Czechow Antoni W salonie

W SALONIE

Robiło się coraz ciemniej... Światło od kominka ledwie oświetlało podłogę i ścianę z portretem generała z dwoma orderami na piersi. Ciszę płoszyło tylko trzaskanie płonących szczap, chwilami poprzez podwójne okna dochodził z zewnątrz odgłos kroków i sań skrzypiących po świeżym śniegu.

W salonie przed kominkiem na niebieskiej kozetce, nakrytej koronkową narzutką, siedziała para zakochanych. On — wysoki, postawny mężczyzna o wspaniale pielęgnowanych bokobrodach i regularnym greckim nosie — rozparł się niedbale, założywszy nogę na nogę i leniwie pociągał aromatyczny dymek z drogiego hawańskiego cygara. Ona — malutka, śliczne stworzenie o lnianych loczkach i bystrych szelmowskich oczach, przytulona główką do jego ramienia — marzycielsko spoglądała na płomienie. Na twarzach obojga malowało się błogie upojenie. W ruchach — słodkie omdlenie...

Kocham pana, Wasilij Łukicz — szeptała ślicznotka. — Strasznie pana kocham! Taki piękny mężczyzna! Nie dziw, że baronowa nie spuszcza z pana oka, kiedy pan bywa u Pawła Iwanycza. Bardzo się pan podoba kobietom, Wasilij Łukicz!

No-no! A na panią jak ten profesor patrzy, kiedy pani nalewa herbatę Pawłowi Pietrowiczowi! Jak dwa razy dwa durzy się w pani...

Proszę ze mnie nie kpić!

Zresztą, jak można nie kochać takiego miłego stworzenia? Pani jest urocza! Co tam urocza, cudowna! Któż by się nie durzył!

Wasilij Łukicz przyciągnął śliczne stworzenie i obsypał pocałunkami. Ciszę spłoszyło trzaskanie: zajęła się nowa szczapa.

Z ulicy dobiegała piosenka...

Piękniejszej od pani nie ma na świecie. Kocham jak tygrys, jak lew...

Wasilij Łukicz ścisnął w objęciach młodą ślicznotkę... ale raptem z przedpokoju dał się słyszeć kaszel i po kilku sekundach do salonu wszedł malutki staruszek w złotych okularach. Wasilij Łukicz poderwał się i szybko, bardzo zmieszany, wsunął cygaro do kieszeni. Dziewczę zerwało się, pochyliło nad kominkiem i jęło grzebać szczypcami... Popatrzywszy chwilę na zakłopotaną parę, staruszek zakaszlał gniewnie i nachmurzył brwi.

,,To pewno zdradzony mąż" — spróbuje odgadnąć czytelnik...

Staruszek przeszedł się parę razy po salonie, zdejmując rękawiczki.

Jak tu nakurzono! — sarkał. — Ej, Wasilij, znowu paliłeś moje cygara?

Kiedy nie, proszę jaśnie pana! To... to nie ja.

Wymówię ci pracę, o ile jeszcze raz zauważę... Idź, przygotuj mi frak i wyczyść kamasze... A ty, Nastia — zwrócił się do dziewczyny — zapal świece i nastaw samowar...

Słucham jaśnie pana! — rzekła Nastia. I razem z Wasilijem wyszła z salonu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czechow Antoni Największe miasto
Czechow Antoni Odkrycie
Czechow Antoni Na gwoździu
Czechow Antoni Zabłąkani
Czechow Antoni Odpowiednie kroki
Czechow Antoni Kapitański mundur
Czechow Antoni Łyki
Czechow Antoni Do Paryża
Czechow Antoni U pani marszałkowej
Czechow Antoni Mróz
Czechow Antoni Wdzięczność
Czechow Antoni Niedorajda
Czechow Antoni Impresario pod kanapą
Czechow Antoni Filantrop
Czechow Antoni Noc na cmentarzu
Czechow Antoni Debiut
Czechow Antoni Świąteczne
Czechow Antoni Edukowane drewno
Czechow Antoni Porfel

więcej podobnych podstron