Joan Elliott Pickart
Zagubione dusze
ROZDZIAŁ 1
Cabe Malone wszedł frontowymi drzwiami i znalazł się w
przestronnym pokoju. Zaczął rozglądać się z zaciekawieniem
dookoła, zastanawiając się, jak urządziłby to ciekawe wnętrze.
Wyobraził sobie kominek z wesoło trzaskającymi polanami,
obok niego kanapę i miękkie fotele. Marzył o takim spokojnym
miejscu, gdzie człowiek z przyjemnością odpoczywałby po
ciężkiej pracy.
Zgarnął garść wiórów z podłogi i z uśmiechem patrzył, jak
przelatują przez jego palce. Potem powoli przeszedł do kuchni.
Wszędzie unosił się zapach wilgotnych ścian i gipsu.
Stwierdził, iż kuchnia jest bardzo obszerna. Pomieszczenie
wydało mu się niezwykle słoneczne. Pomyślał, że rodzina będzie
zbierała się tutaj na posiłki, rozmawiając o wydarzeniach dnia
codziennego.
Zdecydował, że powinni kupić psa, który czatowałby pod
stołem na to, co spadnie na podłogę.
Wolnym krokiem wrócił do salonu. Wsadził ręce do tylnych
kieszeni spodni i uważnie patrzył na każdy szczegół na wpół
wykończonego pokoju.
Doszedł do wniosku, że to dobra robota. Wszystko było
wykonane jak należy. Ten i pięć innych domów w okolicy, które
budował, to dzieło fachowca. Solidne i trwałe będą czekały na
ludzi, którzy się niebawem wprowadzą.
Kiedy go już nie będzie, pozostaną domy i następne pokolenia,
które w nich zamieszkają. Ta świadomość nadawała sens jego
życiu.
Z pobliskich drzew dobiegał śpiew ptaków. Wkrótce liście
zaczną zmieniać kolor i pomarańczowe, czerwone i żółte plamy
pokryją nie wykończony dach. Cabe zamknął oczy i głęboko
wciągnął do płuc powietrze przesiąknięte zapachami drewna,
gipsu i żywicy. To było lepsze niż najdroższe perfumy. Z całą
pewnością tego potrzebował.
Nagle usłyszał jakiś dźwięk, jakby ktoś płakał.
Szeroko otworzył oczy i zamarł na chwilę, nasłuchując, skąd
dochodzi łkanie. Pomyślał, że to chyba z góry. Przeszedł przez
pokój i wszedł po schodach. Płacz doprowadził go przed drzwi
jednej z sypialni. Otworzył je i wszedł do środka.
Na podłodze, oparta o ścianę, siedziała nieznajoma kobieta.
Płakała tak rozpaczliwie, że Cabe poczuł nieodpartą ochotę, aby
jak najprędzej stąd się wynieść.
Nie zrobił tego jednak. Postać znajdowała się w złocistej
poświacie, a promienie słońca igrały z długimi, kasztanowymi
włosami, które opadały w nieładzie na ramiona. Ciasno opięte
dżinsy zdradzały smukłą linię nóg, a zielony sweter podkreślał
okrągłe, duże piersi. Ponieważ kobieta ukryła twarz w dłoniach,
nie mógł odgadnąć, jak wygląda i ile ma lat. Wspaniała figura
świadczyła, że z całą pewnością nie jest już dzieckiem. Nie bardzo
wiedział, jak ma się zachować. Mógł japo prostu zostawić samą,
przecież szukała samotności. „No dobrze – pomyślał – a jeśli jest
psychicznie chora? Może za moment wyskoczy przez okno?”
Wcale nie potrzebował tu samobójców. Choć z drugiej strony,
zupełnie nie miał ochoty na odgrywanie roli pocieszyciela
strapionych.
Z rezygnacją pokręcił głową, podszedł do nieznajomej i usiadł
na podłodze. Kobieta nie spojrzała nawet na niego.
– Kiedy byłem małym chłopcem – powiedział cicho Cabe –
matka wbijała mi do głowy, że zawsze muszę mieć przy sobie
chusteczkę do nosa. – Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął
starannie złożoną chusteczkę. – Mam trzydzieści cztery lata i
każdego ranka wsadzam do kieszeni chusteczkę. Wreszcie
rozumiem, o co chodziło matce. Teraz widzę, że komuś może się
coś takiego przydać.
Penelopa Chapman podniosła głowę i poprzez łzy udało jej się
dojrzeć szalenie przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyznę.
Miał na sobie brązowy podkoszulek i wypłowiałe dżinsy, a na
bosych stopach tenisówki.
Kobieta czuła się niezręcznie. Wdarła się do obcego domu i
płakała jak dziecko. W życiu nie zrobiła niczego podobnie
żałosnego.
– Proszę, weź chusteczkę – rzekł łagodnie mężczyzna.
Penelopa bała się popatrzeć mu w oczy, ale wyciągnęła rękę.
„Miły głos, bardzo głęboki i kojący” – pomyślała. Powinna
podziękować za chusteczkę, ale nie potrafiła wydusić ani słowa.
– Jak dotąd wiem jedynie, że masz duże, brązowe oczy i
zachwycająco delikatne palce. Podobają mi się też twoje włosy,
zwłaszcza kiedy połyskują w słońcu.
Pomyślała, że nieznajomy kpi sobie z niej. Podobały mu się jej
włosy? Przecież znajdowały się w nieładzie. A ten ton, jakim
mówił o jej oczach... Można by pomyśleć, że ma najpiękniejsze
oczy na świecie. Oczy Penelopy były zwyczajnie brązowe i
koniec. A od płaczu pewnie także czerwone i opuchnięte.
Kimkolwiek był ten facet, z pewnością umiał się wysławiać. Była
ciekawa, jak ma na imię.
– Mam na imię Cabe.
Kobieta postanowiła przyjrzeć mu się uważnie.
Zobaczyła głęboki dołek w podbródku, wystające kości
policzkowe, zmysłowe usta i prosty nos. Oczy były
nieprawdopodobnie niebieskie, a gęstym potarganym blond
włosom przydałby się fryzjer albo chociaż grzebień. Był
najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego widziała w swoim
dwudziestosiedmioletnim życiu. Stwierdziła, że powinna już
pójść.
– Lo – wymamrotała, a następnie odwróciła głowę i
wydmuchała nos.
Była ciekawa, co teraz nastąpi. Czuła, jak na nią patrzy. Nie
miała najmniejszego pojęcia, co ma zrobić albo co powiedzieć
takiemu wspaniałemu mężczyźnie, który ją tak onieśmielał.
– Czy masz jakieś imię? – zapytał.
– Nie.
– W porządku. – Uśmiechnął się. – To znaczy, że rodzice nigdy
nie wpadli na pomysł, aby jakoś cię nazwać, tak?
– Właściwie... Chciałam powiedzieć... Niech będzie, mam na
imię Pene... Penny.
– Dzień dobry, Penny – wyszeptał.
Była śliczna. Miała zapłakaną twarz, czerwony, piegowaty
nosek i wszystko mu się w niej podobało. Dlaczego była aż tak
nieszczęśliwa?
– Chcesz o tym porozmawiać?
– O czym?
– O tym, co się wydarzyło.
– To miło z twojej strony, ale nie chcę. Przyłożyła chusteczkę
do nosa.
– Rozmowa czasem pomaga, ale... – Wzruszył ramionami. –
Czasami nic zupełnie nie daje i człowiek musi sam znaleźć
sposób, aby wydobyć się z tarapatów.
– Wygląda na to, że wiesz, co to znaczy smutek – powiedziała
spokojnie.
– Wiem.
Oboje zamilkli. Czas płynął, a oni siedzieli tak w jasnym kręgu
słonecznych promieni, zajęci swoimi myślami. Kiedy Cabe wziął
ją za rękę, Penelopa z wdzięcznością przyjęła ciepły gest. Nie
protestowała, gdy położył rękę na jej jędrnym udzie. Wydawało
się to zupełnie naturalne, nie czuła się skrępowana.
Doszła do wniosku, że powinna jednak zabrać rękę, wstać,
podziękować Cabe’owi za chusteczkę i pójść do domu. Zdawała
sobie z tego sprawę, ale tak naprawdę nie chciała tego zrobić.
Dzisiaj nie była sobą. Chciała dalej być z mężczyzną, który
wywoływał dziwny niepokój gdzieś w głębi ciała. Miała ochotę
siedzieć w tym domu z Cabe’em.
Malone cały czas obserwował Penny, nieznacznie się
uśmiechając.
– Czy coś się stało? – zapytała stłumionym głosem.
– Nic się nie stało. Po prostu na ciebie patrzę.
– Dlaczego?
– Włosy wciąż zmieniają kolor, to niesamowite. Poza tym
sprawiasz wrażenie, jakbyś miała zamiar stąd uciec.
– Wiesz, ja... Nigdy nie wchodzę do cudzego domu bez
pozwolenia.
– Dziś jest sobota, nikt nie przyjdzie, robotnicy mają wolne.
– A ty skąd się tu wziąłeś? – zapytała. Stwierdziła, że musi
wreszcie zabrać rękę. Zaraz to zrobi, za chwilę.
– Lubię się trochę powałęsać, kiedy jest pusto. To mnie... jakby
uspokaja... czy coś w tym rodzaju. W środku tygodnia panuje tu
potworny jazgot – Jesteś murarzem?
„O Boże, moja matka chybaby umarła – pomyślała. – Jej
niewinna i dobrze wychowana córeczka przesiaduje w obcym
domu z jakimś murarzem. „
Cabe zawahał się.
– Tak, jestem murarzem.
W rzeczywistości Cabe był szefem firmy Malone Construction
Company. Ale kiedy nie odbywała się jakaś konferencja bądź nie
zajmował się realizacją projektów, wtedy faktycznie był
murarzem. Czasami miał już serdecznie dosyć pracy za biurkiem.
– A ty czym się zajmujesz, Penny?
– Penny – powtórzyła niepewnie, patrząc na chusteczkę w
swojej dłoni. – Nikt oprócz cioci Beth tak mnie nie nazywał. Dla
wszystkich byłam i jestem Penelopą.
– Cioci Beth?
Odwróciła głowę, czując jak łzy napływają jej do oczu.
– Hej, Penny! – powiedział cicho Cabe, ściskając jej rękę.
– Ona umarła – wyjaśniła i pociągnęła nosem. – Miała
osiemdziesiąt dwa lata, była przepełniona dobrocią i miłością.
Przed śmiercią wcale sienie bała, zastanawiała się tylko, dokąd
pójdzie. Kiedy dzisiaj rano zaczęłam przeglądać jej rzeczy,
poczułam, że nie mogę bez niej żyć. Chciałam, żeby posadziła
mnie przy sobie w kuchni i dała pieczone jabłko z cynamonem i z
bitą śmietaną. W domu cioci zawsze pachniało cynamonem. Ale
nie dzisiaj. Było zimno i cicho. Tak przeraźliwie cicho.
Cabe pogłaskał ją delikatnie po włosach.
– Rozumiem.
– Ja też rozumiem – powiedziała, a dwie łzy spłynęły jej po
policzkach. – Rozumiem, że jestem niemądra i dziecinna. Ciocia
Beth nie żyje i ja o tym wiem. Och, Cabe, chciałam stamtąd uciec!
Nie pamiętam jak się tutaj znalazłam. Wiem tylko tyle, że nie
mogłam wytrzymać w pustym domu. Nie mogę uwierzyć, że tak
się zachowałam.
Cabe zmarszczył brwi.
– Dlaczego?
– Bo nigdy nie robię takich rzeczy – odparła rozgniewanym
tonem.
Wyrwała mu rękę.
– Nigdy nie cierpisz? Nie płaczesz?
– Nie – wyszeptała. – Ja nigdy nie płaczę.
– Łzy to nie grzech, Penny.
– Nie jestem Penny – rzekła z naciskiem. – Jestem Penelopa.
– A co to za różnica? – zapytał.
– Nieważne.
Była zmęczona. Znowu oparła głowę o ścianę i przymknęła
powieki.
– Myślę, że to jest ważne – powiedział.
Ale czy na pewno? Co go to właściwie obchodzi? Jakby nie
miał pod dostatkiem własnych kłopotów. Powinien wstać i
wynieść się stąd do wszystkich diabłów. Ale jakaś dziwna siła
przytrzymywała go na miejscu.
– Penny...
– Penelopa – przerwała mu i wytarła nos w chustkę.
– Nie – odparł, patrząc jej prosto w oczy. – Penny. Penelopa
brzmi okropnie i pasuje do kogoś, kto lubi zadzierać nosa.
Wybuchnęła śmiechem. Wszystko, co robiła tego dnia, było
pozbawione sensu, nie mogła opanować spontanicznego śmiechu.
Cabe, nie ukrywając zaskoczenia, również się uśmiechnął.
Pomyślał, że ona się wspaniale śmieje. W dużych, ciemnych
oczach zapalały się roztańczone światełka, które wyglądały
prześlicznie, tak świeżo i beztrosko.
– Przepraszam – powiedziała. – To było takie śmieszne i takie
prawdziwe. To imię rzeczywiście jest okropne. – Zamilkła na
chwilę. – Ja naprawdę jestem Penelopa – dodała poważnie.
Popatrzył na nią i uśmiech powoli zniknął z jego twarzy.
– Nie, ty jesteś Penny. Twoja ciotka dobrze o tym wiedziała.
– Nie... z całą pewnością jestem Penelopa.
– Czyżby? – zapytał szorstko i przysunął się do niej. – Czy
jesteś o tym absolutnie przekonana?
„Och, dobry Boże! – pomyślała przerażona. – Chce mnie
pocałować. „ Musiała go powstrzymać. Nie wolno do tego
dopuścić. Takich rzeczy robić nie wolno. Penelopa Chapman nie
całuje się z murarzami w nie wykończonych domach. Musiała...
natychmiast... go... powstrzymać.
Wzrok Cabe’a działał na nią hipnotyzująco, a zmysłowe usta
przybliżały się coraz bardziej do jej warg, aż poczuła ciepło jego
oddechu. Rozkoszny dreszcz ogarnął ciało Penny. Zamknęła oczy.
– Och, Penny, Penny, Penny...! – zamruczał, całując kobietę. –
Czy będziesz moją słodką Penny?
W następnej chwili zawładnął nią całkowicie. Językiem
łaskotał jej wilgotne wargi. Wahała się tylko przez moment, a
potem zarzuciła mu ręce na szyję.
Miała wrażenie, że to nie są zwykłe pocałunki. To było
cudowne przeżycie, chciała, aby trwało wiecznie.
„Malone! – huknął na siebie Cabe. – W tej chwili skończ z
tym!” Penny była łatwą zdobyczą, rozpaczała, gdyż umarła jej
ciotka, a on wykorzystywał te emocje jak skończony łajdak. Ale
wyglądała na szczęśliwą, gdy ją całował, i smakowała tak
słodko... Nie! Jednak musiał to przerwać. Z trudem oderwał usta
od jej warg.
– Penny – powiedział ochrypłym głosem.
– Tak? – zapytała.
„Czy to mój głos? – pytała siebie zdumiona. – Ten zmysłowy
dźwięk to naprawdę mój głos?!” Odchrząknął.
– Myślę, że lepiej będzie, jeśli na tym poprzestaniemy, bo za
moment może być za późno.
Upłynęła dłuższa chwila, zanim dotarły do niej słowa Cabe’a.
Powoli otwierała oczy.
– Słucham?
– Słyszałaś, co powiedziałem – odparł prawie opryskliwie i
odsunął się od niej. – Nie jestem facetem, który wykorzystuje
naiwne kobiety, kiedy trafia się okazja.
– Ach tak! – wyszeptała, powracając do rzeczywistości. – Ale
nie musisz być aż tak twardy.
Uśmiechnął się.
– Muszę, inaczej byś się nie opamiętała.
– Pewnie masz rację – odparła. – Nie jestem taka, jak myślisz.
Nie całuję się przy każdej okazji z nieznajomymi. Prawdę
powiedziawszy w ogóle się z nimi nie całuję. Wygląda na to, że
Penelopa i Penny to dwie różne osoby. Czasami mnie to przeraża.
Zresztą nieważne, nie warto o tym mówić. Muszę chyba zacząć
się leczyć u psychoanalityka.
Cabe roześmiał się.
– No tak, to normalne. Według mnie każdy yuppie powinien
pójść do psychoanalityka.
– Nawet nie chce mi się zgadywać, kto to jest yuppie.
– Nie przejmuj się tym. To prawdopodobnie jeszcze jeden
wygłup, który wkrótce zniknie bez echa, tak jak hipisi.
– Wiesz, chyba muszę wrócić do domu. Chcę przejrzeć rzeczy
ciotki. Teraz to wszystko należy do mnie, bo ciocia nigdy nie
wyszła za mąż. Kiedy była młoda, bardzo się w kimś zakochała,
ale nic z tego nie wyszło. To cię pewnie w ogóle nie interesuje, ale
naprawdę nie wiem, co mam zrobić z domem. Nie chcę go
sprzedawać, a z drugiej strony stąd do Detroit jest dwieście
kilometrów. Po co właściwie ci to mówię?
– Bo cię słucham – powiedział Cabe cicho. – Kiedy opowiesz
komuś o swoim zmartwieniu, może poczujesz się lepiej. Meadow
View to miejsce wyjątkowe. Tutaj czas płynie pomału. Chyba
powinnaś zatrzymać ten dom, dopóki nie będziesz pewna, czego
chcesz. To oczywiście nie mój interes, próbuję ci jedynie pomóc.
– Doceniam to – odparła. – Ale moi rodzice uważają, że należy
go sprzedać.
– Przecież to twój dom.
– Tak, jednak zatrzymanie tego domu byłoby nierozsądne.
– Zawsze postępujesz rozsądnie?
– Tak, ale nie dzisiaj. Dziś nie jestem sobą.
– Bzdura. Dzisiaj jesteś Penny, całowałaś mnie, a ja ciebie,
płakałaś i śmiałaś się. Cieszę się, że wybrałaś właśnie ten dom,
naprawdę bardzo się cieszę, Penny.
Spojrzeli na siebie w milczeniu i nagle poczuli, że łączy ich
jakieś tajemnicze porozumienie. Stali tak w złocistej poświacie,
słuchając śpiewu ptaków. Byli we własnym świecie, w którym
czas się nie liczył.
– Dobry Boże – westchnęła w końcu Penelopa. – Lepiej będzie,
jeśli wrócę do domu cioci Beth – oznajmiła i wstała.
Cabe także się podniósł i stanął obok Penny.
– Daj mi swój adres, to odeślę ci chusteczkę – zaproponowała.
– Wolałbym, żebyś pofatygowała się osobiście – odrzekł. –
Chciałbym cię jeszcze zobaczyć, Penny. Jak długo zamierzasz
pozostać w Meadow View?
– To zależy – powiedziała, patrząc w nieprawdopodobnie
błękitne oczy Cabe’a. – Myślę, że kilka dni.
– Będziesz miała wystarczająco dużo czasu, żeby zwrócić mi
chustkę. – Wziął ją za rękę. – Chodź, odwiozę cię do domu.
– Dziękuję, pójdę pieszo odparła.
– Penny, Penny – powiedział z dezaprobatą. – Znowu
zaczynasz być Penelopą.
– Jestem Penelopą.
– Nie w Meadow View – odrzekł, spoglądając na nią groźnie. –
Twoja ciotka nazywała cię Penny, ja też będę tak cię nazywał.
Bycie Penelopą w Meadow View nie jest w dobrym tonie.
– Wariat zaśmiała się.
– Uroczo się śmiejesz – powiedział. – Jesteś piękna, gdy
płaczesz, ale twój śmiech to coś wyjątkowego.
– Dziękuję za komplement, Cabe.
– To nie komplement, to prawda.
„Boże, co ona ma w sobie takiego, że przy niej staję się banalny
jak kiepski poeta” – pomyślał.
– Czy teraz mogę cię podwieźć? – zapytał. Tym razem
dziewczyna uśmiechnęła się.
– Tak, to miło z twojej strony.
Pocałował ją i poprowadził w kierunku wyjścia. Kiedy znaleźli
się w salonie, Penelopą rozejrzała się dookoła.
– To będzie kiedyś bardzo przytulny pokój – stwierdziła. –
Koniecznie z kominkiem. Przydałaby się również kanapa i fotele,
żeby można było siedzieć przy ogniu w długie, zimowe wieczory.
– A rodzina?
– No oczywiście, tu jest za dużo miejsca dla jednej osoby.
Uważam, że trójka lub czwórka dzieci byłaby w sam raz.
– I pies.
– Jeśli ty chcesz psa, to ja muszę mieć kota – odparła i szybko
spojrzała na Cabe’a, bo nagłe zdała sobie sprawę z tego, co
powiedziała.
Pokiwał głową.
– Myślę, że to sprawiedliwe.
– Chodźmy – powiedziała i ruszyła do drzwi, mając nadzieję,
że Cabe nie zauważył jej zmieszania.
– Penny? Odwróciła się.
– Tak?
~ Penny, przecież w ogóle nie znamy swoich nazwisk!
– Wiem o tym. Czy nie może tak pozostać? Ty będziesz
Cabe’em, a ja...
– Właśnie, kim ty będziesz? – zapytał, podchodząc do niej.
Penelopa spojrzała prosto w oczy Cabe’a.
– Tutaj w Meadow View... – Przerwała na chwilkę. – W
Meadow View będę Penny – dokończyła ze stanowczością.
Mężczyzna przytulił ją mocno do siebie.
– Moja słodka Penny, to najwspanialsza wiadomość, jaką
dzisiaj usłyszałem.
ROZDZIAŁ 2
Kiedy wyszli z domu, Penny rozejrzała się po okolicy. W
pobliżu stało kilka podobnych, solidnych budowli, które czekały
na wykończenie.
– Są naprawdę piękne – powiedziała. – Nie zwróciłam
wcześniej na nie uwagi. Są doskonałe wkomponowane w
otoczenie.
– Właśnie – odrzekł Cabe. – Spójrz, ile tu drzew. Nasza firma
stara się jak najmniej zakłócać równowagę środowiska
naturalnego.
– Myślę, że polubiłabym twojego szefa, skoro tak troszczy się o
przyrodę.
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Może polubisz go jeszcze bardziej, kiedy ci powiem, że...
– To twoja ciężarówka? – przerwała mu. Zobaczył zdumienie w
jej oczach i roześmiał się.
– Tak, to moja ulubiona maskotka. Czyż nie jest piękna?
– O tak, bardzo... – Zawahała się, szukając właściwego
określenia. – Jest niezwykła. To najbardziej niezwykła
ciężarówka, jaką do tej pory widziałam. Sądzę, że... lepiej będzie,
jeśli wrócę do domu piechotą. Świeże powietrze dobrze mi zrobi.
– Nie bądź niemądra – odparł. Podbiegł do samochodu i
otworzył skrzypiące drzwi. – Pani. – Wykonał zapraszający gest. –
Powóz czeka.
Była trochę przestraszona, ale wolno podeszła do ciężarówki.
„Najbardziej niezwykłe w tej kupie złomu jest to, że w ogóle
jeździ” – pomyślała. Powyginane blachy i plamy rdzy dodawały
ciężarówce specyficznego uroku. Urok ten powodował, że pojazd
z powodzeniem mógł stanąć w galerii jako dzieło jakiegoś
stukniętego fantasty. Nigdy dotąd nie jechała takim starym
gratem. W końcu musiała spróbować. Szkoda tylko jej młodego
życia.
– Nie ugryzie – poinformował Cabe. – Nie bój się, komfort
masz zapewniony.
– Skoro tak mówisz...
Zajrzała do kabiny i schowała chustkę do tylnej kieszeni
spodni.
– Ten kolor jest... naprawdę uroczy – powiedziała, wskazując
na oparcia. Jaskrawa czerwień niemiłosiernie raziła w oczy.
Tapicer z pewnością był daltonistą. – To chyba już wsiądę –
wymamrotała, ale wciąż nie ruszała się z miejsca.
Usłyszała donośny śmiech Cabe’a.
– Może ci pomóc? – rzekł żartobliwym tonem.
– Dziękuję. Wiem, jak się wsiada do ciężarówki. Postawiła
jedną stopę na progu kabiny i zawahała się. „W co ja się
wpakowałam? – pomyślała z przerażeniem.
– Przecież to pudło rozleci się na pierwszym zakręcie.
Cabe odchrząknął.
Penelopa spojrzała na niego z rozterką. Mężczyzna wziął ją za
ramię i wepchnął do kabiny. Dziewczyna opadła na siedzenie i
nerwowo przełknęła ślinę.
– Wszystko gra? – zapytał z uśmiechem.
– Jasne – odpowiedziała, odgarniając z twarzy niesforny
kosmyk. – Sama bym sobie poradziła.
– Nie wątpię – odparł poważnie, ale Penny dostrzegła figlarny
błysk w jego oczach.
Cabe usiadł na swoim miejscu i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Silnik zaskoczył, wydając dziwne dźwięki; prychnął, ryknął, a
następnie wszystko zaczęło dygotać.
– Dobry silnik – powiedział Malone i pieszczotliwie pogładził
deskę rozdzielczą. – Złożyłem go z części; to moje hobby. Ta
ciężarówka to antyk.
– Nie musisz mi tego mówić – wymamrotała.
Cabe wrzucił bieg i pojazd ruszył do przodu. Penny obiema
rękami złapała się deski.
– Dokąd jedziemy? – zapytał.
– Ostatni dom w Willow – odparła przerażona. – Czy ta drynda
jest w stanie dojechać tak daleko? I czy musi tak trząść? Zatrzęsie
nas na śmierć!
– Penny, nie wiesz o tym, że nie wolno wyśmiewać się z
ciężarówki w obecności jej właściciela? To niepisane prawo,
możesz mieć kłopoty.
– Przepraszam – powiedziała. – To najmilsza ciężarówka, jaką
kiedykolwiek jechałam.
– Doprawdy? – Wybuchnął śmiechem. – To jakimi jeździłaś
dotąd?
Nic nie odpowiedziała.
– Dobrze wiesz, że jesteś Penny, a nie Penelopa. Nie wydaje mi
się, żeby Penelopa potrafiła docenić moją ciężarówkę. A swoją
drogą, deska rozdzielcza się nie urwie, możesz ją puścić.
– Ach tak, rzeczywiście...
Dziewczyna usiadła wygodnie. Pomyślała, że Cabe jest
człowiekiem bezpośrednim i twardo stąpającym po ziemi.
Podobało jej się to. Nie było w nim żadnej ekstrawagancji czy
sztuczności. Ale ta ciężarówka zupełnie do niego nie pasowała.
Trzęsło potwornie i Penelopa czuła, że za moment powypadają jej
wszystkie zęby.
Cabe ostro wziął zakręt. Penny z jękiem zsunęła się z siedzenia.
Kierowca złapał ją wpół i posadził obok siebie.
– Witaj znów na siedzeniu – powiedział, całując ją w czubek
nosa. Kiedy zatrzymali się na światłach, położył jej rękę na
ramieniu.
– Już rozumiem, dlaczego mężczyźni lubią ciężarówki –
oświadczyła.
– Czasami są rzeczywiście nieocenione. – Uśmiechnął się. –
Ale jestem przekonany, że tylko osobnicy wagi piórkowej tak
swobodnie unoszą się w powietrzu.
– Jeśli mnie puścisz, odfrunę na swoje miejsce.
– Po co, tu jesteś bezpieczna. Następnym razem mogłabyś
wypaść przez okno. Złap mnie za szyję i połóż mi głowę na
ramieniu.
Nagle Penny pomyślała, że to wcale nie jest zabawne. To było
po prostu bezsensowne i niesmaczne. Gdyby zobaczyli ją teraz
znajomi... Z pewnością nie dostrzegliby w tym nic wesołego.
Wybuchnęła śmiechem. Przytulona do Cabe’a śmiała się do
rozpuku, aż jej zabrakło powietrza. Cała złość gdzieś się ulotniła,
w ramionach Cabe’a była wolna, młoda i beztroska.
– Znowu dzwonią dzwoneczki – powiedział Malone.
Uśmiechnęła się i przywarła do niego jeszcze bardziej.
Pomyślała, że reguły postępowania w ciężarówkach powinny
być umieszczone w widocznym miejscu, tak aby pasażer wiedział,
co go czeka. Jak dotąd nie przytulała się w samochodzie do
żadnego mężczyzny!
– Ostatni dom w Willow – oświadczył Cabe. Zatrzymał
samochód i wyłączył silnik. – Sympatyczne miejsce.
Wolno podniosła głowę i oswobodziła się z jego objęć.
– Jest mały – powiedziała cicho – ale przytulny. W salonie jest
kominek, a na piętrze dwie sypialnie. Dobrze się w nim czuję,
dom jest gościnny i serdeczny.
– Jest taki – odparł Malone, otwierając drzwi ciężarówki – bo
chciała tego twoja ciotka.
– Tak, chyba masz rację.
Chciała otworzyć drzwi po swojej stronie, ale Cabe
powstrzymał ją.
– Stop, znów łamiesz prawo. Pasażer wysiada od strony
kierowcy.
– Naprawdę?
Wyskoczył z samochodu i spojrzał na Penny.
– Naprawdę, chodź.
Usiadła na miejscu kierowcy i wystawiła jedną stopę na
zewnątrz kabiny.
– I co teraz?
– Teraz – odparł, łapiąc ją w talii – niespodzianka. Opuszczał
dziewczynę powoli, aż wpadła w jego ramiona i wtedy ją
pocałował.
„Niech żyją ciężarówki” – pomyślała wesoło. Zastanawiała się,
czy to nie było dziwne, że Penelopa Fitzsimmons Chapman
całowała się w biały dzień, w odrapanej ciężarówce, z murarzem
w dżinsach. Pełna ekstaza.
– Uwaga, kończę całować – oznajmił Cabe poważnym głosem.
– Smakujesz jak ambrozja. – Zachichotał. – Całowanie ciebie
przypomina poniekąd jedzenie pestek słonecznika. Nie można
skończyć, dopóki się nie zje całego. Chcę coraz więcej. Pragnę
cię, Penny – wyszeptał.
– Cabe...
– Ciii. Nic nie mów, widzę, że jesteś przestraszona. Nie musisz
odpowiadać natychmiast.
– To tutaj – powiedziała, kiedy podeszli pod frontowe drzwi. –
Dziękuję za podwiezienie i do zobaczenia, Cabe. – Wyciągnęła do
niego rękę.
Popatrzył na dziewczynę zdziwiony.
– Co to znaczy? – zapytał.
– To moja ręka – odparła, groźnie marszcząc brwi.
– Widzę... Penelopo. Jeśli myślisz, że będę trząsł twoją ręką, a
zaraz potem sobie pójdę, to masz chyba nie po kolei w głowie.
– Żegnam – mruknęła obrażona, nacisnęła klamkę i otworzyła
drzwi.
– Zostawiłaś otwarte?! – zawołał.
– Wtedy nie wiedziałam, co robię. Do widzenia. Weszła do
środka, a on tuż za nią. Odwróciła się i stanęła zdziwiona.
– Nie zapraszałam cię, jesteś gruchy?
– Kiedy zostawiasz otwarte drzwi, zapraszasz całe miasto.
Rozejrzał się dookoła i zagwizdał.
– Twoja ciotka rzeczywiście lubiła meble. Nigdy nie widziałem
tylu gratów w jednym pokoju.
– Ciocia była kolekcjonerką – odparła Penny. – Nie umiała
niczego wyrzucić. Piwnica jest zawalona różnymi rzeczami. Nie
mam pojęcia od czego zacząć.
– To wszystko należy do ciebie? – zapytał, rozglądając się po
pokoju.
– Tak. Widzisz, tylko ja odwiedzałam ciocię Beth. Była siostrą
mojej mamy, ale nie utrzymywały ze sobą kontaktów. Ciocia była
nauczycielką w Detroit przez trzydzieści lat, a potem osiadła tutaj,
w Meadow View. Bardzo długo nie kontaktowała się z resztą
rodziny. Kiedy nie miałam jeszcze prawa jazdy, przyjeżdżałam do
niej autobusem. Byłam zachwycona tymi wszystkimi rupieciami,
ale teraz naprawdę nie wiem, co mam z nimi począć.
Cabe podniósł ze stołu małą figurkę.
– Może niektóre z nich są coś warte? Ludzie chętnie kupują
takie starocie.
– Nie sądzę, to nie są antyki. Ciocia Beth nie trzymała ich ze
względu na wartość. Po prostu była do nich przywiązana. Nigdy
nie utożsamiała się z materialistycznym zacięciem reszty rodziny.
– Rozumiem twoją ciotkę, ale tak tu ciasno, że można nabawić
się klaustrofobii – powiedział, odstawiając figurkę na miejsce.
– Ciocia bardzo dbała o porządek. Chociaż miała dużo
problemów ze sprzątaniem, nie było tu nigdy nawet odrobiny
kurzu.
– Nie było miejsca na kurz – zaśmiał się Cabe.
– Chyba masz rację – odparła Penny.
– Dlaczego uciekłaś, kiedy powiedziałem, że cię pragnę?
– Słucham? – zapytała zaskoczona.
– Wiedziałaś, że cię pragnę już wtedy, kiedy całowałem cię w
tamtym domu. Dlaczego udawałaś, że nie wiesz o co chodzi, gdy
wyszliśmy stamtąd?
– Dlatego... – Patrzyła na czubki swoich butów. – Dlatego, że
obcy dom jest jak inny świat, a tutaj w domu cioci Beth... –
Zniżyła głos.
– Ty też mnie pragnęłaś, prawda? Gwałtownie potrząsnęła
głową.
– Niczego takiego nie mówiłam.
Powoli zbliżał się do niej, ale zaczęła się cofać.
– Owszem, mówiłaś. Zrozumiałem to, patrząc na ciebie. Penny
przesuwała się w kierunku drzwi.
– Powiedziało mi to twoje ciało, kiedy do mnie się przytulałaś.
Zatrzymał się naprzeciwko dziewczyny i rękami oparł się o
framugę tak, że Penny nie mogła się ruszyć. Patrzyła na niego
szeroko otwartymi oczami, serce biło jej jak oszalałe.
– Tak, Penny, powiedziałaś mi to, nie używając słów.
– Nie – wyszeptała.
– A teraz? – zamruczał, pochylając głowę w jej stronę. – Czy
ciągle jeszcze mnie pożądasz, Penny?
– Nie. Przestań. Czemu to robisz?
– Nie wiem.
Jego usta musnęły jej wargi. Dziewczyna westchnęła.
– Wiem tylko, że kiedy cię zobaczyłem, coś się we mnie
obudziło. Rzuciłaś na mnie urok. Żadnej kobiety nie pożądałem
tak, jak ciebie. Chcę ciebie teraz, ale jesteś smutna, zrozpaczona...
i mogłabyś mnie później znienawidzić. Wybacz, że mówię ci to
tak po prostu, ale nie cierpię obłudy. – Na chwilę zamilkł. – Lepiej
będzie, jeśli o tym zapomnisz.
– Cabe...
– Cicho – przerwał szorstko, a następnie ich usta złączyły się.
Pocałunek był długi i namiętny.
Nagle Penny zadrżała przerażona. Usiłowała go odepchnąć, ale
bezskutecznie, więc przestała się wyrywać. Nieśmiało dotknęła
jego szyi, a potem głaskała gęste włosy mężczyzny. Fala
namiętności przepłynęła przez jej ciało, kiedy usłyszała jęk
wydobywający się z jego krtani. Czuła, że uginają się pod nią
nogi.
Malone przywarł do niej mocniej, a potem jeszcze mocniej.
Przyciskał ją do drzwi tak, że nie mogła oddychać. Żar, bijący z
jego ciała, przeniknął ją na wskroś. Otoczył ją ramionami i dalej
całował bez opamiętania. Był bardzo podniecony.
Pomyślała, że ta chwila jest wyjątkowa. Teraz była Penny, a nie
Penelopą. Nosiła wytarte dżinsy, a włosy swobodnie opadały jej
na ramiona. Była kobietą, która umiała płakać i śmiać się.
Przekroczyła granice cudzej własności i w zakazanym miejscu
odnalazła mężczyznę, który nie był cukierkowym manekinem, ale
twardo stąpającym po ziemi, uczciwym człowiekiem. Pragnęła go
z całych sił. Ten świat, to pożądanie należało do Penny.
Jęk rozkoszy wydobył się z jej ust. Ten dźwięk sprawił, że
mężczyzna powrócił do rzeczywistości. Z wysiłkiem oderwał
wargi od jej ust. Dygotał z podniecenia.
– Chryste, co ja robię? – wyszeptał.
– Całujesz mnie – odpowiedziała mu cicho Penny. – Przytulasz
mnie i pieścisz. Och, Cabe, miałeś rację! Naprawdę cię pragnę.
Popatrzył na jej wilgotne, nabrzmiałe od pocałunków usta,
rumieńce na policzkach i zamglone pożądaniem oczy. Wszystkimi
zmysłami czuł jej słodkie ciało, oszałamiający zapach. Zacisnął
pięści aż do bólu i, w ostatnim przebłysku świadomości, odsunął
się od ukochanej.
– Nie – powiedział.
– Nie” – powtórzyła w myśli. Nie? Teraz, kiedy rozpalił w niej
wielki ogień, chciał się wycofać? Czemu ją odrzucił?
– Dlaczego?
– Mówiłem ci, dlaczego – odpowiedział, pieszcząc jej włosy. –
To nie jest właściwy moment.
– Kto tak powiedział? – zapytała, czując jak rosnąca fala
gniewu przysłania pożądanie. – Czy nie powinniśmy o tym
zdecydować razem? Traktujesz mnie jak bezwolną kretynkę.
Jestem kobietą i wiem, że cię pragnę.
Cabe wsunął dłonie do kieszeni i przez dłuższy czas wpatrywał
się w sufit. Kiedy znów na nią spojrzał, zobaczyła, jak drgają mu
mięśnie i naprężają się żyły na szyi.
– Nic nie rozumiesz – powiedział ochrypłym głosem.
– A więc wyjaśnij mi to. Powiedz, dlaczego mnie odrzucasz.
Chyba zasługuję na odpowiedź.
Wyciągnął ręce w jej kierunku, a w następnej chwili była już w
jego objęciach.
– Naprawdę myślisz, że mógłbym cię odrzucić?
– Tak pomyślałam.
– Penny, nie o to chodzi! Nie chcę wykorzystywać sytuacji.
Przez moment oszukiwałem się, że jesteś zbyt rozbita, aby myśleć
o miłości. Ale kiedy byliśmy w tamtym domu, zobaczyłem, że
pogodziłaś się ze śmiercią ciotki i jesteś spokojna.
– Tak, jestem spokojna i nie rozumiem...
– Ale ja nie jestem – przerwał. – Prawdę powiedziawszy, już
zapomniałem, co to spokój. Mogę zapomnieć na chwilę o sobie,
jeżeli dużo wypiję lub spędzę noc z jakąś kobietą. Ale nie chcę
wykorzystywać ciebie do uciszania moich demonów. Zasługujesz
na coś więcej. Jesteś wyjątkowa, Penny.
Spojrzała na niego i dostrzegła, że Cabe jest bardzo smutny.
Zobaczyła drobniutkie zmarszczki wokół jego oczu i ust. W
następnej chwili Malone przybrał maskę, ukrył głęboko emocje i
wyglądał tak, jakby nic się między nimi nie wydarzyło.
– Chyba już pójdę – powiedział cicho.
– Jeśli chcesz o tym porozmawiać, możesz na mnie liczyć –
odparła łagodnie. – Ty pomogłeś mnie, ja pomogę tobie, to
właśnie jest przyjaźń, prawda?
– Przyjaźń? – zaśmiał się z sarkazmem. – Nie myślałem o
przyjaźni. Widziałem nas raczej jako parę kochanków.
– Nie sądzisz, że te dwie rzeczy powinny iść w parze? Kobieta,
którą kochasz, powinna być godna twego zaufania.
– Nie – odpowiedział, potrząsając głową. – Uważam, że to są
dwie oddzielne sprawy, nie trzeba ich mieszać. Najlepiej będzie,
jeżeli dam ci spokój i pójdę sobie; masz dużo pracy, porządki w
domu. Wybacz mi, jeśli cię czymś uraziłem, nie miałem takiego
zamiaru.
– Ależ skąd. Bardzo się cieszę, że się spotkaliśmy, naprawdę.
– Odkryłem swój skarb, moją słodką Penny. Wargami musnął
jej usta i nacisnął klamkę. Usunęła się z drogi.
– Zobaczymy się jeszcze, prawda? – zapytał, patrząc na nią
błagalnie.
– Tak.
Serce jej na chwilę zamarło. Kiedy wychodził, cicho zamknął
drzwi. Nie poruszyła się i stała tak, dopóki nie usłyszała
niknącego w oddali warkotu silnika. Potem wzięła głęboki wdech
i w zamyśleniu dotknęła palcami ust.
Pomyślała, że Cabe miał bardzo skomplikowaną osobowość.
Usiadła na najbliższym krześle i przypominała sobie ciepło,
czułość i wrażliwość Cabe’a. Wiedziała, że miał jakieś poważne
zmartwienie. Dlaczego smutek malował się na jego twarzy?
Dlaczego cierpiał?
Westchnęła. Zastanawiała się, czy któregoś dnia do niej
powróci. Tak bardzo chciała jeszcze kiedyś otworzyć mu drzwi.
Prawdopodobnie nic takiego się nie wydarzy. Nie była w jego
typie. On szukał szybkiego i łatwego seksu i kobiet, które chciały
tego samego. Pragnął jedynie uciec na chwilę od męczących go
demonów. Nie potrzebował nawet przyjaciela.
– Och, Cabe! – powiedziała półgłosem. Podniosła z kanapy
poduszkę, przytulając ją do piersi. – Dziękuję za dzisiejszy dzień.
Dziękuję za szansę, którą dałeś Penny. – Westchnęła ponownie i
otworzyła pierwszą z brzegu szufladę biurka.
***
Cabe zaparkował ciężarówkę na podjeździe przed dużym,
piętrowym domem i wyłączył silnik. Trzymał ręce na kierownicy,
patrzył na dom i otaczające go drzewa. Kiedy miał osiem lat,
spadł z drzewa i złamał rękę. Jason był zazdrosny i matka musiała
też zabandażować mu rękę. Wspomnienie o Jasonie sprawiło, że
ból i gniew znów powróciły. Cabe i Jason, Jason i Cabe, zawsze
razem. Diabeł w dwóch osobach, ciągle pełni energii. Tutaj
wyrośli, bili się, śmiali i kochali. Para wariatów, ciągle w biegu.
Nie mógł zrozumieć, że Jasona już nie ma. Od pogrzebu minęło
sześć miesięcy, a pamięć o bracie wciąż pozostawała nie zagojoną
raną. Jakby umarł wczoraj. Ból po stracie bliskiej osoby nie mijał.
Każdego dnia, gdy Cabe wchodził do tego domu, musiał stawać
wobec okrutnej rzeczywistości.
Drzwi do domu otworzyły się i wybiegła z nich mała
dziewczynka. Mężczyzna roześmiał się i wyskoczył z ciężarówki.
Szeroko rozłożył ramiona i czekał, aż jasnowłosy aniołek przywita
się z nim. Podniósł ją wysoko ponad głowę i słuchał, jak piszczy z
radości.
– Witaj, piękna! – zawołał, stawiając ją na ziemię.
– Dzień dobry, wujku. Babcia usłyszała samochód i
powiedziała, że jeżeli chcesz obiad, to lepiej się pospiesz.
– Tak powiedziała? – zaśmiał się Cabe. – No to rzeczywiście
muszę się pospieszyć. Holly Malone, daję słowo, że wypiękniałaś
od rana. Czy nie wyszłaś przypadkiem za mąż, kiedy nie było
mnie w domu?
– Nie – odparła i zachichotała, zakrywając twarz rękami. –
Mam dopiero sześć lat.
– Och, faktycznie! – powiedział poważnym tonem. – Będziesz
musiała jeszcze trochę poczekać. Wytrzymasz do przyszłego
roku?
– Ty chyba żartujesz, wujku – zaśmiała się. – Popatrz w górę,
widzisz samolot?
– Widzę.
– Czy moi rodzice też go widzą z nieba?
– Nie wiem – odpowiedział, czując skurcz w gardle. – Przykro
mi, Holly, ale naprawdę nie znam odpowiedzi.
– W porządku. – Wzruszyła ramionami. – Zapytam babcię.
Gdzie dzisiaj byłeś, wujku?
– Oglądałem domy, które budujemy.
– Babcia mówiła, że zbyt ciężko pracujesz.
– Dziś nie pracowałem, po prostu rozglądałem się i znalazłem...
skarb.
– Prawdziwy skarb? Ukryłeś go w dobrym miejscu? Kiedy ktoś
znajdzie skarb, musi zawsze tak zrobić.
– Jeszcze nie wiem, co z nim zrobię. Chodźmy na obiad, zanim
babcia straci cierpliwość.
Wziął ją za rękę. Zawsze i nigdy; słowa z dziecinnego świata,
które nic nie znaczyły. Człowiek nie może być pewien nawet
jutra. Straciła oboje rodziców, Jasona i Karen, i wciąż wierzyła, że
istnieje „zawsze”. Niewiarygodne.
– Najpierw umyj ręce, wujku Cabe – odezwała się Holly, kiedy
weszli do domu.
– Już idę – odparł posłusznie. – Powiedz babci, że za chwilę
przyjdę.
– Umiem skakać. Patrz, jak skaczę! – krzyknęła, zbiegając po
schodach.
– W całym Meadow View ty skaczesz najlepiej! – zawołał za
nią.
Wszedł do łazienki i puścił wodę do umywalki. Spojrzał z
niesmakiem na odbicie w lustrze.
– No i co, idioto? Czemu uciekłeś od Penny? – powiedział do
siebie.
Widział przecież pożądanie w jej brązowych oczach.
Kogo chciał oszukać? Zbyt wiele powiedział o swych
najgłębszych uczuciach. Ale rzeczywiście uważał, że zasługiwała
na coś lepszego, niż objęcia mężczyzny opętanego przez czarne
myśli.
Z dezaprobatą potrząsnął głową, wytarł ręce i przeszedł do
przestronnej kuchni, znajdującej się z tyłu domu.
– Jeść! – krzyknął, usadawiając się na krześle. – Natychmiast
dajcie mi jeść, bo inaczej zjem jakąś małą, tłustą dziewczynkę.
Holly była w pełni szczęścia.
Martha Malone, przystojna piędziesięcioletnia kobieta,
odwróciła się i popatrzyła na nią z uśmiechem.
– Babciu, wujek znalazł skarb. Czy pokażesz mi go, wujku?
– Jest głęboko schowany, tak aby nikt go nie odnalazł i nie
zabrał.
Kiedy wypowiedział te słowa, nagłe zrozumiał, że nie chce, aby
ktoś poza nim całował Penny, pieścił ją lub się z nią kochał. „A co
z Penelopą? Ilu mężczyzn czekało na jej powrót do Detroit?” –
pomyślał.
– Cholera – zamruczał.
– Cabe, nie przeklinaj przy dziecku – upomniała go Martha.
– Przepraszam. Zapomnij to słowo, Holly.
– Tatuś często mówił cholera – odparła Holly. – Ale
powiedział, że nie wolno mi go powtarzać, dopóki nie skończę stu
osiemdziesięciu lat – Pamiętaj o tym! – rozkazał Cabe.
Drzwi otworzyły się i do kuchni weszła tęga kobieta. Miała
siwe włosy, rumianą twarz, w ręku trzymała tacę. Cabe położył
rękę na swojej piersi.
– Oto miłość mego życia – powiedział, mrugając oczami.
– Jak zwykle głupstwa ci w głowie – odezwała się z wyraźnym
irlandzkim akcentem. – Wyniańczyłam wiele dzieci, ale nigdy nie
zajmowałam się takim wariatem. Podczas upadku z drzewa
musiałeś uderzyć się w głowę.
– Ranisz me uczucia, dziewczyno – powiedział. – Chcesz mnie
unieszczęśliwić.
– Cabe, przestań mielić ozorem – uśmiechnęła się Martha. –
Tillie, czy pan Malone zjadł obiad?
– Nie miał dziś apetytu. Teraz śpi, zaniosę mu później kawałek
ciasta. Jest trochę zmęczony, tak samo zresztą jak wczoraj i
przedwczoraj. Ciągłe nie może się pogodzić z rzeczywistością.
Usłyszał ciężarówkę na zewnątrz i...
– Myślał, że to Jason – przerwał jej Cabe.
– Właśnie – westchnęła Tillie. – Może po drzemce poczuje się
lepiej.
– Bardzo się zmienił od czasu wypadku – powiedziała Martha.
– To prawda – odparł Cabe i szybko zmienił temat. –
Zaczniemy w końcu jeść obiad?
Holly pociągnęła go za rękaw.
– Wujku Cabe?
– Tak, kochanie?
– Wiem, że jesteś smutny, kiedy dziadek zapomina, że mój
tatuś jest w niebie, i myśli, że to ty tam jesteś. Ale może teraz,
kiedy znalazłeś swój skarb, wszystko będzie dobrze i dziadek
będzie wiedział, że ty to ty.
– Ja... – zaczął Cabe.
– To bardzo prawdopodobne – odrzekła Martha, patrząc ze
smutkiem na syna. – Co o tym myślisz, Cabe?
– Tak, to możliwe – odpowiedział. – Nie martw się, Holly,
wszystko będzie dobrze.
Pomyślał, że sytuacja nie jest rewelacyjna. Obecność Penny nie
wystarczy, aby ojciec zmienił zdanie. Cabe był nonkonformistą,
człowiekiem skłóconym z życiem i czarną owcą w rodzinie.
Natomiast ojca cechowało bardzo duże przywiązanie do swoich
poglądów. Miał zasady. Zanim dostał wylewu, w dniu pogrzebu
Jasona i Karen, powiedział, że umarł nie ten syn, który powinien.
Od tej chwili uważał, że Cabe jest Jasonem.
ROZDZIAŁ 3
Cabe Malone całe popołudnie malował altanę, którą zbudował
dla Holly w ogrodzie za domem. Ponieważ dziewczynka
pomagała mu w pracy, wszystko trwało dwa razy dłużej. Mimo
tego było mu przyjemnie, kiedy słuchał jej nieustającego
szczebiotu i widział, jak jest przejęte.
Pomimo obecności Holly, cały czas myślami wracał do Penny.
Była fascynującą kobietą. Zastanawiał się, dlaczego upierała się,
że jest Penelopą. Miał okazję przekonać się, jaka jest naprawdę:
urocza, otwarta i szczera. Kiedy ją przytulał, miał wrażenie, że
dotyka anioła.
„Chociaż właściwie to nie ja miałem ją w swoich ramionach” –
pomyślał, wycierając resztki farby z ubrania po powrocie do
domu. Penny nie całowała się z Cabe’em właścicielem świetnie
prosperującej firmy budowlanej ani z Cabe’em nieudacznikiem,
który nigdy nie spełnił oczekiwań ojca. Nie śmiała się i nie płakała
w obecności Cabe’a załamanego śmiercią brata.
Ona znała Cabe’a murarza, żyjącego z ciężkiej pracy, który
nosił wytarte dżinsy i stare tenisówki. Wydało mu się to
niesamowite. Usiadł na schodach werandy i uzmysłowił sobie, że
właściwie nic o sobie nie wiedzieli, a jednak miał uczucie, jakby
ją znał od dawna. Była jego skarbem, którego zawsze
podświadomie szukał.
Penny twierdziła, że jest Penelopą, przyzwoitą i pruderyjną
Penelopą, która nie miała zwyczaju płakać i nie nosiła
wypłowiałych dżinsów. Ale bez względu na to, co o sobie mówiła,
wiedział, że jest prawdziwą kobietą. Kiedy powiedział jej o
swoich demonach, potrafiła odrzucić maskę obojętności i
naprawdę mu współczuć. Pragnienie, które burzyło cały ład, nie
było zwykłym pożądaniem, jakie odczuwał dotychczas. Pragnął
dawać jej rozkosz, dzielić ekstazę intymnej miłości.
– Dziwne – zamruczał, potrząsając głową.
– Zacząłeś rozmawiać sam ze sobą? – zapytała Martha,
wchodząc na werandę. – Mogę się przyłączyć?
– Ty zawsze – odparł i wskazał jej miejsce obok siebie. –
Chcesz mi coś powiedzieć?
– Udało mi się w końcu domyć Holly. Miała na sobie tyle
farby, że mógłbyś pomalować altanę jeszcze raz. Tillie zrobiła jej
parę kanapek. Miałeś wspaniały pomysł z tą altaną, Cabe. Holly
jest zachwycona.
– Wiesz przecież, że ją kocham, mamo.
– Tak, wiem – odparła Martha. – Cabe, chciałabym z tobą
porozmawiać.
– O czym?
– O tobie, twoim życiu i planach na przyszłość.
– O wszystkim naraz? – zapytał i uśmiechnął się.
– Cabe, przestań się idiotycznie uśmiechać. Przede mną nie
musisz udawać, że wszystko jest w porządku.
– Jakoś trzeba zachować pozory – odpowiedział, wzruszając
ramionami. – Ale dobrze, niech ci będzie. Co chcesz wiedzieć?
– Cabe, prowadzisz wielką firmę w Detroit. To niedobrze, że
cię tam nie ma.
– Moi ludzie doskonale radzą sobie beze mnie.
– Oboje wiemy, że twoim powołaniem jest kierowanie ludźmi.
Siedzisz tu od sześciu miesięcy, od czasu wypadku
samochodowego Jasona i Karen, i nic nie robisz.
Ostatnią rozsądną rzeczą było kupienie terenów pod nowe
domy, ale ty pracujesz tam jak zwykły robotnik. Uważam, że to
nie ma sensu.
– Mów dalej.
– Cabe, jestem ci bardzo wdzięczna, że byłeś tu po wypadku.
Byłam rozbita i nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Ojciec jest
sparaliżowany i nie ma szans na poprawę. Jego umysł nie działa
tak, jak dawniej, i nigdy nie będzie już tym samym człowiekiem.
Pogodziłam się z tym. Tillie jest wspaniałą opiekunką i ojciec
nigdzie nie znajdzie lepszej. Poza tym wiesz, jak on kocha ten
dom i nigdy stąd nie wyjedzie. Holly dobrze idzie w szkole, a
psycholog mówi, że jej stan ciągle się poprawia.
– Wiem o tym wszystkim, mamo. Do czego właściwie
zmierzasz? – zapytał Cabe, wpatrując się w zaschniętą kroplę
farby na spodniach.
– To już nie jest twoje miejsce, Cabe – powiedziała powoli.
Słowa matki wzbudziły w nim gniew.
– Co to, do cholery, ma znaczyć?! – zawołał, patrząc na nią.
– Dokładnie to, co powiedziałam. Ty nie żyjesz, ty po prostu
wegetujesz. Cabe, posłuchaj. Wiesz, że byłam w domu w dniu
pogrzebu i słyszałam te potworności, które powiedział ci ojciec.
Ale zrozum, on nie był sobą. Załamał się po stracie Jasona i
Karen. Wyładował swój ból i gniew na pierwszej napotkanej
osobie. Tak naprawdę wcale nie chciał, abyś zginął zamiast
Jasona.
– Owszem, chciał – wyszeptał Cabe. – Tata nigdy nie wybaczył
mi, że nie podjąłem pracy w jego biurze adwokackim. Wiesz o
tym tak samo, jak ja. Kiedy wydałaś nas na świat, nazwał nawet
firmę Malone i synowie. Ale wyrodny syn nie chciał być
marionetką. O tak, on wiedział, co mówi. O mało nie zwariował,
boja żyłem, a jego jedyna miłość i duma właśnie została
pogrzebana.
– Cabe!
– Kochałem Jasona i nigdy nie zazdrościłem mu względów,
jakimi obdarzał go ojciec. Jason poszedł w ślady ojca, bo tego
chciał, mnie to zupełnie nie interesowało, dlatego zająłem się
budową domów. Nie siedzę tutaj po to, aby ojciec dostrzegł, że nie
jestem takim bydlakiem, za jakiego mnie uważa. Nie oczekuję
przeprosin ani wybaczenia, bo do końca życia bym się ich nie
doczekał.
– A więc dlaczego jesteś tutaj?
– Z powodu Holly. Jason i Karen przed śmiercią uczynili mnie
jej opiekunem. Jestem za nią odpowiedzialny. A co chcesz, żebym
zrobił? Mam wrócić do Detroit i zostawić ci na głowie
wychowanie dziecka? Czy nie masz dość własnych obowiązków?
– Chcę tylko, abyś znów żył swoim życiem – powiedziała
Martha, kładąc rękę na jego czole. – W domu mam Tillie, kobietę
do sprzątania i ogrodnika. Ta pomoc mi zupełnie wystarcza. Bycie
z Holly sprawia mi wiele radości i nie jest dla mnie ciężarem.
Możesz ją oczywiście zabrać do Detroit, masz do tego prawo, ale
ona jest szczęśliwa tutaj. Wydaje mi się, że jesteś z nami, bo masz
poczucie winy, że nie zginąłeś zamiast Jasona.
– Mamo! – krzyknął, podrywając się na nogi. – Mam już dosyć
tych bzdur.
– Bzdura? Synku – powiedziała miękko – znam cię tak samo
jak siebie. Patrzę w twoje oczy. Jest w nich ból. To oczy
człowieka, który ucieka i nie może znaleźć własnego miejsca.
Tutaj nie masz już nic do roboty. Wyjedź stąd i odszukaj swoje
szczęście.
Cabe przeszedł kilka kroków i stanął tyłem do matki. Zacisnął
pięści.
– Rozzłościłam cię – rzekła Martha. – Wiedziałam, że tak
będzie, ale musiałam ci to powiedzieć. Niczego nie osiągniesz ani
nie zmienisz, żyjąc tak, jak przez ostatnie sześć miesięcy. Kocham
cię i strasznie mi przykro, że ojciec nie zaakceptował twoich
planów życiowych. Nie umiem zmienić przeszłości, ale tym
bardziej proszę cię, abyś zaczął myśleć o sobie. Cabe, rozważ to
dokładnie. – Na moment umilkła. – Teraz zostawię cię samego –
dodała po chwili.
Nic nie odpowiedział. Był spięty i bolał go każdy mięsień.
Usłyszał, jak matka zamyka drzwi, ale nawet wtedy nie poruszył
się. Głos matki dźwięczał mu cały czas w uszach.
– Cholera by cię wzięła, Jason – powiedział, wpatrując się w
niebo. – Nawet nie wiesz, ile zamieszania zrobiłeś swoją śmiercią.
Do licha, Jase. Co ja właściwie mam teraz robić?
Odwrócił się i wolno poszedł w kierunku swojej ciężarówki. Po
chwili słychać było warkot zapalanego silnika. Cabe wrzucił bieg i
z piskiem opon ruszył przed siebie.
Wieczorem, około siódmej, Penny wzięła kąpiel, a potem
założyła zieloną sukienkę i czerwone rajstopy. Zeszła na dół i
usiadła na kanapie przed płonącym kominkiem. Była wyczerpana.
Spakowała rzeczy ciotki Bem i odnalazła instytucję, która zajmuje
się doręczaniem używanych rzeczy ubogim. Jutro miał przyjechać
samochód i zabrać część kartonów.
Przez cały czas myślała o Cabie. Pomimo zmęczenia czuła jakiś
dziwny rodzaj energii pulsującej w jej ciele. Nie miała ochoty
oglądać telewizji, a była zbyt przejęta, aby czytać. Nie bardzo
wiedziała, jak spędzić ten sobotni wieczór.
Gdyby była w Detroit, umówiłaby się z Tomem, młodym
prawnikiem, który robił zawrotną karierę. Przyjaźnili się ze sobą
od niedawna. Musiała odwołać ostatnie spotkanie w związku ze
śmiercią ciotki Beth. Szczerze powiedziawszy, zrobiła to bez żalu.
To spotkanie niczym nie różniłoby się od wielu innych. Tom także
nie różnił się od innych mężczyzn, z którymi się dotąd umawiała.
Inteligentny, ambitny, znakomicie sytuowany i onieśmielony
pozycją jej rodziny. Był również, co okazało się podczas
pierwszego spotkania, śmiertelnie nudny.
„Co robi w sobotni wieczór taki mężczyzna jak Cabe?” –
pomyślała. Zastanawiała się, czy gra w bilarda albo w pokera z
kolegami? Nie, nie. Sobotnie plany Cabe’a z pewnością mają
związek z jakąś kobietą i seksem. Ciekawe czy orgia odbędzie się
w jej, czy też w jego łóżku?
– Penelopo Chapman, wstydź się – powiedziała do siebie na
głos. – To nie twój interes.
Zaczęła sobie wyobrażać nagiego Cabe’a w łóżku. Mężczyzna
miał cudowne ciało. Opalona skóra wydawała się jeszcze
ciemniejsza na tle śnieżnobiałego prześcieradła. Chciała, aby
położył się na niej i...
– Och, Panie! – wyszeptała, czując jak ogarnia ją pożądanie.
Przycisnęła dłonie do płonących policzków. Ta druga osoba,
którą znała jako Penny, była lubieżna i nieprzyzwoita. Nie
potrafiła sobie nawet wyobrazić, jak mogliby wyglądać
wielbiciele Penelopy nago. Nigdy nie myślała o nich w ten sposób
jak o Cabie. Mężczyźni, z którymi się spotykała, byli bardzo
uprzejmi, mieli doskonale skrojone garnitury, nienaganne maniery
i grzecznie całowali na dobranoc. Pachnieli drogą wodą kolonską i
brandy. Czasami mogli się spocić podczas gry w tenisa, ale
wątpliwe, aby któryś z nich zajmował się kiedyś ciężką pracą.
– Nudziarze – zamruczała.
Żaden z nich nie był podobny do Cabe’a. Żaden nie miał tak
niebieskich oczu, szerokich ramion, ciała umięśnionego od
ciężkiej pracy. Liczył się tylko Cabe i świadomość, że już nigdy
go nie zobaczy. Ogarnęła ją czarna rozpacz.
– Myślę, że polubiłabyś go, ciociu – powiedziała, wpatrując się
w ogień. Potem spojrzała na półkę nad kominkiem, gdzie leżała
czysta i wyprasowana chusteczka Cabe’a. Ciocia Beth z
pewnością poradziłaby jej, aby skorzystała z okazji i odwiedziła
Cabe’a w poniedziałek.
„Nic z tego” – pomyślała przygnębiona. Nie było powodu, aby
tam iść. Zapakuje chusteczkę, wypisze jego imię na papierze i
zaniesie ją tam jutro, kiedy nikogo nie będzie w domu. Wcale nie
musiała znać jego nazwiska. Wystarczyło Penny i Cabe, dwoje
ludzi, którzy spotkali się, ale nie mogli być ze sobą.
Jak to możliwe, myślała zdumiona, że parę godzin spędzonych
z Cabe’em wywarło na niej tak silne wrażenie? Dlaczego, na samo
wspomnienie jego dotyku ogarniała ją fala pożądania? Nie umiała
znaleźć odpowiedzi. Wiedziała tylko tyle, że po spotkaniu Cabe’a,
nigdy już nie będzie tą samą osobą.
Z zadumy wytrąciło ją pukanie do drzwi. Wstała z kanapy,
przekonana, że to kolejny sąsiad, który chce złożyć kondolencje.
Nie była w odpowiednim nastroju, aby go przyjąć, ale nie mogła
udawać, że nie ma jej w domu. Niechętnie poszła otworzyć drzwi.
Na progu stał Cabe.
„To chyba sen” – przemknęło jej przez myśl. To tylko wytwór
jej wyobraźni, za dużo o nim myślała.
– Witaj, Penny.
– Cabe? To naprawdę ty?
Zakłopotany włożył ręce do kieszeni.
– Nie przeszkadzam? – zapytał, nie patrząc jej w oczy. –
Chciałaś położyć się do łóżka w tych czerwonych rajstopach?
Uważam, że są cudowne – dodał z uśmiechem.
– Co takiego? – zdziwiła się. – Ależ skąd, wcale nie
przeszkadzasz. Ja tylko... Cabe, ty drżysz z zimna. Gdzie . twoja
marynarka?
– Zapomniałem jej zabrać. Wyszedłem z domu, aby się
przejechać samochodem, ale chyba straciłem poczucie czasu i...
– Proszę, wejdź do środka i ogrzej się przy ogniu – przerwała
mu.
– Już myślałem, że nigdy tego nie powiesz – rzekł i wszedł do
domu.
Penny zamknęła drzwi. Próbowała zapanować nad swoimi
emocjami.
Tyle myślała o ich spotkaniu, że kiedy patrzyła na Cabe’a, nie
mogła uwierzyć w jego obecność... Boże, zachowywała się jak
idiotka.
– Usiądź – zaproponowała. – Napijesz się kawy czy herbaty?
– Jeśli nie sprawi ci to kłopotu, wolałbym gorącą herbatę.
– Poczekaj, zaraz przyniosę.
– Zielona sukienka i czerwone rajstopy – powiedział, patrząc na
nią. – Wyglądasz jak gwiazdkowy prezent. – Wskazał ręką na
suwak z przodu, który czekał tylko, aby go otworzyć.
Penny nałożyła sukienkę na nagie ciało. Gdyby Cabe o tym
wiedział... Mężczyzna wpatrywał się w kobietę pożądliwym
wzrokiem, który zdawał sieją przenikać.
– Zrobię herbatę – wyszeptała drżącym głosem i wpadła na
lampę. – Przepraszam – wymamrotała speszona. – Usiądź przy
kominku, Cabe. Do zobaczenia.
Cabe o mało nie parsknął śmiechem, kiedy dziewczyna
niezgrabnie omijała niezliczone sprzęty i kartony, próbując wyjść
z pokoju. Ostrożnie przechodząc obok stolika i starego fotela,
dotarł do kanapy.
Dostrzegł zdziwienie Penny na jego widok. Usiadł na miękkiej
kanapie. Prawdę powiedziawszy, sam był zaskoczony, że tu
przyjechał. Wiele godzin spędził najeżdżeniu samochodem i
rozważał każde słowo matki. Potem przestał odczuwać cokolwiek,
poza potwornym bólem głowy. Po jakimś czasie zorientował się,
że znajduje się przed jej domem.
Wyciągnął nogi i zaczął wpatrywać się w hipnotyzujące
płomienie w kominku.
Penny wyglądała nieziemsko w swojej sukience. To z
pewnością sukienka Penelopy, ale rajstopy były w stylu Penny.
„Stawiam sto dolarów – pomyślał – że pod tą sukienką nie ma
bielizny. „ Czuł dreszcze przenikające jego ciało, kiedy wyobraził
sobie ją nagą.
„Malone, daj spokój” – skarcił siebie w duchu. Nie przyszedł tu
przecież, aby uwodzić Penny. A może właśnie po to? Nie, na
pewno nie. W takim razie, co u diabła tutaj robił?
– Dlaczego wróciłeś? – zapytała niespodziewanie.
– Słucham? – Cabe podskoczył na swoim miejscu i uderzył się
w nogę, przewracając przy okazji mały stolik. – Cholera, ten dom
nie jest zbyt bezpieczny! – zawołał poirytowany.
Penny podniosła stolik i postawiła na nim tacę z dwiema
filiżankami herbaty, śmietanką i herbatnikami. Usiadła obok
mężczyzny.
– Przepraszam – powiedziała. – Moje pytanie nie było zbyt
uprzejme.
– Wcale nie – odparł i podał Penny filiżankę aromatycznej
herbaty. – Było zupełnie uzasadnione. Sęk w tym, ze nie wiem,
czemu wróciłem.
– Jak to nie wiesz, jesteś pijany?
– Dlaczego zaraz pijany? – Zaprotestował. – Skąd u Penelopy
te zwariowane czerwone rajstopy?
– Znalazłam je na dnie szafy. Leżały tam całe wieki.
– A więc należą do Penny; od razu tak sobie pomyślałem.
– To dziwne, Cabe. Mówisz o Penelopie i Penny, jakby istniały
dwie różne osoby.
– Bo tak właśnie jest – odparł, patrząc na nią.
– Nie rozumiem. Czy możesz mi to wyjaśnić?
– Wyobraź sobie, że spotyka się dwoje ludzi. Przez chwilę
rozmawiają i badają każdy ruch i gest. Jest to zwykła paplanina o
filmach, książkach, o tym czym się zajmują. Potem posuwają się
krok dalej i poznają swoje poglądy, system wartości. Ale
zachowują dla siebie wiele intymnych spraw. Kiedy uznają, że
nadszedł właściwy moment, zaczynają się uzewnętrzniać. Mogą
także rozstać się i wówczas nigdy nie dowiadują się o sobie
niczego istotnego. Zgadzasz się z tym?
– Tak. – Skinęła głową.
– Z nami było zupełnie inaczej, Penny. Nie przestrzegaliśmy
reguł tej gry. Zdjęliśmy maski zaraz na początku, bo nie
musieliśmy być ostrożni i rozsądni. Byliśmy po prostu Cabe’em i
Penny, nie znaliśmy swoich nazwisk. Między nami nie było
ściany, za którą można by się ukryć. Nie było niczego, co by nas
powstrzymało. To chyba nie jest dziwne, to raczej wyjątkowe i
bardzo cenne. Czy wiesz, że zdradziłem ci to, czego nawet nie wie
moja matka?
– Wiem – powiedziała miękko. – Demony, które cię
prześladują.
– Tak. – Mężczyzna nagle posmutniał. Napił się herbaty. Po
chwili odstawił filiżankę na tacę i spojrzał na Penny. – Nie
mogłem o tobie zapomnieć. Mam uczucie, jakbym znał cię od
dawna, mogę mówić albo milczeć i wiem, że mnie zrozumiesz.
Nie wierzę, że jesteś Penelopą, tyjestes Penny. Kiedy cię
spotkałem, płakałaś; nie mogłaś wówczas udawać kogoś innego.
To płakała Penny, wiem, że się nie mylę.
– Ja także o tobie myślałam, Cabe – rzekła cicho. – Myślałam o
tym, jak wspaniałe było płakać i śmiać się z tobą. Przeżyłam
cudowne chwile, tak jakbym wykradła je z życia Penelopy.
– To nie koniec. Rozumiesz mnie, Penny? Pomiędzy nami jest
coś bardzo wyjątkowego. Chcesz to zlekceważyć, udawać, że nic
między nami nie zaszło?
– To wszystko jest nierealne – powiedziała, odwracając ku
niemu głowę.
– Właśnie, że jest! – krzyknął i złapał ją za ramię. – Jest piękne
i spontaniczne, nie widzisz tego? Płakałaś przy mnie i śmiałaś się.
Powiedziałem ci o moich demonach i zacząłem nawet myśleć o
tym, ze miłość można pogodzić z przyjaźnią. Z tobą to nabiera
sensu. Penny, moje życie jest bardzo skomplikowane, ale kiedy
jestem z tobą, czuję się wolny. Potrafię być sobą. Ja jestem Cabe,
a ty Penny, nic poza tym się nie liczy.
– Och, Cabe! – Łzy napłynęły jej do oczu. – Rozumiem. Kiedy
jesteśmy razem, istnieje tylko Penny. To takie cudowne uczucie,
ale...
– Nie – przerwał, kładąc jej palec na ustach. – W tym naprawdę
nie ma nic złego. Szukasz dziury w całym, Penny. To bez sensu.
Ludzie poświęcają wiele lat, aby zbudować taki związek, który
my otrzymaliśmy w prezencie. Proszę cię, daj nam szansę.
Dotknął ustami jej warg w leciutkim, pełnym oddania
pocałunku, aż Penny poczuła, że brakuje jej tchu. Zamknęła oczy i
wtuliła się w jego ramiona. Pieścił językiem usta dziewczyny.
Dreszcz podniecenia przebiegi ją od stóp do głowy.
– Och, Cabe, całuj mnie! – szeptała.
Przycisnął ją mocno i przywarł wargami do jej ust. Jego język
wsunął się między słodkie wargi. Nie przerywając pocałunku,
mężczyzna położył się na kanapie, przykrywając Penny swoim
ciałem. Jedną ręką głaskał brzuch i piersi, czując wspaniałe
kształty pod cienką tkaniną.
– Boże, jesteś wspaniała. – Silnym ruchem przycisnął kobietę
do swych bioder. Chciał, aby wiedziała, jak jej pragnie. –
Czujesz? – zapytał. – Tak właśnie na mnie działasz, tak bardzo cię
chcę.
Jedyną odpowiedzią, na jaką mogła się zdobyć, był cichy jęk.
– Nie obawiaj się mnie, Penny, nigdy. Nie będziemy się
kochać, dopóki nie upewnisz się, że jesteś gotowa. Nie chcę cię
przestraszyć. Och, Penny! Twoje oczy są niesamowite; głębokie i
czarne i mówią mi o tak wielu sprawach. Jesteś prześliczna, moja
słodka Penny. Jesteś moim skarbem.
Znowu rozkoszował się jej ustami, a Penny jęczała,
przepełniona gorącym pożądaniem. Objęła go jeszcze mocniej,
pragnęła poczuć żar i siłę jego potężnego ciała. Rozszalała
namiętność Cabe’a powodowała, że Penny czuła olbrzymią,
wszechogarniającą radość, iż jest kobietą. Nie liczyło się nic
oprócz niego i tego, co wspólnie przeżywali.
Ich miłość była wielka i czysta. Penny nie musiała się niczego
obawiać.
– Nie chcę zrobić ci krzywdy – wyszeptał Cabe, głaszcząc jej
piersi. – Przysięgam, chcę jedynie dotykać twojego ciała.
– Tak – powiedziała cichutko.
Pomyślała, że być może ulega mu za szybko, ale nic nie mogła
na to poradzić. To był Cabe. Ona i Cabe nie przestrzegali żadnych
reguł. Od początku kreowali własny świat, tak jak powiedział
mężczyzna: piękny i spontaniczny.
Rozpiął suwak jej sukienki i rozchylił materiał. Patrzył pełen
zachwytu na jej pełne piersi.
– Są piękne – zamruczał. – Och, Penny! – jęknął i pochylił
głowę; ostrożnie wziął do ust jeden sutek. Ssał go łagodnie przez
chwilę, a ona mruczała podniecona. Rumieńce pojawiły się na jej
twarzy. Zamknęła oczy, aby rozkoszować się nowym doznaniem,
które wypełniło jej umysł.
Począł pieścić drugą pierś, a dziewczyna głaskała jego gęste
włosy. Cabe czuł przenikającą rozkosz. Chciał jak najszybciej
rozładować napięcie. Po chwili przestał ją pieścić i ukrył twarz we
włosach Penny.
– Cabe? – niepewnie wypowiedziała jego imię.
– W porządku – powiedział ze wzruszeniem. Drżącą ręką
przykrył jej piersi sukienką. Oddychał nerwowo; uniósł głowę i
spojrzał na nią. – Daj mi jeszcze minutę, potem sobie pójdę.
– Nie, nie chcę, abyś odchodził. Dobrze mi z tobą.
– Możesz mi wierzyć, że mnie jest także dobrze z tobą. Ale za
chwilę mógłbym stracić panowanie nad sobą. Muszę przerwać
pieszczoty właśnie w tym momencie.
Penelopa oburzyła się. W tej chwili nie była Penelopą, a
szaloną Penny. Nie chciała, aby odchodził.
– Pragnę cię, Cabe – wyszeptała. – Chcę się z tobą kochać.
Mężczyzna wstał z kanapy, ominął stolik i oparł się o kominek,
wpatrując w ogień. Ona również się podniosła, zakrywając piersi
sukienką, i patrzyła zachwycona na jego umięśnione ciało.
– Skąd mam wiedzieć, czy nie będziesz tego później żałowała?
Nie chcę, żebyś myślała, że cię uwodzę. Nie wytrzymałbym tego,
Penny. Kiedy jestem z tobą, czuję się bezpiecznie. Nie chcę tego
zniszczyć. Mam wrażenie, że odkąd cię ujrzałem, minęły całe
wieki. Nie chcę cię utracić. Teraz bym tego nie przeżył.
Podeszła do niego i przytuliła się. Przez chwilę przypatrywali
się sobie uważnie.
– Jadłaś kolację? – zapytał.
– Będziemy teraz mówić o kolacji?
– Tak. Uważam, że to miły, a przede wszystkim bezpieczny
temat. – Uśmiechnął się. – Wolę myśleć o jedzeniu. Przebierz się,
jeśli masz ochotę, pójdziemy na hamburgera z frytkami.
Penny była najwyraźniej zaskoczona.
– Czasami trudno z tobą wytrzymać. W jednej sekundzie
jesteśmy w łóżku, a w następnej idziemy do miasta, by kupić
hamburgery.
– Zaufaj mi, dobrze? – Pogłaskał ją czule po policzku.
– Ja ci ufam, Cabe.
– Świetnie, w takim razie włóż swoje dżinsy.
– W porządku – odrzekła śmiejąc się. – Wiesz, nigdy nie
wychodziłam do miasta w dżinsach i nie jadłam hamburgera.
– Trzymaj się mnie, dziecinko, a nauczę cię wielu
pożytecznych rzeczy – powiedział, mrużąc po łobuzersku oko.
– Będę ci wielce zobowiązana – odparła z ironią i ruszyła w
kierunku schodów.
Bar, do którego weszli, znajdował się na przedmieściu.
Panował tam tłok i hałas, czuć było silny zapach smażonych
frytek. Grupki rozbawionych mężczyzn głośno pozdrawiały
Cabe’a. Chcieli, aby zakochani przyłączyli się do nich. Głównie
chodziło im o Penny, ale Malone lekceważył ich zaproszenia i
poprowadził dziewczynę w głąb sali.
– W tamtym kącie stoi jeden stół, przy którym nie połamali
jeszcze ławek – poinformował.
Penny usiadła na twardej, pomalowanej na czerwono ławce.
– Cabe, kochanie, co zamawiasz?! – krzyknęła potężna kobieta,
która wychyliła się zza kontuaru.
– Hamburgery, frytki i colę dla dwóch osób. Jak się miewasz
ślicznotko?
– Ciągle czekam, kiedy się ze mną ożenisz, skarbie.
– Nic z tego, Georgia. Już nie jestem wolny. – Spojrzał na
barmankę i usiadł naprzeciwko Penny.
Dziewczyna wpatrywała się w napisy na drewnianym blacie
stołu.
– Co robisz?
– Czytam. Na tym stole zapisane są dzieje wielu ludzi. Patrz,
Cabe, ktoś wyrył inicjały B. T. i P. H. , a obok D. W. i K. D.
Ciekawa jestem, czy oni dalej są razem.
– Hm, poczekaj, niech się zastanowię! – powiedział,
przyglądając się pociętym deskom. – Oho, mam, V. P i L. T. To
inicjały Vicky i Larry. Po skończeniu liceum zamieszkali razem, a
potem wzięli ślub. Mają sześcioro dzieci.
– Doprawdy?
Uśmiechnął się, kiedy zobaczył, jak błyszczą jej oczy.
– Rzadko pewnie bywasz w takich lokalach, prawda? Fakt, że
to spelunka, ale można tu nieźle zjeść.
– Fascynują mnie ci ludzie. Posłuchaj, jak się śmieją. To
prawdziwy śmiech, a nie przylepione sztuczne uśmiechy, jakimi
obdarowują się goście na przyjęciach. I jest jeszcze coś.
– Co takiego?
– Ich ubrania. Nie wiesz, co to znaczy, oglądać wyłącznie
mężczyzn w nieskazitelnie czystych i odprasowanych garniturach
za kilkaset dolarów. O wiele bardziej wolę ludzi noszących
dżinsy, niż wymuskanych nudziarzy, ględzących wciąż o
interesach.
„No tak” – pomyślał Cabe. Miał właśnie taki garnitur, o jakim
mówiła Penny. W Detroit był ważną personą, zajmował się przede
wszystkim interesami. Ale Penny o tym nie musi wiedzieć.
Jeszcze nie teraz. Na razie był zwykłym murarzem i miał na imię
Cabe.
Do stołu podeszła Georgia i postawiła na nim dwa talerze.
– Uwaga, gorące – poinformowała. – Potem przyniosę wam po
kawałku szarlotki. Uważaj na swojego chłopa, śliczna. – Zrobiła
oko do Penny. – On ma wilczy apetyt Chyba wiesz, o co mi
chodzi.
Penny zarumieniła się, a Cabe wybuchnął śmiechem.
– Barmanka ma chyba ze dwieście lat – powiedział później. –
Kupowałem u niej hamburgery i frytki, kiedy chodziłem do
szkoły.
– Co również działo się dwieście lat temu – odparła Penny
śmiejąc się.
Z wielkim zainteresowaniem przyglądała się swojemu
hamburgerowi, po czym przechyliła się w stronę Cabe’a.
– Cabe, jesteś świadkiem wyjątkowego wydarzenia.
– Czyżby?
– Tak. Otóż ja, Penny, za chwilę po raz pierwszy w życiu
poleję hamburgera ketchupem. Patrz uważnie, co się będzie
działo.
– Jestem skoncentrowany, możesz zaczynać.
Z wielką uwagą i dostojeństwem Penny dekorowała ketchupem
hamburgera. Cabe obserwował to zdarzenie rozbawiony.
Pomyślał, że naprawdę miała coś w sobie. Była pełna
entuzjazmu do świata, który dopiero co odkryła. Czuł się
wspaniałe. Byli razem i niczego więcej nie potrzebowali do
szczęścia.
Po kolacji odwiózł Penny do domu ciotki Beth. W ciężarówce
próbowali naśladować głosy dobiegające z radia. Wydzierali się
wniebogłosy, potwornie fałszując i śmiejąc się do łez. Kiedy
Penny przypomniała sobie o prawach pasażera ciężarówki,
przytuliła się do niego, a on czule ją pocałował.
– Tu się pożegnamy – powiedział, kiedy otworzyła drzwi do
domu.
– Naprawdę nie chcesz wejść? – zapytała zdziwiona.
– Jeśli dalej będziemy kontynuować to, co udało nam się
przerwać parę godzin temu, to skończy się na tym, że wyjdę stąd o
świcie. Nie śpieszmy się, dobrze? Nie chcę, aby coś między nami
się popsuło. Rozumiesz?
– Tak – odparła. – Cabe, dziękuję ci za hamburgera, Georgię...
To był wspaniały wieczór, nigdy go nie zapomnę.
– Muszę przyznać, że jesteś niezrównana w wyciskaniu
ketchupu – oznajmił uroczyście.
– Też tak uważam – odpowiedziała z dumą.
– Och, Penny! – wyszeptał i przytulił ją do siebie. – To ja
dziękuję tobie. Ofiarowałaś mi tak wiele. – Pocałował Penny w
czoło. – To musi nam wystarczyć. Dobranoc, zobaczymy się jutro.
– Dobranoc.
– Idź, słodka. Chcę odejść stąd, wiedząc, że jesteś bezpieczna w
domu. Pośpiesz się, bo za chwilę zamarznę na śmierć.
– Do zobaczenia – powiedziała i weszła do środka, zamykając
za sobą drzwi.
Cabe skulił się z zimna i przez dłuższy czas wpatrywał się w
zamknięte drzwi. Potem odwrócił się i zamyślony wolno poszedł
w kierunku ciężarówki.
– Cabe! – krzyknęła Penny. – Jeśli jeszcze raz oblejesz mnie
wodą, to tak ci przyłożę, że zapamiętasz na zawsze. I nie
przepraszaj mnie co chwilę, bo nie dam się na to nabrać.
Mężczyzna roześmiał się.
– No wiesz, nie każdemu pozwalam myć moją ciężarówkę.
Powinnaś być dumna.
– Nie jestem dumna tylko mokra.
Malone podszedł do dziewczyny. Wpatrywał się pożądliwie w
jej piersi, które wyraźnie odznaczały się pod mokrym
podkoszulkiem. Wziął ukochaną w ramiona.
– Wyglądasz seksownie – powiedział. – Podniecasz mnie.
Ciekawe, jak teraz smakujesz. Muszę to sprawdzić. Jesteś słodka –
stwierdził po długim pocałunku.
– Co ty powiesz? – zamruczała zadowolona.
– Dalej, do roboty! – zawołał, popędzając Penny. – Powiadam
ci, to wspaniały wóz. Każdy chłopak z brygady chciałby go mieć.
A więc nie marudź, kochanie, nie płacę ci za lenistwo.
– Rozkaz! – odparła śmiejąc się.
Wyciągnęła z wiadra namoczoną gąbkę i zaczęła mocno
szorować drzwi.
– Delikatnie – upomniał Cabe. – Pieść ciężarówkę niczym
kochanka.
– Przestań, na miłość boską!
– Wiem, co mówię. Pewnego dnia docenisz zalety tego wozu.
„Pewnego dnia” – zamyśliła się Penny. To słowo odnosiło się
do przyszłości, to znaczy stwarzało im jakąś perspektywę. Ale
wkrótce, kiedy wróci do Detroit, znowu pochłonie ją świat
Penelopy. Zastanawiała się, co wtedy będzie.
Teraz była w Meadow View. Istnieje tylko Penny i Cabe, ich
śmiech, słowa, uściski i pocałunki.
Poprzedniego dnia przyjechał do niej z koszykiem pełnym
rozmaitych pyszności i wybrali się na prawdziwy piknik.
Rozłożyli na szczycie wzgórza koc, a potem jedli pieczonego
kurczaka, sałatki z owoców i warzyw oraz czekoladowe
ciasteczka. Cabe opisywał obrazy, które widział pośród
kłębiących się chmur. Potem oboje położyli się obok siebie i
fantastycznym kształtom na niebie nadawali imiona królów,
księżniczek, elfów i zaklętych zwierząt. Cieszyli się, że mogą być
razem. Byli sobą oczarowani i czuli, że czas płynie beztrosko.
Cabe pożegnał Penny na ganku, przed frontowymi drzwiami.
Dzisiaj zaproponował, aby pomogła mu umyć ciężarówkę, na co
przystała z ochotą. Uczucie do mężczyzny rosło z każdą chwilą.
Ilekroć pomyślała o nim lub dostrzegła jak patrzył w jej kierunku,
ogarniało ją dziwne ciepło. Było też inne uczucie, które pulsowało
gdzieś w głębi ciała. Było to pragnienie, aby się z nim kochać i
dzielić najintymniejsze chwile.
– Hej! – krzyknął nagle, wyrywając ją z zamyślenia. – Do
ciebie mówię. Nie płacę ci za stanie i gapienie się w niebo.
Gąbka, z której ciekła woda, wylądowała na nosie ukochanego.
Penny śmiała się do rozpuku. Cabe pocałował kobietę i obiecał, że
przyjedzie po obiedzie.
– Do zobaczenia! – zawołała, kiedy odjeżdżał. Resztę dnia
spędziła na porządkowaniu i pakowaniu rzeczy ciotki Beth. Ganek
przed frontowymi drzwiami był zastawiony pudłami
przeznaczonymi dla opieki społecznej. Po długiej kąpieli ubrała
się w sukienkę i założyła czerwone rajstopy. Na kolację zjadła
zupę i grzanki z serem. Następnie ułożyła się wygodnie na
kanapie na wprost kominka i czekała na Cabe’a. Zapukał do drzwi
piętnaście po siódmej.
Otworzyła mu i cofnęła się, aby mógł wejść do środka.
– Witaj, Cabe.
– Oho! – powiedział, ściągając marynarkę. – Znowu widzę
gwiazdkowy prezent. Kocham prezenty.
– Chodzi zapewne o rajstopy?
– Zgadza się – odparł, biorąc ją w ramiona. Pocałował Penny
namiętnie. Bez najmniejszego wysiłku wziął ją na ręce i zaniósł
do pokoju. Obsypywał ją pocałunkami, przerywając tylko po to,
aby nabrać tchu. Usiedli na kanapie. Powoli rozsuwał zamek
sukienki. Kiedy dotknął jej piersi, dziewczyna jęknęła z rozkoszy.
Czuła ogromne pożądanie. Wiedziała, że Cabe również jest
podniecony. Cieszyła się, że on pragnie jej tak samo, jak ona jego.
Nagle odsunął się od niej.
– Cholera! – powiedział przytłumionym głosem. – Wybacz mi.
Zacząłem cię całować, a potem...
– Cabe – przerwała mu. – Pragnę cię. Chcę się z tobą kochać.
– Penny, dobrze wiesz jaką mam ochotę, ale muszę być pewien,
że nadszedł właściwy czas i nie będziesz tego później żałować.
– Cabe, czy nie widzisz, że to dla ciebie taka jestem? Chcę być
twoją słodką Penny. Tylko twoją. Kiedy jesteśmy we dwoje, nic
innego nie ma znaczenia. Kochaj mnie. Przyrzekam ci, że nie będę
tego żałowała. – Uśmiechnęła się do niego zalotnie.
– Nie jestem tego tak bardzo pewien – odparł. – Ale wiem na
pewno, że mam na ciebie straszną ochotę.
– A ja na ciebie.
Ześliznęła się z jego kolan i wyciągnęła do niego rękę.
– Chodź ze mną, Cabe.
Poprowadziła go po schodach na górę, a potem do sypialni.
Odeszła na bok i zdjęła rajstopy. Następnie rozpięła do końca
suwak sukienki. Stanęła przed nim naga. Mężczyzna wstrzymał
oddech, patrząc na nią.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem –
wyszeptał zachwycony.
Ściągnął podkoszulek i rzucił go na podłogę. Kiedy zabierał się
do ściągania spodni, Penny powstrzymała go.
– Nie, zaczekaj! – zawołała.
Podeszła i delikatnie położyła swe dłonie na opalonej,
muskularnej klatce piersiowej mężczyzny.
– Och, Cabe, to ty jesteś najpiękniejszy!
Przesunęła palcami po barkach, po ramionach i na koniec
wróciła do potężnego torsu. Pośród gęstych włosów na piersiach
odnalazła sutki i czuła, jak naprężają się pod wpływem pieszczot.
– Nie chcę, abyś myślała, że cię popędzam, Penny. Twoje ręce
są wspaniałe, ale nie wiem, czy długo to wytrzymam.
– Dobrze, Cabe.
Podeszła do łóżka i ściągnęła kołdrę, a potem znowu przytuliła
się do Cabe’a. Uniósł ją lekko i położył na białym, chłodnym
prześcieradle. Kiedy zdejmował resztę swego ubrania, dostrzegł,
że ona spogląda na niego ciekawie. Uśmiechnęła się i rozłożyła
ramiona, gotowa go przyjąć. Przykrył ją swoim ciałem.
– Chcę ci dać wszystko, skarbie. Chcę dać ci szczęście i
rozkosz.
– Wiem, że tak będzie, kochany.
– Nawet nie domyślasz się, jak mi na tym zależy. Nigdy jeszcze
tak się nie czułem. Jestem spięty i nie wiem...
– Cabe, pocałuj mnie...
Całował i pieścił, aż dziewczyna zaczęła krzyczeć, aby
powstrzymał gorące pożądanie. Jego usta składały hołd zmysłowej
kobiecości. Kiedy całował piersi, rękoma dotykał nagich ud.
– Chyba naprawdę mnie pragniesz – zamruczał.
– Naprawdę, Cabe. Tak bardzo chcę tego.
Ale ciągle się powstrzymywał, doprowadzając ją do szaleństwa
swoimi wyszukanymi pieszczotami. W końcu bezsilnie położyła
głowę na poduszce. Oddech mężczyzny stał się chrapliwy,
mięśnie dygotały z emocji.
– Cabe!
Ten okrzyk sprawił, że przestał się kontrolować. Rozsunął jej
uda.
– To dla ciebie – wyszeptała. – Chcę dać to tylko tobie. Wszedł
w nią... Nagle spojrzał na Penny ze zdumieniem.
– Penny, czemu mi nie powiedziałaś, że jesteś dziewicą?
Zamiast odpowiedzi przycisnęła obiema rękami jego pośladki,
naprężyła uda i uniosła biodra.
– Kochaj mnie, Cabe.
– Nie... mogę... się... już... powstrzymać...
Zaczął wykonywać zdecydowane ruchy, tłumiąc jej szloch i ból
pocałunkami. Ciała zaczęły tańczyć w tym samym rytmie. Penny
nagle znalazła się w świecie cudów, który przekraczał jej
dotychczasowe wyobrażenie. Przedtem zastanawiała się, czym
mogłaby być chwila taka, jak ta. Kiedy Cabe w nią wszedł, czuła
podniecenie w każdej części ciała. Nie zdawała sobie sprawy, co
mu daje. Kiedy dostosowała się do rytmu kochanka, zorientowała
się, że odchodzi z realnego świata. Znajdowała się gdzieś między
fantazją a teraźniejszością.
– Cabe. Och, Cabe, przytul mnie!
– Jestem tu, nie bój się.
W jednej sekundzie poczuła, jak każdy kawałek ciała rozpada
się na miliony jeszcze mniejszych części. Miała wrażenie, że
kolorowe światełka błyszczą w jej ciele.
– Penny! – krzyknął Cabe. Podniósł głowę i wyprężył się.
Powoli powracała do rzeczywistości. Nigdy nie była tak
szczęśliwa.
Cabe podniósł się i zerknął na zarumienioną twarz ukochanej.
Nagle jęknął i zamknął powieki.
– Dobry Boże – wyszeptał. – Co ja najlepszego zrobiłem?
ROZDZIAŁ 4
Kiedy Cabe odsunął się od niej, Penny przez moment miała
wizję, że jest kryształowym naczyniem, które znajduje się na
krawędzi urwistej skały. Wiedziała, że jeśli naczynie przechyli się,
to spadnie i rozbije się na tysiące kawałków i zniknie... na zawsze.
– Cabe? – wyszeptała drżącym głosem.
Spojrzał na nią czule, a ona dostrzegła ból w jego oczach i
zmarszczkę między brwiami.
– Dlaczego? – zapytał przejęty. – Dlaczego mi nie
powiedziałaś? Czekałaś tak długo... Nie zasłużyłem na to, Penny.
Nie mam nic, co mógłbym ci dać w zamian.
Uśmiechnęła się szczęśliwa.
– Niczego nie żałuję, Cabe. Przecież ci to obiecałam. To było
piękne, cudowne. Dałeś mi siebie. Byliśmy razem, tylko ja i ty,
dokładnie tak, jak miało być.
– Ale... ale co z Penelopą? Wysłuchaj mnie, Penny. Od
pierwszego naszego spotkania znaleźliśmy się w bajkowym
świecie. Był wyjątkowy, pełen spokoju, serdeczności i bliskości.
Trudno mi dobrać słowa, aby go opisać, oddać piękno tego
wszystkiego.
– Wiem, co czujesz, Cabe.
– Nie chce mi się wierzyć, że przeszedłem przez to piekło –
ciągnął, kręcąc głową. – Zdaje mi się, że uciekałem od
wszystkiego, czemu powinienem stawić czoła już dawno. A wtedy
spotkałem ciebie. Ty również uciekałaś.
Kiedy byliśmy razem, to wszystko nabierało sensu. Penny i
Cabe, ludzie bez przeszłości, po prostu my.
– I dalej tak jest powiedziała cicho.
– Nie – zaprzeczył. Położył się i zamknął oczy. – Nie, to już
koniec. Ty jesteś Penelopa. Kochałaś się z mężczyzną, którego
ledwie znałaś. Dotąd byłaś dziewicą, co świadczy o tym, że
prowadziłaś bardzo wstrzemięźliwe życie. Rzeczywiście, ze mną
była Penny, ale to Penelopa poniesie konsekwencje. Niech to
szlag trafi! Naprawdę żałuję tego, co się stało.
Penny usiadła na łóżku i otuliła się prześcieradłem.
– Nie mam zamiaru słuchać tego, że jest ci przykro – odparła.
– Do jasnej cholery! Usiadł i popatrzył jej w oczy.
– Oprzytomnij. Spójrz jakie są fakty. Kim ty właściwie jesteś?
– Jestem Penny.
– Nie, ty nazywasz się Penelopa! Ale Penelopa jak? Przedstaw
się teraz facetowi, którego znasz od kilku dni, a już leżysz z nim
naga w łóżku.
– Przestań!
– To moja wina. Jestem odpowiedzialny za to, co się stało, – To
była również moja decyzja, Cabe – stwierdziła.
– Nie, to wina Penny i mojego pośpiechu. Do Ucha! Przecież
praktycznie zmusiłem cię, abyś została moją słodką Penny, bo tak
strasznie cię pragnąłem. A teraz wszystko skończone. Prysnęła
mydlana bańka, ale muszę wiedzieć, czy Penelopa poradzi sobie z
tym, co się stało z mojej winy. Kim ty jesteś?
– Penny! – krzyknęła.
– Nie. – Ujął ją za ramię i delikatnie nim potrząsnął. – Ty jesteś
Penelopa. Chcę poznać twoje nazwisko.
Łzy spłynęły po jej policzkach.
– Penelopa Fitzsimmons-Chapman! – wrzasnęła. – Zastępca
prezesa konsorcjum bankowego Chapman and Chapman w
Detroit. Mój ojciec ma na imię Harold.
– Harold Chapman? – powtórzył w osłupieniu. – Harold
Chapman! Ty jesteś córką tego. geniusza i multimikonera? Jego
zdjęcie było na okładce Time‘a, a wywiad w Good Morning,
America. On...
– Cabe, wiem, kim jest mój ojciec przerwała, patrząc na niego
uważnie.
– No tak, rzeczywiście – powiedział i potrząsnął głową. – O
rany...
Pomyślała, że teraz wszystko się zawali. Zawsze tak się
kończyło. Kiedy tylko chłopcy dowiadywali się, kto jest jej ojcem,
tracili pewność siebie i szybko znikali z horyzontu. Na wszelki
wypadek traktowali Penny jak królewnę, aby nie narazić się na
gniew króla. On także był najwyraźniej zaskoczony. Ten Cabe,
który tak wiele dla niej znaczył, zachowywał się dokładnie w ten
sam sposób, jak reszta wielbicieli. Tak bardzo chciała, żeby nie
był taki!
– W porządku – rzekł nagle. – Uspokój się, dobrze? Wyciągnął
się na łóżku i zachęcająco poklepał miejsce obok siebie.
– Chodź do mnie.
– Co takiego?
– Połóż się obok, proszę.
Wahała się jeszcze przez chwilę, ale kiedy wyciągnął do niej
rękę, przytuliła się i położyła głowę na jego ramieniu. Objął ją i
delikatnie pogłaskał po plecach.
– Kiedy zdecydowałaś się uciec od tego zgiełku? Nie miałaś
wielkiego wyboru, prawda? – zapytał cudzym głosem, całując
czoło Penny. – Zaczynam pojmować, kim była Penelopa. Nic
dziwnego, że byłaś... Chciałem powiedzieć, że rozumiem,
dlaczego nie miałaś wielu prawdziwych przyjaciół ani kochanka.
Facet, który zaczynał poważnie o tobie myśleć, musiał liczyć się z
możliwością wypadku samochodowego albo z przypadkowym
utonięciem w Detroit River.
– Coś w tym rodzaju – odparła Penny. – Mój ojciec nie jest
okrutny, ale jego władza sięga daleko. Z każdym mężczyzną, z
którym mnie widziano, przeprowadzano małe dochodzenie.
Niektórzy okazali się łowcami posagów. Inni natomiast, mimo że
wydawali się uczciwi, nie byli w stanie sprostać wymaganiom
ojca.
– Nigdy się nie zbuntowałaś?
– Nawet nie próbowałam. Ojciec całe życie chciał mieć syna, a
urodziła mu się córka. Starałam się go zadowolić. W szkole byłam
prymusem, aby udowodnić, że jestem tak samo inteligentna, jak
syn, o którym marzył. Zaczął mnie akceptować, potem
wtajemniczył mnie w strukturę imperium Chapmanów. Stałam się
jego częścią. Nie zadawałam zbędnych pytań, robiłam to, czego
ode mnie wymagał.
– Czy przez te wszystkie lata byłaś szczęśliwa?
– Chyba tak, nie wiem. Dopiero w ostatnim czasie poczułam się
jak w pułapce bez możliwości ucieczki. Tak jakbym traciła część
życia. Starałam się tłumić te uczucia, aby nie rujnować planów
ojca. Kiedy umarła ciocia Beth, przyjazd do Meadow był czymś w
rodzaju ucieczki. A potem spotkałam ciebie. Polubiłeś mnie, tę
zwariowaną Penny. Nie masz pojęcia, jakie to dla mnie ważne, że
zaakceptowałeś mnie taką, jaką mnie poznałeś. Nie mogę teraz cię
utracić i świata, który stworzyliśmy wspólnie. Zbyt długo na to
czekałam.
– Rozumiem – powiedział, głaszcząc jej włosy. – Naprawdę.
– Myślę, że rozumiesz. – Odwróciła się, aby zobaczyć twarz
Cabe’a. – Och, nie mów, że jest ci przykro z powodu tego, co
zaszło między nami! Wiem, że to koniec, ale proszę, nie niszcz
tych kilku chwil, jakie razem spędziliśmy. Pozwól mi się tym
cieszyć.
– Koniec? Nic się nie skończyło – rzekł stanowczym głosem. –
Teraz widzę wszystko w zupełnie innym świetle. Czy sądzisz, że
zamierzam w tej chwili ubrać się i wyjść? Myślisz, że mógłbym
zniknąć z twojego życia na zawsze?
– Tak właśnie myślę. Jestem Penelopą Chapman – odparła. – A
nie twoją słodką Penny. Sam mówiłeś, że czas spojrzeć prawdzie
w oczy. Nie ma już Penny.
– Penny – oznajmił, całując ją w usta – leży teraz w moich
ramionach. Moja Penny. Nie oddam cię bez walki.
Spojrzała na niego zdziwiona.
– Co takiego?
– Dokładnie to, co słyszałaś. Nasz związek jest wyjątkowy.
Serce i dusza należą do Penny. Ty jesteś moją cudowną Penny,
prawda?
– Ja... ja nie wiem.
Ręką dotknął miękkich piersi kobiety; głaskał brodawkę, aż
stwardniała.
– Powiedz mi – odezwał się, całując drugą pierś. – Powiedz,
kim naprawdę chcesz być? – Jego język zostawiał wilgotne ślady
wokół piersi. – Powiedz. Muszę to wiedzieć.
– Ja... Ach! – jęknęła, czując, jak zaczyna w niej płonąć ogień
pożądania. – Jestem tylko twoją Penny. Dobrze wiesz, kim chcę
być, i zawsze bądź tego pewien. Ale to niemożliwe. Ja...
– Ciii – wyszeptał. – Nie zamierzam tak po prostu cię zostawić.
Jestem dość silny, aby zabić wszystkie upiory i demony, jakie
dotąd mnie męczyły, teraz mam cel. Ty jesteś wszystkim. Przez
ostatnie sześć miesięcy nie robiłem nic, poza umartwianiem się i
przepraszaniem wszystkich, że żyję. Ale dosyć tego. Zmieniłaś
bieg mojego życia. Mamy wielką szansę, Penny. Możemy nie być
razem, jeśli tak zdecydujemy. Ale jeśli postanowimy, aby to nadal
trwało, nikt nam nie przeszkodzi.
– Och, Cabe! To brzmi fantastycznie, ale nie masz pojęcia,
czego się podejmujesz.
– Ufasz mi?
– Oczywiście, że ci ufam.
– To damy sobie radę, moje śliczne kochanie.
Pocałował ją, a ona w odpowiedzi zrobiła to samo. Pieścił
delikatne ciało Penny, zaś ona głaskała muskularne ramiona
kochanka. Wspaniałe przeżycia unosiły się gdzieś w powietrzu.
Zapomnieli, kim są i gdzie są. Całowali się, pieścili i obejmowali,
aż do bólu i utraty tchu. A potem stali się jednością, ich ciała i
zmysły połączyły się. Odnaleźli swój utracony raj.
Leżeli później szczęśliwi i zaspokojeni. Penny ziewnęła.
– Idziemy spać – powiedział mężczyzna, całując ukochaną na
dobranoc.
– Dziękuję, Cabe wymamrotała. – Dziękuj cza wszystko.
Obejmował ją do momentu, kiedy upewnił się, że zasnęła.
Zgasił światło.
– Cabe?
– Myślałem, że już śpisz.
– Prawie spałam, ale nagłe dotarło do mnie, że ciągle nie znam
twojego nazwiska.
Zaśmiał się cicho.
– Malone. Teraz zaśniesz?
– Malone. Cabe Malone. Podoba mi się. Dobranoc.
– Dobranoc, kochanie – odpowiedział.
Znów igrał z ogniem. Harold Chapman był jednym z
najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w kraju. Takie
płotki jak Cabe pożerał na śniadanie. Był naprawdę groźny dla
kogoś, kto zdecydował się zagrać mu na nosie. Ale tym razem nie
miał nic do gadania. Skoro postanowili z Petmy, że będą razem, to
nawet Harold im nie przeszkodzi.
„A jeśli przeszkodzi?” – pomyślał, i nerwowo przełknął ślinę.
Był ciekawy, jak zachowa się Harold Champan, kiedy Cabe
wejdzie do biura i oświadczy, że spał z jego córką. Potem powie,
że całkiem możliwe, iż Penny urodzi wnuka, bo w ogóle nie
pomyśleli, aby jakoś się zabezpieczyć. Malone przez moment
wyobraził sobie, jak wpada do Detroit River z nogami w
betonowych butach. Musiał jak najszybciej wymyślić jakieś
rozważanie, bo inaczej wszystko zakończy się bardzo źle i bardzo
szybko.
Z drugiej strony, istniał cień nadziei na to, że Harold Chapman
przejrzy wreszcie na oczy i zrozumie, że ma mniejszy wpływ na
córkę, niż niegdyś. Teraz Penny należała do Cabe
1
a.
Pocałował dziewczynę i zamknął oczy. „Zapobieganie ciąży?”
– zastanowił się. Nigdy o to nie dbał, ale teraz będzie musiał o
tym pomyśleć. Zbyt wiele znaczyła w jego życiu, by mógł zrobić
jej krzywdę. Przez sześć miesięcy był zrozpaczony, ale dzięki
Penny znów zaczął żyć. Była rzeczywiście wyjątkowa. I należała
tylko do niego.
Poprawił kołdrę, po czym ułożył się na prawym boku i zasnął.
***
Penny obudziła się i chciała spojrzeć na ukochanego, ale
miejsce obok było puste. Zegar wskazywał kwadrans po
dziewiątej. Cabe wyszedł. Dostrzegła po chwili kartkę papieru
leżącą na stoliku. Odrzuciła kołdrę i nie zważając na ból mięśni,
przebiegła przez pokój.
Na kartce odnalazła wiadomość:
Penny, przyjdę po ciebie o szóstej wieczorem. Włóż dżinsy. W
nocy jesteś równie piękna, jak w dzień.
CM.
Westchnęła i usiadła na łóżku. „To nie był sen” – pomyślała z
radością. Rzeczywiście kochała się z mężczyzną. Cabe Malone
stał się jej kochankiem. Niczego nie żałowała, wręcz przeciwnie –
była szczęśliwa.
Nagle uprzytomniła sobie, że Cabe był tylko murarzem. Ojciec
nie będzie zachwycony takim partnerem ani tym, co się stało
ubiegłej nocy. Ogarnął ją lęk. Nie, nie było mowy o żadnych
gangsterskich metodach, ale raczej o piętrzeniu przeszkód w
pracy. Również tam, gdzie Malone by się pojawił, odczuwałby, że
nie wolno tak postępować z córką Chapmanów.
Podjęła decyzję, ojciec nie może dowiedzieć się o Cabie. Tylko
w ten sposób zyskają czas, aby przekonać się, co naprawdę ich
łączy. Do tej pory wszystko doskonałe się układało, ale przyszedł
moment, aby poznać się lepiej. Powie ojcu, że chce zatrzymać
dom cioci Beth i przyjeżdżać tu na weekendy. Tak, nie powinna
kłamać, ale to jedyny sposób, aby mogli być razem. Jeśli będą
dostatecznie dyskretni w Meadow View, a w Detroit Penny odegra
dumną i porządną Penelopę, to nikt o niczym się nie dowie.
Kiedy wchodziła do łazienki, podśpiewywała, zadowolona ze
swojej przebiegłości.
***
Cabe położył bukiet żółtych, polnych kwiatów na grobie Karen
i stanął naprzeciwko pomnika.
– Przyszedłem, aby się pożegnać, Jason – odezwał się cicho. –
Nie zrobiłem tego wcześniej, bo do tej pory nie mogłem pogodzić
się z myślą, że odszedłeś na zawsze. Ale coś chyba do mnie
wreszcie dotarło. Wybacz Jase, że przez ostatnie miesiące
zachowywałem się jak wyjątkowy głupiec. Nie martw się o Holly.
Zatroszczę się o nią tak, jakby była moją własną córką,
przysięgam. Szkoda, że nie możesz poznać mojej nowej
dziewczyny. Jestem pewny, że spodobałaby ci się. – Łzy
napłynęły mu do oczu, poczuł dławienie w gardle. – Zostań w
spokoju, Jase – wyszeptał. – Ze mną już wszystko w porządku.
Mam nadzieję, że ty i Karen jesteście razem.
Nagły podmuch wiatru przeniósł kilka kwiatów z grobu Karen
na mogiłę Jasona. Po chwili wiatr ucichł, pozostawiając nieomal
identyczne bukiety na obu grobach. Cabe przyglądał się im w
milczeniu, a potem odwrócił się i powoli ruszył w kierunku
wyjścia.
Kiedy Cabe przekroczył próg swego domu, napotkał pełne
wyrzutu spojrzenie matki.
– Mamo, nic nie mów – poprosił i ujął ją za rękę. – Wiem,
powinienem był zadzwonić. Wszystko co mogę powiedzieć, to
przepraszam. Czy teraz już się nie gniewasz?
– Gniewam się.
Podszedł do kredensu i nalał sobie filiżankę kawy.
– Czy w jej domu nie ma maszynki do golenia? Wyglądasz jak
zbój.
– To nie tak, jak myślisz, mamo odparł, opierając się o kredens.
– Właściwie to masz rację, chociaż... niezupełnie.
– Cabe, masz trzydzieści cztery lata i nie wymagam, abyś
mówił mi, gdzie spędzasz noce. Ale dopóki mieszkasz w tym
domu, powinieneś się z nami liczyć. Niepokoiliśmy się o ciebie.
– Masz rację, mamo, przepraszam.
– Zawsze wracałeś do domu przed świtem, aż do dzisiaj. Och,
Cabe! – westchnęła Martha. – Czy te nocne eskapady naprawdę
rozwiązują twoje problemy?
– Nie – odparł, potrząsając głową. – Mamo, byłem na
cmentarzu i pożegnałem się z Jasonem. Wiem, że trwało to o
sześć miesięcy za długo, ale wreszcie mam to za sobą.
– Dzięki Bogu – powiedziała Martha i serdecznie go uściskała.
– Bardzo się o ciebie martwiłam.
– Proszę, przebacz mi, że zachowywałem się jak głupiec.
Miałaś dosyć problemów, a ja w niczym ci nie pomogłem.
– Teraz to już nieważne. Cieszę się, że znowu jesteś sobą.
– Możesz być spokojna, mamo. Czy nie masz nic przeciwko
temu, żebym zaprosił dzisiaj kogoś na obiad? Ma na imię Penny i
z pewnością ci się spodoba.
– Chcesz przyprowadzić tu swoją dziewczynę?
– To nie jest zwyczajna dziewczyna, mamo! – zawołał z
uśmiechem. – To moja słodka Penny. Aha, na razie wie o mnie
tyle, że jestem murarzem. Nie musisz jej wyprowadzać z błędu,
rozumiesz? To świetnie, idę się kąpać.
– Cabe!
– Później, mamusiu. Muszę wziąć prysznic – odpowiedział i
opuścił pokój, z impetem trzaskając drzwiami.
– Witaj między żywymi, Cabe – rzekła Martha do pustych
ścian. Jej oczy napełniły się łzami. – Witaj, synku.
Penny ściągnęła pasek na biodrach. Była ubrana w błękitny
sweter i dżinsy. Usłyszała pukanie i otworzyła drzwi.
– Cześć, Cabe – powitała go z uśmiechem.
Wyglądał szałowo. Miał na sobie czarne spodnie i czerwony
sweter.
– Cześć.
Kiedy patrzył na Penny, pomyślał, że ładnie wygląda w
niebieskim. Sweter był śliczny, ale cieszył się już tą chwilą, kiedy
będzie mógł zdjąć z niej ubranie. Podszedł bliżej i wziął
dziewczynę w ramiona. Pocałunek był długi i namiętny. Kiedy
skończył, Penny czuła drżenie kolan.
– Idziemy? – zapytał.
– Dokąd mnie zabierasz, Cabe?
– Na obiad, do mojego domu. To właściwie jest dom moich
rodziców, mieszkam u nich od sześciu miesięcy. Moja mama ma
na imię Martha. To wspaniała kobieta. Myślę, że ją polubisz.
– Czy to znaczy, że dziś poznam twoją rodzinę?
– Właśnie tak. Posłuchaj uważnie, jest coś, o czym musisz
wiedzieć. Miałem brata bliźniaka, miał na imię Jason i był dla
mnie więcej, niż zwykłym bratem. Był moim najlepszym
przyjacielem. Sześć miesięcy temu Jason i jego żona zginęli w
wypadku samochodowym.
– Och, Cabe, ja...
– W dniu pogrzebu... ojciec miał atak apopleksji. Teraz jest
częściowo sparaliżowany, ma kłopoty z mówieniem. Penny, moje
demony narodziły się dlatego, że nigdy naprawdę nie pogodziłem
się ze śmiercią Jasona... W dniu, kiedy ojciec dostał wylewu,
powiedział mi, że to ja powinienem zginąć.
– Tak powiedział? Och, Cabe, on z pewnością tak nie myślał!
– Owszem, myślał – odparł cicho Malone, patrząc na nią. – Ale
pogodziłem się z tym. Jason był dla niego wszystkim. Ojciec
spodziewał się, że obaj pójdziemy w jego ślady i będziemy
rozwijali firmę prawniczą. Jasona to interesowało, mnie nigdy,
dlatego ojciec uważał, że jestem niewdzięcznym buntownikiem.
Praktyka adwokacka była najważniejsza w jego życiu. Praca i
Jason; powód do dumy i radości. Po wypadku czułem się winny,
że nie zginąłem zamiast Jasona. Czy coś z tego rozumiesz?
– Tak, Cabe. Przykro mi, że musiałeś przejść przez to
wszystko.
– Dzięki tobie zdobyłem siłę, aby przeciwstawić się moim
demonom. Dziś rano byłem na cmentarzu i pożegnałem się z
Jasonem. A co do ojca... – wzruszył ramionami – ... niestety nie
mogę zmienić wszystkiego. Zrobiłem co mogłem i zamierzam na
tym skończyć. Ojcem zaopiekowała się moja stara niania. Ma na
imię Tillie. Ciągle się ze sobą przekomarzamy, szaleje za mną, ja
zresztą za nią też. No i jeszcze jedno... Holly.
– Holly?
– Córka Jasona i Karen, ma sześć lat. Teraz to moja córka,
Penny. Jestem jej prawnym opiekunem.
– Inaczej mówiąc, jesteś... jesteś ojcem sześcioletniej
dziewczynki? – zapytała Penny, szeroko otwierając oczy.
– Tak – odparł, chowając ręce do kieszeni. – Możesz się z tym
pogodzić?
– Tak. Nie. Nie wiem – wyszeptała, rozkładając ręce. – Zbyt
wiele niespodzianek, Cabe.
‘ – Chyba tak, ale chciałem, żebyś wiedziała o wszystkim. I
jeszcze coś. Dziękuję ci, Penny. Dziękuję, że jesteś sobą. Przy
tobie zyskałem odwagę, aby przyjąć życie takim, jakie jest. Dotąd
tylko uciekałem. Od tej chwili będę lepszym ojcem dla Holly,
lepszym synem dla mojej matki i lepszym partnerem dla ciebie.
Jesteśmy parą wspólników. Ty pomożesz mi być Cabe’em
Malone, a ja pomogę ci być Penny. Nie Penelopą, ale Penny.
– Gdyby to rzeczywiście było tak proste, Cabe.
– Ależ to bułka z masłem – powiedział, uśmiechając się do niej
szczerze. – Chodź do mnie i pocałuj mnie ostatni raz przed
wyjściem.
Penny oszołomiona siedziała w ciężarówce obok Cabe’a. Czuła
się dziwnie po rewelacjach, jakie przed chwilą usłyszała. Cabe był
opiekunem sześcioletniego dziecka. Cabe ojcem? Czemu nie?
Prawdopodobnie jest wspaniałym ojcem. Była wstrząśnięta jego
opowiadaniem o Holly, o utracie brata bliźniaka i o tym, jak
zachował się ojciec Cabe’a w dniu pogrzebu. Nic dziwnego, że
trapiły go złe duchy. Życie doświadczyło go ciężko. Powiedział,
że mieszka z rodzicami. To było dla Penny zastanawiające. Jako
murarz mógł zarobić dość pieniędzy, aby zamieszkać we własnym
domu. Czyżby wszystko przepuszczał na wino, kobiety i zabawę?
Zaraz, zaraz. Przecież Holly także mieszkała w domu dziadków i
to był zapewne powód, dla którego i on był tutaj. Zastanawiała się,
czy go o to zapytać. Mogło go to urazić. Nie wiedziała, jak ma się
zachować, pierwszy raz była w takiej sytuacji.
Cabe skręcił na podjazd przed domem, a Penny z ciekawością
przyjrzała się budynkowi.
– Jest prześliczny – rzekła.
– Tutaj spędziłem dzieciństwo. Teraz jest za duży dla mojej
rodziny, ale mama mówi, że tu mieszkają wszystkie wspomnienia.
To zdumiewające, że jeszcze stoi, zważywszy, jakimi diabłami
byliśmy z Jasonem.
– Byliście identyczni?
– Mhm – mruknął, wyłączając silnik. – I wiele razy mieliśmy z
tego powodu niezłą uciechę. Wykonaliśmy swego czasu kilka
nieprzeciętnych numerków.
– Masz dziwne imię, Cabe. – Uśmiechnęła się.
– Kiedyś też będę miał bliźniaki. Razem z Jasonem
stanowiliśmy kapitalną parę. Byliśmy dobranymi kumplami.
– Brakuje ci go, prawda? – zapytała ze wzruszeniem. Ujął ją za
rękę i zamyślił się.
– To prawda – odparł, wpatrując się w splecione ręce. – I
prawdopodobnie zawsze będę za nim tęsknił. Po ślubie z Karen
nie mogliśmy już być ciągle razem, ale więzy krwi pozostały. –
Roześmiał się. – W jakiś miesiąc po ślubie zrobiliśmy Karen
kawał. Zamieniliśmy się ubraniami, Jase ukrył się w ogrodzie, a ja
wszedłem do kuchni. „Wróciłem z pracy, kochanie!” –
krzyknąłem. Jego żona, naprawdę fantastyczna kobieta,
natychmiast spostrzegła różnicę. Rzuciła się na mnie i
powiedziała: „Mam na ciebie straszną ochotę, Cabe. Zdejmij
szybko spodnie, zrobimy to na stole w kuchni. „ Myślałem, że
padnę trupem na miejscu. Jason usłyszał, co mówiła i wszedł do
domu tylnym wejściem dokładnie w chwili, kiedy zacząłem
uciekać. Wpadłem na niego i rozbiłem mu nos. Karen o mało nie
udusiła się ze śmiechu. Zrobiła się sina i myślałem, że trzeba
będzie dzwonić po pogotowie.
– Z tego, co tu słyszę, musieliście być rzeczywiście wspaniali –
powiedziała Penny, ściskając dłoń Cabe’a.
– Tak, to prawda. A teraz wejdźmy do środka.
Kiedy w nocy leżeli obok siebie w sypialni ciotki Beth, Penny
rozmyślała o tym, co się dziś wydarzyło. Emocje powoli opadały,
ich pieszczoty łagodniały, zaspokojeni odpoczywali po miłosnym
akcie.
– Masz cudowną rodzinę – odezwała się.
– Nie poznałaś ojca, ale Tillie mówiła, że nie czuł się dziś
dobrze.
– Rozumiem. Tillie jest wspaniała, a ty cały wieczór z niej
kpiłeś, to nieładnie.
– Ona to uwielbia – zachichotał.
– Twoja mama jest niezwykle ciepłą i dystyngowaną kobietą.
Dzięki niej od pierwszej chwili poczułam się bezpieczna. To był
bardzo miły wieczór, dziękuję, Cabe.
– A Holly? – zapytał, głaszcząc ją po włosach. – Co myślisz o
tym maluchu?
– Nigdy wcześniej nie widziałam tak słodkiego i rozkosznego
dzieciaka. Jest do ciebie podobna, inteligentna, dowcipna i
uprzejma. Wiesz, od dawna nie rozmawiałam z żadnym
dzieckiem. Aż trudno uwierzyć, ile ona ma wiadomości i że tak
bardzo przejmuje się problemami świata. Jest urocza, kiedy się
śmieje. Ona...
– Dosyć – przerwał Cabe z uśmiechem. – Musisz chyba
założyć fanclub Holly Malone. A mówiąc poważnie, cieszę się, że
ją polubiłaś. Byłem w szpitalu tego dnia, kiedy się urodziła. Boże!
Wyglądała upiornie. Cała spuchnięta i czerwona, wrzeszczała
jakby ją obdzierali ze skóry. Wyrosła na piękną pannę.
– Pasujecie do siebie. Kiedy ona coś mówi, słuchasz tego z
ogromnym przejęciem, tak jakby właśnie to było najważniejsze.
Pamiętam, że kiedy byłam mała, moi rodzice ciągle narzekali, że
ich denerwuję. Nie mogli się doczekać, kiedy dorosnę, aby
porozmawiać o pieniądzach, rynkach zbytu i podobnych rzeczach.
– Matka też taka była?
– Mama jest matematycznym geniuszem. Zajmuje się
finansami naszej firmy. Zabiera głos tylko w najbardziej
karkołomnych przedsięwzięciach ojca. To tytan pracy, nie
choruje, nie miewa złych nastrojów. Jest najszczęśliwsza, kiedy
pracuje nad stertą wydruków komputerowych i rachunków. Po
tym, co teraz usłyszałeś, możesz pomyśleć, że coś im zarzucam.
Przecież po tylu latach powinnam do nich przywyknąć. Naprawdę
nie mam pojęcia, dlaczego zaczęłam o tym mówić.
– Może dlatego, że cię słucham – powiedział Cabe.
– Masz rację. Przez cale życie nie miałam przyjaciela, z którym
mogłabym porozmawiać.
– To kolejna rzecz, jakiej mnie nauczyłaś, Penny.
Zrozumiałem, że chcę być zarówno twoim przyjaciel ftn, jak i
kochankiem. Przedtem zawsze mogłem porozmawiać z Jasonem.
Z kobietami ograniczałem się wyłącznie do seksu. Dopiero kiedy
poznałem ciebie, pojąłem, że może być inaczej.
– Jestem bardzo szczęśliwa, że mi to mówisz, Cabe. Przez
dłuższą chwilę leżeli obok siebie bez słowa.
– Muszę poważnie pomyśleć o Holly – odezwał się Cabe,
przerywając ciszę. – Wiem, że dobrze jest jej z babcią, ale mama
ma zbyt wiele kłopotów z ojcem. Muszę sam stworzyć dom dla
Holly, zadbać ojej przyszłość. Jak dotąd jeszcze się nad tym
poważnie nie zastanowiłem.
– Co zamierzasz, Cabe?
– Jeszcze nie wiem. Nie za bardzo mogę wyobrazić sobie Holly
w moim mieszkaniu w Detroit Nie ma żadnych dzieci ani
podwórka, gdzie mogłaby się bawić.
– Rozumiem. – Penny pokiwała głową.
Czyli Cabe nie był utracjuszem. Najął się do pracy w Meadow
View, aby być bliżej Holly, a szczęśliwym zbiegiem okoliczności
mieszkał w Detroit Miała nadzieję, że w Detroit domy buduje się
powoli. W Meadow View muszą zachowywać się bardzo
dyskretnie i utrzymywać swój związek w tajemnicy. „A właściwie
pod kołdrą” – zaśmiała się w duchu. Była nieprzyzwoita i
wiedziała o tym. Jej życie rozkwitło później niż życie innych
kobiet, dlatego tym bardziej cieszyła ją każda minuta, którą
spędza z Cabe’em.
– Wiesz – zaczął mężczyzna, przeciągając się – nie będę
podejmował pochopnych decyzji. Holly jest zbyt ważna, a ja chcę
dla niej jak najlepiej. Muszę to przemyśleć. Penny, lepiej będzie,
jeśli teraz pojadę do domu.
– Wolałabym, żebyś został.
– Miło byłoby obudzić się rano obok ciebie, ale to mogłoby
skomplikować parę spraw. Wpadnę do ciebie jutro podczas
przerwy obiadowej. Będziesz w tym czasie w domu?
– Tak, mam tu jeszcze wiele pracy.
– Ale... – Pocałował ją w szyję. – Znajdziesz dla mnie chwilę
czasu?
Oblizała wargi.
– Zrobimy sobie bardzo długą przerwę na obiad.
ROZDZIAŁ 5
Następnego dnia w południe Cabe przyjechał do Penny i ujrzał
dwóch mężczyzn niosących sofę. Zmierzali ku ciężarówce
zaparkowanej na podjeździe. Kiedy Cabe doszedł do drzwi,
zobaczył następnych dwóch wynoszących rzeczy. Za nimi
pojawiła się uśmiechnięta Penny.
– Cabe! – zawołała, ciesząc się z jego przybycia. – Jesteś
niezwykle punktualny. Właśnie skończyłam.
– Dziękuję pani – powiedział jeden z tragarzy po otrzymaniu
napiwku. – Jest pani bardzo hojna.
– Ależ drobiazg – odparła Penny. – Do widzenia panom. –
Spojrzała znów na Cabe’a. – Wejdź do środka i rozejrzyj się.
Cabe wszedł do domu. Meble w saloniku były poustawiane.
Pomyślał, że pokój stał się bardziej przytulny.
– Nieźle – stwierdził. – Co planujesz? Chcesz podnieść cenę w
przypadku ewentualnej sprzedaży?
– Och, skądże! – odrzekła. – Nie ma mowy o sprzedaży. Będę
tu wypoczywała w czasie weekendów. To miejsce właściwie jest
dla nas, gdy tylko przeniosę się do Detroit. Będę mogła
przyjeżdżać tu w każdy piątek wieczorem i nie będę musiała
opuszczać tego miejsca aż do późnego popołudnia w niedzielę.
Jeżeli nauczę się wcześnie wstawać, to zostanę do poniedziałku.
Gdy spadnie śnieg, wtedy także nie będzie większego – problemu.
Tę drogę zawsze odśnieżają w pierwszej kolejności, więc...
– Chwileczkę – powiedział, unosząc dłoń. – Nie tak szybko. A
więc mam siedzieć tu, w Meadow View, i wyczekiwać na ciebie,
aż zjawisz się na weekend?
– Owszem. Przecież sam mówiłeś, Cabe, że potrzebujemy dla
siebie trochę czasu. Musimy poznać się nieco lepiej. A gdzie to
zrobimy, jeśli nie tutaj? Ojciec nie będzie się sprzeciwiał moim
wyjazdom z Detroit w czasie weekendów. – Spojrzała na
ukochanego. – Nie wyglądasz na specjalnie uradowanego.
Myślałam, że będziesz się cieszył.
– Cieszył? – Zmarszczył czoło i przejechał dłonią po włosach.
– O nie, bynajmniej. Wygląda na to, że mam być facetem
podkradającym całusy swej dziewczynie w tajemnicy przed
rodzicami. Nie mam ochoty tkwić całymi dniami tutaj, w Meadow
View, podczas gdy ty będziesz w Detroit, Penelopo. Moim
zajęciem będzie czekanie na upragnione piątki. Wtedy ty
przemienisz się w Penny i przyjedziesz do mnie. Co to, to nie.
– Ale...
– Nie – przerwał jej władczym tonem. – Wciąż pozostaniemy w
świecie iluzji, nie rozumiesz? Penny i Cabe. Żadnych nazwisk.
Penny i Cabe baraszkujący po kryjomu w łóżku w każdy
weekend.
Przymknęła powieki.
– Nie bądź wulgarny.
– A co, u diabła, mam powiedzieć? Jak zareaguje wielki Harold
Chapman, gdy dowie się, że jego grzeczna Penelopa zadaje się z
typowym próżniakiem z klasy średniej? I czy sama Penelopa
Fitzsimmons Chapman pogodzi się z nocnym życiem, jakie będzie
prowadziła? Penny uważa, że wszystko gra, ale Penelopa?
Penelopa chce trzymać kochanka w ukryciu, by nie zaszkodził jej
opinii. Nic z tego, moja pani. Nie podoba mi się ta gra.
– Cholera, Cabe, to nie jest żadna gra! Chcę tylko, byśmy mieli
dla siebie trochę czasu, żeby nie mieszał się do naszego związku
mój ojciec. Nic nie zrozumiałeś.
– Czyżby? Nie wydaje mi się. Odgrywasz Alicję z Krainy
Czarów. Posłuchaj mnie, Penny. Będę spotykał się z tobą w
Detroit tak samo jak w Meadow View albo nie będziemy widywać
się wcale.
– Co? – wyszeptała. – To szaleństwo. Mój ojciec...
– Mam gdzieś twojego ojca! – warknął. – Chodzi o moją
własną dumę. Nie odpowiada mi rola statysty, zabawki trzymanej
w zamkniętej szafie. Owszem, potrzebujemy dla siebie czasu, ale
nic nie musimy ukrywać. Inaczej to nic nie będzie warte. Kiedy
jedziesz do Detroit?
– Dziś po południu. Planowałam jednak wrócić tu w piątek
wieczorem, Cabe. Przypuszczałam, że spędzimy cały weekend
razem.
– Nie ma niczego złego w tym, że ludzie odseparowują się
podczas weekendów od świata, Penny, ale to bez sensu udawać
kogoś zupełnie innego w pozostałe dni tygodnia. Nie musimy się z
czymkolwiek kryć. Nawet jeśli inni myślą inaczej. Harold
Chapman może wydawać polecenia tobie, lecz nie mnie.
– Cabe, ty go nie znasz – powiedziała Penny ze złością. –
Kiedy dowie się o tobie, zacznie cię szpiegować. Przekona się, że
jesteś zwykłym pracownikiem i...
– Zwykłym pracownikiem – przerwał jej niespodziewanie. – I
kimś zbyt miernym dla jego córeczki. No a co ze mną? Co ja
jestem warty jako człowiek? Czy liczy się tylko pozycja
zawodowa?
– Dla niego tylko to.
– A dla ciebie? Jak Penelopa ocenia mężczyzn? Jakie stosuje
kryteria?
– Cabe, przestań!
– Przed kim ty mnie właściwie ukrywasz? Przed swym ojcem,
Penny? A może przed innym światem, w którym żyje Penelopa?
Sądzisz, że mógłbym przynosić ci tylko wstyd przed twoimi
zamożnymi przyjaciółmi. Czyż nie tak?
– Jesteś niesprawiedliwy. Mój ojciec ma władzę i takie
podejście do życia, którego już nikt nie zmieni. Może odkryć, że
straciłeś pracę i dowiedzieć się, że nie znalazłeś jeszcze nowej.
Jeśli mamy być w przyszłości parą, to Harold Chapman musi nas
razem zaakceptować. A na razie nie ma co ryzykować.
– Ładnie powiedziane, ale nic z tego. Nie będę siedzieć tu i
czekać jak posłuszny chłopczyk na każdy piątkowy wieczór.
Dobrze; jedź do Detroit. Znów zamień się w Penelopę. Jeżeli
jednak masz zamiar powrócić tu w piątek, to możesz być pewna,
że ja się wycofuję z takiego układu.
– Cabe, proszę – powiedziała i przysunęła się bliżej.
– Nie. – Uniósł dłoń. – Nie podchodź bliżej. Gdybym zaczął cię
całować, wtedy pewnie przystałbym na wszystko. Wracaj do
Detroit, Penny. I pomyśl o tym, co mi zrobiłaś. Sama się
przekonaj, ile znaczy dla ciebie tamten świat. Porozmawiaj sama
ze sobą, z Penelopa z wyższych sfer. Nie będę twoim niedzielnym
kochankiem. Zapamiętaj to sobie. – Odwrócił się w stronę drzwi.
– Do zobaczenia.
– Proszę, nie odchodź. Nie w ten sposób.
– Nie zostawiłaś mi innego wyjścia. Jeżeli zostanę, zacznę się z
tobą kochać. A potem już zapewne posłusznie przytakiwać głową.
Złożę obietnicę, że będę siedział w ukryciu jak grzeczny
chłopczyk i czekał, aż zacznę pasować do twego świata.
Wychodzę, jestem zdecydowany. Dzięki temu będziesz miała
więcej czasu na rozmyślania. Zacznij już teraz.
Wyszedł z domu i trzasnął za sobą drzwiami.
– Cabe! – zawołała. – Cabe Malone, jesteś upartym,
nieprzejednanym człowiekiem!
Zamrugała oczami, żeby powstrzymać łzy.
Usiadła w fotelu i wpatrywała się w drzwi. Chciała, aby
otworzyły się i żeby Cabe wszedł do domu. Jak przedtem, wziąłby
ją w ramiona i całował namiętnie. Przyznałby się do głupiego
zachowania i stwierdziłby, że plan spotkań w Meadow View był
najlepszym sposobem na utrzymanie ich związku.
Drzwi jednak nie otwierały się i on nie wracał. Łzy zaczęły
spływać po policzkach Penny. Doszła do wniosku, że Cabe jest
niesprawiedliwy. Zachował się niczym samiec, a jego męska
duma ważniejsza była od rozsądku. „Grzeczny chłopiec” – jak
mógł powiedzieć coś tak głupiego? Cóż złego, że dwoje ludzi
spędza razem weekendy w Meadow View?
„A może jednak miał rację?” – zastanawiała się, ocierając z
policzków łzy. Może podświadomie starała się oddzielać
ekskluzywny świat Penelopy od rozkoszy, jakich doświadczała
Penny? Jako Penny była krucha i wrażliwa niczym dziecko
potrzebujące pomocnej ręki przy stawianiu pierwszych kroków.
Czy układając swój wspaniały plan, nie chciała przypadkiem
rozgraniczyć miłostek Penny od prostej, nieurozmaiconej
egzystencji Penelopy?
– To nie jest uczciwe, Penny Chapman ~ powiedziała głośno do
siebie. – Nic dziwnego, że Cabe się wściekł.
Ale próbowała przecież ochronić go przed gniewem ojca.
Mężczyzna mógł drogo zapłacić za tę przygodę z córką
wpływowego człowieka. Przygodę? Boże, jakie to przygnębiające.
Przecież tego nie można nazwać przygodą. To było coś
wyjątkowego i prawdziwego. Spotkała niezwykłego, czułego,
wspaniałego człowieka. Wiedziała, że ją kocha.
Zastanawiała się, czy zakochała się w Cabie Malone?
Poprzednio nie czuła mocnego bicia serca, nie była doświadczona
w miłości. Miłość mogła przemknąć jej koło nosa, a ona mogła
nie zdawać sobie sprawy, że to właśnie było to wyjątkowe
uczucie! Dopiero teraz, dzięki niemu, poczuła się kobietą. W jaki
jednak sposób rozpoznać miłość?
– To takie skomplikowane – powiedziała, przyciskając dłonie
do rozpalonych policzków. Nagle dotarło do niej to, że Cabe miał
rację. W istocie musi przemyśleć niektóre rzeczy. Z
zaczarowanego świata musiała przenieść się do Detroit, zmierzyć
się z rzeczywistością, oczyma Penelopy spojrzeć na wszystko, co
przydarzyło się Penny. I musiała powtarzać sobie, że mimo
wszystko nie stała się schizofreniczką. Ten podział na Penny i
Penelopę stawał się kompletną bzdurą!
Wstała i powoli ruszyła po schodach do góry, by spakować
walizkę.
Penny stała w drzwiach mieszkania i rozglądała się wokół,
jakby widziała to miejsce po raz pierwszy. Postawiła walizkę na
podłodze i wolno wkroczyła do środka. Przystanęła i dotknęła
palcami białego aksamitu, którym obita była sofa. Całe
mieszkanie utrzymane było w podobnej tonacji; w bieli z
elementami błękitu i różu.
I nagle zrozumiała, że źle się tu czuje.
Uświadomiła sobie, że mieszkanie przepełnione było chłodem.
Brakowało tu ciepła i przytulności obecnego w domu ciotki Beth.
W powietrzu nie roznosił się aromat cynamonu. Och, było ono
takie stylowe! Tak bardzo, że któregoś razu pewien redaktor
chciał zrobić zdjęcie wnętrza i zaprezentować w swoim
magazynie. Apartament wyglądał jednak obco, tak jakby nikt w
nim nie mieszkał. Przypominał wystawę w salonie meblowym.
Spojrzała na swoje dżinsy, a potem na mebel. Nikt w dżinsach
nie siadał dotąd na tej sofie. Nie bywali tu ludzie z potarganymi
włosami, w wytartych spodniach i podkoszulkach. Przychodzili tu
jedynie ludzie bogaci, w ubraniach szytych na miarę. Ich fryzury
były doskonale ułożone przez ekskluzywnych fryzjerów. A ona
sama idealnie spełniała rolę gospodyni, rozdając sztuczne
uśmiechy, wystrojona w drogą sukienkę. We właściwych
momentach wybuchała śmiechem, omawiała ostatnio wystawiane
sztuki teatralne, narzekała na zaopatrzenie sklepów. Odgrywała
rolę Penelopy Fitzsimmons Chapman i, poza paroma momentami
zmęczenia, nie miała ochoty, aby zrezygnować z tak
dystyngowanej roli... aż do teraz. Do czasu pojawienia się Cabe’a.
Tęskniła za nim.
Pragnęła mieć go przy sobie. Chciała całować, pieścić, kochać
się z nim.
Chciała być Penny, a nie Penelopą.
Poczuła, że drży. Raz jeszcze obejrzała duży pokój. Pomyślała,
że jest naprawdę odpychający. I taki pusty... bez Cabe’a.
Jutro pójdzie do firmy ojca jako Penelopą. Spotka ojca i
zacznie pracować. Wiedziała, że niczego nie będzie podejrzewał,
nie dostrzeże żadnej zmiany w zachowaniu dobrze ułożonej córki.
Ale ona zmieniła się, nauczyła się czegoś. Porzuciła swój
bezpieczny kokon i w końcu stała się prawdziwą kobietą. Oddała
się mężczyźnie i wiedziała, że postąpiła słusznie.
„Czy to była miłość?” – zastanawiała się. Czy ta bolesna
tęsknota za Cabe’em Malone, niemal rozpaczliwe pragnienie jego
bliskości, było świadectwem prawdziwej miłości? Och, gdyby to
tylko wiedziała! I gdyby znała głębię uczuć Cabe’a. Gdyby
wiedziała, co przyniesie przyszłość. – Niezbyt wiele wiem –
powiedziała do siebie, załamując ręce.
Firma Chapman and Chapman mieściła się na najwyższym
piętrze drapacza chmur w centrum Detroit. Dywany i drogie
meble w części recepcyjnej wytwarzały atmosferę, w której ludzie
rozmawiali ściszonymi głosami.
Penny wysiadła z windy i rozejrzała się. Doświadczyła
podobnego uczucia, jak wówczas, gdy wchodziła do własnego
mieszkania – tak jakby te biura i gabinety widziała pierwszy raz.
Wspaniale tu, lecz nudno. O sobie samej mogła pomyśleć dziś
podobnie: atrakcyjna, ale sztuczna. Ubrała piękną, szarą garsonkę
i różową bluzkę z jedwabiu. Włosy upięła w mały kok, a piegi
skrupulatnie zatuszowała makijażem. Była uosobieniem
dostojności i powagi. Atrakcyjna, ale niestety sztuczna.
Skinęła głową recepcjoniście i korytarzem skierowała się do
swego gabinetu. Osobista sekretarka, niezwykle systematyczna
kobieta, która zawsze nazywała ją „panią Chapman”, przywitała
się i wręczyła plik informacji. Nazbierało się tego dosyć dużo
podczas nieobecności Penelopy. Penny mruknęła coś o nie
cierpiącej zwłoki rozmowie telefonicznej i szybko przeszła do
swego gabinetu. Zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie. Potem
zamknęła oczy i głęboko westchnęła.
Naprawdę nie chciała tu być! To był gabinet Penelopy, jej
świata, a tak bardzo chciała pozostać Penny!
Otworzyła oczy. Promienie słońca wpadały przez wielkie okno,
połyskiwały na blacie biurka, srebrzystych oparciach szarych
foteli, szklanym stoliku. W szafce ze szkła i metalu znajdowały się
kryształowe szklaneczki.
najlepsze trunki i nowoczesna stereofoniczna wieża. Drzwi w
ścianie prowadziły do łazienki wyłożonej czarnymi i białymi
kafelkami.
Wszystko było w najlepszym gatunku. Tu od lat pracowała bez
wytchnienia Penelopa Fitzsimmons Chapman, by nie rzucić cienia
na wielkie nazwisko, jakie nosiła.
Penny jednak pragnęła się stąd wydostać.
Niepewnym krokiem podeszła do biurka i usiadła na
mięciutkim skórzanym fotelu. Przycisnęła palce do pulsujących
skroni. Jeden obraz pozostawał wciąż w jej myślach. Obraz
Cabe’a.
Cabe. Piękne, błękitne oczy, płowe włosy, szerokie barki i
szczupłe biodra; dołek na podbródku i ujmujący uśmiech. Cabe,
który tyle wycierpiał po utracie brata. Mimo depresji, w jaką
popadł po tym wypadku i po tylu złych słowach, które usłyszał od
ojca, otrząsnął się. Cudowny Cabe zbliżył się do niej z otwartymi
ramionami.
Dlaczego uciekła, przecież zaakceptowała go takim, jakim był?
Przyjęła to, co zaofiarował jej ten szczery i prostolinijny
mężczyzna. Przyjęła pomocną dłoń i zaufała mu. Pragnęła go i, co
więcej, nie ukrywała przed nim silnego pożądania. Kiedy się
kochali, zaspokoił jej ciało i duszę. Z Cabe’em, tylko z nim,
mogła czuć się jak prawdziwa kobieta.
Kochała go.
Tutaj, w spokojnym, nasłonecznionym pokoju, Penny Chapman
zrozumiała, że kocha Cabe’a Malone. To, co uprzednio
przypominało chaos, obecnie stało się krystalicznie jasne. Penny i
Cabe. Razem.
Dźwięk telefonu na biurku przestraszył ją, prawie krzyknęła.
Zamrugała powiekami; powoli wróciła do rzeczywistości i
podniosła słuchawkę.
– Tak?
– Dzwoni Clifford Meredith – poinformowała zwięźle
sekretarka.
– Dziękuję – powiedziała i westchnęła, wciskając guzik.
Strasznie nie chciała być tutaj! Po chwili wahania odezwała się do
słuchawki. – Clifford? Mam dobre wieści. Możemy
zaproponować ci zaliczkę w wysokości dwóch milionów na
warunkach zawartych w umowie. Kiedy zjawisz się, żeby
podpisać papiery, czek będzie gotowy.
– Fantastycznie. Wiedziałem, że to załatwisz, Penelopo. Miała
ochotę sprostować, że jest Penny.
– Jesteś niezrównana – kontynuował Clifford. – Może z tej
okazji zjemy razem lunch?
– Przykro mi, ale nie mogę. Muszę ostro wziąć się do pracy.
– No to zapraszam cię na kolację w przyszłym tygodniu. Dziś
po południu wpadnę podpisać papiery i odebrać czek.
Chciała mu powiedzieć, co może sobie zrobić z tym czekiem.
Uśmiechnęła się. O, nieładnie. Bardzo nieładnie.
– Dobrze – odparła, powstrzymując się od śmiechu. – Na razie,
Clifford.
– Cześć, Penelopo.
Zrobiła głupkowatą minę i odłożyła słuchawkę.
– Penny! – poprawiła na głos. Westchnęła z rezygnacją i zajęła
się pracą.
Harold Chapman patrzył na człowieka siedzącego w fotelu po
przeciwnej stronie masywnego biurka.
– Chyba rozumiesz – odezwał się – że nie przyjmuję
nieumówionych uprzednio wizyt. Dla ciebie zrobiłem wyjątek z
uwagi na fakt, że Matthew Malone to twój ojciec. Byłem bardzo
zmartwiony, słysząc o zawale Matta i śmierci twojego brata.
Łączyło nas sporo wspólnych spraw. Kiedy zachorował,
uzmysłowiłem sobie, jak szybko płynie czas. Nie wyobrażaliśmy
sobie, że kiedyś będziemy starsi. Przekaż Mattowi moje
pozdrowienia. – Przerwał na chwilę. – Tak więc, Cabe, co mogę
dla ciebie zrobić?
Cabe patrzył w oczy Harolda Chapmana i walczył z ogromnym
pragnieniem rozluźnienia krawata, który nagle wydał się zbyt
ciasny. Pomyślał, że cholernie nie cierpi krawatów. No i czuł się
raczej nieswojo w garniturze z kamizelką. Chciał się jednak
porządnie prezentować, podciął więc nawet włosy. Teraz
odchrząknął.
– Jestem zakochany w pańskiej córce.
„Zdumiewające – pomyślał Cabe. – Bardzo zdumiewające
jakim cudem w ułamku sekundy twarz Harolda Chapmana nabrała
koloru purpury. „
– Ty... – Harold przerwał i zaczerpnął powietrza. – Ty kochasz
moją córkę?
– Tak, proszę pana – odpowiedział uprzejmie Cabe. – A
ponieważ jestem dosyć staroświecki, pomyślałem, że najpierw
powinienem pana poinformować o tym fakcie.
Wyciągnął z kieszeni kartę z zarejestrowanymi komputerowo
informacjami i położył to na blacie.
– Oto moja karta. Oszczędzi pan sobie trochę czasu na
gromadzenie informacji o mnie. Kieruję firmą „Malone
Construction”. Nie powiem, ile zarabiam, bo to moja wyłącznie
sprawa i nie ma nic wspólnego z moją miłością do Penny. I tak
dowie się pan o mnie wszystkiego, co będzie pan chciał, moja
pomoc w tym ograniczy się jednak do przekazania panu tej karty.
Harold poderwał się na nogi i przechylił się przez biurko,
opierając dłonie na blacie. Twarz wciąż mu płonęła.
– Co ty sobie, do jasnej cholery, wyobrażasz?! Kim ty jesteś?
Cabe powoli podniósł się, wytrzymując wściekłe spojrzenie
Harolda.
– Dobrze pan wie. Nazywam się Cabe Malone, imiona
rodziców: Martha i Matthew, brat Jason. Jestem człowiekiem,
panie Chapman, który zamierza poślubić pańską córkę.
Harold otworzył usta, ale niczego nie powiedział. Wcisnął za to
guzik na blacie.
„Otóż to – pomyślał Cabe. – Chapman wezwał swoich goryli,
który wyłamią mi palce, wsadzą nogi w cement i wrzucą do
rzeki!” Teraz nie mógł się denerwować. Rozgrywała się
przyszłość jego i Penny. Naturalnie, jeśli dane mu będzie jeszcze
trochę pożyć.
– Leslie! – zawołał Harold nieswoim głosem. – Powiedz
Penelopie, że ma natychmiast przyjść do mojego gabinetu.
Cabe zmartwił się. Był fantastą, oczekując, że uda mu się
wszystko załatwić z Haroldem, bez udziału Penny. A teraz dojdzie
do tej potrójnej konfrontacji, która skończy się pewnie trzęsieniem
ziemi. Za chwilę sporo się będzie działo i należało zachować
spokój. Przecież sam planował tę wizytę, odkąd tylko Penny
opuściła Meadow View. Czuł, że właśnie teraz musi zrealizować
swoje zamiary.
Kiedy drzwi otworzyły się, odwrócił głowę, by zobaczyć Penny
wchodzącą do gabinetu ojca. Penelopa Fitzsimmons Chapman we
własnej osobie. Cabe jednak wiedział, że to tylko pozory.
Rozpoznał cudowną Penny, kobietę, którą kochał.
– Dzień dobry – odezwała się. – Chciałeś mnie widzieć...
Naraz dostrzegła Cabe’a i stanęła jak wryta. Z niedowierzaniem
spoglądała na sylwetkę znanego mężczyzny.
– Cabe? – wyszeptała.
– Cześć – powiedział i obdarzył ją swym olśniewającym
uśmiechem. – Jak się masz?
Penny przyjrzała mu się uważnie.
– Co ty tu robisz? – zapytała półgłosem. – Co się stało z twoimi
włosami? Dlaczego ubrałeś ten garnitur?
– Czy mam po kolei odpowiedzieć na te pytania?
– Penelopo – wtrącił Harold – ów młody człowiek miał
czelność przyjść do mojego gabinetu i powiedzieć, że...
– Stop! – krzyknął Cabe. – Ja jej powinienem to wyznać. Dotąd
jeszcze nie miałem sposobności.
– Wyznać? Co takiego? – wyjąkała Penny. Spojrzała na
Cabe’a, następnie na ojca, potem ponownie na Cabe’a.
– Wyznać, że kocham cię i chcę się z tobą ożenić – wyjawił
mężczyzna, nie ukrywając swojej radości.
~ Słucham? – Nagle ugięły się pod nią nogi i oszołomiona
opadła na fotel. – Co takiego?
– Kocham cię i pragnę cię poślubić. Pewnie wolałabyś to
usłyszeć w bardziej romantycznych okolicznościach. Przepraszam
cię za to. Przyszedłem powiadomić o swych zamiarach twojego
ojca, bo tak to się właśnie odbywało w dawnych czasach i myślę,
że to całkiem mądry zwyczaj.
– Penelopo! – wrzasnął Harold. – Kim jest ten człowiek!?
Cabe westchnął.
– To już wyjaśniłem. Jestem Cabe Malone, syn Marthy i
Matthewa...
– Proszę się zamknąć – polecił Harold. Cabe wzruszył
ramionami i zamilkł.
– Co ty na to, Penelopo?
– Nie Penelopo, lecz Penny – odezwał się Cabe. Harold
spojrzał na niego zdumiony. Cabe ponownie zamilkł.
– No? – zapytał Harold, patrząc na córkę.
– Chcesz wiedzieć, kim jest ten człowiek? – powtórzyła.
„Wymyślę coś” – przemknęło jej przez myśl.
Cabe wyglądał tak pięknie, jak z okładki któregoś z żurnali
męskiej mody. Co stało się jednak z jego włosami? Kochał ją?
Chciał ją poślubić?
– Penelopo – ponaglił Harold – zaczynam tracić cierpliwość.
– Co? – Odwróciła się do ojca. – Ja... w życiu go nie widziałam
– powiedziała pośpiesznie. „O Boże, co ja plotę?” – pomyślała.
Cabe wybuchnął śmiechem.
– Świetny dowcip. Bardzo mi się spodobał.
– Milczeć! – rzucił Harold.
– W porządku – rzekł. – Obiecuję.
– Nie wierzę ci! – zawołał Harold do Penelopy.
– Ja sobie także, ojcze.
– Pytam jeszcze raz – rzekł Harold, podnosząc wizytówkę
gościa. – Co łączy cię z... – Spojrzał na kartę. – Z Cabe’em
Malone, szefem firmy „Malone Construetion”?
Cabe patrzył, jak Penny powoli wstaje i przygląda mu się
badawczo. Miała nie lada problem do rozwiązania. Była wściekła,
jej oczy płonęły, policzki zaróżowiły się, piegi stały się
zauważalne nawet pod warstwą makijażu.
– Szef „Malone Construetion”? – powtórzyła z
niedowierzaniem. – Czy nie jesteś przypadkiem umorusanym
pracownikiem w roboczych spodniach?
– Czasem może tak. Ale nie wyjawiłem ci wszystkiego.
– A więc okłamywałeś mnie! – wrzasnęła.
– Z pewnością nie – odparł niewzruszony. – Po prostu i ..
nie poinformowałem cię o pewnych szczegółach, to wszystko.
– Szczegółach?! Myślałam, że jesteś... A okazałeś się...
Wprowadziłeś mnie w błąd, panie Malone.
– Niepodobnego.
– Milczeć! – krzyknął Harold. – Żądam, żebyś udzieliła mi
wyjaśnień, Penelopo. Co cię łączy z tym mężczyzną?
Odwróciła się, jej oczy błyszczały.
– Ty żądasz? Żądasz? W porządku, więc posłuchaj. Ten
mężczyzna... – wskazała na Cabe’a. – ... jest moim kochankiem!
„No, no” – pomyślał Cabe.
– Wielkie nieba – wyszeptała Penny, dłonią zasłaniając usta. –
Co ja narobiłam!
Harold usiadł w fotelu.
– Twoim... kochankiem? – wymamrotał.
– Nie jestem pewna – odpowiedziała.
– Pozwól, że pomogę ci usiąść, kochanie – zaproponował Cabe,
ruszając w jej kierunku.
– Nie dotykaj mnie. Jesteś niepoprawny, Cabe Malone.
Oszukałeś mnie, mówiąc mi, że jesteś murarzem, a w
rzeczywistości wcale nim nie byłeś. – Jej oczy napełniły się łzami.
– Myślałam, że nasz związek opierał się na uczciwości, był czymś
niezwykłym i realnym. Uwielbiałam twoje wytarte dżinsy i
potargane włosy, ale to była tylko poza, jaką przybierałeś.
– To nie była poza – odparł spokojnie. – To był prawdziwy
Cabe; Cabe, którego akceptowałaś takim, jakim był. Tak jak ja
akceptowałem Penny. Przepraszam, że nie powiedziałem ci o
swojej firmie. Mogłem to zrobić, wiem, no ale teraz już wiesz i
nie da się cofnąć czasu. Ciągle jesteśmy parą: Penny i Cabe.
– Nie odrzekła, potrząsając głową. – Popatrz na siebie.
Masz garnitur prosto od krawca. Nie cierpię go. No i ta twoja
starannie ułożona fryzura. Wcale mi się nie podoba.
– Moje ciało nie zmieniło się jednak – stwierdził z uśmiechem.
– A przecież to właśnie uwielbiasz.
– Ach! – krzyknęła. – Zamknij się.
– Zdaje się, że wy, Chapmanowie, bardzo lubicie ten zwrot –
odparł, mrugając oczami.
– Mam tego dosyć – rzekł Harold i uderzył pięścią w blat. –
Chcę, żebyś stąd wyszedł, Maione. Chcę, żebyś wyszedł z tego
gabinetu i odczepił się od mojej córki. Czy wyraziłem się jasno?
Cabe oparł się o biurko i zbliżył do Harolda.
– Mało mnie obchodzi, co pan chce, panie Chapman. Może pan
zrobić wszystko. Jednak nie zdoła mnie pan powstrzymać. Jestem
zakochany w Penny. Jest moja. Jasne? Penny jest moja!
– Do diabła! – wrzasnął Harold. – Zniszczę cię, Maione.
Jeszcze nikomu nie udało się odebrać mojej własności. Penelopa
należy do mnie. Tak było zawsze i nie zmieni się, aż postanowię
inaczej. A ty jesteś skończony w mieście. Możesz pożegnać się ze
swoją firmą, najlepiej zrób to od razu. Penelopa nosi nazwisko
Chapman. Zrobi to, co jej powiem. Ona należy do mnie!
– Nie! – przerwała Penny, niemal zanosząc się płaczem. – Obaj
idźcie do wszystkich diabłów!
Cabe odwrócił się.
– Penny...
– Nie... – Zaczęła cofać się do wyjścia. – Obaj jesteście tacy
sami. Wyglądacie jak dwa psy żrące się o kość. Nic z tego. – Łzy
spłynęły jej po policzku. – Nie jestem ani twoją Penny, ani twoją
Penelopa. Jestem sobą i taka pozostanę. Należę jedynie do siebie.
Trzymajcie się ode mnie z dala, obaj. Trzymajcie się z dala od
mojego życia! – Odwróciła się i wybiegła z gabinetu.
– Penny! – zawołał Cabe.
– Penelopo! – krzyknął Harold. Nie usłyszeli odpowiedzi.
– Cholera! – zaklął Cabe.
– Nigdy dotąd nie widziałem córki w takim stanie – stwierdził
Harold. – Nie płakała, nie krzyczała. Zawsze była taka spokojna i
zrównoważona.
– Jak każdy z rodu Chapmanów? – zapytał Cabe, zwracając się
ponownie do Harolda. – Jak zaprogramowany robot? Nawet pan
jej nie znał, panie Chapman. Ja wcześniej widziałem, jak płacze i
jak się śmieje. Była sobą; Penny. Rozpuszczała włosy, zakładała
stare ubranie i jeździła furgonetką. Akceptowała mnie i nie
chciała, abym się zmienił. Nie dbała o to, jakie zajmuję
stanowisko.
– Malone ja...
– Nie, proszę mnie wysłuchać. Kocham tę kobietę. Jest całym
moim życiem, tylko dla niej istnieję. Wspomniał pan o zawale
mojego ojca i o tym, jak szybko przemija czas. Pewnego dnia
obudzi się pan i odkryje, że jest starcem, który nigdy nie zdołał
poznać własnego dziecka. Lecz ja ją znam i nie chcę jej utracić.
Pan może mi zaszkodzić, może pan zniszczyć moją firmę. To
mnie jednak nie powstrzyma. Do końca będę walczył o miłość
Penny.
Harold usiadł w skórzanym fotelu i wpatrywał się w Cabe’a.
Upływały sekundy, minuty, a milczenie stawało się nie do
zniesienia. Obaj patrzyli sobie prosto w oczy. Cabe wiedział, że
Harold próbuje go złamać. Nie przejmował się tym jednak.
Liczyła się tylko Penny.
– Cabe – Harold odezwał się w końcu nieswoim głosem –
uczyń ją szczęśliwą. Mnie i matce najwyraźniej nigdy się to nie
udało. Niech jej oczy znów zaczną błyszczeć. Spraw, by zaczęła
się głośno śmiać. Kochaj ją, synu, z takim uporem, z jakim
przeciwstawiłeś się dzisiaj mnie.
– Zamierzam to zrobić – odrzekł Cabe. – I jeszcze jedno. Ona
ma na imię Penny.
– Penny – powtórzył Harold i uśmiechnął się. Cabe odwrócił
się i ruszył w stronę wyjścia.
– Kocham ją oznajmił cicho.
ROZDZIAŁ 6
Tak jak każdej soboty podczas ostatnich czterech miesięcy,
Cabe zatrzymał swą ciężarówkę przed domem w Willow. Oparł
się na kierownicy i przechylił, żeby dokładniej spojrzeć na ciemny
budynek. Marzył, że oto drzwi otwierają się i wybiega z nich
Penny, aby się z nim przywitać. Ale żadnej z owych minionych
sobót nie spotkał Penny.
Westchnął i rozparł się na siedzeniu. „Niebywałe – pomyślał. –
Niewiarygodne, że najlepsi detektywi w kraju, wynajęci przez
Harolda Champana nie potrafili od czterech miesięcy odnaleźć
córki milionera. Tak, jakby zapadła się pod ziemię. Gdyby nie
fakt, że w czasie Bożego Narodzenia złożyła matce telefoniczne
życzenia, zaczęto by podejrzewać, iż nie żyje.”
Cabe uderzył dłonią w kierownicę. Do diabła, gdzież jest jego
ukochana? Tak bardzo za nią tęsknił. Pragnął ją spotkać, wziąć w
ramiona, powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Mógł zamknąć oczy i
wyobrazić sobie jej wizerunek, uśmiech, usłyszeć ukochany
szczebiot. Zaraz potem przypomniał sobie jednak, jak rozpłakała
się w gabinecie ojca. Uciekła od dwóch mężczyzn, którzy zranili
jej uczucia.
Energicznie przekręcił kluczyk w stacyjce i powoli odjechał.
Ostatnio dowiedział się, że Chapman podupadł na zdrowiu. Stary
Harold obsesyjnie starał się odszukać Penny, prawie nie sypiał i
niemalże przestał jeść. Cabe nieustannie przekonywał go, że
powinien zadbać o siebie, lecz do Harolda nie docierały żadne
argumenty.
Cabe niespodziewanie przekonał się, że w ciągu minionych
czterech miesięcy ich wzajemny stosunek zmienił się
zdumiewająco. Harold traktował go obecnie jak syna. Takiej
ojcowskiej czułości Malone nie zaznał nigdy od rodzonego ojca.
Obaj także kochali Penny, choć każdy na swój sposób.
– Wróć do domu, Penny – powiedział na głos Cabe. – Tak
cholernie mi przykro. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić,
przysięgam. Chcę cię tylko kochać, to wszystko.
Zajechał przed dom matki i wysiadł z ciężarówki. Bałwan,
którego przedwczoraj lepił z Holly, topniał w zimowym słońcu.
Marchewka zastępująca nos skrzywiła się. Uśmiechnął się, myśląc
o dziewczynce i przyspieszył kroku. W każdy weekend
przyjeżdżał do Meadow View, by się z nią spotkać. Czas, który
spędzali wspólnie, działał jak balsam na jego zbolałą duszę.
Odnawiał siły i umożliwiał mu kontynuowanie wyczerpującej
pracy w firmie.
W przedsionku otrzepał swoją wełnianą kurtkę i schował ją do
szaty. Zaczął pocierać dłonie, żeby się rozgrzać. Ujrzał matkę
spieszącą w jego stronę.
– Co się stało? – zapytał, cały sztywniejąc.
– Natychmiast musisz zadzwonić do Harolda Chapmana –
powiedziała Martha. Oczy miała pełne łez. – Och, Cabe, odnaleźli
ją detektywi! Odszukali Penny!
– Mój Boże! Czy... czy wszystko z nią w porządku?
– Tak – odparła Martha, śmiejąc się przez łzy. – Na razie
ustalili tylko miejsce jej pobytu i to, że ma się dobrze.
– Gdzie? – zapytał drżącym głosem. – Gdzie ona jest? . – Na
Florydzie.
– Na Florydzie! – powtórzył. „Penny! Dobry Boże, znaleźli
Penny. „ Ta wiadomość ciągle jeszcze nie docierała do niego.
– Cabe – zawołała ostro Martha. Zaskoczony drgnął.
– Słucham?
– Przestań bujać w obłokach i zadzwoń do Harolda. Teraz.
– Dobrze. – Objął matkę i mocno ją uściskał. – Kocham ją,
mamo. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby ją o tym przekonać.
– Z pewnością znajdziesz – zapewniła Martha, nie zważając na
łzy. – Jedź do niej, Cabe. Pojedź do swojej Penny.
Uścisnął matkę raz jeszcze, potem pobiegł do telefonu. Parę
chwil później rozmawiał już z Haroldem Chapmanem.
Penny przyspieszyła kroku. Deszcz padał coraz mocniej i
zerwał się niespodziewany wiatr. Chmury pokrywały niebo, zanim
jeszcze wybrała się na przechadzkę. Narzuciła więc na siebie
sweter. Lecz temperatura spadła bardzo szybko i zaczęło lać, nim
wróciła do domu. Przemokła do suchej nitki i marzyła o tym, by
usiąść przy kominku. Chciała wziąć gorącą, rozluźniającą kąpiel.
Dostrzegła wreszcie dom, odgarnęła mokre włosy z oczu i
zaczęła biec. Szczękała zębami z zimna. Padało coraz
gwałtowniej, kuliła się przed podmuchami wianu.
Nagle zatrzymała się.
Ktoś schodził po schodach domu, w którym mieszkała.
Mężczyzna zbliżał się ku niej powoli.
Był to Cabe.
Dziewczyna zaczęła szlochać. Bicie serca zagłuszyło szum
deszczu i fal pobliskiego oceanu. Chciała odwrócić się i uciec.
Zarazem chciała znaleźć się w jego objęciach.
Pragnęła krzyknąć, by zostawił ją w spokoju i jednocześnie
chciała, by już nigdy jej nie opuszczał. Sprzeczne myśli kłębiły się
w jej głowie, oczy zaszły łzami i poczuła ból w gardle. Nie mogła
się poruszyć, niemal nie była w stanie oddychać, gdy mężczyzna
zbliżał się ku niej. Był coraz bliżej.
Zatrzymał się metr przed nią. Moknął, stojąc na deszczu. Czas
zdawał się zatrzymać, gdy oboje patrzyli na siebie.
– Penny! – zawołał.
„O Boże!” – pomyślała. Tyle bólu i rozgoryczenia w jego
głosie. Wyglądał na strasznie załamanego. Jej piękny Cabe był
taki zmęczony. Pragnęła objąć go i powiedzieć, że nigdy nie
przestanie go kochać. Chciała... Jednak uznała, że musi być silna.
Powinna słuchać rozumu, a nie głosu serca. Oto Cabe, który ją
okłamał, który okazał się taki sam jak ojciec. Chciał ją mieć,
traktował jak cenny przedmiot. A przecież ona należała tylko do
siebie samej. Walczyła tak bardzo o swą wolność i nie miała
najmniejszej ochoty z tego zrezygnować. Nie zrobi tego nawet dla
Cabe’a.
– Znalazłeś mnie – odezwała się.
Przyglądał się dziewczynie przez chwilę, potem wsunął dłonie
w kieszenie swego sztormiaka. Zebrał wszystkie siły i ponownie
spojrzał jej w oczy.
– Twój ojciec wynajął detektywów. Dopiero teraz odkryli
miejsce twego pobytu.
– Rozumiem. I zamiast przyjechać sam, wysłał ciebie?
– On... wszystko zrozumiał. Penny, przemokłaś do suchej nitki,
a jest dość zimno.
– Lubię być zmarznięta i przemoczona – stwierdziła. Pojęła, że
to co mówiła było dziecinne i śmieszne.
– A ja niezbyt.
„Jakaż ona piękna” – pomyślał. Nawet zmoknięta, z włosami
przylepionymi do czoła, Penny była najbardziej pociągającą
kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał. Ogromnie pragnął wziąć ją w
ramiona, całować, pieścić jej ciało i czuć jej bliskość. Chciał w
nocy kochać się godzinami. Mógłby wciąż powtarzać, że ją kocha
~ tak długo, aż uwierzyłaby mu. I wtedy ona wyznałaby mu swoją
miłość. Pogrążył się w marzeniach, tymczasem wszystko
wskazywało na to, że zaraz nabawi się zapalenia płuc.
Penny drżała.
– Chodź powiedział Cabe. – To niemądre. Wejdźmy do środka,
dobrze? Musimy porozmawiać.
– Nie mamy o czym rozmawiać.
– To zaczniemy od roztrząsania kwestii chłodu i ciepła.
– No tak zgodziła się. Ruszyła, ale zaraz potem przystanęła,
czekając, aż Cabe usunie się z drogi. Podniósł dłonie w
pokojowym geście i odstąpił na bok. – Dziękuję, panie Malone –
rzekła i minęła go wyniośle. Domyślała się, że pewnie wygląda
jak zmokła kura.
Uśmiechnął się i podążył za nią, zachowując dystans trzech
kroków.
We wnętrzu drogo umeblowanego domu panowało miłe ciepło.
Penny i Cabe weszli do kuchni. Krople wody spływały z nich na
podłogę.
– Czy masz dla siebie suche rzeczy na zmianę? – zapytała,
odwracając się do niego. Znów poruszył ją jego wygląd; był
strudzony, lecz mimo wszystko przystojny.
– Mam walizkę w samochodzie.
– Możesz wziąć prysznic i przebrać się, ale potem będziesz
musiał sobie pójść, Cabe.
– Ty też zrzuć swoje wilgotne ciuchy. Spotkajmy się w
saloniku.
– Czy słyszałeś, co powiedziałam? Musisz pójść.
– Słyszałem, Penny – odparł zwyczajnie.
Obydwoje spojrzeli na siebie. Były to spojrzenia smutne i
jednocześnie spragnione miłości. Penny odwróciła się i wyszła do
innego pomieszczenia.
– Przede mną jeszcze niezły kawałek drogi – powiedział do
siebie szeptem. – I nie mam ani minuty do stracenia.
Bóg jeden wiedział, jak bardzo Cabe kochał tę kobietę.
Penny stała pod ciepłym prysznicem. Początkowo wmawiała
sobie, że drży z powodu przemarznięcia, potem przyznała przed
sobą, że to kłamstwo. Starała się nie myśleć o niczym.
Wysuszyła włosy i ułożyła je w fale spadające na plecy. Przez
głowę wciągnęła rudy kaftan, na nogi zielonobiałe podkolanówki.
Podkolanówki niespecjalnie pasowały do grubego materiału, z
którego zrobiony był kaftan; nie przejmowała się tym jednak.
Gdy weszła do saloniku, zastała tam Cabe’a wygrzewającego
się przed kominkiem. Spojrzała na niego wnikliwie. Miał gęste
wilgotne włosy, czarny sweter kryjący szerokie barki i wąskie,
czarne spodnie. Nagle poczuła w sobie pożądanie; starała się to
jednak zignorować. Miała nadzieję, że gorące policzki nie
zdradzały podniecenia.
Cabe odwrócił się i ujrzał ją.
– Zaparzyłem trochę kawy. To chyba nie przestępstwo?
– Naturalnie, że nie – odpowiedziała i zapaliła światło. –
Strasznie mroczne popołudnie. To z powodu burzy tak ciemno.
Uwielbiam obserwować burze i sztormy.
– Penny...
– Tutaj pogoda czasem zmienia się bardzo gwałtownie.
Słońce... i naraz nawałnica z piorunami. To fascynujące. Za to nie
ma prawie śniegu. Nie widziałam śniegu, odkąd...
– Penny, proszę...
– Cieszę się, że mam w domu kominek. Uwielbiam patrzeć na
ogień w dni takie, jak ten. Siadam sobie na sofie i...
– Penny!
– Nie! – krzyknęła. – Nie będę z tobą rozmawiać. Nie chcę
słuchać tego wszystkiego... Mam dosyć kłamstw o tym, kim
jesteś, i twoich męskich przechwałek. Nie, Cabe, dość tego.
Miałam cztery miesiące na to, żeby przekonać się kim jestem, kim
właściwie jest Penny Chapman. No i w końcu polubiłam samą
siebie. Nie jestem niczyją własnością. Nikt nie będzie mi
dyktować, jak mam żyć. Proszę cię, abyś odszedł i zostawił mnie
w spokoju. Chcę być sama. Możesz powiedzieć ojcu, że mam się
dobrze.
1 dodaj, że pozostanę tutaj. Sama. Zrozumiałeś? Sama.
– Penny, proszę, wysłuchaj mnie – rzekł i zrobił krok w jej
stronę.
Zaprzeczyła ruchem głowy.
– Nie. Nie licz na to.
Nie przestawał zbliżać się do niej.
– Kocham cię, Penny. Te cztery miesiące były dla mnie
koszmarem. Tak bardzo się o ciebie martwiłem. – Dziewczyna
zaczęła się cofać. – Miałem w pamięci tę scenę w gabinecie twego
ojca. Tak mi głupio, Penny. Nie chciałem cię zranić. Zamierzałem
tylko powiedzieć, że kocham cię, że chcę się z tobą ożenić i
spędzić z tobą resztę życia.
– Nie, nie, nie – odparła. – Niczego nie zrozumiałeś. Ja tego po
prostu nie chcę. Ojciec chce mieć Penelopę, a teraz ty... Myślałeś,
że Penny należy do ciebie, jest twoją własnością. Wiesz co? Nie
jestem ani Penelopą, ani twoją Penny. Stałam się kimś innym,
połączeniem tych dwóch postaci. Pierwszy raz w życiu jestem
tylko sobą. Będę unikała ciebie, Harolda, wszystkich, którzy
uważają, że mogą mną rozporządzać. A ty, Cabe... nawet nie
wiesz z kim masz do czynienia. Jesteś tutaj w swoim pięknym
ubraniu, masz wspaniałą fryzurę i tak naprawdę nie wiesz, z kim
rozmawiasz. Okłamałeś mnie. Cholera, masz swoje
przedsiębiorstwo...
Z jękiem oparła się o ścianę.
Cabe zbliżył się do ukochanej. Patrzył na Penny, a jego oczy
płonęły wściekłością.
– Musisz mnie wysłuchać – powiedział, czując, jak krew
pulsuje mu w skroniach. – Jesteś mi coś winna. Myślę o tych
ubiegłych czterech miesiącach.
– Winna? Tobie? Żartujesz – odparła. Przyłożyła dłonie do jego
piersi i chciała go odepchnąć. Z równym skutkiem mogła
odpychać kamienną ścianę.
– Cholera! – zaklął. – Właśnie to jesteś mi dłużna.
Potrząsnął głową i siłą powstrzymał się, żeby nie pocałować
Penny. Byle tylko nie musnąć językiem rozpalonych warg
dziewczyny.
„Nie!” – tak krzyczał rozum Penny, lecz serce mówiło:
„tak”.
Mężczyzna delikatnie dotykał jej gęstych włosów, które wciąż
były wilgotne. Ona zrobiła to samo. Ich usta złączyły się.
Usłyszała ciche westchnienie Cabe’a. Pełni namiętności przylgnęli
do siebie.
Przycisnął ją ku sobie, tak by poczuła, jak bardzo jest napięty.
I naraz zesztywniał. Przestał ją całować i spojrzał na rozpaloną
twarz Penny. Patrzył na jej wilgotne wargi, nabrzmiałe od
pocałunku.
– Boże! – szepnął. Cofnął się i spojrzał na jej brzuch. – Jesteś w
ciąży!
Penny wróciła do rzeczywistości i gwałtownie odsunęła się od
Cabe’a. Oparła się znów o ścianę i szeroko otworzyła oczy.
– Nie – odparła, nie patrząc na niego. – Zaczęłam po prostu
więcej jeść, odkąd jestem tutaj. Odejdź.
Niepewnie położył dłoń na jej brzuchu, ale dziewczyna szybko
odepchnęła jego rękę.
– Jesteś okropny – powiedziała. – Przychodzisz i kładziesz łapę
na moim brzuchu. Idź sobie.
– Jesteś w ciąży – powtórzył i uśmiechnął się niespodziewanie.
– Masz moje dziecko! Niech to diabli, to wspaniale. Będziemy
mieć dziecko.
– Nie będziemy! – wrzasnęła.
– Czyżby! – spytał uradowany. – Chcesz mnie oszukać? A ten
balonik pod twoim ubraniem?
– Nie ma żadnego balonika!
– Cicho, nie krzycz. Zaszkodzisz dziecku.
– Odejdź – wymamrotała.
– Och, Penny! – Miał poważną minę. – Przecież wiesz, że cię
nie zostawię. Nosisz moje dziecko, wiem o tym. Nie chcesz się do
tego przyznać?
– Nie – odpowiedziała. Łzy napłynęły jej do oczu.
– Nie przyznasz się do naszego dziecka? – spytał. Poczuł
narastający ból.
– Te dzieci są tylko moje.
Ze zdumienia nie mógł wydobyć głosu.
– Dzieci? A więc więcej niż jedno? Bliźnięta? – odezwał się po
chwili.
Penny odepchnęła go i odeszła, wycierając łzy. Usiadła na sofie
nie opodal kominka. Cabe stanął nad nią, trzymając ręce w
kieszeniach.
– Naprawdę mi nie powiesz? – spytał szorstkim głosem.
– Nie – odrzekła, przyciskając ręce do brzucha.
– Dlaczego?
– Ponieważ cię znam. Ojcem tych dzieci jest Cabe, Cabe, który
w rzeczywistości nie istnieje. To są dzieci Penny. Ty nie masz z
nimi nic wspólnego.
– Co za bzdura – stwierdził, gdy patrzyła na niego. – Są tak
samo moje, jak i twoje.
– Nie.
– Nie mogę w to uwierzyć – rzekł. – Wciąż bujasz w obłokach.
Stworzyłaś sztuczny świat. Wróć na ziemię, Penny, bo zabawa się
skończyła. Jestem ojcem tych dzieci i dobrze o tym wiesz. Nie
odseparujesz mnie od nich. Jesteś pewna, że to bliźnięta?
– Owszem. Robiłam badania ultrasonograficzne i... Och, Cabe,
proszę cię, odejdź! Chcę zostać sama.
– Nie dopuszczę do tego. Penny, kocham cię. Nie mów do mnie
w ten sposób. Czy to nic dla ciebie nie znaczy? Czy rzeczywiście
tak po, prostu chcesz się mnie pozbyć? Przecież było nam tak
dobrze razem.
– Mów za siebie.
Klęknął przed nią i chwycił jej dłonie.
– Pomyśl rozsądnie. Przypomnij sobie chwile, które
przeżyliśmy wspólnie. Uświadomiłem sobie, że popełniłem błąd,
nie wspominając ci o mojej firmie, ale za żadne skarby nie miałem
zamiaru cię oszukiwać. Nie chciałem cię wyrwać z
zaczarowanego świata. Uważałem, że to dobrze, iż bierzesz mnie
za zwykłego robotnika. Mówiłaś, że masz dosyć elegancików w
drogich garniturach, więc ukryłem przed tobą fragment swojego
życia. Wszystko działo się tak niespodziewanie; nie miałem czasu
wytłumaczyć się przed tobą.
– Tak? Tamtego dnia ukazałeś się w garniturze i wiesz co...
byłeś kopią mojego ojca.
– Penny, proszę cię, posłuchaj. Nie mam zamiaru cię
zdominować. Chcę, żebyś została moją żoną, moją najlepszą
przyjaciółką. Wiem, że i ja, i ojciec wygłupiliśmy się tamtego
dnia, ale to nie było zamierzone. Wybacz mi. Nasza przyszłość to
co innego. Naszą przyszłością są nasze dzieci.
– Cały czas powtarzasz mi, żebym cię słuchała. A teraz ty
wysłuchaj mnie. Dawno temu byliśmy razem. Penny i Cabe,
żadnych nazwisk. Oboje udawaliśmy innych ludzi. Przez te cztery
miesiące przekonałam się, kim jestem w istocie. Chcę przejąć
nieco z osobowości Penelopy, upartej, dążącej do sukcesu w życiu
i trochę z wesołej Penny, która umie się śmiać i płakać. A teraz
nie mam pojęcia, kim ty jesteś, kim jest Cabe Malone. Czy nie
rozumiesz? Nie znamy się. Te dzieciaki zrodziły się w czasie,
którego teraz nie można przywrócić.
– Ale nikt nie zaprzeczy, że te dzieci istnieją.
– Owszem, masz rację. Rozwijają się we mnie, w Penelopie.
Małe, kruche istoty. Nie da rady zbudować na ich podstawie
naszego związku, Cabe. Mam nadzieję, że to rozumiesz. One nie
udźwigną naszego ciężaru.
– Łączy nas coś więcej, nie tylko dzieci. Przyjechałem do
ciebie, żeby wziąć cię do domu, żeby błagać o przebaczenie.
Kochałem cię, zanim byłaś w ciąży, pamiętasz?
– Kochałeś inną Penny.
– Och, do diabła! – powiedział wstając. – Wciąż to samo.
Odszedł i oparł się mocno o obmurowanie kominka.
Dziewczyna spojrzała na jego plecy i z trudem przełknęła ślinę.
Niczego nie pojmował, a ona tak bardzo pragnęła wyjaśnić
sytuację. Teraz byli dla siebie obcymi ludźmi, czy to się mu
podobało, czy nie. Już nie byli Penny i Cabe’em, których poniosły
emocje. Penny Chapman patrzyła teraz na Cabe’a Malone. Obcy
sobie ludzie. Tamto jednak było bajką.
Jednakże wiedziała, że dzieci to nie fikcja.
Pomyślała z goryczą, że Cabe jest ich ojcem. Słusznie
poczuwała się do odpowiedzialności. To, co mu powiedziała, nie
było do końca uczciwe, Cabe nigdy nie zapomni o swych
dzieciach. Ale uznała, że on również powinien trzeźwo spojrzeć
na pewne sprawy. Oboje wcale się nie znali.
– Cabe – rzekła miękko – wiem, że masz prawo do dzieci.
Ustalmy coś, co będzie satysfakcjonowało nas oboje.
– A co będzie z nami? – zapytał, odwracając się do niej. – Co
będzie z nami?
– My? Lepiej zapomnij o tym.
– Rozumiem. Wspaniale. – W jego głosie słychać było nutę
sarkazmu. – Kochałem się z tobą. Zostawiłem w tobie część
siebie, powołaliśmy na świat dwie istoty i uważasz, że to wszystko
jest bajką. A więc jestem mężczyzną, ale w istocie nie istnieję? To
bez sensu.
– Chodzi o ciebie, Cabe – powiedziała podniesionym głosem.
– Nie mów tak. Nie powtarzaj tych bredni, że jesteśmy sobie
obcy.
– Ale to prawda!
– Cóż, w takim razie musimy się poznać, prawda?
– Co masz na myśli?
– To, co powiedziałem. Dobrze, panno Chapman, możemy
pójść na kompromis. Przyjmę do wiadomości, że jesteśmy sobie
obcy, nie zważając na fakt, jakie to groteskowe. Ty natomiast
wrócisz ze mną jutro do Detroit.
– Możesz być pewny, że tego nie zrobię.
– Owszem, tak. Prowadzę firmę. Stwierdzisz, że to prawda.
Możesz to zrobić jedynie w Detroit. Poznasz inny świat. Skoro tak
musi być. Wybacz mi moją bezpośredniość. Straciłaś poczucie
rzeczywistości. Przygotuj się na jutrzejszą podróż. Zrobię
rezerwację na samolot.
– Zaraz, poczekaj chwileczkę. Cabe przechadzał się po pokoju.
– Chcę się z tobą ożenić jak najszybciej.
– Nie.
– W takim razie zamieszkamy razem w moim mieszkaniu w
Detroit.
~ Co takiego?
– Och, niejako kochankowie, lecz jako matka i ojciec tych
dzieci, które nosisz pod sercem. Będziemy widzieć się codziennie,
poznamy się, przestaniemy być dla siebie obcy. Kto wie? Może
okaże się, że nie przypadniemy sobie do gustu. Dotychczas nie
mieszkałem z żadną kobietą. Może zaczniesz działać mi na nerwy.
– Ja? To, co powiedziałeś, , nie było zbyt miłe.
– Porzuć fantazje, kochana. Teraz nadszedł czas, by zmierzyć
się z rzeczywistością. – Przystanął i spojrzał na jej brzuch. – Żarty
się skończyły.
– Przestań się gapić na mój brzuch. Bądź subtelniejszy. Musisz
wiedzieć, że zacznę się robić jeszcze grubsza.
– Moim zdaniem jesteś absolutnie piękna. Szkoda, że nie mogę
zobaczyć cię nagiej, zobaczyć, jak dzieci zmieniły twoje ciało.
Ciało mojej Penny, które znam tak dobrze. A ty? Czy pamiętasz
moje ciało? Czy pamiętasz, co działo się ze mną, kiedy byłem
podniecony twoją bliskością?
– Cabe, przestań – zaprotestowała, czując narastające
podniecenie.
– Czy nie przypominasz sobie tego, co było między nami?
Zapomniałaś, jak mnie obejmowałaś, gdy ja byłem głęboko,
głęboko w tobie! Ja nie potrafiłem wymazać takich wspomnień.
Oboje straciliśmy grunt pod nogami...
– Dość – powiedziała, zatykając uszy. Pochylił się ku jej
twarzy.
– Nie martw się, Penny. Nie będę cię do niczego zmuszał, gdy
zamieszkamy razem. Chcę tylko, żebyś wspomniała czasem
chwile, które spędziliśmy przedtem.
– Dlaczego to robisz? – zapytała szeptem. Wyprostował się i
położył dłoń na sercu.
– Pytasz mnie? Hej, przecież to ty komplikujesz sprawy.
Twierdzisz, że jesteśmy sobie obcy, że się nie znamy. Gdyby o
mnie chodziło, wzięlibyśmy ślub w ciągu paru dni. Będzie jednak
tak, jak ty sobie życzysz. Teraz zrobię rezerwację na samolot.
Gdzie jest telefon?
– Och! – powiedziała, potrząsając głową. – Jestem taka
zmęczona i skołowana. Telefon jest w kuchni.
– Jesteś zmęczona? Nie czujesz się dobrze? Co, u diabła,
robiłaś na deszczu w takim stanie?
– Panie Malone. Zapowiadam, że jeżeli jeszcze raz od tej chwili
określisz moją ciążę jako „stan”, wtedy własnoręcznie złamię ci
nos.
– Tak? – spytał uśmiechając się. – Zdaje się, że zdradziłaś
kolejną cechę twojego trudnego charakteru.
– Jeśli chcesz mieć cały nos, to radzę ci to zapamiętać. ~ A
teraz poważnie, Penny – rzekł. Z twarzy zniknął mu uśmiech. –
Wszystko z tobą w porządku? Co ci powiedział lekarz?
– Jestem zdrowa jak ryba. Mam dobry apetyt, codziennie
odbywam spacery, oddycham świeżym powietrzem. Dzieci także
rozwijają się doskonale.
– To dobrze. Zdaje się, że wiemy, kiedy się poczęły, prawda?
Mogłem pomyśleć wtedy o zabezpieczeniu.
– To w równym stopniu moja wina. Nie, nie chcę o tym mówić
w ten sposób, tak jakby chodziło o czyjąś winę. Wcale nie żałuję
tego, iż jestem w ciąży. Bardzo chcę mieć te dzieci.
– Ja również – stwierdził, dotykając jej policzka. – Pragnę
jednak także, byśmy byli razem.
– Cabe...
– W porządku, nie musisz wszystkiego powtarzać.
Umówiliśmy się, tak? Możemy wrócić do Detroit jutro. Zapewne
masz tu dużo swoich rzeczy. Spakuj to, co może wystarczyć ci na
tydzień, a resztę prześlemy pocztą. A więc pojedziesz ze mną
jutro?
– Cóż, chyba tak. Wciąż tylko nie jestem pewna, czy
powinniśmy zamieszkać razem.
– To jedyny sposób na rozwiązanie wszystkich twoich
wątpliwości.
– Tak, przypuszczam, że tak. – Zamyśliła się. – Och, Boże, a co
z moim ojcem? Cabe, on nigdy się na to nie zgodzi.
– Nie przejmuj się. Porozmawiamy o tym później. Idź się
pakować.
– Dobrze. – Kiedy wychodziła z pokoju, zatrzymał ją.
– Penny?
– Tak? – Odwróciła się i spojrzała na niego.
– Pierwszy raz spotkałem cię w nie wykończonym domu, drugi
raz podczas deszczu i burzy na plaży. Teraz zdecydowaliśmy się
pojechać do Detroit. Myślę, że tym razem wszystko ułoży się jak
najlepiej. Muszę zauważyć wszystkie twoje zmiany. Przekonam
się, kim teraz jesteś.
1 wówczas... już nigdy, przenigdy nie pozwolę ci odejść. Będę
cię trzymał w ramionach i kochał. Reszta spraw sama się
rozwiąże.
Odwróciła głowę, żeby nie zauważył łez w jej oczach.
– Jeszcze jedno, Penny.
– Słucham odparła, wciąż nie patrząc na niego.
– Masz śliczne podkolanówki. Pierwszorzędne. Zdobyła się na
uśmiech i pobiegła do sypialni. Tam z westchnieniem położyła się
do łóżka.
Poczuła, że jest wyczerpana. W jej spokojne życie jeszcze raz
wtargnął Cabe Malone. Teraz miała mieszkać z nim w Detroit pod
jednym dachem. Doszła do wniosku, że mogła bardziej
zainteresować się człowiekiem, w którym się zakochała. Nie
robotnik, lecz zamożny młodzieniec. „Mój Boże, kim on
właściwie jest?” – pomyślała.
Oparła dłonie na swym zaokrąglonym brzuchu. Cabe jest ojcem
jej dzieci. To była jedyna rzecz, którą wiedziała. Co wyniknie z
ich wspólnego życia? Nie miała pojęcia. Czy staną się prawdziwą
parą, czy będą jedną całością? A może będą tylko rodzicami,
których łączą jedynie dzieci?
– Nie wiem – wyszeptała. – Po prostu nie wiem. Była tak
zmęczona, że natychmiast zasnęła. Deszcz bębnił w dach.
Po zarezerwowaniu miejsc w samolocie, Cabe zatelefonował do
Harolda i Marthy. Oznajmił im, że Penny jest w ciąży, że nie chce
wyjść za niego. Pocieszył ich, że oboje planują wrócić do Detroit.
Ton jego głosu sprawił, że rodzice uspokoili się.
Potem dorzucił więcej drew do ognia w kominku. Stanął w
drzwiach sypialni Penny i patrzył na nią, jak śpi.
Wiedział, że jakoś musi zdobyć miłość i zaufanie kobiety.
Chciał wymazać z pamięci bolesne wspomnienie minionych
czterech miesięcy samotności. Chciał spędzić z Penny resztę
życia. Tak bardzo ją kochał. Myśl, że nosi jego dzieci,
spowodowała, iż ta kobieta stała mu się jeszcze bliższa. Jeśli ona
tylko na to pozwoli, wszyscy spędzą wiele lat w szczęściu i
radości.
Powiedział sobie, że powinien uzbroić się w cierpliwość.
Musiał poskromić swój gorący temperament i dać Penny czas, by
znowu mogła w niego uwierzyć. Czas? Do diabła, przecież dał jej
już cztery miesiące! Cztery długie miesiące, kiedy usychał z
tęsknoty. Niezłe; zorientował się, że już teraz z trudem nad sobą
panuje.
W jaki sposób miał mieszkać z Penny pod jednym dachem i
nawet jej nie dotykać? Czuł, jak rośnie w nim pragnienie. Musiał
się jednak przemóc. Według Penny byli dla siebie obcy. Obcy,
mech to piekło pochłonie! On ją przecież kochał!
Poruszyła się przez sen, przysunęła rękę do policzka i znowu
spokojnie leżała. Na widok Penny, Cabe poczuł, jak napina się
jego ciało. Gorąca krew zaczęła pulsować w żyłach. Odwrócił się i
z trudem wrócił do kuchni.
– Tak, Malone – mruknął. – Przed tobą jeszcze długa droga.
ROZDZIAŁ 7
Penny przebudziła się o szóstej wieczorem, czując aromat
smażonego bekonu. Natychmiast poczuła głód.
Znów zamknęła oczy. Ma wrócić do Detroit, żeby zamieszkać z
mężczyzną? Gdy Cabe mówił o kompromisie, brzmiało to
sensownie. Jednak, nie było rzeczą normalną, mieszkać z facetem
tylko po to, aby „poznać się lepiej”. W takim razie równie
niezwykłe jest mieć bliźniaki z człowiekiem, którego niemal się
nie zna. A czy dawny pomysł, żeby spotykać się z Cabe’em tylko
w soboty, także nie był dziwny? To jednak należało do
przeszłości. Obecnie oprócz niego w grę wchodziła dwójka dzieci.
Mieli mieszkać razem? Czy właśnie na tym im najbardziej
zależało? Mieszkać razem i nie kochać się ze sobą... Cabe nie
będzie brał jej w objęcia. Nie będzie rozbierał jej powoli, całując
każde miejsce na ciele. Nie będzie stał przed nią nagi w swej
męskiej wspaniałości, taki wysoki i muskularny...
– Penny?
Westchnęła, usiadła na łóżku i przyłożyła dłonie do
rozpalonych policzków.
– Co się stało? – zapytał Cabe.
– Przestraszyłeś mnie.
– Spodziewałaś się ujrzeć kogoś innego? – zadał pytanie,
podchodząc do łóżka. – Spałaś dobrze?
– Owszem, dziękuję.
Podświadomie ciągle się bała. Gdyby spojrzała na niego, co
wówczas dostrzegłby w jej oczach? Zastanawiała się nad tym
gorączkowo. Zawstydzona uświadomiła sobie, że śniła o nim, o
kochaniu i tym, jak byli sam na sam we dwoje...
– Czy potrzebujesz coś?
– Och... ! – jęknęła, przyciskając dłoń do czoła.
– Dobrze się czujesz? – spytał z niepokojem, siadając na skraju
łóżka. – Penny, odpowiedz mi.
– Wszystko w porządku – odparła drżącym głosem.
Powstrzymywała się, by nie wybuchnąć płaczem. Uniósł palcami
jej podbródek, zmuszając, by popatrzyła mu w oczy;
+ O co chodzi?
– Ja... jestem po prostu głodna. Waśnie, głodna. Chce mi się
jeść. Zdziwiłbyś się, gdybyś zobaczył, ile jem, odkąd zaszłam w
ciążę.
Zapalił nocną lampkę i badawczo przyjrzał się jej twarzy i
ciemnym oczom. Penny zmuszała się do tego, aby wstając, nie
spotkać się z jego hipnotycznym spojrzeniem. Ciało nie słuchało
jednak poleceń mózgu. Jeszcze chwila i wpadliby sobie w objęcia.
Naraz Cabe odchrząknął, burząc czarowny urok.
– Kolacja gotowa – zakomunikował szorstkim głosem. – Nic
nadzwyczajnego: jajka na bekonie.
– Uwielbiam jajka na bekonie – wyszeptała. – To wspaniała
potrawa.
Cabe klepnął się w uda i wstał.
– Zgadzam się. A więc do dzieła, moja mała. Jajecznica
smakuje dobrze, gdy jest ciepła. – Mężczyzna wyszedł z sypialni.
Penny nałożyła kaftanik i przeczesała ręką potargane włosy.
Ruszyła do kuchni. Jedli w milczeniu przez kilka minut.
– Samolot mamy jutro o dziesiątej – pierwszy odezwał się
Cabe.
– Dobrze. Muszę zawiadomić właściciela domu, że wyjeżdżam.
Rozmawiałeś z moim ojcem?
– Tak, i z moją matką również. Powiedziałem im, że zostaną
dziadkami i o tym, że przyjeżdżamy razem.
– No i... ?
Wzruszył ramionami.
– Nie ma problemu.
– Ojciec nie protestował? Daj spokój, Cabe. Znam go przecież.
Nigdy nie przyjąłby do wiadomości faktu, że zamieszkam z
mężczyzną. No i jak mógłby pogodzić się z informacją, że coraz
bardziej mnie traci, a na dodatek jestem w ciąży?
– Penny, pewnie nie uwierzysz, ale twój ojciec bardzo się
zmienił. Gdy wyjechałaś bardzo chorował; prawie nie jadł i nie
sypiał.
– Jak się teraz czuje?
– Chyba uspokoił się, gdy się odnalazłaś. Teraz jest...
mądrzejszy. Zdał sobie sprawę, ile dla niego znaczyłaś i że
uciekłaś z powodu takiego egoistycznego zachowania. Przyjął do
wiadomości, że bardzo cię kocham. Nie będzie nam przeszkadzał,
kiedy zamieszkamy razem. Harold i ja zbliżyliśmy się do siebie
przez te cztery miesiące. W istocie mam z nim lepszy kontakt, niż
miałem z własnym ojcem.
– Chyba powinnam cię przeprosić za zgryzoty, których ci
przysporzyłam, wszystkie kłopoty i za to, że na pewno obwiniałeś
siebie za wszystko. Ale wtedy musiałam wyjechać, Cabe. Nie
byłam w stanie tego znieść.
– Co było, to było. Bardzo interesuje mnie przyszłość. Chcesz
jeszcze szklankę mleka?
– Nie, już wystarczy, dziękuję. Opróżniłam talerz jak grzeczna
dziewczynka. Jedzenie było pyszne. Ty zrobiłeś kolację, więc ja
posprzątam.
– Nie, zostaw to mnie.
– Nie jestem inwalidką, Cabe. Napij się kawy w saloniku.
Zawahał się, potem przytaknął i wyszedł z kuchni. Penny
umyła talerze i patelnię, starła ze stołu. Gdy przeszła do pokoju,
ujrzała Cabe’a leżącego na sofie. Mężczyzna wpatrywał się w
ogień. Uprzednio wyłączył elektryczne światło, teraz jedynie
płomienie rzucały na salonik czerwoną poświatę. Cabe sprawiał
wrażenie odprężonego i sennego. Usiadła obok niego. Wciąż nie
przestawał patrzeć w ogień.
– Jak tam Holly? – zapytała.
– Świetnie – odparł uśmiechając się.
– A twoja matka?
– Wszystko z nią w porządku.
– A co z ojcem?
Wychylił się do przodu, oparł łokcie na kolanach i wciąż
patrzył na kominek.
– Umarł dwa miesiące temu.
Penny poczuła się tak, jakby ktoś oblał ją nagle zimną wodą.
Przez chwilę nie mogła złapać oddechu.
– Tak mi przykro – powiedziała, dotykając Cabe’a. – Co się
stało?
– Miał następny atak. Zawieźliśmy go do szpitala, ale niestety,
żył tylko przez kilka godzin. Zdążył jeszcze wyznać matce, jak
bardzo ją kocha. Cieszę się, że to usłyszała. Zawsze musiała
godzić się z tym, że pierwsze miejsce w sercu ojca zajmował
Jason.
– A ty, Cabe? Rozmawiałeś z nim? Westchnął ciężko.
– Wiedziałem, że umiera, Penny. Mogłem się z nim tylko
pożegnać. Ja... udawałem Jasona.
– Och, Cabe! – szepnęła.
– Ojciec był półprzytomny. Powiedziałem: „Tato, to ja, Jase.
Nie przejmuj się, wszystko będzie w porządku. „ Jason
powiedziałby na moim miejscu to samo. Uścisnęliśmy sobie ręce.
Wtedy on się uśmiechnął. Uśmiechnął się do Jasona i po chwili
powiedział: „Kocham cię, synu”. On... – Cabe przerwał, żeby
opanować emocje. – Przez całe życie nie mówił tak do mnie.
Tylko... tylko do Jasona. Uśmiechnął się i wtedy umarł. Nie
mogłem mu inaczej pomóc, cieszę się, że zrobiłem przynajmniej
tyle.
Łzy spłynęły po twarzy Penny, oparła głowę na mocnym
ramieniu Cabe’a. Czuła nieodpartą chęć sprawienia mu ulgi.
Chciała, by zapomniał o przykrości, jakiej doświadczył.
Starała się sobie wyobrazić, ile zdrowia musiało go to
kosztować. Ile musiał poświęcić, by uszczęśliwić umierającego
człowieka. Cabe Malone okazał się szlachetnym człowiekiem.
Zdała sobie sprawę, jak nieczuły był dla niego Matthew.
– Będę kochać swoje dzieci – odezwał się Cabe tonem
przepełnionym determinacją. – Będę akceptował je takimi, jakie
będą. Pójdą własną drogą, a ja dam im błogosławieństwo. I będę
im mówił, jak bardzo je kocham.
– Cabe – wyszeptała wzruszona.
– Hej. – Odwrócił się i objął ją. – Nie płacz. Nie chciałem cię
zdenerwować. Tylko przy tobie potrafię się zwierzać. Nie
powinienem cię obarczać swoimi problemami. Nie chcę, żebyś
płakała.
Uniosła głowę i spojrzała na ukochanego.
– Wcale nie płaczę przez ciebie. Zawsze mów mi, co ci leży na
sercu. Proszę cię o to. Nie odsuwaj mnie od siebie. Powinniśmy
dzielić się wszystkim, tak jak wtedy, kiedy istnieli Penny i Cabe i
nie było ważne, jakie mamy nazwiska. Dlatego było tak
wspaniale. Pamiętasz?
– Pamiętam każdą minutę, którą spędziliśmy razem. – Przytulił
Penny i otarł łzy z jej policzków. – Każdą sekundę.
Przysunął się, aby ją pocałować. Usta ukochanej były takie
słodkie i miękkie. Rozmarzona rozchyliła wargi, żeby poczuć jego
język.
Zarzuciła mu ramiona na szyję; objęli się mocno.
Rozkoszowała się wspomnieniami. Wspomnienia pocałunków w
Meadow View, wzbudzające żądze. Wspomnienia dawnego
Cabe’a.
Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Ich ciała
przylgnęły do siebie. Penny jęczała z rozkoszy. To wzbudziło w
kochanku gwałtowne pożądanie. Przytulił Penny jeszcze mocniej.
Gorące pocałunki przyjemnie łaskotały szyję dziewczyny.
– Och, Cabe! – szepnęła, drżąc w jego ramionach.
– Pragnę cię, Penny – rzekł podnieconym głosem, – Tak
boleśnie cię pragnę. Tak bardzo się za tobą stęskniłem.
– Tak. Ja... – Przerwała. – Pragnę cię także. Znowu będziemy
razem: Penny i Cabe. Nic innego się nie liczy. Zupełnie nic.
Poczuła, jak bardzo się naprężył. Próbował się opanować.
Nagle odsunął się, zostawiając ją drżącą i spragnioną miłości.
– Cabe?
Wstał, odwrócił się i podszedł do kominka. Zacisnął pięści.
– Do diabła, nie! Nie zrobię tego, Penny. Nie mam zamiaru
istnieć tylko w twoim bajkowym świecie. Dość tej zabawy liczą
się także inne sprawy! Ja jestem Cabe Malone, a ty Penny
Chapman. Nasze wspólne życie nie może ograniczać się do łóżka.
Czy nie liczy się fakt, że nosisz nasze potomstwo? Być może
zostały spłodzone w świecie twej fantazji, ale są, istnieją
naprawdę. Czas, byś się przebudziła. Minęło już wiele miesięcy.
Znaleźliśmy się na rozdrożu, musimy zadecydować o naszym
dalszym życiu. Będziemy je razem dzielić, ale połączą nas tylko
dzieci. Ja jednak nie mogę, nie chcę się z tobą kochać, jeśli nie
dotrze do ciebie rzeczywistość. Penny wyglądała na przestraszoną.
– Tak, oczywiście masz rację – wyszeptała. – Po prostu... po
prostu strasznie cię pragnę i... przepraszam cię.
Cabe spojrzał w sufit. Kiedy poczuł, że panuje nad sobą,
popatrzył na Penny.
– Nigdy więcej – krzyknął – nie przepraszaj mnie za to, że
mnie pragniesz! Jednak wydaje mi się, że teraz nie ma
najmniejszego sensu łapać się za słówka. Chciałbym pójść na
spacer.
– Cabe, przecież ciągle pada.
– Deszcz zastąpi mi zimny prysznic. Muszę stąd wyjść, zanim
zrobię coś, czego będę żałować. A ty lepiej wróć do łóżka. Jutro
czeka cię wyczerpujący dzień.
– Dopiero wstałam.
– Musisz wypoczywać ze względu na dzieci. Połóż się. Och, do
licha! Naprawdę muszę stąd wyjść.
Opuścił salonik.
– Ale jest tak zimno i mrocznie i... – Usłyszała trzask
zamykanych drzwi. – A niech to!
Niech Malone spaceruje sobie po plaży i przemoknie do suchej
nitki; nie zamierzała się tym przejmować. Pewnie chciał
udowodnić, że jest konsekwentny. Nie mógłby tego zrobić, gdyby
zaczęli się kochać. Ona wciąż tak bardzo pragnęła miłości.
Mimo wszystko zdawała sobie sprawę z tego, iż miał rację. Z
drugiej strony wyprowadzało ją to z równowagi. Cabe, którego
znała wcześniej, zwyczajnie rzuciłby się na nią. Cabe biznesmen
zachowywał się wyniośle.
Przyłapała się na tym, że przeklina. Poszła do sypialni i zaczęła
przygotowywać się do jutrzejszej podróży.
Dwie godziny później Cabe znalazł się z powrotem w kuchni.
Kolejny raz powiedział sobie, że nie jest zbyt mądry. Tylko idiota
wyszedłby na taki deszcz bez kurtki. I tylko idiota nie poszedłby
do łóżka z kobietą, którą kochał.
– Jesteś idiotą, Malone – mruknął, przechodząc przez korytarz
do drugiej sypialni.
Kiedy zdejmował przemoczone ubranie, stwierdził jednak, że
nie jest aż takim skończonym kretynem. Ot, takim przeciętnym
durniem. Tym niemniej, trzymanie się z dala od sypialni Penny
miało swe dobre strony.
Trząsł się cały z zimna, gdy wchodził pod prysznic. Odkręcił
wodę i zamknął oczy, rozkoszując się ciepłym strumieniem.
Postąpił właściwie i wiedział o tym. Wiedział, że mimo iż
bardzo pragnął się z nią kochać, rozsądek przeważył. Prawdą było
to, że nie powinien wplątywać się w niejasną grę. Poszedł do
swego łóżka. Naciągnął koc aż pod brodę i poczuł ponownie
chłód. Penny była w sąsiednim pokoju. Mógłby wsunąć się do jej
pościeli, objąć ją i rozgrzać się ciepłem, cudownego ciała. To
podziałałoby dobrze na przemarznięty organizm. Pojął jednak
groteskowość takiej wymówki. Tak, rozgrzałby się natychmiast;
leżąc przy Penny, natychmiast wszedłby w nią. A niech to! Potrafi
wyobrazić sobie ów ekstatyczny żar jej ciała, tak blisko aż...
Jęknął głośno, myśląc o zbliżeniu.
– Mój Boże, nie wytrzymam...
Zmusił się, by nie myśleć o Penny. A potem, zamiast zacząć
liczyć barany, zaczaj recytować wszystkie znane zaklęcia.
Jasnobłękitne niebo poranka przywitało pokorną Penny i
obolałego, wyczerpanego Cabe’a.
– Dobrze się czujesz? – zapytała kobieta, gdy jedli . śniadanie
w kuchni.
– Nie.
– Coś ci dolega?
– Po prostu źle się czuję – odparł lakonicznie.
– Czy mógłbyś wyrażać się bardziej precyzyjnie?
– Wszystko mnie boli.
– Pewnie od tej wczorajszej przechadzki – stwierdziła. – Nie
sądzę, żeby to był najlepszy pomysł. Lepiej zostać w łóżku.
Możemy przełożyć podróż na następny dzień. Przygotuję ci
bulion.
– Nie. Jedziemy do domu.
– Do domu – powtórzyła, wpatrzona w swą filiżankę z kawą. –
To brzmi tak zwyczajnie.
– Bo to jest zwyczajne – rzekł Cabe, drapiąc się po nosie. – Czy
jesteś gotowa?
– Tak.
Zaczął masować swe skronie.
– Podobają mi się twoje ubrania. Wszystkie są świetne.
– Dzięki – odrzekła, zerkając na swoją bluzkę i rozpinany,
kolorowy sweter. – Muszę uwzględniać wymogi macierzyństwa.
Mogłabym założyć pończochy, ale nie jestem pewna, czy ludzie w
samolocie podzielaliby twój zachwyt.
Uśmiechnął się.
– Świetnie.
– Cabe, zrozum. Od czterech miesięcy chodzę w ciążowych
ciuchach. Już niedługo zacznę przypominać balon.
– Hej! – zawołał, dotykając jej dłoni. – Jesteś piękna. Wiesz
czemu? Bo nosisz w łonie dwie cudowne istoty. Są częścią ciebie i
mnie, są ludźmi. Dla mnie to wspaniałe. Mają paluszki, noski i już
żyją. Wcale nie będziesz wyglądać jak balon. Uwierz mi, Penny, z
każdym dniem stajesz się coraz piękniejsza.
– Och... ! – odezwała się, czując, że drży ze wzruszenia. – Tak
ładnie to powiedziałeś.
– Zamierzasz się rozpłakać? – spytał, zerkając na nią.
– Nie. – Pociągnęła nosem. – Mam nadzieję, że nie. Wzruszają
mnie takie dziwne rzeczy. Kiedyś ryczałam w czasie szkolnej
parady z okazji zimowych świąt.
Rozbawiło go to.
– To przywileje twojego...
– Cabe!
– Nie powiedziałem tego – rzekł, unosząc dłonie. – Nie
powiedziałem „twojego stanu”. Z pewnością nie mogłaś usłyszeć
tych słów. Więc nie napadaj na mnie. I bez tego czuję się kiepsko.
– Masz rozpalone policzki – stwierdziła. – Przeziębiłeś się.
– Nie – zaprzeczył. – Chyba żartujesz. Naprawdę sądzisz, że się
przeziębiłem?
– Gdy chorujesz, stajesz się nieznośny. Już zdążyłam to
zauważyć. Wziąłeś aspirynę?
– Tak. Ruszajmy w drogę.
– Powinieneś odpocząć, Cabe.
– Odpocznę w domu – powiedział wstając. Gdy wychodził z
kuchni, usłyszała, jak mężczyzna kaszle.
W domu. Owe słowa odbiły się jak echo w umyśle Penny.
Zamieszkają w bloku, czy w oddzielnym domu? Czy ten rodzaj
miłości, ta gorąca i prawdziwa miłość, pozwoli im, aby dzielić te
same pokoje? Czy będą dla siebie tacy sami jak niegdyś? Miała
taką nadzieję. Bardzo chciała w to uwierzyć.
Cabe spał podczas lotu do Detroit, od czasu do czasu budził go
tylko własny kaszel. Poprosił Penny, żeby zajęła miejsce przy
okienku i włączyła wentylację nad fotelem. Lądowanie w Detroit
opóźniła burza śnieżna szalejąca nad lotniskiem.
Samochód Cabe’a czekał na parkingu nie opodal lotniska,
jednak jazda po zaśnieżonych ulicach była ryzykowna i powolna.
Cabe kaszlał coraz mocniej, a nastrój znacznie mu się pogorszył.
Mimo że czuł zimno, na czole pojawiły się krople potu.
Penny zaproponowała, że poprowadzi auto. Spojrzał na nią tak
wymownie, że dalsza rozmowa na ten temat była zbędna. Może
się przeziębił, ale jeszcze nie zwariował. Penny nie odzywała się
więcej. Była zmęczona, głodna i tęskniła za samotnością w swym
własnym mieszkaniu, którego obecnie doglądała przyjaciółka.
Pragnęła jedynie coś zjeść, położyć się w ciepłym łóżku i zasnąć.
Cabe kichnął przeraźliwie głośno i Penny zerknęła na niego
zaniepokojona. Wjechali do podziemnego garażu.
– Musisz wypić coś gorącego i wziąć aspirynę – stwierdziła – a
potem prosto do łóżka.
– Nie muszę – odparł, wyłączając silnik. Wyszedł z wozu.
Podeszli do bagażnika.
– Czemu nie chcesz pójść do łóżka? – spytała, patrząc na
Cabe’a.
Uśmiechnął się.
– Nie męcz mnie, przecież nie jestem z żelaza. Zlituj się nade
mną, kobieto. Zależy ci tylko na tym, żeby zaciągnąć mnie do
łóżka.
– Bardzo zabawne.
Zaśmiał się i wyjął z bagażnika pięć walizek. Penny podniosła
dwie mniejsze, a on chwycił pozostałe.
– Może nie powinnam brać aż tylu rzeczy – powiedziała. – I tak
większość ciuchów jest teraz dla mnie za ciasna.
– Chodźmy – rzekł Cabe. Udali się do windy. – Będziesz
musiała sobie kupić mnóstwo luźnych ubrań.
– Dzieci będą się rozwijać, a ja zrobię się jeszcze grubsza.
– I to doda ci urody – powiedział zwyczajnie. Weszli do windy.
– Wciśnij szesnaste – poprosił.
Drzwi zamknęły się automatycznie. Winda ruszyła, a Penny
spojrzała na Cabe’a.
– Dlaczego nie chcesz się położyć?
– Penny, Penny, wstydź się.
– Przestań! – zawołała. – Dobrze wiesz, co mam na myśli.
– Nie mogę się położyć, ponieważ kiedy wejdziemy do mojego
saloniku... przepraszam: naszego saloniku, będę musiał zadzwonić
do biura. Chcę, aby przygotowano do wglądu dokumenty. Muszę
to osobiście przejrzeć i zatwierdzić. Moja firma rozsypałaby się,
gdybym nie pilnował każdego szczegółu. Rozumiesz?
– Och! – Zmarszczyła czoło. – Odpowiedzialne zajęcie.
– Owszem. W grę wchodzą duże pieniądze.
– Cabe, przecież będziesz zmuszony poświęcić mnóstwo czasu,
aby to wszystko załatwić.
Drzwi otworzyły się i wysiedli z windy. Cabe szedł tuż za
Penny.
– Skąd możesz wiedzieć, ile czasu mi to zajmie?
– Którędy teraz? – zapytała rozglądając się.
– Na lewo. Numer trzydzieści dwa.
– Chodźmy szybciej. Te waliki zaczynają mi ciążyć.
– Odpowiedz na pytanie – nalegał, idąc za nią. – Skąd wiesz?
– Penelopa wszystko wie – odparła, zerkając na numery drzwi,
które mijali. – Zajmowałam się tym w firmie ojca. Codziennie
sprawdzałam stos papierów grubości książki telefonicznej.
– Żartujesz? – spytał, wyraźnie zaskoczony. – To musisz być
niezła.
– Najlepsza, paskudniku. No, jesteśmy na miejscu. Gdzie masz
klucze?
– Cóż, niestety w kieszeni, a ręce mam zajęte. Zdaje się, że
będziesz musiała ich poszukać. Tylko ostrożnie. Jestem
wrażliwym facetem.
– Ale dowcip – stwierdziła. Postawiła walizki na podłodze. –
Straszny z ciebie dowcipniś. W której kieszeni?
– W prawej kieszeni spodni, z przodu. Obok rozporka. Widzisz
to wzniesienie? To moje...
– Cabe!
– ... klucze! A sądziłaś, że co? – zapytał z miną niewiniątka.
– Zamknij buzię powiedziała, patrząc na niego z wyrzutem.
Wsunęła dłoń w ciasną kieszeń i natychmiast zorientowała się, że
Cabe jest podniecony. Również przybrała niewinny wyraz twarzy
i powoli, ach, jakże powoli, wsuwała dłoń głębiej.
– Mój Boże! – syknął.
– Jakiś problem? – zapytała, spoglądając mu w oczy.
– Wyciągnij te przeklęte klucze – odparł.
Udało się. Penny przekręciła klucz w zamku i pchnęła drzwi.
Wniosła walizki i rozejrzała się po mieszkaniu.
– Ładnie tu – oceniła. Stała na ciemnobrązowym dywanie.
Meble były dosyć ekskluzywne, a szczegóły zdradzały, ze
mieszkanie należało do mężczyzny. Kobieta jednak mogła też
poczuć się tu dobrze. Dominowały kolory: brązowy,
pomarańczowy i żółty – taka kombinacja barw sprawiała
przyjemne wrażenie. – Naprawdę mi się podoba, Cabe.
– Cieszę się – powiedział, stawiając bagaż.
– Moje mieszkanie jest równie duże podjęła, przesuwając
dłonią po sofie obitej rudawym materiałem – ale jednak czymś się
różni. To moje jest mniej przytulne, jak wystawa w sklepie
meblowym. Tutaj czuję się od razu inaczej.
– To dobrze. Chciałbym wziąć cię w ramiona i pocałować. Taki
pocałunek na przywitanie, zamiast słów „cieszę się, że jesteś tu ze
mną”. Nie zrobię tego jednak, bo zdaje się, że jestem chory i mogę
cię zarazić. Rozgość się śmiało. Muszę zadzwonić do biura.
– Tak, naturalnie – odparła, oglądając grzbiety książek na
regale.
Cabe telefonował, a Penny spacerowała po mieszkaniu i
uśmiechała się. Pomyślała, że to właśnie jest apartament
biznesmena, którego jeszcze dokładnie nie poznała. Kilka cennych
obrazów wisiało na ścianach. Wiedziała, że nie znajdowały się
tutaj ze zwykłego snobizmu. Nabył je dlatego, że lubił malarstwo.
Ciężko pracował; lecz praca przynosiła mu duże korzyści. I
pomyśleć, że dawniej przypuszczała, iż trwonił pieniądze i dlatego
musiał mieszkać z rodzicami.
Pokój gościnny – obecnie, jak sądziła, jej lokum – był dość
obszerny. Na półkach stały książki, lalki i zabawki. Doszła do
wniosku, że tu właśnie bawiła się Holly, kiedy odwiedzała swego
wujka.
Przeszła do wielkiej sypialni, zobaczyła olbrzymie, prawdziwie
królewskie łóżko i uśmiech zniknął z jej oblicza. Łóżko Cabe’a, w
którym ona nie będzie sypiać. Tylko zabawki Holly będą
dotrzymywały jej towarzystwa. Co za absurd. W końcu na litość
boską nosi w łonie dzieci tego człowieka. Przecież byli ze sobą tak
blisko, jak tylko może być kobieta z mężczyzną. Ale to
przeszłość. Nie podzieli z Cabe’em tego łoża, dopóki nie poznają
się wystarczająco. Jeśli się zaakceptują, miłość będzie bardziej
dojrzała. Żadnych fantazji. Nie będzie już Alicją w Krainie
Czarów.
Westchnęła, wyszła z sypialni i znalazła Cabe’a w przestronnej
kuchni. Smażył coś na patelni.
– Kolacja? – zapytała, podchodząc bliżej.
– Tak. Zupa i grzanki. Jutro zrobię większe zakupy.
– Daj, ja się tym zajmę, Cabe. Usiądź przy stole. Wyglądasz
zdecydowanie gorzej.
– Nie mam siły oponować – powiedział i usiadł na krześle.
Po kilku minutach jedzenie było już gotowe. Cabe zażył dwie
aspiryny.
– Kiedy chcesz spotkać się z rodzicami? – zapytał.
– Jutro, jak sądzę.
– Zdaje się, że nie stanowi to dla ciebie większego problemu.
– Nie.
– Harold się zmienił, Penny. Twojej matki nie poznałem tak
dobrze, mogę cię jednak zapewnić, że ojciec stał się całkiem
innym człowiekiem.
– Zobaczymy. Skoro wróciłam, to on także może powrócić do
swych dawnych zagrań. A skoro już o ojcu... myślałam o pracy.
Nie wyobrażam sobie siebie ponownie w firmie Chapman and
Chapman. Ale mimo wszystko muszę się czymś zająć. A ty nie
powinieneś odwodzić mnie od tego pomysłu.
– Chyba masz rację. Ale pragnę zauważyć, że nie powinnaś
pracować zbyt ciężko. Najwyżej cztery godziny dziennie.
– Być może. Na Florydzie chciałam zostać konsultantką w
sprawach inwestycji, ale gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży,
skoncentrowałam się na swoim zdrowiu. Podjęłam spokojną pracę
w bibliotece. Ponadto... – Przerwała.
– Ponadto... ? – zachęcił ją. Ugryzła grzankę.
– Przypuszczałam, że ojciec mnie odnajdzie. Tak, byłam
pewna, że on mnie wytropi.
– A co ze mną? Czy zdawałaś sobie sprawę, że ja też cię
poszukiwałem? Gdyby Harold nie wynajął detektywów, ja bym to
zrobił. Penny, przecież słyszałaś tamtego dnia, jak mówiłem, że
cię kocham i chcę się z tobą ożenić. Myślałaś, że rzucałem słowa
na wiatr?
– Nie wiedziałam na co cię stać, Cabe – odrzekła. Zauważyła,
że mężczyzna obserwuje ją cały czas. – Stałeś się obcy w chwili,
kiedy wszedłeś do gabinetu mojego ojca. Wciąż nie wiem, kim w
istocie jesteś.
– I dlatego jesteśmy tu razem.
– Tak.
– To uczciwe. Zacznijmy od początku. Najpierw... – Przerwał
mu dźwięk dzwonka. – Ktoś przyszedł. Pewnie goniec z
papierami z biura.
Wyszedł z kuchni i wrócił po paru minutach z grubym plikiem
sprawozdań. Usiadł przy stole i zaczaj je przeglądać.
– Do licha! – rzekł. – Oczy odmawiają mi posłuszeństwa. Nie
wiem, jak to sprawdzę.
Penny zastanowiła się przez chwilę.
– Cabe, możemy przejrzeć to razem.
– Słucham?
– Poradziłabym sobie z tym sama, ale wiem, że się na to nie
zgodzisz. Podzielmy w takim razie robotę na pół. Nie możesz się
przemęczać.
Patrzył badawczo na Penny, kiwając się na krześle. Minuty
upływały, serce Penny zaczęło bić mocniej.
– Sądzę – rzekł w końcu, siadając prosto – że mógłbym
zobaczyć, jak pracuje Penelopa. Sprawdzimy te papiery wspólnie.
– Dziękuję ci, Cabe – odpowiedziała z uśmiechem. – Penelopa
jest częścią mnie i powinieneś ją poznać. To ważne dla nas.
– Racja – przytaknął. – A ty zapewne chcesz poznać Cabe’a
biznesmena.
– Owszem.
– Sprawa dotyczy nas obojga. Jestem Cabe
,
em Malone,
zwyczajnym człowiekiem, który kocha cię nad życie. Jestem
ojcem twych dzieci. To nigdy się nie zmieni. A teraz zajmijmy się
pracą.
ROZDZIAŁ 8
Krótko po północy Cabe Malone ściągnął buty, zdjął skarpetki,
spodnie oraz sweter. Ubranie porozrzucał po podłodze. Czuł się
fatalniej ledwo zipał.
Położył się do łóżka pod koc i jęknął. Był obolały. Wszystko go
denerwowało. Wściekał się, że choroba go zmogła. Potrzebował
czułej opieki.
Naciągnął wyżej koc. Jednego był pewien: chciał, by
opiekowała się nim Penny, a nie ta Penelopa! Chciał przekonać
się, co potrafi Penelopa i to był błąd. Ona natychmiast przejęła
kontrolę nad tym, co mieli wykonać wspólnie. Cabe już około
dziewiątej czuł się wyczerpany. Po godzinie stwierdził, że
umykają mu istotne szczegóły. O jedenastej pracowała już
właściwie tylko Penelopa.
Przed północą zaczął stękać i żalić się. Kaszlał głośniej, niż to
było konieczne. Poprosił o chwilę odpoczynku. Penelopa nie
skarciła go, że zachowywał się jak dziecko. Do licha, w końcu był
chory!
Zorientował się, że nie spotkał dotychczas tak bystrej i
inteligentnej kobiety, jak Penelopa Chapman.
Zupełnie go zaszokowała i jednocześnie niezwykle przeraziła
swoim profesjonalnym podejściem do pracy. Czy poświęciłaby
swój kierowniczy talent, by stać się przykładną żoną i matką?
Mogłaby pracować tylko po parę godzin dziennie, ale bliźnięta
wymagają starannej opieki. Niebawem rozpocznie życie zupełnie
odmienne od tego, które prowadziła, działając w firmie swego
ojca. Czy Cabe i dzieci uszczęśliwią Penny? Może będzie lepiej,
jeśli spyta się o to wprost? Czuł się zdezorientowany. Po raz
kolejny zdał sobie sprawę, iż nie ma pojęcia, kim ona właściwie
jest.
– Cholera! – mruknął.
Zaraz potem zamknął oczy i pogrążył się w głębokim śnie.
Tymczasem w pokoju gościnnym Penny przekonywała samą
siebie, że musi odpocząć i trochę pospać. Leżała w łóżku spięta.
Zmusiła się, by zamknąć oczy. Jednak nie mogła zasnąć.
Pomyślała, że tego wieczoru uświadomiła sobie wiele spraw.
Cabe, mimo choroby, okazał się doskonały w papierkowej
robocie. Żaden szczegół nie wymknął się mu spod kontroli.
Czasami pozwalał sobie na słowa skargi – ale poza tym potrafił
całkowicie skupić się na pracy. Był prawdziwym człowiekiem
interesu.
Zastanawiała się, co myślał o niej. Gdy skończyli pracę
wymamrotał „dobranoc” i udał się do łóżka. Biedactwo; był taki
chory. Jutro jednak z pewnością oceni jej umiejętności i
podziękuje za pomoc. A może zaproponuje pracę w swojej firmie?
Przewróciła się na bok i dotknęła dłonią brzucha.
– Muszę po prostu poczekać i zobaczyć, co przyniesie poranek.
Dobranoc, dzieci – szepnęła i w końcu usnęła.
Cabe stał przed lustrem i poprawiał krawat na szyi. Potem
przyjrzał się dokładnie własnej twarzy.
Udało mu się przetrwać noc. Podsumował, że nie było z nim
tak najgorzej. Wczoraj czuł się fatalnie, musiał poradzić sobie
sam, bez niczyjej opieki. Poczuł zapach świeżo zaparzonej kawy.
Znaczyło to, że Penny już wstała i była w kuchni. Bez przyczyny
trzykrotnie zmieniał krawat i czuł się jak idiota.
Ponownie przeczesując włosy, zastanawiał się, czy w kuchni
zastanie Penny, czy Penelopę. Nie miał ochoty rozmawiać przy
śniadaniu o dokumentach, które sprawdzali wczoraj, o czym
jednakże mógł z nią dyskutować? W kuchni chciał spotkać Penny,
dawną Penny!, Jezu, jak to wszystko się pomieszało!” – pomyślał.
Podszedł do drzwi, ale za chwilę wrócił do lustra i przećwiczył
przyjazny, powitalny uśmiech. Miał nadzieję, że nie wygląda
groteskowo.
– Dzień dobry – przywitał się wesoło, wchodząc do kuchni. –
Wspaniale pachnie ta kawa.
– Widzę, że jesteś weselszy – stwierdziła Penny, uśmiechając
się do niego. – Czujesz się lepiej?
– Znakomicie – odparł, nalewając kawę do kubka.
– To dobrze. Czy zrobić ci coś na śniadanie?
– Nie, wystarczy to, co jest. Trochę się śpieszę. – Usiadł przy
stole. – Dobrze spałaś?
– Tak – odpowiedziała, siadając naprzeciw niego.
– Cieszy mnie to.
Podniósł łyżeczkę i zaczął nią wybijać miarowy rytm o blat
stołu.
– Nawet na mnie nie spojrzał” – pomyślała Penny. Rozglądał
się, lecz nie patrzył na nią. Może powinna coś napomknąć na
temat wczorajszej pracy? Być może właśnie o tym teraz
rozmyślał?
– A więc – podjęła wesoło – udało nam się wczoraj przejrzeć
wszystko.
– Zgadza się – przytaknął. W drugą dłoń wziął nóż i również
zaczął nim stukać.
– W takim razie życzę ci powodzenia w pracy.
– Dzięki. – Zwiększył tempo wybijanego rytmu, pochylił się i
zaczaj kiwać głową.
Penny skrzywiła się.
– Czy musisz to robić?
– To działa jak poranna gimnastyka. W człowieku zaczyna
wszystko szybciej krążyć.
– Nie wątpię – odparła sucho – ale zaraz dostanę bólu głowy.
– Och! – Rzucił na stół nóż i łyżkę. – Przepraszam. Muszę już
spływać. – Wstał. – Na razie.
– Cabe...
Pospiesznie pocałował ją w czoło.
– Miłego dnia. Cześć. – Wybiegł z kuchni.
– Miłego dnia? – powtórzyła. – To ulubiony zwrot młodych
finansistów.
Pomyślała, że Cabe zachowuje się co najmniej dziwnie. Gdzie
podziękowanie za pomoc? Czy profesjonalizm i fachowość nie
zrobiły na nim wrażenia? Nie chciał już z nią dłużej
współpracować? Dostała od niego tylko całusa w czoło i musiała
wysłuchać tego koncertu. Do licha, odbiło mu czy co?
Trzy godziny później Penny znalazła się przed zamkniętymi
drzwiami gabinetu Harolda Chapmana. Przygotowała się
psychicznie do tego spotkania. W końcu nacisnęła klamkę. Weszła
do środka.
– Dzień dobry – powiedziała, zamykając za sobą drzwi.
Ojciec podniósł głowę, po dłuższej chwili wstał i wyszedł zza
biurka.
Pomyślała, że Harold wygląda zdecydowanie źle. Wychudł i
sprawiał wrażenie zmęczonego. Dobrze wiedziała, że ona również
przyczyniła się do pogorszenia jego stanu zdrowia.
Ojciec zatrzymał się przed nią i wyciągnął ręce, żeby ją
uściskać. A jednak zawahał się i zrezygnował z tego gestu.
– Witaj, Penelopo – powiedział nienaturalnym głosem. – Ach,
zapomniałem, że teraz masz na imię Penny! Musisz wykazać
nieco cierpliwości, zanim przyzwyczaję się do tego zdrobnienia.
Wyglądasz kwitnąco.
– Wyglądam jak kobieta w ciąży – poprawiła. Próbowała się
uśmiechnąć.
– Tak, już wiem. Cabe mi powiedział. Ja i matka nie możemy
się wprost doczekać, kiedy zostaniemy dziadkami.
– Proszę?
– Pewnie myślisz, że zwariowałem, ale... cóż... – Wskazał na
sofę stojącą pod ścianą.
Zdumiona Penny otworzyła szeroko oczy.
– O mój Boże! – powiedziała.
Na sofie siedziały dwa wypchane, pluszowe misie panda,
największe jakie widziała w życiu. Oba miały pocieszne miny i
czerwone kokardki na szyjach. Była tak wzruszona, że do oczu
napłynęły jej łzy. Musiała aż oprzeć się przez moment na ramieniu
ojca. Nie mogła znaleźć słów. Chciała stąd uciec!
Nagle przypomniała sobie Cabe’a i wzruszającą historię
spotkania z umierającym ojcem. Pamiętała słowa Cabe’a: „To
było wszystko, co mogłem uczynić dla Matthewa Malone”.
Matthew umarł i nie dowiedział się nawet, kim w rzeczywistości
był Cabe. Już nigdy nie będzie miał szansy powiedzieć do syna:
kocham cię.
Lecz Harold Chapman żył. I chociaż wahał się, chciał jednak
zbliżyć się do córki. Fakt, że nazwał ją Penny, mówił już bardzo
wiele. Tak samo, jak owe misie w jego gabinecie, w którym nigdy
nie było żadnej niepotrzebnej rzeczy. A ona miała zamiar
odwrócić się i uciec.
Przyszło jej to z trudem, ale w końcu spojrzała na ojca.
Obserwował córkę z niepokojem.
– Te misie są cudowne – odezwała się niepewnie. – Naprawdę
świetne i... Och, tatusiu, przepraszam, że przysporzyłam ci tak
wiele zmartwień swoim wyjazdem! Byłam egoistką, myślałam
tylko o sobie. Skrzywdziłam tylu ludzi i pragnę to jakoś naprawić.
Musiałam jednak wyjechać. Dusiłam się tutaj. Czy możesz mi
wybaczyć, tato? Tak bardzo mi na tym zależy.
– Och, moja Penelopo! – Rozchylił szeroko ramiona i nawet nie
próbował powstrzymać łez spływających mu po twarzy. – Nie
nazywałaś mnie tatusiem, odkąd poszłaś na studia.
Uścisnęli się wzajemnie. Penny wybuchła głośnym szlochem.
– To ja powinienem prosić ciebie o przebaczenie – odezwał się
Harold głosem drżącym ze wzruszenia. – Moje zainteresowanie
pracą sprawiło, że zaniedbałem rodzinę. Gdy wyjechałaś
zrozumiałem, że robiłem krzywdę tobie i samemu sobie. Cabe,
niech go Bóg błogosławi, otworzył mi oczy, pojąłem swe błędy.
To naprawdę mądry człowiek. Penelo... Penny. Och, moje drogie
dziecko, witaj znowu w domu!
– Kocham cię, tatusiu – powiedziała Penny. Cofnęła się i
uśmiechnęła przez łzy do ojca. – Myślę... myślę, że będziesz
wspaniałym dziadkiem.
– Co tam będę. Ja już się nim czuję. Nie byłem dla ciebie zbyt
dobrym ojcem i okropnie tego żałuję. Tak się bałem, że utracę cię
na zawsze, że nie będzie mi dane żyć blisko ciebie, Cabe
1
a i
waszych dzieci.
– Wszyscy będziemy prawdziwą rodziną. – Urwała i spojrzała
ponownie na piękne maskotki. – Choć właściwie jeszcze nie
jestem pewna. Cabe i ja jesteśmy dopiero w połowie drogi do
wymarzonego celu. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi dziwnie, lecz
trudno mi to wytłumaczyć.
– On cię kocha, Penny.
– Tak – odparła, spoglądając na Harolda – ale... och, jeśli
zaczniemy o rym rozmawiać, to całkiem się rozpłaczę.
– Nie nalegam. Chcę jednak, żebyś wiedziała, ze już nigdy cię
nie zawiodę, jeśli będziesz mnie potrzebować.
– Och... ! – płakała Penny. – Jesteś dla mnie taki dobry i
wyrozumiały.
Zaśmiał się.
– Przypominasz mi matkę w czasie, kiedy spodziewaliśmy się
twego przyjścia na świat. Zdarzyło się wówczas, że powiedziałem
jej:, Jestem zajęty, muszę zmienić olej w samochodzie”, a ona
wtedy objęła mnie i szlochała przez dwadzieścia minut –
Naprawdę? – spytała Penny. Na jej twarzy pojawił się słaby
uśmiech.
– Tak. Zadzwońmy do matki i spotkajmy się na lunchu.
Musimy, to wszystko uczcić.
– Znakomity pomysł. Przy okazji, chciałabym pracować
jeszcze przez parę tygodni, jeżeli nie masz nic przeciwko.
– Naturalnie, że nie. Sama ustalisz sobie godziny zajęć. Nie
wolno ci się zbyt męczyć.
– Dziękuję za wszystko.
– Nie, Penny. To ja dziękuję. A jeśli chodzi o Cabe’a... Mogę ci
poradzić tylko ryle: posłuchaj głosu swego serca.
– Tak – obiecała cicho. – Właśnie tak zrobię.
Cabe przyjechał do domu o szóstej. W mieszkaniu unosił się
dziwny odór, Z kuchni dobiegał głośny krzyk.
– Wielkie nieba! – Rzucił się pędem do kuchni. – Penny!
Tam pośliznął się i gdyby nie fakt, że szybko chwycił się stołu,
wylądowałby na podłodze w kałuży rozbitych jajek.
– Och! – wrzasnęła Penny i zasłoniła twarz dłońmi. – Już nie
mogę!
Cabe podszedł do niej i delikatnie pogłaskał ją po włosach.
Spojrzała na niego i nagle zaczęła płakać.
– Czy coś się stało? – zapytał z niepokojem.
– Nic – zaprzeczyła. – Przygotowywałam... a wtedy...
chciałam... ale... och! – Znowu wybuchła płaczem.
Przytulił ją do siebie.
– Powiedz to wszystko jeszcze raz, tylko wolno i po kolei.
Może coś zrozumiem.
Penny poczuła bliskie ciepło, miły zapach. Przylgnęła mocniej
do niego.
– Penny – odezwał się spięty. – Czy ktoś obrzucił cię jajkami?
Odpowiedz mi, kochana.
Rozmarzona, mruknęła tylko coś niezrozumiale.
– Penny!
– Och! – Uniosła głowę, odsunęła się od niego i otarła łzy z
policzków. – Chciałam przygotować coś specjalnego na kolację,
ale nic mi się nie udało. Przypaliłam brokuły, mięso w piekarniku
cały czas jest surowe. Chciałam zrobić ciasto, lecz stłukłam jajka
i...
Pocałował ją.
Potem zaczął pieścić kark i pocałował ją jeszcze raz. Tym
razem bardzo namiętnie. Całował ją Cabe, jej ukochany Cabe.
Chciała, by ten pocałunek nigdy się nie skończył. Chciała, by ich
ciała przylgnęły do siebie natychmiast.
Cabe spijał słodycz z ust Penny jak spragniony człowiek, który
na środku gorącej pustyni wypija ostatnie krople życiodajnej
wody. Jego męskość napięła się. Czuł na sobie pełne piersi i
brzuch, gdzie rozwijały się ich dzieci. Pod wpływem emocji nie
mógł wydobyć głosu. Obejmował i całował jedyną miłość swego
życia.
– Kocham cię – wyznał, a potem łagodnie odsunął ją od siebie.
– Mimo że zbiłaś jajka dodał. Zobaczył, że jest zła. – Och, Jezu,
przecież tylko żartuję! To cudownie, że chciałaś zrobić kolację.
Wiesz co? Zjemy kolację na mieście. Musimy uczcić zawarcie
korzystnego kontraktu przez moją firmę.
Uśmiechnęła się szeroko.
– Naprawdę? Och, Cabe, to cudownie!
– Kiedy tylko zjawiłem się w biurze, miałem w kieszeni
kontrakt. Nie wiem, jak ci dziękować za pomoc. Byłaś
znakomita... tak, jesteś niezrównaną Penelopą. A więc chodźmy
uczcić sukces. Sprzątnę tę cholerną jajecznicę z podłogi, wezmę
prysznic i przebiorę się. Potem wyjdziemy. Ty też się wystrój.
– Nie, pomogę ci sprzątnąć.
– Wykluczone! – rzekł ostro. Zaskoczona spojrzała na niego.
– Ja to zrobię – powiedział już łagodniej. – Ty odpocznij w
pokoju. No, idź już.
– Dobrze – zgodziła się bez przekonania. – Ale to ja narobiłam
tego całego bałaganu.
– Nie zaprzątaj sobie tym głowy.
Podeszła do drzwi, potem odwróciła się i spojrzała na
ukochanego. Uśmiechnął się, zerknął gdzieś w bok i zdjął
marynarkę, nie śpiesząc się.
Penny wyszła z kuchni.
Cabe westchnął i dłuższy czas wpatrywał się w sufit.
Nie mógł tego znieść! Nie był w stanie uporać się z
wątpliwością, że wszystko, co powiedział Penny i co dla niej
zrobił, tkwiło w pamięci Penelopy. No i – u diabła – nie
powiedziała mu, że go kocha. Tak bardzo pragnął usłyszeć te
słowa z jej ust. Wszystko na próżno.
Cabe był załamany. Jednak chciał skończyć z użalaniem się nad
swoją umęczoną duszą. Zaczął porządkować kuchnię.
Penny opłukała wodą twarz i przeczesała włosy, potem
pogładziła materiał swej nowej, zielonej, ciążowej sukienki.
Usiadła na sofie i wpatrywała się w kuchenne drzwi.
Wiedziała, że coś jest nie tak. Nie chciała jednak teraz o tym
rozmyślać. Na ustach czuła jeszcze ten wspaniały pocałunek. Cabe
zdawał się toczyć wewnętrzną wojnę – z jednej strony chciał się z
nią całować, z drugiej bronił przed tym. Zauważyła, jaki był
spięty, kiedy powiedział jej, aby wyszła z kuchni. A może
chodziło wyłącznie o to, że czuł się sfrustrowany z powodu
seksualnego napięcia? Nie, było coś jeszcze. Coś istotniejszego.
Sprawy przybierały bardzo zły obrót.
Poczuła, jak dzieci poruszyły się w brzuchu, niczym ptaszki,
które chciały rozprostować kruche skrzydła. Ostrożnie dotknęła
tego cudownego miejsca.
– Wszystko będzie dobrze, dzieci – wyszeptała. – Cabe uspokoi
się i wszystko będzie grało. Mam przynajmniej taką nadzieję. O
mój Boże...
Po chwili mężczyzna zjawił się w saloniku. Zerknęła na niego z
niepokojem. Zaczął rozpinać koszulę i spodnie. Obserwowała jego
nagie piersi. Potem spojrzała mu w oczy, starając się odgadnąć
jego myśli.
– Już posprzątane – zakomunikował, wciąż nie patrząc na
Penny. – Mięso było surowe, bo nie włączyłaś piekarnika.
Zawinąłem je w papier i schowałem do lodówki. Teraz wezmę
prysznic.
– Cabe – spytała cicho. – O co chodzi?
– O nic – odparł, przechodząc przez pokój.
– Cabe, powiedz mi, proszę.
– Już mówiłem, że o nic – powtórzył i wyszedł. Penny otarła
łzy i westchnęła.
W restauracji było dosyć dużo ludzi. Penny i Cabe czekali przy
barku, aż zwolni się jakiś stolik. Po chwili do Cabe’a podszedł
masywny, pięćdziesięcioletni mężczyzna i energicznie uścisnęli
sobie dłonie. Cabe przedstawił go jako J. T. Smitha.
– Dobrze cię widzieć, Cabe – rzekł J. T. – Pamiętasz nasz
ostami mecz? Obiecałem ci rewanż.
Penny pomyślała z niesmakiem, że Cabe zacznie zaraz
nadskakiwać temu facetowi.
– Byłeś wymagającym przeciwnikiem – odparł z uśmiechem
Cabe.
Zastanawiała się, czemu Cabe jest taki miły w jego
towarzystwie.
– Chcę zainwestować pieniądze w budowę nowego hotelu –
powiedział J. T. – Wchodzisz w interes?
– Wchodzę.
A więc o to chodzi! Biznesmen Cabe bawi się w uprzejmości w
stosunku do partnerów w interesach. Była świadkiem
niezliczonych rozmów tego rodzaju. Pracując w firmie ojca,
musiała to akceptować jako nieodłączny element świata, w którym
obraca się dużymi pieniędzmi. Jeszcze nie miała okazji zobaczyć
ukochanego w podobnej roli. Z jakichś powodów nie przypadł jej
w tym wcieleniu do gustu.
Mężczyźni dyskutowali przez kilka minut. Następnie podszedł
kelner, wskazując wolny stolik.
Penny nie odzywała się, dopóki nie zamówili jedzenia.
– Grałeś w piłkę z J. T. Smithem i dałeś mu wygrać? –
zapytała.
Cabe wzruszył ramionami.
– Dzięki temu poczuł się dumny i zadowolony. Jego próżność
została rozbudzona. Wiesz, jak to jest.
– Tak, ale nie przypuszczałam, że ty... właściwie to nieważne.
– Czego nie przypuszczałaś?
– Nie sądziłam, że jesteś takim przebiegłym dyplomatą. Lubisz
to, Cabe?
– Niezbyt – odrzekł. – Ale to konieczne. I wiedziałaś o tym
jako Penelopa.
– Ale teraz siedzisz z Penny.
– W takim razie musisz mi darować. Skąd mam wiedzieć, kiedy
rozmawiam z Penny, a kiedy z Penelopą? Zrozum, w interesach
staram się być uczciwy. Nie biorę łapówek, nie oszukuję na
materiałach, nawet gdy mam okazję. Owszem, stawiam
kontrahentom wino i obiad, tak jak niegdyś ty w podobnych
sytuacjach. Nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć. Miło się z tobą
gada, Penny. Kiedy jednak Penelopa przeglądała moje papiery, nie
potrafiłem odezwać się do niej. Jestem pewny, że to zauważyłaś.
– Nie bądź śmieszny.
– Dajmy temu spokój – poprosił. – Zaprosiłem cię na kolację.
– Racja – odrzekła bez entuzjazmu.
Trudno było mówić o dobrym nastroju. Jedli w milczeniu i
napięciu. Nie odzywali się także podczas powrotu do domu.
Popatrzyli sobie w oczy dopiero, gdy znaleźli się w mieszkaniu
Cabe’a; jednak obeszło się bez czułości.
– Chyba... pójdę do łóżka – oświadczyła cicho Penny. –
Obiecałam ojcu, że jutro przyjdę do biura. Dziękuję za kolację.
Dobrej nocy, Cabe.
– Dobranoc – odpowiedział, wkładając ręce do kieszeni.
Pomyślał, że nie przypadł jej do gustu jako człowiek interesu.
Dawnemu Cabe’owi też nigdy nie wyznała miłości. Wielki Boże,
czy to znaczy, że utraci swoją Penny?
– Cóż, dobranoc.
Uświadomiła sobie, że myślał o niej jako o zimnej, nieczułej
Penelopie. O kimś strasznie wyrachowanym. Musiała być dla
niego kobietą sprawdzającą się tylko w pracy. Jednak było tak
tylko w połowie. Czy Cabe tego nie pojmował? Och, co będzie z
ich związkiem?
Następnego popołudnia Penny wróciła do mieszkania Cabe’a
dopiero około ósmej. Kiedy ją zobaczył, usiadł na sofie i zamyślił
się.
– Ładnie z twojej strony, że wpadłaś – odezwał się podejrzanie
spokojnym głosem.
– Przepraszam, że tak późno, Cabe, ale...
– Niech zgadnę – przerwał jej, unosząc dłoń. – Penelopa była
tak pochłonięta pracą, że zatraciła poczucie czasu. Ludzie niewiele
cię obchodzą, inaczej zadzwoniłabyś do mnie i powiedziała, że
przyjdziesz później. Oszczędziłabyś mi nerwów.
– Dzwoniłam, ale numer był zajęty.
– Ach tak... słusznie. Przez chwilę rozmawiałem z J. T.
Smithem.
– Tak? Umawialiście się na mecz, abyś ponownie mógł
zaspokoić jego próżność?
– Pozwól, że sam zdecyduję, jak mam prowadzić własne
interesy.
– A ty nie mieszaj się do moich spraw – odparła. – Jeśli chcesz
wiedzieć, to wyszłam z biura równo o piątej. Wpadłam do sklepu,
bo chciałam kupić parę sukienek. Potem poczułam się piekielnie
zmęczona. Zadzwoniłam do ciebie, ale telefon był zajęty.
Chciałam, żeby ktoś po mnie przyjechał. Teraz chciałabym się
dowiedzieć od ciebie, dlaczego, skoro przyszłam później,
traktujesz mnie jak Penelopę?
– Od dawna jesteś tylko Penelopą! – wrzasnął. – Co stanie się,
kiedy dojdziesz do wniosku, że odpowiada ci życie zapracowanej
kobiety? Co będzie wtedy z nami?
– Do licha, Cabe, przecież nie możemy prowadzić ze sobą
wiecznej wojny. Musimy się nawzajem zaakceptować. Nie mamy
innego wyjścia, jeśli chcemy, żeby wszystko było w porządku.
– Tobie jednak nie podoba się, że biznesmen Cabe stara się
zadowolić swojego klienta.
Westchnęła.
– Rozumiem powody, dla których to robisz. Nie widzę w tym
niczego złego. Po prostu zapomniałam na chwilę o takich
sposobach. To wszystko.
– Boże! – powiedział, patrząc w sufit. – Nie mogę w to
uwierzyć. – Ponownie spojrzał na Penny. – Posłuchaj. Zaczęliśmy
się obserwować. Chciałem się przekonać, kim jesteś teraz. Ty
sprawdzałaś mnie. Mieliśmy zadecydować o przyszłości dopiero
po tym sprawdzianie. Ale ja tego nie wytrzymuję.
– Co masz na myśli? – zapytała, czując, jak przechodzi ją
zimny dreszcz.
– Tak, to był mój pomysł, wiem – rzekł zdenerwowany. – Ale
to był błąd. Nie sprawdził się. Nie rozstrzygniemy dręczących nas
wątpliwości. Lepiej, gdybyśmy mogli zastanowić się nad sobą...
– Chcesz, żebym się wyprowadziła? – przerwała mu.
– Tak – stwierdził, choć coś w nim rozpaczliwie krzyczało
„nie”! Musiał pozwolić, aby odeszła i przemyślała wszystko, by
zdecydowała, czy go kocha naprawdę. – Nie możesz jednak
ponownie gdzieś zniknąć. Nie zniósłbym tego. Nie zrobisz mi
tego, prawda? Zdołała tylko skinąć głową.
– Czy rozumiesz, dlaczego musimy to zrobić? – spytał.
„Owszem – pomyślała ponuro – zrozumiałam”. Cabe potrzebował
czasu. Musiał przekonać się, co do niej czuje. Wzruszyła
ramionami.
– Dokąd... dokąd chcesz się udać? – zapytał spokojnie. Starała
sienie wybuchnąć płaczem.
– Do Meadow View. Pojadę do ciotki Beth, do Meadow View.
– Dobrze. Zawiozę cię tam rano.
– Chcę wyjechać sama, Cabe. I tak będę tam potrzebować
swojego samochodu.
– W takim razie odwiozę cię. Zobaczę, jak się urządziłaś, czy
niczego ci nie brakuje.
– Nie.
– Do diabła ja... – Przerwał. – No dobrze. Słuchaj, jeżdżę do
Meadow View w każdą sobotę, by zobaczyć się z Holly. Czy będę
mógł wówczas do ciebie zaglądać?
– Tak, oczywiście. Teraz pozwól mi się spakować. Wyjadę
rano. Ale nie stąd. Wyjadę z mojego mieszkania.
– Chcesz wyjść ode mnie już teraz?
– Sądzę, że tak będzie lepiej.
Patrzyli na siebie. Nie powiedzieli jednak już ani słowa.
Płonęła między nimi miłość, miłość, której nie zdołali sobie
wyznać.
Rozstali się bez słów.
ROZDZIAŁ 9
Było wczesne sobotnie popołudnie. Penny błąkała się bez celu
po domu swej ciotki... Przyjechała tu w czwartek i od tamtej pory
zdążyła wysprzątać wszystkie pokoje. Bezskutecznie starała się
nie myśleć o Cabie. Wciąż chciało jej się płakać.
Pogrążona była w czarnej rozpaczy.
Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Nie zauważyła
cienkiej warstwy śniegu ani jasnego, błękitnego nieba. Przed
oczyma miała ciągle wizerunek Cabe’a Malone.
Bez przerwy przypominała sobie scenę w jego mieszkaniu.
Czuła, że łzy napływają jej do oczu na wspomnienie tamtej
przygnębiającej ciszy, która oddzieliła ją od Cabe’a niczym
przezroczysta ściana. Cisza ta była gorsza, niż najbardziej przykre
słowa.
Przycisnęła czoło do zimnej szyby i westchnęła.
– Och, Cabe! – szepnęła do siebie. – Jak myślisz? Czy nadal
znajdujemy się w połowie drogi?
Doszła do wniosku, że musi się przejść, inaczej zaraz zwariuje.
Tego ranka obudziła się i nie przestawała spoglądać na zegar.
Zastanawiała się, czy Cabe przyjechał już do Meadow View i
próbowała odgadnąć, kiedy zjawi się przed jej domem.
Wszedłby do pokoju i... Co miałby jej do powiedzenia? Co by
zrobił? Pytania, które sama sobie zadawała były tak uciążliwe, że
zdecydowanie musiała wybrać się na przechadzkę, by ukoić
napięte do granic wytrzymałości nerwy.
Powietrze na dworze było czyste, rześkie i chłodne. Wsunęła
dłonie w kieszenie płaszcza. Oddychała głęboko, utwierdzając się
w przekonaniu, że spacer był wybornym pomysłem.
Przechadzała się powoli i zdała sobie sprawę, że bardzo lubi
Meadow View, niewielką miejscowość, w której znajdowało się
parę szkół, sklepików i szpital. Co za odmiana po wielkomiejskim
chaosie Detroit Mogła ta mieszkać jako Penny, wiedziała, że
tutejsi ludzie lubią ją, nie stawiając żadnych wymagań. Tu mogła
śmiać się i płakać do woli. Mogła z miejsca nawiązać współpracę
z firmami w Detroit Bez żadnych przeszkód wychowywałaby
swoje dzieci. Właśnie w tym miasteczku, które dawno temu
udzieliło gościny ciotce Beth.
„Swoje dzieci”? – pomyślała. Nie, to nie będą wyłącznie jej
dzieci. Cabe jest ich ojcem. Cabe był jej kochankiem. Jest jej
miłością, dla niego żyje. Odnalazła samą siebie, poczuła się
kobietą, tylko brakowało jej wzajemności i opieki Cabe’a. To on
sprawiał, że nauczyła się cieszyć prawdziwym szczęściem,
beztrosko śmiać. Jakże go kochała.
Penny przystanęła. Zdziwiła się, że pogrążona w myślach,
oddaliła się tak daleko od domu. Zatrzymała się przed posesją, w
której pierwszy raz spotkała Cabe’a. Budynek obecnie wyglądał
na wykończony, podobnie jak inne w sąsiedztwie. Rozejrzała się
po okolicy; z kominów wydostawał się dym, na podjazdach stały
samochody, a na tabliczkach wypisane były nazwiska właścicieli.
Na trawnikach przed niektórymi domami umieszczono tabliczki z
informacją „na sprzedaż”.
Spojrzała na ów budynek, gdzie spotkała Cabe’a.
W oknach nie dostrzegła zasłon, domek nie był chyba
zamieszkany. Mimo tego nie wystawiono go na sprzedaż. Pewnie
już ktoś go kupił, tyle, że właściciele jeszcze się nie
przeprowadzili. Chciała obejrzeć raz jeszcze ten dom. Poczuła
pragnienie, aby zajrzeć do środka i przekonać się, jak urządzono
salonik.
Niepewnie zbliżyła się do budynku. Gdy weszła na schodki,
poczuła się jak złodziej zakradający się w nocy do domu obcych
ludzi.
– Och, jakie śliczne! – powiedziała, dotykając dłonią
zdobionych drzwi wejściowych. Przesunęła palcem po
powierzchni ciemnego drewna. Chciała krzyknąć, gdyż drzwi
nagle otworzyły się, a przecież je ledwo musnęła.
Zajrzała i poczuta nagłe podekscytowanie. Wiedziała, że nie
powinna wchodzić, ale... nie mogła się wprost powstrzymać.
Przecież właśnie tutaj poznała Cabe’a.
Oddychała szybciej. Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. Ku jej
zdumieniu, w środku było ciepło, usłyszała buczenie piecyków.
Na podłodze leżał brązowy dywan. Na schodach wiodących na
piętro znajdował się taki sam dywan. Popatrzyła na niebieskawe
ściany i dostrzegła artystycznie wykończony kominek.
W dużym pokoju nie było żadnych mebli. Jednak Penny
wyobraziła sobie, że lampy rozpraszają przytłumione światło, a w
rogu stoi... kojec dla niemowląt.
Ktoś na dywanie porozrzucał zabawki. Lalki, samochodziki i
klocki. Cabe mógłby siedzieć przed rozpalonym kominkiem z
Holly i bliźniętami i budować zamek z klocków. Dzieci
szczebiotałyby zachwycone, rozwalałyby małe konstrukcje i
stawiały zamek od nowa.
Penny uśmiechnęła się, owładnięta swymi fantazjami. A gdzie
byłaby ona sama podczas zabawy Cabe’a z dziećmi? Cóż, może w
kuchni. Piekłaby pyszne ciasteczka. Nauczy się doskonale
gotować i nie zbije już nigdy żadnego jajka.
Była zdumiona, rozglądając się po opustoszałym pokoju. Coś tu
nie grało. Ktoś tu jednak mieszkał, zdawało jej się, że usłyszała
śmiech i poczuła aromat cynamonu.
Pomyślała, że chyba najwyższy czas, by zakończyć
fantazjowanie. Musiała stąd wyjść. Ktoś już zajął ten dom.
Właściciele mogli pojawić się lada chwila i zastać nieproszonego
gościa.
A jednak... Zerknęła na schody. Obiecała sobie, że tylko
spojrzy. Chciała zobaczyć pokój, gdzie dawno temu Cabe znalazł
ją płaczącą. Chciała szybko wejść po schodach, spojrzeć i potem
wyjść. Serce waliło jak oszalałe, pokusa okazała się silniejsza od
zakazów.
Przeszła przez pokój, czując miękkość grubego dywanu pod
stopami. Weszła na schody, krew pulsowała jej w skroniach. Na
górze rozejrzała się pospiesznie i na palcach podeszła do
właściwego pokoju. Stanęła w drzwiach i ze zdumienia otworzyła
usta.
Na podłodze siedział Cabe. Plecami opierał się o ścianę,
dokładnie w tym samym miejscu, gdzie spotkali się po raz
pierwszy.
„Och, dosyć!” – powiedziała sobie. To niemożliwe, że widzi
prawdziwego Cabe’a. Za bardzo bujała w obłokach. To nie on, to
nie jej ukochany. Kurtka, która leżała na dywanie, z pewnością nie
należała do Cabe’a.
Zdała sobie sprawę z własnej głupoty. Cabe’a tu nie było.
Zakasłał.
Penny przestraszyła się i cofnęła o krok.
On przechylił się nieco. Równy, miarowy oddech zdradzał, że
mężczyzna śpi.
Zamknęła oczy, policzyła do dziesięciu i ponownie spojrzała.
Wielkie nieba. Cabe wciąż tam był! Rzeczywiście tam był!
„I co teraz?” – zastanawiała się. Miała wymknąć się,
pozostawić go, czekać, aż odwiedzi ją u ciotki Beth? Nie, zaraz,
chwileczkę. Fakt, że zastała go właśnie w tym miejscu, w tym
pokoju, nie mógł być czystym zbiegiem okoliczności. Przyszedł tu
dla wspomnień, identycznie jak ona. Chciał odnowić w pamięci
ich pierwsze, niezwykle cudowne spotkanie; spotkanie Penny i
Cabe’a. Wszystko zaczęło się właśnie tutaj i on wiedział o tym.
Uśmiechnęła się; przepełniała ją czułość. Rozpięła swój
płaszcz, zdjęła go i rzuciła na podłogę tuż koło drzwi. Wsunęła
dłoń do kieszeni sukienki, palcami dotykając brzucha. Cicho
przemierzyła pokój i usiadła obok ukochanego.
Spojrzała na niego, przyjrzała mu się z bliska. Serce płonęło
gorącym uczuciem.
Jakby wyczuwając jej obecność, Cabe powoli otworzył oczy.
Spojrzeli na siebie jednocześnie.
– Twoja matka – odezwała się cichym głosem – nauczyła cię,
byś w kieszeni zawsze miał czystą chusteczkę. Moja wbiła mi do
głowy, że zawsze należy zwracać pożyczone rzeczy.
Podała mu chusteczkę.
Cabe zerknął na dziewczynę. Nie potrafiła odgadnąć, co teraz
mógł myśleć. Ujął jej dłoń. Potem ponownie oparł głowę o ścianę
i zamknął oczy.
Nie odezwał się.
Było tak cicho, że Penny sądziła, że słychać głośne bicie jej
serca. Popatrzyła na silną dłoń ukochanego mężczyzny. Ta ręka
kiedyś pieściła piersi i delikatną skórę na całym jej ciele.
Spojrzała na usta mężczyzny. Jedyne usta potrafiące wzbudzić w
niej pożądanie, rozpalić ją do białości.
Kiedyś razem wznieśli się ku ekstazie. Połączyli nie tylko swe
ciała, lecz także dusze. Połączyli się całkowicie i bez reszty.
Och, jak mocno od tamtej pory związali się ze sobą! Wiedziała,
że nie może stracić tego mężczyzny. On był skarbem, o którego
należy walczyć w razie potrzeby. Nadeszła pora walki o Cabe’a.
Dawnego Cabe’a, Cabe’a biznesmena. Zresztą było jej wszystko
jedno. Obojętnie, czy ubierał roboczy drelich i wywijał młotem,
czy też drogi garnitur i zawierał umowy na miliony dolarów.
Jakaż była głupia. Bez powodu tak bardzo skomplikowała ich
wspólne życie. Cabe Malone nie był jej obcy. Znała go dobrze i
wszystko w nim kochała.
Popatrzyła na niego, ale nie poruszył się i nie otwierał oczu.
Najwyraźniej ucinał sobie drzemkę. Penny dostrzegła jednak, że
jest zdenerwowany. Poczuła, że coraz mocniej ściska jej dłoń.
– Cabe – powiedziała cichutko. – Wiem, że nie śpisz.
Chciałabym z tobą porozmawiać.
– Nie – odrzekł, nie otwierając oczu.
– Nie? Spisz, czy nie chcesz rozmawiać? Westchnął i spojrzał
na ich złączone dłonie.
– Miałem nadzieję, że jeśli nie otworzę oczu, to nie będę musiał
wysłuchiwać tego, co masz do powiedzenia. Ale nie mam wyjścia,
prawda? Wybierałem się do ciebie, ale najpierw wstąpiłem tutaj.
Chciałem trochę posiedzieć tu, w tym pokoju, gdzie znalazłem
moją Penny.
– Cabe, ja...
– W porządku stwierdził. – Już się zamykam. No dalej, mów.
Powiedz, że łączą nas tylko dzieci. Jakie masz plany? Chyba będę
mógł widywać je często, prawda?
– Nie, ja...
– Wspaniale – przerwał jej. – Raz będę spotykał się z Holly,
drugi raz z dziećmi. Piękne perspektywy. Użalam się nad sobą?
Cóż, owszem. Chciałem sobie trochę pofolgować. Tak. Biedny
Cabe. Nie prosiłem o wiele, zdawało mi się, że nie mam
wygórowanych wymagań. Chciałem tylko, żeby kobieta, którą
kocham, kochała także mnie. Chciałem mieć prawdziwą rodzinę
i...
– Cabe, ja cię kocham.
– Chcesz, żebym ci coś powiedział? – wyszeptał. – To mój
dom. Nie mogłem go sprzedać. Dawno temu położyłem te dywany
i czekałem na ciebie. Siedziałem tutaj, wspominając, jak Penny
płakała i śmiała się razem ze mną. Byliśmy razem. Oczekiwałem,
że genialna Penelopa dojdzie do przekonania, że powinniśmy
stworzyć bliźniętom bezpieczny dom.
– Szczerze cię kocham, Cabe. Całym sercem.
– Penelopa z pewnością zatroszczyłaby się o dzieci – ciągnął,
udając, że nie docierają do niego te wyznania. – A Penny? Nie
wiadomo. Penny pragnęła swego bajkowego świata. Wynajęłaby
niańkę i kochałaby się po kryjomu. A nowa Penny, połączenie
Penelopy i...
– Cholera, Cabe, przestań!
– Kocham ją tak bardzo – oświadczył smutnym głosem. – Tak
ją kocham, lecz ona...
– Kocham cię, ty idioto. Kobieta wstała i spojrzała na niego.
– Jeżeli przerwiesz rai jeszcze raz, roztrzaskam twój piękny
nos.
– Słucham?
– Tak, posłuchaj, Malone. Dotychczas to ja milczałam.
Chciałam przekonać się, że przemyślałeś sobie wszystko i że już
wiesz, kim w końcu jestem.
– Po co, u licha? – Zerwał się na równe nogi i spojrzał na nią. –
Cały czas powtarzałem ci, że cię kocham.
– Zamknij się! Grzecznie wykonał polecenie.
– Wiedziałeś, że jestem zagubiona, Cabe. Byłam przekonana,
że jesteśmy sobie obcy, że nie da się zbudować prawdziwego
związku na tym, co zdarzyło się niegdyś między Cabe’em a
Penny. Myliłam się jednak. Powinnam posłuchać serca, lecz
bałam się zaufać uczuciom.
– Penny...
– Cicho! – Zrozumiałam, że Cabe murarz i Cabe biznesmen to
jedna i ta sama osoba. Tak samo wierna, dobra i uczciwa. Nie
jesteś dla mnie kimś obcym, Cabe. Nie byłeś od chwili, w której
spotkaliśmy się w tym pokoju. No i, mój Boże, kocham cię tak
bardzo. Chcę, żebyśmy byli razem; razem z naszymi dziećmi, z
Holly i misiami panda. Nauczę się piec cynamonowe ciasteczka,
kiedy ty będziesz bawił się klockami i... Och, błagam cię, powiedz
coś!
– Jakimi misiami panda?
– No tak – rzekła odwracając się. – Mam dosyć. Idę. Równie
dobrze moglibyśmy przeprowadzać taką ważną rozmowę przez
płot Skoczył za nią, zasłonił wyjście i chwycił za ramiona.
– Kochasz mnie? – zapytał i uśmiechnął się nieznacznie. –
Całego mnie? Cabe’a murarza i człowieka interesu? Twojego
kochanka, twego mężczyznę, ojca twoich dzieci?
Oczy Penny wypełniły łzy wzruszenia.
– Tak, Cabe, kocham cię. Całym sercem, bez reszty. Uwielbiam
cię.
– Och, dzięki Bogu! – odrzekł. Przyciągnął do siebie ukochaną
i objął mocno, tak jakby już nigdy nie chciał jej puścić.
Nareszcie wrócili do domu.
Znajdowali się w domu, który Cabe budował własnymi rękami.
W budynku, w którym narodziła się ich miłość.
Mężczyzna dotknął drżącymi dłońmi twarzy Penny. Widział
łzy spływające z oczu ukochanej.
– Kocham cię – powiedział głosem pełnym wzruszenia. –
Kocham cię, Penny.
– A ja ciebie.
Pocałował ją czule i delikatnie. Penny poczuła się niczym
kruchy kryształ w rękach mistrza. Cabe otarł jej łzy i całował
dalej. Zaczęło ją ogarniać pulsujące pożądanie. Czuła, że traci
równowagę. Musiała chwycić mocniej mężczyzny.
– Och, Cabe! – szepnęła.
– Pragnę cię, Penny – wymamrotał. – Chcę się z tobą kochać
tutaj, w naszym pokoju, w naszym domu.
– Tak...
Ich usta połączył długi pocałunek. Cabe dłonią poszukał
suwaka z tyłu sukienki.
– Cabe – odezwała się, gdy powoli rozpinał suwak. – Moje
ciało wygląda inaczej, niż wtedy, gdy kochaliśmy się pierwszy
raz.
– Chcę zobaczyć cię – powiedział, zsuwając sukienkę z jej
ramion. – To nasze dzieci. Twoje i moje. – Och, Penny, jesteś
najcudowniejszą i najpiękniejszą kobietą na świecie! – dodał i
oparł dłonie na jej brzuchu. – Nie mogę wprost uwierzyć. One są
tam bezpieczne, rozwijają się. Dwie małe istotki.
– Wiem – odrzekła z uśmiechem. – Wierz mi. Ja to doskonale
czuję.
Spojrzał na pełne piersi kobiety. Nie potrafił już zapanować nad
swoimi żądzami. Penny popatrzyła mu w oczy, kiedy rozpinał jej
stanik. Bielizna zsunęła się na dywan. Penny zdjęła buty.
– Kochaj mnie, Cabe – wyszeptała.
Jęknął, wziął ją w ramiona i całował piękne usta, zapominając o
całym świecie. Przeniósł Penny na środek pokoju, tam gdzie
słoneczne promienie rzucały przez okno jasną poświatę. Szybko
zdjął resztę swojej garderoby.
Penny oddychała szybciej, patrząc na wspaniałe ciało
mężczyzny. Cabe stał nad nią nagi, gotów dać wszystko, co
posiadał. Wyciągnęła ku niemu ręce.
Uklęknął i ściągnął jej majteczki. Położył się na dywanie, by
podziwiać kobietę, którą tak pożądał.
– Taka piękna – powiedział, pochylając się nad Penny. – Taka
śliczna i kobieca. Moja jedyna.
Wplotła palce w jego gęste, ciemne włosy. Usłyszała, że jej
ukochany jęczy z rozkoszy. Pieścił jędrny biust, tak namiętnie, aż
zesztywniały jej sutki. Zaczęli się gorączkowo całować.
Delikatnie przesunął dłonią po zaokrąglonym brzuchu Penny,
po udach, dotykając w końcu wilgotnego miejsca między nogami.
Było to tak przyjemne, że ciało Penny wiło się pod wpływem
ogromnego podniecenia.
– Och, Cabe! – powiedziała drżącym głosem. – Proszę. Chcę
cię. Pragnę cię tak bardzo.
– Powiedz mi, powiedz jeszcze raz, że mnie kochasz.
– Tak. Kocham cię bardziej, niż mógłbyś to sobie wyobrazić.
Och! Proszę, Cabe! Teraz, proszę!
Spojrzał na rozpalone oblicze dziewczyny.
– Nie chcę zrobić ci krzywdy, Penny.
– Nie zrobisz.
– A dzieci...
– Nic im się nie stanie.
– Tak dawno się kochaliśmy. Penny, nie wiem, czy potrafię się
teraz powstrzymać. Chcę dać ci rozkosz i...
– Och, nie mów tyle! – jęknęła.
– Wolisz czyny od słów, prawda?
– Zapewniam cię – powiedziała żartobliwym tonem.
– Chodź, Cabe. Weź mnie całą. Tak też uczynił.
Wszedł w nią cały. Stanowili teraz jedność. Nie byli już w
połowie drogi, odnaleźli się i nic innego nie potrzebowali do
szczęścia. Czuli, jak unoszą się w powietrzu... Razem dotarli do
brzegu rozkoszy.
– Cabe!
– Kocham cię, Penny. O Boże, jak bardzo cię kocham. Po
chwili położył się na boku. Westchnęła, rozkoszując się
przyjemnym odprężeniem. Gładził palcami jej włosy, patrzył, jak
jedwabiste kosmyki mienią się w promykach słońca. W pokoju
zapanowała cisza.
– Penny? – odezwał się w końcu.
– Słucham?
– Wyjdziesz za mnie?
Zwróciła ku niemu twarz i zobaczyła, że Cabe się uśmiecha.
– Tak.
– Nie chcesz się najpierw zastanowić?
– Nie.
– Och, to świetnie! Nie, niezupełnie. Musimy najpierw
porozmawiać.
– Dobrze – powiedziała i wzruszyła ramionami. – Mów.
– Wiesz, chodzi o Holly. Wiesz dobrze, że jest pod moją
opieką. To urocze dziecko, ale tymczasem trochę rozbrykane. Nie
jest całkiem rozpieszczona, ale... jaja kocham, Penny. Chciałbym,
żeby znów miała prawdziwą rodzinę. To, że matka się nią zajęła
było czymś cudownym. Lecz teraz nadszedł czas, abym wypełnił
obietnicę daną Jasonowi i Karen. I jeszcze kwestia tego domu.
Bardzo chciałbym zamieszkać w Meadow View, tu wychować
nasze potomstwo. Mógłbym tak wszystko zorganizować, żeby nie
bywać w Detroit zbyt często. Ty, jeśli chcesz, możesz także
współpracować z firmą ojca. Zdaje się, że musimy podjąć parę
istotnych decyzji.
– Owszem.
– Więc rozstrzygnijmy wszystko teraz.
– Nie. To znaczy, tak, Wyjdę za ciebie. I oczywiście Holly
zostanie naszą córką. Tak, uwielbiam życie w Meadow View.
Również w razie konieczności będę służyła radą ojcu w sprawach
zawodowych... Co jeszcze? Czy powiedziałam wszystko, co
potrzeba? Och! Kocham cię i chcę spędzić z tobą resztę życia. Co
ty na to?
– Doskonale – odpowiedział i musnął jej wargi. – Została tylko
jedna kwestia.
– Jaka?
– Czy naprawdę mamy misie panda?
– Powiem ci o nich wszystko – rzekła, głaszcząc palcami jego
klatkę piersiową, potem niżej, coraz niżej... – ale później.
I rzeczywiście. Upłynęło wiele czasu, zanim Penny i Cabe
niechętnie ubrali się i wyszli z budynku, który wkrótce miał stać
się ich domem. Trzymając się za ręce, wrócili do domu ciotki
Beth, podziwiając po drodze wielkie, płatki śniegu, które zaczęły
sypać się z nieba.
Penny pomyślała, że Meadow View zimą zamieniło się w
baśniową krainę. Na szczęście nauczyła się rozróżniać fantazję od
rzeczywistości. Baśniową, lecz zarazem realną. Penny i Cabe
przebyli długą drogę, by wreszcie połączyć się na zawsze. Odtąd
zawsze będą razem.
EPILOG
Cabe otworzył frontowe drzwi i wszedł do swego domu.
Natychmiast poczuł zapach przypalonego ciasta. Zdjął kurtkę i
zaśmiał się pod nosem.
– Cześć, wujku Cabe – rzuciła Holly, wpadając do saloniku.
– Czołem, spryciulo – odpowiedział i pociągnął ją lekko za
kucyk. – Zdaje się, że dziś na deser znowu będziemy jeść lody,
co?
– To nie moja wina – usprawiedliwiała się Penny, wchodząc do
pokoju. Musiałam zmienić pieluchy twoim synom. No i przez ten
czas ciasto się przypaliło.
– Ach, rozumiem! – Cabe zaśmiał się i wziął Penny w objęcia.
– To wina Jasona i Jeffa.
– Pewnie – odparła, nie ukrywając radości. – Jak było w
Detroit?
– Dużo pracy, a poza tym nudno. Jak to dobrze wrócić do
domu. Mam plany na weekend. Podrzucimy dzieci mojej matce i
zrobimy sobie wycieczkę.
– Wspaniale. Powiedz mi, dokąd pojedziemy?
– Do naszej zaczarowanej krainy, gdzie sami spędzimy słodkie
chwile. Tak jak niegdyś dawna Penny i dawny Cabe.
– Tak cię kocham, Cabe – wyszeptała.
– A ja ciebie – odpowiedział i schylił się, by ją pocałować.
– A ciasto się przypala! – krzyknęła Holly.
– Och! – Penny nagle przypomniała sobie o cieście,
przestraszyła się i pobiegła do kuchni. Cabe ruszył za nią.
W Meddow View zapadł mrok, ale dom Cabe’a i Penny
Malone rozbrzmiewał radosnym śmiechem. W tym domu
zamieszkała miłość.