Kornel Makuszyński O sztuce rozmawiania ( opowiadanie )

background image

Kornel Makuszyński

O SZTUCE

ROZMAWIANIA


































background image

O SZTUCE ROZMAWIANIA







Istnieją wprawdzie wyborne podręczniki, pisane przez nieskazitelnych gentlemanów, uczących,
jak się należy zachowywać w wytwornym i eleganckim towarzystwie. W przeważnej części
jednakże traktują one o sposobie siedzenia, jedzenia, tańca, oświadczyn miłosnych, o porze
składania wizyt i o równie pożytecznych sprawach, nie tykają jednakże ducha i jego spraw. Z ksiąg
tych wiadomo, że w eleganckim towarzystwie nie dłubie się w nosie, zachowując czynność tę
przyjemną i pożyteczną na chwile absolutnej samotności, że się nie ryzykuje wesołych skądinąd
dowcipów, polegających na tym, że się kładzie dłoń na krześle, na którym ma usiąść dama, aby ją
przyjemnie zaskoczyć niespodzianką; że się nie jada ryby nożem, a w zębach nie dłubie się
paznokciem; że idąc na wizytę należy „wedle możności” wdziać czystą bieliznę; że należy
uklęknąć, oświadczając dziewicy wierną miłość, miłość w żakiecie, w białych rękawiczkach i z
bukietem w ręku, i z mamą, podsłuchującą za drzwiami, aby rozkochanego draba przyłapać w sam
czas i przypieczętować go rzewnym błogosławieństwem. Zaprawdę, piękne to były czasy, pełne
prawdziwej dystynkcji i wzruszeń czystych, wytworne czasy, kiedy długa suknia, gorset najeżony
fiszbinami, klamry i haftki, wstążeczki, supełki i inne różne groźne rzeczy o nazwach już
zapomnianych tworzyły fortecę cnoty, jeśli nie zupełnie, to przynajmniej w ten sposób, że trudne do
ominięcia, dawały czas do namysłu, zanim zgubiona osoba wypowiedziała owo sakramentalne i
retoryczne pytanie: „Co pan sobie o mnie pomyśli?” (Albo: „Ach, jak pan mną musi pogardzać!” -
albo: „Ja panu nigdy nie spojrzę w oczy!” - albo: „Bierz ciało, ale zachowaj moją duszę!”)
Chociaż w owych pięknych książkach nie ma o tym ścisłego i dokładnie opracowanego traktatu,
jednakże w owych fiszbinami grożących czasach równie pięknie mówiono, używając zdań
okrągłych, miękkich, pełnych słodyczy słów, określeń kwiecistych i nadobnych. Powie cynik
niejeden, że tak być musiało, bo zawiłość i nadmiar szczegółów garderoby wymagały dłuższej
gadaniny i nadobnego łgarstwa, kto zaś nie był wymowny, ten niby wpadał w nieprzytomny szał, a
kobieta płakała jednym okiem. Jakkolwiek tam z tym było, nikt nie zaprzeczy, że służąc ciału, nie
zaniedbywano ducha; namiętność przychodziła zawsze z bukietem kwiatów i z bukietem wonnych
słów. Łatwo nie przychodziło nic, bo nawet o niewinny pocałunek trzeba było błagać poematem,
antyfoną, zaklęciem. O niewinny pocałunek! Cóż dopiero o…
Ale co tam o tym gadać? Ładnie było i tyle… A dziś? Dziś ludzie jak te wróbelki… Cnota jest
tania, i to z dwóch powodów: z powodu stroju, nazbyt lekkiego i bez żadnych zatrzasków, i z
powodu zaniedbania sztuki rozmawiania, dzisiaj bowiem jedno drugiego nie zapyta nawet:
„przepraszam, ale z kim miałe(a)m przyjemność?”
Czy to ładnie?
Sztuka rozmowy jest śpiewem słowika, strojem bażanta, przepychem róży. Trzeba umieć mówić i
umieć słuchać, aby pustkowie życia zmienić w rozkoszny ogród. Nawet głupiutki ptaszek ślicznie
śpiewa i cudownie gada w swoim języku, zanim namówi samiczkę, aby się zdecydowała znieść
jajko. Ponieważ człowiekowi mniej więcej idzie o to samo, powinien wić poemat przy każdej
sposobności, a jeśli jest idealistą, to należy, aby mówić umiał jeszcze piękniej.
My oczywiście jesteśmy idealistami i traktując sprawę platonicznie, martwimy się, że w
rozgwarze tłamszącego się życia, w zgiełku i wrzasku zginęła sztuka pisania listów i sztuka pięknej
rozmowy; już nigdy nie będzie panny de Lespinasse, cudowne listy piszącej kochanki Boya. Sztuka
pisania listów zeszła u nas do straszliwych skrótów, bez wdzięku i talentu, co można stwierdzić na
ławkach w Alejach, gdzie atramentowym ołówkiem pisze się tysiące listów w tym stylu: „Panno

background image

Józiu, będzie co z tego, czy nie będzie?” - „I owszem!” - brzmi odpowiedź. Albo: „Nakarmiłaś mnie
czarnym smutkiem, niegodna!” A odpowiedź powiada: „Złam pan pysk!”.
W wyższych sferach piszą wprawdzie wyższym stylem, ale również mało ozdobnym i bez tego
czarodziejstwa wdzięku, który z takiej smutnej historii jak miłość czyni rzecz pożądaną i piękną.
Jak zaś piszą, tak i mówią. Nie mogę, niestety, podać próbki dialogu z ławki w Alejach, bo kiedy
mu się chciałem dla studiów przysłuchać, omal że nie zostałem pobity, gdyż z powodu wybitnej i
wszędzie uwagę zwracającej piękności mego oblicza wydałem się zbyt groźnym rywalem
wachmistrzowi szwoleżerów. Wiele natomiast słyszałem dyskursów salonowych na najrozmaitsze
tematy i spostrzegłem ze smutkiem, że ludzie nie umieją już bawić się rozmową, ze mają z
jałowiały dowcip i koncept od siedmiu boleści. Najdotkliwiej ucierpiały rozmowy miłosne, dlatego
chyba, że ludzie są przekonani, że i głuchoniemi jednak też mają dzieci i że na dobrą sprawę w tej
materii można się porozumieć nawet z Japończykiem. Jest to pogląd błędny i rozpaczliwie smutny,
gdyż cokolwiek, gdziekolwiek i o czymkolwiek się rozmawia, zawsze okrężnym, dalekim lotem
słowa zmierza się do jądra wszechmocy, do miłości. Młodzieniec, rozmawiający z panienką nawet
o maszynie, zawsze podświadomie uważa siebie za koło rozpędowe, a ją za warsztat. Każda przeto
rozmowa na najbardziej odległe i najbardziej dziwaczne tematy jest grą miłosną, w której paw
roztacza swój ogon, on błyska ostrzem szpady swojego dowcipu, pyszni się i olśniewa, a ona
figlarnie kryje się w gąszczu kwiatów i woła: „a kuku!”, rozmawiając o matematyce albo o hodowli
jedwabników. Rozmowa taka, pełna reweransów i półuśmiechów, powagi i ironii, jest śliczną
igraszką wytwornych ludzi, zanim sobie powiedzą, co trzeba, bo tylko dzikie buszmany pocierają
nosem o nos i zaraz z tego jest czarne dziecko.
Sztuka rozmawiania jest tak zaniedbana, że należy naukę jej zaczynać od abecadła; powinni się w
niej ćwiczyć mąż i żona (pod warunkiem, że przedtem każą sobie ręce przywiązać do krzeseł),
narzeczeni, rodzeństwo, wszyscy. Należy obrać sobie temat i omawiać go wdzięcznie na wszystkie
sposoby. Dlaczegóż bowiem mąż z żoną czynią sobie piekło na ziemi? Bo nie umieją rozmawiać.
Dlaczego młodzi, ludzie rozchodzą się w dwa tygodnie po ślubie? Bo nie mają tematu do
wytwornej rozmowy, a najlepsza potrawa bez soli diabła jest warta. Zrobią swoje i co? I idą się
rozwieść, bo mąż mało zajmujący wart jest równo tyle co nudna żona. Czemu adwokat jest
znakomitym mężem wbrew wszystkim oszczerstwom? Bo umie być rozmownym i wymownym.
Radion sam pierze, a taki potrafi to jeszcze lepiej, bo z białego zrobi czarne dowcipnie i z należytą
ironią.
Sztuka pięknej rozmowy polega na wdzięku, wdzięk się rodzi z dowcipu^ dowcip z inteligencji,
inteligencja ze wzniosłości, wzniosłość z miłości wszystkiego, co żywe. Przy tym wszystkim należy
zawsze pamiętać o dwóch wybornych maksymach Rochefoucaulda, z których jedna mówi, że
„ufność bardziej wzmaga rozmowę niż dowcip”, a druga, że „nie ma bardziej dokuczliwych
głupców niż sprytni głupcy”. Sądząc z tego, dość trudno jest być mądrze i zajmująco rozmownym,
byłoby to więc zbyt wygórowane żądanie, aby bliźni był- fontanną rozpryskującą wykwintny
dowcip i aby gadał sercem. a nie ozorem. O, tak wysoko nikt nie mierzył Człowiek taki zdobyłby
karierę jako komediopisarz albo niebywały felietonista. Nasze pragnienia są mizerne i skromne. My
pragniemy, aby ludzie w ogóle z sobą rozmawiali, najpierw jako tako, a potem dopiero ładnie i z
ufnością, i dowcipnie. Teraz bowiem kiedy się zejdą, to patrzy jeden na drugiego, a drugi na
trzeciego w milczącym oczekiwaniu kolacji, a w najlepszym razie panowie idą grać w bridge’a, a
panie półgębkiem mówią o tym, czyby nie zagrać w pockera. Jeśli zaś wszyscy są zmuszeni do
rozmowy, to się zaczyna narzekanie, nagminne i ponure, jakby w pokoju rozpylili arszenik albo
nadmuchali jadowitego gazu. A jak kto czasem na ten temat zrobi dowcip, to się płakać chce, a
dzieci co mniejsze dostają konwulsji. Gorzej jest, kiedy towarzystwo zaczyna rozprawiać o
polityce; kiedy wąsaty Metternich o tym bredzi, to jeszcze jest z tym pół biedy, ale kiedy o polityce
zaczyna kląskać kobieta, czyli dama, ponuro i straszliwie czyni się na jasnym bożym świecie,
albowiem dama tak nieładnie pachnie polityką, jak mężczyzna cygarem.
W rozmowie towarzyskiej należy unikać zawodowych specjalności; istnieje ogólne mniemanie,
że ze spotkanym przypadkowo literatem należy rozmawiać o literaturze. Toteż pytają piękne panie:

background image

„a co pan teraz pisze?” - „a jaki tytuł?” - „a czy to wszystko bierze z głowy, czy z życia?” - „co pan
myśli o piszącej kobiecie?” Biedny literacina, który przyszedł tanio zjeść wieczerzę, wywraca gały
oczu, wije się i przestępuje z nogi na nogę. Ma dość pisania, tytułów, nowel i powieści. Chce na
chwilę jedną być prywatnym człowiekiem i odetchnąć w rozmowie o sprawach malutkich i pełnych
wdzięku. To samo aktor, inżynier i adwokat. O swojej specjalności lubią mówić jedynie myśliwi,
ale nie każdy przecie tak umie łgać, jak taki mąż strzelający.
Są dwie istoty we wszechświecie, które umieją zawsze, o każdej porze mówić o wszystkim:
kobieta i dziennikarz. Jest to właściwie jedna istota, dwa bratanki, niedokrewni krewni; czasem to
nawet dziennikarz się zawaha, a kobieta wali prosto z mostu; kobieta zawsze wie wcześniej i lepiej,
bo słyszała z „najlepszego źródła”. Szkoda tylko, że najlepiej wszystko wie o swojej przyjaciółce.
Kiedy kto w naiwnej rozmowie powie, że ziemia ma sto milionów lat wieku, kobieta powie, że ma
przyjaciółkę, co jest o pół roku starsza od ziemi. A jeśli jest bardzo dowcipna, wtedy dodaje: „Może
zresztą odrobinę przesadzam!”
Kobieta zresztą jest tak genialna, że potrafi przez dwie godziny rozmawiać o literaturze - z
oficerem intendentury. Jak to oni robią, tego ja nie wiem, ale jednak to się zdarza. Może to tak
wygląda:
- Czy Tagore wzrusza pana?
- Jak się zdarzy…
- Bo mnie bardzo wzrusza. Ma w sobie coś takiego…
Bez wątpienia!
Doskonale to pan określił. Wy, ludzie czynu, lubicie przez przeciwieństwo tę roztęsknioną
słodycz…
- To zależy!
- Zapewne! Ale wolę to niż straszliwość Knuta Hamsuna…
- Oczywiście, knutem rządzić nie można.
- Świetnie! świetnie! Jest pan dowcipny jak Boy. Pan wie, czyj to pseudonim?
- Oczywiście, knutem rządzić nie można.
- Pan jest naprawdę niezrównany. Skąd u pana się bierze tyle dowcipu?
- Przepraszam panią, ale to wcale nie dowcip…
Z tego wszystkiego widać, że motorem towarzyskiej rozmowy była, jest i będzie zawsze kobieta.
Ona jedna ma czas na, wszystko i odznacza się wybujałą zdolnością dociekania wszystkiego. Jest
dowcipna, bo sama jest dowcipem Pana Boga, jest odważna, bo wszystko przed nią ustępuje, jest
piękna, bo to umie zrobić. Jej się tedy zaleca, aby wskrzesiła cudowną sztukę rozmowy, aby ludzie
nie siedzieli naprzeciwko siebie, jak rzezane w drzewie bałwany albo posągi Buddy, patrzącego z
uwielbieniem i kontemplacją na własny brzuch. Jedną mam tylko prośbę: aby nie bawiła mnie nigdy
rozmową, ja wolę ze sobą gadać sam.
Trzeba ukwiecić szarość żywota; życie stało się wprawdzie prostsze, mędrsze, szybsze i żyje bez
zawracania głowy, tylko że tempo jest nieco zbyt pośpieszne. Tym trybem pozbędzie się niedługo
wszystkich swoich dawnych wdzięków i zmieni się w surową maszynę, która wytwarza ludzi jak
kiełbaski. Miłe kłamstwa i rozmaite śmieszne hece, piękne listy, piękne wiersze i dowcipne
rozmowy mają ten sam sens, jaki ma wiosna, słowiki i kwiaty. Bo co to będzie dalej, jeśli dzisiaj
niemowlę chwyta za pierś matki i usiłuje ją nastawić na Londyn, myśląc, że to jest aparat
sześciolampowy? Ha!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kornel Makuszyński Strach oczu opowiadanie
Makuszyński Kornel Niedźwiedź z dzikiej polany ( opowiadanie )
Makuszyński Kornel Niedźwiedź z dzikiej polany ( opowiadanie )
Makuszyński Kornel Mój pierwszy zając opowiadanie
Makuszyński Kornel Wstęp bardzo potrzebny opowiadanie
Makuszyński Kornel Pisanie na śniegu opowiadanie
Kornel Makuszyński Dziewięć kochanek kawalera Dorna
Kornel Makuszynski Przyjaciel wesolego diabla (www ksiazki4u prv pl)
Kornel Makuszyński Piąte przez dziesiąte
Kornel Makuszyński Awantura o Basię
Kornel Makuszynski Bezgrzeszne lata (www ksiazki4u prv pl)
Kornel Makuszynski Aniol
Kornel Makuszyński BARDZO DZIWNE BAJKI
Kornel Makuszyński Sprawa o pocałunek ( opowieść )
Kornel Makuszyński Bezgrzeszne lata
Kornel Makuszynski Fatalna szpilka
Kornel Makuszynski Wyprawa Pod Psem
Kornel Makuszyński AWANTURY ARABSKIE
Kornel Makuszyński Wielka Brama (m76)

więcej podobnych podstron