Święta Rita
Marcin Jakimowicz
Historia pachnąca miłością. Ale dopiero na końcu.
W filmie „Jasminum” mnisi pachną czeremchą, wiśnią i śliwą.
A w Cascia? Siostry zatykały nosy.
Przeorysza miała problem. Papież ogłosił rok 1450 rokiem
jubileuszowym i augustianki z Cascia wybierały się do Rzymu.
– Jadę z wami – zawołała jedna z nich. Hmm, przeorysza chętnie
wysłałaby i Ritę, gdyby nie jedna delikatna rzecz: stygmat. Pojawił się
przed siedmiu laty, w czasie wielkopiątkowych rekolekcji.
Rita błagała Pana, by mogła odczuć ból choć jednego z cierni Jego
korony, gdy nagle jeden z gipsowych kolców krucyfiksu odłamał się
i uderzył ją w sam środek czoła. Ból był potworny. Mniszka straciła
przytomność.
Nazajutrz rana zaczęła ropieć i wydzielać odrażającą woń. W filmie
„Jasminum” mnisi pachną czeremchą, wiśnią i śliwą. A w Cascia?
Siostry zatykały nosy. Samotna stygmatyczka zamieszkała na końcu
korytarza.
I co począć z wyjazdem do Rzymu? – przeorysza podrapała się po
głowie. – Rita była uparta: pojadę, Bóg zainterweniuje. Przełożona
bała się jej sprzeciwić. Zbyt dużo już widziała. Pamiętała świetnie,
jak Rita zapukała tu po raz pierwszy. Odeszła z kwitkiem. Nie chciano
jej w klasztorze. Odsyłano jeszcze wiele razy, aż nagle zaskoczone
siostry znalazły ją… w środku klasztornej kaplicy. – Przyprowadzili
mnie tu święci Jan Chrzciciel, Augustyn i Mikołaj – powiedziała.
Zdumione mniszki nie wiedziały, co odpowiedzieć.
Albo ta historia z kawałkiem suchego jak wiór drewna. Przeorysza,
chcąc upokorzyć nową mniszkę, kazała jej podlewać go rano i
wieczorem. Rita była posłuszna. Siostry do dziś pamiętają zdumienie i
wstyd, jaki przeżyły, widząc, że kawałek drewna wypuścił pączki,
zakwitł i wydał wspaniałe winogrona. A teraz ten Rzym… Mniszki
już zbierały się do drogi, gdy nagle zdarzył się cud (który? – przestały
już liczyć). Stygmat zniknął. Pozostał tylko ból, ale ten nie sprawiał
przecież siostrom kłopotu. Przeorysza umieściła Ritę na czele
delegacji. A ta, gdy zakonnice martwiły się, czy starczy im pieniędzy
na drogę, dziwiąc się ich brakowi wiary, wyrzuciła wszystkie
pieniądze do potoku. Wprawdzie po drodze niczego im nie zabrakło,
ale powiedzcie szczerze: jak tu wytrzymać z taką siostrą?
Po powrocie rana odnowiła się. Siostra pielęgniarka bała się wejść do
jej celi. Odpychała ją straszna woń. Gdy stygmatyczkę odwiedziła
kiedyś kuzynka, Rita poprosiła: Przynieś mi z ogrodu różę. – Teraz?
W środku grudnia? Kuzynko, ty majaczysz – przeraziła się kobieta.
Po chwili jednak wyszła do zasypanego śniegiem ogrodu. Wróciła,
ściskając w ręku pachnący kwiat. Gdy 22 maja 1457 roku Rita zmarła
(o dacie śmierci powiedział jej Jezus), jej cela, omijana dotąd na
odległość, napełniła się cudownym zapachem. To, co było dla wielu
przekleństwem, stało się prawdziwą perłą! Do dziś ciało świętej
zachowało się w doskonałym stanie.
Kilka razy w życiu spotkałem ludzi, którzy kompletnie zaufali
Opatrzności. Pamiętam opowieści członków Wspólnoty
Błogosławieństw: siadali przy pustym stole (w domu nie było akurat
ani grosza) i zaczynali szaloną modlitwę... błogosławieństwa przed
posiłkiem. I niespodziewanie rozlegał się dzwonek u drzwi,
a nieznajoma kobieta wręczała im ciepłą pizzę. Pan prosił, bym ją tu
dostarczyła – mówiła. Zawsze podczas takich opowieści czułem się
jak niewierzący. Jak wyglądałbym przy świętej stygmatyczce?
Beznadziejnie. Rito, módl się za mną.