Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
Clive Staples Lewis iabelski toast Tłumaczenie: Zbigniew Ko
ś
ciuk Redakcja: Agnieszka Pawłowska Skład:
Katarzyna Rynkiewicz Projekt graf. okładki: Pi
ę
kna 2 Sp. z o.o.
Opra
ć
. graf. okładki: WASP Artur Mikuła & Sławomir Bednarski Wszelkie prawa zastrze
ż
one. Kopiowanie,
powielanie, odczytywanie w
ś
rodkach publicznego przekazu dozwolone po pisemnym uzgodnieniu z
wydawc
ą
.
W sprawie zezwole
ń
nale
ż
y zwraca
ć
si
ę
do Oficyny Wydawniczej „Logos"
01-900 Warszawa 118, skr. poczt. tel./fax (022) 663-70-69, tel. 663-95- e-mail Logos @bevy.hsn.com.pl
Tytuł oryginału: „Screwtape proposes a toast"
Published by Fount (An Imprint of Harper Collins Publishers)
Copyright for the Polish edition © by Oficyna Wydawnicza LOGOS ISBN 83-86941-43-X Druk i oprawa:
Łódzka Drukarnia Dziełowa S.A.
Łód
ź
, ul. Rewolucji 1905 r. nr Przedmowa i podzi
ę
kowania . Lewis zako
ń
czył redagowanie tej ksi
ąż
ki na
krótko przed swoj
ą
ś
mierci
ą
22 listopada 1963 roku. Tom ten został po
ś
wi
ę
cony niemal wył
ą
cznie
problematyce religijnej, za
ś
poszczególne utwory zaczerpni
ę
te zostały z ró
ż
nych ksi
ąż
ek autora. Niektóre
eseje opublikowane zostały w zbiorze zatytułowanym They Asked for a Paper (Geoffrey Bies, Londyn 1962),
w którym zebrane zostały prace z dziedziny literatury, etyki i teologii. Diabelski Toast został pierwotnie
opublikowany w Wielkiej Brytanii w ozdobnym wydaniu zatytułowanym Listy diabła i diabelski toast (Geoffrey
Bies, Londyn 1961).
Ksi
ąż
ka składała si
ę
z pierwotnej wersji „Listów diabła"
oraz z „Diabelskiego toastu", poprzedzonych now
ą
przedmow
ą
Lewisa. W mi
ę
dzyczasie „Diabelski toast"
ukazał si
ę
w Stanach Zjednoczonych, po raz pierwszy w formie artykułu zamieszczonego w „The Saturday
Evening Post", pó
ź
niej za
ś
, w roku 1960, w wydanym w twardej okładce zbiorze pt. The World 's Last Night
(Harcourt Brace and World, Nowy Jork).
W nowej przedmowie do The Screwtape Letters and Screwtape Proposes a Toast, któr
ą
przedrukowujemy w
tej ksi
ąż
ce, Lewis wyja
ś
nia narodziny pomysłu i powstanie Diabelskiego toastu. Bł
ę
dem byłoby okre
ś
lenie
tego utworu jako „jeszcze jednego listu diabła". Mo
ż
na w nim dostrzec zjawisko, które Lewis okre
ś
lił mianem
„diabolicznego brzuchomówstwa" - to, co w oczach diabła uchodzi za białe, dla nas jest czarne; to, co on
przyjmuje z rado
ś
ci
ą
, w nas powinno budzi
ć
obaw
ę
. Jednak, mimo podobie
ń
stwa ogólnej formy, na tym
ko
ń
czy si
ę
pokrewienstwo Toastu z Listami. Listy diabła dotyczyły przede wszystkim moralnego
ż
ycia
jednostki, w Diabelskim toa
ś
cie za
ś
przedmiotem poszukiwa
ń
jest raczej potrzeba poszanowania i
kształtowania my
ś
lenia młodych chłopców i dziewcz
ą
t.
„Przej
ę
zyczenie" (kazanie wygłoszone przez Lewisa w Magdalen
ę
College Chapel) ukazuje si
ę
drukiem po
raz pierwszy. „Wewn
ę
trzny kr
ą
g" to odczyt wygłoszony przez Lewisa w King's College, na Uniwersytecie
Londy
ń
skim, w roku 1944. „Czy teologia jest poezj
ą
?" i „Wiara niewzruszona" to rozprawy, które Lewis
wygłosił na dwóch posiedzeniach Socratic Club - pierwsza została opublikowana w „Socratic Digest" w roku
1944, druga za
ś
ukazała si
ę
w roku 1955. „Transpozycja" jest rozwini
ę
t
ą
form
ą
kazania wygłoszonego przez
Lewisa w Mansfield College w Oksfordzie, za
ś
„Brzemi
ę
chwały" kazaniem danym w Ko
ś
ciele Naj
ś
wi
ę
tszej
Maryi Dziewicy, W ko
ń
cowej cz
ęś
ci przedmowy do ksi
ąż
ki They Asked for a Paper Lewis napisał: „Poniewa
ż
rozprawy te powstały w ró
ż
nym czasie, w ci
ą
gu ostatnich dwudziestu lat mego
ż
ycia, znale
źć
w nich mo
ż
na
fragmenty, które mog
ą
przypomina
ć
czytelnikom moje ostatnie prace - s
ą
one faktycznie ich antycypacj
ą
,
kryj
ą
je w sobie niejako w zarodku.
Dałem si
ę
przekona
ć
,
ż
e takie powtórzenia nie stanowi
ą
zdecydowanego argumentu przemawiaj
ą
cego
przeciw ich publikacji". Jeste
ś
my wdzi
ę
czni,
ż
e autor dał si
ę
przekona
ć
, umo
ż
liwiaj
ą
c powstanie tego małego
zbiorku prac o tematyce religijnej.
w Oksfordzkie, po raz pierwszy opublikowane przez SPCK. Wszystkie te rozprawy zostały opublikowane za
zgod
ą
autora w ksi
ąż
ce They Asked for a Paper. „Dobra robota i dobre uczynki" ukazały si
ę
po raz pierwszy
w „The Catholic Art Quarterly", pó
ź
niej za
ś
w ksi
ąż
ce zatytułowanej The World's Last Night.
/. E. G.
Spis tre
ś
ci Diabelski toast Mowa Odczyt Rozprawa Rozprawa Wewn
ę
trzny kr
ą
g Czy teologia jest poezj
ą
?
Wiara niewzruszona Transpozycja Kazanie Brzemi
ę
chwały Kazanie Dobra robota i dobre uczynki
Rozprawa Przej
ę
zyczenie Kazanie 1.
Diabelski toast pojawił, rozwijał si
ę
dalej w sposób spontaniczny, jak olbrzymy i liliputy Swifta, medyczna i
etyczna filozofia „Erewhonu"
czy „Garuda Stone"Ansteya. Wyruszywszy w drog
ę
, mo
ż
na bez trudu zapisa
ć
tysi
ą
c stron. Chocia
ż
jednak
łatwo było nada
ć
my
ś
lom diabelski charakter, wcale nie było to zabawne, a przynajmniej nie na długo.
Napi
ę
cie, które towarzyszyło pisaniu tej ksi
ąż
ki, wywołało u mnie swego rodzaju duchowy skurcz.
Ś
wiat, w
który musiałem si
ę
przenie
ść
pisz
ą
c „Listy diabła", był pełen kurzu, pyłu, rodził pragnienie i poczucie
sw
ę
dzenia skóry. Musiał zosta
ć
z niego usuni
ę
ty wszelki
ś
lad pi
ę
kna,
ś
wie
ż
o
ś
ci i o
ż
ywczego działania.
Mało brakowało, a udusiłbym si
ę
przed uko
ń
czeniem pisania. Jestem przekonany,
ż
e gdyby ksi
ąż
ka była
dłu
ż
sza, udusiliby si
ę
równie
ż
jej czytelnicy.
Poza tym odczuwałem w zwi
ą
zku z ni
ą
pewien
ż
al, poniewa
ż
nie była ona ksi
ąż
k
ą
inn
ą
od wszystkich, jakiej
Strona 1
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
nikt nie mógłby napisa
ć
. Ideałem byłoby uzupełnienie rad starego diabła, skierowanych do młodych diabl
ą
t,
radami archanioła dla młodego anioła stró
ż
a naszego pacjenta. Bez takiego uzupełnienia obraz ludzkiego
ż
ycia jest wypaczoWielokrotnie zwracano si
ę
do mnie z pro
ś
b
ą
i doradzano mi napisanie dalszego ci
ą
gu
„Listów diabła", jednak przez wiele lat nie miałem na to najmniejszej ochoty. Chocia
ż
ż
adna ksi
ąż
ka nie
przyszła mi równie łatwo, nigdy pisanie nie sprawiało mi mniejszej przyjemno
ś
ci. Łatwo
ść
pisania wypływała
bez w
ą
tpienia z faktu,
ż
e pomysł listów diabła, gdy ju
ż
si
ę
ny. Któ
ż
jednak zdołałby zaradzi
ć
temu brakowi?
Nawet DIABELSKI TOAST gdyby jakiemu
ś
człowiekowi - musiałby by
ć
on daleko lepszym człowiekiem ode
mnie - udało si
ę
wznie
ść
na odpowiednie wy
ż
yny duchowe, jaki „styl odpowiedzi"powinien zastosowa
ć
?
Przecie
ż
styl ten musiałby stanowi
ć
jeden z elementów tre
ś
ci. Sama rada nie byłaby wystarczaj
ą
ca - ka
ż
de
zdanie powinno nie
ść
w sobie o
ż
ywczy zapach nieba.
Niestety, w dzisiejszych czasach, nawet gdyby
ś
potrafił pisa
ć
proz
ą
jak Traherne, nie pozwolono by ci na to,
poniewa
ż
zasada „funkcjonalizmu" pozbawiła literatur
ę
połowy jej funkcji. (Ostatecznie bowiem ka
ż
dy ideał
stylu dyktuje nie tylko to, w jaki sposób powiniene
ś
pisa
ć
, lecz równie
ż
Pó
ź
niej, w miar
ę
upływu lat,
wspomnienie uczucia duszno
ś
ci, które towarzyszyło powstawaniu „Listów diabła"
osłabło i zacz
ę
ły mnie nachodzi
ć
ró
ż
ne refleksje na temat spraw, które wymagałyby takiego diabelskiego
potraktowania.
Postanowiłem jednak,
ż
e nigdy nie napisz
ę
kolejnego tomu „Listów". Pomysł czego
ś
w rodzaju odczytu czy
„mowy" bł
ą
kał mi si
ę
po głowie, odchodz
ą
c to znów powracaj
ą
c, nigdy jednak nie przerodził si
ę
w czyn.
Pó
ź
niej otrzymałem zaproszenie od The Saturday Evening Post i to wła
ś
nie przewa
ż
yło szal
ę
.
Opisana przeze mnie scena rozgrywa si
ę
w piekle, na dorocznym obiedzie w Centrum Szkolenia Kusicieli dla
młodych diabłów. Dyrektor szkoły, dr Kosmata G
ę
ba wzniósł wła
ś
nie toast za zdrowie zebranych go
ś
ci. Stary
diabeł, który jest go
ś
ciem honorowym, podniósł si
ę
by zabra
ć
głos:
w jakich sprawach wolno ci zabiera
ć
głos.)
C. S. L.
Szanowny Dyrektorze, wasza Dostojno
ść
i wy Niełaski, moje Ciernie, Duchy i Wy Zacne diabły: Stało si
ę
ju
ż
zwyczajem, by przy takich okazjach zaproszony mówca zwracał si
ę
do tych spo
ś
ród was, którzy otrzymali
wła
ś
nie Diabelski toast dyplomy i niebawem zostan
ą
wysłani z kusicielsk
ą
misj
ą
na Ziemi
ę
. Ch
ę
tnie
zado
ść
uczyni
ę
temu zwyczajowi.
Dobrze pami
ę
tam z jak wielkim dr
ż
eniem oczekiwałem na swoje pierwsze zadanie. Mam nadziej
ę
i jestem o
tym mocno przekonany,
ż
e tej nocy ka
ż
dy z was do
ś
wiadczy podobnych niepokojów. Kariera stoi przed wami
otworem.
Piekło oczekuje i wymaga od was, aby
ś
si
ę
stali -
podobnie jak ja - prawdziwymi diabłami sukcesu. Je
ś
li tak si
ę
nie stanie, wiecie dobrze, co was czeka.
Nie mam bynajmniej zamiaru pomniejsza
ć
tego zdrowego i jak
ż
e realistycznego elementu przera
ż
enia, tego
nieustannego niepokoju, który musi działa
ć
jak bat i ostroga, przynaglaj
ą
c was w waszych przedsi
ę
wzi
ę
ciach.
Jak
ż
e cz
ę
sto b
ę
dziecie zazdro
ś
ci
ć
ludziom snu! Chciałbym jednak zarysowa
ć
przed wami umiarkowanie
zach
ę
caj
ą
cy, cało
ś
ciowy obraz naszej sytuacji strategicznej.
Wasz budz
ą
cy groz
ę
pryncypał w swej gł
ę
bokiej mowie zawarł swego rodzaju usprawiedliwienie uczty, któr
ą
nam tutaj zgotowano. Szanowne diabły, przecie
ż
nikt go o to nie obwinia. Pró
ż
n
ą
rzecz
ą
byłoby jednak
zaprzecza
ć
,
ż
e ludzkie dusze, na których pohybel, bole
ść
i udr
ę
czenie dzisiaj ucztujemy, s
ą
bardzo kiepskiej
jako
ś
ci.
Nawet najwy
ż
szy kunszt kulinarny naszych najzr
ę
czniejszych dr
ę
czycieli nie mógłby sprawi
ć
, by przestali by
ć
mdli i pozbawieni smaku.
Ach! Gdyby tak móc jeszcze cho
ć
raz zatopi
ć
z
ę
by w kim
ś
takim, jak Farinata, Henryk VIII czy cho
ć
by Hitler!
Jak
ż
e wspaniale skwierczeli, jacy byli chrupi
ą
cy!
Drzemi
ą
ce w nich zło, w
ś
ciekło
ść
, egotyzm i okrucie
ń
stwo krzepko
ś
ci
ą
sw
ą
niewiele ust
ę
powały naszej.
Wytwarzali rozkoszny opór, który trzeba było złama
ć
. Ich usidlenie rozgrzewało nasze wn
ę
trze.
A có
ż
mamy dzisiaj? Jaki
ś
marny miejski urz
ę
dnik w sosie Grafta. Osobi
ś
cie nie potrafi
ę
doszuka
ć
si
ę
w nim
smaku -
ż
adnego dzikiego, brutalnego sk
ą
pstwa i chciwo
ś
ci, które sprawiały mi tak
ą
rozkosz u potentatów
bon DIABELSKI TOAST gactwa i władzy ostatniego stulecia. Czy
ż
nie był on marnym człowieczkiem -
stworzeniem bior
ą
cym na lewo marne grosze prowizji, prywatnie tłumacz
ą
cym si
ę
z tego kiepskimi
dowcipami, publicznie zaprzeczaj
ą
cym wszystkiemu przy pomocny najnudniejszych banałów. Ot, brudne,
małe nic, które pogr
ąż
yło si
ę
w korupcji, ledwie zdaj
ą
ce sobie z tego spraw
ę
, i to głównie dlatego,
ż
e
post
ę
powali tak wszyscy inni! Widz
ę
te
ż
tutaj mdł
ą
potrawk
ę
z cudzoło
ż
ników. Czy potraficie dostrzec w nich
cho
ć
by cie
ń
nami
ę
tnego, pełnego buntu i nienasycenia po
żą
dania? Mnie si
ę
to nie udało. Wszyscy maj
ą
dla
mnie smak niedorozwini
ę
tych seksualnie kretynów, którzy z powodu własnej głupoty lub oszustwa innych
trafili do niewła
ś
ciwych łó
ż
ek. Ulegli jedynie wpływowi zabarwionych seksem ogłosze
ń
, uczynili to, by poczu
ć
si
ę
nowoczesnymi lud
ź
mi, wyzwolonymi od przes
ą
dów. Popełnili cudzołóstwo, by przekona
ć
si
ę
o swojej
m
ę
sko
ś
ci, o tym,
ż
e s
ą
„normalni", niektórzy dlatego,
ż
e nie mieli nic innego do roboty. Szczerze mówi
ą
c, dla
mnie, który smakowałem Messaliny i Casanovy, ci tutaj maj
ą
mdły smak.
Strona 2
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
O, widz
ę
te
ż
działacza zwi
ą
zkowego. Ten człowieczek, pełen pretensjonalnej i nieszczerej mowy, smakuje
troch
ę
lepiej. Wyrz
ą
dził co
ś
naprawd
ę
złego. Nie całkiem nie
ś
wiadomie przyczynił si
ę
do rozlewu krwi, do
głodu i ograniczenia wolno
ś
ci. Tak, w pewnym sensie. Lecz w jak
ż
e marnym! Jak
ż
e niewiele my
ś
lał o tych
ostatecznych celach. Zawsze trzymał si
ę
linii partii, d
ąż
ył do zaspokojenia swojej potrzeby znaczenia i, ponad
wszystko, był niewolnikiem zwyczajnej rutyny. Takie siły zdominowały jego
ż
ycie.
Teraz dochodzimy do sedna. Z kulinarnego punktu widzenia wszystkie te potrawy budz
ą
obrzydzenie. Mam
jednak nadziej
ę
,
ż
e nikt z tu obecnych nie stawia sztuki kulinarnej na pierwszym miejscu. Czy
ż
to, co
widzimy, nie jest pod pewnym wa
ż
ny wzgl
ę
dem obiecuj
ą
ce i pełne nadziei? Diabelski toast We
ź
my najpierw
zwyczajn
ą
ilo
ść
. Jako
ść
jest by
ć
mo
ż
e podła, jednak jeszcze nigdy nie mieli
ś
my ludzkich dusz (takiego
rodzaju) w równej obfito
ś
ci.
A teraz nasz triumf. Mam pokus
ę
rzec,
ż
e takie dusze - a raczej resztki tego, co niegdy
ś
było dusz
ą
- s
ą
prawie niegodne pot
ę
pienia. To prawda, jednak Nieprzyjaciel (z jakiego
ś
niezbadanego i przewrotnego
powodu)
uznał,
ż
e warto podj
ąć
prób
ę
ich zbawienia. Wierzcie mi,
ż
e to uczynił. Zwracam si
ę
do młodzie
ż
y, która
jeszcze nie była na słu
ż
bie: nie macie poj
ę
cia ile wysiłku i subtelnych umiej
ę
tno
ś
ci trzeba było u
ż
y
ć
, by
ostatecznie pozyska
ć
ka
ż
de z tych marnych stworze
ń
.
Trudno
ść
wynikała wła
ś
nie z faktu, i
ż
były one takiego małego i słabego ducha. Były to istoty o tak m
ę
tnym
umy
ś
le, tak biernie reaguj
ą
ce na wpływ
ś
rodowiska,
ż
e bardzo trudno było podnie
ść
je na poziom
ś
wiadomego i rozmy
ś
lnego działania, na którym mo
ż
liwy jest grzech
ś
miertelny. Trzeba było wznie
ść
je
wystarczaj
ą
co wysoko, bacz
ą
c, by ani o milimetr nie przekroczy
ć
bezpiecznej granicy. Wówczas bowiem,
wszystkie wysiłki mogłyby zosta
ć
zmarnowane. Mogliby dostrzec zło, mogliby dokona
ć
pokuty. Z drugiej
strony, gdyby
ś
my wznie
ś
li je zbyt nisko, mogłyby si
ę
kwalifikowa
ć
jedynie do czy
ść
ca, jako przystało na
stworzenia, które nie pasuj
ą
ani do nieba, ani do piekła. Mam na my
ś
li stworzenia, które nie zdały egzaminu i
którym pozwolono na zawsze przyj
ąć
stan mniej lub bardziej zadowolonych z siebie podludzi.
Je
ś
li chodzi o kwesti
ę
indywidualnego wyboru tego, co Nieprzyjaciel okre
ś
la mianem „zła", stworzenia takie
osi
ą
gn
ę
ły nikły stan duchowej odpowiedzialno
ś
ci (je
ś
li w ogóle im si
ę
to udało). Nie rozumiej
ą
one
ź
ródła ani
realnego charakteru zakazów, które łami
ą
. Ich sumienie nie mogłoby przetrwa
ć
bez społecznej atmosfery,
która je otacza. Uznali
ś
my wi
ę
c,
ż
e równie
ż
ich j
ę
zyk powinien by
ć
zamazany i zabrudzony. To, co ludzie
wykonuj
ą
cy DIABELSKI TOAST inny zawód nazwaliby łapówk
ą
dla nich jest napiwkiem lub prezentem.
Pierwsze zadanie przydzielonych im kusicieli, polega na utrwalaniu wyborów prowadz
ą
cych do piekła przez
przekształcanie ich w nawyk, dzi
ę
ki stałemu powtarzaniu. Nast
ę
pnie nawyk przekształca si
ę
w zasad
ę
(ten
krok jest najwa
ż
niejszy) - w zasad
ę
, której gotowe b
ę
d
ą
broni
ć
. Gdy to si
ę
uda, wszystko dobrze si
ę
powiedzie. Konformistyczna postawa wobec
ś
rodowiska społecznego, pocz
ą
tkowo maj
ą
ca charakter
wył
ą
cznie instynktowny a nawet mechaniczny (czy galareta mogłaby nie przystosowa
ć
si
ę
do kształtu
naczynia?), teraz staje si
ę
nieu
ś
wiadomionym credo, ideałem jedno
ś
ci lub bycia takim, jak inni kumple.
Zwykła nie
ś
wiadomo
ść
prawa, które łami
ą
, przeradza si
ę
teraz w nieokre
ś
lon
ą
teori
ę
- pami
ę
tajcie,
ż
e nie
maj
ą
oni poj
ę
cia o historii - teori
ę
, lub bur
ż
uazyjnej „moralno
ś
ci". W ten sposób we wn
ę
trzu owych stworze
ń
pojawia si
ę
trwałe, mocno zakorzenione podstawowe postanowienie, by by
ć
takim a nie innym, a nawet
przeciwstawi
ć
si
ę
nastrojom, które mogłyby to zmieni
ć
. To podstawowe prze
ś
wiadczenie jest bardzo słabe i
nie ma refleksyjnego (istoty te s
ą
pogr
ąż
one w zbyt wielkiej niewiedzy) ani buntowniczego charakteru
(wyklucza to ich emocjonalne i umysłowe ubóstwo); na swój sposób jest ono wyborne - jak górski kryształ lub
bardzo młody rak. Mo
ż
na je jednak wykorzysta
ć
dla dobra naszej sprawy. Kryje si
ę
w nim bowiem realne i
ś
wiadome, chocia
ż
nie w pełni wyartykułowane, odrzucenie tego, co Nieprzyjaciel nazywa łask
ą
.
Mamy zatem dwa pozytywne zjawiska. Pierwszym jest obfito
ść
zdobyczy - niezale
ż
nie od tego, jak mdła jest
nasza strawa, nie jeste
ś
my nara
ż
eni na niebezpiecze
ń
stwo głodu. Drugim zjawiskiem pozytywnym jest fakt,
ż
e nigdy umiej
ę
tno
ś
ci naszych Kusicieli nie były wi
ę
ksze. Najwa
ż
niejszy jest jednak morał trzeci, którego
jeszcze nie wyci
ą
gn
ą
łem.
któr
ą
okre
ś
laj
ą
mianem powszechnie przyj
ę
tej, puryta
ń
skiej Diabelski toast Ro
ś
nie liczba dusz, na których
rozpaczy i pot
ę
pieniu dzisiaj, mo
ż
na powiedzie
ć
ucztujemy, a nawet trzymamy si
ę
przy
ż
yciu. Tendencja ta
b
ę
dzie si
ę
utrzymywa
ć
w przyszło
ś
ci.
W przekonaniu tym utwierdzaj
ą
nas informacje napływaj
ą
ce z ni
ż
szych szczebli dowodzenia. Mamy rozkazy,
by wszelkie posuni
ę
cia taktyczne dostosowa
ć
do istniej
ą
cej sytuacji. Oczywi
ś
cie „wielcy grzesznicy", których
nami
ę
tno
ś
ci przekraczaj
ą
zwykłe granice i którzy z wielk
ą
sił
ą
woli trwaj
ą
w tym, czego Nieprzyjaciel si
ę
brzydzi, nie wygin
ą
zupełnie. B
ę
d
ą
jednak coraz rzadsi.
Nasze łupy b
ę
d
ą
liczniejsze ni
ż
dot
ą
d, lecz składa
ć
si
ę
b
ę
d
ą
w coraz wi
ę
kszym stopniu ze
ś
mieci - ochłapów,
które kiedy
ś
rzucali
ś
my Cerberowi i innym psom piekieł, uznaj
ą
c je za straw
ę
niegodn
ą
diabłów. A zatem, po
pierwsze, niezale
ż
nie od tego, jak przygn
ę
biaj
ą
ce mo
ż
e si
ę
to wydawa
ć
, zbli
ż
a si
ę
zmiana na lepsze. Po
drugie, chc
ę
wskaza
ć
wam sposoby, dzi
ę
ki którym t
ę
zmian
ę
mo
ż
na przyspieszy
ć
.
Powiedziałem,
ż
e nadchodzi zmiana na lepsze. Wielcy (smakowici) grzesznicy s
ą
zrobieni z tego samego
surowca, co ci ohydni wielcy
ś
wi
ę
ci. Zmniejszenie jego zasobów mo
ż
e oznacza
ć
,
ż
e nasza strawa b
ę
dzie
pozbawiona smaku. Czy
ż
jednak nie oznacza to równie
ż
poczucia frustracji i głodu Nieprzyjaciela? Nie
Strona 3
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
stworzył On ludzi - nie stał si
ę
jednym z nich i nie umarł za nich w okropnych cierpieniach - by dostarczy
ć
kandydatów do czy
ść
ca, „nieudanych" ludzi. Pragn
ą
ł stworzy
ć
ś
wi
ę
tych, bogów, byty takie, jak On. Czy
ż
mdły
smak naszej obecnej strawy nie jest nisk
ą
cen
ą
w zamian za rozkoszn
ą
ś
wiadomo
ść
,
ż
e cały ten Jego wielki
eksperyment si
ę
nie powiódł? Na tym jednak nie koniec. Gdy maleje liczba wielkich grzeszników, a
wi
ę
kszo
ść
ś
miertelników traci sw
ą
osobowo
ść
, wielcy grzesznicy staj
ą
si
ę
znacznie bardziej skutecznymi
narz
ę
dziami. Ka
ż
dy dyktator, a nawet zwykły demagog (niemal ka
ż
da gwiazda filmowa lub piosenkarz)
mo
ż
e poci
ą
gn
ąć
za sob
ą
dziesi
ą
tki tysi
ę
cy ludz- DIABELSKI TOAST kich owiec. Ofiarowuj
ą
im one siebie
(lub to, co z nich pozostało), za
ś
w nich, składaj
ą
siebie w ofierze nam.
Nadejdzie czas gdy nie b
ę
dziemy si
ę
ju
ż
musieli zajmowa
ć
indywidualnym kuszeniem, z wyj
ą
tkiem kuszenia
nielicznych. Złapcie barana z dzwonkiem uwi
ą
zanym na szyi, a pod
ąż
y za nim całe stado.
Czy zdajecie sobie jednak spraw
ę
,
ż
e udało si
ę
nam zredukowa
ć
wielu przedstawicieli rasy ludzkiej do
poziomu zera? Nie stało si
ę
to przez przypadek. Taka jest nasza odpowied
ź
- zaiste wspaniała - na jedno z
najwi
ę
kszych wyzwa
ń
, jakim musieli
ś
my stawi
ć
czoło.
Pozwólcie,
ż
e przypomn
ę
wam, jaka sytuacja panowała w drugiej połowie dziewi
ę
tnastego wieku - w czasach
gdy przestałem by
ć
praktykuj
ą
cym kusicielem i w nagrod
ę
za zasługi przeniesiono mnie na posad
ę
urz
ę
dnicz
ą
.
Wielki ruch ku wolno
ś
ci i równo
ś
ci ludzi przyniósł obfity owoc, który z czasem nabrał dojrzało
ś
ci. Zniesiono
niewolnictwo.
Amerykanie wygrali wojn
ę
o niepodległo
ść
.
Sukcesem zako
ń
czyła si
ę
Wielka Rewolucja Francuska.
Religijna tolerancja panowała niemal wsz
ę
dzie. W zmianach tych było pocz
ą
tkowo wiele elementów
działaj
ą
cych na nasz
ą
korzy
ść
. Wiele było ateizmu, wiele antyklerykalizmu, wiele zawi
ś
ci i ch
ę
ci zemsty,
pojawiły si
ę
nawet pewne (raczej absurdalne) próby o
ż
ywienia poga
ń
stwa.
Niełatwo było ustali
ć
, jak powinni
ś
my na to zareagowa
ć
.
Z jednej strony był to dla nas dotkliwy cios - nadal zreszt
ą
odczuwamy jego skutki - mam na my
ś
li pojawienie
si
ę
pogl
ą
du głosz
ą
cego,
ż
e wszyscy ludzie, którzy cierpi
ą
głód powinni zosta
ć
nakarmieni, za
ś
skuci
ła
ń
cuchami powinni je zrzuci
ć
. Z drugiej jednak strony w zmianach tych było tyle odrzucenia wiary, tyle
materializmu, tyle
ś
wiecko
ś
ci i nienawi
ś
ci,
ż
e uznali
ś
my, i
ż
b
ę
dziemy je popiera
ć
.
Pod koniec XIX wieku sytuacja stała si
ę
znacznie prostsza, a jednocze
ś
nie znacznie bardziej złowieszcza.
W sektorze angielskim (na tym froncie głównie walczy- Diabelski toast lizmu, przekabacaj
ą
c go na własn
ą
korzy
ść
. Pojawiło si
ę
niebezpieczne zjawisko zwane chrze
ś
cija
ń
skim socjalizmem.
Wła
ś
ciciele fabryk starego dobrego typu, którzy wzbogacili si
ę
na pocie robotników, nie zostali przez nich
zabici - a mogli
ś
my to wykorzysta
ć
- lecz zostali pot
ę
pieni przez własn
ą
klas
ę
. Wielu bogatych rezygnowało
ze swej władzy, nie z powodu rewolucji czy pod przymusem, lecz w zgodzie z własnym sumieniem. Je
ś
li
chodzi o ubogich, którzy z tego skorzystali - równie
ż
oni nas rozczarowali. Zamiast wykorzysta
ć
sw
ą
now
ą
wolno
ść
-
na co
ż
ywili
ś
my uzasadnion
ą
nadziej
ę
i czego si
ę
po nich spodziewali
ś
my - do dokonywania masakr, gwałtów
i rabunków, cho
ć
by nawet do stałego upijania si
ę
, uparcie zabiegali, by sta
ć
si
ę
lud
ź
mi czystszymi, bardziej
zorganizowanymi, gospodarnymi, wykształconymi, a nawet Na szcz
ęś
cie, dzi
ę
ki naszemu ojcu najni
ż
szemu,
niebezpiecze
ń
stwo zostało za
ż
egnane. Przeprowadzili
ś
my kontratak na dwóch poziomach. Na najgł
ę
bszym
poziomie nasi dealerzy obmy
ś
lili wezwanie do prze
ż
ywania pełnego
ż
ycia - po
ś
rednio element ten był zawarty
w procesie przemian ju
ż
od najwcze
ś
niejszych dni. W samym pragnieniu wolno
ś
ci kryła si
ę
gł
ę
boka
nienawi
ść
do osobistej wolno
ś
ci. Pierwszy wskazał na ni
ą
nieoceniony Rousseau. Jak zapewne pami
ę
tacie,
w jego systemie demokracji doskonałej dozwolona była jedynie religia pa
ń
stwowa, przywrócona została
instytucja niewolnictwa, za
ś
jednostce tłumaczono,
ż
e w rzeczywisto
ś
ci (cho
ć
mo
ż
e sobie z tego nie zdawa
ć
sprawy) pragnie czyni
ć
jedynie to, co ka
ż
e jej rz
ą
d. Wychodz
ą
c z tego punktu via Hegel (inny nieoceniony
propogandysta walcz
ą
cy po łem) wydarzyła si
ę
rzecz straszna. Nieprzyjaciel jednym poci
ą
gni
ę
ciem r
ę
ki, w
typowy dla siebie sposób, w du
ż
ym stopniu wykorzystał ruch na rzecz post
ę
pu i liberacnotliwymi.
Wierzcie mi, drogie diabły,
ż
e na moment zawisła nad nami gro
ź
ba powstania naprawd
ę
zdrowego
społecze
ń
stwa.
U DIABELSKI TOAST naszej stronie) łatwo nam było wymy
ś
li
ć
pa
ń
stwo faszystowskie i komunistyczne.
Nawet w Anglii odnie
ś
li
ś
my spore sukcesy. Mówiono mi niedawno,
ż
e w kraju tym człowiek nie mógł bez
zezwolenia wyci
ąć
własnego drzewa własn
ą
siekier
ą
, przerobi
ć
go na tarcic
ę
własn
ą
pił
ą
a z desek zbudowa
ć
składziku na narz
ę
dzia w swym ogrodzie.
Tak wygl
ą
dał nasz kontratak w jednym kierunku. Wy, młode diabl
ę
ta, jeste
ś
cie dopiero pocz
ą
tkuj
ą
cymi
kusicielami i z pewno
ś
ci
ą
nie otrzymacie do wykonania takiego zadania. Jako kusiciele zostaniecie posłani do
pojedynczych osób. Nasz atak skierowany przeciwko nim (lub przez nich) odbywa si
ę
inaczej.
Demokracja jest słowem, za pomoc
ą
którego musicie wodzi
ć
za nos waszych pacjentów. Spustoszenie
poczynione w ludzkim j
ę
zyku przez naszych ekspertów od lingwistyki czyni rzecz
ą
zb
ę
dn
ą
ostrze
ż
enie,
ż
e
nigdy nie wolno wam nadawa
ć
słowom jasnego, precyzyjne zdefiniowanego znaczenia. Ludzie te
ż
tego nie
uczyni
ą
.
Strona 4
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
Nigdy nie przyjdzie im do głowy,
ż
e demokracja jest okre
ś
leniem systemu politycznego lub wyborczego, i
ż
e
ma niewiele wspólnego z tym, co staracie si
ę
im sprzeda
ć
.
Nie nale
ż
y im nigdy pozwoli
ć
na zadanie Arystotelesowskiego pytania, czy „zachowania demokratyczne"
oznaczaj
ą
takie zachowania, które demokracje lubi
ą
, czy te
ż
takie, które przyczyniaj
ą
si
ę
do ich utrzymania.
Je
ś
li je bowiem zadadz
ą
, z pewno
ś
ci
ą
zauwa
żą
,
ż
e nie jest to jedno i to samo.
Musicie si
ę
posługiwa
ć
tym słowem jak magicznym zakl
ę
ciem, jedynie z uwagi na jego sił
ę
przekonywania.
Maj
ą
oni dla niego wielki szacunek. Oczywi
ś
cie ł
ą
czy si
ę
on z politycznym ideałem,
ż
e wszyscy ludzie winni
by
ć
traktowani w równy sposób. Pó
ź
niej nale
ż
y niepostrze
ż
enie przej
ść
od owego politycznego ideału do
wiary,
ż
e wszyscy ludzie s
ą
równi. Szczególnie za
ś
ci, nad którymi pracujecie. W rezultacie mo
ż
ecie u
ż
ywa
ć
słowa demokra- Diabelski toast cja na usprawiedliwienie najbardziej poni
ż
aj
ą
cego (a tak
ż
e najmniej
przyjemnego) ze wszystkich ludzkich uczu
ć
.
Mo
ż
ecie wywoła
ć
w nich uczucie, nie tylko bez jakiegokolwiek poczucia wstydu, lecz w pozytywnej aureoli
samoaprobaty, które pozbawione ochrony tego magicznego słowa, zostałoby przez wszystkich wy
ś
miane.
Chodzi mi oczywi
ś
cie o uczucie, które skłania człowieka do powiedzenia: Jestem równie dobry, jak ty.
Pierwsza i najbardziej oczywista korzy
ść
polega na kim samym stopniu jest równy drugiemu pod wzgl
ę
dem
uprzejmo
ś
ci, uczciwo
ś
ci i zdrowego rozs
ą
dku, co pod wzgl
ę
dem wzrostu czy obwodu klatki piersiowej.
Chodzi mi o to,
ż
e on nie wierzy w siebie.
ś
aden człowiek, który mówi: Jestem równie dobry, jak ty nie wierzy
w to, co mówi. Gdyby wierzył, nie mówiłby tego. Pies Bernardyn nigdy nie powie tego psu-zabawce,
naukowiec -
matołowi, zatrudniony - bezrobotnemu, za
ś
pi
ę
kna kobieta - brzydkiej. Równo
ś
ci, poza sfer
ą
czysto
polityczn
ą
, domagaj
ą
si
ę
jedynie ci, którzy w jakim
ś
sensie czuj
ą
si
ę
gorsi od innych. Słowa te wyra
ż
aj
ą
t
ę
przykr
ą
, przyprawiaj
ą
c
ą
o spazmy,
ś
wiadomo
ść
własnej ni
ż
szo
ś
ci, z któr
ą
pacjent nie chce si
ę
pogodzi
ć
.
Dlatego buntuje si
ę
przeciwko niej i okazuje niech
ęć
.
Wła
ś
nie dlatego okazuje niech
ęć
wszelkim przejawom wy
ż
szo
ś
ci, stara si
ę
zaszkodzi
ć
innym, pragnie ich
szkody.
Ustawicznie podejrzewa,
ż
e ka
ż
da ró
ż
nica stanowi oznak
ę
domagania si
ę
wy
ż
szo
ś
ci. Nikt nie mo
ż
e si
ę
od
nich ró
ż
ni
ć
tonem głosu, strojem, manierami, sposobem wypoczynku, wyborem jedzenia. „Ten mówi po
angielsku wyra
ź
niej i lepiej ode mnie - musi by
ć
łotrem, jakim
ś
wyrzutkiem z marginesu. Ten powiada,
ż
e nie
lubi psów. Na pewno uwa
ż
a si
ę
za nie wiadomo kogo. A tamten nie wł
ą
czył szafy graj
ą
cej - musi by
ć
jeden z
tych tym,
ż
e w samym centrum ich
ż
ycia umieszczacie solidne, godne zaufania kłamstwo. Nie chodzi mi
jedynie o to,
ż
e stwierdzenie to jest fałszywe -
ż
e dany człowiek w ta- DIABELSKI TOAST intelektualnych
pozerów, którzy staraj
ą
si
ę
pokaza
ć
,
ż
e s
ą
lepsi od innych. Gdyby byli równymi facetami, byliby tacy, jak ja.
Nie maj
ą
ż
adnego powodu, by by
ć
inni. To nie jest demokratyczne."
To jak
ż
e nam przydatne zjawisko samo w sobie nie jest niczym nowym. Pod nazw
ą
zazdro
ś
ci znane było
ludziom od tysi
ę
cy lat. Mimo to zawsze uwa
ż
ali je za najbardziej odra
ż
aj
ą
cy i za jeden z najbardziej
komicznych grzechów. Ci, którzy u
ś
wiadamiali sobie,
ż
e jej do
ś
wiadczaj
ą
, doznawali wstydu - ci, którym było
ono obce, nie tolerowali go u innych. Urocza nowo
ść
polega na tym,
ż
e teraz uczucie zazdro
ś
ci mo
ż
na
usankcjonowa
ć
- uczyni
ć
je szanowanym a nawet godnym pochwały - za pomoc
ą
magicznego słowa
demokratyczny.
Dzi
ę
ki temu zakl
ę
ciu ludzie, którzy pod jakim
ś
wzgl
ę
dem (lub pod wszystkimi wzgl
ę
dami) stoj
ą
ni
ż
ej od
innych mog
ą
z wi
ę
ksz
ą
ni
ż
dot
ą
d łatwo
ś
ci
ą
ś
ci
ą
ga
ć
bli
ź
nich w dół. Na tym jednak nie koniec. Z jego powodu
ci, którzy zbli
ż
aj
ą
si
ę
, lub mogliby si
ę
zbli
ż
y
ć
, do pełnego wymiaru człowiecze
ń
stwa, wycofuj
ą
si
ę
z obawy, i
ż
oka
żą
si
ę
niedemokratyczni. Posiadam wiarygodne informacje,
ż
e młodzi ludzie tłumi
ą
rodz
ą
ce si
ę
w nich
zainteresowanie muzyk
ą
klasyczn
ą
i dobr
ą
literatur
ą
, poniewa
ż
mo
ż
e im to przeszkodzi
ć
w staniu si
ę
takimi,
jak inni,
ż
e ludzie, którzy naprawd
ę
pragn
ą
i otrzymali do tego łask
ę
, aby by
ć
uczciwi, porz
ą
dni czy
umiarkowani - rezygnuj
ą
.
Staliby si
ę
bowiem inni, co mogłoby zaszkodzi
ć
ich stylowi
ż
ycia, zakłóci
ć
poczucie stadne, uniemo
ż
liwi
ć
integracj
ę
z grup
ą
. Mogliby (o zgrozo!) sta
ć
si
ę
jednostkami.
Wszystkie te uczucia dobrze podsumowuje modlitwa pewnej młodej ziemianki: „Dobry Bo
ż
e, spraw, bym była
normaln
ą
współczesn
ą
dziewczyn
ą
!" Dzi
ę
ki podejmowanym przez nas trudom, coraz cz
ęś
ciej b
ę
dzie to
oznaczało:
„Uczy
ń
mnie bezczelnym babskiem, flirciar
ą
, kretynk
ą
i paso
ż
ytem".
Diabelski toast Rozkosznym produktem ubocznym tego procesu (niestety, z ka
ż
dym dniem ich liczba
topnieje) s
ą
istoty, które nigdy nie stan
ą
si
ę
normalnymi i typowymi osobnikami, takimi jak cała reszta paczki,
lecz popadn
ą
w zarozumialstwo i zdziwaczenie (a przynajmniej motłoch b
ę
dzie ich za takich uwa
ż
ał).
Podejrzenia bowiem zawsze stwarzaj
ą
to, czego istnienia domniemuj
ą
.
(„Skoro niezale
ż
nie od tego, co zrobi
ę
, i tak zostan
ę
uznany za czarownic
ę
czy za komunistycznego agenta,
równie dobrze mog
ę
zosta
ć
uznany za owc
ę
lub jagni
ę
i naprawd
ę
si
ę
nim sta
ć
"). W rezultacie, inteligencja,
cho
ć
nieliczna jako grupa, jest bardzo przydatna dla sprawy piekła.
Jest to jednak tylko półprodukt. Chciałbym zwróci
ć
wasz
ą
uwag
ę
na szeroki ruch zmierzaj
ą
cy do
zdyskredytowania i ostatecznego wyeliminowania wszelkiej ludzkiej doskonało
ś
ci - moralnej, kulturalnej,
Strona 5
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
społecznej i intelektualnej. Czy nie jest rzecz
ą
przyjemn
ą
patrze
ć
jak demokracja (jako magiczne zakl
ę
cie)
wykonuje prac
ę
, któr
ą
parała si
ę
wi
ę
kszo
ść
staro
ż
ytnych dyktatorów, posługuj
ą
c si
ę
tymi samymi metodami?
Pami
ę
tacie zapewne, jak jeden z greckich dyktatorów (nazywano ich „tyranami") wysłał posła
ń
ców do innego
z pro
ś
b
ą
o rad
ę
dotycz
ą
c
ą
zasad rz
ą
dzenia. Tamten zaprowadził posła
ń
ca na pole kukurydzy i
ś
ci
ą
ł lask
ą
czubek ka
ż
dej łodygi, która cho
ć
by o cal wyrastała ponad jego głow
ę
. Morał był jasny. Nie pozwalaj na
ż
aden
przejaw wy
ż
szo
ś
ci w
ś
ród poddanych. Nie pozwól
ż
y
ć
nikomu, kto jest m
ą
drzejszy, lepszy czy bardziej znany
(a nawet bardziej przystojny)
od reszty. Wszystkich zrównuj do jednego poziomu; niech wszyscy b
ę
d
ą
niewolnikami, zerami, niech stan
ą
si
ę
niczym. Wszyscy maj
ą
by
ć
równi. W ten oto sposób „tyrani"
stosowali zasady demokracji - „demokracj
ę
". Dzisiaj „demokracja" mo
ż
e sama wykona
ć
to zadanie, bez
potrzeby istnienia innego tyrana ni
ż
ona sama. Nikt nie musi przechadza
ć
si
ę
z lask
ą
po polach. Krótsze
łodygi DIABELSKI TOAST same odgryz
ą
górn
ą
cz
ęść
dłu
ż
szych od siebie. Wi
ę
ksze ju
ż
zaczynaj
ą
obgryza
ć
same siebie, pragn
ą
c sta
ć
si
ę
takimi, jak reszta łodyg.
Powiedziałem,
ż
e doprowadzenie do pot
ę
pienia tych małych duszyczek, które zatraciły niemal cał
ą
sw
ą
indywidualno
ść
, wymaga du
ż
ego wysiłku i sprytu. Jednak, je
ś
li umiej
ę
tnie i rzetelnie wykonywa
ć
b
ę
dziecie
sw
ą
prac
ę
, mo
ż
ecie by
ć
pewni rezultatów. To prawda,
ż
e wielcy grzesznicy wydaj
ą
si
ę
łatwiejsi do
schwytania, s
ą
jednak nieobliczalni. Mo
ż
na ich wodzi
ć
za nos przez siedemdziesi
ą
t lat, a w siedemdziesi
ą
tym
pierwszym roku
ż
ycia Nieprzyjaciel mo
ż
e wyrwa
ć
ich z naszych pazurów. S
ą
tacy zdolni do prawdziwej
pokuty,
ś
wiadomi swej winy.
Potrafi
ą
, je
ś
li sprawy przybior
ą
zły obrót, z równ
ą
gotowo
ś
ci
ą
sprzeciwi
ć
si
ę
naciskom wrogim sprawie
Nieprzyjaciela, z jak
ą
przeciwstawiali si
ę
im, staj
ą
c w obronie sprawy piekła. Pod pewnym wzgl
ę
dem trudniej
jest upolowa
ć
os
ę
ni
ż
dzikiego słonia. Jednak, je
ś
li chybisz, sło
ń
mo
ż
e okaza
ć
si
ę
bardziej kłopotliwy.
Jak powiedziałem moje do
ś
wiadczenia pochodz
ą
głównie z sektora angielskiego - stamt
ą
d te
ż
otrzymuj
ę
nadal najwi
ę
cej doniesie
ń
. By
ć
mo
ż
e to, co teraz powiem, nie b
ę
dzie miało pełnego zastosowania w
przypadku sektorów, w których działaj
ą
niektórzy z was. Zawsze jednak mo
ż
ecie dokona
ć
niezb
ę
dnych
zmian przystosowawczych.
Moje rady z pewno
ś
ci
ą
b
ę
d
ą
miały jakie
ś
zastosowanie w waszej sytuacji. Je
ś
li b
ę
dzie ono zbyt małe,
b
ę
dziecie si
ę
musieli postara
ć
, by kraj, w którym działacie, stał si
ę
taki, jak Anglia.
W tym obiecuj
ą
cym kraju zasada: Jestem równie dobry, jak ty staje si
ę
czym
ś
wi
ę
cej ni
ż
sił
ą
społeczn
ą
.
Zaczyna wkracza
ć
do systemu edukacji miejscowych. Nie potrafi
ę
w sposób pewny okre
ś
li
ć
obecnego
zasi
ę
gu jej oddziaływania. Nie ma to jednak wi
ę
kszego znaczenia.
Kiedy ju
ż
odkryjecie istniej
ą
c
ą
tendencj
ę
, łatwo wam b
ę
dzie przepowiedzie
ć
jej przyszły rozwój - szczególnie
Diabelski toast gdy sami przyło
ż
ycie do tego r
ę
k
ę
. Podstawowa zasada nowego systemu edukacji głosi,
ż
e
osły i nieroby nie powinny mie
ć
poczucia ni
ż
szo
ś
ci w stosunku do swych inteligentnych i pracowitych
kolegów. To byłoby „niedemokratyczne".
Takie drugorz
ę
dne ró
ż
nice mi
ę
dzy uczniami - wida
ć
bowiem,
ż
e s
ą
to ró
ż
nice indywidualne -
musz
ą
by
ć
myl
ą
ce. Stosuje si
ę
t
ę
filozofi
ę
na ró
ż
nych poziomach.
Na uniwersytetach egzaminy musz
ą
by
ć
tak opracowane, by prawie wszyscy studenci otrzymywali dobre
stopnie. Egzaminy wst
ę
pne powinny by
ć
tak przygotowane, by wszyscy, lub prawie wszyscy obywatele mogli
uzyska
ć
wy
ż
sze wykształcenie, niezale
ż
nie od zdolno
ś
ci (czy pragnie
ń
) i tego czy w przyszło
ś
ci odnios
ą
z
niego po
ż
ytek. W szkołach podstawowych dzieci, które s
ą
zbyt głupie lub leniwe, by uczy
ć
si
ę
j
ę
zyków
obcych, matematyki i nauk przyrodniczych, mog
ą
robi
ć
to, co inne wykonuj
ą
w czasie wolnym od zaj
ęć
.
Pozwólmy im na przykład lepi
ć
babki z piasku i nazwijmy to zaj
ę
ciami z rze
ź
by. Nie mo
ż
na w najmniejszy
cho
ć
by sposób da
ć
do zrozumienia,
ż
e s
ą
one gorsze od dzieci, które pracuj
ą
.
Niezale
ż
nie od tego, jak bezsensownych przedmiotów si
ę
ucz
ą
musz
ą
mie
ć
ten sam - mam wra
ż
enie,
ż
e w
j
ę
zyku angielskim pojawiło si
ę
ju
ż
takie okre
ś
lenie - „parytet szacunku". Nie jest niemo
ż
liwy nawet bardziej
ekstremalny scenariusz. Dzieci, które zasłu
ż
yły na przej
ś
cie do nast
ę
pnej klasy mog
ą
zosta
ć
w niej
zatrzymane, poniewa
ż
inne do
ś
wiadczyłyby urazu - na Belzebuba, jak
ż
e przydatne jest to słowo - z powodu
pozostania w tyle. Inteligentnego ucznia ł
ą
czy si
ę
ła
ń
cuchem demokracji z jego grup
ą
wiekow
ą
na cały okres
szkolnej nauki.
Chłopiec, który mógłby czyta
ć
Ajschylosa i Dantego, siedzi, słuchaj
ą
c jak jego kolega duka WLAZŁ KOT NA
PŁOT.
Jednym słowem, mo
ż
emy mie
ć
uzasadnion
ą
nadziej
ę
,
ż
e wraz z pełnym zapanowaniem zasady: Jestem
równie dobry, jak ty zakazane zostanie wszelkie kształcenie.
Wraz z karami za nieuctwo znikn
ą
wszelkie bod
ź
ce i za- DIABELSKI TOAST ch
ę
ty do nauki. Tym, którzy
b
ę
d
ą
chcieli si
ę
uczy
ć
, oficjalnie si
ę
tego zaka
ż
e. Za kogo si
ę
uwa
ż
aj
ą
?! Jakim prawem chc
ą
przewy
ż
sza
ć
swych kolegów? Nauczyciele -
powinienem był raczej rzec piel
ę
gniarki - b
ę
d
ą
zbyt zaj
ę
ci zach
ę
caniem i klepaniem po plecach nieuków, by
marnowa
ć
jaki
ś
czas na prawdziw
ą
nauk
ę
. Nie b
ę
dzieedukacji nie stał si
ę
systemem edukacji pa
ń
stwowej.
Tak si
ę
jednak stanie. Wydarzenie nale
ż
y do tej samej fali zmian. Wysokie podatki, które w tym celu
wprowadzono, prowadz
ą
do zniszczenia klasy
ś
redniej - klasy gotowej po
ś
wi
ę
ca
ć
si
ę
, oszcz
ę
dza
ć
i ponosi
ć
Strona 6
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
wydatki, by dzieci mogły si
ę
kształci
ć
w szkołach prywatnych. Zniszczenie tej klasy, niezale
ż
nie od zwi
ą
zków
z ruchem zmierzaj
ą
cym do zniesienia edukacji, jest nieuniknion
ą
konsekwencj
ą
postawy: Jestem równie
dobry, jak ty. Przecie
ż
to z tej warstwy wywodzi si
ę
przytłaczaj
ą
c
ą
wi
ę
kszo
ść
ich naukowców, lekarzy,
filozofów, teologów, poetów, malarzy, kompozytorów, architektów, prawników i administratorów.
Je
ś
li jaka
ś
k
ę
pa łodyg potrzebuje wyrównania, z pewno
ś
ci
ą
s
ą
ni
ą
wła
ś
nie oni. Niedawno jaki
ś
angielski
polityk zauwa
ż
ył: „Demokracja nie potrzebuje wielkich ludzi".
Piekło z rado
ś
ci
ą
przyj
ę
łoby znikni
ę
cie demokracji w
ś
cisłym tego słowa znaczeniu - demokracji jako
porz
ą
dku politycznego. Podobnie jak wszelkie inne formy rz
ą
dzenia i ten działa zwykle na nasz
ą
korzy
ść
-
jednak w znacznie mniejszym stopniu ni
ż
inne. Musimy zdawa
ć
sobie jednak spraw
ę
,
ż
e „demokracja" w
znaczeniu diabolicznym („Jestem równie dobry, jak ty", „B
ą
d
ź
taki, my si
ę
ju
ż
musieli trudzi
ć
rozsiewaniem
niewiedzy i arogancji.
Uczyni
ą
to za nas te n
ę
dzne robaki.
Oczywi
ś
cie nie doszłoby do tego, gdyby cały system Zbyteczn
ą
rzecz
ą
byłoby pytanie takiej istoty, czy
mówi
ą
c potrzebuje miała na my
ś
li „potrzebuje" czy „pragnie".
Wy jednak zachowajcie jasny umysł, bowiem pojawia si
ę
tutaj ponownie Arystotelesowskie pytanie.
Diabelski toast jak reszta", „Nie wyró
ż
niaj si
ę
po
ś
ród stada") jest najdoskonalszym sposobem starcia
politycznej demokracji z powierzchni ziemi.
„Demokracja" lub „demokratyczny duch" (w znaczeniu diabolicznym) doprowadzi bowiem do tego,
ż
e naród
nie b
ę
dzie miał wielkich ludzi, stanie si
ę
zbiorowiskiem półanalfabetów, ludzi pozbawionych moralnego
kr
ę
gosłupa, wychowanych w braku poszanowania dyscypliny - zło
ż
onym z zarozumiałych, zniewie
ś
ciałych
osobników,
ż
ywi
ą
cych si
ę
nieszczerymi pochlebstwami i potrzebuj
ą
cych nia
ń
czenia do ko
ń
ca
ż
ycia. Piekło
pragnie, by wła
ś
nie takimi stali si
ę
wszyscy ludzie opowiadaj
ą
cy si
ę
za „demokracj
ą
". Je
ś
li bowiem taki naród
znajdzie si
ę
w konflikcie z innym narodem, który zach
ę
ca swoje dzieci do pracy w szkole, w którym ceni si
ę
talenty a ciemna masa nie ma prawa głosu w sprawach publicznych, wówczas b
ę
dzie mo
ż
liwy tylko jeden
wynik.
„Demokracja" została ostatnio zaskoczona odkryciem,
ż
e Rosja wyprzedziła j
ą
w dziedzinie nauki. Czy
ż
nie
jest to wspaniały przykład ludzkiej
ś
lepoty! Je
ś
li wszystkie tendencje, które działaj
ą
w ich społecze
ń
stwie,
przeciwstawiaj
ą
si
ę
wszelkiej doskonało
ś
ci, dlaczego oczekuj
ą
,
ż
e ich naukowcy b
ę
d
ą
odnosili
ś
wietne
rezultaty?
Nasze zadanie polega na tym, by wzmacnia
ć
te zachowania i ułudy umysłu, któiy demokracje w naturalny
sposób lubi
ą
i które sprawiaj
ą
im rado
ść
, poniewa
ż
to wła
ś
nie one, nie poddane kontroli, zniszcz
ą
prawdziw
ą
demokracj
ę
.
B
ę
dziecie zdziwieni,
ż
e ludzie tego nie dostrzegaj
ą
.
Chocia
ż
nie czytaj
ą
Arystotelesa (trudno uzna
ć
to za zaj
ę
cie demokratyczne), mo
ż
na by oczekiwa
ć
,
ż
e
Rewolucja Francuska nauczyła, i
ż
zachowania, które sprawiaj
ą
przyjemno
ść
arystokracji, nie s
ą
tymi, które
zapewni
ą
jej przetrwanie, i zastosowa
ć
t
ę
zasad
ę
do wszystkich innych form rz
ą
dzenia.
Nie poprzestan
ę
na tej uwadze. Nie zamierzam podsyca
ć
w was - niech mnie piekło uchowa! - ułudy, któr
ą
DIABELSKI TOAST tak starannie musicie piel
ę
gnowa
ć
w umysłach waszych ludzkich ofiar. Chodzi mi o
ułud
ę
,
ż
e los narodów jest sam w sobie wa
ż
niejszy od losu poszczególnych dusz.
Niszczenie wolnych narodów i wspieranie pa
ń
stw niewolniczych jest dla nas jedynie
ś
rodkiem (niezale
ż
nie od
rozrywki, jakiej nam to dostarcza) - naszym prawdziwym celem jest niszczenie jednostek. Tylko bowiem
jednostki mog
ą
zosta
ć
zbawione lub pot
ę
pione, tylko one mog
ą
sta
ć
si
ę
synami Nieprzyjaciela lub nasz
ą
straw
ą
. Ostateczna warto
ść
ka
ż
dej rewolucji, wojny i głodu polega na jednostkowym cierpieniu, jakie
powoduje, na zdradzie zaufania, na furii i desperacji, jakie mo
ż
e zrodzi
ć
. Zasada:
Jestem równie dobry, jak ty jest u
ż
ytecznym
ś
rodkiem niszczenia demokratycznych społecze
ń
stw. Jednak
ma 0 wiele wi
ę
ksz
ą
warto
ść
j ako cel w sobie - j ako stan umysłu, który z konieczno
ś
ci wyklucza pokor
ę
,
miło
ść
, zadowolenie i wszelkie przyjemno
ś
ci płyn
ą
ce z wdzi
ę
czno
ś
ci 1 podziwu, sprowadzaj
ą
cy ludzkie istoty
z ka
ż
dej drogi, która mo
ż
e je zaprowadzi
ć
do Nieba.
W ten oto sposób dotarłem do najprzyjemniejszej cz
ęś
ci mego obowi
ą
zku. Przypadło mi w udziale wznie
ść
,
w imieniu go
ś
ci, toast na cze
ść
pryncypała Kosmatej G
ę
by i O
ś
rodka Kształcenia Kusicieli. Napełnijcie
kielichy.
Có
ż
widz
ę
? Jaki wspaniały jest bukiet tego wina! Czy to mo
ż
liwe?! Szanowny pryncypale, cofam wszystkie
krytyczne uwagi pod adresem obiadu. Widz
ę
bowiem,
ż
e nawet w wojennych warunkach w piwnicy waszej
uczelni zachowało si
ę
kilka tuzinów wybornego starego wina faryzeuszów. No, no, no. Czuj
ę
si
ę
jak za
dawnych czasów.
Szanowne diabły, czy czujecie w nozdrzach ten cudny aromat? Spójrzcie na kolor tego wina. Czy widzicie
ogniste pasemka, które wij
ą
si
ę
i kł
ę
bi
ą
w jego ciemnym sercu, tak jakby ze sob
ą
walczył. Tak te
ż
rzeczywi
ś
cie jest.
Czy wiecie, w jaki sposób sporz
ą
dza si
ę
to wino? Powstaje ono z owoców faryzeuszów wszelkiej ma
ś
ci, które
ugniata si
ę
i poddaje fermentacji - w rezultacie powstaje wino Diabelski toast 0 niezwykłe delikatnym smaku.
Ł
ą
cz
ą
si
ę
w nim te rodzaje, które na ziemi okazywały sobie najwi
ę
ksz
ą
wrogo
ść
.
Strona 7
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
Jedni byli bez reszty oddani regułom,
ś
wi
ę
tym relikwiom i ró
ż
a
ń
com, inni przyodziewali si
ę
w zgrzebne szaty,
mieli powag
ę
na twarzach i zachowywali drugorz
ę
dne ludzkie tradycje zakazuj
ą
ce picia wina, gry w karty i
chodzenia do teatru. Jednych i drugich ł
ą
czy przekonanie o własnej sprawiedliwo
ś
ci i niesko
ń
czona przepa
ść
oddzielaj
ą
ca ich faktyczny wygl
ą
d od tego, co w najmniejszym cho
ć
by stopniu przypominało Nieprzyjaciela i
Jego przykazania. Istot
ą
ich doktryny było zło tkwi
ą
ce w innych religiach - ich Ewangeli
ą
było oszczerstwo,
za
ś
oczernianie litani
ą
. Jak
ż
e si
ę
wzajemnie nienawidzili pod sło
ń
cem! O ile
ż
bardziej nienawidz
ą
si
ę
teraz,
gdy s
ą
ze sob
ą
na wieki zł
ą
czeni, lecz nie pojednani.
Zdumienie i wzajemna niech
ęć
wiecznie podsycaj
ą
w nich zło
ść
i odmow
ę
pokuty, co tak wspaniale
rozgrzewa nasze wn
ę
trze ogniem ciemno
ś
ci. Czego by nie mówi
ć
, przyjaciele - nastałby dla nas straszny
dzie
ń
gdyby z powierzchni ziemi znikn
ę
ło to, co wi
ę
kszo
ść
ludzi uwa
ż
a za „religi
ę
". Ich „religie" s
ą
dla nas
nadal
ź
ródłem najsmakowitszych grzechów. Urocze kwiaty zła wyrosn
ąć
mog
ą
jedynie w bliskim s
ą
siedztwie
ś
wi
ę
to
ś
ci. Nigdzie indziej nie kusimy z równym skutkiem, jak na stopniach ołtarzy.
Wasza Dostojno
ść
! Wasze Niełaski! I wy, moje Ciernie 1 Cienie! Szanowne Diabły! Wznosz
ę
toast na cze
ść
Kosmatej G
ę
by i waszej szacownej uczelni! 2.
Wewn
ę
trzny kr
ą
g a wst
ę
pie chciałbym zacytowa
ć
fragment „Wojny i pokoju" Tołstoja.
Gdy Borys wszedł do pokoju, ksi
ążę
Andrzej słuchał starego generała, ubranego w mundur galowy z
dystynkcjami.
Składał on ksi
ę
ciu jaki
ś
raport, za
ś
na jego czerwonej twarzy widniał wyraz
ż
ołnierskiej słu
ż
alczo
ś
ci.
„Do
ść
! Poczekaj prosz
ę
", ksi
ążę
Andrzej wypowiedział te słowa po rosyjsku, z francuskim akcentem, z jakim
mówił, zwracaj
ą
c si
ę
do kogo
ś
z pogard
ą
.
W chwili gdy dostrzegł Borysa, przestał słucha
ć
generała, który dreptał za nim błagalnie, prosz
ą
c o
posłuchanie. Ksi
ążę
Andrzej odwrócił si
ę
jednak pisy obowi
ą
zuj
ą
ce w armii, istniał inny, jeszcze bardziej
realny system - system, który zmuszał generała o czerwonej twarzy, ubranego w galowy mundur zapi
ę
ty na
ostatni guzik, by w postawie wyra
ż
aj
ą
cej szacunek czekał na sw
ą
kolej, podczas gdy ksi
ążę
Andrzej, zwykły
kapitan, rozmawiał z prostym starszym porucznikiem, Borysem. Borys natychmiast postanowił,
ż
e nie b
ę
dzie
si
ę
kierował oficjalnym systemem, lecz drugim, niepisanym. (Wojna i pokój, cz
ęść
3, rozdział 9).
w stron
ę
Borysa z radosnym u
ś
miechem i skinieniem głowy. Borys zrozumiał wyra
ź
nie to, czego istnienia do
tej pory jedynie si
ę
domy
ś
lał -
ż
e obok systemu dyscypliny i podporz
ą
dkowania, który tworzyły prze-
Wewn
ę
trzny kr
ą
g Poniewa
ż
poprosili
ś
cie o wygłoszenie tego odczytu moralist
ę
w
ś
rednim wieku,
przypuszczam (jakkolwiek mo
ż
e si
ę
to wydawa
ć
nieprawdopodobne),
ż
e musicie lubi
ć
morały prawione przez
człowieka w
ś
rednim wieku.
Uczyni
ę
, co w mojej mocy, by zaspokoi
ć
wasze pragnienia.
W rzeczy samej udziel
ę
wam rady na temat
ś
wiata, w którym przyjdzie wam
ż
y
ć
. Nie oznacza to,
ż
e b
ę
d
ę
mówił na temat tak zwanych spraw bie
żą
cych. O sytuacji bie
żą
cej wiecie przypuszczalnie tyle samo, co ja.
Nie zamierzam wam mówi
ć
- a je
ś
li ju
ż
, to w tak ogólnej formie,
ż
e nie dostrze
ż
ecie podobie
ń
stwa -jak
ą
rol
ę
powinni
ś
cie odegra
ć
w rekonstrukcji powojennego
ś
wiata.
Jest bardzo mało prawdopodobne, by kto
ś
z was mógł wywrze
ć
bezpo
ś
redni wpływ na spraw
ę
pokoju lub
pomy
ś
lno
ś
ci Europy. B
ę
dziecie zaj
ę
ci raczej poszukiwaniem pracy, b
ę
dziecie zawierali mał
ż
e
ń
stwa,
gromadzili fakty.
Mam zamiar uczyni
ć
co
ś
bardziej staromodnego, ni
ż
si
ę
pewne spodziewali
ś
cie. Udziel
ę
wam rady. Udziel
ę
wam ostrze
ż
enia. Dam wam rad
ę
i udziel
ę
ostrze
ż
enia dotycz
ą
cego spraw tak odwiecznych,
ż
e nikt nie
okre
ś
la ich mianem „bie
żą
cej sytuacji".
ś
rodowiskach doszło ju
ż
do całkowitego pomieszania nas, je
ś
li nie do pełnej identyfikacji. Zacz
ą
łem rozumie
ć
stare przysłowie,
ż
e kto chce je
ść
z diabłem z jednej miski potrzebuje długiej ły
ż
ki. Je
ś
li chodzi o ciało, to
byliby
ś
cie bardzo nietypowymi młodymi lud
ź
mi, gdyby
ś
cie nie wiedzieli o nim tyle samo, a nawet wi
ę
cej, ni
ż
ja. S
ą
dz
ę
jednak,
ż
e mam wam co
ś
do powiedzenia na temat
ś
wiata.
Oczywi
ś
cie ka
ż
dy wie przed czym taki moralista w
ś
rednim wieku, jak ja, mo
ż
e ostrzega
ć
młodych. Na pewno
b
ę
dzie ich ostrzegał przed
ś
wiatem, ciałem i szatanem.
Na dzi
ś
wystarczy je
ś
li zajm
ę
si
ę
tylko jednym z tej trójki. Od diabła powinienem trzyma
ć
si
ę
z daleka.
W opinii publicznej kojarzy si
ę
mnie z nim w stopniu wi
ę
kszym, ni
ż
bym sobie tego
ż
yczył - w niektórych
DIABELSKI TOAST We fragmencie Wojny i pokoju Tołstoja, który wła
ś
nie przeczytałem, młody porucznik
Borys Dubrecki odkrywa,
ż
e w armii rosyjskiej istniej
ą
dwa odr
ę
bne systemy władzy czy hierarchie. Zasady
jednego zostały wydrukowane w małej czerwonej ksi
ąż
eczce i ka
ż
dy mógł je przeczyta
ć
.
Posiadały trwały i niezmienny charakter. Generał był zawsze wy
ż
szy rang
ą
od pułkownika, za
ś
pułkownik od
kapitana. Zasady drugiego systemu nie zostały nigdzie opublikowane. Nie była to jaka
ś
tajemnicza wspólnota
oficerów, kieruj
ą
ca si
ę
zasadami, o których powiedzianoby ci, gdyby
ś
został do niej przyj
ę
ty. Do tego kr
ę
gu
nigdy nie zostaniesz przyj
ę
ty wprost, w sposób formalny.
Zaczniesz stopniowo odkrywa
ć
jego istnienie (chocia
ż
nie b
ę
dziesz potrafił go zdefiniowa
ć
) i spostrzega
ć
,
ż
e
znajdujesz si
ę
na zewn
ą
trz niego; za
ś
pó
ź
niej, by
ć
mo
ż
e,
ż
e znalazłe
ś
si
ę
ju
ż
w jego wn
ę
trzu. Posiada on
własne sygnały, odpowiadaj
ą
ce wojskowym hasłom, lecz one równie
ż
s
ą
spontaniczne i nieformalne. Własny
j
ę
zyk, posługiwanie si
ę
przydomkami, aluzyjny sposób prowadzenia rozmowy to jego typowe wyró
ż
niki. Nie
Strona 8
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
ma on jednak charakteru stałego. W przypadku niektórych osób trudno ustali
ć
czy znajduj
ą
si
ę
w
ś
rodku, czy
na zewn
ą
trz. Oczywi
ś
cie, niektórzy ludzie s
ą
wewn
ą
trz, inni za
ś
wyra
ź
nie na zewn
ą
trz niego. Zawsze jednak
kilka osób znajduje si
ę
na granicy. Gdyby
ś
po sze
ś
ciu miesi
ą
cach nieobecno
ś
ci powrócił do tego samego
sztabu, brygady czy regimentu, a nawet do tego samego grona osób, mógłby
ś
stwierdzi
ć
,
ż
e nieformalna
hierarchia uległa odwróceniu. Nie istnieje w niej co
ś
takiego, jak formalne przyj
ę
cie czy formalne wykluczenie.
Ludzie s
ą
dz
ą
,
ż
e znajduj
ą
si
ę
w jego wn
ę
trzu dopóki nie zostan
ą
z niego wypchni
ę
ci lub dopóki nie pozwoli
si
ę
im na „wej
ś
cie", co jest zwykle
ź
ródłem wielkiego zdziwienia tych, którzy naprawd
ę
do niego nale
żą
.
System ten nie posiada
ż
adnej stałej nazwy. Jedyn
ą
pewn
ą
rzecz
ą
jest to,
ż
e ludzie b
ę
d
ą
cy wewn
ą
trz i na
zewn
ą
trz niego ró
ż
nie go Wewn
ę
trzny kr
ą
g okre
ś
laj
ą
. Patrz
ą
c od wewn
ą
trz mo
ż
na go opisa
ć
, w prostych
przypadkach, za pomoc
ą
zwyczajnego wyliczenia:
„Ja, ty i Tony". Kiedy odznacza si
ę
on du
ż
ym poczuciem bezpiecze
ń
stwa, za
ś
grono członków jest
stosunkowo stałe, okre
ś
laj
ą
oni siebie mianem „my". Gdy za
ś
musi zosta
ć
nagle poszerzony, by sprosta
ć
konkretnemu wyzwaniu, jego członkowie okre
ś
laj
ą
siebie mianem „wszystkich rozs
ą
dnych ludzi, którzy si
ę
tutaj znajduj
ą
".
Je
ś
li znajdujesz si
ę
na zewn
ą
trz i utraciłe
ś
nadziej
ę
dostania si
ę
do
ś
rodka, mo
ż
esz okre
ś
la
ć
go takimi
słowami jak „banda", „oni", „Bili i jego ludzie", „klika" lub „wewn
ę
trzny kr
ą
g". Je
ś
li jeste
ś
potencjalnym
kandydatem do przyj
ę
cia w poczet jego członków, prawdopodobnie nie nazwiesz go
ż
adnym imieniem.
Gdyby
ś
rozmawiał o nim z innym człowiekiem znajduj
ą
cym si
ę
na zewn
ą
trz, czułby
ś
si
ę
całkowicie mu obcy,
za
ś
wspomnienie o jego istnieniu człowiekowi, który znajduje si
ę
wewn
ą
trz, i który mo
ż
e pomóc ci dosta
ć
si
ę
do
ś
rodka (gdyby wasza rozmowa wypadła pomy
ś
lnie) byłoby szale
ń
stwem.
Chocia
ż
mój opis nie jest doskonały, mam nadziej
ę
,
ż
e wszyscy zrozumieli
ś
cie, co mam na my
ś
li. Oczywi
ś
cie
nie dlatego,
ż
e słu
ż
yli
ś
cie w rosyjskiej armii, czy w jakiejkolwiek armii
ś
wiata. Mimo to jestem pewny,
ż
e
mieli
ś
cie ju
ż
do czynienia ze zjawiskiem wewn
ę
trznego kr
ę
gu.
Odkryli
ś
cie go z pewno
ś
ci
ą
w waszym uniwersyteckim akademiku przed ko
ń
cem pierwszej sesji
egzaminacyjnej.
A gdy znale
ź
li
ś
cie si
ę
w jego wn
ę
trzu pod koniec drugiego roku odkryli
ś
cie,
ż
e istniał w nim kolejny, jeszcze
bardziej wewn
ę
trzny kr
ą
g, który z kolei był elementem skrajnym wielkiego kr
ę
gu uniwersyteckiego, którego
satelitami były mniejsze kr
ę
gi rozsiane po akademikach.
Mo
ż
liwe,
ż
e kr
ą
g uniwersytecki stykał si
ę
z kr
ę
giem absolwentów.
W taki to sposób zacz
ę
li
ś
cie si
ę
przedziera
ć
przez kolejne warstwy cebuli. Zjawisko to wyst
ę
puje z pewno
ś
ci
ą
równie
ż
na waszym uniwersytecie. Chyba si
ę
DIABELSKI TOAST nie pomyl
ę
zakładaj
ą
c, i
ż
na tej sali
znajduje si
ę
kilka, niewidocznych dla mnie, kr
ę
gów? Mog
ę
was zapewni
ć
,
ż
e w ka
ż
dym szpitalu, w ka
ż
dej
korporacji prawniczej nadaj
ą
cej przywileje obro
ń
cy s
ą
dowego, w ka
ż
dej diecezji, szkole, firmie czy college'u
do jakiego traficie istniej
ą
takie wewn
ę
trzne kr
ę
gi - zjawisko, które Tołstoj okre
ś
la mianem drugiego,
niepisanego systemu.
Wszystko to jest raczej oczywiste. Ciekaw jestem, co powiecie o moim nast
ę
pnym wniosku. Jestem
przekonany,
ż
e w pewnym okresie
ż
ycia m
ęż
czyzny, a w przypadku wielu od niemowl
ę
ctwa a
ż
po pó
ź
n
ą
staro
ść
, jednym z dominuj
ą
cych czynników jest pragnienie znajdowania si
ę
wewn
ą
trz lokalnego kr
ę
gu i
przera
ż
enie na my
ś
l,
ż
e mo
ż
na zosta
ć
z niego wykluczonym. Pragnienie to, w jednej ze swych form, zostało
wyczerpuj
ą
co opisane w literaturze.
Mam na my
ś
li zjawisko snobizmu. Powie
ść
wiktoria
ń
sk
ą
zaludniaj
ą
postacie, które wiedzione s
ą
wył
ą
cznym
pragnieniem dostania si
ę
do wn
ę
trza jakiego
ś
kr
ę
gu, jakiego
ś
towarzystwa? Nale
ż
y jednak pami
ę
ta
ć
,
ż
e
„towarzystwo" rozumiane w tym znaczeniu jest zaledwie jednym z setek wewn
ę
trznych kr
ę
gów, za
ś
snobizm
tylko jedn
ą
z postaci pragnienia dostania si
ę
do
ś
rodka. Ludzie, którzy s
ą
wolni od snobizmu i z poczuciem
własnej wy
ż
szo
ś
ci czytaj
ą
satyry na jego temat, mog
ą
by
ć
niszczeni przez to samo pragnienie w innej formie.
Siła pragnienia dostania si
ę
do zupełnie innego kr
ę
gu, czyni ich niewra
ż
liwymi na pokusy wy
ż
szego
ż
ycia.
Zaproszenie od ksi
ęż
nej jest marnym pocieszeniem dla człowieka cierpi
ą
cego z powodu wykluczenia z
jakiej
ś
arystokratycznej czy komunistycznej koterii. Jeszcze inny nie chce przebywa
ć
w wielkich, jasno
o
ś
wietlonych salach, nie pragnie szampana, atmosfery skandalów ani presti
ż
u gabinetu ministra. Wystarczy
mu male
ń
kie poddasze czy pracownia, pochylone głowy przyjaciół, dym papierosów i cudowna
ś
wiadomo
ść
,
ż
e oni czterej, skuleni wokół piecyka, s
ą
lud
ź
mi, którzy wiedz
ą
. Zwykle pra- Wewn
ę
trzny kr
ą
g gnienie to jest
tak dobrze ukryte,
ż
e niemal nie zdajemy sobie sprawy z przyjemno
ś
ci spełnienia. M
ęż
czy
ź
ni tłumacz
ą
si
ę
przed
ż
onami i przed sob
ą
,
ż
e wcale nie chc
ą
zostawa
ć
do pó
ź
na w biurze (w szkole), by przygotowa
ć
jak
ąś
wa
ż
n
ą
prac
ę
- a jednak musz
ą
, poniewa
ż
s
ą
jedynymi lud
ź
mi, którzy wiedz
ą
, jak j
ą
nale
ż
y wykona
ć
. Nie jest
to do ko
ń
ca prawd
ą
. Stary Fatty Smithson, który bierze ci
ę
na bok i szepcze do ucha: „Słuchaj, chcieliby
ś
my
ci
ę
jako
ś
zaanga
ż
owa
ć
do tego egzaminu" lub „Charles i ja od razu wiedzieli
ś
my,
ż
e powiniene
ś
znale
źć
si
ę
w naszym komitecie" jest tak okropnie nudny. Okropnie nudny...
o ile
ż
bardziej okropnym byłoby pozostanie na zewn
ą
trz! Strata sobotnich popołudni mo
ż
e by
ć
bardzo
m
ę
cz
ą
ca i niezdrowa, lecz posiadanie wolnego weekendu tylko dlatego,
ż
e si
ę
nie liczysz, jest czym
ś
znacznie gorszym.
Freud uznałby to wszystko za sprytny wybieg pop
ę
du seksualnego. Jestem jednak ciekaw, czy, jak to mówi
ą
,
Strona 9
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
but znajduje si
ę
na wła
ś
ciwej nodze. Czy w czasach dominacji stosunków pozamał
ż
e
ń
skich, wi
ę
cej
dziewictwa utracono z powodu posłusze
ń
stwa Wenus, czy z powodu posłusze
ń
stwa pokusie nale
ż
enia do
jakiej
ś
wewn
ę
trznej grupy. Oczywi
ś
cie, w czasach gdy stosunki pozamał
ż
e
ń
skie s
ą
modne, ludzie
zachowuj
ą
cy czysto
ść
s
ą
outsiderami. Nie maj
ą
poj
ę
cia o tym, czego do
ś
wiadczaj
ą
inni. Nie zostali poddani
inicjacji. W przypadku spraw mniej wa
ż
nych liczba ludzi, którzy zapalili pierwszego papierosa lub pierwszy raz
si
ę
upili z takiego powodu jest przypuszczalnie bardzo du
ż
a.
Musz
ę
teraz wprowadzi
ć
pewne wa
ż
ne rozró
ż
nienie.
Nie uwa
ż
am,
ż
e istnienie owych wewn
ę
trznych kr
ę
gów jest złe. Z pewno
ś
ci
ą
jest to rzecz, której nie da si
ę
unikn
ąć
.
To,
ż
e pewne dyskusje musz
ą
by
ć
prowadzone w sposób poufny, nie jest równie
ż
czym
ś
złym (samo w sobie
jest to rzecz
ą
dobr
ą
),
ż
e mi
ę
dzy lud
ź
mi, którzy blisko ze sob
ą
współpracuj
ą
tworz
ą
si
ę
osobiste przyja
ź
nie.
Poza DIABELSKI TOAST tym mo
ż
e si
ę
okaza
ć
niemo
ż
liwe, by oficjalna struktura organizacji w pełni
odpowiadała jej faktycznemu funkcjonowaniu.
Gdyby najm
ą
drzejsi i najbardziej dynamiczni ludzie zawsze zajmowali najwy
ż
sze stanowiska, obydwa
systemy odpowiadałyby sobie dokładnie; jednak poniewa
ż
zwykle tak si
ę
nie dzieje, na najwy
ż
szych
stanowiskach cz
ę
sto znajduj
ą
si
ę
ludzie ograniczeni, za
ś
na ni
ż
szych stanowiskach wa
ż
niejsi ni
ż
mogłaby na
to wskazywa
ć
ich pozycja i miejsce w hierarchii. Chocia
ż
zjawisko to ma charakter konieczny, wcale nie musi
by
ć
złe.
Jednak pragnienie, które ci
ą
gnie nas do wn
ę
trza jakiego
ś
kr
ę
gu to ju
ż
całkiem inna sprawa. Jaka
ś
rzecz
mo
ż
e by
ć
sama w sobie moralnie oboj
ę
tna, a mimo to jej pragnienie mo
ż
e by
ć
niebezpieczne. Byron napisał:
Słodkie jest dziedzictwo, słodk
ą
rzecz
ą
jest nieoczekiwana
ś
mier
ć
starszej damy.
Spokojna
ś
mier
ć
pobo
ż
nej krewnej, znajduj
ą
cej si
ę
w podeszłym wieku, nie jest rzecz
ą
zł
ą
. Jednak
pragnienie jej
ś
mierci, do
ś
wiadczane przez spadkobierców, nie jest wła
ś
ciwe, za
ś
prawo z cał
ą
surowo
ś
ci
ą
traktuje wszelkie, nawet najdelikatniejsze próby przyspieszenia jej odej
ś
cia. Podobnie jest w przypadku
wewn
ę
trznych kr
ę
gów i naszych pragnie
ń
z nimi zwi
ą
zanych. Zjawisko to ma charakter nieunikniony, jest
niewinnym rysem
ż
ycia, chocia
ż
trudno go uzna
ć
za pi
ę
kny. Jak jednak nale
ż
y ocenia
ć
nasze pragnienie
dostania si
ę
do ich wn
ę
trza, ból, gdy zostaniemy z nich wykluczeni, i przyjemno
ść
, któr
ą
odczuwamy gdy w
nich si
ę
znajdziemy?
Nie mam prawa zakłada
ć
, w jakim stopniu ka
ż
dy z was pójdzie na kompromis. Nie mog
ę
przyjmowa
ć
,
ż
e
zaniedbali
ś
cie i porzucili
ś
cie przyjaciół, których naprawd
ę
kochali
ś
cie, i którzy mogli wam wystarczy
ć
na całe
ż
ycie, by zdoby
ć
przyja
źń
tych, którzy wydawali si
ę
wam wa
ż
niejsi, bardziej tajemniczy. Nie wolno mi pyta
ć
,
czy Wewn
ę
trzny kr
ą
g kiedykolwiek czerpali
ś
cie ukryt
ą
rado
ść
z poczucia samotno
ś
ci i upokorzenia ludzi
znajduj
ą
cych si
ę
na zewn
ą
trz, podczas gdy wy sami znajdowali
ś
cie si
ę
w
ś
rodku.
Nie mog
ę
snu
ć
przypuszcze
ń
,
ż
e rozmawiali
ś
cie z innym członkiem wewn
ę
trznego kr
ę
gu w obecno
ś
ci
outsidera, tylko po to, by wzbudzi
ć
w nim zazdro
ść
. Nie mog
ę
równie
ż
zakłada
ć
,
ż
e sposoby, za pomoc
ą
których pozyskali
ś
cie sobie członków wewn
ę
trznego kr
ę
gu były zawsze godne podziwu. Zadam tylko jedno
pytanie - b
ę
dzie to oczywi
ś
cie pytanie retoryczne, na które nie oczekuj
ę
odpowiedzi.
Czy pragnienie znajdowania si
ę
po wła
ś
ciwej stronie niewidzialnej linii skłoniło was kiedykolwiek do zrobienia
czy powiedzenia czego
ś
, czego
ż
ałowaliby
ś
cie podczas bezsennej nocy? Je
ś
li tak si
ę
nie stało to mieli
ś
-
Obiecałem jednak,
ż
e udziel
ę
wam rady, za
ś
rada powinna dotyczy
ć
przyszło
ś
ci, nie za
ś
przeszło
ś
ci.
Zwróciłem wam uwag
ę
na przeszło
ść
jedynie po to, by obudzi
ć
w was
ś
wiadomo
ść
tego, co jest, według
mnie, istot
ą
ludzkiego
ż
ycia. Nie wierz
ę
w to,
ż
e motywy ekonomiczne lub seksualne tłumacz
ą
wszystkie
wydarzenia zachodz
ą
ce w tym, co my morali
ś
ci nazywamy
ś
wiatem. Nawet je
ś
li dodacie do tego czynnik
ambicji to s
ą
dz
ę
,
ż
e obraz i tak pozostanie niekompletny. Pragnienie ezoteryczno
ś
ci1, ch
ęć
znajdowania si
ę
w
ś
rodku, przybiera wiele form, które trudno czasami rozpozna
ć
jako ambicj
ę
. Bez w
ą
tpienia mamy nadziej
ę
na wymierne zyski z ka
ż
dego wewn
ę
trznego kr
ę
gu, jaki penetrujemy: władzy, pieni
ę
dzy, wolno
ś
ci łamania
zasad, unikania rutynowych obowi
ą
zków, rozlu
ź
nienia dyscypliny. Wszystkie te rzeczy nas jednak nie
zadowol
ą
je
ś
li oprócz nich nie do
ś
wiadczymy wspaniałego uczucia sekretnej intymno
ś
ci. Wygodnie jest
wiedzie
ć
,
ż
e nie trzeba si
ę
obawia
ć
oficjalnej nagany ze cie wi
ę
cej szcz
ęś
cia od innych.
1 Ezoteryczny z gr. esóterikós = wewn
ę
trzny, zamkni
ę
ty, tajemniczy, niedost
ę
pny dla ogółu (przyp. red.).
strony zwierzchnika, poniewa
ż
jest nim stary Percy, kolega nale
żą
cy do naszego wewn
ę
trznego kr
ę
gu. Nie
uznajemy jednak intymno
ś
ci za warto
ść
jedynie ze wzgl
ę
du na wygod
ę
; w równym stopniu cenimy wygod
ę
jako dowód za
ż
yło
ś
ci i intymno
ś
ci.
Głównym celem mojego wyst
ą
pienia jest przekonanie was,
ż
e pragnienie znajdowania si
ę
w wewn
ę
trznym
kr
ę
gu jest jednym z głównych czynników kieruj
ą
cych ludzkimi działaniami. Jest ono jedn
ą
z sił, które tworz
ą
znany nam
ś
wiat - całe to kł
ę
bowisko zmaga
ń
, współzawodnictwa, pomieszania, przekupstwa, rozczarowania
i uprzedze
ń
- tego mo
ż
ecie by
ć
zupełnie pewni. Je
ś
li nie podejmiecie odpowiednich
ś
rodków
zapobiegawczych, pragnienie to stanie si
ę
jedn
ą
z głównych sił działaj
ą
cych w waszym
ż
yciu - od dnia, w
którym rozpoczniecie prac
ę
a
ż
do dnia, w którym b
ę
dziecie ju
ż
za starzy, by na czymkolwiek wam zale
ż
ało.
Stanie si
ę
to w sposób naturalny -
ż
ycie samo was do tego doprowadzi. Ka
ż
dy inny styl
ż
ycia, b
ę
d
ą
cy
rezultatem
ś
wiadomego wyboru, wymaga stałego podejmowania wysiłków. Je
ś
li nic w tej sprawie nie
Strona 10
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
uczynicie, je
ś
li b
ę
dziecie si
ę
unosi
ć
z pr
ą
dem, staniecie si
ę
niewolnikami „wewn
ę
trznych kr
ę
gów". Nie
oznacza to,
ż
e odniesiecie sukces, cho
ć
i tak mo
ż
e si
ę
sta
ć
. Niezale
ż
nie jednak od tego, czy nigdy nie
dostaniecie si
ę
do jego wn
ę
trza, czy te
ż
b
ę
dziecie si
ę
zwyci
ę
sko przedziera
ć
do kolejnych warstw, b
ę
dziecie
poddani działaniu tej siły.
Mam nadziej
ę
,
ż
e dałem wam wystarczaj
ą
co wyra
ź
nie do zrozumienia,
ż
e byłoby lepiej dla was, aby
ś
cie
takimi lud
ź
mi nie byli. By
ć
mo
ż
e niczego jeszcze w tej sprawie nie postanowili
ś
cie i jeste
ś
cie otwarci na ró
ż
ne
pytania. Dlatego wska
żę
dwa powody, by my
ś
le
ć
podobnie, jak ja.
DIABELSKI TOAST S
ą
dz
ę
,
ż
e byłoby rzecz
ą
uprzejm
ą
i wspaniałomy
ś
ln
ą
z mojej strony zało
ż
enie (a tak
ż
e
rzecz
ą
rozs
ą
dn
ą
, bior
ą
c pod uwag
ę
wasz wiek), i
ż
ż
aden z was nie jest jesz- Wewn
ę
trzny kr
ą
g cze łotrem. Z
drugiej strony, wnioskuj
ą
c na podstawie prawa
ś
redniej (nie wypowiadam si
ę
tutaj na temat tzw.
wolnej woli), jest niemal pewne,
ż
e przynajmniej dwóch lub trzech z was stanie si
ę
w przyszło
ś
ci lud
ź
mi tego
rodzaju.
Na tej sali musi by
ć
do
ść
materiału na tak
ą
liczb
ę
pozbawionych skrupułów, zdradliwych, nie potrafi
ą
cych
współczu
ć
egoistów. Nadal mo
ż
ecie dokona
ć
wyboru.
Mam nadziej
ę
,
ż
e nie zrozumiecie moich surowych słów jako wyrazu braku szacunku dla charakteru, który
obecnie posiadacie. Moje proroctwo jest nast
ę
puj
ą
ce. W przypadku dziewi
ęć
dziesi
ę
ciu procent obecnych
tutaj osób decyzja, która w konsekwencji doprowadzi
ć
mo
ż
e do znikczemnienia, nie b
ę
dzie miała
dramatycznego charakteru.
Niemal na pewno nie pojawi
ą
si
ę
w waszym
ż
yciu ludzie
ź
li do szpiku ko
ś
ci, staraj
ą
cy si
ę
was pozyska
ć
gro
ź
b
ą
albo przekupstwem. Wybory te pojawi
ą
si
ę
gdy b
ę
dziecie s
ą
czyli drinka czy pili fili
ż
ank
ę
kawy, zjawi
ą
si
ę
ukryte pod pozorem trywialno
ś
ci, ukryte mi
ę
dzy
ż
artami.
Słowa stawiaj
ą
ce was przed decyzj
ą
wyboru padn
ą
z ust m
ęż
czyzny lub kobiety, których niedawno
poznali
ś
cie (i których mieli
ś
cie nadziej
ę
lepiej pozna
ć
) w chwili, gdy za wszelk
ą
cen
ę
b
ę
dziecie si
ę
starali nie
okaza
ć
si
ę
lud
ź
mi pozbawionymi ogłady, naiwniakami czy fanatykami.
Poczujecie,
ż
e co
ś
jest nie tak,
ż
e co
ś
jest sprzeczne z formalnymi zasadami gry „fair". Pogr
ąż
ony w
niewiedzy i romantycznych ideałach ogół zupełnie tego nie pojmie. Nie zauwa
żą
tego nawet inni
profesjonali
ś
ci, spoza waszego kr
ę
gu zawodowego. A gdyby nawet zauwa
ż
ali, to nie zadadz
ą
sobie trudu, by
zastanawia
ć
si
ę
czy narzeka
ć
z powodu czego
ś
tak mało wa
ż
nego. B
ę
dzie to co
ś
, o czym wasz nowy
przyjaciel powie „my zawsze robimy" - gdy usłyszycie słowo „my" b
ę
dziecie si
ę
z całych sił powstrzymywali, by
nie wybuchn
ąć
rado
ś
ci
ą
.
W ten sposób zostaniecie wci
ą
gni
ę
ci do
ś
rodka (zakładaj
ą
c,
ż
e tak si
ę
rzeczywi
ś
cie stanie), nie z pragnienia
zysku czy unikni
ę
cia trudno
ś
ci, lecz dlatego,
ż
e wasze usta DIABELSKI TOAST znajdowały si
ę
tak blisko
kraw
ę
dzi pucharu, i
ż
nie mogli
ś
cie znie
ść
my
ś
li o powrocie do zimnego, zewn
ę
trznego
ś
wiata. Byłoby rzecz
ą
okropn
ą
zobaczy
ć
jak twarz przyjaciela - serdeczna, pełna zaufania, szlachetnie uduchowiona - nagle staje
si
ę
pełna chłodu i pogardy, ujrze
ć
,
ż
e pomimo stara
ń
, nie przyj
ę
to ci
ę
do wewn
ę
trznego kr
ę
gu i
ż
e zostałe
ś
odrzucony. Pó
ź
niej, za tydzie
ń
lub dwa, gdy znajdziecie si
ę
ju
ż
w jego wn
ę
trzu, odejdziecie od
obowi
ą
zuj
ą
cych zasad troszeczk
ę
dalej, za rok jeszcze dalej. Wszystko to b
ę
dzie si
ę
odbywało w jak
najrado
ś
niejszej, w jak najbardziej przyjaznej atmosferze.
Wszystko to mo
ż
e si
ę
sko
ń
czy
ć
katastrof
ą
, skandalem lub popełnieniem przest
ę
pstwa; równie dobrze jednak
mo
ż
e doprowadzi
ć
do zarobienia milionów, uzyskania godno
ś
ci para i zaszczytem rozdawania nagród w
waszej starej szkole. B
ę
dziecie jednak łotrami.
Taki jest zatem pierwszy powód. Ze wszystkich ludzkich nami
ę
tno
ś
ci pragnienie dostania si
ę
do
wewn
ę
trznego kr
ę
gu najskuteczniej skłania człowieka, który nie jest jeszcze wielkim łotrem, do czynienia
bardzo złych rzeczy.
Powód drugi jest nast
ę
puj
ą
cy. Kara wymierzona Danaidom w Tartarze, polegaj
ą
ca na napełnianiu wod
ą
beczki z przedziurawionym dnem, jest symbolem nie jednego, lecz wszystkich grzechów. Jest to
najwa
ż
niejsza cecha ka
ż
dego perwersyjnego pragnienia, które zabiega o uzyskanie czego
ś
, czego nigdy nie
b
ę
dzie posiada
ć
.
Pragnienie znalezienia si
ę
wewn
ą
trz niewidzialnego kr
ę
gu doskonale ilustruje t
ę
zasad
ę
. Tak długo, jak długo
b
ę
dzie wami rz
ą
dzi
ć
, nigdy nie otrzymacie tego, czego pragniecie. Je
ś
li b
ę
dziecie si
ę
starali obra
ć
ze skóry
cebul
ę
, odkryjecie,
ż
e nic z niej nie pozostało. Dopóki nie przezwyci
ęż
ycie l
ę
ku,
ż
e zostaniecie uznani za
outsidera, pozostaniecie nim.
Gdy si
ę
nad tym zastanowicie, wszystko stanie si
ę
proste.
Je
ś
li pragniecie wej
ść
do jakiego
ś
wewn
ę
trznego Wewn
ę
trzny kr
ą
g kr
ę
gu z wa
ż
nego powodu - np. je
ś
li
pragniecie wst
ą
pi
ć
do jakiego
ś
towarzystwa muzycznego, poniewa
ż
naprawd
ę
kochacie muzyk
ę
- da wam to
mo
ż
liwo
ść
uzyskania satysfakcji. By
ć
mo
ż
e zaczniecie gra
ć
w kwartecie i b
ę
dzie wam to sprawia
ć
rado
ść
.
Je
ś
li jednak pragniecie wył
ą
cznie sławy i rozgłosu, przyjemno
ść
, której do
ś
wiadczycie, b
ę
dzie krótkotrwała.
Wewn
ę
trzny kr
ą
g, ogl
ą
dany od
ś
rodka, nie mo
ż
e posiada
ć
takiego uroku, jakim jest otoczony, gdy
obserwujemy go z zewn
ą
trz. Ju
ż
sam fakt przyj
ę
cia powoduje,
ż
e traci ono swój magiczny urok.
Kiedy przeminie pierwszy czar nowo
ś
ci, członkowie wewn
ę
trznego kr
ę
gu przestan
ą
by
ć
bardziej interesuj
ą
cy
od waszych dawnych przyjaciół. Dlaczego mieliby by
ć
bardziej interesuj
ą
cy? Nie szukali
ś
cie przecie
ż
Strona 11
Lewis Clive Staples - Diabelski Toast
szlachetno
ś
ci, oddania, radosnego humoru, nauki i m
ą
dro
ś
ci - tych rzeczy, które mog
ą
przynie
ść
prawdziwe
zadowolenie.
Pragn
ę
li
ś
cie jedynie znale
źć
si
ę
„w
ś
rodku". A przyjemno
ść
ta ze swej natury jest nietrwała. Gdy rutyna
spowoduje,
ż
e znudz
ą
ci si
ę
twoi nowi koledzy, zaczniesz si
ę
rozgl
ą
da
ć
za kolejnym kr
ę
giem. Wierzchołek
t
ę
czy b
ę
dzie jednak ci
ą
gle przed tob
ą
. Stary kr
ą
g b
ę
dzie teraz jedynie szarym tłem kr
ę
gów nowych, do
których b
ę
dziesz chciał wkroczy
ć
.
Po jakim
ś
czasie odkryjesz, dlaczego trudno jest do nich wej
ść
. Gdy sam znajdziesz si
ę
w
ś
rodku, b
ę
dziesz
si
ę
starał utrudni
ć
dostanie si
ę
do wn
ę
trza tym, którzy pozostali na zewn
ą
trz - podobnie jak kiedy
ś
utrudniano
je tobie. To naturalne. W ka
ż
dej zdrowej grupie ludzi, która powstała w imi
ę
jakiego
ś
dobrego celu,
wykluczenia innych maj
ą
w pewnym sensie charakter przypadkowy.
Trzej czy czterej ludzie, którzy trzymaj
ą
si
ę
razem z powodu wykonywanej przez siebie pracy, eliminuj
ą
innych, poniewa
ż
wystarczy jej tylko dla nich lub inni nie potrafi
ą
jej dobrze wykona
ć
. Małe towarzystwo
muzyczne, do którego nale
ż
ysz, ogranicza liczb
ę
swych członków, poniewa
ż
sala, w której si
ę
zbieraj
ą
, ma
okre
ś
lon
ą
wała si
ę
po niewła
ś
ciwej stronie. Wykluczenie nie jest zatem rzecz
ą
przypadkow
ą
: nale
ż
y do istoty
wewn
ę
trznego kr
ę
gu.
Pragnienie dostania si
ę
do wewn
ę
trznego kr
ę
gu złamie wam serce, je
ś
li go sobie nie podporz
ą
dkujecie.
Je
ś
li to jednak uczynicie, pojawi
ą
si
ę
zdumiewaj
ą
ce rezultaty.
Je
ś
li w ramach godzin pracy uczynicie prac
ę
swoim celem, odkryjecie,
ż
e nale
ż
ycie do jedynego kr
ę
gu, który
w waszym zawodzie naprawd
ę
si
ę
liczy. Staniecie si
ę
prawdziwymi profesjonalistami i inni prawdziwi
profesjonali
ś
ci b
ę
d
ą
o tym wiedzieli. Grono prawdziwych profesjonalistów w
ż
adnej mierze nie b
ę
dzie si
ę
pokrywało z jakim
ś
wewn
ę
trznym kr
ę
giem czy z grup
ą
tzw.
wa
ż
nych ludzi, których trzeba zna
ć
. Nie b
ę
dzie miało ono takiego wpływu na polityk
ę
personaln
ą
; nie b
ę
dzie
te
ż
w takim stopniu walczyło z opini
ą
publiczn
ą
o prawa okre
ś
lonej grupy zawodowej. Z drugiej strony nie
b
ę
dzie ono wywoływało okresowych skandali i okrzyków sprzeciwu, jakie rodzi istnienie wewn
ę
trznego kr
ę
gu.
Ludzie ci b
ę
d
ą
jednak wykonywali prac
ę
, z powodu której ich profesja istnieje (nie mo
ż
e tego zapewni
ć
ż
adna
reklama)
i na dłu
ż
sz
ą
met
ę
to od nich wła
ś
nie b
ę
dzie zale
ż
ało, jakim szacunkiem jest ona otaczana. A je
ś
li w wolnym
czasie b
ę
dziesz przebywa
ć
z lud
ź
mi, których lubisz, ponownie odkryjesz,
ż
e nie
ś
wiadomie dotarłe
ś
do
prawdziwego wn
ę
trza -
ż
e znalazłe
ś
si
ę
w centrum czego
ś
, co obserwowane z zewn
ą
trz, wygl
ą
da dokładnie
tak, jak wewn
ę
trzny kr
ą
g. Ró
ż
nica polega jednak na tym,
ż
e ów sekretny charakter wspólnoty jest teraz
przypadkowy,
ż
e wykluczenie innych jest jedynie produktem ubocznym, i
ż
e pokusa ezoteryczno
ś
ci nie
skłoniła nikogo do wej
ś
cia - tworzy j
ą
bowiem jedynie czterech czy pi
ę
ciu luDIABELSKI TOAST wielko
ść
.
Jednak ka
ż
dy wewn
ę
trzny kr
ą
g swe istnienie zawdzi
ę
cza wykluczeniu. Gdyby na zewn
ą
trz nie było ludzi, nie
byłoby to zabawne. Niewidzialna linia nie miałaby
ż
adnego znaczenia, gdyby wi
ę
kszo
ść
ludzi znajdo-
Wewn
ę
trzny kr
ą
g dzi, którzy lubi
ą
si
ę
spotyka
ć
i wspólnie robi
ć
to, co sprawia im przyjemno
ść
. To jest
przyja
źń
. Arystoteles zaliczał j
ą
do cnót. To wła
ś
nie przyja
źń
dostarcza połowy szcz
ęś
cia do
ś
wiadczanego na
tym
ś
wiecie - czego nie da wam
ż
aden wewn
ę
trzny kr
ą
g.
Z Biblii mo
ż
emy dowiedzie
ć
si
ę
,
ż
e ci, którzy prosz
ą
, otrzymuj
ą
. To prawda w wielu znaczeniach, których
teraz nie mog
ę
omawia
ć
. Jednak wiele prawdy kryje si
ę
te
ż
w uczniowskiej zasadzie „ci, którzy prosz
ą
, nie
otrzymaj
ą
".
Dla młodego człowieka, wkraczaj
ą
cego w dorosłe
ż
ycie,
ś
wiat wydaje si
ę
pełen „wewn
ę
trznych kr
ę
gów" -
pełnych intymnych, za
ż
yłych zwi
ą
zków - i pragn
ą
oni dosta
ć
si
ę
do ich wn
ę
trza. Je
ś
li jednak posłuchaj
ą
tego
pragnienia, nie dotr
ą
do
ż
adnego „wn
ę
trza", które byłoby warte ich d
ąż
enia. Prawdziwa droga wiedzie w
zupełnie inn
ą
stron
ę
. Przypomina ona dom w Alicji po drugiej stronie lustra.
ODCZYT WYGŁOSZONY W KING'S COLLEGE, LONDYN, 1944
Strona 12