Wyprawy tatarskie „besz-basz”
Na ziemie polskie Za panowania
Zygmunta iii wazy.
Maria Szandor
Kałków 2004
Wyprawy tatarskie stanowią jedną z najczarniejszych kart w naszej
historii. Zaliczane one były do najstraszliwszych klęsk i plag, jakie dotknęły
i przeszły ziemie Rzeczypospolitej. Dziś śmiało można odrzucić pogląd dawnej
historiografii szermującej hasłem, jakoby Polska była przedmurzem i tarczą
chrześcijaństwa, tamą chroniącą Europę przed zalewem pogan, murem, za
którym wszystkie inne narody mogły spokojnie żyć i pracować. Nie ma nic
bardziej błędnego, skoro sami Tatarzy (o Turkach nie wspominając), często
kilka razy w roku, w murze tym dokonywali wyłomów
1
.
Słusznie zauważył Olgierd Górka, że na przestrzeni czterech wieków
Rzeczpospolita była terenem eksploatacji dla czambułów tatarskich, której
skutki gospodarcze przerastają najśmielsze oczekiwania
2
.
Najazdy tatarskie na ziemie polskie nie były czymś przejściowym czy
przypadkowym, lecz było to zjawisko niemal stałe i chroniczne, a w epoce
Zygmunta III powszechne i dokuczliwe.
Terenem najazdów tatarskich były przede wszystkim ziemie Rosji oraz
dawnej Rzeczypospolitej jak również na wpół podległe władzy sułtana
tureckiego hospodarstwa naddunajskiego Mołdawia, Włoszczyzna i Kaukaz.
W różnych okresach czasu zmieniały się bazy wypadowe Tatarów i teren
ich zasięgu. Nieraz w poszukiwaniu żywności Tatarzy napadali nawet na kraje
sprzymierzone z Turcją
3
.
W wiekach wcześniejszych XIV i XV wszystkie prawie najazdy były
organizowane przez Tatarów nadwołżańskich. Kiedy w XVI wieku następuje
gospodarczy i polityczny upadek hord nadwołżańskich, Tatarzy emigrują
w kierunku zachodnim na Krym, tworząc Chanat Krymski. Wówczas prawie
wszystkie napady na kraje słowiańskie organizowane są przez Tatarów
krymskich. W XVII wieku jako poważny konkurent chanatu krymskiego
wystąpiła horda budziacka, a najazdy na Polskę były dziełem zarówno jednych
jak i drugich
4
.
Na podstawie bogatej literatury o wyprawach skośnookich najeźdźców,
można przedstawić szereg przyczyn wypraw łupieżczych, dzieląc je na:
pośrednie i bezpośrednią. Do tych pierwszych należały morskie najazdy
kozackie na czajkach, które były tym dla Turcji, czym napady Tatarów dla
Polski. Zdobywszy nadczarnomorskie miasto, Zaporożcy rabowali je, podpalali
i czyn prędzej uchodzili z łupami przed nadciągającą odsieczą. Zdobycze
Kozaków to przede wszystkim złote i srebrne monety, broń wszelkiego rodzaju,
dywany perskie i inne cenne tkaniny wschodnie
5
.
Odpowiedzią Turków na wyprawy Kozackie było wysyłanie „zagonów”
tatarskich na kresowe ziemie Rzeczypospolitej. Jednak oprócz napadów, na
wyraźny rozkaz sułtana, Tatarzy podejmowali ogromną ilość wypraw na własną
rękę. Odbywało się to oczywiście przy cichym poparciu Wysokiej Porty
6
.
Janusz Pajewski pisze, że wyprawy łupieżcze nie zawsze dyktowała chęć
zemsty czy łupów. Niekiedy były to zwykłe prowokacje, dokonywane na
2
polecenie dworu habsburskiego w celu wywołania wojny między Polską a Portą
i odciągnięcia w ten sposób głównych sił tureckich z Węgier
7
.
Władysław Czapliński wskazuje wyraźnie na współzależność istniejącą
między wyprawami tatarskimi na Polskę, a jej polityką wschodnią, zarówno,
gdy chodzi o politykę wobec Rosji, jak i wobec księstw wołoskich.
Chociaż niejednokrotnie udawało się Polsce magnacko-szlacheckiej
pociągnąć Tatarów do wspólnej akcji przeciw Rosji, niemniej były lata,
w których Tatarzy próbowali wykorzystać zaangażowanie się Polski na
północnym wschodzie, by zadać jej bolesne ciosy na południowym wschodzie.
Silniej jeszcze występuje ta współzależność między wyprawami tatarskimi
a polityką Polski wobec księstw wołoskich. Słusznie mówił Żółkiewski na
sejmie w 1616 roku: „Bo uciekasz się jedno do rozumu, kto to z nas prywatnych
ścierpieć może, kiedy mu urzędnika z jego majętności wyrzucają a jakoż
rozumieć mamy jak daleko, bardziej do tego tyrana boli, że się na jego
hołdownika rzucono i prowincję jego wojują”.
Według Wł. Czaplińskiego, z czasem i odleglejsze państwa jak Szwecja
zrozumiały, że Tatarzy, mogą stanowić znakomitą dywersję odciągającą Polskę
od głównego teatru wojny i nie omieszkały tego faktu wykorzystać
8
.
Inną pośrednią przyczynę najazdów upatrywała ówczesna szlachta
w zaleganiu państwa z podarkami dla chana, czego winowajcą okrzyknęła
również Zygmunta III
9
.
Jak pisze Brückner: „broniono się przeciw nim (Tatarom) raczej walką
dorywczą lub chwilowym zawieszeniem broni, okupowano haraczem
wstydliwie zwanym upominkiem dla chana i jego dworzan
10
.
Bezpośrednim, najbardziej rozpowszechnionym w historiografii
powodem najazdów tatarskich była najczęściej nie chęć zaspokojenia dzikich,
krwiożerczych instynktów, które by kazały potomkom wojowników Dżingis-
Chana palić, grabić, mordować. Decydującą rolę odgrywały względy
gospodarcze, ekonomiczne.
Niewielki, górzysty mało urodzajny Półwysep Krymski nie mógł
wyżywić swych aż nazbyt licznych mieszkańców, stojących na niskim stopniu
rozwoju gospodarczego Przyczyną głodu mógł stać się jeden rok nieurodzaju.
Pozornie, najłatwiejszym ratunkiem było urządzenie łupieskich napadów na
ziemie sąsiadujących krajów. Dla licznych koczowników wypasających swe
stada od Dunaju aż po Don, zdobycz wojenna była często źródłem utrzymania,
szczególnie wówczas, gdy w wyniku susz lub epidemii bydlęcych masowo
padały stada. Tysiące koczowników tatarskich ruszyło na wojenne wyprawy
w nadziei pozyskania bogatych łupów
11
.
R. Majewski
12
i B. Baranowski
13
najazdy tatarskie dzielą na dwa
rodzaje: pierwszy to tak zwane wyprawy walne, kiedy na czele znacznych sił
wojskowych stawał ktoś z członków rodu chańskiego lub inny wysoki dostojnik
państwowy. Najazd, w którym brały udział znaczne siły tatarskie pozorowany
był zwykle względami politycznymi. Drugi rodzaj to drobne napady rabunkowe,
3
czysto łupieskie, rozbójnicze, tak zwane „besz-basz”- co dosłownie po
kipczacku znaczy „pięć głów”
14
, chociaż brało w nich udział i po parę tysięcy
ludzi.
Organizowane były przez doświadczonego w bojach wojownika, czasami
nawet przez kupców z tureckich miast czarnomorskich, którzy w nadziei
bogatych łupów wypożyczali Tatarom konie a nawet i broń, na przykład bogaty
kupiec turecki z Oczakowa- Kulawy Hassan- częściowo finansował prawie
wszystkie wyprawy łupieskie na ziemie polskie w początkach XVII wieku.
Napady „besz-basz” wyrastały na podłożu ekonomicznym, miały za zadanie
zdobycie jak najwięcej łupów. Jak podaje F. Kotula, zabierano: konie, bydło,
cenniejsze przedmioty i liczebny jasyr: młodzież, ludzi w sile wieku, dzieci, by
później sprzedać ich na Krymie. Ludzi starych i chorych zwykle mordowano
15
.
Niewolę tatarską uważali współcześni za niemal równoznaczną ze
śmiercią. Jeniec wzięty w jasyr, a zwłaszcza sprzedany do Turcji, jeśli nie
należał do zamożniejszej szlachty (to jest na przykład St. Koniecpolski wzięty
do niewoli 1620r., wykupiony w 1623r.), czy bogatszego mieszczaństwa, a więc
rodzina nie mogła go wykupić, miał nikłe szanse wyjścia z niewoli. Najazdy
tatarskie niszczące dobytek chłopa, (bo ten najbardziej od nich ucierpiał)
niosące mu śmierć lub niewolę, były dlań potwornymi klęskami, toteż mimo
upływu wieków echa tych tragedii tkwią w tradycjach ludu polskiego,
w podaniach tatarskich opisujących Tatarów jako baśniowe potwory. Na
przykład we wsi Kraczkowa koło Łańcuta starszy ludzie powiadają, jakoby
Tatarzy mieli ogromne głowy z jednym okiem na czole, a brody przyrośnięte do
piersi. Nie mogli tedy stojąc patrzeć w górę, dopiero musieli kłaść się na ziemię.
Jeśli ktoś schronił się na drzewie, to mógł ujść śmierci lub niewoli, bo tam
Tatarzy nie mogli go dojrzeć. Ze Staromieścia pochodzą inne podania o losie
zabranych w jasyr. Po przewiezieniu jeńców do swego kraju Tatarzy karmili ich
zamkniętych w klatkach, mlekiem i orzechami, a utuczywszy do tego stopnia, że
nie mogli chodzić, dowozili jeńców wózkami do pieców, piekli i jedli.
Pozostałością tej grozy jest spotykane w wielu wsiach określenie ludzi dzikich,
awanturujących chuliganów jako „tatarów”
16
.
Jak ciężki był los w niewoli mówiły także słowa piosenki:
”
O- bo lepiej pójść na mary.
Jak w niewolę do Tatary”
17
.
M. Horn, bierze pod uwagę kryterium liczebności wojsk przy zaliczaniu
poszczególnych napadów ordyńców do drobnych, większych (nowy rodzaj),
walnych wypraw. Wyprawy liczące do jednego tysiąca zalicza do grupy
drobnych. Stosuje również inne kryterium- zasięgu terytorialnego. Do wypraw
drobnych zalicza najazdy, w czasie, których Tatarzy splądrowali jedynie
Pokucie lub wyłącznie powiat halicki, uważa, bowiem, że rozbójnicy stepowi
nie odważyliby się zaatakować powiatów położonych w głębi województwa
ruskiego bez skoncentrowania poważniejszych sił. Wyprawy walne różniły się
4
od większych nie tylko liczebnością jeźdźców, ale i szerszym zasięgiem
terytorialnym
18
.
Zanim Tatarzy wyprawili się na ziemie kresowe Rzeczypospolitej
przygotowywali się starannie do najazdu.
Każda rodzina ze swymi poddanymi stanowiła bejraki, czyli oddziały,
które różniły się od siebie kolorem chorągiewki. Bejrakami dowodził najstarszy
i najpoważniejszy z rodu, wszyscy zaś inni bez żadnej różnicy stanowili korpus
wojenny
19
. Przy wyprawach „walnych”, które odbywały się stosunkowo rzadziej
niż „besz-basz”, musiały pociągać za sobą ogromne koszty. Tatarzy zbierali
wówczas nadzwyczajny podatek z obwodów, których państwo krymskie liczyło
84 oraz wozy parokonne z sucharami. Pozostający w kraju zaopatrywali
ciągnących w broń, odzież i żywność
20
.
Po takich przygotowaniach Tatarzy udawali się na zdobywanie łupów
wydeptanymi w stepie (nieustannie powtarzającymi się najazdami) kierunkami,
czyli szlakami. Najczęściej uczęszczanymi na teren Rzeczpospolitej były trzy
szlaki: Czarny, Kuczmański i Wołoski, które wychodziły z Perekopu jak by ze
wspólnego pnia. Na linii szlaku Czarnego i Kuczmańskiego leżał Lwów,
a łączyły się w Zbarażu.
Szlak Wołoski zwany pokuckim lub złotym kierował się na Pokucie. Po
przekroczeniu granicy polskiej dzieliły się na mnóstwo dróg i rozgałęzień
21
. Na
północ od Lwowa szlaki właściwie już nie istniały, chociaż zdarzało się, że
Tatarzy zapuszczali się na te tereny. W wyznaczaniu swoich szlaków trzymali
się oni głównie rozdziałów wód, starając się jak najmniej przechodzić rzeki,
i o ile to było możliwe, obchodzić je suchą nogą
22
. Zazwyczaj Tatarzy wpadłszy
na jeden ze szlaków szli nim aż do upatrzonego celu i tym samym szlakiem
wracali. Zdarzało się jednak, że zmieniali wybraną drogę, napotykając na którejś
z nich wojska polskie. Idąc na przykład szlakiem czarnym kierowali się nagle,
na kuczmański, lecz napotykając i tu wojska zawracali i wchodzili w szlak
wołoski.
Według danych M. Horna najwięcej najeżdżali Tatarzy ziemię Korony
w latach 1605-1644 szlakiem Wołoskim. Nieco rzadziej Kuczmańskim,
a najrzadziej szlakiem Czarnym. Szlak wołoski był najwięcej uczęszczany
w latach 1612-13, 1616-1624 i 1632-33, to jest w okresie wypraw tureckich
wychodzących z Półwyspu Bałkańskiego oraz w okresie wzmożonej
działalności ordy budziackiej. Szlakiem kuczmańskim wpadali ordyńcy
w granice Rzeczypospolitej do roku 1619, później sporadycznie w latach 1626-
29. Szlakiem Czarnym wdzierali się na Ukrainę przeważnie Tatarzy krymscy.
Największe nasilenie najazdów tym szlakiem obserwujemy w latach 1606-1610.
Ogólnie utarło się mówić, że winę za najazdy ponoszą Tatarzy, a przecież
nie stanowili oni jednolitej, zwartej grupy. Rozpadli się na Tatarów:
budziackich, dobrudzkich, oczakowskich i innych. Jednakże „rej [...] wodzili
sami mieszkańcy Krymu”
23
.
5
Zdarzało się, że kiedy Tatarzy Budziaku urządzali wyprawę, dołączali się
Tatarzy dobrudzcy. nigdy natomiast sami nie urządzali wypraw. Spośród ord
tatarskich od Tatarów krymskich i budziackich, najwięcej ucierpiały
pograniczne tereny. Najagresywniejszymi, a zarazem prawdziwymi mistrzami
w urządzaniu zbójeckich napadów na Polskę, okazali się Tatarzy budziaccy
(głownie w latach 20-tych XVII wieku, kiedy ich wodzem i dowódcą wypraw
łupieskich był Kantymir lub, Kantemir, co dosłownie oznaczało „krwawe
żelazo” lub „krwawy miecz”)
24
. Zapewne wynikło to z pobliskiego sąsiedztwa
z południowo-wschodnimi granicami Rzeczypospolitej. Tatarom krymskim
podejmowanie wypraw „besz-basz” nie opłacało się, bo jak obliczył M. Horn,
na przebycie drogi z Krymu do Rusi Czerwonej tracili oni normalnie przeszło 30
dni. Jeżeli już się decydowali, to wyłącznie na wyprawę większą lub walną
25
.
Należy również zaznaczyć, że w wyprawach „besz-basz” brali często udział
poturczeni: Cyganie, Bułgarzy, Czerkiesi, Mołdawianie, Multańczycy.
Problem liczebności ordyńców biorących udział w wyprawach jest trudny
do ustalenia, występują tu liczne rozbieżności. R. Majewski motywuje to tym, iż
sam fakt bezsilności wobec systematycznie powtarzających się najazdów
i klęski ponoszone w walkach obronnych, stały się przyczyną prób
usprawiedliwiania tego stanu rzeczy rzekomo ogromną przewagą liczebną
Tatarów, która miała być podstawową przyczyną ich sukcesów militarnych.
Opinie wielokrotnie wyolbrzymiające wielakość wojsk tatarskich wychodziły
w XVII wieku zarówno spod pióra kronikarzy i dziejopisów, jak i z ust
wybitnych polskich dowódców tej epoki: na przykład hetmani Żółkiewski,
Chmielecki wyolbrzymiając liczbę ordyńców chcieli podnieść swoją wiktorię,
dodać sobie glorii i splendoru. Na przykład Stanisław Żółkiewski liczył Tatarów
pod Buszą na 20 tysięcy, pod Cecorą na 60 tysięcy.
W ślad za źródłami, bez ich krytycznej oceny i porównania z danymi
strony przeciwnej, szli polscy autorzy XIX i pierwszej połowy XX wieku.
Dopiero O. Górka w rozprawie o liczebności Tatarów krymskich i ich wojsk
26
oparł się na nowoczesnej metodologii zastosowanej w historii wojskowości
przez Delbrücha. Podstawowym elementem, który w zasadniczy sposób określał
rzeczywiste militarne możliwości Tatarów i wynikający stąd stopień zagrożenia
Rzeczypospolitej, były geograficzne, ekonomiczne i demograficzne warunki
Chanatu Krymskiego. Jak wynika z badań O. Górki, przy wysiłku
mobilizacyjnym wynoszącym 8% ludności, Chanat Krymski mógł z własnego
terytorium dysponować liczbą 16-18 tysięcy żołnierzy, przy krańcowym
wysiłku 20 tysięcy, doliczając zaś żyjących na pobrzeżach czarnomorskich
koczowników Nogajców Ordy: Azowską, Oczakowską, Budziacką
i Białogrodzką- 22-26 tysięcy. Są to jednak liczby maksymalne, które
przyjmować można jedynie przy teoretycznych wyliczeniach. W praktyce,
bowiem w większości wypraw tatarskich uczestniczyło nie więcej niż po parę
tysięcy ludzi, w wielkich nie więcej niż 10-12 tysięcy, a w „besz-basz”-
kilkadziesiąt, co najwyżej kilkuset ludzi.
6
Przy rozpatrywaniu spraw chorągwi najazdów, ich częstotliwości,
nasilenia na ziemie Ukrainy i Polski, jak podaje M. Horn, sprawą tą zajmowało
się wielu historyków, między innymi, T. Korzon
27
, A. Rolle
28
, M. Hruszewski
29
,
R. Suwara
30
i B. Baranowski
31
. Lepiej opracowana jest chronologia najazdów
tatarskich w wiekach XV-XVI aniżeli w pierwszej połowie XVI wieku. Znaczną
ilość źródeł do chronologii napadów tatarskich kryją nie opublikowane oblaty
sądowe rozsiane na setkach tysięcy ksiąg grodzkich, halickich, lwowskich,
przemyskich, sanockich, tremblowskich, grabowieckich, horodelskich i innych.
Najbardziej szczegółowe dane znajdujemy w wykazach zniszczeń
spowodowanych przez czambuły tatarskie. Wykazy te sporządzone w sądach
grodzkich na polecenie właścicieli miast i wsi na podstawie przysięgi
poddanych były warunkiem dla starań o zmniejszenie podatków. Wzmianki
o skutkach wypraw tatarskich w granice Rzeczypospolitej z podaniem niekiedy
chronologii, zawierają również lustracje królewszczyzny i inwentarze dóbr
prywatnych. Daty najazdów znajdujemy także w uniwersałach króla, hetmanów,
wojewodów, strażników koronnych oraz innych pomniejszych dostojników
królewskich i ziemskich. Możemy je ustalić również na podstawie uchwał sejmu
walnego i sejmików wiszeńskiego i halickiego podejmowanych w związku
z częstymi najazdami hord tatarskich
32
. Zresztą jak podaje E. Rulikowski,
posłowie tych ziem na znak żałoby „w czarnych strojach stali na sejmach”
33
.
Jak słusznie stwierdza Wł. Czapliński, istnieją rozbieżności w ustalaniu
ilości najazdów, przeprowadzanych przez Tatarów na Polskę. Kiedy bowiem
A. Czołowski przyjmuje, że w tym czasie Tatarzy napadali około 300 razy na
Polskę, to B. Baranowski zmniejsza liczbę tych napadów do 140-150.
Ostatecznie też w syntezie dziejów Polski B. Baranowski i St. Herbst przyjmują,
że w XVII wieku Tatarzy wpadali do Polski, „co kilka lat, a często nawet i kilka
razy do roku”, nie próbując ustalić jakiejś przybliżonej liczby tych najazdów
w XVII wieku. Maurycy Horn ustala ogólną liczbę napadów tatarskich- liczba ta
jest nieoczekiwanie wielka- w ciągu 48 lat (1600-1647), Tatarzy najeżdżali na
Polskę 76 razy, a w latach panowania Zygmunta III, jak można z tego obliczyć
67 najazdów (w tym 38 większych, 16 drobnych). Chociaż procent drobnych
napadów o charakterze rabunkowym był bez wątpienia znacznie większy aniżeli
wynikałoby to z zestawień, jednak one łatwiej uchodziły uwadze
współczesnych, a wiadomości o nich z rzadka tylko przenikały na stronice
pamiętników, diariuszy, czy akt sądowych.
Czapliński uważa, że bez obawy popełniania pomyłki można przyjąć, że
istotna ilość napadów tatarskich obracała się rzeczywiście w granicach 75-80
napadów.
Jeśli, jak podaje Horn, kilkanaście lat upłynęło bez najazdów (16 lat), to
w pozostałych latach ludność południowo-wschodnich kresów Rzeczypospolitej
była przez Tatarów nawiedzana po parę razy. Chociaż z ogólną liczbą
Czapliński zgadza się z M. Hornem to jednak uważa, że należy wprowadzić
7
poprawki, co do ilości wypraw większych, gdyż są one dość nierównomiernie
rozłożone w czasie.
Różne były okoliczności, pory roku, miesiące, w których nasilały się
najazdy tatarskie. Chociaż powszechnie można spotkać się z twierdzeniem, że
w wyprawach odryńców czas nie odgrywał właściwie żadnej roli, podejmowali
je oni bez względu na porę roku. Wspomina o tym hetman Żółkiewski w swym
liście do Zygmunta III:, „Choć się zda wojnie nie czas we wszystkich narodach,
ale u Tatarzyna zawsze czas”
34
.
Mimo to z badań przeprowadzonych przez M. Horna można wyodrębnić
pory roku, w których Tatarzy organizowali najazdy. Otóż najczęściej
wyprawiali się na Polskę na wiosnę, głównie w maju i czerwcu (dżumadda-l-ula
i dżumadda-l-ochira)
35
, kiedy panoszący się na przednówku głód na Krymie
czynił ordyńców podatnymi do podejmowania udziału w wyprawach łupieskich.
Stosunkowo dużo wypraw organizowali ordyńcy w lipcu, sierpniu i wrześniu
(radżab, szaban, ramadan) to jest w porze, kiedy ludność zajęta przy żniwach
stanowiła łatwiejszy łup dla polujących na jasyr Tatarów. Ordyńcy dobrze
zorientowani, kiedy wojsko kwarciane rozpuszczone było na „leże zimowe”,
wdzierali się także w październiku, (szawwal). Wykorzystywali również
osłabienie Rzeczypospolitej, dlatego B. Baranowski i inni historycy stwierdzają,
że stosunkowo największe nasilenie napadów hord miało jedynie miejsce
w okresie przed i po klęsce cecorskiej. Najmniej wypraw organizowali ordyńcy
wczesną wiosną i późną jesienią, gdy roztopy uniemożliwiały szybkie
poruszanie się w terenie, co dla napastników było koniecznym warunkiem
powodzenia
36
.
Przy wyprawach rabunkowych „pięć głów” stosowali Tatarzy tzw.
taktykę koszową. Tatarzy zabierali po dwa konie na jeźdźca, pozwalało im to
osiągnąć znacznie większą wydajność marszową niż normalny jeździec.
Szybkim marszem docierali w głąb kraju do rejonu, który zamierzali złupić.
Rozkładały się obozem siły główne, tak zwany kosz (2/3 sił wyprawy) a 2
czambuły- skrzydła, wysuwały się dalej do przodu na odległość dochodzącą
czasem do 100-140 km od kosza i rozdzieliwszy się na drobne oddziałki (każde
skrzydło na 10-12 grup), rozpoczynały napady. Kosz również rabował swój
rejon. Po pewnym czasie czambuły wracały do kosza podprowadzając jasyr
i zdobycze, a z kosza wychodziły nowe. Wyprawiając się tylko po łupy,
niechętnie wdawali się ordyńcy w walkę z większymi siłami polskimi. Mając
niewiele broni palnej byli czuli na jej ogień
37
. Zdarzało się jednak, że oddziały
kwarciane wcześniej dowiedziały się o planowanym napadzie, jak na przykład
w 1629 roku Stefan Chmielecki uważany za mistrza w zwalczaniu napadów
tatarskich, zasięgnąwszy „języka”, rozgromił Tatarów, wziął do niewoli wielu
i zgodnie z dawnym zwyczajem posłał część jeńców królowi, a na sejmie
w 1629 roku byli oni przekazani Zygmuntowi III z wielkimi honorami, za co
dziękowano publicznie Chmieleckiemu i innym
38
.
8
Najazdy ordyńców charakteryzowały się nagłym zaskoczeniem. Ludność
alarmowano dopiero wówczas, gdy Tatarzy byli tuż tuż. Okoliczności, że
granice Rzeczypospolitej stały otworem ułatwiały napady tatarskie, a nawet do
nich zachęcały. Na straży bezpieczeństwa ziem południowo-wschodnich stało
w pierwszej połowie XVII wieku około 3-4 tysiąca żołnierzy w garnizonach
wzdłuż blisko 2000 km linii granicznej. Wojsko to nawet przy pomocy pocztów
Wielkopolskich, rozpuszczonych w głębi kraju nie mogło zapewnić ludności
skutecznej obrony, zwłaszcza, że szybkość przenoszenia się z miejsca na
miejsce stanowiła znaczną przewagę Tatarów.
Okazuje się jednak, jak podaje Czapliński, że w okresach poważniejszego
zagrożenia tamtych terenów, ściągano nie licząc nawet osobnych wojsk
magnackich, dwukrotnie poważniejsze siły na przykład w 1619 roku
zgromadzono przeszło 9000 wojska.
Mimo to, ludność ziem kresowych w dużej mierze pozostawiona była
sama sobie, musiała zorganizować samoobronę, jeśli nie chciała bez oporu ginąć
lub popaść w jasyr.
A samoobrona wyglądała nie najlepiej, gdy zawodziło z reguły pospolite
ruszenie szlacheckie. Rozsyłano wprawdzie uniwersały ostrzegające przed
niebezpieczeństwem i wzywające szlachtę pod broń, ale były one najczęściej
spóźnione. Jeśli ubiegały Tatarów i przychodziły na czas, zwykle nie odnosiły
skutku
39
.
Ostrzec ludność przed zbliżającym się napadem, to było pierwsze zadanie
obrony, służyła temu sygnalizacja dźwiękowa i świetlna. Rozlegało się donośne
bicie dzwonów kościelnych i huk strzałów armatnich z pobliskich zameczków.
Na wzgórzach płonęły przygotowane wcześniej stosy suchego drewna. Tak,
więc w ciągu krótkiego stosunkowo czasu wszystkie wioski na przestrzeni
kilkunastu, niekiedy kilkudziesięciu kilometrów, były powiadomione
o niebezpieczeństwie bliskiego napadu. Wówczas albo szukano ratunku
w ucieczce, albo też gotowano się do czynnej obrony. Uciekano bądź do
warownych zameczków, jeśli pozwalały na to czas i odległość, albo taż
chroniono się w lasach, w wysokim zbożu, w konopiach, na bagnach
i trudnodostępnych wzgórzach (na przykład nazwy ukryć w Rzeszowskim
„Czerwonki”- od krwi pomordowanych przez Tatarów; „Las Różańcowy”-
kiedyś z moczarami i bagnami, góra Chełm in. „Kieł”)
40
.
Zboże wszakże rzadko, lasy zaś nie zawsze zapewniały bezpieczeństwo.
Pamiętać trzeba, że chłop w wyjątkowych wypadkach uciekał tylko z rodziną,
zwykle starał się zabrać ze sobą żywy inwentarz, którego utrata była dla niego
katastrofą. Dla Tatarów nie było rzeczą trudną wyśledzić w głębi lasu kryjówkę
gromady ludzi ze stadem bydła.
Jeśli nawet ucieczka się powiodła, to najczęściej zbiegowie po powrocie
do rodzinnej wsi zastawali tylko jej zgliszcza (spalone drewniane domy), ale
większą klęska były spalone łany zbóż i siano. Chłopi organizowali często
obronę wiosek i swego dobytku. W niektórych wsiach wznoszono wieżyczki,
9
w dolnych ich częściach przechowywano „broń”: siekiery, oszczepy, dzidy,
łuski, czasami także rusznice, proch i kule. U góry czuwał strażnik mający
przestrzec wieś przed niebezpieczeństwem. Często wieś otaczano ostrokołem
z pali zaostrzonych ku górze i okopem. Ponieważ ilość napadów tatarskich
w XVII wieku była coraz większa, wzrastała również liczba zameczków, fortec,
warowni szczególnie przy szlakach, na przykład Bar, Mohylew, Kamieniec,
Żwaniec.
Na wypadek niebezpieczeństwa kobiety i dzieci schronić się miały
w oznaczone miejsca, a męszczyźni zająć się obroną.
Zdarzało się, że również niewiasty potrafiły bronić się skutecznie przed
Tatarami. B. Baranowski na potwierdzenie tych słów przytacza pewne
wydarzenie. Otóż „pewna białogłowa podle Nowego Miasta, gdy mąż z
chłopcami do lasu pojechał pozostała w domu i zabrawszy niektóre rzeczy
pośpieszyć chciała za mężem, wtem Tatarzy do wsi wtargnęli. Przez to drogę jej
odcięli i nie ważyła się domu opuścić. Gdy pierwszy Turek chciał wejść do
domu, ona ukrywszy się za drzwiami z cepem w ręku w łeb go wyrznęła, padł
zaraz; obdarła go i trupa zaciągnęła do komory. Inny nadszedł i jego w ten
sposób zabiła i złapała. Trzeci zaś jak i tamci, konia uwiązał u płotu wszedł,
zabiła go także i tak do siódmego. Inni widząc konie uwiązane rzekli po rusku
„już tam są nasi” i przeszli. Konie sobie zachowała i to, co ludzie owi mięli przy
sobie zabrała. Dziedzic tej wsi konie i broń za 40 czerwonych złotych od niej
kupił
41
. Chociaż opowiadanie to na pozór brzmi fantastycznie, ale na pewno
część prawdy w nim tkwi. Inny historyk, Z. Kuchowicz w swojej pracy-
Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich przytacza inny przykład
nieustraszonej kobiety- była nią komendantowa Trembowli, Anna Dorota
Chrzanowska, która wolała zginąć, zagrzebać się żywcem pod murami twierdzy
niż poddać Tatarom, niż iść do niewoli”
42
. Wątek obronności kobiet przed
Tatarami ma swoje odbicie na kartach III części Trylogii- Pan Wołodyjowski-
Henryka Sienkiewicza. Młoda, odważna, rwąca się do szabelki Baśka
Jezierkowska ustrzeliła Tatarzyna. O całym zdarzeniu dowiadujemy się
z opowiadania ciotuchny- pani Stolnikowej Makowieckiej, która w rozmowie
z Zagłobą stwierdza: „Jej nic w głowie, jeno oręż a konie, a wojna! Raz wyrwała
się z domu na polowanie na kaczki, z guldynką. Zalazło to gdzieś między
trzciny, aż tu patrzy: trzciny się rozsuwają i co widzi?... głowę Tatarzyna, który
trzcinami pod wieś się przekradał... Inna byłaby się przestraszyła, a ta bieda,
kiedy nie gruchnie z guldynki. Tatarzyn chlup w wodę, na miejscu go położyła
kaczym śrutem. Co prawda ocaliła nas wszystkich, bo cały czambulik szedł; ale
że wróciwszy narobiła alarmu, więc musieliśmy czas z czeladzią w lasy
uskoczyć. U nas tak ciągle!”
Sztuki władania szablą uczyli Baśkę na kresach tamtejsi starzy żołnierze.
Drugi raz Baśka Wołodyjowska potrafiła obronić się przed porwaniem, które
zorganizował Azja- Tuchajbejowicz. „Taka była dzielność tej duszy rycerskiego
dziecka, tej wybranej żony najdzielniejszego w Rzeczypospolitej rycerza. Nie
10
straciła zimnej krwi. „Basia z całą rozpaczliwą siłą swej młodej i dzielnej pięści
uderzyła go, jak gromem kościaną głownią pistoletu między oczy. Cios był tak
straszny, że Azja nie zdołał nawet krzyknąć i padł na wznak, pociągając ją za
sobą w upadku. Basia podniosła się w jednej chwili i skoczywszy na swego
dzianeta pomknęła jak wicher w przeciwną stronę od Dniestru, ku stepom do
Chreptiowa”.
Odpowiednim podsumowaniem tak szerokiego zagadnienia są skutki
ekonomiczne najazdów tatarskich, które można podzielić na zniszczenia:
gospodarcze (zniszczone zasiewy, plony zbóż, siano), demograficzne
i kulturowe.
Według obliczeń M. Horna w ciągu 29 lat (1605-1633) spustoszeniu
ulęgło 58,5% osad, a zakładając możliwość istnienia luk źródłowych, szacuje
ilość spustoszonych osad na 73,3%. Na Rusi Czerwonej Tatarzy zrujnowali
ponad 200 miast i około 2250 wsi z tym, że osady kilkakrotnie pustoszone,
uwzględnione były za każdym razem jako odrębne jednostki obliczeniowe
43
, co
do obliczeń tą metodą wiele zastrzeżeń i wątpliwości wnosi inny historyk
Z. Guldon. Uważa on, że w wyniku zastosowania takiej metody okazuje się, że
na przykład w powiecie drohobyckim na ogólną liczbę 49 osad uległo
spustoszeniu 116 osad. Wydaje się, że bardziej uzasadnionym zabiegiem byłoby
ustalenie na podstawie źródeł faktycznej ilości osad spustoszonych.
W przeciwnym wypadku zachodzi obawa, czy nie mamy tu do czynienia ze
sztucznym nieco powiększaniem rozmiarów zniszczeń
44
. Maurycy Horn ustalił
również globalną liczbę osób zabitych i uprowadzonych w jasyr.
L. Podhorodecki podaje na podstawie obliczeń M. Horna, że z samej Rusi
Czerwonej w latach 1605-1633 Tatarzy zagarnęli w jasyr ponad 100 tysięcy
ludzi, wymordowali 24 tysiące
45
.
Według Z. Guldona, dla pełniejszego przedstawienia tego zagadnienia
konieczne wydaje się zestawienie wysokości strat demograficznych z ogólnym
zaludnieniem tych ziem w badanym okresie.
M. Horn ustalił, że straty demograficzne spowodowane najazdami
tatarskimi na Rzeczypospolitą w latach 1605-33 wyniosłyby około 250 tysięcy,
a w czasie całego półwiecza do 1648 roku do 300 tysięcy osób, gdybyśmy
przyjęli, że ubytek ludności na pozostałych obszarach Rzeczypospolitej
w omawianym okresie był taki sam jak na Rusi Czerwonej.
Następstwa najazdów tatarskich dotyczyły również dziedzin życia
wiejskiego.
Duże straty poniosła gospodarka rolna na skutek przemarszów wojsk
tatarskich oraz pożarów wzniecanych przez ordyńców, zmniejszyła się liczba
gospodarstw chłopskich, wzrosła liczba spustoszonych łanów, nastąpiły zmiany
w strukturze zasiewów
46
.
Pozostałością po najazdach ordyńców nie były tylko spalone domostwa,
zrujnowane warsztaty pracy, ale szereg niekorzystnych zjawisk. Z dawnych
ofiar najazdów tatarskich tworzyła się w znacznej mierze groźna dla feudalnej
11
struktury państwa plaga „ludzi luźnych”. Oprócz tego często już po napadzie
tatarskim grasowały na tych terenach bandy rozbójników, które dopuszczały się
mordów i grabieży na rachunek Tatarów.
Rzeczpospolita nie mogła sobie w omawianym okresie poradzić z plagą,
jaką byli Tatarzy. Główna przyczyna tego stanu rzeczy leżała przede wszystkim
w słabości ówczesnej Polski. Oprócz tego Rzeczpospolita prowadziła szereg
wojen z sąsiadami i z tego choćby względu najazdy tatarskie musiała traktować
jako drugoplanowe, jako zło konieczne, z którym trzeba się pogodzić. W XVII
wieku odzywały się głosy, że chcąc skończyć z najazdami Tatarów na Polskę,
należy się wyprawić na Krym i tam ich pokonać. Jednak i to było połączone
z trudnościami, ponieważ Tatarzy pozostawali w ścisłej zależności od Turcji
i w wypadku wojny, ta ostatnia na pewno przyszłaby im z pomocą, a z kolei
takiego obrotu sprawy Rzeczpospolita by nie chciała.
12
Przypisy
1.
B. Baranowski, Chłop polski w walce z Tatarami, Warszawa 1952, s. 6.
2.
O. Górka. Dziejowa rzeczywistość a racja stanu Polski na południo-
wschodzie, Warszawa 1934, s. 15.
3.
J Bartoszewicz, Pogląd na stosunki Polski z Turcją i Tatarami, Warszawa
1860, s. 63.
4.
B. Baranowski, op.cit., s. 7.
5.
M. Hruszewskij, Ilustrowana istoria Ukrainy, Kijew-Lwiw 1912, s. 271.
6.
J. Pajewski, Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko-tureckich,
Warszawa 1963, s. 53.
7.
Tamże, s. 49.
8.
W. Czapliński, Sprawa najazdów tatarskich na Polskę w I poł. XVII w.,
„Kwartalnik Historyczny”, R. LXX, nr 3 1963, s. 714.
9.
W. Łoziński, Prawem i lewem, t. I, Kraków 1960, s. 126.
10.
A. Bruckner, Encyklopedia staropolska, t. I Warszawa 1939, s. 698.
11.
B. Baranowski, Polska a Tatarszczyzna w latach 1624-29, Łódź 1948, s. 20.
12.
R. Majewski, Z problematyki walk z Tatarami w I poł. XVII w. „Śląski
Kwartalnik Historyczny Sobotka”, R. XXX, nr 2, Wrocław 1975, s. 234.
13.
B. Baranowski, Znajomość Wschodu w dawnej Polsce w XVII w., Łódź
1950, s. 162.
14.
Ciekawa definicję „besz-basz” podał podróżnik turecki z II poł. XVII w.
Ewlija Czelebi, Syhetname, t. VII, s. 533.
15.
F. Kotula, Warownie chłopskie XVII w ziemi przemyskiej i sanockiej,
„Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. VIII, cz. 1, Warszawa 1962,
s. 74.
16.
Tamże, s. 75.
17.
K. W. Wójcik, Obrazy starodawne, t. II, s. 68.
18.
M. Horn, Skutki ekonomiczne najazdów tatarskich z lat 1605-1633 na Ruś
Czerwoną, Wrocław 1964, s. 13.
19.
J. Bartoszewicz, op.cit., s. 77.
20.
Tamże, s. 76.
21.
A. Jabłonowski, Źródła dziejowe, t. XVIII, Warszawa 1903, s. 486.
22.
E. Rulikowski, Dawne drogi i szlaki na prawym brzegu Dniepru, „Ateneum”,
t. 4, z. 1., s. 63.
23.
J. Bartoszewicz, op.cit., s. 75.
24.
B. Baranowski, Najazdy ludów stepowych, Łódź 1947, s. 26.
25.
M. Horn, op.cit., s. 14.
26.
O. Górka, Liczebność Tatarów krymskich i ich wojsk, PIW, t. VIII, 1936,
z. 2, s. 135.
27.
T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. I-II, Kraków 1912.
28.
A. Rolle, Zameczki podolskie na kresach multańskich, Warszawa 1880.
13
29.
M. Hruszewski, Istoria Ukrainy-Rusy, t. VII, Nowy York 1956.
30.
R. Suwara, Przyczyny i skutki klęski cecorskiej, Krakow 1930.
31.
B. Baranowski, Stosunki polsko-tatarskie w latach 1632-48, Łódź 1949.
32.
M. Horn, Chronologia i zasięg najazdów tatarskich na ziemie polskie 1600-
1647, „Studia i Materiały do Historii Wojskowości”, t. VIII, cz. 1, Warszawa
1962, s. 3-4.
33.
E. Rulikowski, op.cit., s. 59.
34.
Źródła, t. VIII, s. 148.
35.
P. Borawski, Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1986, s. 9.
36.
M. Horn, Chronologia..., s. 68 .
37.
F. Kotula, op.cit., s. 75.
38.
B. Baranowski. Polska a Tatarszczyzna..., s. 114.
39.
W. Łoziński, op.cit., s. 138.
40.
F. Kotula, op.cit., s. 77.
41.
T. Tyc, Facecje z dawnej Polski, Poznań 1917, s. 29.
42.
Z. Kuchowicz, Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich XVI-XVII
wieku, Łódź 1972, s. 273.
43.
M. Horn. Skutki ekonomiczne..., s. 59.
44.
Z. Guldon, Recenzja M. Horna- Skutki ekonomiczne napadów tatarskich z
lat 1605-1633 na Ruś Czerwoną, „Kwartalnik Historyczny” 1965, nr 3, s.
680.
45.
L. Podhorodecki, Chanat Krymski, Warszawa 1987, s. 153.
46.
M. Horn, Najazd tatarski 1620 roku i jego skutki ekonomiczne, Opole 1963,
s. 172-3.
14
Bibliografia
I. Źródła
1.
Jabłonkowski A., Źródła dziejowe, t. XVIII, Warszawa 1903.
II. Opracowania
1.
Baronowski B., Chłop polski w walce z Tatarami, Warszawa 1952.
2. Baronowski B., Najazdy ludów stepowych, Łódź 1947.
3. Baronowski B., Polska a Tatarszczyzna w latach 1624 – 29, Łódź 1948.
4. Baronowski B., Stosunki polsko – tatarskie w latach 1632 – 48, Łódź 1949.
5. Baronowski B., Znajomość Wschodu w dawnej Polsce w XVII wieku, Łódź
1950.
6. Bartoszewicz J., Pogląd na stosunki Polski z Turcją i Tatarami, Warszawa
1860.
7. Borawski P., Tatarzy w dawnej Rzeczypospolitej, Warszawa 1986.
8.
Brückner A., Encyklopedia staropolska, t. I, Kraków 1960.
9. Czapliński W., Sprawa najazdów tatarskich na Polskę w I poł. XVII wieku,
" Kwartalnik Historyczny ", R. LXX, nr 3, 1963, s. 713 – 720.
10. Górka O., Dziejowa rzeczywistość a racja stanu Polski na południo –
wschodzie, Warszawa 1934.
11. Górka O., Liczebność Tatarów krymskich i ich wojsk, PIW, t. VIII 1936.
12. Guldon Z., Recenzja, M. Horn – Skutki ekonomiczne najazdów tatarskich z
lat 1605 – 1633 na Ruś Czerwoną, " Kwartalnik Historyczny " 1965, nr 3, s.
679 – 682.
13. Horn M., Chronologia i zasięg najazdów tatarskich na ziemie polskie 1600 –
1647, " Studia i Materiały do Historii Wojskowości ", t. VIII, cz. 1,
Warszawa1962, s. 3 – 70.
14. Horn M., Najazd tatarski 1620 roku i jego skutki ekonomiczne, Opole 1963.
15. Horn M., Skutki ekonomiczne najazdów tatarskich z lat 1605 – 1633 na Ruś
Czerwoną, Wrocław 1964.
16. Hruszewski M., Ilustrowana istoria Ukrainy, Kijew – Lwiw 1912.
17.
Hruszewski M., Istoria Ukrainy – Rusy, t. VII, Nowy York 1956.
18. Korzon T., Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. I – II, Kraków 1912.
19. Kotula F., Warownie chłopskie XVII wieku na ziemi przemyskiej i
sandomierskiej, "Studia i Materiały do Historii Wojskowości ", t. VIII, cz. 1,
Warszawa 1962.
20. Kuchowicz Z., Wizerunki niepospolitych niewiast staropolskich XVI – XVII
wieku, Łódź 1972.
21. Łoziński W., Prawem i lewem, t. I, Kraków 1960.
15
22. Majewski R., Z problematyki walk z Tatarami w I poł. XVII w., " Śląski
Kwartalnik Historyczny Sobótka ", R. XXX, nr 2, Wrocław 1975, s. 231 –
241.
23. Pajewski J., Buńczuk i koncerz. Z dziejów wojen polsko – tureckich,
Warszawa 1963.
24. Podhorodecki L., Chanat Krymski, Warszawa 1987.
25. Rulle A., Zameczki podolskie na kresach maltańskich, Warszawa 1880.
26.
Rulikowski E., Dawne drogi i szlaki na prawym brzegu Dniepru," Ateneum ",
t. IV, z. 1.
27. Suwara F., Przyczyny i skutki klęski cecorskiej 1620 roku, Kraków 1930.
28. Tyc T., Facecje z dawnej Polski, Poznań 1917.
29. Wójcie K. W., Obrazy starodawne t. II.
16