Trzej muszkieterowie Tom II

background image
background image

AleksanderDumas

„TrzejMuszkieterowie.TomII”

Wersjademonstracyjna

Wydaw nictw oPsychoskok

Konin2016

Kup książkę

background image

AleksanderDumas

„TrzejMuszkieterowie.TomII”

Copyright©byAleksanderDumas,1927

Copyright©byWydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.2016

Skład:WydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.

Projektokładki:WydawnictwoPsychoskokSp.zo.o.

Druk:Wł.Łazarski-wydawnictwoBibliotekaRodzinna

Warszawa1927

ZACHOWANOPISOWNIĘ

IWSZYSTKIEOSOBLIWOŚCIJĘZYKOWE.

Tekstoryginalnytłumaczenia:anonimowy.

Tekstjestwłasnościąpubliczną(publicdomain).

Zabraniasięrozpowszechniania,kopiowania

lubedytowaniategodokumentu,pliku

lubjegoczęścibezwyraźnejzgodywydawnictwa.

ISBN:978-83-7900-720-2

WydawnictwoPsychoskoksp.zo.o.

Kup książkę

background image

ul.Spółdzielców3,pok.325,62-510Konin

tel.(63)2420202,kom.695-943-706

http://www.psychoskok.pl/

e-mail:

wydawnictwo@psychoskok.pl

Kup książkę

background image

ROZDZIAŁI

POWRÓT

 ZwierzeniaAthosaoszołomiłyd‘Artagnana.

 Alewtemodkryciupołowicznempozostałodużostronniejasnych.

 Po pierwsze, pochodziło ono z ust pijanego, a uczynione zostało człowiekowi,

któremunieźlezakręciłosięwgłowie,ajednak,pomimowspomnień,zmąconych

wyziewamiparubutelekburgunda,d‘Artagnan,przebudziwszysięnazajutrzrano,

miałkażdesłowoAthosawpamięci,jakgdybywyryłomusięwumyśle.

 Te wątpliwości pobudziły w nim pragnienie tem większe zdobycia jakiejś

pewności,poszedłdoprzyjacielazzamiaremrozpoczęciawczorajszejrozmowy.

 Zastał Athosa wytrzeźwionego zupełnie, co znaczy najprzebieglejszego

inajbardziejnieprzeniknionegozludzi.

 Athosnawet,uścisnąwszymurękę,samuprzedziłjegomyśl.

 — Okrutnie pijany byłem wczoraj, drogi d‘Artagnanie — rzekł — czuję to dziś

jeszcze po kołowatym języku i pulsie przyśpieszonym; założyłbym się, że

powiedziałemtysiąceniedorzeczności.

 Tomówiąc,spojrzałbystronaprzyjaciela,cotegożzmieszałomocno.

 — Gdzież tam — odparł d‘Artagnan — o ile przypominam sobie, nic

nadzwyczajnegoniemówiłeś.

 —Zadziwiaszmnie!Zdawałomisię,żemnajsmutniejsząhistorjęopowiadał.

 Ipatrzyłnamłodzieńca,jakgdybynadnosercazajrzećmupragnął.

 — Na honor!... — odparł d‘Artagnan — byłem widocznie więcej, niż ty, pijany,

skoronicsobienieprzypominam.

 NiezadowoliłsiętemAthosipoczął:

 — Uważałeś zapewne, mój drogi, że ilu jest ludzi, tyle rodzajów pijaństwa,

smutnegolubpełnegowesołości;mnieupojeniedoprowadzadosmutkuiniechmi

raz tylko zakręci się w głowie, napada mnie manja opowiadania ponurych bajek,

która głupia moja mamka wraziła mi w pamięć. To moja wada, wada główna,

Kup książkę

background image

wyznaję...lecz,pominąwszyją,dobryzemniepijak.

 Athos mówił to w sposób tak naturalny, że d‘Artagnan uczuł się zachwiany

wswojemprzekonaniu.

 —A!...rzeczywiściebyłotak—począłmłodzieniec,usiłującpochwycićprawdę

—przypominamsobie,jakbysenjaki,żemówiliśmyowisielcach.

 — A widzisz! — rzekł Athos, siląc się do śmiechu, pomimo bladości, jaka

pokrywałatwarzjego—byłemtegopewny,wisielcy,tomojazmora.

 —Tak,tak,przypominamsobieteraz;tak,byłamowa...zaczekaj...byłamowa

okobiecie.

 — Patrzaj — odrzekł Athos, zieleniejąc prawie — to moja zwykła bajka

oblondynce,akiedyjąopowiadam,jestempijany,jakbela.

 — Tak, tak samo — ciągnął d‘Artagnan — historja o blondynce, wysokiej,

pięknejzniebieskiemioczami.

 —Ipowieszonej.

 — Przez jakiegoś wielkiego pana, którego znasz — ciągnął d‘Artagnan, bystro

patrzącnaAthosa.

— Jakże to łatwo skompromitować człowieka, gdy nie zdajemy sobie sprawy

ztego,comówimy—odrzekłAthos,wznoszącramiona,jakbyzpolitowaniemnad

samym sobą — nie chcę więcej zaprószać sobie głowy, d‘Artagnanie, to nader

brzydkieprzyzwyczajenie.

 D‘Artagnanmilczał.

 NareszcieAthos,naglezmieniająctokrozmowy,wyrzekł:

 —Ale,dziękujęcizakonia,któregoprzyprowadziłeśdlamnie.

 —Podobacisię?—zapytałd‘Artagnan.

 —Podoba,leczniejesttokońdociężkichtrudów.

 — Mylisz się; ujechałem na nim sześć mil w półtorej godziny niespełna,

awyglądałtak,jakgdybytylkoobiegłplacŚ-goSulpicjusza.

 —Otóżmasz!gotowymżałować.

 —Żałować?...

 —Atak,bosięgopozbyłem.

 —Jakto?

 — Wstałem dziś o szóstej, ty spałeś, jak zabity, a ja nie miałem co robić;

czułem się całkiem przytępiony pijatyką wczorajszą; udałem się do sali

Kup książkę

background image

i spostrzegłem jednego z naszych Anglików, targujących się z handlarzami koni,

ponieważ wierzchowiec jego zdechł wczoraj. Podszedłem do niego, a widząc, że

dajestopistolówzaprzepalonegobułanka,przebóg,mójpanie,mówiędoniego,

jamamtakżekonianasprzedanie.

 — I bardzo ładnego nawet — rzekł — widziałem go wczoraj, trzymał go

pachołekprzyjacielapańskiego.

 —Czypansądzisz,żewartstopistolów?

 —O!...tak,aleczypansięzgodziszoddaćmigowtejcenie?

 —Nie,leczmogępostawićgonastawkę.

 —Nastawkędomnie?

 —Tak.

 —Awcobędziemygrali?

 —Wkości.

 — Stało się, jak się rzekło, i przegrałem konia. Ale i to dobre — ciągnął dalej

Athos—żeodegrałemczaprak.

 D‘Artagnanspochmurniał.

 —Przykrośćcitosprawia?

 —Rozumiesię,żejeżelimamcipowiedziećprawdę—odparłd‘Artagnan—koń

ten miał służyć do wyróżnienia nas kiedyś w bitwie; był to dar, pamiątka. Źle

zrobiłeś,Athosie.

 — E!... mój drogi, postaw się w mojem miejscu; nudziłem się śmiertelnie,

azresztą,nahonor,nielubiękoniangielskich.Słuchaj!...jeżeliototylkochodzi,

aby przez kogoś zostać poznanym, w takim razie, siodło wystarczy; jest ono

niepospolite. A co do konia, znajdzie się jakaś wymówka na usprawiedliwienie

jegozniknięcia.Cóżudjabła!końtakżejestśmiertelny;dajmynatonosatybył,

alboparszywy.

 D‘Artagnannierozpogodziłsiębynajmniej.

 —Przykromimocno,żetakbardzocichodziotebydlęta,gdyżtoniekoniec

jeszczemegoopowiadania.

 —Cóżeśtamjeszczezrobił?

 — Przegrawszy mojego konia, dziewięć przeciw dziesięciu, patrz, co za los!

przyszłamimyśltwojegopostawić.

 —Spodziewamsięjednak,żepoprzestałeśnatejmyśli?

Kup książkę

background image

 —Wcalenie,wprowadziłemjąwczynnatychmiast.

 —Otóżmasz!...—zawołałprzestraszonyd‘Artagnan.

 —Grałemiprzegrałem.

—Mojegokonia?

 —Twojego;siedemprzeciwośmiu;ojedenpunkt,znaszprzysłowie.

 —Athosie,tyśnieprzyzdrowychzmysłach,przysięgam!...

 — Mój drogi, wczoraj trzeba mi było to mówić, kiedy opowiadałem głupie

historje,aniedziś.Przegrałemgowięczcałymrynsztunkiem.

 —Tookropne!

 —Posłuchaj,tynicniewiesz,zemniegraczbyłbyznakomity,gdybymniebył

uparty;zapędzamsiętaksamo,jakprzypiciu,zapędziłemsięwięc...

 —Leczocóżjużgraćmogłeś,skoronicciniepozostało?

 — O!... mój przyjacielu, pozostawał nam jeszcze djament, migocący na twoim

palcu,zauważyłemgowczoraj.

 —Tendjament?—zawołałd‘Artagnan,zżywościądotykającpierścienia.

 — A jako znawca, ponieważ miałem podobne w domu, oceniłem go na tysiąc

pistolów.

 —Spodziewamsię—rzekłd‘Artagnanpoważnie,ledwieżywyzprzerażenia—

iżniewspomniałeśonim.

 —Przeciwnie,mójdrogi:djamenttenpozostałostatniąucieczkąnaszą;dzięki

djamentowi,mogłemodegraćuprzążikonienasze,anadtopieniądzenadrogę.

 —Athosie,przerażaszmnie—wykrzyknąłd‘Artagnan.

 —Wspomniałemwięcpartnerowimojemuotymdjamencie,któryijegouwagę

zwrócił.Coudjabłaznowu,mójdrogi,nosisznapalcugwiazdęniebieskąichcesz,

żebyjejniktniewidział!Czysteniepodobieństwo!

 —Kończ,mójdrogi,kończ!—przerwałmud‘Artagnan—bo,dajęsłowo,twój

spokójośmierćmnieprzyprawi.

—Podzieliliśmywięctenklejnotnadziesięćczęści,postopistolówkażda.

 — A! drwisz sobie, aby mnie wypróbować? — odezwał się d‘Artagnan, którego

gniewpoczynałchwytaćzaczuprynę,jakMinerwaAchillesawIliadzie.

 —Jawcalenieżartuję,dolicha!chciałbymcięnamojemmiejscuwidzieć!dwa

tygodnie już, jak twarzy ludzkiej nie oglądałem i zbydlęciałem w zetknięciu

zbutelkami.

Kup książkę

background image

 — To wcale nie racja, żeby przegrywać mój djament! — odpowiedział

d‘Artagnan,zaciskającpięśćkurczowo.

 — Posłuchajże do końca; dziesięć części po sto pistolów każda w dziesięciu

stawkach bez rewanżu; przegrałem wszystko w trzynastu pociągnięciach,

wtrzynastu:liczba13byłamizawszefatalną,byłoto13-golipca,kiedy...

 — Do wszystkich djabłów! — krzyknął d‘Artagnan, zrywając się od stołu,

historjadzisiejszazatarławczorajsząwjegopamięci.

 —Cierpliwości—przemówiłAthos—jeszczeniekoniec.

Anglik jest dziwak, widziałem go rozmawiającego z Grimaudem, a Grimaud

mnieostrzegł,żerobiłmupropozycjęprzyjęciasłużbyuniego.DajęGrimaudana

stawkę,milczącegoGrimauda,podzielonegonadziesięćczęści.

 —Nadobitek!...—rzekłd‘Artagnanpomimowolniewybuchającśmiechem.

 — Grimauda we własnej jego osobie, rozumiesz! i dziesięcioma częściami

Grimauda, który nie wart oberżniętego dukata, odegrywam djament. Powiedz

teraz,żeupórniejestcnotą.

 — To pocieszne, na honor! — zawołał d‘Artagnan, trzymając się za boki ze

śmiechu.

— Pojmujesz, że gram dopóki czuję wenę; zaczynam na nowo grać

odjament!...

 —Idźdodjabła!—odezwałsięd‘Artagnan,nanowosięzachmurzając.

 —Odegrałemjużtwojąuprząż,potemkoniatwego,następniemojegoiznowu

przegrałem. Potem znowu odbiłem twoją uprząż i moją. Na tem stanęliśmy.

Pyszniesięudało;toteżniepuszczałemsiędalej.

 D‘Artagnanodetchnął,jakbymuratuszzdjętozpiersi.

 —Więcdjamentpozostajeprzymnie?—nieśmiałozapytał.

 —Nietknięty!awdodatkurzędynaszychBucefałów.

 —Lecznacóżnamsięprzydadząbezkoni?...

 —Mamjananiepewnezamiary.

 —Athosie,tymnieprzerażasz.

 —Słuchaj,tyniegrałeśjużoddawna?

 —Iniemamchęcinajmniejszej.

 — Nie należy się niczego wyrzekać. Nie grałeś oddawna, jak mówiłem, to

musiszmiećszczęśliwąrękę.

Kup książkę

background image

 —Cóżstąd?

 —OtóżAnglikztowarzyszemsątutajjeszcze.Zauważyłem,żeżalimbardzo

uprzęży. Tobie widocznie zależy na koniu. Na twojem miejscu, stawiłbym uprząż

oniego.

 —Niebędziechciałtakmałejstawki,jakjednauprząż.

 —Stawiajdwie!janiejestemtaki,jaktysamolub.

 — Doprawdy?... — zapytał d‘Artagnan zachwiany, tak dalece pewność Athosa

poczęłasiębezwiednieijemuudzielać.

 —Wygraszodrazu,słowouczciwościdaję.

 —Bowidzisz,skorostraciliśmykonie,chciałbymniezmiernieutrzymaćsięchoć

przyuprzęży.

—Wtakimraziepostawdjament.

 —O!tozupełniecoinnego;nigdy,przenigdy.

 —Djablinadali!ZaproponowałbymcidaćPlanchetanastawkę.

 —Jawolęstanowczonicjużnieryzykować.

 —Szkoda...—rzekłoziębleAthos—tenAnglikjestwypchanypistolami.E!co

tam!...razjedenspróbuj,jedenraz,toniedługopotrwa.

 —Ajeżeliprzegram?

 —Wygrasz.

 —Alejeżeliprzegram?

 —No,tooddaszuprząż.

 —Niechbędziejedenraz—przystałd‘Artagnan.

 Athos puścił się na poszukiwanie Anglika i zastał go w stajni, przyglądającego

się uprzęży okiem pożądliwości. Dobrze się trafiło. Postawił mu swoje warunki;

dwarzędyprzeciwjednemukoniowi,albostopistolów,dowyboru.Anglikobliczył

sięszybko;rzędywartebyćmogłytrzystapistolów;przyjąłstawkę.

 D‘Artagnan ze drżeniem rzucił kości: padły na trójkę; bladość jego przeraziła

Athosa,alepowiedziałtylko:

 —Nietęgirzut,towarzyszumój;będzieszpanmiałkoniezpełnymrzędem.

 Triumfujący Anglik nie troszczył się nawet by zamieszać kości, tak pewny był

zwycięstwa.

 D‘Artagnanodwróciłsiędlapokryciazłegohumoru.

 — No, no, patrzcie — odezwał się Athos z właściwym sobie spokojem —

Kup książkę

background image

niezwykłyrzutwżyciumojemtylkoczterytakichwidziałem:dwaasy!...

 Anglikspojrzałizdziwiłsię,d‘Artagnanspojrzałiradościąsięuniósł.

 — Tak — ciągnął dalej Athos — tylko cztery razy: jeden u pana de Cregny;

drugi u mnie, na wsi, w moim zamku... kiedy jeszcze miałem zamek; a trzeci

upanadeTréville,czemw

podziwienie nas wprawił; czwarty raz nareszcie, w szynkowni padł na mnie

iprzegrałemstoluidorówikolację.

 —Panzatemodbieraswojegokonia?—odezwałsięAnglik.

 —Tak—rzekłd‘Artagnan.

 —Bezrewanżu?...

 —Warunkinaszetakopiewały,zechciejpansobieprzypomnieć.

 —Prawda;końbędziezwróconypańskiemusłużącemu.

 — Chwilkę, panowie — odezwał się Athos — za pozwoleniem, słówko mam do

powiedzeniaprzyjacielowimojemu.

 —Proszę.

 Athospociągnąłd‘Artagnananastronę.

 —Czegochceszodemnie,kusicielu!—przemówiłd‘Artagnan—każeszmigrać

jeszcze,wszaktak?...

 —Nie,chcętylko,abyśsięzastanowił.

 —Nadczem?

 —Odbieraszkonia,prawda?

 —Rozumiesię.

 —Toźle,jawziąłbymstopistolów;wieszprzecie,żepostawiłeśrzędyprzeciw

konia,lubstopistolów,dowyboru.

 —No,tak.

 —Jawziąłbymstopistolów.

 —Otóżjabiorękonia.

 —Źlerobisz,mówięci;copokoniunanasdwóch,niemogęprzecieżusiąśćza

tobą, wyglądalibyśmy, jak dwaj synowie Aymona po stracie brata swego; nie

możesztakżeponiżaćmnie,paradująckonno,gdyjabędędreptałpieszo.Jabym

nie wahał się ani chwilki i wziąłbym sto pistolów; i potrzebujemy pieniędzy na

powrótdoParyża.

 —Mnieokoniachodzi,Athosie.

Kup książkę

background image

 —Źlerobisz,bracie;końmożesięspleczyć,zakuleć,zbićkolana,jeśćużłobu,

gdziejadłykonienosate,ijużpokoniu,czylipostupistolach;koniażywićmusi

właściciel,gdytymczasempieniądzewłaścicielażywią.

 —Leczjakpowracaćbędziemy?...

 — Na koniach pachołków naszych, do kata!... z miny i czupryny każdy pozna,

żejesteśmyludzieznakomici.

 — Piękna mi mina na podjezdkach, gdy Aramis i Porthos pysznić się będą

swoimirumakami.

 —Aramis!...Porthos!...—zawołałAthos,ipocząłsięśmiaćokropnie.

 — Co takiego? — zapytał d‘Artagnan, nie mogąc zdać sobie sprawy z tej

wesołości.

 —No,no,skończymyjużraz—rzekłAthos.

 —Więczdaniemtwojem?...

 —Mojemzdaniem,należywziąćstopistolów,d‘Artagnanie;ztąsetkąucztować

będziemydokońcamiesiąca;bowidzisz,strudzenijesteśmy,dobrzebędzietrochę

wypocząć.

 —Jamamwypoczywać!...nie,Athosie,jaktylkostanęwParyżu,puszczamsię

naposzukiwanietejnieszczęśliwejkobiety.

 — Słuchaj! czy sądzisz, że koń tak dalece ci się przyda, co brzęczące luidory

wręku!bierzstopistolów,bracie,bierz. D‘Artagnanczekałtylkookazji,ażebysię
daćnakłonić.Ostatniabyławystarczająca.Zresztą,opierającsiędłużej,mógłbyć

posądzonyprzezAthosaosamolubstwo;zgodziłsięwięciwziąłstopistolów,które

muAnglikwyliczyłnatychmiast.

 Zabranosiędoodjazdu.Podpisanieugodypokojowejkosztowałosześćpistolów,

nie licząc w to starego Athosowego konia; panowie wsiedli na podjezdki

pachołków,PlanchetzaśiGrimaudpuścilisiępieszozsiodłaminagłowach.

 Jakkolwiek nie tęgie mieli konie nasi kawalerzyści, wyprzedzili jednak swą

służbęistanęliwCrèvecoeur.

 Zdaleka spostrzegli Aramisa w melancholijnej pozie, wspartego na oknie

izapatrzonegowmglistewidnokręgi.

  — Hola! Aramis!... co tam robisz, u djabła? — zawołali na niego dwaj

przyjaciele.

 — A! to wy!... — odpowiedział, jak ze snu zbudzony, młodzieniec — dumałem

właśnie nad znikomością dóbr tego świata, a koń mój angielski, oddalający się

Kup książkę

background image

i niknący w obłoku pyłu, był mi żywym obrazem nietrwałości rzeczy ziemskich.

Życiesamodasięstreścićwtychtrzechsłowach:Erat,est,fuit.

 —Cóżtomaznaczyć?—zapytałd‘Artagnan,poczynającdomyślaćsięprawdy.

 — To ma znaczyć, że dałem się w targu oszwabić: sześćdziesiąt luidorów za

konia,którytakchodzi,żetruchtemmożezrobićtrzymilenagodzinę.

 D‘ArtagnaniAthoswybuchnęliśmieche.

 — Drogi d‘Artagnanie — rzekł Aramis — nie miej do mnie urazy, proszę,

potrzeba mi pieniędzy; wreszcie ja pierwszy ponoszę karę, ten handlarz infamis

obdarł mnie najmniej na pięćdziesiąt luidorów. Wy, co innego, dobrze się

rządzicie! jedziecie na podjezdkach waszych pachołków, a luzem prowadzić

każeciewaszeparadnekonie,powolutku,zodpoczynkami.

 Jednocześnie wóz towarowy, który zarysowywał się od pewnego czasu na

drodze z Amiens zatrzymał się, a Grimaud i Planchet wygramolili się z niego

zsiodłaminagłowach.

 Wóz próżny powracał do Paryża, a dwaj pachołkowie w zamian za gaszenie

pragnienia,naktórecierpiałwoźnica,podwiezieniprzezniegozostali.

 — A to znowu co?... — odezwał się Aramis, widząc co się święci — siodła

tylko?...

 —Zrozumiałeśteraz?...co?—podchwyciłAthos.

 —Drodzymoi,tosłowowsłowo,jakja.Przeczuciemtylkozachowałemuprząż.

Hola,Bazin!połóżtumójrządnowyzsiodłem,razemzsiodłamipanów.

 —Cóżeśzklechamiswoimizrobił?—zagadnąłd‘Artagnan.

 —Zaprosiłemichnaobiad;wybornetuwinamają,mówiącnawiasem;spoiłem

ichnależycie;proboszczzabroniłmizrzuceniamunduru,ajezuitaprosiłmniena

wszystko,żebyułatwićmuwstąpieniedomuszkieterów.

 —Beznapisaniarozprawy!—zawołałd‘Artagnan.

 — Od tego czasu — ciągnął Aramis — życie mi błogo upływa. Zacząłem pisać

poemat wierszem jednosylabowym; dosyć to trudne, lecz na trudnościach polega

zasługa wszelkiej rzeczy. Treść jest światowa, przeczytam wam pieśń pierwszą,

składasięonazczterystuwierszy,aczytanietrwazaledwieminutę.

 — Słowo ci daję, Aramisie — odezwał się d‘Artagnan, który narówni z łaciną

wierszy nienawidził — połącz krótkość z trudnością, a pewnym być możesz, że

twójpoematposiadaćbędziedwiezasługi.

 — Przytem — prawił dalej Aramis — zobaczycie, ile w nim namiętności

Kup książkę

background image

szlachetnej. Hejże! przyjaciele, powracamy do Paryża. Brawo! jadę; zobaczymy

naszego Porthosa, wybornie. Nie uwierzycie, jak mi tego olbrzymiego gułptasa

brakło! onby za królestwo nie sprzedał swego konia. Chciałbym go już na nim

widzieć.Pewnyjestem,żebędziewyglądałnaWielkiegoMogoła.

 Dali koniom wytchnąć przez godzinę; Aramis zapłacił rachunki, Bazina

wpakowałnawózzjegotowarzyszami,iwyruszyli,abysiępołączyćzPorthosem.

 Zastali go na nogach, nie tak bladego, jak za pierwszemi odwiedzinami

d‘Artagnana, i stół zastawiony na czterech, chociaż on sam jeden był tylko; na

stolenęciłymięsiwaponętnieprzyprawione,winawyborneipyszneowoce.

 — A! towarzysze mili — zawołał, biegnąc na ich spotkanie — przybywacie

wporę,siadałemwłaśniedozupy,proszęwasnaobiad,panowie.

 — Oho! — odezwał się d‘Artagnan — tych butelek Mousqueton nie chwytał na

lasso,przytemcielęcinaszpikowana,polędwicawołowa...

 — Odżywiam się, odżywiam — odparł Porthos — nic tak nie osłabia, jak te

djabelskiezwichnięcia;czyśtyzwichnąłsobiekiedycokolwiek,Athosie?

 —Nigdy;przypominamsobietylko,żewowejutarczceprzyulicyFérroutakie

cięciedostałem,żepodwóchtygodniachprzeszłoczułemje,jakświeże.

 —Czyżpodobna,abytenobiadbyłdlaciebietylko,Porthosie?—rzekłAramis.

 — Nie — odparł tenże — oczekiwałem pewnych panów z sąsiedztwa, którzy

kazali mi oznajmić przed chwilą, że nie przybędą; zastąpicie ich, a ja nic na

zamianieniestracę.Hola!Mousqueton!podajstołkiidrugietylebutelek.

 —Czywiecie,comytujemy?...—zagadnąłAthospoupływiekilkuminut.

 —Dolicha!—odparłd‘Artagnan—cielęcinęnadziewanąkarczochami.

 —Ajacomberzjagnięcia—rzekłPorthos.

 —Ajapotrawęzdrobiu—odezwałsięAramis.

 —Myliciesię,panowie—odrzekłpoważnieAthos—jeciekoninę.

 —Comówisz!—zawołałd‘Artagnan.

 —Koninę,—odezwałsięAramiszobrzydzeniem.

 Porthostylkomilczał.

 — Tak, koninę!... nieprawdaż Porthosie, że koninę jemy? I nawet może

zczaprakiem!

 —Nie,panowie,czaprakzachowałem—rzekłPorthos.

 — Na uczciwość, wszyscyśmy siebie warci — rzekł Aramis — ktoby myślał, że

Kup książkę

background image

sięumówiliśmy?

 — Cóż chcecie — ozwał się Porthos — ten koń zawstydzał gości moich, nie

chciałemwięcichponiżać!

 — Zresztą, twoja księżna nie powraca z wód, wszak się nie mylę? — odparł

d‘Artagnan.

 — Nie powraca — rzekł Porthos. — Daję wam słowo, gubernator tutejszy,

szlachcic dostojny, który miał być dzisiaj u mnie na obiedzie, tak pragnął tego

konia,żemugonareszciedałem.

 —Dałeś?—zawołałd‘Artagnan.

 —O!Boże!dałem!taksiętomówi!—rzekłPorthos—wartbyłzpewnościąsto

pięćdziesiątluidorów,atenkutwaniechciałdaćwięcejnadośmdziesiąt.

 —Bezsiodła?—pytałAramis.

 —Tak,bezsiodła.

 — Zauważcie, panowie — ozwał się Athos, że jeden Porthos z nas wszystkich

najlepszyzrobiłinteres.

 Wtedydopieronastąpiływybuchyśmiechu,którezmieszałybiednegoPorthosa;

lecz wkrótce wytłumaczono mu przyczynę tej wesołości, którą według zwyczaju

podzieliłbardzogłośno.

 —Wtensposóbwszyscyjesteśmyprzygroszu.

 —Tylkonieja—ozwałsięAthos—winohiszpańskieAramisatakmiprzypadło

do smaku, że kazałem wpakować sześćdziesiąt butelek razem ze sługami do

furgonu;wysupłałemsięwięcdoszczętu.

 — A ja — rzekł Aramis — wyobraźcie sobie do ostatniego grosza wydałem na

kościoływMontdidierijezuitówwAmiens;miałemwreszciepewnezobowiązania,

którychdotrzymaćmusiałem,mszezamówionezawas,panowie,izamnie,które,

gdyodprawionezostaną,bezwątpieniapomogąnambardzo.

 — Czy myślicie, panowie, że moje zwichnięcie nic mnie nie kosztowało? nie

licząc już rany Mousquetona, dla której zmuszony byłem dwa razy dziennie

sprowadzać chirurga, a ten kazał sobie płacić podwójnie za każdą wizytę, pod

pozorem, że ten błazen Mousqueton pozwolił wpakować sobie kulę w takie

miejsce, które aptekarzom tylko pokazywać można; zapowiedziałem mu też

srogo,abyodtądnieważyłsięranićwtakieczęściciała.

 — No, no — rzekł Athos, zamieniając uśmiech porozumienia z d‘Artagnanem

i Aramisem — widzę, że postępowałeś z biedakiem arcywspaniale, tak, jak na

Kup książkę

background image

dobregopanaprzystoi.

 —Krótkomówiąc—ciągnąłdalejPorthos—pozapłaceniukosztów,pozostanie

mijeszczejakietrzydzieścitalarów.

 —Amniedziesięćpistolów—dorzuciłAramis.

 — Ho! ho! — ozwał się Athos — zdaje się, że jesteśmy Krezusami. A tobie,

d‘Artagnan,cotampozostałozestupistolów?

 —Zmoichstupistolów?Najpierwpięćdziesiątznichdałemtobie.

 —Taksądzisz?...

 —Coukaduka!

 —A!prawda,przypominamsobie.

 —Następnie,sześćzapłaciłemwoberży.

 —Cozabydlęztegooberżysty!pocobyłomupłacić?

 —Kazałeśmitozrobić.

 —Zanadtojestemdobry,coprawda.Zatempozamknięciurachunku?

 —Pozostajemidwadzieściapięćpistolów.

 —Aja—dodałAthos—wyciągającgarstkędrobnychzkieszeni—ja...

 —Ty,niemasznic...

 —Lubtakniewiele,nauczciwość,żeniewartotegorachować.

 —Aterazobliczmy,comamyrazem:

 —Porthos?

 —Trzydzieścitalarów.

 —Aramis?

 —Dziesięćpistolów.

 —Ty,d‘Artagnan?

 —Dwadzieściapięć.

 —Toczynirazem?—zagadnąłAthos.

 — Czterysta siedemdziesiąt pięć liwrów! - rzekł d‘Artagnan, mocny

warytmetyce,jakdrugiArchimedes.

 —PoprzybyciudoParyżapozostanienamjeszczecałeczterysta—odezwałsię

Porthos — nie licząc rzędów na konie.  — A skąd wziąć konie do szeregu? —
wtrąciłAramis.

 — Wielka rzecz!... z czterech podjezdków pachołków naszych zrobimy dwa

pańskiewierzchowce,któreciągnąćbędziemynalosy;czterystaliwrówwystarczy

Kup książkę

background image

napołowękoniadlajednegoztych,copozostanąpieszo;nareszcie,wyskrobkize

wszystkichkieszenizłożymyd‘Artagnanowi,onmaszczęśliwsząrękę,pójdziegrać

dopierwszejlepszejszulerniisprawaskończona!...

 —Jedzmy,bostygnie—zawołałPorthos.

 Zaspokojeni zgoła na przyszłość, czterej towarzysze pałaszowali, co się

nazywa, przy obfitym obiedzie, którego pozostałości dostały się panom

Mousquetonowi,Bazinowi,PlanchetowiiGrimaudowi.

 Stanąwszy w Paryżu, d‘Artagnan zastał u siebie list od pana de Tréville,

oznajmiającyiż,zgodniezjegożądaniem,króludzielamułaskawegozezwolenia

nawstąpieniedomuszkieterów.

 Ponieważ było to najgorętszem pragnieniem d‘Artagnana, rozumie się, poza

odnalezieniempaniBonacieux,rozradowanypobiegłdokolegów,zktórymirozstał

sięprzedpółgodziną,izastałichsmutnychiroztargnionychwielce.

 Zgromadzili się u Athosa dla narady, co oznaczało jakieś nader ważne

okoliczności.

 Pan de Tréville kazał zawiadomić ich, że: zamiarem jest niezłomnym Jego

Królewskiej Mości rozpocząć kroki wojenne I-go maja, należało więc

umundurowaćsięniezwłocznie.

 Czterech filozofów patrzyło na siebie w osłupieniu; pod względem karności

wojskowejniebyłożartówzpanemdeTréville.

 —Ailenatopotrzeba?—odezwałsięd‘Artagnan.

 —O!...niemacogadać—zabrałgłosAramis—obliczyliśmyjużzesknerstwem

iściespartańskiem,akażdemuznaspotrzebatysiącpięćsetliwrów.

 —Czteryrazypotysiącpięćset,czynisześćtysięcy—rzekłAthos.

 — Mnie się zdaje — rzekł d‘Artagnan — że wystarczy po tysiącu na każdego;

coprawda,mówięniejakSpartanin,leczjaknotarjusz...

 SłowonotarjuszocknęłoPorthosa.

 —Czekajcie,przychodzimipomysłdogłowy—zawołał.

 — I to coś znaczy; ja, nie mam go ani cienia — ozięble odezwał się Athos —

a d‘Artagnan oszalał ze szczęścia należenia do naszych; tysiąc liwrów!...

oświadczam,żenamniesamegodwóchtysięcypotrzeba.

 — Cztery razy dwa jest ośm — odezwał się Aramis — musimy więc mieć ośm

tysięcyliwrównaprzyborynasze,wprawdziesiodłajużmamy.

 — A nadto — rzekł Athos, czekając aż d‘Artagnan, idący do pana de Tréville

Kup książkę

background image

z podziękowaniem, zamknie drzwi za sobą — a nadto pyszny djament, który

świeciunaszegodruha.Coudjabła!nazbytjestdobrymkolegą,abybraciswoich

opuściłwpotrzebie,kiedysamnosinapalcuśrodkowymokupkrólewski.

Koniecwersjidemonstracyjnej

Dziękujemyzaskorzystaniezofertynaszegowydawnictwaiżyczymymiło

spędzonychchwilprzykolejnychnaszychpublikacjach.

WydawnictwoPsychoskok

Kup książkę


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trzej muszkieterowie Tom I
Komentarz do kodeksu prawa kanonicznego, tom II 1, Księga II Lud Boży , cz 1 Wierni chrześcijanie, P
02 TOM II v 1 1 2id 3815
Astrologia klasyczna tom II
Pedagogika społeczna ?bata Podręcznik akademicki tom II
Bravo Historia starożytnych Greków Tom II Indeks osób i postaci mitycznych
Prawa sukcesu Tom I i Tom II
01 STRONA TYTUŁOWA TOM II
Achiles Fould, Wizerunki wsławionychŻydów XIX wieku, Warszawa 1869, tom II
Historia Filozofii Tom II
eBooks PL W Tatarkiewicz Historia Filozofii Tom II
Trzej muszkieterowie, Streszczenia
Bravo Historia starożytnych Greków Tom II Spis ilustracji w tekście
Chłopi - streszczenie szczegółowe Tom II, streszczenia lektur, chłopi
prawa sukcesu tom i i tom ii
Clancy Tom Tecza Szesc Tom II

więcej podobnych podstron