OPOKA 20
PO RAZ DWUDZIESTY
Londyn |
|
Styczeń 1988 |
Wydawnictwo seryjne, ukazujące się w nieregularnych odstępach czasu
nakładem i pod redakcją Jędrzeja Giertycha
Adres: 175 Carlingford Road London N.15 3ET
Czy narodzenie się nowej herezji ?
Jędrzej Giertych
Na łamach krakowskiego "Tygodnika Powszechnego" dokonał się akt, który jest historycznym wydarzeniem, mianowicie jest proklamowaniem nowego prądu teologicznego, czy doktryny, stanowiącego moim, skromnym zdaniem człowieka świeckiego nową, groźną, będąc uderzeniem w Kościół Katolicki herezją.
Pragnę od razu oświadczyć: Kościół Katolicki jest nieomylny i jestem i zawsze chcę być - jego orzeczeniom niezachwianie posłuszny. Jeżeli Kościół Katolicki, w osobie Ojca świętego, oświadczy w sposób nieomylny, to znaczy nie jako wyrażenie osobistego poglądu osoby, czy grupy osób, ale jako orzeczenie wiążące i jako nieomylną prawdę wiary, że czy to w jakimś szczególe mego wystąpienia, czy też w jego całości, jestem w błędzie - oświadczam z góry, że tę decyzję Kościoła z góry przyjmuję i że mój pogląd, który został uznany za błędny, odwołam.
Ale narazie taka sytuacja nie zachodzi. I wyrażam przekonanie i nadzieję, że nie zajdzie. Wyrażam przekonanie, że wystąpienie moje formułuje nie co innego, jak pogląd i postawę Kościoła i leży w jego interesie.
Nie tylko biskupi i księża głoszą prawdy wiary katolickiej. Historia zna pewną liczbę przykładów, gdy poglądy katolickie formułowali, czy głosili ludzie świeccy. To mi dodaje odwagi w moim wystąpieniu. Mam przekonanie, że wystąpienie moje jest nie tylko rzeczą moralnie dopuszczalną, ale jest moim obowiązkiem.
Położenie polskiego narodu jest wyjątkowe trudne. Polska jest pod władzą rządu, wprowadzonego do niej przez ościenne mocarstwo ateistyczne i sprawujące władzę dyktatorską nie tolerancyjną nie tylko politycznie, ale i duchowo - i dlatego nie żyje ona pełnia niezależnego życia intelektualnego. Życie katolickie w Polsce, choć bujne, nie zawsze jest dostatecznie pogłębione i duchowo i intelektualnie bogate, by mogło skutecznie reagować na grożące Kościołowi niebezpieczeństwa natury duchowej i rozumowej. I dlatego zadania katolików polskich, żyjących, jak ja na emigracji" także i świeckich, są szczególnie duże i po prostu wyjątkowe. Przedsiębiorę moje wystąpienie, gdyż wydaje mi się, że jest to spoczywające na mnie zadanie.
Wydarzeniem, które mnie do mego wystąpienia zmusza, jest ogłoszony w "Tygodniku Powszechnym" wywiad z jednym z polskich biskupów. Nie jest to proste wystąpienie publicystyczne. Jest to ubrany w formę publicystyczną krok, uroczyście proklamujący - moim zdaniem ustanowienie nowej herezji. Krok ten jest w swej treści (choć nie wiemy jeszcze czy także i w zasięgu) równie ważny, jak przybicie 31 października 1517 roku przez Lutra do drzwi kościoła w Wittemberdze jego słynnych 95 tez.
Wywiad jest przeprowadzony z biskupem profesorem Henrykiem Muszyńskim. Przeprowadza go w imieniu "Tygodnika Powszechnego" redaktor Piszczek.
Niewiele zdołałem się dowiedzieć o tym, kto to jest ksiądz biskup Murzyński. Wiem, że był niedawno drugim biskupem sufraganem w Pelplinie, a ostatnio został biskupem ordynariuszem we Włocławku. W posiadanym przeze mnie egzemplarzu watykańskiego "Annuario Pontificio", niezbyt świętego wydania, nazwisko jego nie figuruje nie tylko wśród biskupów, ale i wśród prałatów, wnioskuję więc stąd, że jest to człowiek stosunkowo młody. "Tygodnik Powszechny" podaje, że jest to profesor (nie wiem jakiej uczelni) i przewodniczący podkomisji Episkopatu Polski do dialogu z Judaizmem. Nie jest mi wiadome, skąd, z której dzielnicy, czy diecezji pochodzi i w jakim środowisku wyrósł.
Polska nie wydała z siebie dotąd żadnej większej herezji (Mariawici w Polsce i Polski Kościół Narodowy w Stanach Zjednoczonych są zjawiskiem tak małej skali liczebnej i tak małego znaczenie doktrynalnego. że brać ich pod uwagę nie warto. Bracia polscy czyli polscy arianie w szesnastym i siedemnastym wieku, choć wykazali się w Polsce - dopóki nie zostali wygnani - ruchliwą działalnością i sporą twórczością byli w istocie przeszczepioną na grunt polski sektą włoską). Jest smutne, że rodzi się dziś w Polsce - i ma szansę rozprzestrzenienia się w świecie - herezja o charakterne zasadniczej rewolucjonizującej chrześcijaństwo doktryny.
Herezja ta polega na uznawaniu, że Objawienie Boże obecne jest nie tylko w chrześcijaństwie, to znaczy w Kościele katolickim, ale łącznie w Kościele katolickim i w nowoczesnym judaizmie, a więc prawda Boża stanowi jakby wypadkową doktryny katolickiej i doktryny żydowskiej (to znaczy talmudycznej i kabalistycznej). Herezję tę wyłożył i obwieścił całkiem jasno w swym ogłoszonym przez "Tygodnik Powszechny" wywiadzie ksiądz biskup Murzyński.
Nie chcę doktryny księdza Murzyńskiego streszczać, bo groziłoby to możliwością przekręcenia jakichś jego myśli. Przytoczę ją tu mniej więcej dosłownie. Opuszczam w wywiadzie tylko to, co jest dodatkiem. nie dotyczącym doktryny. Dla większej jasności niektóre wypowiedzi księdza biskupa Muszyńskiego drukuję tłustym drukiem. Wszystkie te podkreślenia są moje.
Muszę to dodać jeszcze jedno. Żydzi są zjawiskiem o roli podwójnej. Z jednej strony są odrębnym narodem, a nawet czymś jakby rasa. Z drugiej strony, są odrębną religia. Trzeba o tej różnicy pamiętać. W końcowej części mego artykułu jeszcze do tej sprawy powrócę. Przede wszystkim jednak, zajmuję się w niniejszym artykule żydami jako religią.
Oto główne fragmenty wywiadu księdza biskupa Muszyńskiego, dotyczące żydowskiej doktryny religijnej.
Wywiad nosi tytuł: "Mamy wspólne korzenie i wspólne zadania".
Na pytanie przeprowadzającego wywiad Radosława Piszczka brzmiące: "Dialog Judeo-chrzescijański w łonie Kościoła Powszechnego związany jest z odnową i reformami Soboru Watykańskiego - ksiądz biskup Muszyński odpowiada:
"Znaczenie przełomowe ma tutaj deklaracja soborowa 'Nostra aetate' z 1965 r, o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, obejmująca także judaizm. Wskazała ona na jedyne i niepowtarzalne więzy istniejące pomiędzy Kościołem, a religią żydowską, potępia wszelkie formy eksterminacji i antysemityzmu, stwierdzając jednocześnie, że odpowiedzialność za śmierć Chrystusa nie może obarczać wszystkich Żydów wówczas żyjących. a tym bardziej Żydów dzisiejszych. Śmierć Chrystusa została bowiem podjęta dobrowolnie w imię najwyższej miłości obejmując wszystkich ludzi a także i Żydów. Deklaracja położyła trwałe podwaliny pod dialog chrześcijańsko-żydowski, oparty na świadomości współczesnych korzeni i poszanowania tożsamości, ale i odrębności religii Mojżeszowej i chrześcijaństwa. Zaczęliśmy sobie coraz wyraźniej uświadamiać, że warunkiem prawdziwego i owocnego dialogu jest także uznanie trwałego charakteru wybrania i powołania Izraela jako Ludu Bożego. Niewierność dawnego Izraela piętnowana niejednokrotnie przez proroków nie przekreśla jego tajemnicy wybrania, nie przekreśla obietnic danych Izraelowi. Izrael pozostaje więc nadal narodem przymierza, narodem wybranym, ponieważ Bóg jest Bogiem wiernym i wypełnia to co obiecał.
Znaczący wkład dla pogłębienia wzajemnych chrześcijańsko‑żydowskich kontaktów dała także założona w 1974 r. Komisja dla Religijnych Stosunków z Żydami przy Stolicy Apostolskiej. Już w tym samym roku wydała ona wytyczne dla pełnego wprowadzenia w życie deklaracji 'Nostra aetate'. Natomiast w 20 rocznicę tej deklaracji wydany został nowy ważny dokument pt. 'Żydzi i judaizm w głoszeniu słowa Bożego w katechecie Kościoła Katolickiego', zawierający szereg konkretnych wskazań, głównie wychowawczych, zmierzających do wykorzenienia resztek antysemityzmu, które tu i ówdzie jeszcze można napotkać i do pogłębienia świadomości chrześcijańskiej odnośnie funkcji historiozbawczej, jaką Żydzi mają do spełnienia w stosunku do chrześcijaństwa. Pragnie on także uczyć szacunku i miłości względem Żydów poprzez liturgię i nauczanie w Kościele Katolickim".
P. Piszczek stawia następne pytanie (czy też stwierdzenie): "Wyraźne ożywienie stosunków i dialogu z Żydami przypada zwłaszcza na ostatnie dziesięciolecie", na co biskup Murzyński odpowiada:
"Składają się na to różne przyczyny. Nie ulega jednak wątpliwości, że kluczowa rola w pogłębianiu tych stosunków ze strony katolickiej przypada w udziale samemu Papieżowi. Dzisiaj z perspektywy lat, które upłynęły od objęcia pontyfikatu przez Jana Pawła II można dostrzec, że jego obecność w obozie zagłady w Oświęcimiu miała nie tylko głębokie znaczenie symboliczne, ale i programowe. Klękając przy tablicy w języku hebrajskim, upamiętniającej ludobójstwo narodu żydowskiego powiedział On m.in. 'Napis ten wywołuje wspomnienie narodu, którego synów i córki przeznaczono na całkowitą eksterminację. Naród ten początek swój bierze od Abrahama, który jest ojcem naszej wiary' (Rz 4, 12), jak to wyraził Paweł z Tarsu".
Muszę stwierdzić, że powyższe, wypowiedziane w Oświęcimiu słowa Ojca świętego wcale nie tworzą podstawy do tej interpretacji, jaką im daje ks. biskup Muszyński. Gdyby rząd turecki pozwolił Ojcu świętemu odwiedzić turecka Armenię, kraj jeszcze za mojego dzieciństwa chrześcijański, a dziś muzułmański, bo jego ludność tubylczą wymordowano i zastąpiono osadnikami muzułmańskimi (Turkami i Kurdami) - być może Ojciec święty tak samo ukląkłby i wypowiedziałby wobec Ormian słowa zupełnie podobne do tych, jakie wypowiedział pod adresem Żydów. Tyle tylko, że nie mówiłby, że ofiary ludobójstwa pochodzą od Abrahama, ale od szczególnie dawnych wyznawców chrześcijaństwa. Wypowiedź Ojca świętego, którą biskup Murzyński cytował jest wyrażeniem współczucia wobec tych, których wymordowano, a bynajmniej nie sktem jakiejś wspólnoty religijnej.
Ksiądz biskup Muszyński pisze dalej: "Spotkanie z wspólnotami żydowskimi należy również do stałego programu prawie wszystkich podróży apostolskich Jana Pawła II. W czasie tych spotkań Papież podejmuje temat shoah i prawie wszystkie inne teologiczne aspekty wzajemnych chrześcijańsko-żydowskich relacji. Warto zwrócić uwagę, że właśnie na spotkaniu z Żydami w Warszawie 14 czerwca 1987 r. nawiązując do faktu zagłady narodu żydowskiego podczas ostatniej wojny wskazał: 'Staliście się przez to wielkim głosem przestrzegającym całą ludzkość, wszystkie narody, wszystkie potęgi świata, wszystkie ustroje i każdego człowieka. Bardziej niż ktokolwiek inny właśnie Wy staliście się taką zbawczą przestrogą. I myślę, że w ten sposób spełniacie to Wasze powołanie szczególne, okazujecie się w dalszym ciągu dziedzicami tego wybrania, któremu Bóg jest wierny i to jest wasza misja w rwiecie współczesnym wobec ludów i narodów całej ludzkości'"
Uważne przeczytanie powyższej wypowiedzi Ojca świętego pozwala zauważyć, że nie ma w powyższych słowach najmniejszej wzmianki o dzisiejszej religii żydowskiej ani o odgrywaniu przez nich jakiejkolwiek roli w życiu ludzkości. Jest mowa o narodzie, który doznał szczególnych cierpień i który z tego powodu "wielkim głosem" wota do całej ludzkości i staje się "zbawczą przestrogą". Słowa te nie maja nic wspólnego z religia Talmudu i Kabały. Podobne słowa mogłyby być zwrócone do Ormian, a także i do mieszkańców Kambodży, zarówno jak do części ludności katolickiej w Wietnamie i do Polaków: przecież pewne kategorie Polaków były przez Niemców systematycznie wymordowywane. Jako przykład podam, że w diecezji chełmińskiej, sięgającej jako "korytarz" do morza, która w dniu 1 września 1939 roku miała 701 księży, mało co mniej, niż jedna trzecia, mianowicie 217 tych księży zostało wymordowanych we wrześniu, październiku i listopadzie 1939 roku. (Dodam do tego, że 202 księży z tej diecezji znalazło się w niemieckich obozach koncentracyjnych i więzieniach, z których 85 w nich umarło. A 14 zginęło wskutek działań wojennych lub z przyczyn niewyjaśnionych.) Przecież takie wymordowanie dużej części elit intelektualnych i duchowych nie tylko na Pomorzu, ale także na przykład w Katyniu - to także było coś wołającego "wielkim głosem" i będącego "zbawczą przestrogą" przed stosowaniem w polityce metod niegodziwych. A "dziedzicami wybrania" byli Żydzi nie inaczej niż Ormianie, Polacy i katolicy wietnamscy, którzy też w pewnym stopniu doznali losu dziejowego szczególnego. Jeśli ksiądz biskup Murzyński chce nadawać tym słowom sens inny - musiałby zastosować do nich kryteria, określające orzeczenia kościelne nieomylne.
Ksiądz biskup Murzyński wkłada w usta papieskie intencje i sens, których one nie posiadają.
Ksiądz biskup Murzyński odpowiada następnie na słowa p. Piszczka, które brzmią: "Co stanowi najbardziej charakterystyczną cechę stosunków chrześcijańsko-żydowskich?" - i mówi.
"Na najgłębszą istotę i specyfikę tych stosunków Jan Paweł II wskazał zwłaszcza podczas historycznej pierwszej od czasów św. Piotra, wizyty papieskiej w synagodze rzymskiej, złożonej 13 kwietnia 1986 r. Powiedział wówczas m.in.: 'Religia żydowska nie pozostaje w stosunku do religii chrześcijańskiej w relacji zewnętrznej, ale w pewnym sensie w relacji wewnętrznej'. Oznacza to, że z religią żydowską łączą nas tak organiczne więzy, jak z żadną inną religią. Wzorem św. Pawła tę relację można obrazowo przedstawić w formie korzeni i wyrastającego z nich drzewa oliwki. Coraz pełniejsze poznanie judaizmu jest równoznaczne z poznaniem własnych duchowych korzeni religii chrześcijańskiej i to nie tylko w znaczeniu historycznym, ale i w znaczeniu żywego dziedzictwa trwającego dzisiaj w religii Mojżeszowej. Odcięcie się od tego dziedzictwa oznacza istotne zubożenie i osłabienie dynamizmu religii chrześcijańskiej".
Wypowiedź powyższa jest wyraźnym sformułowaniem światopoglądu heretyckiego. Nowy Testament wyrasta, jak młode pędy oliwki, ze Starego Testamentu. ale bynajmniej nie z "żywego dziedzictwa trwającego dzisiaj w religii Mojżeszowej", to znaczy z Talmudu i Kabały. Żadnemu chrześcijaninowi nie śni się "odcięcie" od "dziedzictwa" Starego Testamentu. Chodząc na Mszę św., coraz to odmawiamy Psalmy i inne fragmenty Starego Testamentu, natomiast zgoła nie przyznajemy się do dziedzictwa Talmudu i Kabały i nasz brak związku z nimi wcale nie oznacza "istotnego zubożenia chrześcijaństwa i osłabienia dynamizmu religii chrześcijańskiej". Talmud i Kabała są antychrześcijańskie i próba wprowadzenia ich "dziedzictwa" do chrześcijaństwa jest odejściem od chrześcijaństwa.
Warto tu dodać, że o wiele bliższe "więzy organiczne" łączą nas z Islamem, niż z nowoczesnym judaizmem, mimo twierdzenia księdza biskupa Muszyńskiego, że takie więzy nowoczesnego żydostwa z chrześcijaństwem są bliższe "niż z żadną inną religią". Muzułmanie w pewnym zakresie uznają Nowy Testament oraz w pewien sposób czczą Jezusa jako proroka, oraz Marię, Jego Matkę. A jednak żaden chrześcijanin przecież nie uważa "pełniejszego poznania" Koranu za "równoznaczne z poznaniem własnych duchowych korzeni religii chrześcijańskiej" i że "odcięcie się" "od dziedzictwa" Koranu "oznacza istotne zubożenie i osłabienie dynamizmu religii chrześcijańskiej". Swój dynamizm czerpie chrześcijaństwo wcale nie z Talmudu ani Kabały, ani Koranu, ale ze Starego i Nowego Testamentu. Nowoczesne żydostwo, oraz Islam nie są jak oliwka, odgałęzieniem, które wyrosło z pnia religii objawionej, ale są odszczepieństwem, które zasługuje na potępienie. Nie ma tu znaczenia fakt, że odszczepieństwo żydowskie jest dawne, a Islam nowsze. (Koran ukształtował się w VII wieku po Chrystusie, Talmud w obu swych odmianach jerozolimskiej i babilońskiej od I do V wieku, Kabała w XIII wieku, chasydyzm w XVIII wieku) .
Najbliższy chrześcijaństwu z religii niechrześcijańskich jest karaimizm, gdyż mało odszedł od Starego Testamentu. Ale takie nie zachodzi potrzeba włączania jego dziedzictwa do chrześcijaństwa. (Grupy Karaimów żyją w Egipcie, w Turcji, na Krymie i w Polsce).
Ksiądz biskup Muszyński oświadcza dalej:
"Stosunki Judeo-chrześcijańskie można określić mianem pielgrzymki pojednania, którą podejmuje Papież, w której przewodzi całemu Kościołowi i która musi stać się pielgrzymką całego Kościoła i wszystkich kościołów partykularnych. Jest to pielgrzymka od życia w izolacji, w dystansie, obok siebie a do życia we wspólnocie, razem ze sobą, od uprzedzeń i nieufności do wzajemnego zaufania i otwarcia się na siebie, od poczucia wyższości, religijnego tryumfalizmu, wzajemnych oskarżeń, a niekiedy wręcz pogardy i otwartej wrogości, do wzajemnego uznania, poszanowania i wspólnego świadectwa chrześcijan i Żydów. Droga tej pielgrzymki jest bez wątpienia trudna, a zapewne także i długa. Zakłada takie niekiedy zmianę świadomości, a niekiedy także i serca."
Cały powyższy ustęp jest heretycki. I autor postępuje zuchwale, przypisując swoje poglądy Papieżowi. Kościół Katolicki nie ma przedsiębrać "pielgrzymki od życia w izolacji, w dystansie, obok siebie" i szukać z Żydami, a także z muzułmanami i karaimami "wspólnoty", "wzajemnego zaufania" i "otwarcia się na siebie". "Poczucie wyższości" nie jest poczuciem nas katolików jako ludzi, ale tylko jest świadomością, że katolicyzm jest religią prawdziwą. Wiara katolicka nie potrzebuje "wspólnego świadectwa chrześcijan i Żydów", a także muzułmanów i karaimów. Ani "wzajemnego" z nimi "uznania".
Pan Piszczek pyta: "Jak Kościół polski zamierza uczestniczyć w tej pielgrzymce?"
Ksiądz biskup Muszyński odpowiada:
"Kościół polski od lat żywo uczestniczy w pozytywnych przemianach, jakie zachodzą w relacjach żydowsko-chrześcijańskich, wyrażających się w pogłębianiu dialogu, intensyfikowaniu wzajemnych kontaktów, zmierzających do coraz pełniejszego poznania treści wiary i właściwego religii żydowskiej doświadczenia wiary. Początkowo kontakty te były prowadzone za pośrednictwem Komisji Ekumenicznej Episkopatu Polski. Następnie powołana została osobna Podkomisja do Dialogu z Judaizmem, której zadaniem jest stymulowanie i koordynowanie wszystkich poczynań z zakresu współpracy chrześcijan i żydów. Podkomisja swoje zadanie pragnie realizować zarówno przez studium dokumentów Kościoła i troskę o ich wypełnianie w życiu i posłudze Kościoła polskiego, jak i przez prowadzenie wszechstronnego braterskiego dialogu z Żydami oraz przez wspólne angażowanie się w budowie lepszej przyszłości jako znaku wspólnego świadectwa względem Boga"
"Czy obecnie w Polsce istnieje na większą skalę problem stosunków polsko-żydowskich?" - pyta pan Piszczek.
"Fakt - odpowiada ksiądz biskup Muszyński - że wierni polskiego Kościoła pozbawieni są na codzień bezpośrednich kontaktów z żywymi wspólnotami żydowskimi kryje w sobie podwójne niebezpieczeństwo, najpierw pewnych uogólnień i jednostronności w przedstawianiu roli i funkcji żydów w Nowym Testamencie, a po wtóre traktowanie chrześcijaństwa w odizolowaniu od późniejszego judaizmu pobiblijnego. Oznacza to oczywiście zubożenie tego chrześcijaństwa o to wszystko, co wnosi późniejsza jakże bogata duchowość religii żydowskiej. Aby dialog chrześcijańsko-żydowski na ziemi polskiej mógł być owocny, konieczna jest świadomość, że brak kontaktów z żywą wspólnotą wiary w życiu codziennym nie jest zyskiem a olbrzymią stratą i zubożeniem religii chrześcijańskiej".
Są to wywody jawnie heretyckie. Co to jest judaizm pobiblijny? To jest przede wszystkim Talmud. To jest także i Kabała i chasydyzm. To jest także bogata literatura religijna i filozoficzna żydowska, od Majmonidesa w XII wieku, aż do Marcina Bubera, lwowianina, profesora uniwersytetów w Berlinie i Jerozolimie, nowoczesnego interpretatora chasydyzmu. Czy to elementami z tego źródła ksiądz biskup Murzyński chce wzbogacić "odizolowane" chrześcijaństwo? I zapładniać to "zubożone" chrześcijaństwo natchnieniem, zaczerpniętym z "jakże bogatej duchowości żydowskiej"?
Nie zamierzam przeczyć, że twórczość myślowa żydowska - od Talmudu zaczynając - jest twórczością wielkiej miary. Ale czy zrodzone w tej twórczości myśli są prawdziwe i zbożne?
Chrześcijaństwo nie potrzebuje zapładniania elementami twórczości mającymi źródło w Talmudzie. Tak samo, jak i w całkiem innej twórczości, też żydowskiej i też ocierającej się o filozofię, którą charakteryzują takie nazwiska, jak Marx, Kautsky, Róża Luksemburg, Trocki i nie wiem napewno, pół krwi czy ćwierć krwi Żyd, Lenin.
Ksiądz biskup Muszyński pisze dalej: "Dochodzi do tego jeszcze fakt, że tylko nieliczni Żydzi polscy własnym głosem będą się dopominali o należne im w nauczaniu Kościoła miejsce, co może prowadzić do fałszywego przeświadczenia, że dokumenty Kościoła w tym zakresie i postulaty w nich zawarte odnoszą się w mniejszym stopniu do warunków polskich. Nic bardziej błędnego. Musimy wykazywać szczególną wrażliwość i czujność, oraz świadomość, że cała prawie odpowiedzialność w zakresie zastosowania tych dokumentów spoczywa na Kościele polskim. I dlatego wykazujemy gotowość do prowadzenia dialogu religijnego ze wszystkimi środowiskami i organizacjami żydowskimi także w wymiarze międzynarodowym, które są gotowe do podjęcia takiego dialogu.
Pan Piszczek pyta:
"Do czego prowadzić ma dialog religijny z Żydami?"
"Dialog z Żydami - odpowiada ksiądz biskup Murzyński najczęściej zwykło się określać mianem dialogu braterskiego. Wydaje się, że ten przymiotnik najtrafniej oddaje jego istotę, zarówno w znaczeniu wymiany myśli i i obopólnej refleksji, jak i w znaczeniu postawy i procesu. Zakłada on bowiem obok wymienionych już elementów wzajemnego szacunku i miłości także całkowitą równość partnerów dialogu oraz świadomość wspólnej żywej tradycji Zydów i chrześcijan, przy równoczesnym zrozumieniu własnych odrębności. Dialog ten jest bez wątpienia najważniejszym środkiem zbliżenia i pojednania chrześcijan i żydów. Nie należy go przy tym rozumieć ciasno jako wymianę zdań i wzajemnych doświadczeń, a szeroko - jako postawę i proces. Nie jest to więc ciasno pojęty dialog apologetyczny, nastawiony na obronę własnego stanowiska, a dialog, którego jedynym celem jest pełniejsze poznanie obiektywnej prawdy. Tak pojęty dialog nie jest tylko potrzebą chwili, oznaką otwartości i wierności człowiekowi, ale istotnym elementem posłannictwa chrześcijańskiego."
Nie może być mowy o "całkowitej równości partnerów dialogu", gdyż chrześcijanie bronią prawdziwej wiary a żydzi - tak samo zresztą, jak muzułmanie, czy karaimi - Bronią pojęć, które są wypaczeniem i nieraz wręcz przeciwstawieniem tej prawdziwej wiary. "Żywa tradycja" żydów i chrześcijan wcale nie jest "wspólna". Istnieją niektóre starotestamentowe elementy wspólnoty, ale całość "żywej tradycji" jest całkiem inna w chrześcijaństwie, a w żydostwie. Pamiętajmy także, że żydzi dokonali, już poczynając od czasów Chrystusa, a nawet wcześniej nowej interpretacji Starego Testamentu i nie są wyznawcami czystego Starego Testamentu, ale wyznawcami tej jego swoistej interpretacji, wyłożonej w Misznie i Gemarze, to znaczy w Talmudzie. Talmud stał się księgą pisaną (można niemal powiedzieć, serią ksiąg), już po Chrystusie. Ale jako doktryna, formułowana i głoszona ustnie, istniał już za czasów Chrystusa. Co sądzić o tej doktrynie, o tej fałszywej interpretacji Starego Testamentu, zasługującej nie na traktowanie jako "wspólnej tradycji" Żydów i chrześcijan, będących rzekomo "równymi partnerami", wiemy najlepiej z własnych ust Chrystusa Pana. Powiedział On do faryzeuszy: "Gdyby Bóg był ojcem waszym, tobyście mię pewnie miłowali, albowiem ja z Boga wyszedłem i przyszedłem; nie od siebie bowiem przyszedłem, ale On mnie posłał. Czemu mowy mojej nie rozumiecie? Bo nie możecie słuchać mowy mojej. Wy z ojca diabła jesteście i pożądanie ojca waszego czynić chcecie. (...) Jeśli prawdę mówię wam, czemu mi nie wierzycie? Kto z Boga jest, słów Bożych słucha, dlatego wy nie słuchacie, że z Boga nie jesteście" (św. Jan 8.42-44 i 46-47). Głoszenie "równości partnerów dialogu", spadkobierców tych synów Abrahama, których Chrystus Pan nazwał synami diabła, i wyznawcami prawdy, głoszonej przez Chrystusa jest herezja.
Ksiądz biskup Muszyński mówi dalej:
"Pojmowanie Nowego Testamentu jako pełni Starego Testamentu wyraża się nie rzadko w świadomości pewnej wyższości chrześcijan w stosunku do Żydów. Nie potrzeba dodawać, że taka postawa wyklucza dialog. Punktem wyjścia dialogu chrześcijańsko-żydowskiego musi być jedność Bożego planu i Bożej ekonomii, oraz dążność do zrozumienia, jak każda ze stron widzi własne posłannictwo w tym planie. Świadomość zaś wspólnej duchowej spuścizny zakorzeniona jest w jednym powszechnym planie zbawienia i misji, jaką Izrael jako lud Przymierza miał i ma do spełnienia także wobec chrześcijaństwa. Ta właśnie misja wyznaczona Izraelowi przez tego samego Boga, który wezwał w Chrystusie wszystkich chrześcijan 'do królestwa i chwały' (I Tes 2,12) pozwala traktować posłannictwo Izraela nie jako zewnętrzne, ale w jakiś sposób wewnętrzne dla naszej religii".
Dialog z Żydami nie jest nam nigdzie nakazany i dla tego dialogu nie możemy poświęcać wierności jedynej prawdziwej wierze. Twierdzenie że w "Bożym planie" "każda ze stron ma swoje własne posłannictwo" nie odpowiada prawdzie. Wyznawcy Talmudu i Kabały żadnego odrębnego posłannictwa nie mają. Ich doktryna jest odszczepieństwem od Bożej prawdy.
"Świadomość - pisze ksiądz biskup Muszyński - wspólnej, co nie oznacza oczywiście identycznej misji ma znaczenie fundamentalne dla relacji chrześcijańsko-żydowskich. Poczucie duchowej więzi i świadomość nieodwołalności przymierza na mocy której Żydzi pozostają i dzisiaj 'najmilsi Bogu' (Rz. II 28 nn; Lumen Gentium 6) nie wyklucza oczywiście a zakłada wręcz świadomość własnej tożsamości i odrębności. Jezus Chrystus jednocześnie łączy i dzieli nas z Żydami. Kościół spełnia powszechną misję zbawienia i dlatego judaizm i chrześcijaństwo nie mogą być przedstawione jako dwie równoległe drogi zbawienia. Najważniejszym zaś elementem dialogu jest nie sama świadomość wspólnoty duchowej a znajomość podstawowych komponentów religijnej tradycji żydowskiej oraz uchwycenie głównych cech: jak sami określają siebie w świetle przeżywanej przez nich rzeczywistości religijnej".
Podstawowe komponenty (powiedziałbym po polsku składniki) religijnej tradycji wyłożone są w Talmudzie. Nie musimy posiadać ich znajomości.
"Tak pojęty dialog - mówi dalej ksiądz biskup Muszyński - jest procesem, który powinien wzrastać w miarę, jak wzrasta wzajemne poznanie, zrozumienie, ale i życzliwość i miłość, które mogą zrodzić głęboki przyjaźń. Wszystkie te elementy łącznie rodzą duchową postawę dialogu. która powinna cechować zarówno cały Kościół jak i wszystkich jego członków. Dialog religijny a zwłaszcza kształtowanie dialogu jako postawy i stylu działania, zakłada także wspólną modlitwę, niekoniecznie razem, partnerów dialogu. Otwarcie się bowiem na Boga warunkuje w sposób istotny zachowanie własnej identyczności i tożsamości - z jednej strony i otwarcie się na prawdę drugiego człowieka, z drugiej. Być może, że w aspekcie teologicznym jest to w ogóle najważniejszy element dialogu, który kształtuje żywą wspólnotę w całkowicie nowych wymiarach"
Miłość jest obowiązkiem chrześcijanina. Ale miłość nie pozbawia nas prawa obrony naszych dóbr przed pogwałceniami. Element chrześcijańskiej miłości powinien był być obecny w naszym ustosunkowaniu do Niemców, do hitlerowców i do samego Hitlera we wrześniu 1939, ale to nas nie pozbawiało prawa strzelania do nich i w ogóle bronienia się przed ich najazdem. Tak samo i Żydów możemy i musimy zwalczać z szeregu przyczyn, których tu nie potrzebuję wyliczać. Nie jest to zaprzeczeniem chrześcijańskiej miłości i życzliwości.
Pan Piszczek pyta: "Ostatecznym celem (...) dialogu jest więc pełniejsze i bardziej świadome przeżywanie własnej wiary, a także skuteczniejsze wzajemne świadectwo o małości Boga".
Ksiądz biskup Muszyński odpowiada:
"W miarę rozwijającego się dialogu żydowsko-chrześcijańskiego zarówno chrześcijanie jak żydzi uświadamiają sobie coraz wyraźniej, że w stosunku do tego samego Boga, w którego wierzą, zobowiązani są także do wspólnego świadectwa. Wspólne świadectwo wypływa najpierw z zobowiązania względem tego samego objawionego słowa. Z bogatej wspólnej spuścizny biblijnej wystarczy wspomnieć chociażby wspólne przykazanie miłości i dziesięć 'słów Pańskich', czyli Dekalog. Dopóki wspólne treści wiary objawionej nie zostaną zaświadczone wspólnym świadectwem życia, żadna ze stron nie może się uważać za usprawiedliwiona wobec Pana".
Pozwolę sobie mimochodem postawić pytanie, co to w rozumienia księdza biskupa Muszyńskiego jest, względnie ma być dialog? Nie znajduję nigdzie definicji tego słowa w tym znaczeniu. Czy to ma być dyskusja dla ustalenia co w naszej wierze jest z wiara Talmudu i Kabały wspólne? Czy też to, co stanowi pogląd różny? I czy ma być drogą do wyrównania różnic? I co to ma być "wspólne świadectwo"? Świadectwo czego?
Ksiądz biskup Muszyński mówi dalej:
"Do wspólnego działania przynagla obok Dekalogu i przykazania miłości także wspólna wiara mesjańska Żydów i chrześcijan, a wspólna nadzieja Królestwa Bożego i wielkie dziedzictwo proroków. Żydzi oczekują historycznego przyjścia Mesjasza, chrześcijanie oczekują na Jego 'powtórne przyjście w chwale'. Wspólna wiara i wspólna nadzieja jest jednocześnie wspólnym zobowiązaniem do budowania lepszego, bardziej ludzkiego i Bożego świata.
Widzimy następujące pola wspólnego zaangażowania i działania: najpierw wspólna walka z rasizmem i antysemityzmem a także wszystkimi innymi formami przesądów i uprzedzeń, które nie są do pogodzenia z nauką Mojżesza ani też z Ewangelią Chrystusa. Następnie troska o sprawiedliwość indywidualną i społeczną, o zachowanie praw osoby ludzkiej i całych narodów, praca na rzecz pojednania religijnego, narodowego, społecznego i międzynarodowego. Wreszcie wypełnianie konkretnych nakazów biblijnych, rozwijanie biblijnej idei człowieka jako 'obrazu i podobieństwa Bożego', ukazywanie i bronienie świętości życia ludzkiego oraz budowanie świętości rodziny jako podstawowej komórki społecznej.
Wszystkie te postulaty nie są przy tym owocem kompromisów, czy wspólnych ustaleń, a wypływają z wiary w istnienie jednego Bożego planu. (Przymierza), które Bóg realizuje za pośrednictwem ludzi. Krocząc wspólną drogą braterstwa i eprawiedliwości Żydzi i chrześcijanie realizują wspólnie ten sam Boży plan zbawienia, przemieniają świat w duchu braterstwa i miłości staja się współpracownikami i sprzymierzeńcami Boga w realizowaniu Jego zbawienia dzisiaj".
Prawowierne środowiska żydowskie istotnie pielęgnują cnoty rodzinne i inne w sposób podobny do prawowiernych środowisk chrześcijańskich. Ale nie potrzeba być wielkim znawcą stosunków społecznych w całym świecie, oraz do niedawna w Polsce, by wiedzieć, że to właśnie Żydzi i to bynajmniej nie tylko bezwyznaniowi, ale i religijni są w całym świecie źródłem demoralizacji i rozprzężenia. Wynika to z przyjętej przez talmudyczne i kabalistyczne żydostwo podwójnej etyki: co innego jest dobre dla Żydów, co innego można propagować wśród "gojów".
"Co można - pyta p. Piszczek - powiedzieć na temat naszego polskiego wkładu w dialog, zbliżenie i realizowanie tego świadectwa?"
"Zakresy - odpowiada ksiądz biskup Muszyński - wspólnego działania i świadectwa chrześcijan i Żydów na gruncie polskim są dotychczas raczej skromne, ale i one mają swoją ogromną wymowę. Można wskazać na wymowny w swojej treści gest hołdu modlitewnego złożony przez kardynała Franciszka Macharskiego w Yad Vashern w Jerozolimie, a także wspólną modlitwę chrześcijan i Żydów z USA w Oświęcimiu-Brzezince w sierpniu 1986 r. Również wspólna modlitwa biskupa katolickiego i rabina na cmentarzu żydowskim za pomordowanych w Kielcach w sierpniu 1987 świadczy wymownie jak wiele się zmieniło w okresie powojennym także na ziemi polskiej. Nie jest zapewne przypadkiem, że pierwsze wspólne kroki chrześcijan i Żydów na ziemi polskiej zaczynają się za przykładem Jana Pawła II od modlitwy w obozach zagłady i na cmentarzach. Tutaj spotykają się przeszłość z teraźniejszością, a także i przyszłość. Modlitwa jest klamrą, która spina wszystkie te wymiary we wspólnej wierze zmartwychwstania ciał, a także znakiem nadziei na lepszą przyszłość.
Wydarzeniem bez precedensu na miary przeszło tysiącłetniej wspólnej historii chrześcijan i żydów na ziemi polskiej było spotkanie papieża Jana Pawła II z przedstawicielami Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego w czasie trzeciej apostolskiej podróży do Ojczyzny - 14 czerwca br." (t. j. 1987, nie 1988 roku, gdy ten artykuł drukuję). Warto zauważyć, że "przeszło tysiącletnia" obecność Żydów na ziemi polskiej to była najpierw obecność handlarzy niewolnikami z arabskiej wówczas południowej Hiszpanii. Czeski historyk Dwornik wyraża przypuszczenie, że dokładnie tysiąc lat temu, w roku 987 czy też 988 żydowscy handlarze niewolników wywozili przez Czechy jako niewolników polskich jeńców wojennych, chrześcijan. Duży napływ Żydów, prześladowanych w innych krajach, a znajdujących w Polsce tolerancję i schronienie, nastąpił dopiero w szereg wieków później.
"Spotkanie to - mówi dalej ksiądz biskup Muszyński - ze względu na swoje znaczenie i wymowę jest porównywalne z pierwszą wizytą Papieża w synagodze rzymskiej. Wyjątkowe okoliczności nadają słowom Jana Pawła wypowiedzianym przy tej okazji także zgoła wyjątkowe znaczenie 'To spotkanie w Polsce - powiedział Papież - jest dla mnie szczególnie wymowne, szczególnie drogie i myślę będzie to szczególnie owocne. Pomoże mnie i całemu Kościołowi jeszcze bardziej uświadomić sobie to, co nas łączy w porządku Boskiego Przymierza. I to co nas łączy w świecie współczesnym wobec tych wielkich zadań jakie ten świat stawia przed Wami i przed Kościołem w dziedzinie sprawiedliwości i pokoju między narodami'".
Dokładnie to samo mógłby Ojciec święty powiedzieć do Ormian, gdyby odwiedził ormiański monofizycki kościół. Powiedziałby, że uświadamia sobie co nas w porządku Bożego Przymierza łączy z chrześcijanami monofizytami. Powiedziałby także i to, co łączy nas z Ormianami i także i Żydami - wspólna dola ludobójczej rzezi. Natomiast ksiądz biskup Muszyński nie ma prawa przypisywać Ojcu świętemu tego, czego nie powiedział, mianowicie o wspólnej z Żydami "zbieżności treści wiary". Przeciwko takiemu przeinaczaniu wypowiedzi Ojca świętego trzeba zaprotestować.
Posłuchajmy zakończenia wywiadu księdza biskupa Muszyńskiego w którym te słowa o "zbieżności treści wiary" są zawarte.
"Słowa te (Ojca św. - J.G.) są szczególnym zobowiązaniem dla wszystkich, do których były adresowane, a więc zarówno dla Żydów, jak i dla chrześcijan żyjących na polskiej ziemi. Podkreślają one z naciskiem, że zbieżność treści wiary musi znaleźć ukoronowanie we wspólnym działaniu i podjęciu wspólnych zasad jakie współczesny świat stawia przed tymi, którzy wspólnie wyznają Boga swoim Ojcem i Panem. Do tych zadań należy bez wątpienia wspólne świadectwo miłości chrześcijan i Żydów dawane wobec świata, które w dobie indyferentyzmu uwierzytelnia orędzie Boga o zbawieniu. Wspólne podjęcie tego zadania stanowi nieodzowny warunek, aby Królestwo Boga mogło stawać się rzeczywistością także na polskiej ziemi".
W dobie indyferentyzmu Kościół oczywiście toczy swoją uporczywą, bohaterską walkę z atakującą go potęgą ateizmu. Ale prowadzi tę walkę sam. Wcale nie potrzebuje jej prowadzić do spółki - "wspólnie" - z wyznawcami Talmudu i Kabały, oraz z uczniami Majmonidesa, czy tymbardziej Barucha Spinozy.
Wystąpienie księdza biskupa Muszyńskiego - w dodatku poparte przez wysunięcie na czołowe miejsce w numerze przez krakowski "Tygodnik Powszechny" - wymaga czegoś więcej niż moje dotychczasowe uwagi przy okazji, porobione w krytyce jego poszczególnych wypowiedzi. Wymaga mianowicie ogólnego ustosunkowania się do Żydów i ich obecnej religii.
Co to są Żydzi?
Są oczywiście narodem. Ale obok tego są odrębną religią.
Jestem człowiekiem świeckim i nie jestem kompetentny do wypowiadania, z katolickiego stanowiska, ścisłej oceny tego, czym jest obecna żydowska religia. Powiem tytko w sposób jak najprostszy to, na co mnie jako laika w rzeczach religii i filozofii stać. Żydzi dzisiejsi wywodzą oczywiście swą religię ze Starego Testamentu. Ale nie są prawowitymi dziedzicami Starego Testamentu. Są odszczepieńcami. Prawowitymi dziedzicami Starego Testamentu są chrześcijanie. To święty Piotr, święty Paweł, święty Jan, święty Marek, święty Mateusz, święty Jakub, święty Juda Tadeusz i wszyscy ich uczniowie i wyznawcy stanowią prawdziwy dalszy ciąg narodu wybranego. Nie odszczepili się oni od Izraela, ale stanowią jego trzon. Odszczepieńcami są ci, którzy Mesjasza nie uznali. Są to następcy faryzeuszy, saduceuszy i innych kierunków w żydostwie wrogich Chrystusowi i Jego uczniom. Uważają się oni za właściwych kontynuatorów starotestamentowego żydostwa, ale nimi nie są. Nie wiem, jak się przedstawiał stosunek liczebny między żydami, którzy się stali chrześcijanami a tymi, którzy się nimi nie stali, ale to nie ważne. Ważne jest, kto był wyznawcą prawdziwym, a kto nim nie był. Potomkowie faryzeuszy i im podobnych stworzyli sobie nową religię, wywodzącą się ze Starego Testamentu, ale zmienionego przez nową interpretację. Ich główną księgą jest Talmud (jerozolimski i babiloński) którego główną treścią jest nowa interpretacja Starego Testamentu. Pan Bóg pozwolił na to, że wyznawcy Talmudu nie przejęli głównych instytucji starego żydostwa. Na to, że zostali wygnani z Ziemi świętej. (Wrócili do niej teraz po prawie dwóch tysiącach lat.) Że zburzona została świątynia. Że zniknął sanhedryn. Że znikło żydowskie kapłaństwo. Dzisiejsze żydowstwo jest czymś całkiem innym od Żydów z czasów Starego Testamentu.
Jest w dzisiejszej religii żydowskiej jakaś dziwna nuta, w której dźwięczy zło. Wcale nie jesteśmy obowiązani brać z dzisiejszego żydostwa jakichś pierwiastków. przeciwnie powinniśmy się oddziaływania żydowskiego strzec jak ognia.
To dziwne, ile pierwiastka czegoś złego przejawia się także w prądach, które od żydostwa odeszły. Nie ma nic naprawdę złego w prądach, które odeszły od prawowiernego chrześcijaństwa, to znaczy od katolicyzmu; ani w koptyjskim, czy etiopskim, czy ormiańskim monofizytyzmie, ani w prawosławiu, ani w protestantyzmie. Kościoły heretyckie i schizmatyckie są jakby mniej dobre od katolicyzmu, jakieś mniejsze, mniej wymagające, ale w gruncie rzeczy przeważa w nich pierwiastek dobra. Nawet powstałe na gruncie chrześcijańskim ruchy całkowitego wątpienia są wprawdzie smutne, ale nie są do głębi złe. Natomiast ruchy odśrodkowe, które powstały na gruncie żydowskim, są jakby zaostrzeniem złych pierwiastków, dających się dostrzec w Talmudzie. Panuje w nich złość, nienawiść, gniew, bunt, zawiść. Są ludzie (np. Ksiądz Poradowski) co powiadają, że np. Marx jest w istocie wyznawcą Szatana. A co tu mówić o Trockim!.
Gdziekolwiek się wpływ żydowski przejawia, jest on demoralizujący. I stanowi pierwiastek rozkładu. A także nienawiści i buntu. Nie należy robić "pielgrzymki" ku judaizmowi, ani szukać "coraz pełniejszego poznania" judaizmu. To, co ksiądz biskup Muszyński głosi, to jest herezja. I dlatego apeluję do Niego, by to odwołał. Myślę, że jako zwyczajny człowiek świecki mam prawo zwracać się z takim pokornym, ale zarazem śmiałym apelem, jak mieli prawo czynić to świeccy wierni w 1525 roku w Królewcu do królewieckiego biskupa, gdy się żenił i przechodził na religię Lutra. Albo jak święty Tomasz More, przecież też świecki, gdy w latach 1532 i 1533 występował przeciwko Williamowi Tyndallowi. Robertowi Barnesowi i John Frythowi, skłaniającym się do luteranizmu.
Zadziwia mnie poparcie, jakie księdzu biskupowi Muszyńskiemu udziela "Tygodnik Powszechny". Jest to pismo o bardzo swoistym obliczu: zarazem religijnie katolickie i polityczne, którego sylwetkę polityczną określiłbym w skróceniu jako zaciekle antyendecką. (Tak samo jak paryska "Kultura", jest ono kontynuacją "Buntu Młodych" i jego dalszych ciągów o zmienionej nazwie, pism, które istniały przed wojną w Polsce, głównie w Krakowie i w jego zasięgu i które uważały się za młodą odmianę "stańczyków" krakowskich i za odgałęzienie piłsudczyków). Jego osobliwą pozycję stanowiła tolerancja ze strony reżimu komunistycznego. Przez z górą czterdzieści lat stanowiło ono placówkę tylko minimalnie szykanowaną, w istocie, cieszącą się całkiem sporym zakresem wolności. Nie było takiego pisma ani w Rosji (prawosławnego), ani na Węgrzech, czy w Czechach lub Słowacji (katolickiego). Tamtejsze pisma chrześcijańskie były o wiele mniejszej skali i pozycji i cieszyły się o wiele mniejszą wolnością.
Ale pismo to miało i ma jeszcze jedną cechę: jest prożydowskie. Zadaję sobie pytanie, czy nie leżało w interesie światowego obozu żydowskiego, by wyrósł w jakimś katolickim kraju wśród katolików ośrodek nie tyle przyjazny Żydom, jako narodowości, co przyjazny żydostwu jako religii i w tej postawie z katolickiego punktu widzenia heretycki?. Jestem daleki od podejrzewania, że cały "Tygodnik Powszechny" jest prożydowski o zabarwieniu heretyckim. Natomiast stawiam sobie (i innym) pytanie, czy nie ma w nim heretyckich wtyczek.
Czy powstanie takiego pisma w katolickiej Polsce nie leżało w interesie narodu żydowskiego? Czy olbrzymie wpływy żydowskie w partii komunistycznej nie postarały się o to, by w Polsce właśnie takie pismo założyć? I oddać je w ręce autentycznych katolików, ale ludzi, którzy zapewne nieświadomie - dopuszczą do zagnieżdżenia się w jego zespole prożydowskich wtyczek. Wtyczek, których istotny wpływ zaznaczyłby się choćby po czterdziestu latach?
Prawdziwi polscy komuniści nie byli dostatecznie przenikliwi i przewrotni, by móc coś takiego zaplanować i przeprowadzić. Nie posądzam o taki machiawelizm ani ludzi w rodzaju Gomułki, czy Bieruta, czy Koszutskiej (Kostrzewy), ani starych bolszewików w rodzaju Dzierżyńskiego, i Marchlewskiego. Ale czy taka myśl i taka orientacja w ludziach i prądach - nie mogła zakiełkować wśród wykształconych polskich komunistów-Zydów? Nikogo nie posądzam konkretnie. Wymieniam tylko przykładowo gatunek ludzki.
Na przykład Jakub Berman. Warszawski adwokat. Absolwent warszawskiego uniwersytetu. Syn współzałożyciela i współredaktora warszawskiego czołowego dziennika "Hajnt" ("Dziś") w języku "jidisz'. Brat Adolfa Bermana, polityka żydowskiej partii Poale-Syjon w Polsce i jej prezesa, a potem posła do parlamentu w Izraelu. Od 1926 członek Polskiej Partii Komunistycznej. W latach wojny w Rosji, stronnik i bliski współpracownik i zaufany Stalina. Po wojnie w Polsce w latach 1947-1952 podsekretarz stanu w Prezydium Rady Ministrów, w latach 1954-1956 wicepremier, uchodzący w Polsce za "szarą eminencję". l istotnego, zakulisowego dyktatora. Inteligentny polityk, publicysta i teoretyk myślowy i praktyk. Czy nie mógł być cichym bojownikiem o interesy żydowskie i krzewicielem utajonych żydowskich wpływów? Nie oskarżam go o nic. Daję go tylko, jako przykład tego, że ludzie tej miary i tego oblicza w Polsce byli?.
Jak już wyżej pisałem, rola Żydów w świecie jest podwójna. Są zbiorowością religijną, wywodzącą się ze Starego Testamentu, ale opozycyjną wobec chrześcijaństwa i są osobnym narodem.
Jako naród, mieli swoje interesy i polityczne dążenia. Wchodzili z innymi narodami w konflikty zupełnie niezależnie od przeciwieństwa religijnego.
Byli w szeregu krajów prześladowani. Polska udzieliła im gościny i opieki. Polska zrobiła to dlatego, że jej ideologią była tolerancja. Najdobitniej sformułował zasady polskiej tolerancji Paweł Włodkowic (ok. 1370-14351 - zwłaszcza na soborze w Konstancji. Jest prawdą, że na polską praktykę tolerancji wywarł wpływ także i litewski polityczny indyferentyzm. Ale nie zmienia to faktu podstawowego, że Polska przyszła Żydom z pomocą, ponieważ w innych krajach byli prześladowani, a Polska z zasady dawała prześladowanym schronienie. Polska pozwoliła Żydom stworzyć sobie na ziemi polskiej własne, odrębne życie, oparte na niezależności żydowskich instytucji, na czele z żydowskim sejmem (waad) i kahałami (kehillah) i autonomią podatkową, z zupełną swobodą religijną, etniczno-językową, szkolnictwem i prawem osiedlania się. Przez kilka wieków żyło w Polsce więcej Żydów, niż we wszystkich innych krajach świata, razem wziętych, a Polska była głównym ośrodkiem żydowskiego życia i kultury. Żydzi odpłacili Polsce za tę gościnę niewdzięcznością. Jeszcze przed zniszczeniem niepodległości przez koalicję antypolską Prus, Rosji i Austrii Żydzi w Polsce stali się siłą wywrotową, sprzymierzoną z wrogami Polski, zwłaszcza Prusami. Już dnia 14 czerwca roku 1751, na 21 lat przed pierwszym rozbiorem Polski, papież Benedykt XIV ogłosił encyklikę "A quo primum", zwróconą do prymasa i całego episkopatu Polski, zwracając uwagę narodu polskiego na to, że uprawnienia Żydów w Polsce są nadmierne i dla Polski, zarówno jak dla Kościoła katolickiego niebezpieczne.[1] Po rozbiorach Polski Żydzi w Polsce, poza nielicznymi wyjątkami opowiadali się po stronie państw zaborczych, Prus i Austrii przeciwko narodowi polskiemu, a w zaborze rosyjskim po stronie rewolucji rosyjskiej (także i rosyjskiego języka) przeciwko równocześnie caratowi i Polsce. Przy poparciu państw zaborczych stali się w Polsce potężną siłą, która opanowała dużą część polskiego życia gospodarczego, a w miastach stali się dużym odłamem ludności, różniącym się od reszty ludności nie tytko religią, ale także językiem, a nawet odmiennym ubiorem. Nawet po odbudowaniu niepodległej Polski wedle spisu ludności z 1931 roku, Żydzi stanowili 30 procent Ludności Warszawy, 35 proc. ludności Łodzi, 26 proc. ludności Krakowa, 32 proc. ludności Lwowa, 28 proc. ludności Wilna, 43 proc. ludności Białegostoku.
Jak dokonywał się proces opanowywania dużej części polskich miast przez Żydów świadczą liczby następujące. W Warszawie w Polsce niepodległej, w roku 1781, Żydzi stanowili 4,5 procent (cztery i pół procent) ogółu ludności. W roku 1897, pod rządami rosyjskimi 33,9 procent. W Łodzi w Polsce niepodległej w roku 1793_5,7 procent (pięć i siedem dziesiątych) w roku 1910 pod rządami rosyjskimi 40,7 procent. (dane z jerozolimskiej "Encyclopaedia Judaica" tom 13. 1971, str. 735-736).
Polacy prowadzili od dłuższego czasu zmaganie o nadanie swoim miastom charakteru czysto polskiego, podobne do walki narodowej walońsko-flamandzkiej w Brukseli, angielsko-francuskiej w Montrealu, fińsko-szwedzkiej w Helsinkach (Heiingforsie). Zmaganie to nie miało nic wspólnego z antysemityzmem czy uciskiem politycznym. Było ono rywalizacją polityczną, jakich jest w świecie wiele.
Do zaostrzenia tej rywalizacji przyczyniły się w roku 1912 wybory do rosyjskiego parlamentu (Dumy) Żydzi w Warszawie solidarnie poparli polskiego komunistę, nazwiskiem Jagiełło, który zdobył więcej głosów niż każdy inny z jego polskich przeciwników i został wybrany. W Łodzi kandydat - Żyd, dr. Bomasz zdobył więcej głosów niż jego polscy przeciwnicy i też został wybrany. Obaj ci przedstawiciele nie zostali członkami Koła Polskiego w Dumie, lecz stronnictw rosyjskich. Jagiełło łącznej rosyjskiej reprezentacji bolszewicko-mieńszewickiej. Bomasz rosyjskiego stronnictwa konstytucyjnych demokratów (kadetów). Tak więc dwa największe polskie miasta zamanifestowały swoją łączność z Rosja i polityczne odsunięcie się od polskości.
Spowodowało to gwałtowny sprzeciw polskiego społeczeństwa i proklamowanie gospodarczego bojkotu Żydów po to, by skłonić ich do opuszczenia polskich miast i do emigracji do Ameryki, do Palestyny, czy gdzie indziej. (Hasło bojkotu dał przywódca polskiej Narodowej Demokracji Roman Dmowski).
Jest faktem. że w okresie pierwszej wojny światowej Polacy i Żydzi znajdowali się w stanie konfliktu. Ale postawa Polaków nie była antysemityzmem w takim rozumieniu, jakie jest dziś temu słowu nadawane. Była przeciwieństwem narodowym, nie innym, niż między wielu narodami.
W czasie owej wojny duża część Żydów była przeciwna niepodległości Polski. Na konferencji paryskiej (wersalskiej) 1919 roku siły naciskowe, reprezentujące światowe interesy żydowskie zwalczały postulaty polskie. W wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1920 roku duża część polskich Żydów zwalczała stronę polską, na przykład podpalając mosty na polskich rzekach w interesie armii rosyjskiej. Wszystko to sprawiało, że konflikt polityczny polsko-żydowski w dalszym ciągu trwał.
Mimo to, gdy pod okupacją hitlerowską w latach 1938-1945 Żydzi w Polsce byli przez niemieckich hitlerowców prześladowani i wymordowywani, ogól Polaków, także i dawni tak zwani antysemici, przyszedł Żydom z pomocą, pomagając im ukrywać się między Polakami; lub w lasach, albo uciekać za granicę. Znany przed wojną w skali światowej "antysemita" Jan Mosdorf, został przez Niemców rozstrzelany za okazywanie pomocy Żydom. Setki, a być może tysiące Polaków i Polek zostało przez Niemców ukaranych śmiercią za okazywanie Żydom pomocy.
Dzisiaj toczy się w całym świecie propaganda oszczercza, czyniąca Polaków współwinnymi zbrodni popełnionej na Żydach przez niemieckich hitlerowców. Jest to propaganda, oburzająca w swej tendencyjności i nie zawierająca ani źdźbła prawdy. Nie było w Polsce nawet najmniejszej grupki politycznej, któraby pochwalała, już nie mówiąc o popieraniu "holokaustu" popełnianego na Żydach przez niemieckich hitlerowców.
Polski konflikt narodowy z Żydami nie miał nic wspólnego z antyżydowską polityką niemiecką (hitlerowską).
A tak samo nic wspólnego z religijnym przeciwieństwem katolicko-żydowskim.
Nie mogę się oprzeć wypowiedzeniu spostrzeżenia, że wywiad księdza biskupa Muszyńskiego jest napisany złą polszczyzną.
Obfituje on w wyrażenia, zapożyczone z obcych języków, ostatnio często używane na łamach tandetnego dziennikarstwa, ale niedopuszczalne w poprawnej polszczyźnie literackiej: "relacje" zamiast "stosunki". "komponenty" zamiast "składniki", "stymulowanie" zamiast "pobudzanie"
Oraz popełnia rusycyzmy: "znaczący" w sensie "wybitny", albo "a" zamiast "ale".
Jędrnej Giertych
--------------------
[1] Tekst encykliki "A quo primam" wydrukowany jest w ksiaice "Sanctissimo Domini Nostri Benedicti Papae XIV Bullarium" Malines w Belgii 1827, wyd. P.J. Hanicq. Pierwsze stronice tej encykliki, w odbitce fotograficznej przedrukowałem na str. 255-256 w mej książce "In Defence of My Country" Londyn 1981.
Jędrzej
Giertych, "Czy narodzenie się nowej herezji?"