pierwsze winko
No dla mnie winko z kartonika to bynajmniej nie nowosc. Pierwsze zrobilem jakies 7 lat temu z wieloowocowego hortexu. Soczki byly w opakowaniach PW czyli zniszczonych i po bardzo niskich cenach. Zrobilem okolo 3 litrow wineczka w tak improwizacyjny sposob ze teraz sam sie dziwie jakim cudem ono wyszlo Mialem w koncu 11 latek to nic o tym nie wiedzialem. Pozalewalem te soczki do butelek po wodce postawilem je na dzien odkrecone na parapecie. Nastepnie niedokladnie pozakrecalem. Miesiac pozniej wstawilem do piwnicy. No i wstyd powiedziec zapomnialem o nich Jednak 3 lata temu przy okazji porzadkow w piwnicy odkrylem moje zapomniane skarby. Winko mialo ladne 3 lata moze nawet 4. Na dnie spory korzuszek (nigdy nie bylo spuszczane) Ale o dziwo i nie wiem jakim sposobem wyszlo bardzo wyborne Sam sie dziwilem ze w ogole bylo spozywalne.
heh jak ja robiłem pierwszy raz winko to
w zwykłej butelce 1,5l wystarczyło wsypać z dwie dziesiąte owaców jedną dziesiątą cukru ćwierć drożdża i zalanie ciepłą wodą a i najwarzniejsze mała dziurka w korku by nie buchło
Moja mikro winiarnia :)
Pomyślałem sobie, że wrzucę fotki mojej nietypowej technologii winiarskiej
Wszystko mieści się w moim pokoju, a butelki na leżakowanie lądują do piwnicy. Celem było robienie wina nie na ilość ale na jakość i różnorodność, no i rzecz jasna - eksperymenty czyli mgr inż. w swoim żywiole
Od lewej - malinowe (które wybuchło, a niedawno zlałem), arbuzowe (gdzieś opisywałem ten eksperyment), gronowe, jabłkowe, jabłkowo-miętowe (z tymbarka , pomarańczowe (caprio), kiwi, limonkowo-cytrynowe (wyjątkowo obrzydliwe)
To jest małe laboratorium chemiczne. Chociaż z chemią pożegnałem się w liceum, to jednak darzę dużą sympatią tę naukę i oprócz winiarskich chemikaliów mam tu całą masę różnych innych rzeczy. Między innymi termometr laboratoryjny z prawdziwego zdarzenia i grafit do produkcji elementów lamp elektronowych
Wszystkim "zwiedzającym" rzucają się w oczy nietypowe rurki fermentacyjne. Wykorzystując nietypowe butelki miałem problem z kupieniem korków o odpowiednich rozmiarach. Wykorzystałem więc firmowe zakrętki, jakimi butelki były zakręcone przez producenta soku wywierciłem w nich dziurę, wsadziłem rurkę odpowiednia przyciętą i przykleiłem na kropelkę, a potem z obu stron oblałem dla uszczelnienia klejem polimerowym (z atestem spożywczym, rzecz jasna). Sprawdza się znakomicie
Leonow & Karina - Ja po prostu zostawiam zakrętki lekko niedokręcone...
Dzięki za pozytywne komentarze nagle się okazuje, że inni robią w tych samych butelkach a myślałem, że tu wszyscy mają baluny po 50 litrów
Przy zlewaniu nie powstają duże "braki". Wino robię głównie z soku, który sam wyciskam i staram się na samym początku wyrzucić wszystkie męty. Bayanusy się nie pienią, więc początkowo nastaw sięga niemal pod samą szyjkę (patrz wino nr 11). Osady to jakieś 10% objętości, które potem uzupełniam syropem cukrowym i zostawiam do dalszej fermentacji. Pod koniec z jednej takiej butli powstaje jedna butelka 0,75 i trzy kieliszki na próbę
Wina zawsze korkuję. Wyjątek stanowi bimber, który kumpel miał "termouszlachetniać" ale nie kupił destylatora, więc leży w kubusiowych butelkach u mnie w piwnicy już chyba dwa lata zapasteryzowany i zasiarkowany, i czeka na lepsze czasy. Zakrętki od kubusia mają jeszcze jedną zaletę - paluchem można sprawdzić, jakie w butelkach panuje ciśnienie
A oto mój dzisiejszy micro nastaw
W kolbie płaskodennej z szeroką szyjką,
bez szlifu, z obrzeżem, poj. 2000 ml... A skład nastawu: dwie puszki ananasa, 200 gr rodzynek, ok. 700 ml wody, ico efficience...
Pozdrawiam!
Zamiast rurki można także zastosować wężyk wsadzony do słoika z wodą, działa tak samo ale wiadomo jak wygląda kulturalna rurka a jak kawał węża niewiadomego pochodzenia i słoik po ketchupie. Sami zdecydujcie.