WOJCIECH CHLEBDA
Uniwersytet Opolski
Ile jest M³awy w M³awie?
Pochodne nazw w³asnych
w jêzykowym obrazie wiata Polaków
Nazwy w³asne zajmuj¹ w jêzykowym obrazie wiata pewne miejsce. Okre-
-lenie pewne jest wyrazem naszej niepewnoci co do wielkoci i rangi tego
miejsca. Wiemy, ¿e w zasobach jêzyka liczba nazw w³asnych znacznie przekra-
cza liczbê nazw pospolitych, natomiast w tekstach proporcja ta jest odwrotna
(por. Gajda 1988: 48-50; Rymut 1988: 118-120). Jednak s³owniki nie ilustruj¹
¿adnej z tych proporcji: s³owniki filologiczne zdaj¹ siê nazw w³asnych po prostu
nie dostrzegaæ. Leksykografia przejê³a tezê logików, ¿e nazwy w³asne nie znacz¹,
lecz oznaczaj¹, spe³niaj¹c funkcjê referencjaln¹ jedynie, w zwi¹zku z czym jako
jednostki maj¹ce denotacjê, ale pozbawione konotacji mog¹ byæ eksplikowane
w encyklopediach czy leksykonach, ale nie w filologicznych s³ownikach defini-
cyjnych
1
. Istotnie, jeli nie liczyæ ca³kowicie zleksykalizowanych jednostek typu
donkiszot, don¿uan, judasz, eldorado, czy frazeologizmów z nazwami w³asnymi
w sk³adzie (piêta Achillesa, jab³ko Adama, byæ miêdzy Scyll¹ i Charybd¹), nazwy
w³asne znajduj¹ siê ca³kowicie poza polem opisu leksykografii filologicznej.
Tym samym poza polem opisu, a nawet zwyk³ej obserwacji pozostaje wiele
cennego materia³u jêzykowego, w tym istotna czêæ naszego jêzykowego obra-
zu wiata (JOS). W szkicu niniejszym chcia³bym zwróciæ uwagê w³anie na ten
zapoznany wycinek polskiego JOS, który tworz¹ semantyczne i/lub strukturalne
pochodne nazw w³asnych, czyli derywaty onomastyczne (tu ograniczone do sfe-
Acta Universitatis Wratislaviensis No 2218
JJêêzzyykk aa K
Kuullttuurraa
tom 13 Wroc³aw 2000
1
Por.: [...] nomen proprium wyra¿a funkcjê desygnacyjn¹ jednostkowego oznaczania,
wskazywania, wyodrêbniania, identyfikowania w p³aszczynie parole [...] S¹ wiêc nazwy w³asne
odrêbne treciowo [od nazw pospolitych W. Ch.] nie posiadaj¹ znaczenia leksykalnego i wyra-
¿aj¹ doæ uproszczone wzglêdem apelatywnego znaczenie kategorialne (Cyniak, Gala 1988: 23;
por. te¿: Grodziñski 1973: 109-110; Bondaletov 1983: 11-27).
ry szeroko pojêtej toponimii). W tej perspektywie ogl¹du nazwy w³asne przesta-
j¹ byæ interesuj¹ce jako nazwy w³asne sensu stricto, nie znajdujê bowiem nic
zajmuj¹cego w konstatacji faktu, ¿e toponimem Wenecja oznaczane jest miasto
portowe nad Adriatykiem, za³o¿one w V wieku i po³o¿one na 118 wyspach, a na-
zw¹ Bizancjum okrela siê pañstwo wyodrêbnione w 395 roku w wyniku podzie-
lenia imperium rzymskiego przez Teodozjusza I Wielkiego itd. Moja ciekawoæ
filologiczna zostaje pobudzona w momencie, gdy s³yszê, jak pewien fragment
mojego miasta nazwany jest uparcie Opolsk¹ Wenecj¹, a parada z okazji Dnia
Zwyciêstwa w jednym z pañstw kwitowana jest okreleniem To¿ to prawdziwe
Bizancjum! U¿ycia te oznaczaj¹, ¿e cz³onkowie pewnej wspólnoty komunikatyw-
nej z nieprzeliczonego zespo³u cech, jakimi mo¿na by charakteryzowaæ realn¹
Wenecjê (miasto) i realne Bizancjum (pañstwo), wybieraj¹ pewne tylko, nielicz-
ne a charakterystyczne, które okazjonalnie czy na trwa³e z odpowiednimi na-
zwami siê wi¹¿¹. Które to cechy i jak s¹ produktywne, dlaczego i jak dochodzi
do ich wybrania, czy i jak w wyborze owym odzwierciedlaj¹ siê cechy ludzi do-
konuj¹cych tego wyboru oto, w mym mniemaniu, pytania wytyczaj¹ce pole fi-
lologicznej obserwacji i refleksji nad nazwami w³asnymi.
Z mojej kartoteki, obejmuj¹cej ok. 600 wypowiedzi z u¿yciem derywatów
onomastycznych (w wiêkszoci odantroponimicznych i odtoponimicznych), wy-
odrêbni³em na potrzeby tego szkicu nieco ponad 200 wypowiedzi, zawieraj¹cych
blisko 150 ró¿nych w formie derywatów odtoponimicznych w rodzaju: druga
Ja³ta, nowy Afganistan, Golgota Wschodu, polskie Alpy, Honkong Europy
Wschod-niej, spór o Maastricht, Norymberga dla Jelcyna. S¹ to wiêc przede
wszystkim neosemantyzmy; derywaty s³owotwórcze czêstochowskoæ, samoin-
flantyzacja, deba³kanizacja, yumiarz, antyeuropa, Jasnogród, Pigalak, Wro-
c³awek s¹ w mniejszoci.
Zjawiska te charakteryzowaæ mo¿na z ró¿nych stron. Przyjmuj¹c onoma-
styczny punkt widzenia, Kazimierz Rymut na przyk³ad nazwa³ je efektami wtór-
nej apelatywizacji, tworz¹cymi kategoriê pograniczn¹ miêdzy nazwami w³a-
snymi i pospolitymi (Rymut 1988: 120-121). Przyjmuj¹c za punkt wyjcia teoriê
tropów, Teresa Dobrzyñska te same zjawiska zaliczy³a do antonomazji, widz¹c
w nich obszar pogranicza metonimii i metafory (Dobrzyñska 1992: 36). Czes³aw
Kosyl, obdarzaj¹c wspomniane zjawiska wspóln¹ etykiet¹ nazw w³asnych-me-
tafor, dokonuje ich klasyfikacji ze wzglêdu na przyczyny i przebieg procesu me-
taforyzacji z uwzglêdnieniem aspektu ich funkcjonowania miêdzy nadawc¹
i odbiorc¹ (Kosyl 1978: 137-143; 1983). Jeli z kolei perspektyw¹ ogl¹du stanie
siê jêzykowy obraz wiata, to niejako si³¹ rzeczy do zjawisk typu drugi Afgani-
stan, nowa Ja³ta, Opolska Wenecja bêdziemy przyk³adaæ miary kognitywnej apa-
ratury pojêciowej. Tak¿e bowiem w percepcji tych zjawisk, które okrelamy mia-
nem Atlantyda, Europa, Ja³ta, Sarajewo, Targowica, Broadway, plac Pigalle, Wo-
ronicza, cechy, charakteryzuj¹ce przedmiot i tworz¹ce w swojej masie bazê se-
mantyczn¹, s¹ poddawane pewnym operacjom upraszczaj¹cym, selekcjonowane,
porz¹dkowane w wi¹zki odnosz¹ce siê do okrelonych aspektów przedmiotu.
248
Wojciech Chlebda
Z bogactwa cech bazowych, tj. ogó³u cech utrwalonych, u¿ytkownik dokonuje
wyboru i tworzy konfiguracje, które s¹ w du¿ym stopniu konwencjonalne (Bart-
miñski 1993: 269). Na przyk³ad z zespo³u cech kryj¹cych siê za nazw¹ Arkadia
czas wyselekcjonowa³ trzy wyrane wi¹zki: 1) geograficzno-polityczn¹ krai-
na w rodkowej czêci Peloponezu, w staro¿ytnoci orodek Zwi¹zku Arkadyj-
skiego; 2) kulturow¹ w filozofii, literaturze i malarstwie (zw³aszcza XVII-XVI-
II w.) pasterska opozycja dobrowolnego ubóstwa i wolnoci wobec rolniczej za-
pobiegliwoci, pracy i dostatku; 3) potoczn¹ miejsce idylli, sielanki, wiecznej
szczêliwoci. W zale¿noci od tematu dyskursu, obranego stylu i gatunku wy-
powiedzi z nazw¹ Arkadia ³¹czona jest odpowiednia wi¹zka cech, w której
nadawca aktualizuje doranie po¿¹dan¹ cechê dominuj¹c¹. Aktualizacja taka, na-
wiasem mówi¹c, manifestuje siê w materii wypowiedzi odpowiednimi kolloka-
cjami wyrazów, np. dla 1) zamieszkiwaæ Arkadiê, zwiedzaæ Arkadiê; dla 2) ar-
kadyjski pejza¿, pasterze arkadyjscy, Et in Arcadia ego. Natomiast w lekturze wy-
powiedzi:
(1) Podró¿ porewolucyjnego emigranta do imaginowanej Arkadii na wyspie
po³o¿onej w amerykañskiej dziewiczej g³uszy. (Pol 1995, 8: II)
2
(2) Kraina najm³odszej prozy jest Arkadi¹ ma³ej stabilizacji. (FikKul: 371)
aktualizuje siê znaczenie wi¹zki trzeciej.
Przedstawiona tu kolejnoæ aspektów Arkadii od bezosobowo referencjal-
nego po metaforycznie nacechowany podyktowana jest chronologi¹ rozwoju
stadiów znaczeniowych; taki uk³ad aspektów przedstawilibymy zapewne w sta-
tycznym opisie struktury pojêcia Arkadia. Jednak w ujêciu dynamicznym
w praktycznym obiegu spo³ecznym hierarchia tych aspektów wydaje siê od-
wrotna: Arkadia, arkadyjski to przede wszystkim synonimy spokoju, sielanki,
idylli, szczêliwoci. Dominacja tego aspektu jest na tyle wyrana, ¿e czyja re-
lacja z podró¿y By³em w Arkadii dotrze do naszej wiadomoci zapewne naj-
pierw jako nawi¹zanie do krainy szczêliwoci, a dopiero potem, poprzez jego
pryzmat, jako ewentualne odniesienie do konkretnego terytorium geograficzne-
go. Podobnie kategori¹, klasyfikuj¹c¹ w statyce pojêcie JA£TA, jest MIASTO,
natomiast wi¹zka cech miejsce podpisania dokumentu, dziel¹cego Europê na ra-
dzieck¹ i zachodni¹ strefê wp³ywów tworzy jeden z aspektów tej kategorii.
W dynamice na odwrót: gdy liczy³em u¿ycia wyrazu Ja³ta w dzisiejszym dyskur-
sie spo³eczno-politycznym, proporcja symbolicznych i referencjalnych znaczeñ
tego wyrazu mia³a siê mniej wiêcej jak 15:1 za kategoriê klasyfikuj¹c¹ pojêcie
JA£TA uzus uznaje AKT BEZPRAWIA, miasto przesuwaj¹c na pozycjê jed-
nego z jej aspektów
3
. W opisie statycznym kategori¹ nazwy BIZANCJUM jest
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
249
2
Rozwi¹zania skrótów zob. w Wykazie róde³.
3
Wielokrotnie symboliczny status Ja³ty stwierdzany jest eksplicytnie, np.: W wyobrani
przeciêtnego obywatela polskiego pojêcie Ja³ty funkcjonuje jako symbol zdrady Polski przez mo-
carstwa zachodnie wobec wówczas Zwi¹zku Sowieckiego, a dzisiaj Rosji (L. Unger, Wprost
PAÑSTWO, jednak ci z moich studentów, którzy intuicyjnie rozumieli sens wy-
krzyknienia Ale¿ to istne Bizancjum! (o rozmachu parady wojskowej), mieli wy-
rane k³opoty z okreleniem przynale¿noci kategorialnej (MIASTO? PAÑ-
STWO? CESARSTWO? KRAINA?). Metaforyczne znaczenie nazwy w³asnej
narzuca siê jako pierwsze
4
.
Dzieje siê tak prawdopodobnie dlatego, ¿e korzystanie z nazw w³asnych
w szeroko rozumianym dyskursie publicznym opiera siê na fundamencie stereo-
typowego postrzegania wiata. Tak jak pos³ugujemy siê stereotypem ¯yda,
Niemca, Czecha czy Rosjanina (por. Kêpiñski 1990; Lewandowski 1995; Pisar-
kowa 1994), jak dysponujemy stereotypem s³oñca, wiatru, kota czy p³aczu (por.
Bartmiñski 1988), tak te¿ mamy w swym wyposa¿eniu mentalnym stereotyp Pa-
ry¿a, Wenecji, Pcimia czy M³awy. Ludzie, którzy w ¿yciu nie zetknêli siê
z Niemcem, maj¹ o Niemcach pe³ne i zdecydowane zdanie aprioryczne
5
. Ludzie,
którzy w ¿yciu nie byli w Pary¿u, maj¹ o nim ugruntowane wyobra¿enie kon-
wencjonalne, jego wyrazisty obraz ogólny, w którym, jak to okrela³ jeszcze
Józef Cha³asiñski, nie sposób oddzieliæ fikcji od rzeczywistoci (1935: 49),
jednoczenie obraz tak uproszczony, ¿e sprowadzaj¹cy siê ledwo do paru cech:
wielkowiatowoci, szyku i elegancji, cyganeryjnoci i poci¹gaj¹cego rozpasa-
nia. W³anie dziêki temu, ¿e treæ pojêcia PARY¯ ma naturê stereotypow¹
(w putnamowskim sensie s³owa), ¿e jego zwi¹zek z fizyczn¹ realnoci¹ jest roz-
luniony, a konotacja przewa¿a w nim nad denotacj¹, mo¿liwe jest tworzenie
wypowiedzi w rodzaju:
(3) Wiedeñ przed pierwsz¹ wojn¹ by³ drugim albo raczej innym Pary¿em.
Kto woli Mozarta ni¿ Couperina, móg³ powiedzieæ: lepszym Pary¿em.
(LechDz, III: 24)
(4) Zmieni³a siê te¿ stolica kraju [Praga], staj¹c siê w ci¹gu ostatnich kilku
lat Pary¿em lat 90. (Wprost 1994, 51: 57)
250
Wojciech Chlebda
1993: 50, 17); Ja³ta by³a i pozostaje nadal nie tylko w Polsce symbolem podzia³u Europy, ja-
ki nast¹pi³ po II wojnie wiatowej (K. Kersten, Pol 1995: 5, 1); Ja³ta sta³a siê dla Polski choæ
nie tylko dla Polski symbolem uwiêcenia zasady decydowania przez mocarstwa o granicach
i wewnêtrznych sprawach innych pañstw (W. Bartoszewski, GW 1996: 101, 5); S³owo Ja³ta sta-
je siê w Dzienniku symbolem losu Polski, zdrady aliantów, zaprzepaszczenia szans na niepodle-
g³oæ (Wstêp do: LechDz, I: 10); Umieszczenie w tytule Ja³ty ma poza oczywistym symbo-
licznym znaczeniem okreliæ ca³y zakres problemów, którymi pragnê siê zajmowaæ (FikKul: V).
Wiele materia³u jêzykowego przynosi tom materia³ów konferencyjnych Ja³ta z perspektywy pó³wie-
cza (1995).
4
Analiza materia³u zdaje siê podwa¿aæ twierdzenie Czes³awa Kosyla, i¿ metaforycznoæ
nazwy w³asnej ujawnia siê wy³¹cznie w tekcie (Kosyl 1978: 134). Dla szeregu nazw w³asnych
(Pipidówka, Targowica, Szwab, Cygan...) ich wartoæ metaforyczna jest wrêcz podstawowym
znaczeniem systemowojêzykowym (na ten temat zob. G³owiñski 1994: 111-115; Pisarkowa 1994:
215-216).
5
Jak wyrazi³ siê podczas odczytu na temat stereotypów i imagotypów Heinrich Olschowsky
(Opole, 5 maja 1995 r.), ka¿dy Polak czuje siê specjalist¹ od Niemiec. Ma ma³o wiedzy o nich,
ale du¿o wie. Nale¿y to do polskiej wiadomoci narodowej.
To dziêki temu, ¿e selektywny wybór cech odrywa stereotyp Pary¿a od twar-
dego gruntu sprawdzalnych realiów, pojêcia PARY¯A, BIZANCJUM, WENECJI
czy M£AWY staj¹ siê kwantyfikowalne, pozwalaj¹c nam mówiæ o icie paryskim
szyku (wobec niekwantyfikowalnego paryskiego placu Concorde), o prawdziwie
bizantyjskim przepychu (wobec bizantyjskiej liturgii), o bardzo weneckim krajo-
brazie (wobec weneckiego szk³a, które nie mo¿e byæ bardziej lub mniej wenec-
kie). To dziêki temu w 25-lecie g³onego artyku³u K. T. Toeplitza, który uczyni³
z M³awy symbol ma³omiasteczkowego zacofania, dziennikarka mog³a napisaæ:
(5) Tamta M³awa by³a w ca³ej Polsce. Dzi [...] w samej M³awie M³awy na-
wet mniej, ni¿ gdzie indziej. (PM 1995: 3, 22)
Z rozwa¿añ tych wynika, ¿e gdy nadawca pos³uguje siê derywatem odtopo-
nimicznym
6
, opiera siê na obecnym w jego indywidualnej wiadomoci jêzyko-
wej uogólnieniu kryj¹cego siê za danym toponimem miejsca. Ka¿de miejsce
czym lub przez co znacz¹ce mo¿e siê staæ podstaw¹ uogólniania, tj. obiektem
procesu abstrahowania od cech dla kogo nieistotnych i koncentrowania uwagi na
cechach dla kogo istotnych i/lub typowych. Problemem jest w³anie owo dla
kogo z jednej strony nie ulega bowiem w¹tpliwoci, ¿e sam proces abstraho-
wania zachodzi w umys³ach indywidualnych, jednak dla sprawnoci komunika-
cji istotne jest, by powsta³e uogólnienie nabra³o cech stereotypu par excellence,
tj. sta³o siê dobrem ogó³u, a przynajmniej nale¿a³o do przestrzeni wspólnej dla da-
nego nadawcy i danego indywidualnego b¹d zbiorowego odbiorcy. Zbiór de-
rywatów odtoponimicznych, o jakim tu mówiê, jest w³anie polem szczególnego
(dialektycznego) cierania siê i przenikania pierwiastków indywidualnych i spo-
³ecznych, tworz¹c obszar swoistej gry intelektualnej miêdzy nadawc¹ i odbiorc¹.
Dla Jana Lechonia na przyk³ad toponim Bia³a Góra musia³ byæ nie tylko ozna-
czeniem okolicy na zachód od Pragi, miejsca g³onej bitwy z 1620 roku, ale
i symbolem pojêcia KLÊSKA ZNACZ¥CEJ WARSTWY SPO£ECZNEJ, skoro
po tym, jak fryzjer z warszawskiego Bristolu pobi³ na Derbach Lubomirskie-
go i Mantaszewa, zapisa³ w Dzienniku, ¿e by³a to Bia³a Góra warszawskich Gu-
ermantesów (LechDz, III: 316). Czy jednak to prywatne uogólnienie mog³oby siê
spotkaæ ze zrozumieniem ze strony np. czytelników prasy codziennej, to rzecz
w¹tpliwa: zagêszczona do czterech wyrazów kontaminacja dwóch derywatów
odtoponimicznego (co jest Bia³¹ Gór¹ czego) i odantroponomicznego (war-
szawscy Guermantesi), derywatów, opartych na nazwach, które w wiadomoci
ogó³u nie obros³y otoczk¹ symboliczn¹ wydaje siê rebusem zbyt trudnym do
rozszyfrowania dla przeciêtnego odbiorcy.
Inny przyk³ad: oronim Mount Everest ma w polskiej wiadomoci jêzykowej
tê sam¹ dominuj¹c¹ cechê konotacyjn¹, co Himalaje, tworz¹ce regularne derywa-
ty typu intelektualne Himalaje, Himalaje pisarstwa: jest to cecha rekordowej
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
251
6
Rzecz dotyczy tak¿e derywatów odantroponimicznych i w ogóle wszelkich pochodnych
nazw w³asnych (por. Chlebda 1995b).
wysokoci, szczytu czego
7
. Dlatego te¿ ródtytu³ Podwodny Everest (GW 1995,
128: 17) by³ dla mnie zrazu zapowiedzi¹ opisu jakiego szczególnego ukszta³to-
wania dna oceanicznego, gdy tymczasem rzecz dotyczy³a zatopionego przez Ro-
sjan niemieckiego statku Wilhelm Gustloff, którego wrak sta³ siê mrocznym
obiektem po¿¹dania dla poszukiwaczy skarbów. Gdy pod wspomnianym ródty-
tu³em czytamy:
(6) Dla alpinisty nobilitacj¹ jest Mount Everest, a dla polskiego nurka Gust-
loff. (GW 1995, 128: 17)
staje siê jasne, i¿ wyra¿enie podwodny Everest jest form¹ indywidualnej aktuali-
zacji cechy wyzwanie
8
.
Rozwa¿ania na temat wspó³grania pierwiastków indywidualnych i usankcjo-
nowanych spo³ecznie w tworzeniu i u¿ywaniu derywatów onomastycznych uzu-
pe³nijmy trzema wypowiedziami, które ods³oni¹ kolejny aspekt tego zagadnienia:
(7) Stany Zjednoczone nigdy nie stan¹ siê Bliskim Wschodem. (Pol 1995,
18: 13)
(8) Polska i 90 procent spo³eczeñstwa zosta³o zepchniête na kompletny mar-
gines; ¿yjemy w europejskim Bangladeszu. (Wprost 1992, 33: 5)
(9) [...] bez klasyki narodowej w szkole, a potem w teatrze, zginiemy sta-
niemy siê Kazachstanem albo Luksemburgiem, co kto woli. (Pol 1995,
18: 17)
Nie ulega w¹tpliwoci, ¿e co staje siê Bliskim Wschodem, kto staje siê Ka-
zachstanem, europejski Bangladesz to konstrukty niepowtarzalne, owoce indy-
widualnej inwencji dziennikarskiej. Jêzykoznawstwo niechêtnie zajmuje siê zja-
wiskami indywidualnymi i tylko indywidualnymi. Czy jednak trzy przytoczone
wypowiedzi s¹ wytworami umys³ów tylko indywidualnych? Socjologia wiedzy
i socjolingwistyka upatruj¹ w mowie jednostkowej nie amorficznego zbioru za-
chowañ dowolnych, lecz uporz¹dkowanego zbioru aktów werbalnych, bêd¹cych
rezultatem wyboru sporód alternatywnych sposobów ekspresji wyboru stano-
252
Wojciech Chlebda
7
Por. Oliver Twist Ranka to Himalaje w stosunku do ca³ej ostatniej produkcji amerykañ-
skiej (LechDz, II: 235); [Policjanci] w nieopisanym trudzie wspinali siê na intelektualne Hima-
laje instrukcji, by przyswoiæ sobie jej g³êbok¹ treæ (SzPocz: 168-169); ...pog³êbia siê przepaæ
w materialnym standardzie ¿ycia Romów i Polaków. Dysproporcje by³y zawsze, teraz to s¹ Hima-
laje (Pol 1995, 13: 6). W pracy Cz. Kosyla notowane s¹ wyra¿enia Himalaje puszek, Himalaje
sprawiedliwoci, które pozostaj¹ w zwi¹zku z podstawowym i metaforycznym znaczeniem wy-
razów góra, szczyt (Kosyl 1978: 137); konstrukcjê Himalaje czego szczyt czego odnotowuje
(jako jedyny) s³ownik A. Bogus³awskiego i J. Wawrzyñczyka (1993: 143).
8
Ju¿ po zakoñczeniu prac nad tym szkicem potwierdzeniem istnienia semu wyzwanie
w strukturze konotacyjnej Mount Everestu sta³a siê dla mnie wypowied Placida Domingo w tele-
wizyjnym filmie dokumentalnym Opowieci operowe: Ta rola [Otella w operze Verdiego dop.
W. Ch.] to sam szczyt Mount Everestu. Jest dla mnie nieustannym wyzwaniem (TVP 2, 4 czerw-
ca 1995 r.).
wi¹cego pochodn¹ uczestnictwa spo³ecznego; zachowania jêzykowe jednostki
s¹ nawykami poprzez fakt uwarunkowania spo³ecznego, powoduj¹cego wspól-
noæ reakcji jednostkowych w okrelonych warunkach (Piotrowski, Zió³kowski
1976: 196). Mamy wiêc prawo podejrzewaæ, ¿e w zacytowanych wypowiedziach
skrapla siê w jakiej mierze nasze polskie ogólnospo³eczne czy tylko rodowi-
skowe, ale zapewne nie wy³¹cznie jednostkowe widzenie Bliskiego Wschodu,
Bangladeszu, Kazachstanu. To widzenie polskie mo¿e siê zreszt¹ pokrywaæ
z europejskim (eurocentrycznym); przyk³ady dowodz¹, ¿e mamy wspólne
z europejskim widzenie Afryki jako czêci wiata przys³owiowo biednej i zaco-
fanej, por.:
(10) Jak w buszu, jak w Afryce zdarza³o siê s³yszeæ o polskim stanie praw-
nym dotycz¹cym ochrony praw autorskich. (Pol 1994, 3: 15)
(11) [...] oko³o roku 2005 Rosja bêdzie istotnie Górn¹ Wolt¹ z g³owicami
atomowymi jak to powiedzia³ niedawno Helmut Schmidt. (Pol 1995,
9: 23)
Odnoszê wra¿enie, ¿e profile tych pojêæ s¹ dwupoziomowe. Poziom ni¿szy
mo¿e byæ kszta³towany indywidualnie, tj. przez indywidualny wybór cech domi-
nuj¹cych i decyduj¹cych o konotacji nazwy (w zacytowanych wypowiedziach:
terroryzm dla Bliskiego Wschodu, bieda materialna dla Bangladeszu, pusty-
nia kulturalna dla Kazachstanu). Na poziomie wy¿szym natomiast zgrupowa-
ne s¹ cechy ugruntowane spo³ecznie o wiêkszym stopniu ogólnoci, a wynikaj¹-
ce z aksjologicznej dychotomizacji wiata na strony: swoj¹ i obc¹, wy¿sz¹ i ni¿-
sz¹, lepsz¹ i gorsz¹, godn¹ zazdroci i godn¹ pogardy, sprzyjaj¹c¹ i zagra¿aj¹c¹
itd. Tu, niezale¿nie od ró¿nic indywidualnych, Bliski Wschód, Bangladesz i Ka-
zachstan lokowane s¹ przez nas po tej samej stronie i na tym samym poziomie co
Górna Wolta i Afryka w ogóle: po stronie gorszej, na poziomie niskim. To samo
stereotypowe postrzeganie wiata, które stereotyp ¯yda, Cygana czy Rosjanina
przeciwstawia stereotypowi Amerykanina i Francuza (czy autostereotypowi Po-
laka), okrela tu now¹ geografiê wiata, wytyczaj¹c granice i poziomice,
o których nie ni³o siê zawodowym kartografom.
W takiej aksjologicznej geografii Polski wyranie rysuje siê na przyk³ad kil-
ka zaledwie poziomic. Jedn¹ po³¹czone s¹ 3-4 Miasta G³ówne (Warszawa, Kra-
ków, Gdañsk, Poznañ...), wystêpuj¹ce ³¹cznie lub rozdzielnie jako wysoki punkt
odniesienia, zestawienia i przeciwstawienia dla Miast Niskich, obwiedzionych
drug¹ poziomic¹, która wyznacza obszar prowincjonalizmu, zacofania, mieszno-
ci, ma³oci: to (w mojej kartotece) Capowice, Ciemnogród, Grójec, Klerykowo,
K³aj, Ko³omyja, Kuciapów, M³awa, Osiek, Pacanów, Papranica Dolna, Pcim
(Dolny), Pipidówka, Pokucice Stare, Pruszków, Rypin, W¹chock, Wyrypy (Dol-
ne), Wo³omin i kilka innych
9
. Nie jest istotne, czy s¹ to miejscowoci istniej¹ce
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
253
9
Por. To nie umiarkowani, radyka³owie i staro-nowi stoj¹ na niej [polskiej scenie spo³ecz-
nej W. Ch.], ale ch³opi i modernizatorzy, kleryka³owie i laicy, prywaciarze i spo³ecznicy, a poza
tym M³awa, Radzymin, Zakroczym, Wa³cz przeciwko Warszawie, Poznaniowi, uczeni przeciwko
naprawdê, czy jak Ciemnogród, Kuciapów, Pipidówka wymylone przez pi-
sarzy. Nikt nie wnika, czy faktyczny poziom ich kultury jest rzeczywicie tak ni-
ski i czy powiedzmy Byczyna, E³k lub Nowy Targ nie lokuj¹ siê ni¿ej od nich;
o tym, czy przedmiot jest nosicielem treci kulturowych, rozstrzyga nie jego
»natura«, lecz z³o¿ony uk³ad, w którym siê znalaz³, w którym ludzie ustanawia-
j¹ wartoæ symboliczn¹ przedmiotu, ludzie te¿ s¹ odbiorcami jego przekazu
(Czerwiñski 1971: 32). W tej sferze aksjosemiotycznej, jak¹ tworz¹ rodzime to-
ponimy, nazwom Warszawa, Kraków, Poznañ przypisano funkcjê nonika cech
dodatnich, a przeciwstawionym im nazwom Pcim, M³awa, Wo³omin nonika
cech ujemnych; miejsca dla zjawisk porednich, zwyk³ych, normalnych tu nie
ma. Wybór nazw reprezentuj¹cych zarówno sferê wysok¹, jak i nisk¹ jest w tym
wycinku jêzykowego obrazu Polski z mocy konwencji ograniczony i jeli War-
szawie przeciwstawia siê miejscowoæ spoza w¹skiej listy Miast Niskich, to zwy-
kle z indywidualnym komentarzem, np.:
(12) Alici ¿aden [polski scenograf] oczywicie Majewskiego nie nalado-
wa³, krzycz¹c w zamian, ¿e Teatr Wielki w Warszawie stoi na najwy¿-
szym poziomie europejskim [...] A on? Stoi tymczasem na poziomie
Radomia (przepraszam Radom!). (Pol 1995, 18: 19)
10
Na zakoñczenie tej czêci rozwa¿añ dodaæ wreszcie nale¿y, ¿e o miejsce nie-
których pojêæ na aksjosemiotycznej mapie wiata tocz¹ siê wcale za¿arte boje.
Przyk³adem szczególnie wymownym mo¿e tu byæ pojêcie EUROPY i EURO-
PEJSKOCI. Zgoda wród nas panuje w zasadzie tylko co do tego, ¿e termin Eu-
ropa ma dzi znaczenie g³ównie cywilizacyjne, bêd¹c zbiorczym symbolem
fundamentalnych wartoci i zasad
11
i nie zawsze pokrywaj¹c siê z Europ¹ geo-
graficzn¹. Nie ma natomiast zgody co do tego, o które to z fundamentów chodzi.
Dla jednych Europa to przede wszystkim wolnoæ jednostki, to prawa cz³owie-
ka polityczne i ekonomiczne. To porz¹dek demokratyczny i obywatelski. To
pañstwo prawa. To efektywna gospodarka, oparta na indywidualnej przedsiêbior-
czoci i inicjatywie. Jednoczenie to refleksja nad losem cz³owieka i ³adem mo-
ralnym, p³yn¹cym z tradycji judeochrzecijañskiej oraz nieprzemijaj¹ce piêkno
254
Wojciech Chlebda
niewykszta³conym, zamo¿ni przeciwko bezrobotnym, Europejczycy przeciwko swojakom itd.
(Pol 1994, 47: 11); Dziewczynie [czasopismu W. Ch.] nie przychodzi do g³owy, ¿e nawet wy-
rostek z Warszawy czy Krakowa (bo gdzie w M³awie, nie mówi¹c o Papranicy Dolnej zdobyæ pot-
-pourri?) na dojazd do sklepu i z powrotem [...] zu¿yæ musi dwie godziny (Pol 1995, 9: 28); Na-
prawdê dla mnie nie jest to wa¿ne, czy dziennikarz pochodzi z Gdañska, Warszawy, £odzi czy Pci-
mia Dolnego (Pol 1994, 3: 12).
10
Na aksjosemiotycznej mapie Polski Warszawa wchodzi w inne jeszcze regularne opozycje,
z których jedn¹ wyznacza tradycyjny antagonizm Warszawy i Krakowa, drug¹ przeciwstawienie
Warszawy i Warszawki (analogicznie te¿ Krakowa i Krakówka, Wroc³awia i Wroc³awka). Osobn¹
poziomic¹ po³¹czone s¹ te¿ np. nazwy Tworki, Branice, Prószków..., konotuj¹ce miejsca odosob-
nienia chorych umys³owo itd.; rozrysowanie szczegó³owej aksjosemiotycznej mapy kraju wyma-
ga³oby odrêbnego oparcowania (w zwi¹zku z tym zob. Chlebda 1997).
11
Z przemówienia ministra W³adys³awa Bartoszewskiego w Bonn (GW 1995, 101: 5).
kultury
12
. Dla innych jednak pojêcia EUROPY, EUROPEJCZYKÓW, WCHO-
DZENIA DO EUROPY czy POWROTU DO EUROPY maj¹ wektor przeciwny:
Europejczyk to taki wspó³czesny narodowiec uprawiaj¹cy kult laickiego bo¿ka
[...] Gardzi on rodzim¹ to¿samoci¹. Domaga siê swobody w zabijaniu nie naro-
dzonych dzieci, lecz nazywa niehumanitarn¹ karê mierci dla bandytów. Wyma-
chuje sztandarem tolerancji dla degeneratów, lecz w stanowieniu prawa nie tole-
ruje m¹droci praw zwyczajowych. Zas³ania siê krzy¿em, lecz depcze tego, który
od wieków na nim wisi. W miejsce wolnoci gospodarczej dla jednostki g³osi
wolnoæ od pasa w dó³ i nazywa to socjalnodemokratycznym liberalizmem
(PyrNeo)
13
. Nie miejsce tu, oczywicie, dla prezentacji argumentów obu stron
i opowiadania siê za jedn¹ czy drug¹ opcj¹ miejscem takim jest spo³eczno-po-
lityczny i kulturowy dyskurs polski lat dziewiêædziesi¹tych jest to natomiast
miejsce dla jasnego stwierdzenia, ¿e znaczenie terminu Europa daleko wykroczy-
³o poza jego znaczenie topograficzne i dlatego pojêcie to jako sk³adnik jêzyko-
wego obrazu wiata Polaków nie mo¿e pozostawaæ jedynie na kartach encyklo-
pedii: powinno zostaæ wprowadzone do polskiej leksykografii filologicznej, obe-
cne za w niej ju¿ definicje pojêæ EUROPEJCZYKA, EUROPEIZOWANIA SIÊ,
EUROPEJSKOCI powinny byæ przeredagowane. Jeli w S³owniku jêzyka pol-
skiego pod redakcj¹ Mieczys³awa Szymczaka europejski to jedynie dotycz¹cy
Europy (jej terytorium, ludnoci, pañstw itp.); pochodz¹cy z Europy, znany, roz-
powszechniony w Europie, to jest to definicja wy³¹cznie strukturalno-znaczenio-
wa, gramatyczna, nic nie mówi¹ca o tym, jakich sensów i wartoci nonikiem jest
ten przymiotnik w naszym obrazie wiata (zob. Chlebda 1998b). Przegl¹d defi-
nicji tych derywatów onomastycznych, które w³¹czyli do swych s³owników Do-
roszewski i Szymczak, pokazuje, ¿e lokuj¹ siê one albo na biegunie gramatyka-
lizmu (europejskoæ, mazurskoæ, amerykanizowaæ, wenecki, paryski maj¹cy
zwi¹zek z Pary¿em, w³aciwy Pary¿owi lub pary¿anom, pochodz¹cy z Pary¿a,
wytworzony w Pary¿u), albo na biegunie encyklopedyzmu (vide: bizantyjski).
Pole miêdzy tymi biegunami, które postrzegam jako miejsce dla ustaleñ stricte
filologicznych, pozostaje ci¹gle ziemi¹ niczyj¹.
Sytuacji, kiedy w nowym i najpowszechniejszym s³owniku jêzyka polskie-
go wyraz targowica notowany jest jedynie w znaczeniu miejsce, plac, gdzie
odbywaj¹ siê targi, zw³aszcza targi byd³a (SJPSzym, III: 481), a wyrazów tar-
gowiczanin, ja³tañski, Ja³ta, Madagaskar, Monachium, Norymberga w ich po-
wszechnych sensach przenonych w ogóle nie ma, nie mo¿na uznaæ za sytuacjê
normaln¹. Nie jest ona normalna co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze,
s³ownik, który ma byæ m.in. pomoc¹ w rozumieniu tekstów danego jêzyka, nie
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
255
12
Tam¿e.
13
W nurcie tym wyraz Europejczyk brany jest zwykle w cudzys³ów lub zastêpowany neolo-
gizmem neoeuropejczyk; por.: Dyrektor radia [Maryja dop. W. Ch.] na okrelenie zwolenni-
ków proeuropejskiej opcji w Polsce uku³ specjalny termin: »neoeuropejczycy«. »Neoeuropejczy-
cy« to ci omamieni blichtrem Zachodu, oszo³omieni zapachem »wyperfumowanego bagna« (Pol
1995, 1: 16).
spe³nia w owej sytuacji swej funkcji, nie pozwala bowiem zrozumieæ licznych te-
kstów polskich opartych na derywatach onomastycznych, np.:
(13) [...] dla Rosji tak¹ Atlantyd¹ by³o i jest to, co my nazywamy Zacho-
dem. (LechDz, III: 357)
(14) Jestecie w miecie, które jest drugim Bizancjum, trzecim Rzymem [...]
Witajcie w Moskwie. (Pol 1994, 17: 19)
(15) Nie [...] rêczê, czyby w razie czego nie wymylili jakiej innej Berezy
dla swoich wrogów. (LechDz, III: 696)
(16) [...] grony obraz umys³owej ba³kanizacji Polski. (Pol 1994, 18: 2)
(17) [...] egzystencjalizm [...] to filozofia rezygnacji z niepodleg³oci, to in-
telektualne Monachium, które nieroz³¹cznie jest zwi¹zane z Mona-
chium politycznym. (FikKul: 86; wypowied Adama Wa¿yka z 1947 ro-
ku)
(18) [...] trwaj¹ca od 1917 r. II Targowica skrajnej lewicy polskiej. (Pol
1994, 1: 3; za: Gazet¹ Polsk¹)
Niewielka ankieta oparta na korpusie piêtnastu tego rodzaju wypowiedzi i prze-
prowadzona w zesz³ym roku wród piêædziesiêciorga studentów-slawistów poka-
za³a, ¿e sens podobnych tekstów rozumie ledwo co czwarta osoba. Poniewa¿ te-
ksty te pochodzi³y z podstawowych polskich czasopism o tematyce spo³ecznej,
dochodzê do wniosku, ¿e mamy tu do czynienia z naruszeniem kodu kulturowe-
go, utrudniaj¹cym swobodn¹ cyrkulacjê myli w istotnej dziedzinie polskiego
dialogu wewn¹trzkulturowego. Derywaty onomastyczne, o jakich tu mowa, s¹
organiczn¹ czêci¹ naszego kodu kulturowego i ich znajomoæ jest jednym z wa-
runków sprawnoci komunikacji na pewnym poziomie dyskursu spo³ecznego.
Dlatego te¿ potrzebny jest z e s p ó ³ f i l o l o g i cz n y ch d z i a ³ a ñ
a p r o k s y m a c y j n y c h, które by z³o¿on¹ treæ pojêæ, zwi¹zanych z owymi
derywatami, sprowadza³y do wi¹zki cech najprostszych i relewantnych zarazem
dla tego dyskursu (np.: Himalaje najwy¿szy poziom czego Himalaje intelek-
tu; Norymberga os¹dzanie zbrodniarzy (wojennych) Norymberga dla
Jelcyna!; Chicago centrum przestêpczoci Na skutek narastaj¹cej przestêp-
czoci Polska staje siê drugim Chicago; Woronicza TVP SA Na Woronicza
znowu iskrzy; Rapallo zbli¿enie niemiecko-rosyjskie (ponad g³owami Polaków)
Po ostatnim szczycie niemiecko-rosyjskim w Warszawie powia³o duchem
Rapallo). Do osobnego rozwa¿enia pozostawiam pytanie, czy s³ownik mia³by
notowaæ tylko ogólnospo³eczn¹ warstwê konotacyjn¹ derywatów, czy te¿ i wi¹zki
skojarzeñ indywidualnych, co by³oby po¿¹dane przy okrelaniu potencja³u
derywacyjnego nazw w³asnych. Zale¿y to zreszt¹ od typu s³ownika: dla filolo-
gicznego s³ownika ogólnego przeznaczone by³yby derywaty o najsilniejszym
stopniu utrwalenia w wiadomoci ogólnej, dla s³ownika specjalistycznego
256
Wojciech Chlebda
mo¿e o charakterze leksykonu
14
wszelkie spotykane w dyskursie spo³ecznym
derywaty onomastyczne.
Po drugie, s³ownik prócz funkcji czysto utylitarnych spe³nia te¿ funkcjê
wy¿szej u¿ytecznoci publicznej: jest on mianowicie (przynajmniej potencjal-
nie) odzwierciedleniem danego etnicznego jêzykowego obrazu wiata, w tym
jêzykowego autoportretu danej wspólnoty komunikatywnej. Przyjmuje siê, ¿e
ka¿dy naród powinien mieæ swój autoportret (Zabrovskij 1994: 88) odnoszê
jednak wra¿enie, ¿e zadaniem tworzenia czy odtwarzania takiego autoportretu
obarczana jest g³ównie literatura, tymczasem autoportret taki o czym pisa³em
w innym miejscu (Chlebda 1998a) zawarty jest tak¿e w jednostkach jêzyka.
Polskoæ mo¿na, owszem, ujmowaæ w kategoriach gramatycznych, jak to czyni
w swym s³owniku Mieczys³aw Szymczak: zespó³ cech polskich, polski charak-
ter czego czy nie wiêcej jednak treci zawiera siê w zdaniu publicysty,
widz¹cego Polaka z szabl¹, honorem i jeszcze pretensjami do Europy. I poczu-
ciem krzywdy za wszystkie Ja³ty, zlekcewa¿one powstania i zapomniane
Somosierry?
15
W u¿ytych tu neosemantyzmach: pretensje do Europy, wszystkie
Ja³ty i zapomniane Somosierry tkwi¹ jakby drobinki lustra, w którym przegl¹da
siê Polak; d¹¿enia jêzykoznawców do odtworzenia jêzykowego obrazu wiata
mo¿na traktowaæ w³anie jako d¹¿enie do odtworzenia z takich werbalnych
od³amków ca³ociowego jêzykowego autoportretu danego narodu. Zespó³ filo-
logicznych aktów aproksymacyjnych, o jakim wczeniej mówi³em, powinien
wiêc byæ sprzê¿ony z z e s p o ³ e m a k t ó w s a m o w i a d o m o c i o-
w y c h, maj¹cych nam uprzytomniæ, jakie to w³aciwie treci, jakie s¹dy i os¹dy,
jakie oceny i wartoci za takimi jednostkami siê kryj¹. Zdobywanie siê na akty
samowiadomoci nie zawsze jest ³atwe i nie zawsze jest przyjemne, jest jednak
niezbêdne dla uzyskania dystansu, bez którego niemo¿liwy jest bezstronny ogl¹d
wiata (por. Chlebda 1995a: 17-23). Dopóki wiêc, zespalaj¹c akty samowiado-
moci jêzykowej i akty aproksymacji filologicznej, nie zdobêdziemy siê na trud
leksykograficznej semantyzacji pojêæ typu BEREZA represje zamiast negocjacji
z przeciwnikiem politycznym, MADAGASKAR po¿¹dane (przez nadawcê)
miejsce izolacji jakiej mniejszoci, TARGOWICA oddanie siê w s³u¿bê obcych
rz¹dów, M£AWA zapyzia³oæ polskiej prowincji czy opozycji pojêæ typu
LONDYÑSKI LUBELSKI, PU£AWIANIE NATOLIÑCZYCY, dopóty niepe³na
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
257
14
Punktem orientacyjnym mog³yby siê tu staæ opracowania w rodzaju Leksykonu postaci li-
terackich. Od Antygony do Zag³oby L. Kamiñskiego i E. Ptaszyñskiej-Sadowskiej (Warszawa
Kraków 1994) czy Leksykonu bohaterów literackich pod red. M. Kisiela i M. Pytasza (Katowice
1995), w których, choæ z rzadka, odnaleæ mo¿na zapisy wartoci konotacyjnych nazw odantropo-
nimicznych (np.: Hamlet jest symbolem s³aboci, chwiejnoci, »inteligenckich wahañ«, rozdar-
cia; Don Juan [...] uosobienie libertynizmu, cz³owieka bez zasad, po¿eracza niewiecich serc;
Otello [...] Jego imiê wesz³o do jêzyka potocznego jako synonim zazdroci (zazdroæ o kobietê)
itd.; cyt. za: Leksykon bohaterów literackich).
15
A. Leder, Nadwilañska psyche (PM 1995, 4: 8).
bêdzie nasza wiedza o naszym kodzie kulturowym, o treciach polskiego uni-
versum (Prokop 1993), wreszcie zwyk³a wiedza o nas samych, mieszkañ-
cach, jak to wyrazi³ Jan Lechoñ, naszego czarodziejskiego Pacanowa wiata
(LechDz, I: 438).
Wykaz róde³
FikKul M. Fik, Kultura polska po Ja³cie. Kronika lat 1944-1981, Londyn 1989.
GW
Gazeta Wyborcza 1995, nr 101, 128; 1996, nr 101.
LechDz J. Lechoñ, Dziennik, t. I-III, Warszawa 1992-1993.
Pol
Polityka 1994, nr 1, 3, 17, 18, 47; 1995, nr 1, 5, 8, 9, 13, 18.
PM
Polityka Magazyn 1995, nr 3, 4.
PyrNeo T. Pyrcioch, Neojakobini, Nowy wiat 1993 (cyt. za: M. G³owiñski, Pismak 1863
i inne szkice o ró¿nych brzydkich rzeczach, Warszawa 1995, s. 153).
SJPSzym S³ownik jêzyka polskiego, pod red. M. Szymczaka, t. I-III, wyd. VII, Warszawa 1992.
SzPocz A. Szczypiorski, Pocz¹tek, Warszawa 1986.
Wprost Wprost 1992, nr 33; 1993, nr 50; 1994, nr 51.
Bibliografia
Bartmiñski Jerzy (1988), S³ownik ludowych stereotypów jêzykowych. Za³o¿enia ogólne, Etnolin-
gwistyka, nr 1, pod red. Jerzego Bartmiñskiego, Lublin.
(1993), O profilowaniu i profilach raz jeszcze, [w:] O definicjach i definiowaniu, pod red. Jerze-
go Bartmiñskiego, Ryszarda Tokarskiego, Lublin.
Bogus³awski Andrzej, Wawrzyñczyk Jan (1993), Polszczyzna, jak¹ znamy. Nowa sonda s³owniko-
wa, Warszawa.
Bondaletov Vasilij D. (1983), Russkaja onomastika, Moskva.
Cha³asiñski Józef (1935), Antagonizm polsko-niemiecki w osadzie fabrycznej Kolonia na Gór-
nym l¹sku, Warszawa.
Chlebda Wojciech (1995a), Fatum i nadzieja. Szkice do obrazu samowiadomoci jêzykowej dzi-
siejszych Rosjan, Opole.
(1995b), Cheops prozy Pcim i balceroid... Derywaty nazw w³asnych a leksykografia, Poradnik
Jêzykowy, nr 2.
(1997), Zarys polskiej geografii mentalnej, Przegl¹d Humanistyczny, nr 3.
(1998a), Stereotyp jako jednoæ jêzyka, mylenia i dzia³ania, [w:] Stereotyp jako przedmiot lin-
gwistyki. Teoria, metodologia, analizy empiryczne, pod red. Janusza Anusiewicza, Jerzego
Bartmiñskiego, Jêzyk a Kultura, t. 12, Wroc³aw.
(1998b), Kilka s³ów o Europach i innych mentalnych kontynentach, [w:] S³owo i czas, pod red.
Stanis³awa Gajdy, Anny Pietrygi, Opole.
Cyniak E., Gala S. (1988), Onomastyka jako dyscyplina naukowa i przedmiot dydaktyki, [w:] Ono-
mastyka w dydaktyce szkolnej i spo³ecznej, pod red. Edwarda Homy, Szczecin.
Czerwiñski Marcin (1971), Kultura i jej badanie, Wroc³aw.
Dobrzyñska Teresa (1992), Nazwy w³asne w u¿yciach tropicznych: casus antonomazji, [w:] Studia
o tropach II, pod red. Teresy Dobrzyñskiej, Wroc³aw.
258
Wojciech Chlebda
Gajda Stanis³aw (1988), Narodowokulturowy komponent znaczenia nazw w³asnych w nauczaniu jê-
zyka polskiego jako obcego, [w:] Onomastyka w dydaktyce szkolnej i spo³ecznej, pod red.
Edwarda Homy, Szczecin.
G³owiñski Micha³ (1994), Mowa: cytaty i aluzje, Teksty Drugie, nr 3.
Grodziñski Eugeniusz (1973), Zarys ogólnej teorii imion w³asnych, Warszawa.
Ja³ta z perspektywy pó³wiecza (1995), pod red. Stanis³awa S. Niciei, Opole.
Kêpiñski Antoni (1990), Lach i Moskal. Z dziejów stereotypu, Warszawa Kraków.
Kosyl Czes³aw (1978), Metaforyczne u¿ycie nazw w³asnych, [w:] Z zagadnieñ s³ownictwa wspó³-
czesnego jêzyka polskiego, pod red. Mieczys³awa Szymczaka, Wroc³aw.
(1983), Forma i funkcja nazw w³asnych, Lublin.
Lewandowski Edmund (1995), Charakter narodowy Polaków i innych, Londyn Warszawa.
Piotrowski Andrzej, Zió³kowski Marek (1976), Zró¿nicowanie jêzykowe a struktura spo³eczna,
Warszawa.
Pisarkowa Krystyna (1994), Konotacja semantyczna nazw narodowoci, [w:] Krystyna Pisarkowa,
Z pragmatycznej stylistyki, semantyki i historii jêzyka. Wybór zagadnieñ, Kraków.
Prokop Jan (1993), Universum polskie. Literatura. Wyobrania zbiorowa. Mity polityczne, Kraków.
Rymut Kazimierz (1988), Nazwy w³asne w s³owniku wspó³czesnego jêzyka polskiego, [w:] Wokó³
s³ownika wspó³czesnego jêzyka polskiego, pod red. W³adys³awa Lubasia, Wroc³aw.
Zabrovskij A. P. (1994), K probleme tipologii obraza inostranca v russkoj literature, [w:] Rossija
i Zapad: dialog kultur, red. A. V. Pavlovskaja, Moskva.
Pochodne nazw w³asnych w JOS Polaków
259