Święta Anna
IRLANDZKA ŚWIĘTA
"Biedna Anna, nigdy niczego się nie nauczy!" wykrzyknął nauczyciel, tracąc nadzieję. Mała dziewczynka była w klasie dopiero od tygodnia, lecz tak trudno jej było opanować abecadło, że wyciągnięto wniosek, iż szkoda marnować wysiłku na takie głupie dziecko. Szybko została zwolniona i odesłana do swojego skromnego, irlandzkiego domku pokrytego strzechą, znajdującego się w Ballamacally w hrabstwie Armagh. Pomimo tego, Anna stała się znana ze swej wszechstronnej znajomości Biblii i rekordowej ilości odpowiedzi na proste modlitwy wiary, które uciszyły najbardziej niedowierzających i wątpiących malkontentów.
W domu, w którym się urodziła w 1810 roku, religia nie była szanowana. Sześcioro dzieci, które narodziły się w domu Jamesa Prestona i jego żony, zmuszonych było do jak najwcześniejszego szukania pracy, a ponieważ Anna nie potrafiła przyswoić sobie najprostszych wiadomości, zatrudniana była do opieki nad dziećmi i przy wypasie bydła, zazwyczaj u rodzin, które zapomniały o Bogu. W końcu została przyjęta do chrześcijańskiego domu, w którym gospodyni dbała o duchową opiekę wszystkich, którzy trafili pod jej dach.
Zaprosiła swą służącą na spotkanie Metodystów, na którym niektórzy ludzie płakali z powodu swoich grzechów, podczas gdy inni chwalili Boga za zbawienną łaskę.
Dla Anny, zupełnie nieświadomej rzeczy duchowych, nabożeństwo to było odpychające. Pomimo to, następnej niedzieli zgodziła się pójść na nabożeństwo Metodystów odbywające się w prywatnym domu. Słowem przewodnim kazania był nakaz naszego Zbawiciela: "Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie". Tego wieczoru, nie wiedząc dlaczego, udała się do małego pokoju na poddaszu i klęcząc przy jedynym krześle, zaczęła głośno płakać. Jej pani, podejrzewając jakieś nieszczęście, weszła na górę z pytaniem: "O co chodzi, Anno?"
"Nie wiem", brzmiała odpowiedź. Jednak zaraz po tym wyznała: 'Tak, wiem. Widzę grzechy, które popełniałam od czasu, gdy miałam pięć lat, wszystkie wypisane na krześle przede mną, każdy jeden. Najgorsze ze wszystkiego jest to, że widzę otwarte piekło, gotowe by mnie pochłonąć".
Z wielkim niepokojem w duszy, świadoma teraz swego prawdziwego stanu przed Bogiem, poszła do swojego pokoju, gdzie aż do północy trwała w wołaniu do Niego o miłosierdzie. Potem, kiedy przez jej usta przeszło pytanie : "Nie ma dla mnie miłosierdzia, Panie?", otrzymała boskie zapewnienie, że jej grzechy zostały obmyte krwią Jezusa.
Podniosła Nowy Testament, leżący na stole i kładąc palec na wersecie, pomodliła się: "Ojcze, Ty, Który zabrałeś mi to straszne brzemię, czy mógłbyś pomóc mi przeczytać jedną z tych małych rzeczy?" I dokonał się cud! Anna była w stanie przeczytać przynajmniej część wersetu: "Każdy, kto pije tę wodę, znowu pragnąć będzie; ale kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki".
Ta, która została skazana przez swego nauczyciela na dożywotnią ignorancję, otrzymała zdolność czytania Słowa Bożego. Jednak, dla przyczyny znanej jedynie naszemu Ojcu Niebieskiemu, Bóg nigdy nie otworzył drzwi jej umysłu na czytanie świeckich rzeczy. Jedna rodzina, dla której Anna pracowała, nie chciała uwierzyć, że tak niezwykła rzecz mogła zaistnieć. Aby sprawdzić jej prawdomówność, położyli przed nią gazetę, każąc jej przeczytać pewien fragment. Anna nie potrafiła nic przeczytać, dopóki słowo "pan" nie przyciągnęło jej uwagi. Potem powiedziała: "Wydaje mi się, że tutaj jest napisane 'pan lecz nie może to być mój Pan, gdyż moje serce nie pała, gdy to czytam." Była to wzmianka o panu Robertsie, znanym z wojny Południowo-Afrykańskiej.
Z czasem Anna została zatrudniona w domu Dr Reida, którego żona była wierząca. Kiedy ta rodzina zdecydowała się przenieść do Kanady, zaproponowano Annie, aby pojechała z nimi. Ku wielkiemu rozczarowaniu swych rodziców, Anna zgodziła się. Po podróży trwającej dwa miesiące, rodzina Reidów wraz z Anną osiedliła się w Thornhill w prowincji Ontario, niedaleko miasta Toronto.
Z powodu tych wszystkich zmian, religijne życie irlandzkiej służącej utknęło w martwym punkcie, choć ciągle twierdziła, że jest chrześcijanką. Przez jakiś czas liderką klasowych spotkań w Kościele Metodystów w Thornhill była pani Phoebe Palmer, znana rzeczniczka doktryny uświęcenia. Anna niechętnie zgadzała się na uczestnictwo w nabożeństwach, do czego pani Reid ją namawiała.
Po upływie około dziesięciu lat, żona i matka nagle odeszła. Troska o rodzinę z małymi dziećmi spadła na barki Anny, która wiernie wykonywała swe obowiązki, aż dzieci osiągnęły pełnoletność i opuściły rodzinne gniazdo.
Ani Dr Reid, ani Anna, nie osiągnęli w swym chrześcijańskim życiu jakiegoś szczególnego stopnia stabilności. Ona, ku swemu zmartwieniu, często dawała upust gwałtownym wybuchom gniewu, kiedy dzieci nadużywały jej cierpliwości. Brak konsekwencji, jaką wykazywał Dr Reid w stosunku do religii, często drażnił Annę. Kiedyś nawet podczas rodzinnej modlitwy wsadziła sobie do uszu palce, aby nie słyszeć jego słów. Wydawało się, że skazana jest na ciągłe grzeszenie i pokutę. Działo się tak aż do momentu, kiedy światło Boże pokazało jej życie w pełni zwycięskie nad grzechem.
Pewien młody chrześcijanin, odwiedzający Dr Reida, poproszony został o prowadzenie rodzinnego nabożeństwa wieczorem. Kiedy czytał Psalm 34, wiersz siedemnasty przemówił do niej w szczególnie silny sposób. "Oblicze Pana jest zwrócone przeciwko złoczyńcom, aby wytracić z ziemi pamięć ich". Młody człowiek na jej prośbę oderwał róg strony, na której znajdował się ten werset. Anna od razu poszła do swojego pokoju, otworzyła Biblię i zaczęła modlić się, aby Bóg pokazał jej, co to oznaczało. Wielki nieprzyjaciel jej duszy szeptał: "Ale ty nie umiesz tego przeczytać".
W prostocie wiary odpowiedziała: "Pan mi to objawi". Znów stał się cud. Anna potrafiła przeczytać werset! Trwając w modlitwie, zapytała: "Co to jest zło?" Po tym nastąpiło takie objawienie grzechów jej serca, że Anna spędziła resztę nocy na gorliwym błaganiu o wyzwolenie. Otworzyła się przed nią moc zwycięskiej modlitwy i tak jak kiedyś Jakub podczas wzejścia zorzy, w agonii duszy, chwytając się Boga, wykrzyknęła: "Umrę, ale będę to miała". Powstając ze swoich kolan, zeszła na dół, gdzie spotkała młodego gościa, który spytał o powód jej zmartwienia.
"Chcę być uświęcona na wskroś - na ciele, na duszy i na duchu", odpowiedziała. Gość wyjaśnił jej, że wiara w obietnice Boże przyniesie jej uświęcenie serca, którego pragnęła i zacytował werset: "Proście, a będzie wam dane, szukajcie a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam".
Anna ponownie uklękła, błagając: "Panie, pukałam przez całą noc. Otwórz mi! Otwórz mi!" I niebo odpowiedziało na jej usilną modlitwę. W jednej chwili jej smutek zamienił się w radość i przez dwie godziny mały dom wypełniony był chwałą. Naprawdę, nigdy już nic innego nie było dla Anny taką radością, jak to, kiedy chodziła z Bogiem i coraz bardziej zagłębiała się w tajemnice odsłaniane przed tymi, którzy się Go boją.
Wtedy właśnie po raz pierwszy została nazwana "Świętą Anną", najpierw chyba na pośmiewisko, przez chłopców z sąsiedztwa. Kiedy uświadomiła sobie prawdziwe znaczenie tej nazwy, modliła się: "Ojcze, nazywają mnie Śniętą Anną. Proszę, uczyń mnie świętą, aby te dzieci nie mówiły nieprawdy". Odpowiedzią na jej prostą prośbę była miła woń jej pokornego i wiernego chrześcijańskiego świadectwa, przenikająca życie wszystkich, których spotkała. Stała się "Święta Anną" dla pokolenia, które ją znało, a także dla wszystkich następnych.
Liczne były odpowiedzi na jej modlitwy. Jedna z największych dotyczyła studni Dr Reida, która zawsze w lecie wysychała na kilka miesięcy. Jego młodzi synowie musieli z daleka nosić wodę nie tylko na potrzeby rodziny, ale także stada. Pewnego dnia, kiedy opowiadała swym podopiecznym o Bogu, który wysłuchuje modlitw, potwierdzając to przykładami ze swojego życia, Henry Reid powiedział kpiąco: "Anno, dlaczego nie poprosisz swego Ojca, aby zesłał wodę do tej studni? Nie musielibyśmy wtedy tak ciężko pracować."
To pytanie stanowiło wielkie wyzwanie dla jej wiary. Sama, w swoim pokoju, modliła się: "Ojcze, słyszałeś co Henry dzisiaj powiedział. Jeśli na spotkaniu wstanę i powiem 'Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie', chłopcy nie uwierzą, że jestem tym, za kogo się podaję, jeśli Ty nie ześlesz wody do tej studni". Trwając w modlitwie przez jakiś czas, otrzymała pewność, że jej prośba została wysłuchana. Ze słowami na ustach: "Ojcze, jeśli jestem tym, za kogo się podaję, niech następnego rana w studni będzie woda", położyła się do łóżka i głęboko zasnęła.
Następnego poranka Henry przygotowywał się na długą drogę do studni, aby naczerpać wody potrzebnej w czasie dnia. Ku jego zdumieniu, Anna podniosła dwa puste wiadra i poszła do studni, która jak powiedział, była "sucha jak pieprz". Po kilku minutach wróciła do domu i do obserwującego ją, niedowierzającego młodzieńca, z tymi samymi wiadrami wypełnionymi po brzegi czystą wodą.
"I co teraz powiesz", spytała tryumfalnie zdziwionego chłopca, który z kolei mógł tylko zapytać: "Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej? Zaoszczędziłabyś nam mnóstwa pracy". Wiele lat później, przyjaciel Anny, który wiedział o tym incydencie powiedział, że od tego czasu studnia nigdy nie była sucha, nawet podczas najgorętszego lata. Kto może powiedzieć, że czas cudów już się skończył?
Dziewięćdziesiąt sześć lat długiego życia Anny wypełnionych było modlitwą i chwałą dla Boga za to, co zrobił dla niej i dla innych. Ostatnie lata życia spędziła w domach przyjaciół, którzy możliwość usługiwania jej uważali za zaszczyt. Burmistrz miasta Toronto uczestniczył w jej pogrzebie. W niedzielę, po jej śmierci, powiedział: "W tym tygodniu spotkały mnie dwa zaszczyty. Miałem przywilej rozmawiać z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Był to wielki zaszczyt. Oprócz tego niosłem trumnę na pogrzebie 'Świętej Anny' (Anny Preston)". I nie ujmując zasług prezydentowi Theodorowi Rooseveltowi, dodał: "Z tych dwóch zaszczytów, bardziej cenię sobie ten drugi".
MAŁE RZECZY
Był tylko chłopcem z Jerozolimy,
Nie specjalnie złym - ani dobrym.
Lecz poszedł prosto do Mistrza i powiedział,
"Oto moja mała porcja jedzenia.
To nie wiele, ale to wszystko, co mam:
Dała mi to matka: Chlebów jest niewiele, ryby tylko dwie:
Z radością oddaję je Tobie".
Była to tylko porcja jedzenia dla jednego,
Lecz tego dnia rozmnożyła się.
Bóg wybrał to, co jest niczym,
Aby ON mógł być uwielbiony.
Ona była tylko skromną wiejską dziewczyną
Do której w nocy przyszedł Gabriel,
"Znalazłaś łaskę u Boga", powiedział,
Lecz ona zatrwożyła się na jego widok.
"Nie bój się", dodał, "Przynoszę dobrą nowinę.
Urodzisz syna: Królestwo Dawida będzie Jego działem,
Jego imię będzie Jezus".
Ona była tylko skromną wiejską dziewczyną,
W której Bóg zechciał przebywać.
Lecz ON wybrał to, co jest niczym,
Aby ON mógł być uwielbiony. - G. R. H. W.