Wspóluzależnienie
: przejawy i sposoby przezwyciężania - Ks. Marek
Dziewiecki
Współuzależnienie, zwane też
koalkoholizmem, zaczęło być w sposób systematyczny opisywane i
analizowane w literaturze przedmiotu zaledwie kilkanaście lat temu.
Ta druga nazwa wzięła się stąd, że odkrycie typowych symptomów
współuzależnienia dokonało się w ramach terapii rodzin
alkoholików. Dlatego właśnie początkowo uważano, że
współuzależnienie jest spowodowane stresem, wynikającym z
bliskiego i stałego kontaktu z osobą uzależnioną. W miarę
poznawania tego zjawiska stało się oczywiste, że problem jest
bardziej złożony. Okazuje się, że gdy uzależnieni przestają
pić, to symptomy współuzależnienia u ich bliskich zwykle nie
znikają. Czasem stają się nawet silniejsze i jeszcze bardziej
dokuczliwe. Kontakt z osobą uzależnioną prowadzi zwykle do
pojawienia się symptomów współuzależnienia, lecz prawdopodobnie
nie jest ani jedynym, ani podstawowym ich źródłem. Badania
skłaniają do wniosku, że osobowość o cechach współuzależnienia
kształtuje się już w dzieciństwie, pod wpływem zaburzonych
więzi. Zwłaszcza pod wpływem więzi z uzależnionymi rodzicami.
W
takiej sytuacji dana osoba ma nieświadomą tendencję, by wiązać
się w swoim życiu dorosłym i małżeńskim z ludźmi
uzależnionymi. A gdy to się już stanie, wtedy pojawiają się
symptomy współuzależnienia, które w jakimś stopniu tkwiły w tej
osobie od dzieciństwa. Ktoś o dojrzałej osobowości raczej nie
zwiąże się z osobą uzależnioną (przypomnijmy tu wspomnianą
wcześniej kobietę, która zrezygnowała z zawarcia małżeństwa po
tym, jak jej narzeczony po raz drugi w ciągu dwóch lat ich
znajomości nadużył alkoholu). Jeśli problemy z alkoholem pojawią
się w istniejącym już związku, to dojrzały współmałżonek
potrafi reagować stanowczo i kompetentnie już na pierwsze przypadki
nadużywania alkoholu. Trwanie latami w destruktywnym związku z
osobą uzależnioną jest zatem znakiem, że także ta druga osoba
weszła w ten związek z poważnymi trudnościami
osobowościowymi.
Po kilkunastu latach badań
psychologicznych zostały już dosyć szczegółowo opisane
podstawowe kryteria i symptomy współuzależnienia. Wśród autorów
odnotowujemy jednak nadal spore różnice poglądów na ten temat. W
Journal of Psychoactive Drugs (1986) T. Cermak twierdzi, że
podstawowe symptomy współuzależnienia to:
* lokowanie
uczucia własnej wartości w zdolności do kontrolowania uczuć i
zachowań swoich i cudzych, mimo oczywistych doświadczeń, że
konsekwencje są odwrotne;
* zaspakajanie potrzeb cudzych w
sposób uniemożliwiający zaspakajanie potrzeb własnych;
*
zaburzenie systemu granic, zarówno w sytuacjach intymności jak i
osamotnienia;
* bierne trwanie w związku z osobą o zachwianej
osobowości (alkoholizm, narkomania, chorobliwa impulsywność);
*
doznawanie bardzo bolesnych emocji lub utrata wrażliwości
emocjonalnej w okresie przynajmniej dwóch lat, bez szukania pomocy
na zewnątrz.
Z kolei P. Mellody (1993, s. 177-8) sądzi,
że podstawowe symptomy współuzależnienia to skłonność do
następujących skrajności:
* brak poczucia własnej
wartości lub arogancja i poczucie wyższości;
* nadmierna
bezbronność wobec bolesnych przeżyć lub nadmierna odporność
(brak wrażliwości);
* poczucie, że jest się człowiekiem
złym i zbuntowanym lub poczucie, że jest się kimś zupełnie
doskonałym;
* nadmierna zależność od innych ludzi lub
nadmierna niezależność (utrata potrzeb i pragnień);
* brak
elementarnej dyscypliny i wprowadzanie chaosu we własne życie lub
przesadne, natrętne kontrolowanie siebie i innych
ludzi.
Podsumowując dotychczasowe badania psychologiczne
można powiedzieć, że współuzależnienie to nie tylko i nie tyle
efekt życia w bliskim kontakcie z osobą uzależnioną, co raczej
pewien typ niedojrzałej osobowości, pewna skłonność (związana z
osobistą historią rozwoju) do błędnych sposobów reagowania na
problematyczne sytuacje życiowe oraz na zaburzone zachowania innych
osób. Przebywanie z osobą uzależnioną powoduje oczywiście
pogłębienie się trudności związanych z osobowością posiadającą
skłonności do współuzależnienia. Życie w bliskim kontakcie z
alkoholikiem nie jest zatem jedynym źródłem współuzależnienia.
Jest raczej okolicznością, która odsłania osobowościowe problemy
partnera, które istniały już wcześniej.
W oparciu o
dotychczasowe analizy można stwierdzić, że współuzależnienie
okazuje się odrębną formą zaburzonej osobowości i wymaga
specyficznej interwencji terapeutycznej. Symptomy współuzależnienia
nie znikną bowiem w sposób automatyczny po ustaniu problemu
alkoholowego czy po zerwaniu więzi z osobą uzależnioną. Terapia
współuzależnienia bywa często trudniejsza niż terapia
uzależnienia. Po pierwsze, trudniej jest w tym przypadku o
prawidłową diagnozę, gdyż zaburzone zachowania osoby
współuzależnionej bywają interpretowane jako „normalna”
reakcja na życie w bliskim kontakcie z człowiekiem uzależnionym.
Po drugie, trudno jest przekonać osobę współuzależnioną, że
alkoholizm współmałżonka nie jest jej jedynym problemem. Stąd
decyzja o podjęciu terapii wymaga męstwa i łączności z Siłą
Wyższą (por. P. Mellody, 1993, s. 179). Po trzecie, w Polsce oferta
terapeutyczna w odniesieniu do współuzależnienia okazuje się
zwykle mniej profesjonalna i gorzej zorganizowana niż oferta
terapeutyczna dla ludzi uzależnionych. Najczęściej nie jest to
terapia zamknięta ze specyficznym programem, lecz doraźna pomoc,
uzyskana w ramach kontaktu z poradnią przeciwalkoholową, w
poradnictwie rodzinnym, w ruchach samopomocy (Al-Anon, Kluby
Abstynenta) czy w rozmowach z duszpasterzem.
Z tego
względu ważną funkcję w udzielaniu pomocy osobie
współuzależnionej może odegrać ktoś, kto pełni szeroko
rozumianą rolę doradcy duchowego. Pomoc ze strony doradcy duchowego
jest konieczna od początku interwencji. Co więcej, jest ona zwykle
najważniejsza i najbardziej potrzebna właśnie w początkowej fazie
interwencji. Jeśli pierwszy kontakt ogranicza się do rozmowy z
lekarzem czy psychologiem, to osoba współuzależniona — po
otrzymaniu informacji, że ma ona problemy nie tylko z kimś
uzależnionym w swym otoczeniu, także z samą sobą i z własnym
życiem — przeżywa rozczarowanie i bunt, często wycofując się z
dalszej współpracy. Pierwszym i chyba najtrudniejszym zadaniem
doradcy duchowego jest motywowanie osoby współuzależnionej do
podjęcia systematycznej pracy nad sobą w ramach terapii lub innej
formy systematycznej pracy nad własną osobowością. Osoba
współuzależniona jest zwykle przekonana, że to jedynie
uzależniony powinien podjąć terapię i że tylko on musi się
zmienić. Doradca duchowy powinien nie tylko pomagać takiej osobie w
przezwyciężeniu typowego w pierwszej fazie buntu, rozgoryczenia,
zniechęcenia, czy lęku. Powinien także ukazywać osobie
współuzależnionej pozytywne motywy podjęcia pracy nad sobą.
Motywami tymi jest miłość do samego siebie i do najbliższych oraz
nadzieja na nową przyszłość. Motywy czysto psychiczne
(przezwyciężenie trudności osobowościowych, dążenie do lepszego
nastroju emocjonalnego, uczenie się skuteczniejszych strategii
rozwiązywania problemów) nie są tu wystarczające. Miłość i
nadzieja jest największą siłą motywacyjną.
Drugim
zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej,
by zdobyła się na odwagę całościowego, dojrzałego rozumienia
samej siebie i własnej sytuacji. Chodzi tu o odwagę popatrzenia na
siebie nie z perspektywy bycia ofiarą, lecz z perspektywy wspólnej
historii życia z osobą uzależnioną. Odwaga ta prowadzi do
odkrycia prawdy, która wyzwala. Do odkrycia prawdy, że obie strony
mogły inaczej postępować i dojrzalej reagować w obliczu
pojawiających się trudności oraz że obecnie obie strony — a nie
tylko uzależniony - powinny wnieść wkład w budowanie nowej
teraźniejszości i przyszłości. Odwaga oznacza też uznanie faktu,
że nie tylko uzależniony jest poraniony fizycznie, psychicznie,
duchowo, społecznie, moralnie. Również osoba współuzależniona
doświadcza problemów osobowościowych związanych z całą swoją
historią życia. Przeżywa określone trudności z emocjami, ze
sposobami myślenia, reagowania, z nawiązywaniem kontaktów
międzyosobowych.
Pomoc w rozumieniu samego siebie i
własnej sytuacji wymaga wprowadzenia osoby współuzależnionej w
płaszczyznę antropologiczną, czyli taką, która uwzględnia
całego człowieka, a nie tylko jego sytuację psychiczną. W tej
perspektywie trzeba odróżnić osobę od osobowości. Osoba to coś
więcej niż ciało, psychika, sfera duchowa. Osoba to coś więcej
niż nawet suma tych wszystkich wymiarów. Osoba to ktoś, kto nie
tyle składa się z ciała, psychiki i sfery duchowej, ile raczej
ktoś, kto wciela się w te sfery, posługuje się nimi. Kryterium
dojrzałości człowieka jest nie tyle obecny stan jego osobowości,
co raczej jego sposób kierowania swoją osobowością i sytuacją
życiową. W czasie terapii współuzależniony może nie
przezwyciężyć wszystkich mechanizmów, sposobów myślenia i
przeżywania, związanych ze współuzależnieniem, ale może zająć
wobec nich zupełnie nową postawę. Może stać się nową osobą, z
nowymi sposobami postępowania i budowania więzi, doświadczając
nadal — przynajmniej częściowo — osobowościowych konsekwencji
współuzależnienia.
Zajęcie nowej, dojrzalszej postawy
wobec siebie i świata oznacza przede wszystkim nauczenie się
kompetentnej miłości wobec samego siebie. Istotnym zadaniem doradcy
duchowego jest zatem ukazywanie kryteriów takiej miłości. Osobie
współuzależnionej grożą skrajne postawy wobec samej siebie. Może
ona litować się nad sobą i koncentrować na swoim poczuciu krzywdy
z powodu życia z człowiekiem uzależnionym. Może też odnosić się
do siebie z agresywnością i okrucieństwem, „karząc” się w
ten sposób za swoją sytuację życiową. Obie te skrajności są
zachowaniami niedojrzałymi i destrukcyjnymi. Tymczasem kompetentna
miłość oznacza przyjmowanie własnej rzeczywistości z prawdą i
miłością. W kontekście miłości pozytywne prawdy o nas stają
się źródłem radości i siły, a prawdy negatywne nie prowadzą do
rozpaczy czy okrucieństwa, lecz mobilizują do przezwyciężania
trudności oraz do rozwoju.
Jednym z podstawowych
sprawdzianów miłości wobec samego siebie jest stawianie sobie
wymagań. W odniesieniu do osoby współuzależnionej oznacza to
podjęcie terapii i wszystkich wysiłków z tym związanych, a
jednocześnie przyznawanie sobie prawa do korzystania z pomocy innych
ludzi. Drugim sprawdzianem miłości jest pojednanie z samym sobą,
czyli przebaczenie sobie przeszłości. Człowiek, który nie potrafi
dojrzale pokochać siebie, popada w postawy skrajne. Jedną z nich
jest wybaczenie sobie błędów z przeszłości, powtarzając te same
błędy w teraźniejszości. Drugą skrajnością jest niezdolność
do przebaczenia sobie, gdyż to prowadzi do psychicznego uwięzienia
samego siebie w bolesnej przeszłości. Dojrzale pokochać siebie, to
wybaczyć sobie to, co było błędne i bolesne w przeszłości,
wyciągając wnioski z tych doświadczeń. Człowiek, który dojrzale
przebaczył sobie, pamięta wprawdzie o swojej bolesnej przeszłości,
ale nie po to, by się nią zadręczać, lecz po to, by nie powtarzać
już więcej popełnionych błędów czy doznanych krzywd.
Pojednać
się ze sobą to także przebaczyć innym ludziom krzywdy czy zło,
które mi kiedykolwiek wyrządzili. Przecież zło, którego doznałem
od innych, jest już przeszłością. Jest bólem, który już
przeżyłem. Jeśli natomiast nadal podtrzymuję żal do innych ludzi
i nie przebaczam im, mimo że niektórzy już nie żyją, a inni
przestali mieć wpływ na moje życie czy zmienili swoje postępowanie
wobec mnie, to teraz ja sam siebie krzywdę. Ja sam podtrzymuję ból
z przeszłości i sprawiam, że zatruwa on psychicznie moją
teraźniejszość. Dopóki nie przebaczę tym, którzy mnie w
przeszłości skrzywdzili, dopóty przedłużam trwanie tej krzywdy.
Przebaczenie innym ludziom doznanych od nich w przeszłości krzywd —
nie pozwalając się krzywdzić w teraźniejszości!- leży zatem w
interesie osoby współuzależnionej i pomaga jej budować dojrzalszą
teraźniejszość i przyszłość.
Pojednanie z samym sobą
to jeszcze coś więcej niż tylko przebaczenie krzywd, które ja sam
sobie wyrządziłem, czy których doznałem od innych ludzi. Pojednać
się ze sobą, to pogodzić się z faktem, że w ogóle istnieję, że
zostałem "wrzucony" w ten świat bez mojej zgody, że
urodziłem się i wychowałem w tej właśnie rodzinie, w tym czasie,
w tym kraju, że chodziłem do tych właśnie szkół, że miałem
takich nauczycieli, rówieśników, że otrzymałem takie właśnie
ciało, taką płeć, takie możliwości intelektualne, taką
wrażliwość psychiczną, taką osobowość, takie trudności, takie
właśnie więzi z innymi ludźmi. Tak rozumiane pojednanie oznacza
przezwyciężenie bezsensownego buntu i destrukcyjnie przeżywanego
poczucia krzywdy, a przez to ułatwia mobilizowanie się, by budować
nową teraźniejszość.
Zadaniem doradcy duchowego jest
nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał
samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w
tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy
skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad
uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec
niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne
słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej
osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać
mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą
chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w
przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem,
by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że
dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz
alkoholu, ty ponosisz konsekwencje”. Ponoszenie przez uzależnionego
bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest
bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia
terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo
konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek
uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli
uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego
pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest
nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był
głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na
skutek trwania w chorobie alkoholowej.
Tak rozumiana
kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba
współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony
bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się
fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować
lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości
wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia
na zewnątrz. W polskich warunkach skutecznym rozwiązaniem okazuje
się kontakt z grupami samopomocy (grupy Al-Anon i Kluby Abstynenta).
Czasem konieczny jest także kontakt z urzędem gminnym,
psychologiem, prawnikiem, policją. Jednak nawet wtedy, gdy
współuzależniony otrzyma pomoc z zewnątrz, może się okazać, że
ze względu na agresywność czy wręcz brutalność uzależnionego,
nadal nie jest możliwe stosowanie reguł kompetentnej miłości.
Jedynym rozwiązaniem pozostaje wtedy rozstanie się z osobą
uzależnioną. Taka sytuacja tworzy warunki, by pijący rzeczywiście
sam ponosił wszelkie konsekwencje swojej choroby. Trwanie latami
przy uzależnionym, który znęca się nad najbliższymi i nimi
manipuluje, okazuje się cierpieniem, które ma destrukcyjny wpływ
na współmałżonka i dzieci, a nie przynosi żadnej zmiany w
postawie alkoholika. Co więcej, pozwala mu trwać w
nałogu.
Zadaniem doradcy duchowego, jest precyzyjne
wyjaśnianie, że odejście od osoby uzależnionej nie oznacza
wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy
zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej
miłości wobec osoby, która niszczy siebie i innych. Jeśli
technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na
rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się
wystarczające, by uzależniony — ponosząc konsekwencje własnej
choroby — uznał, że jest alkoholikiem i by podjął terapię.
Jeśli takie rozwiązanie — zwykle ze względów mieszkaniowych i
finansowych — nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się
rozstanie usankcjonowane formalnie.
Dla osób wierzących,
które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej
sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja
nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi
małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w
których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby
się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska
jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie. Kościół
ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym
bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu
np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie
respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej,
zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy
już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna
posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona
na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia
alimentacyjne.
Niektórzy doradcy duchowi wyrażają
obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji
choroby alkoholowej i czy współuzależniony — na skutek
cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o
rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że — zwłaszcza kobietom
współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją
tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez
mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet
rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z
podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać
w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie
bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90%
kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas
gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony — alkoholiczki.
Myśl
o rozstaniu jest decyzją wyjątkowo trudną i bolesną dla
współmałżonka, który kocha osobę uzależnioną. W tej sytuacji
zadaniem doradcy duchowego jest wskazywanie na tych, którzy umieją
dojrzale kochać w obliczu dramatycznych okoliczności. Sądzę, że
bardzo czytelnym wzorcem kompetentnej miłości w tego typu skrajnych
sytuacjach, jest znana przypowieść o odchodzącym synu i mądrze
kochającym ojcu (por. Łk 15, 11 — 32). Ojciec potrafi kochać
syna, który ulega iluzjom łatwego szczęścia i odchodzi. W tak
dramatycznej sytuacji ojciec nie cofa swej miłości, ale też nie
udziela synowi pomocy. Nie jest okrutny, ale też nie jest naiwny.
Ojciec pozostawia błądzącego syna własnemu losowi. Gdyby przestał
go kochać, to syn nie miałby do kogo wrócić. Gdyby natomiast
udzielał mu pomocy i brał na siebie konsekwencje jego błędów, to
syn nie miałby powodu, by się zastanowić nad własnym
postępowaniem i dokonać przemiany życia. Syn z przypowieści
korzysta z mądrej miłości ojca, zastanawia się i podejmuje
decyzję o całkowitej zmianie życia. Staje się synem powracającym.
Teraz dopiero rozumie, że ojciec nigdy nie przestał go kochać,
oraz że kochał go naprawdę dojrzale.
Jeśli
współuzależniony zmuszony jest do rozstania z alkoholikiem, to
powinien powiedzieć samemu sobie i uzależnionemu, że czyni to z
miłości i odpowiedzialności, z nadzieją, że uzależniony
uświadomi sobie swoją chorobę, że podejmie terapię i zmieni
postępowanie. Wtedy stanie się możliwe odzyskanie wspólnoty życia
i zamieszkania. Zadaniem doradcy duchowego jest precyzyjne
wyjaśnianie powyższych zasad kompetentnej miłości. Warto też, by
doradca duchowy - jeśli nie jest księdzem - sugerował osobie
współuzależnionej nawiązanie kontaktu z duszpasterzem, przed
podjęciem decyzji o czasowym rozstaniu czy o formalnej
separacji.
Kolejnym zadaniem doradcy duchowego jest
pomaganie osobie współuzależnionej w osiąganiu dojrzałości w
sferze moralnej. Oznacza to właściwą ocenę moralną własnego
postępowania, a także zachowań osoby uzależnionej. Człowiek
uzależniony czy współuzależniony to najpierw ktoś chory, kto
powinien podjąć terapię, a nie ktoś grzeszny, kto powinien się
nawracać. Nawrócenie jest obowiązkiem ludzi żyjących w
świadomości i wolności. Tymczasem w czynnej fazie uzależnienia
czy współuzależnienia mamy zawsze do czynienia z mocno zawężoną
świadomością i wolnością, aż do możliwości całkowitego
zniesienia odpowiedzialności moralnej. Zrównoważone spojrzenie na
własną historię oznacza uznanie faktu, że osoba współuzależniona
mogła wcześniej i dojrzalej reagować na nadużywanie alkoholu
przez współmałżonka. Jednak ewentualne błędy czy zaniedbania w
tym względzie nie były przecież popełnione świadomie czy ze złej
woli. Nie są zatem problemem moralnym, lecz zobowiązują do zmiany
postawy w obecnym życiu, gdy współuzależniony lepiej rozumie
samego siebie i swoją sytuację. Rolą doradcy duchowego jest nie
dopuścić do tego, by osoba współuzależniona patrzyła na własną
przeszłość i oceniała ją moralnie według aktualnego stanu
świadomości i wolności. Błędem jest bowiem sytuacja, w której
ktoś nie widzi faktycznych win moralnych tam, gdzie one są. Jednak
równie groźna jest sytuacja, w której ktoś dopatruje się winy
moralnej i grzechu, tam gdzie jest tylko nieświadoma lub
niedobrowolna słabość albo niedojrzałość psychiczna.
Istotnym
zadaniem doradcy duchowego jest pomaganie osobie współuzależnionej
w nawiązaniu dojrzałej więzi z Bogiem. Wynika to z faktu jest, że
skuteczna okazuje się terapia współuzależnienia oparta na
programie dwunastu kroków Anonimowych Alkoholików (por. P. Mellody,
1993, s.182). A program Dwunastu Kroków prowadzi przecież do życia
w obecności Boga i do pełnienia Jego woli (por. Krok XI),
niezależnie od tego jak dany człowiek rozumie Siłę Wyższą w
początkowej fazie swojej terapii. Osoba współuzależniona przeżywa
zwykle kryzys wszelkich więzi. Także więzi z Bogiem. Ma często
nieuświadomiony żal do Boga, albo boi się Boga. Doradca duchowy
powinien wyjaśniać, że Bóg nie zsyła nam krzyży i że nas nie
karze. Cierpienia i krzyże są konsekwencją błędów i słabości
nas samych i ludzi, wśród których żyjemy. Bóg kocha nas miłością
mądrą i nieodwołalną, a kontakt z Nim staje się szkołą
dojrzałego życia w miłości i prawdzie. Bóg uczy nas tej miłości,
która jest cierpliwa, która wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we
wszystkim pokłada nadzieję. On uczy nas miłości, która nigdy się
nie kończy (por. Kor 13, 4-8).
Warto jeszcze podjąć
problem przygotowania doradców duchowych w terapii
współuzależnienia. Pierwszym wymaganiem, które trzeba im
postawić, jest osiągnięcie przez nich wysokiego poziomu osobistej
dojrzałości. Być człowiekiem dojrzałym to precyzyjnie rozumieć
i kompetentnie pokochać siebie i innych. Drugim wymogiem jest
zdobycie podstawowej wiedzy o człowieku. Chodzi tu zwłaszcza o
przygotowanie z zakresu antropologii, filozofii człowieka, teologii,
a także o znajomość duchowości oraz o kompetencje w naświetlaniu
moralnych aspektów zachowania człowieka. W polskich warunkach
niektóre funkcje doradcy duchowego w terapii współuzależnienia
podejmują na co dzień księża poprzez rozmowy indywidualne, w
ramach parafialnego poradnictwa rodzinnego, w czasie rekolekcji czy
katechezy dorosłych. Pomocne okazują się także dojrzałe osoby
wśród krewnych i przyjaciół. Pełnienie funkcji doradcy duchowego
w pełnym zakresie wymaga jednak zdobycia podstawowych kompetencji
terapeutycznych (umiejętności z zakresu empatii i asertywności;
rozumienie psychicznych mechanizmów obronnych; znajomość
psychicznych mechanizmów uzależnienia i współuzależnienia). W
Polsce brakuje jeszcze szczegółowego programu kształcenia doradców
duchowych na potrzeby terapii współuzależnienia. Brakuje także
specjalistycznych ośrodków kształcenia takich doradców. Do czasu
powstania tego typu ośrodków szkolenie wszystkich terapeutów
uzależnień powinno obejmować przekazywanie przynajmniej
elementarnej wiedzy i kompetencji z zakresu współuzależnienia oraz
poradnictwa duchowego.
Źródło:
Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000,
s. 109-118