować z ziemi, wówczas przejmowała ją instytucja reprezentująca państwo niemieckie. Po odzyskaniu niepodległości prawa te przeszły na Rzeczpospolitą Polską, a władze polskie wykorzystywały wynikające stąd możliwości, aby ułatwić przechodzenie gospodarstw w posiadanie Polaków. Niektóre gospodarstwa mogły być przymusowo wykupione. W innych wypadkach władze polskie posługiwały się prawną możliwością anulowania umowy o sprzedaży ziemi, zawartej przez urząd niemiecki z osadnikiem po określonej dacie. Tego rodzaju rozmaite uprawnienia dotyczyły wprawdzie niezbyt licznych kategorii gospodarstw niemieckich, lecz razem wzięte pozwalały na stopniowe ograniczanie niemieckiej własności ziemskiej powstałej w wyniku antypolskiej polityki zaborcy. Przeciwstawiały się temu zaciekle organizacje niemieckie, a spory związane z postępowaniem władz polskich stały się przedmiotem orzeczeń wydawanych przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze oraz tematem negocjacji między Polską a Niemcami. Kwestie te musiały być podporządkowane interesom polskiej polityki zagranicznej, toteż uregulowanie międzynarodowych roszczeń wobec Niemiec w 1929 r. w związku z tzw. Planem Younga doprowadziło do rezygnacji z niektórych uprawnień państwa polskiego.
Pozostały natomiast możliwości wynikające z ustawy o parcelacji i osadnictwie, czyli z reformy rolnej. Zgodnie z postanowieniami tej ustawy, uchwalonej w 1925 r., parcelacja folwarków miała w zasadzie przebiegać dobrowolnie, na mocy decyzji ziemian, a jedynie w wypadku nieosiągnięcia rocznego kontyngentu 200 tys. ha władze państwowe mogły zastosować przymusowy wykup. Kontyngent ów rozkładano na woje-
143
wództwa proporcjonalnie do powierzchni zajmowanej
przez wielką własność ziemską.
W większości województw warunki ekonomiczne skłaniały właścicieli ziemskich do parcelowania gruntów w wymiarze przewyższającym kontyngent ustanowiony prawem; tak przynajmniej działo się do końca lat dwudziestych. Wyjątkiem okazały się województwa zachodnie, gdzie parcelacja dobrowolna najczęściej nie osiągała wyznaczonych rozmiarów. Wówczas rząd zyskiwał prawo wyznaczania majątków, które były zobowiązane do sprzedaży części ziemi na cele reformy rolnej. Ponieważ ziemianie niemieccy unikali dobrowolnej parcelacji i sprzedaży ziemi, zwłaszcza w ręce polskie, Rada Ministrów w wykazach majątków, którym nakazywano parcelowanie gruntów, umieszczała często folwarki należące do Niemców. Wywoływało to ostre zatargi, a wreszcie sprawa trafiła do Ligi Narodów. Na mocy postanowienia tzw. Komitetu Trzech z 1931 r. rząd polski został uprawniony do ustalania wykazu majątków proporcjonalnie do powierzchni zajmowanej l przez folwarki polskie oraz niemieckie. Było to pewne^s^j ograniczenie swobody decyzji władz polskich, lecz po- • zostawiało możliwość stopniowego ograniczania niemieckiej wielkiej własności ziemskiej. Kwestia ta miała nie tylko wielkie znaczenie społeczne i ekonomiczne, lecz także istotne konsekwencje polityczne. Wielcy posiadacze ziemscy należeli do podpór ekonomicznych rozmaitych organizacji niemieckich, w tym także spółdzielni. Polska wykorzystywała również trudności finansowe niektórych ziemian, a zwłaszcza zaleganie z zapłatą podatków. Głośna stała się sprawa zadłużenia księcia Pszczyńskiego (von Pless), który w obawie przed egzekucją za zaległe podatki odwołał się do Ligi Narodów.
Organizacje spółdzielcze odgrywały dużą rolę w systemie stworzonym przez niemieckich nacjonalistów w Polsce. Powstały one przeważnie wiele lat przed pier-
144
wszą wojną światową; klęska Niemiec oraz niepodległość Polski przysporzyły im wielu trudności, lecz wkrótce osiągnęły konsolidację i umocniły swe podstawy finansowe. Od połowy lat dwudziestych spółdzielnie kredytowe zaczęły otrzymywać za pośrednictwem banków gdańskich i holenderskich pomoc płynącą z Rzeszy. Dzięki temu mogły finansować spółdzielnie handlowe oraz przetwórcze (wiele zyskała spółdzielczość mleczarska), a w konsekwencji stworzyły trwałe podstawy gospodarcze niemieckiej własności rolnej w Wielkopolsce i na Pomorzu. Tadeusz Kowalak, który badał dzieje spółdzielczości niemieckiej na Pomorzu, konkludował: “Podstawowe znaczenie dla sytuacji niemieckich warsztatów pracy na Pomorzu miało poczucie pewności siebie, charakterystyczne dla kierowników niemieckiej spółdzielczości. Poczucie to było oparte na świadomości, że jeśli nie będzie innego wyjścia, Dan-ziger Raiffeisenbank czy też Landwirtschaftliche Bank pospieszy z pomocą, udzieli dodatkowego kredytu, spro-longuje spłatę kredytu już udzielonego, a w ostateczności spisze przepadły kredyt na straty. Ta świadomość (...) stanowiła główny element szybko zbudowanego i trwałego zaufania do niemieckich instytucji gospodarczych na Pomorzu. Stały się one dla mniejszości niemieckiej nie tylko konkretnym oparciem, ale symbolem i dowodem niemieckiej gospodarności i zasobności. Z punktu widzenia politycznego było to tym ważniejsze, że kształtowało w pewnym stopniu także opinię części ludności polskiej".
Znaczenie polityczne spółdzielczości niemieckiej wzmagał fakt wiązania przez bank ewentualnej pomocy finansowej z opinią o postawie politycznej i przynależności organizacyjnej zainteresowanego. Tym samym banki oddziaływały na umocnienie zwartości niemieckiego obozu nacjonalistycznego w Polsce. Niemiec, który wyłamywał się z tej solidarności, nie mógł liczyć na oparcie w owych organizacjach.
10 — Ojczyzna... 145
Spółdzielnie niemieckie starały się także, aby rolnicy polscy nie stanowili w nich większości. Służyły temu rozmaite pośrednie normy statutowe, a zwłaszcza ustalenie wysokich składek członkowskich. Zdarzało się więc nieraz, że spółdzielnia taka miała niewielu członków, a większość obrotów prowadziła z nie należącymi do niej rolnikami Polakami, którzy nie mieli wpływu na spółdzielnię, gdyż nie było ich stać na wnoszenie wysokich składek; tak więc korzyści z rosnących obrotów osiągali wyłącznie Niemcy. Sytuacja taka była zwłaszcza w spółdzielniach mleczarskich. W latach trzydziestych administracja polska usiłowała więc przełamać owo nieformalne zamykanie spółdzielni niemieckich i umożliwić przystępowanie do nich także rolników Polaków, aby w konsekwencji mogli przejąć kierownictwo we własne ręce.
Od jesieni 1938 r. w stosunkach polsko-niemieckich narastało napięcie, które odbiło się na położeniu i postawie mniejszości niemieckiej w Polsce. Zajęcie Austrii, a potem okrojenie Czechosłowacji natchnęło członków nacjonalistycznych organizacji przekonaniem, że zbliża się czas akcji przeciwko Polsce. Skłaniało to do prowokacyjnych wystąpień wobec Polaków, a w lecie 1939?'*' wręcz do działań dywersyjnych, które mogłyby potem uzasadniać tezę 0 prześladowaniu Niemców w Polsce. Z drugiej strony w społeczeństwie polskim umacniały się nastroje nieprzyjazne Niemcom, które wyrażały się w rozmaitych incydentach. Niekiedy zgromadzenia organizowane pod patriotycznymi hasłami obrony ojczyzny kończyły'się zajściami, podczas których demolowano sklepy należące do Niemców i lokale organizacji związanych z hitleryzmem. Tak stało się np. 2 września 1938 r. w Bielsku. Na wiosnę i w lecie 1939 r. notowano rozmaite drobne konflikty, przeradzające się w starcia. Tak ria przykład komunikat dzienny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 17 kwietnia donosił:
“W Ostrowie powiatu wąbrzeskiego zebrało się około
146
20 Niemców na lekcję śpiewu. Miejscowi Polacy, podrażnieni głośnym śpiewaniem, rozpędzili zebranie". 19 czerwca komunikat informował: “W dniu 15 czerwca rb. Niemcy Kónig i Thomke z Bielska pobili na drodze Polaka, który zwrócił im uwagę, aby w miejscach publicznych nie rozmawiali po niemiecku (...)", a dalej:
“(...) na terenie trzech województw zachodnich zdarzają się sporadyczne wypadki bicia szyb u Niemców-oby-wateli polskich bądź też bójki na tle narodowościowym".
Nacjonalizm III Rzeszy doprowadził do sytuacji, gdy dwa narody znalazły się w skrajnie ostrym konflikcie, prowadzącym do tragedii drugiej wojny światowej.
7 inne narody
W opublikowanych wynikach spisu ludności z 1931 r. uwzględniono jeszcze trzy mniejszości narodowe:
Rosjan, Litwinów oraz Czechów. Pozostałe społeczności mieszkające w Polsce znalazły się w zbiorowej kategorii “innych", a być może także w kolumnie “język nie podany". Sądzić wolno, że pewna liczba osób, której nie można ustalić, została zaliczona do Polaków.
Spis wykazał 138,7 tys. osób uznających rosyjski jako język ojczysty. Byli to przede wszystkim mieszkańcy byłego zaboru rosyjskiego, w pozostałych województwach znajdowało się ich niewielu; dane dotyczące mniejszości rosyjskiej zawiera tablica 9.
Jak wynika z tablicy, nawet w tych kilku woje^ wództwach, gdzie mieszkały większe stosunkowo grupy Rosjan, tworzyli oni nieznaczny odsetek ludności. Nie było też powiatów ani miast, w których odgrywaliby większą rolę. Nic więc dziwnego, że nie stanowili poważniejszego problemu politycznego; byli jedynie środowiskiem pozostałym po okresie panowania rosyjskiego. Wielu bowiem Rosjan zamieszkało na ziemiach, które weszły w skład państwa polskiego, jeszcze w XIX w. Po rewolucji socjalistycznej decydowali się na pozostanie poza krajem ojczystym. Oprócz nich do Polski przybywali emigranci opowiadający się przeciwko władzy radzieckiej, nieraz czynnie z nią walczący.
Większość Rosjan zamieszkałych w Polsce pozostawała poza rozmaitymi przedsięwzięciami skierowany-
148
Tablica 9 LUDNOŚĆ ROSYJSKA W POLSCE W 1931 R.
|
|||
Województwa
|
Ludność ogółem (w tys.)
|
Ludność o rosyjskim języku ojczystym
|
|
w tys.
|
w proc. ogólu ludności
|
||
Polska m. Warszawa Warszawskie Łódzkie Kieleckie Lubelskie Białostockie Wileńskie Nowogródzkie Poleskie Wołyńskie Pozostałe
|
31916 1172 2529 2632 2936 2465 1644 1276 1057 1 132 2086 12987
|
139 4 2 2 1 3 35 43 7 16 23 3
|
0,4 0,3 0,1 0,1 0,0 0,1 2,1 3,4 0,6 1,4 1,1 0,0
|
mi przeciwko ZSRR, lecz były także grupy uczestniczące w konspiracyjnej działalności, co dla władz polskich mogło okazać się kłopotliwe. Interesował się nimi wywiad, któremu służyli jako narzędzie użyteczne, choć czasem kompromitujące. Niewielka liczba Rosjan nie potrafiła znaleźć sobie miejsca na emigracji i stopniowo ulegała społecznej degradacji. Ze środowisk emigracyjnych wywodzili się zamachowry, podejmujący próby — czasem udane — zabójstw przedstawicieli państwa radzieckiego. Odrębnym środowiskiem rosyjskim, o własnej obyczajowości i tradycjach odmiennych od pozostałych Rosjan, byli tzw. staroobrzędowcy, zamieszkali niemal wyłącznie we wsiach województw białostockiego i wileńskiego. Liczbę ich szacowano na około 80 tys. osób. Byli to wyznawcy prawosławia, którzy w XVII w. Odrzucili dokonaną wówczas rewizję ksiąg liturgicznych. 149
|
W Rosji spotykały ich prześladowania, toteż opuszczali strony ojczyste i udawali się na wschód — na terytoria znajdujące się poza zasięgiem władzy cara i prawosławnej hierarchii, lub też na zachód, zwłaszcza na ziemie podległe władzy królów polskich. Zamieszkali we własnych wsiach, zachowali język oraz religię, nie niepokojeni przez władze i sąsiadów. Pozostawali na uboczu innych grup ludności rosyjskiej w Polsce.
Te środowiska rosyjskie, które brały udział w życiu politycznym, reprezentowały przeważnie koncepcje konserwatywne, nieraz nacjonalistyczne, choć nacjonalizm ten nie przedstawiał dla władz polskich realnego niebezpieczeństwa. Wyłoniły one Rosyjskie Zjednoczenie Ludowe, które zaprzeczało odrębności narodowej Białorusinów i Ukraińców.
Rola Rosjan w Rzeczypospolitej Polskiej była większa, niż może to wynikać z danych statystycznych. Zachowali bowiem dominującą pozycję w Cerkwi prawosławnej. W przeszłości prawosławie służyło jako jedno z narzędzi rusyfikacji oraz umocnienia władzy monarchicznej Rosji. Godności duchowne otrzymywali przede wszystkim Rosjanie. Jakkolwiek więc w latach międzywojennych wśród wiernych zdecydowanie przeważali Białorusini i Ukraińcy, to oblicze narodowe hierarchii pozostało rosyjskie, a język rosyjski przeważał. Bywało nawet i tak, że w szkołach o polskim języku nauczania na lekcjach religii prawosławnej posługiwano się językiem rosyjskim.
Z punktu widzenia władz polskich poważną niedogodnością było utrzymanie zależności duchowieństwa prawosławnego w Polsce od patriarchy moskiewskiego. Toteż rząd polski inspirował starania części duchowieństwa o uniezależnienie się od Moskwy, odsunął od wpływu na administrację Cerkwi przeciwników samodzielności, chętnie zaakceptował uchwałę soboru biskupów z 14 czerwca 1922 r., ogłaszającą autokefalię, czyli niezależność organizacyjną Cerkwi pra-
150
wosławnej w Polsce. Starania władz zmierzały następnie do stopniowego wprowadzania języka polskiego do nauczania religii, kazań itd., a przeciwdziałały tendencjom do “ukrainizacji" albo “białorutenizacji" Cerkwi, które silnie występowały wśród Białorusinów i Ukraińców. Z punktu widzenia perspektywicznych celów polonizacyjnych mniejszym problemem był język rosyjski — ojczysty dla stosunkowo niewielkiej liczby wiernych — niż języki narodowe.
Wspomnieć należy, iż dla Cerkwi prawosławnej w Polsce bolesnym problemem stała się sprawa rewindykacji świątyń, plebanii oraz innych obiektów odebranych Kościołowi rzymskokatolickiemu, a zwłaszcza unitom podczas panowania rosyjskiego. Pierwsze działania rewindykacyjne nastąpiły bezpośrednio po powstaniu państwa polskiego, w warunkach powojennego chaosu prawnego i administracyjnego. Następnie — w roku 1929 — do sądów okręgowych na ziemiach wschodnich wnieśli biskupi katoliccy ponad siedemset spraw o zwrot świątyń użytkowanych przez Cerkiew prawosławną; dotyczyło to około dwóch trzecich obiektów, z których korzystała ludność tego wyznania. Sprawa ta przeszła jednak — na mocy orzeczenia Sądu Najwyższego — na drogę administracyjną, po czym w latach 1938—1939 nastąpiły nowe działania rewindykacyjne, w wyniku których niektóre cerkwie uległy likwidacji.
Rewindykacje można było wprawdzie uzasadnić historycznie, lecz złożoność zagadnienia polegała na tym, iż z reguły sporne świątynie znajdowały się na terenie o przeważającej liczbie wyznawców prawosławia, a niewielkiej — katolików. Tam, gdzie katolicy byli liczni, rewindykacji dokonywano bezpośrednio po ustanowieniu władz polskich, nie oglądając się na normy prawne. W latach trzydziestych sytuacja wyglądała odmiennie, akcja rewindykacyjna zaś nabierała cech dyskryminacji prawosławia. Duchowieństwo prawosławne traciło obiekty, w których odprawiano nabożeństwa dla 151
wiernych, a nędza wsi najczęściej nie dawała możliwości budowy nowych. Zainteresowana ludność białoruska lub ukraińska traktowała ową akcję jako jedną z form polonizacji. Ks, Hieronim E. Wyczawski pisał:
“Wprawdzie trudno było Cerkwi podważyć na drodze prawnej legalność żądań katolików, ale fakt zwrotu wielu świątyń, przy których od lat mieli prawosławni zorganizowane swoje ośrodki duszpasterskie, odczuła Cerkiew jako krzywdę. Jako formalne zagrożenie swego wyznania przyjęły kierownicze czynniki cerkiewne zainicjowaną przez katolickich biskupów: Przeździeckiego, Łozińskiego, Szelążka, Jałbrzykowskiego, a prowadzoną głównie przez jezuitów obrządku bizantyńskiego akcję unijną wśród prawosławnych (...)". W rezultacie powstały między obu wyznaniami ostre konflikty, które wzmagał fakt, że miały one doniosłe dla
wiernych aspekty narodowe. /
Wpływy rosyjskie utrzymywały się także w niektórych urżędacłi polskich na Polesiu, Wołyniu, Nowogródczyźnie i Wileńszczyźnie. Brak urzędników narodowości polskiej spowodował, że po ustaleniu granic zatrzymano w wielu wypadkach dawnych urzędniHfcw Rosjan; działo się tak zwłaszcza w małych miejscowościach. Jeszcze w latach trzydziestych problem teh nie został rozwiązany. 2 grudnia 1932 r. mówił starosta powiatu kobryńskiego na naradzie naczelników miejscowych urzędów państwowych: “(...) niedopuszczalny w urzędach jest język rosyjski, rozbrzmiewający jeszcze dość często i podtrzymywany nawet przez jednostki rosyjskie będące na służbie państwowej i samorządowej polskiej".
U progu niepodległości szkolnictwo rosyjskie w spadku po zaborach rozbudowane było nieproporcjonalnie do liczby Rosjan. W latach następnych ulegało szybkiemu ograniczaniu. Wynikało to m.in. ze stosunkowo małej liczby uczniów narodowości rosyjskiej oraz z postanowień ustawy z 1924 r., która nie przewidywała istnie-
152
nią publicznych szkół z językiem rosyjskim. W rezultacie liczba szkół powszechnych z rosyjskim językiem nauczania zmalała z osiemnastu (w tym czternaście szkół publicznych) w 1923/24 r. do pięciu (w tym jedna publiczna) w 1937/38 r.; liczba uczniów zmniejszyła się z 2741 do 629. Oprócz tego w 1937/38 r. istniała jedna szkoła publiczna dwujęzyczna — polsko-rosyjska. W porównaniu z niewielką liczbą szkół powszechnych bardzo rozbudowane były szkoły średnie. W 1937/38 r. istniały w Polsce cztery gimnazja z rosyjskim językiem
nauczania.
Środowisko rosyjskie w Polsce utrzymywało także własne organizacje dobroczynne oraz stowarzyszenia kulturalne, które w kilku miastach miały swe domy. Działalność ich ograniczała się do kręgu osób najbardziej zainteresowanych. •
Znacznie bardziej skomplikowane były problemy mniejszości litewskiej. Według opublikowanych danych spisu ludności z 1931 r. koncentrowała się ona w województwach wileńskim (6C,8 tys. osób) oraz białostockim (13,1 tys. osób); mała grupa Litwinów (2,5 tys. osób) mieszkała także w województwie nowogródzkim (zwłaszcza w powiecie lidzkim). Sądzić wolno, iż rzeczywista ich liczba sięgała 100 tys. osób (tak ocenia ją Stanisław Mauersberg), a może nawet 186 tys. (jak szacował Janusz Ostrowski). W przeszłości zasięg języka litewskiego był znacznie rozleglejszy (wg danych z 1863 r. w diecezji wileńskiej mieszkało 213 tys. Litwinów, a w mińskiej — 64 tys.), lecz w ciągu XIX w. stopniowo zmniejszał się pod wpływem języka polskiego. Przyczyny takiego oddziaływania języka polskiego wyjaśniała Halina Turska: “Dla ludności białoruskiej posiadał on tylko przewagę kulturalną: wyzbycie się bowiem w wiekach ubiegłych przez klasy wyższe bia-łoruszczyzny na rzecz języka polskiego zepchnęło dia-• - ' 153
lekty białoruskie, podobnie jak litewskie, na niższy szczebel socjalny i kulturalny. Przyswajanie języka polskiego było natomiast dla Białorusinów pozbawione momentów utylitarnych, momentów korzyści, tak wyraźnie uwypuklających się w procesie polonizacji Litwinów. Białorusin nie miał kłopotów językowych: rozumiał język polski i rosyjski, sam był przez Polaków i Rosjan rozumiany, a w stosunkach z Litwinem ten ostatni był stroną przystosowującą się. Dlatego włościanin białoruski nie odczuwa potrzeby porzucenia swego języka, który jest dla niego życiowo zupełnie dogodny".
Przemiany te opisywał Tadeusz Łopalewski: “Chłop
litewski pod wpływem kościoła i dworu wchodził w fazę dwujęzyczności (...), by już w drugim, najdalej trzecim pokoleniu zachować jedynie litewskie nazwisko, a mówić i myśleć po polsku. Nie znaczyło to jeszcze, że równolegle osiągał poczucie narodowe — a przecież protestował, gdy na podstawie brzmienia nazwiska brano go za Litwina — rozumiejąc, iż Litwinem przecież jest ten, który mówi po litewsku". Proces polonizacji w latach międzywojennych w zasadzie należał już do przeszłości. Wpływało na to istnienie niezależnego ]^ń-stwa litewskiego, oddziałującego politycznie i prom^-
niującego kulturą przez granicę. ^
Litwini w Rzeczypospolitej Polskiej mieszkali przeważnie w pobliżu granicy z Litwą — w powiatach świę-ciańskim, wileńsko-trockim oraz suwalskim. W niektórych gminach stanowili większość, w innych przemieszani byli z Polakami. Niemal wszyscy utrzymywali się z rolnictwa (ponad 90 proc.), a bardzo niewielu mieszkało w miastach. W samym Wilnie spis wykazał jedynie 1579 osób uznających litewski jako język ojczysty. Jeśliby nawet uznać, że w rzeczywistości mieszkało tam znacznie więcej Litwinów, to nawet zwielokrotnienie oficjalnie podanej liczby dałoby znikomy
odsetek. 154
W tradycjach litewskich Wilno było jednak stolicą, miastem związanym ze wspaniałą, odległą przeszłością, z imionami wybitnych władców — legendarnych i rzeczywistych. Wilno też stało się siedzibą najważniejszych organizacji litewskich w Polsce.
Kwestia litewska miała duże znaczenie polityczne, gdyż ustalenie granicy polsko-litewskiej nastąpiło w wyniku zbrojnego konfliktu. W ciągu wielu lat Litwa nie uznawała faktów dokonanych i nie utrzymywała żadnych stosunków z Polską. Dopiero w 1938 r., w odpowiedzi na polskie ultimatum, obydwa państwa otworzyły placówki dyplomatyczne, nawiązały łączność kolejową i pocztową. W Kownie działał Związek Wyzwolenia Wilna, który ogłosił tzw. przykazania wileńskie, swego rodzaju kodeks moralny rozpoczynający się od słów: “Jam jest Wilno, twoja odwieczna stolica, znajdująca się obecnie w polskiej niewoli".
Fatalne stosunki między państwami odbijały się u-jemnie na położeniu mniejszości litewskiej w Polsce, jak również mniejszości polskiej na Litwie. Przedstawiciele tychże mniejszości zaciekle bronili swych interesów i przeciwstawiali się polityce władz.
7 grudnia 1921 r. powstał tymczasowy Wileński Komitet Litewski, który miał ambicję reprezentowania społeczności litewskiej w Polsce. Zbojkotował on wybory do Sejmu Wileńskiego, następnie zajął negatywne stanowisko webec włączenia Litwy Środkowej do Polski. Komitet skupiał te środowiska, które miały nadzieję na przyłączenie Wileńszczyzny do Litwy, a doraźnie usiłowały utrzymać i rozwijać świadomość narodową wśród społeczności litewskiej w Polsce. Niektórzy Litwini wiązali przyszłość narodu z rewolucją socjalistyczną i działali w ruchu komunistycznym.
Do najważniejszych problemów mniejszości litewskiej należała troska o szkolnictwo w języku ojczystym. Istniały w Polsce litewskie szkoły publiczne oraz prywatne; ich liczba ulegała znacznym zmianom, przede
155
wszystkim pod wpływem zmiennych koniunktur w stosunkach polsko-litewskich. Na porządku dziennym było stosowanie represji wobec szkół litewskich w Polsce w odwet za dyskryminacyjne poczynania władz Litwy wobec mniejszości polskiej. Liczba publicznych szkół powszechnych z litewskim językiem nauczania spadła z 52 w 1922/23 r. do siedmiu w 1925/26 r., następnie wzrosła do 45 w 1936/37 r. i ponownie spadła do dziewięciu w 1937/38 r. Liczba szkół dwujęzycznych polsko-litewskich natomiast wykazywała, generalnie rzecz biorąc, wzrost, przy stosunkowo małych wahaniach. W 1922/23 r. była jedna taka szkoła, w 1937/38 r. — 44 szkoły. Zmienna była także liczba szkół prywatnych:
w 1922/23 r. istniało 40 takich szkół, w 1925/26 — 97, a w 1937/38 r. — już tylko 14. Oprócz tego działały dwa prywatne gimnazja z litewskim językiem nauczania — w Wilnie i Swięcianach. To ostatnie uległo likwidacji w 1936 r., gdyż władze szkolne bardzo krytycznie oceniały poziom nauczania.
Szkoły prywatne utrzymywało towarzystwo “Rytas", które korzystało z subwencji płynących z Kowna. Znajdowały się one przeważnie na wsi i tak jak zazwyczaj szkoły wiejskie w Polsce miały najczęściej tylko jednego nauczyciela, co oznaczało ograniczony zakres nauczania. Towarzystwo “Rytas" podejmowało starania o otwarcie nowych szkół z litewskim językiem naucza^ nią, lecz władze szkolne odnosiły się niechętnie do tych wniosków. Odmawiały często zatwierdzenia nauczycieli, a niektóre szkoły zamykały z powodu wychowywania uczniów w duchu nieprzyjaznym Polsce oraz korzystania z podręczników o antypolskim nastawieniu, które sprowadzano z Litwy.
Statystyka szkolnictwa litewskiego w Polsce skłania do wniosku, że w latach trzydziestych na plan pierwszy wysunęła się tendencja władz do jego stopniowego likwidowania. Toteż organizacje litewskie podjęły próby rozwinięcia nauczania domowego, lecz władze szkolne
156
przeciwdziałały również takiej formie nauki. Nauczycieli, którzy podejmowali nauczanie domowe bez odpowiedniego zezwolenia, pociągano do odpowiedzialności karnej.
Tendencja do poprawy położenia oświaty litewskiej ujawniła się dopiero w lecie 1939 r., kiedy na żądanie Ministerstwa Spraw Zagranicznych wojewódzkie władze wileńskie udzieliły zezwolenia na wznowienie działalności niektórych oddziałów towarzystwa “Rytas" oraz zgodziły się na otwarcie kilku szkół.
Restrykcyjna polityka władz polskich wobec szkół litewskich wpływała na narastanie uczuć rozgoryczenia i niechęci. Jak notował Aleksander Wysocki, autor studium poświęconego stosunkom w powiecie suwalskim:
“Trzeba przyznać, że ludność litewska więcej oddaje się czytaniu gazet od ludności wiejskiej polskiej — nic też dziwnego, że jest dobrze uświadomiona pod względem narodowym. Ludność litewska nie tylko w domu, ale wszędzie — nawet i w urzędach gminnych posługuje się językiem litewskim, a czasami wymaga znajomości mowy litewskiej od pisarzów gminnych. Rzecz prosta, że wymogi te nie są uwzględniane, ale przeważnie każdy pisarz z gminy pogranicza litewskiego zna ten język, który jest mu niezbędny chociażby w styczności ze starszym pokoleniem, które w znacznej części nie zna języka polskiego".
Litwini zawzięcie bronili swych praw językowych także na gruncie kościelnym. Cytowany autor monografii o powiecie suwalskim pisał: “Kościół staje się (w końcu XIX w. — J.T.) ogniskiem ruchu narodowościowego litewskiego. Księża organizują Stowarzyszenia św. Kazimierza, które do dziś dnia istnieją, oraz wygłasza j ą dwa kazania: jedno w języku polskim dla Polaków, drugie — w litewskim dla Litwinów. (...) Pieśni religijne były śpiewane w kościele i po polsku, i po litewsku — zależało od tego, kto je pierwszy rozpoczął:
Polak czy Litwin".
157
Język litewski miał prawo obywatelstwa w kościołach Wileńszczyzny za czasów sprawowania rządów w diecezji przez biskupa Jerzego Matulewicza, którego wśród Polaków krytykowano za sprzyjanie Litwinom. Kiedy w 1925 r. rządy po nim objął Romuald Jałbrzykowski, stosunki uległy zmianie. Stopniowo księża Litwini musieli przenosić się do innych parafii, likwidowano kazania w języku litewskim oraz litewskie śpiewy. Na tym tle dochodziło nawet do bójek na terenie świątyń między demonstrantami polskimi a Litwinami, stającymi w obronie ojczystego języka.
Ostatnią z mniejszości wymienionych w publikacjach spisowych byli Czesi. Zdecydowana ich większość — 31 tys. — zamieszkiwała województwo wołyńskie, mała stosunkowo grupa — 4,1 tys. — województwo łódzkie, w niektórych z pozostałych województw spis wykazał po kilkaset osób podających czeski jako język ojczysty. Na podkreślenie zasługuje znikoma ich liczba w województwach graniczących z ziemiami czeskimi i słowackimi.
W województwie śląskim spis wykazał zaledwie 288
osób o czeskim języku ojczystym, choć Śląsk Cieszyński, który stanowił przedmiot sporu'między PoL-Y • ską a Czechosłowacją, wchodził przed pierwszą wojną ^^g światową w skład ziem czeskich, wewnątrz Austro- • -Węgier. Wbrew pozorom liczba ta w zasadzie odpowiadała rzeczywistości. Konflikt zbrojny o przebieg granicy, przygotowania do plebiscytu (który ostatecznie się nie odbył), połączone po obu stronach z zażartą agitacją nacjonalistyczną, wywołały na tej ziemi ostre napięcia. W rezultacie najbardziej czynne w agitacji osoby wyemigrowały; pamiętać zresztą należy, iż w tej części Śląska Cieszyńskiego, która na mocy decyzji mocarstw przypadła Polsce, także przed wojną mieszkało niezbyt wielu Czechów.
158
Czesi mieszkali w tych regionach Polski, dokąd w przeszłości kierowała się ich emigracja. Najwcześniej — w początkach XIX w. — przybyli wychodźcy czescy do województwa łódzkiego, gdzie osiedlali się uchodząc przed nietolerancją religijną. Ośrodkiem czeskim stało się małe miasteczko Żelów, które rozwijało się w pierwszej połowie XIX w. dzięki dobrej koniunkturze w przemyśle włókienniczym. Przybysze byli przeważnie specjalistami — rzemieślnikami i robotnikami — w tej dziedzinie. Niektórzy asymilowali się w środowisku polskim, lecz większość zachowała język, tradycję i wiarę ewangelicką. Rzecz jasna, że z punktu widzenia interesów politycznych państwa polskiego niewielka grupa Czechów nie miała żadnego większego znaczenia; kultywowanie ojczystych tradycji nie kolidowało z ich lojalnością dla Rzeczypospolitej Polskiej.
Osadnictwo Czechów na Wołyniu rozwinęło się po uwłaszczeniu chłopów, na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. Sprzyjały temu wówczas niskie ceny ziemi. W latach następnych większość przybyszów pod naciskiem władz rosyjskich przyjęła prawosławie, zachowując jednak język i tradycje ojczyste. Utworzenie Rzeczypospolitej Polskiej dało im możliwość zakładania szkół o czeskim języku nauczania i rozwoju życia społecznego.
Czesi wołyńscy byli przede wszystkim rolnikami;
mieszkali w założonych przez siebie osadach w powiatach dubieńskim, łuckim, rówieńskim i zdołbunowskim. Od sąsiadów — Ukraińców i Polaków — odróżnialFsię lepszym gospodarowaniem oraz większą przeciętną zamożnością. Opracowanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z kwietnia 1938 r. charakteryzowało następująco stan zamożności Czechów: “Ich gospodarstwa rolne są wybitnie intensywne i stoją na wysokim stopniu kultury .rolnej. Czesi rozwinęli szeroką uprawę chmielu, uzyskując z jednej stronypopłatny artykuł eksportowy, z drugiej — surowiec przemysłu browarniczego, 159
jeszcze nawet i obecnie w znacznej mierze opanowanego przez Czechów. Przeciętny obszar gospodarstwa czeskiego stanowi około 20 ha, nierzadko jednak są odchylenia wzwyż do 100 ha. Nadto w rękach ich znajduje się szereg zakładów przemysłowych, jak: młyny, odlewnie żelaza, fabryki i składy narzędzi rolniczych itp."
Zamożność ułatwiała zachowanie odrębności, a nawet separowanie się od otoczenia. Ludność czeska — zarówno w województwie łódzkim, jak wołyńskim — nie brała udziału w życiu politycznym. Pielęgnowanie ojczystego języka, utrzymywanie kontaktów z ziemiami czeskimi władze polskie traktowały pod koniec lat trzydziestych jako dowód szowinizmu, choć Czesi deklarowali i zachowywali lojalność wobec państwa polskiego. Cytowane opracowanie o Czechach wołyńskich stwierdzało: “Politycznie jednolita, zachowująca pozory całkowitej uległości wobec Polski, ludność czeska stanowi element nie asymilujący się, ale jednocześnie i niepodatny na propagandę wywrotową. Tym niemniej jej krzepnięcie w zwarty organizm, podległy dyrektywom central zagranicznych, tworzy z niej systematycznie obce ciało w organizmie zbiorowym". Autor memoriału postulował więc ograniczenia w stosunku • do organizacji czeskich, zmniejszenie liczby szkół, zifc J lecał utrudniać wyjazdy do Czechosłowacji, skłaniać^B do wstępowania do organizacji mieszanych narodowo, x W praktyce sprowadzało się to do presji, zmierzającej
do asymilacji Czechów.
Tymczasem ludność czeska — zwłaszcza na Wołyniu — przywiązywała wielką wagę do zachowania tradycji oraz odrębności narodowej. Troszczyła się o utrzymywanie własnych organizacji oraz o rozwój nauczania w języku ojczystym. "W przeszłości szkoły czeskie miały charakter religijny, lecz w latach pierwszej wojny światowej charakter świecki nadali im przebywający
160
na Wołyniu czescy jeńcy wojenni. Po powstaniu państwa polskiego szkoły te nadal istniały, aczkolwiek borykały się z licznymi kłopotami. Do najważniejszych należał niedostatek wykwalifikowanych nauczycieli, co odbijało się ujemnie na poziomie nauczania. Stosunkowo lepiej przedstawiała się nauka przedmiotów związanych z ojczystymi tradycjami, gorzej natomiast tych, które wykładano w języku polskim.
W latach międzywojennych stopniowo malała liczba szkół publicznych z czeskim językiem nauczania. W 1924/25 r. było ich dziewiętnaście oraz jedna szkoła dwujęzyczna, w 1937/38 r. były cztery szkoły czesko--polskie, a z czeskim językiem nauczania tylko trzy. Równocześnie liczba szkół prywatnych (wyłącznie z czeskim językiem nauczania) zwiększyła się z jednej do trzynastu. W niektórych szkołach z polskim językiem nauczania wprowadzono dodatkowo naukę języka czeskiego.
Szkoły prywatne utrzymywała założona w 1923 r. Czeska Macierz Szkolna, korzystająca z pomocy organizacji działających w Republice Czechosłowackiej. Nauczyciele m.in. mogli brać udział w kursach organizowanych w Czechosłowacji.
Społeczność czeska na Wołyniu stworzyła również inne dobrze działające lokalne organizacje, wśród których należy wymienić Towarzystwo Rolnicze, Stówa-. rzyszenie Sportowe “Sokół" oraz Ochotnicze Straże Pożarne,
Brak danych wyodrębnionych w wynikach spisu ludności powoduje, że liczebność pozostałych mniejszości narodowych w Polsce może być jedynie przedmiotem szacunków opartych na dokumentach lub na literaturze etnograficznej z lat międzywojennych, ewentualnie na nielicznych badaniach późniejszych.
H — Ojczyzna...
161
Najmniej wiadomo o mniejszości słowackiej. Słowacy mieszkali przede wszystkim w pogranicznych wioskach powiatu nowotarskiego. Orientacyjny szacunek pozwala przypuszczać, że było ich około ośmiuset. Pamiętać jednak należy, iż na pograniczu znajdowały się grupy ludności o słabo rozwiniętej świadomości narodowej, łatwo ulegające rozmaitym naciskom i wpływom. Być może więc szacunek ten jest zbyt niski, a trudna do stwierdzenia, choć zapewne niewielka, liczba Słowaków została zapisana w kwestionariuszach spisowych z językiem polskim jako ojczystym. Nawet i to zastrzeżenie nie zmieni faktu, że w Polsce mieszkało
niewielu Słowaków.
Wioski, o których mowa, należały przed pierwszą wojną światową — w granicach monarchii habsburskiej
— do ziem węgierskich, a w okresie ustalania granic zgłosiła do nich pretensje Polska. Arbitralna decyzja mocarstw podzieliła sporne tereny między Polskę i Czechosłowację. Podobnie jak na Śląsku Cieszyńskim przewidywano tu początkowo plebiscyt, a w ogniu przygotowań narastały konflikty. W rezultacie wielu działaczy słowackich z wiosek przyznanych Polsce wybrało emigrację, do Polski zaś przybyli niektórzy polscy działacze zza południowej granicy.
Słowacy zajmowali się niemal wyłącznie rolnictwem. • Podgórskie ziemie były niezbyt urodzajne, gospodarstwa • przeważnie niewielkie, toteż warunki życia mieli trud- X« ne przez cały okres międzywojenny. W okolicach tych •
— na Spiszu i Orawie — zachowały się jeszcze relikty feudalnej własności ziemskiej, zlikwidowane ustawami
z lat 1931 i 1932.
Niewielka liczebność Słowaków i trudne warunki ekonomiczne, w jakich się znajdowali, stały się zapewne podstawowymi przyczynami, dla których nie istniało w Polsce szkolnictwo słowackie. Język słowacki utrzymywał się w kościołach, przede wszystkim w formie śpiewów religijnych.
Niewiele liczniejsi byli .Karaimi, -których liczbę w 1935 r. szacowano na około 1,5 tys. osób. Poświęcono im najwięcej uwagi w literaturze zapewne z tego powodu, że badania nad ich kulturą i przeszłością łączyły się z rozwiniętymi w Polsce studiami orientalistycz-nymi, jak również i z tej przyczyny, że spośród nielicznego środowiska Karaimów wyszło kilku wybitnych uczonych.
Przed rozbiorami osady karaimskie znajdowały się we wschodnich regionach Rzeczypospolitej oraz na Krymie. Po 1918 r. w granicach państwa polskiego znalazły się niewielkie gminy w Haliczu (były zabór austriacki) oraz jedna duża — w Trokach niedaleko Wilna, gdzie znajdowała się siedziba chachama, najwyższego zwierzchnika duchowego Karaimów; drugi chacham miał siedzibę na Krymie. W latach dwudziestych w wyniku migracji powstała czwarta gmina karaimska
w Wilnie.
Karaimi (określani w niektórych dokumentach jako Karaici) mieli odrębny język należący do rodziny języków tureckich (stąd wynikało zainteresowanie nimi orientalistów) i odróżniali się religią. Podstawą jej był Stary Testament; nie uznawali Nowego Testamentu, a od wyznawców religii mojżeszowej różnili się odrzucaniem Talmudu oraz wszelkich komentarzy. Pokrewieństwo z religią mojżeszową powodowało, że traktowano ich jako sektę tego wyznania; tak np. odnosiło się do nich ustawodawstwo austriackie. W rzeczywistości różnice religijne były znaczne, a oprócz tego Karaimi mówili całkowicie odmiennym językiem i mieli inne tradycje. W wielu dokumentach, a także w literaturze znaleźć można dowody ostrych konfliktów dzielących wyznawców obydwóch religii.
Karaimi mieszkający w Polsce bardzo ucierpieli podczas pierwszej wojny światowej. Memoriał gminy w Haliczu z czerwca 1920 r. stwierdzał: “Lud karaimski osiadły niegdyś w 18 osadach Rzeczypospolitej Pol-
163
skiej i cieszący się opieką jej królów i rządów wraz z upadkiem Polski i on też podupadł. Obecnie zamieszkały w kilku zaledwie osadach doznał wszystkich okropności ostatniej wojny powszechnej. Najbardziej ucierpieli Karaici w Haliczu. Oprócz zamieszkałych kilku rodzin rolniczych w sąsiedniej wsi Załukiew, oprócz paru domów w śródmieściu mieli oni własną nad Dnie-strem dzielnicę, własną ulicę, zwaną Karateką. W roku 1913 wielki pożar zniszczył całą tę ulicę tak, że z liczby 18 gospodarstw ocalało tylko 4 — a 14 domostw wraz ze świątynią padło ofiarą płomieni". Zaledwie odbudowaną dzielnicę karaimską podczas wojny ponownie zniszczyli Niemcy. Dotkliwe zniszczenia dotknęły także Karaimów w pozostałych gminach.
Utrzymywali się przeważnie z niewielkich gospodarstw rolnych, drobnego rzemiosła i handlu, nieliczna inteligencja miała również skromne dochody, toteż z trudem — przy pomocy państwa — tworzyli na nowo materialne podstawy swego bytu.
Jedną z pierwszych trosk Karaimów było odbudowanie ich organizacji wyznaniowej oraz świątyń, jak również przywrócenie szkół religijnych. O trudnościach świadczyć może podanie gminy halickiej do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego “(...) o ustanowienie nauczyciela języka karaickiego i hebrajskiego w Gminie naszej wyznaniowej w Haliczu ora^ zaopatrzenie tak tegoż nauczyciela, jako też hazzana, t]? kapłańskiego przewodnika naszego, w odpowiednie wynagrodzenie za pracę i środki utrzymania, gdyż Gmina nasza jest już teraz za szczupła i za uboga, aby własnym kosztem utrzymać obu tych przewodników naszych duchownych, a bez nich ta garstka ludu naszego, będącego żywym pomnikiem niespożytej tolerancji polskiej, zostanie skazana na zagładę". Władze polskie wprawdzie nie przyznały dotacji w postulowanej — skromnej zresztą — wysokości, lecz systematycznie wspomagały finansowo gminy karaimskie, zarówno w
164
pracach nad odbudową świątyń, jak w utrzymaniu duchownych i nauczycieli.
Najważniejszą rolę w życiu Karaimów odegrała gmina wileńska, do której należało m.in. kilku urzędników zajmujących odpowiedzialne stanowiska państwowe. Z ich środowiska wyszły inicjatywy prawnego uregulowania położenia obywateli wyznania karaimskiego w Polsce, odbudowy hierarchii duchownej (urząd cha-chama w Trokach pozostawał nie obsadzony od wielu lat), a wreszcie tam powstała organizacja świecka — Wileńskie Stowarzyszenie Karaimów.
Po długich dyskusjach wśród członków gmin oraz po rozmowach z przedstawicielami władz doszło do uzgodnienia zasadniczych norm prawnych, które posłużyły najpierw do wydania przepisów tymczasowych, a wreszcie do opracowania ustawy o wyznaniu kara-imskim, uchwalonej dopiero w 1936 r.
Ważnym krokiem w odbudowie organizacji wyznaniowej był wybór chachama. Po uzyskaniu aprobaty władz państwowych, w październiku 1927 r. ogólnopolski zjazd delegatów gmin karaimskich wybrał na ten urząd Seraje chana Szapszała, urodzonego na Krymie i przez pewien czas sprawującego urząd chachama taurydzkiego. Był on ceniony jako wybitny orienta-lista, doskonały znawca języków. Wileńskie władze wojewódzkie chętnie więc powitały jego wybór w nadziei, że podejmie współpracę z Uniwersytetem im. Stefana
Batorego w Wilnie.
Społeczność karaimską dystansowała się od sporów politycznych, niektórzy jej przedstawiciele brali udział w polskim życiu intelektualnym. Ukazywały się dwa czasopisma karaimskie — jedno w języku polskim, a drugie w języku karaimskim. Drukowano książki i broszury; niektóre publikacje korzystały z dotacji władz państwowych. W latach trzydziestych powstało w Wilnie Muzeum Karaimskie.
165
Niezmiernie skąpe informacje mamy o cygańskiej mniejszości narodowej. Liczba Cyganów — według szacunku Jerzego Ficowskiego — wynosiła w 1930 r. niemal 30 tys. osób. Wędrowny tryb życia wielu Cyganów oraz analfabetyzm stawały na przeszkodzie ujęciu ludności cygańskiej w zestawieniach statystycznych. Nieufność Cyganów w stosunku do obcych, najczęściej nieżyczliwie nastawionych, stawiała dodatkowe przeszkody przed badaczami ich życia.
Cyganie docierali na ziemie polskie od kilku stuleci, a wędrowny tryb ich życia powodował, że w rozmaitym czasie przebywały tu różne ich grupy. Dzielili się na szczepy o odmiennym dialekcie, różnych, tradycyjnie uprawianych zawodach, a w związku z tym o odmiennej zamożności. Istniały między nimi nie tylko rozbieżności, lecz nieraz nawet ostre konflikty. Zróżnicowane wewnętrznie były także szczepy. Wędrowny tryb życia i odseparowanie się od osiadłej ludności, specyfika obyczajów oraz otaczająca je tajemniczość sprzyjały powstawaniu różnych legend oraz stereotypów niechętnych Cyganom. Powszechnie przypisywano im oszustwa i złodziejstwo, nieraz znajomość magii i kontakty z siłami piekielnymi. Krążyły opowieści, że porywają dzieci. Cyganów obawiano się, lecz zarazem ceniono ich umiejętności: znajomość chorób zwierzęcych, zwłaszcza wiedzę o koniach, kowalstwo, ślu^
sarstwo, talenty muzyczne. /
Utrzymujący się od wieków koczowniczy tryb życia kształtował obyczaje kolidujące nieraz z interesami okolicznej ludności. Cyganie wędrujący przez kraj i przyciśnięci biedą dokonywali czasem drobnych kradzieży, zwłaszcza żywności. Rzadko natomiast, wbrew obiegowym opiniom, brali udział w napadach bandyckich. W południowej części Polski mieszkali także Cyganie osiadli, zajmujący się rozmaitymi rzemiosłami, zwłaszcza metalowymi oraz kamieniarstwem.
Problem wędrownych Cyganów wyłamujących się
spod kontroli administracji niepokoił od dawna władze, toteż w przeszłości, także w czasach zaborów, wydawano przepisy prawne, które miały zmusić ich do porzucenia dotychczasowego trybu życia, osiedlenia się i upodobnienia do miejscowej ludności. Działania te nie przynosiły wyników, gdyż sprowadzały się do przymusowego narzucania obcych Cyganom obyczajów oraz odbierania im ich kultury. W latach międzywojennych władze nie próbowały już działań prawnych. Jerzy Ficowski pisze: “Władze sprawę ludności cygańskiej załatwiły inaczej, bez uciekania się do ustaw, bez prób istotnego, realnego uzdrowienia sytuacji i poprawienia bytu cygańskich obywateli naszego kraju. Chwycono się innych metod opanowania i utrzymania w karbach ludności cygańskiej. Niektórzy Cyganie zgłaszali się do polskich władz, przede wszystkim do organów policji, ofiarowując swe usługi w zamian za potwierdzenie ich królewskiej godności, ich zwierzchnictwa nad wszystkimi Cyganami w Polsce. Ci przemyślni ochotnicy — pretendujący jednocześnie do władzy królewskiej i do spełniania funkcji w tajnej policji — to wyłącznie bogate jednostki z klanu Kełderasza. Władze nie zawiodły ich nadziei, przyjmując ich usługi, a ze swej strony odwzajemniając się im pomocą przy elekcji króla i potwierdzeniem ich władzy urzędowymi dokumentami. Otwierało to samozwańczym »królikom« ogromne pole do nadużyć i wyzyskiwania podwładnych, a władzom policyjnym dawało teoretycznie możność dokładniejszego wglądu w cygańskie życie i kontroli przestępczości". W rzeczywistości taki “król" zyskiwał dogodny instrument szantażowania innych Cyganów oraz zdobywania nie kontrolowanych, sprzecznych z prawem dochodów. Zaznaczyć zresztą należy, iż niewielka tylko część Cyganów uznawała autorytet owych “władców".
Zróżnicowanie dialektów cygańskich, ulegających wpływom językowym narodów, wśród których żyły rozmaite grupy, wędrowny tryb życia i zachowanie
167
archaicznych obyczajów stały na przeszkodzie rozwojowi świadomości narodowej we współczesnym znaczeniu, a przede wszystkim wytworzeniu się jednolitego języka, wspólnego dla wszystkich Cyganów. Mowa cygańska pozostała nie skodyfikowana, a nawet przez długi czas nie zbadana, nie istniało także odrębne szkolnictwo. Wędrowny tryb życia uniemożliwiał dzieciom uczęszczanie do jakichkolwiek szkół, toteż analfabetyzm był powszechnym zjawiskiem. Nie powstała cygańska literatura, a tradycyjne opowieści przekazywano ustnie, w zmieniających się wariantach. Talenty artystyczne — poza muzyką, tańcem i pieśniami — wyrażały się w zdobnictwie, które wiązało się z uprawianym rzemiosłem. Wszystko to powodowało, że na Cyganów spoglądano jak na kłopotliwe zjawisko etnograficzne, nie zaś jak na mniejszość narodową o szczególnym charakterze i tradycjach, a także o bardzo trudnych
warunkach życia.
W granicach Rzeczypospolitej Polskiej mieszkali także przedstawiciele innych narodów, lecz w nieznacznej liczbie: Węgrzy, Anglicy, Rumuni, Francuzi, Grecy, Turcy, Włosi itd. Nie tworzyli oni mniejszości narodowych; żyli przeważnie w rozproszeniu, wśród Polaków, wykonywali rozmaite zawody, nie zachowywali odrębności zwyczajów, tradycji oraz nie formułowal^włas-nych, odrębnych postulatów lub programów^oyli to emigranci, których do Polski przywiodły rozmaite okoliczności, nieraz poszukiwanie pracy, niekiedy małżeństwo czy też wreszcie jakieś inne przyczyny. Takie i im podobne zjawiska emigracji istniały i istnieją we wszystkich społeczeństwach kuli ziemskiej.
Kilka słów należy poświęcić także niektórym regionalnym społecznościom, nawiązującym do odrębnych tradycji narodowych.
168
W województwach wileńskim, nowogródzkim i białostockim mieszkali Tatarzy, potomkowie osadników z minionych stuleci. Zatracili odrębność językową już dawno. W połowie XVI w. pisał autor traktatu Rźsale--i-Tatar-i-Lech: “(...) na nieszczęście porzucili swą mowę (...) a jeżeli nasi nie mogą rozmawiać po arabsku lub turecku, za to mają znajomość innych języków: każdy bowiem w naszym kraju posiada dwie mowy, tam powszechnie uważane (polską i białoruską)". Natomiast zachowali odrębność wyznaniową, a także tradycję pochodzenia i własne obyczaje.
W wioskach tatarskich budowano świątynie maho-metańskie oraz cmentarze (cmentarz taki powstał również w Warszawie). Wyznanie zostało prawnie uznane. W 1925 r. w Wimie odbył się zjazd delegatów gmin mahometańskich, który ogłosił niezależność związku wyznaniowego mahometańskiego w Polsce i wybrał wielkim muftim dr. Jakuba Szynkiewicza, wybitnego orientalistę. Istniał również Związek Kulturalno-Oświa-towy Tatarów RP. W 1929 r. w Wilnie powstało Tatarskie Muzeum Narodowe, a w 1931 r. Tatarskie Archiwum Narodowe. Ze środowiska tatarskiego wyszło wielu wybitnych uczonych, nie tylko orientalistów.
Trudno jednak Tatarów polskich traktować jako mniejszość narodową, ulegli bowiem asymilacji w środowisku polskim. Jedynie wyznanie, niektóre obyczaje oraz brzmienie nazwisk przypominały o ich odrębnym pochodzeniu. Związali się ściśle z polską kulturą i tradycjami, brali udział w walkach o niepodległość.
Na początku lat trzydziestych liczbę Tatarów polskich szacowano na około 6 tys. osób, zamieszkałych przede wszystkim na Wileńszczyźnie i Nowogródczyź-nie. Dane te jednak opierały się na kryteriach wyznaniowych i dotyczyły osób, które zachowały związek z religią. Zapewne była także pewna liczba osób pielęgnujących tatarskie tradycje i obyczaje, choć z religią nie związanych.
169
W województwach południowo-wschodnich, a także w niektórych innych regionach kraju mieszkali Ormianie. Potomkowie dawnych osadników miejskich zachowali w dużej mierze odrębność wyznaniową (obrządek ormiański), lecz w latach międzywojennych zatracili już własny język. Utrzymywał się on stosunkowo długo, gdyż Ormianie jeszcze w XIX w. mieli kontakty handlowe ze swą dawną ojczyzną, a to sprzyjało zachowywaniu tradycji i kultury. Już jednak przed pierwszą wojną światową jedynie nieliczni starzy ludzie znali — i to niezbyt dobrze — język ormiański.
Odrębność wyznaniowa pozwala ustalić w przybliżeniu rozsiedlenie Ormian w granicach Polski. Przede wszystkim mieszkali oni w województwie stanisławowskim, w największej liczbie w powiecie kosowskim. Pewna ich liczba mieszkała także w południowych powiatach województwa tamopolskiego, a ważnym ośrodkiem religijnym i intelektualnym był Lwów, gdzie znajdowała się katedra ormiańska. Według danych archidiecezji ormiańskiej na początku lat trzydziestych w Polsce było 5,2 tys. wiernych. Nie wszystkie jednak rodziny ormiańskie — zwłaszcza rozproszone w całej Polsce — zachowały wierność swemu obrządkowi, a ponieważ uznawał on dogmaty wiary katolickiej oraz zwierzchność papieską, wielu Ormian prawdopodobnie należało do parafii obrządku łacińskiego. Wiadomo bowiem, że rodziny ormiańskie mieszkały w Warszawie,
Łodzi i w Poznaniu.
Struktura społeczna społeczności ormiańskiep wiązała
się z przeszłością ich przodków — kupców i| finansistów, pośredniczących w handlu Polski ze ^schodem. Niejeden Ormianin zgromadził znaczny majątek i nabył dobra ziemskie nie tylko w Polsce, lecz także w krajach sąsiednich. Znaczny był stan posiadania Ormian polskich w Besarabii — wchodzącej w latach 1918— 1940 w skład Rumunii. Rumuńska reforma rolna pozbawiła ich ziemi, lecz za otrzymane odszkodowania
170
niektórzy kupili folwarki w Polsce. Rodziny ormiańskie były więc stosunkowo licznie reprezentowane wśród ziemian, zwłaszcza w powiecie lwowskim oraz w niektórych powiatach województw tamopolskiego i stanisławowskiego. ińnr*ł)yli zamożnymi rolnikami, gospodarującymi na mniejszych parcelach, kupcami, rzemieślnikami i drobnymi przedsiębiorcami. Ormiańskie nazwiska występowały także wśród inteligencji.
Ormianie ulegli asymilacji w środowisku polskim, choć zachowywali tradycję swego pochodzenia, obyczaje, częściowo także własny obrządek, a przede wszystkim nie zatracili uczuć wobec swej dawnej ojczyzny. Również ich nie można traktować jako mniejszości narodowej.
8. Rzeczpospolita wobec mniejszości
Rzut oka na rozmieszczenie mniejszości narodowych na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej pozwala zorientować się, że przeważały one w województwach wschodnich, we wszystkich pozostałych przytłaczającą większość stanowili Polacy. Dotyczyło to zwłaszcza województw zachodnich, jakkolwiek do nich zgłaszały roszczenia niemieckie nacjonalistyczne nurty polityczne. Dane dotyczące ludności polskiej zawiera tablica 10.
Przegląd ograniczający się do całych województw
pozostawia wiele zagadnień otwartych. Rozmieszczenie ludności na obszarze dużych jednostek administracyjnych było nierównomierne. Wspominałem już poprzednio, że w województwie lwowskim powiaty wschodnie miały większość ukraińską, powiaty zachodnie — większość polską. Samo miasto Lwów, położone wśród przeważnie ukraińskich wsi, miało znikomą przewagę ludności polskiej nad mniejszościami narodowymi, z których najliczniejsi byli Żydzi. Większa była przewaga Polaków w Wilnie, gdzie zapewne stanowili nie mniej niż 60 proc. mieszkańców. We wszystkich województwach wschodnich ludność polska najczęściej zamieszkiwała mniej lub bardziej zwarte obszary, gdzie stanowiła zdecydowaną większość; czasem były to pojedyncze wioski lub gminy, otoczone gminami i wsiami zamieszkanymi przez chłopów innych narodowości. Niemniej jednak rzadko udałoby się przeprowadzić ścisłe
172
Tablica 10
LUDNOŚĆ POLSKA W POLSCE W 1931 R. WEDŁUG SZACUNKU
Województwa
|
Ludność ogółem (w tys.)
|
Ludność polska
|
|
w tys.
|
w proc. ogólu ludności
|
||
Polska —^.^31916 20644 m. Warszawa ^""l 172 806 Warszawskie 2529 2222 Łódzkie 2 632 2 089 Kieleckie 2 936 2 606 Lubelskie 2465 2006 Białostockie 1644 1117 Wileńskie 1276 641 Nowogródzkie 1057 346 Poleskie 1132 127 Wołyńskie 2086 326 Poznańskie 2107 1903 Pomorskie l 080 969 Śląskie 1295 1144 Krakowskie 2 298 2 053 Lwowskie 3127 1458 Stanisławowskie 1480 241 Tarnopolskie 1600 590
|
64,7 68,8 87,9 79,4 88,8 81,4 67,9 50,2 32,7 11,2 15,6 90,3 89,7 88,3 89,3 46,6 16,3 36,9
|
granice etniczne, gdyż oprócz tego bardzo często zdarzało się przemieszanie wszystkich narodowości.
Zwrócić należy także uwagę, że Polacy zamieszkiwali terytoria położone za granicą, w państwach sąsiednich. Duża ich liczba znajdowała się w Niemczech, zwłaszcza na Górnym Śląsku, Mazurach, Warmii i w niektórych pogranicznych powiatach Pomorza. W Czechosłowacji polskim skupiskiem były niektóre powiaty Śląska Cieszyńskiego. Znaczna mniejszość polska żyła na Litwie, skromniejsza — na Łotwie i w Rumunii. Wsie polskie spotkać można było w niektórych regionach radzieckiej Ukrainy i Białorusi, mniejsze grupy Polaków — także w miastach tych republik.
173
Ludność polska charakteryzowała się niektórymi specyficznymi cechami struktury społeczno-zawodowej. Dane te, zawarte w tablicy 11, przytaczam z niewielkimi modyfikacjami za Januszem Zarnowskim.
Tablica 11
STRUKTURA SPOŁECZNO-ZAWODOWA LUDNOŚCI POLSKIEJ W 1931 R.
Grupy spoleczno--zawodowe
|
Ludność ogółem (w min)
|
Ludność polska
|
|
w min
|
w proc.
|
||
Ogółem 32,1 20,8 65 •K asa robotnicza 9,4 7,3 78
|
Ogółem Klasa robotnicza W tym: w rolnictwie poza rolnictwem Chłopi Inteligencja Drobnomieszczaństwo
|
aż, i 9.4 3.0 6,4 16,7 1,8 3,4
|
&U)U “,- 7,3 78 2,1 70 5,2 81 9,5 57 1,5 83 1,3 38
|
Szacunek ten jest bardzo niedokładny z kilku względów. Po pierwsze, J. Zarnowski zastosował nieco odmienne zasady szacunku struktury społecznej ogółu mieszkańców Polski oraz ludności polskiej, co wymagało wprowadzenia poprawek. Po drugie, wszelkie kryteria podziału na klasy społeczne, zastosowane do podziałów możliwych do uwzględnienia podczas spisu ludności, mają jedynie charakter orientacyjny. W rezultacie najdokładniejsze są dane dotyczące najbardziej licznych klas i warstw (robotnicy, chłopi, drobnomieszczaństwo), lecz już w odniesieniu do inteligencji możliwy jest stosunkowo znaczny błąd. Z tych też względów pominąłem szacunki dotyczące klas posiadających oraz innych grup ludności, tak więc przytoczone liczby nie są w
pełni porównywalne. \
Z tymi zastrzeżeniami przyjąć możemy, iż Polacy
zdecydowanie przeważali wśród robotników oraz intern
ligencji, podczas gdy wśród chłopów przewaga ich była niewielka, a wśród drobnomieszczaństwa stanowili mniejszość. Prawdopodobnie byli też mniejszością wśród drobnych i średnich przedsiębiorców kapitalistycznych, lecz przeważali w środowisku największych finansistów (tzw. oligarchii finansowej) oraz wśród ziemian. Tu jednate^należy podkreślić ważny fakt. W województwach zachodnich wśród drobnomieszczaństwa, drobnych i średnich przedsiębiorców zapewne dominowali Polacy, wśród ziemian zaś znaczny odsetek stanowili Niemcy.
Szacunki J. Zarnowskiego pozwalają na jeszcze jeden interesujący wniosek. Otóż wbrew utartym przekonaniom, że chłopi zdecydowanie przeważali wśród ludności polskiej, udział ich wynosił około 46 proc.; jeśli uwzględnić także robotników rolnych, okaże się, że niewielka tylko większość Polaków żyła z pracy na roli (56 proc.).
Społeczeństwo polskie powitało odzyskanie niepodległości jako wielkie osiągnięcie i zasadniczą zmianę warunków życia. Wprawdzie radykalna lewica odnosiła się krytycznie do form ustrojowych — politycznych i społeczno-ekonomicznych — powstającego państwa, lecz nie dotyczyło to kwestii niepodległości. Wyrazem tych postaw społecznych był zarówno udział w organizacjach niepodległościowych przed 1918 r., jak też walki powstańcze w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku.
Niepodległość przyniosła olbrzymiej wagi zmiany w położeniu ludności polskiej wszystkich trzech zaborów. Przede wszystkim powstały możliwości utworzenia narodowego systemu oświatowego. Polskie szkoły wszystkich szczebli istniały dotąd jedynie w zaborze austriackim, podczas gdy w zaborze rosyjskim tolerowano polskie szkolnictwo prywatne; w zaborze pruskim nawet takie możliwości nie istniały. W ciągu krótkiego czasu władze Rzeczypospolitej zorganizowały szkoły powszechne i średnie, obok nich powstały szkoły 175
wyższe w najważniejszych ośrodkach intelektualnych
kraju.
Skutki tego odczuły wszystkie środowiska, lecz przede wszystkim inteligencja. Dla wszystkich Polaków miało duże znaczenie, że dzieci i młodzież mogły uczyć się w ojczystym języku. Dla inteligencji zaś otworzyły się nie znane dotąd możliwości pracy. System oświatowy odczuwał dotkliwy brak wykwalifikowanych nauczycieli, toteż zatrudniano często osoby bez formalnych kwalifikacji pedagogicznych. Odbijało się to wprawdzie ujemnie na poziomie nauczania, zwłaszcza w małych szkołach wiejskich, lecz mimo wszystko nastąpił postęp, który umożliwił stopniowe zmniejszanie odsetka analfabetów, wysokiego w województwach byłego zaboru
rosyjskiego. Ważną zmianą było utworzenie polskiej administracji
na miejsce rosyjskiej lub niemieckiej. Zręby jej — podobnie jak podstawy polskiego szkolnictwa — powstawały już w latach wojny na terenie okupowanego przez Niemców i Austriaków zaboru rosyjskiego. I w tym wypadku potrzeby okazały się większe od liczebności fachowych kadr, gdyż polska administracja istniała dotąd jedynie w zaborze austriackim.
Dotkliwe braki kadrowe powodowały, że władze polskie starały się powstrzymać emigrację fachowców niemieckich z województw zachodnich, by nie nastąpiło zakłócenie sprawności funkcjonowania administracji,
kolei, poczty itd.
Emigracja Niemców otworzyła pewne możliwości dla
bardziej przedsiębiorczych jednostek z pozostałych obszarów państwa. Wychodźcy sprzedawali ziemię — gospodarstwa chłopskie oraz folwarki — wteż ci, którzy mieli rezerwy pieniężne lub uzyskali Kredyt, mogli stosunkowo łatwo osiągnąć awans materialny i społeczny. Wymagało to szybkiej decyzji, umiejętności wykorzystania dogodnych warunków, a nieraz także trochę szczęścia.
176
Znacznie mniejsze możliwości osiągnięcia korzyści miał kapitał polski, najbardziej' dotąd rozwinięty w byłym zaborze rosyjskim. Przedsiębiorstwa tam położone poniosły poważne straty w wyniku zniszczeń wojennych, a rewołwya socjalistyczna spowodowała utratę środków ulokowanych w rosyjskich spółkach oraz w papierach wartościowych. Brakowało więc możliwości, aby skorzystać z klauzul traktatów pokojowych, które zezwalały Polsce doprowadzić do przymusowego wykupu niektórych obiektów należących do Niemców. Wspomnieć warto, że szansę takie wykorzystał u siebie kapitał czeski, gdyż wojna oszczędziła mu strat i mógł wykupywać przedsiębiorstwa z rąk austriackich oraz
węgierskich.
Środowiska robotnicze oraz chłopskie oczekiwały od niepodległego państwa podstawowych reform społecznych. Polska odzyskiwała niepodległość w wyniku wielkiego ruchu rewolucyjnego, który obejmował całą Europę Środkową i Wschodnią. Powszechne były postulaty reformy rolnej oraz poprawy położenia robotników;
radykalne ugrupowania stawiały jako cel budowę społeczeństwa socjalistycznego. Jeśli nawet te ostatnie koncepcje nie zdołały pociągnąć za sobą większości społeczeństwa polskiego, to przecież ugrupowania umiarkowane i prawicowe zdawały sobie sprawę z konieczności zmian i ustępstw wobec robotników i chłopów.
Bezpośrednio po wojnie weszły więc w życie liczne normy prawne ochraniające robotników, jak ośmiogodzinny dzień pracy, ubezpieczenia społeczne, przepisy dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy, urlopów. Sejm uchwalił także zasady reformy rolnej, lecz spotkała się ona z zaciętym przeciwdziałaniem ugrupowań prawicowych. Dopiero w 1925 r. nowa ustawa określiła, w ograniczonej formie, tryb parcelacji majątków
ziemskich.
Bardzo trudnym i skomplikowanym zagadnieniem było osiągnięcie zjednoczenia kraju oraz narodu, podzie-
• Ojczyzna...
177
lonego w ciągu przeszło stulecia między trzech zaborców. Szczególnie złożone problemy łączyły się z integracją ziemi śląskiej, pozostającej poza państwem polskim przez kilka wieków.
Okres podziału Polski spowodował przede wszystkim
poważne następstwa ekonomiczne. Trzy części, które złożyły się na Rzeczpospolitą Polską, rozwijały się niezależnie od siebie, wchodząc przed 1918 r. w skład trzech różnych organizmów gospodarczych i tworząc z nimi jedność. Wewnątrz tych organizmów ukształtował się pewien podział pracy. Jeśli nawet stwierdzimy, że np. Wielkopolska i Pomorze były rolniczym uzupełnieniem rozwiniętych przemysłowo dzielnic Niemiec, w stosunku do nich pod niejednym względem upośledzonym, to przecież produkcja rolna tego regionu została dostosowana do potrzeb całego państwa i korzystała z prowadzonej przez to państwo polityki ochrony własnego rynku przed obcą konkurencją. W niepodległej Polsce rolnictwo województw zachodnich znalazło się w całkowicie odmiennych warunkach ekonomicznych, mniej korzystnych od dotychczasowych, a jednocześnie musiało sprostać konkurencji rolników z innych dzielnic. O sile więzi ukształtowanych przed pierwszą wojną światową świadczyć może fakt, że do początku lat trzydziestych w niektórych dziedzinach więcej łączyło rolnictwo byłego zaboru austriackiego z Czechosłowacją i Austrią niż z pozostałymi województwami. Dopiero powszechnie zastosowane w Europie bariery utrudniające handel zagraniczny, wprowadzone w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego, spowodowały osłabienie tradycyjnego handlu, i
Olbrzymie różnice dotyczyły systemów prawnych i
administracyjnych. Każda dzielnica ziem polskich miała po wojnie własne przepisy, które były stopniowo ujednolicane; niektóre dziedziny prawa doczekały się unifikacji dopiero po drugiej wojnie światowej. Integrację prawną ziemi górnośląskiej opóźniały zobowiązania międzynarodowe Polski, a komplikowała autonomia. Konsekwencje tego były bardzo poważne dosłownie we wszystkich dziedzinach. Przedsiębiorstwa każdej dzielnicy podlegały odmiennemu opodatkowaniu, musiały stosować się do innych zasad przy zawieraniu transakcji handlowych i zaciąganiu kredytów. Inne normy dotyczące prowadzenia ksiąg stanu cywilnego powodowały, że na przykład w dawnym zaborze rosyjskim ślub kościelny stawał się wręcz koniecznością nawet dla ateisty, gdyż urzędnikami stanu cywilnego byli duchowni uznanych prawnie wyznań. W dawnym zaborze pruskim natomiast obrzędy religijne były oddzielone od czynności administracyjnych.
Obowiązywały odmienne zasady funkcjonowania administracji. Tymczasem wiele stanowisk w całym kraju obejmowali urzędnicy pochodzący z Galicji, gdyż tylko tam Polacy mieli swobodny dostęp do pracy w urzędach państwowych. Urzędnicy ci, wychowani w duchu ośmieszanej nieraz austriackiej biurokracji, mieli doświadczenie fachowe, lecz postępowali w myśl zasad odmiennych od trybu urzędowania przyjętego w Niemczech lub Rosji. Wywoływało to konflikty oraz powodowało niejasności.
Odmienny był nawet język. Wprawdzie literacki język polski kształtował się ponad granicami rozbiorowymi dzięki wymianie literatury — książek i czasopism — dzięki wyjazdom z jednego zaboru do drugiego, a zwłaszcza dzięki polskim uczelniom w Krakowie i Lwowie, lecz nawet i tu można było dostrzec specyfikę dzielnicową, kształtowaną przez inne doświadczenia. Różnił się przede wszystkim język potoczny, ulegający wpływom zaborców, lecz także przejmujący historyczne cechy specyficzne regionalnych polskich dialektów.
Przybysz z Królestwa mógł niekiedy nie rozumieć ogłoszenia w prasie poznańskiej lub ulicznego szyldu. Biurokratyczna terminologia urzędników galicyjskich pozostawała zagadką dla mieszkańców Kongresówki. 179
Język Polaków wileńskich znajdował się pod silnym wpływem mowy Białorusinów i Litwinów, podczas gdy w Cieszynie odczuwało się bliskość Czechów. Na tym tle dochodziło czasem do zabawnych nieporozumień, a
nieraz do konfliktów.
Widoczne to było szczególnie w wojsku, w którym
korpus oficerski składał się z wychowanków trzech różnych armii oraz ochotniczej formacji Legionów; spotykało się także oficerów, którzy przeszli przez inne armie. Odmienne regulaminy oraz terminologia pozostawiły niezatarte ślady na zachowaniu się oficerów, ubiorze, poglądach. Pisał o tym pułkownik Marian Romeyko, który karierę wojskową rozpoczynał w armii rosyjskiej:
“Generałowie polscy z armii austriackiej tradycyjnie nosili luźnp zapięty pas, opuszczony na biodra pod ciężarem bagnetu, w dodatku ze sprzączką przesuniętą na bok. Taki wygląd mógł doprowadzić do wściekłości starego oficera z armii rosyjskiej. Inny, zdawałoby się, drobny szczegół — kwestia salutowania — a wywołał poważny konflikt między dwoma generałami".
Odmienne były wreszcie niektóre obyczaje, sposoby reagowania na wydarzenia, zachowanie się w rozmaitych sytuacjach życia codziennego. Inna atmosfera panowała w Wilnie, Lwowie, Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Grudziądzu, Katowicach i Cieszynie.
Rzecz jasna, w każdym społeczeństwie, w każdym kraju istnieją mniejsze lub większe różnice regionalne, czasem nawet antagonizmy. W Polsce, która niedawno dopiero odzyskała niepodległość, łączyło się to z rozmaitymi uprzedzeniami i podejrzeniami. Jakże często mieszkaniec Kongresówki odwiedzający Katowice traktował Polaków śląskich jako Niemców, Polacy zaś yzy-byli ze wschodu spotykali się z nieufnością i podejrzliwością, zwłaszcza w województwach zachodnicly gdyż uważano ich za przesiąkniętych “fatalnymi" wpfywami rosyjskimi. Polski patriota pochodzący z Warszawy lub Cieszyna, jeżeli należał do jednego z Kościołów ewan-
180
gelickich, bardzo łatwo mógł w Toruniu spotkać się z niechęcią miejscowej społeczności polskiej, przejawiającą się czasem w ostrej formie.
Wiele musiało przeminąć lat, by owe różnice i antagonizmy odeszły w przeszłość. Niewątpliwym osiągnięciem okresu międzywojennego była unifikacja gospodarcza, administracyjna i w znacznej mierze także prawna państwa. Powstawały w ten sposób przesłanki, które pozwoliły na zmniejszenie lub złagodzenie różnic między lokalnymi społecznościami polskimi w innych dziedzinach.
Jednym z najważniejszych i najbardziej złożonych zagadnień, przed którymi stanęło społeczeństwo polskie w niepodległym państwie, była kwestia narodowa; występowała ona w każdej dzielnicy w odmiennej postaci.
Podstawowe koncepcje polityki narodowościowej kształtowały się jeszcze przed wybuchem pierwszej wojny światowej i łączyły z poglądami na kształt terytorialny przyszłego państwa polskiego. Na politykę niepodległej Polski największy wpływ wywarły koncepcje powstałe w dawnym zaborze rosyjskim. Tzw. obóz narodowy, którego stanowisko wyrażał przede wszystkim Roman Dmowski, głosił nadrzędność polskiego interesu narodowego nad wszystkimi innymi zagadnieniami, uznawał nieuchronność i trwałość konfliktów narodowych, a w praktycznej polityce opowiadał się za egoizmem narodowym. Andrzej Chojnowski pisał:
“Wedle tego stanowiska w przyszłym państwie polskim rolę właściwego suwerena pełnić miał naród polski, wyłączny dysponent zasobów gospodarczych kraju i własnego dziedzictwa kulturowego. Inne narodowości miały podporządkować się politycznej, ekonomicznej i kulturalnej dominacji Polaków. Program ten odmawiał niepolskim mieszkańcom państwa prawa do swobodnego rozwoju narodowego, zmierzając do uczynienia z nich obywateli niższej kategorii. Konkretnie zaś postulował konieczność wynarodowienia (polonizacji)
181
Ukraińców i Białorusinów, całkowitego odizolowania Żydów od społeczności polskiej oraz osłabienia gospodarczej i politycznej pozycji ludności niemieckiej, z perspektywą repolonizacji zamieszkałych przez nią terenów".
Narodowi demokraci nie dostrzegali — nawet po odzyskaniu niepodległości przez Polskę — siły i żywotności ruchów narodowych mniejszości słowiańskich i byli przekonani, że powstały one wskutek zewnętrznej inspiracji. Łudzili się więc, że odcięcie tych wpływów pozwoli na stopniowe wynarodowienie niepolskich mieszkańców kresów wschodnich. Gdy rzeczywistość zadawała temu kłam, postulowali, a w miarę możliwości realizowali, politykę ograniczania swobód narodowych. Pisał więc w 1934 r. znany publicysta tzw. obozu narodowego Klaudiusz Hrabyk: “Można, czasem trzeba, ze względów taktycznych, wewnętrznych czy międzynarodowych głosić, że Polska traktuje wszystkich obywateli na równi i zwalcza jednakowo nacjonalizm polski, żydowski i ukraiński. Praktycznie te deklaracje nie mają i nie mogą mieć żadnego zastosowania. Polska musi iść po drodze polityki narodowej (...)". Zwolennicy ideologii “narodowej" nie dostrzegali przy tym niekonsekwencji własnego postępowania oraz nie potrafili wyciągnąć wniosków z doświadczeń byłego zaboru pruskiego. Tam przecież przed pierwszą wojną światową okazało się wymownie, że polityka wynaradawiania, pozbawianie praw narodowych, wykupywanie ziemi i osadnictwo, ograniczenia gospodarcze nie mogą osiągnąć celu. Jeśli z jednej strony narodowi demokraci zdawali się przejmować od nacjonalistów niemieckich program polityki wobec mniejszości nfa kresach wschodnich, to z drugiej strony mniejsrości te, zwłaszcza Ukraińcy, wykorzystywały doświadczenia organizacji polskich byłego zaboru pruskiego, w których istotne wpływy mieli właśnie sympatycy narodowej demokracji.
182
W odniesieniu do Białorusinów i Ukraińców program narodowych demokratów wyrażał lekceważenie ich dorobku oraz przekonanie o wyższości i atrakcyjności kultury polskiej. W stosunku do Niemców odwoływał się do tradycji oporu przeciwko germanizacji i zmierzał do cofnięcia jej skutków. Oceniano więc pozytywnie emigrację Niemców z województw zachodnich, a zwolennicy “narodowców" w miarę możliwości starali się przyspieszyć proces przechodzenia własności, zwłaszcza ziemskiej, z rąk niemieckich w polskie. Podejmowano jednocześnie różne formy oddziaływania na środowiska pochodzenia polskiego w przekonaniu, że uda się doprowadzić do ponownego związania ich ze społecznością polską.
Stanowisko wobec mniejszości niemieckiej kształtowało się w dużej mierze pod wpływem stosunków pol-sko-niemieckich. Narodowi demokraci słusznie dostrzegali zagrożenie ze strony Niemiec, zwłaszcza w latach trzydziestych, i traktowali obywateli polskich narodowości niemieckiej jako forpocztę ewentualnej ekspansji. Nie rozumieli jednak i nie widzieli dzielących tę mniejszość wewnętrznych różnic, narastających w obliczu hitleryzmu.
Żydów traktowali narodowi demokraci jako element obcy, czerpiący korzyści z wyzysku ludności polskiej, niebezpieczny z powodu odrębnych interesów oraz powiązań międzynarodowych. Postulowano więc walkę z żydowskimi przedsiębiorstwami, wypieranie ich z handlu, ograniczanie dostępu Żydów do studiów i pracy w instytucjach publicznych.
W pewnej mierze poglądy narodowych demokratów zbliżały się do stanowiska niektórych kół kościelnych. W “Przeglądzie Powszechnym" w 1924 r. znalazła się wprawdzie cenna deklaracja programowa, sprzeczna z ideologią “narodową": “Dla ludzi nie hołdujących teoriom egoizmu narodowego ani wszechwładzy państwa, ani siły jako źródła prawa jasną jest rzeczą, że zaspoko-
183
jenie pewnych żądań obcych grup narodowościowych nie jest smutną tylko koniecznością, ale moralnym obowiązkiem państwa. Takie prawa, jak prawo do pielęgnowania własnego języka, swoistej kultury i obyczaju są starsze od wszelkiego nadania państwowego, wypływają bowiem z naturalnego prawa, do którego pozytywne prawo państwowe winno się starać jak najbardziej przystosować". Niestety, w latach trzydziestych praktyczna postawa przynajmniej części duchownych odbiegała od
owych wskazań.
Jeśli nawet poważni pisarze katoliccy uzasadniali
prawo mniejszości narodowych do zachowania i pielęgnowania odrębnej kultury, to przecież w latach międzywojennych Kościół był daleki od tolerancji wyznaniowej. Być może obawiano się, iż postawa tolerancyjna wiedzie do obojętności religijnej, a wrogość wobec innych wyznań świadczy o przywiązaniu do wiary katolickiej. Niezależnie od przyczyn w publikacjach katolickich nawoływano do izolowania się od ludzi odmiennej religii — heretyków, pogan, Żydów oraz od ateistów. W rezultacie niektóre argumenty religijne wzmacniały wywody “narodowców". Kardynał Hiond pisał w liście pasterskim w 1936 r.: “Wpływ żydowski na obyczajność jest zgubny, a ich zakłady wydawnicze propagują pornografię. Prawdą jest, że Żydzi dopuszczają się oszustw, lichwy i prowadzą handel żywym towarem. Prawdą jest, że w szkołach wpływ młodzieży żydowskiej na katolicką jest na ogół pod względem religijnym i etycznym ujemny. Ale bądźmy sprawiedliwi. Nie wszyscy Żydzi są tacy. Bardzo wielu Żydów to ludzie wierzący, uczciwi, sprawiedliwi, miłosierni, dobroczynni". Końcowe zastrzeżenia nie zmieniały ogólnego tonu rozważań, który szedł na rękę antysemityzmowi radykalnych nacjonalistów, f
W latach trzydziestych w kołach “narodpwych" narastały tendencje wrogie Żydom. Zapewne w części był to wpływ antysemickiego programu niemieckich
184
narodowych socjalistów, których radykalizm — nie tylko w tej kwestii — skrajne koła nacjonalistów polskich witały z sympatią. W części wynikało to z zaostrzającej się konkurencji rozmaitych środowisk kupieckich i rzemieślniczych podczas wielkiego kryzysu gospodarczego. Ubogi handlarz żydowski, zadowalający się znikomym zarobkiem, stał się groźnym konkurentem dla znacznie lepiej prowadzonych sklepów “chrześcijańskich", o wyższych kosztach własnych. Do rozpętania propagandy antyżydowskiej skłaniały także doraźne względy polityczne, gdyż umiarkowane i prawicowe ugrupowania żydowskie w Polsce współpracowały z obozem sanacyjnym. Narodowi demokraci sformułowali wówczas kategoryczny postulat usunięcia Żydów poza obręb polskiej społeczności, bojkotu gospodarczego, towarzyskiego i kulturalnego, zmuszenia ich do emigracji. Postulaty te były całkowicie nierealne, jeśli nawet pominiemy etyczną stronę zagadnienia. Zmuszenie do emigracji 3,5 miliona (według szacunków z przedednia drugiej wojny światowej) obywateli nie miało szans powodzenia. Izolowanie gospodarcze setek tysięcy kupców oraz rzemieślników od reszty współobywateli było utopią. Radykalny program antysemicki, który prowadził do pogromów, doskonale nadawał się natomiast do budzenia namiętności prymitywnych środowisk i umacniania zwartości ruchu nacjonalistycznego.
Nacjonalistyczny program znajdował odzew w wielu środowiskach polskich, przynajmniej w niektórych swych elementach. Państwo polskie odzyskało niepodległość w walce z sąsiadami. Ze strony niektórych z nich podnosiły się głosy postulujące zmianę granic. Nieustannie powtarzali to zwłaszcza politycy niemieccy. Wśród Białorusinów i Ukraińców występowały nastroje wrogie wobec Polski, które mogły zagrażać całości państwa. Duża część Polaków na kresach wschodnich z niepokojem przyjmowała postulaty mniejszości w dziedzinie szkolnictwa, dostępu do pracy w insty-185
łucjach państwowych, a tym bardziej żądania autonomii. W województwach zachodnich niemiecki nacjonalizm solidaryzował się z polityką Rzeszy. Wszystko to traktowano jako zagrożenie elementarnych interesów narodu polskiego, co skłaniało do zajmowania postawy obronnej. Najprostszą reakcją uczuciową, choć pozbawioną cech racjonalnego rozumowania, było przeciwstawienie się tym wszystkim siłom, traktowanym łącznie.
“Narodowcy" nie mieli jednak wyłączności na wpływy w społeczeństwie polskim. Z inspiracji myśli socjalistycznej wyrosło przekonanie, że należy zapewnić równość praw wszystkim narodom, których współpraca może być jedyną gwarancją przyszłości Polski. Przedstawiciele ruchu robotniczego rozwiązanie kwestii narodowej wiązali z socjalistycznymi przeobrażeniami społeczeństwa. Wśród działaczy z obozu Józefa Piłsud-skiego przeważała opinia, że warunkiem powodzenia polskiej polityki w Europie Wschodniej jest związanie mniejszości narodowych z państwem polskim, a więc znalezienie rozwiązania kwestii narodowej w takiej formie, która by zaspokoiła ambicje i potrzeby tychże mniejszości, a zarazem zapewniła przewagę polskiej kultury i myśli politycznej. Wymagało to przekonania, zwłaszcza mniejszości słowiańskich, że w ich interesie jest powiązanie swej przyszłości z przyszłością Polski. Koncepcja ta łączyła się z poglądem, że istnieją wspólne interesy polskie, białoruskie, ukraińskie i litewskie wobec Rosji w przeszłości, wobec ZSRR we współczesności.
Jakkolwiek między stanowiskiem działaczy ruchu robotniczego a piłsudczyków były zasadnicze różnice — podkreślić należy, iż w obozie beywederskim zakładano polską dominację w Europie Środkowej i Wschodniej — to w wielu kwestiach bieżących utrzymywały się podobne poglądy. Dotyczyło to przede wszystkim stosunku do praw obywatelskich mniejszości narodo-
186
wych oraz możliwości rozwoju ich kultury. Piłsud-czycy szczególną uwagę zwracali na położenie mniejszości słowiańskich, gdyż miało ono podstawowe znaczenie w polskiej polityce wobec republik radzieckich. Uznawali zarazem, że w społeczności żydowskiej dominuje tendencja do lojalności wobec państwa polskiego i że wśród Niemców poczucie to z czasem zwycięży;
sądzono zresztą, że liczba Niemców ulegnie zmniejszeniu, jak również, że część z nich zasymiluje się. Doraźnie — także ze względów polityki zagranicznej — postulowano przedsięwzięcia zmierzające do zmniejszenia stanu posiadania Niemców w województwach zachodnich oraz wyparcia ich z kluczowych stanowisk w przemyśle i górnictwie.
Porównanie koncepcji obozu belwederskiego z dążeniami obozu “narodowego" pozwala zrozumieć, że umiarkowane oraz prawicowe ugrupowania mniejszości narodowych, uznające potrzebę rozwiązań kompromisowych — które odrzucały program przeobrażeń socjalistycznych oraz nie widziały możliwości otwartej walki przeciwko władzom polskim — znaleźć mogły partnera do rozmów i ewentualnej współpracy jedynie wśród piłsudczyków. W rezultacie przewrót majowy, skierowany bezpośrednio przeciwko rządowi Wincentego Witosa, będącemu koalicją części ludowców z “narodowcami", spotkał się w środowiskach mniejszości narodowych przeważnie z sympatią, gdyż żywiono nadzieję, że nowe władze sprzyjać będą poprawie położenia mniejszości narodowych.
Oczekiwania te spełniły się tylko w części. Wprawdzie na posiedzeniu Rady Ministrów 18 sierpnia 1926 r. (protokół obrad ogłosił Czesław Madajczyk w 1972 r.) poddano krytyce dotychczasową politykę państwa wobec mniejszości narodowych i sformułowano wiele szczegółowych zaleceń, lecz zmiany okazały się skromniejsze od oczekiwań. Piłsudski, uznawany za “czynnik decydujący" w państwie, zalecał ostrożność. Według
187
protokołu “(...) minister spraw wojskowych radzi nie przeceniać znaczenia tego problemu. Przy jego regulowaniu państwo nie może usuwać na drugi plan swoich zasadniczych interesów. Minister spraw wojskowych stwierdza, że kardynalnym postulatem polskiej racji stanu jest zagwarantowanie należnych praw językowi polskiemu. Język polski musi być uczony we wszystkich szkołach na terenie państwa; w języku polskim muszą być prowadzone wszelkie prace państwowe; sądy, władze administracyjne, samorządy winny urzędować w języku polskim. Śmiałe stwierdzenie, że istnieje jeden język państwowy, i wysnucie konsekwencji z przyjętej zasady nie jest niesprawiedliwością wobec mniejszości i przeciwnie, brak zdecydowanego stanowiska w tym kierunku byłby z krzywdą dla większości polskiej. (...) Osadnictwo na kresach nie jest czynem chybionym (...). Rządy w stosunku do Niemców powinny być sprawiedliwe, ale mocne, ludność ta bowiem musi czuć silną rękę władzy nad sobą. (...) Zasadą rządów w stosunku do ludności ruskiej w Mało-polsce Wschodniej winna być praworządność i unikanie drażnienia. (...) Władza państwowa w stosunku do ludności na Wołyniu winna być mocna i surowa, ale sprawiedliwa. Charakterystyka Białorusinów (...) jest słuszna. Język ich jest tak trudny i niewyrobiony, że nie może być językiem szkoły i urzędów. Co do Litwinów, to element ten, podobnie jak Niemcy, najlepiej się nadaje do asymilacji". Praktyczne wnioski z tego wystąpienia sprowadzały się do zalecenia silnej władzy wobec mniejszości, sprawiedliwego ich traktowania, bezwzględnej przewagi języka polskiego, dążenia do asymilacji.
Pierwsze lata po zamachu majowym zdawały bię w części potwierdzać słuszność nadziei niektórych polityków reprezentujących mniejszości, gdyż — zwłaszcza na kresach wschodnich — władze państwowe zmodyfikowały politykę rolną, ograniczyły osadnictwo p.olskie,
188
umożliwiły eksperymenty w rodzaju względnie liberalnej polityki wojewody Henryka Józewskiego na Wołyniu (prawica polska atakowała go, zarzucając uprzywilejowanie Ukraińców kosztem Polaków). Początek lat trzydziestych przyniósł jednak pacyfikację wsi ukraińskich, która wprawdzie dowodziła rządów silnej ręki, lecz niewiele miała wspólnego ze sprawiedliwością. Najbardziej zaś niekorzystnie politykę rządów pomajowych odczuli Białorusini, którzy utracili możliwość stworzenia silnej reprezentacji politycznej i nie mieli środków na umocnienie swych organizacji kulturalnych, społecznych i gospodarczych.
Druga połowa lat trzydziestych przyniosła stopniowe przejmowanie koncepcji obozu “narodowego" przez rządzące koła sanacyjne. Powróciła idea osadnictwa polskiego na kresach wschodnich, przede wszystkim w województwach południowo-wschodnich. Ograniczenia dotknęły szkolnictwo mniejszości. Wspierano emigrację mniejszości; najwięcej rozgłosu zyskały rozmowy z radykalnym skrzydłem ruchu syjonistycznego, również zainteresowanym w emigracji Żydów do Palestyny. Rząd starał się wzmagać wychodźstwo Ukraińców, hamować zaś odpływ Polaków. Poparcie rządu zyskała “walka ekonomiczna" z handlem i rzemiosłem żydowskim, ograniczano spółdzielczość innych mniejszości, popierano ekspansję drobnomieszczaństwa polskiego na kresach wschodnich. Z głoszonych kiedyś koncepcji równouprawnienia mniejszości narodowych pozostało niewiele, trudno też było dopatrzyć się w działalności rządu owej sprawiedliwości postulowanej przez Piłsud-skiego w sierpniu 1926 r.
W tych warunkach ponownie narastała krytyka polityki narodowościowej rządu. Formułowali ją przedstawiciele ruchu robotniczego oraz demokratyczno-libe-rainych środowisk inteligencji polskiej. Ostre słowa padały z trybuny sejmowej z ust przedstawicieli partii politycznych mniejszości narodowych, jakkolwiek w
189
o • • nairóli się tylko ci, którzy starali się osiągnąć Scimie znaleźli ^^^.^ ^ ^et niektórzy
SikTów" wewnętrznych oraz dodatkowe zagrożenie w obliczu niebezpieczeństwa zewnętrznego.
Zakończenie
Kwestia narodowa należała bez wątpienia do najbardziej złożonych zagadnień, przed którymi stanęła Rzeczpospolita Polska po pierwszej wojnie światowej. Dwadzieścia jeden lat niepodległości nie doprowadziło do znalezienia rozwiązań. Pobieżne nawet spojrzenie na rozwój wydarzeń w ciągu tego okresu prowadzi raczej do wniosku, że konflikty uległy zaostrzeniu. Czy było to nieuniknione? Czy społeczeństwo polskie oraz niepodległe państwo były skazane od zarania niepodległości na niepowodzenie w tej tak niezmiernie ważnej dziedzinie życia? Historyk, który studiuje dokumenty ukazujące założenia polityki narodowościowej, a jeszcze bardziej praktyczne działania władz, analizuje publicystykę polityczną i koncepcje najważniejszych ugrupowań polskich, skłonny jest często do jednoznacznego stwierdzenia, że zawiodła właśnie polityka, że zabrakło rzeczywiście rozumnego spojrzenia na stosunki narodowościowe, bez którego nie istniały szansę rozwiązania problemów. Czy jednak stwierdzenie podobne może wystarczyć?
Należy zwrócić uwagę, że konflikty związane z kwestią narodową w Polsce międzywojennej we wszystkich wypadkach łączyły się nierozdzielnie z zagadnieniami ekonomicznymi i społecznymi. Ostrość zatargów na tle narodowym w dużej mierze wynikała z odmienności struktur społeczno-zawodowych każdej mniejszości, sytuacji ekonomicznej, możliwości oraz ograniczeń
191
zależnych od położenia całego państwa, a także od zmienności koniunktur w skali światowej. Przecież kwestia białoruska, litewska i ukraińska w znacznej mierze dawała się sprowadzić do problemu ziemi, nędzy rolników i zacofania gospodarczego województw wschodnich. Kwestia żydowska, a także po części niemiecka to w wielkim stopniu problem bezrobocia poza rolnictwem, niedostatku rzemieślników i drobnych kupców, stagnacji przemysłu polskiego. Kwestia niemiecka to także konsekwencje przewagi kapitałowej niektórych niemieckich środowisk oraz ich roli wśród wielkich posiadaczy ziemskich województw zachodnich.
Innymi słowy — rozwiązanie problemów narodowościowych Rzeczypospolitej Polskiej w znacznej mierze zależało od znalezienia wyjścia z trudnej sytuacji ekonomicznej całego państwa oraz przeprowadzenia niektórych reform, przede wszystkim reformy rolnej.
Parcelacja ziemi między domagających się jej chłopów zależała od układu sił politycznych w skali całego państwa i nie dotyczyła jedynie województw zamieszkanych przez mniejszości narodowe. Kompromisowe rozwiązania przyjęte w 1925 r., wynikające z jednej strony z ustępstw umiarkowanego nurtu ruchu ludowego, z drugiej zaś z akceptacji ograniczonych przeobrażeń ze strony prawicowej narodowej demokracji, nie mogły w żadnym razie zadowolić chłopskich środowisk mniejszości narodowych na kresach wschodnich. Nie zadowalały zresztą także dużej części chłopów polskich. Bez zasadniczej zmiany sił politycznych stojących u steru rządów w Polsce dalej idący program reform był jednak niemożliwy. Dla chłopów polskich sprawa reformy rolnej miała jedynie charakter ekonomiczny i społeczny, wiązała się z walką klasową w łonie tego samego narodu. Dla chłopów! białoruskich, litewskich i ukraińskich był to zarazei zasadniczy problem narodowy — wyzwolenia się sp^d dominacji
polskiego ziemiaństwa.
192
Bez ro»»uązania problemu ziemi było mało prawdopodobne znalezienie szerokiego poparcia w tych trzech społecznościach dla myśli porozumienia — choćby taktycznego — z politykami polskimi. Tym bardziej że ze strony polskiej formułowano, a także w niektórych okresach realizowano plany polskiego osadnictwa w województwach wschodnich.
Każdy rząd międzywojennej Polski stawał zresztą przed dylematem trudnym do rozstrzygnięcia, o którym już wspomniałem: ostoją wpływów polskich na kresach wschodnich były w wielu okolicach dwory, tak więc parcelacja folwarków oznaczała ich osłabienie lub likwidację na rzecz żywiołów niepolskich.
W województwach zachodnich natomiast władze polskie były zainteresowane w parcelacji wielkiej własności ziemskiej należącej do Niemców, co zarazem dawałoby szansę stworzenia pewnej liczby nowych gospodarstw chłopskich. Lecz wzgląd na politykę międzynarodową oraz zobowiązania państwa nie pozwalał prowadzić polityki dyskryminującej mniejszość niemiecką. Co więcej, nawet i te dość skromne wysiłki podejmowane w celu ograniczenia pozycji ekonomicznej Niemców powodowały rozmaite skutki niepożądane politycznie; wywoływały obawy innych środowisk niemieckich w Polsce, iż z czasem rozpocznie się ich prześladowanie, a to mogło umacniać polityczną dominację niemieckich
klas posiadających.
Masowe bezrobocie, nędzne zarobki rzemieślników oraz większości kupców stwarzały dla wielu ludzi sytuację dosłownie bez wyjścia. Wywoływało to protest, który w wypadku proletariatu polskiego miał charakter wyłącznie walki klasowej, lecz u niejednego robotnika innej narodowości stawał się zarazem, a czasem przede wszystkim wyrazem walki narodowej. Pociągnęło to za sobą szczególnie poważne następstwa w wypadku proletariatu niemieckiego. Umiejętna polityka, a jeszcze bardziej propaganda III Rzeszy podkreślała
13 — Ojczyzna...
193
kontrast między warunkami życia robotników polskich i niemieckich. Zza granicy, z Polski, trudno było dostrzec nieraz zbrodnicze przejawy hitleryzmu, wymownym, bezpośrednim argumentem natomiast były środki finansowe, którymi dysponowały nacjonalistyczne stowarzyszenia Niemców w Polsce.
Wszystkie te zagadnienia wiązały się bezpośrednio z ogólną sytuacją ekonomiczną państwa polskiego. Wchodzimy więc tym samym w inną dziedzinę, niezależną od takich lub innych koncepcji polityki narodowościowej. Odpowiedź na pytanie o możliwości i ograniczenia rozwoju gospodarczego Polski wykracza poza rozważaną tu problematykę.
Trzeba więc stwierdzić, że istniały bardzo poważne obiektywne przyczyny, które stały na przeszkodzie rozwiązaniu niektórych — podstawowej wagi — zagadnień decydujących o położeniu mniejszości narodowych w Polsce.
Nie mniej złożone kwestie istniały w sferze życia politycznego. Społeczeństwo polskie wkraczało w okres niepodległości po przeszło stuletniej niewoli z tradycjami nieustannej walki o wyzwolenie z sąsiednimi mocarstwami. Niepodległość przyszła wprawdzie w następstwie wydarzeń, na które naród polski nie miał wpływu (klęska mocarstw centralnych, rewolucja rosyjska), lecz w których przedstawiciele jego brali u-dział. Ostateczny kształt terytorialny państwa określiły nie tylko rozmowy dyplomatów, lecz także walka zbrojna.
W ciągu wielu dziesięcioleci społeczeństwo polskie wychowywano w duchu oporu przeciwko zagrożeniom zewnętrznym i w poczuciu minionej wielkości państwa. Nacisk germanizacyjny i rusyfikacyjny powodował, że powoli zmniejszał się terytorialny zasięg mowy polskiej oraz polskiej świadomości narodowej. Odczuwane ze wszystkich stron zagrożenie wywoływało reakcje obronne. Proces formowania się polskiej świadomości
194
narodowej ludności wiejskiej na pograniczach etnicznych napotykał analogiczne procesy u sąsiadujących społeczności obcojęzycznych. Wywoływało to ostre konflikty o charakterze narodowym, choć zazwyczaj o społecznym podłożu. Wszystko to razem ciążyło na stosunku wielu Polaków do sąsiednich narodów, a także do mniejszości narodowych na własnym terytorium. Obcą mowę, obyczaje, tradycje traktowano często jako bezpośrednie zagrożenie dla własnego narodu. Z satysfakcją podnoszono, że w środowisku polskim ulegają asymilacji przybysze z różnych krajów, często Niemcy. Upatrywano w tym — na ogół zresztą słusznie — dowodu przyciągania polskiej kultury. Zjawisko odmienne natomiast — asymilację Polaków w innych społeczeństwach niezbyt konsekwentnie oceniano przeciwnie, często wręcz jako zdradę i zaparcie się własnej tożsamości. Trudno się dziwić takim postawom, gdyż ujawniał je naród o zagrożonej egzystencji, walczący o własne istnienie. Niepodległość nie usunęła całkowicie tych zagrożeń, dowodów na to dostarczało położenie Polaków w Niemczech. A zresztą nawet w granicach Polski, w województwach zachodnich, siła ekonomiczna mniejszości niemieckiej służyła jako narzędzie oddziaływania na świadomość środowisk o chwiejnej postawie narodowej, związanych z rozmaitymi tradycjami. Na tym gruncie łatwo rodziły się postawy nietolerancji wobec “obcych", dążenie do narzucenia polskiej kultury i języka innym, niedostrzeganie odmiennych dążeń narodowych, ewentualnie traktowanie ich jako złośliwej intrygi antypolskiej, inspirowanej przez Austriaków, Niemców, Rosjan, bolszewików — zależnie od o-koliczności.
Praktyczne działania oraz postawy w stosunku do mniejszości narodowych kolidowały w rezultacie z hasłem “Za wolność naszą i Waszą", traktowanym zazwyczaj jako cenna część składowa narodowej tradycji. Premier Marian Zyndram Kościałkowski deklarował z
195
trybuny sejmowej w lutym 1936 r.: “(...) osiągnięcie pozytywnych rezultatów w dziedzinie wychowania obywatelskiego najczęściej wiąże się z zagadnieniem prawa do zachowania przez jednostki należące do innej niż polska narodowości ich właściwości psychicznych, ich obyczajów, języka czy wyznania. Nieposzanowanie tych właściwości, w szczególności naruszenie ich środkami przymusu wytwarza naturalny sprzeciw, tym samym utrudnia akcję zmierzającą do uobywatelnienia mas (...)". Za tymi słowami szły jednak odmienne czyny.
Towarzyszyła im często nietolerancja wyznaniowa. Mit Polaka-katolika skłaniał do potępienia, a nawet dyskryminowania przedstawicieli odmiennych religii, a także osób niewierzących. Z punktu widzenia niektórych krótkowzrocznych środowisk katolickich umacnianie takich postaw traktowano jako sposób podtrzymywania związków większej części społeczeństwa polskiego z Kościołem. Patriotyczny argument łączyć miał tym silniej z wiarą. Nie dostrzegano katastrofalnych ubocznych skutków, kolidujących z głoszoną równocześnie chrześcijańską miłością bliźniego.
Międzynarodowe położenie Polski w latach międzywojennych nie sprzyjało przezwyciężeniu wyniesionych z przeszłości postaw wobec sąsiadów. Obawy przed wzrastającą siłą mocarstw z zachodu i wschodu skłaniały do zachowania postaw obronnych. Dążenia mniejszości narodowych rozpatrywano w rezultacie z punktu widzenia zagrożeń zewnętrznych. Aspiracje narodowe Białorusinów i Ukraińców traktowano jako niebezpieczeństwo dla całości państwa ze wschodu, a zarazem narażenie się na ekspansję Niemiec. Uzasadniał to gen. Władysław Sikorski: “Gdybyśmy (...) cofnęli wschodnie granice Polski na tzw. linię Curzona, czyli na Niemen i Bug, naówczas ścieśnieni do kraju, którego osią jest Wisła, nie mielibyśmy warunków niezbędnych dla zorganizowania elastycznej obrony państwa". Rozwój działalności organizacji niemieckich rozpatrywano jały u-
196
macnianie się wysuniętych na wschód placówek, przygotowujących ekspansję Niemiec. W obliczu zagrożenia, realnego i bezpośredniego, na plan dalszy schodziły inne argumenty, które brały pod uwagę przyszłość bardziej odległą.
Względy bezpieczeństwa państwa wysuwały się bardzo często na plan pierwszy. Czynniki wojskowe brać musiały pod uwagę gwarancje niezakłóconej pracy systemu transportu i łączności na wypadek wojny. Jeśli powszechnie znanym faktem był nieprzyjazny stosunek wielu przedstawicieli niektórych mniejszości narodowych do państwa polskiego, którego władza została im narzucona, to względy wojskowe skłaniały do odsuwania ich od pracy na kolejach i poczcie. Takie postępowanie oznaczało jednak dyskryminację mniejszości narodowych oraz stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Podobnie rzecz się miała z obsadzaniem odpowiedzialnych stanowisk w administracji państwowej. Z protokołów rozmaitych narad naczelników urzędów w województwach wschodnich wynika, że często rozpatrywano tam działalność partii i stowarzyszeń mniejszości narodowych oraz stosunek do nich administracji. Trudno sobie wyobrazić, by w dyskusjach tych mogli uczestniczyć Białorusini, Litwini lub Ukraińcy, tym samym więc należało ograniczyć ich dostęp do stanowisk kierowniczych, choćby w skali powiatowej. Poczucie zagrożenia zewnętrznego i wewnętrznego skłaniało więc do podejmowania rozmaitych decyzji, które znajdowały racjonalne uzasadnienie w argumentach ze sfery bezpieczeństwa państwa. Decyzje te jednak odczuwały mniejszości narodowe jako bezpodstawną dyskryminację i ograniczanie praw obywatelskich.
Dodać do tego należy, że ograniczanie dostępu osób narodowości niepolskiej do niektórych przedsiębiorstw oraz zajęć nieraz nie znajdowało uzasadnienia, choćby pozornego, nawet w wyżej przedstawionych argumentach. Decydowały o tym natomiast animozje narodo-197
we, a także świadoma polityka władz administracyjnych, zmierzających do przyznawania korzyści materialnych swym zwolennikom, przybierająca nieraz formę rozdawnictwa posad lub koncesji na wykonywanie pewnych zawodów.
Kwestię narodową w Polsce komplikował nacjonalizm przejawiający się wśród mniejszości narodowych. Był on faktem, lecz jakże często polscy politycy lub publicyści doszukiwali się nacjonalizmu w postulatach nauczania w języku ojczystym, swobody zakładania narodowych organizacji, a nawet w upartym posługiwaniu się ojczystą mową w urzędach i przedsiębiorstwach. Nieraz bowiem ze strony polskiej uznawano za niedopuszczalne takie zachowanie się mniejszości narodowych, jakie było kanonem patriotyzmu polskiego w czasach zaborów. Historyk polski powinien więc bardzo ostrożnie formułować zarzut nacjonalizmu wobec tych, którzy domagali się praw narodowych, choćby postępowanie ich przybierało ostre formy.
Jeśli jednak nawet pominiemy owe wszystkie, liczne wypadki, gdy zarzut nacjonalizmu był niczym nie usprawiedliwioną przesadą, pozostaje dostatecznie dużo innych dowodów, że zjawiska tego nie można uważać za mit. To prawda, że jego źródeł należy szukać przede wszystkim w obiektywnym położeniu mniejszości, a tak-Le w konsekwencjach przeszłości — podobnie jak winniśmy o tych czynnikach pamiętać przy rozważaniu postaw społeczeństwa polskiego. Nie zmienia to jednak faktu, że narastanie wpływów radykalnego nacjonalizmu stwarzało rozmaite zagrożenia dla państwa. Jeszcze ważniejsze, gdyż trwałe, były konsekwencje w świadomości politycznej oraz w postawach ludzi. Wewnętrzne opracowanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 1935 r. stwierdzało, że w województwie lwowskim Ukraińcy współpracujący z władzami polskimi ryzykują życiem, gdyż konspiracyjne ugrupowania nacjonalistyczne stosują terror, i dodawało: “Powszechnie
198
są znane wypadki, że za uczestnictwo w zabawie polskiej, w wycieczce, a nawet za rozmowę na ulicy z urzędnikami polskimi, żołnierzem lub miejscowym obywatelem narodowości polskiej — partie ukraińskie rozpoczyna j ą ^v stosunku do tej osoby bojkot towarzyski, łącznie z szykanami w miejscach publicznych i na ulicy".
Analogicznie kształtowała się postawa społeczności polskiej nawet wówczas, gdy politycy ukraińscy deklarowali gotowość kompromisu, choć nie na każdych warunkach. 7 maja 1938 r. Komitet Centralny UNDO oświadczył m.in.: “Centralny Komitet UNDO stwierdza, że polityka normalizacji stosunków między narodami ukraińskim i polskim, prowadzona konsekwentnie w ciągu ostatnich trzech lat przez naszą partię, nie przyniosła — bez winy UNDO — wystarczających wyników pozytywnych. Zamiast normalizacji społeczeństwo ukraińskie stoi przed faktem bojowej mobilizacji i ofensywy polskiego społeczeństwa zwróconej przeciw ukraińskiemu życiu narodowemu. Niezliczone fakty wskazują na to, że odpowiedzialne czynniki nie tylko że się nie przeciwstawiają tej przeciwukraińskiej krucjacie, ale są często jej współuczestnikami". W u-chwale informowano o rozbijaniu ukraińskich organizacji w niektórych miejscowościach, o napadach na Ukraińców, dodając: “Te pożałowania godne wypadki są wyrazem opinii polskiego społeczeństwa, że należy stosować wobec Ukraińców zbiorową odpowiedzialność za nielegalne czyny pojedynczych nieodpowiedzialnych jednostek ukraińskich". Wiele było racji w tych gorzkich uwagach, jakkolwiek za “nielegalne czyny" ponosiły odpowiedzialność nie tylko jednostki, lecz wspomniany już poprzednio radykalny nurt ukraińskiego nacjonalizmu.
W mniejszym lub większym stopniu nastroje takie występowały wśród wszystkich mniejszości w Polsce. W latach trzydziestych rozwijał się nacjonalizm bia-189
łoruski, litewski, niemiecki, ukraiński i żydowski. Niektóre z ugrupowań, zwłaszcza niemieckie, inspirowane były z zewnątrz. Nacjonalizm mniejszości narodowych wywoływał nieraz niechętną, a nawet >»rogą reakcję środowisk polskich, skądinąd pierwotnie dalekich od postawy szowinistycznej. Skrajne postawy stron zaangażowanych w konflikcie oddziaływały na siebie i wzmacniały się, prowadząc tam, skąd nie było wyjścia. Należy jednak podkreślić, że w Rzeczypospolitej Polskiej instrumenty władzy znajdowały się w rękach przedstawicieli społeczeństwa polskiego, toteż od niego wła śnie zależało niezmiernie wiele. Bez zerwania z niektórymi przynajmniej metodami postępowania, zagrażającymi interesom mniejszości narodowych, nie było szans jakiegokolwiek rozwiązania konfliktów.
Dodatkową komplikacją okazała się ingerencja zewnętrzna w złożone sprzeczności wewnętrzne państwa polskiego. Nie rozwiązana kwestia narodowa stworzyła możliwości posługiwania się organizacjami mniejszościowymi jako instrumentem przeciwko Rzeczypospolitej. W największym zakresie wykorzystała to III Rzesza. Podsycanie antagonizmów oraz wspomaganie skrajnie nacjonalistycznych organizacji przyczyniało się dodatkowo do zaostrzenia sytuacji i narastania zagrożenia
dla niepodległości Polski.
Nie sądzę, by historyk mógł odpowiedzieć bez zastrzeżeń na pytanie o nieuchronność większości minionych procesów społecznych oraz wydarzeń. W każdym razie obecny stan wiedzy o konfliktach lat międzywojennych oraz o położeniu mniejszości narodowych nie pozwala na formułowanie jednoznacznych stwierdzeń. Z pewnością wiele było obiektywnych przyczyn uniemożliwiających rozwiązanie kwestii narodowej w . Polsce między wojnami. Obok nich jednak olbrzymie znaczenie miały postawy społeczne — zarówno Polaków, jak wszystkich innych — odziedziczone po przeszłości uprzedzenia i przekonania, słabość myśli politycz-
200
nej społeczeństw zaangażowanych w konflikty. Odpowiedzialność za to, co minęło, jest wspólna, nas jednak najbardziej powinna interesować przeszłość społeczeństwa polskiego, czyli nasze własne tradycje. Należy bowiem powiedzieć, że nie zdołaliśmy w latach mię-dzywojennjkch wykorzystać nawet tych niewielkich szans porozmmienia z mniejszościami narodowymi w Polsce, które\ rysowały się pomimo wszystkich niepomyślnych koniunktur.
Polska była wspólną ziemią ojczystą zarówno Polaków, jak zamieszkujących ją mniejszości narodowych. Katowice, Lwów, Łódź, Poznań, Warszawa, Wilno oraz tysiące innych miast, miasteczek i wsi ogniskowały uczucia Białorusinów, Czechów, Karaimów, Litwinów, Niemców, Polaków, Słowaków, Ukraińców, Żydów i innych narodów. Rzeczpospolita Polska nie zdołała jednak zapewnić im rzeczywistej równości praw oraz obowiązków. Rachunek za taki stan rzeczy płaciliśmy wspólnie.
t BIBLIOGRAFIA
':¥,
Literatura polska dotycząca mniejszości narodowych w Polsce : jest niezmiernie obfita. Wykaz poniższy obejmuje więc wy-^| łącznie wybrane pozycje. Znajdują się tu wszystkie książki J i artykuły cytowane w tekście oraz inne pozycje książkowe, A które mogą\posłużyć do lepszego poznania tych problemów. Pominąłem rattomiast nie cytowane publikacje zagraniczne, na i ogół trudno \iostępne w bibliotekach polskich. Dokumenty przytaczane w tekście przechowywane są w Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
A. Bergman, Rzecz o Bronisławie Taraszkiewiczu, Warszawa 1977.
Borkowski o Józewskim, “Polityka" 1938, nr 14.
S. Bronsztejn, Ludność żydowska w Polsce w okresie międzywojennym, Wrocław 1963.
A. Chojnowski, Koncepcje polityki narodowościowej rządów polskich w latach 1921—1939, Wrocław 1979.
Z. Cichocka-Petrażycka, Zywźol niemiecki na Wołyniu, Warszawa 1933.
S. Czaplicki, O właściwy stosunek do Niemców, “Polityka" 1939, nr 5.
F. Czerwiński, Rewindykacja narodowościowa, “Polityka" 1939, nr 4.
S. Dworakowski, Szlachta zagrodowa we wschodnich powiatach Wołynia i Polesia, Warszawa 1939.
J. Ficowski, Cyganie na polskich drogach, Kraków 1965.
M. Fuks, Prasa żydowska w Warszawie 1823—1939, Warszawa 1979.
Glos prymasa Polski, “Rycerz Niepokalanej" 1936, nr 5.
W. Granat, Narodowość Chrystusa i getto ławkowe, “Przegląd Powszechny" 1938, nr 2.
|' K. Griinberg, Niemcy i ich organizacje polityczne w Polsce f ', międzywojennej. Warszawa 1970.
P. Hauser, Mniejszość niemiecka w województwie pomorskim w latach 1920—1939, Wrocław 1981.
J. Holzer, Mozaika polityczna Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1974.
R. Horoszkiewicz, Szlachta zaściankowa na ziemiach wschodnich, “Rocznik Ziem Wschodnich i Kalendarz na rok 1937".
R. Horoszkiewicz, W poleskich zaściankach szlacheckich, “Ziemia" 1935, nr 6—7.
203
J. JanouSek, Hv6zdy z masa a kosti. Rozhovory s nekterymi ze slavnych souSasniku, Praha 1979. E. Kopeć, Potudniowo-zachodnie kresy Rzeczypospolitej 1918
—1939. Społeczne warunki integracji, Katowice 1981.
T. Kowalak, Spółdzielczość niemiecka na Pomorzu 1920—1938, Warszawa 1965.
T. Kowalak, Zagraniczne kredyty dla Niemców w Polsce 1919—1939, Warszawa 1972.
I. Kowalska, Rottenbergowie, “Fołks—Sztyme" 1983, nr 13, 14.
S. Kryczyński, Tatarzy litewscy. Próba monografii histo-ryczno-etnograficznej, Warszawa 1938.
Z. Landau, Oligarchia finansowa Drugiej Rzeczypospolitej, “Przegląd Historyczny" 1971, nr l.
Z. Landau, J. Tomaszewski, Druga Rzeczpospolita. Gospodarka — społeczeństwo — miejsce w świecie (sporne problemy badań). Warszawa 1977. •
Z. Landau, J. Tomaszewski, Robotnicy przemysłowi w Polsce. Materialne warunki bytu 1918—1939, Warszawa 1971.
J. Lewandowski, Federalizm. Litwa t Białoruś w polityce obozu belweder'skiego (XI 1918 — IV 1920), Warszawa 1962.
J. Lewandowski, Imperializm słabości. Kształtowanie się koncepcji polityki wschodniej pilsudczyków 1921-—1926, Warszawa 1967.
T. Łopalewski, Miedzy Niemnem a Dźwiną. Ziemia Wileńska i Nowogródzka, Poznań 1983.
S. Mackiewicz, Kropki nad i, Wilno 1927.
C. Madajczyk, Dokumenty w sprawie polityki narodowościowej władz polskich po przewrocie majowym, “Dzieje Najnowsze" 1972, nr 3.
M. Marczak, Przewodnik po Polesiu, Brześć 1935.
A. Markiewicz, Ogniska karaimskie (Łuck — Halicz — Wilno
— Troki), Łuck 1932.
S. Mauersberg, Szkolnictwo powszechne dla mniejszości narodowych w Polsce w latach 1918—1939, Wrocław 1968.
L. Meissner, Niemieckie organizacje antyfaszystowskie w Polsce 1933—1939, Warszawa 1973.
Memorandum w sprawie szlachty zagrodowej na wschodzie Polski, Warszawa 1938. Poufne, drukowane na prawach rękopisu.
B. Miedziński, Uwagi o sprawie żydowskiej wraz z uchwa^ lami Rady Naczelnej O.Z.N. z dnia 21 maja 1938 r. Warszaw (1938).
204
n.d., Dzieci, którym każe się zmieniać skórę, “Poprostu" 1935, nr 2.
Nasze stanowisko, “Ziemia Pińska" 1927, nr l. Niebezpieczne sąsiedztwo, “Rycerz Niepokalanej" 1934, nr 2. S. Ossowski, Analiza socjologiczna pojęcia ojczyzny, [w:] S. Ossowski, Dzieła, t. III, Warszawa 1967. J. Ostrowski, Litwini na Ziemi Wileńskiej, Wilno 1930. M. Papierzyńska-Turek, Sprawa ukraińska w Drugiej Rzeczypospolitej 1922—1926, Hraków 1979.
M. Paradowska, BambrzjŁ Mieszkańcy dawnych wsi miasta Poznania, Warszawa — Pozni^ń 1975. J. Pilsudski, Pisma zbiorowe, tom V, Warszawa 1937. Z. Poray Pełeński, Polityka UNDO w świetle autonomicznej deklaracji Centralnego Komitetu UNDO z dnia 7 maja 193S r;
Lwów 1938.
Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów 1866— 1925. Pod redakcją H. Janowskiej i T. Jędruszczaka, Warszawa 1981.
Problem białoruski już istnieje, “Zespół" 1939, nr 3. M. Pruszyński, Rozmowa z wicemarszalkiem Wasyiem Mu-dryjem, “Bunt Młodych" 1935, nr 25—26.
Radykalni demokraci polscy. Wybór pism i dokumentów 1863—1875. Wyboru dokonała, wstępem i przypisami opatrzyła F. Romaniukowa, Warszawa 1960.
J. Radziejowski, Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy 1919—1929. Węzłowe problemy ideologiczne, Kraków 1976.
H. Rauschning, Die Entdeutschung Westpreussens und Po-sens, Berlin 1930.
M. Romeyko, Przed i po maju, tom I, Warszawa 1967.
H.K. Rosenthal, German and Pole. National Conflict and the Modern Myth, Gainesville 1976.
M.J. Rostworowski, Sprawi/ Koscźota, “Przegląd Powszechny" 1936, nr 6.
W. Roszkowski, Lista największych wtascźcielź ziemskich w Polsce 1922 r., “Przegląd Historyczny" 1983, nr 2.
V. Sava, Walka o szkolę białoruska, “Poprostu" 1935, nr 10.
S.L. Schneiderman, Od .Nalewek do wieży Eiffia, Warszawa.
W. Sikorski, Polska i Francja w przeszłości i dobie współczesnej, Lwów 1931.
C. Sipović, The Lanouape Problem źn the Catholźc Church źn Byelorussia from 1832 to the First Worid War, “The Jour-nal ot Byelorussian Studies" 1973, nr l.
205
Sprawa żydowska w Polsce, “Przewodnik Społeczny" 1936, nr 7.
Sprawy polskie na konferencji pokojowej w Paryżu. Dokumenty i materiały, tom III, Warszawa 1968.
K. Srokowski, Sprawa narodowościowa na kresach wschodnich, Kraków 1924.
R. Staniewicz, Mniejszość polska w województwie ślqskim w latach 1922—1933, Katowice 1965.
E. Szturm de Sztrem, Prawdziwa statystyka, “Kwartalnik Historyczny" 1973, nr 3.
Tatarzy w Polsce, Wilno 1936.
J. Tomaszewski, Trzy projekty Władysława arabskiego, “Kwartalnik Historyczny" 1959, nr 4.
R. Torzecki, Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy (1933— 1945), Warszawa 1972.
H. Turska, O powstaniu polskich obszarów językowych na Wileńszczyźnie, [w:] Studia nad polszczyzna kresową, tom I. Pod redakcją J. Riegera i W. Werenicza, Wrocław 1982.
Ks. J. Urban, Po uchwaleniu ustaw kresowych, “Przegląd Powszechny" 1924, nr 8.
W. Wasiutyński, Zagadnienie ziem wschodnich, Warszawa
1936. E. Woyniłłowicz, Wspomnienia 1847—1928. Cześć pierwsza,
Wilno 1931.
Ks. H.E. Wyczawski, Cerkiew prawosławna w II Rzeczypospolitej, [w:] Kościół w II Rzeczypospolitej. Praca zbiorowa pod redakcją Z. Zielińskiego, S. Wilka, Lublin 1980.
W. Wydźga, Z wycieczki na kresy (województwo nowogródzkie), Warszawa 1923.
S. Wysłouch, Zaczarowane kolo, “Włóczęga" 1933, nr 7.
A. Wysocki, Stosunki polsko-lżtewskie na pograniczu w pow. suwalskim. Warszawa 1932 (maszynopis w Bibliotece SGPiS).
J. Zaremba, Stosunki narodowościowe w województwie nowogródzkim z uwzględnieniem tlą socjalnego. Warszawa 1939 (maszynopis powielony).
J. Zarnowski, Społeczeństwo Drugiej Rzeczypospolitej 1918 —1939, Warszawa 1973.
Żydzi w Polsce Odrodzonej. Działalność społeczna, gospodarcza, oświatowa i kulturalna. Pod red. I. Schipera, A. Tar-takowera i A. Hafftki, tom I, II, Warszawa 1936.
INDEKS NAZWISK*
Alter Wiktor (1890—1941), działacz żydowskiego ruchu robotniczego w Polsce. Uczestniczył w strajku szkolnym 1905 r., od 1906 r. członek Bundu, od 1917 r. w jego organach kierowniczych; stał się czołowym teoretykiem partii. Należał do lewego skrzydła Międzynarodówki Socjalistycznej, opowiadając się w 1935 r. za współpracą z komunistami. Od 1921 r. reprezentował żydowskie związki zawodowe w Polsce w Komisji Centralnej Związków Zawodowych. Od września 1939 r. w ZSRR 109 \
Bona Storza d'Aragona (1494—1557), królowa polska. Córka księcia Mediolanu, w 1518 r, poślubiła Zygmunta I króla Polski. Dążyła do umocnienia państwa i dynastii Jagiellonów. Rozbudowywała własne posiadłości, głównie na Litwie, reorganizowała ich gospodarkę i administrację. M.in. osiedlała kolonistów we wsiach i miastach. Opuściła Polskę w 1556 r., osiem lat po śmierci męża 14, 83
Borkowski Dunin Piotr (1890—1949), wojewoda lwowski w latach 1927—1928, wojewoda poznański w latach 1928—1929 63
Bronźewski Władysław 7, 8
Budionny Siemion (1883—1973), oficer radziecki. Podczas I wojny światowej w stopniu podoficera, w 1917 r. uczestniczył w tworzeniu władzy radzieckiej. W 1919 r. zorganizował I Armię Konną, którą dowodził podczas wojny z Polską. Następnie zajmował kierownicze stanowiska wojskowe. W 1935 r. otrzymał stopień marszałka ZSRR. Podczas II wojny światowej był dowódcą frontu, od 1943 r. do 1953 r. dowódcą kawalerii, w latach 1953—1954 inspektorem kawalerii Ministerstwa Obrony ZSRR 20
Chmielnicki Bohdan (ok. 1585—1657), hetman kozacki. W początkach działalności należał do polityków umiarkowanych, dążąc do pokojowych stosunków z Rzecząpospolitą. Pozbawiony mienia i zagrożony śmiercią wskutek samowoli szlacheckiej, podjął agitację za powstaniem, rozpoczętym w 1648 r. Po wstępnych sukcesach, wobec niepowodzeń oddał w 1654 r. Ukrainę pod opiekę cara, co następnie spowodowało podział ziem ukraińskich między Polskę a Rosję 38, 59
• Kursywą oznaczono nazwiska autorów dziel przytoczonych w książce.
207
Chojnowsfci Andrzej 181
Curzon ot Kedleston markiz, właściwie Curzon George Na-thaniel (1859—1925), konserwatywny polityk brytyjski. Poseł do Izby Gmin w latach 1886—1898, podsekretarz stanu 1891—1892 (dla Indii) oraz 1895—1898 (spraw zagranicznych), wicekról Indii 1898—1905. Po powrocie do Anglii kanclerz uniwersytetu w Oxtordzie i członek Izby Lordów. W latach 1915—1924 członek gabinetu (od 1919 r. minister spraw zagranicznych). W 1920 r. przedstawił projekt linii demarka-cyjnej między walczącymi wojskami polskimi i Armią Czerwoną 21, 196
Czaplicfci Stanisław 142
Czerwinski Franciszek 44
Daszyński Ignacy (1866—1936), działacz polskiego ruchu robotniczego. Około 1886 r. związał się z ruchem socjalistycznym i w 1892 r. był współzałożycielem Galicyjskiej Partii Socjaldemokratycznej. Redagował liczne pisma i stał się jej czołowym działaczem. Od 1897 r. był przywódcą Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej Galicji i Śląska Cieszyńskiego oraz posłem do parlamentu wiedeńskiego, współpracował z J. Piłsudskim w akcji niepodległościowej. 1^-11 listopada 1918 r. stał na czele rządu ludowego w Lublinie. Od 1919 r. był posłem na Sejm Rzeczypospolitej, w latach 1920—1921 wicepremierem w Rządzie Obrony Narodowej, w latach 1922—1927 wicemarszałkiem Sejmu, a w okresie 1928—1930 piastował urząd marszałka Sejmu. Od 1919 r. wchodził do centralnych organów PPS 17, 104
Dmowski Roman (1864—1939), polityk polski, ideolog obozu narodowodemokratycznego. Od 1888 r. brał udział w konspiracyjnej działalności politycznej zaboru rosyjskiego, w 1893 r. był współzałożycielem Ligi Narodowej. Publicystyką kształtował koncepcje polityki nacjonalistycznej i zwalczał ruch socjalistyczny. Po rewolucji 1905—1907 wysuwał postulat autonomii ziem polskich w ramach Cesarstwa Rosyjskiego. Po wybuchu I wojny światowej reprezentował początkowo pogląd o potrzebie rozwiązania sprawy polskiej przy pomocy Rosji. W 1917 r. utworzył Komitet Narodowy Polski z siedzibą w Paryżu, w 1919 r. był delegatem Polski na konferencję pokojową. W polityce wewnętrznej zwal02 koncepcje obozu J. Piłsudskiego 181
Dworafcowsfci Stanisław 81
208
Polski yalczy
Erlich Henryk albo Wolf Hsrsz (1882—1941), działacz żydowskiego ruchu robotniczego w Polsce. Podczas studiów na Uniwersytecie Warszawskim wstąpił do Bundu w 1903 r., od 1913 r. należał do Komitetu Centralnego. W 1917 r. był członkiem Komitetu Wykonawczego Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, wiążąc się z mien-szewikami. W 1918 r. wrócił do Polski i stał się czołowym publicystą Bundu oraz wchodził do jego organów centralnych. Redagował organ partii “Di Fołkscajtung". Od 1939 r. w ZSRR 109
eolski Marian 138 Fico-wski Jerzy 166, 167
Grabski Władysław (1874—1938), ekonomista, polityk i historyk polski. Od końctLXIX w. w regionie Kutna i Łowicza organizował spółdziende i stowarzyszenia rolnicze, pisał prace naukowe. Trzykrotrae był posłem do Dumy rosyjskiej. W latach 1915—1918 w Piotrogrodzie przewodniczył Centralnemu Komitetowi Obywatelskiemu, którego celem było niesienie pomocy polskim emigrantom w Rosji. Delegat polski na konferencję pokojową w 1919 r. Parokrotnie zajmował stanowisko ministra skarbu (w latach 1919—1920, 1923—1925) oraz premiera (1920, 1923—1925); w 1924 r. przeprowadził reformę walutową i usiłował znaleźć sposób rozwiązania kwestii narodowej. Od 1923 r. był profesorem SGGW 69
Granat Wincenty ks. 115
Grunbaum Izaak lub Icchak (1879—1970), polityk żydowski, adwokat. Jako przedstawiciel radykalnego nurtu ruchu syjonistycznego w Polsce był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latach 1919—1932. Następnie wyjechał z kraju, wchodząc do władz Światowej Organizacji Syjonistycznej. Przebywał w Izraelu od początku istnienia tego państwa i tam zmarł 111
Habsburgowie, dynastia panująca w Austro-Węgrzech do jesieni 1918 r. 43
Henrys Pauł Prosper (1862—1943), oficer francuski. Ukończył akademię wojskową w Saint-Cyr i służył następnie w Afryce. W latach 1917—1918 dowodził armią francuską na Wschodzie. W latach 1919—1921 kierował francuską misją wojskową w Polsce 20
Hitler Adolf (1889—1945), polityk niemiecki. Pochodził z Au-
14 — Ojczyzna.,,
209
strii, lecz jako polityk działał w Niemczech. Został przywódcą NSDAP (Niemiecka Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza) i w styczniu 1933 r. objął urząd kanclerza Rzeszy Niemieckiej w koalicji z innymi partiami prawicowymi. Wkrótce zlikwidował wszelkie partie poza NSDAP i stał się dyktatorem Rzeszy, zmierzając do podporządkowania Niemcom innych krajów. Bezwzględnie zwalczał ruch robotniczy i zainicjował prześladowanie Żydów, zakończone w latach II wojny światowej ich masowym mordowaniem na terenach podporządkowanych Niemcom 8, 136, 137, 139
Hiond August (1881—1945), ksiądz rzymskokatolicki, biskup śląski, od 1926 r. arcybiskup poznański i gnieźnieński, prymas Polski, od 1927 r. kardynał. We wrześniu 1939 r. opuścił Polskę i udał się do Rumunii, następnie do Włoch, gdzie rozwinął działalność propagandową na rzecz sprawy polskiej. Zmuszony do opuszczenia Włoch, przeniósł się do Francji. W 1943 r. został aresztowany przez gestapo i przez dwa miesiące internowany w Paryżu. W 1944 r. wywieziony do klasztoru w Wiedenbruck w Westfalii. Zwolniony przez Amerykanów w 1945 r., udał się do Rzymu, a stamtąd do kraju. W 1946 r. został arcybiskupem warszawsko-gnieźnieńskim 119, 184
Holzer Jerzy 134
Hołówko Tadeusz (1889—1931), polityk polski związany z J. Piłsudskim. Od 1909 r. należał do PPS-Frakcji Rewolucyjnej, w 1914 r. współorganizował POW. Po 1918 r. publikował artykuły w “Robotniku", zwłaszcza na temat kwestii narodowej. Od 1925 r. kierował Instytutem Badania Spraw Narodowościowych. W 1927 r. wystąpił z PPS. Był współtwórcą BBWR. Od 1930 r. poseł na Sejm Rzeczypospolitej. Brał udział w rozmowach z politykami ukraińskimi; zabity przez zamachowców z OUN 67, 73
Horoszfciewźcz-Woynźcz Roman 80, 81, 82, 83
Hrabyk Klaudiusz 182
Jałbrzykowski Romuald (1876—1955), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię Duchowną w Petersburgu. W latach 1916—1917 działał w polskich organizacjach w Mińsku. Od 1918 r. był biskupem sufraganem diecezji sejneńskiej, od
1925 r. biskupem ordynariuszem diecezji łomżyńskiej, od
1926 r. arcybiskupem utworzonej wówczas archidiecezji -w\ leńskiej. Poglądami zbliżał się do narodowych demokrata Po 1945 r. mieszkał w Białymstoku 89, 152, 158
'zji -wy krató^.
210
JanouSek Jiri 8
Józewski Henryk (1892—1981), polityk polski związany z J. Piłsudskim. Ukończył wydział matematyczny uniwersytetu w Kijowie i od 1914 r. kierował POW na Ukrainie. W 1920 r. był wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie S. Pet-lury. W 1927 r. został szefem Gabinetu Prezesa Rady Ministrów, od 1928 r. do 1938 r. był wojewodą wołyńskim (z przerwą w latach 1929—1930, gdy został ministrem spraw wewnętrznych). W latach 1938—1939 był wojewodą łódzkim 63, 189
Kazimierz III Wielki (1310—1370), król polski od 1333 r. Syn Władysława Łokietka. Umocnił politycznie i gospodarczo państwo oraz rozszerzył jego obszar. Przeprowadził reformy administracyjne, sądownicze i -wojskowe 38
Kazimierz św. (1458—1484), syf króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka. W młodości przeznaczony na króla Węgier, lecz nie udało się osadzić go na tronie. W latach 1481—1483 zarządzał — z ramienia ojca — Koroną, potem przebywał w Wilnie. Cechowała go szczególna pobożność. Kanonizowany w 1602 r., patron Litwy i Korony 158
Kopeć Eugeniusz 49
Kostek-Biernacki Wacław (1884—1957), oficer polski związany z J. Piłsudskim. Od 1905 r. należał do PPS, od 1914 r. był w Legionach, przez pewien czas dowodząc żandarmerią. Po 1918 r. w wojsku polskim. W 1930 r. został komendantem twierdzy brzeskiej i zyskał ponurą sławę brutalnym traktowaniem uwięzionych tam wybitnych polityków opozycyjnych. Od 1832 r. wojewoda poleski. W latach 1939—1944 internowany w Rumunii, następnie przekazany władzom polskim, w 1953 r. skazany na karę śmierci, zamienioną na więzienie, w którym przebywał do 1955 r. 94
Kościałkowski Marian Zyndram (1892—1946), polityk polski związany z J. Piłsudskim, współorganizator POW, w latach 1915—1916 w Legionach. W okresie 1922—1925 był wiceprezesem PSL “Wyzwolenie", w 1925 r. wystąpił ze stronnictwa i był współzałożycielem oraz jednym z przywódców Partii Pracy. Od 1928 r. pełnił funkcję wiceprezesa BBWR i był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latach 1928—1930, 1935 —1939. W okresie 1934—1935 zajmował stanowisko ministra spraw wewnętrznych, 1935—1936 premiera, 1936—1939 ministra opieki społecznej. We wrześniu 1939 r. przeszedł wraz z rządem do Rumunii, a stamtąd przedostał się do Anglii 195
211
Kościuszko Andrzej Tadeusz (1746—1817), oficer wojsk polskich i amerykańskich, specjalista w dziedzinie inżynierii wojskowej. W latach 1776—1784 walczył w szeregach powstańców w angielskich koloniach w Ameryce. Od 1789 r. w armii polskiej jako generał, walczył z powodzeniem z armią rosyjską. Naczelnik powstania 1794 r., więziony w latach 1795—1796, potem na emigracji. Zmarł w Szwajcarii 38, 83
Kowalafc Tadeusz 145
Kowaisfca Irena 99
Kozietulski Jan (1781—1821), oficer wojsk Księstwa Warszawskiego. Brał udział w kampanii napoleońskiej w Hiszpanii, gdzie wsławił się szarżą w wąwozie Somosierry. Walczył też w kampanii rosyjskiej 1812 r., otrzymał wówczas stopień pułkownika-majora. Po 1815 r. w armii Królestwa Polskiego 10
Konig 147
Kułbiedź 83
Lioyd George of Dwytor earl. właściwie Lioyd George David (1863—1945), polityk brytyjski z Partii Liberalnej. Od 1890 r. poseł do Izby Gmin. W latach 1905—1922 wchodził do kolejnych gabinetów: 1905—1908 jako minister handlu, 1908— 1915 jako minister skarbu, 1915—1916 jako minister zaopatrzenia, 1016 r. jako minister wojny, 1916—1922 jako premier. Brał udział w konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. Od 1925 r. był przywódcą Partii Liberalnej, znajdującej się w opozycji 28, 29 ^
Łopalewsicź Tadeusz 154
Łoziński Zygmunt (1879—1932), ksiądz rzymskokatolicki. Studiował w Akademii Duchownej w Petersburgu. Od 1895 r. zajmował różne stanowiska w parafiach. W 1905 r., jako proboszcz w Mińsku, współpracował z tajnymi kursami polskimi. W 1917 r. mianowany biskupem mińskim, taktycznie diecezją nie zarządzał. Od 1925 r. biskup piński, sprzyjał używaniu języka białoruskiego w kościołach 152
Macfcźewicz Stanisław 92
Madajczyk Czesław 187
ben Majmon Salomon, właściwie Salomon ben Jehoszua (1754— 1800), filozof i pisarz żydowski. Nauki pobierał m.in. w Mirze, potem studiował samodzielnie. W 1778 r. przebywał w Kro. lewcu, w Berlinie i Poznaniu, zyskując autorytet uczoneaff talmudysty. W następnych latach przebywał w różnych nffa-
212
stach niemieckich, żyjąc w trudnych warunkach, pisząc dzieła filozoficzne. Rozwijał zwłaszcza koncepcje Kanta 116
Marczak Michał 79
Marks Karol (1818—1883), teoretyk i działacz ruchu robotniczego. Studiował w Bonn i w Berlinie, od 1842 r. zajął się publicystyką. W 1843 r. emigrował do Francji. Po krótkotrwałej działalności politycznej w Niemczech w latach 1848—1849 osiedlił się w Londynie. Na emigracji napisał szereg dzieł ekonomicznych, filozoficznych i politycznych. Współdziałał przy utworzeniu Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników, Którego program opracował 108
Matejko Jan (1838—1^93), malarz polski. Syn czeskiego nauczyciela muzyki, kibry osiedlił się w Krakowie. Studiował w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, potem w Monachium i w Wiedniu. Zyskał sławę dziełami ukazującymi doniosłe wydarzenia z dziejów Polski 123
Matulewicz Jerzy, Jurgis Matulevi6ius lub Jurgis Matulaitis (1871—1927), ksiądz rzymskokatolicki. Pochodził z litewskiej rodziny chłopskiej, studiował w Akademii Duchownej w Petersburgu oraz na uniwersytecie we Fryburgu. Zajmował się problematyką społeczną. W latach 1918—1925 był biskupem wileńskim, występując nieraz w obronie narodowych praw katolików białoruskich i litewskich wobec większości polskiej 158
Mauersberg Stanisław 65, 90, 153
Merry dcl Val Rafael (1865—1930), ksiądz rzymskokatolicki. Pochodził z rodziny dyplomaty hiszpańskiego. W 1900 r. został biskupem Nicei w 1903 r. otrzymał kapelusz kardynalski. W latach 1903—1914, za pontyfikatu Piusa X był sekretarzem stanu, od 1914 r. został sekretarzem Świętego Ofticium. Zwalczał modernizm w Kościele 88
Mickiewicz Adam (1798—1855), poeta polski. Studiował na uniwersytecie w Wilnie, potem pracował jako nauczyciel w Kownie. Przez krótki czas uwięziony, skazany na osiedlenie w głębi Rosji. W 1829 r. emigrował; po dłuższych podróżach osiedlił się w Paryżu, był jednym z reprezentantów Wielkiej Emigracji. W latach 1840—1844 wykładał w College de France. Zmarł w Konstantynopolu, dokąd wyjechał, by organizować działania wojskowo-polityczne przeciw Rosji 8, 14, 83
Moraczewski Jędrzej (1870—1944), polski działacz robotniczy. Studiował na politechnice lwowskiej, od 1803 r. związał się z ruchem socjalistycznym. W 1907 r. wszedł do parlamentu wiedeńskiego. W 1914 r. poparł J. Piłsudskiego, wstępując do Legionów. Od listopada 1918 r. do stycznia 1919 r. był pre-
213
mierem, w latach 1919—1927 posłem na Sejm Rzeczypospolitej. Od 1925 do 1929 r. piastował tekę ministra robót publicznych. Od 1919 r. wchodził do centralnych organów PPS, lecz po przewrocie majowym (który czynnie poparł) został w 1927 r. usunięty z partii. Od 1930 r. działał w związkach zawodowych współpracujących z sanacją 17
Mroczkowski Walerian (1840—1889), polski działacz rewolucyjny, uczestnik powstania styczniowego, po jego upadku przebywał we Francji. Związał się z M.A. Bakuninem. W 1867 r. wszedł w skład Komitetu Stałego Ligi Pokoju i Wolności. Członek Alliance de la Democratie Socialiste. W 1880 r. wszedł do stowarzyszenia narodowo-socjalistycznego “Lud Polski". Głosił idee socjalizmu agrarnego 14
Mudryj Wasyl (1893—1966), polityk ukraiński. W latach 1921 —1925 był sekretarzem tajnego uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie. Od 1926 r. został wiceprzewodniczącym, a od 1935 r. — przewodniczącym UNDO. W latach 1927—1935 redagował dziennik “Diło". W 1935 r. został posłem na Sejm Rzeczypospolitej i piastował funkcję jego wicemarszałka. Usiłował doprowadzić do ugody polsko-ukraińskiej. Zmarł
w USA 60, 74, 75
Ossowsfci Stanisław 7,8 Ostrowski Janusz 153
Paderewski Ignacy (1860—1941), muzyk i polityk polski. Studiował muzykę w Warszawie, Berlinie, Strasburgu i WS|(iniu. Pod koniec XIX w. zyskał światową sławę jako pianista. Wykorzystał ją po 1914 r. dla działalności na rzecz odbudowy państwa polskiego. W 1919 r. był premierem, później wyjechał do Szwajcarii i USA. W latach trzydziestych próbował wraz z innymi politykami utworzyć front opozycyjny względem sanacji — Front Morges. Od 1940 r. był przewodniczącym Rady Narodowej w Londynie 28, 29
Palto 83
Paradowsfca Maria 122
Petlura Semen (1877—1926), polityk ukraiński. Należał do u-kraińskiej partii socjaldemokratycznej, od 1917 r. działał na rzecz utworzenia niepodległego państwa ukraińskiego. Dowodził wojskami w latach 1919—1920 w przymierzu z Polską i stał na czele rządu przeciwstawiającego się radzieckiej Ukrainie. Po klęsce przebywał w Czechosłowacji, Polsce i Francji. Zginął w Paryżu z ręki emigranta żydowskiego 20, 21 214
Pieracki Bronisław (1895—1934), oficer i polityk polski związany z J. Piłsudskim. Walczył w Legionach, od 1919 r. zajmował różne stanowiska w administracji wojskowej. W 1924 r. otrzymał stopień pułkownika. Brał udział w przewrocie majowym, potem działał w BBWR i zajmował wyższe stanowiska w wojsku. Od 1929 r. był wiceministrem spraw wewnętrznych, potem ministrem bez teki i ministrem spraw wewnętrznych (na tym urzędzie szukał modus vivendi z politykami ukraińskimi). Został zabity przez zamachowców z OUN 73
Piłsudski Józef (1867—1935), polityk polski. Od 1882 r. brał udział w konspiracji antyrosyjskiej, w latach 1887—1892 przebywał na zastaniu, od 1893 r. w PPS, gdzie stał się jednym z czołowych działaczy i publicystów. W 1906 r. wraz ze swymi zwolennikami dokonał rozłamu w partii, tworząc PPS-Frakcję Rewolucyjną. Od 1908 r. tworzył w Galicji polskie organizacje paramilitarne, z których w 1914 r. wyrosły Legiony, walczące u boku państw centralnych przeciwko Rosji. W listopadzie 1918 r. przejął władzę jako Tymczasowy Naczelnik Państwa w powstającej niepodległej Polsce, od lutego 1919 r. jako Naczelnik Państwa. W latach 1919— 1921 sprawował także naczelne dowództwo podczas wojny z republikami radzieckimi, od 1920 r. w stopniu marszałka. W końcu 1922 r. złożył urząd Naczelnika Państwa na ręce prezydenta. W maju 1926 r. dokonał zamachu stanu, po czym — przeważnie na stanowisku ministra spraw wojskowych — wywierał decydujący wpływ na politykę państwa (zastrzegł dla siebie sprawy wojskowe i zagraniczne) 17, 22, 67, 70, 73, 85, 87, 104, 186, 188, 190
Pius X św., właściwie Giuseppe Melchiorre Sarto (1835—1914), ksiądz rzymskokatolicki, od 1903 r. papież. Zainicjował reformę prawa kanonicznego oraz wprowadził szereg innych zmian w Kościele. Kanonizowany w 1954 r. 88
Przeździecki Henryk (1873—1939), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię Duchowną w Petersburgu. Od 1901 r. był kolejno wikarym i proboszczem w Warszawie i Łodzi. W 1917 r. został biskupem diecezji podlaskiej, od 1932 r. był konsultorem Świętej Kongregacji do spraw Kościołów Wschodnich. Był również sekretarzem Episkopatu 152
Pszczyński Jan Henryk XV Hochberg książę (1861—1938), niemiecka forma tytułu: von Pless. Magnat śląski, posiadacz fideikomisu pszczyńskiego oraz rozległych dóbr na Dolnym Śląsku. Fideikomis pszczyński został obciążony znacznymi
215
długami, co doprowadziło do ustanowienia w 1934 r. zarządu przymusowego 144
Radziwiłłowie, rodzina arystokratyczna litewskiego pochodzenia 80
Rauschning Hermami 48
Romeyko Morzem 180
Rosenthal Harry K. 128, 129
Rostzuorowski Jan ks. 119
Roszkowski Wojciech 68, 99
Rydz-Śmigły Edward (1886—1941), oficer i polityk polski związany z J. Piłsudskim. Studiował malarstwo, ukończył Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od 1914 r. był w Legionach, pełnił funkcje dowódcze podczas wojny polsko-radzieckiej 1919—1920. W latach 1921—1935 był inspektorem armii, od 1935 r. — generalnym inspektorem sił zbrojnych. W 1936 r. został mianowany marszałkiem. Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. był naczelnym wodzem, od 17 września internowany w Rumunii, skąd przez Węgry w 1941 r. powrócił do Warszawy 20
Sakall Soke Z., właściwie Szoke Szakall, węgierski aktor filmowy, uchodźca z III Rzeszy, następnie przebywał w USA 8
Sam Vinces 92
Schneiderman S.L. 116
Sienkiewicz Henryk (1846—1916), pisarz polski. Od 1872 r. pracował w prasie warszawskiej, wiele podróżował. Zdobył sławę w Polsce powieściami historycznymi z dziejów Polski, za granicą stał się znany dzięki powieści Quo Vadir (w 1905 r. uzyskał nagrodę Nobla). Podczas I wojny światowej przebywał w Szwajcarii, gdzie organizował pomoc dla ofiar wojny w Polsce 58, 59, 69
Sikorski Władysław (1881—1943), polityk polski, generał, współtwórca polskich organizacji wojskowo-niepodległościo-wych 1908—1914. W latach 1921—1922 szef Sztabu Generalnego, 1922—1923 premier, minister spraw wewnętrznych, 1923—1924 generalny inspektor piechoty, 1924—1925 minister spraw wojskowych. Podczas przewrotu majowego zajął stanowisko wyczekujące. W latach trzydziestych znajdował się w opozycji, był jednym z inicjatorów Frontu Mor-ges. Od września 1939 r. przebywał we Francji, został wówczas premierem i ministrem spraw wojskowych rządu emigracyjnego, następnie naczelnym wodzem i generalnym in-
216
spektorem sił zbrojnych. Od czerwca 1940 r. działał w Wielkiej Brytanii. Zginął w katastrofie lotniczej 196 S'ipovic Ceslau ks. 43, 47
Słonimski Antoni (1895—1976), poeta i publicysta polski. W latach 1924—1939 współpracował z “Wiadomościami Literackimi", w latach 1942—1946 redagował w Londynie miesięcznik “Nowa Polska", następnie do 1948 r. pracował w UNESCO. Od 1948 r. do 1951 r. kierował Instytutem Kultury Polskiej w Londynie, następnie powrócił do Polski. W latach 1956— 1959 był prezesem Związku Literatów Polskich 119 Srokowski Konstanty 36
Stalin losif Wissarionowicz, właściwie I.W. Dżugaszwili (1879— 1953), poirtyli^gdziecki. Od 1898 r, był członkiem partii socjaldemokratycznej, od 1912 r. wchodził do jej władz centralnych. W 1917 r. brał udział w powstaniu w Piotrogrodzie, następnie zajmował rozmaite kierownicze stanowiska partyjne i państwowe, m.in. w pierwszym rządzie radzieckim był w latach 1917—1922 komisarzem ludowym do spraw narodowości, w latach 1919—1922 komisarzem ludowym kontroli państwowej. Od 1922 r. był sekretarzem generalnym KC RKP (b). Po śmierci Lenina skoncentrował w swym ręku najważniejsze nici radzieckiego życia politycznego. Od 1941 r. był premierem ZSRR i naczelnym dowódcą podczas wojny z III Rzeszą 84 Staniewicz Restytut 49
Stankiewicz Adam (1891—1949), ksiądz rzymskokatolicki, polityk białoruski. Ukończył Akademię Duchowną w Petersburgu, gdzie od 1916 r. kierował “kółkiem białoruskim", a następnie współpracował ze Związkiem Chrześcijańsko-De-mokratycznym. Od 1919 r. przebywał w Wilnie, gdzie wydawał pismo “Krynica" (potem “Biełoruskaja Krynica") i stał się czołowym działaczem białoruskiej chrześcijańskiej demokracji. Był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latach 1922—1927. Po konflikcie z arcybiskupem R. Jałbrzykowskim zrezygnował z działalności ściśle partyjnej, pracując w rozmaitych organizacjach białoruskich 88 Stefan Batory (1533—1586), król polski od 1576 r., poprzednio książę Siedmiogrodu. Dążył do umocnienia władzy królewskiej w Polsce. Zorganizował w 1578 r. piechotę wybraniec-ką (z chłopów dóbr królewskich). W latach 1579—1582 prowadził zwycięskie wojny z Moskwą. Zmierzał do stworzenia państwa słowiańskiego, zdolnego do pokonania Turcji i wyzwolenia Węgier 165
217
Szapszał Seraja chan. (1878—1961), chacham (zwierzchnik duchowy) Karaimów, orientalista. Urodzony na Krymie, studiował języki wschodnie w Petersburgu. W latach 1899—1908 był wychowawcą następcy tronu w Persji, następnie wykładał na uniwersytecie petersburskim. W 1915 r. objął u-rząd chachama w Taurydzie. W latach 1919—1927 był wicedyrektorem banku w Konstantynopolu, od 1928 r. objął urząd chachama w Trokach i wykładał na uniwersytecie wileńskim 165
Szelążek Adolf (1865—1945), ksiądz rzymskokatolicki. Ukończył Akademię Duchowną w Petersburgu, w latach 1893— 1918 był profesorem seminnrium duchownego w Płocku. W latach 1918—1924 był radcą w Ministerstwie Wyznań i 0-świecenia Publicznego, w 1925 r. został biskupem łuckim 152
Szeptycki Stanisław (1867—1946), oficer polski. Do 1918 r. służył w armii Austro-Węgier, następnie w armii polskiej. Jako generał dowodził podczas wojny polsko-radzieckiej 1919— 1920. W 1923 r. był ministrem spraw wojskowych, w latach 1923—1926 został inspektorem armii, w latach 1945—1946 był prezesem PCK 44
Szeptyćkyj Andrij, właściwie Roman Aleksander Maria (1865 —1944), ksiądz greckokatolicki, polityk ukraiński. Od 1899 r. był biskupem stanisławowskim, od 1900 r. arcybiskupem metropolitą lwowskim i halickim. W latach międzywojennych zbliżał się koncepcjami do UNDO i zmierzał do tworzenia niezależnych od władz polskich instytucji ukraińskich. Po 1939 r. skłaniał się ku kompromisowi z III Rzeszą, lecz odniósł się krytycznie do skrajnego nacjonalizmA ukraińskiego 43, 67
Szturm de Sztrem Edward 37, 44
Szynkiewicz Jakub (1884—1966), mufti (zwierzchnik duchowy muzułmanów w Polsce), orientalista polski. Studiował we Lwowie, Kairze i Berlinie, gdzie rozpoczął pracę naukową. Powrócił w 1925 r. do kraju po wyborze na muttiego. Zmarł w USA 169
Taraszkiewicz Bronisław (1892—1937), polityk białoruski, filolog i poeta. Ukończył uniwersytet petersburski. Opracował pierwszą gramatykę języka białoruskiego, przełożył m.in. Pana Tadeusza. W 1921 r. założył Towarzystwo Białoruskiej Szkoły. Był posłem na Sejm Rzeczypospolitej w latad^" 1922—1927. Współorganizował Białoruską Włościańsko-R^ot-niczą Hromadę w 1925 r. i stał się jej czołowym działaczem, później należał do Komunistycznej Partii Zachodniej Bia-
218
łorusi. Skazany na więzienie, w 1933 r. wyjechał do ZSRR, w 1937 r. uwięziony 87, 90
Thomke 147
Thon Abraham Ozjasz (1870—1936), socjolog, rabin, polityk żydowski. Studiował w Berlinie, gdzie proponowano mu karierę naukową, lecz w 1897 r. powrócił do Krakowa na stanowisko rabina i kaznodziei. Głosił koncepcje umiarkowanego syjonizmu, należąc do frakcji opozycyjnej wobec I. Grunbauma. Pisał artykuły, organizował wydawnictwa. W 1919 r. wyjechał do Paryża jako delegat Żydów galicyjskich na konferencję pokojową i prowadził tam rozmowy z politykami polskimi. W latach 1919—1935 był posłem na
•^"h^wRzeczypospolitej 111
Tursfca Halina 12, 153
Tuwim Julian (1894—1953), poeta polski, tłumacz poezji, zwłaszcza rosyjskiej, bibliofil i badacz dziejów kultury polskiej. W latach 1924—1939 współpracował z “Wiadomościami Literackimi", od 1939 do 1946 na emigracji. Wyróżniony licznymi nagrodami 119
Wacławski Stanisław (ok. 1910—1931), student Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, zabity 10 listopada 1931 r. podczas zaburzeń antysemickich 115
Wasiutyiiski Wojciech 92
Werich Jan (1905—1980), aktor i dramaturg czeski. Wsławił się ze swym przyjacielem J. Voskovcem przedstawieniami w Teatrze Wyzwolonym w Pradze (1927—1938), które odegrały przełomową rolę w dziejach teatru czeskiego. Podczas wojny przebywał na emigracji w USA, następnie powrócił do kraju i występował w teatrach oraz filmach (także telewizyjnych) 8, 10
Witold Wielki (ok. 1352—1430), wielki książę litewski, stryjeczny brat króla polskiego Władysława Jagiełły. Dążył do umocnienia państwa litewskiego i zachowania jego samodzielności. Prowadził wojny przeciwko Krzyżakom (czasem się z nimi jednak sprzymierzał), z Tatarami i z Moskwą. Brał udział w bitwie pod Grunwaldem, zawarł z Polską w 1413 r. unię w Horodle 38
Witos Wincenty (1874—1945), rolnik, polityk polski. Od 1895 r. brał udział w ruchu ludowym. W latach 1908—1918 był posłem do sejmu galicyjskiego, w latach 1911—1918 posłem do parlamentu wiedeńskiego, w latach 1919—1933 posłem na Sejm Rzeczypospolitej. Od 1918 r. wybierano go na prezesa PSL “Piast" (potem SL). Piastował urząd wójta wsi Wierz-
219
chosławice. W latach 1920—1921, 1923 i 1926 był premierem. We wrześniu 1930 r. osadzony w twierdzy brzeskiej. Udał się w 1933 r. na emigrację do Czechosłowacji, w 1939 r. powrócił do kraju, w latach 1939—1941 więziony przez Niemców. W 1945 r. był wiceprezydentem KRN oraz prezesem PSL, lecz ciężko chory, nie brał bezpośredniego udziału w życiu politycznym 187
Woynitlowicz Edward 93
Wyczawski Hieronim E. ks. 152
Wydźga Władysław 86, 94
Wysłouch Seweryn 85
Wysocki Aleksander 157
Young Owen (1874—1962), prawnik, przedsiębiorca i polityk amerykański. W 1924 r. jako członek pierwszej komisji ekspertów do 'spraw odszkodowań niemieckich był współtwórcą Planu Dawesa, a następnie uczestniczył w jego realizacji. W 1929 r. był przewodniczącym drugiej komisji ekspertów, która przedstawiła zrewidowany plan spłat odszkodowań 143
Zaremba Józef 46
Zawałykut Iwan, polityk ukraiński, poseł na Sejm Rzeczypospolitej w latach 1935—1938 55
Żabotyński Włodzimierz (1880—1040), polityk żydowski. Studiował prawo w Szwajcarii i we Włoszech, był korespondentem gazet w rodzinnej Odessie. W 1903 r. inicjował utvaprzenie grupy obronnej wobec spodziewanego pogromu ZyBów w Odessie. Następnie działał w ruchu syjonistycznym, redagował czasopisma. W 1917 r. organizował w Palestynie legion żydowski po stronie angielskiej. W 1920 r. zorganizował oddziały nielegalne walczące przeciwko Arabom (Hagana), został skazany na więzienie. Od 1925 r. w ruchu syjonistycznym organizował frakcję rewizjonistów, która w 1035 r. wyodrębniła się jako Nowa Organizacja Syjonistyczna. Głosił program masowej imigracji Żydów do Palestyny niezależnie od ograniczeń stawianych przez władze brytyjskie. Od 1937 r. organizował nielegalną imigrację, także z Polski, w związku z tym współpracował z władzami polskimi 111 Zarnowski Janusz 51, 174, 175 ^^ Żeligowski Lucjan (1865—1947), oficer polski. Służbę r^<po-czął w armii rosyjskiej, w której otrzymał stopień generała. W 1917 r. organizował oddziały polskie w Rosji, na-
220
mi 111 r^o-
stępnie dowodził podczas wojny polsko-radzieckiej 1919— 1920. Był wiernym zwolennikiem J. Piłsudskiego i — jako minister spraw wojskowych w latach 1925—1926 — ułatwił przygotowania do zamachu majowego. W latach 1927_1939 był posłem na Sejm Rzeczypospolitej i działaczem społecznym na Wileńszczyźnie. Od 1939 r. przebywał na emigracji w Anglii 22, 23 Zeromski Stefan 93
SPIS ILUSTRACJI *
1. Komitet obchodów uroczystości poświęcenia sztandaru Stowarzyszenia Polaków Ewangelików w Hajdukach.
2. Pielgrzymka Niemców-katolików z Wielkopolski w Częstochowie we wrześniu 1931 r.
( 3. Spław drewna na rzece Bystrzec, dopływie Czeremoszu.
4. Poświęcenie sztandaru Związku Żydów Uczestników Walk O Niepodległość Polski, Przemyśl, 2 kwietnia 1934 r.
5. Targ w Kołomyi.
6. Rodzina huculska ze wsi Woronienka, woj. stanisławowskie.
7. Ukraińska odznaka honorowa dla uczestników walk o Lwów w listopadzie 1918 r.
8. CerkjfiBifc greckokatolicka w Izbach, pow. gorlicki.
9. Katedra greckokatolicka św. Jura we Lwowie.
10. Grupa posłów ukraińskich z UNDO do Sejmu II kadencji z marszałkiem Senatu, prof. J. Szymańskim.
11. Napis protestujący przeciwko szkolnictwu polskiemu wykonany przez Ukraińców na budynku szkoły w Ceniowie (woj. tarnopolskie) we wrześniu 1933 r.
12. Zniszczony przez wybuch budynek szkoły powszechnej Proświty przy ul. Krupniczej we Lwowie.
13. Białorusini — mieszkańcy wsi Morocz, woj. nowogródzkie.
14. Białoruska wioska niedaleko Prużan w woj. poleskim.
15. Prom na rzece Jasiołda.
16. Poleszuk. Zdjęcie wykonane w 1931 r.
17. “Sukiennice" w Pińsku, 1933 r. '
18. Dziedziniec zamku w Nieświeżu.
19. Zebrak-guślarz na rynku w Nieświeżu.
20. Prezydium Gniazda Szlacheckiego w Berezowie Średnim, pow. Kołomyja.
21. Przemarsz szlachty zagrodowej ze wsi Roztoka k. Bolechowa, woj. stanisławowskie.
22. Arcybiskup wileński J. Matulewicz.
23. Arcybiskup wileński R. Jałbrzykowski.
24. Ulica Nalewki w dzielnicy żydowskiej w Warszawie.
25. Manifestacja rabinów warszawskich przeciwko zakazowi imigracji Żydów do Palestyny wydanemu przez Anglików, 11 czerwca 1930 r.
* Wszystkie zdjęcia zamieszczone w książce pochodzą ze zbiorów Archiwum Dokumentacji Mechanicznej w Warszawie.
M. Bersona
26. Grupa Żydów na rynku w Nieświeżu.
27. Wystawa prac M. Trębacza w Łodzi, 1932 r.
28. Lampka chanukowa ze zbiorów Muzeum im. w Warszawie.
29. Szames synagogi w Warszawie, B. Bresler, czyta Ogniem i mieczem w przekładzie na język żydowski.
30. Piłkarze klubu sportowego “Makabi", Kraków, kwiecień
1932 r.
31. Uroczyste otwarcie Jeszybotu Mędrców Lublina, czerwiec
1930 r.
32. Żydzi polscy wygnani z III Rzeszy w Zbąszyniu, 29 października 1938 r.
33. Żydzi w Mińsku Mazowieckim po pogromie 8 czerwca
1936 r.
34. Ulica Legionów w Mińsku Mazowieckim, zamieszkana przez
Żydów, po zajściach 8 czerwca 1936 r.
35. Niemieccy rolnicy z Wołynia, 1937 r.
36. Pałac książąt Pszczyńskich w Pszczynie.
37. Członkowie Heimatbundu z Torunia składają wieniec na Unter den Linden w Berlinie, 4 listopada 1934 r.
38. Prywatne gimnazjum niemieckie w Królewskiej Hucie,
1832 r.
Gimnazjum w Łodzi należące do Niemieckiego Stowarzyszenia Gimnazjalnego, 1935 r. Lokal “Kattowitzer Zeitung" po zajściach polsko-niemie-
ckich, wrzesień 1930 r.
41. Obrady pierwszego zjazdu rosyjskich organizacji mniejszościowych w Polsce, czerwiec 1931 r.
42. Dionizy (Konstanty Walatyński), metropolita Cerk^ prawosławnej w Polsce.
43. Przegląd wojsk polskich w Wilnie na pl. Łukiskim,
20 kwietnia 1920 r.
44. Łapsze Wyżnę. Wioska na Spiszu zamieszkana przez mniei-
szość słowacką.
45. Seraja Szapszał, chacham Karaimów.
46. Uroczystość koronacji J. Kwieka na króla Cyganów, 4
kwietnia 1937 r.
47. Wozy cygańskie na postoju.
48. Wędrowny Cygan z niedźwiedziem w Szczawnicy.
49. Mahometańskie święto zmarłych. Dokszyce k. Wilna, czerwiec 1937 r.
50. Meczet w Kruszynianach.
51. Katedra ormiańska we Lwowie.
52. Delegacja Łemków w Warszawie.
39.
40.
\. Ponad dwieście tysięcy Polaków należało w 1931 r. do Kościoła ewangelickiego.
Komitet obchodów podczas uroczystości poświęcenia sztandaru Stowarzyszenia Polaków Ewangelików w Hajdukach w dziesięciolecie organizacji