HEATHER MacALLISTER
Mój były mąż
Pona & Irena
scandalous
PROLOG
- Jeśli mój świeżo upieczony mąż nie zjawi się tu zaraz
ze szklanką rumowego koktajlu, uznam to za koniec naszej
podróży poślubnej. - Emily Shaw, a właściwie już Emily
Valera, zerknęła spoza słonecznych okularów na ścieżkę pro
wadzącą od pokrytych trzciną bungalowów do hotelowej
recepcji.
- Nie przejmuj się, zaraz wyślę po niego mojego nowo
poślubionego męża. - Freddie, najlepsza przyjaciółka Emily
i również panna młoda, poklepała po opalonym ramieniu
mężczyznę śpiącego obok na leżaku.
Emily przecząco pokręciła głową i przyłożyła palec do
ust.
- Wylegiwać się na prywatnych plażach z przystojnymi
mężczyznami, którzy są na nasze skinienie dzień i noc, oto
do czego zostałyśmy stworzone, nieprawdaż, Em?
- Hmm... - Emily nabrała garść piasku i przyglądała się
z zadumą, jak przesypywał się pomiędzy jej palcami. Nie
bardzo wiedziała, co odpowiedzieć przyjaciółce, albowiem
całą swoją przyszłość wiązała z macierzyństwem - dziecię
cym szczebiotem i tupotem małych stóp. Im prędzej zostanę
matką, tym lepiej, pomyślała z rozmarzeniem.
Freddie nie podzielała tego poglądu. Już od dzieciństwa,
gdy nie mogły dojść do porozumienia, ostatecznie zawsze to
Freddie właśnie potrafiła postawić na swoim.
Jednak nie tym razem.
Pona & Irena
scandalous
Freddie mogła zwlekać z podjęciem decyzji o macie
rzyństwie, jej sprawa, ale Emily, sama będąc jedynacz
ką, chciała mieć dzieci możliwie jak najprędzej. Gromad
kę dzieci. A w osobie Gabe'a znalazła dla nich idealnego
ojca. Odziedziczą po nim ciemne, kręcone włosy, a może
również brązowe oczy... Gabe, z zawodu botanik, na pewno
sporządzi wykres wszelkich możliwych genetycznych roz
wiązań.
Emily uśmiechnęła się do siebie. Pamiętała, że zgodnie
z życiowym planem, który niegdyś opracowały z Freddie,
miały najpierw ustawić się zawodowo, a dopiero potem uro
dzić dzieci, oczywiście w tym samym czasie, tak by maleń
:
stwa dorastały w przyjaźni, podobnie jak ich matki.
Jednak Emily nie zamierzała czekać. Jaki to miałoby sens?
Jedynym celem, do jakiego teraz dążyła, było rodzenie i wy
chowywanie potomków. A poza tym Gabe, ze swymi zdol
nościami i ambicją, na pewno zrobi karierę za nich oboje.
Freddie wspomniała już o rozpoczęciu studiów prawni
czych. Dalsze studia? Co to, to nie! Na litość boską, dopiero
co skończyły college! I dopiero co powychodziły za mąż.
Studia prawnicze nie wchodziły w grę. Wystarczyło w zupeł
ności, że Hunter, mąż Freddie, studiował prawo...
A skoro o mężach mowa... Gdzie, do licha, podziewa się
Gabe? Odwróciła głowę i znów zerknęła na ścieżkę.
- Zamiast wysyłać Gabe'a do baru, lepiej było zawołać
Aldo - powiedziała Freddie, przeciągając się leniwie na le
żaku. - Dostał od nas tyle napiwków, że powinien przyfru-
wać na każde zawołanie..
- Nie podoba nam się sposób, w jaki Aldo na was patrzy
- odezwał się cichy głos z leżaka obok Freddie. - Ucięliśmy
sobie z nim na ten temat krótką pogawędkę i wyobraź sobie,
zmył się jak niepyszny.
Pona & Irena
scandalous
- Och, Hunter, chyba nie mówisz poważnie! - Freddie
wybuchnęła śmiechem.
- Całkiem poważnie. - Hunter Cole uniósł głowę, poka
zując rozbawioną twarz. - Dostał za to jeszcze większy na
piwek.
Władcze i czułe zarazem spojrzenie, jakim obrzucił żonę,
poruszyło Emily. Odruchowo zaczęła grzebać w piasku, byle
tylko nie patrzeć na pocałunek, który, jak przypuszczała,
zakończy tę małżeńską wymianę zdań.
Gabe tak na mnie nie patrzy, pomyślała. Nigdy.
I co z tego? Przecież nawet nie chciałaby, by było inaczej.
Hunter zachowywał się zbyt zaborczo wobec Freddie. Nawet
Emily to raziło, a przecież nie była tak niezależna jak przy
jaciółka. Obie wyszły za mąż pięć dni temu, podczas wspól
nej uroczystości. Emily poślubiła niezwykle błyskotliwego
i czarującego Gabe'a, Freddie zaś - równie błyskotliwego
i pełnego uroku Huntera Cole'a.
I poza tym, że teraz odczuwała lekkie pragnienie, Emily
była szczęśliwa. Nieziemsko szczęśliwa.
Pocałunek trwał...
Oczywiście, mogłaby być bardziej szczęśliwa.
- Skoro nasi zazdrośni mężowie przegonili Aldo, mam
przynajmniej nadzieję, że Gabe pamięta, by poprosić o do
datkową porcję owoców do mojego koktajlu - powiedziała
z wymuszoną swobodą.
- Gdyby nie owoce, żyłybyśmy samą tylko miłością, pra
wda, Emily? - Freddie odsunęła się od męża i wybuchnęła
śmiechem.
- A skoro mowa o miłości... - Hunter wymownie zawie
sił głos.
Wymienili z Freddie spojrzenia, a potem wstali i objęci
wpół skierowali się do swojego domku.
Pona & Irena
scandalous
Emily spłonęła rumieńcem, ale nie miało to nic wspólnego
z temperaturą panującą na plaży w St. Thomas. Nie wynikało
również z zakłopotania. Po prostu minęło zaledwie pięć dni
od ślubu i...
Do licha, gdzie podział się jej mąż?
Niechętnie wstała z przykrytego ręcznikiem leżaka i roz
masowała trochę zesztywniałe mięśnie. Potem włożyła pla
żową sukienkę, otrzepała z piasku stopy i.wsunęła je w san
dały, po czym ruszyła trawiastą ścieżką w stronę budynku
recepcji. Spodziewała się, że po drodze spotka Gabe'a.
Weszła do holu, mrużąc oczy, wolno przystosowujące się
do półmroku. Właśnie nadjechał wahadłowy autobus hotelo
wy; kilka par wnosiło do środka bagaże. Emily wyminęła
nowo przybyłych gości i skierowała się w stronę baru. Ale
Gabe'a tam również nie było.
Okrążywszy wyłożoną kafelkami fontannę, wstąpiła do
hotelowego sklepu z pamiątkami. Uśmiechnęła się do siebie.
Gabe na pewno wypożyczał sprzęt do nurkowania. Wiedzia
ła, jak bardzo kochał obserwować podwodny świat.
Rozgarnęła wiszące w drzwiach sznury muszelek i wsu
nęła głowę do środka. Jednak i tutaj go nie było.
Może rozminęła się z nim po drodze? Zaczynała się lekko
niepokoić. Pozostało jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia
- hotelowa restauracja. Podążając w tamtą stronę, wreszcie
zobaczyła Gabe'a. Rozmawiał z publicznego telefonu.
Na widok męża poczuła dreszcz na plecach. Mimo że
naprawdę była już jego żoną, nadal nie mogła uwierzyć, że
taki inteligentny i przystojny mężczyzna wybrał ją na towa
rzyszkę swego życia.
Stał odwrócony do niej tyłem, przyciskał ramieniem do
ucha słuchawkę telefonu i coś.notował. Ten zarys ramion
rozpoznałaby na końcu świata...
Pona & Irena
scandalous
Postanowiła zakraść się od tyłu i zasłonić mu oczy. Był to
trochę głupawy i sztubacki gest, zgoda, ale właśnie taki miała
w tej chwili nastrój. Nie co dzień spędzamy miesiąc mio
dowy...
- Tak, chciałbym tam teraz być... - mówił Gabe
z wyraźnym żalem. - Ale wiesz, jak to jest.
Emily przystanęła.
- Mam kilka ofert, które rozważam. Firmy naftowe dbają
o odpowiedni pejzaż wokół szybów wiertniczych, żeby za
dowolić obrońców środowiska. Wiesz, tego typu sprawy.
- Zaśmiał się, ale był to bezbarwny, niemal nieprzyjemny
śmiech.
Gabe'a wyraźnie coś niepokoiło. Emily nie mogła się po
mylić. A jeśli mąż był zaniepokojony, to jej również udzielał
się nerwowy nastrój.
- Żadna praca biurowa! - zaprotestował nagle. - W żad
nym wypadku i za żadne pieniądze. Muszę mieć brud za
paznokciami. - Spojrzał na zegarek. - Och, zapomniałem, że
jesteś tak daleko. Zapłacę chyba fortunę. Wyjeżdżasz w pią
tek? - Zapisał coś na broszurze hotelowej. - Będziemy
w kontakcie. Może uda mi się przeprowadzić jakieś rozezna
nie... Oni nie? Chyba żartujesz! - Oparł się o telefon. -
W porządku. Do zobaczenia... za dwa lata, jak sądzę. Tak.
Dla ciebie również. - Wolno odwiesił słuchawkę i w zamy
śleniu patrzył na aparat.
Serce Emily biło tak mocno, że omal nie wyskoczyło
z piersi.
- Gabe..?
Na jej widok zamrugał oczami, jakby budził się ze snu.
Uśmiechnął się od razu, gdy ją rozpoznał, ale Emily zdążyła
dostrzec smutek malujący się na jego twarzy.
- Och, Emily... - uśmiechnął się szerzej - wiem, że cze-
Pona & Irena
scandalous
kasz na swojego drinka. Tak mi przykro... - Ujął jej dłonie
i przyciągnął ją do siebie. - Wybaczysz mi?
Emily mogła paść mu w ramiona, udając, że niczego nie
usłyszała. Odwróciła jednak głowę i pocałunek Gabe'a wy
lądował na jej szyi.
- Rozmawiałeś przez telefon z Jasonem? - Jason był
współlokatorem Gabe'a z akademika i świadkiem na ich
ślubie.
Był to strzał w dziesiątkę.
- Tak... - Gabe puścił jej dłonie. - Może jednak zamó
wimy drinki? - Starał się zmienić temat.
Powinna się zgodzić, ale nie potrafiła.
- Jason jedzie realizować projekt „Sahara", prawda? -
drążyła temat.
Gabe objął ją ramieniem i przytulił.
- Tak, ekipa wyjeżdża w ten weekend.
Wyswobodziła się z objęć i spojrzała mu prosto w twarz.
Skrzyżowali spojrzenia. Upłynęła długa chwila.
Dla Emily był to taki moment w życiu, gdy wydaje się,
że cały wszechświat zamiera. Patrzyła w oczy męża i wszyst
ko stało się dla niej kryształowo jasne - tak jasne jak ocean,
w którym nurkowała każdego ranka.
Jak mogła być aż tak ślepa!
- Chcesz z nimi pojechać, prawda?
- Prawdę mówiąc, tak... - Nie mógł jej spojrzeć w oczy.
- Nieprzyjazne otoczenie, to moja specjalność - dodał lek
kim tonem.
- A czy jest coś bardziej nieprzyjaznego od pustyni? -
spytała równie niefrasobliwie.
- Zawsze marzyłem o takim wyjeździe, ale skoro nic
z tego nie wyszło... - Zdobył się na słaby uśmiech.
- Dlaczego? - Odważyła się postawić to pytanie, świado-
Pona & Irena
scandalous
ma, że odpowiedź może być nieprzyjemna i brzemienna
w skutki.
Musiał wyczuć powagę chwili, ponieważ zamiast odpo
wiedzieć, pocałował ją w usta.
-
Och, nie przejmuj się tym - usiłował zbagatelizować
problem. - Otoczył ją znów ramieniem i pokierował w stro
nę baru. - Będą jeszcze inne projekty. - Ale nie taki jak ten,
przemknęło mu przez myśl. To była życiowa szansa!
Emily domyśliła się słów, których Gabe nie wypowie
dział. Dlaczego dopiero teraz na to wpadła? A może nie
słuchała go dotąd wystarczająco uważnie? Przez ostatnie
tygodnie była pochłonięta egzaminami w college'u, a nastę
pnie przygotowaniami do ślubu. Właściwie rzadko miała
okazję spokojnie porozmawiać z Gabe'em. Jak mogła nie
dostrzec czegoś, co miało dla niego tak wielkie znaczenie?
- Jeśli chciałeś wziąć udział w tym projekcie, dlaczego
mi nic nie powiedziałeś? - spytała. - Mogliśmy przesunąć
termin ślubu. - Freddie prawdopodobnie dostałaby szału, ale
to najmniejszy problem. - A zresztą, nadal możesz uczestni
czyć w tym projekcie. - Emily wzięła go za rękę. - Mówiłeś,
że wyjeżdżają dopiero w piątek. To napięty termin, ale jestem
pewna, że moglibyśmy wyruszyć parę dni później.
Cień nadziei, jaki dostrzegła w jego twarzy, sprawił, że
zaczęła mówić szybciej, niż zdążyła pomyśleć. - Możemy
wycofać kaucję za apartament... Ty się jeszcze nie rozpako
wałeś, a moje rzeczy są nadal u rodziców... Albo... Już
wiem! Ty jedź pierwszy, a ja dołączę później.
- Emily - przerwał jej łagodnie. - Tamtejsze władze nie
zezwolą kobiecie na udział w projekcie.
- Ależ ja nie będę pracować!
- W ogóle nie wpuszczają do kraju cudzoziemek. Obszar,
na którym powstało centrum rolnicze, znajduje się w głębi
Pona & Irena
scandalous
pustyni, a to tereny zamieszkane przez Beduinow. Rząd nie
chce brać odpowiedzialności za bezpieczeństwo kobiet.
Wyglądało na to, że zrezygnował ze swoich marzeń za
wodowych, aby być z nią! Poczuła rozpierającą serce miłość.
Już po chwili jednak opadły ją przygnębiające myśli. Zrezyg
nował z projektu, by się z nią pobrać! Może kiedyś będzie
tego żałować? A może już żałuje?
- Miałem więc do wyboru - ciągnął, jakby czytając w jej
myślach - wyjechać na pustynię lub ożenić się z tobą. - Ob
jął ją w talii i przyciągnął do siebie. - Wybór był oczywisty.
Jednak jego pocałunek jej nie przekonał.
- Twój ulubiony koktajl rumowy z parasolką i dodatko
wym przybraniem z owoców? - zaproponował, gdy dotarli
do baru.
Emily machinalnie skinęła głową. Były umówione z Fred
die, że wezmą ślub w tym samym dniu, a ponieważ Hunter
studiował prawo, ceremonię zaplanowano na lato, przed po
czątkiem sesji jesiennej.
Czy Gabriel ma jej to za złe?
Emily wyobraziła sobie, jak w przyszłości przy lada
sprzeczce usłyszy, że przez nią nie mógł uczestniczyć w pro
jekcie „Sahara". A nawet jeśli nigdy tego nie powie, Emily
i tak zawsze będzie dręczyć poczucie winy.
To nie był najlepszy początek małżeństwa. Gabe powinien
wcześniej poruszyć z nią ten temat, a nie samodzielnie po
dejmować decyzję.
Zachęcając go teraz do wyjazdu, działała pod wpływem
szczerego odruchu. Ale w głębi duszy nie wierzyła, by Gabe
potraktował poważnie tę propozycję. Niemożliwe, by zamie
rzał przerwać miodowy miesiąc i opuścić swą młodą żonę na
całe dwa lata. Nie, to było mało prawdopodobne...
Jednak Gabe powiedział:
Pona & Irena
scandalous
- Jesteś tego pewna...? A co będziesz robić sama przez
dwa lata?
Przeniknął ją chłód, gdy ujrzała w oczach męża błysk
nadziei. On poważnie myślał o wyjeździe!
- Pójdę na studia prawnicze - wykrztusiła z trudem. Czy
kiedykolwiek wspomniałam o studiach? - buntowała się w du
chu. Freddie - tak. Ale ja nigdy! Przecież marzę o dzieciach!
- Naprawdę tego chcesz? - Popatrzył na nią badawczo.
Pytanie zawisło w powietrzu. Zapadła niezręczna cisza.
Wreszcie Emily powoli i niechętnie skinęła głową.
- Wspaniale! - ucieszył się. - Obydwoje będziemy robić
to, o czym zawsze marzyliśmy.
Jak mogę mieć dzieci, jeśli będziesz na drugim końcu
świata?! - krzyczało jej serce.
- Czy dasz radę przyjeżdżać czasami do domu? - Emily
z trudem wydobywała słowa ze ściśniętego gardła.
- Oczywiście, kochanie. - Gabe mocno ją do siebie przy
garnął. - Oboje będziemy tak bardzo zajęci, że czas szybko
minie.
Dwa lata. Dwa długie lata...
- Wprost nie mogę uwierzyć, że to wszystko dzieje się
naprawdę! - entuzjazmował się. - Jego głos podniósł się
o oktawę.- Mogę jechać!- krzyknął.
Emily starała się opanować napływające do oczu łzy. Ale
niepotrzebnie się wysilała. Gabe w tej podniosłej dla niego
chwili zapewne nie dostrzegłby nawet nadciągającego hura
ganu.
- Samolot do Miami odlatuje o czwartej - rzekł nieco
spokojniej, spoglądając na zegarek. - Może mają jeszcze
wolne miejsca.
Objął Emily ramieniem, przyciągnął do siebie i dotknął
czołem jej czoła.
Pona & Irena
scandalous
- Emily, nigdy nie kochałem cię mocniej - wyznał. -
I nigdy nie marzyłem... - Pocałował ją w usta. - Jesteś naj
lepszą żoną na świecie!
Emily nic nie czuła. Stała jak odrętwiała.
- Uwielbiam cię! - rzucił, ruszając do telefonu. - Kiedy
wrócę, wszystko nadrobimy. Obiecuję.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dziesięć lat później
- Możesz już oddać dziecko matce, Emily.
Emily Shaw niechętnie oderwała wzrok od czarnowłosego
cherubinka, którego trzymała na kolanach, i spojrzała na
ubraną w biały fartuch asystentkę laboratorium testującego
zabawki firmy EduPlaytion.
- Czy to ostatnie dziecko na dzisiaj? - spytała.
- Tak, dzięki Bogu - odparła Nancy, podpisując jakieś
papiery,
W środę testowano zabawki dla niemowląt. Dni otwarte,
kiedy matki mogły przyprowadzać dzieci, stały się tak popu
larne, że firma EduPlaytion musiała prowadzić na nie zapisy.
Rodzice byli informowani, że zabawki są prototypami i mu
sieli wyrazić pisemną zgodę na uczestnictwo swoich pociech
w eksperymencie: Dopilnowanie tych procedur należało do
zadań Emily, prawnika firmy EduPlaytion.
Jakkolwiek Emily utrzymywała, że chce być pod ręką, by
rozwiać wszelkie ewentualne wątpliwości, wszyscy pracow
nicy firmy wiedzieli, że przynosiła formularze osobiście, po
nieważ chciała popatrzeć na dzieci.
Dziecko, które w tej chwili trzymała na kolanach, zamru
gało do niej wielkimi, brązowymi oczami, a potem wyciąg
nęło ręce do matki.
Pona & Irena
scandalous
Wygląda dokładnie jak Gabe... Jak jego dziecko... Te
oczy... i kręcone czarne włoski, a może również nos...?
Pospiesznie oddała maleństwo matce. Powinna unikać
wspomnień o byłym mężu.
Nancy dołączyła papiery do pliku piętrzącego się na jej
biurku.
- Kiedy wreszcie postarasz się o własnego dzidziusia?
- spytała.
Prędzej niż myślisz, pomyślała Emily, z trudem podno
sząc się z dziecięcego, plastikowego krzesełka.
- Kiedy znajdę odpowiedniego mężczyznę powiedziała
głośno.
- Rozumiem. - Nancy skinęła głową. - Zupełnie jak
z moją córką. Zrobiła maturę dwa lata temu i od tamtej pory
nie umówiła się ani razu na randkę. Pracująca kobieta nie ma
czasu spotykać się z mężczyznami. Szkoda, że nie można
zamówić sobie mężczyzny z katalogu, tak jak ubrania.
Roześmiała się machinalnie, chociaż słowa wypowiedzia
ne przez Nancy zawierały ponurą prawdę. Emily dojrzała do
bardzo poważnej decyzji. Chciała mieć dziecko - i to natych
miast. Od dawna, a właściwie od zawsze, pragnęła zostać
matką. Jak to się stało, u licha, że przeżyła trzydzieści dwa
lata, nie doczekawszy się potomka?
Sprawa była całkiem prosta. Od czasu, gdy wiele lat temu
rozwiodła się z Gabrielem Valerą, nie spotykała się z żadnym
mężczyzną.
Po nieudanym małżeństwie dłuższy czas nosiła w sercu
urazę do płci przeciwnej, a kiedy wreszcie pogodziła się z fa
ktem, że faceci mimo wszystko stanowią część rasy ludzkiej,
okazało się, że nie ma czasu na spotkania z nimi. Była wów
czas praktykantką w biurze prokuratora okręgowego i ledwie
starczało jej dnia na odebranie rzeczy z pralni.
Pona & Irena
scandalous
Porzuciła tę pracę i podjęła inną, mniej absorbującą, w fir
mie EduPlaytion. Dzieci i zabawki pasują do siebie, czyż
nie? Widywała teraz maluchy każdego dnia, ale to wcale nie
zaspokoiło jej instynktu macierzyńskiego, Ani trochę.
- Wychodzę dziś wcześniej - powiedziała do Nancy. -
Wszelkie pytania prawne kieruj do Toby.
- Oczywiście.
Dwie godziny później Emily zaparkowała przed domem
Freddie. Wyjęła skórzaną teczkę i starannie zamknęła drzwi
swojego nowego samochodu - pierwszego nowego samo
chodu, jaki kupiła od czasu ukończenia studiów.
Był to duży, rodzinny wóz, wyjątkowo bezpieczny, z fa
brycznie wmontowanym fotelikiem dla dziecka.
Emily zdawała sobie sprawę, że ludzie będą pytać, dla
czego, będąc kobietą samotną, kupiła sobie mikrobus. Wy
myśliła więc na poczekaniu kilka wiarygodnych wyjaśnień.
Za kilka minut wypróbuje jedno z nich na Freddie.
Rzuciła dumnym okiem posiadacza na lśniącą w wieczor
nym słońcu karoserię, włączyła alarm i skierowała się wyło
żoną kamieniami ścieżką w stronę domu przyjaciółki.
Freddie i Hunter mieszkali w zamożnej dzielnicy, nieda
leko Uniwersytetu West w Houston, w sąsiedztwie drogich
sklepów i muzeów. Podwójne dochody prawnicze umożli
wiały życie na wysokiej stopie.
Zgodnie z wcześniejszymi planami, Emily i Freddie za
wsze miały mieszkać obok siebie. Jednak Freddie chyba
o tym zapomniała, Emily zaś nie byłoby stać na kupno domu
w tym sąsiedztwie. Dom Freddie miał szeroki podjazd wy
sadzany drzewami, tak samo jak domy z jej d z i ę c y c h
marzeń.
Cóż, przedmieścia też mają swój niezaprzeczalny urok
Emily mieszkała w domu z trzema sypialniami i dwiemia ła-
Pona & Irena
scandalous
zienkami na zachodnim przedmieściu Houston. Rosły tam
nawet dwa drzewa; chociaż na razie były zbyt małe, by
zawiesić na nich huśtawkę, za kilka lat na pewno ją utrzyma
ją. Wziąwszy również pod uwagę kupno odpowiedniego sa
mochodu, można by rzec, że Emily czuła się już w pełni
przygotowana do roli matki.
Poklepała energicznie skórzaną teczką. No, prawie przy
gotowana...
Kiedy zbliżała się do wielkich terakotowych donic stoją
cych przy głównym wejściu, mahoniowe drzwi nagle otwo
rzyły się z rozmachem i pojawiła się w nich Freddie.
- Czy przyjechałaś tamtym samochodem? - spytała, ma
chając ponad ramieniem Emily.
- Tak... - Emily przygotowywała w myślach jedno
z najsprytniejszych, jej zdaniem, wyjaśnień, którego jak do
tąd nie miała okazji wykorzystać,
- Masz wóz w warsztacie? Nic innego nie mieli do wy
najęcia? Wciąż ci powtarzam, żebyś kupiła sobie nowy...
- Właśnie...
Jednak Freddie nie pozwoliła jej dokończyć.
- Wejdź, bo ucieka klimatyzowane powietrze. - Po
pchnęła przyjaciółkę przez drzwi. - Hunter okropnie zrzędził
w ubiegłym miesiącu z powodu wysokiego rachunku. Och,
wiesz, jaki on potrafi być nudny...
Emily nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić nudnego
i zrzędzącego Huntera.
- Pokój śniadaniowy będzie naszą główną bawialnią -
rzuciła Freddie przez ramię. - Wszędzie poniewierają się
próbki papierowych dekoracji na nasze przyjęcie. Wszystkie
są takie śliczne, że nie potrafię się zdecydować. Będziesz tak
miła i pomożesz mi coś wybrać, prawda, Emily?
Przez ogromną jadalnię, w której Emily często bywała na
Pona & Irena
scandalous
wystawnych obiadach i kolacjach w charakterze samotnej
przyjaciółki pani domu, przeszły do kuchni.
- Ale tu bałagan! - Freddie zdjęła jaskrawozielone, żółte
i pomarańczowe dekoracje z krzesła. - Myślę, że z tego ze
stawu możemy z lekkim sercem zrezygnować.
Freddie śmiała się nerwowo, przeczesując palcami krót
kie, brązowe włosy. Poprawiła wysuwającą się spinkę. Nie
sforne kosmyki sterczały na wszystkie strony.
- Sekretarka powiedziała, że muszę się rozluźnić. - Fred
die roześmiała się głośno.
- Uważaj, byle nie za bardzo. - Emily, przyglądając się
próbkom dekoracji, odrzuciła girlandy z przesłodzonym, pa
stelowym motywem róży i zdecydowała się w myślach na
motyw słonecznikowy. Po raz kolejny doszła do wniosku, że
Freddie zupełnie nie zna się na kwiatach...
- Sekretarka powiedziała mi także, że ludzie zaczynają
mnie nazywać królową śniegu - ciągnęła Freddie.
- I to ci przeszkadza?
- Owszem, chociaż dobrze, że w ogóle jakoś mnie prze
zywają.
Obie się roześmiały.
- Jak wyglądają zaproszenia? - Emily przyszła tu głów
nie po to, żeby zaadresować zaproszenia na rocznicowe przy
jęcie Freddie i Huntera. Starała się nie pamiętać, że była to
także rocznica jej ślubu...
- Nic nadzwyczajnego. - Freddie wyciągnęła ze sterty
kartonów nieduże pudełko, otworzyła je i pokazała Emily
dwa rzędy białych kart i kopert.
O Boże, ile osób zamierzała zaprosić!
Freddie podniosła do góry kartonik z wydrukowanym po
środku ciemnoszarym napisem. Z daleka wyglądało to jak
reklama kancelarii prawniczej.
Pona & Irena
scandalous
- Rozumiem - powiedziała Emiły. - To będzie bardzo
oficjalne przyjęcie, prawda?
Freddie spojrzała na zaproszenie, następnie na przyjaciół
kę, a potem uśmiechnęła się uroczo, ukazując dołki w poli
czkach.
- Och, Em! Już nie mogę wytrzymać! Tak bardzo cieszę
się na to przyjęcie, ponieważ... Ponieważ potem wszystko
będzie inaczej... Mam nadzieję!
To brzmiało intrygująco. Emily zsunęła torbę z ramienia
i opadła na krzesło.
- Zamieniam się w słuch - powiedziała.
- Otóż, nadszedł czas... - zaczęła Freddie nieco drama
tycznym tonem; zrzuciła na podłogę komplet dekoracji z mo
tywem anioła i usiadła na krześle.
- Czas na co? - ponagliła Emily.
- Czas na dziecko!
Emily, która od wielu miesięcy nie myślała o niczym in
nym, aż jęknęła w duchu. Poczuła się tak, jakby ktoś skradł
jej marzenia.
- Jesteś zdziwiona? - Pytanie przyjaciółki zmusiło ją do
ponownego skoncentrowania się na rozmowie. - Hunter i ja
jesteśmy przecież małżeństwem od dziesięciu lat!
- Zawsze twierdziłaś, że chcesz najpierw zrobić karierę
- uzasadniła swe zdumienie Emily.
- I zrobiłam. Pora wznieść toast... Zapomniałam o drin
kach!
Freddie, chichocząc niby nastolatka, poderwała się z miej
sca i podbiegła do lodówki. Wyjęła dwie wysokie szklanki
i plastikowy pojemnik.
Co się z nią działo, do licha? Sprawiała wrażenie osoby
bliskiej załamania nerwowego. Emily czuła się coraz bardziej
nieswojo.
Pona & Irena
scandalous
- Oto są! - Freddie odwróciła się od bufetu, demonstrując
drinki udekorowane owocami i papierowymi parasolkami.
W jednej ze szklaneczek była podwójna porcja owoców.
Emily poczuła skurcz w sercu. Wróciły spychane przez
lata w głąb świadomości wspomnienia przerwanego miesiąca
miodowego. Po dziś dzień zapach rumu i soku ananasowego
przyprawiał ją o mdłości. Rana w sercu wydawała się tak
świeża, jakby została zadana wczoraj. Emily wciąż wyraźnie
widziała twarz Gabe'a, gdy machał do niej ręką i przesyłał
całusy z małego śmigłowca, którym odlatywał z wyspy.
I z jej życia. Dziwiła się potem, że choć była prawie nieprzy
tomna ze zdenerwowania, zachowała tę scenę tak wyraźnie
w pamięci.
Nigdy nie wyznała Freddie całej prawdy, mimo że przy
jaciółka długo zasypywała ją dociekliwymi pytaniami. Emily
nie zamierzała jednak opowiadać nikomu o tak bolesnych
sprawach.
Zmusiła się, by wziąć do ręki oszronioną szklankę z ko
ktajlem. Zimno pełzło od dłoni aż do serca, niczym drapież
ne, czyhające na ofiarę zwierzątko. Emily skrzywiła się, gdy
przeniknął ją gwałtowny dreszcz.
Niczego nie podejrzewająca Freddie stuknęła szklanką
w jej szklankę.
- Nie mam pojęcia, jakie powinny być proporcje skład
ników w koktajlu rumowym - przyznała ze śmiechem - ale
mam sporo zabawy, bo za każdym razem wychodzi zupełnie
inny smak. Wypijmy zatem za ostatnie dziesięć lat!
Spełnienie toastu okazało się ponad siły Emily. Miała
zupełnie wyschnięte usta, napięte mięśnie i kompletny zamęt
w głowie. Co się z nią działo? Minęły przecież lata... Cale
dziesięć lat! A ona nadal czuła nierozerwalną więź z Gabrie
lem Valerą.
Pona & Irena
scandalous
- Emily? - Freddie spojrzała z przerażeniem na posza
rzałą twarz przyjaciółki. - O Boże! - Poderwała się z krzesła
i zabrała jej drinka. Podbiegła do zlewu i wylała zawartość
obu szklanek.
W pokoju pulsowała cisza.
- Przepraszam cię, Emily - podjęła Freddie po chwili.
- Zachowałam się bezmyślnie. Jak mogłam poprosić cię
o pomoc przy wysyłaniu zaproszeń na przyjęcie, przecież to
też twoja rocznica! - Zasłoniła dłonią usta. - Skończona ze
mnie egoistka.
- To było dziesięć lat temu... - Emily odzyskała głos.
-Jestem... jestem zdumiona, że nie potrafię zapomnieć.
Przecież nie mogę bez końca się zadręczać! Wiesz, widziałam
dzisiaj dziecko bardzo podobne do Gabe'a... - Znów poczu
ła ucisk w gardle. - Ja też zdecydowałam, że pora zostać
matką - wykrztusiła z niemałym trudem.
- Zapomnijmy już o zaproszeniach i zjedzmy coś, zgo
da? - Freddie otworzyła drzwi lodówki. - Lupę przygotowa
ła chińską sałatkę, którą tak lubisz.
Emily przełknęła ślinę.
- Z przyjemnością zjem sałatkę, ale potem pomogę ci
adresować zaproszenia.
- Nie trzeba - odparła Freddie z wahaniem. Wyciągnęła
z lodówki dużą salaterkę. - Hunter powinien mi pomóc.
Hunter nie znosił chińskiej sałatki z kurczaka. Zapowie
dział więc, że nie wróci do domu na obiad. Zresztą jako
wziętemu adwokatowi zdarzało mu się to dosyć często.
- Pracuje nad nową sprawą? - spytała Emily.
- Zawsze pracuje nad jakąś sprawą. - Freddie zbyt ener
gicznie postawiła salaterkę na stole.
Pora zmienić temat, domyśliła się Emily.
- Zaadresuję te zaproszenia - powiedziała. - To napra-
Pona & Irena
scandalous
wdę żaden problem. Nie po to jechałam taki kawał drogi,
żeby teraz zostawić cię na lodzie.
Freddie rzuciła jej baczne spojrzenie.
- Dlaczego właściwie kupiłaś dom poza miastem?
Nadarzała się okazja, by pomówić z Freddie o planach na
przyszłość. Zresztą to właśnie przyjaciółka powinna dowie
dzieć się o tym pierwsza, a na pewno wcześniej niż matka
Emily. Prawdę mówiąc, z poinformowaniem rodzicielki
Emily postanowiła zaczekać... Najlepiej będzie postawić ją
przed faktem dokonanym i po prostu zawiadomić o narodzi
nach wnuczęcia...
Zaczerpnęła tchu i zaczęła układać w myślach zdania, za
pomocą których obwieści przyjaciółce swoje postanowienie.
Reakcja Freddie będzie swego rodzaju probierzem, jak na tę
szokującą nowinę zareagują inni.
Odgarnęła włosy za uszy. Tak jak zawsze robiła na sa
li sądowej, gdy szykowała się do wygłoszenia mowy koń
cowej.
- Emily? - Freddie zaniepokoiła się natychmiast, gdyż
dobrze znała wagę tego na pozór niewinnego gestu. - Co się
dzieje? Poznałaś kogoś? Czy... czy przypadkiem zamierzasz
uciec po kryjomu z ukochanym? - Położyła nakrycia na stole
i złapała Emily za rękę, szukając pierścionka.
- Bzdura. - Emily cofnęła dłoń. - Zamierzam urodzić
dziecko.
Freddie opadła na krzesło z gracją morskiego słonia.
- Jak to? Kiedy? Z kim...?-zdołała wyjąkać.
Gdyby tylko Emily znała odpowiedź na te pytania....
Mogłaby udawać istotę tajemniczą, pilnie strzegącą swej
prywatności, ale takie zachowanie nigdy nie leżało w jej
naturze. Dlatego szybko wyjaśniła:
- Oczywiście za jakiś czas.
Pona & Irena
scandalous
- To widzę. - Freddie wymownie spojrzała na brzuch
przyjaciółki.
- Nie jestem w ciąży. Przynajmniej na razie.
- Potrafisz napędzić stracha - odetchnęła z ulgą Freddie,
opierając głowę na dłoniach. - Wiesz, napiłabym się
drinka...
- Nalać ci wina?
- Nie, muszę się skupić. - Wyprostowała się na krześle
i prześwidrowała Emily na wylot wzrokiem prawnika, szy
kującego się do wzięcia świadka w krzyżowy ogień pytań.
- Zacznijmy od samego początku.
- Czyżbyś zamierzała sporządzić notatkę? - zażartowała
Emily.
- A powinnam?
Emily tylko westchnęła.
- To proste, chcę mieć dzieci Zawsze chciałam je mieć.
- Planowałyśmy urodzić dzieci zaraz po zdobyciu pozy
cji zawodowej, pamiętasz?
- To był twój plan. Ja nigdy nie zamierzałam tak długo
czekać.
Freddie zamrugała oczami. Zdołała zachować kamienną
twarz, ale Emily szła o zakład, że na końcu języka miała
pytanie o Gabe'a.
- W takim razie, dlaczego powtórnie nie wyszłaś za mąż?
- zapytała z lekkim wyrzutem.
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy, jak ciężko pracującej
dziewczynie poznać odpowiedniego mężczyznę - broniła się
Emily, nieświadomie powtarzając słowa, które wcześniej
skierowała do Nancy.
- Przecież przedstawiłam ci mnóstwo facetów! Podczas
wszystkich proszonych obiadów sadzałam cię obok prawdzi
wych przystojniaków, licząc, że coś zaiskrzy.
Pona & Irena
scandalous
A Emily naiwnie sądziła, że robi Freddie grzeczność,
przychodząc na te nudne imprezy!
- To były robocze lunche! - zaprotestowała. - Nie uwa
żałam za stosowne flirtować z twoimi kolegami albo klien
tami.
- To po co tak się wysilałam?
- No dobrze - przyznała Emily w końcu. - Umówiłam
się na randkę chyba z dwoma z nich.
- Tylko dlatego,, że praktycznie cię zmusiłam. Emily, nig
dy nie naciskałam, żebyś opowiedziała mi, co właściwie za
szło pomiędzy tobą a Gabe'em, ale...
- Próbowałaś wiele razy - uściśliła Emily.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką - ciągnęła Freddie.
- A przez cały czas musiałam zachodzić w głowę, dlaczego
Gabe wtedy wyjechał i nigdy nie wrócił.
- Wyjechał, ponieważ go do tego zachęciłam. - Emily
wyjawiła wreszcie długo skrywaną prawdę.
- Dlaczego tak postąpiłaś?
- Chciałam mu pomóc podjąć właściwą decyzję.
Freddie zasługiwała na więcej wyjaśnień. Emily opowie
działa wydarzenia i przedstawiła swój sposób rozumowania
z tamtego okresu.
Kiedy skończyła, Freddie dłuższą chwilę patrzyła na nią
z niedowierzaniem.
- Czy zdajesz sobie sprawę, że gdybyś mi wtedy o tym
powiedziała, kazałabym wam puknąć się w głowę i nadal
bylibyście małżeństwem? - odezwała się w końcu.
-. A Gabe do końca życia miałby do mnie pretensję.
- Więc puknęłabym go w głowę osobiście!
Wyraźnie podniecona Freddie wstała i zaczęła powoli i sta
rannie nakrywać do stołu. Dopiero gdy skończyła wszystkie
przygotowania, podjęła przerwany wątek.
Pona & Irena
scandalous
- Nie myśl, że zapomniałam, od czego zaczęłyśmy naszą
rozmowę. Co planujesz w sprawie dziecka?
- Sztuczne zapłodnienie.
- Przemyślałaś tę decyzję? - zapytała spokojnie Freddie.
- Tak - odpowiedziała Emily z równym spokojem, się
gając po torebkę. - Zdobyłam pewne informacje. Wybrałam
z Internetu adresy kilku dawców.
- Chcesz znaleźć ojca dla swego dziecka przez kompu
ter? - Freddie wzięła do ręki skopiowane strony.
- Oczywiście, że nie - oświadczyła Emily. - Ale wolałam
przejrzeć takie ogłoszenia, żeby wiedzieć, czego mogę się
spodziewać, idąc do banku spermy, który zarekomenduje mi
mój lekarz.
- Trudno mi w to uwierzyć, Emily... Świat wariuje!
I właśnie dlatego poważnie się zastanawiam, czy przyspo
rzyć mu nowego obywatela.
- Ja to już przemyślałam. Więcej niż dwa razy. Planuję
od roku... - Freddie musi zrozumieć, że nie był to jakiś
chwilowy kaprys.
- Wiem, wiem. - Freddie wcisnęła cytrynę do herbaty.
- Nie musisz mi tego tłumaczyć. Ja też nie zmienię zdania
w kwestii macierzyństwa. Jestem zdecydowana urodzić
dziecko.
- To dobrze. - Emily odetchnęła z ulgą. - Muszę ci po
wiedzieć, że sprawiłaś mi ogromną radość. Przecież tak właś
nie miało być - ślub w tym samym dniu, potem zachodzimy
w ciążę i rodzimy dzieci w tym samym czasie.
- Pamiętasz, zawsze tak planowałyśmy.
- Cóż, nie zakładałyśmy, że zostanę samotną matką. -
Emily westchnęła ciężko. - Przynajmniej moje dziecko bę
dzie mogło od czasu do czasu pobawić się z Hunterem. On
na pewno będzie wspaniałym ojcem.
Pona & Irena
scandalous
Zmieszana Freddie spuściła głowę i wcisnęła do herbaty
już trzeci plasterek cytryny. Emily domyśliła się; że coś jest
nie w porządku.
- Jak Hunter zareagował na twój plan? - spytała.
Freddie rozdarła torebkę ze słodzikiem. Nigdy przedtem
nie słodziła herbaty...
- Jeszcze mu nic nie powiedziałam - odparła zdławio
nym głosem.
- Kiedy zamierzasz to zrobić?
- W rocznicę ślubu.
- Wspaniały prezent! - krzyknęła Emily, chociaż ogar
niały ją coraz większe wątpliwości.
- Mam taką nadzieję, -- Freddie mocno zacisnęła kciuki.
- Pokaż teraz dane facetów, które wyszukałaś w Internecie.
Ja będę miała ostatnie słowo, dobrze?
- O nie! - zaprotestowała Emily z ożywieniem.
- Nie zapominaj, że rozmawiamy o ojcu przyszłego naj
lepszego przyjaciela mojego dziecka! Ile matek może mieć
wpływ na takie sprawy? Uważam, że to wspaniałe.
- Chyba nie zaakceptuję cię jako teściowej mojego po
tomka - zażartowała Emily, wczuwając się w nastrój.
- Och, Emily! - Freddie chwyciła dłoń przyjaciółki.
- Gdyby to tylko było możliwe... To fantastyczne! - Spoj
rzała na pierwszy z arkuszy. - Kto by pomyślał, że może za
chwilę zdecyduję o genetycznym kodzie moich wnuków! -
Wskazała numer, który Emily wcześniej podkreśliła. - O nie!
Nie chcę, by dziadek mojego przyszłego wnuka był kultu
rystą.
- Co masz przeciwko kulturystom? - Emily dusiła się ze
śmiechu.
- Czy nie ma tu żadnych prawników?
- Nie masz ich dosyć w rodzinie?
Pona & Irena
scandalous
- Prawników nigdy nie jest za dużo. Mój ojciec marzy,
że doczeka się dynastii.
Freddie, której pełne nazwisko brzmiało Fredericka Welles
Loren Cole, nie używała w zawodzie nazwiska po mężu i pra
cowała w firmie adwokackiej swego ojca, podczas gdy Hunter
postanowił praktykować gdzie indziej. Czasami wywoływało to
drobne starcia podczas obiadów, na które zapraszana była Emi-
ly. W takich sytuacjach cieszyła się, że pracuje w firmie produ
kującej zabawki. Zabawki się nią kłócą, pocieszała siew duchu.
Freddie przejrzała papiery i ułożyła je potem w porządny
stosik.
- Z wyjątkiem tego kulturysty, każdy z kandydatów, któ
rego wybrałaś, jest albo lekarzem, albo naukowcem.
- I co z tego? - obruszyła się Emily.
- Tylko posłuchaj: oczy piwne, szatyn, metr siedemdzie
siąt osiem wzrostu, chemik. Albo: oczy brązowe, włosy brą
zowe, metr osiemdziesiąt, nauczyciel biologii lub: naturalnie
kręcone brązowe włosy, piwne oczy, metr osiemdziesiąt sie
dem, ekonomista. - Spojrzała na Emily i ciągnęła: - A kiedy
czytamy rozszerzoną charakterystykę, dowiadujemy się na
przykład, że dawca 1143 „lubi studiować nauki przyrodnicze
i specjalizuje się w nowych metodach upraw". Czyż nie
brzmi to znajomo?
Emily opuściła wzrok, zajęta, jak się zdawało, szukaniem
kawałków kurczaka w swojej sałatce.
- Emily, oni wszyscy są klonami Gabe'a!
Gabe, Gabe, Gabe. Jak to możliwe, że po tylu latach nadal
był obecny w niemal wszystkich jej myślach?
- Brązowe oczy i włosy są bardzo rozpowszechnione...
- broniła się nieporadnie. - Ja też mam takie. A jeśli chodzi
o zawód, cóż, dlaczego nie zafundować dziecku inteligentne
go tatusia?
Pona & Irena
scandalous
Freddie przeskakiwała wzrokiem kolejne anonsy, wresz
cie zatrzymała się przy dwóch studentach medycyny o blond
włosach i niebieskich oczach.
- Musiało mi się coś nie podobać w ich charakterysty
kach - wyjaśniła Emily wymijająco. - Może jakieś choroby
rodzinne? Nie rozumiem, dlaczego stale wracasz do G^be'a?
Przyjaciółka posłała jej kpiące spojrzenie, potem wzruszy
ła ramionami z wystudiowaną obojętnością.
- W porządku. Więcej o nim nie wspomnę. - Zjadła tro
chę sałatki, a potem znów spytała: - A co będzie później, jak
już wybierzesz kandydata na tatusia?
Emily szczegółowo opisała dalszą procedurę postępo
wania.
- I co ty na to? - zakończyła.
- Emily... Cóż, myślę, że powinnaś wstrzymać się z po
dejmowaniem jakichkowiek kroków, przynajmniej dopóki
nie poznasz tego fantastycznego faceta z naszej kancelarii,
który, jak sądzę, jest idealnym kandydatem. Fakt, jest od
ciebie kilka lat młodszy, ale to przecież nie powinno prze
szkadzać...
- Freddie! - Emily wpadła jej w słowo. - Ja już podjęłam
decyzję. A poza tym nie chcę poprzestać na jednym dziecku,
marzy mi się cała gromadka! Muszę działać natychmiast, bo
czas nie stoi w miejscu, jestem coraz starsza.
- Czy nie mówisz tego wszystkiego pod wpływern mo
jej... to znaczy naszej decyzji o powiększeniu rodziny? Pa
miętam, że zawsze marzyłyśmy o zostaniu matkami w tym
samym czasie, ale... ale wówczas same byłyśmy jaszcze
dziećmi...
- Czy ty mnie w ogóle słuchałaś? Myślałam o tym od
dawna, wszystko zaplanowałam. I podjęłam konkretne dzia
łania. Jestem gotowa.
Pona & Irena
scandalous
Freddie umilkła. Emily wiedziała z długoletniego do
świadczenia, że w takich sytuacjach najlepiej jest dać jej czas
do namysłu. Ale kiedy czas mijał, a w kuchni nadal panowała
przytłaczająca cisza, Emily coraz boleśniej uświadamiała so
bie, jak ważna jest dla niej aprobata przyjaciółki. Przedłuża
jące się milczenie zaczęło ją niepokoić.
- Jesteś całkowicie pewna? - odezwała się po długiej
chwili Freddie.
- Tak.
- Nie masz pojęcia, jaka jestem szczęśliwa, że nie będę
tyć samotnie! - Freddie roześmiała się promiennie.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ DRUGI
- Proszę mi opowiedzieć o Emily Shaw.
Cudownie! Kiedy już zaczynał mieć nadzieję, że wreszcie
udało mu się przebrnąć przez wielotygodniowe sesje z tą
lekarką, musiała zapytać właśnie o Emily!
Gabe poprawił się w głębokim, skórzanym fotelu. Był to
bardzo niewygodny mebel o nadzwyczaj twardym siedzeniu.
Najwidoczniej zaprojektowany tak, by siedzący na nim czło
wiek bezustannie się ześlizgiwał.
A może rzeczywiście tak miało być? Może chodziło właś
nie o to, by pacjenci doktor Melindy Weber, podobnie jak ci
u psychoanalityków na filmach, wybierali leżankę?
O nie, wielkie dzięki! Siedzieli z lekarką po tej samej
stronie biurka i to Gabe'owi odpowiadało. Nie był pacjentem
wymagającym pomocy psychoanalityka! Chodziło o zwykłą
formalność; doktor Weber miała ocenić jego zdolność do
spędzenia następnych dwóch lat w sztucznych warunkach
wyizolowanej biosfery. Rutyna. Takie testy robiono mu już
przedtem i na pewno nie uniknie ich w przyszłości.
Ale, o dziwo, po raz pierwszy zapytano go o Emily. Być
może dlatego, że doktor Weber była kobietą...
- Czy rozmowa na temat Emily Shaw sprawia panu przy
krość?
- Słucham...? - Ponownie poprawi się w fotelu. Starał
się rozluźnić i przybrać postawę świadczącą o otwartości
i pewności siebie. Wiedział co nieco o języku ciała i mógł
Pona & Irena
scandalous
śmiało podjąć z panią doktor tę grę. - Och, Emily! - rzekł
z udawaną nonszalancją. - Nie, ten temat nie jest dla mnie
trudny czy przykry. Ale to było tak dawno... Pytanie mnie
zaskoczyło... Kochaliśmy się - a przynajmniej ja byłem bar
dzo zakochany. Wzięliśmy ślub, ale formalnie małżeństwo
nie trwało długo. Oto cała historia.
Nie powinien użyć słowa „formalnie". Doktor Weber na
pewno to odnotowała. Gabe nie lubił, gdy to robiła. Nastę
pnym razem poprosi o psychiatrę - mężczyznę. Wtedy jed
nak jego szefowie na pewno dojdą do wniosku, że ma pro
blemy z kobietami...
Mniejsza z tym. To i tak strata czasu. Doktor Weber
z pewnością nie znajdzie przyczyny, dla której nie mógłby
pracować w biosferze. Stał na czele projektu i był jednym
z najlepszych fachowców w tej dziedzinie. Gdyby dała mu
szansę, już dawno by ją oświecił. Te informacje powinny być
dla niej ważniejsze i bardziej przydatne niż wspominanie
nieszczęśliwego końca jego pierwszej miłości.
- A zatem formalnie małżeństwo nie trwało długo. Czy
to oznacza, że zostało unieważnione?
W pamięci ożyły obrazy z dawno minionego miodowego
miesiąca.
- Rozwiedliśmy się - powiedział niechętnie.
- Jak długo trwało małżeństwo?
Gabe zesztywniał. Co miał powiedzieć?
- Nie pamięta pan? - naciskała doktor Weber.
Pamiętał. Pamiętał wszystko.
- Pobraliśmy się z wielką pompą - zaczął. - To były wła
ściwie podwójne zaślubiny...
Długopis doktor Weber ponownie rozpoczął szaleńczy ta
niec po papierze.
- Ślub odbył się niemal w przeddzień startu projektu „Sa-
Pona & Irena
scandalous
hara". - Oczywiście to nic jej nie mówiło. Starając się nie
okazać zdziwienia, wyjaśnił: - To był eksperyment badaw
czy, mający na celu wyhodowanie pewnych gatunków roślin
w niesprzyjającym środowisku, zwłaszcza w warunkach sil
nego nasłonecznienia. To właśnie moja specjalność. - Za
uważył, że tego ostatniego stwierdzenia nie uznała za stosow
ne zanotować. - Młodzi naukowcy rzadko stają przed taką
szansą.
Odczekał chwilę, ale doktor Weber nadal nie notowała.
A przecież to były ważne fakty!
- Zrezygnowałem z udziału w tym projekcie ze względu
na ślub - ciągnął. - Emily dowiedziała się o tym podczas
naszego miodowego miesiąca. Przekonywała mnie wówczas,
że powinienem pojechać. - Pochylił się w stronę lekarki. -
Nalegała, żebym wyjechał... I pojechałem.
- Kiedy?
- Kilka godzin później.
- Opuścił pan żonę podczas miesiąca miodowego? - Do
ktor Weber zamrugała oczami, okazując całkiem nieprofesjo
nalne zdziwienie;
Gabe uniósł brwi. Pani doktor nie spuściła wzroku.
- Na jak długo pan wyjechał?
- Według wstępnych założeń prace na pustyni miały
trwać dwa lata. Emily o tym wiedziała. - Gabe był coraz
bardziej zirytowany. Nie odpowiadała mu rola czarnego cha
rakteru.
- Dlaczego Emily z panem nie pojechała?
- Nie dostałaby wizy do Arabii Saudyjskiej.
- Wiedziała o tym?
Czyżby w głosie doktor Weber pojawił się sarkazm?
- Tak-odparł.
I znów ta pisanina. Dużo pisaniny. Zbyt dużo.
Pona & Irena
scandalous
Nagle doktor Weber założyła włosy za uszy, tak jak zwyk
ła to robić Emily.
Były do siebie zupełnie niepodobne. To prawda, obie były
szatynkami. Ale przecież minął już czas, kiedy wszystkie
szatynki o włosach przyciętych tuż nad uszami natychmiast
kojarzyły mu się z Emily l Gdy widział ją po raz ostatni, miała
inną fryzurkę, bardzo twarzową...
- Co pan czuł, gdy pozwoliła panu wyjechać?
- Radość - wyznał szczerze. - To było moje marze
nie. W ciągu dwóch lat mogłem zdobyć ogromne doświad
czenie, przydatne w dalszej karierze naukowej. - Przesunął
się w głąb fotela. - Emily chciała studiować prawo. W zaist
niałych okolicznościach mogła pójść na dzienne studia i
w pełni skoncentrować się na nauce. Wszystko świetnie się
składało.
- A zatem dlaczego nastąpił rozpad małżeństwa?
- Nie wiem. - Naprawdę nie wiedział, ale przyznanie się
do tego przed panią doktor nie było rozsądnym posunięciem.
- Po jakimś czasie Emily całkowicie zmieniła zdanie na te
mat mojego wyjazdu - dodał po namyśle.
- Dyskutowaliście o tym?
- Nie miałem takiej szansy.
Melinda Weber chyba chciała to skomentować, ale osta
tecznie zrobiła tylko kolejną ze swoich irytujących notatek.
- Czy żona podjęła studia prawnicze?
- Tak.
- Był pan za granicą dwa lata?
- Tak. - Zdając sobie sprawę, że rozmowa z panią doktor
i tak już zaszła za daleko, dodał Szczerze: - Zostałem rok
dłużej. Emily miała przed sobą jeszcze rok studiów i prakty
kę. Pracowała po dwanaście godzin dziennie. I tak spędzali
byśmy ze sobą niewiele czasu...
Pona & Irena
scandalous
- Jak często widywaliście się w tym okresie? - Doktor
Weber spojrzała nań uważnie.
Mógł równie dobrze powiedzieć jej wszystko. Na nic jej
się zdadzą te informacje, bo i tak na pewno nie zrozumie,
dlaczego jego małżeństwo z Emily legło w gruzach. Do diab
ła, sam tego nie wiedział!
- Przyjechałem do Stanów po dwóch latach i powiedzia
łam jej, że projekt przedłużono o kolejny rok.
- Widzieliście się po raz pierwszy od pana wyjazdu?
Gabe skinął głową, świadom, że ta rozmowa stawia go
w bardzo niekorzystnym świetle. Osobie postronnej mógł się
nawet wydać bezdusznym i zimnym łajdakiem.
- Wybuchła wojna w Zatoce - przypomniał tonem uspra
wiedliwienia. - Wróciłem z zamiarem pozostania, ale Emily
nadal studiowała i zgodziła się, bym wyjechał na kolejny rok.
A przecież miałem już oferty pracy, mogłem przenieść się
z nią tam, gdzie chciałaby praktykować... Cóż, kiika tygodni
później dostałem pozew rozwodowy. Nie chciałem jej utrud
niać życia, więc wyraziłem zgodę. Skoro tego właśnie
chciała...
- Ale nie był pan pewien, czego naprawdę chce pańska
żona?
Nie był. Tęsknił za Emily do szaleństwa. Myślał, że ona
również. Pozew rozwodowy był dla niego szokiem. Pamiętał,
że przeczytał go kilkakrotnie, a potem wsiadł do dżipa i po
jechał na pustynię. Dobrze, że nie wypuścił się za daleko,
ponieważ nie zabrał ani wody, ani paszportu. Był tak zdener
wowany, że tylko cudem nie zabłądził.
Wiele dni później, gdy uzupełniał zapasy w pobliskim
mieście, próbował dodzwonić się do Stanów, lecz bezskute
cznie. Niestety, przez następne miesiące ani razu nie udało
mu się uzyskać międzynarodowego połączenia.
Pona & Irena
scandalous
- Jeśli nie chciała, żebym wyjechał na trzeci rok, dlacze
go mi tego po prostu nie powiedziała? - zadał doktor Weber
retoryczne pytanie. - Listy w obie strony szły bardzo długo
i były cenzurowane. Cóź miałem począć? W końcu doszed
łem do wniosku, że spotkała kogoś innego i nie chciała po
wiedzieć mi tego osobiście.
Może to było złudzenie, ale wydało mu się, że doktor
Weber odetchnęła z ulgą.
- A spotkała?
- Nie wiem. Kiedy wróciłem, nie była mężatką.
- Kontaktujecie się ze sobą?
Zaprzeczył ruchem głowy.
- Raz umówiliśmy się na lunch i... było fatalnie. Nie
mieliśmy o czym rozmawiać.
Kobieta, z którą poszedł na lunch, w niczym nie przypo
minała tamtej, którą poślubił i z którą niegdyś chodził do
szkoły. Gdzie się podziała łagodność i szczerość, które tak
w niej cenił? Cóż, Emily przeobraziła się w chłodnego, wa
żącego każde słowo prawnika. Jednak mimo wszystko miał
jeszcze wówczas nadzieję, że uda im się zacząć wszystko od
nowa. Zamówili drinki, a Emily była tak chłodna jak lód
w szklankach. Pamiętał, że z niezręcznej sytuacji wybawił go
brzęczyk pagera.
Doktor Weber pisała coś z werwą, ale Gabe już się tym
nie przejmował.
- Jest pani kobietą. Jak pani sądzi, co się mogło stać?
- Moja płeć nie ma tu nic do rzeczy.
- Ależ z pewnością tak! Żaden poprzedni lekarz nie pytał
o Emily.
- Każda długa rozłąka powoduje kryzys w związku, to
oczywiste. Jednak wy znaliście się bardzo długo...
- Chodziliśmy ze sobą przez całe jej studia w college'u.
Pona & Irena
scandalous
Prowadziłem zajęcia z botaniki, gdy ona była na pierwszym
roku. Potem nigdy już z nikim się nie umawiałem...
- I nigdy pan się ponownie nie ożenił?
- Nie, Nie spotkałem nikogo, kogo chciałbym poślubić.
Nie mam nic przeciwko małżeństwu. Ani kobietom - dodał,
aby wykluczyć ewentualne podejrzenia.
. Melinda Weber uśmiechnęła się pod nosem.
- Niczego nie sugerowałam - powiedziała. - Prosił mnie
pan, bym rozważyła możliwą przyczynę rozpadu waszego
związku. Jednak bez rozmowy z Emily trudno o czymkol
wiek wyrokować. Dlatego...
Gabe'owi nie podobał się ton jej głosu.
- Dlatego sugeruję - ciągnęła - by spotkał się pan z byłą
żoną i zadał jej pytanie, które w oczywisty sposób wymaga
odpowiedzi.
- Nie potrzebuję tej odpowiedzi. - To już zamierzchła
przeszłość. Obydwoje z Emily bardzo się zmienili.
- Mam odmienne zdanie - odparła stanowczo doktor We
ber. - Wyniki testów dowodzą, że ma pan trudności ze zro
zumieniem ukrytych podtekstów i prawidłową oceną moty
wów postępowania innych ludzi.
A cóż to za chińszczyzna?
- Świetnie dogaduję się z ludźmi, którzy bez owijania
w bawełnę mówią, co myślą - powiedział nieco zgryźliwie.
Doktor Weber porządnie ułożyła notatki na biurku.
- Moim zadaniem jest dokonać oceny i charakterystyki
różnych osobowości, które zetkną się ze sobą przy realizacji
tego projektu. Mam pewne wątpliwości...
- Dajmy temu spokój! - Gabe nie mógł uwierzyć w to,
co słyszał. - Rzecz miała miejsce dziesięć lat temu. Byłem
wtedy niedojrzałym młokosem!
Do licha, lepiej by zrobił, trzymając język za zębami.
Pona & Irena
scandalous
- Moje wątpliwości - ciągnęła nieubłaganie doktor We
ber - dotyczą pańskich umiejętności rozładowywania napięć
i łagodzenia konfliktów w zespole.
- Czy pani mówi po angielsku? - Był zniecierpliwiony.
- Nigdy nie był pan w długotrwałym związku. - Doktor
Weber zdjęła okulary i spojrzała wymownie na rozmówcę.
- Żyje pan samotnie od czasu krótkiego małżeństwa, które
się rozpadło z niewiadomego dla pana powodu. Proszę się
dowiedzieć, dlaczego tak się stało, w przeciwnym bowiem
razie nie podpiszę zgody na pański udział w projekcie „Bio
sfera".
Wszystko zostało wypowiedziane stanowczym i nie zno
szącym sprzeciwu tonem. Pora odpłacić pięknym za nadob
ne... Wstał. Nie mógł przecież równocześnie walczyć z tym
przeklętym fotelem i z doktor Weber.
- Miałem wówczas dwadzieścia trzy lata. Teraz jestem
o wiele starszy, bardziej doświadczony i mądrzejszy. Chyba
pani nie zaprzeczy? - Uśmiechnął się tym swoim zniewala
jącym uśmiechem, którym zjednał już niejednego sponsora.
Doktor Weber nie odwzajemniła uśmiechu.
W porządku. Nie wygra z tą kobietą.
- Panie Valera, muszę nie tylko ocenić pańską osobo
wość, ale również umiejętność przystosowania się do pracy
w zespole.
Rozumiał, dokąd zmierzała.
- Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli ludzie są po
chłonięci pracą, to nie mają czasu na wzajemne niesnaski.
- Pan raczy żartować, panie Valera.
- Jestem śmiertelnie poważny! - Naprawdę miał już
dość. - Nasz zespół ma konkretną pracę do wykonania.
Wszyscy znają swoje zadania i wagę tych badań. Jeśli ktoś
z nas ma problemy ze sobą, pani zadaniem jest postawić
Pona & Irena
scandalous
diagnozę i rozwiązać problem, zanim znajdziemy się w bio
sferze. Proszę panią tylko o jedno - o dobrze dobrany zespół.
To wszystko.
- A jednocześnie prosi pan o pominięcie milczeniem za
strzeżeń co do pańskiej osoby, czy tak?
- Zastrzeżeń? Ponieważ w młodości popełniłem błąd
i przedwcześnie wpakowałem się w małżeństwo?!
Popatrzyła na niego z uwagą.
- Ponieważ nie rozumie pan, dlaczego pańskie małżeń
stwo zakończyło się fiaskiem.
- To nie ma nic do rzeczy!
- Owszem, ma. - Zaczęła wyliczać na palcach: - Oby
dwoje zawarliście kontrakt. Zaczęliście realizować „projekt".
Zainwestował pan pieniądze. Zamierzaliście osiąść w no
wym miejscu. I coś się nie udało. Jedyna różnica polega
na tym, że nie musiał pan, tak jak w wypadku badań nau
kowych, pisać końcowego sprawozdania. Teraz ja o nie
proszę.
Gabe spojrzał na nią ze złością. W duchu przyznawał
niechętnie, że miała trochę racji.
- Wygrała pani.
Patrzyli sobie w oczy. Wreszcie Gabe chwycił za klamkę.
- Zgoda. Odnajdę Emily i wyjaśnimy sobie wszystko.
A pani, doktor Weber, będzie tak uprzejma i skompletuje mi
zgrany zespół.
Emily zajmowała się kontraktem dotyczącym dystrybucji
nowej gry wideo, w której wojownicy matematyki kroili li
czby na ułamki. Kompletna bzdura! Po co tu tyle przemocy?
- zastanawiała się, gdy znów zabłysło światełko aparatu tele
fonicznego.
Zignorowała je. Toby, jej asystentka, miała odbierać
Pona & Irena
scandalous
wszystkie telefony, dopóki Emily nie skończy pracy nad
kontraktem. Czasami aparat dzwonił bez przerwy. Tak jak
dzisiaj.
Chwilę później światełko przestało mrugać. Toby zapukała
i po chwili nieśmiało uchyliła drzwi.
Emily zmarszczyła groźnie brwi, lecz nie zrażona tym
asystentka mimo wszystko weszła i położyła na burku Emily
różową karteczkę. Następnie obróciła się na pięcie i błyska
wicznie wyszła.
Spojrzała na kartkę.
Gabriel Valera!
Wstrzymała oddech, wpatrując się w pełne zawijasów pis
mo Toby.
To musiała być Freddie! Tylko ją można było podejrzewać
o takie wisielcze poczucie humoru.
- Toby! - zawołała, nie korzystając z interkomu.
- Powiedział mi, że na pewno zechcesz wiedzieć, kto
dzwoni... - oznajmiła asystentka, ponownie stając
w drzwiach. - Mam nadzieję, że powiesz mi, kim jest ten
facet?
Emily uśmiechnęła się z przymusem.
- A zatem to nie była Freddie Loren?
- To był mężczyzna. Dzwonił aż trzy razy.
Gabe osobiście do niej zatelefonował! Trzy razy...
- Dziękuję, Toby - powiedziała krótko, ignorując zawie
dzioną minę asystentki.
Dzwonił Gabe, powtarzała w myślach. Trzy razy... Przej
rzała wiadomości w swojej poczcie głosowej. Dzwonił już
wczoraj, gdy wyjechała na spotkanie z Freddie. I dziś rano
dwa razy. Odsłuchała jedną z wiadomości. Gabe przedstawił
się charakterystycznym głębokim barytonem i podał swój
numer telefonu.
Pona & Irena
scandalous
„Cześć, Em - mówił z niewymuszoną swobodą i poufa
łością, jakby niedawno się rozstali. - Chciałbym z tobą po
mówić. Zadzwoń do mnie, gdy znajdziesz wolną chwilę".
Pomówić? O czym? Po tylu latach...? Dlaczego właśnie
teraz, gdy wszystkie jej myśli krążyły wokół dziecka?!
Czy powinna oddzwonić? A co będzie, jeśli zechce się z nią
spotkać? Na samą myśl o tym poczuła skurcz żołądka.
Przypomniała sobie ich wspólny lunch; to było chyba rok
po rozwodzie. Była z siebie dumna, że potrafiła wtedy za
chować niczym niewzruszony spokój. Zaledwie zdążyli za
mówić drinki, Gabe został wezwany do pracy w sprawie nie
cierpiącej zwłoki. A cóż takiego mogło zagrażać biednym
roślinom? Nagle odwodnienie? Alergia chlorofilowa?
Tak, postąpiła słusznie, decydując się na rozwód. Miała
jeszcze trochę czasu, by ułożyć sobie życie.
Spojrzała na zapisany na kartce numer telefonu, po czym
szybko zgniotła papierek i wrzuciła go do kosza. Nie chciała
się spotykać ani tym bardziej rozmawiać z byłym mężem.
Nigdy więcej.
Zdenerwowany Gabe wyłączył telefon komórkowy i po
wrócił do katalogowania kiełków zbóż. Emily nie odpowie
działa na żaden z jego telefonów. Czyżby go unikała?
Zdziwiło go odkrycie, że zmieniła adres. Nie miał pojęcia,
gdzie teraz mieszkała. To go niepokoiło... Choć nie rozma
wiał z nią od lat, zawsze dotąd wiedział, gdzie jej szukać.
Może podświadomie liczył, że kiedyś jeszcze ich drogi się
zejdą? Gdy nadejdzie właściwy czas...
Ale lata mijały, a właściwy czas nie nadchodził. Całe
szczęście, że nadal pracowała w EduPlaytion. Mógł przynaj
mniej do niej telefonować.
- Hej, Gabe!
Pona & Irena
scandalous
Nie oderwał się od pracy, nawet nie podniósł głowy.
- Rozpoznaję ten charakterystyczny ton, Larry. Domy
ślam się, że znów zamierzasz mnie męczyć błahymi sprawa
mi administracyjnymi.
- Gdy mnie wysłuchasz, zrozumiesz różnicę pomiędzy
sprawami błahymi a interesującymi.
Gabe niechętnie oderwał się od swoich zapisków i z pie
tyzmem umieścił notatnik na drewnianym występie pod pół
ką z sadzonkami.
- O co chodzi?
Ubrany w garnitur i krawat, Larry Ciner, prezes firmy
Inżynieria Żywienia, pocił się obficie w dusznej i parnej at
mosferze laboratoryjnej cieplarni.
- Chodzi o opinię publiczną.
Gabe jęknął.
- Nie wiesz jeszcze, co mam zamiar powiedzieć.
- Umieram z niecierpliwości.
- Zabawki.
- Tego bym nie zgadł - przyznał Gabe.
Larry nawet się nie uśmiechnął. Gabe wolałby, żeby jego
prezes miał większe poczucie humoru.
- NASA chce spopularyzować nasze badania zapomocą
zabawek edukacyjnych. Wszystko po to, by podtrzymać zain
teresowanie opinii społecznej. Wybory już w następnym ro
ku i nie można dopuścić, by wyschły fundusze, kiedy nowy
kongres zacznie ciąć budżet. Musisz wystąpić na konferencji
prasowej, Gabe.
Gabe nie znosił tej części pracy. Dobrze wypadał na kon
ferencjach, ale nigdy ich nie lubił.
- Kiedy? - zapytał.
- W czwartek w hotelu Texas Plaza.
Co prawda sam nauczył Larry'ego, by podawać same
Pona & Irena
scandalous
suche fakty bez zbędnych komentarzy, ale co za dużo, to
niezdrowo...
- Przypomnij mi jeszcze jutro, dobrze?
- Oczywiście. - Larry z zaczerwienioną twarzą ruszył
wyżwirowaną ścieżką w kierunku drzwi.
Nagle Gabe'owi wpadł do głowy pomysł.
- Larry!
Prezes zatrzymał się i odwrócił. Na jego twarzy gościł
wyraz lekkiego zniecierpliwienia.
- EduPlaytion!
- Dobra firma. - Larry skinął głową. - Na pewno weźmie
udział w przetargu na projekt zabawki.
- Nie będzie przetargu.
-Ale...
Gabe podniósł dłoń, by powstrzymać wszelkie protesty.
- Zaoferuj im kontrakt - zażądał stanowczo. - Pod warun
kiem jednak, że jego obsługą prawną zajmie się Emily Shaw.
- Emily, masz chwilę czasu?
Na pytanie to, zadane przez Billa Stone'a, jednego z wice
dyrektorów EduPlaytion, można było odpowiedzieć w jeden
tylko sposób.
- Oczywiście. - Emily wstała zza biurka, wygładziła sza-
roniebieską spódnicę od kostiumu i podeszła do stojących
naprzeciw klubowych foteli.
Wicedyrektor pofatygował się do niej osobiście. Dziwne,
a jednocześnie bardzo interesujące.
- Dostałem zamówienie - zaczął, gdy tylko usiedli. -
NASA i firma o nazwie Inżynieria Żywienia realizują wspól
nie projekt naukowy ,3iosfera", który ma na celu wyhodo
wanie takich gatunków roślin, które mogą przetrwać nawet
w ekstremalnych warunkach klimatycznych.
Pona & Irena
scandalous
Umilkł, a Emily domyśliła się, że czeka na jej reakcję.
Nigdy nie słyszała o tym projekcie, ale nazwa brzmiała po
dobnie do tych realizowanych przez Gabe'a...
Och, tylko jedno jej w głowie!
- Tak...? - podjęła niezobowiązująco.
- Zaoferowano nam kontrakt na zaprojektowanie zaba
wek popularyzujących tę ideę. - Popatrzył z uwagą na roz
mówczynię, po czym kontynuował: - To może być najwię
kszy kontrakt w historii EduPlaytion.
Emily umierała z ciekawości, dlaczego szef jej o tym
wszystkim opowiada. Nie była przecież głównym doradcą
prawnym firmy.
- Naturalnie to bardzo interesujące - ciągnął Bill Stone.
- Naturalnie.
- Emily, czy znasz kogoś z NASA albo z Inżynierii Ży
wienia? - Bill Stone najwyraźniej postanowił przejść do sed
na sprawy.
- Skąd ten pomysł? - obruszyła się.
- Otóż, życzą sobie, byś to ty była naszym prawnym
reprezentantem.
- Ja...?
- Tak - padła sucha odpowiedź. - Dano nam do zrozu
mienia, że twoja obecność przy podpisywaniu kontraktu jest
warunkiem sine qua non.
Emily patrzyła na Billa Stone'a kompletnie zbita z tropu.
- Oczywiście, wolałbym, żebyś miała trochę więcej do
świadczenia.... - ciągnął wicedyrektor. - Wierzę jednak, że
sobie poradzisz. Zresztą, możesz liczyć na wsparcie całego
naszego działu prawnego.
- Nie rozumiem... - Emily odzyskała głos. - Przecież to
nawet nie jest moja dziedzina!
- Teraz już jest. - Utkwił w niej badawczy wzrok. Wstał,
Pona & Irena
scandalous
szykując się do wyjścia. - Chcę być na bieżąco informowany
o wszystkim - dodał. - Codziennie.
- Oczywiście.
- Mój asystent przygotuje wymagane dokumenty...
- Chodzi o mój awans?
Zatrzymał się gwałtownie.
Emily wstała i uniosła hardo podbródek, choć dłonie mia
ła wilgotne ze zdenerwowania.
- Skoro mam odpowiadać za największy kontrakt w hi
storii EduPlaytion, powinnam dostać awans i odpowiednią
podwyżkę.
Spojrzał na nią ze zdziwieniem, ale i z nie skrywanym
uznaniem.
- Dostaniesz. - Skinął głową i uśmiechnął się niemal nie
zauważalnie.
Emily długo jeszcze trwała nieruchomo, pogrążona w my
ślach. I nagle niejasne z początku podejrzenie, zaczęło zmie
niać się w niezbitą pewność...
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ TRZECI
Cztery godziny. Dostała zaledwie cztery godziny na przy
gotowanie się do pierwszego oficjalnego spotkania. Najpierw
odbyła się konferencja prasowa, na którą Emily nie miała
szans zdążyć, a po niej zaplanowano rozmowę z przedstawi
cielami NASA i Inżynierii Żywienia.
Na razie nie zebrała nawet wstępnych danych. Ledwie
starczyło czasu na pospieszną naradę z szefem zespołu pro
jektanckiego, który miał przybyć na spotkanie z niewielkim
opóźnieniem. Na szczęście znała zasady zawierania umów
wzajemnych i wiedziała, że przed wyrażeniem zgody na naj
drobniejszy szczegół, powinna dokładnie przestudiować go
w kontekście całej umowy.
A poza tym była naprawdę wściekła. To prawda, że otwie
rała się przed nią życiowa szansa i mogłaby wreszcie zrobić
wrażenie na Freddie, a nawet wzbudzić w przyjaciółce odro
binę zazdrości. Nigdy dotąd jej się to nie udało...
Nie potrafiła jednak pozbyć się przeczucia, że miała ode
grać rolę kozła ofiarnego. Im dłużej o tym myślała, tym bar
dziej utwierdzała się w tym podejrzeniu. Nie było mowy, by
w tak krótkim czasie zdołała się należycie przygotować do
tak trudnego i odpowiedzialnego zadania. Czyżby o to właś
nie chodziło ewentualnym partnerom, by pertraktować z oso
bą niedoświadczoną i niezbyt pewną siebie?
O nie! Jeśli ktokolwiek myślał, że Emily okaże się łatwym
Pona & Irena
scandalous
przeciwnikiem, zawiedzie się sromotnie! Już ona nie pozwoli
zapędzić się w kozi róg!
Wzięła głęboki oddech. Łatwo było pozować na bohaterkę
we własnym biurze, ale teraz, gdy kierowała się do sali kon
ferencyjnej ekskluzywnego Texas Plaża Hotel, aż drżała ze
zdenerwowania.
Bardzo teksaski wystrój i... bardzo męski: ściany poob-
wieszane porożem i zwierzęcymi skórami, fotografie ze spę
du bydła... Nie zdziwiłaby się, gdyby po otwarciu drzwi
uderzyła ją woń cygar i whisky.
Emily, ubrana dziś w czarno-biały kostium, wyglądała
poważnie, kompetentnie, a zarazem bardzo zmysłowo. Te-
ksańczycy lubili, by ich silne i nawykłe do trudów surowego
życia kobiety przy każdej okazji podkreślały walory swej
płci.
Pchnęła masywne drzwi i powiodła wzrokiem po grupce
mężczyzn stojących przy oknie, szukając znajomej twarzy.
Wypatrując Gabe'a...
Wyglądała fantastycznie.
Gabe przyszedł tu prosto z konferencji prasowej, mając
nadzieję, że Emily też przybędzie wcześniej i będą mieli
okazję porozmawiać chwilę na osobności. Gdyby odpowie
działa na jego telefon, nie musiałby uciekać się do tak żałos
nych sztuczek.
Nie od razu go zauważyła. Właściwie nie wiedział, czy
spodziewała się go tu zobaczyć, ani tym bardziej - jak zare
aguje.
Poczuł ucisk w żołądku i ze zdumieniem stwierdził, że
jest rozdygotany. Denerwował się na samą myśl, że zobaczy
Emily.
A przecież obecnie była dla niego tylko dobrą starą przy-
Pona & Irena
scandalous
jaciółką. Czy rzeczywiście dobrą...? Może w ogóle nie była
jego przyjaciółką, jak optymistycznie zakładał?
- Gabe, zobacz, kogo my tu mamy? - Spec od reklamy
z NASA z wyraźnym zainteresowaniem spoglądał w stronę
drzwi.
Pozostali mężczyźni jak na komendę odwrócili się w tym
samym kierunku. Widząc na ich twarzach zaciekawienie
i słysząc pomruki aprobaty, Gabe poczuł, że ogarnia go nie
znane dotąd odczucie - instynkt posiadania. Z niemałym
zdumieniem zdał sobie oto sprawę, że nie chce, by te młode
wilki podniecały się na widok Emily.
Jeśli ktokolwiek miałby do tego prawo...
- To z pewnością Emily Shaw, prawnik EduPlaytion -
powiedział, nim zdążył dokończyć myśl, po czym oderwał
się od grupy i, choć zdawał sobie sprawę, że postępuje śmie
sznie, błyskawicznie podbiegł do Emily. Zupełnie jakby
chciał dać pozostałym do zrozumienia, że nie powinni wkra
czać na jego rejon łowiecki.
Twarze mężczyzn, odwróconych tyłem do panoramicz
nych okien, przesłaniał cień, ale Emily i tak czuła, że cała
grupa bacznie jej się przygląda. W porządku. Niech się gapią.
Podeszła do owalnego stołu konferencyjnego i postawiła
na nim teczkę, a potem szybkim ruchem ją otworzyła i wy
jęła żałośnie cienki plik akt dotyczących projektu.
Jeden z mężczyzn odłączył się od grupy.
- Emily...
Minęło wiele lat od dnia, gdy ostatnio słyszała ten aksa
mitny głos. Wiele lat, podczas których głos ten nieustannie
wibrował w jej umyśle.
Jakkolwiek spodziewała się, że spotka tu Gabe'a, wpadła
w popłoch, stając z nim oko w oko.
Pona & Irena
scandalous
Nadal prezentował się bardzo dobrze, choć na twarzy
pojawiły się zmarszczki, a we włosach pierwsze siwe pa
semka.
Od czasu gdy zaczaj: do niej dzwonić, podświadomie przy
gotowywała się na spotkanie i wyobrażała sobie, jak się
wówczas zachowa. Chciała popisać się chłodem i zawodo
wym dystansem.
Owszem, była chłodna, a właściwie - zmrożona. Potrafiła
tylko gapić się na niego, z ręką zastygłą na wyciągniętych
z teczki aktach. Gdy wreszcie zmusiła się do działania,
z przerażeniem spostrzegła, że papiery drżą w jej dłoni. Ner
wowo upuściła je na stół konferencyjny.
Gabe wciąż na nią patrzył. Czuła na sobie spojrzenie jego
ciemnych oczu. W końcu, z przyklejonym do twarzy uśmie
chem, podniosła wzrok.
- Witaj, Gabe - odezwała się.
- Jak się masz, Emily? - Kąciki ust drgnęły mu w nie
znacznym uśmiechu.
Szybko wyciągnęła rękę, by przypadkiem nie pocałował
jej w policzek. W przeszłości wiele ich łączyło, ale teraz
spotkali się na zawodowej płaszczyźnie i nie zamierzała pod
ważać swej wiarygodności głupim zachowaniem.
Uśmiechając się sztucznie, potrząsał jej dłonią. Trwało to
odrobinę za długo.
- Miło cię znów widzieć, Gabe - powiedziała.
- Naprawdę? - Uniósł brwi. - Nie odpowiadałaś na moje
telefony.
- Gdybyś dał do zrozumienia, że chodzi o sprawy zawo
dowe, z pewnością bym oddzwoniła.
Uśmiech zniknął z jego twarzy, a w ciemnych oczach po
jawił się cień rozczarowania.
Emily nie potrafiła mu współczuć. Cokolwiek teraz czuł,
Pona & Irena
scandalous
było to zapewne i tak nieporównywalne z bólem, jakiego
doświadczyła, kiedy ją opuścił.
- Kiedy usłyszałam słowo „biosfera", od razu domyśli
łam się, że masz z tym coś wspólnego - wyjaśniła.
Zapewne dlatego telefonował... Musiał wiedzieć, że pra
cowała dla EduPlaytion i pewnie chciał się przekonać, czy
Emily weźmie udział w tym spotkaniu.
- Dziwię się, że przyszłaś, przecież wiedziałaś, że też tu
będę - powiedział niespodziewanie.
A zatem zraniła go! Ta świadomość nie sprawiła jej jednak
satysfakcji.
- Stanęłam przed wielką zawodową szansą - odparła
szybko. -A ty przecież wiesz najlepiej, jak ważne jest, by
taką szansę wykorzystać.
Od razu pożałowała ostatnich słów. Nie chciała być zło
śliwa. Byłoby to zresztą sprzeczne z profesjonalizmem, któ
rym się zawsze tak szczyciła. Zaczęła przepraszać, ałe Gabe' a
odciągnął jakiś mężczyzna stojący obok projektora. Bez sło
wa odwrócił się od Emily.
Czy przypadkiem nie zrobiłam z siebie idiotki? - zasta
nawiała się, niezbyt z siebie zadowolona. Chciała udowodnić
Gabe'owi, że nic dla niej nie znaczył. A zamiast tego dała
mu prawdopodobnie dużo do myślenia...
- Proszę wszystkich o zajęcie miejsca, możemy zaczynać
- odezwał się młody mężczyzna w okularach.
- Martin, zanim dokonamy reszty prezentacji, chciałbym
przedstawić wszystkim Emily Shaw - przerwał mu Gabe,
posyłając zgromadzonym swój sławetny, zniewalający
uśmiech. - Emily reprezentuje firmę EduPlaytion. - Zwrócił
się do Emily: - Martin Rimmer jest rzecznikiem prasowym
NASA.
Emily lekko skinęła głową również pozostałym dwóm
Pona & Irena
scandalous
członkom departamentu prasowego. Ranga rozmówców
wzbudziła jej czujność. Projekt musiał być ważniejszy, niż
pierwotnie zakładała.
- A to jest Larry Ciner, prezes Inżynierii Żywienia - kon
tynuował prezentację Gabe.
Gdy skończył, Emily uśmiechnęła się do wszystkich cie
pło. Skoro projekt był tak ważny, dlaczego nie dali jej więcej
czasu na przygotowania? - zastanawiała się gorączkowo.
- Jerry, szef działu projektowania EduPlaytion, jest już
w drodze ze wstępnymi szkicami zabawek - wyjaśniła. -
O spotkaniu dowiedzieliśmy się dopiero dziś rano - dodała,
by wszyscy wiedzieli, jak mało czasu dostali na właściwe
przygotowania. - Całe biuro projektowe pracowało w pocie
czoła, żeby EduPlaytion nie przybyła na pierwsze spotkanie
z pustymi rękami.
Ledwie Emily skończyła mówić, rozległo się pukanie do
drzwi i zaczerwieniony Jerry, obładowany sztalugami i tecz
ką, wkroczył powoli do sali.
- Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko zaprezentujecie
szkice zabawek - odezwał się Martin Rimmer. - Najpierw
chcemy przedstawić ogólne założenia projektu.
Emily i Jerry spojrzeli po sobie. Mogłaby przysiąc, że
Jerry zazgrzytał zębami.
W końcu Gabe przyciemnił światła i włączył projektor.
- To będzie ten sam pokaz, który zaprezentowaliśmy pra
sie - wyjaśnił.
A zatem media wiedziały więcej od niej! Emily miała
ochotę uciąć sobie pogawędkę z osobą odpowiedzialną za
taki stan rzeczy. Tymczasem skierowała uwagę na Gabe'a,
przypominając sobie jednocześnie, ileż to razy siedziała
w audytorium i słuchała jego wykładów.
- Będę kierował trzema oddziałami biosfery - powie-
Pona & Irena
scandalous
dział, gdy tylko na ekranie pojawił się pierwszy slajd. - Sam
zamieszkam w oddziale Bio I.
Wydaje się podniecony jak dziecko, które dostało nową
zabawkę, przemknęło Emily przez myśl. Ale zaraz skarciła
się za tę refleksję. Gabe należał do przeszłości, odległej prze
szłości. Jego marzenia i ambicje nie były jej sprawą.
Owszem, kiedyś był jej bliski... Ale teraz ten rozdział życia
uważała za zamknięty.
Jednak wystąpienie Gabe'a obudziło do życia stare uczu
cia. Emily już dawno uznała je za martwe, a tymczasem
okazało się, że były jedynie uśpione, niczym nasiona pustyn
nych roślin, potrafiące latami oczekiwać na zbawczy
deszcz...
Posłuchaj samej siebie. Znów myślisz tak jak on...
Gabe pokazywał przeźrocza z trzech wyizolowanych bio
sfer. Pierwsza znajdowała się na opuszczonej platformie
wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej, drugą ulokowano na
północy Alaski. Biosferę, w której miał przebywać Gabe,
wybudowano na pustyni Arizony. Emily pamiętała, że wa
runki pustynne były jego specjalnością.
Wyczuwała w jego głosie rosnące podniecenie; zdała so
bie sprawę, że nadal imponowała jej pasja, z jaką podchodził
do spraw zawodowych. Kiedyś liczyła na to, że równie silne
emocje będzie odczuwał w stosunku do swojej młodej żo
ny. .. Myślała, że będą wspólnie z Freddie i Hunterem świę
tować rocznicę ślubu. Miała nadzieję, że szybko zostanie
matką... Matką dzieci Gabe'a.
Pomyliła się sromotnie.
Zagryzła wargę. Fizyczny ból nieco przytłumił emocjo
nalne rozterki. Wiedziała już, że bez względu na to, jak często
będzie widywać Gabe'a, pozostanie on na zawsze częścią jej
życia.
Pona & Irena
scandalous
Nieoczekiwanie poczuła się słaba i bezbronna, niezdolna
stawić czoła zadaniu, jakie na nią nałożono. Niezdolna stawić
czoła Gabe'owi...
Weź się w garść, powtarzała sobie wduchu. Po co rozdra
pywać stare rany i zadręczać się bolesnymi wspomnieniami?
Jeśli pozostaliby małżeństwem, zawsze konkurowałaby z je
go pracą. A ich dzieci... Na litość boską!
Gorące łzy napłynęły jej do oczu, gdy wyobraziła sobie
te wszystkie stracone mecze piłki nożnej, zabawy szkolne,
przedstawienia i...
Tak, postąpiła słusznie, kończąc ten krótkotrwały zwią
zek. Nie miała sobie nic do zarzucenia.
Zapaliły się światła i Emily. musiała szybko wytrzeć kąciki
oczu, ponieważ Gabe poszukał jej spojrzenia, jak zwykle pod
koniec prezentacji.
Posłał jej uśmiech, który poruszył ją do głębi— niespo
dziewanie czuły i ciepły. Starała się zapanować nad wzrusze
niem, wykazać się chłodem i profesjonalizmem. Szybko od
wróciła wzrok od Gabe'a i skupiła uwagę na przedstawicielu
departamentu prasowego NASA.
- Mamy przyjemność zaproponować EduPlaytion zapro
jektowanie serii zabawek edukacyjnych i pomocy szkolnych,
które propagowałyby eksperymenty w biosferach. Zdaniem
naszych ekspertów nauczyciele nauk przyrodniczych są
ogromnie zainteresowani tą ideą. - Martin rozłożył ręce. -
Oczywiście, mogliśmy pomyśleć o tym wcześniej. - Zaśmiał
się z cicha, ale nikt nie poszedł w jego ślady, -Dzięki akcji
propagandowej naszego departamentu społeczeństwo jest ży
wo zainteresowane projektem „Biosfera". A nie muszę chyba
dodawać, że gdy społeczeństwo wykazuje zainteresowanie,
fundusze też zawsze się znajdą. Jednym ze sposobów na
podtrzymanie tego zainteresowania mają być wspomniane
Pona & Irena
scandalous
zabawki. Emily, proszę nas teraz uprzejmie zaznajomić z wa
runkami, na jakich zwykle EduPlaytion zawiera podobne
umowy...
Emily energicznie wstała, zadowolona, że zna doskonale
temat i popisze się przed byłym mężem swoim profesjonali
zmem.
Czując na sobie spojrzenie jego brązowych oczu, zwięźle
i fachowo przedstawiła główne punkty typowego kontraktu.
- To tyle w zarysie - zaznaczyła. - Muszę spotkać się
z prawnikami z NASA i Inżynierii Żywienia, by dopracować
szczegóły.
- Oczywiście, z przyjemnością - wtrącił prawnik z Inży
nierii Żywienia, uśmiechając się zachęcająco.
- Cieszę się. - Emily odwzajemniła uśmiech, mając jed
nak nadzieję, że rozmówca nie będzie nalegał na natychmia
stowe spotkanie.
Odpowiedziała jeszcze na kilka pytań, po czym Jerry po
kazał zebranym swoje szkice. Prezentacja wzbudziła żywe
zainteresowanie. Posypał się deszcz opinii, sugestii i propo
zycji.
Gdy zaczęto dyskutować ewentualny harmonogram
współpracy, wtrącił się Gabe.
- Martin, jeśli to koniec wstępnych ustaleń dotyczących
kontraktu, proponuję zwolnić już prawników.
Emily odetchnęła z ulgą, gdy Martin dał jej znak, by wy
szła. Nie potrafiłaby dłużej udawać, że nie peszy jej inten
sywne spojrzenie Gabe'a. Była nawet zdziwiona, że inni
niczego nie zauważyli. A może zauważyli...?
Wymieniała wizytówki z prawnikami, lecz kątem oka za
uważyła, że Gabe na nią czeka,
- Chodźmy na kawę - szepnął jej do ucha, gdy zamykała
teczkę.
Pona & Irena
scandalous
- Za gorąco na kawę.
- To zamówisz sobie mrożoną. Wiem, że lubisz. - Wziął
ją za rękę i pociągnął za sobą.
- Nie musisz zostać na spotkaniu? - Nie chciała mu się
wyrywać, by nie wzbudzić powszechnego zainteresowania.
- Byłem tu wystarczająco długo, by zrozumieć istotę rze
czy. Mam własne priorytety. Najważniejsze, by projekt od
niósł sukces. Reszta nie ma takiego znaczenia.
- Nic się nie zmieniłeś... - powiedziała z lekką goryczą
w głosie.
W milczeniu poprowadził ją stanowczo w kierunku drzwi.
- Czy mam w ogóle jakiś wybór? - spytała.
- Oczywiście, możesz zamówić, co zechcesz.
- Mam na myśli wspólne wyjście.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem.
- Nie masz.
Emily protestowała właściwie dla zasady. Nie spodziewa
ła się, że Gabe pozwoli jej odejść, nie porozmawiawszy z nią
na osobności.
Miała nadzieję, że zdoła zapanować nad swymi uczuciami
- zarówno dobrymi, jak złymi, którymi wciąż go obdarzała.
Do licha, te emocje były zupełnie nie na miejscu! Nawet
teraz, przed chwilą, Gabe wyraźnie dał jej do zrozumienia,
że na pierwszym miejscu stawia pracę.
W drodze do hotelowej kawiarenki prawie nie rozmawiali.
Emily przez ten czas starała się odzyskać równowagę, lecz
przychodziło jej to z największym trudem.
Zamówiła największy i najsłodszy drink kawowy spośród
oferowanych w menu. Gabe poprosił o zwykłą czarną kawę.
Zanieśli napoje do okrągłego stolika z marmurowym blatem,
zbyt małego, by Emily mogła usiąść daleko od Gabe'a. Po
prawiając się co chwila na niewygodnym żelaznym krzeseł-
Pona & Irena
scandalous
ku, pociągnęła duży łyk i czekała na efekt uspokajającego
działania kofeiny i cukru.
Gabe z ledwie widocznym uśmiechem obserwował ją
sponad swojej filiżanki z kawą tak czarną, jak jego włosy.
Upiła kolejny łyk.
- Co słychać, Emily?
Czyżby naprawdę tylko tyle miał do powiedzenia? Cóż za
banalne pytanie!
- Dzisiaj, czy w przeciągu ostatnich dziesięciu lat? - spy
tała z nie skrywaną ironią.
Gabe podniósł filiżankę do ust, po czym ostrożnie odsta
wiół ją na mały stolik.
- Zacznijmy od dzisiaj - zaproponował ugodowo.
Emily w ogóle nie widziała potrzeby, by z nim rozma
wiać. Była wyraźnie zmieszana. Gabe wydawał jej się wypo
częty, rześki i opanowany, podczas gdy ona czuła się całko
wicie wyczerpana i słaba.
Wiedząc, że przegrywa bitwę, zmusiła się do beztroskiego
uśmiechu. Pozostawało mieć nadzieję, że nie zabrzmiał on
jak nerwowy chichot.
- Dzisiaj stanęłam przed kolejnym wyzwaniem.
- Mam nadzieję, że nie mówisz o mnie.
- Nie, o ile to nie ty zaaranżowałeś to niespodziewane
spotkanie. Miałam zaledwie cztery godziny na przygoto
wania.
- Projekt rusza za dwa tygodnie, a jest jeszcze tyle rzeczy
do zrobienia.
Szklanka Emily stuknęła głucho o marmurowy blat.
- A zatem to ty jesteś odpowiedzialny za nasze niespo
dziewane spotkanie! Idę o zakład, że nalegałeś, bym ta ja
reprezentowała EduPlaytion!
Gabe zachował kamienny wyraz twarzy.
Pona & Irena
scandalous
- Nie odpowiadałaś na moje telefony, a musiałem cię zo
baczyć.
- No
?
to już zobaczyłeś! Do widzenia. - Wstała, ale Gabe
zacisnął palce wokół jej nadgarstka.
- Zostań, proszę. - Puścił jej dłoń.
Nie bez kozery powiada się, że ciekawość to pierwszy
stopień do piekła. Emily opadła z powrotem na krzesło.
- Powiedz, skąd u ciebie to zamiłowanie do manipulowa
nia innymi?
- Jestem właścicielem Inżynierii Żywienia - wyjaśnił
krótko.
- Rozumiem. - Był właścicielem?! Nie powinna się dzi
wić. Łatwo było przewidzieć, że Gabe odniesie sukces. - Za
raz, zaproponowałeś kontrakt mojej firmie, stawiając jednak
że warunek, że to ja opracuję stronę prawną, a jednocześnie
nie dając mi czasu na przygotowanie. Czy zrobiłeś to celowo,
by znów mnie poniżyć? - Czuła, jak bardzo pieką ją oczy.
- Emily, nie! To nie tak. - Wydawał się szczerze zmar
twiony i zaniepokojony.
- Czy inni wiedzą, że upierałeś się, bym to ja reprezen
towała EduPlaytion?
- Moi współpracownicy wiedzą. - Spuścił wzrok na fili
żankę. - Trudno powiedzieć, czy wspomnieli o tym ludziom
z NASA.
- Wspaniale. - Przymknęła powieki, przypominając so
bie spojrzenia i uśmieszki, jakie kierowano pod jej adresem
w czasie spotkania. Teraz zdały jej się jawną kpiną, pełnym
pogardy szyderstwem. Pamiętała też, w jaki sposób patrzył
na nią Gabe. Niechętnie otworzyła oczy.
- Postawiłeś mnie w bardzo niezręcznej sytuacji -
stwierdziła.
- Dałem ci wspaniałą szansę.
Pona & Irena
scandalous
- Wszyscy wiedzą, że na nią nie zasłużyłam.
Emily, patrząc mu prosto w oczy, zrozumiała nagle, że nie
zdawał sobie sprawy, jak jego działania mogą zostać odebra
ne przez postronne osoby.
Pociągnął łyk kawy i powiedział cicho:
- Z pewnością każdy pomyśli, że wybrałem ciebie, po
nieważ jesteś świetnym fachowcem.
Uparcie patrzyła mu w oczy.
- Masz szczęście, że tak jest w istocie.
Gabe od razu zauważył, że gotowała się ze złości. Czyżby
go nienawidziła? Co takiego zrobił?
Myślał, że praca przy tak interesującym i dochodowym
kontrakcie przysporzy jej prawdziwej satysfakcji zawodo
wej. Miał nadzieję, że Emily prawidłowo odczyta jego inten
cje. Z jego strony był to akt dobrej woli, rzec można - ręka
wyciągnięta do zgody.
Przyglądał się Emily jak pięknej, acz nieznanej i być może
trującej roślinie.
Doktor Weber bardzo się pomyliła. Nie powinien konta
ktować się z Emily. Spotkanie okazało się takim samym nie
wypałem, jak ów lunch przed laty. A może nawet gorszym.
Było jasne, że towarzystwo byłego męża sprawia Emily przy
krość.
Gdy tylko skończą kawę, grzecznie powie do widzenia
i ostatecznie zniknie z jej życia. Przynajmniej będzie mógł
powiedzieć doktor Weber, że zgodnie z jej życzeniem spotkał
się z Emily. Wymyśli jakąś historyjkę o tym, jak to oddalili
się od siebie i stali się sobie obcy.
Zresztą, była to prawda, choć trudna do przełknięcia. Prze
cież kiedyś uważał, że stworzyli z Emily związek, który prze
trzyma wszystko. Ona go rozbiła. Nie on.
Pona & Irena
scandalous
Patrzył teraz na nią, sztywno siedzącą na krześle, i widział
w jej oczach zimną niechęć. Może nawet nienawiść?
- Więc dlatego do mnie dzwoniłeś? - Właściwie nie było
to pytanie, lecz konstatacja.
- Dlatego. Ale również ze względu na... starą znajomość.
- Starą znajomość? - podjęła ze złośliwym uśmieszkiem,
którego nie znosił.
- Nasze drogi znów się przecięły. Uważasz, że powinie
nem cię ignorować?
- Nasz drogi przecięły się, bo ty tak postanowiłeś.
Patrzyli na siebie przez długą chwilę.
Gabe zdał sobie sprawę, że konfrontuje rzeczywistość
z obrazem, jaki pielęgnował w pamięci od lat - wizerunkiem
słodkiej, nieśmiałej dziewczyny, która jawnie go adorowała.
Ta urocza istota zamieniła się w bezwzględną i zgorzkniałą
kobietę, pochłoniętą robieniem kariery zawodowej.
Ale przecież dawna Emily nie mogła zniknąć tak bez
śladu! Nagle zapragnął ją odnaleźć. Za wszelką cenę.
Posłał jej nieśmiały uśmiech.
- Czy wyszłaś za mąż? - spytał. - Masz dzieci? Zawsze
pragnęłaś mieć dzieci.
- Nie. - Drżącą ręką odstawiła szklankę. - Nie mam
dzieci.
To go trochę zdumiało. Nie powiedziała, czy była mężat
ką, ale nie nosiła obrączki. Zastanawiał się, czy zatrzymała
tę, którą dostała od niego. On nadal przechowywał swoją...
Schowała dłonie pod stołem i nerwowo zwilżyła koniusz
kiem języka spierzchnięte wargi.
- A co z tobą?
- Nigdy się nie ożeniłem. Moja praca nie pozostawia mi
czasu na randki.
- Tego się mogłam spodziewać.
Pona & Irena
scandalous
Coś tu nie grało. Może była wdową...? Albo...
- Em, co się dzieje?
- Nic.
- Wiem, że coś się stało. - Zatrzymał na niej spojrzenie.
- Nic! - Kurczowo zacisnęła palce na pustej szklance.
- Przecież widzę, że jesteś zdenerwowana.
- Nic się nie stało! I o to właśnie chodzi! Jestem trzydzie-
stodwuletnią kobietą, a nie mam męża ani dzieci! Czy ciebie
to nie dziwi?
Jej słowa odbiły się głośnym echem w niemal pustej ka
wiarni. Kątem oka Gabe zauważył, że kilka osób odwróciło
głowy w ich stronę.
Emily miała przymrużone oczy i wyglądała na bardzo
wzburzoną. W końcu opanowała się, lecz przyszło jej to
z niemałym trudem.
- Przepraszam... - zdołała wyszeptać. - Potwornie boli
mnie głowa.
- Jadłaś lunch?
- Nie.
- To dlatego boli cię głowa. Zjedzmy coś. - Miał nadzie
ję, że Emily nie zaprotestuje, ponieważ nie zamierzał tak
łatwo skapitulować.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ CZWARTY
Nigdy nie straciła głowy na sali sądowej - ani razu - cho
ciaż nie znosiła sal sądowych.
Ale Gabe pytający ją o dzieci - Gabe, który powinien być
ich ojcem... Nie. tego było stanowczo za wiele.
Pozwoliła wyprowadzić się z kawiarni i poszła za nim
przez hol do hotelowej włoskiej restauracji.
Gabe czytał wywieszone na zewnątrz menu; gdy chciała
wejść do środka, położył dłoń na jej ramieniu.
- Ależ, Gabe - zaprotestowała. - Zjedzmy tutaj. Mam
przed sobą długą drogę do domu.
- Gdzie teraz mieszkasz?
Zawahała się, ale przecież głupio byłoby się wykręcać.
- Na zachodzie, w Katy.
To były jej rodzinne strony. Zauważyła, że Gabe rzucił jej
zaciekawione spojrzenie, nim pchnął ciężkie, szklane drzwi.
- Skoro masz przed sobą długą jazdę, odwiedzimy lokal
z teksaską kuchnią, bo potrzebujesz protein. Mają tam też
wspaniały bufet sałatkowy, a specjalnością szefa kuchni jest
pyszna kartoflanka. Jednak, przejedzona węglowodanami
możesz zasnąć za kierownicą...
Emily mimo woli uśmiechnęła się do siebie. Dobrze pa
miętała pogląd Gabe'a, że porządny stek jest najlepszym
lekarstwem na niemal wszystkie życiowe problemy. Zważy
wszy miłość tego faceta do roślin, było to co najmniej zaska
kujące.
Pona & Irena
scandalous
- Pewne rzeczy w ogóle się nie zmieniają - powiedziała
łagodnie.
- A niektóre zmieniają się diametralnie - odparł, patrząc na
nią z ukosa. - Chodźmy! Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
- Od kiedy to centrum Houston jest oazą świeżego po
wietrza?
Roześmiał się. Po tej wymianie zdań napięcie pomiędzy
nimi zelżało.
Doszli do końca przecznicy, a potem skręcili za róg, skąd
widać już było czerwony neon przedstawiający wołu w fil
cowym kapeluszu ozdobionym wianuszkiem zielonych pa
pryczek jalapeno.
- C z y słyszałaś o przydatności papryczek jalapeno
w zwalczaniu wirusów?
- Nie, ale mam przeczucie, że zaraz usłyszę - odparła
Emily,
- Nie chcę cię zanudzać.
- Dobrze wiesz, że lubię słuchać twoich opowieści. Na
wet zwykłe rzeczy potrafisz przedstawiać w fascynujący spo
sób. Opowiedz o papryczkach.
- Otóż naukowcy odkryli, że jedzenie papryczek podnosi
temperaturę ciała, to zaś* może zabić wirusy grypy, zanim
zdążą się namnożyć.
- A wypicie gorącej kawy nie powoduje podobnych skut
ków?
- Nie chodzi wyłącznie o to, by podnieść temperaturę
ciała. Papryka zawiera dodatkowo specjalny składnik, który
unicestwia wirusy. Radzę ci więc wrzucać jedną do porannej
owsianki
- Pycha! - Emily skrzywiła się wymownie.
Z restauracji dobiegały dźwięki muzyki country. Gabe
otworzył drzwi i weszli do wnętrza urządzonego w stylu Dzi-
Pona & Irena
scandalous
kiego Zachodu. Obsługa nosiła kowbojskie kapelusze, czer
wone kraciaste koszule i dżinsy. Na stołach stały pękate wa
zoniki ze sztucznymi bławatkami i pomarańczowymi indiań
skimi ozdobami z włosia.
Zamówili chipsy z bardzo ostrym meksykańskim sosem
salsa. Emily prawie przeszedł ból głowy, gdy na stole pojawił
się obiad. Być może właśnie jedzenia potrzebowała teraz
najbardziej.
Zjadła olbrzymią porcję sałatki i pokaźny stek. W miarę
upływu czasu, czuła się coraz lepiej. A im lepiej się czuła,
tym łaskawszym okiem patrzyła na Gabe'a.
Był wysoki i ciemnowłosy - dostatecznie atrakcyjny, by
przyciągnąć spojrzenie kilku kobiet w restauracji. W dodat
ku nie wydawał się świadom swego wdzięku ani wrażenia,
jakie wywierał na przedstawicielkach płci pięknej. Podobał
się zarówno młodej, nieśmiałej Emily, jak też tej starszej,
bardziej doświadczonej.
Rozmowa z początku była dość błaha. Nie widzieli się od
lat, ale skupili się na teraźniejszości; dzielili się wrażeniami
z obejrzanych filmów, wymieniali opinie o restauracjach
w Houston, rozmawiali o bieżących wydarzeniach z życia
politycznego.
Chwilami Emily niemal zapominała, że to spotkanie z by
łym mężem, a nie pierwsza randka z nowo poznanym part
nerem, kiedy to jeszcze obie strony wykazują maksimum
dobrej woli. Zdała sobie sprawę, że rozmawiają z coraz wię
kszym ożywieniem, jakby puścili w niepamięć wzajemne
urazy i pretensje. Posunęła się nawet tak daleko, że zaczęła
opowiadać o niektórych zabawkach EduPlaytion, które mia
ły szansę stać się przebojem gwiazdkowym, zupełnie zapo
minając o obecnych powiązaniach Inżynierii Żywienia z jej
firmą.
Pona & Irena
scandalous
- A jak oceniacie rynkowe szanse zabawek z serii b i o
sfera"? - zapytał Gabe.
Ach, biosfera... Blask wieczoru nieco przygasł.
- Zapewniam cię, że EduPlaytion nigdy nie angażuje się
w projekty, które mają słabe rokowania rynkowe - odparła.
- Mam nadzieję. Z początku nie byłem przekonany do
tego pomysłu. Ale ostatecznie, czy jest lepszy sposób, by
przekonać ogół społeczeństwa o celowości i znaczeniu na
szych badań? To świetny sposób popularyzowania nauki.
- Przypominam ci, że nie jesteś już na konferencji prasowej.
- Przepraszam. - Skrzywił się lekko. - Po prostu ta spra
wa jest dla mnie bardzo ważna, Emily.
Znała ten wyraz jego twarzy... Gdy czekały go nowe
i śmiałe wyzwania naukowe, w oczach Gabe'a zawsze płonął
niemal fanatyczny ogień. Tak było i wówczas, gdy porzucił
ją podczas miodowego miesiąca...
Modliła się w duchu, by nie odczytał jej myśli i nie odkrył
targających nią uczuć. Tak czy inaczej, dawno powinna je
pogrzebać.
- Oczywiście, lepiej by było nie zaczynać projektu w ro
ku wyborczym, gdy nowy kongres będzie się przymierzać do
cięć w budżecie, ale mieliśmy opóźnienia z powodów tech
nicznych...
Pozwoliła mu mówić. Lubiła, kiedy mówił. Potrafił
patrzeć w przyszłość i snuć śmiałe pLarry. W jego ustach
wszystko brzmiało tak ekscytująco, a zarazem szalenie pro
sto, że zapragnęła dzielić z nim choć przez chwilę to wspa
niałe, fascynujące życie...
I chciałaby mieć dzieci, które odziedziczyłyby po ojcu
ciekawość świata i niezwykłą energię. Atrakcyjny wygląd
byłby dodatkowym plusem, również nie bez znaczenia...
Gabe mówił z ożywieniem, gestykulując rękami, gdy zja-
Pona & Irena
scandalous
wiła się kelnerka. Bez namysłu poprosił o dwie kawy i mówił
dalej.
Emily usiadła wygodniej na krześle i po raz kolejny pod
dała się urokowi Gabe'a.
Wróciła myślami do tygodni przed ślubem, doświadczając
nagle uczucia deja vu. Chyba słyszała już ten ton, może
nawet podobne słowa, lecz wtedy miała umysł zaprzątnięty
ślubem i weselnym przyjęciem. A Gabe mówił o innym
wielkim projekcie...
Była chyba zaślepiona miłością, skoro nie dostrzegła, jak
bardzo chciał wówczas pojechać na Saharę! Czy naprawdę
sądziła, że Gabe poświęci dla niej swe zawodowe ambicje?
Była naiwna, jakże naiwna! I beznadziejnie zakochana.
I nadal była zakochana... Nie było sensu oszukiwać samej
siebie.
Wbiła wzrok w blat stolika, tak by Gabe nie mógł niczego
wyczytać z jej oczu.
Nie powinna się wstydzić ani tej miłości, ani tamtej po
rażki. Po prostu mieli inne życiowe priorytety. Jednak prob
lem polegał na tym, że Gabe ostatecznie dopiął celu i zreali
zował swoje pLarry i marzenia, a ona.
Pora przystąpić do działania, pomyślała, uśmiechając się
leciutko. Dziś w nocy dokładnie przestudiuje ogłoszenia i do
kona wyboru dawcy. Już zaznaczyła najbardziej interesujące
kandydatury... Do licha, wszyscy byli podobni do Gabe'a.
Freddie miała rację. Emily dopiero teraz zdała sobie z tego
sprawę. Cóż, zawsze przecież uważała, że Gabe byłby wspa
niałym ojcem jej dzieci. Miał wszystkie cechy, których jej
brakowało - przebojowość, ambicję, życiową energię.
Właściwie... dlaczego to nie Gabe miałby być dawcą?
Serce zabiło jej szybciej na tę myśl. Na pewno przeszedł
rygorystyczne badania przed udziałem w kolejnym ekspery-
Pona & Irena
scandalous
mencie naukowym. I z pewnością zostałby zaakceptowany
jako dawca, gdyby tylko wyraził zgodę. To oczywiste, że
wolałaby urodzić dziecko Gabe'a niż jakiegoś nieznajomego
mężczyzny... Zawsze pragnęła mieć z nim dzieci -. chło
pczyka z brązowymi oczami i kręconymi włosami albo śli
czną dziewczynkę...
Nie była jednak pewna, jak Gabe zareagowałby na tę
niezwykłą propozycję...
- Kochasz swoją pracę, prawda? - spytała cicho, gdy
Gabe dopijał w pośpiechu letnią kawę, by kelnerka mogła
ponownie napełnić mu filiżankę.
- Tak. - Popatrzył na Emily i uśmiechnął się z przymusem.
- Zawsze sądziłam, że będziesz wspaniałym nauczycielem.
- O tak. Wcześniej dużo czasu poświęcałem studentom.
Ale to wymaga siedzenia w jednym miejscu i codziennego
przychodzenia do pracy... A ja chcę być tam... - Zrobił za
maszysty gest, omal nie przewracając wazonu z bławatkami.
- Pragnę dokonywać odkryć, posuwać naukę naprzód, a nie
tylko powtarzać wiedzę czerpaną z książek.
Poczuła dreszcz emocji; Gabe znów wciągał ją w świat
swoich marzeń.
- Jesteś przecież właścicielem Inżynierii Żywienia. Jak
godzisz obowiązki służbowe z tak długimi wyjazdami?
- Zatrudniam świetnych fachowców. Nie potrafię żyć bez
pracy w terenie, bez badań.
Emily odchyliła się na krześle.
- Jestem pod wrażeniem. Prowadzisz, życie, jakiego za
wsze pragnąłeś.
- Właściwie tak.
Szkoda, że nie mogła powiedzieć tego samego o sobie.
Ona dopiero stała na progu swego wymarzonego życia. Do
piero zaczynała realizować swe śmiałe pLarry...
Pona & Irena
scandalous
- Postanowiłeś spędzić w biosferze dwa lata?
- Tak - odrzekł bez cienia wahania.
- To dla ciebie teraz najważniejsze, prawda?
- Przyznaję się bez bicia. - Roześmiał się głośno.
Im bardziej zapalał się do nowego projektu, tym silniej
korciło ją, by zaproponować mu układ. Chciała go poprosić,
by został ojcem jej dziecka.
Wszystko wspaniale się składało. Gabe pojawił się w jej
życiu jak na zawołanie. I nie zamierzał w nim zostać. Byłby
tylko dawcą, jak ktokolwiek inny z ogłoszenia. Ona sama
wychowałaby dziecko. Jej dziecko.
- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć? - wpadła mu
w słowo.
- Chodzi o projekt.., - W pewnym sensie była to pra
wda. - Fakt, że jestem właścicielem firmy, nie zwalnia mnie
z przestrzegania pewnych zasad i przepisów. Firma ubezpie
czeniowa przed podpisaniem z nami umowy chce mieć pew
ność, że cały zespół przeszedł pomyślnie przez badania.
- Masz na myśli badania lekarskie?
- Tak.- Zmarszczył brwi. - Ciała i psychiki.
- Potrzebujesz kogoś, by za ciebie poręczył? - usiłowała
zgadywać.
Gabe był wyraźnie zbity z tropu.
- W pewnym sensie. - Wyprostował plecy i pochylił się
w jej stronę. - Widzisz, Emily, lekarka, która mnie badała,
jest zdania, że mam pewne problemy emocjonalne, i ty jesteś
ich przyczyną.
Emily poczuła się nieswojo. Czyżby Gabe obciążał ją winą
za kłopoty, jakich przysparzała mu lekarka? Czyżby była żona
stanowiła zagrożenie dla jego ukochanego projektu?
- O co chodzi, Gabe?
- O nasze małżeństwo.
Pona & Irena
scandalous
- Nazywasz to małżeństwem, Gabe? - zapytała, nie kry
jąc drwiny.
- Emily?!
Jak śmiał udawać zaskoczonego i zranionego?!
- Byliśmy małżeństwem zaledwie kilka dni, Gabe.
- Byliśmy małżeństwem ponad dwa lata!
- Dwa lata byliśmy ze sobą formalnie - wyjaśniła bezli
tośnie. - Ale to nie było prawdziwe małżeństwo.
- Dla mnie było. - Jego głos brzmiał bardzo poważnie.
- W takim razie powiedz mi, jak wyobrażasz sobie pra
wdziwe małżeństwo. - Skinęła na kelnerkę i poprosiła o na
stępną filiżankę kawy.
- Mówisz jak doktor Weber.
- A zatem już ją lubię. - Zamieszała cukier. - Czy rów
nież na jej pytania unikasz odpowiedzi?
Popatrzył na nią jak na roślinę, która niespodziewanie
uległa mutacji. Emily małymi łykami piła kawę i czekała na
odpowiedź.
- Małżeństwo to taki związek, w którym dwoje ludzi ra
zem buduje życie.
- Razem, Gabe - powtórzyła za nim. - My byliśmy ze
sobą tylko pięć dni.
- Ależ, Emily! Każde z nas budowało naszą przyszłość.
- Czy była to jednak wspólna przyszłość?-zapytała spo
kojnie.
- Uważałem, że tak. - Wytrzymał jej spojrzenie. - Dzia
łaliśmy co prawda na innych polach, ale obydwoje staraliśmy
się wykorzystać zawodową szansę.
- Nie daliśmy jednak szansy naszemu związkowi - od
parowała.
- Przyznaję, że komunikacja między nami nie była naj
lepsza.
Pona & Irena
scandalous
- W ogóle jej nie było.
- Nie małem pojęcia, że nie będę mógł przyjechać...
- A próbowałeś przynajmniej, Gabe?
- To nie było takie proste, jak ci się teraz wydaje.
- W ciągu dwóch lat ani razu mnie nie odwiedziłeś!
Zmarszczył brwi.
- Jeśli pozwolisz mi wyjaśnić, nasza rozmowa może za
owocować...
- Och, jeśli chcesz posługiwać się językiem botaniki, słu
żę uprzejmie - przerwała mu ze zjadliwym uśmiechem.
Na twarzy Gabe'a odmalowało się szczere zdumienie. Nie
miał już do czynienia z małą, roztrzepaną i uległą Emily.
Nie jesteś sympatyczna, Emily, podpowiadał jej wewnę
trzny głos. Ale dokąd zaprowadził ją łagodny charakter
i ustępliwość?
- Pomyśl, co się dzieje - ciągnęła - gdy rzucasz ziarno
w glebę, podlewasz je i wystawiasz na słońce. Ono kiełkuje,
nieprawdaż? Ale jeśli potem wstawisz sadzonkę do szafy
i nigdy więcej jej nie podlejesz, roślinka wyschnie i umrze,
o ile znam się na botanice, prawda?
- Wiesz, Emily, właściwie to wyhodowaliśmy rośliny,
które potrafią przetrwać nawet w tak niesprzyjających wa
runkach...
Emily spojrzała z dezaprobatą na mężczyznę siedzącego
po przeciwległej stronie stołu. Jak mogła choć przez chwilę
uznać go za idealnego ojca dla swoich dzieci! A zatem on
nadal niczego nie rozumiał. I nigdy już nie zrozumie. Wie
działa, że powinna skończyć z nim raz na zawsze. Im prędzej,
tym lepiej.
Dopijając kawę, zerknęła na zegarek. Wstała i wyciągnęła
dłoń w geście pożegnania.
- Miło było znów cię zobaczyć - powiedziała chłodno.
Pona & Irena
scandalous
- Mam nadzieję, że dobrze wypadnę przy podpisywaniu kon
traktu z twoją firmą. Jeśli będziesz miał jakieś pytania czy
wątpliwości, skontaktuj się z moją asystentką.
- Emily, na Boga, usiądź! - poprosił, nie podając jej ręki.
- Do widzenia, Gabe. - Cofnęła wyciągniętą dłoń i ode
szła od stolika.
- Emily, zaczekaj!
Zaczekać? Czyżby nie czekała wystarczająco długo?
Gabe dogonił ją przy recepcji. Zatrzymała się, by uniknąć
publicznej sceny.
- Chcę, żebyś poszła ze mną na następną sesję do doktor
Weber - powiedział.
- Dlaczego?
- Uważam, że potrafisz odpowiedzieć jej na pytanie, na
które ja nie znam odpowiedzi.
- Na jakie pytanie?
- Co się z nami stało, Em.
Spojrzała na niego z zainteresowaniem. W jego brązo
wych oczach dostrzegła skupienie i powagę.
- Dlaczego nie spytałeś o to dziesięć lat temu? - Wtedy
miałoby to jeszcze znaczenie, pomyślała z goryczą.
- Nie spodziewałem się takiego końca naszego małżeń
stwa, Em. Mówię to z ręką na sercu. Nie sądziłem, że się
rozstaniemy.
Niemal zrobiło jej się go żal.
- Ach, więc nie sądziłeś... - Westchnęła z niedowierza
niem.
- Chodź ze mną do doktor Weber, proszę. - Patrzył na
nią w napięciu.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Ona może ci pomóc... - Dotknął jej ramienia, ale od
sunęła się gwałtownie.
Pona & Irena
scandalous
- Mnie? Przecież to ty masz problemy emocjonalne. -
Była już zmęczona dyskusją. - Zresztą, jakie toma teraz
znaczenie?
- Emily, jesteś zła; Byłaś na mnie zła przez ostatnie dzie
sięć lat...
Oczywiście, że była zła. Była wściekła. Co on sobie wy
obrażał? Odwróciła się w stronę drzwi i pchnęła je z rozma
chem. Owionęło ją wilgotne, nocne powietrze.
- Gabe, mówię to nie przez złośliwość, ale z potrzeby
szczerości - odezwała się po chwili wahania. - Świat nie
kręci się wokół ciebie i twoich projektów badawczych. Prze
ceniasz znaczenie naszego związku w moim życiu.
- Kłamiesz! Jestem pewien, że kłamiesz. Tylko nie wiem,
dlaczego.
Posłała mu cierpki uśmiech i raźno ruszyła w stronę ho
telowego parkingu.
- Uważasz więc, że świat kręci się wokół ciebie? - rzuciła
sarkastycznym tonem.
- Oczywiście, że nie, ale...
- Ale?
Zapadła cisza. Emily wiedziała, o czym Gabe myślał.
- Wiesz, Em, niestety istnieje możliwość, że doktor We
ber nie zakwalifikuje mnie na wyjazd.
- Przecież jesteś właścicielem firmy.
- To bez znaczenia. Jeśli ja nie pojadę, moja firma nie
weźmie udziału w tym przedsięwzięciu, rozumiesz? A wów
czas być może projekt w ogóle upadnie. W konsekwencji nie
będzie również umowy na zabawkę.
- Czyżbyś mnie szantażował?! - Zatrzymała się raptownie.
- Niezupełnie. Naświetlam ci tylko całą sytuację.
Mimo że miała go naprawdę dosyć i najchętniej uciekłaby,
gdzie pieprz rośnie, musiała jednak rozważyć te słowa. Nie
Pona & Irena
scandalous
mogła dopuścić, by przez nią firma straciła intratny kon
trakt...
Skręcili za róg hotelu. Emily przyspieszyła kroku.
- Jeśli mnie wyeliminują z projektu „Biosfera", najpra
wdopodobniej nasze zlecenie przejmie inna firma. I zapewne
znajdzie sobie innego producenta zabawek...
Doszli już do hotelowego parkingu.
- Przestań już! - powiedziała gwałtownie. - Przestań! -
Wyjęła z torebki kwit parkingowy i wręczyła go strażnikowi.
- Pójdę z tobą do tej twojej lekarki, chociaż nie mam do tego
przekonania.
Uśmiech - słynny zniewalający uśmiech Gabe'a - rozjaś
nił mu twarz.
- Dziękuję ci, Em. Jesteś po prostu wspaniała.
A następnie, jakby było to całkiem naturalne, pocałował
ją w policzek.
Czuła, jak pod wpływem tego serdecznego gestu niechęć
do Gabe'a ulatnia się, wrogie emocje opadają, a serce topnie
je... Do licha, jak mogła tak silnie zareagować na jeden
niewinny pocałunek?!
Gabe doświadczał podobnych uczuć. Emily... wszystko
było jak kiedyś. Tak samo nachyliła głowę, tak samo pach
niała jej skóra.
Ale przecież nic już nie było takie samo.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ PIĄTY
- Witaj, Emily. Nazywam się Melinda Weber.
Gabe obserwował, jak obie kobiety podawały sobie ręce.
Na szczęście doktor Weber wyszła zza biurka i poprowadziła
ich oboje do obszernej, miękkiej sofy. Emily oszczędzone
zostało ślizganie się po niewygodnym siedzeniu skórzanego
fotela.
Emily uśmiechnęła się do lekarki, a przecież jemu dzisiaj
ostentacyjnie skąpiła miłych gestów i słów!
Doktor Weber też się do niego nie uśmiechnęła... Czyżby
zawiązał się przeciwko niemu babski spisek?
Zresztą może i dobrze, że od pierwszego wejrzenia przy
padły sobie do gustu. Jeśli Emily żywiła do niego urazę - a
z pewnością tak było - lepiej, żeby to z siebie otwarcie wy
rzuciła. Wyjaśniliby sobie wszystko i życie znów potoczyło
by się znanymi, utartymi koleinami. Czy rzeczywiście...?
Emily miała dziś na sobie bardzo elegancki i kobiecy ko
stium w żółtym kolorze. Wyglądała wspaniale, wprost fanta
stycznie. Nie powinien się dziwić swoim zachwytom, prze
cież zawsze go pociągała.
Plotkowała teraz zawzięcie z doktor Weber. Nie zwracał
na to uwagi. Musiał się skoncentrować, bo od tego przecież
zależał jego wyjazd do biosfery.
To musiały być perfumy Emily... Pachniały inaczej niż
te, których używała przed laty. W tamtych dominowała kwia-
Pona & Irena
scandalous
towa nuta i Gabe potrafił dokładnie rozpoznać wszystkie za
warte w nich olejki roślinne.
Pociągną! nosem. Nie wyczuł nuty kwiatowej, ale zapach
był urzekający.
- Chciałabym, aby opowiedziała nam pani, jak poznali
ście się z Gabe'em — zwróciła się do Emily doktor Weber.
Jak się spotkali? Przecież już jej to opowiedział! Gabe
z trudem ukrywał zniecierpliwienie. Zapowiadało się długie
popołudnie, jeśli będą w nieskończoność wracać do tak za
mierzchłych czasów.
- W college'u - odpowiedziała Emily. - Gabe był asy
stentem, chodziłam do niego na zajęcia.
- Spotykaliście się przez całe studia?
Emily skinęła głową.
- Czy miała pani wielu chłopców, Emily?
- Nie. Byłam raczej nieśmiała... - Spojrzała kątem oka
na Gabe'a.
Doktor Weber również na niego spojrzała - badawczym,
taksującym spojrzeniem, jakby próbowała odgadnąć, co Emi
ly w nim widziała.
- A pan? - spytała po chwili.
- Ja wcale nie miałem chłopców... To był żart - wyjaśnił
szybko, widząc, że żadna z kobiet się nie uśmiechnęła.
- Czy uważa pan dzisiejszą sesję za zabawną, Gabe?
Czy doktor Weber musiała za każdym razem zwracać się
do nich po imieniu?! Powtarzała je po każdym zdaniu, ni
czym wytresowana papuga.
- Nie. Jeśli jednak będziemy śmiertelnie poważni, daleko
nie zajdziemy. A wracając do rzeczy - nie miałem dziew
czyn. To znaczy miałem przyjaciółki, ale nie takie jak
Emily...
- I żadne z was ponownie nie zawarło małżeństwa?
Pona & Irena
scandalous
Gabe spojrzał wymownie na doktor Weber. Znów wracała
do starego tematu.
Emily pokręciła głową.
- Mogę spytać dlaczego? - Doktor Weber zaadresowała
pytanie do Emily.
- Może pani spytać, ale ja nie muszę odpowiadać - ob
ruszyła się Emily.
- A ja właściwie chciałbym wiedzieć, dlaczego Emily
ponownie nie wyszła za mąż - wtrącił Gabe.
- Dlaczego to tak bardzo pana interesuje? - podchwyciła
natychmiast lekarka.
- Z ciekawości. Wiem, że bardzo chciała mieć dzieci.
Na twarzy Emily pojawił się po raz kolejny trudny do
rozszyfrowania wyraz. Gabe wiele by dał za poznanie, co się
pod nim kryje. Może doktor Weber mogłaby mu w tym po
móc? Z pewnością. Patrzyła teraz na Emily badawczo.
- Zawsze chciała pani mieć dzieci? - spytała.
- Bardzo - odpowiedziała Emily.
Doktor Weber indagowała Emily o jej stosunek do macie
rzyństwa i małżeństwa; najwyraźniej pragnęła zrozumieć,
jak Emily postrzegała swoją rolę w związku.
Im dłużej Gabe przysłuchiwał się ich rozmowie, tym bar
dziej był zdumiony. Przecież nie tego pragnęła Emily, kiedy
się pobierali! Dzieci, owszem, w swoim czasie... Tak prze
cież mówiła. I oto nagle dowiadywał się, że marzyła o roli
gospodyni domowej i matki gromady pociech. Dlaczego za
tem jej obecne życie w niczym nie przypominało tego wy
śnionego?
- Nigdy mi o tym nie mówiłaś. -Nie wytrzymał i wtrącił
się do rozmowy.
- Wiedziałeś, że pragnę mieć dzieci.
- No tak, ale istnieje różnica...
Pona & Irena
scandalous
- W porządku - przerwała mu niespodziewanie doktor
Weber. - A jaką pan miał wizję życia po ślubie?
Gabe uznał pytanie za podchwytliwe. Postanowił jednak
odpowiedzieć uczciwie.
- Sądziłem, że dostanę interesującą pracę, która będzie
mi sprawiać radość. Oczywiście, nie zakładałem, że wyjadę
na kontrakt podczas pierwszych lat naszego związku.
Tym razem Emily słuchała uważnie odpowiedzi Gabe'a.
I chciała stąd wyjść. Możliwie jak najszybciej. Stało się
oczywiste - zrozumiałby to nawet wyjątkowy tępak - że od
samego początku byli całkowicie niedobraną parą! Niezależ
nie od tego, jak bardzo im na sobie zależało.
Gabe kochał swoją pracę ponad wszystko i nie rozumiał,
że inni mogą mieć odmienną hierarchię wartości.
- To ona namówiła mnie, żebym pojechał! - rzucił.
- Nie przypuszczałam jednak, że to zrobisz - wtrąciła się
Emily, tym samym oszczędzając doktor Weber zadania ko
lejnego logicznego pytania.
- Co takiego? - Gabe gapił się na nią, jakby postradała
rozum.
Emily sama zaczęła się zastanawiać, czy w istocie tak się
nie stało.
- To był nasz miesiąc miodowy - powiedziała cicho.
- W takim razie, dlaczego.
- Dlaczego powiedziałam, żebyś pojechał? Ponieważ nie
chciałam, byś obwiniał mnie o to, że zniszczyłam twoją ka
rierę zawodową.
- Nigdy bym tego nie zrobił!
- Nie można tego jednak wykluczyć.
- Słyszy pani? - spytał lekarki. - No i czy jest w tym
jakaś logika? Była na mnie wściekła za coś, czego jeszcze
nawet nie zrobiłem!
Pona & Irena
scandalous
- Podczas miodowego miesiąca myślałeś wyłącznie
o tym projekcie. - Emily dobrze pamiętała swoje odczucia.
Nie było między nimi tego cudownego porozumienia dusz,
jak u Freddie i Huntera. - Myślę, że już wtedy podświadomie
mnie obwiniałeś.
- Wykonałem tylko kilka telefonów do przyjaciół, którzy
wyjeżdżali do Arabii Saudyjskiej. Pisałem pracę magisterską
na temat tych badań. Czy to zbrodnia? - Popatrzył z wyrzu
tem na lekarkę. - Przez cały rok opracowywałem szczegóły
projektu „Sahara", nie zamierzam więc przepraszać, że my
ślałem o. nim nawet podczas miodowego miesiąca.
Nie, nie straciła rozumu. Popełniła błąd, poślubiając Ga-
be'a przed realizacją tego projektu. Trzeba było zaczekać, aż
narzeczony wróci. O ile w ogóle by wrócił... I nie powinna
tak ślepo podporządkowywać się Freddie.
Przymknęła oczy. Słuchała się Freddie bardziej niż męża.
- Emily? - To był głos doktor Weber.
- Tak, wiem, że to było dla niego ważne - podjęła. - Ale
przecież zdecydował się na ślub. Ale, Gabe... -Westchnęła
i spojrzała na swoje dłonie. - Gdybyś tylko mógł zobaczyć
wyraz swojej twarzy, kiedy usłyszałeś, że nie mam nic prze
ciwko twojemu wyjazdowi... Och, nie mogłam rywalizować
z twoim umiłowaniem nauki! I całe szczęście, że nie próbo
wałam! Wyjechałeś z dnia na dzień. Nie odczekałeś nawet
tygodnia... Zostawiłeś mnie podczas naszego miodowego
miesiąca... - Głos jej się łamał, ale zmusiła się do wygarnię
cia mu całej prawdy: - Już się ze mną nawet nie kochałeś!
Gabe siedział nieruchomo jak posąg.
Emily zaś wreszcie dała upust wszystkim skrywanym
przez lata emocjom. Czuła, jak serce podchodzi jej do gardła
i wiedziała, że jeszcze chwila i z jej oczu popłyną łzy.
- Czy... czy mogę już wyjść? - zwróciła się do lekarki.
Pona & Irena
scandalous
- Może pani wyjść w każdej chwili, ale chciałabym kon
tynuować sesję.
A może powinna zostać? Czuła jednak, że dała lekarce
i Gabe'owi wystarczająco dużo tematów do dyskusji.
- W takim razie wyjdę teraz. - Wzięła torebkę i zwróciła
się do Gabe'a: - Powodzenia w pracy nad nowym projektem.
- A potem, podając dłoń doktor Weber, dodała: - On napra
wdę jest najlepszym kandydatem do tej pracy.
W drodze do domu Emily nastawiła w samochodzie radio
na cały regulator i śpiewała razem z piosenkarzem, aby za
panować nad ściskającym jej gardło szlochem.
Nie znosiła Gabe'a za to, co jej zrobił. Nienawidziła wspo
minania tamtych czasów, odkrywania swych tęsknot
i pragnień przed obcą lekarką, w dodatku w obecności
Gabe'a. A ta jego zdumiona mina... cóż za upokarzające
przeżycie!
Gnębiła ją myśl, że może nie miała wówczas racji... Być
może była odpowiedzialna za nędzną wegetację, w jaką prze
rodziło się jej życie.
Wegetacja - to nie było właściwe słowo. Możliwe, że inni
byliby zadowoleni z takiej egzystencji - ale nie ona. Nie tak
to sobie wyobrażała.
Gdy dojeżdżała do swego skromnego domku na przed
mieściach, doszła do wniosku, że właściwie nie ma sensu
ronić łez nad sprawami, których i tak już nie można było
zmienić. Powinna się raczej cieszyć, że dzięki Gabe'owi
zarabiała teraz dwa razy więcej niż przedtem. Mogła zaosz
czędzić pieniądze na zatrudnienie w przyszłości opiekunki
do dziecka...
W zasadzie Gabe bardzo jej pomógł. Musi zwalczyć urazy
i skupić myśli na zaletach nowej sytuacji. Przecież zaczęła
Pona & Irena
scandalous
już snuć bardzo konkretne pLarry dotyczące przyszłego ma
cierzyństwa...
Poczuła się znacznie lepiej. W domu przebrała się, obmyła
twarz zimną wodą, zrobiła kanapkę i nalała do szklanki mle
ka. Zawsze pamiętała o tym, żeby dostarczyć organizmowi
solidną porcję wapnia. Włączyła w telewizji kanał z lokalny
mi wiadomościami, usiadła na sofie i zaczęła przeglądać da
ne dawców.
W pewnej chwili usłyszała pukanie do frontowych drzwi.
Pomyślała, że to pewnie znów jakieś dziecko przerzuciło
piłkę przez płot. Wstała i otworzyła drzwi. Jakież było jej
zdumienie, gdy zobaczyła na progu Gabe'a.
- Cześć, Em - powiedział.
I znów, jak zwykle na jego widok, serce jej zaczęło bić
o wiele za szybko.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
- Przeczytałem twój adres, gdy wypełniałaś kwestiona
riusz w gabinecie doktor Weber.
Emily przypomniała sobie, że nawet ją zastanawiało, dla
czego musi wypełniać jakieś druczki, skoro nie była pacjen
tką pani doktor, lecz recepcjonistka wyjaśniła jej, że chodzi
o względy bezpieczeństwa. Powinna wówczas spytać, przed
czym niby miało ją to ochronić. Z pewnością nie przed
Gabe'em.
- Siedziałeś wówczas naprzeciw mnie - mruknęła. -
Czyżbyś potrafił czytać do góry nogami?
- Tak.
Musiał naprawdę być ciekaw, gdzie mieszkała.
Gabe postąpił krok do przodu. Po chwili wahania cofnęła
się i wpuściła go do mieszkania.
Gdy rozglądał się po salonie, Emily zdążyła podejść do
sofy i pozamykać otwarte katalogi dawców.
Pona & Irena
scandalous
Podszedł do przesuwanych szklanych drzwi, otwierają
cych się na wypełnione roślinami patio.
- Jak tu ładnie - powiedział.
- Dziękuję.
- Z jakiego powodu przeprowadziłaś się na tak odległe
przedmieście?
- Są tu dobre szkoły.
Wszedł do kuchni, w której przeważała ciemna kolorysty
ka. Emily urządziła ją tak celowo, przewidując, że na tym tle
lepkie odciski dziecięcych palców będą mniej widoczne. To
mogła być ich wspólna kuchnia... Gdy Gabe wracałby z pra
cy do domu, dzieci czepiałyby się jego nóg, szczęśliwe, że
widzą tatusia...
Marzenia... Kogo chciała oszukać?
- Dobre szkoły są dla ciebie kryterium przy wyborze
miejsca zamieszkania? - zdziwił się.
- Tak - powiedziała sucho. Nie podała dodatkowych wy
jaśnień, a on nie drążył tego tematu. - Masz ochotę na mro
żoną herbatę?
- Chętnie, dziękuję.
Emily sięgnęła do lodówki, z niepokojem obserwując ką
tem oka, jak Gabe wraca do salonu i rozsiada się na jej sofie.
A jeśli zdecyduje się przejrzeć papiery leżące na stoliku?
Zauważył nadgryzioną kanapkę.
- Widzę, że przerwałem ci posiłek, przepraszam - powie
dział ze skruchą.
- Jeśli chcesz, mogę ci zrobić kanapkę - zaproponowała.
Ale właściwie po co? Miała nadzieję, że wyjdzie, zanim
zaczną dyskusję, której chciała za wszelką cenę uniknąć.
- Poproszę. - Odchylił głowę i zakrył twarz dłońmi
t
jak
by był bardzo znużony.
Przypomniała sobie, jak kiedyś razem z Freddie przygoto-
Pona & Irena
scandalous
wywały dla Gabe'a i Huntera wykwintny deser ,,Alaska".
Tajemnicza nazwa intrygowała obu mężczyzn.
Pieczona „Alaska" nie wymagała szczególnego kunsztu
kulinarnego, ale Emily podniosła ruszt w piekarniku zbyt
wysoko i beza przylepiła się do spirali grzejnej. Deser zamie
nił się w zwęgloną bezkształtną masę, a całe mieszkanie wy
pełnił gryzący swąd.
Emily ani razu nie miała okazji ugotować dla Gabe'a
ciepłego posiłku. Czasami tylko jakieś zimne przekąski... i to
wszystko.
Gabe otworzył oczy, dopiero gdy podała mu kanapkę.
- Dziękuję - powiedział. - Przepraszam za kłopot, ale
czuję się kompletnie wykończony.
Gabe - wykończony?
- Dlaczego tu przyjechałeś? - spytała, choć domyślała się
odpowiedzi.
- Porozmawiać. - Ugryzł kęs kanapki i upił łyk herbaty.
Odstawiając szklankę na tacę, powiedział:— Gdybym wie
dział, jak potoczą się sprawy, nie pojechałbym wtedy na
pustynię.
- Ani ja nie namawiałabym cię do wyjazdu... Nie, to
nieprawda - poprawiła się szybko. Jeśli kiedykolwiek był
czas na szczerość, to właśnie teraz. - Ten projekt czy nastę
pny, jaka różnica? Lepiej, że wcześniej zdałam sobie sprawę,
co jest dla ciebie najważniejsze.
- Przedstawiasz mnie jak zimnego drania. - Rysy mu
stwardniały. - Przecież ożeniłem się z tobą, Emily! I pra
gnąłem z tobą spędzić resztę życia. Czy chcesz powiedzieć,
że zamknąłem cię w czterech ścianach, a sam pojechałem
robić karierę?!
Zamiast odpowiedzi Emily ugryzła kęs kanapki.
- Do licha, Em! Przecież poszłaś na studia! Miałem zo-
Pona & Irena
scandalous
stać tylko po to, żeby mijać się z tobą w domu? Wtedy to ty
czułabyś się winna, że studiujesz i nie masz dla mnie czasu.
- Nie poszłabym na studia - rzekła z mocą.
- To właśnie cała ty! - Machnął gwałtownie rękami.
- Nigdy nie chciałam studiować prawa.
- W takim razie, nic już nie rozumiem.
- Powiedziałam, że pójdę na studia, żeby ułatwić ci pod
jęcie decyzji. Nie chciałam, żebyś czuł się winny, zostawiając
mnie samą - przyznała szczerze.
- I to właśnie wmawiałaś sobie przez te wszystkie lata?
- Bo to jest prawda.
- A jednak rozpoczęłaś studia, gdy wyjechałem. Mogłaś
przecież robić co innego. To były całe trzy lata, Em. Coś
musiało cię w tym pociągać.
To był rozsądny argument. Musiała to przyznać, pomimo
narastającej złości.
- Na studiach byłam zajęta. To mnie odrywało od myśle
nia o problemach. - A myślałam o tobie! - Poza tym Freddie
i Hunter też studiowali prawo. Nie miałam lepszego pomysłu
na życie.
- Freddie. Zawsze Freddie! - Z niechęcią pokręcił głową.
- Nadal ci wszystko dyktuje?
- Wcale tego nie robi!
- Wiesz, zawsze miałem wrażenie, że zbyt nachalnie
wtrąca się w nasze sprawy.
- Taką sobie znalazłeś wymówkę? Postanowiłeś obciążyć
Freddie winą za wszystko, co się stało?
- Nie, ale przecież pojechaliśmy razem z nią na ten cho
lerny miodowy miesiąc! - wybuchnął nieoczekiwanie. -
Dziwię się, że nie poślubiłaś jej, zamiast mnie!
-
Hunter jakoś na nic się nie skarżył - obruszyła się.
- A pytałaś go?
Pona & Irena
scandalous
- Jestem pewna, że gdyby miał coś przeciwko temu, po
wiedziałby o tym Freddie.
- Myślę, że ty i Freddie tłumaczycie sobie wszystko tak
jak wam wygodniej.
Emily z trudem przełknęła ostatni kęs kanapki.
- Dlaczego tu przyszedłeś, Gabe? - ponowiła pytanie.
- Oczekujesz rozgrzeszenia czy, czegoś w tym rodzaju? Mo
że mam podpisać jakiś dokument, poświadczający, że nasz
związek rozpadł się nie z twojej winy? Daj mi go, podpiszę
wszystko, co chcesz.
- Emily...
- Mówię serio. Nasz rozwód nastąpił wyłącznie z mojej
winy. Ty nie masz sobie nic do zarzucenia. Zadowolony?
- Oczywiście, że nie.
Patrzył na nią długo, tak długo, że poczuła się bardzo
nieswojo, a w dodatku znów zbierało jej się na płacz, tylko
nie to...
- Chcę, żebyś była szczęśliwa, Em.
- Zostaw mnie więc w spokoju - wybuchła.
- Nie mogę zostawić cię w takim stanie - zaoponował.
Do licha, za chwilę się rozpłacze! Pod pretekstem wynie
sienia talerzy, podniosła się z sofy, ale Gabe chwycił ją za
rękę. Miał bardzo silną i ciepłą dłoń.
- Puść mnie - szepnęła
- Nie puszczę, dopóki mi nie powiesz.
Z jej krtani wyrwał się głośny szloch. Emily zakryła rę
kami usta, upuszczając talerz. Okruchy porcelany rozsypały
się malowniczo na blacie stolika.
Gabe przyciągnął ją do siebie bez słowa i przytulił do
piersi. Poczuła jego miękką dłoń na swoich włosach i ufnie
poddała się tej delikatnej pieszczocie. Chłonęła każde kojące
słowo, które szeptał jej do ucha.
Pona & Irena
scandalous
Gdyby potrafiła rozmawiać z nim tak szczerze wcześ
niej... Myśl o tym, co mogłoby być, żal po zmarnowanej
szansie wywołały jeszcze głośniejszy płacz.
- Emily... Emily, co ja takiego zrobiłem?
- To zrobiłeś, że zakochałam się w tobie! - Zdobywa
jąc się na heroiczny wysiłek, wyrwała mu się z ramion
i chwyciła chusteczkę. - A teraz wróciłeś i znów wszystko
zaczęło się od nowa... Teraz, gdy ja już ostatecznie... gdy
ty... Po naszym rozstaniu nie potrafiłam już nikogo po
kochać!
- Ja też nie.
- Nie mów tak! Czy nie widzisz, co się dzieje? - Zgar
niając skorupy rozbitego talerza i okruszki kanapki, złapała
katalogi dawców i informacje o sztucznym zapłodnieniu.
Rzuciła papiery na stolik, tuż przed oczy Gabe'a. - Tylko
spójrz! Jedyne, o czym marzyłam, to dzieci! Teraz muszę
wybrać im ojca z katalogu i samotnie je wychowywać!
Gabe z trudem odzyskiwał równowagę ducha. Nigdy nie
widział Emily płaczącej. Może kilka razy zaszkliły jej się
oczy, gdy była szczęśliwa lub oglądała sentymentalny film.
Ale nigdy nie miewała napadów histerii.
A potem doświadczył kolejnego szoku. Gapił się bezmy
ślnie na leżące przed nim informatory i papiery i nadal nie
potrafił uwierzyć, że Emily brała pod uwagę sztuczne zapłod
nienie.
Chciała mieć dzieci. Wreszcie uwierzył, że nigdy o ni
czym innym nie marzyła. I poczuł się winny, że ich dotąd nie
miała...
Patrzył teraz na nią ze współczuciem. Siedziała na sofie
zwinięta w kłębek, w pozie odzwierciedlającej zagubienie
i rozżalenie. Czuł się okropnie. Strasznie. Jak człowiek,
Pona & Irena
scandalous
z którego uchodzi życie. Doktor Weber miała rację. Nie roz
wiązał swoich spraw z Emily i gnębiło go poczucie winy.
- Emily - odezwał się - jakaś część mojej świadomości
wzdragała się wówczas przed wyjazdem. Ale naprawdę uwie
rzyłem, że chciałaś, bym to zrobił. Byłem przekonany, że
pragniesz, byśmy najpierw uzyskali niezależność finansową,
a dopiero potem pomyśleli o powiększeniu rodziny.
- Czyli o dzieciach... - powiedziała, a po policzku spły
nęła jej samotna łza.
- Tak, o dzieciach. - Gabe był szczerze wzruszony i na
wet nie próbował tego ukrywać. - Chciałem poczekać, aż
będzie nas na to stać.
Kąciki ust Emily uniosły się do góry, ale nie potrafiła
zmusić się do uśmiechu. Ponownie zaczęła łkać.
- Miałyby twoje kręcone włosy i brązowe oczy...
Gabe najchętniej zapadłby się pod ziemię. Gnębiło go
poczucie winy i żalu. Wziął do ręki katalog, wyobrażając
sobie, jak nieśmiała i trochę pruderyjna Emily poddaje się
tym wszystkim bezdusznym procedurom.
- Och, Emily, nie rób tego - powiedział.
Zamknęła oczy, a po policzkach wciąż spływały jej łzy.
Zniecierpliwionym gestem wytarła je dłonią.
- Jestem szczęśliwa, że współczesna medycyna daje mi
taką szansę. To nie jest zwykły kaprys, Gabe. Przygotowuję
się do tego od roku. I jestem gotowa mieć dziecko - dodała
szczerze.
- Pozwól więc, że ci je dam. - Ze zdziwieniem usłyszał,
jak bardzo drży mu głos.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- C o . . . ?
Nie mógł tego powiedzieć! Musiała się przesłyszeć!
- Pragnę być ojcem twojego dziecka, Emily - zapewnił
z powagą, jakby chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości, - Po
zwól mi naprawić krzywdę, jaką ci wyrządziłem.
Popatrzyła na niego zdumiona. Naprawdę wypowiedział
słowa, które dotąd słyszała jedynie w marzeniach.!
- Ale to... to nie jest takie proste, jak myślisz, Gabe.
- Widocznie inaczej to zapamiętałem. - Kąciki jego ust
lekko drgnęły.
- Banki dawców kierują się bardzo rygorystycznymi za
sadami. Dawcy poddawani są wielomiesięcznym badaniom
fizycznym i psychologicznym.
- Nie miałem na myśli uczestnictwa w programie dla
dawców. Myślałem, że poczniemy dziecko tradycyjnym spo
sobem...
Emily zrobiło się zimno, a potem bardzo gorąco.
- Nie musisz się martwić o mój stan zdrowia - ciągnął
Gabe, nie zważając na jej reakcję - jestem cały czas pod
ścisłą kontrolą lekarzy, nie wyłączając psychologów. Pozna
łaś przecież panią doktor Weber.
- To nie takie proste... Pozostają do rozwiązania kwe
stie prawne. - Jak udało jej się zachować taki spokój
w głosie!
Pona & Irena
scandalous
- Zrobię wszystko, co zechcesz - obiecał szybko. Słowa
jego niemal nałożyły się na te, które powiedziała sekundę
wcześniej.
- Działasz zbyt pochopnie, Gabe.
- Wręcz przeciwnie, wszystko przemyślałem. Mamy
przed sobą cały weekend, spędźmy go razem. Zdajmy się na
przeznaczenie. Jeśli nam się nie uda... - podniósł jeden z ka
talogów - obierzesz tę drogę.
A zatem mówił najzupełniej poważnie. Weekend! Gabe
chciał jej poświęcić cały weekend! Jednak nie zaproponował,
że zrezygnuje ze swego projektu, jeśli Emily zajdzie w ciążę.
No cóż, nie mogła konkurować z biosferą, którą kochał
ponad życie. Dla Gabe'a płodzenie dzieci było zapewne rów
nie proste, jak wysiew nasion w laboratorium.
Zaczęła się histerycznie śmiać.
- Emily! - Potrząsnął nią lekko.
- Ty...
- Mówię zupełnie poważnie, Emily. Uważasz, że to nie
ma sensu?
Niesamowity zbieg okoliczności polegał na tym, że była
w okresie płodnym. Od trzech miesięcy robiła wykresy tem
peratur i właśnie dziś mogła zajść w ciążę.
Dziecko Gabe'a... Mogła mieć dziecko Gabe'a!
I nagle, pomimo przepełniającej ją wewnętrznej radości,
zaczęła głośno szlochać.
- Emily... - Otoczył ją ramionami. - Chciałem uczynić
cię szczęśliwą. Dlaczego nigdy mi się nie udaje?
W jego głosie było tyle bólu i dezaprobaty dla samego
siebie, że starała się opanować płacz, by nie deprymować
Gabe'a jeszcze bardziej. Co jej się stało? Nigdy tak się nie
zachowywała.
Spojrzała mu w twarz. Zobaczyła olbrzymie, pociemniałe
Pona & Irena
scandalous
z bólu oczy. Gabe palcami ocierał spływające jej po policzku
łzy, a drżącymi wargami szeptał jej imię.
- Gabe... - Z nieśmiałym uśmiechem dotknęła jego twa
rzy. - Nie masz obowiązku uszczęśliwiać mnie. Nie możesz
myśleć w ten sposób.
- A jednak cię unieszczęśliwiłem! - Głos mu się załamał.
-Emily, ja...
Pocałował ją, a ona oddała mu pocałunek Początkowo
nieśmiałe pieszczoty stawały się coraz namiętniejsze, coraz
bardziej zachłanne.
Emily w jednej chwili zapomniała o minionych latach.
Znów była młodziutką dziewczyną, której ogromnie podobał
się przystojny, brązowooki asystent, prowadzący zajęcia
z botaniki.
Uczyła się wówczas pilnie, by móc odpowiedzieć na każ
de jego pytanie na zajęciach. Każdą wolną chwilę spędzała
w laboratorium, by częściej go spotykać.
Pewnego popołudnia, gdy dokonywała pomiarów kiełku
jącej rośliny i zapisywała dane, Gabe wyrósł przed nią jak
spod ziemi i zaprosił ją na kawę.
Nie pocałował jej wtedy, ani podczas kilku kolejnych
spotkań. Zaczęli regularnie umawiać się na piątkowe randki,
potem również na środowe. Gabe chciał uniknąć jakiejkol
wiek niestosowności w ich związku. Był przecież asysten
tem, a Emily studentką. Toteż podczas wszystkich tych spot
kań rozmawiali przede wszystkim o botanice. Z początku
Emily myślała, że Gabe traktuje ją jak przyjaciółkę, z którą
może dzielić swoją miłość do roślin. Emily, owszem, również
lubiła rośliny, ale głównie dlatego, że były pasją Gabe'a.
Gdy wróciła na semestr wiosenny, okazało się, że zajęcia
z botaniki nie mieszczą się w harmonogramie jej kursu. Stra
ciła pretekst do kręcenia się po laboratorium.
Pona & Irena
scandalous
Ale gdy tylko przyjechała, Gabe zadzwonił i zaprosił ją
na hamburgera.
Nie widziała go od sześciu tygodni. Nigdy nie zapomni
tego bicia serca, z jakim czekała na niego pod akademikiem.
Wziął ją od razu za rękę, gdy jeszcze schodzili ze schodów.
Nigdy przedtem tego nie robił. A potem... A potem, zanim
otworzył drzwi samochodu, odwrócił się do niej i powiedział
po prostu:
- Tęskniłem za tobą.
Pod wpływem jego spojrzenia krew zaczęła jej szybciej
pulsować, a potem poczuła dziwną lekkość w głowie. Stał
tak blisko niej i patrzył na nią tymi uważnymi, brązowymi
oczami...
Pamiętała sposób, w jaki rozejrzał się wokół, a następnie
z rozmachem otworzył drzwi samochodu. Emily wślizgnęła
się na przednie siedzenie, a Gabe obiegł wóz dookoła i za
chwilę był w środku obok niej. Gdy tylko drzwi się zatrzas
nęły, padli sobie w ramiona. A wtedy pocałował ją z takim
samym nienasyconym głodem, jak teraz.
I wówczas, podobnie jak teraz, doznała niewysłowionej
ulgi, że nareszcie może dotykać go i pieścić, bo przecież
właśnie o tym od dawna marzyła.
Wspomnienia mieszały się z teraźniejszością, gdy leżała
z Gabe'em na miękkich poduszkach sofy i poddawała się
jego namiętnym, zapierającym dech pocałunkom.
- Emily, kocham cię - Wyszeptał w pewnej chwili.
Wiedziała, że mówił szczerze. Właśnie tego nie potrafiła
wcześniej zrozumieć- Gabe kochał ją namiętnie, jednak bar
dziej od niej kochał swoją pracę.
Dziś Emily obiecała sobie, że zadowoli się tym, co mógł
jej zaofiarować. Taka miłość musiała jej wystarczyć. Dzięki
niej będzie miała upragnione dziecko, poczęte z miłości.
Pona & Irena
scandalous
- Proszę, daj mi dziecko - szepnęła w odpowiedzi.
Podniósł nagle głowę i zajrzał jej w oczy.
- Nie zapytam, czy naprawdę tego chcesz, bo znam
odpowiedź. Będziesz wspaniałą matką, Emily.
Poczuła znów wilgoć w kącikach oczu, a potem łzy spły
wające po skroniach.
- Znowu płaczesz - powiedział z wyrzutem.
- To łzy szczęścia, Gabe.
- Och, Emily... - Przytknął czoło do jej czoła, a potem
delikatnieją pocałował. - Zanieść cię do sypialni, czy zosta
niemy tutaj?
- Zostańmy. - Obawiała się, że wystarczy jeden nieopa
trzny ruch, by prysł ten cudowny sen... Sen, w którym uko
chany mężczyzna szeptał jej do ucha słodkie zaklęcia, w któ
rym ona i Gabe byli jednością.
Całował ją zrazu lekko, potem coraz mocniej. Chwilami
przestawał i bez słowa patrzył jej w oczy. A wtedy Emily
dzielnie walczyła z zalewającą ją falą bezgranicznej czułości.
Nie mogła znowu oddać Gabe'owi całego serca! Byłaby
stracona!
Podczas krótkiego miodowego miesiąca nigdy nie występo
wała z inicjatywą seksualną. Ale teraz, patrząc czule w oczy
Gabe'a, rozpięła mu koszulę i przesunęła dłońmi po jego klatce
piersiowej, nie kryjąc przyjemności, jaką jej to sprawiało.
Urywany oddech Gabe'a świadczył, że ta na pozór nie
winna pieszczota bardzo go podnieciła. Uśmiechnęła się i po
całowała go w szyję.
- Emily...-Jej imię zabrzmiało jak westchnienie.
Uśmiechając się, usiadła i pociągnęła go za sobą. Zrzuciła
mu koszulę z ramion.
- Och, jakie wspaniałe mięśnie! - Patrzyła na niego ocza
rowana.
Pona & Irena
scandalous
- Owszem. - Zgiął ramię niczym popisujący się atleta.
- Kiedyś takich nie miałeś.
- Ostatnio ciężko pracowałem. Trzeba było wybudować
pawilony, w których rośliny...
Emily położyła mu palce na ustach.
-
Pozwól mi po prostu cieszyć się twoimi mięśniami,
Gabe.
- To cię podnieca? - Zgiął znów ramię.
- Bardziej, niż myślałam. - Przebiegła dłońmi po jego
ramionach, wyczuwając w nich siłę i myśląc, jak lekko pod
nosiłyby śmiejącego się malca.
A potem zrobiła coś, na co przedtem nigdy by się nie
odważyła: kiedy Gabe pochylił się, by ją pocałować, z ko
kieteryjnym uśmiechem zaczęła powoli odpinać biustonosz.
Dostrzegła w oczach Gabe'a, śledzących niespieszne ruchy
jej palców, narastającą namiętność.
Cieszyło ją to nowe, nie znane dotąd poczucie władzy
i świadomość własnej atrakcyjności. Dopiero teraz zdała so
bie sprawę, że w ich krótkim związku brakowało zabawy
i fantazji. Byli tacy młodzi i tak śmiertelnie poważni...
A teraz, odpinając ostatnią haftkę, powiedziała zalotnie:
- Och, zacięła się.
- Pozwól, że ci pomogę - odezwał się ochryple, odtrąca
jąc gwałtownie jej rękę.
Jego palce - te same, którymi potrafił przesadzać małe
sadzonki, nie niszcząc ich delikatnych korzonków - były
teraz zadziwiająco niezgrabne. Może nawet trochę drżały,
gdy w końcu, zniecierpliwiony, rozerwał jej stanik i rzucił go
na podłogę.
Czy kiedykolwiek pożądał jej tak gwałtownie jak dziś?
Czy ona kiedykolwiek tak go pragnęła?
- Emily, jesteś piękna... - szeptał namiętnie, obsypując
Pona & Irena
scandalous
pocałunkami jej usta, szyję i piersi. - Zawsze byłaś piękna.
Tak długo na ciebie czekałem.
Zanim zdołała przeanalizować ostatnie słowa, Gabe roz
piął pasek od jej szortów. Emily wstała, zsunęła szorty i bie
liznę, obserwując, jak Gabe robi to samo.
Stali przed sobą nadzy i tak samo oczarowani, jak podczas
nocy poślubnej.
- Wyglądasz... przesłodko - powiedział w końcu.
- Mam nadzieję, że to nie jest synonim przysłówka „tłu
sto" - zażartowała.
Śmiejąc się, pokręcił głową.
- Ależ nie! Po prostu kobieco, zmysłowo i... niezwykle
podniecająco.
Czyli dokładnie tak, jak się czuła,..
- Czy pragniesz mnie, Gabe? - spytała trochę niepewnie.
- Tak - wyszeptał chrapliwie.
Nadal się uśmiechając, położyła się na sofie i wyciągnęła
ręce w geście zaproszenia.
A gdy połączyli się, zrozumiała, że Gabe na zawsze pozo
stanie jedynym mężczyzną w jej życiu. Gdy ją opuści, znów
długo będzie musiała leczyć złamane serce. Jednak za nic nie
pozbawiłaby się tych obezwładniających szczęściem chwil.
Był teraz naprawdę jej. Całkowicie do niej należał. I wie
działa, że myślał teraz wyłącznie o niej.
Zawsze lubiła jego pocałunki, ale Gabe nigdy dotąd nie
całował jej w intymnych momentach i może dlatego była
teraz tak wzruszona. A potem poczuła jego pieszczotliwą
dłoń na piersiach i z wolna zaczęło ją ogarniać, płynące
gdzieś z wnętrza, ciepło.
Dopiero po chwili Gabe zaczął się poruszać. Ku zdumie
niu Emily ciepło wewnątrz niej gwałtownie narastało i falo
wało w doskonałej harmonii z ruchami Gabe' a.
Pona & Irena
scandalous
- Och, Gabe - jęknęła w pewnej chwili, czując jak za
miast krwi jakaś ognista ciecz przepływa przez jej żyły.
Ściskała go kurczowo, aż ucichły ostatnie echa rozkoszy.
Pragnęła, żeby ta chwila trwała wiecznie.
To nie była bezpieczna myśl, ale teraz Emily chciała słu
chać wyłącznie głosu serca. Jeśli jednak była na świecie
sprawiedliwość, to udało im się w tym akcie doskonałej mi
łości i harmonii począć nowe życie. Później, patrząc na swe
go syna bądź córkę, będzie mogła na nowo przeżywać chwile
szczęścia.
- Och, proszę... - wyszeptała.
Uniósł głowę i spytał nieprzytomnie:
- O co prosisz, Em?
- Czy możemy to powtórzyć, Gabe? - odparła z figlar
nym uśmiechem.
Emily ofiarowała sobie ten weekend w prezencie. Aż do
niedzielnej kolacji postanowiła nie myśleć o przyszłości, tyl
ko po prostu cieszyć się chwilą.
W naturalny sposób, jakby rzeczywiście byli starym mał
żeństwem, udało im się stworzyć nastrój wzajemnej zaży
łości.
Kiedy ona wkładała naczynia do zmywarki, Gabe po
sprzątał skorupy rozbitego talerza z podłogi. Potem znaleźli
w telewizji stary film, który obydwoje mieli ochotę obejrzeć.
Emily przyrządziła prażoną kukurydzę i jedli ze wspólnego
talerza, siedząc na kanapie, na której przed chwilą się kochali.
A kiedy film się skończył, wystarczyło, by na siebie po
patrzyli... Bez słowa wyłączyli telewizor i skierowali się do
sypialni.
Rano, o dziwo, wcale nie byli zakłopotani sytuacją. Emily
obudziła się pierwsza i wstała, by zrobić śniadanie. Nie miała
Pona & Irena
scandalous
w lodówce niczego nadzwyczajnego, dlatego postanowiła
usmażyć omlet z cukrem pudrem i truskawkami.
Nakryła stół, postawiła na środku cukier i truskawki, za
parzyła kawę. Było bardzo wcześnie. Zastanawiała się, co
jeszcze przygotować, gdy silne, ciepłe ramiona objęły ją
w talii.
- Czy to będzie francuski omlet? - Gabe pieszczotliwie
oparł brodę na czubku jej głowy.
- Tak.
- Ale jeszcze nie zaczęłaś go robić?
Emily odwróciła głowę w stronę kuchenki.
- Postanowiłam poczekać, aż się obudzisz.
- Nie jestem jeszcze bardzo głodny. - Wziął Emily za
rękę i poprowadził z powrotem do sypialni.
Śniadanie zamieniło się w lunch, ale żadne z nich nie
wydawało się tym zbyt zmartwione.
Po jedzeniu Gabe wziął swój kubek z kawą i stanął przy
rozsuwanych drzwiach do ogrodu.
- Nie wynajęłaś architekta krajobrazu, prawda? - spytał.
- Mieszkam tutaj zaledwie trzy miesiące - odpowie
działa. - Pomyślałam, że zasadzę trochę roślin dopiero je
sienią.
- Jakich roślin? - zainteresował się natychmiast.
- Och, wiesz, takich zielonych, które potem kwitną - żar
towała. -I są odporne na upały.
- Wyhodowano sporo nowych gatunków, które potrafią
przetrwać nawet upalne lato w Houston - rzekł z namysłem,
dopijając kawę. - Chodź, pojedziemy do pewnej szkółki.
Nie można przecież spędzić całego dnia w łóżku, pomy
ślała filozoficznie i przystała na tę propozycję.
Gabe był w swoim żywiole. Przejrzał chyba z tysiąc sa
dzonek, objaśniając dokładnie, czy wolą słoneczne, czy za
Pona & Irena
scandalous
cienione miejsca. Z energią i zapałem ładował do bagażnika
kolejne rośliny.
Emily musiała pojechać do domu, by je wyładować, pod
czas gdy Gabe nadal buszował po szklarni. Gdy po niego
wróciła, czekał już z nowymi sadzonkami.
Poprzedni właściciel posadził siedem małych krzewów
i po jednym drzewku trzmieliny europejskiej w każdym
z frontowych ogródków w sąsiedztwie, Gabe bez cienia żalu
powyrywał teraz krzewy i przesadził je na obrzeże drogi
wjazdowej.
- Tylko spójrz! - Pokazał zbitą plątaninę korzeni, którą
bez trudu wyciągnął z ziemi. - Te biedactwa były tu bez
szans. Chodźcie, tam będziecie o wiele szczęśliwsze!
Emily kopała doły na azalie, a Gabe mieszał odżywki,
którymi potem użyźniał glebę.
Kiedy po południu temperatura podniosła się powyżej
trzydziestu stopni, zdjął koszulę i posmarował się kremem
ochronnym.
Emily obserwowała spod kapelusza grę mięśni na jego
plecach, gdy spulchniał ziemię pod kolejne grządki. Mogła-
sobie na to pozwolić, gdyż sadzenie niecierpków nie było
zbyt wyczerpującym i absorbującym zajęciem.
- Jadę po nawóz - zawołał godzinę później, gdy skończył
spulchnianie gleby. - Nieźle - pochwalił grządki Emily. -
Nie zapomnij użyźnić ich żelazem, by sadzonki nabrały ko
loru.
Gabe'a nie było przez długi czas - na tyle długi, by Emily
zaczęła się zastanawiać, czy w ogóle zamierzał wrócić.
Wrócił jednak, obładowany kilkoma torbami pełnymi
sprawunków.
- Zrobię steki na obiad - zapowiedział. - Czy masz grill?
Emily zaprzeczyła ruchem głowy.
Pona & Irena
scandalous
-. Nie szkodzi. Na wszelki wypadek kupiłem najmniejszy.gdy
zaopatrywałem się w ubrania na zmianę. - Zniknął w kuchni.
Emily wspięła się na palce i z powrotem opadła na pięty.
Gabe zamierzał grillować steki na jej patio, spędziwszy so
botę na pracy w jej przydomowym ogródku! Czy to wszystko
działo się naprawdę?
Oczy ją zapiekły. Nie ciesz się tak, powtarzała sobie. Nie
zepsuj wszystkiego, licząc na coś więcej...
Wzięła głęboki, uspokajający oddech i poczuła zapach
palącego się węgla drzewnego.
Będzie się cieszyć chwilą! To przecież nic trudnego!
Gdy Emily oczyściła narzędzia ogrodnicze i zaniosła je
do garażu, zobaczyła ustawiony na patio mały przenośny
grill. Na kuchennym blacie leżały przyprawione już steki, a
z łazienki dochodził dźwięk lejącej się wody.
Przeciągnęła się. Jej bolące mięśnie też domagały się go
rącej kąpieli. Czekając, aż Gabe wyjdzie spod prysznica,
zrobiła sałatkę i nakryła do stołu.
- Ach, tutaj jesteś! - Gabe odnalazł ją w kuchni. - My
ślałem, że do mnie dołączysz.
Spojrzała na niego zdumiona. Miał na sobie tylko ręcznik.
- Brałeś przecież prysznic...
- No właśnie! - Roześmiał się.
- Gabe! - obruszyła się.
- Emily? - Wyciągnął do niej rękę.
Podała mu swoją.
Węgiel zamienił się w biały popiół, zanim wrócili. Gabe
ponownie rozpalił ogień i upiekł mięso, a po posiłku dokoń
czyli pracę w ogrodzie.
Wieczorem, gdy leżeli spleceni w ciasnym uścisku, Emily
kurczowo trzymała się Gabe'a, przeczuwając, że trzyma go
w ramionach po raz ostatni.
Pona & Irena
scandalous
Wdychała zapach jego ciała, starając się go utrwalić w pa
mięci. Przesuwała palcami w górę i w dół jego kręgosłupa,
badając każdą wypukłość i każde wgłębienie. Pocierała no
sem jego zarośnięty policzek, muskała opuszkami palców
powieki.
- Em?
- Tak? - Rozluźniła nieco uścisk, gdy wyczuła, że Gabe
trochę się odsunął.
Musnął wargami jej czoło, przetoczył się na bok i przy
ciągnął ją do siebie.
- Wiesz, Em, pomyślałem... mam jeszcze co najmniej
dwa tygodnie, zanim wyjadę do Arizony. Może nawet więcej,
jeśli będą opóźnienia... Być może cały miesiąc... Co ty na
to, żebym przeniósł się na ten czas do ciebie? - Pocałował ją
w ramię. - Będzie więcej okazji, żebyś zaszła w ciążę.
Emily bała się cokolwiek powiedzieć. Nie mogła jednak
nic począć ze swym oszalałym pulsem. Gabe na pewno to
wyczuje.
W chwili gdy się odsunął, w myślach już go pożegnała,
przygotowała się na najgorsze. A teraz... A teraz dawał jej
więcej czasu. Cały miesiąc.
Skoro ledwie dawała sobie radę z własnymi uczuciami przez
dwa dni, jak zdoła wytrzymać cały miesiąc? Zamknęła oczy,
starając się pohamować zbierające się pod powiekami łzy.
- Powiedziałeś... powiedziałeś coś w piątek - przypo
mniała mu. - Powiedziałeś, że powinniśmy zdać się na prze
znaczenie. Że zajdę w ciążę, jeśli tak mi jest pisane. Nie
zmieniajmy tego.
Zapadła cisza.
- Czy mam rozumieć, że nie chcesz, bym został? - spytał
po chwili, nie kryjąc zaskoczenia. Najwyraźniej nie brał pod
uwagę takiej możliwości.
Pona & Irena
scandalous
- Tak.
- A jeśli nie zaszłaś w ciążę?
- Wówczas zdecyduję się na anonimowego dawcę. - Ca
łe szczęście, że nie widział jej twarzy.
Przez długi czas nic nie mówił, potem gwałtownie uwolnił
się z jej ramion i wstał z łóżka.
Emily, okryta prześcieradłem, obserwowała, jak Gabe się
ubiera. Można by pomyśleć, że go zraniła...
- Czy zamówić pizzę? - spytała, byle tylko przerwać ciszę.
- Nie. Lepiej już pójdę. Wpadnę po drodze na hamburgera.
Gdy chodził po jej domu, zbierając swoje rzeczy, Emily
również się ubrała. Dwie minuty później Gabe stał
w drzwiach, trzymając w ręce papierową torbę z ubraniami.
- Do widzenia, Em. - Pochylił się i pocałował ją w poli
czek. W policzek, nie w usta. - Dasz znać, prawda?
Skinęła głową.
- Tak szybko, jak tylko będę coś wiedziała.
Patrzył na nią przez chwilę, tak jakby zamierzał jeszcze
coś dodać. Ale w końcu uśmiechnął się tylko i powiedział:
- Mam nadzieję, że wszystko się uda, Em.
- Dziękuję. Ja również.
I odszedł.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Dopiero gdy był w połowie drogi do swego wynajętego
mieszkania, uświadomił sobie, że Emily nie zgodziła się
z nim zostać.
A on przecież nie chciał jej zostawiać! Zupełnie nie spo
dziewał się takiego obrotu sprawy. Było im razem wspaniale!
Mógł śmiało powiedzieć, że dwa ostatnie dni należały do
najwspanialszych w jego życiu.
Nie mógł wprost uwierzyć, że po tym wszystkim co za
szło, gdy czuli się tak, jakby spędzali drugi miodowy miesiąc,
mogła tak po prostu powiedzieć mu do widzenia.
Miesiąc miodowy... Nagle przyszło olśnienie. Tak właś
nie musiała się poczuć Emily, kiedy ją zostawił podczas ich
prawdziwego miodowego miesiąca! .
Wjechał na parking i dłuższą chwilę siedział w samocho
dzie, starając się uporządkować myśli.
Zawsze myślał, że wystarczy wielkie uczucie, a śluby
i wesela to tylko zbędna i uciążliwa otoczka. Po co te for
malności, jeśli ludzie naprawdę się kochają? Kiedyś uważał,
że Emily podziela jego zdanie.
Ale teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo się mylił. Emily
potrzebowała ceremonii ślubnej i miodowego miesiąca, żeby
potem łagodnie przejść do normalnego życia małżeńskiego.
Dla Gabe'a natomiast nie miało to najmniejszego znaczenia.
Wystarczyła mu świadomość, że spotkał kobietę, z którą
chciałby spędzić resztę życia.
Pona & Irena
scandalous
Emily oczekiwała czegoś więcej...
Zrozumienie tego faktu zajęło mu trochę czasu. Doktor
Weber poznała prawdę wcześniej od niego. Te wszystkie
męczące sesje, jak widać, nie okazały się jedynie stratą czasu.
Nareszcie wszystko zrozumiał, i to bardzo jasno. Poczuł się
sfrustrowany, jałowy i wewnętrznie wypalony. Niesamowi
cie pusty.
Emily, świeżo poślubiona panna młoda, na pewno czuła
się jeszcze gorzej, gdy ją zostawił. Boże, jak mógł być takim
idiotą? I dlaczego tak długo nie zdawał sobie z tego sprawy?
A może również dziś nie powinien jej zostawiać?
Dzisiaj wszystko było inaczej. Już nie miał do Emily
żadnych praw.
Powoli wysiadł z samochodu, przeszedł przez parking
i zatrzymał pod drzwiami swego sterylnego, bezosobowego
apartamentu. Wszystkie osobiste rzeczy, poza tymi, które
zabierał do biosfery, znajdowały się już w przechowalni. By
ło wśród nich pudełko po butach ze zdjęciami, które teraz
chętnie by obejrzał. Przeważały tam fotografie Emily -
wszystkie, jakie posiadał, także te ślubne. Pamiętał, że robił
je amatorskim aparatem jeden z ich przyjaciół. Emily też
miała chyba album z tymi zdjęciami... A może się mylił?
Nie zatrzymał się, aby zjeść coś po drodze, otworzył więc
lodówkę i zajrzał do środka. Nie znalazłszy nic ciekawego, wsypał
do talerza garść płatków kukurydzianych i zalał je mlekiem.
Jedząc, rozmyślał o Emily - tej nowej Emily. Posiadła tę
podniecającą pewność siebie, która w połączeniu z niebanal
ną urodą czyniła z niej nieodparcie atrakcyjną i niezależną
kobietę. W czasach gdy ze sobą chodzili, sprawiała wrażenie
nieśmiałej małej dziewczynki.
Jak udało jej się wydorośleć u boku tak dominującej, tak
zaborczej przyjaciółki jak Freddie?
Pona & Irena
scandalous
Kiedy zwierzyła mu się, że zamierza urodzić dziecko, ani
razu nie wspomniała o Freddie. A zatem to była jej własna
decyzja, na podjęcie której przyjaciółka nie miała żadnego
wpływu. Co więcej, pomysł samodzielnego wychowywania
dziecka był dość śmiały, a przecież kiedyś Emily była osobą
o trochę konserwatywnych poglądach, przywiązaną do trady
cyjnego wzorca rodziny.
Nagle przestał jeść. Przecież to mogło być jego dziecko!
A ona mimo wszystko kazała mu odejść...
Gabe stracił apetyt i odsunął talerz z płatkami.
Między nimi nadal istniała więź... Nie, nie mógł się aż
tak pomylić. Nie chodziło tylko o chęć posiadania dziecka...
Nadal ją kochał i był pewien, że Emily odwzajemnia jego
uczucia.
Ukrył twarz w dłoniach. Co powinien teraz zrobić?
Następnego dnia późnym popołudniem zadzwonił do
Emily. Co prawda nie miał jej nic do powiedzenia, lecz po
prostu chciał usłyszeć jej głos.
Niestety, była na ważnym spotkaniu. Nie zostawił wiado
mości.
Zatelefonował następnego dnia rano. Znów była na waż
nym spotkaniu. I znów nie zostawił wiadomości. Zadzwonił
do niej do domu, ale nie odpowiadała. Nie zostawił wiado
mości.
Zadzwonił godzinę później i wreszcie zostawił wiado
mość: „Cześć, Em, tu Gabe. Sprawdzam po prostu, jak sobie
radzisz... Zadzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebować". Zo
stawił swój numer.
Jednak Emily nie zadzwoniła.
Emily była bardzo zajęta przygotowaniem prawnej strony
Pona & Irena
scandalous
kontraktu na zabawkę do projektu ,,Biosfera". Naprawdę nie
miała czasu pomyśleć o Gabie więcej niż raz lub co najwyżej
dwa razy na godzinę.
Była z siebie niesłychanie dumna, że go odprawiła. Nie
było to łatwe posunięcie, ale zdecydowanie najlepsze. Bola
ło, ale później byłoby jeszcze gorzej. Przyłapała się na tym,
że z lubością rozpamiętywała każdą chwilę minionego week
endu. W dodatku same wspomnienia przestawały jej wystar
czać...
Aby położyć tamę emocjom i wspomnieniom, rzuciła się
w wir pracy, dzięki czemu czas płynął szybko i bezboleśnie.
Pewnego dnia późnym wieczorem, gdy zmęczona dotarła
do domu, odsłuchała wiadomość od Gabe'a nagraną na se
kretarkę: „Zadzwoń, gdy będziesz czegoś potrzebować".
- Potrzebuję męża i ojca dla mojego dziecka! - krzyknęła
wprost do mikrofonu. - Czy jesteś na to gotów? Prawda, że
nie?
Szybko skasowała swoje słowa.
Gabe więcej nie zadzwonił.
Prawie dwa tygodnie później, gdy zespoły naukowców
miały już wyznaczony termin zamknięcia się w biosferach,
Emily kupiła dwa różne testy ciążowe, reklamowane na ryn
ku jako najlepsze i najskuteczniejsze.
Mimo iż nie odczuwała jeszcze żadnych mogących świad
czyć o ciąży dolegliwości, nie mogła już dłużej czekać, Pra
gnęła poznać prawdę, zanim Gabe wyjedzie. Łudziła się na
dzieją, że zdoła wpłynąć na zmianę jego decyzji...
Przeczytawszy dokładnie instrukcję, wykonała testy, zo
stawiła próbki w łazience i bardzo zdenerwowana wróciła do
kuchni, by przyrządzić sałatę. Było zbyt gorąco, by gotować.
A poza tym podniecenie odbierało apetyt.
Pona & Irena
scandalous
Była w stanie myśleć tylko o jednym... Być może za
chwilę przez lata pielęgnowane marzenie stanie się rzeczy
wistością.
Spojrzała na zegarek, potem na zegar na kuchence. Róż
niły się o dwie minuty, ale i tak był już czas na sprawdzenie
testów. Napiła się wody i ruszyła do łazienki.
Pukanie do drzwi zatrzymało ją w miejscu. Z lekkim wa
haniem zawróciła do przedpokoju. Miała nadzieję, że nie
były to znów dzieci sąsiadów, którym często piłka wpadała
do jej ogródka. Kiedyś traktowała to z humorem, ale ostatnim
razem piłka połamała kwiaty, które posadził tam Gabe.
Z impetem otworzyła drzwi.
To nie były dzieci sąsiadów.
Na progu stał Gabe.
Dni mijały, a Gabe nie mógł przestać myśleć o Emily. Czy
żałowała, że spędziła z nim weekend? Czy zaszła w ciążę?
Na pewno by mu powiedziała... Obiecał przecież, że podpi
sze niezbędne dokumenty.
Im dłużej o tym wszystkim myślał, tym bardziej się nie
pokoił. Zbliżał się dzień wyjazdu do Arizony, a on nie miał
żadnych wieści od Emily.
Mogła przynajmniej oddzwonić lub zostawić wiadomość
na automatycznej sekretarce.
W przeddzień wylotu do Arizony nie wytrzymał i poje
chał do Emily. Musiał się z nią pożegnać i chciał to zrobić
osobiście, lecz gdy otworzyła drzwi, wszystko, co zamierzał
powiedzieć, wyleciało mu z głowy.
Miała na sobie szorty i białą bluzkę bez rękawów. Och,
wyglądała wspaniale! Tak wspaniale, że najchętniej porwał
by ją od progu w ramiona i zaniósł do sypialni.
Emily nie ruszyła się od drzwi. Patrzyła na niego bez
Pona & Irena
scandalous
cienia uśmiechu, chyba nawet trochę wrogo, jak na szczegól
nie natrętnego akwizytora. Tak jakby ich wspólny szalony
weekend nigdy się nie przydarzył!
- Cześć, Em - powiedział. - Mogę wejść? - Z wyrazu jej
twarzy wyczytał, że ma pięćdziesiąt procent szans.
Emily z widocznym wahaniem cofnęła się i wpuściła go
do środka. Nie odezwała się ani słowem. Cisza stawała się
coraz bardziej kłopotliwa.
Gabe nie miał pojęcia, co powiedzieć, żeby rozładować
sytuację. Jedno wiedział na pewno - nie powinien jeszcze
pytać o ciążę. Zresztą, chyba sama mu to powie...?
Podszedł do sofy, zastanawiając się, czy powinien usiąść.
W końcu przycupnął nieśmiało na brzegu.
Emily wciąż stała w drzwiach, ojpasując się ramionami.
- Co słychać? - spytał.
- W porządku - odpowiedziała.
- Jutro rano wylatuję do Arizony.
Sztywno skinęła głową, podeszła do stojącego obok ka
napy fotela i usiadła.
- Przygotowujemy się do prezentacji zabawek na konfe
rencję prasową.
Teraz przyszła jego kolej na skinienie głową. Oboje już
znali te fakty, ale przynajmniej znaleźli neutralny temat do
rozmowy.
- Jak wyglądają zabawki? - Do licha, nie zależało mu na
zabawkach! Zależało mu na Emily!
- Mamy już koperty z ziarnami i saszetki z glebą dołą
czone do małych plastikowych biosfer, w których dzieci będą
mogły prowadzić samodzielnie uprawy. Departament Nauki
wspiera nasze wysiłki, aby uzyskać dotacje dla większych
biosfer, przeznaczonych dla wybranych szkół średnich. Do
ktor Marta Elkins będzie koordynatorem programu. Gdy za-
Pona & Irena
scandalous
sieje swoje uprawy w Bio I, w tym samym czasie młodzież
w szkołach zrobi to samo. Potem porównają rezultaty.
Emily zaczynała mówić jego językiem.
- Słyszałem o tym pomyśle. Marta obsiała już wyznaczo
ny sektor rzodkiewkami. Nie mam nic przeciw temu. Choć
sam niespecjalnie lubię rzodkiewki.
- Pamiętam. - Emily się uśmiechnęła.
Ten uśmiech sprawił, że Gabe odprężył się nieco.
- W gruncie rzeczy - przyznał - po prostu chciałem się
z tobą zobaczyć przed wyjazdem.
Jej uśmiech zgasł jak płomień świecy, a Gabe znów ze
sztywniał.
- Po co?.- spytała.
Rzeczywiście, powiedzieli już sobie do widzenia. Po co
więc przyszedł?
Emily starała się wyciszyć emocje i zachować kamienną
twarz. To zawsze było dla niej trudne, nawet na sali sądowej.
Ćwiczyła tę minę z Freddie niejeden raz.
Jesteś prawnikiem, a Gabe twoim klientem, powtarzała
sobie w duchu. Skoncentruj się na tym.
- Chciałem cię zobaczyć przed wyjazdem - powtórzył.
- Dlaczego?
- Emily! - Czyżby w jego oczach czaił się ból? - Chcia
łem cię zobaczyć, żeby ci powiedzieć do widzenia.
- Już powiedzieliśmy sobie do widzenia.
- Wspomniałaś o konieczności podpisania jakichś doku
mentów, na wypadek gdyby...
Dokumenty! Zgoda na rezygnację z praw rodziciel
skich...
Nadzieja, że w ciągu minionych dwóch tygodni Gabe mó
głby zmienić zdanie, została definitywnie pogrzebana. Ostat-
Pona & Irena
scandalous
ni wspólny weekend znaczył dla niego równie niewiele, co
ich małżeństwo. Czy była w ciąży, czy nie - to i tak nie miało
znaczenia. Gabe zamierzał wyjechać bez względu na okoli
czności.
- Mam podpisać jakieś papiery? - powtórzył pytanie.
- Rozumiem, że chcesz wiedzieć, czy jestem w ciąży?
- Postawiła sprawę otwarcie.
- A w i ę c . - Głęboki oddech. - A więc już wiesz?
W Emily obudził się prawnik. Wynik sprawy zależał czę
sto od sposobu, w jaki były formułowane pytania i odpo
wiedzi.
- Nie, nie wiem - odparła, zresztą zgodnie z prawdą.
Ponownie zapadła krępująca cisza. Emily, chociaż gardzi
ła sobą za te nadzieje, rozpaczliwie pragnęła, by Gabe, do
wiedziawszy się, że zaszła w ciążę, zmienił swoje pLarry.
Pragnęła, by zrezygnował z projektu „Biosfera" i został z nią
już na zawsze. Jak mógłby porzucić własne dziecko? Chyba
nie byłaby wtedy w stanie dłużej go kochać...
Ale z drugiej strony wcale nie chciała, by dziecko okazało
się kartą przetargową, jedyną przyczyną odrodzenia się ich
związku.
- Kiedy będziesz wiedzieć? - zapytał.
- Niebawem.
- I co wtedy?
- Wtedy, jeśli wszystko dobrze pójdzie, za dziewięć mie
sięcy zostanę mamą.
- To wiem.
- Co jeszcze spodziewasz się usłyszeć?
Gabe ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że pragnął, by
powiedziała mu jasno, co powinien zrobić. Chciał, żeby po
prosiła: „Skoro mam z tobą dziecko, zostań z nami".
Ale Emily tego nie powiedziała.
Pona & Irena
scandalous
Wpatrywał się w jej nieporuszoną twarz i po chwili dotar
ło do niego, że Emily było właściwie wszystko jedno, czy
będą razem, czy osobno. Na pewno nie będzie go błagała, by
zrezygnował z wyjazdu do Arizony. Tak naprawdę myślała
o nim wyłącznie w kategoriach dawcy!
Równocześnie zdał sobie sprawę, że rozpaczliwie pragnie,
by rzeczywiście była w ciąży!
- Zawiadomisz mnie? - spytał wstając.
Emily podniosła się również.
- Jeśli będzie cokolwiek do przekazania.
Gabe z żalem uznał, że nie ma prawa wymagać więcej.
- Do widzenia, Em.
Odprowadziła go do drzwi.
Gdy sięgał do klamki, odwrócił się jeszcze na moment, by
po raz ostatni wziąć Emily w ramiona. Pocałował ją tylko
raz, ale bardzo mocno i żarliwie. A potem po cichu opuścił
jej dom - i jej życie.
Trzymała się dzielnie, dopóki jej nie pocałował. I jak na
nią spojrzał! Gdyby tak samo pocałował ją dziesięć lat temu,
za nic nie pozwoliłaby mu wsiąść do samolotu!
Emily z ciężkim sercem zamknęła drzwi. Mrugając powie
kami, by powstrzymać napływające do oczu łzy, skierowała się
do łazienki. Przyspieszyła kroku, aż w końcu zaczęła biec.
Tam, z ustami nadal płonącymi po pocałunku Gabe'a,
dowiedziała się, że urodzi jego dziecko!
Podeszła do blatu i w milczeniu wpatrywała się w znak
dodatni na jednym z testów i odpowiednio zabarwione paski
na drugim.
Dziecko! Będzie miała dziecko! Naprawdę była w ciąży!
Pomyłka nie wchodziła w grę, skoro oba testy wykazały ten
sam wynik.
Pona & Irena
scandalous
Emily położyła dłonie na swoim ciągłe jeszcze płaskim
brzuchu. Czuła się nadal normalnie, nie rozpoznawała żad
nych oznak ciąży, o których czytała w fachowej literaturze.
Ale przecież to była bardzo wczesna faza ciąży.
Będzie miała dziecko!
Dziecko Gabe'a. Złapała oddech, po czym podbiegła do
frontowego okna i wyjrzała na ulicę. Powinna mu powie
dzieć. Musi mu powiedzieć!
Ale samochód Gabe'a odjechał już spod domu. Ogarnęło
ją rozczarowanie. Po chwili jednak doszła do wniosku, że
może lepiej się stało.
Była tak podniecona, tak bardzo szczęśliwa. A Gabe pew
nie skwitowałby tę wiadomość jakimś: „Och, to wspaniale,
Em". A potem by odjechał jak gdyby nigdy nic do tej swojej
głupiej biosfery, zamiast pomagać jej wybierać mebelki do
dziecinnego pokoju i chodzić z nią na zajęcia do szkoły ro
dzenia.
Musiała zrobić to wszystko sama, tak jak zaplanowała
wcześniej. Oczywiście, mogła liczyć na Freddie. Ale kto jej
pomoże, gdy wróci z maleństwem ze szpitala do domu?
Cóż, musiała polegać wyłącznie na sobie. Będzie trudno,
lecz jakoś sobie poradzi. Nie ona pierwsza...
Te myśli nie przytłumiły jej szczęścia. Naprawdę mogła
już zacząć wybierać tapety i dekorować pokój dziecinny!
Oczywiście, musiała podzielić się swym szczęściem
z Freddie.
Przeniosła telefon z kuchni do salonu, usiadła na sofie
i szybko wybrała numer przyjaciółki.
Ledwie jednak usłyszała sygnał, rozłączyła się.
Czy rzeczywiście była gotowa do zwierzeń? Czy chciała,
aby Freddie dowiedziała się, że Gabe jest ojcem jej dziecka?
Freddie na pewno zechce poznać szczegóły. A szczegóły
Pona & Irena
scandalous
Emily wolała zachować dla siebie. Poza tym, czy Freddie
dochowa tajemnicy?
Emily z rezygnacją odniosła aparat do kuchni. Musiała się
nad tym wszystkim zastanowić. Zanim ogłosi światu swoją
ciążę, powinna przewidzieć pytania i wymyślić odpowiedzi,
jakich będzie udzielać. Poza tym najpierw powinna skonsul
tować się z lekarzem, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości.
Usiadła przy kuchennym stole, wyciągnęła papier i dłu
gopis i zaczęła robić listę ewentualnych pytań i odpowiedzi.
Pierwsze pytanie brzmiało: kiedy zawiadomić Gabe'a?
Emily przewróciła kartkę papieru na drugą stronę i nary
sowała linię przez środek. Z jednej strony napisała „powie
dzieć teraz", z drugiej „powiedzieć później" i wreszcie „po
wiedzieć po narodzinach".
Popatrzyła na kartkę i z wahaniem przekreśliła słowa „po
wiedzieć teraz".
Miała sporo czasu do namysłu.
Następnego ranka włożyła najbardziej dopasowany ko
stium, świadoma, że będzie to pierwszy strój, który przestanie
nosić. W południe wszyscy pracownicy EduPlaytion zebrali
się w sali konferencyjnej, żeby obejrzeć w telewizji konfe
rencję prasową poświęconą projektowi „Biosfera". Wię
kszość zebranych zainteresowana była zwłaszcza prezentacją
zabawek, ale Emily z uwagą przyglądała się trzem zespołom
pracowników, których pokazywano dzięki łączom satelitar
nym. Na ekranie transmitowano ujęcia z trzech miejsc rów
nocześnie.
Gabe był już w Arizonie. Emily przypatrywała się bacznie
członkom jego zespołu. Ciekawe, ale szczególnie intereso
wały ją kobiety, w towarzystwie których Gabe spędzi naj
bliższe dwa lata.
Pona & Irena
scandalous
Nagle dłonie jej zwilgotniały. Nigdy nie przyszło jej do
głowy, że Gabe mógłby się zakochać albo ożenić z kimś
innym. Przyjęła jako pewnik, że praca jest dla niego najważ
niejsza.
Patrzyła teraz, jak czarował dziennikarzy swoim sławet
nym uśmiechem, jak spokojnie odpowiadał na pytania i do
szła do wniosku, że wyglądał na szczęśliwego, spełnionego
człowieka. Prawdopodobnie już w ogóle nie myślał ani o by
łej żonie, ani o mogącym przyjść na świat dziecku.
Kiedy kamera pokazała zbliżenie jego twarzy, Emily za
uważyła ten jakże dobrze jej znany wyraz oczu - owo spoj
rzenie płonące naukową pasją.
W tym momencie zrozumiała, że dokonała słusznego wy
boru, nie wspominając na razie o dziecku.
W pewnej chwili na dany sygnał drzwi do trzech biosfer
otworzyły się z rozmachem. Członkowie wszystkich zespo
łów pomachali do kamer i zniknęli w środku.
Gabe wchodził ostatni. Kiedy podszedł do drzwi, odwró
cił się i raz jeszcze, jakby zwracał się do kogoś szczególnie
ważnego po drugiej stronie ekranu, pomachał do kamery.
Zanim Emily zdążyła pomyśleć, pomachała mu w odpo
wiedzi.
Drzwi zatrzasnęły się. Ojciec jej dziecka miał pozostać za
nimi całe dwa lata.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ ÓSMY
Po pierwszej wizycie u lekarza, Emily zrozumiała, że jeśli
nie chce zwariować, musi powiedzieć komuś o dziecku.
Wybór padł, oczywiście, na Freddie. Emily nie miała
śmiałości wyznać całej prawdy swoim przywiązanym do tra
dycji, konserwatywnym rodzicom. Może Freddie wpadnie na
pomysł, jak i kiedy bezboleśnie im zakomunikować, że zo
staną dziadkami.
W ostatni weekend odbyło się szumnie zapowiadane przy
jęcie rocznicowe Freddie i Huntera. Świadomość, że w koń
cu osiągnie swój życiowy cel i zostanie matką, pomogła Emi
ly przebrnąć przez ten wieczór. Zdobyła się nawet n# to, by
złożyć przyjaciołom serdeczne i szczere życzenia. Cieszyła
ją myśl, że Freddie i Hunter też wkrótce zostaną rodzicami
i jej dziecko będzie miało towarzysza zabaw.
Umówiła się dziś z Freddie w ich ulubionym barze kanap
kowym. Była bardzo ciekawa reakcji Huntera na nowinę,
jaką zakomunikowała mu Freddie.
Gdy Freddie nie pojawiła się przez kwadrans, zamówiła
dla niej kanapkę z bekonem i awokado.
Podeszła kelnerka z tacą, ale Freddie nadal nie było- Trud
no, jeśli nie przyjdzie, trzeba będzie wziąć tę kanapkę na
obiad...
Im dłużej patrzyła na leżące na talerzu jedzenie, tym wię
ksze ogarniały ją mdłości. Bekon i awokado! Co za pomysł!
Przełknęła szybko ślinę, potem jeszcze raz. Zapach beko-
Pona & Irena
scandalous
nu stawał się coraz trudniejszy do zniesienia... Żołądek pod
jechał jej do gardła... Cóż, znowu dawały o sobie znać po
ranne mdłości.
I właśnie w tym momencie pojawiła się Freddie.
Wyglądała naprawdę okropnie. Jakby zapomniała zrobić
makijaż i skorzystała z usług początkującej kosmetyczki.
Emily próbowała się uśmiechnąć.
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała Freddie. -
Och, świetnie, że już zamówiłaś. - Freddie rzuciła na podłogę
torebkę i siatkę z zakupami i wsunęła się na krzesło. Upiła
łyk mrożonej herbaty i odgryzła kęs kanapki.
Emily przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Nadal
nie czuła się najlepiej.
- Freddie, gdzieś ty była? - Starała się zachować swobod
ny ton. - Na pokazach darmowego makijażu?
Nieco zdumiona Freddie, spojrzała na nią znad kanapki.
- Dlaczego pytasz?
- Twój makijaż jest,.. dziwaczny.
Freddie wyjęła z torebki lusterko.
- Naprawdę? Nie wyglądam seksownie i pociągająco? -
W jej głosie słychać było drwinę.
- Niestety, nie - powiedziała Emily ze szczerością, na
którą mogła sobie pozwolić tylko najlepsza przyjaciółka.
Reakcja Freddie była zaskakująca. W jej oczach zabłysły
łzy.
- Ale ja muszę wyglądać seksownie i pociągająco! - wy
buchła.
- Co się stało, Freddie?
Freddie przygryzła pociągnięte jaskrawoczerwoną po-
madką wargi.
- Myślę, że Hunter ma kochankę.
Mdłości opuściły Emily, jak ręką odjął.
Pona & Irena
scandalous
- To niemożliwe! Hunter? To zupełnie nie w jego stylu...
- On nie chce dziecka! -Freddie była bliska histerii.
- Na pewno chce.,, Całe lata na to czekał.
- Już nie czeka.
W końcu załamana Freddie ze szczegółami opisała Emily
okropną scenę, jaka rozegrała się po przyjęciu rocznicowym,
kiedy to Hunter stwierdził, że trudno płodzić dzieci w mał
żeństwie, w którym małżonkowie ledwie się znają.
Emily zastanowiła się, co powiedziałby Hunter, gdyby
dowiedział się o niedawnych poczynaniach jej i Gabe'a.
Słuchając opowieści Freddie, z której wynikało, że jej
małżeństwo legło w gruzach, Emily, choć naprawdę szczerze
współczuła przyjaciółce, nie mogła przestać myśleć o następ
stwach tego faktu. W głębi ducha liczyła przecież, że Hunter
w pewnym sensie zastąpi jej dziecku ojca, przynajmniej jako
swego rodzaju wzorzec osobowy.
Od razu zawstydziła się własnych myśli. Była potworną
egoistką. Freddie pogrążona była w rozpaczy, którą Emily
sama poznała aż nadto dobrze. Powinna wczuć się w nastrój
przyjaciółki, bardziej zważać na jej uczucia.
- Co zamierzasz zrobić? - spytała.
- Śledziłam go - przyznała się Freddie cichym głosem.
- Och, Freddie! Co za szalone, romantyczne posunięcie!
- Wcale nie. Staram się go lepiej zrozumieć... Powiedział
przecież, że prawie się nie znamy. Ale on wcale nie próbuje
się do mnie zbliżyć, jest zainteresowany kimś zupełnie in
nym! Ona... ona jest blondynką! - Łzy napłynęły jej do
oczu, a Freddie nie była przecież beksą. - Ale odzyskam go!
Przysięgam! Proszę, pomóż mi...
- Oczywiście, zrobię wszystko, co zechcesz - powiedzia
ła skwapliwie Emily.
- Dzięki, - Freddie chwyciła ją za rękę. - Jesteś dobrą
Pona & Irena
scandalous
przyjaciółką. - Pociągnęła nosem. Uważałam, że powin
nam ci powiedzieć, ponieważ nasz projekt „ciążą" będzie
musiał poczekać... To znaczy, jeśli nadal chcesz, żebyśmy
miały dzieci w tym samym czasie...
Emily milczała.
- Przykro mi, Emily - ciągnęła Freddie. - Wiem, że spie
szysz się ze znalezieniem dawcy, ale to nie powinno... - Po
chyliła się ku przyjaciółce i skupiła na niej swe zapłakane
oczy — ale wstrzymaj się jeszcze z decyzją. - Widząc, że
Emily nadal siedzi bez ruchu, dodała: - Nie jesz swojego
lunchu. - Podsunęła jej talerz niemal pod nos,
- No wiesz, oznajmiłaś mi właśnie, że twój mąż ma ro
mans i spodziewasz się, że będę ze smakiem chrupać sałatę
- obruszyła się Emily.
- Skończyłam ze złymi wiadomościami. Możemy zacząć
już jeść.
- W porządku. - Emily spojrzała na swoją kanapkę ze
śródziemnomorską sałatką, a potem ugryzła kęs. Nagle sos
wydał jej się nadzwyczaj pikantny. - Odłożyła kanapkę. -
Może za chwilę - usprawiedliwiła się. - Nie mogę przestać
myśleć o tym, co mi przed chwilą powiedziałaś. - Spojrzała
przez stół i natrafiła na baczne spojrzenie Fredericki Welles
Loren Cole - nieustępliwej prawniczki.
- Jesteś w ciąży, prawda?
- Dlaczego tak sądzisz? - spytała Emily z westchnieniem
winowajcy.
- Kiedy jesteś zdenerwowana, dużo jesz - odpowiedziała
spokojnie Freddie. - Kiedy jesteś szczęśliwa lub na diecie,
pochłaniasz jedzenie niczym odkurzacz. Skoro straciłaś ape
tyt, z pewnością jesteś w ciąży.
Właśnie dzięki umiejętności logicznego wyciągania odpo
wiednich wniosków Freddie uchodziła za jednego z najlep-
Pona & Irena
scandalous
szych prawników w Houston. Emily nie pozostawało
nic innego, jak skinąć twierdząco głową. I mimo że nie po
winna tak jawnie okazywać swego szczęścia, gdy Freddie
pogrążona była w smutku, nie mogła powstrzymać u-
śmiechu.
- Och, Em! - Twarz Freddie złagodniała. - Jakże się cie
szę! Cieszę się... twoim szczęściem... -I zaszlochała w chu
steczkę.
- Zobaczysz, Freddie, tobie też się wszystko ułoży - po
cieszała ją Emily.
Freddie opanowała się wreszcie i wytarła oczy, ścierając
przy okazji resztki tuszu.
- Przede wszystkim muszę przestać beczeć - powiedziała
stanowczo. - Tego by tylko brakowało, żebym tak rozkleiła
się w sądzie!
- Na pewno do tego nigdy nie dojdzie.
Freddie posłała jej słaby uśmiech.
- Wiesz, naprawdę się cieszę. Swoją drogą, szybko się
uwinęłaś, prawda? Zaledwie kilka tygodni temu przegląda
łyśmy listę potencjalnych dawców. Myślałam, że czekają cię
jeszcze liczne formalności, wizyty u lekarzy, badania... Za
powiadało się kilka miesięcy przygotowań - dodała rozważ
nie Freddie.
Emily stopniało serce, gdy Freddie zaczęła przemawiać
do niej swoim prawniczym tonem. Jeszcze chwila i dociekli
wa przyjaciółka domyśli się prawdy.
- Robiłam wykresy temperatur - przyznała czym prędzej
Emily.
- I którego dawcę wybrałaś? Mam nadzieję, że nie kul
turystę?
- Nie... nie kulturystę.
Freddie popatrzyła na nią uważnie, wyczekująco.
Pona & Irena
scandalous
Emily wytrzymała spojrzenie, choć kosztowało ją to wiele
trudu.
- Czy miał kręcone, ciemne włosy i brązowe oczy? -
spytała podstępnie Freddie.
- Tak. - Emily poczuła, że się rumieni.
- Och, Emily... czy on już wie?
Emily pokręciła głową.
- Musisz mu powiedzieć!
- Dlaczego? - Teraz Emily była bliska łez.
- Dobrze wiesz, dlaczego.
- Nie wiem. To moje dziecko! Jemu na nim nie zależy!
Zamknął się w tej głupiej biosferze!
- Może by tego nie zrobił, gdyby wiedział, że spodzie
wasz się dziecka?
- Myślisz, że chciałabym z nim wówczas być?
- Tak - powiedziała Freddie bez cienia wahania. - My
ślę, że chciałabyś z nim być na każdych warunkach.
Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Gabe stał pośrod
ku pustynnej biosfery i rozglądał się wokół z satysfakcją.
Osiągnął wszystko, o czym kiedykolwiek marzył. Powinien
być z siebie dumny.
Kierował projektem, eksperymenty wykonywano zgodnie
z jego zaleceniami. Przedsięwzięcia naukowe, których ce
lem było wyżywienie stale wzrastającej liczby populacji,
budziły żywe zainteresowanie opinii publicznej, a nowe
pełnowartościowe transgeniczne gatunki soi i kapusty wyda
wały się odporne na najbardziej ekstremalne warunki klima
tyczne.
To było to. Szczytowe osiągnięcie w jego naukowej ka
rierze.
Jego szczęście byłoby pełne, gdyby nie dręczące, nie
Pona & Irena
scandalous
dające spokoju pytanie: czy Emily zaszła w ciążę? Minął
dokładnie miesiąc od czasu ich wspólnie spędzonego
weekendu. Powinna już wiedzieć... Powiedziałaby mu, czy
nie?
Powiedziałaby...?
- A po ośmiu miesiącach powinna pani zapisać się do
szkoły rodzenia. Czy jest ktoś, kto mógłby pani towarzyszyć?
- spytał lekarz.
To była druga wizyta Emily w gabinecie specjalisty.
- Tak, Freddie - odpowiedziała.
- To świetnie. Proszę mu powiedzieć, że może przycho
dzić z panią na wizyty przedporodowe.
- Fredericka jest kobietą - poprawiła go Emily.
- To bez znaczenia. - Lekarz nie wydawał się szczególnie
zdziwiony.
Emily wyszła z gabinetu zaopatrzona w broszury, instru
kcje i recepty na witaminy. Miała nieprzyjemne przeświad
czenie, że popełniła błąd.
Zajście z Gabe'em w ciążę nie dało jej pełni satysfakcji
i nie zamknęło sprawy, jak się naiwnie łudziła. Nadal za nim
tęskniła. Chciała przeżywać to wszystko razem z nim. Po
trzebowała go.
Dzisiaj po raz pierwszy usłyszała bicie serca swego dzie
cka - ów niesamowity dźwięk, przypominający łopot moty
lich skrzydeł. W tym podniosłym, cudownym momencie
uśmiechnęła się do pielęgniarki. Zapragnęła wówczas rozpa
czliwie, by Gabe był przy niej.
A przecież czeka ją jeszcze wiele podobnych momen
tów,.. Już wiedziała, że po narodzinach dziecka będzie zna
cznie gorzej. Za każdym razem, spoglądając na niemowlę,
będzie myślała o jego ojcu.
Pona & Irena
scandalous
Dlaczego tego nie przewidziała? Czy naprawdę sądziła, że
będzie w stanie wychowywać dziecko Gabe'a, zapominając
o tym, co ich kiedyś łączyło?
- A więc zgoda, tak? - spytała Marta Elkins.
Współpracownicy Gabe'a siedzieli wokół wypolerowane
go okrągłego stołu w przyjemnie zacienionej części biosfery.
Sprawiali wrażenie, jakby byli na pikniku, ale w rzeczywi
stości uczestniczyli w cotygodniowym zebraniu.
Na spotkaniach tych zgłaszano wszelkie skargi, życzenia,
dzielono się sugestiami. Pomysłodawcą tych konferencji była
doktor Weber i Gabe chemie wyraził na nie zgodę. Jeśli
zespół byłby tu rzeczywiście bardzo długo, na pewno po
jakimś czasie pojawiłyby się problemy. Wówczas sesje takie
przyczyniłyby się do rozładowania atmosfery i załatwienia
wszystkich bieżących spraw. Ale dziś, jego zdaniem, po pro
stu tracili czas.
Przebywał w biosferze od trzech tygodni. Emily musiała
już wiedzieć, czy zaszła w ciążę. Bardzo za nią tęsknił...
Z trudem znosił rozłąkę. Trzy razy dziennie sprawdzał pocztę
elektroniczną i wiadomości na telefonicznej sekretarce.
I wciąż żadnych wieści!
Czy dobrze się czuła? Co porabiała? A jeśli nie zaszła
w ciążę, czy była bardzo zawiedziona?
- Gabe? - Głos Marty wyrwał go z zamyślenia.
Marta Elkins patrzyła na niego, z dezaprobatą marszcząc
brwi.
- Wspaniale - rzekł. - Brzmi świetnie.
Wymienili spojrzenia.
- Co brzmi świetnie? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
.- Oczywiście - obruszył się. Przemknęło mu przez myśl,
że chyba nie wytrzyma przez dwa lata towarzystwa apody-
Pona & Irena
scandalous
ktycznej Marty Elkins. - Omawialiśmy zmianę poziomu wil
gotności, aby lepiej imitować klimat pustyni.
- Nad tym głosowaliśmy kwadrans temu. A teraz mówi
my o usuwaniu kwasów ze zużytych akumulatorów. - Marta
wpatrywała się w niego uporczywie, nie kryjąc rozdrażnie
nia. - I właśnie wyraziłeś zgodę na zrzucenie ich na rośliny
w południowo-zachodnim sektorze.
- Doprawdy?
Marta posłała mu w odpowiedzi lodowaty uśmiech.
- W takim razie przepraszam. - Gabe nie lubił Marty. Od
kiedy miała prawo pisać „dr" przed nazwiskiem, na każdym
kroku manifestowała, że jest od niego lepsza. Zupełnie nie brała
pod uwagę, że Gabe miał większe doświadczenie. Zdawał sobie
jednak sprawę, że bez odpowiedniego tytułu naukowego
w pewnych środowiskach nie mógłby uchodzić za eksperta.
Ciekawe, jak taka Marta przebrnęła przez sesje z doktor
Weber? Cóż, powinien usadzić tę zadufaną w sobie babę,
zanim sytuacja wymknie mu się spod kontroli. Nie mógł
pozwolić, by podważano jego autorytet.
Prawdę mówiąc, rzeczywiście się zamyślił i przestał przy
słuchiwać się dyskusji. Nie mógł skoncentrować się na pracy.
Trafiały się nawet całe godziny, kiedy w ogóle nie myślał
o pracy. Chyba po raz pierwszy w życiu.
Myślał o Emily. Niepokoił się, że nie ma od niej wieści.
I bardzo się niecierpliwił.
Gdy tylko spotkanie dobiegło końca, wrócił do swojej
prywatnej kwatery i otworzył laptop. Zamierzał wysłać do
byłej żony e-mail. Korespondencja, nawet prywatna, była
cenzurowana. W projekt zaangażowano olbrzymie sumy
i obawiano się szpiegostwa przemysłowego lub przecieków
do prasy. Sponsorzy pragnęli jako pierwsi otrzymać wszelkie
informacje i wyniki badań.
Pona & Irena
scandalous
Jak sformułować wiadomość, by zachować prywatność?
Gabe długo zastanawiał się, co napisać. Wreszcie po bez mała
półgodzinie wahań wysłał list. Emily powinna się domyśleć,
o co chodzi, mimo że tekst brzmiał nieco tajemniczo.
Teraz pozostało mu czekać na odpowiedź.
Wiedziała już na pewno, że jest w ciąży. Nigdy przedtem
nie drzemała w ciągu dnia, a, teraz chciało jej się spać każde
go popołudnia. Poza tym często budziła się w środku nocy
i nie potrafiła ponownie zasnąć.
Cóż, jeśli jej organizm tak gwałtownie domagał się zmia
ny ryteiu dnia, nie zamierzała oponować. I tak by zresztą nie
wygrała.
O trzeciej nad ranem obudziła się i poszła do kuchni, by
zrobić sobie koktajl truskawkowy. Potem włączyła komputer.
Kiedy nie mogła zasnąć, po prostu siadała do pracy.
Przeglądała spis nadesłanych listów i nagle zamarła, wi
dząc adres internetowy Gabe'a.
Bardzo długo przyglądała się w zdumieniu króciutkiemu
tekstowi:
„A więc?"
A więc? Jak on śmiał? Nie odzywa się przez dwa tygodnie,
po czym wysyła jedynie dwa słowa? Ze złością odpisała:
„Więc, co?".
W czwartek wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Ga
be popełnił błąd. Poważny błąd, choć nie tragiczny w skut
kach. Można powiedzieć, że był to swego rodzaju sygnał
ostrzegawczy. Powinien po prostu bardziej skoncentrować
się na pracy i przestać myśleć bezustannie o Emily.
Nie dostał od niej odpowiedzi i właśnie zaczynał się za
stanawiać, co też się mogło wydarzyć, gdy nagle zaczął pod-
Pona & Irena
scandalous
lewać niewłaściwą grządkę marchwi. Zbyt późno się zorien
tował. Te marchewki nie powinny teraz dostać wody. Zniwe
czył starannie przygotowany i ważny eksperyment.
Osunął się na plastikowy taboret. Może da się jeszcze
ocalić coś z tej uprawy... Można na przykład zbadać wpływ
zbyt intensywnego nawadniania na cykl wzrostu i zmianę
smaku. Nie da się ukryć, że dotychczas ta marchew smako
wała jak lucerna...
Być może... Wyobraził sobie minę Marty po wysłuchaniu
takiej sugestii.
Do diabła, pragnął jak najszybciej zobaczyć Emily!
Rzucił wszystko, wrócił do swojej kwatery i włączył kom
puter. Na chwilę zamknął oczy. Gdy je otworzył, zobaczył
wiadomość od Emily:
„Więc, co?"
Zamrugał powiekami. I to miało być wszystko? Czyżby
napisała więcej, tylko cenzorzy wykreślili resztę tekstu?
A może z niego żartowała? Może chciała go ukarać?
Nie dowie się tego, nie widząc jej oczu, nie słysząc choćby
modulacji głosu. Cóż, rozmowy telefoniczne były również
cenzurowane.
„Czy zrobiłaś test?" - napisał.
Emily nie była zaskoczona, znajdując w swojej poczcie
internetowej następną wiadomość od Gabe'a. Co miała jed
nak odpowiedzieć?
Wiedziała bardzo dobrze, o co pytał, a ponieważ umieścił
wiadomość na dole strony, zaraz nad zdaniem: „Uwaga! Ko
respondencja może być kontrolowana przez osoby trzecie ze
względu na wymogi bezpieczeństwa", zrozumiała wreszcie
powód niezwykłe zwięzłego formułowania myśli.
Ale mimo wszystko... Mimo wszystko mógł napisać tro-
Pona & Irena
scandalous
chę więcej. Pewnie nie chciał odrywać się ani na chwilę od
swej ukochanej pracy. Była zaskoczona, że w ogóle zadał
sobie trud i wysłał wiadomość.
Usiadła przy biurku, pieszczotliwie dotykając brzucha.
Spotkanie z Gabe'em zakończyło się jej sromotną porażką.
Przegrała po raz drugi, ponieważ znów zaangażowała się
emocjonalnie. Zaangażowała się i przegrała. Próbowała
uwolnić się od Gabe'a, a oto co osiągnęła. Znów miała zła
mane serce.
„Nie" - odpisała i kliknęła natychmiast „wyślij", by przy
padkiem nie zmienić zdania.
Powie mu o dziecku pewnego dnia, gdy zaleczy ranę
w sercu. A zresztą, cóż to za różnica, kiedy Gabe się dowie?
Czy to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie? Przecież
i tak pozostanie w biosferze, podczas gdy ona będzie samo
tnie wychowywać ich dziecko.
Gabe nawet nie zdawał sobie sprawy, jak długo siedział
w swojej kwaterze, wpatrując się martwym wzrokiem w to
jedno słowo:
„Nie".
Przez ostatnie tygodnie zastanawiał się, zdecydowanie
zbyt często, nad rozmaitymi rozwiązaniami, w przypadku,
gdyby Emily zaszła w ciążę. Rozmyślał o niej samej,
o wspólnym wychowywaniu dziecka, o scementowaniu ich
związku.
Tym jednym słowem rozwiała nadzieje, które z taką siłą
zakiełkowały w jego sercu.
Czy doznała ulgi, czy rozczarowania? Czy chciała mieć
jego dziecko, czy też w gruncie rzeczy osoba dawcy była jej
obojętna?
Gabe nie znał odpowiedzi na te pytania.
Pona & Irena
scandalous
W pokoju oświetlonym tylko ekranem monitora napisał:
„Przykro mi, Em".
Naprawdę było mu przykro. Żałował jej i siebie.
Żałował, że nie stało się coś, co się stać mogło i po
winno.
Czy nie mógł przynajmniej zapytać jakie miała plany?
Dodać choćby jedno słowo więcej, napisać coś o życiu
w biosferze, zapytać o postępy prac nad prototypami zaba
wek albo o cokolwiek innego?
Emily czuła się żałośnie, gdy każdego popołudnia pędziła
do domu zatłoczoną autostradą, żeby sprawdzić pocztę inter
netową. Listy przychodziły zazwyczaj wieczorem. Wyobra
żała sobie, jak Gabeje obiad, apotem idziedo swego pokoju
i pisze do niej...
Była przygnębiona i rozczarowana. Cala. ich dotychczaso
wą korespondencja składała się zaledwie z kilku słów, a ona
wciąż liczyła na więcej!
Załóżmy jednak, że napisałby dłuższy list. Czy miałoby
to jakiekolwiek znaczenie? Czy coś by się zmieniło, gdyby
powiedziała mu, że jest w ciąży? Nie. Gabe i tak będzie za
wsze zainteresowany wyłącznie swoją pracą.
Postąpiła słusznie, nie odpowiadając na list.
Gabe spojrzał na zegarek. Nie dostał listu od Emily ani
wczoraj, ani dziś rano.
Może była zdruzgotana wiadomością, że nie zaszła w cią
żę? A może wcale nie miała zamiaru odpowiadać?
Gdy minął trzeci dzień i nic nie nadeszło, Gabe doszedł
do wniosku, że Emily już nie napisze. Najwyraźniej nie
chciała mieć z nim więcej do czynienia.
Pona & Irena
scandalous
Nie pozostawało mu nic innego, jak uszanować jej ży
czenie.
- Jeszcze mu nie powiedziałaś? - spytała Freddie ze zwy
kłą sobie bezpośredniością.
- Nie.
Emily i Freddie zrobiły właśnie pierwszy wypad do skle
pu z odzieżą ciążową. Co prawda Emily jeszcze jej nie po
trzebowała, ale chciała zobaczyć, jaki jest wybór.
-O Boże, to straszne! - skwitowała Freddie.
- Kiedyś mu powiem - broniła się Emily. - Ale teraz nie
widzę sensu zawracać mu głowy. W czym mógłby mi po
móc?
- Nie miałam na myśli Gabe'a - przerwała jej Freddie.
- Chociaż fakt, że go dotąd nie poinformowałaś, jest równie
okropny. Miałam na myśli tę obrzydliwą kwiecistą szmatę,
którą wzięłaś do ręki. Po co te gigantyczne rękawy? Czy
projektanci myślą, że ciężarne kobiety tyją przede wszystkim
w ramionach?
Emily odwiesiła sukienkę. Rzeczywiście, była okropna.
- Wyobrażasz sobie, że mogłabym ubrać się w coś takie
go do pracy? - Freddie skrzywiła się z niesmakiem. - Ława
przysięgłych chyba nigdy nie opowiedziałaby się po stronie
mojego klienta.
- Nigdy nie wiadomo, może właśnie wzbudziłabyś ich
współczucie i sympatię? - Emily się roześmiała. - Cóż,
Freddie, jesteśmyw zwykłym centrum handlowym, nie mo
żesz zbyt wiele wymagać. Ale jestem pewna, że są gdzieś
sklepy ze strojami ciążowymi dla kobiet biznesu.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? - Freddie nie
ustępliwie wracała do interesującej ją sprawy. To była jej
ulubiona sądowa praktyka - zmiana tematu, a potem, gdy
Pona & Irena
scandalous
świadek się odprężył i zdekoncentrował, nagłe i niespodzie
wane pytanie.
Jednak tym razem nie osiągnęła celu. Emily po prostu nie
odpowiedziała.
Każdego ranka, a wiele razy również w nocy, sprawdzała
pocztę internetową, ale nie było żadnych następnych wiado
mości od Gabe'a. Doszła więc do wniosku, że interesowało
go wyłącznie to, czy zaszła w ciążę. A gdy dowiedział się,
że nic z tego, natychmiast o niej zapomniał.
A zatem postąpiła słusznie, zachowując milczenie.
Wraz z nadejściem jesieni upały na pustyni nieco zelżały.
Jednak system chłodzący nie spisywał się najlepiej i w mie
szkalnej części biosfery temperatury były wyższe, niż prze
widzieli to inżynierowie.
Cały zespół odczuwał potworne zmęczenie. W końcu po
długich i burzliwych naradach postanowiono przeprowadzać
niektóre eksperymenty nocą, gdy było trochę chłodniej.
Nocna praca sprzyjała rozmyślaniom. Gabe, chcąc nie
chcąc, myślał dużo o Emily. Bardzo chciał ją zobaczyć.
A ponieważ nie mógł do niej pojechać, musiał wymyślić
jakiś sposób, by ona przyjechała do niego.
Usiadł przy komputerze i zaczął pisać:
„Cześć, Emily. Co u ciebie słychać? U nas wszystko
w porządku..."
Okropne! Jak list nastolatki piszącej z wakacyjnego obozu
do mamy.
„Cześć, Emily. Czytałem właśnie sprawozdania z projektu
«Zabawka» i..."
To również nie brzmiało zbyt dobrze.
„Cześć, Emily! Jak się masz? Odkryliśmy gatunek psze
nicy, który może rosnąć bez jednej kropli deszczu..."
Pona & Irena
scandalous
Fatalnie.
Kiedy rozważał następny pomysł, przyszedł e-mail od
Larry'ego, dyrektora Inżynierii Żywienia.
„Gabe, potrzebujemy twojej zgody na eksperymenty, któ
re szkoły rozpoczną równocześnie z Martą. Trzeba wystarto
wać w drugim tygodniu września, żeby uzyskać wyniki do
świąt Bożego Narodzenia. Czy prawnicy mogą zatwierdzić
za ciebie prototypy zabawek?"
Oczywiście, że mogą. Za to im przecież płacił. Gabe za
czął pisać odpowiedź i nagle przerwał.
Uśmiechając się pod nosem, napisał:
„Larry, chcę zobaczyć prototypy, nim zostaną wysłane do
szkół. Trzeba się jeszcze raz spotkać i zapiąć umowę na ostat
ni guzik. Zaproś specjalistów i prawników z EduPlaytion
i przyjedźcie tu wszyscy na spotkanie".
Pona & Irena
scandalous
ROZDZfAŁ DZIEWIĄTY
Jeśli Emily musiała już zobaczyć Gabe'a, to teraz był
właśnie najodpowiedniejszy moment. Z końcem lata ustały
poranne mdłości, no i nadal mogła nosić większość ze swo
ich normalnych ubrań. Gabe nie miał szans rozpoznać, że
była w ciąży.
Widzieli biosferę błyszczącą w słońcu pustyni, na długo
zanim dojechali do niej wynajętym mikrobusem. Emily po
dróżowała w towarzystwie swojej asystentki, dwóch przed
stawicieli NASA oraz członków biura projektowego Edu-
Playtion. Dyrektor Inżynierii Żywienia pojechał wcześniej,
żeby poczynić stosowne przygotowania.
Na miejscu okazało się, że wszyscy musieli przejść przez
procedurę odkażającą. A mimo to, o ile Emily dobrze zrozu
miała, pracownicy biosfery mieli być oddzieleni od gości
szkLarrym ekranem.
Emily uznała to za lekką przesadę. Nieodparcie nasuwało
jej się skojarzenie z podróżą w przestrzeń kosmiczną.
Całkiem straciła dobry humor, gdy dowiedziała się, że
musi wziąć prysznic i poddać się odkażaniu. Nie do wiary!
Przecież i tak nie miała szans na bezpośredni kontakt z Ga
be'em i jego drogocennymi roślinami!
Naprawdę była zirytowana, ponieważ diabli wzięli jej sta
ranny makijaż i nienaganną fryzurę. Na dodatek wszyscy
musieli włożyć białe kombinezony. W tym stroju Gabe nie
odkryłby jej ciąży, nawet gdyby miała za chwilę rodzić!
Pona & Irena
scandalous
Zaczesała wilgotne włosy do tyłu w koński ogon i za po
mocą szminki i tuszu, które po odkażeniu mogła ze sobą
wnieść do biosfery, poprawiła nieco makijaż. Podejrzewała
jednak, że pomimo tych starań i tak nie wywrze na nikim
piorunującego wrażenia.
Gabe czekał na gości w zaimprowizowanym naprędce po
koju konferencyjnym.
Spojrzeli na siebie przez szybę.
Gabe jak zwykle prezentował się świetnie. Był opalony.
Emily wiedziała, że opalenizna nie jest zdrowa, ale niektó
rym ludziom bez wątpienia przydawała atrakcyjności!
Gdy w zamyśleniu usiadła na wprost niego, obdarzył ją
niezobowiązującym uśmiechem, pod wpływem którego jej
serce stopniało jak wosk.
Odwzajemniła uśmiech. Nie mogła temu zaradzić. Kocha
ła go i wiedziała, że zawsze będzie go kochać.
Ktoś chrząknął znacząco i Emily wróciła do rzeczywisto
ści. Zdała sobie sprawę z obecności innych ludzi w pokoju.
Czy zdążyli zauważyć, że zapatrzyła się na Gabe'a jak
nastolatka w fotos swego ulubionego gwiazdora?
Nie patrząc już na nikogo, energicznym ruchem rozerwała
papierową kopertę i wyjęła dokumenty.
Nadal ją kochał. I zawsze już tak pozostanie.
Sprowadzenie jej tu i poddanie odkażeniu kosztowało for
tunę. Larry przez cały ranek narzekał na koszta. Ale dla
Gabe'a pieniądze nie miały znaczenia. Zobaczenie Emily
warte było każdych pieniędzy!
Uśmiechnął się, widząc ją w za dużym, białym kombine
zonie. Jej wilgotne, zaczesane do tyłu włosy przypomniały
mu wspólny prysznic i to, co było potem.
Ostrożnie sięgnął po szklankę filtrowanej wody. Drżały
Pona & Irena
scandalous
mu ręce, ponieważ musiał walczyć z przemożną chęcią opu
szczenia sterylnego pomieszczenia, otwarcia zewnętrznych
drzwi i wzięcia Emily w ramiona. A to znaczyło, że gotów
był zniszczyć cały projekt pustynnej biosfery! O Boże, co się
z nim działo?
Z największym wysiłkiem skupił wzrok na plastikowych
globusach, które miały być wysłane do szkół, a potem zaczął
kartkować umowy, nieudolnie udając, że je czyta. W tym
stanie ducha mogliby podsunąć mu milionowy rachunek,
a on podpisałby go bez chwili wahania.
Choć aparatura dźwiękowa nadawała głosowi Emily me
taliczny pogłos, choć dzieliła ich szklana bariera, od wielu
miesięcy nie był tak blisko niej...
Jednak wciąż zbyt daleko.
Dobrze się stało, że Emily przebadała te umowy punkt po
punkcie, rzec można, pod mikroskopem, ponieważ teraz nie
byłaby w stanie skupić się na pracy.
Oto Gabe, ojciec jej dziecka, siedział tuż obok niej, za
szybą. A miała wrażenie, że przebywał na Księżycu.
Emily zerkała na niego kątem oka, gdy każdy z pozosta
łych uczestników spotkania referował z przejęciem swoje
dokonania. Dopiero gdy nadeszła kolej Gabe'a, Emily odprę
żyła się, ponieważ mogła patrzeć na niego jawnie i bez skrę
powania.
- Doktor Elkins i ja uważamy, że krótsza odmiana ku
kurydzy bardziej nadaje się do uprawy w szkolnych biosfe
rach. Wyrasta tylko na taką wysokość... - Gabe wstał, żeby
pokazać wysokość dłonią. Miał na sobie szorty w kolorze
khaki.
Emily lekko westchnęła i właśnie wtedy to poczuła- de
likatne drżenie wewnątrz jej ciała.
Pona & Irena
scandalous
Przycisnęła dłoń do tego miejsca, a kiedy ją odjęła, znów
poczuła coś w rodzaju delikatnego łaskotania.
Nagle zdała sobie sprawę, że to były pierwsze ruchy ich
dziecka!
Udało jej się zachować zimną krew. Nadal siedziała nie
ruchomo, patrząc wprost na Gabe'a i tylko częstym mruga
niem powiek powstrzymywała łzy szczęścia. Ach, jakże
chciałaby ująć dłoń Gabe'a i położyć ją na swoim brzuchu!
Jak zareagowałby, czując ruchy dziecka? Po co się nad tym
w ogóle zastanawia? Nawet gdyby wiedział o dziecku, nie
mógłby złamać środków ostrożności, które zastosowano wo
bec przybyszów z zewnątrz.
A jeśli kiedyś będzie musiała przynieść tutaj dziecko? Nie,
tego by nie zrobiła... Gabe nie mógłby nawet wziąć go na
ręce! Boże, co za koszmar - mieć dziecko i nie móc go nawet
dotknąć!
W tym momencie postanowiła, a nawet przyrzekła sobie
uroczyście, że przyjedzie tu z dzieckiem dopiero w dniu,
w którym Gabe będzie opuszczać biosferę.
Spotkanie dobiegło końca.
- Nie wiem jak pozostali, ale ja potrzebuję przerwy -
oświadczył Larry.
Emily zdecydowanie go poparła. Była głodna i zmęczona.
- Przygotowaliśmy dla was lunch - dodał Larry. - Po
jedzeniu możecie się państwo przespacerować ścieżkami wy
tyczonymi dla publiczności i obejrzeć niektóre z naszych
eksperymentów. Ostrzegam jednak, że po opuszczeniu tego
pomieszczenia, musicie ponownie poddać się procedurze od
każania.
Wszyscy nieznacznie się skrzywili.
Emily z apetytem pochłonęła lunch — sałatkę zrobioną
z warzyw rosnących w biosferze.
Pona & Irena
scandalous
Gabe nie jadł z gośćmi. Kiedy wrócił, dał jej znak gestem
dłoni, by podeszła do szyby.
- Mam kilka pytań - powiedział. - O ile możesz zostać
trochę dłużej...
- Jack na pewno wszystko ci wyjaśni - wtrącił się Larry.
Gabe nic nie powiedział, tylko posłał prezesowi swej fir
my miażdżące spojrzenie.
- No tak, Emily jest na pewno lepiej zorientowana -
szybko zreflektował się Larry. A potem, rozglądając się wo
kół, zapytał: - Kto z państwa wybiera się na zwiedzanie?
Gabe kartkował papiery, dopóki wszyscy nie wyszli.
- O co chcesz zapytać? - odezwała się wreszcie Emily.
Uśmiechnął się lekko.
- Co u ciebie słychać?
Właśnie poczułam ruchy naszego dziecka! - powinna za
wołać z radością. Ale ani nie mogła, ani nie chciała tego
robić. Przede wszystkim zaś, nie starczyło jej odwagi. Do
statecznie ciężko będzie jej rozstać się z nim za godzinę. Nie
mogła narażać się na jeszcze gwałtowniejsze emocje. To
mogłoby zaszkodzić dziecku...
- Wszystko w porządku - odpowiedziała w końcu. -
Mam dużo pracy. Jestem bardzo zajęta. Niedługo mamy pro
gram w telewizji, w którym chcemy zaprezentować zabawki
opinii publicznej.
- Wiem. - Uśmiechnął się i powiódł wzrokiem po jej twa
rzy. - Robili tu zdjęcia kilka tygodni temu. Sympatyczni ludzie.
Emily skinęła głową.
Gabe rozejrzał się po pokoju i uśmiechnął przepraszająco.
- C z y już...? Czy...
Nie dokończył, ale domyśliła się, o co pytał.
- Nie - powiedziała szybko. Chciał wiedzieć, czy już
wybrała dawcę.
Pona & Irena
scandalous
- Aha.
- Powiedziałam ci już, że mam teraz mnóstwo pracy i..,
- Tak...- Uśmiechnął się znów.
Milczeli przez chwilę.
- Jeśli chodzi o umowę... - podjęła Emily.
- Umowa jest w najlepszym porządku - przerwał jej
szybko. - Po prostu chciałem zamienić z tobą kilka słów
na osobności. O ile w tych warunkach jest to w ogóle mo
żliwe.
Dało się słyszeć natarczywe pukanie do drzwi, a po chwili
pojawiła się w nich głowa atrakcyjnej brunetki.
- Gabe, jeśli skończyłeś, jesteś nam potrzebny. Mamy
przeciek w przewodach irygacyjnych w sektorze siedemna
stym. - Nieznajoma spojrzała z niechęcią na Emily. — Prze-
prowadzenie odkażania tylu osób w tak krótkim czaasie prze-
ciążyło system obiegu wody.
Gabe spojrzał wymownie na Emily.
- Niestety, muszę już iść.
Zebrała swoje rzeczy.
- Oczywiście. Czyż tak nie jest zawsze?
- Emily...
- Do widzenia, Gabe. Do zobaczenia.
Dwadzieścia cztery godziny później Gabe zasiadł przed
komputerem. Zamierzał wysłać list do Emily. Postanowił
pisać do niej dopóty, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Nie
wiedział oczywiście, co napisać, ale czy kiedykolwiek to
wiedział? Po prostu nie chciał z nią tracić kontaktu.
Ostatecznie zawiadomił ją o naprawie instalacji hydrauli
cznej oraz o roślinach, które podzieliły los nieszczęsnej mar
chewki i otrzymały zbyt dużą dawkę wody. Nie napisał rzecz
jasna że stało się to w pewnym sensie z powodu przyjazdu
Pona & Irena
scandalous
grupy gości. Nie chciał wchodzić w szczegóły, zwłaszcza że
wszystko czytali cenzorzy.
Pragnął jej wspomnieć również o Marcie Elkins. Ta ko
bieta oskarżyła go o uszkodzenie całego obiegu wodnego
biosfery.
Marta zapewne miała rację. Co prawda nie wysunęła jaw
nych zarzutów, ale wyraźnie zasugerowała, że niepotrzebnie
zwoływał to spotkanie.
Miał tylko nadzieję, że nie domyślała się prawdziwego
powodu jego postępowania. On po prostu musiał zobaczyć
Emily.
A teraz, gdy już ją zobaczył, chciał ją widzieć ponownie.
„... .miło cię było widzieć. Gabe."
Emily przeczytała wiadomość aż cztery razy. Gdyby nie
było podpisu, nie uwierzyłaby, że to od Gabe'a. Pisał o pro
jekcie i o przecieku, który zniszczył jedno z doświadczeń. Za
pierwszym razem Emily przeczytała tekst pobieżnie, zasta
nawiając się, dlaczego w ogóle Gabe ją o tym informuje.
Potem zrozumiała, że po prostu chciał szczerze napisać
o swoich problemach. Złościł się na siebie, że nie wziął pod
uwagę delikatnego systemu wodnego biosfery.
Gabe nigdy tak z nią nie rozmawiał.
Emily siedziała przed swoim domowym komputerem
i czytała list od Gabe'a, jedząc truskawkowy jogurt. Jakiś
czas temu doszła do wniosku, że po lekkiej kolacji lepiej
zasypia.
Właściwie po raz pierwszy poczuła się zobowiązana do
odpowiedzi.
Najpierw poinformowała go, że miniatury biosfer dostar
czono do szkół. Prawdopodobnie zresztą już o tym wiedział.
Przyznała, że rozmiary eksperymentu z biosferą wywarły na
Pona & Irena
scandalous
niej duże wrażenie, podobnie jak jego osobista rola w tym
wielkim przedsięwzięciu.
„Jestem dumna z ciebie, ale również z tego, że sama
wniosłam skromny wkład do tego projektu..,"
Czy nie zabrzmiało to fałszywie? Ku swemu ogromnemu
zdumieniu doszła do wniosku, że te słowa płynęły z głębi jej
serca. Owszem, nadal irytowało ją przesadne oddanie i po
święcenie Gabe'a dla pracy, ale nie zmieniało to faktu, że
była z niego dumna.
Z westchnieniem kliknęła polecenie „wyślij", wyłączyła
komputer i poszła do łóżka.
Następnego wieczoru jej umysł zaprzątało pytanie, czy
Gabe wyśle odpowiedź.
W końcu nie wytrzymała i włączyła komputer.
List był równie długi, jak poprzedni. Zanim skończyła go
czytać, miała łzy w oczach.
„Po prostu poświęcam temu projektowi dwa łata swego
życia i chcę uniknąć wszelkich pomyłek".
Emily uśmiechnęła się do siebie. To właśnie było w stylu
Gabe'a.
„Wiesz, Em, dwa lata temu wróciłem na pustynię, gdzie reali
zowałem projekt «Sahara». Zapytałem o Rahima. To był mały
chłopiec, który kręcił się wokół nas, usługiwał nam i robił spra
wunki. Och, powinnaś go zobaczyć! Nogi miał tak cienkie, że
nawet trudno to sobie wyobrazić, a brzuch ogromny. Karmiliśmy
go i z wolna zaczął przybierać na wadze. Kiedy odjeżdżaliśmy,
wyglądał już jak normalny nastolatek. Myślałem wówczas, że
miał dwanaście lat, okazało się, że miał siedemnaście.
Kiedy wróciłem, spytałem o niego i powiedziano mi, że
odszedł. Z początku pomyślałem, że umarł, ale okazało się,
że wyjechał do szkoły. Wyobraź sobie, Em, on zamierza
zostać lekarzem! Studiuje w Londynie i chce wrócić potem
Pona & Irena
scandalous
do siebie, żeby praktykować. Tylko pomyśl! Sam omal nie
umarł z głodu, a teraz będzie lekarzem! I to wszystko dzięki
temu, że zaczął się prawidłowo odżywiać!"
Emily nie chciała wiedzieć nic więcej. Nie chciała słyszeć
o tamtej osadzie i uprawach, które dziesięć lat temu naukow
cy wyhodowali na pustyni. Tamto miejsce zniszczyło jej
małżeństwo,
„To dlatego tak ciężko pracuję..."
Nie chciała niczego rozumieć ani tym bardziej wczuwać
się w jego sytuację. Nie chciała wiedzieć więcej o mężczyź
nie, który był kiedyś jej mężem.
Nie chciała bardziej go pokochać.
Dlatego nie odważyła się odpisać.
Dwie godziny bezsennie przewracała się na łóżku, w koń
cu z westchnieniem wsunęła stopy w kapcie i wstała. Włą
czyła komputer i napisała:
„Myślę, że to wspaniałe uczucie odmienić czyjeś życie.
Mam nadzieję, że i ja odmieniłam twoje".
Gdy tylko wysłała list, wiedziała, że popełniła błąd. Ale
było za późno.
Oparła się na krześle i gapiła martwym wzrokiem w pusty
ekran. I wtedy poczuła znajome drżenie w środku ciała.
Z uśmiechem przyłożyła dłonie do łagodnie zaokrąglonego
brzucha i powiedziała miękkim głosem:
- Wiesz, mały, twoja mama strzeliła właśnie straszliwego
byka. Ciekawe, co odpowie na to twój tatuś?
Gabe odebrał wiadomość od Emily i natychmiast pobiegł
do sali gimnastycznej, gdzie przez czterdzieści minut zapa
miętale ćwiczył.
Emily nigdy mu nie wybaczy, że ją zostawił... Utracił ją
na zawsze.
Pona & Irena
scandalous
Wziął prysznic i wrócił do komputera, nadal bardzo zmar
twiony. Emily wciąż nie potrafiła wybaczyć mu błędów, któ
re popełnił w młodości. To było przecież zbyt dawno, by
nadal tym żyć. W przypływie nadziei napisał: „Przebaczysz
mi?" i wysłał wiadomość.
Każdego dnia przez cały tydzień wysyłał przekaz tej samej
treści. Jeśli będzie trzeba, gotów był wystukiwać do niej te
dwa słowa przez cały miesiąc.
Ale jego cierpliwość nie została wystawiona na aż tak
ciężką próbę. W niedzielę wieczorem nadeszła odpowiedź od
Emily:
- Czy już mu powiedziałaś? - zapytała Freddie, gdy
przyszła, by pomóc Emily urządzać pokój dziecinny. Właśnie
naklejały dekoracyjne paski na tapecie.
- Nie - odpowiedziała Emily.
- Dlaczego?!
Emily wręczyła stojącej na drabinie Freddie wilgotny pa
sek papieru.
- Ponieważ przez ostatnie trzy miesiące zachowuje się
wspaniale - powiedziała.
- Wspaniale, czyli jak?
- Troszczy się o mnie o wiele bardziej, niż gdy byliśmy
zaręczeni.
- A więc wysłanie kilku listów pocztą elektroniczną jest
dla ciebie przejawem troski?
- Pisze codziennie. Rozmawiamy o tak wielu sprawach!
I poświęca mi tyle uwagi nie dlatego, że noszę jego dziecko...
- Ale nosisz jego dziecko - powiedziała z naciskiem
Freddie.
- On o tym nie wie - nie dawała za wygraną Emily.
Pona & Irena
scandalous
Freddie wygładziła zmarszczki na pasku kolorowej tapety
i zeszła z drabiny, by ją przesunąć dalej. - Nie mogę uwie
rzyć, że zdecydowałaś się na kaczki.
- Są bardzo wdzięczne, nie uważasz?
- Moim zdaniem za dużo żółci.
- Ale jest też granat i biel. - Emiły wręczyła przyjaciółce
kolejny pasek.
- Tylko granat ratuje ten pokój przed kompletnym ki
czem. - Freddie była bezlitosna.
- Naprawdę tak uważasz?
- Mówię serio. Jeśli zamiast granatu byłby tu błękit, to
nie poświęcałabym na tę pracę niedzielnego popołudnia.
- Tak czy owak, dzięki.
- No więc, kiedy mu powiesz? - dociekała Freddie.
Emily uśmiechnęła się tajemniczo. Metody Freddie już na
nią nie działały. Potrafiła przewidzieć następne pytanie pół
godziny naprzód.
- Po urodzeniu dziecka.
- Jak długo po urodzeniu?
- Tego nie wiem. Początkowo myślałam, że to będzie zbyt
okrutne powiedzieć mu o dziecku, gdy nie będzie mógł nawet
wziąć go na ręce... - Westchnęła. - Ale teraz sama nie wiem.
Każdego dnia czekam na jego list. I podoba mi się la sytuacja.
Boję się, że jak mu powiem o dziecku, przestanie się między
nami układać. Będzie się dziwił i złościł, że nie zawiadomiłam
go wcześniej. Może pomyśleć, że chciałam go ukarać... Och,
Freddie, być może Gabe nawet przestanie pisać!
Freddie rzuciła jej pogardliwe spojrzenie.
Powinnaś chyba wybrać tapetę w kury, zamiast w ka
czki. Lepiej by do ciebie pasowała.
- A jeśli po prosto złoży mi gratulacje i będzie się zacho
wywał, jakby nic się nie stało?
Pona & Irena
scandalous
- Myśliszj że to możliwe?
- Chyba nie... - Przeczesała dłonią włosy. - Zresztą, nie
mam pewności! Nigdy w życiu nie zachowywałam się tak
nielogicznie!
- To podobno domena kobiet - prychnęła Freddie. - Cóż,
w twoim wypadku to po prostu hormony. W końcu jesteś
w ciąży. Wydaje mi się jednak, że powinniście poważnie
porozmawiać.
- Wiem. - Emily podała przyjaciółce kolejny pasek. -
Ale ja nie palę się do tej rozmowy.
- Powinnam walnąć was oboje czymś ciężkim po głowie
- zawyrokowała Freddie z westchnieniem.
Emily wyglądała przez okno w biurze, zastanawiając się
nad niedawnymi słowami Freddie, gdy nagle usłyszała natar
czywe pukanie.
- Emily, mogę na chwilę? - Nie czekając na odpowiedź,
Bill Stone wkroczył do jej biura, po czym starannie zamknął
za sobą drzwi.
Wyprostowała się natychmiast. To nie mogły być dobre
wiadomości.
- Twój projekt bardzo interesująco się rozwija - za
czął, jeszcze zanim usiadł na fotelu przy jej biurku. -
Trzej producenci zabawek wystąpili przeciw nam na dro
gę prawną, kwestionując naszą umowę z Inżynierią Ży
wienia.
To rzeczywiście nie były pomyślne wieści.
- Na jakiej podstawie?
- NASA jest stroną rządową i powinna ich zdaniem ogło
sić publiczny przetarg.
- Ale Inżynieria Żywienia nie jest agendą rządową.
Bill pstryknął palcami i spojrzał w sufit.-
Pona & Irena
scandalous
- Jednak „Biosfera" to wspólny projekt rządu i prywat
nego przemysłu.
- A zatem ludzie z departamentu prasowego NASA mają
problem.
- My też, a raczej ty osobiście. Zaczęły się pomówienia,
plotki... Oni po prostu wietrzą sensację i liczą na pomoc
prasy. Już wyniuchali, że istnieją jakieś powiązania pomiędzy
EduPlaytion a Inżynierią Żywienia, że dostaliśmy kontrakt
przez protekcję...
- Bo to prawda.
Bill skrzywił się i przytknął rękę do ucha. Potem poklepał
się po kieszeni.
- Coś mi zabrzęczało w aparacie słuchowym. Czasami
tak się dzieje. Co powiedziałaś?
W porządku. Emily wiedziała z doświadczenia, że Bill na
ogół nie słyszał kwestii, których nie chciał przyjąć do wia
domości.
- Zastanawiałam się, co sugerujesz jako strategię ob
ronną?
- Cóż, na przykład „obraza kobiety na wysokim stanowi
sku". Nie sądzisz, że to dobra zasłona dymna?
W dodatku prawdziwa, pomyślała Emily, ale nie odważyła
się tego powiedzieć.
- Jeśli nadal będą snuć insynuacje na ten temat, powinnaś
zwołać konferencję prasową i powiedzieć, że mężczyzna na
twoim miejscu nie byłby o nic oskarżany. Tak się jednak
składa, że jesteś młodą i ładną kobietą, a zatem wszyscy od
razu posądzają cię, że tylko dzięki protekcji zdobyłaś tak
intratny kontrakt... Coś w tym rodzaju, nie sądzisz?
Emily uśmiechnęła się słabo.
Bill zapalił się do swojej koncepcji obrony:
- Wiesz, to znakomity plan. Właściwie, dlaczego by nie
Pona & Irena
scandalous
zwołać konferencji prasowej już teraz, żeby zapobiec szerze
niu tych wstrętnych pomówień?
Sięgnął po telefon stojący na stoliku obok kanapy.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł - zaprotestowała
z ożywieniem.
Spojrzał na nią figlarnie, potem uśmiechnął się, pewien,
że martwiła się swoim wyglądem.
- Wyglądasz świetnie - powiedział. - Ciąża przysporzy
ci wielu sympatyków. - Nacisnął przycisk interkomu.
Emily wstała i wyszła zza biurka.
- Nie sądzę - powiedziała zdecydowanie, a następnie
rozłączyła go z sekretarką.
Zmarszczył brwi.
- Widzę, że nie rozumiesz powagi sytuacji, Emily.
- Myślę, że ty niewiele wiesz o tej sprawie. Czy znasz
Gabriela Valerę, właściciela Inżynierii Żywienia?
- Tak - odpowiedział Bill niecierpliwie, nadal trzymając
rękę na telefonie.
Emily oparła dłonie na swoim wystającym brzuchu,
- To jego dziecko - oświadczyła.
Bill nawet nie mrugnął powieką. Po kilku sekundach
znów klepnął się.w ucho i wyjął aparat słuchowy.
- Bateria się wyczerpała - powiedział spokojnie. - Pójdę
po następną. - Zamaszystym krokiem wyszedł z pokoju.
Obydwoje wiedzieli, że wszystko usłyszał. Krążyły zre
sztą pogłoski, że wcale nie potrzebował aparatu słuchowego.
Emily została sama. Sama ze swoimi problemem. W do
datku zaczęła się zastanawiać, czy jutro rano jeszcze będzie
tu pracować. Lekko potarła palcami brzuch. Dziecko odpo
wiedziało na ten gest kolejnym saltem.
Dziecko. Musi myśleć o dziecku. Potrzebowała pracy
i ubezpieczenia zdrowotnego. Wzięła głęboki oddech i wró-
Pona & Irena
scandalous
ciła do biurka. Jeśli chce zachować stanowisko, musi obmy
ślić skuteczną strategię przeciwko roszczeniom konkurencyj
nych firm zabawkarskich.
Po godzinie, gdy nadal zapamiętale pracowała, pojawił się
z powrotem Bill.
- Nowe baterie w aparacie słuchowym? - spytała na wstępie,
a gdy przytaknął, oświadczyła: - Wymyśliłam strategię obrony.
- Zamieniam się w słuch - odparł, siadając na kanapie.
- Przyznamy, że dostaliśmy kontrakt, ponieważ Gabe i ja
poznaliśmy się jeszcze na studiach.
Ręka Billa bezwiednie skierowała się do ucha,
- Aparat jest w porządku, Bill - przypomniała.
- Tego się właśnie obawiałem.
- Och, sprawa wygląda jeszcze gorzej - dodała Emily
słodkim tonem. - Gabe i ja byliśmy kiedyś małżeństwem.
Myślę, że powinieneś wiedzieć wcześniej, zanim doniesie ci
o tym jakiś wścibski reporter.
Bill wyglądał zupełnie tak, jakby przechodził atak poran
nych mdłości.
- Jeśli zaczniemy się bronić, nasi adwersarze uznają, że
jesteśmy winni i mamy coś do ukrycia. A właściwie co z te
go, że dostaliśmy kontrakt w wyniku osobistych znajomości?
Mężczyźni robią to przez cały czas.
Wzrok Billa padł na jej brzuch.
- No, chyba nie aż tak osobistych - skomentował.
Emily uniosła podbródek.
-.. On o niczym nie wie - powiedziała. - I chciałabym,
żeby na razie tak zostało.
Wciągając głęboko powietrze, Bill rozparł się wygodnie
na kanapie.
- Myślę, że lepiej będzie, jeśli nie zapytam, kto i o czym
nie wie.
Pona & Irena
scandalous
- Sprawdziłam nasze kontrakty. Mamy umowę wyłącznie
z Inżynierią Żywienia. NASA nigdzie nie występuje, chociaż
to prawda, że jej przedstawiciele uczestniczyli w rozmo
wach. Być może mają osobną umowę z Inżynierią Żywienia,
ale to nas nie dotyczy.
Bill uśmiechnął się po raz pierwszy od czasu, gdy wszedł
do pokoju.
- Teraz usłyszałem cię głośno i wyraźnie - oświadczył,
po czym szybko wyszedł.
Emily zwołała cały zespół prawny EduPlaytion i zrobiła
burzę mózgów. Kiedy późnym wieczorem wychodziła z biu
ra, myśląc już tylko o szybkim dotarciu do domu i sprawdze
niu wiadomości od Gabe'a, przed garażem parkingowym
oślepił ją jaskrawy błysk światła.
- Pani Shaw? - Błysnął kolejny flesz. - Czy może pani
skomentować pozew wniesiony przez firmę Hanecker? - Ja
kaś kobieta podsunęła Emily mikrofon.
- Wystąpię ze stosownym oświadczeniem jutro - odpo
wiedziała, dziwiąc się, że reporterzy tak szybko o wszystkim
się dowiedzieli.
- Czy może pani powiedzieć naszym telewidzom, co
znajdzie się w tym oświadczeniu?
Telewidzowie? W kręgu światła zobaczyła mężczyznę
z ręczną kamerą na ramieniu. Na kamerze było logo lokalnej
stacji telewizyjnej. Kręcili! Emily w obronnym geście przy
łożyła aktówkę do brzucha.
- Telewidzowie dowiedzą się o tym jutro. - Zaczęła
szybko zdążać w stronę samochodu. Za nic w świecie nie
chciała teraz wystąpić w telewizji. Jeżeli nie będzie z nimi
rozmawiać, może odejdą i zostawią ją w spokoju.
Jednak reporter z kamerą i dziennikarka nadal jej towa
rzyszyli.
Pona & Irena
scandalous
- Czy to prawda, że umowa między EduPlaytion a Inży
nierią Żywienia to wynik osobistych układów?
- Nie słyszałam o takim zarzucie.
- Skoro o niczym pani nie słyszała, to na co zamierza
pani odpowiadać w swoim oświadczeniu? - napierał dzien
nikarz.
- Jeśli nie będę mogła za chwilę pojechać do domu, to
z pewnością nie nie napiszę! - wypaliła.
Nie powinna tracić zimnej krwi. Celowo ją sprowokowa
no. Wiedziała o tym, a mimo to dała się zwabić w pułapkę.
Kiedy wsiadła wreszcie do samochodu, słyszała jeszcze, jak
reporterka z przejęciem mówiła coś do kamery.
W porządku. Zdąży się wszystkiego dowiedzieć z wie
czornych wiadomości o dziesiątej.
Pona & Irena
scandalous
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Reporterzy czyhali na Gabe'a przez cały dzień, a wieczo
rem rozbili obozowisko wokół biosfery. Wszyscy czekali na
oficjalne oświadczenie.
Gabe wiedział stanowczo zbyt mało, by mógł cokolwiek
powiedzieć. Larry nie okazał się zbyt pomocny, a telefon
Emily milczał jak zaklęty. Gabe zdawał sobie sprawę, że
trzymanie reporterów na rozpalonej słońcem pustyni nie
przysporzy mu sympatii opinii publicznej, starał się więc
przynajmniej rozmawiać z nimi przez telefon i nieustannie
wyjaśniać", że w tej chwili całkowicie pochłaniają go ekspe
rymenty naukowe. Ale to dziennikarzy nie zadowalało; prze
jechali szmat drogi, by opisać jakąś naprawdę pikantną histo
rię, toteż Gabe musiał przynajmniej pozować do zdjęć w tej
części biosfery, która przylegała do publicznych chodników.
I trudno się dziwić, że czuł się jak zwierzę w klatce.
Wieczorem, poinformowani z grubsza przez Larry'ego
o nadciągającej burzy, wszyscy usiedli w pokoju rekreacyj
nym, by o dziesiątej obejrzeć wieczorne wiadomości.
Najpierw pokazano film, na którym Gabe ogląda rośliny,
a komentator wymienia wszystkie zarzuty postawione Edu-
Playtion i Inżynierii Żywienia takim tonem, jakby obwiesz
czał wybuch kolejnej wojny. A potem nagle pojawiła się na
ekranie twarz Emily.
Uciekaj, Em! - dopingował ją Gabe w duchu.
Następnie kamera pokazała małego teriera reporterki,
Pona & Irena
scandalous
a potem znów Emily, idącą szybkim krokiem przez parking.
Zobaczył, jak Emily odwraca się bokiem i wsiada do samo
chodu.
Wtedy zauważył, że była w ciąży!
- O Boże! - wyszeptał, nie mogąc oderwać oczu od ekra
nu telewizora.
- Hej, chłopie, opanuj się. Larry nie uważa, by sytuacja
była beznadziejna - dobiegł go czyjś pocieszający głos.
Gabe zmusił się do słabego uśmiechu. Nie zamierzał przy
znać, co nim tak naprawdę wstrząsnęło.
- Może z twojego punktu widzenia, Larry. Nie zapominaj
jednak, że to nie ty będziesz płacić adwokatom.
- Tutaj masz rację. To fakt.
Gdy wiadomości dobiegły końca i wszyscy się rozeszli,
Gabe wyjął z magnetowidu taśmę wideo i puścił ją ponow
nie. Zatrzymał obraz w momencie, gdy Emily odwróciła się
bokiem, by wsiąść do samochodu.
Nie mogło być żadnych wątpliwości. Była w ciąży. I nie
powiedziała mu ani słowa, choć regularnie do siebie pisy
wali!
A może sądziła, że nie będzie zainteresowany, ponieważ
nie było to jego dziecko? I nagle zdał sobie sprawę, że to
wcale nie miało dla niego znaczenia.
Bardziej niż kiedykolwiek zapragnął być teraz z Emily.
I nie dbał o to, że nie z nim zaszła w ciążę. Kochał ją i kochał
jej dziecko. Potrzebowała go teraz, bez względu na to, co
sobie wmawiała.
Tym razem nie zamierzał jej zawieść.
Znalazła się nawet w ogólnokrajowych wiadomościach.
Zobaczyła swój wypukły brzuch na tle ciemnej karoserii
samochodu.
Pona & Irena
scandalous
Nadzieja, że Gabe nie widział transmisji, pierzchła, gdy
zaczął dzwonić następnego ranka. Wiedział zatem już, że
była w ciąży. Co myślał? Czy był zły? Dotknięty?
A może po prostu szczęśliwy?
Nie mogła odebrać tego telefonu, przynajmniej nie tutaj,
w biurze. Poza tym była naprawdę zajęta i musiała się skon
centrować.
Dzień jakoś minął. Kiedy wróciła do domu, od razu spo
strzegła, że automatyczna sekretarka mruga jak szalona.
Oczywiście, był również e-mail od Gabe'a:
„Chcę się z tobą zobaczyć".
Ale ona wcale nie chciała się z nim widzieć. Wysłuchała
sześciu wiadomości, które zostawił na sekretarce. Były wła
ściwie podobnej treści, poza ostatnią, która brzmiała zdecy
dowanie złowieszczo:
„Jeśli nie przyjedziesz do mnie, ja przyjadę do ciebie".
Czcze pogróżki! Nie mógł do niej przyjechać, nie naraża
jąc na szwank projektu. Uznała jednak, że mimo wszystko
rozsądniej będzie wysłać mu wiadomość.
Zanim zdążyła to zrobić, nadeszły od Gabe'a trzy kolejne
e-maile. Ostatni brzmiał kategorycznie:
„Tak czy inaczej zamierzam cię zobaczyć".
Wspaniale. Po prostu wspaniale!
Wyglądało na to, że jednak będzie musiała pojechać do
Arizony.
Biosfera przypominała Emily jej brzuch, była równie
wielka i okrągła.
Tym razem przewidująco zabrała suszarkę i cały zestaw
kosmetyków.
- Proszę pani? - Głos młodego mężczyzny, dobiegający
zza drzwi przebieralni, wyrwał Emily z zamyślenia.
Pona & Irena
scandalous
- Słucham?
- Mamy problemy ze znalezieniem kombinezonu, który
by na panią pasował.
- Chodzi o te białe kombinezony? Wydawały mi się bar
dzo obszerne, kiedy tu byłam po raz ostatni.
- Gabe chce zobaczyć panią osobiście. Musi pani włożyć
specjalny kombinezon kosmiczny.
- Prawdziwy kombinezon kosmiczny? - Chyba przesa
dzali z tymi środkami ostrożności.
- Prawie taki, jak prawdziwy - uściślił młody człowiek.
- Rozumiem, że nie macie specjalnych kombinezonów
ciążowych? - zażartowała.
Mężczyzna roześmiał się, szczerze ubawiony.
- Jak na razie nie, proszę pani.
- Zobaczymy, może w któryś się zmieszczę. Proszę przy
nieść kilka do przymiarki. - Przynajmniej miała czas na po
rządne ułożenie włosów i poprawienie makijażu.
I miała czas .na myślenie... Spotkanie z Gabe'em budziło
w niej niepokój. Czy będzie zły? Na pewno... Trudno było
mu się dziwić. Nie chciała do tego doprowadzić, ale jakie
miała wyjście?
Gabe niecierpliwił się bardzo. W dodatku w kombinezo
nie kosmicznym było mu potwornie gorąco. Zresztą, były
przeznaczone jedynie do krótkiego używania.
Gdzie podziewała się Emily? Chodził nerwowo w kółko,
a przez to było mu jeszcze bardziej gorąco.
Po półgodzinie zaczął się zastanawiać, czy nie zmieniła
zdania.
Po czterdziestu pięciu minutach jego cierpliwość się wy
czerpała. Zresztą nie chciał mówić do niej przez hełm kos
miczny. Do licha, pragnął chwycić ją w ramiona!
Pona & Irena
scandalous
Pragnął tego bardziej niż czegokolwiek. Bardziej niż cze
gokolwiek. ..
Kombinezon, który w końcu włożyła Emily, przeznaczo
ny był dla bardzo wysokiego i na tyle masywnego mężczy
zny, że mogła zmieścić się w nim kobieta w siódmym mie
siącu ciąży. Musiała tylko uważać, by nie zaplątać się w zbyt
długie nogawki spodni. Do licha, i po co zadawała sobie tyle
trudu z układaniem włosów i makijażem? W tym stroju
w ogóle nie przypominała istoty ludzkiej.
Gdy dotarła do pokoju wizyt, Gabe już tam czekał. Stał
i oglądał wiszące na ścianach fotografie biosfery w różnych
fazach jej budowy.
Zrazu nawet nie zauważył pojawienia się Emily. Do Ucha,
będzie ciężej, niż myślała.
- Gabe, wiem, że jesteś na mnie zły... - zaczęła. - Pro
szę, wysłuchaj mnie.
Postać w kosmicznym kombinezonie ani drgnęła.
Wspaniale! Był tak wściekły, że nawet nie chciał ną nią
spojrzeć.
- Kocham cię, Gabe! Zawsze cię kochałam i nigdy nie
przestałam... Próbowałam, wiele razy próbowałam, ale za
wsze jakaś część ciebie pozostawała w moim sercu. Wiem,
że powinnam ci powiedzieć o dziecku, ale obawiałam się...
Och, po prostu nie wiedziałam, co robić!
Postać stojąca przed nią, nawet się nie poruszyła.
- Gabe, powiedz coś wreszcie! - krzyknęła.
Wtedy otworzyły się drzwi.
- Witaj, Em. - Głos Gabe'a rozległ się tuż za nią.
Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła go w drzwiach, Nie
miał na sobie żadnego kombinezonu. Ubrany był w luźne
spodnie i koszulę.
Pona & Irena
scandalous
Do licha, do kogo właściwie mówiła?
Podeszła do postaci w kosmicznym kombinezonie i uchy
liła przyłbicę hełmu. W środku był manekin.
A więc wyznała miłość manekinowi!
Popatrzyła na Gabe'a z wyrzutem.
- Chwileczkę, jeśli ktoś z nas mógłby nosić normalne
ubranie, to tym kimś powinnam być ja! O co tutaj chodzi?
On jednak tylko się uśmiechnął, podszedł do niej i położył
dłoń na jej brzuchu.
- Och, Em...
Pod wpływem tego czułego gestu łzy napłynęły jej do
oczu, a potem, mimo że starała się nad nimi zapanować,
popłynęły po policzkach.
- Nie płacz, proszę. - Pomógł jej zdjąć hełm.
- Nie powinieneś tego robić, prawda? - spytała, nie kry
jąc wzruszenia.
- Mogę robić, co chcę.
- Ale przecież...
- Daj spokój, Em... - Pocałował ją czule, niespiesznie.
- Co pod tym masz?
- Jeden z tych modnych, białych dresów.
- W porządku. W takim razie możesz się rozebrać.
- Ale, Gabe...
Przerwał jej znowu szybkim pocałunkiem.
- To już nie ma znaczenia.
- Dlaczego? Co się stało? Tylko mi nie mów, że wszystko
diabli wzięli! Proszę, powiedz mi, że nie zniszczyłeś proje
ktu, nie zaprzepaściłeś wszystkiego.
- Nie zniszczyłem i nie zrobię tego. Nie ma żadnej spra
wy, rozumiesz, Emily? Po prostu zatrudniłem twoją firmę, to
wszystko. - Męczył się z suwakiem jej kosmicznego kombi
nezonu.
Pona & Irena
scandalous
- Znam naszą umowę - odparła. - Pisałam ją przecież.
Oni też ją znają, ale próbują przeciągnąć opinię publiczną, na
swoją stronę.
- Nie przejmuj się tym - powiedział. - Dzieciaki w ca
łym kraju są zafascynowane swoimi biosferami. Pamiętasz
o Bożym Narodzeniu?
Oczywiście, że pamiętała. EduPlaytion osiągnął w tym
roku niebywałe zyski. Dostała nawet sporą premię, którą
odłożyła z myślą o przyszłych studiach dziecka.
- Te zabawki wciąż doskonale się sprzedają, mimo że od
Bożego Narodzenia minął już miesiąc - zauważył Gabe. -
W porządku. Rozbierz się wreszcie z tego. Pomogę ci..- Nie
będę się przecież oświadczać kosmitce.
Oświadczać? Emily zamarła z wrażenia.
-Gabe...
Znów ją pocałował.
- Wciąż mi przerywasz.
- Ponieważ ciągle mówisz. A powinnaś słuchać, - Zaczął
ściągać górę kombinezonu z jej ramion. - Kocham cię. Nig
dy nie przestałem cię kochać. I będę kochać twoje dziecko,
Em. Chcę ci pomóc je wychowywać. Pragnę być jego ojcem.
To nie ma znaczenia, że nie jestem jego ojcem biologicznym.
- Och, Gabe! - Emily wybuchła głębokim, tłumionym
szlochem.
Gdy wyzwoliła się wreszcie z kombinezonu, przytuliła się
do Gabe'a, nadal płacząc. Na pewno ją znienawidzi. Zniena
widzi ją za to, że mu nie powiedziała.
W końcu jednak musiała wyznać prawdę.
- Gabe — zaczęła lekko drżącym głosem. Wzięła jego
dłonie i położyła sobie na brzuchu.
W tym momencie dziecko mocno kopnęło. Emily, widząc
zachwyt na twarzy Gabe'a, znów wybuchła płaczem.
Pona & Irena
scandalous
- Czy to bolało?
- Nie.
- Emily, dlaczego płaczesz? Powinnaś być szczęśliwa...
- Gabe, to twoje dziecko! - wykrztusiła wreszcie.
- Moje? To znaczy, że my...
W odpowiedzi skinęła głową, ponieważ nie mogła poha
mować łez.
- Nasze dziecko? - dopytywał się. - Twoje i moje?
- Tak - wyjąkała.
Nosiła w sobie jego dziecko i przez te wszystkie miesiące,
kiedy dzielili się uwagami, opiniami, marzeniami i planami
- nie pisnęła o tym ani słowa! W ogóle nie powiedziała, że
jest w ciąży.
Zdał sobie sprawę, że łączy ich nierozerwalna więź. Ich
miłość zawsze była wielka, lecz oboje byli kiedyś zbyt młodzi,
by ją docenić i pielęgnować. Ale uczucie przetrwało do momen
tu, gdy starsi i bardziej doświadczeni, potrafili o nie zadbać.
A jednak Emily go okłamała...
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Pytanie wyrwało mu
się z głębi serca.
Emily nadal nie mogła nic powiedzieć. Bezradnie potrzą
sała głową.
Właściwie nie musiała odpowiadać. Gabe, zanim jeszcze
dokończył pytanie, już znał odpowiedź: Emily wiedziała, że
nie może na niego liczyć. Już raz od niej odszedł. Nie, prawdę
mówiąc, odszedł od niej dwa razy.
- Chciałam ci powiedzieć - wykrztusiła w końcu. - Ale
byłeś przecież w biosferze, a twoje e-maile dawały mi tyle
radości! Pisałeś do mnie i to nie dlatego, że byłam w ciąży.
Pisałeś do mnie samej! Czas upływał, a potem wydawało mi
się, że jest za późno.
Pona & Irena
scandalous
- To już nieważne, kochanie. Teraz jestem z tobą. Zmie
niłem się, Emily. Naprawdę się zmieniłem.
- Wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. Chcę tylko, byś był
zawsze w pobliżu. Twoje dziecko również będzie tego po
trzebować. Obiecuję, że będę przynosić ci je na wizyty tak
często, jak tylko będzie to możliwe. Ale kiedy opuścisz bio
sferę, musisz obiecać, że nie zaczniesz pracować nad kolej
nym projektem, który uniemożliwi ci powroty na noc do
domu. Do nas.
- Oczywiście! - O Boże, mówiła tak, jakby była przed
nimi wspólna przyszłość! Serce zaczęło mu żywiej bić.
- Gabe, mówię całkiem serio.
- Ja również.
- Jeśli więc chcesz stać się częścią życia tego dziecka,
musisz uczestniczyć we wszystkim - w lekcjach muzyki,
w przedstawieniach szkolnych, w uroczystościach świątecz
nych... Zawszę.
- Tak właśnie zamierzam robić.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem. Cóż, nie mógł
mieć o to do niej pretensji.
- Nie wierzysz mi, prawda? - zapytał.
- Naprawdę chcę ci wierzyć.
Z uśmiechem poprowadził ją do drzwi pokoju konferen
cyjnego. Następnie otworzył drzwi.
- Gabe! - Emily wstrzymała oddech. - Co ty wypra
wiasz? Nie możesz opuszczać tego pokoju!
- Idę odebrać twoje ubranie ze „skażonej strefy" - powie
dział wesołym tonem. - Bez względu na to, jak ponętnie
wyglądasz w białym dresie, pewien jestem że wolisz wziąć
ślub w czymś innym. - Uśmiechnął się do niej. - Spotkamy
się tu za dziesięć minut.
- Ale...
Pona & Irena
scandalous
- Bez gadania. - Pocałował ją w czoło.
Po chwili zniknął w pokoju wizyt po drugiej stronie
szyby.
Marta Elkins wtargnęła przez drzwi od strony biosfery
dwie minuty wcześniej, niż Gabe jej się tu spodziewał.
- Co ty tu robisz?! - zawołała poirytowanym głosem.
-Słyszałam właśnie...
- Nie słyszałaś, Marto, lecz szpiegowałaś przerwał jej
brutalnie.
Nie zamierzała zaprzeczać.
- Naraziłeś nasz projekt na szwank!
- Nic podobnego. Naraziłem na szwank siebie. Gratuluję,
Marto. - Gabe odpiął plakietkę identyfikacyjną i rzucił ją na
stół. - Teraz ty tu rządzisz. Baw się dobrze!
-
Nie mogę w to uwierzyć! Brak ci zawodowego do
świadczenia i wewnętrznej dyscypliny, by pracować nad pro
jektem o takim znaczeniu!
Gabe wyprostował się z godnością.
- Zapominasz, że to ja ten projekt stworzyłem. Ja opra
cowałem eksperymenty. I to moja firma zebrała niezbędne
fundusze. Można nawet powiedzieć, że utożsamiany jestem
z tym projektem! A ty nadal pracujesz u mnie. - Niedbale
skinął jej głową i skierował się do przebieralni dla gości.
Emily czekała na niego posłusznie. Gdy wrócił, bez słowa
wziął ją za rękę i otworzył drzwi prowadzące na zewnętrzny
korytarz.
-
Ależ, Gabe! - Co on wyprawiał?
Prowadził ją dalej bez słowa, dopóki nie znaleźli się na
świeżym powietrzu.
- Co ty zrobiłeś?
Wziął głęboki oddech i uśmiechnął się z wyraźną ulgą.
Pona & Irena
scandalous
- Po prostu wyszedłem.
- Nie powinieneś tego robić;..
- Ale zrobiłem. Co byś powiedziała na stek? Nie jadłem
mięsa od miesięcy. Zakładam się, że Valera junior też będzie
zadowolony.
Opuścił projekt! Gabe naprawdę zrezygnował z projektu!
Nadal nie mogła w to uwierzyć.
- Zaprzepaścisz wszystkie biologiczne doświadczenia
z biosfery. A co z ludźmi, którzy głodują i potrzebują żyw
ności?
- Raczej nie będą uprawiać jej w sztucznym środowisku,
nieprawdaż? Będą musieli walczyć z wiatrem i robactwem,
z gradem i zanieczyszczonym powietrzem. Trzeba by na
zewnątrz każdej biosfery stworzyć doświadczalne gospodar
stwo, ale na to zabrakło już czasu i pieniędzy. Ale teraz mam
czas, a ponieważ zabawki podbiły rynek, jestem pewien, że
EduPlaytion ma pieniądze. - Wziął ją w ramiona. - Zawsze
znajdę jakąś inną pracę, lecz bez ciebie moje życie nie ma
sensu. Szkoda, że tak późno to zrozumiałem. Już nigdy cię
nie opuszczę.
- Nie będziesz żałował tej decyzji?
- Skłamałbym, zarzekając się, że nigdy nie poczuję ukłu
cia żalu.
- Posłuchaj, mój drogi, nie masz zielonego pojęcia
o ukłuciach żalu. Pozwól, że ci to wyjaśnię...
- A nie możesz wyjaśnić mi tego przy steku?
- Mogę ci to wyjaśnić nawet przy zgniłych skórkach od
bananów.
Podeszli do samochodu, który Emily wypożyczyła po
przyjeździe do Arizony.
- Czy już wspomniałem ci o naszym ślubie?
Emily uśmiechnęła się szeroko.
Pona & Irena
scandalous
- Wspomniałeś przelotnie.
- Poślubisz mnie ponownie, prawda, Em?
- Tak - powiedziała z przekonaniem. - I sądzę że im
wcześniej, tym lepiej.
- Jestem tego samego zdania.
Gabe otworzył przed nią drzwi samochodu, a potem sam
usiadł za kierownicą. Emily była naprawdę szczęśliwa że nie
musi prowadzić.
- Gdzie zjemy ten stek? - spytała.
- W Nevadzie.
- Gabe?
- Powiedziałaś przecież, że im wcześniej się pobierzemy
tym lepiej.
- Tak, ale...
Pochylił sie ku niej i mocno ja pocałował.
- Musisz nauczyć się milknąć w odpowiednich momen-
tach.
- Może po prostu lubię być całowana? - spytała zalotnie
Pona & Irena
scandalous
EPILOG
- Nigdy nie widziałem tak pięknych kwiatów. - Organi
sta z kaplicy ślubnej Starlite w Nevadzie nie mógł wyjść
z podziwu nad bukietem Emily.
Gabe odwiedził trzy kwiaciarnie, nim znalazł to, czego
szukał. Bukiet był biały, a dominowały w nim róże, gardenie
i orchidee.
Emily miała wianuszek z róż we włosach, a ubrana była
w długą, luźną suknię z jedwabiu w kolorze turkusowym.
Poza sędzią pokoju i organistą w kaplicy nikogo nie było.
Ale Emily ten ślub podobał się o wiele bardziej niż poprze
dni, celebrowany z pompą.
- Ogłaszam was mężem i żoną, a raczej powinienem powie
dzieć - rodziną - rzekł sędzia pokoju, poinformowany uprzednio,
że tych dwoje miłość przywiodła przed ołtarz już po raz drugi.
Kiedy Gabe pochylił się, by ją pocałować, powiedział jej
do ucha:
- Rodzina... Lubię dźwięk tego słowa.
- Ja również - szepnęła w odpowiedzi.
Pona & Irena
scandalous