Sławomir Lippki
Instytut Religioznawstwa Uniwersytet Jagielloński
SAMOBÓJSTWA SAKRALNE W NOWYCH RUCHACH
RELIGIJNYCH - DZIEDZICTWO CZY KONIECZNOŚĆ?
Samobójstwa, zwłaszcza zbiorowe, popełniane przez członków Nowych
Ruchów Religijnych (dalej NRR) są zjawiskiem, które jak dotąd znajdowało
się na marginesie badań religioznawczych. Czym jest samobójstwo sakralne i
czy jest współczesnym wytworem tzw. sekt destrukcyjnych? Spróbuję od-
powiedzieć na pytanie, czy ów fenomen jest charakterystyczny dla czasów
obecnych, czy też jest znany historykom religii. Trzeba jednak wyraźnie
zaznaczyć, że mówimy o samobójstwie sakralnym, tzn. takim, w którym
występuje wyraźna i czytelna motywacja religijna. Przy takim założeniu z
oczywistych względów nie interesują nas przypadki np. samobójstw popeł-
nianych przez rolników (członków różnych Kościołów) z powodu długów.
Samobójstwo sakralne stanowi ciekawe zagadnienie socjologiczne, zwłaszcza
jeśli przyjrzymy się mu z punktu widzenia etiologii samobójstw zapropono-
wanej przez E. Durkheima
1
. Badania prowadzone przez socjologów, mimo
upływu wielu lat, w zasadzie potwierdzają skonstruowany przez niego model
2
.
Samobójstwo jest stałym elementem cywilizacji ludzkiej, jest z nią nie-
rozerwalnie związane. Zarówno ludy niepiśmienne, jak i wysoko rozwinięte
kultury nie były wolne od ludzi, którzy z własnej woli i z różnych powodów
1
E. Durkheim (1964, s. 163) ustalił trzy zależności. 1. Samobójstwo zmienia się
w stosunku odwrotnym do stopnia integracji społeczności religijnej, 2. Samobójstwo zmienia
się w stosunku odwrotnym do stopnia integracji społeczności domowej, 3. Samobójstwo
zmienia się w stosunku odwrotnym do stopnia integracji społeczności politycznej.
Dobrym przykładem na potwierdzenie tezy durkheimowskiej jest przykład roku 1981
w Polsce, kiedy odnotowano w polskiej statystyce samobójstw (a także innych zachowań
dewiacyjnych) zdecydowany spadek (por. Jarosz 1997: 151).
107
NOMOS
32/33(2001)
odbierali sobie życie. Z badań wynika, że jednym z tych powodów może być także
religia. Co prawda, etnolodzy wskazują na niektóre ludy nie znające samobójstw lub
gdzie zdarzają się one bardzo rzadko, ale są to wyjątki (Ślipko 1978: 389). Spotykamy
się także ze zróżnicowanym podejściem do problemu samobójstwa, przeważnie
jednak ciało samobójcy budzi trwogę (Girard 1993: 38) i pochówek bardzo często ma
inną formę, niż w przypadku ludzi zmarłych śmiercią naturalną
3
. Obok społeczności,
które potępiają samobójstwo w każdej postaci, występują ludy o całkowicie innym
nastawieniu do tego zjawiska. Badacze ludów syberyjskich odnotowali, że chorzy
Czukczów, Kodaków i Nieńców nie chcieli umierać własną śmiercią, lecz popełniali
samobójstwo lub prosili przyjaciół o skrócenie życia, żeby w ten sposób uwolnić się
od dręczącego ich demona. Samobójców otaczano bowiem szacunkiem i wierzono, że
na drugim świecie czeka ich szczęśliwe życie (Nawrocki 1988: 136).
Na Dalekim Wschodzie także nie ustalono jednego stanowiska wobec
samobójców. Spotykamy się z potępieniem: dusze ludzi, którzy odebrali sobie życie,
były uważane za demony zła, sprawców chorób i innych nieszczęść (Wasiliew 1974:
426). Z podobnym motywem spotykamy się także w Polsce, gdzie demonologia
ludowa jest bogata w opowieści o duszach samobójców, które przeważnie są złymi
duchami (Pełka 1987: 53). Można także spotkać gloryfikację samobójstwa.
Klasycznym przykładem są samobójstwa żon po śmierci męża. W tym przypadku
zachowanie takie nie tylko się chwali, ale wręcz jest oczekiwane. Dotyczy to Chin,
ale przede wszystkim Indii
4
. Mam na myśli obrzęd
który jest na tyle ciekawy i
złożony, że doczekał się wielu opracowań (por. Wałkówska 1967).
Szacunkiem darzono także ludzi, którzy odbierali sobie życie po śmierci władcy.
Dotyczy to przede wszystkim Azji i Afryki. Z przykładami dotyczącymi Indii
możemy się zapoznać w popularnej w Polsce książce
A. L.
Indianie z Alabamy wrzucają zwłoki do rzeki, w Afryce często zakopuje się ciało bez
żadnych ceremonii. W XVII-wiecznej Francji „aresztowano" trupa i wytaczano mu proces.
Jakuci wyrywali drzewo, z którego zdjęli wisielca i całe palili. Podobnych przykładów można
przytoczyć wiele. O wyżej wspomnianych czytamy u Slipki (dz. cyt.: 389; por też Leeuw,
van der 1978: 252, Delumeau 1986: t. II, 211; Szynkiewicz 1984: 166).
Motyw samobójstw żon po śmierci męża występuje właściwie prawie wszędzie. Przy-
kładów dostarcza m.in. mitologia grecka. S. Piłaszewicz (1978: 50-51) wspomina o mitycz-
nym co prawda przypadku w książce
A. Nawrocki (1988)
wspomina o takim zwyczaju wśród Hunów. O takim samym zwyczaju pisze też L. Levy-
Bruhl (1992: 390). Początków tego typu zachowań dopatruje się ten autor w zwyczaju
porzucania na pustyni wdów, gdyż po śmierci męża były żonami ducha.
108
Bashama (1973: 123, 397). Koreluje z tym świadectwo pozostawione przez włoskiego
podróżnika Marca Polo w
który pisze: „...gdy król pomrze i ciało
jego jest palone na stosie, wówczas wszyscy owi panowie, którzy wasalami jego byli,
jak powiedziałem, rzucają się w ogień i płoną wraz z królem, aby dotrzymać mu
towarzystwa na tamtym świecie" (Polo 1954: 424). Marco Polo opisuje także zwyczaj,
który, mimo bezpośredniego związku z osobą władcy, wyraźnie wskazuje na sakralny
charakter samobójstwa.
Gdy jakiś człowiek popełni przestępstwo, zasądzony i na śmierć przez króla jest
skazany, wówczas skazaniec ten oświadcza gotowość popełnienia samobójstwa ku
czci i przez miłość do jakiegoś bóstwa. I król zezwala na to. Wówczas wszyscy krewni
i przyjaciele przyszłego samobójcy biorą go, wsadzają na wóz, dając mu dwanaście
noży i wiozą go przez całe miasto, idąc przy nim i wołając: „Oto ten dzielny człowiek
chce się zabić przez miłość dla takiego a takiego bóstwa". I w ten sposób wożą go po
całym mieście. Kiedy zaś przybędą na miejsce kaźni, wówczas ten, który ma umrzeć,
bierze nóż w rękę i wielkim głosem krzyczy: „Zabijam się dla miłości takiego bożka".
Po tych słowach wbija sobie dwa noże w biodro, po czym dwa w ramię, następnie
bierze inne i wbija sobie w brzuch i dwa w piersi. I cóż wam rzeknę? Tyloma nożami
się przebija, aż sam sobie śmierć zadaje. Wykrzykuje przy każdej ranie: „Zabijam się
dla miłości tego bóstwa". I tak wraziwszy sobie wszystkie noże, bierze ostrze o dwóch
rączkach, podobne do tego jakim obrabia się koło, kładzie je sobie na karku i mocno ku
sobie ciągnąc, szyję ucina, nóż bowiem jest bardzo ostry. Gdy się zabije, krewni palą
ciało z wielką radością. śona zaś jego rzuca się natychmiast w ogień dla miłości męża
(dz. cyt.: 425).
Ten rodzaj samobójstwa jurydycznego (sanskr.
był w Indiach często
praktykowany.
Można oczywiście podważać szczerość samobójstwa człowieka skazanego na
śmierć. Ważny jednak w tym wypadku jest fakt, że śmierć samobójcza oczyszcza i
posiada wartość. Jest ofiarą, co automatycznie umiejscawia człowieka w sferze
Obszarem, na którym samobójstwo było zjawiskiem często spotykanym, była
Japonia. W średniowiecznej Japonii śmierć wasala w ślad za panem
była
zjawiskiem nagminnym (Kotański 1990: 43).
popełniane po śmierci pana
nosiło nazwę
albo
Nazwa
pochodzi z późniejszego okresu
(Spiewakowski 1989: 12). Obrzęd rozcięcia brzucha był dość szeroko
rozpowszechniony we wczesnych okresach historii ludów Dalekiego Wschodu i został
przejęty przez Japończyków. Jako materiał porównawczy wskazuje się obrzęd
rozcięcia brzucha u Ajnów oraz jeden ze sposobów samobójstwa aborygenów Wysp
Japońskich, polegający także na rozcięciu jamy brzusznej o nazwie
(dz. cyt.: 12).
Dla Japończyków źródła
109
tego obrzędu tkwią w sferze
Traktują oni brzuch jako wewnętrzne
źródło emocjonalnej egzystencji, a otwarcie go metodą
oznacza jak
gdyby odsłonięcie własnych szczerych i prawdziwych uczuć. Według pojęć
samurajskich
jest ostatecznym usprawiedliwieniem się wobec nieba i
ludzi i zawiera w sobie więcej symboliki niż zwykłe samobójstwo (dz. cyt.: 26).
Wskazywaliśmy już na samobójstwo o charakterze jurydycznym. Pełniło ono
taką rolę m.in. w Indiach, Japonii i w wielu społecznościach niepiśmiennych,
gdzie czasami przypominało swoim charakterem „sąd boży". W literaturze
religioznawczej spotykamy się z opisem samobójstw będących konsekwencją
złamania
Przypomnijmy krótko, że J.G. Frazer uważał, iż „cała teoria
tabu, a przynajmniej znaczna jej część, jest, jak się zdaje, jedynie
szczególnym zastosowaniem magii sympatycznej" (Frazer 1978: 47). G. van
der Leeuw pod pojęciem
rozumie obdarzone mocą przedmioty, osoby,
okresy czasu, miejsca i czynności.
oznacza to, co wyraźnie nazwane,
wyłączone, czasownik
znaczy „czynić świętym". Jest to pewnego ro-
dzaju ostrzeżenie: „Uwaga! Wysokie napięcie" (Leeuw, van der 1978: 79).
Na ogół jest lub staje się
każdy przedmiot, czynność lub osoba, która ma
w sobie jakąś siłę (Eliade 1966: 21). Freud rozumie przez
każdy zakaz
zawarty w zwyczajach czy obyczajach lub w wyraźnie sformułowanych
prawach (Freud 1967: 29). Naruszenie
nie powoduje wymierzenia kary,
lecz uruchamia moc, która doprowadza do różnych skutków, np. samobójstwa.
Rzecz dotyczy oczywiście społeczeństw, gdzie występuje myślenie w kate-
goriach
Można dyskutować czy istnieją społeczeństwa, a zwłaszcza
grupy o charakterze religijnym, także te współczesne, gdzie nie ma żadnego
W tym miejscu musi nam wystarczyć stwierdzenie, że samobójstwo
mogło być reakcją na złamanie, często bezwiedne, określonego
Najczę-
ściej chodzi o seks, który odgrywał niezwykle istotną rolę nie tylko w spo-
łecznościach tzw. pierwotnych, ale jest także jednym z głównych tematów,
wokół których skupia się krytyka niektórych NRR. Paul Ricoeur pisze: „...do-
minująca rola zakazów seksualnych jest czymś zupełnie zdumiewającym, jeśli
porównać ją z dwiema opisanymi wyżej cechami: objęciem zakazami czynów
moralnie obojętnych i milczeniem tych samych kodeksów w odniesieniu do
kłamstwa, kradzieży, a niekiedy zabójstwa" (Ricoeur 1986: 29-30). Przykłady
opisanego powyżej mechanizmu pochodzą z literatury o charakterze mitolo-
gicznym (Indie, Grecja, fiński epos
lecz znamy także przykłady
historyczne. Po klęsce Rzymian pod Kannami nastroje w mieście opanował
Fabiusz Maximus, który doprowadził do skazania na śmierć dwie westalki,
110
którym udowodniono winę nierządu. Jedną z nich zakopano żywcem, druga zaś
popełniła samobójstwo (Jaczynowska 1987: 59).
W ten sposób wróciliśmy do Europy, gdzie istnieje bogata refleksja na temat
samobójstwa. Nie ma tu miejsca na skrótową choćby próbę podsumowania
wielowiekowej dyskusji, która toczy się właściwie do czasów dzisiejszych. Nie ulega
jednak wątpliwości, że mimo dominacji chrześcijaństwa, które potępia samobójców,
pojawiały się i nadal pojawiają głosy broniące prawa do odebrania sobie życia. Trzeba
jednak przypomnieć, że starożytne kanony dopuszczają jeden jedyny wypadek
samobójstwa: w razie gdyby dziewicy zagrażało zgwałcenie (Evdokimow 1986: 127).
Euzebiusz, Chryzostom i Hieronim także dopuszczali takie wyjątki. Jest to jednak
margines i ortodoksyjne chrześcijaństwo konsekwentnie potępia samobójstwo,
tłumacząc je różnymi przyczynami. W 1686 r. w Londynie ukazała się książka, której
autor sugerował, że przyczyną zwiększonej liczby samobójstw jest koniunkcja dwóch
planet, Saturna i Jowisza (Cavendish 1975: 80). Podobnie zresztą tłumaczono
epidemie z XIV w., a także pojawienie się syfilisu w Europie w XV w. (dz. cyt.: 198).
Demoniczny charakter samobójstwa mógł potwierdzać fakt, że wiele kobiet
oskarżonych o czary odbierało sobie życie w więziennych celach (Levack 1991: 27).
Podobnie Luter uważał, że to szatan doprowadza do samobójstwa. Według Lutra
samobójców „przymusza moc szatańska tak jak zabójca morduje kogoś w lesie"
(Friedenthal 1991: 301). W
z 1529 r. pisał:
Diabeł stale czyha na nasza życie i wyładowuje na nas swą złość, powodując
wszelkie wypadki i niedomagania cielesne. Jednym łamie kark lub odbiera rozum,
innych topi w wodzie, jeszcze innych doprowadza do samobójstwa lub do innych
nieszczęść (Delumeau 1986: 219).
Głos w sprawie samobójstwa zabrał także Sobór Watykański II:
[...] wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa [...], eutanazja
i dobrowolne samobójstwo; [...] są czymś haniebnym, zakażając cywilizację ludzką
[...] i są jak najbardziej sprzeczne z czcią należną Stwórcy
5
.
W przypadku różnych Kościołów uważanych za nieortodoksyjne sprawa nie jest już
tak oczywista. Jednym z bardziej znanych przykładów są donatyści - nazwa pochodzi
od imienia kartagińskiego biskupa Donata (313-355).
s. 558.
111
Tworzyli grupy tzw. agonistów („żołnierze Chrystusa"), zwanych przez prze-
ciwników cyrkumcelionami (od krążenia wokół chłopskich zabudowań),
które w różnych okolicznościach rzucały się w ogień lub urwiska skalne.
Cieszyli się chwałą męczenników (Strzelczyk 1992: 112). Do niebywałych
wprost ekscesów i przypadków samobójstw dochodziło wśród członków sekt
prawosławnych (Stawiński 2000: 65, 95, 99, 157, 161). Samobójstwo jako
drogę ucieczki przed Antychrystem wybierali starowiercy w XVII-wiecznej
Rosji. Prześladowania wszczęte przez państwo doprowadziły diakona Igna-
cego Sołowieckiego do uznania, że oczyszczający ogień jest jedynym roz-
wiązaniem. Doszło do tego, że organizował masowe samospalenia, jak np. 4
marca 1687 r. w klasztorze paleostrowskim, gdzie miało odebrać sobie życie
ok. 2700 osób (Przybył 1999: 153)
6
. Lęk przed światem, którym rządzi Zło,
przetrwał wśród starowierców do czasów współczesnych, czego dowodem są
samobójstwa i zabójstwa, do których dochodziło w Kanadzie w reakcji na
decyzję rządu nakazującą wysyłanie dzieci do szkół powszechnych (dz. cyt.:
158). Na Zachodzie znany jest przypadek katarów i ich obrzędu
który
polegał na zagłodzeniu się. Obrzęd ten musiał być poprzedzony przyjęciem
Był to rodzaj sakramentu udzielanego przez Doskonałych;
zapewniał odpuszczenie grzechów i połączenie duszy z duchem (Nelli 1979: 50).
praktykowany był zwłaszcza u schyłku XIII w. Faktem jest jednak,
że absolutny post
zawsze był czymś wyjątkowym i źle widzianym
przez większość wierzących (tamże: 187).
O samobójstwach popełnianych w różnych okresach i na różnych sze-
rokościach geograficznych można by pisać bardzo dużo. Za najważniejszą
jednak w tym momencie uważam konstatację, że samobójstwo nie jest wy-
tworem współczesnej cywilizacji, że ludzkość nie wypracowała jednoznacznej
oceny tego zachowania i przede wszystkim, że samobójstwo sakralne, czyli
takie, gdzie występuje motywacja sakralna, nie zrodziło się w głowach przy-
wódców różnych NRR. Nie chcę ich przez to bronić, ale nie można zapomnieć,
że samobójstwo przez tysiąclecia było jedną z form (bardzo specyficzną)
dialogu między człowiekiem i sferą
Dialogu najbardziej skrajnego,
E. Przybył (1999: 154) cytuje także wypowiedź Awwakuma, jednego z przywódców oporu
przeciwko reformom Nikona, który w
napisał: „A nad Wołgą tysiące tysięcy
mieszkańców odmawiających przyjęcia pieczęci antychrystusowej pod miecz położono. A
niektórzy gorliwi obrońcy zakonu, którzy, zrozumiawszy zło odstępstwa, zbierają się z żonami i
dziećmi w swych zagrodach i, aby nie zginąć marnie duchem, spalają się dobrowolnie w ogniu.
Dobry to wybór w Panu".
112
gdyż wykluczał kompromis. Dialogu, którego nie jest w stanie zaakceptować
ani zrozumieć zdroworozsądkowe społeczeństwo.
W drugiej połowie XX w. wydarzyło się kilka spektakularnych zbioro-
wych samobójstw popełnionych przez członków różnych NRR. Najbardziej
znany i tragiczny był przypadek Świątyni Ludu kierowanej od 1950 r. przez
Jima Jonesa. Założona w Indianapolis w Stanach Zjednoczonych grupa prze-
niosła się pod koniec lat siedemdziesiątych do Gujany, gdzie stworzyła ko-
munę, która wzbudziła zastrzeżenia władz amerykańskich podejrzewających
Jonesa o łamanie praw członków Świątyni. Efektem tego była wizyta członka
kongresu Leo Ryana. Wizyta była katalizatorem wydarzeń, które nastąpiły 18
listopada 1978 r. Po zastrzeleniu kongresmana i członków delegacji Jim
Jones zarządził zbiorowe samobójstwo. Według oficjalnych danych zmarło
914 osób. Jones angażował się wcześniej w działalność polityczną, podkreśla
się także jego przerażenie zbliżającą się (jak sądził) nuklearną zagładą świata.
Wędrówki różnych grup religijnych i poszukiwanie „ziemi obiecanej" świad-
czą o potrzebie odcięcia się od świata, który jest „źródłem zła". Gujana miała
być dla członków Świątyni Ludu takim bezpiecznym miejscem.
było miejscem pełnym
w przeciwieństwie do pro fańskiego świata na
zewnątrz. Gdy władze amerykańskie zainteresowały się komuną Jonesa, ten
uznał, że nie ma już miejsca na Ziemi wolnego od Zła.
Apodyktyczny przywódca przypisujący sobie boską misję (a nawet bo-
skie pochodzenie), wyczekiwanie końca czasów, odcięcie się od świata, so-
teriologia skupiona na kosmosie są czynnikami, które występując łącznie
mogą - choć nie muszą - świadczyć o potencjalnym zagrożeniu dla zdrowia i
życia wyznawców danej grupy.
W 1993 r. do podobnej tragedii doszło na farmie w Waco (USA), gdzie
przebywali członkowie Gałęzi Dawidowej, na czele której stał David Koresh.
Naprawdę nazywał się Vernon Howell i utrzymywał, że jest pomazańcem
bożym i jego misją miało być otwarcie Siódmej Pieczęci z Apokalipsy (Obj.
10,7). Przepowiadał koniec czasów i twierdził, że posiada wiedzę niezbędną
do urzeczywistnienia boskiego planu. Przez ponad miesiąc media śledziły
oblężenie farmy przez siły FBI, które podejrzewały mieszkających w Waco o
gromadzenie broni. Na skutek pożaru zginęło 85 osób. Do dziś właściwie nie
ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy pożar był wypadkiem czy
świadomym zamierzeniem. Nieliczni, którzy przeżyli, wierzyli, że 1335 dni
od dnia śmierci, czyli 13 grudnia 1996 r. David Koresh zmartwychwstanie,
by objąć władzę nad światem.
113
Początek lat dziewięćdziesiątych to także zbiorowe samobójstwo popeł-
nione przez członków Zakonu Świątyni Słońca, kierowanego przez Luca
Joureta i Josepha di Mambro. Grupa, nawiązująca do tradycji średniowiecz-
nych templariuszy, charakteryzowała się bogatą obrzędowością. Doktryna
była niezwykle rozbudowana i do końca nie określona dla nowoprzyjętych.
Według Luca Joureta Ziemia nie była przeznaczona dla wybranych, a on sam
miał doprowadzić do „prawdziwego życia" na odległej planecie. 5 października
1994 r. w miejscowościach Cheiry i Granges-sur-Salvan znaleziono zwłoki
53 osób (Tryc-Ostrowska 1997). W tej ostatniej miejscowości znaleziono ciała
przywódców Świątyni Słońca. Dwa dni przed Bożym Narodzeniem 1995 r.
dalszych 16 członków Świątyni odebrało sobie życie. Ich ciała, ułożone w
kształcie gwiazdy, odnaleziono w okolicach Grenoble. Dwa lata później, 23
marca 1997 r. odkryto zwęglone ciała pięciu członków Świątyni w Saint-
Casimir w Kanadzie. Fakt, że śmierć przywódców i głównych ideologów nie
powstrzymała członków grupy od odebrania sobie życia wskazuje na to, że
doktryna rozwija się niezależnie od osoby przywódcy. W przypadku Świątyni
Słońca istnieje poważne podejrzenie zbiorowego morderstwa. Nowością był
fakt, że rytuał nie odbył się jednocześnie i w jednym miejscu (por. Mikołejko
1996). Należy także podkreślić ten aspekt eschatologii wyznawanej przez człon-
ków grupy, mówiący o tym, że na Ziemi nie ma zbawienia. Celem jest „mityczna
kraina" gdzieś w kosmosie i ciało staje się przeszkodą w dotarciu do niej.
Z podobnym motywem spotykamy się w doktrynie grupy o nazwie Wrota
Niebios (Heaven's Gate). 27 marca 1997 r. 39 jej członków popełniło samo-
bójstwo w San Diego (USA). Przywódca Wrót Niebios, James Applewhite
widział w śmierci rodzaj wyzwolenia z dualizmu ducha i ciała. Podobnie jak
Świątynia Słońca Applewhite lokował Królestwo Boże w kosmosie. Zbiorowe
samobójstwo członków Wrót Niebios miało związek z ukazaniem się komety
Hale-Boppa, za którą miał się znajdować statek kosmiczny, przybywający po
zwolenników Applewhite'a. Przy łóżkach, na których leżały ciała martwych
członków Heaven's Gate, stały spakowane torby.
W podróż w kosmos zamierzało się także wybrać 32 zwolenników Nie-
mki Heide Fittkau-Garthe, która przepowiedziała koniec świata na początek
1998 r. Grupa zamierzała popełnić samobójstwo na najwyższym szczycie
hiszpańskiej wyspy Teneryfa, skąd ich dusze miało zabrać UFO. Do samo-
bójstwa nie doszło na skutek interwencji policji (Dz 1998: 9).
Niewiele wiadomo o plemieniu Ata z wyspy Mindanao, którego 60
członków otruło się 19 września 1985 r. na polecenie kapłana, by „zobaczyć
114
obłicze Boga". Jak podała prasa, 1 listopada 1986 r. w zachodniej Japonii
znaleziono spalone ciała siedmiu kobiet z Kościoła Przyjaciół Prawdy. Ko-
biety pozostawiły pożegnalny list, w którym wyjaśniały, że przyczyną samo-
bójstwa była śmierć ich duchowego przewodnika Kiyoharu Miyamoto. To
samobójstwo wpisuje się w japońską tradycje
popełnianego po
śmierci suwerena, w tym wypadku był to mistrz duchowy. W sierpniu 1987 r.
w okolicach Seulu odnaleziono ciała 32 osób należących do grupy założonej
przez Park Soon-Ja, kobiety uważającej się za bóstwo. Wszyscy mieli pode-
rżnięte gardła, co może świadczyć o morderstwie a nie samobójstwie. Podobną
wątpliwość można mieć w przypadku Ramona Moralesa Almazana z Meksy-
ku, którego w grudniu 1991 r. oskarżono o spowodowanie zatrucia środkiem
toksycznym 29 jego sympatyków w świątyni (Dz. 1998: 10).
Wielkie Białe Bractwo „Jusmałos", kierowane przez Jurija Kriwonogowa
i Marię Cwygun, ustaliło datę końca świata na 24 listopada 1993 r. i wezwało
do popełnienia zbiorowego samobójstwa. Wskutek zamieszek datę przesuwa-
no i zmieniano scenariusz wydarzeń. Finał sprawy odbył się w sądzie (Paw-
luczuk 1998: 222-262).
Przykłady można by mnożyć. Oczywiście najbardziej spektakularne są
te, które doprowadzają do śmierci wielu osób i które trafiają na pierwsze
strony gazet. Tragedie przemawiają do wyobraźni i zrozumiałe stają się próby
zdroworozsądkowego wytłumaczenia tych zjawisk. Najprostszym, a przez to
bardzo zwodniczym, wydaje się uznanie, że mamy do czynienia z chorymi
psychicznie. Niczego to tak naprawdę nie rozwiązuje. Jak pisze H. Grzyma-ła-
Moszczyńska (1991: 130):
Sama wiedza psychologiczna nie jest wystarczająca. Psycholog musi rozumieć
doświadczenie religijne, nie redukując go do formy doświadczenia regresywnego; zaś
nawrócenie i zaangażowanie traktować jako procesy nieredukowalne do psychoanali-
tycznie interpretowanych mechanizmów obronnych.
Poza tym, jeśli istotą wiary religijnej jest jej nieweryfikowalność, to brak
jest przesłanki do uznania za psychicznie chorego człowieka, który wierzy, że
Bóg wyśle po niego kosmitów, by mógł zostać zbawionym, a by móc odbyć
podróż kosmiczną, musi popełnić samobójstwo. W tej perspektywie wszelkie
„wiary" są „chore" lub wszystkie są „zdrowe". Społeczeństwa współczesne
często jednak spychają poza margines „normalności" NRR, zwłaszcza te o
charakterze apokaliptycznym i mesjańskim. I jeśli szukać zagrożeń, to jednak
chyba wśród tych grup, gdzie mamy do czynienia z absolutną władzą
115
przywódcy. Najbardziej groźne wydają się te, które lokują rozwiązania ziem-
skich problemów „gdzieś" w kosmosie i nie mają do końca ukształtowanej
doktryny religijnej. Doktryna, która żyje, rozwija się, może (aczkolwiek nie
musi) doprowadzić do rozwiązań skrajnych - do sytuacji, w której samobójstwo
zostanie uznane za jedyną formę ratunku i zbawienia bądź też poświęcenia.
Nie można pominąć twierdzenia, że w NRR właściwie nie ma samo-
bójstw zbiorowych, lecz mamy tam do czynienia z morderstwami popełnia-
nymi na członkach przez nawiedzonych przywódców. Jako przykład podaje
się Świątynię Ludu i Gałąź Dawidową. Oczywiście nie można wykluczyć
takiej możliwości i każdemu przypadkowi trzeba się dokładnie przyjrzeć.
Sądzę jednak, że próba generałizacji byłaby kolejnym uproszczeniem proble-
mu. Samobójstwa sakralne nie znikną, będą nadal nam towarzyszyć, zmieniać
się będzie tylko ich natężenie, które religioznawcy będą śledzić i opisywać.
Jednak przyczyny zmiany tego natężenia leżą gdzie indziej. Należy się wy-
strzegać łatwej pokusy tłumaczenia wszystkiego chorobą psychiczną samo-
bójców, pseudonaukowych sloganów o praniu mózgów itp. Jak przypomina
J. Hillman (1996: 156):
Łacińskie słowo „norma" oznaczało kątownik ciesielski, czyli instrument, który
miał gwarantować, że linie będą proste. Przykładając taką miarę, można oczywiście
doszukać się bardzo wielu odchyleń; wszystko, co nie jest „proste" lub „prostokątne"
zostanie w ten sposób uznane za patologiczne.
Należy także przywołać w tym miejscu opinię C.G. Junga, który w
wykazał, że „nie ma takiego człowieka, który by odpowiadał
normie statystycznej. Wszyscy jesteśmy chorzy, ponieważ przesąd patologi-
czny zagnieździł się na stałe wewnątrz modelu statystycznego" (tamże: 156).
Samobójstwa sakralne stale towarzyszyły religii. Nie tylko nonkonformi-
stycznym grupom funkcjonującym na obrzeżach wielkich tradycji religijnych,
ale i wewnątrz nich. Przypomnijmy samospalenia mnichów buddyjskich na
początku lat siedemdziesiątych w proteście przeciw katolickim rządom po-
łudniowego Wietnamu. Nie sposób wręcz wymienić wszystkich samobójców
islamskich, którzy w imię wyznawanych przez siebie prawd skazują się na
śmierć w zamachach bombowych.
Także Kościół katolicki, który od starożytności potępia samobójstwo,
sięgnął do tego drastycznego środka, by zaprotestować przeciw dyskryminacji.
Myślę tu o pakistańskim biskupie Josephie, który odebrał sobie życie strzałem
w głowę, aby zaprotestować przeciwko skazaniu na śmierć 25-letniego Ayuba
116
Masiha za rzekomą pochwałę książki Salmana Rushdiego
Biskup
John Joseph miał 67 lat (NIK 1998: 8).
Na zakończenie przywołam diagnozę postawioną przez Włodzimierza
Pawluczuka (1998: 254):
Tragedią naszych czasów jest całkowita bezradność światopoglądu, a zatem -
ludzkiego rozumu i ludzkiej podmiotowości wobec sposobu bycia ukształtowanego w
kręgu mieszczańskiego etosu, dziś święcącego swe triumfy i miażdżącego wszelkie
religijne, polityczne i moralne próby nadania dziejom podmiotowego sensu. Wszystko
pochłania Moloch odpodmiotowionego procesu cywilizacyjnego, wszelkie próby poli-
tycznego czy religijnego przeciwstawienia się mu noszą znamiona samobójczej de-
wiacji. Mnożenie się sekt samobójczych jest tego przejawem.
Nonsensem byłoby podejrzewać wszystkie NRR o skłonność do agresji, która
może zakończyć się zbiorowym samobójstwem. Nawet przynależność do tzw. sekt
apokaliptycznych nie niesie z sobą konieczności odebrania sobie życia.
Myśl o zbawieniu, jakkolwiek je rozumieć, i o końcu świata będzie zapewne
jeszcze długo nam towarzyszyć i motywować ludzkość do zachowań skrajnych: od
poświęcenia i miłosierdzia po agresję zewnętrzną lub wewnętrzną. W cieniu
zbiorowych tragedii dziesiątek i setek osób, które odbierają sobie życie z powodów
religijnych pozostają samotni samobójcy, działający na pograniczu religii i polityki,
którzy w nadziei na zbawienie decydują się na śmierć, zabijając w zamachach
dziesiątki osób, będących rzeczywistymi ofiarami samobójców sakralnych.
BIBLIOGRAFIA
B a s h a m A. L. (1973).
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
C a v e n d i s h R. (1975).
London: Rutledge & Kegan Paul. D e l u m e a u J. (1986).
Warszawa: Instytut
Wydawniczy PAX.
Dz (1998).
„Gazeta Wyborcza", nr 9 z 12 stycznia.
E l i a d e M. (1966).
Warszawa: Książka i Wiedza.
E v d o k i m o w P. (1986).
Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX.
F r a z e r J. (1978).
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
F r e u d Z. (1967).
Warszawa: Książka i Wiedza.
117
F r i e d e n t h a l R. (1991).
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
G i r a r d R. (1993).
Poznań: Brama Książnica Włóczęgów i Poetów. Grzy
mała-Mos ze zy ńs ka H. (1991).
„Przegląd Religioznawczy", 4 (162). s. 123-132.
H i 11 m a n J. (1996).
Warszawa: Wydawnictwo KR.
J a c z y n o w s k a M. (1987).
Warszawa: PWN.
J a r o s z M. (1997).
Warszawa: PWN.
Kotański W. (1990).
Warszawa: Iskry.
Lee u w G. van der (1978).
Warszawa: Książka i Wiedza.
L e v a c k B. P. (1991).
Wrocław: Ossolineum.
L e v y - B r u h l L. (1992).
Warszawa:
PWN.
Mi k o l e j k o A. (1996).
„Przegląd Religioznawczy", 2, 165-
182.
Nawrocki A. (1988).
Warszawa: Iskry.
N e 11 i R. (1979).
Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy. NIK. (1998).
„Gazeta
Wyborcza", nr 107, 8 maja.
P a w l u c z u k W. (1998).
Kraków: Zakład Wydawniczy
NOMOS.
P e ł k a L. (1987).
Warszawa: Iskry.
Polo M. (1954).
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
Przybył E. (1999).
Kraków: Zakład
Wydawniczy NOMOS.
R i c o e u r P. (1986).
Warszawa: Instytut Wydawniczy PAX.
S t a w i ń s k i P. (2000).
Kraków: TRĄD ART.
S t r z e l c z y k J. (1992).
Warszawa: Państwowy
Instytut Wydawniczy.
S z a c k i J. (1964).
Warszawa: Wiedza Powszechna.
S z y n k i e w i c z S. (1984).
Warszawa: Iskry.
Ś l i p k o T. (1978).
Kraków.
S p i e w a k o w s k i A. (1989).
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy.
T r y c - O s t r o w s k a M. (1997).
„Rzeczpospolita", 74
(4631) z 28 marca.
Wałkówska H. (1967).
Wrocław: Ossolineum.
W a s i l i e w L. (1974).
Warszawa: Państwowy Instytut
Wydawniczy.
118