Lynn Margulis NAUKOWA HERETYCZKA

Lynn Margulis-- "NAUKOWA HERETYCZKA ! " (Ale się dzieje).

Posted by: "KK" noveyy777@gazeta.pl

Date: Thu Apr 14, 2011 2:19 pm ((PDT))


Stara gwardia się wykrusza, mój komentarz na koncu tekstu.


http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1174


http://discover.coverleaf.com/discovermagazine/201104?pg=68#pg72


Lynn Margulis krytykuje ewolucję w czasopiśmie Discover [1]

Autor tekstu: Jerry Coyne


Tłumaczenie: Paulina Wojciechowska


Około 1970 roku biolog Lynn Margulis zyskała sławę najpierw

proponując, a następnie wykazując, że komórki eukariotyczne powstały

przez symbiotyczny związek wczesnych komórek prokariotycznych, z

których cześć pochłaniała inne komórki, zaś pochłonięte bakterie

ewoluowały w przynajmniej dwie z podstawowych organelli komórkowych:

mitochondria i, w przypadku roślin, chloroplasty. Pomimo, że inni

sugerowali to wcześniej, to Margulis przypisuje się uznanie za

popchnięcie tej teorii naprzód, wspierając ją danymi biochemicznymi i

mikrobiologicznymi, jak także zrozumieniem jej implikacji. Późniejsze

prace nad sekwencjonowaniem DNA stanowiły całkowite poparcie teorii

Margulis. Została ona słynnym naukowcem i wybrano ją do Narodowej

Akademii Nauk (National Acedemy of Sciences).


Trawersując stary polityczny slogan: sława deprawuje, a sława

absolutna deprawuje absolutnie. Nie jest to zawsze prawdą, lecz jeśli

naukowiec zdobywa znaczną popularność i podziw, zawsze pojawia się

pokusa, by myśleć, że wszystko, o czym mówisz na dany temat ma

szczególne znaczenie i wagę. Tego typu solipsyzm zwykle rozwija się u

osób takich, jak Margulis, które muszą przeforsować poprawną teorię

przeciw głęboko zakorzenionemu zwątpieniu i pogardzie

współpracowników.


Margulis uległa takiej właśnie deprawacji. W ciągu ostatnich

dwudziestu lat głosiła szeroko swoje wątpliwości odnośnie nowoczesnej

teorii ewolucji. Stwierdziła, na przykład, że współczesna biologia

ewolucyjna jest "pomniejszą dwudziestowieczną sektą wewnątrz

rozprzestrzeniających się religijnych przekonań biologii

anglo-saksońskiej" i że "neo-darwinizm, który kładzie nacisk na

(powolną kumulację mutacji) znalazł się w totalnym kryzysie."

Ponieważ

jest sławna, bywa zapraszana tu i tam, i zawsze wykorzystuje okazję,

by skrytykować współczesną biologię ewolucyjną. Pod tym względem

może

być ona gorsza dla nauki niż kreacjoniści, ze względu na jej znaczną

naukową wiarygodność. Być może pamiętacie, iż Margulis "zajęła

się",

(tzn. pozwoliła na publikację, pomimo różniących się między sobą

recenzji), artykułem Williamsona, gdzie autor wysuwał hipotezę o

hybrydowym początku cyklu życiowego motyli (najpierw gąsienica,

później postać dorosła) przez rozmnażanie się ancestralnego motyla

latającego z pazurnicą. (Praca została następnie obalona.)

Podejrzewam, że wymusiła tę publikację, ponieważ odpowiada ona

przekonaniu Margulis, iż symbioza -- a przypuszczam, że można

traktować

hybrydyzację jako coś takiego -- stanowi dominujący czynnik w ewolucji.


Margulis i jej syn, Dorion Sagan, napisali nawet książkę o specjacji,

zatytułowaną "Acquiring Genomes, gdzie twierdzą, że czynnikiem

krytycznym w powstawaniu gatunków była endosymbioza. "The New York

Times" poprosił mnie o recenzję tej publikacji, ale książka była tak

okropna, autorzy tak nieświadomi dekad pracy nad specjacją (włączając

w to obserwacje wiodące do stwierdzenia, że bariery reprodukcyjne

prawie zawsze mapują się na geny, a nie organelle cytoplazmatyczne),

że, mimo iż lubię pisać dla "The Times", tym razem odmówiłem,

ponieważ

najzwyczajniej nie chciałem, aby książka zawierająca tyle błędów

stała

się popularna.


Dziś jednak chciałbym rozreklamować sześciostronicowy wywiad z

Margulis, który ukazał się w "Discover Magazine". W wywiadzie pojawia

się szereg szokujących stwierdzeń, m.in. przypuszczenie Margulis, że

AIDS to naprawdę syfilis i nie ma etiologii wirusowej. Skoncentrujmy

się jednak na ostrej krytyce ewolucji, gdzie biolog brzmi prawie

zupełnie jak kreacjoniści:


Oto mój problem z neodarwinizmem: uczy się, że czynnikiem

generującym nowe formy jest akumulacja przypadkowych mutacji w DNA, w

kierunku ustalonym przez dobór naturalny. Gdy chcesz większych jajek,

wybierasz te kury, które składają największe i w rezultacie dostajesz

coraz większe i większe. Ale równocześnie hodujesz kury z

nieprawidłowo rozwiniętymi piórami i chwiejącymi się nogami. Dobór

naturalny eliminuje i być może podtrzymuje procesy, ale niczego nie

tworzy.


Stosując sztuczny dobór, nie zawsze otrzymujemy osobniki upośledzone.

Koty domowe radzą sobie całkiem dobrze, o ile nie bawimy się z ich

pyskami, by otrzymać persy. To prawda, że większość sztucznie

wyhodowanych gatunków nie przetrwałaby w naturze, ponieważ ludzie

pragną cech, które w naturze są często maladaptacyjne. Na przykład

kukurydzę dobierano tak, aby ziarna pozostawały na kolbie, a nie

"rozlatywały się wokół". Najgorszą rzeczą, jaką możemy uczynić

roślinie, jest pozbawienie jej możliwości rozsiewania ziaren.


Jak jednak Margulis doszła do przekonania, że sztuczny dobór wskazuje

na to, iż "dobór naturalny nie tworzy"? Dobór sztuczny, oczywiście,

tworzy, w tym sensie, że ludzie, jak zauważył Darwin, mogą uformować

zwierzęta lub rośliny w cokolwiek tylko zechcą. Pokazuje to, że

łącząc

różne mutacje można stworzyć coś nowego, można zamienić roślinę

ancestralną w kalafior, kalarepę, brukselkę czy kapustę (wszystkie

wywodzą się od tego samego gatunku). A jeśli te zmiany zwiększały

"przydatność" w naturze, jak np. połączenie cech, które zmieniły

pradawnego artiodaktyla w wieloryba, dlaczego dobór naturalny nie

miałby tworzyć czegoś nowego? Zapis skamielin ewolucji głównych

taksonów potwierdza całkowicie tę hipotezę, chyba, że Margulis

uważa,

iż płetwy, pióra, itd. powstały poprzez symbiozę lub hybrydyzację.

Podejrzewam, że tak właśnie jest, co byłoby niedorzecznym i

niepotwierdzonym poglądem. Jednak przecież właśnie w swojej książce

napisanej z Dorionem Saganem twierdzi, że w ten sposób powstają nowe

gatunki.


Margulis zachwala następnie równowagę punktową -- obserwację, że

określona zmiana ewolucyjna w zapisie skamielin pojawia się szybko,

podczas gdy przez większość czasu gatunki pozostają statyczne. Nadal

nie wiadomo, jak wiele rodowodów odpowiada temu procesowi, ale żaden z

propagatorów równowagi punktowej -- ani Gould, ani Eldredge, ani moi

koledzy tutaj w Chicago -- nie powiedzieliby, że zaobserwowanie

"skokowej" ewolucji wypacza dobór naturalny. Margulis nie rozumie po

prostu równowagi punktowej.


Zgadza się jednak ona z kreacjonistami odnośnie nieskuteczności doboru

i neodarwinistycznego paradygmatu:


Krytycy, w tym także krytycy kreacjonistyczni mają rację co do

swoich wątpliwości. Nie mają jednak do zaoferowania nic innego niż

inteligentny projekt (ID) czy "Bóg to uczynił". Nie mają alternatywy,

która byłaby naukowa.


Cóż, przynajmniej nie jest na tyle szalona, aby zaakceptować boga jako

wyjaśnienie naukowe. Jest jednak dostatecznie szalona, by promować

swoją alternatywną teorię", a mianowicie symbiozę. Pomyślmy jednak,

jak możemy wytłumaczyć zarówno specjację, jak adaptację jako

rezultaty

symbiozy - czy to interpretowanej wąsko jako wchłanianie i włączanie

innego organizmu do twojego, albo interpretowanej szeroko, jako

hybrydyzację. W tym przypadku, znaczne zmiany ewolucyjne pojawiałyby

się natychmiast; pisząc "natychmiast", mam na myśli kilka pokoleń.

Tak, to właśnie nastąpiło, gdy bakterie i mitochondria stały się

organellami w komórkach, a my rzeczywiście obserwujemy szybkie

powstanie nowego gatunku poprzez hybrydyzację (zjawisko

"poliploidalności" wśród roślin i "diploidalnych hybrydowych gatunków

wśród zwierząt").


Te zdarzenia jednak nie stanowią reguły, jak sugeruje Margulis, ale --

z wyjątkiem poliploidalności u roślin -- bardzo rzadkie wyjątki.

Dlaczego tak sądzimy? Ponieważ możemy zaobserwować początki nowych

adaptacji i linii rodowodowych w zapisie skamielin, i nie są one

natychmiastowe! Pomyślcie o przejściu ewolucyjnym od ryb do płazów, od

płazów do gadów, od gadów do ssaków, od tetrapodów do ptaków, od

"szczurów lądowych" -- artiodaktyli do wielorybów. Każda z tych zmian

zachodziła na przestrzeni milionów lat i widzimy te zmiany stopniowo

kumulujące się w skamielinach. Gdyby to wszystko wystąpiło dzięki

symbiozie -- doprawdy niedorzeczny pomysł -- widzielibyśmy jeden lub

szereg nagłych skoków kreujących "nowość" ewolucyjną. A tego nie ma.


Natomiast analiza genetyczna, dzięki której możemy zlokalizować

dokładnie geny odpowiedzialne za zarówno nowe cechy, jak i nowe

gatunki, niezmiennie wykazuje, iż te nowe zjawiska występują nie

dzięki pochłonięciu nowego gatunku, ale dzięki zmianom w DNA

organizmu. Przykładów na to nie brak. Zajrzyjcie do książki autorstwa

mojego i Allena Orra, pt. "Specjacja", aby dowiedzieć się więcej o

danych odnośnie cech wyróżniających gatunki, które są ze sobą

blisko

spokrewnione.


Wreszcie, Margulis czuje wyjątkową niechęć do genetyków

populacyjnych:


Darwin twierdził, że zmiany kumulują się w czasie, ale genetycy

populacyjni opisują mieszanki, które są przejściowe. To, co łączy

się

w jedno przy reprodukcji w jednym pokoleniu, rozpada się w następnym

wskutek tego samego procesu. Genetycy populacyjni zawładnęli biologią

ewolucyjną. Są oni redukcjonistami ad absurdum.


Toż to istne szaleństwo. Geny stają się "zafiksowane" (utrwalone),

tzn. zaczynają charakteryzować cały gatunek, ponieważ wpływają one

pozytywnie na przetrwanie i reprodukcję. I możemy mieć zbiory genów

robiące to samo. Gen odpowiedzialny za przesunięcie nozdrzy

ancestralnego wieloryba na czubek jego głowy, tak, że stają się one

otworem nosowym umożliwiającym oddychanie podczas częściowego

zanurzenia zwierzęcia, zostanie "zafiksowany", podobnie, jak geny,

które w tym samym czasie powodują transformację kończyn przednich w

płetwy. Nie ma "rozpadu" tych dobrych genów w procesie reprodukcji.

Zostają "zafiksowane" (utrwalone) równocześnie, ponieważ wszystkie są

dobre, podobnie jak inne geny, odpowiedzialne za utratę włosów,

redukcję kończyn tylnych, utratę uszu zewnętrznych, itp. Atakowanie

genetyki populacyjnej jako niefunkcjonującego redukcjonizmu pokazuje

prawdziwą ignorancję Margulis i demaskuje ją nie jako myśliciela, ale

demagoga.


W końcu Margulis powiedziała coś o promotorze mojego doktoratu, Dicku

Lewontinie, co naprawdę mnie zdenerwowało. Scharakteryzowała go jako

pochłaniającego pieniądze naukowca pragnącego zyskiwać "granty" na

badania, o których wie, że nie mają sensu:


Genetyk populacyjny, Richard Lewontin, sześć lat temu wygłosił

wykład

tutaj, na UMass Amherst, podczas którego wszystko zmatematyzował --

zmiany w populacji, przypadkowe mutacje, dobór seksualny, koszta i

korzyści. Pod koniec wykładu powiedział "Wiedzą państwo,

próbowaliśmy

przetestować te idee w naturze i w laboratorium, i tak naprawdę nie ma

pomiarów, które odpowiadałyby wartościom, o których państwu

mówiłem."

To było porażające. Więc powiedziałam, "Panie Lewontin, jest pan

wspaniałym wykładowcą, skoro ma pan odwagę powiedzieć, że pańskie

badania nie zawiodły donikąd. Ale po co więc kontynuuje pan tę

pracę?"

Rozejrzał się wokół i odparł "To jest jedyna rzecz, jaką umiem

robić,

a jeżeli przestanę, nie dostanę pieniędzy z grantu".



Lynn Margulis krytykuje ewolucję w czasopiśmie Discover [2]

Autor tekstu: Jerry Coyne


Tłumaczenie: Paulina Wojciechowska


Pozostaję, na szczęście, w dobrych stosunkach z Dickiem i, jak Woody

Allen za Marshallem McLuhanem, stoję za nim murem, i też, jak Marshall

McLuhan, mówi on, że Margulis nic nie wie o jego pracy. (Tak, życie

takie właśnie jest!).


Zadzwoniłem do Dicka dziś rano i przeczytałem mu tę wypowiedź.

Stwierdził, że zupełnie błędnie opisała jego poglądy i to, co

musiał

powiedzieć w trakcie wykładu. Powiedział, że uważa, iż czysto

matematyczne modele genetyki populacyjnej w znacznym stopniu zawiodły

uczonych w zrozumieniu dystrybucji częstotliwości występowania genów w

naturze, ponieważ często czyni się tu założenia, które są albo

nieprawidłowe albo niemożliwe do przetestowania. I choć teorie

matematyczne w genetyce populacyjnej przyniosły pewne sukcesy, nie są

tak przydatne, jak oczekiwaliśmy. Dlatego zaprzestał rozwiązywania

czystych równań i rozpoczął symulacje komputerowe, które, według

niego, dają bardziej realistyczny obraz tego, co się dzieje w naturze,

ponieważ w takich symulacjach można łatwiej zmieniać parametry i

sprawdzać wrażliwość modeli na zmienność warunków. De facto,

zaprzestał składać podania o granty do badań wykorzystujących czystą

matematykę. Zatem charakterystyka Lewontina, dokonana przez Margulis,

jako nieuczciwego handlarza, próbującego znaleźć fundusze na badania,

o których wie, że dadzą fałszywe rezultaty, jest stuprocentowo

niesprawiedliwa.


Lewontin chciał, bym dodał (mam pozwolenie na zacytowanie go tutaj),

że jego celem w zdobyciu grantów nie było jedynie opłacanie

określonych projektów opisanych w propozycjach eksperymentów, ale

"prowadzenie instytucji", "sponsorowanie grupy twórczych osób, by

mogły robić to, co chcą." I w rzeczy samej, to właśnie zrobił. Robi

to

też wielu innych badaczy otrzymujących granty. Nie jesteśmy w stanie

zawsze przewidzieć, jakie będą wyniki proponowanych przez nas badań.

Tak naprawdę, wiemy, że testy będą przebiegać inaczej niż

przedstawiamy to w projektach opisywanych w celu otrzymania funduszy.

Organizacje udzielające grantów, takie jak NIH (National Institutes of

Health), wiedzą o tym równie dobrze. Granty nie są przyznawane po

prostu dla danych projektów, ale dla demonstrowalnych osiągnięć grupy

badaczy. Zaś Lewontin może poszczycić się jedną z najbardziej

twórczych grup zajmujących się współczesną genetyką ewolucyjną.

Jestem

dumny, że byłem jej członkiem.


Gdy przeczytałem mu stwierdzenie Margulis, mające na celu umniejszenie

genetyki populacyjnej, Lewontin wcale nie rozpoznał swojej karykatury.

Margulis wypaczyła jego poglądy, które właśnie opisałem, jako

kolejny

sposób na odrzucenie współczesnej biologii ewolucyjnej.


Gdy dyskutuje się o biologii ewolucyjnej, Lynn Margulis staje się

dogmatyczna, ignorancka, do tego intelektualnie nieuczciwa. Zasługuje

na szacunek nie tylko za jej wczesne prace o symbiozie, ale za upór w

trwaniu przy swoich poglądach w obliczu znacznej opozycji. Jednak

tutaj ten upór został źle wykorzystany. Nie ma po prostu racji. Myli

się w najgorszy sposób dla naukowca -- ignoruje wszystkie dane, które

przeczą jej teoriom. Ale czego można oczekiwać od kogoś, kto tak

odpowiada na ostatnie pytanie wywiadu:


Dick Teresi (dziennikarz): Czy nie męczy pani fakt, że jest pani

wciąż określana mianem kontrowersyjnej?


Margulis: Nie uważam swoich teorii za kontrowersyjne. Uważam, że

są prawdziwe.


Jest ona wręcz religijna w swoim fanatyzmie!


Nie jestem pewien, co mam myśleć o czasopiśmie "Discover",

publikującym ten wywiad. Teresi nie jest w żadnym stopniu krytyczny.

Nie przedstawia kontrargumentów na bałamutne twierdzenia Lynn Margulis

o ewolucji, co dobry dziennikarz powinien umieć. Ale to nie "60

minut", tylko czasopismo naukowe. Niemniej jednak, wywiad z Margulis

jawi się jako czysta i nie do podważenia krytyka współczesnej biologii

ewolucyjnej (już został oczywiście "zagarnięty" przez kreacjonistyczny

Discovery Institute) i wydawać by się mogło, że magazyn "Discover"

powinien przedstawić przeciwny do Margulis punkt widzenia. Tymczasem

postąpiono jak sędzia, który pozwala ulubionemu bokserowi na cios

poniżej pasa.


Tekst oryginału


Why Evolution Is True, 12 kwietnia 2011r.




KOMENTARZ:



"Gdy dyskutuje się o biologii ewolucyjnej, Lynn Margulis staje się

dogmatyczna, ignorancka, do tego intelektualnie nieuczciwa. Zasługuje na

szacunek nie tylko za jej wczesne prace o symbiozie, ale za upór w

trwaniu przy swoich poglądach w obliczu znacznej opozycji.".


Hipoteza endosymbiozy nie tylko nie jest oczywistą projekcją z

przeszłości ewolucji,ale wręcz

jest to mit.:

http://www.sfinia.fora.pl/genesis,36/ewolucja-endosymbiozy-czy-byla-latwa-najstarsze-eukarioty,4946.html


"Jest ona wręcz religijna w swoim fanatyzmie!"


Jak to się mawia: "dowalił gocioł garnkowi".


Stara gwardia sie wykrusza:)


[*dodaje załaczony tekst na końcu]:


"Gen odpowiedzialny za przesunięcie nozdrzy ancestralnego wieloryba na

czubek jego głowy (..) zostanie "zafiksowany", podobnie, jak geny, które

w tym samym czasie powodują transformację kończyn przednich w płetwy.

Nie ma "rozpadu" tych dobrych genów w procesie reprodukcji.".


Przy rozmnażaniu płciowym tak mogło (zakładając!) być: lepsza

szczęka

mogła się spotkać z lepszym ogonem, lepsza płetwa z lepszym nosem. Tak

mogło być ,ale czy tak było? Tutaj też musi działac selekcyjne

wymiatanie (rozmnażanie płciowe co najwyżej może przyśpieszyć

ewolucję) i nawet nie wiadomo w których konkretnie genach muszą

nastapić zmiany , żeby wieksze zmiany ewolucyjne zaszły (jest to

problem poddawany intensywnym badaniom od 50 lat.).

Nie ma rzetelnie sprecyzowanego mechanizmu ewolucji. Jest tylko

(gołosłowne) zapewnianie: mutacje+dobór naturalny=nowe plany budowy.

Czyli nie ma DOWODOW na ewolucję i biologia musi się z tym faktem

pogodzić.


"[geny]Zostają "zafiksowane" (..) ponieważ wszystkie są dobre, np.jak

inne geny, odpowiedzialne za utratę włosów, redukcję kończyn tylnych,

utratę uszu zewnętrznych, itp.".


Stary numer z rękawicą: jak dotrzemy pod strzechy z wieścią ,że ryby

"wyewoluowały utratę oczu", to lud łyknie ,że

nietoperze wyewoluowały latanie i echolokację;-).


"Każda z tych zmian zachodziła na przestrzeni milionów lat i widzimy te

zmiany //*stopniowo kumulujące się w skamielinach*\\"


Koeljna manipulacja: nie widać zadnej //*kumulacji drobnych zmian*\\.

Znajduje sie jedynie

skamieniałe organizmy , (które ewentualnie!) uznaje sie uznać za

gatunki bazalne.


"Natomiast analiza genetyczna, dzięki której możemy zlokalizować

dokładnie geny odpowiedzialne za zarówno nowe cechy, jak i nowe

gatunki"


NOWE GATUNKI- "np. przemeblowania w chromosomach (rekombinacja [czy

wspomniana poliploidalność] u roślin)" , które z myszy nie czynią nic

innego ,

jak inne odmiany (podgatunki) myszy, które, co najwyżej, już nie mogą

się krzyzować. CECHY-Nietolerancja laktozy, albinizm, kolor oczu.


"Toż to istne szaleństwo. Geny stają się "zafiksowane" (utrwalone),

tzn. zaczynają charakteryzować cały gatunek, ponieważ wpływają one

pozytywnie na przetrwanie i reprodukcję.".


Może Coyne przyhamuje ,jak ta informacja przedrze się przez inhibitor,

który

ma na mózgu "Podważanie selekcyjnego wymiatania"?

usenet.gazeta.p(*)2411q%241%40inews.gazeta.pl%3E

Na racjonaliście.pl było o tym napisane, w sieci jest

komentowane...HARDO!


"Pokazuje to, że łącząc różne mutacje można stworzyć coś nowego,

można zamienić roślinę ancestralną w kalafior, kalarepę, brukselkę

czy kapustę .".


Bzdura i manipulacja: takie zmiany zachodzą głównie poprzez zmiany we

frekwencji genów,

mutacje są bardzo mało istotne.


"A jeśli te zmiany zwiększały "przydatność" w naturze, jak np.

połączenie cech, które zmieniły pradawnego artiodaktyla w wieloryba,

dlaczego dobór naturalny nie miałby tworzyć czegoś nowego?"


Jak to łatwo zostawić w głowie laika , że wieloryby z równą

łatwością

powstają z lądowych czworonogów,

jak różne rasy psów: kapusta, kalarepa i brukselka. Jakby Coyne

zaczął

uczyć tego na lekcjach biologii

i ktoś by o tym doniósł zostałby chyba zwolniony jako niekompetentny.

Nie wierzę ,że Coyne nie odróznia zmian

mendlowskich od neodarwinowskich.


"od tetrapodów do ptaków"


Terapodów.


"Powiedział, że uważa, iż czysto matematyczne modele genetyki

populacyjnej w znacznym stopniu zawiodły uczonych w zrozumieniu

dystrybucji częstotliwości występowania genów w naturze, ponieważ

często czyni się tu założenia, które są albo nieprawidłowe albo

niemożliwe do przetestowania. I choć teorie matematyczne w genetyce

populacyjnej przyniosły pewne sukcesy, nie są tak przydatne, jak

oczekiwaliśmy."


Pisałem o tym szerzej tutaj:

http://usenet.gazeta.pl/usenet/0,47943.html?group=pl.sci.biologia&tid=1031807&MID=%3Cilsesv%2411q%241%40inews.gazeta.pl%3E


[*załoącznik]:


"Pokazuje to, że łącząc różne mutacje można stworzyć coś nowego,

można zamienić roślinę ancestralną w kalafior, kalarepę, brukselkę

czy kapustę .".

Bzdura i manipulacja: takie zmiany zachodzą głównie poprzez zmiany we

frekwencji genów,

mutacje są bardzo mało istotne.

"A jeśli te zmiany zwiększały "przydatność" w naturze, jak np.

połączenie cech, które zmieniły pradawnego artiodaktyla w wieloryba,

dlaczego dobór naturalny nie miałby tworzyć czegoś nowego?"

Jak to łatwo zostawić w głowie laika , że wieloryby z równą

łatwością

powstają z lądowych czworonogów,

jak różne rasy psów: kapusta, kalarepa i brukselka. Jakby Coyne

zaczął

uczyć tego na lekcjach biologii

i ktoś by o tym doniósł zostałby chyba zwolniony jako niekompetentny.

Nie wierzę ,że Coyne nie odróznia zmian

mendlowskich od neodarwinowskich.

"od tetrapodów do ptaków"


Terapodów.


"Każda z tych zmian zachodziła na przestrzeni milionów lat i widzimy te

zmiany //*stopniowo kumulujące się w skamielinach*\\.:.

Koeljna manipulacja: nie widać zadnej //*kumulacji drobnych zmian*\\.

Znajduje sie jedynie

skamieniałe organizmy , (które ewentualnie!) uznaje sie uznać za

gatunki bazalne.

"Natomiast analiza genetyczna, dzięki której możemy zlokalizować

dokładnie geny odpowiedzialne za zarówno nowe cechy, jak i nowe

gatunki"

NOWE GATUNKI- "np. przemeblowania w chromosomach (rekombinacja [czy

wspomniana poliploidalność] u roślin)" , które z myszy nie czynią nic

innego ,jak inne odmiany (podgatunki) myszy, które, co najwyżej, już

nie mogą się krzyzować. CECHY-Nietolerancja laktozy, albinizm, kolor

oczu.

"Toż to istne szaleństwo. Geny stają się "zafiksowane" (utrwalone),

tzn. zaczynają charakteryzować cały gatunek, ponieważ wpływają one

pozytywnie na przetrwanie i reprodukcję.".


Może Coyne przyhamuje ,jak ta informacja przedrze się przez inhibitor,

który

ma na mózgu?

http://usenet.gazeta.pl/usenet/0,47943.html?group=pl.sci.biologia&tid=1031807&MID=%3Cilsesv%2411q%241%40inews.gazeta.pl%3E

Na racjonaliście.pl było o tym napisane, w sieci jest

komentowane...HARDO!

"I możemy mieć zbiory genów robiące to samo. Gen odpowiedzialny za

przesunięcie nozdrzy ancestralnego wieloryba na czubek jego głowy,

tak, że stają się one otworem nosowym umożliwiającym oddychanie

podczas częściowego zanurzenia zwierzęcia, zostanie "zafiksowany",

podobnie, jak geny, które w tym samym czasie powodują transformację

kończyn przednich w płetwy. Nie ma "rozpadu" tych dobrych genów w

procesie reprodukcji.".

"I możemy mieć zbiory genów robiące to samo. Gen odpowiedzialny za

przesunięcie nozdrzy ancestralnego wieloryba na czubek jego głowy,

tak, że stają się one otworem nosowym umożliwiającym oddychanie

podczas częściowego zanurzenia zwierzęcia, zostanie "zafiksowany",

podobnie, jak geny, które w tym samym czasie powodują transformację

kończyn przednich w płetwy. Nie ma "rozpadu" tych dobrych genów w

procesie reprodukcji.".


No z założenia. Przy rozmnażaniu płciowym tak mogło hipotetycznie

być:

lepsza szczęka mogła się spotkać z lepszym ogonem, lepsza płetwa z

lepszym nosem. Tak mogło być ,ale czy tak było? Tutaj też musi

działac

selekcyjne wymiatanie (rozmnażanie płciowe co najwyżej może

przyśpieszyć ewolucję) i nawet nie wiadomo w których konkretnie genach

muszą nastapić zmiany , żeby wieksze zmiany ewolucyjne zaszły (jest

to problem poddawany intensywnym badaniom od 50 lat.).

Nie ma rzetelnie sprecyzowanego mechanizmu ewolucji. Jest tylko

(gołosłowne) zapewnianie: mutacje+dobór naturalny=nowe plany budowy.

Czyli nie ma DOWODOW na ewolucję i biologia musi się z tym faktem

pogodzić.




"Powiedział, że uważa, iż czysto matematyczne modele genetyki

populacyjnej w znacznym stopniu zawiodły uczonych w zrozumieniu

dystrybucji częstotliwości występowania genów w naturze, ponieważ

często czyni się tu założenia, które są albo nieprawidłowe albo

niemożliwe do przetestowania. I choć teorie matematyczne w genetyce

populacyjnej przyniosły pewne sukcesy, nie są tak przydatne, jak

oczekiwaliśmy."


Pisałem o tym szerzej tutaj:

http://usenet.gazeta.pl/usenet/0,47943.html?group=pl.sci.biologia&tid=1031807&MID=%3Cilsesv%2411q%241%40inews.gazeta.pl%3E


[*załącznik]:

Jak donosi racjonalista.pl prawdopodobnie odkryto najstarsze,kopalne

eukarioty. Jeśli tak,to się okazało,iż komórki eukariotyczne

występowały na Ziemi dwa razy wcześniej niż dotąd mniemano.

Oczywiście

według TE NIE MA ŻADNEGO PROBLEMU.Jest to tylko nowy fakt

pokazujący,że ewolucja eukariotów wcale nie była tak trudna i

czasochłonna. Pozwoliłem sobie przypomnieć,jak była jednak trudna,a

właściwie,jak trudna musiałaby być: a to dopiero "początek

boleści">.


http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,7161

W tym tygodniu pojawiły się dwa sympatyczne artykuły o ewolucji.


"Eukarionty mogą być dużo starsze niż myślimy. Artykuł w "Nature" z

tego tygodnia (ze streszczeniem Rogera Buicka "News&Views" tutaj)

informuje o znalezieniu podobnych do eukariontów mikro-skamielin w

skałach Ameryki Południowej datowanych na 3,2 miliarda lat p.t. (przed

teraz). Tak, zgadza się: 3,2 miliarda lat. Do teraz najstarsze znane

skamieliny komórek eukariotycznych (tj. prawdziwych komórek z

chromosomami i jądrem) datowano na 1,8 miliarda lat p.t., zakładano

więc, że wyewoluowanie komórki eukariotycznej z komórki bakteryjnej

zabrało dużo czasu (mikro-skamieliny bakteryjne pojawiają się

około3,5

miliarda lat temu). To nowe znalezisko, jeśli prawdziwe, spycha

początki prawdziwych komórek bardzo blisko do początków samych

komórek

prokariotycznych, a więc może prawdziwej komórce nie było tak trudno

wyewoluować."


Warto by śę też zastanowić ,w jaki sposób chromosomy metafazowe

miały

możliwość przechodzenia do potomnych komórek zanim jeszcze rozwinął

się (na

drodze stopniowej ewoluji) skomplikowany proces zanikania otoczki

jądrowej????

Przenikały przez tą błonę ,jak duchy? A w jaki sposób inrormosom

mórł dotrzeć

do rybosomu ,zanim jeszcze wyewoluowały białka tworzące pory jądrowe?





czy trzeba małego dziecka, żeby świat nauki się o tym przekonał?


Kto nie uważa za konieczne szukać wyjaśnienia jedynie wśród

nierozumnych czynników sprawczych, łatwo dojdzie do wniosku, że wiele

systemów biochemicznych zostało zaprojektowanych; zaprojektowanych nie

przez prawa natury, nie przez przypadek i konieczność, lecz

zaplanowanych. (...) Życie na ziemi na swym najbardziej podstawowym

poziomie, wszystkie jego najważniejsze elementy, to wynik rozumnej

działalności.

Profesor Michael J.Behe


http://www.biologia.pl/archiwum/nagroda_nobla_dla_guentera_blobla.php3


Co było, jak jeszcze nie wyewoluowały sekwencje sygnałowe na białkach?

W jaki sposób odpowiednie białka trafiały do odpowiednich przedziałów

komórkowych, gdzie pełnią często funkcje jako złożone systemy

enzymatyczne?


http://www.biologia.pl/slowniczek/bialko_opiekuncze.php3


W jaki sposób mogły translokować do różnych przedziałów i

organelli,

skoro do tych translokacji potrzebny jest pełen zestaw różnych białek

(chaperonów), które pomagają np. w rozwinięciu białka,

przenikającego

przez receptor do mitochondriów, jak i pomagają w jego zwinięciu już

po przeniknięciu?


Ciekawe co na to ewolucjoniści ?

Jak ich zdaniem takie systemy mogły powstawać stopniowo; co komórce z

ćwierć czy połowy sekwencji sygnałowej czy adresowej? Co komórce z

kilku białek opiekuńczych, skoro nie było jeszcze reszty potrzebnych?

Jak wówczas zachodziła - na ten przykład - pełna translokacja do

mitochondriów?


http://www.biologia.pl/artykuly/molekularne_przyzwoitki.php3


"Komórka jest pełna takich molekularnych przyzwoitek: pod względem

liczby cząsteczek jest to jedna z najliczniejszych grup białek. Białka

opiekuńcze są bardzo wszędobylskie. Można je znaleźć i w cytoplazmie

(tam biorą udział w nadawaniu kształtu białkom wytwarzanych w procesie

translacji oraz w naprawianiu zdeformowanych białek), i w jądrze

komórkowym, i w szorstkiej siateczce śródplazmatycznej (gdzie

uczestniczą w kształtowaniu białek przeznaczonych do wydzielenia przez

komórkę), i w pobliżu błon białkowo-lipidowych (białka opiekuńcze

potrzebne w procesie transportu innych białek przez błony biologiczne:

z jednej strony błony jedna przyzwoitka rozwija białko i wpuszcza je

do kanału w błonie, a po przeciwnej stronie błony białkowo-lipidowej

inna przyzwoitka odbiera transportowany łańcuch polipeptydowy i nadaje

mu odpowiednią konformację). Bez udziału białek opiekuńczych wiele

procesów metabolicznych nie mogłoby przebiegać prawidłowo, a

naprawienie popsutej cząsteczki białka przekraczałoby możliwości

komórki."


Tutaj proponuję zwrócić uwagę na potrzebę odcięcia sekwencji

sygnałowej, aby odsłonić adresową, kierującą białko do

odpowiedniego

przedziału mitochondrium. Potrzebny jest do tego odpowiedni zestaw

enzymów proteolitycznych, pasujący do różnych sekwencji sygnałowych.

Co by się stało, gdyby ich nie było od samego początku? Wówczas

straciłyby sens sekwencje sortujące ukryte za sygnalizacyjnymi i

białka nie mogłyby trafiać do odpowiednich przedziałów, a to by była

tragedia!


http://www.ib.ap.siedlce.pl/bk_transbia.htm


Białka ulegają rozfałdowaniu przed wejściem do mitochondriów i

chloroplastów


"Zarówno mitochondria, jak i chloroplasty zawierają własne genomy i

wytwarzają kilka własnych białek, jednak większość ich białek jest

kodowana przez geny jądrowe i importowana z cytozolu. Białka te mają

zazwyczaj przy swym końcu N (aminokwasowym) sekwencję sygnałową,

która

umożliwia im wejście albo do mitochondrium, albo do chloroplastu.

Białka są przeprowadzane równocześnie po-przez obie błony,

wewnętrzną

i zewnętrzną, w miejscach wyspecjalizowa-nych, w których obie błony

w ścisłym kontakcie ze sobą.


Tuż przed translokacją białko ulega rozfałdowaniu, a po translokacji

zostaje odcięta sekwencja sygnałowa. Białka chaperony od strony

wnętrza organelli pomagają przy przeniesieniu białka poprzez obie

błony i przy ponownym sfałdowaniu biał-ka, gdy tylko znajdzie się ono

w matriks organelli. Następny transport do poszczególnych miejsc w

obrębie organelli, takich jak błona wewnętrzna, przestrzeń

międzybłonowa lub błona tylakoidu, zazwyczaj wymaga obec-ności w

białku dalszego sygnału, o nazwie sygnał sortujący, który zostaje

odsłonięty często dopiero po odcięciu pierwszej sekwencji sygnałowej.


Wzrost i podtrzymanie struktury oraz funkcji mitochondriów i

chloroplastów wymaga importu do ich błon nie tylko nowych białek, ale

i nowych lipidów. Uważa się, że większość fosfolipidów błonowych

jest

importowana z ER, które stanowi główne miejsce syntezy lipidów w

komórce. Fosfolipidy są transportowane do mitochondriów i

chloroplastów przez hydrofilne białka przenoszące lipidy, które

wyjmują cząsteczkę fosfolipidu z jednej błony i przekazują ją do

innej."


Białka to bardzo czułe struktury i każde "molekularne potknięcie"

może

skończyć się dla komórki organizmu wielokomórkowego tragedią.


http://www.biologia.pl/artykuly/molekularne_przyzwoitki.php3


"Skuteczność działania enzymu zależy od przestrzennej struktury jego

centrum aktywnego, które musi być dopasowane do cząsteczek substratu,

a czasami nawet powinno zmieniać kształt w trakcie katalizowanej przez

siebie reakcji biochemicznej. Odkształcenie białek strukturalnych

mogłoby doprowadzić do rozpadu cytoszkieletu - delikatnej sieci

mikrotubul i mikrofilamentów, która nadaje komórce odpowiedni kształt

i reaguje na zmiany warunków środowiska oraz na sygnały wysyłane z

innych części komórki. Zmiana struktury białek uczestniczących w

ochronie i odczytywaniu informacji genetycznej w najlepszym wypadku

doprowadziłaby do zwiększenia częstości mutacji genów (co

zwiększyłoby

ryzyko uszkodzenia komórki, a zwłaszcza transformacji nowotworowej), a

w najgorszym - do natychmiastowej śmierci komórki. Wniosek? Większość

nieprzewidzianych zmian kształtu białek oznacza dla komórki

katastrofę."


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lynn Margulis krytykuje ewolucję w czasopiśmie Discover Jerry Coyne
badanie naukowe 3
Biblioteki naukowe gromadzenie
Pojęcie badań naukowych prezentacja
badanie naukowe
Pojęcie badań naukowych prezentacja(1)
Zakład Medycyny Sądowej jako instytucja naukowa
O etyce badan naukowych Galewicz id 325931
Margul T Sto lat badań nad religiami notatki do 7 rozdz
ZESZYTY NAUKOWE NR 2 PROBLEM SAMODZIELNOŚCI FINANSOWEJ
Nowa Marchiwa prowincja zapomniana wspólne korzenie materiały z sesji naukowych Gorzów Wlkp zes
Bezpieczeństwo energetyczne Polski oczami naukowca i praktyka
Medyczny artykuł naukowy Zasady dobrej praktyki publikacyjnej [J E Zejda]
fotosynteza i metabolizm-ściąga, Pomoce naukowe, studia, biologia
Odkrycia naukowe wszech czasów, dokumentalno naukowe, Odkrycia naukowe wszech czasów (2004)
Zalecane predkosci powietrza w przewodach, Pomoce naukowe, Wentylacja i klimatyzacja
Pojezierze Ińskie, Pomoce naukowe, geografia

więcej podobnych podstron