RADA JĘZYKA KRYTYKUJE "BIBLIĘ ŚLĄZOKA"
Zaniepokojenie z powodu budzących wątpliwości teologiczne i językowe przekładów biblijnych wyrażają eksperci Polskiej Akademii Nauk. Ich zdaniem niektóre próby trawestacji tekstów biblijnych na gwary i slang - jak np. tzw. "Biblia Ślązoka" - powodują trywializację treści Biblii i bezrefleksyjne mieszanie sacrum i profanum.
Rada Języka Polskiego przy PAN zwróciła się z prośbą o interwencję w tej sprawie do przewodniczącego Rady Naukowej Episkopatu.
W "Biblii Ślązoka" razi niezgodność z treścią Biblii, nieuzasadniona poufałość i teologiczna beztroska - podkreśla specjalne opracowanie Komisji Języka Religijnego Rady Języka Polskiego przy PAN. Na przykład Bóg Ojciec i Jezus to w "Biblii Ślązoka" - "Ponboczek".
Eksperci zwracają uwagę, że nawet z punktu widzenia "wewnątrzgwarowego" niektóre rozwiązania językowe są błędne, np. góralskie "kawalerze, godom ci - wstoń!" (Łk 7, 14). Powinno być "chłopce", ponieważ "kawaler" to "zalotnik". Kolejnym błędem jest - czytamy w opracowaniu - śląskiego, lekko lekceważące słowo "frelka" czyli "dziewczyna" w odniesieniu do Maryi a także "najszykowniejszo" czyli "najładniejsza, najzgrabniejsza" w znaczeniu "błogosławiona" (Łk 1, 28).
Jako rażący przykład nieuzasadnionej innowacji językowej podano pochodzący z młodzieżowego "tłumaczenia" opis wesela w Kanie: "Zaproszono też na tę imprę Jezusa i jego uczniów. Jak zabrakło im wina, matka Jezusa zagadała do niego: poszło całe wino" (J 2,23)
"Uwagi o współczesnych przekładach Biblii na język polski" kończy zapewnienie, że intencją autorów nie było krępowanie inicjatyw translatorskich. "Ranga i powaga ksiąg biblijnych wymaga jednak, aby inicjatywy te były dokonywane na poziomie spełniającym wymogi teologiczne, translacyjne oraz stylistyczne" - czytamy w opracowaniu Komisji Języka Religijnego Rady Języka Polskiego przy PAN.
Opracowanie to przesłano biskupowi przewodniczącemu Rady Naukowej KEP, bp. Stanisławowi Wielgusowi. W liście do niego, przewodniczący Rady Języka Polskiego prof. Andrzej Markowski napisał, że naukowcy PAN są zaniepokojeni zjawiskiem "prywatyzacji" Pisma Świętego. Zwraca uwagę, że pojawiające się "przekłady" są w istocie jedynie adaptacjami Biblii Tysiąclecia. W dodatku niektóre z nich publikują wydawnictwa kościelne (np. "Ewangelie w przekładzie na gwarą górali skalnopodhalańskich z Zakopanego").
Prof. Markowski zwraca uwagę, że wątpliwości budzi sama potrzeba dokonywania takich "tłumaczeń" na języki o ograniczonym zasięgu społecznym wobec powszechnego rozumienia języka polskiego w naszym kraju. "Co ciekawe publikacje te bywają nierzadko polecane wiernym czy swoiście reklamowane jako pamiątki pierwszokomunijne" - pisze przewodniczący Rady Języka Polskiego. Następnie zwraca się do bp. Wielgusa "o podjęcie działań, które zaradziłyby tym niepokojącym zjawiskom".