Było południe. Słońce świeciło wysoko na niebie. Centrum miasta zatłoczone aż kipiało od gorąca. W rogu jednej z ulic siedział skurczony bezdomny. Był bosy i smutny. Siedział zamyślony, patrząc gdzieś przed siebie. Nagle jego rozmyślania przerwał mężczyzna w garniturze.
- Trzymaj to dla Ciebie, warknął z ironią w głosie, rzucając biedakowi czarny worek na kolana. Acha! Miłego dnia!
Staruszek nie wiedział, co jest w środku, ale ucieszył się niezmiernie, sądząc, że to pewnie ubranie lub chociaż buty.... Rozwijając szybko coś bardzo szeleściło. Pieniądze? Sam nie wierzył, w to co myślał... Niestety po rozpakowaniu okazało się, że wór wypełniony jest zwykłymi śmieciami, stertą papierów, gazet, opakowań i kartoników po żywności. Nie poczuł się ani zdruzgotany, ani oszukany. Dzień jak co dzień - pomyślał. Nadzieja pęka tak szybko jak nadchodzi... Jednak gorzkie łzy popłynęły mu po zmarszczonych policzkach.
Już miał się zdrzemnąć, gdy wpadł na pewien pomysł... Szybko wypatrzył "znajomego" bogacza. Mieszkał w zabytkowej kamienicy, pod którą często przesiadywał bezdomny. Wziął więc cały swój dobytek grosików w skarpecie i poszedł do kwiaciarni...
Następnego dnia stał już pod drzwiami biznesmena.
- Proszę to dla Pana. - powiedział uśmiechnięty biedak, wręczając mu kosz pełen pięknych, biało-różowych kwiatów. Acha, i miłego dnia!
Skamieniały z wrażenia bogacz stał tak przez chwilę w bezruchu i bez słowa. Gdy po chwili się ocknął wybiegł przed dom, pytając o motyw prezentu, który otrzymał.
- Dlaczego wręczasz mi kwiaty? Skoro ja wczoraj dałem ci śmieci? - zapytał zdumiony.
- Bo widzisz... Każdy daje drugiemu człowiekowi, to co ma w sercu.... :)