Horacy: Dzieła wszystkie. Opera omnia [wydanie dwujęzyczne, polsko-łacińskie]. T. 1-2. Oprac.
Oktawiusz Jurewicz. Wrocław 1986-1988.
I 1 Maecenas atavis edite regibus
Mecenasie, krwi królów potomku szlachetny.
O ty moja obrono, mój zaszczycie świetny!
Są. którzy za wysoką poczytują sławę
Zbierać olimpskim wozem wzruszoną kurzawę.
Tych meta okrążona pędem wartkich osi
I palma z panów ziemi do bogów podnosi.
Ten lubi, gdy niestały gmin w swoich zapędach
Na najwyższych go w kraju postawi urzędach.
Ów, gdy mu gumna własne tak zapełnią plony.
Jak gdyby zasiał żyzne Libiii zagony,
Ów pługiem przewracane ojczyste ugory.
Choćbyś mu Attalowe obiecywał zbiory.
Nie nakłoni się nigdy, by cypryjską łodzią
Spierał się trwożny z morza gwałtowną powodzią.
Nie raz w żegludze srogiej doświadczywszy fali
Ostrożny kupiec na wsi dni swobodne chwali:
Wnet do nędzy niezwykłej silne czując wstręty
Morskim strzaskane gwałtem naprawia okręty.
Są, którym przy kielichu massyjskiego wina
Trudom odjęta słodko upływa godzina.
Lub rozciągnąwszy członki pod zielonym cieniem.
Lub usiadłszy nad wolno płynącym strumieniem.
Tego łechce dźwięk trąby, obóz ciągnie zbrojny,
I od troskliwych matek przeklinane wojny.
Na wszystkie niepogody nieba wystawiony
Biega myśliwiec młodej zapomniawszy żony,
Czyli sarna od wiernych psów zoczona leci,
Czy mu kręte marsyjski rwie odyniec sieci.
Mnie bluszcz między samymi bogi miejsce daje,
Godny dar głów uczonych. Mnie i chłodne gaje,
I lekko z Satyrami skacząc Nimfy hoże
Stawią w miejscu, gdzie motłoch podnieść się nie może.
Jeśli tylko Euterpę mych dźwięk pieśni poi,
A lesbijską mi lutnię Poliminija stroi,
Gdy zaś twoim wyrokiem wśród liryków siędę.
Wyniosłą głową niebios dotykać będę.
Ignacy Krasicki
I 3 Sic te diva potens Cypri
Niech ci boska Kyprida drogę udogodni
i Kastor wraz z Polluksem — przewodnie światełka!
Ojciec Eol niech stale zsyła wiatr zachodni,
a wszystkich innych synów zamknie do węzełka!
Mego ci Wergiliusza powierzam, okręcie:
najdroższego z przyjaciół, rzec to mogę szczerze!
Strzeż go, jak oka w głowie, wierny bądź mu święcie,
i przywieź go bez szwanku w attyckie wybrzeże.
Serce pewno żelazne miał albo kamienne,
ów mąż, co pierwszy, łódce zaufawszy kruchej,
wypłynął na otchłanie burzliwe, bezdenne,
i ani się nie uląkł srogiej zawieruchy.
ani mgły, co w żałobnej upowiła chuście
widnokrąg, zamącony przez wichrów złą kłótnię,
ni bałwanów, co już to rozewrą czeluście,
już to spienione paszcze w niebo wznoszą butnie!
Juści, nie straszne temu żadne ludzkie trafy,
kto widział morze, co się nawałnicą wzdyma,
i morskie wieloryby, i zdradzieckie rafy —
i na wszystko suchymi spoglądał oczyma!
Próżno boża opatrzność morzem lądy porznie
i między narodami granice ustali:
łódź ludzka tym zaporom urąga bezbożnie
i śmiałym wiosłem chłoszcze grzbiet błękitnej fali!
Bo ród ludzki zdolny jest do wszelakiej zbrodni:
im sroższy bywa zakaz, tym większa podnieta!
Ogień — do podpalacza podobny pochodni —
z niebios niecnym podstępem wykradł syn Japeta!
Nie błyszczy tu ten ogień, jak w gwiezdnym teremie:
smutną był on nam gwiazdą! Pasmo łez i nędzy
i zastęp żądz wszetecznych wtargnął wraz na ziemię —
i życie ku kresowi chyli się dziś prędzej...
Jakich jeszcze zamysłów człek nie przedsiębierze!
Herakles w swym zuchwalstwie wdarł się do podziemu,
Dedal szybować pragnął w nieważkim eterze
skrzydłami, co nie były dane śmiertelnemu!
Nic w świecie naszych głupich pragnień nie ucisza;
nawet w niebiosa drogi szukać chcemy stromej,
pychą swą wciąż na nowo drażniąc gniew Jowisza
i karzące ściągając na głowę swą gromy.
Józef Birkenmajer
I 9, Vides ut alta stet
Spójrz, jak Soraktu szczyt
Biało się jarzy w śniegu,
Rzeki ściął ostry mróz
I zatrzymał je w biegu,
Las się pod śnieżnym ciężarem ugina.
Nie skąp ognisku drew,
Sobie nie żałuj wina,
Każ czteroletnie dać
Z dwuusznego sabina:
To cię, Taliarchu, przed mrozem uchroni.
Reszta — to bogów rzecz.
Ufaj im. Bo, gdy oni
Wichry przepędzą precz
Z morza wrzącego toni,
Nie drgnie już cyprys ni stare jesiony.
Troskę o jutro rzuć!
Każdy dzień ze spokojem
Przyjmij za losu dar.
Zapisz na dobro swoje,
Baw się Kameną i wiedź korowody.
Zanim ci przykry szron
Włosy przysypie, młody!
Idź na ulicę, w tłum,
Zaznaj miłej swobody
Schadzek wieczornych przy szepcie tajemnym...
Chętnej dziewczyny śmiech
-<*
Zdradzi ją w kątku ciemnym.
Kiedy zesuwasz w dół
Klejnot jej naramienny...
Niby się wzbrania, lecz opór daremny.
Julian Tuwim
I 10 Mercuri, fecunde nepos Atlantis
Merkury, wnuku Atlanta wymowny,
Coś pierwszych ludzi obyczaj surowy
Zmiękczył przez zacnej palestry ćwiczenia
I przez dar mowy!
Gończe Jowisza i bogów, rodzicu
Lutni wygiętej! Chcę dziś śpiewać ciebie,
Coś wszelką zdobycz skryć zręcznym fortelem
Umiał w potrzebie.
Gdy groźnym głosem straszył cię Apollo,
ś
eś nie chciał oddać ukradzione woły,
Skradłszy mu kołczan boga gniew zmieniłeś
W uśmiech wesoły.
Pod twoją wodzą opuściwszy Troję
Atrydów Pryam oszukał bogaty,
Omylił wrogów i bez szkody minął
Tessalskie czaty.
Tłum lekkich duchów rózgą karcisz złotą
I dusze zbożne w szczęsne wiedziesz progi.
Mile cię widzą i bóstwa podziemne,
I górne bogi.
Józef Czarnowski
I 11 Tu ne quaesieris, scire nefas,quem mihi quem tibi = Carpe diem
Nie pytaj próżno, bo nikt się nie dowie.
Jaki nam koniec gotują bogowie,
I babilońskich nie pytaj wróżbiarzy,
Lepiej tak przyjąć wszystko, jak się zdarzy.
A czy z rozkazu Jowisza ta zima,
Co teraz wichrem wełny morskie wzdyma,
Będzie ostatnia, czy też nam przysporzy
Lat jeszcze kilka tajny wyrok boży,
Nie troszcz się o to i... klaruj swe wina.
Mknie rok za rokiem, jak jedna godzina.
Więc łap dzień każdy, a nie wierz ni trochę
W złudnej przyszłości obietnice płoche.
Henryk Sienkiewicz
I 19 Mater saeva Cupidinum
Sroga matko Kupidyna
I ty, synu Semeli, waszać to jest wina,
ś
e w mej lubieżności krewkiej
Znów mnie gnacie z powrotem do tej ślicznej dziewki.
Do Glicery wdzięków płonę,
Co są jakby z paryjskich marmurów toczone,
Płonę do pysznej urody,
Do twarzy, w którą patrzeć nie można bez szkody.
Rzuciwszy Cypru wybrzeża
Wenus na mnie wszystkimi siłami uderza,
O Scytach mi śpiewać broni,
O Partach, co wojują nawróciwszy koni.
O czym bądź... Tu darnie świeże.
Różdżek, chłopcy, kadzidła dać mi ku ofierze,
Dwuletniego wina w czarze.
Obiatę dam — chętliwsza może się okaże.
Lucjan Rydel
I 23 Vitas inuleo me similis, Chloe
Jako sarenka za matką trwożną
Uciekasz, Chloe, przede mną w bór.
Za matką, na lada szelest ostrożną,
Na lada wiatru szumiący wtór.
Matce, czy wietrzyk w wiosenny dzień
Zaszumi liściem, czy to w krzach
Jaszczurka trawki pochyli pień,
Już bije serce, zdejmie ją strach.
Jam ci nie tygrys przecie ni lew,
Mojej się, dziewko, nie bój pogoni!
Odejdź już matki, bo ci już krew
Liczko dojrzałe dla meża płoni.
Włodzimierz Tetmajer
I 25 Parcius iunctas quatiunt fenestras
Coraz to rzadziej młodzieńcy bezczelni
Budzą cię ze snu, w okna twe łomocą.
Drzwi twe do progu dziś o wiele szczelniej
Przywarły nocą.
A dawniej luźno chodziły wrzeciądze!
I coraz rzadziej słyszysz to śpiewanie:
„Lidio! Gdy ja tu sam w noc długą błądzę.
Ty śpisz, kochanie?"
W zamian — zapłaczesz na młokosów dumnych.
Jako staruszka, w zaułków pustkowiu.
Gdy szaleć będzie sfora wichrów szumnych.
Nocą na nowiu.
A wtedy żądza tobą miotać zacznie.
Szalona, niczym chuć ciężarnych kobył.
Nie stłumisz jęku, który niebacznie
Z serca się dobył:
ś
e młódź wesoła więcej ma korzyści
Z zielonych bluszczów i mirt płowy ceni;
Nie dba, iż lecą chmary zeschłych liści
Z wichrem jesieni.
Józef Birkenmajer
I 27 Natis in usum laetitiae Scyphis
Bić się kielichem, co uciechom służy,
Tracka to moda. Barbarzyński rzućcie
Obyczaj taki, radości Bachusa
Krwawymi zwady i orgią nie kłóćcie!
Jakże daleki jest puginał Meda
Od lamp i wina! Więc, mili druhowie.
Uciszcie dziką wrzawę i przystojnie
Trwajcie, oparci łokciem o wezgłowie.
A czy ja także miałbym ognistego
Łyknąć Falernu? To niech brat Megilli
Przyzna się zaraz, jaką broczy raną.
Od jakiej strzały uszczęśliwion ginie!
Nie chce? To z wami pić nie będę wcale.
Bo jakakolwiek miłość tobą władnie.
Nigdy hańbiącym żarem się nie pali —
Amor twój zawsze szlachetny i ładny.
Więc gadaj śmiało, co tam masz na sercu!
Zawierzże uszom pewnym, co cię boli!
Biedaku, strasznieś wpadł, w samą Charybdę!
A wart-eś. chłopcze, przecież lepszej doli.
Jakież cię czary, jakie zleczą magi
Tessalskim zielem? Jakiż bóg pomoże?
Chyba cię Pegaz skrzydlaty wypęta
Z więzów troistej Chimery przemożnych.
Ida Wieniewska
I 37 Nunc est bibendum, nunc pede libero
Więc dziś pić trzeba, dzisiaj wolną nogą
uderzać ziemię z tanecznym zespołem,
dziś lać ofiary na ołtarze bogom
i sałaryjskie przyozdabiać stoły.
Przedtem dobywać z piwnicy Cekuba
nie było godnym, tańczyć i ucztować.
Kapitolowi gdy groziła zguba,
i gdy ojczyźnie groziła królowa.
Gdy wiodąc z sobą ohydne rzezańce.
chciała na gruzach — gdzie jest Rzym? — zapytać
i zdobyć ziemię aż po świata krańce
sławą i szałem powodzeń upita.
Oszołomioną mareockim jadem
otrzeźwił nagle Cezar pełen chwały,
gdy jeden statek ocalał z armady,
którą do włoskich brzegów wichry zwiały.
Jak przed jastrzębiem gromada gołębi,
jak przez tessalskich przełęczy lodowiec
zając ucieka, gdy go łowiec gnębi,
tak gnał po morzu królewski żaglowiec.
Chciał Cezar pojmać to monstrum egipskie,
zakuć w kajdany, lecz trzeba to przyznać,
nie przeraziły ją noże z krwi śliskie,
ani znęciła ją nowa ojczyzna.
W pałacu swoim do końca władczyni
z męstwem kobiece przenoszącym siły
białą pierś jadem złego węża ślini
i nektar śmierci wlewa sobie w żyły.
W ostatniej chwili dumna i wspaniała,
nie lękająca się śmierci i bólu.
naw liburnijskich ozdobić nie chciała
i dać w triumfie się wieść, córka królów!
Ludwik Hieronim Morstin
I 38 Persicos odi, puer, adparatus
Nie lubię, chłopcze mój, perskiego zbytku,
związanych łykiem strojnym kwiecia koron,
nie szukaj dla mnie wonnej róży listków
spóźnioną porą.
Jeżeli chcesz być miłym i uczynnym,
to wieńcem z mirtu uwieńcz czoło twoje,
ja pijąc w cieniu latorośli winnej
w mirt się ustroję.
Ludwik Hieronim Morstin
II 20 Non usitata nec tenui ferar
Niezwykłe mając i niekruche skrzydła
wzlecę poeta z dwóch natur złożony
w przejrzysty eter nie będę już dłużej
mieszkał na ziemi i wyższy nad zawiść
wzgardzę miastami ja co z ubogiego
rodu wyszedłem a goszczę u ciebie
ja Mecenasie mój drogi nie umrę
nie będę więźniem za wodami Styksu
Tuż tuż chropawa mi skróra golenie
ś
ciska przamieniam się w ptaka o białym
łbie u ramion i zewsząd u palców
jakież mi gładkie wyrastają pióra.
Szybszy niż Ikar już oglądam w locie
huczącą w dolę cieśninę Bosforu
Syrty Getulów śpiewający łabędź
hyperborejskie nawiedzam równiny.
Mnie pozna Dak i mieszkaniec Kolchidy
Gelon siedzący aż na końcu świata
mnie uzna moje będzie chwytał pieśni
Hiszpan obyty i Gal znad Rodanu.
Niechaj nie będzei nenii na zbytecznym
pogrzebie ani szkaradnych narzekań
i żalów zabroń uderzać w lamenty
i niepotrzebnych oszczędź mi honorów
Adam Ważyk
III 30 Exegi monumentum aere perennius
Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu
strzelający nad ogrom królewskich piramid
nie naruszą go deszcze gryzące nie zburzy
oszalały Akwilon oszczędzi go nawet
łańcuch lat niezliczonych i mijanie wieków
Nie wszystek umrę wiem że uniknie pogrzebu
cząstka nie byle jaka i rosnący w sławę
potąd będę wciąż miody pokąd na Kapitol
ma wstępować z milczącą westalką pontifeks
I niech mówią że stamtąd gdzie Aufidus huczy
z tego kraju gdzie gruntom brak wody gdzie Daunus
rządził ludem rubasznym ja z nizin wyrosły
pierwszy doprowadziłem nurt eolskiej pieśni
do Italów przebiwszy najpewniejszą drogę
Bądź dumna z moich zasług i delfickim laurem
Melpomeno łaskawie opleć moje włosy
Adam Ważyk
IV 9 Ne forte credas interitura quae
Nie myśl, że zginę śmierci podległy.
Ja, nad szumnym Aufidem zrodzony,
dotąd nie znane italskiej
liry dobyłem tony.
Chociaż przodował meoński Homer,
nie zginął jednak Pindar, Alkajos,
groźny wierszem; piewca z Keos
i Stezychor wzruszają
powagą słowa. Wieki nie zniszczą
Anakreonta pieśni, zbudzona
strofą eolskiej dziewczyny
miłość nigdy nie skona.
Niejedna piękna Helena świtą,
blaskiem szat, trefionym włosem gacha
olśniona chce być porwaną,
z domu iść się nie waha.
Nie pierwszy Teukros szył z kydońskiego
łuku i nie raz burzono Troję,
jak Idomenej, nie tylko
Stenelus toczył boje
godne eposu, nie pierwszy z mężów
Hektor waleczny lub Deifobus
w obronie żon, dzieci tyle
ś
miertelnych ran odniósł.
Walczyli pierwej niż Agamemnon
sławni wodzowie czasów zamierzchłych —
przez piewców nie opłakani
w noc zapomnienia zeszli.
Męstwo ukryte, nie wysłowione
mało się różni od snu mogiły,
ja sprawię, by czyny twoje
w moich pieśniach ożyły
i nie dozwolę podać w niepamięć,
Lolliuszu. wyższy nad zawiść osób
majętnych, skromny, roztropny,
nie łaknący rozgłosu.
Fortuny zmiennej darom nie ufny,
pragniesz nie złota, lecz dobrej sławy.
konsulu nie na rok jeden,
sędzio zacny i prawy,
uczciwość wyżej stawiasz od zysku,
fawory możnych odrzucasz dumnie,
w opresji głowy nie tracisz,
z matni wydrzeć się umiesz.
Kto wiele posiadł, nie jest szczęśliwy
jeszcze, szczęśliwość, jeśli prawdziwa,
służy temu. kto doczesnych
darów w miarę używa.
Kto mężnie znosi brzemię ubóstwa.
ubóstwa, lęka się niesławy, złej pamięci,
za ojczyznę, za przyjaciół
gotów życie poświęcić
Stefan Gołębiewski