Pulapka uczuc Christine Merrill

background image
background image

ChristineMerrill

Pułapkauczuć

Tłumaczenie:

BożenaKucharuk

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

Samuel

wracadodomu!

Evelyn

Thorneprzyłożyłarękędopiersi,sercegwałtownieprzyspieszyłorytmna

samą myśl o Samie. Jak długo czekała na jego powrót? To już niemal sześć lat.

Wyjechał do Edynburga, gdy była jeszcze uczennicą, i od tamtej pory

przygotowywałasięnadzieńjegopowrotu.

Wiedziała,że

kiedy

Samuelzdobędziewykształcenie,wróciponią.Któregośdnia

znówusłyszylekkie,szybkiekrokinadeskachpodłogiwgłównymholu.Zawołana
powitanie lokaja, Jenksa, i wesoło spyta o jej ojca. Z gabinetu rozlegnie się

zapraszający głos – ojciec z pewnością w tym samym stopniu, co i ona będzie
ciekaw,kimstałsięjegopodopieczny.

Po

serdecznych powitaniach wszystko znów będzie takie jak dawniej. Będą

siadywać razem w salonie i w ogrodzie. Poprosi Samuela, by towarzyszył jej na
balachiprzyjęciach,którezpewnościąwydadząsięmniejnużące.

Pod

koniecsezonuSamuelwrócizniminawieś.Tambędąspacerowaćwsadzie

ibiegaćścieżkądoniewielkiegostawu,abyleżećnakocu,obserwowaćptakiijeść
piknikowespecjałyzkoszyka,którysamaspakuje.Bałasię,żekucharkamogłaby
nie wybrać najlepszych kąsków dla mężczyzny, niebędącego „prawdziwym
Thorne’em”.

Jakby

dla uprawdopodobnienia tej teorii, stojąca przy drzwiach pani Abbott

chrząknęłaznacząco.

–LadyEvelyn,możebędziepaniwygodniejwsaloniku?Wholu

jestchłodno.Kiedy

pojawiąsięgoście

– Będzie przyzwoiciej, jeśli nie zastaną mnie tutaj? – dokończyła Eve

zwestchnieniem.

–Jeśli

przyjedzie

jegoksiążęcamość

–Niespodziewamysięwizytyksięcia,paniAbbott,dobrzeotym

wiesz.

Gospodyni

cichutkoprychnęłanaznakdezaprobaty.

Evelyn

obróciła się w jej stronę, zapominając o dziewczęcym podekscytowaniu.

Mimożemiałazaledwiedwadzieściajedenlat,byłapaniątegodomuioczekiwała
posłuszeństwa.

–Nieżyczęsobiepodobnychuwag.DoktorHastingsjesttakimsamymczłonkiem

rodzinyjakja,amożenawetjeszczebardziejniżjazasługujenatomiano.Ojciec

zabrałgozprzytułkutrzylataprzedmoiminarodzinami.Odkądsięgampamięcią,

background image

jestnieodłącznączęściątegodomuimoim

jedynymbratem.

Oczywiściemusiałominąć

sporo

czasu,zanimzaczęłauważaćSamuelazabrata.

Bezwiedniedotknęławarg.

Pani

Abbottzauważyłatengestipodejrzliwiezmrużyłaoczy.

Przez

chwilę Eve zastanawiała się nad wycofaniem się do salonu. Byłaby tam

mniej widoczna dla służących. Co jednak pomyślałby sobie Samuel, gdyby zmusiła

godowystąpieniawrolizwykłegogościa?

Skłoniłagłowę,

jakby

wuznaniudlaroztropnejradypaniAbbottipowiedziała:

–Maszrację.Jestprzeciąg.Przynieśmiszal,anapewnoniezmarznę.Iniebędę

przechadzać się przed oknami, bo dużo wygodniej będzie mi na ławce przy
schodach. – Stamtąd będzie miała doskonały widok na frontowe drzwi,

a jednocześnie

pozostanie

niezauważona dla wchodzących. Zrobię Samowi miłą

niespodziankę,pomyślała.

Spojrzała w mijane właśnie lustro. Machinalnie przygładziła włosy i suknię. Czy

spodobammusięteraz,kiedydorosłam?KsiążęSt.Aldricuznałjązanajpiękniejszą
pannęuAlmacka,diamentczystejwody,jaktookreślił.Jednakksięciukomplementy
przychodziłyztakąłatwością,żeczęstozastanawiałasię,czysąszczere.

W podobnej

sytuacji Samuel nie pozwoliłby sobie na czcze komplementy. Być

może powiedziałby, że jest atrakcyjna. Nie miał jednak okazji, by poczynić takiej
uwagi, jako że nie przyjechał na jej pierwszy sezon. Po skończeniu studiów
uniwersyteckichwstąpiłdomarynarki.

Od

tego czasu minęło już kilka lat. Spędziła je na przeglądaniu gazet

w poszukiwaniu wiadomości o jego okręcie i wysiłkach, by stać się taką kobietą,
jaką spodziewałby się zobaczyć po powrocie. Skreślała dni w kalendarzu,
awgrudniuwmawiałasobie,żewnastępnymrokujejczekaniesięskończy.

Powiadomił

listownie

jedynie jej ojca, że będzie służył na okręcie „Matilda”. Od

dnia rozstania nie napisał do niej ani słowa. Nie dowiedziała się nawet w porę
otym,żezostałlekarzemokrętowym.Poprostuwyjechałizniknął.

Kilka

latczekaniasprawiło,żewciążjeszczeznajdowałasięwgroniekandydatek

do zamążpójścia. Nie mogła jednak wyjść za mąż, dopóki ponownie nie zobaczy
Samuela. Powszechnie uważano, że to dziwne, że nie przyjęła jeszcze żadnych

oświadczyn.Gdybyodrzuciłapropozycjęmałżeństwazestronyksięcia,wypadłaby
z obiegu – żaden mężczyzna nie ośmieliłby się starać o pannę, która odrzuciła

względyksięcia.Żadenzwyjątkiemjednego,pomyślała.

Rozległosięgwałtowne

pukanie

dodrzwi.Podskoczyłanakrześle.Zamiastjednak

otworzyć, wycofała się do niewielkiej wnęki u zakrętu schodów. Chciała zobaczyć

background image

Samuela w chwili, gdy nie wie, że jest obserwowany, i zachować ten moment dla

siebie.Niebędziemusiałasiępilnowaćprzedsłużbąipuściwodzewyobraźni.

Jenks

otworzyłdrzwi.Jegowysoka,wyprostowanasylwetkazasłoniłamężczyznę

na schodach. Prośba o wpuszczenie do środka została wypowiedziana
zdecydowanym głosem, w którym pobrzmiewał cieplejszy ton uprzejmości.

Uzmysłowiłasobie,żeoczekujechłopca,którywyjechałprzedlaty,aniemężczyzny,

którymSamstałsięteraz.

Mężczyznawszedł

do

holu żwawym krokiem żołnierza, nie miał jednak blizn ani

oznakkalectwa,jakiewidywałautakwielupowracającychoficerów.Uświadomiła

sobie, że przebywał daleko od miejsc walk; zajmował się rannymi pod pokładem
statku.

Wciążbyłblondynem,chociaż

rudawe

pasma w jego włosach pociemniały i stały

się niemal brązowe. Starannie ogolone policzki straciły chłopięcą krągłość,

uwydatniając mocno zarysowaną szczękę. Miał niebieskie oczy o bystrym,
spostrzegawczymspojrzeniu.Objąłwzrokiemhol.Patrzyłnaznajomekątytak,jak
onapatrzyłananiego,zauważajączmianyipodobieństwa.Nazakończenieoględzin
kiwnął głową, a potem spytał, czy ojciec Evelyn jest w domu i czy gotów jest go

przyjąć.

Chłopiec, którego zapamiętała, miał

bardzo

pogodne usposobienie, często się

śmiałizawszebyłgotówdopomocy,jednakmężczyzna,którystałterazprzednią
w granatowym mundurze, był niezwykle poważny. Można nawet było określić go

mianemponuraka.Przypuszczała,żetakijestwymógjegozawodu.Niktnieżyczył
sobie, by lekarz przynoszący złe wieści, miał uśmiech na twarzy. Jednak chodziło
nietylkooto.Wjegooczachkryłosięwspółczucieiempatia,takjakbyodczuwał
bólwrazzcierpiącymi.

Chciała zapytać,

czy

jego życie w marynarce było tak straszne, jak sobie to

wyobrażała. Czy przerażał go widok okaleczonych ludzi, dla których nic nie mógł
zrobić? Czy fakt, że uratował od śmierci tak wielu, rekompensował mu
okropieństwa wojny? Czy istotnie tak bardzo się zmienił? Czy zostało w nim coś
zchłopca,któryjąopuścił?

Teraz, gdy

wrócił, miała ochotę zadać mu mnóstwo pytań. Gdzie był? Co tam

robił? A co najważniejsze, dlaczego ją zostawił? Myślała, że kiedy przestali być
dziećmiiwspółtowarzyszamizabaw,stanąsięsobiejeszczebliżsi.

Patrząc,

jak

mijajejkryjówkęiwstępujezaJenksemnaschody,pomyślała,żejest

zupełnie inny niż St. Aldric, który wydawał się nieustannie uśmiechać. Chociaż

książęmiałwieleobowiązków,jegotwarzniemiałaudręczonegowyrazu,niebyła

background image

nacechowanazatroskaniemjaktwarzSama.

Natomiast

w wyglądzie dostrzegała między nimi wiele podobieństw. Obaj byli

blondynami o niebieskich oczach. St. Aldric był jednak wyższy i przystojniejszy.

Przewyższał zresztą Samuela pod wszystkimi niemal względami. Miał większą
władzę,więcejpieniędzy,wyższystatusspołeczny.

AjednakniebyłSamuelem.Westchnęła.Rozsądekniepotrafiłuniejzapanować

nad sercem, które dawno już dokonało wyboru. Jeśli przyjmie oświadczyny St.

Aldrica,będzieznimwmiaręszczęśliwa,jednaknigdygoniepokocha.Cóżjednak
miała począć w sytuacji, gdy

mężczyzna, któremu oddała serce, nie odwzajemniał

jejuczuć?

Tymczasem

Sam udał się prosto do jej ojca, w ogóle o nią nie pytając. Zapewne

nic go nie obchodzę, pomyślała. Czyżby nie pamiętał pocałunku? A przecież ten
pocałunek zmienił wszystko między nimi! Nieodłączny uśmiech Samuela zniknął

zjegotwarzy.Wkrótcepotemwyjechał.

Nawet

jeśliźleodczytałajegouczucia,sądziła,żepowinienbyłchociażzostawić

jej list pożegnalny. A już na pewno powinien odpowiedzieć przynajmniej na jeden
zlistów,którepisaładoniegoregularnierazwtygodniu.

Nie

powinnasięnadtymzastanawiać.Kobieta,któraprzyciągnęłauwagęksięcia,

człowiekawpływowegoibogatego,aprzytymprzystojnego,uprzejmegoipełnego
wdzięku, nie powinna zamartwiać się brakiem zainteresowania ze strony lekarza
niższegostanu.

Westchnęła.

Mimo

wszystko podobne myśli ostatnio nieustannie ją nawiedzały.

Nawetjeślijejniekochał,wciążpozostawałjejprzyjacielem.Serdecznym,bliskim
przyjacielem. Chciała zasięgnąć jego opinii na temat St. Aldrica, poznać jego
zdanie.Gdybyokazałosię,żeniepopierategozwiązku

Zdawała

sobie

sprawę, że to raczej nieprawdopodobne. Samuel na pewno nie

wkroczydoakcjiwostatniejchwili,bywystąpićzpropozycjąmałżeństwa.

– Chirurg okrętowy. – Lord Thorne prychnął z dezaprobatą. – Czy tych

obowiązków z równym powodzeniem nie mógłby podjąć się stolarz albo cieśla?
Lekarzzuniwersyteckim

wykształceniempowinienmierzyćznaczniewyżej.

Samuel

Hastings beznamiętnym wzrokiem patrzył w pochmurną twarz swego

dobroczyńcy. Dobrze pamiętał czasy, kiedy wszystko, co robił, spotykało się

wyłącznie z aprobatą, a wszystko, co Samuel robił, miało na celu zadowolić lorda

Thorne.Niemalpaniczniebałsięgozawieść.

–Wprostprzeciwnie.Jestempewien,żezarównokapitan,jakizałogacenilisobie

background image

moją pomoc. Udało mi się uratować więcej kończyn, niż byłem zmuszony

amputować. Zyskałem doświadczenie, stykając się z wieloma chorobami, których

nigdy bym nie zobaczył, gdybym pozostał na lądzie. Mam tu na myśli przede

wszystkim choroby tropikalne, stanowiące wielkie wyzwanie dla lekarza.
Wchwilach

wolnychodbezpośrednichdziałaństudiowałemksięgi.Nastatkumożna

poświęcićwielegodzinnaedukację.

– Hm. – Podły nastrój opiekuna ustępował miejsca rezygnacji w zetknięciu

z racjonalnymi

argumentami. – Skoro nie potrafiłeś znaleźć innego sposobu na

zdobycieniezbędnegodoświadczenia,widaćtakmusiałobyć.

– Poza

tym zwiedziłem kawał świata – dodał Samuel, celowo żywszym tonem. –

Kiedywyjeżdżałem,zachęcałmniepandopodróży.

–Toprawda–przyznałostrożnieThorne.Zabrzmiałotojakszczególnegorodzaju

pochwała. – A czy poczyniłeś odpowiednie kroki w kierunku

ożenku? Do tego

równieżcięzachęcałem.

–Jeszczenie.Niemiałempotemuokazji,przebywającprzezcałyczaswmęskim

towarzystwie. Udało mi się jednak zgromadzić w banku

pewną sumę,

wystarczającąnaotwarciepraktykilekarskiej.

–WLondynie?

–zapytałThorne,marszczącczoło.

– Na północy – odpowiedział Samuel. – Z pewnością będzie mnie stać na

utrzymanieżonyirodziny.Mam

nadzieję,żeznajdękobietę,któraniebędziemiała

nicprzeciwko–Urwał,niechcącotwarciekłamać.NiechThornemyślisobie,co

musiępodoba.Niebędzieżadnegomałżeństwaanidzieci.

–Evelynjużniedługozawrzeniezwyklekorzystnyzwiązekmałżeński–powiedział

Thorne,zulgązmieniająctemat.Uśmiechnąłsię,wyraźniedumnyzjedynej

córki.

ZewzględunaSamuela,wypowiedziałtesłowazdecydowanymtonem.

Skinąłgłową.

–Dowiedziałemsiętegozpańskichlistów.

Evelyn

zamierzapoślubićksięcia?

Thorne

rozpromieniłsię.

–Niezależnie

od

tytułu,St.Aldrictowspaniałyczłowiek.Jestszczodry,pogodny

przyjacielenazywajągoŚwiętym.

AwięcEviezdobyłaświętego.Bezwątpienianatozasługiwała.Samuelpowinien

teraztrzymaćsięodniejzdaleka.Bardzo

odbiegałodideału.

–Evelynjestzpewnościąszczęśliwa,żebędziemiała

takiego

męża.

– Wielka szkoda, że nie możesz dłużej zostać i go

poznać. Spodziewamy się go

tutajdzisiejszegopopołudnia.

– Rzeczywiście, wielka szkoda. Niestety, istotnie nie mogę dłużej zabawić –

background image

powiedział Samuel. Właściwie była to prawda. Nie miał najmniejszej ochoty na

spotkanie ze Świętym, który poślubi jego Evie, ani na pozostawanie w domu

Thorne’adłużej,niżbyłotokonieczne.–Proszęprzekazaćmojewyrazyszacunku

ladyEvelyn.–Celowowymieniłjejtytuł,niechcącbyćposądzonymofamiliarny

ton.

–Oczywiście–odparłjejojciec.–Ateraz

niechciałbymcięjużzatrzymywać

– Rozumiem. – Samuel zmusił się do uśmiechu i wstał, jakby istotnie zamierzał

złożyć jedynie krótką wizytę, a jego wyjście nie miało nic wspólnego z niezbyt

starannie zawoalowaną odprawą. – Chciałem podziękować panu za wszystko
i zapewnić, że w pełni zdaję sobie sprawę z tego, czym

była dla mnie pańska

opieka. Nie chciałem wyrażać swojej wdzięczności jedynie listownie. – Samuel
skłoniłsięsztywnoprzedswymdobroczyńcą.

Thorne

wstał i poklepał Samuela po ramieniu, uśmiechając się do niego jak za

dawnychlat.

– Jestem wzruszony, mój chłopcze. Czy spotkamy się jeszcze, kiedy będziesz

wLondynie?

Możenaweselu?

Byłojuż

za

późnonato,żebySamuelmógłwczymkolwiekprzeszkodzić.

– Nie wiem. Nie mam jeszcze sprecyzowanych planów. – Gdyby mógł jeszcze

dzisiaj znaleźć zatrudnienie w charakterze

okrętowego lekarza, odpłynąłby

najbliższymstatkiem.Copocznie,jeślitomusięnieuda?

–Czujsięzaproszony.Mamywieledouczczenia.NaszamałaEveniejestjużtaka

mała.St.Aldricowibardzozależynatymmałżeństwie,ubiegasięojejwzględyod

początkusezonu,alenieudzieliłamujeszczeodpowiedzi.Powiedziałemjej,żenie
wypada igrać z uczuciami

księcia, ale nie chce mnie słuchać. – Thorne wciąż się

uśmiechał,jakbynawettenprzejawnieposłuszeństwabyłzaletą.

–Jestempewien,żeopamiętasięwporę.–Jeślidopiszemuszczęście,wyjedzie,

zanim to się stanie. Skoro Evelyn nie podjęła jeszcze decyzji, zdecydowanie nie

powinienprzebywaćwpobliżu,zawracając

jej

głowęswąobecnością.

Udało

mu

się rozstać z Thorne’em w pozornej zgodzie. Idąc do drzwi, Samuel

pomyślał, że są dla siebie jak obcy. Był taki czas, kiedy tęsknił za silniejszym
poczuciemprzynależności.Terazjednak,kiedypoznałprawdę,wolałjaknajszybciej
zapomnieć o swym opiekunie. Wymienili kilka uprzejmych zapewnień, że będą

utrzymywaćkontakt,alegdyrozmowadobiegłakońca,wyszedłzgabinetuizulgą
zacząłzstępowaćzeschodówdomu,któryniegdyśuważałzawłasny.

Przechodząc

przez

hol, uważał, by nie spojrzeć tam, gdzie Evelyn musiała się

ukryć. Nie chciał jej zobaczyć. To czyniłoby odejście z tego domu jeszcze

trudniejszym.

background image

Zdrugiejjednakstrony,wpewiensposóbbałsiętego,żeEvelynniewyjdziemu

napowitanie.Miałochotęjąodszukać,chwycićjąwramionaiwymawiać

jej

imię

międzypocałunkami.

Zatrzymał się, chłonął woń

perfum, tak

różnych od mydła cytrynowego i wody

lawendowej,którezapamiętał.

Mógł

tak

po prostu się odwrócić i się przywitać. Wiedział, że jest w kryjówce

upodnóżaschodów.Tamsięchowali,kiedybylidziećmi.Mógłudać,żenicsięnie

stało i zachować się jak stary przyjaciel. Wymieniliby uprzejmości, a potem
życzyłbyjejwszystkiegonajlepszegoipokilkuzdaniachznówbysięrozstali.

Jednak

zapachperfumuderzyłmudogłowyiniewiedział,czyzdołałbywydobyć

z siebie jakiś dźwięk. Gdyby nie musiał się pilnować, nietrudno byłoby odgadnąć,

jakbrzmiałybyjegopierwszesłowa.Wolałwięcprzyjąćpostawętchórzaiudać,że
nicniewieoobecnościEvelyn.Miałnadzieję,żepodczasjegorozmowyzjejojcem

wróci do swego pokoju, przejdzie do salonu czy do jakiegokolwiek innego
pomieszczenia,wktórymspędzałaczas.

Niemniej

niewyobrażałsobieswojejEvie,siedzącejwpoziedamynasofiealboza

biurkiem, przyjmującej go uprzejmie, lecz chłodno, i podejmującej rozmowę na

błahe tematy. Spędził zbyt wiele lat, wspominając jej zachowanie, i nie chciałby,
żeby się zmieniła. Wyobrażał ją sobie w ogrodzie, biegającą, wspinającą się na
niskorosnącegałęziedrzew,wczymjejpomagał,kiedywpobliżuniebyłonikogo.

Mogła

jednak

zapomniećotym,takjakoswoichdawnychperfumach.Napewno

wydoroślała, a w niedługim czasie miała zostać księżną. Dziewczyna, którą
pamiętał,jużnieistniała,zastąpionaprzezobytąwtowarzystwiekokietkę,natyle
pewną siebie, by trzymać w niepewności księcia. Gdyby spotkał tę nową Evelyn,
zapewnewkońcubysięodniejuwolniłizaznałodrobinyspokoju.

Kiedy

zstąpiłzeschodów,Evelynwybiegłazkryjówki,zarzuciłamuręcenaszyję

izawołała:

–Mam

cię!

Pocałowała

go

w oba policzki. Były to siostrzane, a jednak wyjątkowo miłe

pocałunki.

Zesztywniał. Był w pewien sposób przygotowany na spotkanie i na chwilę udało

mu się zachować spokój. Jednak nagły, niespodziewany kontakt podziałał na niego
jakpotężnyafrodyzjak.Ztrudempowstrzymałsięodchwyceniajejwramiona.Stał

z wyciągniętymi przed siebie rękami, bojąc się dotknąć Evelyn i nie potrafiąc

odwzajemnićpowitania.

–Evelyn?

–powiedziałdrętwymgłosem.–Czyżbyśnienauczyłasięodpowiednich

background image

manierprzeztesześćlat?

–Animitowgłowie,

Sam

–odparłaześmiechem.–Chybaniesądziłeś,żeudaci

siętakłatwomiwymknąć?

–Oczywiście,żenie.–Aprzecieżpróbował,robiłwszystko,cowjegomocy.Cóż

mógłterazpocząć,skorotomusięnieudało?–Przywitałbymsięztobą,jaknależy,

gdybyśdałaminatoszansę–skłamał.Delikatniezdjąłjejramionazszyiicofnąłsię

okrok.

Popatrzyła

na

niegoponuro,starającsiępokazaćmujegowłasnąminę.Pochwili

roześmiałasię.

–Zawsze

musimyzachowywaćsięodpowiednio,nieprawdaż,doktorzeHastings?

Cofnąłsięokolejnykrok,chcącuniknąćnieuchronnegodrugiegouścisku.Chwycił

jejdłoniewswoje,bynieprzywarładoniegociałem.

–Nie

jesteśmyjużdziećmi,Evelyn.

–Tooczywiste.–Posłałamuspojrzenie,świadcząceotym,że

jest

świadomatego,

żewyrosłanaurocząmłodądamę.–Tojużmójtrzecisezon.

– Coś mi się wydaje, że połowa męskiej populacji Londynu wisi u pasków twojej

torebki.–Przebóg,byłatakpiękna,żemogłotobyćprawdą.Jejwłosybyłyproste

i lśniące jak złote nici, oczy niebieskie jak pierwsze wiosenne kwiaty, a usta tak
kuszące,żemarzyłotym,bypoznaćichdotykismak.Mógłteżpoznaćjejkobiece
krągłości,gdybyskorzystałzokazjiiobjąłją,

gdy

gocałowała.

Poczułdziwnąmiękkośćwkolanach.

Wzruszyła

ramionami, jakby

nic a nic jej nie obchodziło, co myślą o niej inni

mężczyźni,ispojrzałananiegospodrzęs,lekkozmrużonymioczami,któremówiły,
żestojącejprzednimkobieciezależyjedynienanim.

–Ajaka

jestpańskadiagnoza,doktorze,teraz,kiedymapanokazjęmniezbadać?

– Wyglądasz bardzo dobrze – odparł, karcąc się w myślach

za

nieodpowiedni

dobórsłów.

Wydęła

wargi.Kusicielka

przeistoczyłasięwjegodawnąprzyjaciółkę.Zakołysała

ramionami,jakbyzapraszającdozabawy.

– Jeśli tylko tyle potrafię z ciebie

wyciągnąć, to muszę przyznać, że jestem

rozczarowana, doktorze. Inni mężczyźni twierdzą, że jestem najpiękniejszą panną

sezonu.

– I to właśnie dlatego St. Aldric poprosił cię o rękę – powiedział, chcąc

przypomniećjejisobie,jak

wielesięzmieniło.

Posmutniała,

ale

niepozwoliłamucofnąćrąk.

–Nie

przyjęłamjeszczeniczyichoświadczyn.

background image

– Twój ojciec powiedział mi to przed chwilą. Podobno trzymasz biedaka

wniepewności,aonniemożesiędoczekaćodpowiedzi.Tonieładnieztwojej

strony,

Evelyn.

– Nieładnie ze strony mojego ojca, że stara się na mnie wpłynąć w tej kwestii –

odpowiedziała, omijając istotę problemu. – A ty zachowujesz się jeszcze gorzej,

wygłaszając swoją opinię w sprawie, o której masz niewielkie pojęcie. –

Uśmiechnęła się. – Wolałabym, żebyś mi powiedział, co myślisz o moim

zamążpójściu.Wkońcu

znamy

sięodwielulat.

–Niezmieniamdiagnozy–rzekł.Brzmiałjaknadęcikoledzypofachu,którzywolą

trzymać się błędnej diagnozy niż rozważyć możliwość popełnienia pomyłki. –
Serdecznie ci gratuluję. Twój ojciec mówi, że St. Aldric jest dobrym człowiekiem,

aja

niemampowodu,bymuniewierzyć.

Rzuciła

mu

przelotnespojrzenieiznówsięuśmiechnęła.

– Jak to miło słyszeć, że ty i ojciec jesteście zdumiewająco zgodni w kwestii

mojegoszczęścia.Skorotakbardzochcesz,żebymwyszłazamąż,przypuszczam,
żeprzyjechałeśodpowiednioprzygotowany?

Czuł,żewpadłwpułapkę.Jednocześniezyskałdowódnato,żeEvelynniejestjuż

prostoduszną dziewczyną, niezdolną do zachowania tajemnicy. Miał przed sobą
kobietę, najwyraźniej rozzłoszczoną z powodu jego gafy. Nie zamierzała jednak
powiedziećmuprawdyaniułatwićprzeprosin.

–Przygotowany?

–powtórzyłjakecho,baczniejąobserwując.

–Przygotowanydouroczystościmoichzaręczyn–dokończyłaizawiesiłagłos.Po

chwili westchnęła cicho, chcąc dać mu do zrozumienia, jak bardzo jest
beznadziejny.–Myślęoprezencie

upamiętniającymtendzień.

–Oprezencie?–Uśmiechnąłsięnamyślojejzaskakującejbezpośredniościina

chwilęprzestałsiękontrolować.

–Tak,oprezenciedlamnie–powiedziałastanowczymtonem.–Bardzodługocię

tu nie było, w tym czasie minęło wiele moich urodzin i świąt Bożego Narodzenia,
a ty

nie przywozisz mi żadnego prezentu? Czy mam przeszukać twoje kieszenie,

żebygoznaleźć?

Na

myślotym,jakEvelyngorączkowoprzesuwadłońmipojegociele,powiedział

szybko:

–Oczywiście,żenie.Aprezent

przywiozłem.

Nie

miał dla niej niczego. Wprawdzie to z myślą o niej kupił złoty łańcuszek na

Minorce, ale nie starczyło mu odwagi, by go wysłać. Przeszło rok nosił go

w kieszeni, wyobrażając sobie, jak będzie prezentował się na szyi Evelyn. Potem

background image

zdałsobiesprawę,żetakiemyśliniepotrzebnieodświeżająwspomnienia,czyniąje

bardziejobrazowymi,iwrzuciłłańcuszekdomorza.

– No

i? – Zauważyła jego zmieszanie. Chwyciła go za klapę munduru, znów

podobnadorozpieszczonego,ciekawskiegodziecka.

Wsunął rękę

do

kieszeni i wyjął pierwszy napotkany przedmiot, inkrustowany

futerałskrywającyniewielkąlunetęzbrązu.

–Otomójprezent.Miałemjąprawiecałyczasprzysobie.Jestbardzoprzydatna

na morzu. Pomyślałem, że będziesz mogła z niej

korzystać na wsi, obserwując

ptaki.

Każda

kobieta

w Londynie z obrzydzeniem cisnęłaby weń tą lunetką, zwracając

uwagę,żeniezadałsobienawettrudu,byjąwypolerować.

Jego

Eviebyłajednakinna.Kiedyotwierałapudełko,jejoczybłyszczałytak,jakby

ofiarował jej szkatułkę z klejnotami. Wyciągnęła lunetę, szybko otarła szkiełko

ospódnicęsukni,rozłożyłaprzyrządiprzyłożyładooka.

–Och,Sam.Jestpiękna.–Pociągnęłagozasobądonajbliższegooknaizapatrzyła

sięwprzestrzeń,jakbychcącwyczytaćzniejprzyszłość.–Widzęludzipodrugiej
stronie placu tak wyraźnie, jakbym stała obok nich. – Uśmiechnęła się do niego.

Wyglądałateraztak,jakjązapamiętał;serceścisnęłomusiębólem.Znajdowałasię
tak blisko, że lada chwila musieli się dotknąć, choćby przypadkowo. Szybko się
cofnął,starającsięodegnaćmyślioprzeszłości.

Wydawałasię

nie

zauważaćjegozmieszania.

–Napewnozabioręjąnawieś.IdoHydeParku,ido

opery.

Roześmiałsię.

– Jeśli potrzebujesz czegoś w rodzaju lunety w mieście, przyniosę ci lornetkę.

Ztak

ogromnymprzyrządembędzieszwyglądaćjakkorsarz.

Wydałalekceważąceprychnięcie.

– Nie obchodzi mnie, co inni sobie pomyślą. Będę lepiej widzieć scenę. –

Uśmiechnęła się chytrze. – I będę mogła podglądać siedzących na widowni.
Przecież to jest główny powód, dla którego ludzie chodzą do teatru. Żadna rzecz
wLondynienieumkniemojejuwagi.Będęotymwszystkimopowiadaćizobaczysz,
żezatydzieńwszystkiepannyztowarzystwa

będąmiałylunety.

– Ty szelmo. – Bez namysłu pociągnął ją za pasmo włosów barwy miodu. Nie

zmieniłasięanitrochępodczasjegonieobecności;wciążmiałamłodątwarzyczkę,

byłataksamożywiołowaiciekawa

świataPowietrzepomiędzynimiwydawałosię

wibrować.

–Chodźmynacośpopatrzeć.–Chwyciłagozarękę,splotłajegopalcezeswoimi

background image

ipociągnęłagowgłąbdomu.

Byłzgubiony.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Powinien był postąpić inaczej. Przed przyjazdem do domu Samuel wiele myślał

oczekającejgowizycieinawetmodliłsięosiłę,potrzebnądooparciasiępokusom.

Zamierzał unikać kontaktu z Evelyn. Zaledwie przed chwilą zapewnił jej ojca, że

opuszcza dom. Tymczasem wystarczył dotyk jej ręki, by zapomniał o wszystkich

postanowieniachidałsięEvelynpoprowadzićjakszczeniaknasmyczy.

Siedział teraz obok niej na kamiennej ławce pod wiązem, a Evie cieszyła się

lunetą. Spędzili tu setki popołudni. Przypomniał sobie całą swoją tęsknotę za
domem,któregonieodłącznączęściąbyłaona.

Skierowałalunetęnanajbliższedrzewo.
–Tamjestgniazdo.Itrzymłodezotwartymidziobami,czekającenapokarm.Och,

Sam,jakietocudowne.

Tak było w istocie. Widział uroczy rumieniec zadowolenia, barwiący jej policzki

iwargirozciągniętewuroczymuśmiechu.Byłaogromniepodekscytowanasamym
widokiem ptasiego gniazda. Zawsze cechowała ją ogromna ciekawość świata.

Uosabiałaradośćżyciaidziałałajakbalsamnaznękanąduszę.

– Możesz uzyskać większą ostrość, kręcąc tym, o tutaj. – Wyciągnął rękę i na

chwilę nakrył jej dłoń swoją. Dotyk podziałał na niego tak mocno jak zawsze.
Zastanawiałsię,czyEviereagujezrównąsiłąnazetknięcieichrąk.

–Takjestdużolepiej.Widzęposzczególnepiórka.–Nachwilęodwróciławzrok

od ptaków i obdarzyła Samuela figlarnym uśmiechem. – Widzę, że udało mi się
wyciągnąćprawdziwyskarbztwoichpustychkieszeni.

–Nierozumiem?
– Gdybyś wyjął z kieszeni tabakierkę, musiałoby upłynąć trochę czasu, zanim

nauczyłabym się zażywać tabaki. Tymczasem teleskop od razu przypadł mi do
gustu.

– To było aż tak oczywiste, że nie przywiozłem ci żadnego prezentu? – zapytał

zwestchnieniem.

– Domyśliłam się tego z wyrazu przerażenia na twojej twarzy – powiedziała,

zsunęła lunetę i włożyła ją do futerału. – Ale nie myśl sobie, że dostaniesz lunetę
z powrotem, ofiarowując mi w zamian jakiś naszyjnik. Jest teraz moja i ci jej nie

oddam.

–Wcaletegonieoczekuję.–Odwzajemniłuśmiech,cieszącsięchwiląbliskościjak

niegdyś. Minęło sześć lat, przemierzył tysiące kilometrów, oboje dojrzeli, a to, co

background image

najważniejszemiędzynimi,wogólesięniezmieniło.Wciążbyładrugąpołówkąjego
duszy.Byłpewien,żeczujedoniejcoświęcejniżtylkopożądanie.

Evelynpierwszaprzerwałachwilęmilczenia.

–Opowiedzmioswoichpodróżach.
–Niemaczasu,żebymopowiedziałciowszystkim,cowidziałem–odparł.Jednak

teraz,kiedyjużpadłotopytanie,poczułwielkąochotępodzieleniasięzniąswoimi

doświadczeniami.Słowasamepopłynęłyzjegoust.–Ptakiiroślinysątamzupełnie

inneniżwAnglii.Ajakwyglądaocean,wzburzonyczyspokojny,albonieboprzed
burzą,kiedynahoryzoncieniewidaćnawetskrawkalądu?Człowiekmapoczucie

majestatu i piękna natury. Morze i niebo rozciągają się we wszystkie strony,
aczłowiekjestjedyniemałympunkcikiempośrodkunieskończoności.

–Bardzobymchciałatozobaczyćnawłasneoczy–powiedziałazrozmarzeniem.
Wyobraził sobie Evelyn leżącą obok niego na pokładzie, patrzącą na gwiazdy.

Szybkoodegnałtęmyśl.

– Chociaż niejednokrotnie roztaczały się przede mną piękne widoki, nie

chciałbym, żebyś je podziwiała, jeśli miałoby to oznaczać, że jednocześnie
zobaczyszcałąresztę.Okrętwojennytoniejestodpowiedniemiejscedlakobiety.

–Rzeczywiścietwojeżyciewmarynarcebyłotakieciężkie?
– W czasie bitwy miałem mnóstwo pracy – odpowiedział wymijająco, nie chcąc

dzielićsięnajokrutniejszymiszczegółami.

– Pomagałeś ludziom – skonstatowała z rozpromienioną twarzą, jakby zwykłe

wykonywanie zawodowych obowiązków było heroizmem. – Zawsze chciałeś to
robić.Jestempewna,żetapracadajeciwielesatysfakcji.

– To prawda – przyznał. Czuł się potrzebny. Poza tym w końcu, po wielu

rozterkachznalazłmiejsce,doktóregopasował.

– Skoro byłeś zadowolony, chciałabym to wszystko zobaczyć – powiedziała

stanowczymtonem.

– W żadnym razie! – Wolał nawet nie myśleć o Evelyn pośród morza krwi,

codziennie stykającą się ze śmiercią. Nie chciał też tracić jej podziwu, a przecież
niejedenrazokazywałsiębezradnywprzypadkachbeznadziejnych.

Popatrzyłananiegozzatroskaniem.

– Już zapomniałeś? Przecież to ja zachęcałam cię do podjęcia studiów

medycznych. Widziałam, jak zajmowałeś się rannymi zwierzętami, jak

przeprowadzałeś sekcje tych, których nie udało ci się wyleczyć. Prawie nic nie

jadłeś,tylkostudiowałeśanatomię.

– Po tym, czego się tu nauczyłem, równie dobrze mógłbym zostać rzeźnikiem –

background image

powiedział. – Ale praca z ludźmi to coś zupełnie innego. – Czasami jednak

przypominałamurzeźnię.

–StudiowałeśanatomięczłowiekawEdynburgu.Robiłeśsekcje.

Stłumiłuśmiechikiwnąłgłową.Eviebyłanieustraszonajakzawszeiniebałasię

poruszaćtrudnychtematów,mimowyglądudamy.

–Domyślamsię,żerobiłeśteżwieleinnychrzeczy.

– Obserwowałem – poprawił ją. – Dopiero po ukończeniu studiów mogłem

wykorzystaćzdobyteumiejętności.TerazmyślęopowrociedoSzkocji–powiedział,
chcącuzmysłowićimobojgu,żeniemożetuzostać.–Wciążmamwieluprzyjaciół

nauniwersytecie.Mógłbymprowadzićwykłady.

Pokręciłagłową.

–Tozadaleko.
WłaśnieztegopowoduzdecydowałsięnapomknąćoSzkocji.Evelynchwyciłago

zarękaw,jakbybojącsię,żejąopuści.

–Będzieszzbytzajętaswoimnowymżyciem,żebymarnowaćswójczasnamoją

osobę.Wątpię,czywogólebędzieszzamnątęsknić.

– Dobrze wiesz, że to nieprawda. Przecież często do ciebie pisałam. Prawie co

tydzień ale nigdy nie odpowiedziałeś. – Zniżyła głos do szeptu; zrozumiał, że
sprawiłjejból.

– Chyba dlatego że nie dostawałem twoich listów – powiedział, siląc się na lekki

ton.–Pocztarzadkodochodzinastatkinamorzu.–Wrzeczywistościotrzymywał

listy często i bardzo wiele dla niego znaczyły. Przez wszystkie lata rozłąki
korespondencja od Evelyn, z początku przechowywana w formie pliku
przewiązanego wstążką, została ciasno spakowana w średniej wielkości kufrze.
Znałnapamięćtreśćzaczytanychkartek.

– Ale ta sytuacja nie dotyczy lat uniwersyteckich – powiedziała. – Wtedy też do

ciebie pisałam. I na te listy także nie odpowiadałeś. Wydawało mi się, że o mnie
zapomniałeś.

–Nigdy–zapewniłżarliwie.Tojednoprzynajmniejbyłoprawdą.
– No dobrze, w każdym razie nie dopuszczę do tego, żeby taka sytuacja się

powtórzyła. Edynburg jest za daleko. Musisz mieszkać gdzieś w pobliżu. A skoro

maszpotrzebęnauczania,zacznijuczyćmnie.

Roześmiałsię,chcącpokryćzmieszanie.Jeśliwyjdziezamążzaksięcia,zacznie

obracać się w zupełnie innych kręgach niż Samuel i rzadko będą mieli okazję do

rozmowyoczymkolwiek.Wporównaniuzksięciemmiałpozycjęniewielelepsząniż

ktośparającysięhandlem.

background image

–Dobrzewiesz,żetobyłobyniewłaściwe–powiedziałpodłuższejchwili.–Twój

ojciecbynatoniepozwolił.Twójmążtakżebysięniezgodził.–Musielipamiętać,

żewkrótcemiędzynimistanieinnymężczyzna.

Istniałteżinnyproblem
Zaczynał się zapominać. Umykał mu z pamięci powód, dla którego powinien

trzymaćsięzdalaodEvelyn.Niemoglijużbyćprzyjaciółmi,aleniewolnoimbyło

zostaćkochankami.Spędziłkilkalatzdalaodniej,poznałinnekobietyimodliłsię

o to, by rozsądek wziął górę nad emocjami. Nic jednak nie było w stanie osłabić
jegouczuciadoEvie.

Poklepałjejdłońbraterskimgestem.
–Evie.Niemogęcipozwolićnasnucieszalonychplanówtakjakwdzieciństwie.

Muszęprowadzićswojeżycie,atyswoje.

– Ale zatrzymasz się w Londynie na jakiś czas? – spytała, patrząc na niego

błękitnymioczami,wktórychkryłasięnadzieja.

–Nieplanowałemtego.–Dlaczegoniepotrafiłsięzdobyćnabardziejstanowczy

ton?Jegosłowazabrzmiałytak,jakbybyłotwartynaróżnemożliwości.

–Musiszuczestniczyćwbaluzaręczynowym.

Niemogławymyślićbardziejwyrafinowanejtortury!–pomyślał.
–Niewiem,czytobędziemożliwe.
Poruszyłasięniespokojnieimocniejzacisnęłapalcenajegodłoni.
–Niepozwolęciwyjechać,nawetgdybymmusiałazatrzymaćcięsiłą.

Myśl o tym, że Evelyn może uciec się do podobnych rozwiązań, zabrzmiała

wgłowieSamuelajaksygnałalarmowy.

–Nodobrze–powiedziałiwestchnąłgłęboko,mającnadzieję,żeEvieladachwila

cofnierękę.–Niemniejwyjadęwkrótcepouroczystości.Byćmożenieudamsiędo
Szkocji,tylkoznówznajdępracęnastatku

– Nie wolno c tego robić – powiedziała i ścisnęła go mocniej. Dopiero po chwili

uzmysłowiła sobie, co robi, i zwolniła uścisk. – Nie zniosę ponownie tak długiej
rozłąki. Chociaż o tym nie mówiłeś, przypuszczam, że często znajdowałeś się
wniebezpieczeństwie.Niechcę,żebyśponownieryzykowałżycie.

–Toniezupełniebyłotak–skłamał.–Wykonywałempoprostuswojąpracę.Nic

więcej. W przeciwieństwie do St. Aldrica, muszę zarabiać na swoje utrzymanie. –
Zachowałsięjakrozkapryszonedziecko.Niepowinienbyćzazdrosnyoczłowieka

przewyższającegogostatusem.

Wydawałasięniesłyszećgorzkiejuwagipodadresemksięcia.

–Musiszotworzyćpraktykęnalądzie.Porozmawiamnatentematzojcem.Albo

background image

zSt.Aldrikiem.

– W żadnym razie! Potrafię znaleźć pracę, dziękuję ci. – W innym przypadku

propozycjapomocyzestronyprzyszłejksiężnejbyłabywygranąnaloterii.Niemógł

jednakprzyjąćpomocyodEvelyn.

– Widzę, że bardziej zależy ci na niezależności niż na naszej przyjaźni –

powiedziała, puszczając jego rękę. – Dobrze. Skoro nie mogę wpłynąć na zmianę

twojejdecyzji,niebędęcięjużmęczyćpytaniamiopracę.

Pozostawałajeszczejednakwestia,którejnigdyniewolnoimbyłoomówić.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Evelyn odtrąciła go, obiecując, że nie będzie wtrącać się w jego sprawy. Mimo

wszystko Samuel nie miał ochoty się z nią rozstawać. Kiedy znów będzie miał

okazjęsiedziećobokniej,takjakdawniej?Wpatrywałasięwfuterałzlunetą,jakby

znajdowałosiętamwyjaśnieniejakiejśtajemnicy.

Patrzył na jej dłonie. Czy były równie piękne, kiedy ostatnio ją widział?

Przypomniałsobiekrótkiepaluszkiinierówne,poszarpanepaznokcieodszalonych

zabaw w jego towarzystwie. Tego dnia nie miała rękawiczek i mógł podziwiać
każdy jej długi palec z osobna. Mógłby tak siedzieć i w poczuciu szczęścia

wpatrywaćsięwtedłoniedokońcażycia.

– To tutaj jesteś? W ogrodzie, flirtując z innym? Och, Evelyn, łatwiej jest złapać

zającaniżciebie.Wystarczynachwilęspuścićcięzoka,ajużmiuciekasz.

Samuel wzdrygnął się, odgadłszy, do kogo należy głos. Tak czy owak nadejście

gościa oznaczało koniec miłego sam na sam z Evelyn. Być może raz na zawsze
kończyłoichspotkania,oileksiążęokażesięwystarczającoprzenikliwy.Gdybyto

Samuel miał poślubić Evie, nigdy nie pozwoliłby na tak bliską obecność innego
mężczyznyujejboku.Wstał,byprzywitaćsięzeswoimrywalem.

Gdyby Samuel został poproszony o wydanie fachowej opinii na temat

podchodzącego do nich mężczyzny, uznałby go za okaz zdrowia. Pod kosztownym

strojemSt.Aldricmiałnienaganną,proporcjonalnąsylwetkę.Niewidaćbyłograma
tłuszczu ani też dowodów na to, że znakomity wygląd książę zawdzięcza
maskującym poduszkom i pasom. Trzymał się prosto, był dobrze zbudowany.
Samuel musiał przyznać, że mężczyzna jest wyjątkowo przystojny. Był chlubą
angielskiejpłcimęskiej.

W swoim znoszonym granatowym mundurze, z chudym portfelem i niezbyt

imponującymiperspektywaminaprzyszłość,niemógłrównaćsięzksięciem.

Evelynuśmiechnęłasięwdzięcznieipowitałagozeszczerąserdecznością.
–St.Aldric.
–Mojadroga.–Ująłjejdłonieiprzezchwilęprzytrzymał.Samuelpoczułukłucie

zazdrościizrozumiał,żeonimzapomniała.Ciągnęłaksięciazarękętak,jakprzed
chwilą Samuela na ogrodową ławkę. Zyskał kolejny dowód, że to, co uznał za

niezwykłe porozumienie, było jedynie naturalną dla Evelyn serdecznością, z jaką

traktowaławszystkichdokoła.

Terazuśmiechałasiędoniegojakdumnasiostra.

background image

– Długo czekałam na dzień, w którym będę mogła panów przedstawić, i oto ta

chwilanadeszła.WaszaKsiążęcaMość,tojestdoktorSamuelHastings.

– Człowiek, o którym zawsze wyrażasz się z serdecznością i najwyższym

uznaniem. A w dodatku robisz to bardzo często. – Te dwa zdania oddzielała
przerwa,mającasugerowaćzazdrość.

– Wasza Książęca Mość. – Samuel skłonił głowę w geście szacunku należnego

księciu.

Książęprzyglądałmusięwmilczeniu.
– Doktorze Hastings. – Sztywna postawa księcia została złagodzona przez

uśmiechulgipotym,gdydowiedziałsięoniższymstatusieSamuela.NastępnieSt.
Aldric uśmiechnął się do Evie. – Od dawna cieszyłem się na spotkanie z wzorem

cnót,którymiopisywałaś.Twojatwarzyczkapromienieje,kiedyonimmówisz.

– Bo to jest mój najlepszy, najbliższy przyjaciel – odpowiedziała Evie. –

Wychowywaliśmysięrazem.

Jako siostra i brat. Dlaczego nigdy tego nie mówiła? Byłoby dużo łatwiej, gdyby

rozumiałaznaczenietejsytuacji.

– Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, dopóki nie wyjechał na uniwersytet –

dodała.

– Żeby zostać cyrulikiem – powiedział beznamiętnym tonem książę. Samuel

kolejnyrazpoczułsięjakczłowiekdrugiejkategorii.

–Żebyzostaćlekarzem–poprawiłaEvie.–Byłbardzozdolnymieliśmyrazem

lekcje.Świetnieradziłsobiezmatematykąinaukąjęzykówobcych,alenajbardziej
fascynowało go ludzkie ciało i dzieła natury. Samuel to urodzony filozof. Jestem
pewna,żewspanialewykonujeswójzawód.

– A ty nie widziałaś go przez wiele lat – przypomniał książę. – Postaram się nie

okazywaćnadmiernejzazdrościotwojąażnazbytwidocznąfascynacjędoktorem.–

Po czym dodał, jakby chcąc wyjaśnić wszelkie nieporozumienia: – Skoro doktor
Hastings nie przyjechał do ciebie, by uprzedzić konkurentów, musi pogodzić się
zfaktem,żestraciłswąszansę.

–Chybatak–odpowiedziałaEvie.Tonjejgłosuniezdradzałemocji,ajednakjej

słowastałysiębodźcemdodalszejdyskusji.

–Chyba?–St.Aldriczaśmiałsięponownie,próbującobrócićsłowaEviewżart.–

Życzyłbym sobie, żebyś była bardziej pewna swego wyboru. Czy chcesz, żebyśmy

stoczyli o ciebie pojedynek? Rzucę wyzwanie doktorowi i zobaczymy, który z nas

jestlepszy.–Równieżtesłowabrzmiałybardziejjakżartniżjakgroźba.

– Nie opowiadaj takich rzeczy – szybko wtrąciła Evie. – Gdybyście naprawdę

background image

chcielistoczyćpojedynekzmojegopowodu,uznałabymwaszagłupców.

– Skoro ta myśl jest ci niemiła, nie będę nawet próbował. W końcu mamy do

czynienia z żołnierzem. Byłoby fatalnie, gdyby doktor Hastings okazał się na tyle

zręczny, by pokonać mnie w pojedynku na pistolety. – Książę uśmiechnął się do
Samuela, jakby zachęcając go do żartów i udowodnienia, że nie darzy Evie

prawdziwymuczuciem.–Znającmojeszczęście,skończyłbymzkuląwramieniu

a wyjmowałby ją potem człowiek, który by ją tam umieścił. Zostałby podwójnym

bohaterem,ajanatychmiastbymcięutracił.

–Niemaszpowodówdoobaw–powtórzyłaEvie.

–Tyrównieżnie–zapewniłjąSt.Aldricidelikatniepocałowałwczoło.
Tegopocałunkuwżadnymrazieniemożnabyłonazwaćnamiętnym.Przypominał

raczej gest błogosławieństwa. Jednak Samuel dobrze rozumiał jego znaczenie.
Mimo że do tej pory oficjalnie nie ogłoszono zaręczyn, Evelyn była już zajęta.

Samuel nieznacznie skinął głową w stronę St. Aldrica, na znak, że rozumie
przesłanie.

Pocałunek nie wywarł wielkiego wrażenia na Evelyn, jednak patrzyła na księcia

tym samym roziskrzonym wzrokiem, którym zaledwie przed chwilą uwodziła

Samuela.

–Widzę,żeznowuprzyszedłeśzpustymirękami.
Zamiastzłajaćjązachciwość,roześmiałsię,jakbybyłtodoskonaleznanyobojgu

żart.

–Zadobrzecięznam,mojamiła.Odesłałabyśmniezkwitkiem,gdybymzjawiłsię

tubezprezentu.

Samuel zganił się w myślach za to, że sam nie wypowiedział podobnych słów.

Byłby mniej zazdrosny, gdyby St. Aldric okazał się tak pusty, jak przypuszczał,
iwręczyłprezentzupełnieniepasującydoEvie.

Niestety, nic na to nie wskazywało. Wystająca kieszeń surduta zadrżała lekko,

chociażksiążęsięnieporuszył.

–Cotojest?–zapytałaEvie,zzaciekawieniemwpatrującsięwwybrzuszenie.–

Natychmiast mi to daj. Wydaje się, że ten prezent nie jest zadowolony z miejsca,
wktórymsięznajduje.

– Właśnie dlatego przyniosłem go tobie. Jestem pewien, że będzie znacznie

szczęśliwszypodtwojąopieką.–Wsunąłdwapalcedokieszeniiwyciągnąłmałego

rudegokotka,poczymdelikatniepołożyłgonakolanachEvie.

–Och,Michaelu.–Wzruszona,natychmiastodłożyłalunetęSamuelaiuniosłamałe

stworzonkonawysokośćoczu,bymusięlepiejprzyjrzeć.Kotekzamrugałoczami,

background image

nerwowo miauknął i zwinął się w kłębuszek w zagłębieniu jej ręki. Evelyn

pogładziłagopogłówceiprzyłożyładoswegopoliczka.–Jestcudowny.

Samuel musiał przyznać, że Evie się nie myli. Podobnie jak teleskop, kociak

przyciągnął jej uwagę w stopniu znacznie większym niż jakikolwiek naszyjnik.
Jednak w przeciwieństwie do Sama, który musiał gorączkowo szukać prezentu

w kieszeni, St. Aldric zdążył już poznać upodobania Evelyn i z góry zaplanował

radosnąniespodziankę.

Obdarzyła księcia tak ciepłym uśmiechem, że Samuel gotów był przysiąc, że

książę lekko zaróżowił się z radości. Czy ten intruz nie mógłby zachowywać się

z właściwą arystokratom dezynwolturą; być nadętym, nadmiernie pewnym siebie,
głośnym osłem, bezczeszczącym uświęcone tereny dzieciństwa tak by Samuel

mógł go szczerze znienawidzić? Czyż nie mógłby być mniej przystojny, mieć
wydatnybrzuchalbokrosty?

Niestety, prezentował się nienagannie. A w dodatku patrzył na Evie i kotka tak,

jakbynigdyniemiałprzedoczamipiękniejszegowidoku.

– Jak cię mam nazwać, mój mały? – Znów uniosła kotka i wpatrzyła się w jego

poważne zielone oczy. – Musi to być imię, które odpowiada twojej naturze, bo

jestem pewna, że kiedy dorośniesz, będziesz wspaniałym łowcą. Może nazwiemy
cięOrion?

St.Aldricchrząknął.
–Myślę,żeodpowiedniejszebyłobyimięDiana.

Awięcbyłrównieżwykształcony?Coprawdapowierzchownaznajomośćmitologii

i kociej anatomii nie oznaczała jeszcze geniuszu, jednak dowodziła, że książę nie
jestignorantem.

Evieobróciłamaleńkąkotkęwdłoniachipopatrzyłanajejbrzuszek.
– Myślę, że masz rację. – A potem uniosła ją i pocałowała w główkę. – A więc

Diana.Będzieszmogłabiegaćpoogrodzie,dostanieszmiseczkęśmietanki,akiedy
wypadnącimleczneząbki,będzieszsobiemogłazłapaćtylemyszek,iledaszradę
zjeść.

– Czuję, że ją okropnie rozpieścisz – powiedział Samuel zrzędliwym tonem

starszegobrata.

Eviepopatrzyłananiegozprzyganą.
–Niemożnanikogozepsuć,okazującmuuczucia.Jeślijątroszkępopieszczę,po

prostubardziejsiędomnieprzywiążeilepiejbędziewykonywałaswojeobowiązki.

Powinieneś o tym wiedzieć i nie zaniedbywać swojej rodziny przez całe lata. – To

powiedziawszy,uśmiechnęłasiędokotkiidomężczyzny,któryjąsprezentował.

background image

Samuelpatrzyłnarozgrywającesięprzednimscenki,czującsiętak,jakbyEvelyn

dałamuprezent,apotemgozabrałaiofiarowałakomuśinnemu.Karałagoteraz,

celowofaworyzującksięcia.AchociażudałojejsięwzbudzićwSamueluzazdrość,

nie mógł jej tego okazać. Nie powinien był tu przychodzić. Jeśli wszystkie swe
uśmiechykierowaławstronęSt.Aldrica,powinienzostawićjąwspokoju.Niebyło

tujużdlaniegomiejsca.

Chociaż Samuel chciałby znaleźć jakąś wadę u rywala, nie potrafił się jej

dopatrzeć.KsiążębyłgodnyEvieiniebyłjejobojętny.Samuelmusiałsięwycofać
i zostawić sprawy ich własnemu biegowi. Ci dwoje pobiorą się jeszcze przed

końcemlata.

Czuł mdłości, będąc świadkiem rozkwitającego uczucia. Myślał o tym, pod jakim

pretekstemmógłbysięjaknajszybciejpożegnać.

–Evelyn!–zawołałzdomulordThorne,spieszącdoogrodu.KiedyindziejSamuel

uznałby wkroczenie zastępczego ojca do akcji za zły znak, jednak tego dnia na
widoklordadoznałulgi.

– Znalazłeś ją, Wasza Książęca Mość? – Thorne roześmiał się i szybko

odpowiedziałnaswojepytanie.–Oczywiście,żetak.Przecieżsięniezgubiła.Aty,

Samuelu?–OczyThorne’azdradzałypoirytowanie.–Wciążtujesteś?Oiledobrze
sobieprzypominam,mówiłeś,żewyjeżdżasz.

– Ale ja miałam swoje plany względem niego – oznajmiła triumfalnie Evelyn. –

Starałsięstądwymknąćbezsłowa,alegozatrzymałam.

– Jestem pewien, że potrafiłby ci się przeciwstawić, gdyby tylko tego naprawdę

sobieżyczył.–Tobyłokolejneostrzeżenie.Samuel,zazwyczajopanowany,czuł,że
całysięgotujeznerwów.Miałochotęwykrzyczećtemustarszemuczłowiekowi,że
wyjedziestądnatychmiast,choćbytylkopoto,bypołożyćkresnieustannymaluzjom
codoswegoniższegostanu.

–Zatrzymałsięwgospodzie,aniewnaszymdomu,takjakpowinien.Tookropne

zjegostrony.Niemogętegoznieść–powiedziałaEvietonemtejsamejżartobliwej
przygany,jakimzwracałasiędoSt.Aldrica.

– Jeśli doktor życzy sobie zatrzymać się w zajeździe, nie powinniśmy go do

niczegozmuszać–odpowiedziałThorne.

– Ależ to oczywiste, że powinniśmy – upierała się niczym niezrażona Evie. –

Jesteśmyjegorodziną.Zamierzamkazaćposłaćpojegobagaż.Zamieszkawswoim

dawnym pokoju na czas pobytu w Londynie. Zaraz każę wywietrzyć pokój

i przygotować łóżko. – Wstała i ostrożnie umieściła kotkę na ławce, po czym

wsunęłaojcurękępodramię.Byłakochającą,uczuciowącórką,leczmiałażelazną

background image

wolęizdążyłaprzywyknąćdostawianianaswoim.–Chodź,papo,iproszę,udziel

mi poparcia. Jestem pewna, że pani Abbott będzie na mnie zła za nagłą zmianę

planów.–Niemalciągnączasobąojcawstronędomu,robiłamuwykładnatemat

gościnności.

NachwilęobróciłasięiposłałauśmiechwstronęksięciaiSamuela,jakbytomiało

imwystarczyćdojejpowrotu.

– Proszę nam wybaczyć. Będą panowie mieli okazję lepiej się poznać –

powiedziała.

–Oczywiście–powiedziałSt.Aldricwimieniuichobu.–Jestempewien,żedoktor

Hastingszabawimnierozmowąpodczastwojejnieobecności.

– Zostawiam wam Dianę – dodała Evie, jakby nie mając pewności, czy

towarzystwoSamuelawystarczyksięciu.ZmierzyłaSamachłodnymspojrzeniem.–
I nie śmiej się stąd ruszać, Samuelu Hastings, zanim ci na to nie pozwolę. Wciąż

jeszczeniewybaczyłamciostatniegorazu.

Onrównieżsobietegoniewybaczył.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

–Cotowszystkomaznaczyć,Evelyn?Pozwoliłaśsobienawielkąnieuprzejmość.

Zostawiłaś St. Aldrica samego, a przecież przybył tu wyłącznie po to, żeby się

ztobąspotkać.–StojącyubokuEvelynojciecażkipiałzoburzenia.

Uśmiechnęłasiędoniego,uścisnęłajegodłońiposłałamuczułespojrzenie,trochę

zawstydzona,żeuciekasiędomanipulacji.CiotkaJordannauczyłają,żedamamusi
używaćmiodu,byłapaćmuchy.CzasamijednakEvelynzazdrościłamężczyznomich

umiejętności„łapaniamuch”zapomocąrzeczowychargumentów.

–NiezostawiłamSt.Aldricasamego,ojcze.JestznimSamuel.

–Tosięnieliczy–mruknąłThorne.
– Jestem przeciwnego zdania – powiedziała, wciąż uśmiechnięta, i mocniej

chwyciła ramię ojca, kierując się do biblioteki. Zamknęła drzwi, tak by żaden
służący nie mógł jej podsłuchać. Upewniła się również, że okno wychodzące na
ogródjestzamknięte.Niktniemiałprawasłyszećjejrozmowyzojcem,dopókinie
upewnisięwswoichpodejrzeniach.

– Doktor i książę? – Ojciec potrząsnął głową jak pies bawiący się kością. –

Jedynympowodem,dlaktóregocidwajmielibyzesobąrozmawiać,byłabychoroba
księcia,adobrzewiesz,żejestzdrowy.ChybażeMaszjakieśpodejrzenia?–Jak
zawsze,jejojciecwybiegałjużmyślamiwprzyszłośćiwyobrażałsobiesytuacje,na

którejeszczeniewyraziłazgody.

–Martwiszsięoto,żezostanęwdową,chociażniejestemjeszczepannąmłodą?–

Spytałazuniesionymibrwiami.–NiemartwięsięozdrowieSt.Aldrica.Miewasię
doskonaleijesttooczywistedlawszystkich,którzysięznimstykają.ASamueljest
członkiemrodziny.Myślę,żepowinnisiępoznać.Niepodzielaszmojegozdania?–

Spojrzała na ojca, mając nadzieję, że nie będzie musiała siłą wyciągać z niego
prawdy.

–Jeśliuważasz,żeHastingsbędzieodgrywałważnąrolęwtwoimżyciu,tobardzo

sięmylisz.Rozmawialiśmyotymipowiedziałmi,żeniedługowyjeżdżazLondynu.
Wątpię,czykiedyśgojeszczezobaczysz.

To kategoryczne stwierdzenie tragicznie rozmijało się z jej pragnieniami.

Postanowiłanieodnosićsiędoniegobezpośrednio.

–Hastings?–zdziwiłasię.–Niespodziewałamsiętegopotobie,ojcze.Teraztoty

jesteśnieuprzejmy.KiedyżtoprzestałeśmyślećonimjakooSamiealboSamuelu?

Izjakiegopowodu?Jeślisięocośpokłóciliście,proszę,żebyśsięznimpogodziłze

background image

względunamnie.

– Nie było żadnej kłótni – oznajmił ojciec, bojąc się, że córka lada chwila

wybuchnie płaczem. – Doszliśmy do porozumienia. Zapewniam cię, że podjęliśmy

decyzję,mającnawzględziejedynietwojedobro.

–MartwięsięoSamuelaiojegoprzyszłość,ojcze.Tobieteżjegolosniepowinien

byćobojętny.

–Radzisobiedoskonalebezmojejpomocy–odparłojciec.Byłwpewiensposób

urażonytym,żechłopak,któregowychował,samdawałsobieradę.

– Radzi sobie dzięki tobie i starannemu wykształceniu, jakie mu zapewniłeś. –

Chciała szybko zmienić temat, by uniknąć konfliktu. Ojciec wydawał się
udobruchany na myśl o tym, że ma swój udział w sukcesach Samuela. – Nie

rozumiemteż,dlaczegoniemożetuznamimieszkaćpodczaspobytuwLondynie.

–Onsamtegoniechce–uciąłojciec.

– Cieszę się, że nie miałbyś nic przeciwko temu – powiedziała, okraszając swe

słowakolejnymuśmiechem.–Teraz,kiedytujest,mógłbyśpowiedziećmuprawdę
natematjegoprawdziwychrodziców.

– Ja? – Musiała go zaskoczyć; poczerwieniał na twarzy i zabrakło mu słów.

Dopiero po dłuższej chwili zdobył się na odpowiedź: – Nic mi nie wiadomo na ten
temat.To,cocipowiedziałSamuelHastings,zpewnościąjestnieprawdą.

–Onmiałbymicośpowiedzieć?–Zatrzepotałarzęsami,udającnaiwną.–Nicmi

nie mówił na ten temat. Ale nie musiałam zbytnio wytężać umysłu, żeby dojść do

pewnychwniosków.Jeślichcępoznaćprawdę,najczęściejmisiętoudaje.Myślę,że
jeślitegodotądniezrobiłeś,wyjawSamuelowiprawdę.

–Niemampojęcia,oczymmówisz–rzekłojciec,powolicedzącsłowa,jakludzie,

którzyzawszelkącenępragnązaprzeczyćoczywistości.

Eviewestchnęła.

– W takim razie ci wyjaśnię. Już od dłuższego czasu mam poważne wątpliwości.

Ale teraz, w ogrodzie, zyskałam pewność. Kiedy widzi się ich razem, można bez
trudu dostrzec podobieństwo. Książę St. Aldric i doktor Samuel Hastings są do
siebiepodobnijakbracia.

–Evie,niemożeszsiędotegomieszać.

Wiedząc, że nie grożą jej żadne przykre konsekwencje w razie sprzeciwu,

ciągnęła:

–Byłeśserdecznymprzyjacielemstaregoksięciazajegożycia

–Toprawda,ale

–Aczywpewnejchwiliniemógłpoprosićcięowyświadczenieprzysługi,kiedyty

background image

i moja matka lękaliście się, że nie będziecie mieli dzieci? – Obawiając się, że

pozwala sobie na zbyt daleko posuniętą bezpośredniość, dodała łagodniejszym już

tonem:–Pytamdlatego,żewiem,żepowstanąplotki.

–Niebędzieżadnychplotek,jeśliHastingswyjedzie,takjaktosobiezaplanował–

upierałsięojciec.Niepotwierdziłaniniezaprzeczyłprawdziwościjejteorii,jednak

unikanietematuwystarczałozaodpowiedź.

–TonieuczciwewobecSamuela.NakłaniaszgodowyjazduzLondynuzpowodu

księcia.–Niebyłotouczciwerównieżwobecniej.–Jeśliwaszestosunkiochłodziły
sięzpowoduobawyprzedodkryciemprawdy,powinieneśjaknajszybciejjąwyjawić

i mieć to za sobą. Kocham ich obu i chcę być blisko nich tak długo, jak to tylko
możliwe. – Uśmiechnęła się i postanowiła zarzucić skuteczną przynętę. – Jestem

pewna, że St. Aldric ucieszyłby się na tę wiadomość. Często żalił się na to, jak
wielki ciężar wiąże się z tym, że został jedynym żyjącym członkiem rodziny.

Zyskałbyś jego przychylność, gdybyś powiedział mu to, co tak bardzo chciałby
usłyszeć.

– Wiadomość o biologicznym synu – Ojciec urwał. – Gdyby nawet ktoś taki

istniał,wniczymniezmieniałobytojegostatusujakoostatniegozlinii.

– Ale zmieniłoby to wiele w jego sercu – argumentowała Evie. – Znam jego

charakter; jest szczodry aż do bólu. Chciałby podzielić się bogactwem z synem
swegoojca.Apozatymprzestałbyżartowaćnatematpojedynków.Wyobraźsobie
jego reakcję, gdyby z jakiegoś powodu toczyli pojedynek i nie znali prawdy do

czasu,ażktóryśznichzostanieranny.

–Evelyn,nieudawajnaiwnej.Dobrzewiesz,żetoczylibytenpojedynekztwojego

powodu.Jeślidojdziedowypadku,będzietotwoja,aniemojawina.Musiszodesłać
Hastingsa.Przekonałemsięjuż,żejestzbytwrażliwynato,bypielęgnowaćzłudne
nadziejenatematmałżeństwaztobą.Tyrównieżpowinnaśpozbyćsięzłudzeń.

– Nie daję mu żadnych złudnych nadziei. – Mówiła prawdę. Po chwilach

spędzonychwogrodziejejnadziejabyłaopartanasolidnychpodstawach,podobnie
jak przekonanie co do tego, kto był ojcem Samuela. – Próbuję tylko naprawić
krzywdy,zanimsprawyzajdązadaleko.Toraniichobuinieprzynosicichluby.

–Zajmujeszsięrzeczami,którychnierozumiesz–powiedział,klepiącdłońcórki,

jakby wciąż była małą dziewczynką. – Jeśli to z tego właśnie powodu byłaś
nieuprzejma dla St. Aldrica, to jest mi przykro, że muszę cię rozczarować. W tej

sprawieniemanicdopowiedzenia.

Czyżby nie udało jej się przekonać ojca? Zdarzało się to tak rzadko, że przez

chwilęmiaławrażenie,żesięmyli.Możeistotnieniebyłożadnejtajemnicy.

background image

–Ojcze

–Idźjuż!–Wycelowałpalecwstronęogrodu,odzyskującpanowanienadsytuacją.

–PozwóldoktorowiHastingsowiudaćsię,dokądzamierzał,zanimksiążęznudzisię

jegotowarzystwem.PoświęćczasSt.Aldricowi,takjaksobietegożyczy.Niemam
zamiaru pomagać ci w wydostaniu się z sytuacji, w którą wplątałaś się na własne

życzenie. Nasza rozmowa dobiegła końca i nie mam zamiaru do niej wracać. –

Ojciec zacisnął usta w wąską kreskę, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie

odezwie się ani słowem, dopóki Evie nie wypełni swych obowiązków wobec niego
iksięcia.

Nie myślał wcale o potrzebach Samuela, a skoro tego nie robił, musiał się tym

zająć ktoś inny. W przeciwnym razie Sam znów wypłynie na morze i zniknie

zmojegożycianazawsze,pomyślała.

– Dobrze. Porozmawiam z St. Aldrikiem. Ale mylisz się co do reszty, ojcze.

Powrócimyjeszczedotejrozmowyinastępnymrazempowieszmiprawdę.

Będzie go dręczyć dniami i nocami, jeśli będzie to konieczne. Dopnie swego,

aSamuelpoznaswojegobrata.

KiedyEvelynwyszłazogroduzojcem,pomiędzymężczyznamizapadłaniezręczna

cisza. Samuel rzadko miał okazję do rozmowy z kimś o tak wysokiej pozycji

społecznej jak St. Aldric i nie miał prawa odezwać się jako pierwszy. Książę
natomiast nie miał powodu, by z nim rozmawiać. W rezultacie obaj ponuro
wpatrywalisięwkociątkonaławce.Wpewnejchwilikotekpodszedłnaskrajławki,
zsunąłsięnatrawęiusiłowałłapaćświerszcze.

Milczenie przedłużało się. St. Aldric sprawiał wrażenie niezadowolonego

ztakiegostanurzeczy;wyglądałonato,żerozpaczliwieszukatematudorozmowy.
Wkońcupowiedział:

–Evelynmówiła,żestudiowałpanwSzkocji,apotemwyruszyłpannamorze.
–Tak,WaszaKsiążęcaMość.–Samuelnieznaczniezmieniłpozycjęisplótłdłonie

zaplecami.

– Tak doskonale wykształceni ludzie rzadko wybierają pracę w marynarce. Ale

skorodrzemiewpanuduchprzygody

Samuel miał ochotę powiedzieć, że nie prosił księcia o wyrażanie opinii, ale

w porę uzmysłowił sobie, że chociaż ma powód, by nienawidzić tego człowieka,

z pewnością nie powinien być dla niego nieuprzejmy. Fakt, że książę stara się

owzględyEvie,nieusprawiedliwiałbrakuszacunku.

–Służbawmarynarcejesttanimsposobemnazwiedzenieświata–wyjaśniłSam.

background image

– Pieniądze, które można zdobyć w tej służbie, wynagrodziły mi brak lekarskiej

praktyki na lądzie. – Majątek Samuela nie mógł się równać ze stanem posiadania

księcia,jednakabsolutniegosatysfakcjonował.

Książęzuznaniemskinąłgłową.
–Kapitan„Matildy”byłbardzoambitny.

To była prawda, jednak St. Aldric powiedział to tak, jakby był o tym głęboko

przekonany.Czyżbyzadałsobietrud,żebysiętegodowiedzieć,czyteżEviemówiła

muowszystkim?

– Tak, był bardzo ambitnym kapitanem, Wasza Książęca Mość. – To w dużej

mierzedziękiniemuSamuelzarobiłtakąsumę,żemógłpowrócićnaląd,kupićdom
izałożyćrodzinę,gdybytylkoprzyszłamunatoochota.

– Ma pan wspaniałe osiągnięcia i bardzo chlubną kartę – kontynuował książę –

zwyjątkiemkrótkiegoflirtuzKościołemkatolickimpodczaspobytuwHiszpanii.

A więc St. Aldric musiał przeglądać akta Samuela. Wiedział o napomnieniu

udzielonym przez kapitana za to, że Samuel spędzał sporo czasu na rozmowach
zksiężmi.

– Powodowała mną ciekawość. Nic więcej. – Nie wspomniał o chęci znalezienia

lekarstwa na zbolałą duszę, o szukaniu rozgrzeszenia u księży, zobowiązanych do
zachowania tajemnicy spowiedzi. W końcu któryś ksiądz, zdegustowany jego
postawą, popatrzył na niego ze współczuciem, ofiarował mu różaniec i zalecił
modlitwę,takjakSamuelprzepisywałlekarstwo.Nictoniepomogło.

–Jestemzdziwiony,żeWaszaKsiążęcaMośćpoświęciłtyleuwagimoimsprawom.

–Samuelpozwoliłsobienaszczerość.Irytowałagonadmiernaciekawośćzestrony
tego nieznajomego mężczyzny. – Nie mam zamiaru niepokoić tymi szczegółami
Evelyn,jeśliWaszaKsiążęcaMośćsiętegoobawia.

– Nic podobnego – zapewnił pospiesznie książę. – Chciałem tylko pana lepiej

poznać.

–Wtakimrazieproszęuznać,żeWaszaKsiążęcaMośćwypełniłzadanie.Jestem

tym, kogo Wasza Książęca Mość widzi przed sobą. Nikim więcej ani mniej.
Wprzyszłości,jeśliWaszaKsiążęcaMośćbędziemiałjakieśpytanie,proszęzadać
mi je osobiście, a obiecuję szczerze i uczciwie na nie odpowiedzieć. Proszę to

uczynićchociażbyzewzględunaEvelyn.–Czywymienieniejejimieniasprawiło,że
jegosłowazabrzmiałyniecouprzejmiej?

–Rozumiem–odparłksiążę.

–Zastanawiamsię,czytakjestwistocie–rzekłSam,zbytzmęczonygrą,którą

prowadzili, by cokolwiek udawać. – Mógłbym równie dobrze przysiąc panu na

background image

wszystko, co dla mnie święte. Taka przysięga byłaby dla mnie równie istotna jak

życzenie,byEviemiałaszczęśliweżycie.Niezależnieodtego,coWaszaKsiążęca

Mość podejrzewa, leży mi na sercu wyłącznie jej dobro. – Po chwili dodał

niechętnie: – Jeśli to, co słyszę, jest prawdą, wkrótce czeka ją szczęśliwe
zamążpójście.

Książęjedyniewzruszyłramionami.Byłtodziwny,chłopięcygest,niepasującydo

pewnegosiebieksięcia.

–Mamtakąnadzieję.Alewszystkozależyoddamy,nieprawdaż?
–Życzęjejwszystkiego,codlaniejnajlepsze–powiedziałSamuel.–Zasłużyłana

to,byżyciedałojejto,conajwspanialsze.Niemampowodusądzić,żemiałabytego
nieotrzymać.

W odpowiedzi książę zmierzył go długim spojrzeniem, jakby usiłował się

zdecydować,czywierzywto,cousłyszał.

– Cieszę się, że pan to mówi – powiedział w końcu. – Jeśli to ja mam być

przyszłościąEvie,takjakpanprzewiduje,uczynięwszystko,bystaćsięjejgodnym.

Samuelodwzajemniłbadawczespojrzenie.Zrozumiałostrzeżenie,bytrzymaćsię

z daleka, jednak ostatnie słowa wskazywałyby na to, że książę pragnie zyskać

aprobatęSamuela.Toniebyłokonieczne.

Znów zapanowało między nimi milczenie. Tym razem cisza była jeszcze

trudniejsza do zniesienia. Można było odnieść wrażenie, że zmęczeni walką
mężczyźniodpoczywająprzedkolejnąrundą.

WtedywróciłaEve.
– Wróciłam – obwieściła. – Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności

zdążyliściesiępoznać.

–Niebyłociętuzaledwiedziesięćminut,Evelyn–odpowiedziałksiążę.–Trudno

jestwtymczasiezawrzećtrwałąprzyjaźń.

– Ale rozmawialiście – powiedziała, jakby zmuszając opieszałego ucznia do

odrobienialekcji.–Wydałcisiętaki,jakmówiłam?

Samuelzacząłsięzastanawiać,cotakiegomogłaonimopowiadać.
– Nigdy nie wątpiłem w trafność twoich obserwacji – odpowiedział St. Aldric. –

Aletak.

–Wtakimraziepowiedziałeśmu,oczymrozmawialiśmy?
–Byłemtematemrozmów?–przerwałSamuel.Nielubił,kiedyonimrozmawiano.

Irytowałogotorówniemocno,jakwypytywanie.

– Po prostu powiedziałam St. Aldricowi, jak bardzo niepokoi mnie twoja praca –

wyjaśniła Evie, siadając między nimi na ławce. Poklepała Samuela po ramieniu. –

background image

Nie było cię tak długo, Sam. Tęskniłam za tobą. I nie mów mi, że służba

w marynarce nie jest niebezpieczna. Musiała być niebezpieczna nawet po klęsce

Napoleona.Przecieżsąsztormy,piraci,możesięzdarzyćwielewypadków.Acoby

było,gdybyśzachorował?Ktoleczyłbylekarza?

– Evie. – Okazywała mu dowody troski w obecności księcia. Czuł rosnące

zakłopotanie.

– Zastanawiam się, czy można zrobić coś, co zmusiłoby cię do pozostania na

lądzie.

– Czy nie uważasz, że to ja powinienem decydować o tym, co jest dla mnie

najlepsze?–powiedziałnajłagodniej,jakpotrafił.

– Mówiłem jej to samo – rzekł St. Aldric i westchnął. – Ale nie chciała mnie

słuchać. – Przez chwilę byli towarzyszami broni sprzymierzonymi przeciwko
wrogowirównienieustępliwemujakBonaparte.Jakoten,którywalczyłprzeciwko

obydwojgu,SamueluważałEviezawrogabardziejwytrwałegoniżcałafrancuska
armia.

–Mamdośćludzi,którzynieodpowiadająnamojelistyilekceważąmojeobawy–

powiedziała Evie, mrużąc oczy i unosząc podbródek. – Samuelu Hastings,

ryzykujesz życie na morzu i nie ma powodu, żebyś robił to nadal. Nie mogłam
zaznać spokoju, modliłam się o twój szczęśliwy powrót. Powinieneś prowadzić
lekarskąpraktykęnalądzie.Musimyciwtympomóc.

Samuelzaczerpnąłtchu.Znajwyższymtrudemzmusiłsiędoopanowania.

– Jak już mówiłem, wolę sam decydować o swoim życiu. Długo pozostawałem

całkowiciezależnyodtwojegoojcaitobyłodlamnietrudne.–Trudniejsze,niżEvie
może sobie wyobrazić, pomyślał. – Nigdy nie uda mi się spłacić ogromnego długu
wdzięczności.

– Nie musisz być nikomu wdzięczny za pomoc w rozpoczęciu praktyki –

odpowiedziała. – Jestem pewna, że twoje umiejętności wystarczą do zdobycia
odpowiedniej pozycji. Potwierdzisz swoją wartość w pracy. Dlaczego miałbyś nie
skorzystaćznadarzającejsięokazji?Rozmawiałamjużotymzksięciemiwyraził
zgodę.–PosłałaSt. Aldricowiostrzegawczespojrzenie,mówiące, żemauznać jej
słowa za prawdę, jeśli nie chce wypaść z łask. Po chwili obdarzyła księcia

uśmiechem,któremużadenmężczyznaniebyłbywstaniesięoprzeć,iująwszyjego
dłoń, lekko ją ścisnęła. – A więc wszystko postanowione. Pojedziesz z nami do

AldricshireizostanieszosobistymlekarzemMichaela.

Na chwilę opuścił go gniew. Każdy lekarz w Anglii byłby zachwycony taką

propozycją. St. Aldric był młody i silny, a jego przyjazny stosunek do ludzi

background image

gwarantowałdługą,spokojnąpracę.Takaposadagwarantowałakomfortoweżycie

imożliwośćzapewnieniadostatkużonieidzieciom.

Musiałbydbaćoto,żebymążEvelyncieszyłsiędoskonałymzdrowiem.Zapewne

oczekiwano by od niego, że zatroszczy się również o zdrowie Evelyn, zwłaszcza
kiedy będzie oczekiwała dziecka księcia. W tej chwili trzymała ich obu za ręce

ipatrzyłaraznajednego,raznadrugiego,jakbywierzyławto,żemogąstanowić

szczęśliwąrodzinę.

– Nie. – Nie zadał sobie trudu, by ukryć niezadowolenie. Wysunął dłoń z jej

uścisku i wstał. – Żądasz ode mnie zbyt wiele, Evie. – Zwrócił się w stronę

siedzącego obok niej mężczyzny, starając się zachować uprzejmość. Ten pomysł
z pewnością nie zrodził się w głowie księcia, ale teraz Samuel rozumiał już,

z jakiego powodu musiał odpowiadać na wiele niewygodnych pytań. Zapewne
obawiałsię,żeSamuelgotówjestwykorzystaćuczuciaEviedopoprawieniasobie

warunków bytowych. – Proszę mi wybaczyć, Wasza Książęca Mość, z całym
szacunkiem, ale nie mogę przyjąć tej propozycji. – Zapewne St. Aldric potrafi
wyjaśnićEviepowodytakiegozachowaniaSamuela.Musiałjużdomyślaćsię,jakie
uczuciażywiwobecEvie.ByćmożeThorneowszystkimjużmuopowiedział

PopatrzyłnaEvie.Jejpiękneoczyzaszłyłzami.
– Przepraszam, ale muszę już iść. Już dawno powinienem to zrobić. Namówiłaś

mniedopozostania,aleniepowinienembyłcięsłuchać.

Cofnąłsięiskierowałwstronędomu.

„Iniewódźnasnapokuszenie”Słowamodlitwyrozbrzmiewałyjakechowjego

głowie.

Niepotrafiłzapomniećjejsmutnej,pobladłejnagletwarzyczki.
–Sam,zaczekaj
Gdyby powiedziała jeszcze jedno słowo, bez wątpienia by się ugiął. Otarłby łzy

z jej twarzy i zgodził się na wszystko, co mogło przywrócić jej uśmiech.
Namówiłabygodopozostaniawdomu,takbliskoEvelyn.

–Niemogę.–Niewolnomi,pomyślał.–Niemogęjużzostaćanichwilidłużej.–

Życzęmiłegodnia,ladyEvelyn,WaszaKsiążęcaMość.Dowidzenia.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Evie patrzyła na londyńskie ulice przesuwające się za oknem powozu

i niecierpliwie stukała czubkiem pantofla o deski podłogi. Tego było już naprawdę

zawiele,pomyślała.

Zanim weszła w wielki świat, ciotka Jordan wbiła jej do głowy, że przyszłość

młodejpannyzależyodtego,czypotrafibyćmiła.Tacechauchodziłazaprawietak
samo ważną jak uroda i zdecydowanie ważniejszą od inteligencji. Mężczyźni nie

mieli nic przeciwko ożenkowi z głuptaską, byle chłonęła ich słowa z uwagą i nie
próbowała ich korygować. A zołza miała pozostać zołzą jeszcze długo po tym, jak

blaskjejurodyprzygaśnie.

Evie starała się więc ze wszystkich sił stanowić dobre towarzystwo. I choć

zdarzało jej się kłócić, zawsze robiła to z uśmiechem na twarzy. Może dlatego
mężczyźni obecni w jej życiu traktowali ją, jakby była dzieckiem, na przemian
karcąco i pobłażliwie, przekonani, że bez trudu ją udobruchają i pozyskają jej
przychylność.

Ojciec bez wątpienia kłamał. Samuel również unikał prawdy na temat swoich

uczuć do niej, które zmieniały się z gorących na zimne i z powrotem, tak że nie
potrafiłazanimnadążyć.

A St. Aldric? Uśmiechnęła się mimo woli. Przystałby na samego diabła w roli

osobistego lekarza, gdyby uznał, że to ją skłoni do przyjęcia jego oświadczyn.
Przynajmniejbyłkonsekwentny.Niekochałagojednak,więcjegoopinianiemiała
większegoznaczenia.

Powóz zatrzymał się przed gospodą, w której mieszkał Samuel. To, że odmówił

zajęcia swego dawnego pokoju, wybierając miejsce, gdzie nie mogło być nawet

w połowie tak miło jak w domu, stanowiło kolejny nonsens. Co gorsza, musiała
podstępemwyciągnąćadresodwoźnicy,którygotamzawiózł.Samuelniezostawił
dlaniejżadnychwskazówek,ojcieczaśoznajmiłjej,żeniemapojęcia,gdziemożna
znaleźćdoktoraHastingsa,ibynajmniejniejesttegociekawy.

Skoro już znalazła się we właściwym miejscu, przedstawiła gospodarzowi

wymyślonąprzezsiebiehistoryjkęiwskazanojejpokój,wktórymSamukryłsięjak
w norze. Zapukała i w odpowiedzi usłyszała zachętę do wejścia. Prawdopodobnie

Samueloczekiwałsłużącejzobiadem.

Evieuśmiechnęłasiępodnosem.Jejzcałąpewnościąsięniespodziewał,musiał

jednakpolubićniespodzianki.Otwarładrzwiiszeleszczącfałdamisukni,weszłado

background image

środka.

–Dzieńdobry,doktorzeHastings.Przyjechałamdokończyćnasząrozmowę.

– Evie. – Podniósł się zza biurka, przy którym siedział; strącony z blatu

modlitewnikspadłnapodłogę.

Nie znała go jako człowieka niezbyt religijnego, ale ludzie się zmieniali. On

prawdopodobnie nie uważał jej za wyrafinowaną debiutantkę. Teraz cofał się od

drzwizminąprzestraszonegozwierzęcia.

Nadzwyczaj męskiego zwierzęcia, musiała przyznać gwoli uczciwości. Był bez

surduta,rękawykoszulipodwinął,żebyniezabrudzićmankietów.Widziałamięśnie

i ramiona szersze i mocniejsze, niż sobie wyobrażała. Przełknęła ślinę,
przypominając sobie, tylko na moment, dlaczego absolutnie nie należało się

wdzierać do pokoju żadnego dżentelmena, żeby prowadzić z nim rozmowę na
osobności.

TylkożetymdżentelmenembyłSamuel.Iniebałasięniczego,comogłobymiędzy

niminastąpićcokolwiekbytomiałobyć.

–Skądsiętuwzięłaś?–spytałniepewnymtonem.–Idlaczegowogólewpuścilicię

nagórę?Właścicielgospodyprzeztakiezachowanieuznacięzazwykłąladacznicę.

– Bzdura. – Mrugnęła zadziornie, próbując go zachęcić do uśmiechu. –

Powiedziałam mu, że jesteśmy rodziną. Co dziwnego w tym, że siostra odwiedza
brata?

Wydał z siebie dziwny, zduszony jęk, jakby nie do końca umiał nad sobą

zapanować,poczymodezwałsięsłabymgłosem:

–Mimotouważam,żepostąpiłaśbardzoniewłaściwie.
– Przecież nie mogłam pozwolić, żebyś opuścił mnie w złości. Nie chcę się

rozstawaćwtakisposób.Wogóleniechcęsięrozstawać.–Spojrzałanapodróżny
kuferstojącynapodłodze.Nieulegałowątpliwości,zeSamuelznówsiępakował.–

Inapewnoniechcę,żebyśwyjechałtakjakpoprzednio,bezsłowa.

Z trudem powstrzymała łzy, przełykane smakowały tak samo jak te, które

wylewała, gdy ją opuścił po raz pierwszy. Od tamtej pory już nie płakała. Kobiecy
płacz mógł wzruszać mężczyzn, ale zdecydowanie woleli, kiedy się uśmiechała.
Opuściła więc głowę, żeby się wydać odpowiednio skromną i zawstydzoną

niestosownymzajściem.

– Nie będę już wspominać o szukaniu posady dla ciebie. W ogóle nie będę się

wtrącać. Ale obiecałeś, że zostaniesz na ślub. Pamiętasz? Obiecałeś. Nie możesz

złamać danego słowa z powodu jakiegoś głupiego nieporozumienia. Wybacz mi. –

Spojrzałananiegospodrzęsijednocześniewyciągnęłarękę.Skruchaibezradność

background image

zaprawioneodrobinąflirtupowinnyodpowiedniozadziałać,pomyślała.

Zignorowałjejwysuniętądłoń,wciąższtywnoopartyościanę.

– Nie ma czego wybaczać. Zrobiłaś to, kierując się troską, więc dziękuję ci, że

próbowałaśmipomóc,jakkolwiekmuszęodmówić.Spełniętwojąprośbęizostanę
na ślub. Kupię nawet nowy surdut na tę okazję i każę sobie porządnie zawiązać

krawat,żebyciniezrobićwstyduprzedSt.Aldrikiem.

Ostatnie zdanie wypowiedział chłodnym tonem, z dziwnie ściągniętymi rysami.

Wyglądał i brzmiał tak samo nieprzekonująco, jak ona się czuła, próbując go
chwytać w pułapkę przy użyciu kobiecych sztuczek. Zrobił pauzę; nim znów się

odezwał,zwilżyłusta,jakbymusiałsięprzygotowaćwewnętrznienaodpowiedź.

–Zatemkiedyodbędziesięślub,naktórytakgorliwiemniezapraszasz?

Uśmiechnęłasiętriumfalnie.
– Nie mam pojęcia, naprawdę. Jeszcze nie powiedziałam tak, jak zapewne

pamiętasz.Alejeślimiałbyśwyjechaćnatychmiastpotym,jakzostanęmężatką,to
chybapodjęciedecyzjizajmiemitrochęczasu.

Wychylił się naprzód, jakby chciał nią potrząsnąć, wzburzony tą niesłychaną

bezczelnością, ale szybko przyszło opamiętanie i tylko przejechał palcami po

włosach.

– Słowo daję, Evelyn, swoim zachowaniem potrafisz doprowadzić człowieka do

szaleństwa.

– Tak mi mówiono – przyznała z uśmiechem. – Dobrze widzieć, że nie jest ci to

całkiem obojętne. – Zrobiła krok w jego stronę, wykorzystując swą przewagę. –
Kiedyśbyliśmysobiebliscy,chociażbardzosięstarasztemuzaprzeczyć.

–Jakrodzeństwo–rzekłznaciskiem.
Pokręciłagłową.Musiałwiedzieć,codoniegoczuła.Niestarałasięukryćswojej

miłości. Jednak nie dał jej szansy. Zanim wyjechał na uniwersytet, nie uzyskała

wówczas od niego żadnej obietnicy, która by jej kazała czekać na jego powrót.
Teraz,kiedybylisami,wiedziała,żelepszaokazjasięniezdarzy.

–Zawszebyłeśdlamniewięcejniżbratem,Sam.
–Aletyzawszebyłaśdlamnieukochanąmłodsząsiostrą–powiedziałzuporem.–

I z dumą myślę o tym, że wkrótce będę cię musiał nazywać „waszą książęcą

mością”.Conastąpi,kiedyprzestanieszzwodzićbiednegoSt.Aldrica.

–Niemogęprzyjąćjegooświadczyn,wciążnieznającodpowiedzinapytanie,czy

właśniekuniemusięskłaniamojeserce–powiedziała.

Widziała,jaksiężachnął.

–Bezwątpieniaodpowiedzinategorodzajupytaniapadłyjużdawno,Evelyn.

background image

–Kiedymnieopuściłeśbezwyjaśnienia?–podsunęła.

–Wiedziałaś,żemamwyjechaćnastudia.

– Ale się nie spodziewałam, że cały czas będziesz uciekał. Tak jak się nie

spodziewałam, że dziś znowu uciekniesz w połowie niewinnej rozmowy na temat
twojejprzyszłości.

–Przyszłości,którątychciałaśdlamniewybrać–przypomniałjejznaciskiem.

–Atypragnieszczegośinnego?

Możeczułdoinnejdziewczynyto,coonaczuładoniego?–zadałasobiepytanie

wduchu.Jeślirzeczywiścietakbyło,niemógłpoprostuszczerzepowiedzieć?Jeśli

chciał oszczędzić jej bólu, to źle ocenił sytuację. Wyjaśnienie wprost powodu
odrzuceniabyłobylepszeniżpozostawianiejejdomysłów.

Jeśli istniała inna kobieta, to wytłumaczenie uników Samuela znajdowało się tu,

w tym pokoju. Inna kobieta bez wątpienia zadbałaby o to, by pamiętał, że ktoś

czekanajegopowrót,dałabymupukielwłosów,miniaturowyportretalbojakiśinny
dowód swych uczuć. Eve musiała tylko znaleźć tę rzecz, by wszystko stało się
jasne. Miała przed sobą kufer podróżny i lekarską torbę, które należało
przeszukać.

Przesunęłakońcamipalcówpokrawędziotwartegokufra,apotemodwróciłasię

szybko,opadłanakolanaizaczęłaprzeglądaćzawartość.

Nie

znalazła

niczego.

Bagaże

mieściły

głównie

narzędzia

związane

zwykonywanymprzezSamuelazawodem.

Już to, że miał zawód, stanowiło osobliwą nowość, jako że większość

dżentelmenównieposiadałażadnejużytecznejprofesji.Eviedoglądaławchorobie
mieszkańcówichwiejskiejposiadłościzcałkiemdobrymskutkiem,choćbezpomocy
prawdziwego lekarza. Wystarczał jej do tego instynkt, zioła oraz igła i nici
z pudełka do ręcznych robótek. Jej działania były jednak aktami dobroczynności,

anierzeczywistąpracą.

Teraz miała przed sobą rozmaite przedmioty, którymi mógł się posługiwać

odpowiednio wykształcony lekarz. Uznała je za rewelację. Czytała w medycznych
książkachoużywaniutegorodzajuinstrumentów,alenigdydotądniewiedziałaich
nawłasneoczy.

Leżały przed nią starannie poukładane, nieskazitelne w swej czystości,

rozmieszczone według wyraźnego porządku. Lancety z gładkimi szylkretowymi

trzonkami, błyszczące stalowe piły i świdry do kości, skalpele o przerażających

ostrzach oraz zakrzywione igły nawleczone jedwabiem i katgutem. Poniżej

w równych rzędach stały kobaltowoniebieskie buteleczki z lekarstwami i dziwne

background image

kulistenaczyniazpijawkami.

Trzeciąwarstwęstanowiłzbiórbardziejtajemniczychprzedmiotów,trudniejszych

dozapakowania,niemniejbardzoużytecznych:strzykawkazwydrążonejpiszczeli,

wykonane z kości słoniowej i srebra łyżeczki do podawania leków oraz kleszcze.
Evelynobejrzaławszystkopokolei.

– Szukasz czegoś, Evie? – Samuel zachowywał się tak cicho, że prawie o nim

zapomniała,pochłoniętaswymiodkryciami.Odniosławrażenie,żejejciekawośćgo

uspokoiła.Nieprzywierałjużnerwowodościany,podszedłistanąłzajejplecami.
Głos także mu się zmienił. Zamiast tłumionej rozpaczy, pobrzmiewała w nim

dezaprobatazaprawionarozbawieniemiczułością.

Miałaochotęsięodwrócićiodpowiedziećmuszczerze:„Owszem,szukamczegoś,

comipomożecięzrozumieć”.Poprzestałajednaknapołowicznejszczerości:

– Jestem ciekawa twojej pracy. – Podniosła na niego wzrok, siedząc na podłodze

zpodkurczonyminogami.

– Po raz kolejny pokazujesz mi, że te lata wcale cię nie zmieniły. Zawsze byłaś

okropnieciekawskimstworzeniem.–Odprężyłsięnatyle,żebyłwstanieusiąśćna
brzegułóżka.–Chcesz,żebymcicośobjaśnił?

–Znamwiększośćztychnarzędzi–oznajmiła.
–Doprawdy?–Niekryłzdziwienia.
– Uczyłam się – przyznała. – Zamówiłam te same książki, które miałeś

wEdynburgu,iprzeczytałamjeoddeskidodeski.

Inny mężczyzna mógłby kwestionować jej zdolność do zrozumienia treści

zawartychwmedycznychpodręcznikach.Samuelzapytałjedynie:

–Twójojciecotymwie?
Trudnobyłowyznaćprawdę,patrzącmuprzytymwoczy.Evienieuważałasięza

osobę kłamliwą, kiedy Sam ją opuszczał. Choć często nie zgadzała się z ojcem,

nigdy otwarcie mu się nie sprzeciwiała. Coś jej jednak kazało trzymać przed nim
wtajemnicyzakresswojejwiedzy.

–Wiesz,żenie.Niepochwalałbytego.Sądzi,żezajmujęsięchorymiwtakisam

sposób, jak inne kobiety, dając im bulion i dobre słowo, a także ziołowe napary,
których używałaby matka, gdyby żyła. Jednak ja wolę podchodzić do leczenia

bardziejnaukowo.–Naglesięzaniepokoiła.–Aletymuniepowiesz,prawda?

Samuelparsknąłśmiechem.

– Oczywiście, że nie. – Szybko wróciła poważna mina. – Nie powiem też St.

Aldricowi.Wątpię,żebysięspodziewałużonytakdziwnychzainteresowań.

Gdyby Samuel ją kochał, tak jak miała nadzieję, mógłby zrobić użytek z tej

background image

wiadomości, krzyżując jej małżeńskie plany wobec księcia. Tymczasem on okazał

szlachetność.Westchnęła.

–Mężczyznczasemtrudnozrozumieć.Niemająnicprzeciwkotemu,żebyśmysię

zajmowałychorymi,podwarunkiemżerobimyto,pozostającwignorancji.Czyżby
nie chcieli, by chorzy dochodzili do zdrowia? – Przechyliwszy głowę na bok,

patrzyła na Samuela, oczekując szczerej odpowiedzi na swe kolejne pytanie: – Co

sądziszomoimpostępowaniu?Źle,żechcęwprowadzićwczynto,cowyczytałam

nastronachmedycznychpodręczników?

Zastanowiłsięprzezchwilę.

–Chybategoniepochwalam.Wmedycyniejestwielerzeczy,dobrzemiznanych,

przy których nie chciałbym cię widzieć. Wiem jednak, jak trudno cię zniechęcić,

kiedy już sobie coś postanowisz. Masz swój rozum, Evie, wiesz, czego chcesz.
I moja dezaprobata tego nie zmieni. – Nie wyglądał, jakby go to martwiło czy

gniewało.Patrzyłnaniązespokojnymzrozumieniem,naktórewduchuliczyła.

–Myślisz,żemogłabymbyćdobrymlekarzem?
– Nie przyjmą cię na studia, rzecz jasna – odpowiedział. – Ale gdybyś mogła

studiować, nie zabrakłoby ci do tego bystrości umysłu. Powiadasz, że orientujesz

sięwzawartościmojejtorby?

Przytaknęłaruchemgłowy.
–Oczywiście.–Uniosłajednoznarzędzi.–Kleszczedoodbieraniaporodów.Nie

sąniezbędne.Większośćproblemówprzynarodzinachmożebyćrozwiązanawinny

sposób,jeślimasięcierpliwośćiodpowiedniomałeręce.

Wytrzeszczyłoczy.
–Mówiszzdoświadczenia?
–Pamiętasznaszstarydomnawsi?ThorneHallleżynauboczu.Najbliższylekarz

mieszka kawał drogi stamtąd, więc nauczyliśmy się radzić sobie bez fachowej

pomocymedycznej.Stałamsięcałkiemsprawnąpołożną,doktorzeHastings.

– I na tym poprzestajesz? – Obawiała się potępienia z jego strony, ale Samuel

zadałtopytanietonemłagodnejrezygnacji,jakbyzgóryznałodpowiedź.

– Może angażuję się w leczenie bardziej, niż niektórzy by sobie życzyli –

przyznała. – Możliwe też, że bywam przy łóżkach chorych i w izbach rodzących

częściej,niżwypada.Aleniebiorępieniędzyzato,corobię.

– No cóż – Uśmiechnął się ironicznie. – Przynajmniej nie zagrażasz moim

interesom.

– Ani trochę. Poza tym przypuszczam, że masz niewielkie doświadczenie, jeśli

chodzioprzyjmowanieporodów,skoropraktykowałeśnastatkupełnymmężczyzn.

background image

– Odłożyła kleszcze na ich miejsce w torbie. – Zwłaszcza jeśli polegasz na takich

rzeczach.Oczywiścieionebywająprzydatne.Alenaogółpotrafiędaćsobieradę

beznich.

Pochyliłgłowę,żebyukryćuśmiech.
– Zatem ustępuję przed twoim większym doświadczeniem na tym polu. Czego

jeszczechciałabyśmnienauczyć?

Wskazałaświder.

– To służy do trepanacji czaszki. A to są narzędzia do odciągnięcia skóry

i uniesienia kości z rany. – Chwyciła za trzonek i przekręciła nadgarstek. Myśl

o ratowaniu chorego przez wiercenie dziur w jego głowie wydała jej się dość
niesamowita.–Musiałeśkiedyśrobićcośtakiego?

Samuelznówsięzaśmiał.
– W ogóle się nie zmieniłaś, Evie. Nadal interesują cię dziwne rzeczy. Owszem,

używałem tych narzędzi. Raz z sukcesem. A raz bez. – Jakby mu zależało na
zmianietematu,podszedłdokufraiwyciągnąłześrodkahebanowątuleję.–Jestem
pewien,żetegonierozpoznasz.

Obróciła przedmiot w dłoniach, szukając w jego wyglądzie wskazówek, które by

sugerowałyprzeznaczenie.

–Niemampojęcia,cotojest.
– Nic dziwnego. To stetoskop, podejrzewam, że posiadam jeden z niewielu

w Anglii. Wziąłem go od francuskiego chirurga z jednego ze zdobytych przez nas

statków.Zastępujemłotekneurologicznyprzyosłuchiwaniupłuciserca.

–Fantastycznie.Musiszmizademonstrować.–Wychyliłasięnaprzódipodałamu

tuleję.

Obrót sytuacji wzbudził jego niepokój. Przez chwilę gapił się na stetoskop,

apotemprzeniósłwzroknaEvelyn.Następniewziąłgłębokioddech,umieściłjeden

koniectuleinagołejskórzewdekolciesukni,poczymostrożnieprzyłożyłuchodo
drugiegokońca.Przesuwałnarzędziewróżnemiejsca,proszączakażdymrazem,
by nabierała powietrza, wreszcie z poważnym skinieniem oświadczył, że jest
zdrowa.Zakończyłbadaniezwidocznąulgą.

Zatem jej bliskość go przerażała – stwierdziła z niepokojem. Widziała, że

badając ją, starał się zachować profesjonalny dystans. Ale przecież dobrze się
nauczyła przełamywać męskie uprzedzenia. Poza tym przy Samie mogła sobie

pozwolićnawiększąbezpośredniość.Uśmiechnęłasięsłodko.

– Teraz ja muszę spróbować na tobie. – Nie czekając na pozwolenie, wyjęła mu

tuleję z dłoni. Następnie rozpięła kilka guzików jego kamizelki i rozchyliła poły

background image

koszulipodszyją.

–Evelyn!–Próbującsięprzedniącofnąć,uderzyłplecamiowezgłowiełóżka.

–Och,Sam!–zaśmiałasię.–Niezachowujsięjakpanienka.–Pochyliłasię,żeby

goosłuchać.

Dźwiękiwydałyjejsiędziwniegłuchewporównaniuztymi,jakiesięsłyszałopo

przyłożeniu ucha wprost do piersi pacjenta, ale ich wyrazistość była doprawdy

niezwykła. Wychwyciła lekką nierówność oddechu, jakby nie mógł normalnie

zaczerpnąćpowietrza.Sercewporównaniudorytmu,któryuważałazanormalny,
biło głośno i szybko. Na moment się zaniepokoiła. Może był chory? Czyżby jego

nieobecnośćmiałaskrywaćjakąśfizycznąniedyspozycję?

Przyspieszone tętno mogło również oznaczać coś innego i miała nadzieję, że

właśnie tak jest w tym przypadku. Przyłożyła dłoń do gołej skóry na jego piersi,
żeby przytrzymać koniec tulei, i poczuła, że w ogóle przestał oddychać, mimo że

sercemugalopowało.

Chodziło o nią. Mógł sobie udawać, że jest inaczej, ale moja bliska obecność

mąciłamuzmysły,pomyślałatriumfalnie.

Chcącsprawdzićwysnutąprzezsiebieteorię,przesunęładłońipoczuła,żeserce

jakbymupodskoczyło.Spojrzałananiegozprzeciągłymuśmiechem.

WyraztwarzySamaświadczyłotym,żejestzdruzgotany.
–Nocóż,doktorzeHastings–Odłożyłastetoskop,alejejdłońpozostałanajego

piersi.–Jestpandziśwyjątkowopobudzony.

–Evie–ostrzegłtonemosoby,któraboisię,żeladamomentprzestanienadsobą

panować.

– Samuelu? – Poskrobała paznokciami ciepłą skórę, szczerze zdumiona własną

śmiałością.Czekała,ażskorupajegoniechęciwreszciepęknie.

Tymczasem Samuel chwycił jej rękę, odsunął ją od siebie i zakrył ubraniem

miejsce,któregodotykała.

– Nie zachowuj się nonsensownie. Gdyby ktoś odkrył, że dotykasz jakiegoś

mężczyzny w taki sposób, na nic by się zdało tłumaczenie zainteresowaniem dla
medycyny.Twojareputacjaległabywgruzach.

–Niedotykam„jakiegośmężczyzny”–wyjaśniłacierpliwie,klękającujegostóp.–

Tylkociebie.

– Tylko mnie – Westchnął zrezygnowany. – Musisz pamiętać, że jesteśmy już

dorośli, Evelyn. Zabawy, które mogły się wydawać całkiem naturalne dwadzieścia

lattemu,niesąjużstosowne.

–Możeznaszjakieśinne,odpowiedniejsze?–Wiedziała,żepytaniejestzuchwałe,

background image

iztymwiększąciekawościączekałanaodpowiedź.

– Nie. – Zwilżył usta językiem i przełknął ślinę, jakby rozmowa z nią stanowiła

dużywysiłek.

–Dlaczegotaksięmnieboisz,Sam?
–Bojęsię?–powtórzył,chcączyskaćnaczasie;jegominaświadczyłaniezbicie,że

Evelynmarację.Byłprzerażony.

Przysunęła się bliżej, położyła mu dłonie na kolanach i podniosła wzrok na jego

twarz.Jeślibałsięodrzucenia,powinienwiedzieć,żenictakiegomuniegrozi.

–Ażtakbardzosięzmieniłam,Sam?Boprzecieżnigdyniebudziłamwtobielęku.

Raznawetmniepocałowałeś–przypomniałamu.

–Doprawdy?–Uciekłspojrzeniem.–Niebardzopamiętam.

– A ja pamiętam doskonale. To się stało tydzień przed twoim wyjazdem.

Spędzaliśmy w ogrodzie letni poranek. Bawiliśmy się w chowanego. Ja się

chowałam.Złapałeśmnieichwyciłeśwpasie.Twojespojrzenienaglespoważniało,
przyciągnąłeśmniedosiebieipocałowałeśwusta.

– Ach, tak. – Choć wydawało się to niemożliwe, poczuł się jeszcze bardziej

nieswojo.

–Awkrótcepotemopuściłeśmnieiwyjechałeśnastudia.
–Tobyłobardzogłupiezmojejstrony.Alebyliśmywówczasbardzomłodzi,czyż

nie?

–Miałampiętnaścielat–przypomniałamu.–Niektóredziewczętawtymwiekusą

jużmężatkami.

–Aterazmaszdwadzieściajeden.Iprawdopodobniewyjdzieszzamążznacznie

lepiej, niż gdybyś się pośpieszyła i stanęła u ołtarza w tak młodym wieku –
powiedziałtakimtonem,jakbychciałsamsiebieprzekonać.

–Mogłabymbyćterazżonąlekarza,gdybypoprosiłmnieorękę.

–Evie.–Tylkotylemiałjejdopowiedzenia?Tymrazemjejimięzabrzmiałowjego

ustachsmutnoitęsknie.

–Skorotyniezamierzaszmówićotwarcie,jamuszę–oznajmiła.–Żebyśniemógł

udawać, że mnie źle zrozumiałeś. Jeśli mi się oświadczysz, przyjmę twoje
oświadczyny.Jeślichcesz,pojadęztobądoGretnaGreenchoćbyjeszczedzisiaj.

–St.Aldric–zaczął,omalniedławiącsiętymnazwiskiem.
–Nicdlamnienieznaczy–przerwałamu,dotykającotwartądłoniąjegopoliczka.

–Nicwporównaniuztobą.

Wreszcie się poddał. Chwycił jej rękę i przycisnął do ust. Wargi miał gorące,

niemal parzyły jej skórę. Wydały jej się jeszcze gorętsze, kiedy przyciągnął ją do

background image

siebieiprzywarłnimidojejust.

Jeśli sądziła, że pocałunek będzie podobny do tamtego sprzed lat, to się myliła.

Napierając mocno, zmusił ją do rozchylenia warg, i ich języki się spotkały.

Pieszczota,zpoczątkudelikatna,stawałasięcorazbardziejnamiętna,wmiaręjak
Evie poddawała jej się z drżeniem. Wtulona w Samuela, czuła na brzuchu jego

twardniejącąmęskość.Namyślotym,żewypełniająsobą,jęknęłazmysłowo.

Był podniecony. Wystarczyło mu się poddać, by wkrótce zapomniał o wszelkich

oporach.Wiedziała,żejestgotowamuulecbezwahania.Wiedziałateż,żekiedyto
sięstanie,Samueljużnigdyjejnieopuści.

Ujęła jego dłoń i położyła na swojej piersi. Już po pierwszym, lekkim muśnięciu

sutkazrobiłsięjeszczetwardszy.Podniósłdrugąrękę,jakbychciałobiekrągłości

porównoobdarzyćuwagą.Pocałunekstałsięgwałtowny,Evelynmiaławrażenie,że
każdymruchemjęzykaSamuelsięgaażdojejduszy.

Wyobrażała sobie, że odda mu się z namiętną uległością, lecz nagle zapragnęła

czegoś więcej. Chciała poczuć jego ręce na swej nagiej skórze, kiedy będzie ją
wypełniał.Klęczałaprzednim,uwięzionamiędzyjegorozsuniętymiudami.Zaczęła
przesuwaćponichdłońmi,tamizpowrotem,zakażdymrazemzbliżającsięcoraz

bardziejkupachwinom.

Czuła mrowienie w końcach palców, tak bardzo pragnęła go pieścić. Miała

świadomość, że wystarczy jeden zmysłowy dotyk, by nieodwracalnie należała do
Samuela. Muskając go przez ubranie, przeniosła ręce wyżej i zajęła się

rozpinaniemspodni.

Odepchnąłjąodsiebie,jednocześniecofającsięnałóżku,jakbychciałsięznaleźć

możliwienajdalejodniej.Najegotwarzymalowałosięprzerażenie;zdecydowanym
ruchempokręciłgłowąnaboki.Następnieotarłustawierzchemdłoni.Tobyłgest
obrzydzenia.

Wskazałjejdrzwi.
–Nierozumiem–wyszeptaławosłupieniu.Łzycisnęłyjejsiędooczu,ztrudem

zdołała je powstrzymać. Płacz stanowił najbardziej prymitywną z kobiecych
sztuczek. Nie zamierzała jej stosować wobec Samuela, niezależnie od tego, jak
bardzojąranił.–Jeślimniekochasz

– To nie jest miłość – rzekł z mocą, znów chłodny i opanowany. – Wątpię, bym

wogólebyłzdolnydotegouczucia.Jeślimniecenisz,jaksamatwierdzisz,podnieś

sięzkolaniwyjdź.

–Mamcięopuścić?–Teraz,kiedygowkońcuznalazła,chciał,żebyodeszła?

– Wyjdź za St. Aldrica. Bądź bezpieczna i szczęśliwa. Na litość boską, kobieto,

background image

odejdź i zostaw mnie w spokoju. – Wstał i znów chwycił ją za ramiona, ale tym

razem nie do pocałunku. Podniósł ją z klęczek i odwrócił przodem do wyjścia.

Następnieotworzyłdrzwiiwypchnąłjąnakorytarz.

Słowajejprzeprosinzagłuszyłogłośnetrzaśnięcie.

„Musiszzrozumieć,mójchłopcze,żetoabsolutnieniemożliwe

Samuel dzikim wzrokiem rozejrzał się po pokoju, szukając butelki, którą już

zdążyłzapakować.Rum.Palący,cierpki,wniczymnieprzypominałsmakusłodkich

wargEvelyn.Wyciągnąłkorek,zaczerpnąłłyktrunku,wypłukałnimustaiwyplułdo
miednicy,wnadziei,żepozbędziesięwspomnieniapocałunku.

Nic,czegosięnauczyłnalądzieinamorzu,niemogłowyjaśnićuczuć,jakiewtym

momencienimtargały.Rozumiałzasadyprzepływukrwi,mechaniczneichemiczne
procesy wpływające na nastrój, budujące w organizmie napięcie, które domagało

sięrozładowania.

Nic jednak nie tłumaczyło diabelskiej chuci, która nim zawładnęła, pchającej go

wobjęciajedynejkobiety,niemogącejnależećdoniego.

„Tomojawina.Niepowinienembyłwaswychowywaćrazem.Ajużprzynajmniej

należało postawić jasno sprawę łączących was więzów, żeby zapobiec takiej
sytuacji

SłowalordaThorne’astałymuwpamięcirównieżywo,jakwdniu,gdyjeusłyszał.

Iteraz,podobniejakwówczas,niedawałymużadnejpociechy.

„Twoje narodziny były wynikiem młodzieńczego błędu. Moja żona, oczywiście,

okazałazrozumienie.Zgodziłasię,żebyśmycięwzięlidosiebie.Mójnaturalnysyn

mógł uśmierzyć nieco jej samotność. Nie mieliśmy własnych dzieci. A kiedy,
w końcu, los się do nas uśmiechnął, nie przeżyła na tyle długo, by poznać naszą
Evelyn.”

Dlaczegoniezostawiligotam,gdziebył?Jeślichodziłoowypełnienieobowiązku,

mogli to zrobić na odległość, poprzez regularne, anonimowe wpłaty opiekunom.

WówczasniepoznałbyEvelyn.ŻyciebezEviebyłojegonajwiększympragnieniem
izarazemnajgorszymsennymkoszmarem.

Samuel roześmiał się z goryczą; pociągnął kolejny łyk rumu, żeby wypłukać

niemiły posmak. Gdyby rozumiał, kim jest dla niego Evie, nigdy by się w niej nie
zakochał.

Usiadł przy biurku, sięgnął po różaniec i Biblię, tak zaczytaną, że sama się

otwierałanaKsiędzeKapłańskiej.

background image

Niebędzieszodsłaniaćnagościswojejsiostry,córkitwojegoojcalubcórkitwojej

matki,bezwzględunato,czyurodziłasięwdomu,czynazewnątrz(Kpł18,9).

Modliłsię,jakzawsze,osiłęiprzebaczenie.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

– Evelyn! Przestań dręczyć to biedne kociątko i zajmij się rąbkiem sukni. Jak

możeszmyśleć,żeudacisięnajzwyklejszyścieg,skoropozwalasztemuzwierzęciu

ciągnąćbrzegtkaniny!

– Przepraszam, ciociu Jordan. – Evelyn popatrzyła na trzymaną na kolanach

suknię, starając się wykrzesać z siebie odrobinę zainteresowania. To jej ojciec
zażyczył sobie, by Evelyn uczyła się szycia, jak przystało młodej damie. W wolne

wieczorybyłazmuszonacierpliwieznosićlekcjeszycia,atakżewielekrytycznych
uwag dotyczących jej zachowania. Te sesje były przyjmowane jako dopust boży,

zarównoprzezEvelyn,jakinieszczęsnąciotkęwrolinauczycielki.

Odłożyłasuknięiposadziłasobiekotkęnakolanach,pozwalającjejłapaćkoniec

nitki.

–NiepowinnaświnićDianyzato,żeniemamtalentudoszycia.Szłomiokropnie,

zanimsiętupojawiła.

–Maszterazzdecydowanielepszemanieryniżprzedlaty–powiedziałaciotka.–

I jesteś o krok od osiągnięcia sukcesu z St. Aldrikiem. Usidlanie księcia jest na
pewnozajęciemowieleciekawszymniższycie.

Gdybychodziłoocośinnegoniższyciespódnicsukni,Evelynzpewnościąbardziej

by się starała. Pamiętała stronice książek Samuela na temat szycia ran

i zastanawiała się, czy rozległe rany są trudniejsze do zszycia niż drobne
skaleczenia, którymi się zajmowała. Oczywiście szwy powinny być większe
i liczniejsze. Celując igłą w tkaninę, wyobrażała sobie, jaki opór stawia skóra,
trudnościspowodowaneprzezsykbólupacjenta

–Evelyn!

Drgnęłaiukłułasięwpalec.Zamachaładłonią,apotemuniosłarękę,bykropelka

krwiniespłynęłanasuknię.Pomyślałaolicznychmetodachtamowaniakrwawienia
ioupuszczaniukrwidlautrzymaniarównowagihumorów.

Z pewnością te wiadomości nie przydadzą się żonie księcia. Nigdy nie miała

jednak zamiaru zostać księżną. Zgłębiała tajniki medycyny, by w dniu, w którym

Samuel w końcu zrozumie swój błąd i wróci po nią do domu, okaże się dobrą,
przydatnążoną.Jeślibędzierozumiała,naczympolegajegopraca,zawszeznajdą

tematdorozmowy.

Niedałjejjednakokazjidowykazaniasiętakciężkozdobytąwiedzą.Starałasię

kierować rozmowę na tematy związane z fizycznością, dając mu do zrozumienia,

background image

czasem w sposób nieprzystający damie, że dysponuje sporą wiedzą z zakresu
biologii.

Być może poczyniłaby większe postępy, gdyby schowała stetoskop do kufra

i skierowała rozmowę na temat stosowania pijawek albo stawiania baniek, jak
uczyniłaby to dawna Evie. Albo gdyby zachowywała się jak pełna wdzięku, bystra

młoda dama, tak jak nauczyła ją tego ciotka Jordan. Tymczasem usiłowała

występowaćwobuwcieleniachnaraziwrezultacieponiosłaklęskę.

Nie spodziewała się jednak tego, co nastąpiło. Być może zbytnio idealizowała

przeszłość.Amożejegoczułośćzmieniłasięwnamiętnośćpodczasrozłąki?

Zaprzeczył temu. Miała wrażenie, że nie potrafi odróżnić miłości od pożądania.

Onasamazpewnościąniemyliłamiłościzpożądaniempotymwszystkim,corazem

przeżyli.Zjakiegoinnegopowoduczekałabyprzeztylelatnajegopowrót?Wciąż
była panną, w sercu i w duszy. Chociaż Samuel bardzo jej się podobał fizycznie,

pragnęłagonietylkodlatego.

Pomyślałaopocałunku.
Musiała przyznać, że po tym, jak ostatnio znalazła się w jego ramionach,

pożądanie dało o sobie znać. A więc to o tym pisali poeci i to dlatego mężczyźni

walczylioHelenępodTroją,stwierdziławduchu.Touczucieznaczniesięróżniło
odtych,którychdoświadczaławubiegłymtygodniu.Byłosilniejsze.Pamiętałajetak
dobrze, jakby całowali się zaledwie przed chwilą. Mogła je błyskawicznie
wskrzesić.

ZastanawiałasięnadnaturąswychuczućdoSt.Aldrica.Miałanadzieję,żebędzie

jej łatwiej dokonać wyboru po tym, jak porozmawia z Samuelem. Nie myliła się.
Była już pewna, że jej sercem zawładnął właśnie Sam. To, co czuła do Michaela,
byłojedyniesłabąimitacjąprawdziwejmiłości.

DlaczegoSamueltegonierozumiał?

Ciotka Jordan dyskretnie ziewnęła. Evie zrobiła to bardziej otwarcie

i rozprostowała ramiona. Przyniosła kiepsko wykończoną suknię ciotce do oceny.
Starszakobietawestchnęła,najwyraźniejrozczarowanaefektempracy.

–Spróbujemyznowuwprzyszłymtygodniu–powiedziała.–Jutrowybieramsięna

baluMerridewsówjakotwojaprzyzwoitka.

–Tak,ciociuJordan.
– Będzie tam też książę. – Ciotka posłała Evie wymowne spojrzenie. – Będziesz

miała okazję zaprezentować swój urok i wdzięk, co, jak widzę, nie sprawia ci

trudności.

Tooznaczało,żeEviepozostawałocorazmniejczasudonamysłu.Książęmógłsię

background image

oświadczyć.Jeślitakuczyni,dlaczegomiałabymuodmówić?Wszystkowskazywało

na to, że Samuel ją opuści, zanim zdąży poznać prawdę o swoim pochodzeniu. Tę

prawdębyłamuwinna.

Kiedyciotkawsiadładopowozu,abyudaćsiędoswegolondyńskiegodomu,Evie

udałasięnaposzukiwanieojca.Byćmożetegopopołudnianieżyczyłsobieżadnych

odwiedzin, jednak dobrze wiedziała, że jej prośby, błagania i obietnice potrafiły

zmienićnawetnajbardziejniezłomnepostanowienia.

Znalazła go w gabinecie. Uniósł wzrok znad książki i uśmiechnął się, jakby jej

widokgoucieszył.

– Ojcze? – Odwzajemniła uśmiech, dając do zrozumienia, że zamierza poruszyć

przyjemnetematy.Pocałowałagowpoliczek.

–Mojadroga.–Przechyliłgłowę,jakbyprzejrzałzamiarycórki.–Miłospędziłaś

czaszciotką?

–Tak,ojcze.Przedchwiląpojechaładodomu.

–Książęniezłożyłcidziświzyty–powiedziałojciec,nieznaczniepochmurniejąc.
– Był tu wcześniej – odpowiedziała lekko zniecierpliwionym tonem. Nie chciała

rozmawiać o Michaelu. – Zobaczę się z nim jutro u Merridewsów. Nie może
przecieżspędzaćcałychdniwmoimtowarzystwie.

–Obawiamsię,żeodstraszyłagoobecnośćinnegomężczyznywogrodzie–rzekł

ojciec.

– Mówisz o Samuelu? – Uśmiechnęła się, jakby z niedowierzaniem. Nie mogła

jednakzaprzeczyć,żeSamniejest„mężczyzną”.Rozwiałwszystkiejejwątpliwości

natentemat,kiedyjąpocałował.–Przecieżnależydorodziny,ojcze.Ibardzosię
ucieszyłam,widzącgopotakdługimczasie.

Ojcieczapatrzyłsięprzedsiebie.
–Wcalenieradzisobietakdobrze,jaksięspodziewałem.Pomimotego,comówi,

wcale nie potrzebował uniwersyteckiego wykształcenia, żeby zostać lekarzem

okrętowym.

– Może czuł, że jest potrzebny w marynarce – zasugerowała. – Zawsze był

altruistą.Pozatymjestempewna,żepowalcedobrzejestmiećnapokładziekogoś,
ktodobrzewie,jaksięobchodzićzrannymi.

–Skorotogouszczęśliwia,tożyczęmuwszystkiegonajlepszego.–Ojciecwydał

ciężkiewestchnienie,najwyraźniejoczekujączmianytematu.

– Uszczęśliwia? – powtórzyła jak echo. – Myślę, że raczej chodzi tu o poczucie

satysfakcji.Mamwrażenie,żejestniespokojny.

background image

– To dlatego że nie czuje się już dobrze w tym domu – powiedział ojciec. –

Zamierzał stąd wyjść zaraz po rozmowie ze mną. – Zmarszczył czoło. – Byłem

zaskoczony,widzącgowogrodziewczasiewizytyksięcia.

– To ja nie pozwoliłam mu odejść – wyjaśniła Evie. – To niedorzeczne, żeby

zatrzymywał się na nocleg w gospodzie, podczas gdy jego dawny pokój czeka na

jego powrót. – Miała ochotę nadąsać się, wydąć wargi, co przynosiło oczekiwany

skutekwprzeszłości.

–Skorosprawiałwrażenieniezadowolonego,niepowinnaśbyłagozatrzymywać.

– Ojciec spojrzał Evie w oczy. – Przychodzi taki czas, że człowiek musi znaleźć

swojemiejsceiwiedzieć,gdziejestintruzem.

– Przecież nie jest tutaj intruzem. Wychował się tutaj. – Miała rację, ale starała

sięprzekonaćdoniejojcazbytżarliwie.Zmusiłasiędoopanowania.–Byłdlaciebie
jaksyn.

–Byłmoimpodopiecznym.SamuelHastingsjestdzieckiemniczyim.
– To nieprawda. Dobrze o tym wiesz. Pochodzi z normalnego związku kobiety

imężczyzny.

–Evelyn!Nieporuszajtakichtematów!Sąnieodpowiedniedladamy.

– Nie musiałabym ich poruszać, gdybyś podzielił się z innymi swoją wiedzą. –

Wydęła wargi i była bliska łez. Skoro nie wolno jej poruszać pewnych tematów
z powodu tego, że jest kobietą, trudno jej będzie znaleźć racjonalne argumenty.
Tymczasemmusiałapostawićnaswoim.

– Znowu do tego wracasz? – powiedział ojciec i kolejny raz ciężko westchnął. –

Evelyn,naprawdęmusiszzrozumieć,żetonietwojasprawa.

–Ależtojestjaknajbardziejmojasprawa–powiedziała,czując,żedrżąjejwargi.

Mocno ucisnęła skaleczony igłą palec, poczuła ból i jej oczy napełniły się łzami. –
Bardzomizależyna–zdusiłaszloch–obutychmężczyznach.–Niechniemyśli,że

chce pomóc jedynie Samuelowi. Uśmiechnęła się nieśmiało przez łzy. – St. Aldric
byłbycizatowdzięczny,jestemtegopewna.Częstowchwilachszczerościmówił
mi, jak bardzo ubolewa nad tym, że nie ma braci. Byłby szczęśliwy, odnalazłszy
członkarodziny.

– Nie mam prawa podejmować takich decyzji – powiedział ojciec, już mniej

pewnymtonem.–Kiedychłopiecbyłjeszczebardzomały,obiecałem

Aha.Łzyzrobiłyswoje.Ojciecbyłbliskiwyznaniaprawdy.

– Wszystkie przyrzeczenia przestały cię obowiązywać po śmierci księcia

i księżnej. Pozostał już tylko Michael. Jest bardzo samotny. Gdyby jego ojciec

wiedział, że wyjawienie mu prawdy będzie dlań błogosławieństwem, z pewnością

background image

zwolniłbycięzdanegosłowa.

Widziała, jak ojciec walczy z pokusą wywarcia wrażenia na księciu. Prawie

dopięłaswego.

– Dobrze wiesz, że są inne rzeczy, które uczynią St. Aldrica szczęśliwym. Nie

będziesam,mającżonęidzieci.

–Będziejemiał–odparłalekceważąco.

– Kiedy?! – spytał ojciec, zmieniając temat. – Dobrze wiesz, czego chce książę,

Evie.Iczegojaoczekujęodciebie.Czekajużwielemiesięcy,atyjeszczeniedałaś
muodpowiedzi.

–Uczyniętowkrótce–odpowiedziała.
Prawdopodobniejednakniebędziemusiałategorobić.Samuelnajwyraźniejczuł,

żeniejestjejgodny.Jeśliwynikałotozbrakupieniędzyalbostatusu,zpewnością
lepiejbyłouchodzićzaprzyrodniegobrataksięcianiżzaczyjegośwychowanka.

–Wkrótce?Wtakimraziewtymsamymczasiepowiemksięciuojegobracie.
–Awięcprzyznajesz,żejestjegobratem?–Trudnobyłouznaćtozazwycięstwo,

skoroojciecniezamierzałpoinformowaćotymSamuela.

– Tak – odparł ojciec i jeszcze raz westchnął. – Wypełniłem swoją część umowy,

dopilnowując, aby dziecko odebrało odpowiednią edukację i zdobyło zawód.
Dochowałemteżtajemnicy.Dopierotwojenaleganiasprawiły,żejąwyjawiłem.

– Wiedziałam o tym. Wystarczyło mi na nich spojrzeć, kiedy stali obok siebie. –

Uczucietriumfuwyparłonachwilęwszystkieinnedoznania.

–Ateraz,jakprzypuszczam,wydajecisię,żemożeszopowiedziećimcałąhistorię

przy pierwszej nadarzającej się okazji – rzekł ojciec. Pokręcił głową z wyraźną
dezaprobatą.

–Zrobięto,jeślitytegoniezrobisz–powiedziała,tupiącnóżkąjakdziecko.
–Wtensposóbzraniszichobu.Skorouważasz,żepowinnipoznaćprawdę,musi

to się odbyć cicho, na osobności i to ja muszę im powiedzieć. Przeżyją szok,
nawetjeśliuznająwiadomośćzapomyślną.Mamdokumentyświadcząceotym,że
to nie są puste słowa. Skoro już ma się to stać, nie powinni mieć żadnych
wątpliwości.

Ojciec miał rację. Musiała pozwolić mu, by sam wyznał braciom prawdę

wodpowiednimczasie.Jejdziałaniawtejkwestiimogłybyprzynieśćwięcejszkody
niżpożytku.

–Dobrze,tylkoproszę,niezwlekajztym.

–Zrobięto,kiedywreszcieskończysiętoszaleństwoztwoimbrakiemdecyzji.–

Patrzył jej prosto w oczy, nieporuszony jej melodramatycznymi gestami. – Byłem

background image

wobecciebienazbytpobłażliwy,Evelyn,isamponoszęzatowinę.Zachowujeszsię

jakrozpuszczone,samowolnedziewuszysko.Mogęciustępowaćwwielusprawach,

jednak w tej kwestii pozostanę nieprzejednany. Jesteś moim jedynym dzieckiem

iwszystkim,comipozostałopomojejukochanejSarah.Jesteśmoimsercemimoim
życiem. Nie będę mógł spać spokojnie, dopóki nie wyjdziesz za mąż. A twoim

mężemniepowinienzostaćktośztytułemniższymniżksiążęcy.

Znalazła się w impasie. Oto nadszedł dzień, w którym dziecięce sztuczki nie

zrobiąjużżadnegowrażenianaojcu.Ojciecwyjawiprawdę,jeśliEvelynwyrzeknie
sięnadziei.

Rozważyła swoją sytuację, odwołując się do rozsądku. St. Aldric i Samuel

dowiedzą się, że są braćmi. Zasługiwali na to. Podczas ich ostatniego spotkania

Samuel wyraźnie dał jej do zrozumienia, że choćby czekała na niego
wnieskończoność,nigdyniezostaniejejmężem.Oczekiwałodniej,żewyjdzieza

księcia.

Postanowiła zatem przyjąć oświadczyny, tak jak życzył sobie tego jej ojciec.

Narzeczeństwonieoznaczałojeszczemałżeństwa.Jeszczewielerzeczymogłosię
wydarzyć,zanimstanieprzedołtarzem.

Potem napisze do Sama, przedstawi mu swoje zamiary i da mu ostatnią szansę

powstrzymania ślubu z księciem. Jeśli Samuel nie wykona żadnego ruchu, Evelyn
postąpi zgodnie z wolą ojca. Nie przerażała jej perspektywa małżeństwa
z księciem. Niepokoiło ją jedynie to, że go nie kocha. Kochała tylko jednego

mężczyznę w swoim życiu. Skoro nie mogła go mieć za męża, należało wybrać
kogoś,kogoprzynajmniejlubi.

Wszystko musiało się wydarzyć szybko, zanim Samuel wyjedzie z Londynu do

Szkocji albo ponownie wypłynie. Wstrzymała oddech i postanowiła wprowadzić
swójplanwżycie.

– Skoro obiecałeś, że powiesz prawdę obu panom, przyjmę oświadczyny St.

Aldrica przy pierwszej okazji, kiedy mi to zaproponuje, co, jak się spodziewam,
nastąpi jutro wieczorem. – Teraz pozostało już tylko wyznaczyć Samuelowi czas,
w którym może zmienić zdanie. Spojrzała na kalendarz na biurku. – W przyszłym
tygodniu wydamy bal z okazji zaręczyn. Zapowiedzi będą czytane od następnej

niedzieli.Ślubnastąpiwkrótcepotem.Oilecitoodpowiada,wszystkoodbędziesię
przedupływemmiesiąca.Tylkomusiszmiprzyrzec,żeimpowiesz.

Ojciecdłuższąchwilęprzyglądałsięjejzdumiony,jakbyniemógłsięzdecydować,

czymająskarcićzazbytniąsamodzielnośćistawianiewarunków,czyteżokazać

radośćzpowodutego,żepostanowiłagoposłuchać.

background image

–Tobędzietwójprezentślubnydlamnie–powiedziałaprzymilnie.–Wątpię,żeby

udałomisiędługoutrzymaćtęwiadomośćwtajemnicy,skorojązciebiewydobyłam

ztakimtrudem.Jestemtylkokobietą.

Skwitował jej słowa uśmiechem, jakby chodziło o żart, chociaż Evelyn mówiła

serio.

– Myślę, że masz rację. Jesteś bardzo kapryśna, moja panno, i wiem, że nie

będziesz potrafiła długo utrzymać języka za zębami. Przyjmij oświadczyny księcia

i ustalcie datę balu zaręczynowego. Zaproś Hastingsa na ten bal i wszystko
odbędziesięwciągujednegowieczoru.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

–Niechcęcięstraszyć,ladyEvelyn,alepotwoimramieniuchodziogromnypająk.
Eviebezzastanowieniauniosłarękę,bygostrzepnąć,alepochwilizorientowała

się, że niczego nie czuje. Przystanęła i gniewnym wzrokiem popatrzyła na swego

partnerawtańcu.

St.Aldricobdarzyłjączułymuśmiechem.
– Nareszcie udało mi się zwrócić twoją uwagę. Punkt dla mnie. W obliczu tak

straszliwego zagrożenia młoda dama powinna pisnąć i rzucić się w ramiona
najbliżejstojącegodżentelmena.Niktnieoczekujeodniej,żesamauporasięztym

problemem.

–Przepraszam–Usiłowała sobieprzypomniećfigurytańca, bymócgo płynnie

kontynuować. Jak do tej pory, spisywała się bardzo dzielnie, jednak książę
zauważył,żenieskupianasobiejejuwagi.

–Czycośsięstało?–zapytał.
–Nie–skłamała.–Poprostuniemogęsięskupić.

– Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, jeśli jest to coś, w czym mógłbym ci

pomóc. – Patrzył na nią ze szczerym zatroskaniem. Chociaż nie przestawał się
uśmiechać,byłapewna,żenaprawdęleżymunasercujejdobroizrobiłbydlaniej
wszystko,gdybytylkogootopoprosiła.

Pozwólmiodejść.Ispraw,żebySamuelznówmniepokochał,pomyślała.
Była to prośba, której spełnienia nie mogła oczekiwać od przyszłego

narzeczonego.Pozatymniebyłanawetpewna,czytojestmożliwe.

– Czy wizyta twojego serdecznego przyjaciela przyniosła ci rozczarowanie? –

spytałSt.Aldric,przechodzącdosednasprawy.–Sprawiaszwrażenieodmienionej.

Posmutniałaś.

– Przepraszam – powtórzyła, zmuszając się do uśmiechu. – Postaram się być

pogodniejsza.

– Nie zmieniaj się ze względu na mnie – odpowiedział. Kiedy znów ujął jej dłoń,

uścisnął ją w geście pokrzepienia. – Nie ponosisz winy za to, co czujesz. Pewnie

zauważyłaś,żetwójdoktorHastingsbardzosięzmieniłodczasu,kiedywidziałaśgo
porazostatni.Przeżyłaśrozczarowanie

– Tak – przyznała, chociaż pocałunek w żadnym razie nie przyniósł jej

rozczarowania.

Popatrzyła na St. Aldrica. Jego pocałunki były tak gładkie i poprawne, jak

background image

wszystkoinne,cogodotyczyło.Nawetteraznieprzestawałsiędoniejuśmiechać.

Odwzajemniła uśmiech. Samuel próbował traktować ją jak siostrę, dopóki nie

złamała jego postanowienia. A więc tak to wygląda, kiedy kobieta nie darzy

mężczyznymiłością,alelubigonatyle,bychciećoszczędzićmubólu.

–Ateraz,potymspotkaniu,zmieniłaśzdanienatematnaszegomałżeństwa?

–Niewiem,oczymmówisz.–Zesztywniałaipomyliłakrok,coksiążęnatychmiast

zgrabniezatuszował.Miaławrażenie,żeprzyłapałją,gdygrzeszyłamyśląiciałem.

Nie spodziewała się, że temat Samuela pojawi się w jego kolejnej propozycji
małżeństwa.

Uśmiechałsięterazniemalwspółczująco.
– Nie jestem ślepy, Evelyn. Miałaś słabość do tego mężczyzny. Myślę, że

zakochałaśsięwnim,kiedybyłaśbardzomłoda.Trudnootymzapomnieć.

–Jesteśzbytspostrzegawczy–powiedziała.–Totwojajedynawada.–Toniebyło

jednak prawdą. Jego wadą była perfekcyjność. Książę nigdy nie mylił kroków
wtańcu,jegotwarznigdyniezdradzała,żejestzakłopotany,nieczerwieniłsię.

–Będęnadtympracował,jaktylkosiępobierzemy–zapewnił.–Jeślizgodziszsię

zamniewyjść,będęwidziałtylkotyle,ilebędzieciodpowiadało.

Czyżbydawałjejtymprzyzwolenienazdrady?Zpewnościąnietomiałnamyśli.

Trudnojednakbyłosiędziwić,żeprzyszłojejtodogłowy,skorodarzyłauczuciem
innego.Wtejsytuacjiprzydałbysięmąż,którygotówbyłprzymknąćokonaróżne
sprawki.

Gdyby życzyła sobie takiego małżeństwa, byłaby zadowolona z tej odpowiedzi.

Jednakświadomość,żeksięciuniezależynaniejażdotegostopnia,byraniłagojej
niewierność, sprawiała jej ból. Nie potrafiłaby darzyć takiego męża szacunkiem.
Powróciła myślami do wydarzeń w pokoju Samuela, skupiając się głównie na
końcowychchwilach,kiedytouznał,żekierowałanimijedyniegrzesznachuć.Być

możetaktowyglądałoodjegostrony,jednakEvelyngotowabyłabyumrzećwjego
ramionach,byletylkodaćmuukojenie.

Podwarunkiemżenastąpiłobytoposkonsumowaniuichzwiązku.
–Czyzareagujeszjakośnamojądeklarację,czybędęzdanynadomysły?
–Jakądeklarację?–ZnajwyższymtrudemodegnałamyślioSamueluispojrzała

naksięcia.

–Żejeślizamniewyjdziesz,jestemgotówdostosowaćsiędotwoichwymagań.

Złożył propozycję, którą obiecała przyjąć, a tymczasem była tak zajęta

rozmyślaniaminatematinnegomężczyzny,żeniesłyszałasłówprzyszłegomęża.

–Oświadczęcisięwinnysposób,jeślizależycinamniejoficjalnymtonie.Możemy

background image

zadbaćoto,żebytowarzyszyłnamblaskksiężyca,światłoświeciklejnotyzmojego

skarbca. Ofiaruję ci coś nowego, jeśli te ci się nie podobają. Uklęknę na jedno

kolano. Chociaż nie mam w tym doświadczenia, zaśpiewam serenadę. Napiszę

wiersz.Zrobięwszystko,byletylkonatwojejślicznejtwarzyczcezagościłuśmiech.
Znaszjużmojepoglądynatematnaszegomałżeństwa.Terazchciałbymusłyszeć,co

tyotymsądzisz.

Ojciec miał rację. Zbyt długo kazała już czekać St. Aldricowi. Jeśli naprawdę

chciałazyskaćaprobatęSamuela,tojąotrzymała,itoniejedenraz.Samueluznał,
że St. Aldric jest doskonałym kandydatem. Dał również wyraźnie do zrozumienia,

żenieożenisięznią.

A potem ją pocałował Nieustannie powracała myślami do tej chwili.

Podejrzewała, że będzie do niej wracać przez resztę życia. Odegnała tę myśl
izwróciłasiędoSt.Aldrica,starającsięwpełniskupićnajegoosobie.

– Przepraszam. Nie chciałam być dla ciebie okrutna ani trzymać cię tak długo

w niepewności. Jakoś tak wyszło Masz rację. Nadszedł już czas, żebym dała ci
odpowiedź.

Ku jej zdumieniu, książę zastygł w oczekiwaniu, tak jakby nie był pewien, co

usłyszy. Była tak skupiona na sobie i własnych pragnieniach, że bezwiednie
torturowałagoswąobojętnością.

Zasługiwałnacoślepszego.
–Oczywiście,żewyjdęzaciebie.Kiedytylkozechcesz.

–Możemyskorzystaćzespecjalnegopozwolenia–powiedział.–Pannomczęstona

tym zależy, bo chcą pokazać światu, że kawaler ma koneksje. Zdobędę takie
zezwolenie,jeślisobieżyczysz.Niemusimysięjednakspieszyćześlubem.Możemy
chwilęzaczekaćiwszystkonależycieprzygotować.

Zaczął snuć plany, szczęśliwy jak panna młoda, gdy tymczasem Eve powróciła

wspomnieniami do miejsc, gdzie życie było prostsze, zakończenia szczęśliwsze,
apocałunkitaknamiętne,jakbyćpowinny.

Samuela obudziło pukanie do drzwi. A może to walenie rozchodziło się echem

w jego czaszce? To była słuszna kara. Na morzu przyzwyczaił się do mocnych
trunków.Jednakilość,którąwypiłpoprzedniegodnia,osłabiłabynawetmarynarza.

–DoktorzeHastings?

Bezzastanowieniawyskoczyłzłóżkaichwyciłtorbęzlekarstwami.

–Ktotam?Czyjestempotrzebny?–Potrząsnąłgłową,byzyskaćjasnośćmyślenia,

ibyłjużgotówdostawieniaczoławyzwaniu.

background image

– To chyba nic pilnego. Mam dla pana list. – Właściciel gospody czekał

wkorytarzu,aobokniegostałlokajwliberiizThorneHall.

TozapewnejakiśuroczyliścikodEvie,któraspodziewasię,żebędzieokazywał

jej swoje względy, tak jakby nic się między nimi nie wydarzyło. Nigdy jednak nie
zapomnijejwidoku,klęczącejpomiędzyjegoudami.

Znówpotrząsnąłgłową.BólpozwalałmuoderwaćmyśliodEvie.Chcącchronićjej

niewinność,powinientrzymaćsięodniejzdaleka.Potarłrękąpowieki.

–Cokolwiektojest,powiedzmu,żemożetozabraćdodiabła.
Lokajsprawiałwrażenieprzerażonego,alenieruszyłsięzmiejsca.

– Mam to oddać panu do rąk własnych i zaczekać na odpowiedź, doktorze

Hastings.–KiedySam wyjeżdżałodThorne’ów,Tom dopierozaczynałsłużbę. Był

jeszczedzieckiem,młodszymodEvelyn.

Czyżbywybrałagodotejmisji,liczącnato,żeSamuelpamiętategochłopaka,ma

względemniegoprzyjazneuczuciainiezechcesprawiaćmukłopotu?Byłaokrutna,
dręczącgozapomocątakichsztuczek.Zyskałjednakkolejnydowódnato,żeznała
gorówniedobrzejakonsam.Westchnął.

– No dobrze. – Wyciągnął rękę po list. – Zaczekaj. – Zamknął za sobą drzwi

izłamałpieczęć.

Natychmiast rozpoznał charakter pisma. Widywał go bardzo często w listach,

któreuwielbiałiktórychjednocześniesiębał.Wszystkowskazywałonato,żenie
może zlekceważyć tej korespondencji. Nie mógł wyskoczyć z okna na piętrze, by

uciecodtego,cogoczekało.

Sam.
Wstrzymał oddech. List zaczynał się niewinnie. Bał się jednak tego, co mogła

napisaćEviepotym,cozaszłomiędzynimi.

PrzedewszystkimchciałabymCięprzeprosićzato,żeprzyszłamdoCiebiebez

zaproszeniaisprawiłamCikłopot.Niemiałamdotegoprawa.

Nie musiała się usprawiedliwiać. To on zachował się haniebnie, popełnił ciężki

grzech.

Jestem Ci winna kolejne przeprosiny za to, że starałam się ingerować w Twoje

życie i planować Twoją przyszłość tak, aby odpowiadała moim oczekiwaniom.

Jestem pewna, że doskonale poradzisz sobie bez mojej pomocy. Okazałam się
wielkąegoistką,starającsięTobąpokierować.

ZcałegosercaproszęCięjednak,żebyśniewracałnamorze.Awkażdymrazie

żebyśniewybrałtejpracyzmojegopowodu.Obiecuję,żeuczynięwszystko,abyś

był bezpieczny, nawet jeśli będzie to wymagało ode mnie poniechania wszelkich

background image

próbkontaktuzTobą.

Kochana Evie. Bała się o niego i robiła wszystko, co tylko w jej mocy, żeby

ratować jego nic niewarte życie. Poczuł bolesny ucisk w piersi, odrobinę radości,

azarazemżalu,jakzawsze,kiedyoniejmyślał.Wygładziłlisticzytał:

Zgodnie z wolą Twoją i mojego Ojca, wobec częstych próśb ze strony księcia,

przyjęłamoświadczynySt.Aldrica.DlauświetnieniazaręczynOjciecwnajbliższą

środęwydajebal.PrzypominamCi,żeobiecałeśwnimuczestniczyć.Pomimotego,

cozdarzyłosiępóźniej,liczęnato,żedotrzymaszobietnicy.

A niech to! Rzeczywiście powiedział jej, że przyjdzie. Poza tym, niezależnie od

tego,comówiłrozum,niemiałochotyjeszczestądwyjeżdżać.

Jeśli naprawdę chcesz, żebym wyszła za mąż, potrzebuję Twojego wsparcia

w tych trudnych chwilach. Jeśli jednak z jakiegoś powodu wolałbyś, żebym nie
poślubiłaksięciaSt.Aldric,musiszmiotymzawczasupowiedzieć.

CzekamnaTwojąodpowiedź
Etcetera.
PorazpierwszywżyciuEvelynThornezastosowałasiędojegorady.Oczywiście

tobyłapułapka.Wzakończeniulistudałamuwyraźniedozrozumienia,żewkażdej

chwilimożezmienićbiegwypadków.Wystarczyłotylkojąpoprosić,anatychmiast
wszystkobyodwołała.

Stworzyła mu prawdziwe piekło i bez wątpienia na nie zasługiwał. Podszedł do

stołu,sięgnąłpopióroinapisał:

Evie,

nie masz mnie za co przepraszać. To ja ponoszę winę za to, co się stało.

Proponuję,żebyśmynigdyjużnieporuszalitegotematu.Zapomnęotym,jeśliiTy
zapomnisz.

Jeślichodziomójpowrótnamorze,tozdajęsobiesprawęztego,żesięomnie

niepokoisz.Niemamjeszczesprecyzowanychplanów.JeślitojestdlaCiebietakie

ważne,zapomnęomarynarceirozpocznępraktykęnalądzie.

NiemiałjednaknajmniejszegozamiarupracowaćdlaSt.Aldrica.Oczekiwałaod

niegozbytwiele.

Jestem bardzo szczęśliwy, że zdecydowałaś się przyjąć oświadczyny księcia.

SerdeczniegratulujęTobieiJegoKsiążęcejMości.ZostanęwLondynie,by,takjak

obiecałem, uczestniczyć w Twoim balu zaręczynowym i być obecnym na weselu.

Masz na to moje słowo. Czekam na dzień, w którym będę mógł nazwać Cię

background image

Księżną,aniemojąmałąEvie

Złożył podpis pod listem, osuszył go bibułą i zapieczętował, a potem otworzył

drzwiiprzywołałczekającegowkorytarzulokaja.

Stało się. List był już w drodze do Evie. Czuł się tak, że mógł go z równym

powodzeniemnapisaćnapapeteriikondolencyjnejzczarnymiobwódkami.Mimoże

sytuacjaodpoczątkuniepozwalałamużywićnadziei,czułsmutek,wiedząc,żetraci

Evelynnazawsze.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Eviebyłapiękna.Samueldoskonaleotymwiedział.Nigdyniewidziałjejubranej

w kosztowne stroje. Uważał, że wygląda wspaniale w codziennym ubraniu. Tego

dnia nie mógł się na nią napatrzeć. Jej jedwabna suknia miała ten sam odcień

błękitu,cooczy,ibyłarówniegładkajakjejwłosy.Smukłąmlecznobiałąszyjęzdobił

złotynaszyjnikwysadzanydiamentami,lśniącymijakgwiazdy.

Zapewne Thorne miał rację. Nawet bez więzów krwi stojąca przed nim młoda

dama nie była przeznaczona dla niego. Sam naszyjnik musiał kosztować tyle, ile
Samuel zarabiał w ciągu roku. Nigdy nie byłby w stanie ofiarować jej takiego

cacka.Dlaniejbyłtojedynienaszyjnikmatki,któregowcześniejnienosiła,bobyła
na to za młoda. Przy St. Aldricu będzie mogła cieszyć się podobnymi i jeszcze

kosztowniejszymiklejnotami.Każdegomiesiącazaprezentujenowąbiżuterię,ajej
garderobabędziepełnasukninakażdąokazję.

Książęubokudopełniałobrazu.Byłwysoki,przystojnyipromieniałtaksamojak

ona.Uśmiechałsiędoniej,jakbyuczyniłamuwielkizaszczyt,zgadzającsięzostać

jego żoną. Byli jak dwie części posągu, zaprojektowane tak, by idealnie się
uzupełniać. Jako księżna, Evelyn będzie olśniewać urodą, błyszczeć tak jak tego
dnia.

Samuel nie potrafił oderwać od niej wzroku. Kiedy spełni dane jej obietnice, jak

najszybciej stąd wyjedzie. Skoro zostaną mu tylko wspomnienia, zadba o to, by
każdy szczegół na zawsze pozostał w jego pamięci. Czekając w kolejce do bycia
przedstawionymszczęśliwejparze,starałsięukryćpożądanieiprzywołaćnatwarz
wyrazbraterskiejdumy.

–Sam.–Ujęłajegodłońobiemarękami.

–Evelyn.–Nadstawiłatwarzdopocałunku.Niemógłgouniknąć,niewzbudzając

podejrzeń.Wykonałpocałunekwpowietrzutużobokjejpoliczka.Wargimudrżały,
jakbynaprawdędotknąłjejskóry.

– Cieszę się, że tu jesteś. Bałam się, że nie przyjdziesz – szepnęła mu do ucha.

Kiedysięwyprostował,spojrzałananiegozniepokojem.–Tojużponadtydzień.

–Obiecałemprzecież,żeprzyjdę,bycieszyćsiętwoimszczęściem.
–Tobardzouprzejmezpańskiejstrony–powiedziałSt.Aldric.StałobokEvelyn,

prezentującpostawęposiadacza.

–SerdeczniegratulujęWaszejKsiążęcejMości.–Samuelskłoniłsięsztywno.Czuł

sięwyjątkowoniezręcznie.

background image

–Dziękuję,doktorze.–St.Aldricznacznielepiejradziłsobiewobecnejsytuacji.

Evie patrzyła na nich obu, jakby w nadziei, że połączy ich coś więcej niż

serdecznanienawiść.

– Proszę mi wybaczyć. – Samuel uśmiechnął się, tym razem szczerze, na myśl

otym,żerozmowadobiegłakońca.–Niemogęprzeszkadzaćinnymgościom.

Oto przeszedł pierwszą próbę ogniową. Teraz musi jakoś znieść kilka godzin

uprzejmychuśmiechówigrzeczności,apotemudasięwswojąstronę.Jednaktam,

gdziepojawiałasięEvie,nicniebyłotakieproste.Możedlategożebyłagospodynią
wieczoru,pojawiałasięniemalwszędzietam,gdziebyłSamuel?Amożeśledziłago

w tłumie, pokazując się w miejscach, w których najmniej się jej spodziewał,
irozdawałauśmiechyipocałunki?

Za każdym razem odwracał się, udając, że jej nie zauważył albo był zbyt zajęty

rozmową z kimś innym, by zamienić z nią słówko. W końcu przyłapała go na

parkiecie,gdzieniemiałjużpretekstu,bysięodniejuwolnić.

–Zatańczzemną.–Wyciągnęłakuniemurękęzuśmiechem,pewna,żeSamuel

przyjdziedoniejjakzawsze.

– Myślę, że to nierozsądne – powiedział. Na samą myśl o zetknięciu się ich rąk

zacząłsiępocić.

–Taniecmabyćczymśnagannym?–Roześmiałasię.–Totwojazawodowaopinia?

Myślałam,żelekarzewręczzalecajątakieniewinnećwiczenia.

– Wiesz, że nie o tym mówię. – Zniżył głos do szeptu i rozejrzał się dookoła, by

zyskaćpewność,żeniktopróczEviegoniesłyszy.

Kokieteryjniezatrzepotaławachlarzem.
–Naprawdęniewiem,ococichodzi.Jeślizatwojąodmowątańcacośsiękryje,

powiedzmitootwarcie.

–JeślinaprawdęchceszwyjśćzaSt.Aldrica,toniepowinniśmyrazemtańczyć–

wycedziłprzezzaciśniętezęby.

– Moje zaręczyny nie powstrzymały mnie od tańczenia ze wszystkimi

mężczyznaminatejsalizwyjątkiemciebie.Unikaszmnie.

–Nie–skłamał.
–Jestempewna,żeSt.Aldricniemiałbynicprzeciwkotemu.

–Nieobchodzimnie,coonsobiemyśli.–Wiedział,żemówijakzazdrosnygłupiec.
–Skorotocięnieobchodzi,tocostoinaprzeszkodzie,żebyśmyzatańczyli?Jeśli

ludziezauważą,żemnieunikasz,zacznąsięnadtymzastanawiać.Towzbudziich

podejrzeniaistaniesiępożywkądlaplotek.

Złapała go w sidła. Musiał przyznać, że miała rację. Ktoś mógł poczynić jakąś

background image

uwagę na temat tego, jak dziwnie zachowuje się Samuel w jej towarzystwie. Nie

mógłdopuścićdoplotek.

Nieprzestawałagonamawiać,pewna,żeniebędziepotrafiłsięjejoprzeć.

– Następny walc mam wolny. Zatańcz ze mną i przestań się upierać. – Na jej

twarzypojawiłsięszelmowskiuśmieszek.–Taniecsięskończyszybciej,niżmyślisz,

ajazapewniamcię,żeniestaniecisiękrzywda.

– Nie! Tylko nie walc! – Powiedział to tak głośno, że jakaś matrona stojąca

w pobliżu zmierzyła go ostrym, karcącym spojrzeniem. Nie potrafił jednak
spokojniemyślećotymszczególnymtańcu.–Zatańczęztobą,jeślinatonalegasz.

Aleproszę,żebybyłtojakiśinnytaniec.

–Dobrze–odpowiedziała,niekryjącrozczarowania.–LaBelleAssembly.Właśnie

zaczynają. Zatańczymy z St. Aldrikiem i jego partnerką, więc nie musisz się
obawiać,żegozdenerwujesz.

Samuelzmrużyłoczy.
–Odmawiamciniedlatego,żebojęsięksięcia.
– W takim razie mam rozumieć, że boisz się mnie? – Pokręciła głową. – To nie

poprawiatwojegowizerunkuwmoichoczach.

Jej list zawierał wiele kłamstw. Nie potrzebowała moralnego wsparcia. Szukała

jedyniekolejnejokazji,abygodręczyć.Mocnościsnąłjejdłoń.Wtymuściskunie
byłojednakdawnejłagodności.

–Wtakimraziechodź.Imszybciejzaczniemy,tymszybciejbędziemymielitoza

sobą.Potemmusiszzostawićmniewspokojunaresztęwieczoru.

Miałrację.Tobyłbłąd.
Myślała, że jeśli będzie go kusić na oczach innych, uda jej się wydobyć z niego

oczekiwane wyznanie. W najgorszym razie stworzy sobie okazję do przebywania
znimblisko.Jednaknietakichwspomnieńoczekiwała.Taniecokazałsiębolesnym
przeżyciem.

Stworzyli czwórkę z St. Aldrikiem i jego partnerką, panną o wielkiej urodzie

i małym rozumku. Okazała się jednak doskonałą tancerką, a w tej chwili nikt
niczego więcej od niej nie oczekiwał. Wymienili ukłony i dygnięcia, po czym
rozpocząłsiętaniec.

Samuel wykonywał figury tańca poprawnie, lecz było widać, że jest spięty.

Tymczasem St. Aldric tańczył z gracją, swobodnie, ciesząc się towarzystwem

narzeczonej.

Evelyn obróciła się w stronę Samuela. Wpatrywał się w nią intensywnie, jakby

background image

starał się zapamiętać każdy szczegół. W pewnej chwili stało się to trudne do

wytrzymania.Spojrzawszynajegoponurątwarz,domyśliłasięprawdy.

Samuel był zazdrosny, wściekły, zawiedziony w swych nadziejach. To nie odraza

kazałamusiętrzymaćzdalaodEvelyn.Onjejpragnął,równiemocnojakwdniu,
wktórymsięcałowali.

Teraz znów tańczyła z St. Aldrikiem. W jego spojrzeniu nie zauważyła niczego

szczególnego. Był już bardzo bliski uczynienia jej swą żoną, mógł więc spokojnie

myślećoczymśinnym.

JednakilekroćSamuelbrałjązarękę,miaławrażenie,żeniezamierzapozwolić

jejodejść.Zmuszałsiędouwolnieniajejzuściskudłoni.Zgrzytałzębami,starając
się skupić na tańcu. Był sztywno wyprostowany, jakby każde dotknięcie Evelyn

sprawiałomuból.

Kiedymuzykaumilkła,pozwoliłaSamowisięodprowadzić.Odszedłbezsłowa.

Przezchwilęstałanieruchomo,niemogącsięzdecydować,azarazpotemwyszła

zsalibalowejipodążyłakorytarzamidomiejsca,wktóremusiałsięudać.

Wogrodziebyłociemno.Wpowietrzuunosiłsięzapachkwiatów,powietrzebyło

ciężkie i wilgotne, co wkrótce wygna londyńskie elity do Bath albo na wieś. Nie

zapalonoświatełnapodwórzuigościeniewychodzilizdomu.

Samuelzająłławkęwcieniuwiązu.
Gdy przycupnęła na ławeczce obok niego, nie odezwał się ani słowem. Przez

dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, nie chcąc psuć nastroju chwili. Odezwał się

pierwszy.

–Evie.Obiecałaśmi,żedotegoniedojdzie,jeślizostanęwLondynie.
–Miałeśrację,mówiąc,żeniepowinniśmytańczyćwalca.–Gdybydotegodoszło,

zrobiłaby z siebie widowisko, przywierając do niego. Znalazłszy się w jego
ramionach,niepotrafiłabysięoprzećpokusie.

Westchnął.
–Więcczujesztosamo?Miałemnadzieję,żenieprzeżywasztegocojaiżewtedy,

wgospodzie,tobyłprzypadek.

Kiwnęłagłową.
–Skoroniemożemyrozwijaćuczucia,niepowinniśmynawetpróbować.

Niepatrzyłwjejstronę.Siedziałsztywnojakwtedy,gdydoniegodołączyła.
–Nierozumieszwszystkiego.Taknaprawdętegonierozumiesz.

– Wiem, że pozostało tylko kilka minut, a potem nie będę już mogła niczego

odwołać. Jeśli istnieje powód, dla którego mogłabym zmienić zdanie, zamierzam

z niego skorzystać. – Chwyciła go za rękę i mocno ścisnęła, mając nadzieję, że

background image

wyczujejejdeterminację.

– Musisz mi zaufać. Wiem, co jest dla ciebie najlepsze – oznajmił tonem, jakim

niejednokrotnie zwracał się do pacjentów. – Powtarzam: nie ma powodu, dla

którego miałabyś nie wyjść za St. Aldrica. Prawdę mówiąc, nalegam, żebyś to
zrobiła.

– Dlaczego z takim uporem grasz rolę starszego brata? – spytała, kręcąc głową

wniedowierzaniu.

– Widocznie czuję potrzebę nadrobienia ostatnich lat – odpowiedział. –

Potrzebujesz kogoś, kto nauczy cię rozsądku. Twój ojciec najwyraźniej nie daje

sobieztymrady.

– Czasami się zastanawiam, czy aby nie jesteś tępy, pomimo doskonałego

wykształcenia,czyteżsobiezemnienieżartujesz.Wiesz,żenieoczekujęodciebie
braterskichporad.

–Acoinnegomogęcizaoferować?–jęknąłgłuchowpoczuciubeznadziei.
Evelynbyłarozdartapomiędzywspółczuciemazłością.Wszystkowskazywałona

to,żejeślichceusłyszećmiłosnewyznanie,musizdobyćsięnaniesama.

–Skoromilczysz,powiembezowijaniawbawełnę.Kochamcię,Samuelu.Zawsze

będęciękochać.Udajesz,żeniczegonierozumiesz.Proszę,Sam,proszę.Zdecyduj
sięnawyznanie.PorozmawiamzMichaelem,zojcem.–Jeszczerazmocnościsnęła
jegodłoń.

Zwróciłsięwjejstronętak,żeichtwarzeznajdowałysiętużoboksiebieinagle

zaczęlisięcałowaćjakszaleniwoświetlonymblaskiemksiężycaogrodzie.Wjednej
chwilipowróciłoszaleństwozpokojuwgospodzie.

Starałasięzmusićdoopanowania.Zdawałasobiesprawę,żewsaliczekająnanią

goście. I mężczyzna, który marzył o tym, aby została jego żoną. Odegnała
niepokojącemyśliirozchyliławargidopocałunku.Słyszałaszelestswojejsukni,gdy

przywieraładoSamuela,czułaszybkieruchyjegojęzykaijegosmak.

Położył jej rękę na szyi i delikatnie pogładził, nie chcąc burzyć fryzury. Potem

przesunął dłonią zagłębienia szyi i wsunął palce za dekolt sukni. Wstrzymała
oddech.Drżałyjejkolana.Wsunęłamuręcepodkamizelkę.Czułajegomięśniepod
tkaniną koszuli. W odpowiedzi zacisnął palce na brodawce piersi i pociągnął.

Gwałtowniezaczerpnęłatchuizagryzładolnąwargę,anastępniemocnochwyciła
gozapośladki.Uniósłjąiposadziłsobienakolanach.Poczułajegomęskość.

Oderwałustaodjejwargiwyszeptałdoucha:

–Czytegowłaśnieodemniechcesz?–Ipchnąłjąbiodrami.

Przytaknęła,wpijającpalcewjegomięśnie,imocnoprzywarładoniego.

background image

– Bo ja tego właśnie chcę od ciebie – powiedział. – Tego od ciebie chciałem od

chwili,gdyporazpierwszypoczułempożądanie.Chcęczućsmaktwojegociałana

swychwargach.Pragnęznaleźćsięwtobie.

– Tak – wyszeptała, zamykając oczy. – Tak! Tak! – Wyobrażała sobie ten słodki

moment,kiedyoddamusiębezreszty.

–Właśnietegochcę–powiedziałgorączkowymszeptem;jegooddechwydałjejsię

jeszcze gorętszy niż pocałunek. – I nie ma to nic wspólnego z romantycznym

wyznaniemczymałżeństwem.Chcęcięposiąść,tuiteraz,wtymogrodzie,nagąjak
Ewa. Chcę cię wykorzystać dla swojej przyjemności, bez myślenia o tym, co

przyzwoiteidobre.

Mówił o wspaniałych rzeczach w taki sposób, jakby były brudne i plugawe.

Amimotochciała,bynastąpiły.

Ręką, którą wcześniej obejmował ją w talii, przycisnął jej głowę do swoich ust,

żebymócdalejprzemawiaćszeptem.

– Chcę twojego ciała, Evie. Tylko tyle. Chcę cię zniszczyć. Chcę tego i już. Nie

obchodzi mnie, czy to unicestwi nas oboje. Dlatego cię zostawiłem przed sześciu
laty.Idlategoterazznówmuszęcięopuścić.

Zsunął ją ze swoich kolan i odepchnął od siebie, na drugi koniec ławki.

W wieczorne powietrze wkradł się chłód. Czuła go na nagich piersiach,
wyswobodzonychzgorsetu.

– Ochłoń, a potem wróć do domu i znajdź swojego narzeczonego. – Głos miał

zimny,beznamiętny.–Jakjużcipowiedziałem,niejestemodpowiednimmężczyzną
dlaciebie.WyjdźzaSt.Aldrica,Evie.Proszę.Będziesięociebietroszczył.Janie
mogę.Musiszsięwyzbyćtejbezsensownejnadziei,żekiedyśmożebyćinaczej.–
Wstałiodszedł.Wgłąbogroduczydodomu?Niebyłapewna.

Zakryła piersi, podciągając stanik sukni, a potem przyłożyła dłoń do policzka,

czekając,ażustąpirumieniec.Gdybyzostałatamjeszczechwilędłużej,stałabysię
równiezimnajakSamuel.Ogarnąłjągniew.

SamuelHastingsbyłwszystkim,czegowżyciupragnęła.Zwabiłagotuiposzłaza

nim jak głupia, tylko po to, by znów doświadczyć odrzucenia. Doprowadził ją na
skraj rozkoszy, a potem usłyszała od niego jedynie groźby i obelgi, jakby był

łobuzemzDruryLane.

Cóż,tosięniemogłopowtórzyć.Tegowieczoruzamierzaładokonaćostatecznego

wyboru. Odejść do innego mężczyzny i nigdy więcej nie oglądać się za siebie.

Wiedziała, że St. Aldric przynajmniej jej nie odepchnie, nawet nie próbując jej

pokochać.

background image

Któregoś dnia wróci myślami do tego wieczoru i odkryje, że wspomnienie jest

krucheiwyblakłejakzasuszonykwiatek.Będziepatrzećnaswojedzieci,spłodzone

przez Michaela, i zastanawiać się, jak mogła być tak głupia, by pragnąć innego

mężczyzny.

Ale nie dzisiaj. Dzisiaj byłoby to trudne. Pomyślała o St. Aldricu i jego licznych

zaletach.Poczuła,jakjejwewnętrznyżarzaczynastygnąć.Michaelbyłprzystojny.

Dobry. Miał fantastyczne poczucie humoru. Na jej widok nie uciekał, tylko zbliżał

się rozpromieniony. Twarz zdobił mu wówczas uśmiech wyrażający obietnicę
iradosneoczekiwanienaichwspólnąprzyszłość.

Podniosłasięzławki,wygładziłanasobiesuknięiwróciładodomu.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

–LadyEvelynuczyniłamnienajszczęśliwszymczłowiekiemwLondynie.
Samuel wrócił do sali balowej akurat na czas, aby usłyszeć nowinę. St. Aldric

uśmiechałsięoduchadouchajakgłupiec,nieświadomfaktu,żestojącaobokniego

kobietabyłanadalzarumienionaodpocałunków,którymiobdarzyłjąSamuel.

On sam stał teraz w milczeniu, jak to czynił przez większość swojego życia,

walczączpierwotnyminstynktem,ipozwolił,abywszystkotosięstało.Przezjakiś

czas czekał w ogrodzie, aż Evie wróci do domu bez niczyjej pomocy. Nie było łez
ani rozpaczliwych błagań. Z miejsca, w którym się znajdowali, zdawała się

emanowaćgłębokacisza.KilkaminutpóźniejEvelynwstałaiodeszła.

Czuł się tak jak pierwszego dnia na morzu, kiedy obserwował oddalający się

brzegAnglii.Postrzegałwtedywodęjedyniejakobarierępomiędzynimakobietą,
której nie potrafił nie kochać. Teraz było tak samo. Sala balowa wydawała się
rozszerzaćnajegooczach,kiedywirującewwalcuparyzapełniłyparkiet,aSamuel
byłjedynymstabilnympunktem.Znowujątracił.

Upiłniecowina,żałując,żeniejesttonicmocniejszego.Jeszczegodzinaibędzie

mógł się wymówić i odjechać. Nie musi jednak stać tutaj i patrzeć na Evelyn,
szczęśliwąbezniego.

W ogrodzie wszystko było takie proste. Niewinne, braterskie myśli umknęły

zjegogłowyjakzwierzętaprzednadciągającympożarem.Pragnęłago.Poczuł,że
musi ją mieć, inaczej oszaleje. Czuł narastające napięcie i determinację, aby
pociągnąć ją na ziemię, odrzucić jej spódnice i halki i zatracić się w miękkości jej
ciała.

Obrzydliwe.Obsceniczne.Grzeszne.

Odepchnął ją, przerażony swoim zachowaniem, a jednocześnie przepełniony

uczuciem grzesznego triumfu. Evelyn należała do niego pod każdym względem.
Poślubiksięcia.Alezakażdymrazem,kiedyjejdotknie,będziemyślałaotejchwili
iotym,jakbardzogopragnęła.

To nie może się powtórzyć. Tym razem wyjedzie do Ameryki. Albo na Jamajkę.

Przy odrobinie szczęścia zapadnie na gorączkę tropikalną i jego cierpienia
wreszciesięskończą.

Samuel odwrócił się od tłumu w nadziei na znalezienie pociechy w kartach,

kieliszku brandy albo jakiejś ładnej buzi, która mogłaby oderwać jego myśli od

jedynejkobiety,naktórąnaprawdęchciałpatrzeć.

background image

ZamiasttegonatknąłsięnaojcaEvelyn.

–DoktorzeHastings.

Lord Thorne odnalazł go wśród osób spieszących pogratulować księciu. Samuel

sprawdził, czy jego kieliszek jest uniesiony dostatecznie wysoko, a uśmiech jest
wystarczająco szeroki, aby nic w jego postaci nie zdradzało, że zaręczyny nie

budząwnimzbytniegoentuzjazmu.

–Samuelu.

TerazgłosThorne’abrzmiałtakjakwtedy,kiedySamuelnadalbyłjegoulubionym

synem.Zanim,jąkającsię,poprosiłorękęEvelyn.

–Milordzie–odpowiedział,starającsię,abyjegopółuśmiechniewyglądałnazbyt

wymuszony.

–St.AldriciEviejużkończątaniec.Niemapowodu,bydłużejzwlekać.
– Z czym? – zdziwił się Samuel. Czyżby oczekiwano od niego, że opuści już

przyjęcie?

Wyglądało jednak na to, że Thorne mówił raczej do siebie niż do niego, jakby

chodziłoojakiśobowiązek,któregoniedopełnił.

–Chciałbymchcielibyśmyporozmawiaćztobą.Umniewgabinecie.

Thorne wyglądał na równie skrępowanego co Samuel. Jego nastrój zupełnie nie

pasowałdoradosnychokoliczności.Toprzecieżbyłatakżechwilajegotriumfu.

–Oczywiście,milordzie–Samuelspojrzałnazegar.–Możezapółgodziny?Wtedy

tłumpowiniensięjużrozejść.

–Zadwadzieściaminut.–Thornewyglądałtak,jakbynachwilęwstrzymanojego

egzekucję.–Doskonałypomysł.Dozobaczenia.

Zniknął w tłumie. Samuel obserwował, jak z nieobecnym wyrazem twarzy

przyjmujegratulacjezpowoduzaręczyncórki.

Byłotobardzodziwne.

Taniec zakończył się, a prześwietny St. Aldric stał u jej boku. Wygrał, powinien

więc przynajmniej cieszyć się nagrodą. Samuel zauważył jednak, że Thorne
rozdzielił go z Evelyn zaraz po tym, gdy umilkła muzyka, szepcząc coś księciu do
ucha.

Evelyn spoglądała na nich. Chociaż nie mogła dosłyszeć, o czym była mowa,

skinęła głową. Na jej ślicznej twarzy malował się przedziwny wyraz, jakby
przypomniała sobie właśnie o jakimś kłopotliwym szczególe, który mącił radosny

nastrój chwili. Naraz odwróciła się do gości, ponownie stając się uosobieniem

perfekcji.

Coś wisiało w powietrzu. Samuel nie mógł jednak wyobrazić sobie, co to może

background image

być.Zegarodmierzałminutydowyznaczonegospotkania.

Oumówionejgodziniewszedłnagórę,abyodnaleźćThorne’a.

Był tam również St. Aldric. Czekał w gabinecie swojego mentora jak psotny

uczeń,chociażwniczymniezawinił.JegoskromnośćczyniłagowoczachSamuela
jeszczebardziejirytującym.GdybynieEvie,napewnoczułbydoniegosympatię.

ZuśmiechemukłoniłsięksięciuilordowiThorne.

–Milordzie,WaszaKsiążęcaMość.

–Samuelu.
Znowu ta znajoma poufałość. Przyjął ją z cynicznym uśmiechem. Czyżby teraz,

kiedylosEvelynbyłprzypieczętowany,znowumiałsięstaćulubionymsynem?Nic

ztego,dodiabła.

– Przypuszczam, że zastanawiasz się że obaj panowie zastanawiacie się

dlaczegowastutajpoprosiłem–powiedziałThorne,niewiedząc,nakogonajpierw
spojrzeć.–TakiebyłożyczenieEvelyn.

Nastąpiłakolejnachwilaniezręcznejciszy.
– Widzicie, Evelyn domyśliła się prawdy. I przekonała mnie, że skoro dla niej

sytuacjajestoczywista,tomożestaćsięoczywistarównieżdlainnych.Uważa,że
byćmożelepiejbędziewyjaśnićsprawę,zanimpojawiąsięjakieśspekulacjenaten

temat.Askorojesteśdziśznami,Samuelu

Thorne znowu przerwał, jakby jego wypowiedź była na tyle klarowna, że nie

potrzebabyłożadnychdodatkowychwyjaśnień.

St. Aldric patrzył na niego z krzywym uśmiechem, jakby nie mógł ukryć

rozbawienia.

– Na razie, Thorne, jedyne spekulacje mogą pochodzić od nas dwóch. Widzę, że

pragnie pan podzielić się z nami jakąś informacją, ale przychodzi to panu
z trudnością. Proszę mówić dalej. Doktor Hastings i ja na razie niczego się nie
dowiedzieliśmy.

Thorne spoglądał to na jednego, to na drugiego, jak królik osaczony przez dwa

lisy.

– Z początku muszę powiedzieć, że nie zamierzam urazić ani Waszej Książęcej

Mości, ani pańskiego ojca, który był moim drogim przyjacielem. Nigdy nie było
równieżmoimzamiaremzdradzićzaufania,którewemniepokładał.

–Ponieważnieżyjeodprawiedziesięciulat,raczejniebędziemiałpanutegoza

złe–rzekłSt.Aldriczzachęcającymuśmiechem.–Zakładamjednak,żepowierzył

panupodprzysięgąjakiśsekret,któryterazmocnopanuciąży,czyżnie?

background image

–Tonicażtakpoważnego–pospieszyłzzapewnieniemThorne.–Zdarzyłosięto

takżewieluinnymmężczyznom.Niemawtymżadnejhańby.WaszaWysokośćmusi

wiedzieć,żepańskiojcieczawszebyłczłowiekiemszlachetnym.

–Miłomitosłyszeć–skinąłgłowąSt.Aldric.
– Mówię o tym tylko dlatego, że prawda może wkrótce wyjść na jaw bez mojej

pomocy–dodałThorne.

–Awięcmówże,człowieku–powiedziałSt.Aldric,znowusięuśmiechając.–Nasz

dobry doktor może potwierdzić, że kiedy wyciąga się z ciała drzazgę, nie należy
robićtegopowoli.Toprzedłużatylkoból,apanprzedłużateraznapięcie.Cóżtoza

„nieażtakpoważna”wiadomość,którąskrywapanprzedświatem?

–Tostałosię,kiedyWaszaKsiążęcaMośćbyłjeszczeniemowlęciem,rzeczjasna.

MatkaWaszejKsiążęcejMościbyłanadalsłaba.Doszłodo–kolejnadramatyczna
pauza–pewnegouchybienia.

Uwaga Samuela zaczęła odpływać. Było jasne, że cokolwiek to jest, dotyczy St.

Aldrica,aniejego.Byćmożeznalazłsiętutajnawypadek,gdybyksiążędoznałzbyt
wielkiegoszokuipotrzebowałlekarza.

Książę nie wyglądał jednak na kogoś, kto mógłby zemdleć pod wpływem złych

wiadomości.Miałniecozaczerwienionepoliczki,toprawda,alebiorącpoduwagę
okoliczności,byłotozupełnienaturalne.

– Ponieważ zarówno moja matka, jak i ojciec zeszli już z tego świata, nie widzę

powodu,żebydłużejukrywaćtegorodzajuinformację.Proszęmówić,mapanmoje

błogosławieństwo.Natychmiast,jeślimożna.

Nawet święci nie mają nieograniczonej cierpliwości. Wyglądało na to, że

cierpliwośćSt.Aldricarównieżbyłanawyczerpaniu.

–Ztegouchybieniawyniknąłproblem–powiedziałpospiesznieThorne.–Urodziło

siędziecko.Chłopiec.

–Aletobyoznaczało–St.Aldricpotrząsnąłgłowązezdumieniem–żemam

brata?

–Przyrodniego–uściśliłThorne.
St.Aldriczerwałsięnarównenogi,podbiegłdoThorne’aichwyciłgozaramię.
–Wiedziałpanotym?Iniepowiedziałmipan?Dodiabła,muszędowiedziećsię

wszystkiego.–Książęuspokoiłsięszybko,alewidaćbyło,żeniemożedoczekaćsię
dalszychwieści.–Czymójojciecpowiedziałpanuonimcoświęcej?Chciałbymgo

poznać.Niechciałbym,muszę!

–Toniemawpływunasukcesję–zapewniłgoThorne.–Książęjeststarszy.Aon

jestbękartem.

background image

–Niedbamoto–nalegałSt.Aldric.–Tomojakrew,kimkolwiekjest.Jestmoim

krewnym i jestem za niego odpowiedzialny. Nie będzie cierpiał niedostatku,

postaramsięoto.Mambrata!–Natwarzyksięciamalowałsięradosnyuśmiech.

JakzwykleSt.Aldricokazałsięczłowiekiemzewszechmiargodnympodziwu,nie

okazawszywtejsytuacjianikrztyzawiścianiwściekłości.Zjegopostawywynikało,

że nie dostrzega w sytuacji niczego wstydliwego. Brat z nieprawego łoża nie

stanowiłdlaniegożadnegokłopotu.Wprostprzeciwnie,wieśćwydawałasiębudzić

w nim zachwyt. W życiu księcia brakowało tylko jednego: rodziny. A teraz Bóg
zesłałmuitendar.Terazmiałjużwszystko.

–Niecierpiałniedostatkuaniprzezchwilę–powiedziałThorne.–Pańskiojciecod

razu powierzył go mojej opiece, a ja przysiągłem, że utrzymam wszystko

wtajemnicy.–TerazpatrzyłprzezramięksięciawstronęSamuela.–Wychowałem
go jak własnego syna. Nie powiedziałem mu nic o jego prawdziwych rodzicach.

Okłamywałemgo

TerazobajmężczyźniwpatrywalisięwSamuela.Thorneprzepraszającowzruszył

ramionami.

– Nie rozumiem – powiedział Samuel, ale, oczywiście, rozumiał. To spotkanie

dotyczyłowłaśniejego.

– Nie zabrałem cię z przytułku – rzekł Thorne. – Twoją matką była krawcowa

o nazwisku Polly Hastings, która mieszkała we wsi St. Aldric. Nie mogła się tobą
opiekować, ponieważ zapadła na gorączkę połogową. Zabrałem cię do siebie na

krótkoprzedjejśmiercią.

–Mojamatka
Wiedział,żemiałmatkę,tojasne.Jednakniemyślałoniejprzezcałelata.Ajego

ojciec

–Mówiłmipan,że–Niepotrafiłdokończyćtegozdania.

– To, co ci kiedyś mówiłem, nie ma żadnego znaczenia – powiedział

ostrzegawczym tonem Thorne, jakby Samuel chciał powtórzyć na głos, ze
wszystkimiohydnymiszczegółami,opowiedzianąmuniegdyśhistorię.–Prawdajest
taka,żetwoimojcembyłstaryksiążę.

W tym momencie wszystko uległo zmianie. Dzięki temu jednemu zdaniu Samuel

zpotworastałsięczłowiekiem.Jegopragnienieniebyłonikczemneigrzeszne.Było
tocałkowicienaturalneuczuciewobecnajpiękniejszejkobietynaświecie.Wszelkie

przeszkodyzniknęły.

PokójzawirowałwokółSamuelaizaschłomuwustach.

background image

Kiedy znowu otworzył oczy, zobaczył nad sobą sufit. Dzięki Bogu Evelyn nic nie

widziała, inaczej naśmiewałaby się z niego do końca życia. Wystarczającym

upokorzeniem było zemdleć w obecności St. Aldrica i Thorne’a. Nie było sensu

przypominać,żewyszedłbezszwankuzniejednejbitwy,brodziłwekrwipokostki,
widział okaleczone kończyny, słyszał krzyki rannych i czuł wokół siebie zapach

śmierciinigdyniezasłabł.

–Dobrzesiępanczuje?

St. Aldric patrzył na niego speszonym wzrokiem, po czym znowu uśmiechnął się

szeroko. Jego mina była dziwnie znajoma; bardzo przypominała tę, którą Samuel

widywał w lustrze przy goleniu. Teraz, kiedy miał powód, aby doszukiwać się
podobieństwpomiędzynimi,stałosięjasne,żesąbraćmi.Karnacja,oczy,wysokość

czoła i umiejscowienie uszu – wszystko było takie jak u niego. Nie mógł mieć
żadnychwątpliwości.

Książęwyciągnąłrękę,niezwracającuwaginajegomilczenie.
–Domyślamsię,żetobyłdlapanaszok.
–Ogromny.
Chodziłomuonatłokmyślikłębiącychsięwjegogłowie,onowefaktywypierające

stare i o poczucie, że tak bardzo mylił się w sprawie, której był stuprocentowo
pewien: Evelyn nigdy nie mogła należeć do niego. Była jego siostrą. Jego uczucia
wobecniej,choćbyniewiadomojakpotężne,byłyplugaweiobrzydliwe.Przezcałe
dorosłe życie uważał się za nikczemnika, najpodlejszego grzesznika niegodnego

przebywaniawtowarzystwietej,którejnajbardziejpragnął.Ulginieprzyniosłomu
jednakanioddalenie,aniprzemoc,anilekturaBiblii.

I nagle, w jednym momencie, został oczyszczony. Wypielęgnowana dłoń nadal

wisiała przed nim w powietrzu; widział ją nieco niewyraźnie, dopóki nie ustały
zawrotygłowy,apulsniewróciłdonormalnegotempa.Samuelchwyciłdłońksięcia

ipozwolił,abytenpomógłmusiępodnieść.

–Dlamnieteżbyłtowielkiszok–powiedziałSt.Aldric,próbującgouspokoić.–

Przyzwyczaiłem się już do myśli, że jestem ostatnim liściem na martwym drzewie
genealogicznym.

–Jestemnieślubnymsynem–odparłSamuel,nadaloszołomionyradościąksięcia.–

Nie sądzę, żebym mógł zostać uwzględniony w pańskim drzewie genealogicznym.
Chybażejakorosnącyobokchwast.

–Lepszetoniżpusta,nagaziemia.–St.Aldricwpatrywałsięwniegozdziwnym

głodemwoczach,poczymchwyciłgowbraterskiuścisk.

Samuel poczuł, że książę klepie go mocno po plecach; po chwili chwycił go za

background image

ramiona,odsunąłniecoodsiebieiwpatrzyłsięwjegotwarz.St.Aldricuczyłsięna

pamięćjegorysów,porównywałjezeswoimi,dostrzegałtesamepodobieństwaco

Samuel,ikiwałgłowąnapotwierdzenie.

–Niemapanpojęcia,cotozaulgaodnaleźćjakiegokolwiekkrewnego,kiedyjuż

pogodziłemsięzmyślą,żejestemnaświeciesam.

Samuel odpowiedział mu jedynie pustym spojrzeniem. Nigdy nie odczuwał

potrzeby posiadania brata ani też ojca i siostry; lepiej, o wiele lepiej było być

samemuniżznimi.Aterazzostałwrzuconywśrodekzupełnieinnejrodziny,której
niechciał.

Uczucia te musiały malować się na jego twarzy, ponieważ St. Aldric

wzawstydzeniuodwróciłgłowę.

– Przepraszam. Nie pomyślałem. Wie pan aż nazbyt dobrze, co oznacza

samotność.Aledlaobuznastosięzmieni.Oczywiścieuznampanazaprawowitego

członkarodziny.Ipomogępanu,jaktylkobędęmógł.ItakzrobiłbymtodlaEvelyn,
aleterazmamowielewięcejpowodów,abytouczynić.

Evie.
Zapomniał o wydarzeniach z ostatniej godziny. Lady Evelyn Thorne była teraz

zaręczonazksięciemSt.Aldric,który–jaksięokazało–byłjegobratem.Czułsię
tak, jakby ją utracił, na krótką chwilę odzyskał i utracił ponownie. Pomiędzy nimi
trojgiemwszystkobyłoskończone.ZniszczenieszczęściabrataiodebranieEvelyn
szansynawspaniałemałżeństwobyłobyszczytemniegodziwości.

Podjęcie tej decyzji zajęło mu dłuższą chwilę. Być może to niegodziwe, ale

zrobiłbytobezzmrużeniaoka.Evelyngokocha–zaledwiegodzinętemudowiodły
tego jej słowa i zachowanie. Samuel nie ma żadnych zobowiązań wobec tego
intruza. Niezależnie od tego, co może sobie myśleć St. Aldric, nadal są wrogami.
Nicnaświecietegoniezmieni.

–Jakjużpowiedziałem,kiedyspotkaliśmysięporazpierwszywogrodzie,pomoc

WaszejKsiążęcejMościniebędziekonieczna–powiedziałłagodnieSamuel.

Oczy St. Aldrica rozszerzyły się ze zdumienia, jakby nigdy nie brał pod uwagę

możliwościodmowy.

– Jaki ma pan powód, żeby mi odmawiać? Z pewnością potrafię otworzyć wiele

drzwi,któredotądpozostawałydlapanazamknięte.

–Dotejporyjakośdawałemsobieradęibyłemzadowolony–rzekłSamuel.

–Samuelu.

W głosie Thorne’a zabrzmiało ojcowskie ostrzeżenie, aby zważał na dobre

maniery i przyjął łaskawą pomoc od lepszych od siebie. Pod wpływem tego tonu

background image

Samuelpoczułnieopanowanąpotrzebęwybuchnięciaśmiechem.Niebyłożadnego

powodu,abyskorzystaćzradyThorne’a.Możeigowychował,jednaktefałszywe

pozory stanowiły wyraźny dowód, że ich wzajemne stosunki nie mają żadnej

wartości.

–Awięcterazmógłbypanbyćjeszczebardziejzadowolony–odparłSt.Aldric.–

Powinienpanzostaćmoimosobistymlekarzem,jaktozasugerowałaEvelyn.Byłoby

tocoświęcejniżtylkohonorowestanowiskonawielelat,zapewniam.Jestemmłody

izdrowy.Alezestanowiskiemwiążesięuposażenieitytuł.Jestpannadalnieżonaty.
Podejrzewam,żeznajdziesięwielekobiet,którebędąpanemzainteresowane.

– Evie – Samuel zamilkł znowu w oszołomieniu i gdyby nie to, że w ostatniej

chwilizmusiłsiędoopanowania,zemdlałbyporazdrugiwżyciu.

– Mówi pan, że Evelyn już o tym wie? – St. Aldric spojrzał na Thorne’a

w oczekiwaniu potwierdzenia. – To wyjaśnia wiele. Bardzo chciała, żebym pana

poznał,Samuelu.Nalegała,abympanazatrudnił.–Znowuuśmiechałsięszeroko.–
Przez jakiś czas sądziłem, że chodzi o coś innego. Ale teraz wszystko jest jasne.
Będziepandlaniejpodwójnymbratem,adlanasobojgaważnymczłonkiemrodziny.

Jeżeli St. Aldric wcieli swój plan w życie, Samuel będzie tak samo jak przedtem

odseparowany od jedynej kobiety, której pragnął, a jednocześnie zmuszony do
ciągłegoprzebywaniawjejtowarzystwie.

–WaszaKsiążęcaMośćwyciągazbytdalekoidącewnioski.
Samuel odsunął się od podtrzymującego go St. Aldrica i wygładził ubranie, aby

uspokoićgalopującemyśli.

–Jesteśniewdzięcznymsmarkaczem,Sam.–LordThorneuznał,żewtejsytuacji

maprawowyrazićswojezdanie.

Samuelskierowałswójgniewnatego,ktobardziejnańzasługiwał.
–Teraz,kiedyprawdawyszłanajaw,niemapanprawawygłaszaćtakichkazań.

Kimpanostateczniedlamniejestpotylulatach?

–Jedynieczłowiekiem,którycięwychował–powiedziałThorne.
– I karmił mnie kłamstwami – odparł Samuel. – Ze względu na Evie nie będę

roztrząsałpańskiejperfidii.Aleniesądzę,abymmógłpanuprzebaczyć.

Thornewytrzeszczyłnaniegooczy.

–Evelynjestmoimjedynymdzieckiem.Zrobiłemto,cobyłonajlepszezarównodla

niej,jakidlaciebie.

Z drugiego końca pokoju dobiegło ich ciche chrząknięcie. Samuel przypomniał

sobie, że nie są z Thorne’em sami. Odwrócił się do księcia i patrzył na niego

w milczeniu. Czyżby St. Aldric naprawdę uważał, że bycie porzuconym przez

background image

własnego ojca do tego stopnia, że nie posiada się żadnej tożsamości, jest

zaszczytem?Jeżelitak,toSamuelmyliłsięcodoniego.Książęjestgłupcem.

– Rozumiem, że przyzwyczajenie się do wiedzy, którą właśnie otrzymaliśmy,

zajmie trochę czasu. Obaj musimy to przetrawić i zastanowić się, co najlepiej
zrobićwtejsytuacji–powiedziałdyplomatycznieSt.Aldric.Byłojasne,żeonsam

nie potrzebuje czasu do namysłu, jednak postanowił wstrzymać się z uwagami ze

względunabrata.WyciągnąłdłońipoklepałThorne’aporamieniu.–Dziękujępanu

wimieniuwłasnymimojegoojcazapańskiezasługiwobecnaszejrodziny,atakże
zato,żenampandziśonichpowiedział.–Byłytosłowastosownedookoliczności.

Sprawiły,żeSamuelpoczułsięwinnyswegozłegohumoru,niezależnieodtego,jak
bardzobyłuzasadniony.–Ateraz,panowie,musiciemiwybaczyć.

Nieczekającnaodpowiedź,książęzgracjąskinąłgłowąiwyszedłzpokoju.
ThornespojrzałnaSamuelaisyknąłzdezaprobatą:

– Może i jesteś synem księcia, Hastings, ale najwidoczniej nie odziedziczyłeś

ogłady właściwej członkom tej rodziny. Evelyn miała rację, wybierając St. Aldrica
zamiastciebie,ponieważzachowujeszsiędokładnietak,jakprzypuszczałem.

–Dziękuję,żepantopotwierdza–odparłSamuel.

– Od początku chodziło mi tylko o to, aby była szczęśliwa. Nigdy nie

uwzględniałem cię w tych planach. – Thorne uśmiechał się triumfalnie jak jakiś
kapłan owładnięty religijnym szałem. – No dalej. Biegnij do niej. Opowiedz jej
owszystkim.Spróbujnastawićjąprzeciwkomnie.Zobaczysz,czycipodziękuje.

Evelyn zawsze widziała swego ojca oczami kochającej jedynaczki. W jej opinii

Thorneniemógłbyuczynićniczłego.Gdybydowiedziałasię,żejestinaczej,byłaby
załamana.Samuelpotrząsnąłgłową.

–Nie,Thorne.Niesądzę.Musiałbympragnąćzłamaćjejserce,oświadczającprzy

tym, że czynię to dla jej dobra. W dniu, w którym to zrobię, udowodnię, że

naprawdęjestempańskimsynem.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

Po rozstaniu z Thorne’em Samuel nadal miał ochotę się napić. Doktor Hastings

zaleciłbywtakimwypadkubrandynauspokojenie.Brandyichwilęciszy.

Medice, cura te ipsum Lekarzu, lecz się sam – wymamrotał pod nosem

iskierowałsięwstronęstojącejwbibliotecekarafki.

Kiedy trochę ukoi nerwy, odnajdzie Evie. Musi przeprosić ją za słowa, które

wypowiedziałwogrodzie.Gdytylkowyjaśnitęsprawę,będziemógłprzekonaćją,

abyodwołałazaręczynyiwyjechałarazemznim.Kiedyśproponowała,żeucieknie
znimdoGretny.Tobędziemusiałoimwystarczyć.Niebyłoczasunazwyczajowe

zalotyizapowiedzi.

Musi wydostać ją z Londynu, zanim wybuchnie skandal. Co ważniejsze, musi

zabraćjąztegodomu.Kiedyjeszczewierzył,żeThornejestjegoojcem,udawało
mu się traktować go z chłodnym szacunkiem. Teraz jednak nie był mu nic winien.
Nie został przyjęty pod dach Thorne’ów z miłości ani też z powodu jakichkolwiek
więzów rodzinnych. Chcieli w ten sposób przypodobać się staremu St. Aldricowi,

nic więcej. Pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy Samuel wykrzyczy to Thorne’owi
wtwarzrazemztymokropieństwem,któreuważałzaprawdę.

Evieniemożesięotymdowiedzieć.Thornepróbowałjąochronićnaswójwłasny,

wypaczony sposób. Gdyby Samuel był jej mężem, to zadanie przypadłoby jemu.

Iwywiązałbysięzniegolepiej.

–Hastings!
Sam wzdrygnął się i odwrócił sztywno. Jego nowo odnaleziony brat czekał na

niegowholu,pragnąckontynuowaćrozmowę.

–WaszaKsiążęcaMość

St.Aldricwyglądałnaniecorozbawionego.
–Niemożepanunikaćmniedokońcażycia.Tymbardziejżechcęoficjalnieuznać

panazaczłonkarodziny.

– Nie unikam pana – powiedział ostrożnie. – Myślałem, że życzy pan sobie, aby

sprawytrochęsięułożyły,zanimznowubędziemyrozmawiać.

– A ile to jeszcze może potrwać? – zapytał St. Aldric. Najwyraźniej uważał, że

kilkachwilwystarczy,abyprzebudowaćczyjeśżycie.

–Kiedypotychwszystkichlatachdowiedziałemsięprawdy,doznałemszoku.

St.Aldricskinąłgłową.

–Podejrzewam,żeniejestemwstaniesobietegowyobrazić,podobniejakpannie

background image

możewyobrazićsobiemojegożycia.

–Mojaobecnośćbądźnieobecnośćniematuwiększegoznaczenia–odpowiedział

suchoSamuel.

Książęsprawiałwrażeniezaskoczonego.
– Przeciwnie. Chociaż mogę pozwolić sobie na niemal każdy luksus, zawsze

wiedziałem, że ta jedna rzecz jest poza moim zasięgiem. Nie można kupić sobie

brata.

Podobnie jak nie można przestać mieć siostry, ale to właśnie przydarzyło się

Samuelowi. Spojrzał ponownie na księcia, próbując wykrzesać z siebie trochę

braterskiegouczucia,któregotenczłowiektakpragnął.Onsamodczuwałjedynie
zazdrość.

–Takizwiązekwymagaczegoświęcejniżwspólnejkrwi.
– Być może – zgodził się książę. – Nie widzę jednak powodu, dla którego nie

moglibyśmyzostaćchociażprzyjaciółmi.

Skoro nie widział powodu, to umyślnie starał się być tępy. Kiedy się spotkali,

książęprzypuszczał,żepomiędzySamuelemaEvelynistniejąjakieświęzy.Samuel
zaprzeczył, rezygnując tym samym ze swoich planów wobec niej. Nie mógł teraz

naglezmienićzdaniabezpodaniaprzyczyny.

NiechciałstaćsiękimśtakimjakThorne,którygotówbyłpowiedziećwszystko,

byle tylko osiągnąć swój cel. Hańba jego niegdysiejszych przekonań stopniowo
wygaśnie, pod warunkiem że nie będzie o wszystkim opowiadał na prawo i lewo.

Nowo odkryte pokrewieństwo nie upoważniało St. Aldrica do zdobycia wiedzy na
tematwszystkichobrzydliwychszczegółówprzeszłościSamuela.

Samuelświadomieprzeniósłobojętność,zjakąodnosiłsiędoThorne’a,naswoją

nowąrodzinę.Skinąłgłowązszacunkiemipowiedział:

–Mapanrację.Zachowujęsięnierozsądnie.

–Jaksampanpowiedział,tobyłdlapanaszok–przypomniałmuksiążę.–Trudno

oczekiwać, że przyjmie to pan bez emocji. Pański temperament w żaden sposób
mnie nie obraża. Pewna swoboda związana z osobowością jest dozwolona.
Wrodzinie.

Słowa te ponownie przywołały szeroki uśmiech na twarz księcia, dowodząc, że

absolutnie nie czuje się skrępowany odkryciem ich pokrewieństwa. Był to kolejny
przykładjegoponadprzeciętnegocharakteru.

–Mimotoprzepraszam–dodałSamniechętnie.

– Przeprosiny przyjęte – odparł książę. On oczywiście nie musiał przepraszać

Samuela, ponieważ nie zrobił niczego, co wymagałoby przeprosin. Od pierwszej

background image

chwilizachowywałsiębezzarzutu.

ByłjednakzaręczonyzEvelyn.

–Teraz,kiedyjużsobiewszystkowyjaśniliśmy,musimipanwybaczyć–powiedział

Samuel, czując, że jeśli jeszcze przez chwilę będzie musiał patrzeć na przystojną
twarzksięciaisłuchaćjegorozsądnychsłów,rzucisięnaniegojakbestiaipobije

godonieprzytomności.

– Chwileczkę – St. Aldric podniósł jeden palec, jakby sądził, że tak drobny gest

powstrzyma Samuela. – Nadal nie odpowiedział pan na moje pytanie. Nie widzę
powodu,dlaktóregoniemoglibyśmyzostaćprzyjaciółmi,apan?

Była to doskonała okazja do szczerego wyjaśnienia sytuacji, ale zamiast tego

Samuelwymamrotałprzezzęby:

–Jarównieżniewidzętakiegopowodu.
– W takim razie zgoda. – Książę uśmiechał się do niego, jakby tych kilka słów

scementowałoichzwiązek.–Jeślipansobieżyczy,mogęzarekomendowaćpanado
członkostwawmoimklubie.

Wklubie,wktórym,jakprzypuszczałSamuel,będąciąglenasiebiewpadać.Czy

tenczłowiekzamierzastaćsięstałymelementemjegożycia?

St.Aldricdostrzegłjegowahanie.
– Miałby pan wtedy sposobność poznać innych dżentelmenów i zdobyć dogodną

dlasiebieposadę.Byćmożeniechcepanbyćmoimosobistymlekarzem,alewokół
jestwielustarszychpanówcierpiącychnapodagrę,którzypotrzebujądoktora.Być

możektóryśznichprzypadniepanudogustu.

Brzmiało to rzeczywiście zachęcająco. Samuel natychmiast skorzystałby z tej

propozycji, gdyby tylko wyszła od kogoś innego. Przez chwilę poczuł nostalgię za
rodziną,którąmógłbymieć,gdybyżycieułożyłosięinaczej.Nieodczuwałpotrzeby
posiadania ojca, przynajmniej nie po to, aby okazywać mu uczucie. Jednakże

uspokajająca dłoń na jego ramieniu, ktoś, kto mógłby go wesprzeć, pouczyć,
przedstawićwodpowiednichkręgach,byłybywielcepomocne.

KiedyśtakiewsparciezapewniałmuThorne–człowiek,któryostatecznieokazał

się fałszywy. Po chwili jednak Samuel przypomniał sobie przyczynę jego nagłej
przemiany.Evelyn.

Skinąłgłowązszacunkiem,usiłującpowstrzymaćsarkazm.
– Dziękuję za propozycję, Wasza Książęca Mość. Jednak z przykrością muszę

zniejzrezygnować.Obawiamsię,żeniebyłbymzbytużytecznymczłonkiemklubu,

ponieważniezamierzampozostaćwLondynie.

Nie byłby tu również zbyt mile widziany, gdyby udało mu się zrealizować swój

background image

zamiar. Wyjedzie stąd jako człowiek złamany albo też zniweczy romantyczne

nadziejemężczyzny,którywłaśniezaoferowałmupomoc.

– Dobrze. Jak pan sobie życzy. – Patrząc na twarz Samuela, St. Aldric nie umiał

zdecydować, czy ma być poirytowany, czy rozczarowany jego odmową, zapewne
dlatego że nie był przyzwyczajony do słowa „nie”. – Proszę jednak zjeść ze mną

jutrokolację.Nalegam.

Książę nalega. A co to ma wspólnego z pragnieniami Samuela? Wymówił się

pierwszymkłamstwem,jakieprzyszłomudogłowy.

– Niestety nie będzie to możliwe. Jestem już umówiony gdzie indziej. A teraz

przepraszam,czasnamnie.

Pierwsza osoba, na którą natknął się po wyjściu, była tą jedyną, którą chciał

widzieć.

–Evelyn,musimypomówić.

Samuel zmierzał w jej stronę z ponurym uśmiechem na ustach i determinacją

godnąbrytyjskiejflotywojennej.

Evelyn poczuła przypływ niepokoju. Użył jej pełnego imienia, co miał zwyczaj

robić tylko wtedy, kiedy był na nią zły albo gdy próbował zachować sztucznie

formalnąrelacjępomiędzynimi.

–Samuelu
Odwróciła się do niego, napominając sama siebie, że nie wolno jej dotknąć jego

dłoni ani wykonać żadnego innego ze znajomych gestów, które wydawały się

podsycaćjegonamiętność.

Samuelzlekceważyłjejchłódichwyciłjązaramiona.Wogrodziejegodotykbył

delikatny, tym razem jednak mocno zacisnął dłonie, jakby bał się, że od niego
ucieknie,gdyjąpuści.

–Odjakdawnaotymwiesz?

Nie było wątpliwości, co ma na myśli. Nie wyglądało też na to, że prawda go

wyzwoli, jak mówi Biblia. Wyglądał jeszcze bardziej czujnie niż zwykle. Evelyn
odwróciła twarz, obawiając się spojrzeć mu w oczy. Czy ona także musi czuć się
winna?

– Podejrzewałam to od pewnego czasu. Kiedy St. Aldric zaczął się ze mną

spotykać na początku sezonu, wydał mi się tak bliski jak stary przyjaciel, chociaż
wiedziałam, że nie znaliśmy się wcześniej. Ale to było tylko podejrzenie. A potem

wróciłeśijużwiedziałam.

–Dlaczegonieprzyszłaśztymdomnie?Amożepowiedziałaśjemu?–Jegogłos

byłrównieszorstkijakuściskrąk.Potrząsałniąprzykażdymsłowie.

background image

–Samuelu!–Wyrwałamusię.–Niemyśl,żenaszadawnaprzyjaźńupoważniacię

do takiego zachowania wobec mnie. Nie powiedziałam ci o tym, ponieważ nie

miałamdowodów.Uznałbyś,żetoniedorzeczne,izbyłbyśmnie.AjeślichodzioSt.

Aldrica

TeraztoSamuelodwróciłgłowę.Czynadalbyłzazdrosny?Dlaczegookazywałto

teraz,kiedybyłojużzapóźno?

–Niepowinienembyłcięotooskarżać.Byłtaksamozaskoczonyjakja.

– Nie miałam zamiaru kryć tego przed żadnym z was. Dopiero niedawno

powzięłam podejrzenia wobec ojca, a ostatnio przekonałam go do wyjawienia

prawdyipodzieleniasięniąztobąiMichaelem.

–Twoimnarzeczonym–powiedział,patrzącnaniąpoważnie.

–Twoimbratem–dodałaEvelyn,żałując,żeSamuelniecieszysięzwieści.
–Aczydecyzjaoślubiebyławjakiśsposóbzwiązanaztąrewelacją?Towygodna

zbieżnośćwczasie.

– Teraz, kiedy Michael ma zostać moim mężem, ojciec zgodził się ujawnić tę

informację–powiedziała.

–Wtakimrazietomałżeństwo–Samuelwykonałszerokigestdłonią–niemanic

wspólnegozgłębiątwojegouczuciadoSt.Aldrica.

Dlaczego dopiero teraz przejmuje się jej uczuciami? Przedtem nie zadał sobie

trudu,abyjąotospytać.Nalegał,żebyprzyjęłaoświadczynyksięcia,wydawałjej
polecenia,jakbymiałdotegoprawo.

–St.Aldricjestnajlepszymczłowiekiem,jakiegomogłabymsobiewymarzyć.Sam

mitakpowiedziałeś.Kiedylepiejgopoznasz,polubiszgotakjakja.

–Toraczejniemożliwe,Evie.Powinnaświedziećdlaczego.
CierpliwośćEvelynbyłanawyczerpaniu.
–Niewińmniezarozdźwiękpomiędzywami.Dałeśmijasnodozrozumienia,że

niechceszmniepoślubić,aonimwyrażałeśsięjaknajlepiej.Nalegałeś,żebymgo
przyjęła.Zrobiłamto,ocoprosiłeś.Opanujswojąmałostkowązazdrośćipogódźsię
ztym,cosięstało.Teraz,kiedypodjęłamdecyzję,niejesteściejużrywalami.

–Taksądzisz?–Patrzyłnaniązkrzywym,zimnymuśmiechem,jakzdenerwowany

dyrektor szkoły patrzy na szczególnie mało pojętnego ucznia. – Dobrze, w takim

raziekoniecznim.Niebędziemywięcejotymrozmawiać.Powiedzmi,codomnie
czujesz. – Przed kilkoma godzinami drżał z niecierpliwości, jednak wiadomość,

którąusłyszał,zmieniłapostaćrzeczy.TerazSamuelbyłzdecydowany,opanowany

iwładczy.

–Codociebieczuję?–Niebyłanawetpewna,jaktonazwać.Jakmiałamuotym

background image

powiedzieć?

Uścisknajejramionachzłagodniał.Samuelprzesunąłdłonienaodsłoniętypasek

skórypomiędzybrzegiemrękawaarękawiczkami.

–Dzisiajpowiedziałaś,żemniekochasz.Tużprzedogłoszeniemzaręczyn.
– Przed ogłoszeniem – powtórzyła. Było to ważniejsze, niż słowa, które padły

wcześniej.–To,copowiedziałam,niemajużżadnegoznaczenia–odparła,znowu

wyrywającsięzjegorąk.

–Dlamniema.Powiedztojeszczeraz.
Ton jego głosu był niski, przynaglający i zupełnie inny niż dotychczas. Evelyn

czuła,jakpalijejskórę,docierawprostdoserca.Byłtogłos,zaktórymtęskniłaod
pierwszej chwili po powrocie Samuela. Chłopiec, który wyjechał, w końcu po nią

wrócił.

Musiaławalczyćzesobą,żebygoniesłuchać.

–JestemterazzaręczonazSt.Aldrikiem.
–Ikochaszgo?
–To,coczujędoSt.Aldrica,tonietwojasprawa.
–Wprzeciwieństwiedotego,coczujeszdomnie.–PalceSamuelazacisnęłysięna

jejramieniuiEvelynpoczuła,żerozpływasiępodichdotykiem.

–Puśćmnie.–Niezabrzmiałotozbytprzekonująco,nawetdlaniejsamej.
– Próbowałem cię odepchnąć od siebie – odpowiedział znużonym głosem. –

Zrobiłemźle.Okazujesię,żetoniemożliwe.

–Alezrobiłeśtoniejedenraz,leczwielerazywciąguostatniegotygodnia.–Ile

jeszczemiałamudaćszansnawyrażenieswoichuczuć?Itakzakażdymrazemim
zaprzeczał.

–Kłamałem.Alemusiałaśotymwiedzieć,skorouparcienamawiałaśmnie,żebym

zmieniłzdanie.

Uśmiechałsięteraz,pewien,żejestwstanieprzełamaćjejopór.Przyciągnąłjądo

siebie.

Evelynodsunęłasię.CzyżbySamuelnierozumiałjejpoświęcenia?Awszystkoto

dlatego,żenieprzyznałsię,codoniejczuje,kiedymiałpotemuokazję.Pochwili
przypomniała sobie, że przyjęcie oświadczyn St. Aldrica nie było poświęceniem,

tylkotriumfem.

–Jeślisądzisz,żemożeszmniemiećpoparuromantycznychprzemowach,jesteś

wgrubymbłędzie,SamueluHastings.

– Czyżby? – Jego uśmiech był teraz pełen znaczącej pewności siebie, która

zarazem przerażała, jak i podniecała Evelyn. – Sprawdźmy to, dobrze? – Nagle

background image

znalazłasięwjegoramionach.

Ten pocałunek był inny niż wszystkie. Evelyn poddała mu się, zastanawiając się,

czySamuelmawzanadrzunieskończonąilośćsztuczek,którewobecniejstosuje.

Byćmożewłaśnietakbyło.

Samuel otworzył jej usta swoim językiem i odkrywał ich wnętrze z wielką

pewnością,biorącwposiadaniekażdyzakątek.Kiedyskończył,Evelynbrakowało

tchu,jakbyjejserceprzestałobićnatęchwilę,przezktórąbyławjegoramionach.

– Doskonale – powiedział, uśmiechając się. – Nie będę się martwił twoimi

uczuciami do innych mężczyzn. Myślę, że właśnie udowodniliśmy, że są one bez

znaczenia.–Przesunąłpalcempojejszyi.

Odtrąciłajegorękę.

–Natojestjużzapóźno.
–Księżycjestwpełni,amyjesteśmysami–przypomniałjej.–Izakochani.Trudno

olepszymoment.

Prawidłową odpowiedzią byłoby „Nie kocham cię. Zostaw mnie w spokoju”.

JednakżeEvelynniebyławstaniewypowiedziećtakwielkiegokłamstwa.Zamiast
tegopowtórzyła:

–Spóźniłeśsięojedendzień.
– Dopóki oboje oddychamy, mamy czas – odparł, ponownie chwytając ją

w ramiona. Objął dłońmi jej talię, po czym pocałował ją raz jeszcze, wędrując
ustamiodjejustwstronęramienia.Niebyłownimtakiegogniewujakwtedy,gdy

narzekał na niemożność pokierowania własnym życiem. Nie była to samolubna
próba wykorzystania Evelyn, tylko działanie obliczone na wywołanie w niej
podniecenia.

–Chodźzemną,Evelyn–wyszeptał.–Doogrodu.Chcęcicośpokazać.
TobyłSamuel,jakiegopamiętała;zawszenamawiałjądoczegoślekkomyślnego.

Aleniebyłojużtejdziewczyny,którązostawił.TegowieczoruEvelynrozstałasię

zniąraznazawsze.

ZszokowanyirozgniewanySamuelpuściłjąidotknąłdłoniąjejpoliczka.
–Powiedziałam:nie.
Evelyn z trudem rozpoznawała własny głos. Był niski, władczy i całkowicie

pozbawionyhumoru.Byłtogłoskobiety,niedziewczyny.Głos,któremunależałosię
podporządkować.PatrzyłanaSamuelabezmrugnięciapowiekąiobserwowała,jak

gniewzmieniasięwnieufność.

–Evie?–zapytałzcierpkimuśmiechem.

– Myślę, że najlepiej będzie, jeśli będziesz zwracał się do mnie „lady Evelyn” –

background image

powiedziała.–Takjaktorobiłeśpopowrocie,iniebędzieszpozwalałsobienatakie

zachowanie wobec mnie ani publicznie, ani prywatnie. W zamian za to będę

odnosiłasiędociebieuprzejmieizszacunkiem,dladobraMichaela.Jeślijednaknie

zaakceptujesz tych warunków, nasze dotychczasowe relacje ani też twoje
pokrewieństwo z księciem nie będą miały znaczenia. Nie będziesz mile widziany

wmoimdomuidołożęstarań,abyzniszczyćciętowarzysko.

CiotkaJordanbyłabydumnaztegoprzemówienia.Byłodokładnietakie,jakiebyć

powinnowprzypadkutakciężkiejzniewagi.

Wyraz twarzy Samuela sprawiał, że Evelyn jednak krajało się serce. Mogła

czerpać satysfakcję ze świadomości, że miała rację, odkrywając prawdę. Samuel
niewyglądałjużnatakznękanego,aleterazwpatrywałsięwnią,jakbyniewierzył

własnymuszom.

–Cóż,ladyEvelyn,wierzę,żemówipanipoważnie.

– Oczywiście, że mówię poważnie, ty szmatogłowy głupku. – Ten osobliwy epitet

pochodziłzczasów,kiedyobojebylidziećmi.Słowa,któreterazdoniegopasowały
– niegodziwiec, uwodziciel, szuja – nie mogły przejść jej przez gardło, nawet jeśli
była to prawda. – Jeżeli nie potrafisz odnosić się do mnie z szacunkiem, to nie

będziemyutrzymywalizesobążadnychkontaktów.

– Ponieważ jesteś zaręczona z St. Aldrikiem. – Teraz wyglądał, jakby chciał się

roześmiać.

– Tak – powiedziała. Czyżby myliła się co do niego? Czyżby jej najstarszy

przyjacielipierwszamiłośćbyłnaprawdęażtakokrutny,abydrwićzniejzato,że
zachowałasiętak,jakpowinnabyłatoczynićodpoczątku?

–Wtakimraziedobrze–zgodziłsięSamuel,nadaluśmiechającsię,jakbyusłyszał

pyszny żart. – Będę traktował cię tak, jak należy, z szacunkiem, ale nie z powodu
twojego drogocennego Michaela. Będę to robił, abyś przekonała się, jak puste są

uprzejme gesty w porównaniu z naszymi prawdziwymi uczuciami wobec siebie. –
Wyciągnąłpalecidotknąłnimjejpoliczka.

Evelyn mogłaby przysiąc, że w tym dotknięciu zawierały się wszystkie jego

pieszczotyzogroduismakjegopocałunków.

–Zatydzieńbędzieszmniebłagać,żebymcięodniegozabrał.Ajazlitujęsięnad

tobą i zrobię to. Stoczyłem wiele walk, aby ci się oprzeć, a wszystkie one są
dowodem, że twoje zaręczyny z księciem nie mają znaczenia. Przegrałem każdą

znich.Należymydosiebie,Evie.Nadobreinazłe.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Samuelwkroczyłdolondyńskiejrezydencjiksięciaztąsamąponurąrezygnacją,

z którą zazwyczaj komunikował złe wieści pacjentom. Odniósł się obojętnie do

zaproszenia i niezwłocznie odmówił jego przyjęcia. Jednak po rozmowie z Evie

przemyślałsprawęjeszczeraz.Stwierdził,żeskoroniemiałazamiaruwidywaćsię

z nim sam na sam, powinien wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję
spotkania.

Tymczasem St. Aldric nie ustawał w staraniach, aby lepiej go poznać. Znowu

zatrzymał Samuela przed wyjściem z domu państwa Thorne, ponawiając oferty

pomocy,wsparciaalboprzynajmniejdobregoobiadu.

Samuel mógł położyć kres jego staraniom, oświadczając, że planuje uwieść jego

narzeczoną, co utrudniałoby ich przyjaźń, jednak tego rodzaju szczerość
ograniczyłabyraczejjegokontaktyzEviezamiastjeułatwić.

Tego wieczoru wszystko, co robiła, było po jego myśli. Książę musiał

poinformować Evie o powściągliwości Samuela. Rano po raz kolejny odwiedził go

lokaj Tom, przynosząc lakoniczny liścik od Evie, przypominający mu o obietnicy
udzielenia jej pomocy. Jeżeli Samuel nie chce, aby książę dowiedział się o ich
zerwaniu, co łączyłoby się z koniecznością udzielania odpowiedzi na nieuchronne
pytania, musi nałożyć na twarz uśmiechniętą maskę, zjawić się na kolacji

iudowodnić,żeakceptujenowegraniceichprzyjaźni.

W pośpiechu nagryzmolił odpowiedź. Napisał do niej i do St. Aldrica, wyrażając

swoją aprobatę w pojedynczym zdaniu. Pójdzie na kolację i będzie miły, dopóki
będziemutoodpowiadało.Jeślipojawisięsposobnośćzrealizowaniaplanówwobec
Evie,skorzystazniejiniechdiabliwezmągranice!–pomyślał,kreślącostatnie

litery.

Teraz jednak ponownie przeanalizował swój plan. Po przyjeździe do domu St.

Aldricawpierwszejchwiliodniósłwrażenie,żejegorywalmanadnimmiażdżącą
przewagę. Rezydencja ich ojca była wspaniała. Wszystko tutaj było większe,
bardziej ozdobne i wykwintne niż w londyńskim domu Thorne’ów. Sufity były

wyższe, dywany grubsze, a wytworne stare meble połyskiwały szlachetną patyną.
W innych częściach kraju znajdowało się zapewne kilka jeszcze większych

rezydencji.

Samuel na moment wrócił myślami do maleńkiej kabiny tuż przy grodzi statku

„Matilda”, z jej mosiężnymi okuciami i starym drewnianym biurkiem. Był z niej

background image

wręcz dumny, ponieważ stanowiła symbol prywatności, najbardziej pożądanej na
statkach.Posiadaniewłasnejprzestrzeniuchodziłozaluksus.

Jednak w tym domu roiło się od ludzi, służby i obowiązków. Czy książę

kiedykolwiek był naprawdę sam? Jeśli nie, Samuel mu nie zazdrościł. Nie będzie
takżezazdrosnyoEvie,któraniezależnieodtego,copisanow„Timesie”,nigdynie

będzienaprawdęnależaładoSt.Aldrica.KochałaSamuela.

Blisko dwadzieścia cztery godziny później fakt ten nadal stanowił dla niego

zaskoczenie i wywoływał uśmiech na twarzy. Tożsamość jego ojca oraz związek
z tym wielkim domem były mało ważne w porównaniu z zerwanymi więzami

zlordemThorne.MógłbezprzeszkódkochaćEvie.

–Witamy!–St.Aldricwyszedłmunaspotkaniedoholu,jakbyniedowierzał,że

odźwierny przeprowadzi Samuela przez ostatnie kilka metrów do sali, w której
goście zbierali się na posiłek. – Cieszę się, że udało ci się odwołać poprzednie

zajęciaiprzyjechaćdonas.Mamnadzieję,żeniesprawiłocitokłopotu.

–Wżadnymwypadku–odparłSamuel.
Obaj wiedzieli, że to kłamstwo. Jeśli jednak książę pragnął w nie uwierzyć, on

także gotów był uznać je za prawdę. Wielki człowiek siedział teraz u szczytu

wspaniałego stołu. Srebro było ciężkie, a noże tak ostre, że można byłoby
przeprowadzićnimioperacjęchirurgiczną.Doskonałewinapodanowwykwintnych
kryształach. Samuel nigdy dotąd nie widział tak białego obrusa, ozdobionego
wrogachherbemrodziny.

Herb jego rodziny, pomyślał przelotnie. I mojej. Jeśli St. Aldric nadal chce go

uznać, kiedy wszystko się wyjaśni, może korzystnie będzie sprzymierzyć się
zdomemswojegoprawdziwegoojca.Niezrównoważyto,oczywiście,jegomiłości
doEvelyn.Dopókionasamasięniewycofa,SamueliSt.Aldricsąwstaniewojny.

Jeśli jednak tego dnia wieczorem dojdzie pomiędzy nimi do bitwy, będą

przynajmniej w dobrym towarzystwie. Oprócz Evie i jej ojca przybył również
biskup, minister z żoną oraz kilkanaścioro doskonale urodzonych młodych dam
idżentelmenówonienagannychmanierach.

TużobokniegosiedziałaladyCaroline.Podczasprzedstawianiagościnieustannie

myślał o Evie, a teraz nie mógł przypomnieć sobie nazwiska. St. Aldric posłał mu

znaczącespojrzenie,jakbychciałzapewnićgo,żetodoskonałapartiaipowiniensię
oniąstarać.

Tymczasem Evie nie dawała po sobie poznać w żaden sposób, że pamięta ich

ostatniespotkanie.Byłazbyt bystra,abysądzić,że Samuelzrezygnujebez walki,

najwyraźniej czekała na jego następny ruch. Odnosiła się do niego z wdziękiem

background image

ikurtuazją,podobniejakdopozostałychgości.Błyszczałajakpierścieńnajejpalcu,

dorównywałagracjąksiężnej,słuchającuważnietoczącychsięwokółniejrozmów,

wtrącającinteligentneuwagiispijająckażdesłowozustksięcia.

A księcia warto było słuchać. Był uprzejmy, rozumny i inteligentny. W dyskusji

wypowiadał się z chłodnym racjonalizmem, który najczęściej dawał mu przewagę

nadadwersarzami.Niepozwalał,abyjegopozycjaiwynikającyzniejszacunekdla

ludziprzesłaniałymuoglądświata.

Co gorsza, podczas kolacji książę ogłosił wszem wobec, że są z Samuelem

spokrewnieni. Powiedział słuchaczom, że jest on „wybitnym lekarzem” oraz że

„mają tego samego ojca”. Zachowywał się tak, jakby nagłe pojawienie się brata
znieprawegołożamogłoujśćzanajlepszązmożliwychwiadomości.

Było to nie do zniesienia. Co mógłby powiedzieć Samuel, aby zyskać w oczach

Evie? Teraz St. Aldric wypytywał go o jego pracę, starając się wciągnąć go do

rozmowy i formułując pytania w taki sposób, aby Samuel mógł bez przechwałek
wykazaćsweumiejętności.

Okazałosię,żejesttodoskonałastrategia.SamuelbyłbyniezwyklewdzięcznySt.

Aldricowi, gdyby nie fakt, że zdążył go już znienawidzić. Nie był w stanie znaleźć

sposobu na ostudzenie zapału księcia ani na poprawę swoich notowań w oczach
ukochanej. A później, jak to zwykle działo się w przypadku tematów medycznych,
rozmowazeszłananieszczęsnąksiężniczkęCharlotte.

Samuel wzdrygnął się niezauważalnie. Był to najgorszy koszmar lekarza: zostać

zatrudnionym do opieki nad ukochaną członkinią rodziny królewskiej i podczas
porodustracićzarównopacjentkę,jakijejnienarodzonedziecko.Zazwyczajstarał
siępowstrzymywaćodwyrażaniajakiejkolwiekopinii,abynikogonieurazić.Jednak
tym razem w przebłysku olśnienia przewidział kierunek, w jakim nieuchronnie
potoczyłabysięrozmowanawet,gdybyniebrałwniejudziału.

– Nie odważyłbym się wydawać sądów na ten temat, nie będąc przy pacjentce

podczas porodu. Często komplikacje pojawiają się dopiero po rozpoczęciu akcji
porodowej. Myślę jednak, że samobójstwo asystującego księżniczce lekarza jest
nadwyrazwymowne.

–Niepowinnosięwogólełączyćgoztąsprawą–powiedziałaniedyplomatycznie

Evelyn.

Sam bardzo chciał zobaczyć, co się stanie dalej. Zapomniał już, że kolacja

w towarzystwie Evie dostarcza nierzadko więcej rozrywki niż wieczór w teatrze.

Od zaręczyn minęły niecałe dwadzieścia cztery godziny. Dzień wcześniej jej plan

zostaniaodpowiedniążonądlaSt.Aldricawydawałsięniewzruszony.

background image

Pojejszczerejuwadzeresztastołuzamarławszoku.Damybezwątpieniamiały

swoje zdanie na różne tematy, ale nie wyrażały ich w mieszanym towarzystwie.

Evie nie jest jednak zwyczajną damą, pomyślał Samuel, usiłując stłumić uśmiech.

Liznęłaniecowiedzymedycznejimasprecyzowanepoglądynatematpołożnictwa.

–Akomupowierzyłabyśopiekęnadksiężniczkąwtakiejchwili–zapytałSt.Aldric

– jeśli nie zaufanemu lekarzowi rodzinnemu? – Uśmiech, jakim ją obdarzył, był

bardziej pobłażliwy niż krytyczny; St. Aldric miał więcej cierpliwości od innych

mężczyzn.

JednakEviedostrzegłazjegostronywyłączniekrytykę.

– Podejrzewam, że równie dobrze wystarczyłaby położna – odparła, zawadiacko

unosząc podbródek. Samuel znał tę minę; oznaczała ona, że Evie jest gotowa

walczyćzkażdym,ktosięzniąniezgadza.

St. Aldric nadal uśmiechał się do niej, ale popatrywał w stronę Samuela, jakby

szukającwnimsprzymierzeńca.

–Wyglądanato,żemojanarzeczonaniedoceniazbytniotwojegozawodu.
Evie oszczędziła Samuelowi konieczności opowiedzenia się po którejś ze stron

iwyjaśniłasama:

–Niechodzioto,żeniedoceniamdoktoraHastingsaaniinnychlekarzy.Poprostu

uważam, że mężczyzna nie jest w stanie do końca zrozumieć spraw związanych
zporodem.

– Przecież ćwiczą podczas zajęć uniwersyteckich, studiują teksty i prace

doświadczonych lekarzy – argumentował St. Aldric. – Jestem pewien, że
dostateczniedużowiedząnatentemat.

– Większość tekstów piszą mężczyźni. Wątpię w ich kompetencje dotyczące

procesu,któregosaminiemogądoświadczyć–oświadczyłazpowagąEvelyn.

Jejprzyszłymążniemógłsiępowstrzymaćiroześmiałsięgłośno.

Przez chwilę Samuel współczuł swojemu świeżo odnalezionemu bratu. Biedny

człowiekniemógłwybraćlepszegosposobu,abynarazićsięukochanej.

–Ponadto–dodałaEvelynprzyakompaniamencieśmiechuksięcia–naszadroga

księżniczka byłaby nadal z nami, gdyby lekarze nie obchodzili się z nią tak
niezręcznie.

Możliwe, że to właśnie było przyczyną tragedii. Samuel nie mógł krytykować

działań swoich kolegów po fachu. Przy jakiejkolwiek innej okazji broniłby innych

lekarzy, jednak tego dnia nie chciał sprzeciwiać się Evie. Najlepszym wyjściem

pozostawałodyplomatycznemilczenie.

St.Aldricjednakniebyłtegoświadom.

background image

–Comożeszwiedziećotychsprawach,Evelyn?Wkońcujesteśjeszczepanną.

Pytaniebyłoszczere,alezabrzmiałotak,jakbypodawałwwątpliwośćjejcnotę.

WoczachEvelynpojawiłsiębuntowniczybłysk.

– Byłam obecna przy wielu porodach podczas pobytu na wsi – zareplikowała. –

Czytałam także teksty przeznaczone dla studentów uniwersytetu. Dla porównania

studiowałam także techniki stosowane przez wiejskie akuszerki i pomagałam im

w pracy. Teraz uważają, że jestem na tyle biegła, że poradzę sobie nawet przy

najtrudniejszymporodzie,zanimlekarzdotrzenamiejsce.

Przystolezabrzmiałychichotyioburzonesapnięcia.LadyCarolinezaczerwieniła

się,zaśsiedzącypojejdrugiejstroniebiskupzbladł.

Samuel pamiętał właśnie taką Evie: nie obchodziła jej aprobata czy też

dezaprobatainnych.Niezmieniałarazobranegokursu.Zapomniałajużoniechęci
ispoglądałanaSamuela,jakbykonsultowałasięzkolegą.

– Oczywiście nie próbowałabym cesarskiego cięcia. Ale założę się, że pan także

bytegoniezrobił,oileniemiałbypanpewności,żematkamaminimalneszansena
przeżycieporodu.

–Pacjentkirzadkoprzeżywająoperację–zgodziłsię.–Możejednakstółjadalny

niejestnajlepszymmiejscemdo

–Ztego,cozrozumiałam,lekarzopiekującysięksiężniczkąodmiesięcyupuszczał

jejkrewigłodziłjązamiastporządniejąodżywiać.Potempozwoliłnato,abyporód
trwałkilkadniinawetniepodałjejergotaminy,abyprzyspieszyćrozwiązanie.

Jako lekarz Samuel nie mógł jej zaprzeczyć. Słowa Evelyn nie wynikały z jej

ignorancji. Zgłębiała techniki pracy zarówno lekarza, jak i położnej, on zaś
studiowałtylkojednąznichinauczonogopogardzaćtądrugą.

–Pozatymdzieckobyłoułożonepośladkowo.Jeślikobietamawąskiebiodra,to

jakbypróbowałosięprzepchnąćarbuzaprzezdziurkęodklucza.

Jednazbardziejwrażliwychdamwydałacichypisk,zaślordThornelekkojęknął.
–Nieużyłkleszczy,kiedynadarzyłasiępotemuokazja–dokończyłaEvelyn.
–Myślałem,żeniewierzypaniwtakierzeczy–podsunąłgorliwieSamueliczekał

nadalszyciągzabawy.

–Niepowinnanawetwiedzieć,cotosąkleszcze–oświadczyłSt.Aldric,próbując

odzyskaćkontrolęnadprzebiegiemrozmowy.

Evieniezwróciłananiegouwagi.

– Mówiłam, że nie używano ich zbyt często, a nie, że są bezużyteczne. Chociaż

jeślimasięodpowiednieumiejętności,możnaobrócićdzieckobezużyciakleszczy.

–Czyonamawzwyczajudyskutowaćztobąotakichrzeczach?–zwróciłsięSt.

background image

AldricdoSamuelazlekkopobladłątwarzą.Samuelzastanawiałsię,czyjegobrat

nadaltakbardzopragniemiećlekarzawrodzinie.Podejrzewał,żejeślinadarzyim

się okazja do rozmowy na osobności, zostanie zrugany za podtrzymywanie

rozmowyzEvelyn.

Upiłniecowina.

–Odlatniebyłemnawsi,WaszaKsiążęcaMość.Jednakkiedytylkoprzebywałem

wdomu,ladyEvelynwypytywałamnieszczegółowoosprawymedyczne.

Niech książę myśli sobie o tym, co chce. Jeśli inny mężczyzna spędza tyle czasu

zjegoprzyszłążoną,aonniepojmujezwiązanegoztymryzyka,tozasługujenato,

abyjąstracić.

– I o tym właśnie rozmawiacie? – St. Aldric wydawał się szczerze zdumiony.

Czyżbyspodziewałsięnajgorszego?Ajeślitak,todlaczegoniezrobiłnic,abytemu
zapobiec?

– Rozmawiamy także o innych sprawach, Michaelu – powiedziała lekceważąco

Evelyn,całkowicienieświadomazazdrościksięcia.

– Nie powinna pani w żadnym razie wypowiadać się na takie tematy – ogłosił

biskup, nie mogąc się dłużej powstrzymać. – Nie powinna pani również wątpić

w wyższość mężczyzn we wszystkich sprawach ani też zamartwiać się zanadto
kwestią bólu podczas rozwiązania. Taki jest los kobiet od czasu wygnania Ewy
zraju.

–Ależmężczyźniniesązawszelepsiodkobiet–odparłazuśmiechemEvelyn.–

Współczuję mojej biblijnej imienniczce, ale czy Wasza Ekscelencja naprawdę
wierzy, że Bóg kazał kobietom cierpieć, a potem, jakby z nich szydząc, wynalazł
łagodzące ból opiaty? Zdaje się, że Biblia mówi również o tym, że ludzie są
włodarzamiziemi.Zakładam,żeoznaczato,żemamykorzystaćzdostępnychnam
naturalnychśrodkówuśmierzającychból.

Ojciec Evelyn ukrył twarz w dłoniach, jakby spodziewał się ataku migreny. Jego

sąsiadka przy stole jęknęła z oburzenia. Jednak matrona siedząca naprzeciwko
lordaThorneodpowiedziałapoważnymskinieniemgłowy.

–Evelyn.
Wgłosieksięciasłychaćbyłoledwodostrzegalnąnutkęostrzeżenia,jakbymyślał,

że potrafi porozumieć się z narzeczoną bez słów, jak to zdarza się czasem
wprzypadkupar,którychsercabijąwjednymrytmie.

–Tak,Michaelu?–odparłaEvelynzesłodyczą,nadźwiękktórejkażdyrozsądny

mężczyznaschowałbysiępodstołem.

–Czysądzisz,żewłaściwejestniezgadzaćsięzdżentelmenem,któryjestnaszym

background image

gościem?

Evieniewinniezamrugałapowiekami.

–Tylkowtedy,kiedyjestempewna,żesięmyli.

Biskupodrzuciłserwetkęnabokiodsunąłkrzesłoodstołu.
– Proszę mi wybaczyć, Wasza Książęca Mość, ale tego już za wiele. – Wstał

iwymaszerowałzjadalni.

St.Aldricbyłwstaniezachowaćgodnośćpodwarunkiempewnejdozyszacunku

i uprzejmej współpracy ze strony wszystkich obecnych. Samuel nie uprzedził go
jednak, że przy Evelyn nie może na to liczyć. Teraz zazwyczaj opanowany książę

był w potrzasku. Czy ma skarcić swoją narzeczoną przy stole? Czy może lepiej
udobruchać gości? Uznać poglądy Evelyn za czarujące i udawać, że nic się nie

stało?

–Dodiabła–mruknąłpodnosempochwilinamysłu,poczymtakżeodłożyłswoją

serwetkę i wstał z uśmiechem. – Panie i panowie, zechciejcie wybaczyć mi na
chwilę.–Topowiedziawszy,podążyłzaduchownymwstronędrzwi.

Wtejsytuacjigościerównieżwstali,aleusiedlizpowrotem,zrozumiawszy,żeSt.

Aldricwpośpiechunawettegoniezauważył.

Zapadła nerwowa cisza. Goście zaczęli szybko jeść, jakby mieli nadzieję na

wczesnezakończeniewieczoru.Samuelbezpośpiechurozkoszowałsiępotrawami.
Niemógłprzypomniećsobielepszejkolacji.

–Evelyn,czymożeszzamienićzemnąsłowowbibliotece?
–Oczywiście,Michaelu.

Gościejużodjechali,zaśjejojciecstałnerwowowdrzwiachzkapeluszemwręku.
Książęposłałmuuspokajającyuśmiech.
– Nie musi pan czekać, lordzie Thorne. Jeśli pan sobie życzy, proszę wrócić do

domuiodesłaćpowózpoEvelyn.Będzietutajzupełniebezpiecznaprzeztęgodzinę
czydwie.

LordThornezulgąkiwnąłgłową,pozostawiającEvelynnałascelosu.Onajednak

nie wyobrażała sobie, żeby mogło to być coś ponurego. Idąc do biblioteki,
przyglądała się uważnie Michaelowi i nie dostrzegała powodów do obaw. Był
wyraźnie podenerwowany, ale nie aż tak zły, żeby marszczyć czoło. Kilka
pocałunków i niewielka skrucha z jej strony wystarczą, by życie toczyło się

normalnie.

Albomożetrochęwięcejniżkilkapocałunków.Teraz,kiedybylizaręczeni,nicnie

stało na przeszkodzie, aby mogła zastosować bardziej zdecydowane metody

background image

ułagodzenia księcia, jeśli trudno byłoby się im porozumieć. Będą sami przez co

najmniej godzinę i część tego czasu mogą przeznaczyć na pierwszą prawdziwą

intymność.

Michaelzamknąłdrzwiispojrzałnaniązezdumieniem.
–Niemusiszsięobawiać,Evelyn.Niejestemzadowolonyztego,cozdarzyłosię

przy kolacji, ale też nie jestem aż takim potworem, żeby zasługiwać sobie na tę

minę.

UsiadłnakanapieprzykominkuizaprosiłEvelyngestem,żebyusiadłaobok.
–Jakąminę?

Evelynpopatrzyłanaswojeodbiciewlustrzewiszącymnadkominkiem.OBoże,

powiedziaławmyślach.Wyglądałanietylejakskruszonanarzeczona,cojakJoanna

d’Arc w drodze na stos. Nawet nie pomyślała o swoim zachowaniu, pogrążona
wmyślachochwiliwedwojezMichaelem.

Odwróciła się do niego, szybko przywołując na twarz łagodniejszy wyraz,

iusiadła.

–Przepraszamcię,Michaelu,zamojąminęiwcześniejszezachowanie.
–Miłomitosłyszeć–odparł.Byćmożetylkotegoodniejoczekiwał.

–Oczywiścieniemogłamniczrobićwsprawietejrozmowyprzykolacji–dodała,

chcąc,abylepiejjązrozumiał.

–Wprostprzeciwnie–odparłłagodnie.–Myślę,żemogłaś.
– Nie bardzo wiem, w jaki sposób – powiedziała Evelyn. – Przecież nie mogę

milczećprzezcałyposiłek.

SądzącpospojrzeniuMichaela,właśnietegoodniejoczekiwał.
– W przyszłości będą zdarzały się sytuacje, które będą wymagały od ciebie

zachowaniapowściągliwości.

–Nawetjeślipadnątakniewłaściweopiniejakte,któreusłyszeliśmydzisiaj?

–Szczególniewtedy–skinąłgłowąksiążę.
–Obawiamsię,żetoniemożliwe.Mamzdecydowanepoglądynawielespraw.
– Spodziewam się jednak, że będziesz ich miała mniej, kiedy się pobierzemy.

Natomiastprzykolacjinajlepiejbędzie,jeśliograniczyszsiędorozmówojedzeniu,
pogodzie, ewentualnie o strojach. – Uśmiechnął się, jakby sprawa była już

załatwiona.

Apotemjąpocałował.

To, co nastąpiło później, zaskoczyło Evelyn. Nie miała szczególnej ochoty na

pocałunki, dopóki dyskusja pomiędzy nimi nie zostanie rozstrzygnięta na jej

korzyść.Doskonalerozumiała,corobiksiążę,ponieważsamazamierzałauciecsię

background image

do tego samego sposobu, aby zwyciężyć. Zamknął jej usta i nie mogła z nim

negocjować.Byłatoczysta,prostamanipulacja.

Okazałasięjednakbezskuteczna.UstaMichaelaznajdowałysięnajejramieniu,

zaś dłonie na żebrach. Nie miał już ochoty na rozmowę, ale jej umysł pozostawał
zbyt jasny, aby strategia księcia mogła się powieść. Gdyby na jego miejscu

znajdowałsięSamuel,byłabyterazbliskautratyzmysłów.

I odwzajemniałaby jego pocałunki. Jej mało entuzjastyczne próby okazania

Michaelowiuczuciamożnabyłoprzypisywaćniewinności,przynajmniejprzezjakiś
czas. Co się jednak stanie, jeśli jej brak zainteresowania będzie trwał aż do nocy

poślubnejidłużej?

Mniej więcej po półgodzinie Michael wypuścił Evelyn z objęć. Najwyraźniej nie

był zaniepokojony brakiem entuzjazmu z jej strony. Oddychał szybko, był

zarumieniony,ajegooczywydawałysięterazbardziejczarneniżniebieskie.

– Muszę przestać, w trosce o twoją reputację – powiedział, odgarniając kosmyk

włosówzjejczoła.–Alejutrozobaczymysięznowu.Twójojciecchce,żebymzostał
nakolacji.Apóźniej–Pocałowałjąznowu,tymrazemjeszczenamiętniej.

Takprzynajmniejpodejrzewała,bowiemniewyczułażadnejróżnicy.
Potem książę odprowadził ją do holu, otulił peleryną i pomógł jej wsiąść do

czekającegojużpowozu.

Dopiero kiedy zamknęły się za nią drzwi, zorientowała się, że nie jest sama.

Wpatrzyłasięwciemnośćpodrugiejstronie.

–Samuelu

–AwięcniejestemjużdoktoremHastingsem?
Z przyzwyczajenia zawołała go po imieniu, zapominając o swoim wczorajszym

planie.

– Niezależnie od tego, jak cię nazwałam, musisz się wytłumaczyć z tego

wtargnięcia.

Samuel przesunął się tak, aby padało na niego światło z powozowej latarni,

iwzruszyłramionami.

– Zobaczyłem twój powóz i zapytałem Maddoca, stangreta, czy może podrzucić

mniepodrodzedozajazdu.Niemażadnegoinnegopowodu.

– Powóz jechał już w tamtą stronę dziś wieczorem. Dlaczego nie zabrałeś się

zmoimojcem?

Samuelznowuwzruszyłramionami.

–Wolałemjechaćztobą.

background image

–Idlategoczekałeśwciemnościachnazewnątrzprzezprawiegodzinę?

Samuel pochylił się do przodu, opierając dłonie na kolanach, żeby lepiej się jej

przyjrzeć.JegoapatiaustępowałapodwpływemuwagEvelyn.

–Dobrze.Powiemciprawdę.Chciałemporozmawiaćztobąodzisiejszejkolacji.
–Książęzdążyłjużudzielićmipouczenia–odparła.–Jeślimaszzamiarzrobićto

samo,toniemusiszsiękłopotać.

– Książę zdążył cię także pocałować – zauważył Sam. – Przypuszczam, że nie

chcesz,abymzrobiłtakżeito.

–Oczywiście,żenie–odpowiedziała.–Alezjakiegopowodupodejrzewaszmnie

otakieokropnerzeczy?

– Uważasz, że pocałunki księcia są okropne? – mruknął z zadowoleniem. –

Wtakimrazieniemuszęsięobawiaćporównań.

–Nieuważam–powiedziałaEvelyn.–Chwilespędzonezksięciembyłyraczejnic

nieznacząceniżokropne.–Aledlaczegozakładasz,żesięcałowaliśmy?

– Bo przez jakiś czas miał cię tylko dla siebie. Mała katastrofa w jadalni nie

powstrzymałaby go od skorzystania z okazji. – Na widok jego wymownego
uśmiechu Evelyn przeszył dreszcz. – I dlatego że wiem, jak wyglądasz, kiedy się

całujesz.

– W takim razie przeszkodziłeś mi, przypominając o rzeczach, o których

wolałabymzapomnieć.–Zamyśliłasięnachwilę.–Mamnamyślitwojepocałunki.
Niepróbujtego,bozawołamstangreta.

–TowłaśniezrobiłabyladyEvelyn–odparłSamuel.–Alekobieta,którąkocham,

raczejdałabymiwtwarz,niżzaczęławzywaćpomocy.

–Uderzeniedżentelmenatoprawdopodobniekolejnarzecz,którejMichaelbynie

zaakceptował – odparła. – O ile nim jesteś, rzecz jasna. Ostatnio nie zachowujesz
sięjakdżentelmen.

Samuelzignorowałobelgę.
–AwięcŚwiętycięnieakceptuje.
–Niepowiedziałnictakiego–odparowałaEvelyn.–Poprostużyczysobie,żebym

byłabardziejpowściągliwa.

Wyglądało to jednak inaczej, Michael próbował nałożyć jej kaganiec, a potem

złagodzićpocałunkamipoczucieutratywolności.

Samzauważyłjejzamyślenie.

– Cokolwiek to znaczy, nie dostrzegłem nic niewłaściwego w twoich

wypowiedziach. Przedstawiłaś doskonałe argumenty, a biskup nie. – Samuel

spoważniał. – Jesteś inteligentną kobietą, Evie. Masz zdecydowane poglądy na

background image

wiele spraw. Nigdy nie bój się ich wyrażać. Ten, kto naprawdę cię kocha, nie

zechce,abyśstałasięinna.

– Dziękuję ci – odpowiedziała. To przynajmniej nie zmieniło się pomiędzy nimi.

Samuel ją rozumiał, nawet jeśli ona sama nie potrafiła rozeznać się we własnych
uczuciach.

–Niepowinienembyłmówićci,żebyśzaniegowyszła–powiedziałnagleSamuel.

–Niepasujeciedosiebie.

Miałrację,aleEvelynwiedziałaotymjużwtedy,kiedydałasłowoMichaelowi.
–Mówisztakpodstępem,żebymwróciładociebie.

Samuelpotrząsnąłgłową.
–Mówiętak,botoprawda.Niedaciesobienawzajemszczęścia.

–Nieunieszczęśliwimysięnawzajem.–Ajeżelitak,tonieświadomie,pomyślała.
–Toniewystarczy.Zasługujesznaowielewięcej.

–NawięcejniżślubzeŚwiętym?–zapytała.
–Zasługujesznawolność.JeśliwyjdzieszzaSt.Aldrica,będzieszzmuszonazniej

zrezygnować.

–Niewiesztegonapewno.–Aleoczywiściewiedział.Bogactwoiwładzawiązały

się z obowiązkami. Evelyn wmawiała sobie, że St. Aldric weźmie je na siebie.
Jednak po dzisiejszym wieczorze stało się aż nadto oczywiste, że część z nich
będzienależećdoniej.

– Gdybyś była moja, miałabyś takie same prawa jak ja. – Pomysł ten był równie

kuszący,jakjegopocałunki.

Niewolnomitegosłuchać,upomniałasięwduchu.
–Teraztakmówisz,aleprzedtemzmieniałeśzdanie.
– Nie w sprawie zawodu, który wybrałem – odparł. – Możesz sobie myśleć, co

chcesz o moim uczuciu względem ciebie. Ale czy kiedykolwiek kłamałem na ten

temat?Przykromitoprzyznać,alepokochałemmedycynęnadługoprzedtym,jak
pokochałem ciebie. Medycyna jest dla mnie tym, czym tytuł dla St. Aldrica
nieodłącznączęściąmniesamego.Jeślizamniewyjdziesz,oddamcizarównomoje
serce,jakiumysł.Inauczęcięwszystkiego,ocozapytasz.

Doczegomogłabyprzydaćjejsiętawiedza?PrzykolacjinietylkoSt.Aldricbył

zdenerwowany.Natwarzachsiedzącychoboknichludzimalowałosięprzerażenie.
Jejojciecczułwstydizażenowanie.

– Myślę, że po dzisiejszym wieczorze oboje wiemy, do czego doprowadziła moja

ciekawość. Już i tak balansuję na krawędzi dobrego towarzystwa. A teraz ty

proponujeszmi,żebymjeszczepogorszyłaswojąsytuację.

background image

–Proponuję,abyśbyłasobą–powiedziałSamuel.–Atojestcoś,nacoSt.Aldric

nigdy nie pozwoli. Przyjdź do mnie, Evie, kiedy będziesz gotowa zmierzyć się

zprawdą.Będęnaciebieczekał.

Koniezwolniłybiegu.Samuelpodniósłsięzsiedzenia,zanimpowózsięzatrzymał.

Wysiadłszy,podziękowałstangretowiinieodezwałsiędoEvelynanisłowem.

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

– Panie doktorze Hastings? – Ktokolwiek to był, przewidywał, że niestrudzone

pukanie do drzwi nie wystarczy. Promień światła oślepił Samuela, wybijając go ze

snu.Nieoprzytomniałjednakdokońca.Przezchwilęmyślał,żejestzpowrotemna

statku i przychodzi po niego steward. Musiała być poważna sytuacja, skoro

niepokojonogootakiejporze.

–C-co?

Tymrazemtoniebyłsteward.Tom,lokaj,czułsięrównienieswojojakwtedy,gdy

obudził doktora, doręczając list od Evie, lecz stał pewnie na nogach, gotów do

podjęciaszybkiegodziałania.

– Evelyn? – Samuel oprzytomniał w jednej chwili. Minął dzień i jego propozycje

zpowozuniespotkałysięzżadnąreakcją.JeślijednakEviepostanowiłajeprzyjąć,
poraniemiałaznaczenia.

–Nie.Chodzioksięcia.Chcesięzpanemnatychmiastwidzieć.
–Powiedzmu,żebyszedłwdiabły.–MożeiSt.Aldricnieznasięnazegarze.Ale

ostatniąrzeczą,jakiejmupotrzebaotejporze,byłakolejnairytującakonwersacja
znowymbratem.

–Obojętnie,ocochodzi,możepoczekaćdorana.
–Toniebyłobyroztropne,panieHastings,toznaczy,paniedoktorze–poprawiłsię

Tom.–Jegoksiążęcamośćpowiedział,żechodziosprawyzawodoweidośćważne.
Wezwałmniedoswojegopokoju,aleniepozwoliłmiwejść.Powiedział,żemamnie
budzićnikogopozapanem,apanasprowadzićniezwłoczniedoniego.

Westchnął.Przysięgazobowiązywała.
–Jeślichodziobezsennośćwynikłązprzejedzenia,toniebędęzachwycony.–Nie

powinien wyżywać się na przerażonym lokaju. Tom miał przecież jeszcze mniej
wyboruniżon,otrzymująctakiepolecenie.

–Bardzocierpiał,paniedoktorze–odezwałsięcichoTom.–Proszę
–Dajmichwilę,tylkosięubioręispakujęsakwojaż.Zostawmiświecę.
– Tak jest, panie doktorze. – Lokaj postawił cienką świeczkę na stole i zamknął

drzwi.

Samuel naciągnął spodnie, zarzucił płaszcz na koszulę nocną i wciągnął długie

buty. Jeśli to faktycznie nagła sprawa, nie wolno tracić czasu na ubieranie.

Zdmuchnąłświecęipoomackuwyszedłnakorytarzdoczekającegosłużącego.

Tomwyprowadziłgonaulicę,dokaretyThorne’ów,ipomógłwsiąść.

background image

–Czyliksiążęprzyjechałzwizytą,tak?

–Tak,paniedoktorze.Przyjechałnakolację,alejejnieskończył.Nieczułsięna

tyledobrze,żebywracaćdodomu.Położyliśmygowniebieskimpokoju.

Tom zamknął drzwiczki i wskoczył na tył, a stangret ruszył z kopyta ku domowi

Evelyn.

Kiedy dotarli, Samuela wprowadzono tylnym wejściem i przez kuchnię, aby jego

przybycie zwróciło możliwie najmniejszą uwagę. Znalazłszy się na schodach dla

służby,jużniepotrzebowałprzewodnika,byznaleźćsypialniedlagości.Nicsiętu
niezmieniło,odkądbyłdzieckiem.

Zapukałrazdopokojuksięciaiczekał,nasłuchując.
–Proszę–odpowiedziałgłos.Chrapliwy,aleczyodchoroby,czyzwysiłku,bynie

hałasować, trudno było Samuelowi określić. Otworzył niezamknięte drzwi,
trzymającświecęwysokonadgłową,byoświetlićpacjenta.

St. Aldric siedział na brzegu łóżka, ze zwieszonymi nogami i opuszczoną głową,

jakbyniedawałradyutrzymaćjejwgórze.

–Przepraszam,żepanaobudziłem.Alebardzozemnąźle–stęknął.
Objawy były tak oczywiste, że Samuel był w stanie określić chorobę, nawet nie

wchodzącdośrodka.Jeślitadiagnozasiępotwierdzi,księciuszybciejsiępogorszy,
niżpoprawi.

– Dobrze pan zrobił, że mnie wezwał, nie budząc całego domu. Czy mogę pana

zbadać?

Książęzaśmiałsięsłabo.
–Dousług,paniedoktorze.
Samuelzapaliłpozostałeświecewpokojuiprzegarnąłwkominku,bowiemksiążę

mimo ciepła cały dygotał. Potem wetknął przyniesioną świecę do lichtarza na
nocnymstolikuiprzyłożyłdłońdoczołaksięcia.

Gorączka,stwierdziłwduchu.Niecałedwadnitemu,pobalu,sprawiałwrażenie

zupełniezdrowego.Czymiałciepłądłoń,kiedysięznimwtedywitał?Zapewnenie,
nakolacjipoprzedniegowieczoruSamuelmusiałbycośzauważyć.

Wyciągnąłztorbyniewielkątubęiwyjaśnił:
–Tonowywynalazek.Skorzystamzniego,abyosłuchaćpanupłucaiserce.

–Przydatneurządzenie–stwierdziłksiążę,okazująccieńzainteresowania.–Miło

wiedzieć,żelubipannowatorskierozwiązania.

Samuel rozsunął księciu koszulę i osłuchał. Serce biło dość szybko, zapewne ze

zdenerwowania,wpłucachniebyłowydzieliny.Aleopuchliznanaliniiszczękitobył

dopiero początek. Zwykle przystojna twarz księcia wyglądała jak u wiewiórki na

background image

jesień, z wypchanymi policzkami. Samuel przesunął wprawną dłonią po węzłach

chłonnychksięciaipoczuł,jaktensięcofa.

–Boli?–zapytał.–Stąd,promieniujewstronęuszu?

–Tak.–Książęniepotrafiłpowstrzymaćgrymasubólu.
–Abrzuch?–Kilkarazyszybkopuknąłpalcamiwokolicachtrzustkiizobaczył,że

książę znów się cofa. Infekcja przechodzi na organy wewnętrzne To niedobrze.

Bardzoniedobrze.

Uniósłrąbekkoszulinocnejizajrzałniżej.
–Bóljąder?

–Trochębolą–przyznałksiążę.
Jaktomuwyjaśnić,żebysięcałkiemnieprzeraził?Uspokajającokiwnąłgłową.

Książępopatrzyłnaniegojakwiększośćpacjentów,licząc,żedowiesię,żetonic

poważnego,żemaprzestaćsięprzejmowaćiwracaćdołóżka.

–Wiepan,cototakiego?
Najprawdopodobniejwiedział.Iubolewałnadtym,żeodpowiedźniejestinna.
– Nagminne zapalenie przyusznic, przebiegające z zajęciem narządów

gruczołowych zwykle występuje to u dzieci. Ale u dorosłych ma poważniejszy

przebieg.

Zwłaszczaumężczyzn.Książęitaknajpewniejniedługosiętegodowie.
–Śmiertelne?–zapytałpokrótkimwahaniupacjent.
– Bardzo rzadko. – Samuel rzucił mu, jak miał nadzieję, uśmiech pełen otuchy. –

Ale oczywiście dolegliwe. Musi pan być odizolowany dla własnego dobra a także,
żebynieprzenosićchorobynainnych.

–Niemogę.Parlament–Książęspróbowałpodnieśćsięzłóżka.
Samuelstanowczymgestempołożyłmudłońpośrodkupiersiipchnąłzpowrotem.
–Przezparętygodniabsolutnieniebędziepanmógłsiętampojawić.

– A Evelyn – dodał książę, jakby przypomniał sobie, że o nią też powinien się

martwić.GdybySt.Aldricnaprawdęjąkochał,niebyłabydrugawkolejności.

– Już to kiedyś przeszła, w dzieciństwie, wtedy przechodzi się tę chorobę

łagodnie. – Dokładnie to pamiętał, bo i sam wówczas zachorował. – Skoro jest
odporna, będzie mogła pana odwiedzać, jeśli pan sobie życzy. Inni lepiej niech

trzymająsięzdaleka.

–Widzę,żeoswojezdrowiepansięniemartwi.

–Cóżtobyłbyzalekarz,którybałbysięchorób,któreleczy–odparłSamuel.–

Pozatymmamwyjątkowosilnyorganizm.

– Zatem pewnie po matce – zauważył St. Aldric z kolejnym stęknięciem. – Bo

background image

naszegoojcagnębiływszelkiemożliwechoroby.Aterazproszętylkopopatrzećna

mnie.

–Jednachorobatożadnaoznakasłabościorganizmu–powiedziałSamuel–aco

dopierotakpospolita.Dziwne,żepanjejwcześniejnieprzeszedł.

–Topansięnatymzna,nieja–powiedziałSt.Aldric.–Jawiedziałemtylkotyle,

żetrzebamilekarza.Aleczybędziepanskłonnymnieleczyć?

–Oczywiście–odparłSamuel,zdziwiony,żewogólepowstałotakiepytanie.–Pan

mniepotrzebuje.

–Czylipananiechęćdotyczyłaposady,którąproponowałem,aniemnieosobiście–

powiedział książę, zmrużywszy oczy w opuchniętej twarzy. – Już zaczynałem
podejrzewać,żejestnaodwrót.

–Mojeuczuciaiichprzyczynysąwtejchwilinieistotne–rzuciłszorstkoSamuel,

grzebiąc w torbie, aby upewnić się, że ma w niej wszystkie niezbędne

medykamenty. – Proszę się nimi nie kłopotać. Dla mnie jest ważny pan jak każdy
innypacjent.

Wyciągnąłnalewkęopiumowąibelladonnę,postawiłjenastoliku.
– Muszę się panem od razu zająć, żeby nie dopuścić do rozprzestrzenienia się

choroby na innych domowników. Ma pan jakieś podejrzenia, gdzie się mógł pan
zarazić?Odjakdawnasiępanźleczuje?

– Kilka dni, co najmniej – wymamrotał książę. – Wcześniej rzeczywiście

odwiedziłem szpitalik dla sierot, którego jestem mecenasem. Niektóre dzieci były

chore.

Samuelomalnieprychnął.Gdybywyciągniętogozłóżkadojakiegokolwiekinnego

księcia, okazałoby się, że spał z zakażoną dziwką albo męczy go podagra.
A Święty? Święty zaraził się świnką, kiedy doglądał sierotek. Wyglądało na to, że
Samuelnigdyniepoczujeanikrztymoralnejwyższościnadksięciem.

Postarałsię,byodpowiedźniebrzmiałasarkastycznie.
– Więc to najprawdopodobniej jest źródło. Dokładna data pomoże mi określić

stadium choroby. Zapewne większość domowników już to przechodziła. Ale dla
bezpieczeństwa opróżnimy to piętro domu, a wizyty służby ograniczymy do
minimum.

Książędotknąłpoliczka,obmacującguzkipoobustronach.
–Jatakżewolałbymsięnikomuniepokazywać,żebyniesiaćniepotrzebnejpaniki.

Samuelspojrzałnajegoopuchniętątwarz,wypatrującoznakpróżności,poczym

doszedł do wniosku, że książę mówi prawdę. Nie chce powodować zamieszania

i kłopotów, zarażając innych albo strasząc pokojówki. Nie dość, że szlachetny, to

background image

jeszczeskromny.

– Proszę tak tego nie traktować, to raczej będzie kwarantanna – odezwał się

stanowczymtonemSamuel,sięgającposzklankęiodmierzającdowodykropleobu

lekarstw.

– Gdy lord Thorne wstanie, poproszę, aby poinformował resztę domowników.

Teraz podam panu opium. Niestety ból jeszcze się wzmoże. Belladonna powinna

jednaktrochępomóc.Przeznajbliższedniposiłkibędąrozdrobnioneiraczejmdłe.

Książęwestchnął.
–Zważywszynato,jaksięczuję,itakniebędęwstanieichprzełknąć,więcnic

nieszkodzi.

Chwyciłfiliżankę,opróżniłjąjednymhaustemiopadłzpowrotemnapoduszki.

–ProszęwmoimimieniuprzeprosićEvelynilordaThornezakłopot.
Jakby Thorne miał coś przeciwko, przynajmniej póki książę żyje. Uzna to za

zaszczytgościćgopodswoimdachemprzezdwatygodnie,choćbyiwtakimstanie.

–Oczywiście,WaszaKsiążęcaMość.Zajrzędopanarano.
Nie mogąc się powstrzymać, skłonił głowę z szacunkiem, wziął świecę do ręki

iwyszedł,abypacjentmógłusnąć.

Zatrzymawszysięwkorytarzu,rozważyłewentualności.Gdybytobyłzwyczajny

pacjent,obudziłbygospodynię,zostawiłjejlekarstwaipoleciłsięobudzić,jeślistan
chorego się zmieni. Nie miał tu wiele do roboty, wystarczyło obserwować, jak
pacjentprzechodzichorobę,ipomócmuwewentualnychkomplikacjach.

Lecz to nie był zwykły śmiertelnik. Leczył księcia. Nawet gdyby nie chodziło

oŚwiętego,itaknalegałby,żebyzostaćwdomu,abyzaspokoićwszystkiepotrzeby
chorego. Była to strata czasu. Ale wszyscy zapewne tego właśnie od niego
oczekiwali.

Zresztą chodziło przecież o jego własnego brata. Pomyślał też, że woli samemu

doglądaćchorego,abynierobiłategoEvieprzyswoimzainteresowaniumedycyną.
Sprawa była naprawdę prosta. Doktor Hastings musi pozostać w tym domu, póki
stanpacjentasięniepoprawi.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Idącnaśniadanie,Evezatrzymałasiępoddrzwiamigabinetuojca.Niespotykane,

abyjużbyłnanogachipracowałotakwczesnejporze.Jeszczedziwniejsze,żemiał

u siebie gościa, z którym prowadził ożywioną rozmowę. I że tym gościem był

Samuel.

Kłócilisię.Przyłożyłagłowędodrzwiinasłuchiwałastrzępkówrozmowy.
–Poprostuuważam,żelepiejbyłobyznaleźćkogośinnego,żebysięnimzajął.–

Ojciecprzemawiałrozsądnie,choćbyłpoirytowany.

–Takwłaśniemyślałem.Ażtakniezręczniesiępanczuje,mającmniezpowrotem

wdomu?–Samuelbyłowielebardziejwściekły.Nigdyniesłyszaławjegotonieaż
takiegosarkazmu.

–Oczywiście,żenie–ojciecodparłtonem,wktórymsłychaćbyłozakłopotanie.
–Apowinienpan.Wszystko,comipanpowiedział,byłokłamstwem.Jeślimapan

wogólejakieśsumienie,powinnopanadręczyć.

–Wówczastakie,anieinnezachowaniewydawałosięnajprostszymwyjściem.

– Najprostszym? – Samuel nie był po prostu zły, tylko głęboko oburzony. –

Zasługujepanchoćnaodrobinętejudręki,jakąprzeszedłemprzezostatniesześć
lat.Przezpanawierzyłem,że

Mimotrudnychrelacjimiędzynimiwszystkimi,niemiałprawatakodzywaćsiędo

jejojca!Eve,niemogącsiępowstrzymać,wtargnęładośrodka.

–Samuelu!–Złabyłarównieżnasiebie,zato,żewogólekiedykolwiekchciałado

niego wrócić. Dopiero od niespełna tygodnia wiedział, kto jest jego prawdziwym
rodzicem, i z człowieka, którego z pozoru znała, zmienił się w złośliwego
szczeniaka, niewdzięcznego wobec tego, kto go wychował. – Natychmiast

przestańciesiękłócić.Słychaćwasnacałykorytarz.

–Cotakiego?Cousłyszałaś?–Ojciecażzbielał.
OdwróciłasiędoSamuela.Tonapewnowszystkoprzezniego,stwierdziła.
– Jestem zbulwersowana, panie doktorze, że śmie pan tu przychodzić, jeszcze

przedśniadaniem,iwszczynaćkłótnięocoś,cozdarzyłosięwielelattemu.

Dwaj mężczyźni spojrzeli po sobie w milczeniu. Po czym Samuel dodał

łagodniejszymtonem:

–Nieprzyszedłemtuzwłasnejwoli.Wezwanomnie.

–Kto?–Parsknęłaśmiechem.–Napewnonieja,jeślipantaktwierdzi.

Ojciecwstał,obszedłbiurkoichwyciłjązarękę.

background image

– Evelyn, to był książę. Pogorszyło mu się. Nie chciał nas budzić i posłał po

doktora.

–Rozchorowałsię?–Przezgłowęprzemknęłyjejtysiącemyśli.Anajgorszaznich

brzmiała:„Jeśliumrze,niebędęmusiaławybierać”.

To było niegodziwe z jej strony. Decyzja już została podjęta i była z niej

zadowolona.Michaeltowspaniałyczłowiek,powiedziałasobiewduchu.

– Nie ma powodu do niepokoju – dodał Samuel. – Wyzdrowieje. – Miał spokojny

głos,charakterystycznydlalekarza,dodającyotuchyrodziniepacjenta.

– Jeśli mogę cokolwiek zrobić, posłać po jakiś lek, innych lekarzy, którzy

specjalizująsię–Ojcuwyraźnieżadnejotuchyniedodał.

– Jak już mówiłem, milordzie, jestem w stanie poradzić sobie z przypadkiem

świnki u własnego brata. – Ach, więc to go zdenerwowało. Ojciec podawał
w wątpliwość jego umiejętności. Ale przynajmniej nie zaprzeczał, że książę jest

znimspokrewniony.

– Nic mu nie będzie, ojcze – powiedziała Evie. Nie czuła jednak spokoju, raczej

odrętwienie.–Samuelmarację.Zajmiesiętymzłatwością.AMichaelpoprosiłgo
osobiście.

Todobryznak.Przynajmniejonidwajniesąporóżnieni.
– Niech więc tak będzie – odrzekł Thorne, wciąż lodowatym tonem. – Znowu

znalazłeśsięwmoimdomu,tymrazemjednaknaprośbęksięcia,inicniemogęna
toporadzić.Comuprzepisałeś?

–Zasłonymająbyćzaciągnięte,asłużbapowinnatrzymaćsięodniegozdaleka.

Natympiętrzedomuniemanikogowięcej,prawda?

–Innychgościniemamy–odparłojciec.
–ToproszęposłaćTomadogospodypomójkuferitrochęświeżejpościeli.Zajmę

któryśzwolnychpokojów,bonieobawiamsięzarażenia.Natomiastpan,milordzie,

powinien trzymać się z dala, tak samo jak wtedy, gdy Evelyn i ja przechodziliśmy
świnkę jako dzieci. Jeśli nie pamięta pan, czy chorował na tę przypadłość
wdzieciństwie,niewolnopanukontaktowaćsięzzarażonym.

– Ale żeby książę – Ojciec kręcił głową z niedowierzaniem, jakby sądził, że

godnośćksiążęcadajeodpornośćnachorobyniższegostanu.

– Samuel ma rację, ojcze. Nie należy się denerwować. Będę z nimi dzień i noc,

dopilnujęwszystkiego.

Obajzdumielisięnatesłowa,jakbyuważali,żeniejestzdolnadopomocy.

–Toraczejniebędziekonieczne–rzekłThorne.

–Zgadzamsięztwoimojcem–dodałpospiesznieSamuel.

background image

– Samuelu, przecież nic mi nie grozi – przypomniała mu. – Jak już mówiłeś ojcu,

przechodziłam tę chorobę jako dziecko, tak samo jak ty. Poza tym, ojcze,

uczyniłabym to samo dla każdego innego gościa, który zachorowałby pod naszym

dachem.

– Ależ, Evie – powiedział Samuel, znów tym spokojnym tonem – twoja obecność

wcaleniesprawi,żejegoksiążęcamośćszybciejwyzdrowieje.

–Tomójnarzeczony–odparłaEvie,takimsamymuspokajającymtonem,jakimon

doniejprzemawiał.–Onmniepotrzebuje.

Poostatniejrozmowiebyłapewna,żeSamuelniemaochotytegosłyszeć.Jednak

tobyłaprawda.Nawetjeśliwprzyszłościtosięzmieni,niemasensudyskutować
otymprzyojcu.AchoregoMichaelaniemożezostawićsamego.

Thorne patrzył teraz na Samuela. Zostawiał jemu podjęcie decyzji. Samuel

najwyraźniejbyłprzeciwny,aleniechciałbyćtym,któryjejodmówi.

Narazpoczułogromnezmęczenie.
–Nicjejsięniestanie,jeślibędzieprzynimczuwać.Pozatymtakbędzielepiej,

niżgdybywchodziłatamiwychodziłaczeredapokojówek,ciąglezakłócającksięciu
spokój. Jeśli będzie miał Evelyn przy sobie, doda mu to otuchy i złagodzi

dyskomfort.

–Aletoniestosowne–argumentowałojciec.
– Ojcze, daj spokój, Michael z pewnością nie uczyni niczego nieprzystojnego. –

Przyszło jej do głowy, że za to Samuel – wręcz przeciwnie. Jednak na pewno nie

będzie jej niepokoił we własnym domu, gdy jej przyszły mąż leży w sąsiednim
pokoju.Odsunęłaodsiebietewątpliwości.

– Dobrze wiesz, że się przydam. To się niczym nie różni od tego, co robię, gdy

jesteśmynawsi.

– Ale tam chodzi o kobiety i dzieci. – Ojciec miał zbulwersowaną minę. – A St.

Aldricjestdorosłymmężczyzną.

Samuelodchrząknął,bypodkreślićdelikatnośćtematu.
–Bardziejosobistymipotrzebamipacjentajasięzajmę.Tożadnaujmaopiekować

sięchorym.

– Ach, no to bardzo dobrze – stwierdził Thorne, wzdychając. – Masz moje

pozwolenie,Evelyn.

Tak jakby pytała go o pozwolenie. Zrobiłaby to przecież i bez niczyjej zgody.

Ojciec poczuł się jednak lepiej, myśląc, że ma nad nią władzę. Niech mu będzie,

pomyślała.

– Evelyn bardzo mi pomoże – przyznał Samuel. – A opiekując się księciem we

background image

dwoje, ograniczymy kontakt z innymi, narażonymi na chorobę domownikami.

A także plotki; wątpię, żeby książę życzył sobie, by ktoś postronny oglądał go

wtakimstanie.

–Toprawda–powiedziałojciec,wyraźniepocieszony.–Lepiej,żebytakierzeczy

pozostaływrodzinie,zdalaodwścibskichoczu.

– Czyli postanowione – oświadczyła Evelyn z uśmiechem. – Zaraz powiem pani

Abbott,żebyniewpuszczałanikogonadrugiepiętro,pókiSamuelniestwierdzi,że

to jest już bezpieczne. Posiłki mogą przynosić i stawiać na górze schodów, ja
dopilnuję,żebyMichaeljezjadł.Raznadzieńprzyjdziepokojówkazmienićpościel

itowystarczy.

Ojciec teraz kiwał głową, jakby sam o tym wszystkim pomyślał. A ja może

faktycznie udowodnię Michaelowi, że pomoc przy chorych odpowiada mi o wiele
bardziejniżsiedzeniecichoprzystolejadalnym,pomyślała.

Kiedy wyszła, by wydać polecenia służbie, Samuel nie miał ochoty kontynuować

rozmowyzlordemThorne.Wszelkiewysiłki,byinformacjaostaniechoregogościa
niewywołałaniepokoju,szybkoposzłynamarneizaczęlisięprzekrzykiwać.Zanim
dowiedziałsię,ktojest jegoojcem,mógłbyć dlaThorne’auprzedzająco grzeczny,

teraz natomiast szczerze go nie znosił. Gdyby Evie przyszła odrobinę później,
usłyszałaby

wszystkie

obrzydliwe

szczegóły

rozstania.

Chciał

bowiem

skonfrontować Thorne’a ze skutkami jego kłamstw i uświadomić mu, jak zniszczył
szczęście własnej córki. Teraz rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, żeby Thorne

wiedział,żesprawypozostająniedokończone,iposzedłzwizytowaćpacjenta.

StanSt.Aldricapogorszyłsięodpoprzedniegowieczoru.Opuchliznanażuchwie

była bardziej wydatna, książę wiercił się przez sen, wyraźnie cierpiąc. Samuel
wyliczałwmyślachcopoważniejszepowikłaniaibłagałlos,byksiążęsięonichnie
dowiedział.Głuchotaibezpłodnośćniebyłyrzadkością.Amimotego,copowiedział

Thorne’owi,czasemzdarzałasięiśmierć.Niemiałochotybyćosobistymlekarzem
księcia,ajużnapewnoniechciałbyćobwinianyzajegozgon.

Niektórychrzeczyniedasięjednakuniknąć.
A gdyby książę umarł, Evie po odbyciu żałoby byłaby wolna i mogłaby robić, co

tylko zechce. Thorne nie mógłby ich powstrzymać. Jedyny powód, jaki ich

rozdzielał,zostałzdemaskowanyjakokłamstwo.

To było haniebne. Po raz kolejny spojrzał na leżącego chorego, jego opuchniętą

brodę i cienie pod oczyma. Książę już cierpiał, a będzie pewnie cierpiał jeszcze

bardziej. Miał obowiązek mu pomóc. A tak jak wspomniał w gabinecie Thorne’a,

tenczłowiekbyłnietylkoksięciem,lecztakżejegobratem.

background image

Przyjrzał się śpiącej twarzy, dostrzegając osobliwe podobieństwo do własnej.

Przypuśćmy,żetoonbytuleżał,aSt.Aldrictrzymałfiolkęztrucizną.Niemiałby

sięczegobać.Tenczłowiekbyłistnymświętym.

Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Pod tym względem Thorne był jego

całkowitymprzeciwieństwem.Jegoprzybranyojciec,sprowokowany,niewahałsię

sięgnąćponiewyobrażalniebrudnechwyty.Samuelżałował,żenietrafiłdorodziny,

wktórejliczyłbysięhonoriprawda.

Skorojednakpogodziłsię zlosem,musiałprzyjąć nasiebierozmaite obowiązki.

Nie wolno mu było odpowiadać podłością na uczciwość. Nie teraz. Lecz kiedy

pacjentdojdziedosiebie, będziemusiałodbyćtrudną, aczkoniecznąrozmowę na
tematprzyszłościladyEvelynThorne.

Pax–szepnął,kładącrękęnaczoleSt.Aldrica.
Cały czas gorące. Książę poruszył się i otworzył oczy. Skrzywił się, bo raziło go

światło, dotknął policzka dłonią i zaraz cofnął ją, gdy poczuł ból. Na łożu boleści
wyglądałjakkażdyinnypacjent,przerażonyiosamotniony,choćcałkiemdobrzeto
ukrywał. Rozebrany do koszuli nocnej, leżący na wznak, wydawał się o wiele
mniejszyniżwcześniejwgabinecie.

–Myślałem,żetobyłsen–powiedziałsłabymgłosemSt.Aldric.
–Przykromi,alenie.
– Czy nie dałoby się czegoś jeszcze zrobić? – Nie był rozdrażniony, nie obwiniał

ani Boga, ani lekarza, jak to się często zdarzało pacjentom. Zachowywał stoicki

spokój.

–Lódnagorączkę–odparłsuchoSamuel.–Kataplazmnaopuchliznę,możnateż

zastosowaćpuszczeniekrwi.

Książęznówsięskrzywił.
– Laudanum i belladonna na ból. Wasza Książęca Mość nie może przyjmować

pigułek, ma zbyt podrażnione gardło. I proszę żadnych mocnych trunków bez
mojej zgody. Później pozwolę na trochę grzanego porto. To choroba, którą się
przechodzi, a nie leczy. Za tydzień Waszej Książęcej Mości się poprawi. Ale dwa
tygodniewłóżkutokonieczność.

Książęopadłzpowrotemnapoduszki.

–Aniebędzietrwałychskutków?
Tobyłopytanie,naktóreSamuelwolałbynieodpowiadać.Jeszczezawcześniena

odpowiedź. Uniósł prześcieradło i przyjrzał się opuchliźnie, która nie była jeszcze

znacznaalenapewnosiępowiększy.

Książęjęknął,nawpółzbólu,nawpółzestrachu,iusiłowałusiąść.

background image

Samueluniósłprześcieradłoipchnąłgozpowrotem.

– Proszę nie patrzeć, Wasza Książęca Mość. To może Waszą Książęcą Mość

zdenerwować,anazdrowieniepomoże.Boli,prawda?

–Tak.–Terazgłosksięciabrzmiałjakudziecka,niemalpiskliwie.
– To jeden z objawów tej choroby. U dzieci nie występuje. Nie jestem w stanie

określić,jakdalekotojeszczezajdzie.Alezrobięwszystko,cowmojejmocy,żeby

pomóc.

Choćtaknaprawdęniewielemógłzrobić,skorotosięjużzaczęło.Odmierzyłparę

kropelopiumdodużejszklankizalkoholemiwręczyłjąksięciu.

–Proszęwypić.
Książępociągnąłłyk.

–Paskudnetośniadanie–powiedział,krzywiącsię.
–Wtakimraziedobrze,żeWaszaKsiążęcaMośćpozostałnalądzie–skwitował

Samuel z ponurym uśmiechem. – Nie mogę powiedzieć, abym na pokładzie
„Matildy”wszystkoleczyłrumem,aleszkodzićteżnimnieszkodziłem.

–Gdybytakrzeczsięmiaławistocie,każdymógłbybyćlekarzem.
– Wasza Książęca Mość powinien się cieszyć, że tylko tyle było potrzeba. Już

pierwsza bitwa udowodniła, że wprawnie posługuję się i piłą, i igłą. Z tego Wasza
KsiążęcaMośćwywiniesięzewszystkimiczłonkami.

–Wszystkimiopróczjednego–mruknąłksiążęiupiłkolejnyłyk.
Czyliwiedział.Ijużzaczynałsiębać.

–Jeszczeprzezjakiśczasniebędziewiadomo,czytenproblemwogólewystąpi,

WaszaKsiążęcaMość.

–Proszęnieowijaćwbawełnę–warknąłksiążę,poczymdodałspokojniej:–Inic

niemówićEvelyn.

Niewykluczone,żeEviebyłajużtegoświadoma.Ajeślinie,tozaraztosprawdzi

wksiążkach,którepodobnomiała,idowiesię,żezwiązekzSt.Aldrikiemmożebyć
bezdzietny.

–Nicniepowiem,WaszaKsiążęcaMość.
Książęznówwestchnął.
–MamnaimięMichael.

Samuel zamarł na chwilę, po czym pochylił się nad narzędziami, udając, że nie

dosłyszał.

– Proszę, aby pan tak się do mnie zwracał. Zważywszy na okoliczności,

absurdalnietobrzmi,gdymniepantytułuje.Wkońcujesteśmyrodziną.

–Niewolałbyś,żebymzwracałsiędociebie:Święty?

background image

Książę spróbował się zaśmiać, ale znów się skrzywił i posłał Samuelowi tylko

słabyuśmieszek.Oczyjużmumętniały,lekarstwozaczynałodziałać.

–Myślisz,żejakmiotymprzypomnisz,powstrzymamnietoodprzeklinania?

– Miałem do czynienia z cierpiącymi ludźmi, więc wątpię, Michaelu – powiedział

Samuel,czującsięnieswojo.–Możeszprzeklinać,iletylkochcesz,jeślisądzisz,że

toprzyniesieciulgę.

–Amogęmówićdociebie„Samuel”?

Samuelwolałby,żebybratniezwracałsiędoniegowtensposób.Wydałomusię

to zbyt osobiste i przedwczesne. Skoro jednak miało to stanowić pociechę dla

cierpiącego,niepotrafiłodmówić.Kiwnąłgłową.

–AlboSam,jakmówiladyEvelyn.

–PięknaladyEvelyn
Książę opadł na poduszki z uśmiechem pełnym zadowolenia. Zapadając

wnarkotycznysen.Tobyłonaturalne,bywtakiejchwilimyślećonarzeczonej.

Samuel dokładnie wiedział, co się roi w głowie księcia. On sam też miał takie

myśli.Conocleżałwkoiiprzeklinałsamsiebie,żemarzyojejmiękkich,białych
ramionachprzylegającychdojegopiersi,ojejwargachnaswojejskórze,osennych

westchnieniach.

Nie powinien się tak biczować myślami. To były tylko niewinne chwile

zapomnienia.

Sięgnął,bywyjąćnawpółpustąszklankęzopadającejdłoniksięcia.Gdytozrobił,

St. Aldric otworzył oczy, cofnął rękę i uniósł szklankę, jakby przepijając do
Samuela.

– Za zdrowie mojego brata, doktora Samuela Hastingsa, który mógłby mnie

równie dobrze otruć tym wszystkim, co ma w torbie. Arszenikiem, rtęcią, opium.
Niktbysięniezorientował.

TesłowaprzeraziłySamuela.Aleczyżnieprzemknęłomutoprzezmyśl?
–Nigdybymprzecieżskładałemprzysięgę.
–Alezałożęsię,żeżałowałeśtego.–Książęprzepiłdoniegoponownie,aichoczy

spotkałysięnadbrzegiemszklanki.Potemostentacyjniewypiłpłyndodna.

To też była prawda. Parę chwil wcześniej stał nad swoim pacjentem i rozważał

możliwość popełnienia morderstwa. A co gorsza, książę o tym wiedział. Stąd ta
dziwnaminanajegotwarzy.Ufał,żebratniezabijebrata.Ajednocześniedawałdo

zrozumienia,żejeślitosięzdarzy,Świętymuwybacza.

Książęczynie,tenczłowiekbyłalboszalony,albonieustraszonyjakżołnierzena

okręcie. Teraz zamykał oczy, głowa opadała mu na poduszkę. Samuel zabrał

background image

szklankę i po cichu wyszedł z pokoju, aby sprawdzić, jak Evie radzi sobie

zprzygotowaniami.

Stała u szczytu schodów. Ojciec wciąż jej towarzyszył, przestępując nerwowo

znoginanogę,bojącsięporzucićcórkęnapastwędrogichjejmężczyzn.Patrzyli,
jakSamuelsięzbliża.Sądzącpoichzaniepokojonychminach,wciążmiałnatwarzy

wypisane sprzeczne uczucia. Obawiali się, że są one wynikiem ciężkiego stanu

księcia.

Postarał się wydobyć umysł z mrocznej czeluści, w jakiej tkwił, i starannie

zamaskowaćprawdziwemyśli.

–Ijakonsięczuje?–zapytałaEvelyn.
– Znowu śpi – odparł Samuel. Jeśli lekarz nie jest w stanie niczego zrobić, musi

przynajmniej pokazać, że panuje nad sytuacją. Zwłaszcza jeśli niezależnie od jego
poczynaństanchoregomożesięzmienićnagorszelublepsze.–Książęobawiasię

jednak,żeprzeraziszsię,gdysiędowiesz,jakciężkijestjegostan.

Evieprychnęła,jakbylekceważyłaobawynarzeczonego.
–Niechnietracinatosił.Zaopiekujeszsięnimiwszystkobędziedobrze.
Przynajmniej na chwilę zapomniała, że jest na niego zła. Potrzebowała jego

pomocy. Patrzyła nań z ufnością jak wtedy, gdy był jej bohaterem, a ona małym
chochlikiem.

GdybyuległpokusieizabiłSt.Aldrica,Eviebysiętegodomyśliła.Spojrzałabymu

razwoczyiwyczytałaznichprawdęapotemjużnigdyniepatrzyłabynaniego

tak samo. Straciłby jej zaufanie, gdyby okazał się równie podły i fałszywy, jak
Thorne.

Kiwnąłpoważniegłową.
–Wyzdrowieje.
Zerknęłaniespokojniewgłąbkorytarza.

–Czypomożemu,jeślitrochęznimposiedzę?
Samuelwzruszyłramionami.
– Na pewno nie zaszkodzi. Jeśli to cię uspokoi, nie mam nic przeciwko temu. –

Oczywiście nie w roli lekarza. Samuel czuł zazdrość wobec mężczyzny, który
obudzisię,mającubokuanioła.–Alejeśliśpi,niebudźgo.Niechsięsamobudzi.

Iniepozwalajmunadmierniesięekscytować.

Odwróciła się i pobiegła do pokoju, w którym leżał jej narzeczony, by jak

najszybciejsięnimzaopiekować.Ojciecodprowadziłjąwzrokiempełnymobaw.

–Nicjejniebędzie–zapewniłSamuelThorne’akolejnyraz.–Alepanniechsię

trzymazdaleka.Jeślizauważypanusiebiealbouinnychjakiekolwiekniepokojące

background image

objawy,proszęnatychmiastmniezawiadomićikazaćprzenieśćteosobynadrugie

piętrodomu.

– Czyli to naprawdę tak poważna choroba? – Thorne niepokoił się o przyszłość

córkiiewentualnefiaskoswoichmisternychplanów.

– Na tyle poważna, że nie życzyłbym jej nawet najzdrowszemu. Ale są duże

szanse,żeksiążęodzyskazdrowie.

–Aleczycałkowicie?–Thornerzuciłmuzaniepokojonespojrzenie.–Słyszałem

o mężczyznach, którzy mieli tę przypadłość. Oczywiście przeżyli, ale pewne
skutkipozostały.

Samuel kiwnął głową; w obliczu faktów nie był w stanie kłamać. Teraz różnica

zdań pomiędzy nimi była nieistotna, był Thorne’owi winien informację o zdrowiu

przyszłegozięcia.

–Otegotypuproblemachdowiemysiędużopóźniej.Dlategowłaśnienalegamna

kwarantannę.Trzebazapewnićksięciuspokój.Onjużitakzadręczasięwszystkimi
możliwymipowikłaniami.Aniepowinien,jestnatozasłaby.

Thorneskinąłgłową.
–Tumaszrację.LepiejniechEviedodajemuotuchy.Niechniesterczynadnim

gromadazatroskanychludzi.

– Otóż to. Teraz proszę już iść – powiedział Samuel najłagodniej, jak mógł. –

Zawiadomię pana, jeśli coś się zmieni. Ale nikomu to nie pomoże, jeśli i pan się
rozchoruje.Proszęnamzaufać.Proszęmizaufać.Jegoksiążęcamośćbędziemiał

najlepsząopiekęnaświecie.

– A co do naszej wcześniejszej rozmowy – Thorne rzucił mu nerwowe

spojrzenie.

–Nieporateraznakontynuacjętejdyskusji–powiedziałSamuel,powstrzymując

złośćiodrazę,wciążkipiącepodmaskązawodowegoopanowania.

–JeślibędzieszsamnasamzEvelynionasiędowie–Thorneznówsięnajeżył,

próbował przejąć kontrolę nad sytuacją. Jego ton był ostrzegawczy, niósł w sobie
groźbę.ChoćczymThornemógłmujeszczegrozić,tegoSamuelniewiedział.

– W tej chwili przeszłość to ostatnia rzecz, którą chciałbym sobie zaprzątać

głowę. Mam tu pacjenta, a pan ma chorego gościa. Musimy zrobić dla niego

wszystko,cownaszejmocy.Nicwięcejniepowinnonasterazinteresować.

–AEvelyn?–powtórzyłThorne.–Jejtakżeżyczyszjaknajlepiej?

– Obawiam się, że to „jak najlepiej” oznacza dla nas różne rzeczy. Ja bym na

przykład jej nie okłamał tak jak pan. Ale nie mam ochoty rozdrapywać ran

z przeszłości, aby zjednać sobie przychylność Evelyn. Nie będę z nią o tym

background image

rozmawiać.

Thornejednakdalejstałnieporuszony,jakbybałsię,żeSamuelgozdradzi.

–Mapanmojesłowo–wycedziłSamuelprzezzaciśniętezęby–jakosynaświętej

pamięciksięciaSt.Aldricseniora.–Czułsięnieswojo,przysięgającwtensposób.
Dostrzegłjednakwagętychsłów.Honorrodziny.Jaktodziwniemócwkońcuczuć

cośtakiegopotylulatach.–Aterazproszęjużiść.

Thornebezsłowaobróciłsięizstąpiłzeschodów.

background image

ROZDZIAŁCZTERNASTY

St.Aldricwyglądałokropnie.
Evierozumiałateraz,czemujejbliscyniechcieli,żebypoznałaprawdę.Miałado

czynieniaztąchorobąudzieci,udorosłegomężczyznywyglądałotojednakowiele

gorzej. Gdyby była taką słabą kobietką, jak myślał Michael, przeraziłaby się,

widzącjegoobrzęki,iwybuchnęłabypełnymwspółczuciapłaczem.Zdenerwowana,
uprzykrzyłabyżyciewszystkimwokół.

Tymczasemsiadłanakrześleobokłóżkaiujęławdłoniejegobezwładnąrękę.
Spałdalej,nieświadomjejobecności.

Oj,Michaelu,cojamamztobąpocząć?–pomyślała.Choćniechciałasiędotego

przyznać, zaręczyny były błędem. Nie trzeba było ustępować wobec uporu ojca.

Powinnabyłaznaleźćjakiśwybieg.

Możliwejednak,żewpadłabyzdeszczupodrynnę.PodpewnymiwzględamiSam

był wciąż dokładnie taki, jakim go pamiętała z dzieciństwa. Ale spokój i zaufanie,
którekiedyśprzynimczuła,gdzieśzniknęły.Zrobiłsięnieprzewidywalny:wjednej

chwilibyłspokojny,wnastępnejrozedrgany,nienawidziłjejojca,atwierdził,żeją
kocha;nietłumaczył,dlaczegozniknąłiczemunaglestwierdził,żeniemożesięjej
oprzeć,gdyzaręczyłasięzinnym.

Potrzebowałaczasudonamysłu.Iwszystkowskazywałonato,żebędziegomiała

co najmniej tydzień, zamknięta z jednym i z drugim. W sam raz, żeby uporać się
zuczuciami.

Ścisnęła dłoń Michaela, jednak prawie się nie poruszył. Przetarła mu rozpalone

czoło zwilżoną w umywalce gąbką, poprawiła kołdrę i przyłożyła głowę do piersi,
żeby posłuchać oddechu, który był głęboki i regularny. Samuel miał rację. Nic tu

więcejniepomoże.

Wyszła z pokoju i zatrzymała się w korytarzu, oglądając się na otwarte drzwi

w jego końcu. Była to gościnna sypialnia z przyległym salonikiem – miejsce,
wktórymmoglirazemposiedziećipoczekać,ażksiążęsięobudzi.

Wzdrygnęłasięodruchowonatęmyśl.Jeszczetydzieńtemudałabysiępokroićza

możliwośćspotkaniazSamuelemsamnasam.Jejciałojednakwciążgopragnęło.
Czułasięwinna.BiednyMichaelmiałnagłowieichoboje.Idotegobyłchory.Jak

możnawtakiejchwili,kiedyoncierpi,myślećowłasnychżądzachipragnieniach?

Samuel siedział za stołem blisko kominka, pod nogami miał lekarską torbę,

przeglądał jakiś tekst i wyglądał jak przystało na kompetentnego lekarza. On też

background image

byłdobrymczłowiekiem,mimożetakdziwniesięwobecniejzachowywał.

Nie chciała przerywać mu pracy. Ale właściwie, czy trzeba aż tyle studiować,

żebyporadzićsobieztakpospolitąchorobą?Iczykoniecznejestdotegoażtakie

skupienie?

–Próbujeszsięwymigaćodrozmowyzemną?

Uśmiechnąłsiędoksiążki,przyłapanynagorącymuczynku.

– Od godziny czytam w kółko tę samą stronę i czekam, aż wrócisz. Jak tam

pacjent?

–Ciągleśpi.

–Bardzodobrze.Późniejdoniegozajrzę.–Zamknąłksiążkę,odłożyłjąispojrzał

wyczekująconaEvie.

Jakichsłówodniejoczekiwał?
–Dziękujęcizato–rzekłaponuro.

–Zato,żewykonujęswójzawód?
–Żewykonujeszgowtymkonkretnymprzypadku.Tonapewnodlaciebietrudne.
– Książę osobiście mnie wezwał – odparł Samuel, udając, że jej nie zrozumiał. –

A po pierwszej wizycie już nie było sensu przekazywać obowiązków innemu

lekarzowi.

–Mamnamyśli,żetojestdlaciebietrudneprzezemnie.
– Przeciwnie – znów się uśmiechał – w pani obecności, lady Evelyn, czuję się

bardzodobrze.Wydajemisię,żetopaniczujesięskrępowana.

Tooczywiściebyłoprawdą.Alewytykającjejto,umyślniejąprowokował.
– Dam sobie radę – powiedziała, nie łapiąc się na haczyk. – A tę „lady Evelyn”

możeszsobiedarować.Ibeztegojestmiciężko.

Zadrgałymuusta.
–Jaksobieżyczysz,Evie.

– Dobrze się składa, że jesteśmy tu razem. – Kiwnęła głową. – Będziesz mieć

okazjęlepiejpoznaćwłasnegobrata.–Iokazaćmutrochęmiłości,żebymnieczuła
się aż tak głupio, że uparłam się, aby poznali prawdę. – Na pewno jak spędzisz
znimtrochęczasu,to

toproblemniezniknie–dokończyłSamuel.–Jestzaręczonyzkobietą,którą

kocham.

–Ostatnioszafujesztymsłowem.Trochęnatozapóźno–zauważyła.

–Lepiejpóźnoniżwcale.

Traktujeswojąmiłośćjakżart,przeszłojejprzezmyśl.

– Ale trochę to się kłóci z sześcioma latami nieobecności i tą nagłą żądzą, jaką

background image

zapałałeśpopowrocie.

–Wszystko,copowiedziałem,powiedziałemtylkodlatego,żechciałemdlaciebie

jaknajlepiej.

–Itosięzmieniłoteraz,kiedyjestemzaręczonazinnym?
– Zmieniło się, bo ostatnio stwierdziłem, że „jak najlepiej” dla ciebie to znaczy

wyjśćzamnie.

Wydawałsiębardzospokojnyipewnysiebie,aletoniebyłaodpowiedź,któraby

jąusatysfakcjonowała.

–Niewierzę.

Pokręciłgłową.
–Jużwcześniejdoszedłemdotakiegowniosku.Alewolałemotymniemówić.

– Sugerujesz, że Michael uczynił coś, przez co uznałeś, że nie jest dla mnie

odpowiedni?

Samuelparsknąłśmiechem.
– Nie. Brat, którego mi znalazłaś, jest nieskazitelnym ideałem. Tylko nie jest

idealnymkandydatemnamężadlaciebie.

–Atyjesteś?–Samatakmyślałajeszczeniedawno.

–Żadenmężczyznaniejestidealny–odparł.–Aledlaciebiesiępostaram.
–Niezbytsiętoróżniodobietnic,jakichnaskładałmiMichael,kiedysięzalecał–

odrzekłaEvie.Leczodsłówksięciaserceniezabiłojejmocniej,aodsłówSamuela
–iowszem.

– I jak się to sprawdza? – zapytał Samuel z miną niewiniątka. – Skoro już

obwołanogoświętym,niewielesiębędziemusiałzmieniać.Aty,Evie?–Uśmiechnął
sięjeszczeraz.–Tymasztylezachwycającychwad.Ajaniezmieniałbymcięanina
jotę.

Właśnietakmyślała,gdyprzyjechał.Wolałszczerośćniżpochlebstwa.Leczkryło

sięzatąszczerościątylemiłościdlaniej,żewolałabysłuchaćkrytykiodniegoniż
komplementówodSt.Aldrica.

– A skoro już mowa o twoich niedociągnięciach – dodał z uśmiechem – to

chciałbym cię wyprowadzić z błędu w jednej kwestii. Miałem już to zrobić, kiedy
rozmawialiśmy w ogrodzie. Mianowicie, mylisz się co do naszego pierwszego

pocałunku.

–Wcalenie.–Byłategopewnajakmałoczego:wkońcutachwilaodmieniłajej

życie.

–Porazpierwszypocałowaliśmysięotydzieńwcześniej.Stałaśwbibliotece,pod

wysokimoknemipróbowałaśdosięgnąć,bezdrabinki,książkinanajwyższejpółce.

background image

Podszedłem znienacka, a słońce obrysowywało twoje ciało i przez chwilę cię nie

poznawałem. Widziałem tylko prześliczną młodą kobietę, anioła w świetlistej

aureoli.

–Niczegotakiegosobienieprzypominam–powiedziała,kręcącgłową.
Parsknął.

– Pewnie, że nie. Obchodziło cię tylko, żeby dosięgnąć tej książki. – Westchnął,

pogrążonywmiłychwspomnieniach.–Alejamiałemoczyotwartenatencudowny

widok. Wtedy odwróciłaś głowę i znów byłaś moją małą Evie, proszącą, żebym ci
pomógł.

–Ipomogłeś?–zapytała,szczerzezaciekawiona.
Skłoniłsięafektowanie.

–Zawszedousług,ladyEvelyn.Przyniosłemcitęksiążkę.Wnagrodępocałowałaś

mniewusta.Potemodeszłaśjakgdybynigdynic.Równiedobrzemogłaśwydrzeć

misercezpiersiiuciecrazemznim.Odtejchwilijużniebyłemjegopanem.

–Aleprzecieżwogrodzie?–Byłapewna,żepamiętatocałkiemwyraźnie.
– Wtedy po raz pierwszy ja ciebie pocałowałem – wyjaśnił. – Cały tydzień

planowałem,wymyślałem,jakzapytać,czyczujeszdomnietosamo,cojapoczułem

do ciebie. Lecz za każdym razem zawodziły mnie słowa. Dlatego kazałem
przemówićczynom.Iotrzymałemodpowiedź.

Poczułasięteraztaksamojakpotamtympocałunku.Jakbypierwszyrazwidziała

go naprawdę. Kochał ją. A ona kochała jego. Od lat. Dlaczego dopiero teraz

przestałtemuzaprzeczać?

–Mówiłeś,żetegoniepamiętasz.
–Kłamałem.
–Tobardzowygodne.
–Odkądwróciłem,naopowiadałemcimasękłamstw.

Niewydawałsiętymwnajmniejszymstopniuzawstydzony.
–Proszębardzo,wszystkociudowodnię.Mamciwyrecytować?Znamwszystkie

twojelistynapamięćjaknajpiękniejszywiersz.

Otwierała przed nim swoje serce przez sześć samotnych lat. Nigdy nie

odpowiedział,alepilniejejsłuchał.

–Więcjeprzeczytałeś?
–Każdesłowo.–Uśmiechnąłsię.–Niemaszpojęcia,jakąbyłydlamniepociechą.

Kiedyktóryśsięzagubiłalboprzychodziłyniepokolei,siedziałemzrozpaczony,póki

następnymnieniepocieszył.Całyczasbłagałaśmnieoodpowiedź.Złościłocięmoje

milczenieiconajmniejraznarokmówiłaśmi,żejestemokropny,iprzysięgałaś,że

background image

więcejjużodciebienieotrzymamanisłowa

Uśmiechzniknąłzjegowarg.

– Bałem się tych listów. Co będzie, jeśli tym razem to nie tylko pogróżki,

zastanawiałem się. W końcu stracę moją Evie przez własne zaniedbanie. –
Rozluźnił się. – Ale za tydzień, dwa, znowu pisałaś. – Spochmurniał,

przypomniawszysobiecośprzykrego.

– W listopadzie szesnastego roku milczałaś przez cały miesiąc. Ale w grudniu

przyszedłkolejnylistiszalik,takpaskudny,żenapewnosamagozrobiłaś

Nie mogąc się powstrzymać, parsknęła radosnym śmiechem, bo wreszcie mówił

to,cooddawnapragnęłausłyszeć.

–Więcjednakwróciłeśdomnie?

–Nigdycięniezostawiłem–szepnął.–Próbowałem,alenieumiałem.
Chciała tylko porozmawiać. Zastanowić się racjonalnie, bez pośpiechu, i podjąć

najlepsząmożliwądecyzję.Potembędziemusiałazerwaćalbozjednymmężczyzną,
albozdrugim.Kulturalnie,takabywszyscymoglipozostaćprzyjaciółmi.

ChwyciłaSamuelaHastingsamocnozakoszulęizaczęłagocałować.
Nie trzeba go było dłużej zachęcać, by odpowiedział tym samym. Całe lata

czekałanatepocałunki.Bardziejnamiętne,alesubtelne.

Objąłjąramionami,anizalekko,anizamocno.Przywieraładoniego,bojącsię,że

się cofnie. Mój Samuel wrócił, powtarzała w myślach. Nie ten dziwny człowiek,
który wcześniej się pod niego podszywał. Wrócił jej Samuel. I już nigdy go nie

wypuszczę!

Pociągnąłjąkudrzwiomdosypialni.Otarłasięoniego,przyciskającpiersidojego

torsu.Ucałowałjąwramię,chwyciłzapośladki,takżeichbiodrasięzetknęły.

Na moment zamarli, wstrząśnięci. Ten przelotny kontakt był zbyt przyjemny, by

go nie powtórzyć. Znów przywarł do niej biodrami. Kolana ugięły się jej na samą

myśl,żezarazstanąsięjednością.

Podtrzymał ją, wciąż ściskając mocno, cofnął się do sypialni i zatrzasnął drzwi.

Zdarł z siebie surdut, a ona strząsnęła pantofle. Ich dłonie gorączkowo rozpinały
guziki,wyszarpywałykoszule,dookołarosłastertazbędnychubrań.Zanimdotarli
nałóżko,byłatylkowhalceipończochach,aonjedyniewbieliźnie.

Naraz odwrócił się, pociągając ją za sobą. Położył ją na plecach, a sam zaczął

rozpinać guziki. Znów całował jej usta, jednocześnie zdejmując ostatni element

ubioru.Ułożyłsięnaniej.

Zasłonybyłyzaciągnięte,wpokojupanowałpółmrok,dalekijednakodcałkowitej

ciemności.Otworzyłaoczyszeroko,abyniczegonieprzegapić.

background image

Chyba to wyczuł, cofnął się i roześmiał, łaskocząc ją palcem w nos, a potem

klęknąłnadnią,rozpiąłjejpodwiązkiizsunąłpończochyznóg.

–Nieprzypominaszobrazkówzmedycznychksiążek–mruknęłazzachwytem.

– Pod każdym istotnym względem jestem dokładnie taki jak na obrazku –

powiedziałcelowoprowokującymtonem.–Tyteżniejesteśtakajakwksiążkach.

Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką w życiu widziałem. – Naciągnął jej halkę na

głowę. – Ale dokładnie tak sobie ciebie wyobrażałem. Niczego się nie bój – dodał

szeptem.

Roześmiałasię.Czykiedykolwieksięgobała?

Jęknął i znów położył się na niej, przesunął głowę w dół, oburącz ujął piersi

i zaczął pieścić sutki ustami. Zaraz zaczął powoli przemieszczać się w dół, ku

złączeniujejnóg,abyzaznajomićjązcałkiemnowymdoznaniem.

Zachichotała, a potem roześmiała się w głos. Przyłożyła dłoń do ust, próbując

stłumićkrzykiipojękiwania.Wuniesieniuzarzuciłamunogęnaramię,próbującgo
unieruchomić;zaczęławalićpięściamiwmateracidyszeć.

Narazprzerwał,zsunąłsięzniej,wziąłzłóżkapoduszkęiwsunąłjejpodbiodra.

Potemugiąłjejnogi,takżestopyznalazłysięprzyciele.

–Takbędziełatwiej.
Nie była w stanie wykrztusić ani słowa. Wyciągnęła ręce i sięgnęła w dół, aż

musnęła nimi jego męskość. Zebrała się na odwagę, przesunęła palcami wzdłuż
członkaiobjęłanimijądra.

Samuelzamarł,potemnachyliłsięnadnią,mrucząc:
– No wiesz! A ja chciałem cię uczyć, jak się ze mną kochać. Nauczyłaś się tego

zksiążkidoanatomii?Nieważne.Nieistotne.Nieprzestawaj!

Jeszczerazprzesunęłaponimdłońmi.
–Nochodź.Nochodź.

–Jeszczechwilę–westchnął,pozwalając,abygopieściła.Potemująłjązadłonie,

włożyłjemiędzynogiizachęcił,bypieściłasięsama.Doświadczałanieznanejdotąd
przyjemności.

Chwilę później uniósł się nad nią i powoli wypełnił ją sobą. Wyprężyła całe ciało

ipoczułagowśrodku.Wreszciejesteśmyrazem,pomyślała.Zadrżałaiwyprężyła

się,gdyuczyniłpierwszyruch.

On zaś wykonał kilka pospiesznych pchnięć i zaraz zadygotał, przeklinając

iopadającjejwramiona.Poczuławśrodkuciepłojegonasienia.

Dłuższą chwilę leżał bez ruchu, obejmując ją, słaby i wyczerpany. Potem

przewróciłsięnabok,niewychodzączniej,leczpociągającjązasobą,takżeteraz

background image

leżała na nim. Sięgnął po koc, by przykryć ich oboje. Pocałował ją w ramię czule

ipowiedział:

–Następnymrazembędzieinaczej.

Oparłasięoniego.
–Mamnadzieję,żenie.Podobałomisię.

Zaśmiałsię.

– Lady Evelyn, trochę przyzwoitości. Jesteś aż za chętna, jak na pannę, która

zaledwieparęminuttemubyładziewicą.

–Notak,byłam–powiedziała,marszczącczoło.–Toniekulturalneztwojejstrony,

żeinsynuujeszcokolwiekinnego.

–Skarbie,japrzecieżwiem–powiedział,wciążsięzaśmiewając.

–Skąd?
–Jestemlekarzem.Cobyłbyzemniezalekarz,gdybymtegoniepoznał?

– Przepraszam, jeśli reagowałam nie tak, jak byś chciał – dodała trochę

niepewnie.

–Przeszłaśmojewszelkieoczekiwania–zapewniłją.
–Tytaksamo–powiedziała,udającwtajemniczoną.

–Najwyraźniejzawielesiępomnieniespodziewałaś–powiedziałześmiechem.–

Skończyło się, zanim się na dobre zaczęło. W przyszłości bardziej się przyłożę,
żebycięzadowolić.

WprzyszłościBędziejakaśprzyszłość,wypełnionatakimidoznaniami?Jakieto

byłobywspaniałe,pomyślała.

–Oczywiście,skarbie,dzisiajniemieliśmyzbytdużoczasu.Następnymrazemnie

będęsiętakspieszył.

Wstał,zostawiającjąnałóżkuiniezdarniesięubrał.
Wyciągnęłarękę,abygopociągnąćzpowrotemkusobie.

–Dokądsięwybierasz?
–Muszęzajrzećdopacjenta.Najpewniejśpi,bodałemmudośćsporądawkę.Ale

nigdyniemapewności.

Usiadłanałóżkuipoczuła,żekołdrasięzniejzsuwa.Pospieszniepodciągnęłają

zpowrotem.Niepowinnasięterazwstydzić,potym,coprzedchwiląrobili.Mimo

tosięwstydziła.

ZapomniałaoMichaelu.

Zatojejkochaneknajwyraźniejnie.

background image

ROZDZIAŁPIĘTNASTY

Samuel poszedł do księcia, a ona podniosła ubranie, umyła się i ubrała. Potem

usiadłanabrzegułóżkaiczekała.

Samuelzarazwróciłdopokojuipostawiłlekarskątorbępoddrzwiami.

– Opuchlizna się zwiększa, ale spodziewałem się tego. Dałem mu kolejną dawkę

laudanum, żeby przespał najgorszy okres. Później, przed wieczorem, obudzi się
idostaniemocniejszeleki.

Zatrzymałsięwdrzwiach,wreszciezauważającjejminę.
–Myśliszoswoimnarzeczonym,prawda?

Oczywiście,żetak.Leczzapóźnobyłonatomyślenie.Poczuciehonorupowinno

daćosobieznaćgodzinętemu.

–ZdradziłamMichaela.
–Jeszczeniejesteściemałżeństwem.–Mówiłtakrzeczowoibeznamiętnie,jakby

opisywałjakąśłatwouleczalnąchorobę.

–Alezłożyłammuobietnicę.

– To ją złamiesz. – Samuel usiadł obok niej i objął ją ramionami. – Musisz mu

powiedzieć, że to był błąd. Chyba że wolisz, żebym to ja mu powiedział? Nawet
zamierzałemznimotymporozmawiać,kiedytylkomusiępolepszy.–Zamyśliłsię
nachwilę.–Alezdrugiejstronyniespodziewałemsię,żesprawyrozwinąsiętak

szybko.Możejaksięobudzi,powinienem

–Nie–przerwałamu.–Jatomuszęzrobić.
–Bardzodobrze–powiedziałostrożnie.Potempogładziłjąporamionach.–Ale,

Evie,niezwlekaj.Kochamcię.Iwiem,żetytakżemniekochasz.Teraz,kiedyjuż
wiesz,jakmożemiędzynamibyć,niewypierajtychuczuć.

–Wybuchnieskandal–powiedziała.
–AleniemusimysiedziećwLondynie.Ucieknieszzemną.–Przyciągnąłjąbliżej,

żebymógłjejszeptaćdoucha.–Gdzietylkozechcesz.DoSzkocjialbodoWłoch
AlbodoAmerykiPowiedztylkogdzie,ajaciętamzabiorę.

– Czyli ożenisz się ze mną? – Mimo że uczynił ją swoją, nie zająknął się nawet

oślubie.

–Oczywiście.–Nachmurzyłsię,jakbysądził,żetopowinnobyćdlaniejoczywiste.

–Bardzosięzmieniłeśodtegowieczoru,kiedymówiłeś,żemamprzyjąćSt.Aldrica.

Kląłeśsięwtedy,żenigdybyśsięzemnąnieożenił.–Patrzyławprzestrzeń,bojąc

się,cowyczytazjegotwarzy.

background image

Jegorękaznieruchomiałanajejdłoni,apotemcofnęłasię.

–Odtamtegowieczorudużosięzmieniło.

Niechciałazmian.Pragnęłaniezmiennejmiłości,jakąmuokazywała.

–Tojakąmogęmiećpewność,żeznowusięniezmieni,kiedyzerwęzksięciem?
–Zawszebyłemtwój–odparł.–Pokochałemcięodpierwszegowejrzenia.

– To czemu nazywałeś to jedynie „pożądaniem”? I czemu mnie odtrąciłeś, gdy

byłamwolnaimogłamoddaćcimojeserce?–Terazspojrzałamuwoczyiczekała,

żebypomógłjejzrozumieć.

Sposępniał.

–Wtedysądziłem,żetonajlepszewyjście.Dlanasobojga.
– Myślałeś za mnie, tak? Jakbym sama nie potrafiła zadecydować o własnej

przyszłości?–Wyglądałonato,żeSamuel,takjakjejojciec,uznał,żejestniezdolna
dorozsądnychdecyzji.Książętraktowałbyjądokładniewtensamsposób.

– Sytuacja była – szukał odpowiedniego słowa – bardzo delikatna. Kiedy

przyjechałem, już byłaś przyrzeczona innemu mężczyźnie. Nie chciałem się
wtrącać.

– Nawet jeśli ktoś cię prosi o pomoc? – burknęła rozdrażniona. – Nie ja

przyrzekałam. Nie miałam z tą decyzją nic wspólnego. Musiałeś wiedzieć, jaki
miałam dylemat. Mało brakowało, żebym rzuciła ci się pod nogi i błagała, żebyś
mniepokochał.

–Hmnotak.–Wydawałsięwyraźniezakłopotany.

– Czekałam całymi latami, przechodząc piekło. Niby wiedziałam, że wrócisz do

mnie, ale bałam się, że zginiesz. Jak mogłeś nie dać mi ani słowa wyjaśnienia,
oprócztego,żechceszdlamniedobrze?–Mimotego,cosięwłaśniestało,wciąż
byłananiegozła.Odwróciłjejuwagęczułymisłówkamiinakłoniłdozdrady.Aleto
niczegojeszczeniezmieniło.

Tłumiła gniew, oswajając go błaganiami o bezpieczny powrót Samuela

i fantazjowaniem, jak do niej wraca. Listy pamiętała równie dobrze jak on –
wkońcusamajepisała.Błagałagooodpowiedź.Tymczasemnieodzywałsięprzez
sześćlat.

Znówprzyciągnąłjądosiebie,otoczyłramionami,pocałowałwszyję,ażpoczuła

przyjemnydreszczyk.

– Ja także cierpiałem – wyszeptał. – Też przechodziłem piekło, bo nie miałem

ciebie.Leczterazwszystkosięzmieniło.

Uwolniłasięzjegoobjęćiprzesunęłanałóżku,takabygoniedotykać.

–Cosięzmieniło?Cojestinaczejniżparędnitemu?–Obawiałasięjednak,żejuż

background image

towie.

–Jaja

Samuel, któremu nigdy nie brakowało słów, kiedy ją odtrącał, teraz nie był

wstanieichwykrztusić.

–Czytowszystkodlatego,żejestemzaręczonaztwoimbratem?

–Onniejestmoimbratem–warknąłSamuel.

– Kto jak kto, ale ty nie powinieneś wypierać się biologicznych więzów. Macie

wspólnegoojca.

– Ale jesteśmy kompletnie niepodobni. – W głosie pobrzmiewała jednak

niepewność,jakbyjużsamniewiedział,kimjest.

–Niestety–powiedziała.–St.Aldrictowspaniałymężczyzna.

–Tomiło,żemiakuratterazotymprzypominasz.–Znówzrobiłsięsarkastyczny.

Dalekomubyłodotroskliwegolekarza.

–AledlaczegoobecnośćMichaelawmoimżyciunaglezaczęłacięuwierać?–Ach

tak, bo minął czas, gdy dało się to łatwo zmienić. – Kiedy go poznałeś,
zaaprobowałeśgoprzecież.

–Drańniemażadnychwad.

–Zazdrość?!Tonaprawdęciebieniegodne–wypomniałamuEvie.
–Trudnomisiędziwić!Jakąmamszansę,żebysięznimrównać?
–Wcaleniemusiszsięrównać.Niczegociniebrakuje.–Czyliotochodziło?
– Naprawdę? – burknął z cynicznym uśmieszkiem. – Tylko jakoś cały czas o nim

mówisz. A poza tym ze mną musi być najwyraźniej coś nie tak, bo po tylu latach
dowiadujęsię,żemójojciecnieprzyznawałsię,żeistnieję

–Alemusiałeświedzieć
–Jestemnikim.Aonjestksięciem.Jakmógłbymznimkonkurować?Cojatakiego

mam,czegoonniema?

–Opróczmojegodziewictwa?–zapytała,czującściskaniewżołądku.–Towłaśnie

zdobyłeś.Amójmążnigdytegomiećniebędzie.

Dotarłodoniego,copowiedział.Wzrokmuprzygasł.
–Nietomiałemnamyśli.Zupełnienieto.
– Ale to prawda, czyż nie? – Wszystko zmieniło się, gdy dowiedział się prawdy

osobiesamym.

–Evie,toniejesttak,jakmyślisz.Janaprawdępragnąłemcięposiąść.Marzyłem

otymprzezcałeżycie.

–Zżądzy–przypomniałamu.Przecieżsamsięprzyznał.

–Zmiłości–upierałsię,choćbyłojużnatozapóźno.–Zawszeciękochałem.Po

background image

prostusądziłem,żeniejestemciebiewart.

–Awtedy,kiedyusiłowałeśzwalczyćswojąmiłośćdomnie,czysamzachowywałeś

czystość?

–Cotakiego?–Chybaniezrozumiałpytania.
– Jak mnich – podpowiedziała. – Celibat. Czekałeś w czystości na chwilę, aż

będziemyrazem.

–Oczywiście,żenie.–Ustamuzadrgały.Omalnieroześmiałsięztegopytania.–

Tozupełniecoinnego.

–Bojesteśmężczyzną.

–Idlategożemyślałem,żenigdycięniezdobędę.
Dlaniegodecyzjamusiałabyćprosta.Niemógłjejzdobyć,alekogośmusiałmieć.

Gdyotympomyślała,zaczęłamimowoliwyobrażaćgosobiezinnymikobietami.

– Czyli pocieszałeś się innymi, aż do chwili, gdy ja zrezygnowałam z czekania.

IzgodnieztwojąsugestiąNie:zgodnieztwoimżądaniem,publicznieprzyjęłam
oświadczyny innego mężczyzny – przypomniała mu. – A ty nagle odkryłeś
prawdziwąmiłośćimnieuwiodłeś.

– Evie, Evie, to nie tak. – Kręcił głową, jakby nie wierzył, że słyszy od niej coś

podobnego.–Toniebyłotak.

–Notopowiedzmi.Dlaczegoakuratteraz?–nieustępowała.
Onjednakmilczał.
–Jeśliniemaszminicdopowiedzenia,muszęzałożyć,żeodkryłamprawdę.

Znowupokręciłgłową.
–Nieumiemcipowiedzieć.Poprostuniepotrafię.Musiszmizaufać,kiedymówię,

żetobyłopomyłka.

–Mamcizaufać?Jużrazcizaufałam,kiedypowiedziałeś,żenigdyniebędziemy

razem. I patrz, do czego mnie to doprowadziło. Zhańbiłam się, zdradziłam

mężczyznę,którymniepotrzebuje,pragnieiktóry,jaksamprzyznałeś,nigdyniedał
michoćbynajmniejszegopowodudoskarg.Tojapopełniłambłąd,Sam.

– Evie. – Wymówił to, jakby imię z dzieciństwa miało uleczyć wszystkie rany. –

Proszę,przynajmniejniepodawajwwątpliwośćmojegoleczenia.Zajrzyjdoswoich
książek.Zobaczysz,żewżadnymraziemunieszkodzę.

–Dosyć.Wychodzę,Sam.
Po tych słowach opuściła pokój i ruszyła korytarzem, by zasiąść przy łożu

nieprzytomnegonarzeczonego.

background image

ROZDZIAŁSZESNASTY

GdySamuelwszedłdopokojupacjenta,byłopóźnepopołudnie.Książęsiębudził.

A jego pielęgniarka nie opuściła go, odkąd zostawiła Samuela. Trzymała

narzeczonego za rękę, ocierała rozpalone czoło. Mówiła do śpiącego cichym

głosemkochającejkobiety.

Teraz, gdy St. Aldric był przytomny, podtrzymywała mu głowę i poiła wodą

z lodem, kusiła łyżeczkami budyniu i usiłowała na wszelkie sposoby

zrekompensować mu to, że spała z innym. Nie zamierzała jednak przyznać się do
winy.

St.Aldricpatrzyłnaniązpsimoddaniem,choćopuchliznawciążwyglądałaźle.Za

towoczachksięciabyłojużwidaćbłysk,niegorączki,leczpowracającychsił.

Samuel godzinami chodził po holu tam i z powrotem, próbując wymyślić jakieś

wytłumaczenie, które udobrucha ukochaną i wyjaśni nagłą zmianę jego postawy.
Uznała go za zazdrosnego wieprza, który uwiódł ją, by odebrać bratu szczęście.
Zczystejzazdrości.

Samueltymczasemniebyłpewny,comamyślećojejukochanymMichaelu.Byłza

topewien,żeprzyszłeszczęścieSt.Aldricawnajmniejszymstopniuniezależyod
tego,cozaszłowłóżkuwpokojunakońcukorytarza.

Nie miał jej do zaoferowania nic poza prawdą. Nie mógł przecież powiedzieć:

„Twój ojciec to kłamca. Nigdy go nie obchodziłem, a myślałem, że jest inaczej.
PodlizywałsięstaremuSt.Aldricowi,aterazjestgotówpoświęcićtwojeszczęście,
żebywkupićsięwłaskimłodegoksięcia”.

Ojciecoczywiściebyzaprzeczył,jakkażdyczłowiekjegopokroju.WtedySamuel

wypaliłby prawdę o tym, co się stało, i upadłby w jej oczach jeszcze niżej.

Zobaczyłabywnimalboczłowieka,któryjestnatylepodły,żebypożądaćwłasnej
siostry,albotakiego,którypomówiwłasnegoojca,byukryćswojąobojętność.

Poza tym przysiągł przed Thorne’em na honor rodziny. Tak jakby mógł sobie

pożyczaćtenhonor,kiedymupasuje,iodkładaćnabok,gdystajesięniewygodny.
Możefaktyczniejestemtakniestały,jakuważaEvie,zastanowiłsię.Zranagotów

byłpojednaćsięzSt.Aldrikiem,agodzinępóźniejprzyprawiłmurogi.Niedawało
siętegowżadensposóbwyjaśnić.Samtegodokońcanierozumiał.

Wszedłdopokojuchoregoistanąłprzyłóżku.

–Ijaksiędzisiajczujemy,książę?

Evie, siedząca z drugiej strony, łypnęła na niego groźnie, opiekuńcza jak lwica

background image

zmłodym.

– Czuje się o wiele lepiej, teraz, kiedy ja się nim zajęłam – powiedziała, prawie

oskarżającSamuelaoto,żedlaniecnychcelównarkotyzowałbrata.

– Nie wątpię. – To samo powiedziałby każdej podenerwowanej żonie, będąc

zwizytąuchoregomęża.Kobietynielubią,jaksięimmówi,żeniekażdąchorobę

dasięwyleczyćmiłościąiziółkami.

–Mamtuaniołastróża–odparłochrypłymgłosemSt.Aldric,uśmiechnąwszysię

ztrudem.

–Maszwielkieszczęście–zgodziłsięSamuel.–AleproszęwybaczyćPoproszę

teraz,abyEvelynzostawiłanassamych,żebymmógłcięzbadać.

– Nie mogłabym zostać? – Zapytała słodko, choć zaledwie w chwilę potem

odwróciła twarz od St. Aldrica i rzuciła Samuelowi mordercze spojrzenie, jakby
podejrzewała,żeotrujerywala,gdytylkozamknąsięzaniądrzwi.

– Nic się nie bój, skarbie, jestem przekonany, że mój brat bardzo szybko mnie

zbada.Możepotemwróciszitrochęmipoczytasz?–Książęrzuciłjejwątłąimitację
uśmiechuzbaluzaręczynowego.

– Oczywiście, kochanie. – Wyszła niechętnie, rzucając mu jeszcze od drzwi

przeciągłe spojrzenie, jakby piętnastominutowe badanie miało trwać wieczność.
JakbySamuelpróbowałnazawszerozdzielićparęgołąbków.

Małahipokrytka,pomyślałSam.
Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, odwrócił się do brata. Pragnął mieć to

zgłowyrównieszybko,jakonipragnęlisięgopozbyć.

–Pozwolisz,książę,żecięzbadam.
Książęprzechyliłgłowęnabokizamyśliłsię.
–Byćmożemamzaćmienieumysłuodleków,alewyraźniepamiętam,żeprosiłem

cię,abyśzrezygnowałztychformalizmów.Niktnastuprzecieżniesłyszy.Możesz

siędomniezwracać,jakcisiępodoba.Możeszsięnawetzemnąsprzeczać,jeśli
tylkomaszjakiśpowód.

Kącikiustuniosłymusięwrozbawieniu.
–Książę,proszęmnieniewodzićnapokuszenie
St.Aldrickolejnyrazwestchnął.

–Nodobrze.Aleniepytajopozwolenie,żebymniedotknąć.Wiesz,żepozwalam.

Wyleczmnie,ityle.

– Zrobię, co w mojej mocy. – Uniósł prześcieradło. Sądząc po rozmiarach stanu

zapalnego, wyglądało, że książę już nigdy nie będzie sobą. Ostrożnie nakrył go

zpowrotemisięgnąłposwójstetoskop.

background image

–Cowtwojejmocy–zauważyłponuroksiążę.–Tożadnaodpowiedź,prawda?

Pierśisercepacjentaniewykazywałyzmianchorobowych.Uszyteżwyglądałyna

zdrowe. Stan był daleki od beznadziejnego, choć wątpił, by książę podzielał ten

pogląd.

–Czymamskłamać?

St.Aldriczmusiłsiędonieszczeregouśmiechu.

–Byćmoże,jeślitonampozwoliuniknąćdyskusji,którąmusimyodbyć.

Samuelteżniechętniesięuśmiechnął.
–Wątpię,żebyciępocieszyła.Widzisz,janiezabardzopotrafiękłamać.Ilekroć

próbujęukryćprawdę,pakujęsięwgorszekłopoty.

–ZEvelyn?

Samueldrgnąłtakmocno,żeupuściłstetoskop.
–Maszrację–przytaknąłksiążę.–Rzeczywiścieniepotrafiszkłamać.

SzlagbytrafiłSt.Aldricaitojegozrozumienie!–powiedziałsobiewduchuSam.

Nie wie, że cała sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana! Z drugiej strony
poczuł nagle pragnienie, żeby mieć właśnie takiego brata: starszego
imądrzejszego.Kogoś,komumógłbysięzwierzyć.

Naraz przypomniał sobie, że jest lekarzem, nie pacjentem. Ma być krynicą

mądrościipociechy,anieoczekiwaćjejsamemu.

–Niewiem,oczymmówisz.
– Oczywiście, że nie wiesz. – Ale przestałeś się pilnować na tyle, że może

wyciągnę z ciebie prawdę co do mojego stanu. – Porozmawiamy sobie o paru
kwestiach.Jakiesąrokowania,paniedoktorze?

–Wyzdrowiejeszniemalcałkowicie–powiedziałSamuel.
–Niemal–powtórzyłgłuchoSt.Aldric.–Apodjakimwzględemniewyzdrowieję?

Zechciejwyświadczyćmitęuprzejmośćimipowiedz.

–Niemażadnejpewności,jaktosięwszystkopotoczy–zacząłSamuel.–Jednak

czasemzdarzasięniepłodność.

– Rozumiem. – W pokoju zapadła cisza jak przed burzą, a pogodny nastrój St.

Aldricagdzieśwyparował.

Samuel przez chwilę obawiał się tego, czego bałby się każdy, przynoszący złą

wiadomość wpływowemu człowiekowi. Takie osoby mają skłonność do zabijania
posłańców przynoszących złe wieści. Oczywiście nie dosłownie. Wystarczy parę

plotek o błędnej diagnozie lub błędzie w sztuce lekarskiej. Każdy o takiej pozycji

złatwościąmógłgozniszczyć.

Kiedyburzasięnierozpętała,Samueldodał:

background image

–Niemażadnejpewności.

–Towszystko,paniedoktorze?–Książęzerknąłkudrzwiom.

– Miną tygodnie, a może miesiące, zanim dowiesz się prawdy. Najpierw musisz

wpełniodzyskaćsiły.

–ZanimspróbujęzbliżeniazEvelyn?

Samuel walnął dłonią w stolik nocny, nie mogąc powstrzymać nerwowej

igwałtownejreakcji.

–Wiem,żeodwlekałbyśtownieskończoność,jeślibyśmógł.Nierozumiem,poco

zatemtracisztyleczasunaleczeniemnie–oznajmiłksiążę.

–Bomnieotoprosiłeś.
St.Aldriczaśmiałsię.

–AtomnienazywająŚwiętym.Możemytomamywekrwi.
–Naszarodzinaniemaztymnicwspólnego–powiedziałSamuel.–Pomogłemci,

bo tego potrzebowałeś. A teraz mówię ci to samo, co każdemu pacjentowi w tym
stanie.Niewolnobezpowodutracićnadziei.Jeszczesporowodyupłynie,zanimsię
dowiesz,czywpełnijesteśsobą.

–Jaksiędowiem?

– Kiedy spłodzisz dziecko – powiedział Samuel, przeklinając sam siebie, że nie

możemuofiarowaćwięcejnadziei.–Żadneinnebadaniategoniesprawdzą.

–Ajeśliniespłodzę?
– Być może będzie to konsekwencją tej choroby. Możliwe jednak, że nigdy się

o tym nie przekonamy. Może byłeś już bezpłodny albo twoja wybranka nie może
miećdzieci.

– Jesteś beznadziejny – powiedział książę. – Gorzej niż beznadziejny. Wynoś się

stąd.

Terazwezwiesobieinnegolekarza.Takiego,którybędziekłamałalboprzyniesie

jakiśwymyślnyśrodek,budzącynadzieję.

– Chcesz, żebym sobie poszedł, bo nie mówię ci tego, co chciałbyś usłyszeć?

Prosiłeśoprawdę.Toniemojawina,żecinieodpowiada.

–Wynośsię.
–Nie.–Odmówiłwykonaniapoleceniaczłowiekaztytułem.Zapewnepopełniłtym

samym zawodowe samobójstwo. Do tego postępował nielogicznie. Skoro widzi
przed sobą przyszłość z Evelyn, nie ma sensu zachęcać tego człowieka, aby ją

posiadł.

Tylkoże,dowszystkichdiabłów,tenczłowiektomójbrat,pomyślał.Idotegojest

księciem.

background image

–Jakśmieszmiodmawiać?

Samuelusiadłnakrześleuwezgłowia.MiejscetowcześniejzajmowałaEvelyn.

– Śmiem, bo jestem dla ciebie kimś więcej niż tylko lekarzem. Chciałeś mieć

rodzinę,prawda?Cóż,jamamwtejkwestiiniewielkiedoświadczenie.Aleztego,
cosłyszałem,członkowierodzinynieopuszczająsięnawzajemwtakichchwilach.

–Acomożeszzrobić?

–Mogępowiedzieć,żenadtymubolewam.

–Itomamipomóc?
– Nie dałeś mi dokończyć. Ubolewam nad tym, że mój brat jest aż tak tępy.

Zamartwiasięoprzyszłość,choćjeszczenicniejestpewne.

St.Aldricpatrzyłrozszerzonymioczyma,bliskipaniki.

–Alejeślitakamabyćprzyszłośćchybarozumiesz,cotodlamnieoznacza?
–Żezprochupowstałeśiwprochsięobrócisz?Żeludzkieplanysąniczymwobec

bożychzamysłów,losuczyprzypadku?–Spojrzałgroźnienachorego.–Zdarzałomi
się przynosić gorsze wieści chorym. Patrzyłem, jak umierają dzieci. A ty tu
martwisz się o dzieci, które jeszcze nie przyszły na świat. Radzę ci, Michaelu,
żebyśpogodziłsięzfaktem,żeodniektórychprzypadkówtwójtytułcięnieochroni.

Jeślijesteśświętymtylkopozachwilamipróby,tożadenzciebieświęty.

Książękręciłgłową,jakbymógłniezgodzićsięnatakąprzyszłośćiwybraćsobie

inną.

–Nigdynieprosiłemsięoświętość.

–Alejaknarazieświetnieciwychodziła–odpowiedziałSamuel.–Mogęcizalecić

tylko jedno lekarstwo. Masz przestać się zamartwiać. – Uspokajającym gestem
położyłmudłońnaramieniu.–Innymiproblemamizajmiemysię,jeślirzeczywiście
siępojawią.

Książę wydawał się uspokojony przekonaniem Samuela, że wszystkie problemy

rozwiąże czas. Czyżbym jednak przejawiał jakieś braterskie uczucia? A może nie
tylkoEvelynczułasięwinna?–zastanowiłsięipospieszniewyszedłzpokoju.

background image

ROZDZIAŁSIEDEMNASTY

–Zksięciemwszystkobędziedobrze.Wogólewszystkobędziedobrze.
Co za nieprzekonujące słowo – „dobrze” – i jakie mało prawdopodobne. Kiedy

wychodziła z pokoju Michaela, ojciec czaił się u szczytu schodów, żądny wieści

ostaniezdrowiaprzyszłegozięcia.

Powiedziała mu to, co chciał usłyszeć. Książę zdrowieje, jak trzeba, i jest

w znakomitym humorze. Niedługo całkiem dojdzie do siebie. Nigdy jeszcze tak

dobrzesięznimniedogadywała.

Nie miała serca powiedzieć prawdy. Właściwie sama nie była pewna, co jest

prawdą,acozłudzeniem.Samuel,zapytanyoostateczneskutkichorobyMichaela,
odpowiadałwymijająco.Michaeluśmiechałsię,żebyjąuspokoić,alebyłwyraźnie

rozkojarzony i zdenerwowany. A ona była rozdarta między nimi dwoma: jednego
pragnęła,drugiemuzłożyłaobietnicę.

Odczuła teraz, jakim wysiłkiem była dla niej ta wymuszona wesołość w obliczu

problemów;żałowała,żewszyscymężczyźniwokółniejsątaksłabi,żewymagają

odkobiet,bybyłyzadowolone,choćniedająimdotegożadnychpowodów.Musiich
touspokajać,żeżonyicórki,choćbyniewiadomo,cosiędziało,zachowująsięjak
lalkiopogodnychtwarzach,zmalowanymi,zamkniętyminatrwałeustami.

Jeśli wyjdzie za Michaela, będzie musiała się do tego przyzwyczaić. Dokładnie

tego od niej oczekiwał. Chciał żony, która będzie się uśmiechać i kiwać głową,
równie grzecznej i układnej jak on sam. Przed chwilą zachowywała się tak przez
kilkagodzin,zajmującsięnimwchorobie.Podnoszeniegonaduchubyłobardziej
męcząceniżfizycznapomoc.

Przez większość czasu paplała bzdury. Opisała mu pogodę, powiedziała

o kapeluszu, który zamierza kupić przy następnej okazji na Bond Street,
poinformowałaobszernieodokonaniachkotkiDiany,któraporazpierwszyzłapała
mysziniewiedziała,comazniązrobić.

On zaś zamykał oczy i uśmiechał się prawie przez cały czas, powtarzając

chrapliwie, że czuje się lepiej, po prostu słuchając jej głosu. Na czole miał jednak

głębokąbruzdę,którakazałajejpodejrzewać,żewolałbyraczejsamotnośćiciszę.

Jak by się poczuł, gdyby miał choćby cień podejrzenia, że ledwo parę godzin

wcześniej między nią i Samuelem coś zaszło? I tak przeżył załamanie, nie wolno

byłomujeszczedokładaćdotegobłaganiaowybaczeniezdradyorazkonieczności

natychmiastowegozerwaniazaręczyn.

background image

AterazSamuelbyłznimsamnasamwpokoju.Choćpoprosiłago,żebytegonie

robił, niewykluczone, że właśnie o wszystkim księciu mówi że we dwóch

rozstrzygająjejprzyszłość.Bojeślinie,tocoinnegomiałtamdoroboty,czegonie

powinnaoglądać?

Wróciładosalonuizerknęłanamedycznąksiążkę,którączytałSamuel.Skoronie

niepokoił się o skutki, to po co jeszcze coś sprawdzał? Słyszała, że u dorosłych

chorobamacięższyprzebieg.Aledokładniejaki?Michaelwyglądałmarnie,alenie

gorzej niż ona, kiedy przechodziła tę samą chorobę. Siadła na kanapie, wzięła
książkę z poduszki, otworzyła na założonej stronie i przeczytała to samo, co

Samuel.

–Evie!–ZnowuSamuel.Wróciłzbadania.Imówiłswymostrzegawczymtonem,

sugerującym,żebierzesiędoczegoś,czegonierozumie.Jednaktainformacjabyła
jasnaioczywista,podobniejakprawdopodobneskutki.

Zamknęłaksięgęztrzaskiemiprzyjrzałamusię,wypatrującoznak,żepodchodzi

doswegoobecnegopacjentainaczejniżdopozostałych.

–Sam,niedoceniałeśwagichoroby,czypoprostuwyrażałeśsięoględnie?
–Nadmiernestraszeniepacjentaskutkami,którychniedasięaniprzewidzieć,ani

zmienić,niczemuniesłuży.–Minęmiałponurą.

–Musiszjednakrozumieć,jakatopoważnasprawa.
–Oczywiście–odpowiedział.–Męskapotencjazawszejestniezmiernieważna.
–Mamnamyśli,żewprzypadkuMichaelaszczególnie.

–Bomiałaśzaniegowyjść?
– Otóż tak! I ja się tym przejmuję – powiedziała ostrożnie. – Ale ty chyba nie

rozumiesz,żeksiążę

–Bojestemtylkobękartem–dodałSamuel.
–Niemówtak–warknęłaEvie.–Niepowinieneś,onjesttwoimbratem.

– W połowie. Przyrodnim – przypomniał jej Samuel. Sprostował zwyczajnym

głosem.

– No to powinieneś dla niego mieć przynajmniej odrobinę braterskiego

współczucia – odparła. – Michael często mi mówił o swojej rodzinie. Czy raczej
o rodzinie, której nie miał. Wie, że poza tobą nikogo innego nie ma. Dlatego

właśnie,kiedyuświadomiłamsobieprawdę,uparłamsię,żebyojciecnatychmiastci
powiedział.

–Zrobiłaśtozewzględunaniego–odparł,jakbytobyłaokolicznośćobciążająca.

– I dla ciebie. Ty też zasługiwałeś na to, by wiedzieć. – Musiała przyznać, że

wychowywanieSamuelawniewiedzybyłookrucieństwemzestronyjejojca.

background image

–Właśniewyjaśniam,dlaczegobyłotoważnedlaMichaela.Dlaczegotakbardzo

chcecięlepiejpoznać.Jeststraszniesamotny.

–Wszyscyjesteśmy–odparł,jakbybyłotocośnieistotnego.

– Odkrył, że ma przyrodniego brata i to bardzo go pocieszyło. Ale

wnajważniejszymzadaniujegożyciatomuniepomoże.Onmusiprzedewszystkim

dochowaćsiędziedzica.

–Onmusiczytymusisz?–zapytałSamuel.Zazdrość,którątakpragnęłazobaczyć

dwa tygodnie temu, objawiła się jej teraz w pełni. – Bo jeśli chcesz mieć dzieci,
z przyjemnością ci je dam. – Patrzył na nią teraz wygłodniałym wzrokiem. Nie

wiedziała,czymareagowaćpodnieceniem,czyodrazą.

–Musimiećsyna,zewzględunaludzi,zaktórychjestodpowiedzialny.–Pokręciła

głowązprzyganą.–Madzierżawców,służbę,mandatparlamentarny.Ktoprzejmie
obowiązki,jeśliniebędziemiećsynainastępcy?

–Tenproblemwystąpizawiele,wielelat–rzuciłlekceważącoSamuel.
–Dlaniegotojużjutro.Onmyślioprzyszłości,jakbymiałazaraznadejść.
– Ach, tak! Wielki mąż stanu nie żyje z minuty na minutę – Rzucił jej kpiący

uśmieszek.

– Tak. Niech ci się nie wydaje, że ja też się nad tym nie zastanawiałam, kiedy

zgodziłamsięgopoślubić.

– Tym większej delikatności, księżno, wymaga ta sytuacja. – Wydawało się, że

z każdym kolejnym wyjaśnieniem Samuel robi się coraz bardziej niepewny. –

Dopierocorozmawiałemznimopotencjalnychskutkach.Odesłałemcię,abygonie
zawstydzać.Niechciałby,żebyśgomiałazaniekompletnegomężczyznę.

Kolejny powód do frustracji. Mężczyźni zachowują się, jakby ich jedyna wartość

znajdowałasięmiędzynogami.Nigdynieudajejsiętegozrozumieć.

–Aleonwie–powiedziała,wracającdosuchychfaktów.

– Myślałaś, że zamierzam to przed nim zataić? – Zaśmiał się gorzko. – Przecież

nie powiedziałbym mu nieprawdy, aby nim manipulować. Ale, oczywiście, tak
pomyślałaś.Dlategoczytałaśtenpodręcznik.Nieufałaśmi,żezrobięwszystko,jak
należy.

–Jużwcześniejkłamałeś–odparła.–Czemumiałabymwierzyć,żejemupowiesz

prawdę?

Usiadłwfotelunaprzeciwkoniej.Jegotwarzniewyrażałażadnychemocji.

–Chorobaksięciaito,czympodejmujęsięgoleczyć,niemanicwspólnegoznami.

Kiedywróciłem,kochałemcię,Evie.Nigdynieprzestałemciękochać.Chciałemci

powiedzieć, jak się czuję. Ale czas był nieodpowiedni. Musiałem skłamać. Nie

background image

zrozumiałabyśprawdy.

–Aleteraztosięzmieniło–powiedziałarozkazującymtonem.–Maszmiwszystko

powiedzieć.

Zawahałsięnachwilę.
– Musisz mi zaufać wszystko, co robiłem, robiłem, mając na względzie twoje

szczęście.Odtądzamierzambyćprawdomówny.InieokłamałemSt.Aldricacodo

powikłań.

–Przecieżpowiedziałeś,żeniebędzieszznimrozmawiaćoprzyszłości,jeślima

towpłynąćnajegopowrótdozdrowia?

–Masznamyślinasząprzyszłość?–spytałSamuelzponurymuśmiechem.
– Póki on całkiem nie wydobrzeje, wszystko musi pozostać, jak jest. Wtedy być

może porozmawiamy o tym, co ostatnie wypadki oznaczają dla jego i mojej
przyszłości.

– Być może? – Wytrzeszczył oczy. – Czyli nie zamierzasz mu mówić, co zaszło

międzynami?

– Oczywiście, że nie – odparła, wstrząśnięta, że Samuel w ogóle śmie to

sugerować. – Ani teraz, ani nigdy. Nie powiem mu, że już byłam mu niewierna.

Załamałbysię.

–Bardzowątpię.
–Gdybytowyszłonajaw,tobyłbykoniecmojejreputacji.Niktsięniemożeotym

dowiedzieć,Samuelu.Nikt.

– Czyli tobie wolno mieć sekrety, a mnie nie? – Rozparł się w krześle i splótł

ramionanapiersi.–Nodobrze.Odtądniebędękłamaćwżadnejkwestii,wktórej
sobietegonieżyczysz.Alekiedysiępobierzemy,tojużniebędziemiałoznaczenia.

Czyżbymówiłoślubie?Wydawałosię,żeuznałtozaprzegranąsprawę.
–Bosiępobierzemy,Evie–powtórzył,wypełniającciszę.

Powinna się ucieszyć na te słowa. Zawsze pragnęła właśnie to usłyszeć.

I cudownie się z nim kochała. Ich bliskość okazała się spełnieniem najśmielszych
marzeń.Azatem,dlaczegoniepotrafipowiedziećmu„tak”całymsercem?Aonnie
umiewyjaśnićprzyczynswojejniestałości?

PotempomyślałaoMichaelu:jeśligoporzuci,będziejeszczebardziejsamotnyniż

przedtem.

– Evie? – Patrzył na nią, jakby liczył, że otrzyma odpowiedź, jaką chce usłyszeć.

Wstał z krzesła i usiadł obok niej na kanapie. Wyjął z rąk Evelyn medyczny

podręcznik, bo ściskała go mocno jak tarczę. Położył go na stole i przysunął się

bliżej.

background image

Wstałaiodeszłanaśrodekpokoju.

–Myślę,żenarazielepiejnierozmawiaćtakżeonaszejprzyszłości.Acodotego,

cozaszło–Pokręciłagłową,niechcącnazywaćrzeczypoimieniu.–Chybabyłoby

nierozważniedalejtociągnąć

– A zatem postanowione, lady Evelyn. Zaczekamy, aż St. Aldric wyzdrowieje.

Trzeba pamiętać, że ma bardzo silny organizm. Nie potrwa to długo. Dzień,

najwyżejdwa.Iwtedybędzieszmusiałapodjąćdecyzję.

background image

ROZDZIAŁOSIEMNASTY

–Przyniosłamciśniadanie.–UśmiechnęłasiędoMichaela,którysiadałwłóżku,

wciążzaspany.Gdydotarłodoniego,żetoona,okryłsięszczelniejakstarapanna.

Potemgestempoprosił,żebypodeszła.

Biedactwo, pomyślała. Jej reakcja była odruchowa i czym prędzej ją stłumiła.

Ostatnią rzeczą, jakiej by pragnął, była litość. Zwłaszcza jeśli stara się nie
okazywać,jakcierpi.

–Ijaksięczujesz?
–Paskudnie–odparł,nawetniepróbującsięuśmiechnąć.

– A ja przyniosłam ci herbatę i grzanki w mleku. I kataplazm na później. –

Podsunęłamumiskęiprzygotowałałyżkę.

Wyciągnąłręcepotacę.
–Evelyn,naprawdę,doceniamtwojedobrechęci,alepotrafięjeśćsamodzielnie.–

Głosmiałochrypłyprzezopuchniętegardło,mówiłtrochęniewyraźnie.

– Rozumiem. – Po nowinach, jakie wczoraj otrzymał, jego poirytowanie było

naturalne, pomyślała. Gdy wróciła do niego po rozmowie z Samuelem, udawał, że
śpi.

Siedziała przy nim, aż jego oddech się wyrównał, a udawany sen przerodził się

wprawdziwy.Potemsiedziaładalej,cieszącsięchwiląspokoju.Niemiałasiłyznów

się sprzeczać z Samuelem, na rozmowę z Michaelem też właściwie nie miała
ochoty.Dobrzesięczuła,poprostusiedzącwpokoju,wktórympanowałpółmrok.

Potem wykradła się do siebie. Nawet nie zawołała pokojówki; sama ściągnęła

suknię i wpełzła pod kołdrę, by zapaść w głęboki, niespokojny sen. Zerwała się
oświcie,żebyprzygotowaćsiędowypełnionegopielęgniarskimiobowiązkamidnia.

Wyglądałojednak,żepacjent,skoroniejestwstanieuniknąćjej,zamykającoczy,

zamierzaburczećnanią,ażwyjdzie.

– Oczywiście, że sam potrafisz jeść – powiedziała z uśmiechem. – Ale nie

chciałabym,żebyśsięmęczył.

–„Męczył”?–Nastąpiłaprzerwa,wktórej,jakpodejrzewała,ktośmniejcierpliwy

niżSt.Aldricrzuciłbystłumionymprzekleństwem.–Zdajeszsobiesprawę,Evelyn,
żeniemamnicdoroboty?Leżętylkoiczekam,ażtonieszczęścieminie.

– Wyobrażam sobie, że nie ma nic bardziej denerwującego – dodała stanowczo,

myśląc,jakwyczerpującebyłopotulnesiedzenieujegoboku.

– Jedno mogłabyś zrobić: poczytać mi „Timesa”. Gdy dojdę do siebie, nie będę

background image

musiałnadrabiaćzaległości.

Poprawiłamukołdręipołożyładłońnaobrzękniętympoliczku.

–Niechciałabymciędenerwować.ZapytamSamuela,czymogę.

–Notak,zdecydowaniepowinnaśzapytaćdoktoraHastingsa.–Porazpierwszy,

odkądgopoznała,byłzłośliwy.

–Jesttwoimlekarzem–powiedziałanajcierpliwiej,jakmogła.–Kogomampytać

okwestiezwiązaneztwoimstanemzdrowia?

Westchnął.
– Przepraszam, że się na ciebie złoszczę. Niczym sobie na to nie zasłużyłaś. To

przezchorobę.Nienawidzębezczynności.

–Naprawdę?–Zakryłauśmiechdłonią.–Niezauważyłam.

–Idenerwujemnie,żejestemzależnyodHastingsa.
–Skorotak,możemywezwaćinnegolekarza.–Ojciecucieszysię,mającokazję

do pozbycia się Samuela z domu. A póki ona nie wymyśli sposobu na zerwanie
zMichaelem,możelepiejniemiećpokusytakblisko.

Książępokręciłgłową.
–Niewypadamitakgopoprostuodesłać,skorowcześniejtakusilnieprosiłemgo

opomoc,jegoinikogoinnego.Wyraźnieniemaochotynabliższekontaktyzemną.
Nie odpowiada mu sytuacja, w której się znalazł z mojej przyczyny. Choć bardzo
chciałbym lepiej go poznać, ta sytuacja jest trudna dla nas obu. – Na myśl
ozrezygnowaniuzusługSamuelawyraźnieposmutniał.

–Onjestbardzoniezależny.
–Tounasrodzinne–potwierdziłSt.Aldric.
Podobnie jak skłonność do ofiarności. I jeszcze upór choć tego by żadnemu

znichniepowiedziała.

–Zczasemprzełamieszjegoopór.Napewnosięcieszy,żepotylulatachpoznał

swojepochodzenie.

–Chybamuszęzaufaćtwojemuoglądowisytuacji–powiedział,znówwzdychając.

–Znaszgolepiejniżja.

Terazsięzaczerwieniła.Iontochybazauważył.
– Przynieść ci coś jeszcze? – Wyciągnęła ręce, by poprawić pościel, ale

powstrzymałasię.Ileżrazymożnawygładzaćjednoprześcieradło?–Możenapalić
wkominku?

– Niech się dopali – powiedział. – Już teraz jest tu za ciepło. Mnie nie spada

gorączka,atobiewystępująrumieńce.–Tonmiałwspółczujący,podsuwałtonaiwne

kłamstewko,abyusprawiedliwićjejreakcję.

background image

Cały on, ciągle się martwi o innych. Przykro jej się zrobiło, że tak dobrze

traktowana,nieczujedoniegonic,pozaczułością.

– No dobrze. Skoro ci tak odpowiada. Proszę, jedz śniadanie. – Przyjemności

z niego mieć nie będzie. Było mdłe, pozbawione smaku jak jej uczucia do niego.
Wyglądałojednak,żemutonieprzeszkadza.

– Nie musisz zostawać, jeśli nie masz ochoty – dodał, biorąc łyżkę i z trudem

przełykającmałykęs.Evelynpomyślała,żeperspektywazostaniasamemubardzo

goprzygnębia.

Mało brakowało, by zapomniała o swojej wczorajszej stanowczości i wypaliła

prawdę: „Nie mogę zostać. Nie jestem godna twoich uczuć. I nie odwzajemniam
twojejmiłości”.

–Zostanę–powiedziała.–Zostanętakdługo,jakzechcesz.
Spojrzałnaniąiuśmiechnąłsię.

–Cojabymbezciebiepoczął?
Iwtedy,choćpoczuciewinyprzepełniałojejserce,odpowiedziałamuuśmiechem.

Otworzyłaksiążkę,którąprzyniosła,izaczęłaczytać.

Wkrótce zasnął, założyła książkę zakładką i odłożyła na stolik nocny. Siadła

i wpatrzyła się w śpiącego. I z tą opuchniętą brodą był przystojny. A dzisiaj
pierwszy raz usłyszała od niego złe słowo. Nic dziwnego, zważywszy na
okoliczności.Nawetświętybysięwściekł,usłyszawszyodSamuelatakienowiny.

Święty.PrzydomekpasowałdoSt.Aldrica.Niebyłwyniosłymksięciem,aleprzede

wszystkim był dobrym człowiekiem. Nie zasługiwał ani na tę chorobę, ani na jej
ewentualne skutki. Ani na krzywdę doznaną z ręki własnego brata. Jeśli Evelyn
przynimzostanie,przynajmniejnigdyniebędziesam

Aleczyonabędzieumiałaodnaleźćprzynimszczęście?

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĘTNASTY

GdyEviewyszłazpokojuksięcia,nastałaporaobiadowa.Samuelzastanowiłsię,

czyniezbadaćSt.Aldricaporazkolejny,leczEviepokręciłagłową,jakbyczytała

muwmyślach.

–Znowuzasnął.Iniepotrzebowałdotegoleków.Czołomachłodniejsze,aobrzęk

się zmniejsza. Był w stanie przełknąć śniadanie, zjadł prawie wszystko, co mu
przyniosłam.Terazpotrzebujetylkospokoju.

Samuelkiwnąłgłową.
– Twoja diagnoza jest chyba równie dobra jak moja. Skoro objawy ustępują,

myślę,żeniebędziepotrzebypuszczaćmukrwi.Zobaczymy,coprzyniesiekolejny
dzień.

Zaryzykował uspokajający uśmiech. Od wczorajszej sprzeczki nie widział jej na

oczy. Wybaczy mu, jeśli tylko znajdą okazję, by porozmawiać na osobności. Znają
się od dzieciństwa i niemal równie długo się kochają. Nie rozdzieli ich tydzień
niezgody.

Zatrzymała się w drzwiach. Stała i patrzyła na niego, nie odpowiadając

uśmiechemnauśmiech.

Wskazałkrzesłonaprzeciwko.
– Nic się nie stanie, jeśli i ty trochę odpoczniesz. Wytrzyma parę godzin bez

ciebie.Powinnaścośzjeść.Tacaztwoimśniadaniembyłanietknięta,kiedyAbbott
jązabierała.

–Niebyłamgłodna–powiedziała.Nieporuszyłasię.
– Mam nadzieję, że nie bierze cię choroba – rzucił na wpół serio. – Jeśli nie

będzieszuważać,toiciebiebędęmusiałleczyć.

–Nie!–Zareagowałaostroiniespodziewanie,jakbyobawiałasięjegodotyku.
Przypomniał sobie, kiedy męką był sam jej widok, każdy dotyk był okrutną

obietnicą czegoś, czego nigdy miał nie dostać. – Rozumiem, że zastanawiałaś się,
jakpowiedziećSt.Aldricowito,cokonieczne.

–Niechciałabym,żebycierpiałbardziejniżteraz.

– St. Aldric cierpi? – Samuel nie potrafił powstrzymać śmiechu. – On już

zdrowieje.Dwaczytrzydnidyskomfortutożadnecierpienie.Jeślimyśli,żecierpi,

tochybanierozumie,coznaczy„cierpienie”.

–Jesteśdlaniegoniesprawiedliwy–stwierdziłaEvie.

Uważała,żejestwręczokrutny,aleniechciałategopowiedzieć.

background image

–Samstwierdziłeś,żedzisiajczujesięlepiej.Tylkożejeszczeprzezjakiśczasnie

dowiemy się, czy w pełni dojdzie do siebie – dodała, cały czas trzymając go na

dystans.

–Izamierzaszdotegoczasumilczeć?Ajamamtakpoprostuczekać?–Zaśmiał

się niedowierzająco. – Szkoda, że nie przejmujesz się moją męką tak bardzo, jak

jego„cierpieniem”.

–Przezsześćlatnieotrzymałamanisłowaodciebie–powiedziała,kręcącgłową.

–Aterazdzieńzwłokitotakaniewysłowionamęka?

–Tak–odrzekł,niekryjącprawdy.–Przykromi,aleniezmienięprzeszłości.Dość

jużsięnaczekaliśmy,ażbędziemyrazem.

–Chybapoprostuzadługoczekaliśmy.Terazjużniemadlanasprzyszłości.Ijuż

chybaniebędzie.

–Ato,cozaszłomiędzynami,nicdlaciebienieznaczy?

–Oczywiście,żeznaczy–odparłaniecierpliwie.–Alenietyle,coobietnica.Jeśli

tu zostaniesz, dalej będziemy to ciągnąć. Ja nie mogę ci się w pełni oddać, bo
Michaelstałsiębliskimemusercu.Atynieoddaszmisięwpełni,boniechceszmi
powiedziećcałejprawdy.Znaleźliśmysięwimpasie.

Do diabła z obietnicą. Usta już formułowały prawdę, gdy ugryzł się w język.

Dopiero co przyznała, że darzy księcia uczuciem. Podjęła decyzję, zanim z nim
porozmawiała. Co mu teraz przyjdzie z powiedzenia prawdy, skoro Evelyn go nie
chce?

Jeśliwszystkojejpowie,niepodziękujemuzaszczerość.Tawiadomośćpodkopie

jej zaufanie do własnego ojca. Będzie w nim widzieć żałosny wrak człowieka,
chwytającysiębrzytwy,żebytylkozatrzymaćjąwswoimżyciu.Aonzłamiedaną
Thorne’owiobietnicę,jakbymiałzanicwłasnyhonor.

Myślałwcześniej,żejestkimśchorymnacieleiduszy,pożądającwłasnejsiostry.

Teraz stał się nikczemnikiem uwodzącym narzeczoną brata, niszczącym własną
rodzinęiłamiącymobietnice.

Prawda zaszkodzi kobiecie, którą kocha. A przysiągł nigdy tego nie zrobić. Jeśli

złamieteraztęprzysięgę,życieutraciwszelkisens.

– Masz rację, Evie – powiedział ze smutkiem, uświadomiwszy sobie, że droga,

którąwłaśnieprzedsobązobaczył,będziepusta.–Nicsięjużniedazrobić.

–MusiszsięnauczyćmówićdomnieEvelyn–przypomniałamu.–Takjakwszyscy.

Bowiesz,jesteśmyjużdorośli.Niemamiejscanadziecinnezdrobnienia.

–Oczywiście,Evelyn.–Nigdyniebędziedlaniego„Evelyn”,niezależnieodtego,

cowypowiedząusta.

background image

– Tak będzie lepiej. – Teraz, gdy nadeszła ta chwila, nie była zła. Nie czuła też

ulgi, że się od niego uwalnia. Towarzyszył jej jedynie smutek, jak w żałobie po

zmarłym.

A on wciąż czekał, jak więzień czekający na ułaskawienie. Czy tak właśnie się

czuła,kiedyczekała,ażwróci,inierozumiała,dlaczegojąodtrącił?Pisała,wołała,

aonnieustannieodmawiał.Nigdynieprzestawałaratowaćgoprzedsamymsobą.

Ażdoteraz.

Co miał jej do zaoferowania? Od takiego losu, jaki ją czeka, nie trzeba jej

ratować.Przeciwnie–uratujeją,wyjeżdżając.

– Będziemy się oczywiście widywać, od czasu do czasu – poczyniła drobne

ustępstwo.–Niedasiętegouniknąć.Wkońcuonjesttwojąjedynąrodziną.

– Dobrze wiesz, że nie będziemy – powiedział jak najłagodniej. – Pojadę, jeśli

naprawdętegochcesz.Aleniełudźsię,żebędziemymielijakikolwiekkontakt.Bo

ja nie wrócę. Nie zniósłbym tego. I musisz przestać do mnie pisać. Tym razem
naprawdęniebędęczytaćtwoichlistów.

Jeśli nawet przejęła się perspektywą utracenia go na zawsze, nie dała tego po

sobiepoznać.

–Przyrzekłamojcu–powtórzyłazuporem.–IoczywiścieSt.Aldricowi.Niemogę

wycofaćsięzdanegosłowa.

– Zrozumieliby powody. – W jednej chwili stanęły mu przed oczyma różne

scenariusze życia z Evelyn. Po czym wszystkie odsunął na bok jako

nieprawdopodobne. Każdy z tych wyborów wymagał jej zgody. Próbował ją
zdobyćnapróżno.

– To ty musisz zrozumieć – powiedziała. – Jestem przyrzeczona przyzwoitemu

człowiekowi, który mnie potrzebuje. Wiesz, że to prawda. Zrozum mnie, daj mi
wolność.

Podjęła decyzję. Jego ból nie miał już znaczenia. Była zimna jak nigdy, nie

przypominaładziewczyny,zaktórątęsknił.

–Wiem,conależyzrobić.Wiem,czegobliscyodciebiewymagają.Wiem,czego

spodziewają się ludzie. Ale czego ty chcesz, Evie? Czego chcesz ty? - Jej oczy na
moment zamgliły się. Przekonany, że przemówi jej do rozumu, ciągnął: – I całe

twoje wykształcenie ma pójść na marne? Mówiłaś, że interesuje cię medycyna.
Wżyciu,którewybierasz,niebędzienaniąmiejsca.

–Możeinie.AlejakoksiężnaSt.Aldricteżbędęwstaniewieleosiągnąć.

–Chceszczynićdobro?–zapytał.–Tomożeszmiasystowaćwmojejpracy.Razem

będziemy pomagać ludziom. – Wyobraził sobie, jak Evelyn pracuje u jego boku.

background image

Zpoczątkuuznałtęmyślzaniedorzeczną.Terazjednakniewyobrażałsobielepszej

przyszłości.

Pokręciłagłową.

–Pięknemarzenie,Samuelu,alenicpozatym.Czas,żebymsięnauczyłabardziej

konwencjonalnychsposobówniesieniapomocyinnym.

– Bez brudzenia rąk krwią – dodał gorzko. – Nie będę już ci się narzucać, lady

Evelyn.Anizmoimsercem,anizmojąpracą.Możeszsięskupićnaswoimchłodnym

małżeństwieizdawkowejdobroczynności.Życzęci,abyśbyłaszczęśliwa.

– Dodaj jeszcze jakąś bzdurę o różnicy waszego stanu albo o tym, że jesteś dla

mnie za biedny. – Evie westchnęła w poczuciu bezradności. – Bo prawda jest
wskrócietaka:St. Aldricjesthonorowymczłowiekiem. Jestwobecmnie uczciwy.

Atyniejesteś.

Wtymwłaśniesęk.Tegoniedałosięzakwestionować.St.Aldricbyłczłowiekiem

bezzarzutu.ASamuel–mimowszelkichzapewnieńoszlachetnejmiłościzaciągnął
ją do łóżka, gdy tylko znaleźli się sam na sam. I nigdy, przenigdy nie był w stanie
powiedziećjejoswojejprzeszłości.Onsięniezmieni,onamuniewybaczy.

Przegrał.Choćbyłpewien,żeteraz,gdyjużmożejąpoślubić,wszystkosięgładko

ułoży. Nie wziął jednak pod uwagę jej uczuć, potrzeb, silnego poczucia
sprawiedliwości.

Zrobiło mu się zimno, świat stał się odległy, widoczny jak przez mgłę. Umysł

próbował zaprzeczyć temu, co było oczywiste. To szok, pomyślał. Jedynym

lekarstwemdlaniegobyładuża,naprawdędużailośćbrandy.Aletopóźniej,kiedy
jużzostawiEvelynibędziepróbowałratowaćresztkidumy.

– No dobrze – powiedział. – Musisz spełnić swoją obietnicę wobec St. Aldrica

iojca.Wyjdźzaksięcia.Bądźszczęśliwa.Naprawdętylkotegodlaciebiepragnę.
Asamniemogęcitegodać.

background image

ROZDZIAŁDWUDZIESTY

Samuel zlekceważył popołudniowe badanie pacjenta, posyłając do niego Evie.

Powiedział jej, żeby zrobiła, co uzna za stosowne, aby pomóc narzeczonemu.

Wróciła do Michaela zaraz po ich rozmowie. Wzięła ze sobą obiad, zamierzając

zjeśćgorazemznim.

Samueljadłsamotnie,wmilczeniu,zastanawiającsię,kiedywreszciebędziemógł

kulturalnieopuścićtendomiżycieszczęśliwejpary.

Gdy następny raz zobaczył księcia, było już dobrze po kolacji. Stan pacjenta

mówiłsamzasiebie.

– Panie doktorze – powiedział St. Aldric z uśmiechem, siadając prosto w łóżku,

żebymoglispojrzećsobiewoczy.–Ilejeszczezamierzamniepantutrzymać,skoro

czujęsięcorazlepiej?–Głosmiałmocniejszy,wróciłymuteżkolory.

–Conajwyżejjeszczetydzień–odrzekłSamuel.–Zanimwróciszdoregularnych

obowiązków,musimyzyskaćpewność,żeniemaaniśladupochorobie.

–Kolejnesiedemdnibezczynności?Jatuzwariuję.

– Lady Evelyn dotrzyma ci towarzystwa. – Uśmiechnął się ironicznie. – Ale jeśli

zamierzasz rzeczywiście dostać obłędu, zostawię ci nazwisko dobrego lekarza,
który ci pomoże. Mój kolega ze studiów jest teraz lekarzem w szpitalu dla
umysłowochorych.Napewnoucieszysięzurozmaicenia.

–Odchodzisz?–Książęuniósłbrwi.–Znowuchceszmiuciec?Niemyślałem,żeta

chorobanakłoniciędoprzyjęciamojejpropozycji.Aleniemapotrzebyodchodzić,
żebymnieunikać.

– Wracam na morze – powiedział Samuel. Nie był jeszcze przekonany, czy to

prawda.Aleteżnieobchodziłogoto.Jegoprzyszłośćniemiałaznaczenia,skorojuż

wiedział,żeniebędziedzielićjejzEvie.

–Niebądźidiotą.–Książęuśmiechałsięterazdoniego,jakbyjegoplanynażycie

byłysłabymżartem.

Samuelzachowałspokój.
– Jestem świadomy różnicy naszego statusu, Wasza Książęca Mość, ale nie

pozwolęsiętaknazywać.

– Do diabła z różnicą statusu, Samuelu. Zrób mi na chwilę tę uprzejmość

i przypomnij sobie, że mamy jednego ojca, a ja jestem od ciebie starszy o kilka

miesięcy. To wystarczy. Nadal twierdzę, że jeśli uciekniesz z tego domu, jesteś

idiotą.Posłuchaj,comamcidopowiedzenia.

background image

Samuelwestchnąłiopadłzpowrotemnakrzesłoprzyłóżku.

– Jeśli dzięki temu nie będziesz się denerwować, Michaelu, to proszę bardzo. –

Dziwniesiępoczuł,wymawiająctoimię,alezmusiłsiędotego.–Mów,cocileżyna

sercu.

– Obaj dobrze wiemy, dlaczego chcesz odejść. Chodzi o Evelyn, prawda? –

Niespodziewanie książę przygwoździł go swoim spojrzeniem. Jeszcze nie widział,

żebySt.Aldricwtensposóbwykorzystywałswójstatus.Musiałprzyznać,żejestto

skuteczne.

Przezchwilęzastanawiałsię,czynieskłamać.Książęniewyglądałnakogoś,kto

toleruje wykręty. A jeśli naprawdę są braćmi, powinni być wobec siebie choć
odrobinęszczerzy.

–Tak–powiedział.–ChodzioEvelyn.
–Zatemrozwiązaniejestproste.Wycofamswojeoświadczyny.

– W żadnym wypadku. – Liczył na to, że St. Aldricowi spodoba się taka zmiana

wzachowaniubrata.Niedbałoto,żeksięciuniewolnoniczegodyktować.–Wbiłeś
sobie do głowy, że masz uznać mnie za rodzinę Biologia nie daje ci prawa
rządzenia moim życiem. A może myślisz, że twój status upoważnia cię do

przestawianialudzijakmeble?Tustawkąjestcześćkobietyiniewolnociwżaden
sposóbjejnarażać.

St.Aldricparsknąłśmiechem.
– Chyba w tym przypadku zwykłe reguły nie obowiązują. Zrywając z nią,

wyświadczamjejprzysługę.Trwaprzymniezlitości.Jeślijestchoćbycieńszansy,
żezłamięjejserce,tybędziesznamiejscuizprzyjemnościątoserceposklejasz.

– Ona mnie nie chce. A próbowałem. Bóg mi świadkiem. Próbowałem ją ci

odebrać. Ale ona cię nie zostawi. Zbyt wielka jest już między nami przepaść. Za
długozwlekałemistraciłemjejzaufanie.

–Przykromi.–St.Aldriczpowrotemrozparłsięnapoduszkach;wyglądało,jakby

toonbyłlekarzem,aSamuelpacjentem.

–Niechciniebędzieprzykro.Zniknęzjejżyciaizapomniomnie.
–Powinnabyćztobą.–Książęmówiłcichym,cierpliwymtonem.
– Ale przy tobie będzie się jej lepiej powodzić. – Samuel wyprostował ramiona

i zaczął zbierać przyrządy z bocznego stolika, wrzucając je jeden po drugim do
stojącej na podłodze torby. – Będzie dobrą żoną i znakomitą księżną. Życzę wam

jaknajlepiej.Alezrozumcie,żeniechcębyćobecnynaweselu.

–Czylitaktosięmusiskończyć?Wszyscytrojemamybyćnieszczęśliwi?

– Wy? Nieszczęśliwi? – Zaśmiał się gorzko Samuel. – Ty przynajmniej możesz

background image

cieszyćsięzezwycięstwa.

– Nigdy nie było moim celem z kimkolwiek konkurować – powiedział St. Aldric,

kręcąc głową. – Nie zrobię niczego, co mogłoby unieszczęśliwić Evelyn, bo to

uroczadziewczynaibyłobynamrazembardzodobrze.Tylkożeznalazłemswoją
rodzinęiterazmamjązpowrotemstracić?–Westchnął.–Niemogęzniązerwać

idalejbyćczłowiekiemhonoru.Awasdwojgamiećniemogę.

– W tym właśnie sęk – zgodził się Samuel. – Ale przynajmniej nie zabiłem cię

w chwili, gdy byłeś najsłabszy. Przeszło mi to przez głowę. Ale zapewne o tym
wiesz.

–Cieszęsię,żeniepoddałeśsiętejmyśli–odrzekłSt.Aldric.–Choćwykończenie

mniemogłobyćaktemmiłosierdzia.Skoroniemogęmiećpotomka,cozasensżyć

dalej?

–Niegadajbzdur–stwierdziłstanowczoSamuel,znówwchodzącwrolędoktora.

–Maszprzedsobąwielelat.Niedasięjeszczestwierdzić,czyniebędzieszmógł
spłodzićdzieci.

Książęznówposłałmuwspółczującyuśmiech,jakbytoontubyłodpocieszania.
– Nie rozumiesz. I nie oczekuję, że zrozumiesz. – Uniósł prześcieradło i rzucił

okiemnawciążopuchnięteciało.Skrzywiłsięinakryłzpowrotem.

–Jestlepiejniżwczoraj–zauważyłSamuel.–Dochodziszdozdrowia.Amogłobyć

gorzej – powiedział spokojnym tonem. – Niektórzy umierają. Tracą słuch. Albo
kończyny.

–Jazostałemimpotentem–burknąłksiążę.
–Niemapewności.
– Póki nie będę przez wiele lat bezskutecznie próbował? – powiedział St. Aldric

gorzkim tonem. – A wszyscy mi cały czas przypominają, że jestem młodym
człowiekiemimamprzedsobążycie.

–Botakjest.
– I po co mi to długie życie? Mam je przepracować, troszczyć się o moich ludzi

imojąziemię,żebypotemniemiećjejkomuzostawić?Umręitowszystkopopadnie
wruinę.

–Tegoniewiadomo.

–Iwłaśnietaniewiedzadoprowadzamniedofurii–rzekłbrat,przeczesującsobie

włosydłonią.–Notak,japrzeżyję.AleródSt.Aldricjużwłaściwiewymarł.Ibędę

oglądaćnawłasneoczykoniecwszystkiego,cozbudowałamojarodzina.

– Nasza rodzina – odezwał się Samuel, w którym niespodziewanie odezwały się

więzykrwi.

background image

– Tylko że w tym mi akurat nie pomożesz – St. Aldric wpatrywał się

wprzeciwległąścianępokoju.–Jestemsam.

–MaszEvelyn.–Samuelrobił,comógł,bytonjegogłosudodawałbratuotuchy.

–NiechjąBógmawswejopiece.Toniebędzieżycie,jakiegopragnęła.
–Jesteśksięciem–przypomniałmuSamuel.

–Atakżemężczyznąmniejkompletnymodciebie.–Michaelwbiłwniegowzrok.–

Onaciękocha.Chciałbyśmiećświadomość,żetwojażonakażdąchwilęmałżeństwa

spędza,marzącoinnymmężczyźnie?

Teraznadeszłakolej,bySamuelodwróciłwzrok.

–Niemasensukłamać.Skorotodzieńtrudnychprawd,możebytakwydobyćna

jawjeszczejedną?Będzieszmiałdośćodwagi,żebysięprzyznać?

–Tonieważne,czegojachcę–oświadczyłstanowczoSamuel.–Liczysięto,czego

pragnie Evelyn. Nie powinienem był o tym zapominać. Źle się z nią obszedłem.

Aterazjużpodjęładecyzję.Wybrałaciebie.

–Czyonajestświadomaskutkówmojejchoroby?
– Sama czytała medyczne podręczniki. Właśnie dlatego chce z tobą zostać. Nie

pozwoli ci być samemu. Ale jeśli złamiesz jej serce czy w jakikolwiek sposób ją

pohańbisz,towrócęiodbiorężycie,którewłaśnieuratowałem.

–NiechBógsięzmiłujenadnamiwszystkimi–powiedziałSt.Aldric,opadającna

poduszki.

– Jeśli to ma być przykład jego miłosierdzia, to wolałbym się bez niego obejść –

odparłSamuel,sięgającpoostatnienarzędzia.Zamknąłtorbę.–Ateraz,Michaelu,
wybacz,aleidędoportu,będęczekaćnaprzypływipowrotnywiatr.

background image

ROZDZIAŁDWUDZIESTYPIERWSZY

Samuelwyszedł.
Eviepatrzyła,jakopuszczapokójksięciaibezzatrzymywaniamijasalon.Zaraz

potem usłyszała trzaśnięcie drzwiami na schodach dla służby. I już go więcej nie

zobaczyła.

Nastoleznalazłalist,klarowniewyjaśniający,jakmasięzajmowaćksięciemico

zrobić, gdyby jego stan się pogorszył. Pod spodem widniały nazwiska paru

wybitnychlekarzy,zktórymimogłasięskontaktowaćwraziepotrzeby.

Zrobiłwszystko,czegonależałooczekiwaćodprawdziwieoddanegolekarza.Miło

było mieć świadomość, że Samuel się tak właśnie zachował. Teraz, gdy już podjął
decyzję, nie okazał zazdrości ani żądzy zemsty. Miał na względzie przede

wszystkim dobro pacjenta. Wyglądało na to, że okazał się dokładnie taki, jakim
chciałabygowidziećEvie.

Nieskierowałjednakanisłowabezpośredniodoniej.Czynaprawdęspodziewała

się jakiejś wiadomości, i to w miejscu, gdzie każdy mógłby ją przeczytać?

Przeprosin?Alboostatniegoapelu,byzmieniłazdanieiprzyszładoniego?Podobno
jąkochał.Czyniezasługiwałanato,bywiedzieć,dokądsięudajeicotambędzie
robił?

Dobrze się stało, że wybrała Michaela. Sprawy przybrały taki obrót, że to była

jedyna słuszna decyzja. Choć ich uczucie zapewne będzie bladym cieniem miłości,
najakąliczyła.

Została sama. A to oznaczało, że spada na nią odpowiedzialność za leczenie

księcia. Zrobiła więc to, co zrobiłby Samuel – dopilnowała, aby pacjent był
zaopatrzony na noc, podała lekarstwa, których próbował odmówić jako już

niepotrzebne, napełniła szklankę na stoliku nocnym świeżą, chłodną wodą.
Izostawiłagowspokojudorana.

Wieczorem nie wróciła do swojego pokoju. Położyła się i spała niespokojnie

włóżku,któredzieliławcześniejzSamuelem.Następnegodniarano,jeszczezanim
zadzwoniła po śniadanie, samodzielnie umyła się i ubrała, ze szczególną troską

o wygląd, tak by ładnie się zaprezentować narzeczonemu. Poszła na koniec
korytarza, odebrała tacę od Abbott, sprawdziła zawartość naczyń. Nie

przypominało to jeszcze porządnego angielskiego śniadania, ale i tak było o wiele

mniejmdłeniżpoprzedniegodnia.

Zapukałarazizpogodnymuśmiechemweszładopokojuksięcia,przekonana,że

background image

St.Aldricniedostrzeżetego,coleżyjejnasercu.

– Dzień dobry, Michaelu. Przyniosłam ci owsiankę. – Postawiła tacę w zasięgu

ręki. – Jest do niej śmietanka. I miód. I porządna kawa. – Zamilkła, upominając

samąsiebie,żeskoroodchorobynieogłuchł,nieoślepłiniezidiociał,nietrzebamu
recytowaćmenu.

–Evelyn.–Głosmiałzmęczony.Położyładłońnajegoręce,żebydodaćmusił.

– Czujesz się dziś o wiele lepiej. Widać różnicę. – Choroba ustępowała. Obrzęk

znacznie się zmniejszył. Twarz miał jednak szarą, jakby się nie wyspał. Miała
nadzieję,żetonieobjawnawrotuchoroby,atylkooznakawyczerpania.

–Miłotosłyszeć.Agdziemójbratlekarz,żebymmógłmuzatopodziękować?–

Zabrzmiałototrochęsucho,wtoniegłosukryłasięnutaironii.

– Samuel wyjechał. – Przełknęła ślinę, niepewna, co ma powiedzieć. – Teraz

będędlaciebiezarównopielęgniarką,jakidoktorem.–Posłałamukolejny,zpozoru

pogodnyuśmiech,licząc,żewystarczyzawytłumaczenie.

– Ale skąd ta nagła zmiana planów? – zapytał Michael, z twarzą niewyrażającą

żadnychemocji.–Zakładałem,żezostanieznamiprzynajmniejdowesela.

–Nielubizadługosiedziećwjednymmiejscu.–Tomożenawetbyłoprawdą.Nie

znałajednakdorosłegoSamuelanatyledobrze,żebytostwierdzić.–Wydajemisię,
żezamierzałwrócićdomarynarki.

–Cozagłupiec!–St.Aldricwżadensposóbnieuzasadniłpowoduwypowiedzenia

tychsłów.

– Nic się nie bój. Przed wyjazdem zapewnił mnie, że jesteś już prawie zdrowy

iopiekanadtobąniesprawiminajmniejszejtrudności.

–Takpowiedział?
–Tak.–Kiwnęłaskwapliwiegłową.Możeizbytskwapliwie,bowiempatrzyłnanią

ztąsamąironicznąminą,zjakąprzyjąłwieśćonieobecnościlekarza.

Przyjrzał się jej uważnie. Przez chwilę czuła, że jest naprawdę w obecności

księcia,aniejakiegośprzystojnegoiwpływowegoprzyjaciela.

–Aczypoinformowałcięoprawdopodobnychskutkachtejprzypadłości?Zapewnił

mnie,żewiesz,alewolałbymiodciebietousłyszeć.

–Żebyćmożeniebędzieszmógłspłodzićdzieci?–Zadbała,bysięprzytymnie

zająknąć,tobytylkopogorszyłosytuację.Musizachowywaćsięrówniespokojnie,
jakSamuel,gdyprzekazujepacjentowizłąwiadomość.–Tak,wiemotym.Alenie

wiadomonapewno,pókiniespróbujemy.

–Toznaczy,pókinieweźmiemyślubu–dodałcierpliwie.

– No tak. – To właśnie należało powiedzieć. Teraz książę może pomyśleć, że

background image

narzeczona stanowczo za dużo wie na ten temat. Powinna grać niewinną

iniezorientowaną,jeślimajądalejciągnąćtęfarsę.

ZresztąniewolnojejmyślećoprzyszłymmałżeństwiezksięciemSt.Aldricjako

ofarsie.Tobyłdlaniejzaszczyt.Tymwiększy,żeksiążęjejpotrzebował.

Milczenieprzeciągałosię.

–Itocięniemartwi?–Książęzdawałsięniezauważaćniezręcznościchwili.–To

oznacza, że być może nie będziesz miała dzieci. Myślałbym raczej, że skoro tak

odpowiadałacirolapołożnej,będzieszchciałabyćmatką.

– Oczywiście – odparła. – Ale jestem także świadoma, że w życiu nie zawsze

dostajesięto,czegosięchce.

– Zaraz mi powiesz, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi. – Kiwnął głową. –

Proszę, daj sobie z tym spokój. – Czy tylko jej się wydawało, że jego głos brzmi
cynicznie?Owszem,byłchory.Smutny.Leczitaktobyłodoniegoniepodobne.

–Takwłaśniejest–powiedziała.–Itakbyło,zanimzachorowałeś.Mogliśmynigdy

nie doczekać się dzieci. Jesteśmy młodzi i silni, ale nie mamy gwarancji
długowieczności.Niedasięprzewidziećtego,cosięwydarzy.

Carpe diem – mruknął, odsuwając nietknięte śniadanie. – Ale to nie zmienia

faktu,żepotrzebujępotomka.Przeciwnie,potrzebujęgocorazbardziej.Jeśliumrę
jutro,okażesię,żecałemojeżycieniemiałosensu.

–Oczywiście,żemiało–Eviepoklepałagopodłoni.
– Jesteś wspaniałym człowiekiem, Michaelu. I niezależnie od tego, co się stanie,

takimciębędąpamiętaćludzie.

–BędąmniepamiętaćjakoostatniegoSt.Aldrica–przypomniałjej.–Ajazawiodę

swojąrodzinę,choćwymagałaodemnieczegośtakzpozoruprostego.–Rzuciłjej
kolejne ostre spojrzenie. – Gdybyś dała mi odpowiedź, kiedy pierwszy raz cię
zapytałem,dawnobylibyśmymałżeństwem.Iniebyłobytegoproblemu.

Terazobwinijąowszystkieswojeniepowodzenia.Miałaochotęsięspierać,żeto

niedokońcajejwina.Żeniemogłaznaćprzyszłościiskutkówswoichdecyzji.Ale
tobyłaprawda.Zawahałasię,kiedynależałotędecyzjępodjąć.Itosięjużniemoże
powtórzyć.

–Przepraszam–odpowiedziała.

– Przeprosiny nie zmieniają faktu, że potrzebuję następcy. – Kiedyś mówił, że

potrzebuje żony. Ale nie o to mu chodziło. Okoliczności zmusiły go do wyznania

prawdy.Samuelowizaśsamapowiedziała,żeżyczysobieprawdy,choćbyibolesnej.

Więcterazniemogłasięskarżyć.

– Jest sposób, który zapewni nam potomstwo – powiedział książę, powoli

background image

iostrożnie.–Alebędzietowymagałoodciebiepewnegopoświęcenia.

–Oczywiście–powiedziała,ściskającgozarękędlaotuchy.Winnamubyłateraz

lojalność,choćbydlaodkupieniatego,żezawiodła.

–Muszęmiećsyna.Prawowitegonastępcę.Alemogębyćdotegoniezdolny.
Wpatrywałsięwnią,jakbytoonabyłatukluczemdorozwiązaniaproblemu.Lecz

przecieżwżadensposóbniemogławpłynąćnaskutkijegochoroby.

–Sugerujeszjakieśoszustwo?

– W pewnym sensie – stwierdził oględnie. – Całą noc nie spałem, próbując

wymyślić jakiś sposób. Jednak nie przyszło mi do głowy nic poza tym: musi być

widać,żenosiszmojedziecko.

–Gdybyśmynajakiśczaswyjechaliiwrócilizdzieckiem

Pokręciłgłową.
–Tobyludziomdałodomyślenia.Alegdybywidzieli,żejesteśprzynadziei,aja

uznałbym to dziecko za swoje, nikt nie zadawałby żadnych pytań. Cieszyliby się
naszymszczęściem.Ucichłybywszelkieplotki.

– Ale jak? – Odpowiedź była oczywiście bardzo prosta, lecz miała nadzieję, że

książęnieśmieczegośtakiegosugerować.

–Gdybyśzbliżyłasięzmężczyznątrochępodobnymdomniezwyglądu.Podobnym

jakbrat

Jużtozrobiła.Ipostanowiła,żetosięwięcejniepowtórzy.
–Niebędęciniewierna–powiedziała,odpychającpokusęjaknajdalejodsiebie.

–Jeśliobiestronysięnatozgadzają,toniejestniewierność.–Patrzyłnaniąbez

emocji,jakbybyładlańwartatyle,codziecko,któremubyćmożeurodzi.

–Czynaszaprzysięgamałżeńskanicdlaciebienieznaczy?
– Spełnię to, do czego mnie zobowiązuje – powiedział uroczyście. – Ale, o ile

dobrzepamiętam,tobiebędzienarzucałabezwzględneposłuszeństwo.

– Siedź cicho, nie miej własnego zdania, chyba że na temat pogody, baw się

z kotkiem, nie myśl za dużo, nie mów za głośno. I teraz jeszcze to?! To, co
proponujesz,jestokropne.–Puściłajegorękę.–Niebędętegosłuchać.

–Możeniewtymroku–mówiłzposępnymobliczem.–Alewmiaręupływuczasu,

jeśliniedochowamysięsyna,byćmożezmieniszzdanie.Aja?Jabędęnalegał.

–Będziesznalegał,żebymzrobiłacośtakobrzydliwego?
– To znaczy, uwiodła człowieka, którego kochałaś przez wiele lat? – Parsknął

nieprzyjemnym, cynicznym śmiechem. – Mój przyrodni brat jest idealnym

kandydatem.Podejrzewam,żepokolejnychkilkulatachnamorzutymchętniejsię

z tobą prześpi, wystarczy, że mu powiesz, jaka jesteś ze mną nieszczęśliwa.

background image

Widziałem was we dwoje, jak na siebie patrzycie, gdy myślicie, że nikt nie widzi.

Okazałsięgłupcem,żemicięniezabrał,kiedymiałokazję.

–Wiedziałeś?–Bezsensubyłokłamaćteraz,gdyniemiałotojużznaczenia.

Skinąłgłową.
–Odpierwszegodniawiedziałem,żenigdyniezdobędętwojegoserca.Aleserce

niebyłomipotrzebne.Niemiałbymnicprzeciwkoflirtom,gdytylkospełniszswój

małżeński obowiązek. Jednak proponowane rozwiązanie sprawdzi się równie

dobrze.

Miała go za dobrego, niewiarygodnie wręcz uczciwego człowieka. Wyrzucała

sobie,żegozdradziła.Terazztrudemmogłananiegopatrzeć.

–Jakśmiesz?

– Przychodzi mi to z łatwością, zapewniam cię. Bo tego właśnie potrzebuję.

Pomyśl,żetojeszczejedenobowiązek,którycięczeka,jeślichceszzamniewyjść.

Bowidzisz,rolaksiężnejróżnisiędośćznaczącoodrolilady

–Kiedysięoświadczyłeś,myślałam
– Że cię kocham? – Uśmiechnął się protekcjonalnie. – Czy kiedykolwiek

pozwalałem ci żywić jakieś złudzenia? Nie oświadczyłem ci się z miłości i nie

pochlebiałemsobie,żezmiłościmojeoświadczynyprzyjęłaś.Lubimysię,owszem.
Ale byłoby kłamstwem twierdzić, że jest w tym coś jeszcze. Małżeństwo byłoby
korzystnedlanasobojga.Idlatejkorzyścibyćmożetrzebabędziedoprowadzićdo
sytuacji,którąciprzedchwiląopisałem.Doceniam,żestałaśprzymniewtrudnych

chwilach, ale to małżeństwo będzie wymagać od ciebie czegoś więcej niż tylko
litości.Czywciążchceszprzymniepozostać?

– Nie. – Łzy spływały jej po policzkach. Ocierała je wierzchem dłoni. –

Przepraszam.Jeślitomabyćnaszaprzyszłość,niemogęzaciebiewyjść.

Teraz poklepywał ją po ręce z tym samym łagodnym współczuciem, jakie

wcześniejotrzymywałodniej.

– Tak pomyślałem. Wielka szkoda. Jestem przekonany, że bylibyśmy bardzo

udanymmałżeństwem.

– Nie jesteś zły? – Zdziwiła się. Wyglądał tak, jakby spadł mu z piersi wielki

ciężar.Onasamaczuławielkąulgę.

–Owielerzeczyjestemzły,skarbie.Alenienaciebie.Kochaszmojegobrata.Ion

cię kocha. Idź do niego. Bądź szczęśliwa. – Spróbował się uśmiechnąć, jakby

zadowolony, że dokończył jakieś męczące, acz konieczne zadanie. – A teraz, jeśli

pozwolisz, chciałbym odpocząć. – Odwrócił się od niej, twarzą do ściany,

iwestchnął.

background image

Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego włosów, ale zaraz ją cofnęła. Nie ma prawa.

Międzynimiwszystkoskończone.

Jeślirzeczywiścietogopocieszyło,awszystkonatowskazywało,toniechsobie

myśli,żeonaodchodzizSamuelem.TylkożeSamuelateżmiećniebędzie.Wolność
niełagodziłażalu,żeczekałzbytdługozoświadczynami.Zechcejąjeszczeteraz,

gdy Michael już jej nie pragnie? Jeśli ta nagła miłość do niej to coś więcej niż

zazdrośćobrata,powinienjejbyłtopowiedzieć,gdyzapytała.

Ajeżeliistniałjakiśinnypowód?

background image

ROZDZIAŁDWUDZIESTYDRUGI

Szładogabinetujakzeszpitalanapogrzeb.Takteżpoczujesięojciecdlaniego

jej przyszłe małżeństwo było prawie jak żywa istota. A ona nie tylko była właśnie

świadkiemjejśmierci,alewręczsiędoniejprzyczyniła.

Zamordowała własną szansę, by mieć tytuł, żyć łatwo i przyjemnie. Nikt nie

zechce dziewczyny, która rzuciła najlepszą partię w Londynie. Jakaż musi być
wybredna,skoronawetŚwiętyniespełniajejoczekiwań?

Mimo to była zadowolona, że już się od tego uwolniła. Rozstali się jako

przyjaciele. Nie będzie musiała okłamywać St. Aldrica w kwestii swoich uczuć,

bowiem już je znał. Nie będzie musiała się wysilać, żeby dorosnąć do jego
wyidealizowanego obrazu doskonałej żony. Będzie żyć tak samo jak przedtem,

samotnie, mając jednak czas na naukę i na pomoc kobietom we wsiach wokół
posiadłości.

Najpierw jednak trzeba będzie użyć wszelkich swych wdzięków, by przekonać

ojca,żedobrzesięstało.Będziecałowaćgowskronieizapewniać,żeksiążęnie

będzie robił żadnych problemów, że wciąż będą mile widziani w jego domu, a on
u nich. Ich dom był teraz bardzo przyjemnym miejscem. I jeśli będzie mieszkać
w nim jako stara panna, nadal takim pozostanie. A do tego zajmie się ojcem na
starość.

Przyszłość,choćmożenieusłanaróżami,wyglądałaobiecująco.Gdypogodzisię

z rozczarowaniem, stwierdzi, że jej pozostanie w domu ma pewne zalety. Będzie
prowadzićdlaojcadom,takjakdotąd.Inazawszepozostaniekochającąioddaną
córką.

NawetniemogącmiećSamuela,wolałażyćwtensposób.Możetrochęsamotnie,

alebezzłudzeń,żemiłośćsamadoniejprzyjdzie.Przeszłośćumarła.Wspomnienia
to złudzenia. A nawet święci czasami stoją na glinianych nogach. Wreszcie to do
niejdotarłoiwahałasięterazprzedotwarciemdrzwidogabinetu.Znówczułasię
jakmaładziewczynka,którachcezobaczyćsięzrodzicem,aleboisięprzeszkodzić
muwważnychsprawach.

Ojciec,takjakzawsze,uniósłwzrokiuśmiechnąłsiędoniej,jakbybyłasłońcem

jegożycia.

–Evelyn.Wejdź.–Uniósłrękę,kiwajączapraszającopalcem.–DoktorHastings

wkońcuzwolniłcięzobowiązków,żebyśmogłasięzemnązobaczyć?

–Ojcze.–Językstawałjejkołkiemwustach.

background image

Domyślił się jej udręki i wyciągnął ramiona. Wpadła w nie bez zastanowienia,

czerpiącznichsiłę.

–Chybajesteśczymśzdenerwowana?–Odsunąłjąodsiebienadługośćrąk.

– Samuel wyjechał – odpowiedziała. I po raz pierwszy tego dnia poczuła, że ma

ochotęsięrozpłakać.

– Wiedziałaś, że tak będzie – odparł ojciec, niewzruszony. – Mógł, co prawda,

chociaż poczekać do ślubu. Ale on nie jest stały w swoich decyzjach, prawda? Już

razzniknąłztwojegożycianawielelat.Nawetteraz,gdywróciłdoLondynu,sam
sięzdziwiłem,żezostałażtakdługo.Zapewnezewzględunachorobęksięcia.

–Ojcze!–Akuratterazmusiałprzypomniećsobiezadawnionąurazędoczłowieka,

który w żaden sposób nie mógł mu zaszkodzić. – To nie ma żadnego związku

zSamuelem.Możerobić,cochce,jestwolnymczłowiekiem!

–Tocociędręczy,kochanie?PrzecieżnieSt.Aldric,prawda?Hastingszapewnił

mnie,żeksiążęwkrótcedojdziedosiebie.Możeniedokońca.Alechorobaprzeszła
gładko,zważywszynaokoliczności.

–Michaelczujesięświetnie–zgodziłasię,uspokoiwszyoddech.–Takdobrze,jak

tylkomożnasięczućpopoważnejchorobie.Zkażdągodzinąwracająmusiły.Ale

jestprzygnębiony.

– Ach. No tak. – Ojciec wziął powolny, uspokajający oddech. Był świadom, jakie

mogąbyćskutkitejchoroby,aleniechciałrozmawiaćotakdelikatnychkwestiach
zwłasnącórką.–Nocóż,zprzeszłościąnicsięniedazrobić,aprzyszłościnieda

sięprzewidzieć.

–Próbowałammutopowiedzieć.Aleniechciałsłuchać.
–Wrócimuhumor,wróci–upierałsięojciec.
– Być może – zgodziła się. – Ale dzisiaj powiedział mi rzeczy, których nie da się

zapomniećaniwybaczyć.Istałosiędlamnieoczywiste,żenigdymnieniekochał.

Ojcieczaśmiałsięlekceważąco.
– Według mnie to żaden problem. Jest dobrym człowiekiem. I lubi cię. To

wystarczy.

–Niedlamnie.Kiedyśtakmyślałam.Aletakniejest.Imutopowiedziałam.
– Przepraszam, ale chyba cię nie dosłyszałem. – Ojciec przytknął dłoń do ucha,

udając głuchotę, by dać jej okazję do skorygowania ostatniej wypowiedzi. –
Zksięciemsięniekłóci,Evelyn,choćbyniewiadomojakoutrésięzachowywał.

–Jegozachowanieniebyłooutré–powiedziała,wciążniedowierzając,żeojciec

może w jakimkolwiek sporze stawać po przeciwnej stronie niż ona. – To, co mi

powiedział–Ileztychpropozycjimożemuzdradzić?–Uwierzmi,żeniemożna

background image

tego złożyć na karb ekscentryczności. Zaproponował małżeństwo, wykraczające

takdalekopozagraniceprzyzwoitości,żepowiedziałammu,żeniewezmęwczymś

takim udziału. Poprosiłam, by zwolnił mnie ze słowa. I zrobił to. Zgodziliśmy się

zakończyćnaszenarzeczeństwo.

Ojciecszerokootworzyłustazezdumienia.Zarazpotemwypalił:

–Cokolwiekpowiedziałaś,natychmiastmusiszwrócićdoksięciaicofnąćtesłowa.

Jakbyjeszczebyłotomożliwe.

–Absolutnienie.Przykromi,ojcze.Janicniezrobiłam,żebygosprowokować.
–Możezatemtobyłskutekjegochoroby.–Ojciecchwyciłsięostatniejnadziei.–

Zatydzieńmusiępoprawi.Awtedycięprzeprosi.Iwszystkobędziedobrze.

–Toniebyłskutekchoroby–wyjaśniłacierpliwie.–Książęjestjużprawiezdrowy.

Ale możliwe skutki choroby sprawiły, że zaczęliśmy dyskutować o przyszłości. Po
prostu zgodziliśmy się, że w związku o takim kształcie żadne z nas nie będzie

szczęśliwe,iprzerwaliśmyto.Bezzłości,wzgodzie.Niebędzieślubu.

–Icotyterazpoczniesz?–jęknąłojciec,kryjąctwarzwdłoniach.–Tylkominie

mów, że poróżnił was Hastings. Przecież znowu wyjechał, nie będzie już się
wtrącał.

– Nie, ojcze. Mogę otwarcie powiedzieć, że nie chodziło o niego. Różnica jest

między mną i Michaelem. Niczego więcej nie mogę ci wyjawić. – Obeszła biurko
iprzytuliłago,byudowodnić,żekochagotaksamojakdawniej.

Uniósłrękę,poklepałjąporamieniu.

–Aleczyrozumiesz,żebyćmożezniweczyłaśswojąjedynąszansęnaszczęście?

Ktocięterazzechce?

–Tymsięnieprzejmuj.–Uśmiechnęłasię,żebymupokazać,żeniemazłamanego

serca.–Niczymwogóle.Zostanętutajztobą.Jestemprzekonana,żegdybymsię
wyprowadziła, bardzo byś za mną tęsknił. A teraz będę tu już zawsze, i będę się

tobąopiekować.

–Niejestemjeszczetakistary,żebypotrzebowaćpielęgniarki–powiedziałostro

ojciecicofnąłramię.

–Wiemotym.Przyznaszjednak,żemojetalentywprowadzeniudomubardzoci

sięprzydają.Oczywiście,wciążniepotrafięrównoszyć.Alesłużącymizarządzam

całkiem dobrze, prawda? Masz taki dom, jaki byś chciał. Dopilnuję, by takim
pozostał.

Ojciecodchrząknął,jakbyprzygotowywałsiędowyjawieniajakiejśnieprzyjemnej

tajemnicy.

– Prawdę mówiąc, skarbie, ja sam miałem plany natury matrymonialnej. Jest

background image

pewnawdowa,któramisiępodoba.Aleteraz,skoroplanujeszzostaćwdomu

Byłaprzygotowananazłość.Nagroźbękary,którejłatwouniknie.Takareakcja

była jednak całkowicie niespodziewana. Własny ojciec nie chciał, aby pozostała

wdomu.Cowięcej,przygotowywałsię,żebysięjejpozbyć,robiącmiejscedlainnej
kobiety, a ona mu wszystko zepsuła. Usiadła ciężko na krześle przy biurku,

chwilowoniemogącustaćnanogach.

–Nieprzejmujsię,skarbie–powiedziałztymsamymuspokajającymuśmiechem,

którym zamierzała go potraktować. – Jestem przekonany, że jak się trochę
postaramy, przyjdzie nam do głowy ktoś, kto cię zechce. Trzeba szukać dobrych

stronwkażdejsytuacji. Możestraciłaśksięcia.Ale przynajmniejHastingsatu nie
ma.Towielkieszczęście,żesięgopozbyliśmy.

ZnówtadziwnaniechęćwobecSamuela,którybyłznimtakbliskojaksyn,prawie

odurodzenia.

–Iwątpię,żebyjegorodzinateżchciałagowidywać–dodała.–Odmówiłposady,

którą proponował mu St. Aldric. A kiedy się żegnali, w ogóle nie zachowywali się
jakbracia.

– Evelyn, ty masz o wiele za miękkie serce – stwierdził, uśmiechając się

zodrobinąojcowskiegociepła,któregoodniegooczekiwała.–Jeśliwrócinamorze,
tobędziezkorzyściądlanichobu.

–Obyniewrócił–powiedziała.Obojętnie,cosięstało,nieżyczyłamuźle.–Tam

jestzbytniebezpiecznie.Powiedziałammuto,aleniesądzę,żebyusłuchał.

–Nietakniebezpiecznie,jakbyłoby,gdybypozostałnalądzie.–Ojcieczerknąłna

drzwi, jakby obawiał się, że ktoś jeszcze go usłyszy. – Byłem świadomy, kochanie,
twoich uczuć dla niego. Po prostu nie mogłem się na to zgodzić. Któregoś dnia
dostrzeżesz w tym mądrość i pogodzisz się z tym, że nie było ci to pisane. Jeśli
chcesz dobrze wyjść za mąż, nad tym związkiem nie może wisieć cień Samuela

Hastingsa.

–Wżyciuniezrobiłbynic,żebymniezranić–odparła.
– Nie byłby w stanie się powstrzymać – ojciec smutno pokręcił głową. – Ciągle

wypatrywałbynajmniejszychobjawówzniechęceniapomiędzytobąitwoimmężem.

Określił to prawie dokładnie tak, jak St. Aldric – że Samuel będzie czekał za

kulisaminajejpierwsząoznakęsłabości.Aleczyżniebyłotoprawdą?Przezparę
tygodni nie będzie pewna, czy nie popełniła katastrofalnego błędu, czy nie wrócić

pędemdoksięciainiezgodzićsięnajegopierwotnyplandochowaniasiępotomka

zawszelkącenę.

–Nocóż,skorojużniewychodzęzaSt.Aldrica,chybaniemaproblemu.

background image

–Jestjeszczegorzej,kochanie–powiedziałojciec,niemalzałamującręce.–Jeśli

nie znajdziesz sobie następnego narzeczonego, nic go nie powstrzyma, by ciągle

proponowaćcipociechę,którejniepotrzebujesz.

– Już mieliśmy taką sytuację i nie trzeba go było wcale powstrzymywać. Wtedy

rozstałsięzemnąbezżadnejzachętyiniewidzieliśmygoprzezprawiesześćlat.–

Tym razem był na tyle dorosły, by zaspokoić swoją żądzę, a dokonawszy tego,

wyjechałznów,nawetniemyślącoewentualnychproblemach.

– Wtedy to wyglądało zupełnie inaczej. – Ojciec stanowczo kiwnął głową, jakby

przeszłośćbyłajużrozliczona.–Kosztowałomnietosporowysiłku,żebygoskłonić

dowyjazdu.

Chyba się przesłyszała. Samuel nie wspomniał ani słowem o ojcu w tym

kontekście.Jeślitoniejegowina,czemuniemógłtegopowiedzieć?

–Totysprawiłeś,żewyjechał–powiedziała,liczącnasprostowanie.

Ojcieczrobiłzakłopotanąminę.
– Dawno powinniście się byli rozdzielić. Zbyt długo przebywał w twoim

towarzystwieiowielezabardzociępolubił.

–Onmniekochał–powiedziała,samanawpółwtowierząc.

– Ale nie tak, jak powinien. – Ojciec zaraz się poprawił. – Nie tak, jak ja

planowałem.

–Toplanowałeś,żesiępokochamy?–zdziwiłasię,zdezorientowana.
–Jakbratisiostra.Alenicwięcej.–Terazsięzdenerwował.–Tengłupichłopak

wręczprzyszedłdomnie,gotowycisięoświadczyć.Jakbyliczył,żekiedyotwarcie
się do mnie zwróci, zachęcę cię, żebyś na niego poczekała. Oczywiście
powiedziałemmu,żetoniemożliwe.

Toniebyłoniemożliwe.Wcale.Ibezjegooświadczynczekałatakdługo,jaktylko

mogła.

–Odmówiłeśmuiwtedywyjechał–powiedziała.Samuelniezająknąłsięsłowem

otejpropozycji,pewnieniechciałsięprzyznaćdoswojejsłabości,amożeidotego,
żedałsięojcuczymśprzekupić.

–Zpoczątkuniechciałotymsłyszeć.Byłtaksamouparty,jaktyteraz.Możnato

podziwiać,jeśliktośniemarodzinyimusisamsobieradzićwwielkimświecie.Ale

nie kiedy zasadza się na kogoś, kto nie jest przeznaczony dla niego. – Pokręcił
głową, uśmiechnął się ze smutkiem. – Wyobraź sobie tylko, kochanie, że byłabyś

żonąkogoś,ktoniemawłasnegonazwiskaipracuje.

– Jest lekarzem – poprawiła go. – To całkiem dobry wybór, jeśli już dżentelmen

musi pracować. I nie miałoby to żadnego znaczenia, gdybyśmy kochali się

background image

nawzajem.

– Oczywiście, że miałoby znaczenie – rzucił ojciec. – Nie byłoby żadnego tytułu,

dużo mniej pieniędzy i dom o wiele mniej elegancki niż ten, w którym teraz

mieszkasz. A już na pewno nie byłoby stada służących kłaniających się w pas
itytułującychcięksiężną.

–Nażadnejztychrzeczyminiezależy–powiedziałacicho,zastanawiającsię,czy

takwłaśniemyślałSamuel,gdywyjeżdżałporazpierwszy.

–Alenatoniezasługujesz–odparłThorne.–Jesteśmojąjedynącórką,jedynym

ukochanym dzieckiem. I nie zadowoli mnie nic poniżej męża z tytułem i życia

wolnego od trosk. Samuel Hastings nie mógł ci tego zaoferować. Dlatego musiał
odejść.

–CzyliSamueluważał,żejestemdlaniegozbytwysokourodzona?
– Przeciwnie. Upierał się, że zmotywujesz go do jeszcze większych sukcesów

zawodowych, aby mógł zapewnić ci komfortowe życie. Że znajdzie sposób, by cię
utrzymać.

–Aitakodszedł.–Udowadniając,żewszystkotobyłytylkosłowa.
– Niełatwo było go przekonać – rzekł ojciec. – Żadne moje argumenty go nie

zniechęcały. Zagroziłem, że zostawię go bez grosza. Nie zraziło go to.
Zaproponowałempieniądze,jeśliodejdzie.Niechciałotymsłyszeć.

SerceEvierosło,gdywyobrażałasobiemłodegoSamuelakłócącegosięzawzięcie

ojejrękę.Twierdził,żejąkocha.Imusiałmówićprawdę.Pocoojciecbyjąteraz

okłamywał,gdyewidentniegardziłSamuelem?

–Icosiępotemstało?
– Zagroził, że podsunie ci inny pomysł. Że jeśli się nie zgodzę, uciekniecie we

dwojeipobierzeciesięwSzkocji.Czynielepiejzatemprzezwzglądnadobreimię
rodzinyzwiązaćwaszaręczynami?Wtedybędzieciemogliczekać,ażsięnależycie

dorobi, zanim weźmiecie ślub. – Ojciec prychnął. – Czysty szantaż. Igrał twoją
reputacją.Niemogłemnatopozwolić.

Dla niej jednak argument Samuela brzmiał całkiem rozsądnie. Tego właśnie

chciała.Alepowinienijejzłożyćtępropozycję,mimożeojciecjąodrzucił.

–Todlaczegonieuciekłzemną,jakobiecywał?

– Uciekłby, gdybym nie przedstawił mu niezbitego argumentu. – Ojciec wziął

głęboki oddech, potem zamarł, jakby uświadomił sobie, że powiedział za dużo. –

Aresztatojużniedlatwoichdelikatnychuszu,kochanie.

Samuel musiał uważać tak samo, nawet po sześciu latach, bo nic nie mówił,

choćby miała zmienić o nim zdanie na gorsze. To, co zostało powiedziane,

background image

z pewnością musiało jej dotyczyć, a mimo to nikt nie chciał podzielić się z nią tą

wielkątajemnicą,któraodmieniłacałejejżycie.Zmieniłataktykę.Uśmiechnęłasię

porozumiewawczo.

–Nietrzebamniechronić,ojcze.Onprzedwyjazdemwszystkomipowiedział.
– Więc ci powiedział! – zagrzmiał ojciec, zerwał się z miejsca i dla podkreślenia

swych słów walnął pięścią w biurko. – To było pomiędzy nim i mną, nikt inny nie

powinien o tym wiedzieć. To łajdak i plotkarz. Żmija na łonie tej rodziny. Skoro

powiedziałcioczymśtakim,topotwierdzawszystko,coonimsądziłem.Niedaleko
padajabłkoodjabłoni,Evelyn.

–Jegoojciecbyłksięciem–zauważyłałagodnie.
–Amatkabyłakkrawcową–dokończył,unikającsłowanienadającegosiędlajej

uszu.–Jegorewelacjebyłytylkopróbązwróceniacięprzeciwkomnie.

– Dlatego właśnie zależy mi na relacji z twoich ust – powiedziała, próbując

wydobyćzniegojeszczetrochęprawdy.–Żebymwidziałacałość.

– Obiecałem go chronić – powiedział ojciec – i wychować jak swojego. Ale są

granice tego, co można zrobić dla przyjaciela, nawet jeśli ten przyjaciel jest
księciem.Nigdynieobiecywałem,żebędziemógłpoślubićmojącórkę.Jestemteż

przekonany,żestarySt.Aldricnieoczekiwałbytegoodemnie.

Czyli opinia starego St. Aldrica liczyła się bardziej niż jej zdanie. Czy nawet

zmarlimogązaniądecydować?

–Onniemógłwiedzieć,cosięwydarzy–powiedziała.

– Miałem mu też nie zdradzać nazwiska jego ojca. – Thorne ledwo był w stanie

spojrzeć jej w oczy. – Ale to nie znaczy, że nie mogłem mu powiedzieć, że
nieprzypadkowoakuratjagowychowuję.Iżejegorodowódniepozwala,byściesię
pobrali.

–Acotuzmienia,żepoznałprawdziwegoojca?–Oksięciujednakdowiedziałsię

stosunkowo niedawno. Wcześniej musiał sądzić, że znane jest jego pochodzenie,
które uniemożliwia mu małżeństwo. Dopiero gdy poznał prawdę, był wolny i mógł
poprosićjąorękę.

Przyszłajejdogłowystrasznamyśl.OBoże,tylkonieto.
–Ojcze,cotymuwłaściwiepowiedziałeś?–Chwyciłagozaramięipotrząsnęła,

jakbymogławtensposóbwydobyćzniegoinformację,jednocześniemodlącsię,by
toniebyłoto,copodejrzewa.–Comupowiedziałeś?

–Powiedziałemmu,żepomyliłnaturalnąbliskośćbrataisiostryzinnegorodzaju

uczuciem. Że wasza więź wynika z krwi i pokrewieństwa. Oczywiście, ból jest

nieunikniony,alemusidostrzec,żewaszemałżeństwobyłobypogwałceniemprawa

background image

boskiegoiludzkiego.

– Powiedziałeś mu – Prawda jakby nabrzmiała jej w żołądku, tak nagle, że

poczułamdłości.

–Powiedziałem,żewychowałemgojaksyna,bojestmoimsynem.–Ojcieczrobił

zakłopotaną minę. – Przecież był dla mnie jak syn, którego się nigdy nie

dochowałem.Toniebyłokłamstwo,tylkoodrobinaprzesady.

–Iwyjechał,bopomyślał–Wzdrygnęłasięzobrzydzeniemiprzypomniałasobie

jego reakcję, wtedy w pokoju i w ogrodzie Te szalone pocałunki, odrazę dla
własnejsłabości,przysięgę,żejużnigdynicmiędzyniminiezajdzie.

W wieczór zaręczyn ta przeszkoda zniknęła. I wrócił do niej natychmiast, jak

odmieniony.

Ojciecnieprzestawałmówić.
– Nie widziałem innego sposobu, by was rozdzielić. Od lat byliście jak papużki

nierozłączki. Uwielbiał cię prawie od urodzenia. Musisz jednak zrozumieć, że to
niemożliwe, żeby – Słowa wylewały się z niego, jakby dopiero wyjaśniwszy jej
wszystkonależycie,mógłuniknąćwyrzutówsumienia.

Mój biedny, kochany Samuel Teraz wszystko złożyło się w całość. Uczucie dla

niej. Nagłe zniknięcie. Jego uporczywe twierdzenia, że jest człowiekiem
pozbawionymhonoru.Ateraz,gdybyłjużwolny,wybrałainnego,odtrącającgo.

Zerwałasięzkrzesłaiodstąpiłaodojcachwiejnymkrokiem,jakbywycofywałasię

z życia, które zawsze uważała za swoje. Nigdy nie wątpiła, że ojciec ją kocha:

dopieroterazujrzałaprawdę.Ojciectrzymałjąjakroślinęwciemnympokoju,nie
dbając, że usycha. Sądził, że ją pielęgnuje, a tymczasem manipulował nią
irealizowałwłasneambicje.

–Musiałemtozrobić.–Ojciecwyciągnąłdoniejrękę,jakbychciałprzeciągnąćją

zpowrotemnaswojąstronę.–Czytynierozumiesz?

–Wszystkoskończone,ojcze.
–Boonodszedł.
Pokręciłagłową.
–Bojużnigdyniedamcisięokłamać.Jeślikochaszmnie,jaktwierdzisz,będzie

międzynamitylkoprawda,zawszeinazawsze.Albomniestracisz,takjakstraciłeś

Samuela.

Tylkoże,jaknarazie,toonagostraciła.Samagoodprawiła.Wyjechałbezsłowa

iniemiałapojęcia,gdziegoszukać.Rozejrzałasięnerwowowokół,wiedząc,żenie

znajdzietużadnejwskazówki.Spojrzałanaojca,któremuniemogłajużufać,nawet

gdybyzaproponowałpomoc.Poczympomyślałaojedynejosobie,doktórejjeszcze

background image

miała zaufanie, choć nikt rozsądny nie odważyłby się prosić tej osoby o radę

wtakiejsprawie.

–Evelyn,zaczekaj!

Lecz jego głos już został za plecami i cichł, gdy biegła korytarzem. Nie miała

chwilidostracenia.Jużitakzbytdługoczekała.Podbiegładoschodówipuściłasię

pędemnagórę.Sercedudniłozwysiłkuiniepokoju.Poświęciłatylkokrótkąchwilę,

byuspokoićoddech,iwpadłajakburzadopokojuksięcia.

St. Aldric uśmiechnął się do niej łagodnie. Siedział w łóżku, cały obłożony

porannymigazetami.

Przeszłojejprzezgłowę,żepowinnagoupomnieć,żemasięniemęczyć,potem

przypomniała sobie, że nie ma prawa tego robić, zwłaszcza w świetle rozmowy,

którąodbylitakniedawno.Jeśliniejestjużwtympokojumilewidziana,tymmniej
jestoczekiwanajejdobrarada.Niepewna,jakzacząć,ugięłakolana,skłoniłagłowę

iwyszeptałabeztchu:

–WaszaKsiążęcaMość
– Evelyn, daj sobie spokój z tytułami. – Odsunął gazetę i wskazał krzesło przy

łóżku.

Usiadła.
–Obawiałamsię,żenieżyczyszsobiemniewidzieć,potymjak
– Po twojej rozsądnej prośbie, abyśmy zerwali zaręczyny? – Jeśli nawet się tym

przejął,zupełnietegoposobienieokazywał.

–Musiszmipomóc–wypaliła.–Popełniłambłąd.
– Tylko jeden? – Cały czas się uśmiechał. – Oczywiście, że ci pomogę. Chyba że

zamierzaszdomniewrócić.Wtedy,niestety,niebędęmógłcięprzyjąć.

Tobyłoniemalobraźliwe,alepuściłatomimouszu.Odpowiedziałauśmiechem.
–MuszęznaleźćSamuela.

Książęrozpromieniłsię.
–Liczyłem,żetowłaśniepowiesz.Zamierzałwrócićnamorze.
–Obiecałmi,żetegoniezrobi.–Modliłasię,bywyjechałdoSzkocji.Albowjakieś

inne miejsce na lądzie, gdzie da się go łatwo znaleźć. Lecz może zdążył już rano
wypłynąć?

–Obiecałci?–Książęparsknąłśmiechem.–Zatemprawienatychmiastzłamałtę

obietnicę.

–Aledlaczego?

– Evelyn, kiedy człowiek traci wszystko, co dla niego cenne, ma skłonność do

najgłupszych i najbardziej destrukcyjnych czynów, jakie przyjdą mu do głowy.

background image

Poprzednimrazemteżprzezciebiepopłynąłwmorze.Itymrazemteżprzezciebie

tamwróci.

Tobyłotakieoczywiste.Takieproste.Dlaczegotegonierozumiała?

–Alejakjagoznajdę?Wodatotrzyczwarteglobu.Aonchciałsięzgubić.
Książę podniósł z pościeli stronę gazety i podsunął jej. Informacje o statkach,

z eleganckim rozkładem przypływów, przybijających i odbijających statków.

Wskazałpalcem.

–Ten.
–Skądmożeszwiedzieć?

–PłynienaJamajkę.Daleko,niebezpiecznie,całkowitybrakangielskichdam.To

właśnie wybierze. Oczywiście wolałby Afrykę, ale o tej porze roku pogoda wokół

PrzylądkaHornjestzbytburzliwa,żebygoopływać.Większośćkapitanówniejest
takimisamobójcamijaknaszSamuel.

–Samobójcami?–Miałagozaposzukiwaczaprzygód,niefatalistę.
– Dlatego nie wolno ci tracić czasu, musisz go natychmiast znaleźć. – Podał jej

kartkę, zapisaną chwiejnym, ale czytelnym pismem. Była to strona przedtytułowa
książki,którąmuczytała.–Dajtomojemustajennemuipowiedz,żemusiszwziąć

moją karetę. Ta korona na drzwiach bardzo się przydaje do rozganiania tłumów
i rozluźniania języków. – I znów odwrócił się od niej, zbierając dokumenty do
przeczytania.

background image

ROZDZIAŁDWUDZIESTYTRZECI

Samuelzasiadłdośniadaniawsaligospody,starającsięniemyślećoprzeszłości,

choć wszystko zdawało się mu o niej przypominać. Kotleciki i ciemne piwo

znakomicie zastępowały sadzone jajka, grzanki i wędzone śledzie, które jadł

wczoraj.JedzenieuThorne’ówbyłoznakomite,odkądsięgałpamięcią.

Aleniechciałpamiętać.
Wbiłwzrokwtalerzprzedsobą.

Piwo na śniadanie miało w sobie coś niezaprzeczalnie męskiego. Wzmacniało,

podobnie jak te kotlety. Uspokajało alkohol chlupocący w żołądku po burzliwym

wieczorze. Jeśli ma iść na nabrzeże i szukać wypływającego statku, będzie
potrzebował energii. Przełknął ostatni kęs mięsa, potem zapłacił właścicielowi za

posiłekikolejnynocleg.Iwyruszyłnaposzukiwanieszczęścia.

Londyńskiportbyłpełenstatkówhandlowych.Dokerzywnosiliiznosilipotrapach

beleibeczki.Czułosięzapachtytoniuisolonychryb.

Ta handlowa krzątanina była interesująca. Za to życie na takim statku raczej

takim nie jest. Po co któremuś z tych kapitanów pokładowy doktor? Choć trudno
byłopowiedzieć,abyżyczyłNapoleonowikolejnejudanejucieczki,totrwałypokój
namorzusprawi,żebędzieniepotrzebny.

Niepotrzebny.Niechciany.Niekochany.

Tylesłówopisywałogoteraz.Dotądszczyciłsięprzynajmniej,żejestużytecznym

członkiemspołeczeństwa.Jednakpoostatnichdwóchtygodniachpoczułsięzużyty.
Nie zostało mu nic, co jeszcze mógłby komuś dać. A w każdym razie nic, czego
ktokolwiekbyjeszczechciał.

Nabrzeża Kompanii Wschodnioindyjskiej bardziej do niego przemawiały. Także

cuchnęły rybą, ale nuta przypraw i herbaty pobudziła jego letargicznego ducha.
Może nie trzeba się upierać przy pracy lekarza. Może zostać poszukiwaczem
przygód. Jeśli spodoba mu się Azja, ewentualnie tam osiądzie. W tropikalnym
klimacienapewnoniezabrakniemuchoróbdoleczenia.

A może jeszcze lepszy będzie cumujący nieopodal holenderski statek. Trzcina

cukrowa i rum z Karaibów. Mając taki surowiec pod ręką, dużo taniej będzie nie
trzeźwieć. A leczenie trędowatych jest takim wzorem altruizmu, że jeszcze zdoła

konkurowaćzdrogimMichaelemoświętość.

Myśl o bracie wywołała strumień wspomnień o Evie. Powiedział jej, że nie

wyruszynamorze.Tojąprzerażało.Leczpóźniejszewypadkichybazwolniłygoze

background image

wszelkich obietnic. A jeśli pojedzie do Edynburga, na pewno będzie od czasu do
czasywidywałwgazetachwzmiankioSt.Aldricuijegożonie,księżnej.Zabraknie

musił,abyjeomijać,iznówrozdrapiestarerany.

–Samuelu!
Znów o niej myślał, choć obiecał sobie, że nie będzie. Wspomnienia były jednak

tak żywe, że prawie słyszał jej głos. Lecz te sny na jawie były i tak skromne

wporównaniuztym,cowidział,zamknąwszyoczy.Możenauczysięjakośobywać

bezsnu.Inaczejktórejśnocypołożysię,byśnićoniej,ijużnigdysięnieobudzi.

–SamueluHastings!

To nie był sen. To był prawdziwy głos. Lecz co Evelyn Thorne robiłaby na

nabrzeżu? Odwrócił się w stronę dźwięku i zobaczył karetę St. Aldrica w całej

okazałości.Stanęła,alokajwliberiiwłaśnieotwierałdrzwi.

Cofnął się i potrącił przechodzącego robotnika, który zaklął i odepchnął go na

bok.Prawietegoniezauważył.Niemógłsięzniąterazzobaczyć.Nieteraz.Nie
kiedy tak niewiele brakowało mu do ucieczki. A już zupełnie nie wtedy, gdy
występowaławroliprzeklętejksiężnejSt.Aldric.

Miał ochotę zanieść się rechotliwym śmiechem. Wyglądało, że im bliżej jest

morza,tymgorszychnabieramanier.Wszystkowskazywałoteżnato,żejeślichce
sięuwolnićodEvelynThorne,będziemusiałwskoczyćdowodyiwpławpopłynąćdo
Indii.

Jużbiegłakuniemu,odcinającmudrogęucieczki.Niemiałotozresztąznaczenia.

Itaknajejwidokzamarłjaksłupsoli.

– Ev – Wpadła na niego z wielką siłą, zapierając mu dech. Próbował

rozpaczliwienabraćpowietrza,aleuniemożliwiłytowargi,któreprzywarłydojego
ust.

Brakowało mu tchu, kręciło mu się w głowie. Jeśli zaraz nie wypełni płuc,

zemdlejeiwpadniedorzeki.LeczEviegocałuje–nicinnegosięteraznieliczyło.
Jej dłonie obejmowały go w talii, gładziły po plecach, łagodząc duszność w piersi.
Z każdym jej oddechem wracało mu życie. Była powietrzem i słońcem. Chlebem
iwodą.Wszystkim,czegopotrzebowałdożycia.

Przycisnąłjądosiebie,takmocno,byaniziemia,aninieboichnierozłączyły.Tak

idealniepasowaładojegoobjęć,jakbystworzonoją,byjewypełniała.Nieczułtego
przy żadnej kobiecie. I nigdy nie poczuje. Nie istniała dla niego żadna, poza jego

Evie.

Odchyliła się na chwilę i wpatrzyła w niego, szeroko otwartymi, figlarnymi

niebieskimi oczami. Powinien jej powiedzieć, że krępuje go, gdy całuje się z nim,

background image

mającotwarteoczy.AleEvelynThorne,jeślijużcośwpadniejejdogłowy,niedasię

nigdyprzekonać.Trzebasiędotegoprzyzwyczaić.

–Znalazłamcię–oznajmiłazdumą.

– Znalazłaś – zgodził się. Ale po co? Żeby po raz kolejny się z nim pokłócić?

Apotembędziekolejnepożegnanie?Jegosercechybategoniewytrzyma.

–Bałamsię,żejużcięstraciłam,kiedycięniezastałamwgospodzie.Alesłużący

powiedział,żetwójkuferdalejtamstoi.Uznałam,żebezniegonieodjedziesz.

–Toprawda–mruknął,licząc,żetoniejestwstępdokolejnegoodtrącenia.
Pociągnęłanosem.

–Pachnieszpiwem.
–Śniadanie–odparł.

–Ilekarstwami.–Przytknęłamunosdoklapy.–Musimyzarazdaćtenpłaszczdo

czyszczenia,żebyśrobiłlepszewrażenienapacjentach.

My?
–Evelyn?–Odsunąłjąodsiebie.–Pocoprzyszłaś?
–Przyszłampociebie.
Jak to pięknie brzmiało. Prawie tak wspaniale, jak „kocham cię”. Ale mogło

oznaczaćcałkiemcośinnego,niżto,cosobiewyobrażał.

–Zksięciem,jaksądzę,wszystkowporządku?–zapytałostrożnie,szykującsięna

najgorsze.

– Poza tym, że go nie kocham i on mnie nie kocha? – uśmiechnęła się. – Tak.

Wszystkoznimwnajlepszymporządku.–Ucałowałagowkącikust.

Przezchwilęznówniebyłwstanieoddychać.Apotemwestchnął,jakprzystałona

zakochanegogłupka.

Wpatrywałasięwjegousta,jakbypodziwiałaichkształt,apotemdotknęładolnej

wargiczubkiempalca.

–Zaręczynyzerwane.RozstałamsięzSt.Aldrikiem.Dalejjesteśmyprzyjaciółmi.

Pożyczył mi swoją karetę i powiedział, jak cię znaleźć. Musisz mi obiecać, że też
będzieszznimwdobrychstosunkach.Bozrozum,onpotrzebujeprzyjaciół.

– Dobrze, Evelyn. – Było mu wszystko jedno, co obiecuje, zahipnotyzowany jej

obecnością.

Całowali się na środku nabrzeża. Słyszał odległe pokrzykiwania przechodzących

marynarzy. Sugestie, które wywrzaskiwali, były wulgarne i obsceniczne. I, dzięki

Bogu,porazpierwszywżyciuniektóreznichbyłymożliwedourzeczywistnienia.

Trzebająstądzabrać,zostaćzniąsamnasam.Rozebraćją.Itojuż,przemknęło

muprzezgłowę.

background image

Cofnęłapalecidelikatnieklepnęłagowpoliczekzakarę.

–Powszystkimrozmawiałamzojcem.–Jejtonniebyłjużradosny,mówiłajakby

z wahaniem, równie wstrząśnięta jak on, gdy przypominał sobie swoje rozmowy

zThorne’em.

Otrzeźwiał.

– Rozumiem. – Czyli i jej nie oszczędzono. Nadzieja znów się ulatniała, jak tyle

razywprzeszłości.

–Wszystkomiwyznał.Jużwiem,cocimusiałpowiedzieć,żebyśodszedł.
Samuel zamknął oczy, położył jej podbródek na ramieniu i pozwolił, by świat

opływałichdookoła.Tomiejscebyłoprymitywne,nieprzyjazne–wprzeciwieństwie
do ich miłości. Ale może do niego to pasowało. Ojciec pod jednym względem miał

rację:niejestgodnytakiejkobiety.

–Przepraszam–powiedział.

– Nie ma potrzeby. To ja przepraszam. To ja wątpiłam. Ale już nie będę. Nigdy

więcej.–Wtuliłamusięwtors,aonwyobrażałsobie,jaktobędzie,gdywyczerpani
miłościąpołożąsię,aonabędziespaćnajegopiersi.Właśnietak.

–Nigdywięcej–zgodziłsię.–MojakochanaEvelyn.

Uniosłagłowęiucałowałagowkącikust.
– Tak w ogóle, to możesz znowu nazywać mnie „Evie”. Jak tylko zechcesz.

Naprawdę.

Jaktylkozechcę,powtórzyłwmyślach.

– Najbardziej to chyba chcę mówić do ciebie „pani Hastings” – powiedział

iczekał,ażmusięsprzeciwi.

–Jateżtegochcę.–Uśmiechnęłasięipocałowałagorazjeszcze,ciągnączarękę

w stronę karety. – Może powinniśmy dostać specjalne pozwolenie od Michaela.
Wtedymoglibyśmywziąćślubchoćbyjutro.

– Bez zgody ojca nie możemy – uzmysłowił jej. – Dopiero za miesiąc będziesz

pełnoletnia. – Gdy Thorne dowie się o ich planach, rozpęta się piekło. Ale warto
będziejeprzeżyć.

–Niechcętakdługoczekać–powiedziała.
–Jateż.–Wyobraziłsobiepękatepoduchyimiękkiesiedzeniaczekającetuż-tuż,

zadrzwiczkamikarety.

– Pojedźmy do Szkocji. Ale nie do Gretna Green. Musisz mi koniecznie pokazać

Edynburg.

Do Edynburga jedzie się bardzo długo. Kilka dni. I cały ten czas będzie sam na

sam z Evie. Brat Michael zapewne nie chciał być aż tak hojny, użyczając im

background image

powozu.Aletosięomówi,kiedywrócą.

– Och, lady Evelyn, myślę, że masz rację – powiedział, przejmując inicjatywę

iwciągającjązasobądośrodka,apotemsadzającnakolanach.Wyobraziłsobie,

cosięzdarzy,gdyprzedstawiEvieswoimnauczycielom,współpracownikom,amoże
i studentom. – Koniecznie muszę pokazać ci Edynburg. I zobaczymy, jak się mu

spodobasz.–Uśmiechnąłsięszeroko.Tobędzieowielebardziejniebezpieczneniż

morskawyprawa.Aleprzynajmniejnigdyniebędąsięnudzić.

background image

Tytułoryginału:TheGreatestofSins
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLtd,2013
Redaktorserii:DominikOsuch
Opracowanieredakcyjne:DominikOsuch
Korekta:LiliannaMieszczańska

©2013byChristineMerrill
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2015

WydanieniniejszezostałoopublikowanenalicencjiHarlequinBooksS.A.

Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścidzieławjakiejkolwiekformie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych
iumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin
EnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa
iznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.

IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.

HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25

www.harlequin.pl

ISBN978-83-276-1425-4

ROMANSHISTORYCZNY–426

KonwersjadoformatuEPUB:
LegimiSp.zo.o.|

www.legimi.com


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Christine Merril Pulapka uczuc
Colleen Hoover Pułapka uczuć 01 Pułapka Uczuć
Christine Merrill Wie entführt man einen Herzog
Hoover Colleen Pułapka uczuć
Christie Agatha Pułapka na myszy
Agatha Christie Pułapka na myszy
Agatha Christie - Pułapka na myszy, #nowe, CHRISTIE Agatha
AGATHA CHRISTIE pulapka na myszy
Agatha Christie Pułapka na myszy
Merrill Christine Intrygi i tajemnice 02 Dama do towarzystwa(1)
Agatha Christie Pułapka na myszy
Merrill, Christine Heimliche Hochzeit um Mitternacht
MERRILL CHRISTINE
Christie Agatha Pułapka na myszy
Agatha Christie Pułapka na myszy
Christie Agatha Pułapka na myszy
Merrill Christine Romans Historyczny 324 Ucieczka

więcej podobnych podstron