DO MATKI
Juliusz Słowacki
Zadrży ci nieraz serce, miła matko moja,
Widząc powracających i ułaskawionych,
Kląć będziesz, że tak twarda była na mnie zbroja
I tak wielkie wytrwanie w zamiarach szalonych.
Wiem, żebym ci wróceniem moim lat przysporzył;
Wszakże gdy cię spytają - czy twój syn powraca,
Mów, że się na swem szczęściu syn jak pies położył
I choć wołasz, nie idzie - oczy tylko zwraca....
Oczy zwraca ku tobie... więcej nic nie może,
Tylko spojrzeniem... tobie smutek swój tłomaczy;
lecz woli konający - nie iść na obrożę,
Lecz woli zamiast hańby - choć czarę rozpaczy...
Przebaczże mu, o moja ty piastunko droga,
Że się tak zaprzepaścił i tak zaczeluścił;
Przebacz... bo gdyby nie to, ze opuścić Boga
Trzeba by... toby ciebie pewno nie opuścił.
DO MATKI POLKI
Adam Mickiewicz
O matko Polko! gdy u syna twego
W źrenicach błyszczy genijuszu świetność,
Jeśli mu patrzy z czoła dziecinnego
Dawnych Polaków duma i szlachetność;
Jeśli rzuciwszy rówienników grono
Do starca bieży, co mu dumy pieje,
Jeżeli słucha z głową pochyloną,
Kiedy mu przodków powiadają dzieje:
O matko Polko! źle się twój syn bawi!
Klęknij przed Matki Boleśnej obrazem
I na miecz patrzaj, co Jej serce krwawi:
Takim wróg piersi twe przeszyje razem!
Bo choć w pokoju zakwitnie świat cały,
Choć się sprzymierzą rządy, ludy, zdania,
Syn twój wyzwany do boju bez chwały
I do męczeństwa... bez zmartwychpowstania.
Każże mu wcześnie w jaskinią samotną
Iść na dumanie... zalegać rohoże,
Oddychać parą zgniłą i wilgotną
I z jadowitym gadem dzielić łoże.
Tam się nauczy pod ziemię kryć z gniewem
I być jak otchłań w myśli niedościgły;
Mową truć z cicha, jak zgniłym wyziewem,
Postać mieć skromną jako wąż wystygły.
Nasz Odkupiciel, dzieckiem w Nazarecie,
Piastował krzyżyk, na którym świat zbawił.
O Matko Polko! ja bym twoje dziecię
Przyszłymi jego zabawkami bawił.
Wcześnie mu ręce okręcaj łańcuchem,
Do taczkowego każ zaprzęgać woza,
By przed katowskim nie zbladnął obuchem
Ani się spłonił na widok powroza;
Bo on nie pójdzie, jak dawni rycerze,
Utkwić zwycięski krzyż w Jeruzalemie,
Albo jak świata nowego żołnierze
Na wolność orać... krwią polewać ziemię.
Wyzwanie przyszle mu szpieg nieznajomy,
Walkę z nim stoczy sąd krzywoprzysiężny,
A placem boju będzie dół kryjomy,
A wyrok o nim wyda wróg potężny.
Zwyciężonemu za pomnik grobowy
Zostaną sucha drewna szubienicy,
Za całą sławę krótki płacz kobiécy
I długie nocne rodaków rozmowy.
Kochać i tracić...
Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Leopold Staff
Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste...
Adam Mickiewicz
Niepewność
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam,
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam;
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu?
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie;
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?
Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?
Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?
Adam Mickiewicz
Szafirową nitkę wieczór plącze,
szafirowe cienie zwodzą nas,
szafirowy, szafirowy chłopcze,
że mnie kochasz, powiedz jeszcze raz.
Jeszcze raz w sekrecie
szukasz moich rąk,
jeszcze raz jak pierścień
drży księżyca krąg,
jeszcze raz namowy i rozmowy,
jeszcze raz, chłopcze szafirowy -
jeszcze raz w jaśminy,
jeszcze raz pod wiatr,
jeszcze raz popłynę
pieśń bez słów przez świat,
jeszcze raz powróżysz z płatków róży
i powtórzysz wszystko jeszcze raz.
K.I.Gałczyński
Planety, co krążą w przestrzeniach
Po drogach nieskończoności,
Są one dla mnie w marzeniach
Oczami mojej miłości.
Adam Asnyk
(...)
I wierzę... że gdy dwie się napotkają dłonie...
Dwa serca, w których jeden ogień płonie...
W których, jednym się ogniem, ideały palą.
Serca... się kochać będą, choć dłonie oddalą...
J.I.Kraszewski
Wciąż jesteś przy mnie...
Wszelki dźwięk i ruch tak zwykły
Jak schylenie czoła ku rękom
Trzepot powiek i cichy uśmiech zamyślenia - to jesteś ty...
Milczenie ust
Puls serca
I pieszczota dłoni nie chwycą ciebie
Ani słowo
Które w przemożny rośnie rytm
I jakby falą i ciemnością ogarnia mnie...
Więc smutek gorycz tęsknota -
Czyż naprawdę jestem struną
Na której ból mijania w dźwięk się przewija?
Tylko jedna ty
Kiedy schylasz się nade mną
Uważnie patrząc w moje oczy
Uciszasz drżenie i mój ból
I chociaż Ciebie nie ogarnę
Słowem i gestem
Jest mi dobrze
I mówię ci po prostu
Jesteś...
Tadeusz Borowski
Nic dwa razy
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Wisława Szymborska
Miłość
O nieba płynnych pogód,
o ptaki, o natchnienia.
Nie wydeptana ziemia,
nie wyśpiewane Bogu
te drzewa, te kaskady
iskier, ten oddech nieba,
w ramionach jak w kolebach
zamknięty. Jak cokoły
drzewa z szumem na poły;
serca jak dzbany łaski,
takie serca jak gwiazdki,
takie oczu obłoki,
taki lot - za wysoki.
Słońce, słońce w ramionach
czy twego ciała kryształ
pełen owoców białych,
gdzie zdrój zielony tryska,
gdzie oczy miękkie w mroku
tak pół mnie, a pół Bogu.
Twych kroków korowody
w urojonych alejach,
twe odbicia u wody
jak w pragnieniach, w nadziejach.
Twoje usta u źródeł
to syte, to znów głodne,
i twój śmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.
8 IX 1942 r.
Krzysztof Kamil Baczyński
Czym jest miłość
Płomieniem który posiadł drewnianą chatę - pijanym
pocałunkiem wgryzł się w głąb strzechy.
Piorunem - który kocha wysokie drzewa - wodą
uwięzioną płasko - wyzwalaną przez niesyty wolności wiatr.
Włosami sosny - gładzonymi jego ręką - włosami
rozśpiewanymi w szaloną wdzięczną pieśń.
Ciemną głową topielicy - która palce rozsnuła
w poprzek fali - a uśmiech dała nieżywemu słońcu.
Wyciągnięta na brzeg - płakała długo i nie wyschła
aż dotąd póki smutni ludzie nie zakopali jej w ziemi.
Płomieniem.
Halina Poświatowska
Czar
W miękkich fałdach twej sukni zgubiony ustami
Piję złotej godziny czar... Niech nas omami...
Krótko trwa rozkosz... Szczęście, co żyło dzień, kona...
Od warg mych pokraśniały ci nagle ramiona...
Włosy cię jeszcze kryją... Jutro przemoc losów
Rozdzieli nas na zawsze... Wyjdź z lasu twych włosów...
Wśród dwojga kwiatów, piersi twych, śnieżnych swą bielą,
Pocałunki mym ustom ciepłe gniazdo ścielą...
Leopold Staff
Ja kocham ciebie!
Jak tchu dla piersi, tak mi ciebie brak!
W pochmurnym niebie
Przeciąga w siną dal wędrowny ptak.
Niech leci, niech spieszy!
Niech się serce me pocieszy,
Że choć on mknie ku tej stronie,
Gdzie wyciągam tęskne dłonie,
Rozpaczliwie beznadziejne dłonie...
Ja kocham ciebie!
Niech o tym powie ci przelotny wiew,
Co w sen kolebie
Samotne szczyty cichych, smutnych drzew.
Niech leci, niech wieści,
Że w tęsknocie i boleści
Nie mógł uśpić mojej duszy,
Co się męczy w pustce, w głuszy,
W rozpaczliwie beznadziejnej głuszy...
Leopold Staff
Ogród przedziwny
W przedziwnym mieszkam ogrodzie,
Gdzie żyją kwiaty i dzieci
I gdzie po słońca zachodzie
Uśmiech nam z oczu świeci.
Wodotrysk bije tu dziwny,
Co śpiewa, jak śmiech i łkanie;
Krzew nad nim rośnie oliwny
Cichy jak pojednanie.
Różom, co cały rok wiernie
Kwitną i słodycz ślą woni,
Obwiązujemy lnem ciernie,
By nie raniły nam dłoni.
Żywim rój ptaków, co budzi
Ze snu nas rannym powiewem,
Ucząc nas iść między ludzi
Z dobrą nowiną i śpiewem.
I mamy ule bartnicze,
Co każą w pszczół nam iść ślady
I zbierać jeno słodycze
Z kwiatów, co kryją i jady.
I pielęgnujem murawę,
Plewiąc z niej chwasty i osty,
By każdy, patrząc na trawę,
Duszą, jak trawa, był prosty.
Leopold Staff
Po latach
Po długich latach pierwszy raz
Idę jesienną tą aleją.
Jak mija czas, jak mija czas.
Pożółkłe liście lip się chwieją
I drży na ścieżce modry cień.
Z dwu stron dwa rzędy pni czernieją.
Na ławkę, o stuletni pień
Wspartą, rzuciłem nagle okiem...
Tutaj siedzieliśmy w ów dzień...
Przeszedłem mimo szybkim krokiem.
Leopold Staff
Czy nie słyszysz, jak obłok porusza się senny!
Jak noc ciszą pogłębia dna ciekawy strumień!
A w alejach szeleści i niepokój płomienny
Księżycowych powikłań, i nieporozumień...
Spiesz się, dziewczę, spragnione pieszczoty bezkresnej!
Śmierć i miłość zna tryumf umówionych godzin!
Twój kochanek cię czeka od dnia swych narodzin,
Wierny tobie współtrwogą, tęsknotą — rówieśny!
Niech twe lico dla niego zakwitnie różowiej,
Niech osłabną ramiona, białych piersi stróże!
Burzą włosów upojnych marzenia mu owiej,
By miał w życiu tę jedną, nie wrogą mu burzę!
Lecz nic nie mów o sobie — czemu tak nieznana!
Skąd przybywasz i dokąd odejdziesz za chwilę?
I dlaczego twe nogi tak we krwi i w pyle,
Że całować je mało od nocy do rana!
Ani jego nie pytaj, dlaczego spotkanie
Tak opóźnił! Dlaczego oczyma nie śledzi
Twych oczu! I czy kocha? Bo wszelkie pytanie
Jest wrogiem mimowolnym własnej odpowiedzi!...
Milcz i całuj! — Milczeniem pieszczota się krzepi,
i niezgorsze wesele tkwi w dobrej żałobie!
Wszak nie można się kochać żarliwiej i ślepiej,
Jak tak właśnie: nic wzajem nie wiedząc o sobie!
Bolesław Leśmian
Nie wiem co kocham bardziej
ciebie czy tęsknotę za tobą
czy pocałunki czy pragnienie pocałunków
pewne zaspokojenia
myślałam że już nigdy nie będę pisać wierszy
a teraz serce moje wezbrało miłością jak rzeka
i wystąpiło z brzegów jak rzeka
i bystry potok porywa słowa
unosi słowa
i wszystkie mówią o mojej miłości
o mojej tęsknocie
o pragnieniu moim odnawiającym się jak księżyc
gasnącym w słońcu twojego spojrzenia
Halina Poświatowska
W moim sercu róż kwitną kielichy,
Bielsze niźli na muraw kobiercu.
Wystrzeliły w nim w ranek ów cichy,
Gdyś złożyła swą skroń na mym sercu.
W cichym sercu mym śpiewa ptak złoty,
A przyleciał w me piersi bezdomne,
Gdyś szeptała mi słowa tęsknoty,
Których nigdy już tu nie zapomnę.
W moim sercu rój pszczół gra pasieczny,
Miód ich słodszy niż złotych win trunek.
Obudziły się w ranek słoneczny,
Kiedym uczuł twych ust pocałunek.
W moim sercu wodotrysk brzmi senny,
Który gorzkie i ciężkie łzy płacze,
A wytrysnął w ten wieczór jesienny,
Odkąd wiem, że cię już nie zobaczę...
Leopold Staff
Ta łza, co z oczu twoich spływa,
Jak ogień pali moją duszę
I wciąż mnie dręczy myśl straszliwa,
Że cię w nieszczęściu rzucić muszę.
Że cię zostawię tak znękaną
I nic z win przeszłych nie odrobię -
Ta myśl jest wieczna serca raną
I ścigać będzie jeszcze w grobie.
Myślałem , że nim rzucę ziemię,
Twych nieszczęść szal się przeważy,
Że z ramion ciężkie spadnie brzemię
I ujrzę radość na twej twarzy.
Lecz gdy los na to nie dozwoli,
Po cierniach wciąż się spinaj,
A choć winienem twej nie doli,
Miłości mojej nie przeklinaj !
Adam Asnyk
Na pamiątkę
Na pamiątkę, żem chwil kilka
Żył w czarownych marzeń kole,
Że z nich jedna, jedna chwilka -
Zostawiła wspomnień pole,
Na pamiątkę cóż zostanie?
Na pamiątkę, żem przez ciernie
Drogi życia przeszedł wiernie
I bez skargi, jak przez róże,
Że nie zgięły mego czoła
Żadne wichry, żadne burze,
Na pamiątkę cóż zostanie?
Na pamiątkę natchnień rzewnych,
Com piastował w swojej duszy,
I tych kilku dźwięk6w śpiewnych,
Co wiatr uniósł i przygłuszy,
Na pamiątkę łez ukrytych,
Ideałów niezdobytych.
Na pamiątkę cóż zostanie?
Adam Asnyk
Każdy nowy dzień jest kwiatem
Który zakwita w naszych rękach
Tam gdzie się kocha, nigdy nie zapada noc.
Serce to cząstka człowieka,
Które tęskni, kocha i czeka.
Adam Mickiewicz
Bez Ciebie jak
bez uśmiechu
niebo pochmurnieje
słońce
wstaje tak wolno
przeciera oczy
zaspanymi dłońmi
dzień -
szeptem
modlę się do uśpionego nieba
Halina Poświatowska
Myślę o tobie. Twoje oczy,
twój głos, twój uśmiech przypominam,
patrząc na niebo. Zboczem nieba
zsuwa się obłok, jakbyś lekko
profil zwróciła w lewo. Ówdzie
drzewo wplątane w wiatr przechyla
koronę twoim przechyleniem,
a tam w powietrzu ptak się waży -
i wiem, że tak do twarzy wznosisz
dłoń w zamyśleniu. Rozproszona
uroda rzeczy, błysk przelotny
piękna na ziemi wiem, że w tobie
uwiązł i zastygł w kształt...
Tadeusz Borowski
Spróbuj, proszę, lancetem na swej własnej dłoni
Wyryć choć jedno słowo, którym serce pęka,
A potem prawdę powiedz: rozkosz to czy męka?
Tak bym poemat pisał, co mi z ziemi dzwoni,
Tak bym to zasłuchanie żarem krwi roztrwonił,
Tak by serce zabiła ta pisząca ręka.
J.Tuwim
Dzień ma swój uśmiech ponętny,
Błyszczącą weselem postać
I ogień życia namiętny;
Więc chciałem przy nim pozostać...
Ale z kolei na straży,
Stoi noc pełna zazdrości,
Zdejmuje wesołość z twarzy
I uśmiech ginie w ciemności...
Noc ma swój smutek niebieski,
Tęsknotę pragnień serdeczną,
Rozsiewa po kwiatach łezki,
Więc chciałem zrobić ją wieczną.
Lecz znowu jasność paląca
Buszy gmach nocnych bławatów,
Urocze widma roztrąca,
I rosę wypija z kwiatów.
Ty masz dnia jasne oblicze,
Wdzięk nocy, co duszę pieści.
Twoje spojrzenie dziewicze
Łzy razem i uśmiech mieści.
Chcąc zgodzić pragnienia sprzeczne,
Na żadną nie trafić zmianę,
Przy tobie na czasy wieczne,
Przy tobie, luba, zostanę!
Adam Asnyk
Dlaczegóż teraz nie mogę gdzieś z Tobą,
w zaciszu siedząc, wieść cichej rozmowy?
Czemuż nie mogę ująć Twych dłoni,
na mym ramieniu uczuć Twojej głowy?
Czemuż nie mogę podzielić się z Tobą
każdym oddechem, każdym kęsem chleba,
każdą radością i każdą boleścią
i tylko tak mi wiecznie tęsknić trzeba?
Kazimierz Przerwa - Tetmajer.
Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znowu się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w ton za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Staff Leopold
odłamałam gałąź miłości
umarłą pochowałam w ziemi
i spójrz
mój ogród rozkwitł
nie można zabić miłości
jeśli ją w ziemi pogrzebiesz
odrasta
jeśli w powietrze rzucisz
liścieje skrzydłami
jeśli w wodę
skrzelą błyska
jeśli w noc
świeci
więc ją pogrzebać chciałam w moim sercu
ale serce miłości mojej było domem
moje serce otwarło swoje drzwi sercowe
i rozdzwoniło śpiewem swoje sercowe ściany
moje serce tańczyło na wierzchołkach palców
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
Halina Poświatowska
Gdy mi się wszystko wkoło mroczy,
Gdy się powszednim trudem znużę –
Wtedy mi patrzeć daj w swe oczy,
W oczy swe czarne, ciche, duże...
Kiedy się ugnę w twardej męce
I gdy w bezsilnym smutku stoję –
Ty mi na czole połóż ręce,
Ręce swe miękkie, słodkie, moje!
Lucjan Rydel
Nie kocham jeszcze, a ranki już moje
O snach mych dziwnie wstają zadumane,
Już chodzą za mną jakieś niepokoje,
Już czegoś pragnę i czegoś się boję
W noce niespane...
I już na ustach noszę ślad płomienia
Jego imienia.
M.Konopnicka
O matce
Czechowicz Józef
rano tęcza na ścianie odbita z lusterka
falisty brzęk zegara wydobywa na jaw
maj się sadem puszystym jak chmura rozćwierkał
w oknie które granicą jest izby i maja
powiewają tu matki ciemne ciche ręce
przebywają tęczowy refleks czy wodospad
nad obrusem ciemnieją ciszej i goręcej
mimo zmarszczek szept smutny niemyślaną groźbą
matko zbudzony patrzę spod rzęs trawy leżąc
matko twe siwe oczy płaczą nade mną może wiatr
jestem tu choć daleko na innym wybrzeżu
twój ostatni kwiat
tak mało wiesz o synu chodząca wśród gromnic
tyle że spajam głazy rymów
tyle że nie mogę zapomnieć
płomienia dymu
jak nikt inny jesteś pośród ludzi
mówić cóż mówić drżeć z niemocy słów
żebyś młoda i piękna w uśmiech mogła wrócić
znów ...
Emilia Waśniowska
"WIERSZ DLA TATY I MAMY ".
Kiedy deszcz kapie i straszy,
Gdy muszę zjeść talerz kaszy,
Gdy rower wciąż łańcuch gubi,
Gdy myślę, że mnie nikt nie lubi,
Wtedy
Przytulić się do taty muszę szybko,
Tatuś nazwie mnie zwykle
...srebrną rybką,
pożartuje, w nos da prztyczka i pomoże.
Rower jedzie,
Kasza pyszna,
A deszcz?
Niech pada sobie na dworze.
Kiedy zła wracam z podwórka,
Bo w rajstopach znowu dziurka,
Gdy mnie pani w szkole zgani,
To co robię? Też pytanie!
Wtedy
Przytulić się do mamy muszę szybko,
W jej sukience ukryć minę brzydką,
Razem z mamą zaszyjemy wstrętną dziurę,
A od jutra siedzieć w ławce będę murem.
Przytulić się do taty,
Przytulić się do mamy,
Najpewniejszy to ratunek i pociecha,
Przytulić się do mamy,
Przytulić się do taty
I już smutek, już zmartwienie,
W mig ucieka!
Gałczyński Konstanty Ildefons
SPOTKANIE Z MATKĄ
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.
Noc.
Dopala się nafta w lampce.
Lamentuje nad uchem komar.
Może to ty, matko, na niebie
jesteś tymi gwiazdami kilkoma?
Albo na jeziorze żaglem białym?
Albo fala w brzegi pochyłe?
Może twoje dłonie posypały
mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?
A możeś jest południową godziną,
mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?
Wczoraj szpilkę znalazłem w trzcinach --
od włosów. Czy to nie twoja?
Ciemne olchy stoją na moczarze,
rozsypuje się w mokradłach próchno
Ej, rozświstał się wiatr na fujarze,
małe gwiazdki nad olchami zdmuchnął
Mała myszka przez ścieżkę przebiegła
Drogę Mleczna nietoperz wymierzył
I wiatr ucichł nagle. I zza węgla
z fajka srebrną w zębach wyszedł księżyc
Rozświeciły się świeceniem wielkim
chmury, dziuple, żołędzie i sęki --
jakby cały świat był srebrnym świerkiem,
srebrnym bąkiem grającym piosenki.
Listki drżeć zaczynają,
ptaki w ton uderzają,
słońce wschodzi nad knieję,
słońce jak śnieg topnieje.
Listkom roznąć, opadać,
ptakom też wiecznie nie żyć,
słońcu wschodzić, zachosdzić,
sercu gwiazdy i skrzypce.
Jak pudełko świeczek choinkowych,
nagle, w ręku, gdzieś od dna kredensu,
myśli nagle tak wchodzą do głowy,
serce trąca, i sercem zatrzęsą,.
Świeczki takie kupowała mama,
One drzemią. W nich śpi piękny zamiar.
Tylko rozwiń je i tylko zapal,
a zobaczysz, co z tego wyniknie:
w świeczkach błyśnie drogiej twarzy owal.
Matka palec wzniesie. Wiatr ucichnie.
Matkę w ręce ucałuj i włosy,
potem śniegu po uliczkach rozsyp,
żeby błyskał się i żeby chrzęścił
Potem wszystkie światła, co migocą,
do walizki zamknij. Otwórz nocą,
jeśli w drodze spotka cię nieszczęście
Lato w lesie. Ciemność zielona w świerkach
Szałwia. Zajęczy szczaw.
Niebo obłoki zdejmuje. Ptak zerka.
Trzmiele brzęczą wśród traw.
Motyle żółte i białe, jak latające listy.
Cisza i światło
A tam dalej i dalej, za tym pagórkiem piaszczystym,
też jest lato.
Niebo to jest małe miasteczko w niedziele,
gwiazdy gapią się na ziemię z okien,
a wiadomo, ze gwiazd jest wiele
i że wszystkie są niebieskookie.
A tam w rogu, w mieszkaniu z balkonem,
w jednym oknie, gdzie kwiat czerwony,
a to drugie okno z drugim kwiatem...
tam ty mieszkasz. I pogrzebaczem
fajerki przesuwasz. I płaczesz
Bo tak długo czekasz na mnie z obiadem.
Idę do ciebie. W twoją zieleń,
I w twoje śniegi. I w twój wiatr.
W twój niezmierzony idę świat,
gdzie pory roku na twej dłoni
trojaka jak Ślązaczki tańczą
i kurz się wzbija, skrzypi wóz,
odyniec biegnie przez mokradła
i jeleń rośnie pośród światła,
co, dzwoniąc, bębniąc, tarabaniąc,
zaspane gwiazdy strząsa z brzóz
Jesień to skrzypce potłuczone,
bezradna myśl nad ćwiercią smyczka,
zima to plecy twoje białe,
lato -- jak złota rękawiczka,
która porzucił w sadzie Jan,
ten Kochanowski, co mu łyżką
wystarczy stuknąć, a już wszystko
tańcuje, niebo się otwiera,
niebo niebieskich pełne piór,
truchleje wilk, basuje bór,
głosem Szekspira i Homera.
Ze srebrnych, księżycowych jezior
delfin wysuwa ucho, jesiotr
słuchaniem skraca sobie pobyt.
A z lasu truchcik sarnich kopyt.
Z rybackich ognisk bucha dym,
skwierczy na sadle plotka żółta --
to w wierszach Jana tak. I w nim
zakotwiczona moja nuta;
i wszystkie, wszystkie, wszystkie muzy,
bemole wszystkie, rytm i rym,
i księżyc, mój ubogi kuzyn,
co na telegraficznych drutach
nocą nabija sobie guzy.
But zgubił Choć jest cały światłem,
we łbie rozumu ani szczypty.
I nieskończonym sznurowadłem
wplątał się w moje manuskrypty.
Z.Białostocki.
PIEŚŃ O MATCE
O Matce pieśń, to pieśń przez łzy, to pieśń bez słów
To cały świat, dziecinnych lat, wskrzeszonych znów
To Matko sny, że jesteś znów tak blisko
Jak wówczas gdy klęczałaś nad kołyską
Za serce twe i świętość warg i dobroć rąk
Jak śpiewać pieśń u twoich nóg bym cicho kląkł
I wybrałbym najświętsze z wszystkich słów i rzekłbym: Matko
I zmilkłbym znów o tobie pieśń, to pieśń bez słów
Przychodzą w życiu dni powodzi,
Gdy wszystko zdradza nas i zawodzi
Gdy pociąg szczęścia w dal odchodzi
Gdy wraca zło do wiary twierdz
Gdy grunt usuwa się jak kładka
Jest wtedy ktoś kto trwa do ostatka
Ktoś kto nie umie zdradzić : Matka
I serce jej, najczystsze z serc
O Matce pieśń, to pieśń przez łzy, to pieśń bez słów
To cały świat, dziecinnych lat, wskrzeszonych znów
To Matko sny, że jesteś znów tak blisko
Jak wówczas gdy klęczałaś nad kołyską
Za serce twe i świętość warg i dobroć rąk
Jak śpiewać pieśń u twoich nóg bym cicho kląkł
I wybrałbym najświętsze z wszystkich słów i rzekłbym: Matko
I zmilkłbym znów o tobie pieśń, to pieśń bez słów
Bolesław Leśmian
[Ty przychodzisz jak noc majowa...]
Ty przychodzisz jak noc majowa...
Biała noc, noc uśpiona w jaśminie...
I jaśminem pachną twe słowa...
I księżycem sen srebrny płynie...
Kocham cię...
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tyle co prawie nic...
Najwyżej wiosenną zieleń...
I pogodne dni...
Najwyżej uśmiech na twarzy...
I dłoń w potrzebie...
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tylko po prostu siebie...
Kocham cię jak powietrze.
Jak dziurę w starym swetrze.
Jak drzewo na polanie...
Po prostu kocham cię... kochanie.
Czy pozwolisz, ze ci powiem...
W wielkim skrócie i milczeniu...
Że ci oddam i otworzę...
W ciszy serc, w potoków lśnieniu...
Słowa dwa przez sen porwane...
Przez noc ukryte... przez czas schwytane...
Słowa dwa, co brzmią jak śpiew,
dwa proste słowa....kocham cię.
Jan Twardowski
- Jeśli miłość
Najpierw nie chcieli uwierzyć
więc mówili do siebie
że ich miłość za wielka
nieobjęta jak liście
za wysokie za bliskie
potem że to nieprawda
przecież tak jest ze wszystkim
lecz Ty co znasz ptaki po kolei
i buki złote
wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Kocham cię, światło...
Kocham cię, światło! Na moje źrenice
Zlewasz się falą; nurzam się w niej, tonę,
Oczy ku tobie wznoszę roztęsknione,
Na twej jasności promienną mgławicę.
Kocham cię, jasna! Patrzę na twe lice,
Oczu szafiry rzęsą ozłocone,
Na krasę twoich ust - patrzę i płonę,
Tym więcej pragnąc, im więcej się sycę...
Kiedy mię światło falą opromienia,
Zda mi się, czuję twoje uściśnienia,
A gdy w ramiona ciebie, jasna, chwytam,
Całą mi światła płonie świat ozdobą
I sam już nie wiem, i sam siebie pytam:
Czyś ty jest światłem? Czy światło jest tobą?
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
-Pierwszy spacer
Pamiętam pierwszy spacer z tobą:
Wieczór był cichy, miły,
Śniegowe lekkie, puszyste płatki
Drzewa srebrzyły
Śniegowe płatki wplotły się w loki
Nad czołem twojem bladem
I byłaś dziwnie piękna, w srebrzysty
Strojna dyjadem.
Od blasku miejskich latarni lśniący
Śnieg na twe lica prószy,
A jam w błękitnych oczach twych czytał
Wróżbę rozkoszy.
Kornel Ujejski
- * [Ach, kocham ciebie...]
Ach, kocham ciebie każdym serca tchnieniem,
Ach, kocham ciebie łzami i płomieniem,
Tyś moje życie i szczęście, i świat -
Kocham, a nie wiem, ile chwil czy lat,
Jak kocham ciebie...
Ach, kocham ciebie na wieczność, na wieczność,
I nie przez stałość, ale przez konieczność,
Kocham - sam nie wiem, dlaczego i jak,
Jak pluska ryba i jak lata ptak,
Tak kocham ciebie!
Chwilami szczęścia moje życie znaczę,
Z nicości wstaję, kiedy cię zobaczę,
Nic nie chcę widzieć, oprócz twoich lic,
Nie chcę widzieć ani kochać nic,
Lecz kochać ciebie!
Ach, kocham ciebie każdym serca tchnieniem,
Ach, kocham ciebie łzami i płomieniem...
Chciałbym wynaleźć wiele słodszych słów,
Na próżno szukam - i powtarzam znów:
- Ach, kocham ciebie!
Leopold Staff
- Gdy w twoich ustach...
Gdy w twoich ustach z nieukojem
Szukam twojego serca woni,
Chciałbym cię zgnieść w objęciu mojem,
Zawrzeć jak ptaka w mojej dłoni.
I ściskam twe najsłodsze ciało
Śniąc, bym, pijany szczęścia trunkiem,
Mógł pokryć ciebie całą, całą,
Jednym jedynym pocałunkiem.
Małgorzata Hillar
- Wspomnienie twych rąk
Kiedy wspomnę
pieszczotę twych rąk
nie jestem już dziewczyną
która spokojnie czesze włosy
ustawia gliniane garnki na sosnowej półce
Bezradna czuję
jak płomienie twoich palców
zapalają szyję ramiona
Staję tak czasem
w środku dnia
na białej ulicy
i zakrywam ręką usta
Nie mogę przecież krzyczeć
Rafał Wojaczek
- Kwiat zrywając, Ciebie biorąc
Kwiat zrywając, kwiat wąchając, ja zarazem
Świat mijałem będąc przy tym w swoim prawie
Ciebie biorąc, z Ciebie pijąc, ja o niebo
Już nie dbałem wiedząc przecież, że to jedno
Kraszewski Józef Ignacy
Kobieto, królowo, szatanie, aniele...
Kobieto, królowo, szatanie, aniele,
Motylu, głazie, kwiecie,
Duchu z niebios w ludzkim ciele,
Nie ze świata, a na świecie.
Kraszewski Józef Ignacy
****
We wszystkich mowach i w języku duszy
Nad wszystkie są dwa słowa,
Jak w kroplach rosy po suszy,
W nich skarb żywota się chowa.
Jak dwie perełki w oceanie życia,
Jak dwie gwiazdeczki na niebie,
Świecą nam do powicia
Dwa słowa - kocham ciebie.
Krasiński Zygmunt
Dla ciebiem wszystko straciła na ziemi...
Dla ciebiem wszystko straciła na ziemi,
Ola ciebiem drobne porzuciła dzieci,
Choć Bóg przykazał pozostać się z niemi -
Teraz w ich stronę moje serce leci.
Gdzie ich kolebka? gdzie śliczne wejrzenie?
Gdzie jasne pukle moich biednych dzieci?
Choć głos twój dźwięczny l boakie natchnienie,
On tyle szczucia w sercu ml nie wznieci,
Co sen ich marny lub jedno westchnienie!
Patrz! Ja być mogłam tak czysta, tak święta!
A teraz będę na wieki przeklęta!
I dzieciom moim ojciec nie odpowie,
Gdy się spytają: "Jak się matka zowie?"
Tak gorzko, zimno, tak ciemno mi w duszy,
Że czasem myślę, iż płacz mój poruszy
Serce aniołów. Lecz nie - już godzina
Śmierci nadciąga i wkrótce uderzy,
Już ból konania w tych piersiach się wszczyna,
Już palec Boga na tym czole leży!
Czy l ity zdradzisz tę, htórą kochałeś,
Tę, której nigdy żoną nie nazwałeś,
A która była ci więcej niż żona,
Siostra, kochanka, niż wszystkie imiona,
Którymi ludzie kochanie przezwali?
Bo ludzie nigdy kochania nie znali;
Ja wiem, co miłość, co długa tęsknota,
Co bój zacięty z myślą o kochanym,
Co szczęście niebios, co piekieł zgryzota
I brak łzy cichej w oku wypłakanym.
Daj mi twą ręko - niech czuję, żeś bliski!
Tyś wielki, piękny, ty masz wzrok anioła,
Gdy plama pychy nie kazi ci czoła,
A same prawdy zdobią je połyski.
Daj mi twą rękę! Słuchaj - w tych dolinach
Ty mnie pochowasz przy Rzymu ruinach,
A grób mój będzie otoczon wzgórzami,
Zakryty zewsząd bluszczem i głogami -
I ty wyryjesz n,i białym kamieniu
Prośbę do Boga, by w cyprysów cieniu
Ten kamień za mnie modlił się w milczeniu!
Krasiński Zygmunt
Do Beatr...
do Delfiny Potockiej
Darmo świat ziemski pląsem mnie otoczy,
Motylim skrzydłem chce udać anioła,
Pcha kwiaty w ręce, ciska iskry w oczy -
On wiary mojej przetworzyć nie zdoła.
Przebyłem drogę szczęścia i cierpienia
I nią doszedłem do tych ducha włości,
Gdzie się ideał serca już nie zmienia,
Bo zna go serce - pięknością piękności.
Do dziś dnia kocham, jak dawniej kochałem,
Tę samą postać, którąm ścigał szałem,
Tę samą duszę, którąm wielbił szczerze;
Obie i widmem - jednem - świętem - białem -
Tylko w kochaniu wieczniejszym się stałem,
Bo w wieczność mego ideału wierzę!
Krasiński Zygmunt
Do ideału
[do Delfiny Potockiej]
O życia ranku - o wiosen jutrzence,
Pod takim brzegiem i na takim morzu
Jam ciebie ujrzał w błękit przestworzu
I obwiódł ciebie w włoskich kwiatów wieńce.
I strach mnie chwytał, gdym ci rzucał róże,
A z nimi myśli, natchnienia i pieśni -
Gdym kładł me serce za stóp twych podnóże,
Jam drżał wśród szczęścia: czy się szczęście nie śni?
Tyś przy mnie była, a ja ciągle marzył,
Że ty złudzeniem, co odleci wkrótce -
I westchnieniem przed tobąm się skarżył,
Żeś anioł nikły na mej lotnej łódce. -
Bo w słońca blasku lśniła twoja postać,
Nie jak codzienne i trwałe postaci,
Lecz jak duch, który tu nie zdoła zostać,
Bo nie ma tutaj ni sióstr, ani braci.
I długo dziwną mamiony żałobą,
Chociaż przy tobie, jak się nie czuł z tobą:
Długo tęskniłem - gdzieś dalej - do ciebie -
Bom zawsze myślał, żeś ty tylko w niebie!
Na każdej fali i na każdej skale,
Na każdym miejscu i w każdej godzinie
Wieczniem powtarzał: "Ach, to szczęście minie...
Przepłynie anioł, jak płyną te fale.
I na tym morzu odejdzie ta mara,
I wśród tych wichrów pryśnie mi jej wiara
I śmierć - niestałość albo los zabierze
To, co dziś kocham i w co dzisiaj wierzę!"
Lecz ty zostałaś na łódce milcząca -
Nie wzięła ciebie w niebo nagle -
Dotąd w promieniach widomego słońca
Ty rudel trzymasz - ja rozpuszczam żagle
I tak płyniemy - na wieki - bez końca!
Krasiński Zygmunt
Zawsze i wszędzie...
Do Delfiny Potockiej
O, nie mów o mnie, gdy mnie już nie będzie,
Że ciebie tylko goryczą zraniłem,
Bo ja goryczy kielich także piłem
Zawsze i wszędzie!
O, nie mów o mnie, gdy mnie już nie będzie,
Że tobie tylko los życia przepsułem,
Bo własną dolę sam także zatrułem
Zawsze i wszędzie!
Ale mów o mnie, gdy mnie już nie będzie,
Że Bóg jest dobry, że mnie schował w grobie,
Bo byłem sobie nieszczęśny i tobie
Zawsze i wszędzie!
Ale mów o mnie, gdy mnie już nie będzie,
Żem żył na świecie dzikim serca szaem
Bo z serca ciebie, choć gorzko, kochałem
Zawsze i wszędzie!
Żegnaj
Byron Lord George
Żegnaj. O! Jeśli ustawne modlenia
Wyjednać mogły innym zmianę w losach,
To może ujdą moje zatracenia-
Błądząc, w Imieniu Twoim po niebiosach.
Ponad lamenty przecież, nad westchnienia
Jest krew, co zbrodni oko zarumienia
W skonania chwili - ale i to ginie
Przy słowie "żegnaj" w rozstania godzinie!
Współczucia żebrać ni może, ni raczy
Duch mój - a serce niech pęka z rozpaczy!
Ja tylko to wiem: że Miłość tu próżną,
Jam tylko żegnał i żegnał... podróżną!...
Przełożył Cyprian Kamil Norwid
"Izolina "
Ciemne, smagłe policzki rumieńcem owiane,
Karmin pięciocentowy barwi blade wargi,
Słodka twarz Izoliny, oczy pełne skargi,
Najładniejsze są usta źle namalowane.
Z pełnej kurzu ulicy wejdźmy w owocarnię,
Gdzie zapach chłodnej farby jest szczęściem głębokim;
Będę mógł się uśmiechać do ciebie bezkarnie,
Gdy będziesz piła wodę z cytrynowym sokiem.
Włosy szarfą związane pachną macierzanką.
Bardzo lubię malutkie twoje ciemne pałce.
Kupię ci rękawiczki, będziesz chodzić w woalce:
Będziemy udawali kochanka z kochanką.
Ach nie strasz mnie
Achmatowa Anna
Ach, nie strasz mnie dolą przeklętą
I nudnym, półmrocznym wygnaniem,
To pierwsze dziś jest nasze święto,
To święto, co zwie się rozstaniem.
To nic, że nam brzask nie zaświeci
I że księżyc nie błądzi nad nami,
Ja najpiękniejszymi na świecie
Zasypię ciebie darami:
Odbiciem na wodzie bieżącej
W godzinie, kiedy wodom spać trzeba,
Wzrokiem, co gwieździe spadającej
Nie pomógł powrócić do nieba,
Echem głosu, co teraz się zmienił,
Ale kiedyś był letni i słodki,
Abyś wysłuchać mógł bez drżenia
Wron podmoskiewskich wszystkie plotki,
Byś znalazł w tej jesiennej słocie
Milszy smak od majowych rozkoszy
I byś do pierwszego śniegu chociaż
Wspominał mnie, mój najdroższy.
"Noc nad książką "
Noc miłosne do uszu szeptała sekreta,
Kiedy drżąca, wzruszona z pięknych ust Romea
Pierwsze pocałowanie swe miłosne wzięła
Ledwie trzynaście wiosen licząca Julietta.
Noc swe czarne, gwieździste namioty rozpięła,
Gdy z werońskiej dzieweczki wykwitła kobieta...
Nie plamiła ciemności zaranna planeta,
Gdy w ramionach królewskich Sulamit tonęła.
Noc jest porą miłości i błysku rapiera.
O nocy, w aragońskich ogrodach pachnąca!...
Gdy do nóg don Juana upadła Elwira,
We łzach słodkiej miłości i żalu tonąca.
Już lampa gaśnie... Książkę zamykam Szekspira.
. O nocy... nocy pusta, samotnie płynąca.
Dziewczyna
Lenartowicz Teofil
Do ślubu dziewczę gfówkę stroiło -
To przymierzyło, to odrzuciło.
Do złotych włosów bierze fijołek
I chociaż piękna, żywy aniołek,
Odrzuci kwiatek i - dziwna cała -
To się zaśmiała, to zapłakała:
- O miły Boże, jakże nieładnie,
Czy nic do twarzy mi nie przypadnie?
Gdzież najpiękniejsze kwiaty w dąbrowie?
Aż jej po dchu anioł odpowie:
- Spojrzyj w krynicę. Jak się w niej płoni
Rumiane lice kwiatem jabłoni.
- A gdzież są dla mnie perły na szyję?...
- Perłami łezka za łezką bije.
- A gdzież weselna moja muzyka?
- Ciche westchnienie w fali wietrzyka.
- A rozkosz moja w chwili zamęśda?
Lecz anioł uciekł od tego szczęścia.
" O pewnym przyjacielu "
? Mój drogi ? prosiłaś cicho,
Patrząc mi w oczy nieśmiele ?
Będziemy żyli ze sobą
Naprawdę jak przyjaciele.
Lecz przyjaźń taka na pewno
Skończy się później czy prędzej.
Bo cóż mi to za przyjaciel,
Co nie pożycza pieniędzy?
I musi wracać do domu,
Gdy bije dziesiąta godzina.
I cóż mi to za przyjaciel,
Który nie pije wina?
I cóż mi to za przyjaciel,
Co nie wychodzi bez matki
Ma wachlarz, pióra na głowie
I jada tylko pomadki?
I cóż mi po przyjacielu,
Który ma parę warkoczy,
I ma najsłodsze usta
I najpiękniejsze oczy?
Oczy ""
Kiedy tylko otworzę oczy, to Cię widzę.
Włochy, Grecja i Egipt ? to wszystko daremne.
Całemu światu dzisiaj przyznać się nie wstydzę ?
Piękniejsze są Twe oczy, usta, włosy ciemne.
Czasami, upojony błękitem przeźroczy,
Błądząc okiem po morzu słodkim i po niebie,
Zapominam o wszystkim i zamykam oczy,
A kiedy zamknę oczy ? znowu widzę Ciebie.
*** (Nie, ja nie ciebie kocham tak szalenie)
Lermontow Michaił
Nie ,ja nie ciebie kocham tak szalenie,
Nie dla mnie blaski piękna twego płoną:
Miłuję w tobie dawne me cierpienie
I moją młodość dawno utraconą.
Kiedy na ciebie spoglądam czasami
I gdy zaglądam głęboko w twe oczy,
Tajemna wtedy rozmowa się toczy,
Ale nie z sobą mówimy sercami.
Rozmawiam z lubą młodych dni szczęśliwych,
W twoich rysach szukam rysów innej twarzy,
Ust, co już nieme, w twoich ustach żywych,
W oczach płomienia, co już się nie żarzy...
1841r.
"Rumieniec"
Zarumieni się czoło, łzą sperli źrenica,
Wstydliwość drżącą ręką twoje oczy zmruży,
Kiedy spojrzę z lubością nie tajoną dłużej
Rozmiłowanym okiem w jasne twoje lica.
Ach, nie wiem, kiedy więcej mnie wzrok twój zachwyca,
Czy gdy świeży jak ranek, czy kiedy się znuży,
W rzęs koronkę się tuląc, jako listki róży,
Co śpi w rosy brylantach i w srebrze księżyca.
Gdym samotny ? tęsknoty jeno łza mnie czeka...
Kiedy razem jesteśmy ? smutek lica mroczy.
Niech zazdrośnie ci oczu nie skrywa powieka,
Niechaj się miłość nasza w wejrzeniu zjednoczy!
Jeśli ustom nie wolno, pozwól, choć z daleka,
Niech gorąco się czasem zejdą nasze oczy.
Głupiej piękności.
Lermontow Michaił
Czy chcesz skosztować mego wina? -
Amor mnie w pewnej spytał chwili.
Choć nie spragniony (to rzecz inna!),
Jam kubek aż do dna wychylił.
Dzisiaj na próżno bym się starał
Zwilżyć płonące swoje usta,
Bo namiętnego płynu czara
Jest tak jak głowa twoja - pusta.
"Żal"
Gdy cię spotkałem raz pierwszy,
Mokre pachniały kasztany,
Zbyt długo mi w oczy patrzałaś ?
Ogromnie byłem zmieszany.
Pod mokre płaty gałęzi
Szedłem za tobą w krok.
Serce me trzymał w uwięzi
Twój fiołkowy wzrok.
Dawno zużyte słowa
Wróciły do mnie znów
I zrozumiałem od nowa
Znaczenie prostych słów.
I tak się jakoś stało,
Że bez tak pachniał ? jak bez,
I słowo "pachnieć" pachniało,
I łzy były pełne łez.
Tęsknota, słowo zużyte,
Otwarło mi swoją dal...
Jak różne są rzeczy ukryte
W króciutkim wyrazie: żal.
ANTONI SŁONIMSKI
Arfa
Lermontow Michaił
I
Gdy grób mój darni okryją zielenie
I krótkie życie moje już przeminie,
W twej wyobraźni będę tylko cieniem
I ust twych szeptem o wspomnień godzinie.
Gdy o mnie głuche zapadnie milczenie
Śród ucztujących przyjaciół przy winie,
Wtedy ty w ręce swe weź arfę prostą,
Co była marzeń mych i moją siostrą.
II
I w domu ją naprzeciw okna powieś...
A gdy jesienny wiatr po strunach wionie,
To echem pieśni minionej opowie,
Gdyż dawna miłość zaklęta w jej tonie.
Lecz niech na strun tych dźwięczącej osnowie
Nie spoczną nigdy białe twe dłonie,
Gdyż ten, co w pieśni jej zaklął swe kochanie,
Wiecznie spać będzie i nigdy nie wstanie.
(Sonet 116)
Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni
Dla barier, przeszkód. Miłość to nie miłość, jeśli,
Zmienny świat naśladując, sama się odmieni
Lub zgodzi się nie istnieć, gdy ktoś ją przekreśli.
O, nie: to znak, wzniesiony wiecznie nad bałwany,
Bez drżenia w twarz patrzący sztormom i cyklonom ?
Gwiazda zbłąkanych łodzi, nieoszacowanej
Wartości, choćby pułap jej zmierzył astronom.
Miłość to nie igraszka Czasu: niech kwitnące
Róże wdzięków podcina sierpem zdrajca blady ?
Miłości nie odmienią chwile, dni, miesiące:
Ona trwa ? i trwać będzie po sam skraj zagłady.
Jeśli się mylę, wszystko inne też mnie łudzi:
Że piszę to; że kochał choć raz któryś z ludzi.
*** (Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą )
Leśmian Bolesław
Lubię szeptać ci słowa, które nic nie znaczą -
Prócz tego, że się garną do twego uśmiechu,
Pewne, że się twym ustom do cna wytłumaczą -
I nie wstydzą się swego mętu i pośpiechu.
Bezładne się w tych słowach niecierpliwią wieści -
A ja czekam, ciekawy ich poza mną trwania,
Aż je sama powiążesz i ułożysz w zdania,
I brzmieniem głosu dodasz znaczenia i treści...
Skoro je swoją wargą wyszepczesz ku wiośnie -
Stają mi się tak jasne, niby rozkwit wrzosu -
I rozumiem je nagle, gdy giną radośnie
W śpiewnych falach twojego, co mnie kocha, głosu.
"Skąd się bierze zakochanie"
(Piosenka z "Kupca weneckiego")
Skąd się bierze zakochanie?
Gdzie ma źródła, gdzie przystanie?
Jakie wchłoną je otchłanie?
Powiedz, powiedz śmiało.
Ono rodzi się w spojrzeniu,
Ono żyje w oka mgnieniu,
Ono zgaśnie w źrenic cieniu,
Gdzie kolebkę miało.
Niech mu wtedy bije dzwon:
Din-din-don,
Pogrzebowy dzwon
Nie obiecuję ci prawie nic
Leśmian Bolesław
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tyle co prawie nic...
Najwyżej wiosenną zieleń...
I pogodne dni...
Najwyżej uśmiech na twarzy...
I dłoń w potrzebie...
Nie obiecuję ci wiele...
Bo tylko po prostu siebie...
Romeo i Julia "
([...] Romeo: )
To jest tortura, nie łaska. Tu niebo,
gdzie Julia żyje; kot każdy, pies każdy,
Nawet mysz drobna, która tutaj żyje,
Przebywa w niebie mogąc na nią patrzeć.
A ja nie mogę? Więcej więc wartości,
Więcej znaczenia, więcej szczęśliwości
Muchy mieć mają niż ma ich Romeo?
Im wolno siadać na przeczystej dłoni,
Na wargach Julii kraść najczystsze szczęście
Z tych ust dziewiczych pełnych pocałunków
Niedopełnionych; mnie tego nie wolno,
Bom jest wygnany. Muchom więcej wolno...
One swobodne, ja jestem wygnany. [...]
Zakochani
Achmatowa Anna
Jest nam tak cicho,żę słyszymy
piosenkę zaśpiewaną wczoraj:
"Ty pójdziesz górą, a ja doliną..."
Chociaż słyszymy - nie wierzymy.
Nasz uśmiech nie jest maską smutku
a dobroć nie jest wyrzeczeniem.
I nawet więcej, niż są warci,
niekochających żałujemy.
Tacyśmy zadziwieni sobą,
że coś nas bardziej zdziwić może?
Ani tęcza w nocy.
Ani motyl na śniegu.
A kiedy zasypiamy,
we śnie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen.
bo się budzimy z niego.
"Dokąd jedziesz, skarbie słodki?"
(Piosenka z "Wieczoru Trzech Króli")
Dokąd jedziesz, skarbie słodki?
Stój, zaśpiewam ze dwie zwrotki,
Tak jak umiem tylko ja.
Przed miłością, śliczna różo,
Nie obronisz się podróżą:
Szkoda i jednego dnia.
Serce nie zna słowa "potem";
Cieszmy się młodości złotem ?
Któż wie, co nam niesie czas?
Nic nie zyskasz, jeśli zwlekasz:
Chodź, pocałuj, czekać nie każ,
Raz, i znów, i jeszcze raz
WILLIAM SZEKSPIR
*** (Pierwsze uczucia, to kwiaty wiosenne)
Asnyk Adam
Pierwsze uczucia, to kwiaty wiosenne,
Co się własną upajają wonią:
Przed żywszym blaskiem jeszcze w cień się chronią
I wierzą jeszcze w swe trwanie niezmienne.
Po nich, ach! inne stubarwne, płomienne,
Znów zakwitają i za słońcem gonią:
Wiedzą, że zwiędną, więc czasu nie trwonią
I gaszą tylko pragnienia codzienne.
A później znowu wspomnień astry blade
Wschodzą samotne na schyłku jesieni,
I chcą trwać tylko i walczą z ulewą,
Widząc w około martwość i zagładę,
A w końcu jeden cyprys się zzieleni,
Ponure, smutne rezygnacji drzewo.
"Dalekaś mi "
Dalekaś mi, daleka,
Jak radość szczęścia cicha...
Serce me czeka,
Usycha...
Lecz bliskaś ty mi, bliska
Jak żałość niezgłębiona...
Serce się ściska
I kona...
"Cienie"
Mińmy tę ścieżkę. Tuśmy ongi się spotkali
Wśród świeżej lip zieleni.
Wspomnienie li zostało z tych dni znikłych w dali:
Nie depczmy drzew tych cieni.
Choć tak samo jak wówczas lśni słońce pogodne,
Kwiecie wśród traw kobierca:
Słowa, które mi mówisz, są jak cień twój chłodne
I, jak twój cień, bez serca.
Jakże się jeszcze żywą mojej duszy ostać,
Nie zmartwieć jak skała:
Gdy cień bez serca na mnie rzuciła twa postać,
Co przecie serce miała...
"* * *"
Choć pod twej piersi bielą gładką
Serce swe żywe pogrzebałem,
Odkąd me serce jest twym ciałem,
Własne mi serce jest zagadką.
Gdy patrzę w twoje oczy duże,
Gdy cię tęsknotą oszołomień
Spowijam, jestem jako płomień,
Który się ślizga po marmurze.
To samo przy twych ust dotyku
Wzruszenie, tajnej czar potęgi,
Przejmuje mnie, co wobec księgi
W niezrozumiałym mi języku
"Bliskość daleka "
Nie widzę ciebie, tylko twoje szaty,
I ślepym ciebie zgaduję zdumieniem,
Snem jasnym ciemnych korzeni są kwiaty,
Jak śpiew jest jeno zbudzonym milczeniem.
Ostatnie blaski jesieni na drzewach,
Zachodnie słońce, lot dzikiego ptaka
Wieszczą o innych krainach i niebach,
Które zachwyca godzina jednaka.
I że nie złudą jedynie są echa
Czaru, co włada wiecznie za snu bramą,
Mówi o zmierzchu twa bliskość daleka,
Co zwierza wszystkim tęskniącym to samo.
"Ars consolatrix "
Jak swe urocze ujawniasz oblicze,
Łabędzią szyję i śnieżne ramiona,
Tak też odkrywasz, dumnie niespełniona,
Wyniosłe, młode swe piersi dziewicze.
Po cóż ma piękno ich skrywać zasłona,
Gdy, nagie, nazbyt aż są tajemnicze,
Chowając boskiej rozkoszy słodycze,
Która jest ustom mym przez cię wzbroniona?
Niezastąpiony, nigdy niepowtórny
Cud twego łona jest mi wnętrzem urny,
Której zamkniętej treści nie posiędę.
Lecz oszołomny zachwyt mnie upoi,
Ilekroć, od cię odszedłszy, pić będę
Z czary odlanej na wzór piersi twojej.
"Adoracja "
Z mych pocałunków szata twej nagości,
Z warg moich na niej purpurowe róże,
W które cię stroić nigdy się nie znużę,
Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości!
Z zachwytów moich kadzidła wonności,
Co owiewają cię w uwielbień chmurze!
Z dumy mej tobie stopień i podnóże,
I hołdowniczy kobierzec miłości!
Na swojej skroni twoje stopy noszę
Jako niewolnik pełne kwiatów kosze...
Ugięty klęczę i powstać się boję!
Na czole stopy twoje obnażone
Dzierżę jak żywych klejnotów koronę,
Bo na twych stopach chodzi szczęście moje!
LEOPOLD STAFF
"* * *"
Jest już druga w nocy
i usnęłaś ze mną po raz pierwszy
Mogę zostać z Tobą do rana
i słuchać gwizdu pociągów na moście
Od dzisiaj jesteś Innym Krajem
w moim starym tym samym kraju
I za oknem jest inne drzewo
i inni przyjaciele w domach
Od dzisiaj jesteś Pieśnią nad Pieśniami
i nie obudzą Cię córki jerozolimskie
Jesteś śniada i wdzięczna
i moja ręka jest pod Twoją głową
Od dzisiaj jesteś Pasją nad Pasjami
i Twój szczyt góruje nad górami świata
Pokochałem Twoje szalone ręce
które zostawiły mi krwawe pręgi na plecach
Od dzisiaj jesteś Ziemią Obiecaną
której oczy i usta rozmawiają ze mną
Możesz wejść -- mówisz -- przebij mnie
bo pokochałam ból i twoją nienawiść
A ja -- ja wejdę w Ciebie
by cię oddalić i by Cię zatrzymać
I może nasze gorące ciała
urodzą śmierć której tak pragnę z Tobą
"Z Tobą bez Ciebie"
Paryż, Paryż bez Ciebie
jest tylko jeszcze jednym, smutnym,
wyludnionym, wschodnioeuropejskim miastem,
jak Wieluń, Warszawa czy Władywostok.
To nie będzie wiersz, to list,
wyznanie, wyzwanie, wołanie, włóczęga,
walka, wyjście na ring -
jednym słowem wszystko na "w";
jak Weda, jak wielkość, jak wielki brak,
jak vestibulum vaginae, woda, wino, wódka
i wygnanie z kolejnej ojczyzny
wykolejeńców wtopionych w widnokrąg,
w wielki pejzaż, wschód i zachód
tego miasta wytatuowanego na skórze
(na imię zawsze będziesz miała Wschód),
jak wyścig z czasem, jak wola
wygranej, a nie ma wrogów
wartych...
Jak wyjść z Ciebie: opuścić jakieś miejsce,
zwykle udając się dokądś, w jakimś celu.
Wyjść z domu. Wyjść na spacer. Wyjść po zakupy.
Wyjść do miasta. Wyjść naprzeciw kogoś.
Wyjść na wolność i widzieć Ciebie.
I nie móc wyjść z podziwu, z osłupienia,
ze zdumienia, nie móc się nadziwić
Twojej miłości. Twojej skórze, włosom,
rzęsom, oczom, piersiom, udom, zapachowi
podróży do Ciebie i w Ciebie.
I coś wychodzi na jaw, na światło dzienne,
przestaje być tajemnicą, staje się znane,
zostaje ujawnione, wychodzi obronną ręką,
krzykiem, bez szwanku, bez skazy, piękne
jak Twoja bliskość i Twoje oddalenie.
Jak wyjść z Ciebie, zacząć grę, rozgrywkę,
kładąc najważniejszą kartę; wyjść w damę karo,
wziąć początek, wywieść się skądś,
robić dla Ciebie wszystko, ale
żebyś nie była wszystkim.
I jak wyjść z Ciebie nie wychodząc nigdy,
być zawsze w Tobie i zawsze odchodzić.
JACEK BIEREZIN
"Fragment"
Oto już głaz ostatni... Chwytam się miłości
Kurczowo zaciśniętą ręką, niby szponem,
Broczą w krwi krzywe palce, drę ciało do kości ?
Ja muszę się utrzymać ? nieszczęsna ? szalona ?
Ale głaz się obsuwa... W uścisku namiętnym
Tulę go do mej piersi, zamykając oczy
I padam w czarną otchłań w trwogi wirze mętnym,
Sama z głazem miłości... Tu wszystko się mroczy...
"Wspomnienie"
Pamiętam letnią noc... W olszowym gaju
Leżałam w trawie mym westchnieniem tylko drżącej.
Dobiegał z dala szum, chłodnego szum ruczaju,
Co pośród trzciny kęp ? wił wąski się i lśniący.
Wabiła z dala mnie bezdenna toń jeziora,
Powierzchnia czarna wód ? księżyca światłem lśniła.
A tak mieniła się, jak czarna, miękka mora ?
I wód czarowną toń ? zwierciadłem gładkim kryła.
Sitowia lekki szmer ? dobiegał z dala do mnie ?
Jak pocałunków czar, a senne lilie wodne
W objęciach cichych wód ? omdlały nieprzytomnie...
Milionem niebo gwiazd iskrzyło się pogodne ? ?
Ciężkimi perły ros ? srebrniały mietlic kiście,
Ciężkimi perły ros ?jaśniła cień swój trawa ?
Ciężkimi perły ros ? okryły się drzew liście ?
Ciężkimi perły ros ? dal lśniła się bladawa...
Opona lekkiej mgły ? rozsłała się na łące,
Opona lekkiej mgły ? rozsłała się na lesie ?
Przez nią przedziera się ? księżyca światło drżące
I znacząc ślady swe ? wciąż dalej jasność niesie.
Atmosfera mię tchem poiła tej wilgoci ?
Nieznana, cudna woń ? me odurzała zmysły...
Tak pachnieć chyba mógł tej tylko kwiat paproci,
Której powiewnych piór ? nade mną liście zwisły...
Cudnej harmonii czar przenikał leśne głusze ?
I ciszę zmieniał w psalm na bóstwa cześć leśnego...
Ale harmonia ta ? w mą lała smutek duszę,
Bo w cichej nocy tej ? nie było ? jego ? jego..
ZOFIA NAŁKOWSKA
"Niepewność"
Gdy cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę,
Nie tracę zmysłów, kiedy cię zobaczę;
Jednakże gdy cię długo nie oglądam
Czegoś mi braknie, kogoś widzieć żądam
I tęskniąc sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu;
Jednakże nieraz czuję mimo chęci,
Że on jest zawsze blisko mej pamięci.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale;
Idąc bez celu, nie pilnując drogi,
Sam nie pojmuję, jak w twe zajdę progi;
I wchodząc sobie zadaję pytanie:
Co tu mię wiodło? przyjaźń czy kochanie?
Dla twego zdrowia życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekieł bym zstąpił;
Choć śmiałej żądzy nie ma w sercu mojem,
Bym był dla ciebie zdrowiem i pokojem.
I znowu sobie powtarzam pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czy to jest kochanie?
Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mię jakaś spokojność owionie,
Zda się, że lekkim snem zakończę życie;
Lecz mnie przebudza żywsze serca bicie,
Które mi głośno zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń? czyli też kochanie?
Kiedym dla ciebie tę piosenkę składał,
Wieszczy duch mymi ustami nie władał;
Pełen zdziwienia, sam się nie postrzegłem,
Skąd wziąłem myśli, jak na rymy wbiegłem;
I zapisałem na końcu pytanie:
Co mię natchnęło? przyjaźń czy kochanie?
"Dwa słowa"
Gdy sam na sam z tobą siedzę,
Nie mam czasu o nic pytać:
Patrzę w oczy, ustek śledzę,
Chciałbym wszystkie myśli czytać
Wprzód, nim w oczętach zaświecą;
Chciałbym wszystkie słówka chwytać!
Wprzód, nim od ustek odlecą;
I nie potrzeba tłumaczyć,
Co chcę słyszeć, co zobaczyć.
Rzecz nietrudna i nienowa.
Moja luba! te dwa słowa:
Kocham Ciebie, kocham Ciebie.
Innego nie chcę widoku,
Kiedy z tobą będę w niebie;
Tylko niech te dwa wyrazy,
Napisane w twoim oku,
Odbite po tysiąc razy,
Widzę wszędzie wkoło siebie.
I innej muzyki w niebie
Nie chcę od wschodu jutrzenki
Słyszeć do zachodu słońca;
Kocham Ciebie, kocham Ciebie!
Dość mnie tej jednej piosenki
Z wariacjami bez końca.
"Snuć miłość..."
Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje,
Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje,
Rozwijać ją jak złotą blachę, gdy się kuje
Z ziarna złotego, puszczać ją w głąb, jak nurtuje
Źródło pod ziemią, -- w górę wiać nią, jak wiatr wieje,
Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje,
Ludziom piastować, jako matka swych piastuje.
Stąd będzie naprzód moc twa, jak moc przyrodzenia,
A potem będzie moc twa, jako moc żywiołów,
A potem będzie moc twa, jako moc krzewienia,
Potem jak ludzi, potem jako moc aniołów,
A w końcu będzie jako moc Stwórcy stworzenia.
ADAM MICKIEWICZ
"Bliskość ukochanego"
Gdy słońca blask nad morza lśni głębiną,
Myślę o tobie, miły.
Wzywałam cię, gdy księżyc niebem płynął
I zdroje się srebrzyły.
Widzę cię tam, gdzie skraj dalekiej drogi
Szarym zasnuty pyłem,
A nocą gdzieś wędrowiec drży ubogi
Na ścieżynie zawiłej.
Słyszę twój głoś w szumie spienionej fali
Bijącej o wybrzeże
Lub w cichy gaj przychodzę słuchać dali
W zamierającym szmerze.
I wtedy wiem, że jesteś przy mnie, blisko,
Choć oddal cię ukryła -
Przygasa dzień, wnet gwiazdy mi zabłysną
O, gdybym z tobą była!
Do oddalonej
A więc naprawdę już odeszłaś?
Zniknęłaś, piękna, z moich dni?
Twe każde słowo we mnie mieszka,
Wciąż jeszcze w uszach moich brzmi.
I jak wędrowiec wzrok o świcie
Na próżno w przestwór nieba śle,
Skowronka ujrzeć chcąc w błękicie,
Co z dzwonną pieśnią nad nim mknie:
Tak ja lękliwe oczy wznoszę
Na pola, łąki, borów gąszcz
I każdą pieśnią moją proszę:
O, wróć, kochana, czekam wciąż!
"Piękna noc"
Porzuciłem chatki ściany,
Gdzie najmilsza moja mieszka:
Las tu ciemny, mgłą owiany,
Tłumi krok zarosła ścieżka.
Księżyc patrzy poprzez chmurę,
Zefir mu podaje skrzydła,
Brzozy przesyłają w górę
Najwonniejsze doń kadzidła.
Jak rozkosznie teraz czuję
Chłód, co zmysły me ożywia,
Jak ta cicha noc czaruje
I mą duszę uszczęśliwia.
Lecz oddałbym, mogę przysiąc,
Choćby to groziło zgubą,
Takich pięknych nocy tysiąc
Za noc jedną z moją lubą.
"List zakochanej"
Jedno spojrzenie, miły, twoich oczu
I na mych ustach jeden pocałunek -
Czyż może znaleźć upojniejszy trunek,
Kto choć raz w życiu tę słodycz ich poczuł?
Z dala od Ciebie żyjąc na uboczu
Tobie poświęcam mą myśl i frasunek;
Serce potrąca wciąż tę samą strunę
Jedną, jedyną... i łzy płyną z oczy.
Po licu spływa łza i zaraz wysycha;
Kocha mnie - myślę - więc czemuż w tę miłość
Mam nie uwierzyć, choć taka daleka?
O, usłysz skargę mych miłosnych wzdychań!
Twa wola moim szczęściem - i mą siłą -
Daj znak, na który me serce tak czeka.
J.W.GOETHE