Felsztinski Lot sowieckim samolotem do Rosji jest z natury niebezpieczny


Felsztinski: Lot sowieckim samolotem do Rosji jest z natury
niebezpieczny
Aktualizacja: 2010-05-6 10:31 am
Dopóki władze nie udowodnią, że katastrofa smoleńska rzeczywiście była nieszczęśliwym
wypadkiem, połowa Rosjan będzie uważała ją za zaaranżowaną  mówi rosyjski emigracyjny
dziennikarz Jurij Felsztinski.
Fronda.pl: Wielu Polaków głowi się nad przyczynami katastrofy w Smoleńsku. Zwolennicy
hipotezy o zamachu powołują się często na Pana książkę  Wysadzić Rosję , która pokazuje, do
jakich zbrodni i manipulacji zdolna jest FSB. Co Pan sądzi o takich podejrzeniach wobec władz
Rosji?
Jurij Felsztinski*: Historia stosunków rosyjsko-polskich i sowiecko-polskich zawsze układała się
tragicznie dla Polaków. Podejrzewanie Rosji, a wcześniej Związku Radzieckiego, o działania
przestępcze jest zatem całkowicie uzasadnione. Inna rzecz, że wszelkie podejrzenia powinny mieć
podstawę w faktach, a na nie jeszcze za wcześnie. Potrzeba czasu, żeby zrozumieć, co naprawdę
zdarzyło się pod Smoleńskiem.
Na jakie znane aspekty tragedii zwrócił Pan uwagę?
Moim zdaniem sama decyzja o locie do Rosji była niewłaściwa i niebezpieczna. Wybór samolotu też
trzeba uznać za lekkomyślny i nieusprawiedliwiony. Dlaczego prezydent Polski podróżuje sowieckim
samolotem? Nie kupił go zmarły prezydent, tylko któraś z poprzednich ekip ileś lat temu, tym niemniej
sowiecki samolot oznacza sowiecki przegląd techniczny. To tak, jakby zdać się na łaskę i niełaskę FSB.
Jak można swoje bezpieczeństwo oddać w ręce nieprzychylnego państwa? Nie chcę nawet mówić:
wroga czy przeciwnika. Można mieć różny stosunek do Rosji, jednak z pewnością nie jest ona
przyjacielem Polski.
Poza tym Tu słynie z licznych katastrof lotniczych. Nie jestem specjalistą, jednak na ile się orientuję, to
bardzo słabo manewrowalny samolot. Starty i lądowania może realizować w normalnych warunkach,
natomiast nie radzi sobie w nietypowych sytuacjach, na przykład przy kolejnych podejściach do
lądowania. To nie Boeing, tylko samolot starej generacji.
1
Przyjrzałem się też mapie. Wydaje się, że lotnisko w Smoleńsku nigdy nie przyjmowało prezydenckich
samolotów. Po prostu nie jest przystosowane dla delegacji wysokiej rangi. Nie pojmuję, jak można było
zdecydować się lecieć na Tu do Smoleńska. Prezydent USA nigdy nie poleciałby radzieckim samolotem
na lotnisko w Smoleńsku. Wątpię, czy poleciałby tam amerykańskim samolotem.
Nie wiem, czy były inne sposoby dojazdu prezydenta do Smoleńska. Jeśli nie, należało odmówić
przyjazdu bez względu na pragnienie prezydenta, by uczcić pamięć Polaków zamordowanych w
Katyniu.
Za teorią o spisku przemawiałoby to, że zginęli w większości politycy, którzy przeszkadzali
Kremlowi w realizacji różnych celów  od energetyki i antykomunizmu po Gruzję i Ukrainę.
Przeciw  to, że dzięki smoleńskiej zbrodni w Katyniu w 1940 roku dowiedział się cały świat.
Na razie nie możemy wykluczyć ani wersji o zamachu, ani wersji o nieszczęśliwym wypadku. W każdym
przypadku potrzebne są fakty, którymi jak dotąd nie dysponujemy. Nieszczęśliwy wypadek niejako z
definicji nie wymaga dowodzenia. Co innego teorie spiskowe, teorie o zamachu dokonanym,
powiedzmy, przez rosyjskie służby specjalne. Bezwzględnie należy poprzeć je dowodami. Jeżeli jednak
to wersje o zamachu są prawdziwe, to istotne fakty z czasem wypłyną.
To prawda, że polski prezydent nie zaliczał się do przyjaciół Rosji, nie jest to jednak wystarczający
argument, by stwierdzić, że w tej tragedii niechybnie maczały palce służby rosyjskie. W tym momencie
nie ma wystarczających argumentów, poza politycznymi i ideologicznymi opiniami. Według takiej logiki
znalazłoby się jeszcze kilku prezydentów, których Rosjanie chętnie by się pozbyli. Choćby prezydenta
Gruzji. Dlatego w tym momencie skoncentrowałbym się na zbieraniu informacji.
Dlaczego ze strony rosyjskiej od początku mamy do czynienia z dezinformacją i obsesją
tajności? Mimo oficjalnych deklaracji strona polska w minimalnym zakresie jest dopuszczona do
śledztwa. Z braku oficjalnych informacji na pierwszy plan wychodzą różne znaleziska
internetowe, choćby amatorski film z miejsca katastrofy z wystrzałami i dziwnymi odgłosami.
W Rosji na miejscu katastrofy jako pierwsi zjawiają się funkcjonariusze FSB i służb specjalnych. Na
polecenie tych ludzi wszelkie informacje są utajniane. W krytycznych momentach, w pierwszych
godzinach i dniach, szczątkowe informacje docierają do opinii publicznej, przy czym trudno się
zorientować, co jest prawdą, a co pogłoską i kto to wszystko puszcza w obieg& Dlatego uważam, że
trzeba trochę poczekać, aż sytuacja się uspokoi. Teraz obraz zdarzenia rzeczywiście jest niejasny.
Na temat strzałów czytałem, że to naboje w pistoletach ochrony prezydenta wybuchły z powodu pożaru.
Nie jestem specjalistą, więc trudno mi to oceniać. To ważna sprawa, trzeba ją dokładnie zbadać.
Nie wiem, czy polscy eksperci zostaną dopuszczeni do dokumentów śledztwa prowadzonego przez
Rosjan. Czy znajdą w nich coś niepokojącego? Na tym bym się teraz skoncentrował. Strona polska
powinna uzyskać pełen dostęp do materiałów śledztwa w sprawie katastrofy. Jeżeli strona rosyjska ma
coś do ukrycia, być może jej się to uda, jednak polscy eksperci zorientują się, że coś przed nimi ukryto.
Co do tego nie mam wątpliwości. Zawodowcy to zawodowcy, a katastrofy lotnicze niestety nie należą do
rzadkości. Jeżeli w Polsce brakuje ekspertów lub Polacy nie są w stanie własnymi siłami odpowiedzieć
na wszystkie techniczne pytania, z pewnością wielu ekspertów międzynarodowych chętnie wezmie
udział w pracy tej komisji.
Wielu Polakom nie podoba się brak stanowczości polskich władz w stosunku do Moskwy w
kwestii wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Czy należy brać za dobra monetę niewątpliwe
2
symboliczne gesty ze strony władz Rosji jak emisja  Katynia w telewizji publicznej i ciepłe
słowa pod adresem tragicznie zmarłych.
 Katyń to poruszający film. Do Rosji jako takiej informacja o Katyniu w postaci filmu Wajdy dotarła po
raz pierwszy. Nawet ci, którzy słyszeli o zbrodni, wiedzieli bardzo niewiele. Zresztą w Rosji
rozstrzeliwano masowo i często, dlatego mord na kilkudziesięciu tysiącach Polaków nikogo specjalnie
nie dziwi. Za to emisja  Katynia wywarła wrażenie na wielu Rosjanach.
Słowa Miedwiediewa już po emisji filmu, że Katyń jest zbrodnią stalinowską, to również według mnie
najmocniejsze oświadczenie polityków rosyjskich na temat Katynia. Miedwiediew podjął próbę odcięcia
się od tego epizodu historii Rosji, epizodu historii II wojny światowej, którą rząd Rosji szczyci się jak
niegdyś rząd ZSRS. Nawiasem mówiąc, Putin nie chciał na to pójść, choć tego od niego oczekiwano,
kiedy był prezydentem. Zatem pokaz  Katynia w telewizji i oświadczenie Miedwiediewa to zmiana na
lepsze.
Czy oznacza to jednak, że Polacy powinni spełniać tylko pomocniczą rolę w śledztwie w sprawie śmierci
swojego prezydenta? Moim zdaniem nie. Według mnie zdrowy rozsądek nakazuje stronie rosyjskiej
przyznać polskim ekspertom parytetowe prawa w dochodzeniu. Jeżeli władze Rosji nie mają nic do
ukrycia, to powinny być tym zainteresowane jeszcze bardziej niż Polacy. Jeśli to był nieszczęśliwy
wypadek i służby specjalne nie mają tu nic do roboty, to Rosji nie potrzeba, żeby po świecie chodziły
plotki i podejrzenia, że jest zamieszana w śmierć polskiego prezydenta. Nie rozumiem niezdecydowania
strony polskiej przy rozwiązywaniu tej sprawy i postępowania strony rosyjskiej, która decyduje się
prowadzić śledztwo samodzielnie. W wyniki jednostronnego śledztwa nikt nigdy nie uwierzy. Jeśli zatem
Rosjanie nie zaproszą Polaków do udziału w śledztwie, to piętno stanie się jeszcze jednym piętnem w
historii stosunków rosyjsko-polskich, a jest ich już tak wiele, że na nowe po prostu nie ma miejsca.
A może powodem katastrofy nie był żaden zamach, tylko zwykły bałagan, i stąd to kluczenie
władz rosyjskich?
W Rosji mamy na to słowo  bardak . To właśnie główna przyczyna, dlaczego pod żadnym pozorem nie
należało lecieć do Smoleńska. Rosja wciąż pozostaje państwem dwóch miast, Moskwy i Sankt
Petersburga. Są one już mniej więcej dostosowane do światowych standardów, ale reszta kraju to po
prostu XIX wiek. Dlatego można przypuszczać, że rosyjska strona wiedziała, że lot Tu do Smoleńska
daje szanse 50 na 50 i nic więcej nie trzeba robić  i się sprawdziło. Nie wiem. Nigdy nie byłem na tym
lotnisku.
Czy w Rosji istnieje rzeczywiście konflikt między Putinem a Miedwiediewem? Jeśli tak, to czy ta
tragedia i jej następstwa nadają mu nową dynamikę?
Według mnie żadnego konfliktu między Putinem a Miedwiediewem nie ma i być nie może. A to z tej
prostej przyczyny, że Miedwiediew doszedł do władzy tylko przez Putina, dzięki niemu i oprócz Putina
nie ma on żadnego punktu oparcia. Poza tym Putin w czasie 8 lat rządów zgromadził wokół siebie
potężną grupę byłych współpracowników służb specjalnych, którym bliżej do niego niż do
Miedwiediewa, który nie wywodzi się ze służb. Ci właśnie ludzie otaczają obecnie Miedwiediewa, więc
ma on ograniczoną przestrzeń manewru. Jeśli nawet przypuścimy, że chciałby przeprowadzić w Rosji
jakieś liberalne reformy, przybliżyć Rosję do Zachodu, to i tak nie może tego zrobić. On nie jest
prezydentem wybranym przez naród, tylko z namaszczenia Putina. Wszyscy o tym wiedzą. Nie ma
poparcia narodu ani jakiejkolwiek partii. Nie może zatem pozwolić sobie na konflikt z Putinem.
3
Druga rzecz, że Putin całe życie pracował w służbach specjalnych i choćby nawet chciał się od nich
odseparować, nie jest w stanie tego zrobić. To jego krew. Dlatego oświadczenie o Katyniu, na które
dość łatwo zdobył się Miedwiediew, Putinowi nigdy nie przeszłoby przez gardło. Dla Putina ludzie,
którzy rozstrzeliwali Polaków w Katyniu, to jakby jego koledzy, enkawudziści, tacy, jakim i on był przez
całe życie. Dlatego nigdy nie będzie w stanie ich zdradzić, publicznie nazywając ich przestępcami.
Miedwiediew mógł to zrobić, bo to nie jego ludzie. To ważna różnica między Miedwiediewem a Putinem.
Zawsze lepiej mieć prezydenta, który nie wywodzi się ze służb, nawet jeżeli wyznaczył go były
funkcjonariusz.
Kto będzie następnym prezydentem?
Lekkomyślnie byłoby prognozować. Mamy 2-3 warianty, które w pewnym sensie sprowadzają się do
tego samego. Myślę, że Miedwiediew zostanie na drugą kadencję. Wcale się też nie zdziwię, jeżeli na
trzecią kadencję wróci Putin. Miedwiediew może pozostać na urzędzie na następne 4 lata, bo pokazał,
że nie stanowi zagrożenia dla służb, że nie rywalizuje o władzę w Rosji. Jeśli zostanie zdjęty po
pierwszej kadencji, a Putin na kandydata wytypuje samego siebie, będzie to dobry powód, by sądzić, że
4 lata rządów Miedwiediewa były banalną manipulacją Putina, który zamierzał wrócić na następne 8 lat.
Mianowanie Miedwiediewa świadczy o tym, że Putin stara się trzymać zasad. Co prawda najczęściej
sam je ustala, tym niemniej ich przestrzega. Na przykład, nie zmienił konstytucji, żeby zostać
prezydentem na trzecią kadencję albo wręcz dożywotnio, choć miał taką możliwość i poparcie Dumy.
Dlatego sądzę, że następna kadencja należeć będzie do Miedwiediewa, a pózniej Putin wróci na 8 lat.
Możliwy jest jeszcze jeden wariant. Niedawno na kluczowych stanowiskach w Rosji zaszła roszada:
premier Wiktor Zubkow zastąpił Miedwiediewa na stanowisku prezesa zarządu Gazpromu, Miedwiediew
został prezydentem, a Putin po prezydenturze  premierem. Gdyby kontynuować ten ciąg logiczny,
Putin powinien zostać prezesem Gazpromu, Zubkow prezydentem, a Miedwiediew premierem. To
anegdota polityczna, jednak nie pozbawiona sensu. Realnie nic by to nie zmieniło, bo poparcie
Zubkowa również opiera się na Putinie i ludziach z KGB, których Putin wyniósł do władzy.
Putin stworzył w Rosji pewną stabilizację i wydaje mi się, że ten system będzie trwały. To nie domek z
kart, który łatwo się rozpadnie. Być może kiedyś się rozleci, ale nieprędko i niełatwo.
Podobno miliony zwykłych Rosjan są przekonane, że w Smoleńsku miał miejsce zamach, bo w
rosyjskiej mentalności za wszystkimi ważnymi wydarzeniami stoi władza. Czy tak jest w istocie?
Tego uczy życie. Przez tyle dziesięcioleci władza przy każdej okazji nas okłamywała, więc teraz
absolutnie nikt jej nie ufa. Pierwszą reakcją Rosjanina na dowolne oświadczenie władz jest myśl
 władza kłamie . Gdy tylko usłyszy on, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, rozbił się samolot z
prezydentem Polski na pokładzie, pierwsze, o czym pomyśli, to że ten samolot zniszczyły, zestrzeliły, do
katastrofy doprowadziły, władze Rosji. Również z tego powodu poważnym, obiektywnym wyjaśnieniem
tej tragedii najbardziej zainteresowana powinna być strona rosyjska, o ile nie ponosi za nią winy. Jeśli
zaś jest choć w pewnym stopniu winna, to, proszę mi wierzyć, dowolna polska grupa ekspertów, z
pełnym czy niepełnym dostępem do akt, od razu zorientuje się, że strona rosyjska kręci i coś ukrywa.
Taki scenariusz dałby nam mocne podstawy, żeby jeszcze poważniej przyjrzeć się okolicznościom tej
katastrofy. Dopóki władze nie udowodnią, że katastrofa rzeczywiście była nieszczęśliwym wypadkiem,
połowa Rosjan będzie uważała ją za zaaranżowaną. Teraz możemy zatem cierpliwie obserwować, jak
władze Rosji będą udowadniać reszcie świata, że nie odpowiadają za tę katastrofę. Nie będzie to wcale
proste, bo Rosji nikt nie wierzy. Nawet, a może zwłaszcza, jej obywatele.
4
Jeżeli tak, to czy podejrzliwość obywateli wobec własnego państwa może mieć wpływ na
sytuację polityczną w Rosji?
Myślę, że nie. Niestety, swego rodzaju  osiągnięciem Putina był częściowy powrót do czasów
sowieckich, gdy rząd działał sobie, a obywatele i cały kraj sobie. Zasadniczy problem życia politycznego
w Rosji nie polega obecnie na braku wolności. W wielu państwach jej nie ma. Nie polega na korupcji 
w wielu krajach szaleje korupcja. Problem polega na braku wzajemnych relacji między życiem kraju a
funkcjonowaniem rządu. W latach 90. było inaczej. Nawet jeżeli całe społeczeństwo jawnie bądz ukrycie
zacznie sprzeciwiać się ustrojowi Putina i Miedwiediewa, to i tak nic się nie zmieni. Wybory lokalne i
centralne to fikcja. Kanały telewizyjne i dziennikarzy  nie chcę obrażać wszystkich, ale w
przytłaczającej większości władze przekupiły i skorumpowały.
Większość dziennikarzy trzyma się ciepłych posadek i wysokich wynagrodzeń. Częściowo dlatego nie
ma już wolności słowa. Władze wcale nie zdławiły wolności słowa przy pomocy terroru. Zrobiły to
pieniędzmi, łapówkami. W końcu w Rosji pojawiły się pieniądze. Władze zarabiają na kapitalistycznym
rynku dzięki wysokim cenom ropy i gazu. Pieniądze te wydają po zachodniemu  kupują rosyjskie
gazety i telewizje, które grają na rząd. A ludzie mogą sobie myśleć, co chcą. Ich głos nie przedostaje do
mediów. Trochę obecny jest w sieci, jednak internet rządzi się własnymi prawami. To jakby odrębny
świat. Być może za 5-10 lat stanie się najważniejszym, jednak teraz tak nie jest. Dlatego nie sposób
stwierdzić, czego tak naprawdę chce naród, na ile jest za obecnym reżymem albo przeciw niemu.
Mówimy o kraju o bardzo trudnej historii. W którym zawsze zabijano cynicznie, zabijano masowo. Dla
Polaków Katyń to jedna z największych tragedii, obok powstania warszawskiego, które, jak wiadomo,
sprowokował rząd sowiecki. Dla Rosji rozstrzelania w Katyniu to drobiazg, Rosjan mordowano setkami
tysięcy, milionami. Rosjanie przywykli do masowych bestialstw. Kiedy pojawił się rząd, który nie stosuje
masowego terroru, pomijając wojnę czeczeńską, który ograniczył się do zgładzenia 100-200
dziennikarzy w ciągu ostatniego dziesięciolecia, to do takiego reżimu Rosjanin odnosi się lepiej, bo
wreszcie daje się żyć. Nawet opozycjoniści rozumieją, że wreszcie jest wolny rynek, można żyć albo
wyjechać, a nawet emigrować.
Nie mówię, że to wszystkich urządza. Tak było zawsze, z wyjątkiem tych dziwnych lat 1989-99, dawno
minionych i zapomnianych. Pojawiła się wtedy możliwość, by Rosja stała się normalnym, zachodnim
krajem. Ta chwila szybko minęła. Rosji nie udało się zmienić w państwo Zachodu. Potem wszystko
wróciło do normy: rząd  sobie, naród  sobie. Każdy żyje sobie w Moskwie, w Smoleńsku, we wsi
Iwanowka tak jak żył, a elita z Moskwy, zasiadająca w Dumie, występująca w telewizji w ważnych
kwestiach politycznych, nie ma żadnego związku z prawdziwym życiem. Tak było zawsze, tak jest za
Putina i tak pozostanie niestety jeszcze bardzo, bardzo długo. Dlatego, niestety, Rosja jest stracona dla
demokracji.
Dziennikarka  Echa Moskwy Julia Aatynina w tekście po tragedii co prawda nie pisała o
zamachu, ale zwracała uwagę, że rosyjski establishment przeraziła perspektywa uniezależnienia
się Polski od Rosji w kwestii energetycznej. Chodzi o złoża gazu łupkowego, których
poszukiwania w naszym kraju zaczęły koncerny amerykańskie. Aatynina porównywała też rząd
Tuska do targowiczan, którzy w XVIII wieku zdradzili Polskę na rzecz Katarzyny II, a wypadek
prezydenckiego samolotu w jej artykule był jakby metafizycznym dopełnieniem tej sytuacji. To
były mocne słowa, co Pan sądzi o tych tezach Aatyniny?
Nie wiem, czy wśród przyczyn katastrofy można szukać głębokich wyjaśnień, typu prób osiągnięcia
przez Polskę niezależności ekonomicznej. Myślę, że we współczesnym świecie nie do końca można
mówić o niezależności ekonomicznej jednego państwa. Bo szczerze mówiąc, czym jest Rosja dla
5
Europy? To większa Arabia Saudyjska produkująca ropę i gaz. I tak powinno zostać. We współczesnej
gospodarce wszyscy kupują ropę i gaz. Nie sądzę, że z tego powodu koniecznie trzeba przyjaznić się z
Rosją i podzielać jej pozycje polityczne i światopoglądowe. Podobnie nie wymaga się politycznej,
ideologicznej, religijnej i duchowej bliskości wobec Arabii Saudyjskiej, Iranu i Iraku, Kuwejtu od krajów,
które kupują w nich surowce.
Co innego ropa, co innego życie kraju. Jeżeli polski rząd zamierza uchronić się przez zależnością
surowcową od Rosji, to nie wiem, czy jest to słuszny zamiar. Ani Niemcy, ani Francja takich planów nie
mają. Żyjemy w świecie, w którym wszystko funkcjonuje na ropie i gazie. Jeżeli niedługo się to zmieni i
samochody będą uzyskiwać paliwo z powietrza, to z pewnością zmieni się też sytuacja ekonomiczna w
Rosji i na Bliskim Wschodzie. Jednak do tego jeszcze daleko, a póki co trzeba spokojnie pompować
ropę i gaz, brać to, co jest.
Nie sądzę, by sprawy surowcowe mogły mieć związek ze śmiercią prezydenta Polski, nawet jeśli okaże
się, że ta katastrofa została zaaranżowana. Myślę, że jeśli już, chodziło o względy czysto polityczne,
choć na ten moment nie widzę takiego powodu. Stosunki między Polską a Rosją stanowią wypadkową
starych tragedii, zbrodni popełnionych przez Rosję i ZSRR wobec Polski.
Gdyby uznać, że rząd Rosji chce poprawić te relacje usuwając antyrosyjskiego prezydenta i zmieniając
w Polsce ekipę na bardziej przychylną, to trzeba by mieć rzeczywiście chorą wyobraznię. Taką logiką
nie kierują się nawet służby specjalne. Każde zabójstwo powinno mieć jakiś cel. Wiadomo, dlaczego, za
co i po co zabito Litwinienkę i że zrobiły to służby, choć nikt nie złapał nikogo za rękę. W tym przypadku
wszystko jest jasne. A w przypadku katastrofy nic nie jest jasne.
Najczęstszym powodem zabójstw w Rosji była zawsze zemsta. Czy kierownictwo Rosji miało powody,
by mścić się na polskim prezydencie? Jeśli tak, to one wypłyną. Jeśli były mocne, to sprawa robi się
poważna. Ja motywów zamachu nie widzę. Gdyby coś takiego przydarzyło się prezydentowi Gruzji
Saakaszwilemu, to nie miałbym wątpliwości. Na nim władze Rosji mają się za co mścić i nie cofnęłyby
się przed niczym, by tego dokonać. Co prawda polski prezydent był jedynym, który wtedy poleciał do
Tbilisi, ale czy to wystarczyło, żeby tak ryzykować swoją reputacją? To przecież przestępstwo
międzynarodowe według wszystkich światowych standardów. Podejrzenia pozostaną zawsze,
niezależnie od prawdziwej przyczyny, u dużej części ludności Polski, Rosji i świata.
Czy pracuje Pan nad nową książką śledczą?
Ostatnia książka, którą napisałem z kilkoma współautorami, nosi tytuł  KGB gra w szachy . W Polsce
pojawiło się kilka publikacji na jej temat, więc niektórym może być znana, ale na razie w języku polskim
się nie ukazała.
Czy zajmie się Pan tragedią smoleńską?
Na pewno się nią zajmę, jeżeli pojawią się podstawy, by sądzić, że stoją za nią rosyjskie służby
specjalne. To jedyny warunek, jak sobie stawiam. Przed dochodzeniem należy postawić hipotezę, ale
nawet dla niej potrzeba twardych faktów. Jeśli te się pojawią, zajmę się badaniem roli służb, bo tym
właśnie się zajmuję.
Rozmawiał Michał Jasiński
Jurij Felsztinski (ur. 1956)  rosyjski dziennikarz i historyk mieszkający w USA. Pomógł zorganizować
ucieczkę z Rosji oficerowi FSB Aleksandrowi Litwinience. Wspólnie napisali książkę  Wysadzić Rosję ,
6
w której oskarżyli rosyjskie służby o sprawstwo kierownicze w serii zamachów w 1999 roku na domy
mieszkalne w Rosji. Kreml oskarżył o nie oficjalnie Czeczenów, niedługo potem rozpoczęła się tzw.
druga wojna czeczeńska. Litwinienko został zamordowany w listopadzie 2006 roku w Londynie,
najprawdopodobniej przez agenta FSB.
Za: Fronda.pl
7


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zwrot ws katastrofy Tu 154M Pismo Seremeta do Rosji
czy oda do mlodosci jest dziele Nieznany (2)
Zmiany w eksporcie z Polski produktów rolno spozywczych w kontekscie ograniczen importu z Polski do
Sowiecka droga do bomby atomowej
Sowiecka droga do bomby atomowej
Psalm 73 w 28 DOBRZE JEST MI DO BOGA SĘ PRZYBLIŻAĆ
Co jest potrzebne do rozwoju mięśni
CARDBOARD MODEL Nr5 Samolot Dornier Do 335A
! Dwudziestolecie międzywojenne przedwiosnie stosunek do rewolusji sowieckiej i komunizmu zeroms
Jak skladac tekst Komputer nie jest maszyna do pisania Wydanie 2

więcej podobnych podstron