Annie Wilson & Lilla Bek
J E S T E Ś K O L O R E M
Spis treści:
Przedmowa
Wstęp
AURA I ENERGIE CZAKRAMÓW
BARWY CZAKRAMÓW
Czerwień: płomień, który nas ożywia
Pomarańczowy: wezwanie do czynu
Żółty: umysł indywidualny
Zieleń: czyste serce
Błękit: słowa mądrości
Indygo: odmienne stany świadomości
Fiolet: przeszłe wcielenia żyją w nas nadal
OCZYSZCZANIE CZAKRAMÓW
Głęboki róż: oddech Boga
Złoty: mądrość bogów
Zamknięte czakramy
Relaks
Energie ujemne
Biel: droga ku światłu
OTWARCIE SIĘ NA WYŻSZĄ ŚWIADOMOŚĆ
ĆWICZENIA ENERGETYZUJĄCE
Pobudzanie ośrodka czerwieni
Pobudzanie ośrodka pomarańczowego
Pobudzanie ośrodka żółtego
Pobudzanie ośrodka zieleni
Pobudzanie ośrodka błękitu
Pobudzanie ośrodka indygo
Pobudzanie ośrodka fioletu
Dążenie do osiągnięcia równowagi musi stać się naszym najświętszym celem, ale to każdy z
nas powinien znaleźć własny garniec złota po drugiej stronie tęczy. Szukając równowagi w
naszej wędrówce ku białemu światłu, wznosimy się na coraz to wyższy poziom wibracyjny, z
którego wyruszamy w dalszą podróż. Gdy osiągamy taki punkt równowagi, w którym
otwierają się ośrodki energetyczne, uzyskujemy nowy wymiar świadomości. Na tym etapie
ewolucji świadomości zaczynamy odczuwać potrzebę znalezienia partnera duchowego.(...)
Dobrani partnerzy o pełnych gamach wibracji przypominają dwa filary budowli – stojące
oddzielnie, lecz zdolne unieść wspólną konstrukcję. Żadne z nich w dawnym sensie nie
potrzebuje niczego, ponieważ żadnemu niczego nie brakuje. Ich związek polega raczej na
dodatkowym wzbogacaniu wibracji partnera. Dobudowując, dokładając się do
zrównoważonej struktury energetycznej drugiej osoby, przenoszą swój związek na wyższy
poziom.
Jest to książka o naszym ciele i zdrowiu, które jest niezbędnym warunkiem równowagi
fizycznej, emocjonalnej, umysłowej i duchowej. Każdy z tych poziomów istnienia znajduje
odbicie w czakramach naszego ciała. Książka mówi o tym, jak stan naszych czakramów
wpływa na to, jacy jesteśmy w danej chwili i o sposobach oddziaływania na przepływ energii.
Przełożyła Teresa Tarkowska
Wydawnictwo Pusty Obłok
Tytuł oryginału:
What Colour are You? The Way to Health Through Colour
Copyright by Annie Wilson and Lilla Bek
Published by Aquarian Press, Thorsons Publishing Group
Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Pusty Obłok, 1993
Redagowała Anna Brzezińska
Okładkę i ilustracje wykonał Adam Bartkowicz
Wydawnictwo Pusty Obłok
Zamek Ujazdowski
Al. Ujazdowskie 6
00-461 Warszawa
tel.628 12 71 w. 113
Życie, niczym kopuła z wielobarwnego szkła,
Barwi promienistą biel wieczności.
Shelley
Przedmowa
Dziesięć lat temu Lilla zdecydowała się zacząć ćwiczyć jogę. Słyszała opinię, że joga
poprawia krążenie i przyspiesza metabolizm, oraz korzystnie oddziałuje na narządy
wewnętrzne. Zapewniono ją, że ćwiczenia jogi podnoszą sprawność umysłu i polepszają
pamięć. Lilla nigdy nie czuła pociągu do lekkiej atletyki. Wyglądało na to, że joga będzie jej
o wiele bardziej odpowiadać. Miała przynajmniej tę zaletę, że ćwiczenia były wolniejsze.
Zaczęły się niewyobrażalne katusze. Chociaż Lilla przez całe życie uprawiała regularnie
sport, jej ciało odmawiało zginania się pod pewnymi kątami. Ćwiczenia wywoływały
intensywne uwalnianie toksyn: Lillę stale bolała głowa i wszystkie mięśnie. Co więcej,
chociaż relaks na zakończenie każdej sesji ćwiczeń przynosił jej wielką ulgę, gdy tylko
zamykała oczy, pod powiekami pojawiały się fioletowe błyski, których nie była w stanie
wygasić w żaden sposób.
Miała już dosyć bólu i niezwykłych sensacji wzrokowych. Była zdecydowana w
następnym półroczu zapisać się na kurs bukieciarstwa. Tymczasem po fioletowych błyskach
przyszła kolej na oślepiające wybuchy białego światła. Lilla otwierała oczy, żeby sprawdzić,
czy ktoś nagle nie odsłonił zasłon na oknach.
Jednak zniosła to jakoś i po pewnym czasie spostrzegła z ulgą, że zawroty głowy przy
skłonach znacznie zelżały. Bóle zniknęły jak ręką odjąć, ustąpiły też chroniczne nieżyty
oskrzeli i dróg oddechowych. Miejsce dotychczasowych dolegliwości zajęły nowe objawy.
Lilla poczuła budzące się w niej nieznane moce – zdolności odbierania wrażeń
pozazmysłowych. Proces ten stopniowo przybierał na sile. Kiedy siadała w pokoju, po
pewnym czasie zaczynała odczuwać, że aura wokół niej unosi się i zmienia. Powodem tego
doznania była zmiana częstotliwości otaczającego pola energetycznego. Aura zmieniała się
wręcz namacalnie; Lilla czuła, jakby do policzków przyłożono jej gładki materiał.
Joga uwrażliwiła ją także na własną aurę; zdała sobie wówczas sprawę, że w jodze kryje
się o wiele więcej, niż oczekiwała. Spostrzegła, że z góry wie, w jakim ubraniu przyjdzie
osoba, z którą jest umówiona, albo w którym momencie zadzwoni telefon. Ot, zwyczajne
przeczucia. Wreszcie pewnego dnia została zaproszona do domu jednego ze swoich
przyjaciół. Dom ten miał opinię nawiedzonego. W jednym z pokoi znajdowało się biurko.
Lilla dotknęła go i w tej samej chwili poczuła zmianę wibracji. Wibracje były gęstsze,
odczuwała je w całym ciele.
Usłyszała w głowie czyjś głos i zorientowała się, że był to głos zmarłego ojca
właściciela domu. Kiedy odważyła się go wysłuchać, powiedział, że został wychowany
bardzo rygorystycznie w duchu katolickim i nie może przenieść się na tamten świat beż
błogosławieństwa mszy żałobnej. Gdy odprawiono mszę na jego intencję, skończyły się
odwiedziny duchów.
Od tej chwili Lilla zaczęła doznawać coraz głębszych przebić. Raz po raz doświadczała
niecodziennych zjawisk. Czuła się zafascynowana. Uznała, że jeśli nawet miałaby przypłacić
to szaleństwem. Nie zaprzestanie obserwacji tego zdumiewającego procesu. Zresztą – nie
odczuwała specjalnego niepokoju.
W samotności odbierała najdziwniejsze przekazy – najczęściej podczas zmywania
naczyń. Łapała się na tym, że deklamuje wiersze, których w życiu nie słyszała, albo śpiewa
nie znane sobie piosenki. Trzech doktorów „z tamtej strony” robiło jej wykłady na temat
ewolucji człowieka; mówili jej też, jak bardzo zależy im na tym, by zaczęła posługiwać się
swymi rozbudzonymi uzdolnieniami. Zwracali się do niej, gdy leżała w łóżku przed
zaśnięciem albo kiedy przebywała samotnie w ogrodzie. Lilla obserwowała to wszystko ze
spokojnym uśmiechem.
Wkrótce okazało się, że jest zdolna do różnych odmian postrzegania pozazmysłowego,
między innymi do psychometrii. Dotykając jakiejkolwiek rzeczy pozostawiamy na niej odcisk
naszych wibracji. Podobnie jak doktor stawia pacjentowi diagnozę na podstawie próbki jego
krwi, tak samo Lilla biorąc do ręki dowolny przedmiot potrafiła opowiedzieć jego historię i
określić cechy właściciela.
Nadszedł pamiętny weekend, kiedy odkryła, że porozumiewa się z duchami przyrody i
drzew. „Przemawiała” do nich posługując się częstotliwościami pierwotnego świata obrazów.
Mogła udawać się w miejsca, w których nigdy przedtem nie była, i oglądać wydarzenia
zupełnie tak, jakby była ich uczestnikiem. Wreszcie nadszedł niezwykły dzień w Glastonbury,
kiedy Lilla złapała infekcję przewodu pokarmowego i przez kilka dni nie mogła nic jeść.
Odżywiała się wyłącznie wodą z glukozą. Dopiero później zauważyła, że dzięki głodówce
znalazła się w sytuacji starożytnych adeptów przystępujących do inicjacji, specjalnie
szkolonych przez mistrzów dla pełnego urzeczywistnienia potencjału ciała, umysłu i ducha.
Zdała sobie sprawę, że jej energie uległy oczyszczeniu i są w stanie wznieść się na wyższy
poziom. Była gotowa do „inicjacji”.
Stosunkowo późno zorientowała się, że wyczuwa stan aury otaczających ją ludzi oraz
emitowane przez nich kolory. Dostrajając się do ich częstotliwości potrafiła bardzo dużo
powiedzieć o osobach, które je wysyłały. Interpretacja kolorów, podobnie jak interpretacje
astrologiczne, ewoluowała przez tysiąclecia. W dzisiejszych czasach, z powodu złożoności
współczesnego życia, nasze energie przesycone są bardziej skomplikowanymi wibracjami niż
w przeszłości. Dar Lilli umożliwiał jej jasne widzenie w gąszczu splatających się energii.
Wprawdzie najgłębszy wpływ wywarły na nią nie tyle same ćwiczenia jogi, ile relaks, to
jednak zaczęła nabierać pewności, że joga jest kluczem, który otwiera drzwi do różnych
poziomów świadomości, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej.
Lilla Bek uczy jogi od dziesięciu lat. Wygłasza odczyty w całym kraju i bierze udział w
warsztatach. Obecnie poświęciła się wykładom na temat czakramów i przeszłych wcieleń
oraz ich odniesień do naszego obecnego życia i jego wymogów. Uczestniczy ponadto w
badaniach nad znaczeniem swoich zdolności paranormalnych, jest również konsultantką
pisma „Yoga Times”.
Annie Wilson jest dziennikarką, która poświęciła się badaniom nad nową świadomością.
Jej pierwsza książka The Wise Virgin (Mądra dziewica) mówi o kobietach, które stały się
katalizatorami, przywracającymi harmonię między energiami męskimi i żeńskimi.
Wstęp
Każda powierzchnia na świecie – obojętne, czy jest to powierzchnia kamienia, rośliny,
zwierzęcia, czy ciała ludzkiego – reaguje na światło.
Jeśli wystawimy metal na działanie słońca, po pewnym czasie zmatowieje. Niektóre metale
tracą połysk szybciej, inne wolniej. Nawet złoto, nazywane metalem szlachetnym, gdyż nie
matowieje, pod wpływem światła ściemnieje mniej lub więcej zależnie od wysokości próby.
Skóra każdej żywej istoty pochłania światło. Reagują na nie nawet organizmy o bardzo
prymitywnym systemie nerwowym. Bez światła życie nie mogłoby istnieć. Wiedział już o
tym człowiek pierwotny, dlatego oddawał słońcu boską cześć.
Czołowy amerykański badacz natury światła, doktor John N. Ott odkrył, że oko pełni
dwie odrębne funkcje. Widzimy dzięki temu, że światło oddziałuje na nerw wzrokowy.
Jednak wnikając do oka, pada na specyficzną warstwę komórek siatkówki, które nie mają
żadnego związku z widzeniem. W tej warstwie komórek światło wzbudza impulsy
elektryczne, które następnie zostają przesłane do mózgu. Część impulsów dociera do
podwzgórza, tworu rozmiarów piłeczki golfowej, umiejscowionego u nasady mózgu.
Badania wykazały, że podwzgórze pełni istotną rolę w regulowaniu podstawowych
procesów zachodzących w naszym ciele, gdyż steruje działaniem położonej pod nim
przysadki mózgowej. Przysadka, nazywana „dyrygentem orkiestry hormonalnej”, wydziela do
krwi bardzo ważne hormony. Podwzgórze informuje przysadkę, jakie polecenia ma wysyłać
podporządkowanym gruczołom – nadnerczom, gruczołom płciowym, tarczycy.
Wchłaniając światło przez oko i skórę nieświadomie robimy z niego lepszy lub gorszy
użytek. Światło głęboko wpływa na rozmaite aspekty naszego zdrowia i rozwoju, sterując
wewnętrznymi procesami organizmu.
Goethe, autor niezrównanych rozważań nad istotą barw, mawiał, że w wędrówce od
ciemności do światła przemierzamy widmo barw. Kolor jest właściwością, jakiej światło
nabiera, współistniejąc z mrokiem.
Kolor, w którym zwykle widzimy tylko ozdobę i rozrywkę dla oka, w rzeczywistości
jest światłem rozszczepionym na fale o rozmaitej częstotliwości. Przedmiot pochłaniający bez
odbić falę świetlną nazywamy czarnym. Taki natomiast, który całą falę świetlną oddaje z
powrotem nazywamy białym. Kolor czerwony postrzegamy wtedy, gdy światło słońca pada
na obiekt pochłaniający wszystkie barwy widma z wyjątkiem czerwieni, którą odbija z
powrotem.
Każdy kolor wysyła falę wibrującą z wyższą lub niższą częstotliwością, wywołując
doznanie ciepła bądź chłodu. Czerwień, barwa obdarzona największą długością fali, ma
najniższą częstotliwość. Fiole, posiadający falę najkrótszą, wibruje z najwyższą
częstotliwością. Wbrew intuicyjnym skojarzeniom wysokie częstotliwości pasma błękitu
wywołują uczucie chłodu, podczas gdy niskie częstotliwości czerwieni dają odczucie ciepła.
To paradoks, z którym nauka nie potrafi sobie dotąd poradzić.
Jeden z czołowych brytyjskich badaczy natury światła, Theo Gimbel z Gloucester,
sugeruje, że gęstość czerwieni ogranicza jej ruchliwość, w związku z czym częstotliwość
drgań maleje, błękit zaś „otwiera”, dając poczucie przestrzeni.
Przeprowadzony niedawno w Narodowym Instytucie Zdrowia w Waszyngtonie eksperyment
wykazał, że pod wpływem błękitnego światła struktura molekularna ameby ulega
rozluźnieniu, zacieśnia się natomiast pod działaniem światła czerwonego.
Niewidomi, którzy rozróżniają kolory dotykiem, wyczuwają je właśnie dzięki różnicom
w wysyłanych przez nie częstotliwościach. Zainteresowanie tym zjawiskiem zaczęło się z
chwilą, gdy okazało się, że pewna rosyjska gospodyni domowa potrafi rozróżniać kolory
przedmiotów trzymając nad nimi otwarte dłonie. Obecnie w Rosji prowadzone są specjalne
kursy, na których uczy się ludzi widzenia bez pomocy oczu.
Lawrence Blair w książce Rhythms of Vision (Rytmy widzenia) twierdzi, że u niektórych
osób najwrażliwszym instrumentem dotyku okazują się być nie palce, lecz język, małżowiny
uszne lub koniec nosa.
Badani donoszą, pisze Blair, że poszczególne kolory wywołują u nich specyficzne
doznania. Czerwony parzy, pomarańczowy ogrzewa, żółty jest ledwie letni, zielony wydaje
się neutralny, a fiolet szczypie lekkim chłodem. Rozmaite kolory mogą rękę kłuć, gryźć,
uderzać, naciskać na nią, szczypać czy wreszcie na nią dmuchać.
Wiemy obecnie, że tęcza siedmiu kolorów podstawowych, których pełne widmo składa
się na światło białe, stanowi zaledwie nieznaczny wycinek tak zwanego widma
elektromagnetycznego. Lawrence Blair ujmuje to w następujący sposób: „Światło, ciepło i
kolor nie istnieją samoistnie. Spośród energii o różnych długościach fal emitowanych przez
słońce i pozostałe źródła tylko nieznaczna część odbijając się od materii i współoddziałując z
nią staje się dostępna ludzkim zmysłom”. Promienie widzialne stanowią niewielka część
energii emitowanych przez poszczególne źródła. Poniżej podczerwieni i powyżej ultrafioletu
istnieją niedostrzegalne dla nas źródła energii, których wibracje na nas oddziałują. Z tymi
obszarami energii kontaktują się media „widząc” lub wyczuwając rzeczy, niedostępne
świadomości większości ludzi.
Theo Gimbel uważa, że na ogół rejestrujemy jedynie nieznaczny wycinek widma barw,
ten, z którym nauczono nas swobodnie obcować w naszym stuleciu. Tymczasem głęboki
błękit i fiolet, których nie jesteśmy w stanie normalnie postrzegać, kryją w sobie spokój, cisze
wewnętrzną i moc regeneracji. Na drugim biegunie barw napotykamy lśniące, pobudzające i
energetyzujące działanie czerwieni, której jaskrawość przechodzi ludzkie wyobrażenie.
Zwykle nie przywiązujemy większej wagi do kolorów. Owszem zwracamy uwagę na
barwy w malarstwie, starannie wybieramy kolor karoserii... Zapomnieliśmy jednak o tym, że
znaczenie koloru daleko wykracza poza jego wartość rozrywkową czy dekoracyjną.
Starożytne cywilizacje Egiptu, Grecji, Chin, Tybetu, podobnie jak kultury Indian
amerykańskich, cechował głęboki kontakt z ludzkim ciałem. Jego elementem była intuicyjna
wiedza o oddziaływaniu kolorów. I tak na przykład starożytni Egipcjanie wznosili sanktuaria
lecznicze, w których posługiwano się światłem i barwą, budowali specjalne komnaty
wypełnione błękitem, fioletem i różem. Panująca w nich subtelna gama kolorów miała
ułatwić łagodne zestrojenie energetyczne.
W średniowiecznej Europie również niezwykle wysoko ceniono symboliczną wymowę
kolorów. Symbolika kolorystyczna leży u podstaw większości religii świata. Barwy szat
obrzędowych nie służą atrakcyjnemu wyglądowi, lecz energetycznemu zestrojeniu z boskim
duchem wszechświata. Tradycja posługiwania się symboliką kolorystyczną w szatach
liturgicznych w Kościele datuje się od Średniowiecza. Dla przykładu – obrzędowa purpura
stanowi połączenie ciepła czerwieni i chłodu błękitu, które stwarza efekt harmonii i
równowagi.
Pasmo energii postrzeganych przez starożytnych było szersze niż to, które odbieramy
współcześnie. Wszystkie święte malowidła religijne przedstawiają postacie z obwódką
świetlną – aureolą, bądź promieniami energii świetlnej wychodzącymi z głowy. W przeszłości
energie postrzegane były w kategoriach barwy; joga rozwinęła się dzięki temu, że
wzmacnianie lub osłabianie energii poprzez poszczególne pozycje ciała było postrzegalne.
Większość z nas nie uświadamia sobie oddziaływania kolorów po prostu dlatego, że nie
zapoznano nas z jego wielostronnymi implikacjami. Kolor jest dla nas ładnym zjawiskiem, za
którym nic się nie kryje. Skłaniany się ku pewnym barwom wyłącznie kierowani ich
atrakcyjnością.
Moment, w którym Cezanne, Manet a także Kandinsky posłużyli się barwami w taki
sposób, że odbiorcy zaczęli je wyraźnie rejestrować, był świtem świadomości kolorystycznej
naszych czasów. Barw nie wiązano jeszcze ze znaczeniami, jednak kiedy ludzie zaskoczeni
widokiem niebieskiej krowy odczuli, w jakim stopniu ten element wpływa na klimat całego
obrazu, zmusiło ich do zadania sobie istotnych pytań. Był to okres, w którym również muzycy
zaczęli uświadamiać sobie fakt, że kolor bardzo silnie wpływa na odbiór muzyki. Zmiana
oświetlenia czy zmiana koloru ścian pomieszczenia, w którym wykonywany jest utwór
muzyczny, decydują o tym, w jaki sposób doświadczamy słuchanej muzyki.
W rzeczywistości cały czas podświadomie rozpoznajemy działanie poszczególnych
kolorów i trafnie przypisujemy im pewne własności. Dowody na to z łatwością odnajdujemy
w potocznym języku. Kiedy mówimy, że robi nam się „czerwono przed oczami”, że mamy
„różowy humorek” albo gdy wspominamy „złote chwile” z przeszłości – przejawiamy
świadomość emocjonalnych aspektów barw. Wchodząc zaś do pokoju, w którym odbyła się
kłótnia, odbieramy powietrze jako lepkie, gęste i „czerwone”.
Wielu badaczy oddziaływania kolorów przyznaje mu rację istnienia wyłącznie na
płaszczyźnie psychologicznej. Ten typ naukowca uosabiał Robert M. Gerard, który testując w
1932 roku na więźniach wpływy różnobarwnego oświetlenia stwierdził, że czerwień działa na
nich pobudzająco, a błękit uspokajająco.
Przeprowadzone w Laboratorium Hygeia Theo Gimbela nad znaczeniem kolorów oraz
głębszymi wymiarami barw, kształtów i dźwięków poszły jeszcze dalej. W odczuciu Gimbela
barwy wpływają nie tylko na stan emocjonalny, ale również na stan fizyczny organizmu.
Korelując kolory z kształtami Gimbel dowodzi, że odpowiednio dobrane barwy wzmacniają
efekt mistyczny figur geometrycznych. Prace Gimbela doprowadziły do powołania
specjalnego zespołu projektującego sanatoria i szpitale w taki sposób, aby kombinacje
kształtów i kolorów budynków przeciwdziałały konkretnym schorzeniom i podnosiły ogólne
samopoczucie pacjentów. Niebieski zakres widma (fiolet, błękit i turkus) leczy astmę,
napięcie i bezsenność. Ospałość i brak energii ustępuje pod wpływem czerwieni, żółci i
koloru pomarańczowego.
Znaczna część leków alopatycznych paraliżuje odcinek układu nerwowego, po to by
„zagłuszyć” ból. Tego rodzaju postępowanie nie jest leczeniem, a jedynie usuwaniem
objawów. Obecnie lekarze coraz częściej zdają sobie z tego sprawę, toteż Gimbel sądzi, że
leczenie kolorami przynajmniej w Stanach i w Niemczech powinno wkrótce zaistnieć w
medycynie konwencjonalnej jako metoda pomocnicza.
Niedawno Alexander Schauss, dyrektor Instytutu Badań Biospołecznych w Tacomie,
stwierdził eksperymentalnie, że zachowania agresywne, wrogie i lękowe ustępują po paru
minutach wyeksponowania na pewien odcień różu. W geriatrii, terapii młodzieżowej i
rodzinnej, więziennictwie i biznesie testowane są uspokajające i łagodzące napięcia
mięśniowe właściwości koloru różowego. W różowym pomieszczeniu nawet prowokowany
wybuch agresji nie może dojść do skutku. W obecności różu mięśnie serca nie pracują
dostatecznie szybko. Ten kojący kolor wydaje się pochłaniać całą naszą energię. Nawet
daltoniści uspokajają się w różowym pomieszczeniu – twierdzi Alexander Schauss.
Istnieją także inne placówki wykorzystujące barwy do poważnych zadań. W domu
dziecka w Stourbridge leczy się zaburzenia dziecięce stosując chromoterapię, czyli terapię
posługującą się kolorami. W inspirowanych myślą Rudolfa Steinera szkołach Waldorfskich
wychowawcy malują pomieszczenia lekcyjne tak, aby współgrały ze stanem „ducha” dzieci
na poszczególnych etapach ich rozwoju. I tak w pierwszej klasie ściany są zawsze czerwone,
ponieważ czerwień jest kolorem mocnym, zdecydowanie rzucającym się w oczy. Uważa się,
że te właśnie atrybuty czerwieni odzwierciedlają dusze sześciolatka, wobec czego będzie on
najsilniej reagował na ten kolor. W miarę dojrzewania dziecka jego kolor ulega zmianie.
Ponadto, kolor nie powinien być statyczny. W szkole Waldorfskiej w Bristol ściany są
specjalnie pozakrzywiane i pokryte szorstką fakturą, dzięki czemu barwy przyjmują różne
kształty i odcienie. W naturze światło również nie jest statyczne. Od chwili, gdy budzimy się
w głębokim fiolecie wczesnego poranka, nieustannie przeżywamy zmianę barwy światła.
Ranek przechodzi w ciemny błękit indygo; tuż przed wschodem słońca staje się
jasnoniebieski. Po wschodzie świat zielenieje, my jednak nie dostrzegamy tego, gdyż
jaskrawość światła nie pozwala nam rozróżniać jego odcieni. Pod wieczór niebo żółknie, by
następnie przejść w oranż radości z przebytego dnia; tradycyjnie wieczór jest porą śpiewów i
tańca. Zachodzące słońce często przybiera piękną czerwoną barwę.
Każdy nasz dzień zatacza w widmie świetlnym krąg dwudziestu czterech godzin.
Naturalna zmienność światła nie ma sobie równych, każde światło statyczne jest
pogwałceniem naturalnych energii człowieka. Krocząc w stronę sztucznego, kontrolowanego
środowiska i coraz obficiej posługując się wytworzonymi przez siebie źródłami światła,
człowiek sam wytrąca się ze stanu harmonii.
John Otto dowodzi, że niedobór światła naturalnego i coraz szersze zastosowanie
sztucznego oświetlenia prowadzi do wzrostu zaburzeń fizycznych i umysłowych.
Dobrze wiemy, że goła żarówka w stołówce może wyzwolić nerwicowe reakcje na pokarm,
gdy tymczasem światło świec wytwarza spokój, wprawiając człowieka w dobre
samopoczucie. Nikt dotąd nie wynalazł sztucznego oświetlenia, które posiadałoby wszystkie
właściwości światła naturalnego, możemy natomiast stwierdzić z całą pewnością, że dla
utrzymania zdrowego otoczenia niezbędne jest światło o bardzo konkretnym paśmie.
Zaczynamy dostrzegać fakt, że skoro życie zrodzone jest ze światła i podtrzymywane
przez nie, nasze zdrowie fizyczne i wydajność w znacznej mierze zależą od zachowania
równowagi kolorów. Harmonię utraconą na skutek niewłaściwego życia, myślenia i
odczuwania możemy odzyskać regenerując nasze wibracje wibracjami odpowiednich barw.
Niniejsza książka porusza też zagadnienia jeszcze głębsze, dotyczące jasnowidzenia i
świadomego rejestrowania energii parapsychicznych. Ukazuje ponadto związki między okiem
fizycznym a naszym trzecim, duchowym okiem, związki między skórą a aurą, pomiędzy
układem hormonalnym a obiegiem „niewidzialnych” energii.
Symbolicznym wyrazem owych powiązań jest KOLOR.
AURA I ENERGIE CZAKRAMÓW
Wiemy wszyscy, że rośliny czerpią energię ze światła słonecznego. Wiemy też, że
chlorofil, zielony barwnik obecny w roślinach, pobiera energię słoneczną i z jej pomocą
rozkłada dwutlenek węgla, syntetyzuje cukry, a następnie przyswaja je w charakterze
pokarmu. O wiele gorzej orientujemy się w sposobach pobierania i wykorzystywania energii
przez człowieka. Docierająca do nas energia pochodzi nie tylko ze Słońca, ale również z
całego kosmosu. W jaki sposób pobieramy energię niezbędną nam do życia? Gdzie w naszym
ciele znajdują się jej odbiorniki? Czy istnieją jakieś specyficzne obszary, które wychwytują,
przyswajają i przetwarzają energię? Czy ich sprawność zależy od tego, jak żyjemy?
Frank Waters pisze w The Book of the Hopi, iż według wierzeń Indian Hopi, którzy
uważają się za najstarszych mieszkańców kontynentu północnoamerykańskiego zarówno
ciało ludzkie, jak i ciało Ziemi powstały w ten sam sposób. I jedno, i drugie posiada swoją oś
– w ludzkim ciele jest nią kręgosłup, sterujący równowagą ruchów i zawiadujący
czynnościami ciała. Wzdłuż tej osi leży kilka wibrujących ośrodków energetycznych, które
niezwłocznie reagują na wszelkie nieprawidłowości organizmu.
Pierwszy z tych ośrodków Indianie umieszczają na głowie, tu gdzie u noworodka
znajduje się nie domknięte ciemiączko, „otwarte wrota”, przez które dziecko otrzymuje życie
i kontaktuje się ze Stwórcą. Gdy niemowlę oddycha, jego ciemiączko faluje w rytm delikatnej
wibracji – w ten sposób dziecko zwraca się do swojego Stwórcy. Z nadejściem „Talawva”,
okresu „czerwonego światła”, stanowiącego ostatni etap stworzenia, ciemiączko twardnieje i
wrota zamykają się. Pozostają zamknięte aż do chwili śmierci, kiedy otwierają się ponownie,
aby życie mogło odejść tą samą drogą, którą w swoim czasie przyszło.
Tuż pod pierwszym ośrodkiem znajduje się drugi, związany z naszym mózgiem; dzięki
niemu człowiek myśli samodzielnie. Trzeci ośrodek, umieszczony w gardle, łączy usta i nos,
przez które człowiek wchłania powietrze niezbędne do życia i zasilania narządów głosu,
umożliwiających mu wydobywanie oddechu pod postacią wibracji dźwięku. Ów pierwotny
dźwięk, podobnie jak dźwięki wydawane przez centra wibracyjne kuli ziemskiej, dostrojony
jest do uniwersalnej wibracji Stworzenia.
Czwarty ośrodek to serce. Ono również stanowi instrument wibracji, pulsujący wibracją
samego życia. Ten, kto odczuwa sercem dobro życia, jego najgłębszy cel, jest człowiekiem
Jednego Serca. Ten zaś, kto dopuszcza do serca złe uczucia, staje się człowiekiem o
Podwójnym Sercu. Ostatni z istotnych ośrodków w ciele ludzkim znajduje się, według Indian
Hopi, pod pępkiem. Miejsce to jest tronem Stwórcy, stąd bowiem kieruje On wszystkimi
naszymi poczynaniami.
Waters zwraca uwagę na fakt, że mistycy Indii i Tybetu wypracowali podobny schemat
ośrodków energii, czyli mocy w ludzkim ciele. Według nich jednak, istnieje siedem takich
ważnych ośrodków – pokrywają się one mniej więcej z fizycznymi ośrodkami w ciele i
funkcjonują zarówno na płaszczyźnie duchowej, jak i fizycznej. Podobnie jak Hopi uważali
oni, ze najwyżej położony ośrodek lokuje się na czubku głowy. Ośrodek ten, przez mistyków
Wschodu nazywany Lotosem Tysiąca Płatków, Sahasrara Padma, w ciele związany jest z
przysadką mózgową. Uznaje się go za najważniejszy z ośrodków energetycznych, siedlisko
świadomości duchowej – według Indian Hopi stanowi on wrota Stwórcy, przez które
świadomość wnika wypełniając nas, a następnie opuszcza. Poniżej, pomiędzy brwiami
znajduje się Ajna, ośrodek związany z szyszynką, gruczołem położonym u nasady mózgu,
gruczołem, którego funkcja jest sterowana autonomicznym układem nerwowym. Wiszuddha
– to ośrodek gardła, fizycznie związany z tarczycą i przytarczyczkami. Wiszuddha odpowiada
za działanie płuc, oskrzeli i układu oddechowego.
Jeszcze niżej, analogicznie jak w systemie Hopich, mieści się ośrodek serca, Anahata.
Jego odpowiednikiem w ciele jest grasica. Ośrodek ten kieruje pracą serca, naczyń
krwionośnych i całym układem krążenia. Kolejnym ośrodkiem jest Manipura, splot
słoneczny, przez Hopich nazywany tronem Stwórcy, związany z trzustką i z żołądkiem.
Steruje on sympatycznym układem nerwowym, który przetwarza substancje nieorganiczne w
organiczne, a te z kolei w energie duchowe.
Oprócz wymienionych ośrodków mistycy Wschodu opisywali jeszcze dwa centra, nie
uwzględniane przez Hopich. Są to Swaddhistana, centrum związane z nadnerczami i
wydalaniem substancji nieprzyswajalnych, oraz Muladhara – położony u podstawy
kręgosłupa Ośrodek Korzenia, mający związek ze splotem krzyżowym i funkcjami
reprodukcyjnymi.
Przebudzenie duchowe Lilli objawiło się zdolnościami do postrzegania energii
eterycznych.
Każdy człowiek posiada własne ciało „eteryczne”, złożone z energii, które normalnie są
dla nas niewidzialne. To ciało jest po prostu inna formą przejawiania się energii, odmienną od
tych, które na codzień postrzegamy w otaczającym nas świecie. Ciało eteryczne jest ścisłym
odpowiednikiem naszego ciała fizycznego i odzwierciedla wszelkie zaburzenia równowagi
występujące w ciele fizycznym.
Składa się ono z kolistych torów, po których porusza się energia, inaczej mówiąc - moc.
W punktach, gdzie energie splatają się ciaśniej, powstają ośrodki emitujące światło o stałym
zabarwieniu.
W ciele eterycznym znajduje się wiele centrów energetycznych, niemniej wizjonerzy,
tak starożytni, jak i współcześni, wyróżniają siedem głównych ośrodków nazywanych
CZAKRAMAMI.
Ponieważ jednak sami wizjonerzy różnią się miedzy sobą poziomem rozwoju
duchowego i nierzadko kroczą po odmiennych ścieżkach poszukiwań, w związku z czym
skłonni są odmiennie interpretować to, co „widzą”.
Droga duchowa Lilli skupia się wokół zagadnień wykorzystania jogi dla zdrowia, stąd
też książka niniejsza w tym właśnie kontekście interpretować będzie fakty energetyczne
postrzegane przez Lillę. Jest to książka o naszym ciele i zdrowiu, które jest niezbędnym
warunkiem równowagi fizycznej, emocjonalnej, umysłowej i duchowej. Każdy z powyższych
poziomów istnienia znajduje odbicie w czakramach naszego ciała. Książka mówi o tym, jak
stan naszych czakramów wpływa na to, jacy jesteśmy w danej chwili i o sposobach
oddziaływania na energie czakramów.
Fakt, że każdy z czakramów emituje własny kolor, Lilla zaczęła postrzegać dopiero w
jakiś czas po tym, kiedy uzmysłowiła sobie istnienie subtelnych energii. Patrząc na
towarzyszy z kursu jogi zauważała, że są oni nadmiernie czerwoni, żółci bądź niebiescy.
Często wystarczył jeden rzut oka na kogoś, by określić, który z ośrodków u tej osoby jest
przeładowany energią, z który niedoenergetyzowany. Nieraz miewamy niejasne przeczucia,
ze naszym przyjaciołom coś dolega, choć wyglądają zupełnie zdrowo – jednak umiejętności
Lilli poszły o wiele dalej. Wyczuwała, czy ktoś ma za dużo energii w górnej części ciała, czy
też, że jest zbyt słabo naenergetyzowany od pasa w dół. Wyczuwała również siatkę energii
opływającej ciało i potrafiła powiedzieć, gdzie jest zbyt mało, a gdzie występuje w
nadmiarze.
Jeśli chodzi o czakramy, trudno zrozumieć coś, czego się nie widzi, koniecznych więc
będzie kilka słów wyjaśnienia. Te centra mocy, uplecione z delikatnych włókien energii,
ogniskują w sobie energię, którą posługują się dla zasilania ciała fizycznego.
„Czakra” znaczy w sanskrycie „koło” i rzeczywiście czakramy przypominają fajerwerk
zwany kołem Katarzyny – trzy kręgi świetlne pulsujące jednocześnie w trzech płaszczyznach
i obracające się rytmicznie, co sprawia wrażenie, jak gdyby wylewały się od środka na
zewnątrz. Czakramy obracają się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Opis ten
dotyczy sytuacji prawidłowego funkcjonowania czakramów, jednak w ich pracy często
występują rozmaite zaburzenia. Możemy posłużyć się ty prostą analogią koła rowerowego.
Jeśli koło jest dobrze naoliwione, wystarczy je lekko popchnąć i będzie kręciło się w
nieskończoność. Kiedy natomiast jest zardzewiałe, oś obraca się z trudem – trzeba włożyć
bardzo dużo wysiłku, żeby wprawić je w ruch.
Czakram „zanieczyszczony” gromadzi w sobie cząstki brudu, podobnie jak niektóre
współczesne tkaniny, które już po pierwszym praniu zaczynają przyciągać brud i nigdy nie
wyglądają czysto. Kiedy energia któregoś z czakramów jest nieczynna, nie jesteśmy zdolni
odepchnąć drobin nieczystości, które gromadzą się w łonie samej energii. Energie przestają
wówczas krążyć prawidłowo i czakram zaczyna funkcjonować wadliwie.
Kiedy indziej zaś energie wirują w tak zawrotnym tempie, że czakram stale jest
przeciążony i podobnie jak w poprzednim przypadku, wytrącony z równowagi. Taki
nadczynny czakram musimy nauczyć się wygaszać, dezaktywizować do czasu, gdy jego
energie będą nam potrzebne. Dobre samopoczucie naszego ciała fizycznego uzależnione jest
od właściwego przyswajania i rozprowadzania energii, kiedy więc wszystkie czakramy są w
pełni zrównoważone, odpowiednio przebudzone i zasilone energią, ciało pozostaje w
doskonałej harmonii z umysłem, emocjami i duchem.
Jednakże większości z nas wiele brakuje do doskonałości. Nasze czakramy funkcjonują
z bardzo różnym nasileniem, – podczas gdy jedne są prawie bezczynne, inne działają w miarę
prawidłowo.. Zwykle bez trudu można poznać, w jakim stanie są nasze energie. Jeśli ktoś ma
niezdrowy żołądek, to znaczy, że z jakichś powodów zmuszony jest reagować na
rzeczywistość poprzez ten obszar ciała. Wszystko, co wytrąca tę osobę z równowagi, będzie
ujemnie oddziaływać na jej obszar żołądka, dopóki obszar ten nie zostanie wzmocniony.
Każdy czakram odzwierciedla pewne cechy związane z podstawową barwą danego
czakramu. Jeżeli, upraszczając sprawę, jesteś, dajmy na to, zainteresowany sportem, twoje
życie seksualne jest zadowalające, lubisz się uczyć a jednocześnie pozostajesz absolutnie
niewrażliwy na własne możliwości duchowego rozwoju – można z dużym
prawdopodobieństwem powiedzieć, że operujesz na bazie niższych czakramów, jesteś
ześrodkowany w żołądku i bardzo mocno ugruntowany. Jeśli przeciwnie, doświadczasz
zjawisk paranormalnych, takich jak telepatia i przeczucia, a przy tym jesteś nerwowy,
przewrażliwiony i zniechęcony do życia – wtedy najprawdopodobniej jesteś zakotwiczony w
górnych czakramach i na swój sposób niezrównoważony.
Niniejsza książka to swego rodzaju przewodnik, który pozwoli nam uzmysłowić sobie
nasze miejsce na skali psychicznej i duchowej. Dzięki niej będziemy mogli odkryć, dlaczego
zmierzamy w takim, w nie innym kierunku i co stoi na przeszkodzie pełnej realizacji naszego
potencjału.
O
Wszyscy mieszkamy na Ziemi. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Musimy żyć w zgodzie z
naszym ciałem, gdyż na Ziemi jest ono naszym podstawowym wehikułem. Nasze ciało
fizyczne odbija się w eterycznym, a tym samym również w czakramach. Każdy z czakramów
połączony jest z kręgosłupem za pomocą kanału, przez który płyną krążące w ciele energie
eteryczne. To właśnie czakramy przechwytują energię świetlną słońca. Kiedy światło pada na
jakąś rzecz na ziemi, zostaje odbite w postaci koloru, czy raczej, jak już wyjaśniałyśmy we
wstępie, zostają odbite kolory, które nie zostały pochłonięte. Podobnie dzieje się, gdy światło
pada na nasze ciało eteryczne – zostaje wtedy odbita wiązka kolorów obejmująca zakres
widma tęczy. To są właśnie kolory naszych czakramów. Barwa jest równoznaczna z energią.
Zabarwienie energii odzwierciedla stan, w jakim się znajdujemy. Energie ciepłe, energie
ogrzewające nasze istnienie, pochodzą z dolnych części naszego ciała. Są to energie, które
popychają nas do czynu, energie pobudzające, stąd wniosek logiczny, że kolor energii
seksualnej, będącej źródłem ludzkiej mocy musi być również ciepły. Istotnie, naturalnym
kolorem czakramu seksualnego jest CZERWIEŃ. Kolor czerwony informuje nas, w jakim
stanie znajduje się obszar płciowy, o wszystkich jego niedomaganiach i zmianach
chorobowych.
Również energia trawienna posiada ciepłą barwę, gdyż obszar trawienny ma wiele pracy
do wykonania. Tutaj znajduje się ośrodek POMARAŃCZOWY, który odzwierciedla
nieprawidłowe funkcjonowanie nadnerczy, wrzody, złe wydzielanie soków trawiennych i
wiele innych schorzeń. Przyjmowanie i trawienie pokarmu są świętymi procesami, niestety
wielu ludzi cierpi na brak równowagi w tym obszarze. Jeśli te dwa podstawowe obszary są
nieczynne, wówczas energia nie wznosi się do górnych części ciała, przez co pozostają
niedoenergetyzowane.
ŻÓŁTY ośrodek splotu słonecznego odzwierciedla, choć może się to wydawać dziwne,
stan naszego umysłu, w nim bowiem obiektywizujemy i intelektualizujemy nasze podejście
do życia. W kategoriach fizjologicznych ośrodek reprezentuje lewą, czyli racjonalną półkulę
mózgu, a także frustracje intelektu. W kategoriach medycznych obserwujemy w nim
dysharmonię narządów położonych poniżej przepony, takich jak wątroba i trzustka.
U schizofreników splot słoneczny świeci jaskrawo wskutek nadmiernego naładowania
energią. W przeszłości osoby jasnowidzące świadomie przeenergetyzowywały ten obszar,
stosując specjalne techniki oddechowe, czy też spożywając grzyby lub wyciągi z roślin
halucynogennych, aby jednak mogły bezpiecznie dokonywać podobnych zabiegów, ich życie
musiało być wypełnione surowymi rygorami i medytacją.
ZIELEŃ jest naturalnym kolorem ośrodka serca – choć często zdarza się, że obszar ten
zdominowany jest przez wszechwładny umysł. Kolor serca zdradza nasz stosunek do ludzi i
do przyrody, innymi słowy, wskazuje na to, jak wiele serca wkładamy w różne czynności i
odzwierciedla nasze życie emocjonalne. W sferze fizycznej – odbija funkcjonowanie serca i
otaczających je narządów. Jest to ośrodek niezmiernie wrażliwy, dlatego też wszelkie
nadużycia – narkotyki, nadmierne dawki leków, zbytnia uczuciowość – pozostawiają ślady na
naszym sercu. U palaczy papierosów na tym obszarze ciała energetycznego powstają ciemne
pierścienie.
BŁĘKIT ośrodka gardła pozwala stwierdzić, w jakim stopniu dana osoba wyraża sama
siebie, jakich używa słów dla przekazania uczuć i przejawienia swojej istoty. W aspekcie
fizycznym czakram gardła uzewnętrznia dolegliwości zogniskowane wokół gardła. Nie są to
błahe dolegliwości, gdyż najmniejsze zachwianie równowagi w funkcjonowaniu, dajmy na to,
tarczycy, wpływa ujemnie na stan całego organizmu ludzi żyjących współcześnie obszar
gardła często bywa niezrównoważony. Wiąże się to zapewne z faktem, że na barkach
spoczywa cały ciężar naszych trosk.
Chociaż energie najsilniej gromadzą się w okolicach czakramów, jednak całe pole
energetyczne otaczające ciało przechwytuje i odbija energię z poszczególnych obszarów. Jeśli
obszar serca jest niedoenergetyzowany, wpłynie to z pewnością niekorzystnie na krążenie, w
związku z czym ucierpią również pozostałe obszary ciała. Nic nie dzieje się w próżni. Każda
rzecz pozostaje w związku ze wszystkimi innymi.
INDYGO jest naturalnym kolorem czakramu brwiowego, związanego z prawą, czyli
intuicyjną, niewerbalną półkulą mózgu. Tu uwidaczniają się nasze zdolności uzdrowicielskie,
zależne od ilości energii, którą ten czakram jest w stanie wchłonąć, jak również od naszych
poglądów na uzdrawianie. W obszarze brwiowym możemy odczytać z jednej strony stopień
wrażliwości danej osoby, z drugiej zaś niezrównoważenie umysłu.
FIOLET czakramu ciemieniowego unaocznia naszą wrażliwość na sztukę, religię,
piękno i – poprzez te dziedziny – siłę naszych związków ze Stwórcą.
Większość z nas cierpi na brak równowagi. Nie stanowimy idealnej tęczy, lecz
zazwyczaj zdominowani jesteśmy przez jeden konkretny kolor. Dzieje się tak dlatego, że
inwestujemy zwykle nadmierny ładunek energii w któryś z naszych ośrodków i ośrodek taki,
przeciążony energetycznie, świeci zbyt jasno. Przeładowane energią centrum obraca się
również zbyt szybko, przez co dominuje nad sąsiednimi czakramami uszkadzając je.
Przeciążając jeden obszar nieuchronnie osłabiamy inne. Każdy z nas posiada niedobór
energetyczny w którymś z czakramów. Kiedy czujemy, że myśli nam się plączą i nie możemy
się skupić – najprawdopodobniej przeżywamy zaburzenie równowagi energetycznej w splocie
słonecznym. Świat nie jest łatwym miejscem do życia, zwłaszcza obecnie, w czasach licznych
przemian i niepokojów. Umysł obarczony ponad miarę troskami uszkadza ośrodek splotu
słonecznego, na czym, z powodu bliskiego położenia, cierpi żołądek. Jeśli brakuje wam
energii, to najprawdopodobniej macie niedoładowany ośrodek trawienny. Natomiast obfite
krwawienie podczas menstruacji i odczuwanie bólów owulacyjnych oznacza wadliwe
funkcjonowanie energii seksualnych.
To, na co reaguje serce, zależy głównie od naszych uwarunkowań, w związku z czym
to, co porusza sercem jednych, dla innych jest całkowicie obojętne. Niemniej samo serce
niestrudzone od świtu do nocy z dokładnością komputera testuje każdą z naszych emocji i
błyskawicznie reaguje na płaszczyźnie fizycznej na najdrobniejsze nawet zmartwienie.
Równolegle podnosi się poziom adrenaliny, tak więc częste sygnały stresu bądź „zagrożenia”
uszkadzają również nadnercza.
W dzisiejszych czasach nie uzewnętrzniamy naszych problemów emocjonalnych. Na
ogół tłamsimy w sobie zmartwienia, szczególnie mężczyźni, od dzieciństwa szkoleni, żeby
nie okazywać bólu. Ich serce, niczym żarówka, na przemian włączane przez stresy i
wyłączane przez nakaz nieokazywania uczuć, zostaje doprowadzone do stanu całkowitej
dezorientacji energetycznej i, podobnie jak żarówka, prędzej czy później eksploduje.
Na przykładzie serca łatwo zaobserwować, jak stan naszego umysłu i uczuć oddziałuje na
rozmaite dziedziny naszego fizycznego istnienia.
Ośrodek gardła jest ośrodkiem najsilniej atakowanym przez bakterie, w związku z czym
brak energii w tym czakramie daje pole przeziębieniom, zapaleniom migdałków, krtani i
rozmaitym infekcjom gardła. Niedobór energii w obszarze gardła pociąga za sobą
niedoczynność tarczycy, może także prowadzić do nadmiernej otyłości. Energie potrzebne do
działania, jak już wspominałyśmy, pochodzą z dolnych partii ciała. Jeżeli uda się nam
doprowadzić te energie do gardła – jesteśmy w stanie stawić czoło infekcjom.
Osłabienie ośrodka brwiowego oznacza, że reagujemy na stres na płaszczyźnie
ponadpsychicznej. Poprzez ten obszar oddziałują na nasze ciało „siły niewidzialne”.
Osoba wrażliwa może stracić energię nie tylko na rzecz osoby, z którą rozmawia, ale również
bezwiednie „oddawać” ją osobie stojącej za nią. Człowiek z wrażliwym czakramem
brwiowym będzie reagował na zmiany pogody lub zmiany faz księżyca, osłabiać go będą
również wszelkie wahania częstotliwości drgań Ziemi. Wielu ludzi nie dowierza istnieniu
takich zależności, gdyż nie zdaje sobie sprawy z tego, co zachodzi na poziomie
„niewidzialnym”. Na szczycie hierarchii energetycznej działa ośrodek ciemieniowy,
zawiadujący funkcjonowaniem całego ciała. Jeśli ośrodek ten jest rozstrojony, wszystkie
zachodzące w organizmie procesy odbiegają od normy.
Wibracje ośrodka energetycznego uzewnętrzniają wszelkie uszkodzenia w obszarze, z
którym dany czakram jest związany; ludzie z osłabionymi czakramami są w gorszej formie,
niż powinni, ponieważ ich ciała stale walczą o życie. Kiedy dwa takie osłabione ośrodki
sąsiadują ze sobą, powstaje bardzo rozległy obszar niedoenergetyzowania, szczególnie
narażony na choroby.
Im lepszy dopływ energii do danego czakramu, tym ciaśniej splecione są energie w
czakramach sąsiednich, tym doskonalsza staje się nasza energetyczna osłona. Nasze czakramy
przypominają planety unoszące się na Drodze Mlecznej.
Odpowiednikiem Drogi Mlecznej w naszym ciele są rozproszone w nim drobne ośrodki
energetyczne. Kiedy wszystkie nasze centra świecą jasno, czujemy się znakomicie, gdy
natomiast w jakimś miejscu powstanie tama dla energii – w postaci guza bądź skupiska
bakterii – wówczas część energii obumiera, co objawia się osłabieniem czakramu.
Swoiste problemy stwarza również sytuacja, kiedy niezrównoważone są obie strony
naszego ciała. Zakłócony zostaje wtedy swobodny przepływ energii. Kiedy prawe ramię jest
niższe od lewego, mięśnie stale muszą kompensować tę nierówność, to zaś oznacza
nieekonomiczne spalanie pożywienia. Przykładem są starsi ludzie, którzy często większość
energii pobranej z pokarmu zużywają na poruszanie się, ponieważ ich mięśnie są
niewłaściwie ułożone. Osoba mająca wszystkie mięśnie ułożone idealnie, – co jest zupełnie
nieprawdopodobne – będzie jadła mniej, ponieważ potrzebuje mniej energii, aby się poruszać,
skoro energia w jej ciele płynie bez zakłóceń. Wszyscy podświadomie zdajemy sobie sprawę,
albo odczuwamy wyraźnie podczas choroby, kiedy zbyt wiele energii uchodzi z naszego
ciała. Brakuje nam wtedy kolorów, a czakramy są osłabione. Jednym z najlepszych sposobów
utrzymania ciała w zdrowiu są ćwiczenia fizyczne. Dzięki ruchowi czakramy zostają
pobudzone do działania. Nasze ciało stale zwalcza choroby, jeśli jednak przepływające
przezeń energie zostaną wzmocnione drogą ćwiczeń, ma ono szansę poznać odmienny stan –
radosny stan braku walki. Na tym polega wartość jogi.
Ćwiczenia jogi ukierunkowane na którykolwiek z ośrodków (patrz rozdział piąty)
energetyzują zarazem cały sąsiadujący z nim obszar, a każda z asan porusza jakimś
wycinkiem naszego ciała. Często najlepsze dla nas bywają ćwiczenia najbardziej bolesne,
takie, po których czujemy się wykończeni czy roztrzęsieni. Gdy tak reagujemy na ćwiczenie,
znaczy to, że właśnie ono poruszyło nas najgłębiej, oddziałując na obszar ciała najbardziej
usztywniony od bezczynności lub najsilniej nasączony toksynami. Wysiłek, jaki wkładamy w
pobudzenie tych ośrodków, bywa wyczerpujący nie tylko dlatego, że nasze ciało nie jest
dostateczne sprawne. To uwalnianie toksyn powoduje bóle całego ciała, a jeśli energie są
bardzo mało żywotne, ćwiczenie może być wycieńczające. Problemy maskowane dotąd
bezczynnością wychodzą na światło dzienne w bolesny sposób. Gdy jednak nieczynne
obszary zostaną zaktywizowane, nasz system obronny umacnia się i zaczynamy inaczej
patrzeć na własne sprawy.
Każdy z nas jest inny. Każdy jest skomponowany z energii o rozmaitych
częstotliwościach. Niektórzy z nas osiągnęli już taki poziom rozwoju, który daje poczucie, że
wkraczamy na nowe obszary rozumienia. Dążąc do pogłębienia wiedzy czy intuicyjnych
zdolności, otwieramy swój system energetyczny na szersze pasmo częstotliwości. Nieustannie
jesteśmy bombardowani z kosmosu różnorakimi częstotliwościami, lecz to, jak dalece
jesteśmy zdolni je wykorzystać, zależy od stopnia naszego rozwoju. Nękające nas choroby
mają rozmaite podłoże, nawet wtedy, gdy ich objawy nie różnią się zbytnio od siebie. Z tych
właśnie względów joga jest tak istotnym środkiem terapeutycznym, ponieważ – odmiennie
niż leki alopatyczne, które zwalczają wyłącznie objawy choroby – doprowadzają energię
osłabionych obszarów, pozwala, by ciało wyleczyło się samo.
Kiedy dany ośrodek zostanie naładowany odpowiednią barwą, wówczas wnikanie do
niego innych barw – co jest rzeczą zupełnie naturalną wobec zmienności naszych nastrojów i
potrzeb – będzie miało charakter wyłącznie przejściowy. Tylko przewlekłe wyeksponowanie
czakramu na działanie nieodpowiedniego koloru niekorzystnie odbija się na naszym życiu.
Stan naszego zdrowia zależy po części od energii pochodzących z zewnątrz, a po części
od energii wewnętrznych, takich jak energia wytwarzana ze spalania pokarmu. Dopiero
harmonijna współpraca wpływów wewnętrznych i zewnętrznych wytwarza stosowne
środowisko, w którym może kwitnąć zdrowie.
O
Nasze ciała rozwijają się na pożywce wibracji. Właściwy pokarm energetyczny jest nam
niezbędny dla utrzymania równowagi fizycznej.
Barwa jest wibracją. Każdy z siedmiu kolorów widma świetlnego, co wyjaśniałyśmy we
wstępie, wibruje inną częstotliwością. Kolor wywiera silny wpływ na stan umysłu, emocji
oraz ciała. Jest życiodajną siłą, której głębokiemu działaniu podlegamy wszyscy.
Chcąc zachować zdrowie, musimy zdawać sobie sprawę, które barwy są odpowiednie
dla naszych czakramów. Każdy człowiek posiada specyficzną dla siebie skalę obfitującą w
nieskończenie wiele kombinacji kolorystycznych, których nie jesteśmy w stanie tutaj opisać,
jednak u każdego z nas w pewnym okresie życia jakiś kolor jest dominujący. Kiedy jeden z
ośrodków powiększa się i świeci jaśniej od pozostałych, wtedy nabieramy cech właściwych
barwie tego ośrodka. Naturalnie jakość koloru może być bardzo różna. Im bardziej jest on
lśniący i przejrzysty, z tym bardziej zaawansowaną duchowo, „świadomą” osobą mamy do
czynienia.
CZERWIEŃ jest kolorem miłości. Jest też barwą odwagi i namiętności, i zdarza się, że
zaatakowani przez kogoś zaczynamy widzieć wszystko dosłownie przez „krwawą mgłę”.
Czerwień wiąże się z impulsywnym ognistym temperamentem, zrywem, który wkrótce
wygasa, nie pozostawiając po sobie śladu. Barwie tej towarzyszą ekstremalne doznania
rozpaczy i zachwytu. Ludzie czerwoni całą energię poświęcają swoim zainteresowaniom, są
szczodrzy i łatwo nawiązują kontakty. Okazywanie miłości przychodzi im z łatwością. Ludzie
czerwoni lubią korzystać z uciech tego świata, a ponieważ niezbyt się kontrolują, miewają
skłonności do nadwagi.
Jaskrawszy odcień czerwieni oznacza tyrana bądź despotę, Człowieka, który nie cofnie
się przed niczym, by osiągnąć to, na czym mu zależy. W krańcowej sytuacji czerwień może
oznaczać maniaka – człowieka sterowanego szaleństwem.
Prawie każdy z nas przechodzi w swoim życiu okres buntu, kiedy ośrodek czerwieni lśni
u niego jaśniej niż pozostałe. W okresie dojrzewania, z chwilą uzyskania zdolności do
prokreacji, wzmacnia się strefa genitalna. W tym czasie u młodych ludzi mogą pojawić się
skłonności destrukcyjne, jeśli jednak znajdą oni ujście dla nadmiaru energii wykraczające
poza seks i dyskotekę, ich energie seksualne zaczną ulegać sublimacji: w czakramie pojawia
się także inne barwy bądź też sama czerwień nabierze eteryczności.
Warto tutaj zaznaczyć, że ludzie obdarzeni świetlistą czerwienią bez chwili namysłu
rzucają się bliźnim na pomoc. Interesujące może się wydać w tym kontekście to, że u
bokserów ośrodek czerwieni często zachowuje pospolitszą, jaskrawą barwę.
Agresja zawarta w czerwieni, jeśli ją dobrze ukierunkować, może okazać się bardzo
pożyteczna. Ludzie czerwoni potrafią być dobrymi żołnierzami. Przemytnicy i awanturnicy
zwykle bywają też czerwoni. Osoby zasilane czerwonym promieniem lubią ubierać się
wyzywająco i używać ostrzejszych kolorów. Mężczyzna, którego eteryczną podstawą jest
czerwień, chętnie kontempluje kobiece akty i uwielbia kobiety z wielkim biustem, ponieważ
kojarzą mu się one z bezpieczeństwem łona. Zapewne nie stroni też od pism z fotografiami
nagich kobiet i erotycznych filmów. Lubi ponadto rytmiczną muzykę, a tańcząc porusza
biodrami. Bardzo świadomy swojego ciała pragnie wyglądem robić wrażenie na innych.
Jeśli zainteresuje go joga, to wyłącznie jako szansa na poprawę kondycji czy zrzucenie
nadwagi, a nie okazja do rozwoju intelektualnego i duchowego. Ćwicząc jogę w grupie stale
będzie porównywał się do innych i niepokoił o własne postępy. Same ćwiczenia mogą mu
sprawiać trudności, gdyż wymagają koncentracji. Potrzebny mu będzie także relaks.
Ludzie POMARAŃCZOWI lubią każdy rodzaj aktywności fizycznej, która wyczerpuje
ich do ostateczności. Dobry trening dla nich to taki, po którym ledwie powłóczą nogami.
Ludzie pomarańczowi stale funkcjonują w gorączkowym pośpiechu. Jeśli coś zmusza ich do
zwolnienia tempa, czują się głęboko nieszczęśliwi. Uwielbiają jedzenie i na ogół apetyt im
dopisuje – niektórzy wręcz pasjonują się żywnością – mimo to zachowują szczupłą sylwetkę,
ponieważ ciągle są w ruchu.
Pomarańczowe osoby są dobrymi organizatorami – pomarańczowy promień przyświeca
często działaczom związkowym. Natomiast ludzie o wysublimowanym oranżu, jeżeli nie
wyładują niespożytej energii w sporcie, chętnie pomagają innym w uprawianiu rozmaitych
form działalności. Oranż jest zarazem kolorem aktywizującym i ochraniającym, dlatego też
ludzie emitujący ten kolor często bywają bardzo opiekuńczy w stosunku do swoich bliźnich.
Osoby pomarańczowe są z reguły towarzyskie, lubią chodzić na przyjęcia i otaczać się
ludźmi. Podoba im się muzyka z silnie wybijanym taktem – należą do niej marsze wojskowe.
Pomarańczowi są też dobrymi wojskowymi. Ponadto lubią martwe natury przedstawiające
żywność i zastawę; w ubiorze zaś skłaniają do niekrępujących strojów sportowych.
Naturalnym biegiem rzeczy ludzie pomarańczowi są sprawniejsi fizycznie od
czerwonych dzięki większej energii w ośrodku trawiennym, jednak nadmiar oranżu oznacza,
że ciało nigdy nie wypoczywa całkowicie. Ludzie pomarańczowi nie umieją się relaksować
inaczej jak poprzez stan całkowitego wyczerpania.
Osoba ŻÓŁTA zapewne zechce pójść na uniwersytet i z radością poświęci się studiom,
ale nawet gdyby jej życie potoczyło się inaczej – zawsze będzie znała swoją wartość i umiała
ją przełożyć na pieniądze. Naukowcy, politycy i biznesmeni często bywają żółci. Żółte
kobiety przeważnie nie decydują się na małżeństwo, a jeśli nawet wychodzą za mąż, to swoją
karierę stawiają wyżej niż sprawy rodzinne. Żółci trzeźwo podchodzą do życia. Rzadko
bywają ubodzy, gdyż mają talent do robienia pieniędzy i potrafią je wydawać rozsądnie. Żółci
ludzie, podobnie jak słońce, działają pobudzająco.
Osoby żółte mają tendencję do lekceważenia ciała. Lubią wprawdzie dobrze zjeść, ale
wolą niedojadać niż stale gotować. W ubiorach preferują wyraźne, geometryczne formy i
zdecydowane cięcia, chętnie noszą jasne kolory. Zależy im na tym, by dobrze wyglądać.
Ludzie żółci gustują w muzyce wyrafinowanej, klasycznej, w malarstwie natomiast
odpowiadają im bardzo rozmaite style i gatunki.
Ludzie, którzy promieniują barwami niższych czakramów, są ruchliwi i towarzyscy. W
miarę posuwania się w górę widma świetlnego zaczniemy napotykać osoby świadome
wewnętrznej ciszy.
Ludzie ZIELONI promieniują miłością i otrzymują w zamian wiele miłości od innych.
Każda miłość i każdy romans powodują pewne przeciążenia zielenią, w czym jednak kryje się
wiele piękna. Natura kocha kochanków, ponieważ zawsze sprzyja prokreacji. Obdarza nas tą
poświatą, którą nazywamy miłością. Ludzie zieloni mają dobry kontakt z przyrodą i czują
związek z roślinami, są więc dobrymi rolnikami.
Zieleń będąca połączeniem żółci i błękitu, oznacza sprawnie działający umysł, ale
również uważnego słuchacza. To do nich przychodzą inni ze swoimi problemami. Zieloni
lubią dzieci – przedszkolanki często bywają zielone – a także zwierzęta. Człowiek zielony
nienawidzi zanieczyszczenia środowiska, ponieważ ma w sobie pasmo błękitu – czuje pociąg
do wody, jezior i morza. Jest ponadto obdarzony bardziej zrównoważonym usposobieniem niż
osoby innych kolorów, w związku z czym trudniej się obraża, ponieważ każdego umie
usprawiedliwić. Z drugiej jednak strony jego wrażliwe serce powoduje, że łatwo go zranić.
Zieloni bywają sentymentalni, lubią romantyczną muzykę, pejzaże lądowe i morskie. W
garderobie zaś preferują subtelne odcienie.
Im świetlistsza jest zieleń, tym więcej dana osoba będzie pracować na rzecz innych.
Mimo to zieloni rzadko bywają do końca z siebie zadowoleni i stale muszą się upewniać, jak
się czują wszyscy wokoło. W głębi duszy wiedzą, że na skali są punktem równowagi i
powinni innym dawać ukojenie. Kiedy sami przeżywają brak równowagi, wydaje im się, że
sprawiają innym zawód.
Ludzie JASNONIEBIESCY są pełni rezerwy; nigdy się nie spieszą, żeby was uściskać.
Są w kontakcie ze swoją ciszą wewnętrzną, a na świat patrzą bardziej z pozycji obserwatora
niż uczestnika. Potrafią dojrzeć walory innych osób. Dostrzegają drobiazgi, które umykają
uwadze pozostałych, są pedanteryjni i nigdy nic nie robią na łapu-capu. Dzięki swej precyzji
są dobrymi mechanikami.
Choć czasem bywają nieporządni, lubią zorganizowane życie. Politycy są często
jasnoniebiescy, również marynarze z ich umiłowaniem morskiej wody. Niebiescy chętnie
oglądają obrazy przedstawiające niebo i morze, lubią muzykę kościelną i śpiewy liturgiczne, a
także utwory klasyczne. Noszą odzież skromną i porządnie wyglądającą. Kiedy czegoś się
podejmą, doprowadzają to do końca, aby nie zawieść innych.
Jasnoniebiescy czują instynktowny pociąg do jogi, ponieważ podświadomie wyczuwają
w niej drogę dla siebie. Często sądzą, że chodzą na kursy ze względów zdrowotnych czy dla
poprawy formy, nie dostrzegając głębszych koincydencji, które doprowadziły do ich
zetknięcia z systemem jogi. Jasnoniebiescy bywają księża i osoby duchowne.
Ludzie koloru INDYGO wykazują naturalną skłonność do uzdrawiania innych. Ich
potrzeba pomagania innym w odzyskaniu zdrowia jest głębsza niż u ludzi jasnoniebieskich.
Indygo często bywa więc kolorem lekarzy. Osoby indygo obdarzone są wewnętrznym
spokojem, a im subtelniejsza jakość koloru, tym spokój ten jest głębszy i tym więcej może
odzwierciedlać. Ludzie koloru indygo nie mówią wiele, jednak dzięki nim zyskujemy
świadomość samych siebie, jak gdyby podano nam lustro.
Opanowani i spokojni, mają wrodzony dar wprawiania innych w dobre samopoczucie
samą swoją obecnością. Bywają duzi i łagodni, a wszędzie, gdzie się znajdą, rozsiewają
wokół siebie spokój i pogodę. Indygo często jest kolorem księży, a także opiekunów
społecznych, którzy zajmują się ciężko chorymi lub czują powołanie do pracy w więzieniach i
zakładach psychiatrycznych.
Ludzie koloru indygo są także dobrymi nauczycielami jogi, przeważnie jednak wolą
używać swoich energii w celach leczniczych. Uzdrawianie jest przekazywaniem energii
kosmosu. Im bardziej subtelny odcień indygo, tym większa u danej osoby zdolność
przechwytywania energii kosmicznych i tym większa moc uzdrowicielska, związana z
wykorzystaniem sił parapsychicznych.
Ludzie koloru indygo lubią ubierać się na niebiesko. Podoba im się muzyka kościelna
oraz obrazy o dużym bogactwie i głębi kolorów, przemawia do nich zwłaszcza malarstwo i
symbole mistyczne. Lubią ciemny błękit nieba. W pracy stosują alternatywne metody
lecznicze, w rodzaju akupunktury, często parają się również psychologią. W stronę jogi
popycha ich świadomość bloków energetycznych we własnym ciele, uniemożliwiających
swobodny przepływ energii.
Ludzie FIOLETOWI wymagają podziwu i miłości. Są obdarzeni niezwykłą
wrażliwością i odczuwają nieustanną potrzebę wyrażania jej w sferze sztuk plastycznych,
muzyki, mody. Fiolet jest zatem kolorem artysty, malarza.
Jeśli pozbawiani jesteśmy fioletu, nie potrafimy docenić piękna, a w naszym świecie
jedynie poprzez piękno wyczuwamy obecność Boga. Ludzie fioletowi są wrażliwi na
wszelkie jego przejawy. Lubią być inni niż wszyscy i wyglądać inaczej niż wszyscy. Często
prowadzą cygański styl życia i są niezorganizowani. Fiolet spotyka się u projektantów mody.
Osoby fioletowe lubią niezwykłe i unikalne malarstwo, a obdarzone subtelniejszym
odcieniem fioletu – malarstwo religijne i mistyczne.
Fiolet jest mieszaniną błękitu i czerwieni, i jeśli dominuje w nim czerwień, przybiera
wówczas bardziej seksualne formy wyrazu. Przewaga błękitu stwarza natomiast zupełnie inny
typ człowieka. Po bardziej duchowej stronie fioletu plasują się wizjonerzy, którzy, podobnie
jak artyści, od czasu do czasu muszą zagłębić się w sobie. Fioletowi odczuwają nieodpartą
potrzebę tworzenia. Z tym kolorem przychodzą na świat rzeźbiarze.
Z połączenia żółci z niebiesko-czerwonymi składnikami fioletu otrzymujemy złożony
kolor o nazwie MAGENTA. Osoba tej barwy jednoczy w sobie cechy fioletu ze zdolnościami
administracyjnymi. Jest to kolor ludzi miłujących piękno i jednocześnie posiadających dar
organizacyjny.
Sposób, w jaki postrzegamy otaczającą nas rzeczywistość, zależy od tego, który z
naszych czakramów pełni rolę dominującą. Tak więc człowiek operujący na poziomie czakry
serca będzie widział w dziecku obiekt uczucia, inny zaś, o silnym czerwonym paśmie, będzie
wspominał akt miłosny, w którym je spłodził. Osoba o nastawieniu duchowym będzie myśleć
o dziecku pod kątem jego duszy, a osoba o nastawieniu intelektualnym – troszczyć się o jego
umysł.
Wszyscy jesteśmy tendencyjnie ukierunkowani przez nasz kolor.
O
Niniejsza książka skupia się na głównych ośrodkach energetycznych człowieka, jednak
w rzeczywistości po całym naszym ciele rozsiane są drobniejsze czakramy. Ciało ludzkie
wypełnione jest siatką kanalików, przez które płynie energia od głowy ku stopom. Punkty
nakłuć w akupunkturze są w istocie mikroskopijnymi centrami energii, odzwierciedlającymi
w szerszym aspekcie nasz ogólny stan. Jak Droga Mleczna gwiazdami, tak nasze ciało usiane
jest promieniującymi źródłami światła.
Ciało pozbywa się zbędnych wibracji i nieprzerwanie wydala je na zewnątrz. Proces ten
raz ma charakter płynny, kiedy indziej znów pod postacią wybuchów. W jego efekcie
powstaje wokół nas pole energetyczne, które nazywamy aurą. Barwa aury zależy od naszych
uczuć. Gdy nasz organizm odczuwa brak jakiegoś koloru, podświadomie staramy się go
uzupełnić poprzez dobór ubrania czy pokarmu, albo szukając towarzystwa osoby emitującej
daną barwę. Ludzie bardziej zaawansowani duchowo potrafią świadomie wytwarzać pewne
kolory we własnej aurze.
Jeśli któryś z naszych czakramów jest przeciążony energią, jego kolor zapewne wystąpi
w aurze. Jednak ogólne jej zabarwienie zmienia się w zależności od naszego nastroju,
miejsca, w którym przebywamy, i otaczających nas ludzi. Kiedy ktoś się do nas zbliża,
następuje wymiana, podobna wyładowaniom elektrycznym, w czasie której obie aury iskrzą
zlewając się ze sobą.
Niezależnie od tego, jacy jesteśmy, zawsze będzie to w jakiś sposób odzwierciedlone w
aurze i podświadomie odbierane przez wszystko, co nas otacza, jednak tym, co najbardziej się
liczy, jest nie kolor aury, lecz jej dotyk.
Każdy z nas samodzielnie przędzie materię własnej aury. Jeśli jesteśmy silni – nasza aura
staje się mocna i sprężysta, jeśli jesteśmy niezłomni – nasza aura twardnieje. A ponieważ
utkana jest z częstotliwości emitowanych przez rozmaite ośrodki ciała, z których jedne
wibrują silniej, a inne słabiej, w związku w tym w różnych punktach bywa również silniejsza
bądź słabsza.
Aura formuje się z tego, co przyciągamy, a przyciągamy to, na co zasługujemy.
Kiedy sami promieniujemy, przyciągamy wibracje wszystkiego, co nas otacza – atrakcyjną,
promieniującą osobę wyczuwa się z daleka. Gdziekolwiek by usiadła i dokądkolwiek by
poszła, zawsze przykuje naszą uwagę. Jej aura przyciąga również uwagę ludzi, roślin, całego
kosmosu.
Tak więc aura nas ochrania. Kiedy przyciągamy dobre rzeczy, to znaczy, ze jesteśmy
pod ochroną. Kościół często wspomina o łasce. Na podstawie aury możemy nie tylko
stwierdzić stan zdrowia danej osoby, ale również określić, jaki jest jej związek z kosmosem.
Osoba „duchowa” jaśnieje w ciemnościach. A kiedy wchodzi do pokoju, zostaje natychmiast
zauważona.
Ślimaki mają czułki na czubku głowy. Nasz system odbierania bodźców jest o wiele
bardziej skomplikowany. Czułki ludzkie rozsiane są po całym ciele – fotografie
Kirlianowskie dowodzą, że na przedłużeniu naszych palców znajdują się czułki, którymi
jesteśmy w stanie „dotknąć” aury drugiego człowieka. Czułki są miejscem zderzenia energii
słonecznej z energią emitowaną przez ciało. W zderzeniu tym dochodzi do rozszczepienia
światła, inaczej mówiąc – zjawiska tęczy. Światło rozszczepione na pasmo pojedynczych
kolorów przenika nasze pole energetyczne i zostaje wchłonięte przez poszczególne ośrodki,
zgodnie z ich zapotrzebowaniem na konkretne barwy.
To zapotrzebowanie niestety nie zawsze pokrywa się z właściwym danemu ośrodkowi
położeniem w skali barw. To, co przyciągamy do siebie, zależy od tego, za kogo się
uważamy. Kiedy, na przykład, wypieramy energię miłości, z należnego jej w sercu miejsca,
wówczas pasmo zieleni zagnieździ się gdzie indziej. Wypierając pewne kolory dokonujemy
wyrwy w otaczającym nas polu energetycznym, zwłaszcza jeśli odrzucone barwy znajdują się
w miejscu, dla którego ich działanie jest szkodliwe. Tak więc sami jesteśmy własnymi
twórcami i sami się niszczymy. Od nas bowiem zależy, czy pobieramy odpowiednie dla nas
kolory. W naszym własnym interesie leży przyciąganie jak największej ilości światła, którym
następnie będziemy promieniować na wszystko, co nas otacza.
Aura, podobnie jak ciało, posiada zapach, który podlega zmianie. Kiedy jesteśmy pełni
życia, pachniemy słodko, a nasza aura iskrzy się jak kosmiczny fajerwerk. Gdy zaś jest ona
ciemna i zanieczyszczona – „czuć od nas aurą”.
Jak ryby w wodzie jesteśmy otoczeni eterem, unosimy się w nim, Im sprawniej
pływamy, tym lepiej udaje się nam przeżyć. Jeśli pozwalamy, by toń eteru swobodnie nas
opływała – ulegamy odmłodzeniu. Eter jest substancją plastyczną, ilekroć więc wysyłamy
jakąś myśl, przybiera ona odpowiedni kształt. Te „myślokształty” unoszą się wokół nas,
zaludniając niewidzialną przestrzeń, – dlatego często czujemy się niedobrze w towarzystwie
osoby, której umysł jest niespokojny.
Klimat eteryczny pomieszczenia zmienia się zależnie od wypełniających je form
myślowych. Wydarzenia zachodzące we wnętrzu przyciągają pewne barwy eteru i
przekształcają inne. W pokoju, w którym dwie osoby niedawno się posprzeczały, zapach
kłótni nadal unosi się w eterze, chociaż zwaśnionych stron nie ma już w pomieszczeniu.
Negatywne myśli są formami, które przedostają się do aury, zakłócając dopływ
pozytywnych wibracji z kosmosu. Negatywne myśli przyciągają negatywne wibracje Ziemi i
otaczających nas osób – to wszystko gromadzi się i odkłada w naszej aurze. Dlatego też aura
niektórych ludzi jest słaba, chorowita i pełna ubytków, – co można czasem zaobserwować na
fotografiach Kirlianowskich. Wszelkie zakłócenia w aurze powodują również uszkodzenia
ciała fizycznego. Tak właśnie przejawiają się wzajemne oddziaływanie ciała ludzkiego z
otoczeniem.
Także przedmioty mają wpływ na eter pomieszczenia. Książki, czasopisma, obrazy,
meble – każda znajdująca się w nim rzecz ma swoją wibrację i każda uczestniczy w
kształtowaniu jego eterycznej atmosfery. Kiedy martwimy się, rozsiewamy szkodliwe
wibracje po całym domu.
Kształt aury jest wypadkową objętości i ciśnienia energii płynących w górę wokół nas i
wreszcie spływających do ziemi. Pod naszymi stopami również istnieją energie, a same
energie naszych stóp są niezmiernie dla nas ważne. Zablokowanie promieniowania stóp
kończy się zwykle wylewem; u epileptyków podobne zakłócenia występują przed atakiem.
Tak więc obserwacja promieniowania stóp mogłaby spełnić pożyteczną rolę w lecznictwie
zapobiegawczym.
Ludzie wysublimowani często emanują duże ilości energii nad głową, co jest oznaką
niezrównoważenia. Kiedy energie prawej strony ciała nie są równe energiom strony lewej, a
zdarza się to często, ponieważ zazwyczaj mamy jedną stronę ciała rozwiniętą bardziej od
drugiej, gdy energie stóp nie są sprzężone z energiami ponad głową lub gdy jedna stopa
promieniuje silniej od drugiej – wówczas aura, która normalnie powinna mieć kształt jaja,
otaczającego nas jak kokon, ulega deformacji. Tracimy nasz prawidłowy kształt.
Aura stale się zmienia, jednak przychodzi czas, gdy osiągamy pewien poziom rozwoju
duchowego, potrafimy lepiej wsłuchać się w samych siebie i stajemy się bardziej kochający –
a wtedy nasza aura przestaje być tak podatna na zmianę. Gdy jest na tyle silna, by wchłaniać
subtelniejsze częstotliwości, przestaje się zmieniać w ogóle. Zdarza się wówczas, że kiedy
wchodzimy do pokoju, to pokój się zmienia, a nie my*. (*Kobieca aura zmienia się podczas
owulacji, co wyjaśnia fenomen zwiększonej atrakcyjności kobiet w tym okresie)
Jedni ludzie wypełniają swoją aurą cały pokój, u innych jest ona skarlała i poszarzała.
Niektórzy mają prawie niezmienną aurę, za to bardzo silnie oddziałują na aurę innych osób.
Może to być wpływ zarówno pozytywny, jak i negatywny. Kiedy dwoje ludzi zetknie się ze
sobą, osoba dominująca oddziałuje na osobę słabszą lub, inaczej mówiąc, narzuca własny
kolor. Taki rodzaj niekorzystnej dominacji spotyka się w związkach partnerskich, gdy jeden z
partnerów przeżywa depresję. W tej samej sytuacji osoba bardziej rozwinięta duchowo może
doprowadzić do odbudowania aury partnera, bez narzucania mu własnych częstotliwości.
Wszystkim nam dana jest umiejętność patrzenia głębszego niż to, jakim posługujemy się
na co dzień, lecz aby ją posiąść, musimy pozwolić sobie na uważną obserwację. Tam, gdzie
jedna osoba ograniczy się do powiedzenia: „Jak się masz”, inna rzuci ledwie okiem i
stwierdzi: „Jesteś chory. Co ci dolega?” Ta druga osoba potrafi, w przeciwieństwie do
większości z nas, wejrzeć głębiej. A my często nie umiemy nawet określić jakości energii
pomieszczenia, w którym przebywamy. Pozbawieni jesteśmy daru głębokiego wglądu.
Po to, żeby widzieć więcej, powinniśmy uważnie przyglądać się wszystkiemu, a to
znaczy, że musimy zacząć naprawdę dbać o to, z czym obcujemy. Kiedy uczymy się dbać,
uruchamiamy pewien proces. W odpowiedzi na naszą troskę przedmiot – czy to będzie
klejnot, tkanina czy też osoba – zaczyna dobrze wibrować, a jej piękno wzbudza w nas
rezonans.
Przestaliśmy już zadawać pytania. Wyrośliśmy z tego. Natomiast małe dziecko zadaje
pytania, toteż z łatwością przyjmie ono do wiadomości, że kolor jest wszechprzenikającą
energią; zgodzi się z tym, gdyż tak właśnie postrzega świat. Jednak ten jego dar widzenia
świata w kategoriach energii nie tylko nie zostaje mu wyjaśniony; czasem bywa mu wręcz
wyperswadowany. Gdy podrośnie, przestanie zadawać pytania.
Dziś nie zauważamy, jak mocno kolor na nas oddziałuje, jak radykalnie zmienia nasz
nastrój. A tymczasem skoro nawet ślepi reagują na kolor, znaczy to, że sami stawiamy barierę
naszej percepcji. Zacznijmy zwracać uwagę na oddziaływanie kolorów, a wkrótce odczujemy
ich związki ze światem ludzkim. Spójrzmy na ciepłą, jaśniejącą czerwień. Kto z naszych
znajomych jest równie ciepły i promienny? Albo spójrzmy na chłód błękitu. Czy znamy
kogoś, kto jest chłodny, spokojny, opanowany i – niebieski? Ludzie wibrują na rozmaitych
poziomach. Zmiana sceny w teatrze czy zmiana utworu w dyskotece pociąga za sobą również
zmianę kolorystyki. Nauczmy się przystanąć i spojrzeć głęboko i z miłością – a wówczas
dostrzeżemy, że każde miejsce ma odmienne, specyficzne oświetlenie. Nasza świadomość
zacznie powoli ewoluować. Coraz więcej rodzi się ludzi. Którzy pojmują, jak pięknym i
wyjątkowym stworzeniem jest człowiek; dostrzegają ważną prawdę, że sami jesteśmy zdolni
udoskonalić naszą świadomość.
BARWY CZAKRAMÓW
Czerwień:
płomień, który nas ożywia
Energie ciepłych kolorów wibrują najwolniej, a jednocześnie mają najsilniejsze własności
pobudzające. Zdumiewa fakt, że obecnie, w tzw. epoce wolnej miłości, właśnie najniżej
położone obszary ciała najczęściej pozostają nieczynne.
Nasze problemy zaczynają się na najniższych kondygnacjach energetycznej budowli
ciała. U większości z nas obszar płciowy jest niezrównoważony z powodu niedostatecznego,
niewłaściwego bądź nadmiernego użycia. Czym jest seks? Skąd biorą się odczucia, które
pojawiają się nieoczekiwanie i równie nieoczekiwanie wymykają się spod naszej kontroli?
Ośrodek płciowy to pewnego rodzaju energie. Energię możemy czerpać poprzez
rytmiczne pompowanie, a wówczas – przybywa jej. I to właśnie robimy podczas stosunku
płciowego. Nasze czakramy nieustannie się obracają, jednak podczas stosunku stężenie
energii w czakramie podstawowym jest tak duże, że osiąga on stan nasycenia. Energia
podnosi się w ciele, przemieszczając się kolejno do coraz wyższych czakramów i wprawiając
je w przyspieszone wirowanie. Stosunek jest zatem naturalnym sposobem
przepompowywania energii do wyżej położonych ośrodków.
Czakramy poruszając się pobudzają sąsiednie ośrodki do ruchu. To powoduje, że w
czasie stosunku nasze pierwsze odczucia budzą się w najniższym czakramie i dopiero
stopniowo przenikają do wyższych partii ciała. Zwykle uświadamiamy sobie moment, gdy
dosięgają serca. Kiedy przechodzą przez gardło, zaczynamy wykrzykiwać jakieś słowa albo
wydawać dźwięki. Odczucia szczytowania bywają bardzo zróżnicowane, jednak chwili, kiedy
energia dociera do sklepienia czaszki, zwykle towarzyszy temu oszołomienie i zawroty
głowy. Jeśli podczas orgazmu energia wydostaje się ponad głowę, wydaje się nam, że
opuszczamy ciało.
Być może jest to stosowny moment, by wyjaśnić charakter praktyk
sadomasochistycznych, w których odczucie ekstazy wywoływane jest przez ból. Otóż
zadawanie bólu również jest formą ładowania ciała energią, jednak formą bardzo gwałtowną.
O ile bowiem w normalnym stosunku mamy do czynienia z „pompowaniem” energii, które
wznoszą się stopniowo, o tyle w praktykach sadomasochistycznych dochodzi do
„wstrzelenia” energii, która przelatuje przez wszystkie czakramy i eksplodując wydostaje się
ponad głowę, co powoduje gwałtowną ekstazę. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że takie
postępowanie może doprowadzić do zniszczenia czakramów; nieświadomi też jesteśmy faktu,
ze erotyczne zbliżenia dają więcej zaspokojenia, jeśli czakramy „otwierają się” w sposób
naturalny.
Kiedy dochodzi do otwarcia czakramów, doświadczamy seksu w sposób bardziej
duchowy. Otwarcie czakramu podstawowego zmienia ogólny charakter naszych wibracji.
Dostępujemy głębokiego zespolenia z wibracjami kosmosu, a nad naszą głową tworzy się
pole energetyczne o wysokich częstotliwościach. Energie te spływając do ciała pobudzają
drzemiące w nim energie, które unoszą się, dzięki czemu ciało może wchłonąć jeszcze więcej
energii kosmicznych. Piękne i niepowtarzalne doświadczenie orgazmu traci wówczas
charakter czysto fizyczny, stając się doznaniem duchowym.
Kolor dominujący w czakramie odzwierciedla nasz aktualny stan energetyczny,
wskazuje, czy gospodarujemy energiami we właściwy sposób. Tak więc obszar płciowy
osoby pozbawionej seksu lub ruchu postrzegamy jako mętny lub brązowy. Z kolei nadmiar
seksu – zabarwi energie na tym obszarze metalicznym połyskiem. Tempo tego procesu będzie
zależało od potrzeb i stanu zdrowia danej osoby. Dla osoby wyczerpanej i przepracowanej,
„za dużo” zaczyna się wcześniej niż dla kogoś tryskającego zdrowiem. Jeśli w którymkolwiek
z naszych czakramów występuje czerń wskazująca na zaburzenia równowagi zdrowotnej bądź
emocjonalnej, energia nie uzyskuje wówczas wystarczającego rozpędu i grzęźnie po drodze,
nie docierając do szczytu głowy. Nie dochodzi wtedy do orgazmu.
Bardzo dużo czasu spędzamy na siedząco – w biurze, w samochodzie, przed
telewizorem. W efekcie nasz „parter” energetyczny często bywa nieczynny. Ponieważ
jesteśmy nie wygimnastykowani i poruszamy się niewłaściwie, tracimy energię seksualną
chodząc, siedząc, stojąc. Z wiekiem nasz stan pogarsza się. Coraz młodsi mężczyźni poddają
się operacji prostaty; w chwili obecnej przeciętny pacjent ma niewiele ponad czterdziestkę.
Jedno z ćwiczeń jogi przeciwdziałające schorzeniom prostaty polega na zwykłym dociąganiu
głowy do wyprostowanych kolan w pozycji siedzącej; niestety większość mężczyzn nie
potrafi wykonać nawet tak prostego ćwiczenia.
Naszym celem w życiu jest rozwijanie świadomości do momentu, aż całkowicie
utożsami się ze światłem, które ją stwarza. „Na początku była światłość”. Białe światło składa
się z tęczy barw, powinniśmy więc dążyć do tego, by stać się doskonałą tęczą. Na razie
jednak ośrodki naszego ciała wypełniają nieodpowiednie dla nich wibracje świetlne,
odzwierciedlające nasz ogólny stan; mają one charakter przejściowy i podlegają
transformacji.
CZERWIEŃ w zasadzie powinna występować wyłącznie w obszarze rozrodczym. Jej
obecność w innych ośrodkach zawsze oznacza jakieś zakłócenia równowagi. Sama czerwień,
niezależnie od kontekstu, kojarzy się nam z agresją i podrażnieniem.
Występowanie CZERWIENI w POMARAŃCZOWYM ośrodku trawiennym wskazuje
na to, że energia utknęła w tym czakramie, zamiast swobodnie przemieszczać się wzdłuż
całego kręgosłupa. Taka sytuacja powoduje problemy żołądkowe. Przyczyną schorzeń
żołądka może być zarówno nadużywanie obszaru płciowego, wskutek tego nadmiar czerwieni
przedostaje się do obszaru pomarańczowego, jak i niedostateczna aktywność płciowa. Bez
zasilania energią seksualną żołądek musi wykonywać podwójną pracę, aby zenergetyzować
dwa obszary – rozrodczy i trawienny. Im uboższe jest nasze życie płciowe, tym częściej
żołądek daje o sobie znać, wywołując w nas silną orientację na procesy trawienne. Przez
żołądek, chętnie za pomocą słodyczy, będziemy próbowali dostarczyć sobie „szybkiej”
energii.
Nawiasem mówiąc, utrzymanie energii czerwonej na właściwym poziomie bez
wystarczającej dawki seksu nie jest bynajmniej rzeczą prostą. Człowiek wysportowany może
spalać czerwień poprzez bieganie, ktoś inny w wysiłku umysłowym lub pomagając bliźnim.
Zdarzają się też ludzie, którzy potrafią rozbudzić ośrodek seksualny wyłącznie w wyobraźni –
tankują energię czerwoną wodząc wzrokiem za ładnymi dziewczętami bądź studiując
pornografię.
Choć wykorzystanie energii seksualnej do pracy umysłowej jest możliwe, jednak
obecność CZERWIENI w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu oznacza często, że dana osoba oddaje
się erotycznym fantazjom. Wysyłanie umysłu na urojone przygody miłosne drażni ośrodek i
w efekcie uszkadza sam umysł. Czerwień jako oznaka podrażnienia pojawia się w tym
czakramie także wtedy, gdy się nam nie wiedzie, kiedy rozpadają się nasze związki z ludźmi i
wszystko wydaje się sprzysięgać przeciwko nam. Gdy czerwień dosięga umysłu,
rzeczywistość działa na nas jak płachta na byka.
CZERWIEŃ w ZIELONYM ośrodku serca może oznaczać dwie zupełnie odmienne
rzeczy: namiętną miłość wypełnioną pożądaniem, której nie powinno się lokować w sercu,
bądź też miłość zranioną. Czerwień wygląda wtedy jak krew brocząca z serca, dosłownie
ilustrując wyrażenie „zranione serce”.
CZERWIEŃ w BŁĘKITNYM ośrodku gardła jest piętnem mówców, którzy występują
publicznie, Zwykle wiąże się z podrażnieniem i obrzękiem gruczołów szyjnych.
CZERWIEŃ w ośrodku INDYGO, położonym między brwiami, oddziałuje na naszą
psychikę. Czerwień, naturalnie, posiada wiele odcieni i tak na przykład ciemny róż będzie
oznaczał umiłowanie ludzkości, podczas gdy głęboka czerwień niesie z sobą jedynie
nadmiernie wybujałą wrażliwość. Psychika zostaje wówczas zdominowana przez uczucia i
namiętności, ci nierzadko prowadzi do choroby umysłowej. Warto przy tym zaznaczyć, że u
narkomanów i schizofreników czerwień występuje w każdym prawie ośrodku energetycznym.
Pomarańczowy:
wezwanie do czynu
Energia trawienna jest, jeśli w ogóle można dokonać takich porównań, ważniejsza od energii
seksualnej. Przyswajanie pokarmów utrzymuje nas przy życiu. Jednak w miarę jak przybywa
nam życiowych doświadczeń, każdy obszar zostaje nasączony obcymi mu kolorami i u osób
wrażliwych brzuch przestaje być miejscem, w którym zachodzą wyłącznie procesy trawienne.
Całkowite pozbawienie obszaru brzucha wrażliwości zapewne byłoby korzystne, jednak
im bardziej udaje się nam go wzmocnić, tym lepiej panujemy nad mięśniami i tym mniej
potrzebujemy się obawiać obecności tam innych kolorów. Silny ośrodek trawienny może
bezpiecznie dopuszczać obce mu kolory, a nawet wykorzystywać je z pożytkiem.
Istota działania jogi polega na przepompowywaniu energii w górę ciała, w kierunku
czubka głowy. To właśnie ciepłe energie dolnych ośrodków, których częstotliwości rosną w
miarę podnoszenia się do góry, zasilają nasze ciało i pomagają otworzyć uśpione obszary
mózgu.
Zazwyczaj posiłek służy nam jako okazja do kontaktu rodzinnego czy towarzyskiego, w
związku z czym inne sprawy absorbują nas tak samo jak jedzenie. Tymczasem wszystko, co
przechodzi nam przez umysł, podobnie jak każda rzecz, która przechodzi przez nasze ciało,
zabarwia nasze ośrodki. Im jesteśmy wrażliwsi, tym wpływ będzie głębszy. Tak więc jedzenie
dla osoby o wrażliwym brzuchu może być czynnością zgoła niebezpieczną.
Obszar trawienny, jako podatny na prekognicję, jest ponadto naszym receptorem
parapsychicznym – przeczucia ważnych wydarzeń czy spotkań odbieramy nieraz jako
łaskotanie w brzuchu czy ucisk w żołądku.
Starożytni poświęcali ośrodkowi trawiennemu wiele uwagi. Wszelkie znajdujące się w
nim nieczystości i złogi uważane były za przeszkodę uniemożliwiającą postęp na drodze
duchowej. Złe funkcjonowanie obszaru trawiennego, według starożytnych, uszkadzało
położony bezpośrednio nad nim ośrodek żółty. Złogi w jelitach, w myśl tej koncepcji,
upośledzały umysł.
Przywrócenie siły i czystości ośrodkowi trawiennemu zawsze należało do
podstawowych zadań jogi. Przestrajając wibracje na bardziej duchowy odcień, uwrażliwiamy
się na duchowe aspekty naszej natury. Zaczynamy jasno odczuwać, że poprzez obszar
trawienny odżywiamy całokształt naszego istnienia i dopóki nie uświadomimy sobie tej
zależności, nie możemy dostąpić trwałej i znaczącej przemiany duchowej.
Delikatny żołądek reaguje na lęki i stresy, przez co staje się podatny na chorobę
wrzodową. Nieraz bardzo gwałtownie reaguje na infekcję bakteryjną organizmu bądź
szkodliwe substancje, jakie mu serwujemy, i natychmiast pozbywa się całej zawartości.
Można śmiało powiedzieć, że żołądek ma swój własny rozum, ma też większą zdolność
regeneracji niż którykolwiek z pozostałych ośrodków. Bezlitośnie traktowany, do ostatniej
chwili sprawuje się nad podziw dobrze, po czym wysiada na zawsze.
Wzmacnianie mięśni brzucha nie tylko wzmacnia obszar podstawowych energii, ale
również umożliwia przyjmowanie ciosów emocjonalnych wprost na brzuch. Gdy dwa
centymetry od nas zahamuje znienacka auto, większość z nas reaguje gwałtownym biciem
serca. Tymczasem prawidłowa reakcja na zagrożenie polega na wciągnięciu brzucha. Kiedy
po paru sekundach rozluźniamy jego mięśnie, serce i puls powracają do normy, i możemy
pomaszerować dalej. Wciągając brzuch częściowo odciążyliśmy serce od stresu. Choćbyśmy
nie wiem ile serca wkładali w nasze poczynania, dopóki nie towarzyszy temu odpowiednia
porcja energii, nie osiągniemy wiele.
Osłabienie jednego obszaru w ciele automatycznie odbija się na obszarach
sąsiadujących. Tak więc niedoenergetyzowanie ośrodka rozrodczego uniemożliwia
prawidłowe trawienie. Jeśli dodatkowo zostanie nadmiernie pobudzona energia obszaru
położonego powyżej brzucha, ośrodek trawienny zostaje schwytany w dwa ognie i nie wie, co
się z nim dzieje. Zdrowy, wolny od wpływów emocji brzuch świeci jasno żywym,
pomarańczowym światłem. Wegetarianie, nawiasem mówiąc, mają w tym obszarze jaśniejszy
odcień oranżu. Zaleca im się ostrożność, gdyż jeszcze bledszy odcień może oznaczać anemię
– jogini nosili pomarańczowe szaty, aby zrekompensować brak mięsa w diecie.
POMARAŃCZOWY jest nie tylko kolorem procesów trawiennych; symbolizuje
również energię aktywizującą. Każda rzecz, którą oświetlimy pomarańczowym światłem,
natychmiast ożywa w naszych oczach. Gdy więc kolor pomarańczowy przedostanie się do
któregokolwiek czakramu, jego aktywność automatycznie się wzmaga.
POMARAŃCZOWY rzadko występuje w innych czakramach, z wyjątkiem może
obszaru CZERWONEGO gdzie sygnalizuje dość wyczynowe podejście do seksu. W takim
wypadku seks opiera się na przyjacielskiej, obustronnej umowie i traktowany jest jako
zdrowy sposób rozładowania napięć. Jednak kolor pomarańczowy w tym obszarze nie rokuje
zbytniej głębi przeżyć seksualnych. Ich charakter niewiele będzie się różnił od doznań, jakich
dostarcza uprawianie sportu.
POMARAŃCZOWY nieczęsto pojawia się w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu, a jego
obecność tam zwiastuje niestrudzony umysł. Ludzie z energiami brzucha w umyśle są
niezmordowani w wymyślaniu intelektualnych rozrywek. Kiedy ich towarzysze głęboko śpią,
oni rozwiązują bądź układają szarady, krzyżówki, albo sami ze sobą rozgrywają partię
szachów.
POMARAŃCZOWY rzadko również występuje w ZIELONYM ośrodku serca. Zwykle
serca nie ćwiczy się w jakiś specjalny sposób. Wyjątek może stanowić kulturystyka. Ktoś, kto
ją uprawia, powinien uważać, żeby nie pompować równocześnie do serca czerwonych
energii. Dzieje się tak, kiedy wskutek forsownych ćwiczeń wyczerpujemy całą energię
pomarańczową i zaczynamy sięgać do rezerw czerwonej. Pompowanie do serca energii
rozrodczych prowadzi do doświadczenia orgastycznego, jednak praktyka na dłuższą metę
powoduje, że czerwień pozostaje w ośrodku serca, co grozi zawałem.
Również nieczęsto spotyka się POMARAŃCZOWY w BŁĘKITNYM ośrodku gardła.
Kolor ten występuje jedynie u ludzi posługujących się głosem podczas ruchu. Należą do niech
sędziowie sportowi, którzy krzyczą poruszając się przy tym szybko, czy dowódcy oddziałów,
wydający zazwyczaj rozkazy w biegu.
POMARAŃCZOWY rzadko pojawia się także w ośrodku brwiowym INDYGO.
Wyjątkowo spotykamy tę kombinację u osób, których dążność duchowa wyraża się poprzez
ciężką pracę. Takich ludzi nie pociąga samotna kontemplacja, chętnie natomiast wykorzystują
pomarańczowe energie działając z oddaniem na rzecz bliźnich.
Żółty:
umysł indywidualny
Człowiek pierwotny miał bliższe związki z duchowa substancją świata, częściej niż my
przeżywał doznania mistyczne, obcował z aniołami i duchami natury. Nie mając jeszcze
dobrze wykształconego intelektu, będącego wyrazem energii żółtych, nie panował umysłem
nad tym, co widział. W zagrożeniu uciekał się do amuletów i znaków magicznych a nie
logiki. Zaklęcia oddziaływały na intuicyjną stronę jego natury. Nie da się nikogo zabić
wywodem logicznym, można natomiast kogoś zniszczyć rzucając na niego urok, jeśli ten ktoś
nie posiada dostatecznej umiejętności logicznego myślenia, żeby zanalizować źródło potęgi
zaklęcia.
Ludzie pierwotni powierzali swoje serca naturze. Wypełnieni miłością i uważnością,
potrafili harmonijnie współżyć z otoczeniem, byli jednak bezbronni wobec wpływów sił
zewnętrznych, również w obszarze brzucha, reagującym na oddziaływania ponadzmysłowe.
Starożytni Aztekowie i mieszkańcy Atlantydy odkryli możliwości, jakie niesie
doprowadzenie energii do „ośrodka słońca”, połączonego z umysłem obszaru, który otacza
splot słoneczny. Słońce było dla nich centrum Wszechświata. Rozwój ośrodka żółtego,
zwłaszcza gdy był w nim obecny złoty promień mądrości, miał przeciwdziałać pasywności
mózgu.
I tak pomiędzy ośrodkiem POMARAŃCZOWYM i ZIELONYM wykształciła się
obszar, który z czasem zaczął kontrolować działanie i szybkość drgań. Człowiek wytwarzał
żółtą energię po to, by obserwować swoje emocje zarówno w obszarze serca, jak i w obszarze
trawiennym. Umysł, emocje i pożywienie ściśle się ze sobą wiążą, toteż połączenie trzech
odpowiadających im ośrodków zaowocowało wglądem. Rytuały utraciły wiele ze swojego
znaczenia, ponieważ oręż metafizyczny dawał się rozbroić logiką. Lewa i prawa strona
mózgu zaczęły współpracować.
Niestety, ten stan równowagi nie trwał długo i wkrótce zatryumfował racjonalizm.
Dzięki wszechstronnemu wykształceniu z coraz większą precyzją rozbieramy cały świat na
części. U niektórych ludzi racjonalizm wyparł wszelkie kolory, pozbawiając ich całkowicie
wrażliwości na duchowość. Nadmierne skupienie na własnym ego odcina ich od innych
poziomów istnienia.
Kolor ŻÓŁTY w żółtym jest źródłem bezstronnych sądów. Umożliwia ponadto
przyswajanie i magazynowanie faktów, w związku z czym jest kolorem nauki. Jest to barwa,
która dla równowagi wymaga świetlistego serca. Gdy żółty ośrodek zaćmiewa blaskiem
pozostałe ośrodki, mamy do czynienia z osobowością ekscentryczną, skoncentrowaną
wyłącznie na sobie, dążącą za wszelką cenę do błyskotliwości intelektualnej i sukcesu w
jakiejś dziedzinie.
W rzeczywistości jednak żółty ośrodek jest zależny od pozostałych. Niedostateczne
poświęcanie im uwagi prowadzi do załamania żółtego ośrodka, co jest równoznaczne z
załamaniem umysłowym. Podobnie – nadmierna stymulacja mózgu za pomocą narkotyków
przynosi efekt krótkotrwały; po pewnym czasie prowadzi do wygaszenia innych ośrodków i
w końcu wyniszcza ośrodek żółty. Jeśli w którymkolwiek czakramie pojawia się kolor żółty,
oznacza to, że do energii tego czakramu wprowadzamy umysł. Jest to kolor
wszechogarniającej analizy. Odrobina żółci nie zaszkodzi żadnemu z ośrodków, gdyż logika
jest przydatna w każdej dziedzinie życia.
ŻÓŁTY w ośrodku CZERWONYM powoduje, że seks podlega kontroli umysłu. Osoba
obdarzona taką kombinacją jeśli nie może być z kimś, kogo kocha, będzie kochać tego, z kim
jest. Często z powodu przeszłych doświadczeń kontroluje swoje uczucia tak mocno, ze staję
się niezdolna do miłości. Ma w sobie mało ciepła. W efekcie może potrzebować
urozmaiconych doświadczeń erotycznych, gdyż tylko niecodzienność gwarantuje jej
zaspokojenie. Umysł i ciało tej osoby łatwo potrafią się znudzić i stale wymagają nowości, ale
nowość – jak to nowość – ma to do siebie, że się starzeje.
Kolor ŻÓŁTY w POMARAŃCZOWYM ośrodku trawiennym świadczy o silnej
kontroli odcinającej od tego obszaru większość emocji. Przy okazji ulega stępieniu
wrażliwość na bodźce pozazmysłowe. Osoby o żółtym zakończeniu ośrodka
pomarańczowego czują, że nigdy nie mogą sobie pozwolić na chorobę. Najzwyklejsze objawy
niedyspozycji żołądka będą ich szalenie denerwować, jako dowód czegoś, z czym ich umysł
nie potrafi się uporać. Ludzie, w ich opinii, powinni wziąć się w garść, a nie siedzieć
biadoląc. Brakuje im współczucia nawet dla dzieci, gdyż dziecko również nie powinno
pozwalać sobie na wybryk choroby. Kobiety z pomarańczowym ośrodkiem podbarwionym
żółcią nierzadko nie decydują się na macierzyństwo, ponieważ są zbyt skoncentrowane na
własnej osobie. Jeżeli mimo wszystko mają dzieci, zawsze będą siebie i swoją pracę stawiać
na pierwszym miejscu.
Kolor ŻÓŁTY w ZIELONYM ośrodku serce sygnalizuje osobę, która usiłuje opanować
uczucia za pomocą intelektu. Istnieje możliwość, że człowiek ten przeżył tragiczny ból
odrzucenia i jego lęk przed ponownym tego typu doświadczeniem jest tak dojmujący, że nie
pozwala mu angażować się uczuciowo. Osoba taka może mniej lub bardziej lubić swojego
partnera, ale nigdy nie będzie zdolna do prawdziwej miłości. Ponieważ jednak umysł czerpie
satysfakcję z rozmaitości związków, osoba o wspomnianych cechach będzie potrzebować
odmiany, aby móc zabawiać się zewnętrznymi pozorami miłości. Żółty kolor wiąże się z
lękiem, a jego występowanie w zielonym ośrodku zdradza tchórza, który boi się oddać swoje
serce.
Ze wszech miar korzystna natomiast jest obecność ŻÓŁTEGO w ośrodku INDYGO,
ponieważ uzdrowicielom służy odrobina chłodu i analitycznego myślenia, chroniąca przed
nadmiernym angażowaniem się w tragedie pacjentów. W uzdrawianiu nieodzowna jest pewna
doza niezaangażowania, a odrobina żółci w ośrodku brwiowym świadczy właśnie o
zrównoważonej osobowości. Uzdrowiciel obdarzony żółtym promieniem potrafi nie tylko
wykorzystać zagadkowy dar, jaki stał się jego udziałem, ale również posiada wiedzę na temat
dziedziny, którą się zajmuje, i sprawuje kontrolę nad obiegiem energii między nim a
pacjentem.
ŻÓŁTY w BŁĘKITNYM ośrodku gardła znamionuje osobę, która odczuwa nieustanny
przymus dowodzenia sprawności swojego intelektu. Żółty kolor gardła nie idzie w parze z
wyrozumiałością. Jego posiadacz chętnie wypowiada krytyczne opinie o otaczającym świecie.
Jeśli zdarzy się, że poświęci się twórczości literackiej, jego utwory mają naukowy czy
pseudonaukowy posmak, będący często efektem posługiwania się wyszukanym słownictwem.
Kiedy taki człowiek napotyka coś, co przekracza jego rozumienie, potrafi natychmiast
ustosunkować się do tego w sposób błyskotliwy, pozbawiony jednak jakiejkolwiek głębi.
Zieleń:
czyste serce
Nasze życie w zamierzchłej przeszłości było ściśle związane ze zdobywaniem pokarmu i
rozmnażaniem. Przeżywaliśmy je w sposób o wiele bardziej instynktowny, wykorzystując
przede wszystkim niższe energie naszego ciała. Można powiedzieć, że energetycznie
przypominaliśmy dinozaury, obdarzone maleńka głową i olbrzymim tułowiem. Nasze energie
skierowane były głównie ku dolnym partiom ciała – tak kształtowała je konieczność
przetrwania. Jeśli oswoimy dzikiego kota i zapewnimy mu stałe pożywienie, zacznie
pomnażać i wyrównywać potencjał w wyższych czakramach i straci natychmiastową
gotowość do ataku, jaką przejawiają żyjące na swobodzie drapieżniki, które większość energii
poświęcają na zdobywanie pożywienia. Instynktowna dla jego gatunku agresja osłabnie.
W czasach gdy nasze potrzeby koncentrowały się w obszarze brzucha, obszar rozrodczy
był również mocno naenergetyzowany, ponieważ oba te ośrodki są ze sobą ściśle powiązane.
Rozwijając rolnictwo i przechodząc na osiadły tryb życia człowiek zabezpieczył sobie źródło
pożywienia. Pokarm przestał być obsesją naszego gatunku, a w konsekwencji także popęd
płciowy uległ wysublimowaniu.
Serce jest siedliskiem duszy. Dzięki sercu jesteśmy istotami ludzkimi. Miłość jest ideą
przewodnią naszego życia. Aż do obecnej chwili w ewolucji byliśmy zdolni zaistnieć na
wyższym poziomie wibracyjnym. Nasze emocje odzwierciedlały się żołądku i jeszcze dziś,
gdy zostaniemy zranieni i tracimy zdolność angażowania się sercem, wracamy do naszej
prymitywnej natury i zaczynamy reagować poprzez obszar brzucha. Często zdarza się, że
stres czy kryzys emocjonalny uaktywnia w nas zdolność postrzegania pozazmysłowego.
W miarę jak nabraliśmy umiejętności logicznego rozumowania i zaczęliśmy wytwarzać
żółte pasmo świetlne, przestaliśmy obłaskawiać bogów pracą, miłością i poświęceniem,
składając im w zamian hołd naszej logiki. Nie był to proces natychmiastowy. Zanim
osiągnęliśmy właściwy odcień żółci, musieliśmy przejść przez rozmaite stadia oczyszczenia,
teraz jednak logika zdominowała nas bez reszty i ponownie musimy odwołać się do czystości
naszych serc.
Aby żyć w bezpiecznym i pięknym świecie, musimy zatroszczyć się do głębi o naszą
Ziemię. Powinniśmy podjąć dzieło uzdrowienia przyrody, gdyż dopiero wtedy natura będzie
mogła nas uzdrowić. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek w historii, musimy nawiązać łączność z
duchem przyrody, który utrzymuje nas przy życiu, współdziałając zarówno energiami
pierwotnymi, jak i wyższymi siłami duchowymi. Przyroda jest zbiorową duszą, która żyje i
oddycha energią zielonego ośrodka Ziemi, podobnie jak my żyjemy dzięki pulsowaniu
naszego zielonego ośrodka.
Większość z nas nasącza ten obszar wibracjami i kolorami, stanowiącymi rodzaj wyjścia
awaryjnego z traumatycznych sytuacji. Lęk zmienia barwę naszych ośrodków. Kiedy
zostajemy zranieni, zaczynamy się chronić. Chcąc oczyścić serce, musimy przede wszystkim
pozbyć się przytłaczającego lęku przed samotnością. Musimy obalić fałszywy mit
bezpieczeństwa. Dopiero wtedy uzyskamy wgląd w istotę związku z innymi ludźmi*(patrz:
Annie Wilson, The Wise Virgin, Turnstone Press, 1979) i dopiero wtedy nasze serca będą
gotowe złączyć się z wyższą świadomością i działać na rzecz miłości w jej prawdziwym
znaczeniu.
Zieleń ma wiele rozmaitych odcieni, jednak większość osób cierpi na jej niedobór w
ośrodku serca. Zaś ludzie z niedoborem zieleni, to ludzie cofający się przed bólem.
Tymczasem serce reaguje na każde uczucie. Każdy z nas został kiedyś opuszczony czy też
odrzucony przez kogoś, kogo kochał. Przyciemniony odcień zieleni wskazuje na zazdrość i
zaborczość; brąz i czerń występują wtedy, gdy ośrodek serca dotknięty jest głębokim
cierpieniem – nie jest wtedy w stanie wyrazić swego wrodzonego piękna. Brak kontaktu z
naszym wewnętrznym pięknem świadczy o głębokim zaburzeniu funkcjonowania ośrodka
serca.
Niektórym ludziom udaje się wyleczyć własne serce. Możemy tego dokonać wsłuchując
się uważnie w głos przyrody, która jest niewyczerpanym źródłem uzdrowicielskich mocy.
Natura sama usunie wszelkie cierpienia, wypełniając serce właściwym kolorem. Gdy zieleń
pojawia się w pozostałych ośrodkach, nabierają wrażliwości i zdolności przystosowania.
ZIELEŃ w ośrodku CZERWONYM znaczy, że seks łączy się u nas z uczuciem.
Jesteśmy lojalni wobec naszych partnerów, a w naszych związkach wymagamy dużo miłości i
zrozumienia. Atrakcją w seksie nie jest dla nas różnorodność doznań, lecz przekazywana w
akcie miłość. Jesteśmy zdolni do pełnego zbliżenia tylko z kimś, kogo głęboko kochamy.
Ludzie wrażliwi często wprowadzają ZIELEŃ do POMARAŃCZOWEGO ośrodka
trawiennego, dzięki czemu pozazmysłowy receptor brzucha zaczyna nieomal funkcjonować w
rytmie serca. Takie osoby reagują nie tylko na własne emocje, ale również na uczucia innych
ludzi; nierzadko też odbierają wpływy pochodzące z przeszłych wcieleń. U osób o
podwyższonej wrażliwości wszystkie wydarzenia odbijają się bardzo silnie na obszarze
brzucha, tak więc ludzie, których brzuchy toną w zieleni, powinni szczególnie dbać o dietę,
gdyż są podatni na problemy gastryczne. Wyjściem z tej sytuacji może być doprowadzenie do
ośrodka trawiennego pewnej dawki żółci, która do pewnego stopnia zrównoważy działanie
zieleni.
Jeśli brakuje nam ZIELENI w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu, nasze podejście do życia
będzie jednostronne. Dążymy wówczas do naszych celów głusi na głos własnego serca.
Natomiast zieleń w tym obszarze świadczy o dobroci i serdeczności, jej odcień zaś o tym, jak
wiele jesteśmy skłonni zrobić dla naszych przyjaciół.
Brak ZIELENI w BŁĘKITNYM ośrodku gardła sygnalizuje człowieka chłodnego w
obejściu. Odrobina zieleni jest z kolei oznaką życzliwego usposobienia, jednak jej nadmiar
niesie ryzyko bycia wykorzystywanym przez innych. Człowiek o zbyt zielonym gardle
przeważnie nie potrafi powiedzieć „nie”, toteż kto tylko może, chodzi mu po głowie. Poza
tym zieleń w gardle często występuje u zielarzy.
Nadmiar ZIELENI w ośrodku INDYGO na czole wskazuje na przesadną dobroć. Nie
jest to cecha korzystna dla uzdrowiciela, gdyż może skłaniać go do udzielania pomocy nawet
w przypadkach przerastających jego umiejętności. Zbyt mała ilość zieleni jest zatem
pożądana – wprawdzie wskazuje osobę, która pomaga innym bez miłości, jednak w
przypadku uzdrowiciela daje gwarancję, że nie będzie się on nadmiernie angażował w
problemy swoich pacjentów.
Błękit:
słowa mądrości
Człowiek pierwotny potrafił posługiwać się wieloma zmysłami. Gardło, narząd mowy, nie
miało dla niego specjalnego znaczenia. Po to, by się porozumiewać, przestrajał się na
wewnętrzny, bezdźwięczny i niewerbalny kanał komunikacji. Głośne dźwięki wydawał
jedynie w związku z pobudzeniem ośrodka czerwonego lub pomarańczowego – kiedy był
podniecony erotycznie, głodny, albo gdy znajdował się w niebezpieczeństwie. Dźwięk
oznaczał bliskość napastnika bądź ofiary.
Mowa artykułowana i jej różnorakie odmiany pojawiły się dopiero później. Człowiek
pierwotny „wiedział” wszystko o pierwotnych energiach przyrody, nie potrafił jednak nimi
manipulować. Obecnie, z pomocą racjonalnego umysłu, w pewnym stopniu kontrolujemy
środowisko. Podchodzimy do przyrody w całkiem odmienny sposób. Ponieważ racjonalne,
logiczne umiejętności wymagają artykulacji werbalnej, rozwój lewej półkuli mózgowej
pociągnął za sobą uaktywnienie czakramu gardła. Ponadto umiejętności logicznego
rozumowania nie można nikogo nauczyć w sposób instynktowny, gdyż na tym poziomie są
one niewyrażalne – dopiero wykształcona mowa umożliwia przekazywanie ich potomstwu.
Ośrodek mowy powiększał się w miarę ewolucji wyższych czakramów, gdyż w
kształtowaniu człowieka zaczęły uczestniczyć energie chłodzące. Jednak już starożytni jogini
zdawali sobie sprawę, że do przezwyciężenia złych skłonności ośrodka mowy niezbędne są
okresy głębokiego milczenia. My również powinniśmy się wyciszyć, pogrążając umysł w
medytacyjnym stanie, aby dostroić się do wyższych zadań naszej natury, do jakich zostaliśmy
powołani.
Każdą dziedzinę życia można podnieść do rangi dzieła sztuki. W dzisiejszych czasach
wiele uwagi poświęcamy sztuce wykorzystującej energie ośrodka gardła. Starożytni prorocy
wieścili z głębi ośrodka czerwieni – symbolem współczesności jest chłodny mówca.
Chrystus wielokrotnie uzdrawiał zwyczajną mową, posługując się wibracją dźwięku. W
przyszłości dźwięk ponownie stanie się narzędziem uzdrawiania. Jak dowiodła starożytna
cywilizacja Atlantydy, za pomocą dźwięków można wprawić ciało w stan doskonałej
harmonii. Znakomicie do tych celów nadaje się muzyka, jednak znaczna część muzyki
współczesnej jest dla nas wręcz szkodliwa. Rock na przykład zakłóca równowagę
energetyczną w ciele. Niemniej, generalnie rzecz biorąc, muzyka ma właściwości lecznicze,
ma je również głos ludzki. Wystarczy zastanowić się przez chwilę. Każdy zgodzi się, że
można wiele powiedzieć o człowieku na podstawie jego głosu. Głos wyraża wibracje, jakimi
posługujemy się artykułując nasze myśli, – kiedy mówimy w kółko to samo, odpowiednie
kolory w obszarze gardła utrwalają się. Gdy wiecznie narzekamy, kolory gasną i wysiada nam
tarczyca, kiedy zaś milczymy – obszar przybiera barwę białą.
Obszar gardła silnie reaguje na nasze samopoczucie i autoekspresję. Pracując nad
naszym przebudzeniem duchowym, musimy zatem wielką uwagę zwracać na okolice naszych
oczu, uszu, kark i tył głowy. Brak elastyczności tych obszarów stale będzie dawał znać o
sobie, kiedy zaczniemy otwierać się duchowo. Ludzie zaawansowani na ścieżce duchowej
zwykle wyglądają młodo, ponieważ dzięki podwyższonej świadomości sprawniej funkcjonują
mięśnie oczu, uszu i potylicy. Ich gardła mają piękne ubarwienie – faktem jest, że uśmiech
rozjaśnia ośrodek gardła. Co więcej, rozjaśnia wszystkie pozostałe ośrodki.
Błękit w ośrodkach innych niż obszar gardła oznacza chłód.
Niewielka ilość BŁĘKITU w CZERWONYM ośrodku rozrodczym jest dopuszczalna,
ogólnie jednak wskazuje na pewne wyrachowanie w kwestii seksu.
ZIMNY BŁĘKIT dowodzi z kolei oziębłości wywołanej rozczarowaniem w przeszłych
związkach.
BŁĘKIT w POMARAŃCZOWYM ośrodku trawiennym świadczy o niekorzystnym,
prozaicznym i pozbawionym fantazji podejściu do jedzenia, które, bądź co bądź, jest źródłem
naszych życiodajnych energii.
BŁĘKIT w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu wskazuje na chłodny, jasny umysł, zdolny do
przekazywania wiedzy bez emocjonalnego zaangażowania.
CHŁODNY BŁĘKIT świadczy o umyśle oziębłym i nieczułym.
BŁĘKIT w ZIELONYM ośrodku serca jest niespecjalnie korzystny. ZIMNY BŁEKIT skuwa
serce lodem. Nie jesteśmy wówczas zdolni odwzajemniać miłość i unikamy zaangażowania
się w nowe związki. Czasem sami zamrażamy nasze serce, żeby dać ranom czas na zagojenie
się; cechują nas wtedy chłodna powściągliwość.
Jaśniejszy odcień BŁĘKITU w ośrodku INDYGO, położonym na czole, wskazuje na
wykorzystywanie w praktyce leczniczej głosu.
Indygo:
odmienne stany świadomości
Trzecie Oko, nasze duchowe oko usytuowane jest w środku czoła. Można je porównać do
skali w odbiorniku radiowym, na której da się odszukać wszystkie momenty, w jakich
istnieliśmy w obecnym życiu i w przeszłych wcieleniach. Tak więc czoło jest swoistą skalą,
dzięki której możemy nasz aparat wizualizacyjny nastroić na taka częstotliwość, jaka jest nam
w danej chwili potrzebna. Trzecie Oko odbiera myśli i uczucia innych ludzi, jest również w
stanie wyświetlić nam nasze przeszłe wcielenia; co więcej, ponieważ jest zdolne do pełnego
obrotu – może nam ukazać życie, jakie będziemy prowadzić w przyszłości. To, jakie życie
wiedziemy obecnie, jest w znacznej mierze wynikiem naszych poczynań w poprzednich
wcieleniach.
Trzecie Oko, podobnie jak zwykłe, fizyczne oko, dzieli się na miniaturowe fragmenty
odpowiadające pewnym typom doświadczeń życiowych. Przypomina ono monitor bez
przerwy wyświetlający film, którego jesteśmy bohaterami i reżyserami zarazem. Trzecie Oko
to nasza kartoteka, suma doświadczeń obecnego i poprzednich wcieleń, z powodu których
jesteśmy tym, kim jesteśmy. Owa kartoteka jest stale dostępna do wglądu i w akcie
jasnowidzenia możemy w każdej chwili stanąć w środku własnego bądź cudzego Trzeciego
Oka i sięgnąć do wybranego fragmentu archiwum.
Strojenie Trzeciego Oka przypomina strojenie krótkofalówki. W stanie podwyższonej
świadomości Trzeciego Oka możemy wyskalować się na dowolny moment w czasie. Trzecie
Oko to czarodziejski mechanizm operujący na tylu poziomach świadomości, że pozwala nam
doświadczyć całego przebiegu ewolucji; z jego pomocą możemy podróżować we wszystkich
kierunkach czasu i przestrzeni.
Trzecie Oko jest konstrukcją niezwykle złożoną. Podobnie jak tęczówka fizycznego oka
odzwierciedla nasze choroby fizyczne, na czym bazują diagnozy irydologiczne, tak eteryczne
Trzecie Oko utworzone z najgłębszych energii uzewnętrznia nasze błędy i choroby z
przeszłych wcieleń. Ktoś, kto w poprzednim życiu został zamordowany pchnięciem w serce,
w następnym będzie przeżywał duże problemy emocjonalne związane z tym obszarem. W
kolejnym wcieleniu problemy te osłabną zapewne – pojawi się natomiast nowy wątek, na
który zapracowaliśmy tym razem. Jest to tak, jakbyśmy nasze życie nagrywali na taśmę
podniszczoną, zanieczyszczoną poprzednim zapisem.
Wszelkie wibracje, zarówno korzystne, jak i szkodliwe, wpływając do Trzeciego Oka
odkształcają naszą świadomość. Coś, co wydarzyło się nam przed setkami lat, może nadal na
nas oddziaływać. Nadmiar kolorów w Trzecim Oku bywa oznaką naszych silnych powiązań z
przeszłymi wcieleniami i angażowania się w zbyt liczne związki w ludźmi. Najkorzystniejszy,
choć wcale nie najłatwiejszy do utrzymania, jest dla oka jego naturalny odcień indygo bądź
barwa biała. Wygląda na to, że ludzie cierpiący na tzw. rozdwojenie czy zwielokrotnienie
jaźni to ludzie, którzy równocześnie przeżywają wszystkie swoje wcielenia.
Górna część Trzeciego Oka wskazuje drogę, którą podążamy, dolna – nasze poprzednie
wcielenia. Trzecie Oko jawi się nam pod postacią spirali, której kolejne kręgi przecinają nasze
przeszłe wcielenia; rejestrując zachodzące w nich wydarzenia, zachowujemy jednak
świadomość zmian, jakie w nas nastąpiły od czasu, gdy kontaktowaliśmy się z kolejnymi
warstwami naszego istnienia.
Trzecie Oko, nie do końca świadomie, wykorzystywane bywa przez aktorów, którzy
posiedli umiejętność całkowitego oczyszczania czoła z kolorów, a następnie umieszczania
tam barwy potrzebnej dla osiągnięcia zamierzonego efektu. Przestrajając się z koloru na kolor
z łatwością można przechodzić od śmiechu do łez, od czarnej melancholii do różowego
humoru. Nie jest to całkiem bezpieczne, ponieważ barwa w Trzecim Oku oddziałuje na całe
ciało. Pełne dostrojenie się do częstotliwości jednej barwy połączone z wyparciem
pozostałych kolorów może prowadzić do drastycznej zmiany osobowości. Kiedy wchłaniamy
dużo ciemności do Trzeciego Oka, przyswajamy negatywne energie i popadamy w depresję,
chandrę, melancholię. W postępowaniu z Trzecim okiem wskazana jest więc ostrożność i
zachowanie kontroli.
Trzecie Oko jest narzędziem świadomości zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. Na
poziomie energii subtelnych Trzecie Oko umożliwia nam prawdziwie głęboki wgląd, jednak
na powierzchni, jak w każdym czakramie, odbieramy jedynie te częstotliwości świetlne, na
których działamy w życiu. Wpływ kolorów obecnych w Trzecim Oku jest bardzo silny,
podobnie jak ich wymowa diagnostyczna. Negatywne stany umysłu odkładają się w postaci
konkretnych barw na poziomie cięższych energii eterycznych Trzeciego Oka. I tak na
przykład agresywność objawia się czerwienią, chciwość – barwą pomarańczową, zazdrość –
zieloną. Te niepożądane barwy wywołują stan chorobowy w Trzecim Oku, który z kolei
manifestuje się w postaci symptomów cielesnych. Chrystus zalecał nam, byśmy wyjęli belkę
z naszego oka. Jego słowa można rozumieć w ten sposób, że uzdrawiając Trzecie Oko, mamy
większą szansę na uzdrowienie ciała. Uzyskanie równowagi energetycznej w trzecim oku jest
więc niezwykle istotnym zadaniem, które w dalszym ciągu tej książki omówimy pełniej.
Indygo w pozostałych ośrodkach sygnalizuje bezstronność i nieangażowanie się
INDYGO rzadko występuje w CZERWONYM ośrodku rozrodczym, jego obecność tam
oznacza, że dążymy do poszerzenia świadomości poprzez obszar płciowy.
Z kolei obecność INDYGO w POMARZŃCZOWYM ośrodku trawiennym wskazuje, że
brzuch jest z jakichś przyczyn nadmiernie naładowany energią.
INDYGO w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu występuje u ludzi chłodnych i
niezaangażowanych, między innymi u lekarzy, którzy w pracy z pacjentem nieświadomie
wykorzystują swoje zdolności ponadzmysłowe, stając się bezwiednie również
uzdrowicielami.
INDYGO, kolor nieangażującego się uzdrawiania, niekiedy pojawia się w ZIELONYM
ośrodku serca. Wyjątkowo obserwuje się go u osób posiadających dar uzdrawiania dotykiem
roślin i innych ludzi. Osoby te cechuje wielki spokój, ponieważ osiągnęły poziom, na którym
energie przepływają przez nie w sposób naturalny.
INDYGO rzadko występuje w BŁĘKITNYM ośrodku gardła. Jego obecność
sygnalizuje jakąś postać uzdrawiania głosem. Kolor ten może więc pojawić się zarówno u
hipnotyzera, jak i u matki śpiewającej dziecku kołysankę.
Fiolet:
przeszłe wcielenia żyją w nas nadal
Jeśli fiolet promieniuje z ośrodka położonego na czubku głowy, świadczy to o skłonnościach
artystycznych danej osoby, jej naturalnym pociągu do rzeczy pięknych i dobrych. Pojawiając
się w pozostałych czakramach, fiolet również świadczy o zmyśle piękna i harmonii.
FIOLET w CZERWONYM ośrodku rozrodczym występuje u ludzi, którzy seks
podnoszą do rangi sztuki, kultywując w nim piękno i subtelność, i nie tolerując najmniejszej
nawet wulgarności.
FIOLET w POMARAŃCZOWYM ośrodku trawiennym znamionuje osoby, które dbają
o estetykę posiłków i błogosławią pokarm, zanim podniosą go do ust. Zdarzają się wśród nich
ludzie tak dobrze zestrojeni z energią kosmiczną, że posiłek zastępuje im odpowiednie
ćwiczenia oddechowe.
FIOLET w ŻÓŁTYM ośrodku umysłu świadczy o umiłowaniu piękna zabarwionym
jednak pewną logiką. Przykładem współdziałania tych kolorów może być malarz
rozmiłowany w symetrii i sztuce łączenia kolorów, który potrafi uzasadnić swoje artystyczne
upodobania.
FIOLET w ZIELONYM ośrodku serca wskazuje na potrzebę związków o charakterze
duchowym i umiłowaniu piękna bez skłonności do jego analizowania.
FIOLET w BŁĘKITNYM ośrodku gardła świadczy o artystycznym posługiwaniu się
mową. Obecność fioletu i żółci w tym obszarze pozwala spodziewać się uzdolnień
krytycznych w dziedzinie sztuk pięknych, będących niczym innym jak hołdem wiedzy dla
sztuki.
FIOLET w ośrodku INDYGO położonym na czole występuje u ludzi, którzy prowadzą
terapię poprzez sztukę, posługując się w pracy tańcem, muzyką czy rysunkiem.
O
Istnieją wszakże kolory, których promieniowanie ma zasięg wykraczający poza
pierwszy poziom energii eterycznych. Ich znaczenie jest o wiele głębsze niż kolorów
poprzednio omawianych, gdyż są manifestacją świadomości wykraczającej poza ciało. Barwy
promieniujące z czubka głowy odzwierciedlają pełnię naszego istnienia.
Kolory te nie pojawiają się i nie znikają zależnie od nastroju chwili. Chociaż
zabarwienie naszych czakramów wywiera na nie pewien wpływ, jednak podlegają jeszcze
innym oddziaływaniom, zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Kolory wokół głowy
odzwierciedlają doświadczenia naszej duszy, mówią na jakim etapie świadomości się
znajdujemy. Informują o właściwościach, które wynieśliśmy z poprzednich wcieleń. W
trakcie ewolucji nasza dusza poświęca poszczególne wcielenia na pozyskiwanie kolejnych
kolorów. Barwy raz zdobyte – zachowuje. Ten właśnie wachlarz kolorów starożytni nazywali
Lotosem Tysiąca Płatków, Przypisując mu postać wielościennego diamentu. Diament lotosu
powstaje na styku krzyżujących się strumieni energii, które w miejscu przecięcia wytwarzają
lustrzany blask. Kiedy diament jest czysty i bez skazy, możemy w nim znaleźć nasze
prawdziwe odbicie. Im jaśniejszy wytwarza blask, tym wyższą sygnalizuje świadomość.
Sam diament zbudowany jest z trzech wyraźnie zaznaczających się warstw.
Pierwsza z nich to poziom krystaliczny, w którym znajduje się zapis naszego rozwoju na
płaszczyźnie eterycznej, informacja o stanie czakramów, a także o wszystkim, czym
zajmowaliśmy się dotąd w naszym obecnym życiu.
Poziom drugi, poziom wibracji wyższych, wiąże się z przekroczeniem emocji przez
umysł i postrzeganiem życia jako wszechogarniającej całości, w której zatopione są
jednostkowe wydarzenia. Podniesienie świadomości na poziom drugi wywołuje zmiany w
czakramach i zanik blokad psychicznych na poziomie osobowości. Praca duchowa dotyczy
już tylko przeszkód związanych z przejściem na poziom trzeci.
Poziom trzeci, ostatnia z warstw składających się na efekt potrójnej korony, zawiera
barwy ostatecznych atrybutów duszy. Kolory obecne w tej warstwie diamentu ukazują
kierunek rozwoju, jaki dusza obrała w przeciągu wielu wcieleń. Kolory tego poziomu są
wyraźniejsze niż barwy dwu poprzednich poziomów. Ich symboliczny wyraz znajdujemy w
pióropuszach Indian, którzy dla upamiętnienia kolejnych wyczynów doszywali do swoich
opasek pióra różnej barwy i długości.
Nad tym wszystkim lśni w serii nieustających wyładowań fajerwerk energii
kosmicznych. To właśnie on przedstawiany jest w malarstwie religijnym pod postacią aureoli
uzewnętrzniającej doświadczenie Chrystusowe. Chociaż aureola aureoli nierówna i u
niektórych osób otoczka świetlna wokół głowy jest większa i jaśniejsza – jednak każdy z nas
ją posiada, ponieważ energie o najwyższych częstotliwościach promieniują nieustannie.
Jeśli w przeszłym życiu bądź w kilku kolejnych wcieleniach poświęciliśmy się jakiejś
dziedzinie, jej kolor będzie wyraźnie i trwale zaznaczony w świetlistej otoczce naszej głowy.
Energia o tej częstotliwości będzie świecić jaśniej od pozostałych. Ponieważ w każdym
następnym wcieleniu promieniowanie tej energii będzie się wzmagać, wytyczy ona kierunek
naszej dalszej wędrówki poprzez kolejne wcielenia.
Zabarwienie poszczególnych ośrodków odzwierciedla naszą osobowość i ewentualne
zaburzenia równowagi, natomiast barwa promieniująca z czubka głowy wskazuje nasze
ogólne możliwości. Jest to barwa, nad którą już pracowaliśmy, pewna zdolność, do której
możemy się odwołać w każdej chwili. Kolory występujące w pozostałych ośrodkach stanowią
odbicie naszych obecnych zmagań. Z czasem zapewne one również zostaną przekazane do
„góry”.
Instynktownie wyczuwamy, czy naszym miejscem na Ziemi jest szpital, biuro czy
uniwersytet. Dokonujemy wyboru zgodnie z częstotliwością wibracji naszych kolorów.
Pomiędzy kolejnymi wcieleniami również przebywamy w przestrzeni o określonych
częstotliwościach; niektórzy z nas nigdy nie tracą z nią łączności. Przestrzeń, do której
wracamy pomiędzy wcieleniami, także ewoluuje. Za każdym następnym powrotem nasze
wibracje mają wyższą bądź inną niż dotąd częstotliwość, którą zachowujemy również
podczas długich niejednokrotnie okresów pomiędzy wcieleniami.
Im więcej kolorów zgromadzimy na czubku głowy podczas kolejnych wcieleń, tym
bardziej zaawansowanymi duchowo i interesującymi ludźmi jesteśmy. Jak widać, nasze
możliwości są o wiele większe, niż to sobie wyobrażamy.
Każdy z nas promieniuje trzema bądź czterema podstawowymi kolorami, a ich ogólna
kombinacja decyduje o tym, kim jesteśmy.
Kolor ZŁOTY – dowodzi najwyższego poznania. Zawiera w sobie istotę wszystkich
religii; na tym poziomie znikają różnice między poszczególnymi systemami transcendencji.
Obecność złotego koloru świadczy o wiedzy wyniesionej z przeszłych wcieleń spędzonych w
mnisim habicie. Energie złote stanowią potencjał, którym możemy zasilać dowolne czakramy.
Złoto na szczycie głowy jest rzadkością. Występuje wyłącznie u tych nielicznych, którzy
przeszli pewną transformację duchową i posiedli klucz do świadomości uniwersalnej.
BIAŁY jest kolorem duchowych związków z bliźnimi i świadczy o pracy na rzecz
ludzkości. Człowiek, który posiadł biel, barwę, która również dowodzi przeszłych wcieleń
klasztornych, odznacza się wielką wytrzymałością, pozwalającą przetrwać w sytuacjach
dramatycznych obciążeń i krańcowej samotności. Osoba taka nigdy nie załamuje się ani nie
usiłuje popełnić samobójstwa, co więcej, posiada wielki dar odzyskiwania sił. Ma naturalną
łatwość trwania w bezruchu i milczeniu.
Kolor BRZOSKWINIOWY świadczy o kolejnych ośmiu lub dwunastu wcieleniach w
służbie ducha. Osoba obdarzona tą barwą, w zależności od odcienia, poświęca życie
opanowywaniu poszczególnych cnót, takich jak odwaga lub umiejętność wyłącznego zdania
się na siebie. Kolor brzoskwiniowy jest wyznacznikiem pozycji w hierarchii dycha, dowodem
mistrzowskiego opanowania pewnych zdolności.
Kolor PERŁOWY – ludzie, którzy mają perłowy promień nad głową, mogą poprzez
doświadczenie życiowych trudów kształcić innych w perłowym wymiarze.
CIEMNY RÓŻ jest kolorem jednoczącej miłości duchowej, która łączy i zbliża do
siebie wszystko, co rozdzielone. Ludzie obdarzeni tą barwą pracują nad jednoczeniem ludzi i
idei, stanowią więź łączącą nasz świat z pozostałymi rzeczywistościami.
Kolor SREBRNY cechuje ludzi, którzy widzą rzeczywistość pod szerszym kątem niż
inni i z powodu swojej świadomości często znajdują się w trudnych i niecodziennych
okolicznościach. Srebrni ludzie zazwyczaj mają w sobie coś niezwykłego. Szanują prawo
każdego do zachowania własnych przekonań. Funkcjonują ponad wszelkimi podziałami i
mają specjalną misję do spełnienia na Ziemi.
POPIELATY – mieszanina czerni i bieli jest kolorem osądu. Przewaga czerni dowodzi
pesymizmu, przewaga bieli – optymizmu. Równowaga obydwu barw wskazuje na
zrównoważony osąd, niezbędny atrybut sędziego. Każdy z nas podczas wędrówki w czasie i
przestrzeni musi nabyć zdolności bezstronnego, wnikliwego osądzania.
KREMOWY jest kolorem dociekania, kolorem życia spędzanego na gromadzeniu
fragmentów wiedzy i informacji, jednak bez ambicji tworzenia z nich pewnych całości.
Ludzie kremowi to profesjonaliści z różnych dziedzin, często pracownicy rozmaitych
mediów, których życie upływa na nieustannym ruchu i wymianie informacji.
Przejdziemy teraz do omówienia barw podstawowych widma, mając na uwadze fakt, że
kolory obecne na czubku głowy są kolorami, które zdobyliśmy i do których zawsze możemy
się odwołać.
MAGENTA. Każdy z nas ma w sobie odrobinę tej barwy. Magenta dowodzi
administracyjnych doświadczeń w przeszłych wcieleniach, a także praktyki w organizowaniu
zespołów ludzkich.
FIOLET. Silne promieniowanie fioletu świadczy o profesji artystycznej w dziedzinie
literatury, plastyki, muzyki. Fiolet o różowym odcieniu jest barwą właściwą reżyserom i
osobom kierującym zespołami artystycznymi.
INDYGO wskazuje na doświadczenia uzdrowicielskie w przeszłych wcieleniach. Jego
występowanie w potrójnej koronie świadczy o tym, że również w obecnym życiu zajmujemy
się jakąś formą terapii.
TYRKUS świadczy o łatwości wykładania.
BŁĘKIT dowodzi zdolności pedagogicznych, niekoniecznie związanych z
wykładaniem. Błękit obdarza nas łatwością obcowania z uczniami i poświęceniem
niezbędnym. Aby towarzyszyć innym istotom ludzkim w ich rozwoju.
Nadmiar ZIELENI w pozostałych świadczy o zbytniej uległości i hojności. Natomiast
zieleń nad głową jest korzystną oznaką; wskazuje na kontakty ze światem przyrody w
przeszłych wcieleniach. Dzięki umiejętności obcowania z naturą mamy zdolność doboru
właściwego pożywienia.
Kolor ŻÓŁTY świadczy o osiągnięciach naukowych bądź akademickich w przeszłości.
Obecne życie również poświęcone jest pracy i dociekaniom naukowym.
Kolor POMARAŃCZOWY rzadko spotyka się na czubku głowy. Ponieważ jest
kolorem aktywności fizycznej, może oznaczać przebycie, na drodze ewolucji duchowej,
pewnych prób o charakterze cielesnym. Pomarańczowa barwa wiąże się także z żywnością i
wytwarzaniem, może więc zdobić głowę rolnika.
CZERWIEŃ jako kolor ewolucji duchowej wskazuje na osobę, która bada mechanizm
narodzin bądź przyczynia się do zrozumienia procesów rozwoju. Na nasz obecny
światopogląd mają wpływ wszelkie próby inicjacyjne, jakie przechodziliśmy w przeszłości.
Próby tego rodzaju odznaczają się na czubku głowy barwą BORDOWĄ.
Inicjacje Indian bywały szalenie bolesne, miały bowiem im uzmysłowić przekroczenie
pewnego progu świadomości. Jeśli nie potrafisz znieść widoku cierpień innych ludzi, to
prawdopodobnie sam masz takie doświadczenia za sobą. Ból może nas przerażać także wtedy,
gdy z jakiegoś powodu nasza inicjacja nie powiodła się.
Kolorów nie sposób zbyt dokładnie sklasyfikować. Każdy z nich ma setki odcieni, może
być również mniej lub bardziej klarowny, bądź zanieczyszczony. Jedna i ta sama barwa może
wskazywać na odmienne osiągnięcia duchowe, zależnie od ogólnej intensywności
promieniowania skali, w obrębie której funkcjonuje. Sztuka postrzegania kolorów wymaga
ogromnej wrażliwości, ponieważ barwy splatają się i nieustannie nawzajem przenikają.
Większość z nas jest zdolna jedynie do postrzegania zwyczajnej, „podstawowej” skali
barw. W postrzeganiu ponadzmysłowym mamy do czynienia z wielością skal energetycznych
i kolorystycznych, przypominających skale muzyczne, które w miarę wzrostu częstotliwości
coraz silniej nasączone są światłem. Istnieją takie odcienie „czystego światła”, których nawet
najbardziej uzdolnieni wizjonerzy nie są w stanie opisać językiem ludzkim.
OCZYSZCZANIE CZAKRAMÓW
Głęboki róż:
oddech Boga
Historia ludzkości przebiega według tego samego wzorca, co historie poszczególnych
jednostek, wyrażając mikrokosmos i makrokosmos ludzkiego doświadczenia.
Wzorzec rozwoju i zmiany zakodowany w człowieku pierwotnym i tkwiącej w nas pierwotnej
naturze popycha nas ku nieustającej sublimacji. Podobnie jak ludzkość rozwijała się i
cywilizowała w kolejnych epokach dziejów, tak samo każdy z nas ulega sublimacji w swoich
kolejnych wcieleniach. Tak samo jak ludzkość jest wytworem swojej przeszłości, my
jesteśmy sumą naszych przeszłych wcieleń.
Dziecko przychodzące na świat nosi w sobie zalążki swojej osobistej przeszłości. Z
wiekiem jego czakramy zaczynają odzwierciedlać doświadczenia dotychczasowych pobytów
na Ziemi. Za każdym razem, gdy się wcielamy w takiej postaci, jaką wybraliśmy przed
urodzeniem, do czakramów, które są kamieniami budowli naszego życia, dodajemy cegły
nowych doświadczeń. A kiedy spotykamy osoby, z którymi nasze ośrodki związane były w
przeszłych wcieleniach, ośrodki te ponownie się uaktywniają.
Wiek siedmiu lat to bardzo istotny moment w życiu dziecka. Do tej chwili było ono
wrażliwe na doznania ponadzmysłowe, jednak w zasadzie wolne od doświadczeń przeszłych
wcieleń. Dziecko jest odporne na oddziaływanie poprzednich wcieleń dzięki chroniącym
wpływom matki. Jeśli zdarza się nam w dzieciństwie „ubytek kolorów”, matka uzupełnia
brakujące barwy. Dal odzyskania równowagi czerpiemy jej energie – nierzadko
doprowadzając ją do wyczerpania.
Kobieta ciężarna często promieniuje kolorem ciemnoniebieskim, którym zasila nie
narodzone dziecko – dlatego Najświętsza Panienka na malowidłach religijnych zwykle nosi
niebieską szatę. Jeśli po urodzeniu dziecka matka nie jest w stanie wytworzyć dostateczną
ilość indygo, dziecko będzie podatne na choroby, których rzeczywistą przyczyną jest
niedoenergetyzowanie matki. Będąc w ciąży kobieta instynktownie wybiera właściwe
pożywienie, jednak po porodzie ten instynkt zazwyczaj słabnie i nie zawsze odżywia się ona
jak należy. Główną przyczyną tego zjawiska jest nienaturalność porodów we współczesnym
świecie i niedostateczna bliskość między matką a nowo narodzonym dzieckiem. Ostatecznie
ofiarą tego stanu rzeczy pada przede wszystkim matka, ponieważ dziecko zawsze znajdzie
inne sposoby zdobycia równowagi.
Dla zachowania równowagi energetycznej, która wyraża się lśnieniem czakramów,
potrzebujemy obojga rodziców. Małe dzieci są bardzo delikatne. Niemowlę, które nie
otrzymuje dostatecznej dawki miłości – umiera. Z wiekiem coraz mniej potrzebujemy energii
naszych rodziców, gdyż coraz więcej pobieramy jej ze słońca. Od chwili gdy zaczynamy
zasilać się energią innych ludzi i świata przyrody, stajemy się podatniejsi na choroby. Około
siódmego roku życia przejmujemy odpowiedzialność za własne czakramy. Jest to okres
przejściowy, kiedy musimy przestawić je na inny model zasilania. Dziecko, którego czakramy
nie funkcjonują prawidłowo, będzie dzieckiem nieśmiałym, trzymającym się wiecznie
rodziców. Dziecko towarzyskie, śmiałe wkrótce wypracowuje własną równowagę, podczas
gdy mały odludek, nie ufając własnym instynktom, nie ma poczucia bezpieczeństwa.
Podświadomie zdaje sobie sprawę, że czegoś mu brakuje.
Dziecko emanuje różem, duchowym kolorem niewinności i aż do okresu dojrzewania
wpływy przeszłych wcieleń pozostają w nim uśpione. W czasie dojrzewania nasze wibracje
kolorystyczne zagęszczają się; po uzyskaniu zdolności do życia płciowego i rozmnażania
pogłębia się czerwień w obszarze płciowym. Pojawiają się zdolności parapsychiczne.
Niektóre dzieci objawiają w wieku dojrzewania zdolności do telekinezy czy wywoływania
duchów, które są oznaką uaktywniania się doświadczeń z przeszłych wcieleń. Jest to
niezwykle znaczący, a niejednokrotnie niebezpieczny okres życia, w którym niektóre dzieci
bez żadnego widocznego powodu wykolejają się. A przyczyną może być uaktywnienie
negatywnych wpływów któregoś z poprzednich wcieleń.
U rozbudzonych parapsychicznie nastolatków Trzecie Oko zaczyna intensywnie
funkcjonować, wywołując niekiedy zaburzenia psychiczne. Na ogół jednak dzieci w tym
wieku posługują się racjonalną stroną mózgu i każda rzecz, która wydaje się im „dziwna”,
zostaje odsunięta na bok i wyjaśniona logicznie. Często zdarza się, że dzieci o największych
zdolnościach paranormalnych najmocniej trzymają się analitycznej strony swojej natury.
Podświadomie zdając sobie sprawę ze swoich kontaktów ze światem ponadzmysłowym, wola
się do tego nie przyznawać i nie ujawniać swoich możliwości. Czują się bezpieczne skupiając
uwagę na codzienności.
Trzecie Oko u większości ludzi pozostaje za siedmioma zasłonami – stąd taniec siedmiu
zasłon, – które odpowiadają siedmiu czakramom. Dopóki zasłony nie opadną, nie jesteśmy
zdolni do „widzenia”. Dopiero gdy nasze ośrodki są dostatecznie silne, aby unieść takie
doświadczenie, zasłony stopniowo znikają, rozwiewając się jak mgła, we właściwej sobie
kolejności. Kiedy zasłony opadną, a czakramy otworzą się w pełni, możemy wreszcie
przekroczyć próg komnaty głębokiego poznania i uzyskać wgląd we własne życie i życie
innych osób. Proces rozwiewania zasłony zachodzi z rozmaitą intensywnością, rozróżnia się
więc siedem stopni rozproszenia. Niekiedy występują blokady zatrzymujące cały proces,
które sygnalizują nam konieczność uporania się z wewnętrznymi niedoskonałościami. Gdy
wreszcie zniknie siedem zasłon, nasze Trzecie Oko przybiera nową postać. Po opadnięciu
grubszych łusek eterycznych staje się przejrzyste i piękne. Drzwi skarbca są dobrze
zaryglowane, kto jednak znajdzie klucz, będzie mógł wynieść skarb na światło dzienne.
Cała nasza wiedza, cała wiedza Wszechświata skrywa się w skarbnicy Trzeciego oka.
Kto raz przeniknie do głębin umysłu uniwersalnego, nie wątpi ani chwili w istnienie Stwórcy.
To więź ze Stwórcą umożliwia nam istnienie.
Trzecie Oko powinno promieniować ciemnym błękitem, który odzwierciedla naszą
pierwotną, wyniesioną ze świata zwierzęcego zdolność zestrajania się z częstotliwością
wydarzeń zachodzących w innym czasie, przestrzeni i na innych poziomach rzeczywistości.
Srebrne błyski w Oku dowodzą wyostrzenia naszych zdolności postrzegania. Pożądana jest w
nim odrobina żółci bądź – u osób zaawansowanych – złota, która oznacza umiejętność
wykorzystania zdolności paranormalnych. Zadaniem Trzeciego Oka jest utrzymywanie
równowagi między racjonalną i poza racjonalną stroną naszej osobowości.
Od chwili kiedy przeżyliśmy pierwszy zawód miłosny – a mało komu jest on w życiu
oszczędzony – zaczynamy wyrąbywać ścieżkę ku naszej wrażliwości parapsychicznej.
Tragedia uczuciowa jest okazją do otwarcia Trzeciego Oka, ponieważ właśnie wrażliwość na
otaczających nas ludzi pobudza Trzecie Oko do działania. Gdy nasze obecne życie wali się w
gruzy, otwieramy się na doświadczenia z przeszłych wcieleń i uzyskujemy wgląd w działania
prawa karmy.
Zgodnie z prawem karmy od życia otrzymujemy dokładnie to, na co zapracowaliśmy w
przeszłości. Co posiałeś – to zbierzesz. Jeśli nie dokończyliśmy jakiejś sprawy albo nie
dopełniliśmy zobowiązań wobec kogoś w życiu przeszłym, będziemy musieli to odrobić. W
stanie wysublimowanej percepcji jesteśmy w stanie przeniknąć powody, dla których nasi
bliźni przyszli na świat. Wracamy, aby spłacić nasze długi, bądź przyjąć zapłatę za dobre
uczynki. Kiedy dociera do nas, że każdy człowiek w toku kolejnych wcieleń przybliża się do
pewnego celu, doznane przez nas nieszczęścia zaczynają się nam jawić jako kolejne próby w
procesie uczenia. Takie podejście stawia w nowym świetle nasze potrzeby fizyczne,
umysłowe, emocjonalne i duchowe.
Możliwość bycia zranionym i odrzuconym stanowi część „transakcji wiązanej”. Jaka
zachodzi między ludzkimi duszami. Nasze związki z innymi zaczynają się i kończą we
właściwym czasie, jako że nigdy nie zostajemy zranieni przez osoby obce. Naszym zadaniem
na Ziemi jest rozwój. Nie zawsze dostrzegamy, że pomagają nam w nim nasi przyjaciele z
przeszłych wcieleń, od urodzenia przywiązani do nas w niewidzialny sposób.
Indywidualne doświadczenia zdobyte w poprzednich wcieleniach wpływały na zmianę
ubarwienia naszych czakramów. W podobny sposób ewoluowała również ludzkość jako
całość. Człowiek pierwotny ześrodkowany był w najniższych czakramach. Agresja i
wściekłość gęstszych wibracji były mu potrzebne do rozbudzania wojowniczości. Czerwona
energia wyzwalała w nim potrzebę prokreacji, a głód ośrodka pomarańczowego popychał go
do działań związanych ze zdobyciem pokarmu. Człowiek pierwotny posiadał zdolności
parapsychiczne, ale jego mózg nie był w pełni rozwinięty.
Ewolucja żółtego ośrodka umysłu spowodowała, że człowiek uświadomił sobie pewne
umiejętności i nauczył się je wykorzystywać. Ludzkość stopniowo zaczęła wznosić się na
coraz wyższy szczebel rozwoju. Również każda jednostka ludzka w miarę rozwoju zmierza
do pogłębienia świadomości „wyższego ja”, wiedzy, której można dostąpić tylko wtedy, gdy
niższe energie ciała zostaną przesłane do mózgu i pobudzą jego uśpione obszary.
Biel zawsze była barwą celibatu, kolorem Najwyższego Kapłana. Dawni jogini
zachowując celibat wprowadzali biel do ośrodka rozrodczego. Usuwali w ten sposób
szkodliwe skłonności przywiązane do obszaru seksualnego, pozostawiając jedynie jego żar w
czystej, wolnej od namiętności postaci. Wskutek nałożenia bieli na czerwień obszar ten
nabierał barwy uduchowionego różu, i ujarzmione w ten sposób energie najniższego ośrodka
można było skierować ku wyższym zadaniom. Istnienie niższych energii seksualnych jest
niezbędne dla zachowania gatunku, jednak w miarę ewolucji duchowej podlegają one
przestrojeniu na subtelniejsze rejestry.
Ludzie, którzy w jednym z przeszłych wcieleń byli duchownymi bądź zakonnikami,
mają automatyczną zdolność wypełniania czakramów bielą. (Zdarza się, że dusza wybiera
życie zakonne po to, by pracować w odosobnieniu, nie przeżywając przy tym lęku i
osamotnienia. Zmiana częstotliwości wibracji zawsze wymaga pewnego wycofania. Pewne
procesy zachodzą wyłącznie w ciszy i ukryciu. W gruncie rzeczy nie ma nic samotniejszego
jak ziarno kiełkujące w ziemi). Z kolei jogini nasączają się bielą poprzez umartwienie oraz
ćwiczenia koncentracji, oddechu i woli prowadzone w odosobnieniu. Jeśli biel nie jest jeszcze
zakodowana w Trzecim Oku, przesyłanie czerwonej energii w górę kręgosłupa może być
ryzykowne. Tak więc ludzie, którzy oddają się praktykom „podnoszenia kundalini”, zanim
jest ona gotowa wznieść się samoistnie, igrają z niebezpieczeństwem. Dopóki energie
czakramu najniższego nie nabiorą barwy różowej, istnieje groźba niewłaściwego
ukierunkowania energii seksualnej. Przeżywanie pewnych doświadczeń bez odpowiedniego
przygotowania może pociągnąć za sobą niekorzystne skutki.
Bez względu na to, czy uważamy, ze nasz rozwój duchowy przebiega naturalnie, w
drodze ewolucji, czy też wkładamy weń świadomy wysiłek, powinniśmy się starać o lekkie
schłodzenie ośrodka płciowego. Róż jest kolorem jednoczącym, kolorem pośrednictwa. Na
fali różowych energii wkraczamy pomiędzy przyrodę i tych, którzy chcą zniszczyć nasze
dziedzictwo. Róż pośredniczy między człowiekiem a Bogiem, pomiędzy niebem a ziemią,
pomiędzy tym, co na górze, a tym, co na dole. Kiedy stosujemy się do przykazań, by kochać
Boga i kochać bliźniego, nie musimy się już o nic martwić – reszta przyjdzie sama.
W kolejnych wcieleniach stopniowo uczymy się poskramiać nasze instynkty i rozwijać
intuicyjną świadomość, będącą doskonałym narzędziem jasnego i wyostrzonego umysłu. Z
nową świadomością zgłębiamy starożytne misteria. Nasze dziedzictwo splata się z naszą
przyszłością
Tak wygląda, w dużym uproszczeniu, niezmiernie złożony zapis rozwoju ludzkości i
rozwoju jednostki. Model rozwoju, który wyłania się z kolejnych wcieleń, daje się również
prześledzić w pojedynczym życiu ludzkim. Uzyskując świadomość naszej osobistej ewolucji,
uzyskujemy również wgląd w ewolucję ludzkości. Mechanizm ten można ująć w kategoriach
kolorów.
We współczesnym świecie panuje rozdźwięk pomiędzy dwoma typami ludzi. Z jednej
strony są ci, którzy żyją wyłącznie umysłem, a ich analityczne podejście do rzeczywistości
wyklucza jakiekolwiek oddziaływanie pozazmysłowe – u tych ludzi racjonalizm zablokował
dostęp do zdolności paranormalnych. Z drugiej strony mamy do czynienia z osobami
całkowicie negującymi intelekt, które uważają, że nauka i czynności intelektualne upośledzają
zdolności do kontaktów ze światem pozazmysłowym. Polegając wyłącznie na intuicji i
tajemnym przekazie, nie zdają sobie sprawy, że przez kurczowe trzymanie się pradawnej
wiedzy wyniesionej z przeszłych wcieleń rezygnują z wykorzystania oręża, jakim jest własny
umysł.
Optymalnym wypośrodkowaniem tendencji jest zieleń serca, łącząca w sobie błękit
ponadzmysłowy i żółć umysłu. Kombinacja ta pozwala nam dążyć sercem do poznania
ponadzmysłowego, unikając, dzięki współpracy umysłu, oszukańczych pułapek na drodze.
Człowiek został stworzony jako cząstka przyrody i zarazem jako cząstka każdej istoty
ludzkiej na świecie; łącząc działanie ośrodka żółci i ośrodka błękitu jesteśmy w stanie
przeniknąć tę zasadę, zasadę światła i ducha, i funkcjonować zgodnie z nią.
W miarę ewolucji ludzkości i poszczególnych jednostek, postępującej od czerwieni ku
zieleni, zmienia się częstotliwość naszych wibracji. Dzięki sublimacji energii polegającej na
przemianie energii cięższych w duchowe rozjaśniają się barwy naszych ośrodków,
przybierając bardziej eteryczny odcień. Nieuchronnym następstwem tego procesu jest zmiana
sposobu postrzegania rzeczywistości. Im mocniej ześrodkowujemy się w obszarze serca, tym
zieleń nabiera łagodniejszego, delikatniejszego odcienia. Stopniowo do zieleni zaczyna
przesączać się kolor dopełniający, duchowy odcień różu, powstały w wyniku transformacji
energii czerwonych czakramu podstawowego. Zmiany te zostaną odnotowane w Trzecim
Oku, w którym także pojawi się różowy promień. U zaawansowanych adeptów ścieżki
duchowej róż w Trzecim oku może ewoluować aż do fioletu.
Kiedy budzi się „wyższy umysł”, Trzecie Oko również ulega transformacji. Na niższym
poziomie nadal przechowujemy wszystkie doświadczenia przeszłych wcieleń; tutaj zostają
one przez nas przyswojone i przepracowane. Natomiast na wyższym poziomie rejestrujemy
tylko te aspekty poprzednich wcieleń, które są istotne dla naszej duchowej drogi. Intuicyjnie
zaczynamy rozróżniać rzeczy właściwe od niewłaściwych. Nasza wiedza pogłębia się;
czerpiemy ją z nieznanych dotąd źródeł. Opuszczają nas szkodliwe uczucia i choroby, które
do tej pory przykuwały nas do kołowrotu codzienności, a pozostają jedynie władze umysłowe
niezbędne dla wskazania nam dalszej drogi.
Każda istota ludzka składa się z siedmiu odrębnych ciał. Ciała fizycznego, ciała
eterycznego i pięciu ciał o coraz wyższym stopniu duchowości, których podwyższone
wibracje dostępne są jedynie percepcji jasnowidzów. Ciała o wyższych wibracjach zasilane są
promieniowaniem kosmicznym i żyją własnym życiem. Kiedy na przykład wyczuwamy
niewytłumaczalną zmianę atmosfery w jakimś pomieszczeniu, znaczy to, że nasza
świadomość zaczęła reagować na inny wymiar eteryczny. Jedno z naszych ciał eterycznych
zdominowało chwilowo nasze ciało fizyczne, przestrajając je na właściwy sobie wymiar, w
wyniku czego ciało fizyczne zaczyna odczuwać rzeczywistość eterycznego wymiaru.
Każde ciało funkcjonuje w obrębie własnego wymiaru – „Jest wiele mieszkań w domu
ojca mego” – a więc należy nie tylko do jednej, wspólnej nam wszystkim przestrzeni, ale
również do przestrzeni o specyficznych dla siebie częstotliwościach.
Choć niewątpliwie nasze najwyższe ciało jest najbliższe wszystkim pozostałym, jednak
pomiędzy ciałami pośrednimi także zachodzi kontakt i wymiana. W jakimś sensie można
powiedzieć, że częściowo żyjemy „poza sobą”. Wydarzenia naprawdę zachodzą na bardzo
subtelnych poziomach i dopiero przez kolejne warstwy eteru zostają „wessane do
rzeczywistości”. Czasem zdarza się jednak, że nasza świadomość cielesna stawia opór
wymaganiom duszy. Dzieje się tak, gdy ciało domaga się spełnienia swoich potrzeb,
uniemożliwiając dojście do głosu wyższym świadectwom duchowym.
Trzy najwyższe ciała, odpowiadające najwyższym poziomom ewolucji ducha, emanują
kolory, których nie sposób określić w ludzkiej mowie inaczej niż jako „eteryczne”. Każdy z
nas składa się z kolorów, które nie są ziemskimi kolorami, a ich jasność również nie jest z tej
Ziemi. W miarę ewolucji ludzkości zaczynają się w nas uaktywniać coraz wyższe ciała.
Powrót do świadomości duchowej zaznaczy się wyraźnym ożywieniem w ich
funkcjonowaniu.
Pomiędzy kolejnymi ciałami istnieje nieprzerwany przepływ informacji. Utrata
równowagi w jednym z nich ma niekorzystny wpływ na pozostałe. Zażywanie narkotyków,
na przykład, odbija się w równym stopniu na ciele eterycznym, jak i na fizycznym. W
dodatku mogą też zostać uszkodzone nasze pozostałe ciała, każde w stopniu zależnym od jego
bagażu karmicznego. Zdarza się więc, że czyjeś ciało eteryczne zatrute jest wskutek
nadużywania przez osobę szkodliwych substancji w przeszłych wcieleniach – dlatego
niektórzy palacze zapadają na raka płuc, podczas gdy inni pala bez uszczerbku dla zdrowia do
późnej starości.
Przez stulecia, w trakcie kolejnych wcieleń pracowaliśmy nad stworzeniem naszej
obecnej postaci. Zapracowaliśmy sobie na każde z naszych siedmiu ciał. Jeśli więc nasze
ciało eteryczne jest lekko zanieczyszczone, a my instynktownie prowadzimy zdrowe życie,
aby je oczyścić – wtedy toksyny przesączają się do ciała fizycznego i tą drogą się uwalniają.
Karmiczne cierpienia w życiu doczesnym czy śmierć wskutek chorób, takich jak rak, można
zatem wyjaśnić w taki sposób, iż są one formą oczyszczania się innych ciał. W miarę
duchowego doskonalenia się i przybliżania do Boga niektóre z „chorób” naszej duszy
przechodzą na poziom ciała fizycznego, na którym domagają się oczyszczenia. Jeśli ciało nie
jest zdolne temu podołać, choruje i umiera, co w jakiś sposób może tłumaczyć fakt, dlaczego
tylu „dobrych” ludzi jest tak ciężko doświadczanych przez życie. Warto tutaj wspomnieć, że
niektórzy ludzie wcielają się jedynie po to, by dopomóc innym w rozwoju; takie osoby często
rodzą się w kalekiej postaci.
Dyscypliny, takie jak joga oczyszczają ciało z jego doraźnych niedomagań fizycznych,
uwalniając je do pracy z głębszymi problemami. Wolne od nieczystości i napięć ciało
fizyczne może skomunikować się z pozostałymi ciałami i skupić się na usuwaniu
nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu. Może także, poprzez wpływ na umysł i emocje,
zająć się przebudowa wadliwych wzorców myślenia i odczuwania. Powinniśmy zatem dążyć
do zdrowszego, swobodniejszego przepływu energii pomiędzy poszczególnymi ciałami, tak
by umysł mógł spokojnie zająć się własnym zadaniem, jakim jest pozytywne projektowanie
myśli.
Jednakże to ciało fizyczne jest naszym ziemskim wehikułem i jeśli potrafimy się z nim
właściwie obchodzić, cała reszta zaczyna się samoczynnie regulować. Tak więc naszym
najwyższym obowiązkiem jest kochać i ochraniać ciało fizyczne, ponieważ w ten sposób
wpływamy na wszystkie pozostałe ciała. Po to zostaliśmy sprowadzeni na Ziemię, by poprzez
nasze ciała uwalniać się od toksyn duchowych. Tylko ciało fizyczne jest bowiem zdolne
spłacić długi zaciągnięte w przeszłych wcieleniach. Wszelkie nieczystości kondensują się
przybierając postać materii i zostają usunięte z ciała, dlatego właśnie jogini tyle uwagi
poświęcają przeciwdziałaniu obstrukcji. Wydalając nieczystości na Ziemię, powinniśmy sobie
jednocześnie uświadomić, jak ważną pełni ona rolę. Im bliżej Ziemi żyjemy, tym bardziej
opiekuńczą Matką się dla nas staje. W jej magnetycznym polu zachodzi nasza transformacja
duchowa.
Im czystsze i zdrowsze jest ciało fizyczne, tym jaśniej lśnią nasze pozostałe ciała. Kiedy
pierwszy szereg żołnierzy pada w marszu, reszta oddziału idzie w rozsypkę. Tak samo gdy
nasze pierwsze ciało nie jest stabilne, inne również na tym cierpią. Raniąc którekolwiek z
nich, uszkadzamy wszystkie pozostałe, gdyż zaburzamy ich wzajemną równowagę.
Nasz stosunek do ciała ludzkiego powinien być pełen najwyższego szacunku. Wszelkie
próby deprecjonowania jego urody i wartości są wysoce niewłaściwe. Nigdy nie wolno nam
zapominać, że ciało jest wehikułem, który niesie nas przez życie doczesne. Po to żeby
samochód jeździł sprawnie, wszystkie jego części muszą sprawnie działać. Podobnie
wszystkie części naszego ciała powinny funkcjonować bez zarzutu, aby całość zachowała
zdrowie. Nasze ośrodki muszą harmonijnie przetwarzać energię. Możemy je w tym wspomóc
odpowiednimi ćwiczeniami, z których najistotniejsze jest prawidłowe oddychanie. To właśnie
oddech zapewnia trwanie naszej powłoki ziemskiej. Można obejść się przez jakiś czas bez
wody i jeszcze dłużej bez pokarmów, ale nie da się żyć bez oddychania.
Oddech ma daleko większe znaczenie, niż postrzegamy to na co dzień Bóg zaczerpnął
oddechu stwarzając świat i odtąd nieprzerwanie oddycha nadal. Każda rzecz Wszechświata
oddycha na swój sposób i każda posiada w tym celu własny wehikuł. Istoty ludzkie
oddychają, zwierzęta oddychają, oddychają rośliny. Oddychają czakramy i oddycha Trzecie
Oko. Również kula ziemska oddycha „kosmicznym tchnieniem”. Ziemia reaguje na wpływy
pozostałych planet, a w ich wzajemnym przyciąganiu istnieje rytm, który przypomina oddech.
Każde z naszych ciał oddycha. Każde ma własny narząd oddechu; w ciele fizycznym są
nim płuca. Kiedy jogini praktykują bezdech, zatrzymują pracę płuc i koncentrują się na
przekazywaniu oddechu do pozostałych ciał. Oddech w jodze nie tylko wzmacnia ciało, ale
również, przez zanurzenie się w głębinach kosmicznej mądrości, ułatwia osiągnięcie
oświecenia.
Starożytni dążyli do zestrojenia się z harmonią kosmosu i podporządkowania życia
biegowi gwiazd. Medytując wysyłali oddech ku wybranej gwieździe, wyobrażając sobie, że
gwiazda odsyła im oddech z powrotem. W ten sposób wczuwali się w wewnętrzne i
zewnętrzne aspekty Stworzenia, których manifestacją jest wdech i wydech. Jesteśmy częścią
Wszechświata i życie naszego ciała uzależnione jest od pożywki z kosmosu. Natura Boga
przejawia się we wdechu i wydechu.
Każdy z nas oddycha inaczej, zależnie od swojej charakterystyki kolorystycznej.
„Poznacie ich po oddechu”. Ludzie fioletowi zwykle oddychają płytko, z powodu swojej
wrażliwej i uczuciowej natury. Natomiast czerwoni ekstrawertycy i pomarańczowi sportowcy
mają skłonność do głębszego oddychania, które pobudza niższe czakramy. Najmniej wydajnie
oddychają na ogół ludzie żółci. Zgarbieni nad książką czy papierami spłycają mimowolnie
oddech, przez co cechuje ich słaba witalność i skłonność do wyczerpania. Chroniczne
oddychanie w niewłaściwy sposób uszkadza czakramy, gdyż nie są one w stanie należycie się
oczyszczać.
Nasz oddech również posiada zabarwienie, ponieważ energie eteryczne są zabarwione i
stale wdychamy kolory otaczających nas ludzi, miejsc i przedmiotów. Jeśli przebywamy w
towarzystwie kogoś, kto jest w depresji albo właśnie wypalił papierosa, wydychane przez
niego szarość i brąz zanieczyszczają barwy naszych czakramów. Co więcej, w każdym z
naszych ośrodków zbierają się ujemne energie wywołane myśleniem i działaniem, więc nawet
jeśli nasz wdech jest prawidłowy, ale wydech zbyt płytki, gromadzimy nieczystości, które
ciało musi wydalać. Powinniśmy wdychać kolory nam potrzebne, a wydychać ciemne,
zanieczyszczone, z których ciało nie ma żadnego pożytku.
Tak więc stan naszych czakramów zależy od „jakości” oddychania. Już starożytni
nazywali płuca przedsionkiem świata duchowego. Znacznie łatwiej jest zmienić sposób
oddychania, niż wpłynąć na układ krążenia. Ta druga umiejętność wymaga o wiele bardziej
zaawansowanego treningu.
Powinniśmy się zestroić z naszym oddychaniem. Nawet jeśli nie wiemy, jakich kolorów
nam brakuje, możemy przyjąć za pewnik – ponieważ nie tryskamy na co dzień energią – że
nasz oddech wymaga udoskonalenia. Zaczynamy od pogłębiania zarówno wdechu, jak i
wydechu, kontynuując tę praktykę do momentu, kiedy nasz oddech stanie się różowy i świeży
jak oddech nowo narodzonego dziecka. Znaczy to, że zestroiliśmy się sami ze sobą – stan ten
rozpoznajemy po wyraźnej zmianie w samym oddechu. Od tej chwili możemy wdychać
poszczególne kolory.
Często instynktownie rozpoznajemy brak jakiegoś koloru. Kiedy dręczy nas depresja i
melancholia, odczuwamy nieprzeparty pociąg do radosnych świetlistych kolorów. Gdy zaś
jesteśmy rozgorączkowani, podnieceni czy rozdrażnieni, pociąga nas chłód i piękno błękitu.
Kiedy tkwimy w biurze rozpaczliwie tęskniąc za krajobrazem, możemy wdychać zieleń.
Wdychając dany kolor, zmieniamy barwę naszego wydechu a zarazem barwę pomieszczenia,
w którym przebywamy.
Ideałem, do którego powinniśmy dążyć, jest głęboki, naturalny wdech i długi, łagodny
wydech. Na ogół ludzie oddychają niewłaściwie, przez co są niedoenergetyzowani. Ucząc się
właściwego oddychania uzdrawiamy samych siebie. Kierując oddech ku poszczególnym
częściom ciała wywołujemy w nich zmiany. W każdym z nas tkwią zalążki zdrowia –
oddychając prawidłowo uzdrawiamy nie tylko ciało fizyczne, ale również pozostałe ciała.
Głęboki wdech i pełny wydech oczyszczają i wzmacniają czakramy, Istnieje wiele rodzajów
oddychania, jeśli jednak poważnie podchodzimy do zagadnienia oddechu, zwłaszcza
głębokiego oddechu, musimy zastanowić się nad paroma sprawami, zanim przystąpimy do
ćwiczeń. Zapewne najlepszą porą będzie wczesny ranek, kiedy skażenie powietrza jest
najmniejsze i nasz oddech może być prawdziwie oczyszczający.
Powinniśmy pamiętać również o tym, że myśli są wibracjami, tak więc wszystko, co
sobie wyobrażamy, wywołuje poruszenie w atmosferze. Za pomocą umysłu możemy
„dotykać” różnych części naszego ciała. Kiedy, na przykład, myślimy o nerkach, przesyłamy
w ciele wewnętrzną wibrację, która dosięga ich jak dotyk niewidzialnej dłoni. Do osiągnięcia
zdrowia potrzebna jest wyobraźnia. Aby jednak wyobraźnia była skuteczna, niezbędny jest
zdrowy pogląd na rzeczywistość.
Kiedy myślimy „ciągle mi nerki wysiadają”, nasz lęk przybiera postać brudnożółtej
barwy, która rozwibrowuje całe ciało. Człowiek, który stale narzeka po to, by wzbudzić
współczucie bliźnich, jest własnym zabójcą. Rozmowy o chorobach wzmagają tylko ich
działanie.
Koncentrując się na pewnym obszarze ciała, zaczynamy na ten obszar oddziaływać.
Naszemu oddechowi powinny więc towarzyszyć pewne wyobrażenia, wtedy będziemy zdolni
się nim leczyć. Musimy jednak pamiętać o tym, że obszar występowania choroby nie zawsze
jest jej siedliskiem, gdyż często atakuje ona sąsiadujące narządy. Zawał serca nierzadko bywa
wynikiem niewydolności nerek bądź zatrucia krwi, a przyczyną tych schorzeń z kolei mogą
być alkohol i nikotyna. Powinniśmy więc być bardzo wyczuleni na wszelkie przejawy
szkodliwego trybu życia.
W żadnym wypadku nie wolno nam zmieniać naturalnego rytmu naszego oddechu. Tak
więc ktoś, kto przez całe lata niewłaściwie posługiwał się płucami, nie powinien w sposób
wymagający wysiłku wydłużać ani zatrzymywać oddechu. Na początku ćwiczymy płynne,
łagodne oddychanie. Przez całe życie utrwalaliśmy niewłaściwe nawyki i po to, żeby
przestawić się na nowy model oddychania, będziemy potrzebować czasu.
Ogólnie rzecz biorąc, szybszy oddech przyspiesza obroty czakramów, a powolny je
zwalnia. Z czasem nauczymy się uzależniać nasz oddech od własnej kondycji energetycznej.
Tak więc inaczej będziemy ćwiczyć, kiedy rozpiera nas nadmiar energii, inaczej kiedy mamy
je za mało, inaczej kiedy nasze czakramy są udrożnione, a jeszcze inaczej kiedy wyczuwamy
w nich zanieczyszczenia i blokady. Na początku jednak każdy powinien usunąć ze swojego
życia pewne szkodliwe czynniki, takie jak palenie, picie, przejadanie się, nadmiar kawy i
mocnej herbaty, narkotyki, zbędne lekarstwa, negatywne uczucia i myśli, czy po prostu
nieprawidłowe oddychanie.
Na początku ćwiczymy zwyczajny oddech oczyszczający. Siedząc ze skrzyżowanymi
nogami, stojąc bądź klęcząc, robimy na wydechu skłon tułowia do przodu i opróżniamy jak
najdokładniej płuca.
Innym prostym ćwiczeniem jogi jest oddech pełny, inaczej nazywany oddechem
podstawowym. Każdy, kto ma wystający brzuch, zapewne nie oddycha prawidłowo,
ponieważ na skutek zbyt płytkich oddechów wiotczeją mięśnie klatki piersiowej i brzucha.
Osoby takie przed przystąpieniem do poniższego ćwiczenia powinny dążyć do dwukrotnego
przedłużenia wydechu w stosunku do tego, jakim normalnie się posługują.
Ćwiczenia oddechowe zawsze zaczynamy od wyprostowania się. Wyciągamy się w talii
i unosimy klatkę piersiową starając się nie opaść. Jeśli uda się nam utrzymać tę pozycję w
czasie wydechu, zachowamy wciągnięty brzuch. Oddech powinien wydłużać kręgosłup, więc
przy każdym wdechu wyobrażamy sobie, że dotknęliśmy czubkiem głowy sufitu. (Nie
unosimy przy tym ramion, chociaż w ogóle dobrze jest zrobić parę oddechów dziennie z
unoszeniem ramion, gdyż w ten sposób dotlenia się szczyty płuc). Jeśli na początku nie
potrafimy siedzieć bez oparcia, możemy korzystać z krzesła albo opierać się o ścianę.
Powoli wciągamy powietrze przez nos, napełniając najpierw dolne części płuc, aby
wywołać ruch przepony. Przepona opuszczając się wypycha nieco brzuch do przodu i lekko
uciska narządy trawienne. Pępek powinien zostać w miejscu bądź unieść się nieznacznie.
Teraz wypełniamy środkową partię płuc, rozszerzając żebra i klatkę piersiową. Wreszcie
napełniamy powietrzem szczyty płuc, unosząc klatkę piersiową do góry. W tej fazie w
powrotem wciągamy brzuch, dzięki czemu płuca uzyskują podparcie, ułatwiające napełnienie
szczytów powietrzem.
W czasie wydechu postępujemy odwrotnie. Z unieruchomioną klatką piersiową lekko
wciągamy brzuch, unosząc stopniowo przeponę w miarę opróżniania płuc z powietrza.
Każde z naszych nozdrzy promieniuje innymi barwami. Prawe nozdrze podlega
oddziaływaniom słońca; jego oddech przepełniony jest wibracją czerwieni i oranżu i ma
właściwości ogrzewające. Lewe nozdrze podlega wpływom księżyca; jego oddech wibruje
błękitem i fioletem i ma właściwości chłodzące. Tak więc zabarwienie naszych płuc wskazuje
na równowagę energetyczną w ciele bądź jej niedostatek. Dbajmy zatem o nasze płuca i
powietrze jakim je napełniamy.
Możemy też ćwiczyć oddychanie przemienne. Jest to specjalny rodzaj oddychania,
które oczyszcza nozdrza i przewody nosowe poprzez łagodne rozkołysanie czakramów działa
tonizująco na układ nerwowy. Siadamy prosto z zamkniętymi oczami. Prawe nozdrze
zaciskamy kciukiem prawej ręki. Powoli wciągamy powietrze przez lewe nozdrze. Na chwilę
zamykamy oba nozdrza, zaciskając lewą dziurkę palcem serdecznym i małym prawej ręki.
Unosimy kciuk i robimy powolny wydech przez prawą dziurkę. Następnie robimy wdech
przez prawe nozdrze, zamykamy na chwilę oba nozdrza, po czym robimy powolny wydech
przez nozdrze lewe. Ćwiczymy tak długo, jak mamy na to ochotę. Z czasem nauczymy się
instynktownie rozpoznawać potrzeby naszego organizmu.
Niezbędne jest słowo ostrzeżenia na temat zatrzymywania oddechu. Czynność ta
zwalnia obroty czakramów i podnosi poziom dwutlenku węgla w organizmie, co prowadzi do
nieznacznego rozszerzenia naczyń krwionośnych i lepszego ukrwienia mózgu. W efekcie
można osiągnąć stan głębokiego spokoju i podwyższonej świadomości, jednak bezpośrednio
po oddychaniu przemiennym niewskazane jest wykonywanie takich ćwiczeń jak świeca,
stanie na głowie czy innych, w których głowa jest opuszczona, ponieważ chwilowo nie działa
w mózgu bezpiecznik, nie dopuszczający do nadmiernego napływu krwi. Osoby o słabym
sercu bądź słabym krążeniu w ogóle nie powinny zatrzymywać oddechu.
Poprzez odpowiednie oddychanie możemy również ładować się energetycznie.
Głęboki, powolny oddech wykonywany ze złączonymi stopami i dłońmi pomaga odzyskać
utracone siły. Dla udrożnienia i pobudzenia przepływu energii w ciele otaczamy je oddechem.
Prowadzimy wdech do góry prawą stroną ciała, a wydech opuszczamy w dół wzdłuż lewej
strony. Następnie dla równowagi wciągamy powietrze wzdłuż lewej strony ciała i na wydechu
opuszczamy prawą. Teraz robimy wdech wzdłuż przedniej strony ciała i wydech opuszczamy
po plecach, a następnie wdychamy po plecach i wydychamy przodem ciała. Ćwiczymy tak
długo, aż poczujemy mrowienie w dłoniach.
Złoty:
mądrość bogów
Zwykle instynktownie wyczuwamy, że coś jest nie w porządku; zdajemy sobie wówczas
sprawę, że nasze ośrodki nie działają tak, jak trzeba. I odwrotnie – zwykle wiemy, kiedy
nasze energie są dostatecznie mocne; wtedy możemy zaufać własnej intuicji, nasz umysł jest
prężny i wypoczęty, gardło wolne od zarazków, a katar omija nas z dala; możemy też sobie
pozwolić na to, żeby zakochać się, bez obaw, że miłosne niepowodzenie nas wykończy;
procesy trawienne zachodzą wówczas sprawniej, a obszar rozrodczy jest dostatecznie
naenergetyzowany. To wszystko są oznaki siły i zrównoważenia. Taki przypływ sił,
równowagi i zdrowia jest jak najbardziej odpowiednią chwilą do głębszego wtajemniczenia.
Kiedy wrzucimy kamień do jeziora, po jego tafli zaczną rozchodzić się fale o kształcie
wibrujących kręgów. Jeśli rzucimy kamieniem w któryś z kręgów na wodzie, wokół tego
miejsca zaczną powstawać kolejne zawirowania energetyczne. Gdy czakram obraca się z dużą
prędkością, w jego kręgach zapalają się jak gwiazdki mikroskopijne punkciki, tryskające
maleńkimi fontannami energii. Wydobywające się z nich fale przecinają się ze sobą,
przybierając wygląd wielkich, barwnych klejnotów. Taki widok oznacza, że ośrodek jest
idealnie przygotowany do otwarcia.
Otworzyć czakram – to znaczy utożsamić się z nim. Z otwarciem ośrodka serca wiąże
się doznanie unoszenia się w nieograniczonej przestrzeni; czujemy się, jakbyśmy rozpostarli
radośnie ramiona, usiłując objąć moment stworzenia. Nasze ośrodki są wlotami do
wieczności, do zmartwychwstania. Kiedy oglądamy dzieci przy zabawie, kiedy przyjaźnimy
się ze zwierzętami czy przyrodą, nasze czakramy rozchylają się lekko pod wpływem
podniecenia i radości. To miłość je otwiera, otwiera je także wyobraźnia – jednak nie jest to
otwarcie trwałe. Czakramy zamykają się z powrotem. Celem jogi jest kontrolowane
otwieranie czakramów. Ta kontrola oznacza również bardzo ważną umiejętność zamykania
czakramów. Dzięki tej umiejętności możemy bezpiecznie otwierać czakramy w dowolnie
wybranej chwili.
Otwarcie czakramu objawia się wytryśnięciem fontann energii, które następnie zostają
wessane do czarnej dziury, wirującej w jego centrum. Im szerzej otwiera się czakram, tym
więcej pochłania on energii kosmicznej, dzięki czemu dochodzi do zmiany częstotliwości
wibracji oraz zmiany świadomości. W pełni otwarty czakram zaczyna emanować wibracjami
świetlnymi wyższych ciał. Gdy otworzą się wszystkie czakramy, uzyskujemy zdolność
uzdrawiania.
Podczas takiego otwarcia oprócz znanego nam przemieszczenia się energii czakramu
podstawowego w kierunku czubka głowy doświadczamy wkroczenia „zewnętrznych” energii
kosmicznych. To dodatkowe zasilenie energetyczne zwiększa nasze szanse na świadomość
ponadzmysłową, ponieważ ośrodek Trzeciego Oka również się wzmacnia. Często mówi się,
że Bóg jest w każdym z nas, i po to, żeby Go znaleźć, musimy wejrzeć w samych siebie.
Trzecie Oko oddycha do środka i na zewnątrz. Kiedy odcinamy jego wewnętrzny oddech –
zamykamy się na doświadczenie Boga w nas samych, pozostając z wyłączną świadomością
Boga jako istoty zewnętrznej wobec nas. Tymczasem prawdziwa równowaga jest możliwa
wyłącznie wtedy, gdy dostrzegamy obydwa aspekty boskości. Każde zjawisko we
Wszechświecie wymaga równowagi.
Spostrzeżenie, że nasze istnienie nie ogranicza się do przemijających chwil obecnego
życia, że mamy przed sobą całą wieczność, otwiera nas na kosmiczny punkt widzenia,
zgodnie z którym każdy z nas ma własny tor do przebycia, indywidualne zadanie do
wykonania na rzecz całego kosmosu. Kiedy ciała związane z wyższym umysłem zaczynają
przez nas przeświecać i jesteśmy już zdolni w głębokim spokoju poświęcić się pracy nad
czakrami, w naszych ośrodkach pojawia się kolor złoty. I podobnie jak alchemicy dążą do
uzyskania złota, tak my dążymy do przeobrażenia się w złote istoty ludzkie. Z czasem w
naszym życiu zaczną pojawiać się złote chwile, będziemy rozsiewać wokół siebie złoty blask,
jak magnez przyciągający ludzi, którzy wkroczą w nasze życie.
Wyższy umysł przypomina złoty kwiat, a złoci ludzie uczestniczą w świadomości
kosmicznej, jednoznacznej ze świadomością Chrystusową, w której wszechposiadającemu
Bogu można odpłacić za dar życia tylko w jeden sposób – przekazując dobro innym ludziom.
Kiedy nadchodzi czas naszego przebudzenia, my również stajemy się posiadaczami
wszystkiego, ponieważ ciała wyższe rozbudzają duchowość naszej natury. W chwili otwarcia
czakramów otwieramy się na naszą wewnętrzną mądrość, która może zostać wykorzystana
dla dobra bliźnich. Uzdrawianie polega na obdarzaniu ludzi tym, czego potrzebują, w taki
sposób, w jaki najbardziej tego pragną.
Złoty oznacza niepojętą dla zwykłych ludzi wolność. Ustaje działanie prawa karmy,
ponieważ złota osoba nie ma żadnych potrzeb. Nie można jej do nikogo przywiązać ani nikt
nie może się jej uczepić; jest wolna od wszelkich projekcji i przywiązań. Wypełniona
niewzruszoną szczęśliwością, rozdaje miłość wszystkim, nie oczekując niczego w zamian.
Naturalne otwarcie wszystkich czakramów, łączność z kosmosem i uzyskanie mocy
uzdrowicielskich to ideał, który bardzo trudno osiągnąć. Nikt z nas nie jest w pełni doskonały.
Wszyscy jesteśmy naznaczeni doświadczeniami naszego życia i przeszłych wcieleń, wszyscy
mamy wiele wad i braków.
Dążeniom do otwarcia czakramów powinna towarzyszyć praca nad rozwijaniem
umysłu. Bezmyślne praktykowanie jogi może doprowadzić do rozwierania czakramów, które
są już dostatecznie otwarte, przy całkowitym pominięciu tych, które są mocno zasklepione.
Joga jest narzędziem o niebywałej mocy, z czego często nawet instruktorzy nie zdają sobie
sprawy.
Czakramy naszych przodków były o wiele mocniejsze i ściślej wyodrębnione. Uczeń
przychodził do mistrza z czystymi czakramami. Z daleka od rodziny, wolny od wszelkich
przywiązań podążał duchową drogą w poszukiwaniu dostępu do uśpionej w nim wiedzy.
Rezygnując z życia płciowego, ćwicząc koncentrację, zachowując milczenie podczas
posiłków, ograniczając przepływ myśli, unikając uczuciowego angażowania się, wsłuchując
się w głos przyrody, rozmawiając wyłącznie o sprawach związanych z droga duchową,
naśladując mistrza i skupiając się na Trzecim Oku, doprowadzał do transformacji w
czakramach.
Metoda ładowania czakramów energią polegała na utrzymywaniu przez dłuższy czas
ciała w asanach. Kiedy adept uzyskiwał pełną kontrolę nad działaniem czakramów, przesyłał
energię z obszaru rozrodczego do czubka głowy. Otwarcie wszystkich ośrodków umożliwiało
wkroczenia kosmicznego światła, co było jednoznaczne z dopełnieniem inicjacji. Oznaczało
to zakończenie praktyki długotrwałego utrzymywania asan – od tego momentu jogin ćwiczył
po to, żeby zachować żywotność czakramów.
„Inicjacja” stanowi część naszego naturalnego dziedzictwa i jako taka przysługuje
każdemu. Wszyscy jesteśmy zdolni dostąpić wyższej świadomości, jeśli stoczymy walkę z
własną słabością podczas prób, jakie gotuje nam życia.
Chociaż dyscyplina jest na ścieżce duchowej rzeczą nieodzowną, nie oznacza
bynajmniej konieczności uprawiania technik wypracowanych na Dalekim Wschodzie.
Możemy równie dobrze śpiewać mantry albo naśladować dawne ruchy taneczne, możemy też
nadal używać świec i kadzideł czy nosić szaty obrzędowe, jednak te reguły nie są naprawdę
niezbędne. Wszystko bowiem mamy w sobie. Zewnętrzne formy religijności potrzebne są
nam jedynie w okresach słabości duchowej albo kiedy chcemy na kimś wywrzeć głębokie
wrażenie. W przyszłości rytuały będą się ograniczać do minimum. Wkraczamy w nowy wiek,
w którym będziemy zdolni dokonać zmiany świadomości w bardzo krótkim czasie.
Zostaliśmy odtrąceni od macierzy prapoczątków czasu, po to byśmy się nauczyli sami stawać
na własnych nogach.
Zdarza się, że osoby, które poświęcały się przez pewien czas jakiejś dyscyplinie, na
przykład jodze, odkrywają w sobie dar uzdrawiania i pragną go wykorzystać, aby zyskać
uznanie w oczach innych. Współcześnie często mamy do czynienia z ludźmi, którzy
przeświadczeni o swych niecodziennych uzdolnieniach natychmiast usiłują je wykorzystać do
zdobycia władzy. Z drugiej strony sporo osób postępuje wprost przeciwnie; uciekają od
obowiązków, nie doceniając własnych możliwości i podświadomie hamując swój postęp.
Ktoś, kto zgromadził pewien „potencjał” w trakcie poprzednich wcieleń, ma przed sobą
wybór: czy wykorzystać go, czy też nie. Są ludzie, którzy siedzą na bryle złota, w ogóle nie
zdając sobie z tego sprawy.
Zdarzają się też odwrotne sytuacje – niektóre osoby zbyt pospiesznie przystępują do
uzdrawiania i z niewiadomych przyczyn zapadają na zdrowiu, Tym osobom należy się
ponowne wyjaśnienie, że trzeba mieć otwarte wszystkie ośrodki i drożne wszystkie kanały
przewodzące energię kosmiczną, by skutecznie pomagać innym. Przystępując do uzdrawiania
przed uzyskaniem odpowiedniej gotowości narażamy się na zawał serca albo raka, który
najprawdopodobniej zaatakuje nie do końca jeszcze otwarte czakramy.
Uzdrawianie przy braku odpowiedniej wiedzy bywa niebezpieczne, chociażby dlatego,
że niektórych osób w ogóle nie należy uzdrawiać. Choroba może być bowiem przypadłością
karmiczną, z którą dana osoba powinna sama się uporać. Choć przyjemnie jest być kimś
potrzebnym i poszukiwanym, – bo przecież wiele osób stara się dotrzeć do kogoś, kto może
ulżyć w cierpieniach – jednak w każdym razie nie wolno nikomu narzucać się ze swoją
pomocą. Dopóki odpowiednie czakramy się nie otworzą, uzdrawianie może zaszkodzić
zarówno osobie chorej, jak i samemu uzdrowicielowi.
Jak już wspomniałyśmy, do uzdrawiania należy przystępować wówczas, gdy mamy
wszystkie czakramy otwarte, warto jednak przyjrzeć się, co się dzieje, gdy któryś z nich jest
zamknięty.
Zamknięte czakramy
Kiedy zamknięty jest czakram podstawowy, kosmiczne energie przenikające przez czubek
głowy zostają zablokowane, zanim dosięgną obszaru rozrodczego, w związku z czym znaczna
część energii odbija się od ośrodka czerwieni. Reakcją na ten stan jest dążenie za wszelką
cenę do zwiększenia napięcie w czakramie podstawowym przybierające często postać
zamiłowania do romansów, jak również filmów i wydawnictw pornograficznych.
Zamknięty czakram nie jest w stanie wykorzystywać białego światła. Seks do pewnego
stopnia pobudza ośrodek czerwieni, jednak przy braku współżycia płciowego energię
niezbędną do uzdrowienia tego ośrodka trzeba czerpać z ciała eterycznego, co w efekcie
prowadzi do schorzeń układu rozrodczego.
Kiedy ośrodek trawienny nie może się otworzyć, energie płynące z czubka głowy padają
na obszar brzucha. Jeśli jednocześnie czakram podstawowy jest zamknięty, ośrodkowi
trawiennemu nie zagraża większe niebezpieczeństwo, brzuch ucierpi jedynie na skutek
bombardowania energią. Gdy natomiast czakram najniższy jest otwarty i zdolny do
pochłaniania energii, wytwarza się groźne dla zdrowia „podciśnienie”. Energie kosmiczne
zasysane z wielką siłą przez czakram podstawowy mogą wywołać ciężkie schorzenia
narządów trawiennych.
Gdy czakram umysłu jest zamknięty, a znajdujące się pod nim czakramy otwarte,
wówczas bombardowanie energetyczne z góry jest bardzo silne. Z chwilą gdy energia
przedrze się już przez ośrodek umysłu jej dalszy przepływ do niższych czakramów jest tak
szybki, że uzdrowiciel odczuwa lekkie zaburzenia równowagi umysłu, objawiające się
zawrotami głowy i upośledzeniem pamięci. Z korzystniejszą sytuacją mamy do czynienia,
gdy najniższe czakramy są również zamknięte, ponieważ wówczas uderzenie energii o umysł
przybiera łagodniejszą postać.
Wibracje kosmiczne gromadzą się wyłącznie wokół otwartych ośrodków. Kiedy serce
jest zamknięte, zielone promieniowanie kosmosu w ogóle przez nie nie przechodzi.
Uzdrowiciel musi w takim przypadku uszczuplić własny zapas zieleni eterycznej. Serce
należy do najtrudniej otwierających się ośrodków, dlatego też wielu uzdrowicieli umiera na
atak serca. Jeśli w obecnym albo przeszłym życiu serce doznało obrażeń emocjonalnych,
będzie bardzo oporne na próby otwarcia. Otwarcie serca owocuje wielkim współczuciem i
wszechogarniającą miłością, jednak procesowi temu często towarzyszy ogromne cierpienie i
ból, które ustępują dopiero z chwilą oczyszczenia kanałów energetycznych. Pojawienie się w
okresie przejściowym bolesnych doznań i ciężkich przeżyć jest w wielu przypadkach
prawidłowością. Niektórzy ludzie muszą wiele wycierpieć w życiu, zanim uaktywni się u nich
kanał gotowy na przekazywanie energii kosmicznych do serca.
Kiedy serce otwiera się na uzdrowicielskie wpływy kosmosu, zaczyna promieniować
różem – barwą kosmicznej miłości. Jeśli natomiast w trakcie uzdrawiania energie kosmiczne
padną na zamknięte serce, rozpryskują się dookoła. Towarzyszy temu kłucie w sercu. Jeśli w
dodatku trzy dolne czakramy są otwarte i zasysają energię, efekt jest jeszcze bardziej
niekorzystny. Tak więc odczucia w sercu zależą od tego, które z położonych niżej czakramów
są otwarte i jak wiele zasysanej energii przepływa przez zamknięty czakram serca.
Gdy cztery dolne czakramy są otwarte, a czakram gardła zamknięty, wówczas przepływ
energii przez gardło wywołuje infekcje, przeziębienia i inne schorzenia tego obszaru.
Zablokowanie czakramu gardła jest jednocześnie przeciwwskazaniem do wykonywania
zawodu uzdrowiciela. W żadnym wypadku nie powinniśmy się brać za uzdrawianie również
wtedy, gdy zamknięty jest ośrodek brwiowy. Otwieranie czakramów jest wędrówką ku Bogu.
Nie otworzą się one jednak, dopóki nasze duchowe serce nie wypełni się miłością do drugiego
człowieka.
Jeśli nie dokonujemy otwarcia czakramów w imię miłości, wiąże się z tym wielkie
niebezpieczeństwo. Czakramy można otworzyć za pomocą perwersyjnych technik
seksualnych, w żaden sposób nie związanych z umiłowaniem ludzkości. Również próżność,
arogancja, gniew i namiętność mogą ożywić czakramy i rozbudzić w nas moce
ponadzmysłowe. Praktyki tego rodzaju powodują bardzo silne zawirowania energetyczne i
początkowo wprawiają nas w doskonałe samopoczucie. Jednak po kilku latach efekty naszych
postępków zaczynają zwracać się przeciwko nam. Dochodzi do krytycznego nasycenia
czakramów negatywnymi energiami i wówczas może się zdarzyć, że ktoś, kto w wieku
trzydziestu pięciu lat wyglądał pięknie i młodo, zaczyna się gwałtownie i bez wyraźnych
przyczyn starzeć i podupadać na zdrowiu. „Poznacie ich po ich owocach”. Zanieczyszczony
czakram automatycznie zaczyna się zamykać.
Z chwilą gdy umysł postanawia zakończyć uzdrawianie, proces ten gwałtownie ustaje.
Uzdrawianie, podobnie jak procesy trawienne, jest automatyczne, jednak tak jak wszystkie
procesy tego rodzaju przebiega sprawniej, jeśli znamy jego mechanizm i świadomie go
wspomagamy. Maleńkie punkciki energii przyciągają się wzajemnie i krystalizują w postaci
diamentowych wiązek energii.
W miarę wznoszenia się świadomości na coraz wyższy poziom przez nasze ośrodki
zaczynają promieniować wyższe ciała, nasączając je swoim światłem. Pospolite eteryczne
kolory ulęgają sublimacji i nabierają blasku właściwego barwom płaszczyzny astralnej.
Wśród nich zaczyna się pojawiać również złoty promień. Zdarza się, że w trakcie
doskonalenia świadomości wibracje wyższych ciał przebijają się na niższe poziomy mimo
zamknięcia czakramów. Jeśli nie uprawiamy czynnie żadnych form uzdrawiania, energie te są
nam zbędne. Z transformacją duchową mogą wiązać się pewne zaburzenia, spowodowane
zanikaniem cięższych energii i uaktywnianiem się czakramów o charakterze mistycznym.
Naturalnie następują wówczas zmiany w osobowości i światopoglądzie. Ciało,
stanowiące instrument naszej ekspresji, wyraża się poprzez wibracje kolorystyczne. Z chwilą
gdy zmienia się częstotliwość tych wibracji, wszystkie narządy w ciele muszą się
odpowiednio przestroić. Zdarza się, że w tym okresie zapadamy na zdrowiu, ponieważ
nieczystości nagromadzone w ciele eterycznym zostają wydalone poprzez ciało fizyczne.
Czasem zastanawiamy się, dlaczego niektórym łajdakom świetnie się powodzi, podczas
gdy dobrzy i piękni ludzie stale przeżywają jakieś niepowodzenia. Dzieje się tak dlatego, że
ludzie o cięższych energiach eterycznych zdolni są przyswoić więcej energii negatywnych.
Gdyby zdecydowali się wkroczyć na drogę rozwoju duchowego, natychmiast dopadłyby ich
dotkliwe cierpienia, ponieważ zanieczyszczenia poziomu eterycznego zaczęłyby się uwalniać
poprzez ciało fizyczne. Ludzi, którzy zrzucili cięższe powłoki eteryczne, zaczyna dotyczyć
„instant karma” – zasada natychmiastowej zapłaty za myśli i działania. Osoby te nie mogą
sobie pozwolić na najmniejszy niewłaściwy postępek, nie uchodzi im bezkarnie żadna
niewłaściwa myśl.
Tylko u nielicznych osób wszystkie ośrodki stale są otwarte i nieprzerwanie przewodzą
światło. Są to ludzie obdarzeni w pewnym sensie „nowym” ciałem i nową świadomością. Nie
„kalają już świetlistej bieli wieczności”. Nie należy jednak zapominać o tym, że istnieją różne
stopnie otwarcia. Przekaz, w tym również przekaz energii, zawsze zależy od przekaźnika.
Możemy być zdolni do otwarcia się, a mimo to nadal nie jesteśmy idealnymi uzdrowicielami.
Po to żeby właściwie leczyć, musimy posiąść zdolność otwierania się aż do rdzenia,
ośrodka nadrzędnego wobec innych, odtwarzającego na płaszczyźnie mikrokosmicznej
występujące we Wszechświecie zjawisko podwójnej dziury. Czarna dziura zwrócona ku
innym płaszczyznom pochłania energię, kierując ją do czakramu, gdzie przybiera postać
białej dziury. Interesujący jest fakt, że wizjonerzy, którym udaje się wniknąć głęboko do
kanału przesyłającego energie z jednej dziury do drugiej, są w stanie dostrzec przeszkody,
nazywane dziś „blokami”. Kiedy dziecko rośnie, kanał energetyczny rośnie razem z nim, a
obecne w nim blokady – nawet te powstałe w okresie życia płodowego – będą stale
upośledzać stan zdrowia dziecka.
Na stan kanałów energetycznych również wywierają wpływ nasze cechy genetyczne i
choroby naszych rodziców i dziadków. Zdarza się, że rodzimy się już z blokadami i nasza
dusza, która ostatecznie wiąże się z ciałem dopiero w chwili naszego przyjścia na świat, musi
te bloki zaakceptować i na pewnym etapie życia postarać się je usunąć. Nasze ciało jest jak
samochód kupiony z drugiej ręki. Jest to transakcja wiązana. Decydując się na takie a nie inne
ciało, bierzemy sobie jednocześnie na kark wszystkie niedociągnięcia przodków. Podobnie
jak z używanym autem musimy dobrze sprawdzić cały mechanizm, by się upewnić, czy
będzie w stanie nas przewieźć przez całe życie. Bez względu na to, czy wybraliśmy daną
wadę umyślnie, aby poddać się pewnej próbie, czy też przytrafiła się nam niechcący –
musimy się z nią w taki czy inny sposób uporać. Każdy z nas ma na to dosyć sił i odwagi.
W trakcie uzdrawiania uzdrowiciel osiąga głęboki relaks, wywołany automatyczną
zmianą oddechu. W stanie napięcia czakramy pozostają zamknięte, więc dążąc do ich
otwarcia musimy nauczyć się relaksować i opróżniać umysł, by umożliwić swobodny dostęp
tym wibracjom kosmicznym, które się nam należą.
Relaks
Relaks uwalnia ciało od zanieczyszczeń energetycznych. Kiedy relaksując się leżymy w
bezruchu, nie tylko zestrajamy się pełniej z polem energetycznym naszego ciała lecz również
z polem energetycznym Ziemi i Kosmosu. Wracamy wówczas do naszych źródeł,
doświadczając poczucia pełnej harmonii. Wszystkie negatywne energie odprowadzamy do
Ziemi, w efekcie czego nasza wibracja kolorystyczna i duchowa wznosi się na wyższy
poziom.
Zanim przejdziemy do głębokiego relaksu, dobrze jest najpierw uwolnić nieco
negatywnych energii poprzez ćwiczenia. Ćwiczenia fizyczne poprawiają krążenie, dzięki
czemu stajemy się trzeźwi i pobudzeni, a złogi ciężkich energii w organizmie rozpraszają się
w różnych kierunkach, gotowe do usunięcia.
Aby się zrelaksować, wybieramy zaciemnione pomieszczenie, wolne od przeciągów.
Ciemność ułatwia dostęp do wyższej świadomości. Przykrywamy się czymś lekkim. Wiele
osób z powodu wad postawy niepotrzebnie napina mięśnie, przez co bezproduktywnie spala
energię otrzymywaną z pokarmu. Relaks ma na celu wygaszenie pracy układu mięśniowego.
Podczas relaksu będziemy uwalniać się od wszelkich skojarzeń z ruchem, od wszelkiego
dążenia do zewnętrznej ekspresji. Będziemy natomiast dążyć do zjednoczenia przepływu
wszystkich energii w ciele, co nie jest możliwe do osiągnięcia, jeśli rozluźnimy tylko, dajmy
na to, palce nóg i łydki. Nie wystarczą drobne jeziorka relaksu – potrzebny jest nam cały
ocean, w którym będziemy mogli się zanurzyć, wchodząc w świadomy kontakt z ciałem.
Proces wygaszania napięć rozpoczynamy od najniższych części ciała. Najpierw
odwiedzamy w myślach nasze stopy, więcej – przelewamy w nie cały umysł. Całe nasze ciało
zaczyna współbrzmieć ze stopami; moment, kiedy stopy rozluźniają się, jest odbierany przez
całe ciało.
Powtarzając ten zabieg kolejno ze wszystkimi częściami ciała, doprowadzamy do
zjednoczenia energii w ciele, i w rezultacie nie musimy już poświęcać uwagi poszczególnym
obszarom. Z chwilą, gdy wszystkie części są już ze sobą połączone, rozluźniając dłonie
automatycznie rozluźniamy całe ciało. W stanie głębokiego odprężenia zrelaksowany obszar
może użyczyć swojego spokoju obszarowi, który z jakichś powodów napiął się z powrotem.
Relaks zwykle spowalnia pracę czakramów, zwłaszcza czakramów przeciążonych. Im
większy spokój udaje się nam uzyskać, tym bardziej relaks nas odpręża. Ludzie z
niedoenergetyzowanymi czakramami mają tendencje do zasypiania podczas relaksu. Oznacza
to, że ich ośrodki nie są przygotowane do działania, w związku z czym natura blokuje im
dostęp do wyższej świadomości. Natomiast ludzie, którzy podczas relaksu uświadamiają
sobie spokój własnych ciał, łagodne wirowanie czakramów i subtelne ożywienie umysłu, to
ludzie gotowi wkroczyć na nowy poziom świadomości.
Dwie osoby znajdujące się na różnych etapach ewolucji duchowej mogą doznawać
jednakowego napięcia w ciele. Opanowanie relaksu jednej z nich przyniesie pogłębioną
radość z codziennego życia. Druga natomiast może w czasie relaksu doświadczyć napływu
barw. Regulacji oddechu towarzyszyć będzie wystąpienie w polu widzenia świetlistej bieli,
błękitu, fioletu bądź indygo. Od tej chwili osoba ta może pożegnać się z wygodnym życiem,
gdyż będzie musiała w jakiś sposób wykorzystać swój dar.
Medytacji znacznie poszerza nasz zakres odbioru wibracji, i tak właśnie należy do niej
podchodzić. Jest ona otwarciem wrót samoświadomości, toteż należy uważać ją za
doświadczenie pozytywne, nie zaś technikę eskapistyczną. W pokoju przeznaczonym do
medytacji powinieneś się czuć dobrze i wygodnie. Jak już wspominałyśmy, rośliny, książki,
przedmioty, obrazy wytwarzają własne wibracje i jeśli te wibracje nam nie odpowiadają,
mogą być wręcz szkodliwe. Medytować należy z pustym żołądkiem, jednocześnie starając się
uwolnić od wszystkich emocji – pozwoli nam to zagłębić się w subtelniejsze pokłady duszy.
Poniżej podamy kilka wskazówek, które mogą okazać się pomocne w fazie
początkowej, musimy jednak pamiętać o tym, że medytacja jest doświadczeniem wysoce
indywidualnym. Medytacja – to podróż, w którą wyprawia się cała nasz istota. Siadamy
zawsze w pozycji, którą potrafimy utrzymać przez cały czas bez zbytniego napinania mięśni.
Plecy powinny być proste, ubranie luźne.
Wychowano nas na niewolników czasu i to jest pierwsza rzecz, z którą będziemy
musieli się uporać w praktyce medytacji. Wyobraźmy sobie złoty zegar, następnie wprawmy
go w ruch wirowy, aż zamieni się w świetlistą kulę. Odtąd jesteśmy podłączeni do
wszechobecnego tętna kosmosu.
Poczujmy się dziećmi Wszechświata, nieskrępowanymi czasem, unoszącymi się w
odwiecznym oceanie rytmu i oddechu. Jesteśmy pulsem Wszechświata, do którego należy
nasza planeta. Wyobraźmy sobie pasma energii oplatające Ziemię. Przyjrzyjmy się, jak dalece
prawa duchowego rozwoju przypominają prawa natury, rządzące naszą planetą. Przyjrzyjmy
się naszej wspólnej ewolucji.
Zobaczmy szczyty najwyższych gór, których śnieżna biel odbija promienie słońca.
Wczujmy się w ich milczącą potęgę. Każdy z nas również może się stać górą spokoju i
majestatycznego piękna.
Teraz rozpocznijmy wizualizację drzew. Podziwiając ich świetliste wibracje, stańmy się
drzewami. Prześlijmy nasze wibracje głęboko w Ziemię; to są nasze korzenie. Jak drzewa
zrzucają stare zeschłe liście, odrzućmy stare nawyki i przystąpmy do dzieła duchowego
odrodzenia. Niech pojawiają się i rozkwitają pączki nowych myśli i nowych pojęć, aż
przyjdzie czas, kiedy na podobieństwo drzew wydamy na świat owoc naszej duchowości.
Spójrzmy na rzeki, przyjrzyjmy się energii wody. Nasze ciało składa się w większości z
wody, funkcjonuje dzięki równowadze płynów. Koncentrując się na błękicie wód, poczujmy
w naszym ciele ich oczyszczające błogosławieństwo.
Spójrzmy na ludzi i poślijmy w ich stronę różowy promień miłości. Spójrzmy na nasze
własne ciało. Jest dziełem sztuki, spowitym w liczne aury, pulsującym wielobarwnymi
czakramami, oplecionym siecią kanałów, którymi nieustannie przepływa energia. Przenieśmy
teraz uwagę na złoty pierwiastek naszej natury, wczuwając się w splot słoneczny, który
gromadzi energie złote. Wyobraźmy sobie, że kąpiemy się w gorących promieniach słońca.
Teraz wejdźmy w kontakt z obecnością księżyca w naszym ciele, z naszym
pierwiastkiem żeńskim, łagodnym i delikatnym, który rozlewa się rzeką srebrzystej poświaty.
Spójrzmy na granat nieba, opromieniony nieprzebranym bogactwem gwiazd. Bądźmy teraz
mikrokosmosem, wczujmy się w ruch atomów w naszym ciele. Bóg obdarzył nas energią
pomarańczową, abyśmy mogli jeść i przyswajać pokarm, obdarzył nas również strawą
duchową. Wejdźmy w kontakt z częstotliwością świata pojęć, zabarwmy je fioletowym,
duchowym odcieniem. Pomyślmy o pokarmie duchowym i wyobraźmy sobie, że nasze ciało
jest skąpane w przejrzystej poświacie. Nasączając nią kolejne ośrodki, oczyśćmy je i
naładujmy energią.
A teraz złóżmy za to wszystko dziękczynienie. Z naszych ramion wyrastają skrzydła
radości, na których ulatujemy ku wyższym pokładom świadomości. Roztapiając się w
duchowej wszechwiedzy, kiedy ocieramy się o absolut, znikają słowa i myśli, a pozostaje
wyłącznie milczenie. Chociaż przyjdzie nam opuścić szczyty duchowej radości – wiemy, ze
ich obecność w nas trwa niezmiennie. Jesteśmy białym światłem.
Energie ujemne
Naszym dążeniem jest nadanie energiom świetlistości, dzięki której nad czakramami
uformują się barwne struktury krystaliczne. Te struktury, wyglądem przypominające klejnoty,
w odpowiednim czasie pozwolą czakramom bezpiecznie się otworzyć. W okresie, kiedy
ośrodki dopiero pracują nad uzyskaniem równowagi, ich promieniowanie nie wytwarza
spójnych struktur, lecz jest rozbite na wiązki odrębnych kolorów. Zdarza się, że
promieniowanie czakramu zawiera barwy ujemne. Możemy wówczas odwołać się do jogi,
która jest znakomitą techniką oczyszczania energetycznego czakramów.
BRĄZ. Powszechnie uważany za kolor chciwości i samolubstwa, jednak właściwiej
byłoby traktować go jako kolor typowy dla stadium wycofania. Jeśli zostaliśmy zranieni albo
gdy ktoś wyciągnął na światło dzienne coś, czego się wstydzimy, wówczas sami zaczynamy
mówić rzeczy dokuczliwe i odpychające lub wytwarzać agresję podświadomie wymierzoną
nawet przeciwko najdroższym nam osobom. Postępowanie takie wcale nie odzwierciedla
naszego prawdziwego ja, jest tylko obroną przed możliwymi obrażeniami ze strony innych
ludzi, tymczasową ucieczką od związków z nimi. Promieniowanie brązem stanowi element
etapu, przez który musimy w pewnych okolicznościach przejść. Brąz, kolor mnichów, w
omawianych przez nas czakramach wiąże się zwykle z wycofaniem.
BRĄZ generalnie wskazuje na zastój energetyczny, zwłaszcza w CZERWONYM
ośrodku rozrodczym, w którym występuje bardzo powszechnie. Obecność brązu w ośrodku
czerwieni świadczy o potrzebie odświeżenia, pobudzenia energii seksualnych. Chociaż
żyjemy w liberalnych czasach, jednak stosunkowo niewielu jest ludzi, których życie
erotyczne byłoby prawdziwie zadowalające. Czerwony obszar często „wycofuje się” w
następstwie nieszczęśliwej miłości; energie erotyczne zostają wówczas „zaaresztowane”,
wycofane z obiegu energetycznego.
Wbrew nowoczesnym poglądom mastrurbacja również wytwarza ujemne energie.
Wprawdzie w sytuacji braku seksualnego partnera masturbacja jest pewnym sposobem
rozładowania energii czakramy podstawowego, jednak istnieją o wiele bardziej
konstruktywne sposoby spożytkowania ich nadwyżki. Energie czerwone można wykorzystać
w pracy umysłowej albo w działaniu na rzecz bliźnich.
W masturbacji nie istnieje wymiana energetyczna. Jeśli onanizując się fantazjujemy na
temat jakiejś osoby – bez pozwolenia podłączamy się do jej częstotliwości. Nie jest to
bynajmniej obojętne dla obiektu naszych fantazji. Im silniejsze energie wysyła nasz umysł, w
tym silniejszy kontakt wchodzimy z daną osobą. I zależnie od jej instynktu
samozachowawczego mniej lub bardziej uszkadzamy jej pole energetyczne.
Jeśli natomiast onanizując się zwracamy się do wewnątrz i koncentrujemy na własnej
osobie, tracimy energię bezproduktywnie. Tymczasem właściwe gospodarowanie wszelkimi
postaciami energii jest naszą życiową powinnością. Joga uczy nas odpowiedzialności za
wszystko, w czym uczestniczymy. Mamy obowiązek nie tylko oczyszczać własne energie, ale
również energie wszystkich istot, z którymi współtworzymy jedność. Kiedy dążenie do
„lśnienia” stanie się udziałem każdej ludzkiej istoty , świadomość całego Wszechświata
wzniesie się na wyższy poziom.
BRĄZ w POMARAŃCZOWYM ośrodku trawiennym jest oznaką stanu chorobowego;
może to być choroba wrzodowa albo tylko obstrukcja, w każdym razie z jakichś powodów
narządy trawienne wycofują się ze swoich funkcji. Ponadto brąz występuje czasem w brzuchu
osób nieśmiałych, które mają trudności z jedzeniem w towarzystwie.
BRĄZ w ŻÓŁTYM ośrodku cechuje osoby, które wkroczyły na ścieżkę samotnych
odkryć, ale nie zamierzają się nimi z nikim dzielić, dopóki nie dojdą do ostatecznych
konkluzji. Występowanie tego koloru może również świadczyć o charakterystycznej dla
mnichów osłabionej potrzebie komunikacji. Nadmiar brązu bywa oznaką melancholii i
głębokiej depresji wyrażającej się pragnieniem całkowitego odosobnienia.
BRĄZ jest zawsze niekorzystny w ZIELONYM ośrodku serca. Czasem znaczy tylko
tyle, że dana osoba pali lub pije zbyt wiele, jednak bywa również odbiciem bardzo silnego
urazu emocjonalnego, który u danej osoby przeszedł w stan chroniczny. Osoba taka
okazjonalnie przeżywa krótkie epizody otwarcia wobec innych ludzi, po których z powrotem
zamyka się w sobie. Generalnie rzecz biorąc, nie jest zdolna do prawidłowej komunikacji z
kimkolwiek.
Kiedy przeżywamy nieszczęśliwą miłość, w ośrodku serca pojawia się pęknięcie w
kształcie krzyża. Z wyglądu przypomina ono sączącą się krew, ponieważ energia zielona
przechodzi w tym miejscu w swoje przeciwieństwo – czerwień. (Przekreślona nadzieja na
miłość rozkrwawia serce). Czerwień musi przejść różne odcienie brązu, zanim serce, wracając
do zdrowia, odzyska swój naturalny zielony kolor.
Głęboka żałoba okrywa serce wielką połacią brązu. Ukochana osoba odchodzi z naszego
życia, zabiera ze sobą jakąś część naszej istoty. Po śmierci bliskiej nam osoby łączące nas
więzi nie ulegają zerwaniu. Chociaż osoba ta opuściła ciało, nasze związki „na tamtym
świecie” trwają nadal. Często odrywają nas one od codziennego życia i przyjaciół, wciągając
na pogranicze dwóch światów, gdzie błąkamy się zagubieni.
Brąz w ośrodku zieleni może również świadczyć o zatruciu krwi lub nadmiernym
obciążeniu serca. Kolor ten bywa zapowiedzią zawału serca wywołanego rozpaczą, bólem lub
strachem. Gdy w obszarze serca nie występuje w ogóle zieleń, lecz wyłącznie brąz,
prawdopodobnie jest to symptomem raka piersi lub jakiegoś innego obcego ciała
pochłaniającego energię.
BRĄZ w BŁĘKITNYM ośrodku gardła charakteryzuje nieśmiałe osoby, które lubią
zatrzymywać swoje opinie dla siebie, najczęściej w przekonaniu, że nie mają nic ciekawego
do powiedzenia. Brąz bywa także oznaką schorzeń gardła.
BRĄZ w brwiowym ośrodku INDYGO często znamionuje ludzi, którzy powściągają
swoje zdolności parapsychiczne. Jest oznaką dużej wrażliwości i wydelikacenia,
objawiających się potrzebą chwilowego odejścia od świata doczesnego.
Przeciwieństwem białego światła jest brak światła, czyli czerń. Kombinacje bieli (ciszy
wewnętrznej i wycofania) z czernią (wyrażającą ujemne aspekty wycofania) odczuwamy jako
szarość. Barwa ta wiąże się z niezdolnością do wytwarzania energii na skutek zwolnienia
obrotów czakramów. Stan ten objawia się szarością twarzy, zaś w zaawansowanym stadium
towarzyszy mu chęć pozbycia się ciała. Ludzie przed śmiercią wytwarzają czerń i szarość,
jednocześnie następuje zanik kolorów w ich aurach. Każdy z nas może się stać własnym
zabójcą, który zabija się od wewnątrz.
Złe nastroje powodują, że emitujemy ujemne barwy, a tym samym automatycznie
wychwytujemy wszystkie ujemne częstotliwości wokół nas. Podłączamy się energetycznie do
wszystkich nieszczęśników tego świata, by wspólnie z nimi wcielać w życie negatywne formy
myślenia. Przyciągamy do siebie depresję, a nasze ujemne energie popychają nas w objęcia
czarnych nastrojów. Kiedy tylko udaje się nam wyjść z depresji, natychmiast popadamy w nią
z powrotem, ponieważ przechwytujemy ją od innych osób. Wchłaniane przez nas cząsteczki
czerni i brązu przywierają do naszej aury i przyciągają ludzi wibrujących na tym samym
poziomie.
Kiedy przeciwnie, podnosimy poziom wibracji naszej świadomości, zaczynamy
przyciągać ludzi o podobnych częstotliwościach. Możemy śledzić nasze postępy duchowe
obserwując spotykanych przez nas ludzi. Zdarza się, że po jakimś czasie staramy się pomóc
wszystkim ludziom, którzy są nieszczęśliwi, przelewając na szarobrązową świadomość całą
naszą energię i miłość. Choć zabieg ten sprawia ulgę cierpiącym, jednak nie można go
wykonywać zbyt często.
Ktoś, kto stale narzeka na towarzystwo nieciekawych i pozbawionych wyobraźni ludzi,
powinien pamiętać, że sam przyciąga taki a nie inny typ znajomych. Jeśli niespodziewanie
okazuje się, że grono naszych przyjaciół składa się z samych inteligentnych, uczynnych i
obdarzonych intuicją osób, to znaczy, że takie właśnie osoby przyciągamy. Kiedy jesteśmy
już częściowo przestrojeni na wyższe wibracje, wówczas sporadyczne załamania nastrojów
przestają być dla nas aż tak szkodliwe.
Nałogi i nadmierne dogadzanie sobie w jakiejkolwiek sferze naszego życia zawsze
prowadzą do przeciążenia odpowiednich czakramów. Ośrodki przeenergetyzowane zaczynają
wytwarzać ujemne energie. Z kolei rozkład ośrodka powoduje zanieczyszczenie obecnych w
nim barw. W miarę jak nasze barwy tracą na intensywności, my również bledniemy i
opadamy z sił. Gdy proces ten postępuje dalej, zaczynamy wytwarzać szarość, brąz i czerń.
Jednak na głębszym poziomie energia nadal pozostaje nienaruszona. Ujemne energie
nakładają się wyłącznie na nasze wrodzone, pozytywne kolory. I chociaż mieszają się z nimi,
nie są w stanie ich zniszczyć, o ile proces nie zaszedł zbyt daleko. Pozbywając się ujemnych
kolorów odsłaniamy nasze prawdziwe, piękne ja.
Barwy ujemne w ośrodku czerwieni
Nadużywanie seksu, a nawet wybuchy złości wprawiają czakram podstawowy w gwałtowne
wirowanie, którego efektem jest jego przeciążenie energetyczne, objawiające się czerwienią o
metalicznym połysku. Jednak o wiele bardziej szkodliwe jest rozgrzewanie najniższego
czakramu poprzez sadystyczne praktyki seksualne bądź gwałt. Energia wyrodnieje wówczas,
przybierając barwę czarną. W końcowych przypadkach następuje całkowity rozpad energii;
pojawia się okrucieństwo i skłonności mordercze.
Jakby na ironię, osoby dotknięte tą przypadłością podświadomie pragną zrównoważyć
ujemne energie czakramu uciekając się do pedofilii – obcując z pięknem dziecięcego ciała,
usiłując zaczerpnąć pozytywnej energii. Naturalnie dążenie do zrównoważenia energii
przejawia się na poziomie niedostępnym świadomości, więc jeśli pedofil napotyka na
przeszkodę w realizacji swojej potrzeby, reaguje atakiem. Próby przywrócenia równowagi
energetycznej wywołują kolejne ataki gwałtu; jest to zamknięty krąg, z którego winowajca
może się wyrwać poprzez głęboką introspekcję, medytację, relaks oraz ćwiczenia fizyczne i
oddechowe.
Istnieją liczne sposoby – wewnętrzne i zewnętrzne – pobudzania najniższych ośrodków.
Jednak rozniecanie ich poprzez uprawianie seksu, nierzadko z udziałem kilku partnerów, jest
z gruntu niewłaściwe. Energie podstawowego czakramu są niepełne bez głębokiego różu,
koloru miłości duchowej.
Wysyłając we Wszechświat piękne kolory wytwarzamy tęczę miłości. Natomiast
posługując się szkodliwym odcieniem ciemnej czerwieni i czernią – jak to czynią adepci
czarnej magii – oddajemy się szkodliwym przyjemnościom. Tego rodzaju praktyki
wytwarzają specyficzny typ świadomości; u danej osoby pojawiają się wprawdzie możliwości
parapsychiczne, jednak jej czakramy ulegają degeneracji. Uciekając się do niezdrowych
podniet dla pobudzenia przepływu energii przez czakramy, uaktywniamy uśpioną część w
mózgu odpowiedzialną za postrzeganie pozazmysłowe, pamięć przeszłych wcieleń czy
świadomość przyszłych wcieleń, ale jednocześnie uszkadzamy instrument tych wszystkich
doznań – własne ciało. Na środku czakramów pojawiają się ciemne plamy; mętnieje czakram
na czubku głowy; obserwuje się pękanie czakramu brwiowego, ośrodek serca nabiera
metalicznego połysku, co grozi zawałem; trawienie przebiega niesprawnie.
Znikające ośrodki domagają się coraz silniejszych podniet. Skoro dotąd zasilały się
zadawaniem bólu, teraz ból musi stać się jeszcze dotkliwszy, żeby je nasycić. Stąd już tylko
krok do zabójstwa. Nerki i inne narządy, które filtrują czerwień, odmawiają współpracy.
Nieuchronnie przychodzi chwila, gdy w tym życiu albo w następnym ciało wystawia nam
rachunek za wszystkie nadużycia.
Barwy ujemne w ośrodku pomarańczowym
Jeśli obszary sąsiadujące z obszarem trawiennym są przeenergetyzowane, ośrodek ten
również będzie nadmiernie pobudzony energetycznie. Pośpiesznie trawione pokarmy nie będą
należycie przyswajane. Człowiek wykorzystujący energie nerwowe w większym stopniu niż
energie cielesne przeciąża energetycznie ośrodek pomarańczowy. We wszystkim, co robi,
cechuje go nienaturalny pośpiech, z którego nie zdaje sobie sprawy, bo jest zbyt zagoniony,
żeby cokolwiek zauważać.
Przemęczony obszar brzucha włącza się i wyłącza na przemian. Towarzyszy temu
wzmożona potliwość i nagłe uderzenia gorąca na zmianę z niewyjaśnionym marznięciem.
Podobne objawy występują również u osób objadających się nadmiernie i uzależnionych
emocjonalnie od jedzenia.
Obszar przeciążony nabiera metalicznego połysku, następnie, wskutek podrażnienia,
pojawia się w nim czerwień, wreszcie - czerń. Wzmożona perystaltyka łączy się z tendencją
do choroby wrzodowej. Soki trawienne zaniedbują właściwe im rejony i zaczynają trawić nie
to co potrzeba i nie tam gdzie trzeba, wywołując nadkwasotę, a także skłonność do wiatrów i
odbijania się. Na osłabionym obszarze narządów trawiennych bakterie rozmnażają się bez
przeszkód, a dolegliwości gastryczne utrzymują się nawet przy pustym żołądku. Pojawia się
groźba raka.
Zdarza się, że te same dolegliwości są wynikiem zaburzeń w czakramie podstawowym.
Zapotrzebowanie energetyczne tego obszaru może się wyrażać wzmożonym
zainteresowaniem kuchnią – jedzeniem, gotowaniem. Kiedy oba obszary – trawienny i
podstawowy – są niedoenergetyzowane, może wystąpić skłonność do hipochondrii, ponieważ
niepokój związany z poczuciem niedostatku energii wywołuje nadmierne zaabsorbowanie
własną osobą.. Zamiast spojrzeć trzeźwo na swój problem, godzinami obmyślamy stosowną
dla siebie dietę, niezwykle ostrożnie dobieramy pokarmy, włóczymy się po lekarzach i
faszerujemy lekami.
Barwy ujemne w ośrodku żółtym
Chociaż przeciążenie żółtego ośrodka rzadko przybiera postać ekstremalną, jednak właśnie
czakram umysłu najbardziej jest na to narażony. Nigdy nie przestajemy całkiem myśleć, w
dodatku każde przeżycie można bez końca analizować. Zapominając o regeneracji umysłu,
doprowadzamy do jego przeciążenia.
Silny umysł ma bardzo silną moc niszczącą i niezwykle łatwo ulega przeciążeniom, o ile
jego właściciel nie opanował technik relaksacyjnych. Na ogół jednak ośrodek żółty nie świeci
specjalnie jasno, więc opisana sytuacja należy do rzadkości. Przyspieszone obroty czakramu
umysłu zwykle są jedynie oznaką podwyższonej sprawności intelektualnej, wywołanej
szybszym przepływem energii. Starożytni, w dążeniu do wiedzy tajemnej, pracowali nad
transmutacją żółtego promienia umysłu i nasączeniem splotu słonecznego barwą złotą. W
wyniku energetyzowania żółtego ośrodka wytwarza się pierwiastek złotej mądrości. Wgląd,
którego dostępujemy dzięki własnym wysiłkom, wzmocniony energią czakramu brwiowego
przyspiesza nasz postęp na wybranej drodze. Jednak, gdy ładujemy obszar umysłu, nie wolno
nam przekraczać granicy, poza którą pojawia się czerwień.
Energie ujemne występują nie tylko przy przeciążeniu ośrodka, ale również wtedy, gdy
kolor żółty jest matowy, pozbawiony blasku. Piękna, świetlista żółć znamionuje ludzi o
otwartych umysłach, obdarzających świat zaufaniem. Ciemniejszy odcień żółci wskazuje na
umysłowość bardziej skrytą. Odcień musztardowy cechuje osoby, które mówią co innego, niż
myślą.
Niezdrowy odcień żółci świadczy o tym, że umysł zszedł na złą drogę, co na jakimś
etapie życia z pewnością przyniesie negatywne skutki. Z kolei umysł obarczony szkodliwymi
schematami myślenia będzie przyciągał podobne umysły. Tak więc na przykład kryminaliści
zawsze będą przyciągać kryminalistów, jednak przestępca, który się weźmie uczciwie za
czyszczenie swoich kolorów, nigdy więcej nie wyląduje w więzieniu, ponieważ okoliczności
przestaną go tam kierować. Wzajemne oddziaływanie umysłów do pewnego stopnia wyjaśnia
zjawisko nagminnej korupcji w policji. Policjant musi mieć bardzo silną osobowość, aby nie
wpaść w rezonans z wibracjami kryminalistów.
Choroby przejawiają się zarówno na płaszczyźnie emocji, jak i ciała fizycznego.
Kiedy w ośrodku umysłu zagości czerń, ujemne energie wywołują głęboką depresję. U
schizofreników ośrodek umysłu zabarwiony jest na żółto, czerwono i czarno, jednak we
wczesnym stadium choroby promieniuje niezmąconą żółcią, barwą okrutnej obojętności.
Takie zabarwienie ośrodka dowodzi skrajnego egocentryzmu. Na tym etapie schizofrenik jest
pozbawiony wszelkich uczuć, więc nawiązanie z nim jakiegokolwiek kontaktu jest
niemożliwe.
Barwy ujemne w ośrodku zieleni
Każdy, kto pracuje na siedząco, wykorzystując wyłącznie górną część ciała, będzie
wykazywał tendencję do gromadzenia energii ujemnych w ośrodku serca. Ciało, pod
nieustannym naciskiem odpowiedzialności, skarg, korespondencji służbowej, operacji
finansowych, wydziela bez przerwy adrenalinę. A ponieważ się nie ruszamy, serce jest stale
obciążone (stan ten pogłębia jeszcze efekt służbowych lunchów – nadwaga). Serce często
bywa jedynym miejscem, w którym ujemne energie mają szansę się ujawnić; jeśli w dodatku
sąsiadujący z nim ośrodek umysłu wiruje zbyt szybko, dochodzi do przeciążenia obydwu
obszarów.
Wskutek dodatkowych nadużyć, takich jak palenie czy picie alkoholu oraz kawy, a
także z powodu stresów emocjonalnych i słabego krążenia, wywołanego pozycją siedzącą, –
która sama w sobie jest szkodliwa, ponieważ bezruch uniemożliwia prawidłowe przeżywanie
gniewu – dochodzi do nagromadzenia negatywnych energii. A tymczasem z przeciążeniem
obszaru serca wiąże się najpoważniejsze ryzyko.
Zieleń przeciążonego ośrodka nabiera metalicznego odcienia, ale prawdziwe
niebezpieczeństwo pojawia się dopiero wtedy, gdy w sercu pokaże się czerwień. Jeśli w tym
okresie przeżyjesz nieszczęśliwą miłość, nastąpi rozpad energii i ośrodek serca zamieni się w
cmentarzysko czarnych krzyżyków. Gdy dodatkowo serce jest zadręczane przez umysł,
pojawia się w nim szarość i stalowy błękit, dwa bardzo szkodliwe kolory. W przypadku
zawału – cały obszar pokryje się kolorem błota.
Wiele ataków serca ma podłoże czysto emocjonalne i gdybyśmy nauczyli się w porę
relaksować, nigdy by do nich nie doszło. Poważniejsze ataki pociągają za sobą zanik energii.
W efekcie następuje słabnięcie koordynacji ruchowej i krążenia. Energia pojawia się i zanika,
jak gdyby ciało nie mogło się zdecydować, czy chce, czy też nie chce istnieć. W jednej chwili
rozsadza nas potężna energia, a w następnej nie jesteśmy zdolni ruszyć ani ręką, ani nogą.
Wstrząsa nami na przemian uczucie gorąca i chłodu. Chwilami nie jesteśmy w stanie myśleć
jasno, dokuczają nam też bóle w górnej połowie ciała. Te wszystkie symptomy świadczą o
tym, że organizm domaga się relaksu i wypoczynku.
Barwy ujemne w ośrodku błękitnym
Energie ujemne w gardle pojawiają się przy nieprawidłowym funkcjonowaniu tarczycy i
zachwianiu równowagi hormonalnej. Powstają również na skutek nadmiernej eksploracji
głosu, na przykład u śpiewaków; przyczyną ich może być także nawyk zwieszania głowy.
Efektem niewłaściwej gospodarki energetycznej w obszarze gardła może być utrata głosu i
wystąpienie w czakramie barwy czerwonej lub czarnej, będącej często oznaką infekcji.
Kolory w obszarze gardła zmieniają się zależnie od tego, z kim przebywamy. Matka z
maleńkim dzieckiem zapewne będzie miała w gardle wiele błękitu. Całkowity brak zieleni w
tym obszarze oznacza okrucieństwo, a wąska gama kolorów świadczy o wąskim zakresie
tematów do rozmów. Kolor kremowy wskazuje na zdolność zręcznego, lecz płytkiego
poruszania się w różnych zagadnieniach, podczas gdy barwy bardziej zdecydowane świadczą
o głębszym podejściu do omawianych tematów.
Usta są obszarem, poprzez który najpełniej się wyrażamy. Jak już wspominałyśmy, tędy
właśnie, poprzez oddech, organizmowi dostarczane są potrzebne kolory, a usuwane zbędne.
Osoby, które palą lub narkotyzują się (między innymi kofeiną) nieustannie wydalają czerń,
brąz i szarość, powinny więc oczyszczać oddech wyobrażając sobie, że barwy te przechodzą
w róż – zwłaszcza po każdym papierosie lub filiżance kawy. Wokół małych dzieci zawsze
unosi się niezwykła świeżość. Wrażenie to wywołane jest niezmąconym różem, niekiedy
błękitem ich wydechu. Natomiast ludzie chorzy i nieszczęśliwi zwykle wydzielają z gardła
szarość, ludzie skryci – emanują żółcią.
Barwy ujemne w ośrodku indygo
Niewłaściwe wykorzystanie Trzeciego Oka, instrumentu widzenia ponadzmysłowego, często
prowadzi do przeenergetyzowania tego ośrodka. Jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ zbyt
silna dawka energii w czakramie brwiowym może nas przestroić na inne częstotliwości, do
których przyjęcia nie jesteśmy jeszcze przygotowani. Doznajemy wówczas przebić z
przeszłych wcieleń, czemu towarzyszą wizje, stany lękowe, mania prześladowcza czy wręcz
obłęd. Zaczynamy funkcjonować na kilku płaszczyznach jednocześnie. Człowiek o
nadmiernej wrażliwości parapsychicznej pozbawiony jest samokontroli. Z chwilą gdy żółta,
logiczna strona naszej osobowości przestaje należycie funkcjonować, zostajemy wydani na
pastwę świata iluzji. Tymczasem nasza wyobraźnia powinna uaktywniać się wyłącznie wtedy,
gdy dostatecznie równoważy ją logika.
Ludzie, którzy na co dzień zajmują się uzdrawianiem, wchłaniają niekiedy czakramem
brwiowym ujemne energie swych pacjentów. Obecność czerni w tym czakramie wywołuje
czarną melancholię, depresję, skłonność do makabrycznych i przygnębiających fantazji.
Stosunkowo łatwo można przetrwać depresję na żółtym obszarze Trzeciego Oka, ponieważ
umysł wykorzystuje logikę jako remedium. Natomiast depresja na płaszczyźnie
parapsychicznej potrafi być szalenie szkodliwa. Zaczniemy odczuwać pociąg do
niezrównoważonych, medialnych osobników, których towarzystwo stanowi dla nas ucieczkę
przed światem. Nie zdajemy sobie przy tym sprawy, że nasz świat jest o wiele
bezpieczniejszy niż ten, do którego uciekamy.
Jeśli obszar brwiowy nie jest zbyt dobrze rozwinięty, zaczynamy przesadnie reagować
na cudze nastroje i nieszczęścia. Energia wycieka z nas, toteż może dojść do tego, że
podłączymy się do przeszłego życia, w którym bezpieczeństwo i opiekę zapewniała nam
osoba o silnej osobowości. Tendencja ta wyjaśnia fakt, dlaczego roi się wśród nas od
Napoleonów. W rzeczywistości są to ludzie podłączeni do przeszłego wcielenia, które
upłynęło im w cieniu Napoleona czy innej silnej indywidualności, kierującej nimi, a
jednocześnie zapewniającej im poczucie bezpieczeństwa. Silny gniew o podłożu seksualnym,
umysłowym czy emocjonalnym wytwarza napięcia, z którymi normalne wibracje ciała nie są
w stanie się uporać; kiedy natomiast w stanie wzburzenia uciekamy się do energii
pozanormalnych, zaczynamy się „pruć”. Każde negatywne uczucie jest w stanie naruszyć
czakram, a powstałe wówczas pęknięcia mają czerwone zabarwienie gniewu – gniewny
wygląd. Gdy rozpada się ośrodek energetyczny, cały organizm staje w obliczu dylematu, gdyż
trwająca jakiś czas odbudowa niektórych obszarów ciała zawsze odbywa się kosztem innych.
Skrajne przeżycia emocjonalne często pozostawiają po sobie lęk. Boimy się ponownie
przejść przez podobny stan, obawiamy się znowu zaufać miłości. „Prucie się” ciała
eterycznego stanowi silny szok, który nierzadko jednak staje się bodźcem wywołującym
proces samouzdrawiania. Zdarza się wtedy, że zaczynamy wychwytywać wibracje, których
dotąd nie rejestrowaliśmy, lub doznajemy jakiejś postaci wglądu.
Bywa jednak i tak, że „prujące się” ciało podłącza się do ciemnej masy otchłani
przedistnienia, z której stworzenie bierze swój początek. Ogarnia nas wówczas pragnienie
ucieczki w świat wiecznego spoczynku. Rezygnujemy z kontynuowania doświadczeń, po
które przybyliśmy na ten świat, nie zdając sobie sprawy, że każde załamanie jest szansą na
rozwój. Depresja daje nam możliwość przeistoczenia się w nową osobę. Kto potrafi przetrwać
„prucie się” w depresji – odradza się z pogłębionym zrozumieniem i świadomością. Każde
trudne doświadczenie jest wielką szansą, o ile umiemy to dostrzec. Ciężkie przeżycia są
narzędziem kształtowania świadomości, które nadaje jej nową postać.
Konsekwencje zażywania narkotyków
W dawnych czasach nasze ośrodki energetyczne były mniejsze, więc adepci drogi duchowej
zażywali narkotyki po to, by pobudzając ośrodki uzyskać wyraźniejszy wgląd. Obecnie, gdy
są one znacznie większe, ludzie biorący narkotyki stają się nadmiernie podatni na wibracje
kolorystyczne i w efekcie rujnują właśnie te ośrodki, które chcieli pobudzać. Narkotyk czy lek
zawsze wywołuje reakcje chemiczne, z którymi ciało musi się potem uporać. Każdy z nas
posiada indywidualną kombinację kolorystyczną i wtargnięcie obcych barw – a wszystkie leki
czy środki chemiczne mają własne wibracje – powoduje poważne zakłócenia w organizmie.
Kolory korzystne zostają przyswojone przez ciało, natomiast barw niepożądanych musi się
ono pozbyć, angażując w tym celu ośrodki. Oczyszczanie dużo łatwiej przebiega u młodych,
silnych osób, ale nawet u nich, jeśli toksyny są stale wprowadzane do ciała, czakramy w tym
momencie tracą zdolność neutralizowania szkodliwych energii i zaczynają wytwarzać ujemne
pola energetyczne.
Czakramy zatrute toksynami daremnie starają się oczyścić, przyspieszając coraz
bardziej swoje obroty. W końcu dochodzi między nimi do zderzeń. Kolizje pozostawiają po
sobie krwiste ślady, podobne do śladów po uderzeniach na ciele fizycznym. W ciele
eterycznym, tak jak e ciele fizycznym, w miejscach obrażeń powstają ciemne, martwe strupy
zgęstniałej, nieczynnej energii. W tej sytuacji należy przerwać przyjmowanie leku czy
narkotyku i wziąć się za oczyszczanie całego ciała, gdyż w przeciwnym razie dojdzie do
rozszczepienia ciemnych energii. Kiedy organizm nie jest zdolny się z nimi uporać, zaczyna
się proces chorobowy. Biorąc leki i narkotyki powoli zabijamy nasze ciało.
Środki halucynogenne uszkadzają zarówno intuicyjną, jak i logiczną półkulę mózgową.
Narkotyki zmuszają żółty ośrodek do przyspieszonych obrotów w celu uzyskania
niecodziennych efektów. Przekonani, że nadal pozostajemy sobą, w rzeczywistości
wkraczamy w zupełnie inny świat któregoś z naszych przeszłych wcieleń. Chociaż świetnie
sobie radzimy z życiem przeżywanym na tym poziomie rzeczywistości, kiedy powracamy do
codzienności, świat rzeczywisty wydaje się nam przygnębiający i nieatrakcyjny. By nabrał z
powrotem rumieńców, sięgamy po kolejną dawkę narkotyku.
Na poziomie intuicyjnym zaczynamy doświadczać wizji i doświadczeń mistycznych.
Wzrokiem, słuchem, dotykiem odbieramy różne aspekty naszego istnienia, które nie zawsze
mają wiele wspólnego z naszym prawdziwym ja – coś, co wymyka się wszelkiej kontroli, nie
może być prawdziwe. Pod działaniem narkotyków nie jesteśmy w stanie zadawać sobie
właściwych pytań, ponieważ zdolność tę posiada wyłącznie mocny, żółty ośrodek. Wydaje się
nam, że jesteśmy panami naszego własnego umysłu i sami decydujemy o doborze
interesujących nas problemów – tymczasem wszystko, czego doświadczamy, jest iluzją.
Jeśli doświadczamy zachwycających przeżyć, zapewne podłączamy się do wcieleń, w
których dane nam były prawdziwe doznania mistyczne. Przychodzi jednak chwila, kiedy
dociera do nas bezsens takiego postępowania, kiedy uświadamiamy sobie, że do oświecenia
nie można dojść na skróty. Żyjemy w świecie kolorów. Przede wszystkim więc musimy
nauczyć się patrzeć – tak jak trzeba i tam gdzie trzeba – aby umieć właściwie ocenić każdy
kolor. Musimy się bardzo wiele nauczyć. Naturalnie, istnieją w tej drodze pewne skróty, nie
trzeba zaraz skakać na dno studni, żeby sondować jej zawartość.
W życiu codziennym często podłączamy się do naszych przeszłych wcieleń. Kiedy na
przykład przyjdzie nam pełnić jakąś funkcję urzędową, możemy nastroić się na częstotliwość
najwyższego czakramu i wybrać stamtąd odpowiedni promień, jeśli w którymś z poprzednich
wcieleń zdobyliśmy barwę związaną z piastowaniem publicznych godności. Jednak igranie z
przeszłymi wcieleniami wcale nie jest bezpieczne – niespodziewanie możemy się natknąć na
doświadczenia przerażające. Ludzie, którzy popełnili zbrodnie, często utrzymują, że byli
opętani. Z pewnością istnieje coś takiego jak „opętanie”, jednak o wiele bardziej
niebezpieczne jest opętanie przez wyrwany z kontekstu fragment naszego istnienia, który
nadaje naszej osobowości cechy związane z nieistniejącą już epoką. W naszym banku pamięci
tkwi olbrzymia wiedza, ale jednocześnie kryje się wielkie niebezpieczeństwo. Każdy z nas
posiada klucz do tej skarbnicy, o ile działa bez pośpiechu i w sposób naturalny. Przekraczając
próg wyższego umysłu wstępujemy w obszar, w którym wszystko jest dostępne naszej
świadomości, po to jednak by się tam dostać, musimy postępować w sposób wysoce
zdyscyplinowany. Tylko wtedy unikniemy niebezpieczeństw, gdy nauczymy się czerpać z
sejfu pamięci, nie popełniając przy tym nadużyć.
Obojętne czy poprzez narkotyki nawiązujemy łączność z dobrymi, czy złymi
wcieleniami, nasze ciało nie jest w stanie unieść takiego obciążenia w żadnym wcieleniu.
Ośrodki energetyczne nasączają się czerwienią, potem czernią, wreszcie – rozpadają się.
U człowieka, który przejściowo stracił rozum, czakram brwiowy goi się latami. Następuje
uwiąd energii Trzeciego Oka. Na powierzchni czakramu pojawiają się pręgi przypominające
żebrowanie szkieletu. Jeśli dodatkowo uszkodzone zostaną inne ośrodki, rozpad energetyczny
organizmu będzie już nieodwracalny.
Biel:
droga ku światłu
Natura zawsze dba o swoich podopiecznych. Dziecko rodzi się zaopatrzone we wszystkie
niezbędne mu kolory. Jednak od chwili przyjścia na świat do zachowania równowagi
energetycznej potrzebne mu są energie rodziców – dziecko pobiera od nich te energie,
których nie jest w stanie samo wytworzyć. Matka, jak już wspominałyśmy, zwykle
promieniuje błękitem, ojciec natomiast czerwienią, wyrażającą jego głęboką potrzebę
rozmnażania się. Zaspokojenie tej potrzeby i przyjęcie odpowiedzialności za rodzinę wymaga
wielkiej ilości energii czerwonej. W wyniku zetknięcia czerwieni ojca z błękitną matki
powstaje duchowa barwa fioletu. Dziecko zaopatrzone w chłód błękitu i ogień czerwieni
rozwija się dobrze. Jeśli natomiast nie otrzymuje ono od rodziców równoważących się
energii, stara się uzupełnić braki za pośrednictwem innych osób.
Pierwsze lata życia decydują o tym, jaka będzie nasza dojrzała postać. Dziecko
przyswaja zazwyczaj kolory swoich braci i sióstr, a także kolegów i koleżanek szkolnych, ale
jeśli jest nieśmiałe, wrażliwe, swoje zapotrzebowanie na energie subtelne może realizować w
świecie fantazji. Gdy związek rodziców rozpada się lub gdy w rodzinie brakuje harmonii z
powodu konfliktowego rozkładu energii, wówczas dziecko nie ma korzystnych warunków dla
utrzymania równowagi energetycznej.
Wszyscy dążymy do równowagi, chcemy być silni i zdrowi. Gdy nie możemy odnaleźć
w sobie pewnych wibracji barwnych, szukamy partnera, który je uzupełni. Innymi słowy,
podstawą naszych związków bywa zwykle dopełniająca się kombinacja kolorystyczna.
Przyciągamy do siebie to, czego nam brakuje.
Pora wspomnieć o naturze naszych związków z innymi ludźmi. Łączą nas z nimi
astralne „wici”. Wyobraźmy sobie ludzką istotę w postaci morskiego anemonu, którego witki
rozchodzą się pulsując na wszystkie strony. Na początku naszego życia astralnego witki są
cienkie jak nitka, gdy jednak przychodzi czas, byśmy poznali jakąś osobę, nić zamienia się w
gruby pulsujący sznur.
Jesteśmy przywiązani do pewnych osób z powodu związków we wcześniejszych
wcieleniach lub dlatego, że mamy obowiązek im pomóc w obecnym życiu. Każdy „zbieg
okoliczności” w rzeczywistości jest przeznaczeniem, chociaż osoba obdarzona silnym
umysłem może zmienić zaplanowany bieg wypadków, a nawet spowodować, że cos, co miało
się wydarzyć, w ogóle nie zaistnieje. W ten sposób kreuje nową przyszłość.
Każdy z nas jest cząstką wszystkich innych ludzi, dlatego jesteśmy niezwykle wrażliwi.
Kiedy jakaś wiązka sznurów zostaje zerwana, Ziemia i Kosmos razem z nami opłakuje tę
stratę. W miejsce zerwanych więzi muszą pojawić się nowe. Nici łączące ludzi mają ogromne
znaczenie. Po to by małżeństwo było udane, mąż i żona powinni mieć połączone
odpowiednimi nićmi wszystkie swoje ośrodki. Niektóre powiązania raz uaktywniają się,
kiedy indziej słabną, rozmaita też bywa grubość łączących nas sznurów.
Kiedy między partnerami dochodzi do intymnego zbliżenia, sznury rozstępują się
tworząc eteryczną powłokę w kształcie jaja. Jajo wypełnione jest wirującymi energiami
obojga kochanków. W samym środku wirujących energii powstaje eteryczny zarodek, wokół
którego – jeśli proces nie zostanie sztucznie zahamowany – zaczyna kształtować się ciało
dziecka. Ciąża zapoczątkowana w ten sposób będzie przebiegać od razu na wyższym
poziomie. Dziecko od chwili poczęcia jest podłączone do energii eteru i te subtelne związki
będą korzystnie promieniować na jego przyszłe życie.
Ogólna zasada jest taka, że człowiek błękitny, którego ośrodek czerwieni słabo
funkcjonuje, będzie poszukiwał osoby dzielnej, kochającej i serdecznej. Równocześnie jednak
– choć jest w tym pewien paradoks – dążymy do związków z ludźmi o wibracjach zbliżonych
do naszych, często znajdując partnera, który powierzchownie jest do nas podobny; tymczasem
nasz głębsza istota będzie potrzebować dopełnienia, a ona ma tu głos decydujący.
Większości z nas brakuje w pewnym stopniu równowagi, toteż zwykle potrzebujemy
kogoś, na kim moglibyśmy się „wesprzeć”. Jeśli jeden z naszych ośrodków jest
przeenergetyzowany, a inny cierpi na niedobór energii, będziemy oglądać się za partnerem,
który nas w tym zakresie uzupełni. Tak więc naukowiec wykorzystujący energię seksualną do
pracy umysłowej może zakochać się w kobiecie niezbyt inteligentnej, ale za to bardzo
zmysłowej. Ludzie ci nawzajem korzystają ze swoich energii. Z kolei rzeczywistym
podłożem związku dwojga równie inteligentnych osób może być uraz, jakiego jedna z nich
doznała w przeszłości, dlatego też oczekuje od drugiej, która ma więcej indygo w czakramie
brwiowym, dobroci i troskliwości albo zielonej energii serca. Tak właśnie wygląda
uzupełnianie się, stan, do którego dążymy.
Jednak wszystko się zmienia i my też się zmieniamy. Wyobraźmy sobie wrażliwą
artystycznie dziewczynę o dużej dawce fioletu, która z powodu osłabienia ośrodka
brwiowego ma zbyt mało mocy leczniczych. Dziewczyna ta potrafi interesująco konwersować
na różne tematy, ponieważ jej czakram gardła działa sprawnie, podczas gdy w ośrodku serca,
który został dotkliwie zraniony, kryje się dużo brązu. Dzięki sprawności żółtego ośrodka ma
bystry umysł. Z kolei zieleń w obszarze rozrodczym i w obszarze brzucha obdarza ją intuicją
odnośnie spotykanych mężczyzn.
Dziewczyna ta poznaje mężczyznę, który nie ma wprawdzie duszy artysty, niemniej
interesuje się sztuką. Fascynuje go więc dziewczyna, która może rozbudzić go w tym
kierunku. Mężczyzna posiada dla odmiany bardzo dużo mocy leczniczych, płynących z
obszaru indygo, przez co automatycznie daje partnerce poczucie bezpieczeństwa. Dzięki jego
troskliwości i lojalności czakram brwiowy dziewczyny, najciężej uszkodzony ze wszystkich,
zaczyna się stopniowo goić. Jeśli jego czakram gardła jest przyćmiony – co świadczy o
kłopotach z ekspresją – oczarowany jej łatwością słowa będzie słuchać jej godzinami. Być
może dziewczynie uda się pobudzić jego czakram gardła i pomóc mu dręczącą go
małomówność. On z kolei zasili ją zielenią swojego obszaru serca, całkowicie zdrowego,
gdyż nie przeżył dotąd żadnych tragedii uczuciowych.
W czasie stosunku będą wymieniać swoje energie. Seks dla obojga będzie kojącym
przeżyciem; w objęciach partnera dziewczyna poczuje się bezpieczna i kochana. Ona rozjaśni
jego ośrodek gardła, a on jej ośrodek brwiowy i ośrodek serca. Jeśli oboje są ludźmi
wykształconymi, ich żółte, mocno naenergetyzowane ośrodki będą się wzajemnie pobudzać.
Jej czakram podstawowy, z powodu wcześniejszych urazów zapewne nasączony brązem,
będzie się zasilać czerwienią partnera. Dla dziewczyny ich związek może mieć ogromną
wartość leczniczą, ale mężczyzna też skorzysta pod wieloma względami.
Jakość stosunków seksualnych zależy od kombinacji kolorystycznej właściwej obojgu
kochankom. Z każdym z naszych partnerów przeżywamy seks w odmienny sposób, gdyż inne
wibracje kolorystyczne wznoszą się wokół kręgosłupa. Nie ma dwóch identycznych osób i z
każdą wytwarzamy specyficzną gamę barw. Choćbyś jednak wytwarzał z partnerem pełne
widmo, Tęczę wszystkich barw, jakość twojego orgazmu zależy od zabarwienia twoich
własnych ośrodków, a intensywność tego doświadczenia – od twoich wibracji i umiejętności
przenoszenia ich do mózgu. Ludzie o otwartych czakramach przeżywają orgazm na wyższej
płaszczyźnie energetycznej, w sposób bardziej duchowy.
Powróćmy jednak do naszej pary. Oboje decydują się na trwalszy związek. Energie
dziewczyny powoli się wzmacniają, goi się uszkodzony ośrodek serca, a także ośrodek
brwiowy i ośrodek rozrodczy. Z czasem dziewczyna zaczyna odczuwać niezadowolenie z
poziomu rozmów z partnerem. Chociaż u jej boku wzrosło jego obycie ze sztuką, niemniej
budzi się w niej potrzeba bycia z kimś, kto by jej towarzyszył, a nie tylko kibicował w
dalszym rozwoju artystycznym. Jest już silna, nie potrzebuje więc od partnera oparcia ani
uzdrowienia. Jest gotowa na spotkanie z prawdziwym artystą, który zostanie jej
przewodnikiem w świecie sztuki. Od chwili gdy jej ośrodek brwiowy zaczął funkcjonować
prawidłowo, uleczony energiami partnera, sama odczuwa silną potrzebę uzdrawiania innych
osób.
Zafascynowana muzykalną osobą, która w dodatku maluje piękne obrazy, na przekór
wszystkiemu zakochuje się w człowieku pozbawionym jakichkolwiek talentów i do tego
beznadziejnym w łóżku. Nie wie, co się z nią dzieje – ani ten człowiek nie jest w jej typie, ani
nie odpowiadają jej jego przyjaciele, mimo to czuje do niego nieprzeparty pociąg. W
rzeczywistości reaguje na sygnały związane z potrzebą osiągnięcia pełni.
Nasi partnerzy, podobnie jak wszyscy ludzie, z którymi lubimy przebywać, dostarczają
nam potrzebnych kolorów, a jeśli ich energia wkracza z impetem w nasze życie, przenikając
nasze centra energetyczne, wtedy odbieramy ją jako miłość. Czujemy wzbierającą w nas tęczę
energii, która porusza i przekształca nasze czakramy, aż niekiedy wpadamy w rezonans z
częstotliwością i natężeniem energii partnera.
Tutaj należy się słowo ostrzeżenia. Zdarza się, że w kontakcie dwojga osób barwy
jednego z partnerów przyćmiewają barwy drugiego i słabsza strona związku zaczyna zatracać
własną osobowość. Opętanie i zaślepienie mogą osiągnąć stadium, w którym jeden z
partnerów przeistacza się w drugiego. Chociaż przestrajanie się na częstotliwości osoby o
wyższych wibracjach nie jest samo w sobie niczym złym, jednak człowiek, który zatracił
własną osobowość, staje się wyłącznie przedłużeniem drugiego człowieka, jego cieniem. Jeśli
w takiej sytuacji dominujący partner umrze lub odejdzie, partner słabszy nie będzie w stanie
przyjąć z powrotem odpowiedzialności za siebie. Nadal będzie postępował tak, jakby
decydowała o nim tamta osoba.
Ktoś, kto stale wytraca energię, przez całe swoje życie musi ją uzupełniać. Osoba taka
może więc być zadowolona ze związku z uzupełniającym ją partnerem. Kto inny jednak może
po pewnym czasie stwierdzić, że wiążąc się z drugą osobą popełnił pomyłkę, gdyż nie
odczuwa już najmniejszego pociągu do swojego partnera. Na początku znajomości pobierał
od niego brakujące wibracje, jednak z chwilą gdy odzyskał, dzięki niemu lub innym
okolicznościom, równowagę energetyczna, zaczął sam wytwarzać wibracje danej barwy i
atrakcyjność partnera w znacznym stopniu zmalała.
Całe życie człowieka nie może upłynąć na kompensowaniu braków. Dążenie do
osiągnięcia równowagi musi stać się naszym najświętszym celem, ale to każdy z nas sam
powinien znaleźć własny garniec złota po drugiej stronie tęczy. Szukając równowagi w naszej
wędrówce ku białemu światłu, wznosimy się na coraz wyższy poziom wibracyjny, z którego
wyruszamy w dalszą podróż. Gdy osiągamy taki punkt równowagi, w którym otwierają się
ośrodki energetyczne, uzyskujemy nowy wymiar świadomości. W tym momencie zmieniają
się nasze oczekiwania wobec związku.
Na tym etapie ewolucji świadomości zaczynamy odczuwać potrzebę znalezienia
partnera duchowego. Instynktownie wyczuwamy, z kim jesteśmy idealnie dopasowani i
potrafimy w otaczającym nas świecie rozpoznać przeznaczoną nam osobę. Jest to osoba o
takiej częstotliwości wibracji, do której będziemy zmierzać w naszym związku. Każdy z nas
ma w świecie odpowiednika o dopełniających wibracjach, chociaż nie wszyscy jeszcze
jesteśmy gotowi na spotkanie z nim.
W naszych związkach często idziemy na kompromis, ponieważ nie uświadamiamy
sobie, że istnieje ktoś, kto jest nam specjalnie pisany. Zwykle takie postępowanie jest słuszne.
Nasz idealny partner mógł się nawet jeszcze nie narodzić. Zdarza się też, że taka osoba
wkracza w wasze życie, zanim zdołacie osiągnąć dostateczną równowagę energetyczną. W
tym wypadku musicie odłożyć spotkanie do następnego wcielenia. Jeśli jednak w tym życiu
ma dojść do zrównoważenia waszych energii, będziecie od początku odczuwali skłonność do
osób przypominających waszego idealnego partnera, aż wreszcie uaktywnią się nici astralne
wyniesione z przeszłości i zaczną przyciągać was ku sobie. Rozbudzenie łączących was
energii sprawi, że odnajdziecie się nawzajem.
Dobrani partnerzy o pełnych gamach wibracji przypominają dwa filary budowli –
stojące oddzielnie, lecz zdolne unieść wspólną konstrukcję. Żadne z nich w dawnym sensie
nie potrzebuje niczego, ponieważ żadnemu niczego nie brakuje. Ich związek polega raczej na
dodatkowym wzbogacaniu wibracji partnera. Dobudowując, dokładając się do
zrównoważonej struktury energetycznej drugiej osoby, przenoszą swój związek na wyższy
poziom energii.
Kiedy spotykają się dwie w pełni rozwinięte osoby, ich miłość opiera się nie tylko na
energii seksualnej, ale również na energii białego światła. Ponieważ rozpięte między nimi nici
astralne wychodzą z otwartych czakramów, komunikując się za pośrednictwem energii
wykraczających poza ich cielesne powłoki. Seks jest ekstatycznym doświadczeniem powrotu
do punktu wyjścia, do wieczystego domu, z którego każdy z nas wyszedł. Kochankowie
operujący w miłości promieniem złotym mają jeszcze silniejszą łączność z Kosmosem.
Człowiek, którym przestały rządzić czerwone wibracje, zasila się duchem różu. Doświadcza
miłości i seksu na wyższym, eterycznym poziomie. Życie złotego człowieka obfituje w złote
chwile.
Taki związek opiera się też na więzi telepatycznej – wystarczy pomyśleć o partnerze,
aby nawiązać z nim kontakt. U obojga wyraźnie zaznaczają się wątki z poprzednich wcieleń.
Energie nie ulegają rozproszeniu, toteż związek stwarza wiele możliwości rozwoju, jednak
jego najważniejszym zadaniem jest wspólna praca na rzecz ludzkości.
Złączone barwy dwóch tęcz jasnością przewyższają białe światło.
OTWARCIE SIĘ NA WYŻSZĄ ŚWIADOMOŚĆ
Dokąd więc zmierza nasza wędrówka przez życie? Wszyscy zdążamy do śmierci i do
ponownych narodzin, wolnych od ludzkich przywiązań. Sami stajemy się białym światłem.
Trzecie Oko zrzuca siedem zasłon i postrzega z niezrównaną jasnością.
Nie pragniemy białego światła wyłącznie dla siebie. Chcemy nasączyć nim wszystko,
czego dotknie nasza ręka. Zachowując własną równowagę, pomagamy jednocześnie osiągnąć
ją innym. (Właśnie dlatego prochy i szaty świętych przechowywano zawsze z najwyższą
czcią). Promieniowanie nigdy nie zanika. Wysyłamy wibracje nawet zza grobu. Czyste
czakramy gromadzą światło przepływające przez ciało. Gdy są zanieczyszczone, ciało nie
zatrzymuje energii. Oddech człowieka promieniującego białym światłem jest nasączony
śnieżną lub złotawą bielą – kolorem ciszy.
Jak dostąpić białego światła, skoro zewsząd atakuje nas tyle kolorów? Jak zostać
czystym przekaźnikiem? Na pewno warto do tego dążyć. Przede wszystkim musimy się
nauczyć przebywać w ciszy. Żyć, jak święci mężowie, ze spokojem i godnością. I nie
oglądając się na niczyją pomoc – dążyć do odkrycia swojej prawdziwej natury.
Zdolność człowieka do postrzegania tego co niewidzialne malała w trakcie ewolucji
ludzkości, pogłębiała się natomiast jego wrażliwość na barwy. Dążąc do uzyskania
świadomości kolorów, musimy zacząć zadawać sobie pewne pytania. Weźmy typowy tydzień
z naszego życia. Czym w ciągu tygodnia się zajmujemy? Ile czasu poświęcamy pewnym
zajęciom, ile innym? Na których czakramach jesteśmy skoncentrowani? Czy wyczuwamy
gdzieś brak równowagi? Przyjrzyjmy się otaczającym nas kolorom. Każdy z nas – świadomie
lub nieświadomie – stale porusza się w barwnej kapsule. Barwa naszego opakowania może
wiele o nas opowiedzieć. Co nas skłania do zakupu żółtej tapety lub, dajmy na to, żółtego
płaszcza? Czy uzewnętrzniamy w ten sposób nasze promieniowanie wewnętrzne?
Nauczmy się patrzeć na kolory naszych ubrań i mieszkań jako odbicie mniej lub
bardziej przejściowego nastroju. Kiedy uświadomimy sobie, że kolor stanowi oprawę
wszystkich naszych poczynań, zaczniemy rozumieć pewne rzeczy w nas samych, które dotąd
umykały naszej uwadze.
Ubranie, które nosimy, wywiera na nas ogromny wpływ. Modelka zmieniając krój lub
barwę stroju, zmienia się w zupełnie inną osobę. Projektantami bywają ludzie zasilani
fioletowym promieniem, którzy wyczuwają powszechne zapotrzebowanie na pewne barwy w
pewnych okresach. Moda, a przede wszystkim modne kolory mogą mieć wpływ nie tylko na
osobowość człowieka, ale i na kulturę. Nie należy również zapominać o tym, że to, co nosimy
– inni zmuszeni są oglądać. Nasz wybór oddziałuje na otoczenie.
Trzeba mieć prawdziwe oko artysty, żeby nauczyć się rozróżniać niezliczone odcienie i
natężenia kolorów, jednak instynktownie zawsze potrafimy określić, czy dany kolor pasuje do
nas, czy nie. Zdarza się, że kolor, w którym jest nam teraz do twarzy, w zeszłym roku fatalnie
na nas wyglądał. Co to znaczy? To znaczy, że przez ten rok zaszły zmiany w naszych
czakramach. Przyjrzyjmy się uważnie własnym upodobaniom. Kolor, który nas odpycha,
może być właśnie tym, którego wibracji bardzo potrzebujemy.
Dociekając przyczyn braku równowagi w naszym ciele, zwróćmy uwagę, czy kolory,
którymi się posługujemy, są dla nas właściwe. Powinniśmy pod tym kątem obejrzeć nasze
ubrania, jedzenie, pomieszczenia. W jakim stopniu ich kolory odzwierciedlają charakter
naszego życia?
CZERWIEŃ, jak już wspominałyśmy, wiąże się z obszarem rozrodczym. Garderobę w
tym kolorze zakładamy tylko po głębokim namyśle. Czerwień jest barwą wywołującą
gwałtowne emocje – dlatego pod żadnym pozorem nie należy malować ścian pokoju na
czerwono. Jednak kolor ten zdecydowanie służy osobom oziębłym płciowo i kobietom, które
mają trudności z zajściem w ciążę. Tym osobom można zalecić czerwone oświetlenie
sypialni.
Kolor POMARAŃCZOWY odnajdujemy na czubku płomienia. Oranż rozbudza nas i
inspiruje. Jest kolorem czynu, wolnym od intelektualizmu żółci i seksualizmu czerwieni.
Ludzie depresyjni i apatyczni powinni zatem otaczać się przyjaznym ciepłem i jasną
świetlistością oranżu. Ponadto, kolor pomarańczowy, związany z przyrodą i cyklem pór roku,
przyspiesza trawienie, jednak w nadmiernej dawce może niektórych skłaniać do obżarstwa.
Jaskrawy oranż wywołuje poczucie wielkiej przytomności, dzięki czemu ułatwia wczesne
wstawanie.
Kolor BRZOSKWINIOWY jest oranżem o wyższej wibracji. Bywa wyrazem miłości
duchowej skierowanej ku osobie bardzo zaawansowanej na ścieżce duchowej. Dla niektórych
jest bardzo nietwarzowy. Jednak zdecydowany, głęboki odcień koloru brzoskwiniowego
zawsze wygląda dobrze w sypialni. Poza tym znakomicie działa na skórę, zapewniając nam
świeży i młodzieńczy wygląd. Mdły odcień tego koloru rozmywa energię wywołując apatię.
Podobny skutek daje odcień różowy.
ŻÓŁTY jest kolorem praktycznym, związanym z lewą półkulą mózgową. Dobry dla
osób, które mają kłopoty z nauką, ludzi niepraktycznych, zbyt artystycznych i nadmiernie
otwartych. Osoby o bardzo aktywnym życiu intelektualnym powinny unikać tego koloru.
ZIELEŃ jest kolorem równowagi, łączącym wpływy praktycznej żółci i
uzdrowicielskiego błękitu. Działa dobroczynnie na układ nerwowy, zmniejsza nadciśnienie, a
przede wszystkim uspokaja. W naturalnym otoczeniu zielona odzież jest niewskazana tylko
dla osób o rozleniwionych czakramach, u których dodatkowa dawka tego koloru na
powierzchni ciała pogłębia apatię. Natomiast dla mieszkańców betonowej dżungli,
pozbawionej parków i ogrodów, zielone elementy garderoby i wystrojów wnętrz są niezbędne
dla zachowania równowagi energetycznej.
BŁĘKIT ma właściwości uspokajające i lecznicze. Człowiek przebywający w otoczeniu
agresywnych istot, których aury świecą czerwienią, powinien ubierać się na niebiesko, żeby
neutralizować agresję. Jasny błękit jest korzystny dla oczu. Mieszkańcy strefy klimatycznej,
gdzie niebo zawsze jest szare, powinni nosić niebieskie ubrania. Niebieski to kolor, który
łączy nas z niebem i morzem. Ponadto jest on bardzo odpowiedni dla niemowląt.
Jeśli mamy wygłosić wykład, wtedy TURKUS, kolor komunikacji, pomoże nam
wyrażać się jaśniej i być lepiej rozumianym. Turkus pomaga także przemóc się osobom
cichym i nieśmiałym.
CIEMNY BŁĘKIT INDYGO, kolor wyższych uzdrowicielskich mocy, nie jest
bynajmniej odpowiedni dla każdego. Odzież w tym kolorze zbyt mocno nastraja na
częstotliwości Trzeciego Oka, co nie jest na ogół wskazane. W pomieszczeniach najwyżej
jedna ściana może mieć tę barwę. Człowiek noszący ciemnoniebieską marynarkę wyraża
niekiedy w ten sposób podświadomą potrzebę uzdrawiania.
Ludzie wyczuleni na FIOLET, kolor nazywany „śmiercią w życiu doczesnym”, miewają
przebicia z innych wymiarów i trudności z porannym wstawaniem.
MAGENTA powstaje z połączenia trzech kolorów podstawowych. W dawnych czasach
przypisywano jej, na równi z purpurą, wielkie znaczenie. Magenta jest barwą właściwą dla
różnych organizacji. W wystroju biur i urzędów podnosi sprawność organizacyjną oraz
zapewnia trzeźwość w podejściu do problemów.
Zastanawiając się nad doborem kolorów, powinniśmy pamiętać o tym, że mocna,
zdecydowana barwa ma o wiele większą silę oddziaływania niż jej „wypsiała” odmiana.
Kolor działa najskuteczniej w bezpośrednim kontakcie z ciałem. Ważna jest też umiejętność
właściwego doboru kolorów. Czerwień jest barwą agresywną; błękit ma właściwości kojące.
Ze zmieszania tych dwóch barw powstaje purpura, kolor neutralny, który nie ziębi ani nie
grzeje. W połączeniu czerwieni z błękitem zatraca się natura obu składników. Przyjrzyj się
kiedyś częściom swojej garderoby. Kiedy wkładasz żółtą bluzkę do szarej spódniczki, albo
nakładasz na siebie kolejne warstwy odzieży – ich barwy łączą się ze sobą. Nawiasem
mówiąc, wibracje włókien naturalnych są korzystniejsze od fal wysyłanych przez włókna
sztuczne.
Kolor jest wibracją, więc różne połączenia kolorystyczne wytwarzają falę dźwiękową,
którą w postaci konsonansów lub dysonansów odbieramy całym ciałem. Kiedy wydaje się
nam, że ubranie źle na nas wygląda, może to oznaczać, że wskutek niewłaściwie dobranych
kolorów wytwarzamy nieharmonijną aurę. Czasem wystarczy przebrać się w skromniejszy
strój.
W zasadzie dobieramy ubranie tak, aby poprawić własne samopoczucie. Otaczamy się
kolorami, które są nam potrzebne, zwłaszcza jeśli żyjemy sami. Życie we dwoje wiele
zmienia w tym względzie, gdyż zaczynamy brać pod uwagę również stan ducha naszego
partnera. Kolory partnerów powinny się wzajemnie dopełniać. Jeśli przebywamy w jasnym
otoczeniu i nasz partner ubiera się w jaskrawe kolory, zapewne pochłaniamy wystarczającą
dawkę światła i spokojnie możemy nosić ciemniejsze stroje. Przede wszystkim jednak należy
zwrócić uwagę, czy nasze zainteresowanie garderobą partnera nie jest próbą kompensacji
braku prawdziwych uczuć w związku.
Znaczny wpływ na dobór naszych strojów ma pogoda. Pogoda również bezpośrednio
oddziałuje na pracę czakramów. Reagują one na słońce i na błękit nieba. Tak jak szarość aury
jest oznaką choroby i spowolnionych obrotów czakramów, tak samo szare niebo, szare
chodniki i szare domy rozleniwiają czakramy, które niemal stoją w miejscu.
Ludzie, którzy ubierają się na szaro, zwykle mają skłonność do wygłaszania
zdecydowanych sądów i opinii. Człowiek w szarym garniturze często okazuje się dobrym
krytykiem. Osoby, którym brak własnego zdania, powinny nosić się na szaro.
Praktyczny, ciemnoszary kolor absolutnie nie nadaje się na kolor mundurków szkolnych,
gdyż pobudza wśród dzieci nastroje krytyczne wobec nauczycieli, rodziców i szkoły.
Szarzyzna otoczenia spowalnia ludzkie reakcje. Barwy pomieszczeń biurowych czy
szkolnych często mają wręcz szkodliwe działanie, choć tak niewiele wyobraźni trzeba, żeby
lokal promieniował korzystnie.
Żyjemy pod nieustannym obstrzałem propagandy. Sprytnie opakowane towary
przykuwają na każdym kroku naszą uwagę .Szkodliwe produkty żywnościowe barwione są na
atrakcyjne kolory. Kiedy sięgasz po coś na półkę w sklepie spożywczym, zastanów się, co cię
w tym produkcie pociąga. Zatrzymując wzrok na witrynie lub na plakacie reklamowym
zastanów się, z czym kojarzą ci się kolory, na które patrzysz. Producenci sprytnie wciskają
nam kolory, które nie maja nic wspólnego z oferowanym towarem. Błękit i inne orzeźwiające
barwy często służą za parawan produktom z gruntu szkodliwym.
Nasi przodkowie malowali freski na ścianach domów i jaskiń. Zdobili mury komnat
tkaninami przedstawiającymi sceny z życia przyrody. Delfiny, cietrzewie, świat roślin –
wyobrażenia natury wzmagały przyswajanie i jej dobroczynnych wpływów. Wyobraźnia jest
czarodziejskim narzędziem. Tapety naszych domostw również wywierają na nas silny wpływ.
Czerwona tapeta stwarza klimat agresji; desenie geometryczne pobudzają splot słoneczny.
Natomiast tapety pomarańczowe i te zdobione motywami kuchennymi pobudzają ośrodek
trawienia. Tapety z wyobrażeniami otwartej przestrzeni uaktywniają z kolei wyższe ośrodki.
Dodatkowo pozostajemy pod wpływem wibracji projektanta tapet.
Jeśli czasami jakiś wzór na tapecie szczególnie nas przyciąga, może to mieć związek z
naszym życiem w poprzednich wcieleniach. Przyjrzyj się kolorom tapety. Popatrz, których
kolorów w niej nie ma. Zobacz, czy jej deseń nie kojarzy ci się z jakąś epoką historyczną –
być może jest to okres, z którym jesteś jakoś związany. Pewne kolory uaktywniają naszą więź
z przeszłością i w ten sposób wpływają na naszą osobowość.
Dobór kolorów świadczy o stanie naszego ducha lub, przeciwnie, o tym, czego nam
brakuje. W zależności od naszych potrzeb skłaniamy się ku pewnym wibracjom. Z czasem
nauczymy się rozpoznawać, czy dany kolor przyciąga nas, ponieważ nim jesteśmy czy też
dlatego, że brakuje nam jego częstotliwości.
Niektórzy gustują w niezdrowym odcieniu żółci i brązu. Ludzie ci niewątpliwie czują
potrzebę zasygnalizowania swojej skrytości, która chwilowo nie pozwala im uczestniczyć w
pełni w życiu innych. Brąz, kolor zakonny, jest również kolorem Matki Ziemi. Wszyscy
lubimy fotele obite brązową skórą. Brąz jest barwą ochronną; w otoczeniu brązowych
dywanów, mebli i strojów czujemy się bezpieczni. Nie zaleca się jednak nadmiernego
wykorzystywania tego koloru na ścianach. Powinniśmy się raczej starać odtwarzać w naszych
pokojach równowagę nieba i ziemi. Barwą szczególnie równoważącą jest zieleń. Dlatego
pomieszczenia należy ozdabiać roślinami.
Niektóre kwiaty oddziałują na nas szczególnie korzystnie, inne mają barwy, których
potrzebujemy. Kupując dla kogoś kwiaty, zastanów się chwilkę, czego tej osobie potrzeba.
Jeśli kupujesz kwiaty dla siebie, zastanów się, co byś chciał dookoła siebie widzieć. Wybór
pomiędzy kwiatami białymi a czerwonymi może mieć większe znaczenie, niż się na pozór
wydaje. Zwykle jesteśmy uwiązani na lata wystrojem naszych mieszkań i kwiaty są jedynymi
zmieniającymi się elementami, które w dodatku tonizują gwałtowne zmiany naszych
nastrojów.
BIEL jest niezwykłym kolorem. Jak już wspominałyśmy, życie jest wędrówką ku „białemu
światłu”. Wiele osób maluje mieszkania na ten kolor, choć niektórzy czują się fatalnie w
otoczeniu białych ścian. Ludzi w zaawansowanym stadium oczyszczania duchowego,
podlegających zasadzie natychmiastowej spłaty długów karmicznych niepokoją
najdrobniejsze skazy na bieli. Natomiast osoby mniej oczyszczone duchowo niepokoi sama
biel. Jeśli w czakramach tkwią ślady czerni, białe światło pomieszczenia będzie pobudzać je
do oczyszczania, ponieważ wibracje bieli wywołują gwałtowną reakcję ciała eterycznego,
która objawi się w ciele fizycznym w formie gorączki, kataru czy biegunki.
BEŻ jest kolorem neutralnym, kolorem różnorodności. Ludzie beżowi interesują się
wszystkim, każda rzecz jest w stanie przykuć ich uwagę. Ściany tej barwy pozwalają na dobór
ozdób praktycznie we wszystkich kolorach
Kolor SREBRNY jest bardzo uniwersalnym kolorem. Mówimy „żywe srebro” o
ludziach, którzy potrafią się łatwo przystosować i szybko reagują w każdej sytuacji. Kolor ten
pasuje do wielu innych, o czym dobrze wiedzą kolekcjonerzy sreber. Ponadto przeciwdziała
on apatii.
ZŁOTY nie szkodzi w żadnych okolicznościach. Nasza wędrówka przez życie powinna
uaktywniać z nas jak najwięcej właściwości złota. W każdym pomieszczeniu powinny
znajdować się jakieś złote elementy.
Ściany, rękawiczki, torebki, bielizna, skarpetki, kapelusze – wszystko to w jakiś sposób
na nas oddziałuje. Niektórzy ludzie reagują na te wpływy dość gwałtownie, na innych,
zwłaszcza żółtych intelektualistów, nic specjalnie nie działa. Wpływ koloru w dużej mierze
zależy od tego, czy zwracamy na niego dostateczną uwagę. Tak więc barwa świeżo
pomalowanych ścian oddziałuje na nas mocniej. Kiedy zaś przyzwyczajamy się już do
otaczających nas kolorów, organizm przestaje na nie reagować.
Chociaż ogólne zasady dotyczące kolorów zawsze obowiązują, jednak ten sam kolor
może nabierać zupełnie odmiennych właściwości w zależności od osoby, która go nosi.
Wszyscy różnimy się między sobą. To, w jakim stopniu zestrajamy się częstotliwością
danego koloru, zależy od barw, jakie mamy wokół głowy, będących zapisem naszego
duchowego rozwoju. Przy czym każdy z nas wyposażony jest w bezpiecznik, który nie
dopuszcza do zbyt drastycznych zmian naszych częstotliwości. W sytuacji, gdy wchłaniane
przez nas wibracje są zbyt silne, ich wpływy rejestrują się na poziomie ciał eterycznych, z
pominięciem świadomości i objawów fizycznych.
O
Kiedy rano otwieramy oczy, czujemy już, w jakim jesteśmy tego dnia kolorze.
Jeśli jesteśmy depresyjnie niebieskoszarzy, chłodni i ociężali, będziemy wszystkich po drodze
zarażać naszym nastrojem. Stale, na wszystkim zostawiamy barwny odcisk. Nasze ciało jest
paletą; komponujemy na niej kolory według własnego uznania. Każdy z nas jest artystą,
malarzem, który barwami własnego ciała z chwili na chwilę maluje życie. Wprawdzie
wytwarzamy je automatycznie, jednak, podobnie jak układ trawienny odmawia
funkcjonowania, kiedy serwujemy mu nieodpowiedni pokarm, tak samo układ kolorystyczny
zawodzi, kiedy otaczamy się niewłaściwymi barwami.
Kolor, o czym była już mowa, nie jest zjawiskiem wyłącznie zewnętrznym. Powinniśmy
dążyć do odzyskania zdolności postrzegania barw wewnętrznych, pogłębienia wewnętrznej
świadomości, innymi słowy, do opanowania umiejętności leczenia się za pośrednictwem
kolorów. Nie jest to wcale takie trudne, jak się wydaje, bowiem w rzeczywistości uzdrawianie
opiera się na bardzo prostej zasadzie: opróżnić naczynie przed ponownym napełnieniem.
Pozbyć się tych postaw psychicznych, które stoją na przeszkodzie uzdrawianiu. A przede
wszystkim – zaufać.
Rozmawialiśmy już o oddychaniu, relaksie i medytacji. Techniki te umożliwiają
nawiązanie łączności pomiędzy ciałem fizycznym i eterycznym, zespalając wszystkie
płaszczyzny naszego istnienia w jedną, harmonijną całość. Bardzo ważna jest także
umiejętność wyczuwania kolorów. Dniem i nocą obcujemy z niewidzialnym światem, każdy z
nas jednak rejestruje go na swój sposób. Wizjonerzy zazwyczaj „widzą” tamten świat,
większość z nas jedynie go „wyczuwa”. Zwracając uwagę na znaczenie i wymowę kolorów,
zaczynamy je rejestrować bardziej świadomie. Pomagają nam w tym codzienne ćwiczenia.
Pracując nad wyczuwaniem niewidzialnych barw, zaczynamy od wyobrażenia
ochronnej kapsuły, która otacza nasze ciało – aury.
Kładziemy się i oddychamy wciągając powietrze po plecach i wypuszczając je wzdłuż
przedniej strony ciała. Kontaktujemy się z naszą aurą umieszczając umysł tam, gdzie styka się
ona ze światem zewnętrznym. Powtarzamy ten zabieg siedmiokrotnie, za każdym razem
odsuwając umysł coraz dalej od głowy, stóp i tułowia. Następnie siedem razy wciągamy
powietrze po prawej stronie i wypuszczamy po lewej, jednocześnie powiększając aurę do
rozmiarów olbrzymiego jaja, wypełnionego przestrzenią, z którą zachowujemy kontakt
zmysłowy. Zaczynamy wówczas odbierać częstotliwości wyższych ciał oraz rejestrować
wibracje czakramu umieszczonego na czubku głowy.
Relaks jest przepustką do wyższych stanów świadomości. Zanim rozpoczniemy podróż
w głąb własnego ciała, musimy być całkowicie zrelaksowani, a jednocześnie w pełni
przytomni. Napinamy stopy, po czym rozluźniamy je lekko. Napinamy mocno kolana,
rozluźniamy i rozchylamy na boki. W ten sam sposób napinamy i rozluźniamy kolejne
mięśnie, posuwając się w górę ciała przez podbrzusze, biodra, obszar serca, ramiona, łokcie,
dłonie i gardło. Następnie rozluźniamy całą powierzchnię skóry. Pod wpływem relaksu
automatycznie otworzy się czakram brwiowy, dzięki czemu uzyskamy dostęp do
świadomości najwyższego czakramu.
Kiedy leżymy w ciszy i spokoju, nasze fale mózgowe przestrajają się na nieco inną
częstotliwość; stajemy się bardziej twórczy. Żeby odbyć medytację z kolorem, musimy
wyciszyć wszystkie możliwe ośrodki.. Wyobraźmy sobie, że zmienia się otaczające nas
powietrze; wyczuwamy te zmianę całą powierzchnią skóry. To wyobrażenie przenika do
wszystkich czakramów. Następnie wyobrażamy sobie możliwie najbardziej zrelaksowany ze
światów. Wczujmy się we własne nieistnienie, przeniknijmy ściany pokoju. Wypełnia nas
pustka.
Jak wybrać właściwe kolory? Jaki odcień czerwieni jest najbardziej odpowiedni dla
czakramu podstawowego? Jaki błękit umieścić na czole? Jak wyglądają kolory naszego ciała
w porównaniu z tymi, którymi posługujemy się na co dzień?
Nasze wahania możemy uśmierzyć w najprostszy sposób, wchłaniając całym ciałem
białe światło i pozwalając, by każda część ciała wybrała z niego taki promień, jakiego
potrzebuje. Oddychamy głęboko, wypuszczając z wdechem ujemne energie.
Inny sposób polega na aktywnym wprowadzaniu do poszczególnych ośrodków
właściwych im barw. Bardzo skuteczną metodą jest wczuwanie się w dany kolor –
wzbudzamy jego wibracje wyobrażając sobie zjawiska i stany, które są jego wyrazem.
I tak na przykład by pokryć ciało ciemnym błękitem, staramy się przywołać na myśl chwile,
w których czuliśmy się otoczeni opieką, gdy zaznawaliśmy czyjejś dobroci.
Chcąc zregenerować obszar gardła, musimy najpierw zamilknąć. Jednak nawet wtedy,
gdy nic nie mówimy, język zwykle znajduje się w pozycji czynnej. Możemy go unieruchomić
przesuwając w górę bądź w dół. Gardło jest ośrodkiem komunikacji. Postarajmy się wczuć w
nastrój dobrego prelegenta, człowieka obdarzonego chłodnymi, relaksującymi,
nieemocjonalnymi właściwościami błękitu. Wokół nas rozpościera się błękit, rozległy
bezmiar nieba i oceanu. Nasze gardło otwiera się.
Po to by wprowadzić barwy zieleni do obszaru serca, myślimy o przyrodzie. Chociaż
natura obfituje w najróżniejsze odmiany zieleni, jednak już samo wczucie się w lecznicze
właściwości drzew i ziół powoduje, że obszar serca automatycznie zaczyna odzyskiwać
utracone siły. Opuszczają nas przebrzmiałe uczucia i spływa na nas wielki spokój.
Jeśli chcemy wprowadzić kolor żółty do umysłu, wyobrażamy sobie ciche, wypełnione
skupieniem pomieszczenie biblioteki. Czujemy, jak nasz energia wchłania zgromadzoną tutaj
wiedzę.
Oranż kojarzy się z poczuciem wygody, zadowolenia i zaspokojenia. Tak właśnie
czujemy się po zdrowym posiłku. Czerwień zaś to ciepło otrzymanej przez nas troski i
miłości.
Drogocenne kamienie, które w istocie są skondensowaną energią, również obdarzają nas
wibracjami kolorystycznymi. Kamienie szlachetne promieniują bardzo subtelnymi odcieniami
barw. Leczą artretyzm, bóle głowy i wiele innych schorzeń. Jeśli czujemy związek z jakimś
klejnotem, to znaczy, że potrzebujemy jego mocy ochronnej. Kiedy nauczymy się wczuwać
umysłem w jego właściwości, rzeczywisty klejnot nie będzie nam już potrzebny.
Istnieje specjalna medytacja, pomagająca wczuć się w częstotliwości kolorów.
Wyobrażamy sobie rozjarzone niebo o zachodzie słońca i wchłaniamy barwy oranżu i
czerwieni do niższych ośrodków. W wyobraźni przeżywamy przechadzkę pośród przyrody.
Ścieżka, którą idziemy, prowadzi nas do obszaru serca. Niebo i morze rozlewają się z naszym
gardle. Głęboki granat nocy kładzie się na czole. Wreszcie, myślimy o nieskalanej świeżości
górskich śniegów, promieniujących białym światłem. Wyczuwając wibracje bieli,
medytujemy nad zjednoczeniem pierwiastków widma.
Poprzez oczyszczającą medytację dochodzimy do stanu, w którym umysł staje się
niezdolny do działań destrukcyjnych. Ostatecznie zaś osiągamy punkt, w którym samo
istnienie jest formą medytacji. Oddech i relaks oczyszczają z toksyn obieg energii
eterycznych, natomiast ćwiczenia oczyszczają z nich ciało fizyczne (patrz rozdział końcowy).
Musimy nauczyć się dążyć niestrudzenie ku białemu światłu. Każdy krok prowadzi nas w
wyższą świadomość.
Powinniśmy rozwijać w sobie naturalną wrażliwość kolorystyczną, aby dojść do punktu,
w którym poprzez sam dotyk będziemy w stanie wyczuwać różnice między barwami.
Powinniśmy nauczyć się rozróżniać dotykiem, czy kolor jest jasny, czy ciemny. Spróbujmy
odbierać kolory innymi częściami ciała – plecami, pośladkami. Nasza aparatura zmysłowa
jest bardzo słabo wykorzystywana. Każdy z nas po przejściu boso po dywanie powinien
umieć powiedzieć, z jakich kolorów jest utkany.
Rozszalały przemysł kosmetyczny zachęca nas nieustannie do malowania wszystkiego,
co się tylko da – oczu, warg, paznokci, do farbowania włosów. Byśmy stali się tęczowymi
istotami. Jednak choćbyśmy wylali na siebie kubeł farby, nie staniemy się przez to naprawdę
piękni. Prawdziwa uroda pochodzi od barw, które mamy w sobie. Aby zachować młodzieńczy
wygląd i świeżą cerę, sami musimy wytwarzać kolory w naszym wnętrzu. Na pewno jest to
tańszy sposób
Im większą mamy świadomość barw natury, tym silniej one na nas oddziałują – kolor,
rośliny, kwiaty mogą być naszym pożywieniem. Ta świadomość korzystnie wpływa na nasze
ciało, sprawiając, że stajemy się młodsi i lżejsi. Dopiero wtedy możemy mówić o prawdziwej
urodzie. To, jak wyglądamy na zewnątrz, nie będzie miało najmniejszego znaczenia,
ponieważ nasze wnętrze zacznie promieniować kolorem. Czasem wręcz brzydzimy się świeżo
wykąpanej osoby z eleganckim makijażem, gdyż podświadomie wyczuwamy, że jej barwy
wewnętrzne są niekorzystne.
Pełne otwarcie się na barwy jest równoznaczne z wkroczeniem do anielskiej krainy,
uzyskaniem świadomości Bożej. W stanie, który Kościół nazywa „stanem łaski”,
promieniujemy przepięknymi barwami o nieskończonej wielości eterycznych odcieni.
Ponieważ nasze relacje z bliźnimi są związkami kolorystycznymi, dokonujące się w nas
przemiany wewnętrzne nigdy nie przechodzą niezauważenie. Gdy nasz aura stanie się
siedliskiem piękna, gdy w jej zasięgu każdy będzie czuł się dobrze, ludzie zaczną się do nas
garnąć ze wszystkich stron. Stale będziemy otoczeni towarzystwem, gdyż nawet najbardziej
nieśmiali odważą się przy nas odzywać. Im głębszą świadomość barw przejawiamy, tym
głębsza jest nasza samowiedza, a co za tym idzie, wewnętrzna transformacja. Z czasem
wyraźnie odezwie się w nas potrzeba uzdrawiania, obdarzania innych ludzi zrozumieniem.
Zapragniemy stać się pełnoprawnymi uczestnikami odbudowy świata, w którym zatraciło się
wiele wartości. Jesteśmy świadkami budowy nowej rzeczywistości, która zastąpi stary
porządek; uczestnikami procesu, który doprowadzi do zjednoczenia wszystkich religii i
narodów w świetle wszechogarniającej miłości. Staniemy się do niej zdolni, gdy nasza aura
zabarwi się kolorami wyższej świadomości i nabierze jej mocy. To wszystko jest przed nami.
Pogłębianie świadomości kolorów jest nauką i jednocześnie przygodą. Zatracamy się po
to, by z powrotem się odnaleźć. To najpiękniejsza rzecz, jakiej możemy w życiu dokonać.
ĆWICZENIA ENERGETYZUJĄCE
Joga, na płaszczyźnie fizycznej, zajmuje się energetyzowaniem gruczołów oraz
usprawnieniem krążenia w układzie limfatycznym i krwionośnym.
Udoskonalenie ciała jest jednak dopiero warunkiem wstępnym otwarcia się na wyższy
poziom świadomości. Ostatecznym celem jogi jest uzyskanie dostępu do innego, bogatszego
poziomu istnienia. Joga stopniowo rozwija uśpione moce, które drzemią w każdym z nas.
Słowo „joga” w swoim najgłębszym sensie oznacza „zjednoczenie z wszystkimi światami”.
Na początku można traktować jogę jako formę terapii ruchowej. Jest niewątpliwie
techniką wpływającą korzystnie na stan zdrowia, sylwetkę i funkcjonowanie narządów
wewnętrznych. Niemniej pobudzenie wydzielania hormonów i krążenia automatycznie
rozbudza czakramy, które zaczynają wytwarzać więcej energii. Dzięki jodze energie docierają
do obszarów największego głodu energetycznego. Jej wpływ na czakramy jest ogromny:
jedne barwy intensyfikuje, inne usuwa, a tam gdzie trzeba, poszerza zakres widma. Pod
wpływem jogi człowiek „twardy” mięknie i zaczyna objawiać współczucie, zaś człowiek
delikatny i wrażliwy odnajduje w sobie nieznaną siłę.
Na początku zaleca się ograniczenie ćwiczeń do piętnastu minut. Nadmierny entuzjazm
u początkujących może przynieść więcej szkody niż pożytku. Stopniowo należy wydłużać
czas ćwiczeń, aż do chwili, kiedy uznacie, że to jest właściwa dla was dawka dzienna.
Pracując nad czakrami, musimy uważać na to, ile czasu spędzamy w poszczególnych
asanach. Długie utrzymywanie asany dobrze działa na ośrodek zanieczyszczony bądź
niedoenergetyzowany, natomiast nadmierne pobudzanie czakramu, który jest
przeenergetyzowany, może być szkodliwe. Ogólnie rzecz biorąc, większość ćwiczeń
wystarczy robić niezbyt długo, żeby osiągnąć pożądany skutek.
Dla osób sporadycznie uprawiających jogę te sprawy nie odgrywają większej roli. Ktoś.
Kto raz w tygodniu chodzi na kurs jogi i nie ćwiczy w ogóle w domu, może latami
funkcjonować nie uruchamiając pewnych współzależności. Kilka zaledwie ćwiczeń i chwila
relaksu utrzymuje go w zdrowiu i dobrej kondycji towarzyskiej. Gdy jednak ćwiczy się
intensywniej, po pewnym czasie pojawiają się sygnały świadczące o zmianach w
świadomości. W tym okresie niezbędne jest już przewodnictwo doświadczonego,
wykwalifikowanego trenera. Z tego właśnie powodu niektórzy mistrzowie jogi twierdzą, że
nie pozwoliliby jej uczyć nikomu, kto nie przeszedł przynajmniej dziesięcioletniego treningu.
Nawiasem mówiąc, pobudzanie czakramu drogą samych ćwiczeń bez koncentrowania
się na danym obszarze zupełnie mija się z celem, podobnie jak przybieranie pewnych pozycji
dla przyjemności, bez uwzględniania ich wyższego celu.
Kiedy wszystkie ośrodki są już otwarte, energie krążą automatycznie, bez większego wysiłku
z naszej strony, ponieważ jednak zdarza się to u niewielu z nas, musimy podchodzić do jogi z
najwyższą powagą. Przy pełnym otwarciu ośrodków dozwolone jest wykonywanie ćwiczeń w
dowolnej kolejności. Z chwilą gdy energie spływają z czubka głowy, znika również wymóg
posuwania się w ćwiczeniach od dołu do góry ciała.
Z czasem nauczymy się wyczuwać, które z ćwiczeń uaktywniają osłabiony czakram, a
który powinniśmy unikać, aby nie rozjątrzać i tak już przeenergetyzowanego czakramu.
Dobór ćwiczeń opiera się na bardzo prostych zasadach. Jeśli jesteśmy mało energiczni, to
znaczy, że mamy osłabiony obszar brzucha. Jeśli w ogóle nie pociąga nas seks, to znaczy, że
brakuje nam energii w czakramie podstawowym.
Ośrodki energetyczne człowieka wykształcały się stopniowo, zanim osiągnęły dzisiejszą
postać. Czakramy współczesnego człowieka są zatem większe niż czakramy jego przodków,
natomiast zmniejszyła odległość między nimi. W efekcie ćwiczenie pobudzające
którykolwiek z czakramów rozbudza zarazem wszystkie pozostałe, a zwłaszcza te, które
bezpośrednio z nim sąsiadują. Naturalnie skuteczność ćwiczeń zależy w znacznej mierze od
tego, jak często je wykonujemy i jak długo utrzymujemy daną pozycję.
Niemożliwe byłoby przypisanie kolorów wszystkim istniejącym ćwiczeniom, niemniej
jednak w drugiej części rozdziału przedstawimy wybrany zestaw ćwiczeń energetyzujących
po kolei siedem głównych czakramów ludzkiego ciała. Każdy zestaw zaczynamy od ćwiczeń
najprostszych, stopniowo przechodząc do coraz trudniejszych. Ćwiczenia te stanowią
pierwszy etap w pracy nad rozbudzeniem ośrodków.
Zestaw pobudzający siedem ośrodków można ćwiczyć w całości raz na tydzień.
Ale możemy też wybrać po jednym ćwiczeniu dla każdego czakramu i ułożyć je w zestaw,
którym będziemy posługiwać się w codziennej praktyce. Naturalnie im więcej ćwiczymy, tym
głębsze i szybsze osiągniemy efekty.
Joga dotarła na Zachód w „oprawie” ćwiczeń fizycznych, ponieważ w tej postaci była
łatwiejsza do zaakceptowania dla jego mieszkańców. Nauczyciele stosowali wiele ćwiczeń w
pozycji stojącej, na której w dalszym ciągu opierają się niektóre szkoły jogi. Dla wielu osób
jednak korzystniejsze jest ćwiczenie w pozycji leżącej. Ludzie ze skrzywieniem kręgosłupa
oraz cierpiący na żylaki powinni zdecydowanie unikać kursów, na których preferuje się
ćwiczenia w pozycji stojącej. Nieruchoma pozycja stojąca, nawet w rozkroku, jest dla wielu
osób niewskazana. Skłony tułowia wykonywane w tej pozycji przebiegają zbyt gwałtownie.
Zwłaszcza osoby, które nigdy przedtem nie ćwiczyły jogi, powinny zaczynać przede
wszystkim od ćwiczeń w pozycji siedzącej lub leżącej.
Dopiero z czasem nauczymy się właściwie obchodzić z własnym ciałem. Chociaż
pozycja siedząca również obciąża kręgosłup, umożliwia jednak pochylanie się do przodu w
sposób płynny. Kiedy ćwiczymy na plecach, w zetknięciu z twardym podłożem łopatki
wsuwają się do środka, co automatycznie koryguje ich położenie. Ramiona i barki rozluźniają
się. Głębokie oddychanie w pozycji leżącej samoistnie koryguje postawę. Mathias Alexander,
twórca techniki równowagi psychofizycznej, zwykł był mawiać, że większość ludzi samym
siedzeniem doprowadza się do żałosnej formy. Proces odnowy powinniśmy zacząć od
ćwiczeń w pozycji leżącej.
Unikajcie kursów jogi, na których panuje tłok, ponieważ nauczyciel nie jest wówczas w
stanie zająć się indywidualnie każdym uczniem ani zauważyć zmian dokonujących się u
niego pod wpływem ćwiczeń. Dobrzy nauczyciele nie reklamują się szumnie, dobrych
nauczycieli trzeba znaleźć. Rozejrzyjcie się uważnie. Zanim zapiszecie się na kurs, pójdźcie
na jedne zajęcia i zobaczcie, co się będzie z wami działo. Czy po zajęciach nie czujecie się
podnieceni erotycznie lub nadmiernie pobudzeni ruchowo? Czy uczestnicy kursu są mili? Ilu
z nich ćwiczy w domu? Najlepszym wstępem do jogi jest hatha joga. Jest to dziedzina
filozofii jogi zajmująca się ciałem fizycznym, technikami utrzymywania go w zdrowiu i w
pełni sił.
Kiedy mięśnie są mocne i jędrne, najdrobniejszy ruch rezonuje w całym ciele, więc im
jesteśmy sprawniejsi, tym mniej ćwiczeń nam potrzeba.
Jesteśmy tym, co jemy. Starajcie się zatem jeść jak najwięcej produktów
pełnowartościowych. Unikajcie żywności konserwowanej. Jedzcie dużo owoców i warzyw,
ograniczając jednocześnie spożycie ciast, czekolad i kawy. Ćwiczenia poruszają złogi toksyn
w organizmie, lecz dopiero dzięki płynom zanieczyszczenia wydostają się na zewnątrz. Pijcie
więc dużo wody i soków owocowych. Nie porzucajcie jednak jedzenia mięsa na siłę, dopóki
nie zauważycie, że wasz organizm przestawia się na nowy metabolizm. Z czasem, kiedy
proces oczyszczania w waszym ciele będzie bardziej zaawansowany, sami poczujecie, że
mięso jest zbyt ciężkostrawne i bez wysiłku przejdziecie na dietę warzywną.
Nie jedzcie co najmniej na dwie godziny przed ćwiczeniami.
Nigdy nie ćwiczcie po długim pobycie na słońcu.
Oddychać należy przez nos. Żeby przetkać prawą dziurkę w nosie, wkładamy prawą
pięść pod lewą pachę i przyciskamy lewy łokieć do tułowia. Z lewą dziurką
postępujemy odwrotnie.
Ćwiczenie na macie zapobiega ślizganiu się.
Ćwiczcie w luźnych wygodnych strojach. Najlepszy jest trykot albo koszulka i
spodenki gimnastyczne.
Należy zdejmować wszelkie ozdoby szyi, zegarki i okulary.
Relaksujemy się przed rozpoczęciem i na zakończenie każdej sesji ćwiczeń, a także
pomiędzy ćwiczeniami.
Ból i nadmierne napięcie mięśni są wskazaniem do przerwania asany.
Pamiętajcie, że w jodze nikt się nie ściga.
Nasi przodkowie mieli naturalną sprężystość mięśni, której nam, niestety, brakuje.
Wygodne życie pozbawia nas sprawności fizycznej, a krzesła wykrzywiają miednicę pod
nienaturalnym kątem, nie powinniśmy więc przystępować do ćwiczeń bez uprzedniego
rozluźnienia mięśni. Połóżmy się na plecach, wyciągnijmy ręce i nogi. Następnie po kolei
napinajmy i rozluźniajmy wszystkie grupy mięśni, zaczynając od palców stóp, kończąc na
czubku głowy. Pamiętajmy, żeby po drodze nie pominąć rąk i dłoni. Na zakończenie
usiądźmy i potrząsając udami rozluźnijmy nogi.
Kiedy za pierwszym razem przyjmujecie jakąś pozycję, nie napinajcie mięśni zbyt
mocno; dopiero za drugim i trzecim razem starajcie się ją stopniowo pogłębić.
Z reguły nie ćwiczy się żadnej asany więcej niż trzy razy, jednak z czasem nauczycie się
sami decydować, co jest wam potrzebne. Jeśli macie wrażenie, że któryś z ośrodków jest
szczególnie niedoenergetyzowany, możecie codziennie wykonywać przeznaczony dla niego
zestaw ćwiczeń. Przede wszystkim jednak pamiętajcie o tym, żeby nigdy nie ćwiczyć asan
rozbudzających ośrodki, które zdradzają oznaki przeenergetyzowania. Nie zapominajcie, że
ćwiczenia dopiero wtedy są skuteczne, gdy ćwicząc koncentrujemy się na pobudzanym
obszarze.
Pobudzanie ośrodka czerwieni
1. Kładziemy się na plecach. Unosimy jedną nogę do góry, zginamy w kolanie i
przyciągamy do piersi. Drugiej nogi nie odrywamy od ziemi. Jeśli to konieczne,
splatamy dłonie wokół kolana, by dociągnąć je do tułowia. Na wdechu przyciągamy
czoło do kolana, wytrzymujemy w tej pozycji przez chwilę, po czym na wydechu
kładziemy z powrotem głowę na podłogę. Powtarzamy ćwiczenie uginając drugą
nogę. Następnie unosimy jednocześnie obie nogi na wdechu, zaś na wydechu zginamy
kolana i przyciągamy je do piersi.
Powyższe ćwiczenie pobudza dolny odcinek kręgosłupa. Unoszenie nóg powoduje odpływ
krwi, dzięki czemu żyły w nogach zostają chwilowo odciążone, poprawia się natomiast
ukrwienie dolnych partii brzucha. Amerykańscy chirurdzy ortopedzi utrzymują, że u podłoża
wszystkich schorzeń leżą wady postawy. Niezdolność do wykonania tak prostego ćwiczenia,
jakim jest przyciąganie kolana do piersi, zapowiada przyszłe zwyrodnienie kręgosłupa i inne
dolegliwości. Ćwiczenie to ponadto przeciwdziała obstrukcji i ułatwia wydalanie gazów.
Po wykonaniu pełnej sekwencji ćwiczenia przechodzimy do siadu bez pomocy rąk,
przez co wzmacniamy nogi i mięśnie brzucha.
2. W siadzie uginamy kolana i przyciągamy pięty do pośladków. Odchylamy się do tyłu i
na wydechu unosimy wyprostowaną nogę w powietrzu, wyciągając jednocześnie przed siebie
obie ręce w kierunku stopy. Wytrzymujemy w pozycji przez kilka sekund, po czym
opuszczamy ręce i nogę na wydechu. Powtarzamy ćwiczenie prostując drugą nogę. Następnie,
nie tracąc równowagi, unosimy na wydechu obie nogi i wyciągamy ręce przed siebie.* Na
wydechu opuszczamy ręce i nogi na ziemię. Powyższe ćwiczenie rozciąga ścięgna i
wzmacnia mięśnie ud i brzucha, poprawia równowagę, łagodzi napięcia nerwowe i usprawnia
trawienie.
-------------------
*
Kiedy wyciągamy ręce, zawsze powinno to wyglądać jak gest dziecka, pozbawiony agresji, przepełniony
miłością i harmonią.
3. W pozycji siedzącej przekładamy prawą nogę nad lewą i stawiamy prawą stopę na
podłodze obok lewego kolana. Na wdechu otaczamy zgięte kolano prawą ręką i chwytamy za
śródstopie. Prostujemy nogę do góry, odwodząc jednocześnie jak najdalej w bok.
Wytrzymujemy przez chwilę w tej pozycji, po czym na wydechu ustawiamy nogę w
pierwotnym położeniu. Ćwiczenie wykonujemy dwu- lub trzykrotnie, a następnie
powtarzamy zmieniając nogę. Na wdechu przyciągamy obie nogi do tułowia, chwytamy je
dłońmi w śródstopiu i prostujemy maksymalnie, balansując na pośladkach. Na wydechu
powoli opuszczamy nogi na ziemię, po czym ponownie uginamy kolana. Jeśli opanowaliśmy
pozycję, możemy z uniesionymi nogami zrobić kilka oddechów.
Powyższe pozycje ćwiczą równowagę, a także rozciągają ścięgna i mięśnie wewnętrznej
strony ud.
4. Uginamy prawą nogę w kolanie. Chwytamy lewą ręką za prawą stopę i unosimy ją
Lekko, przekładając prawą rękę od wewnątrz pod ugiętym kolanem. Staramy się przy tym
odwieść nogę w bok. W tej pozycji na wydechu próbujemy przybliżyć maksymalnie stopę do
czubka głowy, a następnie pozwalamy jej opaść. Robimy wdech i na kolejnym wydechu
staramy się dotknąć stopą czoła. Na trzecim wydechu przyciągamy stopę do talii. Następnie
opieramy stopę na lewym udzie i kilkakrotnie podnosimy i opuszczamy kolano. Całą
sekwencję powtarzamy symetrycznie, unosząc lewą nogę. W ostatniej fazie ćwiczenia nie
należy wymuszać ruchu kolana ręką; powinna ona uginać się pod samodzielnie pracującym
kolanem.
Teraz odchylając się lekko dla lepszej równowagi, unosimy obie nogi i siadamy na
samych pośladkach. Przekładamy ręce od wewnętrznej strony pod kolanami; nogi spoczywają
wygodnie w zgięciu ramion. Rozchylamy ramiona na boki, starając się rozszerzyć
maksymalnie uda. Siedzimy tak, dopóki nie poczujemy zmęczenia. Wpatrywanie się w jeden
punkt pomaga zachować równowagę.
Wszystkie przedstawione dotąd ćwiczenia przygotowują ciało do pozycji pełnego
lotosu, która jest idealnym ćwiczeniem dla obszaru rozrodczego.
5. Krzyżujemy stopy w niewielkiej odległości od tułowia i powoli, podpierając się na
dłoniach, dosuwamy pośladki jak najbliżej do pięt. Rozmaite odmiany lotosu energetyzują
poprzez ucisk stóp dolne obszary jamy brzusznej i poprawiają krążenie na bocznych
powierzchniach ciała. Ćwiczenia powinniśmy zaczynać od półlotosu.
Siedząc ze skrzyżowanymi nogami unosimy prawą stopę i podeszwą do góry układamy
w przeciwległej pachwinie. To samo powtarzamy z lewą stopą, żeby równomiernie pobudzić
krążenie po obu stronach ciała.
Aby usiąść w pozycji pełnego lotosu, prawą stopę odwróconą podeszwą do góry
układamy w lewej pachwinie. Następnie zginając lewą nogę w kolanie, unosimy ją za kostkę i
kładziemy w prawej pachwinie. Zabieg ten zajmie nam prawdopodobnie trochę czasu i w
żadnym wypadku nie należy naciskać dłońmi na kolana. Po to żeby padły niżej. Oparte na
nogach dłonie mogą być zwrócone wewnętrzną stroną do góry lub do dołu. W zasadzie palec
wskazujący powinien spocząć w zgięciu kciuka, a reszta palców pozostać wyprostowana,
spróbuj jednak sam wyczuć, jak twoje dłonie pragną się ułożyć.
6. Siadamy w lotosie bądź po turecku. Aby pobudzić przepływ energii w kierunku
głowy, wyciągamy na wdechu ręce ponad głowę, a następnie z wyprostowanymi plecami
robimy na wydechu skłon w kierunku prawego kolana. Ręce opieramy po obu stronach
kolana. Powtarzamy ćwiczenie robiąc skłon do lewego kolana. Następnie na wdechu
ponownie wyciągamy ręce do góry i na wydechu dotykamy głową ziemi między nogami, jeśli
trzeba – podpierając się rękami.
Kiedy opanujemy równowagę w powyższych pozycjach, siadamy prosto splatając
dłonie za plecami. Na wydechu robimy powolny skłon tułowia, zadzierając ręce jak najwyżej
do góry. Czołem staramy się dotknąć ziemi. Na wydechu wracamy do pozycji wyjściowej.
Osoby o nadmiernie pobudzonym najniższym czakramie powinny unikać ćwiczeń, w
których stopy stykają się z pachwinami, ponieważ energie stóp będą dodatkowo pobudzać
ośrodek. Nie należy zbyt mocno uciskać pachwin, gdyż tamuje się w ten sposób krążenie.
Osoby z wadami kręgosłupa mogą pobudzać obszar czerwony siadając na wygodnym krześle
i unosząc nogi do góry.
Pobudzanie ośrodka pomarańczowego
Za każdym razem gdy w siadzie prostujemy nogi, po jednej lub obie naraz, osłabiamy lekko
energie ośrodka czerwonego. Energia zostaje również z niego wypchnięta podczas skłonu,
jednak wówczas pobudzamy ośrodek pomarańczowy.
1.W pozycji siedzącej uginamy prawą nogę w kolanie i kładziemy stopę na udzie tuż
powyżej lewego kolana. Czekamy, aż kolano swobodnie opadnie na zewnątrz. Następnie
splatamy dłonie za plecami na wysokości krzyża i pochylamy się lekko do przodu, starając się
podciągnąć prawą piętę jak najwyżej na lewym udzie.
Na wdechu wyciągamy ręce nad głową i odchylamy lekko do tyłu. Na wdechu robimy
skłon w kierunku ugiętego kolana. Odpoczywamy przez chwilę. Lewą dłoń wkładamy pod
kostkę lewej nogi lub pod dowolny, wygodny punkt na łydce. Na wdechu odwodzimy prawą
rękę do tyłu. Utrzymujemy ją w tej pozycji przez chwilę, po czym, na wydechu, opuszczamy.
Podnosimy i opuszczamy rękę dwa lub trzy razy, a następnie na wdechu prostujemy tułów z
rękami wyciągniętymi do pionu. Na wydechu ponownie robimy skłon do przodu, tym razem
nieco pogłębiony. Powtarzamy całą sekwencję uginając lewą nogę.
Jeśli ćwiczenie nie sprawia nam żadnych trudności, możemy stopę kłaść od razu w
pachwinie, tak jak w półlotosie.
Teraz złączamy nogi, jeśli trzeba lekko uginając kolana. Robimy powolny wdech i
ściągając łokcie, przesuwamy dłońmi po nogach. Prostujemy tułów, wyginamy lekko w
krzyżu i na wydechu robimy skłon, opuszczając głowę na nogi. Powtarzamy ćwiczenie
kilkakrotnie.
Gdy potrafimy bez trudu dosięgnąć głową do kolan, próbujemy następujących
wariantów ćwiczenia:
a) Splatamy ręce i wyciągamy nad głową. Robimy powoli skłon do przodu, kładąc tułów
na nogach i oplatamy dłońmi. Zaczepiamy palcami wskazującymi o duże palce stóp i
obciągając łokcie do dołu przyciągamy czoło do kolan. Nie zaokrąglamy pleców; nogi
przylegają do podłogi.
Powyższe ćwiczenie działa tonizująco na narządy jamy brzusznej, wpływa także
korzystnie na pęcherz i prostatę
.
b) Splatamy dłonie za plecami i na wydechu robimy skłon do przodu opierając nos o
kolana i zadzierając ręce do tyłu. Rozluźniamy mięśnie grzbietu i oddychamy powoli.
2. Poniższe ćwiczenie energetyzuje również ośrodek żółty i czerwony, jednak
wykonujemy je koncentrując się na obszarze żołądka, gdyż główne uderzenie energetyczne
pada na ten obszar, na którym koncentrujemy umysł.
Klękamy z rozsuniętymi nogami i podpieramy się pionowo rękami. Na wdechu
wyginamy kręgosłup do dołu, jednocześnie unosząc głowę do góry. Na wydechu opuszczamy
głowę, wyginamy kręgosłup w pałąk i napinamy mięśnie pośladków. Powtarzamy ćwiczenie
kilka razy.
Dla odmiany możemy na wdechu opuszczać brodę na podłogę pomiędzy dłonie.
Ćwiczenie uelastycznia kręgosłup, szyję ramiona, a także osłabia dolegliwości związane z
menstruacją.
3. W tej samej pozycji patrząc przed siebie, unosimy na wdechu kolano jednej nogi i
przyciągamy do klatki piersiowej. Patrząc na kolano, dosięgamy go czubkiem nosa. Na
wydechu wysuwamy prostą nogę do tyłu. Następnie uginamy kolano, jednocześnie
zadzierając nogę jak wyżej. Odginany głowę do tyłu i parzymy za siebie. Powoli wracamy do
pozycji wyjściowej, po czym powtarzamy ćwiczenie dla przeciwległej nogi. Ćwicząc staramy
się rozluźnić i skoncentrować na płynności ruchów. Ćwiczenie to korzystnie działa na
kręgosłup, nerw kulszowy i kobiece narządy rozrodcze.
Jeden z wariantów ćwiczenia polega na jednoczesnym unoszeniu nogi i przeciwległej
ręki.
4. Podnosimy się z poprzedniej pozycji i klękamy, prostując tułów do pionu. Z rękami
na biodrach lub wyciągniętymi na boki kołyszemy się kilkakrotnie w przód i w tył dla
wzmocnienia mięśni ud.
Siadamy na piętach rozsuwając kolana i podpieramy się z tyłu rękami. Zaciskając lekko
pośladki unosimy biodra i odchylamy się do tyłu.
Jeśli potrafimy wykonać te ruchy bez trudu i mamy dosyć mocne mięśnie ud, możemy
zacząć powoli opuszczać się na łokciach i przedramionach do punktu, w którym głowa oprze
się o podłogę. Plecy są wygięte w łuk. Jeśli w tej pozycji jest nam wygodnie, możemy
ponownie przenosząc ciężar ciała na dłonie, oprzeć tył głowy i kark na ziemi, a następnie
opuścić również barki. Kolana przylegają do ziemi. Koncentrując się na brzuchu lub na
oddechu leżymy przez dłuższą chwilę, po czym podpierając się na łokciach i przedramionach
z powrotem unosimy tułów do pionu. Kiedy uda wzmocnią się, będziemy w stanie podnieść
się bez pomocy rąk.
W tym ćwiczeniu obszar brzucha dodatkowo pobiera energię od stóp. Ćwiczenie
przeciwdziała obstrukcji i schorzeniom narządów trawiennych.
Pobudzanie ośrodka żółtego
Ośrodek żółty, położony pomiędzy sercem a żołądkiem, jest w naszym ciele bodaj najgorzej
traktowanym ośrodkiem. Prawie wszyscy siedzimy niedbale, gdy tymczasem ośrodki serca i
umysłu są tak sprzężone ze sobą, że przy wykrzywionym kręgosłupie żaden z nich nie może
działać prawidłowo. Kiedy trzymamy się prosto, konflikt umysłu i uczuć nie ma prawa
istnieć. Podczas skłonów rozluźniamy odcinek kręgosłupa związany z ośrodkiem umysłu.
1. Z pozycji klęczącej robimy skłon z wyprostowanymi rękami sięgając jak najdalej do
przodu. Na wdechu przenosimy ręce ponad głową za siebie i opuszczamy pośladki na pięty
(jeśli nie potrafimy tego zrobić, będziemy mieli w przyszłości problemy z kręgosłupem). Na
wydechu opuszczamy czoło na podłogę tuż przed kolanami. Odpoczywamy przez chwilę, a
następnie z powrotem przenosimy ręce do przodu i kładziemy jedną dłoń na drugiej.
Opieramy czoło na dłoniach, zamykamy oczy i relaksujemy się, rozluźniając mięśnie szyi.
Efekt działania tej pozycji jest bardzo powolny, ale w odróżnieniu od innych można ją
utrzymywać dłużej. Przeciwdziała postrzałom i innym schorzeniom w dolnym odcinku
kręgosłupa.
Siadamy z wyprostowanymi nogami. Nogi razem, ręce oparte z tyłu. (Im dalej oprzemy
ręce, tym pozycja będzie trudniejsza). Na wdechu unosimy i zaciskamy pośladki. Przez
chwilę trwamy w pozycji, a następnie opuszczamy się na wydechu.
Osoby bardziej zaawansowane mogą po uniesieniu tułowia dodatkowo podnieść nogę.
Kolejny wariant polega na unoszeniu się z jedną nogą zgiętą w kolanie i opartą o udo
drugiej.
3.Siedzimy tak jak w poprzednim ćwiczeniu, z wyprostowanymi nogami, podparci z
tyłu. Zginamy nogi w kolanach i rozchylamy na boki. Unosimy pośladki i odchylamy głowę
do tyłu. Opuszczamy się do siadu. Następnie nie opuszczając kolan ponownie kładziemy się
na plecach, wyciągając ręce za siebie. Przyciągamy pięty do pośladków zachowując między
stopami odstęp około trzydziestu centymetrów. Dłonie opieramy po obu stronach głowy,
palcami zwrócone w stronę barków. Powoli opuszczamy się, aż tył głowy i kark spoczną na
ziemi. Przenosimy dłonie pod biodra i idziemy drobnymi kroczkami do przodu, aż cały tułów
spocznie na ziemi.
W kulminacyjnej fazie ćwiczenia możemy zwrócić dłonie palcami do wewnątrz i
wypchnąć tułów do góry, tak żeby ręce i nogi były całkowicie wyprostowane, a ciało bardzo
mocno wygięte w łuk.
Ćwiczenie wpływa korzystnie na układ nerwowy i układ hormonalny.
4. Kładziemy się na brzuchu. Na wdechu zginamy nogi w kolanach i chwytamy dłońmi
za kostki. Napinamy mięśnie nóg, wyginając plecy do tyłu. Unosimy głowę i klatkę piersiową
i odrywamy biodra jak najdalej od podłogi. Ręce wyprostowane. Na wydechu powoli
wracamy do pozycji wyjściowej. Jeśli pozycja nie sprawia nam trudności, możemy pokołysać
się w przód i w tył, w rytm wdechów i wydechów. Koncentrujemy się na górnej części
brzucha lub na plecach.
Ćwiczenie to stanowi znakomity masaż dla mięśni i narządów jamy brzusznej.
Połączenie dłoni i stóp nad ośrodkiem wzmaga zasilanie energetyczne.
5. Kładziemy się na podłodze twarzą do ziemi. Nogi złączone, stopy obciągnięte,
ramiona wyciągnięte wzdłuż tułowia, broda oparta o podłogę. Bierzemy wdech i na wydechu
odrywamy wyprostowane nogi jak najdalej od ziemi. Zaciskamy pośladki, napinamy mięśnie
ud, starając się trzymać nogi razem. Kiedy zaczynamy odczuwać zmęczenie, powoli
opuszczamy nogi na ziemię. Pełen relaks.
Początkujący mogą wkładać zaciśnięte pięści pod uda i za ich pomocą podnosić po
jednej nodze do góry, a dopiero po pewnym czasie spróbować unieść obie naraz.
Ćwiczenie to jest dobre na biodra, brzuch, miednicę i dolny odcinek kręgosłupa.
Zamieszczamy je tutaj, ponieważ większość ludzi potrafi oderwać nogi od ziemi tylko na taką
wysokość, przy której głównie aktywizuje się ośrodek żółty.
Pobudzanie ośrodka zieleni
Ćwiczeniem, które działa najkorzystniej na obszar serca, jest korkociąg.
1. Chwytając prawą ręką prawe kolano przekładamy prawą stopę nad lewym kolanem i
stawiamy ją tuż obok niego na podłodze. Splatamy obie dłonie na podniesionym kolanie i
opieramy na nim podbródek. Na wdechu prostujemy plecy i unosimy głowę. Na wydechu
przenosimy lewą rękę za siebie, skręcając jednocześnie jak najmocniej tułów. Trwamy w
maksymalnym skręcie przez chwilę, po czym bardzo powoli na wdechu przenosimy rękę z
powrotem na kolano. Na wydechu opuszczamy głowę na kolano. Ćwiczenie powtarzamy
dwu- lub trzykrotnie, po czym wykonujemy je symetrycznie.
W trudniejszej wersji ćwiczenia zahaczamy prawą dłoń o duży palec prawej nogi, a
następnie odkręcamy się do tyłu. Nie powinniśmy jednak próbować tego wariantu, dopóki nie
opanujemy naprawdę dobrze skrętu kręgosłupa.
Ponownie siadamy z wyprostowanymi nogami. Przekładamy prawą nogę nad lewą i
stawiamy na podłodze tuż za lewym kolanem. Lewą nogę zginamy przyciągając piętę do
prawego pośladka. Prawe kolano powinno być jak najbliżej prawego ramienia. Przeplatamy
prawą rękę od wewnątrz pod prawym kolanem i wyginamy ją do tyłu. Próbujemy zetknąć
ręce za plecami. Odkręcamy plecy i szyję jak najdalej w prawo, jednak bez nadmiernego
naciągania mięśni. Ćwiczenie powtarzamy symetrycznie, w drugą stronę.
Ćwiczenie to wzmaga ruchomość kręgów i działa tonizująco na korzonki nerwowe.
3. Kładziemy się na plecach, z rękami wzdłuż tułowia. Podpierając się na łokciach
unosimy tułów i wyginamy plecy w łuk. Kiedy głowa opadając do tyłu oprze się czubkiem o
podłogę, składamy dłonie w geście modlitwy. Początkujący trzymają nogi na ziemi,
zaawansowani mogą je unieść do góry. Oddychamy głęboko, powoli, starając się jak
najdłużej utrzymać pozycję. Następnie opuszczamy nogi na ziemię podpierając się na
łokciach, po czym opuszczamy kark i tułów.
Ćwiczenie to rozciąga jelita i narządy jamy brzusznej. Umiejscowione w łokciach
czakramy pomocnicze przesyłają energię do obszaru serca.
4. Bardziej zaawansowani wykonują to ćwiczenie w lotosie, mniej zaawansowani
zwyczajnie krzyżują nogi po turecku. Wsparci na łokciach odginamy się do tyłu, aż głowa
oprze się czubkiem o ziemię. Wyciągamy ręce przed siebie i chwytamy za duże palce stóp
(jeśli leżymy w lotosie), lub kładziemy je na udach, starając się dociągnąć łokcie do ziemi.
Wyginamy mocno plecy, pamiętając o tym, że obszar wygięty jest obszarem najsilniej
zenergetyzowanym
Ta sama asana rozciąga jelita i inne narządy w jamie brzusznej. Ułatwia też głębokie
oddychanie.
5. Przechodzimy do klęku. Na wdechu przenosimy powoli przodem wyprostowane ręce
nad głowę. Na wydechu, wyginając lekko dłonie i palce, wolno odchylamy ręce do tyłu.
Jednocześnie mocno wyginamy plecy w łuk. Wracamy do pionu na wdechu, a na kolejnym
wydechu pochylamy lekko tułów do przodu.
6.Klękamy z rozsuniętymi nogami. Odchylając się tyłu z wyprostowanymi ramionami
kładziemy dłonie na piętach. Następnie wyginamy do tyłu tułów i szyję, jednocześnie
wypychając biodra do przodu. Powracamy do pozycji klęcznej.
Ćwiczenie to oddziałuje korzystnie na układ trawienny, wydalniczy i rozrodczy.
Rozciąga żołądek i jelita, a także przeciwdziała zaparciom. Jest ponadto wskazane przy
postrzale, pochyłości i bólach pleców.
Pobudzanie ośrodka błękitu.
Większość z nas cierpi wskutek napięć mięśniowych na barkach i powinna ćwiczyć
wysuwanie i przyciąganie podbródka. Wyjątek stanowią osoby z nadczynnością tarczycy,
które powinny uciekać się do tych ćwiczeń tylko w ostateczności.
.........1.Kładziemy się na brzuchu. Mocno wyciągamy ręce przed siebie. Następnie kładziemy
dłonie przed twarzą jedna na drugiej i opieramy na nich podbródek. Unosimy lekko
podbródek wspomagając go dłońmi. Następnie odrywamy tułów od ziemi, jednocześnie
podnosząc łokcie i dłonie z opartym na nich podbródkiem. Kiedy dojdziemy do najwyższego
położenia, jakie jesteśmy w stanie utrzymać, przyciągamy łokcie do siebie i opuszczamy
dłonie na ziemię nie obniżając przy tym tułowia. Zwieszamy głowę tak, by mięśnie karku w
pełni się rozluźniły i opuszczamy tułów na podłogę, opierając czoło o matę. Na wydechu
odrywamy głowę i dłonie od ziemi na jednakową wysokość, a następnie podpieramy się
dłońmi i odpychamy tułów do góry. Nie należy prostować łokci ani odrywać dolnej części
brzucha od ziemi, dopóki nie jesteśmy w stanie dobrze wygiąć się do tyłu. Powoli opadamy
na wydechu, brodę trzymając zadartą.
Wprawdzie to ćwiczenie rozbudza błękitny ośrodek gardła, jednak lepiej jest
koncentrować się na czole, ponieważ wówczas ulega pobudzeniu również ośrodek indygo.
Ćwiczenie to wzmacnia brzuch i plecy.
W jednej z odmian ćwiczenia zatrzymujemy się w najwyższym położeniu i zwieszamy
głowę na wydechu. Następnie na wdechu skręcamy głowę w prawo i kątem oka patrzymy na
własne pięty. Na wydechu odkręcamy głowę z powrotem. Potem robimy skręt w przeciwną
stronę. W kolejnym wariancie zadzierając głowę w bok, opadamy na prawy łokieć i na
wdechu patrzymy w sufit. Na wydechu prostujemy rękę i zwieszamy głowę. Powtarzamy
ćwiczenie uginając lewy łokieć.
2. Kładziemy się na plecach ze złączonymi stopami, wyciągając ręce wzdłuż tułowia.
Wspierając się na dłoniach i lekko ugiętych łokciach, podnosimy nogi do pionu. Podpieramy
przy tym plecy dłońmi możliwie jak najwyżej. Jednocześnie przyciskamy brodę do klatki
piersiowej. Napinamy mięśnie pośladków starając się utrzymać plecy proste w jak
najwyższym położeniu. Świeca jest doskonałym ćwiczeniem, jednak nie powinno się go
wykonywać przy powiększonej tarczycy, nadciśnieniu, a także podczas menstruacji. Po
wyjściu z asany nie należy od razu wstawać, gdyż następuje wtedy zbyt nagły odpływ krwi z
mózgu.
Kto opanował dobrze świecę, może spróbować jednego z poniższych wariantów
ćwiczenia, które wprawdzie nie energetyzują tak mocno ośrodka błękitu, za to zwiększają
elastyczność ciała.
Stojąc w świecy:
a) Opuszczamy jedną nogę powoli za głowę. Następnie opuszczamy nogę drugą.
b) Uginamy nogę w kolanie i opieramy je o czoło, a stopę o kolano drugiej nogi.
Pozostajemy przez chwilę w asanie, a następnie wykonujemy ją symetrycznie.
c) Opuszczamy obie stopy na ziemię za głową. Kładziemy ręce za plecami na podłodze,
jeśli to możliwe – trzymając się za nadgarstki.
3. Wracamy do leżenia ze świecy. Przyciągamy stopy piętami do pośladków i z
ugiętymi kolanami podnosimy pośladki do chwili, aż klatka piersiowa oprze się o podbródek.
Stopy i barki przylegają do ziemi tworząc, wraz z rękami i karkiem podporę dla tułowia.
Ćwiczenie to przeciwdziała pochyłości i bólom pleców, nie powinno się go jednak
wykonywać w ciąży.
Można spróbować również wariantu, w którym podpieramy biodra dłońmi i prostujemy
nogi do przodu, a następnie unosimy je po jednej do góry.
4.Wprowadzimy teraz kilka ćwiczeń w pozycji stojącej. Przedstawione wcześniej asany
połączone z wygięciem tyłu energetyzowały ośrodek serca. Odchylanie tułowia i głowy do
tyłu w pozycji stojącej pobudza również ośrodek gardła. Głębokość wygięcia zależy od
elastyczności ciała. Im dalej potrafimy się wygiąć, tym silniej fale wzbudzonej energii
rozchodzą się po ośrodkach.
Stajemy na lekko rozsuniętych stopach. Na wdechu wyciągamy ręce mocno nad głową,
a na wydechu odchylamy się powoli do tyłu, wypychając dla zachowania równowagi biodra i
kolana do przodu. Pogłębiamy wygięcie. Na wdechu wracamy powoli do pionu, a podczas
kolejnego wydechu wykonujemy łagodny skłon do przodu.
5. Stajemy w rozkroku szerokości metra, ze stopami lekko zwróconymi na zewnątrz.
Splatamy dłonie za plecami. Robimy wdech i unosimy klatkę piersiową do góry. Na wydechu
robimy skłon czołem w stronę kolana, podnosząc jednocześnie złączone ręce jak najwyżej do
tyłu. Staramy się zetknąć nos z kolanem i wytrwać jakiś czas w tej pozycji. Następnie powoli
opuszczamy ręce i prostujemy tułów. Powtarzamy ćwiczenie wykonując skłon do drugiej
nogi.
Ćwiczenie to wzmacnia mięśnie między górną częścią kręgosłupa a łopatkami.
Pobudzanie ośrodka indygo
Sprawność ośrodka brwiowego ma wielkie znaczenie w pracy nad podnoszeniem
świadomości i w znacznej mierze zależy od elastyczności mięśni twarzy i całej głowy.
Rozruszaniu mięśni oplatających głowę służą ćwiczenia twarzy. Zauważmy, że zwierzęta w
stanie wytężonej uwagi ściągają uszy do tyłu. U ludzi po dwudziestce brwi i uszy zaczynają
opadać.
Ćwiczenia, które wam przedstawiamy, są jednocześnie ćwiczeniami upiększającymi i
powinny być wykonywane nawet po trzy, cztery razy dziennie. Należy jednak pamiętać, że
obroty głowy i napinanie mięśni twarzy pobudzają tarczycę, nie są więc wskazane dla osób
szczupłych.
1. Energetyzujemy dłonie pocierając o siebie. Złączone dłonie przykładamy do czoła,
tak by palce znajdowały się na czubku głowy. Koncentrujemy się na całym obszarze
przykrytym dłońmi. Pod włosami znajduje się mięsień, który podciąga czoło do góry. Naszym
zadaniem jest rozruszanie tego mięśnia. W tym celu zwieszamy głowę na wdechu, a następnie
na wydechu zadzieramy do góry i patrzymy za siebie. Liczymy do sześciu i opuszczamy
głowę na wdechu.
Ćwiczenie to wygładza zmarszczki na czole i pobudza cały obszar do pracy.
2. Przykładamy jedną dłoń do czoła pomiędzy brwi. Na wdechu dociskamy dłoń,
obciągając skórę między brwiami do dołu. Po chwili na wydechu puszczamy ją z powrotem.
Ćwiczenie to pobudza mięśnie potylicy oraz mięśnie okalające oczy.
3. Przykrywamy dłońmi uszy. Pod każdą skronią znajduje się mocny mięsień, który
naciąga skórę po bokach twarzy i porusza uszami. Napinamy ten mięsień podciągając na
wdechu uszy do góry. Przytrzymujemy je przez chwilę i puszczamy na wydechu.
4. Za uszami znajdują się mięśnie, które odciągają uszy do tyłu. Opieramy opuszki
palców za uszami i na wdechu ściągamy uszy do tyłu, puszczając na wydechu.
5. Kładziemy dłonie w odstępie dwóch centymetrów jedna od drugiej na części karku
porośniętej włosami. U podstawy czaszki pod włosami znajduje się warstwa mięśni, którą na
wdechu napinamy, zbliżając do siebie końce palców. Rozluźniamy je puszczając palce i
kiwając przez chwilę głową.
6. Ponownie pocieramy dłonie i zakrywamy oczy. Zadzieramy głowę i na wdechu
patrzymy przez chwilę do góry. Następnie na wydechu opuszczamy głowę w dół, zamykamy
oczy i przyciskamy powieki dłońmi. Relaksujemy się. Ćwiczenie powtarzamy. Za pierwszym
razem skupiamy wzrok na środku czoła, następnie po kolei kierujemy spojrzenie na początki
brwi, środki, wreszcie ich zewnętrzne końce.
7. Ściągamy wargi kilkakrotnie, jakbyśmy chcieli gwizdnąć lub pocałować kogoś,
potem rozciągamy usta jak najszerzej.
9. Odchylamy głowę do tyłu. Parokrotnie otwieramy i zamykamy usta, mocno
zaciskając szczęki. Potem kilka razy naciągamy dolną wargę na górną.
10. Opieramy czubki palców na ramionach. Krążymy ramionami, podnosząc je na
wdechu i jednocześnie zwieszając głowę. Na wydechu opuszczamy łokcie w dół i podnosimy
głowę do góry.
Pobudzanie ośrodka fioletu
Dopóki nie jesteśmy zdolni samoistnie przewodzić energii kosmicznych, musimy pobudzać
krążenie krwi w głowie, by przez energetyzowanie czakramu ciemieniowego w większym
zakresie wykorzystywać moce mózgu. Jeśli dodatkowo dotkniemy głowy stopami, ośrodek
zostanie jeszcze bardziej pobudzony. Dawniej pobudzano go stając od razu na głowie, my
jednak nie powinniśmy tego robić bez przygotowania, chyba że mamy idealną postawę, co się
rzadko zdarza. Ćwiczenia, które tutaj przedstawiamy, powinno się wykonywać dopiero przy
dość zaawansowanym treningu, wyłącznie pod kierunkiem nauczyciela. Na szczęście każdy
skłon do przodu w pewnym stopniu pobudza ośrodek fioletu. Pamiętajmy, żeby nie podnosić
od razu głowy po ćwiczeniach, w których ciało znajduje się w pozycji odwróconej. Jeśli
wywieraliśmy nacisk na ciemię, przez następne kilka sekund głowa musi pozostać zwieszona.
1. Stajemy w rozkroku, z nogami rozstawionymi na szerokość metra. Na wdechu
wykonujemy skręt tułowia w prawo. Na wydechu pochylamy się i opieramy dłonie na ziemi,
uginając jednocześnie kolano i przybliżając maksymalnie głowę ziemi. Przenosimy dłonie na
środek, między nogi. Bierzemy wdech i wracamy do pionu. Ćwiczenie powtarzamy robiąc
skłon do lewej nogi.
Następnie odwracamy tułów do przodu. Na wydechu robimy skłon i kładziemy dłonie
na ziemi, w równej linii ze stopami. Czubek głowy opieramy o ziemię pomiędzy dłońmi.
Ćwiczenie to można wykonywać splatając dłonie za głową albo przytrzymując rękami
przeciwległe łokcie. Robimy skłon na wdechu i pozostajemy w tej pozycji przez jakiś czas,
oddychając naturalnie.
Kolejny wariant polega na łączeniu dłoni za plecami w geście modlitewnym. Przez kilka
minut stoimy w skłonie, równomiernie rozkładając ciężar ciała na stopy i ciemię. Na wdechu
powracamy do pionu. Ta asana jest niewskazana dla osób cierpiących na nadciśnienie i
zawroty głowy.
2. Klękamy ze złączonymi kolanami przysiadając na piętach. Dłonie rozstawione na
szerokość ramion kładziemy przed kolanami. Pochylamy głowę i opieramy pomiędzy dłońmi
na ziemi, jednocześnie powoli prostujemy nogi stając wyłącznie na palcach stóp. Stoimy w tej
pozycji przez kilka minut.
Dla odpoczynku na chwilę opuszczamy się na kolana, po czym z powrotem prostujemy
nogi. Przybliżamy stopy do rąk i przyklękamy na własnych łokciach. Przez pewien czas
odpoczywamy wsparci na czymś w rodzaju trójnogu.
3. Kiedy poprzednią asanę wykonujemy bez trudu, możemy przejść do stania na głowie.
Stoimy tak, dopóki możemy wytrzymać bez zbytniego wysiłku, po czym powoli uginamy
nogi i opuszczamy stopy na ziemię.
4. Klękamy. Pochylamy się i kładziemy przedramiona przed kolanami na ziemi, lekko
rozsuwając łokcie na zewnątrz. Splatamy palce i opieramy głowę samym czubkiem na ziemi,
ciasno obejmując ją dłońmi. Podnosimy kolana z ziemi i drobnymi kroczkami podchodzimy
do przodu, stopniowo prostując plecy i przyciągając uda do dolnych żeber i brzucha.
Przenosimy ciężar ciała ze stóp na głowę i przedramiona. Nieznacznie odrywamy jedną, a
potem drugą stopę od ziemi. Kiedy czujemy idealną równowagę, zaczynamy prostować nogi
w biodrach oraz kolanach, doprowadzając ciało do pozycji pionowej. Stoimy tak, dopóki nie
pojawi się napięcie. Następnie powoli zginamy nogi i opuszczamy stopy na ziemię. Zanim
wstaniemy, powinniśmy dłuższą chwilę odpocząć. Początkujący powinni stać na głowie
najwyżej pół minuty, dopiero na koniec sesji. Stopniowo przedłużamy ten czas do pięciu
minut.
5. Kładziemy się na brzuchu i wyciągamy z wyprostowanymi rękami. Układamy dłonie
jedna na drugiej i opieramy na nich podbródek. Pomagając sobie rękami unosimy się
nieznacznie i rozciągamy. Następnie, już bez pomocy rąk, unosimy ciało do góry razem z
dłońmi, łokciami i podbródkiem. Kiedy dochodzimy do najwyższego położenia, jakie
jesteśmy w stanie utrzymać, przyciągamy łokcie do tułowia i opuszczamy dłonie na podłogę,
nie obniżając położenia ciała. Prostujemy kark, po czym opuszczamy ponownie tułów,
opierając się o matę czubkiem głowy. Teraz, na wdechu odpychamy się rękami i zadzierając
jak najwyżej głowę, zbliżamy jednocześnie do niej stopy. Utrzymujemy tę pozycję przez
chwilę, po czym relaksujemy się na wydechu.
To ćwiczenie ma wysoce symboliczną wymowę, ponieważ odpowiada antycznemu
wyobrażeniu jedności, w którym wąż zjada własny ogon. Kiedy stopy stykają się z czubkiem
głowy, w ciele zachodzi idealna wymiana energetyczna.
---------------------