Tomasz Cieślak Sokołowski

http://www.dekadaliteracka.pl/?id=194


16.03.2011 r

godz: 14:38



Tomasz Cieślak-Sokołowski

Niepewne zapisy

Krystyna Miłobędzka, Po krzyku, Biuro Literackie, Seria "Więcej poezji", tom 3, Wrocław 2004.

Krystyna Miłobędzka niewątpliwie jest poetką docenioną. Uznanie przyszło jednakże... po cichu, bez nadmiernego rozgłosu. Jak wytłumaczyć ów paradoks recepcji tej twórczości? Można by przede wszystkim wskazać na fakt niespiesznego ogłaszania swej poezji przez Miłobędzką - począwszy od debiutu w 1960 roku cyklem Anaglify na łamach "Twórczości", poprzez kolejne tomiki: Pokrewne (1970), Dom, pokarmy (1975), Wykaz treści(1984), Pamiętam. Zapisy stanu wojennego (1992), Przed wierszem. Zapisy dawne i nowe (1994 - wybór wierszy), Imiesłowy (2000),wszystkowiersze (2000). Jest w tym niespiesznym publikowaniu pewna regularność, niezważająca na kolejne zmiany warty w polskiej poezji, swoista niezależność wobec poetyckich generacji, nurtów, mód. Tej osobistej drodze poetyckiej towarzyszą stale, miarowo wierni słuchacze-recenzenci: Stanisław Barańczak, Leszek Szaruga, Adriana Szymańska, Tadeusz Nyczek, a od niedawna (ale równie wiernie): Marcin Sendecki, Adam Poprawa oraz Piotr Sobolczyk. Wymieniam te nazwiska "stałych recenzentów", gdyż to w niemałej mierze ich teksty poświadczają wyjątkowość tej twórczości, wyznaczają jej eksponowane miejsce. Miłobędzka bowiem nie tyle sytuuje się na uboczu, co pozostaje niezmiennie poetką osobną, poetką, której wierszy historia literatury tak łatwo nie wchłonie. Dlatego też najnowszy tomik Po krzyku domaga się osobnego omówienia.

PO ALE PRZED (WOKÓŁ TYTUŁU)

Tytułowy "krzyk" powraca w dwu zasadniczych kontekstach w wierszach z najnowszego tomiku Miłobedzkiej. Pierwszy z nich odwołuje się do skojarzeń, związanych z momentem narodzenia. Stały to element poetyckiej wyobraźni autorki Przed wierszem, obecny od początków jej twórczości - by przypomnieć tylko utwór Śpiew ze zbioru Pokrewne czy cały szereg wierszy z cyklu Wykaz treści, na czele z frazą: "Wpadamy z krzykiem" (*** [Wierzy się samo...]). Słowa te swoiście współbrzmią z jednym z utworów zamieszczonych w Po krzyku - cytuję w całości: "wspólna, wkrzyknięta w ludzi" (s. 40 - żaden z wierszy najnowszego zbioru Miłobędzkiej nie został zatytułowany, pozwolę sobie więc w dalszym ciągu zaznaczać ich lokalizację, podając jedynie numer strony). Krzyk okazuje się tu pierwotną reakcją w zetknięciu ze światem. Obok jednakże skojarzeń związanych z automatyzmem tego gestu (poświadczającym jego wspólnotowy wymiar), posiada także odmienną konotację - okazuje się pierwszą, uprzywilejowaną próbą od-powiedzi na świat, opisania życia (por. frazę z wiersza *** [Zapisać bieg myśli...] ze zbioru Imiesłowy: "Każde dziecko mnie przegoni swoim ooo!"). Drugim zasadniczym kontekstem, w jakim pojawia się motyw "krzyku", jest skojarzenie z milczeniem - jak w utworze, brzmiącym następująco: "zdusiła swój krzyk / teraz milczy o życie" (21). Ta perspektywa powraca w całej poezji Miłobędzkiej bodaj tylko jeszcze jeden raz w wierszu *** [To co się chce samo zawołać...] (Wykaz treści), by w tomiku Po krzyku przybrać następującą postać:

"znowu dajemy sobie krzyki życia strącamy talerze, już
ledwo starcza mi ciała na te rany

kolejna wiosna pod nogami budzi fiołki, tyle urodzin tyle
początków, szepczemy fiołki" (50)


Wyróżnienie dwóch perspektyw, w których pojawia się motyw "krzyku", wymusza postawienie pytania o zależność powracających elementów: "krzyku" właśnie, tego, co po nim następuje - czyli "życia", wreszcie - "milczenia". Pewne możliwości odpowiedzi ujawnia analiza roli tytułowego przyimka "po" - w zestawieniu z przyimkiem, stanowiącym część tytułu wyboru wierszy Miłobędzkiej Przed wierszem. Zapisy dawne i nowe. Po pierwsze, oba te krótkie wyrazy stwarzają wrażenie pewnego linearnego rozwoju, szeregują wedle kolejności. W tym ujęciu pierwszym elementem byłby "krzyk", po którym następowałoby "życie" (jako coś "po krzyku" i "przed wierszem"), wreszcie składnikiem ostatnim okazywałby się wiersz (pojęty jako "milczenie"?). Po drugie, wprowadzenie owej kolejności przez przyimki stwarza wrażenie pewnej przestrzennej relacji bliskości. W tej perspektywie dopatrzyć można by się pewnego przesunięcia. O ile wcześniej "życie" było raczej "przed" (wierszem), czyli poprzedzało, to - co najmniej od zbioru Imiesłowy - ważniejsza okazuje się inna relacja.

Podsumowując dotychczasowe rozważania, trzeba powiedzieć, że w jakich kategoriach by nie określić owego "czegoś pomiędzy" (czyli ogólnie mówiąc słowem przywoływanego wiersza - "życia") stanowi ono podstawowy problem tej poezji. Innymi słowy, "życie" okazuje się ostatecznie problematyczną, kłopotliwą luką, dziurą, wyrwą... dla poetki. Dlaczego?

ŻYCIOWE PROBLEMY

Przede wszystkim kłopotliwe staje się samo "wkrzykniecie" w świat. Ta dolegliwość egzystencjalna konsekwentnie obecna jest w twórczości Miłobędzkiej od jej początków, już od zasadniczego stwierdzenia z tomikuPokrewne: "Wykołowali mnie na człowieka" (37). To rozpoznanie przypomina Heideggerowskie wrzucenie w świat (warto w tym miejscu choćby zasygnalizować ważną rolę zaimka "się" w tej poezji), z jednym z jego zasadniczych właściwości - poddaniu władzy czasu. Egzystencja okazuje się w konsekwencji przede wszystkim byciem-ku-śmierci (problem ten staje się tematem kilku utworów - 16, 33, 34), a wszystko, co się pojawia, jest przywoływane w przestrzeni wiersza dotknięte zostaje pośpiechem przemijania. Podstawowymi obrazami tego rozpoznania poetka czyni przyśpieszony oddech czy "dyszenie" (warto w tym miejscu zauważyć, że "zdyszane oziminy" [23] swych krewnych miały we wcześniejszych obrazach "dyszącego motyla" z wiersza Umieszczona sobie dnia tego i tego między rodzicami z tomiku Pokrewne, "zdyszanego zwierzątka" powracającego w wierszach ze zbiorów Dom, pokarmy i Wykaz treści; na istotność tego motyw zwracali zresztą już uwagę Stanisław Barańczak, Adriana Szymańska, a Piotr Sobolczyk postawił go nawet w samym centrum swych rozważań, określając wiersze Miłobędzkiej jako "wyrwy z zadyszeń") oraz "bieg" (Stanisław Barańczak już w recenzji z cyklu Pokrewne pisał o "nieustannej pogoni"). Ważne w tej perspektywie okazuje się też powracające słowo "chwila", swoiście wyróżnione w zakończeniu wiersza otwierającego tomik Po krzyku:

"śpiesz się!
mów się!

zostaje ci ta chwila"


W utworze tym w sposób naturalny (poetycko uzasadniony paralelną konstrukcją dwóch pierwszych wersów) na dolegliwości egzystencjalne nałożone zostają problemy literackie (z kręgu tego, co za tytułami zbiorów można by określić mianem - "wiersza" czy "zapisu"). A jest ich niemały katalog - w tym miejscu wymienię tylko podstawowe. Przede wszystkim kłopotliwa staje się nieadekwatność tego, co zobaczone (ten zmysł zostaje szczególnie wyróżniony) i tego, co wypowiedziane (np. 6), czyli po prostu - "życia" i "wypowiadania" (13). Nieadekwatność owa rodzi się z kilku powodów: przewagi - liczebnej - "żywego" nad "słowami" (26); mechanizmów różnicujących językowe obrazy świata poszczególnych ludzi (37, 38); trudności rodzących się podczas "zapisywania w pośpiechu" (17), w pośpiechu "życia" (49); niedostateczny okazuje się także gest nazywania, nadawania imienia (11) oraz sama natura imion, "celność słów" (nieuchronnie uprzedmiotawiających, zatrzymujących to, co w ruchu, to, co biegnie; 44). Najważniejszym jednakże kłopotem z (poetyckim) nazywaniem okazuje się napięcie między konkretnością każdego szczegółu rzeczywistości z osobna a nieredukowalną siecią, labiryntem powiązań bytów jednostkowych. Wszystko to chyba zmusza poetkę do emocjonalnego w tonie stwierdzenia: "ciągle ta sama nieopowiadalność! / (świecenie świata, szarość papieru)" (24).

Miłobędzka sięga po całe spektrum poetyckich środków sygnalizowania dręczącego jej poezję problemu. W tym miejscu wymienię tylko trzy takie sposoby, jeszcze nie zauważone przez krytyków. Metaforą nieadekwatności zapisu życia i jego samego staje się motyw "szyby", powracający w zbiorze Po krzyku dwukrotnie, ale stale obecny w tej poezji od jej początków (także - charakterystyczny dla poetyckich wyobraźni borykających się z problemem referencji). Kolejny środek, który pomaga (poetycko) osiągnąć wrażenie nieadekwatności, polega na specyficznym użyciu zaimka liczebnego "tyle". Dzięki swej gramatycznej przynależności powinien on wskazywać na policzalność, określoność tego, o czym mówi (w końcu odpowiada! na pytanie "ile?"). Tymczasem w kolejnych wierszach z Miłobędzkiej (18, 36, 50) pojawia się w kontekstach wyraźnie podważających jego właściwości. Dobrze uwidacznia ten mechanizm choćby następująca fraza: "ty, nie wiem nawet które, tyle tyle tego ty" (25). Znaczące wydaje się także powracanie form zaprzeczonych, które odnaleźć można niemal w każdym utworze, a które w sposób wyrazisty organizują szczególnie jeden z wierszy (13):

"to idę to myślę to mówię, nie
to się ze sobą nie
to jedno przez drugie trzeciemu nie

kto wciąż tymi drzwiami nie wchodzi?"


Zostawiając całe bogactwo znaczeń wpisanych w ten utwór interpretacjom bardziej szczegółowym, wypada zaznaczyć jedynie trzykrotne powtórzenie partykuły "nie" w mających eliptyczną konstrukcję kolejnych klauzulach. Pierwsze zaprzeczenie ma charakter ogólny, wytrąca z oczywistego ciągu (że to, co przeżyte, pomyślane może zostać następnie bez problemów wypowiedziane). Kolejne "nie" domagają się dopowiadania: "to się ze sobą nie [łączy]", "to jedno przez drugie trzeciemu nie [odpowiada]". Pytanie zamykające utwór także ma charakter negatywny, ale właśnie ze względu na ów znak zapytania staje się wyrazem swoistego oczekiwania - na pojawienie się tego, co nie nadchodzi (rzeczywistości w zapisie?). Co warto podkreślić to wyczekiwanie nosi nawet znamiona pewnej niecierpliwości.

ŻYCIOWE SZANSE I PRAGNIENIA

W jednym z wierszy ów brak cierpliwości zostaje nawet (oksymoronicznie) nazwany: "była zdrowa na chorobę łączenia wszystkiego ze wszystkim" (45). Przypadłość rzeczywistości, naturalne splatanie się tego, co pojedyncze, konkretne choć wydaje się nie do powtórzenia w (poetyckich) zapisach, stanowi jednakże ciągłe wyzwanie dla poetki, upatrującej swojej szansy w tym, że - by powiedzieć frazą jednego z wierszy - "ty, które liści igli nagli goni tuli" "wpadnie w słowo, dziecinnie proste" (25). Co należy od razu zauważyć Miłobędzka wydatnie pomaga owemu (się przydarzającemu) "wpadaniu" rzeczywistości ("życia") w przestrzeń wiersza. Tak dzieję się choćby w zafascynowaniu, jakim przepojony jest utwór o fotografii, w którym poetka poświęca zasady zapisu graficznego, by wyrazić swój zachwyt nad faktem, że rzeczywistość "wpadła", pojawiła się: "są na fotografii! / matkaojciec klombkońjesion piwonie // wemniewzięci, nareszcie bezpieczni" (32). W innym wierszu zapisowi pragnienia: "żeby biec żeby biegło żeby ci się to wszystko naraz zbiegło" towarzyszy niespodziewane spotkanie, połączenie osobnych elementów krajobrazu w prostym rymie (wzmocnionym wyrazistym uporządkowaniem rytmicznym): "chwilko chmurko / dziecino motylowa górko" (48).

Chwile, gdy w przestrzeni wiersza udaje się stworzyć iluzję (?) odtworzyć (?) rzeczywiste (wewnątrzświatowe) połączenia, nie są jednakże w stanie przekreślić zasadniczej świadomości poetki, że "choroba łączenia" jest wynikiem tego, że - by ponownie oddać głos przytaczanemu już wierszowi:

"kochała ze śmiertelnie bliskiej
odległości

wciąż bliżej było z nią i dlatego wciąż dalej

dziś dziwi się sobie całym starym ciałem" (45).


Bycie choćby nawet najbliżej (tuż przed - wierszem) pozostaje nadal nieredukowalną "odległością". Dlatego może późna świadomość poetki kieruje się raczej ku temu, co tuż po (krzyku). Tak mogłaby brzmieć pierwsza uwaga zapisywana na marginesie tego wiersza. Druga zmierzałby do podkreślenia wyraźniejszego w najnowszym zbiorze - w porównaniu z cyklami poprzednimi - gestu przypatrywania się poetki samej sobie, spoglądania zmierzającego do powtarzanego w końcowych fragmentach tomiku na różne sposoby redukowania swojej obecności: "rozbierz się z Krystyny" (53), "jestem do znikania" (54), "pisz pisz aż w pisaniu znikniesz" (58). Można te słowa przeczytać jako (przejmujący) wyraz późnej świadomości odchodzącego człowieka, kolejny literacki obraz pożegnania. Zapewne istnieje taka możliwość. Ważniejsze jednak wydaje się inne prawdopodobne odczytanie. Istotną właściwością tego procesu redukcji jest świadomość wpisana w następujące słowa: "nie mam słów / nie mogę nawet oniemieć" (57). Poetka zdaje się mówić, że aby móc być "po krzyku" trzeba "oniemieć", doprowadzić wiersz do milczenia. Dlatego wiele spośród utworów najnowszego tomiku Miłobędzkiej liczy zaledwie kilka linijek (czasem - kilka słów), dlatego zapewne poetka w coraz większym stopniu rezygnuje z poetyckiego myślenia obrazami (nieodłącznie obecnego w jej początkowych zbiorach). Na to, żeby "oniemieć", poezja jednak nie znajduje słów! Miłobędzka, świadoma niemożliwości wpisanych w swoją (ciągle podejrzewaną) profesję, kończy zbiór Po krzyku melodyjnie kołysząc czytelnika do snu obrazami odpoczynku (jakby spełniającymi pragnienie wpisane w zakończenie jednego z wierszy - "dojść tam, odpocząć  w zieleni"):

"zaśpiewam ci przebudzankę:

pod ciężkim śniegiem na zielonej trawie..." (64)


Kołysanka okazuje się "przebudzanką"! Jak poeta nigdy ostatecznie nie zamilknie, tak ludzie zawsze pozostaną "wykołowani na człowieka".

WYKOŁOWANY NA KRYTYKA

Jak brzmi ostateczna odpowiedź Miłobędzkiej? Takiej odpowiedzi próżno by szukać. Innymi słowy, "zapisy" autorki Przed wierszem zawsze pozostaną - jak w jednym z wierszy, będącym cytatem z zapewne gdzieś zasłyszanej wypowiedzi - "»jakoś się urządzaniem pewnie i przejściowo«" (19), zawsze pozostaną jak: "ty, które pisze bardzo piękny wiersz ale go nie prowadzi / do puenty" (25).

Krytyk, przysłuchujący się tym niepewnym zapisom, może im tylko pokornie towarzyszyć - zamiast kropek stawiać znaki zapytania; zamiast udawać, że możliwa jest klarowna spójność, łamać płynność wywodu licznymi nawiasami; zamiast zdążać pewnie do konkluzji, błędnie zataczać lekturowe kręgi; zamiast udawać, że wie lepiej niż słowa samej poetki, czasem skrywać swe myśli za celnymi cytatami. Czy to jedna z krytycznoliterackich strategii? Może raczej konsekwencja spotkania z prawdziwie osobnym poetyckim światem Krystyny Miłobędzkiej.

Tomasz Cieślak-Sokołowski
Krytyk literacki, doktorant polonistyki UJ. Wydał książkę "Mój wszechświat uczyniony". O poezji Janusza Szubera (2004).

Tekst był publikowany w 1 numerze "Dekady Literackiej" z 2005 roku.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Małgorzata Libman Sokolowska Tomasz Nasierowski Rola nadziei w zmaganiach ze schizofrenia
Skansen żeki Pilcy w Tomaszowie Mazowieckim
ciesla 712[02] z2 01 n
ciesla 712[02] z1 09 u
Filozofia św TOMASZA
NOTATKI Emocje 5, Psychologia 1rok, Emocje i motywacja dr Tomasz Czub - wykłady, Emocje i motywacja
Modlitwa Sw Tomasza z Akwinu, Anioły, angelologia
ćw 3 blacha, gik, semestr 3, Geodezja wyższa, ćwiczenia Tomasz Blachowicz
ciesla 712[02] z2 06 u
ciesla 712[02] z2 09 n
dieta fizjologiczna tomasza reznera cz ii
Ew Tomasza
Dieta fizjologiczna Tomasza Reznera
Ewangelia według Tomasza
ciesla 712[02] z1 03 n
Dieta fizjologiczna tomasza reznera cz II
ćw 2 blacha, gik, semestr 3, Geodezja wyższa, ćwiczenia Tomasz Blachowicz

więcej podobnych podstron