Stanisław Ignacy Witkiewicz
Szewcy
Naukowa sztuka w trzech aktach
Osoby
SAJETAN TEMPE ' - majster szewski; rzadka bródka "dzika" i wąsy. Blondyn siwiejący.
Ubrany w normalny szewski strój z fartuchem. Około 60 lat.
CZELADNICY: I (Józek) i II (Jędrek). Bardzo przystojne, morowe, młode szewskie chłopy.
Ubrane w normalne szewskie stroje z fartuchami. Lat około 20.
KSIĘŻNA IRINA WSIEWOŁODOWNA ZBEREŻNICKA-PODBEREZKA - bardzo piękna
szatynka,
niezwykle miła i ponętna. Lat 27-28.
PROKURATOR ROBERT SCURW2 - twarz szeroka, zrobiona jakby z czerwonego
salcesonu, w którym tkwią inkrustowane, błękitne, jak guziki od majtek, oczy.
Szczęki szerokie - pogryzłyby na proszek (zdawałoby się) kawał granitu. Strój żakietowy,
melonik. Laska ze złotą gałką (tres demode3). Biały halstuch4 zawinięty
i ogromna w nim perła.
LOKAJ KSIĘŻNEJ, FIERDUSIENKO - zrobiony trochę na manekina. Strój czerwony, ze
złotym szamerowaniem. Czerwona króciutka pelerynka. Kapelusz stosowany.
HIPERROBOCIARZ - ubrany w bluzę i kaszkiet. Ogolony, szerokie szczęki. W ręku
kolosalny miedziany termos.
DWÓCH DYGNITARZY - Towarzysz Abramowski5 i Towarzysz X. Wspaniale ubrani
cywile, wysokiej inteligencji i w ogóle pierwszej marki. X. ogolony - Abramowski z brodą i
wąsami.
JÓZEF TEMPE - syn Sajetana, lat 20.
CHŁOPI - stary Kmieć, młody Kmiotek i Dziwka. Stroje krakowskie.
STRAŻNICZKA - młoda, ładna dziewczynka. Fartuszek na mundurku.
CHOCHOŁ - z "Wesela" Wyspiańskiego.
STRAŻNIK - normalny byczy chłopak, mundur zielony.
Tempe -- nazwisko mówiące i zarazem aluzja Witkacego do powieści "Pożegnanie jesieni", w
której ukazał Polskę pod rządami komunistów-nivelistów (fr. niveler - wyrównywać,
poziomować). Cechami nowego ustroju są: tępota, stłumienie (tj. terror - red.), niewiara i
strach.
2 Scurvy - także nazwisko mówiące. Czytane z angielska (skervi) znaczy:
1. podły, 2. szkorbut; czytane po polsku - bliskie znaczeniu "podły".
3 tres demode (fr.) - bardzo niemodna.
4 Halstuch (niem.) - trójkątna chustka na szyję, poprzednik krawata, fular.
5 Abramowski - autor złośliwie używa nazwiska Edwarda Abramowskiego 1868-1918),
socjologa, psychologa i filozofa, głównego teoretyka socjalizmu etycznego polskiej odmiany
anarchizmu.
Akt pierwszy
Scena przedstawia warsztat szewski (może być dowolnie fantastycznie urządzony) na
niewielkiej przestrzeni półkolistej. Na lewo trójkąt zapełniony kotarą wiśniowego koloru. W
środku trójkąt ściany szarej z okrąglawym okienkiem. Na prawo pień wyschniętego,
pokręconego drzewa - między nim a ścianą trójkąt nieba. Dalej na prawo daleki krajobraz z
miasteczkami na płaszczyźnie. Warsztat umieszczony jest wysoko ponad doliną w głębi,
jakby na górach wysokich był postawiony. Sajetan w środku, dwaj Czeladnicy po bokach, I
na lewo, II na prawo, pracują przy warsztacie. Z daleka dochodzi huk samochodów czy czort
wie czego zresztą i ryki syren fabrycznych.
SAJETAN
kując miotem jakieś buty
Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Hej! Hej! Kuj podeszwy! Kuj podeszwy! Skręcaj
twardą skórę, łam sobie palce! A, do diabła - nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy!
Książęce buciki! Tylko ja, wieczny tułacz, tym się tułający, że do miejsca zawsze przykuty.
Hej! Kuj podeszwy dla tych ścierw! Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy - nie!
I CZELADNIK
przerywa mu
Czy wy byście mieli odwagę zabić ją?
// Czeladnik przestaje kuć podeszwy i pilnie nasłuchuje
SAJETAN
Dawniej tak - teraz nie! Hej!
Wywija miotem
II CZELADNIK
Nie mówcie tak ciągle "hej", bo mnie to drażni.
SAJETAN /
Mnie gorzej drażni, że buty dla nich robię. Ja, który mógłbym być ;' ; prezydentem, królem
tłumu - choć chwilę, choć jedną małą chwilkę. | | Lampiony, girlandy i słowa, wokół
lampionów głów, a ja, nędzny, ^
brudny wszarz ze słońcem w piersi, błyszczącym jak tarcza złots Heliodora ^jak sto
Aldebaranów i Weg2 -ja nie umiem mówić. Hej
Wywija młotem
I CZELADNIK
Czemu nie umiecie?
SAJETAN
Nie dali. Hej! Bali się.
II CZELADNIK
Jeszcze raz powicie "hej" a pójdem sobie od roboty precz. Nie mach pojęcia, jak mnie to
drażni. A propos: a kto to Heliodor?
SAJETAN
J Jakasi fikcyjna będzie postać - a może mój wymysł - już nie wien / [ ^^nic. I tak bez końca.
Jedna chwila... Nie wierzę już w żadną rewolucję *' Samo słowo wstrętne jest jak karaluch
abo i prusak czy wesz. Bc wszystko obraca się przeciw nam. Nawóz jesteśmy, jako ci dawn
królowie i inteligencja w stosunku do totemowego klanu3 - nawóz!
II CZELADNIK
Dobrze, żeście nie rzekli "hej" - a to ubiłbym was. Nawóz bo nawóz ale oni dobrze żyli.
Ichnie dziwki nie śmierdziały tak jak nasze, sturba ich suka malowana, dziamdzia ich szać
zaprzała! O Jezu!
' tarcza złota Heliodora - przekręcenie demaskujące pozorną wiedzę mówiącego; \ któremu
mogło chodzić o tarczę Heliosa (gr. bóg słońca) albo o pamiętaną ze szkoła ^ tarczę Achillesa
opisywaną przez Homera. Heliodor z Emesy - gr. autor romansów \ z III w.
2 Aldebaran i Wega - najjaśniejsze gwiazdy w swoich konstelacjach (odpowiednio:
Byka i Lutni).
3 totem - godło rodziny lub klanu, najczęściej podobizna zwierzęcia, którd w sposób
magiczny ma w tym znaku przebywać. Aluzja autora do młodzieńczych;' polemik z
przyjacielem, Bronisławem Malinowskim (1884-1942), już wówczas wybijają-3 cym się
etnologiem. Do polemik tych wracał Witkacy kilkakrotnie, także w "Szewcach", powołując
się albo nie na ,,Złotą gałąź" angielskiego etnologa Jamesa Frazera (1854-1941). Według
Malinowskiego źródłem religii, jak i całej kultury, były uczucia pierwotne: strach, głód,
gniew itp.; według Frazera - zdobycie władzy nad klanem przez publicznego czarodzieja.
Witkacy źródło władzy upatrywał w działaniach wybitnych jednostek (mag, król), niektóre z
nich mogły zostać ubóstwione. Źródłem uczuć religijnych jednak, jak i całej kultury, było
specyficzne, nieredukowalne do pierwotnych uczucie Tajemnicy Istnienia.
3ta SAJETAN
[g, i Już wszystko tak zbrzydło na tym świecie, że więcej o niczym gadać nie warto. Kona ona
ludzkość pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału, na którym, nikłej
putryfakcyjne \ owe bąble, faszystowskie rządy powstają i pękają, puszczając smrodliwe gazy
zagniłej w sobie, w sosie własnym, bezosobowej ciżby ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba.
Wszystko je wygadane do cna. Czekać trzeba, aż się zrobi, i robić, ile kto może. Czy my
jesteśmy ludzie? Może ludzie to tylko oni - a my tylko bydlęce ścierwa, z takimi, . wicie.
Panie Święty, epifenomenami2, by się jeszcze gorzej męczyć i na ich uciechę skowytać. Hej!
Hej!
Wali miotem w co popadło
A oni myślą tak na pewno, brzuchacze zacygarzone, ociekające takim śliskim koktejlem z
ichniej rozkoszy i naszej smrodliwej, w beznadziei ^J swej, męki. Hej! Hej!
DO 'Vńi U CZELADNIK
óz! Takeście to mądrze rzekli, że nawet to wstrętne "hej" mnie nie raziło. Przebaczyłem wam.
Ale więcej tego nie róbcie - niech was ręka Q^ Boska broni!
rba SAJETAN
nie zwracając na to uwagi
A to jest najgorsze, że praca nigdy nie ustanie, bo się nie cofnie ta, psiamać, machina
społeczna. Ta będzie tylko pociecha, że wszyscy,
eg0' jako jeden wstrętny mąż, z zapamiętaniem nieprzytomnym orać będą,
sów ze nle będzie nawet takich próżniaków...
Inio: l CZELADNIK
domyślnie
tóre Tych na naczelnych stanowiskach kontrolnych?
' putryfakcyjny - gnilny (fr. putrifaction - gnicie, rozkład). Przyczyną rozkładu jest wg
Witkacego nowotwór kapitału.
2 epifenomen (gr.) - zjawisko wtórne, towarzyszące podstawowemu ale nie wywierające nań
wpływu. Teoria poznania, do której aluzję robi Sajetan zakładała, że świadomość towarzyszy
bezradnie procesom życia - trochę tak, jak licznik samochodu, na którego ruch nie ma
wpływu.
l
SAJETAN
Toś ty to sobie też myślał, brachu? Hej! Ale jak tu porównać dw mózgi? Nie porównać - choć
i to trudno - ale zrównać. Otói pracować będą tak samo - chodzi o tę nieprzyjemność. Teraz
jeszcz za dużo frajdy mają te dranie, bo jest twórczość - hej! A i ja też mog nowy fason
wymyślić, chociaż to już nie to - nie. Nie to, nie-te
Zanosi się płaczem
l CZELADNIK
Bidny majster! Chce mu się, aby robota była równocześnie mechanicz na i żeby duchem tę
mechanikę wyosobliwiać, jak te dawne muzykan ty i malarze swoje wydzielinył, w unikaty
osobowego przejawu. Cz} ja mówię bez sensu?
II CZELADNIK
Nie - tylko obco. Ja to bardziej swojsko wypowiem. A może nie warto?
Pauza. Nikt go nie zachęca. Mówi jednak
Przykra pauza. Nikt mnie nie zachęca. Gadać jednak będę, bo mi się tak chce, że wytrzymać
nie zdolen jezdem, wicie. Przyjdzie dziś pewno tu księżna ze swoim prokuratorskim psem i
gadać będzie też i wiercić nama otworki w metafizycznych pępkach, jak to uni, ci pysni
panowie, nazywają w sobie te cukierki, co u nas wrzodami swędzącymi są i zostaną. To się
wyraża w sprzecznościach, których nijak osiągnąć nie można - to są te rzeczy, te, sakra ich
suka, ślachcickie odpadki, co oni nazywają swymi metafizycznymi przeżyciami. Łechcą sobie
nimi spasione brzchy, a każdy taki łecht nasyconego bydlaka to nasz ból w kiszkach.
Chciałem mówić, wicie i powiem: żyć i umrzeć, zacisnąć się w główkę od szpilki i
rozprzestrzenić się na cały świat;
puszyć się i tarzać się w prochu...
Nagła pustka we łbie nie pozwala mu mówić dalej.
Nic więcej nie powiem, bo mi się nagle pusto we łbie zrobiło, jak w stodole, jak w gumnie.
' dla komicznego efektu, zamiast: dzieła. Witkacy sygnalizuje tu wewnętrzną sprzeczność
ruchu robotniczego, który pragnie, by praca była jednocześnie zmechanizowana i twórcza,
dąży jednocześnie do przyszłości i marzy o powrocie do przeszłości, o cofnięciu historii (stąd
w finale aktu uwaga Scurvy'ego o cofaczach kultury).
10
l CZELADNIK
Tak - nie bardzoście się wysilili na ten spiczł przez s, p, i i "cze". Ja, wicie, Jędrek, znam
Kretschmera2 z wykładów tej tam intelektualnej lafiryndy Zahorskiej3 w naszej Wolnej
Wszechnicy Robotniczej. Oj wolna ona, wolna - raczej rozwolniona jest ta nasza Wszechnica.
Sami się częstują twardą wiedzą, a na nas to tę biegunkę umysłową \ puszczają, aby nas
jeszcze gorzej zatumanić, niż to chciały wszelakie religianty na usługach
feudałowrci^źkiego^ęprzemysłu wygłupiają3^ ce. A wam mówię, Jędrek, że to schizoidalna
psychologia. Nie wszyscy są tacy. To rasa ginąca. Coraz więcej jest na tym świecie
pykników. Ma se radio, ma se stylo, ma se kino, ma se daktyle4, ma se brzucho i
nieśmierdzące, niecieknące ucho, ma se syćko jak się patrzy - czego mu trza? A sam w sobie
jest ścierwo podłe guano pogodne, przebrzydłe. To je pyknik, wiś? A taki niezadowolony ze
siebie to ino mat na świecie czyni, żeby siebie przy tym przed sobą wywyższyć i siebie sobie
1 spicz (ang.: speech) - mowa, przemówienie.
2 Enrst Kretschmer (1888-1964) - psychiatra niemiecki, twórca teorii głoszącej związek
między budową ciała a typem charakteru. Kretschmer wyróżnił 4 typy:
asteniczny (chudzi, wysocy), atletyczny (muskularni, silni), pykniczny (niscy, grubi) oraz
dysplatyczny, tj. patologiczny. Typom odpowiadają charaktery, kolejno: schizotymicz-ny
(zamknięci w sobie, drażliwi), wiskozyjny (stabilny), cyklotomiczny (towarzyski,
przystosowujący się do okoliczności) i mieszany. Dwa główne a przeciwstawne typy to
pyknicy i schizotymicy (Witkacy używa słowa schizoidzi). Pyknicy się realistami i
humorystami w sztuce (o ile ją uprawiają...), w naukach są empirystami i raczej
popularyzatorami niż odkrywcami, w polityce - organizatorami i pośrednikami. Schizoidzi są
fantastami, patetycznymi romantykami w sztuce, metafizykami i wizjonerami nauki, bywają
też despotami z fanatyzmem wcielającym swe wizje w życie. Zgodnie ze swym
materializmem biologicznym (tłumaczącym wszystko biologią) Witkacy sugeruje, że w
historii trwa nie walka klas (jak chciał Marks), lecz znacznie głębsza walka typów
biologicznych. Skłonni do uczuć metafizycznych schizoidzi wypierani są przez pykników -
zadowolonych grubasów, których nerwy nawet pokryte są czymś w rodzaju tłuszczu (ważny
szczegół, podkreślany przez Witkacego w "Niemytych duszach"). Walka ta skończy się utratą
zdolności do przeżywania uczuć wyższych, zanikiem twórczości, otępieniem i zamianą
ludzkości w stado.
3 Zemsta literacka Witkacego: Stefania Zahorska (1889-1961), pisarka, historyczka sztuki;
wykładała w Wolnej Wszechnicy Polskiej (nie: Robotniczej!) historię plastyki. W roku 1925
skrytykowała wystawione przez Witkacego obrazy i przy okazji jego teorię Czystej Formy.
4 stylo, kino, daktylo - słowa-symbole filisterstwa i mechanizacji. Stylo - skrót od stylographe
(fr.) - wieczne pióro, daktylo - skr. od dactylographe (fr.) - maszyna do pisania, maszynistka
(daktylotypistka).
11
pokazać lepszym niż naprawdę jest - nie być, ino pokażą i nie lepszym, ino takim fajniejszym,
wyhyrniejszym.ł. Taki ci l wyhyr ma przed sobom.
Po pauzie
A ja to sam nie wiem, jaki jestem: pyknik czy schizoid?
SAJETAN
twardo. Wali w kopyto, czy cos takiego
Hej! Hej! Gadacie, a życie ucieka. Ja bym chciał ich dziwki de florować2, dewergondować3,
nimi się delektować, jus primae noctis nad nimi sprawować, w ich pierzynach spać, ichnie
żarcie żreć aż d< twardego rzygu, a potem ichnim duchem od zaświatów5 się zachłys nać -
ale nie podrabiać to, co oni tylko lepsze stworzyć: i nowe religit nawet - na pośmiewisko ino,
i nowe obrazy, i symfonije, i pneumaty i maszyny, i nową całkiem zaistną, śliczną jak moja
Hania...
Przerywa
E - nie będę wymawiał - świętokradztwo w ichnim języku to się zwie.
Gwaltwonie
A co ja mam? A co ja z tego mam?
II CZELADNIK
Cichojcie!...
SAJETAN
Nie będę cichoł - te, frajer! Hej! Hej! Hej! Hej! Hej!
Wali miotem
Syn tak przystał do tych tak zwanych wstrętnie "Dziarskich Chłopców" 6.
1 wyhyrny (gw. góralska) - wyniosły, dumny. Por. tytuł opery K. Szymanows-kiego,
"Harnasie".
2 deflorować (łac.) - pozbawiać dziewictwa.
3 dewergondować (fr. se devergonder - zdeprawować się, zejść na złą drogę) - deprawować.
4 ius primae noctis (łac.) - prawo pierwszej nocy pozwalające feudałowi spędzić pierwszą noc
ze świeżo poślubioną żoną podwładnego.
5 ichni duch od zaświatów - właściwe schizoidom uczucia metafizyczne.
6 Dziarscy Chłopcy - fikcyjna nazwa fikcyjnej organizacji faszystowskiej. Witkacy
krytykował faszystów łagodniej niż mordujących inteligencję bolszewików, gdyż łudził się, iż
są tylko komediantami historii próbującymi ożywić indywidualizm i przeprowadzić rewolucję
odgórnie.
12
Niby organizacja takich, co chcieliby wszystko od razu; ale to to nie bolszewicy, bo oni chcą
zużyć inteligencję, chcą nikogo nie mordować, chyba że już nie można inaczej. Hej!
Z prawa wchodzi prokurator Scurvy. Cylinder. Parasol. Strój żakietowy. W rękach,
urękawicznionych na jasno, kwiaty żółte
SCURVY
Jakże byście to chcieli: nie mordować, "chyba że już nie można". ^e- Nigdy nie można, ale
zawsze trzeba - tak to jest. Hehe.
is4
II CZELADNIK
A ten "hehe" znowu. Jeden "hej", a drugi "hehe" - wytrzymać
y9~ • •
'. nie można. gie
ty, Robi z wściekłością olbrzymi (nienaturalnie wielki) but oficerski, który wyciągnął z kąta
zarupiecionego na lewo. Po chwili - Scurvy patrzy nań z wyczekującym uśmieszkiem -
krzyczy z rozpaczą
Ja nie chcę pracować za taką flotę!\ Ja nie będę! Puśćcie mnie!
^?
SCURVY
zimno; uśmiech znikł jak zdmuchnięty
Hehe. Droga wolna. Możecie iść i zdechnąć sobie pod płotem. Wyzwolenie jest tylko przez
pracę.
SAJETAN
Ale ty pracujesz siedząc w fotelu, paląc dobre "papirusy" 2, nażarty czym chcesz. "Pracownik
umysłowy". - Kanalia! A i 'zmysłowy też - hej!
Śmieje się dziko P-
SCURVY
Czy myślicie, Sajetanie, że kiedyś będzie inaczej? Czy wy naprawdę
i/s- myślicie, że wszyscy będą mogli być zmechanizowani i ustandary-zowani w pracy
ręcznej? Nie - zawsze będą dyrektorzy i urzędnicy
^. \yyżsi, którzy będą musieli nawet co innego jeść niż majstrzy w fabrykach, bo praca
umysłowa wymaga innych składników - mózgu
ać i jedzenia.
Czeladnik II płacze
1 flota - tu: pieniądze.
2 papirusy - przekręcone: papierosy.
13
SAJETAN
Hej! - ale będą jeść odpowiednie preparaty bez smaku, a nie langus i wąparsje1, jak ty,
Prokuratorze Sądu Najwyższego dla społecznym nieporozumień Kapitału z pracą. Ty
elityczny rzezańcze! W naszyi czasach, tych tam faszystowskich syndykalistów w rodzaju
mojeg syna, ty możesz jeszcze żyć jak soliter w zepsutym bańdzioch rozkładającej się
socjety2. Ale jak prawdziwi syndykaliści3 zwal państwo, w ogóle takich jak ty nie będzie
trzeba. Będzie towi rzysz-dyrektor prawdziwy, okarmiony obrzydliwymi pigułkami...
Płacze
SCURW
Macie po prostu kompleks langusty - wy i wam podobni. Ni< Sajetanie, tego nie będzie
nigdy. Nie może się tak zdegenerować nas gatunek, żeby narządy trawienia skurczyły się i
przystosowały do par pigułek. Wtedy poporcjonalnie zdegenerowałoby się wszystko tali że w
ogóle żadnych problemów by nie było: byłaby kupa dogasającyc pierwotniaków, a nie
społeczeństwo, cierpiące nieuleczalnie na zalet ność swych części jednych od drugich4.
II CZELADNIK
Ja panu coś powiem: dobra by była każda prawda, byle nie życi osobiste. Jak pan, panie
prokuratorze, odwali swoją pracę, to moż pan myśleć o abstrakcjach w uniezależnieniu od
swego żołądki i innych jelitalii...5
' langusty, wąparsje - podniesione do symbolu nazwy rzekomych potraw elit;
(Witkacy powiedziałby: elitycznych). Pierwsze słowo oznacza dziesięcionogiego raki
morskiego (fr. langouste), drugie to prawdopodobnie neologizm.
2 socjeta (fr. societe) - społeczeństwo.
3 syndykalizm - kierunek w ruchu robotniczym uważający walkę ekonomiczną związków
zawodowych za drogę przejęcia władzy z rąk burżuazji. Syndykalizra odrzucał państwo - co
zbliżało go do anarchizmu (stąd częste określenie anarchosyn-dykalizm), a w odróżnieniu od
leninizmu odrzucał walkę klas i organizowanie robotników w partie. Głównym ideologiem
był francuski filozof i socjolog Georges Sorel (1847-1922), w Polsce zbliżał się do
anarchosyndykalizmu Abramowski.
4 społeczeństwo cierpiące na zależność swych części - to jeszcze społeczeństwo współczesne,
pojmowane jako organizm w przeciwieństwie do bezmyślnego, zmechanizowanego
społeczeństwa przyszłości.
5 jelitalia - neologizm Witkacego, krzyżówka słowna jelit z genitaliami.
14
SCURW
No - to jest przesada...
II CZELADNIK
Ale nie gruba.
Z rozpaczą
Mnie się chce ładnych kobiet i dużo piwa. A mogę wypić tylko dwa duże i ciągle z tą Kaśką,
ciągle z Kaśką tą - a niech to cholera!...
Dość...
SCURW Z niesmakiem
I CZELADNIK
podchodząc do niego z zaciśniętymi pięściami, z ironią
Dość? Panu Prokuratorowi Najwyższego Sądu kwaśno w nosie się robi na samą myśl, że on,
Jędrek, musi ciągle z tą jedną Kaśką. A sam to on je teozof1. Bardzo piknę ma idejki. Ale
dziwek ma, ile chce. Ale do tego chciałby tylko z jedną, a z tą się nie da - chi, chi - wszędzie
są te same problemy, w stosuneczkach równolegle przesuniętych albo kolineacyjnie2
podobnych - chi, chi!
SCURW
zimno
Milcz, sflądrysynie, milcz, skurczyflaku.
I CZELADNIK
Ha, ha! Hej! Trafiłem, jak mi Bóg miły! Ona tu zaraz będzie, ta sadystka z twarzą aniołka, ta
moralna brewilierka - niby markiza de Brinvillieres.3. Dla niej męki pana prokuratora, jak
musi z innymi dziwkami myśląc o jej "nie doszczygłej" somie4 - tak, soma to nic złego - otóż
te męki są tym samym, co zaglądanie do warsztatów,
\ teozof - zwolennik wiedzy tajemnej (dla wtajemniczonych!), głoszącej możliwość
bezpośredniego poznania Boga. Odnowicielką teozofii na Zachodzie była Helena Bławatska
(1831-1891) nawiązująca w swych poglądach do tybetańskiego buddyzmu i innych, równie
źle zrozumianych wierzeń Wschodu.
2 kolineacyjnie (fr. collineation - odpowiedniość) - odpowiednio, wzajemnie.
3 markiza de Brinvillieres - Maria Magdalena d'Aubray (1630-1667) słynna francuska
trucicielka, ścięta i spalona na stosie.
4 niedoszczygła soma - niedościgłe ciało. Witkacy łączy dla efektu żydłaczącą wymowę z
greckim terminem lekarskim.
15
w którym pocimy się i zdychamy od pracowitej świerdziączki i wglądanie do więzień, gdzie
gniją w płciowej, raczej zapłcic rozpaczy najtęższe samce w rozpadzie duchowym i
cielesnym...
SUCRW On oszalał, ale to jego szaleństwo z niemożności wytrzymania prostu działa na mnie
jak szalej.1 Ja wariuję!
Pada na szewski zydel
Ja ją dobrze rozumiem, nawet w jej najgorszych kobiecych świńst kach duchowych... i tak by
było dobrze... Cóż, kiedy ona woli, aby - och, och! Moja męka nasyca ją więcej, niżby
nasycić zd< najszaleńszy mój hipergwałt jakiś.
SAJETAN
O - widzicie - rozłożył się na elementy proste - nawet nie śmier już. Porób pan buty - to panu
dobrze zrobi - lepiej niż wic skazańców o świcie.
SCURVY
łkając
I to wiecie nawet, Sajetanie?! Sajetanie! Jakież to straszne...
Wchodzi Księżna, ubrana w szary kostium, ze wspaniałym żółtym bukietem. Daje z m kwiaty
wszystkim po kolei, nie wytaczając Scurvy'ego, który nie wstając z zydla przyjn je z
godnością i tajoną obrazą (jak to uwidocznić na scenie, a?). Bukiet wsadza po w ogromny,
tęczowy flakon, który niesie za nią wygalonowany lokaj Fierdusiei Fierdusiehko również
trzyma na smyczy foksa, Terusia
KSIĘŻNA
Dzień dobry, Sajetanie, dzień dobry. Jak się macie, jak się mac Dzień dobry, panowie
czeladnicy. Ho, ho - robota wre, jak wid ochoczo, jak to dawniej pisali przodkowie duchowni
naszych pisa;
z osiemnastego wieku. Ochoczo - śliczne słowo. Czy pan by potr;
się ochoczo kochać, panie prokuratorze?
Terus wącha Scurvy'ego
Teruś, fuj!
SCURVY
jęcząc na zydelku
Ja chcę zrobić parę butów - choć jedną! Wtedy będę godnym pa dopiero wtedy. Wtedy
potrafię zrobić, co zechcę, z kogo zech
szalej - silnie trująca roślina z rodziny baldaszkowatych.
16
Nawet z pani, dobrą, domową, kochającą kobietę - potworze najukochańszy, jedyna!...
Zatyka go
SAJETAN
z zabobonnym podziwem
Cichojcie! Zatkało go do cna - hej!
KSIĘŻNA
Bezsilność pana, doktorze Scurvy, podnieca mnie do zupełnego wariactwa. Chciałabym, aby
pan patrzył na to, kiedy ja - wie pan?
- ten tego - tylko nie powiem z kim - jest taki cudny porucznik błękitnych huzarów życia, w
dodatku ktoś z mojej klasy czy sfery, jest też pewien artysta... Niepewność pańska jest dla
mnie rezerwuarem nektaru najwyuzdańszej, płciowej, samiczkowatej-bebechowato-owa-dziej
rozkoszy - chciałabym jak samice modliszki, które ku końcowi zjadają od głowy swoich
partnerów, którzy mimo to nie przestają tego
- wie pan, hehe!
II CZELADNIK
wymawia okropnie slowa francuskie, jak pani Mąsiorkowa \; trzyma olbrzymi but oficerski
Kel ekspresją groteski2
Czuć podniecenie niesamowite u Szewców
SAJETAN
Daj mu ten oficerski, kirasjerski, psia jego flądra, but. Niech go skończy za ciebie. Jemu takie
buty są potrzebne -jemu i tym panom, dla których on wsadza bohaterów przyszłej ludzkości
do pałaców swoich, pałaców jego ducha3. Hołotę trzymać za mordę - oto ich najszczytniejsze
hasło. Hej! Hej! Hej!
I CZELADNIK
A on, wicie, jeszcze jedno, wicie, ma cierpienie, towarzyszu-mistrzu:
on się kocha w naszym tym perwersyjnym aniołku ino temu, co ona
' Mąsiorkowa - symboliczna postać filisterki, drobnorry^aegagiki.
2 Kel ekspresją grotesk (podane w fonetycznej pisown^rancusl<ie, Wyrażenie quelle
expression grotesque) - co za dziwaczne wyrażenie! ff ^ ' Y
3 pałace prokuratora - więzienia. a. -^ ^
•i ''
2 - Szewcy , - 17
jest księżną, a on jest zwykły burżuj z trzeciego stanu1, a nie hrabi Takich to hrabiowie po
pyskach bezkarnie prali jeszcze dwieście l;
wstecz. To on cierpi i sam się pławi w swoim cierpieniu jeszcze bardzi - bez tego to go,
kociego syna, nie cieszy, jak pisał sam Boy2
SCURW
zrywając się. Jednocześnie II Czeladnik wciska mu w objęcia olbrzymi oficerski b\ Scurvy
przyciska go do piersi i ryczy z emfazą
To jedno nie - tego jednego mi nie zabierajcie: - jestem pra\ dziwym, liberalnym - w
ekonomicznym znaczeniu - demokrat
SAJETAN
Trafiłeś go. Tak - on żałuje, że nie liznął tego najparszywsze^ istnienia, jakie być może,
istnienia w złudzie fikcyjne wartoś hrabskiego bytu w ostatniej połowie dwudziestego wieku.
On by n wiem co dał, aby móc być cierpiącym hrabią i ubrdać się na to ca nasze istnienie
taką, wicie, subtelnością wyższości, co to, psia je^ suka - a nie wiem już co. Jemu nie
wystarcza, że on będzie but roi jako doktor praw i Prokurator Najwyższy nieomalże sądu
ostatec nego - a oto
wskazuje Księżną
ten aniołek zatrąbi mu na swych wewnętrznych organkach.
KSIĘŻNA
do foksa, którego uspokaja Fierdusieńko
Teruś, fuj! I wy "fuj", Sajetanie! Taż to tak nie można - nie "lżą" jak mówili słowianofilscy
dowcipnisie słów nijakich. To niesmaczi i koniec. Zawsze mieliście tyle taktu, a dziś?...
SAJETAN
Będę niesmaczny - będę! Dość smaku. Wywątrobię wszystl na smród i brud ostateczny.
Niech śmierdzi wszystko, niech się i śmierć ten świat zaśmierdzi i niech się het do cna
wyśmierdzi, to mo potem zapachnie wreszcie; bo w takim w nim, jakim jest, wytrzym,
1 stan trzeci (fr. tiers-etat) - w przedrewolucyjnej Francji określenie ludności i objętej
przywilejami przysługującymi stanom duchownemu i szlacheckiemu, potoczn
mieszczaństwo.
2 Boy - Tadeusz Żeleński (1874-1941) - tłumacz, krytyk, autor m.in. satyryf nych "Słówek".
3 nie lżą (anachr.) - nie trzeba, bliskie roś. nieizja.
wprost nie można. Nie czują, biedni ludziska, że demokratyczne kłamstwo śmierdzi, a smród
klozetu to czują, psie pary, hej! Otóż to je prawda: on by dał wszystko, aby choć jeden
moment hrabią prawdziwym być. Ale nie może, biedota nieszczęsna, hej.
SCURVY
Litości! Przyznaję się. Dziś rano wieszali przy mnie przeze mnie skazanego hrabiego
Kokosińskiego - Janusza, nie Edwarda, mordercę ulicznicy Ryfki Szczygiełes, defraudanta
państwowego w Pe-Zet-Pe1, biuro numer 18. Przyznaję się: ja zazdrościłem tego, że go
wieszają, jego, prawdziwego arystokratę! Oczywiście, gdyby przyszło co do czego, powiesić
bym się za dziewięć pałek2 nie dał - ale wtedy: zazdrościłem! On mówił, ten hrabia, a rzygał
równocześnie ze strachu jak mops glistowaty: "Patrzcie, jak ostatni raz degobijuje3
prawdziwy hrabia". Och - tak móc powiedzieć raz
o ;i
e e
i umrzeć. / o
[\ KSIĘŻNA
7- do foksa
Teruś, fuj! Ja się rozpływam wprost z nieludzkiej rozkoszy!
Śpiewa (pierwsza śpiewka)
Ja jestem z domu "von und zu"4, A to tak imponuje mu, Pędzę jak antylopa "gnu",5 Jestem to
tam, to tam - to tu!
'[To moja pierwsza śpiewka dzisiaj rano. Tornado Bajbel-Burg jest le moje panieńskie
nazwisko, panie Robercie. Nie ma pan pojęcia, co to | za rozkosz jest tak się nazywać.
i SCURVY
LOi " . mdlejąc
^lAch - ona była kiedyś panną! Nigdy mi to na myśl nie przyszło. Ona
^łbyła malutką dziewczyneczką - córeczką - bidulką! Ta niesmaczna
aći
l ' Pe-Zet-Pe - nazwa totalitarnej instytucji państwowej, przeniesiona z powieści lie "Jedyne
wyjście" (W powieści prezes PZP nazywa się Grębon Puczymorda). ie: 2 dziewięć pałek -
tyle pałek liczyła korona hrabiowska.
3 degobijuje (fr. degobiller - rzygać) - wymiotuje.
4 von und zu - niemieckie oznaczenie szlachectwa.
5 gnu - duża (2,8 m dł) antylopa przypominająca kształtem głowy i rogami krowę, lutowiem,
ogonem i grzywą - konia.
19
w wysokim stopniu piosenka jej rozczuliła mnie do łez. Na mnie wu działają takie oto rzeczy
niż rzeczywiste cierpienie. Mała czyjaś ga wstydliwa rozczula mnie do obłędu, a na kiszki na
wierzchu m< patrzeć bez drgnienia. Złotko moje jedyne! Jakże bezmiernie kocham. Straszne
jest, jak demoniczne pożądanie zejdzie się w jedn punkcie z największą tkliwością. Wtedy
samiec jest gotów - go1
Wyzwala się z zydelka z butem w objęciach. Szewcy go podtrzymują, nie wypuszcza z rąk
żółtych bukietów, które dostali od Księżnej. Łypią na siebie oczami porozumiem czo, chłonąc
kubłami wprost niezdrową rzeczywistość
II CZELADNIK
wąchając bukiet. Scurvy'ego złożyli na zydlu w bardzo niewygodnej dlań pozie - głowi dół
Cierpiętnik! Chłonę rzeczywistość brudnym kubłem od pomyj. ^ zdrowa - bo jest jak
Campagna Romana\. Pomyje mrożone \ przez rurkę jak mazagran2. Potworne cierpienie!
Flaki mam ta odparzone jakieś, jakby mi kto lewatywę ze stężonego kwasu solm dał.
KSIĘŻNA
retorycznie
To przesada.
II CZELADNIK
z uporem
Nie. Pomyślcie tylko: czemuż jestem tym, a nie innym3? To niepn da, że ja nie mogłem o
innym stworzeniu powiedzieć: "ja". Mógł być chociażby tym padłem,
wskazuje na Scurv'ego
a jestem jakimś lodowatym nadwszarzem czy czymś podobn - mówię w przybliżeniu tylko -
na przełęczy najdzikszego z nons
1 Campagna Romana - Kampania Rzymska. Rzym wybudowano w ok< bagnistej,
malarycznej.
2 mazagran - czarna kawa z dodatkiem alkoholu (koniak lub rum) podav na zimno, z lodem.
3 czemuż jestem tym a nie innym - pytanie o tożsamość jest dla St.I. Witkiev podstawowym
problemem, źródłem niepokoju metafizycznego, bez którego nie kultury ani postępu.
sów: pomieszczenia osobowości z ciałami czy monad z atomami
- ja sam nie wiem, wicie...1
Milknie zawstydzony
SAJETAN
Nie wstydaj się tak, Jędrek! Nieprawda: materializm biologiczny autora tej sztuki mówi
inaczej: jest to synteza poprawionego psycho-logizmu Corneliusa2 i poprawionej
monadologii Leibniza.3 Przez
1 Wywody Czeladnika II i Sajetana dają zarys systemu samego S.I. Witkiewicza, autor wróci
do nich jeszcze w akcie III. Witkiewicz nazywał swój system materializmem biologicznym,
rzadziej (np. w "Jedynym wyjściu") także biologicznym realizmem i żywostwornym
materializmem. Najmniejszym elementem rzeczywistości była, według Witkacego, monada;
w przeciwieństwie do kulek, w które wierzyli atomiści, była ona niematerialna, niepodzielna i
obdarzona życiem. Uwaga o mieszaniu monad z atomami to aluzja do prowadzonej w innych
dziełach polemiki z Wildonem Carrem (1851-1931), autorem pracy "A Theoery of Monads".
Witkacy zarzucał angielskiemu filozofowi nieumiejętność sprowadzenia porządku
atomistycznego do monadystycznego oraz próby ratowania wiary w Boga, który wg Carra
łączył się ze światem tak samo jak dusza z ciałem.
2 Hans Cornelius (1863-1947) filozof niemiecki, wyznawca psychologizmu sprowadzającego
fakty fizykalne do wrażeń (jakości). Witkiewicz poznał jego poglądy mając lat 19, później
prowadził z nim korespondencję, w której nazywał Corneliusa Najdroższym i Wielce
Szanownym Mistrzem, gościł go też u siebie w Zakopanem w 1937 roku. Witkacy traktował
Corneliusa niemal jak ojca, dzielił się poglądami i lękami - pisał o nadchodzącej katastrofie
ludzkości, w jednym z listów wspomniał nawet o śmierci przepowiedzianej mu na 54 rok
życia (list z 3 sierpnia 1937 r.). Poprawka Witkacego dotyczy uznania osobowości (jaźni),
którą psychologiści kwestionowali jako nie daną w doświadczeniu, ale bezprawnie dodaną do
doświadczenia różnych jakości wrażeń. Bez uznania jedności (w czasie) i ciągłości (w
przestrzeni), czyli bez uznania odrębności jaźni, nie jest jednak możliwe doświadczenie
czegokolwiek: i przedmioty i nasza osobowość rozsypują się na chaos wrażeń jak obrazy
impresjonistów oglądane ze zbyt bliskiej odległości. Widząc tę trudność Cornelius
wprowadził jakość postaciową naszego trwania i jakości postaciowe przedmiotów jako
jakości wyższego rzędu, pochodne wobec całych kompleksów jakości (np. melodia jako
pochodna kompleksu dźwięków). W sposób zamaskowany wprowadził więc Cornelius
pojęcia przedmiotów i jaźni. Witkacy odwraca ten zabieg uznając, że jedność naszej osoby i
jedności przedmiotów są dane nam bezpośrednio, jako coś pierwszego, natomiast jakości
barw, dźwięków itp. zjawiają się wtórnie.
3 Gottfried Wilhelm Leibniz (1646-1716) niemiecki filozof, głosiciel monadologii w czasach
nowożytnych. Zgodnie z jego teorią, S.I. Witkiewicz uznawał, że ostatecznym elementem
świata są monady, że jest ich nieskończenie wiele, że nie ma materii martwej ani próżni.
Poprawki Witkacego polegały na uznaniu, że monady działają na siebie
21
miliardy lat łączyły się i różniczkowały komórki, aby takie ohy< ścierwo, jak ja, mogło o
sobie powiedzieć właśnie: "ja"! Ta metafiz) na książęca prostytutka - po co zdrabniać? -
psiakrew, psia ją m tę sukę umitrzoną...
KSIĘŻNA
z wymówką
SAJETAN
gorączkowo
Irina Wsiewołodowna - wam Chwistek ł zabronił być w pols] literaturze. I dlatego musi się
pani błąkać po sztukach bez ser stojących poza literaturą, sztukach, których nikt grać nie
będzie. nie znosi rosyjskich księżnych, nie cierpi, biedaczek. On chciałby ty szwaczki,
mundantki2- czy ja wiem? On kłamie, on tak kłamie, i ja. Dla mnie to już za wiele: dla mnie,
dla nas są śmierdzące dzi i jeszcze bardziej śmierdzące, rynsztokowe, podwórzowe matrc
nasze babki, ciotki, wujenki... hej!
II CZELADNIK
Mistrzu, to już jest samobiczowanie się klasy. Dobrze, żeście matel nie wymienili, a tobym
wam dał w pysk.
SCURVY
z dzikim, obłąkańczym śmiechem
Klasy klas! Haha! Logistyka3 w walce klas. Walka klasy klas są ze sobą. Sam pogardzam
sobą za ten nędzny "witz"4, a na lej:
mnie nie stać.
spontanicznie (Leibniz ich zgodność tłumaczył harmonią przedustanowioną przez
B( przypisywał im wolność, trwanie w czasie i rozciągłość w przestrzeni. Gdy Lei akcentował
ich duchowość - Witkacy raczej ich życiowość, biologiczność. Wit] przyjmował także
realność czasu i przestrzeni, które dla Leibniza były tyklo fenomei świadomości. Polski
filozof odrzucał też wiarę w Boga i w moralny cel świata.
1 Leon Chwistek (1884-1944) filozof, logik i malarz, w młodości przyj Witkacego, później
zaciekle zwalczany. Chwistek cenił dramaty Witkacego, ale zwą go jako filozofa.
2 mundantki - prawdop. przekręcenie od la monde (fr.) - służba, służąc
3 logistyka - logika matematyczna. Witkacy wyzyskuje dwuznaczność słowa l - terminu
logicznego (klasa przedmiotów) i socjologicznego (klasa społeczna).
4 witz (niem.) - dowcip.
KSIĘŻNA
zimno
To po co w ogóle robić "witze"?
SCURW
Zły przykład naszych dowcipnisiów w literaturze: dowcip im dawno zjełczał, a "witze" robią,
kanalie, wciąż. Ha - dosyć; kimś trzeba być w tej matni: trzeba stanąć albo tu, albo tam. Ze
strachu przed odpowiedzialnością - mego strachu - gotów mi się wymknąć najprzedniejszy
kąsek przeznaczonego mi życia. Jako hrabia mógłbym być obserwatorem tylko.
KSIĘŻNA
To tylko w Polsce jest tak postawiony ostro problem hrabiego jako
"taki. Od tej chwili nie wolno o tym gadać - szlus1, chłopaki cudne
Ti^ . , moje!
Całuje się z Czeladnikami
SCURW
Jak można tak mówić: "chłopaki cudne" - brrrr...
Otrząsa się ze wstrętu i martwieje
Taż to, pam^szczyt niesmaczności i moweżanru!2 Otrząsam się ze wstrętu i martwieję.
Wykonywa to
II CZELADNIK
obcierając się
To ja za te buciki Księżnej Pani nie chcę już floty, tylko takich całusów dziesięć ognistych,
jak tego Csikosa i pani de Korponay z tej powieści Jokaja3, co to czytałem w dzieciństwie.
KSIĘŻNA
kierując ku niemu mały srebrny browning
Wiem: Biała Dama - dostaniesz dziesięć kuł, jak ten Csikos.
I CZELADNIK
zdumiony w najwyższym stopniu
To jako te piszą nieuświadomione literatniki - te rozbabrywacze
' szlus (z niem.) - koniec.
2 moweżanr (fr. mauvais genre) - zły gust.
3 Mór Jókai (1825-1904) - pisarz węgierski, uczestnik Wiosny Ludów.
23
pojęciowego porządku, te nieczyste monisty1, sakra ich pługa: "z} sztuką, a sztuka życiem"!
Toż to mamy to, wicie, tu na naszej m;
szewskiej scence - to syćko, co te bałaganiaste łby se wymądrz, Jestem zdumiony w
najwyższym stopniu!
SCURW
nagle opanowany, podnosi się
Hę, hę!
SAJETAN
Patrzcie: znowu se hehehuje. Wynalazł pewnikiem coś nowego, cz się znowu nad nami
wywyższy. To huśtawka, a nie człowiek. On nie jest taki bardzo syty - mówię wam: męczy
się on wpi piekielnie, biedaczek, jako mówił - niedawno na Wawelu, a na Skałce, jako chcieli
inni, pochowany Karol Szymanowski. 2 Ska je dla lokalnych sław, a nie dla prawdziwych
geniuszy.
SCURW
zębami, na zimno, rwiąc kwiaty
Ja chcę i będę. Ja stanę na ich czele i wam pokażę zamek mojej dui największego człowieka
mojej sfery, biednej, demokratycznej, nied< chanej do końca burżuazji. Ja muszę! Ja
pokonam problem żołądkc i postawię wasze zagadnienie na wyższej platformie ducha. Będzi(
mnie jeszcze po rękach całować wy, moi bracia w nędzy duchov
SAJETAN
Nikt cię nie prosi, ty Robercie Fraternite3 jeden! My nie potrzebujemy inteligentów - minął
wasz czas. Z wibrionó powstaliśmy - w wibriony się obrócimy. Kocham zwierzęta. Czuję
1 monista - tu: wyznawca jedności życia i sztuki.
2 makabryczny żart, ale... Karol Szymanowski, kompozytor, przyjaciel Witkac umrze
niedługo, bo w roku 1937.
3 Fraternite (fr.) - braterstwo. Nazywając tak Roberta Scurvy'ego Witkacy aluzję do Ludwika
Filipa Orleańskiego (1773-1850) zwanego Egalite (Równ i do jego duchownej przemiany.
Ludwik Egalite, który w czasach Wielkiej Rewolucj przeciwnikiem monarchii, po Rewolucji
Lipcowej (1830) sam stanął na czele monar Podtekst bardziej złośliwy: sprzedajność
inteligencji gotowej służyć klasie silniej;
4 wibriony - bakterie wywołujące wibriozę, chorobę bydła. Aluzja biologiczi materialisty
Witkacego do biblijnego stwierdzenia z "prochu powstałeś...".
żych naprawdę kuzynem jurajskich1 gadów i trylobitów sylurskich2, małe a także świń i
lemurów3 - czuję związek z wszechstworzeniem •zają - rzadko to bywa, ale jest prawdą! Hej!
Hej!
Wpada w ekstazę
KSIĘŻNA
z zachwytem
Och, jakże kocham was za to, Sajetanie! Takim was kocham, śmierdzącego wszarza, ze
słońcem wszechmiłości gadziej w sercu starego szewca naszej planety. Ja chyba będę waszą
kiedyś -
dla samej formy, dla fasonu, dla szyku - żeby tylko było to raz. 'n Lc
prOS SAJETAN
B ni śpiewa na nutę mazurka
kałk i Różnorodność przeżyć nigdy nie zaszkodzi,
Jeśli człek się przy tym nie bardzo zasmrodzi,
A gdy i to nawet, i tak nic nie szkodzi,
Bo właściwie mówiąc, kogo to obchodzi! Hej!
iusz} KSIĘŻNA
idoje sypiąc na niego kwiaty
kow Mnie obchodzi - mnie! Ale nie deklamujcie już więcej, boście tacy Izieci wtedy
niesmaczni, że aż strach. Muszę się was wstydzić. Ja to co iowej inszego - mogę sobie na to
pozwolić, bom, wicie, popularnie mówiąc, księżna - to trudno.
• Krzyczy
Hej! Hej! Witaj, pospolitości! Odpocznę w tobie za wszystkie męki:
nów
• noje i moich przodków i ich zadków. Nawet ten biedny Scurvy
"J Y" i" •• ł • ' i' ł
ue wydaje mi się dziś takim małym.
:aceg
II CZELADNIK
W tej kwestii przodków coś jest! Rodzice są czymś też - to nie nkubator - a więc i przodkowie
dalsi są czymś też, u diabła! Tylko lie trzeba doprowadzać tego do absurdu, jako te arystokaty
te demi-arystony.4 Tu jest istota rzeczy w tej jednej rzeczy zalecam
:y ro te
iarch ' jurajskie gady - gady kopalne (z drugiego okresu ery mezozoicznej). iejsz< 2
sylurskie trylobity - kopalne stanowonogi (z trzeciego kresu ery paleozoicznej). ;znei f 3
lemury - małpiatki żyjące na Madagaskarze. 4 demi-arystony (z fr.) - półarystokraci.
25
umiarkowanie. Bo najgorsza rzecz na świecie to polski arystokr
- gorszy chyba od niego jest tylko polski półarystokrata, co z niczego już wypuszcza. Geny,
wicie. Ale znowu przecie doberm< i airedale-terriery ł...
l CZELADNIK
przerywa mu
Spróbuj-tu, bracie, czego w tym życiu do absurdu nie doprowad;
jako że to całe istnienie, święte i niepojęte, to jeden wielki absi
- walka potworów i tyle...
KSIĘŻNA
z żarliwością
Dlatego, że w Boga uwierzyć żarliwie nie...
Sajetan wali ją w pysk, tak że cala krwią się zalewa (balonik z fuksyną2). Ona p na kolana
Zęby mi wybił - moje zęby jak perełki! To prawdziwy...
Sajetan wali ją drugi raz. Wtedy ona już milknie, tylko klęczy sobie, popłakuje
SKURW
Irenko! Irenko! Teraz już nigdy nie wybrnę z kręgu twej księżycom duszy.
Deklamuje
W srebrzyste pola chciałbym z tobą iść I marzyć cicho o nieznanym bycie, W którym byś
była moją samotnością, I w noc tę prześnić całe moje życie.
I CZELADNIK
A nad ranem patrzeć, jak ze strachu wymiotują skazane przez cię na śmierć żywe trupy. Tym
się karmisz, kanalio; ty ich jesz< przed śmiercią wampiryzujesz3: You vampyrise them. You
rascal!4 byłem w Ohio.
SCURW Już nie ranią mnie te powiedzenia. To, co wy chcecie zro na ohydnie, na śmierdzące,
na parszywie, ja dokonam w przepiękn
1 dobermany i airedale-terriery - rasy psów.
2 fuksyną - czerwona farba.
3 ty ich wampiryzujesz (powtórzone po angielsku) - tzn. wysysasz z nich ki
4 You rascal! (ang.) - ty łotrze!
26
krat wie o sobie samym i o was - w cudownych barwach, ubrany we frak ;o si ?d Skwarył i
uperfumowany Californian Poppy 2 jak ostatni dandys, man^bawię ten świat jednym
tajemniczym słowem, ale nie w waszym znaczeniu: równa się - cofnięcie kultury3. Jeszcze
nie wygasła nagiczna wartość słów, w które wierzyli dawniej nasi wieszczowie, |i dziś wierzą
logistycy i husserliści.4 Ja o tym mówiłem już - patrz-.J;ie: moje broszurki - których notabene
nikt nie czyta -jeszcze przed
:ryzysem. bsun
KSIĘŻNA
klęcząc
?oże, jak on giędzi!
SCURW
a pad \rystokracja się przeżyła: to nie ludzie - to widma! Za długo nosiła iv sobie ludzkość te
widmowe wszy. Kapitalizm to złośliwy nowotwór, ctóry zaczął gnić, zjadać i gangrenować
organizm, który go wydał
kując i 0(0 dzisiejsza społeczna struktura. Trzeba zreformować kapitalizm, lie niszczyć
inicjatywy prywatnej
cowe
SAJETAN
Banialuki!
SCURW
gorączkowo
Mbo cała ziemia przetworzy się dobrowolnie w jedną samorządzącą ię elitycznie masę, co
jest prawie nieprawdopodobne bez katastrofy ostatecznej - a tej unikać należy za wszelką
cenę - albo kulturę . , . rzeba cofnąć. Mam chaos we łbie wprost nieprawdopodobny! Stwo-
/-*iQr"łł
renie obiektywnego aparatu w postaci elity całej ludzkości jest
ao'7/^'7
' iemożliwe, ponieważ przerost intelektu odbiera odwagę czynu:
fcjwiększy mędrzec nie domyśli i myśli swych do końca ze strachu hoćby przed samym sobą i
obłędem, a i tak będzie za to słabe wobec
• ' Skwara - modny krawiec warszawski. knyl 2 Californian Poppy (ang.) - Kalifornijski Mak
(nazwa perfum).
3 myśl o cofnięciu albo zatrzymaniu kultury zanim osiągnie stadium mechanizacji •fcesyjnie
wracająca w dziełach Witkacego.
K,4 husserliści - zwolennicy fenomenologii - filozofii Edmunda Husserla t kreiBt?9-1838).
Witkacy zwalczał ten kierunek m.in. za zbyteczne mnożenie pojęć ^"stawowych.
27
rzeczywistości. Strach przed sobą to nie legenda, to fakt - ludzi też boi się samej siebie -
ludzkość wariuje jako zbiorowość - jec stki wiedzą to, ale są bezsilne - otchłanne wprost
myśli... Gdyl mógł spuścić z liberalnego tonu i chwilowo połączyć się z nimi, potem ich
rozłożyć i zresorbować?...1
Zamyśla się z palcem w gębie
KSIĘŻNA
wstaje, obciera chusteczką skrwawione usta i mówi
Nudno, panie Robercie. To, co pan mówi, to są frazesy społeczni impotenta bez istotnych
przekonań.
SURVY
zimno
Tak? To do widzenia.
Wychodzi nie oglądając się
II CZELADNIK
Genialne poczucie formy ma jednak ten prokurator mops: wys;
w samą porę. A jednak on jest za inteligentny, aby być czymś dziś żeby dziś czegoś dokonać,
trzeba być trochę durniem jednak.
KSIĘŻNA
Więc my teraz zajmiemy się naszymi zwykłymi zajęciami codzienn;
Pracujcie dalej -jeszcze nie czas. Ja zmienię się kiedyś w wampirz która wypuści z klatek
wszystkie monstra świata. Ale on, wykonać swój program zbolszewizowanego inteligenta,
musi wpi zabić wszelki żywiołowy ruch społeczny. On wsadzi wszys do szufladek, ale przy
tym wsadzaniu połowie z was poukręca dla miary właściwej. On jeden ma wpływ na
komendanta "Dziarsi Chłopców", Gnębona Puczymordę, ale nie chciał go nigdy użyć w i
absolutnego leseferyzmu, lesealizmu i lesjebizmu społecznego. 2
Siada na zydlu i rozpoczyna wykład
A więc, kochani szewcy moi: bliscy mi duchem jesteście bardziej na
' zresorbować - wchłonąć.
2 leseferyzm (fr. laisser - faire) - pozostawienie, swoboda działania. Analogi wynalazki
Witkacego: lesealizm (laisser - aller) - swoboda chodzenia i lesje' (niedosłownie: swoboda
uprawiania miłości).
28
koaP^ fabrycznych, bardziej zmechanizowanych dzięki Taylorowi1 robot-^"^ników; bo w
was, przedstawicielach ręcznego rzemiosła, utaiła się ,i,yjjeszcze osobowa tęsknota
pierwotnego, leśnego i wodnego bydlęcia, "i^ctórą my, arystokracja, zatraciliśmy wraz z
intelektem i najprostszym nawet, chłopskim po prostu rozumem zupełnie. Jakoś dziś nie idzie
mi, ale może to przejdzie.
Chrząka długo i bardzo znacząco
SAJETAN
programowo, nieszczerze
^^pej! Hej! Ino tym chrząkaniem długim a znaczącym nie nadrabiajcie, >ani, bo to nic nie
pomoże. Hej!
CZELADNICY
^ha, cha! Hm, hm. Ino tak dalej! Dobrze będzie! Hu, hu!
KSIĘŻNA
dalej tonem wykładu
Te kwiaty, które tu dziś wam przyniosłam, to są żonkile. Widzicie ^sze( ^- o! - mają słupki i
pręciki i w ten sposób się zapładniają, że owad, ńsia idy wchodzi...
l CZELADNIK
Faz ja się tegom, Panie Święty, jeszcze w normalnej szkółce uczył! Ale ^ym akie mnie
ciągotki biorą, gdy Księżna Pani...
[zyc SAJETAN
ab lej! Hej! Hej! pier .
.F II CZELADNIK
naderwać się od tego nie mogę. Taka płciowa ponura nuda i płciowa .Beznadziejność wprost
straszna, jak w dożywotnim więzieniu. Gdy-. wm teraz czego, uchowaj Boże, doznał, to
byłoby chyba tak dobrze, ^ R bym do końca życia z żalu za tym skowytał.
• I CZELADNIK
^k to Księżna Pani umie te najokropniejsze fibry2 wyrafinowanej
^ Frederick Taylor (1856-1915) - inżynier amerykański, twórca naukowej or-
•ttzacji pracy zmuszającej do maksymalnego wysiłku (wprowadzenie norm opartych .
^Bnierzeniu czasu najsprawniejszych robotników). Tayloryzm, zdaniem Witkacego, . i.
"^•(piesza procesy mechanizacji i odczłowieczania.
fibry (z tac. fibra - włókno) - włókna nerwowe.
29
płciowości nawet w prostym człeku poruszyć i rozbabrać... A! Mnie aż mgli od takiej
przyjemnej, ohydnej męki... Okrucieństwo j( istotą...
SAJETAN
Hej! Cichajcie! Niech idzie dziwna chwila zaśmierdziałego żywoi niech się święci i mija,
niech morderczą, tragiczną chucią nas, wszai biednych zabija. Chciałbym żyć krótko jak
efemeryda ł, ale tęgo, a wlecze się ta gówniarska kiełbasa bez końca, aż za szary, nudl
jałowcowo-nieśmiertelnikowy horyzont beznadziejnego jałowego dn gdzie czeka wszawa,
zatęchła śmierć. Wciórności do mogilnego kuł - czy jak tam - wszystko jedno.
KSIĘŻNA
zakrywa oczy w zachwycie
Spełnia się sen! Znalazłam media2 dla mego drugiego wcielenia na ziemi.
Do Szewców
r Chciałbym uwznioślić waszą nienawiść, zamienić zawiść, zazadro ,t wściekłość i
nienasycenie życiem na dziką, twórczą ener ; dla hiperkonstrukcji - tak się to nazywa -
nowego życia społe i nego, którego zarodki tkwią na pewno w waszych duszach, " mających
na pewno również nic wspólnego z waszymi spocony]
zaśmierdziałymi, spracowanymi ciałami. Chciałabym mękę was l pracy pić przez rurkę, jak
komar krew hipopotama - o ile to możli w ogóle - i przemieniać na moje idejki, takie piękne,
takie motyl ; które kiedyś wołami się staną. Nie instytucje tworzą człowieka, człowiek
instytucje.
I CZELADNIK
Tylko bez blagi. Jasna Pani. Instytucje som wyrazem najwyższa dążeń, z nich się
wykonstruowujom - a jak tej funkcyi nie sp niajom, to wont z nimi - rozumiesz, jasna
landrygo?
II CZELADNIK
Cichej - niech się całkiem wygada.
1 efemeryda (gr. ephemeros - żyjący jeden dzień). - istota, rzecz krótkotrw
2 medium (lać. l. mn. media) - pośrednik, osoba zdolna do przekazywania zjav duchowych.
30
II CZELADNIK
;to jest
Cichoj - niech się całkiem wygada.
KSIĘŻNA
Tak - pozwólcie mi raz otworzyć na oścież czy na ściężaj nawet moją zatęchłą, umęczoną
duszę! Więc na czym to stanęliśmy? Aha - żeby waszą nienawiść i złość zamienić na twórczy
wybuch. Hm, jak to robić, sama nie wiem, ale to podyktuje mi moja intuicja - ta kobieca,
która płynie z wnętrzności...
3ta irz;
i ti lny nią ibłi
SAJETAN
z męką
Ooooch!... I nawet z pewnych zewnętrzności... ooch!
KSIĘŻNA
Ale jak ułagodzić waszą złość? Przecież wiadomo, że ludzie czasem . gładzą jeden drugiego,
aby doprowadzić go - tego drugiego - do jeszcze większej pasji. Jesteście teraz wściekli na
mnie, Sajetanie, i a jednocześnie musicie mnie podziwiać jako coś bezwzględnie wyż-
,,! szego od was, ja wiem: to męka! Gdybym was teraz pogładziła rosu i ,1
.po ręku - o tak - ;re«
0 • Gładzi go
.itobyście się jeszcze bardziej wściekli - wyleźlibyście wprost ze skóry...
ymi; SAJETAN
aszd usuwa, wyrywa raczej rękę jak oparzony
HiwłO, ścierwa!!
ylki Do Czeladników
, ali Widzieliście ta? To ci klasa świadomej perswazji! Chciałbym klasowo tak
uświadomionym być, jak ta cholera, perwersyjnie po kobiecemu, sakra jej suka, jest!
^•y^ KSIĘŻNA
SpC' śmiejąc się
Lubię w was tę wyższą świadomość waszej nędzy i tego łaskotliwego bólu, który was
rozlizuje na wszawą miazgę. Pomyślcie: gdybym tak Scurvy'ego, który mnie pożąda do
szaleństwa i już jest jak przepeł-liona szklanka, którą lada potrącenie rozbić może, pomyślcie,
Sajeta-lie, jak by on się wściekł i oszalał, gdybym go tak pieszczotliwie, "wał, litością
pogładziła i gdyby on mógł być jednocześnie wami trzema.
Groźny ruch trzech Szewców ku niej
31
SAJETAN
groźnie
Wara od niej, chłopcy!!
l CZELADNIK
Sam se, majster, waruj!
II CZELADNIK
Raz, a dobrze!
KSIĘŻNA
A potem piętnaście latek więzieńka! Scurvy by was nie oszczęd;
Nie - a kysz! Teruś, fuj!! Niech Fierdusieńko da mi sole angielski natychmiast.
Fierdusieńko daje sole w zielonym flakoniku. Ona wącha i daje do wąchania Szewc\ którzy
uspakajają się, niestety na krótko.
Otóż widzicie: agitacja wasza wykorzystuje tylko to, że tamci pogod się nie mogą. Jeśli
Scurvy, najwyższy dostojnik sprawiedliwości, kt( ma niezdrową manię niezależności, zdoła
się dostatecznie podli;
organizacji "Dziarskich Chłopców"...
SAJETAN
z niedoścignionym wprost dla nikogo bólem I to mój syn tam je - za tę parszywą flotę - mój,
mój własny u t) "Dziarskich Chłopców", których dziarskość oby skisła w zawadi kim
junactwie choćby! O - żebym raz już pękł z tego bólu - już bebechów wprost nie starczy.
Chądrołaje przepuklinowe - nie wiem nawet, jako kląć - nawet to mi dziś nie idzie dobrz
I CZELADNIK
Cichojcie - niech ta ścierwa, guano jej ciotka, wypowie się raz końca.
II CZELADNIK
Do końca, do końca!
Szarpie się dziko
KSIĘŻNA
jakby nigdy nic
Otóż chodzi tylko o to, że wy się nie umiecie zorganizować pr
' sole angielskie - środki uspokajające.
32
obawę wytworzenia organizacji arystokracji i hierarchii, choć jesteście jedyni dziś w tym
smrodowisku życia - cha, cha!
I CZELADNIK
To ci sturba, psia ją cholera, w suczą by ją wian! y
SAJETAN
Już ci się też język w tych wyklinaniach skiełbasił - daj lepiej pokój. Ja chcę, żeby kto ten
proceder raz detalicznie wyświetlił, a ten klnie już bez żadnego dowcipu i bez żadnej
francuskiej lekkości. Poczytałbyś lepiej Słówka Boya, aby choć trochę kultury narodowej
nabrać, ty wandrygo, ty chałapudro, ty skierdaszony wądrołaju, ty chliporzygu
odwantroniony, ty wszawy bum...
KSIĘŻNA
zimno. Urażona
Słuchacie czy nie? Jeśli będziecie się wyklinać między sobą, to idę w tej chwili na five-
o'clock l, starodawnym obyczajem arystokracji. Tylko wasze przekleństwa skierowane do
mnie bawią mnie, wy chlipalcy, wy purwykołcie, wy kurdypiełki zafądziane...
SAJETAN
ponuro
Słuchamy! Ni pary z pyska.
KSIĘŻNA
Otóż oni ,,naprzeciw" wam - tak to popularnie mówię, abyście pojęli nareszcie, "w czym
dzieło"2 - oni są różnorodni - to jest najistotniejsze. My, to jest arystokracja, to motyle
różnobarwne nad ekskrementaliami3 świata tego - widzieliście, jak czasem motyl na
gówienku se siada. Dawniej to byliśmy jak robaki żelazne w trzewiach samej nieskończoności
bytu, w transcendentnych prawach czy jak tam: ja tam nieuczona, prosta hrabianka i tyła, i
tyle tylko co - ale mniejsza z tym; otóż różnorodność ta nas gubi, bo dla nas,
' nve-o'clock (ang.) - podwieczorek, przyjęcie urządzane o 5. po południu.
2 naprzeciw wam, w czym dzieło - rusycyzmy: odwrotnie niż wy, o co chodzi.
3 ekskrementalia (łac. excrementum - wydalina, kał) - wydaliny. W obrazowej formie
Księżna streszcza przekonanie Witkacego o zdegenerowaniu arystokracji ducha - dawnych
żelaznych robaków poznających istotę bytu i prawa przekraczającego doświadczenie
(transcendentne - od łac. transcendere - przekraczać).
3 - S/.ewcy J J
pour les aristos 1, "Dziarscy Chłopcy" zanadto demokratycznie dzi scy właśnie i nigdy nie
wiadomo, w co się przetworzyć mogą, a Scu już się z państwowym socjalizmem dawnej daty
wącha, a dla Jf Dziarskości Naczelnej, Gnębona Puczymordy, sam jest zbyt do ^ zbliżony -
ach, ta względność społecznych perspektyw! Widzicie, to drabina względności się przeplata i
co jednemu śmierdzi. drugiemu pachnie i na odwrót. Ja dramatu takiego ideowego i cierpię,
co to, wicie: burmistrz, kowal, dwunastu radnych kobii
- przez wielkie K, jako symbol prachuci, on - niby ten najważni szy - nikt imienia nie zna,
robotnicy, robotnice i ktoś nieznal a w obłokach Chrystus z Karolem Marksem - nie
Szymanowsk
- pod rękę; nie mnie na takie bzdury brać, mnie trzeba wbić na p a potem w gębę prać. Ja
lubię rzeczywistość, a nie zagwazdn symbolizmy w częstochowskich wierszydłach epigonów
Wyśpią kiego, oparte o gazetkową ekonomię polityczną bez żadnych studic
I CZELADNIK
Roztrajkotała się - psia ją jucha mierzi, jak ostatnia bamfiondry W mordę ją, w tę anielską
kufę raz by zajechać, a potem niech dzieje to, co chce.
II CZELADNIK
Ja się boję, że jak raz dam, to będzie potem lustmord2 wytrzymam. O - majstrowi też
niedobrze z oczu patrzy, bo ją już zeprał. Rozerwiemy ją, chłopcy, w kawały, tę duchową,
kaczanów dragę3...
Smakuje w powietrzu rękami i wargami mlaska SAJETAN
przysuwając się groźnie (.'brząka. Foksterier rzuca się ku nim
Hmr, hmr, hmr...
KSIĘŻNA
Teruś! Fuj!
Zawala się ściana z okienkiem; wywala się zgnity pień; nagłe ściemnienie widoku w g\ tylko
dalekie błyskają światełka i slabo rozbłyska lampa u sufitu. Spod zasłony wych
' pour les aristos (fr.) - dla arystokratów.
21 lustmord (niem.) - morderstwo z lubieżności.
3 drąga (fr. dragon - smok) - smoczyca, jędza.
34
Scurry ir czerwonym huzarskim uniformie d la Lassalle '. Za nim wpadają w czerwonych
trykotach, złoto szamerowanych, ..Dziarscy Chłopcy" z synem Sajetana, Józiem, na czele
SCURW
Oto "Dziarscy Chłopcy" - oto Józek Tempe, syn obecnego tu Sajetana. Teraz nastąpi tak
zwana skrócona scenka reprezentacyjna
- my nie mamy czasu na długie procesy, że tak powiem, naturalne. Brać ich wszystkich, co do
jednego! Tu jest gniazdo najohydniejszej, przeciwelitycznej rewolucji świata, chcącej
sparaliżować wszelkie poczynania od góry - tu rodzi się ona z pomocą perwersji nienasyconej
samicy, renegatki jej własnej klasy, a ostatecznym celem jej - babo-matriarchat2 ku
pohańbieniu męskiej, jędrnej siły - społeczeństwo jest kobietą - musi mieć samca, który je
gwałci - otchłanne myśli
- nieprawdaż?
SA J ETAN
Wstydź się pan - to potworna bzdura.
SCURW
Milczeć, Sajetanie, milczeć, na Boga! Jesteście prezesem tajnego związku cofaczy kultury;
my to zrobimy nie tracąc wysokości: Tu twój syn ma głos, stary głupcze po prostu - nie będę
klął. Zostałem przez telefon ministrem sprawiedliwości i wielości rzeczywistości, tej Chwist-
kowej3. Wszystkich do więzienia za zgodą moją, w imię obrony elity umysłów najtęższych.
SA J ETA N
z rozpaczą
Raczej kilku brzuchów co rozrosłej szych i maniaków - niewolników władzy pieniądza jako
takiego - als solches4 - psiamać.
' Lassalle Antoine (1775-1809) - generał kawalerii Napoleona zabity pod Wa-gram. Ubranie
"Dziarskich Chłopców" w barwne uniformy, jak późniejsze bardzo aktorskie wypowiedzi
Józka Tempe, symbolizują sztuczność i anachronizm ruchów faszystowskich.
2 babomatriarchat - - złośliwie przetworzona nazwa ustroju (matriarchatu)
podporządkowującego społeczeństwo kobietom. Karykaturalnym symbolem tego ustroju jest
bliska triumfu w finale ,,Szewców" - Księżna.
3 złośliwa aluzja do teorii Chwistka głoszącej, iż człowiek żyje nie w jednej, lecz w kilku
różnych rzeczywistościach: popularnej (życiowej), fizykalnej, psychologicznej i senno-
wyobrażeniowej.
4 als solches (powtórzony po niem. zwrot) - jako takiego.
35
SCURVY
Milcz, na rany Chrystusa...
KSIĘŻNA
Pan nie ma prawa...
Zatlamszają ją, ale potem puszczają
SCL'RVY
kończy
...stary idioto, i nie mów banałów, bo nie ręczę dziś za siebie, a chcę, rozpoczynać nowego
życia, jako pierwszy prokurator państw od mordu w afekcie, jakkolwiek ostatecznie mógłbym
sobie na pozwolić. Jutro podpiszę wszystko w gabinecie - nie mam jesz pieczątki.
SA J ETAN
Co za głupio-drobno-małostkowość w takiej chwili!
SCURVY
do Księżnej, która spokojnie wącha kwiat
Widzi pani - oto jest opanowanie bestialskich wprost pożądań:
dla siebie; wszystko oddaję społeczeństwu.
KSIĘŻNA
Czy i to?
zamierza się szpicrutą, którą podał jej usłużny Fierdusieńko, w niższą część brz Scurvy 'ego
SCURVY
odtrącając szpicrutę, krzyczy w dzikim szale
Brać, brać ich wszystkich czworo! Może to się wydać nad wył śmiesznym, ale nikt nie wie, że
tu tkwił właśnie perwersyjny węzeł mogących rozsadzić całą naszą przyszłość i pogrążyć
świat w anard Rachunek z panią odkładam na później - teraz nareszcie mamy czi do syta.
SAJETAN
daje ręce pod kajdanki
No - Józek, prędzej! Nie wiedziałem, kogo moje łono...
JÓZEK TEMPE
bardzo po aktorska
No, no, ociec - bez frazesów. Tu żadnych nie ma łon, tylko są fak 36
społeczne, a nie nasze osobiste parszywostki: ostatni raz pręży się iywiduum przeciw
wszawości przyszłych dni.
SAJETAN
Kestety, nie będziemy mówić niepotrzebnych rzeczy - hej!!
Dziarscy Chłopcy" zabierają się powoli do obecnych. Milczenie. Nuda. Powoli spada kurtyna,
podnosi się i znowu spada. Nuda coraz gorsza
Koniec aktu pierwszego
Akt drugi
Więzienie. Sala przymusowej bezrobotnosci, przedzielona tzw. ,,balaskami" na & części: na
lewo nie ma nic, na prawo - wspaniale urządzony warsztat szewski. W sra na podwyższeniu,
odgrodzona ozdobnymi kratami od reszty sali, katedra dla pokurah za nią drzwi, a nad nią
witraż, przedstawiający "błogosławieństwa pracy zarobkom - może być zupełnie
niezrozumiała kubisty czna bzdura - wyjaśnia ją widzom powy\ nazwa, wypisana ogromnymi
literami. W lewej części sali błądzą Szewcy z I aktu głodne hieny. Czasem kładą się lub
siadają na ziemi - w ruchach ich widać potwi umęczenie nudą i brakiem pracy. Często drapią
się i drapią jedni drugich w plecy. Na \ stoi u drzwi Strażnik, zupełnie normalny, miody,
byczy cliło? w zielonym mundurze. chwilę rzuca się na któregoś z Szewców i mimo oporu
wywleka go przeze drzwi, po c\ zaraz prawie wladowuje go na powrót.
STRAŻNIK
wskazując w głąb sceny ręką
Jest to sala programowego bezrobocia w celu udręczenia osobnik żądnych pracy. Witraż ten
wskazuje w głąb
przedstawia właśnie na złość błogosławieństwa pracy zarobkom Więcej nic do powiedzenia
nie mam i do mówienia nikt mnie zmi nie zdoła. Prostytutki miłosierdzia zostały u nas
surowo zakaże Ludzkość się rozwydrzyła - jeśłi tak nie damy rady, wróć oficjalnie do tortur.
SA J ETAN
łapie się za głowę
Praca, praca, praca! - Byle jaka niech se będzie, ale niech będ O Boże! To jest - ach, już nic
nie wiem. Boli mnie tak na wątpia
wątpia (gw.) - wnętrzności.
38
tego przymusowego lenistwa, jakbym ogniem żądzy pracy cały był yypełniony. Może ja źle
to powiedziałem? Ale co robić? Co robić?
CZELADNIK
Najpiękniejszej dziwki mi się tak nie chciało jako teraz tych zydlów i narzędzi. Ja się chyba
wścieknę! To jest banalne, psiajucha. Co tu więzieniem można z człeka zrobić. Nikiej Wajld l
albo Werlen2 się M-zemieniłem i to bez nijakiego nawrócenia - och, och!
II CZELADNIK
Feraz ja: pracy dajcie, bo zwariuję i co będzie wtedy? Co bądź:
)antofle dla lalek, kopyta dla sztucznych zwierząt, urojone sandałki Ha nigdy niebyłych
Kopciuszków! Och - robić - co to było a szczęście! A nie docenialiśmy go, gdy było go po
pas i w bród. ) - na ten tryjont3 Boży - za wiele męki na nas, którzyśmy przedtem niewiele
mieli. Kaśka, gdzieżeś ty? I nigdy już!
SAJETAN
;ichojcie, chłopcy. Mówi mi sama największa intuicja, że może być iedługie ichnie
panowanie: coś stać się musi, a kiedy...
fa Czeladnika l rzuca się Strażnik i wywleka go na lewo mimo krzyków i protestów. Sajetan
kończy jak gdyby nigdy nic
^ie mogę uwierzyć, żeby tak straszna siła, jak nasza, zgniła bezwład-ie.
II CZELADNIK
l iluż tak wierzyło i zgniło. Życie jest straszne.
SAJETAN
owe łowisz banały, kochanie.
II CZELADNIK
(anały i banały. Prawdy największe są też banalne. Już nic na pokaz la samych siebie z
wątpiów naszych nie wydostaniemy. Zanudzić się w nieróbstwie programowym na śmierć,
będąc odżywianym na siłę |zterdziestu byków. To ohydne! Wyście starzy, ale mnie się wyć
chce
edzifl ' WsJId - przekr.: Oskar Wilde (1856-1900), pisarz angielski, zwolennik skrajnego , Ł-
Btetyzmu - lansował hasło sztuka dla sztuki. Oskarżony o homoseksualizm spędził •lata w
więzieniu.
2 Werlen - fonet.: Pauł Verlaine (1844-1896), poeta francuski uwięziony postrzelenie w
czasie kłótni przyjaciela i poety, Artura Rimbauda.
3 tryjont - przekr.: triumf (aluzja do stylu Wyspiańskiego).
39
i przyjdzie czas, że się na śmierć zawyję. A życie mogłoby być ta piknę, takie straśnie fajne: z
Kaśką po całym dniu nieludzkiej pr wyrżnęlibyśmy sobie po dużym piwie!
Wchodzi na katedrę Scuryy - drzwiami górnymi na lewo
SCL'RVY
ubrany w czerwoną togę i biret takiż, śpiewa
Mahatma ł wyrżnął małe piwko I dobrze się zrobiło mu. I będzie odtąd mu już dobrze, Jeśli
nie "tam", to może "tu" 2
Wskazuje palcem na ziemię. Strażnik wrzuca I Czeladnika. Scurvy'emu przynosi śniad na
katedrę bardzo młoda, ladna Strażniczka w fartuszku na mundurku. Scurw pije \ z dużego
kufla
II CZELADNIK
Już jest nasza jedyna pociecha, nasz dręczyciel, nasz dobrozłoczyń Żeby nie to, to naprawdę
wściec by się można. Czy rozumu ludzkości, ten niesamowity upadek najlepszych synów
twych, patrzenie na kata staje się jedyną kulturalną rozgrywką, i to z t] szlachetnych, bo
oprócz tego to chyba my dwaj - bo maj^ nie - chi, chi - ja się brzydzę śmiechem moim, co
brzmi jak płl bezsilnego ciamkacza3 nad śmietnikiem pełnym ogryzków, niedop ków,
wyczesków, skórek i blaszanych pustych puszek - ład komplet.
SA J ETAN
Cichoj - nie obnażaj twych wstrętnych ran przed naszym torturm rzem - on tym puchnie i tyje
duchowo w sobie.
Strażnik patrzy na zegarek - rzuca się na II Czeladnika i wywleka go za drzwi n, jęków i
oporu
II CZELADNIK
w chwili małej pauzy w wywlekaniu
1 Mahatma - tytuł ind., wielkoduszny, mądry (sanskr.: mahat - wielki, at - - dusza). W
czasach Witkacego tytuł używany w odniesieniu do Mohan K. Gandhiego (1869-1948)
popularnego przywódcy indyjskiego.
2 "tam"... ,,tu"... - tj. jeśli nie w zaświatach, to na ziemi.
3 ciamkać - mlaskać, bezsilny ciamkacz - głodny. W utworze "W m;
dworku" ciamkacz = dziecko.
O męko, męko! - nie móc nawet chwilki jednej robić, czego się chce! Czymże wobec tego jest
przymus pracy...
Exit\
SCLJRW
do rymu do ,.chce"
Hę, hę. Ja więcej cierpię, bo nie wiem zupełnie, kim jestem, od czasu jak mam władzę
polityczną. Sprawiedliwość tylko w najbardziej mdłych, demokratycznych,
drobnomieszczańskich republikach była naprawdę niezależna, kiedy się nic społecznie
ważnego nie działo, kiedy nie było żadnych aktualnych przemian, kiedy
z rozpaczą w głosie
po prostu było stojące, cuchnące bagno! O - gdyby można urządzić otwartą, polityczną
czerezwyczajkę2, nie mającą nic wspólnego z sądami!
SA J ETAN
Tylko wielkie społeczne idee usprawiedliwają takie instytucje i dualizm sprawiedliwości. W
imię spasionych czy zepsutych żołądków paru maniaków koncentracji kapitału będzie to
wprost świństwem.
SCL'RVY \
zamyślony
Nie wiem, czy jestem typem tchórza wytworzonym przez dyktaturę, czy prawdziwym
wyznawcą faszyzmu w wydaniu "Dziarskich Chop-ców"? Tężyzna sama w sobie! Kim
jestem? Boże! Com ja z siebie uczynił! Liberalizm to guano - to najgorsze z kłamstw. Boże,
Boże! - jestem cały z gumy, którą na coś niewiadomego naciągają. Kiedyż pęknę wreszcie?
Tak żyć nie można, nie wolno, a żyje się jednak - to straszne.
SA J ETAN
On nam tu umyślnie demonstruje tę swoją mękę, aby pokazać nam,
' exit (tac.) - wychodzi.
2 polityczna czerezwyczajka -- nazwa skrótowa Nadzwyczajnej Komisji do Walki z
Kontrrewolucją i Sabotażem (Czerezwyczajnej Komisji) mającej prawo pozasądowego
wydawania i wykonywania wyroków. Ponure proroctwo Witkacego nt. czerezwyczajki w
Polsce spełni się w PRL: funkcje "czerezwyczajki" spełniać będzie UB oraz Komisja
Specjalna do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, którą kierował
stalinowiec R. Zambrowski.
41
jak to się można ładnie męczyć istotnymi tak zwanymi problem tam, na wolności, gdzie pracy
w bród, gdzie dziwki są i słońce, i hej! prokuratorze, zdaje mi się, że twą głową niedługo ktoś
poo Może to będę ja - cha, cha!
f SCURW
Dość mi z tymi - czy tych po prostu wierszydeł z powyspiańsii I gmachów nędznych jego
epigonów. Rasa wieszczów wymarła i w) ^ nie wskrzesicie i nie spłodzicie jej na nowo,
choćbyście się z tą słyi ,,dziwką bosą" Wyspiańskiego \ - mówię to w cudzysłowie - ożi h...
I CZELADNIK
przerywa mu
Nie mów o bosych dziwkach, na litosierdzie Boże, bo na samą n o tym, zatyka mnie w tym
więzieniu!
SCURW
kończąc dobrotliwie i spokojnie
... i na dożywocie sobie tu osiedli, co wcale przy dzisiejszej procedl niemożliwe nie jest. A
wasza rewolucja może nadejść akurat na dobę, dajmy na to, po waszym sowicie zasłużonym
zgonie zgnicia na wilgotnej słomie: "sur la paille humide"2, jak mó Francuzi -
o Francuzi, czyż bez ceny słów francuskich naszych blask?3
Tamci bledną najwyraźniej i rozdziawiają gęby, i padają na kolana
Ha - bledniecie wyraźnie, kotki me, i gęby się wam tak śmies;
jakoś rozdziawiają, i czuję ból i rozkosz - ten dla pewnych ty] najwspanialszy kokteji uczuć,
w którym beznadziejność istnie
' "dziwka bosa" Wyspiańskiego - złośliwa aluzja do finału "Wyzwolę w którym Wyspiański
widział w ludzie siłę wyzwolicielską:
znajdzie się ktoś, co przyjdzie tam 7. kluczami
(może wyrobnik, dziewka bosa), i pierwszy uchyli wrót ...
2 "sur la paille humide" - powtórzony po francusku zwrot " na wilgotnej słoi
3 przeróbka początku 6 strofy "Warszawianki" Kazimierza Delavigne'a (w kładzie Karola
Sienkiewicza):
O Francuzi! Czyż bez ceny Rany nasze dla was są?
42
im z jego najgłębszą, niepowrotną cudownością, najgłębiej się eżywa.
Wpada wepchnięty przez Strażnika II Czeladnik i też pada na kolana
yolucje się nie spieszą - one mają czas, te bezosobowe bestie...
SA J ETA N
na kolanach
takie gadania półgłębokie: sam nie wie, co plecie, a inni myślą, to właśnie najmędrsze.
I CZELADNIK
zbielałymi wargami
lnie wargi bieleją już ze strachu podłego. Do-ży-wo-cie!
Pierwsze sylaby wymawia oddzielnie - na ostatniej pieje dziko
SAJETAN
opanowując się nadludzkim wysiękiem i wstając z kolan
IJa się nadludzkim zaiste wysiłkiem opanowuję. A ja wiem, że dożyję. lurz«J^ ^^ ^ sobie
intuicję i tempo: tempo di pempo ł, jak ktoś mówił, yiamdzia jego zafatrany glamzdoń. Ja
wiem, jako czas idzie, i wiem e 0•^ ze ° ne dawniej nacjonalizm był czymś faktycznie
świętym, i to ow1' )ecjalnie u narodów uciśnionych i tych, co przegrywali, to dziś jest leską i
będę to gadał, choćbyście mi tu dożywocie w dwójnasób •zedłużyli i ozdobili codziennym
mordobiciem w godzinę wypowie-zenia tych słów.
SCLRW
szni [k to? pó^
, SAJETAN
pn i n '
n się pyta jeszcze, chudopępek nieszczęsny: to jest już pseudoidejka,
iko środek dla koncentracji międzynarodowego świństwa kapitału
;nia'
izyta.
SCLRW
ość tych przekleństw nudnych, a nade wszystko tej banalnej eologii, bo każę prać.
prz<
' tempo di pempo - - imitacja włoskiego określenia tempa muzycznego. W powieści edyne
wyjście" użyte w znacz, przyśpieszone tempo.
43
II CZELADNIK
do Sajetana
Cichajcie - wyście starzy: wy sobie możecie na wszystko pozwc nawet na odwagę bez granic.
Ale jam - tak, jam - młodyć - t tak: dyć jezdem i kwita. Mnie się dziwek chce, wciornaści, jak
di
Wyje głucho
SCL'RVY
oficjalnie
Jeszcze raz kto dziwkę wspomni, a do ciemnicy pójdzie, jak mi I miły. Więzienie święte jest,
jako miejsce kary prawomocnej, i kalać brzydkim słowem nie lżą, panowie skazańcy!
f SA J ETAN
Otóż wracam do poprzedniego: nacjonalizm nie wyda już no kultury, bo się wyprztykał. I
zdradą stanu mimo to jest w każd kraju antynacjonalizm specyficzny produkować - właśnie
mimo on to jest przyczyną wojen, międzynarodowych koncernów zbrojen wych, barier
celnych, nędzy, bezrobocia i kryzysu. I trwa ta m na hańbę ludzkości i tę nędzną, niegodną
siebie, na głupio samobój ludzkość, powiadam: pokryje!
SCLRW
Ja, wicie, kiedyś sam.
SAJETAN
z ironią
Kiedyś! Wyście wszyscy kiedyś - chodzi o to, co teraz: żeby zebrała nie liga ł dla załatwiania
formalnych spraw onych nacjona tycznych państw, co z samego założenia przy
kapitalistyczna za przeproszeniem, przepytujem, ustroju niemożliwym jest, tylko l walki z
nacjonalistycznym egoizmem, i to walki od góry, właś od tych elitycznych światłych łbów
zaczynając. Ale jedno prawda ji że kto co ma, to się tego nie wyrzeknie - trzeba mu to z mięs
razem, z flakami wyrwać. Jednostki dobrowolne rzadkie są jak r a cóż mówić o grupie - a
jeszcze by ta - o klasie. Klasa klasą i do zniszczenia jej do ostatniej pluskwy będzie. Cziczerin
2 -
1 liga - tu chodzi o Ligę Narodów, którą Sajetan krytykuje.
2 Gieorgij Cziczerin (1872-1936) - przywódca bolszewicki, komisarz spraw granicznych.
44
ijetanie, Sajetanie!
SCURVY
z bólem okropnym wprost
SAJETAN
zecież języka nikt nikomu z gęby wyrwać nie chce - rozregionalizo-rane w naturalny sposób
narody sztuczne1 może wyduszą jeszcze co ze siebie, czego jako takie nie wydadzą, bo
zgniją, hej! Od góry!
- Rozumi pan, panie Scurvy: to nie byłaby żadna zdrada stanu wtedy
- to byłaby pikną, humanitarna ideja, jak się patrzy - komu, gdzie co - pytam, czy nie?
SCURVY
Vy, Sajetanie, głowę na karku macie - tego wam nie neguję. Jedna ^ była wtedy pod jedną
władzą organizacja świata i dobrobyt by się ^ólny sam przez się przez opanowaną sztukę
rozdziału dóbr ustano-ił i o wojnach mowy by nawet być nie mogło...
SAJETAN
yciągając do niego ręce - pierwszy raz się do niego zwraca - dotąd mówił twarzą ku i
ibliczce one] sobaczej
^ięc czemu pan tego sam nie zacznie? Czy wy myślicie, że my musimy >bić rewolucję od
dołu, nawet wtedy, gdy ona od góry ez kompromisów zrobiona być mogła? Każdy zostaje na
swoim iejscu. Kto nie chce pracować w nowym ustroju - kula w łeb, opornym wytrąca się od
razu broń z ręki, pozbawiając ich >dwładnych im ludzi. Czymże jest dowódca batalionu bez
batalionu
- kukłą w mundurze.
SCURVY
zakłopotany
m< m, hm...
SAJETAN
den dekret, drugi, trzeci i szlus. Więc czemu, powtarzam, pan tego im nie zacznie, mając
władzę, która ci na gówno w rękach gnije, [urwysynie, a mogłaby kupą piorunów twórczych
być. Czemu, •zumiejąc to, nie masz pan odwagi? Żal ci tego głupiego, spokojnego
1 narody sztuczne - chodzi o rozregionalizowanie sztucznych państw wielo-rodowych.
45
żyćka twego, które dowolnie niski stwór gdzieś głęboko ma? Czy ze względu na publiczkę
ona sobaczą, dla popularności - czy O - gdyby były wyższe potęgi, to modliłbym się do nich o
oświecę tej hochexplosiv 1 bomby władzy, aby świadomie pękła z własnej w Czemu, jeśli jest
towarzystwo świadomego macierzyństwa, nie instytutu oświecającego mężów stanu co do
innego znaczenia sło ,,ludzkość" i charakteru chwil dziejowych! Czemu są oni zaw ciasnymi
pionkami jakiejś zaściankowej idejki czy intrygi, u źródeł < raczej na dnie której siedzi
ohydny, bezpłodny, bezpłciowy już po międzynarodowej finansjery, koncernu czystej formy
chamstwa a draństwa i tak dalej, i tak dalej. Czemu pan tego nie zrobi ma władzę? Czemu?
SCURYY
To nie jest takie proste, mon cher2 Sayetang!
SAJETAN
Bo pan tę władzę od nich otrzymał i boi się pan jej zużyć p ciwko nim samym ze zbytku
uczciwości. Taż to, panie, by makiawelizm wyższej sorty, i to w imię najwyższego ideału: ci
ludzkości. Czemu czeka pan jako ten głupi Alfons XIII3, drugi ( Ludwik ów pradawny4, aż
pana wykurzą gwałtem z tego pałacu i katedry?
SCURVY
smutnie, z ironią
Aby wam, Sajetanie, zostawić coś do zrobienia. Gdybym usta dobrowolnie, stracilibyście
wasze bohaterskie miejsce w hist( świata: bylibyście tak bezrobotni jak wieszczowie i mesjani
po tak zwanym oficjalnie nieomal prawie ,,wybuchnięciu Polsk Ludzkości nie ma - są tylko
robaki w serze, który jest też ku robaków.
1 hochexplosiv (niem.) - wysoce wybuchowa.
2 mon cher (fr.) Sayetang! - mój drogi Sajetanie!
3 Alfons XIII (1886-1941) - król hiszpański z dynastii Burbonów; emigro w roku 1931 po
ustanowieniu republiki.
4 Ludwik ów - aluzja do Ludwika XVI (1754-1793), ściętego podczas Wiel Rewolucji
Francuskiej.
46
SAJETAN
ppie żarty: niegodne lewego półpaznokcia małego palca prawej no^ lębona Puczymordy.
SCLRW
spokojnie
:o więźnia nieomal dożywotniego nie mogę już was, Sajetanie, arać dodatkowo. Przysługuje
wam prawo bezkarnego obrażania de, ale chamstwem istotnym, nie w znaczeniu
arystokratycznym, \ korzystanie z tego prawa. Bić nie każę - ja tylko tak gadam postrachu -
jestem humanitarny.
SAJETAN
zawstydzony
)praszam się łaski, panie Scurvy! Już nie będę nigdy.
SCL'RW
lech ta, niech ta - mówcie se dalej. Mówię tak, abyście nie czuli stansu.
SAJETAN
) dzieci i ludzi prostych nigdy nie należy się, jak to mówią, zniżać. li się na tym od razu
poznają i to ich obraża tylko.
SCLRW
; pewnym zniecierpliwieniem. Patrzy przy tym na zegarek
sbrze, dobrze - mówcie no.
SAJETAN
;óż, panie Scurvy, ta chwila jest jedyna, jak to mówią sobie •chankowie w erotycznych
powieściach - na szczęście wymarło już plemię. Nigdy jeszcze twarzą w twarz nie mówili do
siebie zedstawiciele dwóch zasadniczych potęg, reprezentujących dwa rtujące w każdym
gatunku prądy: indywiduum i gatunku. To jest ;cz piekielnie zawikłana: bo indywiduum musi
wystąpić za gatunek, czasem za jego kawałek, kiedy czasy przyjdą, że ten kawałek ma aśnie
misję reprezentowania całego gatunku, w imię którego musi ć zrobiony umszturc l -
zrozumiano?
' umszturc (niem. Umsturz) - przewrót.
47
SCURW
Co za metafizyka historyczna! Ależ, Sajetanie, tę misję - powiadacie - będzie miał ten
kawałek gatunku, jak się wyrazi
- któremu materialnie jest źle. A władza pochodzi od toten
- pamiętajcie, że bez władzy nie byłoby ludzkości w dzisiejsz znaczeniu, w której wy byście
wasze wolnościowe szpryngle2 i prawiąc
z szalonym naciskiem
i siebie najistotniej jako indywiduum - mówię z największ naciskiem - w nich przeżywać
mogli. Tu jest punkt istotny, hrabiowe mają trochę racji, psia ich mać. Aby zaś działać, trzeba
trochę głupim, takim ciasnawym, wicie. Prawdziwie mądry fa działać nie będzie: zapatrzy się
we własny pępek i tyła. I tego wal tych waszych dóbr duchowych, odbierać nie chcę. Ja widzę
najtajn sze podszewki życia i ludzkich dusz.
SA J ETAN
Parszywe, prokuratorskie, w ujemnym znaczeniu mówię - nie cis się pan tak zaraz jak ryba -
w którym znawca wszystkich, a poniek i siebie, za różnorodne tylko świnie uważa - nie jest
znawstwem ży istotnym. A zresztą może jest w tym i racja, ale to jest z tą płyl zasadą, że
nawet altruizm jest egoizmem - tu dotykamy rze( zasadniczych, że istnienie bez istnienia
indywidualnego i wielości
-jest nie-do-pomyślenia. Ale wróćmy do poprzedniego, mimo dzisiejsza zidiociała publika
rzyga od trochę przydługich i co mądn szych rozmówek. Otóż niech pan naprawdę dobrze
pomyśli: niech p wyjdzie pierwszy przed front i zniesie wszelkie bariery narodó a zapanuje
złoty wiek ludzkości; to jest banał: co miała dać kultt narodowa, to dała - po co mamy żyć
przywaleni jej gnijąc;
ścierwem? Po co, pytam się? Przecie pan w przyszłość ludzkości, w formie właśnie nie
wierzy?
SCURYY
Sajetanie, Sajetanie! Czyż na to trzeba było kory mózgowej u pewn]
1 totem - znak plemienia; przypisywana mu siła boska stała się podstawą wła<
2 szpryngle (niem.: springen - skakać) - wyskoki, figle.
48
szczurów w jurze i triasie1, aby stworzyć coś tak promiennego J^ )hydnego zarazem jak
rodzaj ludzki?
SAJETAN
y,,.- ie wymizguj się od odpowiedzi! Co cię wstrzymuje? Przecież jawnie ^", uniesz. Widzę to
czysto, powiadam, intuicyjnie: nie jesteś ciasnym tatykiem nacjonalizmu zaborczego, że tak
powiem ultradelikatnie.
SCURW
wymijająco, ale wsiotaki2 z rozpaczą, cholera
e macie pojęcia, co za tragedia...
SA J ETAN
^ l mi tu będzie swymi tragediataliami głowę zawracać! Moja - to la! (t tragedia prawdziwa!
Ja widzę prawdę ostateczną całej ludzkości )rzez to, że jom widzem właśnie, moje osobiste
życie upływa jak ijczarniejszy, kloaczny nieomal koszmarek, gdy wy pławicie się dziwkach i
majonezach.
OBAJ CZELADNICY
ryczą
Y013 aaa! Haaaaa!!
SCURW ^CZY
"• , ziwka w majonezie! Czego też taki biedak nie wymyśli! Muszę
(róbować! ze
•Ze]- '{ SAJETAN
pan dpowiadaj, sturba twoja suka, bo ci ośrodek sumienia sparaliżuję ów ludem skupionej we
mnie woli milionów.
SCURW
^rn fatchniony starzec - rzecz dziś niezmiernie rzadka!
SAJETAN
ej, hej, prokuratorze; coś mi się widzi, że niezadługo pożałujecie tych mich słówek!
' jura, trias - drugi i pierwszy okres ery mezozoicznej (gr. mesos - środkowy), na ora przypada
szczyt rozwoju gadów, które pod koniec ery (w kredzie) ustępują sjsca ssakom. 2 wsiotaki (z
roś.) - jednak, mimo wszystko.
- Szewcy
49
SCLRW
poważnieje i miesza się
Sajetanie, czyż nie widzicie, że maskuję przed wami potworną tra| mego położenia realnego i
straszliwą wprost pustkę wewnętrzną? tak zwanym problemem Iriny Wsiewołodowny nie ma
we dosłownie nic - wyjedzona skorupka od nigdy niebyłego r Witkacy, ten zakopiański
zagwazdraniec, chciał mnie nami na zajmowanie się filozofią - i tego nie mogłem nawet
zrobić. ona przestanie się nade mną znęcać, po prostu przestanę istnieć, a będę musiał z
przyzwyczajenia...
SA J ETAN
I żreć te wąparsje w sosach nieomal astralnych, gdy my tu łapi sześć wszy na minutę, nie
śpimy wcale od ciągłego swędzenia, w z marzniemy, a w lecie dusimy się od upału w
smrodzie nie( transcendentalnym i stałym wszechstronnym rozdrażnieniu wszyst zmysłów,
dochodzącym do szału, w nienawiści, zawiści i zazdi w potęgach wprost niewyrażalnych
słowami, a tylko pchnięcie
Robi gest
SCURYY
Dosyć o tym, bo ja się uduszę w sobie jak młoda kaczka - t wiem, co mówię - jestem a bout
de mes forces vitales l. C\ wiedzieć, wole jeden, czemu nie mogę ustąpić? - Właśnie dlateg
muszę jeść to, co muszę i co mnie nauczono; że muszę się porzą umyć, zmanikiurować, spać
miękko i nie śmierdzieć jak wy; ] do teatru i mieć dobrą dziwkę jako antydot przeciw tej
wszystkich piekieł świata, tej...
Wygraża obiema pięściami na prawo, a potem na lewo
Nawet moja władza i tortury zgnieść jej nie mogą, bo ona to lut właśnie lubi, ścierwa jej
sturbiasta wian, i ja nie doznając niczego - bo gwałtem się brzydzę, jak kapral karaluchem -
wszystkh zrobić mogę, tylko jej jeszcze większą rozkosz dam...
Prawie barytonem śpiewa od ,,tylko" począwszy
SAJETAN
Oto są istotne problemy, naprawdę istotne problemy rządzących ] ludzi. To jest potworność,
na którą słów brak dosłownie.
* a bout de mas forces vitales (fr.) - u kresu sił życiowych.
50
działalność takiego pana pozornie jest tylko dla państwa idei, ludzkości - naprawdę to chodzi
o te "godziny pozabiurowe" - mówię to w cudzysłwie - gdy się objawia człowiek sam dla
siebie...
SCURW
Milcz - nie pojmujesz potwornego konfliktu przeciwnych potęg w mym wnętrzu. Jak kłamię z
całą świadomością jako minister, ja wieszam bez przekonania, aby żreć te wąparsje, te mątwy
tak smaczne diabelnie z Zatoki Meksykańskiej - tak: muszę kłamać i powiem ci, że dziś 98%
- obliczenie Głównego Urzędu Statystycznego - bo statystyka wszystkim jest dziś i w fizyce i
co najważniejsze i w metafizyce monadologicznej z jej prymatem materii żywej - otóż 98%
tej całej naszej bandy robi to samo bez przekonania, tylko dla utrzymania resztek ginącej
klasy -jakich indywiduów, chcesz wiedzieć? - zwykłych żuiserów l pod maską jakichś idei,
mniej lub więcej kłamliwych. Ludzie teraz to tylko wy - to każdy wie. A dlatego tylko, żeście
po tamtej stronie -jak przejdziecie tę linijkę, będziecie tacy sami jak my.
SAJETAN
z emfazą
Nigdy - przenigdy!
Scurw śmieje się ironicznie
My stworzymy bezkompromisową ludzkość. Sowiecka Rosja to tylko bohaterska, ale
obiektywnie nędzna próbka - dobra i taka, jako wysepka we wrogim oceanie. Ale my
stworzymy od razu taką ludzkość, jaką będzie aż po zgaśnięte słońce, aż po zagwazdrany
koniec naszych gadów na zamarzłej ziemiczce naszej kochanej i świętej.
SCURW
Zawsze musi coś takiego niesmacznego kropnąć: taktu się hołota nie nauczy nigdy i poczucia
miary.
Krzyczy
Do pisuaru z nim!
Wywlekają I Czeladnika do pisuaru SAJETAN
A ty miarę masz, jak myślisz o niej? - ty świniarzu?!
Prokurator zachnąl się i zzymnąl
' żuiser (fr. jouisseur) - - sybaryta, lubieżnik.
4* 51
SCURW
Żachnąłem się, zżymnąłem się i lepiej mi od razu jest.
Dzwoni w ręczny dzwonek. Wpada straż z dwóch stron za balaskami
Dawać mi tu tę Irinę Tmutarakańską1 na konfrontację! Czerni mówię - nie wiem. To nie
dowcip - to dziwna siurrealist) konieczność w dowolności.
SAJETAN
Czym się zajmuje ten potwór? Jakimiś subtelnościami zupel kretynizmów - oto ich tak zwane
życie intelektualne, po obol kowej gnębicielskiej pracy po biurach i buduarach.
SCURW
Nie rozumiecie całego uroku znawstwa czegokolwiek bądź u bez] nycłi impotentów takich
jak ja - to są otchłanie rozkoszy usprai liwienia swego bytu - takie dziamdzianie się w sobie...
SAJETAN
A dałbyś pan już spokój - Bóg z tobą, panie Scurvy. Boże, - mówię to machinalnie. Ta pustka
twych dni! Czym ją TS\ zdołam?! Rozmowa z tym wcielonym kłamem
wskazuje na prokuratora
zdawała mi się rajem wobec samotności i przymusowego celko bezczynu. O, względności
wszystkiego! Obym się nie zmienił abym siebie poznać już nie mógł! Kim będę za trzy dni,
za tygodnie, za trzy lata... Lata, lata...
Pada na kolana i płacze. Stróżowie wprowadzają Księżnę do kompartymentu2 na rzucają kolo
zydli i wychodzą. Księżna w ubraniu aresztanckim wygląda uroczo, jak gimnazjalistka
SCURVY
zimno
Proszę pracować.
Księżna, milcząc głucho, zabiera się do robienia butów bardzo niedołężnie, z i wprost
niechęcią
' Tmutarakańską - Tmutarakań, gród i rejon na wsch. brzegu Morza Azor miejsce ucieczek
walczących o władzę książąt ruskich. Zniszczony przez Pół w XII w., obecnie na jego miejscu
stanica Tamańska.
2 kompartyment (fr.) - pomieszczenie.
52
No, no - bez tych płaczów i spazmów - proszę nie przerywać. Rozmowa była ciekawa- to
fakt.
Strażnicy wrzucają I Czeladnika
KSIĘŻNA
Wprost upiornie nie chce mi się butów szyć, a rozkosz czuję mimo to. Wszystko zmienia się u
mnie w rozkosz. Taka już jestem dziwna.
Dumnym tonem
Pan zawsze tylko wszystko "tego" dla czystej dialektyki. Dla pana odpowiedniki pojęć to
furda, jak mówią Polacy. Pana tylko obchodzą związki pojęć między sobą.
Płacze
SCURYY
Na przykład związek pojęcia pani ciała, czyli ściślej: rozciągłości samej dla siebie ', z
pojęciem takiejże rozciągłości mojej - chi, chi! Cha! cha,
cha!
Śmieje się histerycznie, trochę łka i mówi do Sajetana, który przestał właśnie płakać - a więc
była chwila, ze płakali wszyscy troje - nawet Czeladnicy też podchlipywali
Mnie w tym wszystkim, co wy mówicie, peszy to, że wy otwarcie robicie to tylko i jedynie
dla brzucha - och, co za banał! My mamy idee.
SAJETAN
Rzygam już tą rozmową pospolitą, jak myśli kaprawego kaprala na Capri - ten dowcip bez
dowcipu wyraża bezpośrednio ohydę tego stanu. Macie idee, boście nażarci - macie czas.
Tak - o tak - o tak...
KSIĘŻNA
robiąc buciki
SCLRW
Płaski jak soliter materializm wasz przeraża mnie. Co będzie dalej, dalej, dalej... I
zazdroszczę wam do obłędu możliwości mówienia prawdy i, co ważniejsza, odczuwania jej
bezpośrednio. Ta ludzkość zjadająca sama siebie od ogona tego zaczynając, przeraża mnie jak
widmo przyszłości.
rozciągłość dla siebie - tj. przeżywana od wewnątrz, samoświadoma.
53
SAJETAN
Ty sam, koteczku, bronisz tylko i jedynie twego i tobie podobny brzucha i brzuchów - po
prostu boli mnie ten banał jak rozpaloi żelazo w kiszce odchodowej. My, gdy zdobędziemy
brzuch, stwórz my wtedy nowe życie - czy to głęboka wiara, czy frazes bez pokryci;
Cofnięcie kultury bez tracenia wysokości duchowej - oto nasza idej A zacząć można
zwaliwszy nacjonalne rogatki i słupki.
SCLRW
W to nie wierzę - wybaczcie, Sajetanie, jakkolwiek być może, że t sam przed chwilą
mówiłem. Ale...
Po namyśle
Tak, ja się przyznaję: my nie możemy się tylko wyrzec dobrowolni standardu naszego życia -
to jest najtrudniejsza rzecz. To zrobił paru świętych, ale nie wie dokładnie nikt, jaką im to
dało rozkos piekielną w innym wymiarze.
SAJETAN
Kompensata być musi. Ale ilu świętych znowu cierpiało nieludzk< do końca życia przez
ambicję, honor i ciśnienie organizacji...
SCLRW
Czekajcie - pozwólcie mi myśleć - jak mówił Emil Breiter\ kiedyś gdyby nie dążył do
wyższego standardu, nie byłoby nic: żadne kultury, nauki, sztuki - komunistyczny, totemiczny
klan pierwot trwałby bez "potlaczu"2, tej śmiesznej rywalizacji, jako począt władzy...
SAJETAN
Wiem: złowić sześćset ryb, gdy przeciwnik tylko trzysta, i na przykład dwieście wrzucić na
powrót do morza...
SCURW
Mądrzyście, Sajetanie, bo mądrzy. Otóż trwałby ten klan aż d( zgaśnięcia słońca i co? -
Bezforemny, astrukturalny, bez możność przezwyciężenia siebie w wyższych regionach form
bytowania społecz nego. Ale mój codzienny dzionek, który wydarłem ja, mały, prowin
' Emil Breiter (1886-1943) - krytyk "Wiadomości Literackich", przeciwni! Witkacego; rewanż
literacki Witkacego.
2 potlacz - uczta rytualna połączona z rozdawaniem prezentów; wyrodzila si w niszczenie
własnych dóbr w celu zaimponowania rywalom siłą i bogactwem.
54
cjonalny burżujek, z nicości wprost, przez naukę prawa, przez długie lata prawomocnego
mordowania zbrodniarzy, przez potworne wprost obkuwanie się wszystkim w wolnych
chwilach mych cudnych, należy tylko do mnie i nie oddam go dobrowolnie nigdy. Ale z
drugiej strony nie wierzę już w to nowe życie, które stworzyć macie wy - oto moja tragedia
jak na patelni.
SA J ETAN
Pluję na nią, gwazdram! Bezkresne są możliwości, jeśli spadną bariery między narodami.
Myśli, które powstaną wtedy, nie dadzą się obliczyć dziś z naszą znajomością historii praw i
nędznym bałaganem naszych pojęć.
SCURW
Nie lubię, jak się puszczacie na spekulacje powyżej waszej intelektualnej pojemności. Nie
macie odpowiednich pojęć, aby to wyrazić. Ja aparat pojęciowy mam - aby kłamać. Tej
tragedii nie pojmuje nikt! To aż dziwne chwilami jest.
SAJETAN
Tragedia zaczyna się tam, gdzie boli w wątpiach. Te myśli nie dochodzą ci, prokuratorze, do
nerwu błędnego - to tylko kora mózgowa cierpi bezboleśnie, wspaniale, ścierwa jej mać. To je
dla nas, z naszego punktu widzenia, czysta zabawa ino te twoje tragedie - to rozkosz: położyć
się wieczorem po dziwkach i wąparsjach w łóżeczku, poczytać se, pomyśleć o takich
bzdurach i zasnąć, ciesząc się, że się jest takim interesującym panem dla jakiejś lafiryndy
zafądzianej. O, gdybym ja się mógł taką tragedią zabawić! Boże - cóż to byłoby za nieludzkie
szczęście! Co za szczęście - o, żeby mi te flaki choć na chwilę przestały boleć za siebie i za
ludzkość całą - o, hej!
Skręca się caly - Księżna z lubością się śmieje
SCLIRW
do Księżnej
Nie śmiej się, małpo, z taką lubością, bo pęknę.
Z naciskiem do Sajetana
Otóż to trzeby by udowodnić, że one za ludzkość całą was bolą. Może takich wypadków w
ogóle nie ma?
Ciężkie milczenie trwa bardzo długo. Mówi Scurw na tle ciszy, w której (sic!) słychać dalekie
tango w radiu
55
To dancing w hotelu ,,Savoy" w Londynie. Tam się bawią naprawd Pozwólcie mi wyjść na
chwilę - ja też jestem człowiekiem.
Wybiega na lewo
SAJETAN
Taki to syćko se wej zrobi, kie zechce - a my nawet.7.
KSIĘŻNA
Cicho - nie śmieszcie mnie. Zupełnie łaskoczecie mi mózg waszyi pomysłami.
SAJETAN
rozczulony nagle
O gołąbeczko moja! Ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracować możesz! Jak się nam
rwą do pracy te gicale 1 i paluchy śmierdzące, jął się syćko w nas do tej jedynej
pocieszycielki wypina, jazf do penknięcia. A tu nic. Patrz w szarą, chropawą do tego ścianę
wariuj, ile chcesz. Myśli łażą jak pluskwy do łóżka. I puchną te bolącf wątpia z nudy tak
strasznej, jak góra Gauryzankar2 jaki, a śmier dzącej jak Cloaca Maxima3, jak Mount
Excrement4 z powieści fantastycznej pisarza Buldoga Myrke5 - z nudy, która boli, jak wrzód,
jak karbunkuł6 - znowu, psia-chyl, słów mi brak, a gadać si^ chce jak czego innego. E - co tu
gadać; i tak nikt tego nie zrozumie Już mi nawet zabrakło samej przedsłownej mazi. I po co tu
wyrażać? po co ryczeć i łkać, po co flaki pruć, po prostu i na wspak? Po co? po co? po co? To
okropne słowo "po co"?. To wcielenie najboleśniejszej nicości - a więc po co? Kiedy pracy ni
ma i nic z tego być nie może.
Pełznie do kraty. Do Księżnej
Jasna Pani: ukochana, jedyna moja pieszczotko, koteczko transcen dentalna, metapsychiczne7
cielątko boże, bogoziemne, a tak przyjem
1 gicale (gw.) - giczoły, kończyny, nogi.
2 Gauryzankar - Gaurisankar, szczyt w Himalajach, 7144 m.
3 Cloaca Maxima - największy kanał w staroż. Rzymie odprowadzający ścieki do Tybru.
4 Mount Excrement (neolog.) - Szczyt Łajna.
5 Buldog Myrke - fikcyjne nazwisko pisarza.
6 karbunkuł - czyrak gromadny, dawniej także nazwa rubinu (lać. carebunculus - węgielek).
7 metapsychiczny - nadzmysłowy, przekraczający psychikkę (np. telepatia, jasno-widztwo).
56
ne, zmyślne i pojętne jak myszka jaka czy co - ty nie wiesz, jak szczęśliwą jesteś, że pracę
masz! - to jedyne usprawiedliwienie stworu żywego w jego nędzy ograniczeń wszelakich, od
czaso-przestrzennych począwszy.
KSIĘŻNA
Umetafizycznienie pracy1 jest przejściowym okresem tej kwestii. Wielcy panowie egipscy
tego nie potrzebowali, jak również nie będą potrzebować ludzie przyszłości. Ten wyje o
pracę, która mnie wprost w dwójnasób, i duchowo, i fizycznie, łamie. Oto jest względność
wszystkiego - to wpływ tego Żyda Einsteina - ja dawno już...
I CZELADNIK
A dyć, to je wstyd, psiokrew zapowietrzona! To je inteligencka ^,' trajdocha! Taż to ja wiem
już, że teoria względności w fizyce nic nie ma do czynienia ze względnością etyki i estetyki, i
dialektyki, i tak dalej! - tamda-lamda, tramda-lambda! Nie bedem gadał - rzygać się od tej
gadaniny ino chce. Hej, hej! - Sajetanie - nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy -
takośmy ta se wtedy gadali - a tera co? Ileśmy tych niepotrzebności nagadali, a pracę nam dali
obejrzeć z takiej strony, że nikiej landryga podmiejska w niedzielę ponętną nam się stała.
Takie dałem porównanie, bo na te prawdziwie ładne panny ze świata to ja nawet nie reaguję,
wicie, płciowo zupełnie - za ładne są, suka ich rwań zachlebiona - za ładne i za nie-do-stępne!
Powtarza z rozpaczą
I na równi mi się chce, buty szyć, jak dziwek prostych, ordynarnych!
Obłędnie spokojnie
Dajcie pracy, bo będzie źle!
Z okropną rezygnacją
Ale co to kogo obchodzi? To mówię z okropną wprost rezygnacją, dla nikogo dziś niepojętą.
' umetafizycznienie pracy - przypisywanie pracy wartości metafizycznej. Metafizykę pracy
tworzył w czasach młodości Witkacego pisarz i filozof Stanisław Brzozowski (1878-1911).
Nawiązując po części do marksizmu Brzozowski twierdził, że praca jest absolutem, źródłem
wszelkich rzeczy i wartości, którym - zapominając o ich ludzkich źródłach - przypisujemy byt
transcendentny, ponadhistoryczny, czasem boski. Filozofia pracy była ideologią zarówno
PPS, jak prawicowych odłamów ruchu robotniczego. Brzozowski - jak świadczy ,,Jedyne
wyjście" - był jednym z niewielu filozofów, których Witkacy doceniał.
57
SCURW
śpiewa za sceną
Znudziły mi się wszystkie famdiumądy \
I zwykłych dziwek mi się wprost potwornie chce.
Chciałbym mieć nowe całkiem dziś oglądy,
A potem zrobić coś takiego bardzo "fe"!
Księżna nasłuchuje bardzo uważnie
II CZELADNIK
do I
Nie będziesz do społeczeństwa jak do matki mówił i się do niego| modlił, bo cię nie zrozumi i
jeszcze ci w pyzdry2 kopniaka za te umizgi| dziecięce da - hej!
SAJETAN
O, nie mówcie tego "hej" - nie używajcie go, na Bogal Nie przypominajcie mi tych czasów na
zawsze minionych! - ,,o, ma mignonne" 3 - bo mi się wątpia drą z żałości tak plugawej i nijak
nie estetycznej, że wstyd mi okropnie i wstręt taki do siebie mam, jakbym! był żywym
karaluchem we własnej gębie. Hej, hej!
Na katedrę wbiega Scurvy i dziwnie się zapina jakoś (marynarkę i tego) i zaciera ręce.
Księżna obserwuje go bardzo badawczo - ostentacyjnie nieomal.
SCURVY
Zimno, psiakrew, siarczyste we wszystkich ubikacjach tutejszych - mrozik bierze. Będą mi
dziś smakować po tym wszystkim smażone meksykańskie mątewki.
Tango z oddali
A przedtem pójdę na ślizgawkę przy muzyczce.
Wącha w przestrzeń
Potworny smród - to dusze ich gniją w bezczynności ohydnej, rozkładającej ich w zdechłą
marmoladę.
* famdiumądy (fr. femme du monde) - kobiety światowe.
2 pyzdry - Witkacy często używał nazwy wielkopolskiego miasta jako synonimu pośladków.
3 ,,o ma mignonne" (fr.) - moja pieszczotko. Kalambur oparty na skojarzeniu dźwiękowym ze
słowem miniony.
58
KSIĘŻNA
zabierając się .do pracy
To jest sadyzm - to moja sfera i tereny.
SCLRVY
histerycznie
A, już nudzi mnie to, do wszystkich diabłów! Jak będziecie tacy, każę was wszystkich
powywieszać bez sądu! Od czego mam władzę? A? To by był wyczyn sportowy pierwszej
klasy. O władzo -jakżeż otchłanne - tak: otchłanne i wonne są twoje pokusy.
KSIĘŻNA
przestaje szyć buty
Wiesz, Scurvy, Scundątko bidne, i niedojdowate: zaczynasz mi się teraz dopiero podobać. Ja
muszę przejść przez wszystko w życiu, poznać najgorsze, zapluskwione nory duszy i
krystaliczne szczyty niedosiężne w księżycowe noce bez dna...
SCLRVY
Co za styl sobaczy - taż do skandal...
KSIĘŻNA
nie pesząc się bynajmniej
Jako prawdziwej arystokratki niczym mnie speszyć nie można - to nasza wspaniała
właściwość. Otóż, muszę przez ciebie przejść, bo życie moje inaczej będzie niepełne. A
potem, gdy ty, wsadzony przez nich,
wskazuje na Szewców butem, który trzyma w lewej ręce
będziesz w loszku gnić konając z żądzy za mną - tak, za mną: żądza za kimś, właśnie o to
chodzi - za dużym piwem i tartinkamil u Langrodiego, ja oddam się Sajetanowi na szczytach
jego władzy, a potem tym cudnym chłopakom śmierdzącym - tym, tym szewskim
zagwazdrańcom nie z tego świata - hej, o hej!! I wtedy będę wreszcie, ach, szczęśliwa, gdy ty
byś oddał życie za rąbek sukni mej i za pół litra żywieckiego piwa.
SCURVY
zmartwiały z żądzy
Zmartwiałem wprost z piekielnej żądzy połączonej z ohydnym niesmakiem. Jestem
faktycznie jak pełna szklanka: boję się ruszyć, aby się
1 tartinki - kanapki.
59
nie wylała. Oczy mi na łeb wyłażą. Wszystko mi puchnie jak sałata a mózg mój jest jak wata
umoczona w ropie zaświatowych raa O, pokuso niedosiężna w swej dzikości bez dna!
Pierwsze bezprawil w imię prawomocnej władzy.
Nagle ryczy
Wychodź z więzienia, małpo metafizyczna! Co będzie, to będzie: uż} raz, choćbym z żalu
potem skonać miał jak zbrodniarze hodowar przez księcia des Esseintes u Hyusmansa!l
KSIĘŻNA
My mówimy jak zwykli ludzie, nie oślepieni ideami ideowcy. Zwykły! człowiek nie zniży
dobrowolnie standardu życia, chyba że mu się daj porządnie w pysk. I ty też, Scurviątko moje
biedne. Ja nie mówi?| nawet o ideowej stronie rzeczy, tylko o tym mięsnym, bebechowym,
rozbestwionym, rozłaskotanym podłożu, na którym nasza osobowość pnie się jak jadowita
kobra w dżungli.
SCURYY
U was, kobiet, to jest inaczej...
KSIĘŻNA
Istnienie jest potworne, 2 zrozum to. Tylko fikcje małego wycinka społecznego bytu naszego
gatunku stworzyły fikcję sensu całości bytu. Wszystko polega na wyżeraniu się gatunków.
Równowaga walczących mikrobów umożliwia nam istnienie - gdyby nie ta walka, jeden
gatunek pokryłby w kilka dni sobą - o ile miałby co żreć - skorupę ziemską warstwą na
sześćdziesiąt kilometrów grubą.
SCL'RVY
Ach, jaka ona mądra jednak jest! To podnieca mnie do szału. Chodź do mnie taka, jak jesteś:
nie umyta, przepojona więziennym nastrojem i zapachem.
Księżna wstaje, rzuca hut z hałasem i stoi dziwnie jakoś zamyślona
1 książę des Esseintes - postać dekadenta z powieści ,,A rebours" francuskiego pisarza J.K.
Hyusmansa (1848-1907).
2 wywód Księżnej tłumaczy zarówno potworność istnienia, jak i oglądanie się Witkacego na
Nadludzi - jedynych, którzy mogą znieść prawdę o chaosie, walce gatunków i totalnym
nonsensie istnienia. Ci wielcy - kapłani, a ostatnio tylko artyści - tworzą zarazem fikcje, w
które wierzą masy.
60
KSIĘŻNA
"ak jakoś się dziwnie zamyśliłam - po kobiecemu - ja nie myślę aózgiem - o nie, bynajmniej.
To myśli we mnie mój potwór. Może idnak nie oddam ci się wcale, Robercie - tak będzie
lepiej:
•otworniej, a dla mnie przyjemniej nawet.
SCLRW
), nie! - Teraz nie możesz już!
Zrzuca purpurową togę
"eraz wściekłbym się.
Biegnie do kraty i gorączkowo otwiera drzwi z klucza
SAJETAN
to takimi rzeczami i takimi problemami zajmuje się ta banda - eine ;anz konzeptionslose
Bandęł - gdy bez pracy my konamy jak cierwa. Techniczni wykonawcy nie istniejących
myślątek - ot co! slawet kobiet mi się nie chce z tej czystej żądzy sfabrykowania
;zegokolwiek bądź.
CZELADNICY
chórem
nam też! I nam!
CZELADNIK
Noblem maszyny zostawiliśmy chwilowo na boku: maszyna jest zbyt Zanalizowana -
wiadomo wszystko - dorżnęli ją zaś futuryści 2 - brrr... zimno mi się robi na sam dźwięk
słowa ,,obrabiarka".
II CZELADNIK
Maszyna to tylko przedłużenie rąk - zrobiła się, wicie, taka ikromegalia3 - trzeba ciąć. Część
maszyn będzie zresztą zniszczona v naszej koncepcji cofnięcia kultury. Wynalazcy będą
karani śmiercią w torturach.
' eine ganz konzeptionslose Bandę (niem.) - banda całkowicie pozbawiona koncepcji.
2 futuryści - zwolennicy futuryzmu, kierunku poetyckiego. Witkacy krytykuje przesadny
kukit maszyny obecny w twórczości futurystów, którzy głosili pochwałę trzech M - miasta,
masy, maszyny.
3 akromegalia (z gr.) - nadmierny rozrost jakiejś części ciała.
61
SA J ETAN
olśniony nagle nową ideą
Jestem wprost olśniony nową ideą od środka! Hej, chłopcy: rozwalmy te nędzne, dziecinne
balaski i pracujmy wraz natychmiast jak diabły, Bierwa się! Dumping\ ręczno-butowy! Tera
jabo nigdy! Hej! Hej!
CZELADNIK
Ale co będzie dalej?
SAJETAN
Choćby na pięć minut użyjemy za dziesięciu, nim nas skują i zmasakrują. Życie jest jedno -
nie myśleć nic. Gwałt pracowników nad pracą - o, hej!!
CZELADNICY
A walmy! Abo - abo! Sturba wasza suka! Niech ta! Co nam tam! Hę, hę!
/ tym podobne wykrzykniki. Rzucają się wszyscy trzej, w ..mig" rozwalają balaski i ciskają
się jak głodne bestie na zydle, narządka szewskie, zwoje skór i buty. Zaczynają gorączkowo,
zaciekle pracować. Tymczasem Scurvy narzuca swą czerwoną tog( na więzienny strój
Księżnej - w którym ona wyjątkowo ponętnie wygląda - i stoją zgrupowani na katedrze. On
trzyma ją w objęciach. Mizdrzą się.
SCURVY
z czułością
Ty mój mały prokuratorze: zacałuję cię dziś na śmierć.
KSIĘŻNA
na tle sapania Szewców
Ohydny musisz być w erotyzmie, sądząc po tym dowcipku. Przynajmniej milcz - lubię, gdy to
się odbywa jako milcząca, ponura ceremonia upodlenia samca w absolutnej ciszy - wtedy
wsłuchuję się w wieczność.
SAJETAN
sapiąc
Tu - dawaj dratwę - bij - tu ją tak...
I CZELADNIK
sapiąc
Macie - tu prędzej - hej, kołek - daj skórkę...
1 dumping (z ang.) - sprzedaż towarów po cenach deficytowych, by wyprzeć z rynku
konkurencję.
62
II CZELADNIK
sapiąc
Przyklapnąć toto - o tak - zaklep - szyj - prać - gwazdrać
- gwajdolić...
Coś zaczyna być wariackiego w ich pracy
SCURYY
z naciskiem
Patrz, kochanie, za gorączkowo pracują. W tym jest coś strasznego. Mówię to z prawdziwym
naciskiem, po prostu podkreślam to. To nowa epoka jakaś się zaczyna czy co, u diabła
starego?!
KSIĘŻNA
^icho - patrzmy - to straszne! Ja tylko co byłam w tym świecie. Tyś mnie uwolnił, kochany!
SA J ETAN
odwracając ku nim głowę. Z ironią
Za gorączkowo pracują! Abiezjanska róża!\ Tyś nigdy tego nie rozumiał. Praca!
W natchnieniu dzikim wali miotem; tamci wyrywają sobie wszystko. Leci im to z rąk. Jęczą
głucho w zapale
O praco, praco! - Za ciebie, ale tobie nie zapłacą! Precz z tym! To głupie prorocze
wierszydła! Ja jestem realista. Dawaj - masz go - gwóźdź. O, gwoździu, dziwny gościu
podbutowy - któż twoją dziwność oceni? Dziwność pracy! Czyż jest wyższa marka
dziwności? Wziąwszy pod uwagę ohydną pospolitość tej ostatniej - to jest pracy. Kuj! Wal!
Ręce się palą - flaków nie starczy - rżnij, smaruj i pal - potem się chwal, póki nie wbiją na pal.
Ciągle te sobacze wieszcze rymy - psiakrew!
II CZELADNIK
Tu - podbijaj - pier go - wal - zakrzyw. Tu but! O, buty, buty
- jakieście piknę! Zabucione światy! Cały świat zabucim - za-pracujem, zagwazdrzem -
wszystko jedno. Więzienie, nie więzienie
- pracy nikt się nie oprze. Praca to cud najwyższy, to metafizyczna jedność wielości światów -
to absolut! Zapracujem się na śmierć, aż do żywota wiecznego - może! Kto to wie, co w takiej
pracy, jak nasza, na dnie jest!
abiezjanska róża (z roś. przekr.) - małpia morda, małpie miny.
63
I CZELADNIK
Wszystko we mnie dygoce, jak w turbinie jakiej na milion koń i klaczy parowych. Dziwek nie
trza, piwa nie trza - nie trza radia, kina i pajęczarzy umysłu wszelakich! Praca sama w sobie -
oto jest cel najwyższy - Arbeit an und fur sich!ł Bierz, wal, dratwę wlecz
- kłuj! Buty, buty - powstają, wyłaniają się z nicości butowego prabytu, z wiecznej czystej
idei buta, tkwiącej w otchłani idealnej, pustej, jak sto milionów stodół. Kuj, kuj - okute buty
nie drą się
- to jest prawda, i to absolutna. Tyle jest prawd, ile butów, i tyle pojęć buta, ile wynosi
liczność alef jeden!2 Boże - daj tylko tak do końca. Dziwek nie trza - Arbeit an sich - to w
serce jakby sztych. Piwa nie trza - niech nikt mi mózgu już nie przewietrza, Szczęścia idzie z
flaków własnych tajny nurt - idzie furt. Ręczn buciornia wali jak piekło, co wszystko już z nas
wywlekło - a nie nastarczy butów dla całego świata na hurt - nędzny wiersz - ale nie o to
chodzi: but się rodzi, but się rodzi!!
SCLRW
Wisz go! - stworzyli nową metafizykę. Irenko, to niebezpieczna bomba - to pocisk nowej
marki z nie istniejących zaświatów. Ja, Irenko, ja się pierwszy raz w życiu boję. Może to
naprawdę "święci się" - mówię to w cudzysłowie - nowa epoka - tak: święci się
- "święć się, święć się, wieku młody"3 - tak pisano dawniej.
Ogłupiały zupełnie
KSIĘŻNA
Ja się nasycam cudownie ich złudną radością w męce najwyższej
- w ich męce, nie mojej - tym ich bezprzykładnym dureństwem
- sycę się jak niedźwiedź leśny miodem. My, dwa mózgi w istocie zbrodnicze, złączone
płciowym uściskiem, bez pośrednictwa innych przyrządów...
1 Arbeit an und fur sich - praca w sobie i dla siebie. Parafraza terminu Immanuela Kanta
(1724-1804), filozofa niemieckiego, który głosił, że rzecz sama w sobie (Dinge an sich) jest
niepoznawalna. Człowiek - wg Kanta - nie tyle poznaje rzeczywistość, ile współtworzy ją
swymi kategoriami poznawczymi, wyprzedzającymi doświadczenie (tj. apriorycznymi).
2 liczność alef jeden - termin matemat. oznaczający nieskończoną ilość elementów, 3,,święć
się wieku młody" - cytat z fantazji Bohdana Zaleskiego ,,Rusałki".
64
SCURW
Ale tak nie będzie, tylko tak nie będzie? Co? - nie będzie? Będzie wszystko? Powiedz, że tak,
powiedz, że tak, bo umrę.
KSIĘŻNA
Może dziś poznasz całą moją nicość - może...
Tamci ciągle mruczą i sapią, pracując bez wytchnienia
SCURW
Patrz - coraz dziczej pracują. Tu spełnia się nareszcie coś naprawdę strasznego, czego nie
przewidzieli żadni ekonomiści świata. Patrz kochanie moje: ja umrę, dziś już nie chcę nic
poza tobą.
KSIĘŻNA
To tak się mówi - dopiero dziś zaczniesz żyć naprawdę. Ale co kogo to obchodzi? Czuję
małość wszystkiego. Ach - gdyby tak wypełnić sobą świat i zdechnąć choćby pod płotem,
zaraz potem.
SCURW
Artystyczne problemy - precz z tym parszywym nienasyceniem formą i treścią\. Patrz: dzika,
a raczej udziczona praca wydzielona jako czysty instynkt pierwotny, jak instynkt żarcia i
płodzenia. Uciekajmy stąd, bo ja oszaleję po prostu.
KSIĘŻNA
Patrz w moje oczy.
SCURW
jak do dziecka
Ależ kochanie, trzeba wytrzymać tę nawałę pracy za jaką bądź cenę, bo to jest naprawdę,
niesamowite i oni naprawdę - jeśli ta psychoza się rozprzestrzeni - rozwalą świat i zniszczą
wszelkie sztuczne zastawki i spod zgniłego ścierwa idei-nowotworów wyciągną biedną,
skarlałą ludzkość, na pośmiewisko małp, świń, lemurów i gadów - nie zdegenerowanych
gatunków naszych przodków.
1 precz z... nienasyceniem formą i treścią - przez pozorną negację Witkacy przypomina
własną koncepcję estetyczną. Artyście pragnącemu uchwycić dziwność świata nie wystarczą
już klasyczne formy sztuki, tymi kultura jest już przesycona, znudzona. Odczuwający
nienasycenie artysta współczesny musi sięgać po formy wynaturzone, szokujące.
5 Szewcy 65
KSIĘŻNA
Po co gadasz, do cholery ciężkiej?
SCURW
Biedaczką, biedaczką straszną jest ludzkość! Myśmy się ponad nią wyeliminowali na tę jedną
sekundę wyższej świadomości naszej osobowej nędzy i bezcenności naszych uczuć i w tej
jednej niepowrot-nej chwili musisz jedność stanowić ze mną, kanalio!!
Całuje Księżnę i gwiżdże na palcach. Wpadają te same Pachołki Gnębona Puczymordy, co w
akcie I. Syn Sajetana na czele
Brać ich! Rozdzielić po leniwniach! Nie dać im robić nic: ani mru-mru
- bo to najgorsze, nieznane niebezpieczeństwo ludzkości. Arbeit an sich - to kołek pośród
szprych. Żadnych narzędzi! - rozumiecie
- choćby zawyli się na śmierć.
Pachołki rzucają się na Szewców. Straszliwa walka, w której Pachołcy, zarażeni, zaczynają
tez pracować: po prostu ,,uszewczają się". Sajetan pada w objęcia syna i pracują razem
SCURW
Patrz, pieszczotko - to okropne. Uszewczyli się. Moja gwardia nie istnieje. To się wyleje na
miasto i wtedy kaput.
KSIĘŻNA
Zupełnie zapomniałeś o mnie...
SCURW
Sam Gnębon Puczymorda nie pomoże - jego pachołki wciągnięte w to jak w tryby jakiejś
piekielnej maszyny... On sam zapracuje się na śmierć, podpisując bumag1 nieskończone
zwoje...
KSIĘŻNA
Ale to wspaniałe tło dla tej naszej pierwszej i ostatniej nocy!- naszej
- moje biedne Scurviątko! Di doman non c'e certezza! 2 Jutro już może będę już "ichnia" -
mówię to w cudzysłowie, a ty w loszku będziesz gnił - taki biedny, zgnojony zgniłek. Ale z tą
właśnie myślą
1 bumagi (roś.) - papiery.
2 Chi vuol esser Ueto, sia:
di doman non c'e certezza (Kto chce być wesół, niech będzie: jutro nie jest pewne). - cytat z
"La canzone di Bacco" ("Pieśni Bacchusa"), której autorem jest Lorenzo de'Medici, władca
Florencji (1449-1492).
66
w środku, z tym poczuciem ostatniościrazowości, będziesz dziś dość szalony, aby mnie
rozpalić jako gwiazdę najpierwszej wielkości na całym samiczym firmamencie podziemnych
światów wielkiego Cielska Bytu.
SCURW
Potwornie wpadłem.
Tamci bełkocą, oczywiście w pauzach, gdy nikt nie mówi
SZEWCY I PACHOŁKI
Wal, szyj, kłuj, sturba jego suka; but sam w sobie!
SAJETAN
But jako abso-lut!
Z nieprawidłowym akcentem na ostatnią zgłoskę
Czy rozumiecie tej chwili cud? To wielki symbol jest but - przekory wszelkich złud!
SCURW
do Księżnej
To bycze - to nie jest wcale tak głupie, ten cały symbolizm, wiesz? I wiem, że ginę, ale się
przed tobą nie cofnę. Chyba że mógłbym cię zaraz - o tu, w tej chwili - zabić. A taka szkoda
by była, taka szkoda - tego ciałka, tych oczu, tych nóżek - i tych chwil nieprawdopodobnych.
KSIĘŻNA
Chodź więc - sturba twoja suka. Takim chciałam cię mieć, na tle tego piekła pracy samej w
sobie. Skąd, u cholery, czerwony blask?
Czerwony blask rzeczywiście zalewa scenę. Scurvy i Księżna wybiegają na prawo. Praca wre
jak szalona
Koniec aktu drugiego
Akt trzeci
Scena z I aktu, tylko bez kotary i okienka. Półkoliste zakończenie pierwszego planu, jakieś
jakby planetarne. Zostal tylko pień, na którym palą się latarki sygnałowe (?) czerwone i
zielone. Podłoga wysiana wspaniałym dywanem. W giębi, w dole, nocny pejzaż daleki -
światełka ludzkie i księżyc w pelni. Sajetan we wspaniałym kolorowym szlafroku (broda
ufryzowana, wlosy uczesane), stoi na środku sceny, podtrzymywany przez Czeladników,
ubranych w kwieciste pidżamy i uczesanych z rozdzialkami na glanc. Na prawo, ubrany w
skórkę psią czy kocią (ale caly, z wyjątkiem glowy, jest w skórze, a na głowie ma kapturek z
różowej włóczki z dzwoneczkiem), do pnia na łańcuchu przywiązany, śpi, zwinięty w kłębek
jak pies, prokurator Scurvy.
I CZELADNIK
śpiewa ohydnym samczym głosem
Słyszę w sobie dziwny śpiew, To tak śpiewa nasza krew. Chamska, dzika i śmierdząca, Ale za
to tak gorąca, Że jej wszystko, ach, przebaczą, Jeszcze po niej, ach, zapłaczą!
II CZELADNIK
śpiewa tak jak I
Czerwień się pieni w chmur przeźroczu, Wśród wichrów nagie tańczą drzewa, Coś w mojej
duszy samo śpiewa I nie pamiętam już twych oczu.
I CZELADNIK
Czyich, czyich?
68
SA J ETAN
Dobrze, dobrze. Dajcie pokój już tym śpiewkom, bo rzygać się chce. Teraz rozumiem
wszystko: pędzi to życie wewnętrzne jak lawina, jak stado afrykańskich, koniecznie, gazel
koło mnie. Za wszystkie czasy przeżywam wszystko, ja, starzec nad grobem się chwiejący.
Wziąłem przyśpieszony kurs życia w całości, licząc od jakiegoś siódmego roku życia, i we
łbie mi się wprost przewraca. Nie wierzyłem, żeby takie zmiany w tak krótkim czasie w
człowieku tak jako ja skonsolidowanym, wicie, zajść mogły.
CZELADNIK
Ho, ho!
II CZELADNIK
Hi, hi!
SAJETAN
Na miłość boską, tylko nie róbcie tych sztuczek z tak zwanego "nowego teatru", bo się tu oto
przed wami na te dywany wyrzygam i koniec. Wracając do poprzedniego: wytrzymać
istnienie bez obłędu, rozumiejąc choć trochę jego esencję ł, bez zatumanienia się religią czy
społecznikostwem, to nadludzkie już nieomal zadanie. Cóż mówić o innych! Jestem jak
pluskwa opita zamiast żywą krwią burżujską mieszaniną soku malinowego idejek i
witryjoleju2 codziennego kłamstwa.
I CZELADNIK
Cichojcie, majster - zasłuchajmy się w dobrobyt wewnętrzny, w ten komfort bytowania
swobodnego w swej własnej psychice jak w futerale - hej!
II CZELADNIK
Czy to tylko nie złudzenie, że my naprawdę nowe życie tworzymy? Może się tak łudzimy,
aby ten komfort właśnie usprawiedliwić. A może rządzą nami siły, których istoty nie znamy?
I jesteśmy w ich rękach marionetkami tylko. Czemu "mario" - a nie "kaśko"-net-kami? Ha?
To pytanie z pewnością minie bez echa, a i w nim coś z pewnością jest.
' esencja - tu: istota. 2 witryjolej - prawidł.: witriol, stężony kwas siarkowy.
69
SAJETAN
Pewnikiem jest. Ale nie będę cichoł, gnizdy jedne. Ja tę myśl twoją, drugi czeladniku tak
zwany, a teraz obecnie, aktualnie, Jędrzeju Sowopućko, pomocniku samego głównego twórcy
nowego... e, nie bedem się ja w tytuły bawił, moiściewy: ja te, powiadam, myśl twoją jużem
miał i chwytem świadomej woli-m ją pokonał. Nie trzeba wątpić tak - to dawne narowy nasze
z lat nędzy, upodlenia i ubytku rozumu. Tera je mamy nadrobić, a nie dziamdziać się
mędrkując, czy abyśmy nie som jako te siedemnastowieczne wolumpsiarki3 jakieś,
fałszywego wewnątrz wątpiów naszych pokroju kompromisowego kaleki - ko-munizujące,
niedoburżujskie ścierwantyny, ślizgające się niezręcznie na posadzkach wyświechtanych
demokratycznie. I do kupy zasmro-dzonej z tymi wiarami w tajne siły i organizacje,
masońskie i inne - to resztka religii i magii w nas się kolące. Ale ten będzie chłop, co się
standardu swego życia wyrzeknie, zamiast go podnosić bez końca, aż do pęknięcia. Że też
wszystko w historii pękać musi, a nie na smarach rozumu gładko się w przyszłość przesuwać:
prawo nieciągłości...
II CZELADNIK
Aż boli od tego gadania, purwa jej suczą mać! Aleście się, majster zmienili: tego nie
zaprzeczycie. A kierunek zmiany tej jest taki sam jak mojej, chociaż jakościowo to różne
zmiany są. Czy to nie prawda, co mówił były prokurator, żeśmy tacy, bośmy po tamtej
stronie, i że jak na tę przejdziemy, to się staniemy jak oni. A siły tajne i ludzie tajni są, tylko
jakościowo się od jawnych nie różnią - taka je różnica czasów - hej!
SAJETAN
To pozory są ino zewnętrzne, na tle gwałtowności przemian społeczności naszej.
II CZELADNIK
spokojnie
Czy nie moglibyście wyzbyć się tego sobaczego z chłopska staropols-ko-proroczego
napuszonego sposobu gadania, a nade wszystko ilości samych słów?
3 wolumpsiarki - wolnomularki; we francuskiej masonerii istniała loża kobieca, tzw. mopsie.
70
SAJETAN
spokojnie, twardo
Nie. I jako Lenin, jako sługa klasy, różnił się mimo całej morowości indywidualnej od
Aleksandra Wielkiego, który osobowym fantastą potęgi był, jako ja się różnię od tego psa!
Wskazując na śpiącego Scurvy'ego
A zresztą nie czas gadać - robić trza - samo się nie zrobi, psia ją mać tę rzeczywistość po
trzykroć -e!! Skończyły się rozkoszne czasy idej - co to, wicie, można było majonezy żreć, a
bolszewikiem ideowym być, albo się w nędzy ostatniej tymiż ideami na glanc pocieszać, że to
niby kimś się, w ekskrementaliach gnijąc, mimo wszystko jest. Nowej idei nie wymyśli już
nikt - nowa forma społecznego bytu sama się wytłamsi, wyiskrzy, wyflantuje z dialektycznej
zmagi\ wszystkich bebechów tego kotła ludzkości, na którym, na samym doparniku, przy
samej klapie bezpieczeństwa, siedzimy my - dawne sflądrysyny dudławe, a teraz twórcy, ino
że nie radośni, psia ich suka zaskomrana.
CZELADNICY
Nas tak znudziły te przekleństwa, że chyba zaczniemy wyć. Kuler lokal2, psiakrew. Mówimy
razem intuicyjnie jak jeden mąż - możemy tak mówić wciąż.
SAJETAN
Dajcie spokój, na Boże miłosierdzie. Dosyć tego, dosyć.
SCURW
przez sen przeciągając się, po paru pomrukach
Szewcem byłbym z rozkoszą do końca dni moich. O, jakże złudne są te wyższe tak zwane
wymagania od siebie: prowadzą na wyżyny, z których się potem na zbity łeb wali w samo dno
upadku. Ach - a potem wypłynąć na wielkie, niebotyczne chyby, na wielkie hupcium-
ciupcium - ein Hauch von anderer Seite3 - powiew tamtej strony. Metafizyka, którą
pogardzałem dotąd, wali teraz
' dialektyczna zmaga - w języku Witkacego teza Marksa o dialektycznej walce przeciwieństw
- zasadzie świata.
2 kuler lokal (fr. couleur locale) - koloryt lokalny.
3 ein Hauch von anderer Seite (niem.) - wytłumacz, w tekście: powiew z tamtej strony.
71
na mnie ze wszystkich zakamarków bytu. Au commencement Bythos etait\ - otchłań chaosu!
Cóż za cudną i niedoścignioną rzeczą jest chaos! Nie poznamy go nigdy jako takim, mimo że
świat jest chaosem, naprawdę w istocie swej jest. Chaos! Chaos! A na naszych nędznych
odcinkach uspołecznionych bydląt zawsze się jakiś porządeczek statystyczny zrobi. Ach - co
za szkoda, że nie rozwijałem mego umysłu przez odpowiednią lekturę filozoficzną - teraz za
późno - pojęciowo temu rady nie dam.
Szewcy nasłuchują. Podczas wywodów Scurvy'ego I Czeladnik podchodzi doń wziąwszy z
ziemi ogromną siekierę, co mu ausgerechnet2 pod jego nogami cala złota leżala
II CZELADNIK
Gdzie pełzniesz, ścierwo zatracone, chrówno sobacze?
I CZELADNIK
Zakatrupić go we śnie. Niech się nie męczy. Za piękne se, jucha, sny wyhodował.
Ausgerechnet mi tu leżała siekiera - cała złota - hehe-he...
Itd., i dalej, śmieje się długo, wywodząc trele smiechowe aż do zdechu niemal
SAJETAN
grozi mu ogromnym mauzerem, który wydobył ze szlafroka
Za długo się śmiejesz wywodząc te twoje trele aż do zdechu. Ani kroku dalej!
/ Czeladnik zawraca
On tu musi się zawyć na śmierć z pożądania w naszych oczach zachwyconych mścicieli
żądzy.
Od strony miasta trochę z prawej strony wchodzi Księżna, ubrana w strój spacerowy,
żakietowy
KSIĘŻNA
Załatwiłam sprawuneczki. Wszystkie intymne rzeczułki3 mam tu w woreczku, ze szminką i
innymi rupiećkami. Taka jestem kobieca, że aż wstyd, aż śmierdzi po prostu z lekka czymś
takim, wicie, bardzo nieprzyzwoitym a powabnym. A - nie ma nic ochy dniej szego, przez ch,
jak kobieta, jak mówił słusznie pewien kompozytor, i w tej ochydzie najbardziej milutkiego.
' Ai commencement Bythos etait - parafraza francuska początku Ewangelii św. Jana często
powtarzana, w miejsce "Słowa" wstawione "Otchłań".
2 ausgerechnet (niem.) - akurat.
3 rzeczułki - tu: zdrobnienie od rzeczy.
72
Wali z cale] sily rajtpajczą Scurvy'ego, który z dzikim kwikiem zrywa się na równe cztery
nogi, potem najeża się i warczy
Wstać mi tu w tej chwili do tego całego burdygielu, skorkowaciały, spurwiały mózgu. Będę
jadła móżdżek pański posypany bułeczką najwyrafinowańszej męki. A tu masz proszek, który
ci da nieskończoną wytrzymałość erotyczną, abyś nigdy zadowolenia nie doznał.
Rzuca mu proszek, który on zjada zaraz, po czym zapala papierosa i pali odtąd ciągle prawą
lapą. Nie wstaje już ani razu na dwie lapy
SCURVY
Do Babilonu z tą szatanicą! - z tym wcieleniem Supra-Bafometa \, z tą cycastą Cyrce2, z tą
paraberą rejentalną3, z tą...
Potyka drugi proszek, który mu daje Księżna. Ona kuca, jak to mówią, przy nim, a on kładzie
jej głowę na kolanach, wywijając przy tym zadem
KSIĘŻNA
śpiewa
Słodko, ach, o mnie śnij, pieseczku,
Nie wstaniesz już na łapki dwie!
Tak cię zamęczę słodko po troszeczku,
Taki się zrobisz, że aż bardzo ,,fe".
I nigdy nie będziesz mnie miał,
A mózg twój to będzie wprost jak czyjś kał -
Nawet nie twój własny -
W tym będzie urok straszny!
Gładzi Scurvy'ego. Scurvy zasypia mrucząc
SCURVY
Przeklęte babsko - jakież cudowne życie było przede mną, nim ją poznałem. Trzeba było
usłuchać rad tych przeklętych homoseksualis-tycznych snobkretynów i wyzwolić się od
kobiecości - "bo krew i żmija kobiecości głodna tuczą błękitnych oprawców zachwyty". Och,
och -jak przezwyciężyć ten przeklęty, potworny, nieugaszony żal! Ja się wprost chyba na
śmierć zapożądam czy co?
' Supra-Bafomet (łac.: supra - ponad, wyższy + Bafomet) - tutaj: naddiablica. O kult Bafometa
oskarżono w Średniowieczu templariuszy. Miał to być szatan o ciele kobiety i dwóch męskich
twarzach. W rzeczywistości przekształcone przez jeż. prowansalski imię Mahometa.
2 Cyrce - w "Odysei" czarodziejka zmieniająca podróżnych w świnie.
3 paraberą rejentalną - przekręcone: bajadera orientalna.
73
KSIĘŻNA ^B
gładząc go ^•|
Otóż to, otóż to. g ^
Spoglądając na obecnych ^f
To mówię właśnie tak gładząc go, tak jak trzeba, gdy się chce komró» r] przychylić nieba!
f
Do Scurvy'ego J (
O to chodzi, pieseczku mój, kundelku złoty - bez tego nie mam już J i na nic ochoty.
Scurvy zasypia
SAJETAN
Czyż już ten przeklęty brak idei będzie trwać do końca istnienia? To straszne, ta pustka i ta
masa nieprzebrana pracy realnej przed nami, pracy nie prześwietlonej żadnym, nawet
najmniejszym, pojęciowym złudzeniem! Wicie, co wam powiem? - to jest wprost straszliwe:
lepiej było szewcem śmierdzącym być i idejki mieć, i sobie słodko w tym smrodku o ich
spełnieniu myśleć, niż teraz w tych jedwabiach u szczytu lokajskiej władzy - bo lokajska ona
jest, sturba jej suka.
Tupie nogami - dalej prawie z płaczem mówi
Zakasać łapy po szyję i pracować czysto-twórczo społecznie. To nudne jak cholera! A życia
już użyć nie mogę - nie odśmierdzę ja już tych zaśmierdziały ch lat moich. Przed wami
jeszcze cały świat! Wy po pracy możecie jeszcze żyć - a ja co? Zachlam się chyba czy
zakokainizuję, czy co, u czorta zatraconego? Nawet kląć mi się nie chce. Ja nikogo nawet nie
nienawidzę - ja nienawidzę tylko siebie - o zgrozo, zgrozo: na jakież urwiska i wiszary duszy
przywlekła mnie ta ambicja podła bycia kimś na tej ziemiczce świętej, kulistej a niepojętej!
KSIĘŻNA
Tragedia dosytu dostałych dostawców szczęścia dla ludzkości! Świat, mój Sajetańciu, jest
stekiem bezsensu walczących potworów. Gdyby się wszystko nie pożerało, bakcyle jakieś
tam pokryłyby w trzy dni ziemię na sześćdziesiąt kilometrów grubą warstwą.
SAJETAN
A ta znowu to samo, nikłej papugaj1 jaki sztucznie wyuczony. Już my to znamy. Tu, moja
pani, ni ma czasu na wykładziki jakieś popularne
1 papugaj (z roś.) - papuga.
74
- tu jest prawdziwa tragedia. O, kiedyż, kiedyż zapomni indywiduum o sobie w doskonałej
maszynie społeczności? O, kiedyż cierpieć wreszcie przez swą samoosobowość, wiecznie w
nicość jak zadek jaki transcendentalny wypiętą i wypuczoną, przestanie - zostają jedynie
narkotyki, jej Bohu!
I CZELADNIK
Słuchałem dotąd cierpliwie was, nędzny człowieku, przez wzgląd na nasz wiek - ale nie mogę
już.
II CZELADNIK
I ja też nie mogę, do chapudry girlastej!
I CZELADNIK
Dość!
do Sajetana
Wyście, majstrze, mimo zasług, pryk starej daty - nie wam do naszego młodego życia. My nie
nawóz jako wy - my sama jądrowatość przyszłości. Mówię źle, bo natchnienia nijakiego ni
mom - niech se samo gada we mnie, jako chce. Otóż com kcioł rzec: wy tylko nas
zniechęcacie tą całą waszą, do kupy starej, niepotrzebną, zafirkaną analityką1, której
narzędzia jeszcze burżujskie lokajczuki, Kant i Leibniz, stworzyli. Wont z tym jednym i z
drugim na przechwistany dymulec - hej! hej!
SAJETAN
A cichajcie se, janiołowie niebiescy! A dyć to je dialektyka pirsej wody kublastej. A to
jezdem zdumiony w najwyższym stopniu! Więc co ja mam iść precz, jak ten zużyty gwint,
jako wytarty burżuazyjski puffon, jako złamany czy wykruszony bideton2 jaki? Coo?
II CZELADNIK
stanowczo
Tak, macie. Zaplugawił się wam język tym burżujskim plugastwem na glanc. Już nawet gadać
nie potraficie, jako trza. Kompromitujecie ino rewolucję.
' analityka - logika. Od czasów "Analityk" Arystotelesa gł. dział logiki - teoria wnioskowania
i dowodzenia.
2 puffon, bideton - symboliczne przedmioty zużywane przez elitę (puf - miękki taboret, bidet
- wanienka nasiadowa, kucyk).
75
SAJETAN
Ludzie na świecie! Co ja przeżyć muszę!!
I CZELADNIK
Cichajcie! - Już ja wiem tera, jaka mi to intuicja tę złotą siekierę ausgerechnet tu rzuciła.
Zakatrupimy was, jak ofiarnego byka. Wciornaści, mnie suka ścierwo mierzi! Będę walił,
będę kopsał! Jędrek - trzymaj kaftan!!
Zrzuca piżamową kurtkę
KSIĘŻNA
bardzo, wyjątkowo arystokratycznie
Ależ brawo, Józek! To mi idea dopiero jak psu igła kocia z wielbłądziego worka. Nie
wiedziałam, że się aż tak ubawię. Tylko długo konajcie, Sajetanie - ja to tak lubię, wicie,
moiściewy. Ja wam pokażę, jak trzeba bić, aby rana była śmiertelna, a konanie nieco
przydługie - hehe.
II CZELADNIK
Nie podniecaj mnie, babo, gadaniem takich rzeczy do czarnego szału, bo...
KSIĘŻNA
łagodnie
I CZELADNIK
No, cicho, Jędrek, cicho.
No, majster, gotujwa się na śmierć czy jak tam, czy tu - zabyłek se\ po szewsku gadać. Równo
stać!!
Mówi to jak komendę wojskową
SAJETAN
Ależ, Jędrzeju drogi, kochany czeladniku pierwszy, przecież to nonsens nad nonsensami
będzie i plama na nieskalanym ciele naszego przewrotu, prawie że niepokalanie poczętego. Ja
już bez żadnych pretensji będę żywą mumią, takim dobrym wujciem, nawet nie ojcem
rewolucji. Nie będę gadał nic - będę siedział se w szafie jako zabalsamowany symbol. Będę
milczał jak mysz do kwadratu pod czterema miotłami - staram się tu was udobruchać
dowcipem - ale coś mi się widzi, że to udobruchanie nie idzie mi dobrze, choć Boy
1 zabyłek (gw.) - zapomniałem.
76
przecie całe społeczeństwo względem siebie tyle ciężkich lat tą metodą dodobruchał.
Przysięgam na wszystko, co święte, że stulę pysk, jak różę wielolistną i wonną - tylko nie
bijcie, na dobrosierdzie Boże!
II CZELADNIK
A co dla cię święte, dziadu, jeśliś ty, przez długi ozór twój, nam złudzenia najistotniejsze - nie
złudzenia - co mówię? - bodaj mi ten ozór usechł! - jądra naszego światopoglądu twą mroczną
dialektyką starczej pustki, dokonanego na marginesach istnienia żywota, wyekstyrpować\
łacność chciał? Co?
SAJETAN
Zżymam się na samą myśl...
I CZELADNIK
Zżymaj się se do woli nikłej wyżymaczka jaka, nic ci to nie pomoże. Mów se burżujskie
modlitwy. Nie mogłeś dalej wodzem żywym być, boś się wyprztykał przedwcześnie przez te
przeklęte papirusy i gadanie bez nijakiego pomiaru, to będziesz świętą mumią, ale martwą,
kocie! Wtedy my te resztki twej siły zeskamotujemy2 i stworzymy mit o tobie: a nie damy ci
się rozłożyć za życia na oczach tłumu w takie chówno sobacze - to pochodzi od słowa chować
się - twoja siła musi być w porę zmagazynowana, ale na trupie, kochanie, żebyś się nie zdążył
skompromitować - i nas też. Skoroś do końca nie umiał żyć jako inne wielgie - i wielgaśne
starce historii świata, to porządek z tobą zrobiony być musi. Dawaj łeb, majster, i nie traćwa
czasu na gadanie.
SAJETAN
Skąd on wie to wszystko, ten smarkul zamirwiony? Ja już naprawdę nie będę mówił
niepotrzebnych rzeczy. Chciałem się wam pozwierzać znad samego brzyżka grobu, jak
ludziom, a oni zaraz siekierą, by przez łeb człowieka zdzielić gotowi.
Ktoś od tylu, niewidzialny, zawiesza kotarę, jak w akcie I
KSIĘŻNA
lubieżnie, ucieszona
O, tu: w epistropheus3 - potem będzie Sajetancio jeszcze dużo, dużo gadał - ja to tak lubię - to
lepsze niż johimbina4! Dzielcie go!
1 wyekstyrpować (łac. extirpatio - wykorzenienie) - wyrwać.
2 zeskamotować (fr. escamoter) - ukryć, ukraść.
3 epistropheus (łac.) - drugi kręg szyjny.
4 johimbina - środek pobudzający.
77
II CZELADNIK
I zdzielimy - jak nam dziwki miłe. Nie jest to najsympatyczniejsze zaklęcie świata, ale co
robić.
Nagle z lewej strony słychać granie na harmonii i zaczyna się cos tłoczyć spod kotary
CZELADNIK
Kiz dziadzi? Nikt tu już nie miał przyjść wieczorem! Dziwki z "Eufo-rionu" na tańce i
rozpustę zamówione były na trzecią w nocy, po faj rancie.
Tłoczą się chłopi, stary Kmieć i młody Kmiotek, pchając przed sobą olbrzymiego Chochoła -
za nimi Dziwka wiejska z dużą tacą. Stroje krakowskie
SCURW
przez sen
I nigdy nie zagrać już w brydżyka - nie móc nigdy mówić z tym poczuciem urojonej
ważności: trzy kier lub kontra, nie pójść na kawusię do "Italii" i nie popatrzeć nawet na
dziewczątka słodkie i na nią też, nie poczytać już nigdy "Kurierka" do łóżeczka i nigdy, nigdy
nie zasnąć! To straszne - ja tego nerwowo wprost nie wytrzymam! - tego nikt nie chce pojąć!
Nikt go nie słucha, wszyscy wpatrzeni w grupę na lewo
KMIEĆ
śpiewa
Z głupim człowiekiem nie warto gadać, Więc stulcie pyski i proszę siadać!
KMIOTEK
podśpiewuje do niego, ukazując go obecnym palcem wskazującym
A gdyby przypadkiem zechciał odpowiadać, To dać mu w mordę i wprost nie dać gadać.
l CZELADNIK
z zaciśniętymi zębami
Obyście w złą godzinę tego nie wypowiedzieli, wiejskie chamy, krnąbrne i konserwatywne,
czyli tak zwani kmiotkowie narodowi. W zęby wam się zachciało? Cooo??
KMIOTEK
..buńczucznie" Mimo to, w przeświadczeniu głębokim o wielkiej misji naszej po upadku
szlachetczyzny i wylęgłej na niej potworkowatej,
78
nowotworowej arystokracji naszej - że niby się arystokratycznie w kratkę odziewali i z
angielska nosili...
KSIĘŻNA
Co za przestarzałe dowcipy a la Boy Słonimski!\ Taż to już cuchnie, panowie, jak rybka w
bufecie trzeciej klasy w Kocmyrzowie2. Do rzeczy, kmiecie niemrawe, a pyszne i
buńczuczne!
KMIEĆ
Obyś, Jasna Pani, nie pożałowała markotnie słów tych butnych a junackich nie w porę.
KSIĘŻNA
Stul pysk, chamie, bo się wyrzygam z niesmaku. Lechoń3 byłby niezadowolony, że tak
mówię, bo on zna tylko księżne z fajfów w Em-es-zecie! A ja jestem taka i będę, chełbia
wasza wian świecąca.
SA J ETAN
władczo
Dość kłótni! Dzięki wam, kmiecie w pseudoślachcickich ambicyjach znieprawione,
odzyskałem utraconą pozycję i zawrę z wami pakt nieomal iście książęcy. Swobód
pańszczyźnianych negować wam nie myślę. Musicie tylko stworzyć dobrowolny zbiorogosp4,
z akcentem oczywiście na ostatnią sylabę...
KMIEĆ
rozstawiając ręce /
Nie rozumiemy cię, panie. My tu przyszli z dobrą wolą, jako równy z równym gadać; bo
chłop na zagrodzie zawsze w modzie, mocium panie tego, a każda morda dobra jest do korda,
a z dobrego pługa nie zrobisz, asińdziej, kańczuga.
I CZELADNIK
Zacofane plemię - jakbym jakieś echa ślachcickie, sienkiewiczowskie jeszcze słyszał. Oni się
dopiero uślachcają - taż to skandal - przekładaniec ewolucyjny anachronicznych warstw
pirszej klasy.
1 Antoni Słonimski (1895-1976) - poeta i krytyk, uważał Witkacego za grafomana i
hochsztaplera, czemu dawał wyraz w swych recenzjach; rewanż literacki.
2 Kocmyrzów - podkrakowska miejscowość, symbol prowincjonalnej dziury.
3 Lechoń - poeta Jan Lechoń (1899-1956) pracował od 1930 r. w dyplomacji.
4 zbiorogosp - polskie tłumaczenie słowa kołchoz (roś. skrót od: kolektiwnoje choziajstwo).
79
KMIOTEK
Będę się streszczał: my tu przyszli z Chochołem samego pana Wyspiańskiego, z którego idei
nawet faszyści chcieli zrobić podstawę metafizyczno-narodową ich radosnej wiedzy o użyciu
życia i użyciu państwa dla celów samoobrony międzynarodowej koncentracji kapitału, a
także...
SAJETAN
Milcz, chamie, bo dam w pysk!
KMIOTEK
Nie dałeś mi pan skończyć i wyszedł krwawy nonsens a la Witkacy. Ja znam waszą krytykę...
e, co tam! Śpiewajmy lepiej - przez muzykę pojmą nas - no:
Przyszli my tu z tym Chochołem
I z tym sercem naszem golem.
Dziwka wysuwa się na pierwszy plan z tacą, na której dyszy wolno wielkie jak u tura serce -
mechanizm zegarowy
Mówić chcemy po wyspiańsku, A nie nowocześnie drańsku. Z nami jest ta ,,dziwka bosa".
Mówi
Ino teraz się obuła dla przyzwoitości, bo jakże tak między ludzi boso - wicie - haj!
Śpiewa dalej
Co świat cały zbawić miała. Ja kosynier - moja kosa To jest siła moja cała.
I CZELADNIK
Przebrzmiałe symbole! Dziwek bosych mam, ile chcę, ale to są najładniejsze tancerki kraju i z
ich nogami mogę robić, co mi się żywnie podoba.
KSIĘŻNA
zrywa się gwałtownie i zrzuca pantofelkki i pończochy. Wszyscy patrzą i czekają
Ja mam najpiękniejsze nogi na świecie!!
SCURVY
budząc się - wyrżnął łbem w podłogę
O, nie mów tak! O czemuż, czemuż zasnąłem, nieszczęsny! Obudzenie 80
się każe mi całą mękę przeżywać od nowa! Wyrażam się górnolotnie, bo nic już do stracenia
nie mam - nie boję się nawet śmieszności.
SAJETAN
Cicho tam, szumowiny! - tu są ważniejsze rzeczy niż wasze nogi i zwierzenia.
Do Kmiotków Więc co dalej?
KMIOTEK
Śpiwajwa chórem
Śpiewają chórem
O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie było złego, O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie
wyszło z tego.
Do Dziwki
Śpiewaj a tue-tete1, dziwko bosa, tymczasowo tylko obuta.
DZIWKA
głosem skrzeczącym d tue-tete
O lo Boga, lo świentego, Coby nic nie było z tego.
KMIEĆ STARY
O na ten tryjont Boży Niech nam kto we łby włoży Mądrość, jaką się da, I dalej w nas ją
pcha! Cha, cha!
SAJETAN
strasznym głosem
Gnizdy jedne, wont!!
Wszyscy trzej rzucają się na chłopów i wyrzucają ich. Tamci uciekają w popłochu,
pozostawiając stojącego Chochola na lewo. Chochoł powoli się wywraca i leży. Słychać
okrzyki takie, jak: Wspomagaj Bóg! Ludzie na świecie! Wciornaści! Rany Boskie! Kiz
dziadzi! O, Jezu!! itp., bez liku. Sajetańczycy pracują nad chłopami w milczeniu, sapiąc
1 a tue-tete (fr.) - na całe gardło.
6 - Szewcy O l
tylko ciężko. Ledwo wrócili na środek sceny, I Czeladnik krzyczy nie zwracając uwagi na
slowa Sajetana. Sajetan wracając powoli i sapiąc
Tak to załatwiliśmy kwestię chłopską - haj!
I CZELADNIK
krzyczy
Na środek sceny, na środek! Do dzieła! Publika nie lubi takich intermezzów1, zagwazdrany
jej wszawy gust.
II CZELADNIK
Wal go! Pier go! Niech stare ścierwo wie, po co żył! Męczennik, pludra jego cioć!!
SAJETAN
Więc to tak rozżarliście się na tych kmiotkach? Więc jak to, gnizdy jedne, więc ani na jotę
czy aragońską "chotę" - a pisze się po burżujsku przez j, a wymawia jak ch2 - co ja plotę,
nieszczęsny, na krawędzi najgorszego - więc ani na tę jotę zaklajstrowaną nie zmieniliście
waszych nikczemnych zamiar... Uuuuu!
Dostaje w łeb siekierą od I Czeladnika i wali się z wyciem na ziemię... Czeladnicy i Księżna
układają go na worze baranim (jak w Izbie Lordów 3), co leżał od początku na pierwszym
planie, czort wie po co. Czynią to, aby Sajetan mógł swobodnie się przed śmiercią wygadać.
Przed nim na stoliczku (który też tam stal) leży dychające serce na tacy
KSIĘŻNA
Tu, tu go ułóżcie, mówię wam, aby gadać mógł swobodnie i mógł się godnie wypróżniające
przed śmiercią wygadać.
Wpada Fierdusieńko
FIERDUSIENKO
z walizką w ręku
Idzie tu, jak pochód nieszczęścia po prostu, jakiś straszny nadrewoluc-jonista, jakiś
hiperrobociarz wprost - to pewnie jeden z tych, co naprawdę rządzą - bo te kukły
wskazuje na Szewców
1 intermezzo (wł.: środkowy) - wstawka muzyczna lub baletowa wpleciona w akcję opery.
2 w dial. aragońskim jeż. hiszpańskiego "j" czyta się "ch".
3 dla podkreślenia ważności handlu wełną Edward I (1239-1307) wprowadził zwyczaj, iż
przewodniczący Izby Lordów zasiada na worze wypełnionym wełną
82
to komedia ino. Ma bombę jak sagan i handgranatów 1 całą kupę i grozi tym wszystkim
każdemu, a swoje życie ma tam, gdzie w ogóle nie trzeba mówić, i tego - co to ja chciałem
powiedzieć...
KSIĘŻNA
Bez głupich witzów! A kostiumy Fierdusieńko ma? To najważniejsze...
FIERDUSIEŃKO
A jakże - tylko nie wiem, czy za chwilę nie wylecimy wszyscy w powietrze.
Straszliwe kroki za sceną - facet ma ołowiane podeszwy
Ten robociarz to wyższa marka niż ta dziewka Wyspiańskiego - to żywy, zmechanizowany
trup! Nadczłowiek Nietzschego 2 nie narodził się wśród junkrów pruskich, tylko wśród
proletariatu, który niektórzy uczeni całkiem niesłusznie uważają za kloakę ludzkości.
II CZELADNIK
do Fierdusieńki
A ty czego ciągle po lokajsku ubrany chodzisz? Nie wisz, że teraz je swoboda? Co?
FIERDUSIEŃKO
Ee! - Lokaj lokajem zawsze pozostanie, w takim czy innym reżimie! Wsio rawno!3 Zaraz
lecimy w powietrze!
SCURW
Wy możecie uciec - wyście ludzie wolni. A ja? - pół pies, a pół nie wiem wprost - co! Ja
oszaleję chyba niedługo - to się uniknąć nie da.
I CZELADNIK
Nie zdążysz, cholero! Bo my ci urządzimy taką śtukę, że zdechniesz z nienasycenia jeszcze
na dwa stopnie w morskiej skali Beauforta4
1 handgranat (z niem.) - granat ręczny.
2 według filozofii Fryderyka Nietzschego (1844-1900) człowiek współczesny jest tylko
ogniwem ewolucji między małpą a nadczłowiekiem. Zapowiedzią nadludzi byli wielcy
twórcy Renesansu - ani niemieccy junkrzy, ani tym bardziej proletariat za nadludzi nie mogli
być uważani. (Roszczenia hitlerowców ogłaszających się rasą nadludzi Nietzsche po prostu
by wykpił).
3 wsio rawno (z roś.) - wszystko jedno.
4 skala Beauforta - wprowadzona w 1806 r. przez admirała ang. Beauforta
dwunastostopniowa skala siły i prędkości wiatru.
6* 83
przed ostatnim cyklonem obłędziku, który byłby rozkoszą wobec tego, co ciebie czeka.
SCURVY
skomli, a potem wyje
To są głupie frazesy, a jednak. Mmm uuu! - Auauuuuuu! Jak boli całe nie spełnione życie.
Chciałem umrzeć z wycieńczenia jako piękny, wzniosły aż do paznokci u nóg starzec. O
życie: teraz wiem, żeś jedno! Puchnie mi wszystko na grubość ręki od tej ohydnej udręki.
Teraz dopiero rozumiem tych nieszczęśników, com ich skazywał na śmierć i więzienie - to
banalne, ale tak jest.
STRASZNY HIPERROBOCIARZ
wchodząc. Bomba w ręku
Ja należę do NICH.
Szalony nacisk na ,,nich"
Jestem Oleander Puzyrkiewicz, któregoś pan skazał na dożywót, panie Scurvy. Alem gracko
zniknął. Ja wiem, że to wstrętnie powiedziane, ale języka już nie odwrócę. Pamiętasz, coś
zrobił ze mną, sadysto? Mam zgruchotane, zmiażdżone wszystko - rozumiesz? dosłownie
wszystko: wszystkie geny1 i gamety2. Ale duch mój, który jedność z moim ciałem stanowi,
jest z byczego surowca, maczanego w płynnej, parskającej stali szmirglowanej3. Tu mam
bombę, która jest naj-wybuchliwsza ze wszystkich hochexplosiv bomb na świecie, i krótką
mam decyzję jak piorun. Masz za te bombasy4 moje ukochane niedoszłe, które zginęły przez
ciebie, Kafirze!5 Ja chciałem mieć dzieci! Mówię niesmacznie - trudno.
Ciska bombę na ziemię. Wszyscy rzucają się na ziemię wyjąc - wszyscy prócz Sajetana.
Scurvy zanosi się od pisku dzikiego strachu. Bomba nie wybucha. Hiperrobociarz podnosi ją
z ziemi i mówi
Kretyńskie plemię - to jest, wicie, ino taki termos do herbaty.
\ gen - najmniejszy odcinek chromosomu decydujący o przekazywaniu cech dziedzicznych.
2 gameta - komórka rozrodcza.
3 szmirglowana (niem. szmergel - skałka używana jako materiał ścierny) - polerowana.
4 bombasy - bobasy, dzieci.
5 Kafir (arab.) - niewierny; nazwa nadawana przez Arabów Murzynom Bantu w Afryce
Wsch.
84
Nalewa z bomby do pokrywki i pije
Ale w wojenny czas na bombę łatwo da się zmienić. To taki, wicie, symboliczny kawał w
dawnym stylu - nudny jak cholera - aż gnaty z nudy trzeszczą. Cha, cha, cha! To dobrze,
żeście się tak napie-trali, bo my tych całkiem nieustraszonych ryzykantów na pseudo-
naczelnych stanowiskach nie potrzebujemy, a co ważniejsze: nie lubimy. Mówię to, czort wie
po co, z naciskiem. Może mnie nie ma wcale?
Cisza
SAJETAN
nie odwracając się w tył mówi do publiki
Tera będę gadał. Dobrze, żeście mnie zakatrupili, niczego się już nie boję i powiem prawdę:
jedna jest dobra rzecz na świecie, to indywidualne istnienie w dostatecznych warunkach
materialnych.
Tamci leżą aż do odwołania
Zjeść, poczytać, pogwajdłić, pokierdasić i pójść spać. Poza tym nie ma nic - to jest, psia ich
ścierwa, pyknicka filozofia. Bo co są te tak zwane wielkie ideje społeczne? Oto to, co i w tej
chwili powiedziałem, tylko nie dla mnie, a dla wszystkich. Bo o tym czasie, co go można
będzie na popularne czytanki poświęcić, to ja mówić nie będę. W robieniu czegoś dla kogoś,
w wyrzeczeniu się siebie dla drugich nawet mały człowiek może stać się wielkim, gdy inaczej
już nie może. To jest ta wielkość "dla wszystkich" - mówię to w cudzysłowie, bo wielkość
istotna to ino je w indywidualnym napięciu i w stopniu zginania tym napięciem
rzeczywistości: myślą czy wolą uzbrojoną w pięść - to wszystko jedno. I tak to w
powszechności małość w wielkość przez wspólnotę się zamienia. - Do cholery w ogóle z
takim rozumowaniem...
Hiperrobociarz podchodzi do niego i wali mu z dużego colta w ucho. Sajetan mówi dalej,
jakby nic. Wszyscy podnoszą się, tylko jeden Fierdusieńko leży dalej
I to wszystko niezależnie od tego, czy indywiduum jest osobowym fantastą i maniakiem
swojej potęgi, czy sługą i wyrazicielem klasy jakiejś - wszystko jedno jakiej...
85
HIPERROBOCIARZ
do Sajetana
"Zmieniłeś pan front. Master Silver" - jak rzekł do tegoż Tom Morgan.\
KSIĘŻNA
bardzo arystokratycznie
Wstań, Fierdusieńko - to są symbole tylko - to tylko i jedynie planimetria2 zbaraniałych
mózgów; to tylko entymemat3 zabójczy, którego jedną premisę, tj. ludzkość całą, już diabli
wzięli. To tylko...
Fierdusieńko wstaje i wydobywa z walizy wspaniały kostium ..rajskiego ptaka", w który
zaczyna ubierać Księżnę: zdejmuje jej żakiet, przerywa w ten sposób dalsze jej
wywnętrznienia, a potem wkłada tamte rzeczy. Tylko nogi pozostają gole - nad nimi krótka
spódniczka zielona, powyżej kolan się kończąca. Księżna milknie powoli od tego ubierania,
bełkocąc jeszcze chwilkę cos nieartykułowanego
brhmłbomxykartcznaho...
HIPERROBOCIARZ
Teraz się zacznie ta nieprzyjemna komedia, jak na dzisiejsze czasy konieczna, której nie
wypada mi w niewinności mej życiowej oglądać. Siedziałem czternaście lat w celkowym
więzieniu, studiując ekonomię.
Do Czeladników
Wy dwaj macie osobiste, przypadkowe, drańskie szczęście czy nieszczęście być
reprezentatywnymi typami średniego chałupnictwa i jako tacy będziecie władzą
reprezentatywną, dekoracyjną. Urwało się akurat dla was: będziecie z przedstawicielami
obcych państw tymczasowo-faszystowskich - ostatnia maska konającego kapitału w
najzatęchlej szych zakamarkach tej ziemi - otóż będziecie z nimi jeść langusty i inne
Firdymułki - potem kule we łby - śmierć bez tortur - to i tak wiele. I dziwek, ile chcecie - o
wasze mózgi mi nie chodzi.
Gwiżdże na rękach
1 Silver i Morgan - bohaterowie powieści Roberta L. Stevensona (1850-1894) "Wyspa
skarbów".
2 planimetria - dział geometrii zajmujący się figurami płaskimi.
3 entymemat - wnioskowanie, w którym przemilczano (najczęściej oczywistą) premisę
(przesłankę).
86
Wchodzi Gnębon Puczymorda -potworna foka z wąsami ..slachcickimi", jak wiechcie.
Ubrany w polski strój ze złotej lamy. Kołpak z piórem, karabela - to każdego onieśmiela - a
buciska te czerwone, oczy straszne, wywalone
PUCZYMORDA
mówi poprzednie objaśnienie
Kołpak z piórem, karabela - To każdego onieśmiela. A buciska te czerwone, Oczy straszne,
wywalone.
Robi miny okrutne
Takim jest i takim będę,
Czym jest dziwkarz, czy też pede,
Socjalista czy faszysta,
Jam w tym serze jako glista.
HIPERROBOCIARZ
To zaraza czysta z tym Wyspiańskim. Siadaj tu, stary durniu, obok tego trupa. Wielkiego
Świętego ostatniej rewolucji świata, który dał nam drogę do Najwyższego Prawa przez
opanowanie klas średnich proletariatu. On, ten stary, biedny idiota musi być żywym, to jest:
martwym symbolem zastępującym nam waszych świętych i wszystkie mity wasze,
pseudochrześcijańscy faszyści, coście ponad miarę uwstrę-tnili komedię waszych pseudowiar.
PUCZYMORA
Tak - prawdy nie ma - tego dowiódł Chwistek.
HIPERROBOCIARZ
Milcz, durniu krnąbrny. Materializm biologiczny, jako szczyt dialektycznego poglądu na
świat, nie znosi mitów i tajemnic drugiego i trzeciego stopnia. Tajemnica jest jedna: żywego
stworzenia i tego, jak inne stworzenia niesamodzielne je składają - ale tylko w
nieskończoność ciemnej, złej, bezbożnej.l
PUCZYMORDA
Czy nie można choć chwilę obejść się bez tych wykładów?
' Witkacy uważał, że jego materializm biologiczny jako wyższy od materializmu fizykalnego
powinien wyprzeć marksizm.
87
HIPERROBOC1ARZ
Nie. Tu, na ziemskim skrawku, wszystko jest jasne jak Byk Farnezyj-ski\ i będzie takim do
końca świata.
Wychodzi, ale właściwie nie wychodzi: odwraca się i mówi jeszcze
Gnębon przeszedł na naszą wiarę z przekonania - trzeba jakoś zużytkować to ,stare guano.
Nic nie może być zmarnowane, jak u wstrętnie tak zwanej skrzętnej gosposi - brrr. To nowość
naszej rewolucji. Gnębon jest koniecznym momentem dekoracyjnym w tym persyflażu2
rządów ziemskich.
SA J ETAN
Ten moment to nadzieja różnych draniów, że jednak przeżyją umszturc. A ja co? Ja mam
zginąć, a te dranie mogą żyć?
HIPERROBOC1ARZ
To pech biletu, któryście wyciągli, Sajetanie. Raz trzeba sobie to i uświadomić, że żadnej
sprawiedliwości nie ma i być nie może \:,- dobrze, że jest statystyka - i z tego trzeba się
cieszyć.
Wali do niego znowu z colta. Gnębon siada na worze obok Sajetana, wpatrzony krwawymi
galami w publikę. To musi być maska - tego żywy człowiek dać nie może. Fierdusienko,
który przez ten czas skończył ubierać Księżnę, zrzuca mu kołpak i delię i ubiera go tak
siedzącego w łachmany i kaszkiet. Łachmany pokryte są białymi punktami
PUCZYMORDA
A co to to białe?
FIERDUSIENKO
Wszy.
SCURYY
zanosząc się wprost od wycia
Zanoszę się wprost od wycia za utraconym życiem i szczęściem. Może byś ty, Oleandrze
uczynił coś raz dla mnie? Zemsta szlachetnego
1 Byk Famezyjski - Witkacy często używał powiedzonka jasne jak byk, ale Byk Farnezyjski
zmienia wymowę tego zwrotu. Grupa ta wykonana w I w. przed Chr. przez braci Apolloniosa
i Tauriskosa (w zbiorach rodu Farnese zachowała się rzymska kopia - stąd nazwa) jest jedną z
najbardziej skomplikowanych rzeźb hellenistycznych. Przedstawia synów Zeusa karzących
śmiercią (przez stratowanie przez byka) żonę króla Teb, Dirke, która znęcała się nad ich
matką.
2 persyflaż (fr. persifiage) - szyderstwo zamaskowane uprzejmości tu: maskarada.
88
marzyciela! - czy ci nie odpowiada ta rola? Spuść mnie z łańcucha! Daj mi pracować
uczciwie i poczciwie na jakimś marginesie brudnym
•byle zaśmierdłego ochłapu życia. Będę szewcem w ostatniej nędzy
- zastąpię tych dwóch upiżamionych łotrów w równowadze społecznej.
Ukazuje lapą Czeladników
Tylko nie to, tylko nie to, co oni mi tu szykują, te urwipołcie: zawyć się z żalu i pożądania!
Au! Au! Auuuu!
Wyje i Ika
HIPERROBOCIARZ
Nie, Scurvy - co oznacza szkorbut - twoje nazwisko jest symboliczne: byłeś szkorbutem
chorej na przemianę ducha - w analogii do przemiany materii - ludzkości: ty zginiesz właśnie
tak.
Do Czeladników No, rządźcie ta, rządźcie - my idziemy pracować nad technicznym aparatem,
nad aparaturą i strukturą dynamizmu i równowagi sił tego rządzenia. Good bye! \
PUCZYMORDA
ponuro
Do widzenia. Nudne to jak scena zazdrości, jak lekcje na jakimś przeszkoleniu, jak wymówki
starej ciotki - albo syntetyzując te porównania: jak przeszkolenie starej ciotki połączone z
wymówkami, a dotyczące robienia przez nią scen zazdrości o drugą ciotkę.
Pojawia się znowu tablica z napisem ,,NUDA"
HIPERROBOCIARZ
wolno
Wybambronione!
Wychodzi, dziko stukając ołowianymi podeszwy
\ CZELADNIK
z ironią
Wybambronione! - Słyszane rzeczy! Hej!! Gotować mi się do orgii
' Good bye! (ang.) - Do widzenia.
89
nocnej. To wszystko blaga, co on tu gadał. Nieskończona drabina tajnych rządów,
superpozowanychł jednych nad drugimi, nie istnieje!
Do Księżnej Ubieraj się, kreczkawa-bamfiondrygo!
II CZELADNIK
Blaga nie blaga, a jednak zabić byście go nie mogli. To nie wiadomo jeszcze, jak to jest z
tymi tajnymi rządami. Może są i w naszej strukturze społecz...
I CZELADNIK
Dobrze jest, jak jest! Nie myśleć nic, bo śmierć z przerażenia nad samym sobą czai się zza
każdego węgła. Fikcja nie fikcja, a przeżyjemy to życie reprezentatywne inaczej jak oni - czy
są, czy ich nie ma wcale. A nudy nie będzie, bo ideje, na tle braku zainteresowań
filozoficznych u ogółu, wymarły do cna. Hej! Ino smutno jakoś, psiaścierwa! Trza się uchlać.
A jak przyjdą dziwki z burżujskiej tancbudy i efeby z Przedmieścia Nieposłusznych Paupa-
rów, i ten straszny drań, co mieszka na ulicy Szymanowskiego pod siedemnastym2, to się
zabawimy - zabawimy i zapomnimy o tym życiu strasznym w bezsensie ostatecznym,
najgorszym, bo do cna uświadomionym. O Boże, Boże!
Pada na ziemię i Ika
Łkam oto jak najęty, a czemu, nawet nie wiem sam. Taki burżujski weitszmerc3, ciućka jego
tango tańcowała. Chrać mi się chce na wszystko.
Księżna też chlipie. Scurvy wyje przeciągle i żałośnie
SAJETAN
nagle się podnosząc aż Puczymorda popatrzał na niego ze zdziwieniem
A co? Takem wstał, że nawet wy, była Puczymordo, popatrzyliście na mnie z pewnym
zdziwieniem. Ale mam cel. Oto, nie obślińcie mi waszymi sobaczymi łzami, jak pisał
Wyspiański, mojej ostatniej chwili
1 superpozowany (łac. superpono - nakładam) - nadbudowany.
2 aluzja nie rozszyfrowana.
3 weitszmerc (z niem. Weitschmerz)- ból świata.
90
na tej ziemi.ł Uwierzyłem w metempsychozę 2 - właśnie mętem, a nie tam. Uwierzyłem w
wielkie TAM-TAM3 i nic mnie śmierć nie kosztuje, bo i tak tu bym już żyć nie mógł.
I CZELADNIK
Przeklęty starzec! Niczym go dobić nie można. Plugawi się toto w gadaniu jak młody pies w
ekskrementach. Une sorte de Raspiutę 4, czy co?
SAJETAN
Cichojcie, sucze sadła zjełczałe. Zupełny brak dowcipu i wszelkich pomysłów, psiakrew!
Pojawia się tablica ..Nuda, coraz gorsza", na miejsce poprzedniej, która znika
A jednak świat jest nieprzebranym w swej piękności - mówcie, co chcecie. Żdziebełko każde,
każde gówienko najmniejsze, co życie daje roślinkom, każde splunięcie na tle grozy
spiętrzonej wschodnich obłoków w letnie popołudnia, gdy królują z wolna w lewo i w prawo,
na wypuczonych w zastygłych kształtach wybuchach wściekłości materii martwej, że jako
taka żywą być nie może -
PUCZYMORDA
Dość - wyrzygam się.
SAJETAN
Dobrze - ale mi ciężko. Każda trawka przecie...
PUCZYMORDA
Szlus, bo rżnę w pysk, jak mi Bóg miły.
Do tamtych
Jestem kontrolerem dekoracyjnych widowisk propagandowych. Próba generalna ma się
rozpocząć zaraz - tancerki przyjdą o trzeciej.
I CZELADNIK
Więc to tak? A, niedoczekanie nasze. Ale jak tak, to tak - trudno. Palcem w niebie dziury nie
zatkasz. Pypciem purwy nie dobajcujesz do giątwy ostatecznej.
' Aluzja do wiersza Wyspiańskiego
Niech nikt nad grobem mi nie płacze, krom jednej mojej żony, za nic mi wasze tzy sobacze i
żal ten wasz zmyślony.
2 metempsychoza - wiara w wędrówkę dusz.
3 tam-tam - gra słów łącząca bębenek i tam/ten świat.
4 Une sorte de (fr.) Raspiutę - rodzaj Rasputina.
91
II CZELADNIK
O, jak mnie męczy on tym siurrealistycznym klęciem bez dynamicznego napięcia.
I CZELADNIK
O, to, to - tak strasznie jest, że pojęcia bladego przeświecającego nie macie. Jakaś groza,
nuda, katzenjammer i ohydne przeczucia. To wszystko się jakoś popsuło.
Nuci
"Jamszczik, nie goni łoszadiej, nam niekuda bolsze spieszyt".1
Pomagają obaj Fierdusieńce w dalszym wykańczaniu ubierania Księżnej, której kostium
wygląda tak: bose stopy, nogi gołe do kolan. Krótka, zielona spódniczka, przez którą
przeświecają czerwone majtki. Skrzydła zielone nietopezie. Dekolt po pępek. Na głowie
stosowany kapelusz, ogromny, włożony en bataille2, z ogromną kitą i piórami: zielonymi i
białymi. W miarę ubierania Scurvy wyje coraz głośniej i zaczyna się strasznie wprost szarpać
na łańcuchu, po psiemu już zupełnie, ale nie przestając palić papierosów
PUCZYMORDA
Nie rzucaj się tak, mój były ministrze, bo jak zerwiesz łańcuch, to cię zestrzelę jak
prawdziwego psa. Ja jestem na ich służbie - ja zupełnie się zmieniłem. Zrozum to, kochasiu, i
uspokój się. Mocą transformacji wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy3, langusty, wermuje
i papa-werdy zakrapiane oblikatoryjnymi4 fąframi5 do końca życia. Jestem cynikiem, aż do
brudu między palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę jak zgniła flądra.
Chram na wszystko.
I CZELADNIK
A co to chrać?
PUCZYMORDA
Chrać to tyle, co zalać coś innym czymś bardzo śmierdzącym. A jako rzeczownik funguje
jako śmierdząca flegma ludzi kompromisu - demokratów na przykład: ta chrać, tą chracią, tej
chraci i tak dalej.
1 (roś.) - "Woźnico, nie poganiaj koni, nie mamy już dokąd się speszyć" (winno być: mnie
niekuda bolsze spieszyt; mnie niekogo bolsze liubit;) - cytat z romansu spopularyzowanego
przez Aleksandra Wertyńskiego (1889-1957).
2 en bataille (fr.) - na bakier.
3 pularda - tuczona kura, symboliczna potrawa elity, podobnie jak zmyślone wermuje i
papawerdy - być może od wł. vermicellirobaczki, makaron i papaver (lać. mak).
4 oblikatoryjny - obligatoryjny, obowiązkowy.
5 fąfry - neologizm Witkacego.
92
II CZELADNIK
Lepiej zróbmy tak: jak zrobi but w kwadrans, to go puścimy do niej - jak nie, to się zawyje na
śmierć.
PUCZYMORDA
Dobra, Jędrek - walcie! - To zaspakaja resztki mego zmarniałego już sadyzmu - sam nie mogę
nic.
Plącze cicho i sromotnie
Oto płaczę tu cicho i sromotnie, samotny, choć byłem taki dziki i obrotny... Nawet dobrego
wiersza nie napiszę! Taki Tuwim nieboszczyk \ to się zawsze ostatecznie pocieszył: co by z
nim nie było! A ja co? - sirota. Nawet nie wiem, kto jestem - politycznie oczywiście!
Życiowo jestem starym błaznem pełnym fazdrygulstwa i gnypalstwa:
równa się fastrygowania połączonego z bałagulstwem i gnuśnego gmerania albo gmyrania
palcem w tym, czego traktowanie i obrabianie wymagałoby precyzyjnych instrumentów -
takim będę do śmierci zachranej.
II CZELADNIK
który słucha! uważnie
No to ja poszukam tu naszych dawnych instrumentów między rupieciami - tych resztek niby
po naszym pierwszym, rewolucyjnym szewskim warsztacie - chłówno jego mać! A kiedy to
to było?! Jak było wtedy dobrze. W muzeum ma to być na wieczną rzeczy pamięć.
Szukając w rupieciach
Aleście gaduła, Puczymordeczko - może jeszcze większa od naszego Sajetańczyka. My się
będziemy tak nazywać: sajetańczycy albo mieduwalszczycy - od tego Mieduwała, co z
Beatem Czarnym Piecytą walczył i na jego widok skomlił - co to? Czy mi się coś
niesmowitego przyśniło?2
Do Scurvy'ego, który skomli jak ostatni Skomli-Aga3 do warsztatu
Masz tu, Skomli-Ago - masz wszystko - szyj!
' makabryczny żart - Tuwim umrze w 1953 r.
2 Witkacy pożytkował literacko swoje sny. Zdanie "Mieduwalszczycy skomlą na widok
Czarnego Beata, Buwaja Piecyty" przyśniło mu się w roku 1912; w 1921 uczynił z niego
motto "Bezimiennego dzieła".
3 aga (tur.) - składowa część tytułu urzędnika lub oficera.
93
Scuryy zabiera się gorączkowo do roboty, skomląc ze zdenerwowania i pośpiechu. Coraz
gorzej skomli i coraz większy płciowy niepokój ..maluje się" w jego ruchach, wszystko mu
się nie udaje i leci mu po prostu z rąk w najwyższym (jego) podnieceniu erognoseologicz-
nym l
SCURW
Coraz większy niepokój płciowy maluje się w ruchach moich skociałe-go pseudoburżuja.
Erognoseologicznie jestem prawie jak święty - turecki, dodaję dla przyzwoitości, bo jestem
zaśmierdziały w tchórzostwie, stary tchórz. Muszę skomleć, bobym inaczej pękł jak dziecinny
balonik. O, Boże! - ach, za co? ach - ech - czyż nie wszystko jedno za co, byle się raz dorwać
i zdechnąć potem natychmiast. Tak mi chrómno jak nigdy jeszcze! Irina, Inna - ty już jesteś
tylko symbolem całego życia, więcej: istnieniem w metafizycznym znaczeniu! - czego nigdy
nie rozumiałem. Raz się tylko żyje i to zmarnowałem! To oni, skazani przeze mnie, czuli to
wtedy, kiedy sznur... O, Boże! Skomlę jak pies na łańcuchu, gdy widzi, węszy - to
najważniejsze - przelatujące koło siebie tak zwane słusznie psie-wesele - wolnych,
szczęśliwych piesków!
Tak skomli faktycznie
Suka na przedzie - psi panowie za nią, za tą jedyną! - suczusią czarną albo beżową - o Boże,
Boże!
SAJETAN
Czyż nic się nie stanie na ostatek życia mego? Czyż umrę w tej komedii kankrowatej2,
patrząc na rozkład za żywa bonzorogów dawnych w miazdze słów rzygotliwych? Bo kankry
jesteśmy wszyscy na ciele społeczności w jej przejściowej fazie od rozdrobnionej,
sproszkowacia-łej wielkości do prawdziwego społecznego continuum3, w którym zlewają się
w pojedyncze wrzody indywiduów w jedną wielką ,,plaque muqueuse" absolutnej
doskonałości wszechogólnego organizmu. Wrzody bolą i cierpią - to jest ich zawód poniekąd
- niech tam! Plaka będzie już tylko rozkosznie swędzieć, aż się zagoi. Nicość.
1 erognoseologiczny - erotycznopoznawczy (gnoseologia - teoria poznania).
2 kankrowaty - rakowaty.
3 continuum - ciągłość, jedność. Sajetan kreśli wizję ewolucji od indywiduum do continuum,
czyli jednolitej masy jak wrzód pokrywającej ziemię (fr. plaque muqueuse - warstwa
śluzowa).
94
PUCZYMORDA
Jezusie Nazareński - ten rżnie swój wykład przedśmiertny bez żadnego miłosierdzia nad
nami.
Księżna tańczy
SAJETAN
A czyż myślicie, że i my nie powstaliśmy w ten sposób? Rzadka linia monadologów ł, raczej
monadystów - od hylozoistów greckich, przez Giordana Bruna, poprzez Leibniza,
Renouviera, Wildona Carra - ci ostatni są jacyś nietędzy - trudno - a dalej przez Yiteatiusa i
Kotarbińskiego w jego nowej transformacji reizmu na żywo, a la Diderot, a wcale nie a la
przeklęty demon materializmu baron von Holbach, co wszystko do bilardowej teorii materii
martwej chciał sprowadzić - prowadzi nas do prawdy absolutnej, w której i dialektyczny
materializm, jako walka potworów, której wynikiem jest istnienie i tak dalej, i dalej...
Bełkot Sajetana trwa nieartykułowany dalej. Oznaki szalonego zniecierpliwienia wzrastają u
wszystkich. Scurvy szaleje na łańcuchu. Odtąd wszystko, co się mówi, występuje na tle
nieartykułowanego belkotu Sajetana, który gada aż do odwołania. Gdzie ponad ten bełkot
słychać będzie oddzielnie jego zdania, będzie to wyszczególnione
SCURVY
skamląc
Ja nie mogę uszyć tych po trzykroć zawomitowanych astralnie
' Ustami Sajetana Witkacy wylicza swych antenatów oraz polemizuje z bilardową, tj.
atomistyczną teorią materii. Greccy hylozoiści - zwolennicy teorii, wg której cała materia jest
ożywiona (gr. hyle = materia + dzoon = życie) i sprowadzalna do jednej zasady.
Tales z Miletu (ok. 620 - ok. 540) uważał, iż zasadą jest życiodajna woda (to, co martwe
wysycha), Anaksymander (ok. 610 - ok. 547) - że bezkres, Anaksymenes (ok. 585 - ok. 525)
utożsamiał bezkres z powietrzem - pierwiastkiem duchowym.
Giordano Bruno (1548-1600), hylozoista włoski, głoszący, że niebo i ziemia są z tej samej
ożywionej materii, której najmniejszymi jednostkami są monady (gr. monas - jednostka).
Charles Renouvier (1815-1903) twórca fenomenizmu, głoszącego, że istnieją tylko zjawiska.
Kontynuatorem tej linii był też Cornelius. Yiteatius - zlatynizowane nazwisko anglo-
amerykańskiego filozofa i matematyka Alfreda N. Whiteheada (1861-1947), którego poglądy
Witkacy krytykował (m.in. w "Zagadnieniu psychofizycznym").
Tadeusz Kotarbiński (1886-1981) - twórca reizmu przyznającego istnienie tylko rzeczom
konkretnym (w przeciwieństwie do bytów językowych, jak dobro czy sprawiedliwość). Denis
Diderot (1713-1784), Pauł Holbach (1723-1789) -materialiści francuscy.
95
buciorów. Wszystko leci mi z rąk przez to ohydne, erotyczne podniecenie. Ja nie mogę już i
wiem, że nie zrobię, a z rozpaczą robię dalej, bo jednak umrzeć z tego nienasycenia byłoby
zbyt ohydną gaskonadą\ losu - bragadocie2 jakieś - czort wie co! O - teraz wiem, co to są
buty, czym jest kobieta, życie, nauka, sztuka i socjalny problem - wszystko wiem, ale za
późno! Napawajcie się moją męką, wampiry!
Zaczyna wyć -już nie skomleć - po prostu wyje dziko i żałośnie, a Sajetan gada wciąż
nieartykulowanie z gestykulacją bajeczną
II CZELADNIK
ubierając Księżnę
Zupełna pustka - już nic mnie nie bawi.
I CZELADNIK
Ani mnie. Coś w nas trzasło i już nie wiadomo, po co żyć.
KSIĘŻNA
Macie to, czegoście chcieli, co my, arystokracja, czuliśmy zawsze. Jesteście po tamtej stronie
- cieszcie się.
SAJETAN
słowa wyłaniają się z ciągłego bełkotu i giną w nim na powrót
... na szczytach zawsze tak, bracia moi, ponurzy bracia w pustce...
W głębi wyrasta nagle czerwony piedestał - może być katedra prokuratora z II aktu
KSIĘŻNA
Na piedestał, na piedestał mnie co prędzej! Nie mogę żyć bez piedestału!
Śpiewa
Trzymajcie mnie, trzymajcie mnie, ach, na tym to piedestale, Bo się za chwilę cała z niego
sama, ach, na pysk wywalę!
Wbiega na piedestał i tam staje w chwale najwyższej z rozpiętymi nietopezimi skrzydłami w
łunie bengałskich i zwykłych ogni, które nie wiadomo jakim cudem na prawo i lewo się
zapalają. Scurvy zawył jak nieboskie stworzenie
Oto staję w chwale najwyższej na przełęczy dwóch światów ginących!
' gaskonadą (fr. gasconnade - przechwałki jako cecha Gaskończyków) - tu:
kpina losu.
2 bragadocie - prawdop. neologizm Witkacego.
96
SCURW
Przebacznie mi, towarzysze w męce, bo - nie blaguję - męczycie się wszyscy - nie mówię
tego na pociechę dla siebie, tylko to tak faktycznie jest - przebaczcie, że zawyłem tak, jak
nieboskie stworzenie, hańbiąc tym rodzaj ludzki, ale doprawdy jużem nie mógł - no nie mógł
jużem i szlus.
Ciska but po paru szalonych wysiłkach zginania i szycia grubego płatu skóry - robi to na
siedząco. Po czym zaczyna pełzać na czterech łapach w kierunku Księżnej, wyjąc coraz
gorzej. Łańcuch go wstrzymuje i tu wycie Scurvy 'ego staje się wprost strasznym
PUCZYMORDA
Wytrzymać nie można w tym płaskim burdygielu -
do siebie
tak, jakby były wypukłe. Moje, faszystowskie bo faszystowskie, szpryngle były lepszej marki.
I to mój były minister! Taż to, panie, jest szkandał -jak mówią w Małopolsce - ten bezmiar
upodlenia! Ale to tak sugestionuje jakoś, że ja bym chciał też jakoś tego...
Sajetan bełkoce ciągle
O, psiakrew! - A jeśli ja nie wytrzymam i też ukorzę się przed tym nieludzkim babiszonem?
Po pauzie
No to ostatecznie nic strasznego - korona mi z głowy nie spadnie. Zupełny cynizm - o to, to!
Złazi z worka i balansuje na boki, odwrócony przodem do publiki
SAJETAN
...balansuj se, balansuj, a jak raz wpadniesz, to od tej wewnętrznej czci dla niej się nie
wywiniesz...
KSIĘŻNA
woła, mówiąc po rosyjsku, ,,nieistowym" głosem
Oto wołam was nieistowym1, jak mówią Rosjanie - polskiego słowa na to nie ma - głosem
mych nadbebechów i krużganków ducha przeszłego i zatraconego, w tych bebechach
wylęgłego: ukorzcie się przed symbolem wszechmatry 2 - czyli raczej suprapanbabojarchatu!
' nieistowny (roś. nieistowyj) - szalony, wściekły, niesamowity. 2 wszechmatry -
wszechmatki. Powrót do matriarchatu to jedna z recept Witkacego na ratowanie kultury przed
mechanizacją. Stąd żartobliwa zapowiedź suprapanbabojarchatu.
7 - Szewcy 97
On wybuchnie lada chwila. Bo wy, mężczyźni, możecie zgnić nagle:
zamienić się w kupkę płynnej zgnilizny, jak pan Waldemar w nowelce tego nieszczęśnika
Edgara Poe1. Wy pykniczejecie: wasi schyzoidzi wymierają - nasze schyzoidki mnożą się. O
- dowód, że Sajetanowi dali po łbie, a Puczymorda będzie żarł langusty - to symbol - póki
będzie ruszał usty i żołądka władał spusty. Mężczyźni babieją - kobiety en masse 2
mężczyźnieją. Przyjdzie czas, że może zaczniemy się dzielić jak komórki, w nieświadomości
metafizycznej dziwności Bytu! Hurra, hurra, hurra!
Czeladnicy i Puczymorda pełzną ku niej na brzuchach. Scurvy rwie się z lańcucha jak
wściekły, wśród brzęku i skowytów. Sajetan wstaje i ku niej się tez, obraca, jak Wernyhora
jaki. Nagle Chochoł wstaje i staje nieruchomo. Lekka konsternacja wśród pełznących:
wszyscy, nie wstając oglądają się na Chociwla
PUCZYMORDA
tubalnym glosem
My, pełznący, jesteśmy z lekka skonsternowani, że Chochoł wstał. Co to znaczy? Nie chodzi
o rzeczywistość - jechał ją sęk - ale co to znaczy w wymiarach wieszczych, powyspiańskich,
w tym powyspiańs-kim gmachu myśli narodowej zaludnionym przez tłumy szalbierzy i
wykładaczy pism, które nic nie znaczą i są tylko artystyczną fantazją:
napięciem dynamicznym dla Czystej Formy w teatrze - czy ja mówię bez sensu?
Chochoł podchodzi do piedestału. Spada z niego strój chocholi i okazuje się, że to jest Bubek
we fraku
BUBEK-CHOCHOŁ
mizdrząc się do Księżnej
Pani Ireno, pani się tak ślicznie śmieje - ta chodźmy na dancing - ta chwila, co nigdy nie
wróci, i to uroczne, bajkowe tango - ta słowo daję...
SAJETAN
Jak Wernyhora jaki będę gadał jeszcze długo dość. Ale gdzie ta. Oto wstaje wszechbabio -
trochę z ruska: z akcentem na ostatnią głoseczkę najmilejszą - nawet ona mi się podoba - jeśli
nie zdążę
1 pan Waldemar - bohater noweli "Fakty w sprawie pana Waldemara" Edgara A. Poe (1809-
1849).
2 en masse (fr.) - masowo.
98
skonać przed zapadnięciem nocy i kurtyny, to wiedzcie, że nim palta w waszych zachranych
garderobach odebrać zdążycie, ja już żyć nie będę - to jest więcej niż pewne. Mam dziurę od
siekiery we łbie i dziury od kuł w moim brzuchu i w mózgu poprzez ucho...
Bełkot jego trwa dalej
PUCZYMORDA
Pokonała mnie, ścierwa jej pyzdry! Nie dam rady!
Pełznie
SAJETAN
w zachwycie do Księżnej
Wszechbabio! Wszechbabio! Och, to w to! Ach, to w to! I tamto i tamto! A kto powie? czy ja
cham - to? Jam jest władca idealny, mumia trupia, bardzo głupia. Wgramoliłem'ś w los
fatalny - niech mnie inny tam odkupią - nie dbam o to, ach to w to-to - ot jest co!
Wali się na ziemię i pełznie ku Księżnej. Serce dalej dyszy
SCURVY
wyje dziko a nieprzytomnie, po czym milknie i w absolutnej, zastygłej ciszy mówi
Można teraz korzystać z przechadzki, bo o tej porze oni nas nie rozumieją zupełnie.
GŁOS STRASZLIWY
2 hipersupramegafonopumpy
ONI WSZYSTKO MOGĄ!
Na Księżnę z góry spuszcza się druciana klatka, jak dla papugi - Księżna zwija skrzydła
SCURVY
wśród ciszy
O - jak boli w sercu - to od papierosów - naczynie wieńcowe zniszczone - rotten bulkheadsl -
Tyś bólów wszystkich król -
Tyś to? Fizyczny ból -
Krótka pauza
Tfu, do czorta! Pękła mi aorta!
Umiera i leży jak długi na wyciągniętym łańcuchu
1 rotten bulkheads (ang.) - przerdzewiałe grodzie (okrętowe), przen.: zniszczone zastawki
serca.
7* 99
KSIĘŻNA
słychać dalekie tango
Zawył się na śmierć z pożądania. Pękło mu serce, a pewno wszystko inne też. Teraz bierz
mnie, który chce - teraz bierz! Jestem podniecona tą śmiercią jego z pożądania niesytego do
mnie do niewiarygodnych granic! Tylko kobieta może...
Wchodzi dwóch Panów, ubranych w angielskie garnitury. Księżna bełkoce dalej cos
niezrozumiałego. Oni rozmawiają cicho, idąc od prawej ku lewej. Przekraczają obojętnie
leżących pelzaków i trupa prokuratora. Za nimi krok w krok idzie Hiperrobociarz z termosem
miedzianym w ręku
JEDEN Z PANÓW: TOWARZYSZ X
Więc słuchajcie, towarzyszu Abramowski, ja rezygnuję na razie z upaństwowienia
kompletnego przemysłu rolnego, ale nie jako kompromis...
DRUGI Z PANÓW: TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Oczywiście, prześwietlenie ideowe tego faktu będzie takie, że oni muszą to zrozumieć jako
tylko i jedynie czasowe przesunięcie...
Bełkot Księżnej staje się artykułowany
KSIKĘŻNA
...z matriarchatu ultrahiperkonstrukcji, jak kwiat transcendentalnego lotosu, spływam między
łopatki Boga...
TOWARZYSZ X
Zakryć tę małpę, jak papugę, płachtą jaką. Niech przestanie świergolić i skrzeczeć. Do fufy z
matriarchatem.
Straszny Hiperrobociarz biegnie i zarzuca na klatkę czerwoną płachtę, którą mu podał z
walizki Fierdusieńko
Otóż słuchajcie, towarzyszu Abramowski, byle tylko utrzymać się na samym punkcie
rozpaczy... Tyle kompromisu, ile tylko absolutnie koniecznie - rozumiecie: ko-nie-cznie -
potrzeba. Może matriarchat przyjdzie z czasem, ale nie należy robić z niego hałaśliwej jakiejś
gaskonady zawczasu.
TOWARZYSZ ABRAMOWSKI
Ależ oczywiście. Szkoda tylko, że my sami nie możemy być automatami. Po posiedzeniu
weźmiemy tę małpę ze sobą.
Wskazuje Księżnę, której nogi widać tylko pod płachtą.
100
TOWARZYSZ X
przeciąga się i ziewa
Dobrze - możemy razem. Muszę mieć jakąś detantę - odprężenie. Przepracowałem się
ostatnio na glanc.1
Nagle jak piorun spadnięcie żelaznej kurtyny
GŁOS STRASZLIWY
Trzeba mieć duży takt, By skończyć trzeci akt. To nie złudzenie - to fakt.
[Koniec aktu trzeciego i ostatniego} 6 III 1934
1 Zakończenie utworu staje się jaśniejsze, gdy zestawimy je z fragmentem "Niemytych dusz":
"Międzynarodowej organizacji kapitału przeciwstawia się międzynarodowa organizacja
robotnicza (czasowo też u początku swego istnienia na małych odcinkach kompromisowa
organizacja faszystowska), po czym kapitał prywatny zostaje usunięty na korzyść
samorządzącego się państwa pracy, obejmującego całą ludzkość i organizującego racjonalną
(w przeciwieństwie do dzikiej, dla zysku) wytwórczość i rozdział dóbr".
Kompromisową organizację faszystowską reprezentuje w ,,Szewcach" Gnębon,
międzynarodową organizację robotniczą - Tempe. Niweliści - X i Abramowski pracują już
nad budową totalnego państwa pracy. Po chwilowym kompromisie (przesunięcie
upaństwowienia rolnictwa na później - jak w Sowietach) nastąpi racjonalna organizacja
całego życia zamieniająca ludzi w automaty. Również w "Niemytych duszach" Witkacy nie
wyklucza powrotu do matriarchatu - po biernych i bezmyślnych pyknikach władzę mogą
przejąć kobiety.
Posłowie
Bohdan Urbankowski
Geneza utworu.
Praca Witkacego nad "Szewcami" trwała - z przerwami - lat siedem. Rozpoczął ją Witkacy po
"Pożegnaniu jesieni", najprawdopodobniej 20 czerwca 1927, jednocześnie z pracą nad
powieścią, którą ukończy w grudniu, a która ukaże się w 1930 roku, pt. ,,Nienasycenie". W
lipcu dojdzie do tego praca nad traktatem filozoficznym rozpoczętym jeszcze w 1917 roku.
Traktat zostanie ukończony w roku 1932, ukaże się trzy lata później pt. ,,Pojęcia i twierdzenia
implikowane przez pojęcie istnienia". Z 600 wydrukowanych egzemplarzy publiczność
kupi ...20.
Cel różnych tych dzieł był wspólny, a wynikał z pewnego poczucia misji czy - mówiąc mniej
patetycznie - z przekonania, iż naukowiec nie ma prawa ukrywać odkrytych przez siebie
prawd, że musi je za wszelką cenę rozpowszechniać. Witkiewicz przekazując czytelnikom
sumę swoich przemyśleń, był przekonany o zbliżaniu się końca kultury, widział groźbę
totalitaryzmu, mówił o samobójstwie filozofii. Ba, własny system uznał za - do pewnego
stopnia samobójczy - to znaczy poprawiający błędy poprzedników i zbliżający się do
rozwiązania wszystkich problemów...
Do przyczyn osobistych, które wpłynęły na powstanie "Szewców" i dzieł z nimi
sąsiadujących doliczyć należy rozliczne ambicje, urazy i lęki pisarza. Witkacy - który był
cudownym dzieckiem, składał dramaty mając osiem lat, mając szesnaście z powodzeniem
zaczął wystawiać obrazy, dwa lata później pisał rozprawy filozoficzne - po hałaśliwym
epizodzie formizmu żyje na marginesie kultury, czuje się niedoceniony, odsunięty. Coś z tego
dzieciństwa mu zostało - nawet w ,,Szewcach" powołuje się na ,,Wyspę skarbów"
103
i przedrzeźnia dorosłych twórców sztubackimi wierszykami. Coraz częściej jednak przeżywa
kryzysy połączone z myślą o samobójstwie, coraz częściej wspomina o śmierci, która została
mu podobno przepowiedziana na 54 rok życia. Pisanie wszystkiego na raz przypomina wyścig
ze śmiercią, a jednocześnie pozwala o tym wyścigu zapomnieć.
Prócz uwarunkowań ogólnych stanowiących psychologiczne tło, na powstanie i kształt
dramatu ,,Szewcy" wpłynęły bodźce konkretne. Warto tu odnotować hipotezę prof. Jana
Kotta, iż zalążkiem dramatu miała być scena ze sztuki Maksyma Gorkiego "Na dnie"
oglądanej przez Witkacego w dzieciństwie a przedstawiającej bohatera kującego wciąż buty.
Oczywiście to tylko hipoteza, równie silnym bodźcem mogłaby być np. przekora wobec
sztuki "Tkacze" Gerharta Haupt-manna (1862-1946), albo chęć parodystycznej
kontynuacji,,Wyzwolenia", którego finał zapowiada przecież nadejście wyrobnika i dziewki
bosej ("- Więc nadejdą..."). Odnotować warto także fakt, że żywym prototypem
"filozofujących szewców" był góral-filozof z Poronina Józef Gut. W mieszaninie gwary i
terminologii naukowej notował on swe myśli w zeszyciku, który pokazywał Witkacemu.
Pisarz w rozmowach z przyjaciółmi często parodiował ten język.
W czasie pisania "Szewców" S.I. Witkiewicz napisał jeszcze traktat o narkotykach (1930),
kilka rozpraw i powieść "Jedyne wyjście" (1931-1933), potem wrócił do intensywnej pracy
nad dramatem. Ukończył go 8 marca 1934 roku, rok później przepisał go na czysto czyniąc
ostatnie poprawki. Potem weźmie się za eseje "Niemyte dusze..."
Borykanie się z kilkoma dziełami jednocześnie spowodowało przenikanie i powtarzanie się
treści; aby tego uniknąć, Witkacy przenosił całe partie z jednego dzieła do drugiego,
pozostawiał tylko aluzje. Dlatego każdy z tych utworów może, a czasem musi stanowić
komentarz do pozostałych, zwłaszcza do "Szewców" ukończonych najpóźniej i
podsumowujących cały ten okres. Opatrzony mnóstwem przypisów dramat staje się trudny w
czytaniu, bez nich - zrozumiały w połowie.
Transformatorem twórczości jest wyobraźnia twórcy; w jego dziełach nie pojawi się nic, co
nie zostało przez nią przefiltrowane. Warto zastanowić się nad tym, jakie dzieła wyobraźnię
Witkacego kształtowały.
104
Większość dramatów Witkiewicza powstała w latach 1918-1925;
"Szewcy" to powrót do dramatopisarstwa, trudny powrót - po wielu latach przerwy. Dlatego
sztuka Witkacego wykazuje więcej związków z otaczającymi ją powieściami, niż z odległymi
już w czasie dramatami. Bohater utworu, Sajetan Tempe, przeniesiony został do "Szewców" z
"Pożegnania jesieni", gdzie zaczynał karierę jako słuchacz tajnych kursów jednego z
niwelistów-degrengolistów (fr. niveler
- wyrównywać; degringolarde - upadek, ruina). Zarówno podobieństwa jak różnice w kreacji
tej postaci są zbyt duże, przy przejść nad nimi do porządku. W powieści jest on 20-letnim
bolszewizującym poetą, morskim oficerkiem - w dramacie ma on już około 60-tki;
w powieści z postaci drugorzędnej wyrasta na przywódcę rewolucji
- w dramacie poniesie klęskę i zostanie przez rewolucję zabity. Oprócz kontynuacji mamy
więc polemikę Witkacego z samym sobą, powtórne opracowanie tego samego problemu
końca historii. Wyrazem tej powtórności będzie też podwojenie Tempego - prócz Sajetana w
dramacie wystąpi jego 20-letni syn, Józek.
Wizja podwójnej rewolucji może mieć źródła w przeżyciach osobistych Witkacego, który
jako carski oficer przeżył i rewolucję lutową i październikową. Rewolucje te były jednak dość
chaotyczne - rozdzielenie ich na odgórną i oddolną, a następnie utożsamienie pierwszej z
faszystowską, a drugiej z komunistyczną to wpływ lektur i późniejszych wydarzeń. Efektem
przeżyć okresu rewolucyjnego są liczne rusycyzmy rozsiane w dramacie Witkacego, także
pewien straceńczy rodzaj humoru łączonego najczęściej z tęgą, oficerską "papojką".
Rewolucje rosyjskie rzucają cień na wszystkie dzieła Witkacego - w "Szewcach" śladem ich
będą wzmianki o mordowaniu inteligencji, o Leninie i znaczeniu rosyjskiej "próbki" w
historii. Widmo zagłady nadciągającej ze Wschodu nałoży się na wcześniejsze lęki
Witkacego, którego wyobraźnia historyczna kształtowana była przecież przez dekadentyzm.
Mistrzem młodości Witkiewicza był Artur Schopenhauer (1788-1860), reprezentant
filozoficznego pesymizmu, o którym przyszły autor "Szewców" pisał w młodości rozprawę.
Drugim mistrzem uczącym elitaryzmu i pogardy dla tłumu był Fryderyk Nietzsche,
przedstawiciel immoralizmu, którego wpływom Witkacy ulegał tak dalece, że wywołało to
listowną reprymendę ojca. Bardziej złożoną sprawą jest wpływ papieża katastrofizmu,
Oswalda Spenglera
105
(1880-1936), którego "Zmierzch Zachodu" (I tom - 1918 r.) przepowiadający upadek
cywilizacji Witkacy czytał - lecz się z nim nie zgadzał. Spenglerowi - zdaniem Witkacego -
brakło odwagi do wyciągnięcia wniosków z własnych analiz. Spengler uwierzył w cykliczne
powroty i odradzanie się cywilizacji - zaś Witkacy uważał procesy upadku za nieodwracalne.
Mówiąc o inspiracjach nie można pominąć wpływów pisarzy. Krytycy wyliczają trzech
polskich i trzech obcych patronów jego dzieł. Mówi się o Tadeuszu Micińskim (1873-1918),
którego "Bazylissa Teofanu" wywarła wpływ na rysunek kobiecych bohaterek Witkacego,
następnie o kapłanie pesymizmu, Stanisławie Przybyszewskim (1868-1907) i Wyspiańskim.
Witkiewicz buntował się przeciwko Wyspiańskiemu odpowiadając na jego "Wyzwolenie"
parodystycz-nym ,,Nowym Wyzwoleniem" - ale buntując się, przejmował formę i wiele
pomysłów scenicznych Wyspiańskiego.
Z autorów obcych patronowali Witkacemu: Frank Wadekind (1864-1918) i August Strindberg
(1849-1912), jako autorzy sztuk skandalizujących, poruszających bez osłonek tematy
erotyczne. Wede-kind nie tylko pogłębia schemat kobiety fatalnej, ale także lansuje pomysł
sztuki jako nadkabaretu. Określenie to da się zastosować do większości dramatów Witkacego.
Jeśli chodzi o problematykę erotyczną, to wydaje się, iż najgłębszym źródłem demonicznych
typów kobiecych była jednak nie sztuka, lecz biografia młodego Witkiewicza. Zwłaszcza
romans ze starszą o 10 lat i rozkapryszoną aktorką Ireną Solską. Ona była wzorem księżnej
Iriny de Ticonderoga w "Nienasyceniu", z powieści zaś przewędrowała do ,,Szewców", by
stać się Iriną Zbereźnicką-Podberezką. Pierwszego członu nazwiska tłumaczyć nie trzeba,
drugi został utworzony z rosyjskiego: pod - bierezkoj - pod brzózką. Dramaty Wedekinda i
Strindberga pozwoliły Witkacemu odprywatyzować, zamienić w literacki schemat i wyrzucić
z siebie młodzieńcze, nieco dwuznaczne przeżycia. Jako trzecie z nazwisk mistrzów obcych
musi paść nazwisko największe: William Szekspir. Porównanie to zaskakuje, póki nie
dopowiemy, że Szekspir działał na Witkiewicza nie wprost, lecz za pośrednictwem karykatur.
Na przyszłego autora "Szewców" oddziałało to tylko, co zostało przefiltrowane i
zdeformowane przez świadomość chłopięcą zarówno samego Witkacego, jak i pokrewnego
mu duchem Alfreda Jarry'ego (1873-1907). Genialny urwis francuskiego teatru stworzył w
swoim
106
dziełku "Ubu Król" (1896) arcywzór parodii upraszczającej historię do schematu zbrodni,
jatki i gry w komórki do wynajęcia. Podobnie odczuwał historię 8-letni Witkacy, gdy pisał
"Księżniczkę Magdalenę", choć poziom jego sztuczki nie dorównywał poziomowi utworu
Jarry'ego. Przewyższą ten poziom dopiero późniejsze dramaty Witkacego - począwszy od
"Nowego Wyzwolenia" (1920) łączącego parodię Wyspiańskiego z parodią ,,Ryszarda III"
Szekspira.
Kończąc ten wątek trzeba uznać, iż dzieło Witkacego jest wypadkową tak wielu przyczyn,
przetworzeniem tak wielu zapożyczeń - że aż staje się oryginalne. Uleganie jednej tylko
inspiracji uczyniłoby z Witkiewicza epigona.
Problematyka utworu. Pierwsze zdanie ,,Szewców" głoszące: "Nie będziemy gadać
niepotrzebnych rzeczy" tłumaczy zamiar autora:
utwór ma być rewelacją (revelatio - łac. objawienie, odsłonięcie) prawd najwyższych.
Problematyka dramatu stanowi więc przegląd problemów, które frapowały Witkacego do
czasu ukończenia "Szewców". Skomplikowana geneza utworu zdecydowała o tym, że jedne z
tych problemów zostały potraktowane głębiej, inne w sposób skrótowy, jeszcze inne zostały
zaledwie zasygnalizowane jakimś zwrotem. Rozrzucone po tekście aluzje spełniają rolę
odsyłaczy do dzieł, w których problemy te zostały rozważone dokładniej. Do odesłanych
problemów należy sprawa Czystej Formy, która wcześniej stanowiła dla Witkacego główny
punkt estetycznego programu; dosyć lekceważąco zostały też potraktowane problemy etyczne
oraz dyskusja o szansach powrotu do matriarchatu. Również fundamentalny problem
niwelizmu zostanie ledwo zamarkowany w tekście sztuki - trzeba będzie go rekonstruować w
oparciu o inne utwory.
Dramat został zdominowany przez dwie grupy problemów. Pierwszą stanowią rozważania na
temat Tajemnicy Istnienia, drugą - na temat mechanizmów historii.
l. Gdy w akcie II Księżna powie Scurvy'emu, że istnienie jest potworne, a w akcie następnym
usłyszymy Sajetana: "wytrzymać istnienie bez obłędu (...) bez zatumanienia się religią, czy
społecznikos-twem, to nadludzkie niemal zadanie" - możemy być pewni, że słyszymy samego
Witkiewicza. Przekonanie o potworności istnienia oparte jest na przesłance, którą autor
wypowiada kilkakrotnie i w ,,Szewcach" i w innych utworach: świat jest chaosem. Jest to
107
przesłanka jawna. Na ślad dodatkowej, a ukrytej, przesłanki trafiamy w wypowiedzi Sajetana
w akcie II: "Boże, Boże - mówię to machinalnie. - Nie tylko świat jest chaosem, ale i życie na
nim; Boga nie ma, to słowo wypowiada się machinalnie, jak zaklęcie, które straciło moc". Nie
ma także etyki: "Wszystko polega na wyżeraniu się gatunków" - powie Księżna przekazując
kolejne przekonanie Witkacego. Trzeba być nadczłowiekiem, żeby nie paść w tej walce, ale
trzeba być jeszcze bardziej nadczłowiekiem, aby żyć z taką świadomością. Mimo że świat jest
chaosem, to nie jest niepoznawalny. Wiedzę o nim przekazuje Witkiewicz ustami Sajetana,
który wylicza filozofów zbliżających się powoli do Prawdy. Szczytem dialektycznego
poglądu na świat (jak powie Hiperrobociarz) jest materializm biologiczny, a więc system
autora dramatu. Nie ma utworu, w którym Witkacy nie przypominałby swojej filozofii.
Według biologicznego, żywostwor-nego materializmu, najmniejszą drobiną świata są nie
atomy, lecz monady. Drogą ewolucji powstały z nich żywe organizmy; trwa też nadal
ewolucja człowieka, tyle że - zdaniem Witkacego - prowadzi ona ku samozagładzie.
2. W tym momencie dochodzimy do rozważań na temat mechanizmów historii. Mają one
podkład biologiczny, lecz nie tylko, również siły tkwiące w historii pchają kulturę ku
zagładzie. Wpływ biologii polega na tym, iż lepsze biologicznie typy schizoidów (Witkacy
odwołuje się do teorii Kretschmera) wypierane są przez masę pyk-ników. Wpływ historii
polega na tym, że pod działaniem różnych instytucji typy schizoidów pykniczeją. W ewolucji
ludzkości walczą ze sobą dwie siły: indywiduum i gatunku - w dramacie niezbyt
konsekwentnie reprezentują je Scurvy i Sajetan.
Wybitne jednostki, które miały dość odwagi, by poznać Tajemnicę Istnienia, a więc jednostki
zdolne do uczuć metafizycznych były twórcami religii, filozofii i sztuki. Zarazem jednak
religia mówiąca o równości i braterstwie zmniejszyła dystans pomiędzy jednostką wybitną a
tłumem. Jeszcze bardziej ten dystans zmniejszyła demokracja, w której przywódca nie jest
panem ale reprezentantem pospólstwa. Przewroty rewolucyjne nie polepszają sprawy. Lenin
nie był - czytamy w "Szewcach" - tak wybitny jak Aleksander Wielki, gdyż był już tylko
sługą klasy. Jedną z ostatnich wybitnych jednostek był dla Witkacego Piłsudski. Nie udało mu
się jednak wcielić w życie wielu wielkich wizji, a to ze względu na kiepski materiał ludzki,
jakim
108
dysponował. Na ten temat Witkacy napisze w "Niemytych duszach":
"Połowa niespełnionych czynów Piłsudskiego ma tutaj źródło swe, bo dajcie Michałowi
Aniołowi kadź jakiegoś półpłynnego niepachnącego materiału zamiast marmuru, a posągu z
tego nie zrobi". Trudno o bardziej pogardliwe określenie ludzkości. W samych "Szewcach"
nie będą one bardziej pochlebne: ludzkość to rak, to wrzody zamieniające się w jedno wielkie
wrzodowisko. Proces rozwoju jest, zdaniem Witkiewicza, równoznaczny z niwelacją
społeczeństwa; niszczenie wybitnych jednostek oznacza niszczenie kultury, gdyż tylko ludzie
wybitni są w stanie ją tworzyć. Upadła już religia, obecnie jesteśmy świadkami samobójstwa
filozofii - i to nie tylko dlatego, że osiągając wreszcie Prawdę sama się zlikwiduje. To
dotyczy jedynie największych myślicieli, którzy mają odwagę zmierzyć się z Tajemnicą
Istnienia. Większość popełnia samobójstwo w sposób bardziej banalny: uciekając od wielkich
problemów w zacisze badań przyczynkarskich, logistycznych, metodologicznych itp. Uczucia
metafizyczne budzi już tylko sztuka - choć z coraz większym trudem. By wywołać dreszcz
metafizyczny w czasach Boticellego, wystarczało malować w realistycznej manierze. Dziś
taka forma nie wystarcza. By wstrząsnąć czyjąś świadomością, artysta musi deformować
formę, tworzyć dzieła potworne - o wzmocnionej sile ekspresji. Na tym polega problem
nienasycenia formą często przywoływany w dziełach Witkacego, będący częścią szerszego
problemu nienasycenia i nudy. Na tę sprawę warto zwrócić uwagę, gdyż "Szewcy" są w
pewnym sensie dramatem o narastaniu nudy.
Z nazwiskiem Witkiewicza jako teoretyka sztuki kojarzona jest niemal odruchowo teoria
Czystej Formy. W ,,Szewcach" jest na ten temat tylko parę słów, drobna kpina pod własnym
adresem. Trzeba jednak, wbrew autorowi, potraktować tę teorię poważniej, gdyż rzuca ona
dodatkowe światło na konstrukcję dramatu.
Idea Czystej Formy wywodzi się jeszcze z hasła Sztuka dla Sztuki, które w czasach
dekadentyzmu rzucił Oskar Wilde. Jednak u Witkacego nie ogranicza się ona do programu
sztuki nieutylitarnej. Dramaturg odrzuca utylitaryzm, bo potępia to wszystko, co służy
przerabianiu masy w jeszcze gorszą masę. Ale Czysta Forma zawiera w sobie pewną
służebność: chodzi o sztukę podporządkowaną metafizyce, budzącą zdziwienie światem.
W interpretacji Witkiewicza Czysta Forma znaczy też tyle, co
109
forma oczyszczona. Artysta nie może biernie kopiować rzeczywistości - tworząc jej obraz
oczyszcza go z form przypadkowych, niechlujnych - poprawia niejako dzieło Stwórcy (gdyby
ten istniał). W miejsce kopii artysta daje wizję, ważne są barwy, formy, napięcia kierunkowe -
nie zaś to, co obraz przedstawia. Witkacy nie zrywa jednak z przedmiotami: obraz nie
zakorzeniony w realności, czysta abstrakcja nie wywoła żadnych uczuć. Aby wstrząsnąć,
obraz musi przedstawiać elementy rzeczywiste - ale musi je też deformować.
Teorię Czystej Formy stworzył Witkacy w odniesieniu do malarstwa, rozszerzył ją jednak
potem i na dramat, pojęcie napięć kierunkowych zastępując napięciami dynamicznymi, to
znaczy liniami akcji o niezwykłym napięciu. Dramat ma spełnić tę rolę, którą kiedyś spełniały
mity, ale treść przedstawianych wydarzeń nie jest ważna; ich prawdopodobieństwo mniej
nawet jest korzystne niż nieprawdpodo-bieństwo: im większe zaskoczenie, tym większe
zdziwienie światem. Deformacja dramatu służy także budzeniu uczuć metafizycznych.
Groteskowa konstrukcja ,,Szewców" zaskakujące zwroty akcji, dziwa-czność postaci i ich
strojów - wszystko to ma wyłącznie jeden cel:
obudzić indywiduum. Tak rozumiana sztuka jest heroiczną próbą zatrzymania ludzkiej historii
w pędzie ku samozagładzie.
Wartości utworu. Wartości estetyczne. Zgodnie z teorią Witkacego, nie tylko treść, lecz i
forma jest elementem znaczącym i powinna służyć wartościom wyższym, metafizycznym.
Logiczną jest więc rzeczą rozpocząć omawianie spraw wartości od spraw formy.
Dramat jest modelem świata, co oznacza, że jest dziełem syntetycznym, łączącym słowo z
obrazem, muzyką itp. oraz, że - jak każdy model - upraszcza przedstawiony obiekt pomijając
pewne elementy, uwypuklając zaś to, na co twórca chce zwrócić uwagę. W przypadku
"Szewców" model świata został uproszczony do wizji historii jako pasma absurdalnych
przewrotów. Każdy z elementów użytych do budowy tego modelu został rozwinięty ponad
poziom przeciętny, służący komunikacji - co wiąże się znów z teorią nienasycenia formą.
Jeśli w klasycznym dramacie komentarz doczepiony jest niejako do wydarzeń - u Witkacego
dzieje się odwrotnie: akcja zostaje doczepiona do długich komentarzy, zdegradowana do roli
ilustracji wygłoszonych poglądów. Ciężar sztuki spoczywa nie na dialogu dramatycznym,
posuwającym akcję, lecz na dialogach
110
w gruncie rzeczy zastępczych, opisujących jej okoliczności z punktu widzenia filozofii,
historiozofii itp. Przez analogię do romantycznego poematu dygresyjnego (np. "Beniowski")
można by nazwać utwór Witkiewicza dramatem dygresyjnym. Autor "Szewców" okazuje się
kontynuatorem dwóch jeszcze dramatopisarzy. Pierwszy to Ernest Renan (1823-1892), filozof
i twórca dramatów filozoficznych, drugi to Georg Kaiser (1878-1945), według którego
dramaty to przede wszystkim gra myśli (niem. Denkspiele) - komentarz wywołany
zdarzeniami. Przy takim traktowaniu sztuki może ona po prostu znudzić - o ile nie zostanie w
jakiś sposób uatrakcyjniona. Witkacy zadba o atrakcje: regułą jego dramatu jest nieustanna
niespodzianka. Podporządkowane jest jej wszystko: po pierwsze - przebieg akcji, po drugie -
kreacja bohaterów, po trzecie - nawet ich język.
l. Nie została umotywowana w dramacie żadna z trzech rewolucji, nie zostało przygotowane
dramatycznie ani zjawienie się chłopów, ani towarzyszy, ani rzut Hiperrobociarza bombą,
która - to już niespodzianka w niespodziance - okaże się termosem. Szczątkowa akcja
miłosna, której bohaterami są Scurvy i Księżna, też nie jest wolna od niespodziewanych
zwrotów. Niektóre wynikają z kapryśnego charakteru arystokratki, są więc - w sposób
paradoksalny - umotywowane. Ale spsienie prokuratora zaskakuje nawet na tle tak kapryśnej
fabuły. Z jednej strony jest to dowcip autora, dosłowne potraktowanie powiedzonka, że ktoś
zszedł na psy, z drugiej - intelektualna prowokacja. Bo niby dlaczego nie? Dlaczego ktoś ma
zachować tożsamość, a nie zostać psem czy Bafometem? Że to dziwi? - właśnie o to chodzi!
Podobną rolę odgrywa gadanie Sajetana po śmierci. Dzięki temu zaskakującemu zabiegowi
staje się ono mniej nudne niż filozofowanie przedśmiertne.
Przygotowaniu przyszłych zdarzeń służą bardzo rzadkie wypowiedzi. Jedną z nich,
potraktowaną marginalnie jest wzmianka Sajetana o tym, że syn przystał do Dziarskich
Chłopców, drugą jego dygresja na temat... totemowego klanu. Porównując się z dawnymi
władcami Sajetan przypomina znaną z historii prawidłowość, iż rewolucja morduje swych
przywódców. Pomordowani królowie stawali się żywymi (bo martwymi) bohaterami, nawet
bogami. Mówiąc o nawozie historii Sajetan nie wie, że zapowiada własny los. Czy wiedział o
tym sam autor? Witkacy nie wyeksponował tej wypowiedzi,
111
przeszedł nad nią do porządku - jakby nie zauważył jej dramaturgicznej (i proroczej)
wartości. A więc przypadek? Niespodzianka, którą autorowi zrobił dramat?
Niespodzianką jest nie tylko przebieg akcji, ale i jej zakończenie. Ściślej mówiąc: brak
zakończenia. "Szewcy" nie mają klasycznego punktu kulminacyjnego - bo mają ich aż trzy,
każdy w finale kolejnego aktu. Po rewolucjach, po śmierci głównego bohatera
(zdegradowanej tym, że nadal gada), po kompromitacji wszystkich możliwych ideologii z
ludowo-narodową i matriarchatem włącznie - każde zakończenie sprawiałoby wrażenie
błahego. Autor jednak raz jeszcze robi niespodziankę przerywając akcję własnym wierszem, a
raczej zrymowanym tekstem pobocznym wplątanym, po raz ostatni, w tekst główny. A więc
efekt przez demaskację dramatu, przez przypomnienie, że jest tylko fikcją - i jednocześnie
drugi, paradoksalny efekt przez zaniechanie efektu, bo z ostatnich słów nic nie wynika. Jak w
dowcipie:
życie jest jak czajnik - dlaczego? - a bo ja wiem...
2. Budzeniu zdziwienia służy także kreacja bohaterów
- od nazwisk mówiących, po nieoczekiwane zachowania. Wszyscy ci bohaterowie są
bafomewaci, mają jak gdyby po dwie twarze.
Z jednej strony każdy jest typem, reprezetnuje cechy swojej klasy w stopniu tak nasilonym, że
aż absurdalnym. Księżna jest nie tylko reprezentantką schyłkowej klasy, sadystką,
erotomanką i papugą. Ona także ma świadomość dekadencji, odgrywa degenerację wcielając
w swoją rolę wszystkie wady przypisywane arystokracji. Podobnie karykaturalni są szewcy,
prokurator i Gnębon - ten ostatni tak bardzo, że grający go aktor powinien wystąpić w masce.
Żywy aktor
- jak zauważy Witkacy - aż takiej "mordy" z siebie nie da.
Z drugiej strony wszyscy bohaterowie mają twarz Witkacego, mówią jego językiem,
prezentują jego poglądy. Żonglowanie tymi maskami, czy też twarzami Bafometa,
nieoczekiwane wygłaszanie historiozoficznych prognoz w języku natchnionych szewców to
także jedna z niespodzianek i źródło komizmu utworu.
3. Rozwinięcia wymaga sprawa oryginalności językowych Witkacego. Obecność autora, jak
zostało powiedziane, przejawia się w języku bohaterów, głównie przez wtręty filozoficzne.
Ale powiedzieć, że Witkacy robi to dla efektu komicznego to powiedzieć dopiero połowę
prawdy. Język dramatu jest tak bardzo złożony jak mówiący nim bohaterowie. Na poziomie
najniższym mamy język zredukowany
112
do warstwy dźwiękowej, bełkot naśladujący słowa, lecz pozbawiony znaczeń. Należą tutaj
wszystkie neologizmy - wszystkie wandrygi i wądrołaje - ale... Bełkot tekstu bywa
zwodniczy. Słowa pozornie znaczące zostają zdegradowane do muzyki tak bezsensownej jak
"kaprys kaprawego kaprala na Capri", słowa pozornie nonsensowne uzyskują znaczenia w
zależności od wyższej struktury, w którą zostały wstawione, nasycają się znaczeniami od
kontekstu. Czasem zachodzi nawet wypieranie znaczeń pierwotnych przez wtórne, narzucane
przez miejsce. Np. w zwrocie- "suka ich rwań" pierwsze słowo nie ma niczego wspólnego z
psami, znaczy tyle co słowo "sturba" w powiedzonku "sturba twoja wian".
Pomysłowość językowa Witkacego przejawia się głównie w trzech sferach: w
przekleństwach, w erotyce i w wymyślaniu potraw. W tej ostatniej dziedzinie bełkot zyskuje
czasem znaczenie symboliczne. Rewolucjoniści, według Witkacego, nie walczą o ideały tylko
chcą zająć miejsce elity. Symbolem elitycznego stylu życia są luksusowe potrawy - langusty i
wąparsje - o których marzą szewcy. To, że tylko pierwsze z nich istnieją, nie ma żadnego
znaczenia dla zrozumienia tekstu i jego historiozoficznej wymowy. Na marginesie warto
dodać, że pomysł z wymyślaniem potraw jest - jak przyznaje sam Witkacy - naśladowaniem
Chwistka, który w młodzieńczej powieści "Kardynał Ponifiet" (zniszczonej w 1917 r.)
opisywał nie istniejące rośliny. U Witkiewicza ten zabieg zyskuje podwójny wymiar: z jednej
strony przynosi efekt humorystyczny, z drugiej - metafizyczny. Uogólniając obserwacje
językowe można stwierdzić, że język dramatu jest dwoisty dla wtajemniczonych i dla
profanów. Dla wtajemniczonych są wywody i aluzje filozoficzne, dla profanów - gwara,
dowcipy, wulgaryzmy i aluzje do nich. Jeśli nie zrozumieją filozoficznego przesłania utworu,
to niech się chociaż śmieją - zdaje się mówić autor.
Zauważona dwoistość odnosi się do całej dramaturgii Witkiewicza. Z jednej strony wszystkie
jego sztuki mają fabułę prymitywną ale sensacyjną, są kiczami i komiksami, z drugiej - są
dramatami ludzi szukających sensu istnienia. Wulgarna fabuła "Szewców" to romans dwójki
degeneratów podczas trzech rewolucji; warstwa głębsza to historiozoficzny traktat -
podsumowanie wszystkich możliwych kata-strofizmów.
Nim przejdziemy do wartości wyższych, konieczna jest dygresja.
8 - Szewcy 113
Teoretycy wiążą ze sferą piękna, ze sztuką różne kategorie oceny:
wzniosłość, łagodność, elegancję, malowniczość, fantazyjność, czasami także tragizm,
komizm i brzydotę, choć ostatnia wydaje się raczej antywartością - brakiem piękna,
destrukcją łagodności czy harmonii. Nie wchodząc w istotę sporu warto zauważyć, że z tego
katalogu Witkacy realizuje tylko wartości niższe czy wręcz antywartości - zwłaszcza brzydotę
i komizm, czasem uskrzydlone fantazją. Jest jednak bardzo sprawny w konstruowaniu swych
dzieł, tak sprawny, że wykształcił całą szkołę epigonów - Różewicza, Gombrowicza, M rożka
- którzy powtarzając jego chwyty weszli do czołówki światowego dramatu. Horyzontu
artystycznego nakreślonego przez autora "Szewców" jednak nie przekroczyli, co gorsza,
zgubili po drodze całą jego metafizykę.
Na ogół używa się zamiennie terminów estetyczny i artystyczny. Po lekturze dramatów
Witkacego terminy te można i trzeba już rozdzielić, rezerwując termin estetyczny dla wartości
związanych z pięknem, artystyczny - dla związanych ze sztuką. Łaciński termin "ars"
oznaczał zresztą tyle co zręczność, sztuka, rzemiosło. Dramat Witkacego "Szewcy" ma
niewiele wartości estetycznych - poza barwnością i fantastycznością; jest jednak sprawny
artystycznie: z wyjątkiem paru dłużyzn i, celowej zresztą, dysharmonii niewiele da mu się
zarzucić. W tym momencie można rozszyfrować strategię Witkiewi-cza. Reguła
niespodzianki okazuje się służebna wobec czegoś głębszego: wobec pedagogicznej zasady
stopniowania trudności. Powierzchowna warstwa utworu ma charakter sensacyjny, jest
mieszaniną kabaretu i powieści brukowej. Ma ona przywabić publiczność, ale zarazem
dokonać jej selekcji. Ci, którzy na niej zatrzymują swą uwagę, to już masa, to tłum
głupiejących pykników. Badziej ambitnym Witkiewicz oferuje wartości wyższe.
Wartości etyczne. Dramat Witkiewicza "Szewcy" rozgrywa się właściwie poza etyką, w
sferze metafizyki i w sferze estetyki, przy czym druga z nich poprzez specjalne efekty i tak
prowadzi do tej pierwszej. Lekceważący stosunek do etyki przejawia się w czynach
bohaterów, a w sposób otwarty wyraża go Hiperrobociarz: "żadnej sprawiedliwości nie ma i
być nie może, dobrze, że jest statystyka". To pogląd samego Witkiewicza. Kilkanaście lat
wcześniej w dramacie "Kurka Wodna" pisał podobnie: "Etyka jest tylko wynikiem wielości
indywiduów
114
jednego gatunku. Człowiek na bezludnej wyspie nie znałby tego pojęcia." Nie inaczej ujmuje
sprawę główne dzieło filozoficzne Witkacego: Religia, filozofia, sztuka są dziełem
indywidualności i wyrażają stosunek indywiduum do istnienia; etyka wyraża tylko stosunek
jednostki do innych jednostek, zależy od ich wzajemnych uwikłań i korzyści. Etyka została
zredukowana do statystyki i za dobre uważa to, co dobre dla większości - wyraża więc interes
masy przeciw jednostce. Dlatego Witkacy powie, że etyka pożera metafizykę.
Lekceważenie nie oznacza odrzucenia etyki w ogóle. Witkiewicz
- filozof przyzna, że nawet etyka utylitarna ma pewną wartość wychowawczą. Jeśli jednak
uzna jakiś typ etyki to nie utylitarną, nie stadną, lecz perfekcjonistyczną. Dobre jest to, co
służy wielkości jednostek, co wzmaga ich siłę twórczą, co czyni z ludzi poetów, filozofów,
twórców religii, co nawet z szewców czyni artystów. Witkacy był w młodości zwolennikiem
immoralizmu Nietzschego
- coś z tej fascynacji zostało mu do końca życia. Warto jednak podkreślić, że wartości
jednostki nie utażsamia on z brutalną siłą, przeciwnie: jednostki wyższe mogą być fizycznie
słabsze. Kluczem do zrozumienia koncepcji Witkacego są aluzje do systemu Kre-tschmera.
Ludzie wyżsi to schizotymicy, gasnąca rasa nadwrażliwców. Mogą być chudzi, mogą mieć
nerwy na wierzchu - lecz właśnie dzięki temu zachowują żywy stosunek do istnienia. "Oni -
jak powie Sajetan w akcie I - potrafią jeszcze zachłysnąć się duchem od zaświatów i siłą
metafizycznych uczuć tworzyć nowe religie, nowe obrazy, i symfonie, i poematy, i
maszyny..." Nie etyka, lecz wrażliwość schizoidów jest ostatnią nadzieją Witkacego.
Wartości poznawcze. Za główne zadanie dramatu uznał Witkacy rewelację prawd
filozoficznych. O tym, jakie problemy poruszał, była już mowa. W tym miejscu należałoby
się zająć ich oceną.
l. Metafizyka, czyli teoria bytu została połączona z filozofią człowieka jednym systemem
materializmu biologicznego. Trzeba przyznać, że cechuje go elegancja i prostota, nie ma
zbędnych hipotez - nawet pojęcie Boga zostało usunięte jako niepotrzebna hipoteza.
Wszystko jest wynikiem ewolucji samego życia, łączenia się i kombinacji milionów monad
przez miliony lat. Przyjęcie, iż monada ma już charakter żywotworu pozwala Witkacemu
uniknąć problemu, na którym wywracali się atomiści: jak z martwych kulek powstały
s* 115
organizmy żywe? Dlaczego drogą ewolucji atomów powstały rośliny i zwierzęta, a nie
lokomotywy? Przeskok od materii martwej do żywej wymaga interwencji dodatkowego
czynnika, wymaga cudu - Witkacy takiego przeskoku unika. Jednak przyjęcie
monadologicznej wizji świata i przyjęcie ich ewolucji wydaje się być także sprawą wiary.
Monady przecież są transcendentne, są poza doświadczeniem - jak Bóg, którego Witkacy
przecież odrzuca.
Istnieją definicje, przy których Bóg okazywałby się niesprzeczny z systemem: panteistyczna,
utożsamiająca Go z naturą i panentei styczna, która idzie jeszcze dalej głosząc, że wszystko
jest w Bogu (gr.: pan
- en - Theós), a więc cokolwiek jest - materia żywa i rzekomo martwa, światy znane i jeszcze
nieodkryte - wszystko jest częścią Boga jako wielkiego Uniwersum. Niesprzeczna z
systemem Wit-kiewicza byłaby też hipoteza, iż Bóg dopiero się staje, że będzie On wynikiem
dalszej ewolucji. Wymagałoby to od Witkacego zmiany oceny ewolucji, zmiany oceny
historii - z pesymistycznej na optymistyczną. Ten pesymizm jest nieujawnioną a najgłębszą
przesłanką, kluczem do systemu Witkacego. Wydaje się, że dokonał on przestawienia
porządku: do pesymistycznej filozofii człowieka, do własnych lęków i nastrojów dorobił całą
pesymistyczną metafizykę
- i przedstawił ją jako pierwszą.
2. Katastroficzna wizja świata ma również wartość hipotezy
- choć trzeba przyznać, że pewne jej elementy się sprawdziły. Jest to typowa prognoza
ostrzegawcza - jej ocena wymaga uzupełnienia informacji rzuconych w dramacie
informacjami z dzieł, do których ten dramat odsyła.
Więc najpierw Gnębon Puczymorda. Pomijając już fakt, że nosi nazwisko mówiące (gnębić +
roś. puczit' - zdymać, wybałuszać) podkreślić trzeba, że jest to w wyobraźni autora typ dość
jednoznacznie określony. W dramacie "Gyubal Wahazar" operetkowy baron Gnumben był
dowódcą gwardii dyktatora, w powieści ,, Jedyne wyjście" niejaki Gnębon Puczymorda jest
prezesem totalitarnej organizacji, ma swoich siepaczy i szpiegów kontrolujących państwo.
Drugi bohater-odsyłacz to Sajetan Tempe. Była już o nim mowa, trzeba jednak dodać, że w
"Pożegnaniu jesieni" był on przywódcą rewolucji, która rozprawiła się najpierw z
wojskowym puczem generała Bruizora, a następnie z całym społeczeństwem. Modele
państwa wprowadzone w obydwu powieściach specjalnie się od siebie
116
nie różnią. Witkacy albo nie dba o precyzyjne ich rozgraniczenie, albo chce w ten sposób
zaznaczyć, że rozgraniczenie takie nie jest ważne, że efekt różnych rewolucji jest zbliżony. W
rozmowie Sajetana ze Scurvym (w akcie II) przeprowadzone zostaje rozróżnienie faszyzmu
jako rewolucji odgórnej i komunizmu, który robi rewolucje od dołu i bardziej krwawo.
Wcześniej nieco, w imieniu Dziarskich Chłopców Józek Tempe wygłosi bardzo po aktorsku
-jak podkreśli Witkacy - zdanie, iż oto ostatni raz pręży się indywiduum przeciw wszawości
przyszłych dni. Byłby więc bunt faszystowski obroną indywidualizmu przeciw
atumatyzmowi? Dlaczego jednak Witkacy każe mówić Sajeta-nowi, że nacjonalizm nie wyda
już nowej kultury, bo się "wyprztykał" i dlaczego przewrót faszystów został skwitowany
przez autora stwierdzeniem "nuda coraz gorsza"?
By wyjaśnić stosunek Witkiewicza do faszyzmu, trzeba sięgnąć po książkę, która powstała po
"Szewcach". W dopisku do "Niemytych dusz" autor pisze: "Marzyłem zawsze, że Hitler, ten
bezsprzecznie jedyny naprawdę (...) z jajami facet w Europie, skondensowawszy siłę do
maksimum zrobi czysto społecznego szpryngla, tzn. rewolucję, raczej transformację od góry, i
zaprowadzi radykalnie socjalistyczny ustrój, tzn. naprawdę demokratyczny bez zakłamań
dotychczasowej demokracji, ustrój pozbawiony jednocześnie koszarowości i falans-teryzmu.
Ustrój, w którym będzie miejsce na to moje minimum własności: szczotkę do zębów, kobietę,
domek z ogródkiem, a mimo to wyzysk jednych ludzi przez drugich i niewolnictwo będzie
uniemożliwione. Niestety, oczekiwanie to zawiodło. Będzie on na równi z innymi uciekać
kiedyś jak tylu innych, zamiast być błogosławionym przez wszystkich dobroczyńcą".
Uwagi te mogą dziś razić, trzeba jednak pamiętać, że zostały napisane trzy lata przed wojną,
kiedy faszyzm wyładowywał swą energię w defiladach i wiecach. Poza tym najważniejsze
jest zdanie ostatnie. Faszyzm rozczarował Witkiewicza dlatego, że był wielką imitacją. Nie
był buntem jednostek przeciw stadu, nie przywracał dawnych ideałów, ale był monstrualną
operetką graną dla tegoż stada. Teatralizacja życia, która tak podobała się ludziom, służyła w
istocie przerabianiu tych ludzi w masę. Wielcy władcy potrafiliby zrobić rewolucję odgórną,
bez kompromisów: jeden dekret, drugi, trzeci i szlus - powie Sajetan (akt II). Mali oszuści
poszli jednak na kompromis z masami, z historią - a więc z nadchodzącą zagładą.
117
Jedyną szansą, według Sajetana, jest zniesienie podziałów narodowych i cofnięcie kultury bez
tracenia wysokości duchowej. Kiedy jednak w wyniku rewolucji komunistycznej obejmie
władzę - ustrój, który wprowadzi jakby pod ciśnieniem jakiegoś fatum, niewiele będzie się
różnił od faszyzmu.
W "Szewcach" brak jest opisu tego ustroju, totalitaryzm został tylko zamarkowany: kiedy
zjawią się chłopi, Sajetan każe im stworzyć dobrowolnie zbiorogosp, potem chłopi zostaną
pobici i wyrzuceni ze sceny. Symbolem nowego ustroju, prócz przemocy (zabicie Sajetana),
jest praca. To kolejny odsyłacz: w ,, Pożegnaniu jesieni" jednostka została przywiązana do
pracy, do której wożą służbowe omnibusy, została włączona w tłum - we wspólnych
mieszkaniach i stołówkach. Rzecz znamienna, iż totalitaryzm połączony zostanie tu z
rusyfikacją. W ,,Pożegnaniu jesieni" jest nie tylko zbiorogosp - w powieści żołnierze
rewolucji wtrącają słowa rosyjskie. Okaże się, że wielu Rosjan przyszło do Polski pomagać w
tutejszej rewolucji. Ci żołnierze zabiją bohatera będącego porte-parole samego Witkiewicza.
W "Szewcach" tego wszystkiego nie ma, co nie znaczy, że nie może się pojawić np. po
zwycięstwie towarzyszy X i Abramowskiego. Stary Tempe jest jeszcze rozdarty między idee
masy, gatunku, którego reprezentantem się czuje a średniowieczną tęsknotą do pracy
rzemieślniczej i twórczej. Konsekwentnymi niwelistami będą dopiero towarzysze X i
Abramowski. Zanim jednak oni nadejdą, musi nastąpić kompromitacja wszelkich ideologii -
chłopi imitujący szlachtę, zostaną wyrzuceni, Hiperrobociarz okaże się eunuchem, z Chochoła
wyjdzie zwykły bubek, a Wszechbabio zostanie zamknięte w klatce jak papuga.
W tym momencie jasne się stają pozorne niekonsekwencje Witkacego. Nie jest ważne, kto
dokonuje rewolucji, skoro wszystkie dają ten sam efekt: dokonywane w imię masy
przyspieszają niwelację. Po każdym przewrocie może pojawić się słowo nuda - bo dramat
Witkacego mówi właśnie o narastaniu nudy i szarości. Warto zwrócić uwagę na
zwielokrotnienie łańcuchów determinacji. Do szarości prowadzi zarówno historia, jak
ewolucja biologiczna, jak i rozwój ekonomiczny - automatyzacja pracy przez Forda i Tylora,
rosyjskie zbiorogospy itp. Przyszła katastrofa wydaje się nieunikniona jak śmierć cieplna
wszechświata.
W "Szewcach" nie pada oczywiście słowo entropia - nie byłoby to jednak nie na miejscu.
Oznacza ono współczynnik nieokreśloności
118
układu, degradacji związanej z nieodwracalnym rozpraszaniem energii i wyrównywaniem
napięć. Wzrost entropii, czyli wzrost bylejakości, amorfizmu zdaje się rządzić nie tylko
światem fizyki, ale i światem ludzi.
Teoria niwelacji jest oczywiście hipotezą i Witkacy ma prawo ją wysunąć - co robi w formie
obrazowej, wręcz szokującej i nie tylko w ,, Szewcach". Ale...
W "Szalonej lokomotywie" sam Witkacy wtrąci zdanie nie na temat: "Nawet istnienie pchły
sprzeciwia się wszystkim prawom fizyki". Powiedzonko to było modnym argumentem
przeciwników teorii śmierci cieplnej wszechświata. Samo życie, ich zdaniem, jest procesem
antyentropijnym, sam rozwój życia zwiększa różnorodność we wszechświecie, sprzeciwia się
niwelacji. Żeby nie odejść za daleko od poglądów Witkacego, trzeba poprzestać na uwadze
analogicznej do tej, która już tu padała. Podobnie jak to było w przypadku wiary w Boga, tak
w przypadku wiary w historię Witkacy dokonał wyboru pesymistycznej interpretacji faktów.
Mógł przyjąć odwracalność procesów cywilizacyjnych, mógł tezę, że życie pchły sprzeciwia
się prawom fizyki rozszerzyć na życie ludzi. Mógł - gdyż zarówno pesymistyczna, jak
optymistyczna interpretacja ewolucji są ledwie hipotezami próbującymi sięgnąć
transcendencji. Jeśli Witkacy wybrał wariant pesymistyczny - zdecydowały o tym przesłanki
spoza systemu. Łańcuchy rozumowań, jak i wizje artysty nie powstają nagle i z niczego. Są
ciągiem dalszym przeżyć i przemyśleń i mają swoje konsekwencje. W przypadku Witkacego
najgłębszym źródłem decyzji, tym co przesądziło o wyborze, była jego własna osobowość.
Psychologia wyprzedziła filozofię tak samo, jak wyprzedza działania praktyczne filozofia,
także te najbardziej dramatyczne.
Kończąc te rozważania, trzeba raz jeszcze spojrzeć wstecz i połączyć wnioski płynące z
analizy wartości poznawczych i z analizy wartości artystycznych dramatu. Była nowa o
karykaturalności i brzydocie, o ekspresji i mieszaniu języków, o absurdzie, błazeństwie i
okrutnej filozofii sztuki Witkacego. Są to cechy charakterystyczne groteski. Termin ten,
rodem z malarstwa, najlepiej oddaje istotę dramaturgii autora "Szewców". Pittura grotesca
(wł. malarstwo z grot) oznaczał dzieła odkryte w katakumbach, zdobione ornamentem
fantastycznych roślin, zwierząt i ludzi. Model świata Stanisława I. Witkiewicza jest właśnie
groteskowy. To świat, który
119
- mówiąc językiem Szekspira - puścił w szwach. Wszystko się poprzewracało, wymieszało -
rzeczy wzniosłe i śmieszne, ludzie żywi i trupy, epoki, style, konwencje... Ułomność i
potworność tego świata to skutek podziemnych wstrząsów przyspieszających pęd historii ku
zagładzie.
Opinie o autorze i dziele
"Był niewątpliwie St. I. Witkiewicz fenomenem w dziejach kultury polskiej i nie tylko
polskiej, zresztą nie znanym umysłowej elicie europejskiej oraz społeczeństwom zachodnim,
a co gorsza, nie znanym również prawie zupełnie społeczeństwu polskiemu. Należał on do
wyjątkowo rzadkiego - w Polsce przede wszystkim - rodzaju pionierskich teoretyków o
zadziwiająco szerokiej skali twórczej i renesansowe rozległych zainteresowaniach
intelektualnych, a równocześnie do niemniej rzadkiego rodzaju odkrywczych artystów.
Obojętne, że artysta kłócił się w nim paradoksalnie z teoretykiem, przecząc sobie nieraz w
jaskrawy sposób, zamiast harmonijnego dopełniania się. Jego wielostronność nawet w
porównaniu z głośnymi twórcami okresu renesansowego (Leonardo da Vinci, Michał Anioł
Buonarotti) czy oświecenia (J.J. Rousseau, Wolter, Swedenborg) jest zaskakująca. Naturalnie,
że Witkiewicz nie dorastał, mimo swojej wielostronności do mistrzostwa żadnego z wyżej
wymienionych twórców. Filozof, który stworzył własny system filozoficzny, nawiązujący
wprawdzie do Leibnizowskiej monadologii, ale mimo to wcale oryginalny, atakowany zresztą
przez polskie koła filozoficzne, estetyk, głoszący wybitnie nowatorskie poglądy estetyczne,
które podważały kursujące w epoce dwudziestolecia teorie estetyczne, teatrolog, walczący ze
swoją epoką, a równocześnie twórca nowego dramatu i nowego teatru, nie uznanego, a nawet
zaciekle atakowanego przez polską krytykę teatralną i literacką (poza jedynym Boyem-
Żeleńskim, gorącym wielbicielem teatru Witkacego), autor trzydziestu kilku sztuk
wystawionych tylko chyłkiem, przeważnie na scenkach doświadczalnych, awangardowy
teoretyk malarstwa, naczelny w Polsce apostoł tzw. formizmu obok K. Winklera i L.
Chwistka, powieściopiszarz, wskrzeszający tak płodny w okresie oświecenia gatunek
powieści - traktatu (Wolter, Rousseau, u nas Krasicki), tj. powieści o kierowniczej funkcji
zagadnieniowej, wreszcie artysta-malarz, pejzażysta i portrecista, malarz tysięcy
120
portretów tzw. psychologicznych (określenie samego Witkacego), rozsianych po całej Polsce,
oto szereg dziedzin, w których wypowiadała się jego osobowość twórcza".
Jerzy Eugeniusz Płomieński Rozważania nad twórczością St. Ign. Witkiewicza [w:] Stanisław
Ignacy Witkiewicz. Człowiek i twórca. Księga pamiątkowa. Warszawa 1957.
"... cała produkcja Stanisława Ignacego, cała - zarówno filozoficzna, jak i literacka, jak
plastyczna wreszcie (nie wyłączając nader interesujących portretów) - nosi na sobie znamię
genialności zrosłe w jedno z piętnem niedouczenia. Witkiewicz-filozof wiele samotnych
godzin prześlęczał nad dziełami filozofów, na obrzeżach stronic zostawiając po lekturze
mnóstwo bazgranych ukosem glos, przezwisk, wykrzyków, protestów. Pod koniec życia był
już dość oczytany, ale nigdy nie zdołał nadrobić braków podstawowego, elementarnego
wykształcenia logicznego. Obciążał jego intelekt grzech nie przerobionej za młodu porządnej
propedeutyki filozoficznej. To kwestia niedouczenia. Ale powiedziało się o znamieniu
genialności... Czy Witkiewicz był człowiekiem genialnym? W rozmowach ze sobą samym
odpowiadam na to pytanie odróżniając genialność i należenie do typu ludzi genialnych. Aby
stwierdzić genialność, trzeba mieć jej dowody w dziełach szarpiących przyzwyczajeniami
środowiska, nadzwyczajnie oryginalnych, w pełni dojrzałych i nadzwyczajnie cennych. On
stworzył wiele dzieł o wyraźnych walorach. Nie znam wszelako ani jednego dzieła
Witkiewicza, które można było uznać za dojrzałe w pełni i wolne od dziwactw, słabizn i
kleksów".
Tadeusz Kotarbiński Filozofia St. I. Witkiewicza [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Człowiek i twórca. Księga pamiątkowa. Warszawa 1957.
"Witkacy pragnie wywołać - i rzeczywiście wywołuje - zgrozę i przerażenie widza. Dlatego
tak łatwo zabija, gwałci, torturuje swoich bohaterów, dlatego wszelkie uczucia i poczynania
przedstawia wyolbrzymione, opuchłe jakby i wydęte zarówno w intensywności, jak i
nadzwyczajności. Styl wypowiedzi przyczynia się oczywiście decydująco do takiego
uniezwyklenia rzeczywistości. Zarazem jednak odbiera
121
widzom czy czytelnikom wrażenie prawdopodobieństwa. Przesadnią posługuje się Witkacy
tak łatwo i tak chętnie, że trudno uwierzyć w możliwość zjawisk, których miejscem może być
tylko wyobraźnia."
Jan Błoński Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz. Wybór dramatów. Wrocław 1983.
"... nie bez powodu w "Szewcach" aluzje do "Wesela" powracają nawet w ostatniej śpiewce
Gnębona Puczymordy, w której łatwo uchwycić stylizację na widmo Hetmana "A buciska te
czerwone/Oczy straszne, wywalone/Takim jest i takim będę". Przewyższa jednak ,,Wesele"
przeraźliwie jasna świadomość Witkacego, czym się skończy sanacyjna sielanka.
Nazwanie Witkacego Piątym Wieszczem byłoby pomysłem złośliwym. I fałszywym: nie miał
takich ambicji. Lecz jego narodowe proroctwa sprawdziły się znacznie dokładniej niż wróżby
księdza Piotra. Sprawdziły się we Wrześniu. Dopiero podczas okupacji zaczęto zdawać sobie
sprawę, że fantastyczna historia generalnego kwatermistrza Kocmołuchowicza przerosła
nagle rzeczywistość."
Konstanty Puzyna Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz Dramaty. T. I. Warszawa 1972.
"Zwycięstwo etyki oznacza zwycięstwo wartości względnych nad bezwzględnymi. Wszelkie
próby metafizycznego uzasadnienia etyki, czyli nadania jej znaczenia prawideł
powszechnych, stałych i niezmiennych, byłyby zupełnie beznadziejne. Przepisy etyczne
zawsze przedstawiają pewien punkt widzenia użytkowy, są one wykładnikiem interesów
takiej czy innej grupy społecznej i mają znaczenie tymczasowe, wychowawcze. Religia,
filozofia i sztuka są tworami czysto indywidualnymi, wyrażają stosunek idywiduum do
Istnienia - natomiast etyka przedstawia związki indywiduum ze społecznością - związki
ulegające ciągłym zmianom.
Streściłem, na ile to możliwe, poglądy Witkiewicza, bo tak nakazuje uczciwość. Witkiewicz
uważał intelekt za jedyną rzecz cenną
122
w człowieku i chciał, żeby go traktowano jako filozofa, a nie artystę
- sam przyznał się do bankructwa swoich zamierzeń artystycznych."
Czesław Miłosz Granice sztuki (St. I. Witkiewicz z perspektywy wojennych przemian) [w:]
Czesław Miłosz Zaczynając od moich ulic. Wrocław 1990.
,,... teoria Czystej Formy naprawdę wydaje się niejasna. Ona nie wywodzi się z teorii
malarstwa abstrakcyjnego, tylko z ekspres-jonizmu. Podstawowym pojęciem u Witkiewicza
jest napięcie formy. A w ekspresjonizmie napięcie było czymś kolosalnym, niezmiernie
ważnym. Ale co to jest w ogóle napięcie? Czym innym w literaturze, czym innym w
malarstwie. W literaturze pojawia się, jeżeli między jednym a drugim układem występuje
szalona odległość. To znaczy - niewspółmierność, brak logiki, brak powiązania
- jest to, jak to nazywam, coś niby gumka, która naciąga się, naciąga, i może pęknąć.
Jednocześnie twórca musi robić wszystko, żeby ona się jak najbardziej naciągnęła, ale żeby
nie pękła. A im bardziej gumka się naciąga, tym większe jest napięcie - i formalne, i
emocjonalne. Każdy człowiek teatru dobrze wie, że trzeba, aby się napięło... i nie pękło...
W malarstwie ekspresjonistycznym wygląda to inaczej niż w literaturze. Ekspresjoniści tak
traktowali formę, na przykład postać ludzką, jak gdyby była ona elastyczna. I tak wyciągało
się, dajmy na to, ramię
- szalenie, szalenie daleko, a drugie - pozostawało zupełnie małe. Albo jedna część głowy
pozostawała nie zmieniona, a drugą, jakby była z gumy, zaczynano wyciągać, wyciągać... I w
skrócie mówiąc, to samo dotyczy malarstwa Witkacego. Z punktu widzenia wiedzy na temat
nowoczesnego malarstwa jest to bardzo naiwne."
Tadeusz Kantor Byl absolutnym heretykiem... "Literatura" 1985.
,,Obłędny wręcz dowcip "Szewców" opiera się na założeniu podobnym jak "W małym
dworku", ale radykalniejszym. Mianowicie ,,Szewcy" rozprawiają o polityce i filozofii
niczym uczniowie Witkacego. Ale rozprawiają językiem podmiejskich lumpów, niezdarnym,
wymizdrzonym, poczciwie wsiowym i żałośnie uczonym zarazem:
123
dialektyzmy sąsiadują w nim z cudzoziemszczyzną. Powstają tak wypowiedzi, których
rablezjańskiej monstrualności nikt chyba w Polsce nie dorównał."
Jan Błoński Wstęp [w:] Stanisław Ignacy Witkiewicz Wybór dramatów. Wrocław 1983.
"Cytatowy charakter rzeczywistości, jaką kreuje w swych utworach S.I. Witkiewicz, polega
na wykorzystywaniu tropów, wątków, obrazów słów wszelkich, zużytych fragmentów kultury
w jej poszczególnych przejawach - w malarstwie, literaturze, teatrze. W języku rozgrywa się
to na płaszczyźnie znaczeń wyższego rzędu - gdzie cytat z autora znanego, charakterystyczne
dla pewnego stylu słowo, fraza, czy nawet forma słowotówrcza użyta jest jak symbol, znak
wywoławczy, etykieta całego kompleksu znaczeń kulturowych. Poetyka taka jest poetyką
negatywną, zawierającą raczej przepisy rozbijania niż konstruowania, i zarazem określającą
fakty artystyczne, które były konstrukcją złożoną z elementów wtórnych, już kiedyś
używanych, z kawałków dawnych pogruchotanych struktur - znaczeniowych,
kompozycyjnych, ideowych, ale także i językowych, frazeologicznych, stylistycznych.
W tym pesymizmie kryje się jednak zakamulfowane, ukryte pod warstwami autoironii i
kpiny, i dowcipu przekonanie o możliwości konstrukcji i kreacji pozytywnej. Wymaga ono
jednak nowych zasad dostosowanych do żądań nowej, trudnej sytuacji kultury."
Magdalena Nowotny-Szybistowa Osobliwości leksykalne w języku Stanisława Ignacego
Witkiewicza. Warszawa 1973.
"Dramat jego (Witkiewicza - przyp. B.U.) polegał na tym, że przyszedł na świat za wcześnie.
My tu zawsze mamy wybitnie opóźniony refleks. A najwięcej podoba nam się to, co już
odkryte zostało gdzie indziej. Witkacego odkryliśmy na nowo wtedy, gdy na Zachodzie
wylansowano teatr absurdu i filozofię bezsensu istnienia. Ale czy my swoje własne wartości
poznawać musimy dopiero na zasadzie działania prawa analogii?
Przecież On to wszystko zrobił o wiele lepiej i wcześniej! Wit-
124
kiewicz wyprzedził swój czas z szybkością światła. Był dużo ciekawszym twórcą od Sartrata
czy Becketta i gdyby nie pisał po polsku, to by ich dawno prześcignął. Bo te wszystkie ich
rzekome mądrości miał przecież w jednym palcu! Ale wcale się nimi nie szczycił i nie uważał
ich za najcenniejsze. Był gotów znienawidzić wszystkich, którzy zrobili zeń za życia wirtuoza
absolutnego nonsensu! Chęć oczyszczenia formy z banalnych i nieistotnych naiwności
staroświeckiego realizmu była dla niego rzeczą najważniejszą. Wiedział, że wielka sztuka
stwarza świat ciągle na nowo. A kopiujący go epigoni giną śmiercią śmierci.
Powie ktoś, że w jego powieściach i dramatach nie obowiązują zasady zwykłej logiki i tak
zwanego zdrowego rozsądku. To prawda! Ale właśnie dlatego publiczność znakomicie bawi
się tam, gdzie wszystko stoi na głowie i nic się kupy nie trzyma. Bo to właśnie dziś,
stanowczo zbyt późno, uważa się za nowoczesność w najlepszym gatunku. Okrutna ironia
losu to sprawia, że pośmiertny triumf Witkacego dokonuje się kosztem karygodnego
zlekceważenia fundamentalnie doniosłych podstaw jego filozofii sztuki."
Alfred Łaszowski Tajemnica czystej formy "Słowo Powszechne" 1985.