Czasy wymagają odwagi
Niektórzy mówią, że dziś księża są już ludziom niepotrzebni. Takie głosy pojawiały się i dawniej. Zawsze miały posmak antyklerykalny. Z perspektywy 50 lat kapłaństwa może Ksiądz Biskup powiedzieć, komu przede wszystkim ciągle potrzebny jest ksiądz?
– Ksiądz przede wszystkim potrzebny jest ludziom wierzącym. Niewierzący zasadniczo nie interesują się księdzem, chyba że chcą z nim walczyć w imię swych przekonań, własnej ideologii. Skupmy się jednak na relacji kapłan – człowiek wierzący. Tu można szeroko rozpatrywać sprawę. Wiadomo, że poziom zaangażowania człowieka religijnego może być minimalny – takie trwanie w uśpieniu, aż do głębokiego zaangażowania w sprawy wiary, poprzez indywidualny kontakt z Bogiem i społeczne zaangażowanie. Kapłan jest potrzebny jednym i drugim. Tym, którzy śpią, ażeby ich obudzić, tym, którzy szukają pomocy łaski, ażeby im głosić Słowo Boże, tym, co stoją, aby nie upadli, tym, co upadli, aby powstali. Tym, co działają dla dobra społecznego, potrzebny jest także jako lider nie tylko duchowy, pasterz, który wskaże drogę. Na kapłana czekają wszyscy potrzebujący, starsi, chorzy, bo on odwiedza ich domy, szpitale, hospicja; pociesza, umacnia sakramentami, jest wsparciem.
Przez 50 lat doświadczałem tej potrzeby kapłana. Zarówno wtedy, kiedy np. uczyłem w szkole specjalnej w trzecim roku kapłaństwa, jak i wtedy, gdy przez 5 lat byłem duszpasterzem akademickim. Kapłan też był potrzebny na uczelni. 20 lat spędziłem na KUL jako pracownik. Tam zrozumiałem, że nie tylko świeccy, ale i studenci kapłani potrzebowali duszpasterza. Bo każdy ksiądz również potrzebuje wsparcia drugiego kapłana, wspólnoty kapłańskiej.
Co zdaniem Księdza Biskupa powinno być najważniejsze w życiu kapłana?
– Nie ma rzeczy ważniejszej od wierności Chrystusowi i trwania przy Nim. On jest fundamentem, On jest źródłem powołania. On jest tym, który prowadzi, On daje siłę, daje moc, daje łaskę. Kapłan, który nie idzie z Chrystusem, idzie sam. Zaczyna pełnić swoją misję, a nie misję Chrystusa. Wierność Chrystusowi wypracowuje się na wielu płaszczyznach w życiu, w relacjach między ludźmi… Młodzi i starsi muszą widzieć w kapłanie kogoś, kto jest przyjacielem Chrystusa. I to nie są słowa puste, one są do przełożenia na naszą codzienność.
A na ile kapłan potrzebny jest Narodowi, Ojczyźnie?
– Zwróciłbym tu uwagę na dwie sprawy. Pierwsza polega na głoszeniu zasad i wartości chrześcijańskich. Społeczeństwo, które przestaje w praktyce kierować się wartościami religijnymi, staje się społeczeństwem świeckim, ateistycznym. Przykłady takich państw mamy dziś w świecie. U nas jest pewna anomalia, taka polska schizofrenia. Społeczeństwo jest wierzące, natomiast rządzący są jedynie kibicami chrześcijaństwa, i to począwszy od najwyższych władz. Oni sobie katolicyzm interpretują po swojemu, ich własne odczucie się liczy. A przecież tak naprawdę liczy się Ewangelia, prawo Boże, prawo naturalne. Jeżeli prawo stanowione odrywa się od zasad odwiecznych, wtedy mamy zło, grzech. Obowiązkiem kapłana jest nazwać rzeczywistość po imieniu: cnota jest cnotą, zasługa – zasługą, ale zło – złem, grzech – grzechem. Prasa różne rzeczy różnie nazywa, ale kapłan ma obowiązek grzech nazwać grzechem. Nie jest to dziś łatwe, bo o grzechu się nie mówi. Diabeł nie lubi tak nazywać zła.
I jest druga sprawa. Jeżeli ktoś ma predyspozycje, aby się wypowiedzieć na tematy społeczne czy stać się działaczem społecznym, to także przed kapłanem stoi takie zadanie. Ksiądz ma do tego prawo, aby być liderem wierzących. Nikt nie może mu tego zabronić. A jeśli ktoś czyni zarzut, że ksiądz zajmuje się sprawami politycznymi, wówczas powtarza prasowe kwakierstwo. Przecież ksiądz na równi z każdym innym obywatelem ma prawo wypowiadać się na temat tego, co dzieje się w jego lokalnej społeczności, w jego Ojczyźnie czy w świecie.
Niestety, gdy kapłani, biskupi piętnują błędy, niemoralność, zło w życiu politycznym, społecznym, spotykają się z agresją w mediach…
– To jest kwestia tylko i wyłącznie środków społecznego przekazu, które pokazują przez to, kim są i czemu służą. Kapłan, biskup ma prawo i obowiązek mówienia o wierze i moralności, o rodzinie, o życiu ludzkim czy o niegodziwości, np. technologii in vitro itd. Przecież pani Wiśniewska może sobie swobodnie pisać swoje wymysły i to robi, bo jej płacą. A pani Środa może się w swych antykatolickich wypowiedziach powoływać na swą profesurę, przekonania? Może i to robi. Ja jej nie zabraniam. Ale niech nikt nie mówi, że mnie, kapłanowi, nie można ocenić pewnych zjawisk i postaw w świetle Ewangelii, w świetle nauczania Kościoła. Czy ja jestem obywatelem drugiej kategorii? Czy Kościół przestał istnieć? Każdy może, to dlaczego nie kapłan, biskup…
Ale o co tu chodzi? Chcą wierzącym zamknąć usta. Zastraszyć nas różnymi publikacjami. W to wszystko wpisuje się ta rzekoma równość, jeśli chodzi o dostęp do środków społecznego przekazu. Tak jak w PRL, tak i teraz nie ma równości. Cały czas jest tak: my jesteśmy właścicielami, wy jesteście petentami, którzy mają nas słuchać. I wszystko robi się, aby taki stan scementować na wieki. Media katolickie ciągle mają pod górkę. To, co instytucje naszego państwa robią z Telewizją Trwam, jest skandalem międzynarodowym! A ktoś, kto w tej sprawie zawinił, nawet się nie wstydzi… Ludzie protestują, miliony podpisów, apele Episkopatu, poszczególnych biskupów i nic. Decydenci udają, że nie słyszą. Jeszcze zarzucają, że w ogóle ktoś się upomina o tę telewizję. A przecież wszystko dzieje się w ramach dopuszczalnych w demokracji środków, kulturalnie. Nikt przecież nie używa rynsztokowego języka, z jakim mamy np. do czynienia w atakach na Kościół czy kapłanów.
Trzeba jednak mieć świadomość, że to wszystko nie jest jedynie sprawą polską. To odgórne międzynarodowe laicystyczne lobby, dla którego Kościół jest zawsze wrogiem. Tak jak na rozkaz zlikwidowano nasze cukrownie, nasze stocznie, tyle zakładów pracy, tak teraz trwa niszczenie autentycznie katolickich mediów. Jakie są efekty tego wszystkiego: 2 miliony młodych Polaków stało się najemnikami na Zachodzie. A u nas rządzący obudzili się i mówią o przyspieszeniu przyrostu naturalnego. Kto to zrobi? Dziadkowie, emeryci? Młodzi emigrują, nie mają pracy, perspektyw… To nie rozwiąże tragedii bezrobocia.
W jednym z kazań zwrócił Ksiądz Biskup uwagę, że dla Kościoła ogromnym zagrożeniem są „zmodyfikowani katolicy”, którzy wybierają sobie z wiary i moralności tylko to, co im pasuje. To też problem katolików, których widzimy w życiu politycznym?
– Tacy zawsze byli. Taki problem był na każdym etapie dziejów Kościoła. Jedni się nawracali, inni odchodzili do heretyków, a jeszcze inni pozostawali z boku, nie przejmując się za bardzo religijnością. Takich nie brakowało i takich brakować nie będzie. Tylko niech jasne będzie dla nich i dla wszystkich innych, że oni łaski Panu Jezusowi nie robią. Posłuszeństwo wiary jest posłuszeństwem Bogu. Jeżeli ktoś nie liczy się z Bogiem i Jego prawem, to co z tego, że on mówi: jestem wierzący. To puste słowa.
Kapłan to też strój kapłański. Niedawno pojawił się postulat pewnej partii, aby zabronić księżom chodzić w miejscach publicznych i na uroczystościach państwowych w sutannach. Jak Ksiądz Biskup to odbiera?
– Są tzw. zawody mundurowe. Mamy policję, wojsko, straż pożarną. Mamy też i duchownych. Każdy występuje w swoim własnym stroju. Porzucenie stroju duchownego przez kapłana byłoby nadużyciem. Gdyby określonym środowiskom nie przeszkadzał strój duchowny, nie byłby zwalczany. Wszystkie ideologie i systemy, które były antychrześcijańskie, zwalczały sutanny, habity. W to, niestety, także może się wpisywać pewne wygodnictwo duchownych. Tego doświadczyliśmy na Zachodzie. Najpierw był klerczmen, potem sam krzyżyk w klapie marynarki, ostatecznie nie zostało prawie nic. Chcę jednak podkreślić, że strój duchowny jest także dziś apostołem. Inicjatywa pana Palikota, o której pan wspomniał, nie jest godna, aby ją komentować. Ci ludzie zrobią wszystko i wymyślą nie wiadomo co, aby na siebie zwrócić uwagę i zaistnieć w mediach. Nie ma sensu się do tego odnosić, bo jutro będzie coś innego, a pojutrze jeszcze coś. Zasada jest taka: mądre trzeba chwytać, a głupie odrzucać. Społeczeństwo polskie, mam nadzieję, nie da się zwieść takim ludziom.
Antyklerykalizm dla niektórych jest formą uprawiania polityki…
– To przecież Goebbels powiedział: chcecie rozwalić Kościół, to zarzućcie mu dwie rzeczy – bogactwo i molestowanie dzieci. To jego wymysł. Potem to w różnych miejscach przejęto. I dziś znów próbują tego samego. Szkoda, że nie pójdą do tych wszystkich gejowskich związków i nie zobaczą, jak tam wychowywane są dzieci. Grzech się zdarza wszędzie. Ale na podstawie jednego czy drugiego przypadku kreować obraz Kościoła, kapłanów jako szkodzących dzieciom i młodzieży to jest ogromne nadużycie. Zło trzeba potępić, winnych ukarać – to jest oczywiste. Ale tu chce się jeszcze coś załatwić. Zniszczyć autorytet Kościoła i kapłanów. Na to nie ma przyzwolenia.
Ksiądz Biskup jest krajowym duszpasterzem ludzi pracy, jakie w tym względzie widać problemy w Polsce?
– W środowisku ludzi pracy pojawia się morze problemów. Przede wszystkim łamana jest fundamentalna sprawiedliwość. Jeżeli tyle procent ludzi zatrudnionych jest na umowach śmieciowych, to mamy do czynienia ze skandalem. Ci ludzie na starość niczego nie będą mieć. Jest tak samo jak kiedyś: ktoś pracował na roli, a właściciel dał mu za to jeść i czasem ewentualnie ubranie. Dlatego robotnicy rolni wegetowali. Co mamy teraz? Wegetację Polaków w dzisiejszym świecie. Tak wygląda nasz świat pracy. Po co nam te wszystkie ubezpieczenia, gdy za chwilę pół Narodu nie będzie miało na aspirynę, nie będzie stać ich na szpital. To są skutki umów śmieciowych. I z tym walczą związki zawodowe. Jednak dziś nie słucha się świata pracy. Nikt się nie liczy z milionami podpisów pod ustawami, tak samo zresztą, jak się nie liczą z milionami podpisów popierających Telewizję Trwam.
Przemawiając do nowych kapłanów, apelował Ksiądz Biskup do nich o odwagę. Czy dziś ta odwaga wiary w Polsce choruje?
– Każde czasy wymagają swojej odwagi. Czasy otwartych prześladowań wymagają odwagi heroicznej. Czasy takie jak nasze wymagają odwagi, aby zamanifestować swoją tożsamość katolicką. Bardzo łatwo jest dziś pójść z falą, ale to oznacza – coś zatracić. Nie ma większej tragedii, gdy kapłanowi wypadnie z ręki Ewangelia. Dziś trzeba odwagi, by wziąć ją do ręki i iść. Mam doświadczenie dwóch lat wojska, doświadczenie uczelni, mam głębokie doświadczenie „Solidarności” i wiem, że byłem tam wszędzie potrzebny. Ludzie najbardziej umacniają się mocą Ewangelii, mocą prawdy. Odwaga jest potrzebna w starciu z kłamstwem. Dziś kłamstwo jest zakamuflowane. Ktokolwiek mówi, pisze, głosi półprawdy, ćwierćprawdy, ten kłamie.
Odwaga jest wreszcie potrzebna w walce z grzechem, z diabłem. On lubi działać np. przez wyśmianie księdza. W tym wszystkim kapłan nie może zostać sam, musi być we wspólnocie kapłanów. Jeśli kapłani dadzą się podzielić, dadzą się szybko pokonać.
Dziękuję za rozmowę